Beata Pawlikowska
Blondynka na Czarnym Lądzie
Fragment
tekst, rysunki i fotografie Beata Pawlikowska
Rozdział 1
Lew w namiocie
To zwierzę jest większe niż samochód! – przerażony szept wdarł się do mojego przytulnego śpiwora i zaplątał się w moje spokojne sny jak ostrze zimnego noża.
– Obudź się! – nalegał dygoczący ze strachu głos. – Uciekajmy!
– Co? – mruknęłam, nie przestając śnić.
– Na zewnątrz jest jakieś zwierzę! Słyszę jego paszczę!
– Pewnie pies...
– To zwierzę jest większe niż samochód!!
– To może lew... – rzuciłam od niechcenia w głąb ciemnego namiotu i natychmiast poczułam łaskotanie na policzku.
Ocknęłam się. Delikatny dotyk na skórze może oznaczać bardzo dużo. Może to być nietoperz wampir w poszukiwaniu świeżej krwi, zabłąkany wąż albo pająk ptasznik. Ale zaraz – zamrugałam oczami – przecież ja jestem w Afryce. I to naprawdę może być lew!
– Słyszysz?!... – zadygotał głos. – Słyszysz jakie ma wielkie zęby?...
– Słyszę jakie ma wielkie zęby – odpowiedziałam szeptem i całkiem już przytomnie.
Znajdowaliśmy się w obozowisku na sawannie, w cienkim namiocie, który bez cienia oporu poddałby się pazurom nawet mniej wymagającego zwierzęcia niż lew. Mogliśmy zostać łatwo zaatakowani przez hieny, lamparta, krokodyla, nawet przez płochliwe szakale. Ale żadne z tych zwierząt przed natarciem nie miałoby raczej ochoty na chrupanie trawy. I choć odgłosy dobiegające z ciemności wydobywały się bez wątpienia z wielkiej paszczy, musiała to być paszcza roślinożerna.
– I co teraz? – wyszeptał Michał, którego twarz ze strachu zrobiła się biała jak księżyc i zaczęła świecić w namiocie.
– Hm, nie mamy broni – powiedziałam okrutnie. – Więc jeżeli ten lew jest głodny, to...
Zapadła krótka, treściwa cisza, w której słychać było nie tylko mordercze odgłosy z zewnątrz, ale i dudniący łopot Michałowego serca, które chyba miało ochotę wyfrunąć z niego na zawsze.
– ... To?... – zapytał błyskając w ciemności szeroko otwartymi ze strachu oczami.
– Czy widziałeś kiedyś lwa jedzącego trawę? – zapytałam rzeczowym tonem.
– Ale on jest większy od samochodu...
– Michał! To nie jest lew!
– Widziałem – upierał się, a ja nagle uświadomiłam sobie dziwny fakt.
Co właściwie Michał robił w moim namiocie? Kiedy wieczorem kładłam się spać, byłam absolutnie i ponad wszelką wątpliwość sama. Kiedy i w jaki sposób?... Spojrzałam na niego z namysłem.
– Usłyszałem dziki ryk i wtedy... – wyjaśnił skruszonym głosem – ... nie mogłem zostać sam...
– Dziki ryk?
Michał chyba chciał coś jeszcze powiedzieć, ale nie mógł. Z jego ust wydobywał się porcelanowy marsz wybijany zgodnym rytmem przez szczękające zęby. Było to szczękanie tak orkiestralnie wielogłosowe i potężne, że i ja zamilkłam na chwilę. Nagle szczęka Michała opadła i otoczyła nas cisza. Gęstniejąca z każdą upływającą sekundą, w której z nagłą jasnością i w tym samym momencie uświadomiliśmy sobie to, że chrzęszczące paszczą zwierzę na zewnątrz też zamilkło.
Zanim zdążyliśmy sobie to nawzajem zakomunikować, namiot się poruszył. A my razem z nim. Dzika paszcza nie znajdowała się już w bliżej nieokreślonej ciemności na zewnątrz. Była tuż obok, dysząc ciężko i łapczywie, jakby nie mogła się już doczekać dwóch soczystych polskich obiadów w naszych skromnych osobach.
W tej dramatycznej sytuacji należało zachować jak najdalej posuniętą ostrożność i rozwagę. Nie ruszać się, nic nie mówić, nie wykonywać żadnego gestu. Dzikie zwierzęta zazwyczaj atakują tylko wtedy, kiedy zostaną sprowokowane i gdy czują się zagrożone. W naturalnym odruchu próbują się wtedy bronić, wykorzystując wszelkie możliwe narzędzia sprezentowane im przez Matkę Naturę – kły, pazury, jad, rogi, kopyta albo po prostu porażającą masę ciała.
Miałam maleńką nadzieję, że Michał o tym wie. Niestety, nie wiedział. Szczękająca orkiestra jego zębów odezwała się z taką mocą, że dźwięk echem odbijał się od akacji porastających sawannę. W innych okolicznościach mogłoby to zostać uznane za wspomnienie egzotycznej polskiej zimy albo bratnie wezwanie dla pobliskiego Kilimandżaro. W tamtym momencie jednak świat się zatrzymał.
Zdumiona paszcza też.
Poruszyłam oczami i w przerażającej ciszy usłyszałam ich szelest. W następnej sekundzie serce wyskoczyło mi z wnętrzności, a Michał w posłusznym milczeniu osunął się bez przytomności na ziemię. W powietrzu zaś rozległ się najbardziej dziki i wyzywający, przeraźliwy i potworny ryk, jaki można sobie wyobrazić. Gdyby głos potrafił mrozić, zostałoby z nas lodowisko.
Wrosłam w ziemię. Michał u moich stóp wyglądał jak spokojnie uśpiony uciekinier z krwawego horroru o przygodach Drakuli. Jednym ruchem otworzyłam namiot. Świst otwieranego suwaka zabrzmiał wyzywająco jak próbny wystrzał. Ścisnęłam w ręce latarkę, nabrałam głęboko powietrza i wyskoczyłam w ciemność.
Rozdział 2
Przebudzenie
Świt był błękitny z różowymi kreskami na horyzoncie. Pachniał jak wilgotna wiśnia, za którą w półśnie podążały moje usta. Już prawie czułam jej soczysty smak i dotyk aksamitnej skórki, gdy nagle wiśnia mruknęła. Było to mruknięcie błogie, zachęcające i zadowolone. Wzruszyłam się. Czy to sen, czy nie sen, jak cudownie jest spotkać słodki owoc, który ma ochotę zostać zjedzony i nie waha się otwarcie do tego przyznać. Wspaniała Afryka – pomyślałam leniwie – dzika, pierwotna i groźna, a jednak przy tym tak rozkosznie uległa i przyjazna... Jak cudownie jest budzić się w ten afrykański poranek wypełniony świergotem egzotycznych ptaków, pierwszymi promieniami słońca i...
Wiśnia mruknęła jeszcze raz, jeszcze bardziej błogo, bardziej zachęcająco i z jeszcze większym zadowoleniem.
Wrzasnęłam. Powrót do rzeczywistości bardziej przypominał zgrzyt zawiasów zardzewiałych drzwi niż spełnienie marzeń. Otworzyłam oczy i ostrożnie rozejrzałam się dookoła.
Leżałam czule przytulona do piasku i kamyków na plastikowej podłodze namiotu, podczas gdy pod moim śpiworem na materacu najspokojniej w świecie chrapał Michał, podstawiając mi w dodatku pod nos swój kościsty policzek.
– Ty!... – zatchnęło mnie na taką bezczelność.
Natychmiast też powróciły wspomnienia minionej nocy. Zamrugałam oczami, starając odtworzyć kolejność zdarzeń. Ktoś włamał się do mojego namiotu, uciekając przed dziko ryczącym potworem, który w dodatku... był większy od samochodu?!... Czy to możliwe? Pokręciłam głową. Tak, strach ma wielkie oczy, a spanikowana wyobraźnia potrafi wyciągnąć z podświadomości głęboko skrywane lęki. Ciekawe czego naprawdę boi się ten długowłosy gość, który wtargnął w nocy do mojego namiotu, bez pytania zajmując moje posłanie, a teraz mruczy przez sen, jakby się spodziewał nagrody.
– Wstawaj! – trąciłam go w ramię. – Obudź się.
Uśmiechnął się i mruknął. Musiał być naprawdę mocno uśpiony, bo mojego głosu, nawet przy największej dozie dobrej woli, nie można by nazwać przyjaznym. Usiadłam, zdrapałam trochę błota z twarzy i przypomniałam sobie nagle, że ja też słyszałam ten przerażający ryk, a potem... Co stało się potem?... Pamiętam, że wyskoczyłam z namiotu w ciemność i pamiętam, że... Ciarki przebiegły mi po krzyżu. Zderzyłam się z czymś wielkim i twardym, a nóż, który trzymałam w ręce...
Podniosłam falującą płachtę namiotu i ostrożnie wyjrzałam na zewnątrz. Świt naprawdę był błękitny z różowymi kreskami na horyzoncie. Ptaki zanosiły się radosnym świergotem, a w błyszczącej od rosy trawie leżał mój nóż. Ścisnęłam go w garści, próbując sobie przypomnieć co zdarzyło się poprzedniej nocy. Na niebie były miliony gwiazd... Choć zdaje się, że pojawiły się tam dopiero w momencie, kiedy wyrżnęłam czołem o niespodziewanie twardy i nieruchomy cel. A potem?...
Westchnęłam i natknęłam się na szeroko otwarte oczy Michała. Skąd się wziął ten dziwny gość i czemu patrzy na mnie jak mnie jak na Wilka z bajki?
– To mówiłeś, że skąd jesteś? – zapytałam od niechcenia bawiąc się nożem.
– Z Warszawy – pisnął Michał.
– I od jak dawna jesteś w Afryce?
– Od pięciu dni, przyjechałem autobusem z Dar es Salaam, szukałem miejsca na safari i przyłączyłem się do trzech Francuzek, khem, khem – zakaszlał – chyba się przeziębiłem.
– Pewnie zmarzłeś na moim materacu pod moim śpiworem – podsunęłam.
– Naprawdę? – przyłożył sobie rękę do czoła. – Ojej, chyba mam gorączkę.
Oporny przypadek. Nie zmieszało go to, że ja spałam na plastikowej ubłoconej podłodze namiotu, a on w tym samym czasie miał ciepłe przykrycie.
– Może na przyszłość powinieneś więc korzystać ze swojego śpiwora? – podpowiedziałam. – I nie biegać nocą po sawannie.
– Tragedia! – przypomniał sobie Michał. – Tragedia! Byłem kompletnie wytrącony z równowagi! Pewnie dlatego nie mogłem w nocy spać!
– Nie mogłeś spać?... – podchwyciłam, przypominając sobie jego dudniące chrapanie.
– Wciąż jeszcze czuję przyspieszone bicie serca – zorientował się Michał, z troską kładąc sobie dłoń na piersiach.
Mimo woli roześmiałam się. Człowiek włamał się do mojego namiotu w nocy, uciekając przed paraliżującym go strachem i przerażeniem przed potworem czającym się w ciemności, został przeze mnie uratowany i przygarnięty, spał pod moim śpiworem, dzięki czemu być może dożył tego pięknego poranka, a teraz zamiast z wdzięcznością i jak najszybciej udać się z powrotem do swojej kwatery, opowiada o swoim delikatnym zdrowiu, wyraźnie oczekując zainteresowania i współczucia.
– Miło, że wpadłeś – powiedziałam chłodno, wskazując na wyjście.
– Aj, ajaj – zasyczał Michał, chwytając się za plecy.
– Boli? – podpowiedziałam uprzejmie.
– O tak, tak – przytaknął z ulgą. – Chyba źle się ułożyłem.
– Może więc tej nocy powinieneś zostać we własnym namiocie.
– Tak, masz rację, to prawda. Mam bardzo delikatne plecy.
– Zauważyłam – powiedziałam, starając się zachować powagę.
– No właśnie – Michał z grymasem sięgnął po buty.
Zaraz. Człowiek, który w panice ucieka przed potwornym zwierzęciem czającym się w ciemności pamięta o tym, żeby włożyć skarpetki i buty przed wyjściem z namiotu?... Chyba że spał w butach? Nie, Michał wyglądał raczej na kogoś, kto wozi ze sobą własną poduszkę i prześcieradło, żeby nie dotykać śpiwora, w którym może się czaić nie wiadomo co.
– Skorpiony – rzucił wyjaśniająco w moją stronę. – Zawsze trzeba nosić porządne buty, szczególnie nocą.
– Ach tak? – uśmiechnęłam się.
– Tutaj żyją najbardziej jadowite skorpiony świata. Jedno ugryzienie powoduje śmierć w męczarniach.
– Hm – ukryłam śmiech. – To chyba te skorpiony tutaj mają wyjątkowo wielkie paszcze – podpowiedziałam.
– Tak – potwierdził stanowczo Michał.
– I wielkie zęby?
– No raczej tak, dlatego właśnie są takie niebezpieczne.
– A widziałeś kiedyś skorpiona? – rzuciłam od niechcenia obserwując jak Michał starannie sznuruje buty.
– No jasne!
– W telewizji?
– No jasne! Gdybym spotkał skorpiona w rzeczywistości, to już by mnie tu nie było.
– Rozumiem – roześmiałam się. Czy mam mu tłumaczyć, że skorpiony nie mają wielkich paszczy i nie gryzą zębami, tylko w chwili zagrożenia wbijają przeciwnikowi kolec jadowy umieszczony na końcu ogona?... A najbardziej jadowite skorpiony nie żyją na afrykańskiej sawannie, tylko na Saharze.
Ciąg dalszy w wersji pełnej
Rozdział 3
Mzizima
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 4
Dzikie parówki
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 5
Fruwające niemowlęta
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 6
Trójkąt bermudzki
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 7
Noc skorpiona
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 8
Podróżnicy! Na stadiony!
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 9
W kraterze Ngorongoro
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 10
Szklana pułapka pięć i pół
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 11
Noc pająka
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 12
Simba, czyli lew
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 13
Dzika noc
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 14
Szkoła lwów
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 15
Klaun sawanny
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 16
Niespodziewana zmiana planów
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 17
W bezludnym pustkowiu
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 18
Świat według Buszmena
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 19
Świat według Michała
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 20
Szejk na safari
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 21
Zagadka Floriana
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 22
Atak likaonów
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 23
Porwanie
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 24
Wojna!
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 25
W masajskiej wiosce
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 26
Wspomnienie z przyszłości
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 27
Biała Masajka
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 28
Mzungu mjinga
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 29
Król Masajów
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 30
Problem wielkości krowy
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 31
Noc w lepiance
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 32
Omatko pufffff
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 33
Zwycięzca bierze wszystko
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 34
Wielka ucieczka
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 35
O ludziach prymitywnych
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 36
Tajemniczy Francuz
Dostępne w wersji pełnej
Rozdział 37
Na Zanzibar
Dostępne w wersji pełnej
Blondynka na Czarnym Lądzie
Spis treści
Okładka
Karta tytułowa
* * *
Rozdział 1 Lew w namiocie
Rozdział 2 Przebudzenie
Rozdział 3 Mzizima
Rozdział 4 Dzikie parówki
Rozdział 5 Fruwające niemowlęta
Rozdział 6 Trójkąt bermudzki
Rozdział 7 Noc skorpiona
Rozdział 8 Podróżnicy! Na stadiony!
Rozdział 9 W kraterze Ngorongoro
Rozdział 10 Szklana pułapka pięć i pół
Rozdział 11 Noc pająka
Rozdział 12 Simba, czyli lew
Rozdział 13 Dzika noc
Rozdział 14 Szkoła lwów
Rozdział 15 Klaun sawanny
Rozdział 16 Niespodziewana zmiana planów
Rozdział 17 W bezludnym pustkowiu
Rozdział 18 Świat według Buszmena
Rozdział 19 Świat według Michała
Rozdział 20 Szejk na safari
Rozdział 21 Zagadka Floriana
Rozdział 22 Atak likaonów
Rozdział 23 Porwanie
Rozdział 24 Wojna!
Rozdział 25 W masajskiej wiosce
Rozdział 26 Wspomnienie z przyszłości
Rozdział 27 Biała Masajka
Rozdział 28 Mzungu mjinga
Rozdział 29 Król Masajów
Rozdział 30 Problem wielkości krowy
Rozdział 31 Noc w lepiance
Rozdział 32 Omatko pufffff
Rozdział 33 Zwycięzca bierze wszystko
Rozdział 34 Wielka ucieczka
Rozdział 35 O ludziach prymitywnych
Rozdział 36 Tajemniczy Francuz
Rozdział 37 Na Zanzibar
Karta redakcyjna
Największa na świecie organizacja naukowa i oświatowa – Towarzystwo National Geographic – powstała w 1888 roku, aby śrozwijać i upowszechniać wiedzę geograficzną”. Od tego czasu Towarzystwo finansuje wyprawy naukowe i prace badawcze oraz popularyzuje wiedzę o świecie wśród ponad 9 milionów swoich członków.
Magazyn National Geographic oraz książki, programy telewizyjne, filmy wideo i DVD, a także mapy i atlasy wydawane przez Towarzystwo National Geographic uczą i inspirują.
Członkami Towarzystwa są wszyscy prenumeratorzy Magazynu, którzy opłacając prenumeratę współfinansują jego działalność.
Więcej informacji na temat działalności Towarzystwa można uzyskać na stronach internetowych:
www.nationalgeographic.pl oraz na łamach Magazynu National Geographic po polsku.
Wydawnictwo G+J RBA Sp. z o.o. & Co. Spółka Komandytowa
Licencjobiorca National Geographic Society
ul. Marynarska 15, 02ę674 Warszawa
Dział handlowy: tel. 22 360 38 41–42
Sprzedaż wysyłkowa: tel. 22 360 37 77
Copyright for the edition branded by National Geographic
© 2008, 2009, 2010, 2012 National Geographic Society.
All rights reserved
Copyright © 2012 by Beata Pawlikowska
Okładka: Beata Pawlikowska/Maciej Szymanowicz
Projekt graficzny, skład i łamanie: IT WORKS, Warszawa
Redaktor prowadząca: Małgorzata Zemsta
Redaktor techniczny: Mariusz Teler
Tekst i rysunki: Beata Pawlikowska, www.beatapawlikowska.com,
www.facebook.com/BeataPawlikowska
Zdjęcia na okładce: Beata Pawlikowska
Zdjęcie autorki: Rafał Masłow
ISBN: 978ę83ę7596ę412ę7
National Geographic i żółta ramka są zarejestrowanymi znakami towarowymi National Geographic Society.
Wszelkie prawa zastrzeżone. Reprodukowanie, kopiowanie w urządzeniach przetwarzania danych, odtwarzanie w jakiejkolwiek formie oraz wykorzystywanie w wystąpieniach publicznych – tylko za wyłącznym zezwoleniem właściciela praw autorskich.
Plik ePub przygotowała firma eLib.pl
al. Szucha 8, 00-582 Warszawa
e-mail: kontakt@elib.pl
www.eLib.pl
Pełną wersję tej książki znajdziesz w sklepie internetowym ksiazki.pl pod adresem: http://ksiazki.pl/index.php?eID=evo_data&action=redirect&code=8e708ac19df
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
Beata Pawlikowska Blondynka na Sri Lance id 21577Beata Pawlikowska Blondynka na Bali id 2157787Blondynka na Czarnym LadzieBeata Pawlikowska Blondynka w Tybecie id 2157807Beata Pawlikowska Blondynka w Meksyku id 2157804Beata Pawlikowska Blondynka w Kambodzy id 2157803Beata Pawlikowska Blondynka w Peru id 2157805Beata Pawlikowska Blondynka w dzungli(1) id 21578Beata Pawlikowska Blondynka w Himalajach id 21578Beata Pawlikowska Blondynka w Indiach id 2157802Beata Pawlikowska Blondynka w Tanzanii id 2157806Beata Pawlikowska Blondynka jaguar i tajemnica Mawięcej podobnych podstron