Miała rację naczelna redaktor PAX-u, wspominając o pobycie pisarza w Ziemi Świętej, gdyż tam właśnie zrodziła się pierwsza myśl o napisaniu biografii Jezusa:
Gdy w maju 1935 roku pojechałem na kilka tygodni do Palestyny, Nowy Testament należał już do moich częstych lektur. Zwiedzając kraj, wielokrotnie wracałem myślami do galilejskiego Rabbiego, który w owym czasie był dla mnie Mężem Bożym, ofiarą wewnętrznożydowskich sporów, zakończonych tragiczną dla Izraela schizmą. Jego człowieczeństwo było mi bardzo bliskie, lecz Boskość - jeszcze jednym mitem powstałym na wschodnim basenie Morza Śródziemnego, na gruncie tak bardzo podatnym na wszelkiego rodzaju wierzenia181.
Brandstaetter już wtedy nosił się z zamiarem przedstawienia losów i nauki Rabbiego, którego traktował wówczas jako wielkiego proroka posłanego przez Jahwe do narodu. Z uwagą czycał więc Ewangelię, a jej echa umiał dostrzec w otaczającej go rzeczywistości182.
W latach trzydziestych Brandstaetter nie potrafił jeszcze dostrzec w Jezusie ani Mesjasza - Chrystusa, ani Wcielonego - czy też, jak napisał później w swej powieści - Ucieleśnionego Boga, dlatego też, myśląc o napisaniu biografii Jezusa, zatrzymał się na jej ludzkim tylko wymiarze. Gdy jednak podczas wojny po raz drugi znalazł się w Jerozolimie, znów pojawiła się myśl o książce podejmującej kwestię Jezusa z Nazaretu, ale tym razem inaczej chciał przedstawić Jego sylwetkę - w związku z osobistym doświadczeniem wiary, które nazwał „nocą biblijną":
lfil R. B r a n d s t a c 11 c r, Krąg biblijny..., s. 49.
182 „[...] ujrzałem przed oczami scenę, której byłem świadkiem w Palestynie w 1935 roku. W Jednym z wielkich kibuców - zdaje mi się, że był to Ejn Charod - podczas mojej rozmowy z żydowskim chłopem jego mały synek, baraszkując opodal w krzakach, skaleczył się w palce. Ojciec pokazał mi kolczastą gałązkę i powiedział: »Tym skaleczył się ten łobuz. Wie Pan, co to jest? To jest krzak ciernisty, z którego uwico koronę dla Chrystusa*. Wziąłem do ręki długi kolec, który ojciec wyciągnął ze stopy płaczącego dziecka, i wydawało mi się, że trzymam w palcach żywe słowo Ewangelii'’ (tamże, s. 63).
79