Dieter Bingen


Dieter Bingen, Polityka Republiki Bońskiej wobec Polski Od Adenauera do Kohla 1949-1991, Kraków 1997

I.2 Uwarunkowania zasadnicze

I.2.1 Uwarunkowania międzynarodowe i racja stanu

Okres przejściowy lat (945-1949 odcisnął na Republice Federalnej Niemiec swoje piętno. Ukształtowały się wówczas najważniejsze struktury i orientacje świadomościowe, mające określić losy państwa zachodnioniemicckiego aż do je­go przekształcenia się w „Republikę- Berlińską" (od 1990 r.)s. Dotyczyło to za­sadniczych uwarunkowań systemu międzynarodowego, jak również orientacji dominujących w polityce zagranicznej samej Republiki Federalnej9.

W 1948 r. wytworzył się europejski porządek, według którego miała być zo­rientowana polityka Niemiec Zachodnich. Europa zaczęła się dzielić na dwa antagonistyczne systemy społcczno-polityezne, aż ostatecznie cały kontynent znalazł się pod hegemonią albo radziecką, albo amerykańską. Ukształtowały się wówczas podstawowe wzorce ładu powojennego (do 1990 r.)10.

W przeciwieństwie do ambiwatencji i nieprzejrzystości sytuacji z 1945 r., sy­stem z 1948 r. posiadał bardziej wyraziste kontury. Niejasny jeszcze w 1945 r. układ sil zastąpiła uznana w ich sferze wpływów dominacja Stanów Zjednoczo­nych i oparta na terrorze politycznym hegemonia Związku Radzieckiego w bloku wschodnim. Każde z tych dwóch światowych mocarstw zachowywało się jak nie­wątpliwy przywódca bloku zależnych od niego państw europejskich, wspólnie reagujących na działania przeciwnika na gruncie dyplomatycznym, militarnym, propagandowym, a także poiityezno-gospodarczym. Zaczął utrwalać się układ „zimnej wojny"1'.

Wprawdzie nic można było wówczas z pewnością przewidzieć, czy doszło do wykrystalizowania się slruktur stabilnego układu, zwłaszcza że szczególnie kwestia niemiecka była „punktem zapalnym1'. Ponadto nie można było mieć wówczas pewności, czy Związkowi Radzieckiemu faktycznie uda się utrzymać swoje imperium, tak jak w odpowiedzi na prowokacje komunistyczne powiodło

H Por. K.-H. Fu ss i, Rexttriiruti<iti und Metibegiiiti. GeselhcIieiftliHie, kufturelle und rtfonii Xf>i>ixcltc //<-/(• der tiHH'rikunixrln'ti ..Reeduaiiinn "-Pulilik iincfi 1945. APuZ Id, )9rJ7, s. 3-14.

l) Por. W. Hc.sson. Die Aufieiipnlitik der Ihinrtesreiniblik KriHlmuij-cn unii Mt({i\i<ihc. MLiu-chcn 1970. s. 22 t nasi.

I Por. II.-P. Scli\v;ir/, Die (lufiettiHiliti.iclien Cinindlti^en t!c.\ wc.\lek't<txi-licii Sltutte.\, w. K. Uiwenlhal, H.-P. Schwjir/. (Hrsg.). Dii' rweitr Krpttblik. 25 Jahic Utiii(lc\-rei>n!>/ik Danscliiitiul -eiiii- Ifi/niiz. SlLiit«Łin PJ74, s. 27-63, lutaj: s. 29 i nasi.

II Ibidem, s. 36.

11

WSTĘP

się to Stanom Zjednoczonym na południowo-wschodniej flance ich strefy wpły­wów zaraz po 1945 r. (Grecja)12.

Strefy wpływów obu światowych mocarstw miały oczywiście odmienne stru­ktury. Na obszarze atlantyckiej części Europy Zachodniej, pod amerykańskim kie­rownictwem ukształtował się „partnerski układ hegemonii" (Hans-Peter Schwarz). który polegał nic na podporządkowaniu państw, lecz przede wszystkim na dążeniu do ochrony i wspierania słabych demokracji zachodnioeuropejskich. Wcielanie do amerykańskiego systemu bezpieczeństwa i gospodarki światowej następowało do­browolnie i odpowiadało woli większości społeczeństwa danego państwa.

Zachodnie strefy okupacyjne, z których powstała Republika Federalna Nie­miec, były obszarem łączącym i zarazem oddzielającym sferę wpływów Stanów Zjednoczonych i autokratyczno-totalitarną strefę hegemonii sowieckiej. Sowie­cka strefa okupacyjna miała być dla układu sowieckiego lustrzanym odbiciem stref zachodnich'\

Ostateczny rozkład struktur kooperacyjnych dokonał się w 1948 r., równole­gle z tworzeniem się dwóch odmiennych i przeciwnych sobie bloków. Wiosną, a potem w grudniu 1947 r., podczas próby rozwiązania kwestii niemieckiej, Rada Ministrów Spraw Zagranicznych znalazła się po prostu w ślepej uliczce i odro­czyła swoje obrady na czas nieokreślony. W marcu 1948 r. rozpadła się Sojuszni­cza Rada Kontroli, a w czerwcu - czteromocarstwowy zarząd Berlina; przestała również w tym samym miesiącu obowiązywać wspólna niemiecka waluta.

Równocześnie doszło na Zachodzie do utworzenia OEEC i zawarcia Paktu Dunkierskiego, a nieco później do powstania NATO. Z wydarzeniami tymi kore­spondował rozwój Niemiec Zachodnich, gdzie na bazie rozwiniętych instytucji Zjednoczonego Obszaru Gospodarczego podjęta została inicjatywa utworzenia państwa zachodnioniemieckiego. Kolejnym elementem budującym nowy sy­stem, do którego miało zostać wcielone nowe państwo zachodni oniemieć k ie, był ruch na rzecz zjednoczenia Europy Zachodniej. „Procesy zachodzące wówczas w Niemczech staną się zrozumiałe jedynie wtedy, gdy będą pojmowane jako ele­ment procesu tworzenia nowego europejskiego układu państw. (...) Ożywienie gospodarcze w zachodnich strefach okupacyjnych musiało wydać się oczywiście jedyną szansą na przezwyciężenie totalnego chaosu, jaki panował w Niemczech. Oprócz tego pewną rolę odgrywał fakt, że zrozumiano wreszcie, iż trudno byłoby osiągnąć wzrost koniunktury w Europie Zachodniej bez zachodnioniemieckiego przemysłu i węgla. Z punktu widzenia zarządu okupacyjnego, plan Marshalla okazał się środkiem jak najbardziej odpowiednim do rozwiązania problemu od-

12

hudowy Niemiec Zachodnich; w sposób będący do przyjęcia przez mieszkańców innych krajów Europy Zachodniej"''*.

Te zasadnicze dla systemu fakty predestynowały Niemcy Zachodnie po 1949 r. do roli „pierwszego i najważniejszego pododdziału w zimnej woj n i e"' \ broniącego lepszego i wartościowszego systemu politycznego i społecznego, nie­zależnie od sił politycznych, które uformowały się w streJach zachodnich z socjal­demokratów. chrześcijańskich demokratów i liberałów^. Na pierwszy rzut oka dą­żenia mocarstw zachodnich i Niemców zachodnich miały wspólny cel: obie strony chciały zapobiec rozszerzeniu sowieckiej strefy wpływów. „Lecz - według Ri-charda Ló went hal a - niemieccy twórcy Republiki Federalnej dążyli ponadto do odzyskania politycznej i prawnej swobody we wspólnym, także dla Niemców z radzieckiej strefy okupacyjnej, państwie oraz przynajmniej częściowego zwrotu terenów, które Związek Radziecki przekazał pod koniec wojny Polsce. (...) Od­mienność systemów politycznych panujących na Wschodzie i na Zachodzie stalą się przyczyną wspólnego konfliktu mocarstw zachodnich i Niemców w Re­publice Federalnej ze Związkiem Radzieckim. (...) Żądanie zjednoczenia Niemiec w wolności i rewizji granic wschodnich stały się przyczyną szczególnego konfliktu Republiki Federalnej ze Związkiem Radzieckim i z blokiem sowieckim, w którym tylko pod pewnymi warunkami - a z czasem w coraz mniejszym sto­pniu - mogła ona liczyć na poparcie mocarstw zachodnich" 'A Dzieje polityki wschodniej, a zwłaszcza polityki wobec Polski, to historia wzrastającego przeko­nania o tym i o konieczności złagodzenia owego szczególnego konfliktu, który zo­stał zakończony dopiero wraz z załamaniem się systemu sowieckiego.

7.2.2.

Polityka Bonn wobec Europy Wschodniej, a w szczególności wobec Związ­ku Radzieckiego i Polski, nie będzie zrozumiała, jeżeli pominięte zostanie głębo­kie oddziaływanie powszechnych nastrojów antykomunistycznych i antyradziec­kich w pierwszych latach istnienia Republiki Federalnej. Dużo bardziej istotne od spóźnionych skutków anty bolszewickiej propagandy n arodowosocjal i stycznej

.... s. 3%; por. także J. Gimbel. /A Frankfurt am Main i 97 1.

s. 43 i nnst. . w: R. Lu went hal. H. -R Schwarz (Hrsg ).

13

były tutaj doświadczenia i wstrząsy emocjonalne, przeżyte w czasach wojennych i powojennych. Zaczęło się to od szoku, jakiego musieli doznać żołnierze nie­mieccy po wkroczeniu do napadniętej Rosji, kiedy to nędzne warunki życia lud­ności chłopskiej, żyjącej w stalinowskim reżimie, stały się potwierdzeniem wcześniej sceptycznie przez nich traktowanej propagandy antybolszewickiej. Natężenie tego zjawiska narastało wraz z coraz większą obawą przed strasznym rewanżem za niemieckie okrucieństwa i zbrodnie przeciwko ludności. Potem miały miejsce wydarzenia podczas wkraczaniu wojsk sowieckich, będące niejako potwierdzeniem (ych obaw. Fale wygnańców, uciekinierów ze wschodniej strefy okupacyjnej, późno powracających ze Wschodu, wycieńczonych jeńców wojen­nych, podsycały wciąż na nowo obraz nieludzkiego reżimu, niewydolnego syste­mu gospodarczego oraz wrogiego usposobienia ludzi „ze Wschodu". Do tego do­szły obserwacje stopniowego komunistycznego ujednolicania sowieckiej strefy okupacyjnej oraz strach przed rozszerzeniem sowieckiej potęgi, którego słusz­ność potwierdziła wówczas blokada Berlina'**.

Ugruntowanie się na płaszczyźnie ideologicznej i emocjonalnej trwałego, niezmiennego wyobrażenia wroga, prymitywna, nacjonalistyczna tendencja do utożsamiania systemu, którego się obawiano, z „Rosjanami" i „Polakami" oraz „faryzeuszowska skłonność, przede wszystkim licznych rzeczników wypędzo­nych, do zapominania - w obliczu niedawno doznanych krzywd - o strasznych krzywdach wyrządzonych niegdyś krajom sąsiednim przez Niemców i w imię Niemiec"^, bardzo obciążyły hipotekę polityki Bonn wobec Polski po 1949 r.; hipotekę obciążoną już w wystarczającym stopniu przez panujące wśród Nie­mców wyobrażenia o Polakach, a także przez prowadzoną w ciągu ostatnich dwustu lat przez Prusy, a potem Niemcy, politykę wobec tego krąju^.

Polityki Niemiec wobec Polski i stosunków niemiecko-polskich po prokla­macji dwóch państw niemieckich w 1949 r. w ogóle nie da się zrozumieć bez cią­głego odwoływania się do niemieckiej polityki wobec Polski sprzed 1945 r.*'

14

Próby trafnych uogólnień c/y ogólnej oceny poważnie obciążonych stosunków /; Polską mimo ulepszonych standardów badań pozostają przy tym po obu stro­nach nadal „krańcowo trudnym i ryzykownym przedsięwzięciem": „Złożona, w różny sposób zamącona historia odbija się w złożonej, w różny sposób zamą­conej historiografii. Stronniczych interpretacji, polemik, apologii, podwójnych skal i usprawiedliwień było pod dostatkiem, nawet w pozornie naukowych opra­cowaniach, które były napisane w dziesięciolecia po wydarzeniach"—.

13ez wątpienia najsilniejszy wpływ na postawę i politykę Niemiec Zachod­nich wobec kolski miały: masowe wypędzenie i wysiedlenie / niemieckich pro­wincji wschodnich, znajdujących się pod polską administracją. Po totalnej klęsce w 1945 r. przeważającą c/.ęść Niemców gnębiły tak poważne problemy bytowe, y.e polityka musiała zejść dla nich na drugi plan. Poza tym, legalnie działającym partiom politycznym i gazetom zabroniono krytykowania państw okupacyjnych, i już chociażby dlatego Niemcy nie mieli możliwości swobodnego kształtowania i wyrażania swoich opinii. Mimo to nietrudno jest dociec, jaką postaw? przyjmo­wali oni wobec linii Udry i Nysy. Nie potrzeba też uzasadniać, że przesiedleńcy i uciekinierzy o /jr/mY nie mogli tej linii zaakceptować. Nie ulega jednak wątpli­wości, że pogląd taki podzielany był również przez nie wysiedlonych mieszkań­ców Niemiec we wszystkich czterech strefach okupacyjnych.

Po Konferencji Poczdamskiej nie można było znaleźć w Niemczech żadnego reprezentatywnego ugrupowania, które zaakceptowałoby całkowitą utratę obsza­rów za Odry i Nysą. Wszystkie niemieckie partie, i lewicowe, i prawicowe, włącz-nie z Komunistyczną Partią Niemiec i Socjalistyczną Partia Jedności Niemiec w radzieckiej strefie okupacyjne), były przekonane, że ostateczna decyzja w spra­wie granicy wschodniej zapadnie dopiero na konferencji pokojowej" . Sam Wła­dysław G om u łka, swego czasu minister d s. Ziem Odzyskanych, zwierzył się w 1969 r. Mieczysławowi Rakowskiemu: „Publicznie mówię, że w Poczdamie ostatecznie potwierdzono naszą granicę zachodnią, ale to nieprawda. W Poczda­mie to Stalin ka/.al sobie potwierdzić ostateczność granicy radzieckiej. (...) Lecz nasza granica jest problematyczna. W Poczdamie, w kwestii naszej granicy Stalin zostawił małą furtkę taką smycz, na której można by wodzić Polskę"""^.

Obok wschodnio niemiecki ego problemu uciekinierów i wypędzonych, który -pominąwszy narodowosocjalistyczną politykęprzesiedlcniową i trwającą przez całe dziesięciolecia stalinowską wewnątrz radziecką tragedie przesiedleń - jako

15

I.1

największa w Europie XX w. akcja wypędzenia sam w sobie był ogromnym syn­dromem konfliktowym2-"1, do negatywnego bilansu utraty obszarów za Odra i Ny­są dla Niemiec jako całości zaliczyć można następujące takty:

1. Obszary za Odra i Nysą (łącznie z administrowaną przez Związek Ra­dziecki północną części Prus Wschodnich) obejmowały 114 342 knr. co stano­wiło 24,3% terytorium Rzeszy według stanu z 1937 r. „Jest sam przez się zrozu­miały fakt. że każdy naród będzie się bronił przeciwko tak poważnej amputacji terytorium swego państwa, co bez zastrzeżeń jest nie do przyjęcia nawet po prze­granej wojnie"^.

2. Terytoria za Odrą i Nysą należały do rolniczych terenów rezerwowych Rzeszy, których oderwanie miało tym poważniejsze skutki, im bardziej pogarsza­ła się sytuacja żywnościowa w przeludnionych strefach okupacyjnych.

3. Ucieczka i wypędzenie piętnastu milionów - nie tylko z obszarów za Od­rą i Nysą - ograniczyły tereny zamieszkałe przez ludność niemiecką do obszaru Niemiec Zachodnich i Środkowych^.

Utrata terytoriów na Wschodzie pdźni ej przyniosła Niemcom też i korzy­ści: koniec wielkich posiadłości ziemskich na wschód od Łaby i utrata znaczenia przez szlachtę będącą nośnikiem porządku wielkoagramo-feudalnego, uciekinie­rzy i wypędzeni jako „zaczyn" wśród ludności zachodnich i środkowych Nie­miec, a także jako dodatkowa siła robocza i nowe talenty, potrzebne do odbudo-

16

wy gospodarki nidmiuckicj - te pozytywy były jednakże nieporównywalne pod żadnym względem ze stratami.

W tej sytuacji było rzeczą oczywistą, żu wszystkie partie niemieckie - w tym do 1947 r. także Socjalistyczna Partia Jedności Niemiec w radzieckim obszarze okupacyjnym*^ - były jednomyślne w kwestii postulowane; rewizji granic"''. Skierowany przeciwko Polsce rewizjonizm utrwalił więc istniejący od dawna ste­reotyp Polaków o Niemcach i odwrotnie. W takich okolicznościach oba narody były zagrożone popadnie, c i cm w nowy ..diabelski krąg" patologicznych proce­sów wzajemnego postrzegania się/".

Znaczenie narodowych historiografii i stereotypów dla genezy i utrwalania niezmiennie negatywnego obrazu sąsiada nie będzie przedmiotem obecnych roz­ważań^. Były one podejmowane w znanych, tak niemieckich, jak i polskich, dzie­łach naukowych, z których wyniku, że - wbrew tradycyjnej opinii - w ostatnich dwudziestu latach wśród niemieckich i polskich historyków doszło do szerokiego koń sensu, a istniejące kontrowersje rozstrzygane były jako racjonalnie w y Ił u ma­czał ne, związane z interesem państwa, interpretacje „historii narodowych""*". Jeśli pojęcie nienawiści kiedykolwiek było trafne w odniesieniu do dwóch narodów eu­ropejskich, to można je odnieść do stosunków niemiecko-polskich w pierwszej połowie XX wieku. Należy również i o tym pamiętać, oceniając pozytywne osiąg­nięcia historiografii, w tym historiografii współczesnej, i nauk politycznych. Spo­glądając na dzieje po drugiej wojnie światowej oraz na zdarzenia będące przed­miotem niniejszych rozważań, trzeba też mieć na uwadze obiektywny i subie­ktywny balast historii i wcześniejszego piśmiennictwa historycznego.

17

I.1

l.2.3. Uwarunkowania instytucjonalne

W dziedzinie stosunków z zagranicą kompetencje kanclerza federalnego zo­stały jasno zaznaczone w art. 62-69 Ustawy Zasadniczej. Odpowiada on za poli­tykę swego rządu - a więc także za politykę zagraniczną - przed parlamenlem i opinia publiczni}. Obserwacja stylu i sposobu rządzenia dotychczasowych sze­ściu kanclerzy federalnych pokazuje, że nie każdy z nich wypełniał i mógł wy­pełniać swoje kompetencje w dziedzinie polityki zagranicznej w taki sam sposób i z takim samym zaangażowaniem. Układ si! wewnątrz partii koalicyjnych i mie­dzy nimi. osobisty styl sprawowania władzy przez kanclerza oraz jego zręczność w tej dziedzinie dają mu większą lub mniejszą swobodo działania. W początkach urzędowania Konrada Adenauera na stanowisku kanclerza, który był jednocześ­nie ministrem spraw zagranicznych (1951-1955), ale także w czasie pełnienia funkcji ministra spraw zagranicznych przez Heinricha von Brentano (1955-1961). to kanclerz federalny wyraźnie określał kierunki polityki zagranicznej Niemiec Zachodnich-13.

Roszczenia kanclerza do kierowania polityką zagraniczną państwa, jakie utrwaliły się w okresie pierwszych rządów federalnych, w lalach sześćdziesią­tych nie mogły być już w pełni utrzymane bez poważnego zagrożenia dla samej istoty kompetencji szefa rządu w polityce zagranicznej. Nie udało się zatem unik­nąć przede wszystkim proceduralnego ograniczenia swobody działania kanclerza - po części ze względów koalicyjnych (ostatni gabinet Adenauera w latach: 1961-1963, gabinet Kurta Georga Kiesingera w latach 1966-1969), a po części dlatego, że kanclerz był zmuszony walczyć z odmiennymi tendencjami ujawnia­jącymi się zarówno w samej partii (Adenauer w latach 1961-1963, Ludwig'Br-hard w latach 1963- 1966), jak i wśród elektoratu CDU/CSU. Kanclerzowi fede­ralnemu Willy Brandtowi (1969-1974) na początku sprawowania przez niego tej funkcji, przy wsparciu Egona Bahra. sekretarza stanu w Federalnym Urzędzie Kanclerskim, udało się, w sposób decydujący wyznaczyć podstawy polityki wschodniej i wpłynąć na jej realizację. Później, a także w drugim rządzie Brand-ta. prerogatywy kanclerza w polityce zagranicznej zostały silnie ograniczone przez wzgląd na partnera koalicyjnego, gdyż federalny minister spraw zagranicz­nych Walter Scheel był zarazem przewodniczącym FDR przez co połączył i tak już znaczną rangę Ministerstwa Spraw Zagranicznych (Auswiirtiges Amt) ze zna­czeniem, jakie posiada! nieodzowny partner koalicyjny. Także podczas sprawo­wania władzy przez kolejne rządy koalicyjne, zarówno demokratyczne gabinety kanclerza Hel mu ta Schmidta i ministra spraw zagranicznych Hansa-Dietricha

18

Genschera (1974-1982), jak i chrześcijańsko-liberalne gabinety kanclerza Hel-mulą Konia z tym samym ministrem spraw zagranicznych (1982-1992), niewiele się w tej kwestii zmienifo'4.

Szef Ministerstwa Spraw Zagranicznych zajmuje. j;ik dawniej, w stosunki) do ministrów resortowych pozycje szczególną. Ministerstwo to powstało w 1951 r. i wzięto swój początek z Urzędu Spraw Zagranicznych (Dienststelle fur auswartige Angelegenheiten), podlegającego kanclerzowi federalnemu, na­zwę zaś przyjęło od powołanego do życia w czasie rządów Otto von Bismarcka (4 stycznia 1870 r.) Urzędu Zagranicznego (Auswiirtiges Amt) Związku Północ-nonieinieckicgo. Poprzez Ministerstwo Spraw Zagranicznych rząd federalny sprawuje pieczę nad stosunkami zagranicznymi federacji, do czego wyłącznie on (a nie np. kraje związkowe) ma prawo zgodnie z art. 73 Ustawy Zasadniczej. Re­gułą jest, że sprawy zagraniczne rządu federalnego załatwiane są przez lo mini­sterstwo. Również w przypadkach, których reguła ta nie dotyczy - gdyż stosow­nymi kwestiami zajmuje się Federalny Urząd Kanclerski lub inne resorty - za­znacza się silny wpływ Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Wszyscy dotych­czasowi ministrowie spraw zagranicznych: Hcinrich von Brentano (1955-1961), Gerhard Schroder (1961-1966), Willy Brandt (1966-1969), Walter Scheel (1969-1974) i Hans-Dietrich Genscher (1974-1992), dążyli do utrzymania silnej pozycji Ministerstwa Spraw Zagranicznych w stosunku do innych resortów, jak też wobec Urzędu Kanclerskiego, jednakowoż z różnym skutkiem-'5.

Aczkolwiek ministrowie odgrywający istotną rolę w kształtowaniu polityki zagranicznej (gospodarki, finansów i obrony) są szefami swych resortów, to nie­którzy kanclerze, aby usprawnić koordynację prac rządu, powoływali specjal­nych ministrów albo ministrów do zadań specjalnych, mając zwłaszcza na uwa­dze polityczny podział władzy w gabinecie lub też konieczność priorytetowego rozwiązania określonych spraw. Należy wymienić tu przede wszystkim Heinri­cha Krone i Egona Bahra. Za rządów kanclerza Koli la porównywalną funkcję pełnił Horst Teltschik, mimo że pozostawał tylko w randze kierownika wydziału w Federalnym Urzędzie Kanclerskim.

19

3. Rozważania wstępne nad kontynuacja polityki Bonn wobec Polski

zmiana, paradygmatu

). Nasuwa się pytanie o ciągłość polityki Niemiec wobec Polski od czasów powstania Republiki Federalnej do zawarcia traktatu granicznego i układu o przyjaźni między zjednoczonymi Niemcami a Polską. W poszczególnych okre­sach stosunków Republiki Federalnej z Polską polityka wschodnia była zawsze pochodną polityki niemieckiej i podporządkowana polityce zachodniej. Ten po­rządek nie został zmieniony aż do czasu zjednoczenia Niemiec w październiku 1990 r. Analizie i ocenie stosunków z Polską w każdej jej fazie grozi więc nie-bezpieczeństwo wpadnięcia w pułapkę instrumentalnego traktowania wartości samych stosunków z Polską albo idealizmu, zaprzeczającemu ustalaniu celów dla każdych stosunków w polityce zagranicznej.

2. Historyczno-moralny wymiar stosunków z Polską był także pochodną in­teresu państwa - w każdej fazie polityki Republiki Federalnej wobec tego kraju. Niedocenianie tego czynnika oznaczałoby utratę punktu odniesienia wobec war­tości w działaniach politycznych na arenie międzynarodowej, jeśli taki postulat byłby w ogóle wysuwany przez elity decydujące o polityce zagranicznej. Powo­ływanie się na zależności między polityką i etyką oznacza wkroczenie na - mo­żliwe do określenia w konkretny sposób - pogranicze pomiędzy etyką przekonań a etyką odpowiedzialności. W stosunkach z Polską te zależności między polityką interesu a moralnością, były przez cztery dziesięciolecia ciągle roztrząsaną stałą, o wiele bardziej niż w stosunkach Republiki Federalnej z innymi krajami, jeżeli abstrahować od stosunków ze wspólnotą żydowską i Izraelem.

3. Od czasu zjednoczenia Niemiec (3 października 1990 r.) Republika Fe­deralna nie prowadzi już polityki wschodniej. Polityka wobec Wschodu i Pol­ski miała swój punkt odniesienia w polityce niemieckiej aż do lat 19 S9/1990. Wraz z jej końcem również i tradycyjna polityka wschodnia Bonn osiągnęła %wój kres i cel. Od 1990 r. polityka wobec Polski może być tylko częścią nowej polityki europejskiej, tak jak i stosunki ze wszystkimi państwami politycznie ro­zumianego „Wschodu" stały się polityką europejską. To, co pozostało, to stru­kturalne cechy asymetrii poza zmianą systemu i jednością, które jako balast hi­storyczny stosunków niemiecko-polskich sięgają daleko wstecz poza lata 1933-1945: uprzemysłowienie, jedność (IK7I) i modernizacja w Niemczech z jednej strony oraz ponowne utworzenie państwa polskiego z u ze c h rozdzielonych ob­szarów i spóźnione procesy modernizacyjne z drugiej. Dochodzi Jo tego dzie­dzictwo „realnego socjalizmu" jako wyznanie dla krajów transformacji: Nie­miec i Polski.

20

4. Jeśli rację ma Timothy O ar t on Ash zakładając, że cała polityka wschodnia Bonn w pewnym sensie hyła polityką niemiecką (negatywną aż do lat sześćdzie­siątych, pozytywną zaś od tamtego czasu), to odnosi się to do polityki wobec Pol­ski szczególnie z powodu dogmatycznego podtrzymywania pozycji prawnych i zastrzeżeń wobec niemieckiej granicy wschodniej-^. Dotyczy to w równej mie­rze do ,.nowej polityki wschodniej" i „starej polityki wschodniej" lat pięćdziesią­tych''. Dialektyka tych powiązań została jednakże zauważona przez polityków w Roń n dopiero w drugiej połowie lat sześćdziesiątych, a zrealizowana w latach siedemdziesiątych, kiedy szło o zwiększenie szansy na otwarcie granicy we-wnątrzniemieckiej drogą uznania granicy niemiecko-polskiej ^.

5. W analizowanym okresie obserwacji f 1949-1991) następują zasadnicze zmiany:

a) międzynarodowych uwarunkowań stosunków bilateralnych,

b) tożsamości uczestników wydarzeń politycznych: ,.Republiki Federalnej Niemiec" i,.Polski".

Wzajemne stosunki polityczne Republiki Federalnej Niemiec i Polski w la­tach 1949-1990 byłyby niezrozumiale bez uwzględnienia drugiego państwa nie­mieckiego - Niemieckiej Republiki Demokratycznej. Dopiero w tym trójkącie, a także uświadamiając sobie dynamikę stosunków niemiecko-nie mieć kich pod koniec lat osiemdziesiątych i w początkach dziewięćdziesiątych, można wyjaś­nić, że:

c) obaj uczestnicy - Republika Federalna Niemiec i Polska - byli zarazem inicjatorami i ofiarami zasadniczej zmiany generalnych uwarunkowań międzyna­rodowych w Europie.

6. Po stwierdzeniu tych faktów nasuwa się pytanie, w którym momencie zo­stało zakwestionowane obowiązujące dotychczas przez dziesięciolecia podsta­wowe założenie o warunkach wyjściowych, koniecznych dla stabilności syste­mów, a także teza o „normalizacji" lub ,.normalności" w stosunkach bilateral­nych pomiędzy Republiką Federalną Niemiec a Polską. Kiedy zdezaktualizowało się obowiązujące do końca lat osiemdziesiątych pojęcie „ponownego nawiązania do rzeczy osiągniętych do połowy 1970 r." (prawidłowo: do połowy lat .siedem­dziesiątych - D.B.)?^

21

I.1

7. Ponieważ badając lala 1949-1991 poruszamy się po czasach jeszcze nie­zbyt odległych, a uczestnicy wydarzeń politycznych z tamtych iat oraz ich obser­watorzy i analitycy w dalszym ciągu uczestniczą w dyskusjach politycznych i na­ukowych, to wymóg „obiektywności" rozważań, sine im et studio, który należy stawiać szczególnie stanowczo, jest niezwykle trudny do spełnienia. Obserwato­rom zmiany paradygmatów europejskiej historii powojennej (hasło: Jesień Lu­dów 1989 r.) groza, bowiem dwa błędy badawcze:

Jeden polega na tym. że posiadając wiedzę „po wydarzeniach", kierując się. interesem poznania, stosuje się wbrew historii polityczne i moralne kryteria war­tości w stosunku do decyzji i myśli politycznej oraz szybko feruje się sądy apo­dyktyczne.

Tak samo niewłaściwe byłoby niedostrzeganie i nienazy wanie po imieniu za­uważalnego oportunizmu, służalczości, wygody myślenia i działania, braku jas­ności sądu, zbyt chętnego i zbyt prędkiego przywiązywania się do trwałości prze­ciwieństwa między etyką odpowiedzialności a etyką przekonań oraz uspokajania się zdeterminowanym myśleniem w nowej szacie. Powołując się na Henri Berg-sona, Ash określił tę specyficzną trudność w przełomie historycznym z 1989 r. ja­ko „iluzje retrospektywnego determinizmu": „Dzieje polityki wschodniej można by napisać, lub lepiej: przerobić w prostym duchu teleologii, jakby miała ona w stopniowy, nieunikniony i zarazem majestatyczny sposób prowadzić do pod­wójnego crescendo rewolucji i zjednoczenia1'40. Miało to oznaczać: „wyważona" polityka Bonn wobec Polaków miała przyciągnąć i wzmocnić w latach osiem­dziesiątych tamtejsze siły demokratyczne i wspomagać zmianę systemu. To z ko­lei wywołało liberalizację i upadek NRD. a cała wieloletnia strategia kulminowa­ła w multilateralnym połączeniu niemieckiej jedności, traktatu granicznego i układu o przyjaźni z Polską. W tym kontekście trzeba zapytać o wewnętrzną lo­gikę polityki odprężenia i stabilizacji w latach osiemdziesiątych41.

22

I.1

96

d zlatywało niekorzystnie na stosunki Bonn z zachodnimi sojusznikami^', szcze­gólnie z administracją Lyndona Johnsuna^. Z powodu ,,zużycia się" CDU/CSU po siedemnastu Łatach rządów coraz bardziej realny stawał się udział w gabinecie federalnym opozycyjnej SPD. Ona była sita. która w polityce wschodniej wkra­czała na nowy i nie wystarczająco dotąd zbadany teren.

4.4. Nowe poglądy opozycji

Socjaldemokraci przebyli długą drogę. Na początku lat sześćdziesiątych ofi­cjalna polityka SPD wobec Polski dała się całkowicie sklasyfikować w ramach polityki „wspólnej" z rządem federalnym^. Znalazło to wyraz między innymi w deklaracji Bundestagu z 14 czerwca 1961 r. (inicjatywa Jakscha). Nowe impul­sy polityczne w tej dziedzinie nie pochodziły jednak od kierownictwa partii, lecz wywodziły się raczej z różnych związków krajowych (szczególnie Berlina Za­chodniego, Szlezwika-Holsztynu i Południowej Hesji). Organizacja krajowa SPD Berlina Zachodniego z Willy Brandtem na czele przygotowywała nową koncepcję w polityce wschodniej. Kryzys berliński w latach 1958-1961 uwido­cznił ścisły związek polityki berlińskiej z polityką niemiecką i wschodnią. W tra­kcie kryzysu berlińskiego w 1961 r. (w czasie budowy muru) ujawnił się po raz pierwszy bardzo wyraźny wpływ amerykańskiej polityki odprężeniowej admini­stracji Kennedy'ego. Jednak przede wszystkim lewe skrzydło berlińskiej SPD - a potem także coraz wyraźniej grupa wokół Brandta - doszło do przekonania, że polepszenie sytuacji Niemiec i wokół Niemiec może nastąpić tylko poprzez tym­czasowe uznanie faktów w Europie.

Gdy wiosną 1963 r. berlińska SPD zerwała współpracę koalicyjną z CDU i w nowej koalicji z FDP uzyskała niezbędną swobodę działania do prowadzenia bardziej aktywnej polityki berlińskiej, grupa polityków socjaldemokratycznych skupiona wokół Brandta. opracowując koncepcję ,,zmiany przez zbliżenie", uczyniła ważny krok w kierunku nowej polityki wschodniej. Brandt musiał jed­nak jeszcze przekonać do nowej koncepcji kierownictwo bońskiej SPD, szcze­gólnie zaś Fritza Erlera i Herberta Wehnera.

25 stycznia 1965 r. Brandt opublikował memorandum pt. O stosunkach z państwami i narodami wschodnioeuropejskimi. Opracował go w uzgodnieniu z przewodniczącym frakcji parlamentarnej SPD w Bundestagu i zastępcą prze­wodniczącego partii Fritzem Erlerem. Wysunął w nim ideę zbudowania dobrosą­siedzkich stosunków z państwami wschodnioeuropejskimi -jako samodzielnego celu zachodnio niemieckiej polityki zagranicznej; celu, który można byłoby osiąg­nąć jedynie przy uwzględnieniu wschodnich obaw przed zagrożeniem i zachowa­niu zasadniczej zgodności z zachodnimi aliantami. W odniesieniu do Polski ozna­czało to zaspokojenie jej potrzeby zagwarantowania integralności terytorialnej.

W następstwie tego Erler, popierający odtąd koncepcję Brandta w polityce wschodniej, wystąpił z publiczną propozycją przeprowadzenia niemiecko-polskich rozmów sondażowych na temat granicy. Ponieważ natrafiła ona na ostry sprzeciw grupy wypędzonych w SPD, a zbliżały się wybory do Bundestagu w 1965 r., nowatorzy jeszcze raz cofnęli się na linię wspólnej polityki z rządem federalnym. Stanowisko całej SPD w polityce wschodniej i wobec Polski pozo­stawało pełne sprzeczności. Zdystansowanie się SPD od niektórych polityków, szczególnie od polityków ziomkowskich, jak na przykład Niemca sudeckiego Wenzela Jakscha z jego planem Marshalla dla Europy Wschodniej czy prze­wodniczącego BdV Herberta Rehsa i Herberta Hupki, stało się na dłuższą metę niemożliwe do uniknięcia.

Zainicjowana przez Brandta w Berlinie „polityka małych kroków" i zalążki nowej polityki niemieckiej i wschodniej zyskały w następnym okresie wsparcie w postaci publicznej dyskusji na temat nowej polityki wschodniej, prowadzonej przez dziennikarzy, naukowców, literatów, a zwłaszcza w kręgach kościelnych. Przyczyniło się to, podobnie jak i jawne niepowodzenie „polityki ruchu" Schrodera - na co wskazywał jeszcze raz los Noty pokojowej Erharda z 25 marca 1966 r. - do ostatecznej zmiany kursu SPD w polityce wschodniej. SPD zaapro-

101

Również pierwsze programowe przemówienie nowego socjaldemokraty­cznego ministra spraw zagranicznych Brandta. wygłoszone 24 stycznia 1967 r. na forum Zgromadzenia Doradczego Rady Europy, było jeszcze dość niedo­określone w zakresie polityki wschodniej: o Polsce nie wspomniał on ani sło­wem4. Kolega partyjny Brandta i następca Gradla na stanowisku federalnego ministra do spraw ogólnoniemieckich. Herbert Wehner. w artykule o „niemiec­kim i europejskim odprężeniu" opublikowanym na Samach „Rheinischer Mer-kur" 21 kwietnia 1967 r., nie wyszedł również poza treść deklaracji rządowej Kiesingera. Przytoczył on dosłownie passus kanclerza dotyczący Polski. Wehner podkreślił „otwarcie i bez uszczypliwości" zastrzeżenie o regulacji kwestii gra­nicznej w traktacie pokojowym i mógł tylko powtórzyć, nie inaczej niż kanc­lerz, ofertę Bonn. dotyczącą wymiany deklaracji o zaniechaniu przemocy-"1. Z drugiej strony pojawiły się w jego artykule nowe zwroty retoryczne. Wystąpił bowiem przeciw „gorliwej uporczywości" przy powoływaniu się na „prawa do stron ojczystych i demokratyczne nowoczesne prawo grup narodowościo­wych"6. W przemówieniu wygłoszonym pięć miesięcy później Wehner powtó­rzył zastrzeżenia między n arodowoprawne Republiki Federalnej przeciw uzna­niu granicy, ale dodał do tego ważne polityczne oświadczenie: „Granica, tak jak przebiega ona teraz, nie zostanie przez nas naruszona. Gdy oba narody zaczną współżyć ze sobą w ramach europejskiego ładu pokojowego, nie będą więcej uważać i rozpatrywać swych stosunków granicznych jako kwestii spornych, z uwagi na przekonania i doświadczenie"7.

W Oś\viadczeniu rządu federalnego z 13 października 1967 r. minister spraw zagranicznych Brandl był zmuszony do zajęcia o wiele bardziej powściągliwego stanowiska niż to uczynił Wehner i frakcja parlamentarna SPD w Bundestagu wraz ze .swym przewodniczącym Helmutem Schmidfem. Dlatego powtórzy} on za kanclerzem: „Nasza zdecydowana chęć zaspokojenia (erkliirtes Yerstandnis) życzenia narodu polskiego, aby żyć w bezpiecznych granicach, jest podyktowana woią pojednania. Równie otwarcie powiedzieliśmy, że zagadnienie granic może zostać rozstrzygnięte tylko w traktacie pokojowym"8.

103

tnie kontynuować"11. Za pośrednictwem ambasadora Siemiona Carapkina w sty­czniu 1969 r. zostały również ponownie podjęte rokowania z ZSRR w sprawie układu o rezygnacji z użycia siły1'.

5-2. Nowe formuły u współrządzących socjaldemokratów.

Równocześnie socjaldemokraci, którzy czuli się w dziedzinie polityki wschodniej wtłoczeni w prokrustowe łoże koalicji z CDU/CSU, prowadzili roz­mowy sondażowe z politykami polskimi. Rozpoczęły się one jeszcze przed zjaz­dem SPD w Norymberdze w marcu 1968 r. Najbardziej spektakularne było pouf­ne spotkanie, które odbyło się 9 stycznia 1968 r. w Wiedniu między Bahrem, bli­skim zaufanym Brandta, ambasadorem do specjalnych poruczeń i szefem sztabu planowania w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, a Jerzym Raczkowskim, rad­cą polskiej ambasady w Wiedniu13. Odnośnie do spotkań SPD z przedstawiciela­mi strony polskiej w 1968 r. Brandt stwierdził potem lakonicznie: „W naszych stosunkach z Polską tuż przed kryzysem praskim cos' drgnęło'1'4. Spotkanie było w pewnym stopniu osobliwe, jako że Bahr przybył do Wiednia pod pozorem wi­zyty w Międzynarodowej Agencji do Spraw Energii Atomowej i był przekonany, ze Raczkowski otrzymał w Warszawie oficjalne pełnomocnictwo do rozmów sondażowych z Bonn. W rzeczywistości było inaczej. Zdaniem Stehlego, Racz­kowski działał na własną rękę i „chciał skorygować stereotypy w polskiej polity­ce wobec Niemiec". Z przebiegu dwugodzinnego spotkania z Bahrem Raczko­wski sporządził siedmiostronicowy raport, który następnie wysłał do polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Raport ten został odnaleziony dopiero wczesną wiosną 1969 r. (!) przez wicedyrektora Wydziału Europy Zachodniej w warszawskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych Józefa Czyrka. którego za­inspirował do tego Stehle. Okazało się, że raport ów znajdował się w schowku na akta Wydziału Europy Zachodniej i zawierał niejedną brzemienną w skutki wia­domość dla strony polskiej. Bahr zaczął od tego, że przedstawił podstawową róż-

104

nicę, istniejącą między polityką zagraniczną poprzednich rządów federalnych a polityką obecnego rządu Kiesingera/Brandta: „nie uzależnia on odprężenia eu­ropejskiego od uregulowania problemu niemieckiego, a wręcz przeciwnie, uważa odprężenie, umocnienie bezpieczeństwa i rozwój pokojowych stosunków za główne zadania polityki niemieckiej i europejskiej; zjednoczenie Niemiec traktu­je on nie jako cel swojej polityki, ale przeciwnie, rozpatruje je jako proces historyczny o odległej perspektywie"'^.

Bahr nie zgodził się jednak wprost na polskie żądania. Zachodnia granica Polski miała być wprawdzie uznana de facto, ale jednak tylko czasowo. Bahr mó­wił o zjednoczeniu jako długotrwałym procesie historycznym, ale z niego nie re­zygnował"'. Na drodze do tego Bahr proponował państwom wschodnioeuropej­skim pewien ramowy system bezpieczeństwa ogólnoeuropejskiego, w którym również byłyby uwzględnione długoterminowo polskie interesy. Ponadto wska­zywał, inaczej niż partnerzy koalicyjni CDU/CSU, na większą elastyczność SPD wobec fundamentalnej kwestii granicy na Odrze i Nysie. Dwa miesiące później zostało to ujęte oficjalnie w tzw. „formule norymberskiej" o „respektowaniu gra­nicy na Odrze i Nysie". Już podczas dyskusji 11 marca 1968 r. nad wygłoszonym w Bundestagu przez Kiesingera Spmwozdnwem o po&Jz'«VHH rmm^u przewodni­czący frakcji parlamentarnej SPD Schmidt domagał się, aby społeczeństwu zachodnioniemieckiemu zostało jasno powiedziane, że pojednanie z Polską za­kłada respektowanie „obecnych linii demarkacyjnych"^.

Przewodniczący SPD Brandt w swoim przemówieniu wygłoszonym podczas Zjazdu Federalnego tej partii (17-21 marca 1968 r.) w Norymberdze wywodził, że „nikt nie jest tak zuchwały, aby myśleć o nowym wypędzeniu. Oczywiste z kolei jest to, że niemiecki naród chce i potrzebuje pojednania właśnie z Polską. Chce i potrzebuje; nie wiedząc, kiedy odnajdzie własną państwowość w traktacie pokojowym. Co z tego wynika? Wynika z tego uznanie czy respektowanie grani­cy na Odrze i Nysie aż do pokojowego uregulowania"'^.

Zjazd norymberski SPD i oświadczenia Brandta co do Odry i Nysy nie znala­zły początkowo u polskiej strony pozytywnego oddźwięku. Nieufność polskiego kierownictwa była tak głęboka, że Warszawa alergicznie reagowała na jakąkol­wiek wzmiankę dotyczącą polskiej granicy. Utrudniało to szybkie zajęcie stanowi­ska przez Bonn w odpowiedzi na nowy. uwzględniający polskie życzenia, sposób widzenia przez SPD sprawy granicy. Wstrzemięźliwość była związana nie tylko z tym, że Warszawa sceptycznie oceniała polityczny wpływ SPD na cały proces

decyzyjny w polityce zagranicznej wielkiej koalicji. Bardziej rozstrzygające było to. że zaostrzenie sytuacji wokół Czechosłowacji jako odpowiedź na tamtejsze tendencje liberalizacji („Praska Wiosna") i wysuwany wobec Republiki Federalnej Niemiec przez Moskwę. Berlin Wschodni i Warszawę zarzut prowadzenia dywer­sji i d eologiczn o-politycznej w stosunku do tego kraju znacznie ograniczył w War­szawie możliwość zauważenia zmian w polityce Bonn wobec Polski.

Tymczasem zaś minister spraw zagranicznych Brandt potwierdził w swoim przemówieniu w Wiedniu, wygłoszonym 10 czerwca 1968 r. w Austriackim To­warzystwie Polityki Zagranicznej, nową formułę socjaldemokratów, której nie podzielał jednak cały rząd. Porównał on pojednanie z Polską do pojednania nie­miecko-francuskiego i wypowiedział decydującą dla Polski kwestię: „Republika Federalna Niemiec nie ma żadnych roszczeń terytorialnych (...). Oświadczyliśmy, że respektujemy obecne granice i obejmujemy je rezygnacją z użycia siły"'^.

Nowa definicja zaniechania użycia siły, uregulowanie stosunków z drugim państwem niemieckim oraz nowe spojrzenie na kompleks zagadnień dotyczą­cych granicy na Odrze i Nysie stały się zasadniczym elementem reorientacji w polityce zagranicznej, na płaszczyźnie której zbliżały się do siebie w pół drogi dwie partie, rządząca SPD i opozycyjna

Już rok przedtem uwagę opinii publicznej zwrócił artykuł skarbnika federal­nego FDP, Wolfganga Rubina, który doszedł do wniosku, że: „Prawda -jakkol­wiek jest ona gorzka - musi zostać wypowiedziana, ale nic przez będących w mniejszości, lecz przez tych, którzy mają głos decydujący, i musi zostać zro­zumiana i akceptowana przez większość narodu: prawdą jest, że Niemcy pono­szą winę za drugą wojnę światową, przegrały wojnę totalnie i skapitulowały po­tem bezwarunkowo. Prawdą jest, że tak przyjaciele, jak i wrogowie zgadzają się co do tego. że przywrócenie Rzeszy Niemieckiej w granicach z 1937 r. ani nie jest możliwe, ani pożądane. Prawo do stron ojczystych dotyczy, jeżeli w ogóle, nie tylko Niemców (...). Kto pragnie ponownego zjednoczenia, musi uznać gra­nicę na Odrze i Nysie, jak również przyjąć do wiadomości, z wszystkimi nie­uniknionymi konsekwencjami, że na ziemi niemieckiej istnieje inne komunisty-

106

czne państwo f...)"21. Stwierdzenia Rubinu wychodziły daleko poza to. co pro­ponowali niegdyś czołowi socjaldemokraci. W tym samym czasie kanclerz z CDU doszedł do zupełnie przeciwnej konkluzji- Wydawało się mu, że „uzna­nie granicy na Odrze i Nysie zaszkodziłoby problemowi ponownego zjednocze­nia Niemiec, ponieważ istniejący status quo umocniłby się jeszcze bardziej"2-.

Rubin nie znalazł jeszcze w tamtym czasie w kierownictwie partii poparcia dla swego stanowiska w kwestii granicy na Odrze i Nysie21. Przewodniczący FDP - Mende zdystansował się na Zjeździe Federalnym swej partii w Hanowerze od wywodów Rubina. Jednak ówczesny szef trakcji parlamentarnej FDP, Hans-Dietrich Genscher. mimo że leżał wtedy chory w łóżku, zadał sobie trud. aby za­proponować ..fbrmułę jedności" (..Konkordientormel7'}, która została przyjęta w Hanowerze: „Zjazd Federalny Wolnej Partii Demokratycznej jest zdania, że możliwe zjednoczenie rozdzielonych części Niemiec nie może zostać przekreślo­ne z powodu kwestii terytorialnych"24. Rozważania wewnątrzpartyjne u opozy­cyjnych liberałów charakteryzowały się coraz większa, tendencja, do akceptacji obecnej granicy niemiecko-polskiej. W roboczym dokumencie Polityka niemie­cka i zagraniczna rzecznika prasowego FDP Wolfganga Schoilwera, przygoto­wanym na zamknięte posiedzenie Zarządu Federalnego partii w marcu 1967 r., znalazło .się m.in. sformułowanie: „rezygnacja z roszczenia do niemieckich ob­szarów wschodnich i akceptacja obecnych wschodnich granic niemieckich"2^.

Po zmianie kierownictwa FDP w styczniu 1968 r., w wyniku której Mende-go zastąpił na stanowisku przewodniczącego Walter Scheel, jak również po Zjeździe Federalnym SPD w Norymberdze, coraz wyraźniej zaczęło się zaryso­wywać zbliżenie w polityce niemieckiej i wschodniej między rządzącymi so­cjaldemokratami a opozycyjnymi liberałami26. Tymczasem rządowe skrzydło CDU/CSU - od czasu pylyjskich wypowiedzi kanclerza Kiesingera w deklara­cji rządowej z grudnia 1966 r. o zrozumieniu polskiego życzenia, aby żyć w bezpiecznych granicach - nie zrobiło ani kroku naprzód. W kwietniu 1967 r. kanclerz wypowiedział się następująco w kwestii granic: ..Mówiłem już wielo­krotnie naszym wypędzonym ze stron ojczystych, że nie może pozostać tak, jak jest obecnie, ale też, nie może po prostu być tak, jak byki ongiś. Jednak jak bę-

107

dzie i jak może być - to jest osłonięte tajemnicą przyszłości"'7. Podczas konfe­rencji prasowej z 3 listopada 1967 r. Kiesinger powtórzył zdanie dotyczące Pol­ski, zawarte w deklaracji rządowej z grudnia 1966 r., i dodał: .,(.-.) To nie wy­kluczałoby na przykład, aby jeszcze przed zawarciem takiego traktatu pokojo­wego podejmować wspólne rozważania na temat rozwiązań, które zaakcep­towałyby oba narody. Ale rząd polski był dotąd zupełnie nieustępliwy. Żąda on od nas całkiem po prostu uznania status quo (...)"2*.

5.4. Zapowiedź punktu zwrotnego

Gdy popatrzymy na stosunek wielkich partii do polityki wobec Polski na początku 1969 r., a w dalszym ciągu było to równoznaczne w pierwszym rzę­dzie ze stanowiskiem wobec niemiecko-polskiego konfliktu szczególnego wo­kół granicy na Odrze i Nysie, to wtedy propozycja Gomułki z 17 maja 1969 r. w sprawie zawarcia układu z Republiką Federalną29 w celu uznania niemiecko-polskiej granicy na gruncie prawa międzynarodowego mogta być skierowana właściwie tylko do koalicji złożonej z partii mających wspólne cele w polityce wobec Polski, nie tworzących jednakże wówczas żadnej wspólnej koalicji rzą­dowej, a ściślej mówiąc - do współrządzących socjaldemokratów i pozostają­cych w opozycji wolnych demokratów. Propozycja Gomułki została określona przez federalnego ministra spraw zagranicznych. Brandta, jako „godna uwagi", ponieważ w jego przemówieniu „zrezygnowano w szerokim zakresie z polemi­ki". Co do granicy z Polską Brandt wskazał wprawdzie na odpowiedni ustęp w deklaracji rządowej Kiesingera z 13 grudnia 1966 r., jednak zauważył, że mo­żliwe będzie „omówienie i przygotowanie wspólnie z Polską rozwiązania zado­walającego obie strony, z zastrzeżeniem dotyczącym regulacji pokojowo-traktatowej". Na więcej nie mógł sobie Brandt, jako minister spraw zagranicznych, pozwolić, ponieważ naruszyłoby to dyscyplinę koalicyjną. Interpretując konse­kwencje deklaracji o niestosowaniu przemocy posunął się już i tak bardzo dale­ko, ponieważ wyraźnie wyciągnął stąd logiczny wniosek końcowy o ostatecz­ności polskiej granicy zachodniej, a mianowicie: „w myśl stanowiska Republiki Federalnej Niemiec nie może być żadnych zmian istniejących granic w Europie

108

przy użyciu siły. innymi słowy zmiany mogą nastąpić tylko wtedy, gdy wszy­stkie strony się na to zgodzą'730. Ponieważ dla Polski zmiana granicy polsko-nie-mieckiej hyta wykluczona, to tym samym tak pozy da n a przez stronę polską „nienaruszalność" i ..ostateczność" byłyby praktycznie zagwarantowane. Poza tym Hrandt stał na stanowisku, aby nadać sprawie pojednania z Polska, podobne znaczenie historyczne, jak sprawie pojednania z Francją („nie mniej trudnego i wymagającego nic mniej czasu").

Już dzień po wypowiedziach Gomułki wysłannik Brandta. Bahr. udał się do Berlina, ahy spotkać się 7 Bolesławem Koperskim, szefem Polskiej Misji Woj­skowej w Berlinie (Zachodnim). Spotkanie zostało utajnione. Jego celem było wysondowanie powagi polskiej propozycji. W czasie spotkania Bani" m kał powtó­rzyć to. co stwierdził rok wcześniej podczas rozmowy z członkiem ambasady polskiej w Wiedniu Raczkowskim. Jego zdaniem 7 partnerem koalicyjnym so­cjaldemokratów - CDU/CSU - można było „zawrzeć umowę o rezygnacji z uży­cia siły, obejmującą kwestię graniczną, ale w żadnym razie umowę graniczna"^. Bahr odważył się na wybiegnięcie w tej wypowiedzi daleko do przodu, bo musiał wiedzieć, że jedynie mniejszość frakcji parlamentarnej CDU/CSU byłaby goto­wa do zaakceptowania takiej klauzuli o mw/u.; vń/f/ir/;'jako części układu o nie­stosowaniu przemocy, podczas gdy przeważająca większość chrześcijańskich de­mokratów uznałaby ja. za zbyt daleko idącą.

27 maja 1969 r. kanclerz federalny podczas walnego zgromadzenia przedsta­wicieli miast niemieckich (Deutseher Sla'dtetag) w Mannheim mówił o stosun­kach z Polska: „Nie zamierzamy osiągać naszych celów przy użyciu przemocy lub podstępu". Wprawdzie kwestie terytorialne mogą zostać ostatecznie uregulo­wane tylko w traktacie pokojowym, ale nic nie przeszkadza Republice Federalnej w poszukiwaniu rozwiązania akceptowanego przez oba państwa. ,Jestem gotów do rozmów z panem Gomułką na temat takiego rozwiązania"-'-. W swojej odpo­wiedzi na propozycję Gomułki w sprawie przeprowadzenia wspólnych rozmów, wyrażonej 3 czerwca 1969 r., kanclerz federalny potrzymał swoje niezdecydowa­ne stanowisko, które nie zadowalało ani Polski, ani nieustępliwych przeciwników uznania: „Dążymy do rozwiązania za pomocą środków pokojowych, które może zostać przyjęte przez oba narody dla zapewnienia pokoju. Już dawniej mówiłem i powtarzam [o teraz: Nawet jeśli rozwiązanie może nastąpić dopiero w traktacie pokojowym, to rozmawiać ze sobą i przygotowywać takie rozwiązanie można już wcześniej. Powtarzam moją propozycję: Jestem gotów Jo rozmów z panem

109

Gomułką o lej sprawie, ale nie o rozwiązaniu, które jest już z góry ustalone i któ­rego w zasadzie zmienić już nie można"33.

Pociągnęłoby to za sobą formalną akceptacje polskiej granicy zachodniej przy zachowaniu opcji, że w przyszłości mogłaby być ona pokojowo zmieniona. Jed­nakże takie rozważania stwarzały ryzyko trwałego zachwiania doktryny prawno­politycznej Republiki Federalnej. Formalne przyjęcie obecnej granicy mogłoby doprowadzić do długotrwałej ^psychologicznej" neutralizacji tej doktryny. I włas'-nie to stało się głównym zarzutem ze strony organizacji wypędzonych. Antycypa­cja uznania integralności terytorialnej Polski, która pozwoliłaby na normalizację stosunków między obydwoma państwami, czyniła niedorzecznym żądanie zwrotu ..dawnych terytoriów niemieckich" i była tym samym rozumiana jako stawianie pod znakiem zapytania prawa wypędzonych do stron ojczystych34.

Dla podkreślenia swej gotowości do rozmów, rząd federalny wydał 22 lipca oficjalne oświadczenie z okazji polskiego święta narodowego, w którym nie wspomniano jednak o respektowaniu granicy. Godny uwagi był jednakże fakt. że Republika Federalna po raz pierwszy w swojej historii przekazała życzenia z okazji rocznicy ustanowienia jednego z państw komunistycznych35.

5 września 1969 r. z okazji 30. rocznicy rozpoczęcia drugiej wojny świato­wej i niemieckiej napaści na Polskę nowy prezydent federalny Gustav Heine-mann - wybrany na ten urząd sześć miesięcy wcześniej przez Zgromadzenie Fe­deralne głosami socjaldemokratów i wolnych demokratów - zaznaczył w swym przemówieniu radiowym i telewizyjnym, że w życiu politycznym Republiki Fe­deralnej pojawiła się idea zrewidowania polityki wobec Polski i Wschodu. Istot­ne znaczenie miał fakt, że wybory do Bundestagu, zaplanowane na 25 września 1969 r., długo jeszcze nie były rozstrzygnięte, a przemówienie Heinemanna miało znaczenie historyczno-moralne i nie poruszało żadnych konkretnych kwestii, takich jak problematyka granicy na Odrze i Nysie. Heinernann powie­dział m.in.: „Trzydzieści lat temu, l września 1939 r., rozpoczął się straszny dra­mat, który nazywamy drugą wojną światową (...). Polska była pierwszą ofiarą napaści w 1939 r. Na liście ofiar śmiertelnych przy nazwie Polska figuruje licz­ba 6 milionów zabitych, z czego 0,7 miliona to polegli żołnierze, a pozostali, w liczbie ponad 5 milionów, zginęli w wyniku zdziczałej eksterminacji. Nieza­leżnie od tego, jak czynniki odpowiedzialne w Polsce w 1939 r. mogły przyczy­nić się do uzasadnienia postępowania Hitlera i jak ciężki był także los naszych ziomków, którzy w 1945 r. musieli złożyć w ofierze swoje strony rodzinne po

110

JESZCZE WIĘCEJ RUCHU l GRANICE PÓŁŚRODKÓW (1966-1969)

tamtej stronie Odry i Nysy - należy uczynić wszystko, by stosunki między Pol­ską a nami nie pozostały takie, jakie są.. Także tutaj trzeba nareszcie zasypać sta­re podziały tak mocno, by nikt nie mógł ich ponownie rozkopać. Muszą do tego zostać stworzone odpowiednie warunki f...)"36.

20 października 1969 r. w rozmowie z pierwszym polskim gościem w Willi Hammerschmidt, byłym posłem na sejm ze Stowarzyszenia Znak. Stomma37, Heinemann twierdził, że bardzo trudno będzie uzyskać aprobatę opinii publicznej w Republice Federalnej w sprawie uznania polskiej granicy zachodniej, o której nie wspominał on przecież w swoim przemówieniu, ,jeżeli .strona polska nic bę­dzie gotowa przynajmniej do symbolicznego odwzajemnienia się, np. zapewnie­nia praw w dziedzinie kultury Niemcom żyjącym jeszcze w Polsce"38. Jeśli jed­nak już podczas tej rozmowy Stomma, który był katolikiem i antykomunistą, za­przeczył istnieniu mniejszości niemieckiej w Polsce'9, to jak rząd federalny mógł w przyszłych negocjacjach z polskim kierownictwem oczekiwać zrozumienia dla spraw dotyczących żyjących tam Niemców. Należy także wspomnieć, że Helmut Kohl, będący wtedy premierem Nadrenii-Palatynatu, podczas rozmowy z pol­skim gościem przeprowadzonej 15 października wyraził opinię, że „uznanie gra­nicy na Odrze i Nysie napotyka wprawdzie opory w CDU, jednakże są one do przezwyciężenia.

111

6.1. Dylemat moralny

Kierunek polski w polityce Republiki Federalnej Niemiec w latach siedemdzie­siątych jest dla wielu ludzi, lak w Niemczech, jak i w Polsce, ściśle związany z wizerunkiem kanclerza Willy Brandta klęczącego przed pomnikiem Bohate­rów Getta w Warszawie. Motyw pojednania w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych miał decydujące znaczenie dla tworzących politykę wschod­nią, szczególnie jednak dla budujących kierunek polski1. Znający to zagadnie­nie i dobrzeje wyczuwający obserwator z zewnątrz, brytyjski historyk i publi­cysta Timothy Garton Ash, sformułował to tak: „Naprawić powstałe w prze­szłości szkody. Zaleczyć rany. Dla Willy Brandta było to jednoznaczne, wzor­cowe. Ale tak samo jednoznaczne, a pod niektórymi względami może nawet je­szcze bardziej wyraźne było to dla tych polityków, którzy jak Helmut Schmidt czy Richard von Weizsacker, walczyli na froncie wschodnim. Miała to być, w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu, misja całej generacji. Także Helmut Kohl, który mimo że korzystał «z przywileju swojego późniejszego urodzenia się», często wyrażał nadzieję i życzenie osiągnięcia z Polską historycznego po­jednania, porównywalnego z tym, które osiągnął Adenauer z Francją''-.

Gdy Brandt w swoim przemówieniu telewizyjnym wygłoszonym 7 grudnia 1970 r. w Warszawie oznajmił: „musimy uznać moralność jako silę polityczną"3, to wprowadził tym samym do obszaru polityki, która -jak to już wynika z samej jej definicji - opanowana jest przez czynniki interesu i władzy, imperatyw moral­ny, skierowany do sąsiadów ze Wschodu, nacechowany silną uczuciowością i po­wstały na podłożu religijnym. W wypowiedzi tej nie została jednak przemilczana wieloznaczność moralności jako elementu napędowego w polityce: Brandt przy-

112

pisał jej bowiem „siłę polityczną", co oznaczało, że może ona być zastosowana do realizacji różnych celów.

Tego dylematu nie mogła uniknąć także polityka Republiki Federalnej wo­bec Polski, podobnie jak w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych polityka wo­bec Francji czy Izraela. Dylemat i błędne rozumowanie - polegał na założeniu, iż moralność mogłaby się w polityce opłacać i że zostały tu określone pewne in­teresy w tym wypadku niemieckie). Nie obniżało to jednak jakości motywacji i nie stawiało pod znakiem zapytania słuszności obranego kierunku. Jednakże po­lityka wobec Polski była związana z czymś" więcej niż tylko z moralnością"*. Sa­mo spojrzenie wstecz na prowadzone od lat pięćdziesiątych wewnętrzne dysku­sje polityczne o konieczności rozpoczęcia nowej polityki wschodniej wskazuje, jak bardzo niektórym ludziom, nie idącym z czasem, zależało na długotrwałym zabezpieczeniu międzynarodowych posunięć Republiki Bońskiej w zmieniają­cym się świecie. Do tego doszedł problem zbrodni niemieckich oraz cierpień za­danych po 1941 r. na Wschodzie, a także w Polsce. Architektom polityki wobec Polski w latach siedemdziesiątych nie chodziło o rozliczenia. Musieli oni jednak­że, reprezentując swój własny naród, uwzględnić także sprawy tych ludzi, którzy jako wypędzeni stali się ofiarami albo którzy zostali w Polsce będąc Niemcami i zmuszeni byli występować w narzuconej im roli zakładników. Zakładników hi­storii, która jak szkwał przeszła przez ich życie.

Do tego doszedł jeszcze jeden, może największy problem polityki Bonn wo­bec Polski. Partnerem w rokowaniach z rządem federalnym - w wypadku Polski oraz innych sąsiadów wschodnioeuropejskich - byli przedstawiciele rządów ko­munistycznych, które nie były wybierane przez naród. Polityki porozumienia, a nawet pojednania, nie można było wcielać w życie inaczej, jak tylko prowa­dząc rozmowy z realnie istniejącą władzą. Zawsze jednak trzeba było sobie zda­wać sprawę z ograniczonego zasięgu i ryzyka takich przedsięwzięć, stale pamię­tając także o tym, że można spotkać się z nieprzyjemnymi niespodziankami. W miarę coraz intensywniej postępującego rozkładu realnego socjalizmu w Pol­sce w polityce Bonn wobec Warszawy ujawniał się ów moralny dylemat, a później także ślepy zaułek.

Brandt nie miał jeszcze alternatywy. Układ warszawski zmontował wespół z Władysławem Gomułką. Wraz z nim szukał „normalizacji". Natomiast „pojed­nania" szukał z narodem polskim i historią. Gomułka został usunięty - ale tylko

113

przez grupę ludzi z tej samej partii. Na stanowisko I sekretarza wybrali oni Edwar­da Gierka, którego Schmidt chciał potem wręcz przyjąć „do własnego gabinetu''. Po wprowadzeniu stanu wojennego Schmidt odmówił udziału w zastosowaniu sankcji wobec Polski i Związku Radzieckiego, zainicjowanych przez Ameryka­nów, albowiem głęboko tkwiło w nim pragnienie pojednania. Pojednania, ale 7 kim? Z rządzącymi czy z rządzonymi? Ten dylemat moralny był w I982 r. dla niemieckiego polityka znacznie trudniejszy niż w 1970 r. Od lata 1980 r. istniał w Polsce ruch wolnościowy, z którym solidaryzowała się większość narodu.

Wytyczający politykę Republiki Federalnej wobec Polski zareagowali z du­żym opóźnieniem na zjawisko upodmiotowiania się polskiego społeczeństwa i do drugiej połowy lat osiemdziesiątych mocno trzymali się przekonania, że nastąpi jakaś zmiana „od góry". Przynajmniej do zmiany rządu w 1982 r. polityka ta była prowadzona w duchu pierwszej fazy polityki wschodniej, stawiającej na odpręże­nie, na łagodzenie polityki wewnętrznej i zewnętrznej władców komunistycz­nych, na reformę zamiast rewolucji. Ta metoda uczyniła ,,nową politykę wschod­nią" bardzo skuteczną. Możliwe stały się Helsinki -jednakże nie uznano diale­kty ki procesu helsińskiego.

Rozwinięta przez Brandta i Bahra - po koszmarze związanym z wybudowa­niem muru berlińskiego (13 sierpnia 1961 r.) - strategia „zmiany przez zbliżenie" dotarła w okresie rządów Schmidta do granicy, którą wyznaczyła jej ^Solidar­ność". Gdyby wówczas Bonn w swojej polityce wobec Polski uwzględniało „zbliżanie przez przemiany", a mianowicie przemiany na Wschodzie aż do samo-wyzwolenia - w niewątpliwie trudnej dwutorowej formie - mogłoby bardziej wiarygodnie reprezentować moralny wymiar polityki.

6.2. Od zapowiedzi do rokowań

Wyniki wyborów w Republice Federalnej, które odbyły się 25 września 1969 r., pozwoliły na zmianę władzy w Bonn i utworzenie koalicji rządowej skła­dającej się z socjaldemokratów i będących dotychczas w opozycji wolnych de­mokratów. Koncepcja i realizacja nowej polityki w stosunku do drugiego pań­stwa niemieckiego i Europy Wschodniej była jedną z głównych sił napędowych we współdziałaniu obu partii. FDP po wyborze w czasie Zjazdu Federalnego we Freiburgu (29-31 stycznia 1968 r.) nowego kierownictwa nastawionego nn reformy, któremu przewodniczyli Walter Schcel. Wolfgang Mi schnie k i Hans-

114

Dietrich Genseher1. opowiadała się za nową polityką wschodnio.6. SPD w prowa­dzeniu hard/icj realistycznej polityki wschodniej i niemieckiej przeszkadzał w lyni czasie partner koalicyjny - CDU/CSU.

Tydzień przed wyborami do Bundestagu kierownik Sztabu Planowaniu w Mi­nisterstwie Spraw Zagranicznych, Egon Bahr. opracował dla swojego ministra spraw zagranicznych Brandla dokument roboczy pod tytułem Rozważa nią (iotv-c:.ącc !>oii!\'ki -(.igruniczncj [iw.szlego i~ądu Republiki Federalni.']'. Zapropono­wał w nim. oprócz ..umowy ramowej" z NTRD, „rezygnację z użycia siły w Euro­pie", uznanie granicy na Odrze i Nysie oraz nawiązanie .stosunków dyplomatycz­nych z krajami Europy Wschodniej. Bahr nie pozwalał jednak wątpić w to, że sto­sunki z mniejszymi państwami Układu Warszawskiego mogłyby być rozwijane je­dynie w granicach wytyczonych przez Związek Radziecki. Podstawa, na której koalicja socjalliberalna chciała budować nowe stosunki z sąsiadami ze wschodu, nosiła nazwę ..najpierw Moskwa'^. Takie rozwiązanie wydawało się słuszne wo­bec najnowszego doświadczenia z sowiecką interwencją w Czechosłowacji i na­piętnowaniem Republiki Federalnej jako ostrza imperialistycznego oszczepu u zbiegu granic Bawarii i Czech. Partnerem politycznym numer jeden na Wscho­dzie pozostawała Moskwa, kluczowym zaś państwem służącym historyczno-mo-ralnemu „oczyszczeniu" stosunków ze Wschodem byta Polska. Nowy kanclerz fe­deralny Brandt. jeszcze przed przedłożeniem deklaracji rządowej, oświadczał w udzielanych przez siebie wywiadach, że chce rozpocząć rozmowy z Warszawą tak szybko, jak tylko będzie to możliwe. Celem tych rozmów miałoby być nawią­zanie stosunków dyplomatycznych pomiędzy obydwoma państwami .

Przyszłą koncepcję polityki wschodniej i niemieckiej można było wyczytać z deklaracji rządowej przedłożonej 28 października 1969 r. oraz z przeprowadzo­nej bezpośrednio po niej debaty parlamentarnej w Bundestagu. Punktem wyjścia wszystkich rozważań było założenie, że na razie nie da się przewidzieć, jak długo będzie trwał podział Niemiec. Przyznanie prawa do samostanowienia całemu na­rodowi niemieckiemu było wprawdzie celem długoterminowym, ale celem naj­bliższym było utrzymanie powiązali między obu częściami Niemiec, istniejącymi obecnie jako samodzielne państwa. Aby to osiągnąć, wypracowano strategię wza­jemnie uwarunkowanych ustępstw, połączoną z uregulowanymi stosunkami

115

z NRD. Miedzynarodowoprawnego uznania NRD jako państwa odmawiano wszakże w dalszym ciągu. Nowy rząd federalny postanowił jednak nie czynić żad­nych przeszkód w uznaniu NRD przez państwa trzecie, w zamian za gotowość Berlina Wschodniego do podjęcia stosunków szczególnego rodzaju z Bonn1".

W odniesieniu do Związku Radzieckiego nowa koncepcja polityki niemiec­kiej i wschodniej oznaczała, że po podpisaniu ukhidu o zakazie rozprzestrzenia­nia broni atomowej przez Republikę Federalną podjęte zostałyby rokowania do­tyczące wzajemnego zakazu użycia siły. Bonn spodziewało się z tego tylułu wyraźnego zrezygnowania przez ZSRR z zagwarantowanego nu w Karcie Naro­dów Zjednoczonych prawa do interwencji w Niemczech, „a ponadto, oficjalnego oświadczenia Moskwy - mającego duże znaczenie psychologiczne i polityczne -że Republika Federalna nie uprawia polityki «rewizjonizmu» i «odwetu»"n. W odniesieniu do Polski Bonn było skłonne - w ramach układu o zaniechaniu stosowania siły - do określenia formuły granicznej, jednakże bez przesądzania o ostatecznym uregulowaniu w traktacie pokojowym.

W deklaracji rządowej Brandt tylko w jednym miejscu jasno odniósł się do stosunków z Polską, a mianowicie przy wymienianiu konkretnych krótkotermi­nowych decyzji politycznych: „Zaproponuje on (rząd federalny - D.B.) rządowi Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej podjęcie rozmów, w których ustosunkuje się do wypowiedzi Władysława Gomułki z 17 maja tego roku"'2.

Siedząc uważnie poprzednie wywody Brandta o „porozumieniu ze Wscho­dem", dochodzi się do wniosku, że także w przypadku Polski chodziło jedynie o „jednakowo wiążący układ o wzajemnym zaniechaniu stosowania siły oraz grożenia siłą", uwzględniający oczywiście ,,nienaruszalność terytorialną odnoś­nego partnera''. Brandt przypomniał także „naszym partnerom", że: „prawo do samostanowienia - tak jak zostało ono zapisane w Karcie Narodów Zjednoczo­nych - dotyczy również narodu niemieckiego. To prawo, jak również wola bro­nienia go. nie mogą być przedmiotem jakichkolwiek rokowań"1''.

Trzy dni później, w jednym z wywiadów, nowy minister spraw zagranicz­nych Scheel bardziej wyczerpująco wyjaśnił zainteresowanie rządu federalnego dialogiem z Polską: „Także ze strony polskiej daje się w ostatnim okresie odczuć gotowość do podjęcia rozmów politycznych z rządem federalnym. Jesteśmy w pełni świadomi tego, jakie historyczne znaczenie ma pojednanie z tym sąsia­dem. Przyjmiemy zaproszenie sekretarza partii Gomułki oraz ministra spraw za-

116

granicznych Jędrychowskiego. M urn nadzieję, że już wkrótce będziemy mogli rozpocząć rozmowy polityczne"14.

Prace nad projektami propozycji do rokowań rządu federalnego rozpoczęty sit; w Ministerstwie Spraw Zagranicznych bezpośrednio po złożeniu deklaracji rządowej przez Brandta. Bahr. jeszcze w czasach wielkiej koalicji, polecił opra­cowanie podstaw propozycji Sztabowi Planowania Ministerstwa Spraw Zagra­nicznych1-"1.

Problem łączenia rodzin oraz związane z tym wyobrażenia i postulaty rządu federalnego - według późniejszych wypowiedzi osób uczestniczących - nie były początkowo częścią składową koncepcji polityki wobec Polski przygotowanej przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Najwidoczniej poglądy w tej sprawie były tam wtedy podzielone. Odzywały się głosy mówiące wprost, że należy po­czekać z postulatami, bo są one „dla Polaków nie do przyjęcia”. Minister spraw zagranicznych Scheel zareagował na to natychmiastowym przeniesieniem refe­renta odpowiedzialnego za ten stan rzeczy. Dopiero kierownik Wydziału Polity­cznego i dyrektor ministerialny dr Paul Frank, mianowany l czerwca 1970 r. na stanowisko sekretarza stanu, włączył zagadnienie łączenia rodzin do bońskiego pakietu spraw mających być przedmiotem rokowań. Podczas czwartej rundy roz­mów w Bonn, w czerwcu 1970 r., zagadnienie to zostało po raz pierwszy wyczer­pująco przedyskutowane.

Treść noty dyplomatycznej, którą należało wymienić z Polską, została uzgo­dniona jeszcze w okresie wielkiej koalicji i przygotowana przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Po uzyskaniu formalnej zgody nowego gabinetu, przed­stawiono stronie polskiej propozycję przeprowadzenia rozmów na temat otwar­tych dotychczas problemów dotyczących obu państw, w tym również problema­tyki linii Odry-Nysy"*.

117

Stanowisko CDU/CSU odnośnie do zaplanowanego dialogu niemiecko-pol-skiego nakreślił 21 listopada przewodniczący frakcji parlamentarnej CDU/CSU-Raincr Barzel^'. Zażądał on uwzględnienia w rozmowach z Warszawą trzech po­stulatów: nie ma rozwiązań bez konsultacji z wypędzonymi; ostateczne ustalenie granic Niemiec nastąpi dopiero w traktacie pokojowym; określenie sytuacji Nie­mców w Polsce zostanie uzgodnione w pertraktacjach z rządem polskim-^.

Kierownik warszawskiej Misji Handlowej Box odczytał i wręczył 25 listopa­da w polskim Ministerstwie Spraw Zagranicznych - zastępcy ministra spraw za­granicznych Winie wieżowi - zwięzłą notę rządu federalnego. W nocie tej Bonn wyrażało gotowość prowadzenia rozmów na wszelkie tematy, bez żadnych warun­ków wstępnych. Wywiad z Brandtem, opublikowany w dzienniku „Życie Warsza­wy" 23 listopada 1969 r., został przez kanclerza starannie zsynchronizowany z do­ręczeniem niemieckiej noty. Brandt uniknął w swoich „bardzo ostrożnych i wywa­lonych odpowiedziach""' zajęcia jednoznacznego stanowiska wobec polskiego życzenia w sprawie ostatecznego uznania linii Odry-Nysy: „Rząd federalny, na­wiązując do propozycji Władysława Gomułki, zaproponuje rządowi polskiemu w najbliższych dniach rozpoczęcie rozmów politycznych. Omawiane byłyby wszystkie sprawy budzące zainteresowanie obu stron. Naród niemiecki szuka po­koju z narodami Europy Wschodniej i gotów jest do rzetelnego porozumienia przede wszystkim z narodem polskim. Wiemy, ile krzywd wyrządzono Polsce - nadużywając imienia Niemiec. Znamy i szanujemy pragnienie Polski do życia w bezpiecznych granicach. Władysław Gomułka cytował w swoim przemówieniu tekst, który napisałem, będąc ministrem spraw zagranicznych. Zrozumiałem to i doceniłem. W mojej deklaracji rządowej jest wzmianka o integralności teryto­rialnej. Teraz chodzi o to, by w rokowaniach osiągnąć taki wynik, który będzie od­powiadał interesom obydwu naszych krajów".

Przedstawiciel Ziomkostwa Ślązaków w swoim wystąpieniu 25 listopada również z aprobatą przyjął podjęcie kontaktów ze stroną polską. Wzmiankował jednak, że nie mogą być podejmowane żadne rokowania dotyczące zarówno tery­toriów za Odrą-Nysą, jak i terenów Prus Wschodnich będących pod polską ad­ministracją, ponieważ ze względów prawnych rząd federalny nic nie może tutaj ustalić. Także prezydium Związku Wypędzonych (BdV) oświadczyło parę dni

118

później, że żaden rząd w podzielonych Niemczech nie jest upoważniony do da­wania przyrzeczeń, które mogłyby ujemnie wpłynąć na istotę niemieckiego sta­nowiska prawnego w kwestii linii Odry-Nysy23.

Rząd socjalliberainy od początku zdawał sobie sprawę ze znaczenia BdV i -już choćby tylko ze względu na nieznaczny większość w Bundestagu - musiał utrzymywać stały kontakt z reprezentantami wypędzonych, zwłaszcza że w po­czątkowej fazie sprawowania władzy przez koalicję socj ul liberał na w szeregach SPD (Herbert Hupka) oraz FDP działali jeszcze wybitni politycy reprezentujący wypędzonych, których usunięcie kosztowałoby rząd utratę większości parla­mentarnej. 17 grudnia doszło do spotkania ministra spraw zagranicznych Sche-cla z przedstawicielami prezydium BdV. Jego celem było omówienie mających się odbyć rozmów niemiecko-polskich. 16 stycznia 1970 r. Brandl przyjął w Urzędzie Kanclerskim delegację prezydium BdV w celu przeprowadzenia wyczerpującej rozmowy informacyjnej. Oprócz Brandta w rozmowie wzięli udział Horst Ehmke, Ulrich Sahm, Conrad Ahlers oraz odpowiedni referenci Urzędu Kanclerskiego. W rozmowie obie strony przedstawiły swoje odmienne poglądy na politykę wschodnią24.

W ostatnich dniach stycznia Bonn i Warszawa podały wiadomość o rozpo­częciu 5 lutego rozmów politycznych między obu rządami. 29 stycznia Scheel poinformował Komisję Spraw Zagranicznych Bundestagu o spodziewanym prze­biegu tych rozmów25. W odczycie wygłoszonym dzień wcześniej w Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej Scheel objaśnił stanowisko rządu federalne­go w sprawie wymiany poglądów z Polską oraz ustosunkował się do kwestii waż­ności sprawy granicy dla obu stron. Podkreślił on przede wszystkim, że dialog polityczny ze Wschodem „został podjęty najpierw z Moskwą". „W tych tak nad­zwyczaj ważnych rozmowach politycznych omawianych będzie wiele spraw, ale żadna z nich nie będzie mogła być traktowana jako nie związana z centralną kwestią polskiej granicy zachodniej. Od samego początku będziemy musieli roz­mawiać z Polakami na ten temat szczerze, z wolą kompromisu. Jesteśmy zdecy­dowani okazać w sposób jednoznaczny naszą dobrą wolę. Mamy nadzieję, że i druga strona wykaże swoją dobrą wolę, która potrzebna jest do zrozumienia na­szych trudności. Negocjacje będą trwały długo, Mogą one doprowadzić do histo­rycznego przełomu, który stanie się początkiem wielkiego porozumienia ze Wschodem. Pewnego dnia mogą one również nadać niemiecko-polskiemu pojed­naniu tę samą rangę historyczną, jaką ma pojednanie niemiecko-francuskie"26.

119

Wstępne uwagi Scheela przypominają o tym, że kwestia priorytetów lub kolejności, którą chciano zastosować przy nawiązywaniu kontaktów z państwa­mi ..Wschodu", już od zainicjowania w latach pięćdziesiątych polityki wschod­niej Bonn była zawsze przedmiotem rozważań koncepcyjnych. Widocznie w początkowym okresie rządów Brandta/Schccla. istniały wśród członków eli­ty polityczne) SPD/FDP koncepcyjne różnice zdań dotyczące chronologii roz­mów z państwami wschodnioeuropejskimi. Różnice te zostały do tego czasu (koniec stycznia) ostatecznie usunięte. Gunther Schmid po nieoficjalnych roz­mowach z twórcami tych rozstrzygnięć tak wyjaśnił w swoim obszernym stu­dium mechanizm decyzyjny w polityce zagranicznej w pierwszych miesiącach sprawowania władzy przez koalicję socjalliberalną: ..Prot. Rait" Dahrendorf, parlamentarny sekretarz stanu w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, powoła­ny na to stanowisko 21 października 1969 r., działając wspólnie z sekretarzem stanu Duckwitzem, chciał prawdopodobnie - w ramach całościowej koncepcji w polityce wschodniej •- «dać pierwszeństwo* Polsce, a nie Związkowi Ra­dzieckiemu i nie dążyć do zjednoczenia za pomocą ^wielkiego rozwiązania», ale ^doprowadzając do rozwiązania cząstkowego, osiągnąć normalizację sto­sunków z sąsiadami i tym samym ze słabszymi państwami wschód n ioeuropej-skimi». Dahrendorf, który tę koncepcję przedstawił również na posiedzeniu pre­zydium oraz frakcji parlamentarnej FDP, energicznie wystąpił także przeciwko temu, by sekretarz stanu Bahr omawiał z sowieckim ministrem spraw zagrani­cznych Gromyką bilateralne stosunki niemiecko-polskie"27.

Także Brandt, który pisze o tym w swoich pamiętnikach, nosił się początko­wo z zamiarem dania pierwszeństwa układowi niemiecko-polskiemu: „Zrezyg­nowanie z użycia siły było istotnym punktem programu już podczas wstępnych rokowań Bahra w Moskwie; formuła ta znalazła swój wyraz w układzie moskie­wskim. Polacy i my nie mogliśmy już negocjować tego najważniejszego zagad­nienia naszego układu w ujęciu pierwotnym. Spodziewaliśmy się takiego biegu rzeczy. Wynikał on w rzeczywistości z istoty Paktu Warszawskiego. Polacy wi­docznie woleliby, żeby układ został najpierw zawarty z nimi. ale wiedzieli, że pierwszeństwo w ustaleniu treści i terminów muszą odstąpić mocarstwu hegemo-nialncinu. Również ja wolałem, gdyby to było możliwe, żebyśmy najpierw za­warli układ niemiecko-polski. Poruszaliśmy ten lemat w porozumieniu z Gomuł-ką. Także moim zachodnim kolegom wielokrotnie powtarzałem, że ugoda z Pol­ską ma dla mnie znaczenie szczególnej rangi moralnej"2*.

120

Gtinther Schmid uznał za zdumiewające w wywodach Dahrendorfa, „że szczególnie po interwencji militarnej w Czechosłowacji latem 1968 r., która w sposób zupełnie jednoznaczny uwidoczniła pozycję Związku Radzieckiego jako hegemona i siły dominującej na płycie wschodnioeuropejskiej, nic uwz­ględnił on tego i uważał, że możliwa jest bilateralna polityka wschodnia Bonn pomijająca stanowisko Moskwy". Jak oświadczył Schmid, Dahrendoif „nie mógł zaprzeczyć" temu kontrargumentowi. Tutaj bez wątpienia istnieje problem innego punktu widzenia^.

Po wypowiedzi Dahrendorfa „w zasadzie nie dyskutowano już o jego kon­cepcji alternatywnej - ani w gronie głównych polityków koalicji socjalliberal­nej, ani w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Także zastępczyni kierownika Referatu Europy Wschodniej w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, Renatę Finke-Osiander, nie przypomina sobie, «aby pod koniec 1969 r. jakieś znaczenie miała kwestia, czy najpierw podejmować rozmowy sondażowe z Polską, czy ze Związkiem Radzieckim. Przygotowania do rokowań z Polską i ze Związkiem Radzieckim przebiegały równolegle»"^.

Brandt i Scheel poprzez swoją strategię w polityce wschodniej chcieli roz­proszyć wszelkie podejrzenia, że polityka odprężenia rządu federalnego zmierza­ła do zakwestionowania roli Związku Radzieckiego jako hegemona. Pewną rolę odgrywały także doświadczenia decydentów polityki wschodniej w Bonn z cza­sów „polityki ruchu" oraz początkowej fazy polityki wschodniej wielkiej koali-cji, w szczególności negatywna reakcja Związku Radzieckiego na ustanowienie stosunków dyplomatycznych między Republiką Federalną a Rumunią w styczniu 1967 r., a także odwrócenie przez NRD „doktryny Hallsteina" w „doktrynę Ul-brichta" uniemożliwiające podjęcie stosunków dyplomatycznych z pozostałymi państwami Paktu Warszawskiego.

Kto dzisiaj krytykuje to traktowanie Moskwy jako czołowego mocarstwa, powinien pamiętać, że żadne z mocarstw zachodnich nie próbowało kwestiono­wać tego faktu, ponadto trudna sytuacja Berlina Zachodniego jako enklawy na te­rytorium NRD pozostawała bez zmian, a Republika Federalna znajdowała się na początku )97U r. w znacznie trudniejszym położeniu w stosunku do Eumpy Wschodniej niż wszyscy jej zachodni partnerzy, ponieważ umowne respektowa­nie terytorialnego łKT?«j guojeszcze nic nastąpiło.

4 lutego przyjechał w asyście trzech osób do Warszawy, pozostający dotych­czas w stanie spoczynku, sekretarz stanu Duckwitz. Miał on już za sobą pierwsze doświadczenia z niemiecko-polskich rozmów sondażowych, prowadzonych pod­czas konferencji ministrów spraw zagranicznych w Genewie w 1959 oraz

121

w 1965 r., gdy był ambasadorem w New Delhi. 5 i 6 lutego przeprowadził on pierwszą turę negocjacji, składającą się z czterech pojedynczych rozmów. Prze­widywano, /e Duckwitz będzie przewodniczył niemieckiej delegacji także po opuszczeniu Ministerstwa Spraw Zagranicznych, wczesnym latem 1970 r. Jego kolega z dyplomacji, Paul Frank, tak o tym mówił: „Dla Georga Ferdinanda Duckwitxa (e mkowania stanowiły szczytowe osiągnięcie w jego karierze dyplo­matycznej, poniewa/ już od lat, wspólnie z Albrechtem von Kessclem, był orę­downikiem uregulowania naszych stosunków z Polską"\

Schmid pisze dalej: „Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie przygotowało dla niemieckiej delegacji ani projektu układu, ani konkretnej propozycji sformu­łowań regulujących kwestie graniczny. Petfnejesi jednak, że związana z Wi)!y Brandtem «formuki norymberska^ z 1968 r. została uznana przez decydentów rządu federalnego za najważniejszy punkt hońskiej koncepcji rokowań. Widocz­nie strona niemiecka zmierzała do tego, by najpierw uzyskać ogólne i szeroko za­krojone polepszenie stosunków niemiecko-polskich, a następnie zatrzymać się przy punkcie stwierdzającym, że ostateczne uregulowanie niemieckich granic wschodnich może nastąpić dopiero w traktacie pokojowym. Reprezentanci Bonn oświadczyli swoim polskim rozmówcom, żsrząd federalny gotowy jest do uzna­nia polskiego życzenia, by żyć w bezpiecznych granicach, co gwarantowałby układ o niestosowaniu siły, w którym zawarte zostałoby oświadczenie o rezygna­cji Republiki Federalnej z roszczeń terytorialnych. Następnie niemieccy dyplo­maci wyjaśnili problemy międzynarodowoprawne, wynikające z istniejących układów nicmiecko-alianckich, wobec których stanie Bonn po uznaniu granic"^.

11 lutego w Bonn sekretarz stanu Duckwitz poinformował Scheela i Brandta o wynikach swojej misji. Zaraz potem rząd Jederalny rozpoczął informowanie frakcji koalicji, opozycji oraz odpowiednich komisji parlamentarnych o przebie­gu rozmów w Warszawie. Minister spraw wewnętrznych Hans-Dietrich Gen-scher, minister Urzędu Kanclerskiego Horst Ehmke i sekretarz stanu Dahrendorf spotkali się z prezydium BdV celem wzajemnej wymiany poglądów. Prezydent BdV Reinhold Rehs został 17 lutego przyjęty przez sekretarza stanu Duckwitza w celu przeprowadzenia rozmowy na temat rokowań z Polską.

Schmid. w swoim do dziś aktualnym studium na temat systemu podejmowa­nia decyzji w początkowej fazie polityki wschodniej i niemieckiej rządu Brandta, analizuje tak ważny dla całej polityki Bonn wobec Polski od 1949 r. okres roz­mów sondażowych prowadzonych przez sekretarza stanu Duckwitza od lutego do lipca 1970 r. w Warszawie*^. Podczas tych rozmów został opracowany doku-

122

ment mający decydujące znaczenie dla oceny stosunków zachodnioniemiecko-polskich w latach 1949-1989. Przebieg tych wydarzeń zezwala jednocześnie na wgląd w okoliczności oddziaływania czynników politycznych i społecznych na podejmowanie decyzji w polityce zagranicznej. Kalendarz wydarzeń uwidocznił, ze rząd federalny pertraktował nie tylko z jednym partnerem międzynarodowym, czyli 7. rządem polskim, lecz spłacając zobowiązania wynikaja.ee z przynależno­ści sojuszniczej, zmuszony był do daleko idących uzgodnień polityki zagranicz­nej z sojusznikami, w szczególności z trzema mocarstwami, z powodu ich odpo­wiedzialności za „Niemcy jako całość". Do tego dochodziły jeszcze rozmowy prowadzone z tymi przedstawicielami sił politycznych i społecznych, którzy współdecydowali o sukcesie lub porażce polityki wschodniej, w tym polityki wo­bec Polski, ponieważ byli albo bezpośrednio zainteresowani albo ich glosy były potrzebne do uzyskania większości w parlamencie.

Podczas debaty w Bundestagu, która odbyła się 25 lutego, przedstawiciele fra­kcji CDU/CSU gwałtownie zaatakowali rzekomo niedoskonałą politykę informa­cyjną rządu, także dotyczącą rozmów z Polską. Te ataki opozycji miały widocznie zmusić rząd do ujawnienia dalszych poufnych informacji i tym samym zezwolić partiom Unii na większy udział w kształtowaniu zamierzeń i decyzji koalicji. Za pomocą przesadnego i prawdopodobnie świadomie uproszczonego opisu sytuacji politycznej CDU/CSU usiłowała wywołać wrażenie, że rząd federalny prawie wcale nie udziela jej informacji i że wszelkie dane musi ona czerpać z prasy.

26 lutego rząd po raz drugi poinformował Komisję Spraw Zagranicznych Bundestagu o przebiegu rozmów sondażowych z Polską Rzeczpospolitą Ludo­wą. Odpowiedzialne referaty Ministerstwa Spraw Zagranicznych przygotowały także dokumenty do negocjacji, potrzebne w drugiej turze rozmów, którą zapla­nowano na drugi tydzień marca- 3 marca rząd federalny kanałami dyplomaty­cznymi dostarczył stronie polskiej w formie memorandum projekt formuły grani­cznej opracowany w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, mówiący o respekto­waniu linii Odry-Nysy w ramach traktatu o zaniechaniu stosowania przemocy.

Druga tura rozmów sondażowych przeprowadzonych od 9 do 11 marca w Warszawie także nie przyniosła w kwestii uznania granicy na Odrze i Nysie żadnych uzgodnień w punktach spornych. W obszernym zestawie dokumentów przedłożonych przez stronę niemiecką nie znalazły się jeszcze stwierdzenia ozna­czające zasadniczą zmianę w podejściu do kwestii granicy, poza sformułowa­niem przewidzianym w traktacie o niestosowaniu przemocy. Rząd Brandta/ Scheela w tym czasie nie był jeszcze gotowy do zmodyfikowania stanowiska Niemiec w istotny sposób i chciał najpierw w bezpośrednich kontaktach z za­chodnimi sojusznikami uzyskać konsens, aby stworzyć sobie zaplecze polityczne i psychologiczne, konieczne do zrobienia następnego kroku.

Po powrocie z Warszawy Duckwitz poinformował 12 marca ministra spraw zagranicznych Scheela o wynikach rozmów. Niemiecki negocjator nie ukrywał.

123

że przebieg rozmów grozi fiaskiem, jeżeli rząd federalny nie dokona zmiany wy­chodzącej poza propozycję o niestosowaniu przemocy.

15 i 16 marca delegacja ekspertów z Bonn pod kierownictwem sekretarza stanu Klausa Arndta i ambasadora nadzwyczajnego Egona Emmela przeprowa­dziła w Warszawie rozmowy z przedstawicielami polskiego Ministerstwa Handlu Zagranicznego. Celem tych rozmów było osiągnięcie postępu w prowadzonych od października 1969 r. i ciągle przerywanych niemiecko-polskich rokowaniach handlowych.

Mimo niemałego znaczenia politycznego kwestii gospodarczych dla uregu­lowania stosunków niemiecko-polskich, strona polska ponownie stanęła na sta­nowisku, by ściśle odgraniczyć problemy polityczne od gospodarczych. Korzy­stając z pobytu Arndta i Emmela w Polsce, kanclerz federalny Brandt przekazał premierowi Cyrankiewieżowi osobisty list od siebie i Waltera Scheela- Odpowia­dał w nim na wcześniejszy list polskiego premiera oraz usiłował zapobiec zała­maniu się rokowań gospodarczych. Ten manifestacyjny gest kanclerza miał jed­nocześnie zasygnalizować wolę rządu federalnego osiągnięcia politycznych po­stępów z drugą stroną. „List Brandta pokazał niemal przykładowo, jak i za pomo­cą jakich sposobów kanclerz federalny potrafił bezpośrednio wywierać swój wpływ na sprawy polityki zagranicznej i włączać się bezpośrednio do między­państwowych rokowań bilateralnych""4.

Na dalszy rozwój niemiecko-poiskich rokowań gospodarczych, których głównym punktem było życzenie Polski dotyczące liberalizacji polskiego ekspo­rtu do Republiki Federalnej, wpływały zarówno zrzeszenia gospodarcze, jak i związki zawodowe. Szczególnie zagrożone przez import tanich produktów za­granicznych krajowe branże gospodarcze przemysłu tekstylnego, obuwniczego i wyrobów skórzanych wystąpiły poprzez swoich przedstawicieli związkowych oraz drogą nieformalnych kontaktów z rządem federalnym przeciwko ewentual­nemu kompromisowemu projektowi Bonn. Również przewodniczący związku zawodowego pracowników przemysłu tekstyIno-odzieżowego Karl Buschmann, podczas rozmowy z ministrem gospodarki Karlem Schillerem przeprowadzonej 13 marca, podniósł sprawę niekorzystnego wpływu ogólnej liberalizacji handlu w stosunkach z państwami wschodnioeuropejskimi na stabilizację miejsc pracy w Republice Federalnej.

Związek Wypędzonych wznowił w tym czasie próby wpłynięcia na opinię publiczną. Były minister do spraw wypędzonych i zastępca przewodniczącego frakcji CDU/CSU w Bundestagu. Heinrieh Windelen, opublikował 18 marca w prawicowo-konserwafywnym tygodniku „Rheinischer Merkur" swoje stano­wisko na temat niemiecko-polskich prac sondażowych i ponownie naświetlił

124

umotywowaną moralno-prawnie argumentację Związku Wypędzonych. Zarzucił nn rządowi Brandta/Scheela, że w polityce wschodniej działa on niezgodnie z konstytucją i wyrządza ciężkie szkody sprawie niemieckiej.

Również Barzel posłużył się w swoim oświadczeniu złożonym w Bundesta­gu przed spotkaniem w Erfurcie kanclerza federalnego Brandta z premierem NRD Willi Slophem 19 marca przede wszystkim moralizującymi argumentami prawnymi i obwinił rząd o uprawianie polityki wschodniej bez wystarczających uprawnień.

Strategia konfrontacyjna opozycji zmierzała najwidoczniej do zahamowania aktywności władzy wykonawczej poprzez wzbudzanie podejrzeń i insynuacje, a następnie do korygowania wysuwanych twierdzeń poprzez obszerniejsze infor­macje z strony rządu na temat polityki wschodniej. Reakcją Brandta na zarzuty Barzela była decyzja o informowaniu głównych polityków opozycji co najmniej tak samo obszernie jak członków rządu. W ślad za tym 25 marca Bahr i Duck-witz poinformowali szczegółowo przewodniczącego frakcji CDU/CSU o rozmo­wach sondażowych w Moskwie i Warszawie. W tym stadium procesu decyzyjne­go w polityce wschodniej rządowi zależało na tym, aby jeszcze przed podróżą kanclerza federalnego i ministra spraw zagranicznych do USA na początku kwietnia osiągnąć jakieś modus vivendi z opozycją parlamentarną w zasadni­czych sprawach polityki zagranicznej-15.

Dyrektywy przygotowane w Ministerstwie Spraw Zagranicznych do trzeciej rundy rozmów w Warszawie, przewidzianych na drugą połowę kwietnia, mogły przybrać ostateczny kształt dopiero po wizycie Brandta w Waszyngtonie. Uzy­skanie zasadniczej zgodności z najważniejszym zachodnim sojusznikiem co do dalszego postępowania rządu federalnego w rozmowach z Polską było w proce­sie decyzyjnym sprawą największej wagi. Dopiero to otworzyło drogę w kierun­ku modyfikacji niemieckiej koncepcji rokowań w duchu mocniejszego zaakcen­towania „elementu granicznego” w przyszłym układzie z rządem polskim. W rozmowach z Brandtem, Scheelem, Bahrem i Duckwitzem 10 i 1l kwietnia, prezydent Richard Nixon utwierdził kanclerza w przekonaniu o konieczności uz­nania granicy na Odrze i Nysie. Niemieccy rozmówcy najprawdopodobniej poin­formowali także prezydenta o planowanej przez Bonn formule granicznej - wy­chodzącej stronie polskiej naprzeciw. Tym samym otwarta została droga do udzielenia nowych wytycznych sekretarzowi stanu Duckwitzowi.

Na początku trzeciej rundy rozmów sondażowych 22 kwietnia w Warszawie Duckwitz przedłożył dokument zawierający formułę daleko wychodzącą poza dotychczasowe propozycje w sprawach granicznych.

Prasa w Republice Federalnej donosiła, że projekt ten nie został uzgodniony z mocarstwami zachodnimi, co najprawdopodobniej nie odpowiadało prawdzie.

125

Nawet jeżeli Brandt nie poinformował prezydenta o szczegółach nowej niemiec­kiej formuły granicznej - przypuszczalnie Duckwitz zaznajomił osobiście eks­pertów od spraw wschodnich w Departamencie Stanu z treścią zmodyfikowane­go projektu Bonn - to administracja amerykańska została poinformowana o niej innym kanałem. Kierownik niemieckiej misji handlowej w Warszawie Bóx, we­dług własnych doniesień, utrzymywał regularne kontakty z amerykańskim amba­sadorem w Polsce - Walterem Stoesselem i informował w sposób ciągły dyplo­matę amerykańskiego o przebiegu rozmów niemiecko-polskich.

Kanclerz federalny Brandt, przypuszczalnie z inicjatywy Duckwitza, włączył się ponownie z listowną interwencją do rozmów z Polską. „Ten krok doprowadził po jakimś czasie do zmian strukturalnych i personalnych w systemie decyzyjnym, które spowodowały silniejsze rozgraniczenie kompetencji między Ministerstwem Spraw Zagranicznych a Urzędem Kanclerskim oraz miały wpływ na dalszy proces decyzyjny"36. W ostatnim dniu rokowań 24 kwietnia Duckwitz wręczył Gomułce osobisty list Brandtaa jako przewodniczącego SPD, napisany przez niego 20 kwie­tnia bez porozumienia z ministrem spraw zagranicznych Scheelem. Powodem tego była przypuszczalnie prośba Duckwitza, aby Brandt dał mu pismo polecające i wprowadzające do nowych rozmów w Warszawie, skierowane do szefa polskiej partii, w celu podkreślenia powagi starań Bonn o odprężenie w stosunkach z Pol­ską. Akcja listowna, w którą byli wtajemniczeni jedynie Duckwitz, Brandt oraz je­go najbliżsi współpracownicy w Urzędzie Kanclerskim - nawet członkowie dele­gacji niemieckiej nie wiedzieli nic o piśmie kanclerza - została skompromitowana ze względu na pominięcie w niej Scheela. Minister spraw zagranicznych, podobnie jak i jego partia, uznał, że akcja ta zdezawuowała go politycznie. Opozycja wyko­rzystała ją natomiast do ataków parlamentarnych na kanclerza federalnego oraz je­go dominującą pozycję w aparacie decyzyjnym polityki zagranicznej.

Scheel. rozgniewany tym formalnym niedopatrzeniem, działając również pod naciskiem swoich przyjaciół partyjnych, uznał pominięcie go i niepoinfor-mowanie za powód do żądania przeprowadzenia reorganizacji systemu decyzyj­nego w polityce zagranicznej, w kierunku mocniejszego rozgraniczenia kompe­tencji pomiędzy swoim ministerstwem a Urzędem Kanclerskim. Jako osobowość polityczna, uważany dotychczas za postać dosyć bezbarwną, zyskał przez to na znaczeniu i zwiększył własne wpływy w aparacie spraw zagranicznych. Dwu­znaczna sytuacja Duckwitza, który nie poinformował swojego ministra o istnie­niu listu Brandta, była dla Scheela i jego partii nie tylko instytucjonalnie nie do przyjęcia. Scheel uznał potem akcję listowną za usterkę wyłącznie techniczną oraz przyznał, że w sprawie treści listu do Gomułki istniała między nim a Brand-tem całkowita zgodność w zakresie koncepcji politycznej. Prasa rozdmuchała to

126

zdarzenie, tak jakby kryło się za nim o wiele więcej. Poprzez przeprowadzenie zmian personalnych w Ministerstwie Spraw Zagranicznych - w maju i czerwcu 1970 r. - Schcel wzmocnił swój wpływ na politykę wschodnią rządu i jednocześ­nie ograniczy] monopol decyzyjny kanclerza federalnego na swoja, korzyść.

Na nadzwyczajnym posiedzeniu parlamentarnej komisji spraw zagranicz­nych. 24 kwietnia, Scheel poinformował deputowanych jedynie w sposób ogólny o stanie niemiecko-polskich rozmów sondażowych. Wnikliwe interpelacje opo­zycji w Bundestagu - złożone 29 kwietnia podczas tzw. godziny pytań i dotyczą­ce autentyczności formuły granicznej podane) do publicznej wiadomości - po­zwalają przypuszczać, że członkowie komisji nie zostali na tym posiedzeniu poinformowani o treści oferty przedłożonej przez Duckwitza^.

Również rząd amerykański z uwagą śledził trzecią rundę rozmów w Warsza­wie. Mimo że amerykańscy decydenci w zasadzie byli zgodni co do tego, że Re­publika Federalna winna uznać granicę na Odrze i Nysie za zachodnią granicę Polski, sygnalizowali oni rządowi federalnemu, że też w tym wypadku nie może być mowy o naruszeniu praw mocarstw zwycięskich i dlatego uznanie między-narodowoprawne nie wchodzi w rachubę. Także Związek Wypędzonych zare­agował mocnymi ostrzeżeniami i groźbami prawnymi. Po ogłoszeniu „formuły polskiej" wystąpił on z dwoma oświadczeniami.

Republika Federalna również na płaszczyźnie dyplomatycznej zabiegała o uzgodnienie z mocarstwami zachodnimi poszczególnych inicjatyw w polityce wschodniej. W dniach 8 i 9 maja doszło do spotkania tak zwanej Bonn Group Se­nior Level, składającej się z kierowników wydziałów europejskich czterech Mi­nisterstw Spraw Zagranicznych. Podczas dziesięciogodzinnego posiedzenia de­batowała ona na temat stanu polityki wschodniej, niemieckiej i berlińskiej.

Równolegle do swojego demonstracyjnie konfrontacyjnego stanowiska w polityce wschodniej kierownictwo CDU/CSU starało się o poprawę dopływu informacji o rozmowach z rządem polskim, chcąc uzyskać w ten sposób urzeczo-wienie wewnątrzunijnego procesu kształtowania decyzji. Na zaproszenie War­szawy deputowani CDU Hans Dichgans i Peter Petersen przebywali od 13 do 22 maja z wizytą informacyjną w Polsce, w szczególności na byłych niemieckich terytoriach wschodnich. Po zakończeniu wizyty wypowiedzieli się za obszernym uregulowaniem - w formie układu - wszystkich otwartych dotąd kwestii doty­czących obu państw, w tym także problemu linii Odry-Nysy.

Stanowisko to odbiegało znacznie od dotychczasowego nastawienia partii unijnych. Poprzez swój wpływ na wewnątrzfrakcyjne kształtowanie decyzji w niemałym stopniu osłabili oni istniejący w szeregach opozycji potencjał kon­frontacyjny. Stronie polskiej zależało, jak wskazuje na to jej z pewnością nie-

127

przypadkowa strategia zaproszę ni owo-wizytowa, na zmianie opinii w szeregach CDU/CSU i w społeczeństwie zachodnioniemieckim - na rzecz zróżnicowanego sposobu patrzenia na stanowisko Polski.

Na początku czerwca rząd federalny ponownie włączył wypędzonych lub ich rzeczników do procesu informacyjnego o polityce wschodniej. Decydenci koali­cji w sposób widoczny starali się rozładować napięcie istniejące między nią a organizacjami wypędzonych poprzez intensywniejsze zaznajamianie ich z sytu­acją, zmiękczanie negatywnej postawy funkcjonariuszy wypędzonych i ograni­czanie ich ujemnego wpływu na opinię publiczny.

W dniach poprzedzających wybory do parlamentów trzech krajów związko­wych z 14 czerwca zarówno przedstawiciele rządu, jak i opozycji zagrozili ze względów taktycznych ponownym przeprowadzeniem wyborów federalnych lub zastosowaniem wotum nieufności, aby sobie wzajemnie wykazać i udowodnić, jak wielkie jest poparcie społeczeństwa dla ich własnych koncepcji w polityce wschodniej. Koalicja socjalliberalna wychodziła z założenia, że posiada wystar­czającą legitymację dla rozszerzenia i powiększenia swobody działania w polity­ce wschodniej i używała tego argumentu przeciw pomówieniom i podejrzeniom pochodzącym od partii unijnych.

Przez opublikowanie 12 czerwca w „Bild-Zeitung" czterech pierwszych punktów tzw. dokumentu Bahra prasa Springcra zdołała przynajmniej częściowo sprowokować spodziewaną reakcję Warszawy. Tamtejsi decydenci byli najpierw zaskoczeni, a następnie dotknięci uzyskanym w wyniku niedyskrecji i podanym do publicznej wiadomości dokumentem roboczym z rokowań niemiecko-sowiec-kich. Zawiadomili oni drogą nieformalną przedstawiciela Republiki Federalnej, Bóxa, że wobec przesądzonego ustalenia granicy na Odrze i Nysie właściwie nie ma o czym pertraktować między Warszawą a Monn. Mimo że atmosfera negocja­cji, które odbyły się jednak w końcu lipca w Warszawie, nie została zakłócona w widoczny sposób przez tę niedyskrecję i nie wywarła również żadnego wpływu na koncepcję pertraktacji po obu stronach, to jednak polscy dyplomaci oświad­czyli B6xowi, jak bardzo są zawiedzeni i rozgoryczeni tym, że rząd federalny umieścił uzgodnioną formułę graniczną w dokumencie nicmiecko-sowicckim. choć przedstawiciele polskiego rządu stale podkreślali, że chctj prowadzić dialog z Republiką Federalną wyłącznie w sposób bilateralny^.

Najwidoczniej mało przekonujące wyniki wyborów S PO i FDP do parlamen­tów trzech krajów związkowych z 14 czerwca spowodowały, że rząd polski zde­cydował o przyspieszeniu rozmów z rządem zachodnionicmicckim na temat

128

współpracy w dziedzinie gospodarczej. Chciał on w ten sposób uzyskać dogodne warunki do szybkiej ugody politycznej.

Już 23 czerwca federalny minister gospodarki Schiller mógł parafować w Warszawie długoterminową umowę o wymianie towarowej oraz układ o współpracy gospodarczo i naukowej do 1974 r. między obydwoma krajami, a także zakończyć - toczące się od października 1969 r. i stale przerywane - ro­kowania gospodarcze.

Ponadto polscy decydenci uaktywnili bardzo starannie dozowaną dyploma­cję wizytowa, aby w [en sposób wpływać w sposób pośredni na proces we­wnątrzpartyjnego kształtowania decyzji w Republice Federalnej. Po powrocie z podróży informacyjnej do Polski w ostatnich dniach czerwca grupa sześciu socjaldemokratycznych deputowanych z dyrektorem federalnym (Bundesge-schaftsfuhrer) SPD Hansem-Jurgenem Wischnewskim na czele wyraziła nadzie­ję, że bieżące rozmowy będą mogły być zakończone już w lipcu. W następnych tygodniach przebywali w PRL deputowani Hermann Hocherl (CSU), Philipp von Bismarck (CDU), Emst MUtler-Hermann (CDU) i Gtlnter Slotta (SPD).

Opublikowanie l lipca w „BiJd-Zeitung" oraz ilustrowanym .,Quick" pełne­go brzmienia tzw. dokumentu Bahra nie miało już żadnego wpływu na przebieg rozmów niemiecko-polskich. W szczególności nowe rewelacje prasowe nie mo­gły oddziaływać ani na koncepcję, ani na strategię rokowań obu rządów, ponie­waż strona polska znała treść czterech punktów dokumentu, uzyskanych drogą niedyskrecji i opublikowanych 12 czerwca. Mówiły one m.in., że ustalona w kwietniu z niemiecką delegacją formuła dotycząca granicy na Odrze i Nysie została umieszczona w bilateralnym dokumencie niemiecko-sowieckim. Rów­nież opozycję parlamentarną CDU/CSU absorbowały w następnych dniach i tygodniach wyniki rozmów moskiewskich oraz zamierzenia rządu federalnego co do ponownego podjęcia rokowań ze Związkiem Radzieckim

Delegacja bońska udająca się na piątą rundę rozmów sondażowych, które od­były się w dniach od 23 do 25 lipca w Warszawie, została wzmocniona przez czterech dalszych ekspertów Ministerstwa Spraw Zagranicznych: Jürgena von Altena, Lothara Lahna, Hansa Boldta i Emmela.

Na początku nowych rozmów rząd polski uprzejmie podkreślił swoją wolę doprowadzenia do rychłego zakończenia prac redakcyjnych nad przygotowanym już wspólnym projektem układu. 23 lipca kierownik delegacji niemieckiej, eme­rytowany w międzyczasie sekretarz stanu Duckwitz, został przyjęty przez pol­skiego ministra spraw zagranicznych Stefana Jędrychowskiego.

28 lipca Duckwitz poinformował ministra spraw zagranicznych Scheela oraz kanclerza federalnego Brandta o wynikach tej rundy rozmów sondażowych. 30 lipca gabinet federalny omówił najnowszy stan niemiccko-polskich przygoto­wań do podpisania układu. Po posiedzeniu gabinetu rzecznik rządu oznajmił, że w sprawie preambuły i czterech artykułów układu uzgodniono już stanowiska.

129

Podczas piątej rundy rozmów delegacje uzgodniły, że sformułowany przez stronę polską artykuł graniczny zostanie umieszczony jako artykuł I układu. Za­akceptowana w ogólnym zarysie formuła graniczna stanowiła, że umawiające się strony stwierdzają, iż granica na Odrze i Nysie .jest" albo ..stanowi"^' zachodnią granicę Polski. Według relacji polskiego dyplomaty Winiewicza, strona niemie­cka zażądała podczas szóstej rundy rozmów, przeprowadzonych 5 października w Bonn, zmiany kolejności artykułów układu w sposób, w jaki to już zostało uczynione w układzie moskiewskim. Na pierwsze miejsce miał zostać przesunię­ty artykuł n niestosowaniu przemocy, tak jak życzył sobie tego pierwotnie rząd federalny. Strona niemiecka odstąpiła następnie od tego żądania, po intensyw­nych konsultacjach kierownika delegacji polskiej z Wehnerem. Bahrem i Brand-tem"^. Brandt potwierdził w swoich W^fjmmcnmc/;, iż przejął polską propozycję umieszczenia artykułu granicznego na pierwszym miejscu, a dopiero po nim ar­tykułu o zaniechaniu stosowania przemocy"".

Ostatnia runda rokowań odbyła się od 3 do 13 listopada 197U r. pod kierownic­twem ministrów spraw zagranicznych - Scheela i Jędrychowskiego - w Warsza­wie. Między delegacjami doszło do poważnej rozbieżności poglądów. Sekretarz stanu Frank miał jakoby powiedzieć, że strona niemiecka popełniła w rokowa­niach z Polską kilka błędów, które należałoby teraz skorygować. Scheel oraz przewodniczący AK l (Koła roboczego do spraw polityki zagranicznej, niemiec­kiej i bezpieczeństwa) frakcji parlamentarnej FDP w Bundestagu, Rrnst Achenbach, nalegali na zmianę ustępu u granicy w artykule I projektu układu. Sformu­łowanie „festgelegte Grę n ze” (granica ustalona) - oparte na odnośnym sformuło­waniu w preambule układu granicznego podpisanego w Zgorzelcu („ustalona i ist­niejąca granica")^ - miało zostać zmienione, ponieważ znajdowało się ono w bez­pośrednim związku z treścią Umowy Poczdamskiej. Gdyby delegacja niemiecka zaakceptowała ten ustęp, uznałaby po raz pierwszy Protokół Poczdamski jako wią­żący Republikę Federalna z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Dotych­czas protokół ten był dla Republiki Federalnej jedynie res inter alios acta.

130

Także z uwagi na ustawiczną i zmasowany krytykę ze strony opozycji parla­mentarnej CDU/CSU4' oraz Związku Wypędzonych4* w sprawie ..niedbałego" opracowania tekstu układu minister spraw zagranicznych Scheel uznał za stosow­ne podkreślić w Warszawie w sposób jasny i precyzyjny wyjściowa pozycję nie­miecką w końcowych rokowaniach z Polska. Rząd federalny wychodził z założe­nia, że może on podjąć zobowiązania jedynie w imieniu Republiki Federalnej oraz że zobowiązania te nie mogą antycypować ustaleń przyszłej konferencji pokojowej, w której uczestniczyłaby delegacja reprezentująca całe Niemcy. Jednocześnie muszą zostać uwzględnione prawa i odpowiedzialność czterech mocarstw za Berlin i Niemcy jako całość, bilateralne układy zaś zawarte między Republiką Fede­ralną a Polską nie mogą zastąpić ani wyprzedzać uregulowań pokojowych dla Nie­miec jako całości. Uregulowanie granicy nie może i nie powinno być - niezależnie od tego, jak się na to patrzy - zalegalizowaniem tych poczynań, które spowodowa­ły, że miliony Niemców zostały wypędzone z terenów leżących poza tą granicą.

Kontrahenci uzgodnili w końcu, że pojęcie ,,ustalenie" miało się odnosić do przebiegu, a nie do samej granicy, która została w artykule granicznym określona jako .,bestehende Grenze'' (granica istniejąca). Najwidoczniej strona polska musiała wykazać zrozumienie dla stanowiska delegacji niemieckiej, że Republi­ka Federalna nie może być zmuszona do potwierdzenia ostateczności granicy na Odrze i Nysie dla całych Niemiec na podstawie Protokołu Poczdamskiego. Ze strony Bonn można było oczekiwać jedynie ostatecznego zrzeczenia się rosz­czeń terytorialnych w imieniu Republiki Federalnej. Warszawa akceptowała ure­gulowanie problemu linii Odry-Nysy zgodnie ze stanowiskiem Republiki Fede­ralnej, mimo że Polska przeforsowała już w 1950 r. w układzie podpisanym z NRD w Zgorzelcu uznanie polskiej granicy zachodniej jako „granicy państwo­wej między Niemcami a Polską” (Art. 1).

Należy też pamiętać o tym, że równolegle z rokowaniami pomiędzy Bonn a Warszawą, poświęconymi wynegocjowaniu układu normalizacyjnego, pomyśl­nie zakończone zostały pertraktacje gospodarcze między obu stronami. Rozmo­wy, rozpoczęte w 1969 r. na szczeblu sekretarzy stanu, były kontynuowane po

131

utworzeniu socjalliberalnego rządu federalnego. Po całorocznych rozmowach i rokowaniach 15 października 1970 r. podpisano długoterminową umowę gospo­darczą, która sprecyzowała zasady wymiany towarowej oraz warunki dalszego rozwoju współpracy w dziedzinie gospodarczej i naukowo-technicznej'-'.

Układ normalizacyjny z 7 grudnia 1970 r. oraz umowa gospodarcza z 15 paź­dziernika 1970 r. stanowią jedność. Należy je pojmować jako całość zagadnienia. Tym samym w końcu 1970 r. nadano także nowy wymiar stosunkom gospodar­czym między Republiką Federalną a Polska. Ustalenia o współpracy naukowej pomiędzy Niemiecką Akademicką Służbą Wymiany (DAAD) a Polską Akademią Nauk (PAN) podkreślały w dodatkowy sposób wysoką rangę całego pakietu doty­czącego współpracy naukowo-technicznej. ,,Stworzono warunki do wykorzystania wszelkich możliwości współpracy, która przy pomyślnym, właściwym i skutecz­nym zastosowaniu służyłaby dużo lepiej interesom Polski niż interesom Republiki Federalnej Niemiec i która byłaby w stanie umożliwić Polsce równomierny roz­wój przemysłu"' .

Doprowadziło to także do tego, że od 1970 r. nastąpiło znaczne ograniczenie pewnej dyskryminacji, utrzymującej się jeszcze w gospodarczych stosunkach Polski t Republiki Federalnej. Jak podkreślił Georg Strobel oznaczało to, że „Republika Federalna umożliwiła stworzenie nowych warunków wstępnych do korzystnego rozwoju polskiego eksportu, co odpowiadało polskim interesom i życzeniom. Poza tym Republika Federalna była jedynym krajem, który szcze­gólnie w tamtym czasie, ale i w całym okresie istnienia EWG. popierał jako jej członek traktowanie Polski liberalniej niż inne kraje trzecie - przy imporcie do tej Wspólnoty”. Mając na uwadze zrozumienie Republiki Federalnej Niemiec dla zainteresowania Polski wykorzystaniem zachodnioniemieckiego potencjału prze­mysłowego i technologicznego w strategii gospodarczej modernizacji podjętej przez polskie kierownictwo partyjne w końcowej fazie epoki Gomułki, ale szcze­gólnie w okresie rządów tzw. technokraty Gierka, Strobel dochodzi do stwierdze­nia, że „stan faktyczny zachodnioniemieckiego wkładu w interesy polskie był wykładnią jakości stosunków gospodarczych między Polską a Republiką Fede­ralną Niemiec oraz panującego ducha inicjatywy ze strony niemieckiej”.

132

Grudzień 1970 r.: Kanclerz niemiecki w Warszawie, i układ

Układ normalizacyjny między Bonn a Warszawy parafowany został 18 listo­pada 1970 r. przez ministrów spraw zagraniczny cli. a podpisany 7 grudniu 1970 r. przez kanclerza federalne g u Brandta i premiera Cyrankiewicza. Dla Brandta układ warszawski nie był „ani tylko układem o niestosowaniu przemocy, ani sa­mym tylko układem granicznym". Jego wtaściwe znaczenie widział on w okre­śleniu traktatu jako umowy „pomiędzy Republika. Federalny Niemiec a Polska. Rzeczpospolita. Ludowy o zasadach normalizacji ich wzajemnych stosunków'0'.

Zrozumienie wymiaru historyczno- moralnego polityki zachodnioniemicckiej wobec Polski po 1945 r. symbolizował nie tylko ów układ, ale jeszcze bardziej pewien gest kanclerza. Zdjęcia z Brandtem, klęczącym przed warszawskim po­mnikiem Bohaterów Getta obiegły cały świat. Jednak w Polsce został)' przez cen­zurę wstydliwie przemilczane, ponieważ nie pasowały do koncepcji polityki Pol­ski wobec Niemiec i polityki wewnętrznej. Ten gest kanclerza zaaprobowano wtedy w Republice Federalnej tylko połowicznie53, ale uchodzi on za najbardziej symboliczne zogniskowanie zasięgu i głębokości .stosunków nierniecko-poiskich aż do końca lat osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, gdy w nowej konstelacji międzynarodowej politycy niemieccy ponownie sięgali do symboli, które niczego nie tuszowały, ale nadawały sens określonemu rozumieniu polityki.

O swoim pamiętnym geście Brandt pisał w następujący sposób: „Ciągle py­tano mnie, co chciałem tym wyrazić. Czy może ten gest był zaplanowany? Nic, nie był (....). Niczego nie planowałem, ale gdy opuszczałem pałac w Wilanowie. gdzie mieszkałem, byłem całkowicie pod wrażeniem tego. co symbolizował po­mnik Bohaterów Getta, i uznałem, że powinienem dać temu wyraz. Na dnie nie­mieckiej historii, czując na sobie ciężar milionów zamordowanych, uczyniłem to, co czynią ludzie, gdy mowa staje się niema"y}.

Zawarcie układu z Polską i jego powiązanie z hońską polityką niemiecką i wschodnią nastąpiło po określonym oszacowaniu interesów zachodnioniemiec-kich i było częścią ..Realpolitik" w czasach odprężenia. Ale ta polityka ze Wscho­dem opierała się na takim jej rozumieniu, które diametralnie różniło się od postrze­gania układu zewnętrznych interesów politycznych w czasach Republiki Weimar­skiej. jeżeli abstrahować od różnicy systemów międzynarodowych wtedy i teraz. Polityk tej miary co Brandt zdotał w jednym historycznym momencie zharmoni­zować ze sobą interesy polityczne i normy etyczne w polityce zagranicznej

133

(Brandtowi jednak nie było dane powtórzenie tego kairós piętnaście lat później w Polsce)60. Polityka, którą już w latach pięćdziesiątych mieli zamiar zainicjować tacy politycy i dypJomaci. jak C ario Schmid, Karl Georg Pfleiderer, Heinrich von Brentano. Georg Ferdinand Duckwitz czy A l brecht von Kessel, mogła być dopiero teraz realizowana z powodzeniem w oparciu o zwiększoną swobodę działania Re­publiki Federalnej w polityce wewnętrznej i zagranicznej.

Sam układ obejmował preambułę i pięć artykułów. Swoją małą objętością różni się on zasadniczo od późniejszych umów niemiecko-polskich. Polityczna siła tego dokumentu leży najwidoczniej w jego powiązaniu z ciężarem pozosta­łym po drugiej wojnie światowej, z którym się nie uporano, i z podziałem Europy, który w tak untagon i styczny sposób przeciwstawiał racje stanu obu sygnatariuszy układu. Stronie niemieckiej najwidoczniej udało się uniknąć bezpośredniego uz­nania winy Niemiec za wybuch drugiej wojny światowej i przypomnienia o nie­mieckiej polityce okupacyjnej. Z drugiej strony, musiała się ona pogodzić z tym, że nie wspomniano także o utracie terytoriów obejmujących ponad l (K) 000 km2, które przypadły Polsce, oraz o wypędzeniu milionów Niemców'''.

Oto brzmienie układu:

Republika Federalna Niemiec oraz Polska Rzeczpospolito Ludowa

zważywszy, że ponad 25 lat minęło lat zakończenia drugiej wojny światowej, któ­rej pierwszą ofiarą padła Polska i która przyniosła ciężkie cierpienia narodom Europy.

pomne tego. /e w [ym okresie w obu krajach wyrosło nowe pokolenie, któremu należy zapewnić pokojową przyszłość.

pragnąc stworzyć trwałe podstawy pokojowego współżycia oraz rozwoju nor­malnych i dobrych stosunków między nimi,

dążąc do umocnienia pokoju i bezpieczeństwu w Europie.

świadome, że nienaruszalność granic i poszanowanie integralności terytorialnej i suwerenności wszystkich państw w Europie w ich obecnych granicach są podstawo-wy m warunkiem pokoju.

uzgodniły, co następuje:

Artykuł I

  1. Republika Federalna Niemiec i Polska Rzeczpospolita Ludowa zgodnie stwierdzają., że istniejąca linia graniczna, której przebieg został ustalony w rozdziale [X uchwał Konferencji Poczdamskiej z dnia 2 sierpnia 1945 roku od Morza Bałtyc­kiego bezpośrednio na zachód od Świnoujścia i stąd wzdłuż rzeki Odry do miejsca, gdzie wpada Nysa Łużycka, oraz wzdłuż Nysy Łużyckiej do granicy / Czechosłowa­cją, stanowi zachodnią granicę państwową Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej.

134

(2) Potwierdzają one nienaruszalność ich istniejących granic, tera/, i w pr/ys/lo ści, i zobowiązują się wzajemnie do bezwzględnego pos7anowania ich integralności terytorialnej.

(3) Oświadczają one. że nic mają żadnych roszczeń terytorialnych wobec siebie i nie bgdą takich roszczeń wysuwać także xv przyszłości.

Artykuł Et

(1) Republika Federalna Niemiec i Polska Rzeczpospolita Ludowa be.dą kiero­wały się w swych wzajemnych stosunkach oraz w sprawach zapewnienia bezpieczeń­stwa w Europie i na świecie celami i zasadami, sformułowanymi w Karcie Narodów Zjednoczonych.

(2) Zgodnie z tym. stosownie do artykułów l i 2 Karty Narodów Zjednoczonych, bgdą one rozwiązywały wszystkie swe kwestie sporne wyłącznie za pomocą środków pokojowych, a w sprawach dotyczących bezpieczeństwa europejskiego i międzyna­rodowego, jak też w swych wzajemnych stosunkach, powstrzymają się od groźby przemocy lub stosowania przemoey.

Artykuł JII

(1) Republika Federalna Niemiec i Polska Rzeczpospolita Ludowa będą podejmo­wać dalsze kroki zmierzające do pełnej normalizacji i wszechstronnego rozwoju swych wzajemnych stosunków, których trwałą podstawę będzie stanowić niniejszy Układ.

(2) Są one zgodne co do tego. że we wspólnym ich interesie leży rozszerzenie ich współpracy w zakresie stosunków gospodarczych, naukowych, naukowo-tcchnicz-nych, kulturalnych i innych.

Ariykuł IV

Układ niniejszy nie dotyczy wcześniej zawartych przez Strony lub ich dotyczą­cych dwustronnych iub wielostronnych umów międzynarodowych.

Artykuł V

Układ niniejszy podlega ratyfikacji i wejdzie w życie w dniu wymiany doku­mentów ratyfikacyjnych, która nastąpi w Bonn ~.

Pierwszą polityczną interpretację układu ze strony niemieckiej podał już 3 grudnia rzecznik rządu federalnego, sekretarz stanu Conrad Ahlers. Na konfe­rencji prasowej poinformował on o posiedzeniu gabinetu, podczas którego kanc­lerz i minister spraw zagranicznych zostali upoważnieni do podpisania układu niemiecko-polskiego i w czasie którego Brandt i Scheel podkreślili, co następuje:

„1. Układ służyć ma porozumieniu z narodem polskim oraz normalizacji i polepszeniu stosunków między Republiką Federalną Niemiec a Polską;

2. Otworzy on drogę do rozwiązania problemów humanitarnych;

3. Jest on ważnym przyczynkiem polityki zagranicznej do ukształtowania ładu pokojowego w Europie i późniejszego uregulowania kwestii niemieckiej;

Petne brzmienie tekstu układu w: ..Dziennik Ustaw" 24, 1972. póz. 168. s. 229-230.

135

4. Układ jest zgodny z konstytucją, ponieważ nie jest sprzeczny z nakazem ponownego zjednoczenia, zawartym w preambule do Ustawy Zasadniczej, a tak­że nie antycypuje woli przyszłego ogólnoniemieckiego suwerena"6-\

Brandt podkreślił w dyskusji, „że każdy wie, z jak bolesnym uczuciem wielu ludzi, szczególnie wielu wypędzonych ze stron ojczystych, przyjęło ten układ. Ale ważne jest teraz, aby skierować spojrzenia ku przyszłości"64.

Układ warszawski został potem poddany szczegółowej i kontro wersy i nej oce­nie niemieckich (i polskich) prawników prawa państwowego i międzynarodowe­go6-11. Dyskusja nad szczegółami i subtelnościami układu prowadzona z punktu wi­dzenia prawa międzynarodowego musiała jednak zawsze uwzględniać interpreta­cje zalecaną w tym czasie przez decydentów politycznych. Najważniejsza okazała się interpretacja wiążąca wykładnię prawną z polityką Republiki Federalnej Nie­miec wobec Polski aż do 1990/199! r., tzn. do wypełnienia treści układu warsza­wskiego w układzie granicznym z 1990 r. i układzie dobrosąsiedzkim z 1991 r. Wykładnia rządowa układu z 7 grudnia 1970 r. została ostatecznie potwierdzona w orzeczeniach Federalnego Trybunału Konstytucyjnego i Federalnego Trybunału Socjalnego wymuszonych przez ówczesna opozycję parlamentarną.

Oficjalny komentarz rządu federalnego został wydrukowany w „Biuletynie" z 8 grudnia 1970 r. Pozostał on - niezależnie od zmieniającego się rozłożenia akcentów - wiążącą wykładnią dokumentu inicjującego politykę wobec Polski dla socjalliberalnych rządów Brandta (1969-1974) i Schmidta (1974-1982) oraz cha-decko-Hberainego rządu Kohla aż do zawarcia układu ,.2+4'! z 12 września 1990 r. i układu granicznego z Polską z 34 listopada 1990 r. Komentarz stwierdzał:

,.!. Układ wiąże Republikę Federalną Niemiec, jako taką. w kwestii granicz­nej bezterminowo. Art. L ust. l układu oznacza, że Republika Federalna nie kwe­stionuje już linii Odry-Nysy jako granicy zachodniej Polski. Republika Federal­na będzie stała na tym stanowisku także w przyszłości, niezależnie od tego, czy i kiedy nastąpi regulacja pokojowotraktatowa dla Niemiec.

2. Wypowiedź dotycząca granicy wyklucza różnicę w stanowiskach prawnych obu stron wobec Układu Poczdamskiego- W Protokole Konferencji Poczdamskiej opisany został przebieg linii Odry-Nysy, aby odgraniczyć tereny oddane pod pol­ska administrację, podczas gdy jednocześnie ostateczne ustanowienie granicy nie-miecko-polskiej zostało wyraźnie zastrzeżone. Zawarte w artykule I, ust. l odnie­sienie do Uchwał Poczdamskich mówi przeto, że linia ta w stosunkach między Re-

136

publiką Federalną Niemiec a Polską Rzeczpospolitą Ludową w przyszłości - tzn. od wejścia w życie układu - powinna zostać uznana za zachodnią granicę Polski".

Dalej zwracano uwagę na wymianę not z trzema mocarstwami. \v których także potwierdzona zostaia nienaruszalność praw i odpowiedzialności czterech mocarstw. Odnosiło się to w szczególności do tak zwanego zastrzeżenia dotyczą­cego traktatu pokojowego.

„3. Układ ten ani nie wyprzedza traktatu pokojowego, ani go nie zastępuje. Jak wynika z treści not dyplomatycznych dotyczących układu (a wymienionych z mocarstwami zachodnimi - D.B), rząd federalny określił jasno w trakcie roko­wań w porozumieniu z trzema mocarstwami zachodnimi, że prawa i zobowiąza­nia czterech mocarstw, tak jak zostały one określone w znanych układach i umo­wach, nie zostają naruszone przez ten układ. Podstawą istnienia w dalszym ciągu tych praw i zobowiązań jest fakt -jak mówi o tym wyraźnie artyku! II ukfadu niemieckiego - że nie dokonano żadnej regulacji w postaci traktatu pokojowego dla Niemiec. (...)

4. Republika Federalna Niemiec w dalszych rokowaniach ustaliła jasno, że może ona występować tylko w imieniu Republiki Federalnej Niemiec. (...) Zatem niniejszy układ nie może być wiążący dla zjednoczonych Niemiec. W tym sensie artykuł VII układu niemieckiego utrzymuje swoje znaczenie także wtedy, gdy Republika Federalna uzna, że między nią a Polską, prze*: wejście w życie układu, linia Odry-Nysy tworzy zachodnią granicę państwową Polski i sporny problem graniczny między Republiką Federalną a Polską tym samym przestaje istnieć. Uważamy, że formalnie utrzymane zastrzeżenie o zawarciu traktatu pokojowego ma w każdym razie duże znaczenie i służy obronie interesów całych Niemiec"66.

Następnie rząd federalny podkreślił, że przez zawarcie układu:

- wypędzenie niemieckiej ludności nie zostało uznane za zgodne z prawem;

- nikt nie utracił praw, które należały mu się według obowiązujących ustaw zachodnionietnieckich (np. obywatelstwo);

- rezygnacja Polski z dalszych reparacji została ponownie wyraźnie po-twierdzonajako ważna (oświadczenia z 24 sierpnia 1953 i l stycznia 1954 r.)67.

Podczas zawierania układu w 1970 r. nie dało się jeszcze przewidzieć, jak ważne okaże się potwierdzenie niemieckiego stanowiska odnośnie do problema­tyki traktatu pokojowego i odpowiedzialności czterech mocarstw w niecałe dwa­dzieścia lat później, gdy zainteresowane mocarstwa miały zgodnie podpisać tra­ktat o ostatecznej regulacji z Niemcami. Nie tylko trzy mocarstwa zachodnie, ale także Związek Radziecki, widziały w potwierdzeniu odpowiedzialności czterech mocarstw naturalną podstawę ostatecznego uregulowania kwestii niemieckiej.

137

Tym samym w krótkim czasie - miedzy listopadem 19K9 r. a lutym 1990 r. - ob­róciły się wniwecz starania polskich polityków komunistycznych, podejmowane od lat siedemdziesiątych, aby - opierając się na sowieckiej argumentacji - z usta­leń podjętych w KBWE, ale nade wszystko w helsińskim Akcie Końcowym. vw-pływał wniosek o ostatecznym „scementowaniu" .fttiiiis quo w sprawie niemiec­kiej. Także formalne zastrzeżenie odnośnie do uznania granicy na Odrze i Nysie w traktacie pokojowym miało znaczenie, ponieważ demokratycznie wybrani po­litycy polscy, starający się ze swej strony wpłynąć na rozwój spraw niemieckich poprzez cztery mocarstwa, uznali wiosną 1990 r. jego przydatność.

Ponadto polityczni decydenci w Republice Federalnej nie mieli w 1970 r. przy zawieraniu układu żadnych wątpliwości, że zastrzeżenie o traktacie pokojo­wym nie będzie już w sposób istotny oddziaływało na sprawę granicy niemiecko-polskiej68. Minister spraw zagranicznych Scheel, przytaczając cały szereg argu­mentów, zajął w tej kwstii następujące stanowisko:

„Kto zatem chce niemiecko-polskiego porozumienia, musi się zająć samym problemem granicy. Nie wolno mu uchylać się od podjęcia tego kluczowego za­gadnienia stosunków niemiecko-polskich. Kto je pomija, musi pogodzić się z tym, że do pojednania właśnie dojść nie może, iż to obszerne pole w dalszym ciągu leży odłogiem, z wszystkimi negatywnymi konsekwencjami dla pokoju i bezpieczeństwa w Europie. Kto jednakże chce nada! w każdych okoliczno-s'ciach utrzymywać ten problem jako «otwarty», musi ponadto odpowiedzieć na pytanie, co chciałby przez to osiągnąć, jeżeli przemoc jako środek do zmiany gra­nic nic wchodzi w rachubę pod żadnym względem. Pokojowa zmiana nie wydaje się możliwa ani teraz, ani w dającej się przewidzieć przyszłości, bo strona polska nie będzie skłonna do dobrowolnego oddania części terytoriów. A wśród naszych sojuszników nie rna nikogo, kto byłby gotów do wpłynięcia na Polskę w tej spra­wie. Ale co się tyczy «utrzymania kwestii jako otwartej» traktowanej jako obiekt przetargowy, poprawiający własną pozycję w rokowaniach, to może przed laty istniała możliwość uzyskania czegoś w zamian za «jasne» uznanie linii na Odrze i Nysie, tak jak przed laty może także było możliwe sformalizowanie naszych stosunków z Polską, bez potrzeby poruszania kwestii granicznej. Taka możliwość

138

już nie istnieje. Czas nic pracował dla nas. (...). Tym samym obciążona zostaje jednak także w poważny sposób hipoteka naszych stosunków z Zachodem, czego nasi zachodnioeuropejscy partnerzy, z którymi szukamy coraz bliższych związ­ków, prawie nie są skłonni przyjąć do wiadomości. Nie może być wątpliwości, że nasze «otwarcie» nie tylko nic przeszkadza naszej zachodnioeuropejskiej inte­gracji, ale czyni dopiero możliwym jej postęp (,..)"69.

W tym oświadczeniu Scheel wyjaśnił decydujące motywy nowej polityki Re­publiki Federalnej wobec Wschodu i Polski: Polityka nieuznawania terytorialnej rzeczywistości w stosunkach niemiecko-polskich była od lat chybiona, ponieważ raczej oddalała Republikę Federalną od długoterminowych celów, niż przybliża­ła. Mocarstwa zachodnie i sojusznicy odeszli od polityki rewizji granic już w drugiej połowie lat pięćdziesiątych. Stanowisko zachodnioniemieckie w kwe­stii granicznej przekształciło się w jałowy anachronizm blokujący całą bońską politykę zagraniczną. Ponieważ amerykańska i zachodnioeuropejska polityka wobec Wrschodu poszły dalej, Bonn traciło zdolność do negocjacji w sprawach polityki zagranicznej. Tak więc „nowa polityka wschodnia" została użyta w ostatniej chwili - z punktu widzenia wewnętrznego układu politycznego był to krok odważny -jako hamulec bezpieczeństwa, gdy polityka niemiecka znalazła się na równi pochyłej. Ponadto Scheel wskazał na coś jeszcze. Moment, w któ­rym można było zapłacić niższą cenę za „normalizację" stosunków między Bonn i Warszawą, został przeoczony w końcu lat pięćdziesiątych. To skostnienie poli­tyki wobec Polski u schyłku ery Adenauera i epizod z nowym ministrem spraw zagranicznych Schróderem z czasów kanclerza Erharda skierowały politykę wschodnią lat sześćdziesiątych w ślepi) uliczkę.

6.4. Zagadnienia humanitarne - łączenie rodzin

W piśmie do premiera Cyrankiewicza z 27 października 1970 r. kanclerz fe­deralny Brandt przedstawił z całą wyrazistością życzenie niemieckie:

„Odpowiedzialność za przyszłe stosunki między naszymi narodami wymaga, aby rozpatrywać ukJad o podstawach normalizacji stosunków między naszymi państwami w sposób zrównoważony dla obu stron. Rokowania muszą więc do­prowadzić do rzeczywistego kompromisu. Należy zatem znaleźć rozwiązanie, które spełni nadzieje i życzenia wielu ludzi żyjących w Polsce i pozostawi im

139

swobodę wyboru stałego miejsca zamieszkania. Rząd federalny przedstawia tę humanitarną propozycję w przekonaniu, że rząd polski okaże zrozumienie rangi tych spraw i w ramach rokowań znajdzie jakieś odpowiednie rozwiązanie"70.

Pomimo nieuniknionego uznania granic, wynikającego z racjonalnych prze­słanek w polityce zagranicznej, wzgląd na zasady prawne i wewnętrzną sytuację polityczną wymagały, aby Polska zapłaciła „cenę" za artykuł I, której rząd nie­miecki nic byłby zmuszony żądać, gdyby Polska w tamtym czasie była państwem demokratycznym respektującym prawa człowieka i wolności obywatelskie. W ten sposób jednak Republika Federalna musiała w rokowaniach z Polską przy­znać „zagadnieniom humanitarnym" ciężar polityczny równoważny temu. jakim dla Polski było uznanie granic. Nastąpiło to dopiero po mianowaniu dotych­czasowego kierownika Wydziaiu Politycznego w Ministerstwie Spraw Zagrani­cznych, Paula Franka, na stanowisko sekretarza stanu (l maja 1970 r.), albowiem dotychczasowy sekretarz stanu Duckwitz uznał sprawę przesiedlenia Niemców z Polski („łączenie rodzin") za tak trudną, że została ona początkowo w ogóle wyłączona z rozmów sondażowych w Warszawie .

Stosunkowo późno, ho dopiero w czwartej rundzie rokowań w czerwcu 1970 r., cały ten kompleks zagadnień został szczegółowo przedyskutowany. Gdy­by to przeoczenie nie zostało na czas usunięte, cała nowa polityka Bonn wobec Polski napotkałaby w sposób prawie nieunikniony otwarty sprzeciw parlamentar­nej opozycji w trakcie procedury ratyfikacyjnej. Skutkiem tego byłaby katastrofa rządu w polityce zagranicznej o daleko sięgających konsekwencjach dla między­narodowej reputacji Republiki Federalnej, gorsza w skutkach niż kontynuacja starej linii „kręcenia się w kółko" w sprawie granic. Rząd federalny nie mógłby dostarczyć umiarkowanym politykom w CDU/CSU żadnych argumentów służą­cych obronie realistycznej polityki wobec Polski przed przeciwnikami z ich własnej partii i Związku Wypędzonych.

Rządową interpretację niemieckich interesów sformułował tu ponownie mi­nister spraw zagranicznych Scheel w programowym artykule, który ukazał się w „Stuttgarter Zeitung" 3 grudnia 1970 r.:

„Nie bylibyśmy w stanie zawrzeć tego układu, gdybyśmy nie mieli dostate­cznych dowodów na to. że strona polska jest gotowa wyjść nam naprzeciw w de­cydującej dla nas kwestii ułatwienia ludziom życia. Ta problematyka była od po­czątku głównym tematem rokowań w Warszawie7". W pomyślnym jej rozwiąza­niu widzimy nie tylko kamień probierczy postępu normalizacji, ale też istotne uzupełnienie układu. Nawet jeśli w sarnym układzie nie zostało to fnrmaJnie uwi-

140

docznione, chodzi tu przecież o zasadniczy składnik tego dzieła rokowań nie-miecko-polskich. Nie tylko nam, również stronie polskiej chodziło tu o trudne i drażliwe sprawy (...). Rząd federalny nie mógł (...) oczekiwać, że strona polska, ze względu na doświadczenia historyczne, bidzie gotowa nadać Niemcom żyją­cym w Polsce status mniejszości narodowej. Również z punktu widzenia rządu federalnego było godne zastanowienia, że szczególne prawa dla grup narodo­wych, z których korzystają Niemcy w innych państwach Paktu Warszawskiego, nic są oparte na takich umowach, i chyba także nie byłoby możliwe, żeby rząd chciał przyjąć rolę ..protektora" osób narodowości niemieckiej (...). Ale my wie­my, że łączenie rodzin stanowi tylko jedną stronę zagadnienia i że położenie po­zostających tam Niemców również przedstawia poważny problem. Oba komple­ksy zagadnień stanowią ostatnio przedmiot normalizacji"'-1.

Chociaż Scheel dopatrywał się uwzględnienia „łączenia rodzin" przynajmniej w Informacji rządu polskiego, taktycznie rząd federalny musiał się jednak zado­wolić możliwością urzeczywistnienia praw mniejszościowych dla Niemców pozo­stających w Polsce w niespecyficznym procesie „normalizacji". Pomoc Minister­stwa Spraw Zagranicznych w interpretacji Informacji polegała tylko na wyrażeniu nadziei: „Mamy nadal nadzieję- chociaż ta sprawa nie była poruszona w Informa­cji - że w trakcie procesu normalizacji staną się możliwe ułatwienia językowe i kulturalne w Polsce dla osób, których macierzystym językiem jest niemiecki"74.

To była oczywiście sytuacja zupełnie niezadowalająca, której rząd federalny nie mógł przełamać ze względu na nastawienie ówczesnego polskiego kierow­nictwa do problematyki mniejszości niemieckiej. Legitymująca się pseudona-cjonalizmem robotnicza partia komunistyczna była przeciwna uznaniu mniejszo­ści niemieckiej7^. Zresztą jej stanowisko było zbieżne z nastawieniem Kościoła katolickiego w Polsce, stojącego na gruncie narodowego mesjanizmu. Kto śledził obciążenia świadomościowe i psychologiczne oraz realne problemy polityczne związane z postrzeganiem niemieckiej mniejszości jeszcze w końcu lat osiem­dziesiątych, które ujawniły się w dyskusji prowadzonej na temat w Polsce, mu­siał przyznać, że możliwość otwarcia się strony polskiej na niemiecką argumen­tację nawet wówczas byia prawie równa zeru:'fi.

141

Konsekwentne i „twarde" prowadzenie rokowań przez Niemców było już tylko z tego powodu niemożliwe, że argumentacja o modus vivendi w kwestii granicznej oraz wskazanie na art. 116, ustęp l Ustawy Zasadniczej były sprze­czne z definiowaniem Niemców na polskich Ziemiach Zachodnich jako mniej­szości niemieckiej w Polsce. Status tej grupy narodowościowej pozostawał bo­wiem tymczasowy tak długo, jak długo Bonn również w tej kwestii czyniło ważnym - pod względem czysto prawnym - zastrzeżenie co do traktatu pokojo­wego. Z drugiej strony Bonn mogło wywierać pośredni nacisk na Warszawę, ponieważ brak elastyczności z jej strony zaszkodziłby ratyfikacji układu w Bundestagu ze względu na wewnętrzną konstelację polityczną w Republice Federalnej77. Kierownictwo niemieckiej delegacji sprowokowało polskich part­nerów do kompromitującego wyznania, że w Polsce istnieje grupa ludzi - „ja­kieś kilkadziesiąt tysięcy osób"78 - która oficjalnie w ogóle już nie powinna ist­nieć. Nie dziwi więc, że polskie władze przez długi czas nie udostępniały Infor­macji prasie we własnym kraju.

Strona polska przyznała w punkcie 2 Informacji, że „w Polsce dotychczas z różnych powodów (...) pozostała pewna liczba osób należących bezspornie do narodu niemieckiego pochodzących z rodzin mieszanych"79. Ponieważ „bezspor­na" niemiecka przynależność narodowa nie została w komunikacie bliżej zdefi­niowana, pojęcie to pozostawiono dowolnej interpretacji w urzędach polskich. Kryteria, na które zgodziły się obie strony, okazały się potem w praktyce tylko częściowo użyteczne. Kryteriami tymi były: język, którym mówiono w rodzinie, narodowość rodziców osób chętnych do wyjazdu i język obowiązujący w szkole, do której chodzili przed 1945 r.80

Brak możliwości praktycznego zastosowania kryteriów prowadził do zwię­kszenia nacisku politycznego Bonn oraz uchwytnego konkretyzowania i istotne­go rozszerzenia wytycznych w Warszawie. Rząd polski zgodził się dostarczyć dodatkowe „poufne wyjaśnienie" do Informacji. Poczyniono przy tym trzy waż­ne obietnice. Po pierwsze, poszczególne przypadki Niemców chcących wyjechać z Polski będą opracowywane wspólnie przez właściwe urzędy zachodnionie-tnieckie i polskie. Po drugie, negocjatorzy polscy określili precyzyjny przedział czasowy, w którym zostanie zakończone przesiedlanie ludności pochodzenia nie­mieckiego z Polski. Po trzecie wreszcie, „Polska zrezygnuje z czasowych ograni-

142

czeń we wszystkich przypadkach łączenia rodzin", tzn. powinny one być stale kontynuowane w przyszłości81.

Niezależnie od tych ustaleń definicyjnych liczba Niemców chętnych do wy­jazdu pozostała przedtem, jak i potem, kwestią sporna. Ponieważ Warszawa my­ślała jedynie o liczbie mniejszej od stu tysięcy, a nawet o czterdziestu czy czter­dziestu pięciu tysiącach osób8-, w rokowaniach zaniechano w ogóle - pod naci­skiem Brandta i Scheela - podawania jakiejkolwiek liczby. Bonn bowiem nie chciało się opierać na danych, które stronie niemieckiej wydawały się jednozna­cznie zbyt niskie. Duża rozbieżność wyszła na jaw. gdy Niemiecki Czerwony Krzyż określił tę liczbę na 280 000 osób8-.

Republika Federalna nie była w stanie skłonie strony polskiej, aby nie trakto­wała ona Informacji i dołączonego do niej „poufnego wyjaśnienia" jako jedynie jednostronnego gestu Polski, do którego nie można było dostosować żadnej z obowiązujących norm prawa międzynarodowego. Rząd federalny oceniał jed­nak Informację i „wyjaśnienie" jako jednostronnie wiążący akt z punktu widze­nia prawa międzynarodowego, a nie swego rodzaju deklarację intencji84. Tak przeciwstawne wyobrażenia sprawy łączenia rodzin i wysiedlenia Niemców z Polski wykluczały możliwość spełnienia oczekiwań strony niemieckiej.

6.5. Zagadnienia humanitarne: zadośćuczynienie

W rokowaniach pojawiła się również pewna kwestia humanitarna, która dla strony polskiej była nadzwyczaj ważna dla uwiarygodnienia się w polityce we­wnętrznej. Chodziło o zagadnienie indywidualnych odszkodowań dla więźniów obozów koncentracyjnych i wywiezionych do pracy przymusowej. Wprawdzie Warszawa potwierdziła rezygnację Polski z roszczeń reparacyjnych względem Niemiec w rokowaniach i w rozmowie Gomułki z Brandtem85, ale dostrzegała różnicę między reparacjami a indywidualnym zadośćuczynieniem, stąd np. od­szkodowania dla robotników przymusowych polskiej narodowości i więźniów obozów koncentracyjnych były traktowane niejako reparacje, ale jako zadośću-

143

czynienie86. Republika Federalna ze swej strony, kierując się prawnym punktem widzenia, uważała, że te roszczenia powinny wchodzić w skład reparacji87. O tym. że przedstawiciele Polski - abstrahując od wszelkich argumentów moral­nych - musieli być świadomi bardzo wątłej podstawy prawnej swej interpretacji lo ile ich to w ogóle interesowało), można .się było przekonać się kilka dziesiąt­ków lat później w związku z, procesem jednoczenia Niemiec^. W każdym razie rząd federalny problem odszkodowań w 1970 r. odłożył ad ac!(iy).

W 1972 r. Niemiecki Czerwony Krzyż za pośrednictwem Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża wypłacił jednak odszkodowanie polskim ofiarom doświadczeń pseudomedycznych w obozach koncentracyjnych. Strona polska otrzymała 100 min DM i dalsze 3 min DM jako koszty opracowania wniosków o odszkodowanie. Cała sprawa była zawstydzająca, ponieważ porozumienie o od­szkodowaniu nie zostało nigdy w Polsce opublikowane. Dlatego wiele osób zain­teresowanych nie wiedziało o porozumieniu i gotowości Republiki Federalnej do zadośćuczynienia. 60 min DM wypłacono polskim ofiarom w polskiej walucie, tzn. daleko poniżej wartości niemieckich świadczeń. 40 min DM przejęły Mini­sterstwa Finansów i Zdrowia, przeznaczając je zgodnie z wewnętrznym rozporzą­dzeniem Rady Ministrów na zakup sprzętu diagnostycznego i budowę sanatoriów dla ofiar eksperymentów. Cała procedura wypłat miała być, zgodnie z niemieckim postulatem, zakończona w ciągu jednego roku. Trwała jednak 14 lat - do 1986 r.90

Wspaniałomyślnie obliczone koszty administracyjne w wysokości 3 min DM Bonn wypłaciło bez podatku i możliwości kontroli. Nie interweniowało także wtedy, gdy w 1981 r. prasa polska po kontroli przeprowadzonej przez NIK ujaw­niła nadużycia w tej sprawie popełnione przez najwyższe władze partyjne. Ów­czesny referent prasowy Ambasady RFN w Warszawie, Klaus Reiff, napisał póź­niej na ten temat: „Zamiast oburzenia panowało wstydliwe milczenie"1'1.

Stanowisko niemieckie nie było uwarunkowane jedynie rozważaniami pra­wnymi. W kancelariach bońskich obawiano się sytuacji precedensowej, która mogłaby za sobą pociągnąć niezliczone roszczenia obywateli innych państw,

144

również podpadających pod kategorię indywidualnego zadośćuczynienia. Także dowolność wyobrażeń finansowych polskich negocjatorów oraz instrumentaliza­cja zagadnień moralnych, mających służyć interesom politycznym i gospodar­czym państwa polskiego, a nie zadośćuczynieniu krzywd polskich obywateli, ka­zały stronie niemieckiej początkowo odpowiadać odmownie na te żądania. Jak usprawiedliwiona była nieufność co do zamiarów polskiej elity partyjnej, jeśli politycy niemieccy na początku lat siedemdziesiątych żywili w ogóle taką nieuf­ność w tej kwestii, potwierdziło się całkowicie po udostępnieniu odpowiednich dokumentów na początku lat osiemdziesiątych. Ówczesny sekretarz KC Franci­szek Szlachcic określił prowadzenie sprawy odszkodowań przez kierownictwo partii za czasów Gierka jako ..sprawę haniebną", gdyż Gierek w 1975 r. w Hel­sinkach, nie /.waż-djąc na wcześniejsze, nie unieważnione decyzje Biura Politycz­nego, zmniejszył sumę odszkodowań z 8-10 mid do l mldDM92.

Gomułka już w rozmowie z Brandtern 7 grudnia 1970 r. powiązał wprost roszczenia odszkodowawcze z pomocą gospodarczą dla Polski. Sekretarzowi partii wydawało się. że problem odszkodowań zostanie załatwiony - przy czym określił on 180 mld DMjako sumę wyjściową*-jeśli Republika Federalna była­by gotowa zapewnić Polsce większy dziesięcioletni kredyt (bezprocentowy lub z co najwyżej dwuprocentową stopąj. Polska mogłaby w ten sposób znacznie rozwinąć swój przemysł. Równocześnie - według Gomułki - powinna nastąpić wszechstronna wymiana fachowców. Poza tym zależało mu na omówieniu dłu­gofalowej współpracy gospodarczej, zanim integracja EWG osiągnie nowe sta­dium. Gdyby jego propozycja - o której ponownie powiedział, że jest tylko do rozważenia - nie była do zaakceptowania, Brandt miał ją uznać za niebyłą; za­gadnienie, o którym mowa, musiałoby więc na razie pozostać otwarte93.

Według relacji ówczesnego zaufanego Gomułki - sekretarza KC Szlachcica, złożonej podczas przesłuchania przed tzw. komisją Grabskiego w 1981 r., Brandt odpowiedział na wywody Gomułki, że odszkodowania są niemożliwe, ale po chwili zapytał: :,więc ile?" Gomułka odpowiedział: .,8 mld marek jako odszkodo­wanie". W jakiej to miałoby nastąpić formie, było mu obojętne, w każdym razie miałoby to być odszkodowanie94. Kanclerz federalny Brandt - według jego włas­nych słów - w rozmowie z Gomułka „nie był zasadniczo przeciwny «pośrednie-mu» rozwiązaniu, które przyniosłoby korzyści w rozwoju gospodarczym"9^. We­dług relacji ówczesnych świadków, dyskusja o zadośćuczynieniu (odszkodowa-

145

niach) toczyła się w grudniu 1970 r. na tle .szerokiego spektrum zagadnień, które właściwie nie miały ze sobą bezpośredniego związku: kredyty, odszkodowanie, wyjazdy Niemców. Utrudniało to znalezienie uregulowań, które pozostałyby mo­ralnie bez zarzutu, politycznie do przyjęcia i gospodarczo do zniesienia. W okresie rządów Brandta więcej tego tematu nie podejmowano, Następca Brandta na stano­wisku szefa rządu. Schmidt, podjął wreszcie nieudaną próbę ostatecznego uregulo­wania tej kwestii, gdy w swym oświadczeniu rządowym z 17 maja 1974 r. uznał wypłatę zobowiązań odszkodowawczych za zakończoną""'.

6.6. Niemieckie debaty ratyfikacyjne. Część I: lata 1971-1972

Niepokoje grudniowe w Polsce i zmiany we władzach rządowych oraz par­tyjnych w Warszawie wywołały w Bonn obawy, czy droga tak zwanej normaliza­cji będzie mogła być kontynuowana i czy strona polska będzie się poczuwała do respektowania zobowiązań pisemnych i ustnych, zwłaszcza tych, które partnerzy zachodnioniemieccy uzyskali w związku z Informacją (wyjazd Niemców z Pol­ski, łączenie rodzin).

Jednym z pierwszych przedsięwzięć w polityce zagranicznej nowego sekre­tarza PZPR Fdwarda Gierka i premiera Piotra Jaroszewicza byio właśnie zapew­nienie o ciągłości w polityce wobec Republiki Federalnej, w tym także w kwe­stiach humanitarnych. Ułatwiło to rządowi federalnemu, znajdującemu się w ciężkiej sytuacji politycznej, uzasadnienie postanowień układu warszawskie­go. Przywódcom w Warszawie musiało chyba zależeć na tym. by dodatkowo nie utrudniać procesu ratyfikacji układów wschodnich w Niemczech Zachodnich. Jednakże, jak się okazało, „zagadnienia humanitarne" odgrywały w Republice Federalnej rolę podrzędną w wewnętrznych sporach politycznych o politykę wo­bec Polski. Chodziło o zasady moralne, na jakich ma sig opierać realna polityka, oraz o politykę zagraniczną traktowaną jako instrument do utrzymania i sprawo­wania władzy. Polityka wobec Polski - pomyślana jako polityka stti ^etien-,. po­równywalna z polityką wobec Francji czy Izraela - była degradowana do roi i we­wnętrznej rozgrywki politycznej. Obserwator spoza ławy rządowej rnógł deputo­wanym opozycji w pierwszych rzędach powiedzieć wprost w twarz:

„Nigdy nie zapomni on rysów twarzy kilku deputowanych, zniekształconych nienawiścią, którzy nie mogli przeboleć, że w 1969 r. jako najsilniejsza frakcja

146

zmuszeni byli przesiąść się. na ławy opozycji- Nienawiść wobec tych, którzy we­dług ich ocen uprawiali wyprzedaż Niemiec"1'''.

Już podczas podpisywania układu warszawskiego stało się. jasne, że nadzieje rządu federalnego na zakończenia procesu ratyfikacji układów- wschodnich w pierwszej połowie 1971 r. były iluzoryczne. Prawie półtora roku trwały polity­czne dyskusje na len temat, aż w końcu mogły zostać podpisane dokumenty raty­fikacyjne przez prezydenta federalnego, a ze strony polskiej przez przewodniczą­cego Rady Państwa. Nastrój odnowy z 1970 r. - pomimo wewnętrznych kontro­wersji - wyczuwalny również w części CDU, ustąpił miejsca wyczerpaniu i roz­czarowaniu związanemu z twardą debatą na temat spraw polskich.

Jak wiadomo, CDU/CSU jako frakcja opozycyjna - wbrew własnej woli - nie miała takiego wpływu na proces podejmowania decyzji w polityce wschodniej i polityce wobec Polski, do jakiego rościła sobie prawo z uwagi na doniosłość za­gadnień rozstrzyganych przez socjalliberalny rząd federalny^.

Komitet Federalny (Bundesausschufi) CDU odrzucił jednogłośnie i kategory­cznie 24 stycznia 1972 r. ratyfikację układów wschodnich. Ale tak samo jak w fa­zie rokowań, tak i teraz podczas debaty ratyfikacyjnej opozycja parlamentarna nie miała konstruktywnej i konkretnej alternatywy wobec polityki rządu federalnego w stosunku do Polski9g. Nie zdawała ona sobie sprawy z tego. jakie skutki wywoła w polityce zagranicznej niepowodzenie układów wschodnich. Czołowym polity­kom opozycji często podróżującym do zachodnich państw sojuszniczych wyraźnie uzmysławiano niebezpieczeństwo politycznej izolacji Republiki Federalnej"*1. O ile w fazie rokowań zachodni alianci nie ukrywali swej nieufności dotyczącej spraw szczegółowych, o tyle po podpisaniu układów w Warszawie i Moskwie i rozpoczęciu rozmów- czterech mocarstw na temat Berlina nieratyfikowanie ukła­dów wschodnich traktowane było przez sojuszników Bonn jako katastrofa dla po­zycji RFN w polityce zagranicznej i całej zachodniej polityki odprężenia101. Opo­zycja nie oferowała żadnej rzeczywistej alternatywy. Jej koncepcje zmieniały się zależnie od stopnia oportunizmu, jednak nie wykazywały wewnętrznej spójności. Do czasu ratyfikacji w społeczeństwie niemieckim istniało wrażenie, że opozycja jako ewentualna przyszła partia rządząca prowadzi walkę przeciw układom głów­nie z powodów wewnętrznopolitycznych102. Dalszym ważnym czynnikiem, który

147

zdawał się być nie dostrzegany przez opozycję, było umocnienie się. zwolenników socjailiberalnej polityki wschodniej wśród ludności Republiki Federalnej103.

W swoim wystąpieniu, poświęconym rezolucji CDU ze stycznia 1971 r. przewodniczący tej partii Rainer Barzel podał do wiadomości, że rząd federalny podpisał układy, które strona polska będzie mogła interpretować i wykorzysty­wać przeciw niemieckim interesom. Zastrzeżenie co do traktatu pokojowego zo­stało w układzie warszawskim utrzymane co najwyżej formalnie, lecz nie mate­rialnie, i dlatego podczas konferencji pokojowej Niemcy nie będą dysponowały żadnym argumentem przetargowym ułatwiającym zaakceptowanie niemieckie­go zjednoczenia. Prawdziwe pojednanie poprzez jednostronną rezygnację jest nie do pomyślenia'04.

Frakcja parlamentarna CDU/CSU w Bundestagu opracowała już 25 listopa­da 1970 r. swe negatywne stanowisko wobec układu RFN - PRL w postaci tzw. dokumentu polskiego. Wskazywano w nim na swobodę samostanowienia naro­du niemieckiego i konieczność ostatecznej regulacji pokojowej. W wytycznej IV przedstawiono nawet projekt takiego układu, który powinien zawierać nastę­pujące punkty:

A. Wiążące z punktu widzenia prawa międzynarodowego zobowiązanie do regulowania wszystkich sporów wyłącznie środkami pokojowymi. W szczegól­ności zaniechanie teraz i w przyszłości jakiegokolwiek stosowania przemocy do zmiany obecnego terytorialnego stanu posiadania Polski.

B. Konkretne uregulowania w celu formalnego i materialnego zagwaran­towania praw ludzkich i grupowych w obu państwach.

C. Nawiązanie pełnych stosunków dyplomatycznych, w ramach których Re­publika Federalna Niemiec występuje w imieniu Berlina Zachodniego.

D. Swoboda spotkań ludzi ze wszystkich warstw społecznych. Stworzenie niemiecko-polskiej współpracy młodzieżowej.

E. Wzmocnienie wymiany na polu kultury, sztuki i nauki. Rozszerzenie handlu i wymiany gospodarczej między obu narodami oraz pogłębienie współ­pracy technologicznej i gospodarczej105.

Od samego początku przywódca opozycji Barzel kierował się strategią, aby „przez wyzywającą i pojmowaną jako polityczne współzawodnictwo współpra-

148

cc z rządem wnieść do niemieckiej polityki zagranicznej możliwie wiele poglą­dów frakcji CDU/CSU w celu pozostawienia problemu niemieckiego otwartym, a iakże utrzymania zewnętrznej zwartości własnej frakcji i jej zdolności do przejęcia władzy"''06.

Barze! i jego frakcja narażali się przy tym na niebezpieczeństwo, że wola po­rozumienia chrześcijańskiej demokracji może stać się całkowicie niewidoczna wobec zmasowanej krytyki zarówno całości, jak i szczegółów podpisanego ukła­du niemiecko-polskiego. W szczególności krytyka ustaleń dotyczących granicy niemiccko-polskiej - również w ocenie sojuszników zachodnich, skądinąd chłod­no popierających politykę wschodnia. Republiki Federalnej - z trudem mogła być traktowana jako wiarygodna gotowość do oczyszczenia stosunków z Polska. Co prawda niektórzy deputowani (m. in. Richard von Weizsiicker), rzecznicy „mini­malnej mniejszości", wierzyli, że układ warszawski mimo wszystkich braków otwierał szansę na pozytywny rozwój, ale u przeważającej większości deputowa­nych frakcji parlamentarne! CDU/CSU większą wartość posiadało pojęcie „prze­targu" jako argumentu przeciw uznaniu granic.

25 stycznia 1972 CDU poinformowała oficjalnie, że będzie głosować prze­ciw układom. 9 lutego 1972 r. rozpoczęła się parlamentarna dyskusja nad układa­mi wschodnimi w Bundesracie. Już podczas pierwszego czytania w Bundestagu, od 23 do 25 lutego, przywódca opozycji Barzel zmodyfikował to „nie" na „nie tak" („So nicht!"). Jeszcze przedtem jednak CSU. bez uzgodnienia z CDU, wy­sunęła własną „alternatyw? wobec polityki wschodniej"'07. „Alternatywa" była pierwszym powodem irytacji polityków z siostrzanej partii. Pogląd Schrodera, że odrzucenie układów nie będzie oznaczać „ani katastrofy, ani nie doprowadzi do całkowitej izolacji Republiki Federalnej"108, znalazł swój wyraz w żądaniu Bar-zela „pozostawienia układów" w celu zyskania czasu na zadowalające uregulo­wania wewnątrzniemieckie.

Po pierwszym czytaniu w Bundestagu dalsze losy układów wschodnich zwracały co raz bardziej uwagę zainteresowanych rządów i międzynarodowej opinii publicznej. Dyskusja skupiła się. prawie wyłącznie na możliwych skutkach ich nieratyfikowania. Równocześnie z tygodnia na tydzień groziła utrata wię­kszości parlamentarnej wskutek wystąpień z partii przedstawicieli prawego skrzydła SPD i FDP Nadeszła godzina opozycji. 28 kwietnia doszło do parla­mentarnego pata między rządem a opozycją. Dla każdego stało się teraz jasne, że bez współdziałania opozycji układy zostaną odrzucone.

149

23 lutego Barzel podczas pierwszego czytania ustaw ratyfikacyjnych wyjaś­nił, że frakcja parlamentarna CDU/CSU mogłaby zaakceptować ukiady, gdyby uwypuklona została przejść i owość zawartych w nich uregulowań (modus viven-fli). Barzel wahał się między kooperacją a konfrontacją, przy czym element kon­frontacyjny był silniej akcentowany w fazie, w której coraz bardziej realne sta­wało się konstruktywne wotum nieufności wobec; kanclerza Brandta. Stwierdza­jąc jednak, że ..pozostawienie" układów ich własnemu losowi nie jest żadnym realistycznym rozwiązaniem, z namiętnością przeciwstawił się ich odrzuceniu oraz wypowiedział się za przygotowaniem warunków umożliwiających ich sze­roką akceptację w gronie własnej frakcjilug. Po odrzuceniu wotum nieufności 27 kwietnia zarówno Babr. jak i Brandt. zostali zmuszeni do kompromisu. Z po­wagą przystąpili też do ustalenia wspólnej strategii, której celem było przepro­wadzenie układów przez parlamentarne przeszkody. „Kanclerz chciał ocalić dzieło swego życia i zapobiec, aby Republika Federalna Niemiec popadła w «osamotnienie», w którym zamarzłaby na lód. Przywódca opozycji chciał za­bezpieczyć swoją partię przed przypisaniem jej takiej winy. Przez jednoznaczną interpretację układów chciał określić przyszłą politykę w duchu modus vivendi, a poprzez przyjęcie tak ulepszonych układów pomóc usunąć kajdany wiążące FDP z SPD"110.

W trzech międzyfrakcyjnych komisjach przygotowano wspólną rezolucję Bundestagu, którą 9 maja 1972 r. ostatecznie opracował komitet redakcyjny. Należeli do niego Horst Ehmke (SPD), Hans-Pietrich Genscher (FDP). Wer-ner Marx (CDU) i Franz-Josef StrauB (CSU). Dokument (datowany 10 maja 1972 r.) interpretował układy wschodnie jako „ważny element modus vivendi, który Republika Federalna Niemiec chce ustanowić ze swymi sąsiadami" i wy­szczególniał jasno wszystkie punkty wątpliwe z punktu widzenia niemieckiej doktryny konstytucyjnej1".

W czasie pospiesznie prowadzonych pertraktacji w dwu pierwszych tygo­dniach maja 1972 r. Związek Radziecki wyraził nawet zgodę na to. aby la wspólna rezolucja (w formie Listu w sprawie jedności niemieckiej) została ogło­szona jako oficjalny dokument Republiki Federalnej Niemiec i doręczona przez rząd federalny jako dodatkowa wykładnia układu (art. 31, ust. 2b Konwencji Wiedeńskiej)112. Miał on być przedłożony Prezydium Rady Najwyższej jeszcze

150

przed zakończeniem ratyfikacji. ..To było więcej, niż można było oczekiwać, patrząc realistycznie'"113.

Minister spraw zagranicznych Scheel w ostatniej minucie zablokował jesz­cze jedn;j próbę Barzela. aby rezolucje uczynić układem ponad układami. Nie zmieniała ona wspomnianych układów ani ich sensu, lecz wyjaśniała jedynie raz jeszcze, co było ich treścią, a co nie.

Należy stwierdzić, że dramatyczne boje o ratyfikacje układów wschodnich i interpretująca je rezolucja były adresowane i konsultowane ze Związkiem Ra­dzieckim (w ostatnim wypadku poprzez sowieckiego ambasadora Wale n ti na Fa-lina). Podobnie jak przy opracowywaniu układów, utrzymana została kolejność podyktowana przez Moskwę. Pierwszym partnerem czy kontrahentem na wscho­dzie był ZSRR. Polska musiała to respektować. Polscy komuniści świadomie weszti w ten układ w 1944 r. Ich następcy uznali supremację i funkcję obronna. Związku Radzieckiego za uzasadniona; funkcję skierowaną ofensywnie przeciw własnej ludności i niekiedy przeciw Republice Federalnej. Było więc zadziwiają­ce, a co najmniej niekonsekwentne, że warszawscy przywódcy latem 1970 r. uda­wali oburzonych tzw. dokumentem Bahra. To, że nie z Polską, ale z ZSRR jako jednym z mocarstw odpowiedzialnych za „Niemcy jako całość" pertraktowano w pierwszej kolejności na temat prawa do samostanowienia i pozostawienia pro­blemu niemieckiego otwartym - uwidoczniła ponownie wspólna rezolucja. Mi­mo to pozostał nieprzyjemny posmak.

Jeszcze bardziej mdły stał się ten posmak, gdy okazało się - co nie powinno być niespodzianką dla tych, którzy znali wewnętrzne stosunki we frakcji unijnej - że zgoda CDU/CSU na wspólną rezolucję nie pociągała za sobą. w żadnym wy­padku zgody na układ moskiewski i układ warszawski. Gdy prysła iluzoryczna nadzieja, ażeby za pomocą tego dokumentu uczynić układ akceptowalnym dla frakcji CDU/CSU, jej przewodniczący poczuł się zmuszony zażądać od deputo­wanych CDU/CSU wstrzymania się od głosu w celu zapewnienia zwartości fra­kcji. Ale i tego celu nie osiągnięto. 10 deputowanych głosowało przeciw układo­wi moskiewskiemu, aż 17 zaś przeciw układowi warszawskiemu. Na 496 deputo­wanych - 248 głosowało za ratyfikacją układu warszawskiego, 231 zaś wstrzy­mało się od głosu. Wynik głosowania w znacznym stopniu obniżył rangę polity­czną układu. Bezpośrednio po ratyfikacji obu układów historyk Goło Mann stwierdził z chłodną melancholią: „To coś lekkiego, unoszącego się, coś mające­go jedynie znaczenie moralne, co miało być właściwe układom, zostało tu ściąg­nięte na ziemię. (...) Łatwo można rozmyć, rozgadać osiągnięcia, aż nie zostanie nic więcej, jak tylko zapisany papier, kac i popiół""4.

151

Dla Republiki Federalnej Niemiec zawarcie z Warszawą układu o „normali­zacji" stosunków posiadało znaczenie kluczowe dlatego, że miało służyć zakoń­czeniu „szczególnego konfliktu" niemiecko-polskiego w Europie. Bez tego nie można było osiągnąć odblokowania polityki wschodniej i zmniejszenia izolacji Republiki Federalnej na Zachodzie. Bonn dało z siebie tyle, ile trzeba, ale zara­zem tak mało. jak było można, aby osiągnąć z Polską polityczny modus vi\-endi, który w sensie prawnym był zgodny z bońskimi wyobrażeniami o prawie do snmostanowienia wszystkich Niemców oraz nakazem zjednoczenia, zawartym w Ustawie Zasadniczej. Z drugiej strony odniesienie do traktatu pokojowego sta­ło się przez układy wschodnie wyłącznie technicznym pojęciem prawnym w skomplikowanej siatce zobowiązań i praw czterech mocarstw, z których ani rząd federalny, ani rządy mocarstw zachodnich, ani rząd radziecki nie chciały zrezygnować. Jednak materialnie, zarówno w układzie moskiewskim, jak i ukła­dzie warszawskim, wskazano na ostateczny charakter granicy niemiecko-pol-skiej, „bo w obu układach nie przewidywano żadnego prowizorium aż do traktatu pokojowego ani nie wspomniano o możliwości zawarcia traktatu pokojowego, a wręcz przeciwnie - uzgodniono wzajemne zaniechanie żądań zwrotu teryto­riów w przyszłości bez ograniczeń i warunków"11-.

Bezpośrednio po ratyfikacji układu warszawskiego, tzn. po prawnym za­twierdzeniu granicy na Odrze i Nysie przez Republikę Federalną, Watykan wyra­ził gotowość uregulowania sprawy dawnych biskupstw wschodnioniemieckich i pełnej ich integracji z kościelną jurysdykcją w Polsce. Stało się to możliwe na mocy bulli wydanej 28 czerwca 1972 r. przez papieża Pawła VI. Od 1945 r. aż do tej pory Stolica Apostolska - ze względu na uznawane za słuszne pod względem prawnym stanowisko rządu federalnego - nie zwracała uwagi na polskie dążenia, lecz tylko przejściowo uregulowała sprawy dawnych biskupstw niemieckich (lub tych. które leżały częściowo na polskim terytorium od 1945 r.): Warmii, Wrocła­wia. Berlina, wolnej prałatury pilskiej i Gdańska116.

Z okazji wizyty polskiego ministra spraw zagranicznych Stefana Olszow-skiego w Bonn, i 4 września 1972 r. nastąpiło ustanowienie stosunków dyplo­matycznych między obu krajami. Pierwsza faza procesu normalizacji stosunków wzajemnych została zakończona.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Dieter Bingen
Dieter Bingen (4) doc
Dieter Bingen doc
Dieter Bingen (7) doc
Dieter Bingen (3) doc
Dieter Bingen (6) doc
Dieter Bingen (8) doc
Post w życiu Św. Hildegardy z Bingen, HILDEGARDA z BINGEN
Neumann Heinz Dieter Medycyna manualna
Teologia symboliczna św Hildegardy z Bingen

więcej podobnych podstron