Guliwer26


165






























ROZDZIAŁ DZIESIĄTY
Pochwała Lugganggów.Opis Struldbruggów,czyli Nieśmiertelnych.Rozmowy Gulliwera
z kilkoma znakomitymi osobami.
Luggnaggowie są narodem światłym i mężnym.Chociaż mają nieco pychy,wszystkim na-
rodom wschodnim pospolitej,są jednak uczciwi i ludzcy względem cudzoziemców,zwłasz-
cza tych,którzy są dobrze u dworu przyjęci.Zawarłem znajomości i poczyniłem związki z
osobami wielkiego świata,a przez pośrednictwo mego tłumacza miewałem z nimi często
rozmowy zabawne i pożyteczne.
Jeden z nich spytał się mnie jednego razu,czy widziałem kiedy Struldbruggów,czyli Nie-
śmiertelnych.Odpowiedziałem,że nie i że jestem bardzo ciekawy,jak można było dać taką
nazwę ludziom.Powiedział mi na to,iż czasem (lubo rzadko)rodzi się w rodzie dziecię z
plamą czerwoną prosto nad brwią lewą i że to szczęśliwe znamię uwalnia je od śmierci,że
plama ta z początku jest wielkości srebrnej trzypensówki,że potem rośnie i kolor odmienia,
że w lat dwanaście staje się zielona,w lat dwadzieścia pięć -błękitna,w lat czterdzieści
pięć-zupełnie czarna i tak wielka jak szyling i już się więcej nie odmienia.Przydał,że tak
się mało rodzi tych dzieci na czole znaczonych,iż zaledwie tysiąc sto Nieśmiertelnych obojej
płci liczono w całym królestwie,a około pięćdziesięciu w stolicy,między którymi jedna
trzyletnia dziewczynka.Narodzenie Nieśmiertelnego nie jest przywiązane do żadnej familii,
jest to szczery dar natury,czyli przypadku,i nawet dzieci Struldbruggów rodzą się jak dzieci
innych ludzi bez żadnego przywileju.Ucieszyłem się niewypowiedzianie z tej wiadomości,a
że osoba,która mi to opowiadała,znała język Balnibarbów,którym mogłem mówić z łatwo-
ścią,oświadczyłem moje podziwienie i radość w słowach jak najż ywszych.Zawołałem,w
wielkim będąc zachwyceniu:
-Szczęśliwy naród,którego wszystkie mające się rodzić dzieci mogą przynajmniej się
spodziewać nieśmiertelności!Szczęśliwy kraj,gdzie starożytnych czasów przykłady zawsze
trwają,gdzie pierwszych wieków cnota nie zaginęła,gdzie pierwsi jeszcze ludzie żyją i żyć
będą wiecznie,ażeby nauczali mądrości wszystkich swych potomków!Szczęśliwi ci zacni
Struldbruggowie,co mają przywilej nieumierania nigdy,których wyobrażenie śmierci nie
zastrasza,nie osłabia,nie zasmuca!

Oświadczyłem potem moje podziwienie,że dotychczas nie widziałem jeszcze na dworze
żadnego z tych Nieśmiertelnych,bo jeśliby się który na nim znajdował,chwalebne znamię,na
czole jego wypiętnowane,zapewne wpadłoby mi w oczy.
-Co za przyczyna -przydałem -że Król tak rozsądny nie używa ich za ministrów i nie
darzy wszelkim zaufaniem?Być może,surowa cnota tych starców przykrzyłaby się oczom
dworu,gdzie panuje przedajność i rozpusta.Wiemy z doświadczenia,że młodzież,lekko-
myślna i zadufana w sobie,wzbrania się iść za radą starszych.Będę o tym mówić Królowi za
pierwszą,jaka się tylko nadarzy,okolicznością,i czy rad moich usłucha,czy nie,przyjmę na
zawsze mieszkanie,które mi przez dobroć swoją Król Jegomość ofiarował w swoim pań-
stwie,aby dokończyć reszty dni moich w przezacnym towarzystwie ludzi Nieśmiertelnych,
byle mnie do społeczeństwa swego przyjąć zechcieli.
Ten,do którego mówiłem,spojrzawszy naówczas na mnie z uśmiechem oznaczającym
moją nieświadomość godną politowania,odpowiedział,iż bardzo był kontent,że przedsię-
brałem zamieszkać w tym kraju,i prosił,abym mu pozwolił wytłumaczyć kompanii,co mu
powiadałem.Wytłumaczył i przez niejaki czas rozmawiali ze sobą językiem,którego nie ro-
zumiałem.Nie mogłem nawet z ich oczu wyczytać,jaki skutek mowa moja sprawiła.Na ko-
niec ten sam,co ze mną rozmawiał dotychczas,rzekł do mnie z grzecznością,że przyjaciele
jego i moi (tak się łaskawie wyraził)byli bardzo kontenci z moich rozsądnych uwag nad
szczęśliwością i korzyścią nieśmiertelności,ale chcieli wiedzi eć,jaki bym układ życia
uczynił i jakie by były moje zabawy i zamiary,gdyby natura pozwoliła mi urodzić się
Struldbruggiem.
Na tak ważne zapytanie odpowiedziałem,iż z radością dogodzę natychmiast ich ciekawo-
ści,że projekty mało mnie kosztują,że przyzwyczajony jestem myśleć,co bym uczynił,gdy-
bym był królem,wodzem albo możnym panem,że co się tyczy nawet nieśmiertelności,roz-
myślałem niekiedy,jak bym się miał sprawować,gdybym miał żyć wiecznie,i że ponieważ
tego chciano,zaraz natężę moją myśl i rozum.
Powiedziałem więc,iż gdybym miał szczęście urodzenia się Struldbruggiem,jak tylko
mógłbym poznać radość moją,widząc różnicę między śmiercią a życiem,tak zaraz starałbym
się zbierać wszelkimi sposobami wielkie bogactwa,aby przez roztropność i oszczędność stać

się po upływie dwustu lat najbogatszym człowiekiem w całym królestwie.Po wtóre,przykła-
dałbym się usilnie od pierwszej młodości do nauk,abym sobie mógł obiecywać,iż zostanę
kiedyś najmędrszym człowiekiem na świecie.Uważałbym troskliwie i zapisywał wszystkie
ważne przypadki,postrzegałbym bezstronnie wszystkich monarchów i ministrów i czyniłbym
w tej mierze własne uwagi.Pisałbym wierny i dokładny pamiętnik wszystkich rewolucji mo-
dy i języka,wszystkich odmian zachodzących w zwyczajach,prawach,obyczajach,a nawet w
jedzeniu i w rozkoszach.Przez te nauki i uwagi stałbym się na koniec żyjącym skarbem mą-
drości i wiedzy,ustawicznym współziomków moich doradcą.
-W takowym stanie -mówiłem dalej -nigdy bym się nie żenił po sześćdziesiątce,pro-
wadziłbym życie jak młodzian,wesoło,wolno,ale z oszczędnością.Bawiłbym się kształce-
niem umysłu młodzieży,udzielając jej mego światła i długiego doświadczenia,popartego
przykładami użyteczności cnoty w sprawach publicznych i osobistych.Moimi prawdziwymi i
poufałymi przyjaciółmi byliby zacni Struldbruggowie,między którymi wybrałbym ze dwustu
od najdawniejszych do mych rówieśników,aby się z nimi jak najściślej zjednoczyć.Gdyby
niektórym niedostatek dokuczył,ofiarowałbym im mieszkanie u siebie i kilku miałbym zaw-
sze przy stole.Nie zaniedbałbym także odwiedzać godnych śmiertelnych,do których śmierci
przyzwyczaiłbym się bez smutku i żalu,ciesząc się po zejściu i ch z tego świata ich potom-
stwem.Mogłoby to być nawet dla mnie widokiem przyjemnym,tak jak ogrodnik ma rozkosz
patrzeć,kiedy w jego ogrodzie tulipany i gwoździki rodzą się,umierają i odradzają.
My,Struldbruggowie,przekazywalibyśmy sobie wzajemne uwagi nasze nad przyczynami
zepsucia narodu ludzkiego.Ułożylibyśmy księgę moralną pełną nauk pożytecznych i pozwa-
lających zmienić naturę ludzką,żeby się więcej nie wyradzała,jak się co dzień wyradza i co
jej od dwóch tysięcy lat przyganiają.Jakże głęboką budziłby zadumę widok schyłku i upadku
królestw,odmiany postaci ziemi,pysznych miast w liche miasteczka przekształconych albo
pogrzebanych smutnie w swych rozwalinach,wiosek nikczemnych zamienionych w siedziby
monarchów i ich dworów,sławnych rzek obróconych w małe strumyki,oceanów obmywają-
cych inne brzegi,nowo odkrytych krajów wychodzących na świat nowy z ciemności,barba-
rzyństwa i prostactwa istniejącego w narodach najoświeceńszych i najobyczajniejszych,
oświecenia przenikającego do narodów barbarzyńskich.Mógłbym się doczekać odkrycia per-

petuum mobile,leku uniwersalnego i innych ważnych wynalazków największej doskonałości.
Ileż nadzwyczajnych odkryć można by zrobić w astronomii,mając możność doczekania i
sprawdzenia przepowiadanych przez nas zdarzeń,oglądania ruchu i powrotów komet i wszel-
kich odmian w poruszeniach słońca,księżyca i gwiazd.
Jeszcze długo mówiłem o innych różnych przedmiotach,które mi nasunęła chęć wieczne-
go życia i szczęścia bez końca na ziemi.Gdy skończyłem,ten,co mnie rozumiał,obróciwszy
się do kompanii przełożył im moją mowę w krótkości w ich języku.Potem zaczęli wszyscy
przez niejaki czas ze sobą rozmawiać,śmiejąc się trochę z tego,co ode mnie słyszeli.Naresz-
cie tegoż samego,który był moim tłumaczem,prosiła kompania,by mi otworzył oczy i od-
krył moje błędy,w które popadłem przez zwykłą głupotę ludzką,co je nieco mniejszymi czyni.
Rzekł mi naprzód,że Nieśmiertelni tylko w ich kraju się rodzą,iż nie tylko ja sam z po-
dziwieniem i zazdrością patrzę na stan Struldbruggów,gdyż takie prawie zdanie zdarzało mu
się znajdować u Balnibarbów i Japończyków,że chęć życia jest przyrodzona człowiekowi,że
ten,co nogą jedną stoi w grobie,usiłuje mocno trzymać się na drugiej,że aż do ziemi schylo-
ny starzec wystawia sobie w myśli dzień jutrzejszy i czas przyszły,a na śmierć pogląda jak
na zło dalekie,od którego uciec można.Lecz na wyspie Luggnaggu inaczej myślą,bo przykład i
ustawiczny widok Struldbruggów zachowuje jej mieszkańców od nierozsądnej miłości życia.
-Układ życia -mówił dalej -którego byś się trzymał będąc nieśmiertelnym i któryś nam
dopiero przedstawił,jest śmieszny i wcale rozumowi przeciwny.Rozumiałeś,że w takowym
stanie cieszyłbyś się zawsze młodością,mocą i zdrowiem bez żadnego pomieszania,czego
największy szaleniec spodziewać się nie może.Ale nie pytaliśmy ciebie,co byś czynił,gdy-
byś miał żyć zawsze młody,zdrowy i bogaty,tylko jak byś przeżył wieczność,osaczony
przez zwykłe troski starczego wieku.
Mówił,że choć mało kto pragnąłby nieśmiertelności tak gorzko okupionej,przecież zaob-
serwował u Balnibarbów i Japończyków,o których już wspominał,że nawet zgrzybiali starcy
chcą odłożyć śmierć na później,a rzadko zdarzyło mu się słyszeć o człowieku chętnie umie-
rającym,chyba że nadmiarem boleści i cierpień był przybity.Pytał,czy w moich podróżach i
własnym kraju nie poczyniłem podobnych spostrzeżeń.
Potem odmalował mi obraz Struldbruggów i rzekł,że podobni są do śmiertelnych i żyją
jak oni do lat trzydziestu,że potem wpadają stopniowo w coraz większy smutek,aż póki nie
dożyją lat osiemdziesięciu;wiedział to od nich samych,bo trudno ich obserwować,kiedy
zaledwie dwoje lub troje na stulecie się rodzi.Dożywszy lat osiemdziesięciu,co jest granicą
życia ludzkiego w tym kraju,nie tylko są podlegli wstrętnym chorobom,nędzy i słabościom
starości,ale nadto tak ich dręczy trapiące wyobrażenie trwałości wiecznej,nędznej zgrzybia-
łości,że się niczym ucieszyć nie mogą.Nie tylko są,jak wszyscy inni starcy,uparci,nieużyci,
łakomi,wielomówni,próżni,gniewliwi,ale też kochają tylko siebie;wyrzekają się słodyczy
przyjaźni,a nawet do dzieci swoich żadnego nie mają przywiązania,a po trzecim pokoleniu
nie poznają nawet swojego potomstwa;bezsilne pragnienie i zawiść zżera ich bez ustanku,a
na widok rozkoszy zmysłowych,miłostek,rozrywek,których używa młodzież śmiertelna,
niejako co moment konają,śmierć czyjaś,nawet starców,składających hołd naturze,wznieca
w nich zazdrość i w rozpacz pogrąża.Z tej przyczyny,ile razy się im zdarzy patrzeć na po-
grzeb,zawsze przeklinają swój los i gorzko się żalą na przyrodzenie,które im odmówiło sło-
dyczy umierania,zakończenia nudnego życia i wnijścia w odpoczynek wieczny.Nie mogą już
nadal doskonalić swego rozumu i wzbogacać pamięci i to tylko pamiętają,co widzieli i czego
się nauczyli w młodości i w latach średnich,a i to nawet bardzo niedokładnie.Co się tyczy
prawdziwości lub szczegółów jakiego zdarzenia,lepiej zawsze polegać na tradycji niż na ich
wspomnieniach.Najmniej nędzni i nieszczęśliwi są spomiędzy nich ci,którzy zupełnie stra-
cili pamięć i powrócili do stanu dziecinności;przynajmniej wtedy więcej nad ich opłakanym
losem ma się politowania i daje się im pomoc,ponieważ nie mają ułomności właściwych innym.
Gdy się który Struldbrugg ożeni z którą Struldbruggą,małżeństwo podług praw narodo-
wych ustaje,jak tylko młodsze z nich dożyje lat osiemdziesięciu.Sprawiedliwą jest rzeczą,
żeby ci nieszczęśliwi ludzie,na wieczne życie bez swej winy skazani,uwolnieni zostali od
strasznego ciężaru i nieszczęścia wiecznie żyjącej żony.A co smutniejsze,że gdy do tego
opłakanego przyjdą wieku,mają ich za cywilnie umarłych.Dziedzice zabierają ich majątek,a
oni,ze wszystkiego ogołoceni,na samym prostym wyżywieniu zostają.Ubogich utrzymuje
się kosztem publicznym.Nieśmiertelny osiemdziesięcioletni nie może dłużej posiadać żadnej
godności ani żadnego urzędu,nie może handlować ani w kontrakty wchodzić,ani kupować,
ani sprzedawać,nawet świadectwa jego w sądzie nie przyjmują.
Lecz gdy przychodzą do lat dziewięćdziesięciu,natenczas jeszcze gorzej dla nich.Wszyst-
kie im wypadają zęby,wszystkie włosy spadają,tracą smak pokarmów,jedzą i piją bez żad-
nej przyjemności.Choroby,co ich żarły,dalej ich trapią,nie zwiększając się ani zmniejszając.
Wszystkiego zapominają,nawet nazwiska swych przyjaciół,a czasem i swego własnego;z tej
przyczyny na nic się im nie przyda czytanie,bo jeżeli chcą czytać słów cztery,nim przeczy-
tają dwa ostatnie,zapominają dwóch pierwszych.Dla tej przyczyny pozbawieni są jedynej
zabawy,której by się oddawać mogli.Nadto,ponieważ język tego kraju częstym podlega
odmianom,Struldbruggowie urodzeni w jednym wieku mają wielką trudność rozumienia ję-
zyka ludzi urodzonych w wieku drugim,i tak zawsze są jakby cudzoziemcami w swej ojczyźnie.
Takie było objaśnianie stanu nieszczęśliwych Nieśmiertelnych kraju tego,które niewypo-
wiedzianie mnie zadziwiło.Pokazano mi potem pięciu czy sześciu z różnych wieków,z któ-
rych najmłodsi nie mieli mniej jak dwieście lat,i lubo im powiedziano,że jestem wielkim
podróżnym,który cały świat widział,nie okazali najmniejszej ciekawości zadaniem mi jakie-
go pytania.Prosili mnie,abym im dał slumskudask,czyli podarunek na pamiątkę.Jest to
skromny sposób żebrania,które jest im surowo zabronione przez krajowe prawa,gdyż są
kosztem kraju żywieni,choć przyznać trzeba,że bardzo skromnie.
Są oni wzgardzeni i nienawidzeni przez wszelkie klasy ludu;urodzenie się Struldbrugga
uważane jest za nieszczęśliwą wróżbę.Można się dowiedzieć ich wieku z rejestrów,w któ-
rych urodzenie każdego jest zanotowane,lecz te nie sięgają nawet tysiąca lat,bo,jak mówią,
przez niepokoje w kraju zostały zniweczone.Najlepszym i najpospolitszym sposobem docho-
dzenia ich wieku jest proste pytanie,jakich monarchów lub znaczne osoby przypomnieć sobie
mogą,i jeżeli je wymienią,natenczas z historii dochodzi się,kiedy żyli.Ten sposób jest nie-
zawodny,bo król,którego sobie przypominają,panował,nim doszli do osiemdziesiątego roku
życia.
Straszny widok przedstawiali Struldbruggowie mężczyźni,lecz kobiety jeszcze okropniej
wyglądały.Oprócz zwyczajnych oszpeceń starości twarz ich miała bladość śmiertelną,której
opisać nie jestem w stanie;spomiędzy sześciu lub siedmiu poznałem natychmiast najstarsze,
lubo różnica w ich wieku wynosiła najwięcej lat dwieście.
Czytelnik łatwo mi uwierzy,że natenczas zupełnie straciłem chęć zostania takim Nie-
śmiertelnym.Wstydziłem się mocno wszystkich moich głupich myśli o wiecznym na tym
świecie życiu i osądziłem,że największy tyran nie może tak okropnej śmierci wymyślić,któ-
rej bym nie przeniósł nad stan Struldbruggów.
Kiedy Król dowiedział się o rozmowie,którą miałem z mymi przyj aciółmi,bardzo się
śmiał z mych myśli o nieśmiertelności.Spytał mnie potem poważnie,czy dla uleczenia mych
ziomków od chęci wiecznego życia i bojaźni śmierci nie chciałbym ze dwóch lub trzech wy-
prowadzić do kraju mego.W rzeczy samej byłbym arcykontent,gdyby mi był uczynił ten
prezent,ale kardynalnym królestwa prawem tego zabraniano Nieśmiertelnym stamtąd wy-
chodzić.Inaczej byłbym gotów przyjąć na siebie pracę i koszty transportu.Prawa krajowe
względem Struldbruggów zdają mi się równie roztropne jak koniecznie potrzebne i każdy
inny kraj w podobnych okolicznościach byłby zmuszony tak postępować.Ponieważ łakom-
stwo jest zwyczajnym towarzyszem starości,więc Nieśmiertelni staliby się z czasem właści-
cielami własnego narodu,a może i władzy krajowej,a że dla braku zdolności nie mogliby jej
należycie sprawować,przeto stan ten niezawodnie pociągnąłby za sobą upadek całego kraju.

KONIEC ROZDZIAŁU


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
projekt guliwer
Guliwer29
Guliwer14
Guliwer15
Guliwer30
Guliwer5
Guliwer5
Guliwer33
Guliwer8
Guliwer10
Guliwer25
Guliwer22
Guliwer1
Guliwer16
Guliwer2
Guliwer28
Guliwer6
Guliwer32

więcej podobnych podstron