Legiony
w bitwach
Opisy niektórych walk boha
terskich, jakie stoczyły L e
giony z Moskalami, skreślo
ne żołnierską ręką uczestni
ków i komendantów
: : :
TOMIK I
N A K Ł A D E M K .O .N ., 1225 N. A S H L A N D A V E„ C H IC A G O , I L L .
1
Legiony
w bitwach
Opisy niektórych walk boha
terskich, jakie stoczyły L e
giony z Moskalami, skreślo
ne żołnierską ręką uczestni
ków i komendantów
: :
TOMIK r
N A K Ł A D E M K . O. N .. 1225 N. A S H L A N D A V E „ C H IC A G O , I L L
J. PIĘTRZYĆ KI
Polskim żołnierzom
O S
Ustroim kiedyś w cudną wspomnień sławę
G)asze proporce i pałasze rdzawe
I imion
Cs?) a
szych będzie m poczet święty
Czcić Jako krwawe Polski sakramenty....
;
Bowiem w dzień siejby —dzień mozołem
długi
0 Wasze kości dźwiękną nasze pługi,
1 w proch krwi Waszej — rzucim w ziemię
czarną
Dla nowej Polski złote, pilskie ziarno
..
<-911 c u
te,i. f 1,000
7 7 6 6 4 8 ,
JASTKOWSKI BÓJ.
W oczach nam je sz c z e sto i obraz, kiedy w dzień 15
lipca na piotrk ow sk ich błon iach stan ęliśm y w zw ar
ty ch szereg ach , by w ysłu ch ać m szy, na in ten cy ę o rę
ża odpraw ianej. W śró d dźw ięków o rk iestry , narodo
we g ra ją c e j pieśni, w obliczu starod aw n eg o grodu
p iotrkow skiego, je g o p a try o ty cz n ej, licznie zebranej
publiczności
odpraw iała się ta h isto ry cz n a msza
zm artw y ch w stały ch C zw artaków , p o d ejm u jących
oręż przodków przeciw odw iecznem u w rogow i. A
potem — p am iętam y, ja k zasypyw ani k w iatam i, ż e
gnani łzam i i słow am i serdecznem i, szliśm y uśm ie
chnięci, pełni m łod ej, n iezachw ianej siły, cali w słu
chani w h u czącą m uzykę, co nam na w ym arszu g ra
ła ów sta ry C zw artaków m arsz “T y s ią c w alecz
n y ch ” — szliśm y u licam i starod aw n eg o grodu, radu
ją c się, że idziem y na zaszczy tn e i sercem w ym arzo
ne b o je. Szliśm y , b io rąc z m iastem żeg nanie serd e
czne. I K arp atczy k ó w h u fiec b itn y , w śród których
stary S zerau c i m łody S ik o rsk i b a ta lio n y w iedli —
szliśm y o ch o tn icy m łodzi z K r ó le s tw a : z P io trko w a
i N ow oradom ska, a w śród nich kap. A n d rzej G alica,
o któ rych pieśni ju ż po ch atach ziem i p iotrk ow sk iej
śpiew ać zaczęto. Na czele zaś na rw ący m koniu je
chał now y wódz C zw artaków , B o le sła w R O JA - Nie-
u straszeńcem go nazw ano. D ziś z g ór karpackich.
gdzie pierw szorzęd ną zd obył sław ę zstąp ił na ro zło
ż y ste pola m azow ieck iej ziem i i na czele hufców
m łodych szedł na now e pole sław y. Z ap am iętały so
bie oczy p iotrkow ian obraz p olskiego w odza, idą
cego na b o je na czele
polskich
za stęp ó w : Je g o
tw arz o gorzałą od w ichrów k arp ack ich , je g o w zrok
surow y a o gn isty . — O d eszliśm y pełni siły i rado
ści — a dziś nad niejed n ym z n aszych tow arzy szy
serdecznych w brzozow ych lask ach m ogiła się
w znosi.
Na O stró w , O żarów spalony p o szliśm y ku w iel
k iej, p o lskiej rzece. P od A nnopolem dnia 16-go pon
tonow ym m ostem p rzeszliśm y W is łę i długą sw o ją
kolum ną zanurzyli się w piachy ziem i lu b elsk iej,
serdecznie nas w ita ją c e j. Id ącą na czele kom panię
tech n iczn ą z podpor. H elm an em u progu pierw szej
w iejsk iej ch aty w H u cie dziew częta polskie w dzię-
cznetni rączkam i zasy p ały k w iatam i polnym i. B y ł to
ja k b y znak sym boliczn y, zapow iedź te j serdeczno
ści, z ja k ą w szędzie w itała nas ziem ia lu belska.
W śró d wsi i m iast, w yp alonych ręką co fa ją ce g o się
w roga, w śród straszn y ch obrazów rozpaczy i nie
doli ludu polskiego, pragnieniem zem sty h a rtu ją c
w sobie m ęstw o, szliśm y na K siężo m ierz, D zierzk o
w ice i U rzędów . T a m to dnia 19 lipca po raz pierw szy
K om end a L eg io n ó w i pułk 4-ty zetk n ęły się z w al
czącym od daw na na polskiej ziem i Jó z e fe m P iłsu d s
kim i je g o sztabem . — W a ż n a to chw ila dla w o jsk a
polskiego, ro zd artego na odrębne c z ę ś c i! — W dal
szym pochodzie w ypadł dw udniow y p o stó j w L u -
dw inow ie i M ajd an ie L ud w inow skim , w czasie k tó
rego kilk u nastu m łodych żołnierzyków , sp rag n io
nych g orączk i w alki, k o rz y sta ją c z po blizk iej b itw y ,
sam i na o ch o tn ika poszli na linię ognia. D w u z nich,
Św id nik i ja k iś “K a z ik ” śm iercią przepłaciło sw o ją
g o rączk ę w alki, gdy re sz ta w ró ciła dum na, że oto
pierw si z C zw artaków zaznali ro zk oszy b o ju . Z L u -
dw inow a poszliśm y na K azim ierzó w , skąd ze w zgó
rza m ogliśm y obserw ow ać w ca łe j pełni ro z g ry w a ją
cą się w dole bitw ę. D n ia 23-go m aszeru jem y przez
K ło d n icę do M ajd an u B o d zech o w skieg o i w raz z I
bry gad ą w chodzim y ja k o rezerw a w k rąg działań
to c z ą c e j się b itw y. W czasie ro zw ijan ia się b a ta lio
nów pod laskiem b orzech ow sk im po raz pierw szy
w eszliśm y pod ogień arty lery i ro sy jsk ie j, k tó ry j e
dnak w yrządził nam n ieznaczn e szkody, m ieliśm y
ty lk o 10 lekko rannych- P ie rw szy pełny ch rzest
ogn iow y w zięliśm y na polach, na p ółnocny zachód
od L u b lin a położonych, w trzyd niow ej za ciętej b i
tw ie pod Jastk o w e m .
P o kilkudniow ym p o sto ju w C zółnie, szybkim
m arszem p oszliśm y na Ś cieszk o w ice i p rzeszliśm y
linię kolei iw an grod zkiej w ty m sam ym dniu, kiedy
to praw ie rów nocześnie szw adrony B e lin y i O stoi
w kro czyły do L u b lin a, w itan e tam o w acy jn ie przez
ludność, ja k o w ybaw iciele od “w o jsk a pod palaczy” .
Sp ęd ziw szy noc w U n iszo w icach dnia 31-go na ży
cz e n ie podpułk. R o ji z rezerw y p oszliśm y do pierw
sz ej linii ogn iow ej.
Ju ż w czesnym rankiem w śród huku arm at ro
sy jsk ic h , b iją c y c h od Ja stk o w a i folw arku Józefó w ,
■bataliony I. G alicy i I I I . Szerau ca, rozw in ęły się w
linię ty ra lie rsk ą ,
z a jm u ją c pozycye na w yn io sło
ściach nad D ąbrow icam i. T e ren e m w alki b y ła pła
szczy zn a, sfalow ana szeregiem pagórków i od pier
w szych ch at wsi sk łan iająca się ku szosie w arszaw
sko - lu b e lsk ie j. T e re n przew ażnie b y ł od kryty, w
k ilk u zaledw ie m iejsca ch w idniały m ałe laski sosno
we i zag ajn ik i brzozow e. T u i ów dzie pozostałe j e
szcze łany zbóż i k a rto flisk a daw ać m ogły m ałe k ry
cie. N iep rzy jaciel siln ie się okopał z je d n e j stro n y
szosy pod w sią Ja s tk ó w , z drugiej zaś pod Snopko-
wem, szczegó ln ie przed folw arkiem Jó ze fó w , cz y
niąc /. niego praw dziw ą niezd obytą redutę.
W czesn ym ran kiem w yprow adził podpułk. R o
ja sw o je oddziały m ałą dróżką na w y n io sło ść m ię
dzy Staw k ą A lek san d row sk ą a B arak iem . N a m ie j
scu otw artem , skąd był w idok na całe pole w alki,
wśród dębów , pod nam iotem , założyw szy głów ną
k w aterę pułku, w śród huku arm at ro sy jsk ic h i p rze
raźliw ego gw izdu kul poprow adził je do w alki. B a
talion II I- sk ierow ał na lew e skrzydło, I. na praw e,
II. zaś z kap itan em Siko rsk im zatrzy m ał w rezer
wie. M im o silneg o ognia a rty lery i i en erg iczn ej pal
by k arabinow ej ze stron y n iep rzy jaciela, k tó ry n a
sze szeregi zw olna p o su w ające się po pochyłościach
widział ja k na dłoni, w eszliśm y w ogień z dużą b ra
wurą. Nie b acząc na pierw sze stra ty w p oległych i
rannych posunęliśm y się pew nie i śm iało z:a k o m en
dantam i sw ym i. Z ająw szy pozycye i okopaw szy się
ja k o tako, wśród ognia p iekielnego w ytrw aliśm y
dzień cały, gdy zaś w ieczór nadszedł o godz. 7-m ej
zerw aliśm y się do szturm u.
D alek o w darł się w
obręb działania ognia n iep rzy jacielsk ieg o stary w e
teran legionow y kap. Szerau c ze sw ym I I I . b a ta lio
nem. K o m p an ie je g o zeszły ze stoku, przeszły przez
m okradła, z a jęły niew ielki lasek brzozow y i okopa
ły się z je g o p ółnocnej strony w bezp ośred niej bliz-
kości n iep rzy jaciela. N a sk raju lasu, nad k otlin ą, na
natu ralnym jftj w ale osad ził jed en ze sw ych k a r a
binów m aszynow ych podpor. K lisiew icz, silnie za
panow aw szy nad p o zy cjam i ro sy jsk iem i. K om panie
z a ję ły pozycye w n astę p u jący m p o rząd k u : tuż obok
pierw szego pułku, w alczącego na lew ym skrzydle,
stan ęła 11-ta kom pania por. N ow akow skiego, dalej
idąc ku praw em u skrzyd łu 10-ta por. R u tk o w sk ieg o,
12-ta por- B acz y ń sk ieg o i w reszcie 9-ta podpor. K a -
m ińskiego. E n e rg ic z n e posu nięcie się naprzód oku
pił batalion pokaźnem i stra ta m i w żołn ierzach i sto
sunkow o w dużej m ierze w o ficerach . N a czele sw o
ich szeregów w p ierw szy ogień idąc ran y ciężkie od
n ie ś li: podpor. Ja m ró g , k tó ry w dni k ilk a zm arł w
L u b lin ie, por. R u tk o w sk i, chor. G utek,
podchor.
K r z y s ik — dnia n astęp n eg o chor. W a sse rb e rg e r i
•chor. K o rd zik. W sz y sc y oni przykładem
sw oim
św iecili, dzielnie prow adzeni przez “dziadka” Sze-
rau ca. d obrego i serd ecznego w pogaw ędce to w a
rz y sk ie j i życiu pry w atnem , lecz tw ard ego żołnierza
w bo ju . P od je g o to okiem sw ą w o jen n ą pracę roz
p oczynał a d ju ta n t batalion u , ch or. H u b ert K o rab
B rzo zo w sk i, syn K a ro la , poety - p ow stań ca, na od
gło s now ej w alki o w o ln o ść z d alekiej L ao d icei azy-
aty ck ie j p rzybyły. Za k om end an tam i szedł dzielnie
żołnierz. 127 ran n y ch i zab ity ch stra cił b atalio n I I I .
w jastk o w sk im bojii-
W ry ce rsk ie szran k i w stąp ił w tym dniu b a ta
lion kap. G alicy , po raz pierw szy sta ją c y w polu.
P od czas gdy bow iem b atalio n I I . i I I I . sk ład ają się
przew ażnie ze stary ch K arp atczy k ó w , zapraw ionych
do bo ju , b atalio n I. tw orzą głów nie m łodzi o ch o tn i
cy, zw erbow ani przez G alicę i je g o oficerów z ziem i
O lk u sk iej, N ow oradom skiej i P io trk o w sk iej. P ie rw
szy sw ój egzam in b itew n y im zdaw ać w niezw ykle
ciężk ich ja k dla n ow icyu szy w aru n kach . A jed n ak
zdali go w szyscy św ietnie. I kom endant kap. G alica,
p o ry w a ją cy ja k zaw sze sw ą pod halańską w erw ą i
7
rozm achem i je g o a d ju ta n t chor. Jó z e f R elid zyńsk t
z W arszaw y i w szyscy kom endanci podkom panii.
O
god zin ie 6 ran o stoso w n ie do św ieżo zm ienio
nej dyspozycyi o trzy m ał b atalio n t. rozkaz zajęcia
odcinka po lew ej stron ie szosy naprzeciw Ja stk o w a .
W ypad ł mu w udziale n a jn ie k o rz y stn iejsz y teren ,
bo z w yjątkiem m ałego lasku p rzestrzeń była zupeł
nie od kry ta i o p ad ająca w yraźnie ku szosie. Stąd
to n iep rzy jaciel, k tó ry silnie osadził się w Jó zefo w ie,
broniony w ysokim i okopam i i drutam i k o lczasty m i,
widział ja k na dłoni w szy stk ie nasze ruchy i silnym
ogniem k arabin ó w m aszynow ych utrudniał rozw i
nięcie się n aszej linii ty ra lie rsk iej-
P om im o te g o
dwie kom panie w najw ięk szy m porządku rozw inęły
się i zajęły pozycye w oddaleniu ja k ich 500 kroków
od n iep rzy jaciela, 3-cia z podpor. G refn erem n aw ią
zała łączn o ść z batalionem Szerau ca, 4-ta zaś por.
U d ołow icza na praw em skrzyd le w eszła po pew nej
chw ili w k o n tak t z V I . batalionem I. brygad y. Z ty
łu ja k o pierw sza rezerw a stanęły kom pania I-sza
R ończy [Jzd ow skiego i 2-ga podp. G rzybow skiego.
M im o siln ego ognia, na oczach M oskali zdołali się
okopać i w ytrw ali do w ieczora. O godz. 6 -tej zaczę
ła h u czeć a rty lery a au stry ack a, zasy p u jąc gradem
pocisków pozycye w'roga. N iebaw em przyszedł roz
kaz szturm u. P ch n ą ł w tedy kap. G alica obydw ie
kom panie, sto ją c e w tyle, celem zg ęszczen ia linii.
O godz.7 m- 15 pierw szy porw ał się do atak u dziel
ny por. B o ń cz a U zd ow ski, stary w eteran „ strz elec
k i”, a choć w' chw il parę padł ciężko ugodzony dwu
krotnie w nogę, kom pania je g o z im petem posunęła
się z ja k ich 300 kroków naprzód. P oszły za nią i in
ne kom panie. D w ie godziny trw a ł atak , k tó ry choć
nie doszedł do okopów n iep rzy jaciela, zm usił go do
w ytężen ia w szy stk ich sił na tym froncie, przez co
o słab ił g o na innych od cinkach. W dw ugodzinnym
ty m sztu rm ie, “chłop cy G alicy ” p atrafili w ydobyć
z siebie en erg ię boh ateró w .
N iesły ch an a pogarda
śm ierci, bezp rzykład ne m ęstw o z a jaśn iały w całej
p e łli, a ch o ć śm ierć raz po raz poryw ała sw e o fia
ry, ch o ć g ęsty m p okotem ciał zaścieliła się ziem ia,
an i na chw ilę nie zachw iało się serce w m łodym żo ł
nierzu. O ficero w ie szli na czele i chw alebn ym św ie
c ili przykładem w y trw an ia i b o h atersk ieg o zgonu.
P ad ł w krw aw ym b o ju dnia teg o chor. Ja n u sz R o -
liński. R an n y d otkliw ie w rękę prow adzi d alej sw ój
p luton, szuka dla niego lepiej k ry teg o m ie jsca , aż
w tej nieu stęp liw ej ry ce rsk iej p racy zdradziecka ku
la w roga odnalazła je g o szlach etn e serce i śm ierci
pocałunkiem w ydarła go tow arzyszom . Ś m ie rć zn a
la z ł także m łod zieniaszek chor. R o m an B e re sk i, stu
dent g im n azy aln y z P rzem y śla, co m a ją c za sobą
chw alebny udział w dzielnych czy n ach I. brygady,
przyszed ł tu ta j, by sw ego ry ce rsk ieg o ży cia dokonać
w “czw artack im ” szturm ie- R a n y ciężkie odnieśli
d zielni po d ch o rążo w ie: O tto , M ajk u ciń sk i, P o la k ie
wicz, lż e jsz e podpor. G refn er i chor. K ra je w sk i. A
za nim i w ślady poszła żo łn iersk a w iara, sk ład ając
O jc z y ź n ie o fiarę w zab ity ch i rann ych .
W sztu rm ie celem w zm ocnien ia lew ego sk rzy
dła w zięła udział i 7-m a kom pania
I I . batalionu .
P rzech od zą z rezerw^y do linii, zaskoczon a stra sz li
w ym ogniem , nie m ogła posu nąć się naprzód. W te d y
to por. B ro n . P ie ra ck i p rzykładnie w ysu nął się na
czoło, by porw ać za sobą ludzi. W te j chw ili rażony
kulą w pierś m im o straszn eg o bólu w ysiłk iem w oli
u trzy m u je się na nogach, b o ją c się, że gdy upadnie,
cofną sio je g o ludzie, dwie god ziny je sz c z e sprawru je
9
kom endę, aż z upływ u k rw i osłabiony upadł na zie
mię.
P o sztu rm ie p rzy szła noc n iesp o ko jn a. R az za
razem szły o ch o tn icze p atro le pod okopy w roga, w y
suw ały się w je g o stro n ę n asze “m ack i”, b a d ające
czu jn ie, co on zam yśla. O d kryw ane w św ietle rak iet
i reflek to ró w , dostaw ały się w straszliw y ogień. Za
każdym razem pozostaw ał tam k to ś rann y i ty lk o
przeraźliw e, błag aln e jęk i dochodziły z pod drutów
kolczastych- P om im o to n ieu straszen ie szli na ocho
tn ika na now e w yw iady. B y ła chw ila k ry ty czn a, gdy
m iędzy trzeci a p ierw szy batalio n zaczął klinem się
w dzierać n iep rzy jaciel, ale na pom oc
zaw ezw ana
kom pania 6-ta z I I . b atalio n u wrraz z 7-m ą pod k o
m endą por. W ito ż eń ca , w ypełniła lukę i odrzuciła
napór.
N a drugi dzień pow tórzono znow u szturm o g o
dzinie 11 -tej w południe, ale i tym razem nie o sią
g nięto linii okopów n ie p rzy jacie lsk ich , bronionych
zarów no zaw zięto ścią w roga ja k i sam ym terenem .
W n astęp stw ie teg o rozw inęła się w alka p o zy cy jn a,
k tóra trw ała aż do późnej nocy dnia następnego.
P rzeraźliw y ło m o t dział, huk w y b u ch ający ch szra-
pneli, przeciągły gw izd karabin o w ych kul, denerw u
ją ce pękanie ekrazy tów ek , k tó rem i M o skale strz e
lali, w reszcie od czasu do czasu zry w ający się te rk o t
karabinów
m aszynow ych,
w szy stk o to tw orzyło
g ro źną m uzykę b o ju , w śród k tó rej m łodzi, nieobe-
znani przew ażnie je sz c z e z w alką żołnierze w ytrw ać
m usieli dwa dni i trzy noce, ciągle bez w ytchn ienia,
bez snu, trw a ją c na pozycyi i bro n iąc się zaw zięcie
m im o stra t. W nocy w śród św iatła k siężycow ego,
o św iecająceg o pole śm ierci, poczęły się znużonym
żołnierzom o słab szy ch nerw ach zw idyw ać ja k ie ś
10
w idziadła i zjaw isk a niep o ko jące. W tak ie to ch w i
le kom endanci um ieli w porę z ja w ić się przy żołnie
rzu i odpow iednim i rozkazam i salw karabin ow ych
c z y też palby k arabin ów m aszy n ow y ch o tu chę w
serce w lew ać. W bitwńe te j dzielnie p raco w ały k ara
b in y m aszynow e chor. A jd u k iew icza
na praw em
skrzyd le i podpor. K liszew icza w cen tru m , spraw nie
i sk u teczn ie w y k o n u jąc swro ją fu n k cję.
T rzy d n io w a bitw a ja stk o w sk a b y ła egzam inem
w szy stk ich sił bo jo w y ch 4-g o pułku. Sk u teczn ie i po
bo h atersk u p racow ał oddział san ita rn y pod kom en
dą kap. B o b ro w sk ieg o . W niew ielk iej od ległości od
lin ii ty ra lie rsk iej przed rezerw ą założyli sw e m iejsce
p ierw szej pom ocy Dr- Z ach arsk i i dla I-g o a D r. K u
ch arsk i dla I l l - g o batalio n u ,
w śród
u staw iczn ie
p rz e la tu ją cy ch kul niosąc pierw szą pom oc rannym ,
ze w sz y stk ich stro n znoszonym przez san itary u szy .
O b o h aterstw ie teg o oddziału św iad czy choćby
śm ierć żo łn ierzy san itarn y ch R a ch w a ła i W a rc h o -
łow skiego. P ie rw sz y z nich, o p atrzyw szy
oficera
rannego, wr czasie w yw iadu pod druty k o lczaste, ju ż
w racał z nim do okopu, gdy n agle u jrz a ł u p ad ające
go żołnierza, pow rócił, podbiegł ku niem u, ukląkł,
w y jął bandaż — i nagle w te j pozycyi śm ierć go za
stała. C iężkie rany odnieśli rów nież w czasie opa
tryw ania z I l J - g o batalio n u K u źn iarsk i, W ie rz b ick i,
K an calak . T a k ż e i te le fo n iści d zielnie spraw ow ali
się w ogniu, odnosząc rany, ja k M an iak , U rbanik,
M ucha. W sz y stk ie oddziały spraw nie w ykon yw ały
sw o je zadania, w szy scy szli za sw oim w odzem , k tó
ry ja k zaw sze św iecił przykładem . Z ałożyw szy sw ą
k w aterę w o jen n ą pod dębem na w zgórzu, o strzeli-
w anem bezu stan n ie przez w roga, nie u sied ział tam
jed n ak sp ok ojn ie. Co chw ila op u szczał to m iejsce
11
i odw iedzał pozycye, ja k zaw sze nie b acząc na nie
b ezp ieczeństw o, m a ją c przy boku sw oim to w arzy
szących mu stale, ad j. kap. Z arzyckieg o, chorążych
O rkan a, G w iżdżą i m łod ziutkiego, p ełnego fan tazy i
M a rja n k a . A ch o ć kule i szrapnele padały blizk o —
raz g ra n a t zran ił mu konia — pułkowmik nie okazy
w ał lęku, żartob liw ie m ów iąc, i e “tam gdzie R o ja —
pośw ięcone to m ie js c e ”. W n o cy z 2-go na 3-go u
n iep rzy jaciela, n aciśn ięteg o na inn ym fro n cie, zau
w ażono n iep okój. W te d y to Szerau c z 1 1-tą kom p a
nią opu ściw szy okopy, śm iałym ruchem z a ją ł nie
p rzy jacielsk ie szań ce i zaraz w raz z całym b atalio
nem puścił się w pościg. O św icie dnia 3-go Ja s tk ó w
b y ł w ręku C zw artaków .
T a k im to b o jem zaciętym i k rw aw ym , o fiarą
sw ych to w arzy szy - żołn ierzy w kupił się wr szereg i
legionow e pułk czw arty. Z asłu ży ł sobie na koleżeń
stw o b ro n i z d zielnym żołnierzem T-ej bry gad y , w e
spół z k tó rą w alczył- N a ty ch sam y ch szań cach pa
d ając, w tym sam y m boju , m im o w oli zaw ierali ze
sobą ślub serd e cz n y : i nieugięci P iłsu d czy cy i m ło
dzi C zw artacy , z K arp atczy k ó w przew ażnie złożeni.
Ponad tem , co nas dzieliło, siln iejszem je s t praw o
w spólnej k rw i ofiary , sp rzęg ające naa w jed n o w o j
sko polskie.
L iczn e zaś m ogiły, k tó re w yrosły w laskach
brzozow ych, drew niane k rzyży ki nagrobn e zd ają się
skład ać rap o rt w ym ow ny, ja k tw ard ym b y ł pierw
szy ch rzest b o jo w y C zw artaków , ja k jed n a k nie po
w stydzą się nas nieugięci O jco w ie z pod B o g u sław
skiego znaku.
D o sław nych pól G rochow a i O stro łęk i p rzy by
ło now e czw artaków b o jo w isk o : ja stk o w sk ie błonie.
Boi. P.
12
Z WALK MEGO BATALIONU
W KARPATACH.
N iezap rzeczen ie z obydw u pułków , w alczący ch
w K a rp a ta ch , baon I I . pułku 3 b y ł n ajru ch liw szy
i n a jw ięcej przeprow adzał sam od zielnych , zaw sze
pom yślnych ak cy i. B ęd ąc bez przerw y w ogniu lub
m arszu, zw ykle zdała od reszty L eg io n u , batalio n
nasz, je ż e li chodzi o ten szlach etn y ro zg ło s i sław ę,
b y ł i je s t upośledzony, bo sukcesów sw oich sam i
ty lk o je ste śm y św iadkam i, a chw alba w łasna praw
dziwemu żołnierzow i trud no przez u sta przechodzi.
P o d a ją c poniższych parę z ty sią ca epizodów , czyn ię
to dlatego, ażeby ludzie moi nie zarzu cili mi, że ich
n iejed n o kro tn e b o h aterstw o pod korcem chow am .
Chrzest szrapnelowy.
P ierw szy raz batalio n nasz znalazł się napraw dę
w ukropie 24 października przy zdobyw aniu N a
dw orny. W ire m bitw y rzu cone kom panie w ym iesza
ły się z innym i batalionam i. P o z ajęciu P a sie cz n e j,
w pościgu za p osu w ającym się n iep rzy jacielem zna
leźliśm y się z dw iem a kom paniam i na praw ym fla n
ku lin ii n a jw ię c e j na fro n t w ysu nięci. D o N adw orny
w kro czyły pierw sze ow e kom panie i to form alnie
13
od stron y N azaw izow a to znaczy od stron y półno
cno - w sch od n iej, gdy re sz ta L eg io n u zajm o w ała
sk raj południow y. W n astęp stw ie teg o w ypadło nam
pierw szym o czy szczać N ad w órnę z n iep rzy jaciela,
p o su w ając się ciąg le ku N azaw izow u i T a rn aw icy .
“C zyszczenie szło p om yślnie aż do sk ra ju półn o cn e
go w si N azaw izow a. N iep rzy jaciel co chw ila s ta
w iał opór, zab ezp ieczając w ten sposób od w rót sw o
im kolum nom . S ta n ęliśm y u sk ra ju w si, rozw inięci
w tyralierkę- N araz każdy z nas d o zn aje niem iłego
w rażenia, ja k o b y je g o sąsiad za uchem mu w y strz e
lił. — T o po raz pierw szy re k ru t L eg io n ó w w w y
praw ie k arp ack ie j zn alazł się w sferze -skutecznego
ognia artyler.yi
ro sy jsk ie j.
D łu g i s trz a ł!
K ró tk i
s t r z a ł! — s a lw a ! i ton e c h a ; cylind rem szrapnelo-
w ym w n iek ształtn ą m asę zm ieniony leg ł pierw szy
rekru t L eg io n ista , pod N azaw izow em . R e sz ta ja k
m ur zo stała na m iejscu , w linii, ani jed n a próba
ucieczki, ani jed en o krzyk p rzestrachu . W ia ra do
stała ch rz est szrapnelow y i w y trzy m ała go po ry
cersku. D op iero na w yraźn y m ój rozkaz w ycofali
się p ojed ynczo do wsi, gdzie nadal o słan iali w raca
ją ce do N adw orny nasze zw ycięskie baon y. L e g io
nista zabity — niew iadom ego nazw iska zo stał po
chow any razem z zabitym tego dnia o ficerem L e
gionów C zechow iczem w N adw orny. P o z o sta ła mi
po nim jed n a pam iątka, plam a na płaszczu od jeg o
m ó«gu — padł o 2 k roki odem nie.
W alki koło Nadworny.
P rzez pięć dni grupa pod m o ją kom endą, złożo
na z 3 baonów i 1 b a te ry i dział polow ych ucierała
się pod N azaw izow em , T a rn a w icą leśną, F itk o w em
i P rzcro ślem . — T u p ierw szy raz ch łop cy w yp róbo
14
w ali sw e siły w regu larn y m atak u na b a g n ety i na
padach nocnych. N ocnym atak iem trz ecia kom pania
za jęła T a rn o w icę leśną, w yp ęd zając stam tąd prze
szło 500 kozaków , jed n a część ó sm ej z a ję ła F itk ó w
i w ten sposób na dalsze dni u sta lił się spokój na
naszym froncie. M iędzy innym i zd arzył się w tych
b itw ach ciekaw y i h u m o ry sty czn y przypadek. J e
den z naszych patroli w yw iadow czych, sk ład ający
się z 8 ludzi, zap u ścił się pod P ary szcze.
N araz
zoryentow ali się, że są w środku kolum ny n ieprzy
ja c ie lsk ie j, m aszeru jącej w stro n ę M ajd an u , zask o
czeni, n iezgrabn ie co fn ęli się do zarośli i przypad
kow o poczęli u ciekać w stro n ę M ajd an u . N iep rzy ja
ciel nie zo ry en to w ał się, z ja k ą siłą ma do czynien ia
i w pogoń w ysłał około 5 sotn i kozaków , k tó re po
pędziły w stro n ę M ajd an u i tu niespodzianie do
stały się pod m orderczy ogień karabin ów m aszy no
w ych
p osp olitego
ru szen ia i p oniosły o lbrzym ie
straty- Z te j przypadkow ej w yp raw y p atro l w yszedł
cało.
P od M ołotkow em batalion nasz strz eg ł lew ego
skrzydła na górze H y g a i tu przez cały dzień opie
rał się czterem n iep rzy jacielsk im
batalio n o m , nie
d opuszczając jed n o cześn ie do przesu nięcia się nie
p rzy jaciela na ty ły n aszy ch w o jsk . W bitw ie te j
zginął nieodżałow any to w arzy sz Stan isław L em ań
ski (P re tw ic z ), ad w okat z P etersb u rg a.
Nasza defenzywa w Kosowskiem.
P o tem szereg w alk, pochodów , ciężk ich ja k pie
kło. — T a ta ró w , W o ro ch ta , Żabie. B a ta lio n znów
o trzy m u je sam odzielne zadanie defenzyw y pod K o
sow em . Sok ołów k a s ta je się placem sześciod niow ych
w alk i u tarczek . Sam kw aterow ałem w n a jb liż sz ej
15
wsi Jaw o ro w ie, w So k ołó w ce zaś dniem i nocą u cie
rały się na zm ianę trzy kom panie. 6 grud nia o trz y
m u ję m eldunek z Sok ołów k i, że n ie p rzy jacie l silnie
naciera. U d a ję się na plac. M o je kom panie w y czer
pane praw ie tygod n iow ym b o jem o słabły i bez du
cha k ro k po kroku u stęp u ją. Z rezerw użyłem dla
polepszenia sy tu acy i dwa p lu ton y — jed en na p ra
we, drugi na lew e skrzyd ło. P lu to n na praw e sk rzy
dło poprow adził podporucznik W ito rz e n ie c . Z 20
ludzi d o stał się n iem ał na ty ły m oskiew skie i sa l
w am i począł o strzeliw ać zw arte kolum ny oraz ar-
ty lery ę. N iep rz y ja ciel nie m ó gł się długo zo ry en to -
w ać, skąd p ad ają strzały , bo W ito rz e n ie c strzelał
ty lk o w ted y, kiedy p o w staw ał h ałas na całym fro n
cie- A rty lery e m u siały się cofnąć. Z kom panii nie
p rzy jacielsk iej wielu padło, na placu zo stał k apitan
ro sy jsk i. So k ołó w k a z pow rotem zo stała z ajęta.
Je d n a k nasze słabe i w yczerp ane kom panie m u
siały na noc pozostać w lin ii i w śniegu m arznąć.
K o ło p ółnocy m eld ują, że n iep rzy jaciel podprow a
dził silne rezerw y, że linie leżą naprzeciw siebie o
20 kroków . T o b y ła okropna noc. W ie m , że o św i
cie silny n iep rzy jaciel ruszy na bag n ety . N ie m ogę
pomódz sobie rezerw am i, k tó ry ch ju ż niem am . T rz y
godziny ciężk iego i p rzykrego, nerw ow ego o czek i
wania, przeryw anego ty lk o zdaw anym i m eld unka
mi. O godzinie 4 w nocy przychodzi rozkaz opu
szczenia So k ołó w k i i m arszu do K rzyw orów n i.
Powodzenie w Krzyworówni.
O trzy m aw szy 2 działa g ó rsk ie
przeprow adzi
łem batalion z So k ołó w k i do K rzyw o ró w n i, gdzie
o trzy m ałem zadanie pow strzym yw ania naporu nie
p rzy jacielsk ieg o aż do wfycofan ia się L eg io n u z tej
16
lin ii. P rz ez dw a dni zn ajd ow aliśm y się w ukropie
arty iery i. Z ataraso w aliśm y p rz e jście z K rz y w o ró
wni do Ż abiego w w yżnej g ó rsk iej szyi i tu ta j je
den pluton pod kom endą p od chorążego Sm o raw iń
skiego (4 kom p ania) w sile 30 ludzi przez cały dzień
w strzy m y w ał a ta k bard zo siln eg o n iep rzy jaciela,
now ym i. A rty lery a ro sy jsk a oddała teg o dnia koło
200 strzałów , k arabin y m aszynow e strz ela ły naprze-
m ian praw ie bez przerw y. M im o to pluton S m o ra
w ińskiego w y trzy m ał przez cały dzień, nie poniósł
żadnych stra t, p o czy n ił n ato m iast w rogow i o lb rzy
mie szkody, przez o strzeliw an ie ogniem salw ow ym
zw artej kolum ny n iep rzy jaciela, k tó reg o batalio n
m anew row ał w o d ległości 400 m- drogą z Jaw o ro w a
do Jasie n io w a. Stw ierdzono, że od ty ch salw padło
na m iejscu 27 zab ity ch M o skali. N a drugi dzień b a
talio n p rzem aszero w ał przez Ż abie ku W o ro ch cie ,
a n ie p rz y ja cie l przez dwa dni je sz c z e nie odw ażył
się p rz e jść przez s z y ję w K rzyw orów ni.
Najcięższe przejścia.
P o czterod niow em dopędzaniu L eg io n u znów
ja k o kom end ant gru p y sk ła d a ją ce j się z m ego b a
talionu , jed n eg o z batalionów I I I-g o pułku oraz pół-
b a te ry i dział g ó rsk ich now ego typu znalazłem się w
R ok am ezo, z zadaniem p rze jścia przez niezm iernie
ciężk ie g óry i zaatak ow an ia od zachodu u fo rty fik o
w anych pozycyi ro sy jsk ic h koło M ajd an u i R yp en ie,
podczas gdy inne grupy atak o w ały od południa.
Im p reza ta liczy się do n a jcięż sz y ch w h isto ry i
n aszeg o batalio n u . B ez dachu nad głow ą, w śród
śn ieżn ej g ó rsk iej zaw iei “ n o co w ali” ludzie na szczy
ta c h przez trzy noce z rzędu. G rzb iet przechodziło
się trzy razy w przeciągu tygod n ia. O sta tecz n ie po
17
uporczyw ych w alkach w niezm iernie trud nych w a
runkach z powodu nad zw yczaj dłu giego frontu uda
ło się u sta lić fro n t i dać ludziom z n o śn ie jsze w arun
ki bytu. P rzez tydzień cod ziennie by w ały atak i na
okopy n iep rzy jacielsk ie. P rz ez tydzień praw ie bez
przerw y trw ał ogień arty lery i — naw et w nocy. J e
dnej nocy przełam ał n iep rzy jaciel lin ię fo rp o czt i
w darł się do w si, w k tó re j k w atero w ałem . P a tro le
ro sy jsk ie , lub naw et p oszczególni żołnierze k rąży li,
s ta ra ją c się w prow ad zić zam ęt w nasze szeregi. M ię
dzy innym i na d łu gość bag n etó w sp o tk ał się ż o ł
nierz polski i ro sy jsk i, a w n astę p u jący sposób za
łatw ili spraw ę.
— P ro b jo sz m ien ia? — p yta L eg io n ista (K r ó -
lew iak u m iejący po ro s y js k u ).
— P r o b ju ! — odpowiada M oskal-
— ■
Nu, tak ja tieb ia tak że p r o b ju !
— T a k łu czsze razajd io m sia b ra t — rzekł M o
skal.
I rozeszli się.
Szturm na szańce.
W dniu 22 g rudnia poszed ł nasz b atalio n do
szturm u na beto n ow e szańce ro sy jsk ie . P oszed ł i
zdobył je , z a b ie ra ją c przytem 50 je ń c a i kładąc tru
pem około drugie ty le M o skali, sam zaś tra c ą c za
ledw ie 2 rannych. N a drugi dzień 20 ludźm i o b sa
dziłem zdobyte szańce, gdyż spodziew aliśm y się, że
będą silnie a rty lery ą o strzeliw ane. P rz ez 8 godzin
bez przerw y trw ały salw y gran ató w i szrapneli —
20 ludzi pod kom endą
podpor.
C zum y bez stra t
u trzy m ało się na szań cach, k tó re zn ajd ow ały się w
od ległości 200— 300 kroków od n astęp n ej linii ro
s y js k ie j.
18
C iągłe w alki i służba tak w yn iszczy ły grupę, że
ludzie zasypiali w ogniu celn y ch szrap neli. T rz e b a
by ło używ ać n ad zw y czajn y ch środków , ażeby ludzi
trzy m ać rezerw am i. K ied y było ju ż bard zo źle, co
się głów nie u jaw n iło w te n sposób, że zdenerw ow a
ny żołnierz strz ela ł za dużo i n iesy stem aty czn ie, w
nocy zaś lada cień u w ażał za M oskala, zaaplikow a
łem nocne napady i strzelan ie salw am i po podpeł-
znięciu bardzo blizko, na 100 kroków od okopów ro
sy jsk ich . B y ła chw ila, że n ie p rzy jacie l zdenerw ow a
ny niezrozum iałym i dla n iego m anew ram i, opuścił
okopy i ty lk o dzięki przypadkow i na sta łe ich nie
stracił. 10 ludzi pod Sm o raw ińskim w eszło w nocy
do w si, k tó ra leżała na ty le fo rty fik a cy i ro sy jsk ich
i zapaliło szopę, d a ją c jed n o cześn ie g ęste salw y, w y
w o łu jąc przez to popłoch i u cieczk ę trenów i arty -
leryi.
Nasza wilia.
W ie c z ó r w ig ilijn y b y ł b o g ato
ilum inow any
b ły sk am i p ę k a ją cy ch szrapneli- T e g o dnia arty lery a
ro sy jsk a zdołała “w y m acać” naszą. Z am iast cofnąć,
rozsu nąłem ją naprzód do w si na noc, zaś ro sy jsk a
arty lery a do późna w noc p raży ła “bard zo ce ln ie”
d aw ną pozycyę n aszej arty lery i.
S tra ty .
je ż e li chodzi o s tra ty , to m im o w szystko b a ta
lion a raczej grupy p o z o sta ją ce pod m o ją kom endą,
m iały dużo szczęścia. W ciągu o statn ich d w utygo
d niow ych ataków przy celn o ści a rty lery i ro sy jsk ie j
m iały 86 ran n y ch i 4 zab ity ch . R an n i przew ażnie
lekko. P rz y p isu ję to rzad kości ty ralierek .
Maryan Żegota Januszajtis.
19
Major Januszajtis w Kampanii
N ad dniest rzańskiej.
D n ia 15 lu tego o trzy m aliśm y rozkaz w S tan o w -
cach z a ję c ia Z ału cza za C zerem oszem , k tó re, ja k i
W y so k i O b it, by ły przez p iechotę i kaw alery ę ro s y j
ską. obsadzone. P on iew aż m o st b y ł spalony, byliśm y
przy przepraw ie w prost siln ie ostrzeliw ani, d lateg o
też pow zięto plan forsow n ego m arszu ze S tan o w ic
przez W o ło k ę i R u sk ą B a n illę , by się n a z a ju trz pod
Z ieln ikam i przep raw ić za C zerem osz. G rupę naszą,
k tó rej kom panię o b ją ł pułk. Z ieliń sk i, stan o w iły 1,
3, 4, batalio n I I . pułku i 2 b atalio n I I I . pułku, n ad to
b atery a połow a dział- G rupa ta od była
forsow ny
m arsz dnia 16 lu tego, idąc od 11 godziny rano do
11 w nocy.
P od czas m arszu w ysłano z W 'ołoki p atrol z 3
kom panii, I. bat., I I . pułku pod kom endą ch o rążeg o
M ozdyniew icza na W aszk o w ce, z a ję te je sz c z e w tedy
przez n iep rzy jaciela. K ied y M odzyniew icz w szedł
do W aszk o w ic bez żadnych przeszkód, sp o strzeg ł,
że n ajd ow ały się tam ju ż p atro le au stry ack ie k on ne
i piesze i że nikt nie sta ra ł się p rzeszkod zić k oza
kom w niszczeniu m ostu, k tó ry ci o statn i p ostanow i
li zdem olow ać. M o st ten bard zo w ażny, bo leży na
drodze do Z ałucza, zo stał w łaśn ie przez chor. M oz-
20
d yniew icza u ratow any. O bsad ził go on sw ym p lu to
nem i b ro n ił aż do n astęp n eg o dnia do w ieczora.
W p raw d zie kozacy uszkodzili g o ju ż nieco, ale był
on je sz c z e cały, zaś beczek z n aftą żadną m iarą nie
zdołali podtoczyć, jak k o lw iek u siłow ali to k ilk a k ro t
nie u czynić. Z a tę rozum ną in icy aty w ę i zrozu m ie
nie spraw y, zo stał ch orąży M ozdyniew icz podany
dó odznaczenia.
P rzep raw a przez C zerem osz trw ała od ran a do
południa. O ry g in aln y tran sp o rt, zd aje się poraź
pierw szy w L eg io n a ch zastoso w an y przejazd g ru
pam i na w ozach przez wodę. T y m cz a se m n ieprzy
ja cie l, ja k się dow iedzieliśm y, opu ścił w ciągu u bie
g łej doby Z ałucze i co fn ął się na Ś n iaty n . W o b e c
tego o bsad ziliśm y pod Śn iaty n em sta cy ę k olejo w ą
Ś n ia ty n - Z ałucze, dokąd dochodziły p atro le k ozac
kie. C ałą noc m ieliśm y strzelan in ę na te j linii. T e re n
od Z ałucza do Ś n iaty n a b y ł dla nas stano w czo nie
k o rzy stn y , bo rów ny ja k stół, a z lekka ku Ś n ia ty -
nowi o p ad ający , n ato m iast od ległość b y ła tak w iel
ka, że arty lery a nie m ogła rozp ocząć sk u teczn ego
działania bez podjazdu — ten b y ł zaś niem ożliw y,
gdyż zdradziłby jesz c z e przed ak cy ą pozycyę naszą
nieprzyjacielow i-
N ad to d oniosły p atro le w yw ia
dow cze, że cała linia Ś n ia ty n - M ik u liń ce - U ście
je s t u fo rtyfik o w an a i obsadzona 12— 18 działam i.
T y m czase m tegoż dnia je sz c z e o trzy m ał pułk.
Z ieliń ski rozkaz za jęcia Śn iaty n a. P o w sta ła w obec
tak ieg o stanu rzeczy ta k ty czn a kolizya. Z jed n ej
stro n y n ie p rzy jacie l za silny, teren n iek o rzy stn y -—
a z d ru giej rozkaz k a te g o ry c z n y !
N a z a ju trz do południa zeszed ł czas na rekogno-
skow aniu terenu i naradach. P rz e jś c ie przez P ru t
pod siln ym ogniem zb y t blisk ieg o
n iep rzy jaciela,
21
b y ło ciężkiem do przeprow adzenia zadaniem . P o
w zięto w ięc m yśl p rz e jścia P ru tu brodam i od strony
Zaw ała. Je d n a k i to m ogło się sk oń czyć k atastro fą,
gdyż w razie od m aszerow ania w szy stk ich sił od Z a
w ała m ógł nam siln y w Ś n iaty n ie n iep rzy jaciel od
cią ć d rogę g o ściń cem Ś n ia ty n — Z ałucze, a co g o r
sza, zam k n ąć nas rów nocześn ie w ciasn y ch w idłach
rzeczny ch . P oło żen ie b y ło nad w yraz k ry ty czn e, co
odczuw ali dobrze sam i dow ódcy. N a szczęście z o-
presyi te j w yrato w ali nas M oskale.
P on iew aż m a jo r Ja n u s z a jtis słusznie p rzy p u
szczał, iż na w y so k iej i d o m in u jącej nad całą okolicą
w ieży ratu szo w ej w Ś n iaty n ie, m a ją M o skale z w iel
ką pew nością sw ego o b se rw a to ra ,' p rzeto po stan o
w iono z co tta 227, gdzie zajm o w ała m iejsce nasza
a rty lery a, zdem olow ać w ieżę. O ddano dwa, czy trzy
strz a ły bezsku teczn ie, — p rzestan o w ięc o strzeliw a
nia, a cały pułk m iał m aszero w ać do Z ału cza i bro
nić na razie napraw y m ostu na C zerem oszu.
Zdaw ało się, że Ś n ia ty n — m im o k ateg o ry czn e
go rozkazu nie będzie m ó gł byrć w ziętym . P rzed nie
nasze stra ż e z a ję ły ju ż w zgórza 227 . 206. T y m c z a
sem jed n ak m a jo r Ja n u s z a jtis sp o strzeg ł przez sw e
silne szkła b iało - czerw oną chorągiew , pow iew ającą
ze śn ia ty ń sk ie j w ieży.
M o g łob y to b y ć copraw da li złudzeniem opty-
cznem , gdyż zestaw ienie barw ro sy jsk ic h na taką
od ległość toż sam o czy n ić m ogło w rażenie, pow odu
ją c ly lk o om yłkę- N iem n iej przecież m a jo r naprzód
w żartach zapew niał sw ych oficerów , że m a 99%
pew ności, iż dziś jesz cz e będzie wr Śn iaty n ie, —- na
stępnie w ysyła na p atro l pluton pod dow ództw em
chor. O cetk ow icza, g ościń cem na m o st ku Ś n iaty -
now i. O b serw u jąc d alej po w ysłan iu patro li przez
22
szkła okolicę zau w ażył ruch około m ostu na P ru cie .
T o m ieszkańcy Ś n ia ty n a w ychodzili naprzeciw , w y
g lą d a ją c zapew ne naszego w kroczenia. N ab rał tedy
m ajo r uzasadn ion ej pew ności, i e Ś n iaty n m u siał zo
sta ć przez M o skali opróżniony. I rz e c z y w iśc ie ! —
ju ż w pół god ziny potem p atro le doniosły, że Ś n ia
ty n je s t w olny. T e g o ż dnia przez silne szkła dało
się w id zieć w ielk ie oddziały ro sy jsk ie , m aszeru jące
od K o ło m y i i od C zerniow iec gościń cem . T ę sp iesz
ną ew akuacyę Ś n iaty n a spow odow ały w łaśnie owe
nieliczne strzały arm atn ie, któ rem i zam iast w w ieżę,
przypadkow o trafio n o w sam środ ek zw arty ch k o
lum n ro sy jsk ich , m asze ru jący ch g ościń cem od Ś n ia
tyna ku H orod ence.
W o b e c teg o stanu rzeczy p rzedsięw zięliśm y
n aty ch m iast u ciążliw y m arsz do Z aw ala, skąd pod
K u łaczyn em p rzepraw iliśm y się na prom ie, nap ra
w ionym dla nas, na p olecenie śn iaty ń sk ieg o b u rm i
strza i w kro czyliśm y do Śn iaty n a. B y ło to dnia 18
lutego w ieczorem . P ie rw szy w szed ł O cetk iew icz,
k tó reg o ludzie przepraw ili się częścio w o w bród, a
częściow o przeszli po m oście. 19-go b y ła w Ś n ia ty
nie ju ż i głów n a K o m en d a L eg io n ó w . D n ia 20 lu te
g o o 10j^ n astąp ił odm arsz ku H orod ence. Szliśm y
m arszem b o jow y m , śc ig a ją c uchodzącego n ieprzy
ja ciela . 21-go b y liśm y w S te c o w e j, a tegoż dnia w ie
czorem w H orodence.
D zień 22 z a ją ł m arsz do G w oźdźca, skąd ju ż
k o leją 23 d o staliśm y się do O tty n ii. T u ta j zaszła
w naszej grupie ta zm iana, że b atalio n 4-ty p o zo stał
w G w ożdźcu cz e k a ją c dla braku w agonów na tra n
sport- Grupę zaś oddaną pod kom endę m aj. Ja n u -
sz a jtisa s ta n o w iły : 1, 2, 3 batalio n I i- g o pułku i 2
batalion I i i- g o , nadto oddział karabinów m aszy no
23
w ych, nasza a rty lery a i k aw alery a. G rupie te j ro z
kazano m im o zm ęczen ia w sk u tek u ciążliw ej jazd y
k o le ją o d m aszerow ać do H ryn iow iec. M arsz ten 22
kilom etrow y trw a ł od 2-g iej po południu do późna.
N azaju trz grupa w ym ieniona
pod
dow ództw em
m a j. Ja n u s z a jtis a o trzy m ała rozkaz n a stę p u ją c y : je
den batalio n z jed n em działem rew olw erow em m a
p rzeciąć g o ścin iec T y śm ie n ic a — N iżniów pod B ra -
tyszow em . Chodzi m ianow icie o separow anie N iż-
niow a od g ościń ca, n ato m iast trz y pozostałe b a ta
liony z re sz tą arty lery i m a iść pod kom endą kapi
tan a N. N., rozp ocząć op eracyę pod O stry n ią i przed
sięw ziąść a ta k ku B u k ow n ie. M a jo r Ja n u s z a jtis zdał
kom endę nad ow ym i trzem a b atalio n am i, a rty lery ą
i k aw alery ą naszą kapitanow i L o rsch o w i, sam zaś
p o zo stał przy kom endzie 1-go batalionu i w ziąw szy
jed n o działo poszedł przez T łu m a cz i Ł o k u tk i na
B raty szó w . T y m cz a se m na teren ie O sty n i i w ogó-
le aż po D n ie str nie by ło na ty m odcinku n ie p rz y ja
ciela, k tó reg o m ajo r ze sw oim 1-szym batalionem
i karabinem m aszynow ym
w yp arł z B raty szo w a.
U ta rcz k a była w praw dzie lekka, ale nasi chłopcy
szli z takim im petem , że im się M o skale op rzeć nie
m ogli. N astępn ie z a ją ł dw ór
w
B raty szo w ie na
w schodniem narożu w si położony i p an u jący nad
N iżniow em . D osk o n ałe to m iejsce panow ało nad ca
łym g ościńcem . Za nam i w od ległości 2 kim . z n a j
dow ał się w ęg ierski b atalio n z konną a rty lery ą po
łow ą.
N asza 4 kom pania I- b atalio n u I I . pułku zajęła
nocnym atakiem N iżniów .
A tak b y ł poprzedzony
silnym ogniem , trw a ją cy m przez całe popołudnie,
z n aszej jed y n e j arm atki i to z dobrym skutkiem ,
bo skoro n az a ju trz liczono tru p y n iep rzy jacielsk ie,
24
narachow ano ich 23 p oległych od je j strzałów . N a
sza kom pania m iała w szy stk ich s t r a t : 2 ran nych i 1
zabity. R az w nocy przez p rzew ażająceg o liczebnie
n iep rzy jaciela odparta, zajęła ran kiem o godz. 9 -tej
N iżniów po raz drugi. B y ł to dzień 24 lu tego. N ie
p rzyjaciel p o zo staw iając ja sz cz y k i a rty le ry jsk ie i
m asę trupów ludzkich i koń sk ich u stąp ił za rzekę,
paląc m o st za sobą. T rz e b a dodać, że na za jęcie N i-
żniow a silnie w płynęły n asze k arab in y m aszynow e
Nr. 2, k tó re się dzielnie sp isyw ały pod kom endą por.
Siczk a.
W tym czasie przym aszerow ały do B raty szo -
wa 2 batalio n y L o rsc h a i 3 L au en h ard ta. B a ta lio n y
te pod kom endą kap. L o rsch a i ow a konna batery a
w ęgierska zo stały w N iżniow ie z zadaniem u trz y
mania go w ręku i nieprzepuszczenia n iep rzy jaciela
przez D n iestr. B atalio n 2 I I I . pułku m aj. F ab ry ceg o
d o stał się do B u k ow in y, zaś b at. 1 II- pułku bat. Ja -
n u szajtisa, o trzy m ał rozkaz m arszu
do O lszan icy
przez O leszów i K łu b o w ce. Je d n a noc w ypadła w
O leszow ie, druga w Zzinie. W O lszan icy znajd ow ał
się pułkow nik Z ieliń sk i, wraz z 4 bat. T y m czase m
w sku tek zm ian w sy tu acy i arm ii, o p eru ją ce j pod
U zinem i Stan isław o w em n astąp ił dnia 27 lu tego
u ciążliw y m arsz po o kru tn y ch b ło ta ch !
D n ia tego bow iem o trzy m aliśm y całkiem od
m ienny rozkaz m arszu do Je z ie rz a n z zadaniem o b
sadzenia linii D n iestru od N ieźw isk po K u ty sk a.
M a jo r sam z rezerw ą m iał zo stać w Jez ierz a n a ch .
N iżniów , ja k ju ż
w iem y,
obsad ził
kap. L o rsch
/ dw om a b atalio n am i, nasza zaś grupa, począw szy
od dnia 28 p atro lu je u staw iczn ie sobie w yznaczoną
linię D n iestru . T rw a ło to przez k ilk a dni, przyczem
nic nad zw yczajn ego nie w yd arzyło się. W p raw d zie
25
nasze śm iałki w ypraw iali się za D n ie str i przy w ie
dli 25 koni w raz z kozakam i, z a b ie ra ją c jed en patrol
kozacki w W o ziło w ie, drugi w Ścian ce, a trz eci w
K o śn u erzy n ie, ale są to rzeczy w L eg io n a ch zw y
cz a jn e ju ż , ja k pow iada m ajo r. N ik t z n aszy ch nie
zginął.
T y m cz a se m 2 i 3 m arca n astąp ił odm arsz arm ii
z pod Stan isław o w a w kieru nku na C hocim ierz, a 4
by ły ju ż ich kom endy w Jez ierz a n a ch . T a k sam o
ow a dyw izya k aw alery i o 4 po południu i 5 rano od-
m aszerow ała z pod T łu m a cz a , n ato m iast cała nasza
grupa L eg io n ó w o trzy m ała o 5 rano rozkaz za jęcia
stan o w iska b o jo w eg o na w zgórzach, w ysu niętych
na północny zachód od Jez ierz a n przez O leszę, po
dw ór Zielona, fro n tem ku T łu m aczo w i. N iep rz y ja
ciel zajm o w ał G ruszkę i w zgórza rów noleg łe do na
szej linii. Jed n o cze śn ie dały się odczuć ru chy w o jsk
ro sy jsk ich .la sa m i, drogą z T łu m a cz a na O lesżę.
U grup ow anie nasze by ło n a s tę p u ją c e : Na pół
noc od g o ściń ca T łu m acz — Je z ie rz a n y poszedł ba
talio n 1 i 4 I I . pułku- O d O lszy oba szw adrony k a
w aleryi, m a ją ce za zadanie u bezpieczenie boczne na
linii T łu m acz— O lesza. N a północ zn ajd ow ały się
bat. ? i 3 I I . pułku i 2 trzecieg o , zaś b a te ry a 2 na
północ od g o ściń ca w jezierzań sk im dw orze, gdzie
rozlokow ano tak że i rezerw y. C ałą grupą dowodził
pułkow nik Z ieliń sk i, praw em skrzyd łem m aj. Ja n u
sz a jtis, a lew em kap. L o rsch . K o ło południa, kiedy
ju ż owa 5 dyw izya k aw alery i huzarów odm aszero-
w ała na C hocim ierz, nadszedł do nas rozkaz ataku
na T łu m acz. B ez w iększy ch przeszkód ze stro n y nie
p rzy jaciela, u ży w ając od czasu do czasu karabinów
m aszynow ych na w iększą od ległość, z a jęło około
god ziny 8 praw e skrzyd ło Ja ck ó w k ę , lew e zaś w zgó
26
rza na zachód. O godz. 9.45 w ysłano do m iasta wy
wiad z 1 bat. II . pułku, k tó ry sp atro lo w ał m iasto i
doniósł, że n iep rzy jaciel na sk u tek naszych operacyi
u stęp u je w kierunku na K łu b o w ce. W n astęp stw ie
tego ju ż o godz. W]Ą w nocy zn ajd ow ały się w sz y st
kie oddziały L eg io n ó w na k w aterach w Tłum aczu-
K om end a nasza pozostała w G ruszce, zaś do
w ództw o nad cało ścią w T łu m aczu o b ją ł pod pułk.
F a sse r, kom en d ant b at. posp. ru szenia, k tó ry jed n o
cześnie z nam i zajm o w ał T łu m a cz od stron y H ry-
niow iec. W o b e c tego, że podobno znaczne siły ro
sy jsk ie m iały zag rażać naszem u stanow isku od la
sów C zarnołoskich o trzy m aliśm y znów o 6 rano roz
kaz ustąpienia z T łu m a cz a i z a ję c ia now ych stan o
wisk w K róló w ce. T y m cz a se m arty lery a ro sy jsk a
z
lasów C zarnołoskich siln ie i celn ie o strzeliw ała k o
lum ny podpułkow nika F a sse ra , m aszeru jące z T łu
macza na K roló w k ę, przyczem nie obeszło się bez
stra t w ludziach i m atery ale. W ted y to w śród na
szych zg in ął od arm atn ieg o pocisku dzielny chor.
G acek.
M a jo r ja n u s z a jtis in iał w łaśnie w nocy za ją ć
Ja ck ó w k ę z b atalio n am i 1 i 4-ty m . Z n alazłszy się je
dnak na gościń cu T łu m a c z -Je z ie rz a n y ,
m ając za
m iar po otrzym an iu rozkazu d o stać się przez fo l
w ark K o ro p iec do K o ro ló w k i, lecz w idząc co się
św ięci, kiedy arty lery a ro sy jsk a rozpoczęła o strz e
liw anie ow ej g ru p y i ch cąc zapobiedz k on sekw en-
cyom tego, w yk on ał nagle św ietnie pom yślany, atak
m ask u jący w bok. A ta k ten pozw olił posp. ruszeniu
pułk. F a sse ra , ja k rów nież i naszym batalion om na
zebranie się w G ru szce i K o ro ló w ce.
Z ająw szy
w zg ó rzeX ., o strzeliw ał m a jo r przez pew ien czas sil
nie n iep rzy jaciela z karabin u m aszynow ego, nako-
niec i on po spełnieniu sw ego zadania i o siągnięciu
sw ego zam iaru, p o leg ająceg o na zm yleniu n ieprzy
ja cie la i rozdw ojeniu je g o
sił,
odm aszerow ał do
K o ro lów k i, silnie przez n iep rzy jaciela o strzeliw an y,
przyczem zginęło 4 je g o ludzi. W czasie ty ch opera-
cyi, ładny b y ł m iędzy innym i ten m om ent, kiedy na
si ch łop cy rzu cili się na o ch o tn ik a ku arm atom , cią
g n ąc je spory kaw ał przez błota, zam iast koni.
K ied y w o jsk a nasze opu ściły K o ro lów k ę, a gen-
L ilien h o f o d je ch ał do C hocim ierza, otrzy m aliśm y
rozkaz po z ajęciu T łu m a cz a , zeń się w yco fać, z a ją ć
K o ro lów k ę, stąd co fn ąć się do C hocim ierza, nare-
szczie jesz c z e raz z a ją ć K o ro lów k ę. N ak on iec w szy
stk ie oddziały tej grupy L eg io n ó w o bsad ziły B o rtn i-
ki, w y sta w ia ją c stam tąd straże przednie na Ł y s e j
G ó rze w stron ę K o ro lów k i. T u ta j rozpoczęły się nad
w yraz ciężkie dni dla L eg io n ó w . L u d zie leżeli na
p ozycyach, p ełniąc służbę po tylu trud ach i p rzepra
wach po 48 a czasam i i po 72 godzin bez przerw y,
w śród psiej m arcow ej pogody, w zad ym kach śn ie
życ i d eszczach na przem iany. M im o to urządzili
ja k zw ykle ju n ack ie w ypraw y, ja k n. p. na K o ro
lów kę w 10 ludzi, z jed n ą arm atk ą rew olw erow ą.
S k u tek te j w ypraw y b y ł tak i, że 400 kozaków “zw ia
ło ” z K o ro ló w k i przed nim i, z ogrom nem i stratam i.
ju ż z teg o przebiegu spraw ozdania w idać, ja k
się spraw ow ał nasz legend arn y niem al “ najm ło d szy
z m ajo ró w ” Ja n u s z a jtis , zaw sze
czynny, zaw sze
sp ręży sty i czu jn y , nad w yraz b y stry , pełen inicy a-
tyw y, sam od zielności i żo łn iersk iej iście odw agi. T o
też n aczelna kom enda podała g o do aw ansu na ran
g ę podpułkow nika. A le i żołnierz z dum ą o nim m ó
w i i k och a go m oże na rów ni z pułkow nikiem Z ie
liń skim . N iejed en je g o śm iały czy n, o k tó ry m sły
28
szeliśm y od żołnierzy, zo stał p om inięty przez niego
sam ego w je g o opow iadaniu.
A le bo sk ro m n ość
i p ro sto ta są cech ą w łaśn ie praw dziw ie niepośledniej
m iary ludzi.
T a k ie są szczegółow e d zieje te j kam panii,
stw ie rd z a ją ce rzeteln e zasługi L eg io n ó w , co o c e
niła u iety lk o K om end a L eg io n ó w , z a z n aczając w
ro zkazie dziennym cały szereg m ianow ań i odzna
czeń, ale i K o m en d a arm ii sp rzy m ierzo n ej, w spół-
o p eru jące j tu ta j z nam i.
Ju n a c tw o
to
przechodzi
w p rost
siły
ty ch dzielnych chłopaków , a odpow iednio skierow a
ne, cudów dopraw dy dokonać je s t zdolne. I teraz—
je sz c z e nim u płynęła połow a czasu na odpoczynek
p rzeznaczonego —- a ju ż potw orzono z
naszych
chłopców doborow e “m arsz-b atalio n y ” i popchnięto
je na now e w alki, zn o je i b o je !
J- A- T.
I
29
NIEŚMIERTELNA SZARŻA.
T rz y n a ste g o czerw ca. N ietylko m y, którzyśm y
ten dzień przeżyli, lecz cała P o lsk a p am iętać będzie
ten dzień chw ały i sm utku. J a k ongi So m o sierra zło-
temi zgłoskam i w ryła się w k a rty h isto ry i oręża pol
skiego — tak dzieci nasze u czy ć się będą 'h istoryi
tego dnia, hardzi nasi opiew ać szarżę ro tm istrza
W ąsow icza na w zgórza nad R o k itn ą . . .
Nad ranem w ykonała nasza p iechota atak na
w zgórza. D o ta rła aż po k ra j w si i — stan ęła. D opóki
na w zgórzach p iechota ro sy jsk a , doskonale u kryta
w sw ych row ach, d ysp onu jąca m nóstw em k arab i
nów, szeregiem karabinów m aszynow ych i arm at,
dopóty każdy atak unurza się w nad m iarze krw i i
nie d o jd z ie .. .
W ięc przyszed ł rozkaz, by in aczej sforsow ać
te zam ienione w fo rtece w zgórza. K aw alery ą.
D rugi szw adron m iał rozkaz ten w ykonać.
Poszedłem w linię ty ra lie rsk ą n aszej p iecho t)
i p a trz ę:
W pięć m inut po otrzy m an iu rozkazu stanął
szw adron w szyku. P a rsk a ją rum aki, siedzą na nich
30
d ziarskie chłopaki. N a przedzie ro tm istrz W ąso w icz,
z nim p o ru czn icy W ło d e k i T o p ó r, w ach m istrze
A dam ski, N ow akow ski, Sok oło w sk i. N aw et w o fi
cerze prow iantow ym szw adronu F ą fa rz e ro zeg rał
się anim usz i p o ciągn ął na szarżę. Za szw adronem
na b iały m koniu lekarz dr. B u ja lsk i.
P o g n ali przez pola i w odległości z ja k ic h 3 km-
od linii n iep rzy jacielsk ich rozw inęli się. I ju ż cz te
ry plutony z kom endantam i na czele na linię, ju ż
z kłu sa przechodzą w cw ał, coraz dzikszy, coraz
szy b szy . P ęd zą ja k w iatr, za niem i z ugorów rw ie
tum an, przed nim i b ły szczą w słońcu w y ciąg n ięte do
szarży s z a b l e ... Ju ż są pod linią. Ju ż przeskoczyli
pierw szy — p u sty — rząd row ów strzeleck ich , ju ż
g n a ją pod d r u g i .. .
W t e m ! Z atrzęsło się pow ietrze — w rzask i —-
h u k ! — g ro m y ! T o salw y M o skali, to straszn a pu
kanina ro sy jsk ich k arabin ów m aszyn ow ych z flan
ki, to ro zsy p u ją się złom y szrapneli ro sy jsk ic h . A
ułani W ąso w icza pędzą, p ę d z ą ...- O to zleciał je
den — oto ja k w ichura gna koń bez jeźd źca — o to
tam stan ął dęba i k to ś p o to czy ł się do okopu — oto
znów kilku z le c ia ło .. . A salw y i szrapn ele bez opa
m ię ta n ia ! N a m iło ść B o s k ą ! Ju ż są za d rugim ro
wem strzeleck im , ju ż d o b ieżają ziersianek, ju ż ich
znow u kilku pokotem leży, ju ż znow u k ilk a p rzera
żonych koni bez jeźd źców m knie w dal, ju ż przesko
czy li ziem ianki i z n ik a ją . . .
ja k b y się w ziem ię z a p a d li...
C ichn ą salw y,
p rz e sta je g rzech o tać k arabin m aszynow y, b lak n ą na
niebie szare chm u rk i eksplozyi szrapnelow ych.
S tra sz n a n a sta je chw ila c i s z y .. . K ażd em u z nas
puka serce, ja k b y rozsad zić ch ciało piersi —- coś nas
dław i, d u s i .. . P a trz ę na naszy ch o fice ró w . . . N ie
p o zn aję ich w z r o k u ... D ziw to by ł, zjaw a — czy
rzeczy w isto ść? R o z e g ra ło się to festum oręża p o l
skiego przed naszem i oczym a, czy śn iliśm y na jaw ie
sen o h u sarskich skrzyd łach, o rycerzu p olskim ?
! ju ż przez w ieś śc ią g a ją się i ci. co przez tę
gehenn ę p rzeszli i ju ż znoszą i sp row ad zają ty ch , co
przez całe życie nosić będą znaki n ajw ięk szeg o b o
haterstw a, na ja k ie now oczesny człow iek zd obyć się
mógł.
W ięc śc ią g a ją — zap am iętajcie sobie te nazw i
ska ! r a n n i: poru cznik F ą fa ra z przestrzelonem li
dem ; ch o rąży Sokołow ski z połam anym o b o jc z y
kiem ; kapral S p e r b e r — ten słyn ny ju ż w B ry g ad zie
sow izdrzał “Jó z io k ap ral” — z p rzestrzelo n ą nogą ;
ułan M etsch k e, tech n ik z M o n a ch iu m ; stu d en t gi-
m nazyalny K raw czy ń sk i, ro b o tn ik rolny Ja n isz y n ,
rolnik B rin k en , rolnik S cib o rsk i, stu d en t techniki
B o k alsk i, co to całą noc przeleżał, u d ając tr u p a ,
bardzo, n ie ste ty , ciężko ran ni M eched in, R o tk e l, K u
łakow ski, S te m b a rt z przestrzelo n em i płucam i, Se-
now ski, Jak u b o w icz, Z am oyski, S tach u ra. F irlit.
Zw olna. Ho w ieczora — ściąg a w szystko, c o . . .
przeżyło.
B. M.
DO NABYCIA W ADMINISTRACJI “WICI"
W ici, organ urzędowy K. O. N., ,pismo podajg.ce najśwież
sze wiadomości w sprawie polityki niepodległościowej pol
skiej. Roczna prenumerata $1.00, adm inistracja przyjmuje
również prenumeraty półroczne i kwartalne.
Szlakiem Legionów Nr. I.......................................... .. — .26
Szlakiem Legionów Nr. II............................................ — .25
napisał Dr. F . Młynarski, ...............................
napisał A. Hausner ................... ...— .05
napisał A. Hausner...................................— .05
napisał A. Haiusner, . . . . — .10
napisał prof. T. S ie m ira d z k i....
........................................ ...— .06
Polityczne Dzieje Polski, książka napisana prze*
prof. Siemiradzkiego....................................................... $1.6#
Porozblorowe Dzieje Polski,
dzieło w 2ch tomach,
naip. T. Siemiradzki, ................................................... 1.90
Kryjaki, pow. z czasów powstania Styczniowego,
nap. Hr. W ielopolska.....................................................— .5®
...............................
Kartki widokowe Legionów, za sztukę .....................— .•2
Listy Ulotne do Emigracji Polskiej,
zannie, cena ......................................................................— .15
Biblioteka Śląska w Katowicach
Id: 0030000110767
II 776648