JET:
Kiedy mama zadzwoniła do mnie rozhisteryzowana i zapłakana, powinienem był wiedzieć,
że nie wyniknie z tego nic dobrego. Zwykle była zbyt zdołowana, zbyt zastraszona, by okazywać
jakiekolwiek emocje oprócz zniechęcenia i przygnębienia. Nie dziś. Dziś szlochała i gadała jak
nakręcona, że ojciec ją zabije, i choć wolałbym poleniuchować po baaardzo udanym porannym
seksie, zamiast tego wciągnąłem spodnie i popędziłem przez całe miasto sprawdzić, co tam się
dzieje, do cholery.
Zahamowałem z piskiem przed domem i wbiegłem po schodach, jakby się paliło. Nie
zawracałem sobie głowy pukaniem – po prostu pchnąłem drzwi wejściowe i nim zdążyłem się
zatrzymać, by uporządkować myśli czy choćby zorientować się, co się dzieje, ojciec wypadł z
kuchni i wypchnął mnie z powrotem za próg. Grzmotnąłem plecami o popękany, cementowy
chodnik i przez chwilę miałem gwiazdy przed oczami, bo mocno walnąłem głową. Nim zdążyłem
się otrząsnąć, podeprzeć się, żeby wstać, ojciec rzucił się na mnie i jego pięść wylądowała na moim
policzku. Poczułem, jak skóra na kości policzkowej pęka, i szarpnąłem głową na bok w samą porę,
by uniknąć ciosu, który z pewnością złamałby mi nos. Chwyciłem jego rozpędzone pięści i
poczułem, jak żołądek mi się wywraca od smrodu przetrawionej whisky i furii buchającej z
każdego poru jego skóry.
Byliśmy mniej więcej tej samej postury, ale ja byłem trzeźwy i biłem się w życiu
wystarczająco dużo razy, by wiedzieć, jak odzyskać przewagę. Zepchnąłem go z siebie i wstałem –
teraz ja patrzyłem na niego z góry. Dotknąłem swojej zakrwawionej twarzy i spojrzałem na niego ze
złością.
– Co ci odbiło, stary?
Zaczął coś do mnie wykrzykiwać, ale mama wybrała sobie właśnie ten moment, żeby zbiec
po schodach. Wyglądała strasznie. Miała podartą bluzkę i rozczochrane włosy, ale nie to sprawiło,
że zrobiło mi się czerwono przed oczami, a ogień, który tak bardzo starałem się przytłumić,
wybuchnął dzikim płomieniem. Matka miała podbite oko, pękniętą wargę, a na jej bladej twarzy
widniały ślady łez. Było jasne, że cokolwiek wywołało u ojca tę pijacką furię, nie byłem dzisiaj
jego pierwszą ofiarą. Mama zawodziła, że mamy przestać, że musimy wejść do środka, zanim
sąsiedzi wezwą policję, ale ja miałem to gdzieś.
Wyplułem trochę krwi, która spłynęła mi z policzka do kącika ust, i zapowiedziałem ojcu z
całą powagą:
– Zabiję cię.
Stanął chwiejnie na nogach i spojrzał na mnie z wściekłością, jakby to wszystko była moja
wina.
– Tak jak zabiłeś moje marzenia? Gdyby nie ty i ta głupia dziwka, mógłbym dalej robić to,
co chciałem. Jeździć po świecie, oglądać wielkie zespoły. Ty zniszczyłeś to wszystko, samolubny
gnojku. Prosiłem tylko o jedno. Zobacz, do czego mnie zmuszasz!
Jego słowa nie miały sensu, ale i żadnego znaczenia. Widziałem tylko zapłakaną matkę i
słyszałem, jak prosi go, żeby przestał. Ale tego nie dało się już zatrzymać. Ogień szalał i miałem
gdzieś, czy spali go na zwęglone truchło.
Wciąż był mocno nawalony, więc kiedy go uderzyłem, padł jak podcięty. Gdzieś z bardzo
daleka słyszałem, jak mama krzyczy moje imię, i czułem ogromną satysfakcję, że on nie był w
stanie za mną nadążyć. Jego nos przyjemnie chrupnął pod moją pięścią. Nie wiem, ile razy go
walnąłem. Nie wiem, kto wezwał gliny ani czy mama płakała nade mną, czy nad nim. Dopiero
kiedy kajdanki się zatrzasnęły i gliniarz, który nie był chyba starszy ode mnie, zaczął mnie wpychać
na tylne siedzenie radiowozu, dotarło do mnie, co zrobiłem.
Ojciec leżał sztywny jak kłoda na chodniku. Jego twarz była zalana krwią, ratownik
medyczny zakładał mu maskę z tlenem na nos i usta. Moja mama, moja biedna mama, w całej swej
sinoniebieskiej, załzawionej chwale, trzymała jego bezwładną rękę i powtarzała, że wszystko
będzie dobrze. Chyba coś we mnie ostatecznie umarło, kiedy wsiadła do karetki, żeby jechać z nim
do szpitala. Młody gliniarz popatrzył na mnie spokojnie, jakby widział to już dzisiaj sto razy, i
spytał:
– Zechce mi pan powiedzieć, co się dzieje?
Westchnąłem i pozwoliłem, by głowa opadła mi na oparcie. Nie pierwszy raz siedziałem z
tyłu w radiowozie, ale miałem paskudne przeczucie, że to będzie najpoważniejszy powód.
– Uderzył ją. Zwykle tylko nią pomiata, mówi jej, że jest zła i do niczego, ale tym razem
podniósł na nią rękę. Po prostu nie wytrzymałem.
Gliniarz przyglądał się uważnie mojej twarzy.
– On to panu zrobił? – Zapomniałem o policzku; teraz dotknąłem go językiem od spodu.
Rana ciągle piekła, ale już nie krwawiła, więc uznałem, że pewnie obejdzie się bez szwów.
– Tak. Skurczybyk walnął mnie, jak tylko wszedłem.
Dłonie zaczynały mi boleśnie pulsować, skórę na kostkach palców miałem popękaną i
zdartą. Świadomość tego, co zrobiłem, zaczęła mi przygniatać barki.
Policjant kiwnął głową i zabębnił palcami w dach samochodu.
– Oboje twierdzą, że to pan zaczął. Ojciec chce wnieść oskarżenie o napaść.
Jęknąłem. Założyłbym się, że wycofałby je natychmiast, gdybym tylko zgodził się
podczepić go do Artifice i posłać w trasę.
– Musimy zabrać pana na posterunek i zameldować na noc. Chce pan do kogoś zadzwonić
w sprawie kaucji?
Kiwnąłem głową i poprosiłem go, żeby zadzwonił do Rowdy’ego. Podałem Rowdy’emu
skrótową wersję wydarzeń i nie miałem wątpliwości, że ściągnie kawalerię, ale w latach bujnej
młodości wystarczająco często miałem do czynienia ze stróżami prawa, by wiedzieć, że choćby
pędził z prędkością światła, i tak czeka mnie bity dzień spędzony pod kluczem.
Byłem wdzięczny, że w drodze na posterunek gliniarz nie wypytywał mnie ani nie próbował
dawać nieproszonych rad. Doceniałem też to, że nie pytał mnie w kółko, czy chcę wiedzieć, jak się
miewa mój ojciec. Nie chciałem tego wiedzieć i nie chciałem wiedzieć, co ma na ten temat do
powiedzenia moja matka. To była ostatnia kropla. Postanowiłem, że pojadę w tę europejską trasę.
Że zastanowię się nad podpisaniem kontraktu z wytwórnią, skoro tego chcieli chłopacy. Że zrobię
wszystko, wszystko, przed czym się powstrzymywałem ze względu na nią. I na pewno nie będę
więcej próbował robić za bufor między nią a tym gnojem.
Zapuszkowali mnie. Zdjęli odciski palców, zabrali biżuterię i pasek, portfel i telefon, i
wsadzili do celi z gościem, którego ewidentnie przymknęli za narkotyki. Facet był nerwowy i ciągle
mnie pytał, czy nie mam fajki, chociaż każdy wiedział przecież, że w areszcie nie ma palenia.
Siedziałem na twardej ławce i gapiłem się w sufit przez całe godziny. Czas płynął, do celi
wprowadzano innych ludzi, niektórych zabierano, a ja siedziałem nieruchomo. Starałem się wtopić
w ceglane ściany i modliłem się, żeby ten dzień już minął.
Nawet nie chciałem się zastanawiać, jak mam to wszystko wytłumaczyć Ayden. Nasz
związek raczej nie był jeszcze na etapie wyciągania chłopaka z aresztu za kaucją. Do diabła, nie
wiedziałem nawet, czy nasz związek w ogóle jest na etapie związku. Coś mi mówiło, że ten mały
wypadek będzie równie trudny do przełknięcia jak heavy metal na pogrzebie. Już i tak widziała we
mnie tylko gościa, który nadaje się wyłącznie do zabawy w łóżku, i ostatnią rzeczą, jakiej chciałem,
było udowadnianie jej, że ma rację.
Było już dobrze po zmroku, kiedy wreszcie udało się wpłacić za mnie kaucję. Miałem się
zjawić w przyszłym tygodniu w sądzie na rozprawę i ten sam gliniarz, który mnie zatrzymał,
odprowadził mnie do pomieszczenia, gdzie czekał Rowdy z garścią papierów do wypełnienia. Miał
bardzo poważną minę i było widać, że nie jest szczęśliwy. Gliniarz podał mi torbę z moimi gratami
i uścisnął mi dłoń.
– Pewnie to pana nie pocieszy, ale wolałbym skuwać tego starego zamiast pana. Widuję
takie rzeczy codziennie. Rozumiem, że chciał pan tylko dać mu nauczkę za mamę. Zbyt wiele
dzieciaków ląduje w takiej sytuacji, i to często o wiele młodszych od pana.
Westchnąłem tylko i podziękowałem mu za dobre słowo.
Rowdy chwycił mnie za kark i praktycznie wywlókł z posterunku. Zdziwiłem się, widząc,
że jest sam, ale kiedy szliśmy do jego czarnego SUV-a, powiedział:
– Ten policjant wspomniał, że zostawiłeś w Heights challengera z kluczykami w stacyjce.
Nash namówił Rule’a, żeby z nim pojechał po auto i odstawił je do domu. Bał się, że ten stary drań
może je uszkodzić.
Mnie to nawet nie przyszło do głowy, więc wymamrotałem podziękowanie i spojrzałem na
niego kątem oka.
– Dzięki, że po mnie przyjechałeś, stary.
Zbył to.
– Spoko.
– Serio. Oddam ci kasę.
– Okej, zaraz ci przyłożę w drugą stronę twarzy. Przestań truć i powiedz mi, jak to było.
Wbiłem pięści w oczodoły i próbowałem się od tego odciąć, ale ciągle widziałem tylko
zapłakaną matkę z podbitym okiem. Miałem ochotę sprać starego jeszcze raz.
– Było jak w jakimś gównianym filmie klasy B. Ojciec rzuca synem o ziemię, matka ma
podbite oko, a efekt jest taki, że jestem oskarżony o napaść. – Poruszyłem palcami i skrzywiłem się,
kiedy ranki na kostkach zabolały. – Zabiłbym go. Serio, Rowdy. Było blisko.
Milczał przez długą chwilę i pomyślałem, że być może przekroczyłem granicę naszej
przyjaźni, ale kiedy się odezwał, jego głos brzmiał spokojnie i nie było w nim potępienia.
– I należałoby mu się. Żaden facet nie powinien bić kobiety.
Jęknąłem i miałem ochotę powyrywać sobie włosy.
– Teraz mogę myśleć tylko o tym, od jak dawna to trwało i dlaczego ona nigdy nic nie
powiedziała. Wsiadła z nim do pieprzonej karetki i pojechała do szpitala. Krwawiła i miała podbite
oko, ale pojechała z tym gnojem do szpitala, w którym pracuje. Nie odezwała się słowem, kiedy
gliniarz mnie skuwał i upychał do radiowozu, nie powiedziała nawet „dziękuję”. Skończyłem z
tym, stary. Po prostu skończyłem.
– Musisz wynająć adwokata.
– Tak, chyba powinienem.
– Porozmawiaj z mamą. Niech im powie, że najpierw to on ją pobił.
Pokręciłem głową.
– Nic z tego. A powinienem był wiedzieć, że się na to zanosi. Było coraz gorzej. Nie
chciałem go umówić z Dariem i chłopakami z Artifice. Chciał z nimi jechać w trasę w ekipie
technicznej. Uwierzysz? Odmówiłem mu, więc pobił matkę, a potem próbował mną wytrzeć
podłogę. Jest nienormalny.
– I co zamierzasz?
Tak, to było dobre pytanie. Co zamierzałem? Ale nie znałem odpowiedzi, więc się nie
odezwałem. Ucieszyłem się na widok challengera zaparkowanego na podjeździe. Ucieszyłem się
też, widząc, że nie ma mini Cory i jeepa Ayden. Nie wiedziałem, co mam im powiedzieć, i teraz,
mając czas na zmycie z siebie smrodu aresztu i poukładanie sobie tego wszystkiego w głowie,
zamierzałem z niego skorzystać. Odwróciłem się do Rowdy’ego i posłałem mu krzywy uśmiech,
wyprany z radości.
– Daj znać chłopakom, że nic mi nie jest. Przede wszystkim Nashowi. To nie jest pierwsza
jazda z moim starym. I raczej nie ostatnia.
– Jesteśmy z tobą, Jet. Nie przejmuj się.
Kiwnąłem głową na podziękowanie i wyskoczyłem z SUV-a. Zbliżała się północ, a ja byłem
wykończony i brudny. W tej chwili chciałem tylko zrzucić z siebie wszystko, dosłownie i w
przenośni. Gryzłem się, że powinienem był przewidzieć to już dawno temu i nie podobało mi się, że
wciąż czułem się zraniony i zawiedziony przez matkę. Nie dałem sobie czasu na zmianę zdania –
zanim poczucie winy i cokolwiek innego zaczęło mi przeszkadzać w podjęciu decyzji, wysłałem
Dariowi esemesa, że ja i chłopcy piszemy się na tę trasę. A co to będzie oznaczało dla mojego
związku z Ayden? Tym problemem zamierzałem się zająć później. W tej chwili potrzebowałem
czegoś namacalnego, na czym mógłbym się skupić, a ułożenie świetnego setu koncertowego, który
podbije zagraniczną publiczność, było właśnie czymś takim. Wyłączyłem telefon, zanim Dario mi
odpisał, i poszedłem do łazienki.
Rzuciłem brudne, zakrwawione ciuchy na podłogę i odkręciłem tak gorącą wodę, jaka tylko
leciała z kranu. Kiedy para wypełniła łazienkę, wszedłem pod prysznic i pozwoliłem, by wrzątek
popłynął mi po głowie, po plecach i ramionach. Chciałem zmyć z siebie cały ten dzień, ale było to
marzenie ściętej głowy, bo ciągle miałem ojca w szpitalu i wyznaczony termin rozprawy sądowej i
nawet najgorętsza woda nie była w stanie tego usunąć. Zacisnąłem pięści pod strumieniem i
patrzyłem beznamiętnie, jak zaschnięta krew rozpuszcza się i ścieka do odpływu. Rana na twarzy
zaczęła szczypać i właśnie chciałem ją umyć, kiedy szklane drzwi kabiny się rozsunęły. Poczułem
miękkie dłonie, które prześlizgnęły się po mojej talii i spoczęły na brzuchu. Pocałunek lekki jak
piórko wylądował na moim karku; w następnej chwili przytuliła policzek do moich pleców.
Miękkie dłonie, miękka skóra, miękkie piersi i najsłodszy głos, jaki kiedykolwiek
słyszałem. Wszystkie ostre kanty i palący ból całego dnia rozpuściły się jeden po drugim, spłynęły
razem z brudem i krwią. Koszmarne napięcie, skręcone w moim wnętrzu jak sprężyna, zaczęło
powoli odpuszczać; położyłem pokaleczoną dłoń na jej drobnych dłoniach.
– Zły dzień?
Jej akcent był trochę wyraźniejszy niż zwykle i chciałem wierzyć, że to przez zmartwienie o
mnie i że naprawdę się troszczy tak samo, jak ja zaczynałem troszczyć się o nią. Poczułem, że
przysunęła się bliżej, cała przylgnęła do moich pleców. Poczułem też, że inne części mojego ciała
zaczynają się sprężać, ale w bardzo przyjemny sposób. Wystarczyło jedno dotknięcie tej
dziewczyny i wszystko przestawało się liczyć.
– Na pewno nie był to jeden z tych dobrych.
Przesunęła dłoń wyżej, na moje serce, i z pewnością poczuła, jak łomocze pod jej placami.
Druga dłoń zsunęła się niżej i to niemal wystarczyło, bym zapomniał, jak gówniany był ten dzień.
Chciałem się odwrócić, chciałem ją objąć, ale pozwalałem, by to ona mnie obejmowała, by jej
dotyk sklejał mnie z powrotem w całość, bo właśnie tego w tej chwili potrzebowałem najbardziej.
Więc stałem tak z zamkniętymi oczami i tylko wyciągnąłem ręce przed siebie, by oprzeć się o
ścianę. Nie widziałem już pobitej twarzy mamy, nie czułem, jak nos ojca kruszy się pod moimi
pięściami. Teraz ważna była tylko Ayden i to, że mogła to wszystko załagodzić, uleczyć mnie.
Jej palce wędrowały wzdłuż mojego ptaka, budząc dreszcze. Czułem każde muśnięcie,
każdy ruch dłoni na mojej piersi. Serce wystukiwało rytm, który na pewno czuła, i za każdym
razem, kiedy ściskała mnie albo prześlizgiwała się dłonią po kolczyku na czubku, zaczynało tłuc się
jak szalone i czułem jej uśmiech na karku. Przesunęła dłoń – tę, którą trzymała na mojej klatce
piersiowej – tak, by móc obrysować palcami kolczyk w sutku i przez sekundę myślałem, że nogi
odmówią mi posłuszeństwa. Zwykle nie zaszczycała uwagą osprzętu, który miałem w miejscach
widocznych, tylko kiedy się rozebrałem. Teraz interesowała się nim tak intensywnie, tak świetnie
się mną zajmowała, że doprowadzało mnie to do obłędu.
Pocałowała mnie za uchem i przeciągnęła językiem po kolcu zdobiącym szczyt małżowiny.
Jej zręczne dłonie zrobiły z kółkiem na czubku kutasa coś takiego, że ledwie wysapałem jej imię i
wiedziałem już, że na pewno nie wytrzymam długo. Przygryzłem dolną wargę i zacząłem
rytmicznie uderzać w śliskie wnętrze jej dłoni. Było miękkie i podatne, jakby dokładnie wiedziała,
czego potrzebuję, by usunąć ze mnie całą truciznę. Kiedy jej silne zęby zacisnęły się na ścięgnie
mojej szyi, którą napinałem, usiłując przedłużyć przyjemność i wycisnąć każdą sekundę
zapomnienia, jaką miała do zaoferowania, było po mnie. Jej śmiech był delikatną pieszczotą na
moim barku i poczułem, że położyła policzek na mojej mokrej skórze. Wyżęła mnie do cna,
słuchając mojego sapania, a w końcu poklepała napięte mięśnie mojego brzucha.
– Już wszystko dobrze?
Otrząsnąłem wodę z twarzy i zakręciłem kran. Odwróciłem się, by spojrzeć na Ayden.
Zobaczyłem, że jej piękne oczy zrobiły się wielkie, kiedy jej wzrok padł na ranę na moim policzku,
więc schowałem dłonie za plecy, by nie zobaczyła, że i one są pokaleczone.
– Daleko mi do tego.
Sięgnęła do mojej twarzy, ale odsunąłem się, zanim zdążyła jej dotknąć. Nie chciałem, żeby
miała jakikolwiek kontakt z tą całą ohydą, choćby miał to być tylko gest pocieszenia i troski.
Przygarnąłem ją do piersi i staliśmy tak, przyciśnięci do siebie, mokrzy i śliscy; żałowałem, że ta
chwila nie może trwać wiecznie. Objęła mnie, a ja o mało nie zakrztusiłem się westchnieniem ulgi.
W głębi duszy ciągle nie wiedziałem, co sobie myśli ta dziewczyna, i naprawdę sądziłem, że widząc
mnie w takim stanie, może spłoszyć się i powiedzieć: „Było fajnie, Jet, ale ja nie mam na to czasu”.
Ale ona położyła mi dłonie na tyłku i potarła policzkiem mój policzek, ten nieuszkodzony.
– Miałam zamykać bar, ale martwiłam się o ciebie, więc wywierciłam Shaw dziurę w
brzuchu, żeby została za mnie. Wszyscy się o ciebie strasznie martwili.
Westchnąłem w jej włosy i otworzyłem drzwi kabiny. Najpierw okryłem ją ręcznikiem, z
wielkim żalem, bo mało co na świecie podobało mi się tak jak naga Ayden, potem sam owinąłem
sobie biodra. Nie wiedziałem, czy chce iść do swojego pokoju, czy do mojego, więc wyszedłem za
nią z łazienki, co miało ten dodatkowy plus, że mogłem przez całą drogę patrzeć na te długie, gołe
nogi. Wybrała mój pokój, co nie było zaskoczeniem. Lubiła, kiedy grałem na gitarze i pracowałem
nad piosenkami, i chyba wiedziała, że po takim dniu jak dzisiejszy będę potrzebował przelać coś na
papier, nim skończy się noc. Nie wiem, jakim cudem jej się to udawało, ale niezależnie od tego, na
jakim etapie był nasz związek – czy też nie-związek – Ayden Cross była jedyną osobą, która po
prostu mnie rozumiała. Już samo to wystarczało, by zależało mi na niej, jak nigdy nie zależało na
nikim. Tak łatwo byłoby się w niej zakochać, mimo wszystkich jej tajemnic.
Zrzuciła ręcznik i weszła na czworakach na ciemnoczerwoną narzutę. Te nogi, te jej ciemne
włosy, te oczy, w których błyszczały sekrety i pokusy, oczarowały mnie, wprawiły w trans i miałem
tylko ochotę gapić się na nią. Patrzyła na mnie spokojnie przez długą chwilę. Nie wiedziałem, co jej
powiedzieć, więc spojrzałem tylko na swoje pokaleczone dłonie i zmarszczyłem brwi, zaciskając i
otwierając pięści.
– Nie musiałaś wcześniej wychodzić z pracy. Wytrzymałbym jakoś do twojego powrotu.
Jedna z jej kruczych brwi podjechała do góry, jeden kącik ust wygiął się w seksownym
uśmiechu. Kiedy odchyliła się do tyłu i oparła na łokciach, jej piersi zrobiły coś takiego, że każdy
gorącokrwisty samiec na tej planecie dostałby świra.
– Przestań, Jet. Martwiłam się o ciebie. Przez całe popołudnie zastanawiałam się, czy nie
przyjechać na posterunek, ale pomyślałam, że gdybyś chciał mnie tam widzieć, tobyś zadzwonił.
Wiedziałam, że chłopaki zajmą się sobą po swojemu, ale musiałam się do ciebie dobrać, żeby zająć
się tobą na mój sposób. Zapytam cię, co się stało, i porozmawiamy o tym na serio, bo widzę twoje
dłonie, Jet. Czułam je na sobie, znam je i wiem, że coś, co doprowadziło cię do tego, nie mogło być
bzdurą. Ale nie widzę powodu, żeby przeprowadzać tę rozmowę, zanim nie wypędzimy z ciebie
choć trochę tego paskudztwa, które widzę w twoich oczach, więc rusz ten swój jędrny tyłek i chodź
tutaj.
Poklepała łóżko obok siebie i to wystarczyło, żeby wydobyć ze mnie śmiech zaskoczenia.
Czułem podziw dla niej i jeszcze coś głębszego, co targnęło mną od środka, kiedy chwyciłem ją za
kostkę i rozsunąłem te jej długie nogi. Prychnęła rozbawiona przez nos i tym razem to ja uniosłem
brew ze zdziwienia. Była śliczna i gładka, wszędzie. Wszystko, czego dotykałem, było miękkie i
jedwabiste, i wiedziałem, że smakuje cynamonem i cukrem. Była tak bardzo na miejscu tu, w moim
łóżku, że trudno mi było przypomnieć sobie, jak wyglądało, zanim stała się jego stałą rezydentką.
Przeciągnąłem dłonią po gładkiej nodze i połaskotałem ją pod kolanem. Kiedy zmrużyła
oczy, wyszczerzyłem się do niej w uśmiechu.
– Co?
– Przestań się ze mną bawić.
Miała płaski brzuch, który łagodną linią zwężał się od bioder. Schyliłem się i pocałowałem
ją tuż pod pępkiem, a potem wytyczyłem mokrą ścieżkę pocałunków wprost do śliskich fałdek.
Zatrzymałem się i usłyszałem, że zaklęła. Wczepiła palce w moje mokre włosy i objęła nogami
moje żebra.
– Chcę się tobą zająć tak, jak ty zajęłaś się mną. – Pocałowałem ją jeszcze raz, trochę niżej, i
usłyszałem, jak dyszy i przeklina jednocześnie. Jej uda stężały po obu stronach mojej głowy.
Przeciągnąłem po jej łechtaczce sztyftem, który miałem na środku języka, i poczułem, jak jej całe
ciało drży spazmatycznie od tej delikatnej pieszczoty. Roześmiałem się, a ona pociągnęła mnie za
włosy.
– Boże, Jet, zrujnujesz moje przekonania na temat tego, jak powinien wyglądać seks. – I
dobrze. Od tej pory nie musiała już wiedzieć, jak wygląda seks z nikim oprócz mnie, i chciałem,
żeby ze mną było lepiej niż kiedykolwiek wcześniej, z kimkolwiek.
Znów użyłem języka, tym razem głębiej i mocniej: kręciłem nim, ssałem ją, aż wyprężyła
się pode mną i jej skóra zaczęła drżeć wszędzie, gdzie dotykały się nasze ciała. Jej paznokcie wbiły
się w skórę na mojej głowie. Kiedy przeciągnąłem posiniaczonymi, popękanymi kostkami palców
po jej piersi, znów wyszeptała moje imię i zaczęła odlatywać pod moimi dłońmi i ustami. Ayden
dochodziła tak samo, jak robiła wszystko inne: słodko i gładko. Mógłbym ją tak pożerać przez całe
dnie do końca życia, ale była niecierpliwa. Najwyraźniej na tę noc miałem już z głowy rewanż za
jej „troskę”, bo wykręciła się spode mnie i pchnęła mnie na plecy. Pozwoliłem jej na to. Założyłem
ręce za głowę i patrzyłem spod ciężkich powiek, jak przechyla się nade mną, by wyjąć kondom z
nocnej szafki.
Zawsze była bardzo ostrożna, kiedy zakładała na mnie gumkę. Metal w moim sprzęcie
chyba wciąż trochę ją onieśmielał. Wiedziałam, że go lubi, że uwielbia doznania, które wywoływał,
ale zawsze była szczególnie delikatna, kiedy go dotykała, jakby wciąż nie była do końca pewna, jak
się z nim obchodzić. Nie potrafię opisać, jak bardzo chciałem, żeby obwiodła kolczyk tym swoim
gorącym językiem, żeby go posmakowała, poczuła metal w ustach. Ale nie mogłem narzekać; nie
była szczególnie wstydliwa i uwielbiałem to, co robiła z resztą mojego ciała. Lubiłem, kiedy traciła
panowanie nad sobą i wbijała mi paznokcie w plecy, kiedy zapominała się i spuszczała ze smyczy
namiętność i głód, które kipiały między nami – używała wtedy zębów odrobinę za mocno albo
ciągnęła mnie za włosy trochę bardziej brutalnie, niż zamierzała.
Przełożyła długą nogę nad moją talią i uniosła się nade mną. Nie widziałem nic prócz
świetlistych, bursztynowych oczu, wpatrzonych we mnie. Wbiła zęby w dolną wargę, kiedy
chwyciłem jej dłoń i mocno zacisnąłem ją na czubku kutasa. Jej brwi podjechały do góry i
zobaczyłem niepokój na jej zaróżowionej twarzy. Kolczyk zaczął cudownie pulsować.
Uśmiechnąłem się do niej drwiąco.
– Na koń, kowbojko.
Zaczerwieniła się jeszcze mocniej i opadła na mnie. Oboje jęknęliśmy. Pasowaliśmy do
siebie. Tak po prostu – byliśmy dopasowani. Pochyliła się, żeby mnie pocałować i dotknięcie jej
sterczących sutków do moich sprawiło, że oboje syknęliśmy z rozkoszy. Przycisnęła czoło do
mojego i znalazła rytm, który kazał mi wbić palce w jej biodra i zakląć szeptem. Za każdym razem,
kiedy się unosiła, jej nabrzmiałe wnętrze zasysało mnie, aż myślałem, że eksploduję. Oboje byliśmy
częściowo zaspokojeni przez wcześniejsze wygłupy i teraz to powolne narastanie przyjemności, ta
mozolna wspinaczka do orgazmu pozwoliła nam obserwować się nawzajem.
To było o wiele bardziej intymne, o wiele bardziej zaangażowane niż jakikolwiek akt
seksualny, w jakim brałem udział wcześniej. Widziałem, jak mój kutas ją wypełnia, czułem, jak jej
wewnętrzne mięśnie drżą i zaciskają się na mnie, ale to jej oczy – te oczy, z których chciałem pić
wciąż od nowa – to one popchnęły mnie na szczyt. Nareszcie ją widziałem, widziałem, że ma mi
coś do zaoferowania, więc pociągnąłem ją ze sobą do orgazmu, od którego oboje oblaliśmy się
potem, a kiedy już było po wszystkim, z trudem walczyliśmy o powietrze i powrót do
przytomności.
Padła na mnie, położyła dłonie na moim sercu i oparła o nie podbródek. Wsunąłem dłoń w
jej włosy i zacząłem przeczesywać palcami ciemne pasma.
– Stłukłem dzisiaj mojego starego na kwaśne jabłko.
Jej spojrzenie padło na moją twarz i pozostało tam.
– Dlaczego?
Nie byłem w stanie patrzeć jej w oczy, więc popatrzyłem w sufit i pozwoliłem, by
wydarzenia całego życia wsączyły się w ten rozkoszny, postseksualny kokon, który utkała wokół
mnie.
– Bo jest gnojem. Gnojem jako ojciec, jako mąż, jako mężczyzna i jako istota ludzka w
szerokim pojęciu. Wbił sobie do głowy, że zapłodnienie mojej matki jakimś cudem zepsuło tę
wspaniałą imprezę, jaką było jego życie, zanim myśmy się pojawili, i przez całe lata obwiniał o to i
ją, i mnie. Chce pić i szaleć, zachowywać się jak osiemnastolatek, i przez cały czas robi wszystko,
żeby ona czuła się bezwartościowa i okropna. Odszedłem z domu, żeby się od tego uwolnić, i
zawsze starałem się go jakoś trzymać w ryzach, ale dzisiaj schlał się i pobił ją. Do cholery, kiedy to
zobaczyłem, odwaliło mi. On uderzył mnie pierwszy, ale potem zobaczyłem ją z podbitym okiem i
mogłem myśleć tylko o tym, że chcę go zabić. Jestem pewien, że złamałem mu nos. Musieli go
zawieźć do szpitala. Przez sekundę myślałem, że go zatłukłem, dopiero gliniarze mi powiedzieli, że
nie miałem aż takiego szczęścia. Ale najgorsze było to…
Nic nie mówiła, patrzyła tylko, jak opowiadam i słuchała mojego serca bijącego pod jej
dłońmi.
– Najgorsze było to, że ona wsiadła do karetki i pojechała z nim do szpitala, kiedy mnie
wieźli do aresztu. Stanęła po jego stronie i powiedziała gliniarzowi, że to ja zacząłem, zwaliła winę
na mnie. Ja po prostu tego dłużej nie zniosę i czuję się przez to jak gówno.
Uniosła dłoń i czubkiem paznokcia obrysowała kontur moich ust, wygiętych w gorzkim
grymasie.
– Poświęcenie własnego życia dla rodziny musi się gdzieś kończyć, Jet. Nie możesz być
wiecznie wściekły i zraniony przez to, że ona nie pozwala sobie pomóc. W pewnej chwili będziesz
musiał uznać, że sama dokonała wyboru, i jest jasne, że nie wybrała ciebie.
Patrząc na całokształt, właśnie to bolało najbardziej.
– Za dwa dni mam rozprawę w sądzie. Oskarżył mnie o napaść.
– On uderzył cię pierwszy. Mów, że to była samoobrona.
Zrobiłbym tak, ale prawda była taka, że gdyby policja nie zjawiła się w odpowiedniej
chwili, teraz odpowiadałbym za zabójstwo. Westchnąłem, kiedy wyjęła moje palce ze swoich
włosów i delikatnie ucałowała każdą poranioną kostkę. Nie poczułem się uleczony, nigdy nie
znałem tego uczucia, ale wiedziałem, że właśnie to próbuje dla mnie zrobić. Udało jej się odrobinę
przygasić ten wściekły płomień, który zawsze był we mnie tuż pod powierzchnią.
– Nie wybieramy rodziny ani miejsca pochodzenia, Jet. Możemy wybrać tylko to, kim się
staniemy wbrew nim i przez nich.
Położyłem dłoń na jej policzku i pogłaskałem kciukiem wyraźnie zarysowaną kość
policzkową. Zawsze wydawała mi się elegancka i wyrafinowana, jakby była jakimś drogim
przedmiotem, którym można się cieszyć i który docenia się jak nagrodę za bardzo dobre
sprawowanie. Nigdy nie rozumiałem, kiedy rzucała aluzje, wskazujące, że to może być tylko
starannie zaprojektowana fasada.
– Dlaczego nigdy nie opowiadasz, skąd jesteś, o swojej rodzinie? I to nie tylko mnie. Cora
mówi, że prawie nie wspominasz o swoim życiu sprzed studiów. Było takie złe?
Zobaczyłem, że mur odbudowuje się na nowo, brama się zamyka, choć wciąż byliśmy
nadzy i połączeni intymnymi częściami ciała. Jej usta stwardniały, wszystkie ciepłe błyski, które
widziałem w jej oczach, zniknęły. Pomyślałem, że spróbuje się odsunąć, więc chwyciłem ją za kark
pod włosami i przytrzymałem. Spojrzała na mnie groźnie, ale nie próbowała uciec. Opuściła ręce i
pozwoliła opaść głowie; teraz jej policzek był przyciśnięty do wyszczerzonej twarzy anioła śmierci
wytatuowanego na mojej piersi. Położyła dłonie na moich żebrach i odpowiedziała, patrząc w
ścianę:
– Życie nie było takie złe. Ja byłam.
– Co to znaczy, Ayd? – Delikatnie przeciągnąłem dłonią w górę i w dół po jej plecach.
Gdziekolwiek dotykałem tej dziewczyny, najintensywniej odczuwał to mój kutas.
Kiedy wypuściła powietrze, dostałem gęsiej skórki od łaskoczącego oddechu.
– To znaczy, że jeszcze niedawno nie byłam zbyt dobrym człowiekiem. Było zbyt wielu
chłopaków z absolutnie niewłaściwych powodów. Były narkotyki i brak poszanowania prawa, a
ludzi oceniałam według tego, co mogli dla mnie zrobić. Wykorzystywałam wszelkie środki, żeby
uzyskać to, czego chciałam, i nie obchodziło mnie, kto na tym cierpiał i co kto o mnie myślał.
Byłam nikim, a jedyny powód był taki, że ludzie dookoła tego oczekiwali. Nikt nie uważał mnie za
inteligentną. Nikt nie wierzył, że ogarnę się na tyle, by się stamtąd wyrwać, i gdyby pewien
nauczyciel nie zainteresował się mną i nie zmusił do wzięcia się w garść, zanim będzie za późno,
pewnie oni wszyscy mieliby rację.
Opisywała jakąś obcą osobę. Kogoś tak innego niż ta pozbierana dziewczyna przytulona do
mnie, że nie potrafiłem nawet wyobrazić jej sobie w tym samym pomieszczeniu, a co dopiero w
tym samym ciele.
– Nawet nie wiem, co na to odpowiedzieć. Nie znam tej dziewczyny.
Jej kciuk prześlizgiwał się po moich żebrach i pieścił naciągniętą skórę między nimi. To
było kojące – ona cała była kojąca i pragnąłem, by była balsamem, który raz na zawsze zgasi ten
ogień we mnie. Ton jej głosu i to, że wciąż nie mogła spojrzeć mi w oczy, mówiły mi, że słowa „na
zawsze” i „Jet” nie stoją w jej głowie obok siebie, niezależnie od tego, jak dobrze nam ze sobą w
łóżku i jak ogromny wpływ mamy na siebie nawzajem.
– Nie, ale ona zna ciebie. Wie, że przez ciebie czuję się dzika, że się nie kontroluję i że nie
chcę, by to się skończyło. Wie, że znów mam ochotę zrobić wszystko, byle cię mieć, bez oglądania
się na konsekwencje i przeszkody. Bo działasz na mnie jak nikt do tej pory i jesteś bardziej
uzależniający niż wszelkie nielegalne substancje, w których babrałam się w przeszłości. A przede
wszystkim wie, że kiedy jestem z tobą, myślę tylko o nas dwojgu i o tym, by jak najszybciej
znaleźć miejsce, gdzie będziemy mogli zrzucić ciuchy, i o tym, jak długo będę musiała czekać, by
móc wtulić się w twoje ramiona i posłuchać, jak dla mnie śpiewasz. Nie myślę o przyszłości, o
szkole ani o innych ważnych rzeczach, nad którymi muszę pracować, żeby stworzyć własne życie.
Mógłbyś mną zawładnąć, Jet, a nie chcę, żeby to się kiedykolwiek stało.
Chwyciłem ją za tyłeczek i pociągnąłem za udo, aż legła płasko na mnie. Powinienem wstać
i zająć się swoimi sprawami, ale nie chciałem się ruszać. Ramieniem z zegarami Dalego objąłem jej
barki i znów dopadła mnie myśl, że każda minuta spędzona z tą dziewczyną będzie musiała mi
wystarczyć na całe życie, kiedy jej już nie będzie.
– A jeśli to nie ma znaczenia? Gdybym lubił ją tak samo, jak lubię tę wersję ciebie? Nie
chcę tobą zawładnąć, Ayden, chcę tylko być z tobą.
Westchnęła i pocałowała mnie w obojczyk.
– Nawet ja nie potrafiłabym jej lubić, Jet, i ty też raczej nic byś na to nie poradził.
Chciałem jej powiedzieć, że to wszystko jest nieistotne. Chciałem jej powiedzieć, jak ważna
jest dla mnie. Że nikt oprócz wujka Phila i chłopaków nigdy się o mnie nie troszczył i że nie wiem,
co zrobić z faktem, że ona się o mnie martwi. Już samo to było na tyle potężne, że czułem, iż
mógłbym się w niej zakochać. Nie miałem ochoty już nigdy wypuszczać jej z objęć.
Chciałem jej powiedzieć, że teraz nie widzę już w swoim życiu i łóżku miejsca dla nikogo
innego, tylko dla niej, i że dopiero kiedy ona się pojawiła, te wszystkie piosenki miłosne, które
pisałem i śpiewałem, stały się dla mnie zrozumiałe. Ale nie powiedziałem, bo zdawałem sobie
sprawę, że nie jest gotowa, by to usłyszeć; nie wiedziałem nawet, co dla mnie samego oznaczają te
uczucia.
Tak jak w chwilach, kiedy topił mnie żar, zamierzałem trzymać się jej tak długo, jak się da,
dopóki ogień nie stanie się zbyt gorący i nie spali mnie żywcem, a jej pozostanie tylko patrzenie na
zgliszcza.
AYDEN:
W czwartek był babski wieczór – była to tradycja jeszcze z czasów, kiedy Shaw, Cora i ja
mieszkałyśmy razem. W niektóre czwartki po prostu siadałyśmy we trzy z butelką wina i
oglądałyśmy ckliwe filmy, czasami robiłyśmy się na bóstwa i szłyśmy do klubu, a czasami, jak dziś,
wszystkie chciałyśmy po prostu zapomnieć o tym, co atakowało nas przez cały tydzień.
Wyszłyśmy na miasto z jednym zamiarem: sponiewierać się. Już dawno dostałam nauczkę i
nie planowałam sobie porannych zajęć na uczelni w piątki, bo takie wieczory jak ten prowadziły do
koszmarnych poranków; nie byłam głupia.
Shaw wybrała podły bar przy Trzynastej ulicy, dość blisko jej mieszkania na Hill. Cora i ja
pojechałyśmy taksówką, bo wiedziałyśmy, że nie będziemy się ładnie bawić i żadna z nas z
pewnością nie będzie w stanie prowadzić, kiedy impreza się skończy. Zaczęłyśmy od dzbanka piwa
– to była wina chłopaków. Były czasy, kiedy zaczęłybyśmy od wina albo margarity, ale po takim
czasie spędzonym z facetami byłyśmy już chyba skazane na rozgrzewkę w postaci dzbanka
zimnego, jasnego coorsa. Z jednego dzbanka zrobiły się dwa, a kiedy na stole wylądował trzeci,
Shaw była już gotowa poprawiać piwo shotami. Ja byłam fanką tequili, Shaw lubiła whiskey, a
Cora trzymała się jägera. Nie trzeba było wiele czasu, żeby rozmowa zboczyła na idiotyczne tematy
i by nasz śmiech stał się głośny i odrażający.
Dwukolorowe oczy Cory były ogromne, a Shaw zakrywała usta dłonią, by powstrzymać
śmiech. Ja tylko gapiłam się na Corę, która w typowy dla siebie sposób wyjaśniała nam, że nie
rozumie, jakim cudem my trzy możemy się przyjaźnić, skoro miała przyjemność osobiście i z bliska
zapoznać się ze sprzętami naszych chłopaków. Uniosłam brew.
– Wszystkich?
Oblizała wargi i przechyliła głowę na bok.
– Co masz na myśli?
– Czy widziałaś ich wszystkich?
Shaw, dławiąc się ze śmiechu, pchnęła mnie w ramię.
– Nie pytaj jej o to.
– Dlaczego nie?
– Przecież musi mieć jakąś etykę zawodową.
Przewróciłam oczami.
– Ona tylko kolczykuje, nie jest lekarzem, a ja jestem ciekawa.
Cora wyszczerzyła się szelmowsko i choć bardzo mnie cieszyło, że to ona wstawiała ten
Jetowi, a nie jakaś obca szmata, wciąż dziwnie mi było wyobrazić sobie, że majstrowała przy tych
jego częściach ciała.
Zamówiła nam następną kolejkę i kiwnęła, żebyśmy pochyliły się bliżej. Shaw może i
protestowała dla zasady, ale znałam ten błysk w jej oku i wiedziałam, że jest tak samo ciekawa jak
ja.
– Wszystkich. No dobra, wszystkich z wyjątkiem starszego brata. Spotkałam go tylko raz i
od razu widziałam, że jest za bardzo spięty i zupełnie go nie kręcą takie rzeczy. Rule ma najwięcej
żelastwa, Rowdy jest drugi z kolei, a Jet i Nash mają po tyle samo. I powiem wam, że to nie jest
łatwe, pakować igłę w intymne miejsca facetów, których uważa się za przyjaciół. Rowdy o mało nie
zemdlał, a Nash się na mnie zamachnął.
Musiałam się powachlować serwetką. Jeszcze niedawno roześmiałabym się na samą myśl,
że będę z kimś, kto jest cały wytatuowany i ma biżuterię w intymnych miejscach. Teraz już
wiedziałam, jakie to kręcące, wiedziałam, że nikt inny nie potrafiłby zrobić tego, co potrafił Jet. Nie
było już powrotu do nudy i zwyczajności i po rozmarzonych oczach Shaw poznałam, że w jej
przypadku jest tak samo.
Wlałam w siebie tequilę Patrón i uniosłam maleńki kieliszek na cześć Cory.
– W imieniu żeńskiej populacji Denver wznoszę za ciebie toast i wyrażam dozgonną
wdzięczność. Świetna robota, Coro.
Roześmiały się obie; Shaw przytaknęła mi skinieniem głowy.
– No, dzięki.
– Nie ma za co, drogie panie. Przecież musiałam jakoś pomóc tym idiotom. W życiu nie
znaleźliby sobie fajnych dziewczyn, gdyby chcieli polegać wyłącznie na osobowości. Są okropni.
Shaw parsknęła, bo nie było żadną tajemnicą, że Rule potrafił być prawdziwym dupkiem,
jeśli się postarał, ale ja pokręciłam przecząco głową.
– Jet tego nie potrzebuje. Osobowość ma w porządku. Jest cudowny.
Słysząc to stwierdzenie, obie odwróciły głowy w moją stronę i gdybym była trzeźwa, nigdy
nie otworzyłabym przed nimi tych drzwi. Shaw patrzyła na mnie błyszczącymi oczami.
– Więc jak to z wami jest?
Sama chciałabym wiedzieć.
– Nijak. Jesteśmy przyjaciółmi, lubimy ze sobą przebywać i lubię go, bardzo lubię. Po
prostu jesteśmy razem, nic więcej.
Tyle że to było kłamstwo w żywe oczy. To było o wiele więcej. Od czasu wycieczki do
aresztu Jet był bardziej posępny i zamknięty w sobie. Wiedziałam, że próbuje się jakoś pogodzić z
wyborem matki i po części to była przyczyna, ale działo się jeszcze coś, co sprawiało, że
zachowywał się tajemniczo i podejrzanie. Za każdym razem kiedy wchodziłam do pokoju i
zastawałam go przy telefonie, rozłączał się. Spędzał mnóstwo czasu w studiu i miałam wrażenie, że
praca dla zespołu zajmuje mu o wiele więcej czasu niż kiedykolwiek, od kiedy go poznałam. Z
tego, co udało mi się wywnioskować, planował znów jechać w trasę koncertową i tylko nie miałam
pojęcia, dlaczego po prostu mi o tym nie powiedział. Nie chodziło o to, że mogłabym w
jakikolwiek sposób na to wpłynąć, ale miło byłoby wiedzieć, na jak długo zamierza wyjechać. Bo
choć przyznawałam to bardzo niechętnie, na myśl, że miałabym sypiać sama, kiedy jego nie będzie,
zaczynało mnie mdlić.
Nie wspomniał też ani słowem o swojej rozprawie. Wynajął adwokata, któremu udało się
przesunąć termin o dwa tygodnie. Wiedziałam, że martwi się, w jaki sposób decyzje sędziego
wpłyną na jego swobodę zarządzania czasem, ale nie wyglądał na szczególnie przejętego samym
wyrokiem. Zakładał chyba, że tylko dostanie po łapach i każą mu wykonywać jakieś prace
społeczne, ale w pewnej chwili dotarło do mnie, że nigdy o tym nie mówił i ani razu nie wspomniał
o roli swoich rodziców w tym scenariuszu. Było dla mnie jasne, że boryka się z poważnym
problemem i chciałam go wspierać, ale on raczej nie zamierzał mi na to pozwolić.
– Powiedział ci, dlaczego go aresztowali?
Przytaknęłam. Wiedziałam, że Rule znał prawdziwy powód, ale Jet większości ludzi mówił
po prostu, że wdał się w bójkę, więc nie czułam się upoważniona do wtajemniczania Shaw w jego
rodzinne sprawy.
– Powiedział. To nie była jego wina.
Pokręciła głową, aż jej niemal białe włosy zamiotły po ramionach, ściągając uwagę facetów
przy barze. Zerkali na nas ciekawie przez cały wieczór. Zwykle nie byłam od tego, żeby
odpowiednio wycelowanym uśmiechem zarobić darmową kolejkę czy dwie, ale teraz, kiedy w
moim życiu był pewien rockman, wydawało mi się to nie w porządku.
– To nigdy nie jest ich wina, uwierz mi. Słyszałam to z ust Rule’a setki razy.
Cora przewróciła swoimi wyrazistymi oczami i odchyliła się na krześle.
– To dlatego, że od tych chłopaków bucha seks, grzech i świetna zabawa i nikt nie ma im za
złe, że tak naprawdę przez większość czasu są bandą palantów.
– Tym razem palantem naprawdę nie był Jet. Padł ofiarą okoliczności.
Odwróciła się, by na mnie spojrzeć, i musiałam się mocno postarać, żeby nie zacząć się
wiercić z zażenowania.
– Słyszałam, jak ci śpiewał tamtej nocy.
Poczułam, że żar oblewa mi twarz. Bardzo chciałam zmienić temat, ale wiedziałam, że to
raczej niewykonalne. Spróbowałam nonszalancko wzruszyć ramionami.
– Ma piękny głos.
– Owszem, ma, ale nigdy nie używał go w taki sposób, dopóki nie zaczęłaś sypiać w jego
pokoju.
Położyłam dłoń na szyi. Z rozmysłem nie spojrzałam jej w oczy.
– No cóż, któregoś dnia sama natkniesz się na faceta, który zwali cię z nóg, i wtedy będzie
nasza kolej na zasypywanie cię wkurzającymi oczywizmami.
Shaw uniosła brwi i kiwnęła głową.
– Rany, nie mogę się doczekać.
Cora zatrzepotała przed twarzą drobną dłonią.
– Mnie nie będziecie musiały niczego wytykać, bo ja czekam na ideał.
Shaw i ja wymieniłyśmy spojrzenia, po czym zagapiłyśmy się na nią. W końcu Shaw
wykrztusiła:
– Chyba żartujesz.
Cora pokręciła głową.
– Ani trochę.
– Nie ma czegoś takiego jak ideał, Coro. Popatrz na Adama. Przystojny, słodki do bólu, ma
przed sobą wspaniałą przyszłość, nie wspominając już o tym, że mieliśmy ze sobą mnóstwo
wspólnego i naprawdę lubiłam jego towarzystwo. I to wszystko nie miało znaczenia, bo w ogóle na
mnie nie działał. A Jet? Wystarczy że na mnie spojrzy, trochę poszczerzy zęby i jestem gotowa
wskoczyć na niego i wybuchnąć od zderzenia.
Shaw przytaknęła energicznie.
– Moja wersja ideału próbowała mnie zatłuc i zgwałcić. Ideał nie istnieje, dziewczyno.
Tylko się rozczarujesz.
Cora machnęła na nas ręką i sięgnęła po piwo.
– Jimmy złamał mi serce, rozbił je na tysiąc kawałeczków. Nie miałam pojęcia, że coś może
boleć aż tak bardzo, dopóki nie przyłapałam go z tą dziewczyną. Nie mam zamiaru już nigdy przez
to przechodzić. Więc czekam na faceta idealnego: żadnych problemów ze sobą, żadnych dramatów,
żadnego muru emocjonalnego i niestałości. Na świecie musi przecież być ktoś, kto pasuje do tego
opisu.
Wycelowała we mnie palec.
– A Adam nosił pulowery bez rękawów, więc ewidentnie nie był dla ciebie. – Ten sam palec
wycelowała w Shaw. – A ty kochasz Rule’a od zawsze, więc jeśli nawet ktokolwiek inny myślał, że
ten popapraniec był idealny, to ty sama zawsze wiedziałaś w głębi duszy, że tylko Rule jest dla
ciebie.
To na chwilę zamknęło usta nam obu. W końcu westchnęłam i powiedziałam:
– Coro, chociaż przez większość czasu jesteś wkurzająca, kochamy cię i moim zdaniem w
tym przypadku ustawiasz poprzeczkę za wysoko.
Wymamrotała coś, czego nie dosłyszałam, i spróbowała nadać tej rozmowie lżejszy ton.
– Co tam, przecież i tak większość facetów nie przejdzie przez sito Strasznej Trójcy. Oni są
sto razy gorsi niż tatusiek z dubeltówką.
Wszystkie roześmiałyśmy się hałaśliwie, Shaw zaczęła nawet ocierać załzawione oczy.
– Ooj. Wielcy, źli tatuażyści kochają swojego małego skrzata.
Cora zrobiła ponurą minę i rzuciła w nią serwetką; Shaw w rewanżu pstryknęła w nią
papierkiem ze słomki. Jako że zaczynałyśmy wykazywać przedszkolne zachowania, uznałam, że
pora się wybrać do toalety. Wybrałyśmy zwykłą spelunkę, więc miałam na sobie kowbojki,
dżinsową spódnicę i czarną, obcisłą koszulkę z logo Jacka Danielsa. Kreacja była ładna, ale
stonowana i cieszyłam się, że nie będę musiała nawigować między stolikami i krzesłami na
obcasach, szczególnie że nie trzymałam się już zbyt pewnie na nogach.
Łazienka była obrzydliwa, więc załatwiłam swoje sprawy tak szybko, jak się dało, i
wyszorowałam ręce jak chirurg przed operacją. Nałożyłam błyszczyk i właśnie starałam się ocenić
stopień upojenia, dotykając nosa czubkiem palca, kiedy ktoś zaczął szarpać za drzwi małego
pomieszczenia. Odskoczyłam od lustra i krzyknęłam, że zaraz wychodzę, ale to nie przyhamowało
tego kogoś, kto próbował się dostać do środka. Gdybym była trzeźwa, pewnie wystraszyłabym się o
wiele bardziej. A tak, kiedy byle jaka gałka poddała się wreszcie i do łazienki wepchnęła się jakaś
postać, zdołałam z siebie wykrzesać tylko trochę zaskoczenia.
Z całą pewnością nie spodziewałam się, że dziwny typ myszkujący ukradkiem po mojej
okolicy, facet, który próbował napaść na Corę, pojawi się w tej wstrętnej toalecie i natychmiast
mnie zaatakuje. Chwycił mnie za ramiona i pchnął na umywalkę. Teraz, kiedy dzieliło nas raptem
kilkanaście centymetrów, nie miałam już problemów z rozpoznaniem go.
– Silas.
Powiedziałam to takim tonem, jakim ludzie wymawiają słowo „nowotwór”, bo tak
naprawdę tym właśnie był. Silas Anderson był zlepkiem wszystkiego najgorszego i jeśli to właśnie
przed nim uciekał mój brat, to ewidentnie nie powiedział mi wszystkiego. Nie rozpoznałam go
wcześniej, bo życie najwyraźniej go nie oszczędzało, od kiedy wyjechałam z Woodward. Był rok
starszy od Asy, ale wyglądał na pięćdziesiątkę. Skórę miał obrzydliwą i napiętą, oczy dzikie,
zapadnięte, a jego niegdyś całkiem przyzwoite włosy wisiały w tłustych strąkach wokół paskudnej
twarzy. Trudno było uwierzyć, że swego czasu ten gość był uważany za ciacho. Trudno też było
uwierzyć, że swego czasu nie uważałam sypiania z nim za szczególnie ciężki obowiązek, jeśli tylko
dzięki temu mogłam od niego uwolnić mojego brata. Teraz na tę myśl zrobiło mi się niedobrze i
zakręciło mi się w głowie.
– Gdzie jest notes, Ayd? Wiem, że Asa jest tutaj. Wiedziałem, że ta pipa nie oprze się
pokusie i poprosi cię, żebyś wyciągnęła go z gówna, jak zawsze. Potrzebuję odzyskać ten notes, i to
już.
Próbowałam mu się wyrwać, ale było za mało miejsca, a jego napędzała desperacja i panika.
– Nie wiem, o czym mówisz. – Zęby mi zadzwoniły, kiedy zaczął mną potrząsać.
– Nie wiem, co ci powiedział ten idiota, twój brat, ale to, w co wdepnął, to gruba sprawa.
Jeśli nie odda notesu, ci ludzie nie tylko go zabiją. Wyżyją się na waszej mamuśce, a potem przyjdą
po ciebie.
Położyłam dłoń na jego piersi i pchnęłam go do tyłu na tyle mocno, że udało mi się
przemknąć do drzwi.
– O czym ty mówisz? Asa powiedział mi, że wisi komuś dwadzieścia kawałków za coś, co
zabrał.
Silas wybuchnął śmiechem, od którego ciarki przebiegły mi po skórze.
– Coś ty. Ten debil zwędził mały czarny notes jednemu z miejscowych motocyklistów. Jest
w nim wykaz długów, kasy pożyczonej prawie każdemu na całym pieprzonym Południu. Nie wiem,
co zamierzał z tym zrobić, ale teraz wszyscy siedzą mu na karku i będą próbowali to odzyskać. Ayd,
dobrze wiesz, że on sprzedałby cię szybciej niż utuczoną świnię, byle się wydobyć z guana. Po
prostu powiedz mi, gdzie on jest.
– To ty próbowałeś się włamać do mojego domu?
Rozejrzał się po łazience dzikimi, wytrzeszczonymi oczami.
– Ta mała sucz o mało nie potraktowała mnie taserem po jajach.
– Masz szczęście, że cię nie zastrzeliła. Jest z Brooklynu i zwykle się nie kryguje.
– Przestań unikać tematu. Wiem, że on tutaj jest. Śledziłem cię od wielu dni i czekałem, aż
cię poprosi, żebyś wszystko pozamiatała. Jak zawsze.
Starałam się nie skulić z obrzydzenia, kiedy jego wzrok przepełznął po mnie od stóp do
głów.
– Już tego dla niego nie robię. Nic z tych rzeczy. To jest jego szit i sam musi posprzątać. –
Chciałam, żeby wszystko było jasne. – Nie wiem, gdzie on jest, i nic nie wiem o notesie.
Silas zaklął; podskoczyłam, kiedy jego mięsista pięść wbiła się w brudne lustro nad
umywalką, zmieniając je w kaskadę odłamków.
– To nie jest zabawa, Ayd. To jest banda wkurzonych motocyklistów, którzy handlują bronią
i narkotykami i nie będą mieli problemu z posłaniem do piachu całej twojej rodziny, jeśli będzie im
to pasowało. Asa wyruchał nie tego, kogo trzeba, a ja tylko próbuję zminimalizować szkody.
– Śledząc mnie? Strasząc moją współlokatorkę i próbując się włamać do mojego domu? To
nie jest Woodward. Tutaj takie numery nie przejdą.
Otworzyłam drzwi i posłałam mu złe spojrzenie przez ramię.
– Porozmawiam z Asą. Jeśli uda mi się go namówić, żeby oddał ten notes, to ty się lepiej
postaraj, żeby nic się nie stało mojej matce. Ale są spore szanse, że już zrobił z tym coś głupiego i
nakłamał, że potrzebuje tych dwudziestu kawałków, żeby móc zniknąć. To jest Asa, wiesz, do czego
jest zdolny.
Lepkie gały Silasa znów przejechały po mnie od czubka głowy po zdarte czubki butów.
– Ty też wiesz, Ayd, i jeśli choć przez sekundę pomyślałaś, że on nie sprzeda twojego
ślicznego tyłka któremuś z tych gangsterów, jeśli dzięki temu uratuje własną skórę, to jesteś w
grubym błędzie i niczego się nie nauczyłaś na tej twojej eleganckiej uczelni.
Wyszłam z łazienki cała roztrzęsiona. Tak bardzo się starałam, żeby przeszłość nie zakłóciła
mojego nowego życia, tak bardzo się starałam zapomnieć o tym, co robiłam i jak żyłam, ale
wyglądało na to, że los uparł się wpychać mi to z powrotem do gardła. W tej chwili mogłam
absolutnie szczerze powiedzieć, że nienawidzę mojego brata, nienawidzę wszystkiego, co sobą
reprezentuje, a mimo to musiałam wymyślić jakiś sposób na utrzymanie go przy życiu. Byłam zła
na siebie, że nie potrafię tak po prostu pozwolić mu się powiesić na stryczku ukręconym z jego
własnej głupoty i pazerności.
Kiedy wróciłam do stolika, nie zdziwiłam się, widząc, że mamy gości. Shaw siedziała na
kolanach Rule’a, który dopijał jej piwo, a Jet rozsiadł się na krześle, które przed chwilą zwolniłam.
Wszyscy śmiali się z czegoś, co powiedziała Cora. Ścisnęło mi się serce. To była rodzina, jakiej
zawsze pragnęłam. To byli ludzie, na których mogłam liczyć, którzy kochali mnie w złych i
dobrych chwilach i nie żądali niczego w zamian, a ja ich oszukiwałam, udając przed nimi kogoś
bardziej wartościowego, niż byłam w rzeczywistości.
Oczy Jeta odnalazły moje, więc spróbowałam się zmusić do uśmiechu. W tych ciemnych
głębinach było tyle pytań. I tak strasznie chciałam móc odpowiedzieć choćby na jedno z nich.
Stanęłam obok niego i uśmiechnęłam się naprawdę, kiedy jego ramię otoczyło moje biodra.
– Co się dzieje?
– Siedzieliśmy u Rule’a, kiedy Shaw przysłała SOS. Pomyślałem, że skoro jestem w
pobliżu, mogę was zgarnąć, wariatki, i odstawić do domu, żebyście nie musiały czekać na
taksówkę.
To było słodkie; on był słodki i niemożliwie seksowny. Rany, ależ był seksowny. Jego
czarne włosy jak zwykle sterczały na wszystkie strony i miał na sobie obcisłą, czarną koszulkę z
długim rękawem, z nadrukiem pentagramu i krowiej czaszki. Z pewnością było to logo jakiegoś
zespołu, o którym w życiu nie słyszałam, ale na nim to wyglądało dobrze, niemal tak dobrze jak te
opięte dżinsy, które lubił nosić z nogawkami wetkniętymi w cholewy rozsznurowanych glanów.
Podobało mi się w nim wszystko, od srebrnych obrączek na każdym palcu po diabelskie rogi na
górnych brzegach uszu. Wyglądał jak gwiazda rocka i wiedziałam z pierwszej ręki, że ten urok jest
w nim nie tylko na scenie. Oblizałam wargi i poczułam, jak jego palce jeszcze mocniej wciskają się
w miękką skórę mojego uda.
– To bardzo miło z waszej strony.
Nie chciałam myśleć o Asie, o Silasie ani o matce. Chciałam tylko zostać z nim sam na sam
i zapomnieć o wszystkim, zasnąć z nim, śpiewającym mi do ucha, i udawać, że wszystko będzie
dobrze.
Rule roześmiał się i uniósł czarną brew. Przez kolczyki wyglądał groźnie i złowieszczo i
doskonale rozumiałam, dlaczego Shaw tak długo do niego wzdychała.
– Nie musisz nam dziękować. To bardzo korzystne dla nas, że wszystkie jesteście
zaprawione i gotowe zabrać się do dzieła. Mówiłem Jetowi po drodze, że te wasze babskie
wieczory to moje ulubione wieczory w tygodniu. Shaw zawsze wraca cała chętna do zabawy.
Shaw sapnęła z oburzeniem i pacnęła go w przedramię. Chłopcy zarechotali, a i ja nie
mogłam się nie uśmiechnąć, kiedy poczerwieniała jak burak pod ciekawskimi spojrzeniami.
Zabawa z Jetem, po pijanemu czy na trzeźwo, zapowiadała się o wiele ciekawiej niż siedzenie w
barze, więc spróbowałam uchwycić jego wzrok i przekazać mu bez słów, że jestem gotowa się
zbierać, kiedy tylko on będzie gotów. Cora zamówiła jeszcze jedną kolejkę i kiedy wypiłyśmy, była
już najwyższa pora iść. Wisiała na mnie i Jecie i musiał poskładać jej drobne ciało, żeby upchnąć ją
na tylne siedzenie challengera. Spojrzał na nas chłodno i zapowiedział, że jeśli zarzygamy jego
kochanie, to będziemy sprzątać, pijane czy nie. Cora uznała to za przezabawne i śmiała się, i
śmiała, aż zaczęła z trudem chwytać powietrze.
Jet zagwizdał cicho i trąbnął klaksonem, kiedy mijaliśmy potężnego pickupa Rule’a.
Zobaczyłam, że Rule pokazał mu środkowy palec, ale zupełne nie przeszkodziło mu to w tym, co
robił z Shaw. Leżała przyciśnięta do drzwiczek kierowcy z rękami na jego szyi i nogami
oplatającymi go w pasie.
Postarałam się nie skrzywić, kiedy z głośników huknęła muzyka. Była głośna i brzmiała
brutalnie, i nie podobało mi się, że Jet utożsamia się z czymś takim. Przyciszył, wzruszając
ramionami.
– Wolves in the Throne Room.
– Co to za nazwa dla zespołu?
Spojrzał na mnie kątem oka.
– Zajefajna.
Prychnęłam i usadowiłam się w fotelu. Wiedziałam, że nigdy nie będziemy zgodni w
kwestii muzycznych preferencji, tak samo jak nigdy nie zdołałabym go namówić na taniec w
szeregu. A gdyby on próbował mnie kiedykolwiek zmusić do moshowania, udusiłabym go. Całe
szczęście, że mieliśmy tak wiele wspólnego na innych poziomach.
Cora bełkotała coś z tyłu i zdołała się przekręcić – leżała teraz na brzuchu z twarzą
wciśniętą w skórzane siedzenie. Drgnęłam, kiedy dłoń Jeta wylądowała na moim udzie, w miejscu,
gdzie miniówka podjechała do góry.
– Wyglądałaś na spiętą, kiedy wróciłaś do stolika. Wszystko w porządku?
Ledwie się powstrzymałam, by nie powiedzieć mu o wszystkim – Asie, Silasie i całym tym
ohydnym, koszmarnym bagnie, ale tylko położyłam dłoń na jego dłoni i przesunęłam ją wyżej na
udzie.
– Łazienka była brudna, a poza tym zaskoczył mnie twój widok. Przez ostatnie dni byłeś
bardzo zajęty. Myślałam, że siedzisz jeszcze w studiu.
Jego kciuk zaczął głaskać skórę i wspiął się jeszcze wyżej, aż musiałam przypomnieć sobie,
że trzeba oddychać i że nie jesteśmy sami.
– Tak, staram się sklecić parę rzeczy.
Byłam pijana, ale nie na tyle, by się nie zorientować, że celowo odpowiedział wymijająco.
– Sklecić parę rzeczy, żeby co?
Westchnął i od głaskania przeszedł do ściskania. Zadrżałam lekko i przesunęłam się na
fotelu, by dać mu jeszcze lepszy dostęp do miejsca, które błyskawicznie robiło się mokre i gotowe.
– Naprawdę chcesz o tym teraz rozmawiać?
Zamrugałam i spojrzałam na niego z irytacją spod zmrużonych powiek.
– No cóż, zaczynałam się zastanawiać, czy w ogóle kiedykolwiek coś powiesz, czy po
prostu pewnego dnia poprosisz o podwózkę na lotnisko.
Jego kciuk dotarł do rąbka majtek i na sekundę zapomniałam, że próbuję się na niego
rozzłościć, bo zobaczyłam gwiazdy.
– Wyjeżdżam w trasę na parę miesięcy.
Wciągnęłam powietrze przez zęby, kiedy poczułam, że odsuwa na bok koronkowy materiał.
Chciałam spojrzeć na Corę i upewnić się, że ciągle jest nieprzytomna, ale bałam się ruszyć, bałam
się, że zdradzę się z tym, co mi robił, świńtuch jeden.
– Dlaczego to taka tajemnica? Przecież ciągle jeździcie w trasy?
Znów westchnął i o mało nie walnęłam go pięścią, bo całkiem zabrał te swoje wścibskie
palce. Oprzytomniałam, kiedy zobaczyłam, że stoimy pod domem. Odwracałam się właśnie, żeby
pomóc Corze wysiąść z samochodu, kiedy dosłownie przewaliła się przez oparcia przednich
siedzeń i przelazła przeze mnie, żeby dostać się do drzwi.
– Muszę natychmiast siku! – Błyskawicznie wyskoczyła z auta; nikt by się nie domyślił, że
jeszcze przed sekundą była niemal w śpiączce. Roześmiałam się i zamierzałam ruszyć za nią do
domu, ale Jet sięgnął przeze mnie i z powrotem zamknął drzwiczki. Zgasił silnik, więc odtwarzacz
zamilkł, i zostaliśmy tylko we dwoje w cichym kokonie samochodu.
– Wybieram się do Europy. Jedziemy z Artifice, więc to duża sprawa. Nigdy wcześniej nie
wyjeżdżałem na tak długo ani tak daleko, bo zawsze się bałem, co będzie z mamą. A teraz mam
zupełnie inne powody, żeby mieć wątpliwości co do tego wyjazdu.
– Bo się martwisz, że on znowu może ją pobić?
– Przestań, Ayd, dobrze wiesz, że nie o tym mówię.
Jego ciemne oczy wydawały się jeszcze ciemniejsze w otaczającej nas ciszy.
– Każdego dnia czekam, aż powiesz mi, że było fajnie, ale masz lepsze rzeczy do roboty.
Nie masz pojęcia, co się dzieje w mojej głowie, kiedy kombinuję, jak ci powiedzieć, że nie będzie
mnie przez trzy miesiące.
Mocno przygryzłam dolną wargę. Oparłam rękę na jego barku i podciągając się za
kierownicę, przesiadłam się na niego – teraz siedziałam na nim okrakiem na fotelu kierowcy.
Chwyciłam jego twarz w dłonie i pochyliłam się, by go pocałować. Nie chciałam, żeby martwił się
o mnie, o to, co będzie się działo w mojej głowie, kiedy wyjedzie. Chciałam, żeby jechał w tę trasę i
wreszcie robił to, co kocha, tylko dla siebie, wolny od wszelkiego bagażu. Liznęłam jego język,
pobawiłam się kolczykiem na środku, skubnęłam zębami jego dolną wargę. Pocałowałam go, tak
jak on zawsze całował mnie, jakby był ostatnim facetem na ziemi, którego dotknę ustami.
Przeciągnęłam dłońmi w dół po jego ramionach i spojrzałam mu prosto w oczy.
– Będziesz na tym wyjeździe śpiewał komuś innemu gniewne, antymiłosne piosenki?
Zakrztusił się śmiechem i przesunął dłonie na mój tyłek, pod spódnicę, która podjechała do
nieprzyzwoitego poziomu.
– Nie.
– Znajdziesz sobie kogoś, komu będziesz śpiewał przed snem ckliwe country?
Zesztywniał, bo udało mi się wcisnąć dłonie pomiędzy nasze ciała, przylegające mocno do
siebie, i rozpiąć klamrę jego paska. Nie byłam pewna, czy będę miała dość pola manewru w tych
jego ciasnych spodniach, ale zamierzałam przynajmniej spróbować.
– Nie, Ayd. Jesteś jedyną osobą, dla której miałem ochotę to robić.
Wyskoczył mi w dłonie, twardy i gorący, i najwidoczniej był gotów do akcji, bo usłyszałam
odgłos dartego materiału i poczułam chłodne nocne powietrze na nagiej skórze; koronkowe majtki
nie osłaniały już mojego tyłka.
– Więc przestań się martwić o wszystkich, martw się o siebie. Będę tutaj, kiedy wrócisz, i
może nawet będę już wtedy gotowa na tę rozmowę, której najwyraźniej nie możesz się doczekać.
Chwila za chwilą, pamiętasz?
Jęknął, kiedy znów pochyliłam się, by go pocałować. Byłam zmęczona gadaniem, zmęczona
myśleniem. Chciałam tylko wziąć go w siebie i miałam gdzieś, że jesteśmy przed domem w jego
samochodzie, że mniej niż sto metrów od nas są dwa całkiem dobre łóżka. O wiele trudniej mi było
ignorować Złą Ayden, kiedy był taki gorący i przejęty, i tak cudownie pulsował między moimi
nogami. Spięcie z Silasem i cała ta historia z Asą sprawiły, że niewiele brakowało, by wydostała się
z pudełka, więc bezwzględnie upchnęłam ją z powrotem.
– Przedtem musimy odbyć jeszcze jedną rozmowę, Ayden, i dobrze o tym wiesz.
Był dokładnie tam, gdzie go chciałam, jego główka i ten zimny kolczyk dotykały
najbardziej wilgotnego i spragnionego miejsca. Byłam gotowa zsunąć się, połknąć go i zatracić się
w odczuciach, które tylko on potrafił mi zapewnić, ale nagle jego palce wbiły się boleśnie w moje
pośladki. Uniosłam głowę, żeby na niego spojrzeć, spragniona i sfrustrowana, że jest taki oporny.
Seksualny haj, jakiego mi dostarczał, był o wiele bardziej odurzający niż cała butelka Patróna i
byłam gotowa na niego nawrzeszczeć, jeśli nie da mi tego, czego chciałam, tak jak zrobił to
wczoraj.
– Jet, serio, to może poczekać.
Zaczęłam się wiercić, by się uwolnić, chciałam opuścić biodra i dosiąść go, ale trzymał
mnie mocno, byłam unieruchomiona między jego rękami a kierownicą.
– Nie możemy tego tutaj zrobić, Ayd. Nie mam przy sobie gumki.
Co za kanał. Byłam gotowa, bardziej niż gotowa, i czułam, że on też jest. Pocałowałam go
jeszcze raz i wypuściłam Złą Ayden z pudełka. Byłam zbyt zmęczona trzymaniem jej w
zamknięciu.
– Mam to gdzieś.
I miałam, przynajmniej w tej chwili. Wiedziałam, że jutro na pewno będę żałować. Do
diabła, wiedziałam, że za pięć minut wpadnę w regularną panikę, ale w tej chwili po prostu go
chciałam. To nie miało nic wspólnego z tequilą krążącą w moich żyłach. Wystarczyło mi, że mu
zależało, że troszczył się o mnie na tyle, by wcisnąć hamulec, choć czułam, że jest twardy, że jest
równie bliski szczytu jak ja.
Wciąż próbował mnie powstrzymać, ale na próżno. Byłam zbyt nabuzowana, on był zbyt
twardy, a ta akcja na przednim siedzeniu jego samochodu była tak szalona i tak kręcąca, że nie
mogliśmy się dłużej powstrzymywać.
Kiedy poczułam nacisk zimnego metalu, po raz pierwszy nieosłoniętego lateksem, o mało
nie zemdlałam. Powieki mi zatrzepotały i chyba usłyszałam jego przekleństwo, a może było to
wyznanie miłości. Tak czy inaczej zagubiło się w odczuciach, które jak wrząca lawa płynęły w górę
po kręgosłupie. Zaczęłam dyszeć tuż przy jego szyi. Jego dłonie były tak twarde, że z pewnością
fundowały mi siniaki, i tak bardzo się cieszyłam, że przyszło mi do głowy założyć spódnicę, że
chciałam samej sobie przybić piątkę; w tej chwili on pchnął mnie do góry i pociągnął z powrotem w
dół i nie pamiętałam już nawet, jaki jest dzień.
Powtarzałam w kółko jego imię, bo tylko to jedno słowo miało dla mnie sens w tej chwili;
słyszałam, jak Jet warczy coś świńskiego i od rzeczy. Byłam na granicy obłędu, czułam, że zaraz
eksploduję i zabiorę go ze sobą, kiedy nagle przesunął się pode mną i wyszedł ze mnie. Byłam już
zbyt rozpędzona, zbyt bliska mety, żeby to miało znaczenie. Zadrżałam konwulsyjnie, osiągnęłam
szczyt i usłyszałam, że on jęczy i szepcze moje imię. Kiedy byłam w stanie znów otworzyć oczy i
chwycić oddech, mogłam tylko wpatrywać się w niego półprzytomnie. Pocałował mnie w policzek i
poruszył biodrami, żeby ustawić się w wygodniejszej pozycji. Wciąż był twardy, wciąż napierał na
mnie jak stalowy pręt i nie mogłam nie zauważyć, że miał minę, jakby połknął coś kwaśnego.
Drżącą ręką chwyciłam jego żuchwę i zmusiłam go, żeby na mnie spojrzał. Napiął i
rozluźnił mięśnie, a te jego ciemne oczy, płonące piekielnym blaskiem, rozbierały mnie skuteczniej,
niż gdyby użył rąk.
– Dlaczego to zrobiłeś? – Mój głos był ochrypły i ociekał seksem.
Chwycił mnie w pasie i zsunął mnie z siebie na tyle, że przestałam zgniatać między naszymi
ciałami tę jego imponującą erekcję. Bezwładnie oparł głowę o zagłówek i popatrzył na mnie spod
zmrużonych powiek.
– Nie pozwolę ci się wmanipulować w złe decyzje, które dadzą ci pretekst, żeby mnie
zostawić. Ayd. Jeśli odejdziesz, zrobisz to z prawdziwego powodu, a nie dlatego, że tracisz przy
mnie kontrolę nad sobą i to cię przeraża.
Nie wiedziałam, co na to odpowiedzieć, bo mimo seksualnego zamroczenia, które wciąż nie
odpuszczało, wiedziałam, że ma rację. Widziałam, że w jasnym świetle dnia niebezpieczny seks na
siedzeniu wystrzałowego auta będzie właśnie tym, co sprawi, że ucieknę gdzie pieprz rośnie. To
było właśnie coś takiego, co zostawiłam za sobą, a przynajmniej tak chciałam myśleć. Szukałam
sposobu na uzyskanie odrobiny dystansu między nim a nową mną, a najlepszym sposobem było
pozwolenie, żeby moje dawne ja perfidnie go wykorzystało.
Pozwoliłam mu się objąć i nasze najbardziej kręcące części ciała znów się zetknęły. Nie
wiedziałam, co mu zrobię na dłuższą metę. Miałam fatalne przeczucie, że złamię mu serce, przy
okazji łamiąc również swoje. W tej chwili chciałam tylko zająć się nim równie dobrze, jak on
zajmował się mną.
– Weź mnie do środka, Jet. – Nie musiałam prosić dwa razy.
JET:
Wiedziałem, że coś jest nie tak, jeszcze zanim otworzyłem oczy następnego ranka. Zwykle
czułem te długie do nieba nogi splątane z moimi i chmurę lekkich jak puch czarnych włosów na
swojej twarzy i piersi. Ale nie dziś. Leżała skulona na boku, plecami do mnie. Dłonie miała złożone
pod policzkiem, a zamknięte oczy były umazane makijażem.
Wyglądało to niemal tak, jakby płakała w nocy.
Owszem, musiała mieć kaca po flaszce tequili, którą wypiła, a później nie obchodziłem się z
nią szczególnie delikatnie. Ale było jeszcze coś, coś, co ją gryzło – nie widziałem tego, ale z całą
pewnością czułem. Tylko dlatego zdołałem ją powstrzymać wczoraj w samochodzie. Miałem
wrażenie, że fizycznie coś nas rozdziela, coś, czego nie mogłem ominąć, żeby do niej dotrzeć. O
mało mnie to nie zabiło; mój kutas klął i przysięgał mi straszną zemstę, ale w głębi duszy
widziałem, że wystarczy jej ten jeden pretekst, jeden błąd, żeby odejść.
Właśnie chciałem ją obudzić, pocałować jej nagi bark i może jakieś bardziej interesujące
części ciała, przykryte szkarłatną kołdrą, kiedy mój telefon ryknął nagle i w pokoju rozległy się
zawodzące nuty Mastodona. Rzuciłem się, żeby odebrać, zanim dzwonek obudzi Ayden, ale było
już za późno. Jęknęła i złapała się za głowę, jakby to mogło w czymś pomóc. Nim zdążyłem
odebrać, naciągnęła kołdrę na głowę, przeklinając mnie tak, że chłopaki byłyby z niej dumne.
Pośmiałem się trochę i poklepałem jej okrągły tyłeczek pod kołdrą. Von nie miał w
zwyczaju dzwonić przed południem, ale cały zespół pracował na pełnych obrotach, żeby
przygotować się do trasy.
– Co tam?
W tle było słychać hałas, przekrzykujące się gniewne głosy i wycie syren, przez które
przebijał się spanikowany głos mojego gitarzysty.
– Stary, musisz przyjechać do studia. Migiem.
Byłem już na nogach i szukałem spodni na podłodze.
– Co się dzieje?
Nie widziałem, żeby Ayden wystawiła głowę spod kołdry, ale czułem na sobie jej bystre
oczy, obserwujące mnie, kiedy wciągałem na siebie koszulkę i buty.
– Było włamanie. Wszystko zniknęło.
Zamrugałem, bo nic nie zrozumiałem.
– Co masz na myśli? – Pewnie zabrzmiało to idiotycznie, ale w głowie miałem kołowrót.
Jedyne, o czym mogłem myśleć, to to, że jeśli mój stary ma z tym coś wspólnego, to żaden sąd
świata go nie obroni. Tym razem naprawdę go zabiję.
Ayden zwiesiła długie nogi z łóżka; patrzyłem rozkojarzony, jak zakłada na siebie
wczorajsze ciuchy. Tyle że teraz włożyła na nie jeszcze moją koszulkę z krowią czaszką. Nie wiem,
jakim cudem byłem w stanie pomyśleć, że wygląda cholernie sexy, ale przecież to była ona, więc
pomyślałem.
– Wszystko. Instrumenty, sprzęt studyjny, wszystko. Wygląda na to, że ktoś podstawił
ciężarówkę i wygarnął wszystko do czysta. Zadzwoniłem po gliny i resztę chłopaków, ale musisz tu
przyjechać, bo to ty jesteś właścicielem i wszystko jest na twoje nazwisko.
Przeczesałem włosy wolną dłonią i złapałem kluczyki do auta. Ayden wyrwała mi je z ręki i
pokręciła głową. Powiedziała bezgłośnie „Ja prowadzę” i wypchnęła mnie za drzwi. Na szczęcie
Cora wciąż była nieprzytomna, bo nie miałem czasu ani ochoty wyjaśniać jej, dlaczego uciekamy z
domu, jakby moje łóżko się paliło.
– Powiedz glinom, że cały budynek jest pod alarmem i że są kamery przemysłowe, jeśli to w
czymś pomoże.
Zobaczyłem, że Ayden posłała mi kątem oka spojrzenie, którego nie potrafiłem
rozszyfrować, ale byłem zbyt zajęty kalkulowaniem w głowie strat. Same instrumenty były warte
prawie dwadzieścia kawałków, ale sprzęt nagrywający i całe nowoczesne wyposażenie do niego –
ze trzy razy tyle. Nawet nie chciałem myśleć, że musielibyśmy to wszystko skompletować od nowa
na cito, żeby móc pojechać w trasę. Krew się we mnie burzyła, czerwone plamy latały mi przed
oczami. Jeśli to był mój ojciec, to nic na świecie by mnie nie powstrzymało: spaliłbym cały jego
świat i zatańczył na krwawych szczątkach naszej rodziny.
Usłyszałem, że Von powtarza informacje, które mu przekazałem, i że ktoś w tle, niedaleko,
klnie jak szewc.
– Gliny chcą wiedzieć, czy wszystko było ubezpieczone.
Prychnąłem i sfrustrowany szarpnąłem się za włosy.
– Oczywiście że tak. Nawet metalowcy potrzebują ubezpieczenia.
Roześmiał się, słysząc to, a ja westchnąłem, bo nagle poczułem się wykończony.
– Ale to nie ma znaczenia. Będziemy musieli odkupić cały sprzęt, przynajmniej na czas
trasy.
– Jeśli będziemy musieli, możemy użyć zapasowego.
– Nie. Zobowiązaliśmy się do koncertów, zobowiązaliśmy się, że zapewnimy porządny
support, żeby Artifice mogło podbić światową publiczność, nie mogę zawieść Daria. Potrzebujemy
nowych rzeczy.
– A stać nas?
– Pewnie nie, ale mówi się trudno. Widzimy się za minutę.
Popatrzyłem na Ayden i zobaczyłem, że mocno przygryza dolną wargę. Musiała zauważyć,
że się jej przyglądam, bo też na mnie spojrzała i zmusiła się do uśmiechu, w który nie uwierzyłem
ani przez moment. Znów stawała się nieuchwytna; Ayden, którą poznawałem i w której zaczynałem
się zakochiwać, zniknęła, a zamiast niej pojawiła się ta dziewczyna, która patrzyła na mnie,
jakbyśmy byli sobie obcy.
– Nie musisz tam ze mną siedzieć. Po prostu mnie podrzuć, a któryś z chłopaków mnie
odwiezie, kiedy skończę z glinami.
Nie odpowiedziała, ale zauważyłem, że jej dłonie zacisnęły się na kierownicy, i oddałbym
wszystko, żeby się dowiedzieć, co się dzieje w tym jej zbyt skomplikowanym umyśle.
– Założę się o milion dolarów, że to sprawka mojego ojca. Jest wkurzony, że musimy iść do
sądu, że nie odpuściłem tak po prostu i nie dałem mu tego, czego chciał. To pewnie jego sposób na
zemstę i ten jeden raz muszę przyznać, że cholernie skuteczny.
– Macie kamery przemysłowe? – Jej głos był dziwnie spięty.
– Tak. Ten sprzęt jest drogi, instrumenty są z najwyższej półki, a do tego czasem
przechowuję graty innych zespołów, więc zawsze się staram, żeby studio było bezpieczne. Czemu
pytasz?
Nie patrzyła na mnie, ale jej usta wykrzywiał bolesny grymas. Niewiele brakowało, żebym
zapomniał o glinach i kazał jej pojechać w jakieś ciche, odludne miejsce, żeby spróbować coś z niej
wydusić, ale to była nierealistyczna opcja. Ayden wzruszyła ramionami i dalej gryzła wargę.
– Tak tylko. Nie zdawałam sobie sprawy, ile to jest warte.
Wypuściłem powietrze z płuc i przycisnąłem oczy opuszkami dłoni.
– To nie jest jakieś tam hobby, jakiś zespolik, z którym jamuję w weekendy. To moja praca,
moje źródło utrzymania. Ayd. To oczywiste, że podjąłem kroki, żeby je chronić.
Zapadło spięte milczenie. Nie wiedziałem, co jej powiedzieć, a poza tym zbyt wiele złego
kłębiło się pod moją skórą; nie chciałem wybuchnąć i jeszcze pogorszyć sytuacji. Kiedy
podjechaliśmy pod studio, budynek był obstawiony radiowozami, a wszyscy członkowie zespołu
sterczeli przed wejściem, wkurzeni i nerwowi. Chwyciłem klamkę drzwiczek i drgnąłem, kiedy jej
miękka dłoń wylądowała na moim ramieniu, zanim zdążyłem wysiąść z jeepa. Te jej topazowe oczy
były równie twarde jak kamienie, które przypominały, i jeszcze zanim się odezwała, wiedziałem, że
to, co czeka na mnie w studiu, nie będzie nawet w połowie tak druzgocące jak to, co teraz usłyszę.
– Przykro mi, Jet. Cokolwiek to jest, czy nie jest, ja nie dam rady. To… po prostu już mi nie
odpowiada. To już nie wygląda jak przelotna historia i ja sobie z tym nie poradzę.
Mogłem jej ułatwić sprawę, po prostu odpuścić. Niby nie byliśmy w związku, ale czułem się
bezbronny, wystawiony na ciosy, a ona wybrała sobie cholernie dobry moment, żeby wyciąć mi taki
numer. Zmrużyłem oczy i strząsnąłem jej dłoń.
– Jasne, Ayd. Będziesz żałować, choćby dlatego, że potrafię ci zrobić dobrze, jak nigdy nie
zrobił ci ten mięczak w pulowerku.
Skrzywiła się i wyszeptała moje imię, jakbym ją uderzył. Uniosłem rękę i pchnąłem
drzwiczki.
– Po prostu nie. Nie mów mi, jaki powód zdołałaś wykombinować po ostatniej nocy, bo
cokolwiek to jest, oboje wiemy, że prawdziwy powód, prawdziwy problem jest taki, że nie chcesz
mnie dopuścić do siebie. Nawet nie bierzesz tego pod uwagę. I to jest popieprzone, bo mógłbym się
w tobie zakochać. Do cholery, chyba już się zakochałem. A teraz mam sprawy do załatwienia, więc
na razie.
Nie powtórzyła mojego imienia, a ja się nie obejrzałem, ale z pewnością miałem cholerną
satysfakcję, kiedy trzasnąłem drzwiczkami tak mocno, że cały samochód się zabujał. Von i Catcher
podeszli do mnie; nawet się nie obejrzałem, kiedy wyjeżdżała z parkingu. Ayden zostawiła po sobie
dziurę w mojej piersi. Zostawiła krater, z którego buchnął cały ten ogień, wszystkie te palące
emocje, od których próbowałem uciec. To była prawdziwa ironia losu: jedyna osoba, która
kiedykolwiek przyniosła mi ulgę od tego żaru, pozwoliła uciec przed płomieniami, teraz rozdarła
mi serce i uwolniła pożogę. Pozostawiła ziejącą ranę, z której cała ta ohydna trucizna wypływała w
świat.
Spędziliśmy długie godziny na sporządzaniu listy wszystkich skradzionych rzeczy dla
policji. Gliniarze zabrali do analizy nagrania z kamer. Uprzedziłem ich, żeby się nie zdziwili, jeśli
złodziejem okaże się mój ojciec. Zapowiedziałem, że chcę, by postawili mu wszystkie możliwe
zarzuty. Reszta zespołu była zestresowana i działała mi na nerwy, i tak już zszargane, więc
wygoniłem ich ze studia, obiecując, że wszystkim się zajmę. Czekałem jeszcze na rzeczoznawcę z
ubezpieczalni.
Koszmarnie było mieć czas na roztrząsanie wszystkiego wciąż od nowa. Niby wiedziałem,
że ta historia z Ayden nie była niczym trwałym, ale i tak czułem się, jakby wyrwała mi serce z piersi
i oddała z powrotem, kiedy już uznała, że jej się nie przyda. Chwila za chwilą, jasne. To było coś
więcej od samego początku i nie powinienem był pozwolić, by odwróciła moją uwagę i nie
dopuściła do rozmowy wczoraj w samochodzie. Nie wiedziałem, dlaczego tak nagle jej się
odmieniło; wiedziałem tylko, że to boli, i miałem wrażenie, że odsunęła się ode mnie dalej, niż
kiedykolwiek była.
To było nie fair wobec nas obojga. Było między nami takie napięcie, takie przyciąganie –
powinienem był wiedzieć, że relacja oparta wyłącznie na seksie nigdy się między nami nie
sprawdzi. Coś mi jednak mówiło, że gdybym tych kilka miesięcy wcześniej skorzystał z jej
propozycji, teraz nie tkwiłbym w tym bagnie. Gdybym dotarł do niej, kiedy odsłoniła się przede
mną, była spora szansa, że przedarłbym się przez ten mur, zanim go odbudowała. Teraz było za
późno, musiałem się skupić na rozplątaniu bieżących problemów i zachowywać się tak, jakby
kolejna bardzo ważna kobieta w moim życiu nie wybrała czegoś innego zamiast mnie.
Zanim zjawił się rzeczoznawca, zdążyłem doprowadzić się do furii. Facet z pewnością był
przerażony, że musi wejść ze mną do pustego budynku, ale trudno, to była jego praca i nie miał
wyboru. Z mojego błyszczącego, nowiutkiego wyposażenia został tylko kłąb bezużytecznych
czarnych kabli i obrotowe krzesło, na którym siadywałem w reżyserce. Zdjęcia zespołu i plakaty,
które zdobiły ściany, wisiały poprzekrzywiane, a samotna puszka jasnego Coorsa leżała
przewrócona, z zawartością rozlaną na podłodze. Studio było puste i głuche, wyglądało jak
śmietnisko i doskonale oddawało to, co czułem w swoim wnętrzu.
Kiedy już wysłałem rzeczoznawcy garść zdjęć instrumentów i sprzętu studyjnego, które
miałem w telefonie (bo facet zwiał od moich morderczych wibracji tak szybko, jak się dało), długo
chodziłem w tę i z powrotem po pustej przestrzeni, masując skronie. Widziałem tylko nagi
krajobraz, czułem tylko ten krater w sobie, niebezpiecznie rozpalony i dymiący.
Zanim się zorientowałem, co się dzieje, coś we mnie pękło. Zupełnie jak wtedy, kiedy
zobaczyłem matkę z podbitym okiem – tyle że teraz to moja przyszłość była złamana i pokaleczona.
To było jedyne, co kochałem i co bezwarunkowo kochało mnie, a teraz wpadło w ręce nieznanego
bandziora. Z mojego gardła wyrwał się wrzask, który odbił się echem od ścian; złapałem jedyny
mebel, jaki został w studiu, i cisnąłem nim, rozbijając szklaną ścianę otaczającą reżyserkę. Milion
ostrych odłamków posypało się na podłogę, zadzwoniło mi w uszach. Zerwałem ze ścian wszystkie
zdjęcia, podarłem plakaty i rozharatałem wszystkie rany na kostkach dłoni, aż krew zaczęła mi
kapać z palców. Kopnąłem puszkę Coorsa po podłodze, rozchlapując zwietrzałe piwo na wszystkie
strony, wyrwałem ze ściany wszystkie kable i wtyczki i rzuciłem na kupę. Narobiłem bałaganu.
Kiedy skończyłem, sapałem i ociekałem potem, a furia wypalająca mnie od środka, opadła do
poziomu, z którym byłem w stanie sobie poradzić. Wciąż miałem ochotę tłuc w co popadnie,
rozerwać kogoś na strzępy, więc oparłem dłonie na kolanach i schyliłem się, by wyrównać oddech,
zanim żar wypali wszystko i zrobi mi się czarno przed oczami.
Nie wiem, jak długo to trwało, ale kiedy cichy gwizd rozległ się po odartej przestrzeni,
wystraszył mnie, aż poderwałem się i obróciłem gwałtownie, gotów do walki. Rowdy stał z rękami
w kieszeniach dżinsów, a jego oczy barwy oceanu ze współczuciem ogarniały zniszczenia, do
których sam w szale jeszcze się przyczyniłem.
– Co ty tu robisz?
Nie chciałem wyjść na gbura i niewdzięcznika, ale to był gówniany dzień po całej serii
gównianych dni i w tej chwili nie miałem w sobie ani grama uprzejmości.
– Ayden do mnie zadzwoniła. Streściła, co się stało. Pomyślała, że możesz potrzebować
przyjaciela albo worka bokserskiego. Więc jestem, gotów zagrać dowolną z tych ról.
Skląłem go, a w końcu klapnąłem na podłogę. Parę odłamków szkła ze stłuczonej reżyserki
zakłuło mnie przez dżinsy, ale nie miałem dość energii, by się tym przejąć.
– Powiedziała ci też, że mnie kopnęła w tyłek? Że pogoniła mnie, bo jest jak jest i ona już
nie chce, żeby to było coś więcej?
Rowdy rozglądał się, ogarniał wszystko wzrokiem i po grymasie jego ust poznałem, że wie,
jak jest fatalnie, jak trudno będzie sklecić to wszystko do kupy przed trasą.
– Nie, ale była w fatalnym stanie, więc się domyśliłem, że coś musiało się stać.
Prychnąłem i na sekundę zamknąłem oczy.
– Powiedziałem jej, że jadę w trasę, że mógłbym ją pokochać, i powstrzymałem ją przed
niesamowitym seksem bez gumy na przednim siedzeniu challengera. A ona mnie rzuciła chwilę po
tym, jak dostałem telefon, że cały mój ziemski majątek został skradziony. Dzisiejszy dzień jest do
wycięcia.
– Podała ci powód?
– Nie musiała. Nie chodzimy ze sobą, nie jesteśmy w związku, żadnych zobowiązań.
– To nie w stylu Ayden.
Serce tak boleśnie ścisnęło mi się w piersi, że musiałem rozmasować dłonią mostek, by to
złagodzić.
– No cóż, niemniej siedzę tutaj i czuję się jak kopnięty w jaja i przejechany przez
ciężarówkę, i jestem raczej pewien, że zrobiła mi to brunetka o oczach koloru whiskey. Moim
zdaniem to jednak była Ayden.
Kiedy pokręcił głową, ani jeden włos nie wymknął się z tej jego fryzury w stylu lat
pięćdziesiątych, w którą lubił się czesać.
– Po prostu myślę, że to bardziej skomplikowane. Wydała mi się równie zrozpaczona jak ty,
a każdy idiota, który podszedłby do was na pięćdziesiąt kroków, wyczułby, że dzieje się coś
potężnego. Do diabła, zauważyłem to już w chwili, kiedy pierwszy raz ją zobaczyłeś w Goal Line, a
byłem wtedy urżnięty.
– Seks. – Odetchnąłem głęboko. – To jest niesamowita chemia i naprawdę zajebisty seks, i
nic więcej, nigdy nie chciała niczego więcej.
– Po prostu nie wydaje mi się, żeby to była cała prawda.
– Ale właśnie taką wersję podaje, a teraz ja mam to wszystko na głowie, i rozprawę, i moją
popieprzoną rodzinę. Nie mam czasu na analizy i zaczynanie od początku.
Czubkiem stopy dotknął zgniecionej puszki, która wcześniej odczuła mój gniew.
– Myślisz, że twój ojciec ma z tym coś wspólnego?
– A kto inny, jak nie on? Jest zbyt arogancki, żeby pytać, co robię, więc raczej nie wiedział o
instalacji antywłamaniowej.
– Może gdybyś go miał na taśmie, mógłbyś go zmusić do wycofania oskarżeń o napaść.
– Jeśli się nagrał, to wpakuję głupiego gnoja do pierdla na jak długo się da. Nie boję się prac
społecznych ani terapii panowania nad gniewem, ale jeśli uda mi się go wsadzić choćby na czas,
kiedy będę w trasie, to będę miał przynajmniej pewność, że nie pobije matki pod moją nieobecność.
– Też racja. – Oparł dłonie na biodrach i jeszcze raz obrzucił wzrokiem obraz zniszczeń.
– Chcesz tu jeszcze siedzieć i się dołować, czy wolisz poszukać jakiegoś ciemnego baru i się
urżnąć?
Tak naprawdę chciałem wziąć gitarę i znaleźć jakieś ciche, odludne miejsce, gdzie mógłbym
pisać najsmutniejsze piosenki świata o dziewczynie, która nie chciała tego, co mogłem jej dać. Ale
to zapowiadało się bardziej niebezpiecznie niż zalewanie robaka, więc chwyciłem wielką łapę,
którą podał mi Rowdy, i pozwoliłem się podciągnąć na nogi.
– Chodźmy do baru.
Następnego ranka, kiedy otworzyłem oczy, do mojej świadomości dotarły dwa fakty.
Pierwszy był taki, że nie miałem na sobie spodni, a drugi, że próba wypicia całej butelki
whiskey, by zapomnieć o dziewczynie o oczach koloru whiskey, była fatalnym pomysłem.
Jęknąłem i spróbowałem obrócić głowę, ale poczułem tylko ból i eksplozję kolejnych fatalnych
pomysłów. Na szczęście czułem, że skórzane obicie kanapy klei się do moich gołych nóg, więc nie
musiałem wyciągać ręki, by sprawdzić, czy jestem sam. Nie miałem nic przeciwko topieniu
smutków w alkoholu, ale powrót do domu z kimkolwiek, żeby zrobić komuś innemu na złość, nie
wydawał mi się słusznym posunięciem i byłby nie fair wobec osoby zainteresowanej. Byłem
wdzięczny, że Rowdy, choć nie zlitował się nad moją wątrobą, najwyraźniej dopilnował, by moje
zranione uczucia grzecznie pozostały w spodniach – gdziekolwiek leżały w tej chwili moje spodnie.
Potrzebowałem dobrych pięciu minut, żeby przekręcić się na drugi bok, i kolejnych
dziesięciu, by zebrać się na odwagę i otworzyć oczy. Kiedy to zrobiłem, mogłem tylko jęknąć i
przysiąc, że już nigdy się tak nie upiję. Oczywiście jak zwykle była to przysięga, którą złamię przy
pierwszej okazji.
Usłyszałem, że Rowdy krząta się po kuchni, słyszałem też kobiecy śmiech, więc dokonałem
herkulesowego wysiłku, by usiąść i poszukać spodni. Nie byłem w stanie być miły dla
kogokolwiek, kogo przyprowadził ze sobą z baru, a już z całą pewnością nie byłbym w stanie być
miły w samych bokserkach. Jęknąłem i poczułem, że stado hipopotamów zaczyna mi tańczyć w
głowie, kiedy zwiesiłem nogi z kanapy. Słyszałem, że Rowdy i jego znajoma idą do mnie, ale nic na
świecie nie zdołałoby mnie zmusić do poruszania się szybciej.
Z wdzięcznością przyjąłem kubek kawy, który Rowdy podał mi przez oparcie kanapy, i
próbowałem się nie skrzywić, łykając garść tabletek przeciwbólowych, które wsypał mi w dłoń.
Starałem się unikać ciekawskiego wzroku blondynki idącej do drzwi. Była ładna, a przynajmniej
tak mi się zdawało, z tego, co widziałem przez kacową mgłę zasnuwającą mi oczy; przypomniałem
sobie mętnie, jak ona i jej koleżanka dosiadły się do nas w jakimś momencie. Posłała mi uśmiech,
którego nie miałem siły odwzajemnić, i spojrzała na Rowdy’ego opartego biodrem o plecy kanapy;
drań śmiał się bezczelnie z mojego żałosnego stanu.
– Wielka szkoda, że tak się załatwił. Heather z wielką przyjemnością zajęłaby się takim
ciachem.
Jako że byłem prawie nagi, zamknąłem tylko oczy, oparłem się o poduchy kanapy i
zacząłem się modlić, żeby na rozkaz kacowych bogów ziemia się pode mną rozstąpiła. Usłyszałem
śmiech Rowdy’ego, odgłos otwieranych i zamykanych drzwi. Obaj spotykaliśmy się z
jednorazówkami, a ta dziewczyna narobiła mniej zamieszania, niż niektóre miały w zwyczaju.
Fatalnie, że to ja się czułem jak winowajca przyłapany na gorącym uczynku, bo przecież nie ja z nią
spałem.
– Do diabła, co się wydarzyło ostatniej nocy?
Rowdy wyszedł zza oparcia kanapy i usadził swoje potężne ciało na fotelu po drugiej stronie
pokoju. Jego oczy były poważne i nie wyglądał na ubawionego, więc pomyślałem, że przez to, w
jakim byłem stanie, musiał się trochę bardziej niż zwykle napracować, by zaciągnąć blondynkę do
domu.
– Nie mówiłeś mi, że kochasz Ayden.
Zamrugałem zaskoczony, od czego jeszcze bardziej rozbolała mnie głowa. Zmarszczyłbym
brwi, ale coś mi mówiło, że to mnie zabije, więc tylko przekrzywiłem głowę odrobinę na bok i
przyjrzałem mu się nieufnie.
– O czym ty mówisz? Mówiłem ci, że jestem na nią napalony.
Pokręcił głową i wycelował palec w moją twarz.
– Napalony to nie to samo co zakochany. Dlaczego, do diabła, pozwoliłeś jej wczoraj
odejść?
– Wciąż nie wiem, o czym mówisz. – Było to kłamstwo, ale nie wiedziałem, skąd czerpał
informacje, więc nie byłem jeszcze gotów przyznać się do porażki.
– Jet. – Westchnął tak głęboko, że niemal poczułem jego frustrację przez deski podłogi. –
Wypiłeś wczoraj tyle whiskey, ile sam ważysz. Dla większości ludzi to by oznaczało całonocne
rzyganie albo utratę przytomności gdzieś w ogródku. A ty, przyjacielu, spędziłeś całą noc na
opowiadaniu każdemu, kto chciał słuchać, o dziewczynie z oczami koloru whiskey, która złamała ci
serce. Jakby tego było mało, powiedziałeś bardzo miłej, bardzo ładnej lasce, która uważała, że to
wszystko jest słodkie i romantyczne, że już nigdy nie będziesz uprawiał seksu, bo nie jesteś
ogierem do wynajęcia, i jeśli będziesz musiał włożyć pulower, żeby tamta cię pokochała, to nawet
sam sobie na nim namalujesz skośną kratkę. Rzeczona ślicznotka bardzo chciała wracać z tobą do
domu i już prawie trzymała ci rękę w spodniach, ale wtedy nazwałeś ją Ayden, nie raz, nie dwa, ale
trzy pieprzone razy. Dopiero wtedy uznała, że jesteś żałosny. Byłeś w proszku, ciągle jesteś, i ja po
prostu nie rozumiem. Skoro czujesz coś do dziewczyny, która ewidentnie czuje coś do ciebie,
dlaczego pozwalasz jej się wymknąć?
Nie byłem w nastroju na tego rodzaju szczere rozmówki. Prawdę mówiąc, nie byłem w
nastroju, by w ogóle myśleć o Ayden ani o czymkolwiek, co się wczoraj wydarzyło, ale Rowdy
nigdzie się nie wybierał, a mnie też się nie paliło do powrotu do domu, gdzie musiałbym mieć do
czynienia z nią i z Corą.
– Ona wiecznie ucieka. Powtarza mi w kółko, że tak naprawdę wcale jej nie znam, i dość
jasno dała mi do zrozumienia, jeszcze zimą, że ma ochotę wyłącznie na szybki romans. A ja nie
mam już siły być czyjąś wpadką. Zobacz, do czego to doprowadziło moją matkę. Więc pojadę w tę
trasę. Napiszę cały album piosenek o tym, jak to jest paskudnie, kiedy dziewczyna o nogach do
nieba podepcze ci serce kowbojkami, a potem, może, kiedy się wystarczająco upiję, wezmę sobie
do łóżka jakąś gorącą Hiszpankę, żeby mi szeptała do ucha rzeczy, których nie zrozumiem.
Przez długą chwilę patrzyliśmy na siebie; stęknąłem, kiedy spodnie rzucone przez niego z
drugiego końca pokoju trafiły mnie w pierś.
– Jesteś idiotą, jeśli wierzysz, że cokolwiek z tego ci pomoże. Moim zdaniem powinieneś jej
powiedzieć, co czujesz. Powinieneś zażądać konkretnej odpowiedzi, dlaczego w tej chwili nie jest
w stanie poradzić sobie z czymś więcej niż romans. Twoja matka sama bierze na siebie winę za to,
że ojciec jest nieszczęśliwy, i sama to podsyca, pozwalając mu na takie obłąkane zachowanie.
Ayden jest po prostu przekonana, że potrzebuje czegoś innego, i gdybyś jej pokazał, że się myli, to
by wam obojgu zaoszczędziło mnóstwa niepotrzebnego cierpienia. A poza tym nie znasz
hiszpańskiego.
Wsadzenie nogi w ciasną nogawkę nie powinno wymagać aż takiej koncentracji.
– To nieważne. Gram w zespole. Ten język jest zrozumiały dla każdego.
Pokręcił nade mną głową i wstał z fotela.
– I co z nią zrobisz do czasu wyjazdu? Pamiętasz chyba, że mieszka po drugiej stronie
korytarza?
Znieruchomiałem, bo nie pomyślałem o tym. Gdyby przyprowadziła kogoś do domu –
jakiegoś gościa w sportowej marynarce i z aktówką, jakiegoś gościa z idealnie wyczesanymi
włosami i w drętwych okularach, jakiegoś gościa, który byłby przeciwieństwem mnie – zachodziło
spore prawdopodobieństwo, że wściekłość eksploduje ze mnie i spali dom do gołej ziemi, razem ze
wszystkim, co w nim żyje. A nawet gdyby nikogo nie przyprowadziła, wiedziałem, że będzie
cholernie niezręcznie; aż mnie zatelepało na tę myśl. Jeśli dołożyć do tego niewyparzoną gębę Cory
i jej tendencję do rozdłubywania wszelkich otwartych ran dla zabawy, najbliższe tygodnie
zapowiadały się na koszmar.
Wiedziałem, że Rowdy pozwoliłby mi spać na kanapie tak długo, jak bym chciał, ale nie
miałem ochoty oglądać parady jego porannych odrzutów. W innych okolicznościach
zabunkrowałbym się w studiu, ale patrzenie na zniszczenia i gołe ściany w tej chwili mnie
przerastało. Nash i Rule nie mieli wolnego pokoju i choć mógłbym kolejno zaliczać kanapy
chłopaków z zespołu, potrzebowałem stałej bazy, z której mógłbym działać, dopóki nie
skompletujemy nowego sprzętu potrzebnego w trasie. To oznaczało, że będę musiał zagryźć zęby i
stawić czoło mojej ślicznej dręczycielce jak dorosły facet.
– Cóż, chyba będę musiał się z tym jakoś pogodzić.
– Będziesz musiał trzymać ptaka w spodniach. Cora nie pozwoli ci przywłóczyć fanek do
domu, i nieważne, że to Ayden powiedziała pas. Cora będzie twierdziła, że po prostu ją chroni.
Zakląłem.
– W tej chwili nie jestem do wzięcia, fanki mogą się wypchać.
Była to prawda. Anonimowy seks z dziewczynami bez imienia i bez twarzy swego czasu
spełniał swoje zadanie, ale teraz wiedziałem już, jaki jest pusty i płytki. Rola zabawki
wykorzystanej do seksualnego rozładowania dała mi zupełnie nowe spojrzenie na wszystkie te
dziewczyny, które bezlitośnie wywalałem za drzwi następnego ranka. To dlatego kiedyś tak długo
odmawiałem Ayden. Już wtedy wiedziałem, że jedna noc z nią może mnie zniszczyć.
– Jet, powiem ci to, bo naprawdę uważam, że wy dwoje moglibyście stworzyć coś na
zawsze. Kiedy znajdziesz kogoś, kto cię rozumie, kto potrafi do ciebie dotrzeć, warto o to walczyć.
Ostatnia rzecz, jakiej chcesz, to za pięć lat obejrzeć się za siebie i zastanawiać się, co mogło z tego
być. Uwierz mi, taki żal, takie co by było, gdyby, potrafi zżerać duszę, aż nic z niej nie zostanie.
Popatrzyłem na niego, jakbym widział go po raz pierwszy. Rowdy był ucieleśnieniem
zabawy. To on zawsze pierwszy sugerował wypad do baru albo afterek. To on zawsze miał na
podorędziu dowcip i beztroski uśmiech. Przez te wszystkie lata, kiedy się przyjaźniliśmy, nawet
kiedy po pijaku zwierzaliśmy się sobie z najgłębszych, najmroczniejszych sekretów, nigdy nawet
nie zasugerował, że spotkało go coś takiego.
– Mówisz o własnych doświadczeniach?
Spojrzał mi w oczy i wzruszył ramionami. Najwyraźniej nie miał ochoty wchodzić w ten
temat głębiej, może i dobrze, biorąc pod uwagę, że ja sam wciąż cuchnąłem jak wnętrze butelki po
whiskey, a głowa mi łomotała jak perkusyjne solo ze Slayera.
– Posłuchaj, stary. Rozumiem, że matka i ojciec dali ci pochrzanione wyobrażenie, jak
powinien wyglądać związek, i wiem, że żaden z nas nie dostanie orderu za monogamię i za żyli
długo i szczęśliwie. Ale uważam, że potrafisz poznać swoją drugą połówkę, jeśli sterczy ci tuż
przed nosem.
Wiedziałem, że w tym, co mówi, jest sporo racji, ale ciągle nie potrafiłem pogodzić ideału
Ayden (a przynajmniej jej wyobrażeń o gościu, jakiego potrzebuje do szczęścia) z kimś, kim byłem
naprawdę i kim zamierzałem zostać do śmierci. Po prostu nie wyobrażałem sobie, że moglibyśmy
być razem, skoro ona nie wpuszczała mnie do swojego świata, a ja nie potrafiłem zgasić na dobre
tego ognia, który mnie przepalał. Razem nie wchodziło już w grę dla żadnego z nas.
AYDEN:
Któregoś ranka obudziłam się i zdałam sobie sprawę, że jeśli coś zawsze wyglądało tak a nie
inaczej, to nie oznacza, że już zawsze musi tak wyglądać. Za bardzo przywykłam do nazywania
mnie dziwką, kurwą, białym śmieciem i innymi epitetami przynależnymi do życia, jakie
prowadziłam, i nie przychodziło mi do głowy, że opuszczenie miejsca, w którym byłam tą
dziewczyną, oznacza zostawienie tego wszystkiego za sobą. Zrozumiałam to, kiedy było już niemal
za późno. W chwili, kiedy przekroczyłam granicę stanu Kentucky, ta pogubiona Ayden,
przyzwyczajona do bycia wykorzystywaną i wykorzystywania, zniknęła. Zwykle nie tęsknię za
niczym, co sobą reprezentowała, ale ostatnio było inaczej.
Ściskałam w dłoniach kubek z kawą i wpatrywałam się w ciemny płyn, jakby zawierał
odpowiedzi na wszystkie pytania, jakie zadano we wszechświecie. Czułam bystre spojrzenie Shaw
rozmontowujące mnie na części pierwsze, ale jak na razie trzymała buzię na kłódkę i pozwalała mi
mówić. Siedziałyśmy w kącie kawiarni niedaleko uczelni i po jej sztywnych plecach poznawałam,
że nie jest ze mnie zadowolona. Wczoraj zadzwoniłam do niej w panice i zgodziła się wyświadczyć
mi oburzającą przysługę, o jaką ją poprosiłam, pod jednym warunkiem: że opowiem jej ze
wszystkimi ohydnymi szczegółami, dlaczego znalazłam się w tak koszmarnej sytuacji.
– Nigdy nie znałam ojca i nie sądzę, żeby moja matka go znała. Mieszkaliśmy w gównianej
przyczepie kempingowej w najbiedniejszej dzielnicy miasta, które zresztą całe jest biedne, i nieraz
zdarzało się, że przyprowadzała do domu obcych facetów albo że przez długi czas obchodziliśmy
się bez jedzenia i prądu. Teraz, patrząc wstecz, rozumiem, że robiła, co musiała, żeby zapewnić nam
dach nad głową, i być może dlatego mój brat Asa wyrósł na kogoś takiego. Dla niego ludzie nie są
ludźmi, są tylko środkiem do celu i przez bardzo długi czas ja byłam jego ulubionym narzędziem do
osiągania tych celów.
Wstyd palił mnie w gardle, ale te łzy wyschły już dawno; jeśli teraz miałam płakać, to tylko
nad wyrazem twarzy Jeta, urażonym i rozczarowanym.
– Byłam młoda i głupia i z początku uważałam to za strasznie fajne, że koledzy mojego
starszego brata chcą się ze mną zadawać i sypiać ze mną. Myślałam, że jestem lubiana i że żyję
lepiej niż stereotypowy biały śmieć. W końcu dotarło do mnie, że Asa mnie wykorzystywał i
wykorzystywał moją słuszną reputację imprezowej panienki, która nigdy nie odmawia, żeby mieć
dostęp do dzieciaków mających pieniądze, dzieciaków mających narkotyki, dzieciaków mających
wszystko, na co on miał w danej chwili ochotę. To niesamowite, co można uzyskać dzięki
miniówce i złej reputacji, i Asa czerpał z tego pełnymi garściami. Gdybym była mądrzejsza, może
bardziej świadoma samej siebie i tego, co się dzieje, pewnie oszczędziłabym sobie mnóstwa żalu i
bolesnych wspomnień.
W końcu zaryzykowałam spojrzenie na Shaw i zobaczyłam, że twarda gorycz w jej
zielonych oczach odrobinę zmiękła, ale usta wciąż były zaciśnięte w surową kreskę, w której trudno
było się doszukać przebaczenia.
– Zaczęłam bawić się narkotykami, żeby to wszystko było bardziej znośne, żeby nie czuć się
tą osobą, za którą wszyscy mnie mieli. W połowie przypadków robiłam to, co robiłam, żeby
wyciągnąć Asę z kłopotów, w które się pakował, i za każdym razem czułam się fatalnie. Do dziś nie
spytałam, czy wiedział, ile mnie kosztowało to pomaganie mu na wszelkie możliwe sposoby. I sam
nigdy tego nie powiedział, bo chyba nie bylibyśmy w stanie spojrzeć sobie w oczy, gdyby doszło do
szczerej rozmowy.
Usta Shaw skrzywił wyraz troski, ale czekała w milczeniu na ciąg dalszy. Nie wiedziałam,
czy żałuje starej mnie, czy tej nowej, ale tak czy inaczej musiałam jej wytłumaczyć, dlaczego
podejmowałam takie, a nie inne decyzje.
– W liceum miałam nauczyciela matematyki, pana Kelly’ego, który miał na mnie oko.
Zawsze udawało mi się wyciągać całkiem niezłe stopnie, chociaż miałam więcej nieobecności niż
obecności. Chyba widział we mnie zmarnowany potencjał, dziewczynę w pułapce okoliczności, i
zdaje się, że parę lat wcześniej miał do czynienia z Asą, więc wiedział, do czego jest zdolny mój
brat. Zagroził, że zadzwoni do Stanowego Wydziału Opieki Społecznej, żeby władze
zainterweniowały, jeśli moja matka nie weźmie się w garść, i to chyba zmotywowało ją do
wykopania Asy z domu. Pan Kelly zmusił mnie, żebym wystąpiła o stypendium, potem o kolejne, i
męczył mnie, dopóki nie uzyskałam niemal maksymalnej liczby punktów na egzaminach
kwalifikacyjnych. Chyba wiedziałam, że to moja jedyna szansa na wydostanie się z Woodward i że
jeśli tego nie zrobię, będę zarabiała na czynsz ze sprzedawania się, jak moja matka.
Poruszyłam się niespokojnie na siedzeniu i rozejrzałam się, by sprawdzić, czy nikt nie
podsłuchuje naszej rozmowy. Wstydziłam się tak wywalać wszystkie swoje brudy. Nie chodziło o
to, że nie ufam Shaw; po prostu była to rana, która nigdy nie zagoiła się do końca, i to, że ktoś inny
na nią patrzył, otworzyło i rozkrwawiło ją na nowo.
– Dostałam częściowe stypendium na Uniwersytecie Denver. Nie wystarczało na pokrycie
wszystkich wydatków, ale obejmowało zakwaterowanie i wyżywienie, a pan Kelly tak bardzo
chciał, żebym wyrwała się z Woodward i spod wpływu Asy, że wyciągnął pieniądze ze swojego
konta emerytalnego i pokrył różnicę. Kiedy załapałam się na studencki kredyt, spłaciłam go
najszybciej, jak się dało. Kupiłam jeepa na złomowisku, a paru znajomych chłopaków z warsztatu
samochodowego wyszykowało mi go za trochę trawki, którą ukradłam Asie. Ruszyłam w drogę i
nie oglądałam się za siebie. Kiedy zamieszkałyśmy razem i zobaczyłam, jaka jesteś porządna i
elegancka, powiedziałam sobie, że też taka będę od tej pory. Postanowiłam, że nikt mnie już nigdy
nie zmusi do niczego, czego nie chciałam zrobić, nikt nie będzie kwestionował mojej wartości czy
godności jako kobiety, nikt nigdy nie zwątpi, że jestem inteligentna i zdeterminowana. Zamierzałam
być taka, jaka nigdy nie miała szansy być moja matka, i nie miałam najmniejszego zamiaru nigdy
wracać do Woodward. Asa był dla mnie praktycznie martwy. Musiałam uwolnić się od wszystkiego,
czym się stałam.
Odetchnęłam głęboko i zobaczyłam, że Shaw unosi brew. Teraz przyszedł moment na
wyjaśnienie, dlaczego proszę ją o przysługę.
– Tylko że Asa nie jest martwy i nie siedzi w więzieniu. Jest tutaj, w Denver, i przywlókł za
sobą całe to bagno z Woodward. W mieście jest też pewien facet o imieniu Silas, który robi
naprawdę okropne rzeczy na zlecenie okropnych ludzi stamtąd. To on próbował się włamać, kiedy
Cora była w domu. O ile wiem, Asa zabrał coś, jakiś ważny notes, gangowi motocyklowemu i oni
chcą to odzyskać. Bardzo chcą. Silas nie cofnie się przed niczym, żeby Asa zwrócił gangowi ten
notes, a ja znam mojego brata wystarczająco dobrze, by wiedzieć, że zrobi wszystko, żeby notesu
nie oddać, jeśli tylko uważa, że zdoła na nim zarobić. Asa zawsze liczył, że załatwię wszystkie jego
problemy, i nie mam wątpliwości, że matka przysłała go tutaj, żebym się nim zaopiekowała.
Shaw zabębniła paznokciami w stół i przekrzywiła głowę na bok.
– No dobrze, Ayd. To jest kanał, prawdziwy kanał, i cieszę się, że wreszcie mi o tym
wszystkim powiedziałaś. Mogłabym zabić ludzi, którzy cię krzywdzili. Ale ciągle nie rozumiem, co
ta okropna historia ma wspólnego z twoim zerwaniem z Jetem, skoro jest oczywiste, że jesteś w
nim zakochana po uszy? On by cię nigdy nie potraktował źle.
Skuliłam się, bo nic na tym świecie nie zdołałoby wymazać mi z pamięci wyrazu jego
twarzy, kiedy podwiozłam go pod studio. Świetlista otoczka tych jego źrenic koloru nocy przygasła
tak, że stała się niemal czarna.
– Nie byliśmy razem, więc tak właściwie to z nim nie zerwałam. – Przynajmniej w ten
sposób mogłam się choć trochę usprawiedliwić, nawet jeśli było to zwykłe kłamstwo. Ja nie
odeszłam tak po prostu od niego i od wszystkiego, co budowaliśmy razem. Ja zrobiłam to, co
umiem najlepiej: uciekłam.
Wystraszyłam się trochę, bo choć Shaw była drobniutka, miała w sobie tyle siły, że kiedy
chciała, potrafiła się wydawać o wiele większa. Nie spodziewałam się, że wstanie z krzesła i
popatrzy na mnie z góry z taką wściekłością, jakbym właśnie kopnęła jej ukochanego szczeniaczka
na drugi koniec sali.
– Umówiłyśmy się, że będziesz mówić prawdę, Ayd. Jeśli nie potrafisz, to ja nie będę tutaj
siedzieć i wysłuchiwać tych bzdur. Już i tak jestem dość wkurzona, że sądziłaś, że cała ta twoja
przeszłość będzie miała dla mnie znaczenie. Przecież wiesz, że Rule był męską dziwką, może nawet
kurwił się bardziej, niż ktokolwiek go podejrzewa, a ja i tak go kochałam. Chciałabym myśleć, że
kiedy nasza przyjaźń już okrzepła, będziesz wiedziała, że nic nie przesłoni mi tych wszystkich
wspaniałych cech, które czynią cię tobą.
Zamierzała wyjść. Autentycznie zbierała się od stołu, cała nabuzowana, ale chwyciłam ją za
ramię. Mój mózg miał problem z załapaniem, że była wściekła o Jeta, o to, jak go potraktowałam, a
nie o to, że proszę o pożyczenie dwudziestu kawałków, i nie o to, że ukrywałam przed nią tak długo
swoją obrzydliwą przeszłość.
– Shaw. – Próbowałam znaleźć odpowiednie słowa, ale ona była nieźle nakręcona.
– Nie, Ayd, to ty mnie posłuchaj. Widziałam cię z nim tamtej nocy. Do diabła, od ponad
roku widzę, jak na niego patrzysz. Owszem, to nie jest facet, który będzie pracował w biurowym
boksie i przekładał papiery za stałą pensję. To facet, który cię wywróci na lewą stronę i sprawi, że
zapomnisz o tych wszystkich głupich granicach, które sobie wytyczyłaś ze strachu. Jeta nie
obejdzie twoja przeszłość, bo ma własną, też niezbyt piękną. Ale ty, jak tchórz, zamiast z nim o tym
porozmawiać, uciekłaś od niego, kiedy cię potrzebował. Rzuciłaś go, kiedy przygotowuje się do
trzymiesięcznej trasy koncertowej, i w zasadzie podpuściłaś go, żeby wtykał fiuta w każdą
europejską fankę, jaka na niego spojrzy, tylko po to, żeby o tobie zapomnieć.
Posadziłam ją z powrotem na krzesło i poczekałam, aż odwrócą się od nas wszystkie
ciekawskie spojrzenia, które ściągnął jej wybuch. Już i tak miałam wrażenie, że zamiast serca mam
w piersi ciężki kamień. Kiedy Jet nie wrócił wczoraj do domu, po głowie w nieskończoność tłukły
mi się wszystkie najgorsze scenariusze, jakie potrafiłam wymyślić. Po raz pierwszy od
niepamiętnych czasów uśpiłam się płaczem, wciąż w jego koszulce, żałując, że on nie może przyjść
i mnie pocieszyć.
– Posłuchaj, ja musiałam to skończyć. Nie znasz mojego brata, ale obrobienie studia Jeta,
zabranie mu wszystkiego, co ważne, to numer dokładnie w stylu Asy. Nie dopuszczę do tego, żeby
ktoś, na kim mi zależy, stał się ofiarą mojego brata przeze mnie. Jet zasługuje na ten wyjazd, na to,
żeby wreszcie zrobić coś wyłącznie dla siebie. Zrobiłam to, żeby go chronić.
Westchnęła ciężko i uścisnęła moją dłoń. Złość częściowo wyparowała z jej zielonych oczu.
– Wydaje mi się, że Jet jest dużym chłopcem. Gdybyś była z nim szczera, mógłby ochronić
nie tylko siebie, ale i ciebie.
Żarliwie pokręciłam głową. Nie.
– Asa to wcielenie kłopotów i po prostu musi stąd zniknąć.
– Czyli co? Uważasz, że jeśli to on włamał się do studia, po prostu dasz mu pieniądze i
odzyskasz sprzęt? Nie rozumiem.
– Potrzebuję tych pieniędzy, żeby wykupić notes i pozbyć się Silasa z miasta. Chcę, żeby się
ode mnie odczepił. Asie zależy tylko na chronieniu własnego tyłka. Jeśli mu powiem, że w studiu
były kamery, są duże szanse, że weźmie kasę i ucieknie.
– A jeśli to był ojciec Jeta? Rule i Nash rozmawiali o tym wczoraj wieczorem. Uważają, że
to najbardziej prawdopodobny podejrzany. O ile się zorientowałam, w grę wchodzi jakaś paskudna
sprawa, ale żaden z nich nie chciał mnie wtajemniczyć.
Tym razem to ja westchnęłam.
– Nie mogę podjąć tego ryzyka. Jeśli tym razem to nie był Asa, to będzie następnym razem.
Cała ta historia uświadomiła mi, że nikt nie jest bezpieczny przed nim i przed bagnem, jakiego
potrafi narobić. Im bardziej ktoś się do mnie zbliży, tym bardziej ucierpi. Nie zamierzam wystawiać
Jeta na linię strzału.
Przez długą chwilę patrzyłyśmy sobie w oczy. Widziałam, jak trybiki obracają się w jej
głowie, widziałam, że stara się poskładać w całość wszystkie klocki układanki. Byłam pewna, że
cokolwiek by się działo, stanie po mojej stronie. Shaw mnie kochała, a że byłam przy niej, kiedy jej
świat wywrócił się do góry nogami, wiedziałam, że teraz na pewno nie zostawi mnie na lodzie,
kiedy mój świat wisiał na włosku. Przełknęłam strach, zagryzłam wargę i powiedziałam jej prawdę,
którą upychałam po kątach od tak dawna.
– Posłuchaj, nie znam się na miłości, nie wiem, jak to jest, kiedy ktoś jest komuś
przeznaczony, ale jestem nim zauroczona. Sama jego obecność zmusza mnie do uśmiechu. Kiedy
mnie dotyka, zapominam o oddychaniu, a kiedy mi śpiewa, Boże, kiedy mi śpiewa, nie mam słów,
żeby opisać, jak się wtedy czuję. Ma swoje własne demony i rozpalone miejsce w środku, które
ciężko obejść, bo generuje piekielny żar, ale to go nigdy nie powstrzymuje przed próbami poznania
mnie. Nigdy do nikogo nie czułam tego, co czuję do niego. Dobija mnie, że myśli, że zawsze byłam
taka czysta, taka krucha, ale teraz rzeczywiście czuję się, jakbym była roztrzaskana na milion
kawałków poczucia winy i żalu, bo on dowiedział się, jak bardzo jestem niedoskonała. Być może
go kocham, ale nie mogę, bo nie chcę być tą, która go zniszczy.
Czułam nacisk i wilgoć w oczach, więc wbiłam paznokcie w dłonie, żeby powstrzymać łzy.
– Nie obchodziły mnie jego plany na przyszłość, nie porównywałam, jakie życie miałabym
przy nim, a jakie przy kimś takim jak Adam, od kiedy pocałował mnie w łazience w tamte
walentynki w Fillmore. On jest… – Głos mi się załamał i musiałam zamknąć oczy, żeby nie wylały
się z nich emocje. – Wszystkim. Jest wszystkim, czego pragnę.
Shaw zaklęła cicho.
– Więc tego nie rób, Ayd. Popełniasz koszmarny błąd. On jest nie tylko wszystkim, czego
pragniesz, ale i wszystkim, czego potrzebujesz.
Ta rozmowa wydała mi się dziwnie znajoma. Przerabiałyśmy to już, kiedy próbowała
poukładać sobie w głowie, co zrobić z Rule’em, wiedziałam więc, że naprawdę chce dla mnie tego,
co najlepsze, i chce, żebym była szczęśliwa. Ale po prostu nie rozumiała, z czym się borykam; nikt,
kto nie miał do czynienia z Asą, nie mógł tego rozumieć. A przecież Jet miał własne problemy ze
swoimi popieprzonymi rodzicami. Nie wiem, dlaczego myślałam, że mogę igrać z ogniem i się nie
poparzyć. Oboje byliśmy już na zawsze naznaczeni przez ludzi wokół nas i bolała mnie
świadomość, że to wystarczy, by nas rozdzielić.
– Posłuchaj, Shaw, bardzo potrzebuję twojej pomocy. Sprawa z Jetem wygląda, jak
wygląda, ale problem z Asą będzie narastał i w końcu Silas nie będzie miał wyboru: będzie musiał
dopaść mnie albo, nie daj Boże, Corę. Pozwól mi to załatwić i może jakimś cudem, kiedy Jet wróci
z trasy, uda nam się to jakoś rozplątać.
Oczywiście na samą myśl o tym bagnie chciało mi się rzygać, ale byłam realistką.
– Rozumiem, że Asa to gnojek i nie zasługuje na pomoc. Przez większość czasu go
nienawidzę, nienawidzę tego, jak się przez niego czułam, kiedy byłam młodsza, ale moja matka
zrobiła wszystko, dosłownie wszystko, żebyśmy byli razem i mieszkali w ciepłym, suchym
miejscu. Niewiele jej zawdzięczam, ale jestem jej winna to, żeby po raz ostatni spróbować uratować
Asę przed nim samym.
Shaw chwyciła moją dłoń i mocno przycisnęła do niej swoją, chcąc dać mi do zrozumienia,
że to, co teraz powie, jest dla niej ważne, i że mówi z serca.
– Nie musisz poświęcać Jeta dla Asy, skoro to Jet potrafiłby cię kochać zawsze, a ten drugi
chce cię tylko wykorzystać, wziąć od ciebie wszystko, co jesteś w stanie dla niego zrobić. I wiesz,
że przemawia przeze mnie doświadczenie.
Wiedziałam to, ale wiedziałam też, że jeśli Silas dopadnie Asę i odda go tym, którym mój
brat ukradł notes, to wszystko się źle skończy. Tak naprawdę miałam gdzieś, co się stanie z moim
bratem, ale jeśli mogłam zaoszczędzić mamie bólu i upokorzenia, jakim byłoby chowanie własnego
syna w grobie dla biedaków, to zamierzałam to zrobić. A poza tym nie mogłam tak po prostu
patrzeć obojętnie, jak umiera. Dodatkowy plus był taki, że załatwiając tę sprawę, mogłam utrzymać
Asę z daleka od ludzi, na których mi zależało – a przede wszystkim od Jeta.
– A jeśli cokolwiek ci się stanie, jeśli choć włos spadnie ci z głowy, kiedy będziesz sprzątać
po swoim bracie, nie zawaham się pójść na policję. Niech twój brat wie, że powiem o tym
Rule’owi, więc niech lepiej uważa, bo będzie musiał stawić czoło bardzo wkurzonym chłopakom,
kiedy się o wszystkim dowiedzą. Rule troszczy się o ciebie i nie jest zbyt wyrozumiały, jeśli ludzie,
którymi się opiekuje, są wykorzystywani przez rodzinę.
Pomasowałam dłonią czoło, usiłując poukładać w jakimś porządku rozpędzone myśli. Miło
było wiedzieć, że mam za plecami całą armię wytatuowanych i niebezpiecznych facetów, którzy
byli gotowi się za mną wstawić, ale złościło mnie też, że nikt nie rozumiał, że po prostu muszę
załatwić sprawę z Asą po swojemu. Jeśli to on był odpowiedzialny za kradzież w studiu Jeta, to
sama zamierzałam go zniszczyć.
Shaw pogrzebała w torebce, wyjęła kopertę i plasnęła nią o stół. Spojrzałam na nią, jakby to
był żywy wąż, gotów mnie ugryźć. Nie mogłam uwierzyć, że po prostu wręcza mi tyle pieniędzy, że
nie każe mi podpisać krwią cyrografu gwarantującego spłatę. Wbijała we mnie oczy i byłam
wściekła, że widzę w nich współczucie.
– Wyciągnęłam gotówkę z karty kredytowej. Tato był ostatnio tak zajęty rozwodem i
chronieniem własnego tyłka, że przez jakiś czas nie zauważy.
Z trudem przełknęłam żółć, która podeszła mi do gardła. To wszystko było takie brudne,
takie nie w porządku.
– Oddam ci.
Machnęła ręką, jakby to nie było dwadzieścia kawałków, tylko dwadzieścia dolarów.
– Wcześniej czy później. A jeśli chcesz się odwdzięczyć, to się ogarnij i napraw sprawę z
Jetem. Powiedz mu, dlaczego to wszystko robisz. Zasługuje, żeby się tego dowiedzieć przed
wyjazdem.
Słysząc to, gwałtownie wciągnęłam powietrze i zgrzytnęłam zębami. Shaw wstała i
pochyliła się nad stolikiem, żeby pocałować mnie w policzek.
– Kocham cię, Ayd. Naprawdę mam nadzieję, że posklejasz to wszystko, dopóki jeszcze da
się posklejać.
Patrzyłam, jak wychodzi z kawiarni, i czułam, że świat chwieje się pode mną. Musiałam
zamrugać, by odpędzić ciemność, która zaczęła zawężać mi pole widzenia. Wszystko, dosłownie
wszystko, na co pracowałam, razem z tą osobą, którą tak bardzo starałam się zostać, teraz drwiło ze
mnie. Stara ja patrzyła na mnie z przyczepy w Woodward i przypominała, że choćbym uciekła na
koniec świata, zawsze będę Ayden Cross, białym śmieciem, wiecznie skazanym na naprawianie
tego, co zmalował Asa. Wzięłam pieniądze ze stołu, dołożyłam do pięciu tysięcy wyjętych z
mojego własnego konta i czekałam, aż złowroga postać, która przez cały czas mojej rozmowy z
Shaw siedziała po drugiej stronie sali, podejdzie do mnie. Liczyłam się z tym, że Silas weźmie kasę,
a potem i tak zażąda wydania Asy, więc musiałam ułożyć plan, który zapewni nam wszystkim
bezpieczeństwo.
Silas wyglądał jeszcze gorzej niż w mętnym świetle barowej łazienki; bardzo mi się nie
podobało, kiedy obrzucił mnie taksującym spojrzeniem.
– Gdzie jest twój brat?
Objęłam dłońmi filiżankę z kawą i spojrzałam mu prosto w oczy.
– Nie wiem, ale go znajdę i odzyskam notes.
Przez długą chwilę nic nie mówił. Zauważyłam, że zerknął na torebkę na podłodze, do
której schowałam pieniądze.
– Myślisz, że uda ci się to tak rozegrać? Że Asa wyjdzie z tego cały i zdrowy?
Pokręciłam głową.
– Odzyskam ci ten notes, ale Asa jest nietykalny. Ma dojechać do Kanady, Meksyku czy
gdzie tam chce, a ty zostawisz mnie i moją matkę w spokoju.
– Ludzie, których okradł, nie działają w ten sposób. Ich się spłaca krwią, Ayd. Jesteś dość
bystra, żeby to wiedzieć. Zawsze byłaś zbyt bystra na to bagno, w które Asa cię wciągał. Nikt z nas
nie rozumiał, co ty tam w ogóle robisz, choć oczywiście bardzo docenialiśmy twoje wdzięki.
Prawdopodobnie była to jedyna szansa dla większości z nas, żeby zaliczyć taką dupę jak ty.
Miałam ochotę rzucić się na niego, ale tylko przewróciłam oczami. Wiedziałam, jak skłonić
facetów takich jak Silas, żeby dali mi to, czego chciałam. Mogłam flirtować, mogłam go zachęcać,
mogłam go wziąć do łóżka i sprawić, że zapomni, jak się nazywa, ale ta część mnie, która nie
chciała wypuścić starej Ayden na świat, posłała mu tylko znudzone spojrzenie i zabębniła
paznokciami w blat.
– Jeśli chcesz notes, to jest moja jedyna oferta.
– Skąd w ogóle wiesz, że Asa go jeszcze ma i że ci go odda?
Nie wiedziałam, ale mój brat nie był jedynym zręcznym kłamcą w rodzinie.
– Odda, bo inaczej ja oddam go tobie i zrobisz sobie z nim, co zechcesz. Nie prosiłam go,
żeby się tu zjawiał i pakował brudne paluchy w moje miłe, nowe życie. Jeśli Asa nie będzie chciał
grać po mojemu, to może sobie grać z tobą i motocyklistami.
Popatrzył na mnie spod zmrużonych powiek.
– Będę potrzebował jakiegoś ubezpieczenia.
Nawet nie próbowałam udawać, że mnie to zaskoczyło. Schyliłam się i wyjęłam z torebki
pięć tysięcy. Podsunęłam mu je na stole, bardzo uważając, żeby go nie dotknąć.
– To jest ostatnia przysługa, jaką wyświadczam Asie. Jeśli chce kraść i zadzierać z ludźmi,
którzy go zabiją, kiedy tylko go zobaczą, to ja tu nie mam już nic do roboty. Odzyskam notes, Silas,
ale jeśli będziesz mnie śledził, nękał moją współlokatorkę albo moją matkę, to ci mówię, że w tym
mieście jest mnóstwo ludzi, którzy chętnie zadbają, żebyś już nigdy nie wrócił do Kentucky.
Patrzył na mnie bez jednego mrugnięcia. Chyba próbował wykombinować, na ile poważnie
mówię, a że czułam się, jakbym cała ociekała trucizną i bólem, zapewne zobaczył to, czego szukał.
– Chcę mieć ten notes dzisiaj.
Zmrużyłam oczy.
– Zadzwonię, jak go będę miała.
– Nam wszystkim kończy się czas, Ayd.
Podniosłam torebkę i wstałam od stołu.
– Więc to dobrze, że zawsze byłam szybka. – Kazałam mu zapisać numer kontaktowy na
serwetce i wyszłam z kawiarni.
Kiedy wsiadłam do jeepa, przede wszystkim zadzwoniłam do domu. Sto razy pytałam
mamę, czy wie, jak mogę się skontaktować z Asą, ale jakbym rzucała grochem o ścianę.
Próbowałam jej wytłumaczyć, jak poważna jest sytuacja, że może jej coś grozić, ale jak zwykle
zbyła mnie i stwierdziła, że przeprowadzka do miasta zrobiła ze mnie paranoiczkę.
Ze sto razy zadzwoniłam na ten obcy numer z Kentucky. Napisałam nawet parę esemesów,
ale nie było odpowiedzi. Powoli zaczynałam świrować i wpadać w panikę, bo nie mogłam niczego
załatwić, dopóki nie dorwę Asy. Miałam już ochotę walić głową w kierownicę i wrzeszczeć ze
złości, kiedy nagle mnie olśniło. Drżącymi dłońmi wybrałam numer Adama i poczułam się jeszcze
gorzej, kiedy usłyszałam w jego głosie autentyczną radość.
– Hej, Ayd. Myślałem, że już się więcej nie odezwiesz. Wszystko w porządku?
Zamknęłam oczy i oparłam czoło o kierownicę. Wydała mi się lodowata, ale nie od
chłodnego powietrza Denver, ale od tego wszystkiego, co zaczęło się dziać w moim życiu, jeszcze
niedawno tak normalnym.
– Nie, nie, nic nie jest w porządku. – Nie chciałam tak wypalić, ale nie mogłam się
powstrzymać.
– Ehm, mogę coś dla ciebie zrobić? Nic ci nie jest?
Ten facet był po prostu miły z natury, porządny do szpiku kości, i przez to czułam się
jeszcze gorzej, że nie potrafię odwzajemnić jego uczuć. Ale też uświadomiłam sobie jasno, że to, co
łączyło mnie z Jetem, było o wiele potężniejsze, o wiele głębsze niż cokolwiek, co mogło mnie
łączyć z Adamem – a ja to tak po prostu zostawiłam. Serce skręciło mi się z bólu, aż na moment
straciłam oddech.
– Chcę tylko zapytać, czy odzywał się do ciebie mój brat. To towarzyski facet i pomyślałam,
że skoro jest w mieście, mógł spełnić swoją pogróżkę i skontaktować się z tobą, jeśli akurat się
nudził.
W słuchawce zapadła cisza i musiałam się powstrzymać, by nie cisnąć telefonem o przednią
szybę.
– To wszystko? Chyba jesteś w kiepskim stanie, Ayd.
– Z Jetem nie bardzo mi się ułożyło i w tej chwili trochę mi z tym ciężko.
Odchrząknął i ten dźwięk podrapał mi skórę jak pęk miniaturowych brzytew.
– Muszę powiedzieć, że jestem zaskoczony. Chociaż bardzo chciałem, żeby nam wyszło, to
od początku było raczej jasne, że wolisz być z kimś innym. Dopiero w walentynki domyśliłem się,
że chodzi o niego, ale powinienem był się zorientować wcześniej.
– Niestety nie wszystko zawsze idzie po naszej myśli. Ale serio, muszę znaleźć Asę, a nie
powiedział mi, gdzie się zatrzymał. Nie mogę się do niego dodzwonić.
Adam znów zamilkł, a ja przyłapałam się na tym, że wstrzymuję oddech. W końcu
westchnął tak ciężko, że niemal poczułam to przez telefon.
– Spotkałem się z nim na drinka w hotelu za autostradą. Mieszka w tym przy stadionie.
Lubię twojego brata, Ayden. To chyba naprawdę miły gość i mówi, że martwił się o ciebie, że jesteś
tutaj całkiem sama, bez wsparcia rodziny.
Och, Asa był najmilszym gościem na świecie, kiedy chciał czegoś od ciebie, ale jedyne, o co
się martwił, to czy pomogę mu się wykaraskać z kłopotów.
– Prosił cię o pieniądze?
Jeśli Adam odegrał już rolę, w jakiej obsadził go Asa, to miałam przechlapane. Na pewno
nie siedział na tyłku i nie będzie skłonny ze mną handlować, jeśli miał już gotówkę w garści.
Adam znów westchnął i tym razem mnie to wkurzyło. Owszem, pewnie już zawsze będę
mieć wyrzuty sumienia, że tak długo marnowałam jego czas, ale to, co w tej chwili miałam na
głowie, było sprawą życia i śmierci, i potrzebowałam, żeby mi pomógł. Im szybciej, tym lepiej.
– Nie. Pytał tylko, czy dużo pracujesz, i w ogóle wypytywał, jak wyglądają twoje dni. Tak
jak powiedziałem, po prostu się o ciebie martwi. Z tego, co mówił, nieszczególnie się wysilasz,
żeby utrzymać kontakt z rodziną.
Słyszałam w jego głosie dezaprobatę, ale nie pozwoliłam, żeby mnie to ubodło. Adam nigdy
nawet się nie zbliżył do prawdziwej mnie, więc mógł sobie myśleć, że jestem złą siostrą i złą córką.
Teraz wszystko zaczynało być dla mnie jasne. Ta część mnie, której nienawidziłam i którą
zakopałam tak głęboko, była odpowiedzialna za wszystko dobre, co reprezentowałam sobą teraz.
Skoro cudowni ludzie jak Shaw i Cora i taki facet jak Jet mogli mnie lubić, to obu tym częściom
mnie należała się wreszcie dyspensa.
– Okej, dzięki, Adam. Trzymaj się.
– Czekaj, Ayd. – Chciałam już tylko się rozłączyć i znaleźć Asę, ale nie mogłam zrobić tego
Adamowi; przecież on zawsze się o mnie troszczył. – Kiedy będziesz gotowa, kiedy ta sprawa z
rockmanem nie będzie już tak bolała, może zadzwoń do mnie.
Moja dłoń odruchowo zacisnęła się na telefonie. Fakt, że Adam wciąż mnie chciał, że
mogłabym do niego wrócić, powinien mnie uszczęśliwić. Był idealnym partnerem, stworzonym dla
mojej wymarzonej przyszłości, ale na myśl, że miałabym być z kimś, kto nie miał czarnych,
aksamitnych oczu i smutnego głosu, wszystko zatrzęsło się we mnie i zaczęła mnie mrowić skóra.
Jet był tym jedynym i po prostu musiałam nauczyć się żyć ze świadomością, że wypuściłam go z
rąk.
– Dzięki, Adam, ale nie sądzę, żebym w najbliższym czasie była gotowa na jakikolwiek
związek.
– No cóż, nawet gdybyś potrzebowała tylko przyjaciela, to jestem.
Rozłączyłam się i rzuciłam komórkę na fotel pasażera. Czułam się jak przenicowana, ale
wszystko było jasne jak słońce i kierunek, w którym musiałam podążać, wreszcie był zdefiniowany.
Po raz pierwszy od przyjazdu do Denver nie czułam, że żyję w kłamstwie.
Przejechałam przez miasto, za autostradę międzystanową, gdzie mieściły się wszystkie
motele i hotele zbudowane przy stadionie Sports Authority. Przez cały czas zerkałam we wsteczne
lusterko, by mieć pewność, że nie śledzi mnie Silas. Tutejsze hotele nie były tak dobre jak w
centrum, ale na pewno bardziej odpowiadały Asie. Znalazłam ten, o którym mówił Adam, i
weszłam do środka. Wiedziałam, że nikt nie poda mi tak po prostu numeru pokoju mojego brata, ale
obserwowałam go wystarczająco długo, by wiedzieć, że jeśli w recepcji jest ładna panienka, to z
pewnością dała mu się już oczarować.
Za ladą siedziała rudowłosa dziewczyna, na oko ze dwa lata młodsza ode mnie, która
doskonale nadawała się na ofiarę jego manipulacji. Była świeża i słodka – po prostu idealna do tej
roli. Przylepiłam na twarz miły uśmiech i poczekałam, aż będzie sama. Oparłam się o ladę, starając
się wyglądać tak niewinnie i niegroźnie, jak się dało. Postarałam się też maksymalnie podkreślić
akcent, by nie było wątpliwości, że Asa i ja jesteśmy spokrewnieni.
– Dzień dobry. Miałam się tu spotkać z bratem. Dopiero co przyjechałam do miasta i
zapomniałam numeru jego pokoju. Mogłaby mi pani pomóc?
Popatrzyła na mnie, zaskoczona. Same oczy by wystarczyły, by każdy się zorientował, że
Asa i ja jesteśmy rodzeństwem, ale inny kolor włosów mógł być mylący. Przygryzła wargę i
rozejrzała się na boki.
– Jak pani brat się nazywa?
Uśmiechnęłam się jeszcze szerzej.
– Asa Cross. Straszny przystojniak, i na pewno będzie bardzo wdzięczny, że pani mi
pomogła. Denver jest o wiele większe niż nasze rodzinne miasto i czuję się trochę przytłoczona,
więc każda pomoc byłaby bardzo mile widziana.
Starałam się jak najskuteczniej udawać kmiota i trzepotałam na nią rzęsami. Powinnam
mieć wyrzuty sumienia, że jestem kolejną osobą, która nią manipuluje dla własnych celów, ale mój
cel był ważniejszy niż jej uczucia.
Bawiła się włosami i wciąż się rozglądała, jakby się bała, że ktoś ją przyłapie na
przestępstwie.
– Ehm, nie wolno mi podawać numerów pokoi, ale mogę zadzwonić i powiedzieć mu, że
pani tu jest, i sama go pani spyta, w którym pokoju mieszka.
Nie ufałam Asie za grosz, ale zakładałam, że zechce wysłuchać, co mam do powiedzenia,
więc kiwnęłam głową. Też rozglądałam się po foyer, czy nie kroi się nic złego. Dziewczyna
zadzwoniła i już po chwili uśmiechała się do mnie i czerwieniła przez coś, co mówił jej do
słuchawki mój brat. Zachichotała, aż mnie ciarki przeszły, i zapisała coś na kartce.
– Powiedział, że czekał na panią i cieszy się, że wreszcie pani dotarła. – Położyła dłoń na
piersi i przechyliła się przez kontuar; musiałam się cofnąć, żeby jej twarz nie wylądowała tuż przy
mojej.
– On jest taki przystojny i taki miły. Mam na imię Heather. Proszę mu przekazać, jak
strasznie się cieszę, że mogłam pani pomóc.
Zagryzłam zęby i na siłę utrzymałam przyjazny uśmiech; nie chciałam się zrobić wredna.
– Bardzo dziękuję, Heather. Oczywiście że mu przekażę. Jest pani kochana.
Porwałam kartkę z numerem pokoju i niemal biegiem ruszyłam do windy. Wiedziałam już,
gdzie jest, teraz musiałam go tylko skłonić, żeby mnie wpuścił. Jazda na jego piętro trwała wieki;
gdzieś po drodze wsiadła kobieta z płaczącym maluchem i w kółko za niego przepraszała. Chciałam
jej powiedzieć, że rozumiem, bo w głębi duszy byłam równie zrozpaczona, płakałam tak samo
głośno jak jej dziecko, ale tylko się uśmiechnęłam i wzruszyłam ramionami, jakbym chciała
powiedzieć: cóż, takie jest życie.
Kiedy znalazłam pokój Asy, przez chwilę stałam pod drzwiami, próbując wymyślić, co
zrobię, jeśli mnie nie wpuści, ale okazało się, że niepotrzebnie się martwiłam. Kiedy unosiłam
pięść, żeby załomotać w drzwi, otworzyły się i wpadłam do pokoju, szarpnięta za nadgarstek.
Potknęłam się i zachwiałam, co rozśmieszyło Asę. Miałam ochotę przyłożyć mu dla samej zasady.
Miał na sobie spodnie dresowe, był trochę zmięty i wyglądał na wypoczętego, jakby nie
ścigała go banda żądnych zemsty motocyklistów.
– Co tam, siostrzyczko? Trochę ci zeszło, zanim mnie znalazłaś.
Odepchnęłam go od siebie i weszłam do pokoju. Klapnęłam na brzegu niezaścielonego
łóżka.
– Silas tu jest.
Zobaczyłam, że oczy otwierają mu się szeroko. Zaczął chodzić przede mną w tę i z
powrotem.
– Jest tu od dawna i czeka, aż się pokażesz. Powiedział mi o notesie i o gangu. Coś ty sobie
myślał, idioto?
Oczy, identyczne jak moje, błysnęły żarem, kiedy spojrzał na mnie ze złością.
– Myślałem, że w tym notesie jest każdy dłużnik i każdy dług ze wszystkich południowych
stanów. Zdajesz sobie sprawę, jaką to daje władzę? Wiesz, co mogę zrobić z tymi informacjami? To
więcej niż karta „wychodzisz wolny z więzienia”. To jest karta „wyprowadzasz się z przyczepy i
grasz z grubymi rybami”. To było jedno z najmądrzejszych posunięć w moim życiu. Dzięki temu
notesowi mogę się zatroszczyć o mamę, mogę zadbać, żeby nikt z nas nie musiał już nigdy
pracować. Dzięki temu notesowi mogłabyś wrócić do domu i znów bylibyśmy rodziną.
Byłam ciekawa, czy naprawdę troszczy się o mamę, czy to dla niego tylko pretekst, i nie
miałam pojęcia, że myślał, że kiedykolwiek wrócę do Woodward. Asa był pięknym facetem z gębą
pełną pięknych słówek i właśnie to zawsze czyniło go tak niebezpiecznym.
– Dzięki temu notesowi mnóstwo ludzi bardzo chce cię zabić i zrobić krzywdę mamie i
mnie, żeby go odzyskać. To jest jakiś koszmar, Asa, i dobrze o tym wiesz. Przyjechałeś tutaj, żebym
cię wybawiła z kłopotów, więc to zrobię, ale najpierw musisz mi powiedzieć, czy miałeś coś
wspólnego z włamaniem do studia Jeta. Jeśli tak, to oddam cię Silasowi i tyle mnie zobaczysz.
Stanął jak wryty i spojrzał na mnie spod zmrużonych powiek.
– Mówisz o tym rockandroliowcu? Nawet nie wiedziałem, że miał studio. Skupiłem się na
tym mózgowcu z bogatą rodziną. Ten facet jest w tobie tak zakochany, że myślałem, że to będzie
pewniak. Do tego gościa z zespołu trochę trudniej było mi się dobrać.
Westchnęłam i oparłam się na łokciach. Nie wiedziałam, czy mu wierzyć, czy nie.
– W studiu są kamery przemysłowe, więc jeśli kłamiesz, dowiem się, i to będzie twój
koniec, bo przy tych facetach Silas wygląda jak harcerzyk.
– Przysięgam, Ayd, że nie miałem nic wspólnego ze studiem. Nawet jeśli między tobą a tym
gościem jest coś poważnego, to nie wyglądał mi na typka, którego łatwo by było urobić. A wiesz, że
starannie wybieram swoje cele.
Mierzyliśmy się wzrokiem. On usiłował się zorientować, do czego zmierzam, a ja szukałam
jakichś oznak, że kłamie w sprawie Jeta. Sięgnęłam do torebki i wyjęłam kopertę wypchaną
pieniędzmi od Shaw. Poklepałam się nią po udzie i zobaczyłam, że jego oczy śledzą ten ruch.
– Chcę, żebyś wyjechał z miasta. Chcę, żebyś trzymał się tak daleko ode mnie i mamy, jak
się da. Mam pieniądze, o które prosiłeś, więc to wykonalne. – Uniosłam brew. – Daj mi notes. Ja go
oddam Silasowi.
Jego oczy biegały od pieniędzy do mojej twarzy i z powrotem. Widziałam, jak trybiki
pracują w jego głowie; w kąciku jego ust zebrała się ślina.
– Skąd wzięłaś kasę?
– Nie twoja sprawa – warknęłam na niego. Dosłownie warknęłam jak zwierzę, bo byłam
pewna, że jeszcze chwila i rzucę mu się do gardła. – Weź te pieniądze, Asa. Oddaj mi notes. To
jedyny sposób, żeby to naprawić.
– Notes jest wart o wiele więcej niż dwadzieścia kawałków. Ayd.
Zacisnęłam w palcach zmięte prześcieradło i powiedziałam sobie, że muszę się uspokoić.
Jeśli się nakręcę, Asa to wykorzysta, by zyskać przewagę, a to ja musiałam mieć kontrolę nad
sytuacją.
– Twoje życie też jest warte więcej niż dwadzieścia kawałków. To by zabiło mamę, gdybym
musiała wracać do domu i identyfikować twoje ciało. Weź te cholerne pieniądze i wypieprzaj z
mojego życia, raz na zawsze. Ta oferta ma krótki termin ważności. Kiedy wyjdę przez te drzwi,
zostajesz sam, choćby się waliło i paliło, a ja zrobię wszystko, co będę musiała, żeby chronić siebie
i mamę przed tobą.
– Co to niby znaczy?
Mówił znudzonym tonem, jakby nie wierzył, że spełnię swoją groźbę. I może stara Ayden
by jej nie spełniła, ale ja byłam teraz wściekłą hybrydą starej i nowej, która nie miała czasu bawić
się w gierki braciszka. Nie teraz, kiedy miałam złamane serce i poharataną duszę.
Wstałam i wyciągnęłam kopertę w jego stronę.
– To znaczy bierz pieniądze albo zaraz za drzwiami dzwonię do Silasa. Jak powiedziałam,
jeździ za mną po mieście i być może w tej chwili jest nawet na parkingu. Jeśli nie będziesz
współpracował, autentycznie mam gdzieś, co się z tobą stanie. Nie mam więcej siły cię ratować,
robić dla ciebie wszystkiego, co w mojej mocy, tak jak to było kiedyś.
Musiał wyczytać w mojej twarzy, że mówię poważnie i że nie mam nic do stracenia, bo
wyrwał kopertę z mojej dłoni i zajrzał do środka. Zobaczyłam, że źrenice mu się rozszerzyły na
widok takiej ilości sałaty, ale nawet się nie ruszył, żeby oddać mi notes.
Założyłam ręce na piersi i zaczęłam tupać czubkiem kowbojki o podłogę. Chyba chciał się
przekonać, co zrobię, więc tylko gapiłam się na niego twardo, aż zaklął. Wcale się nie spiesząc,
podszedł do walizki i wygrzebał z niej mały notes w skórzanej okładce, mniej więcej wielkości
mojej dłoni. Przekraczało moje pojmowanie, dlaczego kryminaliści nie trzymali swoich
nielegalnych rachunków w komputerze, zabezpieczonych hasłem. Chwyciłam notes jedną ręką,
kiedy mi go rzucił, i upchnęłam do tylnej kieszeni dżinsów. Miałam wrażenie, że waży tyle samo co
moje ciężkie serce.
Założyłam pasek torebki na ramię i ruszyłam do drzwi.
– Ja mówię poważnie, Asa. To jest ostatni raz, kiedy robię coś dla ciebie albo przez ciebie.
Lubię swoje życie tutaj, lubię osobę, którą tutaj jestem, i zrobię wszystko, żeby tutaj zostać. Bez
oglądania się na pokrewieństwo.
Założył ręce na nagiej piersi i spojrzał na mnie błyszczącymi oczami.
– Zmieniłaś się, siostrzyczko. Jesteś o wiele twardsza niż kiedyś.
Obejrzałam się przez ramię.
– Święta racja, i będzie lepiej dla ciebie, jeśli o tym nie zapomnisz.
– Wiem, że mi nie uwierzysz, Ayd, ale to wszystko, co robiłem, to wszystko, czego ci nie
zabraniałem, choć było dla mnie jasne, że cię to zabija, służyło zapewnieniu nam bytu. Zawsze cię
kochałem jak nikogo na świecie. Na ciebie jedną zawsze mogłem liczyć.
Odwróciłam się, by popatrzeć na niego, i z trudem powstrzymałam łzy.
– A kiedy ja mogłam liczyć na ciebie?
Przez chwilę miał niepewną minę, ale był dobrym aktorem i zawsze potrafił mieć taką minę,
jaką chciał. To był prawdziwy kanał, że nigdy nie mogłam ufać temu, co widzę w jego oczach, tak
podobnych do moich.
– O czym ty mówisz, Ayd? – Przez ułamek sekundy wyglądał, jakby chciał do mnie podejść,
jakby chciał mnie uściskać i pocieszyć, ale to było o wiele za mało i o wiele za późno, by
wykrzesać między nami tego rodzaju uczucia.
Może naprawdę nie wiedział, może nie chciał wiedzieć – tak czy inaczej było za późno i
wszystko, co mnie z nim wiązało, należało do przeszłości. W tej chwili nie chciałam i nie
potrzebowałam tej rozmowy. Kiedy bez słowa zamknęłam za sobą drzwi, zostawiłam za nimi coś
więcej niż tylko brata. Zostawiłam za nimi przeszłość, której zbyt długo byłam zakładniczką. Nie
byłam pewna, czy Asa w ogóle wie, jak wygląda miłość, ale ja to już wiedziałam. Moje życie
napędzały sprawy, które wydawały mi się świetnym pomysłem, a które po czasie okazały się
powierzchowne, i tak naprawdę były tylko zbroją, mającą mnie chronić. Od tej pory miała być już
tylko równowaga między tym, czego chcę, a tym czego potrzebuję. Fatalnie, że Jet Keller jako
jedyny spełniał oba te kryteria, bo byłam pewna, że już nigdy nie będzie chciał mieć ze mną do
czynienia.
JET:
Ostatni tydzień był torturą. Byłem wyczerpany emocjonalnie, jechałem na oparach, unikając
trudnych tematów. Uwijałem się jak w ukropie, by skompletować sprzęt, którego potrzebowaliśmy,
by wyjechać w trasę pod koniec przyszłego tygodnia, desperacko unikałem wszelkiego kontaktu z
Ayden, i to wszystko totalnie mnie rozwalało. Ledwie się trzymałem.
Jak na razie udawało mi się spędzać większość czasu z zespołem – robiliśmy próby i
harowaliśmy jak bure osły, tak ciężko, że po prostu padałem w studiu na dmuchanym materacu albo
zwlekałem się do domu długo po powrocie Ayden z pracy. Pisałem piosenki, od których bolały
mnie głowa i serce, i zdaje się, że chłopaki z zespołu mieli już dość ballad o złamanych sercach.
Nie wiedziałem, co jej powiedzieć i jak na nią patrzeć, żeby nie rozrywało mnie to na
strzępy i nie wypalało do kości. Nie chciałem być na nią wiecznie zły ani pokazywać jej, że zabija
mnie ta przepaść, którą na nowo stworzyła między nami, więc trzymanie się z daleka było
najlepszym sposobem na pozostanie przy zdrowych zmysłach. Czasami wpadaliśmy na siebie rano
w drodze do łazienki albo przy stole, przy śniadaniu, i musiałem przyznać, że wyglądała na równie
załamaną jak ja. Oczywiście nie czułem się od tego ani trochę lepiej, a fakt, że Cora nie chciała dać
tej sprawie spokoju, pomagał mi unikać przebywania w domu tak skutecznie, jak się dało.
W tej chwili siedziałem na sali sądowej i choć czekałem na to, czułem się jak zapalnik na
stercie dynamitu. Mój adwokat powtarzał mi, żebym przestał się wiercić, ale nie mogłem się
uspokoić, bo po drugiej stronie sali siedział mój ojciec, cały posiniaczony i wściekły jak stado
mokrych kotów. Obok niego siedziała matka, nerwowo zerkająca to na mnie, to na niego. Podbite
oko miała artystycznie zamaskowane makijażem i widziałem, że ledwie się powstrzymuje od
płaczu. Na dodatek było mi cholernie niewygodnie w prążkowanych spodniach od garnituru i w
białej koszuli z oksfordzkiej bawełny; czułem się w tych ciuchach jak oszust. Moja sądowa kreacja
była do bani, ale sądząc po tym, z jaką miną sędzia zerkał na moją fryzurę i kolce w uszach, to
przebranie działało na moją korzyść.
Adwokat ojca zaczął od długaśnej przemowy, że napaść z pobiciem to poważny zarzut i że
przeze mnie ojciec wylądował w szpitalu. Powiedział, że byłem przyczyną traumy i rozpadu
rodziny. Przypomniał, że już wcześniej miewałem kłopoty z prawem, i ogólnie starał się mnie
przedstawić jako wściekłego chuligana, który nie panuje nad emocjami.
Mój adwokat odbił piłeczkę, mówiąc, że to ojciec sprowokował bójkę, a ja działałem
wyłącznie w obronie matki. I tak się przerzucali słowami przez jakiś czas, przy wtórze sapania i
fukania mojego ojca. Starałem się siedzieć spokojnie i nie posyłać morderczych spojrzeń na drugą
stronę sali. Sędzia stwierdził w końcu, że o wiele za często widuje takie przypadki i choć ojciec
chciał dla mnie więzienia, dostałem taki wyrok, jakiego się spodziewałem. Milion godzin prac
społecznych, nadzór kuratorski przez rok i jakąś idiotyczną grzywnę. Obciążył mnie też kosztami
leczenia ojca i zarządził czasowy zakaz zbliżania się: przez trzy miesiące miałem się trzymać
przynajmniej sto metrów od ojca i domu.
Potulnie zgodziłem się na to wszystko i z satysfakcją patrzyłem, jak ojciec robi się fioletowy
na twarzy, kiedy poprosiłem o odłożenie w czasie prac społecznych i dopytałem, czy nadzór
kuratorski nie przeszkodzi mi w wyjeździe z kraju w trasę koncertową. Usłyszałem, jak matka
gwałtownie wciąga powietrze, kiedy sędzia ogłosił, że sprawa zamknięta, ale w tej chwili ten sam
gliniarz, który wtedy wpakował mnie do radiowozu, obszedł stół i plasnął grubą teczką przed
nosem mojego ojca. Miałem ochotę wstać i zatańczyć taniec zwycięstwa. Załatwienie tego w ten
sposób kosztowało mojego adwokata wszystkie przysługi, jakie ktokolwiek był mu winien w
sądowym światku, ale byłem zachwycony, że ten sam policjant miał zaszczyt aresztować mojego
starego.
– Panie Keller, wie pan, co to za zdjęcia?
Prawnik ojca miotał się jak głupi, wykrzykiwał różne bzdury, na które nikt nie zwracał
uwagi, a matka zasłoniła usta dłońmi, kiedy piękne, wyraźne fotki ojca demolującego i
patroszącego studio wysypały się na blat. Nie pozostawiały żadnych wątpliwości co do jego winy.
Ojciec z fioletowego zmienił kolor na odcień, jakiego w życiu nie widziałem, i wstał z
krzesła tak gwałtownie, że poleciało do tyłu, alarmując strażników sądowych.
– To nie ja! – Wycelował we mnie palec. – Ty gnojku! Wrobiłeś mnie!
Rozparłem się wygodnie na krześle i z trudem powstrzymałem uśmiech.
– Zabezpieczyłem się właśnie na wypadek czegoś takiego. To nie moja wina, że dałeś się
złapać. I możesz liczyć na to, że oskarżę cię o wszystko, o co tylko się da.
Kiwnąłem głową policjantowi, który zakładał ojcu kajdanki.
– Ostatni raz ze mną pograłeś, stary. To jest koniec i mam nadzieję, że zgnijesz w więzieniu.
– Jestem twoim ojcem, Jet!
Pokręciłem głową i wstałem.
– Nie, nigdy nie byłeś ojcem.
Nie byłem w stanie spojrzeć na matkę ani na sędziego, który obserwował tę całą jatkę
smutnymi, mądrymi oczami. Nie chciałem nawet myśleć o wszystkich rodzinach w jeszcze
gorszym stanie niż nasza, które przewinęły się przed jego ławą. Uścisnąłem dłoń mojemu
adwokatowi i umówiłem się na podpisanie wszystkich papierów, które musiał skompletować w
sprawie moich prac społecznych i kosztów sądowych. Poprosiłem, by spytał policjanta, czy uda się
odzyskać sprzęt skradziony przez ojca, ale nie robił mi wielkich nadziei.
Wychodziłem już z sądu i wkładałem skórzaną kurtkę na tę głupią koszulę, kiedy
usłyszałem, że ktoś woła mnie po imieniu. Nie chciałem się zatrzymywać, nie chciałem z nią
rozmawiać, bo ciągle jeszcze krwawiło mi serce przez to, że przy ostatniej okazji wybrała tego
dupka zamiast mnie. Ale coś zakodowanego w DNA kazało mi się odwrócić i poczekać, aż mnie
dogoni. Tutaj, w jasnym świetle dnia widziałem każdą zmarszczkę, każdy znak na jej twarzy, każdy
ślad życia w nieszczęściu i cierpieniu. Wyglądała fatalnie i tak strasznie obco. Nie było w niej już
nawet cienia kobiety, którą chciałbym nazwać matką.
– Jet, poczekaj chwileczkę, proszę cię.
Zakląłem pod nosem i pożałowałem, że nie palę, bo wtedy przynajmniej miałbym co zrobić
z rękami. Wepchnąłem je do kieszeni kurtki i postarałem się zachować neutralny wyraz twarzy.
– Chyba nie mamy sobie już nic do powiedzenia, mamo.
Zaczęła się bawić paskiem torebki; nie odważyła się spojrzeć mi w oczy.
– To twój ojciec, Jet. Nie możesz go posłać do więzienia.
Westchnąłem. Wiedziałem, że to nastąpi, ale i tak był to cios.
– Owszem, mogę. Okradł mnie i pozbawił środków do życia, bo nie chciałem ulec jego
żądaniom. Mogę go tam posłać i powiem ci więcej: tam jest jego miejsce. Wyjeżdżam na trzy
miesiące do Europy, mamo. Nie będę już pod ręką, kiedy znów spróbuje z ciebie zrobić worek
treningowy. Nie będzie mnie nawet na tym kontynencie, kiedy znów wyda całe pieniądze z kredytu
hipotecznego na wódę i dziwki. Więc może jeśli go zamkną, nareszcie się przekonasz, że lepiej ci
bez niego.
Bezwiednie dotknęła żółtawego sińca pod okiem.
– On to zrobił tylko jeden raz i może nie byłby taki wściekły, gdybyś mu pomógł, tak jak
zawsze pomagasz mnie.
Roześmiałem się i ten śmiech był tak gorzki, że zabolał nas oboje.
– Naprawdę próbujesz zwalić na mnie to, że cię pobił? Nieźle, mamo, ale to już nie
przejdzie. Nie będę cię więcej zmuszał do lepszego życia, nie będę próbował cię wyciągnąć z tej
czarnej dziury. Jeśli chcesz żyć w ciemności, to twój wybór, mamo, i teraz możesz o to obwiniać
już tylko siebie.
Zamierzałem odejść, ale chwyciła mnie za łokieć. Jej dolna warga drżała i chciałbym
powiedzieć, że serce mi się krajało na ten widok, ale wiedziałem, że ona nie rozpacza nade mną ani
nad sobą, ale nad tym samolubnym gnojem, który siedział w celi za to, że próbował zabić moje
marzenia.
– Jeśli ty wyjedziesz, a on będzie w więzieniu, zostanę całkiem sama, Jet. Ja nie umiem być
sama. – Ostatnie słowo wypowiedziane było szeptem, który ledwie usłyszałem.
– Wiesz co, mamo? Samotność jest lepsza niż choćby jedna sekunda spędzona z tym
draniem. Przez całe życie próbowałem cię przekonać, że się tobą zaopiekuję, że nigdy nie zostawię
cię samej. To się zmieniło, kiedy pozwoliłaś wpakować mnie do radiowozu za to, że usiłowałem cię
chronić. Najwyższa pora, żebyś zaczęła chronić się sama.
Strząsnąłem jej dłoń i było to o wiele łatwiejsze, niż się spodziewałem. Nie mogłem już na
nią patrzeć, nie mogłem pozwolić, żeby jej cień wciągnął mnie z powrotem pod powierzchnię, więc
odsunąłem się o krok i powiedziałem:
– Zadzwonię, jak wrócę. Może ta odrobina samotności dobrze ci zrobi i będziemy mogli
porozmawiać. Jeśli nie, ja się z tego wypisuję. Jeśli stary myśli, że może mnie bezkarnie niszczyć,
niszczyć mój zespół i moją muzykę, to lepiej niech się obudzi. Tolerowałem to przez długie lata, bo
martwiłem się o ciebie i bałem się, co może ci zrobić, ale od teraz martwię się tylko o siebie. Cześć,
mamo.
Odszedłem z przytłaczającym uczuciem, że odchodzę od niej na zawsze. Wyjąłem z
kieszeni komórkę i zadzwoniłem do Marked, salonu tatuażu, w którym pracowali Cora i chłopaki.
Telefon w salonie miał identyfikację numerów, więc Cora nie bawiła się w profesjonalizm, kiedy
odebrała.
– Hejka.
– Hej. Jest Rowdy?
– Czy ty właśnie wyszedłeś z sądu?
Rany, ta mała była jak pitbull, kiedy chwyciła coś w zęby.
– Tak.
– I jak poszło?
– Dobrze. Serio, Cora, chcę porozmawiać z Rowdym, jeśli nie jest zajęty.
– Wiesz, że i tak wszyscy na niego napadną z pytaniami, kiedy tylko się rozłączy, więc
równie dobrze możesz powiedzieć mnie, żebym ja mogła powiedzieć im. To zaoszczędzi wszystkim
czasu.
Westchnąłem i uległem.
– Dostałem całą tonę prac społecznych, milion grzywien i zakaz zbliżania się. Stary dostał
kajdanki i bilet do kicia. Mama z pewnością będzie go próbowała wyciągnąć za kaucją, ale gliniarz
mnie zapewnił, że kradzież to wystarczająco poważna sprawa, żeby wsadzili go na dłużej, a kaucja
nie będzie niska. Chciałbym powiedzieć, że posiedzi przez cały czas, kiedy mnie nie będzie, ale nie
wiem, czy to realne. Wszystko w porządku, Cora, naprawdę.
Wymamrotała coś pod nosem i usłyszałem, że woła Rowdy’ego do słuchawki.
– Uznam, że jest w porządku, kiedy przestaniesz się bawić w chowanego z Ayden i po
prostu z nią porozmawiasz.
Prychnąłem.
– Ten statek już odpłynął, mała.
Chyba zamierzała mi się odgryźć, ale usłyszałem odgłosy szamotaniny i w słuchawce
odezwał się szorstki głos Rowdy’ego.
– Jo.
– Szanowni państwo, wygrywa drużyna Jeta.
– Nie miałem wątpliwości, stary. Co tam?
– Jak wygląda dzisiaj twój grafik?
– Czekaj chwilę, sprawdzę, o ile tylko uda mi się odsunąć z drogi tego diabła tasmańskiego.
Usłyszałem oburzony pisk Cory i kolejną szamotaninę, tyle że tym razem w tle było słychać
męski śmiech.
– Ostatnią klientkę mam na czwartą i powinno szybko pójść. Dziewczyna chce tylko mały
kwiat lilii na stopie.
– Zaczniesz coś u mnie?
– A co ci chodzi po głowie? Coś dużego czy coś małego?
– Dużego.
– Nie będziemy mieli czasu skończyć przed twoim wyjazdem.
– Wiem. Chcę tylko, żebyś to narysował i zrobił kontur.
– Słucham cię.
Myślałem o tym, od kiedy studio zostało zniszczone, od kiedy Ayden wyrwała i wyrzuciła
moje serce. Chciałem tatuaż, który odzwierciedlałby muzykę eksplodującą ze mnie, to, jak ogień
wypływa ze mnie i wraca ze słowami piosenek, kiedy jestem na scenie.
– Chcę oldskulowy mikrofon, rozerwany, jakby rozłamany na pół, z buchającymi z niego
płomieniami. Musi wyglądać na mocno pokiereszowany, żadnych tradycyjnych, wygładzonych
linii.
Słyszałem, że notuje, słuchając mnie.
– Ogień musi być gorący i dziki, i nieważne, jak duże płomienie zrobisz. Masz do
dyspozycji całe plecy, więc miejsca ci nie zabraknie.
Zagwizdał przez zęby.
– W porządku. Naszkicuję coś i prześlę ci na telefon. Jeśli ci się spodoba, wpadnij koło
piątej.
– Nie musisz nic przesyłać, po prostu to narysuj i jedziemy z koksem. Stary, przecież mnie
znasz. Ten tatuaż to ja i moja muzyka. Wiem, że dobrze to oddasz.
– Potrafisz być kompletnie szalony, zdajesz sobie sprawę, co?
Zabawnie było to słyszeć, bo po raz pierwszy od bardzo dawna czułem, że mam wszystko
poukładane w głowie, i szaleństwo nie miało w tym żadnego udziału.
– Jak to mówią, każda wielka sztuka rodzi się z cierpienia albo szaleństwa.
Roześmiał się.
– Moim zdaniem ty masz zaliczone jedno i drugie. Do zobaczenia później.
Unikałem wracania do domu w ciągu dnia, by nie spotkać się przypadkiem z Ayden, ale nie
chciałem dłużej chodzić w sądowych ciuchach, więc postanowiłem zaryzykować. Zakląłem głośno,
kiedy na podjeździe zobaczyłem jeepa. Zacisnąłem zęby i pomyślałem, że jestem wystarczająco
dorosły, by poradzić sobie z tym spotkaniem, nawet jeśli patrzenie na nią rozdrapywało na nowo
wszystkie rany.
Otworzyłem frontowe drzwi i stanąłem jak wryty. Najwyraźniej właśnie wróciła z joggingu,
bo była w tych czarnych legginsach, w których jej nogi wyglądały jak obrazek z erotycznego snu,
sportowy biustonosz i nic poza tym. Było o wiele za dużo skóry i za dużo Ayden, żebym mógł sobie
z tym poradzić w obecnym stanie umysłu, więc zamierzałem po prostu przemknąć się obok niej i
udawać, że w ogóle jej nie widziałem w pełnej, stanowczo zbyt seksownej krasie. Ale ona
widocznie miała inny pomysł, bo odstawiła butelkę z wodą, rozsiadła się na kanapie i wbiła we
mnie oczy.
– Jak było w sądzie?
Na końcu języka miałem pytanie, skąd wie, gdzie byłem, ale przypomniałem sobie swoje
eleganckie ciuchy i fakt, że Cora była największą paplą świata. Zdjąłem skórzaną kurtkę i rzuciłem
obok niej, a potem zacząłem liczyć od dziesięciu wstecz, aż poczułem, że mogę z nią rozmawiać.
Naprawdę chciałem mówić do niej bez dławienia się całą tą goryczą, z którą walczyłem każdego
dnia.
– W porządku.
Odwróciła oczy. Czuła się tak samo nieswojo jak ja.
– To dobrze. Cieszę się, że ci się udało.
Zaśmiałem się gorzko i gniewnie przeczesałem włosy dłońmi.
– Tak, każdy chłopiec marzy o tym, żeby posłać własnego ojca do więzienia, bo go okradł i
próbował pozbawić życiowej szansy. – Ten sarkazm był jak ostrze, które wbiło się w dyskomfort
pomiędzy nami.
Odchrząknęła i wstała z kanapy. Założyła ręce na piersiach, o których miałem marzyć aż do
śmierci.
– Zasługujesz na szczęście, Jet. Zasługujesz na to, żeby wreszcie zająć się sobą.
– Tak, pewnie tak. – Wolałbym, żeby ona się mną zajęła, a jeszcze bardziej wolałbym zająć
się nią, ale skoro to już nie było wykonalne, chyba rzeczywiście zostawało mi tylko zajmowanie się
sobą.
Chciałem iść do swojego pokoju, więc zacząłem rozpinać koszulę. Jej bystre oczy śledziły
każdy mój ruch. Nagle zadzwonił jej telefon leżący na kuchennym stole, więc podszedłem, żeby go
jej rzucić. Wszystko we mnie zamarzło i stężało, kiedy zobaczyłem imię na wyświetlaczu. Pulower.
Cholerny Pulower dzwonił do niej, a ja mógłbym w tej chwili spopielić cały świat jedną myślą. Bez
słowa podałem jej komórkę i wściekłym krokiem ruszyłem do siebie. Zatrzymałem się, kiedy
poczułem jej dłoń na ramieniu. Te złote oczy patrzyły na mnie, błyszczące od emocji, których nie
potrafiłem zidentyfikować, ale byłem już cholernie zmęczony tym, że ta dziewczyna kręciła mną
jak na karuzeli. Po prostu nie mogłem już tak wirować bez kontroli. Zawrót głowy był fajny tylko
przez chwilę.
– To nie jest to, co myślisz, Jet. W ogóle to wszystko nie jest tak, jak myślisz.
Głos jej się trochę trząsł i chciałem nie mieć tego gdzieś, chciałem ją pocałować i zabrać do
łóżka. Chciałem jej śpiewać, chciałem ją błagać, żeby jechała ze mną w trasę, chciałem jej założyć
pierścionek na palec i poprosić, żeby była moja na zawsze. Niestety, jedyne, co mogłem zrobić, to
strącić z ramienia jej dłoń i zmrużyć oczy.
– Ja się staram w ogóle o tym nie myśleć, Ayd.
Usłyszałem jej bolesny, gwałtowny wdech, ale dalej szedłem do swojego pokoju. Nie
chciałem słuchać niczego, co miała do powiedzenia idiocie w kraciastym sweterku, więc trzasnąłem
drzwiami sypialni i zdjąłem z siebie ciuchy, które mnie dusiły. Żałowałem, że nie mogę równie
łatwo zrzucić z siebie emocji, w które mnie uwikłała.
Włączyłem Venom tak głośno, jak się dało, żeby ją zniechęcić, gdyby chciała przyjść za
mną i rozmawiać. Muzyka była tak głośna, że nawet mnie rozbolała głowa, ale oderwała moje
myśli od Ayden na wystarczająco długą chwilę, by udało mi się zrobić parę rzeczy niezbędnych
przed trasą i dopracować parę zaległych drobiazgów z nagraniem dla Black Market Alphas.
Tak naprawdę pomaganie młodym zespołom, pokazywanie ich dużej publiczności, by
wszyscy mogli je usłyszeć, dawało mi w tej chwili więcej satysfakcji niż cokolwiek innego. Na
świecie było mnóstwo dobrej muzyki, której nikt nie miał szans usłyszeć, bo zespół nigdy się nie
wybił, nigdy nie trafił do radia czy na wielką trasę koncertową. To była ogromna szkoda i nawet
niewielki udział w zmianie tego stanu rzeczy napawał mnie większą dumą niż cokolwiek, co sam
nagrałem dla siebie.
Kiedy wyszedłem, żeby wybrać się do salonu tatuażu, nie było już śladu po Ayden i sam nie
wiem, czy zrobiło mi się od tego lepiej czy gorzej. Postanowiłem nie zastanawiać się nad tym i
ruszyłem do centrum. Nie chciałem zostawiać samochodu na Colfax, więc pojechałem dalej, pod
mieszkanie Nasha i Rule’a w odremontowanej wiktoriańskiej kamienicy i zaparkowałem tam.
Spacer do salonu zajął mi parę minut i choć spóźniłem się chwilę, Rowdy wciąż pracował przy
dziewczynie, która nie wyglądała na szesnaście lat.
Cora przewróciła oczami i powiedziała, że dziewczyna też się spóźniła, a na dodatek źle
znosiła ból, więc Rowdy trochę się z nią męczył. Powiedziałem, że zaczekam, ale z zaplecza
wyszedł Rule, ponuro wpatrzony w komórkę, i zapytał, czy mam minutkę. Nie byłem w nastroju na
jego opieprz, ale salon był dość mały, więc raczej nie miałem wyjścia. Kiwnąłem głową Nashowi,
który ze zmarszczonymi brwiami patrzył, jak wychodzimy za drzwi, ale pracował akurat nad jakimś
skomplikowanym tatuażem na łydce klienta, więc się nie odezwał ani nie ruszył.
Rule wymamrotał coś pod adresem wyświetlacza telefonu i schował go do kieszeni bluzy.
– Rome za parę miesięcy wraca do kraju.
Tego się nie spodziewałem, więc nie bardzo wiedziałem, co powiedzieć. Starszy brat Rule’a
był w porządku, kawał twardziela, który nie daje sobie dmuchać w kaszę, i bardzo go lubiłem.
Wiedziałem, że w ich rodzinie są jakieś napięcia; wiedziałem też, że brat bliźniak Rule’a, już
nieżyjący, zabrał ze sobą do grobu jakąś wielką tajemnicę.
– To fajnie.
– Byłoby dobrze, gdyby przestał być takim dupkiem. Chcę, żeby po powrocie przejął najem
mieszkania, żeby nie musiał się martwić i kombinować, gdzie ma się podziać. Wiem, że teraz nie
wróci do domu. Ciągle nie gada z rodzicami.
Potarłem dłonią kark, zastanawiając się, dlaczego nie chciał o tym rozmawiać przy
wszystkich.
– Jeśli się wprowadzi do was, to gdzie pójdziecie ty i Shaw?
– Chcę jej kupić dom.
Osłupiałem lekko, bo znałem Rule’a od dawna, i już sam jego stały związek z jedną
dziewczyną był dla mnie szokiem. Pomysł, że mógłby stworzyć z nią dom, był wręcz
niewyobrażalny.
– Rany, stary, to poważny krok.
Wzruszył ramionami i oparł się o witrynę stanowiącą frontową ścianę salonu.
– Ja wcale tak tego nie czuję. Shaw to jest to.
Uniosłem brew i skopiowałem jego pozę, opierając się o chłodne szkło.
– Czyżbyś myślał o małżeństwie i dzieciach, Archer? – Naprawdę, oszałamiało mnie to.
Zawsze był prawdziwym samotnym wilkiem, a lista jego kobiet była legendarna i przerażająco
długa. Ale kiedy już zdecydował się być z Shaw, robił to z równym zaangażowaniem jak wszystko
inne w życiu.
– Powiem ci szczerze, stary, że będzie tak, jak ona chce. Jeśli zechce pierścionka, to jej go
kupię, z diamentem wielkości jej głowy. Jeśli zechce dzieciaka, to będę ją brał do łóżka każdej
nocy, dopóki się nie uda, i wcale nie będę narzekał. Jeśli zechce, żeby do końca świata było tak, jak
jest teraz, też nie mam nic przeciwko. W ostatecznym rozrachunku liczymy się tylko ona i ja. To o
tym chciałem z tobą pogadać.
Jego poważne oczy przyszpilały mnie do szyby. Trudno było odwrócić wzrok od tej lodowej
burzy, kiedy uderzała w ciebie z całą mocą.
– Kiedy trafia się właściwa dziewczyna, Jet, po prostu to wiesz. Poruszasz góry i robisz
wszystko, co w twojej mocy, żeby ją przy sobie zatrzymać. Bez Shaw byłbym połową tego faceta,
którym jestem przy niej. Sprawia, że jestem lepszy, sprawia, że jestem szczęśliwy i widzę, że Ayden
robi to samo z tobą.
Chciałem mu przerwać, powiedzieć, że to nie ja odszedłem, że znosiłem jej tajemnice i
uniki, a i tak się w niej zakochałem, ale Rule uniósł rękę i uciszył mnie.
– Wiem, że jej życie jest pokręcone. Wiem, że nie jest łatwo ją kochać, ale właśnie wtedy
jest najważniejsze, żeby kochać mimo wszystko. Uwierz mi, byłem w jej butach. Shaw wyjaśniła
mi trochę, z czym Ayden się boryka, i to nie jest ładne, i z całą pewnością nie jest łatwe, ale wiem,
że ty byś sobie z tym poradził, gdybyś tylko do niej dotarł.
Spochmurniałem i starałem się nie pozwolić, żeby jego słowa tłukły mi się po głowie.
Rozumiałem jego stanowisko, doceniałem, że naprawdę myślał, że miłość może przezwyciężyć
wszystko. To było piękne, kiedy wychodziło z ust takiego faceta jak on, ale to nie on próbował
skruszyć mury, którymi otoczyła się Ayden i to nie on był z nią, kiedy dziś po południu zadzwonił
ten cholerny telefon. Westchnąłem i popatrzyłem na niego kątem oka. Nie zamierzałem kłamać, co
do niej czuję, ale nie zamierzałem też udawać nadziei, że wyjdzie z tego coś więcej, niż wyszło do
tej pory.
– Dzięki, Rule. Serio, rozumiem, dlaczego to wszystko mówisz, i bardzo bym chciał, żeby
ułożyło mi się z Ayden tak jak tobie z Shaw. Ale po prostu tak nie jest. Wiem, co się dzieje, kiedy
ktoś próbuje zmusić kogoś do bycia razem. Wystarczy spojrzeć na moich rodziców.
Patrzyliśmy na siebie przez długą chwilę; jego jasnoniebieskie oczy lśniły jak okruchy
diamentów, kiedy obracał moje słowa w głowie. W końcu westchnął i odepchnął się od szyby.
– Ja po prostu wiem, że jeśli ta osoba jest tego warta, jeśli cel jest tego wart, to człowiek nie
powinien się poddawać.
Ja też odkleiłem się od witryny. Przechodząca grupka dziewczyn obejrzała nas sobie, ale
żaden z nas nie odwzajemnił zaczepnych spojrzeń i zalotnych uśmiechów. Ja miałem ochotę raczej
coś skopać.
– No cóż, szczęście to teraz bardzo relatywne pojęcie.
Wróciliśmy do salonu; Rowdy właśnie prowadził swoją klientkę do biurka. Cora posyłała jej
złe spojrzenia i była wyjątkowo uszczypliwa, kiedy kasowała od niej pieniądze. Rowdy i ja
stuknęliśmy się pięściami; ruchem głowy zaprosił mnie na zaplecze, gdzie mieli stanowiska do
rysowania i mały pokój socjalny.
– Chodź i zobacz, co dla ciebie wymyśliłem. Jeśli ci się nie spodoba, mam dość czasu, żeby
coś pozmieniać.
Rule klepnął mnie po ramieniu.
– Pracował nad tym cały dzień. Jest zajebiste.
Uniosłem brew i poszedłem z Rowdym na zaplecze.
– Dzięki, że tak szybko się tym zająłeś.
– Nieczęsto mam klienta, który daje mi wolną rękę, więc dobrze się przy tym bawiłem.
Wzór był ogromny. Miał pokryć cały bok moich pleców, od szczytu pośladka do dolnej
krawędzi łopatki. Głównym elementem był ogień, wijące się, splatające płomienie, liżące
staromodny mikrofon, pęknięty pośrodku. Szczelina przypominała krzyczące usta, z których
wydobywało się jeszcze więcej płomieni. Rysunek był kozacki, jaskrawy i pełen życia. Wyglądał
dokładnie jak to, co czułem, kiedy byłem na scenie, a kolory i płynne linie, które stworzył Rowdy,
bardziej przypominały akwarelę niż typowe twarde krechy tatuażu. Gapiłem się na to z zachwytem
przez długą chwilę, aż Rowdy odchrząknął, i zauważyłem, że jest trochę zdenerwowany.
– Mniej więcej o to ci chodziło?
Roześmiałem się. Roześmiałem się na całe gardło. Śmiałem się tak, że załzawiły mi się
oczy.
– Stary, gdybym się nie bał, że dasz mi w zęby, tobym cię ucałował. To jest idealne.
Dokładnie to, czego chciałem.
– Rysunek jest duży. Dzisiaj zdążymy zrobić tylko kontur, a i tak czeka cię bite cztery, pięć
godzin siedzenia. Musisz zdecydować, na którym boku chcesz to mieć.
– Po przeciwnej stronie niż anioł śmierci. – Pomyślałem, że dzięki temu rysunki będą się
lepiej równoważyć, niż gdyby oba były po tej samej stronie, chociaż anioł śmierci zajmował mi
większą część klaty.
– Dobra, daj mi parę minut na przygotowanie sprzętu i kalki. Nash obiecał, że kiedy
skończy ze swoim klientem, skoczy po pizzę. Rule przyniesie kratę piwa. Ale będziesz musiał
poczekać z piciem, aż skończymy dziargać, bo inaczej twoja skóra wypchnie tusz. Wszyscy
zostajemy, będzie niezła impreza.
Zgodziłem się bez oporów i rozsiadłem się w fotelu, by poczekać, aż wszystko przygotuje.
Sprawy z rodziną miałem pozałatwiane na tyle, na ile się dało, moja muzyka zaczynała odnosić
sukcesy i miałem najfajniejszych przyjaciół na świecie. Wielka szkoda, że nic z tych rzeczy nie
potrafiło wypełnić wielkiej, ziejącej dziury w moim sercu, która pozostała po brunetce z oczami
koloru whiskey. Nic nie pomagało mi przełknąć faktu, że ona wciąż rozmawiała z Pulowerkiem, i
nic nie mogło mi wynagrodzić tego, że zwyczajnie nie potrafiliśmy wymyślić, jak być razem.
Pozwolenie Rowdy’emu, żeby przez parę godzin kłuł mnie pękiem igieł, było doskonałym
sposobem na wyciśnięcie ze mnie endorfin i adrenaliny i na upuszczenie z krwią choć odrobiny
tych palących, wrzących uczuć, które wzbudzała we mnie Ayden.
AYDEN:
Altruistyczne poświęcenie siebie, żeby kochana osoba miała się lepiej, powinno mnie
pogodzić ze światem. Niestety, sprawiło tylko, że czułam się nieszczęśliwa i zagubiona. Porzucenie
Jeta, zanim Asa dorwał go w swoje brudne łapy, zanim te wszystkie paskudne rzeczy, z którymi
musiałam sobie poradzić, weszły między nas, było o wiele trudniejsze, niż się spodziewałam. Sama
już nie wiedziałam, co jest gorsze: te żenujące spotkania, kiedy wpadałam na Jeta w domu, czy
noce, kiedy w ogóle do tego domu nie wracał.
W głowie miałam istny kocioł, ledwie panowałam nad myślami, starając się nie
zastanawiać, z kim jest i co robi. Zawsze go pragnęłam na chemicznym, seksualnym poziomie, ale
teraz, kiedy go już znałam, kiedy już wiedziałam, co się kłębi za tymi jego ciemnymi oczami,
pragnęłam go na wszystkich możliwych poziomach. Serce pękało mi na tysiąc kawałków za
każdym razem, kiedy spoglądał na mnie, jakbym była szklaną szybą, jakby w ogóle nie chciał
wiedzieć, co jest po drugiej stronie. Zabijało mnie, kiedy patrzył przeze mnie na wylot. Prawda była
taka, że gdyby spojrzał uważniej, zobaczyłby te wszystkie strzaskane kawałeczki mojego serca w
miejscach, gdzie nie powinno ich być. A miałam je w gardle, w dłoniach, w żołądku.
Wyjeżdżał dzisiaj. Kiedy wychodziłam pobiegać, układał swoje bagaże przy drzwiach i
rozmawiał przez telefon z kimś, kto miał po niego przyjechać. Część mnie cieszyła się, że napięcie
między nami zelżeje, kiedy on wyjedzie i będzie tysiące kilometrów ode mnie, ale druga część,
większa i głośniejsza, wrzeszczała, że kiedy on wyjdzie za drzwi z gitarą, między nami będzie
koniec na dobre. Wiedziałam, że zasługiwał na poznanie prawdziwego powodu, ale nie mogłam
znaleźć odpowiednich słów, by mu to powiedzieć.
Ani Asa, ani Silas nie odzywali się od ponad tygodnia. Miałam nadzieję, że mój brat
posłuchał mojej rady i znalazł sobie bezludną wyspę, żeby się na niej zabunkrować, ale znałam go i
miałam wątpliwości. Nie byłam taka głupia, żeby spotykać się z Silasem osobiście, więc notes,
który tak mi namieszał w życiu, oddałam Lou i poprosiłam Silasa, żeby przyszedł sobie po niego do
Goal Line. Lou zachował się fajnie i nie zadawał miliona pytań. Do tego wyglądał jak ktoś, kto bez
wysiłku może powyrywać Silasowi ręce i stłuc go nimi, więc czułam się bezpieczniejsza, kiedy to
on zajął się przekazaniem fantu.
Zadzwoniłam do mamy i próbowałam jej wyjaśnić całą sytuację, ale jak zwykle nie była
zainteresowana i wolała gadać o jakimś facecie, którego poznała w barze. Podobno chciał ją zabrać
w trasę swoją wielką ciężarówką i była cała zachwycona. Jak zawsze starałam się jej przemówić do
rozsądku, mówiłam jej, że nie zna tego gościa i jeśli się pokłócą albo ona uzna, że jednak go nie
lubi, to wyląduje porzucona kto wie gdzie. Nie chciała tego słuchać. Nie powiedziała nawet
dziękuję, w ogóle nie była wdzięczna, że znalazłam sposób na utrzymanie Asy przy życiu,
przynajmniej chwilowo. Wszystko to przypomniało mi tylko, dlaczego wyjechałam z Woodward i
dlaczego chciałam, żeby teraz moje życie wyglądało zupełnie inaczej.
Adam, wiedząc, że Jet i ja nie jesteśmy już ze sobą związani, nabrał zwyczaju dzwonienia
do mnie raz, dwa razy dziennie. Wiedziałam, że szczerze się martwi, jak sobie radzę, ale musiałam
mu powtórzyć parę razy, że nie interesują mnie randki i nie zamierzam zaczynać niczego z kimś
innym. Prawda była taka, że nikt nigdy nie byłby bezpieczny, będąc ze mną, niezależnie od tego,
czy miał zabezpieczoną przyszłość i karierę, czy nie. Wiedziałam, że sprawy z mojej przeszłości,
ludzie z mojego życia już zawsze będą zagrożeniem i nie miałam najmniejszego zamiaru narażać na
to kogoś, na kim mi zależało. To było nie fair.
Kiedy wróciłam do domu, zatrzymałam się, żeby złapać oddech, i potknęłam się lekko, bo
Jet akurat schodził po schodkach od frontu. Zatrzymał się jak wryty na mój widok i wbił wzrok w
czubki swoich glanów. Wyraz jego twarzy rozdzierał mi serce i miałam już tylko ochotę uściskać go
mocno i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Ale to nie była prawda, więc tylko oparłam biodro
o żelazną poręcz i spojrzałam na niego.
– Wszystko dobrze u ciebie?
Nie podniósł wzroku, ale zauważyłam, że napiął barki i wbił paznokcie w dłonie. Nie byłam
pewna, czy kocham tego człowieka, ale tak sądziłam, a już z całą pewnością wiedziałam, że nie
chcę, by jeszcze kiedykolwiek w życiu czuł się tak, jak czuł się teraz. Jeśli mogłam ochronić Jeta
przed tym czymś, co sprawiało, że gotował się i skwierczał z wściekłości, jak w tej chwili, to byłam
gotowa to zrobić, nawet jeśli oznaczało to trzymanie się od niego z daleka. Zasługiwał na trochę
spokoju, trochę ulgi od demonów, które nieustannie go prześladowały, i nawet jeśli musiałam w
tym celu usunąć się z jego życia, zamierzałam dopilnować, by znalazł tę ulgę.
– Tak, w porządku.
Wreszcie uniósł głowę, by na mnie spojrzeć, i te jego oczy były tak mroczne i tak wściekłe,
że poczułam, jak przepalają mi skórę. Rozumiałam, lepiej niż sądził, jak to jest zostać
skrzywdzonym przez kogoś, kogo się kocha, i chciałam mu powiedzieć, chciałam mu wytłumaczyć
cały ten ohydny bajzel. Ale wtedy on chciałby to naprawiać, a przecież nie dało się naprawić Asy,
nie dało się cofnąć czasu i naprawić dziewczyny, którą byłam. Liczyło się tylko dążenie naprzód,
zdobywanie tego wszystkiego, na co pracowaliśmy, budowanie lepszego życia od tej chwili i tego
miejsca, z nadzieją, że po drodze staniemy się lepszymi ludźmi.
– No cóż, baw się dobrze. Na pewno będzie wspaniale.
Te życzenia były drętwe i niezręczne, jak wszystkie nasze ostatnie rozmowy. Kiedyś
potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, wystarczyło nam spojrzeć na siebie i wiedzieć, co myśli to drugie.
Teraz byliśmy tylko dwójką ludzi cierpiących z różnych powodów, starających się udawać, że
oddychanie tym samym powietrzem nie rozrywa nas na strzępy.
Nie spodziewałam się jego ruchu, ale nagle stanął tuż przede mną, z brzękiem łańcuszków,
którymi przykuwał portfel do paska. Biżuteria na jego palcach stuknęła, kiedy chwycił żelazną
poręcz po obu stronach mnie. Te płonące oczy znalazły się milimetry od moich i widziałam, jak
gniew ściąga w dół kąciki ust, które kochały mnie na tyle różnych sposobów. Wiedziałam, że Jet ma
w sobie mnóstwo gniewu, wiedziałam, że z trudem utrzymuje w ryzach ten wulkan emocji, które
się w nim kłębiły, ale nigdy się nie spodziewałam, że obróci ten gniew przeciwko mnie. Palił i
parzył moją odsłoniętą skórę, a ja mogłam tylko stać i znosić to, kiedy warknął mi w twarz:
– Czy to w ogóle jest ważne?
Nie bałam się go, nie bałam się tego gniewu. Przerażało mnie tylko to, że byłam kolejną
osobą, która go zawiodła, która wybrała jakiegoś brutalnego gnoja zamiast niego. Nie było to moją
intencją, ale przecież to zrobiłam.
– Oczywiście że jest ważne. To, co było między nami, zawsze było ważne, ty jesteś ważny.
Oboje wiedzieliśmy, że to nie miało być nic trwałego, tylko dobra zabawa, pamiętasz? Nie jesteśmy
dla siebie, Jet.
Te słowa miały posmak błota. Chciałam go na zawsze, chciałam, żeby co noc usypiał mnie
śpiewem, chciałam oglądać go na scenie i wiedzieć, że wróci ze mną do domu. Chciałam tego
wszystkiego, choć nic z tego nie było częścią przyszłości, jaką dla siebie zaplanowałam, ale przede
wszystkim chciałam, żeby był szczęśliwy. Chciałam, by miał coś, czego nikt nie zdoła zniszczyć i
zbrukać – ani jego ojciec, ani matka, ani ja, a już z pewnością nie mój popieprzony brat. Jet był
wspaniały i miał więcej talentu, niż należy się jednemu człowiekowi, i wiedziałam, że zasługuje na
sławę. Nie chciałam stawać mu na drodze do niej.
Pochylił się jeszcze bliżej, tak, że nasze nosy niemal się dotykały. Drżałam od stóp do głów,
bo minęło stanowczo zbyt dużo czasu od ostatniego razu, kiedy czułam przy sobie to twarde,
smukłe ciało. Wiedziałam, że zawsze będę go pragnąć, zawsze będzie mnie kusił i musiałam
zmobilizować całą swoją samokontrolę, żeby go nie złapać i nie przycisnąć ust do jego ust, nie
błagać, żeby do mnie wrócił, nie żądać, żeby trzymał ptaka w spodniach, kiedy będzie w podróży.
Ale nie miałam prawa zrobić tego wszystkiego, więc tylko przyglądałam mu się uważnie i starałam
się opanować drżenie.
– Dlaczego nie możesz po prostu powiedzieć, że jestem dla ciebie nieodpowiedni, że nie
jestem tym, czego chcesz? To nie ma nic wspólnego ze mną, z tym, co myślę i czego chcę, Ayd. Ja
potrafię sobie wyobrazić bycie z tobą na zawsze i mógłbym ci codziennie przyrzekać, że nigdy nie
będzie nikogo innego.
Serce mi się ścisnęło na te słowa. Miałam ochotę chwycić jego twarz, pocałować te usta i
sprawdzić, czy rzeczywiście są tak gorzko-cierpkie, jak wyglądały w tej chwili. Chciałam wszystko
naprawić, ale nie było na to sposobu. Westchnęłam i lekko pokręciłam głową.
– Chcę tego, co najlepsze dla nas obojga. Wiem, że tego nie rozumiesz, i widzę, że w to nie
wierzysz, ale taka jest prawda. Ja wiem, że nie dam ci szczęścia, Jet. Mam swoje problemy i ty
masz swoje, naprawdę. Nie sądzę, żeby wszechświat i ta dziewczyna z mojej przeszłości dali nam
kiedykolwiek uczciwą szansę.
Tak naprawdę nie mogłam dać szczęścia nikomu, ale to nie był czas i miejsce na takie
wyznanie.
Patrzył na mnie, jakbym zabijała go na raty, wciąż od nowa. Odepchnął się od poręczy tak
wściekłym ruchem, że drgnęłam. Patrząc na mnie, z ponurą miną przeczesał dłońmi rozczochrane
włosy. Zrobił kilka kroków w dół po schodach – teraz stałam nad nim. Kiedy spojrzał na mnie w
górę, ból w jego oczach rozniósł w pył wszystko, za czym się ukrywałam. To wszystko nie miało
już znaczenia, a prawda była zbyt potężna, żeby dało się ją ignorować.
Kochałam go. Kochałam go, jak nigdy nikogo i nic, i zrozumiałam, że właśnie dlatego
pozwalam mu odejść. Widziałam, jak bardzo go to boli, wyobrażałam sobie, że sama wyglądam
równie żałośnie, jak on, ale świadomość, że robię to z właściwych powodów, dlatego że go kocham,
pozwoliła mi uwierzyć, że w końcu oboje wyjdziemy z tego cało. Odepchnięcie go dla jego
własnego dobra, żeby chronić go przed tym wszystkim, co mogło go spotkać, gdyby odwzajemnił
moją miłość, było warte tego bólu.
– Zabawne, Ayden, bo kiedy jestem z tobą, czuję się lepszy. Zachowuję się lepiej, lepiej
śpiewam, a to całe gówno, które zżera mnie od środka, nie wydaje się takie straszne. Nikt nigdy tak
na mnie nie działał, więc jeśli to nie ty jesteś dla mnie, to nie wyobrażam sobie, kto by mógł być.
Przygryzłam wargę i poddałam się. Zeskoczyłam na schodek niżej i chwyciłam jego
chmurną twarz w dłonie. Jego szorstkie policzki szorowały mi dłonie, był gorący, jakby to
wszystko, co działo się w jego wnętrzu, próbowało wydostać się przez skórę.
– Nie potrzebujesz nikogo, żeby być lepszym, Jet. Już jesteś najlepszy.
Chciałam tylko musnąć jego usta, tylko dotknąć wargami jego warg i stępić odrobinę te
ostrza, którymi wciąż dźgaliśmy się nawzajem. Ale jak to zwykle z nami, łagodny i lekki dotyk w
pół sekundy zmienił się w piekło. Moje dłonie wczepione w jego włosy, jego ramiona jak żelazna
klamra na mojej talii… Z pożegnalnego cmoknięcia zrobił się pocałunek dwojga ludzi, którzy
wiedzą, że być może już się więcej nie zobaczą.
Jego wargi były twarde, język natarczywy, a w nas obojgu było tyle desperacji, że ten
pocałunek zmienił się w coś o wiele zbyt niebezpiecznego, w coś, z czym nie umiałam sobie
poradzić teraz, kiedy już wiedziałam, jak bardzo mi na nim zależy. Wszystko w nim było pełne
pasji – usta, dłonie, jego objęcia, w których trzymał mnie, jakby się bał, że lada chwila ucieknę.
Całował mnie, jakby mnie kochał, i to złamało mnie jeszcze bardziej. Nie miałam wątpliwości, że
gdybyśmy byli w środku, a nie stali przed domem, kiedy podjechał van z resztą chłopaków z
zespołu, przerwaliby nam coś o wiele bardziej intymnego niż tylko całowanie.
Ktoś zatrąbił i Jet oderwał się ode mnie. Zostawił mi lekkie ugryzienie na pamiątkę, a te
jego piękne oczy ze złotą otoczką nie były już gniewne; teraz były tylko smutne.
– Cześć, Ayd.
Z trudem powstrzymałam łzy. Przyłożyłam jego drżące palce do ust, jakbym mogła go
zatrzymać, mieć przy sobie na zawsze, i odszepnęłam:
– Cześć, Jet.
Wtaszczył swój bagaż do vana, a ja stałam jak skamieniała. Zanim zamknął drzwi, spojrzał
na mnie i zmusił się do krzywego uśmiechu. Nie wytrzymałam. Jeszcze zanim van odjechał spod
domu, popędziłam do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Płakałam, bo miałam wrażenie, że
pożegnał się ze mną na zawsze, i dlatego że nie mogłam go mieć. Płakałam nad matką, która nigdy
nie dorośnie, i nad swoim dzieciństwem, którego nie mogłam już odzyskać. Płakałam nad Asą, bo
choć był draniem i manipulantem, wciąż kochałam tego gnojka. Ale przede wszystkim płakałam
nad sobą. Tyle czasu poświęciłam na zaprzeczanie temu, kim jestem, i na budowanie sobie
bezpiecznej przyszłości, że teraz zmarnowałam jedyną szansę na bycie z kimś, kto naprawdę chciał
mi przyrzec wspólne na zawsze. To był kanał.
Nie słyszałam, jak Cora weszła do pokoju, ale poczułam, że materac się ugina, kiedy siadła
na brzegu. Jej palce były chłodne, kiedy odgarniała mi włosy z twarzy.
– To musiało boleć.
Pociągnęłam nosem i spróbowałam wytrzeć twarz poszewką poduszki, ale ciągle ciekło mi z
oczu.
– Ile widziałaś?
– Wystarczająco dużo, by widzieć, jak dwójce moich najlepszych przyjaciół pękają serca.
Nie wygłupiaj się, Ayd. Dlaczego to robisz? Przecież to jasne, że jesteście dla siebie stworzeni.
Łzy płynęły coraz obficiej, a serce ściskało mi się tak boleśnie, że na moment przestałam
oddychać.
– Bo tak będzie najlepiej. – Nie wiedziałam, ile razy jeszcze będę musiała to powtórzyć,
zanim sama w to uwierzę.
Cora nie powiedziała nic więcej, co w jej przypadku wydawało się cudem boskim, ale
została i głaskała mnie po włosach, dopóki się nie wypłakałam.
Pierwszy tydzień po jego wyjeździe był najgorszy. Rzuciłam się w wir nauki i brałam każdą
dodatkową zmianę w barze, jaką się dało, i to nie tylko dlatego, że miałam zwrócić Shaw
kosmiczną sumę. Musiałam cały czas być zajęta, bo inaczej rozpadłabym się na kawałki.
Przyjaciele codziennie pytali, jak się miewam, i codziennie kłamałam, odpowiadając, że w
porządku. Zagryzałam nawet zęby i wysłuchiwałam, kiedy Cora opowiadała, jak idzie trasa
koncertowa. Wyglądało na to, że Enmity są bardziej popularni niż wiodący zespół, co wcale mnie
nie dziwiło. Jet był bogiem rocka i teraz wiedziała to też cała Europa. Byłam ciekawa, czy po
powrocie podpisze kontrakt z jakąś dużą wytwórnią i wyrośnie na prawdziwą gwiazdę. Zasługiwał,
by wszyscy docenili, jaki jest niesamowity.
Biegałam więcej niż kiedykolwiek w życiu. To była jedyna aktywność zdolna zmęczyć mnie
wystarczająco, żebym mogła zasnąć w nocy, a i tak wciąż budziłam się i sięgałam na pustą stronę
łóżka. Kiedy to się zdarzało, wierciłam się i kręciłam, a w końcu poddawałam się i szłam na drugą
stronę korytarza, by zasnąć w pustym łóżku Jeta, bo wciąż pachniało nim i odrobinę łagodziło ból
serca.
Myślałam, że całkiem nieźle się trzymam, ale czasami widziałam, że Shaw patrzy na mnie,
jakby się bała, że się stłukę albo zrobię coś szalonego – na przykład zabiję Loren za jej bezbrzeżną
głupotę. Czasami Cora mówiła coś, a potem spoglądała na mnie, a do mnie docierało, że powinnam
była się roześmiać albo wtrącić swoje trzy grosze, ale tak naprawdę nic mnie już nie śmieszyło. To
był fatalny stan. Czułam się zupełnie pusta, a to bolało o wiele bardziej niż przyznanie się
komukolwiek do tego, jak wyglądało kiedyś moje życie.
Drugiego tygodnia było odrobinę lepiej. Przestałam słuchać smutnych utworów gitarowych
i przez większość nocy w tygodniu udawało mi się zostać we własnym łóżku. Jedyny trudny
moment przyszedł, kiedy usłyszałam, że Cora rozmawia z nim przez telefon; miałam ochotę złapać
ją, wyrwać jej komórkę i spytać, co u niego, czy znalazł jakąś wybrakowaną europejską wersję
mnie, żeby wyleczyć złamane serce. Tej nocy nie tylko spałam w jego pokoju, ale i w jego
koszulce. To było żałosne.
Miałam w telefonie z tysiąc niewysłanych esemesów do niego i codziennie walczyłam ze
sobą, żeby ich nie wysłać. Chciałam mu napisać, że za nim tęsknię, że go kocham i że nikt nigdy
nie będzie dla mnie tym, kim był on. Ale zamiast tego słuchałam smutnych piosenek country
(nowych, nie starych) i powtarzałam sobie w kółko, że tak będzie lepiej.
Nim trzeci tydzień dobiegł końca, byłam już zawodowcem w udawaniu, że wszystko jest
okej. Shaw nie posyłała mi już dziwnych spojrzeń, a Cora mówiła o Jecie, jakby wypowiadając jego
imię, nie cięła mnie jak nożem. Zgodziłam się nawet na parę czysto platonicznych kaw z Adamem,
by powtórzyć mu jeszcze raz, że nie jestem zainteresowana, że choć uważam go za świetnego
faceta, moje serce po prostu należy do innego. Traktował to z odrobiną sceptycyzmu, ale mimo to
wciąż dzwonił, i dopóki wszyscy przyglądali mi się uważnie, szukając pęknięć w mojej masce,
uznawałam, że nie zaszkodzi mieć go pod ręką.
Przyzwyczajałam się do poczucia pustki, którą nosiłam w sobie, przyzwyczajałam się do
myśli, że teraz moje życie będzie właśnie tak wyglądać, bo kogoś taki jak Jet był nie do zastąpienia.
Nie dało się obejść faktu, że miał być moją przyszłością, ale nią nie będzie, szczególnie kiedy moja
przeszłość uznała, że nie skończyła się mną jeszcze bawić.
Szykowałam się do pracy – stałam w łazience i podświadomie szukałam bałaganu, który
zwykle zostawiał po sobie Jet – kiedy na wyświetlaczu mojej komórki pojawił się ten sam dziwny
numer z Kentucky, który wydzwaniał do mnie od tygodni. Zamierzałam go zignorować, ale nagle
pomyślałam, że może to jednak Asa, a że nie dawał znaku życia od ponad miesiąca, postanowiłam
odebrać. Pewnie tylko chciał się zameldować albo znów poprosić o kasę, co było bardziej
prawdopodobne. Czesałam się akurat, więc wetknęłam telefon między ucho a bark i odebrałam.
– Halo?
To nie był Asa. To nie był Silas. To nie była matka. To nie był nikt, kogo spodziewałam się
jeszcze kiedykolwiek usłyszeć.
– Cześć, Ayden.
Zamrugałam i wpatrzyłam się osłupiała w moje własne odbicie w łazienkowym lustrze.
– Pan Kelly? – Nie mogłam nie rozpoznać tego głosu ze znajomym, południowym
akcentem. To był głos, który wyzwolił mnie z Woodward. To był głos, który mnie przekonał, że
jestem lepsza niż moje wszystkie błędy.
– Domyślam się, że to niespodzianka, ale musiałem zadzwonić, żeby powiedzieć ci o Asie.
Moje zdumienie gapiło się na mnie z lustra.
– O Asie? – Z pewnością słyszał w moim głosie dezorientację, ale miałam spory problem z
dodaniem dwóch do dwóch.
W słuchawce rozległo się westchnienie.
– Wiesz, że zawsze wierzyłem w karmę. Wierzyłem, że jeśli ci pomogę, jeśli wyrwę cię z tej
przyczepy i spod władzy brata, mój świat się uporządkuje, i przez jakiś czas tak było.
– To pan dzwoni do mnie od jakiegoś miesiąca?
– Tak. Wiedziałem, że planują wysłać Silasa za Asą, więc chciałem sprawdzić, czy nic ci nie
jest. Zakładałem, że dopóki odbierasz, jesteś cała i zdrowa.
Oparłam się o umywalkę, bo nagle zmiękły mi kolana.
– Co się dzieje z moim bratem, panie Kelly?
Rozległo się kolejne westchnienie, tak ciężkie, że niemal poczułam je na barkach.
Zawdzięczałam temu człowiekowi życie, ale nagle do mojej głowy zakradło się podejrzenie, że pan
Kelly zaraz przejdzie do kategorii „nic dobrego nie przychodzi z Woodward”.
– Asa nie dał ci całego notesu, kiedy go spłaciłaś. Brakuje paru stron i klub motocyklowy
nie był zadowolony.
Cały Asa. Pozałatwianie spraw raz a dobrze nigdy nie było w jego stylu, a chciwość była
zbyt potężną siłą.
– Asy dawno tu nie ma, panie Kelly. Dałam mu dość pieniędzy, żeby mógł siedzieć na plaży
i popijać margaritę tak długo, jak zechce. Nie mogę odzyskać tych stron.
– Tak, wiem o tym, Ayden, i nie musisz się martwić o brakujące strony. Klub je już odzyskał
i dlatego dzwonię.
Żołądek mi się wywrócił i zaczęło mi się robić czarno przed oczami.
– Czy mój brat nie żyje?
Na drugim końcu linii panowała długa cisza; myślałam, że zemdleję.
– Żyje, ale może zechcesz przyjechać do domu, bo naprawdę nie wiem, ile czasu mu
zostało. Jest w fatalnym stanie. Leży w szpitalu w Louisville.
Coś zaczęło mnie dławić w gardle, osunęłam się na podłogę. Zimny dotyk kafelków na
nogach odrobinę otrzeźwił mój mózg, pełen skołowanych myśli.
– Co pan ma z tym wszystkim wspólnego? – Jedno było już dla mnie jasne: ten człowiek na
pewno nie pomógł mi z czystej dobroci serca.
– Wolałbym nie mieć. Wolałbym po prostu patrzeć, jak odjeżdżasz, i nigdy więcej o tobie
nie pomyśleć, ale tak się nie da, kiedy się mieszka w takim małym mieście.
– Panie Kelly, błagam, do rzeczy.
– Moje nazwisko jest w tym notesie. Było w nim od lat.
Wykaszlałam śmiech, który przypominał raczej rzężenie umierającego zwierzęcia.
– Więc uratował mnie pan, żeby potem mnie poświęcić, kiedy było to panu na rękę?
– Twój brat sam się prosi o kłopoty, Ayden. Miej pretensje do niego, nie do mnie. Kiedy
postanowiłem ci pomóc, musiałem skądś wziąć pieniądze, a przecież to niemożliwe, żeby
nauczyciel miał do dyspozycji taką sumę. Jestem hazardzistą, byłem nim od lat, i czasami mam
więcej szczęścia niż inni. Kiedy ci pomagałem, miałem akurat dobrą passę, a teraz… – Nastąpiła
długa, ciągnąca się w nieskończoność pauza, i niemal czułam, z jakim wysiłkiem dobiera słowa, by
zminimalizować szkody, jakie ta rozmowa czyni w moim pojmowaniu świata. – Teraz szczęście się
odwróciło i mogłem albo znaleźć Asę i notes, albo skończyć w kostnicy. Bardzo mi przykro, że
zostałaś w to wplątana, Ayden.
– Na litość boską, dlaczego Asa wrócił do Woodward, skoro wiedział, co go tam czeka?
Byłam kompletnie zagubiona i skołowana, ale jedno było dla mnie jasne: to był po prostu
jeszcze jeden człowiek, który wykorzystał mnie jako środek do celu. Kolejny człowiek, który
widział we mnie tylko to, co sam chciał widzieć. On jeden wiedział, gdzie mnie znaleźć, on jeden w
Woodward miał pojęcie, jak się toczy moje życie, i ta wiedza okazała się dla niego zbyt cenną kartą
przetargową, by jej nie użyć.
– Bo do niego zadzwoniłem i przekazałam wiadomość, że jeśli nie wróci, klub zemści się na
tobie.
Z sykiem wypuściłam powietrze przez zęby.
– Przysłałby ich pan tutaj?
– To dużo pieniędzy, Ayden. Kiedyś może zrozumiesz. To ja zadzwoniłem po karetkę, kiedy
skończyli z twoim bratem, więc może zamiast mnie osądzać, powinnaś mi podziękować.
Ostatecznie życie, które teraz wiedziesz, jakkolwiek by wyglądało, zawdzięczasz mnie.
Wiedziałem, że robię coś bezdyskusyjnie dobrego, kiedy ratowałem cię przed tym miasteczkiem.
Wiedziałem, że masz w sobie zadatki na wspaniałego człowieka i nie pomyliłem się. Stałaś się
wspaniałą młodą kobietą z ogromnym potencjałem. Moje poczucie winy jest trochę mniejsze, bo
wiem, że przyłożyłem do tego rękę.
– Asa wrócił ze względu na mnie?
To nie miało żadnego sensu. Mój brat był samolubny, arogancki i naprawdę troszczył się
tylko o siebie. Myśl, że miałby się poświęcić dla mojego bezpieczeństwa była obłąkańcza.
– Tak. Wiedział, że to, co klub zrobi jemu, nie może się równać z tym, co zrobi tobie, gdyby
ci ludzie dorwali cię w swoje łapy. Pewnie cię to nie pocieszy, ale Asa i tak dostał mniej, niż sobie
zasłużył, i jeśli się wyliże, to może się czegoś nauczy. Naprawdę bardzo mi przykro, że tak to
wyszło, Ayden. Zasługujesz na coś lepszego.
Połączenie zostało przerwane. Komórka wypadła mi ze zdrętwiałej dłoni i zaklekotała o
podłogę. Położyłam głowę na kolanach i skupiłam się na tym, żeby nie zemdleć. Sporo się tego na
mnie zwaliło. Mój brat, pan Kelly, to, jak wyglądały sprawy z Jetem – wszystko runęło wokół mnie
jak domek z kart. Myśli o tym, co mogłam zrobić inaczej, zaczęły tłuc mi się po głowie na
wszystkie strony. Decyzje, które podjęłam, dobre i złe, zaczęły ganiać się w kółko w takim tempie,
że zakręciło mi się w głowie i poczułam mdłości.
Usłyszałam, że drzwi łazienki się otwierają i przestraszona spojrzałam na Corę. Musiałam
ciekawie wyglądać, bo wykrzyknęła moje imię z lekką paniką w głosie.
– Co się dzieje, do cholery? Myślałam, że upadłaś pod prysznicem, czy coś.
A ja tylko gapiłam się na nią, na tego małego, kochanego, punkrockowego skrzata i
zrozumiałam, że pan Kelly się myli na całej linii. Życie, które teraz prowadziłam, było moje, tylko
moje. Ci ludzie kochali mnie za to, jaka jestem, i wiedziałam, że będą mnie kochali nawet wbrew
mnie. Kochali to, co im dawałam, i nie zadawali pytań. Złe decyzje i głupio przeżyta młodość nie
były warte, by cierpieć przez nie w nieskończoność, a próby ratowania Jeta przede mną były
zwyczajnie głupie. Był jedynym człowiekiem, na którym mi zależało, który chciał mnie przez to,
kim byłam, a nie przez to, co mogłam dla niego zrobić. Gdybym mu pozwoliła, kochałby każdą
część mnie i zadbałby o to, żebyśmy oboje byli bezpieczni przed sprawami, w które wciąż
usiłowała mnie wciągać przeszłość.
Zamrugałam, zanim Cora dała mi w twarz na otrzeźwienie.
– Muszę jechać do domu. – Głos mi się łamał. To wszytko, co uczyniło mnie tym, kim
jestem, zaczynało wysączać się na powierzchnię, ale już się nie bałam, że ktoś to zobaczy. Nie
bałam się, że już zawsze będę to widzieć w lustrze.
– Do domu? Znaczy do Kentucky? Dlaczego?
– Mój brat jest w szpitalu. Nie wygląda to najlepiej.
Uklękła przede mną i położyła swoje drobne dłonie na moich.
– O nie, chcesz, żebym jechała z tobą? Mam zadzwonić do Shaw? Nawet nie wiedziałam, że
masz brata.
Pokręciłam głową i pozwoliłam jej opaść do tyłu, aż uderzyła o drzwi szafki.
– Nie. Matka wyjechała z jakimś tirowcem, Earlem czy Darylem, czy jak mu tam. Zresztą i
tak by się nie przejęła. Nie jest raczej matką roku. Mam tylko Asę, a właściwie zwykle nie mam
nikogo, ale ktoś zrobił mu krzywdę, bo po raz pierwszy w swoim żałosnym życiu spróbował być w
porządku. Teraz muszę wrócić do domu i mieć nadzieję, że z tego wyjdzie, żebym mogła skopać
mu tyłek i podziękować. W takiej kolejności.
Na jej ładnej twarzy odmalował się szok.
– Chyba nigdy nie powiedziałaś mi tyle o swojej przeszłości.
Zamknęłam oczy i westchnęłam.
– Bo moja przeszłość to nie jest ładna opowieść i długo udawałam, że w ogóle się nie
wydarzyła. Ale teraz skacze mi do oczu i przez nią odepchnęłam jedynego człowieka, którego
pokochałam. Myślałam, że Jet nie jest dla mnie dobry, bo przez niego moje stare ja chciało się
wyrwać na wolność i przejąć kontrolę nad tym cudownym życiem, które mam tutaj. Chyba karałam
się za to, co robiłam w przeszłości. Jet mógł być nagrodą za to wszystko, ale jej nie przyjęłam, bo
uznałam, że na niego nie zasługuję.
Usiadła po turecku naprzeciw mnie. Nie mogłam oderwać wzroku od tych jej dziwnych
oczu. Niebieskie było przenikliwe i smutne, a brązowe mroczne i pełne współczucia.
– Ayd, nie wiem, dlaczego ci się wydaje, że ktokolwiek z nas urwał się z jakiegoś
przesłodzonego serialu dla młodzieży. Rule ledwie rozmawia z rodzicami, Matka Shaw to Zła
Wiedźma z Zachodu a Nash nienawidzi męża swojej matki tak bardzo, że wyprowadził się z domu,
kiedy jeszcze był chłopcem. Rowdy nawet nie wie, kim są jego rodzice, moja matka odeszła, zanim
zaczęłam chodzić, i zostawiła mnie z ojcem, który dla wygody przy każdej okazji zapominał, że
jestem dziewczynką, no i wszyscy wiemy, jak fatalnie ojciec Jeta traktuje jego matkę. Nikt z nas nie
pierdzi perfumami, dziewczyno, więc nie rozumiem, dlaczego uważasz, że masz cierpieć sama.
Objęłam ją za szyję i pozwoliłam się uściskać. Było tak miło mieć ją za przyjaciółkę,
wiedzieć, że po prostu mogę na nią liczyć. To wszystko, co czekało na mnie w domu, nie wydawało
mi się już takie straszne.
– Dzięki, Coro.
– Jesteś świetną babką, Ayden, i zasługujesz na to, co najlepsze.
Przeczesałam włosy rękami i pozwoliłam się podnieść z podłogi.
– Miałam go. I wypuściłam go z rąk.
– Nie odszedł daleko. Wystarczy, że zawołasz.
– Może kiedy już się dowiem, co z moim bratem, będę w stanie stawić czoło tej sprawie.
Asa naprawdę może nie przeżyć. – Byłam zaskoczona, że na tę myśl dławiło mnie w gardle.
– Pozwól mi jechać z tobą albo zadzwoń do Shaw. Wiesz, że ona rzuci wszystko i pewnie
nawet wyczarteruje prywatny samolot czy coś.
Pokręciłam głową i ruszyłam do swojego pokoju.
– Nie. Muszę to załatwić sama.
– Ale Ayd, jeśli stanie się coś naprawdę złego, nie powinnaś się z tym borykać sama.
– Jeśli stanie się coś naprawdę złego, obiecuję, że wezwę posiłki, okej?
Przyglądała mi się przez sekundę i w końcu uścisnęła moje ramię.
– Przyrzekasz?
Znów ją objęłam.
– Przyrzekam.
– No dobra, w takim razie ty się pakuj, a ja ci zrobię rezerwację i wyprawię w drogę, okej?
– Uwielbiam cię, Coro.
– No cóż, jestem stworzona do wielbienia, więc to absolutnie zrozumiałe.
Pobiegła do telefonu, a ja zaczęłam wrzucać do torby podróżnej wszystko, co mi przyszło
do głowy. Zadzwoniłam do pracy i powiedziałam, że nie będzie mnie przez parę dni; zadzwoniłam
też do Shaw, żeby skrótowo przedstawić jej sytuację. To zajęło mi więcej czasu, niż
przewidywałam, bo upierała się, że pojedzie ze mną, aż w końcu Rule wyrwał jej telefon i obiecał,
że będzie na niej siedział, dopóki nie wyląduję. Dopiero wtedy zdołałam się wreszcie urwać. Cora
zawiozła mnie na lotnisko, bo szczęśliwie udało się od razu zabukować lot, i parę godzin później
wylądowałam w Louisville.
Powrót do Kentucky był jak cios w twarz. Wszyscy poruszali się tu trochę wolniej i mówili
bardziej miękko, i kiedy jechałam do szpitala wypożyczonym samochodem, czułam się już, jakbym
nigdy nie wyjeżdżała. Jazda była krótka, tylko do centrum Louisville, bo szpital w Woodward był
za mały, żeby zająć się moim bratem w takim stanie. Przez cały czas mogłam myśleć tylko o tym,
że Asa musi dotrwać przynajmniej do mojego przyjazdu. Nie miało już znaczenia, jakim był
samolubnym dupkiem – nikt nie zasługiwał na umieranie w samotności i strachu. Zadzwoniłam
jeszcze z samochodu i dowiedziałam się, że ciągle leży na OIOM-ie i że jest nieprzytomny.
Dostałam gęsiej skórki, słysząc smutek w głosie pielęgniarki. Najwidoczniej był w kiepskim stanie
i nie mogłam przeżyć, że to wszystko przeze mnie.
Kiedy dotarłam na miejsce, nie musiałam nawet pytać, gdzie jest. Recepcjonistka
najwyraźniej czekała na kogokolwiek, kto odwiedziłby ładnego, pobitego chłopca. Nawet jedną
nogą w grobie Asa wciąż tak samo działał na kobiety. Zaprowadzili mnie do małej izolatki i o mało
nie upadłam, kiedy zobaczyłam mojego starszego brata.
Ten pełen życia facet wyglądał jak zepsuta marionetka. Z każdego miejsca wychodziły z
niego rurki i kable. Nie widziałam jego twarzy, bo była owinięta gazą. W ustach miał rurę
respiratora i widziałam nienaturalne ruchy jego klatki piersiowej, wskazujące, że nie oddycha
samodzielnie. Obie ręce miał w gipsie, a na jednej nodze coś, co wyglądało jak średniowieczne
narzędzie tortur. Określenie „w złym stanie” było grubym niedopowiedzeniem. W ogóle nie
wyglądał na żywego człowieka.
Przełknęłam ślinę i podeszłam do łóżka. Położyłam dłoń na jego zagipsowanej ręce. Do
pokoju przyszedł lekarz z kartą i jakby trochę się wystraszył na mój widok.
– Pani jest z rodziny? Próbowaliśmy tu ściągnąć jego matkę, ale powiedziała, że jest w
Illinois i wróci dopiero za kilka tygodni.
Odchrząknęłam.
– Jestem jego siostrą.
Lekarz popatrzył na mnie znad okularów.
– Może udałoby się pani wytłumaczyć matce, że sytuacja jest bardzo poważna. Może jednak
powinna przyjechać, na wypadek gdyby jego stan jeszcze się pogorszył. Miał krwawienie
wewnątrzczaszkowe. Wprowadziliśmy go w śpiączkę farmakologiczną, żeby spróbować cofnąć
obrzęk mózgu. Sytuacja jest bardzo delikatna.
Chwyciłam poręcz szpitalnego łóżka.
– Ja z nim zostanę. Ona nie przyjedzie.
– To nie wygląda dobrze. Nawet jeśli się obudzi, nie ma żadnej gwarancji, że będzie taki jak
przedtem. Prawdę mówiąc, to cud, że w ogóle dożył do dziś. Nigdy nie widziałem tak pobitego
człowieka. Musiał mocno rozzłościć jakichś bardzo złych ludzi.
Zamknęłam oczy.
– Ma do tego wyjątkowy talent.
– Policja prowadzi szeroko zakrojone śledztwo. Mam nadzieję, że coś znajdą.
Wiedziałam, że nie znajdą. Woodward było małym miastem, w którym nic nie działało, jak
powinno. To była sprawiedliwość w starym, dobrym stylu, oko za oko, i gdyby Asa przeżył, mógłby
mówić o szczęściu. Schyliłam się i pocałowałam go w grubo obandażowaną głowę. Wszystkie
rzeczy miałam w samochodzie. Nic nie zmusiłoby mnie do powrotu do przyczepy, a zanosiło się na
to, że spędzę tu trochę czasu, więc musiałam znaleźć hotel blisko szpitala.
– Asa, myślałam, że nie mamy już ze sobą nic wspólnego, ale wygląda na to, że chronienie
bliskich, nawet za cenę życia, to wspólna cecha Crossów. Naprawdę musimy być mądrzejsi, bracie.
JET:
W łóżku, naprzeciwko małego aneksu jadalnego w hotelowym pokoju, gdzie akurat
siedziałem, leżała naga blondynka. Fakt, że byłem bardziej zainteresowany butelką whiskey stojącą
przede mną, był smutnym świadectwem stanu rzeczy. Blondynka ledwie mówiła po angielsku i
przyszła po koncercie z jednym z chłopaków z Artifice, ale z jakiegoś powodu kleiła się do mnie
cały wieczór, choć nie byłem nią ani odrobinę zainteresowany. Może to była kwestia bariery
językowej. Ja nie rozumiałem niemieckiego, a ona rozumiała chyba tylko to, że im więcej alkoholu
w siebie wleję, tym bardziej wyda mi się atrakcyjna, więc od kiedy wróciłem do pokoju, miałem
stałe dostawy.
Była bardzo ładna, wysoka, ze świetnym tyłkiem, miała całe kilometry jasnych włosów i
ładne, wielkie, niebieskie oczy. Problem polegał na tym, że leżała z tym wszystkim w moim łóżku,
w którym powinna leżeć bursztynowooka brunetka. Część mnie miała ogromną ochotę położyć się
obok niej i pozwolić, żeby whiskey i ładna dziewczyna wygnały ducha Ayden choć na chwilę.
Niestety, większa część wiedziała, że to tylko chwilowe lekarstwo, po którym rano poczuję się
gównianie, a chłopaki z zespołu będą się o mnie martwić jeszcze bardziej niż do tej pory.
Ta trasa koncertowa strasznie mnie męczyła i chyba nie ukrywałem tego zbyt skutecznie.
Dziewczyny, imprezy, alkohol i narkotyki – było tego trochę za dużo na dodatek do złamanego
serca i cokolwiek moi koledzy próbowali mi wciskać, czymkolwiek kusił mnie Dario i jego zespół,
nic mnie nie cieszyło. Tęskniłem za Kolorado. Tęskniłem za chłopakami z salonu, za Corą i mimo
wszystko martwiłem się o mamę. Nie dało się ukryć wyrwy w moim wnętrzu, którą powinna
wypełniać Ayden, i chyba nie muszę mówić, że za nią tęskniłem najbardziej.
I prawdziwym powodem, prawdziwym problemem, który powstrzymywał mnie przed
rzuceniem się na gołą blondynkę i dowiedzeniem się, jak brzmi Jet po niemiecku, była właśnie
Ayden. Nie mogłem przestać o niej myśleć, w głowie wciąż widziałem jej miodowe oczy, w
których odbijały się wszystkie moje uczucia. Bez niej czułem się niemożliwie samotny i nawet
przez sekundę nie myślałem, że ona będzie na mnie czekać, kiedy wrócę. Nawet po tym pocałunku
na pożegnanie.
Jak na razie najlepsza w tej całej Europie była okazja oglądania na scenie naprawdę
świetnych kapel. W każdym kraju, w którym się zatrzymywaliśmy, w każdym barze, do którego
szliśmy, grały undergroundowe zespoły. Niesamowite grupy, często złożone z dzieciaków o wiele
młodszych ode mnie; słuchanie ich za każdym razem mnie cieszyło. Przypominało mi to, jak
bardzo lubię słuchać cudzej muzyki, odkrywać młode talenty i zapewniać im możliwość
zaprezentowania się szerszej publice. Cieszyło mnie to o wiele bardziej niż bycie podziwianym i
chwalonym za to, co sam robiłem na scenie. Oczywiście lubiłem grać, lubiłem pisać piosenki i
występować, ale to nie było to, czym chciałem zarabiać na życie.
Życie w trasie, niezależnie od części świata, po jakimś czasie zawsze robiło się męczące.
Tęskniłem za własnym łóżkiem, najlepiej z ładną dziewczyną z Południa czekającą w nim na mnie,
tęskniłem za wieczorami niespędzanymi w barze na opędzaniu się przed fankami i metalowcami.
Nie byłem stworzony na gwiazdę rocka, ale świetnie się nadawałem do promowania innych, by
mogli nimi zostać. Po powrocie do domu zamierzałem odtworzyć studio i powoli zakręcić się za
założeniem własnej wytwórni. Ta myśl kręciła mnie tak, jak w życiu nie mogłaby mnie kręcić ta
goła blondynka. Na szczęście dla mnie reszta chłopaków z zespołu była chyba równie wypalona jak
ja.
Von tęsknił za żoną i dzieckiem i częściej siedział na Skypie niż w barach. Catcher
większość czasu spędzał z chłopakami z Artifice, ale tak naprawdę po prostu się cieszył, że się z
nami załapał, a Boone’a wszyscy obserwowaliśmy przez cały czas, by sprawdzić, jak sobie radzi ze
swoją długą abstynencją. Trasa koncertowa to był ciężki kawałek chleba, a że wyjechaliśmy na tak
długo i tak daleko, baliśmy się, że Boone nie wytrzyma. Chyba nikt nie myślał w tej chwili o
kontrakcie z wytwórnią i cieszyło mnie to. Zespół dobrze się trzymał i nie chciałem, żebyśmy się
rozpadli, gdyby każdy z nas chciał czegoś innego. W tej chwili taki obrót sprawy wydawał mi się aż
nadto realny.
Dario upierał się, że jesteśmy lepsi od Artifice, że moglibyśmy jeździć w miejsca i robić
rzeczy, których oni nigdy nie osiągnęli, i choć uznawałem to za komplement, zwyczajnie nie
chciałem tego wszystkiego. Jedynym, czego chciałem, jedynym, co się liczyło, była Ayden, a ona
nie uważała, że jesteśmy dla siebie odpowiedni. Nie umiałem się z tym pogodzić.
Stanąłem chwiejnie na nogach, pijany, ale wciąż nie dość, i spojrzałem na dziewczynę.
Powinienem albo się nią zająć, albo wystawić ją za drzwi, a mój zmęczony mózg wciąż nie
wiedział, na którą opcję się zdecydować. Nagle moja komórka w tylnej kieszeni wrzasnęła ostrym
kawałkiem Jucifera. Przesunięcie czasu za oceanem wciąż mnie zaskakiwało, a widok imienia
Shaw na wyświetlaczu zmroził mi krew w żyłach. Nawet do mnie nie dotarło, że dziewczyna w
łóżku klęła na mnie w obcym języku i że rzuciła w moją głowę pilotem, kiedy szedłem do łazienki,
żeby odebrać telefon. Wiedziałem, że cholernie trudno będzie się jej pozbyć, ale należało mi się za
poważne błędy w ocenie jej osobowości.
– Hej, Shaw, wszystko w porządku? Z Rule’em wszystko okej?
Przez moją głowę z prędkością światła przelatywały najgorsze scenariusze i nie mogłem ich
ani odrobinę przyhamować. Wściekła Niemka wrzeszczała coś przez zamknięte drzwi i łomotała w
nie pięściami. Gdybym był odrobinę bardziej urżnięty, ta cała sytuacja wydawałaby mi się tak
zabawna, że pewnie sam siebie zabiłbym śmiechem.
– Hej, przepraszam, że ci przeszkadzam, ale musiałam zadzwonić, chociaż Rule zagroził, że
schowa mi telefon, jeśli to zrobię.
– Co jest? – Była zdenerwowana, przez co i ja się zdenerwowałem; byłem wściekły, że od
Kolorado dzieli mnie cały ocean. Coś bardzo ciężkiego uderzyło w drzwi i zastanawiałem się z
roztargnieniem, czy dziewczyna raczyła się ubrać, nim wpadła w szał. Wydało mi się śmieszne, że
niezależnie od kraju wkurzona fanka zawsze była po prostu wkurzoną fanką.
– Chodzi o Ayden.
I nagle świat się zatrzymał. Nie było żadnej wściekłej blondyny w pokoju obok. Nie było
zespołu. Nie było niczego prócz Ayden i faktu, że jest zbyt daleko. Przestałem oddychać na tak
długo, że wzrok mi się lekko zmącił i Shaw musiała ostro szczeknąć moje imię, żebym
oprzytomniał.
– Co się dzieje z Ayden?
Próbowałem mówić obojętnym tonem, ale wiedziałem, że mi się nie udało, kiedy Shaw
cicho zaklęła.
– Słuchaj, ona ci musi powiedzieć mnóstwo rzeczy, musisz ją zmusić, żeby ci powiedziała.
Rozumiem, dlaczego cię odepchnęła, i musisz mi po prostu uwierzyć, że zrobiła to, bo uważała, że
cię chroni, ale w tej chwili jest sama i cię potrzebuje. Nie pozwoliła mi pojechać z sobą i nie
pozwoliła Corze, ale potrzebuje kogoś, i tym kimś jesteś ty.
– Shaw, zdajesz sobie sprawę, że jestem w tej chwili w Hamburgu, a jutro po południu mam
być w Berlinie, prawda?
Westchnęła i usłyszałem coś, jakby walnęła głową o coś twardego.
– Wiem. Ale ona cię potrzebuje.
– Shaw, chyba dała mi dość jasno do zrozumienia, że jestem ostatnią rzeczą, jakiej
potrzebuje w życiu. – Skuliłem się trochę, kiedy za drzwiami coś się roztrzaskało. Wyglądało na to,
że koszt mojego pokoju rósł z minuty na minutę.
– Jej brat leży w szpitalu, Jet. Został pobity prawie na śmierć i nie wiadomo, czy z tego
wyjdzie. Matka jest do niczego, więc Ayden siedzi teraz sama w szpitalu w Louisville i czeka, czy
jej jedyny brat umrze. Nie bądź taki, wiem, że nie rozumiesz, dlaczego cię zostawiła na lodzie, ale
prawda jest taka, że chciała cię trzymać na dystans, żeby nic ci się nie stało. Próbowała cię chronić.
– Przed czym?
– Przed kolejną sytuacją, bardzo nieciekawą i pełną okropnych rzeczy. Ona cię kocha.
Zagryzłem zęby i bezwiednie kopnąłem drzwi łazienki.
– Nawet nie wiedziałem, że ma brata. Nie sądzisz, że gdyby mnie kochała, powiedziałaby
mi o tym? Shaw, wiem, że próbujesz pomóc, ale chyba jesteś za bardzo zdesperowana.
Tym razem zaklęła głośno, a kiedy zaczęła na mnie wrzeszczeć, poczułem się, niemal
jakbym słuchał Rule’a.
– Przestań być takim głupkiem! Nie musisz jej niczego dawać, wystarczy, że się pojawisz.
Ona potrzebuje tylko, żebyś był, Jet. To nie takie trudne. – Nie dała mi szansy odpowiedzieć,
wściekała się dalej. – Wiem, że cierpisz, ale ona też, i przestaniecie cierpieć, dopiero kiedy któreś z
was zrozumie, że po prostu musicie być razem. Koniec, kropka. Jeśli tego nie widzisz, to
rzeczywiście na nią nie zasługujesz. Na razie, Jet.
Rozłączyła się, a ja stałem ogłuszony, oszołomiony w łazience milion kilometrów od domu.
W pierwszej chwili chciałem wrzucić graty do walizki i pędzić na ratunek, tylko że ostatnim razem,
kiedy tego próbowałem, wylądowałem w areszcie. Byłem już zmęczony ratowaniem ludzi, a w
szczególności kobiet, które wcale nie chciały mnie w roli swojego bohatera. Myśl, że Ayden cierpi
sama, że próbuje bez pomocy poradzić sobie z czymś takim, wypruwała mi flaki, ale ona mnie nie
chciała. A jeśli mnie nie chciała, to nie mogłem zrobić nic, czego nie mogły zrobić dziewczyny albo
Pulowerek. Poza tym w tej chwili miałem do pokonania rozjuszoną, gołą Niemkę, i to przynajmniej
był namacalny problem, którym mogłem się skutecznie zająć.
Następnego dnia, w pociągu do Berlina, czułem się okropnie. Nie spałem całą noc, a
pozbycie się Walkirii na sterydach okazało się trudniejsze, niż przewidywałem. Nie mogłem
przestać myśleć o telefonie Shaw, a siedzenie w wagonie z bandą skacowanych metalowców i
hałaśliwymi niemieckimi rodzinami sprawiało, że miałem ochotę powyrywać sobie wszystkie
włosy z głowy i uciec z krzykiem. Von siedział naprzeciw mnie, na przemian drzemiąc i bawiąc się
telefonem; wydawało się, że nie słyszy hałasu panującego wokół i bardzo mu zazdrościłem tego
wrodzonego spokoju ducha.
– Wszystko dobrze, stary? Wyglądasz, jakbyś chciał wyskoczyć przez okno.
Poruszyłem się niespokojnie na siedzeniu.
– Wszystko okej.
– Naprawdę? Bzdura. Nie jesteś okej, od kiedy popieprzyło ci się z Ayden. Cieleśnie może
jesteś tutaj, ale twoja głowa została w Denver.
– Serio, jest git. Po prostu odchorowanie kogoś takiego jak ona wymaga czasu, i tyle. Ciągle
myślę, że powinienem do niej zadzwonić.
– Człowieku, komu ty to mówisz? Znam cię od gówniarza. Dziewczyny były tylko
dziewczynami, dopóki nie zjawiła się Ayden. Ona jest inna, wszyscy to widzieliśmy. Kurde, Jet, w
walentynki śpiewałeś złote przeboje. Masz nas za głupków? Wszyscy wiemy, komu je śpiewałeś.
– Po prostu się zabujałem, i tyle.
– I dobrze. Jest mądra, jest piękna, ma dość ikry, żeby znosić twoje humory, i założę się, że
nie boi się wszystkich trupów w szafie rodziny Kellerów. Do licha, Jet, piszesz najlepszą muzykę na
świecie, jesteś lepszym frontmanem niż wszyscy, którzy kiedykolwiek wyszli na scenę, i w ogóle
jesteś cholernie porządnym gościem. Powinieneś mieć w życiu kogoś takiego jak Ayden. Przestań
myśleć, że musisz odbyć jakąś pokręconą pokutę, bo twój ojciec jest palantem, a twoja matka nie
chce tego dostrzec.
– Rany, człowieku, skąd ta przemowa?
– Wyjazd w tę trasę to była wielka szansa. Wszyscy musieliśmy to zrobić, żeby się
przekonać, ile jesteśmy warci jako zespół. Ale to nie jest to, czego chcę, i teraz widać, że ty też tego
wcale nie chcesz. Uwielbiam grać i nie mam nic przeciwko, żeby od czasu do czasu skoczyć na
jakiś festiwal czy pograć w Cerberusie, ale to mi pasuje, bo potem wracam do domu do Blain i
dziecka. To ich chcę, to przy nich chcę być i teraz widzę w tobie to samo. Przedtem to był strach.
Bałeś się o matkę, bałeś się, co będzie, jeśli po prostu sobie odpuścisz, ale teraz jest inaczej. Chcesz
być tam, gdzie jest ta dziewczyna, nawet jeśli ci powiedziała, że z wami koniec.
Spojrzałem na niego spod uniesionej brwi.
– Gdybyśmy pojechali w tę trasę rok wcześniej, miałbyś co noc inną laskę w pokoju. Piłbyś
whiskey litrami i szalałbyś tak samo jak chłopaki z Artifice. Spójrz prawdzie w oczy. Zmieniłeś się.
Oparłem czoło o szybę i zapatrzyłem się bezmyślnie w niemiecki krajobraz migający za
oknem.
– Tak fatalnie jak teraz czułem się tylko przez matkę.
– Każdy ma coś, z czym próbuje sobie poradzić. Ty masz przynajmniej ujście dla całego
swojego szaleństwa: możesz wyjść na scenę i je wykrzyczeć. Może twoja dziewczyna nie ma
czegoś takiego.
Zamknąłem oczy i pozwoliłem, żeby wszystkie ostatnie wydarzenia wypłynęły w mojej
głowie. Von miał sporo racji. Zawsze widziałem ten gniew we mnie jako ogień – żar i płomienie –
który może spalić mój świat. Ale jeśli ja byłem ogniem, Ayden była wodą. Nieustannie zmieniała
się i poruszała, odbijała wszystko i na zawołanie zmieniała postać. Była chłodna, wzbierała i
opadała, chłonąc w siebie to, co przynosiło życie. Nie powinniśmy do siebie pasować, ale
pasowaliśmy, i kiedy byliśmy razem, buchał wrzątek – trudno wymagać więcej od kogoś, z kim
chce się być na zawsze.
– Niby jak mam to naprawić, skoro dzisiaj wieczorem mamy koncert, a jutro następny? Jak
mam cokolwiek zrobić, skoro jestem tutaj, a ona tam? I co zrobię, jeśli ona tak naprawdę wcale
mnie tam nie chce, jeśli Shaw się myliła i wyobrażała sobie coś, czego nie ma?
– Przestań być cipką i po prostu to zrób. Gdyby Blain mnie potrzebowała, to możesz się
założyć o własny tyłek, że zostawiłbym was bez mrugnięcia okiem.
– Dupek.
Pośmiał się trochę i wyciągnął przed sobą nogi.
– Dzisiaj i tak już nic nie zrobisz, więc zagraj wieczorem koncert, jutro wymyśl, jak się stąd
wydostać, a my z chłopakami jakoś opędzimy następne dwa występy, dopóki nie wrócisz. Ja mogę
zaśpiewać większość wokali, a czego ja nie dam rady zaśpiewać, zaśpiewa Catcher. Bez ciebie
będziemy do bani, ale kogo to obchodzi?
Zamknąłem oczy i zacząłem nad tym myśleć. Nie chciałem zawieść chłopaków; byliśmy
ekipą i to była wielka sprawa, ale wiedziałem też, że nie będzie ze mnie wielkiego pożytku, kiedy
wszystko, co sprawiało, że byłem świetny na scenie, było skupione na czymś innym. Nawet jeśli
ona powie mi, żebym spadał i nie wracał, będę mógł sobie powiedzieć, że przynajmniej
spróbowałem. Wyciągnąłem komórkę i zadzwoniłem do Cory.
– Hej.
– Hej, co się dzieje? – Była zaspana i dopiero teraz przypomniałem sobie o różnicy czasu.
– Muszę wiedzieć, gdzie w Louisville jest Ayden.
– Co? – Cała senność wyparowała z jej głosu.
– Shaw do mnie zadzwoniła i powiedziała o bracie Ayden. Jadę do niej.
– Och, Bogu dzięki.
– No już, Cora, pomóż mi.
– Rozmawiałam z nią wczoraj. Musieli go zabrać na jakąś nagłą operację. Była przerażona i
strasznie smutna. Shaw i ja miałyśmy już ciągnąć słomki, która z nas oleje jej zakaz i poleci do
Kentucky. Jej brat leży we Wschodnim Szpitalu Baptystów, czy jakoś tak. W samym centrum. Ona
kogoś potrzebuje, Jet. Nie spieprz tego.
Wydawało mi się dość śmieszne, że nagle wszyscy tak się troszczyli, żebym to ja tego nie
spieprzył, skoro to Ayden zostawiła mnie.
– Ja się staram to naprawić, co jest trochę dziwne, skoro to nie ja zerwałem.
Prychnęła na mnie, a ja zacząłem strzelać kostkami palców i bezwiednie kręcić obrączkę na
kciuku.
– Dzisiaj wieczorem muszę zagrać koncert w Berlinie i jutro wykombinuję, jak się dostać do
Stanów, ale i tak minie trochę czasu, zanim dotrę do Kentucky. Jeśli rzeczywiście jest tak źle, jak
mówiła Shaw, chciałbym, żebyście miały na nią oko, dopóki się nie zjawię.
– I mamy. My też ją kochamy, wiesz?
Parsknąłem.
– Wiem.
– Zawiadomisz ją, że przyjeżdżasz?
Sam się nad tym zastanawiałem. Chciałem jej wysłać esemesa, dać jej znać, że o niej myślę,
że nie jest sama, cokolwiek by się działo. Wiedziałem jednak, że jeśli mnie zignoruje albo odpisze,
żebym jej teraz nie zawracał głowy, to najprawdopodobniej porzucę cały ten pomysł i zostanę z
chłopakami na koncertach.
– Nie. Myślę, że będzie lepiej, jeśli się po prostu zjawię. Jeśli mnie tam nie będzie chciała,
po prostu mi to powie i nie będziemy musieli tego przeciągać w nieskończoność.
– Jet, nawet jeśli ci powie, że cię tam nie chce, to będzie kłamstwo. A twoim zadaniem jest
to wiedzieć i zostać mimo wszystko.
Kobiety były o wiele za bardzo skomplikowane.
– Dzięki, Coro, przyślę ci później esemesa i dam znać, jak to wszystko wyszło.
– Wyjdzie tak, jak ma wyjść. Wierzę w was, kochani.
Burknąłem i się rozłączyłem. Przez kilka minut obracałem telefon w palcach i gapiłem się
na ciemny wyświetlacz, aż w końcu poddałem się i napisałem wiadomość do Ayden. Nie
rozmawialiśmy od tego pocałunku przed domem, ale wciąż czułem w sobie każdą część jej ciała.
„Myślę o tobie. Tęsknię za tobą”.
Przez dobre pół godziny nie było odpowiedzi, ale była w innej strefie czasowej i nie
wiedziałem, czy siedzi w szpitalu, czy nie, więc bardzo się starałem za wiele o tym nie myśleć.
Zamiast tego skołowałem sobie długopis i kartkę i zacząłem pracować nad refrenem nowego
kawałka, który chodził za mną od wyjazdu. Byłem tak zamyślony, że kiedy mój telefon brzdęknął,
anonsując wiadomość, o mało go nie zignorowałem, ale nagle przypomniałem sobie, że przecież
pisałem do Ayden.
„Ja też tęsknię”.
Krótko i na temat. Nic więcej nie było mi potrzeba.
AYDEN:
Byłam tak wykończona, że ledwie patrzyłam na oczy. Ostatnie trzy noce drzemałam na
najbardziej niewygodnym krześle świata w pokoju Asy i nosem mi już wychodziły telefoniczne
kłótnie z matką.
Mojej pierwszej nocy w Kentucky Asa dostał konwulsji i natychmiast trafił na stół
operacyjny. Lekarze musieli mu wywiercić dziurę w głowie, by zmniejszyć obrzęk i dać ujście krwi
zbierającej się w jego mózgu. Serce Asy dwa razy przestało bić i powiedziano mi, że fart to za słabe
słowo na to, że w ogóle przeżył operację. Wciąż był nieprzytomny i jego życie wisiało na włosku,
ale ja musiałam wziąć prysznic, a poza tym czułam, że jeśli mama jeszcze raz zadzwoni i powie, że
po prostu nie da rady przyjechać, zamorduję wszystkich dookoła. Nie mogłam uwierzyć, że
zachowuje się, jakby to był po prostu kolejny wybryk Asy. Nie mogła tak myśleć, kiedy
powiedziałam jej, że lekarze dwa razy uznali go za martwego na stole operacyjnym. Pomyślałam
sobie, że jeśli on umrze, jeśli będę sama musiała chować mojego brata, to matka więcej o mnie nie
usłyszy.
Hotel raczej nie był pięciogwiazdkowy, ale mogłam z niego pieszo dojść do szpitala i mieli
mnóstwo wolnych pokoi, więc musiał wystarczyć, dopóki sytuacja się nie wyklaruje. Wysłałam
krótkie esemesy dziewczynom z informacją, co się stało, a potem przez dziesięć minut
zapewniałam je obie, że sobie radzę i żadna z nich nie musi wsiadać do samolotu. Były kochane, ale
musiałam sama dźwignąć to wszystko, jakkolwiek się to rozwiąże. Obiecałam, że zadzwonię, jeśli
będę ich potrzebować, a potem zapatrzyłam się w esemesa, którego poprzedniego dnia przysłał mi
Jet.
Kiedy wiadomość przyszła, siedziałam w poczekalni w trakcie operacji Asy i
potrzebowałam pół godziny, by przestać płakać i móc mu odpisać. Sama świadomość, że on o mnie
myśli, pozwoliła mi przeżyć niekończące się godziny czekania, a kiedy lekarze wyszli i powiedzieli
mi o tym, że serce Asy się zatrzymało, to proste „tęsknię za tobą” pozwoliło mi się nie rozsypać do
reszty.
Bawiłam się myślą, czy nie napisać mu, że mi go brakuje, ale byłam zbyt zmęczona, żeby
jasno myśleć i żadne słowa nie wydały mi się odpowiednie, by przekazać wszystko, co chciałam
mu powiedzieć. Chciałam, by wiedział, że go potrzebuję, że to najbardziej przerażająca rzecz, jaką
musiałam zrobić całkiem sama, że już nie będę go od siebie odpychać dla jego dobra, że jeśli zdoła
pokochać mnie całą, ze wszystkim, to może mnie sobie wziąć. Ale po prostu nie chciałam mu
zwalać tego na głowę, kiedy musiał się skupić na koncertowaniu. Zobowiązał się do spraw
ważniejszych ode mnie, a ja potrafiłam być cierpliwa. Chciałam porozmawiać z nim, kiedy wróci, i
mogłam tylko mieć nadzieję, że gdzieś po drodze nie znajdzie sobie zastępstwa za mnie.
Potarłam piekące oczy i ruszyłam po cementowych schodach na piętro, na którym był mój
pokój. Byłam w nim wcześniej ledwie przez pięć minut – rzuciłam rzeczy i wyszorowałam zęby. Po
obu stronach mieszkały rodziny, które pozdrawiały mnie wesoło w korytarzu, ale teraz miałam
nadzieję, że wszyscy wyszli, że będzie cicho, żebym mogła przespać się przez godzinkę przed
powrotem do szpitala. Zamrugałam parę razy, kiedy dotarłam na piętro, bo wydało mi się, że pod
zamkniętymi drzwiami siedzi wysoka, szczupła postać. Pokręciłam głową, by się upewnić, że
zmęczony mózg nie płata mi figla, bo tylko jeden znany mi człowiek na tej planecie mógł mieć na
sobie obcisłe, fiołkowe dżinsy w stolicy krainy wsioków, a człowiek ten powinien być milion
kilometrów ode mnie i bawić się w gwiazdę rocka.
– Jet?
Wyszeptane słowo było bardziej tchnieniem niż prawdziwym dźwiękiem, ale musiał mnie
usłyszeć, bo odwrócił głowę i wreszcie mnie zobaczył. Przycisnął plecy do zamkniętych drzwi, o
które się opierał, i podniósł się z podłogi. Miał ciemne okulary i obcisłą czarną koszulkę z płonącą
trupią czaszką i pentagramem – kolejne logo jakiegoś zespołu. Jego ciemne włosy wyglądały, jakby
nie czesał się od paru dni, ale jego usta wygięły się w półuśmiechu i nagle nie widziałam już nic
oprócz niego. Nie było podłego hotelu, nie było dzieciaków wrzeszczących w basenie na dole, nie
było brata ledwie trzymającego się życia – był tylko Jet, i tylko jego na świecie pragnęłam. Nie
zdawałam sobie sprawy, że idę do niego, że biegnę. Nie zdawałam sobie sprawy, że płaczę, znowu,
i że kiedy wpadłam na niego z całym rozpędem, musiał się cofnąć o dwa kroki. Czułam tylko jego
ramiona, obejmujące mnie, i jego usta całujące mnie w czubek głowy, kiedy przylgnęłam do niego.
Wspięłam się na niego jak na drabinki dla dzieci, żeby móc go objąć również nogami.
– Co ty tu robisz? – Nie byłam pewna, czy moje słowa mają jakiś sens, tak histerycznie
cieszyłam się na jego widok.
Chwycił mnie jedną ręką za tyłek, żeby podciągnąć mnie wyżej, a drugą ręką pogłaskał
moje potężnie rozczochrane włosy.
– Jestem tu, gdzie powinienem być. Całe szczęście, że nastolatek z pokoju obok napalił się
na te twoje długie nogi, bo inaczej snułbym się po parkingu. Planowałem pojechać do szpitala,
gdybyś nie zjawiła się przez najbliższą godzinę, ale pomyślałem, że lepiej poczekać tutaj, na
wypadek gdyby z twoim bratem było bardzo źle i gdybyś mnie tu nie chciała.
Wcisnęłam nos w zgięcie jego szyi i po prostu oddychałam nim przez chwilę. Był taki
solidny, rzeczywisty. Przysięgłam sobie, że już nigdy nie pozwolę mu odejść. Smakował solą od
wilgotnego upału Kentucky i od moich łez, które płynęły mu po szyi i wciekały pod ściągacz
koszulki.
– Chcę cię tu.
– Dasz mi klucz do pokoju, żebyśmy przestali robić przedstawienie tej miłej rodzince z
Michigan?
– Jest w tylnej kieszeni.
Poczułam, że grzebie w kieszeni moich krótkich dżinsowych szortów. Jego pierś poruszyła
się, kiedy roześmiał się lekko.
– Muszę ci powiedzieć, Ayd, że jestem fanem Południa i właśnie tak się będziesz ubierać,
dopóki tu jesteś.
Miałam na sobie dżinsy bez nogawek, kowbojki i koszulkę na ramiączkach – taki zestaw był
praktycznie mundurem tutaj, w Louisville, ale niezbyt się nadawał na Kolorado, gdzie pogoda jakoś
nigdy nie mogła się zdecydować. Poczułam, że otworzył drzwi i wniósł mnie do środka. Nie
puszczając mnie z objęć, siadł na brzegu łóżka. Chciałam mu powiedzieć, że pewnie jest
obrzydliwe i może powinien zdjąć narzutę, ale jeszcze bardziej chciałam, żeby mnie nie puszczał,
aż poczuję, że wszystko jest dobrze.
– Tak się cieszę, że cię widzę.
Pogłaskał mnie po karku, a ja zamknęłam oczy i pozwoliłam się pocieszać.
– Mogłaś do mnie zadzwonić w każdej chwili. Ayd. Wsiadłbym w pierwszy samolot do
Stanów.
– Ja nie wiem, co robię, Jet. Nie wiem nawet, jak dotrwałam sama do tej pory. –
Wypuściłam powietrze tuż przy jego szyi i poczułam, że zadrżał. – Mam ci do opowiedzenia parę
rzeczy i musisz mi obiecać, że ode mnie nie uciekniesz, kiedy skończę.
Poczułam, że odrobinę stężał pode mną, ale jego dłonie pozostały na miejscu i jego głos
brzmiał spokojnie, kiedy odpowiedział:
– Nigdzie się nie wybieram, Ayd. Właśnie przyleciałem przez pół pieprzonego globusa, żeby
tutaj być. Nie odstraszysz mnie. Nie boję się tego.
– Przynajmniej ty.
Odsunęłam się, żebyśmy mogli spojrzeć sobie w oczy, i grzbietem dłoni otarłam policzki.
Jet uniósł rękę i założył kilka zbłąkanych kosmyków moich włosów za uszy; ten gest był tak słodki,
tak troskliwy, że o mało nie zaczęłam ryczeć na nowo. Wzięłam głęboki oddech i wyrzuciłam to
wszystko z siebie.
Opowiedziałam mu o matce. Opowiedziałam o przyczepie. Opowiedziałam o chłopakach. O
narkotykach i o seksie. Opowiedziałam mu o panu Kellym i szkole, i w końcu opowiedziałam mu o
Asie. Wyłożyłam wszystko bez upiększania, tak szczerze, jak umiałam. Odsunęłam zasłonę, by
pokazać mu wszystkie tajemnice, które się za nią kryły. Jet nawet nie mrugnął, tylko patrzył na
mnie, przez cały czas nie odrywał swoich ciemnych oczu od moich, a otoczki wokół jego źrenic z
każdą minutą stawały się ostrzejsze i jaśniejsze.
Powiedziałam mu, jaka byłam nim oczarowana, kiedy pierwszy raz zobaczyłam go na
scenie. Powiedziałam, jak bardzo go pragnęłam tamtej nocy, kiedy mi odmówił, bo uważał, że
jestem dla niego za dobra, i jak mnie to prześladowało przez długie miesiące, bo nikt nigdy nie
uważał mnie za dobrą. Powiedziałam mu, że tylko chciałam go chronić i że podejrzenie, że to Asa
był odpowiedzialny za włamanie do studia kazało mi uciekać w panice, i dlatego musiałam z nim
zerwać. Starałam się wyznać wszystko, wyjaśnić wszystkie decyzje, dobre czy złe, które
doprowadziły mnie do dzisiejszego dnia. Zamierzałam mu powiedzieć, jak strasznie za nim
tęskniłam, że go kocham i że nigdy nie chciałam, by odszedł, ale nie zdążyłam, bo zamknął mi usta,
przyciskając do nich swoje.
Był to skuteczny sposób na zatamowanie rzeki słów, a na dodatek sprawił, że straciłam
wątek. Usadowiłam się wygodniej na jego kolanach. Jet przeciągnął dłońmi po moich nagich
ramionach; czułam jego obrączki, rysujące chłodne ścieżki na mojej skórze.
– Ayden. – Jego głos brzmiał poważnie, oczy patrzyły przenikliwie. – Nie musiałaś szarpać
się z tym wszystkim sama. Byłbym przy tobie.
Oparłam czoło o jego czoło. Ten mężczyzna naszpikowany metalem i ozdobiony tatuażami,
które krwawiły gniewem i frustracją, naprawdę miał najmiększe i najlepsze serce, jakie napotkałam
w życiu. Teraz, kiedy już wiedziałam, jak łatwo je złamać, obiecałam sobie, że od tej pory ja będę
się o nie troszczyć.
– Wiem, że byś był, ale jesteś teraz, kiedy potrzebuję cię najbardziej, i tylko to się dla mnie
liczy. Jeśli ciągle chcesz mojego „na zawsze”, to jest twoje, Jet. Nikt nigdy nawet się do niego nie
zbliżył i jesteś jedynym człowiekiem, któremu chcę je ofiarować.
Uniósł brew i wyszczerzył się do mnie w uśmiechu.
– Kochasz mnie, Ayd?
Zamknęłam oczy i pocałowałam go, jak on przed chwilą całował mnie. My razem mieliśmy
tak głęboki sens, nawet jeśli to w ogóle nie miało sensu.
– Kocham nas, Jet.
To go rozbawiło. Roześmiał się głośno i objął mnie jeszcze mocniej.
– To nawet lepiej. Może niewiele to warte, ale przyznaję, że nie powinienem był pozwolić,
by zranione uczucia i moje własne lęki stanęły nam na drodze. Od początku wiedziałem, że lubisz
uciekać. Nie powinienem być takim dupkiem i tak łatwo rezygnować z pogoni. Teraz, kiedy już
wiem, z czym próbowałaś sobie poradzić całkiem sama, czuję się jeszcze większym mięczakiem.
Ale ostrzegam cię, jeśli twój braciak się z tego wyliże, jest spora szansa, że poślę go z powrotem do
szpitala.
Westchnęłam tuż przy jego ustach i ruszyłam się, żeby z niego zejść. Moje serce zatańczyło
z radości, kiedy jego dłoń zesztywniała odrobinę, by mnie przytrzymać, zanim w końcu mnie
puścił.
– Będziesz musiał stanąć w kolejce. Asa to Asa. Zawsze będzie taki, jaki jest, ale też zawsze
będzie moim starszym bratem i ostatecznie, kiedy musiał, postąpił wobec mnie jak należy. Przecież
sam wiesz, że to prawie niemożliwe tak całkiem odwrócić się od rodziny.
Odchylił się do tyłu i oparł na łokciach. Patrzył spod przymkniętych powiek, jak krzątam się
po pokoju.
– Ja wreszcie odciąłem się od mamy.
Spojrzałam na niego przez ramię i gwałtownie wciągnęłam powietrze. Gdybym nie była
śmiertelnie zmęczona, gdybym nie myślała w kółko o Asie i jego ciężkim stanie, wskoczyłabym na
niego i nie puszczała przez parę godzin. Byłam ciekawa, czy zawsze tak będzie między nami, czy ta
wytatuowana skóra, ciemne oczy i diabelskie kolce przestaną mnie kiedyś tak bardzo kusić.
– Nie odciąłeś się od niej. Dałeś jej tylko trochę miejsca, żeby poszukała własnej drogi.
Każda pomoc musi się gdzieś kończyć.
– Od ciebie się nie odetnę, Ayden, i nie zamierzam ci dawać żadnego miejsca, więc lepiej się
przygotuj, że będziesz to wszystko znosić bardzo długo. Obiecałaś mi na zawsze i trzymam cię za
słowo.
Wahanie w jego głosie rozdarło mi serce. Nienawidziłam siebie za to, że to ja byłam tego
przyczyną, że jeszcze bardziej nadszarpnęłam jego poczucie bezpieczeństwa. Wiedziałam, jak to
jest pragnąć solidnego, bezpiecznego fundamentu dla przyszłości. Tylko nigdy nie wiedziałam, że
ten fundament przybierze kształty przystojnego chłopaka w za ciasnych spodniach, trzymającego
gitarę i śpiewającego dla mnie pięknym głosem.
– Dawna ja, nowa ja, wszystko, co jest pośrodku i co jeszcze przyjdzie, jest twoje, Jet.
Wstał z łóżka i podszedł do mnie, aż stanęliśmy tuż przy sobie i musiałam zadrzeć głowę,
żeby spojrzeć mu w oczy.
– Rozmowy o tym wszystkim mogą poczekać, aż twój brat wyzdrowieje. Mam dwa dni,
potem będę musiał wracać, a ty lecisz z nóg. Przyjechałem, żeby się tobą zaopiekować, nie po to,
żebyś ty się opiekowała mną.
Chwyciłam jego rękę, luźno zwisającą u boku. Musiałam się trochę wysilić, żeby zdjąć z
jego palca grubą, srebrną obrączkę, ale kiedy już ją miałam, uniosłam ją między nas oboje i
spojrzałam mu prosto w oczy. Patrzył na mnie nieufnie, ale nie pytał, co robię.
– Kochasz mnie, Jet? Kochasz mnie mimo wszystko?
– Ayden, jestem tutaj. Oczywiście że cię kocham. Kochałem cię przed, kocham po i kocham
wszystko, co pomiędzy.
Gdybyśmy nie byli w obskurnym hotelu w Kentucky, być może uklękłabym na jedno
kolano, by ta chwila wyglądała bardziej dramatycznie, by mu udowodnić, jak poważnie traktuję
swoją obietnicę, że więcej nie będę uciekać. Ale dziewczyna musi mieć jakieś standardy.
Chwyciłam jego lewą rękę i ucałowałam wnętrze dłoni.
– Jecie Keller, kocham cię i nie ma dla mnie przyszłości bez ciebie. Już nigdy nie pójdę do
łóżka z mężczyzną, który nie będzie tobą. Nie obchodzi mnie, czy jesteś gwiazdą rocka czy
sprzedawcą samochodów, po prostu chcę, żeby to było „ty i ja na zawsze”. Ożenisz się ze mną?
Trzymałam przed nim jego własną obrączkę i czekałam na odpowiedź. Otworzył i zamknął
usta jak ryba, a oczy o mało nie wypadły mu z głowy. Cała ta scena byłaby komiczna, gdybym się
nie czuła, jakbym miała zaraz połknąć własny język albo zemdleć.
– Ty mówisz serio? – Zaskoczyło mnie, że głos mu się trochę łamał. Widziałam Jeta w
różnych sytuacjach, ale nigdy w takiej, w której krztusił się i nie wiedział, co powiedzieć.
– To nie musi być dzisiaj. To nie musi być jutro. Do diabła, to nie musi nawet być w tym
roku czy za pięć lat. Chcę, żebyś rozumiał, że jestem, że się nigdzie nie wybieram i nigdy nie
wybiorę nikogo innego zamiast ciebie, Jet, nigdy więcej, nawet siebie. To jest to. Ty jesteś.
– Czy to nie ja powinienem dawać ci pierścionek i śpiewać ballady?
Czułam, że jeśli mi zaraz nie odpowie, kopnę go w jaja.
– Jet, ty mnie już wybrałeś. Teraz ja robię to samo. Czy mógłbyś przestać to utrudniać, do
cholery, i odpowiedzieć mi na pytanie?
Wziął ode mnie obrączkę i założył z powrotem na palec, gdzie zwykle sobie mieszkała.
– Tak, Ayden Cross, bardzo chętnie się z tobą ożenię. I dla mnie też nie ma znaczenia, czy
będziesz superinteligentną magister chemii czy bosą wiejską dziewczyną. Po prostu chcę być z
tobą.
Skoczyłam w jego ramiona i pozwoliłam zakręcić sobą młynka. Tym razem jego pocałunek
był pełen obietnic i wszystkich dobrych rzeczy, które miały nadejść.
– A teraz, choć mam ochotę cię położyć do łóżka w zupełnie innym celu, wyglądasz, jakbyś
miała się przewrócić, a ja nie chcę ci nawet mówić, jak długo siedziałem w różnych samolotach
przez ostatnie dni. Zdrzemnijmy się trochę i odstawię cię do brata. Będziesz mogła mu przekazać
dobrą nowinę.
Kiwnęłam głową przy jego piersi i pozwoliłam się poprowadzić do łóżka. Zdjęłam ohydną
narzutę i ucieszyłam się, że pościel jest czysta i przynajmniej na oko wolna od plam. Zrzuciłam
kowbojki, klapnęłam twarzą na łóżko i jęknęłam, kiedy moja głowa padła na chudą poduszkę. Choć
tak bardzo się cieszyłam, że go widzę, że wszystko sobie wyjaśniliśmy i że nie trzeba już nic
ukrywać, nie byłam w stanie dłużej utrzymać otwartych oczu. Musiałam się przespać i wrócić do
Asy. Jet położył się obok i wciągnął mnie na siebie, żeby móc mi służyć za poduszkę. Położyłam
policzek na jego sercu, na aniele śmierci, i zamknęłam oczy. Pogłaskał mnie, od czubka głowy po
dół pleców.
– Naprawdę się hajtniemy?
Roześmiałam się cicho.
– Jasne. Czemu nie?
– A jeśli będę chciał to zrobić szybciej, niż ci się wydaje?
Postukałam paznokciem przez materiał koszulki kulkę kolczyka w jego sutku.
– Kiedy zechcesz, Jet. Powiedziałam ci, że nigdzie się nie wybieram.
– Czuję, że powinienem ci założyć na palec wielki kamień, zanim z powrotem wsiądę do
samolotu.
Westchnęłam i objęłam go w pasie.
– Możesz robić, co chcesz, bylebym się wcześniej przespała.
Parsknął i powiedział coś, czego nie usłyszałam, bo nie byłam w stanie dłużej walczyć ze
snem. Mając go przy sobie, nareszcie czułam, że wszystko ma szanse się jakoś ułożyć.
Spałam jak kłoda przez dwie godziny. Budzik w komórce zadzwonił po godzinie, ale
podobno byłam tak nieprzytomna, że Jet wyłączył go i dał mi pospać jeszcze godzinę. Kiedy się
obudziłam, zaczęłam miotać się po pokoju, by wziąć szybki prysznic i przebrać się w czyste rzeczy,
a on pisał esemesy do wszystkich w Denver, by ich zawiadomić, jak się mają sprawy. Nie wyglądał
na wypoczętego, tak jak i ja, ale nie narzekał, a kiedy mu powiedziałam, że pewnie znów zostanę na
noc w szpitalu, wzruszył tylko ramionami i powiedział, że zostanie ze mną, dopóki go nie wyrzucą.
Kiedy weszliśmy na OIOM, zauważyłam, jak patrzą na nas pielęgniarki – a właściwie na
Jeta, i to nie tylko dlatego, że byliśmy na Południu i wyróżniał się stylem ubioru. W jego
rozczochranych włosach i pewnym kroku było coś, co przyciągało uwagę, głównie żeńską, ale nie
przeszkadzało mi to. Był seksowny, miał spodnie tak ciasne, że zostawiały niewiele pola dla
wyobraźni, a jego oczy mogły każdej złamać serce. Po prostu był wyjątkowy i był mój, więc
zamierzałam się tym cieszyć. Kiedy weszliśmy do pokoju, objął moje barki i przyciągnął mnie do
siebie.
Asa nie wyglądał ani trochę lepiej. Wciąż był cały zabandażowany i nieprzytomny, ale jego
pierś unosiła się i opadała równym rytmem, więc nie był martwy i w tej chwili już samo to
uznawałam za zwycięstwo. Jet usiadł na krześle, które było moim domem od paru dni, a ja
sięgnęłam do łóżka, by poklepać gips pokrywający dłoń Asy.
– Hej, bracie, chcę ci kogoś przedstawić. Powinieneś się obudzić i przywitać.
Trochę dławiło mnie w gardle. Ciężko mi było patrzeć na niego w takim stanie i okropna
była świadomość, że może się nigdy nie obudzić, a nawet jeśli, być może nie będzie tym samym
wrednym sukinsynem, co zawsze.
Jet pociągnął mnie na swoje kolana i długo tak siedzieliśmy. Rozmawialiśmy o trasie
koncertowej i o tym, że był zmęczony podróżowaniem, ale Europa jest niesamowita. Powiedział
mi, że myśli o założeniu wytwórni płytowej, co wydawało mi się idealną karierą dla niego, i że
pewnie będzie musiał przez to więcej jeździć między Kolorado, LA, Nowym Jorkiem i Austin. Był
podekscytowany, więc i mnie to cieszyło. Ja opowiadałam mu o dorastaniu w Woodward i o tym, że
Asa był najlepszym kłamcą i najzręczniejszym oszustem świata. Powiedziałam, że niemal nie dało
się go kochać, ale jakimś cudem, kiedy to było ważne, sprawdził się i zachował jak prawdziwy
starszy brat. Opowiedziałam mu o Silasie i że to on próbował się włamać do domu. Przez chwilę
myślałam, że Jet zaraz zacznie zwoływać bandę facetów żądnych linczu, więc żeby go trochę
uspokoić, zaproponowałam, że pójdę po kawę i coś do jedzenia.
Kiedy mijałam dyżurkę, dwie młode pielęgniarki głowa przy głowie obgadywały świetny
tyłek Jeta. Obie spojrzały na mnie spłoszone, a ja mogłam tylko wzruszyć ramionami i przyznać im
rację.
– Wiem. Wierzcie mi, wiem.
Stanie w kolejce w szpitalnym barku zajęło mi więcej czasu, niż przewidywałam. Ja
właściwie nie miałam apetytu, ale nie wiedziałam, kiedy Jet jadł ostatnio, więc wzięłam mnóstwo
najróżniejszych przekąsek, żeby jakoś przetrwał. Kiedy wróciłam do pokoju, drzwi były uchylone
na tyle, że mogłam się wślizgnąć, ale zatrzymałam się, bo Jet stał przy łóżku i mówił coś do
nieruchomego ciała Asy. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać, ale brzmiało to poważnie i nie
chciałam mu przerywać.
– Ożenię się z twoją siostrą.
Na myśl, że będę z Jetem już zawsze, wciąż czułam dreszcze.
– To znaczy, że będę ją chronił. To znaczy, że będę dbał o jej bezpieczeństwo i o to, żeby nie
doznała żadnej krzywdy. Dam jej wszystko, czego zawsze pragnęła, i wszystko, czego będzie
potrzebowała. Kiedy się obudzisz – umilkł na chwilę i niemal czułam, jak bardzo się stara, żeby do
Asy, nawet nieprzytomnego, dotarło to, co mówił – jeśli spróbujesz być kimś innym niż
wspaniałym bratem, wspierającym i kochającym członkiem naszej rodziny, to przysięgam na
wszystko, w co wierzysz, że to, co ci zrobili motocykliści, będzie wyglądało jak piknik, kiedy ja z
tobą skończę. Kocham ją i nie pozwolę, żeby ktokolwiek jeszcze kiedyś ją wykorzystywał czy
manipulował nią. Mam nadzieję, że ta randka ze śmiercią będzie dla ciebie lekcją, której
najwyraźniej potrzebujesz, bo masz wspaniałą siostrę, która cię kocha i jest skłonna wiele ci
odpuścić. Możemy o tym porozmawiać jeszcze raz, kiedy będziesz mógł mówić, ale pomyślałem,
że lepiej o razu wyjaśnić tę kwestię.
Sama nie wiedziałam, czy mam się śmiać, czy płakać, więc tylko odchrząknęłam, by
wiedział, że już jestem, i weszłam do pokoju. Podałam mu kawę i przekąski, położyłam dłoń na
jego siedzeniu i cmoknęłam go w policzek.
– Pielęgniarki uważają, że masz ładny tyłek, nawet jeśli jest ubrany w babskie różowe
spodnie.
Uniósł brew.
– Mnie się podobają.
– Mnie też. A to, co jest w środku, jeszcze bardziej.
Jęknął i rozpakował jedną z kanapek, które mu podałam.
– Nie zaczynaj, Ayden. Minęło sporo czasu.
Zerknęłam na niego przez ramię i pogłaskałam palcem palec Asy. Był to właściwie jedyny
fragment jego ciała, który nie był owinięty gazą i z którego nie sterczała żadna rurka.
– Żadna ładna Francuzka ani gorąca Hiszpanka nie dotrzymywała ci towarzystwa? – Tak
naprawdę nie była mi potrzebna odpowiedź na to pytanie, ale uznałam, że powinnam zapytać. To by
niczego nie zmieniło, ale po prostu chciałam to wiedzieć.
– Nie. A jak było z tobą? Kiedy wyjeżdżałem, Pulowerek wydzwaniał do ciebie jak najęty.
Pokręciłam przecząco głową.
– Adam to naprawdę miły facet, ale nie jest tobą. To od początku był cały problem z nim.
Poczułam, że głaszcze moje nagie udo, i musiałam opanować dreszcze, które obudziła jego
dłoń.
– Kiedy musisz wyjechać?
– Mam cztery dni, a potem muszę dołączyć do chłopaków w Amsterdamie. Ale jeśli
potrzebujesz, żebym został, to zostanę.
Obejrzałam się na niego i posłałam mu smutny, krzywy uśmiech.
– Nie. Nie wiem, jak będzie wyglądał jego stan przez najbliższe dni. W razie czego
zadzwonię do dziewczyn.
– Tak czy siak powinnaś pozwolić im przyjechać. Obie strasznie się o ciebie martwią.
Westchnęłam i podeszłam, żeby oprzeć się o poręcz krzesła. Kiedy Jet położył dłoń na
moim kolanie, przykryłam ją swoją.
– Ja i Asa dorastaliśmy sami. Matka zawsze zajmowała się swoimi sprawami. Oczywiście
on nie zawsze był najlepszym opiekunem. Szczerze mówiąc, przez większość czasu był do bani i
wykorzystywał mnie na wszelkie sposoby, o których nie chcę teraz myśleć, ale jesteśmy rodziną,
nieważne, jak bardzo dysfunkcyjną. I jakoś czuję, że teraz powinno być tak samo. Jeśli mu się
pogorszy, powinniśmy być tylko we dwoje. Rozumiesz to?
– Przykro mi, że musisz się z tym borykać, Ayd, i bardzo mi przykro przez to wszystko, co
musiałaś robić w przeszłości.
– Mnie też.
Przez kolejne dni wyrobiliśmy sobie coś w rodzaju rutyny. Nie chciałam, żeby Jet musiał
siedzieć w szpitalu przez cały czas, więc odsyłałam go do hotelu, żeby się wyspał, kiedy kończyły
się godziny odwiedzin, a ja zostawałam z Asą. Wracałam rano, żeby wziąć prysznic, potem
jedliśmy śniadanie, a potem większość dnia czuwaliśmy przy moim bracie. Jego stan się nie
zmieniał i wszyscy usiłowali mnie przekonywać, że to dobrze, ale chyba w to nie wierzyłam. Wciąż
był nieprzytomny, wciąż potrzebował respiratora, a wyniki badań mózgu nie wskazywały na żadne
cudowne ozdrowienie.
Jet był świetny. Brał wszystko z marszu i ani razu się nie poskarżył, nie wypomniał mi, że
przyjechał taki kawał, żeby sypiać samotnie w podłym hotelu i pić litrami podłą szpitalną kawę.
Gdybym go już wcześniej nie kochała, to pokochałabym teraz. Był jak skała, a jedyną naszą
rozrywką w ciągu dnia było obserwowanie, jak pielęgniarki – od sześćdziesięcioletnich pań po
młode kozy – próbują zwrócić na siebie jego uwagę. Błyskawicznie stał się gwiazdą OIOM-u. W
pewnej chwili postanowił zaśpiewać mi wszystkie stare folkowe piosenki z Południa, jakie przyszły
mu do głowy – Mały ptaszek, Smutek to me drugie imię, Cudowna łaska – to był mały, prywatny
koncert, a kiedy skończył, cały żeński personel intensywnej terapii był w nim tak samo zakochany
jak ja.
To był dzień przed jego wyjazdem, oboje byliśmy zmęczeni i zaczynaliśmy myśleć, że stan
Asy już się nie zmieni. Widziałam, jak źle Jet czuje się z tym, że musi wyjechać, że się o mnie
martwi i że na myśl o zostawieniu mnie tu samej robi się nerwowy. Musiałam mu obiecać, że
zadzwonię, jeśli z Asą coś się zmieni w jedną czy drugą stronę, a on uparł się, że jeśli pobędę tu
kolejny tydzień, mam wezwać posiłki. To było słodkie, a zarazem smutne. Był cudowny, że dla
mnie zawiesił swoje życie na kołku, i bardzo jasno uświadomiło mi to, że naprawdę planuje być
przy mnie długo. Chciałam, żeby wrócił na swoje koncerty, wiedząc, że mnie nic nie będzie.
Chciałam, żeby Asa się obudził i żeby znów wszystko było normalnie. Ale że wcale się na to nie
zanosiło, próbowałam zapewnić Jeta, że wszystko będzie dobrze, tak czy siak, i że będę na niego
czekać, aż wróci.
Przemawiałam do Asy cichym głosem, opowiadałam mu o ekipie z Denver, o Rule’u i Shaw
i ich wariackiej love story. Opowiadałam mu o Corze, jaka jest szalona, zabawna i
nieprzewidywalna. Opowiadałam mu o Nashu i Rowdym i wyjaśniłam, że mój facet ma
najlepszych przyjaciół, jakich można mieć, ale przede wszystkim opowiadałam mu o Jecie.
Powiedziałam, jaki jest utalentowany, jaki dobry, jak zakochałam się w nim od pierwszej chwili,
kiedy go zobaczyłam na scenie. Opowiedziałam, jak wyboistą drogę musiałam przejść, żeby do
niego wreszcie dotrzeć, i że nigdy nie myślałam, że ktoś taki jak Jet okaże się tym jedynym.
Mówiłam i mówiłam, i gdzieś w trakcie opowiadania, jaka jestem szczęśliwa i jakie mam wspaniałe
życie, mimo że on wpakował się w nie i strasznie namieszał, jego palce zaczęły drgać.
W pierwszej chwili pomyślałam, że tylko mi się wydaje, że to myślenie życzeniowe, ale
potem znów drgnęły, a kiedy uniosłam wzrok, oczy identyczne jak moje patrzyły na mnie.
Spanikowałam i narobiłam alarmu, aż wszystkie pielęgniarki z piętra przybiegły i zaczęły
go badać i obmacywać. Byłam systematycznie odsuwana coraz dalej, kiedy ludzie krzątali się
wokół niego, mierzyli mu parametry, majstrowali przy rurkach i kablach. Powieki mu opadały, oczy
były półprzytomne, ale wciąż patrzyły w moje i wiedziałam, po prostu wiedziałam, że wszystko
będzie z nim dobrze. Kiedy zjawił się Jet, bełkotałam jak wariatka. Zdołałam wyjaśnić tylko tyle, że
Asa otworzył oczy i poruszył palcami, i że personel chyba jest dobrej myśli, a to dobry znak. Tak
dobry, prawdę mówiąc, że wszyscy zaczęli mnie wyganiać na noc do hotelu, bo postęp był ogromny
i nic mu już nie groziło. Z początku nie chciałam jechać, na wypadek gdyby znów się obudził i był
przytomny, ale to była ostatnia noc Jeta, którego miałam nie widzieć przez bite dwa miesiące.
Pikantne esemesy i seks przez telefon miały swoje ograniczenia.
Jet wsadził mnie do wypożyczonego samochodu i kiedy wyjechał ze szpitalnego parkingu,
nawet nie zauważyłam, że skierował się w stronę przeciwną niż hotel. Byłam zamyślona i tak
ucieszona, że Asa wreszcie otworzył oczy, że zupełnie nie zwracałam uwagi na otoczenie, dopóki
Jet nie zajechał pod Hotel Brown. Zabrał nas do najładniejszego, najelegantszego i najdroższego
hotelu w mieście. Moje szorty i kowbojki, jego glany i koszulka z logo Lacuna Coil nie były
odpowiednimi strojami do tego drogiego hotelu z tradycjami, ale on się tym nie przejmował.
– Co my tu robimy?
– To moja ostatnia noc w tym mieście. I jedyna, którą spędzę z tobą przed dwumiesięczną
przerwą, więc załatwię to z fasonem.
Nie protestowałam, zresztą okazało się, że ma już rezerwację. Zameldowaliśmy się u
recepcjonisty, który obsługiwał nas z szyderczym uśmieszkiem. To najwyraźniej bardzo bawiło
Jeta, więc się nie odzywałam i pozwoliłam mu zatargać nasze rzeczy do eleganckiego pokoju.
Musiałam przyznać, że pomysł wyspania się w prawdziwym łóżku, w pościeli, która na pewno była
czysta, kręcił mnie niemal równie mocno jak pomysł dobrania się w tejże pościeli do gołego Jeta.
– Och, Jet, to jest po prostu…
Choć ja miałam wcześniej opory przed klękaniem na brudnej wykładzinie, tutaj Jet nie miał
tego problemu. Krzyknęłam cicho, zaskoczona, kiedy odwróciłam się i ujrzałam go przed sobą na
kolanach. Zakryłam usta dłonią, kiedy wręczył mi pierścionek równie wyjątkowy jak on sam. Był
platynowy, z migotliwym topazem otoczonym maleńkimi, żółtymi brylancikami. Nigdy nie
widziałam czegoś tak pięknego i nie miałam pojęcia, gdzie znalazł coś takiego tutaj.
– Mówiłem, że przed wyjazdem chcę ci włożyć na palec wielki kamień.
Wzięłam pierścionek drżącymi rękami.
– Jest prześliczny. Skąd ty go wytrzasnąłeś?
– Rowdy. Powiedziałem mu, żeby mi znalazł coś, co pasuje do twoich oczu, więc przysłał
mi garść zdjęć, a potem ekspresem to cacko. Chłopak ma dobry gust, a ty masz piękne oczy.
– Rzeczywiście ma dobry gust. Jest piękny. Kocham cię.
– Chciałem po prostu, żebyś po moim wyjeździe wiedziała, że nie jesteś sama. Dzięki temu
to wszystko jest dla mnie bardziej realne.
Włożyłam pierścionek i spojrzałam na Jeta. Był ideałem. Tatuaże, kolczyki, rozczochrane
włosy i za ciasne dżinsy – te wszystkie rzeczy, które czyniły go Jetem, były cudowne i wyjątkowe.
Wiedziałam, że przy nim zawsze będę mogła być sobą, jakakolwiek bym była, i to był dar, którego
nie potrafił mi dać nikt oprócz niego. To wiązało mnie z nim na zawsze. Miałam jego pierścionek,
miałam jego miłość i miałam jego, i był tylko jeden sposób, w jaki mogłam mu podziękować i
pokazać, jak bardzo go doceniam. Chciałam, by wiedział, że zawsze będę szczęśliwą dziewczyną,
po prostu będąc z nim na zawsze. Nie wiedział, co zrobić, kiedy przewróciłam go na ziemię i
zaczęłam całować jak szalona na pluszowej wykładzinie eleganckiego hotelowego pokoju. No
dobra, nie wiedział przez sekundę, ale przecież to był Jet i szybko się połapał; wiedziałam, że
jeszcze chwila i podpalimy ten hotel.
JET:
Miałem się ożenić z Ayden. Najpierw jednak musiałem zapanować nad sobą, kiedy zaczęła
mnie rozbierać z koszulki i spodni. Oczywiście oboje mieliśmy do wyładowania sporo
skumulowanej seksualnej energii, ale wydaje mi się, że ten pierścionek odrobinę podsycił jej zapał
do rozbierania mnie i tak dalej.
Nie narzekałem. Trudno by było o lepszy wynik tej mojej podróży do niej. Chciałem tylko,
by wiedziała, że nie jest sama, że mi na niej zależy, i chciałem popracować nad odbudowaniem
naszego związku. Teraz miałem ją na zawsze i nie było już żadnych wątpliwości, nie było
dręczącego lęku, że ucieknie ode mnie przy najbliższej okazji. Byliśmy po prostu dwojgiem ludzi,
którzy byli sobie przeznaczeni, i tylko to się liczyło.
Chciałem spędzić z nią noc w eleganckim miejscu. Choć to wszystko było zbyt pośpieszne,
byliśmy zbyt młodzi, a nasz związek był zbyt świeży, by mówić o na zawsze, chciałem jej pokazać,
że to czuję, że to poważna sprawa i znaczy dla mnie najwięcej na świecie. Chciałem też, by miała
jakieś miłe wspomnienie, które podniosłoby ją na duchu, gdyby sprawa z bratem przybrała zły
obrót. Tyle że ona odwróciła sytuację, jak to miała w zwyczaju, i teraz leżałem na podłodze, a ona
była na mnie. Trudno było wymarzyć sobie lepsze miejsce niż pod nią, tyle że to poniekąd
zaprzeczało temu, co chciałem dla niej zrobić. Zamierzałem jej to powiedzieć, przeturlać ją,
podnieść i zanieść do tego ogromnego łóżka, które zajmowało większość pokoju, ale zanim
zdążyłem sformułować przytomną myśl, zrobiła to, co ja tak strasznie chciałem jej zrobić przez cały
czas: wzięła mojego kutasa w te swoje bezczelne usta, nie zważając na kolczyk. Chyba już jej nie
onieśmielał.
Wyrzuciłem z siebie stek przekleństw, absolutnie nie na miejscu w tak wiekowym i
wspaniałym przybytku, ale bluzgi jakimś cudem sprawiły, że to, co robiła z wargami i językiem,
było jeszcze lepsze. Chyba nigdy nie byłem tak twardy, tak zestrojony z tym, co się działo z moim
ciałem, i miałem ochotę jednocześnie przybić piątkę temu, kto ją nauczył robić laskę, i zamordować
go z zimną krwią. Moja dziewczyna najwyraźniej wiedziała, co robi, i byłem pewien, że jeśli zaraz
nie wcisnę hamulców, nasza wspólna noc, która miała być pamiętna i romantyczna, skończy się,
zanim się w ogóle zaczęła. Miałem szczery zamiar jej to powiedzieć, ale jej sprytny język zrobił coś
takiego z kółkiem w główce mojego wacka, kiedy jednocześnie jej palce odnalazły kolczyki w
moich sutkach, że mój biedny mózg doznał zwarcia; mogłem tylko leżeć i pozwalać jej robić ze
mną, co jej się podoba.
Wybełkotałem jej imię i chyba powiedziałem jej, że ją kocham i że będę robił, co tylko chce
do końca życia, i to ją rozśmieszyło. A że śmiała się z moim kutasem w ustach, sytuacja stała się
jeszcze trudniejsza do opanowania, więc przestałem się starać. Wczepiłem palce w jej miękkie
włosy i pozwoliłem jej działać. Za każdym razem, kiedy obwodziła językiem kulkę kolczyka,
myślałem, że głowa mi wybuchnie. Właściwie obie głowy. Jej palce obrysowywały anioła śmierci
na mojej klacie i wędrowały po niedokończonym rysunku na plecach, i przez cały czas pracowała
nade mną, zabierając w miejsce, gdzie jeszcze nigdy nie byłem. Czułem, że eksploduję, więc
wykorzystałem fakt, że trzymam ją za głowę, i ściągnąłem ją z siebie z cichym cmok. Jej oczy
wywracały mnie na lewą stronę i przysięgam, że mógłbym się upić od samego gapienia się w nie,
kiedy patrzyła na mnie tak jak w tej chwili.
Oblizała dolną wargę, lekko nabrzmiałą, i miałem ochotę ją ugryźć. Uniosła brew i wlazła
na mnie na czworakach. Usiadła mi na brzuchu, mokra, gorąca i gotowa.
– Przecież powiedziałeś, że mam mieć dobre wspomnienia.
Po zadziornym błysku w złotych oczach i po uśmieszku na ustach poznałem, że jest bardzo
zadowolona z siebie. Nie chciałem dać się przebić – wsunąłem dłonie pod brzeg jej koszulki i
pogłaskałem żebra. Źrenice jej się rozszerzyły i nie opierała się zbytnio, kiedy ściągnąłem jej
koszulkę przez głowę i rzuciłem na bok. Biustonosz miała śliczny, koronkowy, ale mi przeszkadzał,
więc dołączył do rosnącej kupki ubrań na podłodze obok nas. Możliwość rozbierania tej kobiety,
kiedy tylko mi się zachce, z całą pewnością była na szczycie listy korzyści, które miałem czerpać z
bycia z nią przez wieczność. Kilometry opalonych nóg, słodka krzywizna talii, wysokie, krągłe
piersi ozdobione różowymi sutkami, świetliste oczy i włosy jak czarny jedwab – była spełnieniem
moich marzeń i to wszystko było moje.
– Moja kolej. – Wstałem z podłogi i pociągnąłem ją za sobą. Zdjęcie z niej szortów trochę
utrudniały mi kowbojki, ale się udało. Spojrzała na mnie znacząco, kiedy rzuciłem ją na środek
wielkiego łóżka i wlazłem na nią. Schyliłem głowę, żeby pocałować wystające biodra i zadrżałem,
kiedy przeczesała mi włosy dłonią.
– Ciągle jestem w butach.
– Owszem. – Uwielbiałem te jej czarne kowbojki. Uwielbiałem je na niej. Uwielbiałem to,
że wiązały ją z korzeniami, a jednocześnie pasowały do nowej Ayden, którą była, kiedy byliśmy
razem. Zamierzałem zabrać ze sobą na drogę jej obraz, ubranej tylko w te botki. Samo to miało
pozwolić mi przetrwać, dopóki do niej nie wrócę.
Pocałowałem jej brzuch, a kiedy zanurzyłem język w małym zagłębieniu pępka, zadrżała.
Obcasy jej butów wbiły się w mój tyłek; uśmiechnąłem się i znów schyliłem głowę, by pocałować
ją jeszcze niżej. Wydyszała moje imię – miałem nadzieję, że będzie to robić, nawet kiedy będziemy
starzy – i jej palce w moich włosach stężały. Przeciągnąłem językiem wzdłuż jej mokrej szparki i
połaskotałem czubkiem łechtaczkę schowaną pod fałdkami. Wyprężyła się pode mną i ścisnęła
mnie nogami. Teraz przyszła moja kolej, by zachichotać z ustami tuż przy jej najwrażliwszym
miejscu. Uwielbiałem to, co robiliśmy sobie nawzajem. Była dla mnie idealna i chciałem, żeby to
wiedziała.
Lizałem i całowałem, aż rozgrzałem ją do białości, więc kiedy wsunąłem i wysunąłem z niej
język, jak planowałem to za moment zrobić z moim napalonym ptakiem, była już bardzo blisko i
wybuchnęła, wykrzykując moje imię i cudownie wijąc się pode mną. Wycofałem się i pocałowałem
kremowe udo, które zwiotczało obok mojej głowy. Przewędrowałem ustami w górę po jej
wyciągniętym ciele. Objęła mnie rękami za szyję i uśmiechnęła się do mnie z wyrazem
zaspokojenia w oczach.
– Jiii-ha… – Ledwie usłyszałem jej szept.
Roześmiałem się. Pogłaskałem kciukiem łuk jej ciemnej brwi i ucałowałem kąciki ust.
– Ty też jesteś najlepsza. Wiesz to, prawda?
Powierciła się trochę, żeby wszystkie nasze ważne części ciała lepiej się ułożyły; za każdym
razem, kiedy czułem na skórze dotyk jej cholewek, przysięgam, że mój kutas drgał z
niecierpliwości.
– Zdaje się, że oboje jesteśmy zdrowo popieprzeni, ale razem jakoś się sprawdzamy i
jesteśmy dzięki sobie lepsi.
Objęła ramieniem moje plecy i wbiła mi obcasy w pośladki, żeby zachęcić mnie do akcji.
Zamierzałem jej powiedzieć, żeby mnie puściła, bo muszę iść po gumkę, ale tym razem to ja byłem
niecierpliwy i nie chciałem zwalniać tempa. Wszedłem w nią do końca, mocno, ostro, całkiem nagi,
i oboje jęknęliśmy głośno od tego nieziemskiego kontaktu. Zakląłem, a jej zatrzepotały powieki,
kiedy zacząłem się poruszać. Pochyliłem się, by ją pocałować, i ten pocałunek przypieczętował
nasz wspólny los. Wiedziałem, że nigdy nie będzie żadnej innej i wiedziałem, że tak samo jest z nią.
Byliśmy dwiema stronami tej samej monety. Kiedy skubnęła kulkę na środku mojego języka,
wszelkie pozory romantyzmu i budowania nastroju zniknęły. Chciałem już tylko być w niej tak
głęboko, jak się dało.
Podciągnąłem jej biodra tak mocno, że pewnie zostawiłem na skórze odcisk dłoni. Zacząłem
wbijać się w nią, aż oboje straciliśmy kontrolę, i poczułem, że zaczyna kurczyć się spazmatycznie
wokół mnie. Jej paznokcie kłuły mnie w barki, a kiedy chciwie przycisnęła mnie do siebie, i ja
wpadłem w tę przepaść. Kiedy rzuciła głową na bok, chwyciłem zębami ścięgno jej szyi, a potem
zatarłem ugryzienie pocałunkiem. Padłem na nią, starając się nie zgnieść jej swoim ciężarem. Kiedy
kolczyki w moich sutkach musnęły jej wciąż nabrzmiałe sutki, oboje zachłysnęliśmy się
powietrzem.
– Ayd, zabijesz mnie. Bardzo mi się podoba ten bliski kontakt, ale jeśli nie będziemy
uważać, przydarzy nam się coś, na co żadne z nas nie jest gotowe.
Myśl, że mógłbym ją zapylić, nie przeraziła mnie aż tak, jak mógłbym się spodziewać,
biorąc pod uwagę mój niezbyt udany wzorzec ojca, ale to nie był odpowiedni moment. Byłem na
tyle uczciwy, żeby to przyznać. Dopiero co ją dostałem i nie byłem jeszcze gotów się nią dzielić.
Zaczęła błądzić palcami po moim kręgosłupie i odwróciła głowę, byśmy mogli na siebie
patrzeć. Te jej oczy były rozmarzone i miękkie, i bardziej przejrzyste niż kiedykolwiek.
– Zaczęłam brać pigułki po tamtej akcji w samochodzie.
Poczułem, że moja brew się unosi.
– Rzuciłaś mnie następnego dnia. – Bałem się, że głowa mi eksploduje. Czyżby planowała
wrócić wtedy do Adama?
Jej palce powędrowały w górę tą samą drogą.
– Nie rzuciłam cię. Byłam tylko skołowana i chyba w głębi duszy zawsze wiedziałam, że
będziesz tylko ty. Płonę przez ciebie, Jet. Zawsze tak było. Więc lepiej dmuchać na zimne.
Wziąłem ją w objęcia i przeturlałem nas oboje tak, że teraz leżała na mnie.
– Wiesz, ja zawsze się tak czułem. Jakbym palił się od środka. Byłem tak wściekły na ojca,
tak sfrustrowany przez matkę, że właściwie szedłem przez życie jak pożar, robiąc cokolwiek,
pieprząc kogokolwiek, i chyba zakładałem, że kiedyś po prostu się wypalę. Kiedy cię poznałem, to
się trochę uspokoiło. Nie potrzebowałem sceny, żeby wyrzucić z siebie ten ogień. Wystarczało, że
spojrzałaś na mnie albo powiedziałaś coś z tym swoim południowym akcentem, i czułem, że jestem
w stanie nad nim panować. Jeśli płoniemy razem, jeśli zapalamy własny ogień, tylko nasz, to chyba
nie jest tak źle.
Opuszkiem palca obrysowywała anioła na mojej piersi.
– Ty potrzebujesz tego ognia. To jest twoja pasja, twój twórczy napęd. Odczuwasz wszystko
bardzo silnie i głęboko się troszczysz o tych, których kochasz. Potrafię sobie poradzić z tym twoim
ogniem, Jet. To po prostu część ciebie.
I za to ją kochałem. Było tak, jak mówił Rule: poruszyłbym góry, żeby tylko z nią być.
– Choć bardzo chciałbym trzymać cię w tym łóżku cały dzień, zdaję sobie sprawę, że
pewnie chcesz sprawdzić, co u Asy.
Kiwnęła głową pod moim podbródkiem i zsunęła się ze mnie. Włożyła moją koszulkę i
poszukała swojego telefonu. Ja włożyłem dżinsy i wziąłem menu room service’u. Pomyślałem, że
po godzinie tak ostrego bzykania mogę ją przynajmniej porządnie nakarmić. Zamówiłem mnóstwo
rzeczy, wiedząc, że pewnie będą kosztowały tyle co mój bilet lotniczy przez ocean, i rozłączyłem
się, kiedy usiadła za mną na łóżku i objęła moje barki.
– Budzi się i zasypia. Jeszcze nie odłączają mu respiratora, bo jest niestabilny, i sami jeszcze
nie wiedzą, jak bardzo uszkodzony ma mózg. Powiedzieli, że reaguje na bodźce i że to dobry znak,
więc i ja tak będę myśleć.
– Zamówiłem jedzenie. Możemy zjeść i pojechać tam, jeśli chcesz.
Poczułem jej jedwabiste włosy na policzku, kiedy pokręciła głową.
– Nie. Musisz rano wyjechać, i to też jest ważne.
– Wrócę, ani się obejrzysz. Nie chcę, żebyś się o niego martwiła.
– Wciąż jeszcze pracuję nad wybaczeniem mu, że zwykle był taki okropny. Mam nadzieję,
że to jest jakaś boska interwencja, ale jest spora szansa, że Asa wciąż będzie Asą. Kiedy wyjedziesz,
zabierzesz ze sobą moje serce, Jet, i to się nigdy nie zmieni.
Odchyliłem się do tyłu, by móc ją pocałować, i właśnie robiło się gorąco, kiedy rozległo się
pukanie. Kazałem jej zakryć nogi i poszedłem wpuścić kelnera. Dałem mu spory napiwek, bo nawet
na nią nie zerknął, ale kiedy jej o tym wspomniałem, roześmiała się tak, że łzy pociekły jej z oczu.
Powiedziała mi, że facet przez cały czas gapił się na mnie, bo nie chciało mi się zapiąć spodni.
Przewróciłem oczami i urządziliśmy sobie ucztę na łóżku. Opowiedziała mi trochę więcej o
dzieciństwie w przyczepie, o tym, jak to jest w małym miasteczku, i o dziwo przypomniało mi to, w
jaki sposób moja matka wylądowała pod butem starego. Poczułem się przez to jeszcze bardziej
dumny, pod jeszcze większym wrażeniem, że z tym walczyła i wyrwała się stamtąd do lepszego
miejsca. Po prostu mi imponowała, od początku do końca.
Resztę dnia spędziliśmy w łóżku, a kiedy słońce zaszło, oboje byliśmy wykończeni i obolali
w bardzo przyjemny sposób. Zasnąłem z nią wtuloną w mój bok i myśl, że od tej pory już zawsze tu
będzie, uspokoiła we mnie coś, co nigdy nie było spokojne i odprężone.
Następnego ranka obudziły mnie jej usta i dłonie robiące ze mną rzeczy, które niemal
uniemożliwiły mi wyjazd. Kiedy skończyła, byłem pewien, że nie będzie już miała ochoty na
nikogo, kto przystawiałby się do niej pod moją nieobecność. Zdyszani i spóźnieni wsiedliśmy do
wypożyczonego auta, by pojechać na lotnisko. Miałem polecieć do Nowego Jorku i tam dwie
godziny czekać na lot do Amsterdamu, a świadomość, że będę z dala od niej przez dwa miesiące
cholernie mnie wkurzała. Wciąż martwiłem się o jej brata, ale miałem zobowiązania, a tego rodzaju
rozłąki miały być po prostu częścią naszego związku.
W samochodzie milczeliśmy, więc zacząłem nucić Rzekę Whiskey Williego Nelsona. Ayden
zerknęła na mnie z ukosa i zabębniła palcami w kierownicę.
– Jak to możliwe, że znasz wszystkie stare piosenki country, a za skarby świata nie umiesz
mi zaśpiewać Tima McGrawa?
Przewróciłem oczami i rozsiadłem się wygodniej w fotelu pasażera.
– Przez mamę. Uwielbiała country. Śpiewała mi te piosenki, kiedy byłem mały. Tak
naprawdę ma całkiem niezły głos.
– A ojciec był rockandrollowcem?
Ironia losu nagle stanęła mi jasno przed oczami.
– Tak, ale był też sadystycznym draniem, więc ze mną i z tobą nie będzie tak samo.
Położyła mi dłoń na kolanie.
– Wiem. A poza tym, choć niechętnie to przyznaję, dom był niemal zbyt cichy bez tego
jazgotu, który nazywasz muzyką, buchającego z twojego pokoju.
Zachichotałem. Chwilę później wjeżdżaliśmy już na postój dla wysiadających pasażerów i
musieliśmy się pożegnać. Ayden przeszła na moją stronę samochodu i oparła się o drzwiczki.
Wsunąłem dłonie w tylne kieszenie jej szortów i przyciągnąłem ją do siebie, więc od razu zrobiło
nam się gorąco. Objęła mnie za szyję, a ja pocałowałem ją w czubek nosa.
– Będę o tobie cały czas myślał.
– Nie myśl. Baw się dobrze i bądź gwiazdą. Wystarczy mi, że tu ze mną byłeś.
– Zadzwoń, gdybyś mnie potrzebowała.
– Zawsze będę cię potrzebowała. Będę dzwonić tak po prostu.
– Słusznie. – Mocno przycisnąłem usta do jej ust, by wiedziała, że będę tęsknił. Kiedy się od
niej oderwałem, miała mokre oczy, a ja byłem gotów z miejsca podrzeć swój bilet, ale w końcu
uśmiechnęła się do mnie krzywo.
– Naprawdę cię kocham.
– W takim razie to bardzo dobrze, że się z tobą żenię. – Puściłem do niej oko, a ona pacnęła
mnie w ramię.
Pożegnaliśmy się jeszcze raz i tym razem ona pocałowała mnie. Pożegnania były do bani,
ale to było znośne, bo inaczej niż ostatnim razem, kiedy ją zostawiałem, teraz wiedziałem, że
będzie czekać, aż wrócę. Miała mój pierścionek, dała mi swoje serce i zaufanie. Byłem jej
przyszłością, a ona była moim wszystkim. Do diabła, nasz zespół mógł być pierwszą metalową
kapelą grającą piosenki o miłości.
JET:
Kilka miesięcy później, czwartego lipca
Nie mogę uwierzyć, że masz ogródek z trawą, spryskiwaczami i grillem. To cholernie
dorosłe. – Z pogodną miną podałem Rule’owi zimne piwko, chociaż on patrzył na mnie ponuro.
– Mówi ten, co się zaobrączkował.
Spojrzałem z roztargnieniem na grubą, tytanową obrączkę na lewej dłoni. Taki sam topaz,
który zdobił palec Ayden, był również na moim. Mówiłem jej, że mogę poczekać z hajtaniem, aż
ona skończy szkołę, aż ja rozkręcę biznes, ale po dwumiesięcznej rozłące żadne z nas tego nie
chciało i nie miało cierpliwości czekać. Kiedy tylko wróciłem do Stanów, zapakowałem ją w
samolot i zabrałem do Vegas na długi weekend. Prosta ceremonia dla nas dwojga zmieniła się w
epicką, weekendową imprezę, kiedy wszyscy nasi przyjaciele postanowili się wprosić na ślub.
Wiedziałem, że Ayden chce czegoś bardziej formalnego, bardziej tradycyjnego, ale za każdym
razem, kiedy wspominałem o weselu albo jakiejś ceremonii, tutaj, dla wszystkich, przewracała
oczami i mówiła, że musi spłacić Shaw i że rachunki za szpital Asy też same nie znikną.
Postanowiłem, że przez chwilę pozwolę jej na wykręcanie się tymi pretekstami, a potem i tak
chciałem zaplanować dla niej porządny ślub.
– Nie powiedziałem, że to coś złego. Dom jest świetny, a ogródek wymiata. Po prostu nigdy
nie wyobrażałem sobie ciebie przy grillu, takiego udomowionego.
Jego jasne oczy wciąż były ostre jak odłamki lodu i wciąż kombinował z włosami, jak
zawsze – dzisiaj miały naturalny, ciemnobrązowy kolor przetykany żarówiaście zielonymi kolcami,
sterczącymi na wszystkie strony. A mimo to był w nim jakiś wewnętrzny spokój. Byłem ciekaw, czy
Ayden tak samo wpływa na mnie, czy dla ludzi wokół jest tak samo oczywiste, że przy niej
znalazłem swoje miejsce i zdołałem mocno przygasić ten piekielny stos, który spalał mnie żywcem.
Ruchem głowy wskazał dziewczyny siedzące na werandzie na tyłach domu. Shaw zanosiła
się śmiechem z jakiejś historyjki, którą opowiadał brat Ayden, a Ayden siedziała wygodnie oparta i
patrzyła na mnie i Rule’a. Uniosłem pytająco brew, a ona wzruszyła ramionami. Asa potrafiłby
oczarować zakonnicę, ale od kiedy znów zaczął się ruszać, zachowywał się bardzo dobrze. Jego
rehabilitacja była długa i mozolna. Dwa razy mocno mu się pogorszyło i Ayden właśnie
zdecydowała, że powtórzy semestr na uniwerku, bo siedząc w Kentucky i opiekując się nim w
szpitalu, opuściła za dużo zajęć. Kiedy tylko było to możliwe, spakowała go i przywiozła ze sobą
do Denver, więc teraz musiałem znosić nie tylko niewyparzoną gębę Cory, ale na dodatek tego
śliskiego jak wąż czarusia.
Asa i ja nie byliśmy przyjaciółmi. Nie ufałem mu za grosz, ale wyglądało na to, że stara się,
jak może. Zdaje się, że odczuwał zdrowy strach przed tym, co mu zrobię, jeśli znów zacznie
mieszać w życiu Ayden, a jego niemal zgon chyba na chwilę go otrzeźwił. Choć męczyło mnie to,
skoro już wiedziałem, jak skomplikowane są sprawy między nimi, widziałem, że naprawdę ją
kocha. Wiem, że Ayden miała nadzieję na całkowitą przemianę, ale facet był zwyczajnie za gładki,
za dobry w rozgryzaniu ludzi i w pogrywaniu z nimi, bym mógł uwierzyć w jego transformację. Ale
naprawdę czułem, że próbuje być w porządku wobec siostry, więc choćby ze względu na to
chciałem dać mu szansę. Jako że raz czy dwa w tygodniu musiałem wyjeżdżać w sprawach mojej
nowej wytwórni, cieszyłem się, że jest w domu z dziewczynami, nawet jeśli ciągle miał rękę w
gipsie i but ortopedyczny na stopie.
– Jest prawie tak samo ładny jak ona, co?
Pytanie Rule’a wyrwało mnie z zamyślenia; puściłem oko do Ayden i odwróciłem się z
powrotem do niego.
– Jest jak wrzód na dupie.
Rule parsknął i odwrócił hamburgery, których pilnował na grillu.
– Shaw go lubi, co mnie zaskakuje po tym, na co naraził Ayden, a Cora uważa, że jest
przezabawny.
– To dlatego, że są dziewczynami, a ten facet ma więcej uroku w małym palcu niż my dwaj
razem wzięci. To niewiarygodne.
Rule zmrużył oczy i spojrzał na resztę paczki, siedzącej w kółku na leżakach ustawionych
na trawniku. Rowdy i Nash grzebali się z całą górą fajerwerków, które aż śmierdziały przemytem.
Podejrzewałem, że przekroczyły granicę stanu Wyoming. Cora siedziała obok Rome’a, starszego
brata Rule’a, i żadne z nich nie wyglądało na uszczęśliwione towarzystwem.
– Dobrze wiem, że rodzeństwo może być wrzodem na dupie.
Od powrotu Rome’a z Afganistanu widziałem go ledwie parę razy. Dowiedziałem się pocztą
pantoflową – w tym przypadku pantoflem był Rowdy – że on i Rule raczej nie pałają do siebie
braterską miłością. Rome chyba wciąż był wkurzony na rodziców o coś, co miało związek z ich
trzecim bratem, i było jasne, że cokolwiek to było, dotyczyło również Shaw, bo starszy Archer
ledwie zdobywał się na grzeczność dla niej w jej własnym domu. Wiedziałem, ż Rome i Rule są
zżyci, więc każdy problem w końcu będzie musiał zostać rozwiązany, ale zdaje się, że Rome był
mocno nerwowy i od przyjazdu zachowywał się dość nieprzewidywalnie. Nash, który z nim teraz
mieszkał, wspominał parę razy, że nigdy nie widział, by starszy brat pił tak ostro jak ostatnio.
Wiedziałem, że chłopaki się o niego martwią, ale Rome był najstarszy i niejako z urzędu robił za
szefa, więc chyba trudno im było porozmawiać z nim na ten temat.
Rule zwrócił na mnie jasne oczy.
– A jak sprawy z resztą rodziny?
Wzruszyłem ramionami; zobaczyłem, że Ayden podniosła się i schodzi z werandy. Byłem
ciekaw, czy moje serce już zawsze będzie wywracać fikołka na widok tej kobiety idącej do mnie.
Mogłem patrzeć cały dzień, jak porusza się na tych zabójczych nogach, i dźgnąłem Rule’a łokciem
w żebra, kiedy zauważyłem, że też się na nie gapi.
– Chyba bez zmian. Mama mi nie wybaczyła, że nie zaprosiliśmy ich na ślub w Vegas,
chociaż jej powiedziałem, że może przyjechać, byle zostawiła tego drania w domu. Ona tego po
prostu nie rozumie. Nawet Ayd próbowała z nią rozmawiać, próbowała jej wytłumaczyć, że dopóki
z nim jest, nie będzie częścią naszej rodziny. Boże uchowaj, żebyśmy mieli dzieci, bo stary na
pewno się do nich nie zbliży. Chwilami już się wydaje, że słońce wyjrzało zza chmur, ale zaraz
znowu znika. A ja mam ważniejsze sprawy na głowie, na których muszę się skupić, więc to robię.
Kiedy Ayden stanęła obok mnie, objąłem ją ramieniem za szyję i pocałowałem w skroń. Ona
objęła mnie w pasie i oparła się o mnie lekko. Rowdy powoli kończył tatuaż, który zajmował mi pół
pleców, i przywykła już, że musi się ostrożnie obchodzić z obolałą skórą i świeżym tuszem.
– O czym tak plotkujecie jak dwie panienki?
Rule zmrużył oczy i się roześmiał.
– O rodzinnych dramatach.
Skrzywiła się i wyjęła mi z ręki piwo.
– Fuj. Jet, będziesz w mieście przez ten tydzień? Chciałam zapisać się na letnie zajęcia
uzupełniające, żeby trochę nadgonić materiał z ostatniego semestru, ale jeśli masz być w domu, to
nie chcę tego robić.
Trudno było zgrać nasze grafiki. Wyjeżdżałem częściej, niż przewidywałem, bo zakładanie
wytwórni oznaczało szukanie zespołów, a szukanie zespołów oznaczało, że muszę jeździć tam,
gdzie te zespoły grają. A studia Ayden nie pozwalały jej wyjeżdżać ze mną. Żadnemu z nas to nie
pasowało, ale uczyliśmy się z tym żyć.
Pierwszym zespołem, z jakim podpisałem kontrakt, była kapela założona przez Jorgego,
kiedy wreszcie znudził mu się Ryan i jego gówniane zarządzanie Black Market Alphas. Kapela była
niesamowita, moim zdaniem nawet lepsza od Enmity, i naprawdę uważałem, że mogę zrobić z
Jorgego gwiazdę, za jaką ja sam go uważałem. Uwielbiałem to i najwyraźniej znalazłem swoje
powołanie, chociaż wciąż grałem z chłopakami w mieście i pisałem kawałki, kiedy znalazłem czas.
Ale najbardziej lubiłem śpiewać Ayden do snu. Wciąż nie chciałem się nauczyć tego nowomodnego
kantrowego badziewia, które lubiła, ale na szczęście stare szlagiery ciągle kołatały mi się po
głowie, a ona nigdy na nie nie narzekała.
Zamierzałem jej powiedzieć, żeby mimo wszystko zapisała się na te zajęcia, bo to było dla
niej ważne, a my mieliśmy całą resztę na zawsze do spędzenia razem, ale nie zdążyłem. Na drugim
końcu trawnika Cora wrzasnęła wniebogłosy i zanim się obejrzeliśmy, Rome był cały mokry od
piwa, które wylała mu na głowę – byłoby to niemożliwe, gdyby facet stał, bo ona była maciupka, a
on był olbrzymem. Nash porwał ją na ręce, zanim rzuciła się na wściekłego żołnierza, a Rowdy
stanął między nimi. Shaw zerwała się na równe nogi i przybiegła z werandy, a Rule wściekłym
krokiem ruszył w stronę awantury. Asa mógł tylko obserwować wszystko z daleka, bo przez
niesprawne kończyny był niezbyt mobilny, a Ayden i ja patrzyliśmy na to wszystko w milczeniu.
– Co za dupek! – Głos Cory był ostry i głośny. Nash ciągnął ją w naszą stronę. Celowała
palcem w Rome’a, a jej gniew był niemal namacalny. Nash minął nas i poszedł z nią dalej;
usłyszałem, jak Rule wrzeszczy na brata.
– O co poszło, do cholery?
Zdenerwowana Shaw stanęła obok Rule’a, kiedy Rome wstał z leżaka. Facet spokojnie miał
dwa metry i wyglądał, jakby mógł machać półciężarówką zamiast sztangą, i nawet by się nie spocił.
Był też porządnie wkurzony i przemoczony, i zirytowany, że brat skacze mu do oczu. Spojrzałem na
swoją żonę (o tak, nazywałem ją tak przy każdej możliwej okazji) i posłałem jej pytające
spojrzenie.
– Co o tym myślisz?
Wzruszyła ramionami i wsunęła mi dłoń pod koszulkę, by położyć ją na moim brzuchu.
Kiedy jej mały palec wsunął się pod pasek spodni, z sykiem wciągnąłem powietrze. Wciąż uderzała
mi do głowy szybciej niż shot Jamesona i nic nie mogło być lepsze od tego uczucia.
– Bo ja wiem? Cora ma niewyparzoną buzię i nie boi się wyrażać opinii na czyjś temat,
nawet jeśli ktoś tego nie chce, a Rome raczej nie wygląda na gościa, który spokojnie pozwoli się
rozjeżdżać walcem. Jest dość drażliwy.
Zsunęła palec odrobinę niżej, więc spojrzałem na nią spod zmrużonych powiek. A ona tylko
uśmiechnęła się psotnie i zamrugała na mnie tymi wielkimi oczami.
Sprawy w ogródku nabrały rumieńców, kiedy Rule uniósł ręce i pchnął brata w potężną
klatę. Shaw krzyknęła coś, czego nie zrozumiałem, a Rowdy szarpnięciem odsunął ją z drogi, kiedy
starszy Archer odwdzięczył się bratu i posłał go na tyłek. Z obu stron padło parę naprawdę
wściekłych i niemiłych słów i, zanim się obejrzeliśmy, Rome minął nas rozjuszony i trzasnął za
sobą furtką, wychodząc z ogródka. Ryk harleya, na którym przyjechał, zatrząsł gęstą atmosferą.
Wszyscy popatrzyli po sobie w milczeniu. Westchnąłem i wsunąłem dłoń w tylną kieszeń dżinsów
Ayden.
– Z tą ekipą nigdy nie jest nudno, co?
Stanęła na palcach – miała na sobie kowbojki, nowe i czerwone, moje ulubione – i
cmoknęła mnie w spód żuchwy.
– Jesteśmy rodziną, a gdzie jest rodzina, tam są problemy. Dogadają się. Shaw ich zmusi.
Chodźmy popatrzeć na fajerwerki.
– Jeszcze się nawet nie ściemniło.
Przekręciła się, przylepiła do mnie i objęła mnie za szyję. Ta dziewczyna była najlepszą
częścią mojego dnia, codziennie, i obiecałem sobie, że nigdy do tego nie przywyknę.
– Nie o tych fajerwerkach mówiłam.
Rozśmieszała mnie. Uszczęśliwiała mnie. Była moją rodziną i moją przyszłością,
potrzebowaliśmy do szczęścia tylko siebie, i choć żeby to zobaczyć, oboje musieliśmy pożegnać
swoje wyobrażenia o tym, czego chcemy i potrzebujemy, teraz było to dla nas oczywiste.
– Już podpaliłaś lont, Ayd. Więc lepiej się przygotuj na wielkie bum.
Oblizała dolną wargę i posłała mi spojrzenie, które mówiło, że nigdy się nie wystraszy
żadnego ognia, który ze mnie wybuchnie. Po prostu stała w samym centrum i patrzyła, jak zgliszcza
walą się wokół niej. Za każdym razem wychodziła z tego nietknięta, a ja za każdym razem miałem
w sobie coraz mniej paliwa. Mieliśmy wyjść, nie żegnając się z nikim, kiedy nagle głowa Cory
wychynęła zza werandy. Wciąż wyglądała na wściekłą, ale z tych jej dwukolorowych oczu
przebłyskiwało jeszcze coś.
– No widzicie… zawsze mówiłam, że jesteście dla siebie stworzeni. Właśnie tego chcę. –
Powiedziała to tak smutnym i tęsknym głosem, że zacząłem się o nią martwić.
– Ciągle ci powtarzam, że masz za duże oczekiwania.
Ayden kiwnęła głową.
– Miłość nie jest idealna. To ciężka robota i czasami kochanie wymaga więcej wysiłku niż
ucieczka. Jeśli dalej będziesz szukała ideału, to prawdziwa miłość przejdzie koło nosem.
Machnęła ręką i usiadła obok Asy, który w milczeniu obserwował całe przedstawienie.
Mógłbym przysiąc, że widzę, jak trybiki obracają się w jego głowie.
– Poznam ją, jak ją zobaczę.
Nie miałem na to odpowiedzi, bo choć Cora była dobrym sędzią ludzkich charakterów, to
jeśli chodziło o jej życie osobiste, była trochę jak poskramiacz lwów, zawsze startowała do każdego
z batem i krzesłem, nie patrząc, czy drapieżnik jest rzeczywiście dziki, czy całkiem dobrze ułożony.
Spojrzałem na Ayden i zorientowałem się, że najprawdopodobniej myśli to samo.
– Idziemy?
– Tak.
I tak to właśnie wyglądało. Szliśmy ręka w rękę, nie było już uciekania, lęku, tajemnic.
Tylko ona i ja, zestrojeni i razem, choć byliśmy dwoma krańcami spektrum. Ja byłem jej spokojną
przyszłością, a ona moją idealną miłością, i tak powinna się kończyć każda dobra miłosna piosenka.
Więc się kończy… przynajmniej na razie.
Playlista Jeta
Jeśli nie lubicie metalu, możecie potrzebować
zatyczek do uszu.
Slayer – Love to Hate
Danzig – Twist of Cain
Neurosis – Black
Metallica – Master of Puppets
Dystopia – Backstabber
Morbid Angel – Rapture
Mastodon – Black Tongue
Wolves in the Throne Room – Astral Blood
Jucifer – Contempt
Lacuna Coil – Heaven’s a Lie
Memphis May Fire – The Sinner, Vices, Prove Me
Right (ich jest najwięcej, bo myślę, że tak właśnie
brzmieliby Enmity i tak śpiewałby Jet)
Venom – Black Metal
Playlista Jeta dla Ayden
Crosby, Stills, Nash & Young – Love the One You’re
With
George Jones – Tennessee Whiskey
Waylon Jennings – Good Hearted Woman
Merle Haggard – Today I Started Loving You Again
Willie Nelson – Always on My Mind, Whiskey River
Conway Twitty – Hello Darlin’
Johnny Cash – I Walk the Line
Hank Williams – So Lonesome I Could Cry
Patsy Cline – Crazy
Tanya Tucker – Would You Lay With Me
Playlista Ayden
(Dzięki mojej najulubieńszej osobie na świecie:
mojej Mamie!)
Zac Brown Band – Colder Weather
Kenny Chesney – You and Tequila
Eli Young Band – Even If It Breaks Your Heart
Brad Paisley & Alison Krauss – Whiskey Lullaby
Carrie Underwood – Blown Away
Lady Antebellum – American Honey
The Band Perry – If I Die Young
Kid Rock & Sheryl Crow – Picture
Blake Shelton – Drink on It
Hunter Hayes – Wanted
O mnie:
Po pierwsze, jestem dziewczyną. Nie sądziłam, że ta
informacja jest potrzebna w notce, ale po kilku
e-mailach, jakie dostałam, pomyślałam, że warto będzie
wyjaśnić Wam, kochani, że Jay to zdrobnienie od
Jennifer.
Urodziłam się w Kolorado i jeśli tu mieszkacie,
wiecie, dlaczego można być z tego dumnym. Kocham
wszystko, co Kolorado ma do zaoferowania, i dlatego
zdecydowałam się umieścić fabułę moich książek w
znajomym krajobrazie. Staram się pisać o rzeczach,
które znam i które są mi bliskie, dlatego w moich
opowieściach jest mnóstwo rock and rolla i modyfikacji
ciała.
Pracowałam w barach, od kiedy skończyłam college
i ponad czterdzieści godzin tygodniowo spędzam na
obserwowaniu unikalnych interakcji między
mężczyznami i kobietami. Myślę, że moje oficjalne
zajęcie daje mi cenny wgląd w to, jak zaczynają się i
ewoluują związki w otoczeniu, jakim jest miejsce
spotkań towarzyskich. Uwielbiam to.
Lubię pisać powieści dla młodych dorosłych, bo
pamiętam, jak sama miałam niewiele ponad dwadzieścia
lat, jak sądziłam, że już wszystko wiem, i raz za razem
przekonywałam się, że byłam w błędzie. Kiedy patrzę
wstecz, wiem, że te lata zdefiniowały to, kim jestem
dzisiaj, a tamte decyzje, dobre czy złe, skierowały mnie
na obecną drogę. I właśnie to chcę eksplorować w
swoich powieściach.
Chcecie ze mną pogadać? Śmiało, możecie się ze
mną skontaktować pod wszystkimi podanymi niżej
adresami. Lubię słuchać, co mają do powiedzenia
czytelnicy. Ich opinie zawsze były dla mnie istotną
częścią całego procesu pisania.
Jaycrownover.blogspot.com
@jaycrownover na Twitterze
Facebook.com/jay.crownover na Facebooku
Możecie też polubić mojego fanpage’a:
Author Jay Crownover
Jaycrownover@gmail.com