Korekt
a
Barbara
Cywińska
Jolanta
Kucharska
Projekt
graficznyokładki
MałgorzataCebo-Foniok
Zdjęcie
na
okładce
©rdrgraphe/Shutterstock
Tytułoryginału
Rowdy:
AMarkedMenNovel
Copyright
©2014byJenniferM.Voorhees.
Published
byarrangementwithHarperCollinsPublishers.
All
rightsreserved.
For
thePolishedition
Copyright
©2015byWydawnictwoAmberSp.zo.o.
ISBN
978-83-241-5439-5
Warszawa
2015.WydanieI
Wydawnictwo
AMBERSp.zo.o.
02-952
Warszawa,ul.Wiertnicza63
tel.620
4013,6208162
Konwersja
dowydaniaelektronicznego
P.U.OPCJ
A
juras@evbox.p
l
SALEM
S
frustrowana, warknęłam
do
telefonu i rzuciłam go na stolik do kawy, o który
opierałam stopy. Rowdy zerknął na mnie kątem oka i ściszył dźwięk w filmie, który
akuratoglądał.
Minęły
trzy
tygodnieodnaszej„randki”wparku.Trzytygodnie,podczasktórychnie
musiałamjużdłużejsamachodzićdołóżka,ścigaćgoaniprzedimuciekać.Ponocyw
jego mieszkaniu jakoś samo tak wyszło, bez żadnych zbędnych rozmów, że będziemy
się trzymać razem i spędzać czas wspólnie, nie samotnie. Regularnie zmienialiśmy
lokum,cooznaczało,żeJimbomiałdwakompletymisekizabawek,amojalodówka
wyglądała,jakbyzaopatrywałjąstudentzbractwa.
–
Co
sięstało?
Rowdy
patrzył podejrzliwie, jak wzdycham i zdmuchuję sprzed nosa pasemko
ciemnychwłosów.
Chociaż staliśmy się
sobie
znowu bliscy i czuliśmy się ze sobą swobodnie, wciąż
byłajednarzecz,którasprawiała,żewracaływszystkiewątpliwościiwahanie:Poppy.
Oboje udawaliśmy, że o niej zapomnieliśmy – o widmie majaczącym pośród tego
wszystkiego,copróbowaliśmywspólnienanowozbudować,aleterazbyłamwściekła
i miałam dość chodzenia wokół niej na paluszkach. Wokół niej i wokół przeszłości,
którałączyłazniąkażdeznas.
–
Poppy
–burknęłam.–Odkądwyszłazategostrasznegodupka,nieodbieramoich
telefonówaninieodpisujenamojeSMS-y.Martwięsięonią,botenkoleśchciałbyją
bezresztykontrolować,aonaniemawLovelessnikogo,ktobysięoniązatroszczył.
Toniewychodzijejnadobre.
Rowdy
zamarłiwydałzsiebiebliżejnieokreślonywarkot.Zacisnąłszczękiipotarł
policzek,któryzacząłmudrgaćnerwowymtikiem.
–
Czy
naprawdę jest tak źle, Rowdy? – westchnęłam. – Czy nie mogę nawet
wypowiedziećprzytobiejejimienia?
Odwrócił
te
swojeniebieskiejakchabryoczyiwidziałam,żewalczysamzesobą,
starającsiękontrolowaćtargającenimemocje.
–
Nic
niezmieniprzeszłości,Salem.
–
Nie,ale
trzymaniesięczegoś,cowydarzyłosiętakdawnotemu,takkurczowo,że
hamuje cię to i sprawia, że wracasz pamięcią do złych chwil i nie pozwala iść do
przodu,kunowemu,lepszemu,takżeniejestdobre.
Otoczył
mnie
ramieniemiprzyciągnąłdosiebie,apotemucałowałwskroń.
–
Chyba
całkiemdobrzeidziemiparciedoprzodu?
Westchnęłam
znowu
ipołożyłammudłońnatwardymbrzuchu.
–Nie.Jeśli
nie
mogę z tobą porozmawiać o mojej siostrze, to wcale nie. To moja
rodzina. Poppy to jedyny członek mojej rodziny, na którym mi naprawdę zależy.
Kochamją,ijeśliniemogęprzytobienawetwypowiedziećjejimienia,niesprawiając
przytym,żezamieniaszsięwgłaz,moimzdaniemnadaltkwiszwmiejscu.Wiem,że
cięzraniła,obiezadałyśmyciból,jeślijednakmogłeśwybaczyćmi,będzieszmusiał
teżpogodzićsięztym,cozaszłomiędzywami.
Skręcił
w
palcach pasemko moich długich włosów. Minęła dobra minuta, nim
odpowiedział.
– Zadurzyłem się
w
Poppy od pierwszego wejrzenia. Była taka słodka! Była
uosobieniem wszystkiego, czego nie dane mi było wcześniej zaznać. Kochała swoją
rodzinę. Była głęboko wierząca i brała aktywny udział w życiu szkoły. Nawet gdy
byłemtakimłody,wiedziałem,żejejkorzeniesięgająbardzogłęboko.–Jegogłosstał
się dziwnie cichy, a blask bijący od telewizora rzucał niesamowite cienie na jego
twarz, sprawiając, że wyglądał złowieszczo, całkiem jakby pochłonęły go bez reszty
wspomnienia.–Nigdymnienierozumiała.Niemiałapojęcia,dlaczegojestdlamnie
tak ważna, a gdy wyjechałaś, stała się dla mnie uosobieniem rodziny, miłości i
akceptacji. Wiedziałem, że lgnąc do niej, pokładając w niej całą moją nadzieję na
szczęście,tylkowszystkopogarszam.Niepowinienembyłżądaćtakwieleodnikogo,
nie mówiąc już o młodej dziewczynie, która nigdy nie wyściubiła nosa poza swoje
rodzinne miasteczko i nigdy nie wyrwała się spod wpływu swojego ojca. – Opuścił
podbródek, tak że teraz opierał go na mojej głowie. Otoczyłam go ramieniem,
przyciągnęłam do siebie i wsparłam policzek na jego sercu. – Jej okropny gust, jeśli
chodzi o facetów… nieustanna chęć przypodobania się ojcu… Chyba ponoszę za to
wszystko część winy. Na swój sposób tłamsiłem ją, a ona robiła, co mogła, żeby
odsunąćsięodemnie,niemówiącmiprzytymwprost,żebymsięodniejodpieprzył.
Wkońcudałamikosza,alechybasamjądotegozmusiłem.Wychodzinato,żeoprócz
złamanego serca, które leczyłem bardzo długo, holowałem też za sobą głębokie
poczuciewiny.Nielubięotymmyśleć.Wolęudawać,żetosięnigdyniewydarzyło.
– Zakochałeś się
w
Poppy, bo wiedziałeś, że nigdy nie wyjedzie? – To brzmiało
niewiarygodnie,alewgłębiduszywiedziałam,żemasens.MatkaRowdy’egozmarła,
gdy był mały, a potem przywykł do tego, że jest niechciany i odtrącany, więc
wydawało się logiczne, że będzie go pociągać moja siostra, na stałe wpisana w
panoramęLoveless.Byłabezpieczną,pewnąprzystaniąiniestanowiłazagrożeniadla
jegokruchegoserca.
–Trochę
tak.Ale
była też piękna i sprawiała, że czułem się, jakbym miał w życiu
cel: troszczyć się o nią. – Roześmiał się, ale w jego śmiechu nie było ani krzty
wesołości.–Nigdyniepostrzegałamniejakokogoświęcejniżprzyjacielaczybrata.
Przenigdy.Przezwiększośćczasuzachęcałamniedorobieniatego,czegowszyscyode
mnie oczekiwali. Chciała, żebym grał w piłkę nożną, żebym był królem balu, żebym
umawiał się z cheerleaderką i żebym trzymał buzię na kłódkę i pozwalał, żeby inni
faceci obecni w jej życiu traktowali ją jak śmieć. To było coś, w czym przodowali
twójojciecijejchłopcy.
Odwróciłam
twarz
i potarłam nosem o jego pierś. To nie była zbyt miła rozmowa,
alejednaztakich,którepowinniśmybyliprzeprowadzićjużdawno.
–
A
co ze mną? Pokochałeś ją od pierwszego wejrzenia, bo była czymś… kimś
stałymiosadzonymtrwalewpylistejteksaskiejziemi,acozemną,Rowdy?
Roześmiałsię
znowu,ale
tymrazemjużnietakgorzkojakwcześniej.
–
Dla
dziesięciolatka byłaś najpiękniejszym zjawiskiem na ziemi. Byłaś dzika,
hałaśliwa i miałem wrażenie, że niczego się nie boisz. Wiedziałem, że nienawidzisz
przebywać w domu, nienawidzisz zasad, które wpajali ci twoi rodzice, ale nigdy nie
pozwalałaś,żebypowstrzymywałycięoneodzabawyiczerpaniaradościzżycia,ile
się da. Chciałem być przy tobie cały czas, bo wtedy miałem wrażenie, jakby ciepłe
słoneczne promienie rozgrzewały we mnie wszystko, co zamarzło na kość. Byłaś
jedyną osobą, przy której czułem, że naprawdę nie ma nic złego w byciu zagubionym
dzieckiemwściekłymnato,żezabitomumatkę.Przytobienigdyniemiałemwrażenia,
żepowinienemsiępłaszczyćzwdzięcznościzaochłapy,którerzuciłmilos.Byłaśdla
mniewszystkim…apotemzniknęłaśiznowustałemsiętylkozagubionymdzieckiem.
Jego
słowa sprawiły, że ścisnęło mnie w gardle i przytuliłam go jeszcze mocniej.
Przerzuciłamnogiprzezjegoudaispojrzałamnaniegospodopuszczonychrzęs.
–
Powinnam
byładociebiesięodezwać.Naprawdęchciałam,alebyłamtakbardzo
przytłoczonatymwszystkimisamaczułamsięzagubiona.Chcę,żebyświedział,żenie
było mi łatwo cię opuścić. Czułam się z tego powodu naprawdę gównianie, nie
mówiącjużopoczuciuwinyzpowoduzostawieniaPoppy,alemusiałamtozrobić.Po
prostumusiałam.
Powinnam
byłapowiedziećmu,żesięmyli.Wówczasbałamsięwszystkiego.Bałam
się,żenigdyniewyrwęsięzdomu.Bałamsię,żemojeżyciejużzawszebędziepełne
niekończącychsięzasadiprzepisów.Bałamsię,żemojasiostrazmienisięstopniowo
w moją matkę. A najbardziej bałam się o niego. Byłam do granic przerażona tym, że
może utknąć, robiąc coś, czego nie lubi, przerażona, że będzie gonił za moją tępą
siostrąjużnazawsze,imartwiałamnasamąmyślotym,żepozwolidecydowaćinnym
ludziom za siebie – o tym, jak ma przeżyć swoje życie i jakie powinien mieć pasje.
Cieszyłamsięniewymownie,żetylkonieliczneztychmoichobawsięspełniły.
–
Chyba
wszyscy musieliśmy podjąć złe wybory, żeby znaleźć się tu, gdzie teraz
jesteśmy.–Wjegogłosiebrzmiałytęsknotaizaduma.Słyszałamwnimtysiącróżnych
emocji,mieniącychsięwspomnieniami.
Patrzyłam
mu
woczy,aonpochyliłsięizłożyłdelikatnypocałuneknamoichustach.
Towystarczyło,żebyzmienićtęchwilęzmrocznej,pełnejzjawprzeszłościiżalóww
coś gorącego, iskrzącego od pragnienia i pożądania. Chciałam mu powiedzieć, że
właśnienatympolegadążeniedozmiany,patrzeniewprzyszłość,alewiedziałam,że
powiniensięotymprzekonaćsam.
W
ciąguostatniegomiesiącatradycyjneczwartkowenasiadówydziewczynniecosię
zmieniły. Cora nie mogła pić, bo wciąż karmiła piersią, zaś Shaw nie mogła pić, bo
była w ciąży. Poza tym nikt nie chciał stracić nad sobą kontroli i odwalić czegoś
głupiego,boSaintzazwyczajwpadałazRoyalinawetjeślitaostatnianiebyłajużna
służbie, to nadal była gliną, co oznaczało, że wszyscy starali się zachowywać
przykładnie. Cieszyłam się, że wszystkie te słodkie, silne kobiety przyjęły mnie do
swojego grona, jeszcze zanim zaczęłam spotykać się z Rowdym. Były naprawdę
niesamowiteifakt,żeuznałymniezajednąznich,sprawiał,żeczułamsięnaprawdę
spełnionaidumnazsiebie.
Zamiast
więc wybrać tradycyjnie bar Rome’a czy knajpę koło salonu, Cora
zadecydowała, że spotkamy się w naprawdę miłej restauracji kilka przecznic od
Saint’s. Uznałyśmy, że zamiast łoić kolejka za kolejką, dopóki się nie porzygamy,
zamówimymnóstwoprzystawekibędziemysączyćfikuśnedrinkizmartini.
Cora
przewracała właśnie oczami i tłumaczyła Shaw, dlaczego zamierza
zamordować Rome’a. Wyglądało na to, że teraz, kiedy Rule miał oprócz odgrywania
przykładnego męża wcielić się w rolę ojca i pana domu, Rome także zamierzał
spakować wszystkie graty i z mieszkania, które wynajmowali, przeprowadzić się do
czegoświększego.Klęłanaczymświatstoi,upierającsię,żewwynajmowaniudomu
nie ma nic złego i Rome po prostu nie może pogodzić się z myślą, że jego młodszy
braciszek ustatkował się i uspokoił bardziej od niego. Przewróciła znowu
różnobarwnymioczamiioznajmiła,żejeślioświadczysięjejtylkopoto,żebyniebyć
odniegogorszy,wepchniemupierścionekdogardła.
To
stanowczestwierdzenierozbawiłoAyden,któraparsknęłaśmiechemiorzekła,że
jest pewna, iż Cora złapałaby pierścionek tak szybko, że Rome nie zdążyłby nawet
włożyćgojejnapalec.Coratakżesięroześmiała,aleniezaprzeczyła.
Zerknęłam
na
Saint i podniosłam brew. Ona i Nash byli ze sobą od niedawna, ale
widaćbyło,żesąwsobiebezpamięcizakochaniiświatapozasobąniewidzą.
Pokręciła
tylko
stanowczo głową – tak gwałtownie, że aż zakołysały się jej
czerwonozłote włosy spięte w kucyk – i mocno się zarumieniła. Wiedziałam, że jest
nieśmiała i nie lubi być w centrum uwagi, ale gdy rozmawiałyśmy o jej seksownym
facecie,całaażpromieniała.Nashbyłinteresującąmieszankąsłodziakaizadziornego
łobuza.Świetniepasowałdotejmiłejicichejpielęgniareczki.
–
Ledwie
domniewogóledociera,żemamchłopaka.Małżeństwo…dzieci…wtej
chwili nawet o takich rzeczach nie myślę – wymamrotała. – Poza tym pewnie będę
musiała wrócić na studia, a Nash ma na głowie nowy salon. I tak już z trudem
znajdujemydlasiebieczas.
Royal
dałajejkuksańcaiporuszyłasugestywniebrwiami.
–
Nie
musiałabyś tak się starać wygospodarować dla niego czasu, gdybyś się do
niegoprzeprowadziła,takjakcięotoprosił.
Saint
zarumieniłasięjeszczemocniejiłypnęłagniewnienaprzyjaciółkę.
–
Zamierzam
tozrobić.
–
No
tonacoczekasz?–JakzwykletoCorawyłożyłakawęnaławę.
Saint
odwróciławzrok,apotemwestchnęłaipowiodłaponasspojrzeniem.
–
Nie
chcęmusięznudzić…
Zapadła
martwa
cisza,którąprzerwałśmiechAyden.Śmiałasiętakgłośno,żeinni
gościerestauracjizaczęlisięnanaszstolikoglądać,ajejśmiechbyłtakzaraźliwy,że
zamomentśmiałasiętakżeiShaw,achwilępóźniej,kuzdumieniuSaint,rechotałyśmy
dorozpukuwszystkieopróczniej.
Przygryzładolnąwargę
i
zaczęłasięnerwowobawićwłosami.
–
To
wcaleniejestśmieszne.
Royal
poklepałaprzyjaciółkęporamieniu.
– Mówiłam
ci
już, że zachowujesz się niedorzecznie. Ten facet jest w ciebie
wpatrzonyjakwobrazek!Gdybymógł,nieodstępowałbycięnakrok!
Pokiwałamgłową.
–Owszem.Cały
czas
nictylkomamlewkółkootym,jakajesteścudownaiżenigdy
nie poradziłby sobie z otwarciem nowego salonu, gdyby nie ty. Uwierz w to! Nie
chcesz chyba potem patrzeć wstecz i żałować, że marnowałaś czas, który mogłaś
spędzićzkimś,nakimcizależy?
Gdy
tylko wypowiedziałam te słowa, oczy wszystkich dziewczyn zwróciły się w
moją stronę. Sięgnęłam po swojego wściekle różowego drinka i spojrzałam Corze
prostowoczy.
– Mówisz
z
własnego doświadczenia, Salem? – powiedziała to lekkim tonem, ale
byłownimteżcośgłębszego.Wiedziałam,żesązRowdymnaprawdębliskoiżeCora
traktujegojakbrata,więcniezamierzałamowijaćwbawełnę:
–
Rowdy
ijastraciliśmymnóstwoczasu.Terazniejestempewna,czypostąpiłabym
wówczas inaczej, ale wiem, że gdy na niego patrzę, żałuję wielu rzeczy, których
mogłamprzynimdoświadczyć.
–
Co
się między wami dzieje? – spytała Ayden śmiertelnie poważnie. Rowdy był
najlepszym kumplem jej męża i nie zniosłaby, gdybym próbowała z nim pogrywać.
Widziałamtojasnowjejbursztynowychoczachizaciśniętychwargach.
Wzruszyłamramionami.
–
On
nazywatopoznawaniemsięnanowo.
Ciemna
brew powędrowała do góry – tak wysoko, że niemal dotknęła idealnie
prostychpasemekjejciemnychwłosów.
–
A
jaktytonazywasz?
Jużmiałam
jej
odpowiedzieć,kiedynaglewtrąciłasięShaw,izdałamsobiesprawę,
żetoonagraławtejgrupierolęrozjemcy.
–
Daj
jejspokój,Ayd.Żadnaznasniepowinnaosądzaćinnej,kiedywgręwchodzi
rozgryzanietychkolesi.Tocałkiemjakspacerpochybotliwejkładcebezporęcznynad
głęboką przepaścią, próbowanie dotarcia z miejsca, gdzie jesteśmy, do miejsca, w
którymchciałybyśmybyć,więczejdźzSalem.Rowdyjestszczęśliwy.Niesypiajużz
połowąlasekwDenver,więcdlaczegowszyscysiętegoczepiają?
Niezbyt
miło było mi słuchać o podbojach Rowdy’ego, znanych najwyraźniej
wszystkim, ale nie mogłam przed sobą udawać, że zachowywał przez cały ten czas
cnotędlamnie.Westchnęłamwięctylkoiprzejechałampalcempokrawędzikieliszka.
–
Wiele
razemprzeszliśmy,więcnarazieprzyjmujęwszystkotakim,jakiejest,dzień
po dniu. Przyjechałam do Denver głównie dla niego, ale kiedy się tu zjawiłam,
dowiedziałam się pewnych rzeczy o nim i mojej siostrze, o których wcześniej nie
wiedziałam…itrudnomisięztympogodzić.
Cora
syknęłaiskubnęłakąsekzeswojegotalerza.
–
On
od zawsze miał świra na punkcie jedynej prawdziwej pierwszej miłości.
Wszyscy próbowali wybić mu to z głowy i przekonać go, że wokół są tysiące
cudownychkobiet,zktórymibyłbyszczęśliwy,aleonwtoniewierzył,aprzynajmniej
dopókitysięniepojawiłaś.Wtedyzupełniezmieniłśpiewkę,itoszybko.
Znowu
westchnęłam.
–
Gdy
miałosiemnaścielat,poprosiłmojąsiostręorękę,aonadałamukosza.
Z
gardeł dziewczyn wyrwało się zbiorowe westchnienie i znowu wszyscy goście
spojrzeliwnaszymkierunku.
Pokręciłam
smutno
głowąizmusiłamsiędokoślawegouśmiechu.
– Wiedziałam, że
mu
się podoba, ale nie miałam bladego pojęcia, że chce ją
poślubić!Martwięsię,żewciążczujedoniejcoś,co…możenamprzeszkodzićwtym,
cosięterazmiędzynamidzieje.
Cora
parsknęłaiwycelowaławemnieswójwidelec.
–
Wszyscy
robiliśmygłupoty,mającpoosiemnaścielat.Niechciałabyświedzieć,z
kim byłam w tym wieku. To była zwykła, głupia pomyłka, popełniona z samotności i
brakupoczuciabezpieczeństwa.Wszyscytakiewówczaspopełnialiśmy.
Ayden
pokiwałaentuzjastyczniegłową.
–
Na
długoprzedskończeniemosiemnastulatdokonałammnóstwazłychwyborów,a
mójszurniętybrattrafiłzakratkiwięcejniżraz.Niemożnawciążgozatowinić.
Do
dyskusjiwłączyłasięnawetSaint:
–
Nash
złamał mi serce, gdy był mniej więcej w tym wieku. Mało brakowało, a
powstrzymałobymnietoprzeddaniemmudrugiejszansy,kiedypojawiłsięznowuw
moimżyciuwzeszłymroku.Atobyłbymójnajgorszybłąd.
Westchnęłam
ponownie
i wzięłam swojego drinka, żeby upić ostatni łyk. Kiedy
zaczęłammyślećoRowdymiotym,coczułdomojejsiostry,przyszłomidogłowy,że
chybabędępotrzebowałakolejnego…imożejeszczejednego.
–
To
moja siostra. – To była właśnie przeszkoda, z której znaczenia, jak sądziłam,
żadnaznichniezdawałasobiedokońcasprawy.BochociażzależałominaRowdym,
niebyłoszans,żebyniekolidowałotozmojąlojalnościąwobecPoppy…niemówiąc
jużotym,żekrewniewoda.
–
A
coonnatowszystkoteraz?–spytałaShaw.
Rany, naprawdę ją uwielbiałam. Była
zawsze
taka zrównoważona i zachowywała
się nie dość, że otwarcie, to jeszcze taktownie. Byłam pewna, że będzie z niej
wspaniała matka, nawet jeśli dziecko jej i Rule’a okaże się równie dzikie i
nieprzewidywalnejakjegoojciec.
–Twierdzi,że
nie
jemutooceniać.WielokrotniepróbowałamnakłonićPoppy,żeby
wyjaśniłami,cosięstało,aleonazawszezmieniałatematalbozapewniałamnie,żeto,
co między nimi zaszło, to przeszłość. Mam wrażenie, że pod tym, co próbuję teraz
zbudować,kryjesięcoświęcej.Iwcalemisiętoniepodoba.
–
A
co będzie, jeśli rzeczywiście wam z Rowdym nie wyjdzie? – zapytała Ayden,
przeciągając zwodniczo śpiewnie zgłoski. – Spakujesz manatki i przeniesiesz się do
następnegosalonutatuażu…idonastępnegokochasia?
Powinnam
była powiedzieć temu zmysłowemu południowemu tajfunowi, żeby
pilnowała własnego nosa, ale nie mogłam jej winić za to, że była nadopiekuńcza
wobecprzyjaciela.
– Zazwyczaj…
tak
właśnie robiłam. – To było niezbyt chlubne, ale taka była
prawda.–Nielubię,kiedywszystkozaczynasiępsućikomplikować.
Ayden
zmrużyłaniecooczywkolorzewhisky.
–
Jak
dla mnie to wszystko brzmi, jakbyś tkwiła właśnie po uszy w czymś
pochrzanionymiskomplikowanym.
–
Tak.I
pierwszyrazskłaniamsiękutemu,żebyniezwiewać,gdziepieprzrośnie,
tylko zostać i walczyć – odparłam. – Rowdy zawsze wiele dla mnie znaczył. Może
teraz jest dla mnie ważny na inny sposób, ale nie zamierzam mu odpuścić. Nie bez
naprawdęważnegopowodu.
Royal
naglewtrąciłasiędorozmowywtypowydlaniej,zuchwałysposób:
–
No
dobra, może nie jestem aż tak we wszystko wtajemniczona, więc zadam
pytanie,którepewniewszystkimnamchodzipogłowach.–Jejoczy,niemaltakciemne
jak moje, lśniły psotnie. – Czy on się z nią przespał? To znaczy, z twoją siostrą? Bo
jeśli tak, to… to wszystko jest trochę dziwne i, zważywszy na te całe oświadczyny
chybapowinnaśtowszystkodobrzeprzemyśleć.
Prawie
podskoczyłam na krześle i się skrzywiłam. Gdybym wiedziała, że jestem
jego kolejnym seksualnym podbojem po mojej siostrze… nie było szans, żebym
pozwoliłamusiędotknąć.Nicztego.
–Nie.Pytałamją
o
towielerazy,kiedyposzlidotejsamejszkoły.Nigdynawetnie
pozwoliłamuskraśćcałusa.
Royal
odrzuciłaciemnoczerwonewłosynaplecyipochyliłasięwmojąstronę.
–
W
takim razie, jakikolwiek miał powód do poproszenia jej o rękę, musiał być
naprawdę ważny i nie wynikał z prawdziwej miłości. Poznałam Rowdy’ego.
Widziałam,jaksięzachowujeprzyinnychlaskach.Toniejestkoleś,któryzwiązałby
sięzkobietą,zktórąnieposzedłdołóżka.Niemanatoszans.
– Powiedział, że był
w
niej zakochany, a ona go odrzuciła. – Nie mogłam znieść
bólu,którysłyszałamwewłasnymgłosie,gdytomówiłam.
–Może
i
tak,alesąróżnerodzajemiłości.Możekochałjąjaksiostręalbonajlepszą
przyjaciółkę i po prostu nie potrafił dostrzec różnicy? A może starał się ją chronić?
Nie jestem detektywem, to znaczy, jeszcze nie, ale potrafię dostrzec, kiedy coś nie
trzymasiękupy.Aszczególnieniepasujeto,żezagoniłciędołóżkawchwili,wktórej
dałaś mu zielone światło. Gdyby twoja siostra była tą jedyną, nigdy nie zdołałby się
pogodzić z poczuciem winy z powodu przespania się z tobą, jakie by to wywołało.
Rowdytodobryczłowiek,wszyscyjesteściedobrymiludźmi.Samfakt,żepowiedział
ci,żetotwojasiostrabyłatąjedyną,wcalenieznaczy,żenaprawdętakbyło.Ważnesą
czyny,niesłowa.
Jej
słowabolałymnie,itonietylkodlatego,żebyłyszczereipowiedzianeprostoz
mostu, ale i dlatego, że wiedziała, że gdyby stało się to, o czym mówiła, to ja
skończyłabym zżerana poczuciem winy. Wówczas miał jasny cel i nie krył się z nim.
Potrzebował mnie, polegał na mnie, a ja, chociaż o tym wiedziałam, zostawiłam go.
Wówczas moje potrzeby były dla mnie ważniejsze niż wszystko inne, a teraz, patrząc
wstecz, uświadomiłam sobie, że chociaż musiałam wyjechać, może powinnam była
rozwiązaćtowszystkoinaczej.Uległamnaciskowimojegoojca,poddałamsiępresjii
koniecznościucieczkiodwszystkichzłychrzeczy,zamiastpostawićnaswoimizostać,
czerpiąc z całego dobra drzemiącego w teksaskiej ziemi. Rowdy i ja dzieliliśmy ze
sobą wszystko – dawaliśmy sobie nawzajem wsparcie potrzebne nam do przetrwania
wmiejscu,wktórymżadneznasniechciałobyć.Powinnambyłaznimporozmawiać,
wtajemniczyć go w moje plany wyjazdu i zapytać go o zdanie. Wiem, że to nadal
byłoby głupie, wstrząsnęłoby nim, ale może wówczas nie czułby się taki porzucony.
To,cozrobiłam,byłobrzemiennewskutki–ipatrzącwstecz,wstydziłamsiętego.
A
jednakRoyalmiałaprawdopodobnierację,żejeślichodzioprawdziwąmiłość,
którądarzyłmojąsiostrę,taknaprawdębyłotocośinnego.Rowdynigdynietraktował
Poppy tak samo jak mnie. Przy niej zawsze był pełen rezerwy i cichy. Przy mnie nie
miałzahamowańisięniewstydził.Niebyłampoprostupewna,cooznaczałototeraz,
kiedyprosiłamgoocoświęcejniżtylkoprzyjaźń.
Na
szczęście nie musiałam się nad tym rozwodzić, bo Royal była najwyraźniej w
swoimżywioleiskupiłaswojąuwagęnaAyden.
–
No
to… jaka jest historia twojego brata? – Jej zainteresowanie wydawało się
zdecydowaniewykraczaćpozazwykłączyteżzawodowąciekawość.
Ayden
prychnęła.
–
Historia
Asyjest osadzonawmałej mieściniewKentucky izawieramłodociane
odsiadki, narkotyki, dziewczyny i zasadniczo kryminalną przeszłość oraz chaos. –
Ayden przełknęła głośno ślinę i zwinęła dłonie w pięści. – Nie tak dawno skończyło
się brutalnym pobiciem, bo zadarł z członkami klubu motocyklowego, a oni użyli w
odweciepałekbaseballowych.Zapadłwśpiączkęiprawiezmarł.Niebyłozasad,do
którychbysięstosował,aniprawa,któregobyniezłamał.Wkońcudostałzaswoje.
Shaw
wyciągnęła rękę i ścisnęła ramię Ayden. Kiedy stało się jasne, że nasza
ciemnowłosa koleżanka jest zbyt roztrzęsiona, żeby kontynuować, opowieść podjęła
Cora:
–
Ayden
iJetsprowadziliAsędoDenver,żebydoszedłdosiebieistanąłnanogi.
KuzaskoczeniuwszystkichRomeszybkogopolubiłizatrudniłusiebiewbarze.Sądzę,
żenaszwielkoludstarałsięmiećgonaoku,boobawiałsię,żeAsawrócidostarych
nawyków.Okazałosięjednak,żepołączyłyichnaprawdęsilnewięzi,aRomewieaż
zadużoobudowaniunowegożyciaodpodstaw.
Z
jejsłówjasnowynikało,żejestdumnazeswojegoeksżołnierza,którywyciągnął
brataAydenzkłopotów.
Royal
westchnęłazrozmarzeniem.
–Mogłabymgapićsię
na
Asęcałydzień…
Cóż,
nie
mogłam się z nią nie zgodzić. Bliźnięta Cross byli naprawdę nieziemsko
wręczpiękni.Podniosłambrewisięgnęłamposwójprawieopróżnionykieliszek.
–
Glina
iprzestępca?
Zmarszczyłapięknynosek.
–
To
brzmijakokropnytytułromansidła.
Cora
parsknęłaśmiechem.
–
Albo
taniegopornola!
– Chcę
tylko
powiedzieć, że gapienie się jeszcze nikomu nie zaszkodziło. – Royal
zmieniłapozycjęnakrześle,ajejciemneoczyzalśniłyfiglarnie.
–
Wierz
mi, że nie pokaże się u boku nikogo z odznaką – mruknęła Ayden. –
Nieważne,jakazciebieślicznotka.Onjestniereformowalny,ichybanigdyniebędzie.
–Wciążłamie
prawo?
–zagadnęłaRoyal,uroczaizuchwała,jaktoona.
–Nie.–
Ayden
westchnęłaciężko.–Aprzynajmniejnicmiotymniewiadomo,ale
Asa ma problem z kontrolowaniem siebie, a to nigdy nie kończy się fajnie. Tutaj jest
mu dobrze. Jest szczęśliwy. Uwielbia bar i naprawdę zżył się z Rome’em, a nawet z
Rowdym, ale czasem, kiedy nadarza się okazja, trudno mu nad sobą zapanować –
nieważne, z czym to się wiąże. To właśnie dlatego martwię się o to, co się stanie,
kiedy wyjadę razem z Jetem. Mam wrażenie, że on się pilnuje po części dlatego, że
wie,żemamgonaoku.
Jej
słowa stanowiły przykre przypomnienie, że tych wieczorów, kiedy całe grono
dziewczątmogłosięspotkać,żebyporozmawiaćożyciuiproblemach,dobiegałkres.
Oczy Shaw zaszkliły się nieco, ale to można było teraz zrzucić na ciążę i hormony.
Wszystkiewiedziałyśmy,żekiedyAydeniJetsięprzeprowadzą,wtejgrupiezapanuje
trudna do zapełnienia pustka – i zdawałam sobie z tego sprawę. Ci ludzie naprawdę
stworzylirodzinęiwięzykrwiniemiałytunicdorzeczy.
–Wrócę,
jak
tylkourodzisięmaleństwo,możesznamnieliczyć.–Corauśmiechnęła
siędoShawzłośliwie.–Aco,jeślitobędąbliźniaki?Mniechybaitaksięupiekłoz
wydaniem na świat jednego pokaźnego potomka rodu Archerów. Co będzie, jeśli
ciebieczekadwójka?
Shaw
jęknęłaipołożyładłonienaswoimwciążjeszczepłaskimbrzuchu.
–
Rule
nieźleporadziłsobiezwiadomościąotym,żezostanieojcem.Jednakgdyby
siędowiedział,żezamiastjednegomaleństwabędziemiałdwójkę…no,niewiem.–
Uśmiechnęłasię,awjejzielonychoczachzalśniłyfiglarneogniki.–Żona,dziecko…
cóż,gdybyktośmipowiedziałotymjeszczekilkalattemu,żeRule’owiArcherowito
sięprzydarzy,pękłabymchybaześmiechu.–Spojrzałanamnie.–Toniesamowite,jak
wszystkosięzmienia.
Nie
mogłamzaprzeczyć,bomiałarację.Każdazkobietsiedzącychprzytymstoliku
doświadczyławswoimżyciuwielkichzmianijakdotejporyżadnejznichniewyszło
tonazłe.Taknaprawdęwyglądałonato,żekażdaznichstałasięlepszaisilniejsza
dziękitymzmianomipowszystkimzyskałanowe,świeżespojrzenienapewnesprawy.
Jeśli chodzi o mnie, zawsze dawałam nogę, zanim przekonałam się o skutkach moich
decyzji,nawetjeślimiałyoneoznaczaćdlamniezmianęnalepsze.
–Cóż,
tak
czysiak,wiemtylko,żeczekamnato,coztegowyniknie.Jakdotądmogę
tylkopowiedzieć,żejeślichodzioRowdy’ego,todotejporymnienierozczarowałi
czuję się naprawdę wielką szczęściarą, że ma wokół siebie tyle fajnych osób, które
może nazywać rodziną. Zadbaliście wszyscy o niego o niebo lepiej niż ktokolwiek
inny.
–
Kochamy
go – stwierdziła prosto Ayden, a Cora i Shaw pokiwały na
potwierdzeniegłowami.
–
Trudno
go nie kochać. Jest, jaki jest. – Cora pochyliła się i wsparła łokcie na
stole,apotemoparłapodbródeknasplecionychdłoniach.Rany,naprawdęwyglądała
jak jakaś punkowa wróżka! – Ciebie chyba też, Salem. Phil potrafił rozpoznać bez
trudu dobrych ludzi. Nigdy, przenigdy nie postawiłby was znowu na swojej ścieżce,
gdyby nie był pewien, że nie robi dla któregoś ze swoich chłopców czegoś dobrego.
Musiał być stuprocentowo pewny, że jesteś dla niego stworzona i koniec końców
okażeciesięsobieprzeznaczeni.
Nigdy
nie uważałam się za osobę, którą łatwo kochać. Zbyt wiele lat
wysłuchiwałam, jaka jestem okropna – że nigdy nic nie osiągnę, dopóki się nie
zmienię.Tosprawiło,żeuwierzyłam,żejestemtrudnąosobą,niewartązachodu.Sądzę,
żewłaśniedlategonigdzieniezagrzałamdłużejmiejsca.Starałamsięzminimalizować
ryzyko, że w końcu usłyszę, iż nie spełniam pokładanych we mnie oczekiwań. Nie
byłam w stanie znieść myśli o tym, że tak się stanie, więc wyjeżdżałam, żeby nie
musiećsiędonikogoprzywiązywać.
Gdzieś
z
tyługłowysłyszałamgłosRowdy’egoszepczącydomnierazzarazem,że
kiedyś byłam dla niego wszystkim. Zastanawiałam się po cichu, czy nie minęło zbyt
wieleczasu,żebyznowutakbyło.Znowuchciałambyćdlaniegokimśważnym.Teraz
związekznimbyłjedynąrzecząnaziemi,którejpragnęłam.
ROWDY
W
tencichysobotniwieczórbyłemostatniąosobą,którazostaławsaloniewLoDo.
Miałem klienta do późna, bo wielki zawodnik rugby, który zapewniał mnie, że ma
wysoką odporność na ból tak naprawdę okazał się wielką beksą, i projekt, którego
wykonanie powinno trwać nie więcej niż dwie godziny, zajął mi cztery i pół. Z ulgą
zakończyłem pracę i wysłałem Salem do domu, zapewniwszy ją, że zamknę i złożę
utarg,jaktylkoskończę.Wiedziałem,żechętniezostałabyidotrzymałamitowarzystwa
podczaspracy,alebyłemzdania,żewspółczującespojrzeniapięknejdziewczynytylko
pogorszyłybysprawęisprawiły,żepłaczliwyfacetzachowywałbysięjeszczegorzej.
Miałem już dosyć jego dramatyzowania, więc obiecałem jej, że zajrzę do niej
natychmiastpopracy.
Zdarzałonamsiętocorazczęściej–porobociewpadałemdoniej,szczególniejeśli
pracowałem w Marked, bo mieszkała niedaleko. Czasem to ona czekała na mnie, aż
skończę pracę, żebyśmy mogli skoczyć coś przekąsić i wypić. Jakimś cudem, nie
wiadomokiedy,okazałosię,żejestemwzwiązkuzdziewczyną…ipaniczniebojęsię,
że znowu mnie porzuci. Kiedy zaczynałem myśleć o Salem, w głowie dźwięczały mi
słowaAsyotym,żejestmilionróżnychdziewczyndlamilionarzeczy,którerobisię
porazpierwszy.
Była pierwszą dziewczyną, z którą spędziłem więcej niż jedną noc z rzędu. Była
pierwsządziewczyną,zktórąumawiałemsięnarandkinietylkopoto,żebysięznią
przespać.Byłapierwsządziewczyną,jakąpamiętam,któradziałałanamnietakbardzo
i tak mocno zawracała mi w głowie, a jednocześnie jej zachowanie potrafiło mnie
zmrozić do szpiku. Za każdym razem, gdy szliśmy do łóżka albo po prostu ją
całowałem czy przytulałem, nie dawała mi spokoju uporczywa myśl, że powinienem
się nacieszyć tym wszystkim, dopóki nadal jest przy mnie, i przypominała mi, że
powinienembyćostrożny,bojeślizłamałamiserce,opuszczającmniekiedyś,togdy
zrobitopowtórnie,jużnigdyniezdołambyćdawnymsobą.
Odwspominaniadawnychczasówprzeszedłemwkońcudocieszeniasięwszystkim,
co miała mi do zaoferowania tu i teraz. Nie spotykaliśmy się już po to, żeby
powspominać dzieciństwo, ale uczyliśmy się nawzajem dorosłych wersji siebie,
poznawaliśmysięimusiałempowiedzieć,żepodobałomisięnieskończeniewszystko
wtejstarszej,dojrzalszejSalemCruz.
A już najbardziej podobało mi się to, jak idealnie pasowała do mojego życia i do
moich przyjaciół. Wyglądało to tak, jakby od zawsze była częścią mojej rodziny z
MarkedijakbyzawszemieszkaławDenver.Byłazabawna.Byłaażdobóluszczera,
alewznaczniedelikatniejszysposóbniżCora.Przywoływałamniedoporządku,kiedy
zaczynałemczućsięniekomfortowoizachowywaćsięzalotnieiprzymilnie,byletylko
odwrócić jej uwagę od tematu, którego chciała uniknąć, zazwyczaj mającego coś
wspólnegozprzeszłościąijejsiostrą.OdkądopuściłaLoveless,prowadziłaciekawe
życie, a jej podróże i doświadczenie wiele ją nauczyły i sprawiły, że stała się
naprawdę niezależną, silną kobietą. Kochałem w niej to, że nie miała nigdy do mnie
pretensji, jeśli byłem zmęczony albo chciałem wyjść z Jetem, gdy był w mieście.
Świetnie radziła sobie sama i to czyniło ją w moich oczach cholernie seksowną. I
chociaż nie miała najmniejszego problemu z zajmowaniem się swoimi sprawami,
podczas gdy ja robiłem swoje, to kiedy byliśmy razem w łóżku, nieważne, jak bliska
była łącząca nas więź, wciąż nie mogłem się tą bliskością nasycić. Chciałem tylko
więcejiwięcej.
Seksniebyłdlamnieniczymnowym.Wydawałomisię,żewidziałemirobiłemjuż
wszystko–toznaczy,mamnamyśli,żedwojeludzimogłobyćzesobąbliskonatyle
różnych sposobów! A jednak za każdym razem, gdy się kochaliśmy, doświadczałem
czegoś zupełnie dla mnie nowego. Każdy dotyk, każdy pocałunek, każde zapierające
dechwpiersiwestchnieniealbogardłowyjęk,każdyprzyprawiającyoutratęzmysłów
orgazm sprawiał, że miałem wrażenie, iż jeszcze chwila, a kręgosłup trzaśnie mi od
nadmiaru rozkoszy… wszystko było nowe i obezwładniające. Trudno mi było to
wszystko ogarnąć myślą i zrozumieć, co to znaczy, a oprócz tego martwiłem się, czy
onatakżeodbieratowszystkowtakisposób.Ciągledodawałemdolistyrzeczy,które
zrobiłempierwszyrazztąkruczowłosąślicznotką,nowepodpunkty.
Wychodziłemwłaśniezsalonuisprawdzałempowtórnie,czyzamknąłemdrzwi,bo
w niedzielę i poniedziałek mieliśmy zamknięte, kiedy usłyszałem za plecami kobiecy
głos:
–Pracadopóźna?
Schowałemkluczeiobejrzałemsięprzezramię,apotemuśmiechnąłemsięnawidok
szykownieubranejSayer.Chociażbyłaprawiedziewiątawieczórwsobotę,wyglądała
nieskazitelnie i arystokratycznie, całkiem jakby właśnie skończyła herbatkę w
wyższychsferachalbospotkanienawysokimszczeblu.
–Tak.Uciebieteż?
Niemiałemproblemuzbyciemuprzejmym,chociażznowuczułemsię,jakbyczekała
na chodniku przed salonem specjalnie na mnie. Salem wspomniała któregoś dnia, że
wpadłananiązrazczydwawkafejce,iuważała,żejestniegroźna,alejawcalenie
byłemtegotakipewien.
Pokręciłagłową.
– Nie. Właściwie to szłam w tę stronę i zobaczyłam, że jeszcze pracujesz… i
zdobyłamsięwreszcienaodwagę,żebyporozmawiaćztobązprawdziwegopowodu,
dlaktóregokręcęsięodjakiegośczasuwpobliżu.Czekałam,ażskończysziwyjdziesz.
Miałam nadzieję, że będziesz mógł mi poświęcić minutkę na rozmowę. Może
skoczylibyśmynakawęalbodrinka?
Zamrugałem, nie dowierzając własnym uszom. Przede wszystkim miałem poważne
wątpliwości,żejestemwjejtypie,jeślisądzićpojejreakcjipodczaswizytywnaszym
salonie.Podrugie,znałaSalem,więcmusiaławiedzieć,żecośsięmiędzynamidzieje.
Jeślimimotomiaławobecmniejakieśplany,toklasa,którąemanowała,musiałabyć
tylkonapokaz.Potrzeciezaś,chybaniechciałemmiećnicwspólnegozprzyczyną,dla
którejmnieprześladowała.
– Ee… chyba nie – bąknąłem. – Jestem z kimś umówiony. Nie, dzięki, ale nie
skorzystam. – Zazwyczaj byłem bardziej taktowny, ale wciąż byłem skołowany jej
pojawieniemsięitym,comipowiedziała.
Uśmiechnęłasiędomniesmutnoiznowupokręciłagłową.
– Nie chodzi o randkę, Rowdy. Nic z tych rzeczy. – Wzięła głęboki oddech i
zobaczyłem, jak coś dziwnie lśni w jej przejmująco niebieskich oczach. Zwinęła
opuszczonepobokachdłoniewpięściinerwowoprzestąpiłaznoginanogę,apotem
wyrzuciła z siebie, całkiem jakby te słowa uwięzły jej w gardle już dawno, dawno
temu:–Jestemtwojąsiostrą…toznaczy,przyrodnią.Jesteśmyspokrewnieni.
Byłemwstanietylkogapićsięnanią,podczasgdyonawpatrywałasięwemniebez
słowa. Byłem pewien, że stroi sobie żarty. W końcu po chwili milczenia, która
wydawałasiętrwaćwnieskończoność,odrzuciłemgłowęnaplecyisięroześmiałem.
Śmiałem się tak mocno, że z oczu popłynęły mi łzy i zaczęły mnie boleć mięśnie
brzucha.Minęładobraminuta,zanimzłapałemoddechipowiedziałemjej:
–Tojakiścholernyżart,mojadroga.Niewiem,wcopogrywasz,aletowcalenie
jestśmieszneizupełnieniemamochotydaćsięwtowciągnąć.
Próbowałemjąwyminąć,alewyciągnęławypielęgnowanądłońizacisnęłapalcena
moimłokciu.
– Mówię poważnie, Rowdy. Mój ojciec… nasz ojciec zmarł w zeszłym roku na
zawał serca. Wypełniałam jego wolę pod okiem prawnika, kiedy nagle trafiłam na
zapis, z którego wynikało, że chce, abym podzieliła się spadkiem z kimś, o kim nie
miałampojęcia,żeistnieje…jegosynem.–Patrzyłanamniebłagalnie.–Tobą.
Wyszarpnąłem się z jej uścisku i cofnąłem o krok. Musiała postradać zmysły,
uznałem,jednakkiedyzmrużyłemoczyiprzyjrzałemsięjejuważniej,niemogłemnie
dostrzec, że jej oczy wyglądają dziwnie podobnie do tych, które patrzyły na mnie z
lustrakażdegoporanka.
–Jajasobiezemnierobisz?!–Całeżyciebyłemsamotny.Przeganianomniezkąta
w kąt, bo nie miałem rodziny, która mogłaby mnie przygarnąć, a teraz ta kobieta
próbowałamiwmówić,żeprzezcałyczasistniałktoś,wkogożyłachpłynęłatasama
krewcowmoich?Niemogłemwtouwierzyć.Niemogłemjejuwierzyć!
– Był żonaty z moją matką, gdy się urodziłeś. – Przygryzła wargę tak mocno, że
pojawiła się na niej kropelka krwi. – Był bardzo… trudnym człowiekiem, o wielu
sekretach.Wielemiesięcyzajęłomitrafienienatwójślad.Doteksaskichsierocińców
trafiabardzodużodzieci.Akiedywreszciecięnamierzyłam,niemogłamsięzdobyćna
to,żebyciotymwszystkimpowiedzieć.Wzasadzietowyobrażałamsobie,żebędzie
to wyglądało dokładnie tak jak teraz. Kiedy moja firma zaproponowała mi posadę w
Denver,pomyślałam,żemożekiedysiętuprzeprowadzęizaaklimatyzuję,wpadnęna
jakiśpomysł,jaksiędociebiezbliżyćidaćciznać.Całyczasjednaktchórzyłam.
Wsunąłem palce we włosy, psując nienaganną fryzurę i strosząc jasne pasemka na
wszystkiestrony.
– To… szaleństwo! Chyba cię pogięło, kobieto! Nie chcę tego słuchać. –
Odwróciłem się do niej plecami i zacząłem iść przed siebie, ale zatrzymała mnie,
mówiąc:
–Dorastałamwjałowym,pozbawionymmiłościdomu.Mojamatkaodebrałasobie
życie, gdy byłam nastolatką, bo miała dość mojego ojca i jego lekkomyślnego
zachowania. Nie wiesz nawet, ile godzin, ile razy w ciągu długich i smutnych dni
marzyłam o bracie lub siostrze. Marzyłam o tobie, Rowdy. – W jej głosie brzmiał
prawdziwysmutek,aletowszystko…tobyłoczysteszaleństwo!Niechciałemmiećnic
wspólnegozkimś,ktowiedział,żeżyjęgdzieśtamsamotnieimimotozostawiłmnie
napastwęlosu–nawetjeślitaosobateraznieżyła,azamiasttegozjawiałasiętujej
córka.
– Nie chcę nic od kogoś takiego – warknąłem. – Nie chcę nic od ciebie. Wracaj,
skądprzyszłaś,ibądźspokojna:niechcępołowyżadnegospadku.
Miałem wrażenie, że oczy zaszkliły jej się od łez, ale było ciemno, a ja byłem
skołowany od natłoku myśli, więc mogło mi się tylko wydawać, gdy zalśniły od
ulicznychświateł.
–Rowdy…
–Nie.Poprostunie,ijuż.Koniecdyskusji.Byłemsamotnyprzezcałemojeżyciei
było mi z tym cholernie źle. Nie musisz się mi nagle objawiać i nie myśl, że nagle
połączynasjakaśsilnarodzinnawięź.Jesteśdlamniepraktycznieobcainiechcęod
ciebieniczego,cochceszmidać.
– Nie byłabym ci obca, gdybyś dał mi szansę. Przeprowadziłam się tutaj, żeby
spróbowaćsiępoznać…
– Mam gdzieś to wszystko! – Nie chciałem jej nawet dać szansy na powiedzenie
czegokolwiekwięcej.Zniknąłempoprostuzarogiem,napłatnymparkingu,naktórym
zostawiłemmojegoSUV-a.WsiadłemdoniegoipognałemjakopętanydoCapitolHill,
gdzieczekałanamnieSalem.
Serce waliło mi tak mocno, że przez jego dudnienie w uszach nie słyszałem
odgłosówruchudrogowegodookoła.Zaciskałemdłonienakierownicytakkurczowo,
że byłem zaskoczony, że pod moim uściskiem się nie rozpadła na kawałki. Siostra!
Ojciec?!Towszystkobyłotakie…absurdalne!Najpierwbyłatylkomojamatkaija,a
potemjasam.Sampomysł,żemamrodzeństwoirodzica,którynajwyraźniejzażycia
niechciałmiećzemnąnicwspólnego,przytłaczałmnieisprawiał,żemyśliwgłowie
wirowałymijakoszalałe.
Salem puściła mi sygnał, a potem otworzyła, jak tylko zacząłem się dobijać do
drzwi. Wyglądałem z pewnością jak szaleniec. Włosy sterczały mi we wszystkie
strony, oczy miałem wytrzeszczone i słyszałem w uszach własny świszczący oddech.
Gdychwyciłemjązaramionaiobróciłemplecamidodrzwi,ręcemidrżały.
Jak przez mgłę pamiętam, że zapytała mnie, co się stało. Spytała, czy wszystko w
porządku. Chyba kazała mi się uspokoić i opowiedzieć, co się wydarzyło, ale nie
byłem w stanie się uspokoić ani odpowiedzieć na żadne z jej pytań. Byłem zbyt
oszołomiony. Miałem wrażenie, że krew zagotowała mi się w żyłach, a jednocześnie
czułem się dziwnie zmrożony. Napędzała mnie adrenalina i instynktownie szukałem
czegoś,czegomógłbymsięzłapać–kogoś,nakogomógłbymliczyć,ktobyłbydlamnie
czymśrealnymi…namacalnym.
Salem zawsze była po prostu Salem – była sobą. Te dziesięć lat niczego nie
zmieniło.Niezmieniłtegonawetfakt,żetakcudowniebyłonamzesobąwłóżkuaniże
obiesiostryCruzzraniłydożywegomojemłodeserce.Niebyłoszansnato,żebypani
„jestemprawniczką”Sayerijejrewelacjetozmieniły–iwłaśniepotwierdzeniatego
potrzebowałemtakrozpaczliwiewtejchwili.PotrzebowałemSalem,takjakzawsze.
Nawetprzycałejniepewności,wciążspowijającąwszystkiecudownerzeczy,któresię
między nami działy, wciąż traktowałem ją jak moją bezpieczną przystań. Przecież
zawszeniądlamniebyła.
Salemwciążmiałanasobiedługą,żarówiaścieróżowąspódniczkę,wktórejbyław
pracy. Do tego włożyła czarną koszulkę z chrystusowym sercem, które zaprojektował
Rule, i nazwą naszego salonu na piersi. Włosy miała upięte w kok z misternie
skręconych pukli, za których rozburzenie zapewne miałem ją wkrótce przeprosić. Jej
cudowneustabyłynadalpomalowanekrwistoczerwonąszminką,więcgdyprzyparłem
ją do drzwi, wiedziałem już, że po wszystkim zostanie jej na mnie więcej niż na jej
wargach.
Położyłem dłonie na jej udach i zacząłem podsuwać do góry sztywny materiał
spódnicy.Widziałem,żejestskonsternowana,iczułemwdotykuwahaniejejrąk,gdy
ujęłamojątwarzwdłonieispróbowałapohamowaćmojeszaleńczezapędy.Nieoto
jednakchodziło.Poprostujejpotrzebowałem–bardziejniżkogoś,ktomniewysłucha
idamidobrąradę.Potrzebowałemjejgorącegociałajakpowietrza:tylkoonomogło
sprawić, że zapomnę o demonach szalejących w mojej głowie. Chciałem słyszeć, jak
wykrzykuje moje imię głosem tak ociekającym rozkoszą, że zdoła on rozmrozić te
strasznesopleprzeszywającemojąpierśwmiejscu,wktórympowinnosięznajdować
mojeserce.
Pod spodem nosiła koronkowe majteczki, które blokowały mi dostęp do jej
najcenniejszych skarbów. Zdarłem je z niej brutalnym gestem, który przyprawił ją o
okrzykzdumieniaizaskoczenia,aleniezwracałemnatouwagi.Gdyjużpodciągnąłem
jej spódnicę na biodra, podźwignąłem jej ciało wyżej i naparłem na nią, więżąc ją
między drzwiami a samym sobą. Wsunąłem jej dłoń pod pośladki, a drugą ręką
rozpiąłemsobiepasek,żebyusunąćspomiędzynasmateriałmoichdżinsów.Szukałem
ukojenia, chciałem się w niej ukryć, schować przed całym światem. Chciałem być
gdzieś,przykimś,przykimmógłbymczućsiębezpiecznieiznajomo–przyniej.Była
zdenerwowana,czułemto.Niepewnieotoczyłamnieramionami,agdywypowiedziała
mojeimię,jejgłosbyłnabrzmiałyodpytań.Chciałemjejpowiedzieć,żewszystkojest
w porządku, że wszystko będzie dobrze, ale nie mogłem zwalczyć obezwładniającej
chęci,potrzebyobcowaniazniąwkażdymożliwysposób.
Gdy już uporałem się z własnymi majtkami i zdołałem jakoś opuścić je do kolan,
podniosłem rękę i odsunąłem jej sprzed oczu kosmyki ciemnych włosów. Patrzyła na
mniewielkimiciemnymioczami,ajamiałemochotęzanurzyćsięwnieijużnigdynie
oglądaćbożegoświata.
– Potrzebuję cię – wycharczałem zachrypniętym głosem. Było to tak dalekie od
romantycznego,słodkiegowyznania,jaktylkomożliwe,iwiedziałemzestuprocentową
pewnością, że kiedy będę wspominał ten moment i swoją szorstkość, niedelikatność,
będęsięczułnaprawdęgównianie.
Pochyliłalekkopodbródekwgeścieniepewnegoprzyzwolenia,akącikijejust,teraz
odartych z całego żywego koloru, uniosły się lekko. Potrzebowałem jej przez całe
swojeżycie–tyletylko,żeterazwznaczniebardziejintymnyidorosłysposóbaniżeli
kiedyś.
–Wporządku,Rowdy.Jużdobrze–szepnęłazdyszanymgłosem.
Gdydoniejprzywarłem,przejechałapalcamipoprzystrzyżonychkrótkowłosachna
mojej potylicy i z sykiem wypuściła powietrze przez zęby, więc zmusiłem się, żeby
przestaćnaniąnapierać.Niebyłanamniegotowa–aninażadnąztychrzeczy,które
chciałemjejwyrządzić.Jejciałoniebyłoprzygotowanenamojąnieokiełznanążądzę;
opuściłemgłowęnajejpierś.Całyażsięgotowałemodpotrzebyzanurzeniasięwniej
i dania upustu wszystkim tym emocjom, które wzbierały we mnie falą oślepiającego,
nieuchronnegoorgazmu,aleniemogłemjejzranić–aniottak,poprostuwziąćsobie
tego,czegochciałem,niedającnicwzamian–nieważne,jakbardzobyłemwytrącony
zrównowagi.
–Przepraszam…–wyszeptałemwjejmiękkąskóręizacząłemznaczyćpocałunkami
ślad tętna pulsującego pod nią, aż do płatka jej ucha. Czułem, jak napięcie powoli
odpływa z jej ciała i jak Salem nieco się rozluźnia. Przygryzłem jej kształtne ucho i
usłyszałem,jakwzdychazrozkoszy.
Wypchnęła lekko biodra w moją stronę, a ja przejechałem językiem po jej uchu i
nagleczułemjuż,żezaczynałapaćtensamrytmcoja;pochwilizanurzyłemsięwniej
cały, aż po nasadę penisa. Gdy potarłem moim szorstkim policzkiem o jej miękką
buzię,powiedziałacicho:
–Dajmipoprostuchwilę…
Roześmiałemsię,alemójśmiechszybkoprzerodziłsięwjęk,kiedyjejwewnętrzne
mięśniezacisnęłysięnamoimfiucieizaczęłyściskaćgo,gdysięwniejporuszałem,
takmocno,żeoczyuciekłymiwgłąbczaszki.
–Szybkociposzło.–Wsunąłemjejdłońpodwłosynakarku,przycisnąłemustado
jejwargiprzyspieszyłemtempo,niewyczuwającjużoporu.
Pocałowałemją,żebypoczuławszystkoto,zczympróbowałemsięuporać,zczym
walczyłem. Pocałowałem ją, żeby czuła całego mnie; pocałowałem ją, żeby
powiedzieć jej bez słów, jak bardzo cierpię i jak mocno zdezorientowany się czuję.
Odwzajemniłapocałunekipoczułemsię,jakbymbyłwjedynymmiejscu,któremogłem
nazwaćdomem.
Teraz,kiedyzrównałasięzemną,wpiłempalcewmiękkąskóręnajejpośladkachi
zacząłem się poruszać znacznie gwałtowniej. Salem oplotła mi nogi wokół pasa i
poczułem,jakwbijapiętywmójtyłek.Musiałemprzerwaćpocałunek,żebyzaczerpnąć
tchu,akiedyoderwałemsięodniej,zasypałamojąszczękędrobnymicałusami.Nawet
gdywdzierałemsięwniąszybko,mocnoizezwierzęcąbrutalnością,wciążpróbowała
ukoićmójbólisprawić,żebympoczułsięlepiej–nawetmimożeniewiedziała,cosię
wogólewydarzyło.
Zacisnąłemzębynamiękkiejskórzemiędzyjejramieniemaszyjąizacząłemssaćtak
mocno, że wiedziałem, iż na jej śniadej skórze zostanie wyraźny znak mojej
namiętności.
Czułemnarastającewewnątrzniejcrescendopożądaniaimójfiutodpowiedziałna
nie ochoczo. Właściwie to reagował znacznie bardziej ochoczo, niż gdy zazwyczaj
uprawialiśmy seks, i dopiero w powalającym rozbłysku orgazmu, który sprawił, że
moje jądra skurczyły się w gwałtownym spazmie, dotarło do mnie dlaczego.
Wdychałem jej zapach, pocałowałem malinkę, którą zostawiłem na jej szyi, podczas
gdyonadrżałaiwiłasiępodmoimciałem,obmywanafaląwłasnegospełnienia.Gdy
jużdoszłaiotworzyłaoczy,żebynamniespojrzeć,powiedziałemcicho:
–Niezabezpieczyliśmysię,Salem.
Przez chwilę milczała i nieomal wpadłem w panikę. Wciąż jeszcze nie odbyliśmy
rozmowynatemattego,żewcześniejzaliczyłemnieomalpółDenver,ajatakżeniezbyt
miałem ochotę dowiedzieć się, z kim i co robiła przez ostatnie dziesięć lat, więc za
każdymrazemużywaliśmygumyiwszystkograło.Cóż,mniejwięcej.
Podniosłaczarnąbrewiujęłamojątwarzwdłonie.
–Wszystkowporządku–wymruczałaseksownie.–Oiletylkoniemaszwzanadrzu
jakichśpamiątekposwoicherotycznychpodbojach.Jestemnatabletkach.Oddawna.
Takżepodniosłembrewispojrzałemjejwoczy.
–Jestemczystyjakłza.
–Jateż.
Cóż, to czyniło rozmowę, o której myślałem wcześniej z niepokojem, znacznie
łatwiejszą.Musiałemprzyznać,żenamyślotym,iżwprzyszłościbędziemysiękochać
bez dzielącej nas warstewki silikonu, napełniła mnie radością i oczekiwaniem.
Zacząłemuprawiaćseksdośćwcześnieiniepamiętamanirazu,żebyobowiązkowym
punktem programu nie był kondom. Ech, kolejna rzecz, w której ta kobieta była dla
mnietąpierwszą.
Znowu ją pocałowałem – tym razem z całą delikatnością i czułością, na którą
zasługiwała – i wdzięcznością, jaką tylko zdołałem wyrazić w tym pocałunku. Oboje
wydaliśmyzsiebiepomrukprzyjemnościiżalu,gdywysunąłemsięzniejipochyliłem,
żebyoprzećczołoojejczoło.Nadalprzyciskałemjądodrzwiipodobałamisiętajej
pozycja,bomogliśmysobiepatrzećprostowoczy,inawetjeślichciałbym,totrudno
byłobymioderwaćwzrokodjejciemnychjaknocźrenic.
Potarła dłońmi krótkie włosy po bokach mojej głowy i sięgnęła do góry, żeby
przygładzićsterczącedzikonawszystkiestronydłuższepasemka.
– Nie żebym miała narzekać na to, że zostałam właśnie zgwałcona przez
jasnowłosegobogaseksu,alemożeraczyłbyśmiwyjaśnić,cowywołujewtobietaki
stan,żebymnastępnymrazembyłanatobardziejprzygotowana?
Potarłemczołemojejczoło,agdypodźwignąłemjąi–wciążzniąwramionach–
zatoczyłem się na kanapę, roześmiała się. Nadal miałem gacie ściągnięte do kolan,
więc kiedy jej mokre podbrzusze zetknęło się z moim, mój zdradliwy kutas drgnął ze
wznowionym zainteresowaniem. Zastanawiałem się, czy kiedykolwiek będę miał jej
dosyć.
Zacisnęłapalcenamoichramionachispytałamniepoważnie:
–Rowdy,cosięwłaściwiestało?
Pomyślałem, że może łatwiej mi przyjdzie się jej zwierzyć, jeśli będę miał się na
czym skupić, więc rozebrałem ją z jej uroczej bluzeczki i sięgnąłem do zapięcia jej
biustonosza,żebyuwolnićjejpiersi.Przewróciłaoczamiistwierdziła,żetylkojedno
mi w głowie. Nie oponowałem i zdjąłem przez głowę własną koszulkę, a potem
przyciągnąłemjądosiebie,takżenaszepiersistykałysięzesobą,asercabiłyjednym
rytmem. Nie było nic seksowniejszego niż dotyk jej ozdobionych metalowymi
kółeczkami
brodawek
na
mojej
wytatuowanej
piersi.
Była
najgorętszą,
najcudowniejsząkobietąnaświecie.
–Pamiętasztęprawniczkę?
Wsunęłagłowępodmójpodbródekiprzesunęłapalcamipomoimboku.
–Sayer?Tę,którapracujewpobliżusalonuwLoDo?
– Tak, dokładnie tę. – Słyszałem we własnym głosie gorycz, gdy niedowierzanie
spowodowane ostatnimi rewelacjami sprawiło, że cały aż stężałem, mimo że Salem
pieściłamnieigłaskała,jakbypróbowałaoswoićwściekłegowilka.Nicdziwnego,że
potym,jakzaatakowałemjąbrutalnieibezostrzeżenia,starałasięmnieuspokoić.
–Coznią?Czyżbywkońcuzdecydowałasięnatatuaż?
Parsknąłem zdławionym śmiechem i postanowiłem, że zanim przejdę do dalszej
części programu, wyznam jej po prostu całą prawdę. Powiem jej to prosto z mostu.
Dałem jej znak, żeby wstała, a gdy stanęła przede mną, obciągnąłem jej pogniecioną
spódniczkę i posadziłem ją sobie okrakiem na kolanach. Części ciała poniżej mojego
pasa natychmiast zareagowały żywiołowo na dotyk i bliskość moich ulubionych
zabawek.
– Nie, ale… wreszcie zdobyła się na odwagę, żeby powiedzieć mi, że przyjechała
doDenverzmojegopowodu.
–Cotakiego?!
Cóż, może nie była to najmilsza rzecz, jaką mógł usłyszeć facet od półnagiej,
siedzącejmunakolanachkobiety,alemójpenisznowuwyprężyłsięjakstruna.
– To nie to, co masz na myśli – westchnąłem. – Ona twierdzi, że jest moją siostrą
przyrodnią. Powiedziała mi, że mój ojciec – wymawiając to słowo, wykonałem w
powietrzu gest rysowania cudzysłowów – zmarł w zeszłym roku, a kiedy zajęła się
jego sprawami spadkowymi, okazało się, że zostawił połowę majątku swojemu
zapomnianemu synowi, mnie. Co, do jasnej i ciężkiej cholery, mam z tym wszystkim
zrobić?
– Rany! – Salem zaczerpnęła głośno powietrza i wypuściła je z sykiem. – Taka
wiadomośćrzeczywiściemożepowalićnałopatki.
– Dokładnie tak jej powiedziałem. Kazałem jej zostawić mnie w spokoju i
oznajmiłem,żeniechcęmiećztymwszystkim,aniznią,nicwspólnego.
–Och,Rowdy!–Położyłamidłońnakarkuipocałowałamniewsamśrodekpiersi.
–Chybaniemówiszpoważnie?NieznamSayerzbytdobrze,alewydajesięmiła.Jeśli
rzuciławszystkotylkopoto,żebyprzyjechaćtuiciępoznać,tonaprawdęjestcoś.–
Podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. – Wierz mi, wiem, co mówię, bo sama
zrobiłamdokładnietosamo.
Spojrzałemjejtwardowoczy.
–Zostałemsamjakpalec.
Westchnęłagłośno.
– Więc dlaczego odtrącasz kogoś, kto wyciąga do ciebie pomocną dłoń i chciałby
cię poznać? Czy gdybyś miał siostrę, nie oznaczałoby to, że już nigdy, przenigdy nie
będzieszsięmusiałbaćtego,żezostanieszsam?
Jej słowa sprawiły, że wszystkie związane z nią obawy wróciły ze zdwojoną siłą.
Znacznie bardziej wolałbym usłyszeć z jej ust coś w stylu: „Czy nie rozumiesz, że
teraz,kiedymaszmnie,jużnigdyniebędzieszwięcejsam?”,jednakzamiasttegoona
patrzyłanamnie,jakbymwłaśniejąrozczarował.
–Niepotrzebujęrodziny,Salem–burknąłem.–Wyszedłemnaswojeiporadziłem
sobie sam. Teraz nie muszę się już bać, że ktoś mnie zostawi albo porzuci. –
Wiedziałem, że to zupełnie niepotrzebny przytyk do jej osoby, i nie umknęło to jej
uwagi.Zmrużyłaciemneoczyizaczęławstawaćzmoichkolan,aleniepozwoliłemjej
na to. Złapałem ją w talii i wymamrotałem: – Przepraszam. Jestem w paskudnym
nastroju.
Przechyliłagłowęnaramię.
–Naprawdęboiszsię,żemaszkrewnych?
Wygiąłemciałowłukiodrzuciłemgłowęnaoparciekanapy.
–Dlaczegotaksądzisz?
Wzruszyła ramionami w kolorze karmelu i pochyliła się, żeby pocałować mnie w
koniuszeknosa.
– Jedyna bliska ci osoba z rodziny, którą znałeś, zmarła w tragicznych
okolicznościach; przez to trafiłeś na trudną i wyboistą ścieżkę prowadzącą do nowej
rodziny, którą znalazłeś sam. Zdaję sobie sprawę z tego, że to może przerażać –
spróbowaćdopuścićdosiebiekogośpotakichprzeżyciach,takiejstracie,jednakSayer
wydaje się dobrą osobą, Rowdy. Pomaga dzieciom i chociaż obraca się w innych
kręgach niż ty, nie sprawia wrażenia kogoś, kto krytycznie podchodzi do tego, co
robisz, albo kto kręci na to nosem. Zastanów się po prostu. Pomyśl o tym, że
pozwoleniejejwkroczyćdotwojegożyciawcaleniemusibyćtakiestraszne,jaksobie
towyobrażasz.Topoprostucudownaniespodzianka,którązgotowałcilos.
–Powiedz,Salem–warknąłem,możeniecozbytostro–czygdybynagledotwoich
drzwizapukałjakiśobcyfacetioznajmił,żejesttwoimbratem,czypowitałabyśgoz
otwartymiramionami?
Przezchwilęrozważaławmyślimojesłowa,apotemznowuwzruszyłaramionami.
–Możeniezotwartymiramionami,alenapewnoniezatrzasnęłabymmudrzwiprzed
nosem.–Zachichotałanagleipogłaskałamnieponagiejpiersi.–Całyczasniemogę
sięopędzićodmyśli,żetalaseczkawydawałamisiędziwnieznajoma.Macietensam
kolor oczu i podobne włosy. Jest piękna! I naprawdę wygląda jak twoja rodzona
siostra.
Zakląłempodnosem,aonaznówwybuchłaśmiechem.
–Powiedziała,żegdymojamatkazaszławciążęzjejojcem,byłżonaty–bąknąłem.
Salemwestchnęławspółczującoiznowupochyliłasię,żebymniepocałować.
–Widzisz,kryjesięzatymwszystkimjakaśhistoria.Czyniechciałbyśjejpoznać?
–No…może,trochę.
–Niktniezdołaciędoniczegozmusić,atooznacza,żewybórnależydociebie.
Podniosłembrwiiuśmiechnąłemsiędoniejszeroko.Uznałem,żeszkodaczasuna
rozmawianieoSayeriotym,codobregoczyzłegomogłomiprzynieśćzbrataniesięz
nią.
–Awięctomaznaczenie,żezjawiłaśsiętutaj,żebymnielepiejpoznać?
Zarzuciłamiramionanaszyjęiprzysunęłasiędomniebliżej,cosprawiło,żemój
sztywny fiut wdarł się w miękkie, wilgotne fałdki jej ciała. Oczy zalśniły mi od
rozkoszyioczekiwania.
–Oczywiście,żetak.Zawszewieledlamnieznaczyłeś,tymatołku!
Chciałem coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili usiadła okrakiem na mojej
twardejażdobóluerekcjiicałaresztkakrwi,którazostałamiwskołatanymmózgu,
spłynęładoogarniętychszaleńczympodnieceniemlędźwi.
– Ty także wiele dla mnie znaczysz, Salem – zdołałem wykrztusić. Musiałem to
zrobić,nawypadekgdybyotymniewiedziała.
–Cii,Rowdy–wymruczała.–Terazmojakolejnazgwałcenieciebie.
Rany,natobyłemgotówzawsze,okażdejporzedniainocy!Iwszędzie!Jęknąłem,
gdyzaczęłasięporuszać,apotemprzymknąłemoczy.Naglewszystkostałosięlepsze
tylkodziękitemu,że…poprostubyła.
SALEM
C
ałą niedzielę spędziliśmy w łóżku. Widziałam, czułam, że Rowdy nadal walczy z
myślą o tym, że zyskał siostrę i że ojciec zostawił go na pastwę losu. Nie był zbyt
rozmowny,cobyłobardzowbrewnaturzeotwartegoigadatliwegoczłowieka,którym
był, ale pozwoliłam mu milczeć i próbowałam go wspierać najlepiej, jak umiałam.
Zrobiłam,cowmojejmocy,żebyutwierdzićgowprzekonaniu,żejestemprzynimcały
czas, gdyby tylko zechciał o tym wszystkim porozmawiać, ale i nie miałam nic
przeciwkojegomrukliwości,dopókiczynyprzemawiałyzaniegoisprawiały,żemoje
ciałopłonęłoiomdlewałoodrozkoszy.Wiedziałam,żewcześniejczypóźniejbędzie
musiał pogodzić się z faktem, że ma siostrę, ale nie zamierzałam go pospieszać ani
zmuszaćdoczegokolwiek.
Wponiedziałekpoprosił,żebymwybrałasięznimnawspinaczkę.Wciąguostatnich
kilku miesięcy przekonałam się, że zachowuje niesamowitą sprawność fizyczną, nie
zaglądając przy tym ani raz na siłownię – wystarczał mu do tego po prostu wysiłek
fizyczny przy każdej nadarzającej się okazji. Lubił rzucać piłkę w parku. Lubił
spuszczaćJimbazesmyczyibiegaćzanimjakszalony.Lubiłwłóczyćsiępogórach.
Uwielbiał pływać kajakiem po rozmaitych jeziorach i rzekach, w które obfitowały
górzyste tereny okolic Denver. Ja z kolei nie miałam ochoty na żadne z tych zajęć,
nawet jeśli uczestniczenie w nich oznaczałoby, że mogłam obserwować go całego
spoconegoipółnagiego.Lubiłamswojekrągłościilekkitłuszczyk,ichociażdbałamo
siebie,tonielubiłamprzesadywaktywnościfizycznej.
Któregoś dnia zaproponowałam mu, żeby po prostu zamiast mnie wziął ze sobą
któregoś ze swoich kolegów, ale kiedy zaczął marudzić, przewróciłam tylko oczami.
Podejrzewałam skrycie, że on także chciał oglądać mnie spoconą i brudną u swojego
boku,alejaonie,jauważałamsięzadamę(no,wkażdymraziewpewnymsensie)i
wiedziałam,żeniewyglądamzbytdobrzezziajanaiutytłanawbłocku.Niemówiącjuż
o tym, że przed powrotem do pracy we wtorek miałam do roboty coś, co naprawdę
chciałam zrealizować i zdecydowanie wolałam zabrać się do tego sama, bez
rozmemłanegokochasiakręcącegomisiępod–awzasadzietomiędzy–nogami.
OstatecznieRowdyzgarnąłnawyprawęNashaiRome’aiwyszedłzmoimpsembez
pytania, podczas gdy ja próbowałam się ubrać i doprowadzić do stanu używalności
nieco wolniej niż zazwyczaj, głównie z powodu jego niestrudzonej zawziętości w
miłosnych zapasach. Kto by pomyślał, że taki miły, słodki chłopiec z sąsiedztwa po
latachokażesięwłóżkutakimbuhajem?Napastowałmniejakopętanyprzezdemona
seksu, co w połączeniu z tym jego metalowym krzyżem w główce jego imponujących
rozmiarówfiutasprawiało,żeomdlewałampodnimwłóżku,tymbardziejżeteraznie
rozdzielałanaswarstewkategoutrapionegolateksu.Nasamąmyślotym,cowyczyniał
zemnąwpościeli,rumieniłamsięjakdzierlatkairobiłomisięgorąco.
Splotłam włosy w prosty warkocz i ubrałam się wygodnie i swobodnie – jak na
mnie – w dość obcisłą czarną spódniczkę i marszczony top. Całość fajnie
komponowała się z czerwonym pasemkiem w moich włosach: wyglądałam jak
klasycznahiszpańskadiwazpodrzędnegosaloonu.
Wsunęłam stopy w krwistoczerwone szpile. Skoro przymierzałam się do stoczenia
decydującejbitwyzinnąkobietą,musiałamczućsiępewnie.Zerknęłamostatnirazw
lustroiruszyłamdoLoDo.
Wponiedziałkitaokolicabyładośćspokojnaitobyłjedenzpowodów,dlaktórych
w ten dzień tygodnia salon tatuażu był w te dnie nieczynny. Dobrą chwilę zajęło mi
namierzeniebudynku,wktórympracowałaSayer,bolaskaniepodałamidokładnego
adresu. Gdy go już znalazłam, poczułam się nieco przytłoczona wystrojem, wchodząc
dośrodkaprzezeleganckie,złoconedrewnianedrzwi.
To nie była jakaś skromna kancelaryjna kanciapa, tylko wielki prawniczy moloch,
współpracujący z licznymi partnerami. Wszystko tu aż ociekało zamożnością i
bogactwem. Strażnik za biurkiem recepcji zmierzył mnie, zaciekawiony, od stóp do
głów,gdyzapytałamoSayer.
–Czyjestpaniumówiona?–zapytałgrzecznie.
Na rany Chrystusa, a czy wyglądałam, jakbym była umówiona?! Zmełłam w ustach
przekleństwo i błysnęłam zębami w najbardziej uroczym uśmiechu, na jaki było mnie
stać.
– Nie, ale jeśli poinformuje ją pan, że chce się z nią widzieć Salem, na pewno
zechcesięzemnąspotkać.
Ochroniarz pokręcił tylko głową i zerknął, marszcząc brwi, na monitor ukryty pod
ladą.
–Przykromi,aleniewpuszczamynikogobezuprzedniegoumówienia.
Już, już miałam warknąć na niego gniewnie i zaczęłam się zastanawiać nad
powrotem do kafejki i czekaniem tam na śliczną prawniczkę, dopóki się nie pokaże,
kiedyusłyszałam,jakktośwołamniepoimieniu.
Gdy cofnęłam się od masywnego biurka i obejrzałam przez ramię, zobaczyłam nie
kogoinnego,jaksamąślicznąSayer,wychodzącązwindywtowarzystwiezapłakanej
młodejkobiety.RzekomasiostraRowdy’egomówiłajejwłaśnie,żewszystkobędzie
dobrze, żeby jej zaufała, ale miałam niejasne wrażenie, że jej słowa odnoszą marny
skutek.Laskamiałarozmazanymakijażiniewidziałachybazabardzo,cosiędookoła
dzieje.Powtarzałatylkowkółko„dziękuję”idałasięSayerprzelotnieprzytulić,zanim
wyszłaprzezokazałedrzwibiurowca.
Sayerpodeszładomnieizauważyłam,żepodrodzesplotłanerwowodłonie.Cóż,
możeiniepowinnam,alecieszyłamsięnamyślotym,żeonateżjestzdenerwowana.
– Masz może chwilę? – zapytałam tonem dającym do zrozumienia, że nawet jeśli
byłazajęta,lepiejdlaniej,jeśliznajdziedlamnieczas.
Skinęłagłową.
– Następnego klienta mam umówionego na pierwszą, ale wcześniej muszę wziąć
udziałwkonferencjiwsprawiepewnegorozwodu…
– Nie zabiorę ci wiele czasu – obiecałam. I właśnie tak było. Przyszłam tu po to,
żebypowiedziećjejto,comiałamdopowiedzeniaianisłowawięcej.
Skinęła głową i podeszła do biurka, a potem uśmiechnęła się ujmująco do
ochroniarza.
–Marvin,czymógłbyśmiwpisaćwgrafikSalemCruzidaćjejprzepustkę?
Facetnajwyraźniejmiałdoniejsłabość,bobezdalszychpytańzrobił,ocoprosiła,i
jużzachwilęweszłamzapięknąprawniczkądowindy.Dobrąchwilęzajęłanamdość
dyskomfortowa podróż na najwyższe piętro, podczas której zdałam sobie sprawę z
tego,żeSayerniejesttuzwykłympracownikiem,animniej,niwięcej,tylkopartnerem
własnościowym tej najwyraźniej słynnej i szacownej firmy. Świadczył o tym między
innymiszykownywystrójjejbiura.
–Rany,prawdziwaszychazciebie,mamrację?–Usiadłamwjednymzeskórzanych
foteliprzedjejbiurkiemiodmówiłam,gdyzaproponowałamicośdopicia.
– Mój ojciec był jednym z założycieli tej firmy – wyjaśniła znużonym tonem. –
Odziedziczyłam po nim część udziałów. Odwalają mnóstwo roboty dobroczynnej i
bardzoaktywniedziałająwróżnychspołecznościachwrejonach,wktórychotwieramy
swojefilie.
– Jak mocno musiałaś naciskać, żeby otworzyli oddział w Denver? – zagadnęłam
pozornieodniechcenia.
Spłoniłasięlekkoiopadłanaoparciefotela.
– Kiedy pojawiła się propozycja otwarcia nowego biura, zasugerowałam Denver,
chociaż pośród innych opcji przedstawionych do głosowania rady pojawiły się też
SantaFeiPhoenix.
– Zdajesz sobie sprawę z tego, że podczas pierwszej wizyty w salonie mogłaś od
razuwyjaśnić,kimjesteś,iuniknąćcałegotegozamieszania?–spytałamrzeczowo.
Przymknęłanachwilęoczy.
–Gdymójojcieczmarł,namierzenieRowdy’egozajęłomidobrąchwilę.Przezcały
ten czas sądziłam, że jego ostatnie przesłanie znaczyło tyle, co: „Ha! Wal się!”, od
gościa, który nigdy mnie tak naprawdę nie kochał. Początkowo byłam pewna, że to
jakiśgłupiżartczycośwtymstylu,mającymniepowstrzymaćprzedodziedziczeniem
jegospadku.Jednakgdyprzekonałamsię,żeRowdyrzeczywiścieistnieje–ijestmoim
bratem! – nie mogłam się opędzić od myśli… od chęci poznania go. Gdy już
przeniosłamsiędoDenver,ładnymiesiączajęłomizebraniesięnaodwagęidotarcie
dosalonu,wktórympracował.Dwakolejnetygodnie–przejścieprzezjegodrzwi.A
gdy go zobaczyłam… gdy spostrzegłam, jaki jest do mnie podobny… – Zaczerpnęła
głośnotchuiotworzyłaszerokooczy.–Dopierowtedydotarłodomnie,żetowszystko
dziejesięnaprawdę.Strawiłammnóstwoczasunazastanawianiesięnadtym,jakmuto
powiedzieć.Śniłamkoszmaryojegonajgorszychreakcjach.Askończyłosiętak…cóż,
jaksięspodziewałam.
– Masz do niego o to pretensję? – spytałam wprost. – Nie było szans, żeby
przygotował się na coś takiego. Od zawsze radził sobie sam, nigdy nie miał rodziny,
dopóki nie trafił tutaj i dopóki Phil nie przyjął go do Marked. Aż tu nagle, znienacka
zjawiasięjegosiostraiojciec,którysięgowyparł.Cobyśzrobiłanajegomiejscu?
Patrzyłanamnieprzezchwilęwmilczeniu,ażwreszcieodwróciławzrok.
– Nie wiem – wyznała. – Nie chciałam go zranić, ale i nie mogłam dłużej tego
wszystkiegoprzednimtaić.Apozatymmusiałamwkońcuspróbowaćuporządkować
sprawy majątkowe. Został mi tylko tydzień, zanim prawnik mojego ojca
skontaktowałbysięznimosobiście,gdybymnietosięnieudało.
Westchnęłamizsunęłamsięniecobliżejbrzegueleganckiegoskórzanegofotela.
– Musisz wiedzieć jedną rzecz, jeśli chodzi o Rowdy’ego St. Jamesa. On ma
naprawdę wielkie serce. Jest dobrym człowiekiem, ale w swoim życiu doznał tak
wieluzawodówibólu,żenaprawdętrudnomuterazdopuścićkogośbliskodosiebie.
Fakt,żejesteśjegorodziną–prawdziwąrodziną!–przeraziłgodoszpiku.
Jej błękitne oczy miały ten sam obłędnie czysty odcień co te, w które gapiłam się
przezcaływeekend.
–Kiedyszukałaminformacjionim,natrafiłamnanotkęozabójstwiejegomatki…–
bąknęłanieśmiało.
–Totylkoczubekgórylodowej–westchnęłam.–Najpierwjegomatka,apotemja.
Jako dzieci byliśmy sobie naprawdę bliscy, a potem zostawiłam go praktycznie bez
słowa,bobyłammłodaimyślałamtylkoosobie…noi…byłajeszczemojasiostra.–
Przygryzłam dolną wargę i wypaliłam: – Rowdy świata poza nią nie widział, był
przekonany,żekochająnieprzytomnie,dotegostopnia,żepoprosiłjąorękę…–Głos
misięniecozałamałimusiałamodchrząknąć.–NoibyłjeszczePhilDonovan.Facet,
który otworzył ten interes z tatuażami. Ocalił Rowdy’ego. Można powiedzieć, że
uratowałmużycie.SprowadziłgodoDenveridałmuwymarzonąpracę,dopilnował
szlifowania jego talentu i pozwolił być tym, kim zawsze chciał być. Ofiarował
Rowdy’emudokładnieto,oczymonmarzyłodzawsze:dom…izmarłnarakacałkiem
niedawno. Wszyscy, których kochał, albo Rowdy’ego opuścili, albo w jakiś sposób
zawiedli.Towłaśniedlategoinstynktowniecięodtrąciłiniechciałsłuchać,comasz
mudopowiedzenia.
Sayerwciągnęłagłośnopowietrzeipołożyładłoniepłaskonabiurku.
–Tobrzminaprawdę…przytłaczającoismutno.
–Botakwłaśniejest.Całemnóstwoludzi,którzypowinnibylisięoniegotroszczyć,
wystawiło go do wiatru albo kopnęło w dupę, więc teraz stara się po prostu bronić
przedkolejnymizawodami.
Przechyliła głowę na ramię i spojrzała na mnie spod wpółprzymkniętych powiek
tyminiezabudkowymioczami.
–Aty?Zostawiłaśgo,ajednakpozwoliłciwrócić.
Roześmiałamsięgorzko.
–Próbujęsięwkraśćwjegołaski,aledalekajeszczeprzedemnądroga.Zakażdym
razem,kiedysięgamposwojątorebkęimówięmu,żemuszępocośskoczyć,patrzyna
mnietak,jakbymmiałajużnigdyniewrócić.Znamnielepiejniżktokolwiekinny,ale
potychdziesięciulatachrozłąkizagroszminieufa.
–Aleczywy…czyniejesteścierazem?–Roześmiałasięizmarszczyłalekkonos.–
Ostatniegowieczorubyłprzekonany,żechcęgonamówićnarandkęioznajmiłmi,że
niematakiejopcji,bozkimśjest.
– Owszem, teoretycznie ze sobą jesteśmy, ale mam wrażenie, że poziom
zaangażowaniawtenzwiązekzależyodtego,zktórymznasbyśrozmawiała.
Podniosławysokojasnebrwi.
–Kochaszgo?
Parsknęłam w bardzo nieelegancki sposób i pacnęłam się dłonią w kolano, żeby
rozładowaćchociażpoczęścinapięcie,którewemnienarastałoodchwilirozpoczęcia
tejrozmowy.
–Kochamgonawieleróżnychsposobów,odkądskończyłdziesięćlat.
– Skrzywiła się kwaśno: nawet ja słyszałam w swoim głosie tęsknotę i ból. –
Powiedziałamci,żeprzyjechałamtuzjegopowodu.
– A skąd wiedziałaś, że przyjmie cię z powrotem po tak długiej rozłące? Dziesięć
lattoszmatczasu.
–Niewiedziałam.Musiałamjednakspróbować,bopotylulatachjestjedynąosobą,
którawydałamisiępewnawcałymmoimżyciu.Byłwartcałegotegoryzyka…nadal
jest,chociażterazwiemorzeczach,októrychwówczasniemiałambladegopojęcia.
–Cochceszprzeztopowiedzieć,Salem?Zdajęsobiesprawęztegowszystkiego,o
czymmówisz,alenieznamaniciebie,aniRowdy’egodośćdobrze,żebyzłożyćtow
jakąśsensownącałość.
Wstałamiwygładziłamwymiętąspódnicę.
–Chcęprzeztopowiedzieć,żetengośćjestwartzachoduiżezajakiśczaspozbiera
się i zechce, żebyś zagościła w jego życiu na dłużej. Miej tylko cierpliwość. Kiedy
przekona się, że nie jesteś kolejną osobą, która chce go zostawić albo zawieść jego
zaufanie, sam będzie do ciebie lgnął. – Zrobiłam wszystko, co w mojej mocy, byle
tylkodostrzegła,jakważnebyłoto,oczymmówiłam;patrzyłamjejpoważnieprostow
oczy. – Jeśli tylko zostawisz go, gdy zacznie się przed tobą otwierać, złamiesz mu
serce…aonniepowinienwięcejdoznawaćtakichzawodów.Dlatego,jeślinaprawdę
chcesz być jego siostrą i zagościć na dłużej w jego życiu, pomyśl o tym, czy
rzeczywiściecinatymzależy,zanimzechceszgodosiebieprzywiązać.
Onatakżewstała.Nawidokjejpostaciniemogłamsięwyzbyćdziwnejmyśli,żenie
mógł zaistnieć bardziej osobliwy zbieg okoliczności, wskutek którego w życie
Rowdy’egonaglewparowałydwietakbardzoróżniącesięodsiebiekobiety,starające
się–naróżnesposoby–ojegowzględy.Jednonasjednakłączyło:zarównoja,jaki
Sayerbyłyśmydośćsilneizdeterminowane,żebydobićswego–nieważne,jakmocno
obiektnaszychuczućstarałsięutrzymaćnasnadystans.
– Nigdzie się nie wybieram, Salem – oznajmiła twardo. – A gdyby tak było,
obiecuję, że zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby zdołał mnie w razie czego
odnaleźć. Nie zniknę ot tak. Znajdzie mnie, gdy będzie na to gotowy. – Skrzyżowała
ramionanapiersiiobdarzyłamniekrzywymuśmiechem.–Głupiasprawa,alewiemo
utraciebliskichwięcej,niżbymchciała.Mojamamaodebrałasobieżycie,kiedybyłam
bardzomłoda,amójojciecbyłbardzozamkniętąwsobie,praktycznieobcąmiosobąi
przezwiększośćczasuudawał,żenieistnieję.Chcęprzeztopowiedzieć,żeowszem,
teoretyczniemiałamrodziców,jednakjeślichodziouczucia…–Wzruszyłaramionami.
–Byłampodobniesamotnajakon.Chociażonmiałciebie.Janiemiałamnikogo.
Przygładziłamwłosyiodwróciłamsięwstronęwyjścia.
– Jeśli tylko go nie zranisz, zyskasz we mnie kolejną bliską osobę, Sayer –
powiedziałamprosto.–Lubięcię.Mamwrażenie,żemaszwsobiewielkąklasęijakiś
szyk. To właśnie dlatego przyszłam do ciebie, żeby z tobą porozmawiać. Wierz mi,
gdybym uznała, że z nim głupio pogrywasz, nasze spotkanie nie skończyłoby się tak
pokojowoiłagodnie.Jakjużwspomniałam,dajmutylkotrochęczasu.
Byłamjużprzydrzwiachinaciskałamklamkę,kiedyusłyszałam,żemniewoła.Gdy
obejrzałam się przez ramię, spostrzegłam, że w jej niebieskich jak morze oczach lśni
twardyblask.
– Wiem, że zależy nam na nim z zupełnie innych powodów, ale bądź pewna: nie
zawiodęgo.Jeżelisądzisz,żeprzeszłobymiprzezmyśl,żebygozostawić,towyobraź
sobie po prostu, coby się stało, gdybyś to ty go nagle rzuciła. On cię po prostu
uwielbia,bardzociękocha.Widzętowyraźnie,więctytakżepowinnaśtodostrzec.
– Och, jasne – parsknęłam. – Muszę tylko zyskać pewność, że nie patrzy na mnie
przezmgłęnaszejwspólnejprzeszłości,zanimwtonaprawdęuwierzę.Gdybyśchciała
pogadać…wiesz,gdziemnieszukać.
Zamknęłam za sobą drzwi i zjechałam windą do holu na dole. Gdy ochroniarz za
biurkiem w recepcji rzucił mi pytające spojrzenie, najwyraźniej zachodząc w głowę,
co taka wydziarana od stóp do głów laska może chcieć od jednej z pracujących tu
szych,mrugnęłamtylkodoniegoporozumiewawczo.
Byłam zmęczona. Po wyczerpującej nocnej sesji z Rowdym i rozmowie z Sayer
niczegoniepragnęłambardziejniżdługiej,smacznejdrzemki.Niemiałampojęcia,ile
czasuzajmiechłopcomwspinaczka,aleuznałam,żedość,żebymprzekąsiłaburritow
Illegal Pete i zdrzemnęła się chwilę, zanim Rowdy zjawi się u mnie w towarzystwie
Jimba i oboje zechcą się ze mną bawić, każdy na swój sposób. Po drodze dałam się
niestetyporwaćzakupowemuszaleństwu–podczasoglądaniawystawzauważyłamna
jednej z nich naprawdę świetną miniówkę, której krój bardzo fajnie mogłabym
wykorzystać w serii ciuszków dla salonu – i nagle okazało się, że strwoniłam całą
godzinęnaoglądaniuubrań,więcpognałamjakszalonadomojegomieszkania,licząc
nato,żepodrodzespotkammojepółnagieispoconeciacho–mniam!
Próbowałam właśnie wygrzebać klucze, pisząc jednocześnie SMS do mojego
kochasia,żebydowiedziećsię,gdziejest,istarającnieupuścićtrzymanejpodłokciem
resztki burrita, więc nie bardzo patrzyłam pod nogi… dopóki nieomal wyrżnęłam o
czyjeś długie nogi rozciągnięte pod moimi drzwiami. Zaklęłam pod nosem, podczas
gdyresztkimojegosmakowitegolunchuwypadłymizrąk.Wśladzaburritemposzły
moja torebka i klucze, gdy zobaczyłam siną twarz mojej siostry rozciągniętej w
poprzekkorytarzadomojegomieszkania.
Oboje słodkich, złotobrązowych oczu miała paskudnie podbitych. Dolną wargę
miała rozciętą, podobnie jak kość policzkową. Zabandażowany nadgarstek tuliła do
piersi i patrzyła na mnie, całkiem jakbym miała ją za chwilę kopnąć. W jej oczach
lśniłyłzy,austadrżały,gdypowiedziała:
– Twoja sąsiadka mnie wpuściła. Zaproponowała, żebym zaczekała u niej, dopóki
niewrócisz,ale…–Urwałaizjejciemnychrzęsnaposiniaczonypoliczekspadładuża
łza.
– Poppy… – wykrztusiłam cicho. Kucnęłam przy niej i położyłam jej dłoń na
kolanie,alezarazzaklęłampodnosem,gdyodruchowocofnęłasięodemnieiskuliław
obronnymgeście.Podniosłamkluczeipodałamjejdłoń,żebypomócjejwstać.
Gdy wahała się pełną minutę, zanim przyjęła moją pomoc, serce ścisnęło mi się z
bólu.Nieumknęłomi,żepodczaschodzeniautykałanalewąnogę.Wyciągnęłamrękę,
odsunęłamztwarzypasemkamiodowychwłosówisyknęłamnatychmiastgniewniena
widokbardzowyraźnychżółtozielonychśladównajejszyi.
Teraz nie kryła już łez i myślałam tylko o tym, żeby zabrać ją do siebie i się nią
zająć.Ledwiezdążyłamprzekręcićkluczwzamkuinacisnąćklamkę,kiedyusłyszałam
znajomeszczeknięcieipoczułamztyłukolanpsiełapy.
Obejrzałam się przez ramię, i gdyby nie to, że trzymałam właśnie za rękę moją
posiniaczoną i pokiereszowaną siostrę, dostałabym od razu orgazmu. Rowdy miał na
sobie powycierane, opuszczone nisko na biodrach dżinsy. Z tylnej kieszeni spodni
zwisałamukoszulka–jakmiałtowzwyczaju–ibyłcałyspoconyiumorusany,jednak
nieotochodziło.Chociażnawidoktejlśniącej,wytatuowanejskórymiałamochotęsię
zaślinić i wyć do księżyca, jak jakiś wygłodniały, seksualny wilkołak, to całości
dopełniał stary, słomkowy kowbojski kapelusz na jego głowie i wyzierający spod
niego seksowny uśmiech. Wyglądał w tym kapeluszu świetnie, perfekcyjnie!, i
skubaniecdoskonaleotymwiedział.Zacisnęłamzęby,gdyzobaczyłam,żeprzestajesię
uśmiechać,widząc,żeniejestemsama.
Gdy rozpoznał towarzyszącą mi osobę, jego błękitne oczy zaszły burzowymi
chmurami.
–Poppy?–Wjegogłosiebrzmiałyostrenutyisilneemocje,którychniepotrafiłam
rozpoznać. Jej widok na pewno go nie ucieszył, a gdy zobaczył, w jakim jest stanie,
oczypociemniałymujeszczemocniej.
–Rowdy?–wyszeptała,aonnasunąłsobiekapeluszgłębiejnaczoło.
Jimboniemiałpojęcia,cosiędzieje,więcskakałtylkomiędzynami,najwyraźniej
zatroskany,dlaczegojegoludziestojąwmiejscujakwryciiniechcąsięznimbawić.
– Co ci się stało? – Głos miał twardy, ale chociaż było w nim mnóstwo gniewu,
byłampewna,żetonienamojąsiostręjestwściekły.
Wypuściłamgłośnopowietrze,ażnadczołopofrunęłymipasmaciemnychwłosów.
–Jeszczedotegoniedoszłyśmy–wycedziłam.–Dosłownieprzedchwiląwróciłam
dodomuiznalazłamjąpoddrzwiami.
Powiódł ode mnie do niej nachmurzonym wzrokiem i przyglądał się jej przez
chwilę, podczas gdy ona wpatrywała się w niego z mieszanką oszołomienia i czegoś
jeszcze,copaskudniewyglądałominawstyd.Niebyłamzbytszczęśliwa,żepodczas
tejmilczącejkonfrontacjipraktyczniezupełniemnieignorował.
Rozdrażniona dziwną atmosferą i wściekła, że ktoś poważył się skrzywdzić moją
młodszą siostrę, pchnęłam drzwi i weszłam do środka. Gdy Jimbo pognał za mną,
warknęłamdoRowdy’ego:
–Zamierzaszwejść?
W końcu raczył oderwać wzrok od mojej siostry i wykrzywił usta w gorzkim
grymasie.
–Nie.Zadzwoń domniepóźniej. –Sztywnymi,gwałtownymi ruchamiwyciągnąłz
tylnej kieszeni dżinsów koszulkę i zerwał z głowy kapelusz, a potem włożył T-shirt i
przeszyłmojąsiostręświdrującymwzrokiem.–Niedowiary,żeznowudałaśsięwto
wplątać, Poppy. – Z tymi słowami odwrócił się na pięcie i zniknął w korytarzu, nie
oglądającsięanirazuzasiebie.Zazgrzytałamzębamiiostrożniewprowadziłammoją
siostrędomieszkania,apotempoświęciłamchwilęnauprzątnięciezgrubszabałaganu,
który zostawiłam, wychodząc. Miałam ochotę kopnąć Poppy w dupsko za to, że
pojawiłasiętakznienacka.Chciałamnawrzeszczećnaniązato,żeniedałamiznać,co
się dzieje! I chciałam ją też przytulić i ucałować w czoło, bo wyglądała na rozbitą i
zrozpaczoną.MojąpierwsząmyśląbyłozadzwonićpoSaintipoprosićją,żebywpadła
domnie,obejrzałamojąsiostręisprawdziła,czyobrażenianiesąpoważne,alePoppy
wydawałasięnaskrajuzałamania,więcuznałam,żetomusipoczekać.
Poppydokuśtykaładokanapy,agdyusiadła,zgięłasięwpółizgarbiła.Podeszłam
dolodówkiiwyjęłamzzamrażalnikakilkakosteklodu,którezawinęłamwściereczkę,
a potem wręczyłam jej ten improwizowany kompres i usiadłam na stoliku do kawy
naprzeciwkoniej.
Poppy miała jaśniejszą karnację i włosy ode mnie, więc na widok szpecących jej
skóręwyraźnychsińcówwzbieraławemnieżądzamordu.
–Jaktudotarłaś?–Uznałam,żezacznęnaspokojnie,żebyjeszczebardziejjejnie
wystraszyć.
– Przyjechałam – wydukała. – Oliver nie pozwolił mi iść do szpitala, chociaż
wiedziałam, że ktoś powinien w końcu obejrzeć mój nadgarstek. Tym razem posunął
sięzadaleko…
Wciągnęłampowietrzetakgwałtownie,żeprawiesięzachłysnęłam.
– „Tym razem”? – powtórzyłam z niedowierzaniem. Byli małżeństwem od kilku
ładnych lat. Wolałam nawet nie zastanawiać się, jak długo to trwa. Zdałam sobie
sprawę,żepowinnambyławszystkiegosiędomyślić,jaktylkoPoppyzaczęłasięode
mnieodsuwać.
Wzruszyłaramionami.
– Zadzwoniłam do taty i powiedziałam mu, w jakim jestem stanie i że potrzebuję
pomocy. Powiedział, że pewnie zasłużyłam sobie na to, że czymś rozgniewałam
Olivera. – Zaczęła opowiadać mi przez łzy o wszystkim, a gdy mówiła, dłoń, którą
trzymała złożoną na udzie, zacisnęła jej się mimowolnie w pięść. – W końcu Oliver
jestdiakonemwkościeleidobrym,bogobojnymmężczyzną,więcwinamusileżećpo
mojejstronie.
– Ojciec wie, że ten facet cię bije i zwalał winę na ciebie?! – Głos drżał mi ze
wzburzenia.
Pokiwałatylkogłowąijęknęłacicho,gdyruchsprawiłjejnajwyraźniejból.
–Zaczekałam,ażOliverwyjdziedopracy,spakowałamsięiwyjechałam.Jechałam
ijechałam…Niemiałampojęciagdzie.Wiedziałamtylko,żeźlesięczuję,żesięboję
i że Loveless jest ostatnim miejscem na ziemi, w którym chcę być. Dopiero kiedy
zatrzymałamsię,żebyzatankowaćnagranicy,dotarłodomnie,żekierujęsiędociebie.
Wyciągnęłamdłońiwzięłamjązarękę.
–Dlaczegoniepoprosiłaśmnieopomoc?Przyjechałabymizrobiłaznimporządek.
Pokręciłagłowąiznowusięrozpłakała.
–Niejestemjużdzieckiem.Wiedziałam,żetowszystkojestzłe.Całymilatamibił
mnietak,żebyniktniezauważyłśladów.Dopieroniedawnostraciłnadsobąkontrolęi
skończyłosiętym…Byłotylkocorazgorzej.
–Poppy…
Parsknęłagorzkoibólwtymostrymśmiechuzraniłmniedożywego.
– Rozmawialiśmy o dzieciach. Nie chciałam mieć z nim dziecka, nie z kimś takim
jak on. Nie żyjąc w ten sposób. – Wyrwała mi rękę i pomachała nią sobie przed
pokancerowanątwarzą.–Otoskutkimojejodmowy.
–SłodkiJezu…
Roześmiałasięznowu.
–Jezusniemaztymnicwspólnego.
Wsunęłam sobie pasmo włosów za ucho i przyglądałam jej się, osłupiała, przez
jakąśminutę.
–Niemogęuwierzyć,żeniemiałampojęciaotymwszystkim.
Podniosłaramięipozwoliła,żebyopadłobezwładnie.
– Nie jestem z tego dumna. Powinnam była zdobyć się na odwagę i odejść.
Wiedziałam,żesięwpakowałamwchwili,wktórejOliverpierwszyrazpodniósłna
mnie rękę. Wiedziałam, co się święci, a mimo to nie wyciągnęłam z tego żadnych
wniosków.
–CzytowłaśnieotymmówiłRowdy,gdycięzobaczył?
–Niewierzę,żeniezdradziłciwszystkichdrastycznychszczegółów,zważywszyna
fakt,żewydajeciesięsobieterazznaczniebliżsi,niżgdybyliśmydziećmi.
–Powiedziałmi,żetotypowinnaśmiotympowiedzieć.
Najejrozciętychwargachzatańczyłlekkiuśmiech.
–Zawszemiałwsobiewięcejprzyzwoitościniżjakikolwiekfacet,któregoznałam.
–Powiedział,żepoprosiłcięorękęiżegoodtrąciłaś–wykrztusiłamztrudem,bo
słowadziwnieniechciałymiprzejśćprzezgardło.
– Nie, Salem, on nie poprosił mnie o rękę. Oświadczył mi się. To jest różnica.
Byłamwciążyzgłównymrozgrywającym,którykazałmiprzerwaćciążę.Twierdził,
że zrujnuje mu to karierę i zszarga jego wizerunek jako przykładnego Amerykanina.
Kiedy odmówiłam, stłukł mnie na kwaśne jabłko. Rowdy był jedyną osobą, której
mogłam się z tego zwierzyć… a poza tym trudno było nie zauważyć podbitych oczu.
Niemogłamprzyjąćjegooświadczyn.Niekochałmnietaknaprawdęiwcaleniechciał
mnie poślubić, więc odmówiłam. Powiedziałam, że kocham go jak brata, a wtedy on
poszedł do tego gościa i prawie go zamordował. Próbował ocalić mnie przede mną
samą.Tydzieńpóźniejzniknął,japoroniłam,atamtendupekjużnigdywięcejnamnie
niespojrzał.
Ranyboskie,kimbyłatadziewczyna?!Miałamwrażenie,żepatrzęnaobcąosobęw
cielemojejsiostry.
– Ojciec był załamany rozpadem mojego związku ze wschodzącą gwiazdą futbolu.
Podobała mu się myśl o tym, że jego córka poślubi gwiazdę sportu. – Poppy się
skrzywiła. – Zawsze powtarzał, że to pomogłoby zmyć z nazwiska naszej rodziny
plamę,którązostawiłaś,wyjeżdżając.Byłamidiotką.Nawetgonielubiłam.Robiłam
poprostutocozawszeizachowałamsięzgodnieztym,czegopomnieoczekiwano.To
właśniewtakisposóbskończyłamzfacetemuważającym,żeniemaniczłegowbiciu
kobiety, którą rzekomo kocha. Nie mogę już tak dłużej. Musiałam się wyrwać z tego
koszmaru.Jużdawnopowinnambyłatozrobić.
–ZłamałaśRowdy’emuserce,Poppy.–Niemogłamukryćoskarżycielskiegotonu.
– Och, daj spokój, Salem! Nie bądź głupia. Rowdy nigdy mnie nie kochał. Łudził
się, że jestem jego chodzącym ideałem, bo nigdy nie będę tobą. Nie miałam nawet
śladu awanturniczej żyłki. Nie było we mnie głodu ryzyka. Nie byłam
nieprzewidywalna. Nie mógł mnie kochać, bo był zakochany w tobie. Nadal jest,
sądzącposytuacji.
– Co takiego?! – Nie wierzyłam własnym uszom, mówiła o tym, jakby to było coś
najbardziejoczywistegopodsłońcem.
– Przy mnie nigdy nie był sobą. Zawsze zachowywał się jak kościółkowy Rowdy.
Przy tobie czuł się swobodnie, beztrosko, był otwarty i pozwalał sobie na chwile
zapomnienia,wktórychprzestawałsięwieczniemartwić,cobędziedalej.Apotem…
wyjechałaś.
Zwiesiłamgłowę.
–Apotemwyjechałam.–Itymmoimwyjazdemsprowadziłamkatastrofęnadwoje
ludzi,którychkochałamnajbardziej.
–Alewróciłaś.
– Nie wiem, czy teraz ma to jakieś znaczenie. Tylko ucieczka się liczy. –
Westchnęłamiwstałam.–Wkażdymrazie,jeślimatojakieśznaczenie,cieszęsię,że
tujesteś,iobiecujędopilnować,żebyśzdołałaotrząsnąćsięztegokoszmaru,izrobić
wszystko,żebyśzapomniałaotamtymżyciuwLoveless.Niktniezasługujenatakilos.
–Pozwoliłamiprzytulićsięlekko,więcpostanowiłamspróbowaćszczęścia:–Mam
przyjaciółkępielęgniarkę.Pozwólmiproszędoniejzadzwonićidaćsięjejobejrzeć.
–Poupewnieniusię,żemadośćsiłynaodbycietejrozmowy,zamierzałampoprosićją
o złożenie zarzutów wobec Olivera na policji. Westchnęła i bez słowa odgarnęła
włosyztwarzy.Sądzę,żeniechciała,żebyktokolwiekoglądałjąwtakimstanie.Jej
wstydbyłniemalnamacalny.
– Także się cieszę, że tu jestem, i uważam, że to wspaniale, że odnalazłaś znowu
Rowdy’ego,nawetjeślizabrałocitotyleczasu.
Zabawne, że użyła słowa „odnalazłaś”, bo nagle czułam się tak zagubiona, jak
jeszcze nigdy dotąd. Nie wiem, jakim cudem przeoczyłam fakt, że moja siostra była
ofiarąprzemocydomowej,amójojciectakimtyranem,żeprzymykałokonato,żejego
dzieckudziejesiękrzywda.Niemampojęcia,jakmogłoumknąćmito,żecokolwiek
działo się między mną a Rowdym, gdy byliśmy młodsi, było czymś znacznie
poważniejszym niż tylko przyjaźń i braterska więź, za jakie to miałam. A chyba
najważniejsze było to, że nie miałam pojęcia, jak czuję się ze świadomością, że
widmo,któreodzawszemajaczyłomiędzymnąaRowdym,zjawiłosięwłaśnieumnie
osobiścieiniebyłoszansnato,żebyśmydłużejzdołalijeignorować.
ROWDY
M
usiałem wrócić do domu i wziąć prysznic, żeby zmyć z siebie pot i brud
wspinaczki, ale nie byłem w nastroju do samotności, a jedyna osoba, z którą miałem
ochotęprzebywać,byłaakuratwtowarzystwieostatniejosoby,którąspodziewałemsię
jeszczekiedykolwiekzobaczyć.Wtymukładzieistniałotylkojednomiejsce,wktórym
wiedziałem,żeznajdękogoś,ktomniezrozumieinapoiczymśmocniejszymnawetwto
leniwe,poniedziałkowepopołudnie.
W barze było dość tłoczno, zważywszy na fakt, że nadal jakaś godzina została do
rozpoczęcia happy hour, a w poniedziałki nie było tu zazwyczaj dużego ruchu. Stali
bywalcy zajmowali swoje zwykłe miejsca przy barze, ale była tu także grupka
młodszychosób,zgromadzonychnatyłach,wokółstołówdobilardu.Zachowywalisię
hałaśliwie i chojraczyli. Asa obserwował ich uważnie, podczas gdy zajmowałem
miejsce pośród zaprawionych w bojach weteranów, którzy trwali na swoich
posterunkachprzypoznaczonymlicznymiszramamibarze.
– Chyba dobrze się bawią. – W głosie Asy, gdy stawiał przede mną piwo, mrużąc
podejrzliwie oczy w kolorze burgunda, słychać było ciężki sarkazm. Od stołów do
bilardudobiegłakolejnaporcjaokrzykówiprzekleństw,gdyDixieupuściłatacępełną
drinków.
–Niewiem,skądprzyszli,alewolałbym,żebywrócilitamjaknajszybciej.
–Potrzebawamtuwykidajły.
–ZazwyczajRomezajmowałsiętakimisprawami,jednakteraz,kiedyzostałojcem,
bywa tu znacznie rzadziej niż kiedyś. Nie mam problemu z daniem jednemu z drugim
palantowipogłowie,alemuszęsiępilnować,bomamkartotekę,wiesz.
–Tomożewynajmijciekogoś,skoroRomeniedajeradybyćtutakczęsto?
Asapodszedłdobaru,żebynalaćnowąkolejkędrinków,októrepoprosiłaDixie,i
wrócił,wycierającdłoniewdżinsy.
–Romemówiłcośogościu,zktórymbyłwwojsku.Koleśchybaniedługowychodzi
iwspominałcośotym,żesięwybierawtestrony.Przypuszczam,żeRometrzymato
miejsce dla niego. Znasz go, nie przepuściłby żadnej okazji, żeby pomóc innemu
żołnierzowi.
Pokiwałemgłowąizacząłemzdrapywaćpaznokciemetykietęzmojegopiwa.
– Przywiózł dziś ze sobą małą, kiedy wybraliśmy się w góry. Powinieneś był go
widzieć:tenwielki,twardywojak,którywygląda,jakbypotrafiłprzenosićgórygołymi
rękami, chodził na paluszkach wokół tego małego, różowego zawiniątka, całego w
koronkachisłodkiego.Wjegodłoniachwydajesiętakamałaikrucha,aonobchodzi
sięznią,jakbybyłazporcelany.Pasujądosiebieiwidaćnapierwszyrzutoka,żeR.J.
owinęłasobietatuśkawokółpaluszka.
–Romejestszczęściarzem.Zasługujenakażdądobrąrzecz,któragospotyka,potym
wszystkim, przez co przeszedł w życiu i co zrobił dla innych. Za całe swoje
poświęcenie.
Zsunąłem kapelusz na tył głowy i spojrzałem na Asę, bo naprawdę chciałem znać
odpowiedźnapytanie,którezamierzałemmuzadać.
– Czy właśnie tego trzeba, żeby zostać wynagrodzonym przez los? Żeby znaleźć w
życiuprawdziweszczęście?Poświęcenia?
CiemnozłoteoczyAsyzalśniłybadawczo.
– Nie wiem. Może? Wiem, że nigdy wcześniej nie przedkładałem niczyjego dobra
ponad własne. Nie sądzę, żebym zasługiwał na taki los, jaki spotkał Rome’a, czy na
życie,jakiemająAydeniJet.Iwieszco?–Pochyliłsięnadbaremiskrzyżowałręce
napiersi.–Niemamdonikogootopretensji.Nigdyniezrobiłemnic,żebyzasłużyć
sobienato,coichspotkało.
–Acozodkręceniemtegowszystkiego?–zapytałemgo.–Cozbyciemtuiteraziz
pomaganiemRome’owi?Zdojściemzesobądoładu,takżebyAydenniemusiałaprzez
całeżyciezamartwiaćsięociebieizachodzićwgłowę,wjakieznowuwpakowałeś
siętarapaty?Czytoniejestswegorodzajupokuta,któradajeciszansęnaprawdziwe
szczęście i dobro? – Nie mogłem znieść myśli, że przeszłość miałaby określać
czyjąkolwiek przyszłość, a już szczególnie nie Asy, bo wiedziałem, że pomimo całej
tejpozornejlekkomyślnościiluzactwadobrybyłzniegoczłowiek.
– Tak jak powiedziałem, fakt, że zachowuję się teraz praworządnie, wcale nie
znaczy,żejestemtakizgruntu.Każdegodniamuszęprzypominaćsobieotym,comogę
stracić, jeśli tylko popadnę w stare nawyki, ale ta pokusa wciąż czai się gdzieś w
pobliżu–chęćtroszczeniasiętylkoosiebiesamego.Niejestemkimś,ktozasługujew
swoim życiu na cokolwiek dobrego i prawdziwego. Prawda jest taka, że gdybym
przypadkiem położył łapy na czymś, co byłoby dla mnie stworzone, prawdopodobnie
szybko bym to zniszczył. Zapytaj Ayden. Zawsze udaje mi się zepsuć wszystko, co w
moimżyciudobre.
Westchnąłemipociągnąłemłykpiwa.
–Ech,szlagbyto.Wpadłem,liczącnato,żepoprawiszmichoćtrochęhumor.
Odepchnął się od baru na dźwięk tłuczonego szkła i skrzywił się, gdy Dixie,
śpiesząca do stołów, żeby posprzątać bałagan, została poczęstowana serią
niewybrednychkomentarzy.
–Kiedyprzyszedłeś,sprawiałeśwrażenielekkozdenerwowanego.Cosięstało?
Oto, dlaczego Asa tak świetnie radził sobie za barem – można z nim było
porozmawiaćdosłownieowszystkim.Byłdobóluszczery,jeślichodzioto,kimbyłi
cozrobił.Tosprawiało,żeklientelabaruczęstoczułasięznacznielepiej,jeślichodzi
o rzeczy, o które mieli do siebie pretensje. A poza tym zawsze wydawał się mieć
odpowiedź na wszystkie problemy, które się przed nim wywlekło. Nawet jeśli
większość jego rad była gówno warta, gdy uśmiechał się tym swoim pewnym siebie
uśmieszkiemiwypowiadałjezpołudniowymzaśpiewem,brzmiałynieźle.
–SiostraSalemzjawiłasięuniejbezzapowiedzi.–Tobyło,całkiemjakbymcofnął
się w czasie, widząc znowu Poppy całą w sińcach i we łzach. – Nie byłem na to
przygotowany.Nigdynie będę.–Zdjąłem kapelusziprzeczesałem palcamilepkieod
potuwłosy.
– Powinieneś był wiedzieć, że prędzej czy później tak się stanie. Sypiasz z jedną
siostrą,więclogicznewydajesię,żewkońcupojawisięidruga.
Roześmiałemsięgorzko.
– Szczerze? Wydawało mi się, że do tej pory Salem już się mną znudzi i
przeprowadzi, jak ma to w zwyczaju. Nigdy nie sądziłem, że bierze to wszystko na
poważnie.
–Oszukujeszsamsiebie,Rowdy.Tobyłopoważneodchwili,gdypostawiłanogęw
Denver.
–Tak,mówdomniejeszcze.
–Noicoztąsiostrą?
– Ma na imię Poppy. Jest naprawdę słodziutka, z rodzaju tych spokojnych, nieco
staroświeckichibezresztyoddanychrodzinie.Kilkalattemuwyszłazamąż.Zawsze
wydawałomisię,żejestdlamniestworzona,aleteraz,zperspektywyczasu,wydaje
mi się, że po prostu starałem się sam siebie chronić, już wówczas, przed faktem, że
Salem mnie zostawi. – Z tyłu knajpy dobiegła kolejna porcja głośnych przekleństw,
którymakompaniowałyodgłosytłuczonegoszkła.Widziałem,jakAsietężejeszczękai
zaczynaiśćwstronękońcabaru,zktóregoprowadziłowyjścienasalę.
–Tocosprowadziłotupięknąsiostrzyczkę,skoromawdomufaceta?–rzuciłprzez
ramię.
Gdy obróciłem się na barowym stołku i oparłem o bar łokciami, obserwując
wychodzącegozzaladyAsę,zjawiłasięsłodkaDixie.Oczymiałaszerokootwarte,a
wjejgłosiesłychaćbyłoniepokój.
– Ci goście nad sobą nie panują! Wypili dzbanek piwa, a zachowują się, jakby
wyżłopalizedwadzieścia.Strącilinaziemiędwieszklanki,agdypowiedziałamim,że
więcejimnieprzyniosę,jedenznichpróbowałmniezłapaćzarękę.Niebędęichjuż
obsługiwać!
Asawyciągnąłrękęipoklepałjąporamieniu.
–Niemusisz,złotko.Długotujużniezabawią.
Asa zawsze wydawał się spokojny, pogodny i nigdy się nie śpieszył, więc z
niepokojem zaobserwowałem, że szczęka drga mu nerwowym tikiem, a w zazwyczaj
łagodnymspojrzeniuzapalająsięiskierkigniewu.
– Potrzebujesz pomocy? – spytałem rzeczowo. Nie zamierzałem siedzieć i patrzeć
bezczynnie,jakpróbujesobiewpojedynkęporadzićzbandąpijanychdzieciaków.
–Nie.Dzięki,poradzęsobie.–Roześmiałsięitakżeoparłłokciamiobar.–Kiedyś
byłemtakijakoni.
Skrzywiłemsięirzuciłempółżartem:
–Byłoażtakźle?
–Wzasadzietoznaczniegorzej.
–Wieszco,Asa?Chybaniezbytbymciępolubił,gdybympoznałcięprzedtym,jak
cikolesieodmotorówskopalicidupsko.
Zerknąłnamniekątemoka.
–Niewielubyłotakich,comnielubili.Mniejszaoto.Cowkońcuztąsiostrą?
– Zawsze miała talent do znajdywania sobie najgorszych facetów. Sądząc po tym,
jak teraz wygląda, ten posunął się jednak stanowczo za daleko. Nie wierzę, żeby jej
ojciectegoniedostrzegł,isądzę,żeonasamachybastraciłajużcierpliwość.Jakijest
sens w byciu przykładną żoną i córką, jeśli twoi bliscy pozwalają, żeby ktoś cię
krzywdził?
–Brzmisłabo.
–Botakjest,afakt,żenajejwidokzachowałemsię,jakbyktośmniezdzieliłwpysk
workiemcegieł,raczejniepodziałałzbytdobrzenaSalem.
–Tomusibyćdlaniejtrudne–zauważyłAsa.–Jesteściezesobą,alemożenadal
sądzić, że w twoim sercu wciąż jest miejsce dla jej siostry. To naprawdę pokręcona
historia,wktórejprzeszłośćiprzyszłośćdziwniesięzesobąsplatają.
– Dla Poppy mam tylko współczucie, i może też jej żałuję. Gdy ją dzisiaj
zobaczyłem, przekonałem się o tym bez reszty. Jej widok mną wstrząsnął i zmartwił
mniejejwygląd,aletowszystko.Sposób,wjakiSalemnamniedziała…to,jakmnie
rozumie… Przy Poppy nigdy się tak nie czułem. To zawsze do Salem mnie ciągnęło,
byłempoprostuzbytmłodyizabardzoprzestraszony,żebywówczaswiedzieć,coto
oznacza.
Asa mruknął współczująco i odepchnął się od baru, gdy jeden z gówniarzy przy
stołachwziąłkijdobilarduizamachnąłsięnimnajednegozeswoichprzyjaciół.Gość
zatoczył się, próbując zrobić unik, i runął, ścinając kumpla z nóg. Chwilę później
tarzali się po podłodze w plątaninie rąk i nóg, kiedy walka na niby przerodziła się
szybkowprawdziwąbójkę.
Asa podszedł stanowczym krokiem do rozrabiających gówniarzy, a ja za nim.
Chłopcytarzalisiępoziemi,młócącrękami;zustpryskałaimnawszystkiestronyślina
zmieszana z krwią, gdy gardłowo wykrzykiwali do siebie groźby, akcentowane
mocnymiciosami.Asazłapałgnojka,któryzacząłcałąrozróbę,ispróbowałściągnąć
gozjegokumpla.Gdyjedenzichkolegówzacząłiśćwjegostronę,pokręciłemtylko
głowąipowiedziałem:
–Toniezbytdobrypomysł,młody.
Dzieciak spojrzał na mnie, jakby rozważał swoje szanse w starciu ze mną, kiedy
moją uwagę odciągnęła od niego seria przekleństw wywarkiwanych przez Asę.
Szczeniak,któregoodciągnąłodprzegranejdlaniego,sądzącposytuacji,bójce,skupił
nanimgniewipostanowił,żeniepoddasiętakłatwo.Asazłapałgozakarkiwykręcił
mu jedną rękę na plecy, ale cokolwiek młody wcześniej pił, musiało przytępić mu
zmysły, bo wydawał się zupełnie nie reagować na ból. Odrzucił głowę na plecy i
spróbował rąbnąć go z byka, a potem wierzgnął do tyłu, starając się ściąć z nóg
znaczniepostawniejszego–itrzeźwiejszego–mężczyznę.
– A co powiesz na to, gnoju? – warknął Asa, potrząsając gówniarzem porządnie;
zerknął na mnie, podczas gdy ja schyliłem się, żeby ocenić stan drugiego delikwenta.
Kiepsko z nim było, sądząc po ciężkim dyszeniu i zakrwawionej twarzy. – Wszyscy
wynochastąd!Zapraszamdowyjścia.
Dzieciak spróbował wyrwać się Asie, gwałtownie rzucając się do przodu.
Zaskoczonybarmanpuściłgoiszczeniakzaryłnosemwpodłogę,apotemodtoczyłsię
naplecyiłypnąłgniewnienaswojegoprześladowcę.
–Odwalsię!–warknął.–Mógłbymkupićtęwasząnoręstorazy,gdybymzechciał!
Asa obejrzał się na mnie, a potem na wygadanego smarkacza, który gramolił się
właśnienanogi.
–Cóż,dopókinaakciewłasnościniewidniejetwojenazwisko,tyitwoikoleżkowie
możeciezabieraćswojewąskiedupyzmojegobaru.
Kilkukumpliagresywnegodupkapodeszłoipomogłomuwstać.
– Podskoczysz, wieśniaku? Spróbuj choć mnie dotknąć, a cię pozwę, jego też. –
Gnój wyciągnął w moją stronę oskarżycielsko palec, a ja podniosłem tylko brew. –
Pozwę wszystkich jebanych frajerów z tej zasranej speluny i posadzą was za napaść!
Znamswojeprawa!
Odchrząknąłem,kiedyAsapostąpiłwjegostronę.
–Lepiejuważaj.–Niebyłemdokońcapewien,czymówiędoniego,czydoAsy–
takczyinaczej,widziałem,żesytuacjazkażdąchwiląstajesięcorazbardziejśliska.
–Byłemwkiciu,tymałegówno–warknąłAsa.–Więcejniżraz.Więccotammasz
jeszczewzanadrzu?
Dotejporyresztakolesizgrupychybaniecosięogarnęła,awpobliżupojawiłosię
kilku starych bywalców, żeby sprawdzić, o co ten raban. Szanse były teraz nieco
bardziej wyrównane, ale sprawca całego zamieszania popatrywał na Asę, jakby był
jegośmiertelnymwrogiem.
–Mamto!–Chłopakzłapałsięzakrocze,aAsapostąpiłokrok,więcpołożyłemmu
dłońnaramieniu.
– Zadzwonić po gliny? – Wydawało mi się, że to dobre pytanie, zważywszy na
okoliczności, ale zarówno Asa, jak i dzieciak łypnęli na mnie tylko gniewnie.
Podniosłemręcedogórywobronnymgeścieicofnąłemsięokrok.
– Wynocha. Z. Mojego. Baru. – Nie trzeba było więcej słów; jasne było, że to
ostatnieostrzeżenie,którejasnowłosybarmandajegrupie.
Kumple smarkacza przekonywali go, żeby odpuścił, i mówili, że w okolicy jest
mnóstwo innych barów, do których mogą się wbić, ale mały skurczybyk był już zbyt
cięty na Asę. Żaden z nich nie chciał ustąpić. W końcu ta mała zdzira wyrwała się
swoimkolegomiwycelowaławmojegoprzyjacielapalec.
–Tojeszczeniekoniec,dupku!–Obejrzałsięnaswojąekipęiwarknął:–Spadamy
stąd. – Tak jakby opuszczenie lokalu było tylko i wyłącznie jego pomysłem. Splunął
krwiąnapodłogęiwychodząc,przewróciłjeszczestolik.
Asaażsięgotowałzezłości,apojegozwyczajnejłagodnościniezostałżadenślad.
Oczylśniłymugniewnie,adłoniemiałzwiniętewpięści.Wyglądał,jakbymiałlada
chwilaprzebićnimiścianę.
– Strzeliłbym go w ryj, jak nic – wymamrotał jeden ze stałych klientów, torując
sobiedrogęzpowrotemdobaru;Asawestchnąłciężko.
–Pamiętasz,jakcimówiłem,żerobieniewłaściwychrzeczyjestcholernietrudne?
Oto doskonały przykład. – Podniósł rękę i potarł nią twarz. – Jeszcze niedawno
skopałbym go do nieprzytomności, zabrał wszystko, co miał w portfelu – a także
prawdopodobniejegolaskę–izniknął,zanimktokolwiekbysięspostrzegł.Albomoże
raczejznalazłbymkogoś,ktoodwaliłbyzamnieczarnąrobotę,ipowszystkimmiałbym
dwieekipydupkówzgłowy.Terazmuszępamiętać,żejeślizachowałbymsięwtaki
sposób,Romedostałbypozew,jatrafiłbymzakratkialbodoplastikowegowora,ataki
scenariuszniezbytmisiępodoba.
Niemogłemnieprzyznaćmuracji,więcbezsłowawróciłemzanimdobaru,żeby
zapłacićzapiwo,apotemwrócićdodomuiwziąćprysznic.
– Cóż, czasami właściwa rzecz może być złą rzeczą… bo ten koleś zdecydowanie
zasługiwałnarozkwaszeniemuryja.–Podobniejakosoba,którawykorzystałaPoppy
jakworektreningowy,dopowiedziałemponurowmyśli.Cisnąłemnabarkilkamoneti
nasunąłemnagłowękapelusz.–Narazie,stary.
– Na razie. I… Rowdy… – Asa urwał, gdy obejrzałem się na niego. – Musisz po
prostu dać swojej lasce do zrozumienia, że teraz jest tą jedyną. Może i nie do końca
wiedziałeś, o co w tym wszystkim chodzi, gdy byłeś młodszy… może bałeś się i za
bardzokoncentrowałeśnawłasnymbezpieczeństwie,aleterazpodjąłeśryzyko.Musisz
jejtylkodaćznać,żewtowchodzisz.Towporządku,żeniebędzietąpierwszą–oile
tylkobędzietąostatniąijedyną.
–Szlag!Naprawdęjesteśdobrywtychbarmańskichporadach,wiesz?
Roześmiałsię.
–Kiedypopełnisiętylebłędówcoja,zaczynaszsięuczyć,jakpomagaćinnymich
unikać.Dziękizawsparcie,nieprzywykłemdotego.
–Możezasługujesznawięcej,niżcisięwydaje,wieśniaku.
Łypnąłnamniegniewnie,ajaześmiechemwyszedłemnazewnątrziskierowałem
krokidomojegoSUV-a.
Słońce wisiało już nisko nad horyzontem, ale nadal trwał cudowny letni wieczór i
tylkolekkichłódprzypominałotym,żejesieńbyłazapasem.OdkądSalemprzyjechała
doDenver,czasleciałtakszybko,żenawetniezdawałemsobiesprawyztego,kiedy
minęłolato.
Gdy dotarłem do domu, rozebrałem się i wyszorowałem, błądząc umysłem daleko
stąd i przeskakując od przeszłości do teraźniejszości. Rozważałem w pamięci
wszystko,cowydarzyłosięwciąguostatnichkilkumiesięcy.
Zbierałemsięjużdosnu,oglądającjednymokiemtelewizjęiszkicująckilkapracna
następnydzień,kiedyrozległosiępukaniedodrzwi.Dźwiękmniezaskoczył,alewidok
czarnowłosejślicznotki,którastałazadrzwiami,gdyjeotworzyłem,jużnie.Oparłem
sięramieniemoframugęipodniosłembrew,gdyJimboprzemknąłobokiskierowałsię
prostodoswojegoulubionegomiejscanakanapie.
– Sądziłem, że zadzwonisz. – Poprosiłem przecież, żeby zadzwoniła do mnie po
wszystkim.
Salem odchyliła nieco głowę do tyłu i spojrzała na mnie, mrugając powoli tymi
swoimiciemnymijaknococzami.
–Niewiedziałam,cocipowiedzieć.
– W takim razie dlaczego przyszłaś? – Wiedziałem, że wcześniej czy później
będziemy musieli o tym wszystkim porozmawiać, o całej tej nieprzyjemnej sytuacji z
Poppy, ale rany były jednak wciąż zbyt świeże, żeby robić to dzisiaj. Salem była
równiezaskoczonawidokiemsiostrycojaibyłempewien,żeodchodziodzmysłówz
niepokojuostan,wjakimbyłaPoppy.
Odrzuciławłosyzaramię,takjaktomiaławzwyczaju,izamrugałaznowu.Gdytak
trzepotałarzęsami,sercepodchodziłomidogardła.
–Niechcęiśćbezciebiespać–powiedziałacicho.
Rany,iktotomówił?Byłapierwszą–ijedyną!–dziewczyną,przyktórejpragnąłem
zasypiaćisiębudzić.
Minęłamnie,gładzącprzelotniepopiersi.
–Mamjednakpewnąprośbę.
Zamknąłem drzwi i patrzyłem, jak wchodzi do mojej sypialni, całkiem jakby przez
całeżycienierobiłanicinnegoijakbytobyłojejulubionemiejsce.
–Cotakiego?
Obejrzałasięnamnieprzezramię,awjejuśmiechubyłseks,obietniceiwszystko
inne, czego zawsze pragnąłem, nawet o tym nie wiedząc, a także gorący błysk, od
któregokrewwżyłachażmizawrzała.
–Włóżtenswójkowbojskikapelusz.
Aniechmnie!Nadszedłczasosiodłaćkonia.
Kiedysięobudziłem,Salemniebyło,taksamojakpsa.Uznałem,żepewniewróciła
dosiebie,żebyprzygotowaćsiędopracyisprawdzić,jaksięmiewaPoppy.Pracaw
zawodzie tatuażysty miała mnóstwo plusów. Jednym z moich ulubionych było to, że
jeśli tylko miałem na to ochotę, mogłem przychodzić do roboty na dwunastą w
południe. Nieśpiesznie przygotowywałem się do pracy, kręcąc po mieszkaniu i
popijając kawę. Właśnie skończyłem się ubierać i wkładałem buty, kiedy usłyszałem
pukanie. Założyłem, że to Salem – że przyszła bez zapowiedzi tak jak wczoraj – i
niemalścięłomnieznóg,gdypootworzeniuzobaczyłemwprogudrugązsióstrCruz.
–Poppy?
Patrzyłanamniepodbityminafioletowooczamiizapragnąłemudusićtego,ktojejto
zrobił.
–Taksobiepomyślałam,żemożezajrzędociebieipogadamyszybko.
Wydawało mi się to niezbyt dobrym pomysłem, ale nie przychodził mi do głowy
żaden pretekst, żeby jej odmówić, więc odsunąłem się i wpuściłem ją do środka;
strzelała oczami na boki, całkiem jakby bała się, że lada chwila ktoś wyskoczy z
ukryciaijązaatakuje.
– Zakładam, że Salem wie, że tu jesteś, bo jakoś musiałaś do mnie trafić? –
Zamknąłemdrzwiioparłemsięoniezrękamiskrzyżowanyminapiersi.Skinęłagłową
isplotładłonie,apotemzaczęłachodzićprzedemnąwtęiwewtę.
– Powiedziałam jej, że muszę z tobą porozmawiać na osobności. Chyba nie była z
tego powodu zbyt szczęśliwa, ale podała mi twój adres i poinformowała, jak tu
dotrzeć.Onanaprawdęmanatwoimpunkcieświra,wiesz?
–Wolałbymnierozmawiaćztobąomoimżyciuuczuciowym,Poppy.Coturobisz?
– Nie byłem pewien, czy mam na myśli Denver, czy mój dom, ale chciałem poznać
odpowiedzinaobatepytania.
Wsunęła włosy za uszy w sposób podobny do siostry, jednak w jej ruchu nie było
nic z pewności siebie i seksowności, którymi emanowała przy tym Salem; była za to
sztywnośćinerwowość.
–Jestemciwinnaprzeprosiny,Rowdy…iznacznie,znaczniewięcej.–Westchnęła,
opuszczając dłonie po bokach, i stanęła przede mną, patrząc mi w oczy. – Byłeś dla
mnie zawsze taki miły… i tak mocno starałeś się mnie ocalić przed moimi dobrymi
intencjami.
– Wydawało mi się, że cię kocham. – Pierwszy raz przyznałem głośno, że istniała
całkiemsporaszansa,iżmyliłemsięcodotegoodsamegopoczątku.
–Wiemotym.
Parsknąłemiodepchnąłemsięoddrzwi.
–Skądwiesz,żesamsiebieoszukiwałem?
Przechyliłagłowęnaramięiuśmiechnęłasiędomniesmutno.
– Mieszkałam w tym samym domu co Salem i nie byłam ślepa. Widziałam, co się
dzieje,gdyjesteścierazem.Przyniejsięożywiałeś.Ibyłamtam,gdywyjechała.Nie
mogłam nie zauważyć, że chwyciłeś się mnie jak koła ratunkowego. Rozumiałam, że
wydaje ci się, iż przy mnie będziesz bezpieczny, że jestem nudna i nigdy się nie
zmienię, ale, Rowdy – daj spokój – która dziewczyna chce być liną ratunkową dla
faceta? Nigdy nie próbowałeś wziąć mnie za rękę ani mnie pocałować, nawet gdy
zacząłeś sypiać z moimi wszystkimi przyjaciółkami. Widziałam jak na dłoni, co się
dzieje.
Przeczesałem dłonią włosy, bo nie zdążyłem jeszcze wetrzeć w nie żadnego z
mazideł,którychzazwyczajużywałem.
–Poszedłemzatobądocollege’u,Poppy.Toniebyłotakiehop-siup.–Niemiałem
pojęcia,czymówiącto,chciałemprzekonaćotymją,czysamegosiebie.
Westchnęłaipodeszładomnieokrok.
–Byłamtwoimkaftanembezpieczeństwa,podobniejaktymoim.Niemiałeśnikogo,
nakimmógłbyśsięoprzeć,ajazabardzosiębałam,żebypróbowaćbyćkimśinnym.
Zbytdługobyłamidealnącóreczką.Teraz,gdypatrzęnatowszystkowstecz,wiem,że
powinnambyłaociebiewalczyć;powinnambyłapowiedzieć,żebyśsobieodpuściłi
poszedłdoakademiisztukpięknych,takjakzpewnościązrobiłabytoSalem,alebyłam
samolubna i przerażona. – Złapała mnie za rękę i ścisnęła ją mocno. – Nie wiem, co
bym zrobiła, gdyby nie było cię obok wtedy, gdy zaszłam w ciążę, Rowdy. Byłeś
jedyną osobą, przy której nie czułam się, jakbym popełniła śmiertelny grzech. –
Widziałemwzbierającewjejoczachłzy.–Dziękujęzato,żestarałeśsięmniechronić.
Zakląłem pod nosem i przyciągnąłem ją do siebie, żeby ją przytulić. Nadal
potrzebowałakogoś,ktobyjąchronił.
–Dlaczegowróciłaśdodomu,Poppy?–spytałemcicho.–Dlaczegoniezostałaśi
nie spróbowałaś żyć własnym życiem, być szczęśliwa? Dlaczego wylądowałaś z
powrotemtam,gdziezaczęłaś?
Znowupłakała.Czułem,jakjejłzywsiąkająwmojąkoszulkęzTheMeteors.
–Niemiałampojęcia,jakmogłabymzrobićcośinaczejniżdotychczas.Niemiałam
pojęcia o niczym! Zawsze byłam jak marionetka, idealna córeczka wychowana pod
surowym okiem ojca. Wróciłam do tego, co wydawało mi się realne i wygodne… i
zobacz,comiztegoprzyszło.
–Salempomogłabyci,gdybyśtylkosiędoniejzwróciła.–Niechjąszlag!Teżbym
jejpomógł,gdybytylkosięodezwała!Ścisnąłemjąmocniej,gdyzaczęładygotaćjakw
febrze,wstrząsanaszlochem.
–Sądziłam,żesobienatowszystkozasłużyłam–wykrztusiła.–Żetobyłakaraza
to, że nie postępowałam właściwie, nie byłam dobrą dziewczyną. Uprawiałam seks
przedmałżeńskiimojedzieckonieprzeżyło.Byłamświęcieprzekonana,żewszystko,
co mnie spotyka, dzieje się, żeby uczynić mnie lepszą i jeszcze pilniej słuchać ojca.
Wydawałomisię,żeBógmnienienawidzi,itojestskutekjegogniewu.Pierwszyraz,
gdy Oliver mnie uderzył, naprawdę myślałam, że po prostu nie odpokutowałam
odpowiedniozaswojegrzechy.Naprawdę,głębokowierzyłam,żetenczłowiekjestmi
przeznaczony,żetakwłaśniepowinnowyglądaćmojeżycie.
–Ranyboskie,Poppy…–zdołałemwykrztusićipokręciłemgłową.–Każdyznas
grzeszy,wtenczyinnysposób,jednakniktniepowinienbraćnasiebietakiegociężaru.
– Mój ojciec widział, jak wyglądałam, widział lima i sińce. Wiedział – musiał
wiedzieć! – co się dzieje, a mimo to nigdy nawet palcem nie kiwnął, żeby to
powstrzymać ani żeby mi pomóc. Jest wysłannikiem bożym, a mimo to stał z
założonymirękamiipozwalałnato,żebyjegodzieckobyłokatowaneprzezczłowieka,
któryteoretyczniemniekochał.Przezdługiczasuważałam,żeontakżejestprzekonany,
iżsobienatowszystkozasłużyłam.
Cóż, to był tylko kolejny powód, aby znienawidzić mężczyznę, który zmusił Salem
doucieczki.
–Cotakiegosięstało,żezmieniłaśzdanie?–spytałemcicho.
Odsunęłasięodemnieipodniosłanamniewzrok,całapokiereszowanaiwełzach,i
dotarło do mnie, że rzeczywiście kiedyś kochałem ją całym sercem, ale w bardzo
platoniczny,odległysposób.Onakochałamniejakbrata,więcwodpowiedzimogłem
tylkodarzyćjąbraterskąmiłością.
– Wiele różnych rzeczy, jednak przeważył chyba fakt, że Salem odnalazła cię i
wydawałasięnaprawdęszczęśliwa.Takszczęśliwa,jakaniebyła,odkądwyjechała.
Uświadomiłamsobie,żeczasmijaiżyciemusitoczyćsiędalej,niezależnieodtego,co
sięwydarzy.Odpokutowałamjużzawszystkiezłewybory,którychmogłamdokonać,i
nadeszłapora,abymjateżbyławolna.Nigdyniebędęchodzącymideałeminiebędę
zanieodpowiadaławiecznie.
PrzytuliłemjąznowuipowtórzyłemjednozulubionychpowiedzonekRome’a:
–Dobradziewczynka.–Chciałemjązapytać,skądwiedziała,żeSalemzawszecoś
do mnie czuła, kiedy usłyszałem szczekanie psa i drzwi za moimi plecami się
otworzyły.
–Martwiłamsięowas,więcpomyślałam,żezajrzęizobaczę,jakwamidzie.
Jimbokrążyłjakszalonypomoimpokoju,ajazobaczyłem,żenawidokjejsiostryw
moim uścisku oczy Salem jeszcze mocniej ciemnieją, o ile w ogóle było to możliwe.
WypuściłemPoppyzobjęćicofnąłemsię,wiedząc,żetacałascenaniewyglądazbyt
dobrze;Poppyczknęłanerwowoiotarłamokreodłezpoliczki.
–Jużlepiej–powiedziałazaskakującoopanowanymgłosem,aleSalemwyglądała,
jakbywłaśniezjadłacośpaskudnegoizanicniechciałaspojrzećmiwoczy.
– Tak, wyjaśniliśmy sobie pewne sprawy z przeszłości i wszystko wydaje mi się
teraz nieco jaśniejsze. – Miałem nadzieję, że domyśli się, o czym mówię, ale Salem
tylko przygryzła dolną wargę i zaczęła skręcać w palcach pasma włosów, tak jak
zawsze,gdybyławzburzona.
–Wporządku.WtakimraziezabioręJimbadodomu,zanimwybioręsiędomiasta.
Poppyminęłamnie,alezanimwyszła,sięgnęłapomojądłońiuścisnęłają.
–Wezmęgo.Wciążjestempadnięta,aleterazczujęsię,jakbyktośzdjąłmizpiersi
wielki ciężar. – Uśmiechnęła się do mnie krzywo i zagwizdała na rozszalałego
szczeniaka.–Dobrzebyłocięznowuzobaczyć,Rowdy.Brakowałomiciebie.
Jasna cholera! – zakląłem w duchu. To była chyba najgorsza rzecz, jaką mogła
powiedzieć w obecności Salem wyglądającej, jakby miała ochotę mnie oskalpować
albonatychmiastspakować walizkęipognać nanajbliższelotnisko. Widziałemwjej
oczach,żejestgotowawybieczmojegodomu–ipewnietakżezmojegożycia–więc
złapałemjązarękęiprzyciągnąłemdosiebie,zanimzdołałazrobićcośgłupiegoczy
nieodwracalnego.
– Płakała i zrobiło mi się jej szkoda. Tylko ją przytuliłem, to wszystko –
wyjaśniłem.
–Todobrze–odparłasztywnoSalem.–Pewniepotrzebujeteraztyleprzytulania,ile
tylkozniesie.–Mówiłajedno,alejejzachowanieijęzykciała,atakżefakt,żeunikała
mojegowzroku,sugerowałycośzgołainnego.
–Salem…–Wsunąłemjejpalecpodpodbródekizmusiłem,żebynamniespojrzała.
–Onaniejesttobą.Niktniejesttobąiniktcinigdyniedorówna,więcprzestańsobie
roićjakieśgłupoty,dobra?
Nieodpowiedziałaistrząsnęłamojądłońzeswojegoramienia.
–Muszęjużlecieć;itytakżepowinieneśsięchybazbierać,Rowdy.Niespóźnijsię
dopracy.
– Salem… – Obejrzała się na mnie przez ramię, stojąc w progu. – Nie zostawiaj
mnieznów.
Nicniepowiedziała,ajaniezatrzymywałemjej,gdyszłakorytarzemiznikałamiz
oczu.
Takjakzawszemówiłem,jedynymmoimszczęściembyłoszczęściewnieszczęściu.
Oczywiście,żemusiałasięzjawićakuratwchwili,gdyprzytulałemPoppy,nawetjeśli
byłtotylkoprzyjacielskiuścisk.ChybapowinienemsobiewziąćdosercaradęAsyi
przekonaćją–takżebyniemiałażadnychwątpliwości–żeliczyłasiętylkoona.Może
i nie była moją pierwszą miłością, ale wiedziałem już teraz, że zawsze będzie tą
ostatnią,inicpozatymniemiałoznaczenia.
SALEM
N
ie zamierzałam go zostawić – a przynajmniej nie w sensie fizycznym – ale mój
umysł błądził miliony kilometrów z dala od niego i nienawidziłam miejsc, które
odwiedzał.
Nie czułam się na tyle niepewnie, żeby nie zdawać sobie sprawy z tego, że moja
siostrapotrzebujecałejczułościimiłości,jakąmożeotrzymaćodświata,jednaktonie
zmieniałofaktu,żenawidokRowdy’ego,tulącegojąwramionachjakcennyskarb,coś
we mnie pękło. Byłam pewna siebie, jasne. Byłam przekonana, że decyzja o
przyjeździe tutaj była dobrym wyborem, ale był jeszcze we mnie jakiś strach,
bezustanny lęk o to, że jakaś część jego wciąż może uznać Poppy za bezpieczniejszy
wybór. Nie mówiąc już o tym, że na widok mojej siostry wyglądającej jak siedem
nieszczęść na pewno musiały się w nim obudzić instynkty obronne, a ja nie miałam
pewności, czy nie wzbudzą one w nim na nowo uczuć, które żywił do niej w
przeszłości. Chciałam czuć się pewnie i bezpiecznie w związku, który wspólnie
budowaliśmy – chciałam, żeby moje wątpliwości i obawy wydawały mi się głupie i
bezpodstawne,aleniemogłam,poprostuniemogłamottaksięichpozbyć.Skutekbył
taki,żestchórzyłamizaczęłamunikaćRowdy’ego,bozwyczajnieniewiedziałam,co
mupowiedzieć.
Na szczęście nikt nie wypytywał mnie o szczegóły, kiedy w środę, gdy mieliśmy
pracować razem w nowym salonie, zadzwoniłam i poprosiłam o wolne z powodu
rzekomej choroby. Wiedziałam, że jest na mnie zły, bo zostawił mi wiadomość na
poczcie głosowej. Zadbałam o to, żeby umówić się w czwartek po pracy z
dziewczynami, byle tylko uniknąć scenariusza, w którym pojawiłby się u mnie, żeby
porozmawiać.Byłampewna,żetaksięstanie,bowysłałmiwiadomość,wktórejmnie
o tym uprzedził. Zadzwoniłam nawet do Sayer, żeby zapytać, czy nie ma w piątek po
pracyochotywyskoczyćnakolację.Niemiałampoprostupojęcia,jakmupowiedzieć
otymwszystkim,coczułam,żebyniewyjśćprzytymnazazdrosnąimałostkową.Nie
miałam też bladego pojęcia, jak się zachowam, kiedy okaże się, że wszystkie moje
najgorszeobawysięsprawdząionsamprzyzna,żenadalkochamojąsiostręiżeto,co
nasłączyło,tobyłatylkoprzygoda.
Coraidziewczynyzpewnościądomyślałysię,żecośjestnietak,aleniepotrafiłam
znaleźć słów, żeby im wyjaśnić, o co chodzi, wyartykułować te wszystkie myśli
kołaczące mi się po głowie i wysłowić uczucia rozdzierające serce na strzępy.
Powiedziałampoprostu,żeniespodziewaniezjawiłasięmojasiostraiokazałosię,iż
jej mąż ją bił, więc jestem roztrzęsiona. Jako że jedna w drugą były mądre i bystre,
byłam pewna, że zorientowały się, co się święci, jednak okazały się przy tym dość
taktowne,żebypoprostupozwolićmisięwyluzowaćwczwartkowywieczór,iżadnaz
nichniezmuszałamniedozwierzeń.
Potrzebowałam chwili, żeby się nad tym wszystkim zastanowić, przemyśleć to, co
siędziałoijakpowinnamsobieporadzić,będącwzwiązkuzkimś,ktomożenigdynie
zdołaodwzajemnićmojejmiłości…jednakbyłotootyletrudne,żezwyczajniezanim
tęskniłam.Źlesięczułam,niemogącznimporozmawiać.Chodzeniesamotniedołóżka
było straszne i czułam się jak ostatnia zdzira, bo mój pies cały czas patrzył
wyczekująco na drzwi, zastanawiając się najwyraźniej, gdzie się podziewa jego
towarzyszzabaw.Niktnigdyniemówił,żebyciewzwiązkujestłatwe,alezawszemi
sięwydawało,żetakasytuacjaniepowinnateżłamaćserca.
PozatymPoppywcalemitegowszystkiegonieułatwiała.Chybadomyślałasię,że
celowo się wycofałam i ostudziłam nieco moje kontakty z Rowdym z powodu jej i
własnejniepewności,iwcalejejsiętoniepodobało.Powtórzyłamizdziesięćrazy,że
nie chce psuć mojego szczęścia. Raz za razem dziamgała, że między nią a Rowdym
nigdy nic nie było i nie będzie. Kazała mi otworzyć oczy i przyjrzeć się na trzeźwo
wszystkiemu, czego dokonał. Był dość odważny i pożądał mnie na tyle, żeby
zaryzykowaćipozwolićnato,żebymiędzynamizaczęłodziaćsięcośpięknego,nawet
jeśliniemiałstuprocentowejpewności,żezostanęwDenvernadłużej.Poppyupierała
się, że w jego przypadku była to prawdziwa oznaka tego, jak bardzo mu na mnie
zależało. I nie próbowałam temu zaprzeczyć, jednak nie byłam też do końca
przekonana,czytowystarczy.
WpiątekwybrałamsięrazemzSayerdoeleganckiejrestauracjiwpobliżusalonui
gdyzdałamjejzewszystkiegorelację,zacytowałamimojesłowa:
–Onjesttegowart.
Cóż, zawsze był, ale to wcale nie znaczyło, że ja byłam równie odważna jak on i
gotowarzucićwszystkonaszalęlosu…tylkopoto,żebytrafićnakonieckolejki,tużza
własnąsiostrą.Nigdyniekochałamnikogotakjakjego,jedyneźródłomojejradościw
młodym życiu, i wątpiłam, czy kiedykolwiek zdołam kogoś pokochać równie mocno.
Dorosły,byłdlamniewszystkim.
Nie mogąc dłużej znieść myśli o tym, zmieniłam temat i poprosiłam Sayer, żeby
jeszcze raz opowiedziała mi o dorastaniu w domu człowieka, który wolał zostawić
swojegosynanapastwęlosu,zamiastsiędoniegoprzyznać.Kiedyzaczęławspominać
tamte czasy, przyszło mi do głowy, że Rowdy mógł się rzeczywiście okazać
szczęściarzemimożemiałrację,twierdząc,iżnicniedziejesiębezpowodu.Musiała
byćjakaśprzyczyna,dlaktórejwylądowałuOrtegów.Nigdynieprzetrwałbywtakich
wyzutych z wszelkich uczuć, nieczułych stosunkach z rodzicem. To brzmiało
obrzydliwieznajomo,anawetgorzejniżto,codziałosięwmoimdomu.
Opowiedziałamjejotym,jaksurowezasadyirządyżelaznejpięścimojegoojcaw
domu przywiodły mnie do desperackiej ucieczki, i wyjaśniłam jej, dlaczego na
przestrzenilatwywarłamnaRowdy’egotakidużywpływ.
– Był taki młody, kiedy zmarła jego matka… Tak naprawdę nie pamiętał jej zbyt
dobrze,jednakztego,cosobieprzypominał,wynikało,żemusiałabyćdlaniegokimś
cudownym. Mówił tylko, że zapamiętał ją zawsze szczęśliwą i uśmiechniętą.
Powiedział,żejejuśmiechpotrafiłrozświetlićcałypokój.Kiedyzostałamuodebrana
itrafiłdosierocińca,chybaniktniewiedziałpoprostu,cozrobićztakimniesfornym
dzieckiem, zżeranym żywcem przez żal. Czuł się po prostu samotny. – Westchnęłam i
spostrzegłam, że Sayer mruga zawzięcie, starając się nie dać ponieść wzruszeniu. –
Pamiętam,jakpewnegodniaposzkoleznalazłamgosiedzącegonanaszymganku.Miał
wówczas tylko jedenaście czy może dwanaście lat i był naprawdę wściekły. Gdy go
zapytałam, co się stało, powiedział, że mieli w szkole projekt tworzenia drzewa
genealogicznego i inne dzieci wyśmiewały się z niego, bo jego drzewo miało tylko
jedną gałąź – jego samego. Widziałam, że ma ochotę krzyczeć i płakać z powodu
niesprawiedliwościlosu,alezdrugiejstronywydawałsięzrezygnowanyipogodzony
z tym, że wszyscy, których kochał, odeszli i będzie sam już po wsze czasy. –
Pokręciłam głową i sięgnęłam po kieliszek wina, które zamówiłam do kolacji. –
Tłumaczyłam mu, że jego drzewo jeszcze po prostu nie wyrosło. Że uzupełni je, gdy
będzie starszy. Powiedziałam, że na pewno zakocha się, będzie miał dzieci, a te
pożeniąsięipowychodzązamążiżepewnegodniastworzywłasnysadSt.Jamesów.
Sądzę, że wówczas mu to pomogło, ale potem odwróciłam się od wszystkich i
wyjechałam z miasta, a moja siostra odrzuciła jego zaręczyny, więc tak naprawdę
żadnaznasniepomogłamusiępozbyćnieustannegostrachuoto,żenajbliżsizostawią
gonapastwęlosu.
Sayeruśmiechnęłasiędomnieisięgnęłapowino.
–Zradościązostałabymgałęziątegodrzewa.Moglibyśmypomócsobienawzajem,
takżebyśmyjużnigdyniebylisami.
Skinęłamgłową.
– Wiesz, on w końcu się o tym przekona. Poppy wciąż próbuje wmówić mi, że on
zawszekochałjąjaksiostrę,żepoprostuwówczasniezdawałsobieztegosprawy,bo
takbardzozamartwiałsiętym,żewszyscygoopuszczają.Jeżelirzeczywiścietakjest,
niemaopcji,żebywkońcusięnieopamiętałiniedarzyłtakąsamąmiłościąwłasnej
siostry.
–Mamtakąnadzieję.–Sayerpodniosłabrewipochyliławmojąstronękieliszekz
winem.–Imamteżnadzieję,żezdaszsobiesprawę,żerobiszdokładnietosamo,co
on: pozwalasz, żeby strach zadecydował o tym, z kim będziesz. Poświęciłaś już i tak
dziesięć lat, by stworzyć świat, w którym czujesz się dobrze. To skończona głupota
zmarnowaćtowszystko,tylkodlategożecościsięubzdurało.Ztego,comówisz,iz
tego,cowidziałam,Rowdyniejestgościem,któryowijawbawełnę.Gdybyczułcoś
do twojej siostry, nie byłby na ciebie wściekły za to, że unikasz go cały tydzień.
Próbujedaćcidozrozumienia,żechcebyćztobą,Salem,żeszukacię–taksamojak
ty,gdyprzyjechałaśtudlaniegopowszystkichtychlatach.
Skrzywiłamsię,aonaroześmiałasięnatenwidok;gdyzjawiłsiękelnerzpytaniem,
czychcemyzamówićcośjeszcze,niemogłamsięoprzećchęciskuszeniasięnadeser.
Byłam przybita i tęskniłam za swoim facetem, więc lody i brownie były absolutnie
wskazane.
–Niemiałamwyboru–westchnęłam.–Wydajemisię,żeszukałamdrogipowrotnej
doniego,odkądopuściłamLoveless.
–Tomusiałobyćtrudnedlawasobojga–zauważyłaSayer.
– Owszem. Gdy wyjeżdżałam, wiedziałam, że nie będzie mu lekko, ale miałam
nadzieję, że sobie poradzi. Rodzina zastępcza, w której przebywał podczas nauki w
szkole, była naprawdę miła i chyba dbali o jego podstawowe potrzeby, ale nie było
przy nim nikogo, kto pomógłby mu podjąć decyzję w sprawie jego przyszłości ani
nauczyć, jak powinien słuchać własnego serca. Wiesz, że grał w futbol? Gdyby tylko
zechciał,mógłzostaćgwiazdą!–Niebyłamwstanieukryćdumy,którawkradłasiędo
mojegogłosu.–Byłnaprawdęniesamowity,alenigdytegonielubił.Robiłto,botak
wypadało. Uwielbiał sztukę i zawsze marzył o tym, żeby rysować. Świetnie mu to
wychodziło,itobyłajegoprawdziwapasja,jegopowołanie.
Odsunęłam włosy z ramion i pleców i pokazałam jej pole kwiatów i ptaki
wytatuowanenamoichplecach.
–Narysowałtodlamniewwiekudwunastulat.Ptakisymbolizowaływolność,aon
wiedział, że to było jedyne, czego naprawdę pragnęłam. To był jego sposób na
podarowaniemiwolnościodsurowychzasadmojegoojca.
Sayerpochyliłasięiprzyjrzałatatuażowi,apotempołożyłapłaskodłonienastolei
popatrzyłanamniepoważnie.
– Salem, nie znam Rowdy’ego za dobrze, ale gdy na to patrzę, widzę kogoś, kto
podałcinadłoniswojeserce.Niewierzę,żemaszjakiekolwiekwątpliwościodnośnie
do tego, co do ciebie czuje. Czy od tamtej pory jakikolwiek mężczyzna próbował
ofiarować ci to, czego najbardziej pragnęłaś? On był wówczas tylko dzieckiem, ale
nawetwtedystarałsięspełnićtwojemarzenia.
Aniechtoszlag!Gdyujęłatowtensposób,sercepodeszłomidogardła,amójbrak
wiarywniegowydałmisiężałosnyimałostkowy.
–Zawszebyłniezwykłąosobą.
– Cóż, w takim razie na pewno zorientował się, że zasługuje na bardzo niezwykłą
dziewczynę.Jestempewna,żetwojasiostrajestcudownąosobą,Salem,alepozwoliła
muzasobągonić,podążaćzasobąipoświęcićedukację–amożeiprzyszłość–nie
zastanawiającsięnadtymdwarazy.Tywyjechałaś,alewkońcuwróciłaś.Zostawiłaś
pracę,życieiwszystko,cobudowałaśwVegas,jaktylkodowiedziałaśsię,gdziego
szukać.Sądzę,żenieliczysięto,dokądodejdziesz,tylkoto,gdzieskończysz.
Wychyliłamwinojednymhaustem.
–Tyzrobiłaśtosamo.
–Owszem,imogęmiećtylkonadzieję,żewkońcudotrzedoniego,żetocośznaczy.
Wydajemisię,żedoszedłjużdotegosam,jeślichodziociebie.
Nadal nie byłam tego stuprocentowo pewna, jednak kiedy wróciłam do domu i
wysłuchałamkazaniamojejsiostryzato,żeznowumnieniebyło,kiedyRowdymnie
szukał, zaczęłam wierzyć w to nieco mocniej. Zanim położyłam się spać, przysłał mi
dwa SMS-y i uznałam, że nie mogę dłużej go ignorować, więc odpisałam, że
zobaczymysięjutrowpracyimoglibyśmypogadaćwciąguweekendu.Niechciałam,
żeby jutro przez cały dzień w pracy panowała między nami niezręczna atmosfera.
Życzyłammutakżedobrejnocyimałobrakowało,anapisałabym,żespaniesamejjest
gówniane. Jimbo ze smutną miną wgramolił się na łóżko po stronie Rowdy’ego i
położyłmiłepeknaramieniu.
Poklepałamgopogłowieipodrapałamponosie,aonpolizałmojepalce.
–Wszystkosięułoży,Jimbo.Obiecuję.–Pieszaskamlałcicho,ajawestchnęłam.–
Wiem.Teżzanimtęsknię.
KiedyRowdywszedłdosalonupopołudniunastępnegodnia,spodziewałamsię,że
naskoczynamnieizażądawyjaśnieńwzwiązkuzmoimokropnymzachowaniem,ale
niezrobiłtego.Uśmiechnąłsiędomnietylkoswoimnormalnym,uroczymuśmiechemi
poszedłdoswojegostanowiskaprzygotowaćsiędopracy,bocałydzieńmiałszczelnie
zapełniony sesjami. Przez całą zmianę nie oglądał się na mnie ani nie zagadywał
oprócz rozmów w sprawach związanych z interesami. Czułam się z tego powodu
rozdrażniona i jeszcze gorzej niż wcześniej, a jako że nie widziałam go od kilku
dobrych dni, oczywiście miałam ochotę gapić się na niego nieustannie i wspominać,
jak cudownie wygląda jak go Pan Bóg stworzył, tylko w podniszczonym kapeluszu
kowbojskim na głowie. To było niezbyt miłe i pełne niepotrzebnego napięcia
popołudnie.
Zamierzałam zapytać go, czy nie zechciałby ze mną wyskoczyć na lunch, a poprzez
lunchrozumiałamzaciągnięciegowjakieśustronnemiejsceipróbęprzeproszeniago
zamojeniedorzecznezachowanieorazwytłumaczeniasięzewszystkiego,cozrobiłam
od chwili, gdy zobaczyłam w jego objęciach moją siostrę. Jednak zanim zdążyłam
zamienićznimchoćsłowo,zniknął.Towystarczyło,żebymmiałanaprawdępaskudny
humor przez resztę dnia. Wiedziałam, że to głupie, bo to ja bawiłam się z nim w
chowanego przez cały tydzień, ale nie umiałam nic na to poradzić. Na szczęście
późnym wieczorem przyszła dostawa pierwszej partii ciuchów i mogłam iść na górę,
żeby pomyszkować wśród T-shirtów, koszulek na ramiączkach, bluz, bluzek i koszul,
żebyzobaczyć,jakwyszły.
Chłopcynaprawdędalizsiebiewszystko,jeślichodzioprojektynadruków.Oprócz
Cyganki Rowdy’ego było tam chrystusowe serce Rule’a, śliczny karp koi w żywych
kolorach od Nasha i jego pinupowy anioł ze skrzydłami pokrytymi tatuażami i
kolczykami–hołddlaPhila.StarszyDonovanbyłbydumnyzewzoru,jakiopracował
dlaniegojegosyn.Wszystkieprojektybyłyfantastyczneiniezwykleoryginalne.Byłam
pewna, że ubrania z takimi motywami będą schodziły jak świeże bułeczki, a to był
dopiero początek. Naprawdę chciałam wyrobić chłopcom ich markę, która będzie
wykraczaładalekopozakoszulkiznadrukami.Bylitakuzdolnieniiprzeszlitakwiele,
żebydotrzećdotegomiejsca,żezasługiwalinasławęirozpoznawalnośćjakojedniz
najlepszychwbranży.
Byłamwciuchowymniebieimyślałamjużonowejpartiiprojektówiubrań,atakże
ruszeniazesklepemonline,kiedyusłyszałamnaschodachtupotbutów.Wiedziałam,że
to Rowdy, i zerknęłam na telefon, żeby sprawdzić, która godzina. Z zaskoczeniem
spostrzegłam, że na przekopywaniu się przez sterty ubrań upłynęło mi ładnych kilka
godzinidawnojużminęłaporarozliczeniaipójściadodomu.
Kiedy Rowdy wdrapał się na schody, zobaczyłam, że trzyma w ręku torbę do
wrzutni,azamiastzwykłegouśmiechuustamazaciśniętewstanowczymgrymasie.
– Na dole wszystko zrobione. To utarg gotowy do wpłaty. Masz jeszcze coś do
roboty?
Chciałam jeszcze otworzyć kilka kartonów ubrań, poprzymierzać trochę ciuchów i
zrobić na górze nieco porządku, żeby Cora miała rano jak przejść, ale to mogło
poczekać do poniedziałku. Nie chciałam marnować okazji, jeśli Rowdy wreszcie
zechce ze mną porozmawiać po całym dniu zachowywania się, jakby nic nas nie
łączyło.Czułamsiępaskudniezmyślą,żezasłużyłamnatakąkarę.
–Nie–odparłam.–Skończęwponiedziałek.Przyjdę,otworzęizrobięwszystkona
spokojnie.
Skinął głową i lawirując ostrożnie między stertami ciuchów, podszedł do biura
Cory.Wszedłdośrodka,agdywrócił,miałzesobąniewielkączarnątorbę.Zamknął
za sobą drzwi, a potem podszedł do mnie, wziął mnie za nadgarstek i bez słowa
wyjaśnieniapociągnąłschodaminadół,prosząc,żebympodrodzezgasiłaświatła.Jak
zwykle,miałamnanogachbutynaobcasach,więcschodzeniezanimpostopniachbyło
nieco ryzykowne. Nie odpowiedział, kiedy zapytałam go, co robi. Nie puścił mnie
nawet, żeby zamknąć sklep. Zamiast tego kazał mi wyjąć klucze ze swojej kieszeni i
zrobićtozaniego.Nieżebymmiałacośprzeciwko,jednakwciążmiałamwrażenie,że
zachowujesiędziwnieicośkombinuje.
– Co masz w torbie, Rowdy? – spytałam. – Powiedziałam ci przecież, że możemy
pogadaćpopracy,więcdlaczegozachowujeszsiętakozięble?
–„Ozięble”tonawetniejestczubekgórylodowej,złotko.
Wiedziałam,żemusibyćnamnienieźlewściekły,skorozwracałsiędomniejednym
zokreśleńzarezerwowanychdlaswoichlaseczeknajednąnoc.Utwierdziłmniewtym
przekonaniu jeszcze mocniej, zaciągając bez słowa do swojego SUV-a, pomimo że
zasypywałam go gradem pytań i próbowałam przypomnieć mu, że zostawiłam własny
samochódnaparkingupodrugiejstronieulicy.
Dosłowniewepchnąłmnienasiedzeniepasażeraizapiąłpas,całkiemjakbymbyła
małym dzieckiem, a potem otworzył tylne drzwi i wrzucił czarną torbę na siedzenie
obok drugiej, identycznej, która już tam leżała. Obszedł samochód, a gdy wreszcie
usiadłzakierownicą,raczyłwkońcunamniespojrzeć.
–Poppyzajrzaławporzelunchu.Dałamitorbędlaciebieizabrałatwójsamochód.
Ponieważunikałaśmniecałytydzień,zabieramcięgdzieś,gdzieniebędziemiejscana
uciekanie i gdzie będziemy mogli się wreszcie rozmówić. Jeżeli masz ochotę
ignorowaćmnieprzezkolejnedwadni,proszębardzo,drogawolna,alegwarantujęci,
że zanudzisz się przy tym na śmierć. – Gdy się odwrócił w stronę przedniej szyby,
zobaczyłam,żeszczękadrgamunerwowymtikiem.
–Powiedziałamciprzecież,żejestemgotowa,żebyporozmawiać.–Skrzyżowałam
ramionanapiersi.Nielubiłambyćosaczanaanistrofowana.
–Twierdziłaśtakże,żejużsięodemnienieodwrócisz,adokładnietorobiłaśprzez
całytydzień.
Cóż,tobyłaprawda,niebyłosensuzaprzeczać.
–Potrzebowałampoprostuchwilidlasiebie,Rowdy.–Westchnęłam.–Nigdzienie
uciekłam.Byłamobokprzezcałyczas.
Zakląłpodnosemirzuciłmiprzeciągłespojrzeniespodełba.
– Może i byłaś, ale nie mogłabyś być jednocześnie dalej ode mnie, nawet gdybyś
chciała. – Wprowadził SUV-a na międzystanówkę i skierował się na północ.
Przyglądałam się, jak miasto zostaje za nami, aż wreszcie spytałam ponownie, dokąd
jedziemy.
Widziałam, że bije się z myślami: powiedzieć mi czy nie? – jednak w końcu jego
wrodzonapoczciwośćwygrała.
– Phil miał w lesie w Boulder domek nad prywatnym jeziorem. Nash odziedziczył
go po nim i nie może się zdobyć na to, żeby go sprzedać, a poza tym chce chyba
namówićSaint,żebytejzimywzięłatrochęwolnegoizaszyłasiętamznimnatydzień
czydwa,boostatnimiczasyobojesązarobienipopachy.Powiedział,żemogęgozająć
nakilkadni,dopókiwszystkiegosobieniewyjaśnimy.Niematamelektrycznościani
zwykłych wygód, więc można tam tylko wędkować, kochać się i rozmawiać. –
Podniósłbrewiuśmiechnąłsiędomnieporozumiewawczo.–Ajaniewziąłemwędek.
Wyjrzałamprzezoknonaszybkociemniejącenieboiwymamrotałam:
–Niemogęuwierzyć,żemojasiostrapomogławmoimporwaniu.
–Ktośmusiustąpić,Salem.Albowchodzimywto,albonie,alemuszęwiedzieć,na
czym stoimy. Poppy chce po prostu, żebyś była szczęśliwa. Rany, chce, żebym ja był
szczęśliwypotym,jakprzeszedłemtęcałądrogę,żebyśmybylirazem.
Niebardzowiedziałam,conatoodpowiedzieć,alepotychkilkudniachspędzonych
bezniegowiedziałamzniezachwianąpewnościąjedno.
– Na pewno chcemy spróbować być razem – stwierdziłam stanowczo. – Może po
prostu zdarzyć się tak, że nie będzie przez cały czas różowo, a na naszej wspólnej
drodzepojawisięodczasudoczasujakiśwybój.
Po moich słowach nerwowy tik zniknął, a Rowdy przestał zaciskać tak kurczowo
ręce na kierownicy. Najwyraźniej nieco go uspokoiłam, bo włączył radio i zamiast
naszegopowarkiwanianasiebieciszęwypełniłydźwiękiHorrorPops.
BoulderbyłopołożoneniedalekoprzedmieściDenver,alekiedyzapuściliśmysięw
góryidrogaszybkozmieniłasięwledwiewidocznąścieżkę,zdałamsobiesprawę,że
zanimdotrzemydocelupodróży,będziejużpóźnanoc.Nadaljednakbyłodośćciepło,
żebymmogłaotworzyćoknoiwsłuchiwaćsięwodgłosylasuorazwdychaćwszystkie
te cudowne zapachy, które czyniły Kolorado tak wspaniałym miejscem. Woń sosen,
aromat nadchodzącej jesieni wiszący w powietrzu, wszystko wydawało mi się takie
nietknięteinaturalne!Nawetkurz,którywzbijałsięspodopon,sprawiał,żeczułamsię
tuzupełnieinaczejniżgdziekolwiekindziejibyłamnaprawdęszczęśliwa,żetujestem.
Cykanieświerszczyiodgłosylasubyłyuspokajająceikołysałymniedosnu,alejanie
chciałam stracić nic z tego, czego doświadczałam. Nie byłam zbyt zżyta z naturą, ale
spokójiharmoniapanującewtymmiejscubyłyniezwyklekojącepotygodniupełnym
zwątpieniaikonsternacji.
Kiedy Rowdy wreszcie zatrzymał się półtorej godziny później, stwierdziłam, że
nazywanie tego miejsca domkiem było dużą przesadą. Wyglądało bardziej jak
drewnianaszopawśrodkulasuibyłamwstaniezałożyćsięomojenajlepszeszpilki,
żewtejruderzenigdydotądniepostałakobiecastopa.Niemogłamprzestaćmyślećo
tym,żejeśliwyglądatakpaskudniewnocy,tochybanaprawdęniechcęzobaczyćjej
zadnia.
RowdywygramoliłsięzSUV-a,wyjąłnaszetorbyizostawiłjeprzeddrzwiami,a
potem,gdyjateżwysiadłamizaczęłamsięrozglądać,poszedłdobagażnikaiwytargał
wielkąlodówkę,którąpostawiłprzynaszychrzeczach.Rzuciłmipytającespojrzenie,
więcwestchnęłamiostrożniepodeszłamdoniego,starającsiępodrodzenieskręcić
kostkinanierównympodłożu.
–Rowdy,chybaniejestemodpowiednioubrananatakąokazję.
Uśmiechnął się pod nosem, otworzył drzwi i zaprosił mnie gestem do środka. Gdy
się rozejrzałam, mało brakowało, a wybiegłabym z krzykiem na dwór. Wewnątrz
prawie nic nie było! Gołe ściany, piecyk i zero światła, co sprawiało, że wszędzie
czaiłysięzłowrogiecienie.Jedynymimeblamibyłyzdezelowanyfotel,którywyglądał,
jakbywypadłzciężarówkizezłomem,istarapolówka.Wzdrygnęłamsięiodwróciłam
doRowdy’egoznachmurzonąminą.
–Niezamierzamspaćnapodłodzeilepiej,żebyniebyłotużadnychnietoperzy!
Roześmiałsięizacząłwnosićrzeczydośrodka.ZniknąłnachwilęzaswoimSUV-
emiwróciłzwielkimpudłem,którepostawiłzhukiemobokmnie.Otworzyłjeiwyjął
ze środka kilka latarenek, które zaraz pozapalał, pompowany z gniazdka w
samochodzie materac, a także kilka koców, a potem wskazał gestem zapasy i
powiedział,żebymsięczęstowała,jeślimamochotę.
Zaopatrzyłnaswmnóstwopiwa,kilkabutelekwodyiniecoproduktówpotrzebnych
dozrobieniakanapekiprzyrządzeniaśniadania.Musiałamprzyznać,żeświetniesięna
tęwyprawęprzygotował.
Kiedy wtargał nadmuchany materac do środka i zorganizował prowizoryczne
posłanie,zdjąłkowbojki,rzuciłsięnanieiwbiłwzrokwsufit.Leżałtak,milcząc,z
rękami założonymi za głowę, więc ja także zsunęłam buty, wzięłam dwa piwa i
dołączyłamdoniego.Postawiłampuszkinapodłodzeiusiadłamnamiękkimmateracu.
– Jak zamierzasz przetrwać te kilka dni bez wszystkich tych swoich mazideł do
włosów?–zażartowałam,wskazującjegostaranniepodniesionejasnepasemka.
Złapałmniezarękęiprzysunąłdłońdoust,apotemzłożyłpocałuneknaroztętnionej
pulsemskórzewnętrzamojegonadgarstka.Podniósłbrewiopuściłpodbródek,żebyna
mniespojrzeć.
–Zabrałemzesobąkapelusz.
Och, słodki Jezu, w takim razie musieliśmy naprawdę szybko się pogodzić!
Wyciągnęłamrękęipogładziłamjegozłocistąbrew.
–Przepraszam,żemusiałeśuciecsięażdotego,żebyśmymoglionasporozmawiać.
Toniewporządku.Zachowałamsięgłupio.Poprostuześwirowałaminiewiedziałam,
jaksobieztymwszystkimporadzić.
Jego pierś uniosła się i opadła, gdy odetchnął głęboko. Złapał mnie za rękę i
pociągnąłnasiebie,takżeleżałamterazwpołowienanim.
–Toniefakt,żeześwirowałaśczyniepotrafiłaśsobieztymporadzićmniemartwi,
tylkotożewogóleprzyszłocidogłowy,żemaszpowód,abytakzareagować.Wiem,
żecałatahistoriazPoppyjestsłabaisprawia,żeobojeczujemysięniekomfortowo,
ale chyba już rozumiem, o co w tym wszystkim chodzi. Jednak nawet gdyby tak nie
było, to od miesięcy jesteś tylko ty, Salem. Po prostu nie rozumiem, dlaczego to do
ciebieniedociera.
Przeczesał moje włosy palcami; pieszczota była tak cudowna, że miałam ochotę
zamruczećniczymkotizacząćsięoniegoocierać.
–Niewiem–westchnęłam.–Sądzę,żetotaksamojakwtedy,kiedypróbowałamci
powiedzieć, że przyjechałam tu z twojego powodu. To oznacza, że nigdzie się nie
wybieram,atynadalpatrzysznamnieukradkiem,całkiemjakbymmiałanaglerozwiać
sięjakdym.Czasamijesttak,żewiemyoczymś,Rowdy,alenaszesercepodpowiada
namzupełniecoinnego.
–Niechcęjużsłuchaćszeptówprzeszłości.Chcętylkociebie.
Na dźwięk jego słów poczułam się tak szczęśliwa, że zacisnęłam powieki i
musiałamprzełknąćślinęzewzruszenia.
–Serio?
Pokiwałgłową,pocierającprzytympodbródkiemoczubekmojejgłowy.
–Serio.
– Musimy po prostu dać temu spokój. Jeśli mamy być ze sobą, musimy sobie
nawzajemzwyczajniezaufać.Tęskniłamzatobąprzezcałytentydzień.Jimboteż.
Ziewnąłtakszeroko,żeażchrupnęłomuwszczęce,iprzytuliłmniemocniej.
– Jestem teraz starszy i znacznie większy od ciebie. Uciekanie nie będzie już tak
łatwejakkiedyś,Salem.Niepozwolęcijużzwiać.
Wydawałsiętakpewnysiebie,żepierwszyraz,odkądtowszystkosięzaczęło,po
prostumuuwierzyłam.Wierzyłamwniego.Wierzyłamwsamąsiebieiwierzyłam,że
to,cosięmiędzynamidzieje,jestrealneimaszansęprzetrwać,bowłaśnietegochciał
dlanasobojgalos…amożeicoświększego,potężniejszego.
–Nigdziesięniewybieram,Rowdy.
Spodziewałam się po nim jakiejś ciętej riposty, jednego z tych jego żarcików,
którymi sypał jak z rękawa przy każdej okazji, ale usłyszałam tylko ciche
pochrapywanie. Jego szeroka pierś unosiła się i opadała, a spokojny oddech
rozwiewałmiwłosy.Tenwielkigłupekpoprostupodemnązasnął!
Wygramoliłam się spod jego ramienia i z niemałym trudem wsunęłam mu nogi na
materac,żebybyłomuwygodniej.Niemogłammiećdoniegopretensji.Tobyłatrudna
podróżpocałymdniupracyibyłampewna,żeubiegłytydzieńwcaleniebyłdlaniego
lepszyniżdlamnie.Byłamjednaklekkowkurzonairozczarowana,żejegoschadzkaz
Morfeuszem rozwiała moje marzenia o zabawie w seksowną kowbojkę ujeżdżającą
rozbrykanegoogieraikrzyczeniunacałegardłozrozkoszy.
Z westchnieniem poszperałam w torbie, którą spakowała dla mnie moja siostra.
Włożyłam improwizowaną piżamę: koszulkę i legginsy, a potem zrobiłam kanapki z
masłem orzechowym i dżemem i spróbowałam wysłać Poppy wiadomość, żeby
upewnić się, że wyprowadziła Jimba wieczorem na spacer. Szybko przekonałam się
jednak,żenatymzadupiuniemaaniodrobinyzasięgu.Przeznastępnągodzinęzbijałam
bąki, aż wreszcie uznałam, że nie mam innego wyjścia, jak tylko położyć się obok
Rowdy’egoispróbowaćzasnąć.Wyłączyłamlatarenkiizwinęłamsięwkłębekobok
niegotakblisko,jakmogłam.Byłwielki,więczajmowałwiększączęśćmateraca.
Wsłuchałam się w kojące dźwięki lasu i nocy. Słuchałam rytmicznego, spokojnego
oddechu Rowdy’ego i westchnęłam, gdy przez sen otoczył mnie ramieniem i
przyciągnąłdosiebie.
Wpewnejchwilizdałamsobiesprawę,żetaknaprawdęwtymwszystkimchodziło
ocelpodróży,nieoprzystankipodrodzedoniego.Boimdłużejprzebywałamwtym
punkcie, do którego dotarłam, to cokolwiek się działo i jakkolwiek to miało się
skończyć,chciałamtubyć–oiletylkoobokbyłon.
NawetjeślitympunktemmiałabyćzapomnianaprzezBogailudziruderawgórach
Kolorado.
ROWDY
T
obyładlamniepierwszanormalnieprzespananocodchwili,gdywyszedłemzjej
mieszkaniawubiegłymtygodniu.Niewiem,coobudziłomnieprzedświtem:możeto,
żezmateracazeszłotrochępowietrzaispałemztyłkiemnapodłodze,czymożeśpiew
ptaków pośród sosen, ale zanim jeszcze zrobiło się jasno, byłem już całkiem
przytomny.Odruchowosięgnąłemdociała,które,jakwiedziałem,powinnoleżećobok
mnieizerwałemsięgwałtownie,gdyokazałosię,żemiejsceSalemjestpuste.
Domekbyłnaprawdęmikry,więcniezajęłomidługozorientowaniesię,żejestemw
nim sam, a za nic w świecie nie byłem w stanie wyobrazić sobie, dokąd mogła się
wybrać moja miastowa laska jeszcze przed wschodem słońca. To znaczy, jasne, nie
było tu łazienki i innych wygód, ale szczerze wątpiłem, żeby Salem wyszła sama do
lasu,nieinformującmnieotymwcześniejczyniebudząc,żebympotrzymałjejlatarkę.
Odsunąłem więc zmierzwione włosy z twarzy, włożyłem buty i wyruszyłem na jej
poszukiwania.
Nie zajęło to wiele czasu. Domek stał na polance tuż nad kryształowo czystym
jeziorem,zasilanymgórskimstrumieniem.Tobyłylasypaństwowe,pełneprywatnych
działekpodobnychdotejPhila,wykupywanychprzezludzi,którzytakjakonszukalitu
spokojuzdalaodzgiełkumiasta.Najeziorzeniemożnabyłoużywaćsilników,alena
brzegu znajdowała się nadgryziona zębem czasu przystań dla łodzi wiosłowych i
kajaków. Salem siedziała na końcu pomostu owinięta kocem i przyglądała się, jak
pierwszepromieniewschodzącegosłońcaoblewająciepłymblaskiemgórskieszczyty.
Kiedy podszedłem bliżej, zauważyłem, że w dłoni trzyma puszkę piwa, a po jej
wargach błąka się rozmarzony uśmiech. Gdybym miał kartkę i coś do rysowania,
uwieczniłbymjądlapotomności.
Usiadłemzajejplecami,otoczyłemjąnogamiiprzytuliłemdoszerokiejpiersi.
–Śniadaniemistrzów.
Wyłuskałem jej z palców piwo i pociągnąłem duży łyk, krzywiąc się przy tym
odrobinę.Byłotrochęzawcześnienabrowara,alepiestodrapał.
–Niewiedziałam,jakwłączyćkuchenkę.
Zabrałemzesobąniewielkipalnikgazowy,żebybyłonaczymugotowaćśniadaniei
wodę na kawę, ale nie podłączyłem go do gazu. I całe szczęście, bo pewnie gdyby
Salem zaczęła przy nim majstrować, wysadziłaby nas w powietrze. Po namyśle
uznałem,żepiwotojednakmarnysubstytutporannejkawy.
– Wcześnie wstałaś – zauważyłem. Splotłem palce jednej ręki z jej dłonią i
położyłem brodę na czubku jej głowy. Nie istniało nic piękniejszego od wschodu i
zachodu słońca w górach. Całe niebo kipiało pomarańczem i czerwienią, a górskie
szczytywydawałysiępłonąćżywymogniem.
– Było tak cicho… Nie jestem do tego przyzwyczajona. Chciałam się tym przez
chwilęnacieszyć.Niewiem,czywidziałamkiedykolwiekcośrówniepięknego.
–Jarównież.
Wiedziała,żemówięoniej,boroześmiałasięijejmiękkiewłosyotarłysięomój
podbródek.
–Rowdy…
–Salem…
To był taki cudowny moment – jeden z tych, które chciałoby się przedłużać w
nieskończoność.Wtej chwiliniemógłbym sobiedlanas wymarzyćlepszegomiejsca
na Ziemi i wiedziałem z niezachwianą pewnością, że nie było na tym świecie
cudowniejszejdziewczynyniżmoja.
–Sprawiasz,żeczujęsiętakaszczęśliwa…
Słyszałem w jej głosie mieszankę emocji, echa naszej zapętlonej przeszłości i
przyszłości, pośród których trwaliśmy jednak niezłomnie, mając oparcie w sobie
nawzajem.
Wypuściłemgłośnopowietrze,apotemwziąłemodniejpiwoiodstawiłemje,żeby
odwrócić ją twarzą do siebie. Otoczyła mnie nogami, zarzuciła mi ręce na szyję i
patrzyliśmy po prostu sobie w milczeniu w oczy. Gdy z jej nagich ramion zsunął się
koc,zadrżaławporannymchłodzie,ajazebrałemjejciemnewłosyipociągnąłemza
nie,zmuszającjądoodchyleniagłowywtył,żebyzajrzećjeszczegłębiejwtesenne,
seksowneoczy.
– Zawsze mi się wydawało, że to pierwsze rzeczy w życiu liczą się najbardziej,
jednakterazwiem,żetylkoostatniemająnaprawdęznaczenie.
Wydęłalekkousta,wyraźniezbitaztropu,ajapochyliłemsięiucałowałemlśniący
szkarłatem klejnot nad jej wargą. Zadrżała znowu, jednak wiedziałem, że tym razem
wcaleniezpowoduchłodu.
– Przez długi czas byłem pewien, że nigdy nie zapomnę o pierwszej dziewczynie,
która sprawiła, że poczułem się zakochany. Wykorzystywałem to jako pretekst do
trzymania innych dziewcząt na dystans, bo bałem się, że któraś znowu mnie zrani.
Byłemprzerażony,wciążjestem,aleterazwiemteż,żechcęztobąbyćibezgranicznie
minatobiezależy,atoznaczniesilniejszeniżstrach.
Westchnęłaipołożyłamidłońnapiersi.
–Niechcę,żebyśsięmniebał,Rowdy…
– Byłaś i jesteś dla mnie źródłem wielu pierwszych rzeczy, Salem – podjąłem. –
Byłaś pierwszą dziewczyną, którą pocałowałem. Pierwszą, przy której płakałem.
Pierwszą, której dałem prezent, i pierwszą, o której nigdy nie zapomniałem. Jesteś
pierwsządziewczyną,przezktórącałąnocniespałem,ipierwszą,którejpragnętak,że
toażboli.Gdypatrzęwstecz,sądzę,żeodjeżdżając,zabrałaśzesobąkawałekmojego
serca i zwróciłaś mi go dopiero, gdy zobaczyłem cię tamtego dnia w salonie.
Wszystkieterzeczysąważneisprawiają,żewidzęwszystkowyraźniej,jużnieprzez
pryzmat czasu i żalu. Widzę, że to, co naprawdę ma znaczenie, to rzeczy ostatnie. –
Pochyliłemsię,żebyjąpocałować,agdyprzytknąłemwargidojejust,wyszeptałemw
nie:–Jesteśostatniąijedynąosobą,którąchcęcałować.Jedyną,którejpragnę.Chcę,
żebyś była ostatnią, która mnie dotknie, Salem, a to znaczy znacznie więcej niż
pierwsza. Kogo obchodzi, czy Poppy była pierwsza albo czy w tym czasie było
mnóstwoinnych?Liczysiętylkoto,cojestnakońcu,atojesteśty.Tylkotyiniktinny.
Przezdługąchwilęmilczała.Jejciemneoczybyłytakgłębokieibezdenne,żetrudno
było z nich cokolwiek wyczytać. Potarła czule kciukiem mój policzek, a potem
pochyliłasięiodwzajemniłapocałunek.
–Wieleczasuzajęłomidotarcietutaj,Rowdy–szepnęła.–Wiem,żetowłaśnietu
powinnambyć,odzawsze.Tomójpunktdocelowy,ostatniprzystaneknadługiejtrasie,
więc na końcu mojej drogi także jesteś ty i tylko ty. Podróż do tego punktu
ukształtowała nas, uczyniła tym, kim teraz jesteśmy, nie ma się co oszukiwać, ale…
podoba mi się bycie twoją ostatnią dziewczyną, o ile tylko po drodze uda mi się
zaskoczyćcięjeszczekilkomarzeczami,wktórychbędętwojąpierwszą.
Roześmiałem się, bo to właśnie była cała Salem – nic nie mogło jej się równać.
Mogliśmy być ze sobą, kochać się i nie myśleć już o niczym więcej, a jednak ona
zawszemiałabyćdlamnieczymśnowym,zaskakującymwyzwaniem.Itobyłwłaśnie
jedenzgłównychpowodów,dlaktórychnigdyoniejniezapomniałemiwiedziałem,że
jużnigdymisiętonieuda.
– Wiesz, byłem tu i tam – mruknąłem półżartem. – Nie zostało zbyt wiele tych
pierwszychrzeczy.
Cóż, to była prawda, a jednak mimo to ona zdołała znaleźć kilka nowych. Jedna z
kruczoczarnychbrwipowędrowaładogóryiSalemuśmiechnęłasiędomniepsotnie.
–Czytowyzwanie?
Roześmiałem się znowu, tym razem dlatego, że czułem się szczęśliwy. Naprawdę,
byłem pierwszy raz tak szczęśliwy od czasu, gdy wyjechała, kiedy miałem piętnaście
lat.
–Może.
Zrobiło mi się cholernie gorąco, kiedy w jej ciemnych oczach zamigotały
niebezpieczne iskry. Przyciągnęła mnie do siebie mocniej i przejechała palcem po
mojejszczęce.
– A czy kiedykolwiek uprawiałeś seks nad jeziorem o wschodzie słońca, po
śniadaniuzłożonymzcoorsa?
Wsunąłemjejręcepodrąbekkoszulki,apotemschwyciłemjąwtaliiipochyliłem
się, zmuszając, żeby się położyła na kocu, który zsunął jej się z ramion. Rozchyliła
nogi,robiącmimiędzynimimiejsce,ajaująłemjejtwarzwdłonieipocałowałemtak,
jakbymchciałnadrobićcałytentydzień,naktóryznikłazmojegożycia.Niechciałem
jużnigdy,przenigdy,żebycokolwieknasrozdzieliło,ipragnąłem,żebytoczuła.
–Nie.No,możepozaśniadaniemzłożonymzpiwa.
Zaśmiała się i przywarła do mnie całym ciałem. Czułem na torsie przez materiał
koszulki jej wyprężone brodawki i chciałem jak najszybciej usunąć dzielącą nas
przeszkodę.
–Widziałamtwojąlodówkę–mruknęła–więcjakośmnietoniedziwi.Pozwólmi
być twoją pierwszą i ostatnią dziewczyną, Rowdy… a ty także będziesz moim
pierwszymiostatnimchłopakiem.
Pozwoliłem,żebymniepocałowałaizdjąłemprzezgłowęT-shirt.Gdypoczułemna
nagiejskórzechłódgórskiegoporanka,dostałemgęsiejskórki.
– Pierwsza i ostatnia, Salem – jęknąłem, bo nie odklejając się ode mnie, zaczęła
podsuwaćkoszulkędogóry,więckażdyodsłanianyprzezniąkawałekciałanapierałna
mojąskórę.
Uśmiechnęła się do mnie i poczułem, że mój stęskniony fiut drgnął boleśnie w
dżinsach.
–Jeżelisądzisz,żemamwzwyczajujeździćwsamśrodeklasuzbylekimimacać
sięzpierwsząlepsząlaskąnadjeziorem,chybaupadłaśnagłowę.Jesteśjedynąosobą
wcałymwszechświecie,zktórąchciałbymprzebywaćnagowtakimmiejscu.
Zsunęładłonienamójrozporekimruknęła:
–Ajamogęprzebywaćztobąnago,gdziechceszikiedytylkozechcesz.
Zassałemspazmatyczniepowietrze,bojejpalceotarłysięwłaśnieomójpobudzony
penis.
–Dobrzewiedzieć.
Wymamrotała coś jeszcze, czego nie słyszałem, bo krew dudniła mi w skroniach
niczym walenie młota pneumatycznego, gdy opuszką kciuka potarła główkę mojego
wzwiedzionegofiuta,trącająckolejnowszystkiezdobiącejąmetalowekuleczki.
– Możesz mi wierzyć, z wzajemnością – poinformowałem ją zachrypniętym,
stłumionymgłosem.
Parsknęła krótkim śmiechem i ścisnęła zdecydowanym gestem mój wyprężony
ochoczoinstrument.
–Mówisz?
Uznałem,żekoniecżartów.Kazałamiczekaćprawiecałytydzieńigłowićsięnad
tym,cosięmiędzynamidziało.Powinnabyłajużdawnowiedzieć,żeliczyłasiędla
mnietylkoonainiktinny.
Podczas gdy była zajęta przesuwaniem dłonią w górę i w dół mojego fiuta, ja
podniosłemsięniecoizacząłemjejściągaćspodnie,więcpochwilileżałapodemną
naga, jak ją Pan Bóg stworzył: morze karmelowej skóry, burza czarnych włosów i
lśniące jak obsydianowe gwiazdy oczy. Uwielbiałem przypatrywać się wszystkim
małym dziełom sztuki zdobiącym jej skórę, kochałem to, w jaki sposób prezentowała
tatuażejakpamiątkizpodróży,jakąbyłocałejejdotychczasoweżycie.Uwielbiałem,
że gdy ją dotykałem, kiedy kładłem dłonie na jej skórze, wydawało się, że nasze
barwnetatuażezlewająsięzesobą,mieszająiłącząwcałość.Stawaliśmysięjednym,
wielkim malowidłem wibrujących barw i rozgrzanej skóry. Była zachwycającym
dziełemsztuki,namnóstworóżnychsposobów.
Wsunąłem sobie jedną z jej przekłutych brodawek do ust i przygryzłem twarde,
metalowekółeczko,cosprawiło,żewygięłaplecywłukiodruchowościsnęłamojego
ptaka w przypływie rozkoszy. Jęknąłem w jej pokrytą warstewką wilgoci skórę i
kurczowowczepiłempalcewjejwłosy.
Ściągała mi właśnie dżinsy, nie przestając stymulować mojego penisa. Miałem
wrażenie, że jeszcze jeden ruch, jeszcze jedno posunięcie i głowa dosłownie mi
eksploduje. Zsunąłem się na jej pierś i zacząłem lizać i ssać jej sutki, dopóki nie
zaczęłasiępodemnąwićiniezaplotłaminógnabiodrach.Wreszciepuściłamojego
fiutaiwsunęłamipalcewewłosy,żebyprzesunąćmojeustanaswojewargi.Wygięła
siępodemnąwłukijejmokracipkaotarłasięomojątwardąmęskość.Jejnabrzmiałe
w oczekiwaniu wargi naparły na metalowe trzpienie zdobiące główkę mojego fiuta i
obojejęknęliśmy,nieodrywającodsiebieust.
Przesunęłajęzykiempomojejdolnejwardzeipowiedziałażartobliwieociekającym
seksemgłosem:
–Maszwewłosachtylemazidła,żejeszczechwilaipalceugrzęznąminaamen.
Pogmerałapalcamiwmoichwłosachisięroześmiałem.Rzeczywiście,doułożenia
mojegomisternegopompadouraużywałemcałegomnóstwarozmaitychsmarowideł.
–Todobrze–mruknąłem.–Niemamnicprzeciwkotemu,żebyśmyzostalitakjużna
zawsze.
Wysunąłem biodra odrobinę do przodu, tak że główka mojego penisa lekko
rozchyliła jej mokre fałdki. Zaczęła się pode mną niespokojnie wiercić i opuściła
powieki, a potem przygryzła dolną wargę i wygięła plecy jeszcze mocniej, tak aby
wprowadzićmojegoptakadoswojejgorącej,zniecierpliwionejdziurki.Wplotłapalce
wmojewłosyjeszczemocniej,agdynaszeciałazłączyłysięwjedno,poddałemsię
jej płynnym ruchom. Jak tylko zanurzyłem w niej mojego fiuta aż po nasadę, zaczęła
jęczećizamknęłaoczy.Pasowaliśmydosiebienaprawdęidealnie,całkiemjakbyśmy
bylidlasiebiestworzeni,izakażdymrazem,gdybyliśmyrazem,czułemsię,jakbyto
właśniebyłoprzeznaczonemimiejscewewszechświecie:przyniej,wniej,ujejboku.
Zaplotłamocniejnoginamoichbiodrach,szarpnęłamniezawłosy,odrzuciłagłowę
dotyłuiwypchnęłabiodrawgórę.Chybaonateżkiepskozniosłatentydzieńrozłąki.
Byłaspragnionamojego ciałaiwszystkich tychrzeczy,które chciałemjejofiarować.
Pocałowałemjąznowuiwsparłemsięnaprzedramionach,apotempodniosłemnieco
nakolanach.Całeszczęście,żewciążmiałemnasobieściągniętedopołowydżinsy,bo
w przeciwnym razie wyciągałbym drzazgi z kolan jeszcze przez wiele, wiele dni.
Zmieniłaułożeniebioder,takabydopasowaćsiędonowejpozycji,imiałemwrażenie,
żeterazzanurzałemsięwniąjeszczegłębiej.Pożerałamnie,połykaławcałości,aja
chciałem,żebytorobiła.
Poczułem, jak ścianki jej pochwy zaczynają zaciskać się i drgać z każdym moim
pchnięciem, a jej dłonie zaczynają coraz bardziej gorączkowo błądzić w moich
włosach.Oparłemsięchęcizanurzeniawniejażpokres,zatraceniasięwjejcieleiw
błogosławieństwiespełnienia.Starałemsiędaćjejdozrozumienia,jakważnadlamnie
jest, jak ważne jest to, co się między nami dzieje, a wiedziałem, że nie zdołam tego
dokonać, jeśli teraz dam się porwać wirowi namiętności, porzucając to wszystko, co
poświęciłem,bydotrzećdotegopunktu.
Uwolniłemjednąrękęzjejsplątanychwłosówiwsunąłemkciukpodkółeczkowjej
brodawce. Pociągnąłem za nie lekko, jednocześnie przygryzając jej dolną wargę. To
sprawiło,żewyprężyłaciałojakstrunęiczułemniemaljakwmiejscu,wktórymnasze
ciałabyłypołączone,wzbieranowafalawilgoci.Wymruczałamojeimięiwparławe
mnie biodra, tak że nasze miednice napierały na siebie mocno i zostałem niemal
wytrącony z gładkiego, równego rytmu, nad którym z takim trudem pracowałem.
Pociągnąłem kółeczko jeszcze raz, a w tej samej chwili Salem otworzyła szeroko
ciemneoczyiszarpnęłamniemocnozawłosy.
–Więcej…
Zaznaczyłemśladpocałunkównajejszczęceiprzygryzłempłatekucha.
–Więcej…czego?
Jęknęłaiwbiłamipiętywpośladki.
–Wszystkiego!
Miałemochotęsięzniątrochępodrażnićipowiedzieć,żedobrerzeczyprzychodzą
do cierpliwych, ale w tej samej chwili przyprawiła mój mózg o krótkie spięcie,
oswobadzając jedną dłoń z moich zmierzwionych włosów i wsuwając między nasze
ciała,żebyspotęgowaćdoznania.
–Jasna…
–Ochhh!–Oczyuciekłyjejwgłąbczaszkiipoczułemcałymciałem,jakżywiołowo
reaguje na dodatkową stymulację. Jej cipka stała się tak ciasna i gorąca, że przez
głowęprzemknęłaminiedorzecznamyśl,żetenmetalwmoimpenisiezarazstopisię,
spajającnaszesobąjużnazawsze.
Pieszcząc samą siebie, muskała przelotnie mojego fiuta, gdy się z niej wynurzał,
więcmojasamokontrolaszybkoprysłainaglemiałemochotętylkowsuwaćsięwniąi
wysuwać z niej ze zdwojoną siłą, napierać na nią jak taran, dopóki oboje nie
zobaczymy gwiazd przed oczami i nie stracimy oddechu. Zsunąłem dłoń z jej piersi i
wsunąłemjejpodpośladki,żebymócmocniejprzyciągnąćjądosiebie.Wbiłemsięw
niąznowąmocąiopuściłemczoło,takżenaszegłowyopierałysięosiebie,apotem
odpuściłem, dałem za wygraną, przestałem ze sobą walczyć. Byliśmy tylko my, nic
więcejsięnieliczyło.Byliśmyzłączeniponadczasemiprzestrzenią,pozawszystkimi
pozbawionymiznaczeniarzeczami.
Salem wydyszała moje imię i poczułem przeszywającą nas i porywającą falę
przyjemności. Zakląłem pod nosem, gdy poczułem, jak jej ciało wiotczeje w moim
uścisku, a jej wewnętrzne mięśnie rozluźniają się, dając mi znowu swobodę ruchu.
Jednym pchnięciem znalazłem się z powrotem głęboko w niej i zatraciłem,
zapominając o wszystkim poza nią. Poczułem, jak całuje mnie delikatnie w kącik ust,
jak jej dłoń wysuwa się spomiędzy jej nóg. Objęła palcem wskazującym i kciukiem
nasadę mojego fiuta i ścisnęła ją mocno. To wystarczyło. Rozkosz przeszyła mnie
wściekłymdreszczemiprzepłynęławzdłużkręgosłupa,gdynadeszłamojakolej,żeby
unurzać nas oboje w fali zatracenia i lepkiej wilgoci. Nic nie mogło się równać nam
obojgu,splecionymwjednącałośćwtejnieprawdopodobnejchwili.
Opadłemnanią,spoconyispełniony,aonazaśmiałamisięchrapliwiewucho.
– Będę twoją pierwszą i ostatnią, w czym chcesz i po wsze czasy, o ile tylko za
każdymrazembędzietakcudownie.
Obróciłemgłowę,takżebymóczbliżyćwargidojejucha,iwymruczałemwnie:
– A ja będę cię uszczęśliwiał tak długo, jak zdołam, jeśli tylko będzie to tak
niesamowite.
Wiele czasu zajęło nam dotarcie do tego punktu, jednak koniec końców wszystko
okazałosiętegowarte,jeślitakmiaławyglądaćnaszakońcowastacja.DziękiBogu,że
Phil znalazł się w odpowiednim miejscu o odpowiednim czasie, żeby sprowadzić
wszystko na właściwe tory. Byłem mu winien więcej niż tylko moje życie i to, że
zaszczepił na dobre w mojej duszy zamiłowanie do sztuki. Byłem mu winien swoją
przyszłość i wszystko, co łączyło się z tą kobietą, a co wydawało mi się teraz
niezbędnedożycia.Philzadbałomniewnajbardziejtroskliwy,niesamowitysposób–
dokładnie tak, jak zawsze ujmował to Nash. Phil Donovan chciał, żeby jego rodzina
byłabezpiecznaiczułasiękochana,arzuceniemiSalemwobjęciabyłojegoostatnim,
pożegnalnympodarunkiemdlamnie.Cwanyłajdak.
Reszta dnia upłynęła nam na słodkim lenistwie. Odpaliłem kuchenkę i zrobiłem
prawdziweśniadaniezkawąrozpuszczalną.Niewracaliśmyjużdowylewaniażalówi
wyjaśniliśmysobiewszystkoostatecznie.Obiecałemjej,żeprzestanęmiećobsesjęna
punkcie tego, że nagle spakuje manatki i ode mnie ucieknie, jeśli tylko przestanie
bezustannie podejrzewać mnie skrycie o to, że wciąż podkochuję się w jej siostrze.
Chybaobojemieliśmydośćtrzeźwepodejściedożycia,żebyrozumieć,żenicniejest
idealne i że oboje będziemy na wspólnej drodze napotykali wyboje i koleiny, jednak
uznaliśmy,żebycierazemjesttegowarte.
Gdy tak kręciłem się tu i tam w samych tylko dżinsach, kowbojkach i tym
nieszczęsnym słomkowym kapeluszu, Salem przez ponad godzinę próbowała mnie
namówićnasesjęzdjęciowądokalendarza,któryjejzdaniempowinniśmyzrobićdla
salonu.Powiedziała,żegdybymprzekonałNashaiRule’a,atakżeresztę,Jeta,Rome’a
i Asę, do tego pomysłu, coś takiego sprzedawałoby się jak świeże bułeczki.
Zaproponowała, żeby ochrzcić ten projekt mianem Marked Men – „naznaczeni
mężczyźni”–izapewniała,żedziękiniemuzarobilibyśmytyle,żemoglibyśmyodejść
naemeryturę.Przewróciłemtylkooczamiispróbowałemzmienićtemat,alewidziałem
już, jak trybiki za tymi ciemnymi oczami zaczynają się obracać i wiedziałem, że nie
ustąpi.
Poppyspakowałajejklapki,więcpopołudniuudaliśmysięnaspacerwokółjeziora,
apotemsięzdrzemnęliśmy.
Obudziłem się, czując na fiucie jej usta, podczas gdy jej język wyczyniał z nim
wspaniałe rzeczy. W bolesny sposób przekonaliśmy się, że dmuchany materac nie
nadajesięzbytniodonaszychochoczychharców.Poniezbytwygodnejsesjimiłosnych
zapasów na podłodze domku uznaliśmy jednogłośnie, że dość już wyrządziliśmy
krzywdynaturzeiczaswracaćdomiasta.Salemmiałamnóstworzeczy,którechciała
załatwić, po tym jak do salonu przysłali pierwszą partię towaru do sklepu, więc
spakowałem nas i zgodziłem się, że miło będzie znowu spędzić noc w wygodnym
łóżku.Niemówiącjużotym,żeSalemtęskniłazapseminaprawdęchciałasprawdzić,
jakmiewasięjejsiostra.
Gdy tylko dotarliśmy do granicy Boulder, nasze telefony niemal jednocześnie
odzyskałyzasięg.Salemdostałakilkawiadomościzrzędu,alemójtelefondosłownie
eksplodował. Okazało się, że Jet dzwonił ze dwadzieścia razy i miałem od niego
dziesięć SMS-ów. Zmarszczyłem czoło i oddzwoniłem do niego, chociaż nie lubiłem
rozmawiaćprzeztelefonzakółkiem.
Kiedyodebrał,wtledałosięsłyszećnieopisanygwar.
–Gdzie,dojasnejcholery,podziewałeśsięcałydzień?
Skrzywiłem się i zerknąłem na Salem, która bez dwóch zdań słyszała podniesiony
głosJeta.
– Byłem w domku Phila z Salem. Musieliśmy obgadać kilka rzeczy i
potrzebowaliśmy do tego jakiegoś spokojnego, zacisznego miejsca. Co się dzieje, do
cholery?
–PróbujęzłapaćsamolotzBostonudoDenver,alejestcholernamgłainicnielata!
– Warknął coś, czego nie dosłyszałem i dodał: – Chciałbym, żebyś zatroszczył się o
mojążonę.Asęwczorajaresztowaliiwiem,żeonałaziztegopowodupościanach.
– Co takiego?! – Byłem tak wstrząśnięty, że na chwilę straciłem panowanie nad
kierownicą i samochodem lekko szarpnęło, a Salem wykrzyknęła moje imię.
Przeprosiłemjąizjechałemnapobocze,żebymócsięskupićnatym,comówiłJet.–
Cosięstało?
–Właściwietosamniewiem.Aydenniezdołałaodniegonicwyciągnąć.ToRoyal
do niej zadzwoniła. – Westchnął i oczyma duszy zobaczyłem, jak spaceruje
niespokojnie w tę i we w tę, przeczesując palcami zmierzwione czarne włosy. – To
onagoaresztowała.
–Że,kurwa,co?Jajasobierobisz?
– Chciałbym, stary. Wiem tylko, że moja żona jest tam, ja tu i to wszystko jest
popieprzonejakjasnacholera.Chciałbym,żebyśsprawdził,czywszystkogra.
–Jasne.Dosłowniezamomentbędziemywmieście.Zajrzęodrazudoniej.
–Dzięki.
– Nie ma sprawy. Wiesz, może to nie ma zbyt wielkiego znaczenia, ale moim
zdaniemAsatodobrychłopak.Naprawdęsięzmienił.
Jetznowuzaklął.
–Teżtaksądziłem,aletengośćniczymmniechybajużniezaskoczy.Muszęlecieć.
Muszęzałatwićjakośpodróżdodomu.Dzięki,stary.
Rozłączyłemsięigapiłemprzezchwilęwmilczeniunatelefon,apotemspojrzałem
naSalemipokręciłemgłową.
–RoyalaresztowałaAsęzeszłegowieczoru.
Przygryzławargę.
–Zaco?
–Jetniewie.Martwisię,żeAydenodchodziodzmysłów.
Pokiwałagłową.
– Pewnie, że tak. Poczekaj chwilę. Napiszę do Saint. Ona i Royal są praktycznie
nierozłączne.Pewniebędziewiedzieć,ocobiega.
Podniosłembrewirzuciłemjejsceptycznespojrzenie.
–Myślisz,żeAydenjużbytegoniespróbowała?
Wzruszyłaramionami.
–Niemampojęcia.
Włączyłem się z powrotem do ruchu i wysłałem Ayden wiadomość, że niedługo u
niej będę. Minęło dobre dziesięć minut, zanim telefon Salem zapiszczał, a potem
jeszczeraz.
–Napaść–mruknęła.–Jakieśdzieciakizjawiłysięnaposterunkuizłożyłynaniego
skargę. Podobno jeden był nieźle poturbowany i twierdził, że wrócił do baru, żeby
przeprosićzajakąśrozróbę,którąspowodowałjakiśczastemuonijegokumple,aAsa
naskoczyłnaniegonaparkingu.–Zmarszczyłaczołoipodniosłanamniewzrok.–Czy
wbarzeniemaprzypadkiemkamer?
–Nazewnątrznie.Psiakrew.Idęozakład,żewiem,cotozabachory.
–Wiesz?
–Tak.Któregośdnia,gdytamzajrzałem,siedziałatambandaimbecyliiAsamiałz
nimipoważnyproblem.Odpuściłim,alewywaliłichzbaruijedenznichpowiedział,
że jeszcze tego pożałuje. Nie byłoby trudno dowiedzieć się, że Asa ma kryminalną
przeszłość,izgłosićcośtakiegojaknapaść,żebygowkręcić.–Zacisnąłemdłoniena
kierownicy.–Skurwysyny.
–MusiszotympowiedziećRoyal.
–Najpierwtomusimymuznaleźćprawnika.–Zerknąłemnaniąkątemoka.–Onma
naprawdę paskudną przeszłość. To nie będzie wyglądało dobrze w oczach żadnego
sędzi.
– Cóż, byłeś świadkiem, a jeśli w barze są kamery, możecie udowodnić, że ten
gówniarzchciałsięzemścići…–Urwałaipołożyłamidłońnaudzie.–Jeślichcesz
dlaniegoprawnika,znamkogoś,kogomożemypoprosićopomoc.
Mówiła o Sayer. Dobry Boże, czy ten dzień mógł się stać jeszcze bardziej
gówniany?
– Ona się zajmuje prawem rodzinnym – przypomniałem jej. – A my potrzebujemy
kogośodprawakarnego.
– Jest mądra i zależy jej na tobie. Jeśli poprosisz ją o pomoc, jestem pewna, że
znajdzie ci najlepszego adwokata karnego w całym stanie. Musisz dać jej szansę,
Rowdy.Takjakmnie.Obiezjawiłyśmysiętuztwojegopowodu,aletotymusisznam
otworzyćdrzwi,żebywpuścićnasdośrodka.
Nie chciałem tego, bo wiedziałem, że jeśli raz otworzę te drzwi, już nigdy nie
zdołamichzamknąć.Żywymprzykłademtegobyłataseksownabrunetka,usadowiona
właśniewmoimfotelupasażera.Imwięcejludzidosiebiedopuszczałem,tymmocniej
ryzykowałem, że ich utracę, ale jeśli w grę wchodzili Ayden i Jet… cóż, musiałem
zaryzykować.
– Zadzwoń do niej – wychrypiałem przez zaciśnięte zęby i pognałem do Denver,
jakbygoniłomniestodiabłów,żebywyciągnąćAsęzkłopotów.
SALEM
G
dy siedzieliśmy w biurze Sayer, trudno było powiedzieć, kto jest bardziej
zdenerwowany – brat czy siostra, przyglądający się sobie ponad jej ekskluzywnym
biurkiem. Rowdy nie mógł usiedzieć w miejscu, a Sayer co chwila odchrząkiwała,
splatałairozplatałanerwowopalce.
–Ontegoniezrobił.–Rowdybyłniewzruszony,ajegogłosbrzmiałpewnie.–Ten
gówniarzgowrobił.
Sayerpróbowałazcałejsiłyzachowaćprofesjonalnąbezstronność,alewidziałam,
jakbardzozależyjejnawygraniudlaniegotejbitwy.
– Może i tak, ale Asa ma imponującą kartotekę wykroczeń, a jeżeli mają świadka,
którywszystkopotwierdzi,bardzotrudnobędzieoddalićzarzuty.
Rowdyprzeczesałdłoniąjasnewłosyirzuciłjejbłagalnespojrzenie.
–Acoznagraniamizkamerwbarze?–spytałam.Miałamnadzieję,żetogonieco
uspokoi.–Właściciel,Rome,zainstalowałjeizachowujetaśmy.Naprawdęsądzę,że
najlepiej będzie dopuścić do procesu Asy i wynająć mu adwokata. Z raportu
policyjnegopatrolu,którygozatrzymał,wynika,żerzeczywiściewszystkowyglądało,
jakbybrałudziałwbójce.Miałpoobijaneręce,krewizadrapanianatwarzy.
– Ci gnoje najpewniej zaatakowali go i wrobili – burknął Rowdy. – Mówię wam,
byłem tam, widziałem to wszystko na własne oczy. Ten dzieciak to był prawdziwy
wrzódnadupieiszukałguza.Byłwściekłyjakcholera,żeAsawyrzuciłgozbaru.
Sięgnęłam do Rowdy’ego i złapałam go za rękę, którą wymachiwał nerwowo, a
potemprzyciągnęłamjądosiebie.Ażgonosiłoodemocjizwiązanychzbyciemblisko
siostryinerwówspowodowanychsytuacjązAsą.Aydenbyłajużwkomisariacie,żeby
wpłacićzabratakaucję,aJetowiwkońcuudałosięzłapaćsamolot,alemiałdotrzeć
do Denver dopiero za kilka godzin. Rowdy zaproponował, że pójdzie z Ayden na
policję, ale wszystko wskazywało na to, że bardziej martwiła się o znalezienie mu
adwokataniżowyciągnięciegozkicia.Powiedziała,żezałatwieniemuzwolnienianie
będzie trudne, gorzej z wynajęciem kogoś, kto udowodni, że jest niewinny, więc
obarczyłatymzadaniemRowdy’ego.Jeśliomniechodzi,tobyłamprzekonana,żeAyd
chciała, żeby jej brat wiedział, że robi wszystko, co w jej mocy, żeby mu pomóc.
MiędzynimiwydarzyłosięwcześniejwielezłychrzeczyiAydenzależałonatym,żeby
Asawiedział,żeteraztrzymajegostronę,nawetjeśliniezawszetakbyło.
–Wiemotym,afakt,żemożeszowszystkimpoświadczyć,podobniejakinniklienci
baru podczas tamtego incydentu, bardzo się przyda w tej sprawie. Niełatwo będzie
jednakwygraćtęwalkę–powiedziałałagodnieSayer.–PrzeszłośćAsy,niemówiąc
już o tym, że wcale się nie bronił, tylko poszedł grzecznie skuty na policję i nie
oponował,sprawia,żewszystkowyglądabardzokiepsko.Niewinniludzieniedająsię
zamykaćottak,potulnijakbaranki.Pozatymdzieciak,któryzłożyłskargę,wydajesię
czystyjakłza.Nigdyniedostałnawetmandatuzaprzekroczenieprędkości.
Rowdy warknął i zsunął się na brzeg krzesła. W błękitnych oczach Sayer lśniło
współczucieisądzę,żejejbratdoceniałjejszczerośćito,żeniepróbujewciskaćmu
kitu.
–Noicoteraz?
Przechyliłagłowęnaramięispojrzałananasznamysłem.
–Jestpewienfacet,QuaidJackson.Wiemzpierwszejręki,żetoprawdziwapirania
w świecie prawników. Nigdy nie pracowałam z nim osobiście, bo to adwokat
kryminalny,alemareputacjęprawdziwejmendy.Małoktomaochotęstawaćznimw
szranki.–Uśmiechnęłasiępodnosemisięgnęłapotelefon.–Jedenzpartnerówmojej
firmy reprezentował go niedawno w jego sprawie rozwodowej. Jego żona to niezłe
ziółko.Uratowaliśmymudupęodpłaceniaponadtrzechkawałkówmiesięcznienajej
utrzymanie. Zadzwonię do niego i zapytam, czy dałby radę pomóc waszemu
przyjacielowi.
Rowdy wypuścił głośno powietrze z płuc – chyba wstrzymywał oddech przez
dłuższą chwilę – i położył mi dłoń na karku. Wparłam się w nią i poklepałam go
pokrzepiającopoudzie.TojapoprosiłamSayerospotkanie,jednakteraz,gdybyliśmy
turazem,widziałam,żeuprzedzenieichłódemanująceodRowdy’egoodchwili,gdy
przekroczyłprógjejbiura,zaczynająstopniowotopnieć.Sayernieosądzałanikogoani
nie zakładała najgorszego na podstawie tego, co wynikało z papierów Asy. Chciała
tylko pomóc przyjacielowi brata, bo wpadł w poważne kłopoty, a ona mogła temu
zaradzić.
Jej rozmowa z zaprzyjaźnionym prawnikiem była krótka i zwięzła. Wyłożyła kawę
na ławę i zmarszczyła czoło, wysłuchując odpowiedzi. Przez chwilę udzielała mu
wyjaśnieńiwysłuchała,comadopowiedzenia,ażwreszcierzuciładotelefonu:
– Koszt to żaden problem. Problemem będzie wyciągnięcie niewinnego chłopaka z
więzienia.
Poczułam,jakRowdyzaciskaodruchowopalcenamojejszyi,izerknęłamnaniegoz
troską.Gdyspojrzałnamnie,zzaskoczeniemzobaczyłammalującysięnajegoustach
nieśmiałyuśmiech.
–Dobrajest.
–Ipiękna–dodałam.–Całkiemjakty.
Przewróciłoczami,alepochyliłsięipocałowałmniewczubekgłowy.
Sayer rozłączyła się wreszcie i zwróciła się do nas z szerokim uśmiechem, który
możnabyokreślićtylkomianemzwycięskiego.
– Powiedział, że przyjmie tę sprawę. Wiedziałam, że nie oprze się pokusie i
podejmietakiewyzwanie.
Rowdyodchrząknął.
–Mamwrażenie,żekoleśnieźlesięceni…
Wiedziałam, że wszyscy się zrzucą i pomogą pokryć w razie potrzeby koszty
procesu,jednakSayerpokręciłatylkogłową.
–Powiedział,żezrobitowramachprzysługidlafirmy.Klientbędziemusiałpokryć
tylkokosztzaliczki,toznaczypięćtysięcy.
Pięćkaflitobyłanadalkupaforsy,alewiedziałam,żeniebędzieztymproblemu.
–Wielkiedzięki,Sayer.–Miałamochotęjąprzytulić.
Śliczna blondynka skinęła mi głową i przeniosła wzrok na Rowdy’ego. Wzięła
głębokioddechiwypuściłapowolipowietrze.
– Wiem, że nie po to tu przyszedłeś, ale to byłoby z mojej strony zaniedbanie,
gdybymnieprzypomniałaci,żewraziepotrzebymaszwzasięgurękipokaźnyspadek.
Poczułam, jak Rowdy wzdryga się lekko, a noga, na której trzymałam dłoń, tężeje
podmoimipalcami.
–Ja…–Urwałigłowaopadłamuledwiezauważalnie.–Niejestemwstanieteraz
otymmyśleć.Doceniam,żezgodziłaśnamsiępomócwyciągnąćAsęztarapatów,ale
próba zastanawiania się teraz nad pieniędzmi i tobą… – Wzruszył ramionami. – Nie
wiempoprostujeszcze,czyjestemnatogotów.
Sayeruśmiechnęłasięodrobinęsmutno.
– Rozumiem. Ale jeśli jest chociaż cień szansy na to, żebyś zechciał to wszystko
przemyśleć,mogęzaczekać,izaczekam.
Rowdyodchrząknąłznowuiwstał,apotemobszedłbiurkoiwyciągnąłdoniejrękę.
Gdypatrzyłamtaknanichoboje,niemiałamwątpliwości,żesązesobąspokrewnieni.
Bylidosiebietakłudzącopodobni!–no,możezwyjątkiemklasycznejelegancjiSayer
i jej delikatnych, kobiecych rysów – że nie mogło być żadnych wątpliwości, że są
rodzeństwem.
– Przepraszam, że zachowałem się jak ostatni dupek, kiedy powiedziałaś mi, kim
jesteś–wymamrotał.–Nieradzęsobiezbytdobrzeztakimi…niespodziankami.
Uścisnęłamocnojegodłoń.
–Nieprzejmujsię.Odbiłamsobiejużwcześniejnaprawnikumojegoojca.Kiedymi
o wszystkim powiedział, nazwałam go kłamcą. Zdaję sobie sprawę z tego, że to dla
ciebiedużeprzeżycie.
Skinąłgłowąiwróciłdomojegoboku.
– Wydajesz się naprawdę miłą osobą, Sayer. Siostra przyrodnia czy nie, nie
zasługujesz na taki grom z jasnego nieba bardziej niż ja. Obojgu nam zrobiono
gównianąrzecz.
Sayer parsknęła tylko i wstała zza swojego eleganckiego biurka, a potem podeszła
donas.
– Z naszego tatulka był kawał sukinsyna. – Podniosła lekko podbródek i zmieniła
temat:–NarazieAsapozostaniewwięzieniu,dopókijegosiostraniewpłacikaucji.
Jeśliteraztampojedziecie,pewnieichzłapiecie.
Rowdy skinął głową i podziękował jej jeszcze raz. Minęłam go i przytuliłam ją
mocno.
–Dziękuję.
Odwzajemniłauścisk.
–Niemasprawy.–Spojrzałagdzieśnadmojągłową.Byłampewna,żeprzygląda
sięobserwującemunasRowdy’emu.
–Mówiłamci,żedociebieprzyjdzie.
– Chyba wasz przyjaciel o mrocznej przyszłości trochę wszystko przyśpieszył –
zażartowała.
Roześmiałamsięiwypuściłamjązobjęć.
–Cóż,podobnonicniedziejesiębezpowodu.
– Chyba tak. Powodzenia. Dajcie znać, gdybyście jeszcze potrzebowali pomocy.
Quaid jest najlepszy w branży, ale w razie gdybym mogła się jeszcze do czegoś
przydać,jestemdowaszejdyspozycji.
–Jesteśniesamowita.–WłagodnymgłosieRowdy’egobrzmiałyemocjeipodziw.
Gdy wyszliśmy z budynku, wziął mnie za rękę i skierowaliśmy się w stronę Capitol
Hill, gdzie mieścił się lokalny posterunek policji. Był niedaleko Marked, a im bliżej
byliśmy,tymbardziejwzburzonyispiętywydawałsięRowdy.
ZobaczyliśmyAyden,gdytylkoweszliśmydośrodka.Chodziłaniespokojniewtęiz
powrotem;obcasyjejczerwonychkowbojekstukałyopokrytąlinoleumpodłogę.Gdy
Rowdyzawołałjąpoimieniu,podniosłagwałtowniegłowęiwpadławjegoobjęciaz
taką siłą, że musiał się cofnąć o kilka kroków. Biedaczka wyglądała na krańcowo
wyczerpanąiprzygnębioną,aleponadwszystkobyławściekła.
– Asa tego nie zrobił! – Jej złote oczy lśniły taką pewnością, że gdybym jeszcze
miałajakieśwątpliwościwkwestiitego,czybyłwinny,czynie,gorliwawiaraAyden
wbratawystarczyłaby,żebyjerozwiać.
–Wiem,Ayd–westchnąłRowdy.–Byłemtamtegowieczoru,kiedytendzieciakz
nimzadarł.
Ayden wsunęła palce w ciemne włosy i szarpnęła nimi w geście rozpaczy i
frustracji.
– Asa pakował się we wszystkie możliwe kłopoty, odkąd nauczył się chodzić, ale
niejestgłupi.NienaraziłbybaruaniRome’anapodobneryzyko.–Przełknęłagłośno
ślinę. – Kiedy jakiś czas temu oskarżyli go o udział w kradzieży i zamknął się,
odwrócił ode mnie, wiedziałam: on chce być tutaj z nami wszystkimi i że bardzo się
zmienił.Niewierzę,żetosięznowudzieje.
Rowdypogładziłjąpokrzepiającopoplecach.
–Wszystkosięwyjaśni,Ayd.Załatwimymuprawnika,któryniebędziesięcertolił,
a poza tym jest mnóstwo świadków, którzy poświadczą, że to dzieciak zaczął
podskakiwaćAsie,anienaodwrót.
Aydenparsknęłagorzkimśmiechemiznowuzaczęłaspacerowaćwtęiwewtę.
–Całyczasmyślętylkoojednym:cobybyło,gdybymprzebywaławtymczasiew
Austin? Kto by go z tego wszystkiego wyciągnął? Kto by uwierzył w to, że jest
niewinny?Gdyotymmyślę,zaczynamniebolećgłowa,ażołądekwywracamisięna
lewąstronę.
Widziałam,żeledwienadsobąpanuje,aRowdyniebardzowie,jakjąpocieszyć.
Minęłamgoizłapałamjązanadgarstki,zmuszając,żebyprzestałarwaćsobiewłosyz
głowy.
– Ayden, spokojnie, weź głęboki oddech. – W jej złocistych oczach zalśnił jakiś
błysk i przez chwilę myślałam, że mnie odepchnie, ale zrobiła to, o co poprosiłam.
Przezchwilęoddychałagłębokoizauważyłam,żeprzestajezaciskaćkurczowopalce.
– Jesteśmy tu. Wiemy, że tego nie zrobił, i jesteśmy gotowi pomóc mu w walce o
udowodnienietego.Niebędziesam.
–Czekamtu,ażgowypuszczą,jużtrzygodziny.Tostanowczozbytwieleczasuna
wspominanie tego, jaki był kiedyś. Patrzenie, jak zakuwają twojego brata albo
kogokolwiekinnegobliskiegoci,jestcholerniegówniane.
–Wiem,słońce,aletymrazemtokłopotyznalazłyjego,wcalesięonienieprosił.
To się czasami zdarza i nie ma znaczenia, czy byłabyś tu, w Austin czy może na
księżycu.Twójbratpoprostutakijużjest.
To była prawda. Było coś w tym szelmowskim uśmiechu Asy i jego wrodzonym
uroku. Tacy piękni i gładcy chłopcy trafiali od czasu do czasu w sam środek tajfunu,
nawetjeślizcałychsiłstaralitrzymaćsięzdalaodkłopotów.
Chyba chciała coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili Rowdy zawołał ją po
imieniunawidokRoyalifacetawniebieskimpolicyjnymmundurze,prowadzącychdo
poczekalni brata Ayden. Royal nie mogła najwyraźniej spojrzeć Ayden w oczy, więc
poszukałamniewzrokiem.Widziałamwjejciemnychoczachkłębiącesięemocje,gdy
powiedziała:
– Wybaczcie, że tyle to trwało. Praca papierkowa zabiera więcej czasu, niż
powinna. – Westchnęła. – Macie szczęście, że pozwolili go wypuścić bez uprzedniej
konsultacjizsędzią.
Ayden wciągnęła gwałtownie powietrze, a Rowdy zaklął, kiedy Asa wyszedł zza
oficeraiwpełnejkrasiezobaczyliśmyjegopokancerowanątwarz.Jednozoczumiał
zapuchnięte tak, że nie mógł go otworzyć, wargi miał nabrzmiałe i rozcięte, a na
podbródkupaskudną,krwawąszramę.Wyglądała,jakbyprzydałyjejsięszewczydwa,
żebymogłasięporządniezagoić.
–OchmójBoże,Asa!Nicciniejest?
Złapał Ayden, zanim zdążyła go staranować tak samo jak wcześniej Rowdy’ego, a
potemskrzywiłsię,gdyuścisnęłagoniecozbytmocno.
–Bywałolepiej.
– Powinien cię zbadać lekarz! Rany, może dasz się chociaż obejrzeć Saint? – Ayd
brzmiała,jakbymiałasięrozpłakać.
–Nie,tonictakiego.Wyliżęsię.–AsaprzeniósłwzroknaRowdy’egoiwymienili
spojrzenia, z których wynikało, że Asa z pewnością czuje się gorzej, niż chciałby to
przyznać.–Dzięki,żemniestądwyciągnęłaś,Ayd.
Jegosłowasprawiły,żecośwniejpękło.Zjejczarnychrzęsspłynęływielkiejak
grochyłzyiAsaprzytuliłjąmocno,chociażwidaćbyło,żesprawiamutoból.
–Jużdobrze.
– Dlaczego im nie powiedziałeś, że tego nie zrobiłeś? – spytał Rowdy, ale patrzył
przytymnaRoyaliwidziałam,jakdziewczynakrzywisięgorzko.Jejpartnerłypnąłna
nasgniewnieiskrzyżowałręcenaszerokiejpiersi.
Asanieodpowiedział,alespojrzałznadgłowyswojejsiostrynaRoyal.Przyglądali
się sobie w dziwnym milczeniu, dopóki policjant nie zniecierpliwił się i nie
poinformowałnas:
– Za kilka dni odbędzie się rozprawa. Postarajcie się dopilnować, żeby do tego
czasu trzymał się z dala od kłopotów. – Zrobił paskudną minę. – Wątpię, żeby
następnymrazemtyleosóbstawałonagłowie,żebytakszybkogowypuścili.–Klepnął
Royal w ramię, odwrócił się na pięcie i wrócił, skąd przyszedł. Przyjaciółka Saint
przygryzła wargę i rzuciła mi błagalne spojrzenie. Nie wiem, kiedy zostałam jej
sojuszniczką,alenicdoniejniemiałam.Zazwyczajbyłapełnaenergiiikipiałaklasą,
więcdziwniebyłowidziećjątakąwycofanąi…skruszoną?
– Wykonywałam tylko swoją pracę… – wymamrotała. To była praca, którą
uwielbiałaiwktórejbyładobra.Wiedziałamotym,nawetmimożespędziłamwjej
towarzystwietylkokilkagodzin.
– Wszyscy o tym wiemy, Royal. – Próbowałam ją podnieść na duchu, ale ona nie
odrywaławzrokuodAsyimiałamwrażenie,żewcaleniekierujetychsłówdonas.
Ayden wyswobodziła się z objęć brata i rzuciła czerwonowłosej policjantce
nienawistnespojrzenie.
– Nie wierzę, że wpakowałaś go takiego pokiereszowanego do celi i trzymałaś go
tamcałąnoc!
Widziałam, jak na twarz i szyję Royal występuje rumieniec. Otworzyła usta, żeby
powiedziećcośnaswojąobronę,aleAsająuprzedził:
– Daj spokój. Zacznijmy od tego, że gdybym był kimś innym, lepszym, w ogóle by
nas tu teraz nie było. Zazwyczaj potrafię lepiej ocenić cwanego dzieciaka pełnego
nienawiściipotrafiącegowraziepotrzebypociągnąćzaodpowiedniesznurki.Zostaw
nasząślicznąpaniąwładzęwspokoju.Przeprosiłamniejuż,kiedywczorajwieczorem
mnie skuwała. – Mrugnął do Royal zdrowym okiem. – Zabierajmy się stąd. Nie chcę
spędzać w komisariacie więcej czasu, niż to konieczne. – Uśmiechnął się, a
przynajmniej tak mi się zdawało, jednak zważywszy na miazgę, jaką stanowiły jego
piękne usta, trudno to było stwierdzić na pewno. – Nawet jeśli jest on dla mnie jak
drugidom.
Aydenzacisnęłaszczękiiwycedziła:
–Toniejestśmieszne–izaczęłaprzepraszaćRoyalzato,żenaniąnajechała.
Nikogo z nas nie powinno tu być, więc z ulgą ruszyłam za Rowdym do wyjścia.
Aydenszłazamną.MojejuwadzenieumknęłysłowaAsyskierowanedoRoyal,zanim
donasdołączył:
– Szkoda, Czerwona, że tak wyszło. W innych okolicznościach ty, ja i kajdanki to
mogłabybyćświetnazabawa.
Rany, tylko Asa był zdolny do rzucania takimi tekstami, gdy wyglądał jak gówno i
śmierdziałwciążwięzieniemizaschniętąkrwią!
Wydawałomisię,żeRoyalznowusięzarumieniła,iwidziałam,żeotworzyłausta,
jakby chciała coś powiedzieć. Przeszło mi przez myśl, że oboje dopraszają się
kłopotów. Asa był niepoprawnym flirciarzem i nigdy nie zainteresowałaby go laska,
która go aresztowała, więc jeśli tak się stało, w jego przypadku mogło to oznaczać
tylkojedno:chęćzabawieniasięjejkosztemizemsty.Royalzkoleibyłażywaipełna
energii, ale widziałam w niej pewną wrażliwość i słabość, gdy przyprowadziła
naszego seksownego Południowca. Wiedziałam bez cienia wątpliwości, że Asa
wykorzystatoipożrejążywcem,jeślitylkodamunatoszansę.Pomyślałam,żemoże
to i dobrze, że jej odznaka i pistolet powstrzymały go jak do tej pory przed
dostrzeżeniem,jakwspaniałąkobietąjestwrzeczywistości.
Kiedy jako tako doszliśmy ze wszystkim do ładu, był już późny wieczór. Ayden
wykłócała się z Asą o wizytę na ostrym dyżurze albo przynajmniej zgodę na to, żeby
obejrzała go Saint, a Rowdy odebrał telefon od Jeta, który właśnie wylądował na
lotnisku w Denver. To był długi, męczący dzień i skończył się zupełnie inaczej, niż
spodziewałam się po jego superseksownym początku na molo z moim pięknym
chłopakiem.
JechaliśmywłaśniejegoSUV-emdomojegomieszkania,kiedysięgnąłpomojądłoń
izłożyłnaniejpocałunek,apotempołożyłjąsobienaudzie.
–Dziękuję,żebyłaśdziśprzymnie.Tobyłciężkidzień.
Zwinęłampalcenamaterialejegodżinsów.
– Nie ma sprawy. Było niełatwo, ale mogło wyjść znacznie gorzej. Masz wokół
siebiemnóstwodobrychludzi,taksamojakAsa.
Wmrokuwnętrzasamochodujegouśmiechbłysnąłolśniewającąbielą.
– Mam ciebie. Zapomniałem już, jak wspaniale się dzięki temu czuję. Całkiem
jakbymmógłrobićwszystko,czegozechcę,imiałwszystko,czegopragnę.
Jegosłowasprawiły,żepomoimcielerozlałosięmiłeciepło.
–Och,dajspokój–mruknęłam.–Jesteściecudownągrupąprzyjaciółirodziną.To
naprawdęwzruszające,jakbardzotroszczyciesięosiebieidbacieosiebienawzajem.
–Westchnęłamodnatłokuemocji.–Znalazłeśswojedrzewogenealogiczne,Rowdy,i
jegokonarysąsilniejszeipotężniejszeniżuwiększościosóbmającychkrewnych.
– Tak – wymamrotał cicho. – To chyba jedyna chwila w moim życiu, kiedy mogę
powiedzieć,żenaprawdęmisiępofarciło.Mamszczęście,żejestem,gdziejestem.–
Spojrzał na mnie i w ciemności zobaczyłam, że jego błękitne oczy pałają dziwnym
blaskiem. – Prawdziwy szczęściarz ze mnie, że odnalazłaś mnie po tych wszystkich
latach.
Zmieniłampozycjęnafotelu;gardłomiałamściśniętezewzruszenia.
– Nawet nie wiedziałam, że cię szukałam, jednak gdy tylko zobaczyłam twoje
zdjęcienastronieinternetowejwaszegosalonu,potymjakzadzwoniłdomnieNashz
propozycjąpracy,poczułamsię,jakbymwłaśnietorobiłaprzeztedziesięćlat:szukała
ciebie.
Tobyłapoważnarozmowa,anadodatekobojemieliśmymaksymalniewyczerpujący
emocjonalnie dzień. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania, Rowdy odprowadził
mnie do drzwi, spędził dziesięć minut na męczeniu Jimba i pogadał przez chwilę z
Poppy, a ja opieprzyłam ją za to, że uknuła z nim spisek, podczas gdy powinna była
trzymać moją stronę. Chociaż bardzo chciałam, żeby został na noc, i marzyłam o
wtuleniusięwniegoipozwoleniu,żebywszystkiewspomnieniategodniaodpłynęły,
wiedziałam,żenienamiejscubyłobygootoprosić.
Pocałowałmnieisampocałuneksprawił,żeomaływłosniezłapałamgozakoszulę
izaciągnęłamdosypialni,aledopierogdyzamknęłamzanimdrzwi,dotarłodomnie,
że okazywaliśmy sobie czułości w obecności mojej siostry, a ja ani przez chwilę nie
poczułamsiętymskrępowana.
Klapnęłamnakanapęobokniejistęknęłam,kiedypuchatakulka–jużwcalenietaka
mała–wdrapałasięnaniąirozpłaszczyłazimpetemnamoichkolanach.
– Kocham go. Naprawdę – westchnęłam, nie zastanawiając się nawet nad tym, co
mówię.
Poppytrąciłamnieramieniem.
– Rany. Naprawdę wydaje ci się, że pozwoliłabym mu cię porwać, gdybym o tym
niewiedziała?Przezcałyostatnitydzieńbyłaśokropnaiwiedziałam,żemaszkutemu
powód. Chcę, żebyś była zakochana i szczęśliwa, a jedyną osobą, przy której taka
jesteś,jestRowdy.Zawszebył.
OdchyliłamgłowęnaoparciekanapyipodrapałamJimbamiędzyoklapłymiuszami.
– Skoro to brzmi tak prosto, dlaczego wydaje się takie trudne? – Westchnęłam
znowu. – Dlaczego powiedziałam ci o tym ot tak, a już na samą myśl o tym, że
miałabymmusiędotegoprzyznać,robimisięniedobrze?
Położyłagłowęobokmojejnaoparciukanapy.
–Nieznamodpowiedzinatwojepytanie,chociażnaprawdębymchciała.Miłośćto
skomplikowaneuczucieipotrafisprawićból.
– Nie wrócisz do Loveless, Poppy, prawda? – spytałam. Nie mogła tego zrobić.
Nigdy bym jej na to nie pozwoliła, nawet jeśli była już dorosła i ponosiła
odpowiedzialnośćzawłasneczyny.
–Kiedyśwkońcubędęmusiała.
Wciągnęłamgłośnopowietrzedopłucispojrzałamnaniązniedowierzaniem.
–Nicztego!
–Spokojnie,Salem.Chciałamtylkopowiedzieć,żebędęmusiaławrócićposwoje
rzeczy.Niewiem,jaktozrobię,niewdającsięprzytymwawanturęzOliverem,ale
tak,muszęwrócićipokazaćjemuiojcu,żesięnieboję,ato,cozrobili,jestzłe.
–Cóż,wtakimraziejadęztobą.Niepozwolę,żebyśstawiłaczołoktóremuśznich
samotnie.
–Towalka,którąpowinnambyłastoczyćjużdawnotemu,takjakty.–Przezchwilę
milczała, a potem szepnęła cicho łamiącym się ze wzruszenia głosem: – Kocham cię,
Salem.
–Jaciebieteż,Poppy.
Całydzieńspędziłamotoczonamiłością,będącświadkiemjakludzie,którychłączą
różnerodzajewięzirodzinnych,walcząosiebieisięosiebietroszczą.Tosprawiło,że
dotarło do mnie, jak samotne i puste było tak naprawdę moje życie w biegu przez
wszystkietelata.Dopierozaczynałambudowaćwłasnedrzewogenealogiczneibyłam
naprawdę zaskoczona, że jego korzenie okazały się sięgać obutych w kowbojki stóp
Rowdy’ego. Od zawsze był jedynym stałym elementem mojego życia, nawet gdy
dzieliłynassetkikilometrówiwspomnień.
Byłam w stanie pogodzić się z myślą o powrocie do miejsca, do którego
poprzysięgłamsobiejużnigdyniewracać,bowiedziałam,żejestktoś,ktobędziena
mnie po wszystkim czekał. Wiedziałam, że będzie zawsze moją latarnią morską,
prowadzącą mnie do bezpiecznej przystani – w każdej burzy, tak jak głosił napis
wytatuowanynajegopiersi.
ROWDY
S
zedłem do baru nie bez obaw i dziwnie zdenerwowany. Chyba poprosiłem ją o
spotkaniewtymmiejscu,aniewjednymzeleganckich,modniejszychmiejscwLoDo,
żebypoczućsiępewniejizyskaćwjakimśsensienadniąprzewagęnagruncie,który
znałem.
Byłemzedwadzieściaminutprzedczasem.Wcześniejimdłużejzastanawiałemsię
nadprzebywaniemzniąsamnasam,tymbardziejmiałemochotęodwołaćspotkanie,
dlatego kiedy w piątkowy wieczór, dwa tygodnie po incydencie z Asą wszedłem do
baru, z ulgą spostrzegłem siedzącego przy ladzie i pogrążonego w rozmowie z
Rome’em Rule’a. Istniała nikła szansa, że dzięki Archerom oderwę się na chwilę od
rozmyślanianadczekającymmniepojednaniemzrodziną.Wiedziałem,żepowinienem
byłwziąćsięwgarśćiumówićzSayernatospotkaniezmiesiąctemu,aleterazbyłem
w stanie myśleć tylko o tym, jak zdołam z nią porozmawiać, powstrzymując się od
chęcipryśnięciaprzypierwszejnadarzającejsięokazji.
ZająłemmiejsceobokRule’aiklepnąłemgowramię.NamójwidokRomepodniósł
przeciętąbliznąbrew.
–Agdziedamatwegoserca?
„Dama mego serca”… wiedziałem, że nigdy nie znudzi mi się słuchanie jak ktoś
określaSalemmianem„mojej”.
– Jest z Saint i Royal. Pomagają się pakować naszej ślicznej pielęgniareczce. –
Wydawałosię,żecałewiekizajęłodziewczynieNashapodjęciedecyzjiotym,żebyu
niego zamieszkać, ale teraz, gdy już się na to zdecydowała, nie marnowała czasu i
zabrałasięszybkodogromadzeniaswoichrzeczy,żebyprzenieśćjepodjegodach.–
Jeślichodziościsłość,umówiłemsiętuzkimśnadrinka.
Obaj bracia odwrócili się do mnie jak na komendę. Gdyby tylko było możliwe
zamarznięcie na kość albo zapłonięcie żywym ogniem pod pełnymi dezaprobatami
spojrzeniami, padłbym trupem w ułamku sekundy. Podniosłem do góry ręce w
obronnymgeścieipokręciłemgwałtowniegłową.
– Rany, nie! To nie tak! Nie znacie Salem? Obcięłaby mi jaja i wepchnęła je do
gardła, gdyby tylko dowiedziała się, że z nią pogrywam! – Podniosłem brew i
zwinąłemdłoniewpięści,opierającjeokrawędźbarowejlady.–Kilkatygodnitemu
dowiedziałemsię,żegość,poktórymmamwspadkupołowęDNA,wiedziałcałyczas
o moim istnieniu. Po jego śmierci jego córka, a moja siostra przyrodnia, odszukała
mnie,żebyzałatwićzemnąsprawyspadkowe.Namierzyłamnieiprzezkilkamiesięcy
starałasięzawrzećzemnąznajomość.ToonaznalazłaAsieprawnika.
Romegwizdnąłprzezzębyiodwróciłsię,żebypodaćmipiwo.
–No,no,niezłaoperamydlanasiętukroi.
ObojezRule’emsięroześmialiśmy.
–Opowiedzmiotym.
PchnąłemRule’awramiętakmocno,żeniemalspadłzbarowegostołka.
– A ty dlaczego nie siedzisz w domciu ze swoją ciężarną żonką? – Nigdy bym nie
przypuszczał, że największy buntownik w rodzinie Marked się ustatkuje, ale Rule
najwyraźniejczułsięjakodomatorjakrybawwodzieimusiałemprzyznać,żebardzo
muztymdotwarzy.
Usiadł wygodniej i zwinął mi piwo spod nosa, upił duży łyk, potem oddał mi
szklankęzobślinionymdokładniebrzegiem,ajałypnąłemtylkonaniegozudawanym
oburzeniem.
– Byliśmy dziś na USG i chyba oboje potrzebujemy chwili, żeby nieco ochłonąć.
Chyba dopiero dociera do mnie, że to wszystko dzieje się naprawdę. Będę ojcem.
Będę miał dziecko z ostatnią osobą na ziemi, o której pomyślałbym, że się w niej
zakocham, a teraz nie wyobrażam sobie życia bez niej. Usłyszałem bicie tego małego
serduszkaiprawiesięporyczałem!–Bladoniebieskieoczyzrobiłymusięwielkiejak
spodki.–Cobędzie,jeślinaszedzieckowdasięwemnie?
Romeroześmiałsięizapytał:
–Czytobędziechłopak?
Rulepotarłdłoniąkark.
– Tak. Mam niejasne wrażenie, że z dziewczynką byłoby dużo łatwiej. Byłaby
słodkaiłagodnajakShaw.NiechnasBógstrzeże,jeślidzieciakwdasięwswojego
staruszka.
Romeparsknąłkpiąco.
– Wierz mi, mam dziewczynkę, i chociaż jest słodka i łagodna, to jest też uparta i
nieznośnajakjasnacholera.
Uśmiechnąłemsiędoniegokrzywo.
–Całkiemjakjejmamuśka.
– Żarty żartami, ale nie zamieniłbym tego na nic w świecie. Będzie spoko –
zapewniłRule’aRome.–Jeślichłopakbędzietakijakty,będzieszwiedział,cozrobić,
żeby utrzymać go w ryzach i jednocześnie uświadomić mu, że w porządku jest być
trudnyminawłasnąrękętorowaćsobiedrogęprzeztenświat,ależemusiteżdopuścić
dosiebieludzi,którzygokochają.
Bracia przez chwilę patrzyli sobie głęboko w oczy i widziałem w tym spojrzeniu
echawszystkichprzegranychiwygranychprzezkażdegoznichbitew;niemogłemnie
zgodzić się z Rome’em, jednak, żeby rozluźnić nieco atmosferę, powiedziałem do
Rule’a:
– Cóż, przynajmniej to nie będą bliźniaki. Nie wiem, czy Denver wytrzymałoby
najazd dwóch twoich kopii. – Żart wywarł zamierzony efekt i zobaczyłem, że Rule
niecosięrozpogadza.
– Racja. Cora strzeliła focha na całą godzinę, kiedy Rome powiedział jej, że to
będziejedynaczka,niebliźniaki.
–Nochyba!
Rome podniósł wzrok na drzwi i skinął głową na widok nowych gości. Gdy się
odwróciłem,żebyzobaczyć,ktoto,okazałosię,żetoAsawtowarzystwiejakiejślaski,
niewysokiej, mniej więcej dorównującej wzrostem Corze, ale wyposażonej przez
naturę nie gorzej niż Salem. Miała jaskraworóżowe włosy, a po ustach błąkał jej się
pogardliwy uśmieszek. Wyglądała jakby była obrażona na cały świat i bezgranicznie
nieszczęśliwa,żemusitubyć.Niesubordynacjainiechęćażodniejbiły.Minęłanas,
nie zwracając na nas zupełnie uwagi i kompletnie nas ignorując. Gniew i
niezadowoleniebiłyodniejniczymchmuraczarnegodymu.
Romeparsknąłimruknąłpodnosem:
–AskorojużmowaoCorze,totomaleństwomogłobystartowaćzniąwkonkursie
naarogancję–stwierdziłdosadnie.
–Ktoto?–zapytałRule,wskazującwśladzaróżowowłosymchochlikiem.
–CórkaBrite’a,Avett.BritepoprosiłmnieiAsę,żebyśmyzajęlisięniąprzezkilka
miesięcyidopilnowali,żebytrzymałasięzdalaodkłopotów.Wylalijązcollege’ui
wpadławkiepskietowarzystwo.Słabosobieradzizklientami,więcwysłaliśmyjądo
kuchni, żeby pomagała Darcy, ale to nie był zbyt dobry pomysł, bo w końcu to jej
rodzona matka. Wcześniej czy później któraś z nich straciłaby cierpliwość, rzuciła
wszystkowcholerę,wyszłastądijużniewróciła.–Zaśmiałsięgorzko.–Sądzę,że
Briteliczynato,żeAsabędziemiałnaniądobrywpływ,jakkolwiekidiotyczniebyto
brzmiało.
Brite Walker był właścicielem baru, zanim przekazał go pod opiekę Rome’a. Był
także eksżołnierzem i głosem rozsądku, jeśli chodziło o wybijanie z głowy rosłym,
upartym facetom głupich pomysłów. Wiedziałem, że Rome i Asa zrobiliby dla niego
dosłownie wszystko, włącznie z zaoferowaniem jego zbuntowanej latorośli pracy i
troszczeniemsięonią.
Podniosłembrew.
–Istnezniejsłoneczko,wesołajakszczygiełek!
Romewymamrotał:
–MamydziświeczórzCorąplany,więcmuszęsięjakośstądwyrwać.Joezostanie
zmałą.Chcemygdzieśwyskoczyć.
JoebyłojcemCoryiwmaleńkąArcherównętakzapatrzony,żepojejnarodzinach
błyskawicznie spakował manatki i opuścił Brooklyn, żeby przenieść się do Denver,
byleby tylko być bliżej swoich dziewczynek. Stanowił nieodłączny element życia
Rome’aiCory.
– A cóż to za okazja? – Pytanie Rule’a było proste, ale sposób, w jaki Rome
zesztywniałnajegodźwiękijakspiorunowałswojegobrataprzejmująconiebieskimi
oczami,zdradzałożejegodzisiejszeplanyznaczniewykraczająpozazwykłąrandkę.
–Niemaokazji–bąknął.–Mamcudownąkobietę,któradałamiwspaniałącórkę,i
od czasu do czasu chciałbym dać jej znać, że jest dla mnie najważniejszą osobą na
świecie.
Tak,napewno,parsknąłemwmyśli.Romebyłmilczkiem,atakaprzemowaznacznie
wykraczała poza jego standardową gadkę. Rule i ja wymieniliśmy porozumiewawcze
spojrzenia.Cośsiękroiło,cośważnego–bezdwóchzdań.
– Dam Asie znać, żeby wziął nocną zmianę, i stąd spadam. – Rome skinął bratu
głową i powiedział: – Będziesz zajebistym ojcem, stary. Jesteś świetnym mężem i
bratem, równym kumplem i partnerem w interesach, na którego zawsze można liczyć.
TyiShawzostaliściedlasiebiestworzeni.
Ruleskinąłgłowąiprzełknąłgłośnoślinę.
–Dzięki.
Odwróciłem się w stronę drzwi. Nie chciałem przeoczyć wejścia Sayer, podobnie
jak jej reakcji na to miejsce, gdy tylko wejdzie do baru. Jasne, Rome zadbał o
odnowienietegomiejscaiuczynieniegoprzyzwoitszymniżdawniej,aletonadalbyła
zwykłaknajpainiebyłoszans,żebytozmienić.
– Jak myślisz, o co chodzi z nim i z Corą? – Sięgnąłem po piwo, ale zaraz
przypomniałemsobie,żeRulewsadziłwnieswójoślizgłyjęzor,ioddałemmujebez
słowa,krzywiącsiękwaśno.
–Niemambladegopojęcia–westchnął.–Namawiałjąostatnionaprzeprowadzkę.
Chciał kupić nowy dom, ale tak naprawdę to cholera wie, co mu siedzi we łbie. Ta
dwójkapróbujegasićpożarbenzynąichybaobojelubiąpatrzeć,jakwszystkosięjara.
–Pewniedziękitemunigdysięnienudzą.
–Ajak!Wyobrażaszsobiewogóle,żerobienieczegokolwiekzCorąmogłobybyć
nudne?
Roześmiałemsię,alechwilępóźniejśmiechzamarłminaustachnawidokblondynki
stającejwdrzwiachbaru.Rulenatychmiastzauważyłnagłązmianęzmoimzachowaniu
ipodążyłspojrzeniemzamoimwzrokiemkuSayer,rozglądającejsiępopogrążonymw
półmroku pomieszczeniu. Gdy mnie zauważyła, zaczęła iść w moim kierunku. Szła
dumnym,pewnymkrokiem,jakbymaszerowaławparadzienaślubiekrólewskiejpary.
–Rany,wyglądakubekwkubekjakty,stary!–mruknąłRule.
–Tak,wiem.
Sayerzatrzymałasięobokmnieiprzestąpiłaznoginanogę,wyraźnieskrępowana.
–Cześć!
–Cześć.SayerCole,toRuleArcher–przedstawiłemichsobie.–Pracujezemnąi
jestmoimkumplemoddawiendawna.
Gdywyciągnęładłoń,żebyuścisnąćmurękę,byłempodwrażeniem,żeniezagapiła
sięnabarwnąkobrę,zdobiącąwierzchdłonimojegoprzyjaciela.
– Miło mi – powiedziała pewnym, melodyjnym głosem. Nie wyglądała na zbitą z
tropu, jednak gdy tylko spojrzała mi w oczy, natychmiast odwróciła wzrok.
Zastanawiałemsię,czynamyślospotkaniuzemnądenerwujesiętaksamojakja.
–Mnieteż–odparłRule.–Dzięki,żezgodziłaśsiępomócAsie.
Sprawapotoczyłasięnaprawdęniesamowicie,potymjakSayerskontaktowałanasz
kolesiem,którymiałbyćobrońcąAsy.QuaidJacksonokazałsięrzeczywiściepiraniąi
podczas procesu Asy zakasował wszystkich, nawet pomimo iż nasz kumpel nie miał
zbyt chlubnej przeszłości. Gwoździem do trumny tego małego dupka, który
sprowokował Asę, okazały się jego arogancja i głupota. Ten mały śmieć był na tyle
bezczelny,żewrzuciłnaYouTubenagranykomórkąfilmikzbójkizAsąnaparkingupo
zamknięciu baru. Widać było na nim, że atak całej bandy na barmana był brutalny,
bezlitosny i bezpodstawny. Oczywiście, Asa bronił się jak lew i dzieciak dostał
porządnie po dupie, ale to było nic w porównaniu z tym, jak oberwało się Asie –
zważywszynafakt,żeonbyłsam,aichpięciu.Naprawdęmiałfarta,żewyszedłztego
tylkozobitąbuźką.Mogłosięskończyćznaczniegorzej.
Quaidznalazłnagranie(nie,żebytobyłojakieśspecjalnietrudne,gdyjużtrafiłona
Facebooka i Twittera) i przedstawił je odpowiednim organom, dzięki czemu sprawę
zamknięto, a zamiast tego gówniarz został oskarżony o składanie fałszywych zeznań i
napaść. Quaid był na tyle miły, że obciążył Asę jedynie kosztami zaliczki; tak
naprawdę nasz przystojniak nie musiał nawet stawić się w sądzie. To było piękne
zwycięstwo,nawetjeśliAsawciążmusiałsięwytłumaczyć,dlaczegoniepróbowałsię
bronić,iwyjaśnićsprawę,kiedyskuligoikazaliwsiąśćdosuki.
–Maprawdziwydrygdopakowaniasięwkłopoty–stwierdziłałagodnieSayer.W
jejgłosieniebyłoanikrztynydezaprobaty.
Rulezeskoczyłzestołkairzuciłnabargarśćdrobniaków.
–Każdemuznastosięzdarza…odczasudoczasu.
PożegnałsięzemnąikrzyknąłnapożegnaniedoAsy,którywchodziłakuratzabar.
PrzedstawiłemgoSayer,aonpodziękowałjejpodobniejakRule,tylkozwiększądozą
urokuiuśmiechem,którywzamyślemiałsprawić,żebyzechciałanatychmiastpójśćz
nim do łóżka. Miałem nadzieję, że na nią nie zadziałał. Właśnie starałem się
przyzwyczaićdomyśli,żemamsiostrę.Wolałemnawetniemyśleć,jakczułbymsięze
świadomością, że sypia ona z takim bawidamkiem jak Asa. Poinformował nas, że
drinki są dziś na koszt firmy, i uśmiechnął się do mnie pod nosem, jakby wiedział
doskonale, co mi chodzi po głowie. Zignorowałem go i poprowadziłem Sayer do
jednego ze stolików ustawionych w pobliżu sceny, którą Rome zbudował podczas
remontuiodnawianiabaru.Wiedziałem,żezajakiśczaszrobisiętudośćtłoczno,ale
naraziebyłonatylecicho,żebymożnawspokojuporozmawiaćiniemusiećprzytym
przekrzykiwaćbarowychhałasów.
Kumojemuzdumieniuzamiastzamówićjakiegośwyszukanegodrinkaczykieliszek
wina (chociaż tak naprawdę nie byłem pewien, czy serwują tu coś niebędącego
pochodnąjabola),Sayerwzięłabutelkęcoorslight.
– Cieszę się, że zechciałeś się ze mną spotkać. – Mówiła bardzo kulturalnie i
spokojnie, ale sposób, w jaki nieustannie gestykulowała, zdradzał, że także jest
zdenerwowana.
–Czasamimijatrochęczasu,zanimdojdęzniektórymirzeczamidoładu–bąknąłem.
–Takjakpowiedziałemciwbiurze,niesprawiedliwieciępotraktowałem.Normalnie
takiniejestem.
–Wierzęci.Domyślamsię,żetrudnotowszystkoprzetrawić.
Sięgnąłemposwojepiwoispojrzałemnaniąznadbutelki.
–Tyteżmusiałaśtoprzegryźć–zauważyłem.
Skinęłagłowąiskubnęłaetykietęnapiwie.
– Mój ojciec zawsze znajdował nowe, przerażające sposoby, żeby utrudniać mi
życie. Przywykłam do kłód rzucanych pod nogi i radzenia sobie z coraz to nowymi
wyzwaniami.–Jejoczyobarwieidentycznejzmojąspochmurniały.–Kiedyzaczęłam
cię szukać, byłam na niego wściekła. Byłam samotna, ty także, a on cały czas o tym
wiedział!Mogliśmymiećsiebienawzajemiwspieraćsię,aoncelowotrzymałnasw
niewiedzy, aż do własnej śmierci. Jestem pewna, że liczył na to, że okażesz się
pazernym, samolubnym gnojem, który bez namysłu zgarnie jego pieniądze. Próbował
mnie zranić, ale tak naprawdę w efekcie dał mi jedyną rzecz, jakiej kiedykolwiek
pragnęłam. – Kąciki jej ust uniosły się odrobinę. – Kogoś oprócz niego, kogo
mogłabymnazywaćrodziną,kogoś,okogomogłabymsiętroszczyćizkimmogłabym
się wszystkim dzielić. Fakt, że jesteś dobrym człowiekiem, że tak świetnie sobie
poradziłeśwżyciu,tonaprawdęniesamowitysposóbnapokazanieśrodkowegopalca
temustaremugrzybowi.Mogłabymciękochaćbezwarunkowojużtylkozato,Rowdy.
Zamarłemzpiwemwpółdrogidoustispojrzałemnaniązdumiony.Tobyłajednaz
najmilszychrzeczy,jakieusłyszałemwcałymswoimżyciu.
–Naprawdęniezależyminapołowietwojegospadku,Sayer–powiedziałem.–Nie
zarabiam jak prawnik, ale też nie narzekam i poradzę sobie bez kasy naszego ojca. –
Wreszcieudałomisięupićłykpiwaiodstawiłembutelkęnastół.
–Brzmicałkiem,jakbyśzarobiłkażdegocentawpocieikrwi.–Odsunęławłosyza
uchoipochyliłasięniecowmojąstronę,apotempostawiłałokiećnastoleioparłana
dłonipodbródek.
–Będęteraztrochębezczelnaiwykroczępozamojekompetencje,więcniebądźna
mniezły.
Podniosłem brew, ale uśmiechnąłem się, bo wydawała się naprawdę zatroskana
moją reakcją. Nie mogłem jej za to winić, bo podczas naszego pierwszego spotkania
niebyłemzbytmiły.
–SpędziłamniecoczasuzSalem–zaczęła.–Uważam,żejestcudownąosobąiże
niemógłbyślepiejtrafić.Jesteściewręczdlasiebiestworzeni.Wiem,żeobojewiele
przeszliścieimiędzywaminiezawszebyłoróżowo,alejeślichceszznaćopiniękogoś
zzewnątrz,towydajeciesię…hm,nierozłączni.Zanimodmówiszprzyjęciapieniędzy,
które prawnie ci się należą, pomyśl o tym, że nie odpowiadasz już tylko za siebie.
Mógłbyś je przeznaczyć na ślub albo kupno domu czy rozkręcenie nowego interesu,
albo opłacenie szkoły, gdybyście planowali dzieci. To niebagatelna suma i szczerze,
Rowdy,moimzdaniemzasłużyłeśsobienatepieniądzetaksamojakja.
A niech to szlag! – zakląłem w duchu. Nigdy nie przyszło mi do głowy, co
oznaczałby taki zastrzyk gotówki, gdyby mój związek z Salem rozwijał się dalej w
kierunku,wjakimszedł.Niebyłowątpliwości,żestraciłemdlaniejgłowę,boserce
oddałemjejjużdawnotemu.Jasne,żekiedyśpewniepomyślęowłożeniunajejpalec
obrączki, a fakt, że coraz więcej naszych przyjaciół obrastało w dzieci, oznaczał, że
wcześniejczypóźniejmyteżsięichpewniedoczekamy.Nigdypoprostunieprzeszło
miprzezmyśl,żepowinienemsięnadtymzacząćzastanawiaćjużteraz.
–Cóż,fakt,dobranaznaspara–zgodziłemsię.Salempodobałamisię,taksamojak
to, jak do siebie pasowaliśmy. Jasne, były przed nią inne, ale żadna nie zapełniłaby
pustki w moim życiu tak jak ona, nieważne, jak mocno by się starała. – Masz rację.
Porozmawiamzniąotym.
–Jestbardzoenergicznąiprzedsiębiorcząmłodąosobą.
Roześmiałemsię,bookreśliłbymtoniecoinaczej:
–Toistnyżywioł!
–Tentatuażnajejplecach…ten,którydlaniejnarysowałeś,gdybyłanastolatką…
nigdy nie widziałam nic piękniejszego. Uważam, że jest niesamowity, a sam fakt, że
Salemnosinaskórzeswójulubionyprezentkażdegodnia,jest…niedoopisania.
Cóż, nigdy nie myślałem o tym w ten sposób, ale Sayer miała rację. To było coś
wyjątkowego.Naprawdęniezwykłego,zupełniejakmójzwiązekzSalem.
–Wiesz,zawszeuważałem,żemamwżyciuniefart.–Teraztojapochyliłemsiędo
niej nad stołem. – Moja mama zginęła, bo jakiś pieprzony gnojek chciał ukraść jej
samochód. – Westchnąłem i znowu poczułem, jak ciężar tego wspomnienia mnie
przytłacza, tak jak zawsze, gdy o tym myślałem. – Pewnie zresztą o tym wiesz, bo
szukałaśinformacjiomnie,gdystarałaśsięmnienamierzyć,jednakniewieszpewnie,
że tamtego wieczoru wyszła z domu z mojego powodu. Miałem wysoką gorączkę i
wymiotowałem,więcwyskoczyładosłownienachwilkędosklepu,żebykupićnapóji
tylenoldladzieci.Mieszkaliśmywdośćniebezpiecznejczęścimiasta,więcgdybynie
ja, nigdy nie wypuściłaby się z domu. – Wspomnienia sprawiły, że ścisnęło mnie w
gardle i przez chwilę nie mogłem wykrztusić słowa. Wbiłem wzrok w stół, bo nie
mogłem znieść współczucia w spojrzeniu Sayer. – A potem były siostry Cruz.
PotrzebowałemSalem,aonawyjechała.Wydawałomisię,żekochałemPoppy,aona
mnie odrzuciła. Niefart na niefarcie i niefartem pogania. – Parsknąłem chrapliwym,
bezradosnym śmiechem. – No i futbol. Byłem w tym dobry, naprawdę dobry, ale nie
lubiłem tego, a to, co kochałem, rzekomo nie mogło mi zapewnić przyszłości. –
Odchrząknąłem i wreszcie podniosłem na nią wzrok. – Jednak w ciągu ostatniego
miesiącaczycośkołotegozacząłemzmieniaćzdanienatematmojegoniefarta.Salem
wróciładomnieiwyprostowałamójświat,chociażwcześniejnawetniewiedziałem,
że był wywrócony do góry nogami. Poppy zawsze będzie dla mnie ważna, jednak w
inny sposób niż jej siostra, i tylko to się liczy. Phil odnalazł mnie i nauczył, jak
zarabiać na życie sztuką. Moja mama może i odeszła, ale ostatnio gdziekolwiek się
obrócę, wciąż spotykam ludzi, którzy mnie kochają i traktują jak członka swojej
rodziny… włącznie z tobą. To więcej szczęścia niż większość ludzi doznaje w ciągu
całegożycia.
Jejoczyzalśniły,gdypowiedziałami:
–Chybazarazsięrozpłaczę.
Odchrząknąłemznowuipostanowiłemzmienićtemat:
– A ty? Nikt nie miał ci za złe, że włóczysz się po świecie, żeby znaleźć swojego
zaginionegobraciszka?
Skrzywiłasięiteraztoonaodwróciławzrok.
– Zanim wyjechałam, byłam zaręczona, ale okazało się, że to nie to. Zerwałam
zaręczynytużprzedprzeprowadzką,afakt,żebardziejniżnaniminatym,żegozranię,
zależało mi na tobie i na tym, co pomyślisz, świadczy tylko o tym, że rozstanie było
dobrymwyborem.
–Brzmisłabo.Długozesobąbyliście?
– Pięć lat, zaręczeni przez dwa. To był miły chłopak, ale… po prostu nie
pasowaliśmydosiebie.
–Nadalbrzmisłabo.
Uniosłapodbródekiuśmiechnęłasiędomnieszeroko.Jakdziwniebyłowidziećw
niejmniesamego,kiedytaknamniepatrzyła!
– Sądzę, że chyba wolę poczekać na coś takiego, co łączy ciebie z Salem. Chcę
kogoś,ktopatrzynamnie,jakbymbyłapoczątkiemikońcemwszystkiego.Takwłaśnie
tynaniąpatrzysz.
–Jestdlamniepierwszaiostatnia.
Sayerprzechyliłagłowęnaramięispojrzałanamniepytająco.Sięgnąłempopiwo.
Możeibyłamojąsiostrą,alenadalbyłamiwzasadziecałkiemobca,anadziświeczór
niemiałemwplanachwylewaniaprzedniążalów.
– Salem jest dla mnie pod wieloma względami pierwszą dziewczyną, nawet jeśli
kiedyś nie zdawałem sobie z tego sprawy – wyjaśniłem oględnie. – Teraz, gdy znów
zagościławmoimżyciu,staramsięskupićnatym,żebywwieluwzględachbyłateżdla
mnietąostatnią.
Sayerskinęłagłowąiwzięławłasnepiwo.
–Cośjakostatnią,którąbędzieszkochał?
–Dokładnietak.
–Tegowłaśnieteżchcę.
Chciałem jej powiedzieć, żeby była cierpliwa i zignorowała Asę, który właśnie
podszedł do nas z dwoma nowymi piwami, prezentując przy tym cały swój urok i
południową serdeczność, ale nie zdążyłem, bo do środka wparował Zeb. Wyglądał,
jakbyostatniekilkagodzintarzałsięwtrocinachiszpachli.Wbrodziemiałwióry,a
naczolesmugismaru.
Przywykłem do tego, że wygląda niechlujnie i dziko, ale bałem się, że może nieco
przerazić Sayer, kiedy bez pytania odsunął sobie krzesło i poprosił Asę o piwo.
Przystojny Południowiec odszedł ze śmiechem i przysłał do nas Dixie z butelką dla
mojegokumpla.
–Ktoto?–GłosZebabrzmiał,jakbybyłwyciosanyzeskałypiorunem.Niemiałem
stuprocentowejpewności,alewydawałomisię,żespodcałegotegosmaruiskłębionej
brodyślinisiędoSayer.
– Moja siostra. Sayer, to mój kumpel Zeb Fuller – przedstawiłem ich sobie. – To
właśnieonzaprojektowałiwyremontowałnowysalonwLoDo.–Byłemzaskoczony,z
jaką łatwością przychodzi mi nazywanie jej siostrą i jak bardzo podoba mi się
brzmienietegosłowa.
ZielonejakliścieoczyZebazalśniłypsotnie.
–Maszsiostrę?Takąseksowną,eleganckąsiostrzyczkę?
Widziałem, jak Sayer się rumieni i wybałusza na mnie oczy. Zeb przypominał w
pewnymsensieniedźwiedziagrizzlyiniebyłownimnicprzyjaznegoczymiłego,ale
sądziłem,żenaswójsposóbstarałsiępoderwaćmojąsiostrę.
–Cóż,natowygląda.–Zmrużyłemoczy,posłałemmuzłespojrzenieispróbowałem
gokopnąćpodstołem.Efektbyłtaki,jakbymstarałsiędokopaćdrzewu.
– Zawsze pełen niespodzianek, co, Rowdy? Najpierw ta ślicznotka z twoich
rodzinnychstron,aterazuroczasiostrunia,którejistnienieukrywałeśprzedwszystkimi.
Ktojeszczeprzybędziecinaratunek,hę?
Niechciałemdawaćmusatysfakcjiiinformowaćgo,żePoppytakżejestwmieście,
więctylkołypnąłemnaniegogniewnie,podczasgdyonnieprzestawałsięuśmiechać
do mnie radośnie spod tego swojego krzaczastego brodziska. Sądziłem, że zapadnie
terazdziwnacisza,aleSayer,całkiemjaktoona,znowuzaskoczyłamnie,nawiązując
swobodną rozmowę z moim gburowatym kumplem. Okazało się, że kupiła całkiem
niedawno stary dom w stylu wiktoriańskim w Governor’s Park i był on kompletną
ruiną. Dwa piwa później ustalili już, że zajrzy do niej, rozejrzy się i oceni pracę, za
którą jej obecna firma remontowa najwyraźniej nieźle z niej zdzierała. Nie mrugnęła
też okiem, kiedy Zeb przyznał się do swojej kryminalnej przeszłości. Sama z kolei
poinformowałago,żeponieważjestprawniczką,wieażzbytdobrze,żesystemprawny
nie zawsze działa, jak powinien. Przy czwartym piwie miałem niejasne wrażenie, że
flirtuje otwarcie z moim wielkim kumplem, i zacząłem czuć się dziwnie
dyskomfortowo,jaknieprzymierzającpiątekołouwozu.
NapisałemdoSalem,żebysprawdzić,czywróciłajużdodomu,akiedyodesłałami
w odpowiedzi swoją fotkę z łóżka w samych tylko okularach, pożegnałem się
pośpiesznieipognałemnałebnaszyjędomojejsłodkiejdziewczyny.Poppywpuściła
mnie do mieszkania i roześmiała się tylko, kiedy minąłem ją, ledwie siląc się na
powitanie,ipopędziłemdopokojuSalem.
Nie spała, czekała na mnie i rzeczywiście miała na sobie tylko te modne okulary
kujonki w czarnych oprawkach, które nosiła w domu. Jej czarne włosy z czerwonym
pasemkiem były w nieładzie rozsypane na poduszce i jakieś trzy sekundy zajęło mi
rozebranie się i dołączenie do niej. W pewnej chwili, gdy byłem bez reszty zajęty
sprawianiem,żebyjęczałaiwykrzykiwałamojeimię,dotarłodomnie,żeniejesteśmy
sami i powinienem mieć na względzie obecność Poppy, zaczęła mocno pocierać
kolczyki w moim penisie i nie mogłem już myśleć o niczym innym poza tym, jak
cudownajestijakbardzoniechciałemjużnigdywżyciu,żebydotykałmniektośpoza
nią.
Zasnęliśmywtuleniwsiebie,spełnieniiwyczerpani.Jejwłosyleżałyskłębionena
mojejpiersi,awustachczułemjejsmak–ibyłotoidealne.Jejmiękkiciężarnamoim
ciele był jak kotwica, którą miałem wytatuowaną na szyi. Utrzymywała mnie ona w
miejscu,dawałamioparcieiprzypominała,żeSalembyłamojąbezpiecznąprzystanią
przezcałyczas,kiedyobojebłądziliśmypoobcychmorzach.
Obudziłem się i zakląłem pod nosem, gdy Salem rąbnęła mnie łokciem w brzuch,
gramoląc się z łóżka. Początkowo nie bardzo rozumiałem, co się dzieje, ale już za
chwilęusłyszałem,jakPoppygwałtowniepukadodrzwisypialni,aJimboszczekajak
oszalały.Jęknąłemisięgnąłempodżinsy,którerzuciłemnapodłogęprzyłóżkuwczoraj
wieczorem. Salem przywłaszczyła sobie moją koszulkę, więc kiedy wyszedłem do
pokojugościnnego,żebyzobaczyć,ocotencałyraban,miałemnasobietylkospodnie.
Uciszyłem Jimba i rzuciłem mu piłkę tenisową, podczas gdy Poppy wykrzykiwała
coś do Salem bez ładu i składu. Już, już miałem zagwizdać i nawrzeszczeć na
wszystkich,żebysię,dojasnejinagłej,zamknęli,kiedydomofonnaścianierozdzwonił
się jak wściekły. Dzwonił i dzwonił, całkiem jakby ktoś wdusił przycisk i go
zablokował.Byłajakaśczwartanadranem,więcnapewnoniebyłtosąsiad,którysię
zatrzasnął.
–Cosiędzieje,dojasnejcholery?–Przeczesałemwłosypalcamiipodszedłemdo
dziewczyn.
Salem obejrzała się na mnie przez ramię; wyglądała na zmartwioną i nieco
przestraszoną.Chociażznaturymiałaśniadącerę,wyraźniepobladła.
–Poppysądzi,żetomożebyćOliver,jejmąż.
Zmarszczyłem brwi i skrzyżowałem ramiona na piersi. Domofon znowu się
rozdzwoniłiłypnąłemnaniegogniewnie.
–Jak,ulicha,miałbyciętuznaleźć?
Poppypokręciłagwałtowniegłową,apopoliczkachspływałyjejwielkiejakgroch
łzy.
–Niewiem!MójBoże,onmniezabije!
Ściągnąłembrwiiruszyłemwstronędomofonu.
– To pewnie tylko jakiś ochlejus, który nie może wejść do środka i opiera się o
przycisk – mruknąłem, a potem wcisnąłem guzik i warknąłem: – Zmiataj stąd, stary.
Niktcięniewpuści.Jestczwartanadranem,niekażmiwzywaćglin.
Nikt nie odpowiedział, ale jak tylko odwiesiłem słuchawkę, domofon znowu się
rozdzwonił. Salem patrzyła na mnie, jakbym powinien wiedzieć, co robić, więc
wzruszyłemtylkoramionamiistwierdziłem:
– No dobra, zejdę do niego i pomogę mu zdjąć ten pieprzony palec z guzika.
Ktokolwiektojest.
Poppyzaczęłapłakaćjeszczegłośniej,aSalemposłałamigniewnespojrzenie.
–Widziałeś,jakwyglądała,kiedytuprzyjechała.Tenkoleśjestnieprzewidywalnyi
niespełnarozumu.Niechcę,żebycościsięstało.Możepowinniśmypoprostuwezwać
policję?
Domofon znowu zaczął brzęczeć, a Jimbo warczeć gardłowo. Schyliłem się i
podrapałemgomiędzyuszami.
– Postawmy sprawę jasno: ten koleś nie będzie straszył moich dziewczyn. Może
powinienporozmawiaćzkimśswoichrozmiarów.
Poppywciągnęłagłośnopowietrze.
– To szaleniec, Rowdy. O mały włos zabiłby mnie, bo nie chciałam mieć z nim
dzieci.Co,jeślibędziemiałnóżalbopistolet?Niechcę,żebycościsięprzezemnie
stało.
Uśmiechnąłemsiędonichkrzywoiotworzyłemdrzwi.
–Niemartwsięomnie.Potrafięsamosiebiezadbać,wierzmi.
Gdy Jimbo przebiegł mi między nogami i wybiegł na korytarz do drzwi
wejściowych, obie jak na komendę wykrzyknęły moje imię. Złapałem psa za obrożę,
otworzyłem pierwsze drzwi i ruszyłem do drugich, przy których znajdował się
domofon.Zanimistałfacet,wciskającyuparcieguzikznumeremmieszkaniaSalem.
Nie wyróżniał się niczym szczególnym. Był nieco niższy ode mnie, miał na sobie
ubraniewkolorzekhakiiwykasanąnaspodniekoszulkępolo.Włosysterczałymuna
wszystkie strony, a kiedy na mnie spojrzał, jego ciemne oczy zaczęły miotać
błyskawice.
– Rany, stary! – burknąłem. – Odpuść sobie. Nie wiem, kim jesteś, ale chyba
dobijasz się do nie tego mieszkania, co trzeba. – Jimbo warknął i spróbował mi się
wyrwać,alemocnotrzymałemjegosmycz.Byłdośćdobrzeułożonympseminigdynie
bywał agresywny, więc jego zachowanie trochę mnie zaniepokoiło. – Spływaj stąd,
frajerze.
Gośćcofnąłsięoddomofonuizmierzyłmnieodstópdogłów.Możeibyłemcały
wymiętolony i wyglądałem, jakbym miał za sobą ciężką nockę, bo rzeczywiście tak
było,alenadalbyłemwyższyodniego.Trudnobyłoprzeoczyćlęk,którymignąłmuw
oczach.Jegowzrokspocząłwreszcienapirackimstatkuwytatuowanymnamojejpiersi
igośćspytałzkrzywymuśmieszkiem:
–Kim,dojasnejcholery,jesteś?
Byłem tak zaskoczony, że tylko zamrugałem. Pies zaszczekał przenikliwie, a koleś
rzuciłmupaskudnespojrzenie.
– Frajer pod cudzymi drzwiami nie powinien zadawać pytań – prychnąłem. –
Powiedziałemcijuż:spłyńalbowezwęgliny.
Jegopierśpodniosłasię,gdyodetchnąłgłęboko,anajegotwarzwystąpiłgniewny
grymas.
–Mojażonajesttutajinieruszęsięstądaninakrok,dopókizniąnieporozmawiam.
Cóż, wyglądało na to, że Poppy miała rację. Temu kolesiowi nikt chyba dawno
porządnieniedołożyłdopieca.
–Nicztego.Niezbliżyszsiędoniejaninakrok.Widziałemnawłasneoczyefekty
twojejostatniej„rozmowy”zniąiniemaopcji,żebytosiępowtórzyło.
–Onajestmoja!
Podszedłemdoniego,gdyJimbospróbowałmusięrzucićdokrocza.
– Ludzie nie są własnością. Poppy to słodka dziewczyna, która zasługuje na coś
znacznie lepszego niż jakiś dupek, który wykorzystuje ją jak worek treningowy, i
ojciec,któryudaje,żetegoniewidzi.WracajdoTeksasu,gnoju,izapomnijoniej.
Podszedł do mnie o krok i mało brakowało, a złamałbym mu palec, kiedy dźgnął
mnienimwpierś.
–Wiemotobie–warknął.–Sierotabezrodziny,bezkrewnych.Niemasznikogoi
nic! Poppy cię nie chciała, więc nie ma szans, żeby teraz choć na ciebie spojrzała.
Porozmawiamznią,nawetjeślipodrodzebędęcięmusiałwdeptaćwziemię!
Pewniebymgoolałizdołałzachowaćzimnąkrew,alezanimzdążyłemcokolwiek
powiedzieć, kazać mu się odczepić, podniósł nogę i kopnął Jimba w bok. Pies
zaskamlał i zerwał mi się ze smyczy. Cóż przynajmniej nie musiałem się już
przejmowaćtym,żepierwszyzacznębójkę,bogdyschyliłemsię,żebysprawdzić,czy
szczeniakowinicniejest,gnojekspróbowałmnierąbnąćpięściąwbrzuch.Złapałem
gowporęzarękęiwykręciłemmująnaplecy.Kiedystraciłrównowagę,rąbnąłemgo
mocno w szczękę, rozkwaszając mu przy tym usta i sprawiając, że na podbródek
pociekłamukrew.Byłemodniegonatylewyższy,żeniemógłwykorzystaćdźwigni,
kiedyobróciłemgoplecamidosiebieizałożyłemmułokiećzagardło.
Odrzuciłgłowęnaplecyispróbowałzaatakowaćmniezbańki,alewporęzłapałem
go za szyję i zmusiłem, żeby pochylił się do przodu, wygięty w dziwnej i
zdecydowanie bolesnej pozycji. Wyprowadziłem go z korytarzyka na chodnik obok
ulicy,apotempchnąłemnatylemocno,żezatoczyłsięiupadłnaczworakach.
–Lepiejtuniewracaj,stary–warknąłem.–ZabieramdziśPoppy,żebyzałatwićci
zakazzbliżaniasiędoniej,iwierzmi:jeślisądzisz,żejajestemstraszny,niechcesz
wiedzieć,cozgotujecijejsiostra,kiedystanieszjejnadrodze.Tylkoostatnifrajerzy
bijąkobietyipowinieneśsięcieszyć,żeniezrobiłemcitego,cotyjej.
Odwróciłsię,żebynamniespojrzeć,imógłbymprzysiąc,żegdynamniespojrzał,
w jego oczach widniała żądza mordu. Naprawdę powinienem był mu rozkwasić nos,
żebydaćmunauczkę,albochociażkopnąćgopodżebra,żebyzrewanżowaćsięzapsa.
–Poppyjestmoja!–warknąłznowu,ajapodniosłemtylkobrew.
– Ona ma zgoła inne zdanie na ten temat. Chyba ktoś powinien nauczyć cię, jak
okazywaćkobiecieszacunek.
ZagwizdałemnaJimbairoześmiałemsięwgłos,kiedypodbiegłdorozciągniętego
nachodnikuintruzaipodniósłnogę.MążPoppyspróbowałsięodtoczyć,żebyuniknąć
strumienia moczu, ale nie był dość szybki. Jimbo wydawał się bardzo zadowolony z
siebie, kiedy do mnie wrócił. Przyglądaliśmy się, jak gość gramoli się na nogi,
przeklinającnasiobrzucającwyzwiskamiprzezcałądrogędoswojegosamochodu.
Poklepałem psa po głowie i powiedziałem: „dobry chłopiec”, a potem wróciliśmy
donaszychdziewczyn.
Gdy weszliśmy do mieszkania, Salem spacerowała niespokojnie w tę i we w tę, a
Poppy leżała skulona w kłębek na kanapie. Jak tylko stanąłem w drzwiach, Salem
rzuciłasięnamnie,więcotoczyłemjąramionamiiucałowałemwczubekgłowy.
–ZadzwoniłamdoRoyal.Musiałam–wyznała.
Pocałowałem jej drżące usta, a ona podniosła na mnie wzrok, szarpiąc nerwowo
końcówkiwłosów.
–Dobrzebybyło,gdybytwojasiostrazniąporozmawiała–stwierdziłem.–Onama
rację.Tenkoleśtojakiśkompletnyświr.Sądzę,żemożebyćgroźny.Itonietylkodla
niej, ale i dla ciebie. Będzie jej potrzebny sądowy nakaz ochrony. Powinnaś też
sprawdzić, czy Royal nie mogłaby go aresztować za znęcanie się nad zwierzętami. –
Skinąłem głową w stronę psa, który ułożył się właśnie wygodnie obok Poppy. –
KopnąłJimbawbok.
Salemzaczerpnęłagłośnotchuizaczęłakląć,naczymświatstoi.
–Taksięcieszę,żejesteś…
Poppypodniosłagłowęznadoparciakanapy.
–Jateż–powiedziała.
PocałowałemSalemjeszczerazizapewniłemją:
–Zawszebędę.
Otoczyła mnie ramionami i złożyła głowę na moim sercu, które, przysięgam!, biło
tylkodlaniej.
–Jateż,Rowdy.
Teraz, gdy to powiedziała, wierzyłem jej i nic na bożym świecie nie mogło mnie
bardziejuszczęśliwić.
SALEM
N
iebyłoszans,żebyśmypotymwszystkimzasnęli,więckiedynadszedłczaswyjścia
do pracy, Rowdy i ja byliśmy jak zombi. On miał jeszcze gorzej, bo musiał zacząć
robotęwcześniejniżzwykle,żebynadrobićspotkanie,któreodwołałtegodnia,kiedy
się spóźnił z powodu kaca. Poppy nie chciała zostać w mieszkaniu sama, i wcale jej
sięniedziwiłam,więczabrałamjązesobądosalonuipoprosiłam,żebypomogłamiw
sklepie.Wszystkobyłojużzinwentaryzowane,ometkowaneipoukładane.Tylkokilka
tygodni dzieliło nas od ruszenia pełną parą i otwarcia sklepiku nad salonem dla
klientów,anamojąskrzynkępocztowąprzychodziłyjużmejlezpytaniamiodostępny
towar. Obydwa salony były obłożone na maksa i wszyscy tatuażyści, włącznie z
nowyminabytkami,mieliterminyustalonenamiesiącdoprzodu,więcwiedziałam,że
NashiRulebędąmusielizatrudnićkogoś,ktozajmiesięsprzedażąonline.Cieszyłam
sięnamyślotymimiałamnadzieję,żewtejsprawieszybkodojdziemyzchłopcami
doporozumienia.
Cora ucieszyła się z dodatkowej pary rąk do pracy. Tego popołudnia miała
umówionych kilka wizyt na kolczykowanie, więc przydzieliła Poppy zadanie
aktualizowania portfolio i opracowania arkusza jakichś artykułów zaopatrzeniowych,
potrzebnychchłopcomdopracy.Wściekałasięojakieśręcznikipapieroweczycośw
tymstylu,czymbardzorozbawiłaPoppy.DzisiejszegodniaCorawydawałasięjeszcze
bardziej hałaśliwa i ożywiona niż zwykle, co sprawiło, że Rowdy w końcu ją o to
spytał. Zbyła go i nie podjęła tematu, a przynajmniej dopóki nie podeszła do lady z
klientką, dziewczyną, która chciała zrobić sobie wszczepy za uszami i dopóki nie
zauważyłam wielkiego, lśniącego na tym jej palcu pierścionka, kiedy podawała mi
jakieśdokumenty.
Poczułam,jakszczękamiopadanajegowidok,izłapałamjązajejmaleńkądłoń.
–Zaręczyłaśsię?
Salon był pełen klientów i panował w nim nieopisany wręcz hałas, ale kiedy
zadałamjejpytanie,zapadłanaglecisza,jakmakiemzasiał.Corawyszarpnęłarękęz
mojego uścisku i zaczerwieniła się uroczo. Jej turkusowe oko błysnęło radośnie,
podczasgdybrązowezalśniłołagodnieiczule.
–Może…
Roześmiałamsięnacałegardłoisięgnęłamznowupojejlewądłoń,żebyprzyjrzeć
sięjeszczerazpierścionkowi.
TobyłacałaCora–niepasowałydoniejżadnenudnediamentyczytradycyjnezłoto.
Zamiast tego na jej serdecznym palcu migotał pierścionek z dwoma kamieniami
osadzonymi obok siebie: złocistym topazem i czystym błękitnym szafirem. Takie
zestawienienieodpowiadałocoprawdadokładnieodcieniomjejdwubarwnychoczu,
alezamysłbyłwidocznyjakna,nomenomen,dłoni.Nigdybymniepomyślała,żetaki
wielki, mrukliwy koleś jak Rome Archer dobierze tak idealnie pierścionek
zaręczynowy.
Poczułam,jakRowdystajezamoimiplecami;wyciągnąłrękęizabrałzmojejdłoni
rączkęCory.
–Wiedziałem,żewczorajcośsiękroi.Skubanispiskowcy!–WypuściłdłońCoryi
złapał mnie za kark. Nie wiedziałam, czy to ma być ostrzeżenie, żebym nic nie
kombinowała,czyzapowiedźrównieślicznegocackawmojejniedalekiejprzyszłości.
–Gratulacje!Aledlaczegonicniepowiedziałaś,Tink?
Uważałam, że to strasznie urocze, że chłopcy mówili do niej Tink. To było
zdrobnienie od Tinker Bell, Blaszanego Dzwoneczka, dlatego że była taka drobna i
miała jasne włosy. Chociaż miała raczej osobowość rekina niż leśnej wróżki,
przezwiskopasowałojakulał.
Corawzruszyłaramionami.
–Niewiem.Chybadalejjestemwszoku.
Rowdysięroześmiał.
– Och, daj spokój. Wszyscy wiemy, że Rome w głębi duszy to sentymentalny,
staroświecki gnojek. Było pewne, że wcześniej czy później będzie chciał uczynić cię
swojążonąiciępoślubić.
Corawyciągnęłarękęprzedsiebieiobróciłajątak,żeświatłozzewnątrzzalśniłoi
zamigotało w bliźniaczych kamieniach. Rany, naprawdę wyglądała jak współczesna,
zbuntowanawersjapostacizbajkiDisneya!
–Nieoświadczyłmisię–stwierdziła,podnoszącjasnebrwi,ajejustarozciągnęły
sięwpsotnymuśmiechu.–Tylkomitooświadczył.
Rowdyznowusięroześmiał,ajazagapiłamsięnaniązotwartymiustami.
–Żenibyjak?Żartujeszsobie?
–Nie.Zabrałmnienakolację,cobyłonaprawdęmiłe,boodkądnaświatprzyszła
Remy,niemieliśmydlasiebiezbytwieleczasu,żebypobyćchoćtrochęsamnasam.
Kiedywróciliśmydodomu,sądziłam,żezastanętammojegoojcaimałą,aleokazało
się,żeRomepoprosiłtatę,żebywziąłjąnanocdosiebie.–Zamrugałagwałtowniei
zmarszczyła nos. Przez chwilę miałam wrażenie, że się rozpłacze, ale szybko wzięła
sięwgarść.–Poprosiłmojegoojcaomojąrękę…czysteszaleństwo!Romenigdyo
nicnikogonieprosi!Nigdy!–Położyłarękęnapiersiiwestchnęła.–Uklęknąłprzede
mną i powiedział, że nie ma znaczenia, czy będziemy do końca życia wynajmować
mieszkanie, czy też żyli w namiocie w lesie, o ile tylko będziemy już zawsze razem.
Potem powiedział, że muszę go poślubić i że nie mam wyboru. – Błysnęła znowu
swoim uroczym pierścionkiem. – A później włożył mi go na palec i oznajmił, że nie
wolnomigonigdyzdjąć.
Cóż, moim zdaniem nie brzmiało to specjalnie romantycznie, ale chyba jednak
musiałobyć,bopierwszyrazwidziałamuCoryrozmarzonywzrok.
–Cóż,gratuluję.–Naprawdęcieszyłamsięjejszczęściem.Byłasuperlaskąimiała
cudowną rodzinę. To była miła odmiana po porannej awanturze tuż pod moimi
drzwiami.
– Byłam już raz zaręczona – dodała Cora. – Ale to było pierdyliard lat temu i
skończyłosięmegagównianie.Teraz,kiedytrafiłamnawłaściwąosobę,wszystkojest
zupełnie inaczej. Całkiem jakbym czuła to pod skórą i po prostu wiem, że tak miało
być.
Palce Rowdy’ego zacisnęły się na moim karku i uniosłam nieco głowę, żeby na
niegospojrzeć.Oczylśniłymugorącymbłękitem.
–Cóż,powiedzwtakimrazietemuswojemuwielkoludowi,żecieszymysiębardzo.
I… zdajesz sobie chyba sprawę z tego, że to Rule’owi przypadnie w udziale
zorganizowaniewieczorukawalerskiego,kiedyprzyjdziecodoczego?
Cora otworzyła szeroko buzię i zamknęła ją z głośnym kłapnięciem, a potem
zmrużyłaoczyiposłałamojemuchłopakowizłespojrzenie.
–Pomoimtrupie!–Apotemodwróciłasięnaobutejwglanapięcieiwbiegłapo
schodach na górę. Rowdy puścił mój kark i oparł się biodrem o biurko, zmieniając
tematnataki,októrymodjakiegośczasustarałamsięzcałychsiłniemyśleć.
– Chyba powinnaś spakować Poppy i przeprowadzić ją na kilka dni do mojego
mieszkania, zanim gliny nie znajdą tego całego Olivera, żeby wręczyć mu zakaz
zbliżaniasię.
Ponieważ głupi mąż mojej siostry nie był stąd i nie miałam pojęcia, jak znalazł
Poppy,odszukaniegomogłosięokazaćznacznietrudniejsze,niżsądziłam.Apozatym
zakazzbliżaniasiędoniejwcaleniegwarantowałjejbezpieczeństwa.Royalzbrutalną
szczerością oznajmiła Poppy, że policja mogła go aresztować tylko w przypadku
złamania zakazu, ale poza tym nie było pewności, że ten dupek nie spróbuje się jej
dobraćdoskóry,jeślinaprawdęmunatymzależało.
Oparłamsięłokciemobiurkoispojrzałamnaniegospodopuszczonychrzęs.
– Tak. Dzięki temu chyba poczułaby się nieco pewniej. – Westchnęłam. – I ja
pewnieteżpoczułabymsięniecolepiej.
Rowdywyciągnąłdłońipociągnąłmnielekkozakosmykwłosów.
–Znajdągo.
–Jaksądzisz,jakwogóleudałomusięjąumnienamierzyć?
–Niemam pojęcia.Możeodnalazł cięprzezInternet? Wystarczyłoby,żeby wpisał
twojeimięwGoogleitrafiłnainformację,żepracujeszwtutejszymsalonie.Niemam
jednak pomysłu, jak zdołał znaleźć twoje mieszkanie. Myślisz, że Poppy mogła
powiedzieć komuś, że wybiera się do ciebie? – W jego pytaniu pobrzmiewała
zawoalowana aluzja, a ja nawet nie chciałam myśleć o tym, co to mogło oznaczać.
Westchnęłamioparłamgłowęojegoumięśnioneudo.
–Sądzisz,żemogławygadaćsięmoimrodzicom,prawda?
Położyłmidłońnagłowieipogłaskałpowłosach.
– Dla ciebie odejście od nich było inne. Nigdy nie obchodziło cię, co sobie
pomyślą, nie chciałaś dać się im zaszufladkować. Poppy taka nie jest. Liczy się z
opinią waszego ojca. Zawsze chciała go zadowolić i sprawić, żeby kochał ją
bezwarunkowo.Trudnosięwyzbyćtakichnawyków.
Podniosłamgłowęiwstałam,żebyspojrzećmuwoczy.Gdybyśmyniebyliwpracy,
pewnierzuciłabymsięnaniegoiobcałowałagoodgórydodołu.
–Czymógłbyśnachwilęrzucićokiemnarecepcję?–poprosiłam.–Chciałabymna
chwilęskoczyćnagóręiszybkozniąpogadać.
Skinąłgłowąiskrzyżowałręcenapiersi.
– Bądź dla niej miła – poprosił. – Wiem, że minęło mnóstwo czasu i dzieliło was
wiele kilometrów, ale postaraj się pamiętać, jak to było żyć pod jego pantoflem… i
jegodachem.
Nie mogłam się oprzeć chęci przesunięcia czule palcami po jego ramieniu, kiedy
mijałamgo,żebywspiąćsięposchodachnagórę.DrzwidobiuraCorybyłyotwarte,a
onarozmawiałazabiurkiemprzeztelefon.Poppystałaprzedjednymztychzabawnych,
krzywychluster,robiącśmieszneminy,cosprawiło,żeroześmiałamsięwgłosnajej
widok,aonaodwróciłasięiłypnęłanamniespodełba.
–Cojest?Czytowłaśnieniepototusą?–parsknęła.–Niewiem,jakktośmiałbyz
nich korzystać do przymierzania ciuchów. Wygląda się w nich jak debil, zupełnie
niefajnie.
–Wprzymierzalniachsązwykłelustra–wyjaśniłam.–Tesątylkojakowystrój,dla
zabawy.
Podeszła do mnie i usiadła w jednym ze staroświeckich, obitych aksamitem foteli,
stojących na środku pomieszczenia. Były równie krzykliwe i klimatyczne jak reszta
wystrojusalonu–fajnesiedziska,naktórychmężowieifacecinaszychklientekmogli
spocząć,podczasgdydamyichsercadokonywałyunaszakupów.
–Tensalonjesttakiświetny,Salem!–westchnęłaPoppyzzachwytem.–Takbardzo
dociebiepasuje.Tonaprawdęidealnapracaiidealnemiejscedlaciebie.
–Będziejeszczelepiej,kiedychłopcyznajdąniecoczasu,żebydodaćtrochęwięcej
prac do naszej kolekcji, a poza tym wciąż staram się namówić Rowdy’ego i bandę,
żebyzrobilitenseksownykalendarz.
Roześmiałasię,chociażbyłamśmiertelniepoważna.Byłampewna,żetakikalendarz
sprzedawałby się jak świeże bułeczki, musiałam tylko namówić chłopaków, żeby się
zgodzilipozowaćdozdjęć.Wiedziałam,żetodośćodległyprojekt,alemoimzdaniem
tenpomysłbyłstrzałemwdziesiątkę.
Wyciągnęłamdłońipołożyłamjejnaramieniu.
–Chciałamcięocośzapytać…ichciałabym,żebyśbyłazemnąszczera,Poppy.Czy
powiedziałaś mamie albo tacie, że jedziesz do mnie, do Denver? Chcę po prostu
wiedzieć,jakimcudemOliverdowiedziałsię,gdziemieszkam.Denvertodużemiasto.
Niemamożliwości,żebywpadłnanasottak,przypadkiem.
Widziałam, jak jej karmelowa buzia wyraźnie blednie. Otworzyła szeroko oczy w
kolorzemioduizobaczyłam,żedolnawargazaczynajejnerwowodrgać.Ścisnęłamją
pokrzepiającozaramięiprzytuliłamdosiebie.
–Poppy,nicsięniestało.Poprostuchcęwiedzieć.Chcę,żebyśbyłabezpieczna.
– Zadzwoniłam do mamy, żeby dać jej znać, że wszystko u mnie w porządku –
wydukała. – Może i ojciec usprawiedliwił Olivera, mimo że mnie skrzywdził, ale
uznałam,żematkanigdybyniewybaczyłazrobieniaczegośtakiegoswojemudziecku.
Powiedziałamjej,żejestemuciebieiniedługowrócę,żebyspakowaćresztęswoich
rzeczy,iżezamierzamzłożyćwniosekorozwód.–Przełknęłagłośnoślinęiodsunęła
sięodemnie,apotemwczepiłapalcewewłosy.–Mamachciała,żebymwracałado
domu.Powiedziała,żewszystkodasięnaprawić,jeślitylkobędęmiaładośćwiary,i
że powinnam zaufać Bogu i może poszukać porady psychologa. Stwierdziła, że jest
rozczarowanamoimzachowaniem,atatazałamałsięmoją„zdradą”.–Roześmiałasię
tak szczekliwie, że byłam zaskoczona, że nie splunęła krwią, gdy to mówiła: – Moją
„zdradą”!Wyobrażasztosobie?
Rany boskie, jasne, że tak! Doskonale wiedziałam, co ma na myśli. To właśnie
dlategowyjechałam,alePoppynieprzestawałamówić,więcniemiałamszansjejtego
wyjaśnić.
– Ale nie mówiłam jej, gdzie mieszkasz. Nigdy bym ci tego nie zrobiła. Wiem, że
gdybyśchciała,żebywiedzieli,gdziemieszkasz,samabyśimotympowiedziała.
–Och,Poppy…
– Wiem. Powinnam była się domyślić. Na samą myśl o tym, że Oliver mógł cię
obserwować i śledzić z pracy do domu czy coś w tym stylu, dostaję gęsiej skórki.
Wiem,żejestgroźny,iniemogęuwierzyćwto,żetaklekkomyślnienaraziłamcięna
niebezpieczeństwo–itopotym,jakprzyjęłaśmnie,onicniepytając.
Mnietakżecierpłaskóranasamąmyślotym,żetenjejmężulekmógłmnieśledzić.
Nigdynieprzyszłobymitodogłowy!Świadomośćtegobyłabardziejniżprzerażająca.
– To przykre, kiedy zdajesz sobie sprawę, że ludzi, którzy najbardziej powinni cię
kochać, obchodzisz najmniej. Ojciec od zawsze bardziej interesował się kościołem i
własnym wizerunkiem niż tym, co się dzieje pod jego dachem. Sądził, że kontrola i
dominacjawystarcząjakosubstytutmiłościizrozumienia.–Przewróciłamoczami.–A
mama tańczyła, jak jej zagrał. W tym domu nigdy nie było dla nas miejsca na bycie
kimśpozaichmałymi,idealnymilaleczkami.Miałyśmysięniewyróżniać,akiedytak
sięstało…–Wzruszyłamramionami.–Poprostuniemoglitegoznieść.Musiszsobie
powtarzaćcałyczas,dopókiwtonieuwierzysz,żetonietwojawina.
–Amimototaksięczuję.
Przytuliłam ją znowu i dotarło do mnie, że kiedy ten koszmar się skończy, moja
siostra będzie potrzebowała pomocy profesjonalisty. Była zbyt skołowana przez
mojego ojca i zahukana byciem w toksycznym związku, żeby moja miłość i wsparcie
zdołałyjąocalić.
– Rowdy chce, żebyś przeniosła się do niego, dopóki nie zyskamy pewności, że
Oliver nie dostanie zakazu zbliżania się do ciebie. Royal powiedziała, że kiedy go
znajdą, spróbują go przekonać, że najlepszym wyjściem dla niego będzie powrót do
Teksasu,aledotegoczasubędziemykoczowaćwmieszkaniuwiecznegochłopca.
Mruknęła coś pod nosem i wstała, a potem zaczęła spacerować nerwowo w tę i z
powrotem.
–TyiRowdypowinniściemiećczastylkodlasiebieicieszyćsięsobą.Tyleczasu
zajęło wam odnalezienie się, a teraz znowu ja wpieprzam się w sam środek tego
wszystkiego!
Jeszcze niedawno sama myśl o niej stojącej między nami zmroziłaby mnie i
sprawiła, że odtrąciłabym Rowdy’ego. Strach, że to, co kiedyś do niej czuł, w jakiś
sposób przeważy to, co czuł teraz do mnie, minął. Widziałam to za każdym razem,
kiedy na mnie patrzył. Czułam to w każdym jego dotyku i w zawadiackim uśmiechu,
którym mnie obdarzał. Kiedy kochał, kochał bezwarunkowo, kompletnie i wiecznie.
Wiedziałamtowgłębiduszy,takjakwspomniałaCora.To,conasłączyło,byłodobre
i właściwe, od zawsze takie było. Oboje potrzebowaliśmy czasu, żeby dorosnąć i
pozwolić,żebytouczuciewnasdojrzało,takabyśmymogliobojesięnimcieszyć.
– Nie weszłaś między nas, jesteśmy przy tobie, bo oboje się o ciebie troszczymy i
niechcemy,żebyznowuktościęzranił–powiedziałamłagodnie.–Obojechroniliśmy
cię przez lata na swój sposób. Teraz zjednoczyliśmy siły i niech Bóg ma w swojej
opiecekażdego,ktospróbujenamwejśćwdrogę.–Podniosłambrwiispojrzałamna
niątwardo.–Włączniezmamąitatą.
Zamknęłamocnooczyiprzycisnęładonichdłonie.
–Jestemtymwszystkimtakbardzozmęczona,Salem.
Któżmógłjązatowinić?PodniosłamwzroknaCorę,którawyszławłaśniezbiura.
Uśmiechała się od ucha do ucha; widziałam, że z tym pięknym pierścionkiem,
podarowanymjejprzez jeszczecudowniejszegofaceta mawszelkieprawo naziemii
niebiebyćrozświetlonaprzezwewnętrznąradość.
– Nie chciałam podsłuchiwać… – mruknęła. Oczywiście, że podsłuchiwała! Taka
byłajużrolaCory:wtykanienosawewszystko,codziałosięwświatkuMarked,więc
tylkoprzewróciłamoczamiiwstałam.–Aleobojewyglądacienawyczerpane,amoja
małanadaljestutaty,więcniemuszędziśwcześniewracaćdodomu.Lećcieprostodo
Rowdy’ego i odpocznijcie. – Poruszała sugestywnie przekłutą brwią, co jeszcze
bardziej upodobniło ją do psotnej wróżki. – Będę miała oko na recepcję i zamknę
salon.
Cóż, wyglądało na to, że oficjalnie zostałam członkiem rodziny Marked. Cora
troszczyła się o mnie zupełnie jak o resztę ekipy. Miałam ochotę ją za to ucałować.
Zerknęłamnamojąsiostrę.Widaćbyło,żeprzydałabysięjejporządnadrzemka.Miała
podkrążone oczy i wyglądała na śmiertelnie zmęczoną. W jej zbolałym spojrzeniu
widaćbyło,jakbardzocierpi.
–Toniegłupipomysł–potwierdziłam.–ZadzwoniępodrodzedoRoyalizapytam,
czytrafilijużmożenajakiśśladOlivera.
–Toniepierwszyraz,kiedykoleś,którypoprostuniepotrafiłzrozumieć,że„nie”
znaczy „nie”, skrzywdził którąś z naszych dziewczyn – zauważyła Cora poważnym
tonem.–Wiem,iletokosztujestresuinerwówijakietoniebezpieczne.Musiszsięnią
zająć.
Podeszłam do niej i przytuliłam ją bardzo mocno, a kiedy podziękowałam jej,
cofnęłasięipowiedziałaprostozmostu:
–Troszczymysięoswoich.
Poczułamsię,jakbyrzeczywiściewydarzyłosięcośnieodwracalnego,zaszłajakaś
zmiana.
PoppywstałazfotelaiuśmiechnęłasiędoCoryniepewnie.
–Takbardzosięcieszę,żemojasiostraznalazłatomiejsceiwas.Naprawdęmam
wrażenie,jakbyodzawszebyłojejtopisane.
Coraroześmiałasięizeszłaznaminadółposchodachdosalonu.
–Oczywiście,żetoidealnemiejscedlaSalem!Rowdytujestidlakażdego,ktoma
oczy,jestoczywiste,żeonisąsobieprzeznaczeni.
Nadolemusiałamzaczekaćchwilę,ażRowdyoderwiewzrokodwzoru,nadktórym
akurat pracował. Wystarczyło jedno spojrzenie tych oczu w kolorze letniego nieba,
żebytroskiistrachczęściowoodeszły.
–ZabioręPoppydociebie.Jestwyczerpanaileciznóg.
Przeniósłwzroknamojąledwiestojącąprostosiostręiskinąłgłową.
–Jasne.Zajakieśdwadzieściaminutmógłbymdowasdołączyć,żebyupewnićsię,
żejesteściebezpieczne.Mogęodwołaćmojedwaostatniespotkania.
Czułabym się lepiej, gdyby był przy nas, ale uznałam, że mnie i Poppy nic nie
będzie,dopókibędziemytrzymałysięrazem,apozatymniewracałyśmydomnie,tylko
doniego.
–Nie,wporządku,aleniemiałabymnicprzeciwko,żebyśwróciłodrazudodomu,
jakskończysz.Poppynaprawdęmusiodpocząć.Czydałbyśradęzajrzećpodrodzedo
mnie,żebywziąćJimbaitrochęrzeczyPoppy?
Rowdy przeprosił swojego klienta na chwilę, odłożył maszynkę do tatuażu i zdjął
lateksowerękawiczki,apotemwstałiwygrzebałzkieszeniklucze.Zdjąłzkółkadwaz
nichipodałmije,pochylającsiębliskodomojegoucha.
–Kolejnapierwszarzecz–wyszeptał.–Żadnejdziewczynieprzedtobąniedałem
kluczydomojegomieszkania.
Zrobiło mi się gorąco i miałam ochotę zasypać go pocałunkami, ale byliśmy w
miejscupracyitoniebyłanajlepszaporanaczułości.Zamknęłamkawałkichłodnego
metaluwdłoniiuśmiechnęłamsiędoniego.
–Pierwszaiostatnia.
Skinąłlekkogłowąiwróciłdopracy,imponującegotatuażugejszy.
OdwróciłamsiędoPoppy,wzięłamjąpodrękę,jeszczerazpodziękowałamCorzei
wyszłyśmy z salonu. Poppy ledwie powłóczyła nogami i kiedy dotarłyśmy do
samochodu, klapnęła na siedzenie pasażera i bez słowa gapiła się tylko w okno. Ten
widok przybijał mnie i dosłownie łamał mi serce. Dałam jej spokój, a kiedy
dotarłyśmy do mieszkania Rowdy’ego, obie myślałyśmy tylko o jednym: wejść jak
najszybciejdośrodka,żebypoczućsiębezpiecznie.Żadnaznasniechciałaprzebywać
zbytdługonazewnątrz,dopókiniezyskamypewności,żepolicjanamierzyłajużbyłego
mężaPoppy.
ZostawiłamjużwmieszkaniuRowdy’egotrochęrzeczy.Wkraczałampowoliwjego
życie,wjegoprzestrzeń,nawpółświadomie,odwielutygodni.Zaczynałamtomiejsce
traktować jak dom, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co robię. Potrzebowałam
tylkomojegopsaitrochęrzeczydlaPoppyimogłabymtuzostaćjużnazawsze.
Miałam już zamknąć samochód, kiedy obok nas z piskiem opon zatrzymał się inny
wóz. Gdy spojrzałam na niego znad otwartych drzwi samochodu, które trzymałam,
krewodpłynęłamiztwarzy.
Z sedana, który właśnie stanął obok, wysiadł gwałtownie niski mężczyzna i zanim
zdążyłam cokolwiek zrobić, zmartwiała z przerażenia, wycelował palec w moją
siostrę, która przestępowała nerwowo z nogi na nogę przy krawężniku obok.
Wiedziałam,żetoniewróżynicdobrego.
– Wsiadaj do samochodu, Poppy. – Nie krzyczał, nie awanturował się, po prostu
mówiłjejlodowatymgłosem,comarobić,itobyłoprzerażające.
–Nie.–ToniePoppytopowiedziała,tylkoja.Niebyłoopcji,żebympuściłająz
nim gdziekolwiek. Wyglądał niechlujnie, a w jego oczach czaił się obłęd i był z
pewnościąniebezpieczny.
Gdy warknęłam na niego, aż zatrząsł się z wściekłości i zamiast zacząć złorzeczyć
czyspieraćsięzemną,poprostuwyjąłzzaplecówpistoletiwycelowałgowemnie.
Mieszkałam w wielu dużych miastach, nie zawsze w najlepszych dzielnicach.
Widziałam broń wielokrotnie i nieraz byłam świadkiem przemocy z jej użyciem tu i
tam, w różnych klubach. Jednak nigdy nie zdarzyło mi się patrzeć wprost w lufę
wycelowanegowemniepistoletu,trzymanegoprzezgościa,któryniezastanowiłbysię
dwarazyprzednaciśnięciemspustu,byłamtegopewna.
– Wsiadaj. Do. Wozu. Poppy. – Każde ze słów brzmiało głucho, było
wypowiedzianezokrutnąrozwagąiprzesyconezłem.
Słyszałam,jakmojasiostrazaczynaszlochaćzamoimiplecamiinapięcietejchwili
stało się zbyt wielkie do zniesienia. Zacisnęłam palce na drzwiach samochodu i
gapiłamsięnapistolet,niezdolnamrugnąć.
– Ruchy! – warknął Oliver. – Albo zastrzelę twoją siostrę! Powinienem to zrobić,
żebyuczynićprzysługętwojemuojcu.
Przełknęłam głośno ślinę, ale nie dałam się sprowokować. Miałam wrażenie, że
jeśli tylko drgnę, ten szaleniec poczuje się usprawiedliwiony, żeby nacisnąć spust.
Dlaczego lepiej tego wszystkiego nie przemyślałam? Jasne, jeżeli faktycznie śledził
mnie po pracy, żeby zobaczyć, gdzie mieszkam, bez trudu mógł za mną pojechać i do
Rowdy’ego.Ranyboskie,tenświrmógłnawetodranazerkaćdosalonuprzezszybę,
czekając tylko na chwilę taką jak ta! Czułam się jak idiotka, która naraziła swoją
siostręnaniepotrzebnienaniebezpieczeństwo.
–Boże…–wyszeptałaPoppyikątemokazobaczyłam,żesięrusza.
–Nie!–wyrwałomisięipodskoczyłam,kiedypistoletwypaliłzgłośnymhukiem.
Zaczerpnęłam głośno tchu, a kula przeleciała ze świstem nad dachem mojego
samochodu.Uskoczyłamodruchowoiniemogłamprzestaćdygotaćzestrachu.Zawsze
byłamniezależnaiprzekonana,żepotrafięsamaznakomicieosiebiezadbać,alewtej
chwiliżałowałam,żeniezaczekałamtychdwudziestuminutnaRowdy’ego.Nieżebym
chciała narażać go na niebezpieczeństwo, ale jego bliskość, jego obecność u mojego
bokudawałymidziwnąpewność,żewszystkobędziedobrze,nieważne,cosięstanie.
W tej chwili, gdy Oliver znowu wycelował pistolet w moją głowę, rozpaczliwie mi
tegopoczuciabezpieczeństwabrakowało.
–Zastrzelęcię.Gównomnieobchodzisz.Chcętylkotego,comoje.
Poppy stanęła między mną a pistoletem. Miałam ochotę wyciągnąć rękę i
przyciągnąć ją z powrotem do siebie, ale nie chciałam ryzykować, że ten idiota
naciśniespustijąpostrzeli.
–Poppy,jeśliwsiądzieszdojegosamochodu,onmniezastrzeli,jaktylkozamkniesz
zasobądrzwi.Skrzywdzinasobie.
Poppy trzęsła się tak gwałtownie, że ledwie trzymała się na nogach. Jej oczy w
kolorze miodu były wielkie jak spodki i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to
wszystkoskończysięrozlewemkrwi.
–Nie,niezrobitego.Odłóżbroń,Oliverze,awsiądędosamochodu.
Roześmiał się i ten śmiech brzmiał równie obłąkanie, jak obłąkanie wyglądał sam
Oliver.
–Tonietyturozkazujesz,tylkoja.Wsiadajdotegocholernegosamochodu,Poppy.
–Słuchaj,policjaitakjużcięszuka.Właśniewystrzeliłeśzpistoletuwruchliwym
punkcie miasta. Jak sądzisz, ile czasu minie, zanim zjawią się tu gliny? Jeśli chcesz,
żebym z tobą odjechała, odłóż broń, a to zrobię. Nie ruszę się stąd, dopóki mnie nie
posłuchasz.JeślichceszskrzywdzićSalem,będzieszmusiałnajpierwmniezabić.
Psiamać! To wszystko zaczynało wymykać się spod kontroli i wyglądać bardzo
gównianie. Chciałam powiedzieć Poppy, żeby uciekała, ruszyła się, zrobiła coś –
cokolwiek!–byletylkoniewsiadaładosamochoduztymczłowiekiem,któryjużraz
udowodnił, że potrafi ją złamać, ale nie zdążyłam. Oliver wrócił do otwartych drzwi
swojegosamochoduirzuciłpistoletnasiedzenie.JeżeliPoppyzamierzaławsiąśćdo
wozu,takjakobiecała,niebyłoszans,żebydosięgnęłabroniprzednim.
– A teraz wsiadaj. – Najwyraźniej chęć odzyskania kontroli nad moją siostrą
przewyższałapragnieniezastraszeniamnieiskrzywdzenia.–Niebędępowtarzałdwa
razy.Posłusznażonapowinnasłuchaćswojegomęża.
–Nieróbtego,Poppy–błagałamjąpełnymdesperacjigłosem.
Obejrzałasięnamnieprzezramię.
–Wsiadajdosamochoduidzwońpopolicję.
–Oncięskrzywdzi!Zabijecię!Niemożeszznimjechać!
– Muszę to zrobić. Ocalisz mnie. Zawsze to robisz. – Otworzyła drzwi sedana po
stroniepasażeraiwsiadładośrodka.Oliverłypnąłnamnieznaddachuswojegowozu,
ułożył palce w kształt pistoletu i udał, że strzela mi prosto w głowę, podczas gdy z
oddalidobiegałojużwyciepolicyjnychsyren.OliverMartinezwsiadłzakierownicęi
odjechałzpiskiemopon,razemzmojąsiostrą,wpatrzonąwemniezprzerażonąminąz
siedzeniapasażera.
Sięgnęłampotelefonizadzwoniłamnapolicję,potemdoRoyal,Rowdy’ego,moich
rodzicówiSayer.PolicjabyłajużwdrodzeizanimzdążyłamkrzyknąćRowdy’emudo
słuchawki, że go potrzebuję i że musi być przy mnie, byłam już otoczona przez
policjantów i detektywów. Wszyscy zadawali mi naraz tysiące pytań: jakiego koloru
był samochód? Czy widziałam tablice rejestracyjne? Co miał na sobie Oliver? W co
była ubrana moja siostra? Czy rozpoznałam model pistoletu? Czy sądzę, że może
próbowaćzranićPoppyalbosiebie?Gdziemógłjązabrać?
Pytanianapływałynieprzerwanymstrumienieminawiększośćznichniepotrafiłam
składnie odpowiedzieć. Byłam jak otępiała. Czułam się, jakbym trafiła do filmu
kryminalnego, którego fabuła właśnie potoczyła się w cholernie przewidywalny
sposób. Dlaczego tego nie przewidziałam? Płakałam w milczeniu i trzęsłam się tak
mocno,żeażbolałymniemięśnie.Miałamwrażenie,żewszystkiesłowakierowanedo
mniesątylkobiałymszumem,zagłuszanymprzezdudnieniemojegopulsuiłomotserca.
Miałamochotęzwinąćsięwpozycjęembrionalnąnaziemiikołysaćwprzódiwtył.
Chciałamwsiąśćdosamochoduignaćprzedsiebie,bylegdzie,całkiemjakbymdzięki
temuwjakiśmagicznysposóbmogłaodnaleźćOliveraimojąsiostrę.Chciałamudusić
Olivera,kopnąćmojegoojcawdupęipotrząsaćmojąmatką,dopókistaniejejżycia.
Słyszałam, jak w całym tym zamieszaniu ktoś wykrzykuje moje imię. Kątem oka
zauważyłamwysokąpostaćijasnewłosy,kiedyRowdytorowałsobiedomniedrogę
przez tłum. Gdy tylko mnie przytulił, poczułam, jak rozpadam się na milion
kawałeczków. Wpadłam w jego ramiona i pozwalałam mu tulić mnie do piersi,
podczasgdyłkałam,klęłamipoprzysięgałamwszystkimzemstę.Nigdywcześniejnie
odebranominikogo,nakimmizależało.Jasne,samaodeszłam,boczułam,żemuszęto
zrobić,alezabraniemiwtakbrutalnyiokrutnysposóbkogoś,kogokochałam,zraniło
mniedogłębiizłamałomiserce.Sprawiło,żespojrzałamwzupełnieinnysposóbna
wszystko, przez co przeszedł w swoim życiu Rowdy. Objęłam go mocno w pasie i
przysięgłamBogu,wszechświatuiwszystkim,którzymoglibyćświadkamitejchwili,
żejużnigdy,przenigdygoniezostawię.
Poczułam, jak składa delikatny pocałunek na czubku mojej głowy i odwzajemnia
uścisk.
–Jestemprzytobie.
Był.Byłprzymnie,ajachciałambyćprzynim.Jużnazawsze.
–Wiemotym.Jatakżejestemprzytobie.Dlaciebie.
Teraz musieliśmy tylko być silni i wspierać się nawzajem, podczas gdy denverska
policjawyruszyłanaposzukiwaniaszaleńca,któryporwałmojąsiostrę.
ROWDY
T
obyłastrasznanoc.PolicjanieokazałasięzbytpomocnaigdybynieRoyal,która
zgodziłasiębyćnieoficjalnymłącznikiemmiędzySalemadetektywamiprzydzielonymi
do sprawy, miałem wrażenie, że istniało spore prawdopodobieństwo, że to moja
dziewczynatrafiłabyzakratki.
Nicdziwnego,żebyłaroztrzęsiona,alepozatymbyłabezgraniczniewściekła.Była
zła na siebie za to, że nie pomyślała i zabrała Poppy z salonu bez ochrony, chociaż
powtarzałemjejwkółko,żetoitaknicbyniezmieniło.Olivermiałbrońizamierzał
zabrać stąd Poppy za wszelką cenę. Niezależnie od tego, czy byłbym z nimi, czy nie,
kulabyłakuląiistniałorealneryzyko,żeuznałbymniezazagrożenieizastrzelił,tylko
po to, żeby się pozbyć przeszkody. Nie mówiłem zbyt wiele, bo była przez to tylko
bardziej wściekła i rozdrażniona. Wiedziałem, jak się czuje. Sama myśl o tym, że
szalenieccelujewniąistrzelawjejpobliżu,sprawiała,żemiałemochotęrozszarpać
wszystkichnastrzępy.
Była wściekła na Poppy za to, że pojechała z Oliverem, ale też do białej gorączki
doprowadzała ją świadomość, że jej siostra związała się z kimś takim i wyszła za
niegoprzezichojcaijegospaczonemetodywychowawcze.Widziałem,żeażjąnosi
odkłębiącychsięwniejuczuć,iuznałem,żepoprostuzrobię,cowmojejmocy,kiedy
najgorsze minie. Teraz mogłem tylko przytulać ją, przekonywać, że wszystko będzie
dobrze,irzucaćRoyalnadjejgłowąbłagalnespojrzenia,podczasgdySalemtuliłasię
domnieialbopłakała,alboklęła,naczymświatstoi.
Ja także bałem się o Poppy. Podczas konfrontacji z jej mężem miałem okazję
przekonać się osobiście, jak bardzo facet jest niezrównoważony. Sam fakt, że groził
bronią dwóm niewinnym kobietom, i to w biały dzień, był dowodem na to, że nie
obchodzą go konsekwencje i nie boi się wymiaru sprawiedliwości. Był bez reszty
skupionynatym,couznawałzaodzyskanieswojejwłasności,atosprowadzałoPoppy
wjegooczachdoroliprzedmiotu.Aterazonatkwiłazamkniętawsamochodzieztym
uzbrojonymświrem,dlaktóregobyłaniczym.Dlaniegobyłarzeczą,aludziecałyczas
niszczyli i psuli swoje mienie. Nie byłem w stanie zbyt dużo o tym myśleć, bo za
bardzo mnie to przytłaczało i otępiało, a chciałem być przy Salem maksymalnie
skupionyprzezcałyczas,nawypadekgdybymniepotrzebowała.
Może i nie kochałem Poppy tak jak Salem, ale nadal była dla mnie ważna. Wciąż
zajmowałamiejscewmoimsercuibyławażnączęściąmojejprzeszłości,atakże,bez
dwóchzdań,mojejzrujnowanejrodziny.Straciłemjużwżyciudośćosób,naktórych
mizależało.Niebyłomożliwości,żebymdopuściłdotegokolejnyraz.
Siedziałem właśnie na kanapie w salonie Salem. Był wczesny ranek nazajutrz i
Salem dopiero co zasnęła po wielu godzinach niezmordowanego chodzenia w tę i z
powrotem. Nawet przez sen szlochała cicho. Pocierałem mimowolnie jej skroń
kciukiem i gapiłem się bezmyślnie w telewizor. Na dole, w pasku wiadomości,
podawano informację o poszukiwaniach Olivera i jego sedana. Widząc na ekranie
telewizora opis Poppy, czułem się jak w jakimś pieprzonym śnie. Przez to wszystko
miałem nierealne wrażenie, jakby była kimś obcym, po prostu kolejną nieznaną mi
osobą, która wplątała się w kłopoty. To było straszne, podobnie jak wszystko, co
przydarzyłosięjejitym,którzyjąkochali.
Jimbo leżał zwinięty w kłębek obok mnie. Powoli stawał się zbyt duży, żeby
pozwalać mu wchodzić na meble, ale odkąd wyszła policja, nie opuszczał Salem na
krok i byłem pewien, że biedakowi jest przykro, że nie może jakoś pomóc. Nie
spuszczał wielkich, złocistych oczu z Salem, która co chwila mamrotała przez sen i
rzucałasięniespokojnie.Wyciągnąłemrękęipogłaskałemgopodużymłbie.
–Wporządku,młody.Trudnojestzapewnićtwojejpanibezpieczeństwo.
Parsknąłprzeznos,jakbydoskonalewiedział,oczymmówię,imachnąłogonemw
tęiwewtę.
Spojrzałem na Salem. Miała ściągnięte brwi, a między nimi głęboką zmarszczkę.
Wygładziłemdelikatniejejczołoiwestchnąłem.
–Tochybanienajlepszymoment,żebyciotympowiedzieć,ale…–Naglezmieniła
pozycję, tak że teraz leżała na plecach i patrzyła wprost na mnie. W tym spojrzeniu
kruczychoczubyłamojaprzeszłość,przyszłość,wszystkietajemniceimarzenia,jakie
kiedykolwiek miałem. To było całkiem jak patrzenie w wieczność i wiedziałem z
niezachwianą pewnością, że Salem już zawsze będzie dla mnie wszystkim i że
wszystko będzie się obracało wokół niej. – Kocham cię. I będę cię kochał
nieskończenie,jużzawsze.
Opuściła na chwilę ciemne rzęsy, a potem znów na mnie spojrzała. W jej oczach
widziałemmigoczącekumnieznieprzeniknionejciemnościgwiazdyuczuć.
–Teżciękocham–szepnęła.–Niedałabymsobieztymwszystkimradybezciebie.
Przy tobie zawsze byłam silniejsza. Zawsze potrzebowałam powodu do tego, żeby
zostać;przytobieniemuszęgoszukać.Byćprzytobietojedynewyjście,botylkoprzy
twoimbokuchcęprzebywać,gdziekolwiekrzucinaslos.
Tobyłajedynarzecz,jakąodzawszechciałemusłyszećzjejust.Nachyliłemsięi
pocałowałemjączule.
– Może i cholernie dużo czasu zabrało mi dostrzeżenie różnicy między pierwszą
miłościąamiłościąprawdziwą,alenicniejestbardziejprawdziweodtego,coczuję
dociebieteraz,Salem.
Chciała coś odpowiedzieć, ale w tej samej chwili rozdzwoniła się jej komórka i
oboje zamarliśmy, wpatrzeni w siebie szeroko otwartymi oczami. Sięgnąłem po jej
telefon i skrzywiłem się lekko, gdy zobaczyłem na wyświetlaczu numer Royal. Ze
zdumieniemzauważyłem,żegdyprzesuwałempalcempowyświetlaczu,żebyodebrać,
trzęsłymisięręce.
–Tak?
–Rowdy?–spytałacicho;wtlesłyszałemgwariporuszenie.
–Tak.JestemzSalem.Jakieświeści?
Salemwstałaizłapałamnieoburączzawolnądłoń.Byłablada,aczarneoczymiała
wielkie jak spodki. Strach, który z nich wyzierał, ciążył mi kamieniem na sercu i
sprawiał, że aż mnie skręcało z potrzeby zrobienia czegoś, pocieszenia jej w jakiś
sposób.
–MożepowinnamporozmawiaćzSalem…–Royalmówiłaspokojnieicicho,ale
jejsłowasprawiły,żepoczułemsię,jakbyziemiausuwałamisięspodstóp.
ŚcisnęłomniewgardleiodruchowozacisnąłempalcenadłoniachSalem.
–Damnagłośnomówiący.
– W porządku. – Zaczekała chwilę, a ja w tym czasie odsunąłem telefon od ucha,
przytrzymałemgomiędzynamiiwłączyłemgłośnik.
–Tak,Royal?
Westchnęła,awtledałosięsłyszećwięcejhałasuiwyciesyren.
–Popierwsze,Poppynicniejest.Jestwtejchwiliwkaretce,wdrodzedoszpitala
wAlbuquerque.
Salemwydałazsiebiebliżejnieokreślonydźwiękipochyliłagłowę,takżeopierała
jąteraznamoimramieniu.
–DziękiBogu…
– Tak. Policja stanowa otrzymała informację o samochodzie jej męża wkrótce po
tym,jakprzekroczyłgranicę.Wyglądanato,żeplanowałzniąwrócićdoTeksasu.
– Pewnie tak. – Czułem ulgę, ale w głosie Royal był jakiś dziwny dystans,
zawodowaobojętność,którazbijałamnieztropu.Czułemniemalfizycznie,żepróbuje
nasprzygotowaćnajakąśbombę.
– Hm… Kiedy policja wreszcie do nich dotarła, Poppy była w bardzo kiepskim
stanie.Nieznamszczegółów,alewiem,żeniejestdobrze.
Domyślałem się, że stara się nam ich oszczędzić ze względu na Salem. W oczach
mojejdziewczynylśniłyłzyibyłempewien,żeonatakżeotymwie.
– Co jeszcze, Royal? Po prostu wyłóż kawę na ławę, żebyśmy mogli zacząć
przygotowaniadowyjazdudoNowegoMeksyku.
Westchnęłaznowuiwreszciejejprofesjonalnamaskaniecoopadła.Głoslekkojej
zadrżałibyłoznimdośćemocji,żebyzmienićjązpolicjantkiwprzyjaciółkę.
– Jej mąż nie dał łatwo za wygraną. Policja zatrzymała go na parkingu po
czterdziestopięciominutowym pościgu. Wciąż był uzbrojony… – Urwała na chwilę i
zamarłem, gdy Salem wbiła mi paznokcie w rękę prawie do krwi. – Doszło do
impasu…
–Kurwa!–wymknęłomisię,aleSalemtylkokiwnęłagłową.Tobyłocałkiemjak
słuchanie,jaksprawdzająsięnaszenajgorszeobawy.
–Tak.PrzystawiłPoppypistoletdogłowy.Groził,żejązastrzeli,żezastrzelisam
siebie. Policja wezwała zespół do spraw kryzysowych, żeby negocjował uwolnienie
zakładnika.Jestempewna,żewciągukilkugodzinowszystkimbędątrąbiływszystkie
serwisyinformacyjne.
Salem pokręciła nieprzytomnie głową, jakby w ten sposób mogła odwrócić bieg
wydarzeń.
–PodkoniecdniaSWATpodjąłdziałaniaprewencyjne,żebyjąodbić…
Salem puściła moją rękę i wstała. Wyglądała na kruchą i wyczerpaną, ale była w
niejteżjakaśniezłomnasiła,jakzawsze.
–Cosięstało,Royal?
–OliverMartineznieżyje.
WypuściłemgłośnopowietrzeiposłałemSalemponurespojrzenie.
–Todobrze.
– Cóż, tak, a zakładniczka została w końcu uwolniona, ale, Rowdy… – Urwała i
odchrząknęła.–Tadziewczynaprzeszłaprzezistnepiekło.Patrzyła,jakjejmążginie
najejoczach.Nieważne,jakmocnojązraniłanijakibyłokropny…topotrafizmienić,
wierzmi.Potymwszystkimniebędzietąsamąosobą.
Przyciągnąłem Salem jedną ręką do siebie. Po policzkach spłynęły jej w końcu
dzielniewstrzymywanedotejporyłzy.
– Oczywiście, że nie, ale zajmiemy się nią i dopilnujemy, żeby doszła do siebie –
powiedziałemstanowczo.–Wkońcujestnasząrodziną.
–Wiem.Szczęściarazniej,żewasma.
–Dziękizainformacje,Royal.
– Nie ma sprawy. Gdybyście czegoś potrzebowali, dajcie mi znać. Wyślę wam
wiadomośćznamiaraminaszpital,doktóregojązabrali.
Salem mruknęła „dzięki” w moją koszulkę, a ja rozłączyłem się i przytuliłem ją
najmocniej,jakpotrafiłem.
–Nicjejniebędzie.PoppytowkońcuCruz,awyjesteściewojowniczkami.
Otoczyłamnieramionamiiprzytuliłapoliczekdomojegoserca,bijącegojakmłotem
odnatłokuulgiiadrenaliny.
– Tak, ale walczenie przez całe życie może być męczące – wymamrotała.
Oswobodziła się z mojego uścisku i podniosła na mnie wzrok, a ja poczułem to,
zobaczyłem i byłem tego pewien: huragan Salem nadchodził i był gotów zmieść
wszystkonaswojejdrodze.–Czaszrobićztymwszystkimporządek,raznazawsze.
Mogłemtylkoprzytaknąćiwzruszyćramionami.
–Zajmijmysięnajpierwtwojąsiostrą.
Cofnęłasięokrokiskinęłagłową.
– Kocham cię. I kocham w tobie to, że wiesz, co muszę zrobić, i że nie jesteś na
mnieztegopowoduwściekły.
PrzeglądałemjużwtelefonierozkładnajbliższychlotówzDenverdoAlbuquerque.
Na szczęście sam lot nie trwał długo, więc wkrótce powinniśmy być już razem z
Poppy.Spojrzałemnaniąznadwyświetlaczaiuśmiechnąłemsiędoniejkrzywo.
– Zawsze miałaś w sobie coś z Cyganki, Salem. O ile tylko do mnie wrócisz,
pozwolęcijechać,gdziecisiężywniepodoba.Będętu,będęnaciebieczekał.
Widziałem, jak jej dolna warga drży lekko, i zanim zdążyłem zabukować bilet na
cholernie drogi lot last minute, rzuciła mi się na szyję, przywierając do mnie całym
ciałem. Ujęła moją twarz w dłonie i pocałowała mnie, a ten pocałunek miał w sobie
smakczegośnieodwracalnegoinieskończonego.Wieczności.
– Cyganki widzą w swoich kryształowych kulach przyszłość, Rowdy. Chcesz
wiedzieć,cowidzęwmojej?
–Nas?
Roześmiałasięiznowumniepocałowała.
–Zdecydowanienas.ZabiorętrochęrzeczydlaPoppyibędziemymusieliwymyślić,
cozrobićzJimbem,skoroobojewyjeżdżamyiniewiadomo,jakdługonasniebędzie.
Miałemmnóstwoludzi,którzychętniepomoglibymizpsem,alezjakiegośpowodu
pierwszą osobą, do której zadzwoniłem, była Sayer, i nie miało to wcale nic
wspólnegozfaktem,żemiaławielkiepodwórko.
Oczywiście, natychmiast powiedziała, że rzuca wszystko i jedzie po Jimba.
Naprawdę się cieszyła, że Poppy nie stało się nic poważnego, ale po chwili
powiedziała mi cicho, że zna kilku dobrych psychologów, do których mogłaby się
zwrócić, kiedy już dojdzie do siebie. Sayer była dobrą duszą i bardzo wyrozumiałą
osobą.Imwięcejzniąrozmawiałem,imbliżejdosiebiejądopuszczałem,tymbardziej
docierałodomnie,jakbardzojestemdumnyztego,żewnaszychżyłachpłynietasama
krew. Cieszyłem się, że chciała, abym był częścią jej rodziny, i nie mogłem się
doczekać,kiedybędęmógłprzedstawićjąreszciemojejwłasnej.
Pół godziny później zjawiła się po Jimba. Dziewczyny padły sobie w objęcia i
popłynęłodużołez,dopókiniewyciągałemSalemzmieszkaniainiewyruszyliśmyw
podróż na lotnisko. Oboje byliśmy zdenerwowani i niespokojni, przechodząc przez
odprawę i niecierpliwie czekając na wejście na pokład. Ponieważ żadne z nas nie
spało zbyt wiele poprzedniej nocy, zasnęliśmy jak kamień, gdy tylko samolot nabrał
wysokości.Obudziliśmysię,dopierokiedywylądował,zdojmującąświadomością,że
ktoś,kogoobojekochamy,cierpiałwsamotności,zapewnienieodwracalniezmieniony
przeztragedię,zktórejdopierococudemwyszedłcało.Obojeczuliśmysiętymfaktem
przytłoczeni i byliśmy rozbici, ale mieliśmy siebie i wspieraliśmy się nawzajem,
najlepiejjakumieliśmy.
W szpitalu trochę się zeszło, zanim udało nam się dotrzeć do Poppy. W pobliżu
wciążbyłosporopolicji,aprzedstawicielewszelkiegorodzajumediówkrążyliwokół
jak sępy. Personel szpitala od razu wiedział, kim jest moja dziewczyna, i Salem
natychmiast uzyskała pozwolenie na widzenie z siostrą, ale nie chciała się nigdzie
ruszyćbezemnie.Tupojawiłsięproblem,bojakożeniebyłemkrewnym,niechcieli
mniedoniejwpuścić.Moimzdaniemważniejszeniżużeraniesięterazzpracownikami
szpitala było, żeby Poppy zobaczyła znajomą twarz tak szybko, jak to możliwe, ale
Salemniezamierzaładaćzawygraną.Zwrodzonymwdziękiemudałojejsięwkońcu
przekonaćwszystkichdookoła,żebymtakżedostałpozwolenienawejścienaoddział,
doPoppy.
Nieomalżałowałem,żeniezostałemnakorytarzu.Poppywyglądałastrasznie.Twarz
miała niemal zdeformowaną od pobicia. Jej włosy były splątane i pozlepiane
zaschniętą krwią i chociaż oboje oczu miała tak mocno podbitych i zapuchniętych, że
zastanawiałemsię,jakimcudemwogólecokolwiekwidzi,tozamiastzwykłegoblasku
wyzieraławnichdziwnapustka.Wyglądałanakompletniezałamanąichociażmiałem
ochotę odwrócić twarz i udawać, że to wszystko wcale się nie wydarzyło, Salem
podeszła do niej i przytuliła ją nieskończenie delikatnie. Przez chwilę trwały tak w
rozkołysanymuścisku,pośródcałejtejaparatury,doktórejpodłączonoPoppy.
Nie było wylewania żalów. Nie było bezsensownych słów pocieszenia. Salem nie
mogła zrobić nic poza trzymaniem Poppy w ramionach i pozwoleniem jej płakać bez
końca.Wtejsytuacjiniebyłonicinnego,comożnabyzrobić,iSalemwiedziałaotym,
więc ofiarowała siostrze po prostu własną siłę, która była naprawdę jedyną rzeczą,
jakiejPoppywtejchwilinaprawdępotrzebowała.Niemiałemzabardzopomysłu,co
zesobązrobić,więctylkoprzestępowałemznoginanogęwdrzwiachiprzyglądałem
siętejchwytającejzasercescenie.Ponieważtroszczyłemsięonieobieikochałemje
przezcałeswojeżycie,chociażnaróżnysposób,przepełniałmniebezsilnygniew,że
obietakbardzocierpią,ajaniemogęnicnatoporadzić.Gdybynieto,żeOliverjuż
nie żył, chyba wyruszyłbym na własną rękę na jego poszukiwanie, żeby móc go
osobiściezamordować.
Poppychybawyczułamójgniewidużąniepewność,bopoklepałałóżkooboksiebie
idałamiznak,żebympodszedł.
Usiadłem najostrożniej, jak zdołałem, i wziąłem ją za rękę. Paznokcie miała
połamane i pozdzierane, a całe jej przedramię pokrywały czarne sińce. Cokolwiek
Oliverjejzrobił,walczyłajaklwica.Nikogoniepowinnosięoglądaćwtakimstanie,
acodopierokogośbliskiegosercu.
– Tak bardzo się cieszę, że mieliście w tym wszystkim siebie – wychrypiała z
trudemdrżącymgłosem.Gdyspojrzałanamniespodzapuchniętychpowiek,widziałem
wjejoczach,żejejsłowapłynązgłębiserca.–Wiem,żetowszystkomusiałobyćdla
wasstraszne.
Nigdy nie chciałem już stracić nikogo bliskiego, ale ten incydent, ten akt
bezrozumnej przemocy i okrucieństwa sprawiał, że wiedziałem już z niezachwianą
pewnością, że nieważne, jakich wyborów dokonywałem, los mógł mieć wobec mnie
inne plany i strata była po prostu częścią życia. Znacznie lepszym pomysłem było
cieszenie się danym nam czasem z tymi, na których nam zależało, niż obsesyjne
zamartwianiesięoto,cosięwydarzy,kiedytenczasminie.
–Liczysiętylkoto,żejesteścałaiżewkrótcebędziemycięmoglizabraćdodomu.
PoppyodwróciłasiędoSalemiprzymknęłasinepowieki.
– Nie wiem już nawet, gdzie jest mój dom. Tak właśnie zawsze powtarzał mi
Oliver:„Twojemiejscejestwdomu,przymnie”.Cotowogólezadom?–Widziałem,
jakdrży,aSalemaższtywnieje.
–Domjesttam,gdziesąludzie,którzyciękochająipotrzebującię.Domjesttam,
gdzie czujesz, że jest twoje miejsce, nieważne, jakie błędy popełniłaś ani jak
postrzegają twoje życie inni. Dom jest tam, skąd możesz wyjechać, jednak zawsze
wieszprzytym,żemaszgdziewracać.Poppy,twójdomjesttam,gdziejestemja.Dom
jest tam, gdzie jest Rowdy. Wrócisz z nami do Denver, a my zajmiemy się tobą i
zorganizujemycipomoc.
Tobyłaostatniawalka.Wiedziałem,żeSalemniespocznie,dopókiniestanieokow
oko ze swoim ojcem i nie rozmówi się z nim ostatecznie. Zamierzała przeciąć więzi,
przerwać nić łączącą ją i Poppy z przeszłością, zerwać z nią na dobre. Zamierzała
wrócićdoLoveless.
Wszystko we mnie aż krzyczało, że powinienem jechać z nią. Chciałem być jej
rycerzem, ramieniem, na którym mogłaby się wesprzeć, ale wiedziałem, że muszę
pozwolićjechaćjejsamej.Musiałemtozrobić,żebymogładomniewrócić.Musiałem
puścićjąsamą,botoniebyłamojawalka.MiałemzatroszczyćsięoPoppyizadbaćo
nią,podczasgdySalempostarasięzrobićwszystko,cowjejmocy,żebyjeobydwie
oswobodzić.
Poppy nie miała siły, żeby się wykłócać czy w ogóle powiedzieć coś więcej.
Wiedziałem,żeSalemchcezniązostaćsamnasam,więcwyszedłem,żebyobdzwonić
wszystkichidaćznać,jaksięskończyło.Chłopakijakzwyklezachowalisięświetnie.
Rule i Nash zapewnili mnie, żebym nie martwił się o robotę. Cora zapytała, czy ma
zabraćmałąiprzyjechaćdoNowegoMeksyku.Aydenobiecała,żezajmiesiępsemi
dosłownie zaniemówiła, kiedy poinformowałem ją, że moja siostra już o to zadbała.
Cóż,tobyłajednazrzeczy,októrychzałatwieniubędęmusiałpamiętaćpopowrocie
doDenver.BędęmusiałprzedstawićSayerwszystkim,jakożezanosiłosięnato,żejuż
wkrótcezagościnadobrewmoimżyciu.
Poppy wypuścili ze szpitala dopiero dwa dni później i trochę potrwało, zanim
policjaskończyłająprzepytywać.Dotegoczasubyliśmygotowidopowrotudodomu.
Poppy miała już serdecznie dość ciągłego wypytywania ją i nieustannego
przypominania o tym, co się wydarzyło. Wykłócała się też zawzięcie z Salem o jej
zamiar powrotu do Loveless i rozmówienia się z ojcem. Chciała, żeby jej siostra
odpuściła, ale Salem była nieprzejednana. Chciała wrócić po rzeczy Poppy i
powiedziećichojcukilkacierpkichsłów.Próbowałemniewtrącaćsięzabardzo,bo
widziałem obie strony medalu i wiedziałem, że nie ma sensu próbować odwodzić
Salemodczegoś,kiedyjużcośrazpostanowiła.ZamierzałemwrócićdodomuzPoppy
i zadbać o nią, podczas gdy Salem wypożyczyła SUV-a z zamiarem wybrania się w
podróżzNowegoMeksykudoLoveless.Tobyładlanichobydwuniezręcznasytuacja,
choćzezgołaodmiennychpowodów.
Kiedy Poppy w końcu wypisali ze szpitala, wyszliśmy przed budynek i czekaliśmy
nataksówkę.Widziałemwyraźnie,żeSalemcośkombinuje.Byłaniespokojna,bawiła
sięwłosamiiunikałamojegowzroku.Popięciuminutachmiałemtegodosyć.Złapałem
ją za przedramię i przyciągnąłem do siebie, zmuszając, żeby spojrzała mi w oczy.
Pocałowałemjąwczubeknosaipowiedziałemłagodnie:
–Przestań.
Skrzywiłasię,akiedypuściłemjejrękę,pacnęłamniewramię.
–Co„przestań”?
– Cokolwiek kombinujesz. Po prostu przestań. Ufam ci i wiem, że wrócisz. A ty
musiszmiuwierzyć,żetroszczęsiępoprostuomojąrodzinę,towszystko.Wtwojej
kryształowejkulibyliśmymy,zapomniałaśjuż?
Znowusięskrzywiłaiwestchnęła.
–Wiem.Poprostu…Poppyjestwtakstrasznymstanie,atyjesteśtakikochany…
Chciałabym wszystko naprawić. Po prostu miałam chwilę zwątpienia, to wszystko.
Wiem, że jesteś najwłaściwszą osobą, która może jej w tej chwili pomóc dojść do
siebie.Jesteśjedynąosobą,którejpowierzyłabymopiekęnadnią.
Pochyliłem się i pocałowałem jej śliczne usta. Zawsze smakowała jak najlepsza
rzecz na świecie. Uwielbiałem sposób, w jaki jej miękkie wargi układały się pod
moimi, a jej język owijał się wokół mojego. Oderwałem usta od jej pełnych warg i
wsparłemczołoojejczoło.
–Pamiętasz,jakpowiedziałaś,żenadalchceszbyćmojąpierwsząnaróżnesposoby,
takżebyśmogłamniewciążzaskakiwać?
Roześmiałasięikiwnęłagłową,uderzająclekkoczołemomoje.
– Jest pewna bardzo ważna pierwsza rzecz, o którą chciałbym cię poprosić, kiedy
będzieszwTeksasie.
Cofnęła się, tak że teraz patrzyliśmy sobie prosto w oczy; chyba widziała w moim
spojrzeniu,jakietodlamnieważne,bozgodziłasię,niewiedzącnawetjeszcze,coto
takiego.
–Zrobię,cotylkozechcesz,Rowdy.
Uśmiechnąłem się do niej krzywo i wyjaśniłem cicho, o co takiego chciałem ją
prosić.Kiedyskończyłemmówić,obojemieliśmyłzywoczachibezsłowapadliśmy
sobiewobjęcia.
ChwilępóźniejdrzwizanamiotworzyłysięipielęgniarzwywiózłPoppynawózku;
wyglądałajakszmacianalalka,wymiętaizniszczona.Zamierzałempomócjejdojśćdo
siebieiwiedziałem,żewesprąmniewtymwszyscyzmojejszalonejrodziny.Każdyz
nas wiele przeszedł i wycierpiał, ale dopiero w grupie poznaliśmy swoją wartość i
przekonaliśmy się, ile mogą zdziałać bezwarunkowa miłość i akceptacja. To było
idealnemiejscedlaPoppy,wktórymbędziemogłazapomniećoprzeszłościiznaleźć
spokójiswojąprzyszłość.
Pomogłem wsiąść jednej siostrze Cruz do taksówki, a drugą ucałowałem na
pożegnanie, wkładając w ten pocałunek wszystkie moje uczucia do niej. Ta sytuacja
dziwnieprzypominałamitęsprzeddziesięciulat.Jeszczerazmiałemsięzatroszczyćo
Poppyipatrzyłem,jakSalemodjeżdża,żebywziąćsprawywswojeręce.Tymrazem
wiedziałemjednak,żewszystkoskończysięinaczej,więczamiastprzeklinaćlosimój
niefart, dziękowałem opatrzności za to, że postawił te kobiety na mojej drodze, na
dobreinazłe.
Cokolwiek miało się wydarzyć, byłem pewien, że już zawsze będę wdzięczny za
każdąchwilę,spędzonązewszystkimi,którychkocham.
SALEM
N
ie postawiłam stopy w kościele, odkąd opuściłam Loveless całe wieki temu. Nie
miałam nic przeciwko religii. Byłam przekonana, że wiara i pokładanie zaufania w
czymświększymodnasbyławażnączęściążycia,dziękiktórejludziegodzilisięztym,
jak ciężkie bywało ono czasami. Jednak zostawienie mojego starego życia za sobą
oznaczało także zapomnienie o godzinach spędzonych w kościelnej ławce, na
wysłuchiwaniuświątobliwychsłówmojegoojca.
Dziwnie było wrócić tu teraz, gdy byłam dorosła. Czułam się inaczej z myślą, że
mogę wstać i wyjść w samym środku kazania, gdyby akurat naszła mnie taka ochota.
Teraz,kiedyniebyłamjużdłużejpodkontroląmojegoojca,żyłampełniążyciazdala
od niego i tego miasteczka, jego słowa wydawały się takie puste. Chociaż zawsze
uważałam, że jest pełen wiary i kieruje się nią we wszystkim, co robi w życiu, gdy
teraz patrzyłam na jego pulpit, zastanawiałam się, czy to wszystko nie było
przypadkiemtylkonapokaz.
Jasne, był żarliwy i przekonujący, zawsze taki był. Jego słowa odbijały się od
drewnianego stropu i ludzie otaczający mnie wydawali się naprawdę poruszeni, ale
byłownichcoś,coteraz,poupływieczasuwidziałamwyraźnieiniewydawałmisię
on już taki onieśmielający i potężny, jaki był w moich młodych latach. Jego uśmiech
wydawał się nieco zbyt promienny. Oczy miał otwarte odrobinę zbyt szeroko, a ton
jego głosu brzmiał zanadto teatralnie i profesjonalnie, żeby wydawać się szczery.
Wszystkie jego słowa o miłości i szacunku, o wypełnianiu bożej woli i życiu w
poświęceniu poruszały we mnie jakieś struny i uświadomiłam sobie, że jego słowa
znaczą tyle, co „róbcie, jak mówię, ale nie tak, jak sam robię”. To była hipokryzja i
żałowałam, że kiedy byłam młodsza, za bardzo skupiałam się na własnym cierpieniu,
żeby dostrzec jego puste słowa takimi, jakie były naprawdę. Miałam wrażenie, że to
oszczędziłobymiwielupopełnionychwżyciubłędów.
Kiedy weszłam do kościoła na początku mszy i usiadłam z tyłu, moja mama mnie
zauważyła.Cojakiśczasoglądałasięnerwowoprzezramię,całkiemjakbybałasię,że
nagle zerwę się na równe nogi i obnażę przed parafianami grzechy mojej rodziny.
Uśmiechałamsiętylkodoniejszeroko.Niewidziałampowodu,dlaktóregomiałabym
jąuspokoić–niepotym,jaksprzedałaPoppytemupsychopatycznemuśmierdzielowi
podprzykrywkąrobieniategodlajejdobra.Zakażdymrazem,gdynaszespojrzeniasię
spotykały,przełykałaślinęinerwowooglądałasięnamojegoojca.
Uznałam, że także musiał mnie zauważyć. Całe kazanie poświęcił wybaczaniu i
grzechowi. Grzechom ciała. Grzechom umysłu. Grzechom wynikającym z pragnienia
czynienia dobra, popełnianym nieświadomie i grzechom rodziców i dzieci. Z
przekonaniemrozprawiałotym,żenatymświecieniemarzeczy,którychBógbynie
wybaczył, a gdy zaintonował modlitwę za duszę Olivera Martineza i przypomniał
wszystkim obecnym w tym malutkim, wzorowym kościółku, że tylko Bóg może
wybaczać i osądzać Olivera za jego błędy, żołądek wywrócił mi się na lewą stronę.
Ani słowa o Poppy, ani piekle, przez które przeszła, nie mówiąc już o tym, że nie
zająknąłsięnawet,żetoprzedewszystkimprzezniegoOliverodnalazłmojąsiostrę.
Miałam ochotę wstać i przejść środkiem kościoła, a potem ściągnąć go z ołtarza.
Chciałam stanąć na ławce i wykrzyczeć tym wszystkim Bogu ducha winnym ludziom,
słuchającym tych bzdur, że mój ojciec tak naprawdę uważa, że jego zdanie i jego
przekonaniasąrównieważne,jaktegobóstwa,októrymtwierdził,żejestjedyne,które
może ferować wyroki. Nie zrobiłam tego jednak. Siedziałam tylko z rękami
skrzyżowanyminapiersiiprzyglądałammusięspodwpółprzymkniętychpowiek.
Wiedziałam, że próbuje mnie sprowokować przed wszystkimi tymi ludźmi, których
uważał za swoją trzódkę, ślepych naśladowców. Już dawno spisał mnie na straty i
nazwałutrapieniem,powodemdowstydu,zbłąkanąduszą,któraniemawsobieBogai
nie jest warta jego czasu ani uwagi, więc nie zamierzałam zrobić nic, co dałoby mu
satysfakcjęipotwierdziło,żemarację.
Telefonzawibrowałmisygnałemwiadomościiwyjęłamgo,żebyprzeczytaćSMS:
„Kocham cię” – tylko tyle. Proste, słodkie słowa. Przypomnienie o tym, że gdy to
wszystkosięskończy,mamdokądwracać.Miałamkogoś,komuzawszebędzienamnie
zależało.Nigdyniewracałamwmoimżyciudoniczegoaninikogo,więctowyznanie
napełniło mnie taką miłością i otuchą, że nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do
domu. Chciałam być już z Rowdym. Dni, które miałam spędzić bez niego, w rozłące,
wydawały mi się okresem dłuższym niż te dziesięć lat, które upłynęły nam wcześniej
osobno.
Tęskniłam za nim. Martwiłam się o moją siostrę. Chciałam pogłaskać mojego psa.
Chciałamwrócićdopracyi,conajbardziejmniezaskoczyło,naprawdębrakowałomi
przejrzyście błękitnego nieba Kolorado. Znalazłam swoje miejsce na ziemi i
wiedziałam,żechybatylkobożainterwencjamożemniezniegoruszyć.Odesłałammu
równiesłodkiSMSiwstałam,kiedymszazakończyłasięostatniąmodlitwąiwszyscy
zaczęliwychodzić.
Trwałotocałąwieczność.Każdychciałsięprzywitać.Każdyzatrzymywałsię,żeby
uściskać mojemu ojcu dłoń i powiedzieć mu, jak bardzo ceni sobie jego słowa i
dobroć. Musiałam dosłownie ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć czegoś
dosadnego, kiedy kolejna osoba mamrotała coś na temat tego, jak bardzo jest
wstrząśnięta tym, co przydarzyło się Oliverowi i mojej siostrze. Współczucie, które
parafianie okazywali tak chętnie moim rodzicom, i słowa pokrzepienia w tych, jak je
nazywali, trudnych chwilach doprowadzały mnie do furii. Fakt, że niebezpieczny
szaleniecwziąłmojąsiostręjakozakładniczkę,przystawiłjejpistoletdogłowyipobił
ją do nieprzytomności więcej niż raz, został tak skrzętnie ukryty, podobnie jak cała
krzywda,którejmojasiostradoznawałasamotniewmilczeniu,żeażsięgotowałamz
wściekłości. Niesprawiedliwość tego wszystkiego sprawiała, że czułam gorycz w
ustachiażmnieskręcało.
Rowdy dowiózł Poppy bezpiecznie do domu, ale w Denver moja siostra przeżyła
załamanie nerwowe. Była w kompletnej rozsypce, a mój chłopak nie miał za bardzo
pomysłu, jak jej pomóc. Nie chciała przebywać w moim mieszkaniu, ale nie miała
ochotybyćznimtakżesamauniego,więczdesperowanyRowdyzadzwoniłdoSayeri
zapytał ją, czy nie zgodziłaby się ich gościć, dopóki nie wrócę. Na szczęście Sayer
miała mnóstwo wolnych pokoi w swoim wiktoriańskim domiszczu i doskonale
wiedziała, jak poradzić sobie z moją roztrzęsioną siostrą. Sayer Cole naprawdę
okazywała się w wielu sytuacjach wybawieniem i fakt, że rzuciła wszystko, aby być
tam,gdziemężczyzna,zktóregopowodujazrobiłamdokładnietosamo,byłnaprawdę
zbawiennym zbiegiem okoliczności. Byłam nieskończenie wdzięczna, że pojawiła się
w naszym życiu. Naprawdę zaczynałam wierzyć w słowa Rowdy’ego, który zawsze
powtarzał,żenicniedziejesiębezprzyczyny.Jasne,nanaszejdrodzebyłomnóstwo
wybojówikolein,alekonieckońcówkażdeznastrafiłodokładnietam,gdziepowinno
być. Jeśli o mnie chodzi, wiedziałam bez wątpienia, że to miejsce będzie wszędzie
tam,gdzieRowdy,jednakbyłampewna,żetosamotyczysiętakżePoppyiSayer.
Wyszłam z kościoła ostatnia. Czułam się, jakbym żegnała się z tym życiem i tym
miejscem–tymrazemtakjaknależy.Nieuciekałam,ogarniętabezrozumnąpaniką.Nie
rzucałam wszystkiego, co miałam, tylko po to, żeby uniknąć złych rzeczy. Miałam
opuścić to miejsce na własnych zasadach i stawić czoło złu, upewniając się, że już
nigdyniedosięgnieonostądswoimimackamimnieanimojejsiostry.
Przygładziłam włosy, obciągnęłam spódnicę i wzięłam głęboki oddech. Byłam
równie zdenerwowana i zdeterminowana, żeby mieć już to wszystko za sobą i stąd
wyjechać.Gdystanęłamnazewnątrz,zmrużyłamoczywsłońcu.Moirodziceczekalina
szczycie schodów, machając ostatnim z parafian, którzy wychodzili z parkingu i
wracali do swoich spraw w to niedzielne popołudnie. Wzdrygnęłam się, kiedy moja
mamawyciągnęłarękęidotknęłamojegoramienia.Minęłodziesięćlat.Tobyłodużo
czasuiobojewyglądalistarzejiznaczniemniejonieśmielająco,niżichzapamiętałam.
Widziałam, jak mój ojciec prześlizguje się wzrokiem po wszystkich tatuażach,
widocznych spod mojego białego marszczonego topu, i w jego oczach natychmiast
pojawiłysięodrazaizdegustowanie.
–Niewystarczyło,żezbezcześciłaśnaszdombrakiemzasadmoralnychiszacunku?
Musiałaś także zbezcześcić swoje ciało? – Pokręcił ciemną głową, całkiem jakbym
naprawdęwyrządziłamujakąśniewybaczalnąkrzywdę.–Czemumnietoniedziwi?
Dawniej jego słowa zabolałyby mnie. Sprawiłyby, że poczułabym się winna z
powodutego,żezdecydowałamsięprzyozdobićswojeciałodziełamisztukiiśmiałam
potraktować swoją skórę jak moją własność, jednak teraz widziałam sprawy takimi,
jakie były – desperacką próbą poniżenia mnie, wyegzekwowania swojej kontroli i
osadzenia mnie na powrót pod jego pantoflem. Podniosłam brew i powiodłam
wzrokiemodniegodomamyizpowrotem.
–Niesądziłam,żebędzieciechcielitowyjaśniaćtutaj,nastopniachkościoła,gdzie
przypadkiemmożemymiećświadkówparafian,alewszystkomijedno.Niemamnicdo
ukrycia.Czymożeszpowiedziećtosamoosobie,tato?
Widziałamkątemoka,jakmojamatkaotwierausta,żebycośpowiedzieć,aramiona
mojego ojca tężeją. Mama wyciągnęła znowu rękę i położyła ją na moim
przedramieniu.
–Minęłodziesięćlat,Salem.Totaksięwracadodomu?
Roześmiałamsię,naprawdęrozbawiona,istrząsnęłamjejrękę.
– Nie. Dlatego że to nigdy nie był dom. – Wsunęłam włosy za ucho i posłałam im
gniewne spojrzenie. – To wy sprawiliście, że wyjechałam, kiedy byłam jeszcze zbyt
młoda,żebywiedzieć,ocochodzi.Toprzezwasniemogłamtuzostać,wskutekczego
zniszczyliście Poppy i zmusiliście mnie do zostawienia jedynego chłopca, którego
kiedykolwiek kochałam. – Dźgnęłam palcem mojego ojca w sam środek piersi i
zobaczyłam,jakwjegooczachzapalasiępłomieńczystej,żywejnienawiści.–Teraz
towidzę.Wiedziałeś,żesięniezłamię,żeniedamsięwodzićzanos,więczrobiłeś
wszystko, żebym nie mogła zostać i żebym nigdy nie wróciła. Cóż, muszę ci to
przyznać,tęrundęwygrałeś,tato.
Spojrzałnamniekarcącymwzrokiemiotoczyłmamęramieniem.Wydawałomisię,
że się wzdrygnęła, ale nie chciałam stracić z nim kontaktu wzrokowego, więc nie
byłampewnanastoprocent.
–Byłaśkrnąbrnaibezbożna.Prowadzałaśsięzchłopcem,którybyłzbytmłodyinie
miałrodziny.Niebyłowtobiedobra,Salem.Tobyłonajlepsze,comogłaśzrobićdla
tejrodziny:odejść.Twojasiostrapadłaofiarątwoichpogańskichpraktyk.
Przewróciłamoczami.
– Moje pogańskie praktyki zapewniły mi świetną karierę, życie pełne wspaniałych
przyjaciół i postawiły mnie na drodze człowieka, od którego musiałam odejść,
zmuszonaprzezwas.Mojepogańskiepraktykidoprowadziłymniedokładnietam,gdzie
powinnambyć.Zmieniłeśswojącórkę,ciałoztwojegociałaikrewztwojejkrwiw
ofiarę, w pustą skorupę, cień jej dawnej siebie, bo za bardzo bała się ciebie
rozczarować.Nieomaljązabiłeś!Jaksądzisz,copowiedzielibynatotwoiparafianie,
tato?
Podniósł hardo podbródek i spojrzał na mnie z góry, pogardliwie. Wiedziałam, że
nigdy się nie podda, nigdy nie przyzna się, że coś zrobił nie tak – nie, kiedy w grę
wchodziłamjaalboPoppy,alewidziałamwnimteżstrach.Widziałamtowsposobie,
wjakizacisnąłszczęki,iledwiezauważalniezbladł.Mogłammuściągnąćtęmaskęi
wszyscy zobaczyliby natychmiast, kim był naprawdę. Miałam nad nim przewagę, a
jednakonnadalwiedział,jakmizaleźćzaskórę.
–Poppypopełniławielebłędów.Musiałazanieodpokutować.Łatwozwalićwinę
nakogośinnego.
Gniew,którywemniewzbierał,prawiemniezaślepił.Miałamochotęuderzyćgow
tęjegopełnąsamozadowoleniatwarz.Zamiasttegozwinęłamdłoniewpięściiwbiłam
paznokciewewnętrzedłoniażdokrwi.
–Uprawiałaseks,tato!Większośćdziewczątwcollege’utorobiiniejesttożaden
niewybaczalnygrzech,zaktórytrzebapłacićprzezresztężycia.
Wiedziałam,żezaprzeczyiżetobezowocnadyskusja,więcucięłamjąszybko:
–Posłuchaj,nieobchodzimnie,comyślisz.Mamgdzieś,czykażdejnocystaraszsię
wymodlićdlamniespecjalny,prywatnykawałekpiekła.ObchodzimniejednakPoppyi
to,żebybyłaszczęśliwaibezpieczna.Niepróbujsięzniąkontaktować.Niepróbujdo
niejdotrzeć.Nieważsięwpędzaćjąwpoczuciewinyiobwiniaćoudziałwśmierci
tegookropnegoczłowieka.Chcę,żebyśzostawiłjąwspokoju.Czywyrażamsięjasno?
Mojamamawydałazsiebiebliżejnieokreślonypisk,amójojciecodchrząknął.
– Nie wypowiadaj się w imieniu siostry, Salem. Dla Poppy wciąż jest nadzieja.
Wciążmożeodnaleźćdrogędobożegostada.
Warknęłamnaniegoipostąpiłamokroknaprzód.
–Jeślisięztobąskontaktuje,powieszjejtylko,żecieszyszsię,żenicjejniejesti
żewspieraszjąwjejwyborach.Wierzmi,tato,niechcesz,żebymsięwtomieszała.
Niejestemjużdzieckiemibędęztobąoniąwalczyłakłamiipazurami.
–Niezdołaszmniezastraszyć,Salem.
– Och, czyżby? Jeżeli zawstydzały cię rzeczy, które robiłam, kiedy żyłam pod
waszymdachem,poczekajtylko,ażzacznęwywlekaćbrudy,któremamwzanadrzu,na
temat tego, co robiłam, żeby przetrwać, kiedy mnie wygnałeś. Czy wiesz, że byłam
striptizerką? Jak sądzisz, jak spodobałyby ci się wszystkie zdjęcia i nagrania
załadowane do sieci, sygnowane twoim nazwiskiem i powiązaniami z kościołem? –
Podniosłamwyzywającobrewiprzyglądałamsię,jakpróbujezdecydować,czymówię
poważnie, czy nie. – Co powiesz na te wszystkie lata, które przepracowałam jako
tancerka w burlesce albo w gabinecie osobliwości na promenadzie czy gdy
prowadziłam drag show w gejowskim barze? A może sekstaśma? Nie masz pojęcia,
jakieciekawerzeczymogęwyciągnąćnaświatłodzienne,awierzmi,jakjużcośraz
trafi do Internetu, nie ma szans, żeby to stamtąd usunąć. Mogę utaplać ciebie i całą
twojąparafięwbłocie.Niezmuszajmniedotego.Niepróbujzemnązadzierać.Zrobię
wszystko,cowmojejmocy,żebyzapewnićPoppybezpieczeństwo.Och,aprzyokazji,
ta sierota z sąsiedztwa, która nie była twoim zdaniem dość dobra dla nas, dorosła,
osiągnęła wielki sukces i będzie walczyła u mojego boku. Czy wspominałam ci, że
jego siostra jest prawniczką? Jestem pewna, że z chęcią ogłosi całemu światu, jak to
zmusiłeśPoppydorandkowaniaztamtymrozgrywającym,apotemodwróciłeśsięod
niej,kiedyzaszławciążę,aonjązostawił.Jakizciebiebożyczłowiek?Taki,który
zdradza groźnemu szaleńcowi miejsce pobytu własnej córki i ukrywa przed całym
światem, że chroni człowieka znęcającego się nad swoją żoną? Cała ta twoja farsa
pryśnie w mgnieniu oka jak bańka mydlana. Nie tylko zedrę z ciebie maskę przed
obliczemcałegoświata,ojcze.Pogruchoczęjąnamilionkawałków.–Skrzyżowałam
ramiona na piersi i spojrzałam mu twardo w oczy. Widziałam, że chce mi się
sprzeciwić, chce wierzyć, że jest dość kochany i że ludzie na tyle go podziwiają, że
moje paskudne grzeszki nie zaszkodzą jego nieskazitelnemu wizerunkowi, ale nagle
mojamatkauwolniłasięzjegouściskuispojrzałananiegobłagalnie.
– Ona ma rację. To się musi skończyć. – Mój ojciec otworzył usta, żeby coś
powiedzieć, ale ona podniosła dłoń, żeby go uciszyć. – Dosyć tego. Straciliśmy już
jednącórkęiSalemmarację:druganieomalprzeznaszginęła.Niechcędłużejbraćw
tym udziału. To nie jest dobre, prawe życie. – Wycelowała palec w twarz swojego
osłupiałegomężaioznajmiłastanowczo:–Jeżelisądzisz,żetwojareputacjaprzetrwa
wszystkiegroźby,októrychmówiSalem,wiedzjeszczecoś:zpewnościąnieprzetrwa,
jeśli w tym wszystkim zostawi cię własna żona. Zrobisz, jak ona mówi. Koniec,
kropka.
Mój ojciec sprawiał wrażenie oniemiałego i rozwścieczonego, a moja mama
roztrzęsionejizniesmaczonej.Odwróciłasiędomnieiuśmiechnęłasmutno.
–Wydawałomisię,żeOliverbyłdobrydlatwojejsiostry.Gdywróciłazcollege’u,
zmieniła się. Nie miałam pojęcia, że ją krzywdzi, dopóki nie było za późno, i
pozwoliłamtwojemuojcuprzekonaćsię,żeOliversięzmieniłiżeżałuje,żetraktował
taktwojąsiostrę.Powiedział,żeOliverdochodzidosiebiedziękimodlitwieiwierze.
Myliłam się, wierząc mu i ufając ślepo. Przez ostatnie dziesięć lat tak bardzo się
myliłam…Zatroszczsięoswojąsiostręidajjejwszystko,czegobędziepotrzebowała.
Onniewejdziewamwdrogę.–Obejrzałasięprzezramięnamojegoojcaizacisnęła
usta.–Jużjategodopilnuję.
Nie zamierzałam jej dziękować. Nie otrzyma mojej wdzięczności za coś, co
powinna była zrobić już dawno, dawno temu, uznałam. To był jej obowiązek, stanąć
między swoimi dziećmi a tym człowiekiem. Skinęłam głową i odeszłam od nich –
ostatniraz.
– Salem… – Obejrzałam się przez ramię na dźwięk mojego imienia
wypowiedzianego przez matkę. – Chciałabym, żebyś wiedziała, że twoje odejście
złamałomiserce.
Mnietakże,aleniedlatego,żejązostawiłam,tylkodlatego,żezostawiłamPoppyi
Rowdy’ego,żesprowadziłamnanichtroskiiżal.
–Wtakimraziepowinnaśbyłazrobićcoś,żebymnieodeszła,mamo.
Widziałamwjejoczachłzyiprawdziwyżal,alebyłojużnatowszystkozapóźno.
– Cieszę się, że odnalazłaś drogę do tego chłopca. Zawsze tak słodko razem
wyglądaliście.Cudowniesobieradziłzwamiobydwoma.
–Nadaltakijest.–Iwiedziałam,żejużzawszebędzie.Tam,gdziebył,byłomoje
miejsce,nienatychkościelnychschodach…musiałamsiętutylkozatrzymaćnachwilę,
żebymócnadobrezostawićtowszystkozasobą.
Niezawracałamsobiegłowypożegnaniami.Niepomachałamimnapożegnanieani
nieoglądałamsięzasiebie.Poprostuodeszłam.Drzwizostaływreszciezatrzaśnięte.
Zamierzałam wyjechać, zostawić to miasto i wiedziałam teraz doskonale, dokąd
zmierzam.Nieuciekałamjużprzedswojąprzeszłością,tylkokierowałamzrozwagąku
własnejprzyszłości,dziękiczemuczułamsiękompletnaispełnionawsposób,jakiego
nigdyniedałominieustanneprzeprowadzaniesięzmiejscanamiejsce.
Zanimjednakzostawiłamtowszystkozasobą,zatrzymałamsięnapoboczupylistej
drogiiwysiadłamzwypakowanegorzeczamimojejsiostrySUV-a,żebyzerwaćtrochę
teksaskich dzwonków. Tak bardzo pasowały do kwiatów na moich plecach, że
uśmiechnęłam się i poczułam w sercu dziwne ukłucie. Ostrożnie położyłam je na
siedzeniupasażeraipokonałamresztędroginacmentarz,położonyjakieśpółgodziny
jazdyodgranicLoveless.
Wyglądał jak naprawdę zapomniane przez Boga i samotne miejsce. Nie rosła tu
soczyście zielona darń i nie było eleganckich rządków kamiennych płyt, ozdobionych
wszystkimi gatunkami kwiatów pod słońcem. Ziemię pokrywała zamiast tego
spieczona, brązowawozielona trawa, a nagrobki wydawały się spieczone słońcem i
zniszczałe. Nie kłębił się tu tłum żałobników i nie było osób odwiedzających groby,
więc za przewodnika miałam tylko wspomnienie sześciolatka co do miejsca, gdzie
znajdował się grób, którego szukałam. Znalezienie go zajęło mi więcej czasu, niż
sądziłam, a kiedy wreszcie trafiłam do niego, dzwoneczki nieco przywiędły. Cóż, w
pewnym sensie pasowało to do atmosfery tego miejsca – poważnej i smutnej. Z
zaskoczeniem poczułam, jak na widok napisu wyrytego w prostym kamieniu oczy
wypełniająmiłzy.
GloriaSt.James
1975–1996
Kochającamatkaopięknymuśmiechu
Zastanawiałamsię,ktododałtęostatniąinskrypcję,skoroonaiRowdymielitylko
siebie,alecieszyłamsię,żejesttuiżebędziemógłjązobaczyć,kiedyktóregośdniatu
zawita.Przykucnęłamipołożyłamkwiatynazimnymkamieniu,apotemjakośtaksama
z siebie uklękłam i zapatrzyłam się w grób. Było tyle rzeczy, które pragnęłam
powiedzieć…Czułamsię,jakbymchciałaopowiedziećjejcałeżyciejejsyna,alenie
mogłamprzełknąćwielkiejgulidławiącejmniewgardle.
Minęłachwilaispadłokilkałez,zanimodchrząknęłam.
– Witaj, Glorio. Miło mi cię poznać. Nazywam się Salem Cruz i jestem
beznadziejnie zakochana w twoim synu. – Musiałam znowu odchrząknąć, a wzrok
dziwniemisięzamazałodkolejnychłez,którewezbrałymiwkącikachoczu.Tobyło
znacznie trudniejsze, niż przypuszczałam, kiedy Rowdy poprosił mnie o to pod
szpitalem.–Znałamgoprzezwiększośćjegożyciaiwiem,żezawszebyłdobrąduszą.
Sprowadziłaśnatenświatcudownegoczłowiekaijestempewna,żebyłabyśdumnaz
niegoizżycia,jakiedlasiebiewybrał.Wiedz,żejesteśbardzobliskojegoserca,ito
dosłownie. – Wyciągnęłam dłoń i przesunęłam palcami po jej wytrawionym w
kamieniuimieniu.PasowałoniemalidealniedotatuażunapiersiRowdy’ego.–Wiele
czasu nam zajęło, zanim do tego doszliśmy, ale teraz, kiedy już wszystko sobie
wyjaśniliśmy,chciał,żebymbyłapierwsząijedynąkobietąwjegożyciu,którapozna
jego matkę. – Płakałam już teraz jak bóbr, bo wiedziałam, jak ważna jest ta chwila.
StanowiłaprzypieczętowaniepragnieniaRowdy’egobyciazemnąnazawsze.–Zrobię
wszystko, co w mojej mocy, żeby zatroszczyć się o niego przez resztę mojego życia.
Chciałam tylko, żebyś to wiedziała. – Opuściłam głowę na pierś i zacisnęłam mocno
powieki. Czułam się jak porwana wirem emocji i myśli o tym, co mogłoby się
wydarzyć.Poczułam,jakprzyklejonedokarkuwłosyowiewamiciepłabryza,amoje
nozdrza wypełnia słodki zapach kwiecia. Położyłam dłonie na udach, podniosłam
głowęispojrzałam,zamyślona,nanagrobek.–Niezamierzamjużwżyciuzmarnować
ani chwili. Przyprowadzę tu do ciebie twojego syna, żebyś mogła zobaczyć, jaki jest
cudowny i żebyś nie musiała się już martwić, czy znalazł po tobie kogoś, kto go
pokochał. Ma mnie, ma całą rodzinę, którą znalazł, i ma cudowne wspomnienia
związaneztobą.
Wietrzykznowupowiał,poruszająckielichamidzwonków,którezłożyłamnagrobie.
Czułam, że już czas na mnie. Ucałowałam koniuszki palców i dotknęłam płyty w
miejscu, w którym było wygrawerowane jej imię, a potem wstałam i wróciłam do
mojego SUV-a. Odchodząc od moich rodziców, nie czułam nic. Pożegnanie z matką
Rowdy’ego sprowadziło na moją duszę spokój i wydawało się takie… właściwe.
Czułamsię,jakbydałamibłogosławieństwo,żebymopiekowałasiędlaniejsercemjej
syna. To było zadanie, którego wypełnianiu zamierzałam się poświęcić aż do końca
życia.
NapisałamdoRowdy’egoSMS,żebydaćmuznać,żejestemwdrodzeibędęjutro
wieczór,itrochęsięzdenerwowałam,gdyodpisał,żewróciłdoswojegomieszkania,
bo Poppy bardzo ciężko znosiła przebywanie w towarzystwie jakiegokolwiek
mężczyzny.Niebyłamdośćśmiała,żebyzapytaćją,czyOlivernapastowałjąoprócz
bicia także seksualnie, a ona nie kwapiła się zbytnio do zwierzeń, jednak wszystkie
dowodywskazywały,żetakbyło.
Zadzwoniłam,żebysprawdzić,jaksięczuje,ipodziwacznejrozmowiewypełnionej
jednosylabowymiodpowiedziamirozłączyłamsię,wysłuchawszylicznychzapewnieńz
jejstrony,żenicjejniebędzie.Poinformowałamnie,żepoprostujestzdenerwowanai
że obecność Rowdy’ego to dla niej w tej chwili zbyt wiele. Była zbyt wytrącona z
równowagi, żeby przypadkowo wpadać na niego w przedpokoju czy spotykać go
wychodzącegozłazienki,więcmusiałapoprosićgo,żebywróciłdosiebie.Niechciał
tego zrobić, pragnął być w pobliżu, żeby nieść jej wsparcie i mieć pewność, że jest
bezpieczna,aletotylkopogarszałosprawę.Zapewniłamją,żeniedługobędęprzyniej,
a ona roześmiała się i powiedziała tylko, żebym wracała do mojego faceta.
Najwyraźniejponaszychostatnichekscesachwiedziałaażzadobrze,czegomibrakuje,
i namawiała mnie z całego serca, żebym jak najszybciej spotkała się z Rowdym i
cieszyławszystkim,codawałonamtakąfrajdę.Niemogłamnieprzyznaćjejracji,bo
tęskniłamzanimjakgłupia,więczakończyłamrozmowęzzamiarempognaniadoniego
natychmiast,gdydotrędoDenver.
Kiedywsunęłamdozamkadrzwidojegomieszkaniaklucz,którymidał,czułamsię,
jakbymwłaśniedotarładokresubardzodługiejpodróży.Taknaprawdębyłototylko
niecoponaddwanaściegodzin,podczasktórychzatrzymałamsięnakrótkądrzemkę,ale
miałam wrażenie, że minęły wieki, odkąd widziałam jego twarz i dotykałam jego
pokrytejtatuażamiskóry.Gdyotworzyłamdrzwi,przywitałmnierozszalałyzradości
Jimbo. Z wywieszonym jęzorem skakał mi co chwila na kolana. Widziałam teraz, jak
dużybędzie,kiedywreszciedorośnie,iniemogłamsięnadziwić,jakbardzoucieszył
mniejegowidok.Przyklękłamiwtuliłamtwarzwjegosierść,aonzacząłmnielizać
pocałejtwarzy.Widaćbyło,żebardzozamnątęsknił,imusiałamprzyznać,żetobył
kolejnydowódpotwierdzający,żewreszcietrafiłamtam,gdziebyćpowinnam.
Byłopóźno,więcwmieszkaniupanowałmrok.Sprawdziłampsiemiski,upewniając
się, że Jimbo ma co jeść i pić; starałam się zachowywać cicho, na wypadek gdyby
Rowdy już spał. Szłam właśnie do łazienki, kiedy kątem oka dostrzegłam szkicownik
porzuconywpółmrokunakanapie.Zatrzymałamsięwpółkrokuisięgnęłamponiego,
żeby go przejrzeć, a gdy przekartkowałam kilka pierwszych stron, serce zaczęło mi
walićjakmłotem.
Byłotamkilkarysunkówsporządzonychnajwyraźniejzmyśląoklientach,projektów
tatuaży, które jeszcze nie wyszły poza papier, jednak większość białych kartek
pokrywały szkice postaci z moją twarzą. Była tam syrena z moją głową i zadziorna
dziewczyna marynarz z moją buzią. Byłam ja jako urocza Indianka z długimi
warkoczamiwstyluPocahontas,atakżemojaanielskawersja,stojącaramięwramię
zemnąjakoseksownądiablicą.Byłytamniezliczonepostacie,każdainnaioryginalna,
alewszystkiejełączyłojedno:tojabyłambezwątpieniainspiracjądoichpowstania.
Nie wiedziałam, czy narysował je wszystkie w ciągu tamtego tygodnia, kiedy go
unikałam, czy na przestrzeni miesięcy, kiedy oboje bawiliśmy się w głupią
ciuciubabkę.Naichwidoksercewezbrałomijednakczułościąipewnością,żejestem
dlaniegokimśniezwykłym,najważniejszym.
Odłożyłamszkicownikinapaluszkachprzeszłamkorytarzem.Jimbozerknąłwślad
zamnąiparsknąłzwyraźnymzdegustowaniem.Biedaczek,szybkosięnauczył,żegdy
dwojejegoludziznikarazemwsypialni,niematamdlaniegomiejsca.
Światło było zgaszone, a Rowdy leżał rozciągnięty na brzuchu w poprzek łóżka, z
dłonią pod głową. Jego jasne włosy sterczały na wszystkie strony i ten widok byłby
piękniejszy, chyba tylko, gdyby nie miałby na sobie czarnych bokserek. Jednak nawet
pomimo ich obecności nie miałam na co narzekać. Westchnęłam z zachwytem i
podkradłam się do niego, żeby móc dotknąć wargami kotwicy wytatuowanej z boku
jegoszyi.Poczułam,jakpulsmuprzyspiesza,anajęzykurozlałmisięsłonysmakjego
skóry,gdywymamrotałcośprzezseniprzekręciłsięnaplecy.
Zciemnościłypnęłynamnierozpalonebłękitemoczy,akącikijegoustuniosłysięw
uśmiechu.
–Cześć!
Pochylona nad nim, opuściłam głowę, żeby skraść mu szybkiego całusa i potrzeć
koniuszkiemnosaojegonos.
–Cześć!
Wyciągnął dłoń i wplótł palce w moje włosy, które wysunęły mi się za ramienia i
spłynęłynajegopierś.
–Ijakposzło?
Westchnęłam i przesunęłam dłonią po tatuażach mieniących się na jego klatce
piersiowej. Obrazek i imię na niej wytatuowane wydawały mi się teraz znacznie
ważniejszeniżwcześniej.
– Poszłam do twojej mamy i pożegnałam się z nią. To było bardzo smutne, ale też
cieszę się, że poprosiłeś mnie, żebym ją odwiedziła. No i chyba… zastraszyłam
mojego ojca. Zagroziłam mu moją sekstaśmą – wymamrotałam. Jego brwi
powędrowały do góry i przyciągnął mnie do siebie za włosy, tak że oboje leżeliśmy
teraznałóżku.
–Maszsekstaśmę?
–Jasnacholera,nie!Aleonotymniewieiniemusiwiedzieć.Byłamzaskoczona,
że moja mama postawiła mu się i poparła mnie, że powinien dać Poppy spokój.
Przyznałateż,żewdużejmierzesknociłwszystkokoncertowo.Chciałabym,żebywziął
sobietodoserca.
PierśRowdy’egopodniosłasię,gdywestchnął.
–Terazjużzapóźno,żebytomiałojakieśznaczenie.
–Teżtakuważam.JakPoppy?
Zakląłcichopodnosemiporuszyłsiępodemnąniespokojnie.Dowódnato,żeza
mną tęsknił uwierał mnie w biodro. To sprawiło, że uśmiechnęłam się i otarłam z
rozmysłemojegowyprężoneciało.
–Niejestdobrze–westchnął.–Zamknęłasięwsobie,jestnerwowa.Niepozwala
sięnikomudotykaćiwnocycochwilabudzisięzkrzykiem.Sayerświetniesobieznią
radzi,alemimotomartwięsięonią.
Skinęłam głową i musnęłam wargami brodawkę jego sutka w pobliżu moich ust.
Słyszałam,jakgwałtowniezaczerpujetchu,iuśmiechnęłamsiępodnosem.
– Ja też. Chyba po prostu będziemy musieli przeczekać, dopóki nie będzie gotowa
przyjąć naszej pomocy. Moja siostra jest silniejsza, niż można by przypuszczać –
dodałamchrapliwymgłosem.
– Owszem. – Poczułam, jak jego dłoń zaciska się mocniej na moich włosach, gdy
przyciągnąłmniedosiebie,żebyprzywrzećdomnieustami.–Tęskniłem.–Czułam,że
toprawdawjegopocałunkuitym,jaktuliłmniewramionach.Wjegogłosiebrzmiało
takiesamopożądanieizniecierpliwienie,któreprzeszywałomniedoszpiku.
–Jatakże.–Byłambardziejniżgotowapokazaćmu,jakbardzomigobrakło.
Przesunęłamustanadrugąstronęjegopiersi,żebypolizaćdrugąbrodawkę,adłońmi
przejechałampojegożebrach,ażpodgumębokserek.Ścisnęłammocnojegonapięte,
krągłepośladkiiusunęłamstojącyminaprzeszkodziemateriał.Pomógłmiuwolnićz
majtekswójsztywnyczłonek,agdyujęłamgooburącz,poczułam,jakwrażliwaskóra
płonie pod dotykiem moich dłoni. Cudownie było czuć, jak jego ciało żywiołowo
reagujenamójdotykipulsujepodmoimipalcami.Nasamąmyślotym,żewłaśnietak
naniegodziałam,kręciłomisięwgłowie,czułamsięodurzona.
Opuszką kciuka przesunęłam czule po metalowych kuleczkach wieńczących główkę
jegopenisaispojrzałamwteroziskrzonepalącymbłękitemoczy.
–Dziękuję,żedomniewróciłaś.–Jegosłowabrzmiałyjaknajpiękniejszapiosenka
omiłości.
Palcemwskazującymwolnejrękinarysowałamnajegopiersiserduszko.
– Zawsze będę wracać. Kocham cię. Dziękuję, że zawsze jesteś tu, żebym miała
gdziewracać.–Gdyprzesunęłamkciukponiżejjegokolczyków,jęknął.
–Wątpię,żebymkiedykolwiekwswoimżyciuniebyłwtobiezakochany,Salem.
Ucałowałam miejsce na jego piersi, pod którym serce łomotało mu przy każdym
muśnięciumojegokciukaiskręcienadgarstka.Ścisnęłamjeszczerazlekkojegokutasa
i zaczęłam przesuwać dłonią w górę i w dół; sztywniał coraz bardziej z każdym
posuwistymruchem.
– Znam to uczucie, Rowdy. – Oprócz niego przeszywało mnie także pragnienie
posiadania go, czucia go w sobie, bycia pod nim i nad nim, gdy rozkosz otuliła nas
oboje jak miękki pled. W tej chwili nie miałam mu już nic do powiedzenia, więc
musiałamzająćczymśusta,żebypowstrzymaćgoprzedkontynuacjątejrozmowy.
Wydyszałmojeimię,kiedyujęłamgłówkęjegopenisamiędzywargiizaczęłamraz
porazzataczaćkręgijęzykiemwokółtychjegoniezwykłychozdóbek.Cudowniebyło
czuć w ustach smak metalu i mężczyzny, gdy tak lizałam go, całkiem jakby był moim
ulubionymsmakołykiem.Czułam, jakmięśniejego brzuchatężeją,a udanapinająsię,
podczas gdy pracowałam nad nim językiem i ustami. Było coś niesamowicie
satysfakcjonującegowtym,żetosilne,pokrytetatuażamiciałodrżałoipoddawałosię
takłatwomojemudotykowi.Wiedziałam,żenigdymisiętonieznudzi–podobniejak
słuchanie, jak wymawia moje imię niczym przekleństwo i ciągnie mnie za włosy.
Uwielbiałamsposób,wjakiujmowałwdłoniemojągłowę,ipoczucie,żejestbliski
spełnienia,gdypocierałamtemetalowekuleczkirazporazjęzykiem.
Wygiąłbiodrawłuk,cozupełniewybiłomniezrytmu;podniosłamgłowę,chcącgo
uspokoić, ale w tej samej chwili zaczął zdzierać ze mnie ubranie. Ściągnął mi przez
głowę koszulkę i pospiesznie zsunął z nóg czarne, obcisłe spodnie. Moja bielizna w
mgnieniu oka zniknęła pod jego seksownymi, drapieżnymi dłońmi, natychmiast
zastąpionajegokutasem,całymlśniącymiwilgotnymodmojejśliny.
Ujął moje ciężkie piersi w dłonie i zaczął drażnić kciukami przekłute brodawki,
podobnie jak ja wcześniej jego. Zaczerpnęłam głośno powietrza pod wpływem
obezwładniającej przyjemności. Nasunęłam się na jego erekcję i delektowałam
uczuciem, jakie wyzwalało we mnie wsuwanie się tego pulsującego ciepła centymetr
pocentymetrzewgłąbmojegociała.Wsparłamdłonienajegopiersiipochyliłamsię,
tak że oboje byliśmy teraz otoczeni czarną zasłoną moich włosów. To wszystko było
takiecudowne…takiewłaściweidobre.Gdyzaczęliśmysięporuszać,jęknęłam,aon
szepnął:
–Jesteśmojąidealnądziewczyną.
Powieki mu opadły, a oddech stał się urywany i świszczący, gdy zaczęłam się nad
nimkołysaćiwić.
–Atymoimidealnymchłopakiem.
Po tym nie było już miejsca na więcej słów. Były tylko odgłosy pocałunków i
naszych ciał, splatających się raz za razem, dotyku skóry o skórę i narastającej
przyjemności,wypełniającecałypokój.Byłynaszedłonienatwarzach,dłoniemiędzy
nogami, całusy i ukąszenia, i więcej niż jeden orgazm, gdy poruszaliśmy się jednym
rytmem i napieraliśmy na siebie. Były łagodne westchnienia i sprośne słowa, a w
pewnymmomencie,gdyzanurzałustamiędzymoiminogami,ajazaciskałamkolanana
jegouszach,byłampewna,żezobaczyłamBoga,októrymtylezawszesłyszałam.
Wielegodzinpóźniej,kiedyzaczęłojużświtać,złożyłammugłowęnapiersi,potym
jakzawlekłmniepodprysznic,iułożyłamsięwtymjedynymmiejscu,któreczułam,że
jestmiprzeznaczone.
Podróż do niego była długa i często zbaczałam z właściwej drogi i myliłam krok,
jednak na jej końcu liczył się tylko cel, nieważne, ile czasu zabrało mi dotarcie do
niego.
EPILOG:ROWDY
N
a widok nachmurzonego spojrzenia, które rzucała mi Salem z lustra w łazience, z
całej siły próbowałem się nie uśmiechać. Łatwiej byłoby mi uwierzyć, że jest
naprawdęzła,gdybyniemiałarozmazanejnawydętychusteczkachszminki,aspódnicy
podciągniętejdopasa,gdywszedłemwniąodtyługłęboko.Trzymałemjednąrękęna
jejdłoni,którąwspierałasięolustro,adrugąnabrzeguumywalki,więcmogłemnanią
naprzećzmaksymalnąsiłą.
–Spóźnimysię!
Słyszałem w jej głosie, że chce sprawiać wrażenie rozdrażnionej, ale kiedy
wsunąłemjejzprzodurękęmiędzynogiimusnąłemjejudowposzukiwaniudrogido
jejmokrejcipki,wszystkiepozoryrozpłynęłysięwwestchnieniurozkoszy.
Nie mogłem się nie roześmiać. Bardzo często się spóźnialiśmy. Właśnie tak się
działo,kiedydziewczynawyglądałatakjakonailubiłanosićkusespódniceisukienki,
i nic pod nimi. Opuściła lekko głowę i poczułem, jak jej ciało wokół mnie tężeje.
Pochyliłemsięnieco,żebypocałowaćjąwkark,nadktórymmiaławłosyściągniętew
jakiś megaskomplikowany węzeł żywcem z magazynu „Good Housekeeping” z lat
pięćdziesiątych.
– Nikogo nie obchodzi, że się spóźnimy. – Wszyscy wiedzieli, dlaczego się
spóźnialiśmy, i dopóki byłem szczęśliwy i razem z Salem chodziliśmy uśmiechnięci,
niktniemarudził,żewpadaliśmydopracypółgodzinypóźniejczycośkołotego.
Zaklęła pod nosem, ale jej ciemne oczy, wpatrzone w moje odbicie w lustrze
mówiłymi,żejestjużblisko.Todobrze,bojateżniebyłemwstaniewytrzymaćwiele
dłużej.Musnąłemkciukiemjejłechtaczkęizanurzyłemzębywmiękkiejskórzenajej
szyi – i to wystarczyło. Poczułem, jak dygocze pod moim dotykiem, wsparta o moją
pierś,poczułem,jakprzekraczagranicęspełnienia,iszybkopodążyłemzanią.
Kiedy wysunąłem się z niej, musiałem tylko cofnąć się i zasunąć spodnie. Ona
poprawiła makijaż i upewniła się, że nie wygląda na potarganą i rozwiązłą.
Uśmiechnąłemsiędoniej,bonawetgdynałożyłazpowrotemszminkę,niedałosięnie
zauważyćtegopółprzytomnego,błogiegoblaskuwjejciemnychoczach.
– Jesteś demonem seksu. – Śmiała się sama z siebie, bo chociaż nie lubiła się
spóźniać,nigdynieodmówiłami,gdyzaczynałemsiędoniejdobierać,cozdarzałosię
bardzoczęsto,odkądprzeprowadziłasiędomnieniemalnatychmiastporozpakowaniu
zpodróżydoTeksasu.
Przez moment sądziłem, że Poppy będzie się chciała wprowadzić do mieszkania
Salem,jednakmłodszasiostraCruznadalwaletowałauSayeriwyglądałonato,żenie
śpieszyjejsięzbytniodoprzeprowadzki.Minęłojużkilkaładnychmiesięcyichociaż
Poppypowolutkudochodziładosiebie,wciążbyłanerwowaipłochliwa.Nadalbyła
cieniem tej młodej kobiety, którą znałem tak dawno temu. Jedyną osobą, przy której
zdawałasięczućnaprawdębezpiecznie,byłamojasiostra–ijakdługoSayerzgadzała
się ją wspierać, ani Salem, ani ja nie widzieliśmy powodu, żeby próbować na siłę
przyśpieszyćjejpowrótdosiebie.
–Przecieżtokochasz.–Upewniłemsię,żeniemiałemtwarzyumazanejjejszminką,
iwyszedłemzłazienki.
Salemwyszłazamną,przewracającoczami.
–Kochamciebie,atopoprostujednozdobrodziejstwinwentarza.
Roześmiałem się i pomogłem jej włożyć długi płaszcz. Był środek grudnia i po
wspomnieniacholecieikoloradzkiejjesieniniezostałżadenślad.Nowysaloncieszył
się ogromnym powodzeniem. Przynosił stały zysk, a sklep internetowy był tak
oblegany,żeSalem próbowałaprzekonaćNasha, żebyzatrudniłkogoś, ktosięzajmie
tylko tą gałęzią naszego interesu. Z okazji uroczystego otwarcia sklepu
zorganizowaliśmy wielkie przyjęcie, a w ostatnią sobotę każdego miesiąca Salem
zmieniaławystrójsklepu,przekształcającgowcośwrodzajueklektycznejgalerii.To
przyciągałonowychklientów,nowychodbiorcówiukazywałotatuażjakoprawdziwą
sztukę. Salem była w tym świetna i dzięki niej salon zarabiał kupę forsy – do tego
stopnia, że Rule i Nash zaczęli się zastanawiać nad otworzeniem w przyszłym roku
trzeciego punktu w Boulder albo Colorado Springs. Salem zmieniła Marked w małe
imperiumtatuażu.
Dziś wieczór wybieraliśmy się do baru na pępkowe połączone z przyjęciem
pożegnalnym. Shaw miała termin porodu ustalony na koniec stycznia, a Jet i Ayden
przeprowadzalisiępoNowymRoku.Tobyłasłodko-gorzkaokazjadoświętowaniai
wiedziałem,żepolejąsięłzyżaluiszczęścia.Życiepoprostutoczyłosiędalejikażdy
musiałznaleźćścieżkę,którąpowinienprzezniekroczyć.Ichociażbyłemwściekłyz
powodutego,żemójnajlepszykumpelsięwyprowadzał,towiedziałem,żetakbędzie
najlepiejdlaniegoijegożony.Jetzasługiwałnaszczęście,ajedynymsposobem,żeby
pozostał szczęśliwy, było przebywanie z Ayden jak najczęściej. Poza tym, skoro
zanosiło się na rychły ślub i chrzest, wiedzieliśmy, że szybko zobaczymy ich z
powrotem.Wiedzieliśmy,żebędączęstonasodwiedzać,aoni,żezawszebędziemyich
witaćzotwartymiramionami.
Gdy dotarliśmy do baru, panował tu już niezły ścisk. Rome zamknął na dzisiejszy
wieczór knajpę dla osób z zewnątrz, jednak to wcale nie znaczyło, że świeciła
pustkami. Pełno było w niej członków rodziny i przyjaciół, chcących się pożegnać i
powitaćnaświeciesymbolicznienowąistotkę,któramiaławkrótcedołączyćdonaszej
szalonej gromadki. Gdy weszliśmy, Salem spojrzała na mnie szeroko otwartymi
oczami, najwyraźniej zjawiliśmy się ostatni. Nie mogłem przeoczyć mrugnięcia
uznania, którym obdarzył mnie Asa zza baru, ani sposobu, w jaki Nash przybił mi
piątkę.Wzruszyłemtylkoramionamiiuśmiechnąłemsiędoniejszelmowsko.Pacnęła
mnie wierzchem dłoni w brzuch i odpłynęła na tych swoich niebotycznie wysokich
obcasach,będącychjednązprzyczyn,dlaktórychsięspóźniliśmy.
Jetpodszedłdomnieipodałmipiwo,ajastuknąłemsięznimbutelką.
–Będziemiciebiebrakować,stary.
Skinąłgłowąipatrzył,jaknaszedziewczynyprzytulająsięnapowitanie,abyłona
copatrzeć:całemnóstwociemnowłosegopiękna.
– Wiem. Wpadniesz do Austin. – To nie było pytanie, bo Jet nie musiał pytać.
Wiedziałem,równiedobrzejakon,żewpadnęwodwiedziny.
–Jasne.
– Martwiłbym się o ciebie, gdyby nie zjawiła się Salem i nie upomniała o swoje.
Cieszęsię,żejąmasz.
Salem odrzuciła właśnie głowę do tyłu i roześmiała się z czegoś, co powiedziała
Saint, a potem wyciągnęła dłoń i położyła ją na ramieniu Poppy, która kręciła się
niepewnienauboczu,wpobliżudziewcząt.
Chciałem powiedzieć coś sprośnego na temat tego, że ledwie dwadzieścia minut
temuzapinałemjąprzyumywalce,alezobaczyłemZebaidącegowstronęmojejsiostry
opartejobarirozmawiającejzAsą.Pracowałodmiesiącaprzyremonciejejdomui
za każdym razem, gdy rozmawialiśmy, rzucał niewybredne aluzje na temat tego, że
chciałbypostukaćcośinnegoniżtylkojejbutwiejącedeskipodłogowe.Niebyłemdo
końcapewien,cootymmyślećiczywogólewolnomimiećnatentematjakieśzdanie,
więctylkoprzyglądałemsięichspotkaniuzeskwaszonąminą.
–Sprawia,żewszystkowmoimżyciustajesięlepsze.Zawszetakbyło.Uwielbiam
was i miałem prawdziwe szczęście, że Phil sprowadził mnie tu i wreszcie znalazłem
swoje miejsce na Ziemi. – Wskazałem na Salem butelką i podniosłem brew, kiedy
przyłapała mnie na gapieniu się na nią. Uśmiechnęła się do mnie i oblizała dolną
wargę,cosprawiło,żesięroześmiałemiznowunabrałemochoty,żebypodciągnąćjej
spódnicęażnabiodra.Obejrzałemsięnamojegoprzyjaciela.–Jestmoimdomem.Nie
wiedziałem,żesiębłąkam,dopókimnienieznalazła.
Jet mruknął coś potwierdzająco i oboje nie mogliśmy powstrzymać uśmiechu na
widok Shaw człapiącej do Ayden z bardzo już zaokrąglonym ciążowym brzuszkiem,
żeby ją przytulić. Obie płakały i pociągały nosami, ale jakkolwiek dziewczyńsko i
ckliwietowyglądało,byłoprzytymniezwyklepiękne.Telaskinaprawdękochałysię
bezwarunkowo,aterazżyciekażdejznichmiałosięzmienićnieodwracalnie.
RulesiedziałzRome’eminachylalikusobiebliskogłowy.Rozmawialiściszonymi
głosami, podczas gdy obok nich siedziała Cora z małą Remy wiercącą się na jej
kolanach. Dziecko było niesforne, pełne energii, nieustannie gaworzyło i wyglądało,
jakby za chwilę miało wstać i zacząć chodzić, chociaż mała miała zaledwie dziesięć
miesięcy.Taknaprawdęzaczynałajużtrochęwstawać,więcRomenalegał,żebyCora
ją puściła, jednak młoda mama upierała się, że nie pozwoli dziecku czołgać się po
barowejpodłodze.Romewyglądał,jakbyczułsiędogłębiurażony,całkiemjakbybar
był nieskazitelnym miejscem, ale kiedy zabrał małą R.J. od jej mamy, nie ważył się
postawić jej na podłodze. Zaczął ją po prostu podrzucać na kolanach, dopóki nie
zapiszczałazachwycona.
Rulepokręciłgłową,pewniedlatego,żeoglądałwłaśniewłasnąprzyszłość,iwstał,
żebyiśćposwojąciężarnążonę.Kiedydoniejdotarł,wciążpłakała,więcprzytuliłją
mocno i położył podbródek na jej jasnej główce. Jet bez słowa opuścił mnie, żeby
pójśćdoswojejrozszlochanejżonyispróbowaćjąpocieszyć.Takjakwspomniałem,
łzyszczęściamieszałysiędziśzełzamirozpaczy.
Podniosłem piwo do ust i już miałem wyruszyć na poszukiwania wybranki mojego
serca,kiedyzobaczyłem,jakSaintodłączanagleodgrupkidziewczynztelefonemprzy
uchu. Wiele razy zdarzało się, że musiała wyjść wcześniej z powodu pracy, więc
miałemnadzieję,żetymrazemszpitalniezepsujejejznowuwieczoru.Byławzburzona
izobaczyłem,jakszukawzrokiemNasha,któryrozmawiałwłaśniezojcemCory.Na
widokjejspojrzeniaurwałwpółzdaniaiwułamkusekundydopadłdobokuślicznego
rudzielca.
Kiedy wymienili zatroskane spojrzenia, a Saint podjęła rozmowę, wyraźnie
wzburzona, zmarszczyłem czoło. Chciałem już zapytać, czy wszystko gra, gdy
poczułem, jak ktoś mnie łapie za łokieć. Gdy się obejrzałem, zobaczyłem Poppy.
Uśmiechnąłem się do niej łagodnie. Całe miesiące minęły, zanim poczuła się na tyle
bezpiecznie,żebyprzebywaćwmoimtowarzystwie,więcfakt,żeprzemogłasię,żeby
porozmawiaćzemnąsamnasam,byłprawdziwymprzełomemidobrzewróżył.
–Jakleci?
Skinęłagłowąiuśmiechnęłasięnieśmiało.
– Każdego dnia jest odrobinę lepiej. Trudno nie doceniać przebywania w takim
pięknymmiejscu,ztylomawspaniałymiludźmi.–Odchrząknęłaiuścisnęłamojądłoń.
–Nigdyciniepodziękowałam.Dziękuję,żesprowadziłeśmniedodomu.Dziękuję,że
starałeśsięomnietroszczyćiżeprzyjąłeśnasdoswojejrodziny.Dziękujęcizato,że
kochaszmojąsiostrę…dziękujępoprostu,żejesteśtakicudowny.
Pomyślałem,żepewniepoczujesiędyskomfortowo,jeślispróbujęjąprzytulić,więc
poprostupodniosłemdoustjejdłoń,splecionązmojąidelikatniejąucałowałem.
– Dla ciebie wszystko, Poppy. To nic wielkiego. Po prostu robię, co mogę dla
kogoś,okogosiętroszczę,nakimmizależy.
Gdyodsunęłasięodemnie,uśmiechnęłasiętymswoimnawpółsmutnym,nawpół
słodkimuśmiechem.
–Jesteśchybajedynymmężczyznąwcałymmoimżyciu,którysięomnietroszczył.
Chciałemjejpowiedzieć,żepowinnadopuszczaćdosiebietylkoosoby,któresięo
nią troszczą, ale urwałem w pół słowa na widok Nasha i Saint wkładających w
pośpiechukurtki.Obojemielipoważneminyisprawialiwrażeniezaniepokojonych.
–Hej!–zawołałemdonich.–Wszystkowporządku?
Saint nawet się nie zatrzymała. Wyłożyła długie włosy na kołnierz kurtki i pognała
do drzwi, jednak Nash przystanął i obejrzał się na nią. Jego fioletowe oczy
pociemniałynachmurzone.
– Dzwoniła szefowa Saint z ostrego dyżuru. Przed chwilą trafiły do nich ofiary
strzelaninywFivePoints.Wie,żeSaintprzyjaźnisięzRoyal,więczadzwoniła,żeby
daćjejznać,żesąwśródnichRoyalijejpartner.Niepodałaszczegółów,aleSaintjak
toSaint,niechcestaćbezczynnieiczekać,ażokażesię,cosięstało,więcpostanowiła
natychmiasttampojechaćiprzekonaćsięosobiście.Lecimydoszpitala.Czymógłbyś
wszystkichwnaszymimieniuprzeprosić,żetakwcześniewyszliśmy?
Skinąłemwmilczeniugłowąipatrzyłemwśladzanim,gdypopędził,żebydołączyć
do swojej dziewczyny. Nagle piwo przestało mi smakować, a nastrój zabawy wydał
się dziwnie nie na miejscu. Royal nie pokazywała się w pobliżu, odkąd zapakowała
skutego Asę za kratki. Sądzę, że martwiła się o to, jak zostanie przyjęta, po tym jak
zamknęłajednegoznaszych.
Podszedłem do baru, żeby odstawić piwo, i wzruszyłem ramionami, gdy Asa
spojrzałpytająconabutelkę,apotemnamnie.
–Chybaprzeszedłminastrójdopicia.
Jegobursztynoweoczybłysnęłypytaniem.
–Cojest?
– Nash dowiedział się właśnie o strzelaninie, w której zostało rannych kilku
policjantów.PojechałzSaint,żebysprawdzić,czyzRoyalwszystkowporządku.
Asazmrużyłlekkooczyiwsparłsięoburączobar.
–Toślicznalaskazgównianymzawodem.Mamnadzieję,żenicjejsięniestało.–
Gdy to mówił, jego południowe zaciąganie stało się wyraźniejsze i nieco bardziej
nasycone akcentem niż zwykle. Zastanowiłem się przelotnie, czy jego słowa nie
skrywająwięcej,niżstarałdaćposobiepoznać.
–Jateż.–Westchnąłem,atymczasemumojegobokujakspodziemiwyrosłaSalem.
Przytuliłasiędomnie,położyładłońnamoimbiodrzeizłożyłamigłowęnaramieniu,
łaskocząc włosami w podbródek. Była kimś znacznie więcej niż tylko moją
dziewczyną. Była moim najlepszym przyjacielem, moją muzą, moją kochanką,
przyszłością. Bez niej droga, którą kroczyłem, wydawała się mroczna i bezkresna. Z
niąniebałemsięniąpodążaćiwidziałemprzedsobąjasnycel.
–Wszystkogra?Poczułam,jaktraciszhumor,zdrugiegokońcasali.
Pochyliłemniecogłowę,żebypotrzećpoliczkiemojejwłosy.
–NashiSaintpojechaliwłaśniedoszpitala.Możliwe,żeRoyalzostałaranna.
Salem przez chwilę milczała, a potem odsunęła się ode mnie, żeby spojrzeć mi w
oczy. Położyła mi dłoń na piersi i postukała palcami w miejsce, pod którym biło mi
nerwowoserce.
–Chodźmy.
Podniosłembrewispojrzałemnaniązniedowierzaniem.
–Mówiszserio?
Przytaknęłaipowiedziała:
–Royalzrobiławszystko,cowjejmocy,żebypomócnamzPoppy,aSaintpowinna
miećkogośbliskiegouboku,jeślinaprawdęwydarzyłosięcośzłego.PozatymNash
spędziłwszpitaluzPhilemtyleczasu,żejestempewna,iżprzydamusięktoś,dzięki
komu nie będzie musiał wracać myślą do tych złych wspomnień, jeśli okaże się, że
będą musieli tam zostać nieco dłużej. Tak właśnie postępujemy: troszczymy się o
siebienawzajem,prawda?
–Kochamcięmocniej,niżmożesztosobiewyobrazić,Salem–mruknąłem.–Mam
wrażenie,żezkażdymdniembardziej.
Zgodziłem się z nią, że powinniśmy wyjść, i poprosiłem, żeby Asa zdał relację ze
wszystkiego,gdybyktośpytał.Niechciałemtegoogłaszaćwprost,bowiedziałem,że
całanaszapaczkanatychmiastzerwałabysięipojechałanaostrydyżur,aniebyłanato
odpowiedniachwila.Czekałozbytwielepożegnańizbytwielerzeczy,którenależało
uczcić.
PrzyniosłemSalemjejpłaszczipoinformowałemJeta,cojestgrane.Przytuliłmnie
mocno, po męsku, i powiedział, że moim kowbojkom dobrze zrobiła ta odrobina
teksaskiegopyłu.Wiedziałem,żenaprawdębędziemibrakowałotegoskurczysynaw
ciasnychgatkach.
Kiedy wsiedliśmy do samochodu, Salem położyła mi dłoń na kolanie i ruszyliśmy
przedpogrążonewmrokuulicedoszpitala.
– Nieważne, jak kręta będzie nasza droga. Dopóki będziesz na mnie czekał na jej
końcu,będęszczęśliwa,Rowdy–powiedziała.
Poczułem, jak jej słowa poruszają coś w mojej piersi. Nie było już możliwości,
żeby pozostała pusta. Nie było w niej miejsca na strach przed tym, co przyniesie
przyszłość. Cały mój dotychczasowy życiowy niefart bladł w porównaniu ze
szczęściem, jakie dawała mi ta kobieta. Moja kobieta. Zerknąłem na nią kątem oka i
stwierdziłemjedynąrzecz,którąmogłemwtejsytuacjipowiedzieć:
–Szczęściarzzemnie.
ODAUTORKI
Chciałamtylkoszybkopowiedzieć,żewiem,żewyciągnięciekogośzwięzieniajest
znacznie bardziej skomplikowane, niż przedstawiłam to w przypadku Asy. Naprawdę
robię wszystko, co w mojej mocy, żeby ukazać wszystko możliwie jak najbardziej
realistycznie, ale czasem pewne sceny, a w tym przypadku nie tylko sceny, ale i cała
książkawymagająodemnielekkiegonaginaniarzeczywistości.
Wiemtakże,żeniemożliwościąjestskontaktowaniesięzprawnikiemwweekend!
Zróbcie to dla mnie i przejdźcie po prostu nad tymi drobnymi nieścisłościami do
porządkudziennego☺.Wątki,którełącząAsęiRoyal,sąciekaweiskomplikowane,
więcmusiałamnieconagiąćfakty,abyzacząćznichtworzyćmateriępowieści.
PlaylistaRowdy’egoiSalem
(Toniesamowite!Mogłabymtegosłuchaćcałybożydzień)!
NikkiLane–Gone,Gone,Gone,ComingHometoYou
PattersonHood–Belvedere,BackofaBible
RyanBingham–GuessWho’sKnocking
AmericanAquarium–Casualties
DevilDoll–TheThingsYouMakeMeDo
AmericanAquarium–I’mNotGoingtotheBar
HankWilliamsJr.–FamilyTradition
DavidAllanCoe–MamaTried
JohnPaulKeith–She’llDancetoAnything
CarlPerkins–Honey,Don’t
ScottH.Biram–LostCaseofBeingFound
TheCramps–TheWayIWalk
TheReverendHortonHeat–JimboSong
JustinTownesEarle–Baby’sGotaBadIdea
OldCrowMedicineShow–WagonWheel,HardtoLove
DirtyRiverBoys–MySon
JDMcPherson–WolfTeeth
EmpressofFur–MadMadBadBadMama
DwightYoakam–LittleSister
TheMeteors–PsychoforYourLove
HayesCarll–LoveDon’tLetMeDown
HorrorPops–DottedwithHearts
BuddyHolly–BecauseILoveYou
ChrisIsaak–BabyDidaBadBadThing
JasonIsbell–TheDevilIsMyRunningMate
LindiOrtega–WhenAlltheStarsAlign
ThreeBadJacks–Scars
KaseyAndersonandtheHonkies–MyBlues,MyLove
PODZIĘKOWANIA
Mam najlepszą pracę na świecie. Gorszy dzień jej wykonywania jest sto razy
lepszy,pełniejszyibardziejsatysfakcjonującyniżdobrydzieńspędzonynaczymś,do
czegoniemamserca.Mamnajlepszychczytelnikówwcałymksiążkowymuniwersum.
Jesteście zabawni i słodcy, wspierający, ujmujący, pełni serca i ognia. Nie ma w
moimżyciudnia,żebyścienieubogacaligowjakiśsposóbswojąobecnością.Moje
serceradujesięnamyśl,żetenmaływycinekksiążkowegoświata,którystworzyłam,
podoba wam się tak samo jak mnie. Za każdym razem, gdy decydujecie się
przeznaczyćwaszeciężkozarobionepieniądzenacoś,costworzyłam,mojapisarska
duszanapełniasiędumąiwdzięcznością.Chciałabym,żebykażdyzwaswiedział,jak
bardzo sobie was cenię i jak bardzo doceniam wszystkie cudowne rzeczy, które
wnieśliście do mojego życia. Jeżeli kiedykolwiek będziemy mieli okazję się spotkać
gdzieś w tym wielkim, strasznym świecie, bądźcie pewni, że będę podekscytowana i
uradowana spotkaniem was!!! To będzie zaszczyt przytulić was i podziękować wam
za to, że kupujecie moje książki i że daliście mi szansę, kiedy tak rozpaczliwie jej
potrzebowałam. Mam nadzieję, że wiecie, iż do każdej książki, każdej historii
zabieramsięzmyślą,żezawdzięczamwamwszystko.Dziękuję,żeakceptujeciemnie
taką,jakajestem,inieprzerażawascałamojaniesfornośćiszaleństwo.Dziękuję,że
rozumieciemniewtymmoimobłędzieizabawie,zktórąsięonłączy!
Tak jak zawsze powtarzam, że uwielbiam czytać wiadomości od was, więc nie
wahajciesięmniezaczepiaćiwiedzcie,żegdybymtylkomogła,postawiłabymwam
wszystkimwdniupremierykażdejzmoichksiążekpopiwie!
Niekrępujciesięwylewaćswoichżalinajaycrownovergmail.com.
Oprócz najlepszej pracy na świecie zostałam także pobłogosławiona najlepszymi
ludźmi,którzymiwniejpomagają.AmandaBergerontonajlepszaredaktorka,jaką
mogłaby sobie wymarzyć pisząca dziewczyna. Jest drobna, ale potężna i naprawdę
robiwszystko,cowjejmocy,żebykażdaztrafiającychdowaszychrąkksiążekbyła
takdobra,jaktylkotomożliwe.Dziękiniejczujęsięlepiej,nawetkiedymamochotę
wszystkichdookołazamordować.
Cała ekipa z wydawnictwa HarperCollins jest niesamowita. Jessie Edwards i
Alaina Waagner dbają o mnie, najlepiej jak potrafią, i pracują bardzo, bardzo
ciężko,żebyupewnićsię,żewszyscyczytelnicywkrainieksiążekwiedzą,copiszczyu
mniewtrawie.Dziewczynyrobiąwszystko,żebyprocesdostarczaniaksiążkidorąk
czytelnika był świetną zabawą. Nienawidzę latać, ale nie mam nic przeciwko
podróżowaniu do Nowego Jorku, jeśli tylko mam się spotkać tam z tymi
niesamowitymi babeczkami. Cała ekipa z wydawnictwa HarperCollins/William
Morrowkopietyłki.Oniwszyscynaprawdękochająksiążkiiromanseipragną,żeby
czytelnicyotrzymywalito,conajlepsze.Czujęsię,jakbymwylądowaławewłaściwym
miejscuitrafiławewłaściweręce…trochęjakzRowdyiSalem,nie?☺
Moja agentka Stacey to superkobieta. Nikt w całym książkowym imperium nie
pracujeciężejodniejaninietroszczysięomnielepiej.Mamdlaniejnieprzebrane
pokładymiłościiszacunku…nawetwtedy,kiedyto,comimówi,sprawia,żeznowu
mamochotęwszystkichzamordować!Jestpoprostudobrymczłowiekiemiczujęsię
superszczęśliwa, że we mnie wierzy. Nadal ogarnia mnie duma i podniecenie, gdy
czytajednązmoichksiążekimówimi,jakbardzojejsięonapodoba.
http://www.donaghyliterary.com
Bardzo
cenię
całą
pracę,
którą
wykonują
dziewczyny
z
http://literatiauthorservices.com/, aby moje książkowe życie było uporządkowane.
Karen, Michelle i Rosette rządzą, jeśli chodzi o organizowanie odsłon okładek i
promocję wirtualną. Jak nikt radzą sobie ze wszystkimi szczegółami tego procesu i
powstrzymująmnieprzedwyrzuceniemkomputeraprzezokno.
NiedawnododałamdomojegozespołuniesamowitąK.P.SimmonzInkslingerPRi
niepotrafięopisać,jakszczęśliwasięczuję,żejestnietylkomojąprzyjaciółką,alei
osobąmającąwielkiwkładdomojegoksiążkowegoświata!
Melissa Shank to anioł. Naprawdę nie wiedziałam, że w dzisiejszych czasach
spotyka się jeszcze takie kobiety. Po prostu uwielbiam ją całą i kocham jej serce i
pasjędlaksiążekiczytelników.Nigdyniesądziłam,żebędziemipotrzebnyzespółdo
spraw marketingu czy fanpage’a, ani że ktokolwiek będzie się czymś takim
interesował.MyliłamsięiMeljestcudowna,żewygospodarowałamitenmałykącik
na Facebooku i uczyniła go tak fajnym i interaktywnym miejscem. Jest po prostu
niesamowitaichciałabymjąwyściskaćnaśmierć.MuszęrównieżwykrzyczećKatie
Marcum, jak bardzo się cieszę, że pomaga mojej stronie twitterowej Crownover’s
Crowd chodzić jak w zegarku. Obydwie macie moją dozgonną wdzięczność.
Gdybyście, najdrożsi, mieli ochotę zajrzeć na oba serwisy, gwarantuję świetną
zabawę,niemówiącjużotym,żeMelrozdajeregularnienaFacebookuróżnefajne
rzeczy!
https://www.facebook.com/groups/crownoverscrowd/
Jest jeszcze jedna Mel, dzięki której moje życie jest takie niezwykłe. Czyta ona
wszystkie moje książki przed publicznością i zanim wyślę je Amandzie. Jej wkład
pomaga mi opowiadać historie, najlepiej jak umiem. Bardzo cenię, że jest ktoś, kto
podłapuje wszystkie moje szalone pomysły i pomaga uczynić z nich ekscytującą,
romantycznąpodróż.BezniejNaznaczeniMężczyźni…aniżadenzmoichchłopców
niebylibytym,czymsą.
Nieistniejąnaświeciesłowa,któreopisałyby,jakmocnochcępodziękowaćmojej
rodzinie,więczadowolę się:„dziękiza wszystko,mamoi tato”.Musząwystarczyć,
bo istnieje miliard różnych rzeczy, za które powinnam im dziękować każdego dnia.
Sąpoprostunajlepsi.
Uwielbiammojąnajlepsząpsiapsiółę.Kochamwniejwszystkoinaprawdęmuszę
jejpodziękowaćzabycietym,kimjest.Jestniesamowita.Poprostu.
Dziękuję wszystkim moim literackim przyjaciołom, nowym i starym, za
podpisywanie książek i bycie w tym czytelniczym świecie prawdziwym skarbem.
Zawszejestświetniespotykaćinnychautorówiblogerów,ajauwielbiampoznawać
wszystkie trybiki, które sprawiają, że biznes książkowy się kręci. Ludzie z kręgów
literackichsąpoprostunajlepsi,więcdziękujęzato,żerazzarazempotwierdzacie
tęregułę.
Nacjablogerów…och,nawetniewiecie,jakimpaliwemnapędowymjesteściedla
mojego literackiego silnika i jak jestem wam nieskończenie wdzięczna za wszystko,
co zrobiliście dla mnie i dla moich chłopców. Dziękuję za to, że robicie to tak
wspaniałomyślnie.Dziękujęzapublikowaniemoichokładek,zadołączaniedomoich
akcjipromocyjnych,zato,żechcecie,abymudzielaławamwywiadów,izaprośbyo
udział w promocjach, nawet jeśli muszę odmówić, bo nie mam na to czasu!!!
Dziękuję, że dzielicie się swoją miłością do książek. Dziękuję za pisanie recenzji,
które czasami są lepsze niż to, co wychodzi spod mojego pióra. Dziękuję, że
utrzymujecie książkową krainę zjednoczoną i połączoną. Dziękuję za dzielenie się
słowem i rzeczami, które kochacie… a także tymi, które kochacie trochę mniej.
Uwielbiam to, że blogowanie jest takie punkowe, takie pierwotne i samodzielne.
Uwielbiam to, że miłość do książek i czytania buduje całe platformy, na których
ludzie mogą stawać i krzyczeć o swojej pasji do wszystkich, chcących słuchać. To
jest nieprawdopodobnie świetne. I, jak zawsze, chcę podziękować wszystkim
blogerom, którzy z recenzentów zmienili się w moich przyjaciół i powierników.
Doceniam szybką informację zwrotną i recenzje, które docierają do moich uszu,
zanim trafią do Internetu. Dziękuję, że sprawiacie, iż chcę, aby to, co robię, było
jeszczelepsze.
Zawszekończęokrzykiemdomojegostada.Takbardzokochamichmałe,kudłate
pyszczki!Chciałabym,żebywiedziały,jakwieledlamnieznaczą!Buziaczkidlawas,
Charley,PistoliDuce…atakżedlaMike’aMaleya(którynigdytegonieprzeczyta),
bogdybynietroszczyłsiępodmojąnieobecnośćomojąkudłatąrodzinę,nigdynie
mogłabymwyjeżdżaćispotykaćwszystkichwas,moicudowniczytelnicy!