Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 13

background image

ROZDZIAŁ 13

Bonnie przyciskała bananowo- orzechową mufinkę do piersi, jakby to miała być jakaś święta
ofiara. Po prostu nie mogła się przemóc, żeby zapukać do drzwi Matta. Zamiast tego zwróciła
swoje duże, błagające, brązowe oczy na Meredith i Elenę.
- Och, Bonnie- Meredith wymamrotała, przykładając bułki i karton z sokiem
pomarańczowym do jednej ręki i zastukała głośno do drzwi.
- Nie wiem, co powiedzieć- odszepnęła udręczona Bonnie.
Wtedy otworzyły się drzwi i pojawił się w nich Matt- blady, z czerwonymi oczami. Wydawał
się jakiś mniejszy i bardziej zgarbiony niż zwykle. Bonnie nigdy go takim nie widziała.
Zdjęta litością zapomniała o swoim rozterkach i objęła go swymi ramionami, puszczając przy
tym mufinkę.
- Tak mi przykro- zakrztusiła się, łzy spływały jej po twarzy.
Matt trzymał się jej mocno, pochylając się i chowając swoją głowę w jej ramionach.
- Już dobrze- powiedziała w końcu rozpaczliwie, głaszcząc go po głowie- To znaczy, nie, to
nie ... oczywiście nie jest ... ale kochamy cię, jesteśmy tutaj.
- Nie mogłem mu pomóc- powiedział Matt tępo, z twarzą wciąż wciśniętą w ramię Bonnie-
Robiłem, co w mojej mocy, ale on i tak umarł.
Elena i Meredith dołączyły do nich, obejmując Matta swoimi ramionami z każdej strony.
- Wiemy- Elena powiedziała, pocierając jego plecy.
Matt wydostał się z ich ramion i wskazał cały pokój.
- Wszystkie te rzeczy są jego- powiedział- Jego rodzice nie są jeszcze gotowi, żeby zabrać te
wszystkie rzeczy, tak powiedział policjant. Dobija mnie to, że wszystko to jest tutaj, kiedy
jego już nie ma. Myślałem o tym, żeby spakować go za jego rodziców, ale możliwe, że
policja będzie chciała przyjrzeć jego rzeczy.
Bonnie wzdrygnęła się na myśl o tym, co rodzice Christophera muszą przechodzić.
- Masz coś do jedzenia- powiedziała Meredith- Założę się, że nie miałeś nic w ustach od
wieków. Może dzięki temu poczujesz się lepiej.
Wszystkie trzy dziewczyny krzątały się po pokoju, ustawiając śniadanie przyniesione dla
Matta, potem przekonywały go, żeby cokolwiek zjadł.
Wypił trochę soku i zabrał się za bułkę z opuszczoną głową.
- Spędziłem na posterunku całą noc- powiedział- Musiałem w kółko powtarzać, co się stało.
- A co się stało?- zapytała niepewnie Bonnie.
Matt westchnął.
- Sam chciałbym wiedzieć. Po prostu widziałem kogoś ubranego na czarno, kto uciekał od
Christophera. Chciałem go ścigać, ale Chris potrzebował mojej pomocy. A potem umarł.
Próbowałem, ale nie mogłem nic zrobić- zmarszczył czoło, marszcząc brwi.
- Ale najdziwniejsze jest to- powiedział powoli- że choć widziałem jak ktoś ucieka, policja
powiedziała, że Christopher został zaatakowany przez jakieś zwierzę. On był… bardzo
poharatany.
Elena i Meredith wymieniły alarmujące spojrzenie.
- Wampir?- powiedziała Meredith- A może wilkołak?
- Zastanawiałem się nad tym- Matt przyznał- To ma sens.
Nawet nie zauważył, kiedy skończył jeść bułkę i Elena skorzystała z jego nieuwagi, aby
wsunąć część owoców na jego talerz.
Bonnie objęła się ręką.
- Dlaczego?- zapytała- Dlaczego jest tak, że gdziekolwiek pójdziemy, dziwne, straszne rzeczy
dzieją wokół nas? Myślałam, że kiedy wyjechaliśmy z Fell’s Chuch wszystko będzie inaczej.
Nikt nie polemizował z nią. Przez chwilę siedzieli w ciszy i Bonnie poczuła się, jakby zebrali
się razem po to, żeby chronić się przed czymś zimnym i strasznym.

background image

Wreszcie, Meredith sięgnęła po pomarańczę i zaczęła ją kroić na talerzu Matta.
- Pierwszą rzeczą, którą musimy zrobić, to zbadać tą sprawę i próbować dowiedzieć się, czy
te ataki i zaginięcia są nadprzyrodzone- żuła w zamyśleniu- Nienawidzę tego mówić, ale
powinniśmy włączyć Damona do tej sprawy. Jest dobry w tego typu rzeczach. I Stefan też
powinien wiedzieć, co się dzieje- spojrzała na Elenę, jej głos złagodniał- Porozmawiam z
nimi, okay, Eleno?
Elena wzruszył ramionami. Bonnie mogłaby powiedzieć, ze starała się ukryć uczucia, ale jej
usta drżały.
- Oczywiście- powiedziała po chwili- Jestem pewna, że oni obaj sprawdzą to tak, czy inaczej.
Wiesz jacy są przewrażliwieni.
- Nie bez powodu- powiedziała Meredith sucho.
Oczy Matta były mokre.
- Cokolwiek się zdarzy, przyrzeknijcie mi coś- powiedział- Proszę , bądźcie ostrożne… Nie
mogę- nie straćmy nikogo więcej, okay?
Bonnie przysunęła się bliżej niego, kładąc swoją dłoń na jego dłoni. Meredith sięgnęła i
położyła swoją dłoń na obu ich, a Elena dołączyła do nich, kładąc swoją na samej górze
„stosu”.
- Będziemy dbać o siebie nawzajem- powiedziała Elena.
- Ślubowanie- powiedziała Bonnie próbując się uśmiechnąć- Będziemy zawsze uważać na
siebie nawzajem. Będziemy upewniać się, że każdy jest bezpieczny.
W chwili, kiedy szeptali zgodnie obietnicę, była pewna, że tak właśnie będzie.


Meredith obróciła się i zrobiła krok do przodu, kołysząc swoim kijem do przodu, żeby
uderzyć w zabezpieczone ochraniaczami kolana Samanthy.
Samantha uniknęła ciosu, a następnie dźgnęła własnym kijem w kierunku głowy Meredith.
Meredith zablokowała cios, potem trafiła kijem w klatkę piersiową Samanthy. Samantha
zatoczyła się do tyłu i straciła grunt pod nogami.
- Wow", powiedziała, pocierając obojczyk i patrząc na Meredith z mieszaniną niechęci i
uznania.
- To boli, nawet z wyściółką. Nigdy wcześniej nie trenowałam z kimś tak silnym.
- Och, cóż- powiedziała Meredith skromnie, czując niedorzeczne zadowolenie- Ja dużo
ć

wiczę.

- Aha- powiedziala Samantha, spoglądając na nią- Zróbmy sobie przerwę.
Opadła na matę, a Meredith z kijem bujającym się w jednej ręce, usiadła obok niej.
To nie była jej włócznie, oczywiście, nie jej sprzęt do polowania. Nie mogła przynieść swojej
broni na siłownię- zbyt jednoznacznie wyglądała jak zabójcza broń. Ale była zachwycona,
kiedy dowiedziała się, że Samantha umie walczyć czterometrowym kijem i robi to dobrze.
Samantha była szybka, inteligentna i silna- jeden z najlepszych sparing partnerów, jakich
kiedykolwiek miała. Walcząc, Meredith była w stanie zapomnieć na chwilę o uczuciu
bezbronności, jakie ogarnęło ją w pokoju Matta dziś rano. Było coś tak patetycznego w
widoku tych wszystkich rzeczy Christophera, które czekały gotowe, żeby ich użył, a on już
przecież nie wróci. Miał na biurku jedną tych dziwacznych podróbek ogrodu Zen, za to z
porządnie zadbanym piaskiem. Może po prostu dzień wcześniej, Christopher trzymał w ręku
małe grabki i wygładził piasek, a teraz już nie może niczego dotknąć.
I to była jej wina. Meredith ścisnęła swój kij, aż jej kłykcie zbielały. Powinna to
zaakceptować. Jeśli miała moc bycia potężną siłą przeciw ciemności, myśliwym i pogromcom
potworów, miała też obowiązki. Wszystko, co dotarło i zabiło kogoś na jej terytorium było
jej porażką i wstydem. Powinna pracować ciężej. Ćwiczyć więcej, patrolować kampus,
czuwać nad bezpieczeństwem ludzi.

background image

- Czy wszystko w porządku?- głos Samanthy przerwał myśli Meredith. Zaskoczona, Meredith
zobaczyła Samanthę patrzącą na nią, stojącą z zaciśniętymi zebami i pięściami, szerokimi,
uroczystymi, ciemnymi oczami.
- Nie do końca- powiedział Meredith sucho. Czuła że musiała wytłumaczyć swoją srogość.
- Słyszałaś tym, co się stało ostatniej nocy, o tym, że zginął chłopak?
Samantha powoli skinęła głową, jej uczucia były nieczytelne.
- Więc, on był współlokatorem mojego dobrego przyjaciela. A ja byłam z moim przyjacielem
dzisiaj, starając się mu pomóc. To było…przykre.
Twarz Samanthy wydawała się twardnieć, a ona podniosła się z kolan.
- Słuchaj, Meredith- powiedziała- Obiecuję ci, że to się więcej nie powtórzy. Nie ma mojej
zmianie.
- Na Twojej zmianie?- Meredith zapytała łagodnie. Nagle jej oddech stał się ciężki.
- Mam pewne zobowiązania- powiedziała Samanta. Rzuciła spojrzenie na jej ręce- Mam
zamiar złapać tego mordercę.
- To trudne zadanie- powiedziała Meredith. Czy to było niemożliwe?
Ale Samantha była naprawdę dobrym zawodnikiem, i co miała powiedzieć… Dlaczego ona
myśli, że jest odpowiedzialna za powstrzymanie zabójcy?
- Dlaczego myślisz, że możesz to zrobić?- zapytała.
- Wiem, że trudno w to uwierzyć, a ja nie powinnam o tym mówić, ale potrzebuję Twojej
pomocy- Samanta patrzyła prosto w oczy, z wibrującą powagą.
- Jestem łowcą. I jestem przeznaczona do… Mam posłannictwo. Cała moja rodzina od
pokoleń walczyła przeciw złu. Jestem ostatnią z nas. Moi rodzice zostali zabici, gdy miałam
trzynaście lat.
Meredith dyszała, w szoku, ale Samantha potrząsnęła głową gwałtownie, odrzucając
współczucie Meredith.
- Nie zdążyli do końca mnie wyszkolić- kontynuowała- I potrzebuję Cię, żebyś pomogła mi
być lepszą, szybszą. Nie jestem wystarczająco silna, jeszcze.
Meredith spojrzała na nią.
- Proszę, Meredith- powiedziała Samantha- Wiem, że to brzmi jak szaleństwo, ale to prawda.
Ludzie są zdani na mnie.
Meredith nie mogła się powstrzymać i zaczęła się śmiać.
- To nie żart- powiedziała Samanta, przestępując z nogi na nogę z zaciśniętymi pięściami- To
jest… Nie powinnam była nic mówić- ruszyła w kierunku drzwi z wyprostowanymi plecami,
jak u żołnierza.
- Samanta, czekaj- powiedziała Meredith.
Samantha odwróciła się ku niej z furią na twarzy. Meredith oddychała szybko i próbowała
rozpaczliwie sobie coś przypomnieć, coś, czego nauczyła się, jako dziecko, ale nigdy nie
miała okazji wykorzystać. Wyginając małe palce, przygotowała swoje kciuki, żeby zrobić
trójkąt, tajemny znak powitania łowców.
Samantha tylko na nią patrzyła podbladła. Meredith zastanawiał się, czy pamiętała znak
poprawnie. Czy rodzina Samanty w ogóle ją tego nauczyła? Meridith wiedziała, że to była
inna rodzina niż jej, ale ona nigdy nie poznała nikogo z nich wcześniej. Jej rodzice opuścili
społeczność łowców, zanim się urodziła.
Potem Samantha poruszając się tak szybko, jak robiła to podczas treningu, stanęła przed nią
ś

ciskając jej ramiona.

- Naprawdę?- powiedziała Samantha- Mówisz poważnie?
Meredith skinęła głową i Samantha zarzuciła swoje ramiona wokół niej, chwytając ją mocno.
Jej serce biło tak mocno, że Meredith mogła je poczuć. Meredith początkowo sztywna- nie
była typem wylewnym, mimo że od lat były najlepszymi przyjaciółkami z szalenie wrażliwą
Bonnie- ale potem złagodniała w uścisku, czując szczupłe ciało Samanty w ramionach, tak jak

background image

jej własne. Miała przedziwne uczucie zażyłości, jakby straciła, a potem z powrotem w końcu
odnalazła swoją rodzinę. Meredith wiedziała, że nigdy nie mogła w ten sposób o nikim
powiedzieć i czuła się trochę, jakby zdradzała Elenę i Bonnie tylko przez samo myślenie w
ten sposób, ale nie mogła na to nic poradzić.
Samantha odsunęła się uśmiechnięta i zapłakana, wycierając oczy i nos.
- To głupie- powiedziała- ale to jest najlepsza rzecz, jaka mi się przydarzyła.
- Razem możemy to pokonać- posłała histeryczne spojrzenie Meredith ogromnymi,
błyszczącymi oczami.
- Czuję się jakbym zdobyła nowego najlepszego przyjaciela- powiedziała.
- Tak- powiedziała Meredith nie płacząc, nie śmiejąc się, chłodno, ale w środku czuła
szczęście- Tak, myślę że masz rację.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 14
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 38
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 30
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 34
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 21
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 42 i EPILOG
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 37
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 25
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 7
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 8
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 23
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 17
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 19
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 40
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 41
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 6
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 18
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 33
Pamiętniki Wampirów Moonsong (Pieśń Księzyca) rodział 35

więcej podobnych podstron