Dyskretny urok krawata


Dyskretny urok krawata
Gdyby papież nosił krawat, z pewnością byłby to krawat od Marinelli
Jego krawaty noszą wszyscy wielcy tego świata. Na liście słynnych klientów są
amerykańscy prezydenci: Bush (ojciec i syn), Clinton, John Kennedy, przywódcy
rosyjscy: Gorbaczow i Jelcyn, oraz niemieccy: Schrder i Kohl. I oczywiście
politycy włoscy z prezydentem Ciampim i dożywotnim senatorem Andreottim na
czele.
MAAGORZATA BRCZYK 2003-09-11
W tym roku Vittorio Emanuele, syn ostatniego króla Włoch, zlecił Marinelli uszycie
krawatów z godłem Savoia w związku ze swoim powrotem do rodzinnego kraju po 56
latach wygnania. Osobiście wybiera też swoje krawaty książę Alberto Ranieri, a
wcześniej robił to jego ojciec. W ubiegłym roku przyszło z Monako zamówienie na serię
krawatów upamiętniających 600-lecie dynastii. U Marinelli zaopatrują się w krawaty
przedstawiciele świata artystycznego, pisarze i aktorzy. Ale klientela nie kończy się na
tuzach. Gdyby tak było, Marinella nie zarobiłby, jak się zwykło mawiać w Neapolu, na
suchą rybę. Tymczasem ubiegły rok zamknął zyskiem 7,5 mln euro. To całkiem niezle,
zważywszy, że Maurizio Marinella nie ma, jak można by podejrzewać, sieci sklepów, jest
właścicielem jednego, liczącego 22 m kw. sklepiku przy placu Vittoriii w Neapolu. Tego
samego, który 90 lat temu założył jego dziadek - Eugenio.
Otwarte codziennie od 6.30
Eugenio, kupiec bławatny na modłę Wokulskiego, nie miał zbyt wiele pieniędzy,
zwłaszcza na początku, ale za to natura wyposażyła go w siódmy zmysł, dzięki któremu
udawało mu się nie tylko zwietrzyć dobry interes, ale i przyciągnąć klientów. Już samo
otwarcie sklepu, w czerwcu 1914 r., było dosyć niezwyczajne. Marinella zadbał o
reklamę, zapraszając słynną dziennikarkę neapolitańską, Matildę Serao. Wszystkie panie
obecne na inauguracji dostały bukiet fiołków, a panowie legendarną angielską wodę
kolońską Floris. Jako że w owych czasach wszystko, czego mogła pragnąć elegancka
kobieta, pochodziło z Paryża, zaś wszystko, czego pragnął elegancki mężczyzna z
Londynu, Eugenio zaczął wyprawiać się do Anglii, skąd przywoził materiały z najlepszych
wytwórni, z których szył pózniej koszule na miarę. Był znakomitym krawcem, jeszcze
dziś jego wnuk Maurizio wspomina z podziwem, że dziadkowi wystarczyło rzucić okiem
na klienta, aby bez mierzenia uszyć mu koszulę, która leżała, jak ulał. Szył również
krawaty. Z Anglii Eugenio przywoził też cylindry, laski, rękawiczki i getry. Wszystko
obowiązkowo w najlepszym gatunku. Ponieważ sklepik mieścił się na wprost parku
miejskiego będącego miejscem konnych przejażdżek miejscowej dobrze urodzonej
młodzieży, szybko weszło w zwyczaj wpadanie do Marinelli, aby zobaczyć ostatnie
nowinki z Londynu. Nic dziwnego, że sklepik stał się czymś w rodzaju saloniku czy foyer,
gdzie zbierała się neapolitańska śmietanka. I tak zostało do dziś. U Marinelli nie tylko
się kupuje, gawędzi się też o polityce, o modzie itp. Można się nauczyć wiązania
krawata, co jest sztuką nie byle jaką.
Z biegiem czasu Eugenia zastąpił syn Gino, a tego z kolei jego syn Maurizio. Po okresie
świetności przyszły lata trudniejsze, ale nawet w tych najcięższych sklep Marinelli był
zawsze otwarty. Wnuk zaczyna swój dzień tak, jak zaczynali jego ojciec i dziadek.
Budzik dzwoni o 5.30, godzinę pózniej Maurizio podnosi sklepowe żaluzje. Szczerze
mówiąc, myślałam, że żartuje, gdy umawiając się na rozmowę, powiedział: - Zgodnie ze
zwyczajem, otwieramy codziennie o godzinie 6.30. Komu przyszłoby do głowy, żeby tak
wcześnie kupować krawat?! Tymczasem prawie natychmiast pojawiają się pierwsi
Obecnie firma Marinelli przeżywa prawdziwą hossę. - Tak jak wcześniej było modne
wszystko made in Italy, tak teraz zaczęły wchodzić w modę akcesoria made in Naples.
Dżentelmeni na nowo odkryli koszule szyte na miarę, ręcznie szyte krawaty itp. W Neapolu
zawsze istniało rzemiosło krawieckie, które przetrwało dzięki pewnemu zacofaniu tego
miasta w stosunku do takich ośrodków jak Mediolan, Turyn czy Rzym. Teraz to procentuje -
mówi Maurizio Marinella.
Firma Marinelli jest typowym przykładem biznesu rodzinnego. Oprócz sklepu, utrzymanego
rzecz jasna w stylu angielskim, w tej samej zabytkowej kamienicy mieści się show room,
gdzie przyjmowani są klienci decydujący się na zakup krawata na miarę. (Z szycia koszul
zrezygnowano już dawno. Za to wprowadzono firmowe zegarki i wody kolońskie). Obok
znajduje się atelier, gdzie pracuje 12 szwaczek. Cały zespół składa się z 30 osób. Nie ma
dyrektorów ani kierowników. Wszystkiego dogląda osobiście właściciel, który uczestniczy w
każdej fazie produkcji. Do niego należy wybór materiałów. Po te, tak jak dziadek i ojciec,
jezdzi do Maccsfield w Anglii. Każdy zwój jedwabiu przywożony z Anglii jest ostemplowany i
opatrzony napisem - tkany ręcznie na wyłączność Marinelli. Na głowie właściciela firmy jest
też wzornictwo. Wzory zmieniają się co dziesięć dni, co więcej - wykrawa się tylko cztery
krawaty o takim samym wzorze. Nieskończona liczba wariacji drobnych wzorów
geometrycznych to rodzinna tradycja. Kto lubi ekscentryczne formy, powinien omijać
Marinellę z daleka. W tym roku Maurizio zdecydował się na miniserię z miniaturowymi
zwierzątkami, czym zdumiał wszystkich. To największe dziwactwo wzornicze, na jakie
kiedykolwiek Marinella sobie pozwolił.
Jak w rodzinie
Kilka miesięcy temu Marinella otrzymał ze Stanów Zjednoczonych miliardową propozycję
fuzji. Nie była to pierwsza oferta, jaką dostał w ostatnim czasie, ale zdecydowanie
najlepsza. Po długim namyśle postanowił jednak, że wszystko zostanie jak dawniej. - Lubię
się czuć jak u siebie, jak w rodzinie - mówi. Nie ma w tym przesady. W firmie panują
rodzinne układy. Żaden pracownik nie narzeka na zarobki. Każdy otrzymuje dodatkową
premię w postaci wyjazdu zagranicznego w okresie Bożego Narodzenia. Krawcowe, o których
Marinella mówi "To nasz skarb" - w Neapolu jak w Warszawie coraz mniej młodych osób
decyduje się na naukę tego żmudnego fachu - mają również fundowane rodzinne wczasy.
Rotacyjnie każdy pracownik towarzyszy szefowi w cotygodniowych wyjazdach do Anglii.
Ponieważ dzień pracy jest długi, cała załoga je razem obiad na koszt firmy. Raz przyjęci do
pracy zagrzewają miejsce na długo, z reguły odchodzą dopiero na emeryturę. Widać to
zwłaszcza w pracowni krawieckiej. Wszystkie panie są już w podeszłym wieku i dlatego
Maurizio myśli o założeniu małej szkoły przyzakładowej kształcącej przyszłe kadry. Poza tym
ma jedno marzenie, takie jakie miał jego dziadek i ojciec - aby jego ośmioletni syn poszedł
w jego ślady.
Krawaty Marinelli można kupić w sklepie przy placu Vittorii w Neapolu. Jest on tak znany, że
często służy jako punkt orientacyjny w tej części miasta. Oprócz tego weszło w zwyczaj
organizowanie nieformalnych spotkań w hotelach w Rzymie, Bolonii i Mediolanie, podczas
których można zamówić lub nabyć gotowy krawat. W każdym z tych miast odbywają się trzy
spotkania rocznie, w których z reguły uczestniczą stali klienci oraz bliżsi i dalsi przyjaciele.
W niektórych przypadkach Maurizio, powtórzmy sakramentalne - tak jak jego ojciec i
dziadek - pakuje walizy i sam wyrusza do klienta. Oczywiście, musi to być bardzo ważna
osoba. W Polsce Marinella nie ma jeszcze klientów, choć bardzo by chciał. O ile nie każdy
przeciętny Polak, ale również nie każdy przeciętny Europejczyk, może pozwolić sobie na
ubranie się u najlepszych stylistów, o tyle krawat z pierwszej ligi jest w zasięgu każdego. U
Marinelli gotowy kosztuje 80 euro, a szyty na miarę 90 euro. W takiej samej cenie sprzedają
swoje krawaty Armani i Valentino.
Czy krawat jako element mody męskiej ma przyszłość? Marinella nie ma co do tego
wątpliwości. Sądząc po tłumach w jego sklepie, ma rację. Nie ma najmniejszych oznak
zapowiadających zmierzch krawata. A jakie krawaty lubią mężczyzni? Marinella mówi, że w
gruncie rzeczy są bardzo tradycyjni, wybierają ciągle te same kolory i bardzo podobne
wzory. On sam, za radą dziadka, ma krawat tak normalny, że aż prawie bez wyrazu. - Żeby
nie konfundować klienta - mówi.
Maurizio Marinella radzi, jak zadać szyk krawatem
* Krawat obowiązkowo powinien być szyty ręcznie, z najlepszych
materiałów.
* Najlepiej zdecydować się na krawat szyty na miarę. Standardowa
długość to 146-147 cm. Krawat powinien sięgać do paska, dotyczy to
obu jego końców; jeśli ktoś woli krótsze krawaty, maksymalna
przerwa między krawatem a paskiem może wynosić 1-1,5 cm.
Preferowana szerokość to 9,5 cm.
* Prawdziwy dżentelmen powinien mieć w szafie przynajmniej dziesięć
krawatów. Wśród nich absolutnie nie może zabraknąć krawata w
kolorze granatowoniebieskim w drobne wzory.
* Na rano prawdziwy dżentelmen wybiera krawaty jaśniejsze i
fantazyjne, zaś na wieczór ciemniejsze.
* Krawat powinien być ciemniejszy niż koszula i bardziej intensywny
niż marynarka. Kolory całego zestawu nie powinny się jednak gryzć.
Zdecydowanie szokujące jest zestawienie: wszystko w paski. W
przypadku krawata jednobarwnego powinien być on w kolorze dość
wyrazistym. Ale uwaga - prawdziwy dżentelmen nigdy nie założy
krawata w kolorach: zielonego groszku, kanarkowej żółci, płomiennej
czerwieni i majtkowego różu.
* W przypadku krawatów wzorzystych najbardziej eleganckie są
drobne wzory - pois, losanghe itp. Co do krawatów w skośne paski,
mogą być one w dwóch lub najwyżej w trzech kolorach. Należy unikać
dużych wzorów oraz krawatów z pojedynczym dużym wzorem
pośrodku.
* Wiązanie krawata to sztuka, a zarazem rytuał. Najbardziej znane
węzły to: amerykański, bluff, Churchill, klasyczny, angielski, prosty,
Windsor i puff. Nazwy pochodzą często od ich twórców. Najbardziej
eleganckie są według Marinelli węzły najprostsze, szczególnie poleca
on właśnie węzeł prosty, polegający na jednym przełożeniu. Powstał
on w początkach XIX w., czyli w okresie, gdy sztywny kołnierzyk został
zastąpiony miękkim. Węzeł prosty upowszechnił się w klubach
sportowych Londynu i zwany był four in hand - przypominał bowiem
sposób wiązania lejców w czterokonnym zaprzęgu. Ten sam typ znany
był we Francji pod nazwą regate, gdyż jest to typowy węzeł morski.
* Typ wiązania zależy też od rodzaju marynarki, w przypadku
szerszych klap można pozwolić sobie na nieco szerszy węzeł, ale bez
przesady. Marinella proponuje klasyczny. Wiązanie krawata to sztuka,
należy robić to z wyczuciem i odrobiną dezynwoltury, zbyt zaciśnięty
krawat powoduje efekt wisielca, a to jest zdecydowanie nieeleganckie.
* Sumując, prawdziwy dżentelmen musi być elegancki, ale broń Boże
nie wystrojony czy sztywny, jakby połknął kij. Idealna jest elegancja
decontractee, mimo woli, niewymuszona.
Przegląd nr 36/2003


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dyskretny urok klasy robotniczej
Dyskretny urok działań na własną szkodę
Dyskretny urok działań na własną szkodę
dyskretny urok dzialan na wlasna szkode
Ster Proc Dyskret 6 [tryb zgodności]
dyskretne
Lista zadan nr 3 z matematyki dyskretnej
dyskretni kaowcy z cia
matma dyskretna 08
Metody odkrywania wiedzy wykład 8 Dyskretyzacja atrybutów ciągłych
Algorytmy Matematyka Dyskretna
R Pr MAP1151 wyklad4 rozklady dyskretne
6 07 2 UROK GREEK CAFE
SKŁADANIE SERWETEK KRAWAT

więcej podobnych podstron