Ratuj maluchy i starsze dzieci też! - wniosek o referendum
Podpis pod wnioskiem nie oznacza udzielenia odpowiedzi na pytania, jest wyłącznie wyrazem poparcia
inicjatywy zwołania referendum we wskazanych tematach. Własnych odpowiedzi będzie można udzielać
przy urnie referendalnej.
„W 2008 r. Krystyna Szumilas twierdziła, że po 2012 r. obowiązku posyłania sześciolatków do szkół nie da
się wprowadzić. Obecnie minister edukacji zmieniła w tej sprawie zdanie o 180 stopni.”
„6-latki. Szumilas
zmienia zdanie”)
Dane demograficzne jednak się nie zmieniły:
„W 2012 r. rodzice posłali do szkół zaledwie ok. 18 proc. dzieci w tym wieku. Dlatego MEN zrewidował też szacunki
dotyczące 2013 r. — już nie mówi o 80, lecz o 30 proc.
Co to oznacza? Że we wrześniu 2014 r. do szkół trafi 70 proc. rocznika dzieci urodzonych w 2007 r. i cały rocznik 2008,
czyli te najliczniejsze w ostatnich latach. W sumie ok. 700 tys. uczniów, w sytuacji, w której w ostatnich kilkunastu latach
roczniki pierwszoklasistów liczyły ok. 400–450 tys. dzieci.
Co gorsza, wszystkie miałyby się zmieścić w mniejszej liczbie szkół, bo od 2008 r. zamknięto kilkaset placówek”.
REFORMA...
wg P. Minister Szumilas:
(„6-latki w szkole? Minister Szumilas obala mity”
w rzeczywistości:
Szanse rozwojowe dzieci sześcioletnich
zdecydowanie lepiej wykorzysta szkoła. Z badań,
jakie przeprowadziliśmy wynika, że 6-latki, które
poszły do szkoły, lepiej czytają, piszą i liczą niż ich
rówieśnicy, którzy pozostali w przedszkolu. Ponadto
pod koniec trzeciej klasy dzieci, które rozpoczęły
edukację w wieku lat sześciu, osiągają takie same
lub lepsze wyniki niż ich o rok starsi koledzy z tej
samej klasy.
MEN przytacza dane i statystyki, które pasują pod reformę, nie
podając wszystkich danych. Do statystyki MEN nie wybiera dzieci i
rodziców w sposób losowy — z badań wyłączone zostały dzieci ze
specjalnymi potrzebami edukacyjnymi.
Dodatkowo na mocy rozporządzeń poprzedniej Minister grupy te
realizują różne programy nauczania.
Minister popełnia podstawowy błąd logiczny, porównując
wyselekcjonowaną grupę sześciolatków, których rodzice uznali za
wystarczająco zdolnych, by o rok wcześniej pójść do szkoły, z
siedmiolatkami, w przypadku których nic takiego nie nastąpiło,
całkowicie bezzasadnie sugerując, że podobne wyniki utrzymają się
po porównaniu sześciolatków z całej populacji z siedmiolatkami z
całej populacji.
Ocenę rozwoju małego dziecka sprowadzono do jego osiągnięć
poznawczych, pomijając rozwój fizyczny, emocjonalny i społeczny.
Brak jest danych dotyczących tego, jak przedstawia się porównanie
poziomu stresu sześcioletnich pierwszaków i „zerówkowiczów” z
przedszkola.
Świetlica jest takim samym miejscem, jak grupa
przedszkolna. Nauczyciel w świetlicy ma obowiązek
bawić się z dziećmi, aktywnie z nimi pracować,
pomóc w odrobieniu lekcji. Radziłabym rodzicom, by
osobiście poszli i sprawdzili, jak w szkole, do której
planują posłać dziecko, zajęcia świetlicowe są
organizowane. Mogą być mile zaskoczeni.
W co piątej szkole podstawowej nie ma świetlicy, choć zgodnie z
prawem być powinna - tak wynika z badania przeprowadzonego przez
Związek Nauczycielstwa Polskiego. W tych szkołach gdzie świetlice
są, często łączy się je ze stołówką - w co piątej grupie wychowawczej
w świetlicy szkolnej liczba dzieci przekracza dopuszczalne normy.
(Raport ZNP)
Ponadto istnieje wiele gmin, w których do świetlic odmawia się
wstępu uczęszczającym do zerówki pięciolatkom, motywując to tym,
że nie są oni uczniami szkoły.
Pytaliśmy o opinię rodziców dzieci sześcioletnich,
które uczą się w szkołach, jak oceniają działalność
stołówek. Zdecydowana większość rodziców mówi,
że ich dzieci dostają jeden, dwa lub trzy posiłki w
szkołach. Są też zadowoleni z jakości serwowanych
dań. Bez względu na to, czy posiłek ugotują
kucharki, czy zostanie on zamówiony, dziecko musi
dostać obiad zdrowy, który zaspokoi ich potrzeby
żywieniowe.
Ministerstwo nie podaje wyników jakichkolwiek badań jakości
wyżywienia w szkołach na poparcie swoich tez.
W rzeczywistości często sytuacja wygada w ten sposób, że posiłki
zjadane są ze styropianowych pojemników, na kolanach, na szkolnym
korytarzu, przeważnie już zimne.
Szkoły organizują klasy dla samych sześciolatków lub
klasy mieszane 6- i 7-latków. Badania pokazują, że
młodsze dzieci korzystają na kontakcie ze starszymi
o rok kolegami i koleżankami. Nauka w klasie
mieszanej nie jest barierą rozwojową, wręcz
stymuluje dziecko do rozwoju.
Brak jest bezwzględnie obowiązujących uregulowań prawnych w
temacie zapewnienia dzieciom bezpiecznych warunków.
W wielu gminach szkoła mieści przedszkole, szkołę podstawową,
gimnazjum i liceum ogólnokształcące. Uczniowie starsi i młodsi nie są
w żaden sposób odseparowani, korzystają ze wspólnych korytarzy,
toalet, stołówki. Małe dzieci są odbiorcami zarówno „wykwintnego”
języka i agresji typowej dla gimnazjalistów, jak też „odważnych”
seksualnych zachowań zarówno gimnazjalistów, jak i licealistów, nie
wspominając o typowych problemach typu palenie papierosów i
chuligańskie zachowania.
Fragmenty listu Jarosława Pytlaka, Dyrektora Szkoły Podstawowej:
„Sześciolatki zostały „skazane na szkołę” nie dlatego, że przemawiały za tym ważne względy rozwojowe, ale na skutek
splotu różnych potrzeb społecznych i ekonomicznych. (…) Prawdziwe cele reformy są w oczach decydentów tak
atrakcyjne, że dążą do nich wszelkimi możliwymi środkami. Dobro pojedynczego sześciolatka nie ma w tej sprawie
żadnego znaczenia.
(…) informacje na temat reformy adresowane do szerokich kręgów społeczeństwa są sprzeczne z moją wiedzą
pedagogiczną, a niekiedy także ze zdrowym rozsądkiem.
(…) Start szkolny sześciolatków, nawet tych bardzo dojrzałych i wspieranych przez rodziców, jest niezwykle trudny. I
jeśli nawet po pewnym czasie wszystko układa się świetnie, to stawiam pytanie, w imię czego fundujemy im ten kłopot.
A wszystkich zachwyconych dalszymi postępami tych dzieci pytam, czy będąc w klasie o rok niższej uczyliby się gorzej,
czy może jednak jeszcze lepiej, a przede wszystkim łatwiej i przyjemniej?!”
Z wypowiedzi rodziców:
„Autobusy są bez opieki nauczyciela nawet dla tych 5- i 6-latków. Autobusem jadą wszystkie dzieci z podstawówki oraz
gimnazjum”
„W pierwszej klasie dzieciaki mają już sprawdziany, klasówki, kartkówki, dyktanda i oceny punktowe od 1-6”.
„Już w pierwszym tygodniu moje 6-letnie dziecko codziennie przynosi jakieś zadanie w książce albo ćwiczeniach. Skarży
się, że bolą ją paluszki (zbyt napięte, bo trzeba się już trzymać w liniach)”.
„W pierwszej klasie dzieci siedziały cały dzień w ławce. Moja 7-letnia córka skarżyła się na bolącą pupę”.
„Dzieci są ściśnięte w malej salce, brak ruchu przez kilka godzin. Na korytarzach gimnazjaliści, którzy wyganiają ich z
ubikacji, używając wulgaryzmów”.
„Mimo dyżurów nauczycieli starsi koledzy «,dbają» o edukację młodszych. Maluchy często płaczą, skarżą się, że starsi
przeklinają i zabierają im rzeczy, którymi rzucają. Bardzo niebezpieczne są przerwy, kiedy to gimnazjaliści biegną z
drugiego piętra na obiad. Nie daj Boże, aby na schodach były maluchy”.
„Brakuje toalet. Kiedy moja córka była w klasie 0, przychodziła do domu zsikana — nie zdążała zrobić siusiu w szkole, bo
starsze dziewczynki wypychały ją z kolejki”.
„Wspólne toalety to idealna sytuacja dla gimnazjalistów, którzy znęcają się tam fizycznie i psychicznie nad tymi
najmłodszymi”.
„Maluchy myją ręce na palcach — woda leci im po rękach po rękawach”.
„Szatnie – wspólne, w godzinach szczytu pierwszaki są dosłownie deptane przez starszych «kolegów». Na dodatek
często starsi koledzy przychodzą na przerwach do pierwszaków i dla zabawy np zamykają ich w toaletach”.
„W pierwszej klasie wychowawczyni prosiła rodziców, żeby nie zapisywać pierwszaków na obiady, bo nie maja szans na
ich zjedzenie — zupy są wylewane, dzieci płaczą i spóźniają się na lekcje”.
„Dzieci w świetlicy jest około 60 osób w grupie, sala o powierzchni 20 m
2
. (na jedne dziecko przypada 0,33 m
2
), to dużo
mniej niż na 1 więźnia”.
„W szkole otwarto osiem zerówek, na świetlicę szkolną zapisało się 200 dzieci, obiadów starczy dla pierwszych 500
spośród 1500 uczęszczających”.
„Dzieci klas 1–3 do zajęć WF przebierają się w ogólnodostępnej toalecie. Plecaki i ubrania lądują na podłodze, a dzieci
piszczą i zakrywają się przy każdym otwarciu drzwi — przebierają się wszak podczas przerwy. Kilkoro najszybszych
zajmuje kabiny i rozkłada się ze swym dobytkiem na sedesie. Mają wtedy nieco intymności kosztem wycierania własnym
ubraniem wszelkich bakterii i nieczystości”.
Dostęp do pełnej informacji w wykonaniu MEN:
•
Kuratoria kontrolują, w jaki sposób szkoły zachęcają rodziców do tego, aby posłali sześciolatki do pierwszej
klasy. Nauczyciele zobligowani są — często wbrew własnym przekonaniom — do tworzenia specjalnych planów
działania w tym kierunku.
•
Internautom, którzy na profilu resortu edukacji dopytywali o szczegóły reformy obniżającej wiek szkolny, MEN
odpisało, by poszli na spacer.
„W lepszej sytuacji niż polscy uczniowie są więźniowie, na których, zgodnie z polskimi przepisami przypada 3 metry
kwadratowe, a w Europie od 5 do 12 metrów kwadratowych. Polskie dzieci niestety nie mają tyle szczęścia — upycha się
je w klasach jak szprotki w puszce, albo jak kto woli śledzie w beczce."
„Ilu uczniów na metr kwadratowy?”)