LEGDOM20


Legendy dominikańskie 20

Św. Wincenty Ferreriusz (+ 1419)
* Zwiastuj ludom zbliżający się sąd ostateczny
* Charakterystyka jego kazań
* Szczególnie mili goście
* "Martwię się o zbawienie mojej duszy, nie o pogrzeb ciała"
* Święta śmierć Wincentego

Zacznijmy od tego, że św. Wincenty Ferreriusz znalazł się w samym
środku wielkiej schizmy, jaka ogarnęła Kościół na przełomie wieków XIV i
XV. Sam znak jedności Kościoła, Stolica Piotra, uległ wówczas
rozdwojeniu; Wincenty zaś zdecydowanie opowiedział się po stronie
kolejnych antypapieży, Klemensa VIII i Benedykta XIII, a nawet został
spowiednikiem tego ostatniego. Nie on jeden był wówczas zdezorientowany.
Zresztą chyba od początku świata ciągle się to zdarza, że ludzie
najlepszej woli służą niekiedy nienajlepszej sprawie.
Ale sam Bóg troszczy się o to, żeby ludzi dobrej woli wyprowadzić z
niedobrych służb, w jakie się zaangażowali. Wincenty rychło zrozumiał, że
tak gorszące rozdarcie wśród pasterzy Kościoła ma wprawdzie różne
przyczyny, ale najgłębsza przyczyna jest prosta: nie byłoby tego całego
zgorszenia, gdyby cały lud Boży był bliżej Chrystusa, gdyby szatan miał
mniej przystępu do wiernych Chrystusa. I tak oto Wincenty stał się jednym
z największych wędrownych kaznodziejów w historii Kościoła. Jego wędrówka
misyjna, którą rozpoczął w roku 1399, objęła niemal całą Hiszpanię,
Francję i północne Włochy, a trwała prawie bez przerwy przez dwadzieścia
lat, aż do jego śmierci.
Jacek Salij OP

Zwiastuj ludom zbliżający się sąd ostateczny
Wobec wielkiego rozdarcia Kościoła błogosławiony Wincenty często się
nad tym zastanawiał i przemyśliwał, co w tych trudnych okolicznościach
powinien uczynić. Nieoczekiwanie popadł w wielką gorączkę. Po dwunastu
dniach stan jego był tak ciężki, że wszyscy spodziewali się jego śmierci.
Wówczas ukazał mu się Jezus Chrystus, w blaskach cudownej jasności,
otoczony chórami aniołów, którym towarzyszyli święci ojcowie Dominik i
Franciszek. Zbawiciel dodał mu otuchy, a oglądanie Go napełniło
Wincentego niewysłowioną radością. Wiele powiedział Wincentemu, aż
wreszcie tak przemówił: "Bądź dzielny, mój sługo, i odrzuć wszelką
bojaźń. Tyle razy czyniłem cię mocnym w różnych pokusach i trudnościach,
wyrywałem cię z rozmaitych zasadzek ludzi i demonów. Również dalej będę
to czynił, a łaska moja będzie ci towarzyszyła aż do końca. Teraz zaś
uwolnię cię z tej choroby ciała oraz z duchowej udręki. Wkrótce bowiem
pokój zostanie Kościołowi przywrócony. Ty zaś, jak tylko wrócisz do
zdrowia, porzuć dwór Benedykta: wybrałem cię bowiem na szczególnego
głosiciela Ewangelii i chcę, abyś w pokorze i ubóstwie przebiegł
wszystkie ziemie Francji i Hiszpanii, głosząc Ewangelię. Kiedy zaś twoje
słowa i czyny przyniosą obfity owoc, umrzesz szczęśliwie na krańcach
ziemi. Przede wszystkim zaś zwiastuj ludom, że niedługo nadejdzie sąd
ostateczny, i odważnie karć ich grzechy. I chociaż dużo wycierpisz od
niedobrych ludzi, nie obawiaj się, bo zawsze będę z tobą: wyprowadzę cię
ze wszystkich niebezpieczeństw i za nic będziesz sobie poczytywał
zasadzki nieprzyjaciół. Idź, Ja oczekuję cię, zanim jeszcze nadejdzie
koniec świata". To powiedziawszy, lekko pogładził Wincentemu policzki,
jakby na znak szczególnej zażyłości.

Charakterystyka jego kazań
Jak skuteczne było jego kaznodziejstwo, świadczą liczni chrześcijanie
obojga płci i rozmaitych stanów, których skłonił do pokuty, oraz tysiące
Żydów i Saracenów, których nawrócił. Albowiem przyprowadził do zbawiennej
pokuty ponad sto tysięcy chrześcijan, którzy tak byli zatwardziali w
jawnych grzechach, że wszyscy uważali ich już za straconych. Wincenty
bowiem był straszny w wypominaniu wad i bardzo często zdarzało się, że
wielcy grzesznicy tak się kruszyli pod jego słowami, iż wobec tłumu
padali na ziemię i porzuciwszy wszelki wstyd, wyznawali swoje wielkie i
okropne grzechy, błagając ze łzami o Boże miłosierdzie.
I choć był tak straszny dla grzeszników, przecież swoje groźby
łagodził taką dobrocią, że kto go raz słyszał, w przedziwny sposób czuł
się pociągnięty, aby przychodzić na następne jego kazania. Rzadko się
zdarzało, żeby słuchacze podczas jego przemówień nie płakali. Kiedy mówił
o nadchodzącym sądzie albo o Męce Chrystusa lub o karze potępienia,
zawsze taki płacz ogarniał ludzi, że kaznodzieja musiał na dłuższą chwilę
zamilknąć, dopóki się nie uspokoją.
Wyjaśniając Pismo Święte, mówił jasno i bardzo treściwie. Ilekroć
uczył albo pocieszał, albo karcił grzechy, zawsze potwierdzał to
świadectwem Pisma i świętych mężów i jakby wyciskał w przedziwny sposób
głoszoną prawdę na duszach słuchaczy. A tak wiele było w jego kazaniach
cytatów i przykładów z Pisma Świętego, że wydawało się, iż zna na pamięć
całe Pismo oraz wyjaśnienia pisane na temat poszczególnych ksiąg przez
świętych mężów.
Żeby zaś nie przepadły skarby, jakie wychodziły z ust tego męża, Bóg
natchnął niektórych z jego słuchaczy do spisywania tych kazań. Powstało w
ten sposób wiele tomów, niektóre z nich do dziś są czytane w wielu
miastach i współcześni kaznodzieje wiele z nich korzystają. Ci jednak,
którzy słuchali kazań Wincentego, twierdzą, że teksty te zawierają ledwie
cień tego, o czym było jego żywe słowo.

Szczególnie mili goście
Kiedy tłum zebrał się, aby słuchać kazania, Wincenty wszedł na swoje
podwyższenie, ale nie zaczynał kazania, jak to przedtem zwykł czynić.
Oczekujący lud dziwił się wielce i nie mógł się domyślić, co znaczy ta
niezwykła zwłoka. On zaś, wyjaśniając, o co chodzi, powiada: "Nie dziwcie
się. Przyczyna mego milczenia jest następująca: oczekuję łaski Bożej,
jaka niedługo zostanie nam dana z nieba. Wkrótce przybiegną na to kazanie
ludzie, których przybycie ucieszy szczególnie nas wszystkich. Okażcie im
dużo życzliwości i przygotujcie im miejsca, aby czekały na nich, kiedy
nadejdą".
Ledwo skończył te słowa, a oto przychodzi cała synagoga Żydów, aby
słuchać jego kazania. Wszyscy przyjęli ich z najwyższą radością i mimo
wielkiego tłumu znalazło się dla nich dość przyzwoitego miejsca.
Natomiast mąż Boży, zanim zaczął kazanie, zapytał Żydów wobec całego
tłumu, kto ich przysłał na to kazanie. Odpowiedzieli mu, że nikt, że z
własnej woli postanowili tutaj przyjść, jakby natchnieni przez Boga.
Święty głosiciel Boga zaczął więc mówić, a na usta jego spłynęło tak
wiele łaski, że duża część owych Żydów zwróciła się ku wierze
katolickiej.

"Martwię się o zbawienie mojej duszy, nie o pogrzeb ciała"
Ojcowie miasta Vannes chcieli zapobiec kłótniom, jakich się
spodziewali co do pogrzebu świętego ciała, gdyż w mieście tym nie było
klasztoru dominikanów. Przyszli więc do niego i zapytali go, gdzie
chciałby być pochowany. On odpowiedział: "Jestem zakonnikiem, ubogim
sługą Chrystusa. Toteż martwię się o zbawienie mojej duszy, nie o pogrzeb
ciała. Żeby jednak po mojej śmierci zapewnić wam pokój, tak jak
przynosiłem go wam za życia, pozwólcie zadecydować o moim pogrzebie
przeorowi najbliższego klasztoru mojego zakonu".

Święta śmierć Wincentego
Po upływie dziewięciu dni prosił, żeby mu czytać z poszczególnych
Ewangelii Mękę Chrystusową. Potem chciał, aby mu czytano siedem Psalmów
pokutnych. Zresztą Psalmy te, jak i cały Psałterz, odmawiał, dopóki mu
sił starczyło. W końcu czytano mu "Litanię do Wszystkich Świętych". Skoro
tylko ją ukończono, ogarnęła go całego bez reszty pogoda i radość, złożył
ręce, wzniósł je do góry i zwróciwszy oczy ku niebu, powędrował do nieba.
W tym samym momencie przyfrunęło tam, gdzie spoczywał, całe mnóstwo
cudownych, śnieżnobiałych motyli. Latały tam, dopóki dusza nie opuściła
ciała; kiedy zaś ciało zastygło, odfrunęły. Sądzimy, że na pewno byli to
aniołowie: objawili się w takiej postaci, aby odprowadzić tę szczęśliwą
duszę do miasta niebieskiego, do społeczności przechwalebnych obywateli
nieba. Tejże godziny przedziwna i przemiła woń zaczęła rozlewać się z
jego ciała.




Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
LEGDOM06
LEGDOM09
LEGDOM04
LEGDOM17
LEGDOM02
LEGDOM05
LEGDOM03
LEGDOM22
LEGDOM08
LEGDOM07
LEGDOM21
LEGDOM01
LEGDOM10
LEGDOM27
LEGDOM12
LEGDOM26
LEGDOM16
LEGDOM23
LEGDOM19

więcej podobnych podstron