ćw 7 Veblen

T. Veblen „Teoria klasy próżniaczej” rozdz. 3 i 4

Próżnowanie na pokaz

Gdyby żadne inne procesy ekonomiczne ani elementy współzawodnictwa nie zakłócały działania opisanego mechanizmu, w wyniku walki o pieniądz ludzie staliby się przedsiębiorczy i oszczędni. Efekt taki da się rzeczywiście zaobserwować wśród klas niższych, dla których normalnym sposobem zdobywania środków utrzymania jest klasa produkcyjna. Klasy niższe nie mogą w żaden sposób uniknąć pracy, więc fakt, że pracują, nie jest dla nich poniżający, przynajmniej wobec innych członków tej klasy. A nawet odwrotnie, ponieważ praca jest uznanym i akceptowanym sposobem ich życia, odczuwają pewną zabarwioną rywalizacją dumę z opinii dobrego, efektywnego pracownika. Jest to zazwyczaj jedyne dostępne dla nich pole współzawodnictwa. Wśród ludzi, którym możliwość zdobycia własności i okazję do rywalizacji daje jedynie działalność produkcyjna- walka o prestiż oparty na posiadaniu powoduje wzrost pracowitości i oszczędności.

Inaczej ma się rzecz w klasie wyższej (czyli bogatszej), która jest tu głównym przedmiotem zainteresowania. Członkom tej klasy także nie jest obca skłonność do oszczędzania i pracowitości, ale jej realizacja jest tak silnie ograniczona przez wtórne wymogi rywalizacji majątkowej, że zostaje zwykle natychmiast zahamowana i nie daje żadnego praktycznego rezultatu. Najważniejszym i najbardziej kategorycznym wśród tych wymogów wtórnych jest zakaz zajmowania się pracą produkcyjną. Obowiązuje on szczególnie w barbarzyńskim stadium kultury. W kresie kultury łupieżczej praca kojarzy się w umysłowości ludzi ze słabością i podporządkowaniem. Dlatego uważana jest za oznakę niższości i traktowana jako coś niegodnego mężczyzny w pełni sił. W miarę postępującego zróżnicowania społecznego tradycja ta nie tylko nie wygasła, ale nabrała walorów aksjomatu popartego starym i niepodważalnym nakazem.

Po to, aby zdobyć i zachować poważanie wśród ludzi, nie wystarczy mieć bogactwo i władzę. Trzeba składać widome dowody tego bogactwa i władzy, gdyż prestiż oparty jest na oznakach zewnętrznych. Służy to nie tylko przekonaniu innych o swej ważności i utrzymywaniu ich w tym mniemaniu; jest również ważne jako podstawa oceny samego siebie i zachowania wewnętrznego zadowolenia. We wszystkich stadiach rozwoju kultury, z wyjątkiem najniższego, warunkiem satysfakcji wewnętrznej i szacunku dla samego siebie jest „odpowiednie otoczenie” i zwolnienie od „czarnej roboty”. Niemal każdy przedstawiciel klasy wyższej ma instynktowną niechęć do pospolitych, niskich rodzajów pracy. Mamy głęboko zakorzenione poczucie, że każda niższa praca, zwana często „czarną robotą”, jest w jakimś rytualnym sensie nieczysta. Pospolite otoczenie, nędzne mieszkanie i prostacka praca produkcyjna- są to rzeczy godne pogardy, od których należy stronić. Od czasów greckich filozofów do dnia dzisiejszego duża ilość wolnego czasu (raczej próżniactwo) i brak styczności z jakąkolwiek pracą zaspokajającą codzienne potrzeby uważane były przez myślicieli za nieodłączny warunek wartościowego i pieknego, a nawet cnotliwego życia.

Ta bezpośrednia, subiektywna wartość przypisywana bezczynności oraz innym oznakom bogactwa jest niewątpliwie czymś wtórnym i pochodnym. Częściowo ma źródło w tym, że bezczynność staje się podstawą uznania ze strony innych, a częściowo jest wynikiem przeniesienia znaczeń. Wykonywanie pracy zostało kiedyś uznane za dowód słabości: dlatego też na skutek skrótu myślowego sama praca stała się czymś ze swej istoty poniżającym.

W okresie właściwej kultury łupieżczej, próżniacze życie jest najlepszym i najpewniejszym świadectwem bogactwa, a tym samym potęgi- oczywiście przy założeniu, że ów szlachetnie urodzony wiedzie to życie w ostentacyjnie komfortowych warunkach. W tym okresie bogactwo stanowią głównie niewolnicy, a dobrodziejstwa płynące z posiadania majątku i władzy to przede wszystkim możliwości korzystania ze służby i bezpośrednich produktów jej trudu. Powstrzymywanie się od pracy staje się obiegową oznaką sukcesów majątkowych oraz podstawą prestiżu, i odwrotnie- wykonywanie pracy produkcyjnej, będące oznaką ubóstwa i poddaństwa, jest czymś sprzecznym z przyzwoitą pozycją w społeczeństwie.

Jeżeli teoretycznie klasa próżniacza istniała od samego zarania kultury łupieżczej, to przybrała nową formę wraz z przejściem do następnego stadium- kultury pieniężnej. Od tego czasu dopiero klasa próżniacza istnieje zarówno faktycznie, jak i w teorii. W okresie kultury łupieżczej rozróżnienie między klasą próżniaczą a pracującą ma jeszcze charakter właściwie tylko rytualny. Zdrowi, silni mężczyźni ostentacyjnie trzymają się z daleka od wszystkiego, co jest w ich własnym pojęciu czarną robotą, ale w gruncie rzeczy ich działalność przyczynia się w dużej mierze do zapewnienia grupie środków utrzymania. Następne stadium charakteryzuje się ustanowieniem niewolnictwa, hodowlą bydła oraz ukształtowaniem się służebnej warstwy pasterzy; produkcja rozwinęła się tal dalece, że społeczność w trosce o zdobycie środków utrzymania nie jest już uzależniona od polowania ani od żadnej innej działalności, którą można by w sposób uzasadniony nazwać czynami bohaterskimi. Typowe zajęcia członków tej klasy w jej stadium dojrzałym są te same co w okresach wcześniejszych. Są to: rządzenie, rzemiosło wojenne, sport i obrzędy religijne. Można zauważyć, że zajęcia te są przynajmniej częściowo i pośrednio „produkcyjne”. Jednakże sprawą decydującą dla rozważanego zagadnienia jest motywacja, jaką kierują się przedstawiciele klasy próżniaczej: do podejmowania tych prac bynajmniej nie skłania ich chęć pomnożenia bogactwa przez wysiłek produkcyjny. Stanowiska w rządzie czy w wojsku przynoszą pewien zysk, lecz jest on osiągany w sposób nieprzynoszący ujmy, metodą podboju i stosunków. Zajęcia te mają charakter łupieżczy, a nie produkcyjny.

Powstrzymanie się od pracy jest nie tylko tytułem do szacunku i uznania, lecz staje się po prostu warunkiem przyzwoitości. Powstrzymywanie się od pracy jest obiegową oznaką bogactwa, a co za tym idzie- gwarantem pozycji społecznej. Z kolei bezapelacyjna aprobata bogactwa sprawia, że coraz silniejszy nacisk kładzie się na konieczność próżnowania.

W ostatecznym efekcie praca zostaje uznana nie tylko, za coś poniżającego w opinii publicznej, lecz za coś niemoralnego, psychicznie odrażającego dla szlachetnie urodzonego, wolnego człowieka, za coś całkowicie nielicującego z życiem na wyższym poziomie. To tabu pracy ma dalsze konsekwencje dla rozwarstiania klasowego. W miarę wzrostu liczby ludności, gdy grupa łupieżcza zmienia się w osiadłą społeczność produkując, zarówno władza, jak normy zwyczajowe związane z posiadaniem upowszechniają się i utrwalają. Tam, gdzie nakaz próżnowania na pokaz zakorzenił się głęboko, pojawia się drugi, wtórny odłam klasy próżniaczej, można powiedzieć sprzeczny z istotą tej klasy- mianowicie ludzie biedni, pędzący życie w wielkim niedostatku i okropnych warunkach, ale jednocześnie psychicznie niezdolni do pracy zarobkowej. Zdeklasowany szlachcic lub dama pamiętająca lepsze czasy to postacie znane do dziś. U osób wrażliwych i delikatnych, przyzwyczajonych do życia w dostatku i wyszukanych obyczajów, poczucie wstydu związanego z wykonywaniem pracy fizycznej może być tak silne, że w krytycznej sytuacji przeważy nawet instynkt samozachowawczy. Znane są, np. przypadki, kiedy wodzowie polinezyjscy woleli umrzeć z głodu, niż własnymi rękami podnieść do ust jedzenie. Jeszcze jaskrawszego przykładu dostarcza historia pewnego króla Francji, który podobno stracił życie na skutek nadmiernej skrupulatności w przestrzeganiu dobrych obyczajów. Pod nieobecność dworzanina, do którego obowiązków należało przesuwanie fotela królewskiego, król usiadł za blisko ognia i przypiekł swą królewską osobę tak bardzo, że nie dało się jej już uratować. Ale czyniąc to, ocalił swój najwyższy chrześcijański Majestat, przed splamieniem się pracą służebną.

Termin „próżnowanie” nie oznacza całkowitej bezczynności lub odpoczynku. Oznacza wyłącznie nieprodukcyjne użytkowanie czasu. Czas powinien być spędzony nieproduktywnie, ponieważ:

Jednakże nie całe życie szlachetnie urodzonego dostępne jest obserwacji innych, którzy mogliby podziwiać to nieustanne, zaszczytne próżnowanie. Cześć czasu spędza on z konieczności „prywatnie”, poza zasięgiem ludzkich oczu, i z tej części swego życia musi zdać jakoś sprawę dla zachowania dobrego imienia. Musi przedstawić przekonujące dowody, że wtedy, gdy inni go nie widzieli, on również próżnował, jak przystało na dżentelmena.

Z ekonomicznego punktu widzenia próżnowanie, traktowane jako zajęcie, ma bardzo wiele wspólnego z czynami świetnymi; owoce bezczynnego życia, będące jednocześnie jego prestiżowymi oznakami, są w istocie swej bardzo zbliżone do trofeów uzyskanych dzięki czynom bohaterskim. Jednakże bezczynność w wyższym sensie, na ogół nie pozostawia żadnych śladów materialnych. Dlatego też świadectwa spędzania jakiegoś okresu życia na czcigodnym próżnowaniu przybierają zwykle formę dóbr „niematerialnych”. Takimi niematerialnymi dowodami próżnowania są quasi-naukowe, lub quasi-artystyczne osiągnięcia, a także wiedza nieużyteczna, która nie służy bezpośrednio podtrzymywaniu lub przedłużaniu życia ludzkiego. W naszych czasach np. funkcję taką pełni znajomość języków martwych i filozofii okultystycznej, znajomość zasad poprawnej wymowy, składni i prozodii; uprawianie różnych rodzajów muzyki oraz pielęgnowanie innego rodzaju „talentów”.

Wszystkie wymienione umiejętności mogą być w pewnym sensie traktowane jako rodzaj wiedzy. Istnieje jeszcze wiele takich umiejętności, które leżą na pograniczu wiedzy i technicznej biegłości, jak dobre maniery i wytworny sposób wysławiania się. Ogólnie biorąc jest to znajomość wszelkich zasad dotyczących zewnętrznych form zachowania i rytuałów. Są one nawet bardziej bezpośrednio poddane obserwacji innych ludzi, i dlatego kładzie się na nie szczególny nacisk, jako na zachowania będące niezbędnym i przekonujacym świadectwem spędzania życia na zaszczytnym próżniactwie. Genezy zasad etykiety nie należy, oczywiście, szukać tylko w pragnieniu wykazania przez ludzi dobrze wychowanych, że zużyli wiele czasu na nauczenie się dobrych manier. Najprawdopodobniej ciągłe ich wzbogacanie i udoskonalanie miało na celu podniesienie ich wartości estetycznych i możliwości ekspresji. W gruncie rzeczy maniery to konwencjonalne gesty, których trzon stanowią przeżytki dawnych symbolicznych oznak dominacji, podporządkowania, gotowości do usług lub do nawiązania kontaktów. Większość tych gestów jest związana z hierarchią pozycji społecznych- jest symboliczną pantomimą, wyrażającą dominację jednej strony, a podporządkowanie-drugiej.

Zasady dobrego wychowania w okresie swego powstania miały wyłącznie wartość symboliczną w tym sensie, że służyły zainscenizowaniu sytuacji i określeniu cech, które miał charakteryzować. Dobre maniery mają dziś, w powszechnym odczuciu, wartość samą w sobie: nabrały charakteru sakramentalnego, na ogół niezależnego od tego, co wyrażały dawniej. Odstępstwa od zasad dobrego wychowania stały się czymś samo przez się odrażającym, a dobre wychowanie jest, w opinii większości, nie tylko zewnętrzną oznaką doskonałości, ale integralną cechą szlachectwa. Można przebaczyć złamanie wiary, ale nigdy złamania zasad dobrego wychowania. „Człowiek-to jego maniery”.

Znajomość dobrych form i całkowite ich przyswojenie wymaga długotrwałej praktyki. Wyrafinowany smak, delikatne maniery, wytworne przyzwyczajenia, pański sposób życia są oczywistym świadectwem dobrego pochodzenia, gdyż opanowanie ich wymaga czasu, wysiłku oraz nakładu kosztów. Dlatego też nie są one dostępne dla człowieka, poświęcającego czas i energię pracy produkcyjnej. Znajomość dobrych form jest nieulegającym wątpliwości dowodem, że tę część życia, która umyka obserwacji innych, człowiek dobrze wychowany spędził na przyswajaniu sobie umiejętności nieprzynoszących żadnej materialnej korzyści. Wartość dobrych manier leży w tym, że są one niejako dowodem rzeczowym bezczynności. Przynoszące wielki zaszczyt życie w bezczynności, spędzane poza zasięgiem oczu innych, zapewnia prestiż tylko o tyle, o ile jego dotykalne i widoczne rezultaty można ocenić, i porównać z rezultatami uzyskanymi przez współzawodników.

Takie bezczynne życie na przestrzeni kilku pokoleń kształtuje osobowość ludzi „dobrze urodzonych”, a zwłaszcza ich sposób noszenia się i zachowania. Skutki próżnowania od pokoleń i biegłość w zakresie dobrych manier zdobyte w drodze zwykłego przyzwyczajenia, zostają z czasem udoskonalone poprzez celowe i pieczołowite uczenie się i ćwiczenie w próżniactwie, a następnie demonstrowanie zdobytej biegłości nie w sposób przypadkowy, ale systematycznie i z dużym nakładem wysiłku. Dlatego też współzawodnictwo o doskonałość manier wymaga coraz większego wysiłku w celu ich przyswojenia, kodeks zaś dobrego wychowania szalenie się rozbudowuje; zamienia się w skomplikowaną gałąź wiedzy, której stosowanie obowiązuje wszystkich ubiegających się o dobrą opinię. W konsekwencji próżniactwo na pokaz zamienia się stopniowo w skomplikowaną tresurę, w mozolne kształcenie dobrego smaku i przyswajanie wiedzy o tym, które z przedmiotów konsumpcji godne są dżentelmena i jakie są właściwe sposoby ich konsumowania. Warto zaznaczyć, że możliwość tworzenia patologicznych, przerysowanych osobowości, i takichże obyczajów w drodze małpiego naśladownictwa i systematycznej tresury została w pełni wykorzystana w procesie celowego produkowania klas „kulturalnych”- często z bardzo dobrym skutkiem. Przyspieszony rozwój i wychowanie szlachetnie urodzonych dało pozytywne efekty w postaci pokaźnej liczby rodzin i rodów.

Zasady dobrego smaku jako podstawa oceny są pod stała kontrolą wymogów próżnowania na pokaz i podlegają nieustannemu rewidowaniu w celu osiągnięcia coraz większej zgodności z tymi wymogami. Tak więc, niezależnie od tego, co pełni rolę bezpośredniego kryterium, ostateczną podstawą klasyfikacji dobrego wychowania jest ilość bezczynnie spędzonego czasu.

Wiele form grzecznościowych stosowanych w życiu codziennym jest bezpośrednim przejawem szacunku i dobrej woli, i nie ma na ogół potrzeby doszukiwania się w nich względów prestiżowych. Inna sprawa z pewnymi specyficznymi zasadami przyzwoitości; te są wyraźnie oznakami pozycji społecznej. Jest oczywiste dla każdego, kto ma oczy otwarte, że nasz sposób odnoszenia się do służby i innych ludzi zależnych od nas finansowo jest nacechowany wyższością, chociaż prymitywne, brutalne przejawy tej wyższości są często zmodyfikowane i złagodzone. Podobnie nasz sposób odnoszenia się do wyższych od siebie, a często i do równych sobie, nacechowany jest mniej, lub bardziej skonwencjonalizowanymi oznakami podporządkowania. Niemal boska pewność siebie i władcza uprzejmość człowieka przyzwyczajonego do posłuchu i wolnego od trosk o jutro jest przyrodzonym prawem, a jednocześnie wyróżnikiem prawdziwego dżentelmena, a w oczach ogółu jest nawet czymś więcej- oznaką prawdziwej wewnętrznej wyższości, przed która nisko urodzony, zwykły człowiek z rozkoszą się korzy.

Są poważne podstawy, aby przypuszczać, że początkiem instytucji własności prywatnej było posiadanie na własność ludzi, przede wszystkim kobiet. Pobudkami do nabywania tego rodzaju własności były:

Problem służby ma bardzo istotne znaczenie dla rozwoju ekonomicznego. Kobiety i inni niewolnicy są wysoko cenieni zarówno jako dowody bogactwa, jak też jako środki jego gromadzenia. Wśród plemion pasterskich nabycie niewolników jest taką samą inwestycją, podejmowaną z myślą o zysku, jak nabycie bydła. Niewolnictwo kobiet wywarło tak wielki wpływ na życie ekonomiczne w okresie kultury quasi-pokojowej, że np. w czasach Homera kobieta stała się jednostką miary wartości. Niewolnictwo stało się podstawą systemu produkcji a niewolnikami były zwykle kobiety. Powszechną i podstawową formą stosunków międzyludzkich w tym okresie jest stosunek pana i sługi. Kształtuje się podział pracy, w ramach którego usługi osobiste i towarzyszenie panu stają się specjalnym zadaniem części służby, natomiast reszta, zatrudniona w pracy produkcyjnej, ma stopniowo coraz mniej osobistej styczności z panem. Jednocześnie służba zajęta przy osobie pana, łącznie z zatrudnionymi w gospodarstwie domowym, jest stopniowo zwalniana od pracy produkcyjnej przynoszącej dochód.

Pierwszą osobą zwolnioną od pracy produkcyjnej jest zwykle żona, albo główna żona. W miarę postępu kultury pierwsza żona jest coraz częściej osobą szlachetnej krwi, co stanowi powód zwolnienia jej od zajęć pospolitych. Szlachetna krew to krew uszlachetniona przez długotrwałą styczność z nagromadzonym bogactwem, lub z niepodważalnym przywilejem. Kobieta jest własnością męża- tak jak była przedtem, nim mąż ją kupił, własnością ojca- ale jednocześnie ma w sobie szlachetną krew swego ojca i dlatego nie przystoi jej zajmować się poniżającą pracą na równi ze służącymi. Mimo że całkowicie jest ona własnością swego pana oraz mimo olbrzymiej przepaści dzielącej ją od mężczyzn z jej warstwy społecznej, przekonanie, że szlachetność się dziedziczy, stawia ją wyżej od zwykłych niewolników. Kobieta szlachetnie urodzona zaostaje automatycznie obdarzona przywilejem próżnowania, który jest głównym wyróżnikiem i oznaką szlachectwa. Zwolnienie pierwszej żony z obowiązków wszelkiej pracy ręcznej, a także z wykonywania czynności domowych, rozciąga się z czasem na inne żony, jeśli takie są, a nawet na służbę mającą bezpośrednią styczność z osobą pana. Zwolnienie to następuje tym później, im mniej służący jest związany z osobą swego pana.

Zarówno ze względu na zajmowaną pozycję, jak na szacunek do samego siebie, wielki pan musi mieć do dyspozycji wyspecjalizowaną służbę, której żadne uboczne zajęcia, nie odrywałyby od zaszczytnej dbałości o jego cenną osobę. Taka wyspecjalizowana służba potrzebna jest bardziej na pokaz, niż do wykonywania rzeczywistych usług. Poza funkcją reprezentacyjną zaspokaja ona jeszcze dodatkowo żądzę władzy pana. Większa liczba wyspecjalizowanej służby mogła zresztą lepiej zaspokajać obie wymienione potrzeby. Dlatego też można zaobserwować stały wzrost liczny służby domowej i osobistej oraz postępującą jej specjalizacje, idącą w parze ze stopniowym wycofywaniem tej służby z pracy produkcyjnej. Z czasem rola ich stała się wyłącznie dekoracyjna- polegała na ostentacyjnym zwolnieniu ich od pracy produkcyjnej, co miało świadczyć o bogactwie i potędze pana.

W miarę utrwalania się obyczaju zatrudniania olbrzymiej armii służących wyłącznie dla podkreślenia możliwości pańskiego próżnowania, zaczęto przedkładać służących mężczyzn nad kobiety. Mężczyzna, zwłaszcza silny i przystojny, a więc taki, jaki powinien być np. lokaj, jest niewątpliwie lepszym i droższym służącym niż kobieta. Bardziej podkreśla on możliwość trwonienia większej ilości siły i energii. Dlatego w gospodarstwie domowym klasy próżniaczej zapracowana gospodyni z wczesnego okresu patriarchalizmu, z całą armią ciężko zaharowanych dziewek, ustępuje miejsca damie i lokajowi.

We wszystkich stadiach rozwoju ekonomicznego, bez względu na poziom i rodzaj zajęć, próżnowanie damy i lokaja różni się zasadniczo od próżnowania pana. Jest to próżnowanie pozornie pracowite; przybiera na ogół formę gorliwej gotowości do usług na rzecz pana lub nieustannych zabiegów o przyozdobienie domu i życia codziennego. Jest to więc próżnowanie tylko w tym sensie, że ludzie Ci nie wykonują wcale lub prawie wcale pracy produkcyjnej, nie unikają natomiast innej pracy i bynajmniej nie powinni sprawiać wrażenia bezczynnych. Bardzo wiele zajęć związanych z codziennym prowadzeiem współczesnego domu, oraz wiele usług uznanych za niezbędne dla zapewnienia wygodnej egzystencji cywilizowanego człowieka ma charakter wyłącznie ceremonialny. Dlatego można je śmiało uznać za objaw próżniactwa w używanym tutaj znaczeniu tego terminu. Ich ceremonialny charakter polega jednak na tym właśnie, że uważamy je za niezbędne, ponieważ nauczyliśmy się wymagać ich pod groźbą ujmy, kompromitacji i poniżenia. Odczuwamy dotkliwie ich brak, ale nie dlatego, że powoduje on zmniejszenie naszego fizycznego komfortu. Z wymienionych wyżej względów wysiłek zużywany na tego rodzaju usługi należy zaliczyć do próżnowania, i to do próżnowania za kogoś, jeśli wkłada go ktoś inny niż ekonomicznie niezależny właściciel, głowa domu.

Próżnowanie za kogoś, praktykowane przez panie domu i służbę pod nazwą zajęć domowych, może z czasem przekształcić się w prawdziwy kierat, zwłaszcza w warunkach ostrej rywalizacji prestiżowej. Jest to częstym zjawiskiem w dzisiejszych czasach. W takiej sytuacji zajęcia te należałoby raczej nazwać zmarnowanym wysiłkiem niż praktykowaniem próżniactwa za kogoś. W ten sposób powstaje wtórna klasa próżniacza, której zadaniem jest próżnowanie za kogoś, na rachunek prestiżu pierwotnej czy tez właściwej klasy próżniaczej. Klasę tę odróżnia od właściwej klasy próżniaczej jeszcze jedna charakterystyczna cecha. Próżnowanie właściwej klasy wyższej, jest, przynajmniej na pozór, unikaniem pracy dla własnej wygody z myślą o spotęgowaniu „pełni życia” i dobrego samopoczucia, natomiast zwolnienie od tejże pracy klasy służebnej nie odbywa się na jej własny rachunek i na ogół nie służy jej własnej wygodzie. Próżnowanie służącego nie jest jego własnością. Dopóki jest służącym, a nie członkiem niższej warstwy klasy próżniaczej, jego próżnowanie upozorowane jest wykonywaniem specjalnych usług, które mają na celu upiększenie życia jego pana. Obowiązujący obyczaj klasy próżniaczej wymagał od służącego nie tylko uniżonej, służalczej postawy, lecz również pewnej praktyki w różnorodnym demonstrowaniu tej postawy. Żona lub służący powinni nie tylko spełniać swoje obowiązki, świadczyć wymagane usługi i okazywać usłużność i służalczą gotowość, lecz również mieć opanowaną taktykę służenia- zachowywać się zgodnie z protokołem podporządkowania na pokaz. Główna cechą wymaganą od dobrego służącego jest, by dokładnie znał swoje miejsce. Nie wystarczy, jeśli wie, jak wykonywać sprawnie pewne czynności, by osiągać odpowiednie rezultaty; chodzi o to, by wiedział, w jakiej formie powinien je osiągać. Stopniowo powstaje skomplikowany system przepisów regulujących zasady właściwego praktykowania przez klasę służących ich próżnowania za kogoś. Specjalne wyszkolenie służby domowej wymaga czasu i wysiłku, a fachowość w tej dziedzinie świadczy niezbicie o tym, że służący ani nie uprawia, ani nie uprawiał żadnego zawodu produkcyjnego. Z tych właśnie powodów wartość wyszkolonej służby polega nie tylko na tym, że zaspokaja ona instynktowną skłonność pana do korzystania z fachowej, kwalifikowanej pracy oraz potrzebę ostentacyjnego okazywania dominacji wobec swych podwładnych, ale również na tym, że świadczy o znacznie większym użytkowaniu usług ludzkich niż korzystanie ze służby niefachowej i niewyszkolonej. Jest rzeczą niezwykle przykrą, gdy lokaj czy stangret dżentelmen pełni swe obowiązki niefachowo, w sposób świadczący, że jego normalnym zajęciem jest orka bądź pasienie krów. Taka usługa sugeruje, że pan nie ma możliwości zapewnienia sobie fachowej, specjalnie wyszkolonej służby, czyli, inaczej mówiąc, świadczy o niemożności zapłacenia za czas, wysiłek i naukę potrzebne do wyszkolenia fachowego służącego, który umiałby spełniać swe wyspecjalizowane zadanie zgodnie z rygorystycznym kodeksem dobrych norm.

Potrzeba próżnowania zastępczego oraz konsumpcji usług na pokaz jest głównym motywem utrzymywania służby. Posiadanie i utrzymywanie niewolników zatrudnionych przy produkcji dóbr świadczy o bogactwie i sławie, ale utrzymywanie służących, którzy nie produkują nic, świadczy o jeszcze większym bogactwie i jeszcze wyższej pozycji. Dzięki tej zasadzie powstaje odrębna kategoria służących, których jedynym zadaniem jest bezczynne wyczekiwanie na polecenia pana, dając tym sposobem świadectwo jego możliwości nieprodukcyjnego zatrudniania tak wielkiej liczby sług. Z czasem dokonuje się podział pracy między służących a osoby zależne, które spędzają życie na podtrzymywanie swoim istnieniem honoru próżnującego dżentelmena. I tak, jedna część jego ludzi produkuje dla niego dobra, druga zaś, zwykle pod kierownictwem żony, bądź głównej żony, uprawia na jego rzecz próżniactwo na pokaz, świadcząc w ten sposób o jego możliwościach marnotrawienia wielkiej ilości środków bez uszczerbku dla swojego bogactwa. Ten nieco schematyczny obraz rozwoju instytucji służby domowej i jej charakteru jest najbardziej adekwatny w odniesieniu do okresu nazwanego tu quasi- pokojowym stadium gospodarki. To quasi- pokojowe stadium następuje po stadium kultury łupieżczej, a oba są kolejnymi fazami okresu barbarzyństwa. Charakteryzując go według kryteriów nieekonomicznych, można by z wielu powodów nazwać go okresem, w którym szczególne znaczenie przypisuje się pozycji społecznej.

Obecnie służba osobista jest w dalszym ciągu bardzo ważnym elementem życia ekonomicznego, zwłaszcza jeśli chodzi o podział i konsumpcję dóbr, lecz nawet w tym aspekcie jest już stosunkowo mniej ważnym czynnikiem niż dawniej. Próżnowanie zastępcze było bardzo rozpowszechnione w przeszłości, natomiast teraz w najpełniejszej formie można je odnaleźć w stylu życia wyższej klasy próżniaczej. W nowoczesnych społeczeństwach przemysłowych mechaniczne urządzenia służące ku wygodzie życia codziennego są bardzo rozpowszechnione. Tak bardzo, że niemal nikt nie zatrudnia służby osobistej, czy nawet domowej ze względów innych niż chęć zadośćuczynienia tradycyjnym wymogom prestiżowym. Najczęstszą przyczyną zatrudniania służby domowej w średnio zamożnym domu jest oficjalnie niemożność podołania pracy, której wymaga od członków rodziny prowadzenie dużego, nowoczesnego domu. Natomiast przyczyny tej niemożliwości są dwie: wszyscy członkowie rodziny mają zbyt dużo „obowiązków towarzyskich” oraz praca domowa jest zbyt ciężka i jest jej zbyt wiele. W czasach współczesnych głównym przejawem próżnowania zastępczego są tzw prace domowe. Stają się one specjalnym rodzajem usług, świadczonym nie tyle głowie domu i służących jego wygodzie, ile dobrej opinii domu jako całości, czyli grupy, której członkiem- i to rzekomo równym mężowi- jest również żona. Z chwilą gdy taka rodzina przestaje być archaicznym małżeństwem, w którym żona jest własnością męża, jej obowiązki domowe przestają być próżnowaniem za kogoś- natomiast ten charakter zachowują prace wykonywane przez służbę najemną.

Konsumpcja na pokaz

Część służby, głównie ta, której zadaniem jest próżnowanie za pana, przejmuje na siebie dodatkowe obowiązki zastępczego konsumowania. Najbardziej widocznym przejawem tej konsumpcji są bogate liberie i obszerne mieszkania dla służby. Zaliczyć do niej należy również ubranie, jedzenie, mieszkanie i umeblowanie użytkowane przez damę- panią domu, i resztę domowników.

Jednakże jeśli idzie o rozwój ekonomiczny, to w okresie znacznie poprzedzającym istnienie dam funkcjonowały zaczątki systemu konsumpcji dóbr, który miał świadczyć o pozycji majątkowej. Początki zróżnicowania konsumpcji poprzedzają nawet pierwociny czegokolwiek, co można by nazwać pozycją majątkową. Pierwotne zróżnicowanie konsumpcji miało ten sam, dobrze nam znany, głównie rytualny charakter co dziś, jednakże, w przeciwieństwie do dzisiejszego, nie opierało się na różnicach majątkowych. Traktowanie konsumpcji jako oznaki bogactwa datuje się z czasów późniejszych.

We wcześniejszej fazie kultury łupieżczej jedynym zróżnicowaniem o podłożu ekonomicznym jest podział na szlachetną klasę wyższą złożoną ze zdrowych, silnych fizycznie mężczyzn, i niższą klasę, złożoną z pracujących kobiet. W myśl panujących wówczas pojęć przywilejem mężczyzn jest konsumowanie tego, co kobiety produkują. Udział kobiet w konsumpcji jest ściśle wyznaczony ich pracą: jest to źródło sił do dalszej pracy, a nie spożycie dla własnej przyjemności i osiągnięcia pełni życia. Na luksusowe artykuły żywnościowe, a często również na rzadkie ozdoby nałożone zostaje tabu obowiązujące kobiety i dzieci. Jeśli istnieje niższa warstwa mężczyzn, tabu rozciąga się również na nią. W okresie quasi-pokojowego rozwoju wytwórczości, kiedy niewolnictwo staje się podstawą organizacji społeczno-ekonomicznej, zasada ta przybiera postać mniej lub bardziej rygorystycznie przestrzeganego nakazu, by klasa niższa, wytwórcy, konsumowała tylko to, co jest jej niezbędnie potrzebne do utrzymania się przy życiu.

Luksus i komfort z natury rzeczy należą się tylko klasie próżniaczej. W związku z tym niektóre potrawy, a zwłaszcza napoje, są przeznaczone wyłącznie dla użytku klasy wyższej. Rytualne zróżnicowanie menu uwidacznia się w obyczajach związanych z konsumpcją napojów wyskokowych, używek i narkotyków. Od czasów najdawniejszych przez cały okres trwania kultury patriarchalnej przygotowywanie i podawanie tych zbytkownych potraw i napojów było obowiązkiem kobiet, a konsumowanie ich- przywilejem szlachetnie urodzonych mężczyzn. W konsekwencji pijaństwo i inne patologiczne skutki używanie środków podniecających uznane zostały za coś zaszczytnego jako świadectwo wysokiej pozycji tych, którzy mogą sobie na to pozwolić. Zwyczaj pozytywnego oceniania niektórych kosztownych nałogów tak długo utrzymuje się w mocy i jest tak silny, że w konsekwencji niemal całkowicie przeciwważy potępienie samego nałogu, oczywiście w odniesieniu do przedstawicieli klasy wyższej: szlachty lub bogaczy. Jeśli bowiem chodzi o kobiety i dzieci lub ludzi niższego stanu, potępienie- na mocy tego samego mechanizmu- jest tym surowsze.

Celem konsumpcji dóbr luksusowych jest przyjemność i wygoda konsumującego, dlatego jest ona wyłącznym przywilejem pana. Wszelka konsumpcja tych artykułów przez inne osoby możliwa jest tylko za zgodą pana i dla jego przyjemności. W społeczeństwach, których poglądy zostały ukształtowane przez tradycję patriarchalną, artykuły luksusowe są nadal tabu, przynajmniej w tym sensie, że używanie ich przez niewolników i klasy zależne jest zwyczajowo potępiane. Nie można nie zauważyć, że właśnie wśród klas średnich kultury germańskiej, z jej silnymi pozostałościami patriarchalnymi, wstrzemięźliwość od narkotyków i alkoholu obowiązuje kobiety w najwyższym stopniu.

We wcześniejszych stadiach rozwoju ekonomicznego konsumpcja bez ograniczeń, szczególnie dóbr wyższej jakości- w idealnym przypadku wszelka konsumpcja przekraczająca konieczne minimum- jest atrybutem klasy próżniaczej. Ograniczenie to stopniowo zanika, gdy ludzkość wkracza w późniejszą fazę rozwoju pokojowego, w której mamy do czynienia z prywatną własnością dóbr i systemem gospodarczym opartym na pracy najemnej oraz z samowystarczalnym gospodarstwem domowym. Przedstawiciel klasy próżniaczej z okresu quasi-pokojowego konsumuje więc nie tylko ponad normę konieczną do zachowania zdrowia i sprawności fizycznej, lecz konsumuje specjalne gatunki dóbr. Je i pije bez ograniczeń najlepsze potrawy i napoje, używa najdroższych narkotyków, mieszka w najwspanialszym domu, ma najlepszą służbę, najpiękniejszą odzież i ozdoby, najdoskonalszą broń i ekwipunek, korzysta z najbardziej wyrafinowanych rozrywek, ma najskuteczniejsze amulety i najpotężniejszych bogów. Głównym celem i motorem wprowadzania innowacji jest niewątpliwie zwiększenie ich przydatności do tych celów oraz, w odniesieniu do artykułów służących wygodzie osobistej i dobremu samopoczuciu, staranności ich wykonania. Konsumpcja doskonalszych, ulepszonych artykułów jest dowodem bogactwa- przynosi zaszczyt; natomiast niemożność konsumowania ich w odpowiedniej ilości i w odpowiednio wysokim gatunku, odwrotnie- jest dowodem niższości i przynosi ujmę.

Sformalizowanie wymagań dotyczących gatunku dóbr konsumowanych wywiera wpływ nie tylko na sposób życia, ale i na rodzaj wykształcenia oraz zainteresowań intelektualnych przedstawiciela klasy próżniaczej. Chcąc uniknąć ośmieszenia, musi kształcić swój smak, aby umieć nieomylnie rozróżnić szlachetne artykuły konsumpcyjne od pospolitych. Staje się znawcą wytwornych potraw i trunków, najmodniejszych gier, tańców i narkotyków. Z wymaganiem, aby szlachetnie urodzony konsumował bez ograniczeń i tylko dobra w najwyższym gatunku, ściśle związane jest wymaganie, by wiedział, jak je konsumować w sposób odpowiedni. Jego życie, wypełnione próżnowaniem, musi być nim wypełnione zgodnie z zasadami dobrych form.

Konsumpcja na pokaz dóbr najlepszej jakości jest sposobem zdobywania prestiżu przez przedstawiciela klasy próżniaczej. Im staje się bogatszy, tym trudniej mu samodzielnie podołać zadaniu i dać odpowiednie świadectwo swojego dobrobytu. Zaczyna więc korzystać z pomocy przyjaciół i współzawodników, którym rozdaje wartościowe podarunki i dla których urządza kosztowne przyjęcia i zabawy. Zwyczaj rozdawania podarunków niezwykle wcześnie zaczął służyć owej naiwnej ostentacji. Niezwykle kosztowne zabawy, takie jak potlacz lub wielkie przyjęcie, szczególnie dobrze pełnią tę funkcję: rywal staje się jednocześnie środkiem do osiągnięcia nad nim zwycięstwa; gość konsumuje w zastępstwie swego gospodarza, będąc jednocześnie świadkiem konsumowania nadmiaru dóbr, z którym sam gospodarz nie dał sobie rady, a jednocześnie ma okazję stwierdzić znakomite opanowanie przez gospodarza przepisów etykiety.

U narodzin wspólnego biesiadowania leżą prawdopodobnie względy towarzyskie i religijne. Późniejsze biesiady i zabawy klasy próżniaczej mogą w niewielkim stopniu zaspokajać potrzeby religijne, w większym stopniu potrzeby rozrywkowe i towarzyskie, lecz służą również jako jedna z form rywalizacji.

Wraz z rosnącą ilością bogactw postępuje rozwój funkcji i struktury klasy próżniaczej. Różnicuje się ona wewnętrznie. Powstaje mniej lub bardziej skomplikowany system rang i stopni. Zróżnicowanie to pogłębia się na skutek dziedziczenia bogactw i- co za tym idzie- szlachetnej krwi, z czym wiąże się obowiązek próżnowania. Można jednak odziedziczyć szlachetną krew zobowiązującą do pędzenia czasu w próżniactwie, a nie odziedziczyć majątku, który by na takie dostojne próżnowanie pozwalał. Ta sytuacja jest właśnie przyczyną powstawania warstwy ludzi dobrze urodzonych, ale ubogich. Wewnątrz tej warstwy pośredniej istnieje cały system gradacji. Zobowiązani do próżnowania reprezentanci warstw najniższych, zwłaszcza Ci najubożsi, zostają lennikami lub innego rodzaju poddanymi możnych, podnosząc tym sposobem swój prestiż lub zyskując od patrona środki pozwalające na prowadzenie próżniaczego życia. Pełnią obowiązki dworzan lub członków świty, wyższych sług, którzy żywieni i utrzymywani przez pana dają świadectwo jego wysokich pozycji i konsumują w zastępstwie nadmiar jego bogactw. Wielu spośród dworzan i lenników to ludzie posiadający własne, mniejsze, ale jeszcze dość duże majątki, tak że nie można ich zaliczyć w poczet konsumujących w zastępstwie. Jednakże tych spośród nich, którzy tworzą świtę i wiszą u pańskiej klamki, można tak nazwać bez żadnych zastrzeżeń. Z kolei wielu lenników, jak również inni niższej rangi arystokraci, posiadają grupy własnych konsumentów- zastępców w osobach swoich żon, dzieci, służących, członków własnej, skromniejszej, świty itp.

W całym tym stopniowanym systemie próżnowania i konsumpcji za kogoś obowiązuje jedna zasada. Wszystkie te zastępcze obowiązki muszą być wykonywane w taki sposób lub w takich warunkach, aby wiadomo było dokładnie, na czyj benefis się to odbywa i na kogo w związku z tym spływa dodatkowy splendor. Próżnowanie i konsumowanie na rzecz patrona jest rodzajem inwestycji, która zwraca mu się w postaci prestiżu i sławy. W miarę jednak jak coraz większa liczba osób stara się zapewnić sobie poważanie, otaczając się rzeszą lenników i służby, konieczne stają się bardziej sformalizowane oznaki, pozwalające przypisywać zasługę konsumpcji na pokaz właściwemu patronowi. Służą temu coraz częściej stosowane uniformy, barwy i liberie. Noszenie czyjegoś uniformu lub liberii wskazuje na wysoki stopień zależności, można powiedzieć- służebnej zależności, rzeczywistej lub symbolicznej. Noszących uniform lub liberię można z grubsza podzielić na dwie kategorie: wolnych i niewolników lub szlachetnych i podległego stanu, a usługi przez nie świadczone na szlachetne i niskie. Tak więc funkcje związane z właściwymi zajęciami klasy próżniaczej są szlachetne; jak wiemy, chodzi tu o takie zajęcia, jak rządzenie, walka, polowanie, troska o broń- krótko mówiąc te, które mają pozornie przynajmniej łupieżczy charakter. Natomiast typowe zajęcia klasy produkcyjnej- takie jak rzemiosło, praca na roli, służebne prace domowe- są niskie i niegodne. Jednakże praca niegodna, wykonywana na rzecz osoby wysoko postawionej, może stać się funkcją zaszczytną.

W późniejszych stadiach pokojowego rozwoju wytwórczości zwyczaj utrzymywania na pokaz oddziałów zbrojnych stopniowo zanika. Rzesza poddanych noszących barwy pana czy patrona i konsumująca w jego zastepstwie ogranicza się do służby w liberiach. Wówczas to liberia zaczyna być oznaką służebności, a raczej służalczości. Uniform zbrojnego dworzanina wiązał się z zaszczytnym rzemiosłem wojennym, czego nie można powiedzieć o liberii, która staje się wyłącznie oznaką sługi. Liberia jest czymś nieprzyjemnym niemal dla każdego, kto musi ją nosić.

Lub jeszcze inaczej:

  1. W wysoko zorganizowanym społeczeństwie przemysłowym dobra opinia uzależniona jest, w ostatecznym rachunku, od posiadania bogactwa, a sposobem wykazania potęgi finansowej, a więc zdobycia i utrzymania szacunku, jest próżnowanie i konsumpcja na pokaz. W związku z tym oba te rodzaje zachowań występują na wszystkich szczeblach drabiny społecznej, na których sytuacja majątkowa jeszcze na to pozwala.

  2. W najniższych pod względem zamożności warstwach spośród tych, które jeszcze mogą sobie na próżnowanie i konsumowanie na pokaz pozwolić, oba te obowiązki są wykonywane głównie przez żonę i dzieci

  3. W warstwach jeszcze niższych, w których żona nie może zachować nawet pozorów próżnowania, praktykuje się w miarę możliwości konsumpcję na pokaz, która należy do obowiązków żony i dzieci. Pan domu również może wziąć udział w konsumpcji na pokaz i zwykle to robi

  4. Dopiero na szczeblu tak niskim, na jakim żyją mieszkańcy slumsów ,ani mężczyzna, ani nawet dzieci nie mogą uczestniczyć w konsumpcji dóbr w celu reprezentacji i jedyną nosicielką honoru rodziny pozostaje żona. Żadna klasa społeczna, nawet znajdująca się na dnie nędzy, nie zaniedbuje całkowicie konsumpcji na pokaz.

Dotychczasowa analiza obyczaju próżnowania i konsumpcji na pokaz wskazuje, że prestiżowa i wspólna rola obu opiera się na marnotrawstwie. W pierwszym przypadku jest to marnotrawienie czasu i wysiłku, w drugim-dóbr materialnych. Wybór między nimi jest po prostu sprawą ich przydatności do celów autoreklamy, chyba że wchodzą w grę względy majątkowe.

Dopóki społeczeństwo czy grupa społeczna jest dość mała i dość zwarta, to znaczy, dopóki środowisko, w którym jednostka ma zdobyć dobrą opinię, ogranicza się do sfery osobistych kontaktów i sąsiedzkich plotek, dopóty obie metody są równe. Lecz w miarę postępującego zróżnicowania społecznego, gdy pojawia się potrzeba oddziaływania na środowisko znacznie szersze, konsumpcja jako obiegowy środek zdobywania prestiżu zaczyna wysuwać się na czoło przed próżnowaniem na pokaz.

Podobnie, choć w inny sposób działa nowoczesna organizacja przemysłu. Wytwarza ona wielkie skupiska ludzi, których nie łączy żadna więź poza tym, że obok siebie mieszkają; sąsiedzi nie są sąsiadami ani nawet znajomymi w sensie społecznym. Po to, by zrobić wrażenie na przygodnych obserwatorach i czuć się dobrze, będąc przez nich obserwowanym, trzeba, aby symbole „pozycji materialnej” były widoczne dla wszystkich na pierwszy rzut oka. Oczywiste jest więc, że obecny kierunek rozwoju społeczno-ekonomicznego działa na rzecz konsumpcji na pokaz kosztem próżnowania na pokaz. Ludność miejska wydatkuje większą część zarobków na cele konsumpcji na pokaz niż ludność wiejska, i nakaz jej uprawiania jest w mieście bardziej rygorystyczny. W rezultacie, ludność miejska, by dorównać wymaganemu poziomowi konsumpcji, zyje mniej oszczędnie niż ludność wiejska. Życie miejskie stawia więcej wymagań w tym zakresie i bezpośrednia skuteczność konsumpcji na pokaz jest bardziej widoczna. Poziom konsumpcji uznany za przyzwoity jest wyższy dla każdej kolejnej klasy społecznej i trzeba go osiągnąć pod groźbą zdeklasowania!! ( a to by bolało).

Konsumpcja stanowi o wiele istotniejszy element poziomu życia w mieście, niż na wsi. Wśród ludności wiejskiej częściowo zastępują ją oszczędności, a częściowo udogodnienia w gospodarstwie domowym, o których, dzięki sąsiedzkiej plotce, wszyscy wiedzą akurat tyle, by mogły one pełnić rolę świadectwa przyzwoitej pozycji materialnej. Fakt, że miejska warstwa rzemieślnicza oszczędza mniej niż farmerzy i inni mieszkańcy wsi spowodowany jest na pewno przede wszystkim mniejszą skutecznością oszczędzania jako środka reklamy w mieście niż na wsi. Na wsi wszyscy wiedzą wszystko o wszystkich, a już szczególnie o sytuacji majątkowej każdego. Dodatkowe pokusy, na jakie wystawieni są rzemieślnicy i klasy pracujące w mieście, mogą same przez się nie skłaniać do większej rozrzutności, jednakże w połączeniu z podwyższonym standardem przyzwoitego poziomu konsumpcji znaczą bardzo wiele.

Przykład czeladników drukarskich:

Jako ilustracja działania wymogu „przyzwoitości” może służyć zwyczaj picia, „stawiania” i palenia w miejscach publicznych, powszechny wśród robotników, rzemieślników i niższej klasy średniej w miastach. Można tu wymienić czeladników drukarskich jako grupę zawodową, wśród której ta forma konsumpcji na pokaz jest bardzo modna i powoduje pewne, często mocno piętnowane, konsekwencje. Swoiste obyczaje tej grupy przypisuje się na ogół jakiemuś nieokreślonemu bliżej zepsuciu, którym warstwa ta ma być dotknięta, lub równie nieokreślonemu negatywnemu wpływowi moralnemu, jaki rzekomo wywiera uprawianie tego zawodu. Wydaje się jednak, że ich sytuacja jest następująca: Umiejętności nabyte w jednej drukarni lub w jednym mieście można znakomicie wykorzystać w każdej innej drukarni lub w każdym innym mieście. Tak więc ich specjalistyczne wyszkolenie nie stoi na przeszkodzie ruchliwości zawodowej. Zawód ten wymaga również wyższej, niż przeciętna inteligencji i większego zasobu wiadomości ogólnych. Dlatego uprawiający go bardziej są skłonni do korzystania z każdej, nawet najmniejszej, zmiany popytu na ich pracę i chętnie przenoszą się tam, gdzie mogą uzyskać lepsze warunki. Jednocześnie płace w tym zawodzie są wystarczająco wysokie, by umożliwić względną łatwość przenoszenia się z miejsca na miejsce. Ludzi tych los rzuca w coraz to nowe środowisko, w którym znajomości są trochę przypadkowe i przemijające, ale opinia środowiska jest mimo to ważna, w każdym razie „na dziś”. Ludzka skłonność do stwarzania pozorów, wzmocniona względami towarzyskimi i zamiłowaniem do wesołej kompanii, popycha ich do wydawania bez specjalnego umiaru na to, co najłatwiej zaspokaja te potrzeby. W tym przypadku, tak jak w każdym innym, gdy tylko jakiś zwyczaj ugruntuje się i wejdzie w modę, przekształca się w nakaz i zostaje włączony do obowiązującego kodeksu przyzwoitości. Kodeks ten staje się następnie punktem wyjścia do dalszych zmian idących w tym samym kierunku, gdyż zwykłe hulanki, organizowane w myśl obowiązujących zasad, są traktowane przez członków tego zawodu jako rzecz naturalna, nie są żadną „zasługą” i dowodzą braku fantazji.

Większą skłonność do hulaszczego życia, którą da się zauważyć wśród drukarzy należy więc przypisać, przynajmniej w pewnej mierze, częstszym zmianom miejsca pobytu i co za tym idzie, bardziej przypadkowym i przemijającym kontaktom z ludźmi. Jednakże istotną przyczyną tych skłonności do hulanki jest, ostatecznie, to samo pragnienie manifestowania swojej wyższości i dobrobytu, które skłania francuskiego chłopa do oszczędności i pracowitości, a amerykańskiego milionera do fundowania szkół, szpitali czy muzeów.

Gdyby wziąć pod uwagę wyłącznie kryterium przydatności obu metod rywalizacji majątkowej, należałoby przypuszczać, że w początkowych stadiach rozwoju społecznego były one jednakowo często stosowane. Na początku zdecydowaną przewagę uzyskało próżnowanie. Z czasem przewaga nad konsumpcją na pokaz jeszcze się powiększała i w quasi-pokojowym stadium rozwoju kultury było ono głównym świadectwem bogactwa i tytułem do prestiżu. Od tego okresu począwszy, konsumpcja zaczęła stopniowo zdobywać przewagę aż do momentu, w którym, jak to ma miejsce dzisiaj, zyskała przewagę absolutną, chociaż daleko jeszcze do tego, by konsumpcja na pokaz pochłonęła całą nadwyżkę produktów ponad minimum niezbędne do egzystencji.

Pierwotną przewagę próżnowania utwierdza fakt, że jest ono równie przekonującym dowodem bogactwa jak konsumpcja. Następujący w późniejszych fazach rozwoju względny spadek próżnowania na pokaz spowodowany jest częściowo wzrostem znaczenia konsumpcji na pokaz jako dowodu bogactwa, częściowo zaś wpływem jeszcze innego czynnika, w pewnym stopniu przeciwstawnego zwyczajowi marnotrawstwa na pokaz. Tym przeciwstawnym czynnikiem jest INSTYNKT PRACY. Instynkt ten skłania człowieka do pozytywnej oceny produkcyjnej, pożytecznej pracy i wszystkiego, co służy człowiekowi. Skłania również do negatywnej oceny trwonienia majątku i wysiłku. Instynkt pracy wchodzi w konflikt z prawem marnotrawstwa na pokaz, dlatego też przejawia się nie tyle w nakazie, aby każdy wysiłek był rzeczywiście użyteczny, ile w poczuciu, że wszystko, co jest w sposób oczywisty bezużyteczne, jest odstraszające i nieestetyczne. Tak długo, jak praca wytwórcza należy wyłącznie lub głównie do obowiązków niewolników, głębokie przeświadczenie o niższości produktywnego wysiłku nie pozwala instynktowi pracy ujawnić się w postaci aprobaty dla pożytecznej działalności. Jednakże gdy ludzkość przechodzi od fazy quasi-pokojowej( z jej niewolnictwem i opartymi na hierarchii stosunkami społecznymi) do pokojowego stadium wytwórczości (z jego pracą najemną i wynagrodzeniem pieniężnym), instynkt ów zaczyna odgrywać większą rolę. Zaczyna podważać ludzkie wyobrażenia na temat tego, co jest godne pochwały i stwarza dodatkowe kryteria owej oceny własnej wartości. To niełatwe poszukiwanie jakiejś formy docelowej działalności, która nie byłaby jednocześnie nieprzystojnie produkcyjna z uwagi na zysk przynoszony jednostce lub zbiorowości, odróżnia postawę współczesnej klasy próżniaczej od postawy tej klasy w okresu quasi-pokojowego. Wraz z zanikiem pracy przymusowej pożyteczną pracę zaczęto traktować z nieco mniejsza pogardą w związku z czym instynkt pracy zaczął dochodzić do głosu w sposób bardziej zdecydowany i konsekwentny.

Znaczna część klasy próżniaczej, zwłaszcza ta, którą plebejskie pochodzenie stawiało w niezgodzie z tradycją otium cum dignitate, porzuciła bezcelowe próżnowanie. Jednakże wszechwładna zasada przyzwoitości, deprecjonująca wszelką pracę o charakterze pożytecznym, wciąż jeszcze obowiązywała i poza dążeniem do podporządkowania kolejnej modzie uniemożliwiała podjęcie jakiejkolwiek pracy faktycznie pożytecznej i produktywnej. W konsekwencji zmiana sposobu próżnowania na pokaz klasy próżniaczej była raczej formalna niż rzeczywista. Wymyślono bardzo wiele skomplikowanych form, rytuałów i obowiązków towarzyskich, stworzono wiele organizacji, których celem jest ulepszenie jakiejś określonej dziedziny życia, zaczęto robić mnóstwo zamieszania i wiele gadać, by dyskutanci nie mieli okazji zastanowić się, jakie są rzeczywiste skutki ekonomiczne całej tej ożywionej działalności.

Jeśli idzie o próżnowanie zastępcze zaszły podobne zmiany. Pani domu, zamiast po prostu spędzać czas na oczywistej bezczynności, jak to było w dobrych czasach ustroju patriarchalnego, w pokojowej fazie rozwoju kultury zajmuje się pilnie obowiązkami domowymi. Przez cały okres ewolucji wydatkowania na pokaz-dóbr, usług lub ludzkiego życia- obowiązuje niezłomna zasada: jeśli ma ono rzeczywiście przynieść dobrą sławę, wydatkować należy to, co ma się w nadmiarze. Musi być ono marnotrawstwem, by przynosić zaszczyt. Konsumpcja niezbędnych środków utrzymania nie jest tytułem do chwały, chyba że w porównaniu z nędzarzami, którym nie wystarcza nawet na minimum egzystencji.

Używany przez nas termin MARNOTRAWSTWO jest pod pewnym względem niefortunny. W mowie potocznej ma on zabarwienie negatywne. Używany jest on tu z powodu braku lepszego terminu, który by adekwatnie charakteryzował motywy i zjawiska, o które chodzi. Nazwano je tutaj marnotrawstwem, ponieważ nie służy ono potrzymaniu ludzkiego życia i zapewnieniu ogółowi minimum dobrobytu, natomiast nie jest ono marnotrawieniem, marnowaniem wysiłku bądź nakładów materialnych z punktu widzenia konsumenta dokonującego wyboru. Każda forma użytkowania dóbr wybrana przez konsumenta oraz każdy cel, który pragnie w ten sposób osiągnąć, jest dla niego pożyteczny, skoro go właśnie preferuje. Na gruncie teorii ekonomicznej problem marnotrawstwa, rozpatrywany z punktu widzenia indywidualnego konsumenta, nie istnieje w ogóle. Z drugiej strony warto zwrócić uwagę, że negatywne znaczenie pojęcia MARNOTRAWSTWO w mowie potocznej ukształtowane zostało pod wpływem instynktu pracy. To powszechne potępienie marnotrawstwa sprawia, że przeciętny człowiek, by być w zgodzie z samym sobą, musi dopatrywać się we wszystkich ludzkich wysiłkach i przyjemnościach dążenia do utrzymania lub podwyższenia dobrobytu ogólnego.

Chcąc być skrupulatnym, należy określenia „marnotrawstwo na pokaz” używać tylko w odniesieniu do tych wydatków i inwestycji, których bezpośrednim podłożem jest rywalizacja majątkowa. Jednakże po to, by jakiś wydatek mógł być określony jako marnotrawstwo na pokaz, nie musi on zostać uznany za marnotrawstwo przez osobę wydająca. Zwykle zresztą tak się dzieje, że jakiś element poziomu życia, który początkowo był marnotrawstwem, z czasem zostaje uznany przez konsumentów za konieczność życiową i może tym sposobem stać się równie niezbędny jak każdy inny, bardziej podstawowy wydatek. Kryterium decydującym jest odpowiedź na pytanie, czy wydatek ten jest korzystny dla dobrobytu ogółu, czy posuwa naprzód proces życiowy traktowany ponadindywidualnie. Problem polega nie na tym, czy w istniejących warunkach, wobec określonych obyczajów i nawyków indywidualnych, rzeczony wydatek zapewnia spokój ducha indywidualnemu konsumentowi, lecz na tym, czy niezależnie od przemijających gustów, zwyczajów i konwencjonalnych kryteriów przyzwoitości poprawia on warunki życia i zapewnia większą z niego satysfakcję. Zwyczajowy wydatek należy zakwalifikować jako marnotrawstwo tylko wówczas, jeśli jest on podyktowany rywalizacją majątkową- to znaczy wówczas, gdy można stwierdzić, że zwyczaj wydawania pieniędzy na ten cel nie ugruntowałby się i nie stałby się obowiązujący, gdyby nie zasada rywalizacji o prestiż majątkowy lub sukces ekonomiczny. Po to, by jakiś wydatek uznać za marnotrawstwo na pokaz, nie musi być on, oczywiście, całkowicie zbędny. Jakiś artykuł może być jednocześnie potrzebny i zbędny, a wartość, jaką przedstawia dla konsumenta może zawierać elementy użyteczności i marnotrawstwa w najrozmaitszych proporcjach. Nawet z dobrach, które na pierwszy rzut oka wydają się służyć wyłącznie celom dekoracyjnym, można znaleźć ślad jakiejś, chociażby pozornej, użyteczności. Z drugiej zaś strony, nawet w specjalistycznych narzędziach i maszynach służących produkcji, a także w najprymitywniejszych środkach produkcji da się wykryć znamiona marnotrawstwa na pokaz czy choćby zamiłowania do ostentacji. Można więc uznać, że każde dobro użyteczne zawiera bezpośrednio lub pośrednio element marnotrawstwa.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
ćw 4 Profil podłużny cieku
biofiza cw 31
Kinezyterapia ćw synergistyczne
Cw 1 ! komorki
Pedagogika ćw Dydaktyka
Cw 3 patologie wybrane aspekty
Cw 7 IMMUNOLOGIA TRANSPLANTACYJNA
Cw Ancyl strong
Cw 1 Zdrowie i choroba 2009
Rehabilitacja medyczna prezentacja ćw I
ćw 2b
Ćw 3 Elektorforeza Bzducha
ćw 3 Projektowanie drenowania

więcej podobnych podstron