O
OD
D T
TE
EG
GO
O C
CZ
ZA
AS
SU
U
((F
Frro
om
m T
Th
ha
att T
Tiim
me
e))
62-0713
Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama dnia 13. lipca 1962 w
Open Bible Standard Church, Spokane. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø
mówione Poselstwo z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej.
Podczas korekty korzystano równieŒ z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z
najnowszej wersji 1The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 1999 r. Niniejszym
zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest rozpowszechniane bezpatnie.
Wydrukowanie tej ksi6Œki umoŒliwiy dobrowolne ofiary wierz6cych, którzy umiowali to
Poselstwo i Jego Sawne Przyj™cie. Przetumaczono i opublikowano w latach 1999 - 2000.
Wszelkie zamówienia naleŒy kierowaø na adres:
MÓWIONE S~OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
tel./Fax: +420 (0)659 324425
E-mail: krzok@volny.cz
http://www.volny.cz/poselstwo
Ksi6Œka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ.
Od tego czasu
1
DziŸkujŸ ci. Pozosta§my staø przez chwilŸ, kiedy pochylamy
nasze gowy do modlitwy. JeŒeli kto™ ma jak#™ pro™bŸ dzisiaj
wieczorem, niech j# oznajmi Bogu przez podniesienie rŸki. Nasz
Niebia§ski Ojcze, Ty widzisz te rŸce i wiesz, co jest w ich sercach,
wiesz, czego potrzebujemy, i Ty obiecae™, Œe Sam jeste™ Pomoc# i
ratunkiem we wszelkim ucisku najpewniejszym. Modlimy siŸ, Œeby™
ich Ty wyzwoli z wszelkiego utrapienia. Spenij to, Panie.
DziŸkujemy Ci za to, co Ty czynisz w kraju dzisiaj. Wielka
tajemnica Ewangelii zostaje odsoniŸta dla tysiŸcy ludzi na caym
™wiecie, wierz#cych, Œe Ty przygotowujesz Ko™ció do przyjŸcia w
Twoim Przyj™ciu. ModlŸ siŸ, Ojcze, Œeby byo wielu z tego miasta,
którzy odejd# w tym wspaniaym Zachwyceniu, którego wygl#damy
kaŒdej chwili. Daruj tego.
Bogosaw nas wspólnie teraz, kiedy zgromadzili™my siŸ w
Imieniu Jezusa _ prosimy Boga w Jego Imieniu, Œeby by z nami.
Jeste™my w Twoich rŸkach, Panie. Uczy§ z nami to, co Ty uwaŒasz za
stosowne. Amen.
2
Oczywi™cie uwaŒam to za wielki przywilej, Œe mogŸ znowu dzisiaj
wieczorem staø tutaj razem z tymi suchaczami i wierzyø, Œe Bóg
ujmie siŸ za nami znowu dzi™ wieczorem. Niechaj Jego obfita aska
odpoczywa zawsze na nas. Byo to cudowne wczoraj wieczorem,
kiedy widzieli™my, jak On uzdrawia chorych przez cay czas. I
po™wiŸcili™my ten wieczór modlitwie za chorych. Zazwyczaj staram
siŸ nie zabieraø zbyt duŒo czasu dla chorych. Modlimy siŸ kaŒdego
wieczora. Wszystko w tym jest zawarte. NajwaŒniejsz# rzecz#, któr#
próbujemy osi#gn#ø, jest pozwoliø ludziom, by zobaczyli, Œe
Chrystus nie jest martwy, Œe On Œyje. Oby™my tylko mogli zrozumieø,
Œe Ten, Kto da nam te wszystkie wspaniae obietnice, jest tutaj, by
potwierdziø te obietnice.
Zatem to, co widzicie tutaj na naboŒe§stwie, kiedy przeŒywamy
takie wieczory, jest rzeczywi™cie^ Nie sposób tego wyja™niø.
Staem wa™nie tam na zewn#trz, kiedy podeszo parŸ sióstr _ my™lŸ,
Œe byy trzy. I jedna siostra patrz#c w dó rzeka: 9Bracie Branham,
ja pragnŸ podziŸkowaø Bogu za Jego miosierdzie, okazane moim
dzieciom dzi™ wieczorem _ moim umiowanym. Kiedy przyjeŒdŒay
tutaj, samochód siŸ przewróci i one siŸ wywróciy, i wszystko
moŒliwe, lecz nie miay nawet zadra™niŸcia. One s# teraz tutaj _
siedz# na schodach przed drzwiami i staraj# siŸ suchaø Poselstwa z
zewn#trz. Zdumiewaj#ca aska. Czasami bywa tak, jak mówiem
ubiegego wieczora _ kiedy szli do Emaus^ On chodzi z nami
3
OD TEGO CZASU
codziennie i pomaga nam, a pomimo tego moŒe nie rozpoznajemy
tego; tylko w niektórych przypadkach.
3
OtóŒ, wizje s# czym™, przewyŒszaj#cym wszystko, co mógby kto™
wyja™niø. Jest to Niesko§czony Bóg, Który zna koniec przed
pocz#tkiem i przepowiada koniec i mówi, jaki bŸdzie koniec; bowiem
On wiedzia o kaŒdej sprawie i ci#gle wie o wszystkim. Nie ma
niczego, o czym by On nie wiedzia. I On nie wie obecnie niczego
wiŸcej, niŒ wiedzia na pocz6tku, bo On jest Niesko§czony. Czy
wierzycie, Œe Bóg jest Niesko§czony? Gdyby Nim nie by, to nie byby
Bogiem.
Zatem, pomy™lcie tylko. Tutaj jest po prostu^ Nie moŒecie
przerwaø niesko§czono™ci. Jest to dokadnie takie, jak^ Byø
niesko§czonym jest tak samo jak byø _ jak bym to powiedzia _
wiecznym. Wieczne siŸ nigdy nie zaczŸo, wiŸc nigdy siŸ nie
zako§czy. Czy pomy™leli™cie kiedy o tym? Wszystko, co siŸ zaczyna,
ma i koniec. Rozumiecie? A rzeczy, które nie maj# ko§ca, s#
rzeczami, które nie miay pocz#tku.
I dlatego wa™nie musimy mieø Mywot Wieczny. My jeste™my
czŸ™ci6 BoŒego Mycia, bowiem sowo Wieczny _ bracia wiedz#, Œe
ono wywodzi siŸ z greckiego sowa 9Zoe”, co oznacza 9Wasne @ycie
Boga”. DziŸki temu stajemy siŸ Jego wasnymi dzieømi. Rozumiecie?
Jest to Mywot Wieczny w nas. Ten Mywot, który jest w nas, nie
rozpocz6 siŸ nigdy i nie moŒe siŸ nigdy zako§czyø. Nie moŒemy wiŸc
umrzeø tak samo, jak Bóg nie moŒe umrzeø, poniewaŒ On jest
wieczny. Jest tylko Jeden, który jest wieczny, a to jest Bóg. A my
stajemy siŸ czŸ™ci6 Niego, poniewaŒ jeste™my synami i córkami
BoŒymi. Jak wspania# rzecz# jest wiedzieø, co Bóg obieca.
4
Trzeba nam po prostu spŸdziø wiŸcej czasu na zgromadzeniach
ewangelizacyjnych. Spodziewam siŸ, Œe pewnego dnia otrzymamy
namiot, na który czekam juŒ tak dugo. I ja^ i bŸdziemy mogli
pozostaø trochŸ duŒej, Œeby™my mogli odrzuciø wszelkie te ™mieszne
uczucia. Ludzie nie chc# byø takimi, lecz w rzeczywisto™ci s# wa™nie
takimi. Rozumiecie? My jeste™my takimi. Zgromadzamy siŸ razem
jako grupa ludzi, sk#dkolwiek siŸ tylko wywodzimy _ róŒne
denominacje trzymay nas _ jakiekolwiek.
WiŸc kiedy przyjdziemy do takiego zgromadzenia jak to, to
widzicie, Œe siŸ dzieje co™ tajemniczego. To nas naprawdŸ nieco
szokuje. A wiŸc to _ gównie u kaznodziejów. Nie u tych, lecz u
kaznodziejów najwiŸcej. Oni s# pasterzami; oni strzeg# swoich
owiec, rozumiecie, wiŸc oni zwaŒaj# na kaŒd# ma# sprawŸ. Nie
moŒecie zarzucaø winy czowiekowi, rozumiecie, bo on to musi
najpierw zrozumieø.
Lecz chodzi o to, Œe je™li kto™ tylko krytykuje to twardo i odrzuca
to, wtedy co™ jest nie tak. JeŒeli czowiek nie zastanowi siŸ nad tym,
nie wyszuka tego w Biblii i nie zbada tego dokadnie^ Patrzcie, tak
wa™nie postŸpowali faryzeusze wzglŸdem naszego Pana.
5
Czy wiedzieli™cie, Œe kaŒdy prorok, który kiedykolwiek wyst#pi
na ziemi, nie by w ogóle przyjmowany przez ludzi? KaŒdy posaniec,
którego Bóg kiedykolwiek posa, nie zosta przyjŸty, a ludzie nie
wiedzieli, kto by tym posa§cem, dopóki on nie umar i odszed.
NuŒe, to jest prawd#.
Wy katolicy tutaj, jak to, Œe nie rozpoznali™cie Joanny z Arku?
Wielu z was dzieci ze szkoy przypomina to sobie. Ta niewiasta bya
BoŒ# niewiast#. Ona prorokowaa; ona bya duchow# niewiast#. A
czy wiecie, co uczyni wasz ko™ció? Spali j# na stosie jako
czarownicŸ. To prawda. Owszem, po dwustu latach pokutowali™cie
trochŸ z tego. Wykopali™cie ciaa tych ksiŸŒy i wrzucili™cie je do
rzeki, kiedy sobie u™wiadomili™cie, Œe ona bya ™wiŸt#. Widzicie?
Zawsze nie dostrzegali tego. Nie poznali Patricka. A ludzie my™l#
sobie, Œe ™w. Patrick by katolikiem. Mniej wiŸcej tyle, ile ja nim
jestem. Patrzcie, gdzie s# jego szkoy _ na pónocy w Irlandii. Nie
byo u niego krzyŒy ani krucyfiksów. On stanowczo potŸpia papieŒa.
Lecz, oczywi™cie, oni próbuj# zaszeregowaø go do ko™cioa, ale to jest
bŸdne.
Ja pochodzŸ z katolickiej rodziny. Wiem o czym mówiŸ. Mam
9Fakty naszej wiary” i wszystkie te ksi#Œki, które studiowaem, tak
samo jak wy mogli™cie je przestudiowaø. A wiŸc _ lecz te sprawy, one
przechodz# niepostrzeŒenie. Rozumiecie? Oni nie poznali Eliasza, nie
poznali Jana, nie poznali Jezusa _ aŒ po Jego ™mierci, pogrzebie i
zmartwychwstaniu. A obecnie _ Duch šwiŸty przypada, a oni nie
wiedz# o tym, podobnie jak w dniach Noego, aŒ przychodzi potop i
zabiera ich precz, to siŸ zgadza, wielka powód› nadchodzi.
6
Lecz gdyby ci faryzeusze usiedli tylko i zastanowili siŸ! Jezus im
powiedzia: 9Wy ukamienowali™cie proroków. Potem wybielili™cie
im ™ciany _ przyozdobili™cie ich grobowce, a to wy woŒyli™cie ich do
nich”. Widzicie? 9Lecz którego z proroków, których Bóg posa, nie
ukamienowali wasi ojcowie?” Widzicie? A tamci^ I tak dalej.
Musimy usi#™ø i rozwaŒyø t# sprawŸ.
7
Byli i tacy jak Nikodem, sekretny wierz#cy, który przyszed w
nocy _ cichaczem _ i powiedzia: 9Rabbi, my wiemy, Œe Ty jeste™
nauczycielem, który przyszed od Boga. Nikt nie mógby czyniø tych
rzeczy, które Ty czynisz, gdyby Bóg nie by z nim”.
Spójrzcie na modego Jairusa. On moŒe postŸpowa tak, jakby nie
wierzy w Boskie uzdrowienie, aŒ jego córeczka leŒaa bliska ™mierci.
Bóg ma sposób, jak wydobyø na jaw i pokazaø wasze kolory.
4
MÓWIONE S~OWO
Rozumiecie? WiŸc potem, kiedy nastaa kopotliwa sytuacja, on by
wierz#cym. I po prostu musiaa nastaø taka kopotliwa sytuacja, aby
on móg to zobaczyø. Bóg jest dla nas tak dobrym i jeste™my
wdziŸczni (ja jestem) za mŸŒczyzn i kobiety, siedz#cych tutaj dzisiaj
wieczorem, którzy wierz# Ewangelii, wierz# w BoŒe uzdrowienie i
czuwaj#.
8
Zawsze mawiaem o naszych organizacjach _ wierzŸ, Œe one s#
piŸkne i wierzŸ, Œe suŒ# pewnemu celowi. Lecz widzicie, kiedy
zaoŒymy jak#™ organizacjŸ, to dziewiŸødziesi#t procent z nas _ gdy
j# zaoŒymy _ ustala: 9My wierzymy w to” i kropka. Gdyby™cie
powiedzieli: 9My wierzymy w to (przecinek), plus w to, co nam Bóg
jeszcze doda”, byoby to wa™ciwe. Byoby to ™wietne. Rozumiecie?
Absolutnie.
9
Kiedy Sup Ognia wyrusza, to Izrael wyrusza razem z Nim. A w
Nowym Testamencie, kiedy On zacz# wyruszaø, dokadnie tak samo,
jak w Starym Testamencie, wyrusza w tym samym kierunku^
Izrael musia i™ø za tym Supem Ognia i rozbija namioty tam, gdzie
On siŸ zatrzyma. A kiedy On zacz# siŸ posuwaø w tym ostatnim _
w czasie reformacji, Martin Luther Go widzia.
A potem, kiedy Luther odszed, zaoŒono organizacjŸ koo dziea
Lutra. Bóg jednak zaraz wyszed z niej. A Wesley zrozumia To i on
wyszed. A po Wesley’m i Asbury’m i po wielu innych, kiedy _ po ich
czasie _ do czego potem doszo? Znów zbudowali pod paszczykiem
tego organizacjŸ. Bóg z niej wyszed jednak zaraz i szed prosto
naprzód. Rozumiecie?
A obecnie my, zielono™wi#tkowcy, czynimy to samo. Lecz Ducha
šwiŸtego nie moŒecie zorganizowaø. Nie moŒecie tego uczyniø.
Jeste™my zwolennikami organizacji, Œeby utrzymyway braterstwo i
tak dalej. To suŒy dobremu celowi. Lecz rozpo™cierajcie zawsze koc,
Œeby pozyskaø innego brata, rozumiecie, i miejcie otwarte wasze
serca, by przyj#ø to, co Bóg jest gotowy zesaø dla nas. Tak wa™nie
trzeba to czyniø. To jest prawdziwe braterstwo. I tak wa™nie to
lubiŸ. Kiedy^ Gdybym móg kiedykolwiek doŒyø tego, Œe ko™ció
zielono™wi#tkowy^
OtóŒ, Zesanie Ducha šwiŸtego nie jest organizacj#, Zesanie
Ducha šwiŸtego jest przeŒyciem. Znam niemal tylu luteranów i
baptystów i prezbiterianów, którzy maj# przeŒycie chrztu Duchem
šwiŸtym, co zielono™wi#tkowców, samych siebie nazywaj#cych
zielono™wi#tkowcami. Zatem, Wylanie Ducha šwiŸtego jest
przeŒyciem.
10
Przed jakim™ czasem^ Zaczynam mówiø o tym i odchodzŸ od
mojego poselstwa. Lecz dajcie mi trochŸ czasu, abym to móg
powiedzieø. Czy tak? Znosicie mnie cierpliwie. To jest dobre.
OD TEGO CZASU
5
Byem w Minneapolis w Minnesocie. Jest to wielki kraj
Norwegów. Miaem tam zgromadzenie _ byli™my w jakim™ wielkim
budynku, a byem tam wa™nie w zimie, czy na wiosnŸ. Mieszkaem
tam w maym, tanim hotelu. WierzŸ, Œe chrze™cijanie nie powinni
mieø wszystko tak luksusowe. Jezus nie mia gdzie skoniø Swojej
gowy, widzicie, a my musimy mieø to najlepsze, i tak duŒo
bezpiecze§stwa i wszystkiego innego. Wstyd nam. Rozumiecie? Lecz
may hotel^
I wtedy _ pewnego wieczora, gdy wróciem ze zgromadzenia^
NastŸpnego poranka wyszedem i spoŒyem ™niadanie, a kiedy
powróciem, miaem tam w maej przegródce dwudziestodwu
stronicowy list dla mnie. Nie wiem, jak ten czowiek w ogóle
wiedzia, Œe ja tam jestem. WiŸc ja go przeczytaem. I ach, chcecie
mówiø o dobrej krytyce? To bya dopiero krytyka. I ja to doceniam.
Oczywi™cie. KaŒdego czowieka, który naprawdŸ ma jaki™ argument
i chce krytykowaø _ to nas sprawdza. Wiecie, krytyka przynosi
dobre owoce, widzicie, gdy jeste™my ochotni przyj#ø j#, sprawdziø to.
11
WiŸc ten czowiek zbeszta mnie okropnie. By on dziekanem
pewnej uczelni i on powiedzia: 9Ubiegego wieczora mówie™, Œe
jeste™ w usudze juŒ dwadzie™cia piŸø lat”. (Trzydzie™ci jeden
obecnie.) Lecz on powiedzia: 9Dwadzie™cia piŸø lat”. Dalej mówi:
9Ja byem juŒ w usudze, zanim ty siŸ urodzie™”. I on powiedzia: 9I
ogl#daem wiele wspaniaych, dziwnych spraw”. Dalej mówi:
9Ubiegego wieczora jechaem piŸtna™cie mil przez o™lepiaj#c#
™nieŒycŸ, bo my™laem, Œe zobaczŸ sugŸ Chrystusa. Ale zastaem
tylko sprytnego wróŒbiarza”.
I on rzek^ Nie nazwa mnie 9bratem”; mówi po prostu
9Branham”. Nie mam nic przeciwko temu. WiŸc on powiedzia: 9A
sama ta idea _ ta teologia, to najlichsza, jak# kiedykolwiek w moim
Œyciu syszaem”. I on powiedzia: 9Na przykad powiedziae™, Œe
szatan nie moŒe uzdrowiø”. Dalej rzek: 9Czowiek, który stoi przed
tylu lud›mi, co ty, a popeni taki b#d!” Powiedzia: 9No wiesz, to
jest straszne”.
Dalej powiedzia: 9Pozwól, Œe ci co™ powiem, modzie§cze”. Dalej
mówi: 9Tutaj po drugiej stronie, za naszym seminarium” _ czy
lokalem _ 9jest pewna kobieta, która ma w tym wielk# wprawŸ”. I
rzek: 9Ona nosi na sobie wielki fartuch”. Dalej mówi: 9Ludzie
przychodz# tam po boskie uzdrowienie i oni^ A ona wychodzi i
dotyka ich wszystkich swoimi rŸkami po gowach, ot tak”. I
powiedzia: 9Potem, wiesz _ przede wszystkim wrzucaj# jej monety
do tego fartucha”.
12
Zatem, moŒecie zaraz zobaczyø, Œe to jest niezgodne z Pismem i
od pocz#tku niewa™ciwe. KaŒdy, kto ma choø trochŸ poznania
6
MÓWIONE S~OWO
Boga^ Widzicie? I powiedzia: 9Potem ona bierze i wyci#ga kilka
wosów z tyu na swojej szyi, zadra™nie ich Œyy i we›mie trochŸ krwi,
i umoczy te wosy w niej, potem idzie do maego potoku za tym
lokalem i wrzuca je poza gowŸ do tego potoku”.
Dalej mówi: 9Potem zacznie i™ø z powrotem do tych ludzi. A je™li
j# co™ zmusza spojrzeø wstecz” _ rzek _ 9to ci ludzie _ ta choroba
powraca na tych ludzi. A je™li nie” _ powiedzia _ 9to, patrz, ta
choroba nie wraca”.
I powiedzia: 9Obserwowali™my to”. Dalej rzek: 9Pewien procent
z nich zostao uzdrowionych”. I rzek: 9Tak wa™nie przedstawia siŸ
sprawa tego, co ty mówie™, Œe szatan nie moŒe uzdrawiaø”. OtóŒ, i
on rozwodzi siŸ jeszcze o wielu sprawach.
13
I ja pomy™laem: 9OtóŒ, je™li on po™wiŸci tyle czasu, by mi
napisaø dwadzie™cia i dwie stronice, powinienem mu napisaø
przynajmniej dwie stronice w odpowiedzi. Usiadem wiŸc i pisaem
jak najlepiej potrafiem. Sam nie potrafiŸ nawet przeczytaø mojej
pisaniny, wiŸc^ Nabazgraem mu wiŸc co™ krótko. I napisaem:
9Drogi bracie”. Musiaem go nazwaø w ten sposób. KaŒdy
mŸŒczyzna, który gosi piŸødziesi#t lat, powinien byø powaŒany za
brata _ gosi EwangeliŸ, bez wzglŸdu na to, w jaki sposób. I ja _
respektujŸ go jako mojego brata.
I ja pisaem: 9Ja sobie oczywi™cie bardzo ceniŸ i szanujŸ twoje
dugie lata w suŒbie dla naszego Pana”. Dalej pisaem: 9Na pewno
jestem wdziŸczny Bogu, Œe pozwoli ci doŒyø takiego wysokiego,
dojrzaego wieku, oraz za te sprawy, których dokonae™”, i tak dalej.
A by tam inny brat razem z nimi. WiŸc potem^ z tej uczelni.
NastŸpnie ni st#d ni zow#d napisaem: 9Lecz dziwn# rzecz# dla
mnie jest, Œe krytykujesz mnie tak bardzo z powodu tego, iŒ
powiedziaem, Œe szatan nie potrafiby uzdrowiø”. Dalej rzekem:
9OtóŒ, ty powiedziae™, Œe szatan potrafi uzdrawiaø. Jezus
powiedzia, Œe gdyby szatan móg wygnaø szatana, to jego królestwo
byoby rozdzielone”. Powiedziaem: 9Komu wiŸc bŸdŸ wierzy? Tobie
albo temu, co powiedzia Chrystus? Szatan nie moŒe uzdrowiø.
Chrystus tak powiedzia. On by dziaa przeciw samemu sobie. On
nie moŒe uzdrowiø”.
Lecz powiedziaem, Œe ja^ 9SpróbujŸ to wyja™niø, je™li mi
wybaczysz”. Dalej rzekem: 9Dziekanowi uczelni albo takiemu
wielkiemu czowiekowi jak ty _ chciabym ci powiedzieø: Jestem
misjonarzem i widziaem ludzi, przychodz#cych do boŒków, a oni
zostali uzdrowieni. W Le Salle Le Reine, we Francji, jest pewien
boŒek jakiej™ kobiety. A w ParyŒu widziaem miejsce, gdzie mieli
kobietŸ, martw# kobietŸ, i ludzie wytarli juŒ cay kamie§ spoza niej,
Œeby zachowaa miasto od klŸsk. Widziaem wszystkie te sprawy”.
OD TEGO CZASU
7
9Widziaem równieŒ ludzi w Ameryce, którzy nazywaj# siebie
uzdrowicielami i mówi#: 9Ja mam uzdrowienie tutaj i uzdrawiam w
ten sposób, mam uzdrowienie w tym^” Powiedziaem: 9To jest ta
sama sprawa. Rozumiesz? Uzdrowienie jest jedynie w Chrystusie”.
Dokadnie.
Dalej rzekem: 9Lecz ci ludzie _ ja nie w#tpiŸ, Œe ci ludzie zostali
uzdrowieni. Dzieje siŸ to jednak w ten sposób: Boskie uzdrowienie
dzieje siŸ na podstawie wiary. I ci ludzie, przychodz# do tej
czarownicy, o której opowiadae™, i oczywi™cie, otrzymuj# to. Oni
sobie my™l#, Œe przychodz# do Boga poprzez tŸ czarownicŸ, ale Bóg
ich uzdrawia na podstawie ich wiary”. Rozumiecie? Oni _ oni^
Oczywi™cie. Wy _ je™li macie dosyø wiary, by w to wierzyø, stanie siŸ
to. To siŸ dokadnie zgadza.
Dalej rzekem: 9Lecz dziwn# rzecz# dla mnie jest to, Œe dziekan
lutera§skiej uczelni opiera swoj# wiarŸ na przeŒyciu, zamiast na
Sowie BoŒym, kiedy Chrystus powiedzia, Œe szatan nie potrafi
uzdrowiø. Chodzi tu o ich podej™cie do tego. Oni wierz#, Œe
przychodz# do Boga poprzez tŸ czarownicŸ, czy poprzez tego boŒka,
i tym podobnie. S# to niewinni ludzie, którzy wierz#, Œe Bóg
uzdrawia”.
14
OtóŒ, okoo rok pó›niej byem tam na zgromadzeniu
chrze™cija§skich biznesmenów. A inny drogi brat, dr Aegery z
uczelni Betania napisa mi list, w którym mówi, Œeby mnie chcia
mieø tam u nich. Obawiaem siŸ tam pój™ø, poniewaŒ znaem tych
intelektualnych olbrzymów. Moje wyksztacenie z podstawowej
szkoy nie mogo im dorównaø. A on mnie zaprosi. Powiedziaem
wiŸc bratu Moore: 9JeŒeli teraz pojedziesz tam ze mn# i bŸdziesz
kompensowa brak mego wyksztacenia _ ja ciŸ tr#cŸ w kolano moim
kolanem i ty od tego momentu przejmiesz rozmowŸ”. A zatem, on
zgodzi siŸ pojechaø.
Siedzieli™my wiŸc koo stou. Usadowili nas koo piŸknego stou
tam w jednym pomieszczeniu gimnazjum. Mie, niepozorne
lutera§skie kobiety usugiway nam fajn# kolacj#, bardzo dobr#. A
kiedy^ Dr Aegery siedzia obok mnie i on powiedzia: 9OtóŒ, panie
Branham^” Kiedy sko§czyli™my rozmowŸ, on rzek: 9PragnŸ
powiedzieø tylko jedno. ProszŸ mi wybaczyø” _ powiedzia ten
czowiek. Dalej rzek: 9OtóŒ, ja^”
Ja odrzekem: 9To byo wybaczone juŒ na pocz#tku”.
A on powiedzia: 9My tutaj w Betanii pragniemy tego”. Dalej
rzek: 9My jeste™my^ jest to wielkie^” Tamci studenci, jeŒeli nie
s# w stanie opaciø swoich studiów, to maj# tam setki akrów pszenicy
i innych rzeczy, które uprawiaj#, aby zarobiø na opatŸ uczelni: to
bardzo fajna szkoa. I on powiedzia: 9My jeste™my pragn#cy.
8
MÓWIONE S~OWO
Studiujemy o Bogu”. I powiedzia: 9Przed kilku laty znale›li™my w
tym o Duchu šwiŸtym i jak On dziaa”.
15
Dalej powiedzia: 9Udali™my siŸ do zielono™wi#tkowców, którzy
twierdz#, Œe Go maj#”. I powiedzia: 9Widzieli™my, jak oni wierzgali
ponad stokami i tukli szyby w oknach, i tak dalej”. On powiedzia:
9Co oni maj#?”
Ja odrzekem: 9Ducha šwiŸtego”.
A on rzek: 9Tak?”
Ja powiedziaem: 9Oczywi™cie. Oni maj# tyle pary, Œe j# musz#
wypuszczaø przez gwizdek. Oni jej nie zastosuj# w akcji, nie pozwol#
jej dziaaø”. Dalej rzekem: 9To wszystko. Gromadzi siŸ im tyle pary,
Œe musz# jej daø upust w jaki™ sposób”. I powiedziaem: 9Oni po
prostu^ Gdyby™cie wy zastosowali t# sam# moc, t# sam# rzecz w
akcji, we wierze, razem ze Sowem BoŒym i zaczŸli na niej dziaaø,
rozumiecie, zamiast dawaø jej upust tylko _ rozumiecie _ to jest
Duch šwiŸty, który siŸ w tym potŸguje”.
I on powiedzia: 9WiŸc co my, luteranie, mamy twoim zdaniem?”
Ja odrzekem: 9Ducha šwiŸtego”. I wtedy on zatrzyma siŸ i
spojrza na mnie. Pomy™laem sobie: 9Panie, jeŒeli mi kiedykolwiek
pomagae™, to pomóŒ mi teraz, poniewaŒ ja sam dostaem siŸ^”
On powiedzia: 9Dobrze^”
16
Pomy™laem: 9Je™li mi tylko pomoŒesz, Panie^” On mi zawsze
pomóg _ w™ród czarnoksiŸŒników i diabów, i po caym ™wiecie w
trudnych sytuacjach.
I on powiedzia^ Ja powiedziaem: 9OtóŒ, suchaj pan”.
On powiedzia: 9Udali™my siŸ do _ polecieli™my do Los Angeles
do czowieka, który napisa o wszystkich tych darach”. I powiedzia:
9Kiedy tam przybyli™my, on powiedzia: RJa nie mam Œadnego z nich’.
Powiedzia: RJa tylko o nich pisaem’.”
Dalej mówi: 9OtóŒ, mogliby™my uczyniø to samo tutaj,
poniewaŒ^” On wzi# to bezpo™rednio z Pisma šwiŸtego.
9Pragniemy to zobaczyø. Tej nocy, kiedy tam przybyli™my i
zobaczyli™my to, powziŸli™my decyzjŸ, Œe to jest ze. I dlatego wa™nie
nazwali™my ciŸ sprytnym wróŒbiarzem”.
Ja odrzekem: 9Dobrze, ja wam to wybaczam, jak powiedziaem”.
Lecz dalej rzekem^
17
On powiedzia: 9Co my, luteranie, mamy?”
Ja odrzekem: 9Jak powiedziaem: Ducha šwiŸtego. Suchaj
teraz”. Pomy™laem, Œe podtrzymam rozmowŸ w jego wasnej linii,
Œeby to zrozumia. Powiedziaem: 9Pewnego razu pewien mŸŒczyzna
przygotowa wielki an pola i zasia tam nasienie zboŒa. On je
OD TEGO CZASU
9
codziennie obserwowa, aŒ pewnego ranka wyszed, a tam wyrosy
dwa mae kieki”. Wy wiecie, jak wygl#da zboŒe, kiedy wschodzi.
Dalej mówiem: 9Ten mŸŒczyzna sta na swojej werandzie i
powiedzia: RChwaa Bogu za ten plon zboŒa’.” Dalej rzekem: 9Czy
on je mia?”
On odrzek: 9OtóŒ, on je mia w pocz#tkowym stadium”.
Ja powiedziaem: 9Powiedzieliby™my wiŸc, Œe on mia je
potencjalnie. Z dnia na dzie§ te^ To byli™cie wy, luteranie, na
pocz#tku”. Dalej rzekem: 9Z dnia na dzie§ te listki wyrastay do
góry i wyroso z nich ›d›bo. To byli metody™ci”.
I ja powiedziaem: 9Potem metody™ci obejrzeli siŸ do tyu na
luteranów i powiedzieli: RJa ciŸ nie potrzebujŸ. Jestem ›d›bem. Ty
nie jeste™ w tym’. Lecz widzicie, ono musiao siŸ znowu posuŒyø
równieŒ listkiem, Œeby tam móg wpa™ø pyek. I z tego wyrós kos _
zielono™wi#tkowcy z oryginalnym^ Tak, jak byo na pocz#tku _
ziarno, które wpado do gleby, zrodzio znowu ziarno”. Ja
powiedziaem: 9OtóŒ, mieli™my wiele ple™ni na kosie, lecz mieli™my
równieŒ ziarna”. To siŸ zgadza. Powiedziaem: 9Tak, jak byo na
pocz#tku”.
Dalej powiedziaem: 9Dlatego wa™nie jestem w™ród ludzi. Oni s#
BoŒym ludem”. I rzekem: 9Widzisz, ko™ció zielono™wi#tkowy to
zaawansowany ko™ció lutera§ski, poniewaŒ to samo Œycie, które
byo w listkach, zrodzio zboŒe”. I to siŸ zgadza. On to zrozumia.
18
On odsun# swój talerz i powsta. Powiedzia^ spojrza na
swoich wspópracowników, na wszystkich studentów, i tak dalej _
na dziekanów i cae ich zgromadzenie, i powiedzia: 9My tutaj w
Betanii pragniemy Ducha šwiŸtego”. Zapyta: 9Bracie Branham, co
mamy czyniø, by Go otrzymaø?”
Ja powiedziaem: 9Odwróøcie swoje twarze od stou, podejd›cie
do ™ciany, uklŸknijcie pod ™cian# i b#d›cie naprawdŸ szczerzy”.
Podeszli™my do nich i wkadali™my na nich rŸce. Ponad
czterdziestu z nich otrzymao na miejscu Ducha šwiŸtego. A obecnie
maj# wiŸcej niŒ czterystu w tej szkole, czyni#cych wszelkiego
rodzaju cuda i znamiona. Co to jest? To jest Wylanie Ducha šwiŸtego
na luteranów. Rozumiecie? WszŸdzie, wszŸdzie Duch šwiŸty^ Nie
moŒemy tego ograniczyø i powiedzieø. 9My zielono™wi#tkowcy
mamy Go”. Bóg zerwa t# granicŸ i wyszed tam na zewn#trz i wzi#
wszystkich, którzy tam byli. 1Ktokolwiek chce, niech przyjdzie”.
Rozumiecie? Jest to dla ludzi.
Wylanie Ducha šwiŸtego jest przeŒyciem! Rzymscy katolicy,
@ydzi ortodoksyjni, którzykolwiek to s#, Chi§czycy, buddy™ci,
wszyscy: Ewangelia jest dla 9kaŒdego, kto chce, niech przyjdzie”.
10
MÓWIONE S~OWO
19
O, ja to wa™nie miujŸ; lubiŸ to po prostu. O, jak bardzo to miujŸ.
I ja wiem, Œe Bóg w ostatecznym dniu wzbudzi tych, o których
powiedzia, Œe ich wzbudzi. Ja temu wierzŸ. WierzŸ w ogólne
zmartwychwstanie _ to znaczy ci, którzy umarli wówczas w wierze
luteranów na pocz#tku, nie wyprzedz#^ oni nie wyprzedz# tych^
Tr#ba BoŒa zabrzmi, a wszyscy umarli w Chrystusie powstan#. To siŸ
zgadza.
WierzŸ, Œe Ko™ció dochodzi do Swej doskonao™ci ustawicznie,
dorasta. Kiedy nieprzyjaciel nadci#ga jak powód›, Duch BoŒy
podnosi sztandar przeciwko niemu _ i on siŸ umacnia coraz bardziej.
Obecnie dochodzi to do tej ostatniej rzeczy, o której mówiem
ubiegego wieczora. O, ja wierzŸ, Œe On przyjdzie. WierzŸ równieŒ, Œe
te nasze stare, kruche ciaa zostan# przemienione i upodobnione do
Jego wasnego chwalebnego ciaa.
20
Gosiem o tym, jak On przemieni Abrahama i SarŸ z powrotem
w modego mŸŒczyznŸ i kobietŸ, Œeby mogli mieø to niemowlŸ.
Mówiem teŒ o tym, jak niedawno czesaem te dwa lub trzy wosy,
które mi jeszcze pozostay. Moja Œona powiedziaa mi _ ona rzeka:
9Billy, ty jeste™ niemal ysy”.
Ja odrzekem: 9Lecz ja nie zgubiem Œadnego wosa”.
Ona rzeka: 9Powiedz mi zatem, proszŸ, gdzie one s#”.
Ja powiedziaem: 9Kochanie, powiedz mi, gdzie one byy, zanim
je miaem. Gdziekolwiek one byy przedtem, tam czekaj# na mnie
obecnie, Œebym do nich powróci”. Amen. To siŸ zgadza. To jest^
Nawet wosy na twojej gowie s# policzone. Ani jeden z nich nie
zginie. To siŸ dokadnie zgadza. Z czego jeste™my uksztatowani?
Skadamy siŸ z szesnastu pierwiastków. Jest to potas, zwi#zki
organiczne, kosmiczne ™wiato, i tak dalej. I to wa™nie Bóg mia
rozoŒone^
21
Bóg jest wielkim Budowniczym. Zanim On mia w ogóle ludzk#
istotŸ na ziemi, On sobie rozoŒy materia, jak budowniczy, który
buduje z czŸ™ci skadowych. On mia zamiar stworzyø czowieka na
Swoje wasne podobie§stwo i daø im ziemiŸ, gdzie mogliby
przebywaø. I oni byli mniejszymi bogami niŒ On.
Jezus powiedzia: 9Wasz zakon mówi, Œe jeste™cie bogami”. To
jest wadza, królewska wadza nad ziemi#. On móg czyniø cokolwiek
chcia. A grzech siŸ w™lizn# i oto kobieta rodzi dziecko. A kiedy ono
siŸ urodzi, to dziecko musi umrzeø. Rozumiecie? Dokadnie tak jest.
Jest to wypaczone urodzenie. Lecz potem, kiedy ono narodzi siŸ na
nowo, to koryguje to wypaczone urodzenie i daje mu Mywot Wieczny
przez Ojca, Jezusa Chrystusa.
O, bracie, Jezus powiedzia: 9Kto sucha Mego Sowa^ Kto
OD TEGO CZASU
11
spoŒywa Moje ciao i pije Moj# Krew, ma @ywot wieczny i Ja go
wzbudzŸ znowu w ostatecznym dniu”. Amen. 9Wszyscy, których Mi
da Ojciec, przyjd# do Mnie” i nikt nie zginie. Amen. On wzbudzi ich
znowu w ostatecznym dniu. šmierø ani nic innego nie moŒe nas
od6czyø. Jeste™my na zawsze w Obecno™ci Boga. Jak bardzo to
miujŸ.
22
Krótki cytat^ Ja bardzo rzadko^ Nie powiem tego duŒo.
MówiŸ po prostu wiele, a nie powiem niczego. Lecz czasami^ Nie
jestem takim, jak bracia kaznodzieje tutaj, którzy s# wyksztaceni i
wiedz#, jak te sprawy uszeregowaø. Lecz czasami mówiŸ co™, i to mi
pomaga bardzo, mimo wszystko. Niedawno powiedziaem co™, co
byo niezmiernie waŒne dla mnie.
Rozmy™laem o gwarancji naszego odej™cia na drug# stronŸ. I
potem^ Stwierdzamy, Œe pewnego razu BoŒe dzieci byy
niewolnikami w Egipcie. Rzucano im chleb _ sple™niay, skaŒony.
Cokolwiek to byo, musieli to spoŒywaø. Oni gwacili ich dziewczyny,
zabijali im synów; cokolwiek tylko chcieli^ A oni byli ludem
BoŒym. To siŸ zgadza. OtóŒ, ale oni byli niewolnikami i nie mogli
sobie pomóc w tej sprawie.
Lecz pewnego dnia wyszed z pustyni prorok z towarzysz#cym
mu Supem Ognia, zwisaj#cym nad nim. I on im zwiastowa Sowo
BoŒe _ Œe istnieje kraj, opywaj#cy mlekiem i miodem, który Bóg da
Abrahamowi z obietnic#, Œe do niego zaprowadzi jego dzieci. Ten
prorok by potwierdzony, Œe jest od Boga, przez cuda i znamiona,
które on czyni, kiedy by w Egipcie. I lud uwierzy temu mŸŒczy›nie.
I on wyszed z Egiptu. Dzieci Izraela wyszy i przyszy do
miejscowo™ci Kadesz Barnea, które byo w owym czasie trybunaem
s#dowym dla ™wiata. Tam wa™nie przypad na Izrael s#d, kiedy nie
uwierzy znakowi, który szpiedzy przynie™li _ winogrona i inne
rzeczy z tego kraju.
23
Przypomnijcie sobie teraz. Nikt z ich grupy nie by dotychczas w
tym kraju. Oni tylko syszeli o nim. Wiara przychodzi przez
suchanie, a Bóg da obietnicŸ. Czy to pojmujecie? Bóg da obietnicŸ
i oto przychodzi MojŒesz, ten prorok-uciekinier maj#c potwierdzone
znaki i udowadniaj#c, Œe to by Bóg, który prowadzi ich do tego
kraju, którego nigdy przedtem nie widzieli. Jaki to doskonay
przedobraz na dzisiaj. Nikt z nas nie by dotychczas tam w górze.
ZwaŒajcie. Kiedy oni przyszli do Kadesz Barnea _ do trybunau
s#dowego, mieli w™ród siebie wielkiego wojownika imieniem Jozue,
co oznacza Jahwe-Zbawiciel, Jozue. OtóŒ, on przeprawi siŸ przez
Jordan do tego obiecanego kraju i powróci z dowodem, Œe to jest
dobry kraj. On mia winogrono _ dwaj mŸŒczy›ni nie™li jedn# ki™ø.
Oni mogli skosztowaø z niebia§skich rzeczy z drugiej strony, z
12
MÓWIONE S~OWO
obiecanego kraju, z dobrego kraju, opywaj#cego mlekiem i miodem.
Oni powrócili, by udowodniø, Œe ten kraj jest prawd#, Œe BoŒe Sowo
byo dokadnie tym, co MojŒesz powiedzia, Œe byo powiedziane
dziŸki inspiracji od Boga. On tam by.
24
Oni mogli mieø swoje wasne domy. Ci obywatele^ Oczywi™cie,
oni musieli walczyø o kaŒdy cal ziemi, któr# zajŸli. Bóg powiedzia
Jozuemu w ksiŸdze Jozuego 1. rozdzia, Œe 9kaŒde miejsce, po którym
st#paø bŸdzie twoja stopa, bŸdzie wasze”. Tak samo jest i dzisiaj.
KaŒde miejsce, na którym stan6 stopy naszych nóg, jest nasz6
posiado™ci6. Tylko id›cie. šlady stóp oznaczaj6 wasno™ø. Tylko j6
we›cie w posiadanie.
PamiŸtajcie wiŸc, oni musieli walczyø o kaŒdy cal tej drogi.
Niektórzy ludzie potrafi# po prostu wzi#ø ten oburŸczny miecz i
odpŸdziø trochŸ cie§. Niektórzy potrafi# przebiø siŸ aŒ do BoŒego
uzdrowienia, do kaŒdej obietnicy BoŒej _ przy pomocy niego. To siŸ
zgadza. To Sowo jest Mieczem i jest potrzebna wiara, by siŸ
podporz#dkowaø temu Mieczowi, to prawda _ wiara w obiecane
Sowo.
Stwierdzamy teraz, Œe kiedy^ Oni powrócili i mówili, Œe mog#
posi#™ø ich domy, i tak dalej. Izrael wkroczy do obiecanego kraju,
budowali domy, wychowywali swoje dzieci, Œyli w pokoju. Wszystkie
pozostae narody odnosiy siŸ do nich z respektem. Jaka to wspaniaa
rzecz. Lecz w ko§cu na zboczu pagórka pojawiy siŸ groby. Oni siŸ
zestarzeli, umierali, zostali pogrzebani.
25
Potem pewnego dnia przyszed kolejny wielki Wojownik,
najwiŸkszy z wszystkich _ Emanuel. On zst#pi na ziemiŸ i
powiedzia: 9To nie jest ten kraj. Lecz w domu Mego Ojca jest wiele
paaców. Gdyby tak nie byo, to bym wam powiedzia. IdŸ, aby wam
przygotowaø miejsce, i przyjdŸ znowu, by was zabraø do Siebie”.
ZauwaŒcie. On przyszed do Jego Kadesz Barnea _ na GolgotŸ, gdzie
wycierpia karŸ s#du za grzechy nas wszystkich. Kara BoŒego s#du
zostaa zapacona sprawiedliwie, kiedy Chrystus umar na Golgocie
i zapaci cenŸ za grzechy nas wszystkich. I On przeprawi siŸ przez
Jordan, jak wiemy, przez Jordan ™mierci do tego kraju po drugiej
stronie, a trzeciego dnia powróci, tak samo jak Jozue, przynosz#c
dowód tego, Œe kiedy czowiek umrze, moŒe oŒyø na nowo. Po ™mierci
istnieje Œywot. On to udowodni.
A zatem^ On powiedzia: 9Jako zadatek tego, zaliczka^ (wy
wiecie, co to jest zadatek czego™ _ zaliczka), id›cie tam do miasta
Jeruzalem i czekajcie. Ja wam po™lŸ zadatek waszego zbawienia”.
Amen. Zaczynam siŸ teraz czuø naboŒnie. I oni czekali, aŒ otrzymali
ten zadatek.
26
Nawet obecnie, w dzisiejszym czasie, ten sam Duch šwiŸty, który
OD TEGO CZASU
13
nas podniós z grzesznego Œycia, jakim kiedy™ Œyli™my^ I my juŒ
jeste™my umarli w Chrystusie, pogrzebani i wskrzeszeni razem z Nim
w Jego zmartwychwstaniu, i siedzimy obecnie na niebia§skich
miejscach razem z Nim, amen, obserwuj#c Go, dziaaj#cego w™ród
nas. Dlaczego? Dlaczego ja nie jestem gdzie™ tam _ w™ród
denominacji? PoniewaŒ tylko ci, którzy s# umarli i pogrzebani razem
z Nim, i powstali razem z Nim w Jego zmartwychwstaniu^ A
obecnie _ nie bŸdziemy, my juŒ teraz jeste™my w niebia§skich
miejscach w Jezusie Chrystusie, spogl#daj#c wstecz, sk#d kiedy™
przyszli™my. Jest to bezpo™redni dowód, Œe otrzymali™my w tym
dzia, poniewaŒ umarli™my, a nasze Œycie jest ukryte przez Chrystusa
w Bogu i juŒ zostali™my wzbudzeni z Nim w zmartwychwstaniu.
Amen. O, moi drodzy.
Jak powiedziaa pewna stara, kolorowa siostra _ wybacz mi, mój
drogi kolorowy przyjacielu. Ja to przedstawiŸ w ten sposób, jak ona
to uczynia. Ona bya zagorzaym poudniowcem. Powiedziaa:
9OtóŒ, pragnŸ zoŒyø ™wiadectwo dzisiaj wieczorem, doktorze”.
9W porz#dku. ProszŸ bardzo, siostro”.
Ona powiedziaa: 9PragnŸ to powiedzieø nastŸpuj#co: Nie jestem
tym, czym powinnam byø” _ i dalej rzeka _ 9nie jestem tym, czym
chciaabym byø. Lecz jedno jest pewne. Nie jestem juŒ tym, czym
byam kiedy™”. Tak jest. Ona wiedziaa, Œe podniosa siŸ gdzie™
wyŒej. Amen.
27
Co to jest? Dowód tego, Œe jeste™my obecnie martwi. Nasze Œycie
jest ukryte przez Chrystusa w Bogu, jeste™my zapieczŸtowani
Duchem šwiŸtym i wzbudzeni razem z Nim, i siedzimy na
niebia§skich miejscach, obserwuj6c Go. Pomy™lcie o tym. Nie moc,
lecz autorytet. My nie mamy mocy; mamy autorytet. Chrystus ma
moc. On jest moc6, lecz my mamy autorytet.
Nie musi to byø co™ wielkiego. We›cie zwykego policjanta,
stoj#cego tutaj na ulicy, nosz#cego swój pistolet przypiŸty bardzo
nisko u swego boku, z naci™niŸt# na uszy czapk#, a samochody jad#
po ulicy szybko™ci# sze™ødziesiŸciu mil na godzinŸ. On nie ma mocy,
by zatrzymaø choø jednego z nich. O nie. Patrzcie, niektóre z nich
maj# trzysta lub czterysta koni mechanicznych i mkn# z gwizdem^
Lecz niech on tylko wyjdzie, jego gwiazdka siŸ l™ni. On podniesie
swoj# rŸkawiczkŸ i zagwiŒdŒe. Zaraz usyszysz kwiczenie hamulców
i wszystko inne. On nie ma mocy, lecz ma autorytet. Amen. Alleluja.
Tam wa™nie znajduje siŸ Ko™ció dzisiaj wieczorem. On ma
autorytet, poniewaŒ zosta wzbudzony w Chrystusie: autorytet.
OtóŒ, gdyby ten policjant powiedzia: 9Obawiam siŸ tam wyj™ø.
Ja nie wiem. Mój urz#d nie udzieli mi moŒe poparcia”, to oni bŸd#
14
MÓWIONE S~OWO
ci#gle dalej mkn#ø ze ™wistem. A ja wam mówiŸ, Œe nawet sama
™mierø zakwiczy na swoich hamulcach, kiedy powstanie ten
autorytet w Imieniu Pana Jezusa: 9W Moim Imieniu diaby wyganiaø
bŸd#, nowymi jŸzykami mówiø bŸd#, wŸŒe braø bŸd#, a choøby co™
™miertelnego wypili, nie zaszkodzi im. Na chorych rŸce wkadaø
bŸd#, a oni wyzdrowiej#”.
9MiujŸ Go, miujŸ Go
Bo On wpierw umiowa mnie
I wykupi zbawienie me
Na Golgocie”.
28
Ojcze, BoŒe, podajemy te ™wiadectwa, by po prostu pomóc
ludziom. Uspokój teraz nasze my™li, Panie, kiedy podchodzimy do
Twego Sowa. Daruj Panie, Œeby Duch šwiŸty wzi# tych kilka sów
teraz i zakotwiczy je w sercach suchaczy, i niechaj w kaŒdym sercu
rozbrzmiewaj# dzwony rado™ci z Niebios. Prosimy o to w Imieniu
Jezusa. Amen.
29
W Ewangelii ™w. Mateusza 4. rozdzia; i pragnŸ czytaø 17. werset.
Od tego czasu pocz Jezus kazaø i mówiø: Pokutujcie,
albowiem siŸ przybliŒy o królestwo niebieskie”.
ZajmŸ teraz okoo dwudziestu czy trzydziestu minut waszego
czasu^ 9Od tego czasu” _ pragnŸ to uŒyø jako temat:
Od tego
czasu” _ trzy sowa. OtóŒ, bywaj# czasy i dziej# siŸ sprawy, które
zmieniaj# cay bieg naszego Œycia. My to wiemy. Jeste™my tego
wszyscy ™wiadomi. Pewne rzeczy dziej# siŸ w ci#gu pielgrzymki
naszego Œycia, które zmieniaj# nam cay bieg naszego Œycia.
30
OtóŒ, tak jak dziecko. MoŒe mówie™, kiedy bye™ dzieckiem, Œe
dziay siŸ pewne rzeczy. Miaem pewnego czowieka w domu^ Te
wizje, które czowiek widzi tutaj na podium, s# zaledwie^ One s#
rzeczywi™cie^
One s# wizjami, lecz nie rzeczywistymi wizjami. One s#^ To
jeste™cie wy, którzy to czynicie. To nie jestem ja _ to jeste™cie wy. Wy
czynicie to sami. Nie zdajecie sobie z tego sprawy, lecz czynicie to.
Boga nie moŒna wyja™niø. Wszyscy musicie wierzyø Bogu wiar#.
Gdyby™cie potrafili wyja™niø Boga, nie byoby to wiŸcej wiar#. Nikt
nie potrafi Go wyja™niø. Lecz to jest tak, jak^ Jezus by BoŒym
darem dla ziemi.
31
Lecz kiedy _ pewnego dnia ~azarz zachorowa. Zanim on
zachorowa, Bóg powiedzia Swemu Synowi: 9Odejd›” i powiedzia
Mu wszystko, co siŸ miao wydarzyø, bowiem On powiedzia w ew.
Jana 5, 19: 9Syn nie moŒe nic czyniø Sam z Siebie, tylko co widzi, jak
Ojciec czyni”. OtóŒ, to musi byø prawd#, bo On by kama. A nie
moŒecie czyniø Go kamc#, bo On jest Bogiem. Rozumiecie? WiŸc
OD TEGO CZASU
15
Ojciec odesa Go stamt#d. Oni posali po Niego, prosz#c o pomoc dla
~azarza, lecz zamiast tego, aby przyszed, On to po prostu
zignorowa. On wiedzia, co siŸ bŸdzie dziaø, wiŸc On poszed dalej.
Oni znowu posali, a On to znowu zignorowa. W ko§cu powiedzia:
9~azarz zasn#”.
A oni rzekli: 9To on odzyskuje zdrowie”.
Wtedy On powiedzia im zrozumiale: 9~azarz umar i ze wzglŸdu
na was cieszŸ siŸ, Œe tam nie byem. Lecz idŸ, aby go wskrzesiø”.
Potem spotka siŸ z Mart#, a Marta powiedziaa: 9Panie, gdyby™
tutaj by, nie umarby mój brat. Lecz nawet teraz o cokolwiek Ty
poprosisz Boga, to Ci Bóg da”.
32
A przy grobie _ patrzcie. Ojciec Mu to juŒ pokaza. On
powiedzia: 9Ojcze, dziŸkujŸ Ci. Ty juŒ uczynie™ te sprawy. (Lecz On
modli siŸ, by podaø wzór.) MówiŸ to z powodu tych, którzy stoj#
wokoo. ~azarzu, wyjd›”. A czowiek, który by juŒ cztery dni w
grobie, wyszed z grobu. My temu wierzymy; to jest Ewangelia. On
nie mówi niczego o tym, Œeby odczu osabienie. Lecz kiedy
niepozorna kobieta dotknŸa siŸ brzegu Jego szaty, to On powiedzia,
Œe odczu osabienie.
Co to byo? To by Ojciec, posuguj#cy siŸ Jego darem. I to
podnioso Go i pokazao, co siŸ miao dziaø, i co siŸ stao, i tak dalej.
A potem tak wa™nie siŸ dziao. On kontynuowa i po prostu
odgrywa Swój dramat.
Lecz ta niewiasta _ ona i jej wiara posuŒya siŸ BoŒym darem.
Ona sobie powiedziaa: 9Gdybym siŸ Go tylko moga dotkn#ø”.
Rozumiecie? A bya to niewiasta^ Jezus nie wiedzia, kto to by,
kto siŸ go dotkn#? On rzek: 9Twoja wiara (nie 9Ja to uczyniem”,
lecz) 9twoja wiara ocalia ciŸ, rozumiesz, twoja wiara” _ nie Jego
wiara; jej wiara. I to wa™nie osabio Go.
33
OtóŒ, w tych zgromadzeniach i ci, którzy wyjeŒdŒaj# i towarzysz#
nam po okolicy, i wiedz# po prostu, jak Duch šwiŸty^ Te sprawy
tutaj czyni# was moŒe podejrzliwymi. Lecz je™li wyjedziecie raz
gdzie™ i obserwujecie, co siŸ dzieje, zobaczycie po prostu, jak On
przepowiada dokadnie^
I zapytujŸ siŸ kaŒdego z was: Czy cokolwiek, co powiedziaem
kiedykolwiek w moim Œyciu, nie stao siŸ dokadnie tak, jak byo to
powiedziane? To siŸ zgadza. MówiŸ to juŒ wiele miesiŸcy przedtem _
zupenie dokadnie. Ilu z was byo tutaj, kiedy przejeŒdŒaem przez
Waszyngton po raz pierwszy przed laty? Przypominacie sobie, Œe
musiaem braø ludzi za rŸkŸ i staem tam i trzymaem ich, Œeby siŸ po
prostu dowiedzieø, co to byo. I powiedziaem wam wtedy wszystkim,
Œe On mi powiedzia, iŒ je™li bŸdŸ szczerym, to rozpoznam kaŒd#
16
MÓWIONE S~OWO
tajemnicŸ ich serca. Ilu z was syszao, jak to przepowiadaem? Tutaj
to macie. Widzicie? Czy siŸ to urzeczywistnio? Zupenie dokadnie.
Rozumiecie?
I ja czekam w tej chwili. Dlaczego urz#dzam takie naboŒe§stwa
jak to? PowstrzymujŸ siŸ, czekaj#c by zobaczyø, jaki bŸdzie nastŸpny
etap. To zgadza siŸ dokadnie. Nie wiem, w któr# stronŸ wyruszyø.
Wyruszam potem na pole misyjne zastanawiaj#c siŸ po prostu, wiem
bowiem, Œe jeste™my cakiem na ko§cu. Rozumiecie? Nie wiem, jak
blisko jeste™my, lecz wierzymy, Œe jeste™my na ko§cu.
34
Wydarzyy siŸ pewne rzeczy. Kiedy byem maym chopcem, On
mówi do mnie. On powiedzia: 9Nigdy nie pal, nie pij, ani nie kalaj
swego ciaa. Jest dla ciebie pewna praca do wykonania, kiedy
bŸdziesz starszym”. Jest to zanotowane tam w ksiŸdze. MoŒecie to
sobie przeczytaø. A mój brat i inni my™leli sobie, Œe jestem po prostu
nerwowy.
A potem On mówi dalej i za dwa lub trzy dni po tym powiedzia,
jak ten most zostanie przerzucony ponad t# rzek# tuŒ poniŒej naszej
obecnej kaplicy. Szesnastu mŸŒczyzn miao zgin#ø podczas jego
budowy. I oni to zapisali. A za dwadzie™cia dwa lata od tego czasu
wydarzyo siŸ to zupenie dokadnie i szesnastu mŸŒczyzn stracio
swoje Œycie. Nie byo ani jednej sprawy z tych tysiŸcy, która by siŸ
nie wypenia zupenie dokadnie. Rozumiecie? To siŸ zgadza.
Widzicie, kiedy byem dzieckiem, dziay siŸ rzeczy, które wywary na
mnie trwae wraŒenie.
35
Zatem czas _ z biegiem czasu zdarzaj# siŸ tu i tam pewne rzeczy,
które wywary wielkie wraŒenie na nasze Œycie. Na przykad gdy
mówimy: niemoralna kobieta. One przychodziy wyznawaø swoje
grzechy. Niedawno miaem rozmowŸ z tak#. Bya to najŒao™niejsza
sprawa. W pewnym domu _ siedzieli™my tam i oni^
Ludzie mi dzwoni#, przychodz# z caego ™wiata. Czonek zarz#du
naszego zboru^ Niektórzy z nich s# w tym budynku dzisiaj
wieczorem. Oni wiedz#, Œe to jest prawd#. Okoo trzystu czeka na
li™cie na rozmowŸ i oni przyjeŒdŒaj# z Afryki, z Azji, z Europy, ze
wszystkich stron, gdzie byem _ czekaj#, obserwuj#. Oni pisz# tam i
z powrotem, aŒ uzgodni# termin. I my tam siedzimy, aŒ Duch šwiŸty
objawi wszystko i potem mówi im po prostu, co maj# uczyniø i jak to
zrobiø. A nie zawiodo to ani jeden raz. Rozumiecie?
Taki czowiek przychodzi i czeka. MoŒe to jest co™ w ich Œyciu.
Oni znaj# plan zbawienia i te sprawy, lecz jest pewna rzecz, z któr#
sobie nie umiej# poradziø _ jak to uczyniø. I oni czekaj# miesi#ce,
czekaj#c aŒ siŸ to stanie. Rozumiecie?
36
Pewnego razu przysza do mnie pewna niewiasta. Nie byo to w
OD TEGO CZASU
17
domu, byo to na zgromadzeniu. A ta niewiasta^ Wszedem na
oddzia, gdzie mieli umysowo chorych w kaftanach bezpiecze§stwa,
a to byo^ Wszedem tam. I ci ludzie nie mogli byø w™ród
publiczno™ci. Oni byli w kaftanach bezpiecze§stwa, a nad
niektórymi musieli czuwaø opiekuni.
I wtedy, kiedy wszedem do ™rodka, piŸkna moda kobieta
siedziaa tam, ™liczna moda dziewczyna. I ja powiedziaem: 9Dzie§
dobry”.
Ona powiedziaa: 9Dzie§ dobry. Czy jeste™ bratem Branhamem?”
Ja odrzekem: 9Tak, jestem”. I powiedziaem: 9OtóŒ, nie wiem po
prostu, gdzie mam rozpocz#ø”.
Ona powiedziaa: 9@yczyabym sobie, aby™ rozpocz# ode mnie”.
A ja powiedziaem: 9Od ciebie?” I zapytaem: 9Czy i ty jeste™
pacjentk#?”
Ona powiedziaa: 9Tak jest”.
Ja powiedziaem: 9To jest tylko dla umysowo chorych”.
Ona odrzeka: 9Ja wa™nie tak# jestem”. Powiedziaem^ Ona
rzeka: 9Czy chciaby™ posuchaø mojej historii?”
Ja powiedziaem: 9Oczywi™cie, pani”.
37
I co mi opowiadaa ta kobieta. Moda, okoo dwudziestu piŸciu lat
_ dwadzie™cia dwa do dwudziestu piŸciu lat, s#dzŸ, Œe co™ koo tego,
bardzo ™liczna kobieta i wygl#daa, jakby chciaa uszczŸ™liwiø
kaŒdego mŸŒczyznŸ _ piŸkna moda królowa. I ona mi powiedziaa,
Œe kiedy^
Zostaa wychowana w chrze™cija§skim domu. A kiedy dorastaa,
zaczŸa chodziø z chopcem, który pali i pi. I pewnej nocy podano
jej napój zmieszany z alkoholem, niekoniecznie z czym™, co by j#
powalio, lecz z czym™, co sprawio, Œe ona nie moga^ OtóŒ ona^
Byo to co™ _ niemoralny akt. I ona potem postanowia, Œe umy™lnie
zmarnuje swoje Œycie.
Staa siŸ alkoholiczk#; staa siŸ prostytutk#; zabrano j# i posano
do Domu Dobrego Pasterza, kiedy miaa dopiero okoo piŸtnastu lat
_ katolicki zakad _ zmienili jej religiŸ z tego, czym bya na
katoliczkŸ. Wysza z niego, my™laa, Œe bŸdzie w porz#dku,
powiedziaa jednak, Œe stao siŸ to samo.
Potem j# znowu zabrano. Wtedy juŒ bya dojrza#. Przychwycono
j# i spŸdzia dwa lata w domu poprawczym dla kobiet. I tam oni
sobie my™leli, Œe pozbya siŸ tego cakiem.
Powiedziaa, Œe kiedy wysza, to samo rozpoczŸo siŸ na nowo.
38
A ja powiedziaem: 9OtóŒ, pani, to jest^ Ty próbujesz tylko
18
MÓWIONE S~OWO
odwróciø now# stronicŸ Œycia. To nie bŸdzie funkcjonowaø”. I
powiedziaem: 9MoŒe to brzmi staromodnie^” Powiedziaem:
9PragnŸ ciŸ o co™ zapytaø”. Powiedziaem: 9Czy siŸ nigdy nie
spodziewaa™, Œe wyjdziesz za m#Œ _ bŸd#c tak# ™liczn# kobiet#, oraz
Œe bŸdziesz miaa mŸŒa i dzieci jak kaŒda normalna kobieta?”
Ona odrzeka: 9Tak, lecz kto na tym ™wiecie chciaby mnie?” I ona
rzeka: 9Co mogabym obiecaø maŒonkowi?” Dalej mówia: 9Miaam
takie ataki popŸdliwo™ci, Œe byam skonna do bójki, i przeklinaam
i piam”. I rzeka: 9ZaczŸam piø i nie przyszam do domu miesi#c”.
Powiedziaa: 9Który mŸŒczyzna chciaby mieø co™ wspólnego z tak#
Œon# jak ja?”
Ja odrzekem: 9On by nie chcia”. Lecz powiedziaem: 9Czy
pomy™laa™ kiedykolwiek, Œe zamiast czego™ po prostu _ jakiej™
szkoy lub odwrócenia nowej stronicy w Œyciu _ czy co™ innego
mogoby ci pomóc, kiedy to jest diabe?”
Ona odrzeka: 9Panie Branham, ja temu zawsze wierzyam”.
Dalej rzeka: 9OtóŒ, oni mówi#, Œe jestem delikwentk#”.
Ja rzekem: 9Ja temu nie wierzŸ. My™lŸ, Œe diabe ciŸ owadn#”.
A ona rzeka: 9Ja tak zawsze my™laam”.
Powiedziaem: 9OtóŒ, jedynym sposobem, jak pozbyø siŸ diaba,
jest modlitwa”. Dalej rzekem: 9UklŸknijmy teraz i módlmy siŸ”.
I ona siŸ modlia. I modlia siŸ tam przez chwilŸ. Ja modliem siŸ
razem z ni# i ona siŸ obejrzaa, i powiedziaa: 9O, panie Branham, ja
wierzŸ, Œe odchodzŸ st#d jako inna dziewczyna”.
Ja powiedziaem: 9Nie. Ty odejdziesz st#d taka sama, jaka
przysza™. Rozumiesz? Ty przyjmujesz to tylko przez pojmowanie
umysu”. Dalej rzekem: 9Powinna™ siŸ powaŒnie zabraø do tej
sprawy z Bogiem, siostro”.
39
UklŸkli™my wiŸc na nowo i zaczŸli™my siŸ modliø. Po pewnej
chwili ona dotknŸa siŸ Czego™. Potem siŸ odwrócia i zy spyway jej
po policzkach z tych wielkich br#zowych oczu. Ona powiedziaa:
9Bracie Branham, ja tego juŒ nigdy nie zrobiŸ”. O, ona wtedy
naprawdŸ co™ znalaza.
Obecnie wysza za m#Œ i ma dwoje lub troje dzieci. Od tego dnia
juŒ nigdy nie pia. Ona juŒ nie palia. Widzicie, co™ siŸ stao.
Lecz widzicie, zaczŸo siŸ to wtedy, kiedy bya jeszcze dziewczyn#
_ grzeszny czyn. Mody chopak, moŒe mody, nowoczesny Elvis,
ostrzyŒony do bloku i waŸsa siŸ na dworze my™l#c, Œe jest taki
sprytny, czy co™ w tym sensie. I wiecie, najpierw zdoby sobie
dziewczynŸ i zam#ci jej w gowie, i potem posuŒy siŸ takim
podstŸpem. To jest nowoczesny Judasz. To siŸ zgadza. OtóŒ, ona tego
OD TEGO CZASU
19
nie zamierzaa czyniø, lecz zaczŸo siŸ to, kiedy bya jeszcze
dzieckiem.
40
Pijacy _ spotkaem wielu z nich; oni mi mówili: 9Bracie
Branham^” w dzielnicach biedoty i bezrobotnych alkoholików.
Kiedy byem w Nowym Jorku niedawno^ Nie bŸdŸ mia czasu,
by to opowiedzieø, lecz natrafiem tam na pijaka. On by guwernerem
banku i ja mogem ogl#daø, sk#d on by. On rzek: 9Przyszedem
pewnego wieczora do domu. Znalazem list na poŒegnanie: RDrogi
Janie’. My™laem, Œe utopiŸ mój smutek w kieliszku. Oto jestem. Czy
daby™ mi øwierø dolara na drinka?” I tutaj to macie. Oni nie maj#
zamiaru tak czyniø.
Palacz papierosów _ kobieta, która wypalia swego pierwszego
papierosa, nie miaa zamiaru staø siŸ tytoniowym molem. Ten
chopiec _ kiedy po raz pierwszy palie™ tego maego zioowego
papierosa, nie chciae™ siŸ staø naogowym palaczem. Kiedy wypie™
pierwszego towarzyskiego drinka, nie miae™ zamiaru staø siŸ
pijakiem. Widzisz, ty tego nie miae™ w zamiarze, lecz zacz#e™ piø,
poniewaŒ kto™ wywar na ciebie taki wpyw. O to chodzi.
41
O, róŒne wydarzenia z tych trzydziestu jeden lat z caego ™wiata,
i ze wszystkich stron _ syszaem wyznania i róŒne sprawy, które
podnosz# czowiekowi wosy na gowie. Kiedy pomy™lŸ o tych
sprawach, które syszaem, jak je wyznawali i jak one siŸ rozpoczŸy,
jak niewinnie one wygl#day _ jak piŸknie wygl#da grzech, i jak
wydaje siŸ to byø poci#gaj#ce. Lecz to jest droga ™mierci. Nie id›cie
po niej. Cokolwiek czynicie, 9trzymajcie siŸ z dala od wszelkiego
rodzaju za”.
42
Kamca, on nie^ On my™la, Œe powie bahe kamstwo swojej
matce. Poszed wiŸc, rozgryz kilka ziaren kawy i dmuchn# swoim
oddechem matce w twarz.
9Widzisz, ja wcale^ ja nie paliem, mamo”. Lecz on kama.
Czerwone ™wiato ™wieci: 9Nie czy§ tego, mody chopcze”. Nie
jest atwo dostaø siŸ do pieka. Czowiek musi sobie wywalczyø swoj6
drogŸ do pieka. KaŒdym razem, kiedy popenisz co™ zego, zaby™nie
mae czerwone ™wiato w twoim wnŸtrzu i przychodzi odliczanie:
1Modzie§cze, nie czy§ tego! Moda dziewczyno, nie czy§ tego!”
Widzisz, jest to co™, co siŸ dzieje w tobie. Lecz ty to zaraz zaguszasz.
43
Przechodzisz koo ko™cioa i syszysz, jak ludzie ™piewaj# pie™ni
Ewangelii. Chcesz naprawdŸ wej™ø do ™rodka. Lecz ach, mój drogi,
zapalasz nastŸpnego papierosa i pokrŸcisz swoj# gow#. Co próbujesz
uczyniø? Torujesz sobie drogŸ prosto przez kaŒd# barykadŸ.
Bóg nie posya ciŸ do pieka; ty sam posyasz siebie do pieka!
Przerywasz kaŒd# barykadŸ, przejeŒdŒasz na kaŒde czerwone
20
MÓWIONE S~OWO
™wiato, próbuj#c dostaø siŸ do pieka. A potem mówisz, Œe Bóg jest
dobry i nie po™le ciŸ do pieka? Ty sam siebie posyasz do pieka. To
siŸ zgadza. Bóg nie posya nikogo do pieka. Ono zostao stworzone
dla diaba i jego anioów, nie dla ciebie. Lecz wy wywalczycie sobie
drogŸ prosto do niego _ mŸŒczy›ni i kobiety.
44
Widzicie te cuda BoŒe. Niektórzy ludzie bŸd# to czyniø. I tylko z
powodu teologii, jakiego™ ko™cielnego wyznania wiary, czy czego™
podobnego odejdziecie od tego i trzymacie siŸ z dala od Boga, aby nie
otrzymaø Ducha šwiŸtego. Widzicie modl#cych siŸ ludzi koo
otarza, widzicie, te kobiety i mŸŒczyzn, po twarzach spywaj# im zy,
pacz# i chodz# tam i z powrotem po budynku, a niektórzy z waszych
przyjació ™miej# siŸ na zewn#trz.
Powiesz: 9JeŒeli to jest znowuzrodzenie, to ja nie chcŸ mieø z tym
do czynienia. Nasz ko™ció wierzy w znowuzrodzenie _ my po prostu
zapisujemy nasze nazwiska w ksiŸdze czonków”. Wy siŸ boicie Tego
prawdziwego.
Pozwólcie, Œe to powiem tak: Nie waŒne, jaki to jest poród; jest to
brud. Czy to jest w chlewiku dla ™wi§, czy w pokoju szpitalnym
przyozdobionym na róŒowo _ jest to brud. A znowuzrodzenie nie jest
niczym innym, lecz ono jest potrzebne, by zrodziø @ycie. Ty musisz
umrzeø, Œeby™ siŸ móg narodziø na nowo. To jest prawd#.
45
Zwróøcie zatem uwagŸ, Œe Bóg ostrzega: 9Nie kam”. Potem
kaŒdego Nowego Roku bŸdziesz skada ™lubowanie: 9Ja tego juŒ
wiŸcej nie bŸdŸ czyni”. O, ty masz dobre zamiary. Oczywi™cie. Pieko
jest wybrukowane dobrymi zamiarami! Wy sobie nie my™licie, Œe^
My™licie, Œe tak wa™nie trzeba post#piø, domy™lacie siŸ tylko, Œe w
ten sposób powinni™cie to uczyniø. W kaŒdy Nowy Rok mówisz po
prostu: 9OtóŒ, zoŒŸ moje noworoczne ™lubowania. ZapiszŸ je sobie
wszystkie”. A zanim upyn# dwa dni, to poowŸ z nich juŒ naruszye™.
Widzisz, nie moŒesz tego osi#gn#ø.
Odrzucisz twoj# paczkŸ papierosów i obserwujesz, gdzie one
wyl#duj#. Wyrzucisz swoj# butelkŸ gdzie™ precz i postanowisz, Œe jej
juŒ nigdy nie ruszysz. Postawisz j# na póce i powiesz Œonie: 9Ja tego
juŒ wiŸcej nie zrobiŸ”. Powiesz do mŸŒa: 9JuŒ nigdy nie bŸdŸ pia”.
Lecz obserwuj, co z tym uczynisz, bowiem powrócisz zaraz do
tego, jak ™winia do swego walania siŸ i pies do swoich wymiocin!
Trzeba tu czego™ innego. Ty musisz umrzeø temu stworzeniu, którym
jeste™. Rozumiesz? Tak jest.
46
Rozpoczyna siŸ to juŒ w niewinnym dziecku, moŒe w dobrym
chrze™cija§skim domu. Lecz kto™ tam przypadkowo przyszed. Co™
bahego w™liznŸo siŸ i sprowadzio ciŸ z wa™ciwej drogi. MoŒesz
sobie zapisaø czas, kiedy siŸ to rozpoczŸo _ kiedy po raz pierwszy
OD TEGO CZASU
21
skamae™, kiedy zacz#e™ kra™ø, kiedy zacz#e™ piø, kiedy po raz
pierwszy uczynie™ co™ zego.
Zanim moŒesz przyj#ø co™ zego, musisz siŸ zaprzeø dobrego.
Musisz siŸ zaprzeø dobrego, zanim ty^ Musisz siŸ zaprzeø BoŒej
prawdy, zanim moŒesz przyj#ø co™ zego. To siŸ dokadnie zgadza.
Zwróø uwagŸ. Obecnie z okazji Nowego Roku zmienisz swoje
postŸpowanie i powiesz: 9OtóŒ, to jest^ OdwrócŸ now# stronicŸ”.
Masz dobre zamiary. Oczywi™cie. Ja wierzŸ, Œe ten naród ma dobre
zamiary.
47
Ledwie sobie jeszcze przypominam, gdy byem wówczas maym,
piŸcioletnim chopcem, jak wybucha Pierwsza Wojna šwiatowa.
Wiem, Œe mój ojciec przyjecha po drodze jad#c na bryczce,
zaprzŸgniŸtej do dwu koni i mia na niej worek fasoli i trochŸ m#ki
(by w sklepie spoŒywczym), siedzia na siedzeniu. Syszaem, jak
zsiad z bryczki i wszed do ™rodka.
A matka powiedziaa: 9Syszaam, jak wyy wszystkie syreny”
(wiele mil poniŒej w mie™cie).
On odrzek (nazywaa siŸ Ela) _ rzek: 9Elu, ogoszono wojnŸ”. A
ona miaa okoo dwudziestu dwu lat. Powiedzia: 9Czy wiesz, co to
znaczy? Ja idŸ”.
A ja chwyciem ten worek s fasolami. Powiedziaem: 9Oni przyjd#
za moim tat#. Ja ich uderzŸ tym workiem z fasolami”. Ja byem tak
_ byem jeszcze maym, lecz ja^
On powiedzia: 9OtóŒ, mówi# nam, Œe je™li udamy siŸ za morze i
bŸdziemy walczyø w tej wojnie, to juŒ wiŸcej nie bŸdzie wojen”. I
rzek: 9Oto jest Billy. On moŒe bŸdzie musia pój™ø pewnego dnia.
Jest Edward. On moŒe równieŒ bŸdzie musia pój™ø. Jest Melwin. On
moŒe bŸdzie musia pój™ø”. I powiedzia: 9JeŒeli ja pójdŸ i pomogŸ
walczyø i wyzwolimy ich znowu” powiedzia 9mówi# nam, Œe juŒ
wiŸcej nie bŸdzie wojen. I to zaatwi sprawŸ wojen, kiedy bŸd# mieø
t# wielk# ™wiatow# wojnŸ”.
48
Oni mieli dobre zamiary, kiedy to mówili, lecz zaraz potem
przyszli z now# wojn#. Tak jest.
Po pewnym czasie oni zaoŒyli LigŸ Narodów jako policjŸ.
Powiedzieli: 9Przyszed nam teraz taki pomys (dobre intencje).
ZaoŒymy LigŸ Narodów. A kiedy to uczynimy, bŸdziemy za jej
po™rednictwem rz#dziø caym ™wiatem”. Nie moŒecie tego uczyniø.
Zaraz sko§czyo siŸ to fiaskiem.
Obecnie maj# Narody Zjednoczone. Nie jest to warte tego
dokumentu, na którym to jest napisane. To siŸ zgadza. Oczywi™cie.
JeŒeli oni nie przyjm# modlitwy i obior# jak#kolwiek inn# drogŸ
prócz drogi BoŒej, otóŒ, jak dugo to jeszcze moŒe potrwaø?
22
MÓWIONE S~OWO
Oni maj# dobre intencje, lecz to siŸ po prostu nie ostoi. Z
pewno™ci# nie. Upadnie to na dno i zamieni siŸ w historii w proch.
OtóŒ, widzicie, gdzie to jest wa™nie obecnie. Cay ™wiat drŒy i do
czego s# przydatne Narody Zjednoczone? Jest to tylko nazwa. To siŸ
zgadza.
@aden naród nie by nigdy stworzony do tego, by rz#dziø nad
innym. Bóg stworzy czowieka, a czowiek zrobi niewolników. My
nie mamy byø niewolnikami; mamy byø braømi. Tego wa™nie naucza
nas Ewangelia: byø braømi.
49
Oto przychodzi ko™ció z dobrymi zamiarami. Oni my™leli:
9ZaoŒymy tak# wielk# denominacjŸ. Wyksztacimy sobie naszych
kaznodziejów. Oni bŸd# mieø wielk# ogadŸ i tym podobnie, i bŸd#
nauczaø ludzi i w naszym kraju nie bŸdzie juŒ wiŸcej
analfabetyzmu”.
A co osi#gnŸli™my? Mamy znowu ca# zgrajŸ wyksztaconych
pogan, niewierz#cych w Sowo BoŒe. Wszystko, co^ Czowiek
zawsze próbowa osi#gn#ø co™ sam. Nigdy nie potrafi tego jednak
osi#gn#ø. Nimrod próbowa zbudowaø wieŒŸ, aby móg wspi#ø siŸ do
nieba. Ona rozpada siŸ w proch. Nabuchodonozor zbudowa miasto.
My™la, Œe nie™miertelne, wieczne. Lecz ono zamienio siŸ w proch.
Amerykanie, zazdro™ni z powodu ich siostry Anglii, zbudowali
okrŸt nazwany Tytanik, który nie móg zaton#ø. Bóg Swoj# potŸŒn#
rŸk# pokaza ™wiatu, Œe on nie moŒe siŸ ostaø.
Francja my™laa, Œe mog# sobie Œyø w grzechu i zbudowali liniŸ
Siegfrieda. Do czego bya ona przydatna? Niemcy obeszli j# z boku i
zajŸli z tyu.
Niemcy zbudowali liniŸ Maginota i mówili: 9Mamy co™, do czego
nie moŒe siŸ nikt dostaø”. A Amerykanie wyrzucili j# w powietrze
potŸŒnymi bombami. Racja. To wskazuje na to, Œe ludzkie
osi#gniŸcia nie licz# siŸ w ogóle, poniewaŒ czowiek jest skaŒony w
swoich my™lach i on nie moŒe siŸ ostaø. Co to wszystko znaczy?
Pomimo tego jest co™, co wskazuje na to, Œe istnieje wieczne miasto.
To siŸ zgadza.
50
Moda para maŒe§ska, kiedy siŸ pobrali _ przyszli do mnie, by
wyznaø swoje Œycie. Wielokrotnie wyapujŸ ich w kolejce modlitwy i
oni mówi#: 9OtóŒ, bracie Branham, Jan i ja wst#pili™my w stan
maŒe§ski. Mieli™my zamiar zaoŒyø domostwo. I wszystko byo
dobre, aŒ pewnego dnia przyszed do drzwi agent ubezpieczalni (albo
sprzedawca ksi#Œek) i on zapyta, czy by móg wej™ø do ™rodka tylko
_ czy on mógby wej™ø do ™rodka na kilka minut. Ja go po prostu
wpu™ciam”. I od tego czasu (rozumiecie?) _ wtedy siŸ to zaczŸo.
MaŒonek moŒe powie: 9Bracie Branham, miaem dobr# ŒonŸ.
OD TEGO CZASU
23
Miaem dobr# rodzinŸ. Lecz pewnego dnia wynajŸli™my now#
sekretarkŸ i^”
9Byem w parku. Spotkaem tam mod# kobietŸ, która miaa na
sobie szorty. Ona podesza do mnie i^” Od tego czasu! Rozumiecie?
Jest pewien czas, kiedy to zaczniecie. Tak. By pewien czas, kiedy
zaczŸo siŸ wszystko to zo. By czas, kiedy zaczŸa siŸ ™mierø. Byo to
wtedy, kiedy Ewa pewnego dnia przechadzaa siŸ w ogrodzie Edenie
i spotkaa szatana. A szatan? Kiedy Bóg poleci Swemu
Ko™cioowi^
51
Kiedy mŸŒczy›ni id# na wojnŸ, oni s# øwiczeni do boju. Kiedy po
raz pierwszy woŒ# hem na gowŸ rekruta, to on sobie my™li, Œe to
jest najokropniejsza rzecz, jak# mia na sobie kiedykolwiek, a na
plecach musi nie™ø ekwipunek waŒ#cy czterdzie™ci piŸø kilogramów.
Lecz kiedy wyszed na liniŸ frontu, potrzebowa kaŒd# czŸ™ø tego
ekwipunku.
Kiedy woŒy na gowŸ hem, to oznacza, Œe bŸdzie mia _ Œe
bŸdzie potrzebowa ten hem, poniewaŒ tam bŸd# szrapnele. On go
nigdy przedtem nie mia, lecz potem musia go woŒyø, poniewaŒ by
potrzebny. Oni siŸ tego nauczyli.
KaŒdego roku studiuj# co™ innego, bior# co™ wiŸkszego, poniewaŒ
to stare staje siŸ przestarzae. Nasze ™wietne samoloty, które
mieli™my w ostatniej wojnie, stay siŸ zomem; a kosztoway miliardy
dolarów. Stary kocio parowy jest juŒ przestarzay. Oczywi™cie. Tak
samo armaty, którymi posugiwali™my siŸ najpierw _ stare Krag
Jorgensen, potem Springfield, a potem _ aŒ do nowoczesnych
Garand. A obecnie s# to rakietowe pociski z atomow# gowic#. Tamte
s# juŒ wszystkie przestarzae. Próbujemy znale›ø _ ci#gle próbujemy
wynale›ø co™ lepszego.
Lecz kiedy Bóg zacz# obwarowywaø Swego czowieka, On da
mu najlepsz# rzecz i czowiek nie musi jej nigdy zmieniaø. On da mu
Swoje Sowo. Amen. Oto jego forteca: BoŒe wieczne Sowo.
52
A kiedy przychodz# nieprzyjaciele, szpiedzy^ Mamy tutaj
angielskich szpiegów, a nasi szpiedzy s# w Anglii. WszŸdzie po caym
™wiecie mamy szpiegów, a oni maj# szpiegów u nas _ z caego ™wiata.
Co oni próbuj# czyniø? Stwierdziø, co my starali™my siŸ osi#gn#ø.
Diabe dziaa w ten sam sposób. On wchodzi do ™rodka, próbuj#c
co™ znale›ø, co uczyni Bóg, a potem próbuje znale›ø co™, by móc
przeciwdziaaø. Lecz Bóg nie musi zmieniaø Swego, poniewaŒ On da
im Swoje Sowo na pocz#tku. On jest niesko§czony. On siŸ nie moŒe
zmieniø. I dzisiaj jest to ci#gle Jego Sowo; nigdy nie odst#pi od
Swego Sowa. Tam On jest _ w Swoim Sowie. Jego Ko™ció jest
obwarowany tym Sowem. Jego pierwszy czowiek, Ewa, by równieŒ
24
MÓWIONE S~OWO
obwarowany. Lecz kiedy ona zatrzymaa siŸ tylko na chwilŸ, by daø
posuch taktyce szatana^
53
Jaka jest taktyka szatana? Dociekanie rozumem. 9To jest po
prostu rozumne”. WiŸc kiedy syszysz co™, co rozumuje przeciw
Sowu, odejd› od tego. To jest diabe. Nie waŒne, jak staromodne to
jest, jak mocne to wygl#da, kiedy Bóg tak powiedzia, to sprawa
zaatwiona na wieki. Odejd› od wszystkiego, co rozumuje przeciw
Sowu.
9O, to jest rozumne dzisiaj, nie trzeba nam BoŒego uzdrowienia,
bo mamy ™wietnych lekarzy”. Odejd› od tego.
9To jest^ O, tylko dwunastu apostoów otrzymao Ducha
šwiŸtego. To^” OtóŒ, dlaczego Piotr powiedzia: 9To jest dla was i
dla waszych dzieci, i dla wszystkich, którzy s# jeszcze daleko,
którychkolwiek powoaby Pan, nasz Bóg”?
Pewien jegomo™ø powiedzia, Œe to byo tylko dla nich wówczas.
Ja odrzekem: 9Przychodzisz z tym za pó›no. Ja otrzymaem Go tutaj
do wewn#trz” _ wiŸc my wiemy, Œe to jest prawd#. Rozumiecie?
Wszystko, co rozumuje przeciw Sowu BoŒemu^ On powiedzia:
9Te znaki bŸd# towarzyszyø tym, którzy wierz#”. Jak? 9Id›cie do
caego ™wiata, go™cie EwangeliŸ wszelkiemu stworzeniu. Kto
uwierzy (na caym ™wiecie, we wszystkich czasach) _ te znaki bŸd#
towarzyszyø tym, którzy uwierz#”. Jak daleko?
MogŸ wam pokazaø, gdzie Bóg umie™ci BoŒe uzdrowienie w
ko™ciele. Wy pokaŒcie mi teraz, gdzie On je wyj# _ w oparciu o
Sowo. Rozumiecie? Te znaki i cuda, i Duch šwiŸty _ On jest tym
samym Jezusem wczoraj, dzisiaj i na wieki. Oczywi™cie.
54
ZwaŒajcie teraz. JeŒeli szatan potrafi tylko skoniø EwŸ do tego,
by dociekaa rozumem, czy to Sowo byo^ Powiedzia: 9OtóŒ, z
pewno™ci# nie umrzesz. O, oczywi™cie. Bóg powiedzia^ To siŸ
dokadnie zgadza. Lecz z pewno™ci#^”
To bya pierwsza rzecz, przy pomocy której on zwyciŸŒy i dziŸki
tej wa™nie rzeczy on ci#gle powala ludzk# rasŸ na ziemiŸ: przez
dociekanie rozumem. On zabija rodzaj ludzki przez rozumowanie
przeciw Jego Sowu.
Powstay wielkie seminaria i inne sprawy, i oni #cz# swoje
umysy razem i dociekaj# rozumem, i tym podobnie. Bez wzglŸdu na
to, ile tam jest umysów, niech kaŒde sowo czowieka jest
kamstwem a BoŒe prawd#. Racja.
55
ZauwaŒcie. Bóg dziaa przy pomocy jednostki. I zwróøcie uwagŸ,
Œe kaŒdym razem istnieje pewna rzecz _ od tego czasu. Od tego
czasu, kiedy Ewa daa posuch rozumowaniu szatana, ™mierø
OD TEGO CZASU
25
przysza na ™wiat i od tego czasu panowaa. PamiŸtajcie, nie
zapomnijcie tego, Œe Ewa^
By czas, kiedy na ziemi nie byo ™mierci. By czas, kiedy ludzie
nie musieli umieraø. Lecz dlatego, Œe Ewa rozumowaa _ daa
posuch rozumowaniu szatana przeciw BoŒemu Sowu, od tego czasu
zaczŸa panowaø ™mierø. I ona panuje jeszcze dzisiaj. Lecz pozwólcie,
Œe to powiem: W obliczu tego wszystkiego istnieje czas i moŒe siŸ
wydarzyø rzecz, która siŸ nigdy nie zmieni. Ona jest wieczna.
Co™ moŒe siŸ wydarzyø w Œyciu czowieka, co siŸ nie moŒe
zmieniø, jest to wieczne. To dzieje siŸ, kiedy czowiek spotka siŸ z
Bogiem. Wtedy jest to na wieki zaatwione _ kiedy czowiek spotka
siŸ z Bogiem i narodzi siŸ na nowo z Ducha BoŒego. Wtedy ma Mywot
Wieczny. OtóŒ, my wierzymy temu caym naszym sercem.
I pamiŸtajcie, kiedy ten mŸŒczyzna, ludzka istota, albo ta kobieta,
ten chopiec, czy ta dziewczyna spotkaj6 siŸ kiedykolwiek z Bogiem
i zostan6 przemienieni, to juŒ wiŸcej nie s6 tacy sami. Czowiek jest
od tego czasu przemieniony. To siŸ zgadza. On juŒ wiŸcej nie bŸdzie
takim samym. NiezaleŒnie od tego, czy moŒe odst6pie™ od Boga, lecz
Bóg nigdy nie odst6pi od ciebie. Gdziekolwiek siŸ udasz, bŸdziesz
prze™ladowany we dnie i w nocy, aŒ znowu powrócisz, jeŒeli
kiedykolwiek spotkae™ siŸ z Bogiem. To siŸ zgadza.
56
OdstŸpca od wiary, to najnŸdzniejsze Œycie, jakie istnieje. A wiŸc,
to ciŸ bŸdzie niepokoiø we dnie i w nocy. Ile razy syszeli™my ich
wyznania i tym podobnie _ jak nŸdzni, jak nieszczŸ™ni, itd. Gdyby
oni czynili^ Oni wiedz6, Œe musz6 Œ6ø dokadnie to, co zasiali. I
pamiŸtajcie, zasiejecie jedno ziarno, a otrzymacie ich peny kos.
Rozumiecie? Wiemy zatem, Œe bŸdzie wiele ŒŸcia tego, co
zasiewali™cie. WiŸc^ Lecz czowiek, który siŸ kiedykolwiek spotka
z Bogiem, nie pozostanie juŒ taki sam. We›my teraz kilku mŸŒów,
zanim dojdziemy do tego, do czego chcemy doj™ø.
57
We›my na przykad Abrahama. On by po prostu zwykym
czowiekiem. On przyszed z Babilonu razem ze swoim ojcem i on Œy
_ mieszka w kraju Chaldejczyków, w mie™cie Ur, prawdopodobnie
jako rolnik, zwyky czowiek. On nie by jakim™ szczególnym
czowiekiem. On by po prostu czowiekiem, który znalaz askŸ w
oczach BoŒych.
A Bóg powiedzia mu, kiedy mia siedemdziesi#t piŸø lat, Œe On go
uczyni ojcem narodów, oraz Œe mu da dziecko z jego Œony Sary, która
miaa sze™ødziesi#t piŸø lat w owym czasie. A Abraham uwierzy
Bogu 9i poczytano mu to ku sprawiedliwo™ci”.
58
Abraham zosta przemieniony. I spójrzcie, kiedy czowiek spotka
siŸ z Bogiem^ Bóg powoa Abrahama i powiedzia mu, Œe On chce,
26
MÓWIONE S~OWO
aby siŸ oddzieli od wszystkich swoich niewierz#cych krewnych. A
kiedy Bóg woa czowieka, aby pracowa dla Niego, to On woa go do
totalnego unicestwienia wszystkich rzeczy tego ™wiata i grzechów tej
ziemi; do cakowitego oddzielenia siŸ.
Bóg nie bogosawi Abrahamowi, dopóki On nie by Mu cakiem
posuszny. On mu zabra ojca. Ten stary czowiek by zawsze
9wosem w zupie” wzglŸdnie _ wybaczcie to wyraŒenie. Lecz on by
zawsze w bŸdzie, a Abraham^ Prócz tego mia on Lota. I w ko§cu
uda siŸ tam na poudnie. A kiedy Lot oddzieli siŸ, wtedy Bóg
powiedzia Abrahamowi: 9Powsta§ i przejd› przez ten kraj. To
wszystko daem tobie. On jest cay twój”. Rozumiecie? On go nie
pobogosawi w peni, dopóki Abraham nie by cakiem posuszny.
I nigdy nie bŸdziecie mogli otrzymaø czego™ od Boga i znale›ø
upodobanie u Boga, moi bracia i siostry, gdziekolwiek jeste™cie,
dopóki nie bŸdziecie cakiem posuszni Sowu BoŒemu. Wy sami
czynicie siŸ nieszczŸsnymi dlatego, Œe podchodzicie do tej sprawy
niezdecydowanie. Tak.
59
Lecz kiedy Abraham spotka siŸ z Bogiem, by przemienionym
czowiekiem. Od tego dnia zosta przemieniony. PostŸpowa nieco
™miesznie, biega wokoo^ WyobraŒam sobie SarŸ bŸd#c# w wieku
okoo sze™ødziesiŸciu piŸciu lat _ sporz#dzaa jakie™ mae buciki i
kupia pewn# ilo™ø materiau w groszki na pieluchy oraz klamerki, i
powiedziaa: 9OtóŒ, bŸdziemy mieø niemowlŸ”.
A potem, kiedy przyszed jej regularny okres, syszŸ, jak Abraham
mówi: 9Kochanie, jak siŸ czujesz? Jest to mniej wiŸcej ten czas”.
9@adna róŒnica”.
Chwaa Bogu. BŸdziemy mieø to niemowlŸ, tak czy owak”.
UpynŸy dwa miesi#ce. 9Kochanie, czy jest jaka™ róŒnica?”
9Nie, Œadna róŒnica”.
9Chwaa Bogu. Jest to wiŸkszy cud, niŒ gdyby to byo ubiegego
miesi#ca. BŸdziemy mieø to niemowlŸ tak czy owak”.
PiŸø lat minŸo. 9Jak siŸ czujesz obecnie, droga?”
9@adna róŒnica”.
9Alleluja. BŸdziemy mieø to niemowlŸ. Jest to o piŸø lat wiŸkszy
cud. Chwaa Bogu”.
UpynŸo dwadzie™cia piŸø lat: 9Jak siŸ czujesz, Saro?”
9@adna róŒnica”.
9Chwaa Bogu. BŸdziemy je mieø mimo wszystko”.
9Jak wiesz?”
9Bóg tak powiedzia”.
OD TEGO CZASU
27
On spotka siŸ z Bogiem i by przemienionym czowiekiem. 9Nie
zw#tpi w obietnicŸ BoŒ# z niedowiarstwa, lecz wzmocni siŸ we
wierze i odda chwaŸ Bogu”. OtóŒ, my powinni™my byø nasieniem
Abrahama, je™li mamy wiarŸ tego rodzaju. To, co mówi Bóg, jest
prawd#. Kiedy czowiek spotka siŸ z Bogiem, to Jego Sowo jest
zawsze prawd#. JeŒeli kto™ mówi, Œe wierzy Bogu, a zaprzecza temu
Sowu, to co™ jest nie tak; poniewaŒ Duch šwiŸty jest Bogiem, a Duch
šwiŸty napisa BibliŸ. I jak mógby byø Duch šwiŸty tutaj i napisaø
BibliŸ, a potem siŸ odwróciø i zaprzeczaø Jej? Co™ gdzie™ byoby nie
tak.
60
Ja wam powiem: Autentyczne przeŒycie Ducha šwiŸtego bŸdzie
akcentowaø kaŒd6 wypowied› tej Biblii sowem 1Amen”. Racja. Bez
wzglŸdu na to, co mówi ktokolwiek inny, On tak z pewno™ci# powie,
bo On jest Duchem BoŒym, Pisarzem tej Biblii. A Duch tego Sowa
jest Duchem šwiŸtym. On wa™nie Je oŒywia. Litera zabija, ale Duch
daje Mu @ycie, rozumiecie. Litera podaje litery, tylko drukowane
litery; lecz Mycie sprawia, Œe On siŸ manifestuje _ urzeczywistnia
dokadnie to, co Bóg obieca.
Abraham by przemienionym czowiekiem, mocnym, przez cay
czas oddawa chwaŸ Bogu. Bez wzglŸdu na to, jak duŒo on uczyni,
on nie zw#tpi w obietnicŸ na skutek niedowiarstwa. Dlaczego? On
spotka siŸ z Bogiem. By przemienionym czowiekiem.
61
Pewnego razu uciekaj#cy prorok w swoim intelektualnym
pojmowaniu tego, kim by Bóg, choø wiedzia, Œe by powoanym
czowiekiem, mia cae^ On mógby nawet nauczaø m#dro™ci
Egipcjan, on móg nauczaø m#dro™ci ich nauczycieli. Lecz on uciek,
oŒeni siŸ z piŸkn#, mod# etiopsk# dziewczyn#, Œy tam daleko na
pustyni, osiedli siŸ tam cakiem. BrzemiŸ z powodu jego ludu zniko.
Tak wa™nie przedstawia siŸ sprawa ko™cioów na ™wiecie dzisiaj.
Nie odczuwamy juŒ tego brzemienia. Nie ma juŒ zgromadze§
modlitewnych. Nie ma juŒ wiŸcej^ Wydaje siŸ, jakby to byo
martwe. Ja nie gderam. MówiŸ po prostu prawdŸ, bracia. I wy to
wszyscy wiecie. Widzicie to w waszych zborach. My^ Co™ siŸ stao.
Nie ma juŒ wiŸcej Œadnego zainteresowania. Co™ jest nie tak. Ogie§
wygas. W starej rzymskiej ™wi#tyni Vesty, kiedy ognie wygasy,
ludzie odeszli do domów; wszystko siŸ sko§czyo. O, roznieøcie te
ognie na nowo _ ten ogie§ na otarzu waszych serc. Tak. O, zapro™my
Boga z powrotem miŸdzy nas. 9Zawoajcie Boga z powrotem” _ to
jest nasze nawoywanie.
62
OtóŒ, MojŒesz nie odczuwa juŒ brzemienia z powodu swego ludu.
On zawiód ze swoim intelektualnym pojmowaniem Sowa. I on
przechadza siŸ pewnego dnia w gŸbi pustyni, a tam pon# Ogie§ w
krzaku. Ta šwiato™ø, która mu towarzyszya, bya w tym _ która mu
28
MÓWIONE S~OWO
miaa towarzyszyø, bya w tym krzaku. On podszed z boku do tego
krzaka, zdj# swoje obuwie, a gos powiedzia: 9Widziaem
utrapienia Mego ludu”. Kto™ jest ci#gle zainteresowany. Jest to Bóg.
On powiedzia: 9Widziaem utrapienia Mego ludu. Syszaem ich
wzdychanie z powodu ich nadzorców i Ja przyszedem.
Wspomniaem na Moj# obietnicŸ”. Alleluja. On nie moŒe wypeniø
obietnicy, dopóki jej sobie nie przypomni. Amen. On zawsze^ Bóg
pamiŸta wiecznie o Swojej obietnicy. Bóg daje obietnicŸ i Bóg zawsze
pamiŸta o Swojej obietnicy. On powiedzia: 9Wspomniaem na Moj#
obietnicŸ dla Mojego ludu i Ja zst#piem, aby ich wyzwoliø. I Ja
posyam ciebie”. Amen.
MojŒesz powiedzia: 9Kim ja jestem?”
On powiedzia: 9Ty pójdziesz”.
Powiedzia: 9Lecz ja nie umiem mówiø”.
On powiedzia: 9Kto sprawia, Œe czowiek jest niemy, albo
mówi?” Amen. Nie dociekajcie Boga rozumem. Przyjmijcie po prostu
Jego Sowo.
Pozwólcie, Œe wam powiem: Pewnego dnia On powiedzia: 9Ja
bŸdŸ na pewno z tob#”.
On rzek: 9PokaŒ mi Swoj# chwaŸ”.
On mu pokaza Boskie uzdrowienie, pokaza mu, jak ma uczyniø
cud. On by gotowy i™ø. Tak jest.
63
Spójrzcie teraz, jaka to jest róŒnica. Pewnego dnia pokonany
intelektualny olbrzym tam w gŸbi pustyni, zatrudniony domow#
prac# _ pasieniem owiec swego te™cia. A nastŸpnego dnia my^
MówiŸ wam: Kiedy spotkacie siŸ z Bogiem, to dla was co™ czyni.
Sprawia to, Œe dla tego ™wiata postŸpujecie jak wariaci. Spójrzcie na
niego nastŸpnego dnia. On bierze swoj# ŒonŸ, ZeforŸ, sadowi j#
okrakiem na mule, z dzieckiem na biodrze, a jego broda zwisaa w
dó mniej wiŸcej tak, a jego ysa gowa l™nia, krzywa laska w jego
rŸku, w#sy powieway i krzycza: 9Chwaa Bogu, chwaa Bogu”.
Starzec osiemdziesiŸcioletni!
9Dok#d idziesz?”
9Wyruszam na poudnie zaj#ø Egipt”.
9Co takiego?”
9Wyruszam do Egiptu, by go zaj#ø”. Jednoosobowa inwazja.
Dlaczego? On spotka siŸ z Bogiem. I dziwna rzecz _ on tego
rzeczywi™cie dokona. On go zaj#.
64
Bóg chce tylko jednego mŸŒczyznŸ, którego On moŒe wzi#ø
zupenie pod Swoj# wadzŸ, to siŸ zgadza, jednego czowieka, który
bŸdzie zupenie oddany Jemu. 9Ja tam idŸ, by go zaj#ø”. Co za
OD TEGO CZASU
29
™mieszna rzecz. Armia, jaka bya w owych czasach _ pokonaa cay
™wiat. WiŸksza armia niŒ byaby dzisiaj _ jakby wyruszy przeciwko
Rosji. Mia star# pokrŸcon# laskŸ w swojej rŸce.
9Co bŸdziesz z ni# czyni?”
9To laska i moc BoŒa. Oto idŸ” _ w#sy powieway mu tam i z
powrotem, by starym czowiekiem w wieku osiemdziesiŸciu lat.
Dlaczego tego nie dokona, kiedy by modym wojownikiem?
Widzicie, Bóg musia wytuc z niego wszystko to intelektualne. On
musia go zabraø na odludzie pustyni i zgnie™ø go, i skruszyø go, i
przyprowadziø go z powrotem, i zjawiø mu siŸ, i pokazaø mu, Kim On
jest, a On by^ Kiedy spotka siŸ z Bogiem, sta siŸ przemienionym
mŸŒczyzn6. To sprawia, Œe ludzie dzisiaj postŸpuj# równieŒ trochŸ
™miesznie, kiedy siŸ naprawdŸ spotkaj# z Bogiem. Lecz oni wiedz#,
na czym stoj#.
65
To mi przypomina, jak dawniej piŸtnowali™my cielŸta. Moja
matka mawiaa^ Kiedy dawniej spŸdzali™my bydo, piŸtnowali™my
cielŸta. Ona mawiaa: 9O, Bill, jak moŒesz?”
Ja rozgrzewaem te Œelazne piŸtna wielokrotnie i przynosiem te
piŸtna. Nie miaem nerwów do tego, by je przyoŒyø na cielŸ, lecz^
Ona powiedziaa: 9Dlaczego to robisz?” Dalej powiedziaa: 9To jest
straszne”. Powiedziaa: 9Co ty robisz?”
Ja jej odpowiedziaem: 9OtóŒ, my im po prostu spŸtamy nogi,
przytrzymamy je i przykadamy na nie to piŸtnuj#ce Œelazo”. I
powiedziaem: 9Po prostu wypalamy znak wprost na jego skórze i
przykadamy na to trochŸ dziegciu i wypuszczamy go wolno”. Dalej
rzekem: 9Ogarnie go niemal sza biegania. Ono po prostu kopie i
ryczy, i buczy, i ci#gle dalej. Lecz bracie, ono od tego czasu wie, do
kogo naleŒy”. To siŸ zgadza.
Tak samo dzieje siŸ to przez Ducha šwiŸtego. JeŒeli Bóg moŒe ciŸ
wprowadziø do uciszenia na dosyø dugi czas, by wycisn#ø na tobie
znak, alleluja _ zapieczŸtowaø ciŸ do Ciaa Chrystusa przez Ducha
šwiŸtego, to wiesz, gdzie naleŒysz.
66
@yjemy w czasach wielkiego krzyŒowania. Czytaem niedawno
artyku w 9Reader’s Digest” o tym krzyŒowaniu. Byem w drodze
tutaj i widziaem, Œe tam mówili: 9SkrzyŒowane zboŒe”, wielkie
dorodne ziarno, piŸkne kosy. Ono nie jest dobre. Ono jest niczego
warte. Ono jest dla ciebie strat#. SkrzyŒowana woowina, hybrydy _
wszystko tylko hybryda, hybryda, hybryda. To nie jest dobre. We›
swoje skrzyŒowane ziarno i spróbuj je znowu zasiaø, a zobaczysz, co
otrzymasz. To nie jest dobre.
Dzisiaj maj# nawet skrzyŒowan# religiŸ. To siŸ zgadza. To jest
30
MÓWIONE S~OWO
prawd#. Oni to przyjmuj# na podstawie denominacyjnego wyznania,
zamiast przeŒycia Ducha šwiŸtego. SkrzyŒowanie!
Co rodzi ta hybryda? Ksztatuje lepiej wygl#daj#cy kos, lecz on
nie ma w sobie Œadnego Œycia. Tak wa™nie powstaje lepiej
wygl#daj#cy ko™ció, lecz nie maj#cy w sobie Œycia _ krzyŒówka. To
siŸ zgadza.
67
Nauka obala ich wasn# _ wzglŸdnie udowadnia ich wasn#
teologiŸ, Œe czowiek wywodzi siŸ z pierwotniaka _ czyni#c tak. On
nie moŒe siŸ rozwijaø w wyŒsz# i wyŒsz# formŸ, poniewaŒ z chwil#,
kiedy raz skrzyŒowa swoj# liniŸ rodow# _ on jest z miejsca
wyko§czony.
We›cie mua. Mu jest najbardziej zacofanym stworzeniem, jakie
istnieje. Zawsze byo mi go bardzo Œal. On jest w takim stanie. I
patrzcie _ on nie wie, kto by jego tat#, czy mam#. Jego mama bya
koby#, a jego tat# by osio. Wiec on nie wie, kim jest. On nie wie,
czy jest koniem czy osem. On tego nie wie. On jest skrzyŒowanym
potomstwem. On siŸ juŒ nie moŒe rozmnaŒaø. On jest wyko§czony.
Podobnie jak która™ z tych religii mua, które mamy dzisiaj. Mu
jest najpodlejszym stworzeniem. On stoi uparcie, ty powiesz mu to
lub owo, a on wyci#gnie swoje uszy i: 9I-a, i-a, i-a”. Rozumiecie? On
nawet nie wie, co^ Nie ma w nim Œadnej agodno™ci. On jest po
prostu muem.
Czowiek moŒe usi#™ø i mówiø o wielkich BoŒych znakach i o
Duchu šwiŸtym. Te stare muy siedz# tam i mówi#: 9I-a. Dni cudów
przeminŸy. Nie ma juŒ czego™ takiego, jak Duch šwiŸty”. Wy
skrzyŒowani intelektuali™ci! Nie staram siŸ byø podym, lecz mówiŸ
wam po prostu, co to znaczy. O, on nie wie, kto by jego tat# czy
mam#.
68
Lecz ach, ja lubiŸ prawdziwego konia czystej krwi. O, on jest
szlachetny. MoŒna go nauczyø poŒytecznych rzeczy. Tak. Ja lubiŸ
autentycznego chrze™cijanina, który jest narodzony na nowo z Ducha
šwiŸtego, nie kogo™, kto by metodyst# wczoraj, baptyst# nastŸpnego
dnia, a prezbiterianinem nastŸpnego dnia, a czym™ innym dzisiaj _
za kaŒdym razem co™ zostaje wypaczone w ko™ciele. Lecz
autentyczny, narodzony na nowo z Ducha šwiŸtego, on wie, kim byli
jego przodkowie, wie, kim byli jego tata i mama, on wie, sk#d siŸ
wywodzi. On jest zrodzony z Ducha BoŒego. Alleluja! MoŒesz na
niego za™wieciø Sowem BoŒym, a on to szybko zrozumie. Tak jest.
On mówi: 9Amen”. OtóŒ, jak# fajn# rzecz# on jest _ wzorem. Lecz
wszystko to krzyŒowanie tutaj^
Tak. MojŒesz bŸd#cy chrze™cijaninem czystej krwi, wierz#cym,
idzie teraz do Egiptu _ postŸpuje dziwnie, bardzo dziwnie. Lecz on
OD TEGO CZASU
31
wie, co siŸ wydarzyo, poniewaŒ by taki czas, kiedy spotka siŸ z
Bogiem. Tak jest.
69
By równieŒ czas, kiedy^ Mam na my™li kogo™ innego, kto
spotka siŸ z Bogiem _ bya to moda dziewica. Ona miaa co™, ona
wierzya: Maria. Nigdy nie urodzio siŸ na tym ™wiecie niemowlŸ bez
ojca i matki. My to wiemy. Stwierdzamy wiŸc, Œe Maria, moda
dziewica, kiedy bya w drodze do studni pewnego dnia, wielka
šwiato™ø zaja™niaa przed ni#. Ona spojrzaa, a tam w tej šwiato™ci
sta Gabriel, archanio. Powiedzia: 9B#d› pozdrowiona, Mario.
Bogosawion# jeste™ miŸdzy niewiastami” i powiedzia jej
dokadnie, co siŸ miao wydarzyø.
Kilka dni przedtem On spotka siŸ z kapanem, maŒonkiem jej
kuzynki, z Zachariaszem. On sta koo otarza i powiewa kadzidem,
a Gabriel pojawi siŸ i powiedzia mu, Œe ma i™ø do domu, by byø ze
swoj# Œon# i mieø dziecko, oraz Œe ma je nazwaø imieniem Jan.
Ten kapan odpowiedzia: 9Jak to moŒe byø? Ja juŒ jestem zbyt
stary. To siŸ nie moŒe staø. Nie, to nie moŒe siŸ staø”.
On powiedzia: 9Jam jest Gabriel. Jestem posany z Obecno™ci
Boga. Moje Sowo wypeni siŸ w waszym czasie. Ty bŸdziesz niemym
aŒ do dnia, kiedy urodzi siŸ to niemowlŸ”. Lecz tutaj On przychodzi
do tej modej dziewicy.
70
OtóŒ, Zachariasz miaby^ mia wiele przykadów, bowiem on
stwierdzi, Œe dawno temu bya Anna. Ona miaa niemowlŸ, kiedy
bya w podeszym wieku. Sara miaa niemowlŸ, kiedy bya stara. Jest
wiele przykadów w Biblii, lecz on by pomimo tego zatwardziay na
to. Lecz Maria musiaa uwierzyø w co™, co siŸ jeszcze nigdy nie stao;
ale ona spotkaa siŸ z Bogiem. Ona rzeka: 9Jak siŸ to stanie?”
On powiedzia: 9Duch šwiŸty zacieni ciŸ, a Ten, który siŸ narodzi
tobie, bŸdzie nazwany Synem BoŒym”.
Ona odpowiedziaa: 9Oto suŒebnica Pa§ska”. Co takiego? Ona
spotkaa Boga. Ona nie potrafia zachowywaø siŸ cicho. WyobraŒam
sobie, Œe niosa ten dzban z powrotem do domu i ™wiadczya o tym
wszŸdzie, a jej mae policzki rumieniy siŸ. Mówia: 9Ja bŸdŸ miaa
niemowlŸ. Ja bŸdŸ miaa niemowlŸ” _ tam na tych wzgórzach Judei.
Ona usyszaa, Œe jej kuzynka ElŒbieta, bŸdzie równieŒ miaa
niemowlŸ. A wiŸc, potrafiŸ sobie wyobraziø^ Wy wiecie, ona siŸ
ukrywaa z tym przez pewien czas. Po sze™ciu miesi#cach bya ona u
ElŒbiety. Sze™ø miesiŸcy jest róŒnica miŸdzy Janem i Jezusem. A wiŸc
ona siŸ ukrywaa przez okoo sze™ø miesiŸcy, pozostawaa w domu;
nie tak, jak to czyni# niektóre nowoczesne kobiety dzisiaj.
71
Wybaczcie mi. Wy suchacie waszego lekarza, a ja jestem waszym
bratem. Lecz widzicie, te kobiety, przysze matki, tutaj na dworze w
32
MÓWIONE S~OWO
tych sk#pych szortach na sobie i^ To jest ha§ba dla ludzko™ci.
Szczerze mówi#c _ ja wierzŸ, Œe suka nie postŸpowaaby tak. A tam
_ te kobiety tutaj na dworze postŸpuj# w ten sposób! Jest to
najbardziej Œaosna rzecz, jak# widziaem kiedykolwiek w moim
Œyciu, najbardziej komiczna rzecz.
A zatem, jaki™ chopak widzi wasze dziewczyny, prezentuj#ce siŸ
tak publicznie, i potem je zelŒy. A wy chcecie go potem posaø do
domu naprawczego. Wy jeste™cie powodem tego, posyaj#c j# z domu
tak ubran#.
TakŒe wy, mŸŒczy›ni, pozwalacie waszym Œonom wychodziø tak
z domu. Wstyd wam za to. Czy nie masz wiŸcej poszanowania dla
swojej Œony? Nie _ teraz nie chcŸ przechodziø do tego.
ZauwaŒcie, to jest bardzo z# rzecz# dla mnie. OtóŒ^ Straciem
zbyt wielu przyjació. Lecz ja wiem, Œe pozostajŸ w przyja›ni z
Chrystusem, poniewaŒ to jest napisane wa™nie tutaj. To siŸ
dokadnie zgadza.
72
A tutaj _ ElŒbieta siŸ ukrywaa. A potem, kiedy moda Maria^
WidzŸ j#, przychodz#c# po ™cieŒce, tak szybko, jak tylko moga,
wiecie. A ElŒbieta ukrywaa siŸ w domu, robia mae buciki i pakaa,
bo may Jan, wiecie, upynŸo juŒ sze™ø miesiŸcy, a on by jak
martwy. On siŸ jeszcze nie poruszy w jej onie.
Oto przychodzi moda Maria i ona wbiega do ™rodka. A ElŒbieta
odsuwa zasonŸ w maym okienku z nie wypalonych cegie na górze i
widzi przychodz#c# MariŸ. Tak, one byy kuzynkami. Ona wybiega,
by siŸ z ni# spotkaø, zarzucia swoje ramiona wokó niej i
powiedziaa: 9O, kochanie, cieszŸ siŸ tak bardzo, Œe ciŸ widzŸ”.
9O, widzŸ oczywi™cie, Œe bŸdziesz matk#”.
9Tak. Ja bŸdŸ matk#” _ powiedziaa _ 9lecz obawiam siŸ
trochŸ”. Dalej rzeka: 9Jestem juŒ sze™ø miesiŸcy brzemienn#, a
dotychczas nie odczuam, Œe ono Œyje, i jestem trochŸ zmartwiona”.
Maria z modymi roziskrzonymi oczami _ moda szesnastoletnia
czy osiemnastoletnia dziewczyna rzeka: 9Ja równieŒ bŸdŸ miaa
dzieciŸ”.
9O, czy ty i Józef jeste™cie juŒ po™lubieni? CieszŸ siŸ, Œe to syszŸ”.
9Nie, nie jeste™my jeszcze. Jeste™my tylko zarŸczeni. Jeszcze nie
zawarli™my maŒe§stwa”.
9A ty bŸdziesz miaa dziecko? Co siŸ dzieje? Jak to?”
Ona rzeka: 9Tak, spotkaam siŸ z anioem Gabrielem. Spotkaam
siŸ z Bogiem, a On mi powiedzia, Œe to ™wiŸte DzieciŸ bŸdzie
nazwane Synem BoŒym. Powiedzia teŒ, Œe Mu mam nadaø ImiŸ
Jezus”.
OD TEGO CZASU
33
A skoro tylko^ Z chwil#, kiedy to sowo 9Jezus Chrystus”
zostao wypowiedziane przez usta ™miertelnika, to niemowlŸ w onie
ElŒbiety oŒyo i zaczŸo skakaø, i wierzgaø nogami z rado™ci. To siŸ
zgadza.
A jej wiara^ Powiedziaa^ Ona zostaa napeniona Duchem
šwiŸtym i powiedziaa: 9Sk#dŒe mi to, Œe matka mojego Pana
przysza do mnie? Bo skoro tylko doszed gos pozdrowienia twego do
uszów moich, podskoczyo od rado™ci niemowlŸ w Œywocie moim”.
A jeŒeli 9Jezus Chrystus” po raz pierwszy wypowiedziane przez
usta ™miertelnika sprawio, Œe martwe niemowlŸ oŒyo, co powinno
to uczyniø z ko™cioem, który twierdzi, Œe jest narodzony na nowo z
Ducha šwiŸtego? Amen ^?^ Dlaczego? Oni spotkali siŸ z Bogiem.
Co™ siŸ wydarzyo.
73
O, z pewno™ci# by to Szymon Piotr _ ten mŸŒczyzna by
nauczany przez jego ojca, Œe kiedy przyjdzie Mesjasz, to On bŸdzie
prorokiem. A Szymon by rybakiem. Lecz pewnego dnia, kiedy on
chodzi w Obecno™ci Jezusa Chrystusa, a On powiedzia: 9Ty
nazywasz siŸ Szymon i jeste™ synem Jonasza. A Ja bŸdŸ ciŸ odt#d
nazywa Piotrem”, to on wiedzia, Œe to by Mesjasz. Od tego dnia by
on przemienionym czowiekiem. On mia od tego czasu owiø ludzi
zamiast ryby; uczyni go rybakiem ludzi. Bowiem on spotka siŸ z
Bogiem i rozpozna, Œe To jest prawd#. On spotka siŸ z Nim.
74
By to Pawe _ Saul z Tarsu, który jecha wówczas swoj# drog#:
ko™cielny, wyuczony przez Gamaliela, wielkiego nauczyciela, i zna
wszystkie szczegóy religii faryzeuszy, i tak dalej. On jecha swoj#
drog# aresztuj#c wszystkich tych ekstrawaganckich religijnych
fanatyków, którzy siŸ zachowywali w ten sposób. Mia w swej
kieszeni listy polecaj#ce, by zaaresztowaø wszystkich takich, którzy
byli w Damaszku.
A nagle wielki Sup Ognia porusza siŸ koo niego i on upad na
swoj# twarz. O, on powsta jako inny czowiek. Dlaczego? On spotka
Boga. Co™ go przemienio w tej chwili, kiedy Go usysza mówi#cego:
9Saulu, Saulu, dlaczego Mnie prze™ladujesz?”
Odrzek: 9Kim Ty jeste™, Panie?”
A On powiedzia: 9Jam jest Jezus, trudno tobie wierzgaø przeciw
o™cieniowi”.
75
Pewnego dnia ™lepy czowiek siedzia tam koo drogi i Œebra.
Lecz on spotka siŸ z Bogiem. On tam siedzia i rozmy™la o^ šlepy
Bartymeusz siedzia tam i rozmy™la o tym, Œe kilka set lat temu
Jozue, ten wielki wojownik wraz z Izraelem przeprawi siŸ przez t#
rzekŸ tam na dole po suchym gruncie w miesi#cu kwietniu, kiedy Bóg
Swoj# potŸŒn# rŸk# zatrzyma jej wody powyŒej. 9O, gdybym tylko
34
MÓWIONE S~OWO
móg Œyø w tamtym czasie. Ja bym siŸ tam uda i powiedziabym:
RJozue, módl siŸ za mn#’. Lecz niestety, kapan mówi mi, Œe dni
cudów przeminŸy”.
9O, pomy™l tylko. Wa™nie t# drog#, wybrukowan# kocimi bami,
na której jestem, tŸdy przechodzili Eliasz i Elizeusz, ramiŸ w ramiŸ i
szli do Jordanu, by rozdzieliø wody Jordanu. Gdybym tylko Œy tutaj
_ w owym czasie, to podszedbym i powiedziabym: RProrocy Pana
Boga, módlcie siŸ za mn#’. Lecz niestety, dni cudów przeminŸy, jak
mówi kapan”.
76
I pomy™lcie, kiedy Jozue gotowa siŸ do rozbicia obozu, by
otoczyø te mury wokó Jeruzalem, na jednym z tych kamieni, na
którym teraz siedzŸ^ Pewnego dnia, kiedy on wyszed i rozgl#da
siŸ, obserwuj#c te mury, patrzcie, tam pojawi siŸ^ On zobaczy
MŸŒczyznŸ, stoj#cego z dobytym Swoim mieczem. Jozue, wojownik,
wielki genera, doby swego miecza, podbieg do Niego i powiedzia:
9Czy Ty jeste™ z nami albo jeste™ z nieprzyjaciómi?”
On powiedzia: 9Jam jest Hetmanem Pana zastŸpów”. Jozue
rzuci swój miecz na ziemiŸ, zdj# swoj# przybicŸ i odda Mu pokon
do nóg.
9O, gdybym tylko móg zobaczyø tego wielkiego hetmana,
rzekbym: RWielki Hetmanie zastŸpów Pa§skich, ja jestem ™lepym
czowiekiem. Zmiuj siŸ nade mn#’. O, jak On by to uczyni, gdyby to
byo^ Lecz niestety, dni cudów przeminŸy”.
77
On wcale nie wiedzia, Œe sto jardów od niego sta ten sam
Hetman zastŸpów Pa§skich, bowiem On jest tym samym wczoraj,
dzisiaj i na wieki. On usysza haas. Dziwna rzecz, Œe gdziekolwiek
On by, tam rozlega siŸ haas.
Ludzie mówili: 9Wy robicie wiele haasu”. Tutaj jest najcichsze
miejsce, na jakim kiedykolwiek Œyli™cie. Kiedy pójdziecie do Niebios,
tam nawet anioowie ™piewaj# we dnie i w nocy: 9šwiŸty, ™wiŸty,
™wiŸty Panu”. JeŒeli pójdziecie do pieka, to tam jest pakanie,
lamentowanie i zgrzytanie zŸbami. Tutaj jest najcichsze miejsce, na
jakim kiedykolwiek Œyli™cie.
A wówczas, kiedy Jezus przechodzi, kto™ popchn# go na ziemiŸ
i tak dalej, i przebieg po nim. On przeszed obok.
I syszŸ, jak stowarzyszenie kaznodziejów _ wszyscy stali tam i
mówili: 9Hej, mówiono mi, Œe ty jeste™ prorokiem. Ludzie mówi#, Œe
wskrzesie™ martwego czowieka. Tutaj na górze mamy ich cay
cmentarz. Chod›, wskrze™ nam jednego, a my ci uwierzymy”.
Widzicie, Bóg nie robi nikomu klauna. Nie, nie. On by potrafi^
Jego droga gowa bya skierowana ku Jeruzalem i Golgocie; niós
OD TEGO CZASU
35
grzechy ™wiata. On szed dalej _ rzucano w Niego zgniymi owocami
i wszystkim moŒliwym.
78
I kto™ popchn# go w tej chwili. WyobraŒam sobie, Œe to bya
moda pani, która podesza i powiedziaa: 9ProszŸ pana, o co chodzi
_ biedny Œebraku w achmanach?”
On powiedzia: 9Pani, ja jestem ™lepy. A kto™ przechodzi wa™nie
tutaj i ludzie krzyczeli raz to, a raz co™ innego. Kto to by?”
9ProszŸ pana, ja jestem jednym z Jego uczniów. Czy nie sysza
pan o tym modym proroku z Galilei?”
9Nie. Jaki mody prorok?”
9OtóŒ, wiesz, Œe nasz zakon obiecuje, Œe kiedy^ Pewnego dnia
przyjdzie Mesjasz. Syn Dawida przychodzi. A kiedy On przyjdzie,
wiesz, ten wielki prorok^”
9O, czy to jest On? To jest On? Zatem, On wyst#pi?”
79
On Go nie móg usyszeø z powodu haasu tych tysiŸcy ludzi.
JeŒeli udacie siŸ tam do Jerycha i zobaczycie, gdzie on siedzia, a
gdzie by Jezus, kiedy siŸ zatrzyma, byo niemoŒliwe, Œeby On go
usysza.
Lecz jego wiara zatrzymaa Go. 9O, Jezu, Synu Dawidowy, zmiuj
siŸ nade mn#”.
Jedni co™ krzyczeli, a drudzy mówili znów co™ innego: 9B#d›
pozdrowiony, proroku. B#d› pozdrowiony, Synu BoŒy”.
Inni natomiast mówili: 9Precz z tym szalbierzem, Belzebubem,
wróŒbiarzem”, i tak dalej _ cay ten pomieszany tum.
Lecz jego wiara^
A Biblia mówi: 9Jezus zatrzyma siŸ”. O, mam nadziejŸ, Œe zanim
odjadŸ, bŸdŸ gosi tutaj na temat: 9Jezus zatrzyma siŸ”. O, moi
drodzy. Pewnego dnia zatrzyma siŸ czas. I On siŸ zatrzyma. Jego
wiara dotknŸa siŸ Go _ wiara zwykego starego ™lepego Œebraka. On
odwróci siŸ i zapyta siŸ go, czego on chce. A on powiedzia: 9Abym
móg otrzymaø mój wzrok”.
On powiedzia: 9Twoja wiara uzdrowia ciŸ”. Alleluja. Od tego
czasu on widzia. Dlaczego? On spotka Boga.
80
Pewnego dnia by w Gadarze ob#kany czowiek tuk#cy siŸ
kamieniem. I zwi#zano go a§cuchami, ale on by dziesiŸciokrotnie
mocniejszy od normalnego czowieka i rozerwa te a§cuchy. Ja
zawsze my™laem, jeŒeli on by tak bardzo pod wpywem diaba^
Kiedy diabe opanuje ob#kanego czowieka, trzeba duŒo mŸŒczyzn,
by go utrzymaø. On rozerwa te a§cuchy, bŸd#c cakowicie oddany
diabu. JeŒeli on potrafi rozerwaø te a§cuchy, o ileŒ wiŸcej my
36
MÓWIONE S~OWO
potrafiliby™my je rozerwaø, bŸd6c cakowicie oddani Bogu? O ileŒ
potŸŒniejsza jest Moc BoŒa od mocy diaba?
On tam by _ ten biedny ob#kany. I on ci#gle przebywa na
odludziu miŸdzy grobami, tuk#c siŸ kamieniami i atakuj#c kaŒdego.
Lecz pewnego dnia spotka siŸ z Bogiem. Wszystko siŸ dla niego
zmienio. Potem by juŒ odziany bŸd#c przy zdrowych zmysach.
Dlaczego? On spotka Boga.
TrŸdowaty sta przy bramie Œebrz#c. Pewnego dnia Jezus z
Nazaretu przechodzi wokoo i on zawoa: 9Je™li Ty chcesz, moŒesz
mnie oczy™ciø”.
A On powiedzia: 9Ja chcŸ. B#d› oczyszczony”. I od tego czasu
by on czysty.
81
Bya tam zwyka niemoralna kobieta, jak mówili™my o tym
ubiegego wieczora; wy™liznŸa siŸ ku bramie, przesza przez bramŸ i
posza do studni, by naczerpaø trochŸ wody pewnego dnia. GŸboko
w jej duszy byo jedno miejsce Pisma šwiŸtego, mówi#ce o tym, kim
bŸdzie ten Mesjasz, kiedy On przyjdzie. A ona bya nierz#dnic#; ona
bya straszn# kobiet#. Ona miaa juŒ piŸciu mŸŒów, a teraz Œya z
jednym, z którym nie bya zamŸŒna. Widzicie zatem, Œe ona bya
kobiet# zej sawy. Kiedy zobaczya Jezusa i usyszaa, jak On mówi:
9Id›, zawoaj twego mŸŒa”, odrzeka: 9Ja nie mam mŸŒa”.
On powiedzia: 9Dobrze powiedziaa™, bo miaa™ ich juŒ piŸciu. A
ten, z którym Œyjesz obecnie, nie jest twoim mŸŒem”.
Ona powiedziaa: 9Panie, widzŸ, Œe Ty jeste™ prorokiem. A my
wiemy, Œe kiedy Mesjasz przyjdzie, On nam bŸdzie mówi te sprawy”.
Co On powiedzia? On powiedzia: 9Ja, który mówiŸ z tob#,
jestem Nim”.
Ona bya przemienion# niewiast#. Patrzcie. Kiedy ona wesza do
miasta^ Byo to absolutnie nieetyczne, by kobieta tego pokroju^
Œeby mŸŒczyzna sucha jej. Lecz ona spotkaa Boga. Kto™ musia j#
wysuchaø. To siŸ zgadza. Ona skontaktowaa siŸ z Bogiem. Kto™
musia j# wysuchaø.
Kiedy czowiek spotka siŸ naprawdŸ z Bogiem^ WyobraŒam
sobie, Œe mogliby™my zobaczyø niektórych z tych ludzi tutaj, którzy
byli na tych polowych óŒkach ubiegego wieczora oraz na wózkach
inwalidzkich, siedz#c tutaj wokoo. Zapytajcie siŸ ich dzisiaj. Oni siŸ
skontaktowali z Bogiem. Od tego czasu zostali przemienieni. Co™ siŸ
stao. Od tego czasu, kiedy Bóg mówi, co™ siŸ dzieje. Wszystko, co
skontaktuje siŸ z Bogiem, jest od tego czasu przemienione.
82
NuŒe, chwileczkŸ tylko. Pewnego razu zetknŸa siŸ z Nim ™mierø.
Tak jest. My teraz ko§czymy. šmierø zetknŸa siŸ z Nim. Wy wiecie,
diabe nie wierzy, Œe to by Bóg. On zawsze my™la, Œe On by tylko
OD TEGO CZASU
37
zwykym prorokiem. Lecz nie zdawa sobie sprawy z tego, Kim On
by. On nie wiedzia, Œe On by Emanuelem, Œe To byo Ciao Boga, Œe
On sta siŸ ciaem i przebywa w™ród nas.
Kiedy on mia Go tam na górze owego dnia, on powiedzia:
9JeŒeli Ty jeste™ Synem BoŒym, to zamie§ te kamienie w chleb”.
Rozumiecie, ten sam stary diabe Œyje jeszcze dzisiaj. Owego dnia
mieli Go tam na podwórzu. Wiedzieli, Œe On potrafi dostrzec my™li
ludzi, wiŸc zawi#zali Mu szmat# Jego twarz i wziŸli kij, i uderzali Go
po gowie, mówi#c: 9NuŒe, je™li jeste™ prorokiem, powiedz nam, kto
ciŸ uderzy”. On nie otworzy Swoich ust. On nie robi diabu klauna.
Tam na krzyŒu^ Powiedzieli: 9Je™li jeste™ Synem BoŒym, zst#p
z krzyŒa, a my Ci uwierzymy”. Ten sam stary diabe Œyje w ludziach
dzisiaj; ta sama rzecz. 9Je™li to uczynisz, pozwól mi zobaczyø, Œe to
uczynisz. Pozwól mi zobaczyø, Œe uczynisz tamto”.
On powiedzia: 9Ja czyniŸ tylko to, co Mi pokaŒe Ojciec”.
83
WiŸc pewnego dnia, kiedy mieli Go^ Przedstawmy to w postaci
krótkiego dramatu, kiedy ko§czymy. By to okropny dzie§. So§ce
wygl#dao dziwnie. Nigdy nie byo takiego dnia i nigdy nie bŸdzie. O,
to byo straszne. Wina z Edenu musiaa zostaø zapacona: okropny
dzie§. I zaczynamy to obserwowaø od wczesnego rana. Stoimy gdzie™
na piŸtrze. SyszŸ jaki™ haas. Podnie™my Œaluzje i spójrzmy. Kto™
idzie po ulicy i syszŸ co™ jakby: 9bum, bum, bum”. Co to jest? To
stary, szorstki krzyŒ.
WidzŸ mod# kobietŸ, która wybiega przed nich, woaj#c: 9Co On
zrobi? Co On czyni prócz goszenia Ewangelii? Co On czyni prócz
uzdrawiania chorych?”
WidzŸ, jak szorstka rŸka uderzya j# po ustach i kto™ rzek:
9Zmykaj. Czy wy ludzie wierzycie tej kobiecie, nierz#dnicy, zamiast
wierzyø waszemu kapanowi?”
Ona nawet nie moga wypowiedzieø swej opinii. Jego czas musia
przyj™ø, by uczyniø co™ innego _ d›wigaø krzyŒ na GolgotŸ. Na
Swoich ramionach mia On paszcz.
84
Kiedy On zacz# i™ø na to wzgórze, zauwaŒyem drobne czerwone
plamy po caym Jego paszczu. Zastanawiacie siŸ, co to byo? Jego
w#te, sabe ciao, cierniowa korona na Jego gowie, po caej Jego
twarzy zwisay plwociny na™miewców _ co On uczyni, by zasuŒyø
na to? To bya kara, któr# On paci za mnie i za ciebie.
Spójrzmy na te mae plamy. Obserwujmy je przez chwilŸ. Kiedy
On wlók krzyŒ do góry, Jego ciao byo sabe i w#te, a oni Go
biczowali i zmuszali, by szed dalej, a On d›wiga ten wielki, stary
krzyŒ na wzgórze. Po chwili zauwaŒyem, Œe te mae, drobne plamy
zaczŸy siŸ powiŸkszaø coraz bardziej. Po pewnym czasie one
38
MÓWIONE S~OWO
wszystkie zlay siŸ w jedn# wielk# plamŸ. SyszŸ, jak krew chlapie
Mu na stopŸ. On ustaje. Staje siŸ coraz sabszy.
WidzŸ wszystko. Jego uczniowie odeszli; kto zosta przy Nim?
Nikt _ opuszczony przez Boga i ludzi. Oto On idzie na to wzgórze.
85
Wtem widzŸ, Œe nadchodzi ™mierø i mówi: 9Aha. Ja Go dostaam”.
9Udowodniem, Œe On nie jest Bogiem. Kusiem Go. Zabraem go
tam^ Gdyby On by Bogiem, to zamieniby te kamienie w chleb.
Jak On mógby staø tam na podwórzu i pozwoliø tym Œonierzom pluø
Sobie w twarz, i zawi#zaø szmatŸ wokó Swojej twarzy, i mówiø, aby
im powiedzia, kto Go uderzy. AleŒ, gdyby On by Bogiem, On by to
wiedzia. Ja wiem, Œe On nie jest Bogiem”. On temu nie wierzy.
A On idzie na wzgórze i ja widzŸ t# osŸ _ ™mierø, wylatuj#c# _
zaczyna brzŸczeø koo Niego z Œ#dem, by Go ukuø _ brzŸczy koo
Niego. Ni st#d ni zow#d zaczyna siŸ zastanawiaø. Co to byo? šmierø
lataa wokoo brzŸcz#c jak jaki™ owad, jak pszczoa.
Lecz czy wiecie co? Je™li pszczoa wbije swoje Œ#do gŸboko, to
ono zostanie z niej wyrwane. Ona juŒ wiŸcej nie moŒe ukuø. šmierø
wbijaa je do wielu proroków; ona je wbijaa do wielu
sprawiedliwych mŸŒów. Lecz tym razem, kiedy je wbia do Boga, On
wyrwa jej to Œ#do. šmierø stracia swoje Œ#do.
Nic dziwnego, Œe kto™ przyszed pó›niej i rzek: 9O, ™mierci,
gdzieŒ jest twoje Œ#do? Grobie, gdzieŒ jest twoje zwyciŸstwo? DziŸki
b#d› Bogu^” Kiedy ona wetknŸa to Œ#do ™mierci do ciaa
Emanuela, jej Œ#do zostao wyrwane.
Dzisiaj teŒ moŒemy chodziø w obliczu ™mierci. I ten owad moŒe
brzŸczeø i robiø haas, lecz on nas juŒ nie przestraszy. Wcale nie. On
juŒ nie ma Œ#da. To Œ#do zostao wyrwane. Dlaczego? šmierø
natrafia na Boga. A kiedy natrafia na Boga, zostao jej wyrwane
Œ#do ™mierci. Ja siŸ cieszŸ, Œe spotkaem siŸ z Nim. Czy wy nie
cieszycie siŸ? Módlmy siŸ.
86
Niebia§ski Ojcze, kiedy my™lŸ o tej Krwi, która broczya z Œy
Emanuela _ stary szorstki krzyŒ zostawia ™lady tego, który go niós,
kiedy szed na GolgotŸ^ Szatan, widz#c te okropne drwiny, smarki
i plwociny zwisaj#ce Mu z twarzy, powiedzia: 9To nie moŒe byø Bóg.
To nie moŒe byø Emanuel. WiŸc ja wbijŸ moje Œ#do do Niego. Zaraz
Go bŸdŸ mia”.
Lecz ach, jak on wówczas przegra. Kiedy Œ#do ™mierci zetknŸo
siŸ z Bogiem, on straci swoje Œ#do. CieszŸ siŸ tak bardzo dzisiaj,
Panie, wiedz#c, Œe równieŒ ja miaem i™ø t# sam# drog#. Lecz ™mierø
stracia swoje Œ#do.
Jestem wolny dzisiaj wieczorem. Alleluja. CieszŸ siŸ tak bardzo,
Œe jestem wolny. @#do ™mierci przepado. šmierø moŒe przyj™ø i
OD TEGO CZASU
39
brzŸczeø, ona moŒe przyj™ø i groziø mi; ona moŒe przyj™ø, by mnie
odwlec st#d. Lecz jak napisa jeden pisarz: 9Bóg zaprz#g j# do
bryczki. Ona moŒe mnie zawie›ø tylko do Jego Obecno™ci, gdzie ja
pragnŸ byø” _ gdzie pragnie byø kaŒdy wierz#cy.
WiŸc ™mierø nie ma Œadnego Œ#da. Otrzymali™my zwyciŸstwo.
DziŸki b#d› Bogu, Który nam daje zwyciŸstwo przez Jezusa
Chrystusa.
87
Kiedy mamy nasze gowy pochylone i kaŒdy jest pogr#Œony w
modlitwie, ilu z was tutaj wie _ gdyby™cie umierali dzisiaj
wieczorem _ Œe nigdy nie skontaktowali™cie siŸ z Bogiem tak
zdecydowanie, by przyj#ø kaŒde Sowo jako Jego Sowo, oraz Œe
jeste™cie posuszni kaŒdemu Sowu i wiecie, Œe je™li postŸpujecie ›le,
to ™mierø ma na was nagotowane Œ#do; bo zastanawialiby™cie siŸ,
czy jeste™cie naprawdŸ zbawieni, czy nie?
Nie bŸdŸ was woa do otarza. Zapytam was po prostu tam, gdzie
siŸ znajdujecie. Je™li chcecie i wierzycie dzisiaj wieczorem, Œe Bóg
wyj# z was to Œ#do ™mierci dzisiaj wieczorem przez Jezusa
Chrystusa, i chcecie to zaakceptowaø w ten sposób, to podnie™cie
swoj# rŸkŸ i powiedzcie: 9Ja pragnŸ siŸ spotkaø z Bogiem”.
Niech ci Bóg bogosawi tam w tyle, synu. Niech ci Bóg
bogosawi. Niech ci Bóg bogosawi tam na balkonie. Niech ci Bóg
bogosawi tutaj na dole. Na górze na balkonach _ niech ci Bóg
bogosawi mody czowieku. Niech ci Bóg bogosawi, tam daleko w
tyle. On widzi wasze rŸce. Wszyscy siŸ modl#. To jest wezwanie do
otarza. Niech ci Bóg bogosawi, panie, siedz#cy tutaj. Byø moŒe
uczynie™ wiele dobrych rzeczy w Œyciu, lecz to jest najwiŸksza rzecz,
któr# kiedykolwiek uczynie™.
PamiŸtaj, kiedy podniose™ swoj# rŸkŸ, naruszye™ kaŒde
naukowe prawo. Nauka mówi, Œe grawitacja trzyma twoj# rŸkŸ na
dole. Lecz ty podniose™ swoj# rŸkŸ pokazuj#c, Œe w tobie jest moc do
podjŸcia decyzji. I ty to uczynie™, podniose™ swoj# rŸkŸ. My™l to z
caego twego serca, a co™ siŸ stanie.
88
Czy kto™ jeszcze podniesie swoj# rŸkŸ do góry i powie: 9PamiŸtaj
o mnie”? Niech ci Bóg bogosawi, siostro. Niech ci Bóg bogosawi,
siostro. Niech ci Bóg bogosawi, bracie. Niech ci Bóg bogosawi. To
jest dobre. Znowu tam na balkonie _ we›my tych tam na górze. Ilu
jest was tam na górze? O duszo, czonku ko™cioa, który nie znasz
Boga. Niech ci Bóg bogosawi mody czowieku tutaj na przedzie.
Czy kto™ jeszcze? Podnie™ swoj# rŸkŸ i powiedz: 9O, ja wiem tylko
tyle, Œe naleŒŸ do ko™cioa. Wiem tylko, Œe krzyczaem. Wiem tylko
tyle, Œe mówiem jŸzykami”. O, bracie, ja syszaem, jak diaby
40
MÓWIONE S~OWO
ta§czyy w duchu i mówiy jŸzykami, i krzyczay, a nie byo to
wa™ciwe. 9Po owocach ich poznacie je”. Oczywi™cie.
Deszcz pada zarówno na pszenicŸ jak i na chwasty. Oczywi™cie.
One ciesz# siŸ razem z tego deszczu (to siŸ zgadza); on czyni je
wszystkie szczŸ™liwymi. I on spada wprost na chrze™cijan, ale
równieŒ na bandŸ obudników. Lecz je™li twoje Œycie nie dorównuje
BoŒej Biblii, to raczej podnie™ swoj# rŸkŸ i powiedz: 9BoŒe, b#d› mi
mio™ciwy i uczy§ mnie tym, czym powinienem byø. Jego aska moŒe
mnie uczyniø tym, czym powinienem byø”. Niech ci Bóg bogosawi,
mody czowieku, niech ci Bóg bogosawi, pani. To jest dobre. Niech
ci Bóg bogosawi.
89
Nie chcŸ raniø waszych uczuø, lecz jak wy, kobiety, moŒecie
siedzieø tutaj i wiedzieø, Œe ta Biblia mówi wam, iŒ to jest ze, bo
kiedy strzyŒecie swoje wosy, to ha§bicie swego mŸŒa, kiedy to
czynicie? Ty udowadniasz, Œe jeste™ kobiet# z ulicy, kiedy czynisz co™
takiego. A z powodu anioa powinna™ mieø dugie wosy. Którego
anioa? Anioa przymierza, anioa _ posa§ca na ten czas, siódmego
anioa, który tr#bi dzisiaj. Czy zatem wiesz, Œe postŸpujesz ›le? Twój
Adam moŒe pozwoli ci czyniø tak dalej i postŸpowaø grzesznie, Ewo,
i mówi ci, Œe to nie ma Œadnego znaczenia. Ale to z pewno™ci# ma
znaczenie. Ty^ KaŒde przykazanie BoŒe jest poprawne. Ewa tylko
odwrócia siŸ na bok _ tylko na chwilŸ. JeŒeli jeste™ grzeszn#, to
przyznaj, Œe jeste™ grzeszn#. Twoje wasne Œycie udowadnia, Œe jeste™
grzeszn#.
90
Kto™ przyszed do mnie niedawno i powiedzia: 9Bracie Branham,
dlaczego tyle mówisz kobietom o ich odzieniu?” Jaki™ wielki
czowiek. Powiedzia: 9Ja woŒŸ moje rŸce na ciebie i bŸdŸ siŸ modli
za ciebie”.
Ja powiedziaem: 9JeŒeli ty pozwolisz mi woŒyø moje rŸce na
ciebie i modliø siŸ za ciebie”. Dalej rzekem: 9Suchaj”.
On powiedzia: 9Dlaczego nie zostawisz tych kobiet w spokoju?
Ludzie uwaŒaj# ciŸ za proroka”.
Ja odparem: 9Ja nie jestem prorokiem”.
On powiedzia: 9Ludzie uwaŒaj# ciŸ za niego. Dlaczego nie
nauczasz ich, jak maj# przyj#ø te wspaniae duchowe dary i tym
podobnie?”
Ja powiedziaem: 9JeŒeli nie maj# zwykej przyzwoito™ci, by siŸ
nauczyø swego ABC, to jak oni bŸd# wiedzieø, jak siŸ uczyø algebry
_ je™li nie nauczyli siŸ nawet swego abecada?”
ABC (Always Believe Christ) znaczy tyle, co: 9Zawsze Wierz
Chrystusowi”. Przyjmij najpierw Jego Sowo. Niech Ono ma
pierwsze§stwo w twoim Œyciu. JeŒeli tego nie moŒesz osi#gn#ø w
OD TEGO CZASU
41
swoim Œyciu, to jak nauczysz siŸ czego™ innego? Jak moŒe siŸ
zielono™wi#tkowy ko™ció kiedykolwiek podnie™ø ponad sprawy, o
których wie, Œe leŒ# czowiekowi w drodze _ jak dugo Œyje? NuŒe,
zanotujcie to sobie i przekonajcie siŸ, czy tak nie jest.
Przypomnijcie sobie _ czy to nie prze™laduje was przez cae
wasze Œycie? A jeŒeli jeden grzech zatrzyma EwŸ, wzglŸdnie
spowodowa to wszystko! KaŒda choroba, ™mierø, smutek przyszed
z powodu jednej kobiety, która siŸ po prostu zastanawiaa nad tym,
czy to jest prawd#.
91
Jest to twój przywilej Amerykanina _ mówisz. O, tak. Je™li jeste™
barankiem, to baranek wyrzeka siŸ swoich praw. On nie ma niczego,
prócz weny i on siŸ tego wyrzeka. JeŒeli jeste™ barankiem,
wyrzekniesz siŸ swoich praw Amerykanina, by suŒyø Bogu.
Mówisz: 9Ja mogŸ ubieraø siŸ tak, jak chcŸ. To nie twoja sprawa”.
Tu nie chodzi o mnie, bracie, siostro. Tu chodzi o BibliŸ. Bóg
stworzy mŸŒczyznŸ tak, aby siŸ ubiera jak mŸŒczyzna, a kobietŸ
stworzy, by siŸ ubieraa jak kobieta, stworzy ich, aby postŸpowali
inaczej i zawar z nimi dwa przymierza, i tak dalej. Zawsze tak byo.
Przyszo ™wiato. Twój Adam moŒe pozwala, aby ci to uszo na
sucho. Lecz bracie, Bóg nie pozwoli, bo to jest Jego Sowo. OtóŒ, wy
mŸŒczy›ni siedzicie wokoo i czynicie takie rzeczy. Czy siŸ nie
wstydzicie, bracia, diakoni? MŸŒczy›ni, którzy mówi#, Œe s# mŸŒami
BoŒymi, a postŸpuj# tak, kiedy^ To jest _ to wa™nie jest pierwsz#
lekcj# na ten temat _ w pierwszej klasie. Jak moŒecie i™ø do
gŸbokich spraw rozeznawania Ducha i tym podobnych rzeczy, jeŒeli
nie przyjmujecie nawet pierwszych, podstawowych rzeczy?
Spotkajcie siŸ z Bogiem, a stwierdzicie, jaka jest w tym róŒnica.
Znajdziecie róŒnicŸ. To sprawi, Œe zaczniecie postŸpowaø wa™ciwie.
To uczyni co™ dla was. To was przemieni. OtóŒ, Biblia to mówi.
Wy, kobiety, nie robiyby™cie sobie manikiuru wzglŸdnie
makijaŒu, czy jakkolwiek to nazywacie, za nic w ™wiecie. Biblia nie
mówi o tym niczego. Lecz spójrzcie na to, co czynicie obecnie _ co™,
o czym Biblia mówi, aby™cie tego nie czyniy. Rozumiecie?
Wy^ Prawdopodobnie wy, mŸŒczy›ni, nie upijaliby™cie siŸ za
nic w ™wiecie i nie Œyliby™cie z dwiema lub trzema róŒnymi Œonami,
a byli diakonami w ko™ciele.
Pozyskujecie do wiary _ 9przemierzacie morza”, powiedzia
Jezus, 9by pozyskaø jednego prozelitŸ^”
92
Wy mówicie: 9To jest okropny sposób wzywania do otarza”.
Bracie, jeŒeli ludzie nie przyjd# na podstawie Sowa BoŒego, to do
czego s# przydatne te patetyczne historie? Wy musicie przyj™ø
uznaj#c, Œe jeste™cie grzeszni.
42
MÓWIONE S~OWO
Czy jeste™cie teraz ochotni pod dziaaniem mocy BoŒej, pod
wpywem waszego wasnego potŸpienia powiedzieø: 9Ja jestem
grzeszny; ja podnoszŸ moj# rŸkŸ. Spójrz na moje wasne Œycie i
zobaczysz, Œe ja jestem grzeszny. Ja jestem czonkiem ko™cioa.
ChodzŸ do ko™cioa. Staram siŸ byø wiernym, widzŸ jednak, Œe
zrobiem^ Chybiem celu. Jestem gotowy wyrzec siŸ wszystkiego i
powiedzieø, Œe przychodzŸ z powrotem wedug biblijnych zasad w tej
sprawie. Ja podnoszŸ moj# rŸkŸ”. Podnie™ swoj# rŸkŸ. Niech ci Bóg
bogosawi. To wymaga przyzwoito™ci.
Niech ci Bóg bogosawi, pani. Niech ci Bóg bogosawi. Niech ci
Bóg bogosawi, panie. Tu trzeba prawdziwych mŸŒczyzn. Czy kto™
jeszcze? Niech ci Bóg bogosawi, mój bracie. To jest wa™ciwe. Niech
ci Bóg bogosawi. Co najmniej trzystu ludzi bŸd#cych tutaj, powinno
to uczyniø. Wielka ilo™ø z nich musi to uczyniø. Lecz niech ci Bóg
bogosawi, panie. To jest szczero™ø.
93
Mówisz: 9Ja wa™nie podejmujŸ moj# decyzjŸ. MówiŸ w tej chwili:
ROd tej chwili, BoŒe, bŸdŸ zapieczŸtowany wewn#trz i na zewn#trz.
Ja chcŸ byø prawdziwym chrze™cijaninem. BŸdŸ wierzy caemu temu
Sowu albo nie bŸdŸ wierzy niczemu; powrócŸ do ™wiata’.”
Raczej przesta§! Tak jest.
Nie moŒna odróŒniø chrze™cijan od wszystkich pozostaych. Oni
s# niemal wszyscy podobni. Jakim powinien byø ko™ció, który siŸ
dostaje do takiego zego stanu. Powiedzcie. Bóg musi przygotowaø
OblubienicŸ, tak jest, On j# przygotowuje. 9Nastaa ta godzina, a
Oblubienica nagotowaa siŸ”. Czy jeste™cie gotowi? Czy jeste™cie
gotowi? Pytam siŸ jeszcze raz w Imieniu Jezusa: Czy jeste™cie gotowi?
DziŸkujŸ panu. Niech panu Bóg bogosawi.
94
Nasz Niebia§ski Ojcze, oni podnie™li swoje rŸce, okoo dwóch
tuzinów lub wiŸcej, daruj im pokój. Niech poznaj#, Œe Ty jeste™
gotowy wyci#gn#ø wszelkie Œ#do winy z nich i wypu™ciø ich na
wolno™ø przez Ducha šwiŸtego dzisiaj wieczorem. BoŒe, bogosaw te
ko™cioy.
Tutaj jest zacna grupa ludzi, BoŒe. Oni siedz# tutaj juŒ tak dugo,
suchaj#c i czekaj#c. Dlaczego wiŸc szatan podchodzi zaraz i
zaciemnia ich umys, wa™nie kiedy przychodzi czas, aby to przyjŸli?
I Ty Sam udowodnie™ to tutaj tak zdecydowanie. Jak to moŒliwe?
Lecz BoŒe, niechaj krew Œadnego czowieka nie pozostanie na
moich rŸkach. ModlŸ siŸ, Ojcze, Œeby™ darowa tym ludziom
miosierdzia BoŒego. Ja oddajŸ ich Tobie jako szczere nasienie, na
które za™wiecia šwiato™ø BoŒa. @ycie upywa szybko i oni podnie™li
swoje rŸce i mówi#: 9Ja jestem grzeszny, uznajŸ to. Jestem gotowy
postŸpowaø wa™ciwie. PostŸpowaem ›le i jestem gotowy naprawiø
OD TEGO CZASU
43
moje drogi w tej chwili i przyj™ø do Boga”. Daruj tego, Ojcze, aby oni
uro™li na wspaniae postawy chrze™cijan.
95
Dzisiaj wieczorem syszymy o tylu decyzjach. Do czego byyby
przydatne kamienie bez kamieniarza? Ludzie chc# mieø wiŸcej
czonków w swoim ko™ciele. Czy podejmiesz decyzjŸ _ przytoczysz
kamie§? To jest wyznanie. Oczywi™cie. Lecz do czego byby
przydatny ten kamie§, jeŒeli tam nie ma kamieniarza z obusiecznym
Mieczem BoŒym, by go wyci#ø na syna lub córkŸ BoŒ#, aby pasowa
do budynku? Trzeba nam kamieniarzy, którzy okrzesuj# Sowem
BoŒym, by wyci#ø wyznania w prawdziwych autentycznych filarach
ko™cioa BoŒego. Daruj to, Panie.
Niech ostry nóŒ BoŒy obrzeŒe z kaŒdego z nas cay ™wiat i uczyni
nas nowymi stworzeniami w Jezusie Chrystusie. Ta godzina
nadchodzi. Ludzie w ogóle nie wiedz#, Œe te czasy s# tutaj _ dziej#
siŸ wielkie rzeczy. A teraz, ludzie maj#^
Tak jak ludzie w dawnych czasach, Panie, oni przechodzili koo
tego, a nie wiedzieli o tym.
Daruj, Œeby kaŒdy z nich zosta zbawiony. Niechby znale›li dla
siebie który™ z tych zacnych zborów tutaj, tych kaznodziejów. MoŒe,
je™li naleŒ# do jednego z nich, to niech id# do swego pastora i
powiedz#: 9Pastorze, ja postŸpowaem grzesznie. PragnŸ naprawiø
moje Œycie. PrzychodzŸ teraz, by byø prawdziwym czonkiem
twojego zboru. PrzychodzŸ teraz, by byø ™wiato™ci6. Nie bŸdŸ
wypuszcza tak duŒo pary przez gwizdek, ale wprowadzŸ j6 w akcjŸ.
PójdŸ od domu do domu, od miejscowo™ci do miejscowo™ci.
PrzyprowadzŸ innych do tej wielkiej spoeczno™ci z Chrystusem.
PójdŸ na rogi ulic. BŸdŸ rozdawa traktaty. BŸdŸ czyni wszystko, co
potrafiŸ”.
9Ja porozmawiam z moim s#siadem, z tym, kto mi sprzedaje
mleko, z chopcem roznosz#cym gazety. Z kaŒdym, z kim bŸdŸ móg,
bŸdŸ rozmawia z nimi w czuej sodyczy Ducha šwiŸtego. BŸdŸ
takim sonym, Œe oni zapragn6 byø takim jak ja”. BoŒe, daruj tego. O,
nie jak reszta tego ™wiata, lecz bŸdŸ innym, przemienionym, takim
jak córki BoŒe, synowie BoŒy. Spenij to.
PrzekazujŸ ich Tobie w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. Niech
teraz Bóg Niebios wejrzy na was.
96
Kiedy™^ ChcŸ wam opowiedzieø krótkie opowiadanie, zanim
odjadŸ, poniewaŒ muszŸ ci#ø tak twardo. Na poudniu sprzedawano
kiedy™ niewolników. I oni przychodzili i kupowali ich po prostu tak,
jak wy kupujecie uŒywany samochód w komisie. On otrzyma przy
kupnie rachunek, tak jak przy innym kupnie. Ludzkie istoty^ To
44
MÓWIONE S~OWO
nie byo wa™ciwe. Bóg nigdy nie zamierza, Œeby ludzie byli
niewolnikami.
I przejeŒdŒali tam handlarze niewolników, kupowali duŒych
zdrowych niewolników i kojarzyli je z duŒymi kobietami, i robili tym
podobne rzeczy, i rodzili siŸ im lepsi niewolnicy.
97
Bya tam w owym czasie wielka plantacja. Mówiono mi, Œe mieli
wielu niewolników. I przyszed tam pewien handlarz i powiedzia:
9Chciabym sobie przegl#dn#ø twoich niewolników”.
Wa™ciciel odrzek: 9Mam ich tu okoo stu. Przegl#dnij ich sobie”.
I on ogl#da ich wszystkich. Oni byli smutni. Przywieziono ich z
Afryki. Oni tam juŒ nie powróc#. Wa™ciciele bili ich biczami i
zmuszali ich do pracy, poniewaŒ oni nie chcieli pracowaø. Oni byli
smutni. Byli daleko od taty, mamy, maŒonka, dzieci i wszystkich.
JuŒ ich nigdy nie zobacz#. Byli w obcym kraju. JuŒ nigdy wiŸcej nie
zobacz# swoich umiowanych.
Lecz przypadkowo zauwaŒy tam jednego modzie§ca. Moi
drodzy, jego pier™ bya wyprŸŒona. Nie musieli go ci#gle w kóko
poganiaø biczem. On siŸ zawsze wywi#zywa ze swego zadania. Ten
handlarz powiedzia: 9Chciabym kupiø tego niewolnika”.
Wa™ciciel odrzek: 9On nie jest na sprzedaŒ”.
Handlarz rzek: 9Co czyni go tak bardzo odrŸbnym?” Dalej rzek:
9Czy on jest przywódc# wszystkich pozostaych?”
On odrzek: 9Nie, on jest tylko niewolnikiem”.
Handlarz rzek: 9MoŒe go odŒywiasz lepiej niŒ tych pozostaych?”
On odrzek: 9Nie. On spoŒywa pokarm w kuchni razem z
pozostaymi. On jest tylko niewolnikiem”.
Handlarz zapyta: 9Co czyni go tak odrŸbnym od pozostaych?”
On odrzek: 9Sam siŸ kiedy™ dziwiem. Lecz okazao siŸ, Œe tam w
jego ojczy›nie jego ojciec jest wodzem, królem tego szczepu. I on wie,
Œe jest synem króla. WiŸc on zachowuje siŸ jak syn króla”.
Przyjaciele, my jeste™my w grzesznym ™wiecie. Niewiasty, wy
jeste™cie córkami Króla. Bracia, wy jeste™cie synami Króla.
Zachowujmy siŸ wiŸc jak synowie i córki Króla _ wa™nie tutaj na
tym ™wiecie. Nie b#d›cie tacy jak oni, nie upodabniajcie siŸ do nich!
Jeste™my odrŸbni. My pochodzimy^ Jeste™my z innego^ Jeste™my
tutaj cudzoziemcami. Jeste™my pielgrzymami. Sprawujmy siŸ wiŸc
inaczej, postŸpujmy inaczej, b#d›my innymi, b#d›my tacy, jak ci w
niebie.
98
Przed kilkoma dniami Œona i ja, zanim wyjechali™my tutaj,
udali™my siŸ do supermarketu. Zastali™my tam kobietŸ, ubran# w
sukienkŸ. Meda powiedziaa: 9Czy to nie jest dziwne _ ta pani?” Ona
OD TEGO CZASU
45
rzeka: 9Billy, chcŸ ci zadaø pytanie”. Powiedziaa: 9Znam niektóre
z tych kobiet. One ™piewaj# w chórach w tutejszych ko™cioach
denominacyjnych”. Dalej powiedziaa: 9Dlaczego nasi ludzie^”
Ja odpowiedziaem: 9Kochanie. Spójrz, spójrz. My nie jeste™my z
tego ™wiata. Rozumiesz? Kiedy jadŸ do Niemiec, Niemcy maj# swój
sposób postŸpowania. Gdy jadŸ do Finlandii, oni postŸpuj# w swój
sposób. Kiedy jadŸ do innych narodów _ oni maj# swój sposób
postŸpowania”. Dalej powiedziaem: 9Ameryka _ ona ma swój
sposób”.
Lecz ja powiedziaem^ Ona zapytaa: 9Hm, czy nie jeste™my
Amerykanami?”
Ja odrzekem: 9Nie, kochanie. My nie jeste™my Amerykanami,
jeste™my chrze™cijanami. @yjemy tutaj, oczywi™cie. Jako pa§stwo _
to jest nasze pa§stwo”. Dalej rzekem: 9Lecz my jeste™my z góry.
Zatem nasze kobiety musz# postŸpowaø jak tamci w górze. Musimy
postŸpowaø jak tamci w górze. Dlatego nie postŸpujemy tak, jak
ludzie tego ™wiata. Jeste™my inni”.
99
Powinni™my byø, przyjaciele. Powinni™my byø inni. Wy to wiecie.
Nie chcŸ was raniø, nie chcŸ teŒ raniø waszych uczuø. PragnŸ byø
tylko szczerym jako suga Chrystusa.
Czowiek musi mówiø bez ogródek. Nie moŒna byø marionetk#
publiczno™ci, a prócz tego byø sug# BoŒym. Czowiek musi byø
szczerym przed Bogiem albo sprzedaø swoje pierworodztwo ludziom.
Ale moje nie jest na sprzedaŒ i wiem, Œe wasze równieŒ nie.
Go™my wiŸc Sowo, wierzmy Sowu, stójmy na Sowie, Œyjmy
Sowem, to jest wa™ciwe, i b6d›my prawdziwymi chrze™cijanami.
100
Duch šwiŸty jest tutaj. Czy temu wierzycie? Ilu z was ma karty
modlitwy? Podnie™cie wasze rŸce. Jest juŒ zbyt pó›no, by urz#dziø
kolejkŸ modlitwy. Wy którzy nie macie kart modlitwy, a jeste™cie
chorzy, czego™ potrzebujecie, podnie™cie wasze rŸce _ wy bez kart
modlitwy. Miejcie wiarŸ! Wierzcie teraz!
Spójrzcie teraz tutaj. Je™li teraz wywoam przypadkowo kogo™,
kto ma kartŸ modlitwy, chcŸ, Œeby™cie mi to powiedzieli, poniewaŒ
wy dostaniecie siŸ do kolejki modlitwy. A ci bez kart modlitwy siŸ
nie dostan#. PragnŸ, aby™cie byli peni czci przez dwie lub trzy
minuty. Wszystko, co ja mógbym powiedzieø, nie miaoby znaczenia.
Lecz jedno Sowo od Niego ma wiŸksze znaczenie niŒ wszystko, co ja
powiedziabym w ci#gu miliona lat; jedno Sowo od Niego.
Czy wierzycie teraz, Œe to, co ja goszŸ, jest prawd# _ o tych
mŸŒach wówczas w Biblii, o Bogu i o Sowie, które siŸ stao ciaem i
mieszkao miŸdzy nami tutaj, a Ko™ció ksztatuje siŸ i przyjmuje
teraz Swój ostatni znak?
46
MÓWIONE S~OWO
Mieli™my juŒ cuda i znamiona i mówienie jŸzykami, i tak dalej i
tym podobnie. Lecz pamiŸtajcie, Biblia mówi _ prorocy mówili:
9Nastanie dzie§, który nie bŸdzie nazwany dniem ani noc#. Lecz
czasu wieczornego bŸdzie šwiato”. Ilu z was zna to miejsce Pisma
šwiŸtego? Oczywi™cie. W porz#dku. ZwaŒajcie.
101
Cywilizacja przysza ze wschodu i posuwaa siŸ za so§cem na
zachód. Czy siŸ to zgadza? Obecnie jest na zachodnim wybrzeŒu.
JeŒeli posunie siŸ jeszcze dalej, bŸdzie znowu na wschodzie.
Chciabym gosiø na ten temat: Kiedy wschód spotka siŸ z zachodem.
ZwaŒajcie.
So§ce wschodzi na wschodzie, przechodzi ponad horyzontem i
zachodzi na zachodzie. To samo so§ce, które wschodzi na
wschodzie, zachodzi na zachodzie. Czy siŸ to zgadza?
OtóŒ, prorok powiedzia, Œe nastanie dzie§, który nie bŸdzie
nazwany dniem ani noc#. BŸdzie to ponury dzie§, mglisty dzie§. JuŒ
mieli™my taki dzie§. Czowiek pozna tylko tyle, by siŸ przy#czyø do
ko™cioa, przyj#ø Chrystusa jako Zbawiciela i przy#czyø siŸ do
denominacji. Tylko tyle ™wiata on mia.
Lecz pamiŸtajcie, obecnie jest czas wieczora. Cywilizacja jest na
zachodnim wybrzeŒu, i ten sam Syn, S-y-n, który ™wieci na
wschodzie na pocz#tku, ™wieci teraz na zachodzie na ko§cu. Jezus
Chrystus, ten sam, wczoraj, dzisiaj i na wieki. Rozumiecie? Czasu
wieczornego bŸdzie ™wiato _ Chrystus wychodzi na widowniŸ
udoskonalaj6c Swój Ko™ció.
102
Ilu z was wie, Œe jest róŒnica miŸdzy zjawieniem siŸ Chrystusa a
Przyj™ciem Chrystusa? S# to dwa róŒne sowa. Obecnie jest to
zjawienie siŸ; Przyj™cie nastanie wkrótce. On zjawia siŸ w™ród nas,
czyni6c w Swoim Ko™ciele te same sprawy, które czyni On kiedy™!
Ty jeste™ teraz czŸ™ci# tego Ko™cioa i z aski wierzysz: Ja jestem
czonkiem tego Ko™cioa.
OtóŒ, ja nie jestem kaznodziej#. Wy wiecie, Œe nie jestem. Ja nie
mam wyksztacenia, by to czyniø. Czasami czujŸ siŸ nie™miay, stoj#c
tutaj obok mŸŒów BoŒych, którzy s# powoani do tego urzŸdu.
Istniej# apostoowie, prorocy, nauczyciele, pastorzy i ewangeli™ci.
Nie wszyscy s# apostoami, nie wszyscy s# prorokami, nie wszyscy s#
nauczycielami, nie wszyscy s# ewangelistami. Ja stojŸ tutaj^
Lecz moja usuga odróŒnia siŸ od usugi pastora lub ewangelisty.
Ja nim nie jestem. I je™li to mówiŸ ›le, bracia, wybaczcie mi. Nie
my™lŸ tego tak. Lecz to jest moj6 usug6, rozumiecie, ogosiø Go _ Œe
On jest tutaj!
103
OtóŒ, niektórzy z was tutaj^ Maj#c dar Ducha šwiŸtego _ jest
to po prostu co™^ Nie mogŸ po prostu odpocz#ø. Jest to co™, jakby
OD TEGO CZASU
47
jazda na wysokich obrotach. Lecz kiedy to czyni On, to kaŒdy duch
jest podporz#dkowany. A ja obserwujŸ i mogŸ powiedzieø tylko to, co
widzŸ. I kaŒdy czytelnik Biblii wie, Œe to jest dokadnie to, co jest
obiecane i co przyszo w Chrystusie, i jest obiecane w tych
ostatecznych dniach i wszystko, co o tym powiedzieli™my. I ach, moi
drodzy, mam ponad piŸøset ta™m róŒnych kaza§ na ten temat.
Rozumiecie? Tutaj mówiŸ o tym tylko bardzo powierzchownie. Lecz
to jest prawd#.
Bez wzglŸdu na to, gdzie jeste™cie, wierzcie i pozwólcie Mu
mówiø. Je™li mówiŸ ja, to mogŸ mówiø bŸdnie, bo jestem tylko
czowiekiem. Lecz kiedy Bóg przychodzi i potwierdza to, co ja
powiedziaem, wtedy to jest prawd#.
Bóg powiedzia: 9JeŒeli jest prorok w™ród was i je™li co™ mówi, a
to, co mówi, urzeczywistnia siŸ, to go suchajcie”, bo Sowo Pa§skie
przychodzi do proroków. A jeŒeli tam^ Je™li siŸ to nie
urzeczywistni, to mu nie wierzcie.
OtóŒ, gdybym przyszed tutaj i powiedzia: 9Ja przychodzŸ teraz,
by was uzdrawiaø”, to bym wrŸcz kama, poniewaŒ^
Wy jeste™cie^ KaŒdy z was, kto jest chory, cokolwiek to jest, czy
grzesznicy, czy kimkolwiek jeste™cie, juŒ wam zostao wybaczone.
JuŒ jeste™cie uzdrowieni. Gdyby Jezus sta tutaj w tym garniturze,
który On da mi, to On nie mógby was uzdrowiø lub zbawiø. On to
juŒ uczyni. Ilu z was wie, Œe to jest prawd#? Ta cena zostaa
zapacona na Golgocie. Wy tylko wierzcie!
104
Kto™^ Wywoujmy teraz _ moŒe po sekcjach. Kto™ w tym
kierunku bez karty modlitwy, modli siŸ po prostu i mówi: 9Panie
BoŒe, nie mogŸ uwierzyø, Œe ten mŸŒczyzna stoj#cy tam mówi mi co™
bŸdnego. Czytaem BibliŸ i wiem, Œe to, co on mówi, jest prawd#.
Tak trudno mi to przyj#ø, Panie. Lecz szczerze mówi#c, ja w to
wierzŸ. Ja wierzŸ. PomóŒ mi teraz”.
9I on mówi, Œe Ty jeste™ NajwyŒszym Kapanem, który potrafi
wspóczuø naszym sabo™ciom, a ja mam sabo™ci”. WzglŸdnie kto™
inny: 9Ja jestem^ Mój m#Œ siedz#cy tutaj^ moja Œona^”
ZauwaŒyem ubiegego wieczora: Kiedy maŒonek powstanie z
óŒka, Œona podbiegnie do niego _ ta Œona po™lubia tego mŸŒa^
Widzi go na dworze uwielbiaj#cego Boga. Jak mie to byo.
Rozumiecie, rozumiecie? On modli siŸ za kim™.
Powiedz: 9Ja siŸ modlŸ, Panie BoŒe. PomóŒ mi to poznaø. PomóŒ
mi. Pozwól mi dotkn#ø siŸ Twojej szaty. Zatem, jeŒeli ten
mŸŒczyzna^ Ten mŸŒczyzna mnie nie zna, ja nie znam jego. JeŒeli
mi odpowie i powie mi, jak Ty czynie™ w owych dniach _ mówie™ to
48
MÓWIONE S~OWO
ludziom, to ja bŸdŸ wiedzia, Œe Ty Œyjesz. To nie jest kaznodzieja; to
jeste™ Ty”.
ProszŸ teraz, b#d›cie cicho tylko dwie lub trzy minuty i módlcie
siŸ. Sied›cie cicho, nie poruszajcie siŸ. Tylko siŸ módlcie.
105
OtóŒ, tam jest niewiasta; ona jest^ MoŒesz podnie™ø swoj#
gowŸ, je™li chcesz. I je™li spojrzysz, patrz, tam wa™nie unosi siŸ,
wprost na tym maym korytarzu _ widzisz t# Œót# šwiato™ø koloru
bursztynu, kr#Œ#c# wokoo? Ona jest wprost nad t# kobiet#. Tam On
jest _ prosto przez te drzwi. Teraz On przychodzi bliŒej do niej, bliŒej
niej. Ona to sobie u™wiadomia. Modlia siŸ. On przybliŒa siŸ do niej.
Ta niewiasta na pewno rozpoznaje w tej chwili, Œe co™ siŸ dzieje.
Ona siŸ modli o umiowanego bli›niego, który ma raka, równieŒ o
matkŸ, a ta matka ma dolegliwo™ci serca. Ona sobie teraz zdaje
sprawŸ z tego, Œe Duch šwiŸty jest blisko niej. Ona nawet nie jest
st#d. Nie jest nawet Amerykank#. Ona jest z Kanady. Czy masz kartŸ
modlitwy? Ty nie masz. Jeste™my sobie cakiem obcy. Czy siŸ to
zgadza? Lecz ty tam staa™, modlia™ siŸ, a nagle zaczŸo siŸ dziaø co™
naprawdŸ bogiego, jakby co™ przychodzio na ciebie. Czy siŸ to
zgadza? Czy to, co powiedziaem, jest prawd#? Podnie™ swoj# rŸkŸ,
je™li to wszystko jest prawd#. NuŒe, id›cie i zapytajcie tej niewiasty.
Siostro, teraz to wszystko odeszo od ciebie. Ufam, Œe otrzymaa™
swoj# pro™bŸ. Cokolwiek to byo, Bóg ci to darowa.
PragnŸ ciŸ teraz o co™ poprosiø. Jak^ Wyobra› sobie tylko. Tam
jest doskonae odzwierciedlenie. Tam jest niewiasta. Nie widziaem
jej nigdy w moim Œyciu; ona nigdy nie widziaa mnie. Jeste™my sobie
obcy. A tutaj zstŸpuje Duch šwiŸty i ona siŸ dotyka Jezusa
Chrystusa. I dziŸki Boskiemu darowi stoi tam, wzglŸdnie siedzi tam
modl#c siŸ, a On zaraz przychodzi i objawia jej to dokadnie. Tam
to^ Ona jest trzydzie™ci lub czterdzie™ci stóp ode mnie. Ona siŸ nie
moga dotkn6ø mnie, ona dotknŸa siŸ Jego.
106
Kto™ w tym kierunku wierzy. Bez karty modlitwy^ Ty bez karty
modlitwy, podnie™ swoj# rŸkŸ, Œebym móg^ Wy, którzy nie macie
karty modlitwy, podnie™cie swoje rŸce. Kto™ z was na tych noszach
tutaj, czy co to jest _ podnie™ swoj# rŸkŸ. W porz#dku.
Spójrzmy na tego mŸŒczyznŸ tutaj. Ty nie masz karty modlitwy?
Jeste™ dla mnie obcym. Ja ciebie nie znam. Co my™lisz o tym, co ja
gosiem? Czy wierzysz Chrystusowi, Synowi BoŒemu? Czy wierzysz,
Œe On Nim jest? OtóŒ, jeste™ mŸŒczyzn#, którego nigdy przedtem w
moim Œyciu nie spotkaem. Lecz czy wierzysz, Œe kiedy Jezus by
tutaj na ziemi, to On (Biblia mówi, Œe to Sowo jest ostrzejsze niŒ
obosieczny miecz i rozróŒnia nawet my™li serca) potrafi dostrzec, co
byo zego?
OD TEGO CZASU
49
JeŒeli Duch šwiŸty moŒe mi powiedzieø co™ o tobie (Ty jeste™ po
prostu czowiekiem, który sobie tam usiad.) i potrafi mi powiedzieø
co™ o tobie _ czego pragniesz, co ci dolega, co™, co uczynie™ lub co™
podobnego _ ty bŸdziesz wiedzia, Œe to musiao przyj™ø z jakiej™
mocy gdzie™, prawda? Czy bŸdziesz wierzy, Œe to jest Chrystus? Ty
bŸdziesz wierzy. Czy to przyjmiesz w ten sposób? Musisz to przyj#ø,
bo umrzesz, poniewaŒ jeste™ zacieniony ™mierci#. Jest to rak.
Lecz je™li bŸdziesz wierzy caym swoim sercem, wszystkim, co
jest w tobie, bo inaczej nie moŒesz Œyø^ Nie ma dla ciebie powrotu.
Lekarz nie moŒe ci juŒ teraz pomóc. Ty juŒ jeste™ za tym. Lecz je™li
bŸdziesz wierzy Bogu caym swoim sercem, to moŒesz zostaø
uzdrowiony. Czy temu wierzysz? Czy tak? Powsta§ wiŸc ze swego
óŒka. Nie w#tp w swoim sercu. Nie w#tp w to wcale. Id› do domu;
we› swoje oŒe i id› do domu. Jezus Chrystus uzdrowi ciŸ, je™li temu
uwierzysz. Niech ci Bóg bogosawi.
107
Co to jest? Czy ty tam masz kartŸ modlitwy? Dobrze, wiŸc ty
bŸdziesz w kolejce modlitwy. A co ty? Czy masz kartŸ modlitwy? Czy
wierzysz, Œe jestem Jego prorokiem? Czy tak? Ja ciŸ nie znam, lecz ty
jeste™^ Co siŸ dzieje? Ty jeste™ cay zaamany, jakby nerwowo
zaamany, komplikacje. Jeste™ cay chory. Czy to prawda? I
naprawdŸ, w tej chwili czujesz siŸ fajnie. Jest to Duch šwiŸty nad
tob#. Czy wierzysz, Œe jestem Jego prorokiem? Czy mnie usuchasz
jako Jego proroka? Zatem powsta§ z tych noszy na swoje nogi w
Imieniu Jezusa Chrystusa, id› do domu i b#d› zdrowy.
Czekaj, pragnŸ ciŸ o co™ zapytaø. Ty nie masz karty modlitwy,
prawda? Ty jej nie potrzebujesz. Jeste™ zdrowy. MoŒesz teraz i™ø do
domu i cieszyø siŸ.
Ilu z was wierzy caym swoim sercem? Zatem, kaŒdy kto wierzy,
niech powstanie na swoje nogi i przyjmie swoje uzdrowienie.
Powsta§cie w Imieniu Jezusa Chrystusa i wierzcie, Œe jeste™cie
uzdrowieni. Poruczam was Bogu, Œeby was uzdrowi w Imieniu
Jezusa Chrystusa. Niech Wam to Bóg daruje. Amen. W porz#dku.
50
MÓWIONE S~OWO