SKORUPA ZIEMI. 65
■.
stepu powietrza ochronione. Odpowiedź na to pytanie jest bardzo łatwa, albowiem oczywistą jest rzeczą, źe gliny i piaski, które dziś w kopalniach węgla rozdzielają jeden pokład od drugiego, kiedyś były przez fale morza na szczątkach lasów osadzone, i utworzyły właśnie ową pokrywę, broniącą dostępu powietrza. W ten sposób atoli okazuje się, że węgiel kamienny mógł się tworzyć tylko w pewnych specyalnych warunkach, a mianowicie w lasach, rosnących na niskich bagnistych wybrzeżach morskich, które mogły być łatwo zalewane przez fale. Roślinność owych lasów była bardzo bujna, pozorami swymi przypomina trochę współczesną horę tropikal
nych okolic,
mogła więc dostarczyć materyału do tych za
pasów węgla, z których dziś człowiek korzysta. Coś, co przypomina lasy epoki węglowej, istnieje i za dni naszych w tropikalnych okolicach Afryki. Na bagnistych niskich wybrzeżach rosną lasy Mangrorii. To drzewo nie obawia się słonej wody i rośnie nawet w miejscach, stale przez wodę zalanych. Korzenie Mangrorii częstokroć kąpią się w wodzie. Wyobraźmy sobie, że morze zalewa takie bagno. Morskie osady przykryją gnijące ostatki lasu, a pod ich powłoką może się utworzyć pokład węgla.
Północna półkula naszej ziemi posiada ogromne zapasy węgla. Chiny, Stany Zjednoczone i Anglia są najbogatsze w węgiel. Natomiast kraje dawnej Rzeczypospolitej są bardzo skąpo w węgiel uposażone. Tylko południowo-zachodnia część Kongresówki posiada znaczniejsze kopalnie. Pokłady tameczne stanowią jedną geologiczną całość z górno-szląskiemi. I Lignitów kraj nasz posiada mało. Krzemienieckie, acz zajmują rozległą przestrzeń, tern niemniej małą przedstawiają wartość z powodu lichego gatunku.
Bogatszym natomiast jest nasz kraj w naftę, choć także na pierwszem miejscu postawionym być nie może. Galicyjskie źródła naftowe znajdują się w najwyższych piętrach kredowej form a cy i i w Eocenie, ale wszystkie te pokłady są pogięte i połamane. Wskutek tego wiercenie studzien często sprawia niespodzianki. Przypadkowo można natrafić na zgięcie pokła-
P. ł\ T. XXV