CrownoverJay Rowdy tom1

background image
background image
background image

===LUIgTCVLIA5tAm9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1QmR2pdaipdLQNzHw==

background image

Korekt

a

Halina

Lisińska

Barbara

Cywińska

Projekt

graficzny okładki

Małgorzata Cebo-Foniok

Zdjęcie

na

okładce

© rdrgraphe/Shutterstock

Tytuł oryginału

Rowdy:

A Marked Men Novel

Copyright

© 2014 by Jennifer M. Voorhees.

Published

by arrangement with HarperCollins Publishers.

All

rights reserved.

For

the Polish edition

Copyright

© 2015 by Wydawnictwo Amber Sp. z o.o.

ISBN

978-83-241-5404-3

Warszawa

2015. Wydanie I

Wydawnictwo

AMBER Sp. z o.o.

02-952

Warszawa, ul. Wiertnicza 63

tel. 620

40 13, 620 81 62

www.wydawnictwoamber.pl

Konwersja

do wydania elektronicznego

P.U. OPCJ

A

juras@evbox.p

l

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Wszystkim, którzy próbują znaleźć

swoje

miejsce we wszechświecie. Nie martwcie

się, moi drodzy: wszechświat ma wobec Was własny plan. Musicie tylko nauczyć się

słuchać, co ma Wam do powiedzenia, a w końcu traficie tam, gdzie powinniście być.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Wstęp

D

o

tych wszystkich, którzy mnie nie znają – pomyślałam, że chcielibyście wiedzieć,

co, skąd i jak się wzięło. Kiedyś wydawało mi się, że trafiłam tam, gdzie powinnam
być. Sądziłam, że robię to, co należy, i dlatego będę żyła „długo i szczęśliwie”.

Nic

bardziej mylnego. Okazało się, że los napisał dla mnie zupełnie inny scenariusz.

Nie dane mi było doświadczyć romantycznej miłości ani małżeństwa, a zamiast tego
zostałam pchnięta na nową ścieżkę kariery – wprost w ramiona przygody, o jakiej
mogłam tylko marzyć, gdy byłam młodsza. Serio, wydawało mi się, że to, co jest mi
pisane, to niezmienna, dobrze znana codzienność, rutyna, w którą popadłam, bo nie
znałam nic innego, a także dlatego, że bałam się wytknąć nos poza to, co było
bezpieczne i otaczało mnie od tak dawna.

Ach, chrzanić to! Okazało się, że

to, co

jest mi przeznaczone, jest znacznie lepsze –

ciekawsze, cudowniejsze i bardziej zabawne niż wszystko inne! Budzę się każdego
dnia i dziękuję za to, że moje życie tak bardzo się zmieniło. Jasne – nie zawsze było
różowo. Upadłam nisko, jednak wyszłam z tego wszystkiego silniejsza, bardziej
niezależna i twórcza niż kiedykolwiek wcześniej. I teraz mogę tylko podziękować
wszechświatowi za to, że tak bardzo pomieszał mi szyki.

Nie

ma nic złego w baniu się, w lęku przed nieznanym – wręcz przeciwnie! Jestem

zdania, że właśnie tak powinniśmy reagować. Pamiętajcie, że nic się nie stanie, jeżeli
nie odnajdziecie zbyt szybko ścieżki, którą powinniście kroczyć. Czasem bywa ona
mroczna i zawiła. Bądźcie otwarci na zmiany, szukajcie swoich pasji, starajcie się
dowiedzieć, co sprawia wam prawdziwą radość, i dążcie do tego niezmordowanie.
Żyjcie życiem, jakim chcielibyście żyć. Wiem, że nic nie sprawi wam większej radości
niż cieszenie się każdą chwilą własnego życia.

Otwórzcie się

tylko

na świat, a wszystko będzie dobrze. Właśnie o to w tym

wszystkim chodzi!

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Prolog. Salem:

N

ie

mam zbyt wielu fajnych wspomnień z dzieciństwa. Musiałam przestrzegać zbyt

wielu zasad. Zbyt wielu przepisów. Za dużo musiałam znosić karcących spojrzeń ojca i
zbyt rzadko wspierała mnie w tym wszystkim moja matka.

Mieszkaliśmy

w

mieścinie zwanej Loveless, na zadupiu, gdzie psy szczekały

ogonami. Byłam córką pastora, a gdyby to nie było już dość straszną karą, mój ojciec,
gość, którego parafianie uwielbiali pasjami i darzyli ogromnym szacunkiem, w domu
był tyranem jakich mało. Miałam być przykładną, grzeczną córeczką, sęk w tym, że ani
w ząb nie pasowałam do tej szufladki.

Gdy

skończyłam dziewięć lat, uprosiłam mamę, żeby pozwoliła mi chodzić na

ekskluzywne lekcje tańca. Tęskniłam za czymś innym, odmiennym, czymś, co uczyni
moją codzienną, męczącą rutynę nieco lżejszą. Byłam z siebie taka dumna, taka
podekscytowana do czasu, kiedy ojciec poinformował mnie, że nie mogę tańczyć, bo
jego córka nie powinna robić z siebie… widowiska! Nie mógł tego znieść. Tak
właśnie było przez całe moje życie, a moja matka nie była w stanie mu się sprzeciwić,
nawet jeśli oznaczało to zabronienie własnej córce czegoś, co było jej marzeniem i
dawało jej radość. Wszystko, co było wbrew woli mojego ojca albo wydawało mu się
nieodpowiednie czy „bezwstydne”, odpadało, więdło wraz z moim poczuciem
wyjątkowości i radością życia. Moi rodzice chcieli za wszelką cenę mnie
zaszufladkować, nieważne, ile kosztowałoby to mnie czy ich. Nie było szans, żebym
sprostała ich wymaganiom.

Wszystko

pogarszał jeszcze fakt, że moja młodsza siostra była ich oczkiem w głowie

i chodzącym ideałem. Ja też uwielbiałam Poppy, i to jak. Była miła i łagodna, ale i
potulna, i uległa, gotowa spełnić każdą głupią zachciankę mojego ojca.

Mnie

było do niej daleko: nie było szans, żebym stała się tak grzeczna jak ona.

Zupełnie nie miałam ochoty skończyć jako przykładna żona i matka, wzorem mojej
rodzicielki. A już na pewno nie zamierzałam dać się wcisnąć w nudne ramki
tradycyjnej meksykańskiej pani domu, czego tak bardzo oczekiwał ode mnie ojciec. I
tak, w wieku dziewięciu lat postanowiłam, że pójdę przez życie własną drogą.
Widziałam na końcu tego mrocznego tunelu światełko. Musiałam po prostu być
cierpliwa.

Kiedy

nadeszła odpowiednia pora, wyrwałam się z klatki i opuściłam rodzinne

background image

strony w towarzystwie faceta z rodzaju tych, których mój ojciec szczerze nienawidził.
Nie miałam nawet osiemnastu lat! Nie byłam dorosła, ale musiałam to zrobić.
Musiałam uciec… nie widziałam dla siebie innej szansy na przetrwanie. Dałam z
Loveless nogę. Obiecałam sobie, że już nigdy tam nie wrócę, i nie oglądałam się za
siebie. Ani razu.

Nie

żałuję zbytnio wyborów, których wówczas dokonałam. Do dziś jestem kobietą,

która ponosi konsekwencje własnych czynów – tych dobrych i tych złych. Jestem
niezależna i mam silną wolę. Żyję na własnych zasadach i jak dotąd udaje mi się to
znakomicie. Fakt, nie zawsze było różowo. Bywały dni, gdy leżałam sama w ciemności
i miałam ochotę tylko płakać – bez końca. Były ciche dni, kiedy docierało do mnie, że
moi rodzice nie są jedynymi ludźmi, od których uciekłam z tej małej teksaskiej
mieściny. Tak czy inaczej, cały czas próbowałam jednak pogodzić się z myślą, że tylko
ja jestem odpowiedzialna za własne szczęście i dobrobyt i że tak właśnie powinno być
aż po kres moich dni.

Nadal

utrzymywałam kontakt ze swoją siostrą, Poppy. Byłyśmy sobie bliskie, nawet

mimo że kilka lat temu wyszła za mąż za człowieka, za którym niezbyt przepadałam.
Wciąż mieszkała w Loveless. Moja nienawiść do tego miejsca i wspomnień z nim
związanych były tak silne, że nie mogłam się przemóc, żeby pojechać na ślub Poppy,
który oczywiście odbył się pod czujnym okiem mojego ojca w jego kościele. Lubiłam
się przeprowadzać, więc Poppy mogła mnie odwiedzać i czuć atmosferę wielkiego
miasta – za każdym razem innego – w zależności od tego, które z nich stawało się
akurat na chwilę moim domem. W ciągu ostatnich lat odwiedzała mnie jednak coraz
rzadziej i od jakiegoś czasu nasz kontakt sprowadzał się tylko do szybkich rozmów
przez telefon.

Moja

cygańska dola rzuciła mnie najpierw do Phoenix, a potem Reno, zanim

wreszcie upomniało się o mnie Los Angeles, po którym szybko trafiłam do Nowego
Jorku. Na kilka lat zaczepiłam się w Nowym Orleanie, a potem w Austin. Ostatnio
wylądowałam w Vegas, i coś w tych wszystkich jego światłach, hałasie, tym
nieprzerwanym strumieniu ludzi i poczuciu, że to miasto na pięć minut, gdzie wszyscy
są tylko przelotem, poruszyło mnie do głębi. Przemówiło do mnie. I tak zostałam w tej
neonowej dżungli dłużej niż w którymkolwiek z innych miejsc na liście mojego
tymczasowego pobytu i zrobiłam tu całkiem niezłą karierę, opierając się na tych
samych decyzjach, które zdaniem moich rodziców miały w przyszłości doprowadzić
mnie go zguby.

background image

Miałam świetną pracę, wspaniałe

mieszkanie

i nawet spotykałam się z facetem, z

którym zaczynało mnie łączyć coś więcej niż zazwyczaj sobie na to pozwalałam, kiedy
nagle, ni stąd, ni zowąd, zadzwonił do mnie syn Phila Donovana.

Phil

Donovan był w moim środowisku chodzącą legendą – prawdziwym bogiem

tatuażu. Każdy z tatuażystów, których znałam, marzył, żeby być taki jak on. Był artystą,
którego pracami wszyscy chcieli się chwalić. Był niesamowity. Był sławny. Lista
ludzi, którzy chcieli, żeby ich szkolił, ciągnęła się na setki kilometrów. Phil był
niesamowicie utalentowanym gościem. Z tego, co mówił jego syn, Nash, wynikało, że
ciężko choruje, a szanse, że się z tego wygrzebie równały się niemal zeru. Nash
odziedziczył po ojcu salon tatuażu w samym sercu Denver i miał za zadanie otworzyć
nową filię w modniejszej części miasta zwanej LoDo – Lower Downtown. Phil podał
mu mój telefon i kazał mu zadzwonić do mnie w sprawie pracy na stanowisku
menedżera nowego salonu.

Starszego

Donovana miałam okazję spotkać tylko raz – podczas jednego z

konwentów w Las Vegas. Chciałam po prostu poznać tego legendarnego przystojnego
artystę, a Phil okazał się zabójczym przykładem wspaniale starzejącego się
rockandrollowca. Był również czarujący, uprzejmy i coś w jego zachowaniu dziwnie
mnie do niego ciągnęło. Skończyło się na tym, że przegadaliśmy ładnych parę godzin.
Zaproponował, że mi coś wytatuuje, i nie było mowy, żebym odmówiła. Następny
dzień spędziłam u niego na fotelu i w efekcie opowiedziałam mu historię swojego
życia pod czujnym spojrzeniem tych jego fioletowych oczu. To było tak, jakbym
uzyskała rozgrzeszenie z każdego grzechu, jaki kiedykolwiek popełniłam, od
wydziaranego od stóp do głów i odlotowego papieża. Kiedy zapytał, skąd jestem, a ja
odpowiedziałam „z nikąd”, roześmiał się tylko. A gdy wspomniałam, że dorastałam w
bardzo konserwatywnym miasteczku w Teksasie, zwanym Loveless, poczułam, że coś
w jego zachowaniu się zmieniło. Spoważniał, zaczął zadawać mnóstwo pytań, a gdy już
skończył mi robić na łydce piękny, misterny i bardzo tradycyjny tatuaż Matki Bożej z
Guadalupe, czułam się, jakby Phil znał mnie lepiej niż ja sama siebie.

Pożegnaliśmy się

i

nigdy więcej nie wracałam do tamtego spotkania myślami;

jedynym, co mi o nim przypominało, był tatuaż wykonany przez samego Phila
Donovana, „tego” Phila, dający mi powód do niesamowitej dumy i którego wszyscy mi
zazdrościli. Zupełnie nie spodziewałam się telefonu od Nasha, więc odruchowo
chciałam go spławić. Przykro mi było słyszeć, że z jego ojcem jest kiepsko, a poza tym
naprawdę nie miałam ochoty wyjeżdżać z Vegas. W Kolorado były góry i było tam

background image

zimno, a ja nie darzyłam specjalnym uczuciem ani jednego, ani drugiego. Miałam się
już rozłączyć, kiedy Nash poprosił mnie, żebym zerknęła na stronę internetową salonu i
przejrzała portfolia artystów. Powiedział mi, że Phil był stuprocentowo pewny, iż będę
zainteresowana propozycją i przeprowadzką, gdy już to zrobię. Wzruszyłam ramionami
i rozłączyłam się, musiałam jednak przyznać, że podsycił moją ciekawość, więc
wyszukałam w telefonie ich stronę.

Salon

Marked cieszył się bardzo dobrą reputacją. Oceny sięgały górnych rejestrów

skali, a prace artystów dosłownie zapierały dech w piersi. Nic z tego nie skłoniło mnie
jednak do zmiany decyzji… dopóki nie trafiłam na podstronę jednego z pracowników
salonu, która sprawiła, że w mgnieniu oka postanowiłam się przenieść z Vegas do
Denver.

Z

maleńkiego ekranu telefonu patrzyło na mnie jedyne dobre i ciepłe wspomnienie z

czasów mojej młodości – jedyna rzecz, którą zachowałam w sercu – nieważne, gdzie
byłam i jak się czułam. Patrzyła na mnie dorosła wersja błękitnookiego chłopca, który
był w całym moim życiu jedyną osobą zdolną sprawić, że czułam się akceptowana.
Jedyną osobą, która dawała mi do zrozumienia, że byłam w porządku taka, jaka byłam,
i że bycie mną było czymś cudownym.

Rowland

St. James… Rowdy. Chłopiec z sąsiedztwa, taki słodki, taki niewinny…

tak bardzo bojący się zaszufladkowania i samotności.

Pamiętam, że

kiedy

Poppy pierwszy raz przywlokła go na podwórko, żeby się z nami

pobawił, patrzyłam zdziwiona, jak trudno jest mu włączyć się do zabawy i rozluźnić.
Był taki drobny i miał takie wielkie, smutne oczy, że na jego widok serce mi się
ścisnęło. Każde dziecko powinno wiedzieć, na czym polega zabawa, powinno z
radością tarzać się w błocie i wdawać w bójki… i wyglądało na to, że żadne dziecko
nie ma z tym problemu, żadne, z wyjątkiem Rowdy’ego.

Chyba

tak bardzo mu współczułam właśnie dlatego, że aż za dobrze wiedziałam, jak

się czuje. Byłam zaledwie nastolatką i nawet nie chciałam myśleć o tym, jak zareaguje
mój ojciec na powrót do domu w podartych ubraniach i z podrapanymi kolanami.
Wiedziałam, że będzie na mnie krzyczał, dostanę karę i cofnie mi te kilka nielicznych
przywilejów, które miałam, i że cała zabawa na świecie nie była warta tych
konsekwencji, więc przeważnie z tego wszystkiego rezygnowałam. Siedziałam po
prostu z boku i przyglądałam się, jak wszyscy świetnie się bawią. Tyle tylko, że kiedy
zjawił się Rowdy, nie musiałam już dłużej siedzieć sama.

To

właśnie tak dowiedziałam się o jego talencie artystycznym. Rysowanie było

background image

czystym, prostym zajęciem, które zazwyczaj nudziło mnie śmiertelnie – podczas gry w
kółko i krzyżyk czy wisielca nie było szans, żeby się pobrudzić czy coś sobie zrobić.
Nie miałam zielonego pojęcia, że kilka głupich czystych kartek i kredek wyzwoli w
Rowdym artystyczną duszę, która porwie mnie bez reszty. Już w wieku dziesięciu lat
potrafił tworzyć obrazy i pejzaże, które wyglądały tak realistycznie, że zasługiwały na
oprawienie i powieszenie na ścianie w galerii sztuki. Chłopak był zdolny jak cholera.
Gdy zabierał się do rysowania, pierwszy raz widziałam na jego twarzy prawdziwy
uśmiech. Wprost uwielbiał rysować, kochał szkicować i babrać się w farbach, więc
kiedy lądowaliśmy razem na uboczu, z dala od innych dzieci, właśnie tym się
zajmowaliśmy: bazgroleniem i mazaniem. Szło mi opornie, ale dawałam się w to
wciągnąć, bo widziałam, jak bardzo go to uszczęśliwia.

Chociaż byliśmy

w

różnym wieku i tak wiele nas dzieliło, Rowdy doskonale

rozumiał, jak to jest pragnąć więcej, być kimś więcej niż to, czym zmuszeni byliśmy się
zadowolić. Był dla mnie bratnią duszą i jak nikt potrafił przywołać mi na twarz
uśmiech w tym okresie, gdy moje dni były tak ponure i przepełnione samotnością.
Byliśmy dwójką dzieciaków, która próbowała sobie radzić, najlepiej jak mogła, w
rodzinach, które zwyczajnie nas nie chciały i nie rozumiały. Może i życie zmusiło nas
oboje do bycia outsiderami, odrzucanymi przez naszych bliskich, ale przynajmniej
mogliśmy w tym wszystkim trzymać się razem – i dzięki temu nie czuliśmy się
osamotnieni. Rowdy był dla mnie najlepszym przyjacielem i nadal tak o nim myślałam.
Czasami jednak zastanawiałam się nad tym, czy dobrze się czuł taki odtrącony u
mojego boku, z nosem przyciśniętym do szyby – kolejna osoba w moim życiu
zaślepiona pozorną doskonałością mojej siostry, Poppy. Obserwowaliśmy wszystko z
dystansu, nigdy nie czując się częścią grupy ani kimś mile w niej widzianym, ale on ani
na chwilę nie spuszczał oka z mojej młodszej siostry.

Od

zawsze wiedziałam, że Poppy jest dla niego najważniejsza, ale czasami

zapominałam o tym, zwłaszcza podczas moich ostatnich chwil w Loveless. W
momencie gdy mój rodzinny dom znikał mi z oczu, kiedy już-już miałam zostawić
Loveless za sobą, zobaczyłam w lusterku samochodu te błękitne jak letnie niebo oczy.
Wyskoczyłam z wozu jak oparzona i w ułamku sekundy łącząca nas więź zmieniła się
w coś innego, coś znacznie głębszego. Widziałam w nim kogoś starszego – o wiele
więcej niż tylko zagubionego nastolatka. Miał tylko piętnaście lat; był zbyt młody, żeby
w jego oczach malowały się łamiąca serce rozpacz i strach. Był zbyt młody, żeby nagle
wyglądać tak dorośle i odmiennie. W mgnieniu oka stał się dla mnie kimś stanowczo

background image

zbyt bliskim i godnym pożądania… a jednocześnie niedostępnym. Żadne z nas nie było
jednak na to gotowe – miałam niecałe osiemnaście lat – i nie miałam bladego pojęcia o
tym, jak drastyczne i brzemienne w skutki okażą się moje decyzje, ani jak długotrwały
efekt będą miały, ale musiałam, po prostu musiałam pocałować go na pożegnanie, dać
mu poznać, jak bardzo się dla mnie liczy pod tak wieloma względami. I to nawet mimo
iż wiedziałam, że go zostawiam i już nigdy więcej się nie spotkamy.

do

teraz, do chwili, w której – dzięki opatrzności losu i knowaniom

nieocenionego (i nieodżałowanego) Phila Donovana – Rowdy gapił się na mnie,
zaskoczony, cudowny i bardzo, tak bardzo dorosły. Wciąż miał te swoje jasne włosy,
wciąż uśmiechał się tym swoim olśniewającym uśmiechem, który sprawiał, że nogi się
pode mną uginały, ale był wyższy, zdecydowanie bardziej męski, a niebieskie oczyska
walczyły o lepsze z barwnym gąszczem tatuaży, pokrywających większą część jego
obnażonej skóry. Całkiem jakbym nagle spojrzała w głąb kryształowej kuli ukazującej
przyszłość, jaką chciałabym dla siebie widzieć.

Bez

namysłu oddzwoniłam do Nasha i przyjęłam tę pracę. Jak przez mgłę pamiętam,

że młodszy Donovan przebąkiwał coś o rozmowie o pracę, ale ledwie go słyszałam,
tak mocno dzwoniło mi w uszach od natłoku emocji. Jasne, chciałam poznać więcej
szczegółów, zanim spakuję się i wyjadę, ale wiedziałam już, jaki jest następny etap w
moim życiu, i miałam przed sobą nowy cel. Chciałam się przekonać, czy Rowdy nadal
mnie pamięta, czy wciąż coś nas łączy, ta szczególna więź, która sprawiała, że tak
wspaniale się dogadywaliśmy, gdy byliśmy bardzo młodzi i jeszcze zbyt zagubieni,
żeby wiedzieć, co z tego może wyniknąć.

Dosłownie chwilę zajęło

mi

załatwienie spraw z salonem, w którym obecnie

pracowałam, chyba głównie dlatego, że dopiero co podpisali umowę na jakieś dziwne
reality show związane z tatuażami, i miałam niejasne wrażenie, że jedną z ich głównych
kart przetargowych było osadzenie mnie w roli recepcjonistki. Od jakiegoś czasu
miałam też chętkę powiedzieć „pa-pa” panu „chcę więcej!” i wyruszyć do Nowego
Jorku na sesję zdjęciową, do której chciał mnie zaangażować jeden z branżowych
magazynów. Z dnia na dzień ogarniał mnie coraz większy niepokój. Chciałam już być w
Kolorado – już, teraz! – i przyjrzeć się własnymi oczami dorosłej wersji Rowdy’ego.
Umierałam z ciekawości, pragnąc się dowiedzieć, co takiego spotkało go w czasie
naszej rozłąki, poza oczywiście tym, że zmienił się w cholernie seksowne ciacho.
Rowdy od zawsze był kimś niesamowitym. Uprzejmy i dobrze ułożony, nawet jeśli
jego życie było dalekie od usłanego różami. Od zawsze go podziwiałam. Zazdrościłam

background image

mu tego, że umiał pogodzić się z tym, co przynosił mu los. Ja byłam całkowitym jego
przeciwieństwem. Całe swoje życie zamieniałam w walkę – walkę o przetrwanie – i to
mnie wyczerpywało do cna.

Walka

o wszystko, wydzieranie życiu pazurami tego, co mi się należało, oznaczało

przegrany bój, bo zatracałam w całym tym chaosie świadomość tego, co ważne.

Co

chwila pakowałam wszystko, co się dla mnie liczyło, do bagażnika samochodu i

odjeżdżałam z piskiem opon. Teraz jednak pierwszy raz zdarzyło się, że opuszczałam
jakieś miejsce, mając rysujący się w głowie wyraźnie plan. Nie tylko oczekiwałam z
niecierpliwością konfrontacji z jedynym szczęśliwym wspomnieniem z mojego
poprzedniego życia, ale i miałam nadzieję na niesienie pomocy w budowaniu czegoś w
rodzaju tatuażowego imperium – przekazania dziedzictwa Phila szerszemu światu, w
towarzystwie nowej generacji bogów tatuażu. To było ekscytujące, a ja uwielbiałam
ciekawe wyzwania.

Gdy

dotarłam wreszcie do Denver w maju, nie mogłam się nadziwić, jak cudownym

miejscem okazało się to miasto. Było takie… czyste!, a widok wznoszących się nad
nim gór dosłownie zapierał dech w piersi. Wydawało się tak pełne życia – tak
odmienne od wszystkiego, czego dotychczas doświadczyłam – że momentalnie
poczułam się źle ze świadomością, iż mogłam ot tak, lekką ręką to od siebie odsunąć.
Gdy odetchnęłam głęboko, odniosłam wrażenie, że to świeże, górskie powietrze
dosłownie zmienia mnie od środka. A może po prostu zakręciło mi się w głowie od
niedotlenienia? Denver leżało całkiem wysoko nad poziomem morza, a dla takiego
mieszczucha jak ja oddychanie na tej wysokości mogło się okazać zabójcze.

Znalazłam

sobie

przytulne, ładnie umeblowane mieszkanko. W końcu byłam

specjalistką od przenoszenia się z miejsca na miejsce, czyż nie? Wygłosiłam w myśli
krótką mowę motywującą, aby przekonać samą siebie, że szalona przeprowadzka do
nowego stanu to nie jedynie zachcianka zobaczenia znów mojego wyidealizowanego
ciacha. Wystroiłam się, uczesałam, nałożyłam na usta krwistoczerwoną pomadkę i
wsunęłam stopy w niebotycznie wysokie szpile, a potem wyruszyłam oczarować
mojego potencjalnego nowego pracodawcę.

Mój

nowy

szef okazał się cholernym przystojniakiem. Tak samo zresztą jak jego

kolega. Serio – powinni ich dać na strony kalendarza reklamującego gorące
wytatuowane i wykolczykowane ciacha z Denver. Na dzień dobry obaj zmierzyli mnie
czujnym wzrokiem. Przyglądali się długo moim tatuażom – i to nie w ten głupi sposób
jak niektórzy, gapiąc się na nie jak cielę w malowane wrota; oceniali po prostu dobre,

background image

solidne prace okiem znawcy. Chyba przeszłam test pozytywnie, bo mikra, wygadana
blondyneczka z dzieckiem na ręku uśmiechnęła się do mnie ciepło i powiedziała im, że
albo ja, albo nikt inny. Pan „seksowne ciacho” z płomieniami wytatuowanymi na
głowie – Nash, jak się domyśliłam po samym spojrzeniu jego oczu, oczu Phila –
zaproponował mi robotę. Oczywiście, przyjęłam ją.

Gość

z

czarnym irokezem, przechadzający się wokół rozkołysanym krokiem, bąknął

pod nosem coś sarkastycznego i uśmiechnął się do mnie tak, że gdyby nie obrączka na
jego palcu, rzuciłabym się na niego i żywcem go pożarła. Ta dwójka wyglądała na
kolesi, którzy potrafią wpędzić laskę w poważne kłopoty. Poinformowałam ich
grzecznie, że świetnie sobie poradzę i bardzo się cieszę z nowego stanowiska. Już-już
miałam się pożegnać i wyjść… gdy usłyszałam jego głos.

Był głębszy, mroczniejszy, niż

go

zapamiętałam, jednak pod całym tym melodyjnym

barytonem nie dało się nie rozpoznać zaśpiewu rodem z Teksasu, który tak dobrze
pamiętałam z dzieciństwa. Gdy wszedł na schody i mnie zobaczył, oczy zrobiły mu się
wielkie jak spodki; widziałam wyraźnie, jak na mój widok zamiera, zaskoczony. Nie
mogłam powstrzymać cisnącego mi się na usta uśmiechu. Chociaż on nie wydawał się
zachwycony moim widokiem, ja byłam przeszczęśliwa i wiedziałam – po prostu
wiedziałam – że dokonałam dobrego wyboru. Podeszłam do niego; czułam, jakby coś
mnie do niego przyciągało, wsłuchana w hipnotyczny rytm moich obcasów, stukających
o drewnianą podłogę w takt bicia mojego serca.

Stanęłam tuż

przed

nim. Chociaż stałam o stopień wyżej, był ode mnie wyższy o

głowę. Miał szerokie bary i sprawiał wrażenie obezwładniająco silnego. Przyglądał mi
się, jakby właśnie zobaczył ducha.

Cóż, dokładnie

tak

było. Byłam zjawą, duchem z jego przeszłości – całkiem tak jak

on z mojej.

Przejechałam

palcem

po grzbiecie jego nosa i oparłam się chęci złożenia na jego

ustach namiętnego pocałunku.

Nazwałam

go

po imieniu jego prawdziwym imieniem, tak aby nie miał żadnych

wątpliwości, z kim ma do czynienia:

– Witaj, Rowland. Kopę lat. Hm, zmężniałeś.
Gapiliśmy się

na

siebie dobrą chwilę w milczeniu i widziałam, jak krew dosłownie

odpływa mu z twarzy. Wyszeptał moje imię zduszonym głosem.

Z

boku szyi miał wytatuowaną pokaźnych rozmiarów kotwicę. W tej chwili

wyglądała tak, jakby miała się stamtąd zerwać, poruszana gwałtownym tętnieniem pod

background image

skórą.

Obejrzałam się

przez

ramię i rzuciłam pod adresem reszty zdziwionej widowni:

– Mówię wam, będzie

bombowo. Do

zobaczenia w poniedziałek w robocie!

Przyślijcie mi mailem papiery, które mam wypełnić.

Gdy

schodziłam po schodach, celowo otarłam się ramieniem o pierś zaskoczonego

Rowdy’ego. Czułam, jak wali mu serce, czułam, jak cały drży. Wiedziałam, że jest to
spowodowane bardziej zaskoczeniem niż moim kobiecym urokiem, ale nie obchodziło
mnie to zbytnio.

Miałam wrażenie, że

pierwszy

raz w całym swoim życiu znalazłam się dokładnie

tam, gdzie powinnam.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Rowdy:

K

ule

bilardowe uderzyły o siebie z głośnym szczękiem i rozsypały się bezładnie po

stole. Żadna z nich nie trafiła w kieszeń. Oparłem się ciężko na kiju i obrzuciłem
gniewnym spojrzeniem stół do bilarda.

– Rany, gościu, gówno

ci

z tego wyszło! – roześmiał się Jet.

Ta-a, bardziej

niż mógłbym przypuszczać. Prychnąłem i zerknąłem nad stołem na

mojego najlepszego przyjaciela, Jeta Kellera. Facet rzadko bywał ostatnio w mieście.
Przeważnie był w trasie, grał tu i tam ze swoją kapelą. Dziś był jeden z tych rzadkich
wieczorów, kiedy zjawił się u nas przejazdem i postanowił uderzyć w miasto bez tej
swojej ślicznej żonki uwieszonej mu na ramieniu. Normalnie nic nie ucieszyłoby mnie
bardziej niż wieczór w jego towarzystwie, ale dziś… tak jak wspomniał, byłem w
najlepszym razie nieobecny duchem.

Sięgnąłem

za

siebie po butelkę coors light, którą zostawiłem na stoliku za plecami.

Piwo stanowiło zazwyczaj odpowiedź na wszystkie moje życiowe problemy, ale
ostatnio żadna liczba mącących mój skołatany umysł spraw nie mogła zostać uciszona
alkoholem. Przestąpiłem z nogi na nogę i patrzyłem nieobecnym wzrokiem, jak Jet
pakuje do łuz niemal każdy strzał, raz za razem. Nie mogłem się nadziwić temu, jak
udaje mu się nachylać nad stołem i celować, nie rozdzierając sobie przy tym tych
ciasnych portek. Cały czas mu powtarzałem, że jeśli kiedyś chce mieć dzieci, powinien
się zaopatrzyć w jakieś zwykłe dżinsy – to był stary suchar, którym wciąż na zmianę się
częstowaliśmy. Współczułem jego biednym jajkom jak cholera.

Znałem

Jeta

od lat i przywykłem już do jego rockowego stylu. Pasowało mu to. Był

tym, kim chciał być, i był w tym zajebisty. Dawał czadu – na scenie i poza nią. Dziwnie
to jednak wyglądało w tym syfiastym barze, do którego go dziś zaciągnąłem. Unikałem
ostatnio knajp w pobliżu nowego salonu tatuażu, bo nie miałem ochoty naciąć się na
naszą nową koleżankę.

I

tak już było mi wystarczająco ciężko widywać ją codziennie w salonie. Każda

chwila była dla mnie udręką, walką z samym sobą, próbą powstrzymania miliona
pytań, które cisnęły mi się na usta. Chciałem wiedzieć wszystko – poznać odpowiedzi
na milion pytań – ale wiedziałem też, aż za dobrze, że nawet jeśli je otrzymam, nie
zrekompensuje mi to faktu, że zostawiła mnie tak dawno temu i przez wszystkie te lata
nie dała znaku życia. Tak więc milczałem tylko, trzymałem język za zębami i starałem

background image

się schodzić jej z drogi. Nie patrzyłem w jej stronę, nie rozmawiałem z nią i
pilnowałem, jak mogłem, żeby przypadkiem nie trafić do miejsca, w którym mógłbym
ją spotkać poza pracą. Oznaczało to w skrócie tyle, że lokal w pobliżu salonu był dla
mnie spalony, podobnie jak bar, knajpa, której właścicielem był jeden z naszych
przyjaciół. To były jedyne miejsca, które odwiedzałem z kumplami i ekipą z salonu
tatuażu, więc wydawało się logiczne, że prędzej czy później trafi tam i Salem.
Skończyło się to tak, że zawlokłem Jeta do speluny, która sprawiała wrażenie, jakby
nie sprzątano w niej od czasów, gdy Kolorado ogarnęła gorączka złota, nie mówiąc już
o tym, że oczy wszystkich były zwrócone na nas i łypały podejrzliwie.

Ostatnich

kilka tygodni było naprawdę dziwnych.

Jet

podniósł ciemną brew i dał mi gestem znak, żebym ułożył bile w trójkącie.

– Czyżby

to

miało coś wspólnego z tą laseczką z Vegas?

Poczułem,

jak

tężeją mi mięśnie.

– Możliwe – mruknąłem

i

niespiesznie poukładałem kolorowe kule w trójkącie, a

gdy skończyłem, oparłem się dłońmi o krawędź stołu. Wytatuowane kostki moich
palców zbielały pod naciskiem. To właśnie był problem, jeśli miałeś związaną ze sobą
blisko grupę przyjaciół zamiast rodziny: wszyscy wiedzieli wszystko o wszystkich i
każdy wtykał nos w nie swoje sprawy, starając się pomóc.

Zmrużyłem

oczy

i przyjrzałem mu się, gdy zamawiał następne piwa u kelnerki, która

wyglądała, jakby kelnerowała od urodzenia.

– Chodząca tragedia. –

Nie

mogłem ukryć niesmaku. Wkurzało mnie, że w takim

miejscu zatrudniają kogoś, kto najwyraźniej zupełnie o siebie nie dba. Gdybym nie był
ostatnio takim paranoikiem, siedzielibyśmy pewnie w barze, obsługiwani przez słodką
Dixie, prawdziwą ślicznotkę, milutkiego rudzielca o olśniewającym uśmiechu. Tak się
również składało, że Dixie nie miała nic przeciwko spędzaniu ze mną mnóstwa czasu
nago, nie oczekując niczego w zamian, więc fakt, że Betty, kelnerka z tej zapomnianej
przez Boga i diabła nory, była dla nas opryskliwa, wkurzał mnie niepomiernie. – Co
tam głupiego usłyszałeś? – warknąłem do Jeta. Keller uśmiechnął się do mnie w
sposób, z którego jasno wynikało, że ma mnie za ostatniego dupka. Ciężko było mnie
wyprowadzić z równowagi. Nie widziałem sensu w denerwowaniu się niepotrzebnie.
Byłem zdania, że każdy problem prędzej czy później rozwiąże się sam, a im mocniej
ludzie próbują to zmienić, tym bardziej wszystko się gmatwa. Wierzyłem święcie, że
będzie, co ma być, i nie ma sensu próbować tego zmienić na siłę.

Jet

dał kelnerce napiwek, wziął piwa i podał mi jedno.

background image

Tylko

tyle, że jest… inna. Słyszałem, że zrobiła wrażenie na Corze, że świetnie

sobie radzi z klientami, że zna się na zarządzaniu salonem lepiej niż ktokolwiek inny, że
bombowo wygląda… i że unikasz jej, całkiem jakby przybyła tu z jakiejś kolonii
trędowatych, a nie żywcem z Miasta Grzechu.

Cora

Lewis była menedżerką Marked, salonu, w którym pracowałem. Była drobna,

wyszczekana i potrafiła sobie nas wszystkich poustawiać; była też drugą po Jecie
najbliższą mi osobą. Fakt, że tak szybko przekonała się do Salem i postanowiła ją
przyjąć, nie zawracając sobie nawet głowy pytaniem mnie o zdanie, sprawił, że zrobiło
mi się przykro i poczułem się dziwnie wykluczony. Wyglądało na to, że wszyscy
natychmiast potracili dla Salem głowy – każdy tylko ją chwalił i w kółko powtarzał,
jakie to szczęście, że zgodziła się przyjąć pracę w naszym nowym salonie.
Kogokolwiek byście nie spytali o zdanie na jej temat, piał na jej cześć peany, całkiem
jakby była dla Marked zbawieniem i pierdolonym objawieniem.

Jeśli zaś

o

mnie chodzi… ja chciałem tylko, żeby wróciła, skąd przyszła, i zabrała ze

sobą wszystkie te wspomnienia, które mnie z nią łączyły. Pracowałem naprawdę długo
i ciężko, żeby zapomnieć o moim życiu sprzed Kolorado i nie potrzebowałem ciągłego
przypominania mi o tym, że kochałem i utraciłem obie siostry Cruz.

Jest

piękna. Zawsze była – mruknąłem bez przekonania.

Salem

Cruz miała wszystko, co powinna mieć współczesna pin-upowa gwiazdka,

żeby rozłożyć publiczność na łopatki i powalić na kolana. Miała krągłości, które tak
dobrze pamiętałem – wszystko we właściwym miejscu. Miała burzę niesamowitych,
ciemnych włosów, przeszytą na przedzie jaskrawoczerwonym pasemkiem. Miała oczy
w kolorze obsydianu, obramowane perfekcyjnymi kreskami i usta w kształcie serca,
pomalowane krwistoczerwoną szminką. Każdego dnia wyglądała jak modelka żywcem
wzięta z magazynu o starych, oldskulowych autach. Miała opracowany do perfekcji
styl, szykowny i seksowny, który sprawiał, że nie można jej było zignorować. Każdego
dnia znad jej wargi mrugał ku mnie szkarłatnym blaskiem maleńki kolczyk, a ja każdego
dnia starałem się nie zauważać, jak imponujące tatuaże pokrywają jej ramiona, i nie
podziwiać wszystkich tych misternych dzieł sztuki – zarówno jako artysta, jak i
zawodowiec. Próbowałem też nie pamiętać wszystkich tych chwil, gdy obejmowała
mnie nimi, starając się pocieszyć, gdy byłem młodszy i cały czas się bałem.

Jak

długo ją znasz? – Zadając to pytanie, Jet nie miał pojęcia, na jak grząski teren

wkracza.

– Długo – mruknąłem. – Była moją sąsiadką,

kiedy

mieszkałem w Teksasie. Jako

background image

dzieciak spędzałem u niej w domu mnóstwo czasu.

Wyglądała wówczas… cóż,

nieco

inaczej. Pochodziła z bardzo konserwatywnej i

tradycyjnej rodziny. Miała wtedy ciemniejsze włosy, ale jej oczy nadal były tak czarne
i tajemnicze jak dawniej. Uśmiechała się tym samym zniewalającym uśmiechem co
teraz, a gdy przechodziła obok albo przypadkiem ocierała się o mnie, krew gęstniała mi
tak samo jak kiedyś. Wówczas sądziłem, że to coś złego. Byłem przekonany, że
reagowanie w taki sposób na dziewczynę, o której wiedziałem, że nie jest mi
przeznaczona, to coś nieskończenie grzesznego i zakazanego, ale teraz wiedziałem, że
Salem jest po prostu osobą, której nie sposób się oprzeć, i że nie było szans, żebym
pozostał obojętny na jej wdzięki.

No

to dlaczego chowasz się przed nią po kątach?

Zazwyczaj

byłem w stosunku do przedstawicielek płci przeciwnej szarmancki,

uprzejmy i czarujący. Umiałem rozmawiać z kobietami, bez problemu przychodziło mi
nawiązywanie przyjaźni i wkradanie się do ich łask, jednak z Salem… nie było szans,
żeby to przeszło. W jej towarzystwie nie mogłem znaleźć słów, które nie byłyby
oskarżycielskie, pełne żalu i nienawiści. Byłem na nią wściekły za to, że mnie
zostawiła, i jeszcze bardziej za to, że tak nagle pojawiła się znowu w moim życiu.

– Wyniosła się

z

Loveless, jak miałem piętnaście lat – mruknąłem. – Spakowała

manatki i wyjechała w środku nocy z największym dilerem trawy w mieście. Jej
rodzice byli związani z miejscowym kościołem, a jej młodsza siostra była w nią
wpatrzona jak w obrazek, więc kiedy zniknęła, wszyscy bardzo to przeżyli. –
Pociągnąłem długi łyk piwa i westchnąłem ciężko. – A ja szczególnie.

Kochałem siostrę Salem, Poppy, całym

moim

młodym sercem i duszą. Była dla mnie

tą jedyną, świata poza nią nie widziałem – a przynajmniej do czasu, aż poszedłem za
nią do college’u, i do momentu, gdy powiedziała mi, że nie ma szans, żebyśmy byli
razem. Salem z kolei była moją powierniczką, wierną słuchaczką i – co ważniejsze –
ofiarowała temu samotnemu i niechcianemu dziecku, jakim byłem, przyjaźń i
zrozumienie. Była moją najlepszą przyjaciółką i bez niej czułem się zagubiony. Gdy
wyjechała prawie bez pożegnania, drugi raz w życiu poczułem się opuszczony przez
wszystkich. Znowu zostawił mnie na lodzie ktoś, kto miał się w moim mniemaniu
opiekować mną już na zawsze. Przez Salem znowu zostałem sam jak palec, zraniony do
żywego. Zawiodła mnie.

No

to… byliście sobie bliscy i wtedy ona dała nogę, i teraz widzisz ją pierwszy

raz po dziesięciu latach – i to dlatego jesteś taki wściekły? – zdziwił się Jet.

background image

Ech, gdyby

tylko to wszystko było takie proste… westchnąłem w duchu. Siostry

Cruz, ich odejścia i powroty, pozostawiły na mojej psychice niezatarty ślad. Byłbym
idealnie szczęśliwy, gdybym już nigdy nie musiał myśleć o żadnej z nich ani żadnej z
nich widywać.

Gdybym

nie miał włosów ulizanych i ufryzowanych jak postać żywcem wzięta z

Beks

y, rozłożyłbym

w

tej chwili ręce w geście frustracji.

Nie

jestem wściekły. Po prostu nie mam jej nic do powiedzenia. Dziesięć lat to

dużo. Jest dla mnie praktycznie zupełnie obcą osobą. – I nic, co bym powiedział, nie
mogło tego zmienić. Słowa ociekałyby wspomnieniami, żalem i gniewem.

Jet

zerknął na mnie i wycelował we mnie szyjkę butelki swojego piwa.

Ta-a, jasne. Jest

obca, do tego gorąca jak cholera, a ty zamiast z nią pogadać albo

spróbować ją poderwać, jak to masz w zwyczaju, zachowujesz się jak ostatnia
niemota. O nie, wcale nie jesteś na nią wściekły, pocałuj mnie w dupę.

Rozważałem

przez

chwilę w myśli zdzielenie go kijem do bilarda przez ten jego

głupi łeb, ale przez wzgląd na jego żonę Ayden stwierdziłem, że to niewarte zachodu.

Zamknij

się. Nie masz prawa mnie osądzać – burknąłem zamiast tego. Chciałem,

żeby zabrzmiało to jak żart, chciałem zmienić temat, ale widziałem, jak Jet się krzywi i
zaciska odruchowo palce na butelce.

Jet

naprawdę ciężko pracował. Urabiał się po pachy, żeby przetrzeć szlaki kapeli, w

której sukcesie pokładał wiarę. Harował jako szef własnej wytwórni płytowej, co
oznaczało, że musi być tam, gdzie jego muzycy. Cały czas był w rozjazdach –
zapuszczał się a to do Los Angeles, a to do Nowego Jorku, Austin czy nawet do
Europy. Wiem, że było mu z tym ciężko, tym bardziej że on i Ayden pobrali się bardzo
niedawno i kochali się w sobie na zabój – naprawdę mocno. Widziałem, że to dla nich
obojga trudne, ale żadne z nich nigdy nie narzekało na swoją dolę – nie było szans
odmienić losu, nieważne, co ta wredna dziwka miała dla nas w zanadrzu.

A

u was wszystko w porządku? – spytałem od niechcenia. Nie chciałem być

wścibski, ale musiałem jakoś zmienić temat, żeby powstrzymać go przed
rozgrzebywaniem mojej przeszłości.

U

Ayden i u mnie wszystko gra – westchnął. – To cała reszta się pieprzy. –

Pokręcił ciemną głową i zerknął na mnie spod ściągniętych brwi. – Ayd planuje złożyć
wniosek o przeniesienie na studia w Austin.

Wziąłem głęboki oddech, żeby

nie

palnąć czegoś głupiego.

Chcecie

się przenieść do Austin? – nie dowierzałem własnym uszom.

background image

Jet

dopił resztę piwa i odłożył kij bilardowy na stół.

– Chcieć

nie

chcemy, ale tak chyba będzie najlepiej. Ayd może się przenieść na

tamtejszy uniwersytet, skończyć szkołę; wreszcie może będziemy się widywać częściej
niż dwa, trzy razy w miesiącu. To jest bez sensu. Mamy tu przyjaciół. Tu mieszka jej
brat, a Cora dopiero co urodziła. – Pokręcił znowu głową i pierś zafalowała mu, gdy
westchnął ciężko. – To był jej pomysł, jednak nadal czuję się z tą myślą gównianie.
Odnowiłem studio, sądząc, że to wystarczy, ale nic z tego.

Rozumiałem

go

aż za dobrze.

Kiedy

się dowie, czy ją przeniosą?

To

jeszcze trochę potrwa. Dostanie się na uniwerek zajmie nieco czasu, a nawet

jeśli będą ją tam chcieli, musi jechać na rozmowę i potem czeka ją milion formalności,
nim wszystko uda się załatwić. Postaraj się nie wygadać Rule’owi ani Nashowi. Ayd
nie powiedziała jeszcze nic Shaw ani Corze, chce zaczekać, aż będzie wiedziała, na
czym stoi.

Rule

i Nash prowadzili salon tatuażu, a Shaw była nie tylko najlepszą kumpelą

Ayden, ale i świeżo upieczoną żoną Rule’a. Trójka dziewczyn była sobie bardzo bliska
i gdyby któremuś z nas coś się wymsknęło, na pewno rozpętałoby się piekło.
Dziewczyny trzymały się razem i sam pomysł, że któraś z nich miałaby wyjechać, z
pewnością doprowadziłby do poważnych reperkusji.

– No, nieźle, poważna

sprawa. Wydaje

mi się jednak, że utrzymywanie wszystkiego

w tajemnicy to niezbyt dobry pomysł. Czy mówiła już Asie, że myśli o przeprowadzce?

Asa

prowadził bar i był starszym bratem Ayden. Był nieco nieobliczalny, a jedynym

powodem, dla którego osiadł w Denver, była chęć przebywania w pobliżu siostry. Ta
dwójka miała ze sobą dość dziwne relacje, co wynikało głównie z faktu, że Asa
narobił swego czasu niezłych głupstw i nie raz popadł w konflikt z prawem. Obecnie
byli na etapie naprawiania błędów przeszłości.

Jet

skinął głową i wsparł się biodrem o stół do bilarda. Za każdym razem, gdy się

ruszał, miałem wrażenie, że te jego ciasne dżinsy za chwilę trzasną mu na tyłku –
uwielbiałem się z tego nabijać.

Rozmawiali

już o tym. Powiedział jej, żeby robiła, co chce, jeśli ma to ją

uszczęśliwić. Mam wrażenie, że zrobiło jej się trochę przykro, że nie poprosił, żeby
została.

Mruknąłem coś

pod

nosem i przechyliłem głowę na ramię na widok grupki kolesi, na

oko nieco starszych od nas, popatrujących na nas podejrzliwie spod baru. Jasne,

background image

wiedziałem, że odstajemy nieco od stałych bywalców tego miejsca – dość szemranej
ekipy – ale nie zawracaliśmy nikomu dupy, a poza tym zawsze szanowaliśmy lokalne
prawa.

Przez

całe życie to ona nadstawiała za niego karku – stwierdziłem mimochodem,

nie spuszczając gości z oka. – To chyba w porządku, że po tym, jak nieomal przez niego
zginęła, chciałby, żeby wreszcie zrobiła coś dla samej siebie? Asa wie, że jest z tobą
szczęśliwa. I nie zrobi nic, żeby stanąć znowu na przeszkodzie jej szczęściu czy coś
spieprzyć.

Asa

był chodzącą enigmą. Pojawił się nagle znienacka i wciągnął Ayden w swoją

popapraną przeszłość, narażając ją na niebezpieczeństwo ze strony wkurzonych
motocyklistów. Efekt był taki, że Asa wylądował w śpiączce, a Jet i Ayden stanęli na
ślubnym kobiercu. Nikt z naszej paczki nie miał problemu z zaakceptowaniem
blondwłosego przystojniaczka z południa, ale każdy traktował go z pewnym dystansem.
Miał prawdziwe szczęście, że brat Rule’a, Rome, wrócił akurat z frontu i został –
chcąc, nie chcąc – właścicielem baru. Z jakiegoś nie do końca dla mnie zrozumiałego
powodu starszy Archer uznał Asę za bratnią duszę i go u siebie zatrudnił. Miałem
wrażenie, że teraz wszyscy po prostu przyglądają się temu z boku i czekają, co z tego
wyniknie.

Banda

lokalsów popatrywała na nas, zbita w ciasną grupkę, a facet, którego uznałem

za ich „herszta”, podchwycił mój wzrok i posłał mi paskudny uśmieszek.

Odstawiłem

piwo

i zerknąłem na Jeta.

– Coś

mi

się wydaje, że tubylcy się nudzą. Chyba powinniśmy się stąd zawijać.

W

zasadzie nie miałem nic przeciwko porządnej, zdrowej bójce. W końcu zanim

wyleciałem z college’u pod koniec pierwszego roku, sporo grałem w futbol. Wciąż
miałem posturę atlety – nawet jeśli wyglądałem jak James Dean. Byłem wyższy niż
większość z nich i na pewno w lepszej formie, ale lubiłem myśleć, że w ciągu ostatnich
lat dojrzałem i zmężniałem. Unikanie rozlewu krwi i połamanych palców wskutek bójki
(co oznaczałoby, że nie mogę tatuować) było znacznie lepszym wyjściem niż proszenie
się o guza.

Jet

zerknął nad moim ramieniem i skinął ledwie zauważalnie głową, jednak wszystko

wskazywało na to, że spóźniliśmy się z naszą decyzją o wyjściu dosłownie o ułamki
sekund. Szliśmy już w stronę drzwi, mając oczy dookoła głowy, kiedy najroślejszy z
grupy uznał najwyraźniej, że nie możemy odejść sobie ot tak. Gdy nagle jak spod ziemi
obok nas wyrosło trzech nieźle podpitych frajerów w średnim wieku, sprawiających

background image

wrażenie, jakby na co dzień zajmowali się przerzucaniem koksu, zatrzymałem się w pół
kroku, a Jet tuż za mną. Gość, który stanął przede mną, zmierzył mnie od obutych w
czarne kowbojki stóp do głów, a potem skrzywił się i dał jednemu ze swoich kuksańca
tak mocnego, że ten aż stęknął.

A

co to za błazen, hę? Czy to przypadkiem nie sam Elvis? – prychnął, przenosząc

spojrzenie na Jeta. – A ten tutaj to kto niby? Ozzy Osbourne? Marilyn Manson? Chyba
ktoś powinien was oświecić, chłopaki, że Halloween jest dopiero w październiku!

Poczułem,

jak

Jet aż tężeje u mojego boku, ale żaden z nas ani drgnął.

Ile

czasu zajmuje ci ufryzowanie tych ślicznych włosków? Byłaby wielka szkoda,

gdyby ktoś popsuł ci taką piękną fryzurkę.

Fakt, miałem przykuwający uwagę

fryz, a

podniesienie i napuszenie włosów tak,

żeby wyglądały odpowiednio oldskulowo, zabierało mi rzeczywiście więcej czasu, niż
byłem skłonny przyznać. Wiedziałem jednak, że jeśli ten cwaniak spróbuje dotknąć
chociaż jednego mojego włosa, z jego głowy spadnie więcej niż jeden. Miałem go
właśnie poinformować, że nie chcemy żadnych kłopotów i akurat zbieramy się do
wyjścia, gdy zobaczyłem, jak podnosi ramię… Zamierzałem złapać go za nadgarstek i
powiedzieć, żeby się, do kurwy nędzy, odpierdolił, kiedy gość, którego rąbnął pod
żebra, ubiegł mnie. Wyciągnął rękę i pacnął nią chojraka w łapsko, a potem wycelował
we mnie palec wskazujący.

– E, ty, wyglądasz znajomo.
Zerknąłem

na

Jeta z ukosa, ale on tylko wzruszył ramionami.

Serio?

Jesteśmy tu pierwszy raz i pewnie ostatni.

Facet

zmierzył mnie taksującym wzrokiem; naprawdę gapił się na mnie przez pełną

minutę, aż dziwnie się poczułem. Tamten wyszczekany sprawiał wrażenie, jakby miał
zamiar podjąć zaczepkę, ale ten, który się gapił, strzelił nagle palcami i uśmiechnął się
szeroko.

– Wiem! Grałeś

w

piłę w drużynie Alabamy!

Zamrugałem

nieprzytomnie

i teraz to ja wpatrzyłem się w niego jak sroka w gnat.

Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się, żeby ktoś rozpoznał mnie z tamtych czasów – serio,
nikt nigdy! To było „dawno i nieprawda”, zresztą… można powiedzieć, że trafiłem do
drużyny tylko przypadkiem.

– Eee… – Słyszałem,

jak

Jet parska śmiechem, ale nie miałem zamiaru marnować tej

szansy na ocalenie nam tyłków. – Fakt, grałem, bardzo dawno temu.

– Skończyłem

uniwerek

w Alabamie, więc drużyna Crimson Tide to dla mnie jak

background image

religia! – wykrzyknął z entuzjazmem mój nowy znajomy. – Byłeś biegaczem! Pamiętam,
jak wszyscy powtarzali w kółko, że masz ogromny potencjał. Wszyscy trenerzy
ględzili, że mają wobec ciebie wielkie plany, pokładali w tobie naprawdę duże
nadzieje. Byłeś szybki, dość szybki, żeby tamtego roku pomóc im wygrać puchar Sugar
Bowl. Rowland… jakiś tam, dobrze mówię?

Zakłopotany, potarłem

kark. Reszta

ekipy umilkła i wszyscy przyglądali mi się teraz

jednak w całkiem nowy sposób. Cóż, nie ma to jak futbol zdolny ukoić wrzący gniew
zatwardziałych kiboli.

Rowdy

St. James – przytaknąłem.

Skinął głową.

No

właśnie. Rowdy, nieobliczalny i twardy jak cholera! Nikt nigdy nie potrafił

przewidzieć, jak zagrasz! A jednak… coś się stało, nie? Nagle zniknąłeś? Nie
pamiętam dokładnie, kiedy to się stało, ale wiem, że nie zagrałeś w meczu pucharowym
ani w kolejnym sezonie. Kojarzę, że przebąkiwali coś o tym, że trafiłeś do ligi. Po
prostu się zmyłeś i wszyscy zachodzili w głowę, co takiego się wydarzyło.

Cóż,

to

były tematy, na które nie chciałem dyskutować, a już na pewno nie z grupą

kiboli, którzy zaledwie chwilę temu chcieli mnie stłuc na kwaśne jabłko.

Wzruszyłem

ramionami

i uśmiechnąłem się niepewnie.

– Cóż,

no

wiesz, jak to bywa: za duża presja – bąknąłem. – Nie byłem gotów na

takie wyzwanie. Uznałem, że to nie dla mnie.

Rzeczywiście,

koniec

końców wyszło na to, że kariera zawodowego futbolisty nie

jest mi pisana, jednak nie miało to nic wspólnego z presją, za to wiele z tym, że wcale
mnie to nie kręciło. Tak czy inaczej, nie zamierzałem im się z tego zwierzać.

– Miałeś smykałkę, młody. Szkoda, że

w

to nie poszedłeś.

Zacisnąłem zęby

i

znów wzruszyłem ramionami. Koniec mojej kariery w drużynie

futbolowej wcale nie miał nic wspólnego z „pójściem w to”, za to bardzo dużo z
faktem, że niemal rozerwałem na strzępy głównego rozgrywającego na kilka tygodni
przed meczami finałowymi. Rany boskie, czy naprawdę moja głupia przeszłość musiała
dopaść mnie aż tutaj i prześladować wspomnieniami, zamiast schować łeb i leżeć
cicho tam, gdzie ją zostawiłem?

Był

tylko

jeden sposób wybrnięcia z tej patowej sytuacji: wyciągnąłem rękę i

klepnąłem nadgorliwego fana w ramię, a potem wrzasnąłem na całe gardło:

Tidersi, do

boju!

Gość, który

mnie

rozpoznał, natychmiast odwrzasnął entuzjastycznie, co nieuchronnie

background image

przerodziło się w wielką dyskusję na temat futbolu w college’u i Wielkiej Dziesiątki,
co doprowadziło z kolei do debaty na temat Broncosów i ich żenującej przegranej w
pucharze Super Bowl w tym roku. Nim lokalsi zdążyli się obejrzeć, razem z Jetem
wymknęliśmy się niepostrzeżenie z baru, zostawiając za sobą głosujących gości i
rozmowy, którym obficie wtórował brzęk butelek.

Na

parkingu Jet zgiął się wpół ze śmiechu, a ja nie mogłem się oprzeć chęci

zdzielenia go przez łeb, gdy szliśmy do jego jaskrawego dodge’a challengera.

Zamknij

się – warknąłem.

Co, do

cholery, w ogóle znaczy „Tidersi, do boju”? – zapytał przez łzy, otwierając

samochód.

A

może by tak „dzięki za ocalenie nam dupy przed bójką w tej spelunie, Rowdy”?

– burknąłem, wsiadając do wozu.

Jet

odpalił silnik, który zamruczał seksownie, a ja skrzywiłem się odruchowo, gdy

moje bębenki poraziło rzężenie gitar i wściekłe wycie wokalu z piekła rodem.
Szanowałem Jeta za to, że zarabia na życie muzyką, i nie mogłem zaprzeczyć, że jest
niezwykle utalentowany, ale ten cały uwielbiany przez niego metal zupełnie mi nie
podchodził. Wyciągnąłem rękę i bez pytania ściszyłem muzykę, co sprawiło, że znowu
parsknął śmiechem.

Och, futbol

to coś, czego wy, muzycy, nigdy nie zrozumiecie – prychnąłem.

– Ej, oglądam

w

telewizji mecze!

– Już

ja

wiem, jak je oglądasz – parsknąłem. – Wytrzymujesz pięć minut, a potem się

odmeldowujesz i zachlewasz na umór, albo znajdujesz czystą kartkę i kończy się tak, że
piszesz dwadzieścia nowych kawałków. To nie jest oglądanie meczu, stary.

Nie

oponował.

Mniejsza

o to. Stary, nie miałem pojęcia, że w młodości słynąłeś z rzucania piły!

To znaczy, wiedziałem, że w szkole grałeś i tak dalej, ale nie że trafiłeś do ligi i w
ogóle!

Jęknąłem

i

opadłem na oparcie fotela.

Nie

rzucałem piły. Łapałem ją i z nią uciekałem, a jedyny powód, dla którego

kogokolwiek to w ogóle obchodzi, to fakt, że w końcu to zostawiłem w cholerę – i
wszystko inne – i zniknąłem bez słowa.

Jet

zerknął na mnie kątem oka, a ja specjalnie odwróciłem wzrok.

Nie

masz ochoty rozwinąć tej myśli, jak sądzę?

Dobrze

sądzisz.

background image

A, w

cholerę z tym. Wydawało mi się, że moja eks to mistrzyni tajemnic, ale

wygląda na to, że bijesz ją w tym na głowę.

Zamiast

odpowiedzieć, wydałem z siebie tylko bliżej nieokreślone mruknięcie.

Prawda

była taka, że nie lubiłem wracać myślą do przeszłości. Poszedłem za Poppy

do college’u, rzucając na szalę wszystko, co miałem… a wyszło, że skończyłem ze
złamanym sercem i postanowiłem sobie, że już nigdy nie pozwolę, żeby to się
powtórzyło. Rzuciłem szkołę – nie, żebym miał jakiś specjalny wybór po tym
incydencie z rozgrywającym – i zrobiłem to samo co Salem: spakowałem manatki i
ruszyłem przed siebie, zostawiając przeszłość za sobą.

Opuściłem

Teksas

wraz ze wszystkimi wspomnieniami: futbolem, college’em, a

także Poppy Cruz. Wszystko to pokrył błogosławiony kurz zapomnienia… do czasu, aż
parę tygodni temu Salem wparowała w moje życie bez zapowiedzi, jak taran na
wysokich obcasach, tak jakby nigdy nic.

Jet

miał rację. Byłem wściekły na Salem za to, że zjawiła się w Denver. Tak

wściekły, że nie wiedziałem nawet, czy zdołam być jeszcze sobą, jeśli ona miała kręcić
się dalej w pobliżu. Ta laska już raz zniszczyła mi życie, gdy byłem młody. Nigdy nie
zapomnę tego, jak się czułem, gdy odeszła. Nie chciałem, żeby była obok mnie. Nie
mogłem mieć pewności, że znowu nie zacznie mi na niej zależeć, że z powrotem jej nie
zaufam, że nie dam się jej pochłonąć bez reszty… tylko po to, żeby znów mnie
opuściła, porzucając, samotnego i wypalonego do cna.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Salem:

P

atrzyłam

na

śliczną blondynkę, stojącą za biurkiem przede mną. Na pierwszy rzut

oka znać było, że zżerają ją nerwy. Widziałam jak na dłoni, że czuje się tu nieswojo –
świetnie skrojony kostium i torebka od Gucciego zdradzały, że najwyraźniej pierwszy
raz postawiła stopę w salonie tatuażu. Obdarzyłam ją najbardziej olśniewającym z
moich uśmiechów i podniosłam pytająco brew, gdy oparła przede mną na biurku swoje
wypielęgnowane dłonie. Moja praca polegała na generowaniu ruchu, na upewnianiu
się, że klienci wiedzą, czego chcą – i że to otrzymają – a także, że trafią do właściwego
artysty, który im to zapewni. Miałam w umowie obowiązek upewnienia się, że nikt
przypadkiem nie popełni błędu i nie wyląduje na całe życie z dziarą, z której będzie
niezadowolony.

Kobieta

była prawdopodobnie mniej więcej w moim wieku, miała jakieś

dwadzieścia osiem czy dziewięć lat, ale emanowała niepewnością, która kazała mi
sądzić, że tak naprawdę nie wie, co robi tutaj, w Santas of Denver. To był nowy salon,
który Nash otworzył po śmierci swojego ojca. Mieścił się w samym centrum modnej,
ekskluzywnej części LoDo i był znacznie nowocześniejszy i ciekawiej urządzony niż
ten w pobliżu Capitol Hill przy Colfax. Artystów, którzy tu pracowali, wybrali
osobiście Rule i Nash – każdy z nich był piekielnie zdolny i naprawdę niesamowity, a
ponieważ salon był nowy i Nash chciał wyrobić mu dobrą reputację, wygospodarował
w nim także miejsce na sklep z ciuchami i innymi związanymi z kulturą tatuażu
gadżetami, więc zazwyczaj spędzałam więcej czasu na górze niż na dole, gdzie
urzędowali chłopcy. Pracowali na zmianę, tak aby któryś z nich był zawsze w nowym
salonie, pomagając rozładować ruch klientów.

Dzisiaj

przypadała kolej na Rowdy’ego i w normalnych okolicznościach byłabym

tym faktem zachwycona… gdyby ten dupek uparcie nie udawał, że się nie znamy i że
wcale nie istnieję. Minął już prawie miesiąc, ale za każdym razem, gdy czułam na
sobie spojrzenie tych błękitnych jak letnie niebo oczu, niemal natychmiast odwracał
wzrok i zaciskał nerwowo szczęki. Nieraz już próbowałam go osaczyć, przydybać, gdy
był sam, żebyśmy mogli porozmawiać, ale musiałam przyznać, że unikanie mnie
opracował do perfekcji, a ja nigdy dotąd nie byłam zmuszona uganiać się za facetem,
więc nie miałam właściwie pojęcia, co zrobić, żeby nie sprawiać przy tym wrażenia
desperatki.

background image

Jak

leci, złotko? – spytałam pogodnie blondynkę, a ona przełknęła ślinę i nerwowo

przestąpiła z nogi na nogę.

Wbiła

we

mnie wzrok i otworzyła usta. Była naprawdę śliczna i wyglądała

szykownie, całkiem jakby przed chwilą wyszła z salonu mody. Oczy miała w kolorze
morza, a gdy zamrugała, wyglądała na bezgranicznie przerażoną.

– Ja… – Urwała

i

zobaczyłam, jak umyka wzrokiem gdzieś w bok, za moje plecy, i

poczułam niemal fizycznie, że za ladę wparadował właśnie Rowdy. Byłam tak
wyczulona na jego obecność, tak dojmująco świadoma jego bytu i wrażliwa na jego
zapach i otaczającą go aurę, że nie musiałam oglądać się przez ramię, żeby wiedzieć,
że tam jest. Ślicznotka przełknęła znowu ślinę i wybałuszyła piękne oczy. Rowdy był
niezłym ciachem, a gdy się uśmiechnął, ciężko było się w nim nie zakochać od
pierwszego wejrzenia, jednak ta laska sprawiała wrażenie, jakby za chwilę miała
zemdleć albo się porzygać z nerwów.

Czy

mogę w czymś pomóc, piękna? – zapytał mój przystojny współpracownik.

W

ciągu tych kilku tygodni przekonałam się, że z Rowdy’ego był niemożliwy

flirciarz. Na widok ładnej dziewczyny zawsze błyskał zębami w uśmiechu, miał w
zanadrzu stertę gotowych tekstów, a oczy mu lśniły niebezpiecznie. Trudno było się
jego urokowi oprzeć, podobnie jak błyskotliwym żartom, które sprawiały, że klienci i
przyjaciele tak dobrze się czuli w jego towarzystwie. Gdybym nie znała go jako
gówniarza, uznałabym to za dobrodziejstwo inwentarza, ale wiedziałam, że pod tą
beztroską i luzem, z którymi obnosił się przed światem, kryje się coś więcej.

– Chciałabyś może usiąść

na

chwilę i przejrzeć albumy czy coś? – spytałam klientkę,

przyglądając się, jak na widok Rowdy’ego z twarzy odpływa jej cała krew. – Może
przyniosę ci szklankę wody i pogadamy o tym, co cię sprowadza do Santas of Denver?
– Uśmiechnęłam się do niej pokrzepiająco, licząc na to, że to ją nieco uspokoi i może
odwróci uwagę od tego, cokolwiek to było, co tak ją przeraziło.

Ślicznotka

powoli

pokręciła perfekcyjnie uczesaną główką, cofnęła ręce z lady,

opuściła je po bokach i powoli zwinęła dłonie w pięści. Zamrugała jeszcze raz, a
potem oderwała wzrok od stojącego nade mną Rowdy’ego i postąpiła krok w tył.

Ja

chyba… chyba po prostu nie jestem jeszcze na to gotowa.

Cóż,

to

był bardzo ekstremalny sposób wyartykułowania obaw związanych z

położeniem się pod igłę, ale nie mnie było ją osądzać. Lepiej, żeby sobie poszła i
przestała marnować nam czas, niż gdyby miała przyjść na sesję i ześwirować na fotelu.
To nigdy nie wychodziło interesom na dobre.

background image

W

razie gdybyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie nas szukać. – Głos Rowdy’ego

ociekał wręcz uprzejmością i wyrozumiałością, które chyba ją trochę uspokoiły.
Zacisnęła palce na torebce, odwróciła się na pięcie i wypadła z salonu jak burza. To
było dziwne zachowanie, ale widywałam już w rozmaitych salonach tatuażu znacznie
dziwniejsze. Poczułam, jak za moimi plecami Rowdy przestępuje z nogi na nogę i
wiedziałam, że zamierza znowu odejść bez słowa, jednak miałam już dość tych jego
fanaberii.

Chociaż

w

salonie było pełno ludzi i wszyscy tatuażyści mieli klientów, zerwałam

się z fotela i chwyciłam go za przód koszuli – czarnej, z białym lamowaniem i
perłowymi napami; od rana nic tylko podziwiałam sposób, w jaki podwinął rękawy,
żeby pochwalić się barwnymi obrazkami wytatuowanymi na przedramionach. Dużo
czasu spędzałam, obcinając go i wcale nie czułam się z tego powodu winna. Rowdy
zmarszczył jasne brwi, a kotwica wytatuowana z boku jego szyi poruszyła się, gdy
zacisnął palce na mojej pięści.

Puszczaj

– wycedził przez zaciśnięte zęby.

Zamiast

go posłuchać, instynktownie wręcz przyciągnęłam go do siebie, tak że był

zmuszony pochylić się lekko ku mnie; nie widziałam nic poza tymi bławatkowymi
oczami.

– Przestań

mnie

unikać. – Nie podniosłam głosu, ale miałam już serdecznie dość tych

jego gierek. Mieliśmy razem pracować, a poza tym w pewnym sensie przyjechałam tu z
jego powodu; musiał zdać sobie z tego sprawę i zrozumieć znaczenie tego faktu.

Wcale

cię nie unikam. – Gdy się do mnie odzywał, w jego głosie nie było śladu po

całej tej uprzejmości i słodyczy, którą zazwyczaj ociekały jego słowa. Kiedy
przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej, tak że niemal stykaliśmy się nosami,
zauważyłam, że kącik oka drgnął mu w nerwowym tiku.

Owszem, unikasz

mnie i mam tego serdecznie dość. Nie chcesz ze mną rozmawiać,

nie chcesz przebywać w moim towarzystwie – w porządku, ale nawet nie zapytałeś o
Pop… – Nie zdążyłam nawet dokończyć jej imienia, bo zakrył mi ręką usta, a drugą
przyciągnął mnie do siebie. Pochylił się do mojego ucha i warknął:

Nawet

nie próbuj, Salem.

Zadrżałam,

ale

nie ze strachu. Wreszcie byłam tak blisko niego…! Tyle tylko, że w

złym miejscu i o niewłaściwym czasie. Całkiem jakby na potwierdzenie tej myśli, z
rozmarzenia wyrwał mnie ostry głos Cory, nakazujący Rowdy’emu mnie puścić.

Mój piękny

kolega

natychmiast cofnął rękę i odsunął się ode mnie. Gdy podniosłam

background image

głowę i spojrzałam na niego, zobaczyłam, że nozdrza ma rozchylone, a jego jasne oczy
pociemniały. Był wściekły – naprawdę porządnie wkurzony – i wreszcie zobaczyłam w
nim coś z tego chłopca, którego tak dobrze pamiętałam.

– Wiesz, że

w

końcu będziemy musieli porozmawiać – mruknęłam cicho i

uśmiechnęłam się do niego. Miałam wrażenie, że cokolwiek bym teraz nie
powiedziała, wystraszę go tylko jeszcze mocniej.

Rowdy

odszedł kilka kroków w tył i zwęził oczy w szparki.

– Zapomnij.
Przechyliłam głowę

na

ramię i podniosłam brew.

Milczenie

na temat przeszłości wcale nie sprawi, że ona zniknie.

Warknął coś gardłowo

i

przeniósł spojrzenie na drobną blondyneczkę, która zeszła

właśnie z góry i zatrzymała się obok mnie. Cora urodziła dopiero co dziecko brata
Rule’a i nie mogłam się nadziwić, w jak świetnej jest formie. Była dokładnie tak samo
filigranowa i wygadana jak przed ciążą, a przynajmniej wszyscy tak mówili. Mała
Remy, R.J., jak nazywali ją wszyscy, została obecnie w domu z ojcem Cory, podczas
gdy młoda mama pracowała na pół etatu w salonie. Ojciec małej prowadził bar,
którego był właścicielem. Jeszcze nie poznałam starszego brata Rule’a, ale byłam
bardzo ciekawa osoby, która wytrzymywała non stop z taką wyszczekaną, przebojową
laseczką. Jej troskliwość była urocza i rozczulająca, nawet jeśli wtykała swój zadarty
nosek w sprawy, o których nie miała bladego pojęcia. Rowdy’ego i mnie łączyło coś
niezwykłego, pewna szczególna więź, tyle tylko, że rozplątanie jej zagmatwanych
węzłów i zawiązanie ich w śliczną kokardkę okazało się trudniejsze, niż początkowo
przypuszczałam.

Co

jest grane? Mamy klientów, matołku – opieprzyła Rowdy’ego.

Mój

przystojniak

obejrzał się przez ramię i łypnął na mnie ponuro. Oczy miał

zmrużone, ale już za chwilę coś w jego twarzy się zmieniło – wrócił na nią
nieskazitelny uśmiech, a granatowe cienie, które czaiły się w jego jasnych oczach
znikły bez śladu.

Nie

martw się, ustalaliśmy tylko pewne… granice. – Puścił do drobnej blondynki

oko, odwrócił się na pięcie w swoich wypucowanych kowbojkach i wrócił na
stanowisko pracy. Następną sesję miał umówioną dopiero za pół godziny, ale byłam
pewna, że znajdzie sobie jakieś zajęcie, byle tylko nie musieć ze mną rozmawiać.

Cora

oparła się biodrem o biurko i odczekała, aż załatwię dwóch klientów i odbiorę

telefon. Jasne, byłam zszokowana reakcją Rowdy’ego na próbę wzmianki o mojej

background image

siostrze, ale bardziej niepokoiło mnie, jak wściekły na mnie się wydawał. Nie
widziałam go od dziesięciu lat, a gdy wyjechałam z Loveless, on był nastolatkiem,
przed którym cały świat stał otworem. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie, co takiego
mogło wydarzyć się pod moją nieobecność, że teraz żywił wobec mnie taką urazę.

Poppy

i Rowdy byli ze sobą blisko po moim wyjeździe. Wiedziałam o tym, bo zanim

Poppy się przeprowadziła, utrzymywałyśmy stały kontakt, chociaż od jakiegoś czasu
gadałyśmy ze sobą znacznie rzadziej. Wiedziałam, że po skończeniu szkoły Rowdy
poszedł na uniwersytet w Alabamie, bo właśnie tam wybierała się Poppy – nawet jeśli
Notre Dame oferowało mu lepsze warunki. Nie wiedziałam tylko, i teraz głowiłam się
nad tym nieustannie, co takiego wydarzyło się między nimi, sprawiając, że Rowdy
porzucił nie tylko moją młodszą siostrę, ale i całą swoją przyszłość i naukę. Jeśli
chciałam, żeby wszystko, za czym tęskniłam przez ostatnie dziesięć lat wróciło,
musiałam zmusić Rowdy’ego, żeby ze mną porozmawiał – aby mieć pełny obraz jego
jako osoby dorosłej.

Cora

zaczekała, aż skończę rozmawiać przez telefon, i poprosiła, żebym poszła z nią

na górę. Nie miałam na to specjalnej ochoty, ale chyba nie mogłam za bardzo odmówić.
To Nash i Rule podpisywali moje umowy, ale szybko zdałam sobie sprawę z tego, że
tak naprawdę rządzi tu Cora. To ona była na tym statku kapitanem, a ja nie chciałam
zbytnio się narażać jako nowy członek załogi.

Podobało

mi

się tu, w Denver. Podobała mi się ta cała świeżość i atmosfera luzu.

Lubiłam moich kolegów z pracy, a także ich znajomych ze środowiska, w którym się
obracali. Żona Rule’a była urocza i nie było wątpliwości co do tego, że ten wydziarany
przystojniak i szykowna blondynka dobrali się jak w korcu maku. Dziewczyna Nasha
była słodziutka. Nie była zbyt rozmowna, ale gdy już się odezwała, zawsze miała do
powiedzenia coś miłego i mądrego, a do tego była wpatrzona w Nasha jak w obrazek.
Jeta spotkałam tylko raz, ale Ayden, jego żona, zaglądała do salonu co najmniej dwa
razy w tygodniu, żeby pogadać z Corą, i byłam zdania, że jest naprawdę niesamowita i
zjawiskowa. No i oczywiście uwielbiałam Corę. Była bystra, bezczelna i pełna
życzliwości dla świata – bardzo w typie ludzi, których lubiłam. Trochę bałam się jej
narazić, co jednak nie zmieniało faktu, że wszyscy ci ludzie byli naprawdę super i nie
mogłabym wymarzyć sobie lepszego miejsca pracy.

Piętro było

w

większości puste. Znajdowało się tam biuro, które Cora dzieliła z

chłopakami, i mnóstwo otwartej przestrzeni, która czekała tylko na to, żeby zmienić ją
w modny, oldskulowy butik tatuażowy. Prawdziwą kopalnię kasy. Chłopcy musieli

background image

tylko przestać spierać się ze sobą o to, jak chcą go urządzić, zakasać rękawy i wziąć
się do roboty. Byłam zdania, że sam pomysł otworzenia sklepu, także internetowego,
był dla nich w pewnym sensie wyzwaniem, a do tego nie otrząsnęli się po śmierci
Phila, więc wszyscy nadal jeszcze próbowali odnaleźć się w nowej roli właścicieli
dobrze prosperującego interesu. Świetnie się stało, że trafili na mnie, bo ja czułam się
w tym zdecydowanie jak ryba w wodzie.

Uwielbiałam ciuchy. Uwielbiałam tatuaże

i

kulturę pin-upową. Nie mogłam się

doczekać, kiedy będę mogła zrobić z Marked i tych, którzy za tym stali, prawdziwą,
rozpoznawalną markę.

Weszłam

do

zabałaganionego biura Cory i usiadłam naprzeciw niej, po drugiej

stronie jej biurka. Nie obeszła go i nie zajęła swojego fotela; zamiast tego przysiadła
obok mnie, na brzeżku blatu, i zaczęła machać nogami. Miała tęczówki oczu w dwu
różnych kolorach, więc nietrudno było zagapić się na nią z mieszkanką podziwu i
fascynacji. Musiałam docenić to, że nie owijała w bawełnę, od razu wykładała kawę
na ławę.

– Słuchaj, Salem, lubię cię – powiedziała prosto. –

Tak

naprawdę to bardzo cię

lubię i jestem zdania, że jesteś dokładnie tym, czego potrzebujemy w tym salonie, jak
już chłopaki zbiorą dupy w troki. Ale Rowdy jest członkiem mojej rodziny, a od dnia,
kiedy cię przyjęliśmy do ekipy, chodzi jak struty, i nie chodzi tylko o pracę. Nie wiem,
o co w tym wszystkim biega, ale wiem, że odkąd się zjawiłaś, po prostu nie jest sobą i
wcale mi się to nie podoba.

Odrzuciłam włosy

za

ramię i przeczesałam ciemne pasemka palcami.

Co

jeszcze wiesz? – zapytałam pozornie beztrosko, zastanawiając się, czy może

Rowdy zdradził jej coś na temat tego, dlaczego moje ponowne pojawienie się w jego
życiu tak bardzo go rozdrażniło.

Cora

machnęła tylko ręką. Była naprawdę uroczą istotką.

– Wiem, że pożera

damskie

serca w ułamku sekundy i że ich właścicielki mimo to są

mu za to wdzięczne. Wiem, że jak dotąd żadna z nich nie zagrzała w jego życiu miejsca
na dłużej i mam wrażenie, że coś między wami nie gra.

Cóż,

to

nie było dokładnie to, o co mi chodziło, i sądzę, że Cora o tym wiedziała.

Gdy podniosłam brew, uśmiechnęła się do mnie nieśmiało.

Nigdy

nie kręcił się wokół tej samej laski dłużej niż minutę, co zresztą nie jest w

naszej małej ekipie niczym niecodziennym. Cała reszta przepuściła przez swoje łóżka
chyba z pół stanu, zanim trafili na te jedyne. Tylko Rowdy wspomniał mi, i to więcej

background image

niż raz, że już trafił na miłość swego życia i że ona go nie chciała, więc teraz nie widzi
już sensu szukać. Powiedział mi, że to była twoja siostra. Złamała mu serce, więc teraz
żyje pełnią życia i nie traktuje nikogo zbyt poważnie. A przynajmniej tak było, dopóki
ty się nie zjawiłaś. Wydaje się cholernie poważny, jeśli o ciebie chodzi.

Założyłam nogę

na

nogę i wbiłam spojrzenie w moje pantofle z odsłoniętymi

palcami – czarne, na obcasie, z czerwoną podeszwą. Były naprawdę śliczne i świetnie
pasowały do mojej dopasowanej, czerwonej ołówkowej spódnicy. Ubierałam się tak,
aby czuć się seksownie i mieć pewność, że wszystko mam pod kontrolą. Nosiłam się w
sposób przyciągający uwagę i robiłam to głównie dlatego, że w młodości byłam taka
tłamszona – lubiłam pozytywne reakcje, jakie wywoływał mój image. Żadne jednak
spiętrzenie stylu i rozmachu nie mogło ukoić tępego bólu wywołanego
przypomnieniem, że Rowdy kochał kiedyś moją młodszą siostrę.

Podniosłam

wzrok

na Corę i skinęłam lekko głową.

Fakt, Rowdy

kochał Poppy. Rodzina, która mieszkała obok nas w Loveless,

przygarnęła go, gdy miał dziesięć lat. Był sierotą. Jego przybrani rodzice byli mili, ale
mieli oprócz niego całą zgraję dzieci – i własnych, i adoptowanych. Rowdy był cichy,
nieśmiały i nieskończenie smutny. Poppy i ja bawiłyśmy się pewnego dnia w berka i
moja siostra zobaczyła go, jak siedzi, samotny, na ganku. Pamiętam, że się nam
przyglądał, ale nic nie mówił. Młoda pobiegła do niego i zapytała, czy nie chce się z
nami bawić.

Uśmiechnęłam się ciepło

na

to wspomnienie. Już wówczas Rowdy był wysoki jak na

swój wiek i przeraźliwie chudy. Ciężko było przeoczyć te lśniące, jasne kędziory i
bławatkowe oczy w mieście zamieszkanym głównie przez rodziny pochodzenia
meksykańsko-amerykańskiego. Był… inny. Wyróżniał się – był w naszej małej
społeczności nowy i widać było, że czuje się niepewnie. Był z moim życiu, tak
monotonnym i bladym, czymś niespodziewanym i ekscytującym. Chociaż emanowały od
niego smutek, niepewność i jakaś dziwna tęsknota, już wówczas widziałam w nim siłę
i upór, których tak bardzo brakowało mnie samej. Chciałam jakoś ukoić jego żal,
jednak chciałam też przekonać się, co się stanie, gdy ktoś o takim niewykorzystanym
potencjale zyska szansę na rozpostarcie skrzydeł. Chciałam go poznać, chciałam, żeby
był przy mnie, tak aby dowiedzieć się, co w końcu wyrośnie z tego zahukanego
brzydkiego kaczątka, wyzwolonego z okowów konformizmu. Chciałam też go przytulić
i powiedzieć mu, że nie ma nic złego w byciu smutnym, zagubionym i sfrustrowanym.
Miałam ochotę zapewnić go, że jest wspaniały taki, jakim jest – powiedzieć mu

background image

dokładnie to, co sama tak bardzo, rozpaczliwie chciałam usłyszeć. A teraz nadal
chciałam utwierdzić go w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze. Mimo to on nie
chciał poświęcić mi nawet tej chwili na to, żebym mogła mu wyjaśnić, że przyjechałam
tu dla niego i że teraz, kiedy oboje byliśmy wolni i dorośli, mogliśmy nacieszyć się
sobą nawzajem i stworzyć razem coś wspaniałego i trwałego. Po prostu nie chciał dać
mi na to szansy.

Chyba

właśnie w tamtym momencie ją pokochał. – Westchnęłam i spojrzałam na

swoje dłonie, które nieświadomie splotłam na podołku. – Mój ojciec jest…
tradycjonalistą. Jego rodzina wyemigrowała z Meksyku, gdy był dzieckiem. Jest bardzo
staroświecki i konserwatywny. Jest też bardzo wierzący i nie miał nic przeciwko temu,
żeby Poppy przyjaźniła się z Rowdym, bo dzieciak był sierotą, a jego przybrana
rodzina brała czynny udział w życiu kościoła, w którym mój ojciec był pastorem. Nigdy
jednak nie wybaczyłby im romansu i Rowdy od zawsze miał tego świadomość. Mimo
to nie powstrzymało go to od jawnego okazywania jej uczuć. Sądzę, że po prostu
czekał, aż dorosną, aż pójdą do college’u i wierzył w to, że kiedy Poppy wyrwie się
spod jego skrzydeł, przekona ją, że mogą być razem.

Cora

przestała majtać nogami i spojrzała mi w oczy.

A

więc…co takiego się wydarzyło?

Parsknęłam krótkim śmiechem

i

odrzuciłam włosy na plecy.

Ha! Dobre

pytanie.

Teraz

to ona podniosła pytająco brew, przyozdobioną migotliwym, różowym

kolczykiem.

Nie

wiesz?

Nie. Wiem

tylko, że porzucił szkołę, zostawił Poppy i zniknął nam wszystkim z

oczu. Pytałam ją o to kilka razy na przestrzeni tych paru lat rozłąki, ale nigdy nie
kwapiła się, żeby udzielić mi wyjaśnień.

No

to… przyjechałaś tu ze względu na pracę, Salem, czy dla Rowdy’ego? – To

była właśnie cała Cora: tylko ona mogła zapytać mnie o to wprost.

Jasne, mogłam zgrywać kokietkę, uśmiechnąć się

i

zbyć jej pytanie jakimś banalnym

tekstem, ale lubiłam szczerość i prostolinijność, więc uznałam, że Corze należy się z
mojej strony to samo. Nie mówiąc już o tym, że obawiałam się tego, że ktoś z ekipy
może dojść do wniosku, że zjawiłam się tutaj wcale nie dla roboty. Powinni wiedzieć,
że prędzej czy później będą się musieli podzielić Rowdym ze mną.

Z

obydwu powodów – powiedziałam. – I to, i to.

background image

Cora

wydała z siebie odgłos będący połączeniem prychnięcia i chichotu i zeskoczyła

z biurka.

Wydaje

mi się, że on nie za bardzo wie, jak cię traktować. Chyba się ciebie trochę

boi.

Wstałam

i

wygładziłam spódnicę. Spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem i

skrzyżowałam ramiona na piersi. Różnobarwne oczy Cory zrobiły się nagle wielkie jak
spodki.

Wszystko

gra? – spytałam z niepokojem.

Skrzywiła się

i

zarumieniła lekko.

– Muszę lecieć – bąknęła, zawstydzona. –

Chyba

nadeszła pora karmienia…

Och, to

było takie słodkie.

Jasne, nie

ma problemu. Zajmę się salonem, spokojna głowa. Dam radę wszystko

ogarnąć: klientów i całą resztę.

Cora

skinęła głową i sięgnęła po torebkę. Nie byłam zaskoczona na widok jaskrawej

torby w żółte i czarne pasy. Cora miała barwną osobowość i lubiła ją podkreślać
ubiorem i dodatkami.

Postaraj

się być miła dla Rowdy’ego, proszę – westchnęła na odchodnym. – Mam

wrażenie, że powinniście ze sobą szczerze pogadać i jeśli to do niego nie dotrze,
wsadzę mu tę informację tak głęboko do gardła, że zobaczy gwiazdy. Chcę mieć
pewność, że wszystko między wami gra.

Zeszłam

za

nią na dół, ale zanim wyszła, położyłam jej dłoń na ramieniu.

Nie

– powiedziałam cicho. – On sam musi się do tego przekonać. Od paru tygodni

przymykam oko na to, że przemyka się koło mnie jak myszka, i dałam mu więcej niż
jedną szansę, żeby przywyknął do myśli, że znowu wtargnęłam do jego życia i nie
zamierzam mu popuścić. Najwyraźniej nie jest jeszcze na to gotowy.

Cora

roześmiała się i wróciłyśmy do salonu. W poczekalni w ciągu tego kwadransa,

który zajęła nam rozmowa, zrobiło się naprawdę tłoczno, więc przez moment skupiłam
się na obsłudze czekających klientów. W pewnej chwili Cora pochyliła się nad moim
ramieniem i szepnęła mi do ucha:

– Wiesz, zapłaciłabym małą fortunę, żeby zobaczyć

go

w tych obcisłych sportowych

gatkach, które nosił, kiedy był młodszy. Gdy szukałam informacji o nim w Internecie,
trafiłam na jego zdjęcie z czasów, kiedy grał w drużynie Alabamy. – Zatrzepotała
dramatycznie ręką przed swoją twarzą i pomachała mi na pożegnanie, a potem wyszła.
Parsknęłam mimowolnie śmiechem, a gdy obejrzałam się przez ramię, zobaczyłam

background image

stojącego za moimi plecami Rowdy’ego.

Przynajmniej

ten jeden raz jego oczy nie pałały gniewem i zdołał na mnie patrzeć,

nie odwracając wzroku… Przez ułamek sekundy zobaczyłam wszystko jak na dłoni –
powód, dla którego traktował mnie z takim dystansem i z całej siły chciał się ode mnie
odseparować. W tych błękitnych jak bezkresne letnie niebo oczach widziałam,
dlaczego nie potrafił się pogodzić z tym, że nagle tak niespodziewanie wróciłam do
jego życia. Gdy na mnie patrzył, widział tylko przeszłość, a wraz z nią wszystko, czego
wówczas doświadczył – stratę, której doznał z mojej winy, i nieukojony żal
nieodwzajemnionej miłości do mojej siostry. Ja z kolei, gdy patrzyłam na niego,
widziałam tylko świetlaną przyszłość i mnóstwo cudownych obietnic, które lśniły w
tych cudownych oczach niesamowitego, dorosłego Rowdy’ego St. Jamesa. Musiałam…
byłam pewna, że muszę zrobić coś, żebyśmy zaczęli postrzegać się inaczej, jeśli
chciałam, by uwierzył w to, że przyszłość może wyglądać inaczej po stracie, której
doznał, zwłaszcza jeśli pragnęłam, żeby zdał sobie sprawę z tego, że dokonał złego
wyboru i że jego ból mogła ukoić osoba, która chciała go o tym przekonać.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Rowdy:

N

igdy nie byłem typem kolesia, który odmawiał okazji, żeby dobrze się zabawić.

Ostatnimi czasy rzadko się zdarzało, żeby grupa ludzi, z którą przestawałem i która
była teraz dla mnie jak rodzina, zdołała się spotkać o tym samym czasie w tym samym
miejscu. Dlatego kiedy Jet zadzwonił do mnie ostatniego wieczoru, który miał spędzić
w mieście, zanim wyleci, żeby posłuchać brzdąkania jakiejś jazgotliwej kapeli w
Portland, i poprosił, żebym wpadł do baru, bo wszyscy tam będą, nie przyszła mi do
głowy żadna wymówka, która nie brzmiałaby głupio.

Coraz trudniej było mi unikać Salem bez wzbudzania podejrzeń wszystkich dookoła,

a teraz, kiedy Cora stała się mimowolnym świadkiem naszej głupiej scysji… cóż, nie
było szans, żebym uniknął jej pytających spojrzeń. Uwielbiałem ją nad życie, ale nie
miałem ochoty na to, żeby zaczęła wtykać ten swój śliczny nosek w nie swoje sprawy i
rozdrapywać stare rany. Byłem pewien, że zabliźniły się już dawno temu i chociaż te
szramy były brzydkie i wciąż dawały o sobie znać, nadal czułem się z nimi o niebo
lepiej niż z bólem i żalem, które wiązały się ze wspomnieniami z tamtego okresu.

Aby udowodnić nie tylko dziewczynom, ale i sobie, że potrafię przyzwoicie się

zachowywać i sam widok Salem i jej ślicznej, śniadej buźki nie sprawi, że ucieknę
gdzie pieprz rośnie, przywołałem na twarz najlepszy firmowy uśmiech i raźnym
krokiem wparadowałem do baru. Uznałem, że ten jeden wieczór mnie nie zbawi.
Równie dobrze mogłem przykleić na twarz fałszywy uśmiech i udawać, że na sam jej
widok wcale mnie nie skręca. Musiałem tylko cały czas powtarzać sobie w duchu, że
jest kimś obcym, że jej nie znam. Była po prostu przypadkowo spotkaną śliczną
latynoską

boginią,

o

ciele

przyozdobionym

najpiękniejszymi,

najbardziej

dopracowanymi tatuażami, jakie miałem okazję oglądać. Byłem specem od kobiet, a
Salem była istnym wcieleniem kobiecości. Potrafiłem być czarujący i szarmancki.
Umiałem słuchać i zachowywać się przyjaźnie i miałem nadzieję, że to nieco uśpi jej
czujność i sam będę mógł się odprężyć i poczuć, jakby wcale nie zjawiła się tutaj, w
Denver, po to, żeby wywlec na wierzch wszystkie straszne wspomnienia, które mnie
prześladowały.

Sądziłem, że mój plan jest idealny. Wydawało mi się, że wszystko pójdzie jak z

płatka… dopóki nie wszedłem do baru. Pierwszą osobą, na której spoczął mój wzrok,
nie była wcale Ayden, próbująca wyciągnąć Jeta na parkiet przy dźwiękach Family

background image

Tradition ani Rule i Shaw, szepczący z głowami pochylonymi ku sobie, ani nawet
Rome, holujący swoją małą punkową wróżkę za bar, gdzie, jak wiedziałem, za
magazynem z trunkami znajdowało się jego biuro, czy też Nash i jego śliczna Santa,
udający, że grają w bilard, podczas gdy w rzeczywistości wymknęli się na tyły knajpy,
żeby ukradkiem obściskiwać się przy pokrytym filcem stole. O, nie – mój zdradziecki
wzrok musiał paść na te cholernie seksowne krągłości Salem, wsparte kusząco o bar,
zza którego przyzywał ją właśnie do siebie Asa.

Oczywiście, pierwszą rzeczą, jaką zarejestrowal mój mózg, było to, jak cudownie

wyglądają jej pośladki i biodra w czarno-białej spódniczce, gdy schyla się nad barem
w tych swoich niebotycznie wysokich obcasach, które tak lubiła nosić. Gdzieś z tyłu
głowy pojawiła mi się niedorzeczna myśl, że Asa prawdopodobnie wydurnia się
specjalnie, żeby zajrzeć jej w dekolt – i z jakiegoś powodu podejrzenie to sprawiło, że
aż się zagotowałem. Zacisnąłem szczęki i dosłownie krew mnie zalała, gdy Salem
odrzuciła głowę na plecy i roześmiała się w głos z czegoś, co powiedział jasnowłosy
przystojniak z południa. Jej ciemne włosy spłynęły aż do krągłych pośladków, a jej
chrapliwy, seksowny śmiech sprawił, że w żołądku i poniżej pasa poczułem dziwną
sensację. Zanim zdołałem się opamiętać, szedłem już zdecydowanym krokiem w jej
stronę.

Widziałem, że Asa mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie szeroko,

porozumiewawczo, podchodząc do nowego klienta. Musiałem mu przyznać, że ma
cholernie dobry gust, jeśli chodzi o laski. Ostatnimi czasy, teraz, kiedy on i ja
stanowiliśmy jedynych członków naszej paczki niemających nikogo na stałe, pod
koniec wieczoru okazywało się zazwyczaj, że rywalizujemy zdrowo o względy tej
samej laski. To jednak nigdy nie było nic poważnego i więcej niż raz przerodziło się w
coś w rodzaju gry, polegającej na tym, któremu z nas uda się pierwszemu wyrwać
ślicznotkę, która wpadła w oko nam obydwu. Zważywszy na fakt, że obaj byliśmy
blondynami i mieliśmy dużą dozę wrodzonego wdzięku, nigdy nie można było
przewidzieć wyniku takiego starcia. On miał ten swój uroczy południowy akcent, ale ja
mogłem się z kolei pochwalić pokaźną kolekcją imponujących, oldskulowych tatuaży,
którym mnóstwo dziewcząt nie mogło się oprzeć. Zająłem miejsce przy barze obok
Salem i wziąłem piwo, które postawił przede mną bez słowa Asa. Zmrużyłem oczy,
spojrzałem na niego spode łba i zobaczyłem, że jego uśmiech z przyjacielskiego
zmienia się w dziwnie tajemniczy i podejrzliwy zarazem.

– Jak leci, Rowdy?

background image

Zawsze brzmiał tak, jakby dopiero co wrócił z farmy na głębokim zadupiu w

Kentucky. U Ayden ten sam zaśpiew był ledwie zauważalny, chyba że była wkurzona
albo podekscytowana, jednak Asa używał go jak broni przeciwko niczego
niepodejrzewającym laskom. Poczułem na sobie wzrok Salem, gdy odwróciła się, żeby
na mnie spojrzeć, ale zignorowałem ją i wbiłem wzrok w naszego pięknisia barmana.

– A, nic nowego – bąknąłem.
– Coś ostatnio rzadko u nas bywasz – zauważył ten zdradliwy skurwiel.
Teraz, kiedy wszyscy moi przyjaciele się pożenili, prawie pożenili albo znaleźli

swoje drugie połówki, zazwyczaj spędzałem tu większość wolnego czasu, gadając z
nim o dupie Maryny. Nie miałem złudzeń, że zauważył, że ostatnio rzadko tu bywałem,
powodowany strachem i tchórzostwem. Już-już miałem rzucić żartem coś na temat tego,
że powinien się cieszyć, że nie ma konkurencji, kiedy usłyszałem, jak Salem prycha
kpiąco.

Unikałem przebywania blisko niej, bo czułem się przy niej niezręcznie i zbyt

dojmująco świadom jej obecności. Kiedy tamtego dnia złapałem ją za rękę,
powodowała mną panika i strach, nie nagła potrzeba kontaktu fizycznego. Jednak
bliskość i widok tych ciemnych jak grzech oczu, a także perfekcyjnie wymalowanych,
seksownych usteczek sprawiał, że krew napływała mi do części ciała, których
niemożność kontrolowania niepomiernie mnie wkurzała. Szkarłatny kolczyk nad jej
górną wargą lśnił, sprawiając, że miałem ochotę nachylić się ku niej i go polizać. I
nagle nie bardzo wiedziałem, dlaczego w ogóle z takim zacięciem jej unikałem.
Sposób, w jaki na widok mojej miny podniosła kruczoczarne brwi, sprawił, że
chciałem znaleźć się tak blisko niej, jak tylko to możliwe.

– Byłem ostatnio zajęty – zbyłem Asę, nie przestając się gapić na tę teoretycznie

obcą mi i nieskończenie seksowną osobę… którą niegdyś znałem lepiej niż samego
siebie.

– A czym niby?
Odwróciłem się gwałtownie w stronę Asy i zauważyłem, że po jego ustach błąka się

złośliwy uśmieszek. Fakt, że ta dziewczyna działała na mnie jak magnes, było widać
najwyraźniej jak na dłoni, a on nie miał żadnych skrupułów, żeby mnie tą wiedzą
torturować.

Wziąłem piwo, żeby mieć co robić z rękami, i przechyliłem głowę na ramię, znowu

wlepiając spojrzenie w Salem. Patrzyłem na nią, jakby w każdej chwili mogła się na
mnie rzucić z pazurami i mnie zaatakować. Patrzyłem na nią z obawą, całkiem jakby

background image

lada chwila miała mi odebrać wszystko, co dobre, zburzyć bezpieczny mur, którym się
otoczyłem, i jakbym bał się, że zostawi mnie, drżącego i nagiego, przykrytego cienkim
pledem okropieństw będących wspomnieniami z życia, którego nie chciałem pamiętać.

Patrzyła na mnie, jakbym był zabawką z jajka z niespodzianką. Jej oczy lśniły tak,

jakby właśnie znalazła właśnie coś, czego bardzo długo szukała i jakby okazało się to
czymś znacznie lepszym, niż się spodziewała.

Upiłem duży łyk piwa i bąknąłem beznamiętnie:
– Chciałbym wiedzieć, co robisz w Denver, Salem.
Sięgnęła po swojego drinka – coś różowego, pachnącego słodko i cytrusowo – i

upiła łyk. Odsunęła falę ciężkich włosów na ramię, a ja spuściłem wzrok. A niech
mnie, Asa miał rzeczywiście niezły widok! Salem miała na sobie czerwoną,
koronkową bluzeczkę z głębokim dekoltem, tak głębokim, że miałem wrażenie, że jeśli
nachyli się odpowiednio nisko, piersi jej z niego wyskoczą i podbiją mi oczy. Ubierała
się w sposób prowokujący i uwodzicielski zarazem, ale jednocześnie była w tym
elegancka i w pewnym sensie powściągliwa. Naprawdę była jak współczesna Bettie
Page.

– Przyjechałam, bo Phil tego chciał. Wiedział, że to właśnie tu powinnam trafić, że

tu jest moje miejsce – odparła prosto.

Takiej odpowiedzi się nie spodziewałem. Tak naprawdę to poczułem się jak ostatni

kretyn, przekonany, że usłyszę, iż miało to coś wspólnego ze mną. Fakt, że poczułem się
urażony, był dla mnie zaskoczeniem. Zmarszczyłem czoło.

– Co masz na myśli?
Wzruszyła tylko ramionami.
– Mam na myśli, że odkąd wyjechałam z Loveless, mnóstwo razy się

przeprowadzałam. Nigdzie nie zagrzałam miejsca na dłużej i nigdzie nie osiadłam na
stałe. Zawsze sądziłam, że oznacza to po prostu, że szukam przygód, że mam duszę
Cyganki, jednak dzięki Philowi zdałam sobie sprawę, że po prostu od zawsze szukałam
bezpiecznej przystani – miejsca, które mogłabym nazywać domem. Nigdy wcześniej nie
miałam domu.

– Uważasz, że Denver to twoja bezpieczna przystań? Chcesz tutaj osiąść? –

bąknąłem.

Już zajarzyłem. To znaczy, Phil znalazł mnie wegetującego w naprawdę paskudnej

dziurze w Oklahomie, praktykującego pod okiem kolesia, który zamiast tatuować albo
mnie uczyć, wolał handlować spod lady amfą. Stary Donovan miał przyjaciela, który

background image

mu o mnie napomknął, a także o fakcie, że byłem młody, garnąłem się do nauki i
prawdziwie kochałem sztukę. Phil przyjechał tam specjalnie, żeby mnie zobaczyć, nie
informując mnie, jak do tego naprawdę doszło. Phil Donovan ocalił mi dupę, przywlókł
do Denver i nauczył wszystkiego, co powinienem wiedzieć o tatuażu, abym mógł zrobić
karierę i mieć czym zarabiać na chleb.

A co ważniejsze, Phil przyjął mnie do swojej „rodziny”. Samotność nie była łatwa,

ale byłem sam od tak dawna, że początkowo nie potrafiłem się odnaleźć. Phil sprawił,
że Denver stało się moim domem i bezpieczną przystanią.

Salem uśmiechnęła się i ten jej seksowny kolczyk zamigotał znów szkarłatem znad

jej wargi. Wybrzuszenie pod moim paskiem zareagowało jeszcze bardziej żywiołowo i
zupełnie wbrew mojej woli.

– Może – powiedziała cicho. – Dla mnie określenie „dom” to coś więcej niż tylko

współrzędne na mapie.

Chciałem ją zapytać, co to, u diabła, ma znaczyć, kiedy drzwi do baru otworzyły się

i do środka wmaszerowała młoda kobieta. Usłyszałem, jak stojący za barem Asa
zaczerpuje głęboko tchu, a Santa stojąca w pobliżu stołu bilardowego i przyklejona do
Nasha krzyczy: „Royal!”, i zobaczyłem, że macha do niej z entuzjazmem.
Czerwonowowłosa ślicznotka pomachała wszystkim na powitanie i paradując przez
cały bar, całkiem jakby to był jej prywatny wybieg, dołączyła do grupy naszych
przyjaciół. Gdy dziewczyny zaczęły się obściskiwać i całować na powitanie, Nash
znalazł się w czymś w rodzaju kanapki z dwóch ślicznych rudych laseczek. Pieprzony
szczęściarz!

– Kto? To? Jest? – Zaciąganie Asy zmieniło się nagle i stwardniało w sposób,

jakiego nigdy wcześniej u niego nie słyszałem. Jego oczy, zazwyczaj lśniące i jasne jak
złote monety, pociemniały i spoważniały – nigdy nie widziałem, żeby był taki
zaaferowany.

– To Royal – wyjaśniłem. – Sąsiadka Nasha. – A ponieważ Santa praktycznie teraz u

niego mieszka, te dwie są nierozłączne.

Dwa rudzielce były dziwnym połączeniem podobieństw i przeciwieństw. Santa była

łagodna, spokojna i tak skromna i słodka, jak to tylko możliwe. Miała miedzianorude
włosy i piegi, więc lubiłem się z nią drażnić, że wygląda jak Pippi Langstrumpf. Royal
Hastings z kolei została genetycznie obdarowana przez naturę tak hojnie, jak to tylko
możliwe. Była wysoka, miała idealnie gładką skórę, piwne oczy i długie szkarłatne
włosy. I ciało takie, o którym myślałem, że tak naprawdę nie istnieje poza katalogami

background image

kostiumów kąpielowych – a gdyby już samo w sobie to nie było dość seksowne, była
naprawdę miła, bardzo zabawna i na swój uroczy sposób dziwaczna. To wszystko
sprawiało, że była interesująca i naprawdę fajna.

– Chcę… – Głos Asy opadł oktawę niżej i zobaczyłem, jak Salem przenosi wzrok z

niego na mnie i z powrotem. Nie chciałem nawet dopuścić do siebie tej myśli, ale
niestety zdawałem sobie sprawę, że jeśli Asa zajmie się Royal, nie będę musiał się
wściekać na to, że podrywa Salem, więc powiedziałem tylko:

– Uderzaj, stary. Jest wolna.
Asa wybałuszył na mnie oczy i wykrztusił:
– Dlaczego taka gorąca laseczka buja się sama?
W mowie facetów oznaczało to: „Co, do cholery, jest z nią nie tak?” Podniosłem

rękę i machnąłem jakby nigdy nic.

– Dużo pracuje i ma napięty grafik, jak sądzę.
Asa wsparł się o bar i pochylił w moją stronę.
– Czym się zajmuje?
Cóż, w tym właśnie mógł być problem. Wiedziałem, że jeśli powiem mu, jak zarabia

na życie ta piękna młoda kobieta, Asa natychmiast przestanie się nią interesować.
Milczałem przez chwilę, zastanawiając się, jak mu to wszystko oględnie wyjaśnić,
kiedy nagle Salem wypaliła prosto z mostu:

– To glina – rzuciła od niechcenia znad swojego drinka.
Asa wybałuszył oczy i cofnął się o krok, całkiem jakby wiadomość poraziła go

impulsem elektrycznym.

– Skąd wiesz? – spytał zachrypniętym od emocji głosem.
Salem wzruszyła tylko nagimi ramionami. Pomyślałem przelotnie, że mam nieodpartą

ochotę oblizać cały jej obojczyk i przyssać się do krągłego ramienia w miejscu, w
którym łączyło się ze smukłą szyją. Co, do diabła, się ze mną działo? Miałem trzymać
się od niej z daleka – od niej i od bólu, który mogła mi zadać.

– Ciągle przychodzi do salonu razem z dziewuszką Nasha. Któregoś razu miała na

sobie mundur. Poprosiłam ją, żeby pokazała mi swojego gnata.

Z twarzy Asy odpłynęła cała krew; pokręcił powoli głową, całkiem jakby ten gest

mógł cofnąć słowa Salem. Aby postawić kropkę nad i, przytaknąłem i potwierdziłem:

– Tak, to policjantka. Nie wierzyłem Nashowi, gdy mi o tym powiedział, ale tak jest.

Całkiem niedawno na służbie zebrała nawet bęcki od jakiegoś śmiecia i chodziła przez
jakiś czas z podbitym okiem i rozkwaszoną buzią. Ma odznakę i pilnuje prawa i

background image

porządku, mój drogi.

Asa zaklął pod nosem i uśmiechnął się do mnie krzywo.
– Powinni tego zabronić. Takie laseczki nie powinny bronić i służyć.
Poszedł na drugi koniec baru, żeby przygotować kilka drinków dla Dixie, która

przyglądała się z dala naszej wymianie zdań. Kiedy podchwyciłem wzrok ślicznej
kelnereczki, uśmiechnęła się do mnie uroczo i musiałem napić się piwa, żeby
odruchowo się do niej nie wyszczerzyć. Flirtowanie z ładnymi dziewczynami
przychodziło mi równie naturalnie jak oddychanie, ale Salem nie spuszczała ze mnie
spojrzenia tych swoich czarnych jak noc oczu i z jakiegoś powodu wdzięczenie się do
Dixie nie wydawało mi się w tej chwili dobrym pomysłem. Odrzuciła znowu długie
włosy na plecy; przyglądałem się, jak osuwają się po jej nagiej skórze. Może i byłem
urodzonym flirciarzem, ale tej kobiecie bycie seksowną przychodziło tak naturalnie!
Dosłownie ociekała zmysłowością, całkiem jakby to były kosztowne perfumy. Była
znacznie lepsza w te klocki ode mnie, i to był kolejny powód, żeby trzymać się od niej
z daleka.

– A co, ładne dziewczyny nie powinny być policjantkami? – W jej głosie

pobrzmiewała złośliwa nutka, więc odepchnąłem się od baru i skinąłem głową w
stronę Asy, wciąż pogrążonego w rozmowie z Dixie.

– Asa miał w swoim życiu nieszczęście znaleźć się stanowczo zbyt wiele razy po

przeciwnej stronie ludzi z odznakami. Chodzi nie tyle o nią, ile o to, czym się zajmuje.
Asa nie lubi, kiedy gorąca laseczka jest poza jego zasięgiem, a to, co Royal robi
zawodowo, sprawia, że zdecydowanie jest poza jego zasięgiem.

Salem podniosła ciemną brew i obrzuciła taksującym spojrzeniem najpierw Asę, a

potem seksowną policjantkę, która właśnie odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się na
całe gardło z czegoś, co powiedziała Santa.

– Szkoda, że tak uważa. Byłaby z nich naprawdę piękna para.
Cóż, jej słowa sprawiły, że miałem nieco mniejszą ochotę udusić Asę – nie tylko za

to, że gapił się na jej cycki, kiedy pochylała się nad barem, ale i za to, że się do niej
uśmiechał i flirtował z nią, podczas gdy ja czułem się w jej towarzystwie znowu jak
niechciane, odrzucone dziecko.

– No więc… – bąknąłem. – Rzuciłaś wszystko, zostawiłaś za sobą całe swoje życie,

tylko po to, żeby pomóc Nashowi i Rule’owi w nowym salonie, bo Phil tego chciał?
Nie porzuciłaś niczego… nikogo? – W moich słowach pobrzmiewało echo żalu.
Słyszałem to doskonale, ale nie umiałem nic na to poradzić. Moja mama zmarła w

background image

wyniku jakiejś głupiej strzelaniny, kiedy byłem mały – nie pamiętałem jej zbyt dobrze,
przypominałem sobie jednak, że była naprawdę miła, ładna i zawsze uśmiechała się
albo śmiała. Zapamiętałem ją jako osobę szczęśliwą.

Trafiłem do sierocińca, gdy miałem sześć lat. Nie miałem żadnej rodziny, a

przynajmniej krewnych, którzy chcieliby mnie przygarnąć, więc tułałem się od domu do
domu, dopóki w wieku dziesięciu lat nie trafiłem pod dach Ortegów. Wiedziałem, że
moja mama nie zostawiła mnie samego specjalnie, że los bywał okrutny i czasami
potrafił naprawdę dać w kość, jednak nie zmieniało to faktu, że kiedy ktoś, na kim
bardzo mi zależało, odwracał się ode mnie, napływały wszystkie te straszne
wspomnienia bycia porzuconym.

Zamiast odpowiedzieć na moje sarkastyczne pytanie, Salem oparła się biodrem o

barowy stołek i odchyliła lekko na bok, przyglądając mi się uważnie. Zawsze
uważałem, że ma cudowne oczy. Gdy byłem młodszy, sądziłem, że wyglądają jak
aksamit i jest w nich coś miękkiego. Teraz, gdy tak na mnie patrzyła bez mrugnięcia,
widziałem w nich mrok i tajemnicę. Nie podobało mi się, że wygląda tak, jakby znała
wszystkie sekrety wszechświata i tylko czekała na to, żebym do niej przyszedł, tak by
mogła wyszeptać mi je wszystkie, co do jednej, do ucha.

– Dlaczego nie zapytałeś o Poppy? – spytała z wyrzutem. – Co u niej? Gdzie jest, co

robi? Nie pozwoliłeś mi nawet wczoraj wymówić jej imienia i zastanawiam się
dlaczego? Wiem, że rozstaliście się w kiepskich okolicznościach, ale mam wrażenie,
że chodzi o coś więcej. Gdy wyjeżdżałam z Loveless, byliście nierozłączni jak
bliźnięta syjamskie, więc może mnie oświecisz, Rowdy, co takiego wydarzyło się
między wami?

Na dźwięk jej imienia nie mogłem się powstrzymać od odruchowego cofnięcia się.

Nie pytałem, bo naprawdę nie miałem ochoty nic o niej wiedzieć. I to właśnie dlatego
unikałem Salem jak ognia przez ostatni miesiąc. Chciałem tylko wrócić do punktu, w
którym byłem szczęśliwy, udając, że siostry Cruz były tylko odległym wspomnieniem,
do którego wracałem jedynie wtedy, kiedy zbyt dużo w siebie wlałem albo życie dało
mi porządnie w kość.

Na szczęście nie musiałem odpowiadać: wybawiła mnie od tego Ayden, która

wyrosła nagle obok jak spod ziemi i złapała mnie za łokieć. Oczy miała w identycznym
odcieniu złotej whisky jak jej brat Asa, teraz lśniły figlarnie od tequili.

– Zatańcz ze mną, proszę! – jęknęła. – Jet jest niemożliwy.
Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem, że mój kumpel rzuca mi ostrzegawcze

background image

spojrzenie. Jednak, jako że drażnienie się z Jetem było jedną z moich ulubionych
rozrywek, nie było opcji, żebym jej odmówił. Marny był ze mnie kowboj, ale miałem
na sobie kowbojki, a poza tym nigdy nie odmawiałem możliwości położenia łap na
tyłeczku dziewczyny równie ślicznej jak Ayden.

Obejrzałem się na Salem i dosłownie widziałem, jak trybiki za tymi ciemnymi

oczami obracają się, jednak zanim zdążyłem wykrztusić choćby słowo, sięgnęła po
swojego drinka i odepchnęła się od baru.

– Będziemy musieli kiedyś wreszcie się policzyć, Rowland. Zawsze byłeś dobry w

te klocki, ale kiedyś noga ci się powinie, wspomnisz jeszcze moje słowa.

Minęła mnie, zamiatając ciemnymi włosami; gdy poczułem ich dotyk na nagim

ramieniu, aż ścisnęło mnie w żołądku. Patrzyłem, jak podchodzi do Nasha i Santy
pogrążonych w rozmowie z Royal i jak przytula czerwonowłosą ślicznotkę, całkiem
jakby znały się od lat.

Spojrzałem na Ayden i zanim zdążyła wykrztusić choć słowo, wypaliłem:
– Nawet o tym nie myśl. Ani się waż.
Dałem się jej wyciągnąć na skromny parkiet i porwać do tańca przy dźwiękach

Davida Allana Coe zawodzącego Mama Tried z cyfrowej szafy grającej.

– Rowland? – Zachichotała i skrzywiłem się do niej kwaśno.
– Nie jestem już Rowlandem od bardzo, bardzo dawna.
– W takim razie skąd wziął się Rowdy, hę?
Mruknąłem pod nosem, posyłając jednocześnie nad jej ramieniem szelmowski

uśmiech Jetowi, który w odpowiedzi pokazał mi środkowe palce u rąk, mamrocząc pod
nosem wszystkie najgorsze przekleństwa, jakie znał. Przyciągnąłem jego dziewczynę
bliżej do siebie i uśmiechnąłem się do niej promiennie, tylko po to, żeby jeszcze
bardziej go wkurzyć.

– Byłem niesfornym

[1]

dzieckiem. Miałem mnóstwo energii i nikt nie wiedział, co z

tym zrobić. Zawsze rozrabiałem, pakowałem się w kłopoty i nikt nie chciał się podjąć
mojej resocjalizacji. W wieku dziesięciu lat trafiłem do rodziny, która miała już
mnóstwo dzieci – własnych i przybranych. Moja przybrana matka, Maria, nie mówiła
zbyt dobrze po angielsku i zazwyczaj szwargotała do mnie po hiszpańsku. Strofowała
mnie nieustannie, próbując przywołać do porządku, ale był ze mnie kawał ancymona.
Moi nauczyciele, inni rodzice z kościoła i niektóre dzieciaki szybko zaczęły mnie
nazywać Rowdym – zresztą i Marii łatwiej było to wymówić, więc tak już zostało.

Oczy Ayden zrobiły się okrągłe i rozdziawiła lekko buzię. Ścisnąłem ją lekko, dając

background image

jej do zrozumienia, że to było dawno temu i teraz wcale się już tym nie przejmuję, ale
za chwilę mimowolnie spojrzałem znowu na ciemną główkę i niesamowite krągłości w
obcisłej spódnicy. Cóż, przynajmniej nie przejmowałem się aż do chwili, gdy się
pojawiła, pomyślałem smętnie.

Ayden zmarszczyła nos i odwzajemniła uścisk.
– Czy Jet mówił ci o Austin? – spytała szeptem.
Mówiła tak cicho, że niemal nie słyszałem jej głosu, zagłuszanego przez stukot

naszych obcasów na drewnianej podłodze.

– Coś tam wspominał…
– I co o tym myślisz? – W jej głosie słychać było wahanie. Widziałem, jak przełyka

nerwowo ślinę.

– Sądzę, że wszyscy jesteśmy dorośli i wiemy, jak zabukować sobie lot. Austin to

nie Antarktyda, a sam fakt, że będziesz miała nowy kod pocztowy, wcale nie znaczy, że
nie będziesz tu wciąż duchem i sercem. Jesteście naszą rodziną, nieważne, ile
kilometrów będzie nas od siebie dzieliło.

Skinęła ledwie zauważalnie głową, a oczy zaszkliły jej się lekko.
– Boję się.
Westchnąłem i przytuliłem ją tak mocno, że aż pisnęła, zaskoczona i wierzgnęła

długimi nogami. Ucałowałem ją w skroń i powiedziałem tylko:

– I to właśnie dlatego powinnaś wiedzieć, że wszystko jest w najlepszym porządku,

słonko. – Odstawiłem ją na podłogę, a ona ze śmiechem pchnęła mnie w pierś.

– Taa, ale ja naprawdę świruję ze strachu. Martwię się o Asę. Kto się nim zajmie i

będzie go pilnował pod moją nieobecność? Wiesz, że to magnes na kłopoty.

– Powiedziałbym, że minął już czas, kiedy trzeba było go prowadzić za rączkę, a

poza tym jest nas tu cała banda, żeby przypomnieć mu, co ma do stracenia, jeśli
powinie mu się noga. Martw się o siebie. Martw się o swojego faceta. Po prostu
jedźcie tam, bądźcie szczęśliwi i cieszcie się waszą miłością i małżeństwem. Wszystko
będzie dobrze, Ayd, a jeśli nie, to i tak nic na to nie poradzisz.

Prychnęła i podniosła wysoko brew.
– No to… powiesz mi, o co chodzi z tobą i Salem? Mam wrażenie, że dzieje się

między wami coś więcej, niż masz ochotę przyznać.

Nad jej ramieniem widziałem, jak Jet wstaje i skrada się ku nam. Mrugnąłem do

niego, a on odwzajemnił mi się kolejnym paskudnym spojrzeniem.

– To nie żadna romantyczna historia, jeśli na to liczysz.

background image

– Salem jest zabawna i odrobinę ekscentryczna. Lubię ją.
– Trudno jej nie lubić – westchnąłem. Salem była też ciepła. Była rozgarnięta.

Troskliwa i współczująca. Była jedyną osobą w moim młodym życiu, przy której
czułem się dobrze, a kiedy mi to wszystko zabrała, gdy porzuciła mnie, zostawiając
samemu sobie, uczepiłem się Poppy jak ostatniej deski ratunku – z zapamiętaniem
graniczącym z obsesją. Nie zamierzałem popełnić znów tego samego błędu i dać się
omamić Salem. Za bardzo cierpiałem, gdy zabierała mi wszystko, co wcześniej tak
hojnie ofiarowała.

– No to dlaczego zachowujesz się tak, jakby skopała ci psa? Nie jesteś sobą i

szczerze powiedziawszy, wcale mi się taki nie podobasz. Ona stanowi świetne
uzupełnienie waszej ekipy w salonie i powinniście się cieszyć, że trafił wam się ktoś
taki.

Jet w końcu do nas dotarł. Otoczył Ayden od tyłu ramionami i przyciągnął ją do

siebie, a ja nie protestowałem i pozwoliłem mu ją sobie odebrać.

– Kutafon z ciebie – burknął, łypiąc na mnie spode łba.
Roześmiałem się i wzruszyłem ramionami.
– W takim razie bierz dupę w troki i sam zatańcz z własną żoną. Ona cały czas musi

wysłuchiwać tego piekielnego jazgotu, który nazywasz muzyką, więc mógłbyś się chyba
choć raz poświęcić i wziąć ją na parkiet, co?

Wymamrotał coś pod nosem i z obrażoną miną pozwolił przyciągnąć się Ayden

blisko do siebie i rozkołysać w wolnym tańcu, podczas gdy ja odszedłem, zostawiając
ich samym sobie. Podchodząc do baru z zamiarem zamówienia kolejnego piwa,
myślałem o tym, co powiedziała Ayden.

To fakt, że Rule i Nash naprawdę mieli szczęście, że Salem trafiła do ich salonu.

Jeśli jednak o mnie chodziło… cóż, zawsze wiedziałem, że jedynym szczęściem, na
które mogę w życiu liczyć, jest gówniane szczęście w nieszczęściu. Straciłem matkę.
Straciłem Salem. Utraciłem moją pierwszą miłość – a wszystko to wydarzyło się
jeszcze, zanim byłem dość dorosły, żeby móc się na legalu ubzdryngolić. Szczęście w
nieszczęściu – o, to było coś, co znałem aż za dobrze.

Byłem przekonany, że każda z dobrych rzeczy, które mnie spotkały, odkąd poznałem

Phila i przyjechałem do Denver, były zrządzeniem losu, próbującego wynagrodzić mi
niezliczone chwile w dzieciństwie, kiedy czułem się zagubiony i niekochany.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Salem:

„C

ześć, możesz do mnie oddzwonić? To już czwarta wiadomość, jaką zostawiam ci

na skrzynce w ciągu ostatnich dwóch tygodni, Poppy. Zaczynam się trochę martwić”.

Wykrzywiłam się do telefonu i schowałam go do torebki, przeskakując przez kałuże,

które zostawił na chodniku popołudniowy deszcz. W lecie w Denver było gorąco, może
nie tak upalnie jak w Teksasie, ale nadal przyjemnie i ciepło, więc byłam zaskoczona,
że gdy pod wieczór zaczęło padać, jak to miało w zwyczaju, krople deszczu były
lodowate i wielkie jak grochy. Pogoda w tym stanie przechodziła prawdziwy kryzys
tożsamości, ale nie było w tym właściwie nic złego, bo nawet jeśli psioczyłeś na byle
jaką aurę, to zmieniała się ona w ciągu pięciu minut.

Drżałam z zimna, bo rano włożyłam do pracy króciutkie czarne szorty z wielkimi,

srebrnymi guzikami i marszczoną na piersiach koszulkę bez rękawów, i teraz w drodze
do kawiarni położonej kilka przecznic dalej, gdzie chciałam coś przekąsić przed
powrotem do salonu, dosłownie zamarzałam. Wolałam nawet nie myśleć, co deszcz
zrobił z moją fryzurą i grubą warstwą eyelinera, którym pomalowałam oczy, więc
zamiast tego skupiłam się na myśleniu o tym, jak bardzo wkurzona jestem na moją
młodszą siostrę.

Poppy i ja zawsze się od siebie różniłyśmy jak ogień i woda. Podczas gdy ja

pogodziłam się bardzo wcześnie z myślą, że nigdy nie znajdę szczęścia i radości w
Loveless i w domu moich rodziców, ona nadal tam mieszkała i była oczkiem w głowie
mojego surowego ojca. Modliłam się, żeby po tym, jak wyląduje w college’u i zobaczy
trochę świata, nieco odżyła, przejrzała na oczy i dotarło do niej, że życie nie polega
tylko na byciu idealną córeczką tatusia. Ku mojemu poirytowaniu tuż po ukończeniu
szkoły pognała jednak w te pędy do domu i szybko wróciła do starych nawyków,
chociaż błagałam ją, żeby przyjechała do mnie i ze mną zamieszkała. Prędko wyszła za
mąż za faceta, który jak na mój gust był zbyt podobny do mojego ojca, jeszcze bardziej
nas od siebie oddalając. Byłam pewna, że nie była to wyłącznie jej decyzja.

Chociaż moim rodzicom i mężowi Poppy nie podobało się, że wciąż jesteśmy ze

sobą w kontakcie, jej ukradkowe rozmowy ze mną były jedynym aktem sprzeciwu, na
jaki się zdobyła. Miałam mnóstwo pytań – naprawdę całe mnóstwo. Chciałam uzyskać
na nie odpowiedzi, a niemożliwością było wyciągnięcie czegokolwiek od Rowdy’ego,
zważywszy na fakt, że równie dobrze mogłabym gadać do ściany. W ich rozstaniu było

background image

coś więcej niż zwykłe „on chciał czegoś innego niż ja, a to oznaczało, że nie możemy
się już dłużej przyjaźnić”, które Poppy sprzedała mi, gdy wszystko posypało się kilka
lat temu. Musiało się wydarzyć coś poważnego, skoro Rowdy nie chciał nawet słyszeć
o mojej siostrze. Była najwyraźniej jego pierwszą miłością, a Poppy zazwyczaj
mówiła mi wszystko – wszystko! – więc te dziwne tajemnice między nimi sprawiały,
że zżerała mnie ciekawość.

Nie powiedziałabym, żeby moja siostra miała szczęście w miłości. Zanadto chciała

wszystkich zadowolić: zarówno mężczyzn obecnych w jej życiu, jak i mojego ojca. A
to z kolei doprowadziło do tego, że spotykała się i wiązała z prawdziwymi łajzami.
Wątpię, żeby rozpoznała prawdziwą miłość, nawet gdyby ta przyszła i kopnęła ją w jej
zgrabną dupkę – i to był właśnie powód, dla którego starałam się ją mieć na oku i
martwiłam się, że nie oddzwania. Jej mąż stanowił podręcznikowy okaz skończonego
gnojka. Oliver Martinez był gburowatą i despotyczną kopią mojego ojca i naprawdę
niepomiernie mnie to wkurzało. Poppy nie była dość silna, żeby od niego odejść ani
wystarczająco zdeterminowana, żeby postawić mu się, gdy próbował ją kontrolować i
narzucać jej swoją wolę.

Zamówiłam kawę z pianką i brownie, bo wyglądało naprawdę smakowicie, i

spróbowałam wycisnąć nieco wodę ze swoich długich włosów. Szłam właśnie do
wyjścia ze wzrokiem wbitym w torebkę, do której pakowałam ciasto, więc nie
zauważyłam kobiety, którą niemal stratowałam, dopóki nie było za późno. W porę
złapałam ją za nadgarstek, ale gdy uderzyła we mnie, telefon wypadł jej z ręki i
poleciał na podłogę.

Obie krzyknęłyśmy, zaskoczone, a ja natychmiast zaczęłam wybąkiwać gorączkowe

przeprosiny, bo chociaż z kubka uroniłam na szczęście tylko trochę kawy, to wylałam ją
nam prosto na ręce.

Dziewczyna machnęła dłonią i schyliła się po swój telefon, podczas gdy ja nadal

próbowałam się niezdarnie wytłumaczyć. Zrobiło mi się jeszcze bardziej głupio, kiedy
spostrzegłam, że to ta sama szykowna blondynka, która zajrzała niedawno do salonu.

Miała na sobie elegancki kostium, a włosy ściągnięte wysoko w ciasny koczek. Gdy

mnie rozpoznała, otworzyła szeroko oczy.

– Wybacz – bąknęła. – Sprawdzałam pocztę na telefonie i nie patrzyłam pod nogi.
Strzepnęłam z dłoni kropelki stygnącej kawy.
– A ja myślałam o tysiącu rzeczach naraz i myślami byłam daleko stąd – prychnęłam.

– Mam jeszcze kilka minut, zanim będę musiała wrócić do salonu. Pozwól, że kupię ci

background image

kawę na przeprosiny.

Pokręciła zdecydowanie głową.
– O, nie, naprawdę, nie trzeba. To ja powinnam była uważać…
Zignorowałam ją i wróciłam do kolejki, mając nadzieję, że pójdzie za mną. I poszła,

wciąż mamrocząc pod nosem, że to zupełnie niepotrzebne, ale gdy nadeszła pora złożyć
zamówienie, umilkła. Nie byłam zaskoczona, gdy poprosiła o zwykłą czarną kawę bez
żadnych dodatków. Ta kobieta naprawdę sprawiała wrażenie absolutnie profesjonalnej
i stanowczej, co jeszcze raz kazało mi się zastanowić, dlaczego w ogóle zajrzała do
salonu tatuażu.

– A tak w ogóle, jestem Salem. Salem Cruz – przedstawiłam się. Uścisnęła mocno,

po męsku moją dłoń.

– Sayer Cole. Pracuję w kancelarii prawnej kilka przecznic stąd.
Skinęłam głową i uśmiechnęłam się do niej ciepło.
– Zdziwiłabyś się, gdybym ci powiedziała, jak wielu prawników robi sobie

ostatnimi czasy tatuaże. Mam nadzieję, że to nie z powodu pracy postanowiłaś
zrezygnować z wizyty u nas?

Wzdrygnęła się lekko i zarumieniła uroczo.
– Nie. Przyjechałam do Denver niedawno i tak naprawdę to chciałam się tylko

rozejrzeć. – Odchrząknęła, gdy szłyśmy do drzwi. Z ulgą spostrzegłam, że deszcz nieco
ustał. – Tak mi coś po prostu strzeliło do głowy. Nie wiem właściwie, o co mi
chodziło. – Mówiąc to, odwróciła wzrok i ogarnęło mnie niejasne przeświadczenie, że
nie jest ze mną do końca szczera.

– Ja też jestem tu nowa, ale uwielbiam to miasto. Skąd przyjechałaś?
– Z Seattle. Spędziłam tam praktycznie całe życie. Potrzebowałam zmiany.
Rozumiałam ją aż za dobrze. Spytała, skąd jestem, a ja roześmiałam się i wszystko

jej opowiedziałam. Kiedy zapytała mnie, co mnie sprowadziło do Denver, zerknęłam
na nią kątem oka i spytałam:

– Czy uznasz, że jestem szurnięta, jeśli ci powiem, że z powodu faceta?
Wzruszyła ramionami i zatrzymałyśmy się na rogu ulicy. Znowu uciekła wzrokiem

gdzieś w bok i ponownie odniosłam wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy.

– Nie. Ja też przyjechałam tu dla faceta – mruknęła. – W pewnym sensie. To nic

romantycznego, ale ten mężczyzna był czynnikiem decydującym, gdy dostałam
propozycję przeniesienia. Moja firma otworzyła akurat filię w Denver. – Skinęła
głową w kierunku przeciwnym niż ten, w którym znajdował się salon, i powiedziała

background image

szczerym, życzliwym głosem: – Mam nadzieję, że ci się z nim ułoży.

Roześmiałam się.
– Jestem uparta i cierpliwa. Gdybyś zmieniła zdanie na temat tatuażu, zajrzyj do nas.

Nasi chłopcy potrafią wyczarować na skórze prawdziwe cuda.

Prześlizgnęła się wzrokiem po moich odsłoniętych ramionach.
– Nie miałam pojęcia, że tatuaże mogą wyglądać tak cudownie… ani że mogą być

formą sztuki.

– Jeśli tatuaż jest dobrze wykonany, może być równie piękny jak obraz, a do tego

masz swoje małe dzieło sztuki zawsze przy sobie i możesz się nim dzielić z innymi,
gdziekolwiek pójdziesz – powiedziałam.

Światła się zmieniły i rozstałyśmy się, idąc w przeciwnych kierunkach; po drodze

zastanawiałam się nad tą tajemniczą, elegancką kobietą, która zdawała się mieć
mnóstwo tajemnic. Miałam cichą nadzieję, że jej także uda się zrealizować wszystkie
plany, niezależnie od tego, co sprowadziło ją do Denver. Sekrety czy nie, wydawała
się naprawdę miła.

Otworzyłam drzwi do salonu i żeby dotrzeć za biurko, zaczęłam sobie torować drogę

przez ludzi tłoczących się w poczekalni. Cora rozmawiała akurat z dwoma
dziewczynami, które pokazywały jej jakieś zdjęcia, a w tle słychać było brzęczenie
maszynek do tatuażu. Nash zauważył mnie i skinął mi głową. Schowałam torebkę pod
biurko, wyjąwszy uprzednio ciasto, żeby zjeść je później, i zapytałam go, o co chodzi.

Potarł dłonią ogoloną czaszkę i zaczęłam się zastanawiać, jak często Santa robi to

samo. Te płomienie, które miał wytatuowane po jej bokach, były piękne i zabawne.
Gdyby to był mój facet, nie odrywałabym chyba od nich rąk ani na chwilę. Jego
fioletowe oczy zalśniły mieszanką życzliwości i poirytowania.

– Co mamy zrobić, żeby wreszcie ruszył ten sklep na górze? Wydawało mi się, że

mam na niego jakiś pomysł, ale za każdym razem, gdy zaczynam w tym kierunku
działać, dzieje się coś, co sprawia, że zaczynamy iść w zupełnie inną stronę.

– Dobrze by było, gdybyście dostarczyli mi trochę grafik: jakichś rozpoznawalnych

szkiców, żebym mogła skontaktować się z firmą robiącą nadruki i umieścić je na
koszulkach i innych ciuchach. To powinno być coś fajnego i modnego, pasującego do
ostatnich trendów – powiedziałam. – Moglibyście wykorzystać projekty tatuaży, które
macie zrobione. Wasze fanki posikają się z radości. Ty masz smoka, Rule tego węża na
łapie. – Pokiwałam głową, mrużąc w zamyśleniu oczy. – Cora ma te wszystkie swoje
kwiatki, Rowdy kotwicę na szyi, której trudno nie zauważyć. Wszystkie się od siebie

background image

różnią, są bardzo charakterystyczne i na pewno świetnie się sprzedadzą. Dzięki temu
nie będziemy tworzyć marki reklamującej same salony, tylko od razu i ludzi, którzy w
nich pracują. – Wyciągnęłam rękę i uścisnęłam jego imponujący biceps. – Sądzę też, że
powinniśmy zrobić specjalną, limitowaną edycję dla Phila. Coś oldsckulowego,
zadziornego, co będzie dla niego w pewnym sensie hołdem i dla tego wszystkiego, co
wam zostawił, dla jego schedy.

Widziałam, jak jego jabłko Adama wędruje w górę i w dół, a oczy lśnią mu dziwnie

przez moment, zanim odchrząknął i skinął głową.

– Jesteś dokładnie tym, kogo potrzebujemy do rozkręcenia tego wszystkiego. Mój

ojciec naprawdę wiedział, co robi.

Uśmiechnęłam się.
– Był bardzo mądrym i sprytnym gościem.
– Chciał, żebyś przyjechała tu dla czegoś więcej niż tylko sam salon, prawda?
Wzruszyłam ramionami.
– Czasem to ktoś z zewnątrz musi dostrzec, czego brakuje na obrazku. Phil był w tym

bardzo, bardzo dobry.

Nash mruknął coś pod nosem i pomachał klientowi, który wszedł właśnie do salonu.
– Owszem, był. – Minął mnie i zaczął iść w stronę swojego stanowiska pracy, ale za

chwilę zatrzymał się i obejrzał na mnie przez ramię. – Ten salon to była inicjatywa
Rowdy’ego. Koncepcja, pomysł na rozwinięcie się, otwarcie nowej filii, wszystko to
wyszło od niego. Chyba do niego zadzwonię i poproszę, żeby kontaktował się
bezpośrednio z tobą w sprawach sklepu. Rule i ja i tak już mamy za dużo innych rzeczy
na głowie.

Widziałam to w tych pięknych oczach, w oczach jego ojca aż za dobrze – ten sam

rodzaj współczucia i potrzeby sprawiania, żeby ludzie wokół niego byli szczęśliwi.
Nash był nieodrodnym synem Phila i widać to było jak na dłoni. Roześmiałam się i
odwróciłam do biurka, żeby pomóc Corze radzić sobie z rosnącym tłumem
potencjalnych klientów.

– Jak sobie życzysz, szefie.

Dopiero wiele godzin później miałam szansę dobrać się do mojego brownie. Tego

dnia mieliśmy mnóstwo klientów, w tym dwóch bardzo późnych, których zgodziła się
obsłużyć dwójka nowych artystów, więc rozliczyłam salon i zamknęłam go dopiero po
dziewiątej wieczór. Jednak nawet w tak pracowity dzień jak dziś, to, co się tu działo,

background image

nie umywało się nawet do tego, do czego przywykłam w salonie działającym przy
kasynie w Vegas. Tam pracowało naraz kilkunastu tatuażystów, a interes był otwarty do
drugiej w nocy. Salon w Denver cieszył się popularnością i miał dużo klientów, ale nie
było tu takiego kotła, jak w mojej poprzedniej pracy. Byłam zaskoczona, jak bardzo
podoba mi się przyjazna, swobodniejsza atmosfera w mojej nowej pracy, i doceniałam,
że wszyscy odwalają kawał dobrej roboty w przeciwieństwie do tych bohomazów,
które wybierali turyści w Vegas.

Należę do osób, które nie znoszą rutyny i szybko się nudzą. Sądzę, że to jest właśnie

jeden z powodów, dla których tak często się dotąd przeprowadzałam. Nie lubię być
przewidywalna. Nigdy nie chcę wiedzieć, co szykuje dla mnie los następnego dnia.
Jestem pewna, że ma to coś wspólnego z dorastaniem w domu, w którym wszystko było
przewidywalne aż do bólu – nie było nawet sekundy, która nie była zaplanowana w
najmniejszych szczegółach. Mój ojciec robił wszystko ściśle zgodnie z zasadami i
własnymi surowymi przepisami, więc wydawało się logiczne, że jak tylko byłam
zdolna podejmować decyzje samodzielnie, nigdy nie opierałam się na żadnym planie.
Pozwalałam, żeby nogi prowadziły mnie tam, gdzie mnie oczy poniosą – tyle tylko, że
ostatnio coś się zmieniło. Tutaj czułam się… zakorzeniona. Czułam się, jakbym
codziennie już do końca życia mogła budzić się pośród tych gór, oddychać świeżym
powietrzem i znosić zachcianki szalonej denverskiej pogody, i wiedziałam, że nigdy mi
się to nie znudzi.

Wiedziałam też z niezachwianą pewnością, że mogłabym gapić się w niezabudkowe

oczy Rowdy’ego St. Jamesa do końca świata i nigdy nie przeszłoby mi przez myśl, że
może istnieć coś piękniejszego – nawet jeśli patrzył na mnie tak, jakbym była toksyczna
i niebezpieczna.

Przeżuwałam właśnie swoje brownie i próbowałam ponownie dodzwonić się do

Poppy, by tym razem postraszyć ją, że jeśli do jutra się nie odezwie, złapię następny
samolot z Denver i do niej polecę. Wkładałam dzienny utarg do sejfu w biurze Cory i
sprawdzałam, czy wszystkie drzwi na górze są pozamykane, gdy moją uwagę zwróciło
moje odbicie w jednym z tych zabawnych krzywych luster, które chłopcy umieścili
tutaj, aby nadać salonowi wygląd gabinetu osobliwości.

Wyciągnęło ono moje odbicie w górę i sprawiło, że moja szyja wyglądała jak u

żyrafy. Przy okazji zauważyłam też, że pod oczami mam porozmazywane czarne smugi
eyelinera i że moje zazwyczaj gładko zaczesane i misternie ufryzowane włosy są
nastroszone i mokre od deszczu. Nie mogłam uwierzyć, że prawie cały dzień

background image

przepracowałam taka rozczochrana i porozmazywana. Pokręciłam głową na widok
własnego odbicia i zaczęłam wyłączać światła, gdy usłyszałam na dole czyjeś kroki.

Jedynymi osobami, które miały klucze do salonu, byli chłopcy i Cora, więc

założyłam, że to któreś z nich. Wyjrzałam na dół, żeby sprawdzić, czy ktoś wchodzi na
górę. Tak właśnie było, a gdy usłyszałam charakterystyczny stukot, który mogły
wywołać tylko znoszone kowbojki, serce zaczęło mi bić nieco szybciej.

Wkrótce na schodach pokazał się ulizany na bok irokez Rowdy’ego, a na mnie

spojrzały najbłękitniejsze oczy na świecie. Nie uśmiechał się, nie poczęstował mnie
żadnym z tych swoich błyskotliwych żarcików; szedł po prostu, patrząc na mnie bez
słowa i z każdym krokiem zmniejszając dzielącą nas odległość, dopóki nie znaleźliśmy
się oko w oko. Był ode mnie wyższy, więc żeby spojrzeć mu w oczy, musiałam
odchylić głowę do tyłu. Wszystko wskazywało na to, że dowcipny i zabawny Rowdy
jest zarezerwowany dla całej reszty kobiet na świecie – z wyjątkiem mnie. Musiałam
przyznać, że nie wiem, czy mi się to podobało, czy może mnie wkurzało.

– Cześć.
Oczy pałały mu dziwnym blaskiem i zobaczyłam, jak na mój widok jego wargi

zaciskają się w wąską linię.

Miałam wrażenie, że minęło chyba z pięć minut, zanim otworzył usta:
– Nash zadzwonił do mnie i powiedział, żebym zajrzał do salonu i sprawdził, czy

cię tu jeszcze znajdę. Chciał, żebym porozmawiał z tobą o sklepie.

Podniosłam brew i cofnęłam się o krok. Minęła następna minuta ciszy, aż wreszcie

Rowdy odetchnął głęboko i przejechał kciukiem po jednym ze swoich nienagannie
przystrzyżonych baków. Omiótł mnie wzrokiem, a gdy znów spojrzał mi oczy, spytał,
marszcząc czoło:

– Czemu jesteś taka potargana?
Prychnęłam i odrzuciłam splątane włosy za ramię.
– W przerwie na lunch trochę zmokłam i prawie stratowałam jakąś biedaczkę w

kawiarni. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie powiedział mi przez cały dzień, że
wyglądałam jak zmokła kura! – Przewróciłam oczami i cofnęłam się jeszcze o jeden
czy dwa kroki, gdy nagle Rowdy złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.

Momentalnie zabrakło mi tchu, a gdy podniósł dłoń i przejechał kciukiem po moim

policzku w miejscu, w którym rozmazały mi się kreski, miałam wrażenie, że serce
wyrwało mi się z piersi i legło u jego stóp.

– Znam ten widok – mruknął cicho. – Pamiętam, jak pierwszy raz pożyczyłaś od

background image

przyjaciółki ze szkoły maskarę i nie mogłaś się domyć. – Nieskończenie delikatnym
gestem wytarł smugę pod moim drugim okiem i musiałam wreszcie zaczerpnąć tchu, bo
jego twarz zaczęła mi się rozmywać przed oczami z niedotlenienia. – Nie wiedziałaś,
że tusz był wodoodporny, i spędziłaś całe popołudnie, próbując go zmyć pod wężem na
podwórku, bo wiedziałaś, że twój ojciec się wścieknie, jeśli cię przyłapie umalowaną.
Po wszystkim wyglądałaś jak zmoknięty szop pracz.

Pamiętałam tamte wydarzenia równie dobrze jak on, tyle tylko, że w tej chwili

ciężko mi się było skupić, bo jego kciuk wędrował właśnie po mojej kości
policzkowej, a potem zsunął się na rubinowy kolczyk w mojej górnej wardze.

– Pobiegłeś do domu i zapytałeś Marię, co robić – szepnęłam. – Dała ci oliwę z

oliwek i byłam ocalona. – Uśmiechnęłam się do niego krzywo. – A niedługo potem
zaczęłam pacykować się tak grubo, jak tylko zdołałam, żeby zrobić ojcu na złość.
Chyba trochę mi z tych czasów zostało.

Widziałam, jak jego pierś podnosi się i opada, gdy odetchnął głęboko, a jego jasne

oczy przesłonił jakiś cień. Otworzył usta, całkiem jakby chciał coś powiedzieć, ale
nagle zmienił zdanie i zacisnął je znowu w wąską linię. Puścił moje nadgarstki, jakby
paliły go żywym ogniem, i cofnął się ode mnie. Nie próbowałam nawet ukryć
rozczarowania, jakie poczułam na ten widok.

– Opowiedz mi w takim razie o sklepie – rzucił beznamiętnie.
Westchnęłam cicho, ale skoro chciał rozmawiać o interesach, nie zamierzałam

protestować. Przynajmniej ze mną rozmawiał, a to było już coś.

Opowiedziałam mu o moich planach, o których wspomniałam wcześniej Nashowi.

Powiedziałam, że moim zdaniem klientela salonu byłaby zachwycona możliwością
zakupu produktów związanych z ich ulubionymi artystami i z ulgą powitałam fakt, że
podzielał moje zdanie. On z kolei podsunął mi pomysł na sprzedaż wydruków i grafik z
tatuażami i musiałam przyznać, że zrobił na mnie wrażenie swoim otwartym umysłem i
przedsiębiorczością. Od zawsze wiedziałam, że ma do zaoferowania coś więcej niż
tylko ładną buźkę i imponujące mięśnie. Cieszyłam się, że nie stracił tego teraz, kiedy
dorósł.

Wymienialiśmy się przez jakieś dwadzieścia minut pomysłami i powiedziałam mu w

pewnym momencie, że jeśli chcemy ruszyć z projektem, będzie musiał kopnąć Rule’a i
Nasha w dupska, bo zna ich lepiej ode mnie. Poprosiłam, aby wyciągnął od nich
grafiki, które mogłabym wykorzystać na nadrukach. Chętnie na to przystał, a gdy między
nami zapadła dziwna cisza, wiedzieliśmy oboje, że czas się rozstać. Rowdy obiecał, że

background image

przygotuje coś dla mnie pod koniec przyszłego tygodnia. Rozeszliśmy się i udaliśmy
każde w swoją stronę – on zaczął schodzić na dół, a ja zajęłam się gaszeniem światła,
gdy nagle wypowiedział moje imię dziwnie zduszonym głosem:

– Salem…
Obejrzałam się na niego przez ramię i podniosłam brew na widok tej przystojnej

buźki ściągniętej poważnym grymasem.

– Tak?
Jego obcasy zastukały o podłogę, gdy wbiegł ponownie po schodach i ruszył w moją

stronę. Wargi miał zaciśnięte, a jego oczy miotały kobaltowe błyskawice.

– Co się stało? – rzuciłam, przyglądając mu się kątem oka.
Podszedł prosto do mnie. Nie zatrzymał się, dopóki nie dotykał prawie moich

pleców. Jak na kogoś, kto w ciągu ostatnich kilku tygodni robił wszystko, byle tylko
mnie uniknąć, i nie sprawiał wrażenia zbyt szczęśliwego, że musi przebywać ze mną w
tym samym pomieszczeniu, wydawał się dziwnie niewzruszony bliskością naszych ciał.

Odgarnął moje długie włosy z pleców i zebrał je w dłoni, obnażając moje ramiona,

na których miałam wytatuowane pole niebieskich teksaskich łubinów, a między nimi
stadko małych wróbli. To był duży tatuaż, kolorowy, naprawdę piękny i bardzo dla
mnie ważny. Kwiaty i ptaki wyglądały jak żywe, całkiem jak na fotografii, a nie
rysunku wykonanym tuszem na skórze. To był pierwszy tatuaż, jaki sobie zrobiłam, i
bardzo dobrze przetrwał próbę czasu. Zazwyczaj był ukryty pod moimi włosami albo
ubraniem, ale dziś miałam na sobie bluzkę głęboko wyciętą na plecach. Nic dziwnego,
że Rowdy przyglądał się rysunkowi, jakby lada chwila miał ożyć i porwać go do
krainy wspomnień.

– Zrobiłam go sobie od razu po wyjeździe z Loveless. – Głos drżał mi lekko,

chociaż starałam się brzmieć nonszalancko i zaczepnie. Kwiaty miały ten sam odcień
smutnego błękitu jak jego oczy tego dnia, gdy wyjechałam.

– Narysowałem go dla ciebie. – W jego głosie słychać było gniew i ból i nie

mogłam go za to winić.

– Wiem, Rowdy. Może i musiałam wyjechać z Teksasu, ale nigdy nie chciałam,

żebyś pomyślał, że opuszczam ciebie i Poppy.

Przesunął palcem po polu kwiatów i powiedział, chyba bardziej do siebie samego

niż do mnie:

– Nigdy nie uważałaś, że to głupie, że lubiłem rysować. Wszyscy zawsze powtarzali,

że powinienem się zająć futbolem. Wszyscy mówili, że będę zawodowcem, więc nie

background image

powinienem marnować czasu na studia na akademii sztuk pięknych czy zajmowanie się
rysunkiem. A ty zawsze mówiłaś, że powinienem robić to, co chcę. Tylko ty
twierdziłaś, że mam szczęście, że jestem naprawdę dobry nie tylko w jednej dziedzinie.
Narysowałem to dla ciebie na szesnaste urodziny.

Czułam, że za chwilę wyjdę z siebie, i rzucę się na niego, jeśli nie przestanie mnie

tak czule głaskać po plecach. Wyrwało mi się stłumione westchnienie.

– To było piękne – szepnęłam. – Rysunek i twój gest. Zawsze byłeś bardzo

utalentowany i byłam pewna, że powinieneś wystawiać gdzieś swoje prace. Nigdy o
tobie nie zapomniałam, Rowdy. Zawsze byłeś ze mną, gdziekolwiek rzucił mnie los.

Wypowiedział znowu moje imię, tym razem jednak w jego głosie pobrzmiewała

niepewność i dziwny lęk. Westchnęłam cicho, gdy nagle chwycił mnie za ramiona i
odwrócił do siebie. Zanim zdołałam pojąć, co się dzieje, zaczął prowadzić mnie w
stronę jednego z tych głupich luster. Kiedy moje nagie ramiona dotknęły zimnej tafli,
zaczerpnęłam gwałtownie tchu, a on wykorzystał ten moment, aby opuścić głowę i
dotknąć wargami moich ust.

Może i mój mózg nie ogarniał tej nagłej zmiany w jego zachowaniu, ale moje ciało

nie miało z tym najmniejszego problemu. Wygięłam plecy w łuk, podniosłam ręce i
zarzuciłam mu na szyję. Moje sutki stwardniały, a usta wpiły się w jego wargi tak
mocno, że bałam się, iż już nigdy nie uda mi się od nich oderwać. Oplotłam jego język
własnym językiem i jęknęłam cicho, kiedy opuścił dłonie na moje biodra, żeby
podnieść mnie nieco wyżej. Dzięki Bogu, że zazwyczaj noszę te idiotycznie wysokie
buty na obcasie, bo inaczej byłabym stanowczo zbyt niska, żeby czuć się w tej sytuacji
komfortowo.

To nie był słodki całus. To nie był delikatny buziak. Czułam w nim smak przeszłości

i całego nagromadzonego od tamtej pory żalu i bólu. Gdy jego zęby przygryzły moją
dolną wargę odrobinę zbyt mocno, poczułam w tym pocałunku echa prześladujących go
koszmarów. Jednak teraz nie miało to już żadnego znaczenia, bo… to był po prostu
Rowdy. Był dla mnie zawsze wszystkim, co dawało mi szczęście i sprawiało, że
czułam się dobrze.

Jego dłonie były nieco zbyt natarczywe, oddychał odrobinę za szybko, a gdy

przylgnęłam do niego mocniej, poczułam, że serce bije mu niespokojnym, nierównym
rytmem. Próbowałam wtulić się w niego jeszcze mocniej, przywrzeć do niego całym
ciałem – i w tej samej chwili, w której wsunęłam mu palce we włosy, żeby
przyciągnąć go do siebie bliżej… właśnie wtedy mój telefon rozdzwonił się w kieszeni

background image

na pupie w moich szortach.

Wyśpiewywał piosenkę Honey Don’t głosem Carla Perkinsa i chociaż miałam

ochotę go zignorować i nie przestawać się wpijać w te cudowne usta, które od zawsze
chciałam pocałować w sposób inny niż na pożegnanie, to nie mogłam, bo wiedziałam,
że dzwoni do mnie moja siostra.

Przestałam się wspinać na palce i opuściłam ramiona, oswobadzając szyję

Rowdy’ego z uścisku. Wyjęłam telefon ze spodni i dotknęłam ekranu, żeby odebrać.

– Poppy?
Gdy tylko wypowiedziałam jej imię, zachowanie Rowdy’ego zmieniło się

diametralnie. Jego śliczne oczy spowił cień, a on sam cofnął się ode mnie o krok i bez
słowa odwrócił na pięcie, a potem zbiegł po schodach, jakby goniło go sto diabłów.
Nie pożegnał się, nie oglądał się za siebie. Całkiem jakbyśmy jeszcze przed chwilą nie
pożerali się nawzajem jak po długim poście. Zniknął po prostu, zostawiając mnie z
jeszcze większą liczbę pytań niż wcześniej. Niech go szlag, westchnęłam w duchu ze
złością, i niech szlag trafi tę cholerną przeszłość, która stawała mi na drodze za każdym
razem, gdy miałam jakiś plan.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Rowdy:

T

ak trudno było utrzymać z dala od siebie wspomnienia, kiedy nieopatrznie raz je do

siebie dopuściłem. Jedno po drugim napływały do mnie nad ranem i tańczyły pod
powiekami w nocy.

Pamiętałem ten moment, gdy Poppy wbiegła na podwórko między naszymi domami i

zapytała mnie, czy chcę się z nimi pobawić. Tak bardzo przywykłem do tego, że nikt
nie zwracał na mnie najmniejszej uwagi i byłem wiecznie samotny i zapomniany, że na
jej widok niemal uciekłem w popłochu. Była taka urocza: cała z wystających łokci i
długich warkoczy! Uśmiechnęła się do mnie słodko i powiedziała, że już zawsze
będziemy przyjaciółmi. Pamiętam, że nawet jako dziesięciolatek wiedziałem, że jej
dobroć i uśmiech to wszystko, czego potrzeba mi do szczęścia.

Pamiętałem Salem, taką cierpliwą i zabawną, gdy nasza dwójka włóczyła się za nią

krok w krok, wpatrzona w nią jak w obrazek. Nigdy nie męczyły jej moje pytania, moja
potrzeba poświęcania mi uwagi. Zawsze chętnie słuchała moich zwierzeń, gdy miałem
w szkole zły dzień (a takich było całe mnóstwo). Nigdy nie patrzyła też na mnie jak na
czubka, nawet kiedy wszyscy inni w moim małym światku próbowali kierować mnie w
stronę, w którą nie chciałem iść, a przynajmniej nie byłem pewien, czy tego chcę. Była
moją największą podporą i wielbicielką – nieważne czy strzeliłem gola, czy
narysowałem dla niej rysunek.

A wraz z tymi wspomnieniami wracały również inne, które sprawiały, że trudno mi

było oddychać, głowa zaczynała mnie łupać niemiłosiernie, a serce palić żywym
ogniem.

Pamiętałem Poppy i jej wielkie, smutne oczy, gdy mówiła mi, że nigdy nie pokocham

jej tak jak ona mnie, że zawsze będziemy żyć w dwóch różnych światach i dlatego
nigdy nam się nie uda. Ofiarowałem jej moje młode serce… a ona odtrąciła je, całkiem
jakby było nic niewarte. Tęskniłem za nią i pragnąłem jej – byłem taki pewny, że ją
kocham nad życie! – przez cały ten czas, który wydawał mi się wiecznością. Byłem
przekonany, że jest tą jedyną, tą wyśnioną i że jesteśmy sobie pisani. Była ułożona.
Była zawsze miła, dobra i hojna. Była cudowna, ale ja… ja nie byłem dla niej dość
dobry. Nie pochodziłem z odpowiedniej rodziny, z odpowiedniego środowiska… Zbyt
różniliśmy się wszystkim, łącznie z kolorem skóry, żeby mogła przyprowadzić mnie do
domu i oznajmić ojcu, że zamierza spędzić ze mną resztę życia. Gdybym tylko mógł,

background image

rzuciłbym jej do stóp cały świat – tyle tylko, że ona nic ode mnie nie chciała. Nie
chciała mnie. Koniec, kropka.

Pamiętam też, jak stałem na podjeździe, patrząc, jak Salem i jej ojciec wrzeszczą na

siebie, podczas gdy ona pakuje rzeczy do przeżartego rdzą belvedere’a i wykrzykuje
mu prosto w oczy, że jej stopa już nigdy nie postanie w jego domu ani w Loveless.
Była moją najlepszą przyjaciółką. Od zawsze czyniła mój świat lepszym i nawet w
wieku piętnastu lat byłem przekonany, że bez niej sobie nie poradzę. Bez niej nie
potrafiłem dokonać najprostszych wyborów, czułem się przeraźliwie zagubiony.

Chciałem powiedzieć moim przybranym rodzicom, Poppy – wszystkim! – że nie chcę

grać w futbol. Pragnąłem rysować i malować! Chciałem zdobyć stypendium wydziału
sztuk pięknych – nie sportowego! – i Salem była jedyną osobą, która by mnie w tym
wyborze poparła. Potrzebowałem jej, była mi niezbędna, aby dać mi siłę do walki,
jednak w mgnieniu oka zniknęła z mojego życia, jakby nigdy wcześniej jej tam nie było.

Widziała, że patrzę w ślad za nią, gdy odjeżdżała. Wysiadła z samochodu, a potem

pocałowała mnie – to był prawdziwy pocałunek. Pamiętam słodycz jej ust i słony smak
jej łez. To był mój pierwszy pocałunek, ale gdy go wspominałem, czułem tylko
dojmującą pustkę i żal, że znów opuścił mnie ktoś mi bliski. Salem zapewniała mnie, że
będzie pisać, dzwonić, wysyłać gołębie pocztowe… ale ja odwróciłem się na pięcie i
odszedłem, bo nie mogłem tego słuchać. Wiedziałem, po prostu wiedziałem, że kłamie.
Gdy wyjedzie, to wszystko przestanie się liczyć, myślałem, i okazało się, że miałem
rację.

Teraz wszystkie te wspomnienia mieszały się ze sobą i ścierały z nowymi

doznaniami. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak drżała, wtulona we mnie.
Pamiętałem niedorzeczne drgnięcie w rozporku, gdy zobaczyłem ją stojącą na szczycie
schodów pierwszego dnia, kiedy została przyjęta do pracy w salonie. Pamiętałem
irytujące uczucie gorąca, którym promieniowała, kiedy jej dotknąłem. Nadal
smakowała słodko-słono, ale teraz byłem dość dorosły, żeby na to wspomnienie
zżerała mnie ciekawość, czy tak samo smakuje reszta jej ciała, nie tylko te wydęte
słodko usta. Wciąż widziałem jej zniewalające oczy, lśniące jak wypolerowany onyks i
nie mogłem przestać myśleć o tym, że jej cudowne usta smakowały lepiej niż
cokolwiek innego, czego dotąd skosztowałem. Świadomość, że smakowała czekoladą i
przeszłością prześladowała mnie w każdej minucie dnia. Wiedziałem, że gdyby jej
telefon nie zadzwonił wówczas, wystarczyłby ułamek sekundy, żebym położył ręce na
jej biodrach, zdarł z niej te seksowne szorty i uwolnił pełne piersi z obcisłej bluzeczki.

background image

Chciałem dotykać tej karmelowej skóry i ssać brodawki jej piersi, które czułem przez
ubranie.

Wszystkie te myśli i wspomnienia ścierały się ze sobą i mieszały mi w głowie do

tego stopnia, że nie byłem w stanie skupić się na niczym, od pracy począwszy, aż po
prozaiczne czynności. Celowo unikałem wizyt w nowym salonie i nawet zmusiłem
Rule’a, żeby wziął moją zmianę w tym tygodniu, byle tylko jej nie oglądać. Nie
mogłem się w tym wszystkim odnaleźć i w efekcie nurzałem się w bagnie przeszłości i
uciekałem od przyszłości. Czułem się do cna wyczerpany.

Chociaż obiecałem jej, że pod koniec tygodnia dostarczę jej grafiki, zupełnie to

zlałem i teraz, w czwartkowy wieczór, byłem na bardzo dobrej drodze do ostatecznego
zeszmacenia się w barze w towarzystwie mojego kumpla Zeba Fullera. Miałem zamiar
tej nocy wrócić do domu w towarzystwie Dixie, bo normalnie najszybszym sposobem
na zapomnienie o kimś było dla mnie zająć się kimś innym. A nawet jeśli Dixie nie
zgodzi się dziś być moją pięciominutową kochanką, może dałaby radę ta blondyna,
która rozbierała mnie wzrokiem z drugiego końca baru od ładnych kilku chwil? Nie
miałbym też nic przeciwko, gdyby dołączyła do nas jej gorąca ciemnowłosa koleżanka.
Uśmiechnąłem się do niej promiennie i widziałem, jak się rumieni i nachyla do swojej
przyjaciółki, żeby szepnąć jej coś do ucha.

Gdy podchwyciłem wzrok obserwującego mnie ukradkiem Asy, uśmiechnął się do

mnie i wzruszył ramionami. Odwróciłem się do Zeba, który wcale nie był pod takim
wrażeniem moich dokonań jak nasz przystojny barman z głębokiego południa.

– Czego? – burknąłem opryskliwie.
Wlewałem w siebie shoty jägermeistera jak wodę i chyba właśnie zaczynały na mnie

działać.

Zeb był dobrym kumplem. Początkowo był moim klientem, ale po wielu godzinach,

które spędziłem na zakrywaniu mu więziennych tatuaży, jakich dorobił się w ciągu
kilku lat spędzonych za kratkami, zmienił się w mojego przyjaciela. Była z niego
prawdziwa złota rączka – dałbym sobie łapę uciąć, że zdołałby samodzielnie
zbudować dom, mając do dyspozycji tylko tubkę kleju i kilka wykałaczek, ale
wiedziałem też, że życie dało mu nieźle w kość, i chciałem mu jakoś pomóc. To ja
namówiłem Nasha i Rule’a, żeby zgarnęli go do pomocy przy nowym salonie i ku mojej
uldze efekty przeszły nasze najśmielsze oczekiwania.

Ponieważ większość moich przyjaciół ostatnio nic tylko pobierała się, spodziewała

się dzieci albo ustatkowywała się z seksownymi pielęgniareczkami, byłem teraz

background image

samotny znacznie częściej niż kiedyś, więc gdy potrzebowałem towarzystwa do
ululania się, dzwoniłem po Zeba.

Fuller sięgnął po swoją whisky z colą, spojrzał na mnie znad krawędzi szklanki i

rzucił mi krótkie „nic”, które zdecydowanie nie brzmiało jak „nic”.

Zmrużyłem oczy i wychyliłem nowego shota, którego postawił przede mną Asa.

Podniosłem pytająco brew.

– No to co miało znaczyć to spojrzenie?
Zeb był prawdziwym wielkoludem. Sądzę, że chyba nawet przewyższał wzrostem

Rome’a, co było nie lada wyczynem. Miał prawie tyle samo tatuaży co ja, co w
połączeniu z jego ciemnymi, zmierzwionymi włosami i zarostem sprawiało naprawdę
groźne, iście zabójcze wrażenie. Miałem szczęście, że się przyjaźnimy, bo inaczej
mógłbym pożałować bycia w stosunku do niego chamskim.

– Nie wiem, co jest bardziej żałosne: fakt, że tracisz czas na jakieś barowe siksy… –

burknął, gdy skrzywiłem się do niego kwaśno – czy to, że jesteś dorosłym facetem,
próbującym utopić w alkoholu swoje problemy z dziewczynami.

Miałem dwadzieścia pięć lat, ale czułem się, jakbym od chwili, kiedy gliniarze

pojawili się w naszym mieszkaniu w środku nocy, żeby mi powiedzieć, że moja mama
nie żyje, przeżył setki żyć. Wyjaśnili mi, że jakiś gówniarz postrzelił ją śmiertelnie,
próbując ukraść jej auto, gdy nie wysiadła z niego dość szybko. Tamtej nocy trafiłem
do sierocińca i nigdy się stamtąd tak naprawdę nie wyrwałem. Od tamtego momentu
czułem się dorosły, a Zeb miał rację: powinienem mieć jaja, żeby stawić czoło Salem i
temu, jak na mnie działała.

– A co ty o tym wiesz? – W moim głosie pobrzmiewało rozdrażnienie i uraza.
Zeb przewrócił zielonymi oczami, a kąciki jego zazwyczaj poważnych ust drgnęły w

bezradosnym uśmiechu.

– Wiem, że ma mniej więcej tyle wzrostu. – Sięgnął ręką do wysokości swojego

ramienia. – Ma figurę, od której facetom gotuje się mózg, a w jej oczach i włosach
można by się zgubić w ciemności.

Poczułem, jak mięśnie szczęki zaciskają mi się odruchowo, i nachyliłem się nad

barem, żeby zapytać przechodzącego akurat Asę:

– Rozpuszczasz plotki?
Przystojniak z południa roześmiał się tylko, a ja nabrałem ochoty, żeby rzucić się na

niego i go udusić.

– Hej! Ta laseczka dosłownie emanuje seksapilem i kobiecością na kilometr całkiem

background image

od niechcenia! Po prostu wyraziłem swoje uznanie dla ładnej dziewczyny. To nie moja
wina, że nie widzisz, że patrzy na ciebie, jakbyś był jej ulubionym drinkiem, podczas
gdy ona usycha z pragnienia.

Och, jasne, widziałem to, aż za dobrze! Nie miałem tylko bladego pojęcia, co z tym

zrobić. Chociaż w sumie może nie do końca było to prawdą. Po tamtym pocałunku
miałem całkiem jasne pojęcie odnośnie do tego, w jakim kierunku zmierzały moje
uczucia do Salem – prosto do mojego łóżka. Nie wiedziałem jednak, czy zdołam sobie
z tym poradzić. Wystarczyło, że wypowiedziała imię własnej siostry, aby ostudzić mój
zapał i pożądanie, od którego jeszcze chwila, a trzasnęłyby mi spodnie. Podziałało to
na mnie lepiej niż kubeł zimnej wody z lodem wylany na łeb.

Czy naprawdę kiedykolwiek kochałem Poppy tak mocno, jak mi się zdawało, skoro

sam widok Salem i myśl o jej całowaniu podkręcały mnie bardziej niż sama Poppy
kiedykolwiek? Wątpię, czy naprawdę byłbym zdolny pocałować Salem, gdyby to
wszystko, co czułem w przeszłości do jej siostry, było naprawdę tak ważne, jak mi się
zawsze zdawało.

Wymamrotałem coś bez sensu i sięgnąłem po piwo.
– To po prostu… Ona nie jest jak pierwsza lepsza laska. Znam ją, a ona zna mnie.

Aż za dobrze.

Zeb skruszył w zębach kostkę lodu ze swojego drinka i pomyślałem, że wygląda,

jakby wylazł dopiero co z jakiejś leśnej głuszy. Stanowił uosobienie człowieka rodem
z Kolorado. Przez głowę przemknęła mi po pijaku irracjonalna myśl, że powinniśmy go
umieścić na fladze stanu, żeby nas dumnie reprezentował. Tak, chyba byłem już dobrze
zrobiony.

– To właśnie jest twój problem, Rowdy – mruknął Zeb. – Za nic nie chcesz, żeby

jakaś laska naprawdę cię poznała. Chcesz po prostu zaliczyć, a potem się wycofać,
żebyś nie musiał się za bardzo starać.

Warknąłem i dałem Asie znak, żeby nalał mi kolejnego drinka.
– Wystarczy, że raz się postarałem – wybełkotałem – i to bardziej niż jakikolwiek

gówniarz powinien. I dostałem za to solidnego kopa w dupsko. Życie dało mi porządną
nauczkę. Nie zamierzam się więcej starać, a tylko dobrze bawić… zapewniając przy
okazji dobrą zabawę innym laseczkom. Wszyscy zyskują, nikt na tym nic nie traci.

Zeb parsknął i kiwnął głową, gdy Asa zapytał go, czy chce jeszcze kolejkę.
– Laska złamała ci serce dawno temu, więc uważasz, że żadna nie jest warta

zachodu? Szczerze? Wydawało mi się, że masz w głowie trochę więcej oleju.

background image

Zaczynałem się wkurzać. Mieliśmy grać w jednej drużynie, być bracholami i tak

dalej, bla-bla-bla. Nie prosiłem go wcale, żeby wyszedł ze mną do knajpy, po to aby
mnie umoralniać i dawać mi wykłady.

– Nie rozumiesz – warknąłem, a Zeb spojrzał na mnie i przewrócił oczami.
– Nie? Gdy trafiłem do paki, byłem zaręczony, wiesz, stary? Kochałem ją ponad

życie. Obiecała, że zaczeka na mnie, że jestem tym jedynym i że nawet kraty i czas nie
zdołają nas rozdzielić. Nie minęły nawet dwa miesiące, nim przestała mnie odwiedzać,
a po pół roku była już zaręczona z jakimś pieprzonym mistrzem skateboardu. Ma teraz
dwójkę dzieci i jeździ minivanem. Czy wydaje ci się, że to oznacza, że wszystkie baby
są takie jak ona? Że nigdy nie znajdę takiej, która na mnie zaczeka, bo naprawdę mnie
kocha?

Patrzyliśmy na siebie dobrą chwilę w milczeniu, aż wreszcie Zeb pokręcił głową.
– Bo ja wcale tak nie uważam. Jestem pewien, że na świecie jest mnóstwo kobiet,

które będą trwały przy swoim mężczyźnie niezależnie od wszystkiego. Sądzę, że gdzieś
tam jest jakaś laska, której nie będzie wcale obchodziło, że mnie posadzili i że będzie
mnie kochać mimo wszystko, i przyjmie z wdzięcznością to, co będę jej chciał
ofiarować. Jasne, dopóki jej nie znajdę, nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia,
podrywając inne, dlaczego miałbym sobie odmawiać dobrej zabawy? Jednak kiedy
przestaje iść jak z płatka… kiedy dziewczyna okazuje się warta zachodu, nie będę się
bał zaryzykować. – Roześmiał się. – Nie żeby taka robota mi się nie podobała,
szczególnie jeśli to praca „fizyczna”…

Gdy wychyliłem kolejnego jägera, język zaszczypał mnie od alkoholu. Chyba

powinienem przystopować, pomyślałem niepewnie. Obraz zaczynał mi się zamazywać
i miałem wrażenie, że jak tylko puszczę się barowego blatu, spadnę ze stołka i zaryję
nosem w glebę.

– Tylko ta jedna, pierwsza, zostaje w twoim sercu na zawsze. Ta pierwsza określa

wszystko inne i te, które przyjdą po niej. – Wybełkotałem, zdając sobie niejasno
sprawę z tego, że moje słowa nie brzmią zbyt przekonująco. Sam nie byłem już niczego
pewien. I nie była to tylko wina alkoholu.

Asa przystanął za barem, nachylił się w moją stronę i pstryknął mi palcami przed

nosem. Zwymyślałem go i odrzuciłem głowę do tyłu.

– Jesteś pieprzonym debilem – rzucił. – Na świecie jest milion pierwszych lasek dla

miliona różnych rzeczy. Są takie, z którymi zatańczyłeś pierwszego wolniaka i takie, z
którymi przeżyłeś swój pierwszy raz. Jest taka, którą pocałowałeś jako pierwszą, i

background image

inna, którą zapragnąłeś przedstawić swojej starej. – Jego bursztynowe oczy zalśniły
psotnie. – Masz pierwszą, z którą się biłeś… i pierwszą, o którą się biłeś. Bywają też
takie pierwsze, którym musiałeś pozwolić odejść. To normalne, że każdy ma swoją
pierwszą miłość i taką, która złamała ci serce. Zawsze są te pierwsze, Rowdy, ale są
też takie, za którymi warto gonić, aż nie staną się twoimi ostatnimi. To ta ostatnia jest
tą, która tak naprawdę się liczy.

Zawsze powtarzałem sobie, że Poppy była dla mnie tą pierwszą – i jedyną – jednak

nie mogłem się okłamywać, że była moją pierwszą, jeśli w grę wchodziła większość
sytuacji wymienionych przez Asę. Jasne, była pierwszą laską, która złamała mi serce i
zrobiła to naprawdę spektakularnie. Jednak pierwszą dziewczyną, z którą się
przespałem, była Joanne Morse – miałem wtedy z piętnaście lat. Ta, z którą
zatańczyłem pierwszego wolniaka, nazywała się Megan Drake. Miało to miejsce na
pierwszym roku college’u – po tym, jak zaliczyłem na boisku trzy strzały podczas
pierwszej połowy meczu. Była też pierwszą, z którą uprawiałem seks oralny. W
pewnym momencie uznałem, że nadal mogę marzyć o Poppy, a jednocześnie zaliczać
inne panny. Wystarczyło, że się uśmiechnąłem i powiedziałem którejś, że jest ładna.
Zanim poszedłem do college’u, zaliczyłem już całkiem pokaźne grono chętnych
laseczek w moim wieku mieszkających w Loveless. Nigdy nie zdołałem żadnej
przedstawić swojej starej, bo ta od dawna nie żyła, a pierwsza, która mnie
pocałowała… cóż, to właśnie ona była powodem, dla którego zachowywałem się dziś
jak narąbany debil. Zeb miał rację: po tej pierwszej zawsze była następna, ale ja, jak
dotąd, nigdy nie trafiłem na tę ostatnią.

– Kutafony z was – wybełkotałem. – Chcę się tylko w spokoju najebać i zamoczyć

kija.

Obydwaj moi kumple roześmiali się, a ja spojrzałem zamglonym wzrokiem na Dixie,

która właśnie podeszła do mnie i położyła mi dłoń na ramieniu.

– Zawsze do usług, Rowdy – wymruczała mi seksownie do ucha.
Dixie była w dechę. Lubiłem ją i podobało mi się w niej wszystko: to, jak

pracowała, jak się zachowywała, jej wygląd. Nigdy niczego ode mnie nie wymagała i
zawsze, gdy lądowaliśmy razem w łóżku, było bosko. Była naprawdę słodka, jednak
teraz, gdy widziałem w jej ślicznych oczach nabrzmiałą obietnicą nadzieję, wiedziałem
też, że powrót do domu w jej towarzystwie i szukanie w jej ramionach zapomnienia nic
mi nie da. Moje myśli zaprzątał bez reszty ktoś inny, a nie chciałem, żeby ta miła,
słodka istota stała się dla mnie tylko ucieczką od wspomnień, bo unikając kobiety,

background image

której tak naprawdę pragnąłem, zachowywałem się jak ostatni tchórz i skończony
frajer.

Nakryłem jej drobną dłoń własną ręką i odepchnąłem się od baru.
– Nie dziś, słoneczko – wymamrotałem. – Tych dwóch podeptało dziś moje ego i

chyba nieprędko się pozbieram.

Nie było szans, żebym zdołał dziś prowadzić, co oznaczało, że muszę zostawić

swojego SUV-a na parkingu i wrócić taksówką.

– Wybacz – bąknąłem przepraszająco.
Dixie pokręciła tylko głową i uśmiechnęła się do mnie słodko.
– Od zawsze wiedziałam, że przyjdzie taki czas, że któraś złapie cię w swoje sidła i

nigdy więcej nie spojrzysz na żadną inną – powiedziała ze śmiechem. – Chyba właśnie
tacy wszyscy jesteście, chłopcy. Chociaż czuję się z tego powodu trochę gównianie, to
jednak daje mi to w pewnym sensie nadzieję, że i na mnie kiedyś przyjdzie czas. Każda
potwora znajdzie swego amatora, jak mawiają.

Cóż, musiałem przyznać, że bardzo mężnie zniosła moją odmowę. Rany, laska była

naprawdę niesamowita!

Asa zamówił mi taksówkę, Zeb zapakował mnie do niej, a nieszczęsny kierowca

zerkał na mnie całą drogę podejrzliwie, całkiem jakby się bał, że zdemoluję mu brykę.
Dałem mu suty napiwek i wytoczyłem się z taksy, a potem wgramoliłem nieporadnie do
mieszkania.

Byłem zalany w sztok. We łbie kręciło mi się od wódy i wspomnień, więc zrobiłem

to, co zawsze, kiedy czułem się zagubiony i skołowany: sięgnąłem po szkicownik i
ołówek i zabrałem się do rysowania. Wiedziałem, że gdy wytrzeźwieję, wszystko, co
nabazgram, wyda mi się koszmarem, ale w tej chwili rysowanie było jedyną rzeczą
zdolną mnie uspokoić, zapewnić mi skupienie i sprawić, że zasnę jak dziecko.

Następnego ranka obudziłem się, zrzucając notatnik na podłogę i niezdarnie

wygrzebując się z wyra w poszukiwaniu telefonu. Okazało się, że zostawiłem go na
kuchennym blacie obok miski płatków, które najwyraźniej zamierzałem wczoraj zjeść
na kolację. Z głośnika dobiegało rzężenie Crampsów, lasując mi mózg.

– Tak? – rzuciłem do mikrofonu głosem, który brzmiał tak, jakbym wczoraj wieczór

wyjarał wagon fajek.

– Rowdy? – W głosie Salem brzmiała troska i aż się wzdrygnąłem.
– Tak? – wycharczałem. – Co jest?

background image

Zalałem porzucone płatki mlekiem i wsunąłem łyżkę do ust.
– Wiesz, że jest już dobrze po południu? Twój pierwszy klient czeka na ciebie już od

pół godziny!

– Jasna cholera! – Cisnąłem miskę do zlewu i przejechałem dłonią po twarzy. –

Rany, nie miałem pojęcia, że jest tak późno! – jęknąłem. – Dasz radę umówić go na
inny termin? Zaproponuj mu zniżkę! Będę tam za parę minut. – Musiałem wypłukać z
siebie resztki alkoholu i dotrzeć do baru po mój samochód, a to mogło mi zająć nieco
więcej niż kilka minut, jednak Salem wcale nie musiała o tym wiedzieć.

– Wszystko w porządku? – spytała zaniepokojona.
Rany, znowu ten jej głos… i mój kutas drgający na jego dźwięk w moich gaciach!
– Zalałem się wczoraj w trupa i padłem zbetonowany na kanapie – bąknąłem. – Nic

mi nie jest, jestem tylko trochę na siebie wściekły.

– Jasne. Pogadam z klientem.
Z jej głosu znikła troska. Zastąpiło ją rozczarowanie, a mój żołądek skręcił się w

ciasny węzeł. Cokolwiek się między nami działo – cokolwiek robiła mojej skołatanej
głowie – musiałem zadbać o to, żeby jakoś uregulować łączące nas sprawy zawodowe.
Byłem to winny moim kumplom, klientom… a także samej Salem.

– Dzięki – westchnąłem z ulgą. – Skontaktuję się z nim osobiście i przeproszę go, a

w niedzielę przygotuję dla ciebie kilka projektów, jeśli zechciałabyś na nie zerknąć.

Prychnęła i usłyszałem, jak odkłada na chwilę słuchawkę, żeby powiedzieć coś

komuś w salonie.

– Spoko. Możesz mi je podrzucić do biura albo przesłać mailem, jak już będą

gotowe – poinformowała mnie po chwili. – W tym tygodniu w niedzielę i poniedziałek
będę w domu.

Miałem ochotę zapytać ją dlaczego i natychmiast przeszło mi przez myśl, że pewnie

nie spędzi tych dwóch dni samotnie, ale za chwilę przyszło mi do głowy, że
powinienem się wypchać, bo to nie mój interes. Potwierdziłem nasze ustalenia, a ona
obiecała, że prześle mi swój adres mailowy.

Rozłączyłem się i zwiesiłem głowę. Czułem się paskudnie i musiałem się jakoś

ogarnąć. Jeszcze gorzej poczułem się, gdy mój wzrok spoczął na notatniku, porzuconym
na podłodze i rysunkach, które oskarżycielsko patrzyły na mnie ze stron, które
zapełniłem wczoraj, szukając zapomnienia.

Była dosłownie wszędzie – jej ciemne oczy, długie fale czarnych włosów, idealnie

wykrojone usta, przyozdobione lśniącym klejnocikiem nad górną wargą,

background image

porozumiewawczy uśmiech. I każda z tych licznych, nabazgranych w pijanym widzie
Salem znała moje wszystkie tajemnice. Nawet gdy byłem urżnięty tak mocno, że ledwie
pamiętałem powrót do domu, nie mogłem przestać o niej myśleć i poradzić sobie z
bólem, jaki mi zadała.

Podniosłem szkicownik i krzywiąc się, rzuciłem go na kanapę. To wszystko

wymykało się spod kontroli i naprawdę powinienem coś z tym zrobić.

Wziąłem prysznic, tak gorący, że aż parzył, i w ciągu dwudziestu minut byłem gotów

do wyjścia. Następnego klienta miałem o wpół do drugiej, a nie chciałem już dzisiaj
nikogo zawieść. Nienawidziłem tego uczucia.

Praca była dla mnie tego dnia prawdziwym koszmarem. Zazwyczaj byłem

niemożliwie wesoły i wygadany, jednak dzisiaj wyglądałem jak zbity pies i
zachowywałem się jak słoń w składzie porcelany, więc Rule i Nash docinali mi co
chwila przez calutki dzień. Nie przejmowałem się jednak zbytnio ich dowcipkowaniem
i reszta dnia upłynęła bez żadnych incydentów. Miałem nadzieję, że Salem będzie
jeszcze w salonie, gdy przyjdę, ale wkrótce po moim telefonie musiała wrócić do
drugiego salonu. Czułem się z tego powodu paskudnie – całkiem jakby nie dość męczył
mnie chyba największy kac w moim życiu.

Nash chciał, żebym skoczył z nim coś zjeść, bo Santa pracowała do późna na ostrym

dyżurze, a Rule wyszedł wcześniej. Ten ostatni zresztą od jakiegoś czasu wracał po
pracy od razu do domu i sądzę, że Nash miał mu to trochę za złe. Wcześniej byli
praktycznie nierozłączni, ale teraz, kiedy powstał drugi salon, a każdy z nich był w
związku, nie spędzali już razem tyle czasu, co dawniej.

Musiałem mu odmówić, bo czekała mnie praca nad rysunkami do sklepu. Chciałem

udowodnić Salem, że nie jestem wcale takim skończonym patałachem, za jakiego
musiała mnie uznać, obserwując moje zachowanie w ciągu kilku ostatnich dni. Nash
powiedział, że spoko, rozumie, i obiecał, że na dniach podrzuci mi kilka szkiców – i
zostawił mnie samego.

Gdy zostałem sam, narysowałem piracki statek. Nabazgrałem syrenę podobną do tej,

którą kilka lat temu wytatuowałem Rule’owi. Naszkicowałem Cygankę, a kiedy
zorientowałem się, jak bardzo moje rysunki przypominały wczorajszą bazgraninę po
pijaku, nieomal wyrzuciłem je do śmieci. Wszystkie były śmiałe i wyraziste, na maksa
oldskulowe i dość interesujące, żeby zaintrygować nawet kogoś, kto nie znał się
zbytnio na tatuażach. Podobały mi się tak bardzo, że uznałem, że nie mogę czekać do
jutra, żeby pokazać je Salem. Nie obchodziło mnie, że była już prawie jedenasta albo

background image

że mogę się zjawić nie w porę – napisałem do niej SMS-a z pytaniem, czy mogę je
podrzucić jej jeszcze dziś. Właściwie to mogłem po prostu strzelić telefonem kilka
fotek i je wysłać, ale nie chciałem tego robić. Chciałem je pokazać jej osobiście.

Nie czułem się tak – tego oczekiwania, niecierpliwości, dreszczu podniecenia – od

czasu, kiedy ostatni raz coś dla niej narysowałem. Miałem wtedy czternaście lat, a ona
siedemnaście. Jej ojciec nie pozwolił jej wówczas iść na bal maturalny, bo jak zwykle
coś przeskrobała, zachowując się wbrew jego woli. Było jej z tego powodu tym
bardziej przykro, że na bal zaprosił ją kapitan szkolnej drużyny futbolowej. To miała
być jej wymarzona randka, a zamiast tego spędziła cały wieczór w pokoju, na zmianę
płacząc i przeklinając własnego ojca. Ponieważ zawsze kręciłem się w pobliżu i
spędzałem u niej w domu więcej czasu niż u siebie, skończyłem na podłodze jej
sypialni, próbując ją pocieszyć, podczas gdy ona szlochała w poduszkę. Byłem tylko
nieobytym nastolatkiem, więc niewiele mogłem zdziałać, ale kiedy powiedziała mi, jak
bardzo jest jej przykro, że nie będzie miała fotki z balu – żadnej pamiątki ze szkolnych
dni, bo jej ojciec znowu ją ukarał – wiedziałem, że mogę zrobić coś, żeby chociaż
trochę jej to wynagrodzić.

Znałem twarz Salem równie dobrze jak własną i narysowanie jej portretu w pięknej

sukni księżniczki, której nigdy nie włożyłaby w prawdziwym świecie, zajęło mi nie
więcej niż pięć minut. Nieco większy problem miałem z kapitanem drużyny futbolowej
– wówczas byłem w drużynie młodzików, więc wiedziałem mniej więcej, jak gość
wygląda, jednak jedynym sposobem, w jaki mogłem go przedstawić było „ubranie” go
w strój do gry w piłkę. Tak więc narysowałem ją, piękną i idealną, i stojącą pod rękę z
gościem w sportowej bluzie, trzymającym pod ręką futbolowy kask.

Kiedy wręczyłem jej rysunek, natychmiast przestała płakać, zamiast tego zaniosła się

histerycznym śmiechem. Początkowo sądziłem, że śmieje się ze mnie, ale wtedy
zeskoczyła z łóżka i przygniotła mnie do podłogi w niedźwiedzim uścisku.
Powiedziała, że to najlepsza pamiątka z balu, jaką mogłaby sobie wymarzyć, i
pamiętam do dziś, jaki byłem z siebie dumny, że udało mi się ją rozweselić.

Pamiętam też, że Poppy zajrzała do pokoju, żeby zobaczyć, co to za hałasy, i na

widok Salem rozpłaszczonej na mnie na ziemi obrzuciła nas karcącym spojrzeniem.
Nie przejąłem się tym jednak zbytnio, nawet mimo że byłem w Poppy zakochany po
uszy. Chciałem, żeby Salem była szczęśliwa. Ona zawsze wychodziła z siebie, żebym
poczuł się dobrze, żebym czuł się chciany i ważny. Nie czułem się winny z powodu
tego, że spróbowałem się jej jakoś odwzajemnić.

background image

Salem wynajmowała mieszkanie tuż obok Capitol Hill i niedaleko Marked, a także

mieszkania Nasha kilka ulic dalej. Znalazłem jej nazwisko na drzwiach i wdusiłem
dzwonek. Nie otworzyła od razu, więc znowu zacząłem się zastanawiać, czy nie ma
przypadkiem gościa. Zadzwoniłem drugi raz i nie zdejmowałem palca z guzika, dopóki
natarczywy dźwięk nie zaczął mnie wkurzać, gdy nagle pojawiła się za kratą i aż
podskoczyłem na jej widok. Odsunęła ciężkie drzwi, a ja cofnąłem się, kiedy ze środka
wypadła z impetem czarna, puchata kulka na czterech łapach. Salem wybiegła za
szczeniakiem, a ja stałem, gapiąc się na nich jak idiota.

Salem krzyczała:
– Jimbo! Wracaj tu, Jimbo, ty zatraceńcu! – A czarny labrador radośnie ganiał po

sąsiednich ogródkach, kompletnie ją ignorując.

Miała upięte wysoko włosy, a na nosie ciemne okulary i była ubrana w te same

spodenki co tego wieczoru, kiedy uciekłem od niej z salonu. Jednak dziś nosiła do nich
białą koszulkę na ramiączkach, która podkreślała bardzo sugestywnie jej krągłości, tym
bardziej że nie miała pod nią biustonosza.

Musiałem przyznać, że im bardziej roznegliżowana i naturalna była, tym bardziej mi

się podobała. Ta wersja Salem przypominała mi o dziewczynie, która dawała mi
nadzieję i przy której w młodości czułem się tak pewnie. Natomiast Salem
profesjonalistka z salonu tatuażu sprawiała, że robiło mi się ciasno w spodniach, a w
uszach zaczynało mi huczeć. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że i jedna, i druga
niesamowicie mnie pociągały.

Szczeniak popędził do mnie i schyliłem się, żeby podnieść go do góry. Oblizał mi

całą twarz, machając przy tym ogonem jak szalony. Salem wróciła tymczasem do drzwi
i objęła się rękami, próbując złapać oddech.

– Głupi kundel!
Czarna futrzana kulka odwróciła się na dźwięk jej głosu i spróbowała wydostać się

z moich objęć, żeby wrócić do swojej pięknej właścicielki.

– Masz psa? – Podałem jej szczeniaka, a gdy przytuliła go do piersi, mały uciekinier

zaczął ją bez opamiętania lizać po twarzy.

– Taak. Nigdy nie zatrzymałam się nigdzie na tyle długo, żeby sprawić sobie

zwierzaka. Moja sąsiadka wspomniała jednak ostatnio, że jej chłopak próbuje się
pozbyć miotu niespodzianki, a kiedy zobaczyłam ten gapowaty pyszczek, nie mogłam
się powstrzymać.

Ruszyła w stronę drzwi, oglądając się na mnie przez ramię.

background image

– To właśnie przez niego muszę spędzać weekendy w domu. Jimbo jest jeszcze za

mały, żeby zostawał zbyt długo sam.

Podniosłem brew i wszedłem za nią do budynku. Nie mogłem oderwać wzroku od

jej krągłych pośladków i długich nóg.

– Jimbo?
Imię było zabawne i pasowało do małego, fajtłapowatego pieska.
– Tak, Jimbo, dlaczego nie?
No właśnie – dlaczego nie? Salem weszła do mieszkania, postawiła psa na ziemi i

odwróciła się w moją stronę. Gdy tak uważnie mi się przyglądała, widziałem w
szkłach jej okularów swoje odbicie.

– Czy to naprawdę nie mogło zaczekać do poniedziałku, Rowdy?
Była boso i zauważyłem, że paznokcie u stóp ma pomalowane na kolor głębokiej

czerwieni. Nawet ubrana w zwykłe ciuchy i obśliniona przez psa, miała w sobie coś,
co chwytało mnie za serce. Gdy nie odpowiedziałem, westchnęła i poszła do kuchni.
Dała mi papierowy ręcznik, żebym usunął z twarzy dowody psiej czułości i sama otarła
sobie buzię.

Wiedziałem, że jedynym sposobem na to, żebyśmy zdołali razem pracować i

odpędzili demony przeszłości będzie kompletna szczerość. W końcu musiałem jej
powiedzieć, jak silne emocje budziły we mnie związane z nią wspomnienia – te dobre i
te złe.

– Nie mogłem się doczekać, aż ci je pokażę – powiedziałem ochrypniętym ze

wzruszenia głosem. – Gdy to szkicowałem, poczułem się tak jak kiedyś. Uwielbiałem
dla ciebie rysować. Nikogo to nie obchodziło, ale ty zawsze lubiłaś moje rysunki,
mówiłaś mi, że jeśli sprawia mi to frajdę, powinienem w to pójść. Wątpię, czy bez
ciebie doszedłbym do tego wszystkiego, Salem. – Gdy skrzyżowała ręce na piersi,
podniosłem brew. – Dziękuję ci.

– Och, Rowdy… – Pokręciła głową. – To właśnie cały ty. Zawsze byłeś cudowny.

To takie smutne, że nie miałeś obok siebie zastępu ludzi, którzy powtarzaliby ci to
codziennie, gdy byłeś mały.

– Nie. Miałem tylko ciebie – westchnąłem. – Podszedłem do niej, tak że teraz

staliśmy naprzeciwko siebie, rozdzieleni tylko kuchennym blatem. – Odkąd weszłaś do
salonu, Salem, cały czas gonię za przeszłością, wspomnieniami… i tobą. – Przez
chwilę nic nie mówiła, ale widziałem, że policzki zaróżowiły się jej lekko. – Co
zrobisz, jeśli pozwolę ci się złapać? – spytałem.

background image

Byłem szczery, ale ona miała rację: może i zdarzały mi się rozmaite potknięcia, ale

pierwszy raz od długiego czasu poczułem się, jakbym stanął na twardym gruncie. Nagle
miałem ochotę podejść prosto do niej i zakończyć tę głupią grę.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Salem:

C

o mam zrobić, gdy zdołam go złapać? Cóż, to było proste: zamierzałam obnażyć go,

i to zarówno fizycznie, jak i psychicznie, a potem nigdy nie pozwolić mu odejść. Nie
sądzę, że był gotów na moją szczerość, więc powiedziałam tylko:

– Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego przede mną uciekasz. – Przechyliłam głowę

na ramię i zapytałam prosto z mostu: – Czy nadal jesteś zakochany w mojej siostrze,
Rowdy? Chcę znać prawdę.

Jego reakcja, kiedy zadzwonił do mnie wcześniej, sprawiła, że ta myśl nie dawała

mi spokoju i wciąż powracała do mnie jak zły szeląg. Wiedziałam, że bardzo zależało
mu na Poppy i że tak jak zwykle moja siostra pozwoliła, żeby to ojciec podjął za nią
decyzję w tej sprawie. Nie wiedziałam jednak, że wciąż o niej myśli i że nadal ściga
coś, co nigdy nie miało racji bytu, było zwyczajnie nieuchwytne. Mało prawdopodobne
wydawało się, żeby jego młodzieńcze zauroczenie przetrwało próbę czasu. Jeśli jednak
rzeczywiście tak było, wówczas nieważne, jak bardzo go pragnęłam i tych wszystkich
cudownych rzeczy, które mogły się nam przytrafić, gdy będziemy razem. Nie było
szans, żebym zdołała pokonać ducha wspomnień mojej siostry, aby to zyskać. Byłam na
to zbyt dumna i za bardzo się ceniłam. Nie zamierzałam konkurować z jego
wyobrażeniem o pierwszej, wyidealizowanej miłości – nie wówczas, gdy jej obiekt
był zdecydowanie żywy i na dodatek stanowił ważną część mojego życia.

Raz po raz próbowałam wyciągnąć od Poppy odpowiedzi na dręczące mnie pytania,

ale za każdym razem zbywała mnie i zmieniała temat, całkiem jakby nie miało to dla
niej zupełnie żadnego znaczenia. Wiedziałam, że coś tu jest nie tak. Poppy nieustannie
twierdziła, że jest bardzo zajęta i że nie może rozmawiać, i rozłączała się po zaledwie
kilku minutach rozmowy. To nie było w jej stylu i tylko zwiększało mój niepokój o nią.

Przyglądałam się ukradkiem Rowdy’emu, kiedy kładł kartki, które trzymał w ręku, na

blacie i obchodził go, żeby znaleźć się po tej samej stronie co ja. Zatrzymał się tuż
obok, a ja zamarłam odruchowo, kiedy unieruchomił mnie, opierając ręce na kuchennej
ladzie na wysokości moich bioder. Opuścił lekko głowę, tak że staliśmy teraz oko w
oko, i przysięgam, że mogłabym się zatracić w tym oceanie błękitu na zawsze. Jego
włosy, pozbawione tych wszystkich mazideł, których używał do ich układania, miały
nieco jaśniejszy odcień niż zazwyczaj, a sposób, w jaki opadały mu na czoło, sprawiał,
że wyglądał znowu jak ten mały chłopiec, którego towarzystwo tak uwielbiałam dawno

background image

temu. Aż swędziały mnie palce, żeby sięgnąć i odgarnąć mu je z czoła. Chciałam go
dotykać, bez końca!, gdyby tylko mi na to pozwolił.

Pochylił się lekko w moją stronę i poczułam, jak jego oddech porusza czerwone

pasemko na mojej skroni.

– Poprosiłem Poppy, żeby za mnie wyszła – wymamrotał. – Miałem osiemnaście lat,

świat stał przede mną otworem i miałem posadę zawodowego piłkarza praktycznie w
kieszeni. Dałem jej wszystko, co miałem… a ona powiedziała, że jestem dla niej jak
brat. Spojrzała mi prosto w oczy i oznajmiła, że nieważne, co zrobię, nigdy nie będę
dla niej dość dobry, bo wasi rodzice mnie nie zaakceptują takim, jaki jestem.
Stwierdziła, że nie jestem dla niej… odpowiedni.

Poczułam, jak pierś unosi mu ciężkie westchnienie. Wstrzymał oddech, a jego

błękitne oczy przesłoniła ciemna chmura. Jego wargi dotknęły mojej twarzy tuż obok
brwi i półprzytomnie zdziwiłam się, że okulary nie zaparowały mi od żaru, jakim
emanował. Jednak chociaż bezsprzecznie na mnie działał, podniecała mnie jego
bliskość, czułam też, jak wszystko wewnątrz mnie, moje serce i nadzieja, zmieniają się
w kamień.

Rowdy poprosił Poppy o rękę? Nie miałam o tym najmniejszego pojęcia… i czułam,

jakby nagle całe moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Byli oboje tacy młodzi!
Zawsze mi się wydawało, że to tylko szczenięca miłość, jednak wszystko wskazywało
na to, że jego uczucia do mojej siostry były znacznie bardziej skomplikowane, niż to
zapamiętałam albo chciałam w to wierzyć.

– Poprosiłeś ją o rękę? – Miałam ochotę go od siebie odepchnąć. Naprawdę miałam

chęć wziąć pod pachę swojego słodkiego szczeniaka i uciec gdzie pieprz rośnie,
gdzieś, gdzie Rowdy St. James będzie znowu pogrzebany głęboko w moich
wspomnieniach i nie będę świadoma tej informacji, która prawie zwaliła mnie z nóg.

– Tak – potwierdził cicho. – Poppy nie powiedziała „nie”. Po prostu wzięła w

dłonie wszystko, co wiedziałem o miłości, i wykorzeniła to z mojego serca. Podarła je
na tak drobne kawałeczki, że nie zawracałem sobie nawet głowy ich szukaniem i
składaniem w całość. I właśnie dlatego… nie, Salem. Nie jestem już zakochany w
Poppy, o nie. Złamała mi serce, a ja już nigdy nie zawracałem sobie głowy próbą
pokochania nikogo innego.

Nie mogłam tego słuchać. Położyłam mu dłonie na piersi i odepchnęłam go od

siebie. Chciałam uciekać, czułam się tak, jakby jego słowa zbudowały nagle klatkę
wokół wszystkich tych pretensjonalnych mrzonek, z myślą o których wyjechałam z

background image

Vegas.

– Nigdy mi o tym nie powiedziała – jęknęłam bezsilnie. – Rozmawiałyśmy ze sobą

niejeden raz, ale ona ani razu pieprzonym słowem nie wspomniała o tym, że poprosiłeś
ją o rękę! – Na moich oczach marzenia o tym, że teraz, kiedy jesteśmy starsi, może nas
połączyć coś pięknego, stałego, rozwiały się jak dym. Czułam się, całkiem jakbym stała
na bramce i patrzyła bezradnie, jak Rowdy St. James zasadza mojej drużynie gola,
którego nie mogłam obronić. Nigdy bym tu nie przyjechała, nigdy nie zamieszkałabym
tu, gdybym tylko wiedziała, jak bolesne są dla niego więzi łączące go z naszą wspólną
przeszłością.

Odwróciłam się na pięcie. Miałam ochotę powiedzieć mu, żeby sobie poszedł, żeby

spierdalał! – ale straciłam wątek i tylko wydałam z siebie cichy okrzyk, gdy okazało
się, że znowu stoi tuż za mną. Złapał mnie za ramiona i szarpnął, zmuszając do
wspięcia na palce.

– To ty to wszystko zaczęłaś, Salem – warknął gniewnie. – Nie możesz się teraz ot

tak odwrócić tylko dlatego, że nie podoba ci się to, co zobaczyłaś w cieniach naszych
wspólnych wspomnień, gdy padł na nie blask słońca.

– Dlaczego mi nie powiedziała? – wyszeptałam, nie mogąc odwrócić wzroku od

tego morza wrzącego błękitu w jego oczach. Palce znów zaswędziały mnie, żeby
odgarnąć mu z czoła pukiel jasnych włosów… A może spoliczkować tę jego przystojną
twarz?

– To już jej problem.
– To właśnie dlatego zostawiłeś szkołę? – spytałam z wyrzutem. – Czy to dlatego

porzuciłeś karierę piłkarza? Zawiodła cię, więc uciekłeś od tego wszystkiego?
Stchórzyłeś?

Powoli pokręcił głową i przyciągnął mnie bliżej, tak że nasze ciała napierały teraz

na siebie. Natychmiast pożałowałam, że nie włożyłam biustonosza, gdy brodawki
moich piersi stwardniały ochoczo pod ciepłem i bliskością jego ciała. Zacisnęłam
mocno palce na jego napiętych bicepsach.

– Nigdy nie chciałem zostać piłkarzem – powiedział cicho. – Chciałem rysować.

Chciałem malować. Pragnąłem robić coś twórczego. Chciałem się nauczyć, jak być
artystą… ale nie miałem pojęcia, jak pogodzić to z próbą zdobycia Poppy. Kiedyś
wydawało mi się, że gdy twoja siostra wyrwie się spod wpływu waszego ojca,
wreszcie mnie dostrzeże. Że zobaczy mnie takiego, jaki byłem, i że dotrze do niej, że
niezależnie od okoliczności, w jakich los nas ze sobą zetknął, jestem coś wart. –

background image

Wykrzywił gorzko usta i nasze czoła zetknęły się, podczas gdy on wciąż trzymał mnie
w mocnym uścisku. – Niestety, nie było szans, żeby tak się stało. Już pierwszego dnia
szkoły poznała kogoś, nieodpowiedniego kolesia, ale pochodzącego z odpowiedniej
rodziny i mającego wszystko, czego było trzeba, żeby mogła go przedstawić waszemu
ojcu. Znienawidziłem go od pierwszego wejrzenia. – Puścił moją rękę i sięgnął, żeby
zdjąć mi okulary, co sprawiło, że jego obraz lekko zamazał mi się przed oczami.
Pogładził kciukiem moją brew i miałam wrażenie, że rozpłynę się zaraz w kałużę u
jego stóp. – Sprałem go na kwaśne jabłko. Złamałem mu kilka żeber, rozkwasiłem nos i
zostawiłem potłuczonego i zakrwawionego. Tak się złożyło, że on także grał, a to
wszystko wydarzyło się na kilka tygodni przed rozgrywkami pucharowymi.

Zaczerpnęłam głośno tchu, a jego skwaszona mina zmieniła się w szeroki uśmiech.

Nie zauważyłam zupełnie, że podczas gdy rozmawialiśmy, on cały czas podchodził
bliżej do mnie, a ja odruchowo się cofałam, więc teraz skończyłam przyciśnięta
plecami do blatu. Złapał mnie w talii i podniósł, podsadzając na kuchenną ladę, a sam
zajął miejsce między moimi udami.

– Szkoła zamiotła całą sprawę pod dywan, bo ten kutafon miał dostać awans, a nikt

nie chciał, żeby stracił autorytet reszty drużyny, gdyby musiał przyznać, że dał sobie
skopać dupę świeżakowi – warknął. – Ja z kolei straciłem stypendium i dostałem zakaz
gry w college’u na kilka kolejnych lat. To było dla mnie, zupełnie jakby wypuścili mnie
z więzienia. Nie chciałem być w Alabamie. Nie chciałem już więcej oglądać twojej
siostry. A poza tym nigdy tak naprawdę nie miałem serca do futbolu. To wszystko
było… strasznie wymuszone i rzygać mi się już od tego chciało.

Wciąż jeszcze próbowałam dojść do siebie po informacji, że oświadczył się mojej

siostrze… a on mówił, że próbował zabić gołymi rękami jej chłopaka! Te rewelacje
powinny były zadziałać na mnie jak kubeł zimnej wody. Na pewno nie powinny
sprawić, że czułam się tak cudownie pod dotykiem jego rąk, gładzących moje uda,
którymi obejmowałam jego szczupłe biodra. Jednak nawet te straszne wieści nie
potrafiły mnie zmusić, żebym go odtrąciła.

– Pobiłeś jakiegoś biedaka, tylko dlatego że spotykał się z Poppy? – jęknęłam. –

Byłeś aż tak zazdrosny? – Nie wierzyłam własnym uszom, bo Poppy naprawdę nie
stroniła od randek w szkole średniej, a jakoś nigdy nie widziałam, żeby wytrącało go to
z równowagi. Musiałam jednak przyznać, że myśli mi się dość ciężko, bo jego dłonie
właśnie zacisnęły się na moich pośladkach, a on przypierał mnie do blatu jeszcze
mocniej. Trudno było nie zauważyć, że bliskość naszych ciał działa na niego równie

background image

mocno, jak na mnie. Czułam pulsujące wybrzuszenie na jego spodniach i tylko z
najwyższym trudem opierałam się chęci otarcia się o nie. Teraz, kiedy wiedziałam już,
co się wydarzyło pod moją nieobecność między nim a moją siostrą, wydawało mi się
to złe i czułam się trochę jak zdzira.

– Nie o to chodziło – wymamrotał. – Stłukłem go, bo był pierwszej wody dupkiem i

nigdy go nie lubiłem. Był typem gościa, który tylko utwierdzał mnie w przekonaniu, że
futbol to nie to, co chcę robić w życiu. Byłem zazdrosny, że Poppy troszczyła się o
niego, a nie o mnie, ale to nie miało nic wspólnego z tym, że skopałem mu dupsko. No i
oto cała historia, Salem. Cały czas uciekam, bo te wspomnienia bolą, kiedy do nich
wracam, a w moim życiu było już dość bólu.

Zaczerpnęłam znowu głęboko powietrza i położyłam mu dłonie na ramionach,

podczas gdy on zdjął rękę z mojego pośladka i wsunął ją między nasze ciała w miejscu,
gdzie ich najwrażliwsze części napierały na siebie. Poczułam, jak przesuwa palcami
po nogawce moich spodenek i przełknęłam głośno ślinę – nie mogłam się powstrzymać.
Wiedziałam, że powinnam kazać mu przestać, ale słowa nie chciały mi przejść przez
gardło.

– To właśnie dlatego uciekasz przed przeszłością – wykrztusiłam zduszonym głosem.

– Ale dlaczego uciekasz przede mną? – Wiedziałam, że to, co robimy, jest złe,
powinnam była czuć się zawstydzona i oburzona, ale jego dotyk był tak cudowny, a
spojrzenie jego oczu tak hipnotyzujące, że nie mogłam oderwać od nich wzroku.

Parsknął krótkim śmiechem i jego ciałem wstrząsnął dreszcz, który przeszył mnie jak

elektryczna iskra. Jego palce poczynały sobie coraz śmielej, a moja samokontrola i
próba przywołania się do porządku rozwiewały się w niwecz pod jego dotykiem jak
poranna mgła w promieniach słońca.

– Ty zawsze mnie dostrzegałaś, Salem – wymruczał. – Zawsze mnie rozumiałaś,

nawet gdy nie potrafiłem sam ze sobą dojść do ładu. Byłaś moją najlepszą
przyjaciółką… a potem mnie zostawiłaś. Nie umiem troszczyć się o kogoś,
przywiązywać do kogoś, kto w końcu i tak mnie zostawi. – Oddychał ciężko i w końcu
nie zdołałam się powstrzymać od potrzeby odsunięcia tego jasnego loka sprzed jego
oczu. Jego następne słowa sprawiły, że serce ścisnęło mi się z bólu: – Nie po tym, co
przydarzyło się mojej mamie.

Chciałam mu powiedzieć, że jest mi przykro. Że nigdy nie chciałam go opuszczać,

ale byłam młoda i wreszcie wyzwoliłam się spod wpływu ojca, więc odrobinę mi
odbiła szajba i trochę przestałam nad sobą panować. Musiałam mu powiedzieć, że on

background image

także był dla mnie najlepszym przyjacielem. Chciałam zapewnić go, że był jedyną
dobrą rzeczą, jaką zapamiętałam z dzieciństwa… ale jego usta właśnie przesunęły się z
mojej skroni na wargi i spoczęły tam na dobre.

Nie pocałował mnie, nie przycisnął warg do moich ust, nie wsunął między nie języka

– po prostu trwał tak, w pełnym oczekiwania milczeniu między nami. Byłam jak
zahipnotyzowana, całkiem jakbym utkwiła w puszczonym w zwolnionym tempie filmie,
w którym każdy jego ruch, każdy dotyk był pełen okrutnej determinacji i nieskończenie
powolny. Te utalentowane palce błądziły niebezpiecznie blisko miejsca, gdzie pod
moimi szortami materiał stykał się ze skórą, i nagle znalazły się już nie na moim udzie,
a w pobliżu bardzo gorącego i wilgotnego punktu między moimi udami, punktu, który aż
pulsował pragnieniem i pożądaniem.

– A ty, Salem? Czy ty też traktujesz mnie jak brata? – Gdy to powiedział, bardziej

poczułam jego słowa, niż usłyszałam. Pokręciłam nieznacznie głową i zacisnęłam palce
na jego naprężonym karku.

– Nie. Zawsze sądziłam, że jesteś pięknym i smutnym małym chłopcem, a potem, że

jesteś mądrym i utalentowanym nastolatkiem. – Wydałam z siebie zduszony jęk, bo jego
palce dotarły właśnie do nabrzmiałego pożądaniem, mokrego miejsca między moimi
udami. – Teraz uważam, że jesteś wspaniałym i nieco skomplikowanym mężczyzną, ale
nigdy nie traktowałam cię jak brata. Nigdy nie uważałam cię za kogoś takiego, Rowdy.
– Trudno mi było mówić, a nawet oddychać, bo dotykał mnie i pieścił, a wreszcie jego
usta zaczęły łapczywie pochłaniać moje. Jak w ogóle mogłam trzeźwo myśleć przy tym
wszystkim, co robił mi ten niesamowity mężczyzna? Jedyna osoba, którą dobrze
wspominałam z mojego ponurego dzieciństwa?

– Powiedz, proszę, że przyjechałaś tu dla mnie… – mówił cicho i chociaż nie

patrzyliśmy sobie w oczy, czułam na sobie żar jego spojrzenia, kiedy zanurzył swoje
palce głębiej i zaatakował bardziej zaciekle najwrażliwsze części mojego ciała.

Nie chciałam mu tego mówić, nawet jeśli była to prawda.
Pocałował mnie. Tym razem był to prawdziwy pocałunek. Jego wargi i język

penetrowały wnętrze moich ust, a jego palec przesunął się po mojej łechtaczce,
sprawiając, że zadrżałam gwałtownie. Odwzajemniłam pocałunek – jakie miałam inne
wyjście? Siedziałam tam i pozwalałam mu bawić się moim ciałem, niezdolna go
powstrzymać, bo… nie byłam w stanie nic zrobić. Zanurzył we mnie palce – tak
cudownie! – nie przestając pożerać przy tym moich ust.

Napierał na mnie i obezwładniał mnie, kąsając moje wargi. Pochylił się nade mną,

background image

zagłębiając się we mnie jeszcze mocniej, a potem przesunął usta na górną wargę i
złożył pocałunek na kolczyku w kąciku moich ust. Zadrżałam i wbiłam mocno
paznokcie w jego ciało. Jęknęłam i wygięłam plecy w łuk, kiedy jego palce natrafiły na
to tkliwe, wrażliwe miejsce wewnątrz mnie, które nie każdy mężczyzna potrafił
odnaleźć. Zobaczyłam rozbłysk bieli, kiedy uśmiechnął się do mnie zawadiacko, który
szybko zniknął, gdy złożył twarz na moim ramieniu i zaczął całować i lizać moją
wrażliwą skórę w okolicy obojczyka.

– Powiedz to, Salem – wymruczał, nie przestając mnie pieścić. – Powiedz mi, że

przyjechałaś tu z mojego powodu.

Byłam tak blisko spełnienia… czułam, jak zakończenia nerwów płoną mi od natłoku

przyjemności i czegoś jeszcze. Wiłam się pod jego dotykiem, drżałam i prężyłam się, i
miałam wrażenie, że lada chwila rozpadnę się na milion kawałeczków. Moje brodawki
stwardniały tak mocno, że aż bolały. Moja skóra była superwrażliwa i w każdym
miejscu, w którym mnie dotknął, przeszywał mnie elektryczny impuls – jego dłonie
krzesały na niej iskry… nie mówiąc już o tym, co wyczyniały jego palce, zagnieżdżone
w samym centrum mojej płonącej z pożądania kobiecości.

– Rowdy… – wychrypiałam, gdy jego zęby przygryzły skórę na mojej szyi w

miejscu, w którym tętniła szaleńczym pulsem. Dźwięki, które z siebie wydawałam,
świadczyły o tym, jak bardzo na mnie działa. Byłam już stracona dla świata i on
doskonale o tym wiedział. Czułam, jak mruczy w moją szyję, czułam, jak mięśnie mu
tężeją, podczas gdy moim ciałem pod jego dotykiem wstrząsał dreszcz. To nie było
zwykłe, podniecające doznanie – miałam wrażenie, że zapadam się w sobie i odradzam
z nową siłą.

Lubiłam seks i nigdy nie bałam się do tego przyznać, ale nikt nigdy na mnie w ten

sposób nie działał, nigdy nie zdarzyło mi się, żeby jakiś facet samym swoim dotykiem
doprowadził mnie do tak słodkiego szaleństwa. Czułam się, jakby Rowdy pokazywał
mi coś nowego – uczył mnie czegoś, czego nie wiedziałam sama o sobie – i byłam tym
nowym doświadczeniem naprawdę oszołomiona.

Rowdy odsunął się ode mnie na tyle, że mogliśmy spojrzeć sobie w oczy. Wysunął

rękę z moich spodenek i położył ją na moim nagim udzie. Oboje dyszeliśmy ciężko i
patrzyliśmy tylko na siebie w milczeniu. Jego oczy lśniły, a po jego ustach błąkał się
dziwnie enigmatyczny uśmiech.

– Przyjechałam tu dla ciebie – wykrztusiłam piskliwym, drżącym głosem, a on

roześmiał się głośno.

background image

– Wiem. Czułem to, ale mimo to chciałem, żebyś powiedziała mi to sama.
Odepchnęłam go, krzywiąc się, i zeskoczyłam z blatu. Sposób, w jaki moje sterczące

brodawki napierały na jego twardą pierś, sprawiał, że wzbierało we mnie znowu
pożądanie.

– No dobra. Przyjechałam do Denver z twojego powodu – westchnęłam. – Kilka lat

temu spotkałam Phila i podczas gdy mnie tatuował, opowiedziałam mu całe swoje
życie. Zapytał, skąd jestem, a ja odpowiedziałam mu, że z Loveless w Teksasie. Znał
cię, a ja opowiedziałam mu wszystko o sobie. Zanim… odszedł, nagrał to wszystko, ten
cały pozorny zbieg okoliczności, ale prawda jest taka, że przyjechałam tu z twojego
powodu.

Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Jimbo, który był zaskakująco spokojny

podczas całego incydentu, uznał, że koniec przerwy, i wybrał ten moment, żeby wypaść
z mojej sypialni z resztkami mojego pogryzionego i obślinionego buta na obcasie.

Westchnęłam, kiedy przyniósł swoje trofeum i złożył je u stóp Rowdy’ego z dumnym

szczeknięciem.

– Chyba chce się bawić – wymamrotałam smętnie.
Rowdy roześmiał się i schylił, żeby podrapać małego potwora między uszami.
– Ja też.
Nie mogłam oderwać wzroku od wymownego wybrzuszenia między jego udami.

Przygryzłam dolną wargę i widziałam, jak na ten widok mruży oczy.

Teraz, kiedy odzyskałam nieco rezon, powiedziałam:
– Słuchaj, nie miałam pojęcia, że poprosiłeś Poppy, żeby za ciebie wyszła.

Pamiętam tylko, jak słodki byłeś, jak dobrze się zawsze dogadywaliśmy i jaka byłam
dzięki tobie szczęśliwa. Uznałam, że warto powrócić do tamtych wspomnień. Zawsze
czegoś mi brakowało, nieważne, gdzie akurat byłam i co robiłam… i w jakiś sposób
miałam wrażenie, że to „coś”… to ty. Nie byłam jednak do końca tego pewna. –
Przestąpiłam z nogi na nogę, nieco zakłopotana pod jego taksującym spojrzeniem, ale
postanowiłam pójść na całość. Raz się żyje, uznałam. – Pragnę cię, Rowdy – wyznałam
szczerze. – Jesteś cudowny i bardzo utalentowany, ale nie zamierzam dzielić się nikim
z moją siostrą. Nigdy, przenigdy. – Zastanowiłam się przelotnie, czy wiedział, że
wyszła za mąż zaledwie kilka lat po tym, jak go odrzuciła.

Rowdy podniósł wysoko swoje złote brwi i się wyprostował. Wyglądał naprawdę

imponująco, rosły i dobrze zbudowany, musiałam to przyznać.

– Poppy tutaj nie ma – stwierdził tylko.

background image

– Nie o to chodzi – westchnęłam. – Nie wiem, czy zdołam pogodzić się z tym, że

poprosiłeś ją o rękę. – Spojrzałam na psiaka, który skakał między nami i właśnie
usadowił swój puchaty zadek u moich stóp. – Zawsze mi się wydawało, że to była
tylko szczenięca miłość, nic poważnego.

Podrapał się palcem wskazującym po jednym z baków, a na jego ustach zatańczył

zniewalający uśmiech. Stanowił niebezpieczne połączenie chłopca, którego
zapamiętałam z dzieciństwa, i skomplikowanego mężczyzny, którego właśnie
zaczynałam poznawać na zupełnie innym poziomie.

Ujął mnie pod podbródek i podniósł moją twarz, tak że teraz patrzyliśmy sobie w

oczy.

– To było… nierzeczywiste, Salem – wyznał. – Kochałem Poppy z wielu powodów,

ale nie wiem, czy teraz, patrząc na to wszystko wstecz, któryś z nich ma jakiekolwiek
znaczenie. Ale wiem, że kiedy zobaczyłem cię tego dnia, gdy zjawiłaś się pierwszy raz
w salonie, poczułem się, jakby ktoś dał mi w twarz, i twój widok nie tylko sprawił, że
zrobiło mi się ciasno w spodniach… poczułem się też, jakby coś w mojej piersi pękło.
Nie wiem jeszcze, czy to dobrze, czy źle, ale wiem, że to coś cholernie ważnego. Coś
mocniejszego, niż to… co kiedykolwiek czułem do twojej siostry. Wydaje mi się, że to
wszystko zapowiada coś prostego i dobrego… ale i coś, co będę musiał przetrawić,
jeśli mam wiedzieć, na czym stoję. I wiem też, że to wszystko przeraża mnie jak jasna
cholera.

Cóż, może nie było to najromantyczniejsze oświadczenie, jakie słyszałam z ust faceta

– i na pewno nie rozwiało ono moich obaw – ale nie mogłam zaprzeczyć, że z
pewnością stanowiło potwierdzenie magnetyzmu i dziwnego przyciągania między nami.
Potrzebowałam tylko chwili na ogarnięcie własnego serca i myśli, żeby zapewnić go,
że ja też czuję się podobnie.

– Muszę się przegryźć z tym, jak się czuję świadoma faktu, że chciałeś spędzić z

moją siostrą resztę życia, Rowdy – powiedziałam. – Niczego nie pragnęłam nigdy
bardziej, aż do tej pory, niż poukładania sobie tego wszystkiego i pogodzenia się z tym.
Zazwyczaj szybko się nudziłam i przeprowadzałam, kiedy zaczynało być trudno albo
coś szło nie po mojej myśli. Włącznie z moimi uczuciami. Łatwo jest uciec… znacznie
trudniej zostać.

Oczy pociemniały mu znowu do barwy kobaltu i cofnął się ode mnie o krok.
– Widziałem już raz, jak zostawiasz wszystko i odjeżdżasz, Salem – mruknął

niepewnie. – Nie chciałbym znowu tego przeżyć…

background image

Westchnęłam i schyliłam się, żeby pogłaskać skamlącego Jimba. Przytuliłam

policzek do jego miękkiej sierści i spojrzałam na Rowdy’ego znad jego puchatego
łebka.

– Nigdzie się nie wybieram.
Parsknął tylko i odwrócił się do drzwi.
– Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. – Skinął głową w stronę rysunków, które

zostawił na moim kuchennym blacie. – Zerknij na nie, proszę, i daj mi znać, co o tym
myślisz.

Był już w progu, kiedy zawołałam za nim:
– Rowdy!
Obejrzał się na mnie przez ramię i w tym gorącym, błękitnym spojrzeniu zobaczyłam

wszystko, czego kiedykolwiek pragnęłam.

– Zaczynaliśmy jako przyjaciele… może powinniśmy spróbować do tego wrócić?

Daj mi czas, a postaram się przekonać cię, że chciałabym tu zostać… i poukładać sobie
w głowie wszystkie te rewelacje o tobie i Poppy, okej?

Przyglądał mi się przez długą chwilę w milczeniu; ciszę przerywało tylko dyszenie

Jimba i głuche walenie mojego serca. Jeśli powie „nie”… jeżeli powie, że nie ma
ochoty na odnowienie starej przyjaźni, jaka nas kiedyś łączyła… nie wiedziałam, co
wówczas zrobię. Chciałam, żeby zagościł w moim życiu na nowo, jednak
potrzebowałam też chwili, żeby ochłonąć.

– Mam mnóstwo przyjaciółek, Salem – odparł. – Nie chcę żadnej z nich rozbierać i

zaciągać do łóżka. Nie musimy próbować znowu zostać przyjaciółmi, zawsze nimi
byliśmy. To nigdy nie odeszło, to ty odeszłaś. To ty zaczęłaś ten dziwny pościg, więc
kiedy już będziesz wiedziała, o co ci, do jasnej cholery, ze mną chodzi, daj mi tylko
znać… bo ja już raz dałem się złapać w twoje sidła.

Drzwi za nim zamknęły się, a ja zostałam sama, zupełnie nie wiedząc, jak się

czuję… ani co o tym wszystkim myśleć.

Świetnie sobie sama radziłam, przynajmniej do tej pory. Tak naprawdę to szło mi

doskonale i miałam wspaniałe życie, na które sama sobie ciężko zapracowałam. Nie
byłam typem kobiety, która aby czuć się spełniona czy kompletna, potrzebuje faceta, ale
gapiąc się na zamknięte drzwi i drżąc wciąż jeszcze od tego, co ze mną zrobił, nagle
zapragnęłam wybiec za nim i poprosić, żeby został. Mieszał mi nie tylko w sercu, ale i
w głowie – przez niego musiałam zmienić poglądy na bardzo wiele spraw.

Pocałowałam Jimba w kudłaty łepek i postawiłam go na ziemi, a potem wyrzuciłam

background image

zniszczony but do kosza i podeszłam do blatu, na którym Rowdy zostawił swoje prace.
Rozłożyłam je na ladzie i gapiłam się na nie w zachwycie. Naprawdę był cholernie
uzdolniony. Szkice miały niemal trójwymiarową głębię i musiałam dotknąć jednego z
rysunków, żeby się upewnić, że to naprawdę tylko ołówek na papierze. Byłam pewna,
że ludzie oszaleją z zachwytu na widok ich nadruków na koszulkach. Cyganka
wyglądałaby wspaniale na oldskulowej kurtce…

Zaczęłam już układać sobie w głowie plan, co na czym umieszczę, więc dobrą

chwilę zajęło, zanim dotarło do mnie, że ta piękna twarz, której się właśnie
przyglądam, wygląda znajomo. Podniosłam rysunek i przysunęłam bliżej do oczu, bo
Rowdy zdjął mi okulary, więc ledwo co widziałam.

Dziewczyna z rysunku miała długie, ciemne włosy. Miała też zabójcze czarne oczy, a

ślicznie wykrojone usta uśmiechały się leciutko i tajemniczo. Była cudowna, łagodna i
nostalgiczna… i wyglądała kubek w kubek jak ja. Twarz, figura – to byłam ja w
przebraniu cygańskiej wróżki z lat czterdziestych.

Przełknęłam głośno ślinę i pozwoliłam, żeby rysunek wypadł mi z rąk. Wiedziałam,

że Rowdy wciąż jest na mnie wściekły, wciąż żywił do mnie urazę, że porzuciłam go
tyle lat temu. Wiedząc, przez co przeszedł w życiu, nie mogłam go za to winić. Nie ufał
mi, nie wierzył, że chciałam tu osiąść na dłużej i że on sam stanowił wystarczający
powód, żeby mnie tu zatrzymać. Był podejrzliwy i surowy w swoim osądzie, a mimo to
nadal widział we mnie kogoś tak pięknego, że samo patrzenie na jego prace sprawiało
mi niemal fizyczny ból.

Na widok jego rysunków chciało mi się płakać, bo chociaż jego prace były cudowne

i czułam się zaszczycona, że mnie tak postrzegał, to jednocześnie nie mogłam się
powstrzymać od zastanawiania się, w jaki sposób teraz postrzegał Poppy.

Cholera. Ta gra, która początkowo wydawała mi się zwykłą zabawą, zaczynała być

trudniejsza, niż się spodziewałam.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Rowdy:

T

eraz, kiedy role się odwróciły, i to Salem zaczęła mnie unikać, rzucając mi kose

spojrzenia i uciekając na mój widok, widziałem, jak wkurzające i frustrujące musiało
być dla niej, kiedy sam się tak zachowywałem. Korzystałem z każdej okazji, byle tylko
znaleźć się blisko niej, dotknąć jej czy spojrzeć jej w oczy. Teraz to ja traktowałem ją
jak ofiarę, a ona patrzyła na mnie, jakby była zwierzyną sparaliżowaną przez światła
reflektorów.

Wiedziałem, że coś się w końcu musi między nami wydarzyć, tak czy inaczej. Albo

wybije sobie z głowy te wszystkie głupoty o Poppy i pójdziemy do łóżka, albo uzna, że
to dla niej zbyt wiele i nie tak ma być, i znowu zwieje, tak jak robiła to całe swoje
życie. Nie wiedziałem, jakie wyjście bym wolał, bo obydwa miały swoje plusy i
minusy.

Z jednej strony marzyłem o tym, żeby się z nią kochać, zanurzyć się w niej i robić to

z nią na wszelkie najbardziej sprośne i lubieżne sposoby, jakie przyszły mi do głowy,
ale nie chciałem, żebyśmy trafili do łóżka, a potem skończę wystawiony do wiatru.
Miałem wrażenie, że jeśli kiedykolwiek prześpię się z Salem, będzie to oznaczało
koniec mojego skakania z kwiatka na kwiatek. Nie było szans, żebym potem zadowolił
się czymś innym, zważywszy na fakt, jak mocno na nią reagowałem po dziesięciu latach
rozłąki. Skutek był taki, że podświadomie starałem się ją zapędzić w kozi róg i zmusić
do ucieczki przede mną, bo wiedziałem, że i tak, prędzej czy później, właśnie tak się to
wszystko skończy. Taka już była – teraz widziałem to jasno jak na dłoni. Próbowałem
tylko przyspieszyć nieuchronne, zanim zaangażuję się bardziej; pragnąłem jej tak
bardzo, że to prawie bolało. Prawda była jednak taka, że niezależnie od tego, jak
bardzo starałem się ją osaczyć, zbliżyć do niej fizycznie, ani razu nie kazała mi się
wprost odpieprzyć i spierdalać. Patrzyła tylko na mnie tym swoim wzrokiem zranionej
łani, całkiem jakby wiedziała wszystko o wszystkim i miała w zanadrzu jakąś skrytą
strategię, opracowaną przeciwko mnie.

Było piątkowe popołudnie i pracowałem w Marked, ale mój ostatni klient odwołał

sesję, więc miałem kilka wolnych godzin. Dzisiaj to Rule miał dyżur w Santas of
Denver, więc wiedziałem, że będzie mnie wyklinał za to, że kręcę mu się pod nosem,
ale nie obchodziło mnie to. Gdy wszedłem do nowego salonu, z zaskoczeniem
zobaczyłem go za ladą na miejscu Salem. Rozmawiał właśnie przez telefon i gdy

background image

klapnąłem na krześle po drugiej stronie, przewrócił tylko oczami.

– Oddzwonię, Rome. Rowdy właśnie przyszedł. – Urwał i wyszczerzył zęby w

uśmiechu. – Taa, jasne… Boję się jak jasna cholera, ale dam radę.

Spojrzałem na niego, podnosząc brew, on także, tę z kolczykiem.
– Co jest? – spytał.
– Nic – burknąłem. – Tak tylko zajrzałem. Co jest grane? Dlaczego niby masz się

„bać jak cholera”?

Rule wzruszył tylko ramionami.
– Wszystko cały czas się zmienia. Momentami trudno nadążyć. Rome twierdzi, że to

kara za to, że tak długo byłem skończonym dupkiem.

– A co to ma do rzeczy? Wciąż przez większość czasu jesteś dupkiem –

skwitowałem.

Rule roześmiał się tylko i opadł na oparcie fotela z rękami założonymi za głową.
– Racja. Będziesz ze mną szczery i powiesz mi wprost, dlaczego jesteś tutaj zamiast

tam, gdzie powinieneś? – zapytał. – Bo mam niejasne wrażenie, że ma to coś
wspólnego z naszą nową śliczną menedżerką salonu.

– Nie chcę ci wciskać kitu.
Parsknął i wyjaśnił:
– Salem ma spotkanie w firmie zajmującej się nadrukami. Powinna wrócić za jakąś

godzinkę. Te projekty, które dla niej przygotowałeś, były zajebiste.

Wzruszyłem tylko ramionami.
– Nadal czekam, aż przygotujecie mi z Nashem coś dla niej.
Machnął ręką i wstał, gdy drzwi do salonu się otworzyły.
– Ostatnio mam trochę innych rzeczy na głowie. Wkrótce ci wszystko wyjaśnię,

obiecuję.

Przywitał się z klientem, a ja ruszyłem po schodach na górę. Zatrzymał mnie w pół

drogi, wołając:

– Na górze są dziewczyny! Może lepiej daj im jeszcze minutkę albo dwie?
Olałem go. Byłem przyzwyczajony do prostolinijnego zachowania Cory i kokieterii

Ayden. Shaw była zaś najsłodszą istotą na świecie – i o czymkolwiek plotkowały na
górze nasze ślicznotki, na pewno nie było to nic strasznego. A poza tym, może dzięki
damskiej burzy mózgów udałoby mi się dowiedzieć, co takiego planuje Salem? Te
czarne oczy skrywały stanowczo za dużo tajemnic.

Gdy wspiąłem się na szczyt schodów, natychmiast zorientowałem się, że

background image

powinienem był posłuchać rady Rule’a. Dziewczyny siedziały zbite w ciasne kółko i
wydawały z siebie dziwnie jękliwe odgłosy, całkiem jakby płakały. Głowy miały
nachylone ku sobie, zupełnie jakby trwały w uścisku przed wielkim wyjściem, i
natychmiast włączył mi się instynkt ochronny. Miałem ochotę skrzywdzić każdego, kto
sprawił, że te cudowne i tak dla mnie ważne kobiety płakały… ale zaraz dotarło do
mnie, że pewnie po prostu za bardzo wzięły do siebie wiadomość o wyjeździe Ayden.

Gdy moje buty zastukały o podłogę, wszystkie podniosły głowy. Spojrzały na mnie

trzy pary ślicznych, załzawionych oczu. Uśmiechnąłem się do nich, instynktownie
próbując jakoś je pocieszyć.

– Nie ma co rozpaczać, Austin to w końcu nie drugi koniec świata – rzuciłem

pokrzepiająco. – Jet będzie naszą dziewczynkę regularnie do nas przywoził. Już ja o to
zadbam.

Widziałem, jak oczy Ayden robią się wielkie jak spodki, podczas gdy Shaw i Cora

zwróciły się do niej z nachmurzonymi minami.

– Że niby co? – warknęła Shaw, a Cora szybko poszła w jej ślady:
– No właśnie co, do kurwy nędzy?
Ayden podniosła ręce do góry i łypnęła na mnie ponuro.
– Skończony dupek z ciebie, Rowdy, wiesz?
Zmarszczyłem czoło i spojrzałem na nie kolejno, zbity z tropu.
– To, do jasnej cholery, czemu płaczecie, jeśli nie z powodu jej przeprowadzki?
– Przeprowadzki? – Okrzyk Shaw był dość głośny, żeby wszystkie lustra i szyby w

salonie zadrżały w ramach; na policzki wystąpił jej silny rumieniec.

Cora pacnęła ją w ramię, a Ayden tylko pokręciła ciemną głową.
– Zamierzałam wam powiedzieć o wszystkim, gdy już oficjalnie mnie przyjmą na

uniwersytet w Austin. Jet i ja po prostu nie możemy spędzać tyle czasu osobno. To jest
straszne. Jemu także się to nie podoba i uznaliśmy, że najwyższy czas coś z tym zrobić.

Shaw gapiła się na nią bez słowa, a Cora skrzyżowała ramiona na piersi. Patrzyły na

nią, a ona oskarżycielsko wpatrywała się we mnie. Przestąpiłem niepewnie z nogi na
nogę i podszedłem do nich bliżej.

– Skoro nie ryczałyście z powodu wyjazdu Ayd, to co, u licha, mają znaczyć te łzy?

Nie podoba mi się to ani trochę i ktoś zbierze za to ładne bęcki.

Shaw oderwała wzrok od przyjaciółek i patrzyła na mnie przez długą chwilę, a

potem zamrugała zielonymi oczami… i wybuchła histerycznym śmiechem, odsuwając z
twarzy jasne włosy.

background image

– Jestem w ciąży. Nie miałam tego w planach, ale Rule jak zwykle robi wszystko na

opak i teraz będziemy mieli dziecko.

Jasny gwint! Pan megabuntownik zrobił swojej żonie minibuntownika? O rany,

naprawdę, świat stanął na głowie!

Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno do piersi.
– Gratulacje – powiedziałem. – Dziecko takich rodziców na pewno będzie śliczne…

ale dlaczego płaczecie z tego powodu?

Cora spojrzała na mnie, podnosząc jasną brew.
– Łzy radości. To superwiadomość! – Wskazała Shaw i uśmiechnęła się krzywo. –

Od razu wiedziałam, że to nie dolegliwości żołądkowe.

Shaw przeczesała długie włosy palcami i westchnęła.
– Po prostu… nie mogę w to uwierzyć. To znaczy… dopiero co się pobraliśmy i w

ogóle! Muszę skończyć szkołę i nawet jeszcze nie myślę o obronie pracy… i zupełnie
nie wyobrażam sobie, jak sobie z tym wszystkim poradzę, mając na głowie dziecko!
Rule cały czas powtarzał, że pewnie jestem w ciąży, ale ja twierdziłam, że upadł na ten
swój durny łeb! – Pokręciła głową i znowu się roześmiała. – Zabezpieczaliśmy się…
ale to po prostu cały on: z nim nigdy nic nie wiadomo, wszystko robi na opak.

Cora wyciągnęła rękę i ścisnęła pokrzepiająco jej ramię.
– Nie martw się, kochana. Masz nas i zawsze możesz na nas polegać. Wszystko

będzie świetnie, zobaczysz, a ja zapłacę pierdyliard dolarów, żeby zobaczyć Rule’a
jako mamusię. To będzie niesamowite! Skoro jego starszy brat okazał się takim
świetnym ojcem, to młodszy Archer także da radę. Ci goście mają w sobie tyle miłości,
że nie wiedzą, co z nią robić. Są stworzeni do bycia ojcami.

Ayden wyglądała, jakby znowu miała się rozpłakać, i nagle dojmująco dotarło do

mnie, że jestem jedynym facetem w pomieszczeniu.

– Mogę zostać. Jeśli będę potrzebna, zostanę – powiedziała Ayden łamiącym się

szeptem. Ayden i Shaw znowu się rozpłakały i padły sobie w ramiona.

– Nie bądź głupia – wymamrotała Shaw, pociągając nosem. – Mnie też wcale się nie

podoba, że ty i Jet ty- le czasu spędzacie osobno. Twoje miejsce jest u jego boku.

Rany, Shaw miała serce wielkości mojego rodzinnego stanu.
Poszukałem pomocy u Cory, ale chociaż była z niej mała twardzielka, w tej chwili

także wyglądała, jakby lada chwila miała się znowu rozkleić.

– Niech to szlag. Nie chciałem, żeby tak wyszło – bąknąłem. – Wiecie, że zazwyczaj

lepiej sobie radzę z dziewczynami…

background image

Cora podeszła do mnie, wzięła mnie pod rękę i położyła mi głowę na ramieniu.
– W porządku. W końcu by nam powiedziała. To po prostu… za dużo naraz. Ayd i

Shaw są ze sobą bardzo zżyte. Trudno będzie im się odnaleźć w nowej sytuacji, kiedy
nie będą miały siebie pod ręką na każdym kroku. Szczerze powiedziawszy,
powinnyśmy byli się wszyscy tego spodziewać. Miejsce Ayd jest u boku Jeta… a Jet
musi być tam, gdzie jego muzyka. Wszystko będzie dobrze. Musi być.

– Nie wierzę, że Rule zostanie ojcem – wykrztusiłem. Roześmialiśmy się, a potem

Cora podniosła na mnie swoje różnobarwne oczy.

– Nie zdziwiłabym się, gdyby to były bliźniaki.
Na dźwięk jej słów parsknąłem tak głośno, że Ayd i Shaw obejrzały się na nas,

skrzywione. Cora odsunęła się na bezpieczny dystans, a Ayden podkradła się do mnie i
rąbnęła mnie w brzuch. Stęknąłem i unieruchomiłem ją w mocnym uścisku.

– Przepraszam, nie chciałem cię wypucować.
Pokręciła tylko głową i otoczyła mnie ramionami.
– Może i dobrze się stało, że to ty im powiedziałeś. Ja bym pewnie wszystko

spieprzyła.

– Będziesz tu, gdy Shaw będzie cię potrzebowała – stwierdziłem niezłomnie.
Pokiwała wtuloną pod mój podbródek głową.
– Zawsze. A tak w ogóle, to co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś być

przypadkiem w Marked? – Ech, wścibska Cora musiała oczywiście zauważyć, że nie
powinno mnie tu być.

– Klient odwołał ostatnią sesję, więc pomyślałem, że wpadnę i zobaczę, co słychać

– wyjaśniłem.

Cora parsknęła kpiąco.
– Pomyślałeś, że wpadniesz i powkurzasz Salem? Nie wiem, w co wy dwoje

pogrywacie, ale zachowujecie się, całkiem jak para bokserów krążących wokół siebie
na ringu. Prędzej czy później któreś z was czeka nokaut.

Ayden prychnęła i odsunęła się ode mnie.
– Ciosem zwanym miłością. Rowdy ją lubi. Jet powiedział mi, że odkąd się

pojawiła, nie spojrzał nawet na inną laskę, więc to musi być coś poważnego. Nigdy nie
zachowujesz tak długo abstynencji, mój drogi.

Warknąłem na nią żartobliwie i cofnąłem się o krok.
– Salem i ja znamy się już trochę czasu, to wszystko. Dawniej wiele dla mnie

znaczyła, a teraz, gdy znowu się pojawiła w moim życiu, próbujemy rozgryźć, co z tym

background image

wszystkim zrobić. To trochę pokręcona historia.

– A czy ona wie, że poprzysięgłeś sobie nigdy nie angażować się w poważny

związek z powodu jej siostry?

– Taak – westchnąłem. – Powiedziałem jej o tym w zeszły weekend i właśnie

dlatego mnie unika. Stwierdziła, że nie wie, co o tym myśleć. Myślała, że to było po
prostu zwykłe zauroczenie.

– Nawet zwykłe zauroczenie może pozostawić rany na sercu i duszy. – W głosie

Cory brzmiała nuta goryczy. To było coś, co nas łączyło: bolesna więź, której inni nie
rozumieli. Pierwsza miłość Cory złamała jej serce i tylko potwierdziła jej negatywne
zdanie na temat wyidealizowanych związków, więc tylko kiwnąłem głową.

– Pewnie tak, ale sądzę, że chciałbym przekonać się, czy mogę o tym zapomnieć, co

może mnie jeszcze czekać. Salem była moją najlepszą przyjaciółką, kiedy najbardziej
potrzebowałem bratniej duszy, a teraz, kiedy nasze drogi znowu się spotkały… chcę od
niej czegoś więcej niż przyjaźni. – Poruszałem znacząco brwiami i dziewczyny się
roześmiały. – Czegoś związanego ze zdejmowaniem z siebie ubrań.

– Podobno przyjaciele są najlepszymi kochankami – powiedziała rozmarzonym

głosem Shaw. – Zasługujesz na kogoś, kto uczyni cię szczęśliwym, Rowdy.

Zawsze mi się wydawało, że jestem szczęśliwy, ale teraz, gdy stałem tutaj pośród

tych wszystkich dobrych kobiet, które kochały trudnych i skomplikowanych mężczyzn…
nie byłem już tego taki pewien. Nagle znalazłem się w uścisku ich trzech naraz i aż
ścisnęło mnie ze wzruszenia w gardle. To były naprawdę dobre, cudowne dziewczyny,
które mocno i bezwarunkowo kochały, i byłem wielkim szczęściarzem, że gościły w
moim życiu.

– No, no, to naprawdę próba miłości. – W głosie Salem rozbawienie walczyło o

lepsze z poirytowaniem. Nad głowami dziewczyn podchwyciłem jej spojrzenie. Stała
tam i przyglądała mi się taksującym wzrokiem, i byłem pewien, że próbuje
zadecydować, czy widok trzech pięknych lasek okazujących mi przywiązanie jest
zabawny czy może denerwujący. Dziewczyny wypuściły mnie z objęć, a ja podszedłem
do Salem. Jej oczy zalśniły czujnie i się cofnęła. Wyciągnąłem rękę i złapałem ją za
nadgarstek – jeszcze jeden krok i w ferworze ucieczki przede mną spadłaby ze
schodów. Czułem, jak pod delikatną skórą gwałtownie tętni puls.

– Szukałem cię. – Zniżyłem głos i upewniłem się, że widzi, jak taksuję ją wzrokiem

od stóp do głów.

Znowu miała na sobie jeden z tych obcisłych, superseksownych strojów, które tak

background image

podkreślały wszystkie jej krągłości. Włosy miała ułożone w starannie wymodelowane
pukle, a na twarzy pin-upowy makijaż, który sprawiał, że wyglądała jak
rockandrollowe marzenie. Mimo to wolałem ją bez niego i naturalną.

– Czyżby? – Jej głos ociekał sarkazmem, gdy obrzuciła spojrzeniem trójkę

dziewczyn.

Przewróciłem oczami i przyciągnąłem ją do siebie, tak że teraz tylko ona mogła

usłyszeć mój głos:

– Chciałbym cię poprosić o coś w niedzielę po pracy.
Zamrugała, a jej lśniące wargi rozchyliły się w wyrazie niemego protestu.

Widziałem w jej oczach niepewność, więc uśmiechnąłem się do niej i uspokoiłem ją:

– Spokojnie. To nie ma nic wspólnego z pójściem do łóżka ani rozbieraniem się.
Zmarszczyła śliczny nosek i wyszarpnęła rękę z mojego uścisku.
– Dobra.
Zawsze była uparta i silna. Wiedziałem, że mnie nie zawiedzie i nie okaże strachu w

obecności innych dziewczyn.

Kiwnąłem z satysfakcją głową.
– Ale włóż może na tę okazję coś mniej eleganckiego.
Zmarszczyła ciemne brwi i kącik ust drgnął jej w nerwowym tiku.
– Dlaczego?
– Bo możliwe, że będziemy się musieli trochę pobrudzić. Będę u ciebie koło

południa. Weź psa; jego też możemy zabrać.

Widziałem, że zżera ją ciekawość, ale nie dałem jej szansy zasypania mnie

pytaniami. Chciałem zrobić coś, dzięki czemu przeniesiemy się na chwilę do dawnych
czasów – zabrać ją w miejsce, w którym będziemy mogli pozbyć się bagażu i ciężaru
wspomnień. Właśnie wpadłem na genialny pomysł.

Uśmiechnąłem się znowu do Shaw, wyminąłem Salem i ruszyłem ku schodom. Po

drodze celowo otarłem się o nią i poczułem, jak zaczerpuje gwałtownie tchu.

– Jeszcze raz gratuluję, Shaw – rzuciłem przez ramię. – To będzie dla ciebie i

Rule’a wspaniała przygoda. Remy potrzebuje towarzysza zabaw.

Usta Salem rozciągnął olśniewający uśmiech.
– Jesteś w ciąży?! – zawołała pod adresem Shaw.
Nasza śliczna blondyneczka pokiwała głową.
– Czekaliśmy na potwierdzenie lekarza, a Rule chciał najpierw powiedzieć o

wszystkim Rome’owi i swoim rodzicom.

background image

Salem odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się ochrypłym, głębokim i seksownym

śmiechem.

– Jestem tu dopiero od niedawna, ale wygląda na to, że ktoś tu ostatnio postawił

sobie za cel szybkie zwiększenie populacji Archerów! To cudowna wiadomość, moje
gratulacje!

Tak oto zostałem osaczony falami estrogenu i nie zdołałem dość szybko umknąć.
Rule pochylał się właśnie nad bicepsem jakiegoś osiłka, pracując nad

skomplikowanym tatuażem hinduskiego boga. Stałem nad nim, dopóki się na mnie nie
obejrzał, jego bladoniebieskie oczy lśniły mocnym blaskiem.

– Co innego, tja-a. – Roześmiał się i skupił z powrotem na misternym obrazku. –

Wiesz, musieliśmy się upewnić. Nie mieliśmy tego w planach, a teraz, kiedy jestem już
pewien, będę się mógł bardziej skupić na salonie i sklepie.

– Nic nie dzieje się bez powodu – stwierdziłem enigmatycznie. Rule przerwał

dziaranie, podniósł maszynkę znad upapranego barwnikami ramienia klienta i znowu
się na mnie obejrzał. Tym razem jego oczy lśniły lodowatym chłodem, a twarz miał
ściągniętą dziwną troską.

– A czasami przytrafia się coś, z czym po prostu musimy się pogodzić i uznać to za

błogosławieństwo losu. Nie wszystko jest z góry ustalone, Rowdy. Powinieneś już sam
o tym doskonale wiedzieć. Gówniane rzeczy się zdarzają. Spójrz tylko na Rome’a i
Corę. Na pewno nie mieli tego wszystkiego w planach, ale to się po prostu wydarzyło i
wszystko gra.

Nie zgadzałem się z nim do końca, ale nie zamierzałem się z nim wykłócać i psuć mu

nastroju spowodowanego świadomością, że zostanie ojcem dziecka cudownej
dziewczyny. Poza tym wierzyłem mocno, że Rome’a i Corę pchnęło w swoje objęcia
coś znacznie większego, niż ktokolwiek z nich zdawał sobie sprawę, tak aby mogli
ocalić siebie nawzajem. Mała Remy była po prostu szczęśliwym „skutkiem ubocznym”
faktu, że ta dwójka była sobie przeznaczona.

– Tak czy inaczej, gratulacje, stary.
Podziękował mi kiwnięciem głowy i zostawiłem go, żeby dokończył tatuaż.
Zawsze byłem zdania, że żadna rzecz – dobra czy zła – nie dzieje się bez powodu.

Musiała istnieć jakaś przyczyna, dla którego straciłem matkę, gdy byłem zbyt młody,
żeby sam się o siebie zatroszczyć. Przez długi czas myślałem, że została mi ona
odebrana, żebym mógł trafić pod opiekę Ortegów i odnaleźć Poppy, inaczej nigdy bym
jej nie poznał. Gdy Poppy odeszła wraz ze wszystkimi moimi marzeniami i nadziejami,

background image

sądziłem, że miało to na celu odciągnięcie mnie od gry w piłkę, żeby pchnąć w stronę
prawdziwego powołania i Phila. Teraz zaś te wszystkie małe elementy układanki
budowały mi drogę do drugiej z sióstr Cruz. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym,
dlaczego tak się stało, ale teraz nie byłem już taki pewien, że Salem nie jest powodem,
dla którego straciłem tak wcześnie matkę.

Salem patrzyła na mnie tak, jakbym upadł na głowę, zaś szczeniak podskakiwał na

swojej smyczy jak obłąkany. Muszę przyznać, że z całej naszej wybierającej się do
City Parku trójki tylko on cieszył się spacerem w ten piękny, słoneczny dzień. Szalał
tak zawzięcie, że musiałem mocno trzymać jego smycz, żeby mi się nie wyrwał. Park
znajdował się tuż obok Colfax – był duży, pełen zieleni i turystów, a także
mieszkańców, którzy także postanowili skorzystać z prawdziwie letniej pogody w
Kolorado. Wybrałem go, bo można było do niego dojść spacerkiem z mieszkania Salem
i dawał jej łatwą drogę odwrotu, gdyby coś poszło nie tak albo gdyby uznała, że nie
może przejść do porządku dziennego nad faktem, że tyle czasu żyła w przekonaniu, że
Poppy stała między nami, nawet jeśli nie miałem pojęcia, gdzie była w tej chwili druga
siostra Cruz (i, szczerze powiedziawszy, ani trochę mnie to nie obchodziło).

– Park? Że niby gówniarze z nas czy jak? – parsknęła.
Posłuchała mojej rady i ubrała się zwyczajnie. Ciemne włosy miała splecione w

długie warkocze – czerwone pasemko lśniło jaskrawo na tle kruczej czerni.
Wystrzępione dżinsowe spodenki odsłaniały jej długie nogi w kolorze karmelu,
przyozdobione tatuażami w żywych kolorach. Całości dopełniały czarne trampki,
identyczne jak moje, a także seksowny akcent, który dodawał jej zmysłowości: obcisłą,
gładką koszulkę miała związaną nad pępkiem. Odsłaniała ona płaski brzuszek i
znikający pod rąbkiem szortów tatuaż – umierałem z ciekawości, żeby go obejrzeć.
Wyglądała idealnie, a na twarzy nie miała ani odrobiny makijażu. Żałowałem tylko, że
nie mogę zobaczyć jej oczu, skrytych za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi, w
których, gdy na nią patrzyłem, widziałem tylko własne odbicie.

– To Kolorado. – Wzruszyłem ramionami. – Gdy tylko jest ładna pogoda, spędzamy

czas na świeżym powietrzu. Będzie fajnie, obiecuję.

Szczeniak wywiesił język i przyglądał nam się, zdezorientowany. Roześmiałem się

na jego widok, wyglądał tak zabawnie!

– Naprawdę chcesz to robić? – Przerzuciła z jednej ręki do drugiej piłkę futbolową,

którą jej podałem na początku naszej przechadzki, a ja uśmiechnąłem się do niej.

background image

– Tak – potwierdziłem. – Pamiętam, że kiedyś świetnie podkręcałaś.
Byłem pewien, że na dźwięk moich słów przewraca skrytymi za ciemnymi okularami

oczami.

– Nadal to potrafię.
Jak tylko znaleźliśmy względnie puste miejsce, gdzie moglibyśmy swobodnie

porzucać i spuścić Jimba ze smyczy, włożyłem okulary i powiedziałem ze śmiechem:

– Kiedyś spędzaliśmy mnóstwo czasu, grając w piłkę. Było fajnie. Sądzę, że od

czasu do czasu każdemu należy się powrót do miłych wspomnień. Pomyślałem, że może
dzięki temu uda się nam chociaż na chwilę wrócić do czasów, kiedy łatwiej nam było
przebywać ze sobą.

Przez chwilę nic nie mówiła; przygryzła tylko wargę w taki sposób, że miałem

ochotę powalić ją na ziemię i sam ją trochę poprzygryzać, a potem przechyliła głowę i
zapytała:

– Ile czasu minęło, odkąd rzuciłeś futbol?
Wzruszyłem ramionami.
– Czasami przy okazji grilla porzucamy sobie trochę z chłopakami, ale brat bliźniak

Rule’a, który zginął jakiś czas temu, też grał, więc piłka kojarzy im się gorzej niż mnie.
Jesteś jedyną dziewczyną, z którą kiedykolwiek grałem. – I rzeczywiście tak było. Była
pierwszą dziewczyną, która pokazała mi, jak można fajnie spędzać czas i chociaż
byłem jej za to wdzięczny, to teraz zdecydowanie wolałbym go z nią spędzić bez
ubrania.

Schyliła się, żeby spuścić Jimba ze smyczy, i wydałem głośny jęk na widok jej

pośladków opiętych seksownie króciutkimi dżinsami. Byłem pewien, że jeśli trafimy
do łóżka, pozbędę się przy niej wszelkich zahamowań.

Kiedy odwróciła się i odbiegła kilka metrów dalej, pies skakał i biegał dookoła

niej, radośnie merdając ogonem. Gdy ze śmiechem zamachnęła się i rzuciła mi piłkę
jak zawodowy futbolista, spróbował wyrwać ją z jej ręki, a potem starał się
pochwycić ją w locie. Złapałem ją jedną dłonią – odrobinę zabolała mnie przy tym,
jednak dalej byłem w całkiem niezłej formie.

Odrzuciłem piłkę znacznie delikatniej, niż gdybym grał z chłopakami, i roześmiałem

się, gdy Jimbo zaczął biegać między nami, ujadając jak opętany i starając się złapać ją
przy każdym rzucie. To było całkiem jak gra w głupiego Jasia.

– Pamiętam, jak powiedziałeś mi, że zamierzasz spróbować swoich sił w drużynie. –

Salem stęknęła, bo celowo rzuciłem piłkę nieco zbyt wysoko, żebym mógł sobie

background image

popatrzeć jak te wszystkie jej cudowności kołyszą się przy wyskoku, a koszulka
podjeżdża, odsłaniając więcej karmelowego brzucha. – Byłeś taki smutny…

Musiałem odbiec na bok, kiedy zemściła się równie mocnym rzutem i prawie

przewróciłem się o psa, który wpadł mi prosto pod nogi. Gdy się roześmiała na widok
mojej skrzywionej miny, celowo włożyłem w następny rzut nieco więcej siły.

– Bo wcale tego nie chciałem. Byłem po prostu zbyt wysoki i postawny jak na swój

wiek. Wszyscy w kółko mi powtarzali, że powinienem grać. Twój ojciec kazał Poppy
mi o tym napomknąć i już za chwilę leciałem z wywieszonym jęzorem zapisać się do
młodzików, a parę miesięcy później grałem w drużynie. Nigdy wcześniej nie przyszło
mi przez myśl, żeby zostać sportowcem. I chyba to ja byłem najbardziej zaskoczony ze
wszystkich, jak dobrze mi w tym szło.

Rzuciła we mnie piłką i trafiła mnie w brzuch. Stęknąłem i schyliłem się, żeby

pogłaskać leżącego u moich stóp psa.

– Byłeś najlepszy. – W jej głosie pobrzmiewała jakaś dziwna tęsknota. – Wszyscy

tak mówili.

Odrzuciłem bez entuzjazmu piłkę.
– Może i tak, ale bycie dobrym w czymś, czego nie lubisz, sprawia, że staje się to

przykrym obowiązkiem, nie zabawą. Nie mówiąc już o tym, że to wcale nie pomogło
mi w zdobyciu tego, czego pragnąłem.

– Mojej siostry.
Nie chciałem jej okłamywać, więc kiwnąłem tylko głową.
– Chyba nie miałem wówczas zielonego pojęcia, w co się w ogóle pakuję.
Westchnęła.
– Ja też. Wiedziałam tylko, że muszę wyjechać, uciec od mojego ojca, ale potem…

właściwie to nie miałam żadnych sprecyzowanych planów. Gość, z którym wyjechałam
z Loveless, zostawił mnie już w Phoenix. Zabrał mi całą kasę i telefon komórkowy.
Skończyło się tak, że zostałam niemal bezdomna i bez grosza przy duszy.

Zakląłem pod nosem na dźwięk jej słów i zatoczyłem się jak pijany, gdy podkręcona

mocą jej gniewu piłka uderzyła z plaśnięciem w moją dłoń. Salem podjęła tymczasem:

– Dostałam pracę jako kelnerka i spałam na kanapie u laski, którą poznałam w

restauracji, dopóki jej durny facet nie spróbował się do mnie dobierać i go na tym nie
przyłapała. Oczywiście, zwaliła całą winę na mnie i wywaliła mnie na zbity pysk,
więc musiałam znowu zaczynać wszystko od nowa. Przyjęłam pracę w klubie ze
striptizem, bo to była jedyna robota, jaką mogłam dostać od ręki.

background image

Upuściłem piłkę i zagapiłem się na nią, zaskoczony, a ona uśmiechnęła się do mnie

smutno.

– Czasem musisz zrobić wszystko, dosłownie wszystko, byle tylko przetrwać,

Rowdy. Nie jestem z tego dumna, ale tańczyłam na rurze przez jakieś pół roku. To
właśnie tam poznałam faceta, który prowadził w Reno klub z burleską. Zaproponował
mi zdecydowanie lepiej płatną robotę, w której mogłam pracować mniej rozebrana,
więc nawet się nie zastanawiałam. Powiedział, że z takim wyglądem zrobię furorę, i
miał rację. – Pokręciła smutno głową.

Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc odrzuciłem po prostu piłkę. Salem musiała

podskoczyć, żeby ją złapać, bo wytrącony z równowagi jej opowieścią, cisnąłem ją
zbyt wysoko.

– Pracowałam w Reno niecały miesiąc, kiedy dostałam zaproszenie do sesji w

magazynie o starych autach – wyznała. – Zgodziłam się, a potem posypały się kolejne
propozycje: sesji zdjęciowych do czasopism o tatuażach, udziału w targach,
konwentach i zdjęć na strony internetowe z ciuchami retro. Wystarczyło, że ładnie
wyglądałam, i płacili mi za to naprawdę nieźle, a poza tym nie musiałam się
rozbierać… no, w każdym razie przez większość czasu. To było fajne doświadczenie.
Podróżowałam, poznawałam świetnych ludzi, jednak to mi nie wystarczało. Uroda nie
trwa wiecznie, a ja chciałam czegoś, z czego mogłabym być dumna, czegoś, co
mogłabym firmować własnym nazwiskiem. – Nie odrzuciła mi piłki; zamiast tego
przycisnęła ją do piersi i zsunęła okulary na czubek głowy. – To właśnie dlatego
zajęłam się projektowaniem ciuchów. Dlatego wzięłam fuchę w salonie tatuażu w
Vegas. Chciałam… zostawić po sobie jakiś ślad.

– Równie dobrze możesz to robić tutaj, a pewnie i więcej – powiedziałem tak cicho,

że nie wiem, czy w ogóle mnie usłyszała.

Niespodziewanie rzuciła mi mocno piłkę i złapałem ją ze stęknięciem… a już za

chwilę wylądowałem na ziemi, gdy staranowała mnie swoim drobnym ciałem i
powaliła na ziemię. Usiadła na mnie okrakiem i położyła mi dłonie na piersi, a potem
spojrzała w moje zaskoczone oczy i zdjęła mi okulary.

– Chcę tego – oznajmiła twardo. – Chcę zostawić po sobie jakiś ślad. Chcę to zrobić

dla Phila i dlatego, że uważam, że byłby z was dumny. – Pochyliła się nade mną jeszcze
niżej… i wątpię, żeby zdołała przeoczyć twarde wybrzuszenie, które wbijało jej się w
podbrzusze. Gdyby nie piłka, którą trzymałem w dłoniach, praktycznie by na mnie
leżała. – I chcę odcisnąć piętno na tobie, Rowdy.

background image

Odłożyłem piłkę, żeby móc okręcić sobie jeden z jej warkoczy dookoła pięści i

przyciągnąć ją do siebie.

– Zrobiłaś to już dawno temu, Salem.
Pokręciła głową i znowu przygryzła wargę. Sprawiała mi tym niewypowiedziane

katusze. Z taką miną w ułamku sekundy zmieniała się z piekielnie seksownej w
łagodną, bezbronną i słodką.

– Nie bliznę, nie ranę… ale piętno, znak. Coś dobrego – szepnęła. – Chciałabym,

żeby związane ze mną wspomnienia były dla ciebie równie miłe jak moje związane z
tobą.

Przyciągnąłem ją do siebie tak blisko, że gdybym chciał, mógłbym zanurzyć zęby w

jej dolnej wardze, w tym miękkim miejscu, które tak lubiła przygryzać. Jęknęła i
poczułem, jak jej palce wpijają mi się przez koszulkę w naprężone mięśnie.

– Spędź ze mną weekend, Salem – poprosiłem cicho.
Jej czarne oczy jeszcze pociemniały – o ile w ogóle było to możliwe. Tym razem nie

było w nich wahania. Nie było szans, żeby rozdzieliła nas Poppy, bo teraz nie było
między nami nic oprócz pożądania i niezaspokojonego pragnienia.

– Dobrze – wyszeptała zachrypniętym głosem, jednak dla mnie jej słowa brzmiały

jak najsłodsza muzyka.

Musiałem jej to powiedzieć, nie mogłem się powstrzymać:
– A tak przy okazji, ładny nokaut.
Roześmiała się, złożyła na moich ustach delikatny pocałunek i wstała.
– Czekałam na to przez całe lata.
To dobrze, uznałem, bo już się nie mogłem doczekać, kiedy jej się odwdzięczę, i

wolałem nie myśleć o tym, co się ze mną stanie, kiedy to wszystko przestanie nosić
znamiona zabawy, kiedy przestanę być jej nową przygodą i uzna, że czas ruszyć w
dalszą drogę. Zjawiła się tutaj z konkretnego powodu – którym byłem ja – i nie miałem
skrupułów przed wykorzystaniem tego faktu, póki jeszcze tu była. Zostawiła na mojej
duszy już zbyt wiele śladów i nie wiedziałem, czy zniosę kolejne… zwłaszcza jeśli
miały to być ślady jej paznokci na moich plecach po tym, co zamierzałem z nią zrobić
w łóżku.

Miałem szczęście, że przyjechała tu z mojego powodu, wiedziałem jednak, że dobra

passa rzadko trwała dla mnie długo, jeśli chodziło o sprawy sercowe.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Salem:

G

dy Rowdy wymógł na mnie obietnicę spędzenia wspólnie weekendu, sądziłam, że

nasza wizyta w parku skończy się i zabierze mnie do najbliższego miejsca, w którym
będzie mógł mnie rzucić na ziemię i rozebrać. Tak jak zawsze, on wszystko jednak
utrudniał i po bardzo niestosownej dla szczeniaków czy spacerowiczów sesji na
trawie, od której zarumieniłam się i byłam cała zdyszana, wstał i uśmiechnął się do
mnie.

– To nie jest zbyt dobre miejsce ani czas na to, Salem – powiedział tylko.
Gapiłam się tylko na niego, a w głowie kręciło mi się od pożądania. Rowdy zabrał

mi piłkę tenisową, którą wzięłam z myślą o Jimbie, najwyraźniej uznał, że pies będzie
lepszym partnerem do zabawy niż ja. Przyglądałam im się przez chwilę w milczeniu,
głównie dlatego, że w pewnym momencie zrobiło się naprawdę gorąco i Rowdy zdjął
koszulkę, co oznaczało, że nie mogłabym odwrócić wzroku, nawet gdybym chciała.
Podciągnęłam kolana pod brodę i oparłam na nich podbródek, żeby napawać się
widokiem.

Nie było w nim już ani śladu małego chłopca, którego tak dobrze znałam. Cały

składał się z muskułów ukrytych pod pokrytą żywymi barwami skórą. Przegrzebałam w
poszukiwaniu informacji o nim dość przepastnych zasobów Internetu, żeby wiedzieć, że
gdy grał w futbol, był znacznie potężniejszy, szerszy w barach i przypakowany, ale
teraz, kiedy nieco zeszczuplał, wyglądał bardziej jak model z reklamy bielizny niż
atleta. Wszystkie te mięśnie grające pod jego skórą pokrywały wzory i rysunki, przy
których moje tatuaże wyglądały jak koślawe bohomazy.

Oprócz tej niesamowitej kotwicy, która lśniła pod seksowną warstewką potu na jego

szyi, na piersi miał wytatuowany wielki statek piracki. Otaczał go rozszalały sztorm i
morskie fale w tym samym odcieniu błękitu, co jego błyszczące oczy. Nad okrętem
powiewała wystrzępiona flaga ze słowami „Prowadź mnie do domu”. Na ten widok
serce ścisnęło mi się z bólu. Pod statkiem natomiast czaił się wielki potwór morski z
mnóstwem macek i złowrogim wzrokiem, przymierzający się do zatopienia łajby. To
była cała historia jego życia przedstawiona na jego ciele w naprawdę piękny i
spektakularny sposób.

Na boku miał wypisane wielkimi literami w poprzek żeber imię „Gloria” – i gdybym

nie wiedziała, że tak nazywała się jego matka, byłabym zazdrosna jak cholera. Każdą

background image

literę podtrzymywał mały, uroczy cherubinek. Na plecach za to miał wytatuowaną
uroczą pin-upową laskę – od ramienia aż do pasa jego nisko opuszczonych dżinsów.
Była w stroju piratki i mogłabym przysiąc, że za każdym razem, gdy śliniłam się na
widok jego mięśni, które naprężały się przy rzucie piłką, śniada ślicznotka uśmiechała
się do mnie pod nosem.

Oba ramiona także pokrywały mu tatuaże. Jedno – obrazki podobne do moich:

tradycyjne, oldschoolowe marynarskie prace. Drugie… na jego widok pomyślałam, że
to najpiękniejszy tatuaż, jaki do tej pory oglądałam. Wokół bicepsa aż do łokcia
pyszniły się Lilie wodne Moneta – tatuaż wyglądał, tak jakby ktoś wyjął słynne dzieło
sztuki z ram i owinął je wokół jego ręki – a od łokcia do nadgarstka ciągnęła się
wierna jak fotografia reprodukcja Gwiaździstej nocy van Gogha. Jego tatuaże były
naprawdę piękne. Wydawało się, że powinny wyglądać dziwnie nie na miejscu na
skórze takiego wielkiego rockandrollowego typa, który na dodatek kiedyś grał w
futbol. Przeciwnie, na ciele Rowdy’ego dzieła sztuki wyglądały nie tylko na swoim
miejscu, ale czyniły go także jeszcze cudowniejszym i bardziej interesującym.

Kiedy wrócił do mnie, trzymał na rękach mojego wymęczonego, ale i bardzo

szczęśliwego szczeniaka. I nie był sam. Za nim dreptało wpatrzonych w niego jak w
obrazek trzech nastolatków. Rowdy podał mi Jimba i zsunął swoje Ray-Bany na czubek
głowy.

– Chcą ze mną chwilę pograć – wyjaśnił. – Czy nie miałabyś nic przeciwko temu,

żebyśmy machnęli szybki meczyk?

Pokręciłam głową. Dałabym sobie rękę uciąć, że gówniarze tak naprawdę chcieli

wykorzystać Rowdy’ego do zrobienia wrażenia na grupce nastolatek, które zebrały się
w pobliżu.

– Nie – odparłam. – Co powiesz na to, żebym ja w tym czasie, gdy będziesz się tu

grzecznie bawił, skoczyła do domu i przygotowała jakiś szybki lunch? Jestem głodna, a
Jimbo wygląda, jakby przydała mu się mała drzemka.

Jedna z jasnych brwi Rowdy’ego powędrowała do góry, a kącik jego ust podniósł

się w zawadiackim uśmiechu.

– Grzecznie się bawił?
Pomachałam czekającym dziewczynom i opuściłam okulary, żeby spojrzeć na niego

znad ich krawędzi.

– No wiesz, wytarzał się w błocie, spocił jak mała świnka i tak dalej. Powspominaj

dni swojej minionej chwały. – Wstałam i postawiłam mojego słaniającego się na

background image

nogach psa na ziemi, żeby przypiąć mu smycz. Rowdy sięgnął do mnie i pociągnął mnie
za warkocz.

– Coś mi mówi, że dni chwały dopiero nadchodzą.
Niech go szlag. Jego słowa sprawiły, że serce prawie podeszło mi do gardła i

uniemożliwiło oddychanie.

– Do zobaczenia wkrótce.
Gdy się odwrócił, usłyszałam, jak chłopcy zaczynają przekrzykiwać się i pohukiwać,

podekscytowani, a dziewczęta wydają z siebie zbiorowe westchnienie. Nie miałam do
nich o to żalu. Obserwowanie, jak Rowdy się porusza na wpół rozebrany, było
widowiskiem, które żal było przeoczyć.

Wróciłam do mieszkania i nalałam psu wody do miski, a potem uznałam, że wezmę

szybki prysznic, bo cała byłam wysmarowana filtrem przeciwsłonecznym i do ciała
poprzyklejały mi się źdźbła trawy. Po prysznicu włożyłam sukienkę z dopasowaną górą
i rozkloszowaną spódnicą i z mokrymi włosami, boso zabrałam się do szykowania
lunchu. Tak bardzo przywykłam do tego, że zawsze jestem uczesana i umalowana, że
dopiero zaczynałam się przyzwyczajać do chodzenia po domu w swobodniejszym
stroju i bez makijażu. Mój wystudiowany wygląd był zbroją, którą nosiłam, żeby
pokazać światu – a także w pewien sposób mojemu ojcu – że mogę wyglądać, jak
zechcę, zachowywać się, jak mi się żywnie podoba, i wciąż być piękną, odnoszącą
sukcesy osobą, tylko dzięki samej sobie. Dziwnie się czułam ze świadomością, że
Rowdy woli moją niewystylizowaną, luźniejszą wersję, ale nie miałam nic przeciwko
temu. Uzyskiwanie nienagannego wyglądu zabierało mi mnóstwo czasu i momentami
zwyczajnie mi się odechciewało ślęczenia nad całą tą stylizacją.

Tak naprawdę nikomu wcześniej nie zwierzałam się z tego, co robiłam po

opuszczeniu Loveless. Życie dało mi porządnie w kość i dokonałam kilku wyborów, z
których nie byłam zbyt dumna, ale koniec końców poradziłam sobie sama, i to było coś,
czego nie zamierzałam pozwolić sobie odebrać. Nigdy nie musiałam wracać i prosić
moich rodziców o nic i sam ten fakt wystarczał, żeby przyćmić wstyd i żal związane z
niektórymi podjętymi przeze mnie pochopnie decyzjami. Przecierałam sobie szlaki
samodzielnie w chwilach, kiedy znacznie łatwiej byłoby się poddać, i robiłam to po
swojemu, na własnych zasadach. W pewnym punkcie mojego życia zdecydowałam, że
dobrze mi się żyje samej, nawet jeśli miało to oznaczać, że nigdzie nie zagrzeję miejsca
na dłużej.

I to właśnie był jeden z powodów, dla których czułam się teraz nieco niezręcznie,

background image

gdy w grę wchodził Rowdy. Nigdy nie zawahałam się sięgnąć po to, czego chciałam,
nie kryłam własnych intencji. Jednak on… był nierozerwalnie związany z moją
przeszłością. Teraz wiedziałam, że zależało mu bardzo na kimś, kogo kochałam
bezwarunkowo – i już to tak wszystko komplikowało, że na myśl o tym serce ściskało
mi się z bólu. Nawet jeśli Poppy nie odwzajemniała jego uczuć, nie podobała mi się
sama myśl o tym, że miałabym być substytutem mojej siostry, która okazała się dla
niego nieosiągalna. Miałam zbyt wiele do ofiarowania, żeby stać się czyimś
zastępstwem. Tym razem miałam niejasne wrażenie, że osiągnięcie tego, czego pragnę,
będzie się wiązało z poważnymi konsekwencjami.

Szperałam właśnie w lodówce w poszukiwaniu czegoś na lunch z dość marnym

skutkiem. Nie gotowałam zbyt często, a że mieszkałam tuż przy jednej z głównych ulic
Denver, rzadko zdarzało mi się pichcić. Uznałam, że kanapki z masłem orzechowym i
dżemem i chipsy ziemniaczane muszą wystarczyć. Rowdy także nie powinien narzekać,
zważywszy na fakt, że cały dzień spędziliśmy, wspominając czasy młodości. Kładłam
właśnie kanapki na talerzu, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi, na dźwięk
którego Jimbo zerwał się ze swojego posłania i zaczął głośno ujadać.

Otworzyłam drzwi, zlizując resztki masła orzechowego z noża. Za nimi stał Rowdy,

wciąż bez koszulki, a do tego jeszcze bardziej rozczochrany i spocony, niż kiedy go
zostawiłam w parku. Koszulka zwisała mu z tylnej kieszeni dżinsów, a pokryte
tatuażami ciało lśniło całkiem jak pokryte świeżą warstwą farby. Jego jasne włosy
sterczały na wszystkie strony, a oczy w kolorze morskiej toni pałały gorącym blaskiem.

Opuściłam dłoń, w której trzymałam nóż, i przez chwilę patrzyliśmy tylko na siebie

w milczeniu, podczas gdy on omiatał wzrokiem kosmyki mokrych włosów okalające
moją zaskoczoną twarz i moje bose stopy. Postąpił o krok, zmuszając mnie do cofnięcia
się do środka.

– I co? Wygrałeś? – spytałam drżącym, nerwowym głosem, chociaż wcale nie

czułam się niepewnie, raczej brakowało mi tchu i kręciło mi się w głowie od palącego
pożądania.

– Och, na pewno jestem bliski wygranej. – Jego usta rozciągnął seksowny uśmiech. –

Masz coś pod tą kusą sukieneczką?

Po tym śmiałym pytaniu wyłuskał nóż z moich zdrętwiałych palców i cisnął go bez

namysłu w stronę kuchni. Wylądował ze szczękiem w zlewie, ale nawet ten dźwięk nie
był dość głośny, żeby zagłuszyć łomotanie serca, walącego jak młotem. Pochylił się
nade mną i wiedziałam już, że wcale nie ma ochoty na kanapki… tylko na mnie.

background image

– Może sam się przekonasz? – Ja też umiałam grać w tę gierkę. W końcu do gry

potrzeba było dwojga.

Wymruczał coś chrapliwie i zamknął drzwi kopniakiem, a potem zaczął iść w moją

stronę. Zatrzymał się, dopiero kiedy staliśmy praktycznie nos w nos. Pachniał wiatrem i
trawą z parku. Jego mięśnie były naprężone i rysowały się wyraźnie pod lśniącą skórą,
a gdy poczułam na podbrzuszu jego twardy wzwód, napierający na materiał dżinsów,
wszelkie wspomnienia o tym, że to nadal ten sam chłopiec z sąsiedztwa, którego tak
dobrze znałam, prysły jak bańka mydlana. Jego oczy były gorętsze niż letnie niebo, a
kiedy wsunął dłoń pod moje nadal wilgotne włosy na karku, pomyślałam, że to dla
mnie zbyt wiele i za chwilę rozpłynę się u jego stóp w kałużę tęsknoty i pożądania.

Nie powiedział nic więcej – po prostu zaczął iść w stronę mojego pokoju, zmuszając

mnie do cofania się z każdym jego krokiem. Z sypialni dobiegały łagodne, melodyjne
dźwięki Old Crow Medicine Show, prowadząc go we właściwą stronę.

– Cuchnę – oznajmił ochrypłym głosem, który sprawił, że ciarki przeszły mi po

plecach, gdy przekroczyliśmy próg pogrążonej w półmroku sypialni. Moje łóżko było
niepościelone, a na podłodze leżała porozrzucana połowa mojej szafy, jednak nie
zatrzymało go to, ani na moment, dopóki nie dotknęłam kolanami łóżka.

Zamknęłam w dłoniach jego wytatuowane nadgarstki i spojrzałam mu w oczy, a gdy

oblizałam dolną wargę, jęknął:

– Chyba mi się to podoba.
– Cholera… – wykrztusiłam, a potem jego usta opadły na moje i wszystko przestało

się liczyć. Był tylko on i to, jak czułam się pod jego dotykiem i jego pocałunkami;
zdawały się sprawiać, że niepokój i nerwowość, które wiecznie mnie prześladowały,
odeszły w zapomnienie.

Całował mnie mocno, długo. Całował mnie do utraty tchu, a potem odrywał usta od

moich warg i atakował je ze zdwojoną mocą. Całował cudownie, tak wspaniale, że nie
zauważyłam, kiedy jego ręce dotarły do rąbka mojej sukienki i zaczęły ją powoli,
centymetr po centymetrze, podnosić do góry. Jego język owinął się wokół mojego, zęby
przygryzły jego koniuszek i jęknęłam głośno, gdy zamknął dłonie na moich nagich
pośladkach. Chyba podświadomie spodziewałam się, że to wszystko właśnie tak się
skończy – wkładanie czegokolwiek pod sukienkę wydawało się próżnym trudem, skoro
wiedziałam, że w pewnym momencie pozwolę mu ją z siebie zedrzeć…

– Jesteś taka cudowna. – W jego głosie słychać było pożądanie i uznanie, a gdy jego

naga pierś dotknęła mojej, zaczął oddychać zauważalnie szybciej.

background image

Zdjął jedną dłoń z mojego pośladka i przejechał nią w górę kręgosłupa, żeby rozpiąć

suwak ukryty wśród sutych falbanek. Odsunęłam włosy z pleców i między jednym
westchnieniem a drugim stałam już przed nim naga, jak mnie pan Bóg stworzył, a on
napawał oczy widokiem mojego ciała. Zaklął znowu pod nosem i dotknął palcem
jednego z małych kolczyków migoczących w moich brodawkach – srebrnych kółeczek,
zwieńczonych czerwonymi klejnocikami, takimi samymi jak ten w mojej górnej wardze.

Puścił mój drugi pośladek i kciukiem przejechał po wielkim lotosie, który miałam

wytatuowany na biodrze, i morzu pąków kwitnącej wiśni, które zdobiły mój drugi bok.
Oba tatuaże były bardzo misterne i mieniły się żywymi kolorami na mojej ciemnej
skórze.

– Piękno wbrew przeciwnościom losu i kruchości życia – wymamrotał zduszonym

głosem, a potem pochylił się i złożył pocałunek na moim obojczyku.

– To chyba jedna z korzyści przebywania nago z tatuażystą – bąknęłam półżartem. –

Nie wymaga wyjaśnień i niepotrzebnego tłumaczenia.

Roześmiał się i poczułam to aż w kręgosłupie, bo podtrzymywał mnie właśnie za

plecy jedną ręką i wykorzystywał naszą pozycję, żeby okrążyć językiem jeden z moich
sutków. Byłam pewna, że jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niesamowicie.
Brodawki moich sutków naprężyły się i stwardniały pod jego dotykiem, a gdy przygryzł
jedno z metalowych kółeczek i wessał je w usta, poczułam, jak opada, ciepłe od jego
warg, na moją podrażnioną skórę. Miałam wrażenie, że lada chwila umrę od nadmiaru
emocji.

Wbijałam kurczowo palce w jego ramiona, żeby nie zatracić się bez reszty w

rozkoszy, kiedy przysunął się bliżej i straciłam równowagę. Runęłam bezwładnie na
łóżko, lekko odbijając się od materaca. Rowdy nachylał się nade mną, a uśmiech
rozciągający jego wargi był nikczemny i psotny.

Pocałował mnie w mostek, we wrażliwe miejsce między piersiami, a potem

przesunął językiem w dół, pozostawiając na moim brzuchu wilgotny ślad; gdy dotarł do
pępka, zanurzył go w niego i szybko obsypał deszczem pocałunków każdy z moich
tatuaży, otaczających najbardziej odsłoniętą i najwrażliwszą część mojego ciała, ku
której z pewnością dążył.

– Rowdy… – To było po części pytanie, po części rozkaz, bo byłam na niego

bardziej niż gotowa. Czułam się, jakbym czekała na to wszystko od nieskończenie
dawna, na to, aż mnie dotknie, na to, aż będzie mnie całował przez całą wieczność,
chociaż tak naprawdę było to zaledwie kilka tygodni.

background image

Wypuścił głośno powietrze, sprawiając, że wilgotne miejsce między moimi udami

zadrżało z pożądania, i poczułam, jak Rowdy śmieje się w miękką skórę mojego
brzucha.

– Słyszałem, jak wypowiadasz moje imię na wiele sposobów, Salem – mruknął. –

Muszę jednak przyznać, że to, jak wypowiadasz je w łóżku na chwilę przed tym, gdy
zamierzam cię pożreć, to jak dotąd mój faworyt.

Chciałam mu powiedzieć, żeby poszedł do diabła, ale straciłam zdolność do

logicznego myślenia i do mówienia, bo chwilę później bez ostrzeżenia uklęknął przy
skraju łóżka i przyciągnął mnie bliżej siebie. To było dla mnie zbyt wiele. To było zbyt
intymne doznanie. Zbyt inwazyjne i intensywne. To była też najlepsza rzecz, jaka mi się
kiedykolwiek przytrafiła. Ten facet był naprawdę niesamowity w tym, co wyczyniał
samym tylko językiem.

Przejechał nim między moimi wilgotnymi wargami – od samego spojenia łonowego

aż do miejsca, w którym się łączyły. Zarzucił sobie moje nogi na ramiona i zamknął
moje pośladki w mocnym uścisku, jednocześnie badając każdy centymetr mojej drżącej
kobiecości ustami. Wiłam się pod nim na łóżku, niemal przytłoczona ogromem
przyjemności, gdy lekko przygryzł zębami moją łechtaczkę. Poczułam tę pieszczotę
każdym nerwem mojego ciała i z rozkoszy aż zaparło mi dech w piersi.

Zanurzyłam dłonie w jego włosy i chyba w tej chwili zapomnienia szarpnęłam za nie

nieco zbyt mocno, bo syknął, i to syknięcie poczułam dojmująco każdym zakończeniem
nerwowym wilgotnej skóry między udami. Wymamrotał zachrypniętym, ociekającym
seksem głosem coś, czego nie mogłam zrozumieć. Ujął znowu wargami ten nabrzmiały
pączek pożądania między śliskimi fałdkami mojej wrażliwej skóry i przeniósł między
moje nogi jedną z dłoni, a potem zastąpił język zręcznymi palcami.

Podwójna stymulacja – zręczne, mocne ruchy jego palców w połączeniu ze ssaniem i

przygryzaniem mojego najczulszego punktu – to było dla mnie zbyt wiele. Nie było
szans, nic nie mogło powstrzymać zbliżającej się nieuchronnie fali orgazmu. Zamiast
jednak obmyć mnie stopniowo, powoli, spełnienie opadło na mnie jak grom z jasnego
nieba, zalewając rozkoszą i ulgą. Moja reakcja sprawiła, że znowu się zaśmiał,
powodując, że moje nabrzmiałe, wrażliwe ciało, którego nie przestawał pieścić,
wezbrało kolejną falą rozkoszy.

Nigdy wcześniej nie przeżyłam orgazmu, który byłby jednocześnie bolesny, jednak

ten ból był tak słodki, tak cudowny, że wypełnił każdą komórkę mojego ciała, całą
mnie, wstrząsając gwałtownym dreszczem; gdy otworzyłam oczy, przez chwilę nie

background image

wiedziałam, kim jestem, gdzie jestem i z kim.

Wciąż trzymałam go za włosy, więc pociągnęłam za nie lekko, żeby przyciągnąć go

do siebie. Pozwolił, żeby moje nogi zsunęły się bezwładnie z jego ramion, i wczołgał
się na łóżko, tak że pochylał się teraz nad moim ciałem. Ujął moją twarz w dłonie i
uśmiechnął się do mnie porozumiewawczo. Wyglądał na stanowczo zbyt zadowolonego
z siebie.

– Och, Salem… – Wydał z siebie głębokie westchnienie i ucałował mnie w czoło. –

Sprawiasz, że cieszę się, że oboje jesteśmy dorośli.

To był właśnie cały on – ten sam słodki i chętny do flirtowania Rowdy, którego

zazwyczaj rezerwował dla wszystkich lasek oprócz mnie. Wiedziałam aż za dobrze, co
to znaczy. To był jego sposób na utrzymanie wszystkiego na beztroskim,
niezobowiązującym poziomie. Sposób na zachowanie dystansu. Chociaż byłam
bezkonkurencyjnie przedmiotem jego uwagi, pogrywał ze mną, ale wiedziałam też, że
łączy nas coś więcej, jakaś szczególna więź. Nie miałam złudzeń co do tego, że coś
między nami się dzieje – coś noszącego znamiona przeszłości i przyszłości, połączone
w jedną wielką kulę emocji i doświadczenia.

Pogłaskałam go po policzku i przesunęłam palcami po jego bakach, a potem

powiodłam kciukiem po jego wilgotnej dolnej wardze. Zsunęłam dłonie na jego
szerokie ramiona i rysujące się pod wytatuowaną skórą mięśnie na piersi.
Przejechałam palcem na wytatuowanych na niej słowach i spojrzałam mu głęboko w
oczy.

– Dorosły Rowdy ma mnóstwo fajnych zabawek, które lubię, ale ja wciąż pamiętam

tego małego Rowdy’ego, który był moim sąsiadem.

Widziałam, że zastanawia się przez chwilę nad moimi słowami, ale właśnie zajęłam

się rozpinaniem mu paska i ściąganiem spodni, więc jeśli nawet przygotował sobie
jakąś odpowiedź, to zatraciła się ona w moich próbach rozebrania go do naga. Miał na
sobie czarne bokserki i poświęciłam chwilę na podziwianie, jak wspaniale wygląda na
wpół rozebrany, z nabrzmiałą główką penisa wyzierającą spod gumki jego majtek. Cóż,
wyglądało na to, że nie tylko ja skrywałam pod ubraniami niespodzianki. Ściągnęłam
mu bokserki i spodnie do kolan i zmusiłam, żeby przekręcił się na plecy. Zrobił to
bardziej niż ochoczo i założył sobie ręce za głowę; jego wzwiedziony penis wyprężył
się w stronę sufitu, podczas gdy ja przez chwilę napawałam się widokiem tego, co miał
mi do zaoferowania.

Uniosłam wysoko brwi na widok niecodziennego piercingu, którym był

background image

przyozdobiony jego kutas.

– Magiczny krzyż? – Miałam z modyfikacjami ciała kontakt od dość dawna i

widziałam mnóstwo kolczyków w penisach, jednak musiałam przyznać, że coś takiego
oglądałam pierwszy raz w życiu. Byłam w równej mierze zaintrygowana, co
podniecona jego niecodzienną ozdóbką.

Nabrzmiała główka jego fiuta była przekłuta na modłę apadravyę – przechodziła

przez nią sztanga z kuleczkami umieszczonymi na jej szczycie i u jej nasady, zaś nieco
niżej, w poprzek, sterczały dwie inne kuleczki przekłucia zwanego ampallang. Całość
tworzyła razem swego rodzaju krzyż. Miałam więc przed oczami cztery małe, lśniące
kuleczki, zdobiące jego imponującą erekcję – magiczny krzyż, który mógł uczynić
stosunek z nim prawdziwie magicznym.

– Jedna z moich najbliższych przyjaciółek zajmuje się piercingiem – wyjaśnił. –

Rzadko zdarza się ufać komuś na tyle, żeby pozwolić mu się zbliżyć do swoich
klejnotów z ostrymi i kłującymi przedmiotami.

Zatoczyłam między kuleczkami kciukiem małe kółeczko i przyglądałam się, jak pod

moim dotykiem oczy zachodzą mu mgłą. Mięśnie brzucha stwardniały mu, a uda, na
których siedziałam, naprężyły się i rozluźniły, gdy musnęłam kolejno palcem każdą ze
srebrnych główek kolczyków. Nago wyglądał cudownie. Oboje wyglądaliśmy nago
wspaniale. Podobało mi się, jak wszystkie jego tatuaże zlewają się razem z moimi w
jedno wielkie imponujące malowidło.

Dosiadłam go mocniej i objęłam jego penisa dłonią. Nie mogłam ukrywać, że

podoba mi się, jak niepokryte tatuażami części jego ciała kontrastują z barwnymi
obrazkami. Ja byłam ciemna i miałam lśniącą skórę, on jasne włosy, a od jego ciała bił
blask. Ścisnęłam dłonią podstawę jego kutasa, a drugą ręką przesunęłam po
naprężonych mięśniach jego brzucha. Nigdy nie widziałam nikogo równie pięknego jak
Rowdy St. James – i chciałam się napawać każdą chwilą, w której mogłam go dotykać.

Puściłam jego męskość i wsunęłam dłoń między jego uda, pocierając nią skurczone

jądra.

Jęknął, wydyszał moje imię i zgiął się pod pieszczotą wpół. Chyba czas na zabawę

szybko dobiegał końca.

Rowdy zrzucił buty i ściągnął pospiesznie spodnie i majtki – widok, jaki ukazał się

moim oczom mogłabym oglądać przez całą wieczność – a potem przyciągnął mnie
bliżej do siebie; jego oczy lśniły hipnotycznym blaskiem, jak latarnia morska
wskazująca mi drogę do bezpiecznej przystani.

background image

– Prezerwatywa? – wymamrotał nieprzytomnie.
Przesunęłam się na łóżku i zaczęłam szperać w szafce nocnej, dopóki nie znalazłam

kondoma. Rozerwałam opakowanie i dałam mu gestem znak, żeby przysunął się bliżej.
Zajął miejsce między moimi rozchylonymi udami i ucałował czubek mojej głowy, gdy
wkładałam prezerwatywę na jego przyozdobiony metalowymi ozdóbkami sprzęt.
Ścisnęłam go udami jeszcze mocniej, a on wyszeptał w moje włosy:

– Wiesz, że jeden raz nie wystarczy?
– Obiecałam ci weekend – przypomniałam mu. Nagle byłam bezgranicznie

wdzięczna, że żadne z nas nie ma do roboty nic specjalnego, zanim nie wrócimy do
pracy we wtorek.

– Dzięki Bogu!
Uniósł mnie i nakierował na swój wzwód, pozwalając zająć najwygodniejszą

pozycję, cały czas gładząc przy tym moje żebra. Opadłam odrobinę, tak że główka jego
nabrzmiałego penisa otarła się o moje mokre fałdki i oboje jęknęliśmy z rozkoszy. Te
niewielkie metalowe klejnoty sprawiały, że każdy ruch, każde posunięcie jego kutasa
czułam jeszcze mocniej, bardziej intensywnie. Gdy osunęłam się na niego i
przesunęłam do przodu, aby móc złączyć usta z jego wargami, czułam całym ciałem, jak
drży w oczekiwaniu nieuchronnego spełnienia.

Pocałowałam go tak samo jak on wcześniej mnie – mocno, żarłocznie wręcz; nasze

języki tańczyły dziki taniec, podczas gdy on wpił mi palce w biodra, zmuszając do
poruszania się w górę i w dół.

Początkowo był to nieskończenie seksowny trans, który sprawił, że oboje zaczęliśmy

dyszeć, a nasze palce splotły się ciasno. To było tak cudowne doznanie… a sposób, w
jaki na mnie patrzył, sprawiał, że zaczynałam tracić zmysły i trudno było mi utrzymać
stały rytm. Gdy przywarliśmy do siebie, zanurzyliśmy się w sobie, podniosłam się
nieco na kolanach i odrzuciłam głowę do tyłu, a wtedy jedna z jego rąk powędrowała
między nasze złączone ciała i dotknęła tego gorącego punkciku, który zdawał się go tak
magicznie przyciągać.

Moje rozpuszczone włosy spłynęły ciemną falą na jego nogi, gdy zaczęłam poruszać

się gorączkowo i dziko, pozwalając, by wnikał we mnie coraz głębiej i wynurzał się
gwałtownie. Dotyk jego palców w połączeniu z tarciem wywołanym piercingiem i
ruchami jego penisa sprawił, że nie minęło wiele czasu, nim poczułam nieuchronny
kres.

Rowdy wydyszał moje imię i zamknął dłoń na mojej lewej piersi. Drażnił kciukiem

background image

nabrzmiałą aż do bólu brodawkę, dopóki nie zobaczyłam gwiazd i naprawdę nie
zaczęłam mieć problemu z poruszaniem się w jakiś skoordynowany sposób. Rozkosz
wzbierała u podstawy mojego kręgosłupa; moja skóra była mokra od potu,
wywołanego wysiłkiem i potrzebą spełnienia. Wiedziałam, że jeśli nie dotrzyma mi
kroku, przekroczę krawędź namiętności bez niego – i wcale nie miałam z tego powodu
wyrzutów sumienia.

Pisnęłam zaskoczona, gdy nagle podźwignął się na łokcie i przekręcił mnie na plecy.

Kolanem rozwarł moje nogi jeszcze szerzej, żeby zrobić sobie więcej miejsca, i naparł
na mnie tak, że prawie dostałam zeza, a potem przyspieszył, wykorzystując nową
pozycję. Unieruchomił mi dłonie jedną ręką i przesunął mi je za głowę. Drugą podparł
się i naparł na mnie ze zdwojoną siłą, całkiem jakby starał się zawłaszczyć moje
podniecenie i je przejąć. Samo uczucie rozpierania, gdy tak torował sobie zawzięcie
drogę do mojego wnętrza w tę i we w tę, wystarczyło, żebym doszła, jednak dodatek
dotyku metalu wewnątrz ścianek mojej pochwy sprawiał, że byłam pewna, że jeszcze
moment, a całe moje ciało rozpadnie się na kawałeczki w oślepiającej eksplozji
nadchodzącego orgazmu. Rowdy opuścił głowę tak, że spoczywała teraz na moim
ramieniu, i poczułam ostre ugryzienie jego zębów na mojej delikatnej skórze… i to był
dla mnie koniec.

Poczułam, jak ścianki mojej pochwy zaciskają się niekontrolowanie, kiedy straciłam

wszelkie zahamowania, i w tej chwili Rowdy zaczął się poruszać równie gwałtownie i
mocno jak ja. Cudownie było czuć, jak jego serce bije przyspieszonym tempem tuż
obok mojego. Nacisk jego twardych jak skała mięśni na moje miękkie ciało był taki
wspaniały! Niesamowicie było słyszeć, jak dyszy moje imię w moje ucho, i czuć, jak
opada na mnie całym ciężarem ciała, spełniony i wyczerpany. Świadomość, że seks z
nim był tak niebywały, jak się spodziewałam – i jeszcze cudowniejszy! – była
obezwładniająca. Był naprawdę świetny w te klocki – i nie chodziło tylko o to, co mi
zrobił ustami; gdy się z nim kochałam, zdałam sobie sprawę z tego, że dał mi więcej
niż wszystko, na co liczyłam, wyjeżdżając w ciemno do Kolorado.

Seks z nim może i był dziki, nieokiełznany i drapieżny, ale przy nim wciąż czułam

się – o dziwo! – bezpieczniej i cudowniej niż przy kimkolwiek kiedykolwiek
wcześniej.

Gdy podźwignął się znad mojego ciała, przyglądałam się bez skrępowania jego

silnym bicepsom.

– To był chyba najlepszy seks, jaki pamiętam – wymamrotał. Wiedziałam, że stara

background image

się obrócić wszystko w żart, ale wzrok miał śmiertelnie poważny, więc nie
odpowiedziałam. Podniosłam tylko dłoń i ujęłam jego policzek, podczas gdy on
przyglądał mi się uważnie.

To była miła chwila, kolejne cudowne wspomnienie, które mogłabym dodać do tych

z nim związanych, jednak nagle cała magia prysła, przerwana przez skomlenie mojego
psa.

Zaczerpnęłam głęboko tchu, gdy Rowdy zsunął się ze mnie na krawędź łóżka.
– Chyba go trochę zdeprawowaliśmy – mruknął. Podnosząc szczeniaka i sadzając go

na łóżku, przerzucił jednocześnie długie nogi przez jego krawędź i wstał. – Całkiem o
nim zapomniałem, kiedy zobaczyłem, jak oblizujesz ten pieprzony nóż.

Ja także o nim zapomniałam. Chyba była ze mnie gówniana psia mama. Jimbo polizał

mnie po policzku i rzucił Rowdy’emu prawdziwie zazdrosne spojrzenie.

– Zrobiłam kanapki – mruknęłam. – Wypuszczę go na dwór i będziemy mogli zjeść

w spokoju.

Skinął głową i obejrzał się przez ramię, błyskając tymi swoimi białymi zębami w

szelmowskim uśmiechu.

– A teraz zapytaj mnie, czy wygrałem, Salem.
Warknęłam i rzuciłam w niego poduszką.
– Chyba oboje wygraliśmy, cwaniaku.
Ruszył w kierunku łazienki, śmiejąc się na całe gardło.

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Rowdy:

M

ieszkanie Salem opuściłem dopiero we wtorek, kiedy musiałem iść do pracy. Do

tego czasu oboje byliśmy skrajnie wyczerpani i sama myśl o tym, że to miał być tylko
pospieszny, jednorazowy numerek wydawała się kiepskim żartem.

Wszystkie powody, dla których uwielbiałem ją, potrzebowałem jej i ją

podziwiałem, gdy byłem młodszy, wróciły w nokautującym ciosie zwieńczonym
faktem, że żadna dziewczyna w historii mojego bujnego życia erotycznego i podrywów
nie działała na mnie tak jak ona. Była zabawna. Była bystra i wygadana. Była sprytna i
nazywała rzeczy po imieniu, tak jak je widziała, ale nigdy nie była przy tym
niedelikatna. Była także słodka, seksowna jak cholera i stanowiła nago najpiękniejszy
pieprzony widok wijący się pode mną, jaki kiedykolwiek dane mi było oglądać. Jeżeli
kiedykolwiek chciałem mieć prawdziwą przyjaciółkę, z którą łączyłby mnie seks – to
była ona.

Była także wdzięczna za to, że cały weekend upłynął nam bez wspominania „trupa w

szafie”, którym była jej siostra. Żartowaliśmy na temat Teksasu, rozmawialiśmy o
dobrych rzeczach, które oboje pamiętaliśmy z tego okresu, i zasadniczo staraliśmy się
w ciągu tych dwóch dni nadrobić dziesięć lat rozłąki – oczywiście, w przerwach
między seksem, który rozpalał mnie do czerwoności i sprawiał, że wszystkie
wspomnienia wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Wspominaliśmy Phila i
porównywaliśmy jego dzieła, którymi ozdobił naszą skórę i które stanowiły cudowną
pamiątkę po nim. U niej była to misterna Matka Boża z Guadalupe, patronka Meksyku,
hołd złożony jej pochodzeniu i bardzo tradycyjne dzieło. U mnie był napis
upamiętniający moją mamę. Biorąc pod uwagę, że Phil był mi bliski jak ojciec,
wydawało się, że tak powinno być, że to właśnie on złożył mojej matce hołd swoją
sztuką.

Salem rozumiała mnie lepiej niż ktokolwiek inny. Rozumiała moje zamiłowanie do

sztuki i wiedziała, dlaczego tatuaże są dla mnie ważniejsze, niż był kiedykolwiek
futbol. Dobrze było spędzić trochę czasu z kimś, kto nie starał się oceniać nieustannie
moich życiowych wyborów. Nie mówiąc już o tym, że miło było spędzić więcej niż
jeden dzień z tą samą dziewczyną, nawet jeśli bałem się, że zbytnio się do siebie
zbliżymy i że za bardzo się od niej uzależnię, zważywszy na jej dotychczasowy rejestr
ucieczek. Nie powiedziałem jej jednak o tym, bo nie chciałem psuć tych chwil, które

background image

było nam dane spędzić razem.

Kiedy w środę poszedłem do pracy w nowym salonie, czułem się nieco dziwnie

głównie dlatego, że za każdym razem, gdy ją widziałem, miałem ochotę przechylić się
przez jej biurko i pożreć ją całą. Salem zachowywała się profesjonalnie i nie dała nic
po sobie poznać, ale musiałem przyznać, że od tej pory pracowało nam się znacznie
lepiej. Zapytała mnie, czy mam ochotę skoczyć z nią na lunch, i chociaż moje
wyobrażenie o lunchu stanowił raczej szybki numerek na tylnym siedzeniu mojego
SUV-a, to zgodziłem się z nią wyjść i szybki wypad na hamburgera z frytkami okazał
się niemal tak samo miły, jak byłby szybki seks. Naprawdę lubiłem przebywać w jej
towarzystwie – od zawsze.

Reszta tygodnia upłynęła nam na pracy. Miałem mnóstwo klientów, a do tego Rule i

Nash dostarczyli mi w końcu szkice przeznaczone na ubrania, które przekazałem
następnie Salem. To z kolei oznaczało, że każdego wieczoru, kiedy miałem ochotę do
niej zadzwonić i gdzieś ją porwać, pracowała do późna, a ja nie chciałem odrywać jej
od jej projektu. Dziwnie było kręcić się wokół jednej laski i zabiegać o jej względy.
Byłem przyzwyczajony do tego, że dziewczyny same do mnie lgnęły, a gdy któraś nie
miała czasu, po prostu wybierałem inną. Jednak w przypadku Salem było to
niewykonalne – nie było szans, żebym oglądał się za inną. Nikt nie mógł się równać z
jej urodą, jej karmelową skórą i ciemnymi jak głęboka noc oczami. Nie zamierzałem
zamienić tego na nic w świecie, nawet jeśli oznaczało to, że za każdym razem, gdy na
nią patrzyłem, moje spodnie stawały się dziwnie za ciasne.

Do nowego salonu zawitałem znowu w piątek i skłamałbym, gdybym powiedział, że

nie cieszyłem się na myśl o podglądaniu krągłego tyłeczka Salem przy pracy.
Planowałem zapytać ją, czy nie wyskoczy gdzieś ze mną po robocie – oczywiście przez
„wyskoczyć” miałem na myśli skoczenie do łóżka i nie wychodzenie z niego aż do rana,
ale byłem skłonny dać jej w tej kwestii wolną rękę.

Stałem właśnie na skrzyżowaniu ulic na światłach tuż za rogiem salonu, kiedy nagle

obok mnie jak spod ziemi wyrosła szykowna blondynka, która jakiś czas temu dała
nogę sprzed biurka Salem. Skinąłem jej głową i uśmiechnąłem się do niej przyjaźnie.
Wyglądała jak złoto i jeszcze bardziej arystokratycznie niż Shaw, o ile w ogóle było to
możliwe.

Uznałem, że nie zaszkodzi się przywitać, bo robiła wrażenie, jakby zastanawiała się,

jak do mnie zagadać, żeby przerwać niezręczną ciszę.

– Siemanko.

background image

Zamrugała i zobaczyłem, że przełyka nerwowo ślinę, jakby bała się, że ją obrabuję

czy coś w tym stylu.

Cóż, byłem do tego przyzwyczajony. Byłem słusznego wzrostu i miałem z boku szyi

wielki tatuaż, a do tego wydziarane dłonie, więc mogłem wzbudzać przerażenie,
zwłaszcza u samotnej kobiety, stojącej ze mną na światłach. Mimo to miałem dziwne
wrażenie, że czekała na tym rogu specjalnie dla mnie.

– Cześć. – Głos jej drżał, a niebieskie oczy strzelały na boki, byle tylko nie patrzeć

w moim kierunku. Była naprawdę atrakcyjna i miała klasę, a także wyglądała dziwnie
znajomo i nie miało to nic wspólnego z faktem, że widziałem ją już wcześniej w
salonie. Zaszurała butami, które kosztowały prawdopodobnie więcej, niż zarabiałem w
miesiąc, i skubnęła płatek ucha ozdobiony kolczykiem z kamieniem, bez dwóch zdań
wyglądający jak prawdziwy diament.

– Mieszkasz w okolicy, czy może przełamałaś się i chcesz sobie zrobić tatuaż? –

Zawsze potrafiłem zagadać do ładnej laski, żeby poczuła się przy mnie nieco
swobodniej.

– Pracuję niedaleko – bąknęła. – Jestem prawniczką. A dokładniej zajmuję się

prawem rodzinnym.

Cóż, fakt, wyglądała na prawniczkę.
– Wybacz, ale nie brzmi zbyt ciekawie. – Sam pomysł tkwienia w biurze albo w

sądzie cały dzień był dla mnie prywatną wizją piekła.

Roześmiała się i przestała skubać kolczyk.
– Pracuję dużo z dziećmi i zajmuję się ich prawami, więc jest całkiem w porządku.

A tak w ogóle to… jestem Sayer. – Wyciągnęła rękę i uścisnąłem ją, żeby nie wyjść na
gbura. Rany, nawet imię miała arystokratyczne.

– Rowdy.
Jej oczy zalśniły jakimś wewnętrznym blaskiem i uśmiechnęła się do mnie osobliwie

smutnym uśmiechem, musiałem przyznać, że jest jakaś… dziwaczna.

– Dziwne imię.
Wzruszyłem ramionami.
– Dorastałem w Teksasie. Tam dziwne imiona to norma.
Zrobiła znowu skwaszoną minę i parsknęła lekko, a potem podniosła dłoń do gardła.

Przez chwilę wydawało mi się, że w jej oczach zalśniły łzy, jednak zamrugała szybko i
przybrała znowu profesjonalną maskę.

Zmarszczyłem czoło i zapytałem ją, czy wszystko gra. Skinęła głową i wzięła

background image

głęboki oddech.

– Wybacz. Po prostu… – Pokręciła głową i zacisnęła kurczowo palce na pasku

torebki. – Czy miałeś kiedyś tak, że znałeś kogoś, wiedziałeś o nim dosłownie
wszystko, aż nagle bum!, okazuje się, że jest dla ciebie kimś zupełnie obcym?

Nie miałem pojęcia, dlaczego pyta mnie o takie rzeczy ani kim jest, ani w ogóle, o

co jej chodzi, ale w jakiś sposób jej współczułem, bo wydawała się nieco zagubiona, a
poza tym wiedziałem doskonale, o czym mówi. Nie każdy miał nieskazitelną
przeszłość.

– Więcej niż raz.
Pomyślałem o Poppy – o tym, jak bardzo się co do niej myliłem i za kogo ją

uważałem. Potrzebowałem Salem, polegałem na niej, była moją bezpieczną przystanią
w czasie burzy, a jednak ona zostawiła mnie samego na zdradliwym oceanie życia i
niepewności i teraz nie wiedziałem, jak ją traktować i co zrobić z faktem, że znowu
niebezpiecznie do niej lgnąłem. Była osobą inną niż ta, za którą ją uważałem i wtedy, i
teraz. A tym, kogo – jak się okazało – znałem najmniej, choć byłem pewien, że jest
wręcz przeciwnie – byłem ja sam. Dopiero gdy Poppy złamała mi serce i sprawiła, że
poczułem się do cna wypalony, zostałem zmuszony dojść do ładu sam ze sobą i
przekonać się, kim chcę być bez niej i bez miłości, którą pielęgnowałem w sobie przez
całe lata. Musiałem stoczyć sam ze sobą walkę, wskutek której oddałem się sztuce, i
znalazłem sobie w życiu nowe miejsce – dopiero wówczas dowiedziałem się, kim tak
naprawdę jestem.

– Czy myślałeś wtedy, że powinieneś był wiedzieć wcześniej? – zagadnęła.
– Miałem wrażenie, że powinienem był dostrzec wcześniej zwiastujące to znaki. –

To była dziwna rozmowa z obcą osobą na ruchliwym skrzyżowaniu. – Może
powinienem był to zrobić. – Uśmiechnąłem się do niej ciepło; w końcu była ładna i
pewnie jeszcze kilka tygodni temu starałbym się ją poderwać, nawet jeśli nie była w
moim typie i nie miałbym szans u kogoś jej pokroju. – Jeżeli masz na myśli kogoś, kto
cię wykorzystał… nie ma co się nad tym rozwodzić. Jesteś śliczna, nie warto patrzeć
wstecz.

Przestąpiła z nogi na nogę i obdarzyła mnie znowu tym dziwnym, smutnym

uśmiechem.

– Och, pewnie masz rację.
Telefon zapiszczał mi w kieszeni, a gdy go wyjąłem, zobaczyłem, że Salem przysłała

mi SMS-a z informacją, że czeka na mnie mój pierwszy klient. Zakląłem pod nosem i

background image

uśmiechnąłem się przepraszająco do uroczej blondynki.

– Zawsze powtarzam, że nic nie dzieje się bez powodu. Jeżeli jakiś skurwiel zrobił

cię w konia, musi kryć się za tym coś więcej. Nie dowiesz się, co takiego, dopóki nie
przyjdzie na to pora. Muszę lecieć, ale uważaj na siebie, dobra?

Wyglądała, jakby chciała powiedzieć coś jeszcze, i miałem nieodparte wrażenie, że

chce mnie chwycić za ramię i zatrzymać, ale nie miałem czasu na pogawędki. Kiedy
światła się zmieniły, popędziłem przez ulicę do salonu.

Dopiero gdy Poppy dała mi kosza, dotarłem do punktu, w którym mogłem zluzować.

Dopiero to, co zawsze traktowałem jako ból złamanego serca, sprawiło, że zmieniłem
ścieżkę, którą do tej pory uparcie kroczyłem wbrew samemu sobie. To Poppy pchnęła
mnie do Phila, a Phil sprawił, że trafiłem do Denver i znalazłem rodzinę, której zawsze
pragnąłem, ale nigdy nie miałem. Wszystkie złe rzeczy w moim życiu prowadziły do
dobrych – łącznie z tą kruczowłosą boginią, która spiorunowała mnie wzrokiem, kiedy
wpadłem do pracy spóźniony o niemal kwadrans. Gdyby nie wyjechała, istniało
całkiem spore prawdopodobieństwo, że nigdy bym nie kręcił się z takim uporem koło
jej siostry. Wszystko to było reakcją łańcuchową, która doprowadziła mnie do tego
punktu i przekonała, że cała ta pierwsza miłość, która wydawała mi się czymś tak
ważnym, okazała się… niczym.

– Nie patrz tak na mnie – mruknąłem, zdyszany. – Wpadłem na rogu na śliczną

prawniczkę. Byłbym na czas, gdyby mnie nie zagadała.

Brwi Salem powędrowały do góry, a kąciki jej krwistych warg drgnęły.
– Tę samą, która tu kiedyś zajrzała? Sayer? Parę dni temu niechcący oblałam ją

kawą w kafejce. Jest bardzo miła.

Skinąłem głową i oparłem się o ladę, znacznie bardziej zainteresowany rozmową o

nas niż o uroczej prawniczce.

– Nie masz ochoty gdzieś dziś wyskoczyć? – Poruszałem sugestywnie brwiami i

Salem roześmiała się na ten widok.

– Jasne – odparła. – I tak chciałam ci coś pokazać. Mogę do ciebie zajrzeć po pracy.
Mój umysł natychmiast wypełniły wizje seksownych, brudnych fantazji na temat tego,

co chciała mi pokazać.

– Super. – Zabębniłem palcami o ladę i dodałem porozumiewawczo: – Weź ze sobą

psinę. Wątpię, żebym pozwolił ci wrócić do siebie na noc.

Przewróciła ciemnymi oczami i przerzuciła długie włosy za ramię.
– Jesteś bardzo pewny siebie, Rowdy.

background image

Moja klientka przyglądała mi się z mojego stanowiska – i tak już kazałem biednej

dziewczynie zbyt długo czekać. Odepchnąłem się od lady, nie zawracając sobie głowy
udzielaniem Salem odpowiedzi. Wiedziała równie dobrze jak ja, że jeśli znajdziemy
się sam na sam u mnie w domu, skończy się to tak, że wylądujemy nago w łóżku, więc
nie było sensu zaprzeczać.

Moja klientka zażyczyła sobie wielkie serce Claddagh i splecione dłonie na plecach,

a na dole pęk misternych róż. To było misterne, pracochłonne zlecenie, które miało nam
zająć kilka dobrych sesji. Wzór był bardzo ładny i byłem z niego naprawdę dumny.
Miałem tylko nadzieję, że dziewczyna będzie dość twarda, żeby wytrzymać robienie
naraz całego obrysu, co zajmie przynajmniej cztery godziny.

Jako że wzór zakrywał większość jej pleców, musiała się rozebrać do pasa. Taka

sytuacja była nieco niezręczna dla laski, o ile nie była ekshibicjonistką albo nie liczyła
na coś więcej niż tylko tatuaż. Na szczęście dziewczyna wiedziała, co robić – włożyła
po prostu bluzę z kapturem tył na przód, odsłaniając plecy i usiadła, dając mi pole do
popisu. Powiedziałem jej, że doceniam takie profesjonalne podejście do rzeczy, i to, że
nie próbuje mnie wyrwać na cycki.

Roześmiała się i odrzekła, że gdyby już miała kogoś tu wyrywać, to raczej Salem, co

sprawiło, że zacząłem się śmiać tak mocno, że minęła dobra chwila, zanim mogłem się
zabrać do pracy. Salem odwróciła się od swojego stanowiska pracy i rzuciła nam
pytające spojrzenie, co znowu przyprawiło mnie o spazmy śmiechu. Mrugnąłem do
niej, a ona skrzywiła się tylko i zwróciła z powrotem do klienta, z którym uzgadniała
właśnie wizytę i projekt.

– Jest naprawdę niezła. – W głosie dziewczyny słychać było prawdziwe uznanie i

tęsknotę, na dźwięk której uśmiechnąłem się pod nosem.

– Owszem.
– Tamta druga też jest świetna, ta wygadana blondyna, ale ta nowa wygląda na, hm,

łatwiejszą w obejściu.

Odchrząknąłem, tatuując wyjątkowo długą linię na jej żebrach. Wiedziałem, że to

musi boleć jak cholera, ale laska ani drgnęła.

– Łatwość bywa względna. Sądzę, że są siebie warte.
– Ale chyba nie lubi dziewczyn, co?
Rany, miałem nadzieję, że nie!
– Nic mi o tym nie wiadomo – bąknąłem, lekko zmieszany.
Dziewczyna syknęła ostro, kiedy nakładałem tusz na jej kręgosłupie, tuż u podstawy

background image

szyi.

– Szkoda. Pewnie na ciebie leci, mam rację?
Przerwałem na chwilę pracę i podniosłem wzrok na Salem, która przyglądała mi się

taksującym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej i zobaczyłem, jak się rumieni. Ha!
Nakryłem ją! Cóż, przynajmniej nie byłem jedyną osobą, która na jawie marzyła o tym,
co wkrótce zrobimy ze sobą nago w łóżku.

– Znamy się szmat czasu – odparłem wymijająco.
– Wyglądacie, jakbyście byli razem.
Czyżby? Nigdy jakoś o tym nie myślałem, ale całkiem podobała mi się ta idea, a

poza tym chyba od zawsze wyglądaliśmy, jakbyśmy do siebie pasowali, więc
wymamrotałem tylko jakąś niezobowiązującą odpowiedź i zabrałem się porządnie do
pracy.

Byłem jakoś w połowie próby doprowadzenia mojego mieszkania do czegoś

niewyglądającego jak nora starego kawalera, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi i
skamlenie Jimba. Cóż, w tym układzie za całe sprzątanie musiało wystarczyć usunięcie
z każdej poziomej powierzchni mojej chałupy puszek po piwie i pojemników po żarciu
na wynos.

Moje mieszkanie zawierało wyłącznie sprzęty „pierwszej potrzeby” każdego faceta

– była tam duża, skórzana kanapa, wielki płaski telewizor i lodówka pełna piwa Coors
Light. Nie można by go uznać za przytulne, ale większość gości, którzy zostawali u
mnie na noc, nie zabawiała u mnie zbyt długo, więc dla mnie wszystko grało.

Gdy otworzyłem drzwi, pies rzucił się na mnie, stęskniony i przeszczęśliwy. Nie

byłem na to zupełnie przygotowany, więc gdy się odsunąłem, wielki sierściuch upadł
na podłogę z łupnięciem, które sprawiło, że Salem wyrwał się z gardła okrzyk
przerażenia. Już miałem go podnieść i sprawdzić, czy nic mu się nie stało, kiedy
szczeniak stanął na cztery łapy i puścił się pędem z nosem przy ziemi, żeby zbadać
nowy teren.

Salem pokręciła głową i podała mi miski i torbę psiego jedzenia, które przyniosła.

Serce podskoczyło mi w piersi na myśl, że posłuchała mojego ostrzeżenia o tym, że nie
pozwolę jej wrócić do siebie na noc. Przyniosła dość rzeczy, żeby Jimbo poczuł się jak
u siebie w domu.

– Tylko nie złość się, jak ci coś obsika. Nie jest jeszcze do końca nauczony

czystości.

background image

Przemknęła obok mnie, odrzucając włosy na plecy, a ja prawie dostałem zeza na

widok jej krótkiej dżinsowej spódniczki. Nie ubierała się tak do pracy – i dzięki Bogu!
Gdyby paradowała w czymś takim po salonie… i tak już ciężko było mi się skupić na
robocie przy tych jej wszystkich obcisłych ciuszkach, które zazwyczaj nosiła.

– Nic mu nie będzie. Właściwie to niewiele mam tu rzeczy, które mógłby zepsuć.
Na dźwięk moich słów rozejrzała się po skąpo umeblowanym mieszkaniu, a potem

spojrzała na mnie i zmarszczyła czoło.

– Jak długo tu mieszkasz?
– Jakieś pięć lat. – Przeprowadziłem się tu na krótko po tym, jak osiadłem na stałe w

Denver, tuż po skończeniu praktyk pod okiem Phila, gdy zatrudnił mnie na pełen etat w
salonie.

– Wszystko wygląda na całkiem nowe.
Postawiłem rzeczy Jimba na blacie i napełniłem miski jedzeniem i wodą. Czarna

futrzana kulka na dźwięk wsypywanego jedzenia przybiegła korytarzem do kuchni, żeby
zbadać, co jest w misce. Wspinała się mi na nogi, dopóki nie podrapałem jej za uchem
i znowu byliśmy przyjaciółmi, i zostały mi wybaczone wszystkie te niesamowite i
okrutne rzeczy, które zrobiłem ostatnio jej pańci.

– Nie spędzam tu zbyt wiele czasu. Tak naprawdę w domu biorę tylko prysznic i

śpię.

Salem spojrzała na mnie z niedowierzaniem i podjęła wycieczkę po mieszkaniu.
– I to wszystko?
Wzruszyłem ramionami i skrzyżowałem ręce na piersi.
– Nigdy nie przysięgałem celibatu i nigdy nie mówiłem, że zawsze spałem sam.
– A więc gdy jutro wyjadę, moje miejsce zajmie ktoś inny?
Tak było, jak dotąd, niemal od zawsze. Jednak teraz wiedziałem, że na ziemi nie ma

kobiety, która mogłaby zająć jej miejsce.

– Nie – zaprzeczyłem twardo. – Jeśli jutro wyjedziesz, po prostu położę się do łóżka

i będę się zastanawiał nad sposobami, w jakie mógłbym cię najszybciej jak to możliwe
sprowadzić z powrotem. Nie zdarzyło mi się nikogo tu zaprosić od naprawdę długiego
czasu, Salem. – Poczekałem, aż na mnie spojrzy, a potem wskazałem najpierw na nią, a
potem na siebie. – Jesteś dla mnie pierwszą i jedyną.

Widziałem, że nie wie, czy mi wierzyć, ale nawet jeśli wahała się, czy pójść ze mną

do łóżka, to przeważył fakt, że naprawdę mnie pragnęła. Widziałem to w jej oczach i w
wyrazie jej twarzy. Uznałem, że zanim zabierzemy się do rzeczy, pora zmienić temat.

background image

– Mówiłaś, że chcesz mi coś pokazać? Mam nadzieję, że wymaga to zrzucenia kilku

warstw ubrania?

Parsknęła i przewróciła oczami.
– Nie. Tylko jednej. – Zdjęła czerwony sweterek, który miała na sobie i wyrzuciła

triumfalnie ramiona w górę. – Ta-dam! Co o tym myślisz? To pierwsza z serii próbnych
koszulek, które zamówiłam.

Miała na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, opinającą kusząco jej krągłości.

Wokół dekoltu i na dole była obramowana koronką, wyglądała w niej bardzo uroczo i
kobieco. Na przodzie była ozdobiona oldskulową grafiką Cyganki, która wydała mi się
jeszcze bardziej podobna do pierwowzoru, kiedy zobaczyłem swoje dzieło tak blisko
oryginału.

Gdy się odwróciła, na jej plecach zobaczyłem logo Marked i adres naszej strony

internetowej. To było coś znacznie bardziej profesjonalnego i szykownego, niż
wyobrażałem sobie, kiedy zaczynaliśmy rozmawiać o otwarciu w salonie sklepu.
Byłem pewien, że dziewczyny, które do nas zaglądają, rzucą się na takie ciuchy z
pazurami, a jeśli będą wyglądały w tych koszulkach równie dobrze jak Salem, ich
faceci będą nam wpychać kasę do gardeł, byle tylko ich laski chciały to nosić. Salem
była w tym naprawdę dobra i musiałem przyznać, że widok mojego projektu na jej
piersi sprawiał, że czułem dumę tak wielką, że aż miałem ochotę załomotać pięściami
we własną klatę jak jakiś pieprzony King Kong.

– Jest niesamowita.
– Prawda? Jak tylko będą gotowe te z nadrukami od Rule’a i Nasha, zamówię kilka

sztuk, żeby dziewczyny mogły je nosić i narobić w mieście trochę szumu. Projekty
wyszły naprawdę super. Może są nieco prymitywne, ale dość kobiece, żeby zachęcić
do kupna damską klientelę. Sądzę, że to będzie wielki sukces.

Nie mogłem przestać gapić się na tę cygańską twarz tak podobną do jej twarzy.
– Wybrałaś Cygankę.
Spojrzała po sobie, a potem przeniosła spojrzenie z powrotem na mnie.
– To moja ulubiona grafika.
Roześmiałem się krótko i potarłem kark dłonią, lekko zakłopotany.
– Bo to ty.
Kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu i postąpiła kilka kroków ku mnie. Gdy była

dość blisko, wyciągnęła rękę i położyła mi dłoń na piersi – w miejscu, w którym moje
serce wybijało całkiem dla mnie obcy rytm.

background image

– Wiem. – Musiała stanąć na palce, żeby pocałować mnie w bok szczęki. – To

właśnie dlatego najbardziej ją lubię. Sprawia, że cała aż się rozpływam na myśl o tym,
że tak mnie postrzegasz.

Złapałem ją w talii, gdy znaczyła serią pocałunków moją szczękę ku płatkowi ucha.

Jęknąłem i przygryzłem wargę, kiedy zamknęły się na nim jej zęby.

– Jesteś piękna. Masz w sobie mrok i dzikość. Wyglądasz jak współczesna Cyganka.
– A ty sprawiasz, że ten mrok i dzikość uspokajają się. – Wsunęła dłonie pod moją

koszulkę i zaczęła ją podciągać na plecach do góry. Złapałem za kołnierzyk i jedną
ręką zdjąłem ją przez głowę, a potem cisnąłem w stronę kanapy.

– Taak?
Przejechała dłońmi po moich żebrach, a potem w górę i w dół po boku, na którym

miałem wytatuowane imię matki. Przypomnienie, co się działo, kiedy kochałem kogoś
bez pamięci, i jak trudno było znieść tę samotność, gdy ta miłość została mi odebrana,
sprawiło, że niemal cofnąłem się od niej, ale jej usta spoczęły właśnie na środku mojej
piersi, a dłonie zaczęły torować sobie drogę do mojego rozporka. Szybko uporała się z
moim paskiem, a między dotykiem jej niecierpliwych palców i mokrego języka,
znaczącego ślady na mojej skórze, obezwładniający strach zastąpiło oślepiające
pożądanie.

– Taak. Mam wrażenie, że jesteś właśnie tym, czego zawsze pragnęłam.
Niech mnie szlag. Czy takie stwierdzenie nie oznaczało, że moje próby zachowania

bezpiecznego dystansu między nami i nieangażowania się są kompletnie na nic?

Wsunąłem palce w jej miękkie włosy i przytrzymałem jej głowę, gdy postąpiła do

przodu i pchnęła mnie, tak że opierałem się teraz pośladkami o tył kanapy. Jej oczy
lśniły, gdy sięgnęła do rąbka moich spodni i zaczęła mi je ściągać. Pocałowałem ją,
bo… musiałem. Pocałowałem ją, bo chciałem tego. Pocałowałem ją, bo jej całowanie
sprawiało, że czułem się, jakbym znalazł wreszcie coś, o czym nawet nie wiedziałem,
że tego szukam, ale przede wszystkim zrobiłem to dlatego, że za każdym razem, gdy
odwzajemniała pocałunek, czułem, jak coraz mocniej zespala się ze mną. Pochyliłem
się nieco do przodu, żeby zrobić jej trochę miejsca, gdy wbiła paznokcie w moje
pośladki, zmuszając, żebym się podniósł, i uśmiechnąłem szeroko, słysząc, że
gwałtownie zaczerpnęła tchu, gdy napotkała pod materiałem dżinsów jedynie nagą
skórę. Cóż, nie była jedyną osobą, która wiedziała, jak się ubierać – czy może
rozbierać? – na takie okazje.

Palcem wskazującym powiodła między kuleczkami sztang zdobiących mojego

background image

obnażonego kutasa i powiedziała cicho:

– Zawsze byłam przy tobie szczęśliwa, Rowdy. Jestem dziwnie onieśmielona tymi

wszystkimi sposobami, na jakie uszczęśliwiasz mnie teraz, gdy jesteśmy dorośli.

Jej słowa w połączeniu z dotykiem spowodowały nieuchronne wyprężenie się

mojego penisa, na którego czubku pojawiła się lśniąca kropelka podekscytowania.
Roztarła ją opuszką kciuka i spojrzała mi z uśmiechem w oczy. Miałem już zapytać,
dlaczego się tak demonicznie uśmiecha, kiedy nagle uklękła przede mną i wsunęła
sobie śliską główkę między rozchylone kusząco wargi. Jeżeli na świecie istniał
kiedykolwiek widok, który mógł mnie przyprawić o natychmiastowy orgazm, to
właśnie miałem okazję go podziwiać: jej cudne usta, przyozdobione w kąciku górnej
wargi lśniącym szkarłatnym klejnotem, rozwarte szeroko i ssące mojego fiuta, podczas
gdy ja zagryzałem zęby i oddychałem głęboko przez nos, czując pełznącą nieuchronnie
w górę kręgosłupa falę rozkoszy.

– Salem… – wychrypiałem jej imię, wczepiając palce jeszcze mocniej w jej krucze

włosy. Nie odpowiedziała oczywiście; zamiast tego ujęła oburącz podstawę mojego
kutasa i do rytmicznego ruchu ust dodała mocny uścisk rąk, którymi pocierała go w
górę i w dół, w takt posunięć warg. Czułem, jak moje lędźwie ogarnął wilgotny ogień, i
wiedziałem, że nigdy w życiu nie doznałem cudowniejszej pieszczoty.

Owijała swój zwinny języczek wokół metalowych ozdóbek w główce mojego fiuta,

ssała i wodziła ustami po pulsujących żyłach pod jego naprężoną skórą, wykonywała
okrężne ruchy dłonią u jego nasady, sprawiając, że oczy uciekały mi w głąb czaszki i
nie było szans, żebym wytrzymał dłużej pod tymi zręcznymi palcami i usteczkami.

Pociągnąłem ją za włosy – czerwone pasemko wplątało mi się jakimś cudem w

palce – i powiedziałem jej głosem, który brzmiał, jakbym przed chwilą wyżłopał
wiadro whisky i wyjarał paczkę fajek:

– Jeżeli chcesz mieć ze mnie jakiś użytek w ciągu kolejnych dwudziestu minut, lepiej

przestań…

Roześmiała się tylko w odpowiedzi i poczułem ten jej śmiech w zakończeniach

nerwowych całego ciała. Mój kutas drgnął ostrzegawczo w jej dłoniach i ustach, gdy
oparłem się mocniej o kanapę – nie byłem pewien, czy zdołam dłużej utrzymać się na
nogach. Wymamrotałem znowu jej imię, tym razem ostrzegawczo, jednak ona zamiast
wycofać się czy mnie puścić, wsunęła dłoń między moje zaciśnięte uda i lekko ścisnęła
moje pobudzone do kresu jądra. Tego było dla mnie zbyt wiele.

Wpiłem palce w boki jej głowy, wydałem z siebie zaskoczony okrzyk i pozwoliłem,

background image

żeby rozkosz, którą we mnie wzburzyła, wytrysnęła ze mnie silnym strumieniem. Gdy
wreszcie cofnęła głowę, dyszałem, a kolana uginały się pode mną. Pochyliła się ku
mnie i złożyła łagodny pocałunek na środku wizerunku morskiej bestii, która szalała
wytatuowana na moim podbrzuszu. Nie wiedziałem którego z potworów chce
obłaskawić tym słodkim gestem, ale byłem pewien, że udało się jej poskromić
przynajmniej jednego.

Pozwoliłem swoim dłoniom opaść bezwładnie na jej ramiona, gdy podniosła się z

klęczek – płynnie i zgrabnie. Jedna z jej ciemnych brwi powędrowała do góry;
poklepała mnie po podbródku palcem wskazującym, a ja patrzyłem jak zaczarowany w
jej pełne namiętności oczy.

– Duży Rowdy ma w zanadrzu mnóstwo fajnych rzeczy do zabawy.
Parsknąłem śmiechem i odepchnąłem się od kanapy, żeby sprawdzić, czy zdołam

ustać już o własnych siłach. Okazało się, że mogę utrzymać się w pionie dość stabilnie,
żeby zabrać ją do sypialni. Złapałem ją za rękę i zacząłem holować za sobą
korytarzem. Mój pokój był w zasadzie jedynym pomieszczeniem w mieszkaniu, z
którego korzystałem, więc jako jedyny wyglądał na względnie zamieszkany.

– Nigdy nie chciałaś się tak bawić z nastoletnim Rowdym, to i skąd miałaś

wiedzieć?

Odwróciłem ją i przycisnąłem do drzwi sypialni, żeby móc ją rozebrać. Bez trudu

zdjąłem z niej czarną koszulkę i czarny stanik, który miała pod nią. Jej spódniczka była
tak krótka i ciasna, że zacząłem się zastanawiać, czy nie łatwiej będzie po prostu ją
podwinąć do góry, podczas gdy zatrzymałem dłonie na jej piersiach, żeby pobawić się
jej metalowymi ozdóbkami, tak jak ona wcześniej moimi.

– Byłeś zbyt młody – mruknęła – a ja zbyt skupiona na planowaniu ucieczki. –

Westchnęła cicho i pisnęła, gdy ścisnąłem jedną brodawkę nieco zbyt mocno.
Pochyliłem się i polizałem nabrzmiałą, podrażnioną skórę.

– Wówczas nie wiedziałabym nawet, co z tym wszystkim zrobić. Rany, ledwie

wiem, co zrobić z tobą teraz! – Wsunąłem jedną dłoń pod rąbek jej spódniczki i
spróbowałem ją podciągnąć. Dziś nosiła bieliznę, od wilgotnego, nabrzmiałego ciała,
które napierało na mnie, oddzielały mnie koronkowe majteczki. Samo to wystarczyło,
żeby mój kutas drgnął ze wznowionym zainteresowaniem.

Salem jęknęła, gdy odsunąłem cieniutki materiał i kciukiem rozchyliłem mokre fałdki

jej kobiecości. Wszystko w niej, każdy jej kawałek był tak gorący i seksowny! Miałem
ochotę wskoczyć w nią jak w ogień i pozwolić, by strawił mnie jej gorący płomień.

background image

– Och, mam wrażenie, że doskonale wiesz, co robisz – wymamrotała seksownie

chrypliwym głosem. Przetoczyła głową z boku na bok, a ja wsunąłem palec głębiej i
odszukałem twardy punkcik między jej wargami sromowymi; mój dotyk sprawił, że
przymknęła oczy i przygryzła mocno dolną wargę.

Nacisnąłem mocniej na jej łechtaczkę i zacząłem przesuwać po niej kciukiem w górę

i w dół, a potem wsunąłem w nią dwa palce i zacząłem na nią napierać, dopóki nie
wiła się w spazmach między mną a powierzchnią drzwi, do których ją przycisnąłem.

– Patrzenie, jak odjeżdżasz z tym imbecylem, złamało mi serce, Salem – mruknąłem.

Nie wiem, dlaczego, ale w jakiś sposób działała na mnie tak, że chciałem być z nią
absolutnie szczery, chciałem wylewać przed nią wszystkie swoje żale i obnażać
najskrytsze emocje. To było jak zaszywanie starych ran, żeby mogły się wreszcie
zagoić.

Westchnęła tylko cicho i przejechała palcami po moim policzku.
– Wybacz. Nie chciałam cię zranić. Nigdy.
Chociaż wiedziałem, że mówi szczerze, nie sądziłem, żeby miała w ogóle blade

pojęcie, jak mocno mnie zraniła ani jak długo przez nią cierpiałem.

Zmarszczyłem czoło.
– Nikt, kto mnie kochał, nigdy tego nie chciał. – Musiałem zmienić temat, zanim całe

to zmysłowe napięcie, które narosło wokół nas, rozpłynie się, zastąpione przez
zwątpienie i żal.

Jej naga pierś falowała gwałtownie i za każdym razem, gdy jej wyprężone brodawki

ocierały się o moją nagą skórę, mój fiut drgał coraz mocniej. Była blisko, czułem, jak
jej ciało tężeje, czułem pod palcami wzbierającą wilgoć pożądania i spełnienia.
Wsunąłem dłoń pod jej pośladki i podźwignąłem ją do góry, żeby mogła owinąć nogi
wokół mojego pasa. Miałem tak wielką ochotę po prostu wśliznąć się w jej obnażoną
kobiecość… ale wiedziałem, że to zbyt niebezpieczne, zważywszy na fakt, że nie
byliśmy zabezpieczeni. Zatoczyłem się na wielkie łóżko na środku mojego pokoju,
ściągając z niej po drodze resztę ubrań.

Kiedy była już naga i leżała przede mną jak jakaś wspaniała ofiara dla

barbarzyńskich bóstw, sięgnąłem do szafki nocnej i poszperałem w niej w
poszukiwaniu prezerwatywy. Gdy wszystko było już, jak należy, nie traciłem czasu i
wsunąłem się w nią głęboko. Uwielbiałem czuć ją wokół siebie, obejmującą mnie
ciasno, jakby nigdy nie chciała dać mi odejść. Minęło tylko kilka dni, odkąd ostatni raz
się kochaliśmy, ale dla mnie było to jak cała wieczność. Zatraciłem się w

background image

nieskończonej czerni jej oczu i oboje zaczęliśmy się poruszać jak w transie.

Po prostu do siebie pasowaliśmy. Każde z nas miało idealną odpowiedź na każde

pchnięcie, ruch bioder, dotyk ust na drżącej z pożądania części ciała. Salem poruszała
się wraz ze mną, przywarła do mnie kurczowo i wykorzystywała swoje ciało tak, że to
wszystko stawało się czymś więcej niż tylko seksem. Czułem ją we mnie, gdzieś w
środku, całkiem jakby przygotowywała sobie tam miejsce dla siebie. Całowałem i
lizałem klejnot nad jej wargą. Ciągnęła mnie za włosy i wbijała pięty w moje pośladki.
Przygryzłem jej skórę na szyi, a ona przejechała paznokciami wzdłuż moich nagich
ramion. Kiedy doszła, wyszeptała moje imię jak modlitwę, a gdy mnie dopadło
błogosławieństwo spełnienia, wykrzyczałem jej imię jak przekleństwo. Nie
wiedziałem, co wyniknie z tego wszystkiego na dłuższą metę, ale wiedziałem, że przy
nikim wcześniej nie czułem się tak dobrze, tak bardzo kompletny – i pomyślałem, że to
o wiele ważniejsze, niż mogła kiedykolwiek dla mnie znaczyć pierwsza miłość.

ciąg dalszy nastąpi…

W marcu 2015 roku

Jay Crownover

RowdyTom 2

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==

background image

Przypisy

[1]

Rowdy – ang. chuligan, rozrabiaka (przyp. tłum.).

===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==


Document Outline


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
CrownoverJay Rowdy tom1
Crownover Jay Rowdy tom2(1)
Crownover Jay Rowdy tom 2
Powrot Krola Tom1
Druzyna Pierscienia Tom1 (2)
Niedźwiecki Zymunt EROTYKI tom1
Sandemo Margit Saga O Ludziach Lodu Tom1 Przewoźnik
potop tom1, Narrator doskonale pamięta historię małżeństwa z naprzeciwka
PodstawyFizjoterapii Nowotny OKŁADKI Tom1 3 300dpi KOLOR
Młoda Polska tom1, filologia polska UWr
Prawa sukcesu TOM1 i TOM2
Bolshiebatalony Tom1 Sporslavyanmezhdusoboyu
Grebosz Symfonia C++ Tom1 Wydanie czwarte(1999r ) (osloskop net) (2)
Dwie Wieze Tom1 (2)
Powrot Krola Tom1
Druzyna Pierscienia Tom1 (2)
Crownover Jay Niepokorny Tom2 Jego sila

więcej podobnych podstron