262 13 UŻYJ) K A
potwierdza to list zostawiony przez zmarłą, list do pewnego cudzoziemca, a otworzony przez komisarza i sędziego śledczego.
„Jesteśmy w możności podzielenia się jego treścią z czytelnikami, ręcząc za wiarogodność dokumentu.
„Kochany mój.
„Nie chcesz pojednania, a ja żyć bez ciebie nie mogę i nie będę. Jeżeli ja jestem winna—przebacz mi; jeżeli i ty trochę, opuszczam ziemię bez żalu do ciebie.
Klara de V.....
„p. J. de K., który jest niewątpliwie powodem strasznego końca pięknej arystokratki, mógłby teraz liczyć na sympatye wielu pań naszych, goniących za silnemi wrażeniami. Słyszeliśmy jednak, że opuszcza znów Francyą, do której przybył ostatnio przed tygodniem dopiero.
„Hrabina Klara de V.... młoda wdowa, zmarła bez testamentu—wielka tedy fortuna zapisana jej przez męża, około stu tysięcy fr. rocznej renty, wraca do rodziny poprzednio zmarłego generała."
Tyle podał Gil-Blas — coby jednak powiedzieć mogły salon i alkowa wiełkićj damy?
Lila, bez tchu prawie, czytała powyższe ustępy i lekkomyślną a uwłaczającą czci Kruszewskiego uwagę redakcyi, czy też odnośnego reportera piśmidła. Cóż to był za człowiek, jej dzisiejszy pomocnik w zarządzie Górówki, dla którego kobiety odbierały sobie życie? Miał-że bryłę granitu miasto serca w łonie? Był-że zupełnie ze szlachetnych uczuć odarty, że mógł tak łamać cudze życie?
Z początku, sądziła, że hrabina Klara była, mimo arystokratycznego pochodzenia, kobietą z owego pół-światka, niczem więcej —list jednak p. Grabińskiej wywiódł ją z chwilowego błędu, rzucił jaśniejsze światło na zawiązek ponurego dramatu.
Choć sama mało znała życie, niemnićj przyznawała chętnie, że ofiarowanie pieniężnego datku, uczciwemu człowiekowi mogło oburzyć go, wywołać nawet zerwanie — nietrzeba jednak było mieć iskierki przywiązania, aby nie uledz proźbom o pojednanie, doprowadzić nieszczęśliwą kobietę aż do samobójstwa!
„Pewne prawa" o których wspominała w swym liście kuzynka inżeniera, uważała Lila w swćj naiwności za „pewne słowne zobowiązanie41 t. j. obietnicę małżeństwa tylko; teraz pojęła, że to było, poprostu: prawo posiadania—że lekkomyślna kobieta, kochając Kruszewskiego, nie mogła oprzeć się potędze tej miłości—oddała się mu z całem zaufaniem uczciwej kobiety. On, pod pozorem obrażonej dumy, zerwał z nią odraza, choć mu, istotnie, cześć swą poświęciła.
Dobra dziewczyna płakała nad losem nieszczęśliwój — złorzeczyła niemal sprawcy jej śmierci.