Niesamowite Świadectwa ! ! ! ! ! ! !
1) Nigdy nie opuszczajcie Kościoła Katolickiego! Świadectwo,
które każdy musi przeczytać…
Nigdy nie opuszczajcie Kościoła Katolickiego!
Świadectwo, które każdy musi przeczytać!
Świadectwo, obok którego nie przejdziesz obojętnie!
Świadectwo trwania w Kościele – mocno w poranionym ale
wciąż w Chrystusowym Kościele a nie poza Nim czy obok
Niego!
Wyrażamy wielką wdzięczność Osobie, która umożliwiła nam
zapoznanie się z owym Świadectwem i prosimy o morze łask i
deszcz róż zarówno dla Autora jak i dla Pośrednika w przekazaniu
tegoż wielkiego Świadectwa. Niech Niepokalana otula płaszczem
opieki i nieustannie towarzyszy na drogach życia.
Świadectwo “Wiosny Kościoła”
… opowiem dzisiaj moją małą wielką historię, dlaczego
pokochałem Kościół, takim jakim jest. Na moje szesnaste
urodziny dostałem od mojej babci prezent: książkę Marii z Agredy
„Mistyczne miasto Boże”. Tak wciągnęła mnie ta lektura, że
zabierałem ją do szkoły i na lekcjach czytałem pod ławką – nie
mogłem się oderwać. Któregoś dnia na lekcji języka polskiego,
nauczyciel przyłapał kolegę jak pod ławką czytał Wisłocką
(starsze roczniki pamiętają z pewnością tę książkę) i pech chciał,
że i mnie przyłapał na tej samej lekcji z moją książką. Staliśmy się
pośmiewiskiem całej klasy. Ba! całej szkoły. Jemu zapomniano to
szybko, mnie to długo zapamiętano.
Poszedłem kiedyś do kościoła, ale nie do mojej parafii, lecz do
innego, ponieważ była Msza św. z wystawieniem Najświętszego
Sakramentu. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Kapłan
opowiadał takie głupoty na temat Matki Bożej, że Fatima to
wymysł, sensacyjka – właściwie zanegował wszystko, co
związane było z Matką Bożą. Skończył kazanie na tym, że
balaski są niepotrzebne a tabernakulum trzeba przenieść do
bocznej kaplicy. Potem wystawił Najśw. Sakrament i poszedł
do konfesjonału. Po lekturze Mistycznego miasta byłem
ogromnie zbulwersowany jego słowami i poszedłem do niego
do spowiedzi, aby mi wyjaśnił, co miał na myśli.
Opowiedziałem mu, że przeczytałem właśnie książkę Marii z
Agredy. O mało nie rozwalił konfesjonału – wyrzucił mnie i nie
dał mi rozgrzeszenia. Osłupiałem, ludzie się na mnie gapili a ja
zupełnie nie wiedziałem, co mam robić. Już miałem wyjść z
kościoła, kiedy podszedł do mnie starszy siwy kapłan
(spowiadał po drugiej stronie). Przysiadł się do mnie i zapytał:
„Chcesz wyjść, młody człowieku?” Odpowiedziałem, że jest mi
wstyd i głupio, że nie dostałem rozgrzeszenia. Wtedy ten
Kapłan pokazał mi palcem na Monstrancję i powiedział: –
„Zobacz, Pan Jezus też słuchał tego kazania, ale nie wyszedł.
Pozostał w Kościele.”
Doznałem olśnienia. Oczy napełniły się
łzami, a ten kapłan położył rękę na mojej głowie i powiedział
do mnie: – „Ja ciebie rozgrzeszam, a ty pozostań jeszcze
chwilę i podziękuj Panu Jezusowi”. To był moment mojego
nawrócenia i pokochania Kościoła, który cierpi i jest
prześladowany. Potem okazało się, że za jakiś czas ten kapłan,
który tak negatywnie wypowiadał się o Matce Bożej zmarł
nagle podczas odprawiania Mszy Świętej, a ten starszy kapłan
stał się moim przyjacielem nie tylko w konfesjonale. Tak wiele
opowiedział mi o jego przeżyciach, troskach, a przede wszystkim
o braku zrozumienia. Ale ciągle powtarzał. „Choćby w kościele –
w samym jego środku – było stado wilków i ujadały psy, jeśli
w najmniejszej cząstce, w okruszynie będzie obecny Pan Jezus,
nie wychodź z kościoła, jak kiedyś nie wyszedłeś, chociaż
zostałeś niesłusznie potraktowany. Pan Jezus zezwoli na
jeszcze większą ohydę spustoszenia w Kościele, ale pamiętaj,
nie zostawiaj Go pośród stada Wilków”. Tym słowom tego
świątobliwego Kapłana chcę pozostać wierny. Dlatego bronię
Kościoła, pomimo tego, że jestem świadomy obecności
wszystkich żydów, masonów, iluminatów, wilków, psów, bo
wierzę, że Pan Jezus jest w Swoim Kościele i cierpi z tego
powodu.
Słysząc, że „niektórzy nawróceni nie chcą chodzić już do
Kościoła”, przypomniała mi się ta historia, ponieważ
nie mogę
zgodzić się z tym, co przeczytałem, że Pan Jezus jest na bruku
i został wyrzucony z Kościoła
(reakcja na słowa wypowiedziane
przez księdza Piotra Natanka w jednym z jego kazań)
. Skoro
ktoś ma mnie do czegoś takiego przekonywać, to po co mam
iść – do pustych murów? Nie ma nic bardziej gorszącego niż
wmawianie, że Pan Jezus nie jest obecny w swoim Kościele!
Kiedy powszechnie wprowadzano Komunię św. na stojąco,
zapytałem mojego kapłana, co mam robić, jak mam się
zachować? Powiedział mi bardzo mądrą radę. „Podejdź do
Komunii i przed samym przyjęciem Ciała Pana Jezusa,
zapytaj Kapłana, czy możesz uklęknąć, by uwielbić twojego
Boga i Zbawiciela – a tymi słowami zawstydzisz go”. Tak też
czyniłem i nigdy żaden kapłan nie odmówił mi, nie grymasił, a
nawet niektórzy robili krok do tyłu, abym mógł uklęknąć na
stopniach.
Kiedy ten starszy i mądry kapłan zmarł, dowiedziałem się, że
prowadził swój duchowy dziennik. Nie znam jego treści, ale mogę
się tylko domyśleć. Opowiadał mi, że był prześladowany, inni
kapłani donosili na niego, był niesłusznie oskarżony o współpracę
z bezpieką i odsunięty od czynności kapłańskich (suspendowany).
Chciał prosić o pomoc kard. Wyszyńskiego, ale nie udało się. Jego
jedyną nadzieją i pocieszeniem była codzienna Msza Święta i
cicha adoracja. Dopiero na krótko przed emeryturą
zrehabilitowano go i mógł publicznie odprawiać Msze św. oraz
spowiadać.
Wczoraj także ktoś napisał, że chrześcijanin nie powinien używać
rozumu, lecz serca. Moim zdaniem powinien używać obydwu,
ponieważ z rozumu wypływa mądrość a z serca miłość!
2) ŚWIADECTWO SZAFARZA NADZWYCZAJNEGO –
Podjąłem słuszną decyzję rezygnując z tej posługi
ŚWIECCY NADZWYCZAJNI SZAFARZE KOMUNII ŚW.
Dokumentem zarządzającym wprowadzenie nadzwyczajnych
szafarzy Eucharystii jest Instrukcja Świętej Kongregacji ds.
Kultu Bożego, wydana 29.01.1973 r. , zatytułowana Immensae
caritatis. Zarządza ona użycie nadzwyczajnych szafarzy w
przypadkach rzeczywistej konieczności.
www.prorocykatolik.pl
Oto lista tych przypadków
:
a/ Gdy nie ma księdza, diakona lub akolity;
b/ gdy w/w nie mogą dysponować Komunią Św., ze względu na
inną posługę pasterską, chorobę lub zaawansowany wiek;
c/ gdy liczba wiernych pragnących Komunii Św. jest tak
znaczna, iż odprawianie Mszy albo rozdawanie Eucharystii
poza Mszą św. nadmiernie (
określenie bardzo niejasne
) by się
przedłużyło.
Instrukcja zastrzega, iż:
Ponieważ uprawnienia te przyznaje się tylko dla duchowego dobra
wiernych i w przypadkach rzeczywistej konieczności, księża
winni pamiętać, iż nie są on zwolnieni z obowiązku rozdawania
Eucharystii wiernym, którzy w sposób uprawniony tego żądają, a
w szczególności, z zanoszenia i rozdawania jej chorym. Trudno
rozważać okoliczności uzasadniające używanie nadzwyczajnych
szafarzy poza krajami misyjnymi. We wrześniu 1987 r. Stolica
Apostolska wystosowała listy do przewodniczących wielu
konferencji episkopatów na temat nadzwyczajnych szafarzy,
napominając ich, aby ukrócili czynienie normą tego, co winno
być nadzwyczajne
.
Nie trzeba wspominać, iż dokument ten nie przyniósł zupełnie
żadnych efektów, ale jest on przynajmniej dowodem na to, że
Stolica Apostolska jest świadoma rozmiarów nadużyć związanych
z nadzwyczajnymi szafarzami. Nadużycia te doprowadziły do
sytuacji, gdzie nadzwyczajny charakter szafarzy został zatracony,
a stał się normą. W 1987 r. Kongregacja ds. Sakramentów
zwróciła się o właściwą interpretację odpowiednich kanonów do
Komisji Pontyfikalnej ds. Właściwej Interpretacji Kodeksu Prawa
Kanonicznego. Następująca wątpliwość została wyrażona:
Czy nadzwyczajny szafarz Komunii Św., zgodnie z kanonami 910,
par.2 i 230, par. 3, może spełniać swój nadzwyczajny obowiązek
wówczas, gdy są obecni w kościele, nawet jeżeli nie biorą udziału
w sprawowaniu Eucharystii, zwyczajni szafarze, którzy nie są w
żaden inny sposób odsunięci [ od rozdawania Komunii Św.]
Komisja Pontyfikalna rozpatrzyła tę kwestię na posiedzeniu
sesji plenarnej 20 lutego 1987 r. i odpowiedziała
NEGATYWNIE!
Powyższa właściwa interpretacja została zaaprobowana przez
Ojca Świętego 15 czerwca 1987 r., który wówczas polecił
Kongregacji ds. Sakramentów powiadomienie o tej decyzji
konferencji episkopatów.
Odpowiedź Komisji Pontyfikalnej wyraźnie wskazuje, że jeżeli
zwyczajni szafarze (biskup, ksiądz, diakon ) są obecni podczas
Eucharystii, niezależnie od tego, czy celebrują czy też nie,
wówczas nie wolno nadzwyczajnym szafarzom rozdawać
Komunii Świętej.
ŚWIADECTWO SZAFARZA NADZWYCZAJNEGO:
Podjąłem słuszną decyzję rezygnując z tej posługi
Mam na imię Antoni, lat 50. Przez okres 4 lat pełniłem posługę
nadzwyczajnego szafarza Komunii św. W roku 2006 ówczesny
proboszcz naszej parafii ks. Kazimierz, na Mszy św. czytał list
Biskupa naszej Diecezji o powołaniu nadzwyczajnych szafarzy
Komunii św. Prosił parafian, aby zgłaszali kandydatów, którzy
nadawaliby się do pełnienia tej posługi – zaznaczając, że mają to
być mężczyźni w wieku 35-60 lat, praktykujący i odznaczający się
pobożnością.
Po tygodniu ks. Proboszcz podszedł do mnie i oznajmił, że
parafianie zgłosili moją kandydaturę do tej posługi i podkreślił,
że jest to wielkie wyróżnienie i zaszczyt. Zgodziłem się, ale
wymagane było wykształcenie średnie, a ja mam tylko zawodowe
– więc odpadłem. Jednak za rok ks. prob. Kazimierz zwrócił się
ponownie z tą propozycją, abym został nadzwyczajnym szafarzem
Komunii św. i że już jednego kandydata ma, a ja będę jako drugi.
W tym czasie przyjmowałem Komunię św. na klęcząco, a ks.
Proboszcz niechętnie udzielał w tej postawie. Pomyślałem więc ,
że posługując do ołtarza będę mógł przyjmować Komunię św. na
klęcząco – czyli w postawie najbardziej godnej. Z tego powodu
zgodziłem się. Na kurs przygotowawczy zostałem wysłany z
drugim kandydatem, p. Januszem do pobliskiego Wyższego
Seminarium Duchownego naszej diecezji. Po mszy św.
rozpoczynającej kurs ksiądz prowadzący przytoczył fragment z
Pisma św., że w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, po
skończonej Eucharystii świeccy zabierali Komunię św. chorym do
domu, a obecni świeccy szafarze są kontynuatorami tej tradycji,
aby pomagać kapłanom w zanoszeniu Komunii św. chorym w
domach. Po ukończonym kursie przygotowawczym otrzymałem
stosowny dokument podpisany przez ks. Biskupa naszej diecezji.
Posługę szafarza nadzwyczajnego rozpocząłem w dniu, w
którym Ojciec św. Benedykt XVI pielgrzymował do Krakowa,
a w naszej parafii była w tym czasie I Komunia św. dzieci. Jednak
w krótkim czasie zacząłem czuć wewnętrzny niepokój, ręce mi
drżały, gdy podawałem Komunię św. Pomyślałem, że to trema i z
biegiem czasu minie. Ale tak się nie stało – niepokój się nasilał.
Dodam jeszcze, że było nas trzech szafarzy świeckich rozdających
Komunię św. chorym. Dyżur więc przypadał raz na trzy miesiące
w I-sze niedziele, a później jeszcze w II – gie niedziele m-ca.
Mam częste kontakty ze środowiskiem szpitala i z pracującymi
tam księżmi kapelanami. Po rozmowie z ówczesnym ks.
Krzysztofem W. mówiłem, że czuję niepokój i niegodność tej
posługi i że zrezygnuję. Jednak on odradzał mi motywując, że to
wielki zaszczyt i wyróżnienie. Zamówiłem więc kilka mszy św. w
tej intencji lecz skutek był odwrotny… czas płynął… ja
uczestniczyłem w kolejnych dniach skupienia i rekolekcjach.
Często uczestniczyłem w Przenajświętszej Ofierze – Mszy św. i
Komunii św. regularnie
Przenajświętszej Ofierze – Mszy św. i Komunii św. regularnie
chodziłem do Spowiedzi św. w pierwszy piątek miesiąca.
Jednak stan mojego wnętrza pogarszał się… Ciągłe wyrzuty
sumienia… i poczucie niegodnej posługi…
W roku 2008 zmieniono nam proboszcza, który pracuje w naszej
parafii do dnia dzisiejszego. Zwróciłem się z moim problemem
mówiąc o poczuciu niegodności i zamiarze rezygnacji, lecz mowa
była ta sama, że to… wielki zaszczyt i wyróżnienie, że
rezygnowanie z posługi jest to… działanie złego ducha, żebym…
nie rezygnował, żebym… modlił się do Ducha Świętego.
Na kolejnym dniu skupienia w WSD padło pytanie: co należy
zrobić, gdy upadnie Hostia św. na ziemię (posadzkę)? –
Podnieść i włożyć do kielicha (puszki) – zabrzmiała odpowiedź – i
podać wiernym, chyba że jest zabrudzona, to należy włożyć do
naczynia z wodą – (vasculum), które znajduje się obok
tabernakulum. Pomyślałem wówczas: jakże wielki brak szacunku
dla Jezusa Eucharystycznego i traktowanie Go, jakby to był papier
a nie Jezus-Bóg pod postacią Niebiańskiego Chleba.
Nie mając pokoju, w dalszym ciągu poszukiwałem informacji,
która by mnie utwierdziła, że jestem na właściwej drodze…
modliłem się do Jezusa przez wstawiennictwo Maryi… Czytałem
uważnie Pismo Święte, rozważałem każdy przeczytany fragment i
w końcu znalazłem w Piśmie św. przytoczony fragment przez ks.
prowadzącego kurs, lecz sens tego fragmentu okazał się całkiem
inny: w pierwszych wiekach były chleby pokładne, część tych
chlebów, które nie były konsekrowane, były błogosławione i te
były zabierane do domów (były one na wzór dzisiejszych
opłatków).
Moi znajomi jak również rodzina zauważyli, że ze mną dzieje
się coś złego, że nie jestem sobą tzn. jestem jak gdyby nie obecny,
zamyślony… Pytano mnie, co się dzieje, gdy powiedziałem, że
czuję się niegodny tej posługi, że mam wielkie wyrzuty sumienia i
że zrezygnuję z tej posługi, bo nie daję rady. Moja starsza siostra
odradzała i tłumaczyła, że wielki to zaszczyt i wyróżnienie dla
całej rodziny. W święta wielkanocne powiedziałem do ks.
proboszcza Jerzego B., że rezygnuję, bo czuję się niegodzien tej
posługi. W odpowiedzi usłyszałem, że masz Boże
błogosławieństwo, to czego jeszcze chcesz.
Mój stan ducha był coraz gorszy… Coraz częściej chodziłem
do Spowiedzi św., bo trudno mi było wytrwać cały miesiąc…
zacząłem popadać w poważne nałogi (alkoholizm, nieczystość).
Prosiłem ks. Proboszcza, czy nie zechciałby być moim
spowiednikiem – z początku nie chciał, ale później zmienił zdanie.
Modliłem się do Jezusa Miłosiernego oraz o światło do Ducha
Świętego w rozeznaniu mojego powołania ( jako szafarza
nadzwyczajnego). Zacząłem odmawiać nowennę obronną do
Aniołów Stróżów oraz modlitwę do ramienia Chrystusa Pana o
moje nawrócenie, bo już w końcu nie wiedziałem czy jestem
jeszcze katolikiem czy poganinem.
Gdy szedłem do chorych, mając Jezusa w bursie na piersiach,
mówiłem do Niego: Panie Jezu, skoro Ty mnie powołałeś do tej
posługi, to dlaczego nie czuję radości tylko smutek i wyrzut
niegodności. Zacząłem się zastanawiać, jak to właściwie jest: mój
starszy brat jest zakonnikiem w Zgromadzeniu Braci Szkolnych i
nie może udzielać Komunii Św. pomimo, że jest osobą duchowną
i wydawałoby się bardziej godną w hierarchii Kościoła do tej
posługi niż ja prosty człowiek. Ja świecka osoba mogę udzielać
Komunii św. a on duchowna –nie? Pomyślałem, że coś tu jest nie
tak…
Największy niepokój i wyrzut przeżywałem, gdy upadła mi św.
Hostia na posadzkę. Przepraszałem Pana Jezusa za tę
zniewagę i miałem przed oczyma mojego śp. ks. Proboszcza z
mojego dzieciństwa, który w takiej sytuacji wycierał
puryfikaterzem miejsce, gdzie Pan Jezus w Hostii św. upadł.
Później leżał krzyżem przed tabernakulum i przepraszał za tę
nieuwagę i zniewagę.
W końcu druga z moich sióstr mówi do mnie: skoro masz taki
niepokój i wyrzuty sumienia to powinieneś zrezygnować. Dodała
przy tym, że czytała książkę o obcowaniu z duszami czyśćcowymi
o zakonnicy, która miała upalone dłonie za to, że podawała
Komunię św. a nie było jej wolno. Siostra zaproponowała mi,
abym przeczytał książkę
„Ostrzeżenie z zaświatów”
. Kupiłem
sobie tę książkę i przeczytałem ją uważnie.
Moje oczy otworzyły się… Zrozumiałem, że dotychczasową
posługą świeckiego nadzwyczajnego szafarza służę szatanowi a
nie Panu Bogu, że Komunię Św. może udzielać tylko ksiądz
lub diakon, którzy mają ręce konsekrowane. Powiedziałem do
Pana Jezusa: chcę służyć tylko Tobie, Panie Jezu. Zrezygnowałem
z posługi szafarza natychmiast. Odniosłem bursę i naczynia
liturgiczne, które używałem chodząc do chorych, do kościoła, a
swoją rezygnację złożyłem na ręce ks. prob. Jerzego B. Jednak ks.
Proboszcz nie chciał słyszeć o żadnej rezygnacji, kazał mi się
jeszcze zastanowić i dodał, że obowiązuje mnie posługa do końca
roku na podstawie wydanego pozwolenia ks. Biskupa. Rezygnację
złożyłem po rekolekcjach w miesiącu listopadzie 2010. Były to
ostatnie moje rekolekcje jako szafarza Komunii św., z których
wróciłem z wielkim niepokojem w sercu. Ks. Dr M. Bednarz,
który prowadził rekolekcje, na zadane mu przeze mnie pytanie
odnośnie przyjmowania Komunii św. na stojąco i adoracji Pana
Jezusa w Najświętszym Sakramencie – dlaczego, gdy adorujemy
Jezusa wystawionego w monstrancji klęczymy, a gdy go
przyjmujemy do serca wtedy stoimy – skwitował krótko: bo tak
jest praktycznie.
Kolejne rozmowy z ks. Proboszczem na w/w temat nie zmieniły
mojej decyzji. Święto Bożego Narodzenia przeżyłem już z wielką
radością w sercu. Od 4 lat dopiero w te święta czułem Jezusa w
moim sercu. Wiem, że Jezus nigdy mnie nie opuścił, był blisko
mnie, dał mi to przeżyć, abym zrozumiał i dał świadectwo, że
szafarzami Eucharystii są kapłani i diakoni i tylko oni mogą
podawać Komunię św.
Kupiłem drugi egzemplarz książki „Ostrzeżenie z zaświatów” i
dałem ją mojemu Proboszczowi, aby go przeczytał. Ksiądz
otworzył książkę i powiedział, że czytam książki, które nie mają
imprimatur.
W dalszym moim poszukiwaniu znalazłem książkę pt. „Szatan
istnieje naprawdę”, która posiada imprimatur.
Przeczytałem i… uzyskałem wszystkie odpowiedzi, które
upewniły mnie, że podjąłem słuszną decyzję rezygnując z tej
posługi. Co może choremu dać nadzwyczajny szafarz Komunii
św.? Odp. Nic… wręcz przeciwnie – przynosi mu szkodę,
zabierając Boże błogosławieństwo. Pismo św. wyraźnie
podkreśla: „Choruje ktoś między wami niech wezwie
kapłana…”
Antoni z okolic Tarnowa wydruk:
3) Świadectwo “Sowy” – To sam mój Anioł Stróż wybrał
numer na Straż Pożarną…
Świadectwo
“To sam mój Anioł Stróż wybrał numer na Straż Pożarną…”
Moje świadectwo będzie takie trochę chaotyczne, rozbiegane, bo
jeszcze nie mogę dojść do siebie i do równowagi. Dziś miałam
nadzwyczajną ingerencję Anioła z Nieba.
Po kolei. Zagadałam się rano przez telefon, jak to kobieta. Osoba,
z którą rozmawiałam powiedziała że pije kawę i kontynuowała
nasze spostrzeżenia dotyczące pracy, bo siedzimy nad wspólnym
projektem.
Ja stwierdziłam, że też nastawię sobie kawę i poszłam do kuchni
nalałam wody do czajnika podpaliłam gaz. Zapomniałam zamknąć
gwizdek.
Wróciłam do pokoju i dalej rozmawiałam. W pewnym momencie
przestałam słyszeć rozmówcę a usłyszałam sygnał wybranej
rozmowy, na którą się oczekuje, takie piiiiiiiiiiiip, piiiiiiiiiiip,
piiiiiiiiiip. Pomyślałam co jest grane i odłożyłam telefon od ucha i
patrzę i nic nie rozumiem.
Na moim telefonie a to nowy telefon, mam go kilka tygodni,
nigdy z niego nie dzwoniłam ani na pogotowie ani na policję a
tym bardziej na żadną straż słyszę obce mi halo. Nie znam głosu
patrze jak wryta na napis na telefonie. Straż pożarna.
Co za cyrki pomyślałam sobie. Jaka straż. Jeszcze się zaśmieliśmy
z moim rozmówcą, że „diabeł sobie robi cyrki” Po dłuższej chwili
mój rozmówca mówi coś takiego „no dobra, wszystko ustaliliśmy,
wrócę to dokończymy, teraz wychodzę tylko odniosę kubek po
kawie do zlewu, bo nie cierpię bałaganu”
Wtedy skoczyłam jak rażona piorunem i krzyknęłam MOJA
KAWA……………
Wpadłam do kuchni czajnik już był czerwony, obok leżała
kuchenna ściereczka. Niewiele brakowało, a byłoby nieszczęście.
Mój Anioł Stróż mnie ostrzegł ale ja … jak śpiewa Anna Jantar,
muszę się o drzewo puknąć któryś raz, nim spostrzegę, że przede
mną ciemny las”
Miałam dziś okazję opowiedzieć to księdzu Adamowi
Skwarczyńskiemu, bo to jest naprawdę niesamowite. To nie tak,
że gdzieś sobie wcześniej zadzwoniłam, potem przez pomyłkę
wybrałam nie ten numer. To nie tak. To nastąpiło w trakcie trwania
jednej rozmowy telefonicznej, że została „sama przerwana”,
zaczął się „sam” wybierać numer na straż pożarną a ja mimo to
nie załapałam, dopóki nie usłyszałam z drugiej strony telefonu
słowa „kawa” i nie skoczyłam do góry jak porażona prądem czy
piorunem.
To nie żart i nie diabeł żaden, bo diabeł tylko niszczy i psuje.
To sam mój Anioł Stróż wybrał za mnie numer na Straż Pożarną,
by zwrócić moją uwagę na możliwość pożaru. Gdy byłam dalej
oporna, podpowiedział mojemu rozmówcy słowo “kawa”. Idę
zanieść kubek po kawie do zlewu… – co by było, gdyby On ich
nie wypowiedział….
Ksiądz Adam kazał mi napisać to świadectwo, a więc to czynię.
Powiedział jeszcze, że wszyscy powinni pisać takie świadectwa,
bo
teraz
jest
czas
dawania
świadectw.
“Sowa”
4) WIARA CZYNI CUDA – świadectwo Adminki strony.
Dziś 23 marca mija równo 1,5 roku jak Ksiądz Adam jednym
błogosławieństwem udzielonym przez telefon uleczył mnie z
nałogu palenia papierosów. Po zakończonej rozmowie
telefonicznej pobłogosławił wodę egzorcyzmem i polecił mi ją
pić oraz skropić nią paczkę papierosów i pić, pić i pić ile
trzeba. Ja jako niewierny Tomasz nie do końca dowierzający a
jednocześnie chcący przekonać się, że to działa, – bo WIARA
CZYNI CUDA – dałam tę wodę też pewnej osobie, nie mówiąc
co to za woda. Tego dnia obydwie rzuciłyśmy palenie
papierosów. Wie o tym mój Ksiądz Proboszcz, który wie też
dzięki Monice o istnieniu tej strony internetowej.
I nie ważne ile osób będzie z tego kpić czy szydzić. Ja mam przed
Bogiem obowiązek dać temu świadectwo, a ci co mnie znają
osobiście, wiedzą że ja nie palę już tak długo. Wiedzą też że nie
tylko ja tego dnia rzuciłam te wstrętne papierochy.
O tym, że palenie to nie tylko nałóg, ale i zniewolenie duchem
nikotyny ksiądz Adam pisze tutaj:
“Czy pamiętasz, jak próbowa¬liśmy psy na¬karmić kaszą
kukurydzianą? Nawet głodne, wcale nie chciały jej ruszyć! Wtedy
na własne oczy mogliśmy się prze¬konać, co to jest „żywność
genetycznie zmodyfikowana”, o której tyle się słyszało! Czy
świnie by ją jadły, tego nie wiemy, lecz o ludziach krążyło
powiedzonko: „Człowiek nie świnia, wszystko zje”… – Tak było!
A inne „diabelstwo”, jakim były papierosy…? Mówiło się tylko o
„nałogu”, ale nieliczni zdawali sobie sprawę, że uzależnienie od
setek trucizn zawartych w dymie, a więc powolne samobójstwo, to
potężne zniewolenie szatańskie! Czy pamiętasz, jak w pewnej
kaplicy ksiądz egzorcyzmował kobietę palącą papierosy…? Jak
diabeł nią miotał, wzbudzał strach, od¬czu¬cie zimna, a w końcu
odebrał jej przytomność? – Dobrze ten fakt pamiętam! Ksiądz
rozkazał duchom nikoty¬nizmu, żeby opuściły tę kobietę. Pytasz,
jak jest teraz… Jestem pewna, na sto procent, że możesz
podróżować po całym świecie, a nigdzie nie spotkasz człowieka
palącego! – Jak to się stało? Od razu po Wielkim Oczyszczeniu
wszy¬scy przestali palić? Nie było przecież środków łączności,
artyku¬łów ani wykładów na ten temat… – Od razu, w jednej
chwili! Gdy ukazał się wszystkim Chry¬stus w otwartym niebie,
dał też każdemu poznać, jak widzi jego życie, i to w
najdrobniejszych szczegółach. Czy możesz wątpić, że i ten
problem ukazał w dostatecznie jasnym świetle? Podobnie
pijaństwo, narkomanię, seksomanię i wszystkie inne „manie”, ze
służbą mamonie włącznie. – I co, od razu wszyscy się nawrócili
pod wpływem tej wizji, tego duchowego wstrząsu…? – Tak
można powiedzieć. Ale z nałogami i zniewoleniami to nie taka
prosta sprawa! Wprawdzie w pierwszej chwili wszyscy, pogrążeni
w najgłębszym żalu, postanowili poprawę, ale Bóg za¬sto¬sował
rok „kwarantanny”, albo inaczej próby wytrwania w tym
postanowieniu. No i tu zaczęła się straszna walka ludzi ze swoimi
słabościami, a z ludźmi – walka mocy piekielnych! Piekło chciało
odzyskać utracone pozycje i wpadło w niesamowitą wście¬kłość,
wykorzy¬stując nawet cień swoich możliwości… – A czy
mogłabyś zdradzić mi coś ze swoich osobistych prze¬żyć, które
towarzyszyły Ostrzeżeniu…? ”
Z Aniołem do Nowego Świata, str. 105-106
5) CZATACHOWA – świadectwo uzdrowienia Admina strony
podczas słuchania nagrania z nabożeństwa.
DZIĘKI
CI
PANIE!
Świadectwem tym pragnę podziękować za uzdrowienie mojego
kręgosłupa.
W maju 2009 roku miałem “wypadek”. Podczas burzy
zostałem bardzo mocno porażony piorunem. Lewa ręka jest
jeszcze niesprawna do dziś, napisanie jednego zdania nieraz
zajmuje mi kilka minut. Tak więc od czasu porażenia mnie
piorunem miałem bardzo duże problemy z ręką i
kręgosłupem. Lekarz zalecił dłuższe leczenie, później kilka
serii rehabilitacji, choć po tym czułem się znacznie lepiej, to
jednak wciąż miałem problemy z wykonywaniem wielu
najzwyklejszych czynności, podczas których ból powracał i
uniemożliwiał mi ich wykonywanie. Ileż razy myślałem tylko o
tym, by nic nie upadło mi na podłogę, gdyż nie było możliwości
bym się schylił i podniósł taką rzecz. Ileż razy przeleżałem na
podłodze na płasko 2-3 dni i wyjście do łazienki było
męczarnią ponad siły. Pogodzony z tym, że już „tak musi
zostać” unikałem prac, przez które mógł się pogorszyć stan
mojego kręgosłupa, ten stan rzeczy trwał bardzo długo aż do
momentu, kiedy to natrafiłem na spotkania z Ojcem
Danielem.
Po raz pierwszy transmisji przez internet słuchałem 19.11.2011.
Piękne modlitwy, cudowne uzdrowienia pomyślałem wtedy “może
i mnie kiedyś Pan zechce ulżyć w cierpieniach”. Po kilku dniach
od życzliwej mi osoby, (dokładnie od Adminki) dostałem najpierw
sms-a a potem zadzwoniła i powiedziała tak „Kazimierz słuchaj
nagrań z 18.06.2011 – to jest dla Ciebie” nie wiedziałem wtedy co
to może być dla mnie, ale już od początku słuchania czułem że coś
się wydarzy. Słuchając modlitw starałem się w nich uczestniczyć
najlepiej jak to jest możliwe słuchając nagrania i nawet już nie
wiem, w którym momencie po raz pierwszy otrzymałem dar łez.
W czasie modlitwy o uzdrowienie usłyszałem słowa Ojca Daniela
„Pan leczy mężczyznę, który ma na imię Kazimierz i leczy jego
bolący kręgosłup” wtedy to mój kręgosłup ogarnęło takie nie do
opisania ciepło, jakiego nigdy wcześniej nie znałem. Siedziałem
dosłownie wbity w fotel bez ruchu i wtedy po raz drugi
otrzymałem dar łez i poczułem wielki pokój w sercu. Ból stawał
się coraz słabszy a po kilku dniach całkowicie ustąpił, stopniowo
ustępują też problemy z ciągłym brakiem czucia i drętwieniem
lewej ręki. Dziś już nie mam żadnego bólu kręgosłupa mogę
normalnie pracować, ostatnio po Mszy Świętej mogłem spokojnie
długo klęczeć, co wcześniej było nie do pomyślenia. Przy
komputerze mogłem siedzieć najwyżej godzinę, półtora. Teraz
spędzam przy pracy i prowadzeniu tej strony wiele godzin
dziennie i nie odczuwam żadnych dolegliwości.
Jest
coś
jeszcze.
Gdy tak leżałem najpierw porażony piorunem a potem z chorym
kręgosłupem, myślałem, że całe to życie jest i będzie już takie
szare, smutne i nieciekawe. Ból, samotność, szarość dnia, leżenie,
patrzenie w okno, unikanie prac,wysiłku.
Zostałem uzdrowiony nie tylko na ciele, również na duszy. Nie
chciałem być sam, chciałem spotkać przyjazną duszę, nie
wiedziałem, czy mogę o to prosić. Jednak poprosiłem a Ojciec
Daniel podczas któregoś ze spotkań (bo słucham ich wszystkiche,
gdyż są nagrane na stronie
) mówił coś w stylu
“proście a będzie wam dane, pamiętajcie że otrzymacie tyle na ile
się otworzycie” Ja otworzyłem się całkowicie. Powierzyłem Panu
wszystkie
swoje
troski
i
cierpienia.
W osobie Adminki mam teraz największą Przyjaciółkę, którą na
mojej drodze postawił sam Pan Jezus. Moje życie nabrało barw i
sensu, do tego powstała ta strona. Co jakiś czas dla siebie i całej
swojej rodziny otrzymuję indywidualne błogosławieństwo od
księdza Opiekuna – ks. Adama Skwarczyńskiego.
Za to wszystko CHWAŁA PANU.
Wraz z Adminką zapraszamy do słuchania transmisji z kolejnego
spotkania z Czatachowej ale zapraszamy też w międzyczasie
oczekiwania do odsłuchiwania starych nagrań. PAN BÓG
DZIAŁA PONAD CZASEM! (CZEGO DOWODEM JESTEM
JA).
Korzystajmy z daru Mszy świętej – Bóg uzdrawia podczas Mszy i
podczas
nabożeństw
uzdrowieniowo-uwolnieniowych.
Korzystajmy ze skarbca łask, skoro sam Pan Jezus nam je daje,
obyśmy tylko chcieli z nich korzystać. Wiem, że jestem potrzebny
na tym świecie i że każdy ma jakąs misje do spełnienia, aby tylko
umiał ją odkryć. Ja chcę ewangelizować i świadczyć o Bogu za
pomocą tej strony internetowej.
Przykładowe kazanie Ojca Daniela
kazanie-ktore-kazdy-musi-wyryc-w-swoim-sercu-na-zawsze
6) Świadectwo “dużego Jasia” – Jana Pawła B. Najpiękniejsze
świadectwo uratowana wnuczki od aborcji
Dziś w Godzinie Miłosierdzia (dokładnie o 15.10) otrzymaliśmy
pocztą takiego maila.
Drukujemy w całości, obiecujac modlitwę za Autora – Jana Pawła,
za Marię, za Jego syna, za Anetę i ich wnuczkę Liliankę. Prosimy
każdego Czytelnika o modlitwę za Nich i za Nas (by ta strona
trwałą i była miejscem wielu takich świadectw).
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus i Maryja Matka jego.
Witam bardzo serdecznie. Czuje wewnętrznie, że muszę podzielić
się z ludźmi, z którymi Pan Bóg zechce swoją i rodziny historią
prosząc o modlitwę w intencjach Marii, której wolę swoją i
wszystko, co mam oddałem bez granic. Pochodzę z 11-sto
osobowej rodziny, byłem 10-tym dzieckiem i pamiętam będąc
jeszcze dzieckiem, że moje siostry dopuszczały się aborcji, ale
myślę, że w pełni i do końca nie zdawały sobie z tego faktu
sprawy i wynikających z tego faktu konsekwencji w przyszłości i
wieczności. Rodzina niedzielnych, chłodnych katolików nie
żyjąca wiarą, modlitwą serdeczna, w stanie łaski uświęcającej,
Pismem Świętym, była trupem duchowym skłonnym na podszepty
szatana, który był nieodłącznym towarzyszem codziennego życia.
Jestem ojcem czworga dzieci w wieku 36, 33, 32, 27 lat. Syn mój
Radosław poznał przez internet rozwódkę z dzieckiem –
dziewczynka 12 letnia. Z tej znajomości i zbliżenia pojawiła się
ciąża, niechciana. Syn podzielił się ze mną swoim problemem i
pokazał informację od niej na ten temat, a mianowicie “żeby dał
2000zł i spadał. Zadzwoniłem do Anety, która chciała bez wahania
zamordować dziecko, które się poczęło w jej łonie. Bogu przez
Maryję oddałem się ja Jan-Paweł i Boża Opatrzność pokierowała
rozmową telefoniczną i wszystkim. Wówczas myślałem sobie,
dlaczego za ten grzech Anety i Radka ma zapłacić okrutną
śmiercią niewinne i bezbronne dziecko!!! Bunt we mnie narastał i
się potęgował wobec takiej nieprawości. Podczas codziennych
Eucharystii i Komunii Świętych w jakich Pan z łaski swojej od lat
pozwala mi uczestniczyć polecałem przez Maryję Jezusowi te
sprawę nie cierpiąca zwłoki i wiedział, byłem na
10000000000000000000000000000000000000000000000000000
000000% pewien, że Pan sprawi cud i uratuje od niechybnej
śmierci to niewinne i bezbronne dziecko . Nie mogę pisać dalej,
bo łzy zalewają mi oczy gdy wspominam te sprawy i czytam i
oglądam filmy, które mi Siostro w Chrystusie Panu przysłałaś,
żona moja nie mogła się powstrzymać od łez i razem sobie
płaczemy. Jezus wysłuchał moich próśb i jak myślałem i
wierzyłem bez żadnych wątpliwości tak się stało. Lilianka żyje i
chwali Pana Boga ma 1roczek i 4 miesiące i modli się z dziadkiem
i babcią mówiąc: “ufam tobie” bo jeszcze nie może dobrze
wymawiać całych zdań. Mama Lilianki, gdy pojechaliśmy do
Kielc na chrzciny Lilianki, całowała mnie w policzek i dziękowała
za modlitwy bo sama nie wie jak to mogło się stać, kiedy lekarz-
morderca i wszystko było przygotowane a jej się odmieniło i
zdecydowała się urodzić naszą najukochańszą Liliankę, która tyle
radości i nieopisanego szczęścia wniosła w nasze rodziny. Bierze
do rączek różaniec całuje i modli się “ufam tobie” i patrzy na
Krzyż Jezusa, obrazki i mówi “Bozia, dziadziuś, babusia” syn
choć się nie zdecydował na zamieszkanie z Anetą i Lilianką, to
zabiera dziecko do naszej rodziny i kiedy tylko może jedzie do
niej, a w tygodniu przez skejpa rozmawia godzinami.
Boże.
7) Zdumiewający wizerunek Matki
Bożej z Medjugorje – świadectwa
osób świeckich i ks. Adama
Skwarczyńskiego
ZDUMIEWAJĄCY WIZERUNEK
Świadectwo diak. Franco Sofia, przewodnika pielgrz. do
Medziugorja w sierpniu 2009:
Jeden z uczestników Festiwalu Młodych, Giuseppe Tomarchio z
Mascali (Catania, Włochy), poczuł się przynaglony, by w
momencie zmieniania kwiatów przy tejże figurze Matki Bożej w
bocznej nawie kościoła w Medziugorju podejść do niej i z bliska
ją sfotografować telefonem komórkowym. Nie sprawdził
natychmiast efektu. Kilka dni później, 5 sierpnia, kuzynkę pana
Tomarchio uderzyła wyjątkowość wizerunku Matki Bożej: piękna
Jej twarzy, a przede wszystkim spojrzenia Jej oczu. Wielkie
zdziwienie ogarnęło samego pana Tomarchio, kiedy stwierdził, iż
sfotografowane oblicze jest inne niż w kościele – przedstawia
twarz Matki Bożej z Tihaljiny, gdzie pielgrzymi jeszcze nie byli…
Największe wrażenie robią jednak oczy, zupełnie jakby należały
do żywej osoby. Są otoczone rzęsami, a poza tym sprawiają
wrażenie, jakby należały do kogoś, kto ma się właśnie rozpłakać.
Są to oczy, które stawiają pytania, które przenikają człowieka z
matczynym upomnieniem; gdy raz je widziałeś, śledzą cię
dobrotliwie, pomagając w odpowiedzi na wezwania Maryi. Oczy
te są miłosierne i smutne. Oczy, bez których nie można się
obejść…
[…] Uzgodniliśmy z p. Tomarchio, że oddamy ten wizerunek do
dyspozycji wszystkim, bez żadnych sugestii czy wymagań. Niech
każdy sam oceni! O jedno tylko prosimy: aby wraz z wizerunkiem
opowiadać o jego historii – w celu uniknięcia (jak nieraz miało to
miejsce) przypisywania sobie tego doświadczenia przez innych
ludzi. Jest to dar dla wszystkich. Wszystkim też przekazuję
życzenia i błogosławieństwo:
Niech oczy Maryi będą zawsze na was zwrócone, niech was
poruszają aż do łez skruchy, niech towarzyszą waszym
krokom na drodze zbawienia!
Matko i Królowo Pokoju, Twoje miłosierne oczy zawsze na nas
zwracaj. Amen.
Świadectwo Polki Danuty Nowicz – opis przeżycia w
Medziugorju – zob. „Echo Maryi Królowej Pokoju” z VI
2011: W 20. rocznicę objawień, w czasie codziennego objawienia
20 minut przed Mszą św., klęczała ona przed figurą,
sfotografowaną 8 lat później przez G. Tomarchio. Nagle
zobaczyła, jak oczy Maryi ożyły nieziemskim błękitem,
przenikając ją żywym spojrzeniem. Te oczy były „żywe,
przecudne, nieziemskiej piękności”. Za chwilę pojawiły się w nich
maleńkie czerwone żyłki i oczy napełniły się łzami – dwie powoli
spłynęły po policzkach aż na brodę. Na twarzy pojawił się lekki
uśmiech, a pierś jakby lekko falowała w oddechu. Cały kościół
zareagował lasem podniesionych rąk i okrzykami w obcych
językach.
Świadectwo s. Mariny Ivankowić Chorwatki z tego samego
dnia (Echo Maryi Królowej Pokoju z VIII 2001): W 20.
rocznicę objawień, przyciągnięta niezwykle żywą reakcją
wzruszonego tłumu obecnego w kościele, ujrzała przy tej samej
figurze w blasku światła żywą Maryję, jakby zasłuchaną w
czytaną właśnie przy ołtarzu polowym Ewangelię. Powtarzała
potem z zachwytem: „Jaka Ona piękna! Jestem gotowa pójść na
krzyż, by dać temu świadectwo!”
Świadectwo ks. Adama Skwarczyńskiego:
Zdjęcie oczu Maryi wysłałem przez internet do Australii. Tam
jedna znajoma przesłała je drugiej jako załącznik do listu.
Otrzymała taką odpowiedź (21 I 2011, 14.45): „Z., czy wiesz, że
nie mogę otworzyć tego maila, bo komputer mówi, że jeśli
otworzę, to spali mi cały twardy dysk????” Jeśli szatan tak boi
się tego zdjęcia – prosty dla nas wniosek, że powinniśmy je
rozpowszechniać.
8) Świadectwo Łukasza
JESTEM SYNEM ADMINKI. NA IMIĘ MAM ŁUKASZ MAM
19 LAT. Piszę z mamy komputera z jej numeru IP z jej kompa.
Mamo to moja niespodzianka, przeprosiny i podziękowanie.
Kocham Cię
To prawda, że miałem problemy z moją mamą i jej nienawidziłem.
Ja chciałem używać życia a ona tylko o kościele i o nawróceniu.
Dziś jej za to dziękuję. Nawróciłem się, zbliżyłem do Boga. To
ona zaprowadziła mnie do spowiedzi po tylu latach. To ona
płakała i ofiarowała się za mnie. To ona tyle przeze mnie cierpiała.
Krzyczałem, że tylko kościół i klechy w głowie. Śmiałem się z
niej, ale nie z Boga czy z krzyża. Dużo też pomagała mi ciocia,
moja matka chrzestna. Tłumaczyła i prosiła, żebym się zmienił.
choć raz pomyślał, co moja mama czuje myśli i jaka jest.
Chciałem zobaczyć co mama tyle czasu pisze na
komputerze,.sprawdzić co ona robi. Mama odeszła od komputera
bo przyszła sąsiadka. Zobaczyłem jak czyta stronę katolicką.
Zapisałem sobie tę stronę w smsie i czytałem u siebie wieczorami.
Ja wyprowadziłem się z domu, mieszkałem z dziewczyną, z którą
chcę się ożenić. Wieczorami coś mnie ciągnęło na tę stronę.
Podobała mi się. Coraz bardziej ciągnęło mnie do domu. Bywając
w domu słyszałem jak mama rozmawia z księdzem i notowała co
ma napisać. Stałem jak wryty. Moja mama ma swoją stronę
internetową. Czytam ją od deski do deski. Będę jej nawet
pomagał. O egzorcyzmie nad Polską pisałem na facebooku i na nk
jak głupi aż mnie reka bolała. Kocham moją mamę a dziś
wieczorem mama umówiła mnie na spowiedź życia z jej
kierownikiem duchowym. Kocham ją i nie pozwolę żeby ta strona
zniknęła. Ja też mogę podać swój numer telefonu jak pani Monika
ale po co. Ci co wiedzą, kto jest moją mamą i kto prowadzi tę
stronę to wiedzą wszystko, ksiądz proboszcz i ksiądz Marcin też.
Dziękuję ci mamo że wyciągnęłaś mnie z bagna i przepraszam że
cię nienawidziłem i że tyle płakałaś przeze mnie. Już będzie
dobrze. Twój syn Łukasz .
9)
Świadectwo
Krystyny
Należałam kilka lat do różnych grup modlitewnych w mojej
parafii,gdzie udzielałam się szczerze z wiarą,miłością i moim
zdaniem
b.
solidnie.
W moim życiu nagromadziły się ogromne problemy ,które
oczywiście jak zawsze zawierzałam Panu Bogu.
Później byłam tak bardzo zmęczona ,że zapragnęłam odosobnienia
i wyciszenia…lecz czułam zawsze,że Opatrzność Boża nade mną
czuwa.
Więcej modliłam się w domu ,a uczestniczyłam we mszach
świętych tylko w Niedziele i w święta.
Jak zwykle pamiętałam /i pamiętam/o modlitwie w intencji
Kapłanów i parafian,także o tych,którzy już odeszli.
Trudno już mi było wrócić na spotkania zgromadzeń grup
parafialnych, coraz mniej na ten temat myślałam i nie miałam
wyrzutów
sumienia
z
tego
powodu.
Tak
mi
było
bardzo
dobrze.
Kiedyś wydawało mnie się,że słyszę słowa O.św. Jana Pawła II :,
,A
co
z
Duchem
Świętym,,?
/Myślę,że nie dostatecznie często prosiłam Ducha Świętego… /
Pewnego razu usłyszałam we śnie wyraźne słowa O.św.Jana
Pawła II ,który mi powiedział :,,Będziesz jeszcze chodziła na
spotkania
w
grupie
modlitewnej,,!
Po kilku dniach wybrałam się do Kościoła O.Jezuitów, do którego
mam najbliższą drogę z domu /chociaż to nie moja parafia/,ale
wolałam nie spotykać się z jakimikolwiek znajomymi.
Akurat było święto ,,Niedzieli Palmowej,,więc sporo wiernych na
placu przed Kościołem,którzy podobnie jak ja, wybierali sobie
przy stoiskach piękne bukiety palemek do poświęcenia.
Przy wejściu do Kościoła zaczepił mnie pewien starszy pan z
zapytaniem,czy nie zechciałabym przyjść w czwartek na spotkanie
grupy modlitewnej ,,Odnowy w Duchu Świętym,,po mszy świętej
o
godz.
18.00.
Nie
wiedziałam,że
taka
grupa
istnieje.
Byłam zdziwiona dlaczego mnie zaczepił,skoro przecież tylu
różnych
innych
ludzi
dookoła
tutaj.
Gdy wychodziłam ze mszy świętej ,to ten pan znowu znalazł się
obok mnie przy bramie Kościoła ,uśmiechnął się i dyskretnie
kiwnął
głową,abym
rozpatrzyła
Jego
słowa.
Przyszłam po dwóch tygodniach na mszę św. w czwartek i
następnie dotarłam przed salę ,gdzie miało odbyć się spotkanie
grupy.
Zebrało się tam kilkanaście osób, witając mnie słowami
:,,O,widzimy,że nowa pani do nas przybyła,,…był również ten pan
/wspaniały człowiek/,który jest jednym z założycieli tej grupy.
Sposób bycia mam naturalny i nie lubię sztuczności,więc
odpowiedziałam grzecznie i zdecydowanie ,że nie wiem jeszcze
czy mi będą te spotkania odpowiadały ,a także grupa,,.
Jedna a pań należąca do tej grupy,ku mojemu zaskoczeniu /bo
najmniej spodziewałabym się po Niej,że tak
zareaguje/odpowiedziała spokojnie jak bardzo przyznaje mi
rację,bo
to
b.ważne.
Wiedziałam,że moja obecność to nic zobowiązującego ,a zobaczyć
jak jest mogę …a jak mnie nie zaakceptują ,to trudno.
Z tego spotkania wróciłam do domu tak lekka i szczęśliwa ,aż
trudno
opisać.
Omawialiśmy Ewangelię na kolejną Niedzielę wraz z Kapłanem –
O.Jezuitą,śpiewaliśmy pieśni pochwalne ku czci Jezusa Chrystusa
i N.Maryi,oraz modliliśmy się wzajemnie za siebie i innych.
Osoby w grupie są b. prostolinijne,szczere,serdeczne i bardzo
wyciszone, a najważniejsze,to czuje się obecność Boga.
Wymarzona
grupa
dla
mnie.
Postanowiłam pójść na kolejne spotkanie i tak to już trwa
przeszło
6
lat.
W każdą pierwszą Niedzielę miesiąca mamy czuwanie w Kościele
po mszy świętej przed Świętym Sakramentem.
To są to piękne i cudowne spotkania,pełne wiary,nadziei i
miłości…Dziękuję P.Bogu …
10)
Świadectwo
M
Magdaleny
Dobry wieczór. Stronę podczytuję już jakiś czas ale dziś odważam
się napisać. Trochę nieskładnie ale to ważne. Ja szukałam czegoś
w życiu bo w domu się nie układało, zdrowie, praca, mąż
wszystko się waliło. Modliłam się o śmierć męża bo już nie
wytrzymywałam i trafiłam na informację na skrzynce mailowej,
że nie martw się już niedługo będzie ostrzeżenie i zostaną tylko
dobrzy i będą żyć tysiąc lat a ja z nimi. Zaciekawiło mnie to.
Każde orędzie czytałam jak szalona, już już jeszcze chwilkę kilka
miesięcy, już tylko sierpień modlitwa codzienna za tych co zginą
bo to już I do tego codzienna prasówka na zmianach ziemi bo
przecież tyle zmian wokół dziury trzęsienia ziemi lawiny
powodzie i wybuchy na słońcu które nas za chwilę spali.
Przestałam wychodzić z domu bo to może za chwilę, nie miałam
czasu na sąsiadkę czy na spacer bo orędzia, modlitwy rozmowy z
podobnie myślącymi. W końcu duszności w kościele i niechęć do
księdza bo on na pewno mason a na pewno jak każdy ma jakąś na
boku. Przecież tamta znajoma mi mówiła że on tak późno co
wieczór wraca bo jeździ od takiej jednej i niechętnie udziela
komunii na klęcząco to na pewno mason. W końcu myślałam że
sfiksuję. Dzień bez orędzia stracony. Zanim admin strony je
przetłumaczył ja już miałam zainstalowany z gazety tłumacz
angielskiego. Przecież musiałam wiedzieć a potem czytać gdzie
wykryli masonów a gdzie wybuchł wulkan. No i te modlitwy. Jak
zaczynałam to bite trzy godziny mi schodziło. Pewnego dnia
dostałam prezent wycieczkę na nabożeństwo uwolnienia. Nie
mogłam odmówić no bo nie mogłam. Pojechałam jak na pogrzeb
bo jak coś się stanie po drodze a jak będzie ostrzeżenie a ja daleko
od domu. Zajechałam. Bałam się iść do spowiedzi przy
konfesjonale, takie duszności dziwne miałam. Szłam znaleźć sobie
miejsce gdzieś na dworze, żeby nie być w budynku kościoła. Na
przeciwko mnie szedł ksiądz, nie wiem jak to się stało że go
zapytałam czy mogę się wyspowiadać. Chyba widział mój strach
bo powiedział tak i teraz i na ulicy to było. I jak po spowiedzi
nałożył mi ręce na głowę to nie uwierzycie ale Bóg wie że piszę
prawdę to mnie ciągnęło do środka do kościoła. I całe
nabożeństwo ponad 4 godziny przesiedziałam w środku kościoła i
teraz tylko tak. I dostałam łaskę pokochania adoracji ja nie mogę
bez monstrancji teraz, Mogę patrzeć bez końca. Tak bardzo się
cieszę że mogę o tym napisać. Dziś chcę żeby życie trwało jak
najdłużej mąż się nie zmienił ale ja nauczyłam się z tym żyć.
Kocham Boga i ludzi, kocham przyrodę i świeże powietrze.
Unikam tamtej strony z orędziami Marii jak ognia. Powiedziałam
o tym wszystkim przy spowiedzi. Ksiądz mi powiedział, że
przydałaby mi się indywidualna modlitwa uwolnienia. Miałam i
powoli wychodzę na prostą. Musiałam to napisać. Musiałam
Dziękuję
Bogu
za
tę
stronę.
Jeszcze jedno zapomniałam napisać. Ksiądz egzorcysta mi
powiedział, żebym nie zapominała teraz o 5 rzeczach, o jak
najczęstszej mszy świętej i komunii świętej, ale najpierw o jak
najczęstszej spowiedzi. do tego mam czytać codziennie Pismo
Święte i co najmniej jeden dziesiątek różańca a najlepiej żeby to
był ten z krucjaty za Ojczyznę. Mówił pamiętaj żadnych modlitw
rozkładanych na karteczkach po kościołach z ilością zbawionych
czy takich, które trzeba przekazać innym. I mówił jeszcze że msza
z komunią i różaniec oraz koronka zbawią mnie i wszystkich
moich bliskich bo jak ja się zmienię to oni też. Dziękuję ze jest ta
strona i że mogę napisać co naprawdę jest ważne Kupiłam Pismo
Święte ale nie wiem jak znaleźć takie czytania co wieczorem są
czytane na mszy świętej, żeby w dzień nad nimi pomyśleć a nie
nad orędziami.