===LUIgTCVLIA5tAm9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1QmR2pdaipdLQNzHw==
Korekt
a
Halina
Lisińska
Barbara
Cywińska
Projekt
graficznyokładki
MałgorzataCebo-Foniok
Zdjęcie
na
okładce
©rdrgraphe/Shutterstock
Tytułoryginału
Rowdy:
AMarkedMenNovel
Copyright
©2014byJenniferM.Voorhees.
Published
byarrangementwithHarperCollinsPublishers.
All
rightsreserved.
For
thePolishedition
Copyright
©2015byWydawnictwoAmberSp.zo.o.
ISBN
978-83-241-5404-3
Warszawa
2015.WydanieI
Wydawnictwo
AMBERSp.zo.o.
02-952
Warszawa,ul.Wiertnicza63
tel.620
4013,6208162
Konwersja
dowydaniaelektronicznego
P.U.OPCJ
A
juras@evbox.p
l
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Wszystkim,którzypróbująznaleźć
swoje
miejscewewszechświecie.Niemartwcie
się,moidrodzy:wszechświatmawobecWaswłasnyplan.Musicietylkonauczyćsię
słuchać,comaWamdopowiedzenia,awkońcutraficietam,gdziepowinniściebyć.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Wstęp
D
o
tychwszystkich, którzymnienie znają–pomyślałam, żechcielibyściewiedzieć,
co, skąd i jak się wzięło. Kiedyś wydawało mi się, że trafiłam tam, gdzie powinnam
być.Sądziłam,żerobięto,conależy,idlategobędężyła„długoiszczęśliwie”.
Nic
bardziejmylnego.Okazałosię,żelosnapisałdlamniezupełnieinnyscenariusz.
Nie dane mi było doświadczyć romantycznej miłości ani małżeństwa, a zamiast tego
zostałam pchnięta na nową ścieżkę kariery – wprost w ramiona przygody, o jakiej
mogłam tylko marzyć, gdy byłam młodsza. Serio, wydawało mi się, że to, co jest mi
pisane, to niezmienna, dobrze znana codzienność, rutyna, w którą popadłam, bo nie
znałam nic innego, a także dlatego, że bałam się wytknąć nos poza to, co było
bezpieczneiotaczałomnieodtakdawna.
Ach,chrzanićto!Okazałosię,że
to,co
jestmiprzeznaczone,jestznacznielepsze–
ciekawsze, cudowniejsze i bardziej zabawne niż wszystko inne! Budzę się każdego
dnia i dziękuję za to, że moje życie tak bardzo się zmieniło. Jasne – nie zawsze było
różowo. Upadłam nisko, jednak wyszłam z tego wszystkiego silniejsza, bardziej
niezależna i twórcza niż kiedykolwiek wcześniej. I teraz mogę tylko podziękować
wszechświatowizato,żetakbardzopomieszałmiszyki.
Nie
maniczłegowbaniusię,wlękuprzednieznanym–wręczprzeciwnie!Jestem
zdania,żewłaśnietakpowinniśmyreagować.Pamiętajcie,żenicsięniestanie,jeżeli
nie odnajdziecie zbyt szybko ścieżki, którą powinniście kroczyć. Czasem bywa ona
mroczna i zawiła. Bądźcie otwarci na zmiany, szukajcie swoich pasji, starajcie się
dowiedzieć, co sprawia wam prawdziwą radość, i dążcie do tego niezmordowanie.
Żyjcieżyciem,jakimchcielibyścieżyć.Wiem,żenicniesprawiwamwiększejradości
niżcieszeniesiękażdąchwiląwłasnegożycia.
Otwórzcie się
tylko
na świat, a wszystko będzie dobrze. Właśnie o to w tym
wszystkimchodzi!
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Prolog.Salem:
N
ie
mam zbyt wielu fajnych wspomnień z dzieciństwa. Musiałam przestrzegać zbyt
wieluzasad.Zbytwieluprzepisów.Zadużomusiałamznosićkarcącychspojrzeńojcai
zbytrzadkowspierałamniewtymwszystkimmojamatka.
Mieszkaliśmy
w
mieścinie zwanej Loveless, na zadupiu, gdzie psy szczekały
ogonami.Byłamcórkąpastora,agdybytoniebyłojużdośćstrasznąkarą,mójojciec,
gość, którego parafianie uwielbiali pasjami i darzyli ogromnym szacunkiem, w domu
byłtyranemjakichmało.Miałambyćprzykładną,grzecznącóreczką,sękwtym,żeani
wząbniepasowałamdotejszufladki.
Gdy
skończyłam dziewięć lat, uprosiłam mamę, żeby pozwoliła mi chodzić na
ekskluzywne lekcje tańca. Tęskniłam za czymś innym, odmiennym, czymś, co uczyni
moją codzienną, męczącą rutynę nieco lżejszą. Byłam z siebie taka dumna, taka
podekscytowana do czasu, kiedy ojciec poinformował mnie, że nie mogę tańczyć, bo
jego córka nie powinna robić z siebie… widowiska! Nie mógł tego znieść. Tak
właśniebyłoprzezcałemojeżycie,amojamatkaniebyławstaniemusięsprzeciwić,
nawet jeśli oznaczało to zabronienie własnej córce czegoś, co było jej marzeniem i
dawałojejradość.Wszystko,cobyłowbrewwolimojegoojcaalbowydawałomusię
nieodpowiednie czy „bezwstydne”, odpadało, więdło wraz z moim poczuciem
wyjątkowości i radością życia. Moi rodzice chcieli za wszelką cenę mnie
zaszufladkować, nieważne, ile kosztowałoby to mnie czy ich. Nie było szans, żebym
sprostałaichwymaganiom.
Wszystko
pogarszałjeszczefakt,żemojamłodszasiostrabyłaichoczkiemwgłowie
i chodzącym ideałem. Ja też uwielbiałam Poppy, i to jak. Była miła i łagodna, ale i
potulna,iuległa,gotowaspełnićkażdągłupiązachciankęmojegoojca.
Mnie
było do niej daleko: nie było szans, żebym stała się tak grzeczna jak ona.
Zupełnie nie miałam ochoty skończyć jako przykładna żona i matka, wzorem mojej
rodzicielki. A już na pewno nie zamierzałam dać się wcisnąć w nudne ramki
tradycyjnej meksykańskiej pani domu, czego tak bardzo oczekiwał ode mnie ojciec. I
tak, w wieku dziewięciu lat postanowiłam, że pójdę przez życie własną drogą.
Widziałam na końcu tego mrocznego tunelu światełko. Musiałam po prostu być
cierpliwa.
Kiedy
nadeszła odpowiednia pora, wyrwałam się z klatki i opuściłam rodzinne
stronywtowarzystwiefacetazrodzajutych,którychmójojciecszczerzenienawidził.
Nie miałam nawet osiemnastu lat! Nie byłam dorosła, ale musiałam to zrobić.
Musiałam uciec… nie widziałam dla siebie innej szansy na przetrwanie. Dałam z
Loveless nogę. Obiecałam sobie, że już nigdy tam nie wrócę, i nie oglądałam się za
siebie.Anirazu.
Nie
żałujęzbytniowyborów,którychwówczasdokonałam.Dodziśjestemkobietą,
która ponosi konsekwencje własnych czynów – tych dobrych i tych złych. Jestem
niezależna i mam silną wolę. Żyję na własnych zasadach i jak dotąd udaje mi się to
znakomicie.Fakt,niezawszebyłoróżowo.Bywałydni,gdyleżałamsamawciemności
imiałamochotętylkopłakać–bezkońca.Byłycichedni,kiedydocierałodomnie,że
moi rodzice nie są jedynymi ludźmi, od których uciekłam z tej małej teksaskiej
mieściny.Takczyinaczej,całyczaspróbowałamjednakpogodzićsięzmyślą,żetylko
jajestemodpowiedzialnazawłasneszczęścieidobrobytiżetakwłaśniepowinnobyć
ażpokresmoichdni.
Nadal
utrzymywałamkontaktzeswojąsiostrą,Poppy.Byłyśmysobiebliskie,nawet
mimo że kilka lat temu wyszła za mąż za człowieka, za którym niezbyt przepadałam.
Wciąż mieszkała w Loveless. Moja nienawiść do tego miejsca i wspomnień z nim
związanych były tak silne, że nie mogłam się przemóc, żeby pojechać na ślub Poppy,
któryoczywiścieodbyłsiępodczujnymokiemmojegoojcawjegokościele.Lubiłam
się przeprowadzać, więc Poppy mogła mnie odwiedzać i czuć atmosferę wielkiego
miasta – za każdym razem innego – w zależności od tego, które z nich stawało się
akurat na chwilę moim domem. W ciągu ostatnich lat odwiedzała mnie jednak coraz
rzadziej i od jakiegoś czasu nasz kontakt sprowadzał się tylko do szybkich rozmów
przeztelefon.
Moja
cygańska dola rzuciła mnie najpierw do Phoenix, a potem Reno, zanim
wreszcie upomniało się o mnie Los Angeles, po którym szybko trafiłam do Nowego
Jorku. Na kilka lat zaczepiłam się w Nowym Orleanie, a potem w Austin. Ostatnio
wylądowałam w Vegas, i coś w tych wszystkich jego światłach, hałasie, tym
nieprzerwanymstrumieniuludziipoczuciu,żetomiastonapięćminut,gdziewszyscy
sątylkoprzelotem,poruszyłomniedogłębi.Przemówiłodomnie.Itakzostałamwtej
neonowej dżungli dłużej niż w którymkolwiek z innych miejsc na liście mojego
tymczasowego pobytu i zrobiłam tu całkiem niezłą karierę, opierając się na tych
samych decyzjach, które zdaniem moich rodziców miały w przyszłości doprowadzić
mniegozguby.
Miałam świetną pracę, wspaniałe
mieszkanie
i nawet spotykałam się z facetem, z
którymzaczynałomniełączyćcoświęcejniżzazwyczajsobienatopozwalałam,kiedy
nagle,nistąd,nizowąd,zadzwoniłdomniesynPhilaDonovana.
Phil
Donovan był w moim środowisku chodzącą legendą – prawdziwym bogiem
tatuażu.Każdyztatuażystów,którychznałam,marzył,żebybyćtakijakon.Byłartystą,
którego pracami wszyscy chcieli się chwalić. Był niesamowity. Był sławny. Lista
ludzi, którzy chcieli, żeby ich szkolił, ciągnęła się na setki kilometrów. Phil był
niesamowicieutalentowanymgościem.Ztego,comówiłjegosyn,Nash,wynikało,że
ciężko choruje, a szanse, że się z tego wygrzebie równały się niemal zeru. Nash
odziedziczyłpoojcusalontatuażuwsamymsercuDenverimiałzazadanieotworzyć
nowąfilięwmodniejszejczęścimiastazwanejLoDo–LowerDowntown.Philpodał
mu mój telefon i kazał mu zadzwonić do mnie w sprawie pracy na stanowisku
menedżeranowegosalonu.
Starszego
Donovana miałam okazję spotkać tylko raz – podczas jednego z
konwentówwLasVegas.Chciałampoprostupoznaćtegolegendarnegoprzystojnego
artystę, a Phil okazał się zabójczym przykładem wspaniale starzejącego się
rockandrollowca. Był również czarujący, uprzejmy i coś w jego zachowaniu dziwnie
mniedoniegociągnęło.Skończyłosięnatym,żeprzegadaliśmyładnychparęgodzin.
Zaproponował, że mi coś wytatuuje, i nie było mowy, żebym odmówiła. Następny
dzień spędziłam u niego na fotelu i w efekcie opowiedziałam mu historię swojego
życia pod czujnym spojrzeniem tych jego fioletowych oczu. To było tak, jakbym
uzyskała rozgrzeszenie z każdego grzechu, jaki kiedykolwiek popełniłam, od
wydziaranegoodstópdogłówiodlotowegopapieża.Kiedyzapytał,skądjestem,aja
odpowiedziałam„znikąd”,roześmiałsiętylko.Agdywspomniałam,żedorastałamw
bardzokonserwatywnymmiasteczkuwTeksasie,zwanymLoveless,poczułam,żecoś
wjegozachowaniusięzmieniło.Spoważniał,zacząłzadawaćmnóstwopytań,agdyjuż
skończył mi robić na łydce piękny, misterny i bardzo tradycyjny tatuaż Matki Bożej z
Guadalupe,czułamsię,jakbyPhilznałmnielepiejniżjasamasiebie.
Pożegnaliśmy się
i
nigdy więcej nie wracałam do tamtego spotkania myślami;
jedynym, co mi o nim przypominało, był tatuaż wykonany przez samego Phila
Donovana,„tego”Phila,dającymipowóddoniesamowitejdumyiktóregowszyscymi
zazdrościli. Zupełnie nie spodziewałam się telefonu od Nasha, więc odruchowo
chciałamgospławić.Przykromibyłosłyszeć,żezjegoojcemjestkiepsko,apozatym
naprawdę nie miałam ochoty wyjeżdżać z Vegas. W Kolorado były góry i było tam
zimno, a ja nie darzyłam specjalnym uczuciem ani jednego, ani drugiego. Miałam się
jużrozłączyć,kiedyNashpoprosiłmnie,żebymzerknęłanastronęinternetowąsalonui
przejrzałaportfoliaartystów.Powiedziałmi,żePhilbyłstuprocentowopewny,iżbędę
zainteresowanapropozycjąiprzeprowadzką,gdyjużtozrobię.Wzruszyłamramionami
i rozłączyłam się, musiałam jednak przyznać, że podsycił moją ciekawość, więc
wyszukałamwtelefonieichstronę.
Salon
Markedcieszyłsiębardzodobrąreputacją.Ocenysięgałygórnychrejestrów
skali,apraceartystówdosłowniezapierałydechwpiersi.Nicztegonieskłoniłomnie
jednakdozmianydecyzji…dopókinietrafiłamnapodstronęjednegozpracowników
salonu, która sprawiła, że w mgnieniu oka postanowiłam się przenieść z Vegas do
Denver.
Z
maleńkiegoekranutelefonupatrzyłonamniejedynedobreiciepłewspomnieniez
czasówmojejmłodości–jedynarzecz,którązachowałamwsercu–nieważne,gdzie
byłamijaksięczułam.Patrzyłanamniedorosławersjabłękitnookiegochłopca,który
był w całym moim życiu jedyną osobą zdolną sprawić, że czułam się akceptowana.
Jedynąosobą,któradawałamidozrozumienia,żebyłamwporządkutaka,jakabyłam,
iżebyciemnąbyłoczymścudownym.
Rowland
St. James… Rowdy. Chłopiec z sąsiedztwa, taki słodki, taki niewinny…
takbardzobojącysięzaszufladkowaniaisamotności.
Pamiętam,że
kiedy
Poppypierwszyrazprzywlokłagonapodwórko,żebysięznami
pobawił, patrzyłam zdziwiona, jak trudno jest mu włączyć się do zabawy i rozluźnić.
Był taki drobny i miał takie wielkie, smutne oczy, że na jego widok serce mi się
ścisnęło. Każde dziecko powinno wiedzieć, na czym polega zabawa, powinno z
radościątarzaćsięwbłocieiwdawaćwbójki…iwyglądałonato,żeżadnedziecko
niemaztymproblemu,żadne,zwyjątkiemRowdy’ego.
Chyba
takbardzomuwspółczułamwłaśniedlatego,żeażzadobrzewiedziałam,jak
sięczuje.Byłamzaledwienastolatkąinawetniechciałammyślećotym,jakzareaguje
mój ojciec na powrót do domu w podartych ubraniach i z podrapanymi kolanami.
Wiedziałam,żebędzienamniekrzyczał,dostanękaręicofniemitekilkanielicznych
przywilejów, które miałam, i że cała zabawa na świecie nie była warta tych
konsekwencji, więc przeważnie z tego wszystkiego rezygnowałam. Siedziałam po
prostuzbokuiprzyglądałamsię,jakwszyscyświetniesiębawią.Tyletylko,żekiedy
zjawiłsięRowdy,niemusiałamjużdłużejsiedziećsama.
To
właśnie tak dowiedziałam się o jego talencie artystycznym. Rysowanie było
czystym,prostymzajęciem,którezazwyczajnudziłomnieśmiertelnie–podczasgryw
kółkoikrzyżykczywisielcaniebyłoszans,żebysiępobrudzićczycośsobiezrobić.
Nie miałam zielonego pojęcia, że kilka głupich czystych kartek i kredek wyzwoli w
Rowdym artystyczną duszę, która porwie mnie bez reszty. Już w wieku dziesięciu lat
potrafiłtworzyćobrazyipejzaże,którewyglądałytakrealistycznie,żezasługiwałyna
oprawienieipowieszenienaścianiewgaleriisztuki.Chłopakbyłzdolnyjakcholera.
Gdy zabierał się do rysowania, pierwszy raz widziałam na jego twarzy prawdziwy
uśmiech. Wprost uwielbiał rysować, kochał szkicować i babrać się w farbach, więc
kiedy lądowaliśmy razem na uboczu, z dala od innych dzieci, właśnie tym się
zajmowaliśmy: bazgroleniem i mazaniem. Szło mi opornie, ale dawałam się w to
wciągnąć,bowidziałam,jakbardzogotouszczęśliwia.
Chociaż byliśmy
w
różnym wieku i tak wiele nas dzieliło, Rowdy doskonale
rozumiał,jaktojestpragnąćwięcej,byćkimświęcejniżto,czymzmuszenibyliśmysię
zadowolić. Był dla mnie bratnią duszą i jak nikt potrafił przywołać mi na twarz
uśmiech w tym okresie, gdy moje dni były tak ponure i przepełnione samotnością.
Byliśmy dwójką dzieciaków, która próbowała sobie radzić, najlepiej jak mogła, w
rodzinach,którezwyczajnienasniechciałyinierozumiały.Możeiżyciezmusiłonas
oboje do bycia outsiderami, odrzucanymi przez naszych bliskich, ale przynajmniej
mogliśmy w tym wszystkim trzymać się razem – i dzięki temu nie czuliśmy się
osamotnieni.Rowdybyłdlamnienajlepszymprzyjacieleminadaltakonimmyślałam.
Czasami jednak zastanawiałam się nad tym, czy dobrze się czuł taki odtrącony u
mojego boku, z nosem przyciśniętym do szyby – kolejna osoba w moim życiu
zaślepionapozornądoskonałościąmojejsiostry,Poppy.Obserwowaliśmywszystkoz
dystansu,nigdynieczującsięczęściągrupyanikimśmilewniejwidzianym,aleonani
nachwilęniespuszczałokazmojejmłodszejsiostry.
Od
zawsze wiedziałam, że Poppy jest dla niego najważniejsza, ale czasami
zapominałam o tym, zwłaszcza podczas moich ostatnich chwil w Loveless. W
momencie gdy mój rodzinny dom znikał mi z oczu, kiedy już-już miałam zostawić
Lovelesszasobą,zobaczyłamwlusterkusamochodutebłękitnejakletnieniebooczy.
Wyskoczyłamzwozujakoparzonaiwułamkusekundyłączącanaswięźzmieniłasię
w coś innego, coś znacznie głębszego. Widziałam w nim kogoś starszego – o wiele
więcejniżtylkozagubionegonastolatka.Miałtylkopiętnaścielat;byłzbytmłody,żeby
wjegooczachmalowałysięłamiącasercerozpaczistrach.Byłzbytmłody,żebynagle
wyglądać tak dorośle i odmiennie. W mgnieniu oka stał się dla mnie kimś stanowczo
zbytbliskimigodnympożądania…ajednocześnieniedostępnym.Żadneznasniebyło
jednaknatogotowe–miałamniecałeosiemnaścielat–iniemiałambladegopojęciao
tym,jakdrastyczneibrzemiennewskutkiokażąsięmojedecyzje,anijakdługotrwały
efektbędąmiały,alemusiałam,poprostumusiałampocałowaćgonapożegnanie,dać
mupoznać,jakbardzosiędlamnieliczypodtakwielomawzględami.Itonawetmimo
iżwiedziałam,żegozostawiamijużnigdywięcejsięniespotkamy.
Aż
do
teraz, do chwili, w której – dzięki opatrzności losu i knowaniom
nieocenionego (i nieodżałowanego) Phila Donovana – Rowdy gapił się na mnie,
zaskoczony,cudownyibardzo,takbardzodorosły.Wciążmiałteswojejasnewłosy,
wciążuśmiechałsiętymswoimolśniewającymuśmiechem,którysprawiał,żenogisię
podemnąuginały,alebyłwyższy,zdecydowaniebardziejmęski,aniebieskieoczyska
walczyły o lepsze z barwnym gąszczem tatuaży, pokrywających większą część jego
obnażonejskóry.Całkiemjakbymnaglespojrzaławgłąbkryształowejkuliukazującej
przyszłość,jakąchciałabymdlasiebiewidzieć.
Bez
namysłuoddzwoniłamdoNashaiprzyjęłamtępracę.Jakprzezmgłępamiętam,
że młodszy Donovan przebąkiwał coś o rozmowie o pracę, ale ledwie go słyszałam,
tak mocno dzwoniło mi w uszach od natłoku emocji. Jasne, chciałam poznać więcej
szczegółów,zanimspakujęsięiwyjadę,alewiedziałamjuż,jakijestnastępnyetapw
moimżyciu,imiałamprzedsobąnowycel.Chciałamsięprzekonać,czyRowdynadal
mnie pamięta, czy wciąż coś nas łączy, ta szczególna więź, która sprawiała, że tak
wspaniale się dogadywaliśmy, gdy byliśmy bardzo młodzi i jeszcze zbyt zagubieni,
żebywiedzieć,coztegomożewyniknąć.
Dosłownie chwilę zajęło
mi
załatwienie spraw z salonem, w którym obecnie
pracowałam,chybagłówniedlatego,żedopierocopodpisaliumowęnajakieśdziwne
realityshowzwiązaneztatuażami,imiałamniejasnewrażenie,żejednązichgłównych
kart przetargowych było osadzenie mnie w roli recepcjonistki. Od jakiegoś czasu
miałam też chętkę powiedzieć „pa-pa” panu „chcę więcej!” i wyruszyć do Nowego
Jorku na sesję zdjęciową, do której chciał mnie zaangażować jeden z branżowych
magazynów.Zdnianadzieńogarniałmniecorazwiększyniepokój.Chciałamjużbyćw
Kolorado–już,teraz!–iprzyjrzećsięwłasnymioczamidorosłejwersjiRowdy’ego.
Umierałam z ciekawości, pragnąc się dowiedzieć, co takiego spotkało go w czasie
naszej rozłąki, poza oczywiście tym, że zmienił się w cholernie seksowne ciacho.
Rowdy od zawsze był kimś niesamowitym. Uprzejmy i dobrze ułożony, nawet jeśli
jegożyciebyłodalekieodusłanegoróżami.Odzawszegopodziwiałam.Zazdrościłam
mutego,żeumiałpogodzićsięztym,coprzynosiłmulos.Jabyłamcałkowitymjego
przeciwieństwem.Całeswojeżyciezamieniałamwwalkę–walkęoprzetrwanie–ito
mniewyczerpywałodocna.
Walka
owszystko, wydzieranieżyciupazurami tego,comi sięnależało,oznaczało
przegranybój,bozatracałamwcałymtymchaosieświadomośćtego,coważne.
Co
chwilapakowałamwszystko,cosiędlamnieliczyło,dobagażnikasamochodui
odjeżdżałamzpiskiemopon.Terazjednakpierwszyrazzdarzyłosię,żeopuszczałam
jakieś miejsce, mając rysujący się w głowie wyraźnie plan. Nie tylko oczekiwałam z
niecierpliwością konfrontacji z jedynym szczęśliwym wspomnieniem z mojego
poprzedniegożycia,aleimiałamnadziejęnaniesieniepomocywbudowaniuczegośw
rodzaju tatuażowego imperium – przekazania dziedzictwa Phila szerszemu światu, w
towarzystwie nowej generacji bogów tatuażu. To było ekscytujące, a ja uwielbiałam
ciekawewyzwania.
Gdy
dotarłamwreszciedoDenverwmaju,niemogłamsięnadziwić,jakcudownym
miejscem okazało się to miasto. Było takie… czyste!, a widok wznoszących się nad
nim gór dosłownie zapierał dech w piersi. Wydawało się tak pełne życia – tak
odmienne od wszystkiego, czego dotychczas doświadczyłam – że momentalnie
poczułamsięźlezeświadomością,iżmogłamottak,lekkąrękątoodsiebieodsunąć.
Gdy odetchnęłam głęboko, odniosłam wrażenie, że to świeże, górskie powietrze
dosłownie zmienia mnie od środka. A może po prostu zakręciło mi się w głowie od
niedotlenienia? Denver leżało całkiem wysoko nad poziomem morza, a dla takiego
mieszczuchajakjaoddychanienatejwysokościmogłosięokazaćzabójcze.
Znalazłam
sobie
przytulne, ładnie umeblowane mieszkanko. W końcu byłam
specjalistkąodprzenoszeniasięzmiejscanamiejsce,czyżnie?Wygłosiłamwmyśli
krótką mowę motywującą, aby przekonać samą siebie, że szalona przeprowadzka do
nowego stanu to nie jedynie zachcianka zobaczenia znów mojego wyidealizowanego
ciacha. Wystroiłam się, uczesałam, nałożyłam na usta krwistoczerwoną pomadkę i
wsunęłam stopy w niebotycznie wysokie szpile, a potem wyruszyłam oczarować
mojegopotencjalnegonowegopracodawcę.
Mój
nowy
szef okazał się cholernym przystojniakiem. Tak samo zresztą jak jego
kolega. Serio – powinni ich dać na strony kalendarza reklamującego gorące
wytatuowaneiwykolczykowaneciachazDenver.Nadzieńdobryobajzmierzylimnie
czujnymwzrokiem.Przyglądalisiędługomoimtatuażom–itoniewtengłupisposób
jakniektórzy,gapiącsięnaniejakcielęwmalowanewrota;ocenialipoprostudobre,
solidne prace okiem znawcy. Chyba przeszłam test pozytywnie, bo mikra, wygadana
blondyneczkazdzieckiemnarękuuśmiechnęłasiędomnieciepłoipowiedziałaim,że
albo ja, albo nikt inny. Pan „seksowne ciacho” z płomieniami wytatuowanymi na
głowie – Nash, jak się domyśliłam po samym spojrzeniu jego oczu, oczu Phila –
zaproponowałmirobotę.Oczywiście,przyjęłamją.
Gość
z
czarnymirokezem,przechadzającysięwokółrozkołysanymkrokiem,bąknął
podnosemcośsarkastycznegoiuśmiechnąłsiędomnietak,żegdybynieobrączkana
jego palcu, rzuciłabym się na niego i żywcem go pożarła. Ta dwójka wyglądała na
kolesi, którzy potrafią wpędzić laskę w poważne kłopoty. Poinformowałam ich
grzecznie,żeświetniesobieporadzęibardzosięcieszęznowegostanowiska.Już-już
miałamsiępożegnaćiwyjść…gdyusłyszałamjegogłos.
Byłgłębszy,mroczniejszy,niż
go
zapamiętałam,jednakpodcałymtymmelodyjnym
barytonem nie dało się nie rozpoznać zaśpiewu rodem z Teksasu, który tak dobrze
pamiętałamzdzieciństwa.Gdywszedłnaschodyimniezobaczył,oczyzrobiłymusię
wielkie jak spodki; widziałam wyraźnie, jak na mój widok zamiera, zaskoczony. Nie
mogłampowstrzymaćcisnącegomisięnaustauśmiechu.Chociażonniewydawałsię
zachwycony moim widokiem, ja byłam przeszczęśliwa i wiedziałam – po prostu
wiedziałam–żedokonałamdobregowyboru.Podeszłamdoniego;czułam,jakbycoś
mniedoniegoprzyciągało,wsłuchanawhipnotycznyrytmmoichobcasów,stukających
odrewnianąpodłogęwtaktbiciamojegoserca.
Stanęłam tuż
przed
nim. Chociaż stałam o stopień wyżej, był ode mnie wyższy o
głowę.Miałszerokiebaryisprawiałwrażenieobezwładniającosilnego.Przyglądałmi
się,jakbywłaśniezobaczyłducha.
Cóż,dokładnie
tak
było.Byłamzjawą,duchemzjegoprzeszłości–całkiemtakjak
onzmojej.
Przejechałam
palcem
po grzbiecie jego nosa i oparłam się chęci złożenia na jego
ustachnamiętnegopocałunku.
Nazwałam
go
po imieniu jego prawdziwym imieniem, tak aby nie miał żadnych
wątpliwości,zkimmadoczynienia:
–Witaj,Rowland.Kopęlat.Hm,zmężniałeś.
Gapiliśmysię
na
siebiedobrąchwilęwmilczeniuiwidziałam,jakkrewdosłownie
odpływamuztwarzy.Wyszeptałmojeimięzduszonymgłosem.
Z
boku szyi miał wytatuowaną pokaźnych rozmiarów kotwicę. W tej chwili
wyglądałatak,jakbymiałasięstamtądzerwać,poruszanagwałtownymtętnieniempod
skórą.
Obejrzałamsię
przez
ramięirzuciłampodadresemresztyzdziwionejwidowni:
– Mówię wam, będzie
bombowo. Do
zobaczenia w poniedziałek w robocie!
Przyślijciemimailempapiery,któremamwypełnić.
Gdy
schodziłam po schodach, celowo otarłam się ramieniem o pierś zaskoczonego
Rowdy’ego.Czułam,jakwalimuserce,czułam,jakcałydrży.Wiedziałam,żejestto
spowodowanebardziejzaskoczeniemniżmoimkobiecymurokiem,alenieobchodziło
mnietozbytnio.
Miałam wrażenie, że
pierwszy
raz w całym swoim życiu znalazłam się dokładnie
tam,gdziepowinnam.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Rowdy:
K
ule
bilardowe uderzyły o siebie z głośnym szczękiem i rozsypały się bezładnie po
stole. Żadna z nich nie trafiła w kieszeń. Oparłem się ciężko na kiju i obrzuciłem
gniewnymspojrzeniemstółdobilarda.
–Rany,gościu,gówno
ci
ztegowyszło!–roześmiałsięJet.
Ta-a, bardziej
niż mógłbym przypuszczać. Prychnąłem i zerknąłem nad stołem na
mojegonajlepszegoprzyjaciela,JetaKellera.Facetrzadkobywałostatniowmieście.
Przeważniebyłwtrasie,grałtuitamzeswojąkapelą.Dziśbyłjedenztychrzadkich
wieczorów,kiedyzjawiłsięunasprzejazdemipostanowiłuderzyćwmiastobeztej
swojejślicznejżonkiuwieszonejmunaramieniu.Normalnienicnieucieszyłobymnie
bardziej niż wieczór w jego towarzystwie, ale dziś… tak jak wspomniał, byłem w
najlepszymrazienieobecnyduchem.
Sięgnąłem
za
siebiepobutelkęcoorslight,którązostawiłemnastolikuzaplecami.
Piwo stanowiło zazwyczaj odpowiedź na wszystkie moje życiowe problemy, ale
ostatniożadnaliczbamącącychmójskołatanyumysłsprawniemogłazostaćuciszona
alkoholem. Przestąpiłem z nogi na nogę i patrzyłem nieobecnym wzrokiem, jak Jet
pakuje do łuz niemal każdy strzał, raz za razem. Nie mogłem się nadziwić temu, jak
udaje mu się nachylać nad stołem i celować, nie rozdzierając sobie przy tym tych
ciasnychportek.Całyczasmupowtarzałem,żejeślikiedyśchcemiećdzieci,powinien
sięzaopatrzyćwjakieśzwykłedżinsy–tobyłstarysuchar,którymwciążnazmianęsię
częstowaliśmy.Współczułemjegobiednymjajkomjakcholera.
Znałem
Jeta
odlatiprzywykłemjużdojegorockowegostylu.Pasowałomuto.Był
tym,kimchciałbyć,ibyłwtymzajebisty.Dawałczadu–nascenieipozanią.Dziwnie
tojednakwyglądałowtymsyfiastymbarze,doktóregogodziśzaciągnąłem.Unikałem
ostatnio knajp w pobliżu nowego salonu tatuażu, bo nie miałem ochoty naciąć się na
nasząnowąkoleżankę.
I
tak już było mi wystarczająco ciężko widywać ją codziennie w salonie. Każda
chwila była dla mnie udręką, walką z samym sobą, próbą powstrzymania miliona
pytań,którecisnęłymisięnausta.Chciałemwiedziećwszystko–poznaćodpowiedzi
na milion pytań – ale wiedziałem też, aż za dobrze, że nawet jeśli je otrzymam, nie
zrekompensujemitofaktu,żezostawiłamnietakdawnotemuiprzezwszystkietelata
niedałaznakużycia.Takwięcmilczałemtylko,trzymałemjęzykzazębamiistarałem
się schodzić jej z drogi. Nie patrzyłem w jej stronę, nie rozmawiałem z nią i
pilnowałem,jakmogłem,żebyprzypadkiemnietrafićdomiejsca,wktórymmógłbym
jąspotkaćpozapracą.Oznaczałotowskrócietyle,żelokalwpobliżusalonubyłdla
mnie spalony, podobnie jak bar, knajpa, której właścicielem był jeden z naszych
przyjaciół. To były jedyne miejsca, które odwiedzałem z kumplami i ekipą z salonu
tatuażu, więc wydawało się logiczne, że prędzej czy później trafi tam i Salem.
Skończyło się to tak, że zawlokłem Jeta do speluny, która sprawiała wrażenie, jakby
niesprzątanowniejodczasów,gdyKoloradoogarnęłagorączkazłota,niemówiącjuż
otym,żeoczywszystkichbyłyzwróconenanasiłypałypodejrzliwie.
–
Ostatnich
kilkatygodnibyłonaprawdędziwnych.
Jet
podniósłciemnąbrewidałmigestemznak,żebymułożyłbilewtrójkącie.
–Czyżby
to
miałocośwspólnegoztąlaseczkązVegas?
Poczułem,
jak
tężejąmimięśnie.
– Możliwe – mruknąłem
i
niespiesznie poukładałem kolorowe kule w trójkącie, a
gdy skończyłem, oparłem się dłońmi o krawędź stołu. Wytatuowane kostki moich
palcówzbielałypodnaciskiem.Towłaśniebyłproblem,jeślimiałeśzwiązanązesobą
blisko grupę przyjaciół zamiast rodziny: wszyscy wiedzieli wszystko o wszystkich i
każdywtykałnoswnieswojesprawy,starającsiępomóc.
Zmrużyłem
oczy
iprzyjrzałemmusię,gdyzamawiałnastępnepiwaukelnerki,która
wyglądała,jakbykelnerowałaodurodzenia.
– Chodząca tragedia. –
Nie
mogłem ukryć niesmaku. Wkurzało mnie, że w takim
miejscuzatrudniająkogoś,ktonajwyraźniejzupełnieosiebieniedba.Gdybymniebył
ostatniotakimparanoikiem,siedzielibyśmypewniewbarze,obsługiwaniprzezsłodką
Dixie,prawdziwąślicznotkę,milutkiegorudzielcaoolśniewającymuśmiechu.Taksię
równieżskładało,żeDixieniemiałanicprzeciwkospędzaniuzemnąmnóstwaczasu
nago,nieoczekującniczegowzamian,więcfakt,żeBetty,kelnerkaztejzapomnianej
przez Boga i diabła nory, była dla nas opryskliwa, wkurzał mnie niepomiernie. – Co
tam głupiego usłyszałeś? – warknąłem do Jeta. Keller uśmiechnął się do mnie w
sposób, z którego jasno wynikało, że ma mnie za ostatniego dupka. Ciężko było mnie
wyprowadzićzrównowagi.Niewidziałemsensuwdenerwowaniusięniepotrzebnie.
Byłem zdania, że każdy problem prędzej czy później rozwiąże się sam, a im mocniej
ludzie próbują to zmienić, tym bardziej wszystko się gmatwa. Wierzyłem święcie, że
będzie,comabyć,iniemasensupróbowaćtegozmienićnasiłę.
Jet
dałkelnercenapiwek,wziąłpiwaipodałmijedno.
–
Tylko
tyle, że jest… inna. Słyszałem, że zrobiła wrażenie na Corze, że świetnie
sobieradzizklientami,żeznasięnazarządzaniusalonemlepiejniżktokolwiekinny,że
bombowo wygląda… i że unikasz jej, całkiem jakby przybyła tu z jakiejś kolonii
trędowatych,anieżywcemzMiastaGrzechu.
Cora
LewisbyłamenedżerkąMarked,salonu,wktórympracowałem.Byładrobna,
wyszczekana i potrafiła sobie nas wszystkich poustawiać; była też drugą po Jecie
najbliższą mi osobą. Fakt, że tak szybko przekonała się do Salem i postanowiła ją
przyjąć,niezawracającsobienawetgłowypytaniemmnieozdanie,sprawił,żezrobiło
mi się przykro i poczułem się dziwnie wykluczony. Wyglądało na to, że wszyscy
natychmiast potracili dla Salem głowy – każdy tylko ją chwalił i w kółko powtarzał,
jakie to szczęście, że zgodziła się przyjąć pracę w naszym nowym salonie.
Kogokolwiekbyścieniespytaliozdanienajejtemat,piałnajejcześćpeany,całkiem
jakbybyładlaMarkedzbawieniemipierdolonymobjawieniem.
Jeślizaś
o
mniechodzi…jachciałemtylko,żebywróciła,skądprzyszła,izabrałaze
sobąwszystkietewspomnienia,któremniezniąłączyły.Pracowałemnaprawdędługo
iciężko,żebyzapomniećomoimżyciusprzedKoloradoiniepotrzebowałemciągłego
przypominaniamiotym,żekochałemiutraciłemobiesiostryCruz.
–
Jest
piękna.Zawszebyła–mruknąłembezprzekonania.
Salem
Cruz miała wszystko, co powinna mieć współczesna pin-upowa gwiazdka,
żeby rozłożyć publiczność na łopatki i powalić na kolana. Miała krągłości, które tak
dobrze pamiętałem – wszystko we właściwym miejscu. Miała burzę niesamowitych,
ciemnychwłosów,przeszytąnaprzedziejaskrawoczerwonympasemkiem.Miałaoczy
w kolorze obsydianu, obramowane perfekcyjnymi kreskami i usta w kształcie serca,
pomalowanekrwistoczerwonąszminką.Każdegodniawyglądałajakmodelkażywcem
wzięta z magazynu o starych, oldskulowych autach. Miała opracowany do perfekcji
styl,szykownyiseksowny,którysprawiał,żeniemożnajejbyłozignorować.Każdego
dniaznadjejwargimrugałkumnieszkarłatnymblaskiemmaleńkikolczyk,ajakażdego
dnia starałem się nie zauważać, jak imponujące tatuaże pokrywają jej ramiona, i nie
podziwiać wszystkich tych misternych dzieł sztuki – zarówno jako artysta, jak i
zawodowiec. Próbowałem też nie pamiętać wszystkich tych chwil, gdy obejmowała
mnienimi,starającsiępocieszyć,gdybyłemmłodszyicałyczassiębałem.
–
Jak
długojąznasz?–Zadająctopytanie,Jetniemiałpojęcia,najakgrząskiteren
wkracza.
– Długo – mruknąłem. – Była moją sąsiadką,
kiedy
mieszkałem w Teksasie. Jako
dzieciakspędzałemuniejwdomumnóstwoczasu.
Wyglądała wówczas… cóż,
nieco
inaczej. Pochodziła z bardzo konserwatywnej i
tradycyjnejrodziny.Miaławtedyciemniejszewłosy,alejejoczynadalbyłytakczarne
i tajemnicze jak dawniej. Uśmiechała się tym samym zniewalającym uśmiechem co
teraz,agdyprzechodziłaobokalboprzypadkiemocierałasięomnie,krewgęstniałami
tak samo jak kiedyś. Wówczas sądziłem, że to coś złego. Byłem przekonany, że
reagowanie w taki sposób na dziewczynę, o której wiedziałem, że nie jest mi
przeznaczona,tocośnieskończeniegrzesznegoizakazanego,aleterazwiedziałem,że
Salem jest po prostu osobą, której nie sposób się oprzeć, i że nie było szans, żebym
pozostałobojętnynajejwdzięki.
–
No
todlaczegochowaszsięprzedniąpokątach?
Zazwyczaj
byłem w stosunku do przedstawicielek płci przeciwnej szarmancki,
uprzejmyiczarujący.Umiałemrozmawiaćzkobietami,bezproblemuprzychodziłomi
nawiązywanieprzyjaźniiwkradaniesiędoichłask,jednakzSalem…niebyłoszans,
żeby to przeszło. W jej towarzystwie nie mogłem znaleźć słów, które nie byłyby
oskarżycielskie, pełne żalu i nienawiści. Byłem na nią wściekły za to, że mnie
zostawiła,ijeszczebardziejzato,żetaknaglepojawiłasięznowuwmoimżyciu.
– Wyniosła się
z
Loveless, jak miałem piętnaście lat – mruknąłem. – Spakowała
manatki i wyjechała w środku nocy z największym dilerem trawy w mieście. Jej
rodzice byli związani z miejscowym kościołem, a jej młodsza siostra była w nią
wpatrzona jak w obrazek, więc kiedy zniknęła, wszyscy bardzo to przeżyli. –
Pociągnąłemdługiłykpiwaiwestchnąłemciężko.–Ajaszczególnie.
KochałemsiostręSalem,Poppy,całym
moim
młodymsercemiduszą.Byładlamnie
tąjedyną,światapozaniąniewidziałem–aprzynajmniejdoczasu,ażposzedłemza
nią do college’u, i do momentu, gdy powiedziała mi, że nie ma szans, żebyśmy byli
razem.Salemzkoleibyłamojąpowierniczką,wiernąsłuchaczkąi–coważniejsze–
ofiarowała temu samotnemu i niechcianemu dziecku, jakim byłem, przyjaźń i
zrozumienie. Była moją najlepszą przyjaciółką i bez niej czułem się zagubiony. Gdy
wyjechała prawie bez pożegnania, drugi raz w życiu poczułem się opuszczony przez
wszystkich. Znowu zostawił mnie na lodzie ktoś, kto miał się w moim mniemaniu
opiekowaćmnąjużnazawsze.PrzezSalemznowuzostałemsamjakpalec,zranionydo
żywego.Zawiodłamnie.
–
No
to…byliściesobiebliscyiwtedyonadałanogę,iterazwidziszjąpierwszy
razpodziesięciulatach–itodlategojesteśtakiwściekły?–zdziwiłsięJet.
Ech, gdyby
tylko to wszystko było takie proste… westchnąłem w duchu. Siostry
Cruz, ich odejścia i powroty, pozostawiły na mojej psychice niezatarty ślad. Byłbym
idealnieszczęśliwy,gdybymjużnigdyniemusiałmyślećożadnejznichaniżadnejz
nichwidywać.
Gdybym
nie miał włosów ulizanych i ufryzowanych jak postać żywcem wzięta z
Beks
y,rozłożyłbym
w
tejchwiliręcewgeściefrustracji.
–
Nie
jestem wściekły. Po prostu nie mam jej nic do powiedzenia. Dziesięć lat to
dużo. Jest dla mnie praktycznie zupełnie obcą osobą. – I nic, co bym powiedział, nie
mogłotegozmienić.Słowaociekałybywspomnieniami,żalemigniewem.
Jet
zerknąłnamnieiwycelowałwemnieszyjkębutelkiswojegopiwa.
–
Ta-a,jasne.Jest
obca,dotegogorącajakcholera,atyzamiastzniąpogadaćalbo
spróbować ją poderwać, jak to masz w zwyczaju, zachowujesz się jak ostatnia
niemota.Onie,wcaleniejesteśnaniąwściekły,pocałujmniewdupę.
Rozważałem
przez
chwilę w myśli zdzielenie go kijem do bilarda przez ten jego
głupiłeb,aleprzezwzglądnajegożonęAydenstwierdziłem,żetoniewartezachodu.
–
Zamknij
się. Nie masz prawa mnie osądzać – burknąłem zamiast tego. Chciałem,
żebyzabrzmiałotojakżart,chciałemzmienićtemat,alewidziałem,jakJetsiękrzywii
zaciskaodruchowopalcenabutelce.
Jet
naprawdęciężkopracował.Urabiałsiępopachy,żebyprzetrzećszlakikapeli,w
której sukcesie pokładał wiarę. Harował jako szef własnej wytwórni płytowej, co
oznaczało, że musi być tam, gdzie jego muzycy. Cały czas był w rozjazdach –
zapuszczał się a to do Los Angeles, a to do Nowego Jorku, Austin czy nawet do
Europy.Wiem,żebyłomuztymciężko,tymbardziejżeoniAydenpobralisiębardzo
niedawnoikochalisięwsobienazabój–naprawdęmocno.Widziałem,żetodlanich
obojga trudne, ale żadne z nich nigdy nie narzekało na swoją dolę – nie było szans
odmienićlosu,nieważne,cotawrednadziwkamiaładlanaswzanadrzu.
–
A
u was wszystko w porządku? – spytałem od niechcenia. Nie chciałem być
wścibski, ale musiałem jakoś zmienić temat, żeby powstrzymać go przed
rozgrzebywaniemmojejprzeszłości.
–
U
Ayden i u mnie wszystko gra – westchnął. – To cała reszta się pieprzy. –
Pokręciłciemnągłowąizerknąłnamniespodściągniętychbrwi.–Aydplanujezłożyć
wniosekoprzeniesienienastudiawAustin.
Wziąłemgłębokioddech,żeby
nie
palnąćczegośgłupiego.
–
Chcecie
sięprzenieśćdoAustin?–niedowierzałemwłasnymuszom.
Jet
dopiłresztępiwaiodłożyłkijbilardowynastół.
– Chcieć
nie
chcemy, ale tak chyba będzie najlepiej. Ayd może się przenieść na
tamtejszyuniwersytet,skończyćszkołę;wreszciemożebędziemysięwidywaćczęściej
niżdwa,trzyrazywmiesiącu.Tojestbezsensu.Mamytuprzyjaciół.Tumieszkajej
brat,aCoradopierocourodziła.–Pokręciłznowugłowąipierśzafalowałamu,gdy
westchnął ciężko. – To był jej pomysł, jednak nadal czuję się z tą myślą gównianie.
Odnowiłemstudio,sądząc,żetowystarczy,alenicztego.
Rozumiałem
go
ażzadobrze.
–
Kiedy
siędowie,czyjąprzeniosą?
–
To
jeszcze trochę potrwa. Dostanie się na uniwerek zajmie nieco czasu, a nawet
jeślibędąjątamchcieli,musijechaćnarozmowęipotemczekająmilionformalności,
nimwszystkoudasięzałatwić.PostarajsięniewygadaćRule’owianiNashowi.Ayd
nie powiedziała jeszcze nic Shaw ani Corze, chce zaczekać, aż będzie wiedziała, na
czymstoi.
Rule
i Nash prowadzili salon tatuażu, a Shaw była nie tylko najlepszą kumpelą
Ayden,aleiświeżoupieczonążonąRule’a.Trójkadziewczynbyłasobiebardzobliska
i gdyby któremuś z nas coś się wymsknęło, na pewno rozpętałoby się piekło.
Dziewczyny trzymały się razem i sam pomysł, że któraś z nich miałaby wyjechać, z
pewnościądoprowadziłbydopoważnychreperkusji.
–No,nieźle,poważna
sprawa.Wydaje
misięjednak,żeutrzymywaniewszystkiego
wtajemnicytoniezbytdobrypomysł.CzymówiłajużAsie,żemyślioprzeprowadzce?
Asa
prowadziłbaribyłstarszymbratemAyden.Byłnieconieobliczalny,ajedynym
powodem,dlaktóregoosiadłwDenver,byłachęćprzebywaniawpobliżusiostry.Ta
dwójka miała ze sobą dość dziwne relacje, co wynikało głównie z faktu, że Asa
narobiłswegoczasuniezłychgłupstwinierazpopadłwkonfliktzprawem.Obecnie
bylinaetapienaprawianiabłędówprzeszłości.
Jet
skinąłgłowąiwsparłsiębiodremostółdobilarda.Zakażdymrazem,gdysię
ruszał, miałem wrażenie, że te jego ciasne dżinsy za chwilę trzasną mu na tyłku –
uwielbiałemsięztegonabijać.
–
Rozmawiali
już o tym. Powiedział jej, żeby robiła, co chce, jeśli ma to ją
uszczęśliwić. Mam wrażenie, że zrobiło jej się trochę przykro, że nie poprosił, żeby
została.
Mruknąłemcoś
pod
nosemiprzechyliłemgłowęnaramięnawidokgrupkikolesi,na
oko nieco starszych od nas, popatrujących na nas podejrzliwie spod baru. Jasne,
wiedziałem, że odstajemy nieco od stałych bywalców tego miejsca – dość szemranej
ekipy – ale nie zawracaliśmy nikomu dupy, a poza tym zawsze szanowaliśmy lokalne
prawa.
–
Przez
całeżycie toonanadstawiała zaniegokarku –stwierdziłemmimochodem,
niespuszczającgościzoka.–Tochybawporządku,żepotym,jaknieomalprzezniego
zginęła,chciałby,żebywreszciezrobiłacośdlasamejsiebie?Asawie,żejestztobą
szczęśliwa. I nie zrobi nic, żeby stanąć znowu na przeszkodzie jej szczęściu czy coś
spieprzyć.
Asa
był chodzącą enigmą. Pojawił się nagle znienacka i wciągnął Ayden w swoją
popapraną przeszłość, narażając ją na niebezpieczeństwo ze strony wkurzonych
motocyklistów.Efektbyłtaki,żeAsawylądowałwśpiączce,aJetiAydenstanęlina
ślubnym kobiercu. Nikt z naszej paczki nie miał problemu z zaakceptowaniem
blondwłosegoprzystojniaczkazpołudnia,alekażdytraktowałgozpewnymdystansem.
Miał prawdziwe szczęście, że brat Rule’a, Rome, wrócił akurat z frontu i został –
chcąc,niechcąc–właścicielembaru.Zjakiegośniedokońcadlamniezrozumiałego
powodu starszy Archer uznał Asę za bratnią duszę i go u siebie zatrudnił. Miałem
wrażenie,żeterazwszyscypoprostuprzyglądająsiętemuzbokuiczekają,coztego
wyniknie.
Banda
lokalsówpopatrywałananas,zbitawciasnągrupkę,afacet,któregouznałem
zaich„herszta”,podchwyciłmójwzrokiposłałmipaskudnyuśmieszek.
Odstawiłem
piwo
izerknąłemnaJeta.
–Coś
mi
sięwydaje,żetubylcysięnudzą.Chybapowinniśmysięstądzawijać.
W
zasadzie nie miałem nic przeciwko porządnej, zdrowej bójce. W końcu zanim
wyleciałem z college’u pod koniec pierwszego roku, sporo grałem w futbol. Wciąż
miałem posturę atlety – nawet jeśli wyglądałem jak James Dean. Byłem wyższy niż
większośćznichinapewnowlepszejformie,alelubiłemmyśleć,żewciąguostatnich
latdojrzałemizmężniałem.Unikanierozlewukrwiipołamanychpalcówwskutekbójki
(cooznaczałoby,żeniemogętatuować)byłoznacznielepszymwyjściemniżproszenie
sięoguza.
Jet
zerknąłnadmoimramieniemiskinąłledwiezauważalniegłową,jednakwszystko
wskazywało na to, że spóźniliśmy się z naszą decyzją o wyjściu dosłownie o ułamki
sekund. Szliśmy już w stronę drzwi, mając oczy dookoła głowy, kiedy najroślejszy z
grupyuznałnajwyraźniej,żeniemożemyodejśćsobieottak.Gdynaglejakspodziemi
obok nas wyrosło trzech nieźle podpitych frajerów w średnim wieku, sprawiających
wrażenie,jakbynacodzieńzajmowalisięprzerzucaniemkoksu,zatrzymałemsięwpół
kroku, a Jet tuż za mną. Gość, który stanął przede mną, zmierzył mnie od obutych w
czarnekowbojkistópdogłów,apotemskrzywiłsięidałjednemuzeswoichkuksańca
takmocnego,żetenażstęknął.
–
A
cotozabłazen,hę?CzytoprzypadkiemniesamElvis?–prychnął,przenosząc
spojrzenienaJeta.–Atentutajtoktoniby?OzzyOsbourne?MarilynManson?Chyba
ktośpowinienwasoświecić,chłopaki,żeHalloweenjestdopierowpaździerniku!
Poczułem,
jak
Jetażtężejeumojegoboku,ależadenznasanidrgnął.
–
Ile
czasuzajmujeciufryzowanietychślicznychwłosków?Byłabywielkaszkoda,
gdybyktośpopsułcitakąpięknąfryzurkę.
Fakt, miałem przykuwający uwagę
fryz, a
podniesienie i napuszenie włosów tak,
żebywyglądałyodpowiedniooldskulowo,zabierałomirzeczywiściewięcejczasu,niż
byłem skłonny przyznać. Wiedziałem jednak, że jeśli ten cwaniak spróbuje dotknąć
chociaż jednego mojego włosa, z jego głowy spadnie więcej niż jeden. Miałem go
właśnie poinformować, że nie chcemy żadnych kłopotów i akurat zbieramy się do
wyjścia,gdyzobaczyłem,jakpodnosiramię…Zamierzałemzłapaćgozanadgarsteki
powiedzieć, żeby się, do kurwy nędzy, odpierdolił, kiedy gość, którego rąbnął pod
żebra,ubiegłmnie.Wyciągnąłrękęipacnąłniąchojrakawłapsko,apotemwycelował
wemniepalecwskazujący.
–E,ty,wyglądaszznajomo.
Zerknąłem
na
Jetazukosa,aleontylkowzruszyłramionami.
–
Serio?
Jesteśmytupierwszyrazipewnieostatni.
Facet
zmierzyłmnietaksującymwzrokiem;naprawdęgapiłsięnamnieprzezpełną
minutę,ażdziwniesiępoczułem.Tamtenwyszczekanysprawiałwrażenie,jakbymiał
zamiarpodjąćzaczepkę,aleten,którysięgapił,strzeliłnaglepalcamiiuśmiechnąłsię
szeroko.
–Wiem!Grałeś
w
piłęwdrużynieAlabamy!
Zamrugałem
nieprzytomnie
i teraz to ja wpatrzyłem się w niego jak sroka w gnat.
Nigdy dotąd nie zdarzyło mi się, żeby ktoś rozpoznał mnie z tamtych czasów – serio,
niktnigdy!Tobyło„dawnoinieprawda”,zresztą…możnapowiedzieć,żetrafiłemdo
drużynytylkoprzypadkiem.
–Eee…–Słyszałem,
jak
Jetparskaśmiechem,aleniemiałemzamiarumarnowaćtej
szansynaocalenienamtyłków.–Fakt,grałem,bardzodawnotemu.
– Skończyłem
uniwerek
w Alabamie, więc drużyna Crimson Tide to dla mnie jak
religia!–wykrzyknąłzentuzjazmemmójnowyznajomy.–Byłeśbiegaczem!Pamiętam,
jak wszyscy powtarzali w kółko, że masz ogromny potencjał. Wszyscy trenerzy
ględzili, że mają wobec ciebie wielkie plany, pokładali w tobie naprawdę duże
nadzieje.Byłeśszybki,dośćszybki,żebytamtegorokupomócimwygraćpucharSugar
Bowl.Rowland…jakiśtam,dobrzemówię?
Zakłopotany,potarłem
kark.Reszta
ekipyumilkłaiwszyscyprzyglądalimisięteraz
jednakwcałkiemnowysposób.Cóż,niematojakfutbolzdolnyukoićwrzącygniew
zatwardziałychkiboli.
–
Rowdy
St.James–przytaknąłem.
Skinąłgłową.
–
No
właśnie. Rowdy, nieobliczalny i twardy jak cholera! Nikt nigdy nie potrafił
przewidzieć, jak zagrasz! A jednak… coś się stało, nie? Nagle zniknąłeś? Nie
pamiętamdokładnie,kiedytosięstało,alewiem,żeniezagrałeśwmeczupucharowym
ani w kolejnym sezonie. Kojarzę, że przebąkiwali coś o tym, że trafiłeś do ligi. Po
prostusięzmyłeśiwszyscyzachodziliwgłowę,cotakiegosięwydarzyło.
Cóż,
to
byłytematy,naktóreniechciałemdyskutować,ajużnapewnoniezgrupą
kiboli,którzyzaledwiechwilętemuchcielimniestłucnakwaśnejabłko.
Wzruszyłem
ramionami
iuśmiechnąłemsięniepewnie.
– Cóż,
no
wiesz, jak to bywa: za duża presja – bąknąłem. – Nie byłem gotów na
takiewyzwanie.Uznałem,żetoniedlamnie.
Rzeczywiście,
koniec
końców wyszło na to, że kariera zawodowego futbolisty nie
jestmipisana,jednakniemiałotonicwspólnegozpresją,zatowieleztym,żewcale
mnietoniekręciło.Takczyinaczej,niezamierzałemimsięztegozwierzać.
–Miałeśsmykałkę,młody.Szkoda,że
w
tonieposzedłeś.
Zacisnąłem zęby
i
znów wzruszyłem ramionami. Koniec mojej kariery w drużynie
futbolowej wcale nie miał nic wspólnego z „pójściem w to”, za to bardzo dużo z
faktem, że niemal rozerwałem na strzępy głównego rozgrywającego na kilka tygodni
przedmeczamifinałowymi.Ranyboskie,czynaprawdęmojagłupiaprzeszłośćmusiała
dopaść mnie aż tutaj i prześladować wspomnieniami, zamiast schować łeb i leżeć
cichotam,gdziejązostawiłem?
Był
tylko
jeden sposób wybrnięcia z tej patowej sytuacji: wyciągnąłem rękę i
klepnąłemnadgorliwegofanawramię,apotemwrzasnąłemnacałegardło:
–
Tidersi,do
boju!
Gość,który
mnie
rozpoznał,natychmiastodwrzasnąłentuzjastycznie,conieuchronnie
przerodziłosięwwielkądyskusjęnatematfutboluwcollege’uiWielkiejDziesiątki,
co doprowadziło z kolei do debaty na temat Broncosów i ich żenującej przegranej w
pucharze Super Bowl w tym roku. Nim lokalsi zdążyli się obejrzeć, razem z Jetem
wymknęliśmy się niepostrzeżenie z baru, zostawiając za sobą głosujących gości i
rozmowy,którymobficiewtórowałbrzękbutelek.
Na
parkingu Jet zgiął się wpół ze śmiechu, a ja nie mogłem się oprzeć chęci
zdzieleniagoprzezłeb,gdyszliśmydojegojaskrawegododge’achallengera.
–
Zamknij
się–warknąłem.
–
Co,do
cholery,wogóleznaczy„Tidersi,doboju”?–zapytałprzezłzy,otwierając
samochód.
–
A
możebytak„dziękizaocalenienamdupyprzedbójkąwtejspelunie,Rowdy”?
–burknąłem,wsiadającdowozu.
Jet
odpalił silnik, który zamruczał seksownie, a ja skrzywiłem się odruchowo, gdy
moje bębenki poraziło rzężenie gitar i wściekłe wycie wokalu z piekła rodem.
Szanowałem Jeta za to, że zarabia na życie muzyką, i nie mogłem zaprzeczyć, że jest
niezwykle utalentowany, ale ten cały uwielbiany przez niego metal zupełnie mi nie
podchodził.Wyciągnąłemrękęibezpytaniaściszyłemmuzykę,cosprawiło,żeznowu
parsknąłśmiechem.
–
Och,futbol
tocoś,czegowy,muzycy,nigdyniezrozumiecie–prychnąłem.
–Ej,oglądam
w
telewizjimecze!
–Już
ja
wiem,jakjeoglądasz–parsknąłem.–Wytrzymujeszpięćminut,apotemsię
odmeldowujeszizachlewasznaumór,alboznajdujeszczystąkartkęikończysiętak,że
piszeszdwadzieścianowychkawałków.Toniejestoglądaniemeczu,stary.
Nie
oponował.
–
Mniejsza
oto.Stary,niemiałempojęcia,żewmłodościsłynąłeśzrzucaniapiły!
To znaczy, wiedziałem, że w szkole grałeś i tak dalej, ale nie że trafiłeś do ligi i w
ogóle!
Jęknąłem
i
opadłemnaoparciefotela.
–
Nie
rzucałem piły. Łapałem ją i z nią uciekałem, a jedyny powód, dla którego
kogokolwiek to w ogóle obchodzi, to fakt, że w końcu to zostawiłem w cholerę – i
wszystkoinne–izniknąłembezsłowa.
Jet
zerknąłnamniekątemoka,ajaspecjalnieodwróciłemwzrok.
–
Nie
maszochotyrozwinąćtejmyśli,jaksądzę?
–
Dobrze
sądzisz.
–
A, w
cholerę z tym. Wydawało mi się, że moja eks to mistrzyni tajemnic, ale
wyglądanato,żebijeszjąwtymnagłowę.
Zamiast
odpowiedzieć,wydałemzsiebietylkobliżejnieokreślonemruknięcie.
Prawda
byłataka,żenielubiłemwracaćmyślądoprzeszłości.PoszedłemzaPoppy
do college’u, rzucając na szalę wszystko, co miałem… a wyszło, że skończyłem ze
złamanym sercem i postanowiłem sobie, że już nigdy nie pozwolę, żeby to się
powtórzyło. Rzuciłem szkołę – nie, żebym miał jakiś specjalny wybór po tym
incydencie z rozgrywającym – i zrobiłem to samo co Salem: spakowałem manatki i
ruszyłemprzedsiebie,zostawiającprzeszłośćzasobą.
Opuściłem
Teksas
wraz ze wszystkimi wspomnieniami: futbolem, college’em, a
takżePoppyCruz.Wszystkotopokryłbłogosławionykurzzapomnienia…doczasu,aż
parę tygodni temu Salem wparowała w moje życie bez zapowiedzi, jak taran na
wysokichobcasach,takjakbynigdynic.
Jet
miał rację. Byłem wściekły na Salem za to, że zjawiła się w Denver. Tak
wściekły,żeniewiedziałemnawet,czyzdołambyćjeszczesobą,jeślionamiałakręcić
siędalejwpobliżu.Talaskajużrazzniszczyłamiżycie,gdybyłemmłody.Nigdynie
zapomnę tego, jak się czułem, gdy odeszła. Nie chciałem, żeby była obok mnie. Nie
mogłemmiećpewności,żeznowuniezacznieminaniejzależeć,żezpowrotemjejnie
zaufam, że nie dam się jej pochłonąć bez reszty… tylko po to, żeby znów mnie
opuściła,porzucając,samotnegoiwypalonegodocna.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Salem:
P
atrzyłam
na
śliczną blondynkę, stojącą za biurkiem przede mną. Na pierwszy rzut
okaznaćbyło,żezżerająjąnerwy.Widziałamjaknadłoni,żeczujesiętunieswojo–
świetnieskrojonykostiumitorebkaodGucciegozdradzały,żenajwyraźniejpierwszy
raz postawiła stopę w salonie tatuażu. Obdarzyłam ją najbardziej olśniewającym z
moichuśmiechówipodniosłampytającobrew,gdyoparłaprzedemnąnabiurkuswoje
wypielęgnowane dłonie. Moja praca polegała na generowaniu ruchu, na upewnianiu
się,żeklienciwiedzą,czegochcą–iżetootrzymają–atakże,żetrafiądowłaściwego
artysty, który im to zapewni. Miałam w umowie obowiązek upewnienia się, że nikt
przypadkiem nie popełni błędu i nie wyląduje na całe życie z dziarą, z której będzie
niezadowolony.
Kobieta
była prawdopodobnie mniej więcej w moim wieku, miała jakieś
dwadzieścia osiem czy dziewięć lat, ale emanowała niepewnością, która kazała mi
sądzić,żetaknaprawdęniewie,corobitutaj,wSantasofDenver.Tobyłnowysalon,
któryNashotworzyłpośmierciswojegoojca.Mieściłsięwsamymcentrummodnej,
ekskluzywnej części LoDo i był znacznie nowocześniejszy i ciekawiej urządzony niż
ten w pobliżu Capitol Hill przy Colfax. Artystów, którzy tu pracowali, wybrali
osobiścieRuleiNash–każdyznichbyłpiekielniezdolnyinaprawdęniesamowity,a
ponieważsalonbyłnowyiNashchciałwyrobićmudobrąreputację,wygospodarował
w nim także miejsce na sklep z ciuchami i innymi związanymi z kulturą tatuażu
gadżetami, więc zazwyczaj spędzałam więcej czasu na górze niż na dole, gdzie
urzędowalichłopcy.Pracowalinazmianę,takabyktóryśznichbyłzawszewnowym
salonie,pomagającrozładowaćruchklientów.
Dzisiaj
przypadała kolej na Rowdy’ego i w normalnych okolicznościach byłabym
tym faktem zachwycona… gdyby ten dupek uparcie nie udawał, że się nie znamy i że
wcale nie istnieję. Minął już prawie miesiąc, ale za każdym razem, gdy czułam na
sobie spojrzenie tych błękitnych jak letnie niebo oczu, niemal natychmiast odwracał
wzrokizaciskałnerwowoszczęki.Nierazjużpróbowałamgoosaczyć,przydybać,gdy
był sam, żebyśmy mogli porozmawiać, ale musiałam przyznać, że unikanie mnie
opracowałdoperfekcji,ajanigdydotądniebyłamzmuszonauganiaćsięzafacetem,
więc nie miałam właściwie pojęcia, co zrobić, żeby nie sprawiać przy tym wrażenia
desperatki.
–
Jak
leci,złotko?–spytałampogodnieblondynkę,aonaprzełknęłaślinęinerwowo
przestąpiłaznoginanogę.
Wbiła
we
mnie wzrok i otworzyła usta. Była naprawdę śliczna i wyglądała
szykownie,całkiemjakbyprzedchwiląwyszłazsalonumody.Oczymiaławkolorze
morza,agdyzamrugała,wyglądałanabezgranicznieprzerażoną.
–Ja…–Urwała
i
zobaczyłam,jakumykawzrokiemgdzieśwbok,zamojeplecy,i
poczułam niemal fizycznie, że za ladę wparadował właśnie Rowdy. Byłam tak
wyczulona na jego obecność, tak dojmująco świadoma jego bytu i wrażliwa na jego
zapachiotaczającągoaurę,żeniemusiałamoglądaćsięprzezramię,żebywiedzieć,
że tam jest. Ślicznotka przełknęła znowu ślinę i wybałuszyła piękne oczy. Rowdy był
niezłym ciachem, a gdy się uśmiechnął, ciężko było się w nim nie zakochać od
pierwszego wejrzenia, jednak ta laska sprawiała wrażenie, jakby za chwilę miała
zemdlećalbosięporzygaćznerwów.
–
Czy
mogęwczymśpomóc,piękna?–zapytałmójprzystojnywspółpracownik.
W
ciągu tych kilku tygodni przekonałam się, że z Rowdy’ego był niemożliwy
flirciarz. Na widok ładnej dziewczyny zawsze błyskał zębami w uśmiechu, miał w
zanadrzu stertę gotowych tekstów, a oczy mu lśniły niebezpiecznie. Trudno było się
jegourokowioprzeć,podobniejakbłyskotliwymżartom,któresprawiały,żekliencii
przyjaciele tak dobrze się czuli w jego towarzystwie. Gdybym nie znała go jako
gówniarza, uznałabym to za dobrodziejstwo inwentarza, ale wiedziałam, że pod tą
beztroskąiluzem,zktórymiobnosiłsięprzedświatem,kryjesięcoświęcej.
–Chciałabyśmożeusiąść
na
chwilęiprzejrzećalbumyczycoś?–spytałamklientkę,
przyglądając się, jak na widok Rowdy’ego z twarzy odpływa jej cała krew. – Może
przyniosęciszklankęwodyipogadamyotym,cocięsprowadzadoSantasofDenver?
–Uśmiechnęłamsiędoniejpokrzepiająco,liczącnato,żetojąniecouspokoiimoże
odwróciuwagęodtego,cokolwiektobyło,cotakjąprzeraziło.
Ślicznotka
powoli
pokręciła perfekcyjnie uczesaną główką, cofnęła ręce z lady,
opuściła je po bokach i powoli zwinęła dłonie w pięści. Zamrugała jeszcze raz, a
potemoderwaławzrokodstojącegonademnąRowdy’egoipostąpiłakrokwtył.
–
Ja
chyba…chybapoprostuniejestemjeszczenatogotowa.
Cóż,
to
był bardzo ekstremalny sposób wyartykułowania obaw związanych z
położeniem się pod igłę, ale nie mnie było ją osądzać. Lepiej, żeby sobie poszła i
przestałamarnowaćnamczas,niżgdybymiałaprzyjśćnasesjęiześwirowaćnafotelu.
Tonigdyniewychodziłointeresomnadobre.
–
W
razie gdybyś zmieniła zdanie, wiesz, gdzie nas szukać. – Głos Rowdy’ego
ociekał wręcz uprzejmością i wyrozumiałością, które chyba ją trochę uspokoiły.
Zacisnęłapalcenatorebce,odwróciłasięnapięcieiwypadłazsalonujakburza.To
było dziwne zachowanie, ale widywałam już w rozmaitych salonach tatuażu znacznie
dziwniejsze. Poczułam, jak za moimi plecami Rowdy przestępuje z nogi na nogę i
wiedziałam, że zamierza znowu odejść bez słowa, jednak miałam już dość tych jego
fanaberii.
Chociaż
w
salonie było pełno ludzi i wszyscy tatuażyści mieli klientów, zerwałam
się z fotela i chwyciłam go za przód koszuli – czarnej, z białym lamowaniem i
perłowymi napami; od rana nic tylko podziwiałam sposób, w jaki podwinął rękawy,
żeby pochwalić się barwnymi obrazkami wytatuowanymi na przedramionach. Dużo
czasu spędzałam, obcinając go i wcale nie czułam się z tego powodu winna. Rowdy
zmarszczył jasne brwi, a kotwica wytatuowana z boku jego szyi poruszyła się, gdy
zacisnąłpalcenamojejpięści.
–
Puszczaj
–wycedziłprzezzaciśniętezęby.
Zamiast
go posłuchać, instynktownie wręcz przyciągnęłam go do siebie, tak że był
zmuszony pochylić się lekko ku mnie; nie widziałam nic poza tymi bławatkowymi
oczami.
–Przestań
mnie
unikać.–Niepodniosłamgłosu,alemiałamjużserdeczniedośćtych
jegogierek.Mieliśmyrazempracować,apozatymwpewnymsensieprzyjechałamtuz
jegopowodu;musiałzdaćsobieztegosprawęizrozumiećznaczenietegofaktu.
–
Wcale
cięnieunikam.–Gdysiędomnieodzywał,wjegogłosieniebyłośladupo
całej tej uprzejmości i słodyczy, którą zazwyczaj ociekały jego słowa. Kiedy
przyciągnęłam go do siebie jeszcze bliżej, tak że niemal stykaliśmy się nosami,
zauważyłam,żekącikokadrgnąłmuwnerwowymtiku.
–
Owszem,unikasz
mnieimamtegoserdeczniedość.Niechceszzemnąrozmawiać,
niechceszprzebywaćwmoimtowarzystwie–wporządku,alenawetniezapytałeśo
Pop… – Nie zdążyłam nawet dokończyć jej imienia, bo zakrył mi ręką usta, a drugą
przyciągnąłmniedosiebie.Pochyliłsiędomojegouchaiwarknął:
–
Nawet
niepróbuj,Salem.
Zadrżałam,
ale
niezestrachu.Wreszciebyłamtakbliskoniego…!Tyletylko,żew
złym miejscu i o niewłaściwym czasie. Całkiem jakby na potwierdzenie tej myśli, z
rozmarzeniawyrwałmnieostrygłosCory,nakazującyRowdy’emumniepuścić.
Mójpiękny
kolega
natychmiastcofnąłrękęiodsunąłsięodemnie.Gdypodniosłam
głowęispojrzałamnaniego,zobaczyłam,żenozdrzamarozchylone,ajegojasneoczy
pociemniały.Byłwściekły–naprawdęporządniewkurzony–iwreszciezobaczyłamw
nimcośztegochłopca,któregotakdobrzepamiętałam.
– Wiesz, że
w
końcu będziemy musieli porozmawiać – mruknęłam cicho i
uśmiechnęłam się do niego. Miałam wrażenie, że cokolwiek bym teraz nie
powiedziała,wystraszęgotylkojeszczemocniej.
Rowdy
odszedłkilkakrokówwtyłizwęziłoczywszparki.
–Zapomnij.
Przechyliłamgłowę
na
ramięipodniosłambrew.
–
Milczenie
natematprzeszłościwcaleniesprawi,żeonazniknie.
Warknąłcośgardłowo
i
przeniósł spojrzenie na drobną blondyneczkę, która zeszła
właśnie z góry i zatrzymała się obok mnie. Cora urodziła dopiero co dziecko brata
Rule’ainiemogłamsięnadziwić,wjakświetnejjestformie.Byładokładnietaksamo
filigranowa i wygadana jak przed ciążą, a przynajmniej wszyscy tak mówili. Mała
Remy,R.J.,jaknazywalijąwszyscy,zostałaobecniewdomuzojcemCory,podczas
gdy młoda mama pracowała na pół etatu w salonie. Ojciec małej prowadził bar,
którego był właścicielem. Jeszcze nie poznałam starszego brata Rule’a, ale byłam
bardzociekawaosoby,którawytrzymywałanonstopztakąwyszczekaną,przebojową
laseczką.Jejtroskliwośćbyłauroczairozczulająca,nawetjeśliwtykałaswójzadarty
nosekwsprawy,októrychniemiałabladegopojęcia.Rowdy’egoimniełączyłocoś
niezwykłego, pewna szczególna więź, tyle tylko, że rozplątanie jej zagmatwanych
węzłów i zawiązanie ich w śliczną kokardkę okazało się trudniejsze, niż początkowo
przypuszczałam.
–
Co
jestgrane?Mamyklientów,matołku–opieprzyłaRowdy’ego.
Mój
przystojniak
obejrzał się przez ramię i łypnął na mnie ponuro. Oczy miał
zmrużone, ale już za chwilę coś w jego twarzy się zmieniło – wrócił na nią
nieskazitelny uśmiech, a granatowe cienie, które czaiły się w jego jasnych oczach
znikłybezśladu.
–
Nie
martwsię,ustalaliśmytylkopewne…granice.–Puściłdodrobnejblondynki
oko, odwrócił się na pięcie w swoich wypucowanych kowbojkach i wrócił na
stanowisko pracy. Następną sesję miał umówioną dopiero za pół godziny, ale byłam
pewna,żeznajdziesobiejakieśzajęcie,byletylkoniemusiećzemnąrozmawiać.
Cora
oparłasiębiodremobiurkoiodczekała,ażzałatwiędwóchklientówiodbiorę
telefon. Jasne, byłam zszokowana reakcją Rowdy’ego na próbę wzmianki o mojej
siostrze, ale bardziej niepokoiło mnie, jak wściekły na mnie się wydawał. Nie
widziałam go od dziesięciu lat, a gdy wyjechałam z Loveless, on był nastolatkiem,
przedktórymcałyświatstałotworem.Niebyłamwstaniewyobrazićsobie,cotakiego
mogłowydarzyćsiępodmojąnieobecność,żeterazżywiłwobecmnietakąurazę.
Poppy
iRowdybylizesobąbliskopomoimwyjeździe.Wiedziałamotym,bozanim
Poppy się przeprowadziła, utrzymywałyśmy stały kontakt, chociaż od jakiegoś czasu
gadałyśmy ze sobą znacznie rzadziej. Wiedziałam, że po skończeniu szkoły Rowdy
poszedłnauniwersytetwAlabamie,bowłaśnietamwybierałasięPoppy–nawetjeśli
NotreDameoferowałomulepszewarunki.Niewiedziałamtylko,iterazgłowiłamsię
nad tym nieustannie, co takiego wydarzyło się między nimi, sprawiając, że Rowdy
porzucił nie tylko moją młodszą siostrę, ale i całą swoją przyszłość i naukę. Jeśli
chciałam, żeby wszystko, za czym tęskniłam przez ostatnie dziesięć lat wróciło,
musiałamzmusićRowdy’ego,żebyzemnąporozmawiał–abymiećpełnyobrazjego
jakoosobydorosłej.
Cora
zaczekała,ażskończęrozmawiaćprzeztelefon,ipoprosiła,żebymposzłaznią
nagórę.Niemiałamnatospecjalnejochoty,alechybaniemogłamzabardzoodmówić.
ToNashiRulepodpisywalimojeumowy,aleszybkozdałamsobiesprawęztego,że
tak naprawdę rządzi tu Cora. To ona była na tym statku kapitanem, a ja nie chciałam
zbytniosięnarażaćjakonowyczłonekzałogi.
Podobało
mi
się tu, w Denver. Podobała mi się ta cała świeżość i atmosfera luzu.
Lubiłam moich kolegów z pracy, a także ich znajomych ze środowiska, w którym się
obracali.ŻonaRule’abyłauroczainiebyłowątpliwościcodotego,żetenwydziarany
przystojniak i szykowna blondynka dobrali się jak w korcu maku. Dziewczyna Nasha
była słodziutka. Nie była zbyt rozmowna, ale gdy już się odezwała, zawsze miała do
powiedzeniacośmiłegoimądrego,adotegobyławpatrzonawNashajakwobrazek.
Jeta spotkałam tylko raz, ale Ayden, jego żona, zaglądała do salonu co najmniej dwa
razywtygodniu,żebypogadaćzCorą,ibyłamzdania,żejestnaprawdęniesamowitai
zjawiskowa. No i oczywiście uwielbiałam Corę. Była bystra, bezczelna i pełna
życzliwościdlaświata–bardzowtypieludzi,którychlubiłam.Trochębałamsięjej
narazić,cojednakniezmieniałofaktu,żewszyscyciludziebylinaprawdęsuperinie
mogłabymwymarzyćsobielepszegomiejscapracy.
Piętro było
w
większości puste. Znajdowało się tam biuro, które Cora dzieliła z
chłopakami,imnóstwootwartejprzestrzeni,któraczekałatylkonato,żebyzmienićją
w modny, oldskulowy butik tatuażowy. Prawdziwą kopalnię kasy. Chłopcy musieli
tylkoprzestaćspieraćsięzesobąoto,jakchcągourządzić,zakasaćrękawyiwziąć
się do roboty. Byłam zdania, że sam pomysł otworzenia sklepu, także internetowego,
był dla nich w pewnym sensie wyzwaniem, a do tego nie otrząsnęli się po śmierci
Phila, więc wszyscy nadal jeszcze próbowali odnaleźć się w nowej roli właścicieli
dobrzeprosperującegointeresu.Świetniesięstało,żetrafilinamnie,bojaczułamsię
wtymzdecydowaniejakrybawwodzie.
Uwielbiałam ciuchy. Uwielbiałam tatuaże
i
kulturę pin-upową. Nie mogłam się
doczekać, kiedy będę mogła zrobić z Marked i tych, którzy za tym stali, prawdziwą,
rozpoznawalnąmarkę.
Weszłam
do
zabałaganionego biura Cory i usiadłam naprzeciw niej, po drugiej
stroniejejbiurka.Nieobeszłagoiniezajęłaswojegofotela;zamiasttegoprzysiadła
obok mnie, na brzeżku blatu, i zaczęła machać nogami. Miała tęczówki oczu w dwu
różnych kolorach, więc nietrudno było zagapić się na nią z mieszkanką podziwu i
fascynacji.Musiałamdocenićto,żenieowijaławbawełnę,odrazuwykładałakawę
naławę.
– Słuchaj, Salem, lubię cię – powiedziała prosto. –
Tak
naprawdę to bardzo cię
lubięijestemzdania,żejesteśdokładnietym,czegopotrzebujemywtymsalonie,jak
jużchłopakizbiorądupywtroki.AleRowdyjestczłonkiemmojejrodziny,aoddnia,
kiedycięprzyjęliśmydoekipy,chodzijakstruty,iniechodzitylkoopracę.Niewiem,
ocowtymwszystkimbiega,alewiem,żeodkądsięzjawiłaś,poprostuniejestsobąi
wcalemisiętoniepodoba.
Odrzuciłamwłosy
za
ramięiprzeczesałamciemnepasemkapalcami.
–
Co
jeszcze wiesz? – zapytałam pozornie beztrosko, zastanawiając się, czy może
Rowdyzdradziłjejcośnatemattego,dlaczegomojeponownepojawieniesięwjego
życiutakbardzogorozdrażniło.
Cora
machnęłatylkoręką.Byłanaprawdęurocząistotką.
–Wiem,żepożera
damskie
sercawułamkusekundyiżeichwłaścicielkimimotosą
muzatowdzięczne.Wiem,żejakdotądżadnaznichniezagrzaławjegożyciumiejsca
nadłużejimamwrażenie,żecośmiędzywaminiegra.
Cóż,
to
nie było dokładnie to, o co mi chodziło, i sądzę, że Cora o tym wiedziała.
Gdypodniosłambrew,uśmiechnęłasiędomnienieśmiało.
–
Nigdy
niekręciłsięwokółtejsamejlaskidłużejniżminutę,cozresztąniejestw
naszejmałejekipieniczymniecodziennym.Całaresztaprzepuściłaprzezswojełóżka
chybazpółstanu,zanimtrafilinatejedyne.TylkoRowdywspomniałmi,itowięcej
niżraz,żejużtrafiłnamiłośćswegożyciaiżeonagoniechciała,więcterazniewidzi
jużsensuszukać.Powiedziałmi,żetobyłatwojasiostra.Złamałamuserce,więcteraz
żyjepełniążyciainietraktujenikogozbytpoważnie.Aprzynajmniejtakbyło,dopóki
tysięniezjawiłaś.Wydajesięcholerniepoważny,jeśliociebiechodzi.
Założyłam nogę
na
nogę i wbiłam spojrzenie w moje pantofle z odsłoniętymi
palcami–czarne,naobcasie,zczerwonąpodeszwą.Byłynaprawdęśliczneiświetnie
pasowałydomojejdopasowanej,czerwonejołówkowejspódnicy.Ubierałamsiętak,
abyczućsięseksownieimiećpewność,żewszystkomampodkontrolą.Nosiłamsięw
sposóbprzyciągającyuwagęirobiłamtogłówniedlatego,żewmłodościbyłamtaka
tłamszona – lubiłam pozytywne reakcje, jakie wywoływał mój image. Żadne jednak
spiętrzenie stylu i rozmachu nie mogło ukoić tępego bólu wywołanego
przypomnieniem,żeRowdykochałkiedyśmojąmłodsząsiostrę.
Podniosłam
wzrok
naCoręiskinęłamlekkogłową.
–
Fakt, Rowdy
kochał Poppy. Rodzina, która mieszkała obok nas w Loveless,
przygarnęłago,gdymiałdziesięćlat.Byłsierotą.Jegoprzybranirodzicebylimili,ale
mieliopróczniegocałązgrajędzieci–iwłasnych,iadoptowanych.Rowdybyłcichy,
nieśmiały i nieskończenie smutny. Poppy i ja bawiłyśmy się pewnego dnia w berka i
moja siostra zobaczyła go, jak siedzi, samotny, na ganku. Pamiętam, że się nam
przyglądał,alenicniemówił.Młodapobiegładoniegoizapytała,czyniechcesięz
namibawić.
Uśmiechnęłamsięciepło
na
towspomnienie.JużwówczasRowdybyłwysokijakna
swój wiek i przeraźliwie chudy. Ciężko było przeoczyć te lśniące, jasne kędziory i
bławatkowe oczy w mieście zamieszkanym głównie przez rodziny pochodzenia
meksykańsko-amerykańskiego. Był… inny. Wyróżniał się – był w naszej małej
społeczności nowy i widać było, że czuje się niepewnie. Był z moim życiu, tak
monotonnymibladym,czymśniespodziewanymiekscytującym.Chociażemanowałyod
niegosmutek,niepewnośćijakaśdziwnatęsknota,jużwówczaswidziałamwnimsiłę
i upór, których tak bardzo brakowało mnie samej. Chciałam jakoś ukoić jego żal,
jednak chciałam też przekonać się, co się stanie, gdy ktoś o takim niewykorzystanym
potencjalezyskaszansęnarozpostarcieskrzydeł.Chciałamgopoznać,chciałam,żeby
był przy mnie, tak aby dowiedzieć się, co w końcu wyrośnie z tego zahukanego
brzydkiegokaczątka,wyzwolonegozokowówkonformizmu.Chciałamteżgoprzytulić
ipowiedziećmu,żeniemaniczłegowbyciusmutnym,zagubionymisfrustrowanym.
Miałam ochotę zapewnić go, że jest wspaniały taki, jakim jest – powiedzieć mu
dokładnie to, co sama tak bardzo, rozpaczliwie chciałam usłyszeć. A teraz nadal
chciałam utwierdzić go w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze. Mimo to on nie
chciałpoświęcićminawettejchwilinato,żebymmogłamuwyjaśnić,żeprzyjechałam
tu dla niego i że teraz, kiedy oboje byliśmy wolni i dorośli, mogliśmy nacieszyć się
sobąnawzajemistworzyćrazemcośwspaniałegoitrwałego.Poprostuniechciałdać
minatoszansy.
–
Chyba
właśniew tamtymmomencieją pokochał.–Westchnęłam ispojrzałamna
swoje dłonie, które nieświadomie splotłam na podołku. – Mój ojciec jest…
tradycjonalistą.JegorodzinawyemigrowałazMeksyku,gdybyłdzieckiem.Jestbardzo
staroświeckiikonserwatywny.Jestteżbardzowierzącyiniemiałnicprzeciwkotemu,
żeby Poppy przyjaźniła się z Rowdym, bo dzieciak był sierotą, a jego przybrana
rodzinabrałaczynnyudziałwżyciukościoła,wktórymmójojciecbyłpastorem.Nigdy
jednakniewybaczyłbyimromansuiRowdyodzawszemiałtegoświadomość.Mimo
to nie powstrzymało go to od jawnego okazywania jej uczuć. Sądzę, że po prostu
czekał,ażdorosną,ażpójdądocollege’uiwierzyłwto,żekiedyPoppywyrwiesię
spodjegoskrzydeł,przekonają,żemogąbyćrazem.
Cora
przestałamajtaćnogamiispojrzałamiwoczy.
–
A
więc…cotakiegosięwydarzyło?
Parsknęłamkrótkimśmiechem
i
odrzuciłamwłosynaplecy.
–
Ha!Dobre
pytanie.
Teraz
to ona podniosła pytająco brew, przyozdobioną migotliwym, różowym
kolczykiem.
–
Nie
wiesz?
–
Nie. Wiem
tylko, że porzucił szkołę, zostawił Poppy i zniknął nam wszystkim z
oczu. Pytałam ją o to kilka razy na przestrzeni tych paru lat rozłąki, ale nigdy nie
kwapiłasię,żebyudzielićmiwyjaśnień.
–
No
to… przyjechałaś tu ze względu na pracę, Salem, czy dla Rowdy’ego? – To
byławłaśniecałaCora:tylkoonamogłazapytaćmnieotowprost.
Jasne,mogłamzgrywaćkokietkę,uśmiechnąćsię
i
zbyćjejpytaniejakimśbanalnym
tekstem, ale lubiłam szczerość i prostolinijność, więc uznałam, że Corze należy się z
mojej strony to samo. Nie mówiąc już o tym, że obawiałam się tego, że ktoś z ekipy
możedojśćdowniosku,żezjawiłamsiętutajwcaleniedlaroboty.Powinniwiedzieć,
żeprędzejczypóźniejbędąsięmusielipodzielićRowdymzemną.
–
Z
obydwupowodów–powiedziałam.–Ito,ito.
Cora
wydałazsiebieodgłosbędącypołączeniemprychnięciaichichotuizeskoczyła
zbiurka.
–
Wydaje
misię,żeonniezabardzowie,jakciętraktować.Chybasięciebietrochę
boi.
Wstałam
i
wygładziłam spódnicę. Spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem i
skrzyżowałamramionanapiersi.RóżnobarwneoczyCoryzrobiłysięnaglewielkiejak
spodki.
–
Wszystko
gra?–spytałamzniepokojem.
Skrzywiłasię
i
zarumieniłalekko.
–Muszęlecieć–bąknęła,zawstydzona.–
Chyba
nadeszłaporakarmienia…
Och,to
byłotakiesłodkie.
–
Jasne,nie
maproblemu.Zajmęsięsalonem,spokojnagłowa.Damradęwszystko
ogarnąć:klientówicałąresztę.
Cora
skinęłagłowąisięgnęłapotorebkę.Niebyłamzaskoczonanawidokjaskrawej
torby w żółte i czarne pasy. Cora miała barwną osobowość i lubiła ją podkreślać
ubioremidodatkami.
–
Postaraj
siębyćmiładlaRowdy’ego,proszę–westchnęłanaodchodnym.–Mam
wrażenie, że powinniście ze sobą szczerze pogadać i jeśli to do niego nie dotrze,
wsadzę mu tę informację tak głęboko do gardła, że zobaczy gwiazdy. Chcę mieć
pewność,żewszystkomiędzywamigra.
Zeszłam
za
niąnadół,alezanimwyszła,położyłamjejdłońnaramieniu.
–
Nie
–powiedziałamcicho.–Onsammusisiędotegoprzekonać.Odparutygodni
przymykam oko na to, że przemyka się koło mnie jak myszka, i dałam mu więcej niż
jedną szansę, żeby przywyknął do myśli, że znowu wtargnęłam do jego życia i nie
zamierzammupopuścić.Najwyraźniejniejestjeszczenatogotowy.
Cora
roześmiałasięiwróciłyśmydosalonu.Wpoczekalniwciągutegokwadransa,
któryzajęłanamrozmowa,zrobiłosięnaprawdętłoczno,więcprzezmomentskupiłam
sięnaobsłudzeczekającychklientów.WpewnejchwiliCorapochyliłasięnadmoim
ramieniemiszepnęłamidoucha:
–Wiesz,zapłaciłabymmałąfortunę,żebyzobaczyć
go
wtychobcisłychsportowych
gatkach, które nosił, kiedy był młodszy. Gdy szukałam informacji o nim w Internecie,
trafiłam na jego zdjęcie z czasów, kiedy grał w drużynie Alabamy. – Zatrzepotała
dramatycznierękąprzedswojątwarząipomachałaminapożegnanie,apotemwyszła.
Parsknęłam mimowolnie śmiechem, a gdy obejrzałam się przez ramię, zobaczyłam
stojącegozamoimiplecamiRowdy’ego.
Przynajmniej
ten jeden raz jego oczy nie pałały gniewem i zdołał na mnie patrzeć,
nie odwracając wzroku… Przez ułamek sekundy zobaczyłam wszystko jak na dłoni –
powód,dlaktóregotraktowałmnieztakimdystansemizcałejsiłychciałsięodemnie
odseparować. W tych błękitnych jak bezkresne letnie niebo oczach widziałam,
dlaczego nie potrafił się pogodzić z tym, że nagle tak niespodziewanie wróciłam do
jegożycia.Gdynamniepatrzył,widziałtylkoprzeszłość,awrazzniąwszystko,czego
wówczas doświadczył – stratę, której doznał z mojej winy, i nieukojony żal
nieodwzajemnionej miłości do mojej siostry. Ja z kolei, gdy patrzyłam na niego,
widziałam tylko świetlaną przyszłość i mnóstwo cudownych obietnic, które lśniły w
tychcudownychoczachniesamowitego,dorosłegoRowdy’egoSt.Jamesa.Musiałam…
byłam pewna, że muszę zrobić coś, żebyśmy zaczęli postrzegać się inaczej, jeśli
chciałam, by uwierzył w to, że przyszłość może wyglądać inaczej po stracie, której
doznał, zwłaszcza jeśli pragnęłam, żeby zdał sobie sprawę z tego, że dokonał złego
wyboruiżejegobólmogłaukoićosoba,którachciałagootymprzekonać.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Rowdy:
N
igdy nie byłem typem kolesia, który odmawiał okazji, żeby dobrze się zabawić.
Ostatnimi czasy rzadko się zdarzało, żeby grupa ludzi, z którą przestawałem i która
byłaterazdlamniejakrodzina,zdołałasięspotkaćotymsamymczasiewtymsamym
miejscu.DlategokiedyJetzadzwoniłdomnieostatniegowieczoru,którymiałspędzić
w mieście, zanim wyleci, żeby posłuchać brzdąkania jakiejś jazgotliwej kapeli w
Portland, i poprosił, żebym wpadł do baru, bo wszyscy tam będą, nie przyszła mi do
głowyżadnawymówka,któraniebrzmiałabygłupio.
CoraztrudniejbyłomiunikaćSalembezwzbudzaniapodejrzeńwszystkichdookoła,
ateraz,kiedyCorastałasięmimowolnymświadkiemnaszejgłupiejscysji…cóż,nie
było szans, żebym uniknął jej pytających spojrzeń. Uwielbiałem ją nad życie, ale nie
miałemochotynato,żebyzaczęławtykaćtenswójślicznynosekwnieswojesprawyi
rozdrapywaćstarerany.Byłempewien,żezabliźniłysięjużdawnotemuichociażte
szramy były brzydkie i wciąż dawały o sobie znać, nadal czułem się z nimi o niebo
lepiejniżzbólemiżalem,którewiązałysięzewspomnieniamiztamtegookresu.
Aby udowodnić nie tylko dziewczynom, ale i sobie, że potrafię przyzwoicie się
zachowywać i sam widok Salem i jej ślicznej, śniadej buźki nie sprawi, że ucieknę
gdzie pieprz rośnie, przywołałem na twarz najlepszy firmowy uśmiech i raźnym
krokiem wparadowałem do baru. Uznałem, że ten jeden wieczór mnie nie zbawi.
Równiedobrzemogłemprzykleićnatwarzfałszywyuśmiechiudawać,żenasamjej
widokwcalemnienieskręca.Musiałemtylkocałyczaspowtarzaćsobiewduchu,że
jest kimś obcym, że jej nie znam. Była po prostu przypadkowo spotkaną śliczną
latynoską
boginią,
o
ciele
przyozdobionym
najpiękniejszymi,
najbardziej
dopracowanymi tatuażami, jakie miałem okazję oglądać. Byłem specem od kobiet, a
Salem była istnym wcieleniem kobiecości. Potrafiłem być czarujący i szarmancki.
Umiałemsłuchaćizachowywaćsięprzyjaźnieimiałemnadzieję,żetoniecouśpijej
czujnośćisambędęmógłsięodprężyćipoczuć,jakbywcaleniezjawiłasiętutaj,w
Denver, po to, żeby wywlec na wierzch wszystkie straszne wspomnienia, które mnie
prześladowały.
Sądziłem, że mój plan jest idealny. Wydawało mi się, że wszystko pójdzie jak z
płatka…dopókiniewszedłemdobaru.Pierwsząosobą,naktórejspocząłmójwzrok,
nie była wcale Ayden, próbująca wyciągnąć Jeta na parkiet przy dźwiękach Family
Tradition ani Rule i Shaw, szepczący z głowami pochylonymi ku sobie, ani nawet
Rome, holujący swoją małą punkową wróżkę za bar, gdzie, jak wiedziałem, za
magazynem z trunkami znajdowało się jego biuro, czy też Nash i jego śliczna Santa,
udający,żegrająwbilard,podczasgdywrzeczywistościwymknęlisięnatyłyknajpy,
żebyukradkiemobściskiwaćsięprzypokrytymfilcemstole.O,nie–mójzdradziecki
wzrokmusiałpaśćnatecholernieseksownekrągłościSalem,wspartekuszącoobar,
zzaktóregoprzyzywałjąwłaśniedosiebieAsa.
Oczywiście, pierwszą rzeczą, jaką zarejestrowal mój mózg, było to, jak cudownie
wyglądająjejpośladkiibiodrawczarno-białejspódniczce,gdyschylasięnadbarem
w tych swoich niebotycznie wysokich obcasach, które tak lubiła nosić. Gdzieś z tyłu
głowy pojawiła mi się niedorzeczna myśl, że Asa prawdopodobnie wydurnia się
specjalnie,żebyzajrzećjejwdekolt–izjakiegośpowodupodejrzenietosprawiło,że
aż się zagotowałem. Zacisnąłem szczęki i dosłownie krew mnie zalała, gdy Salem
odrzuciłagłowęnaplecyiroześmiałasięwgłoszczegoś,copowiedziałjasnowłosy
przystojniak z południa. Jej ciemne włosy spłynęły aż do krągłych pośladków, a jej
chrapliwy, seksowny śmiech sprawił, że w żołądku i poniżej pasa poczułem dziwną
sensację. Zanim zdołałem się opamiętać, szedłem już zdecydowanym krokiem w jej
stronę.
Widziałem, że Asa mnie zauważył i uśmiechnął się do mnie szeroko,
porozumiewawczo, podchodząc do nowego klienta. Musiałem mu przyznać, że ma
cholernie dobry gust, jeśli chodzi o laski. Ostatnimi czasy, teraz, kiedy on i ja
stanowiliśmy jedynych członków naszej paczki niemających nikogo na stałe, pod
koniec wieczoru okazywało się zazwyczaj, że rywalizujemy zdrowo o względy tej
samejlaski.Tojednaknigdyniebyłonicpoważnegoiwięcejniżrazprzerodziłosięw
coś w rodzaju gry, polegającej na tym, któremu z nas uda się pierwszemu wyrwać
ślicznotkę, która wpadła w oko nam obydwu. Zważywszy na fakt, że obaj byliśmy
blondynami i mieliśmy dużą dozę wrodzonego wdzięku, nigdy nie można było
przewidziećwynikutakiegostarcia.Onmiałtenswójuroczypołudniowyakcent,aleja
mogłem się z kolei pochwalić pokaźną kolekcją imponujących, oldskulowych tatuaży,
którym mnóstwo dziewcząt nie mogło się oprzeć. Zająłem miejsce przy barze obok
Salem i wziąłem piwo, które postawił przede mną bez słowa Asa. Zmrużyłem oczy,
spojrzałem na niego spode łba i zobaczyłem, że jego uśmiech z przyjacielskiego
zmieniasięwdziwnietajemniczyipodejrzliwyzarazem.
–Jakleci,Rowdy?
Zawsze brzmiał tak, jakby dopiero co wrócił z farmy na głębokim zadupiu w
Kentucky. U Ayden ten sam zaśpiew był ledwie zauważalny, chyba że była wkurzona
albo podekscytowana, jednak Asa używał go jak broni przeciwko niczego
niepodejrzewającymlaskom.PoczułemnasobiewzrokSalem,gdyodwróciłasię,żeby
namniespojrzeć,alezignorowałemjąiwbiłemwzrokwnaszegopięknisiabarmana.
–A,nicnowego–bąknąłem.
–Cośostatniorzadkounasbywasz–zauważyłtenzdradliwyskurwiel.
Teraz, kiedy wszyscy moi przyjaciele się pożenili, prawie pożenili albo znaleźli
swoje drugie połówki, zazwyczaj spędzałem tu większość wolnego czasu, gadając z
nimodupieMaryny.Niemiałemzłudzeń,żezauważył,żeostatniorzadkotubywałem,
powodowanystrachemitchórzostwem.Już-jużmiałemrzucićżartemcośnatemattego,
że powinien się cieszyć, że nie ma konkurencji, kiedy usłyszałem, jak Salem prycha
kpiąco.
Unikałem przebywania blisko niej, bo czułem się przy niej niezręcznie i zbyt
dojmująco świadom jej obecności. Kiedy tamtego dnia złapałem ją za rękę,
powodowała mną panika i strach, nie nagła potrzeba kontaktu fizycznego. Jednak
bliskośćiwidoktychciemnychjakgrzechoczu,atakżeperfekcyjniewymalowanych,
seksownych usteczek sprawiał, że krew napływała mi do części ciała, których
niemożność kontrolowania niepomiernie mnie wkurzała. Szkarłatny kolczyk nad jej
górną wargą lśnił, sprawiając, że miałem ochotę nachylić się ku niej i go polizać. I
nagle nie bardzo wiedziałem, dlaczego w ogóle z takim zacięciem jej unikałem.
Sposób, w jaki na widok mojej miny podniosła kruczoczarne brwi, sprawił, że
chciałemznaleźćsiętakbliskoniej,jaktylkotomożliwe.
– Byłem ostatnio zajęty – zbyłem Asę, nie przestając się gapić na tę teoretycznie
obcą mi i nieskończenie seksowną osobę… którą niegdyś znałem lepiej niż samego
siebie.
–Aczymniby?
OdwróciłemsięgwałtowniewstronęAsyizauważyłem,żepojegoustachbłąkasię
złośliwy uśmieszek. Fakt, że ta dziewczyna działała na mnie jak magnes, było widać
najwyraźniej jak na dłoni, a on nie miał żadnych skrupułów, żeby mnie tą wiedzą
torturować.
Wziąłempiwo,żebymiećcorobićzrękami,iprzechyliłemgłowęnaramię,znowu
wlepiającspojrzeniewSalem.Patrzyłemnanią,jakbywkażdejchwilimogłasięna
mnie rzucić z pazurami i mnie zaatakować. Patrzyłem na nią z obawą, całkiem jakby
ladachwilamiałamiodebraćwszystko,codobre,zburzyćbezpiecznymur,którymsię
otoczyłem,ijakbymbałsię,żezostawimnie,drżącegoinagiego,przykrytegocienkim
pledemokropieństwbędącychwspomnieniamizżycia,któregoniechciałempamiętać.
Patrzyła na mnie, jakbym był zabawką z jajka z niespodzianką. Jej oczy lśniły tak,
jakbywłaśnieznalazławłaśniecoś,czegobardzodługoszukałaijakbyokazałosięto
czymśznacznielepszym,niżsięspodziewała.
Upiłemdużyłykpiwaibąknąłembeznamiętnie:
–Chciałbymwiedzieć,corobiszwDenver,Salem.
Sięgnęła po swojego drinka – coś różowego, pachnącego słodko i cytrusowo – i
upiła łyk. Odsunęła falę ciężkich włosów na ramię, a ja spuściłem wzrok. A niech
mnie, Asa miał rzeczywiście niezły widok! Salem miała na sobie czerwoną,
koronkowąbluzeczkęzgłębokimdekoltem,takgłębokim,żemiałemwrażenie,żejeśli
nachylisięodpowiednionisko,piersijejzniegowyskocząipodbijąmioczy.Ubierała
się w sposób prowokujący i uwodzicielski zarazem, ale jednocześnie była w tym
elegancka i w pewnym sensie powściągliwa. Naprawdę była jak współczesna Bettie
Page.
–Przyjechałam,boPhiltegochciał.Wiedział,żetowłaśnietupowinnamtrafić,że
tujestmojemiejsce–odparłaprosto.
Takiejodpowiedzisięniespodziewałem.Taknaprawdętopoczułemsięjakostatni
kretyn,przekonany,żeusłyszę,iżmiałotocośwspólnegozemną.Fakt,żepoczułemsię
urażony,byłdlamniezaskoczeniem.Zmarszczyłemczoło.
–Comasznamyśli?
Wzruszyłatylkoramionami.
– Mam na myśli, że odkąd wyjechałam z Loveless, mnóstwo razy się
przeprowadzałam. Nigdzie nie zagrzałam miejsca na dłużej i nigdzie nie osiadłam na
stałe. Zawsze sądziłam, że oznacza to po prostu, że szukam przygód, że mam duszę
Cyganki,jednakdziękiPhilowizdałamsobiesprawę,żepoprostuodzawszeszukałam
bezpiecznejprzystani–miejsca,któremogłabymnazywaćdomem.Nigdywcześniejnie
miałamdomu.
– Uważasz, że Denver to twoja bezpieczna przystań? Chcesz tutaj osiąść? –
bąknąłem.
Już zajarzyłem. To znaczy, Phil znalazł mnie wegetującego w naprawdę paskudnej
dziurzewOklahomie,praktykującegopodokiemkolesia,któryzamiasttatuowaćalbo
mnie uczyć, wolał handlować spod lady amfą. Stary Donovan miał przyjaciela, który
mu o mnie napomknął, a także o fakcie, że byłem młody, garnąłem się do nauki i
prawdziwiekochałemsztukę.Philprzyjechałtamspecjalnie,żebymniezobaczyć,nie
informującmnie,jakdotegonaprawdędoszło.PhilDonovanocaliłmidupę,przywlókł
doDenverinauczyłwszystkiego,copowinienemwiedziećotatuażu,abymmógłzrobić
karieręimiećczymzarabiaćnachleb.
Acoważniejsze,Philprzyjąłmniedoswojej„rodziny”.Samotnośćniebyłałatwa,
alebyłemsamodtakdawna,żepoczątkowoniepotrafiłemsięodnaleźć.Philsprawił,
żeDenverstałosięmoimdomemibezpiecznąprzystanią.
Salem uśmiechnęła się i ten jej seksowny kolczyk zamigotał znów szkarłatem znad
jejwargi.Wybrzuszeniepodmoimpaskiemzareagowałojeszczebardziejżywiołowoi
zupełniewbrewmojejwoli.
–Może–powiedziałacicho.–Dlamnieokreślenie„dom”tocoświęcejniżtylko
współrzędnenamapie.
Chciałemjązapytać,coto,udiabła,maznaczyć,kiedydrzwidobaruotworzyłysię
i do środka wmaszerowała młoda kobieta. Usłyszałem, jak stojący za barem Asa
zaczerpujegłębokotchu,aSantastojącawpobliżustołubilardowegoiprzyklejonado
Nasha krzyczy: „Royal!”, i zobaczyłem, że macha do niej z entuzjazmem.
Czerwonowowłosa ślicznotka pomachała wszystkim na powitanie i paradując przez
cały bar, całkiem jakby to był jej prywatny wybieg, dołączyła do grupy naszych
przyjaciół. Gdy dziewczyny zaczęły się obściskiwać i całować na powitanie, Nash
znalazłsięwczymśwrodzajukanapkizdwóchślicznychrudychlaseczek.Pieprzony
szczęściarz!
– Kto? To? Jest? – Zaciąganie Asy zmieniło się nagle i stwardniało w sposób,
jakiegonigdywcześniejuniegoniesłyszałem.Jegooczy,zazwyczajlśniąceijasnejak
złote monety, pociemniały i spoważniały – nigdy nie widziałem, żeby był taki
zaaferowany.
–ToRoyal–wyjaśniłem.–SąsiadkaNasha.–AponieważSantapraktycznieterazu
niegomieszka,tedwiesąnierozłączne.
Dwarudzielcebyłydziwnympołączeniempodobieństwiprzeciwieństw.Santabyła
łagodna, spokojna i tak skromna i słodka, jak to tylko możliwe. Miała miedzianorude
włosyipiegi,więclubiłemsięzniądrażnić,żewyglądajakPippiLangstrumpf.Royal
Hastings z kolei została genetycznie obdarowana przez naturę tak hojnie, jak to tylko
możliwe. Była wysoka, miała idealnie gładką skórę, piwne oczy i długie szkarłatne
włosy.Iciałotakie,októrymmyślałem,żetaknaprawdęnieistniejepozakatalogami
kostiumówkąpielowych–agdybyjużsamowsobietoniebyłodośćseksowne,była
naprawdę miła, bardzo zabawna i na swój uroczy sposób dziwaczna. To wszystko
sprawiało,żebyłainteresującainaprawdęfajna.
–Chcę…–GłosAsyopadłoktawęniżejizobaczyłem,jakSalemprzenosiwzrokz
niego na mnie i z powrotem. Nie chciałem nawet dopuścić do siebie tej myśli, ale
niestety zdawałem sobie sprawę, że jeśli Asa zajmie się Royal, nie będę musiał się
wściekaćnato,żepodrywaSalem,więcpowiedziałemtylko:
–Uderzaj,stary.Jestwolna.
Asawybałuszyłnamnieoczyiwykrztusił:
–Dlaczegotakagorącalaseczkabujasięsama?
W mowie facetów oznaczało to: „Co, do cholery, jest z nią nie tak?” Podniosłem
rękęimachnąłemjakbynigdynic.
–Dużopracujeimanapiętygrafik,jaksądzę.
Asawsparłsięobaripochyliłwmojąstronę.
–Czymsięzajmuje?
Cóż,wtymwłaśniemógłbyćproblem.Wiedziałem,żejeślipowiemmu,jakzarabia
na życie ta piękna młoda kobieta, Asa natychmiast przestanie się nią interesować.
Milczałem przez chwilę, zastanawiając się, jak mu to wszystko oględnie wyjaśnić,
kiedynagleSalemwypaliłaprostozmostu:
–Toglina–rzuciłaodniechceniaznadswojegodrinka.
Asa wybałuszył oczy i cofnął się o krok, całkiem jakby wiadomość poraziła go
impulsemelektrycznym.
–Skądwiesz?–spytałzachrypniętymodemocjigłosem.
Salemwzruszyłatylkonagimiramionami.Pomyślałemprzelotnie,żemamnieodpartą
ochotę oblizać cały jej obojczyk i przyssać się do krągłego ramienia w miejscu, w
którymłączyłosięzesmukłąszyją.Co,dodiabła,sięzemnądziało?Miałemtrzymać
sięodniejzdaleka–odniejiodbólu,którymogłamizadać.
– Ciągle przychodzi do salonu razem z dziewuszką Nasha. Któregoś razu miała na
sobiemundur.Poprosiłamją,żebypokazałamiswojegognata.
Z twarzy Asy odpłynęła cała krew; pokręcił powoli głową, całkiem jakby ten gest
mógłcofnąćsłowaSalem.Abypostawićkropkęnadi,przytaknąłemipotwierdziłem:
–Tak,topolicjantka.NiewierzyłemNashowi,gdymiotympowiedział,aletakjest.
Całkiemniedawnonasłużbiezebrałanawetbęckiodjakiegośśmieciaichodziłaprzez
jakiś czas z podbitym okiem i rozkwaszoną buzią. Ma odznakę i pilnuje prawa i
porządku,mójdrogi.
Asazakląłpodnosemiuśmiechnąłsiędomniekrzywo.
–Powinnitegozabronić.Takielaseczkiniepowinnybronićisłużyć.
Poszedł na drugi koniec baru, żeby przygotować kilka drinków dla Dixie, która
przyglądała się z dala naszej wymianie zdań. Kiedy podchwyciłem wzrok ślicznej
kelnereczki, uśmiechnęła się do mnie uroczo i musiałem napić się piwa, żeby
odruchowo się do niej nie wyszczerzyć. Flirtowanie z ładnymi dziewczynami
przychodziło mi równie naturalnie jak oddychanie, ale Salem nie spuszczała ze mnie
spojrzeniatychswoichczarnychjaknococzuizjakiegośpowoduwdzięczeniesiędo
Dixie nie wydawało mi się w tej chwili dobrym pomysłem. Odrzuciła znowu długie
włosynaplecy;przyglądałemsię,jakosuwająsiępojejnagiejskórze.Możeibyłem
urodzonym flirciarzem, ale tej kobiecie bycie seksowną przychodziło tak naturalnie!
Dosłownie ociekała zmysłowością, całkiem jakby to były kosztowne perfumy. Była
znacznielepszawteklockiodemnie,itobyłkolejnypowód,żebytrzymaćsięodniej
zdaleka.
– A co, ładne dziewczyny nie powinny być policjantkami? – W jej głosie
pobrzmiewała złośliwa nutka, więc odepchnąłem się od baru i skinąłem głową w
stronęAsy,wciążpogrążonegowrozmowiezDixie.
– Asa miał w swoim życiu nieszczęście znaleźć się stanowczo zbyt wiele razy po
przeciwnejstronieludzizodznakami.Chodzinietyleonią,ileoto,czymsięzajmuje.
Asa nie lubi, kiedy gorąca laseczka jest poza jego zasięgiem, a to, co Royal robi
zawodowo,sprawia,żezdecydowaniejestpozajegozasięgiem.
Salem podniosła ciemną brew i obrzuciła taksującym spojrzeniem najpierw Asę, a
potemseksownąpolicjantkę,którawłaśnieodrzuciłagłowędotyłuiroześmiałasięna
całegardłozczegoś,copowiedziałaSanta.
–Szkoda,żetakuważa.Byłabyznichnaprawdępięknapara.
Cóż,jejsłowasprawiły,żemiałemniecomniejsząochotęudusićAsę–nietylkoza
to,żegapiłsięnajejcycki,kiedypochylałasięnadbarem,aleizato,żesiędoniej
uśmiechał i flirtował z nią, podczas gdy ja czułem się w jej towarzystwie znowu jak
niechciane,odrzuconedziecko.
–Nowięc…–bąknąłem.–Rzuciłaśwszystko,zostawiłaśzasobącałeswojeżycie,
tylko po to, żeby pomóc Nashowi i Rule’owi w nowym salonie, bo Phil tego chciał?
Nie porzuciłaś niczego… nikogo? – W moich słowach pobrzmiewało echo żalu.
Słyszałem to doskonale, ale nie umiałem nic na to poradzić. Moja mama zmarła w
wynikujakiejśgłupiejstrzelaniny,kiedybyłemmały–niepamiętałemjejzbytdobrze,
przypominałem sobie jednak, że była naprawdę miła, ładna i zawsze uśmiechała się
albośmiała.Zapamiętałemjąjakoosobęszczęśliwą.
Trafiłem do sierocińca, gdy miałem sześć lat. Nie miałem żadnej rodziny, a
przynajmniejkrewnych,którzychcielibymnieprzygarnąć,więctułałemsięoddomudo
domu, dopóki w wieku dziesięciu lat nie trafiłem pod dach Ortegów. Wiedziałem, że
moja mama nie zostawiła mnie samego specjalnie, że los bywał okrutny i czasami
potrafił naprawdę dać w kość, jednak nie zmieniało to faktu, że kiedy ktoś, na kim
bardzo mi zależało, odwracał się ode mnie, napływały wszystkie te straszne
wspomnieniabyciaporzuconym.
Zamiast odpowiedzieć na moje sarkastyczne pytanie, Salem oparła się biodrem o
barowy stołek i odchyliła lekko na bok, przyglądając mi się uważnie. Zawsze
uważałem, że ma cudowne oczy. Gdy byłem młodszy, sądziłem, że wyglądają jak
aksamit i jest w nich coś miękkiego. Teraz, gdy tak na mnie patrzyła bez mrugnięcia,
widziałemwnichmrokitajemnicę.Niepodobałomisię,żewyglądatak,jakbyznała
wszystkiesekretywszechświataitylkoczekałanato,żebymdoniejprzyszedł,takby
mogławyszeptaćmijewszystkie,codojednej,doucha.
–DlaczegoniezapytałeśoPoppy?–spytałazwyrzutem.–Couniej?Gdziejest,co
robi? Nie pozwoliłeś mi nawet wczoraj wymówić jej imienia i zastanawiam się
dlaczego? Wiem, że rozstaliście się w kiepskich okolicznościach, ale mam wrażenie,
że chodzi o coś więcej. Gdy wyjeżdżałam z Loveless, byliście nierozłączni jak
bliźnięta syjamskie, więc może mnie oświecisz, Rowdy, co takiego wydarzyło się
międzywami?
Nadźwiękjejimienianiemogłemsiępowstrzymaćododruchowegocofnięciasię.
Niepytałem,bonaprawdęniemiałemochotyniconiejwiedzieć.Itowłaśniedlatego
unikałem Salem jak ognia przez ostatni miesiąc. Chciałem tylko wrócić do punktu, w
którymbyłemszczęśliwy,udając,żesiostryCruzbyłytylkoodległymwspomnieniem,
doktóregowracałemjedyniewtedy,kiedyzbytdużowsiebiewlałemalbożyciedało
miporządniewkość.
Na szczęście nie musiałem odpowiadać: wybawiła mnie od tego Ayden, która
wyrosłanagleobokjakspodziemiizłapałamniezałokieć.Oczymiaławidentycznym
odcieniuzłotejwhiskyjakjejbratAsa,terazlśniłyfiglarnieodtequili.
–Zatańczzemną,proszę!–jęknęła.–Jetjestniemożliwy.
Obejrzałem się przez ramię i zobaczyłem, że mój kumpel rzuca mi ostrzegawcze
spojrzenie. Jednak, jako że drażnienie się z Jetem było jedną z moich ulubionych
rozrywek,niebyłoopcji,żebymjejodmówił.Marnybyłzemniekowboj,alemiałem
na sobie kowbojki, a poza tym nigdy nie odmawiałem możliwości położenia łap na
tyłeczkudziewczynyrównieślicznejjakAyden.
Obejrzałem się na Salem i dosłownie widziałem, jak trybiki za tymi ciemnymi
oczami obracają się, jednak zanim zdążyłem wykrztusić choćby słowo, sięgnęła po
swojegodrinkaiodepchnęłasięodbaru.
–Będziemymusielikiedyśwreszciesiępoliczyć,Rowland.Zawszebyłeśdobryw
teklocki,alekiedyśnogacisiępowinie,wspomniszjeszczemojesłowa.
Minęła mnie, zamiatając ciemnymi włosami; gdy poczułem ich dotyk na nagim
ramieniu, aż ścisnęło mnie w żołądku. Patrzyłem, jak podchodzi do Nasha i Santy
pogrążonych w rozmowie z Royal i jak przytula czerwonowłosą ślicznotkę, całkiem
jakbyznałysięodlat.
SpojrzałemnaAydenizanimzdążyławykrztusićchoćsłowo,wypaliłem:
–Nawetotymniemyśl.Anisięważ.
Dałem się jej wyciągnąć na skromny parkiet i porwać do tańca przy dźwiękach
DavidaAllanaCoezawodzącegoMamaTriedzcyfrowejszafygrającej.
–Rowland?–Zachichotałaiskrzywiłemsiędoniejkwaśno.
–NiejestemjużRowlandemodbardzo,bardzodawna.
–WtakimrazieskądwziąłsięRowdy,hę?
Mruknąłem pod nosem, posyłając jednocześnie nad jej ramieniem szelmowski
uśmiechJetowi,którywodpowiedzipokazałmiśrodkowepalceurąk,mamroczącpod
nosem wszystkie najgorsze przekleństwa, jakie znał. Przyciągnąłem jego dziewczynę
bliżej do siebie i uśmiechnąłem się do niej promiennie, tylko po to, żeby jeszcze
bardziejgowkurzyć.
–Byłemniesfornym
dzieckiem.Miałemmnóstwoenergiiiniktniewiedział,coz
tymzrobić.Zawszerozrabiałem,pakowałemsięwkłopotyiniktniechciałsiępodjąć
mojej resocjalizacji. W wieku dziesięciu lat trafiłem do rodziny, która miała już
mnóstwodzieci–własnychiprzybranych.Mojaprzybranamatka,Maria,niemówiła
zbytdobrzepoangielskuizazwyczajszwargotaładomniepohiszpańsku.Strofowała
mnie nieustannie, próbując przywołać do porządku, ale był ze mnie kawał ancymona.
Moi nauczyciele, inni rodzice z kościoła i niektóre dzieciaki szybko zaczęły mnie
nazywaćRowdym–zresztąiMariiłatwiejbyłotowymówić,więctakjużzostało.
OczyAydenzrobiłysięokrągłeirozdziawiłalekkobuzię.Ścisnąłemjąlekko,dając
jejdozrozumienia,żetobyłodawnotemuiterazwcalesięjużtymnieprzejmuję,ale
zachwilęmimowolniespojrzałemznowunaciemnągłówkęiniesamowitekrągłościw
obcisłej spódnicy. Cóż, przynajmniej nie przejmowałem się aż do chwili, gdy się
pojawiła,pomyślałemsmętnie.
Aydenzmarszczyłanosiodwzajemniłauścisk.
–CzyJetmówiłcioAustin?–spytałaszeptem.
Mówiła tak cicho, że niemal nie słyszałem jej głosu, zagłuszanego przez stukot
naszychobcasównadrewnianejpodłodze.
–Cośtamwspominał…
–Icootymmyślisz?–Wjejgłosiesłychaćbyłowahanie.Widziałem,jakprzełyka
nerwowoślinę.
– Sądzę, że wszyscy jesteśmy dorośli i wiemy, jak zabukować sobie lot. Austin to
nieAntarktyda,asamfakt,żebędzieszmiałanowykodpocztowy,wcalenieznaczy,że
nie będziesz tu wciąż duchem i sercem. Jesteście naszą rodziną, nieważne, ile
kilometrówbędzienasodsiebiedzieliło.
Skinęłaledwiezauważalniegłową,aoczyzaszkliłyjejsięlekko.
–Bojęsię.
Westchnąłem i przytuliłem ją tak mocno, że aż pisnęła, zaskoczona i wierzgnęła
długiminogami.Ucałowałemjąwskrońipowiedziałemtylko:
–Itowłaśniedlategopowinnaświedzieć,żewszystkojestwnajlepszymporządku,
słonko.–Odstawiłemjąnapodłogę,aonaześmiechempchnęłamniewpierś.
–Taa,alejanaprawdęświrujęzestrachu.MartwięsięoAsę.Ktosięnimzajmiei
będziegopilnowałpodmojąnieobecność?Wiesz,żetomagnesnakłopoty.
– Powiedziałbym, że minął już czas, kiedy trzeba było go prowadzić za rączkę, a
poza tym jest nas tu cała banda, żeby przypomnieć mu, co ma do stracenia, jeśli
powinie mu się noga. Martw się o siebie. Martw się o swojego faceta. Po prostu
jedźcietam,bądźcieszczęśliwiicieszciesięwasząmiłościąimałżeństwem.Wszystko
będziedobrze,Ayd,ajeślinie,toitaknicnatonieporadzisz.
Prychnęłaipodniosławysokobrew.
– No to… powiesz mi, o co chodzi z tobą i Salem? Mam wrażenie, że dzieje się
międzywamicoświęcej,niżmaszochotęprzyznać.
Nad jej ramieniem widziałem, jak Jet wstaje i skrada się ku nam. Mrugnąłem do
niego,aonodwzajemniłmisiękolejnympaskudnymspojrzeniem.
–Tonieżadnaromantycznahistoria,jeślinatoliczysz.
–Salemjestzabawnaiodrobinęekscentryczna.Lubięją.
– Trudno jej nie lubić – westchnąłem. Salem była też ciepła. Była rozgarnięta.
Troskliwa i współczująca. Była jedyną osobą w moim młodym życiu, przy której
czułem się dobrze, a kiedy mi to wszystko zabrała, gdy porzuciła mnie, zostawiając
samemu sobie, uczepiłem się Poppy jak ostatniej deski ratunku – z zapamiętaniem
graniczącym z obsesją. Nie zamierzałem popełnić znów tego samego błędu i dać się
omamić Salem. Za bardzo cierpiałem, gdy zabierała mi wszystko, co wcześniej tak
hojnieofiarowała.
– No to dlaczego zachowujesz się tak, jakby skopała ci psa? Nie jesteś sobą i
szczerze powiedziawszy, wcale mi się taki nie podobasz. Ona stanowi świetne
uzupełnieniewaszejekipywsalonieipowinniściesięcieszyć,żetrafiłwamsięktoś
taki.
Jet w końcu do nas dotarł. Otoczył Ayden od tyłu ramionami i przyciągnął ją do
siebie,ajanieprotestowałemipozwoliłemmująsobieodebrać.
–Kutafonzciebie–burknął,łypiącnamniespodełba.
Roześmiałemsięiwzruszyłemramionami.
–Wtakimraziebierzdupęwtrokiisamzatańczzwłasnążoną.Onacałyczasmusi
wysłuchiwaćtegopiekielnegojazgotu,którynazywaszmuzyką,więcmógłbyśsięchyba
choćrazpoświęcićiwziąćjąnaparkiet,co?
Wymamrotał coś pod nosem i z obrażoną miną pozwolił przyciągnąć się Ayden
bliskodosiebieirozkołysaćwwolnymtańcu,podczasgdyjaodszedłem,zostawiając
ich samym sobie. Podchodząc do baru z zamiarem zamówienia kolejnego piwa,
myślałemotym,copowiedziałaAyden.
To fakt, że Rule i Nash naprawdę mieli szczęście, że Salem trafiła do ich salonu.
Jeśli jednak o mnie chodziło… cóż, zawsze wiedziałem, że jedynym szczęściem, na
które mogę w życiu liczyć, jest gówniane szczęście w nieszczęściu. Straciłem matkę.
Straciłem Salem. Utraciłem moją pierwszą miłość – a wszystko to wydarzyło się
jeszcze,zanimbyłemdośćdorosły,żebymócsięnalegaluubzdryngolić.Szczęściew
nieszczęściu–o,tobyłocoś,coznałemażzadobrze.
Byłemprzekonany,żekażdazdobrychrzeczy,któremniespotkały,odkądpoznałem
Phila i przyjechałem do Denver, były zrządzeniem losu, próbującego wynagrodzić mi
niezliczonechwilewdzieciństwie,kiedyczułemsięzagubionyiniekochany.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Salem:
„C
ześć,możeszdomnieoddzwonić?Tojużczwartawiadomość,jakązostawiamci
naskrzyncewciąguostatnichdwóchtygodni,Poppy.Zaczynamsiętrochęmartwić”.
Wykrzywiłamsiędotelefonuischowałamgodotorebki,przeskakującprzezkałuże,
którezostawiłnachodnikupopołudniowydeszcz.WleciewDenverbyłogorąco,może
nietakupalniejakwTeksasie,alenadalprzyjemnieiciepło,więcbyłamzaskoczona,
że gdy pod wieczór zaczęło padać, jak to miało w zwyczaju, krople deszczu były
lodowate i wielkie jak grochy. Pogoda w tym stanie przechodziła prawdziwy kryzys
tożsamości,aleniebyłowtymwłaściwieniczłego,bonawetjeślipsioczyłeśnabyle
jakąaurę,tozmieniałasięonawciągupięciuminut.
Drżałam z zimna, bo rano włożyłam do pracy króciutkie czarne szorty z wielkimi,
srebrnymiguzikamiimarszczonąnapiersiachkoszulkębezrękawów,iterazwdrodze
do kawiarni położonej kilka przecznic dalej, gdzie chciałam coś przekąsić przed
powrotem do salonu, dosłownie zamarzałam. Wolałam nawet nie myśleć, co deszcz
zrobił z moją fryzurą i grubą warstwą eyelinera, którym pomalowałam oczy, więc
zamiast tego skupiłam się na myśleniu o tym, jak bardzo wkurzona jestem na moją
młodsząsiostrę.
Poppy i ja zawsze się od siebie różniłyśmy jak ogień i woda. Podczas gdy ja
pogodziłam się bardzo wcześnie z myślą, że nigdy nie znajdę szczęścia i radości w
Lovelessiwdomumoichrodziców,onanadaltammieszkałaibyłaoczkiemwgłowie
mojegosurowegoojca.Modliłamsię,żebypotym,jakwylądujewcollege’uizobaczy
trochę świata, nieco odżyła, przejrzała na oczy i dotarło do niej, że życie nie polega
tylko na byciu idealną córeczką tatusia. Ku mojemu poirytowaniu tuż po ukończeniu
szkoły pognała jednak w te pędy do domu i szybko wróciła do starych nawyków,
chociażbłagałamją,żebyprzyjechaładomnieizemnązamieszkała.Prędkowyszłaza
mążzafaceta,któryjaknamójgustbyłzbytpodobnydomojegoojca,jeszczebardziej
nasodsiebieoddalając.Byłampewna,żeniebyłatowyłączniejejdecyzja.
Chociaż moim rodzicom i mężowi Poppy nie podobało się, że wciąż jesteśmy ze
sobąwkontakcie,jejukradkowerozmowyzemnąbyłyjedynymaktemsprzeciwu,na
jakisięzdobyła.Miałammnóstwopytań–naprawdęcałemnóstwo.Chciałamuzyskać
nanieodpowiedzi,aniemożliwościąbyłowyciągnięcieczegokolwiekodRowdy’ego,
zważywszynafakt,żerówniedobrzemogłabymgadaćdościany.Wichrozstaniubyło
coświęcejniżzwykłe„onchciałczegośinnegoniżja,atooznaczało,żeniemożemy
sięjużdłużejprzyjaźnić”,którePoppysprzedałami,gdywszystkoposypałosiękilka
lattemu.Musiałosięwydarzyćcośpoważnego,skoroRowdyniechciałnawetsłyszeć
o mojej siostrze. Była najwyraźniej jego pierwszą miłością, a Poppy zazwyczaj
mówiłamiwszystko–wszystko!–więctedziwnetajemnicemiędzynimisprawiały,
żezżerałamnieciekawość.
Niepowiedziałabym,żebymojasiostramiałaszczęściewmiłości.Zanadtochciała
wszystkichzadowolić:zarównomężczyznobecnychwjejżyciu,jakimojegoojca.A
to z kolei doprowadziło do tego, że spotykała się i wiązała z prawdziwymi łajzami.
Wątpię,żebyrozpoznałaprawdziwąmiłość,nawetgdybytaprzyszłaikopnęłająwjej
zgrabną dupkę – i to był właśnie powód, dla którego starałam się ją mieć na oku i
martwiłamsię,żenieoddzwania.Jejmążstanowiłpodręcznikowyokazskończonego
gnojka. Oliver Martinez był gburowatą i despotyczną kopią mojego ojca i naprawdę
niepomiernie mnie to wkurzało. Poppy nie była dość silna, żeby od niego odejść ani
wystarczającozdeterminowana,żebypostawićmusię,gdypróbowałjąkontrolowaći
narzucaćjejswojąwolę.
Zamówiłam kawę z pianką i brownie, bo wyglądało naprawdę smakowicie, i
spróbowałam wycisnąć nieco wodę ze swoich długich włosów. Szłam właśnie do
wyjścia ze wzrokiem wbitym w torebkę, do której pakowałam ciasto, więc nie
zauważyłam kobiety, którą niemal stratowałam, dopóki nie było za późno. W porę
złapałam ją za nadgarstek, ale gdy uderzyła we mnie, telefon wypadł jej z ręki i
poleciałnapodłogę.
Obiekrzyknęłyśmy,zaskoczone,ajanatychmiastzaczęłamwybąkiwaćgorączkowe
przeprosiny,bochociażzkubkauroniłamnaszczęścietylkotrochękawy,towylałamją
namprostonaręce.
Dziewczyna machnęła dłonią i schyliła się po swój telefon, podczas gdy ja nadal
próbowałamsięniezdarniewytłumaczyć.Zrobiłomisięjeszczebardziejgłupio,kiedy
spostrzegłam,żetotasamaszykownablondynka,którazajrzałaniedawnodosalonu.
Miałanasobieeleganckikostium,awłosyściągniętewysokowciasnykoczek.Gdy
mnierozpoznała,otworzyłaszerokooczy.
–Wybacz–bąknęła.–Sprawdzałampocztęnatelefonieiniepatrzyłampodnogi.
Strzepnęłamzdłonikropelkistygnącejkawy.
–Ajamyślałamotysiącurzeczachnarazimyślamibyłamdalekostąd–prychnęłam.
–Mamjeszczekilkaminut,zanimbędęmusiaławrócićdosalonu.Pozwól,żekupięci
kawęnaprzeprosiny.
Pokręciłazdecydowaniegłową.
–O,nie,naprawdę,nietrzeba.Tojapowinnambyłauważać…
Zignorowałamjąiwróciłamdokolejki,mającnadzieję,żepójdziezamną.Iposzła,
wciążmamroczącpodnosem,żetozupełnieniepotrzebne,alegdynadeszłaporazłożyć
zamówienie,umilkła.Niebyłamzaskoczona,gdypoprosiłaozwykłączarnąkawębez
żadnychdodatków.Takobietanaprawdęsprawiaławrażenieabsolutnieprofesjonalnej
i stanowczej, co jeszcze raz kazało mi się zastanowić, dlaczego w ogóle zajrzała do
salonutatuażu.
–Atakwogóle,jestemSalem.SalemCruz–przedstawiłamsię.Uścisnęłamocno,
pomęskumojądłoń.
–SayerCole.Pracujęwkancelariiprawnejkilkaprzecznicstąd.
Skinęłamgłowąiuśmiechnęłamsiędoniejciepło.
– Zdziwiłabyś się, gdybym ci powiedziała, jak wielu prawników robi sobie
ostatnimi czasy tatuaże. Mam nadzieję, że to nie z powodu pracy postanowiłaś
zrezygnowaćzwizytyunas?
Wzdrygnęłasięlekkoizarumieniłauroczo.
– Nie. Przyjechałam do Denver niedawno i tak naprawdę to chciałam się tylko
rozejrzeć.–Odchrząknęła,gdyszłyśmydodrzwi.Zulgąspostrzegłam,żedeszcznieco
ustał. – Tak mi coś po prostu strzeliło do głowy. Nie wiem właściwie, o co mi
chodziło.–Mówiącto,odwróciławzrokiogarnęłomnieniejasneprzeświadczenie,że
niejestzemnądokońcaszczera.
–Jateżjestemtunowa,aleuwielbiamtomiasto.Skądprzyjechałaś?
–ZSeattle.Spędziłamtampraktyczniecałeżycie.Potrzebowałamzmiany.
Rozumiałamjąażzadobrze.Spytała,skądjestem,ajaroześmiałamsięiwszystko
jej opowiedziałam. Kiedy zapytała mnie, co mnie sprowadziło do Denver, zerknęłam
naniąkątemokaispytałam:
–Czyuznasz,żejestemszurnięta,jeślicipowiem,żezpowodufaceta?
Wzruszyła ramionami i zatrzymałyśmy się na rogu ulicy. Znowu uciekła wzrokiem
gdzieśwbokiponownieodniosłamwrażenie,żeniemówimicałejprawdy.
– Nie. Ja też przyjechałam tu dla faceta – mruknęła. – W pewnym sensie. To nic
romantycznego, ale ten mężczyzna był czynnikiem decydującym, gdy dostałam
propozycję przeniesienia. Moja firma otworzyła akurat filię w Denver. – Skinęła
głową w kierunku przeciwnym niż ten, w którym znajdował się salon, i powiedziała
szczerym,życzliwymgłosem:–Mamnadzieję,żecisięznimułoży.
Roześmiałamsię.
–Jestemupartaicierpliwa.Gdybyśzmieniłazdanienatemattatuażu,zajrzyjdonas.
Nasichłopcypotrafiąwyczarowaćnaskórzeprawdziwecuda.
Prześlizgnęłasięwzrokiempomoichodsłoniętychramionach.
– Nie miałam pojęcia, że tatuaże mogą wyglądać tak cudownie… ani że mogą być
formąsztuki.
– Jeśli tatuaż jest dobrze wykonany, może być równie piękny jak obraz, a do tego
masz swoje małe dzieło sztuki zawsze przy sobie i możesz się nim dzielić z innymi,
gdziekolwiekpójdziesz–powiedziałam.
Światła się zmieniły i rozstałyśmy się, idąc w przeciwnych kierunkach; po drodze
zastanawiałam się nad tą tajemniczą, elegancką kobietą, która zdawała się mieć
mnóstwotajemnic.Miałamcichąnadzieję,żejejtakżeudasięzrealizowaćwszystkie
plany, niezależnie od tego, co sprowadziło ją do Denver. Sekrety czy nie, wydawała
sięnaprawdęmiła.
Otworzyłamdrzwidosalonuiżebydotrzećzabiurko,zaczęłamsobietorowaćdrogę
przez ludzi tłoczących się w poczekalni. Cora rozmawiała akurat z dwoma
dziewczynami, które pokazywały jej jakieś zdjęcia, a w tle słychać było brzęczenie
maszynekdotatuażu.Nashzauważyłmnieiskinąłmigłową.Schowałamtorebkępod
biurko,wyjąwszyuprzedniociasto,żebyzjeśćjepóźniej,izapytałamgo,ocochodzi.
Potarł dłonią ogoloną czaszkę i zaczęłam się zastanawiać, jak często Santa robi to
samo. Te płomienie, które miał wytatuowane po jej bokach, były piękne i zabawne.
Gdyby to był mój facet, nie odrywałabym chyba od nich rąk ani na chwilę. Jego
fioletoweoczyzalśniłymieszankążyczliwościipoirytowania.
– Co mamy zrobić, żeby wreszcie ruszył ten sklep na górze? Wydawało mi się, że
mam na niego jakiś pomysł, ale za każdym razem, gdy zaczynam w tym kierunku
działać,dziejesięcoś,cosprawia,żezaczynamyiśćwzupełnieinnąstronę.
–Dobrzebybyło,gdybyściedostarczylimitrochęgrafik:jakichśrozpoznawalnych
szkiców, żebym mogła skontaktować się z firmą robiącą nadruki i umieścić je na
koszulkachiinnychciuchach.Topowinnobyćcośfajnegoimodnego,pasującegodo
ostatnichtrendów–powiedziałam.–Moglibyściewykorzystaćprojektytatuaży,które
maciezrobione.Waszefankiposikająsięzradości.Tymaszsmoka,Ruletegowężana
łapie.–Pokiwałamgłową,mrużącwzamyśleniuoczy.–Coramatewszystkieswoje
kwiatki, Rowdy kotwicę na szyi, której trudno nie zauważyć. Wszystkie się od siebie
różnią, są bardzo charakterystyczne i na pewno świetnie się sprzedadzą. Dzięki temu
niebędziemytworzyćmarkireklamującejsamesalony,tylkoodrazuiludzi,którzyw
nichpracują.–Wyciągnęłamrękęiuścisnęłamjegoimponującybiceps.–Sądzęteż,że
powinniśmy zrobić specjalną, limitowaną edycję dla Phila. Coś oldsckulowego,
zadziornego,cobędziedlaniegowpewnymsensiehołdemidlategowszystkiego,co
wamzostawił,dlajegoschedy.
Widziałam,jakjegojabłkoAdamawędrujewgóręiwdół,aoczylśniąmudziwnie
przezmoment,zanimodchrząknąłiskinąłgłową.
– Jesteś dokładnie tym, kogo potrzebujemy do rozkręcenia tego wszystkiego. Mój
ojciecnaprawdęwiedział,corobi.
Uśmiechnęłamsię.
–Byłbardzomądrymisprytnymgościem.
–Chciał,żebyśprzyjechałatudlaczegoświęcejniżtylkosamsalon,prawda?
Wzruszyłamramionami.
–Czasemtoktośzzewnątrzmusidostrzec,czegobrakujenaobrazku.Philbyłwtym
bardzo,bardzodobry.
Nashmruknąłcośpodnosemipomachałklientowi,którywszedłwłaśniedosalonu.
–Owszem,był.–Minąłmnieizacząłiśćwstronęswojegostanowiskapracy,aleza
chwilę zatrzymał się i obejrzał na mnie przez ramię. – Ten salon to była inicjatywa
Rowdy’ego.Koncepcja,pomysłnarozwinięciesię,otwarcienowejfilii,wszystkoto
wyszło od niego. Chyba do niego zadzwonię i poproszę, żeby kontaktował się
bezpośrednioztobąwsprawachsklepu.Ruleijaitakjużmamyzadużoinnychrzeczy
nagłowie.
Widziałam to w tych pięknych oczach, w oczach jego ojca aż za dobrze – ten sam
rodzaj współczucia i potrzeby sprawiania, żeby ludzie wokół niego byli szczęśliwi.
Nash był nieodrodnym synem Phila i widać to było jak na dłoni. Roześmiałam się i
odwróciłam do biurka, żeby pomóc Corze radzić sobie z rosnącym tłumem
potencjalnychklientów.
–Jaksobieżyczysz,szefie.
Dopierowielegodzin późniejmiałamszansę dobraćsiędo mojegobrownie.Tego
dniamieliśmymnóstwo klientów,wtym dwóchbardzopóźnych, którychzgodziłasię
obsłużyćdwójkanowychartystów,więcrozliczyłamsalonizamknęłamgodopieropo
dziewiątejwieczór.Jednaknawetwtakpracowitydzieńjakdziś,to,cosiętudziało,
nie umywało się nawet do tego, do czego przywykłam w salonie działającym przy
kasyniewVegas.Tampracowałonarazkilkunastutatuażystów,ainteresbyłotwartydo
drugiejwnocy.SalonwDenvercieszyłsiępopularnościąimiałdużoklientów,alenie
było tu takiego kotła, jak w mojej poprzedniej pracy. Byłam zaskoczona, jak bardzo
podobamisięprzyjazna,swobodniejszaatmosferawmojejnowejpracy,idoceniałam,
że wszyscy odwalają kawał dobrej roboty w przeciwieństwie do tych bohomazów,
którewybieralituryściwVegas.
Należędoosób,którenieznosząrutynyiszybkosięnudzą.Sądzę,żetojestwłaśnie
jeden z powodów, dla których tak często się dotąd przeprowadzałam. Nie lubię być
przewidywalna. Nigdy nie chcę wiedzieć, co szykuje dla mnie los następnego dnia.
Jestempewna,żematocośwspólnegozdorastaniemwdomu,wktórymwszystkobyło
przewidywalne aż do bólu – nie było nawet sekundy, która nie była zaplanowana w
najmniejszych szczegółach. Mój ojciec robił wszystko ściśle zgodnie z zasadami i
własnymi surowymi przepisami, więc wydawało się logiczne, że jak tylko byłam
zdolnapodejmowaćdecyzjesamodzielnie,nigdynieopierałamsięnażadnymplanie.
Pozwalałam,żebynogiprowadziłymnietam,gdziemnieoczyponiosą–tyletylko,że
ostatnio coś się zmieniło. Tutaj czułam się… zakorzeniona. Czułam się, jakbym
codziennie już do końca życia mogła budzić się pośród tych gór, oddychać świeżym
powietrzemiznosićzachciankiszalonejdenverskiejpogody,iwiedziałam,żenigdymi
siętonieznudzi.
Wiedziałamteżzniezachwianąpewnością,żemogłabymgapićsięwniezabudkowe
oczyRowdy’egoSt.Jamesadokońcaświatainigdynieprzeszłobymiprzezmyśl,że
możeistniećcośpiękniejszego–nawetjeślipatrzyłnamnietak,jakbymbyłatoksyczna
iniebezpieczna.
Przeżuwałam właśnie swoje brownie i próbowałam ponownie dodzwonić się do
Poppy, by tym razem postraszyć ją, że jeśli do jutra się nie odezwie, złapię następny
samolotzDenveridoniejpolecę.WkładałamdziennyutargdosejfuwbiurzeCoryi
sprawdzałam,czywszystkiedrzwinagórzesąpozamykane,gdymojąuwagęzwróciło
moje odbicie w jednym z tych zabawnych krzywych luster, które chłopcy umieścili
tutaj,abynadaćsalonowiwyglądgabinetuosobliwości.
Wyciągnęło ono moje odbicie w górę i sprawiło, że moja szyja wyglądała jak u
żyrafy.Przyokazjizauważyłamteż,żepodoczamimamporozmazywaneczarnesmugi
eyelinera i że moje zazwyczaj gładko zaczesane i misternie ufryzowane włosy są
nastroszone i mokre od deszczu. Nie mogłam uwierzyć, że prawie cały dzień
przepracowałam taka rozczochrana i porozmazywana. Pokręciłam głową na widok
własnegoodbiciaizaczęłamwyłączaćświatła,gdyusłyszałamnadoleczyjeśkroki.
Jedynymi osobami, które miały klucze do salonu, byli chłopcy i Cora, więc
założyłam,żetoktóreśznich.Wyjrzałamnadół,żebysprawdzić,czyktośwchodzina
górę. Tak właśnie było, a gdy usłyszałam charakterystyczny stukot, który mogły
wywołaćtylkoznoszonekowbojki,sercezaczęłomibićniecoszybciej.
Wkrótce na schodach pokazał się ulizany na bok irokez Rowdy’ego, a na mnie
spojrzały najbłękitniejsze oczy na świecie. Nie uśmiechał się, nie poczęstował mnie
żadnym z tych swoich błyskotliwych żarcików; szedł po prostu, patrząc na mnie bez
słowaizkażdymkrokiemzmniejszającdzielącąnasodległość,dopókinieznaleźliśmy
się oko w oko. Był ode mnie wyższy, więc żeby spojrzeć mu w oczy, musiałam
odchylić głowę do tyłu. Wszystko wskazywało na to, że dowcipny i zabawny Rowdy
jestzarezerwowanydlacałejresztykobietnaświecie–zwyjątkiemmnie.Musiałam
przyznać,żeniewiem,czymisiętopodobało,czymożemniewkurzało.
–Cześć.
Oczy pałały mu dziwnym blaskiem i zobaczyłam, jak na mój widok jego wargi
zaciskająsięwwąskąlinię.
Miałamwrażenie,żeminęłochybazpięćminut,zanimotworzyłusta:
– Nash zadzwonił do mnie i powiedział, żebym zajrzał do salonu i sprawdził, czy
ciętujeszczeznajdę.Chciał,żebymporozmawiałztobąosklepie.
Podniosłambrewicofnęłamsięokrok.Minęłanastępnaminutaciszy,ażwreszcie
Rowdy odetchnął głęboko i przejechał kciukiem po jednym ze swoich nienagannie
przystrzyżonych baków. Omiótł mnie wzrokiem, a gdy znów spojrzał mi oczy, spytał,
marszczącczoło:
–Czemujesteśtakapotargana?
Prychnęłamiodrzuciłamsplątanewłosyzaramię.
– W przerwie na lunch trochę zmokłam i prawie stratowałam jakąś biedaczkę w
kawiarni. Nie mogę uwierzyć, że nikt nie powiedział mi przez cały dzień, że
wyglądałam jak zmokła kura! – Przewróciłam oczami i cofnęłam się jeszcze o jeden
czydwakroki,gdynagleRowdyzłapałmniezanadgarstekiprzyciągnąłdosiebie.
Momentalniezabrakłomitchu,agdypodniósłdłońiprzejechałkciukiempomoim
policzku w miejscu, w którym rozmazały mi się kreski, miałam wrażenie, że serce
wyrwałomisięzpiersiiległoujegostóp.
– Znam ten widok – mruknął cicho. – Pamiętam, jak pierwszy raz pożyczyłaś od
przyjaciółki ze szkoły maskarę i nie mogłaś się domyć. – Nieskończenie delikatnym
gestemwytarłsmugępodmoimdrugimokiemimusiałamwreszciezaczerpnąćtchu,bo
jegotwarzzaczęłamisięrozmywaćprzedoczamizniedotlenienia.–Niewiedziałaś,
żetuszbyłwodoodporny,ispędziłaścałepopołudnie,próbującgozmyćpodwężemna
podwórku,bowiedziałaś,żetwójojciecsięwścieknie,jeślicięprzyłapieumalowaną.
Powszystkimwyglądałaśjakzmokniętyszoppracz.
Pamiętałam tamte wydarzenia równie dobrze jak on, tyle tylko, że w tej chwili
ciężko mi się było skupić, bo jego kciuk wędrował właśnie po mojej kości
policzkowej,apotemzsunąłsięnarubinowykolczykwmojejgórnejwardze.
– Pobiegłeś do domu i zapytałeś Marię, co robić – szepnęłam. – Dała ci oliwę z
oliwek i byłam ocalona. – Uśmiechnęłam się do niego krzywo. – A niedługo potem
zaczęłam pacykować się tak grubo, jak tylko zdołałam, żeby zrobić ojcu na złość.
Chybatrochęmiztychczasówzostało.
Widziałam,jakjegopierśpodnosisięiopada,gdyodetchnąłgłęboko,ajegojasne
oczy przesłonił jakiś cień. Otworzył usta, całkiem jakby chciał coś powiedzieć, ale
naglezmieniłzdanieizacisnąłjeznowuwwąskąlinię.Puściłmojenadgarstki,jakby
paliły go żywym ogniem, i cofnął się ode mnie. Nie próbowałam nawet ukryć
rozczarowania,jakiepoczułamnatenwidok.
–Opowiedzmiwtakimrazieosklepie–rzuciłbeznamiętnie.
Westchnęłam cicho, ale skoro chciał rozmawiać o interesach, nie zamierzałam
protestować.Przynajmniejzemnąrozmawiał,atobyłojużcoś.
Opowiedziałam mu o moich planach, o których wspomniałam wcześniej Nashowi.
Powiedziałam, że moim zdaniem klientela salonu byłaby zachwycona możliwością
zakupu produktów związanych z ich ulubionymi artystami i z ulgą powitałam fakt, że
podzielałmojezdanie.Onzkoleipodsunąłmipomysłnasprzedażwydrukówigrafikz
tatuażamiimusiałamprzyznać,żezrobiłnamniewrażenieswoimotwartymumysłemi
przedsiębiorczością. Od zawsze wiedziałam, że ma do zaoferowania coś więcej niż
tylkoładnąbuźkęiimponującemięśnie.Cieszyłamsię,żeniestraciłtegoteraz,kiedy
dorósł.
Wymienialiśmysięprzezjakieśdwadzieściaminutpomysłamiipowiedziałammuw
pewnymmomencie,żejeślichcemyruszyćzprojektem,będziemusiałkopnąćRule’ai
Nasha w dupska, bo zna ich lepiej ode mnie. Poprosiłam, aby wyciągnął od nich
grafiki,któremogłabymwykorzystaćnanadrukach.Chętnienatoprzystał,agdymiędzy
namizapadładziwnacisza,wiedzieliśmyoboje,żeczassięrozstać.Rowdyobiecał,że
przygotuje coś dla mnie pod koniec przyszłego tygodnia. Rozeszliśmy się i udaliśmy
każdewswojąstronę–onzacząłschodzićnadół,ajazajęłamsięgaszeniemświatła,
gdynaglewypowiedziałmojeimiędziwniezduszonymgłosem:
–Salem…
Obejrzałam się na niego przez ramię i podniosłam brew na widok tej przystojnej
buźkiściągniętejpoważnymgrymasem.
–Tak?
Jegoobcasyzastukałyopodłogę,gdywbiegłponownieposchodachiruszyłwmoją
stronę.Wargimiałzaciśnięte,ajegooczymiotałykobaltowebłyskawice.
–Cosięstało?–rzuciłam,przyglądającmusiękątemoka.
Podszedł prosto do mnie. Nie zatrzymał się, dopóki nie dotykał prawie moich
pleców. Jak na kogoś, kto w ciągu ostatnich kilku tygodni robił wszystko, byle tylko
mnieuniknąć,iniesprawiałwrażeniazbytszczęśliwego,żemusiprzebywaćzemnąw
tymsamympomieszczeniu,wydawałsiędziwnieniewzruszonybliskościąnaszychciał.
Odgarnąłmojedługiewłosyzplecówizebrałjewdłoni,obnażającmojeramiona,
na których miałam wytatuowane pole niebieskich teksaskich łubinów, a między nimi
stadko małych wróbli. To był duży tatuaż, kolorowy, naprawdę piękny i bardzo dla
mnie ważny. Kwiaty i ptaki wyglądały jak żywe, całkiem jak na fotografii, a nie
rysunku wykonanym tuszem na skórze. To był pierwszy tatuaż, jaki sobie zrobiłam, i
bardzodobrzeprzetrwałpróbęczasu.Zazwyczajbyłukrytypodmoimiwłosamialbo
ubraniem,aledziśmiałamnasobiebluzkęgłębokowyciętąnaplecach.Nicdziwnego,
że Rowdy przyglądał się rysunkowi, jakby lada chwila miał ożyć i porwać go do
krainywspomnień.
– Zrobiłam go sobie od razu po wyjeździe z Loveless. – Głos drżał mi lekko,
chociaż starałam się brzmieć nonszalancko i zaczepnie. Kwiaty miały ten sam odcień
smutnegobłękitujakjegooczytegodnia,gdywyjechałam.
– Narysowałem go dla ciebie. – W jego głosie słychać było gniew i ból i nie
mogłamgozatowinić.
– Wiem, Rowdy. Może i musiałam wyjechać z Teksasu, ale nigdy nie chciałam,
żebyśpomyślał,żeopuszczamciebieiPoppy.
Przesunął palcem po polu kwiatów i powiedział, chyba bardziej do siebie samego
niżdomnie:
–Nigdynieuważałaś,żetogłupie,żelubiłemrysować.Wszyscyzawszepowtarzali,
że powinienem się zająć futbolem. Wszyscy mówili, że będę zawodowcem, więc nie
powinienemmarnowaćczasunastudianaakademiisztukpięknychczyzajmowaniesię
rysunkiem. A ty zawsze mówiłaś, że powinienem robić to, co chcę. Tylko ty
twierdziłaś,żemamszczęście,żejestemnaprawdędobrynietylkowjednejdziedzinie.
Narysowałemtodlaciebienaszesnasteurodziny.
Czułam,żezachwilęwyjdęzsiebie,irzucęsięnaniego,jeślinieprzestaniemnie
takczuległaskaćpoplecach.Wyrwałomisięstłumionewestchnienie.
– To było piękne – szepnęłam. – Rysunek i twój gest. Zawsze byłeś bardzo
utalentowany i byłam pewna, że powinieneś wystawiać gdzieś swoje prace. Nigdy o
tobieniezapomniałam,Rowdy.Zawszebyłeśzemną,gdziekolwiekrzuciłmnielos.
Wypowiedział znowu moje imię, tym razem jednak w jego głosie pobrzmiewała
niepewność i dziwny lęk. Westchnęłam cicho, gdy nagle chwycił mnie za ramiona i
odwrócił do siebie. Zanim zdołałam pojąć, co się dzieje, zaczął prowadzić mnie w
stronę jednego z tych głupich luster. Kiedy moje nagie ramiona dotknęły zimnej tafli,
zaczerpnęłam gwałtownie tchu, a on wykorzystał ten moment, aby opuścić głowę i
dotknąćwargamimoichust.
Możeimójmózgnieogarniałtejnagłejzmianywjegozachowaniu,alemojeciało
nie miało z tym najmniejszego problemu. Wygięłam plecy w łuk, podniosłam ręce i
zarzuciłam mu na szyję. Moje sutki stwardniały, a usta wpiły się w jego wargi tak
mocno,żebałamsię,iżjużnigdynieudamisięodnichoderwać.Oplotłamjegojęzyk
własnym językiem i jęknęłam cicho, kiedy opuścił dłonie na moje biodra, żeby
podnieść mnie nieco wyżej. Dzięki Bogu, że zazwyczaj noszę te idiotycznie wysokie
butynaobcasie,boinaczejbyłabymstanowczozbytniska,żebyczućsięwtejsytuacji
komfortowo.
Toniebyłsłodkicałus.Toniebyłdelikatnybuziak.Czułamwnimsmakprzeszłości
i całego nagromadzonego od tamtej pory żalu i bólu. Gdy jego zęby przygryzły moją
dolnąwargęodrobinęzbytmocno,poczułamwtympocałunkuechaprześladującychgo
koszmarów. Jednak teraz nie miało to już żadnego znaczenia, bo… to był po prostu
Rowdy. Był dla mnie zawsze wszystkim, co dawało mi szczęście i sprawiało, że
czułamsiędobrze.
Jego dłonie były nieco zbyt natarczywe, oddychał odrobinę za szybko, a gdy
przylgnęłam do niego mocniej, poczułam, że serce bije mu niespokojnym, nierównym
rytmem. Próbowałam wtulić się w niego jeszcze mocniej, przywrzeć do niego całym
ciałem – i w tej samej chwili, w której wsunęłam mu palce we włosy, żeby
przyciągnąćgodosiebiebliżej…właśniewtedymójtelefonrozdzwoniłsięwkieszeni
napupiewmoichszortach.
Wyśpiewywał piosenkę Honey Don’t głosem Carla Perkinsa i chociaż miałam
ochotęgozignorowaćinieprzestawaćsięwpijaćwtecudowneusta,któreodzawsze
chciałampocałowaćwsposóbinnyniżnapożegnanie,toniemogłam,bowiedziałam,
żedzwonidomniemojasiostra.
Przestałam się wspinać na palce i opuściłam ramiona, oswobadzając szyję
Rowdy’egozuścisku.Wyjęłamtelefonzespodniidotknęłamekranu,żebyodebrać.
–Poppy?
Gdy tylko wypowiedziałam jej imię, zachowanie Rowdy’ego zmieniło się
diametralnie.Jegośliczneoczyspowiłcień,aonsamcofnąłsięodemnieokrokibez
słowa odwrócił na pięcie, a potem zbiegł po schodach, jakby goniło go sto diabłów.
Niepożegnałsię,nieoglądałsięzasiebie.Całkiemjakbyśmyjeszczeprzedchwiląnie
pożerali się nawzajem jak po długim poście. Zniknął po prostu, zostawiając mnie z
jeszcze większą liczbę pytań niż wcześniej. Niech go szlag, westchnęłam w duchu ze
złością,iniechszlagtrafitęcholernąprzeszłość,którastawałaminadrodzezakażdym
razem,gdymiałamjakiśplan.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Rowdy:
T
aktrudnobyłoutrzymaćzdalaodsiebiewspomnienia,kiedynieopatrznierazjedo
siebie dopuściłem. Jedno po drugim napływały do mnie nad ranem i tańczyły pod
powiekamiwnocy.
Pamiętałemtenmoment,gdyPoppywbiegłanapodwórkomiędzynaszymidomamii
zapytała mnie, czy chcę się z nimi pobawić. Tak bardzo przywykłem do tego, że nikt
niezwracałnamnienajmniejszejuwagiibyłemwieczniesamotnyizapomniany,żena
jej widok niemal uciekłem w popłochu. Była taka urocza: cała z wystających łokci i
długich warkoczy! Uśmiechnęła się do mnie słodko i powiedziała, że już zawsze
będziemy przyjaciółmi. Pamiętam, że nawet jako dziesięciolatek wiedziałem, że jej
dobroćiuśmiechtowszystko,czegopotrzebamidoszczęścia.
PamiętałemSalem,takącierpliwąizabawną,gdynaszadwójkawłóczyłasięzanią
krokwkrok,wpatrzonawniąjakwobrazek.Nigdyniemęczyłyjejmojepytania,moja
potrzebapoświęcaniamiuwagi.Zawszechętniesłuchałamoichzwierzeń,gdymiałem
wszkolezłydzień(atakichbyłocałemnóstwo).Nigdyniepatrzyłateżnamniejakna
czubka,nawetkiedywszyscyinniwmoimmałymświatkupróbowalikierowaćmniew
stronę,wktórąniechciałemiść,aprzynajmniejniebyłempewien,czytegochcę.Była
moją największą podporą i wielbicielką – nieważne czy strzeliłem gola, czy
narysowałemdlaniejrysunek.
Awrazztymiwspomnieniamiwracałyrównieżinne,któresprawiały,żetrudnomi
było oddychać, głowa zaczynała mnie łupać niemiłosiernie, a serce palić żywym
ogniem.
PamiętałemPoppyijejwielkie,smutneoczy,gdymówiłami,żenigdyniepokocham
jej tak jak ona mnie, że zawsze będziemy żyć w dwóch różnych światach i dlatego
nigdynamsięnieuda.Ofiarowałemjejmojemłodeserce…aonaodtrąciłaje,całkiem
jakby było nic niewarte. Tęskniłem za nią i pragnąłem jej – byłem taki pewny, że ją
kocham nad życie! – przez cały ten czas, który wydawał mi się wiecznością. Byłem
przekonany, że jest tą jedyną, tą wyśnioną i że jesteśmy sobie pisani. Była ułożona.
Była zawsze miła, dobra i hojna. Była cudowna, ale ja… ja nie byłem dla niej dość
dobry.Niepochodziłemzodpowiedniejrodziny,zodpowiedniegośrodowiska…Zbyt
różniliśmysięwszystkim,łączniezkoloremskóry,żebymogłaprzyprowadzićmniedo
domu i oznajmić ojcu, że zamierza spędzić ze mną resztę życia. Gdybym tylko mógł,
rzuciłbym jej do stóp cały świat – tyle tylko, że ona nic ode mnie nie chciała. Nie
chciałamnie.Koniec,kropka.
Pamiętamteż,jakstałemnapodjeździe,patrząc,jakSalemijejojciecwrzeszcząna
siebie, podczas gdy ona pakuje rzeczy do przeżartego rdzą belvedere’a i wykrzykuje
mu prosto w oczy, że jej stopa już nigdy nie postanie w jego domu ani w Loveless.
Była moją najlepszą przyjaciółką. Od zawsze czyniła mój świat lepszym i nawet w
wieku piętnastu lat byłem przekonany, że bez niej sobie nie poradzę. Bez niej nie
potrafiłemdokonaćnajprostszychwyborów,czułemsięprzeraźliwiezagubiony.
Chciałempowiedziećmoimprzybranymrodzicom,Poppy–wszystkim!–żeniechcę
graćwfutbol.Pragnąłemrysowaćimalować!Chciałemzdobyćstypendiumwydziału
sztuk pięknych – nie sportowego! – i Salem była jedyną osobą, która by mnie w tym
wyborze poparła. Potrzebowałem jej, była mi niezbędna, aby dać mi siłę do walki,
jednakwmgnieniuokazniknęłazmojegożycia,jakbynigdywcześniejjejtamniebyło.
Widziała,żepatrzęwśladzanią,gdyodjeżdżała.Wysiadłazsamochodu,apotem
pocałowałamnie–tobyłprawdziwypocałunek.Pamiętamsłodyczjejustisłonysmak
jej łez. To był mój pierwszy pocałunek, ale gdy go wspominałem, czułem tylko
dojmującąpustkęiżal,żeznówopuściłmniektośmibliski.Salemzapewniałamnie,że
będziepisać,dzwonić,wysyłaćgołębiepocztowe…alejaodwróciłemsięnapięciei
odszedłem,boniemogłemtegosłuchać.Wiedziałem,poprostuwiedziałem,żekłamie.
Gdy wyjedzie, to wszystko przestanie się liczyć, myślałem, i okazało się, że miałem
rację.
Teraz wszystkie te wspomnienia mieszały się ze sobą i ścierały z nowymi
doznaniami. Nie mogłem przestać myśleć o tym, jak drżała, wtulona we mnie.
Pamiętałemniedorzecznedrgnięciewrozporku,gdyzobaczyłemjąstojącąnaszczycie
schodów pierwszego dnia, kiedy została przyjęta do pracy w salonie. Pamiętałem
irytujące uczucie gorąca, którym promieniowała, kiedy jej dotknąłem. Nadal
smakowała słodko-słono, ale teraz byłem dość dorosły, żeby na to wspomnienie
zżerała mnie ciekawość, czy tak samo smakuje reszta jej ciała, nie tylko te wydęte
słodkousta.Wciążwidziałemjejzniewalająceoczy,lśniącejakwypolerowanyonyksi
nie mogłem przestać myśleć o tym, że jej cudowne usta smakowały lepiej niż
cokolwiekinnego,czegodotądskosztowałem.Świadomość,żesmakowałaczekoladąi
przeszłością prześladowała mnie w każdej minucie dnia. Wiedziałem, że gdyby jej
telefonniezadzwoniłwówczas,wystarczyłbyułameksekundy,żebympołożyłręcena
jejbiodrach,zdarłzniejteseksowneszortyiuwolniłpełnepiersizobcisłejbluzeczki.
Chciałemdotykaćtejkarmelowejskóryissaćbrodawkijejpiersi,któreczułemprzez
ubranie.
Wszystkie te myśli i wspomnienia ścierały się ze sobą i mieszały mi w głowie do
tego stopnia, że nie byłem w stanie skupić się na niczym, od pracy począwszy, aż po
prozaiczne czynności. Celowo unikałem wizyt w nowym salonie i nawet zmusiłem
Rule’a, żeby wziął moją zmianę w tym tygodniu, byle tylko jej nie oglądać. Nie
mogłemsięwtymwszystkimodnaleźćiwefekcienurzałemsięwbagnieprzeszłościi
uciekałemodprzyszłości.Czułemsiędocnawyczerpany.
Chociaż obiecałem jej, że pod koniec tygodnia dostarczę jej grafiki, zupełnie to
zlałemiteraz,wczwartkowywieczór,byłemnabardzodobrejdrodzedoostatecznego
zeszmaceniasięwbarzewtowarzystwiemojegokumplaZebaFullera.Miałemzamiar
tejnocywrócićdodomuwtowarzystwieDixie,bonormalnienajszybszymsposobem
na zapomnienie o kimś było dla mnie zająć się kimś innym. A nawet jeśli Dixie nie
zgodzi się dziś być moją pięciominutową kochanką, może dałaby radę ta blondyna,
która rozbierała mnie wzrokiem z drugiego końca baru od ładnych kilku chwil? Nie
miałbymteżnicprzeciwko,gdybydołączyładonasjejgorącaciemnowłosakoleżanka.
Uśmiechnąłemsiędoniejpromiennieiwidziałem,jaksięrumieniinachyladoswojej
przyjaciółki,żebyszepnąćjejcośdoucha.
Gdy podchwyciłem wzrok obserwującego mnie ukradkiem Asy, uśmiechnął się do
mnie i wzruszył ramionami. Odwróciłem się do Zeba, który wcale nie był pod takim
wrażeniemmoichdokonańjaknaszprzystojnybarmanzgłębokiegopołudnia.
–Czego?–burknąłemopryskliwie.
Wlewałemwsiebieshotyjägermeisterajakwodęichybawłaśniezaczynałynamnie
działać.
Zebbyłdobrymkumplem.Początkowobyłmoimklientem,alepowielugodzinach,
które spędziłem na zakrywaniu mu więziennych tatuaży, jakich dorobił się w ciągu
kilku lat spędzonych za kratkami, zmienił się w mojego przyjaciela. Była z niego
prawdziwa złota rączka – dałbym sobie łapę uciąć, że zdołałby samodzielnie
zbudować dom, mając do dyspozycji tylko tubkę kleju i kilka wykałaczek, ale
wiedziałem też, że życie dało mu nieźle w kość, i chciałem mu jakoś pomóc. To ja
namówiłemNashaiRule’a,żebyzgarnęligodopomocyprzynowymsalonieikumojej
uldzeefektyprzeszłynaszenajśmielszeoczekiwania.
Ponieważwiększośćmoichprzyjaciółostatnionictylkopobierałasię,spodziewała
się dzieci albo ustatkowywała się z seksownymi pielęgniareczkami, byłem teraz
samotny znacznie częściej niż kiedyś, więc gdy potrzebowałem towarzystwa do
ululaniasię,dzwoniłempoZeba.
Fuller sięgnął po swoją whisky z colą, spojrzał na mnie znad krawędzi szklanki i
rzuciłmikrótkie„nic”,którezdecydowanieniebrzmiałojak„nic”.
Zmrużyłem oczy i wychyliłem nowego shota, którego postawił przede mną Asa.
Podniosłempytającobrew.
–Notocomiałoznaczyćtospojrzenie?
Zeb był prawdziwym wielkoludem. Sądzę, że chyba nawet przewyższał wzrostem
Rome’a, co było nie lada wyczynem. Miał prawie tyle samo tatuaży co ja, co w
połączeniuzjegociemnymi,zmierzwionymiwłosamiizarostemsprawiałonaprawdę
groźne, iście zabójcze wrażenie. Miałem szczęście, że się przyjaźnimy, bo inaczej
mógłbympożałowaćbyciawstosunkudoniegochamskim.
–Niewiem,cojestbardziejżałosne:fakt,żetraciszczasnajakieśbarowesiksy…–
burknął, gdy skrzywiłem się do niego kwaśno – czy to, że jesteś dorosłym facetem,
próbującymutopićwalkoholuswojeproblemyzdziewczynami.
Miałem dwadzieścia pięć lat, ale czułem się, jakbym od chwili, kiedy gliniarze
pojawilisięwnaszymmieszkaniuwśrodkunocy,żebymipowiedzieć,żemojamama
nie żyje, przeżył setki żyć. Wyjaśnili mi, że jakiś gówniarz postrzelił ją śmiertelnie,
próbującukraśćjejauto,gdyniewysiadłazniegodośćszybko.Tamtejnocytrafiłem
do sierocińca i nigdy się stamtąd tak naprawdę nie wyrwałem. Od tamtego momentu
czułemsiędorosły,aZebmiałrację:powinienemmiećjaja,żebystawićczołoSalemi
temu,jaknamniedziałała.
–Acotyotymwiesz?–Wmoimgłosiepobrzmiewałorozdrażnienieiuraza.
Zebprzewróciłzielonymioczami,akącikijegozazwyczajpoważnychustdrgnęływ
bezradosnymuśmiechu.
– Wiem, że ma mniej więcej tyle wzrostu. – Sięgnął ręką do wysokości swojego
ramienia. – Ma figurę, od której facetom gotuje się mózg, a w jej oczach i włosach
możnabysięzgubićwciemności.
Poczułem, jak mięśnie szczęki zaciskają mi się odruchowo, i nachyliłem się nad
barem,żebyzapytaćprzechodzącegoakuratAsę:
–Rozpuszczaszplotki?
Przystojniakzpołudniaroześmiałsiętylko,ajanabrałemochoty,żebyrzucićsięna
niegoigoudusić.
–Hej!Talaseczkadosłownieemanujeseksapilemikobiecościąnakilometrcałkiem
odniechcenia!Poprostuwyraziłemswojeuznaniedlaładnejdziewczyny.Toniemoja
wina,żeniewidzisz,żepatrzynaciebie,jakbyśbyłjejulubionymdrinkiem,podczas
gdyonausychazpragnienia.
Och,jasne,widziałemto,ażzadobrze!Niemiałemtylkobladegopojęcia,coztym
zrobić. Chociaż w sumie może nie do końca było to prawdą. Po tamtym pocałunku
miałem całkiem jasne pojęcie odnośnie do tego, w jakim kierunku zmierzały moje
uczuciadoSalem–prostodomojegołóżka.Niewiedziałemjednak,czyzdołamsobie
ztymporadzić.Wystarczyło,żewypowiedziałaimięwłasnejsiostry,abyostudzićmój
zapałipożądanie,odktóregojeszczechwila,atrzasnęłybymispodnie.Podziałałoto
namnielepiejniżkubełzimnejwodyzlodemwylanynałeb.
CzynaprawdękiedykolwiekkochałemPoppytakmocno,jakmisięzdawało,skoro
sam widok Salem i myśl o jej całowaniu podkręcały mnie bardziej niż sama Poppy
kiedykolwiek? Wątpię, czy naprawdę byłbym zdolny pocałować Salem, gdyby to
wszystko,coczułemwprzeszłościdojejsiostry,byłonaprawdętakważne,jakmisię
zawszezdawało.
Wymamrotałemcośbezsensuisięgnąłempopiwo.
–Topoprostu…Onaniejestjakpierwszalepszalaska.Znamją,aonaznamnie.
Ażzadobrze.
Zeb skruszył w zębach kostkę lodu ze swojego drinka i pomyślałem, że wygląda,
jakbywylazłdopierocozjakiejśleśnejgłuszy.Stanowiłuosobienieczłowiekarodem
zKolorado.Przezgłowęprzemknęłamipopijakuirracjonalnamyśl,żepowinniśmygo
umieścićnafladzestanu,żebynasdumniereprezentował.Tak,chybabyłemjużdobrze
zrobiony.
– To właśnie jest twój problem, Rowdy – mruknął Zeb. – Za nic nie chcesz, żeby
jakaś laska naprawdę cię poznała. Chcesz po prostu zaliczyć, a potem się wycofać,
żebyśniemusiałsięzabardzostarać.
WarknąłemidałemAsieznak,żebynalałmikolejnegodrinka.
– Wystarczy, że raz się postarałem – wybełkotałem – i to bardziej niż jakikolwiek
gówniarzpowinien.Idostałemzatosolidnegokopawdupsko.Życiedałomiporządną
nauczkę. Nie zamierzam się więcej starać, a tylko dobrze bawić… zapewniając przy
okazjidobrązabawęinnymlaseczkom.Wszyscyzyskują,niktnatymnicnietraci.
Zebparsknąłikiwnąłgłową,gdyAsazapytałgo,czychcejeszczekolejkę.
– Laska złamała ci serce dawno temu, więc uważasz, że żadna nie jest warta
zachodu?Szczerze?Wydawałomisię,żemaszwgłowietrochęwięcejoleju.
Zaczynałem się wkurzać. Mieliśmy grać w jednej drużynie, być bracholami i tak
dalej,bla-bla-bla.Nieprosiłemgowcale,żebywyszedłzemnądoknajpy,potoaby
mnieumoralniaćidawaćmiwykłady.
–Nierozumiesz–warknąłem,aZebspojrzałnamnieiprzewróciłoczami.
– Nie? Gdy trafiłem do paki, byłem zaręczony, wiesz, stary? Kochałem ją ponad
życie.Obiecała,żezaczekanamnie,żejestemtymjedynymiżenawetkratyiczasnie
zdołająnasrozdzielić.Nieminęłynawetdwamiesiące,nimprzestałamnieodwiedzać,
apopółrokubyłajużzaręczonazjakimśpieprzonymmistrzemskateboardu.Materaz
dwójkędzieciijeździminivanem.Czywydajecisię,żetooznacza,żewszystkiebaby
sątakiejakona?Żenigdynieznajdętakiej,któranamniezaczeka,bonaprawdęmnie
kocha?
Patrzyliśmynasiebiedobrąchwilęwmilczeniu,ażwreszcieZebpokręciłgłową.
–Bojawcaletaknieuważam.Jestempewien,żenaświeciejestmnóstwokobiet,
którebędątrwałyprzyswoimmężczyźnieniezależnieodwszystkiego.Sądzę,żegdzieś
tamjestjakaślaska,którejniebędziewcaleobchodziło,żemnieposadziliiżebędzie
mnie kochać mimo wszystko, i przyjmie z wdzięcznością to, co będę jej chciał
ofiarować. Jasne, dopóki jej nie znajdę, nie zamierzam mieć wyrzutów sumienia,
podrywając inne, dlaczego miałbym sobie odmawiać dobrej zabawy? Jednak kiedy
przestajeiśćjakzpłatka…kiedydziewczynaokazujesięwartazachodu,niebędęsię
bał zaryzykować. – Roześmiał się. – Nie żeby taka robota mi się nie podobała,
szczególniejeślitopraca„fizyczna”…
Gdy wychyliłem kolejnego jägera, język zaszczypał mnie od alkoholu. Chyba
powinienemprzystopować,pomyślałemniepewnie.Obrazzaczynałmisięzamazywać
imiałemwrażenie,żejaktylkopuszczęsiębarowegoblatu,spadnęzestołkaizaryję
nosemwglebę.
–Tylkotajedna,pierwsza,zostajewtwoimsercunazawsze.Tapierwszaokreśla
wszystko inne i te, które przyjdą po niej. – Wybełkotałem, zdając sobie niejasno
sprawęztego,żemojesłowaniebrzmiązbytprzekonująco.Samniebyłemjużniczego
pewien.Iniebyłatotylkowinaalkoholu.
Asa przystanął za barem, nachylił się w moją stronę i pstryknął mi palcami przed
nosem.Zwymyślałemgoiodrzuciłemgłowędotyłu.
–Jesteśpieprzonymdebilem–rzucił.–Naświeciejestmilionpierwszychlasekdla
milionaróżnychrzeczy.Sątakie,zktórymizatańczyłeśpierwszegowolniakaitakie,z
którymi przeżyłeś swój pierwszy raz. Jest taka, którą pocałowałeś jako pierwszą, i
inna, którą zapragnąłeś przedstawić swojej starej. – Jego bursztynowe oczy zalśniły
psotnie.–Maszpierwszą,zktórąsiębiłeś…ipierwszą,októrąsiębiłeś.Bywająteż
takie pierwsze, którym musiałeś pozwolić odejść. To normalne, że każdy ma swoją
pierwsząmiłośćitaką,którazłamałaciserce.Zawszesątepierwsze,Rowdy,alesą
teżtakie,zaktórymiwartogonić,ażniestanąsiętwoimiostatnimi.Totaostatniajest
tą,którataknaprawdęsięliczy.
Zawszepowtarzałemsobie,żePoppybyładlamnietąpierwszą–ijedyną–jednak
nie mogłem się okłamywać, że była moją pierwszą, jeśli w grę wchodziła większość
sytuacjiwymienionychprzezAsę.Jasne,byłapierwsząlaską,którazłamałamisercei
zrobiła to naprawdę spektakularnie. Jednak pierwszą dziewczyną, z którą się
przespałem, była Joanne Morse – miałem wtedy z piętnaście lat. Ta, z którą
zatańczyłem pierwszego wolniaka, nazywała się Megan Drake. Miało to miejsce na
pierwszym roku college’u – po tym, jak zaliczyłem na boisku trzy strzały podczas
pierwszej połowy meczu. Była też pierwszą, z którą uprawiałem seks oralny. W
pewnym momencie uznałem, że nadal mogę marzyć o Poppy, a jednocześnie zaliczać
inne panny. Wystarczyło, że się uśmiechnąłem i powiedziałem którejś, że jest ładna.
Zanim poszedłem do college’u, zaliczyłem już całkiem pokaźne grono chętnych
laseczek w moim wieku mieszkających w Loveless. Nigdy nie zdołałem żadnej
przedstawić swojej starej, bo ta od dawna nie żyła, a pierwsza, która mnie
pocałowała…cóż,towłaśnieonabyłapowodem,dlaktóregozachowywałemsiędziś
jaknarąbanydebil.Zebmiałrację:potejpierwszejzawszebyłanastępna,aleja,jak
dotąd,nigdynietrafiłemnatęostatnią.
–Kutafonyzwas–wybełkotałem.–Chcęsiętylkowspokojunajebaćizamoczyć
kija.
Obydwajmoikumpleroześmialisię,ajaspojrzałemzamglonymwzrokiemnaDixie,
którawłaśniepodeszładomnieipołożyłamidłońnaramieniu.
–Zawszedousług,Rowdy–wymruczałamiseksowniedoucha.
Dixie była w dechę. Lubiłem ją i podobało mi się w niej wszystko: to, jak
pracowała,jaksięzachowywała,jejwygląd.Nigdyniczegoodemnieniewymagałai
zawsze, gdy lądowaliśmy razem w łóżku, było bosko. Była naprawdę słodka, jednak
teraz,gdywidziałemwjejślicznychoczachnabrzmiałąobietnicąnadzieję,wiedziałem
też,żepowrótdodomuwjejtowarzystwieiszukaniewjejramionachzapomnienianic
mi nie da. Moje myśli zaprzątał bez reszty ktoś inny, a nie chciałem, żeby ta miła,
słodka istota stała się dla mnie tylko ucieczką od wspomnień, bo unikając kobiety,
której tak naprawdę pragnąłem, zachowywałem się jak ostatni tchórz i skończony
frajer.
Nakryłemjejdrobnądłońwłasnąrękąiodepchnąłemsięodbaru.
– Nie dziś, słoneczko – wymamrotałem. – Tych dwóch podeptało dziś moje ego i
chybanieprędkosiępozbieram.
Nie było szans, żebym zdołał dziś prowadzić, co oznaczało, że muszę zostawić
swojegoSUV-anaparkinguiwrócićtaksówką.
–Wybacz–bąknąłemprzepraszająco.
Dixiepokręciłatylkogłowąiuśmiechnęłasiędomniesłodko.
–Odzawszewiedziałam,żeprzyjdzietakiczas,żektóraśzłapiecięwswojesidłai
nigdywięcejniespojrzysznażadnąinną–powiedziałaześmiechem.–Chybawłaśnie
tacywszyscyjesteście,chłopcy.Chociażczujęsięztegopowodutrochęgównianie,to
jednakdajemitowpewnymsensienadzieję,żeinamniekiedyśprzyjdzieczas.Każda
potworaznajdzieswegoamatora,jakmawiają.
Cóż,musiałemprzyznać,żebardzomężniezniosłamojąodmowę.Rany,laskabyła
naprawdęniesamowita!
Asa zamówił mi taksówkę, Zeb zapakował mnie do niej, a nieszczęsny kierowca
zerkałnamniecałądrogępodejrzliwie,całkiemjakbysiębał,żezdemolujęmubrykę.
Dałemmusutynapiwekiwytoczyłemsięztaksy,apotemwgramoliłemnieporadniedo
mieszkania.
Byłemzalanywsztok.Wełbiekręciłomisięodwódyiwspomnień,więczrobiłem
to, co zawsze, kiedy czułem się zagubiony i skołowany: sięgnąłem po szkicownik i
ołówekizabrałemsiędorysowania.Wiedziałem,żegdywytrzeźwieję,wszystko,co
nabazgram, wyda mi się koszmarem, ale w tej chwili rysowanie było jedyną rzeczą
zdolnąmnieuspokoić,zapewnićmiskupienieisprawić,żezasnęjakdziecko.
Następnego ranka obudziłem się, zrzucając notatnik na podłogę i niezdarnie
wygrzebując się z wyra w poszukiwaniu telefonu. Okazało się, że zostawiłem go na
kuchennymblacieobokmiskipłatków,którenajwyraźniejzamierzałemwczorajzjeść
nakolację.ZgłośnikadobiegałorzężenieCrampsów,lasującmimózg.
–Tak?–rzuciłemdomikrofonugłosem,którybrzmiałtak,jakbymwczorajwieczór
wyjarałwagonfajek.
–Rowdy?–WgłosieSalembrzmiałatroskaiażsięwzdrygnąłem.
–Tak?–wycharczałem.–Cojest?
Zalałemporzuconepłatkimlekiemiwsunąłemłyżkędoust.
–Wiesz,żejestjużdobrzepopołudniu?Twójpierwszyklientczekanaciebiejużod
półgodziny!
– Jasna cholera! – Cisnąłem miskę do zlewu i przejechałem dłonią po twarzy. –
Rany, nie miałem pojęcia, że jest tak późno! – jęknąłem. – Dasz radę umówić go na
inny termin? Zaproponuj mu zniżkę! Będę tam za parę minut. – Musiałem wypłukać z
siebieresztkialkoholuidotrzećdobarupomójsamochód,atomogłomizająćnieco
więcejniżkilkaminut,jednakSalemwcaleniemusiałaotymwiedzieć.
–Wszystkowporządku?–spytałazaniepokojona.
Rany,znowutenjejgłos…imójkutasdrgającynajegodźwiękwmoichgaciach!
–Zalałemsięwczorajwtrupaipadłemzbetonowanynakanapie–bąknąłem.–Nic
miniejest,jestemtylkotrochęnasiebiewściekły.
–Jasne.Pogadamzklientem.
Z jej głosu znikła troska. Zastąpiło ją rozczarowanie, a mój żołądek skręcił się w
ciasnywęzeł.Cokolwieksięmiędzynamidziało–cokolwiekrobiłamojejskołatanej
głowie–musiałemzadbaćoto,żebyjakośuregulowaćłączącenassprawyzawodowe.
Byłemtowinnymoimkumplom,klientom…atakżesamejSalem.
–Dzięki–westchnąłemzulgą.–Skontaktujęsięznimosobiścieiprzeproszęgo,a
wniedzielęprzygotujędlaciebiekilkaprojektów,jeślizechciałabyśnaniezerknąć.
Prychnęła i usłyszałem, jak odkłada na chwilę słuchawkę, żeby powiedzieć coś
komuśwsalonie.
– Spoko. Możesz mi je podrzucić do biura albo przesłać mailem, jak już będą
gotowe–poinformowałamniepochwili.–Wtymtygodniuwniedzielęiponiedziałek
będęwdomu.
Miałemochotęzapytaćjądlaczegoinatychmiastprzeszłomiprzezmyśl,żepewnie
nie spędzi tych dwóch dni samotnie, ale za chwilę przyszło mi do głowy, że
powinienemsięwypchać,botoniemójinteres.Potwierdziłemnaszeustalenia,aona
obiecała,żeprześlemiswójadresmailowy.
Rozłączyłem się i zwiesiłem głowę. Czułem się paskudnie i musiałem się jakoś
ogarnąć.Jeszczegorzejpoczułemsię,gdymójwzrokspocząłnanotatniku,porzuconym
na podłodze i rysunkach, które oskarżycielsko patrzyły na mnie ze stron, które
zapełniłemwczoraj,szukajączapomnienia.
Byładosłowniewszędzie–jejciemneoczy,długiefaleczarnychwłosów,idealnie
wykrojone usta, przyozdobione lśniącym klejnocikiem nad górną wargą,
porozumiewawczy uśmiech. I każda z tych licznych, nabazgranych w pijanym widzie
Salemznałamojewszystkietajemnice.Nawetgdybyłemurżniętytakmocno,żeledwie
pamiętałem powrót do domu, nie mogłem przestać o niej myśleć i poradzić sobie z
bólem,jakimizadała.
Podniosłem szkicownik i krzywiąc się, rzuciłem go na kanapę. To wszystko
wymykałosięspodkontroliinaprawdępowinienemcośztymzrobić.
Wziąłemprysznic,takgorący,żeażparzył,iwciągudwudziestuminutbyłemgotów
do wyjścia. Następnego klienta miałem o wpół do drugiej, a nie chciałem już dzisiaj
nikogozawieść.Nienawidziłemtegouczucia.
Praca była dla mnie tego dnia prawdziwym koszmarem. Zazwyczaj byłem
niemożliwie wesoły i wygadany, jednak dzisiaj wyglądałem jak zbity pies i
zachowywałem się jak słoń w składzie porcelany, więc Rule i Nash docinali mi co
chwilaprzezcalutkidzień.Nieprzejmowałemsięjednakzbytnioichdowcipkowaniem
i reszta dnia upłynęła bez żadnych incydentów. Miałem nadzieję, że Salem będzie
jeszcze w salonie, gdy przyjdę, ale wkrótce po moim telefonie musiała wrócić do
drugiegosalonu.Czułemsięztegopowodupaskudnie–całkiemjakbyniedośćmęczył
mniechybanajwiększykacwmoimżyciu.
Nashchciał,żebymskoczyłznimcośzjeść,boSantapracowaładopóźnanaostrym
dyżurze, a Rule wyszedł wcześniej. Ten ostatni zresztą od jakiegoś czasu wracał po
pracy od razu do domu i sądzę, że Nash miał mu to trochę za złe. Wcześniej byli
praktycznie nierozłączni, ale teraz, kiedy powstał drugi salon, a każdy z nich był w
związku,niespędzalijużrazemtyleczasu,codawniej.
Musiałemmuodmówić,boczekałamniepracanadrysunkamidosklepu.Chciałem
udowodnić Salem, że nie jestem wcale takim skończonym patałachem, za jakiego
musiała mnie uznać, obserwując moje zachowanie w ciągu kilku ostatnich dni. Nash
powiedział,żespoko,rozumie,iobiecał,żenadniachpodrzucimikilkaszkiców–i
zostawiłmniesamego.
Gdyzostałemsam,narysowałempirackistatek.Nabazgrałemsyrenępodobnądotej,
którą kilka lat temu wytatuowałem Rule’owi. Naszkicowałem Cygankę, a kiedy
zorientowałem się, jak bardzo moje rysunki przypominały wczorajszą bazgraninę po
pijaku,nieomalwyrzuciłemjedośmieci.Wszystkiebyłyśmiałeiwyraziste,namaksa
oldskulowe i dość interesujące, żeby zaintrygować nawet kogoś, kto nie znał się
zbytnio na tatuażach. Podobały mi się tak bardzo, że uznałem, że nie mogę czekać do
jutra,żebypokazaćjeSalem.Nieobchodziłomnie,żebyłajużprawiejedenastaalbo
że mogę się zjawić nie w porę – napisałem do niej SMS-a z pytaniem, czy mogę je
podrzucić jej jeszcze dziś. Właściwie to mogłem po prostu strzelić telefonem kilka
fotekijewysłać,aleniechciałemtegorobić.Chciałemjepokazaćjejosobiście.
Nieczułemsiętak–tegooczekiwania,niecierpliwości,dreszczupodniecenia–od
czasu,kiedyostatnirazcośdlaniejnarysowałem.Miałemwtedyczternaścielat,aona
siedemnaście.Jejojciecniepozwoliłjejwówczasiśćnabalmaturalny,bojakzwykle
coś przeskrobała, zachowując się wbrew jego woli. Było jej z tego powodu tym
bardziej przykro, że na bal zaprosił ją kapitan szkolnej drużyny futbolowej. To miała
byćjejwymarzonarandka,azamiasttegospędziłacaływieczórwpokoju,nazmianę
płacząc i przeklinając własnego ojca. Ponieważ zawsze kręciłem się w pobliżu i
spędzałem u niej w domu więcej czasu niż u siebie, skończyłem na podłodze jej
sypialni, próbując ją pocieszyć, podczas gdy ona szlochała w poduszkę. Byłem tylko
nieobytymnastolatkiem,więcniewielemogłemzdziałać,alekiedypowiedziałami,jak
bardzojestjejprzykro,żeniebędziemiałafotkizbalu–żadnejpamiątkizeszkolnych
dni, bo jej ojciec znowu ją ukarał – wiedziałem, że mogę zrobić coś, żeby chociaż
trochęjejtowynagrodzić.
ZnałemtwarzSalemrówniedobrzejakwłasnąinarysowaniejejportretuwpięknej
sukni księżniczki, której nigdy nie włożyłaby w prawdziwym świecie, zajęło mi nie
więcejniżpięćminut.Niecowiększyproblemmiałemzkapitanemdrużynyfutbolowej
– wówczas byłem w drużynie młodzików, więc wiedziałem mniej więcej, jak gość
wygląda,jednakjedynymsposobem,wjakimogłemgoprzedstawićbyło„ubranie”go
wstrójdogrywpiłkę.Takwięcnarysowałemją,pięknąiidealną,istojącąpodrękęz
gościemwsportowejbluzie,trzymającympodrękąfutbolowykask.
Kiedywręczyłemjejrysunek,natychmiastprzestałapłakać,zamiasttegozaniosłasię
histerycznym śmiechem. Początkowo sądziłem, że śmieje się ze mnie, ale wtedy
zeskoczyła z łóżka i przygniotła mnie do podłogi w niedźwiedzim uścisku.
Powiedziała, że to najlepsza pamiątka z balu, jaką mogłaby sobie wymarzyć, i
pamiętamdodziś,jakibyłemzsiebiedumny,żeudałomisięjąrozweselić.
Pamiętam też, że Poppy zajrzała do pokoju, żeby zobaczyć, co to za hałasy, i na
widok Salem rozpłaszczonej na mnie na ziemi obrzuciła nas karcącym spojrzeniem.
Nie przejąłem się tym jednak zbytnio, nawet mimo że byłem w Poppy zakochany po
uszy.Chciałem,żebySalembyłaszczęśliwa.Onazawszewychodziłazsiebie,żebym
poczuł się dobrze, żebym czuł się chciany i ważny. Nie czułem się winny z powodu
tego,żespróbowałemsięjejjakośodwzajemnić.
Salemwynajmowałamieszkanie tużobokCapitol Hilliniedaleko Marked,atakże
mieszkania Nasha kilka ulic dalej. Znalazłem jej nazwisko na drzwiach i wdusiłem
dzwonek. Nie otworzyła od razu, więc znowu zacząłem się zastanawiać, czy nie ma
przypadkiemgościa.Zadzwoniłemdrugiraziniezdejmowałempalcazguzika,dopóki
natarczywy dźwięk nie zaczął mnie wkurzać, gdy nagle pojawiła się za kratą i aż
podskoczyłemnajejwidok.Odsunęłaciężkiedrzwi,ajacofnąłemsię,kiedyześrodka
wypadła z impetem czarna, puchata kulka na czterech łapach. Salem wybiegła za
szczeniakiem,ajastałem,gapiącsięnanichjakidiota.
Salemkrzyczała:
– Jimbo! Wracaj tu, Jimbo, ty zatraceńcu! – A czarny labrador radośnie ganiał po
sąsiednichogródkach,kompletniejąignorując.
Miała upięte wysoko włosy, a na nosie ciemne okulary i była ubrana w te same
spodenkicotegowieczoru,kiedyuciekłemodniejzsalonu.Jednakdziśnosiładonich
białąkoszulkęnaramiączkach,którapodkreślałabardzosugestywniejejkrągłości,tym
bardziejżeniemiałapodniąbiustonosza.
Musiałemprzyznać,żeimbardziejroznegliżowanainaturalnabyła,tymbardziejmi
się podobała. Ta wersja Salem przypominała mi o dziewczynie, która dawała mi
nadzieję i przy której w młodości czułem się tak pewnie. Natomiast Salem
profesjonalistkazsalonutatuażusprawiała,żerobiłomisięciasnowspodniach,aw
uszach zaczynało mi huczeć. Nie mogłem jednak zaprzeczyć, że i jedna, i druga
niesamowiciemniepociągały.
Szczeniak popędził do mnie i schyliłem się, żeby podnieść go do góry. Oblizał mi
całątwarz,machającprzytymogonemjakszalony.Salemwróciłatymczasemdodrzwi
iobjęłasięrękami,próbujączłapaćoddech.
–Głupikundel!
Czarnafutrzanakulkaodwróciłasięnadźwiękjejgłosuispróbowaławydostaćsię
zmoichobjęć,żebywrócićdoswojejpięknejwłaścicielki.
–Maszpsa?–Podałemjejszczeniaka,agdyprzytuliłagodopiersi,małyuciekinier
zacząłjąbezopamiętanializaćpotwarzy.
– Taak. Nigdy nie zatrzymałam się nigdzie na tyle długo, żeby sprawić sobie
zwierzaka. Moja sąsiadka wspomniała jednak ostatnio, że jej chłopak próbuje się
pozbyć miotu niespodzianki, a kiedy zobaczyłam ten gapowaty pyszczek, nie mogłam
siępowstrzymać.
Ruszyławstronędrzwi,oglądającsięnamnieprzezramię.
– To właśnie przez niego muszę spędzać weekendy w domu. Jimbo jest jeszcze za
mały,żebyzostawałzbytdługosam.
Podniosłem brew i wszedłem za nią do budynku. Nie mogłem oderwać wzroku od
jejkrągłychpośladkówidługichnóg.
–Jimbo?
Imiębyłozabawneipasowałodomałego,fajtłapowategopieska.
–Tak,Jimbo,dlaczegonie?
Nowłaśnie–dlaczegonie?Salemweszładomieszkania,postawiłapsanaziemii
odwróciła się w moją stronę. Gdy tak uważnie mi się przyglądała, widziałem w
szkłachjejokularówswojeodbicie.
–Czytonaprawdęniemogłozaczekaćdoponiedziałku,Rowdy?
Była boso i zauważyłem, że paznokcie u stóp ma pomalowane na kolor głębokiej
czerwieni.Nawetubranawzwykłeciuchyiobślinionaprzezpsa,miaławsobiecoś,
co chwytało mnie za serce. Gdy nie odpowiedziałem, westchnęła i poszła do kuchni.
Dałamipapierowyręcznik,żebymusunąłztwarzydowodypsiejczułościisamaotarła
sobiebuzię.
Wiedziałem, że jedynym sposobem na to, żebyśmy zdołali razem pracować i
odpędzili demony przeszłości będzie kompletna szczerość. W końcu musiałem jej
powiedzieć,jaksilneemocjebudziływemniezwiązanezniąwspomnienia–tedobrei
tezłe.
– Nie mogłem się doczekać, aż ci je pokażę – powiedziałem ochrypniętym ze
wzruszeniagłosem.–Gdytoszkicowałem,poczułemsiętakjakkiedyś.Uwielbiałem
dla ciebie rysować. Nikogo to nie obchodziło, ale ty zawsze lubiłaś moje rysunki,
mówiłaś mi, że jeśli sprawia mi to frajdę, powinienem w to pójść. Wątpię, czy bez
ciebie doszedłbym do tego wszystkiego, Salem. – Gdy skrzyżowała ręce na piersi,
podniosłembrew.–Dziękujęci.
–Och,Rowdy…–Pokręciłagłową.–Towłaśniecałyty.Zawszebyłeścudowny.
To takie smutne, że nie miałeś obok siebie zastępu ludzi, którzy powtarzaliby ci to
codziennie,gdybyłeśmały.
– Nie. Miałem tylko ciebie – westchnąłem. – Podszedłem do niej, tak że teraz
staliśmynaprzeciwkosiebie,rozdzielenitylkokuchennymblatem.–Odkądweszłaśdo
salonu, Salem, cały czas gonię za przeszłością, wspomnieniami… i tobą. – Przez
chwilę nic nie mówiła, ale widziałem, że policzki zaróżowiły się jej lekko. – Co
zrobisz,jeślipozwolęcisięzłapać?–spytałem.
Byłemszczery,aleonamiałarację:możeizdarzałymisięrozmaitepotknięcia,ale
pierwszyrazoddługiegoczasupoczułemsię,jakbymstanąłnatwardymgruncie.Nagle
miałemochotępodejśćprostodoniejizakończyćtęgłupiągrę.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Salem:
C
omamzrobić,gdyzdołamgozłapać?Cóż,tobyłoproste:zamierzałamobnażyćgo,
itozarównofizycznie,jakipsychicznie,apotemnigdyniepozwolićmuodejść.Nie
sądzę,żebyłgotównamojąszczerość,więcpowiedziałamtylko:
–Chciałabymsiędowiedzieć,dlaczegoprzedemnąuciekasz.–Przechyliłamgłowę
na ramię i zapytałam prosto z mostu: – Czy nadal jesteś zakochany w mojej siostrze,
Rowdy?Chcęznaćprawdę.
Jego reakcja, kiedy zadzwonił do mnie wcześniej, sprawiła, że ta myśl nie dawała
mispokojuiwciążpowracaładomniejakzłyszeląg.Wiedziałam,żebardzozależało
munaPoppyiżetakjakzwyklemojasiostrapozwoliła,żebytoojciecpodjąłzanią
decyzjęwtejsprawie.Niewiedziałamjednak,żewciążoniejmyśliiżenadalściga
coś,conigdyniemiałoracjibytu,byłozwyczajnienieuchwytne.Małoprawdopodobne
wydawałosię,żebyjegomłodzieńczezauroczenieprzetrwałopróbęczasu.Jeślijednak
rzeczywiścietakbyło,wówczasnieważne,jakbardzogopragnęłamitychwszystkich
cudownych rzeczy, które mogły się nam przytrafić, gdy będziemy razem. Nie było
szans,żebymzdołałapokonaćduchawspomnieńmojejsiostry,abytozyskać.Byłamna
to zbyt dumna i za bardzo się ceniłam. Nie zamierzałam konkurować z jego
wyobrażeniem o pierwszej, wyidealizowanej miłości – nie wówczas, gdy jej obiekt
byłzdecydowanieżywyinadodatekstanowiłważnączęśćmojegożycia.
RazporazpróbowałamwyciągnąćodPoppyodpowiedzinadręczącemniepytania,
ale za każdym razem zbywała mnie i zmieniała temat, całkiem jakby nie miało to dla
niejzupełnieżadnegoznaczenia.Wiedziałam,żecośtujestnietak.Poppynieustannie
twierdziła,żejestbardzozajętaiżeniemożerozmawiać,irozłączałasiępozaledwie
kilkuminutachrozmowy.Toniebyłowjejstyluitylkozwiększałomójniepokójonią.
PrzyglądałamsięukradkiemRowdy’emu,kiedykładłkartki,któretrzymałwręku,na
blacie i obchodził go, żeby znaleźć się po tej samej stronie co ja. Zatrzymał się tuż
obok,ajazamarłamodruchowo,kiedyunieruchomiłmnie,opierającręcenakuchennej
ladzie na wysokości moich bioder. Opuścił lekko głowę, tak że staliśmy teraz oko w
oko, i przysięgam, że mogłabym się zatracić w tym oceanie błękitu na zawsze. Jego
włosy, pozbawione tych wszystkich mazideł, których używał do ich układania, miały
niecojaśniejszyodcieńniżzazwyczaj,asposób,wjakiopadałymunaczoło,sprawiał,
żewyglądałznowujaktenmałychłopiec,któregotowarzystwotakuwielbiałamdawno
temu. Aż swędziały mnie palce, żeby sięgnąć i odgarnąć mu je z czoła. Chciałam go
dotykać,bezkońca!,gdybytylkominatopozwolił.
Pochylił się lekko w moją stronę i poczułam, jak jego oddech porusza czerwone
pasemkonamojejskroni.
–PoprosiłemPoppy,żebyzamniewyszła–wymamrotał.–Miałemosiemnaścielat,
światstałprzedemnąotworemimiałemposadęzawodowegopiłkarzapraktyczniew
kieszeni. Dałem jej wszystko, co miałem… a ona powiedziała, że jestem dla niej jak
brat. Spojrzała mi prosto w oczy i oznajmiła, że nieważne, co zrobię, nigdy nie będę
dla niej dość dobry, bo wasi rodzice mnie nie zaakceptują takim, jaki jestem.
Stwierdziła,żeniejestemdlaniej…odpowiedni.
Poczułam, jak pierś unosi mu ciężkie westchnienie. Wstrzymał oddech, a jego
błękitne oczy przesłoniła ciemna chmura. Jego wargi dotknęły mojej twarzy tuż obok
brwi i półprzytomnie zdziwiłam się, że okulary nie zaparowały mi od żaru, jakim
emanował. Jednak chociaż bezsprzecznie na mnie działał, podniecała mnie jego
bliskość,czułamteż,jakwszystkowewnątrzmnie,mojeserceinadzieja,zmieniająsię
wkamień.
RowdypoprosiłPoppyorękę?Niemiałamotymnajmniejszegopojęcia…iczułam,
jakby nagle całe moje życie zmieniło się nieodwracalnie. Byli oboje tacy młodzi!
Zawszemisięwydawało,żetotylkoszczenięcamiłość,jednakwszystkowskazywało
na to, że jego uczucia do mojej siostry były znacznie bardziej skomplikowane, niż to
zapamiętałamalbochciałamwtowierzyć.
–Poprosiłeśjąorękę?–Miałamochotęgoodsiebieodepchnąć.Naprawdęmiałam
chęć wziąć pod pachę swojego słodkiego szczeniaka i uciec gdzie pieprz rośnie,
gdzieś, gdzie Rowdy St. James będzie znowu pogrzebany głęboko w moich
wspomnieniachiniebędęświadomatejinformacji,któraprawiezwaliłamnieznóg.
– Tak – potwierdził cicho. – Poppy nie powiedziała „nie”. Po prostu wzięła w
dłoniewszystko,cowiedziałemomiłości,iwykorzeniłatozmojegoserca.Podarłaje
na tak drobne kawałeczki, że nie zawracałem sobie nawet głowy ich szukaniem i
składaniem w całość. I właśnie dlatego… nie, Salem. Nie jestem już zakochany w
Poppy, o nie. Złamała mi serce, a ja już nigdy nie zawracałem sobie głowy próbą
pokochanianikogoinnego.
Nie mogłam tego słuchać. Położyłam mu dłonie na piersi i odepchnęłam go od
siebie. Chciałam uciekać, czułam się tak, jakby jego słowa zbudowały nagle klatkę
wokół wszystkich tych pretensjonalnych mrzonek, z myślą o których wyjechałam z
Vegas.
–Nigdymiotymniepowiedziała–jęknęłambezsilnie.–Rozmawiałyśmyzesobą
niejedenraz,aleonaanirazupieprzonymsłowemniewspomniałaotym,żepoprosiłeś
jąorękę!–Namoichoczachmarzeniaotym,żeteraz,kiedyjesteśmystarsi,możenas
połączyćcośpięknego,stałego,rozwiałysięjakdym.Czułamsię,całkiemjakbymstała
na bramce i patrzyła bezradnie, jak Rowdy St. James zasadza mojej drużynie gola,
któregoniemogłamobronić.Nigdybymtunieprzyjechała,nigdyniezamieszkałabym
tu,gdybymtylkowiedziała,jakbolesnesądlaniegowięziłączącegoznasząwspólną
przeszłością.
Odwróciłamsięnapięcie.Miałamochotępowiedziećmu,żebysobieposzedł,żeby
spierdalał! – ale straciłam wątek i tylko wydałam z siebie cichy okrzyk, gdy okazało
się, że znowu stoi tuż za mną. Złapał mnie za ramiona i szarpnął, zmuszając do
wspięcianapalce.
–Totytowszystkozaczęłaś,Salem–warknąłgniewnie.–Niemożeszsięterazot
takodwrócićtylkodlatego,żeniepodobacisięto,cozobaczyłaśwcieniachnaszych
wspólnychwspomnień,gdypadłnanieblasksłońca.
– Dlaczego mi nie powiedziała? – wyszeptałam, nie mogąc odwrócić wzroku od
tego morza wrzącego błękitu w jego oczach. Palce znów zaswędziały mnie, żeby
odgarnąćmuzczołapukieljasnychwłosów…Amożespoliczkowaćtęjegoprzystojną
twarz?
–Tojużjejproblem.
– To właśnie dlatego zostawiłeś szkołę? – spytałam z wyrzutem. – Czy to dlatego
porzuciłeś karierę piłkarza? Zawiodła cię, więc uciekłeś od tego wszystkiego?
Stchórzyłeś?
Powolipokręciłgłowąiprzyciągnąłmniebliżej,takżenaszeciałanapierałyteraz
na siebie. Natychmiast pożałowałam, że nie włożyłam biustonosza, gdy brodawki
moich piersi stwardniały ochoczo pod ciepłem i bliskością jego ciała. Zacisnęłam
mocnopalcenajegonapiętychbicepsach.
– Nigdy nie chciałem zostać piłkarzem – powiedział cicho. – Chciałem rysować.
Chciałem malować. Pragnąłem robić coś twórczego. Chciałem się nauczyć, jak być
artystą… ale nie miałem pojęcia, jak pogodzić to z próbą zdobycia Poppy. Kiedyś
wydawało mi się, że gdy twoja siostra wyrwie się spod wpływu waszego ojca,
wreszciemniedostrzeże.Żezobaczymnietakiego,jakibyłem,iżedotrzedoniej,że
niezależnie od okoliczności, w jakich los nas ze sobą zetknął, jestem coś wart. –
Wykrzywiłgorzkoustainaszeczołazetknęłysię,podczasgdyonwciążtrzymałmnie
wmocnymuścisku.–Niestety,niebyłoszans,żebytaksięstało.Jużpierwszegodnia
szkoły poznała kogoś, nieodpowiedniego kolesia, ale pochodzącego z odpowiedniej
rodzinyimającegowszystko,czegobyłotrzeba,żebymogłagoprzedstawićwaszemu
ojcu.Znienawidziłemgoodpierwszegowejrzenia.–Puściłmojąrękęisięgnął,żeby
zdjąć mi okulary, co sprawiło, że jego obraz lekko zamazał mi się przed oczami.
Pogładził kciukiem moją brew i miałam wrażenie, że rozpłynę się zaraz w kałużę u
jegostóp.–Sprałemgonakwaśnejabłko.Złamałemmukilkażeber,rozkwasiłemnosi
zostawiłem potłuczonego i zakrwawionego. Tak się złożyło, że on także grał, a to
wszystkowydarzyłosięnakilkatygodniprzedrozgrywkamipucharowymi.
Zaczerpnęłam głośno tchu, a jego skwaszona mina zmieniła się w szeroki uśmiech.
Nie zauważyłam zupełnie, że podczas gdy rozmawialiśmy, on cały czas podchodził
bliżej do mnie, a ja odruchowo się cofałam, więc teraz skończyłam przyciśnięta
plecamidoblatu.Złapałmniewtaliiipodniósł,podsadzającnakuchennąladę,asam
zająłmiejscemiędzymoimiudami.
–Szkołazamiotłacałąsprawępoddywan,botenkutafonmiałdostaćawans,anikt
nie chciał, żeby stracił autorytet reszty drużyny, gdyby musiał przyznać, że dał sobie
skopaćdupęświeżakowi–warknął.–Jazkoleistraciłemstypendiumidostałemzakaz
grywcollege’unakilkakolejnychlat.Tobyłodlamnie,zupełniejakbywypuścilimnie
z więzienia. Nie chciałem być w Alabamie. Nie chciałem już więcej oglądać twojej
siostry. A poza tym nigdy tak naprawdę nie miałem serca do futbolu. To wszystko
było…straszniewymuszoneirzygaćmisięjużodtegochciało.
Wciążjeszczepróbowałamdojśćdosiebiepoinformacji,żeoświadczyłsięmojej
siostrze… a on mówił, że próbował zabić gołymi rękami jej chłopaka! Te rewelacje
powinny były zadziałać na mnie jak kubeł zimnej wody. Na pewno nie powinny
sprawić, że czułam się tak cudownie pod dotykiem jego rąk, gładzących moje uda,
którymi obejmowałam jego szczupłe biodra. Jednak nawet te straszne wieści nie
potrafiłymniezmusić,żebymgoodtrąciła.
– Pobiłeś jakiegoś biedaka, tylko dlatego że spotykał się z Poppy? – jęknęłam. –
Byłeś aż tak zazdrosny? – Nie wierzyłam własnym uszom, bo Poppy naprawdę nie
stroniłaodrandekwszkoleśredniej,ajakośnigdyniewidziałam,żebywytrącałogoto
zrównowagi.Musiałamjednakprzyznać,żemyślimisiędośćciężko,bojegodłonie
właśnie zacisnęły się na moich pośladkach, a on przypierał mnie do blatu jeszcze
mocniej. Trudno było nie zauważyć, że bliskość naszych ciał działa na niego równie
mocno, jak na mnie. Czułam pulsujące wybrzuszenie na jego spodniach i tylko z
najwyższymtrudemopierałamsięchęciotarciasięonie.Teraz,kiedywiedziałamjuż,
cosięwydarzyłopodmojąnieobecnośćmiędzynimamojąsiostrą,wydawałomisię
tozłeiczułamsiętrochęjakzdzira.
–Nieotochodziło–wymamrotał.–Stłukłemgo,bobyłpierwszejwodydupkiemi
nigdygonielubiłem.Byłtypemgościa,którytylkoutwierdzałmniewprzekonaniu,że
futbol to nie to, co chcę robić w życiu. Byłem zazdrosny, że Poppy troszczyła się o
niego,anieomnie,aletoniemiałonicwspólnegoztym,żeskopałemmudupsko.Noi
oto cała historia, Salem. Cały czas uciekam, bo te wspomnienia bolą, kiedy do nich
wracam,awmoimżyciubyłojużdośćbólu.
Zaczerpnęłam znowu głęboko powietrza i położyłam mu dłonie na ramionach,
podczasgdyonzdjąłrękęzmojegopośladkaiwsunąłjąmiędzynaszeciaławmiejscu,
gdzie ich najwrażliwsze części napierały na siebie. Poczułam, jak przesuwa palcami
ponogawcemoichspodenekiprzełknęłamgłośnoślinę–niemogłamsiępowstrzymać.
Wiedziałam, że powinnam kazać mu przestać, ale słowa nie chciały mi przejść przez
gardło.
–Towłaśniedlategouciekaszprzedprzeszłością–wykrztusiłamzduszonymgłosem.
– Ale dlaczego uciekasz przede mną? – Wiedziałam, że to, co robimy, jest złe,
powinnam była czuć się zawstydzona i oburzona, ale jego dotyk był tak cudowny, a
spojrzeniejegooczutakhipnotyzujące,żeniemogłamoderwaćodnichwzroku.
Parsknąłkrótkimśmiechemijegociałemwstrząsnąłdreszcz,któryprzeszyłmniejak
elektryczna iskra. Jego palce poczynały sobie coraz śmielej, a moja samokontrola i
próba przywołania się do porządku rozwiewały się w niwecz pod jego dotykiem jak
porannamgławpromieniachsłońca.
– Ty zawsze mnie dostrzegałaś, Salem – wymruczał. – Zawsze mnie rozumiałaś,
nawet gdy nie potrafiłem sam ze sobą dojść do ładu. Byłaś moją najlepszą
przyjaciółką… a potem mnie zostawiłaś. Nie umiem troszczyć się o kogoś,
przywiązywaćdokogoś,ktowkońcuitakmniezostawi.–Oddychałciężkoiwkońcu
nie zdołałam się powstrzymać od potrzeby odsunięcia tego jasnego loka sprzed jego
oczu.Jegonastępnesłowasprawiły,żeserceścisnęłomisięzbólu:–Niepotym,co
przydarzyłosięmojejmamie.
Chciałam mu powiedzieć, że jest mi przykro. Że nigdy nie chciałam go opuszczać,
ale byłam młoda i wreszcie wyzwoliłam się spod wpływu ojca, więc odrobinę mi
odbiłaszajbaitrochęprzestałamnadsobąpanować.Musiałammupowiedzieć,żeon
także był dla mnie najlepszym przyjacielem. Chciałam zapewnić go, że był jedyną
dobrąrzeczą,jakązapamiętałamzdzieciństwa…alejegoustawłaśnieprzesunęłysięz
mojejskroninawargiispoczęłytamnadobre.
Niepocałowałmnie,nieprzycisnąłwargdomoichust,niewsunąłmiędzyniejęzyka
– po prostu trwał tak, w pełnym oczekiwania milczeniu między nami. Byłam jak
zahipnotyzowana,całkiemjakbymutkwiławpuszczonymwzwolnionymtempiefilmie,
wktórymkażdyjegoruch,każdydotykbyłpełenokrutnejdeterminacjiinieskończenie
powolny. Te utalentowane palce błądziły niebezpiecznie blisko miejsca, gdzie pod
moimiszortamimateriałstykałsięzeskórą,inagleznalazłysięjużnienamoimudzie,
awpobliżubardzogorącegoiwilgotnegopunktumiędzymoimiudami,punktu,któryaż
pulsowałpragnieniemipożądaniem.
–Aty,Salem?Czytyteżtraktujeszmniejakbrata?–Gdytopowiedział,bardziej
poczułamjegosłowa,niżusłyszałam.Pokręciłamnieznaczniegłowąizacisnęłampalce
najegonaprężonymkarku.
–Nie.Zawszesądziłam,żejesteśpięknymismutnymmałymchłopcem,apotem,że
jesteśmądrymiutalentowanymnastolatkiem.–Wydałamzsiebiezduszonyjęk,bojego
palce dotarły właśnie do nabrzmiałego pożądaniem, mokrego miejsca między moimi
udami.–Terazuważam,żejesteśwspaniałyminiecoskomplikowanymmężczyzną,ale
nigdynietraktowałamcięjakbrata.Nigdynieuważałamcięzakogośtakiego,Rowdy.
–Trudnomibyłomówić,anawetoddychać,bodotykałmnieipieścił,awreszciejego
ustazaczęłyłapczywiepochłaniaćmoje.Jakwogólemogłamtrzeźwomyślećprzytym
wszystkim, co robił mi ten niesamowity mężczyzna? Jedyna osoba, którą dobrze
wspominałamzmojegoponuregodzieciństwa?
– Powiedz, proszę, że przyjechałaś tu dla mnie… – mówił cicho i chociaż nie
patrzyliśmy sobie w oczy, czułam na sobie żar jego spojrzenia, kiedy zanurzył swoje
palcegłębiejizaatakowałbardziejzacieklenajwrażliwszeczęścimojegociała.
Niechciałammutegomówić,nawetjeślibyłatoprawda.
Pocałował mnie. Tym razem był to prawdziwy pocałunek. Jego wargi i język
penetrowały wnętrze moich ust, a jego palec przesunął się po mojej łechtaczce,
sprawiając,żezadrżałamgwałtownie.Odwzajemniłampocałunek–jakiemiałaminne
wyjście? Siedziałam tam i pozwalałam mu bawić się moim ciałem, niezdolna go
powstrzymać, bo… nie byłam w stanie nic zrobić. Zanurzył we mnie palce – tak
cudownie!–nieprzestającpożeraćprzytymmoichust.
Napierałnamnieiobezwładniałmnie,kąsającmojewargi.Pochyliłsięnademną,
zagłębiając się we mnie jeszcze mocniej, a potem przesunął usta na górną wargę i
złożył pocałunek na kolczyku w kąciku moich ust. Zadrżałam i wbiłam mocno
paznokciewjegociało.Jęknęłamiwygięłamplecywłuk,kiedyjegopalcenatrafiłyna
to tkliwe, wrażliwe miejsce wewnątrz mnie, które nie każdy mężczyzna potrafił
odnaleźć.Zobaczyłamrozbłyskbieli,kiedyuśmiechnąłsiędomniezawadiacko,który
szybko zniknął, gdy złożył twarz na moim ramieniu i zaczął całować i lizać moją
wrażliwąskóręwokolicyobojczyka.
– Powiedz to, Salem – wymruczał, nie przestając mnie pieścić. – Powiedz mi, że
przyjechałaśtuzmojegopowodu.
Byłamtakbliskospełnienia…czułam,jakzakończenianerwówpłonąmiodnatłoku
przyjemnościiczegośjeszcze.Wiłamsiępodjegodotykiem,drżałamiprężyłamsię,i
miałamwrażenie,żeladachwilarozpadnęsięnamilionkawałeczków.Mojebrodawki
stwardniały tak mocno, że aż bolały. Moja skóra była superwrażliwa i w każdym
miejscu, w którym mnie dotknął, przeszywał mnie elektryczny impuls – jego dłonie
krzesałynaniejiskry…niemówiącjużotym,cowyczyniałyjegopalce,zagnieżdżone
wsamymcentrummojejpłonącejzpożądaniakobiecości.
– Rowdy… – wychrypiałam, gdy jego zęby przygryzły skórę na mojej szyi w
miejscu, w którym tętniła szaleńczym pulsem. Dźwięki, które z siebie wydawałam,
świadczyły o tym, jak bardzo na mnie działa. Byłam już stracona dla świata i on
doskonale o tym wiedział. Czułam, jak mruczy w moją szyję, czułam, jak mięśnie mu
tężeją, podczas gdy moim ciałem pod jego dotykiem wstrząsał dreszcz. To nie było
zwykłe,podniecającedoznanie–miałamwrażenie,żezapadamsięwsobieiodradzam
znowąsiłą.
Lubiłam seks i nigdy nie bałam się do tego przyznać, ale nikt nigdy na mnie w ten
sposóbniedziałał,nigdyniezdarzyłomisię,żebyjakiśfacetsamymswoimdotykiem
doprowadził mnie do tak słodkiego szaleństwa. Czułam się, jakby Rowdy pokazywał
micośnowego–uczyłmnieczegoś,czegoniewiedziałamsamaosobie–ibyłamtym
nowymdoświadczeniemnaprawdęoszołomiona.
Rowdyodsunąłsięodemnienatyle,żemogliśmyspojrzećsobiewoczy.Wysunął
rękę z moich spodenek i położył ją na moim nagim udzie. Oboje dyszeliśmy ciężko i
patrzyliśmytylkonasiebiewmilczeniu.Jegooczylśniły,apojegoustachbłąkałsię
dziwnieenigmatycznyuśmiech.
– Przyjechałam tu dla ciebie – wykrztusiłam piskliwym, drżącym głosem, a on
roześmiałsięgłośno.
–Wiem.Czułemto,alemimotochciałem,żebyśpowiedziałamitosama.
Odepchnęłamgo,krzywiącsię,izeskoczyłamzblatu.Sposób,wjakimojesterczące
brodawki napierały na jego twardą pierś, sprawiał, że wzbierało we mnie znowu
pożądanie.
–Nodobra.PrzyjechałamdoDenverztwojegopowodu–westchnęłam.–Kilkalat
temu spotkałam Phila i podczas gdy mnie tatuował, opowiedziałam mu całe swoje
życie.Zapytał,skądjestem,ajaodpowiedziałammu,żezLovelesswTeksasie.Znał
cię,ajaopowiedziałammuwszystkoosobie.Zanim…odszedł,nagrałtowszystko,ten
cały pozorny zbieg okoliczności, ale prawda jest taka, że przyjechałam tu z twojego
powodu.
Otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale Jimbo, który był zaskakująco spokojny
podczascałegoincydentu,uznał,żekoniecprzerwy,iwybrałtenmoment,żebywypaść
zmojejsypialnizresztkamimojegopogryzionegoiobślinionegobutanaobcasie.
Westchnęłam,kiedyprzyniósłswojetrofeumizłożyłjeustópRowdy’egozdumnym
szczeknięciem.
–Chybachcesiębawić–wymamrotałamsmętnie.
Rowdyroześmiałsięischylił,żebypodrapaćmałegopotworamiędzyuszami.
–Jateż.
Nie mogłam oderwać wzroku od wymownego wybrzuszenia między jego udami.
Przygryzłamdolnąwargęiwidziałam,jaknatenwidokmrużyoczy.
Teraz,kiedyodzyskałamniecorezon,powiedziałam:
– Słuchaj, nie miałam pojęcia, że poprosiłeś Poppy, żeby za ciebie wyszła.
Pamiętam tylko, jak słodki byłeś, jak dobrze się zawsze dogadywaliśmy i jaka byłam
dziękitobieszczęśliwa.Uznałam,żewartopowrócićdotamtychwspomnień.Zawsze
czegoś mi brakowało, nieważne, gdzie akurat byłam i co robiłam… i w jakiś sposób
miałam wrażenie, że to „coś”… to ty. Nie byłam jednak do końca tego pewna. –
Przestąpiłamznogi nanogę,nieco zakłopotanapodjego taksującymspojrzeniem,ale
postanowiłampójśćnacałość.Razsiężyje,uznałam.–Pragnęcię,Rowdy–wyznałam
szczerze.–Jesteścudownyibardzoutalentowany,aleniezamierzamdzielićsięnikim
z moją siostrą. Nigdy, przenigdy. – Zastanowiłam się przelotnie, czy wiedział, że
wyszłazamążzaledwiekilkalatpotym,jakgoodrzuciła.
Rowdy podniósł wysoko swoje złote brwi i się wyprostował. Wyglądał naprawdę
imponująco,rosłyidobrzezbudowany,musiałamtoprzyznać.
–Poppytutajniema–stwierdziłtylko.
– Nie o to chodzi – westchnęłam. – Nie wiem, czy zdołam pogodzić się z tym, że
poprosiłeś ją o rękę. – Spojrzałam na psiaka, który skakał między nami i właśnie
usadowił swój puchaty zadek u moich stóp. – Zawsze mi się wydawało, że to była
tylkoszczenięcamiłość,nicpoważnego.
Podrapał się palcem wskazującym po jednym z baków, a na jego ustach zatańczył
zniewalający uśmiech. Stanowił niebezpieczne połączenie chłopca, którego
zapamiętałam z dzieciństwa, i skomplikowanego mężczyzny, którego właśnie
zaczynałampoznawaćnazupełnieinnympoziomie.
Ujął mnie pod podbródek i podniósł moją twarz, tak że teraz patrzyliśmy sobie w
oczy.
–Tobyło…nierzeczywiste,Salem–wyznał.–KochałemPoppyzwielupowodów,
aleniewiem,czyteraz,patrzącnatowszystkowstecz,któryśznichmajakiekolwiek
znaczenie.Alewiem,żekiedyzobaczyłemciętegodnia,gdyzjawiłaśsiępierwszyraz
wsalonie,poczułemsię,jakbyktośdałmiwtwarz,itwójwidoknietylkosprawił,że
zrobiłomisięciasnowspodniach…poczułemsięteż,jakbycośwmojejpiersipękło.
Niewiemjeszcze,czytodobrze,czyźle,alewiem,żetocoścholernieważnego.Coś
mocniejszego,niżto…cokiedykolwiekczułemdotwojejsiostry.Wydajemisię,żeto
wszystko zapowiada coś prostego i dobrego… ale i coś, co będę musiał przetrawić,
jeślimamwiedzieć,naczymstoję.Iwiemteż,żetowszystkoprzerażamniejakjasna
cholera.
Cóż,możeniebyłotonajromantyczniejszeoświadczenie,jakiesłyszałamzustfaceta
– i na pewno nie rozwiało ono moich obaw – ale nie mogłam zaprzeczyć, że z
pewnościąstanowiłopotwierdzeniemagnetyzmuidziwnegoprzyciąganiamiędzynami.
Potrzebowałamtylkochwilinaogarnięciewłasnegosercaimyśli,żebyzapewnićgo,
żejateżczujęsiępodobnie.
– Muszę się przegryźć z tym, jak się czuję świadoma faktu, że chciałeś spędzić z
moją siostrą resztę życia, Rowdy – powiedziałam. – Niczego nie pragnęłam nigdy
bardziej,ażdotejpory,niżpoukładaniasobietegowszystkiegoipogodzeniasięztym.
Zazwyczaj szybko się nudziłam i przeprowadzałam, kiedy zaczynało być trudno albo
cośszłoniepomojejmyśli.Włączniezmoimiuczuciami.Łatwojestuciec…znacznie
trudniejzostać.
Oczypociemniałymuznowudobarwykobaltuicofnąłsięodemnieokrok.
– Widziałem już raz, jak zostawiasz wszystko i odjeżdżasz, Salem – mruknął
niepewnie.–Niechciałbymznowutegoprzeżyć…
Westchnęłam i schyliłam się, żeby pogłaskać skamlącego Jimba. Przytuliłam
policzek do jego miękkiej sierści i spojrzałam na Rowdy’ego znad jego puchatego
łebka.
–Nigdziesięniewybieram.
Parsknąłtylkoiodwróciłsiędodrzwi.
– Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę. – Skinął głową w stronę rysunków, które
zostawiłnamoimkuchennymblacie.–Zerknijnanie,proszę,idajmiznać,cootym
myślisz.
Byłjużwprogu,kiedyzawołałamzanim:
–Rowdy!
Obejrzałsięnamnieprzezramięiwtymgorącym,błękitnymspojrzeniuzobaczyłam
wszystko,czegokiedykolwiekpragnęłam.
– Zaczynaliśmy jako przyjaciele… może powinniśmy spróbować do tego wrócić?
Dajmiczas,apostaramsięprzekonaćcię,żechciałabymtuzostać…ipoukładaćsobie
wgłowiewszystkieterewelacjeotobieiPoppy,okej?
Przyglądałmisięprzezdługąchwilęwmilczeniu;ciszęprzerywałotylkodyszenie
Jimba i głuche walenie mojego serca. Jeśli powie „nie”… jeżeli powie, że nie ma
ochoty na odnowienie starej przyjaźni, jaka nas kiedyś łączyła… nie wiedziałam, co
wówczas zrobię. Chciałam, żeby zagościł w moim życiu na nowo, jednak
potrzebowałamteżchwili,żebyochłonąć.
–Mammnóstwoprzyjaciółek,Salem–odparł.–Niechcężadnejznichrozbieraći
zaciągać do łóżka. Nie musimy próbować znowu zostać przyjaciółmi, zawsze nimi
byliśmy.Tonigdynieodeszło,totyodeszłaś.Totyzaczęłaśtendziwnypościg,więc
kiedy już będziesz wiedziała, o co ci, do jasnej cholery, ze mną chodzi, daj mi tylko
znać…bojajużrazdałemsięzłapaćwtwojesidła.
Drzwi za nim zamknęły się, a ja zostałam sama, zupełnie nie wiedząc, jak się
czuję…anicootymwszystkimmyśleć.
Świetnie sobie sama radziłam, przynajmniej do tej pory. Tak naprawdę to szło mi
doskonale i miałam wspaniałe życie, na które sama sobie ciężko zapracowałam. Nie
byłamtypemkobiety,któraabyczućsięspełnionaczykompletna,potrzebujefaceta,ale
gapiącsięnazamkniętedrzwiidrżącwciążjeszczeodtego,cozemnązrobił,nagle
zapragnęłamwybieczanimipoprosić,żebyzostał.Mieszałminietylkowsercu,alei
wgłowie–przezniegomusiałamzmienićpoglądynabardzowielespraw.
PocałowałamJimbawkudłatyłepekipostawiłamgonaziemi,apotemwyrzuciłam
zniszczonybutdokoszaipodeszłamdoblatu,naktórymRowdyzostawiłswojeprace.
Rozłożyłam je na ladzie i gapiłam się na nie w zachwycie. Naprawdę był cholernie
uzdolniony. Szkice miały niemal trójwymiarową głębię i musiałam dotknąć jednego z
rysunków,żebysięupewnić,żetonaprawdętylkoołóweknapapierze.Byłampewna,
że ludzie oszaleją z zachwytu na widok ich nadruków na koszulkach. Cyganka
wyglądałabywspanialenaoldskulowejkurtce…
Zaczęłam już układać sobie w głowie plan, co na czym umieszczę, więc dobrą
chwilę zajęło, zanim dotarło do mnie, że ta piękna twarz, której się właśnie
przyglądam, wygląda znajomo. Podniosłam rysunek i przysunęłam bliżej do oczu, bo
Rowdyzdjąłmiokulary,więcledwocowidziałam.
Dziewczynazrysunkumiaładługie,ciemnewłosy.Miałateżzabójczeczarneoczy,a
śliczniewykrojoneustauśmiechałysięleciutkoitajemniczo.Byłacudowna,łagodnai
nostalgiczna… i wyglądała kubek w kubek jak ja. Twarz, figura – to byłam ja w
przebraniucygańskiejwróżkizlatczterdziestych.
Przełknęłamgłośnoślinęipozwoliłam,żebyrysunekwypadłmizrąk.Wiedziałam,
żeRowdywciążjestnamniewściekły,wciążżywiłdomnieurazę,żeporzuciłamgo
tylelattemu.Wiedząc,przezcoprzeszedłwżyciu,niemogłamgozatowinić.Nieufał
mi, nie wierzył, że chciałam tu osiąść na dłużej i że on sam stanowił wystarczający
powód,żebymnietuzatrzymać.Byłpodejrzliwyisurowywswoimosądzie,amimoto
nadalwidziałwemniekogośtakpięknego,żesamopatrzenienajegopracesprawiało
miniemalfizycznyból.
Nawidokjegorysunkówchciałomisiępłakać,bochociażjegopracebyłycudowne
i czułam się zaszczycona, że mnie tak postrzegał, to jednocześnie nie mogłam się
powstrzymaćodzastanawianiasię,wjakisposóbterazpostrzegałPoppy.
Cholera.Tagra,którapoczątkowowydawałamisięzwykłązabawą,zaczynałabyć
trudniejsza,niżsięspodziewałam.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Rowdy:
T
eraz, kiedy role się odwróciły, i to Salem zaczęła mnie unikać, rzucając mi kose
spojrzeniaiuciekającnamójwidok,widziałem,jakwkurzająceifrustrującemusiało
byćdlaniej,kiedysamsiętakzachowywałem.Korzystałemzkażdejokazji,byletylko
znaleźćsiębliskoniej,dotknąćjejczyspojrzećjejwoczy.Teraztojatraktowałemją
jak ofiarę, a ona patrzyła na mnie, jakby była zwierzyną sparaliżowaną przez światła
reflektorów.
Wiedziałem,żecośsięwkońcumusimiędzynamiwydarzyć,takczyinaczej.Albo
wybijesobiezgłowytewszystkiegłupotyoPoppyipójdziemydołóżka,albouzna,że
to dla niej zbyt wiele i nie tak ma być, i znowu zwieje, tak jak robiła to całe swoje
życie. Nie wiedziałem, jakie wyjście bym wolał, bo obydwa miały swoje plusy i
minusy.
Zjednejstronymarzyłemotym,żebysięzniąkochać,zanurzyćsięwniejirobićto
zniąnawszelkienajbardziejsprośneilubieżnesposoby,jakieprzyszłymidogłowy,
ale nie chciałem, żebyśmy trafili do łóżka, a potem skończę wystawiony do wiatru.
Miałem wrażenie, że jeśli kiedykolwiek prześpię się z Salem, będzie to oznaczało
koniecmojegoskakaniazkwiatkanakwiatek.Niebyłoszans,żebympotemzadowolił
sięczymśinnym,zważywszynafakt,jakmocnonaniąreagowałempodziesięciulatach
rozłąki.Skutekbyłtaki,żepodświadomiestarałemsięjązapędzićwkozirógizmusić
doucieczkiprzedemną,bowiedziałem,żeitak,prędzejczypóźniej,właśnietaksięto
wszystkoskończy.Takajużbyła–terazwidziałemtojasnojaknadłoni.Próbowałem
tylko przyspieszyć nieuchronne, zanim zaangażuję się bardziej; pragnąłem jej tak
bardzo, że to prawie bolało. Prawda była jednak taka, że niezależnie od tego, jak
bardzo starałem się ją osaczyć, zbliżyć do niej fizycznie, ani razu nie kazała mi się
wprostodpieprzyćispierdalać.Patrzyłatylkonamnietymswoimwzrokiemzranionej
łani, całkiem jakby wiedziała wszystko o wszystkim i miała w zanadrzu jakąś skrytą
strategię,opracowanąprzeciwkomnie.
ByłopiątkowepopołudnieipracowałemwMarked,alemójostatniklientodwołał
sesję, więc miałem kilka wolnych godzin. Dzisiaj to Rule miał dyżur w Santas of
Denver,więcwiedziałem,żebędziemniewyklinałzato,żekręcęmusiępodnosem,
ale nie obchodziło mnie to. Gdy wszedłem do nowego salonu, z zaskoczeniem
zobaczyłem go za ladą na miejscu Salem. Rozmawiał właśnie przez telefon i gdy
klapnąłemnakrześlepodrugiejstronie,przewróciłtylkooczami.
– Oddzwonię, Rome. Rowdy właśnie przyszedł. – Urwał i wyszczerzył zęby w
uśmiechu.–Taa,jasne…Bojęsięjakjasnacholera,aledamradę.
Spojrzałemnaniego,podnoszącbrew,ontakże,tęzkolczykiem.
–Cojest?–spytał.
– Nic – burknąłem. – Tak tylko zajrzałem. Co jest grane? Dlaczego niby masz się
„baćjakcholera”?
Rulewzruszyłtylkoramionami.
–Wszystkocałyczassięzmienia.Momentamitrudnonadążyć.Rometwierdzi,żeto
karazato,żetakdługobyłemskończonymdupkiem.
– A co to ma do rzeczy? Wciąż przez większość czasu jesteś dupkiem –
skwitowałem.
Ruleroześmiałsiętylkoiopadłnaoparciefotelazrękamizałożonymizagłową.
–Racja.Będzieszzemnąszczeryipowieszmiwprost,dlaczegojesteśtutajzamiast
tam, gdzie powinieneś? – zapytał. – Bo mam niejasne wrażenie, że ma to coś
wspólnegoznasząnowąślicznąmenedżerkąsalonu.
–Niechcęciwciskaćkitu.
Parsknąłiwyjaśnił:
–Salemmaspotkaniewfirmiezajmującejsięnadrukami.Powinnawrócićzajakąś
godzinkę.Teprojekty,któredlaniejprzygotowałeś,byłyzajebiste.
Wzruszyłemtylkoramionami.
–Nadalczekam,ażprzygotujeciemizNashemcośdlaniej.
Machnąłrękąiwstał,gdydrzwidosalonusięotworzyły.
– Ostatnio mam trochę innych rzeczy na głowie. Wkrótce ci wszystko wyjaśnię,
obiecuję.
Przywitałsięzklientem,ajaruszyłemposchodachnagórę.Zatrzymałmniewpół
drogi,wołając:
–Nagórzesądziewczyny!Możelepiejdajimjeszczeminutkęalbodwie?
Olałemgo.ByłemprzyzwyczajonydoprostolinijnegozachowaniaCoryikokieterii
Ayden. Shaw była zaś najsłodszą istotą na świecie – i o czymkolwiek plotkowały na
górze nasze ślicznotki, na pewno nie było to nic strasznego. A poza tym, może dzięki
damskiej burzy mózgów udałoby mi się dowiedzieć, co takiego planuje Salem? Te
czarneoczyskrywałystanowczozadużotajemnic.
Gdy wspiąłem się na szczyt schodów, natychmiast zorientowałem się, że
powinienem był posłuchać rady Rule’a. Dziewczyny siedziały zbite w ciasne kółko i
wydawały z siebie dziwnie jękliwe odgłosy, całkiem jakby płakały. Głowy miały
nachylone ku sobie, zupełnie jakby trwały w uścisku przed wielkim wyjściem, i
natychmiastwłączyłmisięinstynktochronny.Miałemochotęskrzywdzićkażdego,kto
sprawił, że te cudowne i tak dla mnie ważne kobiety płakały… ale zaraz dotarło do
mnie,żepewniepoprostuzabardzowzięłydosiebiewiadomośćowyjeździeAyden.
Gdymojebuty zastukałyopodłogę, wszystkiepodniosłygłowy. Spojrzałynamnie
trzy pary ślicznych, załzawionych oczu. Uśmiechnąłem się do nich, instynktownie
próbującjakośjepocieszyć.
– Nie ma co rozpaczać, Austin to w końcu nie drugi koniec świata – rzuciłem
pokrzepiająco.–Jetbędzienasządziewczynkęregularniedonasprzywoził.Jużjaoto
zadbam.
Widziałem,jakoczyAydenrobiąsięwielkiejakspodki,podczasgdyShawiCora
zwróciłysiędoniejznachmurzonymiminami.
–Żenibyco?–warknęłaShaw,aCoraszybkoposzławjejślady:
–Nowłaśnieco,dokurwynędzy?
Aydenpodniosłaręcedogóryiłypnęłanamnieponuro.
–Skończonydupekzciebie,Rowdy,wiesz?
Zmarszczyłemczołoispojrzałemnaniekolejno,zbityztropu.
–To,dojasnejcholery,czemupłaczecie,jeśliniezpowodujejprzeprowadzki?
–Przeprowadzki?–OkrzykShawbyłdośćgłośny,żebywszystkielustraiszybyw
saloniezadrżaływramach;napoliczkiwystąpiłjejsilnyrumieniec.
Corapacnęłająwramię,aAydentylkopokręciłaciemnągłową.
– Zamierzałam wam powiedzieć o wszystkim, gdy już oficjalnie mnie przyjmą na
uniwersytetwAustin.Jetijapoprostuniemożemyspędzaćtyleczasuosobno.Tojest
straszne.Jemutakżesiętoniepodobaiuznaliśmy,żenajwyższyczascośztymzrobić.
Shawgapiłasięnaniąbezsłowa,aCoraskrzyżowałaramionanapiersi.Patrzyłyna
nią,aonaoskarżycielskowpatrywałasięwemnie.Przestąpiłemniepewnieznogina
nogęipodszedłemdonichbliżej.
–SkoronieryczałyściezpowoduwyjazduAyd,toco,ulicha,mająznaczyćtełzy?
Niepodobamisiętoanitrochęiktośzbierzezatoładnebęcki.
Shaw oderwała wzrok od przyjaciółek i patrzyła na mnie przez długą chwilę, a
potemzamrugałazielonymioczami…iwybuchłahisterycznymśmiechem,odsuwającz
twarzyjasnewłosy.
–Jestemwciąży.Niemiałamtegowplanach,aleRulejakzwyklerobiwszystkona
opakiterazbędziemymielidziecko.
Jasny gwint! Pan megabuntownik zrobił swojej żonie minibuntownika? O rany,
naprawdę,światstanąłnagłowie!
Podszedłemdoniejiprzytuliłemjąmocnodopiersi.
–Gratulacje–powiedziałem.–Dzieckotakichrodzicównapewnobędzieśliczne…
aledlaczegopłaczecieztegopowodu?
Coraspojrzałanamnie,podnoszącjasnąbrew.
–Łzyradości.Tosuperwiadomość!–WskazałaShawiuśmiechnęłasiękrzywo.–
Odrazuwiedziałam,żetoniedolegliwościżołądkowe.
Shawprzeczesaładługiewłosypalcamiiwestchnęła.
–Poprostu…niemogęwtouwierzyć.Toznaczy…dopierocosiępobraliśmyiw
ogóle!Muszęskończyćszkołęinawetjeszczeniemyślęoobroniepracy…izupełnie
nie wyobrażam sobie, jak sobie z tym wszystkim poradzę, mając na głowie dziecko!
Rulecałyczaspowtarzał,żepewniejestemwciąży,alejatwierdziłam,żeupadłnaten
swójdurnyłeb!–Pokręciłagłowąiznowusięroześmiała.–Zabezpieczaliśmysię…
aletopoprostucałyon:znimnigdynicniewiadomo,wszystkorobinaopak.
Corawyciągnęłarękęiścisnęłapokrzepiającojejramię.
– Nie martw się, kochana. Masz nas i zawsze możesz na nas polegać. Wszystko
będzie świetnie, zobaczysz, a ja zapłacę pierdyliard dolarów, żeby zobaczyć Rule’a
jako mamusię. To będzie niesamowite! Skoro jego starszy brat okazał się takim
świetnymojcem,tomłodszyArchertakżedaradę.Cigościemająwsobietylemiłości,
żeniewiedzą,cozniąrobić.Sąstworzenidobyciaojcami.
Ayden wyglądała, jakby znowu miała się rozpłakać, i nagle dojmująco dotarło do
mnie,żejestemjedynymfacetemwpomieszczeniu.
– Mogę zostać. Jeśli będę potrzebna, zostanę – powiedziała Ayden łamiącym się
szeptem.AydeniShawznowusięrozpłakałyipadłysobiewramiona.
–Niebądźgłupia–wymamrotałaShaw,pociągającnosem.–Mnieteżwcalesięnie
podoba,żetyiJetty-leczasuspędzacieosobno.Twojemiejscejestujegoboku.
Rany,Shawmiałasercewielkościmojegorodzinnegostanu.
PoszukałempomocyuCory,alechociażbyłazniejmałatwardzielka,wtejchwili
takżewyglądała,jakbyladachwilamiałasięznowurozkleić.
–Niechtoszlag.Niechciałem,żebytakwyszło–bąknąłem.–Wiecie,żezazwyczaj
lepiejsobieradzęzdziewczynami…
Corapodeszładomnie,wzięłamniepodrękęipołożyłamigłowęnaramieniu.
–Wporządku.Wkońcubynampowiedziała.Topoprostu…zadużonaraz.Aydi
Shawsązesobąbardzozżyte.Trudnobędzieimsięodnaleźćwnowejsytuacji,kiedy
nie będą miały siebie pod ręką na każdym kroku. Szczerze powiedziawszy,
powinnyśmybylisięwszyscytegospodziewać.MiejsceAydjestubokuJeta…aJet
musibyćtam,gdziejegomuzyka.Wszystkobędziedobrze.Musibyć.
– Nie wierzę, że Rule zostanie ojcem – wykrztusiłem. Roześmialiśmy się, a potem
Corapodniosłanamnieswojeróżnobarwneoczy.
–Niezdziwiłabymsię,gdybytobyłybliźniaki.
Na dźwięk jej słów parsknąłem tak głośno, że Ayd i Shaw obejrzały się na nas,
skrzywione.Coraodsunęłasięnabezpiecznydystans,aAydenpodkradłasiędomniei
rąbnęłamniewbrzuch.Stęknąłemiunieruchomiłemjąwmocnymuścisku.
–Przepraszam,niechciałemcięwypucować.
Pokręciłatylkogłowąiotoczyłamnieramionami.
– Może i dobrze się stało, że to ty im powiedziałeś. Ja bym pewnie wszystko
spieprzyła.
–Będziesztu,gdyShawbędzieciępotrzebowała–stwierdziłemniezłomnie.
Pokiwaławtulonąpodmójpodbródekgłową.
– Zawsze. A tak w ogóle, to co ty tu w ogóle robisz? Nie powinieneś być
przypadkiem w Marked? – Ech, wścibska Cora musiała oczywiście zauważyć, że nie
powinnomnietubyć.
–Klientodwołałostatniąsesję,więcpomyślałem,żewpadnęizobaczę,cosłychać
–wyjaśniłem.
Coraparsknęłakpiąco.
– Pomyślałeś, że wpadniesz i powkurzasz Salem? Nie wiem, w co wy dwoje
pogrywacie,alezachowujeciesię,całkiemjakparabokserówkrążącychwokółsiebie
naringu.Prędzejczypóźniejktóreśzwasczekanokaut.
Aydenprychnęłaiodsunęłasięodemnie.
– Ciosem zwanym miłością. Rowdy ją lubi. Jet powiedział mi, że odkąd się
pojawiła,niespojrzałnawetnainnąlaskę,więctomusibyćcośpoważnego.Nigdynie
zachowujesztakdługoabstynencji,mójdrogi.
Warknąłemnaniążartobliwieicofnąłemsięokrok.
– Salem i ja znamy się już trochę czasu, to wszystko. Dawniej wiele dla mnie
znaczyła,ateraz,gdyznowusiępojawiławmoimżyciu,próbujemyrozgryźć,coztym
wszystkimzrobić.Totrochępokręconahistoria.
– A czy ona wie, że poprzysięgłeś sobie nigdy nie angażować się w poważny
związekzpowodujejsiostry?
– Taak – westchnąłem. – Powiedziałem jej o tym w zeszły weekend i właśnie
dlatego mnie unika. Stwierdziła, że nie wie, co o tym myśleć. Myślała, że to było po
prostuzwykłezauroczenie.
– Nawet zwykłe zauroczenie może pozostawić rany na sercu i duszy. – W głosie
Corybrzmiałanutagoryczy.Tobyłocoś,conasłączyło:bolesnawięź,którejinninie
rozumieli.PierwszamiłośćCoryzłamałajejserceitylkopotwierdziłajejnegatywne
zdanienatematwyidealizowanychzwiązków,więctylkokiwnąłemgłową.
–Pewnietak,alesądzę,żechciałbymprzekonaćsię,czymogęotymzapomnieć,co
możemniejeszczeczekać.Salembyłamojąnajlepsząprzyjaciółką,kiedynajbardziej
potrzebowałembratniejduszy,ateraz,kiedynaszedrogiznowusięspotkały…chcęod
niej czegoś więcej niż przyjaźni. – Poruszałem znacząco brwiami i dziewczyny się
roześmiały.–Czegośzwiązanegozezdejmowaniemzsiebieubrań.
– Podobno przyjaciele są najlepszymi kochankami – powiedziała rozmarzonym
głosemShaw.–Zasługujesznakogoś,ktouczynicięszczęśliwym,Rowdy.
Zawsze mi się wydawało, że jestem szczęśliwy, ale teraz, gdy stałem tutaj pośród
tychwszystkichdobrychkobiet,którekochałytrudnychiskomplikowanychmężczyzn…
nie byłem już tego taki pewien. Nagle znalazłem się w uścisku ich trzech naraz i aż
ścisnęłomniezewzruszeniawgardle.Tobyłynaprawdędobre,cudownedziewczyny,
które mocno i bezwarunkowo kochały, i byłem wielkim szczęściarzem, że gościły w
moimżyciu.
– No, no, to naprawdę próba miłości. – W głosie Salem rozbawienie walczyło o
lepszezpoirytowaniem.Nadgłowamidziewczynpodchwyciłemjejspojrzenie.Stała
tam i przyglądała mi się taksującym wzrokiem, i byłem pewien, że próbuje
zadecydować, czy widok trzech pięknych lasek okazujących mi przywiązanie jest
zabawnyczymożedenerwujący.Dziewczynywypuściłymniezobjęć,ajapodszedłem
do Salem. Jej oczy zalśniły czujnie i się cofnęła. Wyciągnąłem rękę i złapałem ją za
nadgarstek – jeszcze jeden krok i w ferworze ucieczki przede mną spadłaby ze
schodów.Czułem,jakpoddelikatnąskórągwałtownietętnipuls.
–Szukałemcię.–Zniżyłemgłosiupewniłemsię,żewidzi,jaktaksujęjąwzrokiem
odstópdogłów.
Znowu miała na sobie jeden z tych obcisłych, superseksownych strojów, które tak
podkreślaływszystkiejejkrągłości.Włosymiałaułożonewstaranniewymodelowane
pukle, a na twarzy pin-upowy makijaż, który sprawiał, że wyglądała jak
rockandrollowemarzenie.Mimotowolałemjąbezniegoinaturalną.
– Czyżby? – Jej głos ociekał sarkazmem, gdy obrzuciła spojrzeniem trójkę
dziewczyn.
Przewróciłem oczami i przyciągnąłem ją do siebie, tak że teraz tylko ona mogła
usłyszećmójgłos:
–Chciałbymciępoprosićocośwniedzielępopracy.
Zamrugała, a jej lśniące wargi rozchyliły się w wyrazie niemego protestu.
Widziałemwjejoczachniepewność,więcuśmiechnąłemsiędoniejiuspokoiłemją:
–Spokojnie.Toniemanicwspólnegozpójściemdołóżkaanirozbieraniemsię.
Zmarszczyłaślicznynosekiwyszarpnęłarękęzmojegouścisku.
–Dobra.
Zawszebyłaupartaisilna.Wiedziałem,żemnieniezawiedzieinieokażestrachuw
obecnościinnychdziewczyn.
Kiwnąłemzsatysfakcjągłową.
–Alewłóżmożenatęokazjęcośmniejeleganckiego.
Zmarszczyłaciemnebrwiikącikustdrgnąłjejwnerwowymtiku.
–Dlaczego?
– Bo możliwe, że będziemy się musieli trochę pobrudzić. Będę u ciebie koło
południa.Weźpsa;jegoteżmożemyzabrać.
Widziałem, że zżera ją ciekawość, ale nie dałem jej szansy zasypania mnie
pytaniami.Chciałemzrobićcoś,dziękiczemuprzeniesiemysięnachwilędodawnych
czasów–zabraćjąwmiejsce,wktórymbędziemymoglipozbyćsiębagażuiciężaru
wspomnień.Właśniewpadłemnagenialnypomysł.
Uśmiechnąłem się znowu do Shaw, wyminąłem Salem i ruszyłem ku schodom. Po
drodzecelowootarłemsięoniąipoczułem,jakzaczerpujegwałtownietchu.
– Jeszcze raz gratuluję, Shaw – rzuciłem przez ramię. – To będzie dla ciebie i
Rule’awspaniałaprzygoda.Remypotrzebujetowarzyszazabaw.
UstaSalemrozciągnąłolśniewającyuśmiech.
–Jesteśwciąży?!–zawołałapodadresemShaw.
Naszaślicznablondyneczkapokiwałagłową.
– Czekaliśmy na potwierdzenie lekarza, a Rule chciał najpierw powiedzieć o
wszystkimRome’owiiswoimrodzicom.
Salem odrzuciła głowę do tyłu i roześmiała się ochrypłym, głębokim i seksownym
śmiechem.
– Jestem tu dopiero od niedawna, ale wygląda na to, że ktoś tu ostatnio postawił
sobiezacelszybkiezwiększeniepopulacjiArcherów!Tocudownawiadomość,moje
gratulacje!
Takotozostałemosaczonyfalamiestrogenuiniezdołałemdośćszybkoumknąć.
Rule pochylał się właśnie nad bicepsem jakiegoś osiłka, pracując nad
skomplikowanymtatuażemhinduskiego boga.Stałemnad nim,dopókisię namnienie
obejrzał,jegobladoniebieskieoczylśniłymocnymblaskiem.
– Co innego, tja-a. – Roześmiał się i skupił z powrotem na misternym obrazku. –
Wiesz,musieliśmysięupewnić.Niemieliśmytegowplanach,ateraz,kiedyjestemjuż
pewien,będęsięmógłbardziejskupićnasalonieisklepie.
– Nic nie dzieje się bez powodu – stwierdziłem enigmatycznie. Rule przerwał
dziaranie, podniósł maszynkę znad upapranego barwnikami ramienia klienta i znowu
się na mnie obejrzał. Tym razem jego oczy lśniły lodowatym chłodem, a twarz miał
ściągniętądziwnątroską.
–Aczasamiprzytrafiasięcoś,zczympoprostumusimysiępogodzićiuznaćtoza
błogosławieństwolosu.Niewszystkojestzgóryustalone,Rowdy.Powinieneśjużsam
o tym doskonale wiedzieć. Gówniane rzeczy się zdarzają. Spójrz tylko na Rome’a i
Corę.Napewnoniemielitegowszystkiegowplanach,aletosiępoprostuwydarzyłoi
wszystkogra.
Niezgadzałemsięznimdokońca,aleniezamierzałemsięznimwykłócaćipsućmu
nastroju spowodowanego świadomością, że zostanie ojcem dziecka cudownej
dziewczyny.Pozatymwierzyłemmocno,żeRome’aiCorępchnęłowswojeobjęcia
coś znacznie większego, niż ktokolwiek z nich zdawał sobie sprawę, tak aby mogli
ocalićsiebienawzajem.MałaRemybyłapoprostuszczęśliwym„skutkiemubocznym”
faktu,żetadwójkabyłasobieprzeznaczona.
–Takczyinaczej,gratulacje,stary.
Podziękowałmikiwnięciemgłowyizostawiłemgo,żebydokończyłtatuaż.
Zawszebyłemzdania,żeżadnarzecz–dobraczyzła–niedziejesiębezpowodu.
Musiała istnieć jakaś przyczyna, dla którego straciłem matkę, gdy byłem zbyt młody,
żeby sam się o siebie zatroszczyć. Przez długi czas myślałem, że została mi ona
odebrana,żebymmógłtrafićpodopiekęOrtegówiodnaleźćPoppy,inaczejnigdybym
jejniepoznał.GdyPoppyodeszławrazzewszystkimimoimimarzeniamiinadziejami,
sądziłem,żemiałotonaceluodciągnięciemnieodgrywpiłkę,żebypchnąćwstronę
prawdziwego powołania i Phila. Teraz zaś te wszystkie małe elementy układanki
budowały mi drogę do drugiej z sióstr Cruz. Nigdy nie zastanawiałem się nad tym,
dlaczegotaksięstało,aleterazniebyłemjużtakipewien,żeSalemniejestpowodem,
dlaktóregostraciłemtakwcześniematkę.
Salem patrzyła na mnie tak, jakbym upadł na głowę, zaś szczeniak podskakiwał na
swojej smyczy jak obłąkany. Muszę przyznać, że z całej naszej wybierającej się do
City Parku trójki tylko on cieszył się spacerem w ten piękny, słoneczny dzień. Szalał
takzawzięcie,żemusiałemmocnotrzymaćjegosmycz,żebymisięniewyrwał.Park
znajdował się tuż obok Colfax – był duży, pełen zieleni i turystów, a także
mieszkańców, którzy także postanowili skorzystać z prawdziwie letniej pogody w
Kolorado.Wybrałemgo,bomożnabyłodoniegodojśćspacerkiemzmieszkaniaSalem
i dawał jej łatwą drogę odwrotu, gdyby coś poszło nie tak albo gdyby uznała, że nie
możeprzejśćdoporządkudziennegonadfaktem,żetyleczasużyławprzekonaniu,że
Poppystałamiędzynami,nawetjeśliniemiałempojęcia,gdziebyławtejchwilidruga
siostraCruz(i,szczerzepowiedziawszy,anitrochęmnietonieobchodziło).
–Park?Żenibygówniarzeznasczyjak?–parsknęła.
Posłuchała mojej rady i ubrała się zwyczajnie. Ciemne włosy miała splecione w
długie warkocze – czerwone pasemko lśniło jaskrawo na tle kruczej czerni.
Wystrzępione dżinsowe spodenki odsłaniały jej długie nogi w kolorze karmelu,
przyozdobione tatuażami w żywych kolorach. Całości dopełniały czarne trampki,
identycznejakmoje,atakżeseksownyakcent,którydodawałjejzmysłowości:obcisłą,
gładką koszulkę miała związaną nad pępkiem. Odsłaniała ona płaski brzuszek i
znikający pod rąbkiem szortów tatuaż – umierałem z ciekawości, żeby go obejrzeć.
Wyglądałaidealnie,anatwarzyniemiałaaniodrobinymakijażu.Żałowałemtylko,że
nie mogę zobaczyć jej oczu, skrytych za wielkimi okularami przeciwsłonecznymi, w
których,gdynaniąpatrzyłem,widziałemtylkowłasneodbicie.
–ToKolorado.–Wzruszyłemramionami.–Gdytylkojestładnapogoda,spędzamy
czasnaświeżympowietrzu.Będziefajnie,obiecuję.
Szczeniak wywiesił język i przyglądał nam się, zdezorientowany. Roześmiałem się
najegowidok,wyglądałtakzabawnie!
–Naprawdęchcesztorobić?–Przerzuciłazjednejrękidodrugiejpiłkęfutbolową,
którąjejpodałemnapoczątkunaszejprzechadzki,ajauśmiechnąłemsiędoniej.
–Tak–potwierdziłem.–Pamiętam,żekiedyśświetniepodkręcałaś.
Byłempewien,żenadźwiękmoichsłówprzewracaskrytymizaciemnymiokularami
oczami.
–Nadaltopotrafię.
Jak tylko znaleźliśmy względnie puste miejsce, gdzie moglibyśmy swobodnie
porzucaćispuścićJimbazesmyczy,włożyłemokularyipowiedziałemześmiechem:
– Kiedyś spędzaliśmy mnóstwo czasu, grając w piłkę. Było fajnie. Sądzę, że od
czasudoczasukażdemunależysiępowrótdomiłychwspomnień.Pomyślałem,żemoże
dziękitemuudasięnamchociażnachwilęwrócićdoczasów,kiedyłatwiejnambyło
przebywaćzesobą.
Przez chwilę nic nie mówiła; przygryzła tylko wargę w taki sposób, że miałem
ochotępowalićjąnaziemięisamjątrochępoprzygryzać,apotemprzechyliłagłowęi
zapytała:
–Ileczasuminęło,odkądrzuciłeśfutbol?
Wzruszyłemramionami.
–Czasamiprzyokazjigrillaporzucamysobietrochęzchłopakami,alebratbliźniak
Rule’a,któryzginąłjakiśczastemu,teżgrał,więcpiłkakojarzyimsięgorzejniżmnie.
Jesteśjedynądziewczyną,zktórąkiedykolwiekgrałem.–Irzeczywiścietakbyło.Była
pierwszą dziewczyną, która pokazała mi, jak można fajnie spędzać czas i chociaż
byłem jej za to wdzięczny, to teraz zdecydowanie wolałbym go z nią spędzić bez
ubrania.
Schyliła się, żeby spuścić Jimba ze smyczy, i wydałem głośny jęk na widok jej
pośladków opiętych seksownie króciutkimi dżinsami. Byłem pewien, że jeśli trafimy
dołóżka,pozbędęsięprzyniejwszelkichzahamowań.
Kiedy odwróciła się i odbiegła kilka metrów dalej, pies skakał i biegał dookoła
niej, radośnie merdając ogonem. Gdy ze śmiechem zamachnęła się i rzuciła mi piłkę
jak zawodowy futbolista, spróbował wyrwać ją z jej ręki, a potem starał się
pochwycić ją w locie. Złapałem ją jedną dłonią – odrobinę zabolała mnie przy tym,
jednakdalejbyłemwcałkiemniezłejformie.
Odrzuciłempiłkęznaczniedelikatniej,niżgdybymgrałzchłopakami,iroześmiałem
się,gdyJimbozacząłbiegaćmiędzynami,ujadającjakopętanyistarającsięzłapaćją
przykażdymrzucie.TobyłocałkiemjakgrawgłupiegoJasia.
–Pamiętam,jakpowiedziałeśmi,żezamierzaszspróbowaćswoichsiłwdrużynie.–
Salem stęknęła, bo celowo rzuciłem piłkę nieco zbyt wysoko, żebym mógł sobie
popatrzeć jak te wszystkie jej cudowności kołyszą się przy wyskoku, a koszulka
podjeżdża,odsłaniającwięcejkarmelowegobrzucha.–Byłeśtakismutny…
Musiałem odbiec na bok, kiedy zemściła się równie mocnym rzutem i prawie
przewróciłemsięopsa,którywpadłmiprostopodnogi.Gdysięroześmiałanawidok
mojejskrzywionejminy,celowowłożyłemwnastępnyrzutniecowięcejsiły.
–Bowcaletegoniechciałem.Byłempoprostuzbytwysokiipostawnyjaknaswój
wiek.Wszyscywkółkomipowtarzali,żepowinienemgrać.TwójojcieckazałPoppy
miotymnapomknąćijużzachwilęleciałemzwywieszonymjęzoremzapisaćsiędo
młodzików,aparęmiesięcypóźniejgrałemwdrużynie.Nigdywcześniejnieprzyszło
miprzezmyśl,żebyzostaćsportowcem.Ichybatojabyłemnajbardziejzaskoczonyze
wszystkich,jakdobrzemiwtymszło.
Rzuciła we mnie piłką i trafiła mnie w brzuch. Stęknąłem i schyliłem się, żeby
pogłaskaćleżącegoumoichstóppsa.
– Byłeś najlepszy. – W jej głosie pobrzmiewała jakaś dziwna tęsknota. – Wszyscy
takmówili.
Odrzuciłembezentuzjazmupiłkę.
–Możeitak,alebyciedobrymwczymś,czegonielubisz,sprawia,żestajesięto
przykrymobowiązkiem,niezabawą.Niemówiącjużotym,żetowcaleniepomogło
miwzdobyciutego,czegopragnąłem.
–Mojejsiostry.
Niechciałemjejokłamywać,więckiwnąłemtylkogłową.
–Chybaniemiałemwówczaszielonegopojęcia,wcosięwogólepakuję.
Westchnęła.
–Jateż.Wiedziałamtylko,żemuszęwyjechać,uciecodmojegoojca,alepotem…
właściwietoniemiałamżadnychsprecyzowanychplanów.Gość,zktórymwyjechałam
z Loveless, zostawił mnie już w Phoenix. Zabrał mi całą kasę i telefon komórkowy.
Skończyłosiętak,żezostałamniemalbezdomnaibezgroszaprzyduszy.
Zakląłempodnosemnadźwiękjejsłówizatoczyłemsięjakpijany,gdypodkręcona
mocąjejgniewupiłkauderzyłazplaśnięciemwmojądłoń.Salempodjęłatymczasem:
– Dostałam pracę jako kelnerka i spałam na kanapie u laski, którą poznałam w
restauracji,dopókijejdurnyfacetniespróbowałsiędomniedobieraćigonatymnie
przyłapała. Oczywiście, zwaliła całą winę na mnie i wywaliła mnie na zbity pysk,
więc musiałam znowu zaczynać wszystko od nowa. Przyjęłam pracę w klubie ze
striptizem,botobyłajedynarobota,jakąmogłamdostaćodręki.
Upuściłempiłkęizagapiłemsięnanią,zaskoczony,aonauśmiechnęłasiędomnie
smutno.
– Czasem musisz zrobić wszystko, dosłownie wszystko, byle tylko przetrwać,
Rowdy. Nie jestem z tego dumna, ale tańczyłam na rurze przez jakieś pół roku. To
właśnietampoznałamfaceta,któryprowadziłwRenoklubzburleską.Zaproponował
mi zdecydowanie lepiej płatną robotę, w której mogłam pracować mniej rozebrana,
więc nawet się nie zastanawiałam. Powiedział, że z takim wyglądem zrobię furorę, i
miałrację.–Pokręciłasmutnogłową.
Nie wiedziałem, co powiedzieć, więc odrzuciłem po prostu piłkę. Salem musiała
podskoczyć, żeby ją złapać, bo wytrącony z równowagi jej opowieścią, cisnąłem ją
zbytwysoko.
– Pracowałam w Reno niecały miesiąc, kiedy dostałam zaproszenie do sesji w
magazynieostarychautach–wyznała.–Zgodziłamsię,apotemposypałysiękolejne
propozycje: sesji zdjęciowych do czasopism o tatuażach, udziału w targach,
konwentach i zdjęć na strony internetowe z ciuchami retro. Wystarczyło, że ładnie
wyglądałam, i płacili mi za to naprawdę nieźle, a poza tym nie musiałam się
rozbierać…no,wkażdymrazieprzezwiększośćczasu.Tobyłofajnedoświadczenie.
Podróżowałam,poznawałamświetnychludzi,jednaktominiewystarczało.Urodanie
trwa wiecznie, a ja chciałam czegoś, z czego mogłabym być dumna, czegoś, co
mogłabym firmować własnym nazwiskiem. – Nie odrzuciła mi piłki; zamiast tego
przycisnęła ją do piersi i zsunęła okulary na czubek głowy. – To właśnie dlatego
zajęłam się projektowaniem ciuchów. Dlatego wzięłam fuchę w salonie tatuażu w
Vegas.Chciałam…zostawićposobiejakiśślad.
–Równiedobrzemożesztorobićtutaj,apewnieiwięcej–powiedziałemtakcicho,
żeniewiem,czywogólemnieusłyszała.
Niespodziewanie rzuciła mi mocno piłkę i złapałem ją ze stęknięciem… a już za
chwilę wylądowałem na ziemi, gdy staranowała mnie swoim drobnym ciałem i
powaliłanaziemię.Usiadłanamnieokrakiemipołożyłamidłonienapiersi,apotem
spojrzaławmojezaskoczoneoczyizdjęłamiokulary.
–Chcętego–oznajmiłatwardo.–Chcęzostawićposobiejakiśślad.Chcętozrobić
dlaPhilaidlatego,żeuważam,żebyłbyzwasdumny.–Pochyliłasięnademnąjeszcze
niżej…iwątpię,żebyzdołałaprzeoczyćtwardewybrzuszenie,którewbijałojejsięw
podbrzusze. Gdyby nie piłka, którą trzymałem w dłoniach, praktycznie by na mnie
leżała.–Ichcęodcisnąćpiętnonatobie,Rowdy.
Odłożyłem piłkę, żeby móc okręcić sobie jeden z jej warkoczy dookoła pięści i
przyciągnąćjądosiebie.
–Zrobiłaśtojużdawnotemu,Salem.
Pokręciła głową i znowu przygryzła wargę. Sprawiała mi tym niewypowiedziane
katusze. Z taką miną w ułamku sekundy zmieniała się z piekielnie seksownej w
łagodną,bezbronnąisłodką.
– Nie bliznę, nie ranę… ale piętno, znak. Coś dobrego – szepnęła. – Chciałabym,
żebyzwiązanezemnąwspomnieniabyłydlaciebierówniemiłejakmojezwiązanez
tobą.
Przyciągnąłemjądosiebietakblisko,żegdybymchciał,mógłbymzanurzyćzębyw
jej dolnej wardze, w tym miękkim miejscu, które tak lubiła przygryzać. Jęknęła i
poczułem,jakjejpalcewpijająmisięprzezkoszulkęwnaprężonemięśnie.
–Spędźzemnąweekend,Salem–poprosiłemcicho.
Jejczarneoczyjeszczepociemniały–oilewogólebyłotomożliwe.Tymrazemnie
było w nich wahania. Nie było szans, żeby rozdzieliła nas Poppy, bo teraz nie było
międzynaminicopróczpożądaniainiezaspokojonegopragnienia.
– Dobrze – wyszeptała zachrypniętym głosem, jednak dla mnie jej słowa brzmiały
jaknajsłodszamuzyka.
Musiałemjejtopowiedzieć,niemogłemsiępowstrzymać:
–Atakprzyokazji,ładnynokaut.
Roześmiałasię,złożyłanamoichustachdelikatnypocałunekiwstała.
–Czekałamnatoprzezcałelata.
To dobrze, uznałem, bo już się nie mogłem doczekać, kiedy jej się odwdzięczę, i
wolałem nie myśleć o tym, co się ze mną stanie, kiedy to wszystko przestanie nosić
znamiona zabawy, kiedy przestanę być jej nową przygodą i uzna, że czas ruszyć w
dalsządrogę.Zjawiłasiętutajzkonkretnegopowodu–którymbyłemja–iniemiałem
skrupułówprzedwykorzystaniem tegofaktu,póki jeszczetubyła. Zostawiłanamojej
duszy już zbyt wiele śladów i nie wiedziałem, czy zniosę kolejne… zwłaszcza jeśli
miałytobyćśladyjejpaznokcinamoichplecachpotym,cozamierzałemzniązrobić
włóżku.
Miałemszczęście,żeprzyjechałatuzmojegopowodu,wiedziałemjednak,żedobra
passarzadkotrwaładlamniedługo,jeślichodziłoosprawysercowe.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Salem:
G
dy Rowdy wymógł na mnie obietnicę spędzenia wspólnie weekendu, sądziłam, że
nasza wizyta w parku skończy się i zabierze mnie do najbliższego miejsca, w którym
będzie mógł mnie rzucić na ziemię i rozebrać. Tak jak zawsze, on wszystko jednak
utrudniał i po bardzo niestosownej dla szczeniaków czy spacerowiczów sesji na
trawie, od której zarumieniłam się i byłam cała zdyszana, wstał i uśmiechnął się do
mnie.
–Toniejestzbytdobremiejsceaniczasnato,Salem–powiedziałtylko.
Gapiłamsiętylkonaniego,awgłowiekręciłomisięodpożądania.Rowdyzabrał
mipiłkętenisową,którąwzięłamzmyśląoJimbie,najwyraźniejuznał,żepiesbędzie
lepszym partnerem do zabawy niż ja. Przyglądałam im się przez chwilę w milczeniu,
główniedlatego,żewpewnymmomenciezrobiłosięnaprawdęgorącoiRowdyzdjął
koszulkę, co oznaczało, że nie mogłabym odwrócić wzroku, nawet gdybym chciała.
Podciągnęłam kolana pod brodę i oparłam na nich podbródek, żeby napawać się
widokiem.
Nie było w nim już ani śladu małego chłopca, którego tak dobrze znałam. Cały
składałsięzmuskułówukrytychpodpokrytążywymibarwamiskórą.Przegrzebałamw
poszukiwaniuinformacjionimdośćprzepastnychzasobówInternetu,żebywiedzieć,że
gdy grał w futbol, był znacznie potężniejszy, szerszy w barach i przypakowany, ale
teraz, kiedy nieco zeszczuplał, wyglądał bardziej jak model z reklamy bielizny niż
atleta. Wszystkie te mięśnie grające pod jego skórą pokrywały wzory i rysunki, przy
którychmojetatuażewyglądałyjakkoślawebohomazy.
Oprócztejniesamowitejkotwicy,któralśniłapodseksownąwarstewkąpotunajego
szyi,napiersimiałwytatuowanywielkistatekpiracki.Otaczałgorozszalałysztormi
morskie fale w tym samym odcieniu błękitu, co jego błyszczące oczy. Nad okrętem
powiewała wystrzępiona flaga ze słowami „Prowadź mnie do domu”. Na ten widok
serceścisnęłomisięzbólu.Podstatkiemnatomiastczaiłsięwielkipotwórmorskiz
mnóstwem macek i złowrogim wzrokiem, przymierzający się do zatopienia łajby. To
była cała historia jego życia przedstawiona na jego ciele w naprawdę piękny i
spektakularnysposób.
Nabokumiałwypisanewielkimiliteramiwpoprzekżeberimię„Gloria”–igdybym
niewiedziała,żetaknazywałasięjegomatka,byłabymzazdrosnajakcholera.Każdą
literę podtrzymywał mały, uroczy cherubinek. Na plecach za to miał wytatuowaną
uroczą pin-upową laskę – od ramienia aż do pasa jego nisko opuszczonych dżinsów.
Była w stroju piratki i mogłabym przysiąc, że za każdym razem, gdy śliniłam się na
widokjegomięśni,którenaprężałysięprzyrzuciepiłką,śniadaślicznotkauśmiechała
siędomniepodnosem.
Oba ramiona także pokrywały mu tatuaże. Jedno – obrazki podobne do moich:
tradycyjne,oldschoolowemarynarskieprace.Drugie…najegowidokpomyślałam,że
to najpiękniejszy tatuaż, jaki do tej pory oglądałam. Wokół bicepsa aż do łokcia
pyszniłysięLiliewodneMoneta–tatuażwyglądał,takjakbyktośwyjąłsłynnedzieło
sztuki z ram i owinął je wokół jego ręki – a od łokcia do nadgarstka ciągnęła się
wierna jak fotografia reprodukcja Gwiaździstej nocy van Gogha. Jego tatuaże były
naprawdę piękne. Wydawało się, że powinny wyglądać dziwnie nie na miejscu na
skórze takiego wielkiego rockandrollowego typa, który na dodatek kiedyś grał w
futbol. Przeciwnie, na ciele Rowdy’ego dzieła sztuki wyglądały nie tylko na swoim
miejscu,aleczyniłygotakżejeszczecudowniejszymibardziejinteresującym.
Kiedy wrócił do mnie, trzymał na rękach mojego wymęczonego, ale i bardzo
szczęśliwego szczeniaka. I nie był sam. Za nim dreptało wpatrzonych w niego jak w
obrazektrzechnastolatków.RowdypodałmiJimbaizsunąłswojeRay-Banynaczubek
głowy.
– Chcą ze mną chwilę pograć – wyjaśnił. – Czy nie miałabyś nic przeciwko temu,
żebyśmymachnęliszybkimeczyk?
Pokręciłam głową. Dałabym sobie rękę uciąć, że gówniarze tak naprawdę chcieli
wykorzystaćRowdy’egodozrobieniawrażenianagrupcenastolatek,którezebrałysię
wpobliżu.
–Nie–odparłam.–Copowiesznato,żebymjawtymczasie,gdybędzieszsiętu
grzeczniebawił,skoczyładodomuiprzygotowałajakiśszybkilunch?Jestemgłodna,a
Jimbowygląda,jakbyprzydałamusięmaładrzemka.
Jedna z jasnych brwi Rowdy’ego powędrowała do góry, a kącik jego ust podniósł
sięwzawadiackimuśmiechu.
–Grzeczniesiębawił?
Pomachałamczekającymdziewczynomiopuściłamokulary,żebyspojrzećnaniego
znadichkrawędzi.
–Nowiesz,wytarzałsięwbłocie,spociłjakmałaświnkaitakdalej.Powspominaj
dni swojej minionej chwały. – Wstałam i postawiłam mojego słaniającego się na
nogachpsanaziemi,żebyprzypiąćmusmycz.Rowdysięgnąłdomnieipociągnąłmnie
zawarkocz.
–Cośmimówi,żednichwałydopieronadchodzą.
Niech go szlag. Jego słowa sprawiły, że serce prawie podeszło mi do gardła i
uniemożliwiłooddychanie.
–Dozobaczeniawkrótce.
Gdysięodwrócił,usłyszałam,jakchłopcyzaczynająprzekrzykiwaćsięipohukiwać,
podekscytowani,adziewczętawydajązsiebiezbiorowewestchnienie.Niemiałamdo
nich o to żalu. Obserwowanie, jak Rowdy się porusza na wpół rozebrany, było
widowiskiem,któreżalbyłoprzeoczyć.
Wróciłamdomieszkaniainalałampsuwodydomiski,apotemuznałam,żewezmę
szybki prysznic, bo cała byłam wysmarowana filtrem przeciwsłonecznym i do ciała
poprzyklejałymisięźdźbłatrawy.Poprysznicuwłożyłamsukienkęzdopasowanągórą
i rozkloszowaną spódnicą i z mokrymi włosami, boso zabrałam się do szykowania
lunchu. Tak bardzo przywykłam do tego, że zawsze jestem uczesana i umalowana, że
dopiero zaczynałam się przyzwyczajać do chodzenia po domu w swobodniejszym
stroju i bez makijażu. Mój wystudiowany wygląd był zbroją, którą nosiłam, żeby
pokazać światu – a także w pewien sposób mojemu ojcu – że mogę wyglądać, jak
zechcę, zachowywać się, jak mi się żywnie podoba, i wciąż być piękną, odnoszącą
sukcesy osobą, tylko dzięki samej sobie. Dziwnie się czułam ze świadomością, że
Rowdywolimojąniewystylizowaną,luźniejsząwersję,aleniemiałamnicprzeciwko
temu. Uzyskiwanie nienagannego wyglądu zabierało mi mnóstwo czasu i momentami
zwyczajniemisięodechciewałoślęczenianadcałątąstylizacją.
Tak naprawdę nikomu wcześniej nie zwierzałam się z tego, co robiłam po
opuszczeniuLoveless.Życiedałomiporządniewkośćidokonałamkilkuwyborów,z
którychniebyłamzbytdumna,alekonieckońcówporadziłamsobiesama,itobyłocoś,
czego nie zamierzałam pozwolić sobie odebrać. Nigdy nie musiałam wracać i prosić
moichrodzicówonicisamtenfaktwystarczał,żebyprzyćmićwstydiżalzwiązanez
niektórymi podjętymi przeze mnie pochopnie decyzjami. Przecierałam sobie szlaki
samodzielnie w chwilach, kiedy znacznie łatwiej byłoby się poddać, i robiłam to po
swojemu,nawłasnychzasadach.Wpewnympunkciemojegożyciazdecydowałam,że
dobrzemisiężyjesamej,nawetjeślimiałotooznaczać,żenigdzieniezagrzejęmiejsca
nadłużej.
I to właśnie był jeden z powodów, dla których czułam się teraz nieco niezręcznie,
gdywgręwchodziłRowdy.Nigdyniezawahałamsięsięgnąćpoto,czegochciałam,
nie kryłam własnych intencji. Jednak on… był nierozerwalnie związany z moją
przeszłością. Teraz wiedziałam, że zależało mu bardzo na kimś, kogo kochałam
bezwarunkowo–ijużtotakwszystkokomplikowało,żenamyślotymserceściskało
mi się z bólu. Nawet jeśli Poppy nie odwzajemniała jego uczuć, nie podobała mi się
sama myśl o tym, że miałabym być substytutem mojej siostry, która okazała się dla
niego nieosiągalna. Miałam zbyt wiele do ofiarowania, żeby stać się czyimś
zastępstwem.Tymrazemmiałamniejasnewrażenie,żeosiągnięcietego,czegopragnę,
będziesięwiązałozpoważnymikonsekwencjami.
Szperałam właśnie w lodówce w poszukiwaniu czegoś na lunch z dość marnym
skutkiem.Niegotowałamzbytczęsto,ażemieszkałamtużprzyjednejzgłównychulic
Denver,rzadkozdarzałomisiępichcić.Uznałam,żekanapkizmasłemorzechowymi
dżememichipsyziemniaczanemusząwystarczyć.Rowdytakżeniepowiniennarzekać,
zważywszynafakt,żecałydzieńspędziliśmy,wspominającczasymłodości.Kładłam
właśnie kanapki na talerzu, kiedy rozległo się głośne pukanie do drzwi, na dźwięk
któregoJimbozerwałsięzeswojegoposłaniaizacząłgłośnoujadać.
Otworzyłamdrzwi,zlizującresztkimasłaorzechowegoznoża.ZanimistałRowdy,
wciąż bez koszulki, a do tego jeszcze bardziej rozczochrany i spocony, niż kiedy go
zostawiłam w parku. Koszulka zwisała mu z tylnej kieszeni dżinsów, a pokryte
tatuażami ciało lśniło całkiem jak pokryte świeżą warstwą farby. Jego jasne włosy
sterczałynawszystkiestrony,aoczywkolorzemorskiejtonipałałygorącymblaskiem.
Opuściłamdłoń,wktórejtrzymałamnóż,iprzezchwilępatrzyliśmytylkonasiebie
w milczeniu, podczas gdy on omiatał wzrokiem kosmyki mokrych włosów okalające
mojązaskoczonątwarzimojebosestopy.Postąpiłokrok,zmuszającmniedocofnięcia
siędośrodka.
– I co? Wygrałeś? – spytałam drżącym, nerwowym głosem, chociaż wcale nie
czułamsięniepewnie,raczejbrakowałomitchuikręciłomisięwgłowieodpalącego
pożądania.
–Och,napewnojestembliskiwygranej.–Jegoustarozciągnąłseksownyuśmiech.–
Maszcośpodtąkusąsukieneczką?
Potymśmiałympytaniuwyłuskałnóżzmoichzdrętwiałychpalcówicisnąłgobez
namysłuwstronękuchni.Wylądowałzeszczękiemwzlewie,alenawettendźwięknie
był dość głośny, żeby zagłuszyć łomotanie serca, walącego jak młotem. Pochylił się
nademnąiwiedziałamjuż,żewcaleniemaochotynakanapki…tylkonamnie.
– Może sam się przekonasz? – Ja też umiałam grać w tę gierkę. W końcu do gry
potrzebabyłodwojga.
Wymruczałcośchrapliwieizamknąłdrzwikopniakiem,apotemzacząłiśćwmoją
stronę.Zatrzymałsię,dopierokiedystaliśmypraktycznienoswnos.Pachniałwiatremi
trawązparku.Jegomięśniebyłynaprężoneirysowałysięwyraźniepodlśniącąskórą,
agdypoczułam napodbrzuszujego twardywzwód,napierający namateriałdżinsów,
wszelkie wspomnienia o tym, że to nadal ten sam chłopiec z sąsiedztwa, którego tak
dobrze znałam, prysły jak bańka mydlana. Jego oczy były gorętsze niż letnie niebo, a
kiedy wsunął dłoń pod moje nadal wilgotne włosy na karku, pomyślałam, że to dla
mniezbytwieleizachwilęrozpłynęsięujegostópwkałużętęsknotyipożądania.
Niepowiedziałnicwięcej–poprostuzacząłiśćwstronęmojegopokoju,zmuszając
mnie do cofania się z każdym jego krokiem. Z sypialni dobiegały łagodne, melodyjne
dźwiękiOldCrowMedicineShow,prowadzącgowewłaściwąstronę.
– Cuchnę – oznajmił ochrypłym głosem, który sprawił, że ciarki przeszły mi po
plecach,gdyprzekroczyliśmyprógpogrążonejwpółmrokusypialni.Mojełóżkobyło
niepościelone, a na podłodze leżała porozrzucana połowa mojej szafy, jednak nie
zatrzymałogoto,aninamoment,dopókiniedotknęłamkolanamiłóżka.
Zamknęłamwdłoniachjegowytatuowanenadgarstkiispojrzałammuwoczy,agdy
oblizałamdolnąwargę,jęknął:
–Chybamisiętopodoba.
–Cholera…–wykrztusiłam,apotemjegoustaopadłynamojeiwszystkoprzestało
się liczyć. Był tylko on i to, jak czułam się pod jego dotykiem i jego pocałunkami;
zdawałysięsprawiać,żeniepokójinerwowość,którewieczniemnieprześladowały,
odeszływzapomnienie.
Całowałmniemocno,długo.Całowałmniedoutratytchu,apotemodrywałustaod
moichwargiatakowałjezezdwojonąmocą.Całowałcudownie,takwspaniale,żenie
zauważyłam, kiedy jego ręce dotarły do rąbka mojej sukienki i zaczęły ją powoli,
centymetrpocentymetrze,podnosićdogóry.Jegojęzykowinąłsięwokółmojego,zęby
przygryzły jego koniuszek i jęknęłam głośno, gdy zamknął dłonie na moich nagich
pośladkach. Chyba podświadomie spodziewałam się, że to wszystko właśnie tak się
skończy–wkładanieczegokolwiekpodsukienkęwydawałosiępróżnymtrudem,skoro
wiedziałam,żewpewnymmomenciepozwolęmujązsiebiezedrzeć…
–Jesteśtakacudowna.–Wjegogłosiesłychaćbyłopożądanieiuznanie,agdyjego
nagapierśdotknęłamojej,zacząłoddychaćzauważalnieszybciej.
Zdjąłjednądłońzmojegopośladkaiprzejechałniąwgórękręgosłupa,żebyrozpiąć
suwak ukryty wśród sutych falbanek. Odsunęłam włosy z pleców i między jednym
westchnieniem a drugim stałam już przed nim naga, jak mnie pan Bóg stworzył, a on
napawał oczy widokiem mojego ciała. Zaklął znowu pod nosem i dotknął palcem
jednegozmałychkolczykówmigoczącychwmoichbrodawkach–srebrnychkółeczek,
zwieńczonychczerwonymiklejnocikami,takimisamymijaktenwmojejgórnejwardze.
Puścił mój drugi pośladek i kciukiem przejechał po wielkim lotosie, który miałam
wytatuowanynabiodrze,imorzupąkówkwitnącejwiśni,którezdobiłymójdrugibok.
Oba tatuaże były bardzo misterne i mieniły się żywymi kolorami na mojej ciemnej
skórze.
– Piękno wbrew przeciwnościom losu i kruchości życia – wymamrotał zduszonym
głosem,apotempochyliłsięizłożyłpocałuneknamoimobojczyku.
–Tochybajednazkorzyściprzebywanianagoztatuażystą–bąknęłampółżartem.–
Niewymagawyjaśnieńiniepotrzebnegotłumaczenia.
Roześmiał się i poczułam to aż w kręgosłupie, bo podtrzymywał mnie właśnie za
plecyjednąrękąiwykorzystywałnasząpozycję,żebyokrążyćjęzykiemjedenzmoich
sutków. Byłam pewna, że jeszcze nigdy w życiu nie czułam się tak niesamowicie.
Brodawkimoichsutkównaprężyłysięistwardniałypodjegodotykiem,agdyprzygryzł
jednozmetalowychkółeczekiwessałjewusta,poczułam,jakopada,ciepłeodjego
warg,namojąpodrażnionąskórę.Miałamwrażenie,żeladachwilaumręodnadmiaru
emocji.
Wbijałam kurczowo palce w jego ramiona, żeby nie zatracić się bez reszty w
rozkoszy, kiedy przysunął się bliżej i straciłam równowagę. Runęłam bezwładnie na
łóżko, lekko odbijając się od materaca. Rowdy nachylał się nade mną, a uśmiech
rozciągającyjegowargibyłnikczemnyipsotny.
Pocałował mnie w mostek, we wrażliwe miejsce między piersiami, a potem
przesunąłjęzykiemwdół,pozostawiającnamoimbrzuchuwilgotnyślad;gdydotarłdo
pępka, zanurzył go w niego i szybko obsypał deszczem pocałunków każdy z moich
tatuaży, otaczających najbardziej odsłoniętą i najwrażliwszą część mojego ciała, ku
którejzpewnościądążył.
– Rowdy… – To było po części pytanie, po części rozkaz, bo byłam na niego
bardziej niż gotowa. Czułam się, jakbym czekała na to wszystko od nieskończenie
dawna, na to, aż mnie dotknie, na to, aż będzie mnie całował przez całą wieczność,
chociażtaknaprawdębyłotozaledwiekilkatygodni.
Wypuścił głośno powietrze, sprawiając, że wilgotne miejsce między moimi udami
zadrżało z pożądania, i poczułam, jak Rowdy śmieje się w miękką skórę mojego
brzucha.
– Słyszałem, jak wypowiadasz moje imię na wiele sposobów, Salem – mruknął. –
Muszę jednak przyznać, że to, jak wypowiadasz je w łóżku na chwilę przed tym, gdy
zamierzamciępożreć,tojakdotądmójfaworyt.
Chciałam mu powiedzieć, żeby poszedł do diabła, ale straciłam zdolność do
logicznego myślenia i do mówienia, bo chwilę później bez ostrzeżenia uklęknął przy
skrajułóżkaiprzyciągnąłmniebliżejsiebie.Tobyłodlamniezbytwiele.Tobyłozbyt
intymnedoznanie.Zbytinwazyjneiintensywne.Tobyłateżnajlepszarzecz,jakamisię
kiedykolwiek przytrafiła. Ten facet był naprawdę niesamowity w tym, co wyczyniał
samymtylkojęzykiem.
Przejechałnimmiędzymoimiwilgotnymiwargami–odsamegospojeniałonowego
aż do miejsca, w którym się łączyły. Zarzucił sobie moje nogi na ramiona i zamknął
mojepośladkiwmocnymuścisku,jednocześniebadająckażdycentymetrmojejdrżącej
kobiecości ustami. Wiłam się pod nim na łóżku, niemal przytłoczona ogromem
przyjemności, gdy lekko przygryzł zębami moją łechtaczkę. Poczułam tę pieszczotę
każdymnerwemmojegociałaizrozkoszyażzaparłomidechwpiersi.
Zanurzyłamdłoniewjegowłosyichybawtejchwilizapomnieniaszarpnęłamzanie
niecozbytmocno,bosyknął,itosyknięciepoczułamdojmującokażdymzakończeniem
nerwowym wilgotnej skóry między udami. Wymamrotał zachrypniętym, ociekającym
seksemgłosemcoś,czegoniemogłamzrozumieć.Ująłznowuwargamitennabrzmiały
pączekpożądaniamiędzyśliskimifałdkamimojejwrażliwejskóryiprzeniósłmiędzy
mojenogijednązdłoni,apotemzastąpiłjęzykzręcznymipalcami.
Podwójnastymulacja–zręczne,mocneruchyjegopalcówwpołączeniuzessaniemi
przygryzaniem mojego najczulszego punktu – to było dla mnie zbyt wiele. Nie było
szans, nic nie mogło powstrzymać zbliżającej się nieuchronnie fali orgazmu. Zamiast
jednakobmyćmniestopniowo,powoli,spełnienieopadłonamniejakgromzjasnego
nieba, zalewając rozkoszą i ulgą. Moja reakcja sprawiła, że znowu się zaśmiał,
powodując, że moje nabrzmiałe, wrażliwe ciało, którego nie przestawał pieścić,
wezbrałokolejnąfaląrozkoszy.
Nigdy wcześniej nie przeżyłam orgazmu, który byłby jednocześnie bolesny, jednak
ten ból był tak słodki, tak cudowny, że wypełnił każdą komórkę mojego ciała, całą
mnie, wstrząsając gwałtownym dreszczem; gdy otworzyłam oczy, przez chwilę nie
wiedziałam,kimjestem,gdziejestemizkim.
Wciążtrzymałamgozawłosy,więcpociągnęłamzanielekko,żebyprzyciągnąćgo
dosiebie.Pozwolił,żebymojenogizsunęłysiębezwładniezjegoramion,iwczołgał
się na łóżko, tak że pochylał się teraz nad moim ciałem. Ujął moją twarz w dłonie i
uśmiechnąłsiędomnieporozumiewawczo.Wyglądałnastanowczozbytzadowolonego
zsiebie.
–Och,Salem…–Wydałzsiebiegłębokiewestchnienieiucałowałmniewczoło.–
Sprawiasz,żecieszęsię,żeobojejesteśmydorośli.
To był właśnie cały on – ten sam słodki i chętny do flirtowania Rowdy, którego
zazwyczajrezerwowałdlawszystkichlasekopróczmnie.Wiedziałamażzadobrze,co
to znaczy. To był jego sposób na utrzymanie wszystkiego na beztroskim,
niezobowiązującym poziomie. Sposób na zachowanie dystansu. Chociaż byłam
bezkonkurencyjnieprzedmiotemjegouwagi,pogrywałzemną,alewiedziałamteż,że
łączy nas coś więcej, jakaś szczególna więź. Nie miałam złudzeń co do tego, że coś
międzynamisiędzieje–cośnoszącegoznamionaprzeszłościiprzyszłości,połączone
wjednąwielkąkulęemocjiidoświadczenia.
Pogłaskałam go po policzku i przesunęłam palcami po jego bakach, a potem
powiodłam kciukiem po jego wilgotnej dolnej wardze. Zsunęłam dłonie na jego
szerokie ramiona i rysujące się pod wytatuowaną skórą mięśnie na piersi.
Przejechałam palcem na wytatuowanych na niej słowach i spojrzałam mu głęboko w
oczy.
–DorosłyRowdymamnóstwofajnychzabawek,którelubię,alejawciążpamiętam
tegomałegoRowdy’ego,którybyłmoimsąsiadem.
Widziałam,żezastanawiasięprzezchwilęnadmoimisłowami,alewłaśniezajęłam
się rozpinaniem mu paska i ściąganiem spodni, więc jeśli nawet przygotował sobie
jakąśodpowiedź,tozatraciłasięonawmoichpróbachrozebraniagodonaga.Miałna
sobieczarnebokserkiipoświęciłamchwilęnapodziwianie,jakwspanialewyglądana
wpółrozebrany,znabrzmiałągłówkąpenisawyzierającąspodgumkijegomajtek.Cóż,
wyglądało na to, że nie tylko ja skrywałam pod ubraniami niespodzianki. Ściągnęłam
mu bokserki i spodnie do kolan i zmusiłam, żeby przekręcił się na plecy. Zrobił to
bardziejniżochoczoizałożyłsobieręcezagłowę;jegowzwiedzionypeniswyprężył
sięwstronęsufitu,podczasgdyjaprzezchwilęnapawałamsięwidokiemtego,comiał
midozaoferowania.
Uniosłam wysoko brwi na widok niecodziennego piercingu, którym był
przyozdobionyjegokutas.
– Magiczny krzyż? – Miałam z modyfikacjami ciała kontakt od dość dawna i
widziałammnóstwokolczykówwpenisach,jednakmusiałamprzyznać,żecośtakiego
oglądałam pierwszy raz w życiu. Byłam w równej mierze zaintrygowana, co
podnieconajegoniecodziennąozdóbką.
Nabrzmiała główka jego fiuta była przekłuta na modłę apadravyę – przechodziła
przezniąsztangazkuleczkamiumieszczonyminajejszczycieiujejnasady,zaśnieco
niżej,wpoprzek,sterczałydwieinnekuleczkiprzekłuciazwanegoampallang.Całość
tworzyłarazemswegorodzajukrzyż.Miałamwięcprzedoczamiczterymałe,lśniące
kuleczki, zdobiące jego imponującą erekcję – magiczny krzyż, który mógł uczynić
stosunekznimprawdziwiemagicznym.
– Jedna z moich najbliższych przyjaciółek zajmuje się piercingiem – wyjaśnił. –
Rzadko zdarza się ufać komuś na tyle, żeby pozwolić mu się zbliżyć do swoich
klejnotówzostrymiikłującymiprzedmiotami.
Zatoczyłammiędzykuleczkamikciukiemmałekółeczkoiprzyglądałamsię,jakpod
moim dotykiem oczy zachodzą mu mgłą. Mięśnie brzucha stwardniały mu, a uda, na
którychsiedziałam,naprężyłysięirozluźniły,gdymusnęłamkolejnopalcemkażdąze
srebrnych główek kolczyków. Nago wyglądał cudownie. Oboje wyglądaliśmy nago
wspaniale.Podobałomisię,jakwszystkiejegotatuażezlewająsięrazemzmoimiw
jednowielkieimponującemalowidło.
Dosiadłam go mocniej i objęłam jego penisa dłonią. Nie mogłam ukrywać, że
podoba mi się, jak niepokryte tatuażami części jego ciała kontrastują z barwnymi
obrazkami.Jabyłamciemnaimiałamlśniącąskórę,onjasnewłosy,aodjegociałabił
blask. Ścisnęłam dłonią podstawę jego kutasa, a drugą ręką przesunęłam po
naprężonychmięśniachjegobrzucha.Nigdyniewidziałamnikogorówniepięknegojak
RowdySt.James–ichciałamsięnapawaćkażdąchwilą,wktórejmogłamgodotykać.
Puściłamjegomęskośćiwsunęłamdłońmiędzyjegouda,pocierającniąskurczone
jądra.
Jęknął,wydyszałmojeimięizgiąłsiępodpieszczotąwpół.Chybaczasnazabawę
szybkodobiegałkońca.
Rowdyzrzuciłbutyiściągnąłpospieszniespodnieimajtki–widok,jakiukazałsię
moim oczom mogłabym oglądać przez całą wieczność – a potem przyciągnął mnie
bliżej do siebie; jego oczy lśniły hipnotycznym blaskiem, jak latarnia morska
wskazującamidrogędobezpiecznejprzystani.
–Prezerwatywa?–wymamrotałnieprzytomnie.
Przesunęłamsięnałóżkuizaczęłamszperaćwszafcenocnej,dopókinieznalazłam
kondoma.Rozerwałamopakowanieidałammugestemznak,żebyprzysunąłsiębliżej.
Zająłmiejscemiędzymoimirozchylonymiudamiiucałowałczubekmojejgłowy,gdy
wkładałam prezerwatywę na jego przyozdobiony metalowymi ozdóbkami sprzęt.
Ścisnęłamgoudamijeszczemocniej,aonwyszeptałwmojewłosy:
–Wiesz,żejedenrazniewystarczy?
– Obiecałam ci weekend – przypomniałam mu. Nagle byłam bezgranicznie
wdzięczna, że żadne z nas nie ma do roboty nic specjalnego, zanim nie wrócimy do
pracywewtorek.
–DziękiBogu!
Uniósł mnie i nakierował na swój wzwód, pozwalając zająć najwygodniejszą
pozycję,całyczasgładzącprzytymmojeżebra.Opadłamodrobinę,takżegłówkajego
nabrzmiałegopenisaotarłasięomojemokrefałdkiiobojejęknęliśmyzrozkoszy.Te
niewielkie metalowe klejnoty sprawiały, że każdy ruch, każde posunięcie jego kutasa
czułam jeszcze mocniej, bardziej intensywnie. Gdy osunęłam się na niego i
przesunęłamdoprzodu,abymóczłączyćustazjegowargami,czułamcałymciałem,jak
drżywoczekiwaniunieuchronnegospełnienia.
Pocałowałamgotaksamojakonwcześniejmnie–mocno,żarłoczniewręcz;nasze
języki tańczyły dziki taniec, podczas gdy on wpił mi palce w biodra, zmuszając do
poruszaniasięwgóręiwdół.
Początkowobyłtonieskończenieseksownytrans,którysprawił,żeobojezaczęliśmy
dyszeć,anaszepalcesplotłysięciasno.Tobyłotakcudownedoznanie…asposób,w
jakinamniepatrzył,sprawiał,żezaczynałamtracićzmysłyitrudnobyłomiutrzymać
stały rytm. Gdy przywarliśmy do siebie, zanurzyliśmy się w sobie, podniosłam się
nieconakolanachiodrzuciłamgłowędotyłu,awtedyjednazjegorąkpowędrowała
międzynaszezłączoneciałaidotknęłategogorącegopunkciku,któryzdawałsięgotak
magicznieprzyciągać.
Mojerozpuszczonewłosyspłynęłyciemnąfaląnajegonogi,gdyzaczęłamporuszać
się gorączkowo i dziko, pozwalając, by wnikał we mnie coraz głębiej i wynurzał się
gwałtownie. Dotyk jego palców w połączeniu z tarciem wywołanym piercingiem i
ruchami jego penisa sprawił, że nie minęło wiele czasu, nim poczułam nieuchronny
kres.
Rowdywydyszałmojeimięizamknąłdłońnamojejlewejpiersi.Drażniłkciukiem
nabrzmiałą aż do bólu brodawkę, dopóki nie zobaczyłam gwiazd i naprawdę nie
zaczęłam mieć problemu z poruszaniem się w jakiś skoordynowany sposób. Rozkosz
wzbierała u podstawy mojego kręgosłupa; moja skóra była mokra od potu,
wywołanego wysiłkiem i potrzebą spełnienia. Wiedziałam, że jeśli nie dotrzyma mi
kroku,przekroczękrawędźnamiętnościbezniego–iwcaleniemiałamztegopowodu
wyrzutówsumienia.
Pisnęłamzaskoczona,gdynaglepodźwignąłsięnałokcieiprzekręciłmnienaplecy.
Kolanemrozwarłmojenogijeszczeszerzej,żebyzrobićsobiewięcejmiejsca,inaparł
na mnie tak, że prawie dostałam zeza, a potem przyspieszył, wykorzystując nową
pozycję.Unieruchomiłmidłoniejednąrękąiprzesunąłmijezagłowę.Drugąpodparł
się i naparł na mnie ze zdwojoną siłą, całkiem jakby starał się zawłaszczyć moje
podniecenie i je przejąć. Samo uczucie rozpierania, gdy tak torował sobie zawzięcie
drogędomojegownętrzawtęiwewtę,wystarczyło,żebymdoszła,jednakdodatek
dotykumetaluwewnątrzścianekmojejpochwysprawiał,żebyłampewna,żejeszcze
moment, a całe moje ciało rozpadnie się na kawałeczki w oślepiającej eksplozji
nadchodzącego orgazmu. Rowdy opuścił głowę tak, że spoczywała teraz na moim
ramieniu,ipoczułamostreugryzieniejegozębównamojejdelikatnejskórze…itobył
dlamniekoniec.
Poczułam,jakściankimojejpochwyzaciskająsięniekontrolowanie,kiedystraciłam
wszelkiezahamowania,iwtejchwiliRowdyzacząłsięporuszaćrówniegwałtowniei
mocno jak ja. Cudownie było czuć, jak jego serce bije przyspieszonym tempem tuż
obok mojego. Nacisk jego twardych jak skała mięśni na moje miękkie ciało był taki
wspaniały!Niesamowiciebyłosłyszeć,jakdyszymojeimięwmojeucho,iczuć,jak
opadanamniecałymciężaremciała,spełnionyiwyczerpany.Świadomość,żeseksz
nim był tak niebywały, jak się spodziewałam – i jeszcze cudowniejszy! – była
obezwładniająca.Byłnaprawdęświetnywteklocki–iniechodziłotylkooto,comi
zrobiłustami;gdysięznimkochałam,zdałamsobiesprawęztego,żedałmiwięcej
niżwszystko,nacoliczyłam,wyjeżdżającwciemnodoKolorado.
Seks z nim może i był dziki, nieokiełznany i drapieżny, ale przy nim wciąż czułam
się – o dziwo! – bezpieczniej i cudowniej niż przy kimkolwiek kiedykolwiek
wcześniej.
Gdy podźwignął się znad mojego ciała, przyglądałam się bez skrępowania jego
silnymbicepsom.
– To był chyba najlepszy seks, jaki pamiętam – wymamrotał. Wiedziałam, że stara
się obrócić wszystko w żart, ale wzrok miał śmiertelnie poważny, więc nie
odpowiedziałam. Podniosłam tylko dłoń i ujęłam jego policzek, podczas gdy on
przyglądałmisięuważnie.
Tobyłamiłachwila,kolejnecudownewspomnienie,któremogłabymdodaćdotych
znimzwiązanych,jednaknaglecałamagiaprysła,przerwanaprzezskomleniemojego
psa.
Zaczerpnęłamgłębokotchu,gdyRowdyzsunąłsięzemnienakrawędźłóżka.
–Chybagotrochęzdeprawowaliśmy–mruknął.Podnoszącszczeniakaisadzającgo
nałóżku,przerzuciłjednocześniedługienogiprzezjegokrawędźiwstał.–Całkiemo
nimzapomniałem,kiedyzobaczyłem,jakoblizujesztenpieprzonynóż.
Jatakżeonimzapomniałam.Chybabyłazemniegównianapsiamama.Jimbopolizał
mniepopoliczkuirzuciłRowdy’emuprawdziwiezazdrosnespojrzenie.
–Zrobiłamkanapki–mruknęłam.–Wypuszczęgonadwóribędziemymoglizjeść
wspokoju.
Skinął głową i obejrzał się przez ramię, błyskając tymi swoimi białymi zębami w
szelmowskimuśmiechu.
–Aterazzapytajmnie,czywygrałem,Salem.
Warknęłamirzuciłamwniegopoduszką.
–Chybaobojewygraliśmy,cwaniaku.
Ruszyłwkierunkułazienki,śmiejącsięnacałegardło.
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Rowdy:
M
ieszkanie Salem opuściłem dopiero we wtorek, kiedy musiałem iść do pracy. Do
tegoczasuobojebyliśmyskrajniewyczerpaniisamamyślotym,żetomiałbyćtylko
pospieszny,jednorazowynumerekwydawałasiękiepskimżartem.
Wszystkie powody, dla których uwielbiałem ją, potrzebowałem jej i ją
podziwiałem, gdy byłem młodszy, wróciły w nokautującym ciosie zwieńczonym
faktem,żeżadnadziewczynawhistoriimojegobujnegożyciaerotycznegoipodrywów
niedziałałanamnietakjakona.Byłazabawna.Byłabystraiwygadana.Byłasprytnai
nazywała rzeczy po imieniu, tak jak je widziała, ale nigdy nie była przy tym
niedelikatna.Byłatakżesłodka,seksownajakcholeraistanowiłanagonajpiękniejszy
pieprzonywidokwijącysiępodemną,jakikiedykolwiekdanemibyłooglądać.Jeżeli
kiedykolwiekchciałemmiećprawdziwąprzyjaciółkę,zktórąłączyłbymnieseks–to
byłaona.
Byłatakżewdzięcznazato,żecaływeekendupłynąłnambezwspominania„trupaw
szafie”, którym była jej siostra. Żartowaliśmy na temat Teksasu, rozmawialiśmy o
dobrychrzeczach,któreobojepamiętaliśmyztegookresu,izasadniczostaraliśmysię
w ciągu tych dwóch dni nadrobić dziesięć lat rozłąki – oczywiście, w przerwach
między seksem, który rozpalał mnie do czerwoności i sprawiał, że wszystkie
wspomnienia wracały do mnie ze zdwojoną siłą. Wspominaliśmy Phila i
porównywaliśmyjegodzieła,którymiozdobiłnasząskóręiktórestanowiłycudowną
pamiątkęponim.UniejbyłatomisternaMatkaBożazGuadalupe,patronkaMeksyku,
hołd złożony jej pochodzeniu i bardzo tradycyjne dzieło. U mnie był napis
upamiętniający moją mamę. Biorąc pod uwagę, że Phil był mi bliski jak ojciec,
wydawało się, że tak powinno być, że to właśnie on złożył mojej matce hołd swoją
sztuką.
Salemrozumiałamnielepiejniżktokolwiekinny.Rozumiałamojezamiłowaniedo
sztuki i wiedziała, dlaczego tatuaże są dla mnie ważniejsze, niż był kiedykolwiek
futbol.Dobrzebyłospędzićtrochęczasuzkimś,ktoniestarałsięoceniaćnieustannie
moich życiowych wyborów. Nie mówiąc już o tym, że miło było spędzić więcej niż
jeden dzień z tą samą dziewczyną, nawet jeśli bałem się, że zbytnio się do siebie
zbliżymyiżezabardzosięodniejuzależnię,zważywszynajejdotychczasowyrejestr
ucieczek. Nie powiedziałem jej jednak o tym, bo nie chciałem psuć tych chwil, które
byłonamdanespędzićrazem.
Kiedy w środę poszedłem do pracy w nowym salonie, czułem się nieco dziwnie
główniedlatego,żezakażdymrazem,gdyjąwidziałem,miałemochotęprzechylićsię
przezjejbiurkoipożrećjącałą.Salemzachowywałasięprofesjonalnieiniedałanic
po sobie poznać, ale musiałem przyznać, że od tej pory pracowało nam się znacznie
lepiej. Zapytała mnie, czy mam ochotę skoczyć z nią na lunch, i chociaż moje
wyobrażenie o lunchu stanowił raczej szybki numerek na tylnym siedzeniu mojego
SUV-a,tozgodziłemsięzniąwyjśćiszybkiwypadnahamburgerazfrytkamiokazał
się niemal tak samo miły, jak byłby szybki seks. Naprawdę lubiłem przebywać w jej
towarzystwie–odzawsze.
Resztatygodniaupłynęłanamnapracy.Miałemmnóstwoklientów,adotegoRulei
Nash dostarczyli mi w końcu szkice przeznaczone na ubrania, które przekazałem
następnieSalem.Tozkoleioznaczało,żekażdegowieczoru,kiedymiałemochotędo
niejzadzwonićigdzieśjąporwać,pracowaładopóźna,ajaniechciałemodrywaćjej
odjejprojektu.Dziwniebyłokręcićsięwokółjednejlaskiizabiegaćojejwzględy.
Byłemprzyzwyczajonydotego,żedziewczynysamedomnielgnęły,agdyktóraśnie
miała czasu, po prostu wybierałem inną. Jednak w przypadku Salem było to
niewykonalne–niebyłoszans,żebymoglądałsięzainną.Niktniemógłsięrównaćz
jej urodą, jej karmelową skórą i ciemnymi jak głęboka noc oczami. Nie zamierzałem
zamienićtegonanicwświecie,nawetjeślioznaczałoto,żezakażdymrazem,gdyna
niąpatrzyłem,mojespodniestawałysiędziwniezaciasne.
Donowegosalonuzawitałemznowuwpiątekiskłamałbym,gdybympowiedział,że
nie cieszyłem się na myśl o podglądaniu krągłego tyłeczka Salem przy pracy.
Planowałemzapytaćją,czyniewyskoczygdzieśzemnąporobocie–oczywiścieprzez
„wyskoczyć”miałemnamyśliskoczeniedołóżkainiewychodzeniezniegoażdorana,
alebyłemskłonnydaćjejwtejkwestiiwolnąrękę.
Stałemwłaśnienaskrzyżowaniuulicnaświatłachtużzarogiemsalonu,kiedynagle
obok mnie jak spod ziemi wyrosła szykowna blondynka, która jakiś czas temu dała
nogęsprzedbiurkaSalem.Skinąłemjejgłowąiuśmiechnąłemsiędoniejprzyjaźnie.
WyglądałajakzłotoijeszczebardziejarystokratycznieniżShaw,oilewogólebyłoto
możliwe.
Uznałem,żeniezaszkodzisięprzywitać,borobiławrażenie,jakbyzastanawiałasię,
jakdomniezagadać,żebyprzerwaćniezręcznąciszę.
–Siemanko.
Zamrugałaizobaczyłem,żeprzełykanerwowoślinę,jakbybałasię,żejąobrabuję
czycośwtymstylu.
Cóż,byłemdotegoprzyzwyczajony.Byłemsłusznegowzrostuimiałemzbokuszyi
wielki tatuaż, a do tego wydziarane dłonie, więc mogłem wzbudzać przerażenie,
zwłaszcza u samotnej kobiety, stojącej ze mną na światłach. Mimo to miałem dziwne
wrażenie,żeczekałanatymroguspecjalniedlamnie.
–Cześć.–Głosjejdrżał,aniebieskieoczystrzelałynaboki,byletylkoniepatrzeć
wmoimkierunku.Byłanaprawdęatrakcyjnaimiałaklasę,atakżewyglądaładziwnie
znajomo i nie miało to nic wspólnego z faktem, że widziałem ją już wcześniej w
salonie.Zaszurałabutami,którekosztowałyprawdopodobniewięcej,niżzarabiałemw
miesiąc, i skubnęła płatek ucha ozdobiony kolczykiem z kamieniem, bez dwóch zdań
wyglądającyjakprawdziwydiament.
– Mieszkasz w okolicy, czy może przełamałaś się i chcesz sobie zrobić tatuaż? –
Zawsze potrafiłem zagadać do ładnej laski, żeby poczuła się przy mnie nieco
swobodniej.
– Pracuję niedaleko – bąknęła. – Jestem prawniczką. A dokładniej zajmuję się
prawemrodzinnym.
Cóż,fakt,wyglądałanaprawniczkę.
– Wybacz, ale nie brzmi zbyt ciekawie. – Sam pomysł tkwienia w biurze albo w
sądziecałydzieńbyłdlamnieprywatnąwizjąpiekła.
Roześmiałasięiprzestałaskubaćkolczyk.
–Pracujędużozdziećmiizajmujęsięichprawami,więcjestcałkiemwporządku.
Atakwogóleto…jestemSayer.–Wyciągnęłarękęiuścisnąłemją,żebyniewyjśćna
gbura.Rany,nawetimięmiałaarystokratyczne.
–Rowdy.
Jejoczyzalśniłyjakimśwewnętrznymblaskiemiuśmiechnęłasiędomnieosobliwie
smutnymuśmiechem,musiałemprzyznać,żejestjakaś…dziwaczna.
–Dziwneimię.
Wzruszyłemramionami.
–DorastałemwTeksasie.Tamdziwneimionatonorma.
Zrobiłaznowuskwaszonąminęiparsknęłalekko,apotempodniosładłońdogardła.
Przezchwilęwydawałomisię,żewjejoczachzalśniłyłzy,jednakzamrugałaszybkoi
przybrałaznowuprofesjonalnąmaskę.
Zmarszczyłem czoło i zapytałem ją, czy wszystko gra. Skinęła głową i wzięła
głębokioddech.
– Wybacz. Po prostu… – Pokręciła głową i zacisnęła kurczowo palce na pasku
torebki. – Czy miałeś kiedyś tak, że znałeś kogoś, wiedziałeś o nim dosłownie
wszystko,ażnaglebum!,okazujesię,żejestdlaciebiekimśzupełnieobcym?
Niemiałempojęcia,dlaczegopytamnieotakierzeczyanikimjest,aniwogóle,o
cojejchodzi,alewjakiśsposóbjejwspółczułem,bowydawałasięniecozagubiona,a
poza tym wiedziałem doskonale, o czym mówi. Nie każdy miał nieskazitelną
przeszłość.
–Więcejniżraz.
Pomyślałem o Poppy – o tym, jak bardzo się co do niej myliłem i za kogo ją
uważałem.PotrzebowałemSalem,polegałemnaniej,byłamojąbezpiecznąprzystanią
w czasie burzy, a jednak ona zostawiła mnie samego na zdradliwym oceanie życia i
niepewności i teraz nie wiedziałem, jak ją traktować i co zrobić z faktem, że znowu
niebezpieczniedoniejlgnąłem.Byłaosobąinnąniżta,zaktórąjąuważałemiwtedy,i
teraz. A tym, kogo – jak się okazało – znałem najmniej, choć byłem pewien, że jest
wręczprzeciwnie–byłemjasam.DopierogdyPoppyzłamałamiserceisprawiła,że
poczułem się do cna wypalony, zostałem zmuszony dojść do ładu sam ze sobą i
przekonaćsię,kimchcębyćbezniejibezmiłości,którąpielęgnowałemwsobieprzez
całe lata. Musiałem stoczyć sam ze sobą walkę, wskutek której oddałem się sztuce, i
znalazłemsobiewżyciunowemiejsce–dopierowówczasdowiedziałemsię,kimtak
naprawdęjestem.
–Czymyślałeśwtedy,żepowinieneśbyłwiedziećwcześniej?–zagadnęła.
– Miałem wrażenie, że powinienem był dostrzec wcześniej zwiastujące to znaki. –
To była dziwna rozmowa z obcą osobą na ruchliwym skrzyżowaniu. – Może
powinienem był to zrobić. – Uśmiechnąłem się do niej ciepło; w końcu była ładna i
pewnie jeszcze kilka tygodni temu starałbym się ją poderwać, nawet jeśli nie była w
moimtypieiniemiałbymszansukogośjejpokroju.–Jeżelimasznamyślikogoś,kto
cięwykorzystał…niemacosięnadtymrozwodzić.Jesteśśliczna,niewartopatrzeć
wstecz.
Przestąpiła z nogi na nogę i obdarzyła mnie znowu tym dziwnym, smutnym
uśmiechem.
–Och,pewniemaszrację.
Telefonzapiszczałmiwkieszeni,agdygowyjąłem,zobaczyłem,żeSalemprzysłała
miSMS-azinformacją,żeczekanamniemójpierwszyklient.Zakląłempodnosemi
uśmiechnąłemsięprzepraszającodouroczejblondynki.
–Zawszepowtarzam,żenicniedziejesiębezpowodu.Jeżelijakiśskurwielzrobił
cięwkonia,musikryćsięzatymcoświęcej.Niedowieszsię,cotakiego,dopókinie
przyjdzienatopora.Muszęlecieć,aleuważajnasiebie,dobra?
Wyglądała,jakbychciałapowiedziećcośjeszcze,imiałemnieodpartewrażenie,że
chce mnie chwycić za ramię i zatrzymać, ale nie miałem czasu na pogawędki. Kiedy
światłasięzmieniły,popędziłemprzezulicędosalonu.
DopierogdyPoppydałamikosza,dotarłemdopunktu,wktórymmogłemzluzować.
Dopieroto,cozawszetraktowałemjakobólzłamanegoserca,sprawiło,żezmieniłem
ścieżkę,którądotejporyuparciekroczyłemwbrewsamemusobie.ToPoppypchnęła
mniedoPhila,aPhilsprawił,żetrafiłemdoDenveriznalazłemrodzinę,którejzawsze
pragnąłem, ale nigdy nie miałem. Wszystkie złe rzeczy w moim życiu prowadziły do
dobrych–łącznieztąkruczowłosąboginią,któraspiorunowałamniewzrokiem,kiedy
wpadłem do pracy spóźniony o niemal kwadrans. Gdyby nie wyjechała, istniało
całkiemsporeprawdopodobieństwo,żenigdybymniekręciłsięztakimuporemkoło
jej siostry. Wszystko to było reakcją łańcuchową, która doprowadziła mnie do tego
punktu i przekonała, że cała ta pierwsza miłość, która wydawała mi się czymś tak
ważnym,okazałasię…niczym.
– Nie patrz tak na mnie – mruknąłem, zdyszany. – Wpadłem na rogu na śliczną
prawniczkę.Byłbymnaczas,gdybymnieniezagadała.
BrwiSalempowędrowałydogóry,akącikijejkrwistychwargdrgnęły.
– Tę samą, która tu kiedyś zajrzała? Sayer? Parę dni temu niechcący oblałam ją
kawąwkafejce.Jestbardzomiła.
Skinąłemgłowąioparłemsięoladę,znaczniebardziejzainteresowanyrozmowąo
nasniżouroczejprawniczce.
– Nie masz ochoty gdzieś dziś wyskoczyć? – Poruszałem sugestywnie brwiami i
Salemroześmiałasięnatenwidok.
–Jasne–odparła.–Itakchciałamcicośpokazać.Mogędociebiezajrzećpopracy.
Mójumysłnatychmiastwypełniływizjeseksownych,brudnychfantazjinatemattego,
cochciałamipokazać.
–Super.–Zabębniłempalcamioladęidodałemporozumiewawczo:–Weźzesobą
psinę.Wątpię,żebympozwoliłciwrócićdosiebienanoc.
Przewróciłaciemnymioczamiiprzerzuciładługiewłosyzaramię.
–Jesteśbardzopewnysiebie,Rowdy.
Moja klientka przyglądała mi się z mojego stanowiska – i tak już kazałem biednej
dziewczyniezbytdługoczekać.Odepchnąłemsięodlady,niezawracającsobiegłowy
udzielaniem Salem odpowiedzi. Wiedziała równie dobrze jak ja, że jeśli znajdziemy
sięsamnasamumniewdomu,skończysiętotak,żewylądujemynagowłóżku,więc
niebyłosensuzaprzeczać.
MojaklientkazażyczyłasobiewielkieserceCladdaghisplecionedłonienaplecach,
anadolepękmisternychróż.Tobyłomisterne,pracochłonnezlecenie,któremiałonam
zająć kilka dobrych sesji. Wzór był bardzo ładny i byłem z niego naprawdę dumny.
Miałem tylko nadzieję, że dziewczyna będzie dość twarda, żeby wytrzymać robienie
narazcałegoobrysu,cozajmieprzynajmniejczterygodziny.
Jako że wzór zakrywał większość jej pleców, musiała się rozebrać do pasa. Taka
sytuacjabyłanieconiezręcznadlalaski,oileniebyłaekshibicjonistkąalbonieliczyła
nacoświęcejniżtylkotatuaż.Naszczęściedziewczynawiedziała,corobić–włożyła
poprostubluzęzkapturemtyłnaprzód,odsłaniającplecyiusiadła,dającmipoledo
popisu.Powiedziałemjej,żedoceniamtakieprofesjonalnepodejściedorzeczy,ito,że
niepróbujemniewyrwaćnacycki.
Roześmiałasięiodrzekła,żegdybyjużmiałakogośtuwyrywać,toraczejSalem,co
sprawiło,żezacząłemsięśmiaćtakmocno,żeminęładobrachwila,zanimmogłemsię
zabrać do pracy. Salem odwróciła się od swojego stanowiska pracy i rzuciła nam
pytające spojrzenie, co znowu przyprawiło mnie o spazmy śmiechu. Mrugnąłem do
niej,aonaskrzywiłasiętylkoizwróciłazpowrotemdoklienta,zktórymuzgadniała
właśniewizytęiprojekt.
– Jest naprawdę niezła. – W głosie dziewczyny słychać było prawdziwe uznanie i
tęsknotę,nadźwiękktórejuśmiechnąłemsiępodnosem.
–Owszem.
–Tamtadrugateżjestświetna,tawygadanablondyna,aletanowawyglądana,hm,
łatwiejsząwobejściu.
Odchrząknąłem, tatuując wyjątkowo długą linię na jej żebrach. Wiedziałem, że to
musibolećjakcholera,alelaskaanidrgnęła.
–Łatwośćbywawzględna.Sądzę,żesąsiebiewarte.
–Alechybanielubidziewczyn,co?
Rany,miałemnadzieję,żenie!
–Nicmiotymniewiadomo–bąknąłem,lekkozmieszany.
Dziewczynasyknęłaostro,kiedynakładałemtusznajejkręgosłupie,tużupodstawy
szyi.
–Szkoda.Pewnienaciebieleci,mamrację?
PrzerwałemnachwilępracęipodniosłemwzroknaSalem,któraprzyglądałamisię
taksującym wzrokiem. Uśmiechnąłem się do niej i zobaczyłem, jak się rumieni. Ha!
Nakryłemją!Cóż,przynajmniejniebyłemjedynąosobą,któranajawiemarzyłaotym,
cowkrótcezrobimyzesobąnagowłóżku.
–Znamysięszmatczasu–odparłemwymijająco.
–Wyglądacie,jakbyściebylirazem.
Czyżby? Nigdy jakoś o tym nie myślałem, ale całkiem podobała mi się ta idea, a
poza tym chyba od zawsze wyglądaliśmy, jakbyśmy do siebie pasowali, więc
wymamrotałem tylko jakąś niezobowiązującą odpowiedź i zabrałem się porządnie do
pracy.
Byłem jakoś w połowie próby doprowadzenia mojego mieszkania do czegoś
niewyglądającego jak nora starego kawalera, kiedy usłyszałem pukanie do drzwi i
skamlenieJimba.Cóż,wtymukładziezacałesprzątaniemusiałowystarczyćusunięcie
zkażdejpoziomejpowierzchnimojejchałupypuszekpopiwieipojemnikówpożarciu
nawynos.
Mojemieszkaniezawierałowyłączniesprzęty„pierwszejpotrzeby”każdegofaceta
–byłatamduża,skórzanakanapa,wielkipłaskitelewizorilodówkapełnapiwaCoors
Light. Nie można by go uznać za przytulne, ale większość gości, którzy zostawali u
mnienanoc,niezabawiałaumniezbytdługo,więcdlamniewszystkograło.
Gdy otworzyłem drzwi, pies rzucił się na mnie, stęskniony i przeszczęśliwy. Nie
byłem na to zupełnie przygotowany, więc gdy się odsunąłem, wielki sierściuch upadł
na podłogę z łupnięciem, które sprawiło, że Salem wyrwał się z gardła okrzyk
przerażenia. Już miałem go podnieść i sprawdzić, czy nic mu się nie stało, kiedy
szczeniak stanął na cztery łapy i puścił się pędem z nosem przy ziemi, żeby zbadać
nowyteren.
Salempokręciłagłowąipodałamimiskiitorbępsiegojedzenia,któreprzyniosła.
Sercepodskoczyłomiwpiersinamyśl,żeposłuchałamojegoostrzeżeniaotym,żenie
pozwolęjejwrócićdosiebienanoc.Przyniosładośćrzeczy,żebyJimbopoczułsięjak
usiebiewdomu.
– Tylko nie złość się, jak ci coś obsika. Nie jest jeszcze do końca nauczony
czystości.
Przemknęła obok mnie, odrzucając włosy na plecy, a ja prawie dostałem zeza na
widokjejkrótkiejdżinsowejspódniczki.Nieubierałasiętakdopracy–idziękiBogu!
Gdybyparadowaławczymśtakimposalonie…itakjużciężkobyłomisięskupićna
robocieprzytychjejwszystkichobcisłychciuszkach,którezazwyczajnosiła.
–Nicmuniebędzie.Właściwietoniewielemamturzeczy,któremógłbyzepsuć.
Nadźwiękmoichsłówrozejrzałasięposkąpoumeblowanymmieszkaniu,apotem
spojrzałanamnieizmarszczyłaczoło.
–Jakdługotumieszkasz?
–Jakieśpięćlat.–Przeprowadziłemsiętunakrótkopotym,jakosiadłemnastałew
Denver,tużposkończeniupraktykpodokiemPhila,gdyzatrudniłmnienapełenetatw
salonie.
–Wszystkowyglądanacałkiemnowe.
Postawiłem rzeczy Jimba na blacie i napełniłem miski jedzeniem i wodą. Czarna
futrzanakulkanadźwiękwsypywanegojedzeniaprzybiegłakorytarzemdokuchni,żeby
zbadać,cojestwmisce.Wspinałasięminanogi,dopókiniepodrapałemjejzauchem
i znowu byliśmy przyjaciółmi, i zostały mi wybaczone wszystkie te niesamowite i
okrutnerzeczy,którezrobiłemostatniojejpańci.
– Nie spędzam tu zbyt wiele czasu. Tak naprawdę w domu biorę tylko prysznic i
śpię.
Salemspojrzałanamniezniedowierzaniemipodjęławycieczkępomieszkaniu.
–Itowszystko?
Wzruszyłemramionamiiskrzyżowałemręcenapiersi.
–Nigdynieprzysięgałemcelibatuinigdyniemówiłem,żezawszespałemsam.
–Awięcgdyjutrowyjadę,mojemiejscezajmiektośinny?
Takbyło,jakdotąd,niemalodzawsze.Jednakterazwiedziałem,żenazieminiema
kobiety,któramogłabyzająćjejmiejsce.
–Nie–zaprzeczyłemtwardo.–Jeślijutrowyjedziesz,poprostupołożęsiędołóżka
ibędęsięzastanawiałnadsposobami,wjakiemógłbymcięnajszybciejjaktomożliwe
sprowadzićzpowrotem.Niezdarzyłomisięnikogotuzaprosićodnaprawdędługiego
czasu,Salem.–Poczekałem,ażnamniespojrzy,apotemwskazałemnajpierwnanią,a
potemnasiebie.–Jesteśdlamniepierwsząijedyną.
Widziałem,żeniewie,czymiwierzyć,alenawetjeśliwahałasię,czypójśćzemną
dołóżka,toprzeważyłfakt,żenaprawdęmniepragnęła.Widziałemtowjejoczachiw
wyraziejejtwarzy.Uznałem,żezanimzabierzemysiędorzeczy,porazmienićtemat.
–Mówiłaś,żechceszmicośpokazać?Mamnadzieję,żewymagatozrzuceniakilku
warstwubrania?
Parsknęłaiprzewróciłaoczami.
–Nie.Tylkojednej.–Zdjęłaczerwonysweterek,którymiałanasobieiwyrzuciła
triumfalnieramionawgórę.–Ta-dam!Cootymmyślisz?Topierwszazseriipróbnych
koszulek,którezamówiłam.
Miała na sobie czarną koszulkę na ramiączkach, opinającą kusząco jej krągłości.
Wokółdekoltuinadolebyłaobramowanakoronką,wyglądaławniejbardzouroczoi
kobieco.NaprzodziebyłaozdobionaoldskulowągrafikąCyganki,którawydałamisię
jeszczebardziejpodobnadopierwowzoru,kiedyzobaczyłemswojedziełotakblisko
oryginału.
Gdy się odwróciła, na jej plecach zobaczyłem logo Marked i adres naszej strony
internetowej. To było coś znacznie bardziej profesjonalnego i szykownego, niż
wyobrażałem sobie, kiedy zaczynaliśmy rozmawiać o otwarciu w salonie sklepu.
Byłem pewien, że dziewczyny, które do nas zaglądają, rzucą się na takie ciuchy z
pazurami, a jeśli będą wyglądały w tych koszulkach równie dobrze jak Salem, ich
facecibędąnamwpychaćkasędogardeł,byletylkoichlaskichciałytonosić.Salem
była w tym naprawdę dobra i musiałem przyznać, że widok mojego projektu na jej
piersisprawiał,żeczułemdumętakwielką,żeażmiałemochotęzałomotaćpięściami
wewłasnąklatęjakjakiśpieprzonyKingKong.
–Jestniesamowita.
–Prawda?JaktylkobędągotoweteznadrukamiodRule’aiNasha,zamówiękilka
sztuk, żeby dziewczyny mogły je nosić i narobić w mieście trochę szumu. Projekty
wyszły naprawdę super. Może są nieco prymitywne, ale dość kobiece, żeby zachęcić
dokupnadamskąklientelę.Sądzę,żetobędziewielkisukces.
Niemogłemprzestaćgapićsięnatęcygańskątwarztakpodobnądojejtwarzy.
–WybrałaśCygankę.
Spojrzałaposobie,apotemprzeniosłaspojrzeniezpowrotemnamnie.
–Tomojaulubionagrafika.
Roześmiałemsiękrótkoipotarłemkarkdłonią,lekkozakłopotany.
–Bototy.
Kąciki jej ust uniosły się w uśmiechu i postąpiła kilka kroków ku mnie. Gdy była
dośćblisko,wyciągnęłarękęipołożyłamidłońnapiersi–wmiejscu,wktórymmoje
sercewybijałocałkiemdlamnieobcyrytm.
– Wiem. – Musiała stanąć na palce, żeby pocałować mnie w bok szczęki. – To
właśniedlategonajbardziejjąlubię.Sprawia,żecałaażsięrozpływamnamyślotym,
żetakmniepostrzegasz.
Złapałemjąwtalii,gdyznaczyłaseriąpocałunkówmojąszczękękupłatkowiucha.
Jęknąłemiprzygryzłemwargę,kiedyzamknęłysięnanimjejzęby.
–Jesteśpiękna.Maszwsobiemrokidzikość.WyglądaszjakwspółczesnaCyganka.
–Atysprawiasz,żetenmrokidzikośćuspokajająsię.–Wsunęładłoniepodmoją
koszulkę i zaczęła ją podciągać na plecach do góry. Złapałem za kołnierzyk i jedną
rękązdjąłemjąprzezgłowę,apotemcisnąłemwstronękanapy.
–Taak?
Przejechaładłońmipomoichżebrach,apotemwgóręiwdółpoboku,naktórym
miałemwytatuowaneimięmatki.Przypomnienie,cosiędziało,kiedykochałemkogoś
bezpamięci,ijaktrudnobyłoznieśćtęsamotność,gdytamiłośćzostałamiodebrana,
sprawiło,żeniemalcofnąłemsięodniej,alejejustaspoczęływłaśnienaśrodkumojej
piersi,adłoniezaczęłytorowaćsobiedrogędomojegorozporka.Szybkouporałasięz
moim paskiem, a między dotykiem jej niecierpliwych palców i mokrego języka,
znaczącego ślady na mojej skórze, obezwładniający strach zastąpiło oślepiające
pożądanie.
–Taak.Mamwrażenie,żejesteśwłaśnietym,czegozawszepragnęłam.
Niechmnieszlag.Czytakiestwierdzenienieoznaczało,żemojepróbyzachowania
bezpiecznegodystansumiędzynamiinieangażowaniasięsąkompletnienanic?
Wsunąłem palce w jej miękkie włosy i przytrzymałem jej głowę, gdy postąpiła do
przodu i pchnęła mnie, tak że opierałem się teraz pośladkami o tył kanapy. Jej oczy
lśniły, gdy sięgnęła do rąbka moich spodni i zaczęła mi je ściągać. Pocałowałem ją,
bo…musiałem.Pocałowałemją,bochciałemtego.Pocałowałemją,bojejcałowanie
sprawiało,żeczułemsię,jakbymznalazłwreszciecoś,oczymnawetniewiedziałem,
że tego szukam, ale przede wszystkim zrobiłem to dlatego, że za każdym razem, gdy
odwzajemniała pocałunek, czułem, jak coraz mocniej zespala się ze mną. Pochyliłem
się nieco do przodu, żeby zrobić jej trochę miejsca, gdy wbiła paznokcie w moje
pośladki, zmuszając, żebym się podniósł, i uśmiechnąłem szeroko, słysząc, że
gwałtownie zaczerpnęła tchu, gdy napotkała pod materiałem dżinsów jedynie nagą
skórę. Cóż, nie była jedyną osobą, która wiedziała, jak się ubierać – czy może
rozbierać?–natakieokazje.
Palcem wskazującym powiodła między kuleczkami sztang zdobiących mojego
obnażonegokutasaipowiedziałacicho:
– Zawsze byłam przy tobie szczęśliwa, Rowdy. Jestem dziwnie onieśmielona tymi
wszystkimisposobami,najakieuszczęśliwiaszmnieteraz,gdyjesteśmydorośli.
Jej słowa w połączeniu z dotykiem spowodowały nieuchronne wyprężenie się
mojego penisa, na którego czubku pojawiła się lśniąca kropelka podekscytowania.
Roztarła ją opuszką kciuka i spojrzała mi z uśmiechem w oczy. Miałem już zapytać,
dlaczego się tak demonicznie uśmiecha, kiedy nagle uklękła przede mną i wsunęła
sobie śliską główkę między rozchylone kusząco wargi. Jeżeli na świecie istniał
kiedykolwiek widok, który mógł mnie przyprawić o natychmiastowy orgazm, to
właśnie miałem okazję go podziwiać: jej cudne usta, przyozdobione w kąciku górnej
wargilśniącymszkarłatnymklejnotem,rozwarteszerokoissącemojegofiuta,podczas
gdyjazagryzałemzębyioddychałemgłębokoprzeznos,czującpełznącąnieuchronnie
wgórękręgosłupafalęrozkoszy.
–Salem…–wychrypiałemjejimię,wczepiającpalcejeszczemocniejwjejkrucze
włosy. Nie odpowiedziała oczywiście; zamiast tego ujęła oburącz podstawę mojego
kutasa i do rytmicznego ruchu ust dodała mocny uścisk rąk, którymi pocierała go w
góręiwdół,wtaktposunięćwarg.Czułem,jakmojelędźwieogarnąłwilgotnyogień,i
wiedziałem,żenigdywżyciuniedoznałemcudowniejszejpieszczoty.
Owijałaswójzwinnyjęzyczekwokółmetalowychozdóbekwgłówcemojegofiuta,
ssała i wodziła ustami po pulsujących żyłach pod jego naprężoną skórą, wykonywała
okrężneruchydłoniąujegonasady,sprawiając,żeoczyuciekałymiwgłąbczaszkii
niebyłoszans,żebymwytrzymałdłużejpodtymizręcznymipalcamiiusteczkami.
Pociągnąłem ją za włosy – czerwone pasemko wplątało mi się jakimś cudem w
palce – i powiedziałem jej głosem, który brzmiał, jakbym przed chwilą wyżłopał
wiadrowhiskyiwyjarałpaczkęfajek:
–Jeżelichceszmiećzemniejakiśużytekwciągukolejnychdwudziestuminut,lepiej
przestań…
Roześmiała się tylko w odpowiedzi i poczułem ten jej śmiech w zakończeniach
nerwowych całego ciała. Mój kutas drgnął ostrzegawczo w jej dłoniach i ustach, gdy
oparłemsięmocniejokanapę–niebyłempewien,czyzdołamdłużejutrzymaćsięna
nogach. Wymamrotałem znowu jej imię, tym razem ostrzegawczo, jednak ona zamiast
wycofaćsięczymniepuścić,wsunęładłońmiędzymojezaciśnięteudailekkościsnęła
mojepobudzonedokresujądra.Tegobyłodlamniezbytwiele.
Wpiłempalcewbokijejgłowy,wydałemzsiebiezaskoczonyokrzykipozwoliłem,
żeby rozkosz, którą we mnie wzburzyła, wytrysnęła ze mnie silnym strumieniem. Gdy
wreszcie cofnęła głowę, dyszałem, a kolana uginały się pode mną. Pochyliła się ku
mnie i złożyła łagodny pocałunek na środku wizerunku morskiej bestii, która szalała
wytatuowana na moim podbrzuszu. Nie wiedziałem którego z potworów chce
obłaskawić tym słodkim gestem, ale byłem pewien, że udało się jej poskromić
przynajmniejjednego.
Pozwoliłem swoim dłoniom opaść bezwładnie na jej ramiona, gdy podniosła się z
klęczek – płynnie i zgrabnie. Jedna z jej ciemnych brwi powędrowała do góry;
poklepałamniepopodbródkupalcemwskazującym,ajapatrzyłemjakzaczarowanyw
jejpełnenamiętnościoczy.
–DużyRowdymawzanadrzumnóstwofajnychrzeczydozabawy.
Parsknąłem śmiechem i odepchnąłem się od kanapy, żeby sprawdzić, czy zdołam
ustaćjużowłasnychsiłach.Okazałosię,żemogęutrzymaćsięwpioniedośćstabilnie,
żeby zabrać ją do sypialni. Złapałem ją za rękę i zacząłem holować za sobą
korytarzem. Mój pokój był w zasadzie jedynym pomieszczeniem w mieszkaniu, z
któregokorzystałem,więcjakojedynywyglądałnawzględniezamieszkany.
– Nigdy nie chciałaś się tak bawić z nastoletnim Rowdym, to i skąd miałaś
wiedzieć?
Odwróciłem ją i przycisnąłem do drzwi sypialni, żeby móc ją rozebrać. Bez trudu
zdjąłemzniejczarnąkoszulkęiczarnystanik,którymiałapodnią.Jejspódniczkabyła
tak krótka i ciasna, że zacząłem się zastanawiać, czy nie łatwiej będzie po prostu ją
podwinąćdogóry,podczasgdyzatrzymałemdłonienajejpiersiach,żebypobawićsię
jejmetalowymiozdóbkami,takjakonawcześniejmoimi.
– Byłeś zbyt młody – mruknęła – a ja zbyt skupiona na planowaniu ucieczki. –
Westchnęła cicho i pisnęła, gdy ścisnąłem jedną brodawkę nieco zbyt mocno.
Pochyliłemsięipolizałemnabrzmiałą,podrażnionąskórę.
– Wówczas nie wiedziałabym nawet, co z tym wszystkim zrobić. Rany, ledwie
wiem, co zrobić z tobą teraz! – Wsunąłem jedną dłoń pod rąbek jej spódniczki i
spróbowałemjąpodciągnąć.Dziśnosiłabieliznę,odwilgotnego,nabrzmiałegociała,
którenapierałonamnie,oddzielałymniekoronkowemajteczki.Samotowystarczyło,
żebymójkutasdrgnąłzewznowionymzainteresowaniem.
Salemjęknęła,gdyodsunąłemcieniutkimateriałikciukiemrozchyliłemmokrefałdki
jejkobiecości.Wszystkowniej,każdyjejkawałekbyłtakgorącyiseksowny!Miałem
ochotęwskoczyćwniąjakwogieńipozwolić,bystrawiłmniejejgorącypłomień.
– Och, mam wrażenie, że doskonale wiesz, co robisz – wymamrotała seksownie
chrypliwym głosem. Przetoczyła głową z boku na bok, a ja wsunąłem palec głębiej i
odszukałem twardy punkcik między jej wargami sromowymi; mój dotyk sprawił, że
przymknęłaoczyiprzygryzłamocnodolnąwargę.
Nacisnąłemmocniejnajejłechtaczkęizacząłemprzesuwaćponiejkciukiemwgórę
i w dół, a potem wsunąłem w nią dwa palce i zacząłem na nią napierać, dopóki nie
wiłasięwspazmachmiędzymnąapowierzchniądrzwi,doktórychjąprzycisnąłem.
–Patrzenie,jakodjeżdżaszztymimbecylem,złamałomiserce,Salem–mruknąłem.
Nie wiem, dlaczego, ale w jakiś sposób działała na mnie tak, że chciałem być z nią
absolutnie szczery, chciałem wylewać przed nią wszystkie swoje żale i obnażać
najskrytsze emocje. To było jak zaszywanie starych ran, żeby mogły się wreszcie
zagoić.
Westchnęłatylkocichoiprzejechałapalcamipomoimpoliczku.
–Wybacz.Niechciałamcięzranić.Nigdy.
Chociaż wiedziałem, że mówi szczerze, nie sądziłem, żeby miała w ogóle blade
pojęcie,jakmocnomniezraniłaanijakdługoprzezniącierpiałem.
Zmarszczyłemczoło.
–Nikt,ktomniekochał,nigdytegoniechciał.–Musiałemzmienićtemat,zanimcałe
to zmysłowe napięcie, które narosło wokół nas, rozpłynie się, zastąpione przez
zwątpienieiżal.
Jejnagapierśfalowałagwałtownieizakażdymrazem,gdyjejwyprężonebrodawki
ocierałysięomojąnagąskórę,mójfiutdrgałcorazmocniej.Byłablisko,czułem,jak
jej ciało tężeje, czułem pod palcami wzbierającą wilgoć pożądania i spełnienia.
Wsunąłemdłońpodjejpośladkiipodźwignąłemjądogóry,żebymogłaowinąćnogi
wokółmojegopasa.Miałemtakwielkąochotępoprostuwśliznąćsięwjejobnażoną
kobiecość… ale wiedziałem, że to zbyt niebezpieczne, zważywszy na fakt, że nie
byliśmy zabezpieczeni. Zatoczyłem się na wielkie łóżko na środku mojego pokoju,
ściągajączniejpodrodzeresztęubrań.
Kiedy była już naga i leżała przede mną jak jakaś wspaniała ofiara dla
barbarzyńskich bóstw, sięgnąłem do szafki nocnej i poszperałem w niej w
poszukiwaniu prezerwatywy. Gdy wszystko było już, jak należy, nie traciłem czasu i
wsunąłem się w nią głęboko. Uwielbiałem czuć ją wokół siebie, obejmującą mnie
ciasno,jakbynigdyniechciaładaćmiodejść.Minęłotylkokilkadni,odkądostatniraz
się kochaliśmy, ale dla mnie było to jak cała wieczność. Zatraciłem się w
nieskończonejczernijejoczuiobojezaczęliśmysięporuszaćjakwtransie.
Po prostu do siebie pasowaliśmy. Każde z nas miało idealną odpowiedź na każde
pchnięcie,ruchbioder,dotykustnadrżącejzpożądaniaczęściciała.Salemporuszała
sięwrazzemną,przywarładomniekurczowoiwykorzystywałaswojeciałotak,żeto
wszystko stawało się czymś więcej niż tylko seksem. Czułem ją we mnie, gdzieś w
środku, całkiem jakby przygotowywała sobie tam miejsce dla siebie. Całowałem i
lizałemklejnotnadjejwargą.Ciągnęłamniezawłosyiwbijałapiętywmojepośladki.
Przygryzłem jej skórę na szyi, a ona przejechała paznokciami wzdłuż moich nagich
ramion. Kiedy doszła, wyszeptała moje imię jak modlitwę, a gdy mnie dopadło
błogosławieństwo spełnienia, wykrzyczałem jej imię jak przekleństwo. Nie
wiedziałem,cowyniknieztegowszystkiegonadłuższąmetę,alewiedziałem,żeprzy
nikimwcześniejnieczułemsiętakdobrze,takbardzokompletny–ipomyślałem,żeto
owieleważniejsze,niżmogłakiedykolwiekdlamnieznaczyćpierwszamiłość.
ciągdalszynastąpi…
Wmarcu2015roku
JayCrownover
RowdyTom2
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==
Przypisy
Rowdy–ang.chuligan,rozrabiaka(przyp.tłum.).
===LUIgTCVLIA5tAm 9Pfkh9THpPbwRlCGENbEIpTChSO1Qm R2pdaipdLQNzHw==