Dieter Bingen, Polityka Republiki Bońskiej wobec Polski. Od Adenauera do Kohla 1949-1991, Kraków 1997
Z chwilą utworzenia nowego rządu federalnego jesienią 1961 r.. Gerhard Schróder przejął Ministerstwo Spraw Zagranicznych jako następca von Brentano. Mogło to wyglądać przede wszystkim na taktyczną manipulację spowodowaną wejściem FDP do rządu, ale wydarzenie to miało też znaczenie szersze. W FDP, ale też szerokich kręgach CDU, von Brentano uchodził za przedstawiciela czysto defensywnej polityki zagranicznej. „Nie mogło w każdym razie nikogo zaskoczyć, że Schróder ujawniał teraz pierwsze i ostrożne nowości w zachodnioniemieckiej polityce zagranicznej, wybiegające poza erę Adenauera"'. Nowy minister spraw zagranicznych przejął nie rozstrzygnięte kwestie po swoim poprzedniku i sukcesu mógł się doczekać dopiero po prawie dwóch latach.
Przyjęcie Ministerstwa Spraw Zagranicznych przez Schrodera w listopadzie 1961 r., wybudowanie krótko przedtem muru berlińskiego, a także polityka USA zorientowana na globalne odprężenie, doprowadziły do „polityki ruchu", która po zmianie na stanowisku kanclerza w październiku 1963 r. zyskiwała coraz to nowe możliwości działania, ale nie oznaczała żadnej spektakularnej zmiany w bońskiej polityce wobec Europy Wschodniej Polski. Lata rządów Erharda nazwano też „latami bez orientacji" i „braku fantazji w polityce zagranicznej". Kanclerz federalny Erhard, poprzednio minister gospodarki we wszystkich gabinetach Adenauera, miał bez wątpienia swą piętę Achillesa. Był nią brak doświadczenia w polityce zagranicznej. Bezkrytycznie zbliżył on Republikę Federalną do USA, zaniedbał stosunki z Francją i brakło mu politycznego wyczucia co do ogólnej zmiany stosunków Wschód-Zachód, co nie pozostało bez wpływu na rolę Republiki Federalnej w stosunkach z państwami socjalistycznymi. Od Erharda
82
nie można było oczekiwać żadnej nowej inicjatywy w polityce wschodniej, a gdy już się taka pojawiała, jak w przypadku noty pokojowej z 1966 r., wypadała blado wobec śmielszych przemyśleń w polityce niemieckiej i wschodniej u socjaldemokratów, liberalnego partnera koalicyjnego czy ugrupowań społecznych.
W CDU przeważały tendencje zachowawcze, skłonności do nowej polityki wschodniej pojawiające się wewnątrz CDU od początku lat sześćdziesiątych kierownictwo partii przyjmowało „z jawną nieufnością"". Propozycje rewizji i korekty polityki niemieckiej, zawsze istotne również dla polityki wobec Polski, a zgłaszane na przykład przez ministra do spraw wypędzonych Johanna Baptistę Gradla, nie były rozpatrywane. Minister spraw zagranicznych Schroder nie mógł liczyć na demonstracyjne poparcie ze strony kanclerza federalnego dla swej „polityki ruchu", zainicjowanej w 1961 r. Krótki fragment deklaracji rządowej Erharda z 18 października 1963 r., poświęcony polityce wschodniej, nie określał niczego. Pojęcie „Polska" nie padło ani razu, chociaż pół roku wcześniej nawiązane zostały oficjalnie stosunki handlowe, stanowiące „ważny krok na drodze do polepszenia naszych stosunków z Polską" - jak mówił Schroder w wywiadzie z 7 marca 1963 r. Na przekór wszelkim trudnościom minister spraw zagranicznych w gabinecie Erharda próbował jednak ostrożnie torować drogę do Europy Środkowo-Wschodniej i Wschodniej.
Schroder mógł wprawdzie intensyfikować stosunki gospodarcze i kulturalno-polityczne z mniejszymi państwami Paktu Warszawskiego. Mogło to być jednak interpretowane jako nowa taktyka okrążania NRD oraz pomijania hegemonistycznej roli Związku Radzieckiego („(...) {jest-D.B.) znowu rozsądne, aby traktować państwa wschodnioeuropejskie jako podmioty polityki międzynarodowej"'10), mimo iż byłoby to nieporozumienie, gdyż Schroder uważał, że poróżnienie państw Paktu Warszawskiego ze Związkiem Radzieckim byłoby „przypuszczalnie bezskuteczne" i „nierozsądne".
83
Początkowo jego plany pozostawały widocznie pod silnym wpływem „teorii podwójnych kleszczy” Zbigniewa Brzezińskiego (tzn. izolacji NRD z dwóch stron). To, że Schroder starał się być bardziej giętki, ujawniło się podczas zażartych negocjacji w sprawie układu o zakazie prób jądrowych. Schroder bronił tu pragmatycznego kursu i uważał, że fakt, iż dokument podpisze NRD, nie jest tak ważny, aby z tego powodu należało układ odrzucić. Na Zjeździe Federalnym CDU w Dortmundzie na początku czerwca 1962 r. opowiedział się za polepszeniem stosunków państwami wschodnioeuropejskimi.
Jak powoli w rzeczywistości posuwała się do przodu „polityka ruchu" wobec Polski wyszło na jaw przy okazji tzw. planu Gomułki z 29 lutego 1964 r., znacznie skromniejszego w różnych swych wariantach od planu Rapackiego. Stosowne memorandum w tej sprawie wręczone zostało najważniejszemu adresatowi - rządowi federalnemu - za pośrednictwem Duckwitza, ambasadora Bonn w New Delhi i byłego kierownika Wydziału Wschodniego w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Polski ambasador znalazł w nim „uważnego słuchacza”. Tym razem Polska nie potrzebowała już korzystać z pośrednictwa Szwedów, jak w 1958 r., aby memorandum dotarło do Bonn.
Rząd federalny uznał za słuszne udzielić przynajmniej odpowiedzi na polską propozycję - chociaż znów była ona negatywna. Przekazano ją polskiemu ambasadorowi w New Delhi. Bonn krytycznie oceniło przedłożony projekt, twierdząc, że zagraża on równowadze w Europie. Negatywna odpowiedź Bonn nie opierała się jednak na krytyce poszczególnych elementów planu, lecz wynikała z uzależnienia jakiejkolwiek regulacji dotyczącej bezpieczeństwa europejskiego od postępów w kwestii niemieckiej. „Polityka ruchu" nie była jeszcze zdolna do zniesienia narzuconych sobie ograniczeń dotyczących Polski oraz innych państw Paktu Warszawskiego i przez rozwiązywanie szczegółowych kwestii - na przykład w militarnej polityce bezpieczeństwa - osiąganie postępu w innych priorytetowych dziedzinach polityki, jak polityka wschodnia i niemiecka.
4.2. Polityka wobec Polski - inicjaływy oddolne
„Polityce ruchu" Suhródera przyszedł z pomocy fakt. że od początku lat sześćdziesiątych w społeczeństwie zachodnioniemieckim zaznaczało się otwarcie wobec wschodnich sąsiadów, szczególnie wobec Polski, w którym uczestniczyły aktywnie kręgi akademickie i kościelne, publicyści i pisarze. Lata sześćdziesiąte były w zachodniemieckiej historii powojennej okresem tworzenia modeli, tez i memorandów dotyczących polityki niemieckiej i wschodniej, intensywnie dyskutowanych w partiach politycznych, wielu społecznych ugrupowaniach i instytucjach, przede wszystkim zaś w Kościołach i mediach.
24 lutego 1962 r. ośmiu czołowych świeckich przedstawicieli Kościoła protestanckiego opublikowało tak zwane memorandum z Tybingi, utrzymując w nim, że uznanie granicy na Odrze i Nysie jest warunkiem normalizacji stosunków z Polską i pozostałymi państwami wschodnioeuropejskimi"^ Spór wokół memorandum toczył się dalej" po opublikowaniu w październiku 1965 r. przez izbę Publicznej Odpowiedzialności Kościoła Ewangelickiego Niemiec memoriału pt. O /Jo&fżćH/M tnyjgf/zon vc/t / łfmuo&M offrw/!! memfec&/fgo f/o /ego twAoć/mcA ^łv«ć/ón/^. Rząd federalny przyczynił się do kontynuacji tego sporu przez potwierdzenie swojego prawnego punktu widzenia. Memoriał był oceniany o wiele bardziej pozytywnie, przynajmniej przez niektórych przedstawicieli rządu (Carstens, Schroder), niż wynikało to z publicznych enuncjacji""*. W dyskusji nad tym dokumentem aż do dziś w dużym stopniu pomija się fakt. że jego zasługą było to, iż „po raz pierwszy w szczegółowy sposób zwrócono uwagę na rozterki
90
wypędzonych w społeczeństwie zachodnioniemieckim, i to po prawie dwudziestoletnich trudach ich zintegrowania" z tym społeczeństwem.
Wymiana listów między polskimi (18 listopada 1965 r.) a niemieckimi biskupami (5 grudnia 1965 r.), dokonana z inicjatywy polskiej, odzwierciedlała wprawdzie życzliwość niemieckich biskupów katolickich wobec Polski, której jednak nie wyrazili w tak odważnej formie, jak uczynili to ich ewangeliccy współbracia. Dopiero memorandum prominentnych katolików skupionych w tzw. Kole z Bensbergu (Bensberger Kreis). opublikowane w 1968 r. wyszło wyraźnie poza rozczarowującą odpowiedź zachodnioniemieckich biskupów katolickich w kwestii granicznej. Oświadczenia, memoranda i memoriały kościelne wywierały wpływ na stanowisko opinii publicznej, pozwalały jaśniej niż dotychczas widzieć zmianę własnej sytuacji w polityce światowej i poszukiwać nowych zasad określających miejsce Niemiec w Europie Środkowej. To co było stłumione i wyparte, wyszło na światło dzienne polityki, która tak długo dogmatyzowała wrogie nastawienie Niemców do Europy Wschodniej.
4.3. Granice manewru Erharda - nota pokojowa
Również kolejne oświadczenia kanclerza federalnego Erharda dotyczące niezmiennie kluczowych zagadnień w stosunkach z Polską nie wskazywały na gotowość do wykonania jakiegokolwiek znaczącego posunięcia. Od początku lat sześćdziesiątych było jasne, że normalizacja stosunków z Polska, jest uzależniona od nowej bońskiej formuły w kwestii granicznej. Erhard jej nie znalazł. Na kongresie Ziomkostwa Prus Wschodnich obwieścił 22 marca 1964 r.: „Nie rezygnujemy (...) z obszarów, które są stronami ojczystymi dla wielu naszych braci i sióstr (...). Wypędzenie (...) nie stworzyło żadnych nowych faktów prawnych". A oferta skierowana pod adresem Polski brzmiała: „Chcemy się raczej starać o znalezienie drogi porozumienia z naszymi wschodnimi sąsiadami na zasadach prawa, pokojowych rokowań i wzajemnego poważania (...). Rozwiązaliśmy z po-
92
wodzeniem problemy granic na Zachodzie. Panuje tam pokój i wolność. Jesteśmy gotowi okazać równie pojednawcze stanowisko wobec Wschodu"51'.
W rzeczywistości kanclerz federalny Erhard w swych oświadczeniach składanych na forum międzynarodowym byt bardziej wstrzemięźliwy w kwestii granicy na Odrze i Nysie aniżeli w deklaracjach ogłaszanych w kraju, ponieważ sam ledwo znajdował zrozumienie dla niemieckich roszczeń prawnych do obszarów na Wschodzie. W swym wystąpieniu w CI-"R w Nowym Jorku z l! czerwca 1964 r., oznajmił: „Stalin w 1945 r. z zimnym wyrachowaniem przesunął terytorium Polski głęboko do Niemiec, aby poróżnić narody niemiecki i polski na zawsze. Prawie 10 milionów Niemców zostało wypędzonych ze swej ojczyzny. Rząd federalny uważa, że granica niemiecko-polska zgodnie z Umowa Poczdamską powinna zostać ostatecznie ustalona w traktacie pokojowym, który może być zawaity tylko z rządem ogólnoniemieekim. Polska i Republika Federalna mają wspólny interes w tym, aby ten warunek został spełniony, co umożliwi pokojowe współżycie między obu narodami"60. Nie znajdujemy tu u Erharda jeszcze żadnej argumentacji o charakterze modus vivendi, ale też nie ma żadnego odniesienia do granicy z 1937 r. Jest za to retoryka o pojednaniu.
Nota rządu federalnego w sprawie rozbrojenia i zapewnienia pokoju z 25 marca 1966 r., zwana Notą pokojową kanclerza Erharda - przygotowana przez ministra spraw zagranicznych Schrodera i jego sekretarza stanu Karla Carstensa - „w której do godności zasady wyniesiono obojnactwo polityki wschodniej"61, zawierała wprawdzie przemyślenia mające zaowocować w przyszłości, a dotyczące wymiany z państwami wschodnioeuropejskimi, w tym z Polska, deklaracji o wyrzeczeniu się przemocy, nierealistycznie jednak określono w niej warunki wyjściowe polityki porozumienia z Polską. Naiwność ustępu poświęconego Polsce wydaje się wręcz surrealistyczna:
„Chociaż rząd federalny zadał sobie szczególnego trudu w trosce o stosunki z Polską, która wycierpiała najbardziej ze wszystkich narodów wschodnioeuropejskich w drugiej wojnie światowej, osiągnięto tu tylko nieznaczne postępy. Rząd polski jest oczywiście zainteresowany bardziej ożywioną niemiecko-polska wymianą handlową, ale dotychczas nie dał poznać, by zależało mu na porozumieniu między obu narodami. Utrudnia on raczej proponowane przez nas kontakty kulturalne, opowiada się za dalszym utrzymaniem podziału Niemiec i domaga się równocześnie od rządu federalnego uznania linii na Odrze i Nysie, chociaż
93
powszechnie wiadomo, że uregulowanie kwestii granicznych zgodnie z alianckimi porozumieniami z 1945 r. przesunięto do czasu zawarcia traktatu pokojowego z całymi Niemcami i że Niemcy istnieją nadal w myśl prawa międzynarodowego w granicach z 31 grudnia 1937 r. tak długo, jak długo ogólnoniemiccki rząd, wybrany w wolnych wyborach, nie uzna innych granic. Jeśli kiedyś Polska i Niemcy będą rozmawiać w sprawie granicy w tym samym duchu, który doprowadził do ugody między Niemcami a ich zachodnimi sąsiadami, to wówczas Polska i Niemcy się pogodzą. W tych sprawach nie mogą bowiem rozstrzygać ani emocje, ani siła zwycięzcy, niusi tu zwyciężyć rozum"6-.
Autor Nory pokojowej, ówczesny kierownik referatu „Polityczne i socjalno--ekonomiczne kwestie strukturalne bloku wschodniego", Frwin Wickert, rzeczywiście przyznał potem: „W tej nocie poszliśmy Polakom (...) w niewielkim stopniu na rękę". Wtedy zaś, w czasie przygotowaniu Noty, oznajmił: „Ponieważ mówimy do Polaków językiem bardziej zdecydowanym, mamy teraz - mam nadzieję - jeszcze jedynie Niemców sudeckich przeciwko nam"64. Stały za takim podejściem względy polityki wewnętrznej: chciano „utrącić kolejne organizacje ziomkowskie" (E. Wickert). Ponieważ Ministerstwo Spraw Zagranicznych zauważyło „w Pradze silniejszą skłonność do wyobrażeń zachodnich", zdecydowało, aby w Nocie pokojowej ustępstwa Republiki Federalnej w sprawie układu monachijskiego z 1938 r. szły bardzo daleko. Przeczuwając protesty ziomkostw sudeckich, nie chciało jednocześnie robić sobie wrogów z innych ziomkostw wschodnioniemieckich, co stałoby się, gdyby rząd federalny w sprawie Odry i Nysy znalazł sformułowania, które wskazywałyby na zmianę stanowiska w tej kwestii. Zachęcony przez Carstensa, Wickert dopisał w swym projekcie bezpośrednio do fragmentu dotyczącego Polski: „Rząd Republiki Federalnej Niemiec wielokrotnie oświadczał, iż naród niemiecki byłby gotów ponieść ofiarę w zamian za swe zjednoczenie"61. Tym samym Carstens zastosował nie tylko formułę federalnego ministra do spraw wypędzonych, Gradla, ale rzucił o wiele dalej idącą myśl, do której jeszcze wrócimy. Jednak na wniosek Kronego passus ten został umieszczony na początku Noty, aby nie tworzyć kontekstu ze sprawą uregulowania granicy na Odrze i Nysie, „gdyż po funkcjonariuszach ziomkostw nie można się było spodziewać zaakceptowania nawet jakiejkolwiek wzmianki o ofiarach" {E. Wickert).
94