CEL REKOLEKCJI. O SPOWIEDZI ŚWIĘTEJ
(dla młodzieży)
Wezwanie Chrystusa do rekolekcji: „Gdy Apostołowie wrócili do Jezusa, opowiedzieli Mu wszystko, co czynili, czego uczyli. I rzekł im Jezus: Pójdźcie wy sami osobno, na miejsce pustynne i wypocznijcie nieco! Tak wielu bowiem przychodziło i odchodziło, że nawet na posiłek nie mieli czasu” (Mk 6,30).
Takie wezwanie skierował Pan Jezus do Apostołów. Bo odpocząć prawdziwie można tylko na uboczu. W hałasie odpocząć się nie da. I również do was Pan Jezus - przez moje usta - kieruje podobne wezwanie. Tylko już nie do odpoczynku fizycznego, ale duchowego, abyście gdzieś na uboczu mogli pomyśleć o własnej duszy. Tym uboczem, pustynnym miejscem będą dla was święte rekolekcje, które dzisiaj rozpoczynacie.
Chciałbym, abyście w czasie tych rekolekcji postawili sobie trzy pytania:
Dokąd idę?
Co mnie powstrzymuje w drodze?
Jak mam iść dalej?
Dokąd idę? Pytanie takie bardzo odpowiada młodym, bo oni lubią patrzeć w przyszłość, która jest przed nimi. Nie zawsze jednak młodzi umieją na to pytanie odpowiedzieć wyczerpująco.
Błąd młodych ludzi polega na tym, że lubią poprzestawać na tym, co bliskie, a jeśli dalekie, to w każdym razie doczesne. Mówią zatem:
Zmierzam do tego, aby ukończyć gimnazjum, potem ukończyć klasę 1, 2, 3, 4 liceum, zdać maturę. Słusznie, to jest piękna perspektywa każdego ucznia. Wszystko trzeba robić, aby to osiągnąć. Ale czy na tym można poprzestać? Oczywiście, że nie! Trzeba zapytać: co dalej?
Zmierzam do tego, aby po maturze dostać się na studia. Chciałbym być lekarzem, sędzia, profesorem, handlowcem, inżynierem, rolnikiem itd. Chciałbym jak najszybciej zdobyć pracę i mieć własne pieniądze. Wszystko to jest dobre i godne pochwały, ale czy na tym koniec? Co dalej?
Zmierzam do tego, aby po zdobyciu pracy i stanowiska w społeczeństwie założyć rodzinę, wychować potomstwo na pożytek Ojczyźnie i chwałę Bogu. Chcę dużo na swoim stanowisku zdziałać dla Ojczyzny i ludzkości. Wszystko to jest piękne. Ale czy na tym koniec?
Zmierzam do tego, aby w życiu zgromadzić dużo pieniędzy i zapewnić sobie szczęśliwą starość, w otoczeniu wnuków i prawnuków przeżywać lata jako emeryt. To wspaniałe! Ale co dalej?
Niestety o tym młodzież nie lubi myśleć. A tymczasem trzeba sobie od czasu do czasu przypomnieć to, co jest na końcu życia. Są to tzw. Trzy rzeczy ostateczne:
- Śmierć - to pierwsza prawda. Jakoś nie pasuje ona do waszej młodości, ale co zrobić? Niestety wszystko zmierza do jednego miejsca. Co z ziemi wyszło, to do ziemi powraca. Prawda ta podkreśla, że wszyscy umrzemy, że dzień śmierci jest niepewny i że śmierć jest czymś niepowtarzalnym. Kto raz umrze, już do życia tu, na ziemi nie powróci. Ale co będzie potem? Potem będzie sąd. Tak jak w czasie badania za pomocą ultrasonografu nic się w organizmie człowieka nie ukryje przed okiem lekarza, podobnie będzie i na sądzie po śmierci. Dusza zostanie prześwietlona Bożym światłem i będzie wiadomo, jaka ona jest, dobra czy zła. I co będzie wynikiem sądu?
- Wyrok. Będzie on brzmiał: Niebo, czyściec albo piekło. Może już niejeden raz w rozmowie z innymi na ten temat słyszeliście takie słowa: Niebo to tak, czyściec - niech już będzie, ale piekło? A jednak prawda jest taka, że niezależnie od tego czy się nam to podoba, czy nie, ono istnieje! Kto życie swoje wypełni złem, kto w swoim życiu będzie dokonywał złych wyborów, jego przeznaczeniem będzie piekło. Tak jak końcem tego, kto w życiu wybrał dobro, będzie niebo. Trzeba więc mieć świadomość, że do nieba, czy do piekła nie idzie się kiedyś po najdłuższym ziemskim życiu, ale że do nieba, czy piekła zmierza się w każdej chwili swoim wyborem. W każdym momencie swojego życia wybieramy niebo albo piekło.
Oto moi drodzy przyjaciele, wasze perspektywy! Te doczesne i te wieczne. Jedne i drugie trzeba brać pod uwagę, jeśli chce się żyć dobrze i osiągnąć życie wieczne.
Znając już perspektywy swojego życia, należałoby się teraz zapytać: Co mnie powstrzymuje w drodze do szczęśliwej wieczności? Dlaczego nie zawsze umiem sobie zorganizować możliwie szczęśliwą doczesność? Tą bardzo poważną przeszkodą jest brak miłości. Dziwi was w tym momencie pewnie to, co mówię, a jednak wydaje się, że mam rację. Pomyślcie! Gdybyście mieli miłość, zupełnie inaczej wyglądałby wasz stosunek do Boga. Wiedzielibyście, że Bóg jest Najwyższym Istnieniem i Jemu zawdzięczamy wszystko - bylibyście Mu wdzięczni. Wiedzielibyście, że Bóg jest Najwyższą Mądrością i Jemu zawdzięczamy światło wiary. Cenilibyście sobie ją więcej i byście szli jej drogami. Wiedzielibyście, że Bóg jest miłością, że nas ukochał odwieczną miłością. W związku z tym też byście Go kochali i nie obrażali rożnymi grzechami.
Gdybyście mieli miłość, zupełnie inaczej wyglądałby wasz stosunek do innych ludzi. Nie byłoby między wami niechęci, kłótni, nienawiści, zazdrości. Pamiętalibyście o słowach św. Pawła: „Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego, nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz wspóweseli się z prawdą” (1 Kor 13,4-6). Wiedzielibyście, że wszystko co dzieli, rozkłada - wszystko to jest rodem z piekła. Niezrównany karykaturzysta szatan umie podrabiać proroctwa, cuda. Jednej tylko miłości nie podrobi. Wszystko zaś, co łączy, zbliża, wybacza jest rodem z nieba, bo pochodzi od Boga.
Wreszcie gdybyście mieli miłość, zupełnie inaczej wyglądałby wasz stosunek do siebie samego. Umielibyście wtedy siebie naprawdę kochać, nie robilibyście sobie krzywdy przez popełnianie grzechów. Pamiętalibyście bowiem wtedy, że grzech jest największym wrogiem waszej duszy, bo niszczy w was życie Boże i skazuje was na wieczne potępienie.
Jaką rolę w życiu człowieka odgrywa miłość, rozumiał św. Paweł, kiedy pisał w swoim hymnie o miłości: „Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca, albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13,1). Starajcie się więc nieustannie o wzrost miłości, a z pewnością bez przeszkody przejdziecie przez życie doczesne i osiągniecie Miłość Najwyższą, jaką jest Bóg.
Skoro wiemy już dokąd idziemy i co stanowi przeszkodę w drodze do naszego celu, należy sobie postawić jeszcze jedno pytanie: W jaki sposób mamy iść? Co robić, aby osiągnąć szczęście w tym i przyszłym życiu? Na to trzecie pytanie, postaram się wam odpowiedzieć w czasie następnych nauk rekolekcyjnych. Wychodząc z założenia, że miłość jest ważna, równocześnie chcę wam przypomnieć, że stwarzanie korzystnych sytuacji na drodze drugiego człowieka jest naszym obowiązkiem, wynikającym ze sprawiedliwości. Skoro inni tyle dobrego dla nas robią, to i my powinniśmy odpłacać tym samym. Dlatego usłyszycie rozważania na następujące tematy:
„Bóg tobie - a co ty Bogu?”. W czasie tej nauki będziemy mogli się zastanowić, ile dobrego nam Bóg uczynił, a co my w zamian, jako Jego stworzenia, powinniśmy uczynić dla Boga. Za miłość najwyższą trzeba będzie płacić swoją miłością ludzką, ale podniesioną przez łaskę Bożą do wyżyn nadprzyrodzonych.
„Rodzina tobie - a co ty rodzinie?”. To następne rozważanie, które wam przypomni dobrodziejstwa, jakimi ubogaca was rodzina - ojciec, matka, dobra siostra, kochający brat. Za serce trzeba im odpłacać sercem, za dobro dobrem.
„Kościół tobie - a co ty Kościołowi?”. Tyle się ma nieraz pretensji do Kościoła za to czy za tamto, a zapomina się o tym ile się od tego Kościoła wzięło i ile się wciąż bierze. Trzeba wam będzie przypomnieć sobie tę prawdę, że nie będzie miał ten Boga za Ojca, kto nie ma Kościoła za matkę.
Spowiedź - głównym celem rekolekcji. Jak sądzicie, co jest głównym celem rekolekcji? Może słuchanie pięknych nauk? Nic podobnego. Po rekolekcjach w pewnej parafii rozmawiałem z młodzieżą na temat wysłuchanych rozważań. Właściwie ksiądz mówił słabo, cicho, ale dobrze poszła nam spowiedź w czasie tych rekolekcji. Właśnie o to chodzi. Bo gdy dobrze się wyspowiadacie to i lepiej będziecie żyć. Przypomnijmy sobie sześć prawd o spowiedzi świętej.
Prawda pierwsza. Pamiętajcie, że sakrament pokuty, a więc spowiedź świętą ustanowił Pan Jezus, kiedy powiedział do Apostołów: „Weźmijcie Ducha Świętego! Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20, 22-23). Ten wspaniały wynalazek Chrystusa - sakrament przebaczenia wprowadził Pan Jezus przepiękną przypowieścią „O synu marnotrawnym”. Przeczytajmy ją dla przypomnienia (Łk 15, 11-32).
Prawda druga. Pamiętajcie aby dokładnie rozliczyć się ze swoim sumieniem. Przed rachunkiem sumienia nie zapomnijcie pomodlić się do Ducha Świętego o światło, celem poznania swoich grzechów i dokładnego przypomnienia ich sobie. Rachunek sumienia róbcie według przykazań Bożych, kościelnych i siedmiu grzechów głównych. Można też policzyć swoje grzechy, pytając się o swój stosunek do Boga, bliźnich i samego siebie. A więc należy postawić sobie trzy pytania:
Jaki byłem dla Boga?
Jaki byłem dla drugich?
Jaki byłem dla siebie samego?
Prawda trzecia. Pamiętajcie, że najważniejszym warunkiem dobrej spowiedzi jest żal za grzechy. Istnieją różne formuły żalu za grzechy. Jaka wam odpowiada, z takiej starajcie się skorzystać.
Prawda czwarta. Pamiętajcie, że w dobrym żalu za grzechy mieści się postanowienie poprawy. Niech ono będzie mocne, stanowcze. Bo strach pomyśleć ile to Bogu się obiecuje, a jak mało się z tego wykonuje. Przeraża się tym faktem Seweryn Goszczyński, gdy pisze:
„Tyle Boże, Tobie się przyrzekło,
I nie spełniłem, tylkom się zadłużył!
Co pomnę, czego nie zatarło piekło,
Jużem na karę najsroższą zasłużył,
Żem twej miłości dał zagasnąć nikczemnie.
Kiedy bliźniemu słowa nie dotrzymam,
Kiedy ludzkiemu chybię przeznaczeniu,
Czuję krzyż długu - wypoczynku nie mam,
Obwiniam siebie, kruszę się w cierpieniu,
A cóż to wszystko obok przewinienia
Niespełnionego Bogu przyrzeczenia!”.
Prawda piąta. Pamiętajcie, że kapłan w konfesjonale zajmuje miejsce Chrystusa, sprawuje Jego poselstwo. Dlatego spowiadajcie się szczerze, ze wszystkich grzechów, bez usprawiedliwiania się, bez owijania w bawełnę - tak jak było. Przykładem dobrego wyznania grzechów niech będzie ów syn marnotrawny, o którym przed chwilą czytaliśmy. Tylko taka spowiedź przynosi ulgę i prowadzi do poprawy życia.
Prawda szósta. Pamiętajcie wreszcie, że ostatnim warunkiem sakramentu pokuty jest zadośćuczynienie Panu Bogu i ludziom. Istnieje przekonanie wśród młodzieży, że tu chodzi tylko o pokutę, a więc o jakąś litanię czy „zdrowaśki”. Pewnie, jeżeli ksiądz da taką pokutę, to trzeba ją odprawić. Ale tu może chodzić także o inne sprawy, np. o naprawienie wyrządzonej krzywdy. Ukradłeś - oddaj, obraziłeś - przeproś, zgorszyłeś - napraw to itp. Można też dobrowolnie zadać sobie jakąś pokutę.
Oto prawdy o spowiedzi świętej. Czego więc mam wam życzyć w związku ze spowiedzią? Aby się spełniły słowa modlitwy, którą kapłan odmawia po rozgrzeszeniu: Męka naszego Pana Jezusa Chrystusa, wstawiennictwo Najświętszej Maryi Panny i wszystkich świętych, dobro, które spełnisz i cierpienie, które zniesiesz, niech będą zadośćuczynieniem za twoje grzechy, niech ci wyjedna wzrost łaski i nagrodę życia wiecznego. Amen.