Eutyfron Platona
Podstawa tłumaczenia
Plato, Euthyphro, Apology of Socrates and Crito, Edited with Notes by John Burnet, Oxford: Clarendon Press 1991 (I wyd. - 1924).
2a Eutyfron: Cóż to takiego stało się ostatnio, Sokratesie, że przestałeś bywać w Likejonie, a bywasz teraz tu koło Królewskiego Portyku? Czy przypadkiem nie wciągnięto ciebie, tak jak mnie, w jakąś sprawę sądową przed królem?
Sokrates: Ateńczycy nie nazywają tego sprawą sądową, Eutyfronie, lecz procesem państwowym.
2b Eutyfron: Co ty powiesz? A więc wnoszę, że ów proces państwowy ktoś wytoczył tobie. Bo nie sądzę, abyś to ty wytoczył komuś.
Sokrates: Oczywiście, że nie.
Eutyfron: A więc to ktoś inny?
Sokrates: Tak.
Eutyfron: Kto taki?
Sokrates: Ja sam właściwie nie znam, Eutyfronie, owego męża. Jest to, jak przypuszczam, człowiek młody i niezbyt znany. Nazywa się chyba Meletos i pochodzi z demu Pittos. Przypominasz sobie może niejakiego Meletosa z Pittos, takiego o prostych włosach, z rzadkim zarostem i garbatym nosem?
Eutyfron: Nie przypominam sobie Sokratesie. Ale jakie oskarżenie on
2c ci postawił?
Sokrates: Jakie? Dość poważne, jak sądzę. A skądinąd, że tak młody człowiek zna się na podobnych sprawach to rzecz niezwykła. Twierdzi, iż wie, w jaki sposób młodzież jest psuta oraz kim są ci, którzy tego psucia dokonują. Z niego jest chyba mędrzec jaki. Zauważył, jak ja przez swoją głupotę psuję jego rówieśników, i skargę poszedł złożyć na mnie do państwa jak do matki. Według mnie on jeden
2d rozpoczyna działalność polityczną od słusznego posunięcia. Słusznym jest bowiem, aby najpierw zatroszczyć się o młodzież, by stała się możliwie najlepsza, podobnie jak dobry rolnik troszczy się najpierw o rośliny młode, a potem dopiero o inne. Oczywiście Meletos najpierw robi czystkę wśród nas,
3a którzy, jak mówi, niszczymy kiełkujące pędy naszej młodzieży. Następnie zaś zatroszczywszy się, nie wątpię, o starszyznę przyczyni państwu liczne a wielkie dobra; tak to zwykle się zdarza, gdy ktoś rozpoczyna od takiego właśnie posunięcia.
Eutyfron: Życzyłbym sobie tego wszystkiego Sokratesie, ale boję się, że stanie się coś przeciwnego. Mam takie wrażenie, iż starając się zrobić ci krzywdę zaczyna od zadania ciosu w samo serce państwa. Powiedz mi proszę, jakimi uczynkami jego zdaniem psujesz młodzież?
3b Sokrates: To rzecz wielce osobliwa, gdy się ją słyszy, czcigodny przyjacielu. Mówi o mnie, iż wymyślam bogów, a jako że tworząc bogów nowych nie szanuję starych, złożył on z tych właśnie względów na mnie skargę. Tak twierdzi.
Eutyfron: Rozumiem, Sokratesie. To dlatego, że ty ciągle powtarzasz, iż zjawia ci się dajmonion. Napisał przeciw tobie tę skargę, gdyż uważa, że wprowadzasz nowości do religii i zapragnął cię oczernić. Poszedł więc do sądu wiedząc, że sprawy te łatwo szerokim rzeszom przedstawić w fałszywym świetle. Bo ja na przykład,
3c jeśli coś mówię przed zgromadzeniem o sprawach boskich i przepowiadam ludziom przyszłość, to oni drwią ze mnie jak z kogoś szalonego. A przecież nigdy moje przewidywania nie okazały się nieprawdziwe, więc oni pełni są zawiści wobec takich ludzi jak my. Mimo to nie trzeba na to w ogóle zwracać uwagi, i trwać bez względu na wszystko.
Sokrates: Miły Eutyfronie, być przedmiotem drwiny to drobiazg. Ateńczykom, tak mi się wydaje, nie przeszkadza zbytnio to, że ktoś zda im się człowiekiem nieprzeciętnym, lecz to, że naucza innych swojej mądrości. Gdy sądzą o kimś, iż chce ich przekształcić na tę modłę,
3d wpadają w gniew, albo, tak jak mówisz, z powodu zawiści, albo za sprawą jakiejś innej przyczyny.
Eutyfron: Jak oni nastawieni są do mnie, tego nie mam ochoty sprawdzać doświadczalnie.
Sokrates: Być może chodzi o to, że nader rzadko jesteś osiągalny i nie chcesz uczyć mądrości, jaką posiadasz. Co do mnie, to boję się, abym nie wyszedł na filantropa w oczach innych z tego powodu, że co mam przekazuję hojnie wszystkim ludziom, i nie tylko za to nie biorę zapłaty, ale chętnie i sam bym coś dołożył jeśli ktoś mnie zechce posłuchać. Jeśli więc, jak rzekłem poprzednio, mieliby oni zamiar śmiać się ze mnie
3e tak, jak mówisz, śmieją się z ciebie, to byłoby miłe tak bawić się i żartować spędzając czas w sądzie. Jeśli zaś podejdą poważnie, to powstaje sytuacja, z której wyjścia nie da się przywidzieć, chyba że wam wieszczom.
Eutyfron: Nic najpewniej z tego nie wyjdzie, Sokratesie. Ty zadowalająco poprowadzisz zmagania w swojej sprawie, a, mniemam, że również ja w swojej.
Sokrates: Czy więc i ty masz jaką sprawę? Czy jesteś w niej stroną broniącą czy oskarżającą?
Eutyfron: Oskarżającą.
Sokrates: Kogo?
4a Eutyfron: Za to właśnie kogo oskarżam mają mnie znowu za szaleńca.
Sokrates: A to czemu? Ścigasz sądownie kogoś, kogo doścignąć nie sposób?
Eutyfron: Daleko mu do tej zdolności. Tak się składa, że to człowiek w mocno podeszłym wieku.
Sokrates: Kto zacz?
Eutyfron: Mój ojciec.
Sokrates: Twój, dobry człowieku?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: Czego zatem dotyczy skarga i oskarżenie?
Eutyfron: Zabójstwa, Sokratesie.
Sokrates: Przebóg! No cóż, Eutyfronie, szerokie rzesze nie wiedzą, jaka jest słuszna droga postępowania. Byle kto, jak sądzę,
4b nie dokona tego, lecz ktoś, kto już posiadł wiele mądrości.
Eutyfron: Oj wiele, jak mi bóg miły, Sokratesie.
Sokrates: Czy człowiek zabity przez twojego ojca to ktoś z rodziny? Na pewno tak, bo przecież w przypadku kogoś obcego nie kierowałbyś oskarżenia przeciw ojcu.
Eutyfron: To śmieszne Sokratesie, że przypisujesz jakąś różnicę temu, czy zabitym jest obcy czy też swój. Należy dbać wyłącznie o to, czy ten, który zabił był w prawie, czy też nie; jeśli był w prawie, to niech tam, jeśli zaś nie, to trzeba skarżyć nawet gdyby zabójca
4c dzielił z tobą dom i stół. Zmaza jest taka sama jeśli świadomie pozostajesz w jego towarzystwie, i nie oczyścisz jego i siebie wnosząc sprawę do sądu. Zabity był u mnie pracownikiem dziennym, a najął się, gdy gospodarowaliśmy na Naksos. Pewnego razu wszczął burdę pijacką i rozgniewawszy się na jednego z naszych domowych poderżnął mu gardło. Ojciec spętał mu nogi i ręce i wrzucił do dołu. Posyła wtedy człowieka, aby dowiedział się od egzegety, co należy
4d robić. W międzyczasie nie troszczył się o związanego, ani się nim nie interesował, bo ten był zabójcą, a więc mógłby i umrzeć. Tak się też stało. Z głodu, zimna i więzów ów zmarł zanim posłaniec przybył od egzegety. I dlatego ojciec oraz inni z rodziny oburzają się, że ja składam skargę na ojca o zabójstwo. Mówią, że on nie zabił, a nawet jakby to uczynił, to zabił zabójcę, a takim nie należy się przejmować. Bezbożne
4e jest natomiast, że syn składa na ojca skargę o zabójstwo. Jak źle, Sokratesie, pojmują oni odniesienie bóstwa do tego co pobożne i co bezbożne.
Sokrates: Jeśli chodzi o ciebie, Eutyfronie, to ty, na Zeusa, z pewnością uważasz, że posiadasz dokładną wiedzę, jak to jest ze sprawami boskimi, z tym co pobożne i co bezbożne, tak że - po tym, co, jak powiadasz, wydarzyło się - możesz bez obawy skarżyć ojca i nie narażać się na popełnienie rzeczy bezbożnej?
Eutyfron: Byłbym Sokratesie nic nie wart,
5a a Eutyfron nie różniłby się niczym od zwykłych ludzi, gdybym o takich rzeczach dokładnej wiedzy nie posiadał.
Sokrates: Dla mnie, czcigodny Eutyfronie, jest zaiste rzeczą najlepszą bym został twoim uczniem i powiedział Meletosowi na posiedzeniu wyjaśniającym przed rozpoczęciem procesu, że ja od dawna niezwykle wysoko ceniłem wiedzę o sprawach boskich; teraz zaś na jego stwierdzenie, iż ja popełniam występek mówiąc rzeczy nierozważne oraz wprowadzając nowości odpowiedziałbym, iż stałem się twoim uczniem. "Jeśli, Meletosie, zgadzasz się, że Eutyfron
5b mądry jest w tych sprawach, to uwierz mi, że ja cześć oddaję jak należy i zaniechaj procesu. Jeśli zaś nie, to wytocz sprawę jemu, nauczycielowi, nie mnie, ponieważ to on psuje starszych, mnie i swojego ojca, mnie naukami, jego zaś - napomnieniami i karą." A gdyby mnie nie dał się przekonać i nie zrezygnował z procesu, lub gdyby sprawę państwową wytoczył tobie zamiast mnie, to to samo powiedziałbym w sądzie co rzekłem jemu podczas posiedzenia wyjaśniającego.
Eutyfron: Na Zeusa, Sokratesie. Jeśliby spróbował mnie w taki proces państwowy
5c wciągnąć, to jak sądzę odkryłbym jego słabe miejsce i mielibyśmy tak, że to on stałby się prędzej przedmiotem dyskusji w sądzie niż ja.
Sokrates: Ja to rozumiem, drogi przyjacielu, i dlatego pragnę zostać twoim uczniem. Wiem wszak, iż niektórzy a także sam Meletos udają, iż cię nie widzą, mnie natomiast on wyraźnie i łatwo wypatrzył skoro wytoczył mi oskarżenie o bogoburstwo. A teraz, na Zeusa, powiedz mi to, o czym twierdzisz, że tak doskonale wiesz. Czym według ciebie jest bogobojność oraz bogoburstwo
5d zarówno w odniesieniu do zabójstwa jak i do czego innego? Czy to co pobożne nie jest w każdym uczynku jednym i tym samym, a to co bezbożne czy nie jest całkowitym przeciwieństwem pobożności, identyczne z samym sobą i czy wszystko, cokolwiek miałoby stać się bezbożne nie posiada jakąś jedną formę odnoszącą się do bezbożności?
Eutyfron: Oczywiście, Sokratesie.
Sokrates: Powiedz zatem, czym według ciebie jest to co pobożne i to co bezbożne?
Eutyfron: Twierdzę, iż pobożnym jest to, co ja teraz robię: skarżenie człowieka popełniającego niesprawiedliwość, czy to poprzez zabójstwo, czy świętokradztwo czy przez inny podobny występek, bez względu na to, czy owym człowiekiem byłby
5e ojciec, czy matka czy ktokolwiek inny; nie skarżyć zaś to bezbożne. A teraz zwróć uwagę, Sokratesie, jakie wielkie świadectwo ci przytoczę na to, że takie jest prawo. O nim mówiłem już innym, że słusznie było, aby rzeczy tak się właśnie miały: nie tolerować tego, kto popełnia czyny bogoburcze kimkolwiek by on nie był. Sami ludzie, którzy czczą Zeusa jako najlepszego i najsprawiedliwszego z bogów,
6a przyznają, iż pojmał on własnego ojca gdy ten w niezgodzie ze sprawiedliwością połknął swoich synów, a ów z kolei swojego ojca wykastrował z podobnych powodów. Na mnie ludzie się oburzają, że ścigam sądownie ojca, który popełnił niesprawiedliwość, a w ten sposób sami sobie przeczą tym co mówią o bogach i co mówią o mnie.
Sokrates: A więc, Eutyfronie, może to jest przyczyna, dla której stałem się oskarżony w procesie państwowym. Bo ilekroć takie rzeczy mówi się o bogach, to ja ich jakoś nie mogę przyjąć. Dlatego właśnie powiedzą najpewniej o mnie, iż popełniłem występek. Teraz jednak, skoro i ty sądzisz podobnie,
6b ty, który tak dobrze znasz się na tych sprawach, to chyba nie pozostaje nam nic innego jak ustąpić. Cóż bowiem mamy do powiedzenia my, którzy sami przyznajemy, że na tych sprawach zupełnie się nie znamy? Ale powiedz mi jak przyjaciel, czy naprawdę wierzysz, iż rzeczy tak się miały?
Eutyfron: Były one jeszcze bardziej zdumiewające, Sokratesie, a szerokie rzesze ich nie znają.
Sokrates: I wierzysz też, że istniały wojny między bogami, i straszliwa nienawiść, i bitwy, i wiele innych takich rzeczy, o jakich opowiadają poeci, a jakie
6c dobrzy artyści przedstawili nam w świątyniach. Jak wiadomo, w czasie Wielkich Panatenajów wozi się na Akropol płaszcz pełny takich wyhaftowanych obrazów. Powiemy o tych rzeczach, że są prawdziwe, Eutyfronie?
Eutyfron: Nie tylko one, Sokratesie, ale, jak właśnie mówiłem, przedstawię ci, o ile zechcesz, wiele innych na temat bogów, a usłyszawszy je na pewno zadziwisz się.
Sokrates: Nie wątpię. Ale może przedstawisz mi je kiedy indziej gdy będziemy mieli wolny czas. Teraz natomiast spróbuj odpowiedzieć dokładniej na to,
6d o co cię przed chwilą zapytałem. Poprzednio bowiem, drogi przyjacielu, nie pouczyłeś mnie w stopniu wystarczającym, gdy zadałem ci pytanie, czym jest to co pobożne. Odrzekłeś mi, że jest ono właśnie tym, co teraz robisz, skarżeniem ojca o zabójstwo.
Eutyfron: Ależ prawdę rzekłem, Sokratesie.
Sokrates: Być może. Lecz mówisz przecież, Eutyfronie, że wiele innych rzeczy jest pobożnych.
Eutyfron: No bo jest.
Sokrates: Przypomnij sobie, że nie prosiłem cię o to, byś mnie pouczył o jednej lub dwóch z rzeczy pobożnych, ale o tym, co jest samą formą, dzięki której wszystkie rzeczy pobożne są pobożnymi. Wszak mówiłeś, iż poprzez jedną formę
6e rzeczy bezbożne są bezbożnymi, a pobożne pobożnymi. Pamiętasz?
Eutyfron: Pamiętam.
Sokrates: Naucz mnie więc tego, czym jest owa sama forma tak abym zobaczywszy ją mógł użyć jej jako wzorca: gdyby jakiekolwiek działanie twoje lub kogo innego było do niego podobne, wówczas powiedziałbym, że jest ono pobożne, jeśli zaś nie było takie, to tego bym nie powiedział.
Eutyfron: Ach, jeśli o to ci chodzi, to ci oczywiście wyjaśnię.
Sokrates: O to mi właśnie chodzi.
Eutyfron: A więc, pobożnym jest to, co miłe bogom,
7a a to co nie jest im miłe bezbożnym.
Sokrates: Wspaniale Eutyfronie. Odpowiadasz mi teraz tak jak chciałem żebyś odpowiedział. Czy to prawda, tego na razie nie wiem, lecz ty, rzecz jasna, pouczysz mnie jeszcze i o prawdziwości tego, co mówisz.
Eutyfron: Oczywiście.
Sokrates: Do dzieła zatem. Rozpatrzmy wypowiedziane stwierdzenie. To co bogom miłe, a i bogom miły człowiek, to pobożne; to zaś co bogom nienawistne, a i bogom nienawistny człowiek, to bezbożne. Pobożne i bezbożne nie są więc tym samym, lecz są sobie przeciwne. Czy nie tak?
Eutyfron: Tak w istocie.
Sokrates: Czy aby dobrze to powiedzieliśmy?
7b Eutyfron: Myślę, że tak, Sokratesie.
Sokrates: No a czy powiedzieliśmy jeszcze i to, Eutyfronie, że bogowie organizują przewroty, różnią się ze sobą i nawzajem nienawidzą?
Eutyfron: Powiedzieliśmy.
Sokrates: A nienawiść i gniew, przyjacielu, to powstają z powodu różnicy w jakich rzeczach? Spójrzmy na to tak. Gdybyśmy różnili się, ty i ja, w kwestii liczby czy jakichś rzeczy jest więcej niż innych, to czy różnica ta uczyniłaby nas wrogami i wywołała wzajemny gniew? Czy raczej zabralibyśmy się za obliczenia i szybko
7c pogodzili w tej sprawie ze sobą?
Eutyfron: Z pewnością tak.
Sokrates: A gdybyśmy się różnili odnośnie tego, czy coś jest większe czy mniejsze, to zabralibyśmy się za mierzenie i szybko przestalibyśmy się różnić?
Eutyfron: Tak jest.
Sokrates: I zabralibyśmy się, jak sądzę, za ważenie dla rozstrzygnięcia tego, czy coś jest cięższe czy lżejsze?
Eutyfron: Nie inaczej.
Sokrates: Odnośnie czego poróżnilibyśmy się i jakiego rozstrzygnięcia nie moglibyśmy osiągnąć, wywołując przez to wobec siebie wrogość i gniew? Może nie masz gotowej odpowiedzi, ale przyjrzyj się temu
7d co ja powiem: tymi rzeczami są to co sprawiedliwe i to co niesprawiedliwe, piękne i brzydkie, dobre i złe. Czy to nie z ich powodu różnimy się ze sobą, i nie możemy dojść do odpowiedniego rozstrzygnięcia i stajemy się sobie wrogami - ilekroć stajemy się nimi - zarówno ja, jak i ty, jak i wszyscy inni ludzie?
Eutyfron: Tak, tu powstaje różnica i w odniesieniu do takich rzeczy.
Sokrates: A co z bogami, Eutyfronie? Czy nie jest tak, że ilekroć oni się różnią, to różnica dotyczy tych właśnie rzeczy?
Eutyfron: Istotnie tak musi być.
7e Sokrates: Zatem wedle twego wywodu, szlachetny Eutyfronie, niektórzy bogowie za sprawiedliwe uważają co innego niż inni, a także za piękne i brzydkie, dobre i złe. Nie popadaliby wszak między sobą w konflikty gdyby nie różnili się w tych sprawach. Czyż nie tak?
Eutyfron: Słusznie mówisz.
Sokrates: A to co każda ze stron uważa za dobre i sprawiedliwe, to i miłuje, zaś przeciwieństw tych rzeczy nienawidzi.
Eutyfron: Tak jest.
Sokrates: Według ciebie zatem, to te same rzeczy jedni uważają za sprawiedliwe
8a zaś inni za niesprawiedliwe, a poprzez spory o nie dochodzi do przewrotów i wojen. Czy nie tak?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: Te same więc rzeczy, jak można mniemać, są przez bogów nienawidzone i miłowane, te same przeto będą im nienawistne i miłe.
Eutyfron: Tak istotnie można mniemać.
Sokrates: To co pobożne i bezbożne byłoby zatem tym samym, Eutyfronie, wedle wywodu.
Eutyfron: Najwidoczniej.
Sokrates: W takim razie nie odpowiedziałeś mi na zadane pytanie, czcigodny przyjacielu. Nie pytałem bowiem o to, co będąc tym samym jest jednocześnie pobożnym i bezbożnym, a jak się okazuje, rzeczy bogom miłe są im też nienawistne.
8b Nie byłoby zatem nic dziwnego, Eutyfronie, gdyby to co teraz robisz, twoje zabiegi o ukaranie ojca były miłe Zeusowi, ale nienawistne Kronosowi i Uranosowi, miłe Hefajstosowi, lecz nienawistne Herze. Jeśli zaś jeszcze jakiś z bogów różniłby się w tej sprawie z innym, to w ich przypadku zachodziło to samo.
Eutyfron: Sądzę jednak, Sokratesie, że żaden z bogów nie różni się z innym względem tego, czy należy wymierzyć karę komuś, kto kogoś zabił niesprawiedliwie.
Sokrates: A co z ludźmi, Eutyfronie? Słyszałeś kiedy, by ktoś
8c spierał się o to, czy człowiek, który zabił niesprawiedliwie lub popełnił inny czyn niesprawiedliwy winien nie ponosić kary?
Eutyfron: Ludzie bez przerwy spierają się o to, poza sądem i w sądzie. Popełniają liczne niesprawiedliwości, a zrobią wszystko i wszystko powiedzą, by uniknąć kary.
Sokrates: Czy więc przyznają, Eutyfronie, iż popełniają czyn niesprawiedliwy, a przyznawszy to stwierdzają, iż nie należy im wymierzać kary?
Eutyfron: Nie, w żadnym razie.
Sokrates: A zatem nie robią oni ani nie mówią wszystkiego. Według mnie nie śmią bowiem twierdzić ani wdawać się w spór o to, czy
8d osoby winne czynu niesprawiedliwego zasługują na karę; mówią raczej, iż oni tego czynu nie popełnili. Czy nie tak?
Eutyfron: Słusznie mówisz.
Sokrates: W takim zaś razie nie spierają się o to, czy osobie, która popełniła czyn niesprawiedliwy należy wymierzyć karę, lecz chyba o to, kto jest sprawcą tego czynu, co zostało popełnione i kiedy.
Eutyfron: Słusznie mówisz.
Sokrates: A czy dokładnie to samo nie ma miejsca w przypadku bogów, gdy - zgodnie z tym, co mówiłeś - popadają w konflikty na temat rzeczy sprawiedliwych i niesprawiedliwych, jedni mówiąc, iż ktoś popełnił wobec kogoś czyn niesprawiedliwy, a inni temu zaprzeczając? Bo chyba, czcigodny przyjacielu, nikt nie odważyłby się twierdzić, ani spośród bogów, ani spośród ludzi,
8e że ten, kto popełnił czyn niesprawiedliwy nie powinien ponieść kary.
Eutyfron: Istotnie, słusznie mówisz Sokratesie, ogólnie rzecz biorąc.
Sokrates: Sądzę przeto, Eutyfronie, iż każdy z uczynków staje się przedmiotem sporu wśród tych, którzy się spierają - tak ludzi jak i bogów - o ile bogowie istotnie się spierają. Różnią się w ocenie jakiegoś czynu: jedni twierdzą, iż popełniony był on sprawiedliwie, inni, że niesprawiedliwie. Czy nie tak?
Eutyfron: Z pewnością.
9a Sokrates: Śmiało zatem, drogi Eutyfronie, naucz mnie tak, abym stał się mądrzejszy. Jakie jest twoje świadectwo na to, iż wszyscy bogowie uważają, że ów człowiek - najemnik, który został zabójcą - umarł niesprawiedliwie, a pojmany przez pana swojej ofiary zmarł na skutek więzów zanim ten, kto mu więzy założył dowiedział się od egzegetów, co należy z pojmanym robić, oraz że w przypadku takiego człowiek słusznym jest, by syn skarżył ojca i składał na niego doniesienie? Do dzieła zatem. Spróbuj mi
9b jasno wykazać, iż absolutnie wszyscy bogowie uważają ten czyn za słuszny. A jeśli wykażesz mi to w stopniu zadowalającym, to będę nieustannie wygłaszał pochwały twojej mądrości.
Eutyfron: Zadanie takie, Sokratesie, nie jest chyba łatwe, choć mogłbym ci to całkiem jasno wykazać.
Sokrates: Rozumiem. Wydaję ci się mniej inteligentnym niż sędziowie, skoro im oczywiście wykazałbyś, iż był to czyn niesprawiedliwy, a wszyscy bogowie takich czynów nienawidzą.
Eutyfron: Bez wątpienia, Sokratesie, gdyby tylko słuchali moich słów.
9c Sokrates: Ależ będą słuchali. O ile tylko, w ich opinii, dobrze byś mówił. Coś takiego przyszło mi jednak do głowy, kiedy rozprawiałeś i tak to sobie rozważam. "Przypuśćmy, że Eutyfron mnie nauczy, iż wszyscy bogowie uważają ową śmierć za niesprawiedliwą; czego więcej dowiedziałem się od Eutyfrona na temat tego, czym jest pobożność i bezbożność. Czyn ów, jak się wydaje, byłby nienawistny bogom. Ale jak powiedziano przed chwilą, to co pobożne i bezbożne nie jest przy pomocy tego określane. Okazało się, że rzeczy nienawistne bogom bywają też bogom miłe." Tak więc w tej kwestii ci odpuszczę, Eutyfronie. Jeśli chcesz, niech wszyscy bogowie
9d uważają to za niesprawiedliwe i wszyscy tego nienawidzą. Ale może byśmy teraz dokonali poprawki w wywodzie: bezbożnym jest to, czego wszyscy bogowie nienawidzą, a pobożnym, to co miłują; tym i tamtym zaś, albo ani tym ani tamtym będzie to, co jedni miłują i czego inni nienawidzą. Czy chcesz, żebyśmy tak właśnie określili pobożność i bezbożność?
Eutyfron: A co nam stoi na przeszkodzie, Sokratesie?
Sokrates: Mnie nic, Eutyfronie, a jeśli idzie o ciebie, to przyjrzyj się, czy przy takiej hipotezie będzie ci łatwiej mnie nauczyć, tak jak przyrzekałeś.
9e Eutyfron: Tak, ja zaiste powiedziałbym, że pobożnym jest to, co wszyscy bogowie miłują, a jego przeciwieństwo, to, czego wszyscy bogowie nienawidzą jest bezbożne.
Sokrates: Mamy więc, Eutyfronie, rozpatrzyć ponownie ten pogląd, czy aby słusznie został on wypowiedziany? A może damy sobie z tym spokój i w takim razie przyjmiemy jakieś ze stwierdzeń naszych a także innych, i zgodzimy się gdy ktoś powie, że jest tak a nie inaczej? Czy powinniśmy rozpatrzyć to, co mówi wypowiadający?
Eutyfron: Powinniśmy. Co do mnie jednak, to sądzę, iż to co przed chwilą powiedziano jest słuszne.
10a Sokrates: Już wkrótce, drogi przyjacielu, będziemy to lepiej wiedzieć. Zastanów się nad czymś takim. Czy to co pobożne jest pobożne dlatego, że miłują je bogowie, czy też miłują je dlatego, iż jest ono pobożne?
Eutyfron: Nie bardzo wiem, co mówisz, Sokratesie.
Sokrates: No to spróbuję ci wyjaśnić. Czy mówimy o czymś co noszone i o noszącym, o czymś, co prowadzone i o prowadzącym, o czymś, co oglądane i o oglądającym? I czy w odniesieniu do wszystkich tego rodzaju rzeczach pojmujesz, iż różnią się one od siebie oraz w jaki sposób się różnią?
Eutyfron: Wydaje mi się, że rozumiem.
Sokrates: W takim razie coś, co miłowane to co innego niż miłujące?
Eutyfron: Jakże by nie.
10b Sokrates: Powiedz mi więc, czy rzecz niesiona jest niesiona dzięki temu, że coś ją niesie, czy też dzięki czemuś innemu.
Eutyfron: Ale nie, tylko dzięki temu.
Sokrates: A rzecz prowadzona czy dzięki temu, że coś ją prowadzi, a oglądana, że coś ją ogląda?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: To jednak nie z tego powodu, że rzecz jest oglądana, coś ją ogląda, ale przeciwnie, ponieważ ją coś ogląda jest ona oglądana. Ani nie z tego powodu, że rzecz jest prowadzona, coś ją prowadzi, ale ponieważ ją coś prowadzi jest ona prowadzona. Ani to nie z tego powodu, że rzecz jest niesiona, coś ją niesie, ale ponieważ coś ją niesie jest ona niesiona. Czy to jasne, Eutyfronie, co
10c chcę powiedzieć? To będzie coś takiego: jeśli jakaś rzecz się staje lub coś doznaje, to nie staje się ona za sprawą stanu, jaki osiąga, ale osiąga ów stan dlatego, że się staje; podobnie doznaje ona nie dlatego, że jest w stanie doznawania, ale jest w stanie doznawania dlatego, że doznaje. Czy zgadzasz się?
Eutyfron: Zgadzam.
Sokrates: A rzecz miłowana, czy jest ona albo jakimś stanem osiągniętym, albo czymś, co jest w stanie doznawania dzięki czymu innemu?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: A więc zachodzi tu to samo co w poprzednich przypadkach. To nie z tego powodu, że rzecz jest miłowana, miłują ci, którzy ją miłują, ale ponieważ ją miłują, jest ona miłowana.
Eutyfron: Z pewnością.
10d Sokrates: Co więc powiemy o pobożności, Eutyfronie? Wedle twego argumentu jest ona miłowana przez wszystkich bogów?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: Czy dlatego, że jest ona pobożnością, czy za jakąś inną przyczyną?
Eutyfron: Nie, za tą właśnie.
Sokrates: A więc to dlatego, że jest pobożnością miłuje się ją, a nie jest ona pobożnością dlatego że jest miłowana.
Eutyfron: Tak się wydaje.
Sokrates: A z kolei ponieważ bogowie miłują pewne rzeczy, są one miłowanymi i im miłymi.
Eutyfron: Jakżeby nie.
Sokrates: Zatem to co miłe bogom nie jest tym samym co pobożne, Eutyfronie, ani to co pobożne nie jest tym samym co miłe bogom, jak mówisz, ale są to rzeczy różne.
10e Eutyfron: Jak to?
Sokrates: Zgodziliśmy się bowiem, że to co pobożne jest miłowane dlatego że jest pobożne, a nie jest pobożne dlatego że jest miłowane. Czyż nie tak?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: Zatem to, co miłe bogom ponieważ jest miłowane przez bogów jest miłe bogom właśnie z racji samego tego miłowania; nie jest tak natomiast, że ponieważ jest ono bogom miłe, to jest dlatego przez nich miłowane.
Eutyfron: Mówisz prawdę.
Sokrates: Przypuśćmy, drogi Eutyfronie, że były one - to co pobożne i to co bogom miłe - tym samym. Gdyby pobożne było miłowane dlatego że jest
11a pobożne, to i to co miłe bogom byłoby im miłe dlatego, że byłoby przez nich miłowane. Gdyby zaś to co miłe bogom było im miłe dlatego że oni je miłują, wtedy i pobożne byłoby pobożne dlatego, że oni je miłują. Widzisz teraz, że rzeczy mają się przeciwnie, bo jedno jest całkowicie różne od drugiego. Jedno jest przedmiotem miłości, ponieważ jest przez kogoś miłowane. Drugie zaś jest przez kogoś miłowane, ponieważ jest przedmiotem miłości. Można więc sądzić, Eutyfronie, że na pytanie co to jest pobożność, nie chciałeś wyjaśnić mi jej istoty, ale mówiłeś o jej stanie, o tym, czego ona doznaje, a mianowicie, iż jest ona miłowana przez wszystkich
11b bogów. Nie powiedziałeś mi jednak jeszcze tego, czym jest ona sama. Jeśli jesteś taki miły, to nie skrywaj tego przede mną, ale jeszcze raz od początku opowiedz, czym jest pobożność, bez względu na to, czy jest przez bogów miłowana na czy też doznaje cokolwiek innego. W tej kwestii się nie poróżnimy. Powiedz zatem, czym jest to co pobożne i to co bezbożne.
Eutyfron: Ja, Sokratesie, nie potrafię ci powiedzieć, co mam na myśli. To co ustaliliśmy jakoś ciągle kręci się wokół nas i nie chce pozostać w miejscu, tam gdzie zostało przez nas postawione.
Sokrates: Stwierdzenia, jakie wypowiedziałeś, Eutyfronie, podobne są do dzieł mojego przodka
11c Dedala. Gdybym to ja je wypowiedział i ustalił, to prawdopodobnie szydziłbyś ze mnie, że przez pokrewieństwo z nim moje dzieła zawarte w wywodach uciekają i nie chcą stać tam, gdzie je postawiono. Ale ustalenia są twoje. Trzeba zatem jakiegoś innego żartu. Nie chcą się bowiem one ciebie trzymać, co sam widzisz.
Eutyfron: Wydaje mi się, Sokratesie, że ów żart całkiem nieźle trafia w wypowiedzi. To nie ja wsadziłem w nie owo chodzenie w koło i nie pozostawanie w miejscu.
11d To ty przypominasz Dedala. Gdyby to ode mnie zależało, trzymałyby się one w miejscu.
Sokrates: Sądzę, przyjacielu, że jestem od owego męża tęższym w takiej sztuce jako że on uczynił ruchomymi jedynie swoje wyroby, a natomiast ja moje oraz, jak mniemam, cudze. A najmilszą rzeczą w mojej sztuce jest to, iż niezależnie od mej woli stałem się mędrcem; chciałem, aby wywody mi się trzymały i by trwały mocno, a nie pragnąłem
11e do wiedzy Dedala dodać bogactw Tantala. No ale dość o tym. Ponieważ sprawiasz wrażenie przesyconego, ja sam z największą chęcią pomogę ci w nauczeniu mnie o pobożności. W każdym razie nie zniechęcaj się. Czy oto nie wydaje ci się, iż wszystko co pobożne musi być sprawiedliwe?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: A czy i wszystko co sprawiedliwe pobożne? Czy może też pobożne
12a jest w całości sprawiedliwym, a sprawiedliwe nie jest w całości pobożnym, lecz ledwie jakaś część pobożnego jest sprawiedliwa, a jakaś nie?
Eutyfron: Nie nadążam, Sokratesie, za twoim wywodem.
Sokrates: A przecież przewagę masz nade mną młodości i nie mniejszą mądrości. Jak powiedziałem, przesyciłeś się tej mądrości nadmiarem. Wytęż więc siły przyjacielu, bo to co mówię nie jest trudne do pojęcia. A mówię rzecz przeciwną do tej, jaką wypowiedział poeta: "Zeusa rzemieślnika nie będzie ganił nawet ten, kto wszystkim tym rzeczom dał życie;
12b gdzie strach tam jest i wstyd." Tak więc ja w tym różnię się od poety. Czy mam powiedzieć w czym?
Eutyfron: Oczywiście.
Sokrates: Nie sądzę, aby było tak, że "gdzie strach tam jest i wstyd". Według mnie wielu ludzi, którzy boją się chorób, nędzy i innych takich rzeczy odczuwa strach, ale żaden nie wstydzi się tego, czego się boi. Czy nie sądzisz?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: Natomiast gdzie wstyd tam jest i strach. Gdy ktoś wstydzi się jakiegoś uczynku i odczuwa zażenowanie, to czy nie doznaje wówczas strachu i
12c czy jednocześnie nie obawia się, że zyska złą sławę?
Eutyfron: Obawia się tego.
Sokrates: Nie będzie więc słusznym stwierdzenie: "gdzie strach tam i wstyd", ale gdzie wstyd tam i strach. Nie jest bowiem tak, że ilekroć pojawia się strach tam zawsze mamy wstyd. Według mnie strach ma większy zasięg niż wstyd. Wstyd jest częścią strachu tak jak to co nieparzyste częścią liczby. Nie jest tak, że ilekroć mamy liczbę tam mamy nieparzystość, natomiast tam gdzie jest nieparzystość, tam jest liczba. Śledzisz mój tok?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: O podobną rzecz pytałem więc i poprzednio. Czy tam gdzie
12d sprawiedliwe, tam i pobożne? Czy może tam gdzie pobożne tam i sprawiedliwe, natomiast gdzie sprawiedliwe, tam nie zawsze pobożne? Pobożne stanowi bowiem cząstkę sprawiedliwego. Tak powiedzielibyśmy, czy wydaje ci się, że jest inaczej?
Eutyfron: Nie inaczej, lecz właśnie tak. Sądzę, że słusznie zostało powiedziane.
Sokrates: No a przypatrz się, jak będzie dalej. Skoro to co pobożne stanowi część sprawiedliwego, to powinniśmy, jak się wydaje, odkryć, jakąż to częścią sprawiedliwego byłaby pobożność. Gdybyś zapytał mnie o coś tych spraw, powiedzmy, jaką częścią liczby jest parzystość oraz czym jest owa liczba, odpowiedziałbym, że jest ona równoramienna, a nie, że różnoboczna. Nie sądzisz?
Eutyfron: Owszem.
12e Sokrates: Postaraj się zatem i ty nauczyć mnie tego, jaką częścią sprawiedliwego stanowi pobożność, abyśmy mogli powiedzieć Meletosowi, by nam krzywdy nie robił, ani nie oskarżał o bogoburstwo, gdyż już wystarczająco zostałem przez ciebie pouczony o rzeczach bogobojnych i pobożnych oraz o tych, które takimi nie są.
Eutyfron: Co do mnie Sokratesie, to ja sądziłbym tak: część sprawiedliwego, która jest bogobojnością i pobożnością to troszczenie się o bogów, natomiast troszczenie się o ludzi należy do pozostałej części sprawiedliwego.
Sokrates: Moim zdaniem, Eutyfronie, pięknie to powiedziane, ale
13a brakuje mi tu jeszcze pewnego drobiazgu. Nie rozumiem jak dotąd, czym jest owo, jak to nazywasz, troszczenie się. Przecież nie powiesz, że troszczenie się o inne rzeczy jest takie jak troszczenie się o bogów; na przykład mówimy, że o konie nie każdy wie, jak troszczyć się, lecz tylko koniarz. Czy nie tak?
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: Koniarstwo to więc troszczenie się o konie.
Eutyfron: Tak.
Sokrates: I nie każdy potrafi troszczyć się o psy tylko sfornik.
Eutyfron: Tak jest.
Sokrates: Sfornictwo to zatem troszczenie się o psy.
13b Eutyfron: Tak.
Sokrates: A wolarstwo - o woły.
Eutyfron: Istotnie.
Sokrates: A pobożność i bogobojność - o bogów. Czy tak twierdzisz Eutyfronie?
Eutyfron: Tak twierdzę.
Sokrates: Czy zatem wszelkie troszczenie się ma na względzie ten sam cel, a mianowicie jakieś dobro i pożytek tego, o kogo się troszczymy? Widzisz na przykład, że konie, o które troszczy się koniarstwo osiągają pożytek i stają się lepsze. Nie uważasz?
Eutyfron: Owszem.
Sokrates: To samo dotyczy psów, o które troszczy się sfornictwo,
13c wołów o które troszczy się wolarstwo, i wszystkich innych takich przypadków. A może sądzisz, iż troszczenie się działa na szkodę tego, kto jest jego przedmiotem?
Eutyfron: Ależ na Zeusa, skądże.
Sokrates: Więc na pożytek?
Eutyfron: Jakżeby inaczej.
Sokrates: W takim razie pobożność, która jest troszczeniem się o bogów przydaje bogom pożytku i czyni ich lepszymi? Czy przystałbyś więc na to, że gdy robisz coś pobożnego, to sprawiasz, iż któryś z bogów staje się lepszy?
Eutyfron: Ależ na Zeusa, w żadnym wypadku.
Sokrates: I ja, Eutyfronie, nie sądzę, byś coś takiego twierdził. Daleko mi do tego. Ale z tego właśnie powodu zapytałem,
13d czym według ciebie jest troszczenie się o bogów, skoro tamtego nie masz na myśli.
Eutyfron: Słusznie, Sokratesie. Tamtego nie mam na myśli.
Sokrates: No dobrze. Jakiego rodzaju troszczeniem się o bogów byłaby więc pobożność?
Eutyfron: Choćby takiego, Sokratesie, kiedy niewolnicy troszczą się o panów.
Sokrates: Rozumiem. Byłoby ono, można mniemać, czymś w rodzaju podległości bogom.
Eutyfron: Tak jest.
Sokrates: A do osiągnięcia jakiego skutku, według ciebie, zmierzałaby podległość lekarzom? Czy nie sądzisz, że zdrowia?
Eutyfron: Istotnie.
13e Sokrates: A podległość cieślom okrętowym? Do osiągnięcia jakiego skutku zmierza ta podległość?
Eutyfron: Jasne, że jest nim statek, Sokratesie.
Sokrates: A budowniczym domów to pewnie domy?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: Powiedz mi zatem, mój drogi, do osiągnięcia jakiego skutku zmierzałaby podległość bogom? Naturalnie musisz to wiedzieć, gdyż mówisz, że na sprawach boskich znasz się najlepiej ze wszystkich ludzi.
Eutyfron: I prawdę mówię, Sokratesie.
Sokrates: Powiedz mi w takim razie, na Zeusa, czym jest ów najwspanialszy skutek, który osiągają bogowie wykorzystując nas jako swoje sługi?
Eutyfron: Są to liczne i piękne rzeczy, Sokratesie.
14a Sokrates: To tak jak przywódcy wojskowi, drogi przyjacielu. Powiedziałbyś pewnie bez trudu, że tym co najważniejsze z owych rzeczy w ich przypadku jest osiąganie zwycięstwa w wojnie. Czy nie tak?
Eutyfron: Jakżeby nie.
Sokrates: No a rolnicy oraz ich liczne i piękne rzeczy. Najważniejszym z tego, co oni osiągają jest pewnie pożywienie z ziemi.
Eutyfron: Oczywiście.
Sokrates: A które z licznych i pięknych rzeczy osiągają bogowie? Co jest tym co najważniejsze w owym osiąganiu?
Eutyfron: Niedawno ci mówiłem, Sokratesie, że
14b dowiedzieć się, jak to się dokładnie rzeczy mają z tym wszystkim stanowi zadanie niezmiernie trudne. Powiem ci po prostu tak. Gdy ktoś umie mówić i robić, to co bogom sprawia radość modląc się do nich i składając ofiary, to właśnie będą rzeczy pobożne. To one zachowują w istnieniu rodziny i dobra wspólne w państwach. Robić rzeczy przeciwne tym, które sprawiają radość bogom to czyny godzące w religię; one podważają wszystko i niszczą.
Sokrates: Gdybyś zechciał, Eutyfronie, znacznie zwięźlej powiedziałbyś o tym, co najważniejsze w rzeczach, o które pytałem. Ale pewnie nie
14c masz chęci mnie nauczyć. To oczywiste. A i teraz, kiedy już dochodziłeś do sedna, dokonałeś nagłego zwrotu. Gdybyś udzielił odpowiedzi, to byłbym już przez ciebie wystarczająco o pobożności nauczony. Jednak kochającemu nie pozostaje nic innego jak towarzyszyć kochanemu, gdziekolwiek ten go poprowadzi. Jeszcze raz zatem: czym jest według ciebie to co pobożne i pobożność? Czy nie pewnego rodzaju wiedzą o składaniu ofiar i modleniu się?
. Według mnie tym.
Sokrates: A składanie ofiar to obdarowywanie bogów, zaś modlenie się to proszenie ich?
Eutyfron: Właśnie tak.
14d Sokrates: Z powyższego więc wynika, że pobożność byłaby wiedzą o proszeniu bogów i obdarowywaniu ich.
Eutyfron: Bardzo dobrze, Sokratesie, pojąłeś moje słowa.
Sokrates: Odczuwam, drogi przyjacielu, namiętne pragnienie posiadania twojej mądrości i na niej koncentruję swoją uwagę, tak by nic z twojej wypowiedzi nie umknęło. Powiedz mi proszę, czym jest owa służba bogom. Czy rzekłbyś, że proszeniem bogów oraz obdarowywaniem ich?
Eutyfron: Tak bym rzekł.
Sokrates: Czy zatem słusznie o coś prosić oznaczałoby prosić ich o to, czego od nich potrzebujemy?
Eutyfron: A o cóż innego?
14e Sokrates: Zaś z kolei obdarowywać słusznie oznaczałoby odwdzięczać im się takimi podarunkami, jakich oni mogą potrzebować od nas? Nie dowodziłoby wszak umiejętności ofiarowywać dającemu to, czego on nie potrzebuje.
Eutyfron: Prawdę mówisz, Sokratesie.
Sokrates: Pobożność byłoby zatem, Eutyfronie, czymś w rodzaju handlowej umiejętności odwzajemniania się między ludźmi i bogami.
Eutyfron: Jak ci się podoba nazwać ją handlową, niech będzie.
Sokrates: W żadnym razie mi się nie spodoba, jeśli nie jest prawdziwa. Powiedz mi, jaki pożytek mają bogowie z tych darów, jakie od nas otrzymują. Bo to, co oni nam dają,
15a oczywiste jest dla wszystkich. Nie posiadamy żadnego dobra, którego byśmy od nich nie dostali. Jaki pożytek czerpią natomiast oni z dóbr, które od nas otrzymują? Czy wygrywamy z nimi w tym handlu tym, że otrzymujemy od nich wszystkie dobra, natomiast oni od nas żadnego?
Eutyfron: A czy według ciebie, Sokratesie, bogowie mają jakiś pożytek z tych rzeczy, które od nas dostają?
Sokrates: Czym byłyby więc, Eutyfronie, owe dary ofiarowywane przez nas bogom?
Eutyfron: Czy sądzisz, że mogłyby to być cześć, oznaki szacunku oraz, jak mówiłem poprzednio, sprawianie radości bogom?
15b Sokrates: W takim razie, Eutyfronie, to co pobożne jest tym, co się im sprawia radość; nie jest ono natomiast tym, co przynosi bogom pożytek czy tym, co jest przez nim miłowane.
Eutyfron: Co do mnie, to sądzę, iż przede wszystkim są to rzeczy przez nich miłowane.
Sokrates: Pobożne byłoby w takim razie, jak sądzę, tym miłowane przez bogów.
Eutyfron: Właśnie tym.
Sokrates: To co rzekłeś wprawi cię pewnie w zdumienie, gdyż twoje słowa zdają się nie trwać w jednym miejscu, lecz poruszać się. Zarzucisz mi to, że jak Dedal nadaję swoim wytworom ruch, ale ty sam posiadasz większe umiejętności od Dedala, gdyż twoje wytwory poruszają się w kółko. Czy nie widzisz, że nasz wywód doszedł z powrotem do tego samego miejsca, z którego
15c wyruszył? Przypominasz sobie, że poprzednio pobożne oraz miłe bogom wydało się nam nie być tym samym, lecz jedno odmiennym od drugiego? A może nie przypominsz sobie?
Eutyfron: Oczywiście, że tak.
Sokrates: A czy nie pamiętasz, że teraz powiedziałeś, iż to co miłowane przez bogów jest pobożnym, i czy to nie jest niczym innym, lecz właśnie tym, co miłe bogom?
Eutyfron: Oczywiście.
Sokrates: W takim razie albo poprzednio nasze ustalenie było niedobre, albo jeśli ono było dobre, to teraz doszliśmy do błędnego wniosku.
Eutyfron: Chyba tak.
Sokrates: Od początku musimy tedy jeszcze raz zbadać, czym jest to co pobożne. Co do mnie to dopóki się nie dowiem, dobrowolnie nie ustąpię pola.
15d Nie traktuj mnie więc z lekceważeniem, lecz na ile potrafisz skoncentruj w pełni swój umysł i powiedz mi teraz, jak to jest naprawdę. Kto jak kto, ale ty wiedzę posiadasz przecież i nie powinieneś umykać jak Proteusz zanim nie powiesz. Gdybyś nie był wiedział dokładnie czym jest pobożność i bezbożność, to w żadnym razie nie zdecydowałbyś się oskarżać człowieka starszego, własnego ojca, o zabójstwo kogoś, kto jest ledwie najemnikiem; nie bałbyś się bogów podejmując ryzyko, że czynisz rzecz niesłuszną i nie narażałbyś się na hańbę w oczach ludzi. Ja dobrze wiem, że
15e ty masz przekonanie posiadania dokładnej wiedzy o pobożnym i bezbożnym. Powiedz mi więc, miły Eutyfronie, i nie kryj, czym one według ciebie są.
Eutyfron: To już kiedy indziej, Sokratesie. Teraz spieszę się gdzieś i pora, bym ruszał.
Sokrates: Co robisz, przyjacielu? Odchodzisz rozbiwszy wielką nadzieję, jaką miałem, że nauczę się dzięki tobie o tym, co pobożne i co nie oraz że uwolnię się od oskarżenia Meletosa;
16a wykazałbym mu, że dzięki Eutyfronowi stałem się już mądry w sprawach boskich, że nie będę więcej z głupoty mówił rzeczy nierozważnych, ani nie wprowadzał nowości do religii, i że oczywiście wiódłbym wówczas lepsze życie.