Aerthia #8
Głosowanie rozpoczyna się 15 czerwca i potrwa do końca miesiąca.
Głosujący powinien wysłać pod numer 7316 SMS o treści:
PT.RK8:2
Wielkość znaków w SMS nie ma żadnego znaczenia. Koszt jednego
SMS wynosi 3 PLN + VAT.
Ciekawe miejsca...
Jak jasno wynika z naszej pierwszej notki Aerthia to setting właśnie o takich ciekawych miej-
scach oraz ludziach wprost uwielbiających je zwiedzać. Tajemniczych lokacji jest na konty-
nencie mnóstwo; jak już kiedyś pisałem: „Ruiny twierdz, skarbce umarłych bestii, elfie gro-
bowce – wśród ich starych murów i sypiących się ścian można znaleźć zapomnianą wiedzę,
artefakty, bogactwo, a czasem... po prostu śmierć.”
Opiszemy wiele tego typu miejsc przede wszystkim, aby były inspiracją dla ewentualnych
Mistrzów Gry. Jedną z ich głównych cech będzie oczywiście zagadkowość – bardzo często
„opis” lokacji to jedynie intrygująca legenda pełna niedomówień. śeby nie być gołosłownym,
oto dwa przykładowe opisy miejsc znanych wyłącznie ze starych opowieści, które być może
przyjdzie komuś w przyszłości odnaleźć.
Przełęcz Ognia
Przełęcz Ognia w górach Granicznych nie bez powodu jest tak nazywana. Częste erupcje
Wulkanu Maswinga sprawiają, że miejsce to często zalewane jest lawą, płynącą powoli gór-
skimi dolinami. Górskie stoki są tam połączone licznymi, bardzo starymi wiszącymi mostami
- pozostałościami po krasnoludach, które miały tutaj swoje kopalnie, dopóki ich działania nie
obudziły wulkanu i wszystkie musiały stamtąd szybko uciekać.
Wielu podróżników zapuściło się w tamte rejony, przynosząc rozliczne opowieści, zapewne
często wyssane z palca. Jest jednak coś, co powtarza się w niektórych z nich, sprawiając, że to
niebezpieczne miejsce staje się jeszcze bardziej przerażające.
Był pewien człowiek, nieco chyba pomylony, który bardzo szczegółowo opowiadał o tym
miejscu, a jego relacje znalazły się nawet w gazetach w formie fantastycznych opowiadań.
Powtarzał często o długim moście, którego koniec owiany we mgle i chmurach był niewi-
doczny dla oczu. Opowiadał, że gdy doszedł na jego kraniec, była tam tylko pustka, jakby
most zaczepiony był o chmurę czy wisiał na rękach Sola – mężczyzna natychmiast jednak
zawrócił obawiając się „przekroczenia” pustki. Mówił także o jaskiniach, o wielkich syste-
mach jaskiń, w których formy skalne tworzyły prawdziwą ucztę dla oka, rzeki były czyste
niczym łza, zaś woda z nich smakowała jak najprzedniejszy nektar. Oczywiście nic to dla
poszukiwaczy skarbów. Jednak i oni by się nie zawiedli! W końcu krasoludzkie jaskinie pełne
złota pozostają opuszczone i w dużej mierze nienaruszone od setek lat.
Przełęcz Ognia to obszar ukryty i trudno dostępny, gdzie dotrzeć mogą tylko najlepsi. Jednak
nawet oni muszą uważać i pamiętać o duchu nękającym podróżników, czymś, co zawsze bu-
dziło ich trwogę i przyprawiało o szaleństwo. Jedni twierdzą, że to jakiś tajemniczy człowiek,
inni, że legendarny demon wulkanu. Jak dla mnie to żyje tam zwykły krasnoludzki pomyle-
niec straszący ludzi, żeby zatrzymać złoto dla siebie, ale i tak nie zamierzam się tam zapusz-
czać. No chyba, że ostatni smok ma w tamtych okolicach swoje legowisko, bo i takie historie
słyszałem... Chyba dla odnalezienia skarbca smoka warto zapuszczać się w takie tereny...?
Grobowiec Odarica, Ostatniego Wodza
Najwyraźniej wielki barbarzyńca, który przed czterema wiekami podbił pół kontynentu nie
zamierza tanio sprzedać swoich tajemnic. Jak wiadomo, pierwsza część wyprawy archeolo-
gicznej odnalazła miejsce jego wiecznego odpoczynku w paśmie Gór Artennskich. Przepro-
wadzono wstępne eksploracje, wydobyto pierwsze znalezisko na dowód sukcesu.
Wkrótce, po błyskawicznych i kosztownych przygotowaniach, pod patronatem miasta Lotte-
nor, w kierunku wykopaliska ruszyła ekipa archeologów wyposażona w ciężki sprzęt służący
do zaawansowanych wykopalisk. Jednak jedyna co zastali to… zrozpaczeni odkrywcy w obo-
zie stojącym obok regularnej formy wyrytej w skalnej ścianie.
Przypomnijmy że, wedle legendy, dla zachowania tajemnicy pochówku Odarica zabito
wszystkich robotników, którzy wykonywali nad grobowcem prace, a sami kaci popełnili rytu-
alne samobójstwo. Niektórzy twierdzą, że ich krew sprawiła, że nad tym miejscem zawisła
plugawa magia.
W każdym bądź razie wszystko miało zniknąć w przeciągu jednej nocy, całkowicie bezsze-
lestnie. Po statuach, bogactwach Odarica, inskrypcjach ściennych pozostały tylko puste kory-
tarze i komnaty. Podobno gdzieniegdzie widać jeszcze ślady w miejscach gdzie stały ciężkie
sarkofagi. W dodatku główny koordynator ekspedycji mgr Ian Strudtorn postradał zmysły i
ruszył w tułaczkę celem uniknięcia klątwy, o której nieustannie bredzi, i która miałaby go
dosięgnąć jeśli nie zmyje z siebie winy w miejscu ostatecznego spoczynku barbarzyńskiego
wodza. Rzeczywiście w inskrypcjach które zdążyli przetłumaczyć członkowie wyprawy ist-
nieją niewyraźne wzmianki o karze czekającej tych, którzy odważą się złamać pieczęć u wej-
ścia komnaty Odarica.
Zachowała się również wzmianka mogąca być wskazówką do zagadki:
„…bowiem ciało Przywódcy zazna prawdziwego spoczynku dopiero tam gdzie dopełniło się
Jego przeznaczenie…”.
Miejsce w którym przejął dowództwo nad swoimi oddziałami? Gdzie koronował się na wład-
cę Imperium? Może tam gdzie zamordowano jego żonę przez co nie doczekał się dziedzica?
Nie wiadomo…
Ale ewentualne poszukiwania „nowego” grobowca Odarica powinny zacząć się od znalezie-
nia pana Strudtorna i wydobyciu z niego wszystkiego co może wiedzieć.
...i organizacje
Organizacji istotnych i mających wpływ na losy świata nie ma w Aerthii wiele, aczkolwiek te
kilka naprawdę ważnych z przyjemnością zaprezentujemy. Pomniejsze stowarzyszenia to
bardzo często po prostu małe sekty skrycie bawiące się w czarną magyję, grupy spiskowe
snujące niesamowite plany albo cechy zrzeszające wynalazców czy archeologów-odkrywców.
Spośród wielu pomysłów na aerthiowe organizacje postanowiliśmy pokazać Wam jak na razie
te dwie:
Międzynarodowe Biuro Patentowe
Wyobraźcie sobie chaos jaki panował wśród wynalazców na samym początku wieków oświe-
conych, gdy rodził się Nowy Świat, a wraz z nim setki cudownych maszyn i gadżetów. Bliź-
niaczo podobne odkrycia, skradzione pomysły, niedziałające bądź nieprzydatne wynalazki –
to skromny wycinek problemów z jakimi borykali się mechanolodzy oraz użytkownicy ich
dzieł. Na szczęście szybko znalazł się ktoś, kto uporządkował to wszystko, a nawet zrobił
nieco więcej.
Jest rok 1725, mniej więcej dziesięć lat od początku rewolucji wynalazczo-przemysłowej.
Niejaki Mechus Targaal – domniemany wynalazca silnika parowego – wraz z Klarą Good-
wheel – wyemancypowaną finansistką – zakładają organizację mającą na celu opanowanie
bezprawia związanego z niekontrolowanymi pracami naukowymi na kontynencie. Dzięki
charyzmie i pieniądzom panny Goodwheel oraz inteligencji Mechusa Targaala biuro patento-
we bardzo szybko zdobywa sobie poparcie w kongresie Republiki Wickenorskiej i zostaje
zalegalizowane. Inne państwa natychmiast dostrzegają korzyści płynące z działania tej orga-
nizacji i wręcz zapraszają jej przedstawicieli do swych stolic. Międzynarodowe Biuro Paten-
towe, bo taką właśnie nazwę przyjęło stowarzyszenie, rozrosło się w krótkim czasie do niebo-
tycznych rozmiarów. Powstały kolejne filie, zatrudniono tysiące osób.
Dzisiaj każdy mechanolog musi zarejestrować swój wynalazek natychmiast po jego zbudo-
waniu. Zabronione jest samodzielne kopiowanie opatentowanych maszyn bez odpowiedniego
certyfikatu. Niektóre patenty są sprzedawane bogatym inwestorom, którzy chcą na danym
odkryciu zarobić – dzięki temu każdy może kupić interesujący go przedmiot w sklepie i cie-
szyć się nim dzięki odpowiedniemu zezwoleniu dołączonemu do zakupu.
To jednak nie wszystko! Najciekawszym sposobem działania Biura jest bezpośrednia kontro-
la. W skład pracowników każdej filii wchodzi kilku specjalnych agentów zajmujących się
infiltracją i niszczeniem tak zwanego „mechanologicznego podziemia”, czyli jednostek i grup
łamiących ogólnoświatowe prawa patentowe. To wyposażeni w najnowocześniejsze bronie i
gadżety twardziele, którym lepiej się nie narażać. Więc jeżeli masz na sumieniu jakiś nie opa-
tentowany wynalazek lub tandetną podróbkę to wcześniej czy później możesz się ich spo-
dziewać. A wtedy biada ci! Oj biada!
Loża; zwana również Illuminati
Jeżeli zapytasz kogoś na ulicy o Lożę to prawdopodobnie nic konkretnego nie usłyszysz. Lu-
dzie albo nic nie wiedzą, albo zwyczajnie boją się o nich wspominać. No właśnie, czy nie
macie czasem wrażenia, że za TYM wszystkim ktoś stoi? Ktoś pociąga za sznurki? Zabójstwo
prezydenta Orwella Enshultza, katastrofa sterowca Dragon – to nie były przypadki. ponoć oni
to zaplanowali.
No właśnie, kim są „oni”? Mówi się, że to tajne stowarzyszenie wielkich tego świata. Męż-
czyzn przekonanych, że ich przeznaczeniem jest władza rozciągająca się na cały kontynent
Aerthii. Do Loży należą ponoć prezydenci, najwięksi bankierzy, charyzmatyczni przywódcy
religijni, ale także królowie, diaboliczni magowie oraz kapłani pogańskich bogów.
Amatorzy teorii spiskowych twierdzą, iż członkowie Illumianti spotykają się w odosobnio-
nych, zapomnianych przez świat grobowcach bądź mauzoleach i wdziewają swe szpiczaste
kaptury oraz rytualne stroje, by parać się magyją i kręcić trybami tego świata. By knuć glo-
balny spisek przeciwko cywilizacji. A ponieważ chciwość jest nienasycona, ich żądza boga-
cenia się oraz zdobywania coraz większej, absolutnej i niezachwianej władzy rośnie z dnia na
dzień ku naszej zgubie. Loża budzi wiele domysłów i plotek, w gruncie rzeczy nie ma tak
naprawdę żadnych dowodów na jej istnienie, ale... kto wie?
Wielu mimo wszystko wierzy w spisek Illuminati i czasem słyszy się na ulicy szaleńcze
przemowy jak na przykład poniższa:
„Zaprawdę powiadam wam, strzeżcie się! Bądźcie gotowi w dniu w którym ziści się demo-
niczny zamysł Loży, a wszystkie rozumne istoty popadną w niewyobrażalną niewolę! Prze-
mawiam tu dziś, by Was ostrzec! Byście poznali Prawdę o grożącym Wam niebezpieczeń-
stwie, o plugawym planie członków Illuminati! Bo jako rzecze Dobra Księga: i usłyszą oni
Głos, a z ich oczu spadnie łuska i ujrzą oni przez bielmo strachu świetlisty promień Prawdy i
wiedzieć będą, co czynić należy.”