Biblia [1] Maszyna do produkcji manny

background image

Deus Est Machina?

Część 1: Maszyna do produkcji manny

Wstęp

W 1978 roku ukazała się jedna z najciekawszych pozycji poświęconych problematyce

paleoastronautycznej - The Manna-Machine - czyli Maszyna (do produkcji) manny. Autorami
książki jest dwóch Anglików: Rodney Dale i George Sassoon.

Rodney Dale studiował w Queens College w Cambridge nauki przyrodnicze. Przerwał jednak te

studia, by poświęcić się innej specjalności, a mianowicie konstrukcji maszyn. W 1963 roku
utworzył wraz z Sassoonem jedno z pierwszych w Anglii przedsiębiorstw zajmujących się planami
rozwoju rynku. W firmie tej Rodney Dale jako inżynier specjalista zajmował się projektowaniem
maszyn oraz kształceniem kadr.

George Sassoon również studiował w Cambridge nauki przyrodnicze. Po ich ukończeniu

poświęcił się, podobnie jak Dale, konstrukcji i projektowaniu maszyn. W założonym wraz z
Dale'em przedsiębiorstwie zajmował się projektowaniem maszyn elektrotechnicznych. George
Sassoon jest równocześnie lingwistą oraz autorem szeregu prac z zakresu rozwoju techniki, które
ukazywały się w wielu poważnych pismach specjalistycznych Wielkiej Brytanii.

Książka Sassoona i Dale'a jest próbą naukowego uzasadnienia tezy, iż biblijna manna była po

prostu produktem wytwarzanym przez skomplikowaną maszynę, która była wytworem wysokiej
techniki, a nie cudu.

Oto, co na temat manny mówią teksty biblijne:

„...rzekł Pan do Mojżesza: Oto Ja spuszczę wam jako deszcze chleb z nieba! I wyjdzie lud, i

będzie codziennie zbierał, ile mu potrzeba, abym go doświadczył, czy chce postępować według
prawa mojego, czy też nie (...) A gdy warstwa rosy się podniosła, oto na powierzchni pustyni
było coś drobnego, ziarnistego, drobnego niby szron na ziemi. Gdy to ujrzeli synowie izraelscy,
mówili jeden do drugiego. Co to jest? - bo nie wiedzieli, co to było. A Mojżesz rzekł do nich: To
jest chleb, który Pan dał wam do jedzenia. Oto, co rozkazał Pan: Zbierajcie z niego, każdy
według tego ile potrzebuje do jedzenia, omer na głowę. Niechaj każdy zbierze według liczby
osób, które należą do jego namiotu. Synowie izraelscy uczynili tak i zbierali, jedni więcej,
drudzy mniej. A gdy to odmierzali na omery, ten, co zebrał więcej nie miał nadmiaru, a ten, co
zebrał mniej, nie miał braku. Każdy zebrał tyle, ile mógł zjeść. I rzekł Mojżesz do nich: Niechaj
nikt nie pozostawia z tego nic do rana. (...) Szóstego dnia zbierali pokarm w dwójnasób, po dwa
omery na każdego. Wtedy przyszli przełożeni zboru i donieśli o tym Mojżeszowi. A on rzekł do
nich: Tak powiedział Pan: jutro będzie wypoczynek, poświęcony Panu, dzień sabatu. (...) Przez
sześć dni będziecie to zbierać, ale dnia siódmego jest sabat. W tym dniu tego nie będzie. A dnia
siódmego wyszli niektórzy z ludu, aby zbierać, lecz nic nie znaleźli. I rzekł Pan do Mojżesza: Jak
długo będziecie się wzbraniali przestrzegać moich przykazań i moich praw? Patrzcie! Pan dał
wam sabat. Dlatego daje wam też dnia szóstego, chleb na dwa dni. Zostańcie każdy w swoim
miejscu, niechaj nikt w siódmy dzień nie opuszcza swego miejsca. Odpoczywał więc lud dnia
siódmego. Dom Izraela nazwał ten pokarm manną, a była ona jak ziarno kolendra biała, a miała
smak placka z miodem”.

(Exodus, XVI, 4, 14-19, 22, 23, 26-31 )

W Biblii znajduje się następujący opis wydarzenia, mającego dla dalszych rozważań Sassoona i

Dale'a wielkie znaczenie:

– 1 –

background image

„Trzeciego dnia, z nastaniem poranku, pojawiły się grzmoty i błyskawice, i gęsty obłok nad

górą, i doniosły głos trąby, tak, że zadrżał cały lud, który był w obozie. (...) A góra Synaj cała
dymiła, gdyż Pan zstąpił na nią w ogniu. Jej dym unosił się jak dym z pieca, a cała góra trzęsła
się bardzo. A głos trąby wzmagał się coraz bardziej. Mojżesz przemawiał, a Bóg odpowiadał mu
głosem. A gdy Pan zstąpił na górę Synaj, na szczyt góry, wezwał Pan Mojżesza na szczyt góry i
Mojżesz wstąpił. I rzekł Pan do Mojżesza: „Zejdź, przestrzeż lud, by nie napierał na Pana, aby go
zobaczyć, bo by wielu z nich zginęło”.

(Exodus, XIX, 16, 18-21)

Sassoon i Dale twierdzą, że opis spotkania Mojżesza z Panem jest relacją z wydarzenia o

podobnym charakterze, co słynna wizja Ezechiela. Relacja ta bowiem przypomina bardziej jakieś
sprawozdanie ze startu czy lądowania rakiety, niż objawienie się Boga narodowi wybranemu.
Według nich wszystkie te relacje biblijne stanowią bardzo plastyczne opisy przedstawiające
przybycie obcego statku kosmicznego.

Podobne relacje znaleźć można w mitologiach ludów różniących się między sobą zarówno

rodowodem kulturalnym, jak i predyspozycjami psychicznymi. Wszystkie religie charakteryzuje
wspólny rys: ich mity, poza nielicznymi wyjątkami, opisują bogów jako istoty posiadające wygląd i
kształt ludzki. Czy to będą bogowie i półbogowie greccy, czy bogowie hinduscy, czy kosmiczni
przybysze z mitów indiańskich - wszyscy oni mają ludzką postać. Ponadto wspólną ich cechą jest
to, że przybywają zawsze z Nieba.

Książka Sassoona i Dale'a próbuje wykazać, że rzeczywiście bogowie przebywali na ziemi, i że

bogami tymi byli goście z kosmosu, a w każdym razie takim przybyszem z kosmosu był ten, który
ukazał się Mojżeszowi na górze Synaj.

Biblia jest nie tylko świętą księgą Żydów, ale także ich historią. Historycy wykazali, że opowieść

o opuszczeniu przez lud Izraela Egiptu dotyczy autentycznych wydarzeń, które miały miejsce około
3300 lat temu. Biblia wspomina o tym, że opuściło Egipt sześćset tysięcy Żydów. Niemniej
fachowcy uważają, że w rzeczywistości uciekło z niewoli egipskiej sześćset rodzin. W języku
hebrajskim bowiem pojęcia „tysiąc” i „rodzina” wyraża to samo słowo.

Następnie relacja biblijna opisuje czterdziestoletnią wędrówkę przez pustynię oraz wszystkie

wydarzenia związane z manną. Substancja ta, według Biblii, spadać miała z nieba, posiadała
konsystencję grudkowatą, smak miodu i była racjonowana. Dokładnie jeden omer na rodzinę. Omer
(lub gomer) jest to miara objętości wynosząca około 3,634 litra.

Manna, czyli według Biblii, cudowna potrawa zrzucona przez Jahwe Izraelitom w czasie

wędrówki po pustyni, jest utożsamiana przez teologów i historyków, analizujących tekst biblijny, z
białymi grudkami zakrzepłego soku tamaryszku, rozpowszechnionego na półwyspie Synaj. Być
może również biblijna manna wiąże się z jadalnym porostem, znanym pod nazwą krusznicy.

Biblia podaje, że w sobotę rano manny nie było, natomiast w piątek zbierający otrzymywali rację

podwójną. Gdyby manna była wyschniętym sokiem tamaryszku lub zwykłym porostem, to jak
wytłumaczyć niezwykły fakt, że w sobotę przyroda dostosowywała się do zakazów religijnych i
wstrzymywała dostawę swoich płodów?

Sassoon i Dale piszą:

„W sumie jest to wszystko dosyć dziwne. Najpierw mamy opis jakiejś postaci Pana, który

wywiódł lud Izraela z Egiptu i kazał mu przez czterdzieści lat wędrować po pustyni. Następnie
dowiadujemy się o mannie spadającej regularnie z nieba, która to manna towarzyszyła wędrującym
po pustyni krok za krokiem, utrzymując jednocześnie jakże precyzyjny plan dostaw dziennych i
tygodniowych. Wracając jeszcze do prób identyfikowania manny z sokiem tamaryszku względnie z
krusznicą, trzeba tu wspomnieć o innych argumentach przemawiających zdecydowanie przeciwko
tej interpretacji (przyjętej przez niektórych teologów). Po pierwsze - ani tamaryszku, ani krusznicy
nie ma na pustyni Synaj w takiej ilości, by można było je zbierać regularnie, dzień w dzień i to w
ilości mogącej zaspokoić głód trzech tysięcy ludzi (oblicza się, że rodzina składała się przeciętnie z
pięciu osób). Zresztą porosty rosną dosyć wolno - roczny ich przyrost wynosi kilka milimetrów. Po

– 2 –

background image

drugie zaś - Biblia ani słowem nie wspomina o tym, że mannę można było zbierać z jakichś drzew
czy krzaków. Po trzecie - manna miała, zgodnie z Biblią, również smak chleba, a nie samego cukru,
jak to miałoby miejsce z sokiem tamaryszku”.

Podobnych wątpliwości jest znacznie więcej. Każda rodzina otrzymywała jeden omer dziennie.

Oznacza to, że manna była racjonowana. Czy można mówić, że jakiś produkt jest racjonowany, jeśli
się go zbiera w stanie gotowym do spożycia? Żydzi nie należeli do najbardziej zdyscyplinowanych.
W takim wypadku bardzo łatwo naruszyć przydział jednego omeru na rodzinę, a jednak, mimo to
wśród wielu zakazów czy upomnień, o których mowa w Biblii, nie ma ani jednego, który by
przestrzegał przed zbieraniem większej ilości manny czy też przed jedzeniem w trakcie zbierania.

Księga Zohar

Biblia nie jest jedynym źródłem do poznania historii Żydów i religijnego prawodawstwa

żydowskiego. Wiele komentarzy do wydarzeń historycznych, jak i komentarzy religijnych zawiera
Talmud, którego ostateczna redakcja zakończona została około 200 roku. W Talmudzie spisane są,
przekazywane ustnie przez setki lat, komentarze do Biblii. Lecz nie wszystkie te uzupełnienia
przekazywane z pokolenia na pokolenie zostały w ostatecznej redakcji Talmudu uwzględnione.
Wiele z nich pozostało nie spisanych, przede wszystkim dlatego, że uznawane były za wyjątkowo
tajne, a być może również za zbyt niebezpieczne z punktu widzenia doktrynalnego, aby je raz na
zawsze spisać. Przekazywano je więc tylko ustnie. Aby zaś przekazać je bez błędu, uczono się ich
na pamięć. W 1290 roku ta część komentarzy do Biblii została również spisana. Ukazała się pod
nazwą Księgi Zohar („zohar” czyli blask). Autorem spisanego tekstu Zoharu jest hiszpański Żyd
Mozes de Leon. I właśnie ta księga, będąca podstawowym dziełem Kabały (kabała - czyli po
hebrajsku - tradycja), stała się punktem wyjścia dla hipotezy Sassoona i Dale'a.

George Sassoon pisze:

„W 1974 roku przypadkowo odkryłem książkę zawierającą tłumaczenie kilku części bardzo

starego dzieła żydowskiego, dotyczącego religii, znanego pod nazwą „Zohar”. Na pierwszy rzut
oka wydawała mi się treść tej książki czystą bzdurą. A w dodatku tłumaczem tego dzieła był
angielski zwolennik czarnej magii, człowiek o nienajlepszej stawie. Mimo wszystko książka
mnie zainteresowała. Przede wszystkim dlatego, że nie mogło mi się w głowie pomieścić, aby
tego rodzaju ewidentne nonsensy mogły zabłądzić do dzieła par excellence religijnego”.

Książki religijne dotyczą głównie problemów moralistyki czy filozofii, bądź też zawierają

dokładne wskazówki rytualne. Natomiast w tekście Księgi Zohar, a właściwie w tej części, która tak
zaintrygowała Sassoona - podobne tematy nie były nawet poruszane. Część ta poświęcona była
dziwnemu, dokładnemu opisowi istoty zwanej Wiekowym Starcem. Księga Zohar Mozesa de Leon
jest streszczeniem wykładów, których autorem był kilkanaście wieków wcześniej rabin Szymon bar
Jochaj. Najdziwniejszy jednak jest fakt, że tematem wykładów uczonego, był opis budowy i
właściwości „czegoś”, co w Zoharze nazywane jest Wiekowym Starcem. Poznanie zaś budowy i
dokładnego działania poszczególnych organów Starca, jest tak ważne, że zdaniem Szymona bar
Jochaja wystarczy wyuczyć się tych szczegółów na pamięć, aby dostać się do nieba.

Według Szymona bar Jochaj, Starzec ów składał się z wielkiej głowy o kilku wklęsłościach,

zaopatrzonej w brodę, nos, oczy oraz z dwóch jąder i penisa. To wszystko. Z opisu wynika, że
głowa była przezroczysta, a w jej środku znajdowała się latarnia czy też inne źródło światła. W
górnej części głowy Wiekowego Starca znajdować się miał mózg, w którym „destylowała się
niebiańska rosa”. Rosa ta, przechodząc później przez inne części ciała Starca, przedostawała się z
góry na dół, aż do jąder, w których się magazynowała, aby w końcu znaleźć ujście na zewnątrz
przez penis.

– 3 –

background image

Sassoon:

„Oczywiście, można mi postawić pytanie, jak do tego doszło, że będąc naukowcem i

inżynierem straciłem wiele cennego czasu, aby zająć się poważnie tego rodzaju bzdurami. Otóż
zrobiłem to z wielu przyczyn - najważniejszą jednak była ta, że owe teksty z opisem Wiekowego
Starca od pierwszej chwili wydały mi się dziwnie, powiedziałbym, bliskie. Dopiero po pewnym
czasie zdałem sobie sprawę z tego, że w owym tekście, w owym opisie starca, chodzi w
rzeczywistości o opis maszyny, opis dokonany za pomocą niezwykłego zupełnie języka”.

Teksty, o których wspomina Sassoon, odznaczają się między innymi dużą ilością, nie spotyka-

nych na ogół w tego rodzaju dziełach, konkretnych danych i informacji liczbowych. Tak na
przykład uczeni rabini słuchający wykładów Szymona bar Jochaja dyskutowali nad ilością
pojedynczych włosów, z których składać się miała każda z trzynastu części brody Starca. Albo też,
czy każdy z tych włosów jest twardy względnie miękki i gdzie się te włosy zaczynają, a gdzie
kończą? Nietrudno przyszło zorientować się Sassoonowi, że brody, nad którą tak namiętnie
dyskutowali rabini, brody Wiekowego Starca nie sposób porównać do zwykłej ludzkiej brody. Już
chociażby dlatego, że włosy owej brody wyrastają z jednej części oblicza Starca, a wrastają w drugą
- przy czym kształt ich jest nader skomplikowany i zawiły.

Liczby i cyfry przy opisie owego Wiekowego Starca dotyczą także wymiarów poszczególnych

jego części czy organów. Jednostka miary jest tu dość niezwykła i nosi nazwę „światów”. Nie
należy się więc dziwić, że teksty Kabały są po dziś dzień dla wszystkich zwolenników mistyki i
wiary w utajoną treść liczb, źródłem stałej inspiracji.

Kim lub czym był ostatecznie Wiekowy Starzec, którym się Księga Zohar tak szczegółowo

zajmuje? Czy może jest w jakimś sensie identyczny z Bogiem? Nie wynika to z tekstu, a z całą
pewnością nie byłoby to zgodne z kanonami religii mojżeszowej, która w żadnych okolicznościach
nie zezwala na tak szczegółową analizę wyglądu Boga. Ów Wiekowy Starzec nie był więc Bogiem,
ani nie był człowiekiem, jak to wynika z dalszych informacji. Czymże więc był? Z wielu
szczegółów opisu widać, jak też wskazują na to wszystkie relacje Zoharu, że był to
najprawdopodobniej jakiś niezwykły przedmiot.

Wiekowy Starzec nie mógł się sam poruszać. Wprawdzie „siedział na tronie”, ale musiał być

przenoszony z miejsca na miejsce. Poza tym z opisu dowiedzieć się można, że znajdowało się w
nim jakieś źródło światła i to światła różnokolorowego. Poza tym, o czym była już mowa, wlewano
w niego jakiś płyn, który krążył wzdłuż jego ciała.

Nie należy się zatem dziwić, że Sassoon i Dale doszli do wniosku, iż skomplikowanym

przedmiotem, którego postać omawiali czcigodni rabini, była maszyna. A jeśli była to maszyna, to
po pierwsze - skąd się wzięła, a po drugie - do czego służyła?

Jeśli się założy, że ów Starzec z Zoharu oznacza maszynę, to czym wytłumaczyć takie ludzkie

nazwy poszczególnych jej części, jak czaszka, broda, nos, oczy, czy penis? Odpowiedź na to jest,
zdaniem autorów, dość prosta. Otóż Izraelici, którzy 34 wieki temu uciekli z Egiptu, nie znali,
zważywszy poziom ówczesnej cywilizacji, nazw określających poszczególne części tej maszyny i
musieli nazwy takie dopiero tworzyć. Być może dostrzegli oni pewne podobieństwo między
ogólnym wyglądem maszyny a człowiekiem: broda czyniła z niej starca. Podobieństwo widzieli
również między różnymi częściami maszyny a organami ciała ludzkiego. Tajna wiedza Żydów
opisuje coś, co przypomina maszynę, ale opisuje to posługując się częściami ciała ludzkiego.

Jeszcze jedno odkrycie, odkrycie wyłącznie językowe, pozwoliło Sassoonowi i Dale'owi znaleźć

uzasadnienie dla swojej hipotezy. Otóż zarówno w języku aramejskim, jak i hebrajskim wiele słów
ma podwójne, a nawet potrójne znaczenie. Termin przetłumaczony na angielski jako „Wiekowy
Starzec” (człowiek bardzo stary) brzmi po aramejsku „attik jomin”, a po hebrajsku „attik jomim”.
Pierwsze z tych dwóch słów oznacza „oddalony” (w czasie), a także „wyniesiony” czy „noszony”.
Autorzy twierdzą, że w wypadku Zoharu chodzi o to drugie znaczenie, to znaczy „noszony”, a nie
„oddalony w czasie” (czyli stary), gdyż po hebrajsku słowo stary względnie starzec brzmi „zaken”,
a po aramejsku „sawa”. Dotychczasowi tłumacze i komentatorzy Zoharu uznali, że skoro mowa jest
w tekście o brodzie, to chodzi z pewnością o osobę starą, „oddaloną w czasie”. Otóż tłumaczenie to
jest tym bardziej niczym nie uzasadnione, że w całym tekście Zoharu nie ma nawet wzmianki o

– 4 –

background image

tym, by ów Starzec poruszył się czy przemówił. Wprost przeciwnie - mówi się o nim, że „z jednego
tronu przenoszony był na drugi”. Przenoszony czyli transportowany, a to właśnie jest drugie
oznaczenie słowa „attik”. A owym tronem była prawdopodobnie zwykła platforma, na której
maszynę każdorazowo umocowywano, gdy miała pracować czyli dostarczać mannę.

Drugie słowo z „attik jomim” - to liczba mnoga od „jom” i ono też może mieć dwa znaczenia.

Albo „dzień”, albo „morze”. A właściwie „dni” lub „morza”. Liczba mnoga w obydwu wypadkach
brzmi tak samo. Słowo „attik jomim” może więc oznaczać „oddalony dniami” - czyli w czasie, czyli
stary - ale może oznaczać także, co jest prawdopodobniejsze, „przenoszony z morzami”, co byłoby
nonsensem, gdyby nie fakt, iż słowo „jom” może oznaczać zarówno ocean, jak i jezioro, a nawet
pojemnik, względnie zbiornik wody. Skoro w opisie owego Starca jest tak często mowa o
czaszkach, co może też oznaczać kule czy wydrążenia zapełnione wodą względnie innym płynem,
słowa „attik jomim” należałoby - twierdzą autorzy - tłumaczyć na „przenoszony ze zbiornikami”.
Inaczej mówiąc, określenie Wiekowy Starzec jest terminem, który może mieć dwa znaczenia. W
Zoharze używane było to, które odpowiadało mistycznemu charakterowi tej kabalistycznej księgi.

Analiza treści Zoharu w połączeniu z Biblią, czy też analiza lingwistyczna poszczególnych

terminów przemawiają za tezą, że ów „attik jomim” nie był istotą z krwi i kości, lecz był maszyną.

Biochemia

Trudno wyobrazić sobie racjonowanie jakiegoś produktu dostarczanego bezpośrednio przez

przyrodę. Kto mógł kontrolować rozdzielnictwo manny? Oczywiście, mogli to robić tylko kapłani.
To kapłani wiedzieli, że mannę wyrabia maszyna. Dla pozostałych Żydów każdorazowe otrzymanie
omeru manny graniczyło z cudem. Dla nas dzisiaj techniczny opis takiej maszyny czy jej wygląd, to
oczywiście żadna rewelacja, natomiast największą zagadką do rozwiązania byłaby technologia
takiej produkcji.

Cóż to było - owa niebiańska rosa, z której powstawała manna? Do czego służyły owe zbiorniki

zwane czaszkami? Czym była owa broda?

Autorzy angielscy doszli do wniosku, że manna produkowana była z alg, czyli glonów. Nazwą tą

obejmuje się najprostsze, samożywne rośliny zarodnikowe występujące najczęściej w wodzie. Algi
charakteryzują się wysoką wartością odżywczą, jak też niezwykle szybkim rozmnażaniem się.
Niestety, w swojej formie pierwotnej są niejadalne. Algi uprawiane w wodzie przybierają na wadze
i objętości nie z wody, ale z powietrza. Powietrze zawiera wszystkie elementy niezbędne do
rozmnażania się, a więc do uprawy alg - powietrzne zarówno na powierzchni wody, jak też i
powietrze w niej rozpuszczone.

Oczywiście do rozmnażania się alg potrzebne są i inne elementy, ale w niewielkiej już ilości.

Przy sztucznej uprawie tych roślin te dodatkowe elementy mogą zostać im dostarczone w postaci
nawozów.

Najważniejszą jednak rzeczą niezbędną do rozmnażania się alg jest światło. Bez światła algi

rozwijać się nie mogą, tak zresztą, jak inne rośliny zielone. Jak wiadomo, w roślinach tych na
skutek fotosyntezy, to jest przyswajania dwutlenku węgla C02 przy użytkowaniu energii uzyskanej
ze światła - dwutlenek ten bierze czynny udział w procesie wytwarzania monosacharydów,
aminokwasów, glikozy czy kwasów tłuszczowych. W wyniku fotosyntezy następuje też wydzielenie
do atmosfery tlenu.

Do prób czy doświadczeń, które pozwoliłyby wykorzystać walory glonów, używa się najczęściej

jednego ich rodzaju, a mianowicie chlorelli. Chlorella rozmnaża się niezwykle szybko. Każda
komórka tego glonu dzieli się na dwa, cztery, osiem czy szesnaście tzw. autospor, które opuszczają
macierzystą komórkę poprzez jej pękniętą błonę. Autospory (zarodniki) poza komórką
rozpoczynają cały ten prosty cykl od nowa. Dzięki temu chlorella pozwala odzyskać z małej
stosunkowo powierzchni wody duże ilości cennej materii organicznej, która zawiera ona około 50%
białka, 35% węglowodanów i 5% tłuszczów.

Sassoon i Dale piszą:

„Należy więc przypuszczać, że maszyna do wytwarzania manny składała się z pewnej ilości

– 5 –

background image

zbiorników, w których znajdowała się woda z rozpuszczonymi w niej odpowiednimi
składnikami. W zbiornikach tych uprawiano prawdopodobnie chlorellę, z której część była
automatycznie i regularnie zbierana, by ją przeznaczyć na mannę. Zgodnie z tym, co ustaliliśmy
na podstawie lektury Zoharu, Wiekowy Starzec był maszyną, która składała się z pewnej ilości
zbiorników i produkowała tę mannę.

Dlatego też uznaliśmy, że „attik jomim” oznacza „noszony ze zbiornikami”. Ze zbiornikami,

w których hodowano glony... Czy to wszystko przypadek? Czy też może ktoś w trakcie
pomieszania zmysłów wymyślił sobie cały ten opis w Zoharze i za jednym zamachem opisał
maszynę, która mogła mieścić w sobie i uprawę chlorelli, i zamieniać tę chlorellę na mannę?”

Smak chlorelli nie jest w stanie surowym najprzyjemniejszy. Jeśli faktycznie, tak jak

przypuszczają obydwaj autorzy, ów „Starzec” wytwarzał z niej mannę, to musiał czynić znacznie
więcej, niż tylko zbierać jej nadmiar w zbiornikach zawierających uprawę tych glonów. Musiał ją
gruntownie przetwarzać, musiał doprowadzić do tego, by miała smak miodu i konsystencję chleba.
Z doświadczeń, jakie współcześnie przeprowadzali specjaliści wiadomo z pewnością, że za pomocą
pewnych dodatków można ten glon doprowadzić do tego, iż będzie dostarczał każdą dowolną
mieszaninę białka, węglowodanów i tłuszczów. Glonom, tak jak i innym roślinom, niezbędne są do
wzrostu rozpuszczalne w wodzie sole mineralne, światło, ciepło i, oczywiście, dwutlenek węgla.

Zebraną chlorellę trzeba też odpowiednio przetworzyć. Dodawanie soli mineralnych do roztworu

odżywczego, w którym uprawiana byłaby chlorella, nie przedstawia w zasadzie żadnych trudności.
Jeśli idzie o dwutlenek węgla, to w wypadku sztucznego (jak zresztą i doświadczalnego) uprawiania
chlorelli, trzeba by dwutlenek ten wraz z powietrzem wpompować do wody, by ją nim nasycić. Jeśli
natomiast idzie o światło, po to, by chlorella rozmnażała się, i to szybko, niezbędne jest działające
przez 24 godziny bez przerwy sztuczne światło.

Sassoon i Dale:

„Kiedy doszliśmy do wniosku, że Wiekowy Starzec to w rzeczywistości maszyna do

wytwarzania manny, nie mieliśmy jeszcze pojęcia, jak mogła ona działać. Wydawało nam się, że
ilość chlorelli uprawiana do takiej produkcji musi być olbrzymia, a i pomieszczenie do jej
uprawy wodnej musi być rozmiarów potężnych. Postanowiliśmy więc prowadzić dalsze badania
i okazało się ku naszemu zdziwieniu, że zbiorniki takiej wielkości, jak to jest podane dla
maszyny opisanej w Zoharze, całkowicie wystarczą... Zresztą możliwości są w takim wypadku
po prostu nieograniczone, jeśli się zastosuje chociażby odpowiednią selekcję roślin i jeśli
uwzględni się wszystkie warunki niezbędne do należytej uprawy. Całość mogła być wykonana
przez maszynę, której wielkość była wystarczająco ograniczona, by bez trudu zmieścić się w
przenajświętszym przybytku świątyni i wystarczająco lekka, aby niewielka grupa mężczyzn
mogła ją nieść, kiedy zbiorniki były opróżnione”.

Sassoon i Dale doszli do wniosku, że waga maszyny do wytwarzania manny nie musiała

przekraczać trzystu kilogramów, tak że sześciu ludzi mogło ją bez trudu przenosić na dalsze nawet
odległości.

Jak to wyglądało w praktyce?

Jak wiadomo, zgodnie z zarządzeniami, które znaleźć można w Biblii, manny w sobotę nie

wolno było zbierać. Inaczej mówiąc, każdego dnia maszyna musiała produkować o jedną szóstą
więcej, niż było to niezbędne dla sześciuset rodzin Izraela. Tę produkcję ponad normę zbierało się
w jednym z dwóch zbiorników, które Zohar raz nazywa „jądrami”, a najczęściej „wojskiem”, czy
też „zastępami”. W ten sposób, w piątek obydwa zbiorniki dostarczały razem nie jeden, lecz dwa
omery manny.

Na podstawie bardzo skrzętnych obliczeń autorzy książki doszli do wniosku, że uprawa chlorelli,

niezbędnej do wytworzenia takiej właśnie ilości manny, odbywać się mogła w zbiorniku o
zawartości około 5000 litrów wody. Taki zbiornik mógł mieć średnicę około 2,15 metra, a więc jego

– 6 –

background image

wielkość nie była przesadnie duża.

Ale nieprzetworzonej chlorelli nie można dawać człowiekowi do jedzenia. Cała bowiem zawarta

w niej celuloza przechodziłaby przez przewód pokarmowy nienaruszona, a jej wartość odżywcza
byłaby żadna. W pierwszym więc etapie produkcji celuloza musi zostać przekształcona w taką
substancję odżywczą, którą żołądek ludzki mógłby bez trudu strawić. Ostatecznie jest celuloza
węglowodanem, który mógłby być tak samo wartościowy dla organizmu, jak cukier czy glukoza.
Zwierzęta przeżuwające nie mają tego problemu z zawartą w trawie celulozą. Trawę raz już spożytą
wprowadzają z powrotem do pyska, gdzie pod wpływem żucia (miażdżenia) oraz działania
enzymów, celuloza rozkłada się. Pytanie jest, czy maszyna mogłaby zastąpić tego rodzaju działanie
natury.

Enzymem rozkładającym celulozę na cukier jest celulaza, przy czym niewielkie nawet ilości

takiego enzymu mogą rozłożyć znaczne ilości celulozy. (Faktycznie jedna cząsteczka celulazy w
ciągu minuty wywołuje wiele milionów reakcji chemicznych). Czyli mówiąc inaczej, od tej strony
problem ten nie przedstawiałby specjalnych trudności. Tym bardziej, że założyć chyba należy, iż
twórcy maszyny, o której mowa w Zoharze, rozporządzali z pewnością wystarczającymi
możliwościami technicznymi, by enzym ten otrzymać syntetycznie. Samo jednak rozłożenie
celulozy nie może dać jeszcze pożywienia, o którym uczeni w piśmie rabini twierdzili, że „chleb
anielski był przez nich (aniołów) w niebie przygotowany, i że ludzie, którzy go spożywali, byli tak
silni, jak aniołowie”. Co więcej, w Hagadzie, będącej częścią Talmudu, znajdujemy jeszcze jedną
informację i to frapującą. Otóż jak się okazuje, po spożyciu tego chleba człowiek niczego z siebie
nie wydalał, czyli innymi słowy mówiąc, był to pokarm doskonały, w całości wykorzystywany
przez organizm.

Psalm 78 (24-25) głosi:

„Spuścił im, jak deszcz, mannę na pokarm i dał im zboże z niebios. Wszyscy jedli chleb

anielski, zesłał im żywności do syta”.

Ciekawe, że w języku hebrajskim „chleb anielski” tłumaczy się przez „lehem abirim”. A „lehem

abirim” może znaczyć także „chleb lecących”. Latać nie musieli aniołowie, chyba że za aniołów
uznano tych, co latali.

W Biblii jest także mowa o tym, że manna miała smak „placka z miodem”. Oznaczałoby to, że

celuloza została rzeczywiście przekształcona w cukier prosty. Niemniej i to nie wystarczy jeszcze,
by chlorellę wykorzystać jako pokarm. W ostatnich latach czynione były w tej dziedzinie pewne
doświadczenia. Polegały one na tym, że zdrowym mężczyznom dawano do spożycia 150 gramów
wysuszonej, przerobionej chlorelli. Takie odżywanie doprowadziło do obrzęków, ran i chorób
skóry. Natomiast po uprzednim umieszczeniu chlorelli w alkoholu i ponownym jej wysuszeniu
takich schorzeń nie obserwowano. Inaczej mówiąc, traciła ona w alkoholu jakieś nieznane bliżej
substancje trujące. Rzecz jasna, podobne oczyszczenie zwykłej chlorelli nie musiałoby przedstawiać
dla konstruktorów maszyny specjalnych trudności. Zresztą można sobie przecież wyobrazić, że
mogli oni używać chlorelli specjalnej, pozbawionej owych substancji trujących.

Nasza dzisiejsza technologia nie potrafi jeszcze być może skonstruować takiej maszyny, która

mogłaby w ciągu 24 godzin i w tak niewielkiej przestrzeni przerobić 800 kilogramów chlorelli na
produkt nadający się do spożycia. Niemniej wiemy już dziś dostatecznie dużo, aby stwierdzić, że
rzecz taką osiągnąć można. Dlatego też zakładamy, że maszyna do wytwarzania manny pochodziła
z jakiejś technicznie rozwiniętej cywilizacji, która w niejednym nas wyprzedza. Wyprzedza nas na
tyle, że nie zawsze potrafimy skopiować to, co sama potrafiła osiągnąć. Ale na pewno nie
wyprzedza nas na tyle, abyśmy nie mogli zrozumieć, jak skonstruowana przez nią maszyna działała.

W otoczeniu sterylnym mogłaby taka maszyna pracować nieograniczenie długi czas. Ale, jak

wiadomo, atmosfera nasza nie jest sterylna - w związku z czym do kultury (uprawy) chlorelli w
wodzie przedostawać się mogły bakterie, które z łatwością spowodowałyby zniszczenie
uprawianych glonów. Dlatego właśnie musieli konstruktorzy maszyny uwzględnić konieczność
regularnego zatrzymywania maszyny, opróżniania jej, oczyszczenia i dokładnego wysterylizo-
wania. Oto przyczyna, dla której nie było manny w sobotę! Bo w sobotę personel zajmujący się
obsługą maszyny - czyścił ją dokładnie i intensywnie. Sobota to dzień świętego odpoczynku. A po

– 7 –

background image

hebrajsku „święty” - „kadosz” znaczy także „czysty”. W pozostałe dni, jak relacjonuje Zohar, nad
Starcem czyli nad maszyną widać było opary dymu i unoszący się do góry słup ognia, maszyna
pracowała przez 24 godziny bez przerwy.

Do magazynowania wyprodukowanej manny niezbędne były dwa zbiorniki - jądra Wiekowego

Starca. Jeden na magazynowanie manny przeznaczonej do codziennej racji, drugi zaś - na
magazynowanie manny wydawanej w postaci podwójnej racji, w piątek. Piszą na ten temat Sassoon
i Dale:

„Wielkość tych zbiorników nie była mała. Nic tedy dziwnego, że pisma religijne (to jest

Zohar) wspominają o nich z podziwem. Początkowo maszyna nazywana była Panem Zebaot
(dokładnie: Panem Wojsk - zastępów). Ale, jak się okazuje, słowo „zebaot” - „zastępy” oznaczać
także może zgrubienia, nabrzmienia. (Takimi były zbiorniki z gotową manną). Później nazwa ta
przeszła na Boga... Dzienna produkcja sześciuset omerów, to jest około 2200 litrów, musiała się
zmieścić w jednym z dwóch zbiorników. O ile taki zbiornik był kulą, to jej średnica wynosiła
około 1,62 metra. Inaczej mówiąc, nawet w porównaniu ze zbiornikiem na 5000 litrów wody z
uprawą chlorelli, takie zbiorniki na mannę musiały stanowić element maszyny rzucający się w
oczy”.

Schemat przedstawiający system gromadzenia manny i jej racjonowanie w ciągu pierwszych pięciu dni
tygodnia i dnia szóstego, kiedy wydawana była podwójna racja.

Źródło energii

Maszyna produkująca mannę musiała korzystać z jakiegoś źródła energii. Tak często w Zoharze

spotykane określenie mówiące o „naczyniu zawierającym ogień” dotyczy najprawdo-podobniej
reaktora jądrowego. Sassoon i Dale doszli do takiego wniosku na podstawie następującego
rozumowania.

Wytwarzanie manny z chlorelli i to w ilości niezbędnej dla wyżywienia sześciuset rodzin,

wymaga energii świetlnej, jaką można uzyskać z 50.000 żarówek stuwatowych. I Połowa tej ilości

– 8 –

background image

energii powinna służyć roślinom (tj. chlorelli) na przemianę dwutlenku węgla i wody w
węglowodany. Druga zaś połowa stanowić musi stratę i w postaci uchodzącego na zewnątrz ciepła.

50.000 żarówek - to dużo. Nic tego dziwnego, że w Zoharze mowa jest o tym, iż oblicze

Wiekowego Starca świeciło z „jasnością przekraczającą wszelkie jasności”. Ukryte więc źródło
światła musiało być znacznie silniejsze od jakiegokolwiek światła dostarczanego dziś przez
jakikolwiek rodzaj oświetlenia żarówkowego. Można ewentualnie założyć, że użyto do tego rur
neonowych, ale i one mogły okazać się za słabe. Po wielu rozważaniach i po żmudnej analizie
całego problemu autorzy doszli do wniosku, że źródłem takiego oświetlenia mógł być tylko reaktor
jądrowy. Natomiast, zdaniem Sassoona i Dale'a, obyć się musiało bez pośrednictwa elektryczności,
gdyż spowodowałoby to nadmierne wydzielanie ciepła.

Jeśli więc nie elektryczność, to za i pośrednictwem czego energia jądrowa przekształcana była w

światło? Zacząć trzeba od przypuszczenia, iż reaktor jądrowy maszyny działał na bazie plutonu. W
zasadzie już dzisiaj można budować podobne reaktory, które pozwalają na uzyskanie dużej energii
za pomocą małej ilości tego pierwiastka. Taki reaktor jądrowy dostarczałby energii w postaci
neutronów - cząstek poruszających się niezwykłą szybkością. Neutrony zaś w sposób pośredni
ładowałyby laser, który by z kolei dostarczał światła niezbędnego do fotosyntezy. Przy czym,
podkreślają autorzy, i takie urządzenie nie przekracza w zasadzie możliwości naszej, współczesnej
techniki. Wykorzystywane jest ono dla celów wojskowych. W przypadku maszyny produkującej
mannę z chlorelli, możliwa jest tu kombinacja reaktora i lasera - tak, by promieniowanie tego źródła
światła mogło być skierowane na wszystkie strony i dało maksimum efektu.

„Krótko mówiąc - piszą Sassoon i Dale - zgodnie z naszą wiedzą i zgodnie z tym, co

sugerować mogą teksty Zoharu, źródłem światła dla maszyny wytwarzającej mannę był
ładowany neutronami laser, który pozwoliłby na bezpośrednią przemianę energii jądrowej w
świetlną. Nie trzeba być fizykiem, aby wiedzieć, że takie źródło energii stanowiło niemałe
niebezpieczeństwo. Stanowiłoby takie niebezpieczeństwo i dzisiaj dla nas, cóż więc mówić o
prymitywnych, wędrujących po pustyni dzieciach Izraela. Wynika stąd więc następująca
hipoteza: czy nie należałoby z tego właśnie punktu widzenia - to znaczy z punktu widzenia
ochrony przed tym niebezpieczeństwem - rozpatrzyć wielu przepisów biblijnych, które zrodziły
się przecież na pustyni? I czy nie należałoby wiązać z faktem nieprzestrzegania tych przepisów
wielu wydarzeń, czy też wypadków, które Biblia opisuje?”

Czym była właściwie arka przymierza, którą Żydzi na polecenie Pana zbudowali i nosili podczas

wędrówki z miejsca na miejsce? Jeśli wierzyć Biblii, była to drewniana skrzynia, którą zbudowano
dokładnie według wskazówek „z góry”. Nigdzie natomiast nie jest powiedziane, co się w skrzyni tej
podczas czterdziestoletniej wędrówki znajdowało. Co się znajdowało, czy miało znajdować w
okresie późniejszym, kiedy Żydzi znaleźli się na Ziemi Obiecanej, mniej więcej wiemy, ale na
pustyni? Jaki w ogóle sens miałoby przenoszenie pustej skrzyni z miejsca na miejsce? Otóż w
Zoharze znajduje się ważna informacja mówiąca, że arka przymierza miała służyć do przenoszenia
Wiekowego Starca! Jeśli więc założymy, że autorzy angielscy mają rację, i że Wiekowy Starzec to
właściwie maszyna, ostateczny wniosek byłby jasny i logiczny: drewniana skrzynia służyła do
przenoszenia maszyny wytwarzającej mannę.

Z różnych materiałów, jakie znaleźć można w Biblii wynika, że arka była bardzo ciężka. Kiedy

Żydzi osiedlili się już w Palestynie, do przewożenia arki z miejsca na miejsce trzeba było użyć
wozu zaprzężonego w dwa woły. Dwa woły do przewożenia pustej skrzynki? Tych wątpliwości nie
zmienia fakt, iż skrzynia była na pustyni noszona. Najwyżej oznaczać to może, że waga jej nie
przekraczała 300 - 350 kilogramów, co było możliwe nawet wówczas, gdyby założyć, iż znajdowała
się w niej tak skomplikowana maszyna, tym bardziej, iż nie wiadomo ostatecznie, z czego była
skonstruowana.

Bergier i Louis Pauwels w swojej książce „Poranek magów” cytowali wiele różnorodnych opinii

na temat zawartości arki. Wiele z tych poglądów, wyrażanych przez teologów, talmudystów czy też
specjalistów w zakresie badań nad Biblią, łączy pewna wspólna myśl czy identyczne
przypuszczenie. Otóż w tej, bądź w innej formie wyrażają oni przypuszczenie, że arka zawierać
musiała jakąś niebezpieczną aparaturę czy groźne urządzenia. Niektórzy z nich mówią o

– 9 –

background image

urządzeniach elektrycznych, które zagrażały życiu uciekinierów z Egiptu.

Co działo się na pustyni podczas owej wieloletniej wędrówki? Jak wiadomo arka przymierza, na

polecenie Pana była podczas postojów umieszczana przez Mojżesza i Aarona w Namiocie
Przymierza. Mowa jest o postojach wtedy, kiedy zgodnie z hipotezą Sassoona i Dale'a maszyna
pracowała i dawała mannę. Ale to nie wszystko. Namiot bowiem, służący za pomieszczenie arki,
zbudowany był również według z góry wskazanego planu. Autorzy książki przypuszczają, że
zmiana miejsca postoju wynikała z obawy przed nadmiernym skażeniem otoczenia.

P

lan namiotu, w którym podczas wędrówki Żydów przez pustynię znajdowała się maszyna produkująca

mannę.

Zgodnie z rytuałem namiot z arką nie mógł znajdować się bliżej wędrujących czy

odpoczywających, niż w odległości 2000 łokci, to jest ok. 1000 metrów. Gdy gasł ogień i znikał
słup dymu nad namiotem, wiadomo było, że trzeba ponownie zwijać manatki i ruszać w dalszą
drogę. Zbiorniki maszyny opróżniano, „tron”, do którego była przymocowana rozbierano,
poszczególne części maszyny przykrywano skórami, a pochód ruszał dalej. Arka była noszona i
obsługiwana przez kapłanów, którzy szli z nią na czele pochodu. W odległości około 1000 metrów -
reszta ludu Izraela. Kapłani obsługujący arkę, to znaczy maszynę produkującą mannę, pochodzili
wyłącznie z rodu Aarona i z pokolenia Lewitów. I tylko oni, jako osoby w tym kierunku specjalnie
przeszkolone, mieli prawo zbliżania się do arki i do namiotu. Praca ich nie była zresztą łatwa. Biblia
informuje, że dwaj synowie Aarona - Nadab i Abihu zginęli przed Panem, ofiarowali przed Panem
na pustyni Synaj inny ogień, którego im nie nakazał (...) Wspomniano też o tym w Trzeciej Księdze
Mojżeszowej:

„Synowie Aarona, Nadab i Abihu, wzięli kadzielnice, każdy swoją, włożyli w nie ogień i

nasypali nań kadzidła, i ofiarowali przed Panem inny ogień, którego im nie nakazał. Wtedy
wyszedł ogień od Pana i spalił ich, tak że zmarli przed Panem”.

Jak przypuszczają Sassoon i Dale, wobec tego, że słowa hebrajskie mają często kilka znaczeń,

może to oznaczać „zbliżenie się do strasznego ognia”.

Wędrówka ludu Izraela przez pustynię Synaj trwała 40 lat. Aż wreszcie nadszedł moment, kiedy

Żydzi przekroczyli Jordan i znaleźli się w Ziemi Obiecanej. Z momentem przekroczenia Jordanu i
zburzeniem Jerycha kończy się nagle cud z manną - tak informuje Biblia. Zgadzając się z hipotezą
autorów angielskich moglibyśmy zapytać: co takiego wydarzyło się, że maszyna przestała działać?
Ogólna odpowiedź jest prosta: przestała działać, bowiem taka była decyzja tych, którzy Mojżeszowi
maszynę tę dostarczyli. Z drugiej strony, skoro znaleźli się już Żydzi w kraju „mlekiem i miodem
płynącym” - dostarczanie im manny byłoby nadmierną rozrzutnością. A więc maszyna przestała
działać, bowiem nie było już prawdopodobnie dostawy surowca, soli mineralnych, enzymów itp.

– 10 –

background image

I od tej chwili, to jest od chwili wkroczenia do Ziemi Obiecanej, cicho jest w Biblii o arce

przymierza. Skoro ustały dostawy, przestał się prawdopodobnie również pokazywać Pan, albo też
przestał o sobie dawać znak życia. Inaczej mówiąc, ustała wszelka z nim łączność. Skoro bowiem
założyliśmy, że owym Panem z góry Synaj był jakiś przedstawiciel cywilizacji pozaziemskiej,
rozporządzającej wspaniale rozwiniętą techniką, to dlaczego by nie założyć, że z wędrującymi po
pustyni, albo raczej z ich wodzami - Mojżeszem i Aaronem - porozumiewał się nie tylko
bezpośrednio? Dlaczego nie założyć możliwości porozumiewania się inną drogą? Mianowicie drogą
radiową? Jest to rzecz bardzo prawdopodobna. Tym bardziej, że zarówno Biblia, jak i Zohar
dostarczają tutaj kilku istotnych wskazówek.

Wielki kapłan i jego strój

Jest pewien interesujący szczegół związany z maszyną czy Wiekowym Starcem. Chodzi o „ucho

małego oblicza”. Według Zoharu „ucho” to było tak skonstruowane, że można było „śledzić głos,
kiedy dostaje się do mózgu”. W „uchu” znajdują się „władcy skrzydeł”, których zadaniem jest
„zamienić głos na mowę”. Czytamy w Zoharze:

„I mowa ta... przebija się przez eter, rozlewa się, i unosi się i fruwa w kosmos. I z tego

powstaje głos. A władcy skrzydeł chwytają ten głos, zanoszą go do króla i w ten sposób dosięga
on jego uszu”.

Czyż trzeba nadmiernej ilości dobrej woli, by w tej zawiłej, na pierwszy rzut oka, formule

doszukać się dokonanego przez prymitywny umysł opisu łączności radiowej? Co właściwie zdanie
to może oznaczać? Oznacza ono, że zwykła mowa może być przechwycona przez ludzkie ucho, ale
dalej nie sięgnie. Przy pomocy jednak owych „władców skrzydeł” mowa ta może zostać zamieniona
w głos. „Głos” - sygnał radiowy - nie może być usłyszany gołym uchem, może jednak przebywać
wielkie odległości. Tego, że taka interpretacja autorów jest słuszna, dowodzi fakt, iż w tym miejscu
Zohar powołuje się na następujący cytat z Biblii (Deuteronomium, V, 28):

„I wysłuchał Pan głosu waszych słów do mnie i rzekł Pan do mnie: Słyszałem głos słów tego

ludu, które mówili do ciebie, i dobre było to, co mówili”.

Wyraźne jest odróżnienie „głosu” od „słów”. Gdyby takie odróżnienie było zbędne, mogłyby

zdania te po prostu brzmieć: „I wysłuchał Pan waszych słów (...) Słyszałem słowa tego ludu (...)”.
Aluzje do łączności radiowej, a być może i do faktu, że obsługa maszyny była kierowana za pomocą
radia, znaleźć można nie tylko w Zoharze, ale i w Biblii. Z tego to powodu autorzy zainteresowali
się specjalnie strojem Wielkiego Kapłana. Już sam fakt, że Biblia tyle miejsca poświęca tej sprawie
wskazuje, że nie chodziło tu jedynie o jak najdokładniejsze wskazówki dotyczące umieszczenia
naramienników, naszywek, złotych łańcuchów, czy drogich kamieni, jak to ze wszystkimi
szczegółami opisane jest w rozdziale XXVIII Drugiej Księgi Mojżeszowej. Chodziło tu
przypuszczalnie i o inne, ważne sprawy. Wielki Kapłan kierował na pustyni obsługą arki
przymierza, czyli znajdującą się w niej prawdopodobnie maszyną do wytwarzania manny. Później
funkcja ta miała już tylko rytualny charakter (maszyna nie działała i manny nie było), ale przecież
była w jakimś sensie pochodną owych czynności związanych na pustyni z obsługą maszyny.

– 11 –

background image

W Biblii mowa jest o dwóch plakietkach, które Wielki Kapłan obowiązany był nosić na

piersiach.

„Do napierśnika wyrocznego włożysz urim i tummim, aby były na sercu Aarona, gdy będzie

stawał przed obliczem Pana”. (Exodus, 28, 30)

Jest to cytat z Biblii wystarczająco niejasny, aby zasłużyć na różnorakie komentarze. „Urim i

tummim” - to po hebrajsku „nauka” i „prawda”. Napierśnik był używany, gdy proszono Pana o
pomoc.

Oczywiście, taka prośba o pomoc może być rozumiana symbolicznie. Ale czy tylko

symbolicznie? Zohar poucza, w jaki sposób każde życzenie czy prośba powinny być kierowane do
Pana:

„Jeśli człowiek chciałby, by jego życzenie spełniło się, musi to życzenie wyjść z jego ust w

postaci słów. Jeśli bowiem prośby jego nie wyjdą z ust, prośby nie są prośbami, a życzenia nie są
życzeniami. Jak słowa jego wyjdą spomiędzy warg, natychmiast przechodzą przez Eter, unoszą
się i zamieniają w głos. I słowa te przyjęte będą przez tych, przez których powinny być przyjęte”.

(Chodzi tutaj o „władców skrzydeł”, jak określa Zohar wszystkie urządzenia związane z

nadawaniem i odbieraniem na odległość).

Powiadają w związku z tym Sassoon i Dale:

„Umożliwiały one łączność radiową z Panem, który być może w ciągu czterdziestu lat

wędrówki ludu Izraela przez pustynię znajdował się na orbicie okołoziemskiej. Jako
niewykształcony technicznie naród, nie mogli Izraelici widzieć różnicy między łącznością za
pomocą radia a wizjami czy snem. Dla nich nie odgrywało żadnej roli, czy ktoś słyszał głos z

– 12 –

background image

jakiegoś pudełka, czy z czyjejś głowy”.

W Biblii jest mowa o królu Saulu, który pytał o radę Pana. Ale ten nie odpowiadał „ani we śnie,

ani przy pomocy światła, ani przy pomocy proroctw”.

Nie było świateł... Nasuwa się przypuszczenie, że być może na maszynie, a może na pektorale

„urim i tummim” zapalały się podczas wędrówki przez pustynię światełka, gdy Pan na swoim statku
kosmicznym wydawał polecenia...

O sprawach tych wspomina Józef Flawiusz (Starożytności żydowskie) - historyk z I wieku n.e.

Pisze on mianowicie, że plakietki na piersiach Wielkiego Kapłana (na tych plakietkach widniało
dwanaście kamieni) błyszczały niezwykłym światłem, kiedy lud wyruszał na wojnę. Było to
dowodem, że Bóg obiecał swoją pomoc. „Grecy - pisze Flawiusz - którzy nasze obyczaje szanują,
nazwali je (chodzi o owe mieniące się blaskiem kamienie) boską inspiracją, wyrocznią”.

„Urim i tummim” świeciły się jeszcze długo po tym, jak już od Pana żaden głos nie docierał.

Powiadają Sassoon i Dale o owej „nauce i prawdzie”:

„Wszystko wskazuje, że to, co Biblia opisuje, jest urządzeniem, które umożliwiało

komunikowanie się z Panem. Flawiusz określa to jako klejnot, który od czasu do czasu zapalał
się. Mógł to być oczywiście cud. Ale można ten fakt wytłumaczyć dość prosto. To, co Wielki
Kapłan nosił na piersiach, było odpowiednikiem radioodbiornika. Zgodnie z Biblią, tylko
Mojżesz i Wielki Kapłan znajdując się w Przenajświętszym, mógł rozmawiać z Panem. Przy
czym powiedziane jest, że głos boży rozlegał się z miejsca znajdującego się na arce przymierza
między cherubinami”.

Jeśli się ten opis dokładnie przeanalizuje, to okazać się może, że głos wychodził z napierśnika

noszonego przez Wielkiego Kapłana. Niejeden policjant czy żołnierz nosi dzisiaj podobne
urządzenia na piersiach. Nasza technika dogoniła technikę Pana. Potem, jak ustał kontakt z Panem,
światło przez dłuższy czas zapalało się. Głosu jednak nie było już słychać. Pan odleciał, ale baterie
dłuższy jeszcze czas działały. Nie jest wykluczone, że kapłani próbowali kontakt ten nawiązać z
powrotem - prosząc o radę, apelując o pomoc - naciskając odpowiednie włączniki. Światło zapalało
się, a to ludowi wystarczało, by mieć pewność, że Pan go nie opuścił.

Whiston, angielski tłumacz i komentator Flawiusza, pisze:

„Kiedy Flawiusz mówi o proroctwach Wielkiego Kapłana, rozumie przez to fakt, iż Bóg

poprzez „urim i tummim” pytany był o radę... a rada ta była udzielana Wielkiemu Kapłanowi
przez niezwykły glos wychodzący spośród cherubinów tylko wtedy, kiedy Wielki Kapłan nosił
płytkę na piersiach”.

Dlaczego i kto?

Dlaczego akurat Żydzi otrzymali tę maszynę i dlaczego akurat na czterdzieści lat? Według Dale'a

i Sassoona dostali ją dlatego, że byli prawdopodobnie spokrewnieni z kosmitami. W jaki sposób?
Poprzez Henocha! Henoch to pradziad Noego, ten, który nie umarł, lecz za swoje dobre uczynki
został „zabrany” przez Pana. Sassoon i Dale uważają, że Henoch mógł mieć na planecie, której
przedstawiciele penetrowali od dawna Ziemię, potomstwo i że taki kosmiczny krewniak postanowił
przekazać ludowi Izraela, poprzez Henocha z nim spowinowaconego, maszynę, która uciekinierom
z Egiptu dostarczałaby żywności.

– 13 –

background image

Plan półwyspu Synaj z trasą czterdziestoletniej wędrówki Żydów przez pustynię.

Inną hipotezę na ten temat ma Arnold Mostowicz. Według niego Żydzi zostali tu użyci w

charakterze królika doświadczalnego, wybrani zostali do wielkiego eksperymentu.

Sądzi on, iż podobna maszyna wytwarzająca produkt żywnościowy, wcale do tego czasu nie była

podczas lotów kosmicznych używana. Stanowiła niejako wynalazek zupełnie świeży, wynikający
być może z faktu, że z chlorellą i jej niezwykłymi, z punktu widzenia podróży przez kosmos,
własnościami, nieznani przedstawiciele pozaziemskiej cywilizacji zetknęli się na naszej planecie w
tym właśnie czasie. Nie można wykluczyć, iż ten rodzaj zielonych alg był produktem ewolucji tylko
naszej, ziemskiej przyrody. Nic więc dziwnego, że kiedy zrozumiano, jak wielkie usługi oddać
może w produkcji wysokokalorycznego środka odżywczego, postanowiono rzecz całą wypróbować
konstruując odpowiednią maszynę i przekazując ją Mojżeszowi, jako odpowie-dzialnemu za cały
eksperyment. A gdyby okazało się, że maszyna zdaje egzamin - można by wypróbowany produkt
bez ryzyka zastosować podczas dłuższych lotów kosmicznych.

Jeśli to przypuszczenie jest słuszne, to wypróbować ten środek należało w sposób jak najbardziej

naukowy. To znaczy sprawdzić należało, jak stosunkowo duża grupa ludzi zniesie długotrwałe
jednostajne odżywianie się wyłącznie tym produktem, bez dodatkowego konsumowania innych
naturalnych środków żywności. Czyli innymi słowy, jak ludzie zniosą wyłączne odżywianie się
chlorellą przerobioną na to, co Biblia nazywa manną.

Istoty, na których można było przeprowadzić tak ważny, masowy i długotrwały eksperyment,

musiały odznaczać się wieloma ważnymi cechami. Przede wszystkim musiały być wystarczająco
inteligentne, by się należycie obchodzić z tak delikatną maszyną, no i niektóre z nich powinny być
wdrożone do manipulowania pewnymi prostymi mechanizmami, którą to umiejętność zapewniała
przynależność do warstwy kapłanów egipskich. Następnie istoty te powinny charakteryzować się
pewną czystością rasową, by różnice zachodzące między poszczególnymi jednostkami nie
wypaczyły doświadczenia.

Tymi wszystkimi zaletami odznaczali się Żydzi. Byli wystarczająco inteligentni, a znajdując się

w niewoli egipskiej zachowali swoją odrębność rasową i etniczną. Ponadto, uciekając z Egiptu
powinni byli okazać zdyscyplinowanie niezbędne zarówno w chwili zagrożenia, jak i wobec
perspektywy osiągnięcia Ziemi mlekiem i miodem płynącej. Umiejętnie wyprowadzono Żydów z
niewoli egipskiej, przeciągając całą historię przez dziesięć plag i dramatyczne przejście przez
Morze Czerwone. Sam zaś eksperymentator - Pan - pojawił się we własnej osobie na górze Synaj,
by przekazać swoje polecenia niewątpliwie genialnemu przywódcy, jakim był Mojżesz.

Ale to jeszcze nie wszystko. Po to, by doświadczenie przebiegało czysto i sprawnie, musiano

– 14 –

background image

otoczyć je zakazami i nakazami, których przestrzeganie powinno było zapewnić wysoką jakość
doświadczenia, a których przekroczenie powinno być jak najsurowiej karane. A więc nie wolno
było wędrującym przez pustynię odżywiać się innymi produktami, niż ten dostarczony przez
maszynę. Wszelkie próby żywienia się czymkolwiek innym były jak najsurowiej karane. To
wszystko przybrane zostało w szereg przykazań biblijnych, nie tylko bezpośrednio, ale i pośrednio
odnoszących się do doświadczenia.

Wobec tego, że takie doświadczenie trwać powinno czas dłuższy, nakazano Żydom

czterdziestoletnią wędrówkę po pustyni. Odległość między Egiptem a Palestyną wynosi w linii
prostej nie więcej, niż 650 kilometrów. A więc odległość, nawet przy tym bardzo powolnym
marszu, do przebycia dla 3000 ludzi z dobytkiem w trzy, cztery miesiące. Przy czym marsz odbywał
się przez pustynię Synaj, gdzie wcale nietrudno, wbrew pozorom, o jakieś jadalne korzenie czy
rośliny, mogące uzupełnić jednostronną dietę, nietrudno nawet o jakieś zwierzęta. Wszystkie te
zakazy i nakazy ustalone zostały po to, by doświadczenie przebiegało bez zakłóceń i by można było
regularnie sprawdzać, jaki jest stan zdrowia i w ogóle stan biologiczny istot w ten sposób
odżywianych. Co więcej, czterdzieści lat - to dwa pokolenia. Taki okres pozwala sprawdzić, czy
odżywianie się wyłącznie manną nie wpływa ujemnie na potomstwo, czy nie działa, powiedzmy
mutagennie, czy pokolenie wyrosłe w pustyni jest normalne i zdolne do walki z trudami życia?

Książka Sassoona i Dale'a dostarcza wystarczających argumentów przemawiających za

słusznością tej hipotezy, iż całe to wydarzenie - od wyprowadzenia Żydów z Egiptu do momentu
przekroczenia Jordanu, ma charakter doświadczenia. Takim argumentem jest niczym innym nie
dający się wyjaśnić nakaz jedzenia wyłącznie manny i tylko manny. Takim też argumentem jest
wysunięty na pierwszy plan religijnego rytuału wielkanocnego u Żydów - zakaz konsumowania
czegokolwiek opartego na drożdżach. Drożdże musiały być z obozu wędrującego przez Synaj
Żydów usunięte, nie tylko w tym celu, by nie wpłynęło to na biochemiczny proces produkcji
manny, ale także i dlatego, by nie mącić klarownego przebiegu doświadczenia.

Za słusznością tej tezy świadczy również fakt, że maszyna przestała nagle działać wtedy, kiedy

lud Izraela przekroczył Jordan. Nie było to specjalnie związane z obecnością innego pożywienia,
jako że nie brak go było i przedtem, ale z faktem, że doświadczenie w tej dokładnie chwili
skończyło się. Za słusznością tej tezy przemawia wiele innych jeszcze argumentów, które znaleźć
można w Biblii. Argumentów opowiadających o perypetiach wędrówki przez Synaj narodu
wybranego. Wybranego na przedmiot doświadczeń?

– 15 –

background image

Przypuszczalny wygląd maszyny

(1) „Usta”, przez które, według Zoharu, przepływać miał oddech życia. Według Sassoona i

Dale'a jest to dopływ powietrza do maszyny wraz z siatką do zatrzymywania nieczystości.

(2) Rurka w kształcie pierścienia znajdująca się w
(3) „mózgu” Wiekowego Starca. Jest nim podstawowe urządzenie do otrzymywania wody z

powietrza. Gorące powietrze pustynne byłoby tu ochładzane na zimnej, szerokiej powierzchni
(być może fałdowanej), a woda spadałaby w postaci kropel („niebiańskiej rosy”) do
odpowiedniego zbiornika. To, co w Zoharze nosi nazwę „rosy”, jest właśnie otrzymaną z
atmosfery wodą. „Mózg” jest więc czymś w rodzaju kondensatora „rosy”. Kondensator ten
przykryty jest

(4) „eterem”, albo inaczej jeszcze „przezroczystym zewnętrznym mózgiem” Wiekowego Starca,

a w rzeczywistości prawdopodobnie jakąś przezroczystą masą plastyczną. Woda z kondensatora
spływa do

(5) „wielkiego morza”, którym jest oczywiście zbiornik z uprawą chlorelli w wodzie, gdzie

– 16 –

background image

rozpoczyna się właściwa produkcja manny. Woda z chlorellą przechodzi przez

(6) „włosy z brody” Wiekowego Starca - czyli rury, w których następuje wymiana gazowa

(absorbowanego dwutlenku węgla na wydzielany tlen). W tych rurach woda z chlorellą
naświetlana jest przez niewidoczne na rysunku, umieszczone wewnątrz zbiornika ze znajdującą
się w wodzie chlorellą, źródło światła. Zbiornik z uprawą chlorelli zaopatrzony jest w

(7) „resztę” - czyli wentyl bezpieczeństwa i
(8) „odpływy z mózgu” - czyli wyloty ścieków. Ponadto zbiornik ten połączony jest z
(9) „trzema dolnymi oczyma”, którymi są bardzo ważne zbiorniki zawierające sole mineralne, za

pomocą

(10) „kanałów dolnych oczu”, czyli rur łączących. Światło i energia niezbędne dla funkcjono-

wania maszyny pochodzą z

(11) „naczyń zawierających ogień”. Mógłby to być reaktor jądrowy. Reaktor posiada
(12) „klucze” czyli zawory regulujące natężenie. Obsługiwanie maszyny następuje za pomocą
(13) „ręki małego oblicza” - mechanicznej ręki i mechanicznej dłoni. Ze wspomnianego wyżej

kondensatora (3) powietrze uchodzi przez

(14) „długi nos” czyli rurę z wentylem i jest skierowane do reaktora (11), by go ochłodzić.

Następnie ponownie ogrzane ulatnia się przez

(15) „nos małego oblicza” czyli rurę wydechową. W ten sposób powstaje
(16) „słup dymu za dnia i słup ognia w nocy”. Niewidoczna na rysunku pompa umieszczona w

rurze wydechowej, wytwarza podciśnienie, które jest niezbędne, by chlorellę skierować do

(17) „wydrążenia w mózgu małego oblicza” - inaczej mówiąc, do aparatury do przetwórstwa

manny. Pompa zaś do wytwarzania podciśnienia jest z drugiej strony przymocowana do tej
aparatury za pomocą

(18) „brody małego oblicza”, która jest rurą z wytworzonym w niej podciśnieniem.

Wyprodukowana manna magazynowana jest w

(19) „zastępach” („jądrach”) czyli w zbiornikach, a następnie, po wypełnieniu ich kierowana jest

na zewnątrz przez

(20) „penis” czyli rurę odprowadzającą mannę i
(21) „przykrycie penisa” czyli przez kurek regulujący odprowadzanie manny. Maszyna stoi na
(22) „nogach, jak na sześciu słupach” czyli na sześciu podporach z otworami na drągi służące do

noszenia maszyny podczas wędrówki przez pustynię. Podpory maszyny umieszczone są na

(23) „tronie” czyli na zwyczajnej platformie zbudowanej z materiału, jaki znajdował się do

dyspozycji na miejscu postoju. „Tron” był niszczony, gdy maszynę opróżniano i przenoszono na
inne miejsce. Całość, czyli maszyna nazwana „Wiekowym Starcem”, dzieli się na:

(24) „Starego” czyli na górną część i na
(25) „małe oblicze” czyli część dolną. Między tymi częściami znajduje się
(26) „nagość” czyli część odgradzająca górę od dołu. Nazwa ta pochodzi stąd, że część tę

odsłaniano za każdym razem, kiedy maszyna była czyszczona. Tuż pod nią znajdują się

(27) „korony małego oblicza” czyli specjalne płyty zdejmowane podczas czyszczenia maszyny i
(28) „ucho małego oblicza” - aparat służący prawdopodobnie do łączności radiowej z

dyspozytorem znajdującym się na orbicie okołoziemskiej.

– 17 –

background image

– 18 –


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Biblia [2] Losy Arki Przymierza i maszyny do produkcji manny
instrukcja bhp przy obsludze maszyny do produkcji butelek butelczarki
Operator maszyn do produkcji płyt i sklejek 814101
instrukcja bhp przy obsludze maszyny do produkcji butelek butelczarki
Operator maszyn do produkcji płyt i sklejek 814101
Maszyny do produkcji Biomasy
277 814204 operator maszyn i urzadzen do produkcji okien z tworzyw sztucznych
Maszyny niezbędne do produkcji kiszonki 1TW
277 814204 operator maszyn i urzadzen do produkcji okien z tworzyw sztucznych
maszyny do zbioru warzyw i owocĂłw
Woda technologiczna do produkcji piwa, Ekologia, Gospodarka odpadami, Energetyka, Gospodarka wodno-
skład surowców do produkcji betonu, Pomoce naukowe i ściągi
jak zrobić dridy na maszynę do ls 08 ls 09 i ls2011

więcej podobnych podstron