KONGRES CHRYSTUSA KRÓLA
P
od patronatem honorowym Jego Ekscelencji ks. abpa Sławoja Leszka Głódzia
Metropolity Gdańskiego Rumia, dn. 18 września 2010 r.
Jego Ekscelencja
ks. abp Sławoj Leszek Głódź
Ks. prof. Jerzy Bajda
Wykład ks. profesora Jerzego Bajdy
T
eologiczne uzasadnienie oddania Polski
Chrystusowi jako Królowi
1. Władza Boga – Stwórcy nad światem
N
a pierwszym miejscu trzeba podkreślić, że wszelkie stworzenie podlega Bogu
jako Stwórcy i Panu. Od tej zasady nie jest wyjęty człowiek, jako stworzenie rozumne
i wolne, to jest powołane do kierowania się poznaną prawdą. Kiedy mówimy, że
człowiek jest istotą wolną, nie twierdzimy, że nie podlega Bogu czy że jest niezależny
od czegokolwiek. Wolność stworzona, która rodzi się na fundamencie prawdy (prawdy
o istocie i relacjach stworzonego bytu), nie polega na niezależności od Boga, lecz na
rozumnym kształtowaniu tej zależności, to jest na takim jej ukształtowaniu, które
przyjmuje postać relacji posłuszeństwa w miłości na podstawie uczestnictwa w Bożej
Mądrości. Człowiek otrzymując istnienie i życie na sposób daru, nie może istnieć ani
żyć zgodnie z własną prawdą jeśliby zapragnął żyć poza Bogiem lub przeciw Bogu.
P
rawda ludzkiego istnienia nie dotyczy samego bytu jednostkowego: człowiek
istnieje jako społeczność, jako społeczeństwo, jako wspólnota, która otrzymuje różne
nazwy, zależnie od charakteru zjednoczenia, od poziomu wewnętrznego
zorganizowania, od sposobu współdziałania, w którym wyraża się wewnętrzne
skierowanie do budowania i przeżywania jedności ludzkiej. Poziom i stopień tego
zjednoczenia był bardzo różny od początków historii ludzkiej, kiedy podstawą formą
zjednoczenia była więź rodzinna, więź rodowa, więź plemienna, wreszcie jako
najwyższa postać współistnienia – wspólnota narodowa. Historycznie i genetycznie
naród rozwinął się z rodziny, jako fundamentalnej wspólnoty osobowej, opartej na
małżeństwie, czyli związku mężczyzny i kobiety. Na wszystkich tych poziomach
zjednoczenia istotną rolę odgrywała świadomość autorytetu, który poprzez źródło,
jakim jest rodzina, sięgał korzeniami do Istoty ponadświatowej, rozumianej jako Istota
boska, choć w narodach pogańskich rozumienie tej Istoty jak i relacji łączącej
człowieka z Bogiem było najczęściej błędne, aż do czasu Objawienia Bożego Starego a
zwłaszcza Nowego Testamentu.
2. Władza Chrystusa nad ludzkością (nad narodami)
W
„Kompendium Nauki Społecznej Kościoła” czytamy: „Kościół głosi, że
Chrystus, Zwycięzca śmierci, króluje nad światem, który On sam odkupił. Jego
Królestwo rozciąga się również na obecne czasy i skończy się dopiero wtedy, gdy
wszystko zostanie poddane Ojcu, a ludzka historia dopełni się wraz z Sądem
Ostatecznym (Por 1Kor 15, 20-28)” (Komp. 383). W tym samym paragrafie czytamy
dalej: „Przesłanie biblijne ustawicznie inspiruje myśl chrześcijańską na temat władzy
politycznej, przypominając, że ma ona swoje źródło w Bogu i jest nieodłączną częścią
stworzonego przez Niego porządku. Porządek ten dostrzegany jest przez ludzkie
sumienie i urzeczywistnia się w życiu społecznym przez prawdę , sprawiedliwość ,
wolność i solidarność , które zapewniają pokój”. Sobór Watykański II, streszczając
naukę katolicką o Chrystusie i Kościele w konstytucji dogmatycznej „Lumen gentium”
wyraźnie potwierdza królewski tytuł Chrystusa i Jego władzę w stosunku do
odkupionej ludzkości. KK 3 stwierdza, że „aby wypełnić wolę Ojca, Chrystus
zapoczątkował królestwo niebieskie na ziemi objawił nam misterium Ojca, a przez
swe posłuszeństwo dokonał odkupienia. Kościół, czyli Królestwo Chrystusa już teraz
obecne w misterium, z mocy Boga rośnie widzialnie w świecie”. W tym zwięzłym
tekście warto podkreślić pewne ważne dla naszego tematu szczegóły: Owo Królestwo
niebieskie, będące przedmiotem Ewangelii, jest dziełem należącym do osobistego
posłannictwa Chrystusa i dlatego Jego Osoba jest rzeczywistością centralną tego
Królestwa. Dlatego na końcu tego paragrafu mówi się, że ludzie są powołani nie do
anonimowego królestwa, lecz do osobowego zjednoczenia z Chrystusem, „od którego
pochodzimy, dzięki któremu żyjemy i do którego zdążamy”. Następnie mówi się, że to
Królestwo niebieskie jest obecne na ziemi, a więc nie należy całkowicie do zaświatów,
ponieważ zgodnie z wolą Bożą zostało ustanowione „dla nas i dla naszego zbawienia”
(jak mówimy w Credo). Dalej, mówi się, że Kościół jest tą rzeczywistością, przez
którą to Królestwo jest „już teraz obecne w misterium”, a nie zacznie istnieć dopiero
na końcu świata i jego historii. Używane w tym rozdziale systematycznie pojęcie
„misterium” nie oznacza czegoś niepojętego i tajemniczego, lecz mówi o
rzeczywistości boskiej, która dzięki Wcieleniu Chrystusa uobecnia się w historii jest i
„widzialna i dotykalna” poprzez znaki sakramentalne budujące Kościół. Królestwo
Boże, (czyli Chrystusowe), jest więc już obecne w swojej prawdzie, choć nie
objawione w swojej pełni. O tym, że „Królestwo ujawnia się przede wszystkim w
samej Osobie Chrystusa”, mówi paragraf 5 KK. Tenże paragraf dodaje ważny element
podkreślający rolę Kościoła. Mówi się tu, że „Kościół […] otrzymał posłannictwo
głoszenia i krzewienia królestwa Chrystusa i Boga wśród wszystkich narodów i
stanowi zalążek oraz zaczątek tego królestwa na zie mi”. Zatem Kościół nie jest
instrumentem jakby zewnętrznym w stosunku do szerzenia Królestwa, lecz przenika
się wewnętrznie z jego istotą. To, co określono jako „zalążek oraz zaczątek”, ma się
rozwijać poprzez samą działalność Kościoła. Dlatego w paragrafie 9 KK czytamy:
„Mając rozprzestrzeniać się na wszystkie kraje, Kościół wchodzi w ludzkie dzieje,
jednocześnie wykraczając poza czasy i granice narodów”. Jest to dość ważna uwaga,
podkreślająca różnicę między historią zbawienia a historią świecką.
H
istoria świecka jest sumą ludzkich dokonań, dobrych i złych na przestrzeni
czasu. Historia zbawienia, która przez Kościół wobec nia się w naszym czasie,
przenosi w przestrzeń ludzkiego istnienia owoce dzieła Odkupienia udostępniając je
człowiekowi w darach łaski. Dochodzi tu do głosu podwójny wymiar transcendencji:
przekroczenie granic bytu i przekroczenie granicy czasu. Przez Kościół bowiem
człowiek wchodzi w uczestnictwo w życiu Boga ponad możliwościami samej natury
ludzkiej i ponad czasem, czyli zapoczątkowując ten rodzaj życia, który jest określony
jako wieczny. Jeżeli twierdzimy, że jest to nowość życia ponad możliwościami samej
natury, (co nazywamy życiem nadprzyrodzonym), to nie znaczy, że to nowe życie
jakoby „unosi się ponad człowiekiem”, nie dotykając jego samego, czyli jego istoty.
Katolicka nauka o nadprzyrodzoności głosi, że dar nadprzyrodzony wywołuje potrójny
skutek w samej naturze człowieka (w głębi jego istoty): oczyszcza z grzechu i jego
skutków, doskonali naturę przywracając ją do pierwotnej doskonałości (pierwotnej
prawdy zamierzonej w akcie stworzenia) i podnosi na poziom uczestnictwa w naturze
Boga, co dzieje się przez tak zwane cnoty teologalne: wiarę, nadzieję i miłość. Tak
rozumiane „przekroczenie natury” odnosi się zarówno do życia osobowego w sensie
ścisłym, jak i do życia społecznego, które zachowuje charakter ludzki, o ile jest nadal
wyrazem aktywności osobowej. Z tym łączy się twierdzenie przyjęte w nauce Kościoła
(w ślad za sformułowaniem obecnym w Gaudium et spes (KDK 25), że „osoba ludzka
jest zasadą i celem współżycia politycznego” (KKK 1881). Ważną konsekwencją tej
zasady jest to, że również życie polityczne musi w analogiczny sposób respektować
„otwarcie na Transcendencję”, które jest właściwe osobie ludzkiej (Komp. 384).
Wynika to stąd, że powołanie osoby jest niewodzie lne i dlatego osoba ludzka całą
prawdą swego życia (istnienia) odnosi się do Boga jako swego celu ostatecznego nie
tylko na poziomie swego życia jednostkowego, lecz także jako członek społeczności, a
więc Kościoła, narodu, państwa. Innymi słowami – osoba jest zawsze i w właściwy
sposób własnością Boga, natomiast nigdy i w żadnym sensie nie jest własnością
państwa czy jakiejś grupy (sekty itp.). List do Rodzin (Jan Paweł II) w pewien sposób
uzupełnia i pogłębia powyższą zasadę. Jest to rozwinięte w paragrafie 17, gdzie mówi
się o tym, że tą podstawą, na której opiera się istota społeczeństwa ludzkiego, jest nie
tylko osoba (sama jako jednostka), ale przede wszystkim rodzina oparta na
małżeństwie mężczyzny i kobiety. Rodzina jest pierwszą instytucją, wcześniejszą od
państwa, i to właśnie rodzinie w sposób podstawowy przysługuje cecha suwerenności.
Dzięki tej suwerenności nie tylko osoba ale i rodzina podlega bezpośrednio Bogu i nie
może być w pełni poddana państwu. Po drugie List do rodzin wyjaśnia jeszcze inną
ważną relację, jaka ma swój fundament w rodzinie. Papież mówi tu wprost o „więzi
organicznej, jaka zachodzi między rodziną a narodem”. Papież twierdzi, że więź
rodziny z narodem – w każdym kontekście historycznym – „opiera się przede
wszystkim na uczestnictwie w kulturze”. Papież pisze dalej: „Rodzina uczestnicząc w
dziedzictwie narodowej kultury, przyczynia się do tej specyficznej suwerenności, jaką
naród zawdzięcza swojej kulturze i swemu językowi”. Papież przypomina w tym
miejscu swoje wystąpienie w UNESCO (1980 r.), w czasie którego przypomniał ten
okres historii Polski, kiedy Polska nie miała własnego państwa, a naród trwał w
poczuciu swej jedności i duchowej oraz kulturowej suwerenności. W Liście Papież
napisał: „Poprzez swą kulturę, swój język, nie tylko naród, ale i każda rodzina,
odnajduje swoją duchową suwerenność. Trudno bez tego wytłumaczyć wiele faktów w
dziejach narodów, zwłaszcza europejskich, faktów dawnych i dzisiejszych, faktów
podniosłych ale i bolesnych, zwycięstw i klęsk. Widać jak bardzo organicznie rodzina
jest zespolona z narodem a naród z rodziną”. Jakkolwiek naród potrzebuje państwa,
aby w formie struktury politycznej potwierdzić i rozwijać swoją suwerenność, to
jednak naród jako formacja antropologiczna zachowuje swoje pierwszeństwo w
stosunku do państwa, które, jeśliby utraciło więź z duchowym życiem narodu i
personalistycznym fundamentem suwerenności, stanie się – jak to wynika z tekstu
Papieża – tworem „bez duszy”. Do owej „duszy”, która decyduje o tym, że państwo
jest żywe, należy w szczególny sposób rodzina. Gdyby więc państwo postanowiło
pozbawić rodzinę ej duchowej tożsamości i suwerenności, byłby to zamach
samobójczy ze strony państwa. Zatem rodzina, a wraz z nią naród, jest tym wymiarem
ludzkiego istnienia, w którym –owo społeczne istnienie – otwiera się głęboko na
transcendencję, lub konkretniej mówiąc – na religię, czyli na stosunek do Boga, jako
Stwórcy i Prawodawcy. Państwo nie może tego aspektu zignorować, nie popełniając
podstawowej zdrady wobec siebie, wobec narodu i wobec samego człowieczeństwa.
3. Państwo w kontekście porządku nadprzyrodzonego
P
aństwo nie jest absolutem, lecz podlega prawu moralnemu, a więc tym samym
podlega władzy Chrystusa. Podkreśla to Komp. 384, stwierdzając: „Wspólnota
polityczna wypływa z natury osób, którym sumienie ukazuje i każe wiernie
zachowywać porządek wyryty przez Boga we wszystkich Jego stworzeniach”. Chodzi
o prawo naturalne, „któremu podlegają tak poszczególne państwa jak i cała
społeczność międzynarodowa” (tamże). Historia świata skomplikowała się w
momencie przyjścia Chrystusa, który z jednej strony pozbawił autorytetu państwa
pogańskie (proroctwo Daniela) , z drugiej strony głosząc Królestwo Boże, nie
przypisał sobie uprawnień politycznych typu państwowego. Ta nowość ewangeliczna
naraziła Chrystusa na opór zarówno ze strony tych, którzy nie wierzą, (to jest pogan),
jak i z drugiej strony wywołała bunt tych rzekomo „wierzących”, którzy widzieli w
Mesjaszu wcielenie władzy politycznej Izraela. To napięcie trwa nadal w historii,
ponieważ z jednej strony Kościół – w imieniu Chrystusa – wzywając do Królestwa
Bożego, domaga się pełnego nawrócenia i gotowości dźwigania Krzyża wraz z
Chrystusem, a z drugiej strony chrześcijaństwo – i Kościół w szczególności – głosząc
powszechne władanie Chrystusa, jest przedmiotem systematycznego prześladowania,
które zmienia tylko swoje formy, nie zmieniając obiektu nienawiści. Podobnie
obiektem sprzeciwu są chrześcijanie, którzy chcą ład państwowy oprzeć na zasadach
chrześcijańskich, a o ile nie ulegają pokusie teokracji, (która ułatwiłaby wprowadzenie
w życie Ewangelii), spotykają się z zarzutem dyktatury i gwałcenia sumień, ponieważ
nauczają, że prawo Chrystusowe obowiązuje wszystkich ludzi. Po stronie chrześcijan
jest także możliwy błąd nie odróżniania porządku etycznego rządzącego państwem od
porządku nadprzyrodzonego, który jest skierowany ku zbawieniu człowieka na
zasadzie wolności. Inaczej mówiąc chodzi o to, że porządek polityczny nie ma
charakteru eschatologicznego. Głębokie uwagi na ten temat znajdują się w dokumencie
„Międzynarodowej Komisji Teologicznej” (2008). W dokumencie tym czytamy, że „w
historii ludzkiego społeczeństwa często porządek polityczny był pojmowany jako
odbicie porządku transcendentnego i boskiego. W ten sposób starożytni myśliciele
budowali i uzasadniali teologię polityczną, według której władca gwarantował
zachowanie więzi między kosmosem i ludzkością […] Natomiast w monoteizmie
biblijnym wszechświat jest widziany jako posłuszny prawom nadanym przez Stwórcę.
W państwie panuje ład, kiedy przestrzega się prawa Bożego, które zresztą jest zapisane
w ludzkim sercu. […] Biblia jednak doprowadziła do desakralizacji władzy ludzkiej
(państwowej), choć w ciągu wieków idea teokracji zaciemniała istotną różnicę między
porządkiem politycznym i religijnym. (nr 93).
K
olejny paragraf bardziej konkretnie odnosi się do poruszonego zagadnienia.
Czytamy tu: „Objawienie biblijne zachęca ludzkość do wzięcia pod uwagę, że
porządek stworzenia jest porządkiem uniwersalnym, w którym uczestniczy cała
ludzkość i że taki porządek jest dostępny ludzkiemu poznaniu rozumowemu. Kiedy
mówimy o prawie naturalnym, chodzi o porządek chciany przez Boga i dostępny
naturze ludzkiej. Biblia wprowadza różnicę między ten porządek (stworzenia) a
porządek łaski, do którego człowiek ma przystęp przez wiarę w Chrystusa. Tak więc
porządek polityczny nie jest tym ostatecznym i eschatologicznym porządkiem. Zakres
polityki nie pokrywa się z zakresem państwa (królestwa) niebieskiego, które jest
absolutnym darem Boga. Pierwsze wywodzi się z porządku niedoskonałego i
przejściowego, w którym żyją ludzie, choć zbliżają się do jego pełni poza historią” (nr
94). „Państwo zatem nie może się uważać za posiadacza ostatecznego sensu (istnienia).
Nie może narzucać ani jakiejś ideologii globalnej, ani jakiejś religii (choćby tak zwanej
świeckiej) ani obowiązującej jednomyślności (un pensiero unico)”.
N
a tle przytoczonych tekstów (nr 93-94) nasuwa się potrzeba uściślenia
pewnego twierdzenia. Najpierw bowiem mówi się, że w wyniku desakralizacji władzy
państwowej zachodzi różnica między porządkiem politycznym a porządkiem
religijnym, ponieważ inny jest cel polityki a inny religii. Potem mówi się, że istnieje
różnica między porządkiem stworzenia a porządkiem łaski (czyli nadprzyrodzonego
Odkupienia). Trzeba podkreślić, że te dwa rozróżnienia nie pokrywają się z sobą, tak
jakby porządek polityczny pokrywał się z porządkiem stworzenia a porządek religijny
z porządkiem łaski. Sprawa jest bardziej złożona, gdyż zarówno porządek polityczny
jak religijny istnieje w porządku stworzenia (i podlega prawu naturalnemu) jak i w
porządku łaski, gdyż władza Chrystusa Odkupiciela nadaje ostateczny kształt zarówno
życiu religijnemu jak i wszelkiej aktywności politycznej. (Naród, który przyjął
Chrystusa, ma prawo kierować swoim życiem politycznym także w świetle
Chrystusowej prawdy. Teza o „laickości państwa” nie może być rozumiana jako
dogmat z góry wykluczający afirmację wartości chrześcijańskich w przestrzeni
publicznej. Na ten temat trwa nieustanny spór między Stolicą Apostolską a tak zwaną
Unią Europejską) To oczywiście domaga się pewnych szczegółowych wyjaśnień.
Pierwsze twierdzenie (polityka a religia) ma charakter ogólny i w tym ogólnym
znaczeniu jest ważne i obowiązujące, ponieważ wyklucza utożsamienie porządku
politycznego z religijnym. Innymi słowy odrzuca twierdzenie, że państwo jest
ostatecznym wcieleniem religii (co występowało w kosmologiach starożytnych a także
w dialektycznej filozofii Hegla). Drugie twierdzenie podkreślające różnicę między
porządkiem stworzenia a porządkiem łaski dotyczy nie tyle samego celu, (bo z punktu
widzenia celu oba porządki zgadzają się zasadniczo w tym, że celem człowieka zawsze
jest zbawienie i chwała Boża), lecz dotyczy sposobu osiągania owego celu, a więc
dotyczy władzy człowieka (kompetencji, jurysdykcji) i zespołu środków służących
osiągnięcia celu nadanego przez Boga. W porządku stworzenia człowiek opiera się na
mądrości, rozpoznawanej ludzkim rozumem, natomiast w porządku łaski korzysta
także z pomocy Objawienia, które oświeca rozum, oraz z pomocy tych środków, które
ustanowił Chrystus jako niezbędne dla osiągnięcia zbawienia. W obu przypadkach
pojęcie „różnicy” nie oznacza tu „rozdziału”, czyli „przeciwstawienia” tych dwóch
porządków, ponieważ spotykają się one w samym człowieku, który jest równocześnie
jako osoba – istotą społeczną i istotą religijną, jak też jest równocześnie istotą
stworzoną i istotą powołaną do łaski nadprzyrodzonej. Jeśli więc chodzi o status
państwa, to istotne światło na tę sprawę rzuca twierdzenie dotyczące różnicy między
porządkiem stworzenia a porządkiem łaski, jako że państwo z natury swej realizuje cel
zapisany w porządku stworzenia, opierając się na prawie naturalnym, natomiast nie
posiada żadnej kompetencji w realizowaniu porządku łaski, czyli odkupienia. Zasadę
tę podkreślił nr 95 Dokumentu Komisji, wykluczając, by państwo decydowało o
sprawach należących do zakresu celu ostatecznego człowieka. Czytamy tu (prócz
zdania już przytoczonego), że „w społeczeństwie cywilnym zakres sensu ostatecznego
jest zadaniem organizacji religijnych, filozofii oraz duchowości; one to mają wnosić
swój wkład do budowania dobra wspólnego, umacniać więź społeczną, popierać
wartości uniwersalne, leżące u podstaw samego porządku politycznego” (nr 95).
Władza państwowa nie jest zatem kompetentna w ustalaniu ostatecznego sensu życia,
natomiast jest obowiązana stworzyć warunki umożliwiające ludziom realizację ich
ludzkiego życia. To zakłada dostęp do wartości duchowych i religijnych, a więc
wolność religijną, dzięki której członkowie społeczności będą mogli wejść w relację
do Boga i uczestniczyć w najwyższych wartościach (nr 96). Gdyby Bóg i wszelka
transcendencja miały być wykluczone z horyzontu życia politycznego, powstałaby
sytuacja, w której całą władzę nad człowiekiem posiadałby tylko człowiek. Ponieważ
władza w takim wypadku byłaby oderwana od fundamentu etycznego, w rezultacie
polegałaby jedynie na użyciu siły, czyli przemocy. Jest to sytuacja tragiczna, w której z
konieczności znajdują się państwa odrzucające Boży fundament władzy politycznej.
Niestety często porządek polityczny jest przedstawiany jako ostatni horyzont sensu dla
ludzkości. Ideologie i reżymy totalitarne pokazały wyraźnie, że taki porządek
polityczny, pozbawiony odniesienia do transcendencji, nie może być po ludzku
akceptowalny. To wynika po prostu z prawa naturalnego (nr 97).
4. Aktualna forma konfrontacji
N
arzuca się tutaj jeszcze jedna bardzo ważna uwaga. W pewnych dyskusjach
politycznych na temat miejsca Kościoła wśród potęg politycznych świata, przyjmuje
się a priori fałszywe założenie, że państwa, mocarstwa, imperia itd., były
pełnoprawnymi i wyłącznymi użytkownikami przestrzeni publicznej świata, w której
w pewnym momencie pojawił się Kościół jako intruz, jako nieproszony gość,
uzurpujący sobie władzę nad narodami z tego tytułu, że reprezentuje Królestwo Boże,
względnie Królestwo Chrystusa. W rzeczywistości prawda jest inna. Narody pogańskie
znajdowały się w niewoli złych duchów, które – jak to dowodzi św. Augustyn –
popierały różnego rodzaju fałszywe kulty zarówno po to, by pod ich osłoną odbierać
cześć należną Bogu, jak i w tym celu, by pogrążać społeczeństwo w coraz głębszym
upadku moralnym. Sam Chrystus stwierdził, że „każdy, kto popełnia grzech, jest
niewolnikiem grzechu” (J 8, 34), a św. Jan Ewangelista zwięźle ujmuje całość sytuacji
zaistniałej po grzechu pierworodnym: „świat leży w mocy złego” (1J 5, 19).
Rzeczywistość religijna nie pojawiła się na świecie jako pokorny petent proszący o
pozwolenie na „zakwaterowanie” na świecie, który jest jakoby całkowicie „świecki”.
To było inaczej. Rzeczywistość religijna, konkretniej jedyna, prawdziwa religia,
zstąpiła z Nieba na ziemię, „przyszła do swojej własności” (J 1, 11), jako Królestwo,
obecna w Osobie Jezusa Chrystusa, niosące ludzkości Prawdę i Wolność. Wprawdzie,
mimo iż Chrystus „przyszedł do swoich”, a ci Go „nie przyjęli”(J 1, 11), jednak w
Osobie Chrystusa pojawiła się jedyna prawdziwa religia, która zdolna jest wyzwolić
człowieka z wszelkiej niewoli. Zdolna jest wyzwolić nie tylko jednostki, jakby
prywatnie i w sposób izolowany, lecz także narody i państwa jako zbiorowości
ludzkie, również podległe tragicznej niewoli pochodzącej z grzechu. Jan Paweł II
wyjaśnił w swoim nauczaniu, że oprócz grzechu, który jest złem ściśle osobowym,
istnieją „struktury grzechu”, które są formą zła społecznego, jako że są nie tylko sumą
grzechów osobowych, ale są czynnikiem skłaniającym do grzechu całe społeczności a
nawet narody. Malachi Martin, autor obszernego dzieła pt. „Klucze Królestwa”
(wydanego najpierw w Nowym Yorku w 1990) ukazuje ideologiczną panoramę
współczesnego świata, którzy zmierza ku tak zwanej „globalizacji” i jest zarazem
dogłębnie przeżarty „strukturami grzechu”. Jedne z tych struktur, zrodzone z
szatańskiej filozofii ateistycznego materializmu, drugie zrodzone w cieniu „złotego
cielca” obiecującego dobrobyt i panowanie przez pieniądz, podają sobie ręce nad
przepaścią ludzkiej nędzy, okrucieństwa i zbrodni, które trudno opisać, a zarazem
rywalizują o prymat w dążeniu do zawładnięcia światem „zglobalizowanym”. Na tle
tej tragicznej scenerii jaśnieje postać Papieża Jana Pawła II, który nie rywalizuje o
władzę, lecz spokojnie ukazuje Chrystusa, w którym ludzkość może znaleźć wszystko,
czego najgłębiej pragnie, pod warunkiem, że będzie gotowa przyjąć Go z wiarą i
miłością. Jan Paweł II głosi Chrystusa nie tylko pojedynczym „osobom”, ale także
przywódcom politycznym, organizacjom światowym i całym narodom. Należy także
zwrócić uwagę na jeszcze jeden aspekt dotyczący obrazu świata, jaki pojawił się z
chwilą przyjścia Chrystusa. Ponieważ Królestwo Boże zjawiło się jako rzeczywistość
widzialna w świecie, czego znakiem jest widzialność Kościoła Chrystusowego i
widzialność Ewangelii, równocześnie te siły, które się sprzeciwiają władzy Chrystusa
usiłują przybrać jakąś postać widzialną, choć najczęściej utajnioną i zakamuflowaną, a
nawet kryjącą się za pozorami pobożności, ale coraz doskonalej zorganizowaną, by
zwalczać dzieło Boże w sferze widzialnego świata. Przeciwnicy Boga nie mają nic
przeciwko temu (tak przynajmniej mówią), żeby ludzie sobie wierzyli i czcili Pana
Boga prywatnie, w ukryciu serca, w cichym zakątku domu, z dala od ludzkich oczu.
Razi ich to, że Kościół jest instytucją społecznie widzialną, że Ewangelia jest głoszona
publicznie, że kult Boży odbywa się też publicznie. Nieprzyjaciele Boga uczynili wiele
zabiegów, aby religię i Kościół usunąć z przestrzeni publicznej, która miała być
zarezerwowana dla państwa, pojętego jako twór całkowicie zlaicyzowany, areligijny, a
nawet ateistyczny. Konsekwentnie do tego celu zmierzały rewolucje, ożywione
ideologią materialistyczną i ateistyczną, laicystyczny i pseudo -humanistyczną,
obalając monarchię i niszcząc Kościół, zalewając ziemię potokami krwi i pokrywając
stosami gruzów zburzonych świątyń i klasztorów. Te rewolucje i masowe rozboje były
z reguły organizowane przez masonerię, która prócz tego miała w planie zburzyć cały
dorobek cywilizacyjny chrześcijaństwa, burzyć wiarę, moralność i kulturę wyrosłą na
Ewangelii. Papieże już od XVIII wieku ostrzegali świat przed zgubnym charakterem
tej tajnej organizacji . W sposób pogłębiony odniósł się do tego tematu papież Leon
XIII w encyklice „Humanum genus”. Już początek dokumentu wprowadza nas w
sedno sprawy. Czytamy tu: „Gdy rodzaj ludzki, stając się ofiarą nienawiści szatana,
nieszczęśliwie odpadł od swego Stwórcy i Dawcy wspaniałych darów, podzielił się
wtedy na dwa obozy różniące się między sobą i wzajemnie sobie nieprzyjazne; jeden z
nich bezustannie walczy w obronie prawdy i cnoty, drugi natomiast walkę prowadzi o
to, co się cnocie i prawdzie przeciwstawia. Pierwszy, to Królestwo Boże na ziemi, to
jest Kościół Jezusa Chrystusa, ci zaś, którzy chcą całym sercem do niego należeć,
powinni z gotowością i poddaniem rozumu i woli służyć Bogu i Jego Jednorodzonemu
Synowi. Drugi obóz – to królestwo szatana, pod którego władzą i panowaniem
znajdują się wszyscy, co naśladując zgubny przykład swego przywódcy i pierwszych
rodziców, odmawiają posłuszeństwa wiekuistemu prawu Bożemu i, wzgardziwszy
Bogiem, pracują zapamiętale – przeciw Bogu”. Nieco dalej napisał Leon XIII: „W
czasach zaś obecnych zdaje się, że ci wszyscy, którzy są po stronie zła, łączą siły i
przysięgają się do najzaciętszej walki, a to za sprawą i przy współdziałaniu szeroko
rozpowszechnionego i silnie zorganizowanego stowarzyszenia tzw. masonów. Wcale
już bowiem nie ukrywają swych zamiarów, zuchwale zachęcają się oni do walki
przeciw majestatowi Bożemu, całkiem otwarcie godzą na zgub ę Kościoła, a to w tym
celu, by ludy chrześcijańskie, jeśli by to było możliwe, ograbić do szczętu z tych
wszystkich dóbr, które nam wysłużył nasz Zbawca, Jezus Chrystus”.
W
obecnym czasie nic, z tego, co napisał Leon XIII, nie zmieniło się w kierunku
poz ytywnym, lecz sytuacja Kościoła i religii stała się jeszcze bardziej niekorzystna.
Wiek XX był okresem najbardziej gwałtownego ataku skierowanego przeciw
Kościołowi i chrześcijańskiej kulturze. Nie będę wschodził w liczne szczegóły opisane
przez historyków wojen i rewolucji. Podkreślę tylko najbardziej perfidną wojnę
przeciw Kościołowi prowadzoną wewnątrz samego Kościoła, w okresie Soboru
Watykańskiego II i po nim. Pisze o tym wyczerpująco Romano Amerio w dziele pt.
„Iota unum” („Antyk”, brw., s. 900). Książka pokazuje wycofywanie się Kościoła
(ludzi Kościoła) z nauki tradycyjnej obejmującej dogmaty, dyscyplinę, liturgię i po
prostu wszystkie dziedziny moralności chrześcijańskiej. Działo się to pod wpływem
nacisku pewnych dobrze zamaskowanych osobistości będ ących w masonerii lub
współpracujących z tą organizacją. Bardziej szczegółowo, choć w węższym zakresie
problemów, omawia wpływ masonerii na Kościół włoski autor ks. Luigi Villa w
książce Pt „Paweł VI – błogosławiony?” („Antyk”, brw., str. 402). Ks. Ligi Villa
cytuje konkretne teksty wydawnictw masońskich ujawniających plan zniszczenia
Kościoła. Na przykład na str. 189 -190 przytacza wiele mówiący tekst: „Naszym celem
ostatecznym jest cel Woltera i Rewolucji Francuskiej, to jest całkowite unicestwienie
katolicyzmu, a nawet wykorzenienie idei chrześcijańskiej…
D
zięki paszportowi obłudy możemy konspirować tak, jak to jest nam na rękę i
zbliżać się stopniowo do realizacji tego celu [..] Tym, do czego mamy dążyć i czego
mamy wypatrywać tak, jak Żydzi wypatrują Mesjasza, jest Papież na miarę naszych
potrzeb. […] Ze starymi kardynałami i biskupami o twardym kręgosłupie daleko się
nie zajedzie.[…] Trzeba postawić na młodzież, uwieść ją! Konieczne jest, abyśmy
przyciągnęli ją w taki sposób, by niczego się nie domyśliła – pod sztandarem tajnych
towarzystw. […] To nie ostrego sztyletu powinny lękać się najbardziej Katolicyzm i
Monarchia. Ale te dwa filary porządku społecznego mogą się zawalić wskutek
zepsucia – więc pracujmy nad nim niestrudzenie […] Propagujmy wszelkie występki
pośród szerokich rzesz. Niech chłoną je wszystkimi pięcioma zmysłami aż do przesytu.
Sprzyjajcie tedy zepsuciu serc, a nie będziecie mieli katolików. Odciągajcie księdza od
pracy, od ołtarza, od praktykowania cnót: niech czym innym zajmie swoje myśli i
wypełni swój czas. […] Zepsucie na wielką skalę, - oto, cośmy przedsięwzięli.
Zepsucie ludu przez kler, a kleru przez nas. Zepsucie, które ostatecznie pozwoli nam
pogrzebać Kościół” (wg. Henri Delassus, „Le probleme de l’heure presente”, Desclee
et C., Typographes Editeurs 1904, t, I, s. 353- 403). Luigi Villa przytacza też inny
interesujący dokument. Nazajutrz po ogłoszeniu encykliki „Humanum genus” przez
Leona XIII, masoneria w swym biuletynie Wielkiej Loży Szkocji zareagowała w
następujący sposób: „Wolnomularstwo powinno ni mniej ni więcej tylko podziękować
Papieżowi za ostatnią encyklikę. Leon XIII z niekwestionowanym autorytetem i wielką
obfitością dowodów raz jeszcze wykazał, że istnieje nie zasypywalna przepaść między
Kościołem, którego jest on przedstawicielem, a rewolucją, której prawą ręką jest
Wolnomularstwo. Warto więc, aby, którzy jeszcze się wahają, przestali żywić płonne
iluzje. Wszyscy powinni oswoić się z myślą, że przyszedł czas wyboru między starym
porządkiem, opartym na Objawieniu, a nowym porządkiem, nie uznającym innego
fundamentu, jak tylko nauka i ludzki rozum; wyboru między duchem autorytetu a
duchem wolności” (za Henri Delassus, Le probleme (jak wyżej), s. 29). Produktem
masonerii są owe ideologie, które w wiekach nowożytnych zatruwają klimat duchowy
Europy i świata: liberalizm, naturalizm, sekularyzm, sceptycyzm, relatywizm i ogólny
permisywizm moralny, przekreślający cały dorobek chrześcijańskiego etosu w życiu
rodziny ludzkiej. Masoneria usiłowała zafałszować wizję państwa, odcinając je od
wszelkich powiązań z religią i tradycją chrześcijańskiej kultury. Mówiono, że państwo
ma być „laickie”, czyli wolne od wszelkich wpływów religii, aby mogło wytworzoną
w ten sposób pustkę duchową wypełnić mitologią ateizmu i kultem człowieka pojętym
jako postępowy „humanizm”. Z tym laicyzmem walczyli wszyscy Papieże od Leona
XIII po Benedykta XVI. Pius XI w encyklice „Quas primas ” wyraźnie podkreśla, że
poddanie się władzy Chrystusa Króla jest jedynym lekarstwem na chorobę laicyzmu
dręczącą świat. Podobne było stanowisko Piusa XII. Analogicznie Benedykt XVI
mówi o „dyktaturze relatywizmu”, która stwarza przestrzeń dla powrotu systemów
totalitarnych. U podłoża tej ideologii leży wielkie kłamstwo szatana, obiecujące
„wolność” jako skutek porzucenia moralności. Ludzkość nieustannie przekonuje się, że
zgoda na grzech jest poddaniem się niewoli, z której sam człowiek nie potrafi się
wyzwolić. Z tej niewoli wybawia tylko Chrystus, który jest Prawdą i Życiem. Zgoda
na świeckość państwa w rozumieniu laicyzmu oznaczałaby powrót do starego mitu
pogańskiego, gdzie państwo utożsamia się z absolutem, niezależnie od tego, jak ten
absolut jest rozumiany. Rzeczywiście ideologie wieku „oświecenia” wspomagane
przez dialektykę Hegla, biologizm i ewolucjonizm Darwina, Spencera i Galtona,
socjologizm i materializm Marksa i Engelsa i różnych proroków „postępu ludzkości”,
z Leninem i Hitlerem na czele, doprowadziły do stworzenia form państwowości, które
okazały się całkowitym zaprzeczeniem człowieczeństwa i kultury rozumianej jako
sposobu humanizacji świata. Świat stał się teatrem najokrutniejszego dramatu
poniżenia człowieka i niszczenia wszystkiego, co dotychczas stworzyła godna swego
miana cywilizacja chrześcijańska. Potworność tych zbrodni i całkowicie antyludzki
charakter tej polityki narzuca z nieprzepartą siłą wniosek, że to, co zdarzyło się w XX
wieku musiało być owocem inspiracji szatańskiej. Tylko szatan może być autorem
pomysłów skierowanych wprost przeciw Bogu i Jego prawom odnoszącym się do
ludzkiej społeczności. Masoneria nie ukrywa, że jest zamaskowaną religią szatana.
Podobnie św. Augustyn dowodził, że tak zwane obrzędy religijne na cześć bóstw
pogańskich, w czasie których działy się rzeczy sprzeczne z wszelkim poczuciem
człowieczeństwa i moralnej przyzwoitości, musiały być pomysłem i dziełem złych
duchów. To samo rozumowanie wolno zastosować do polityki państw depczących
wszelkie prawa Boże i prawa człowieka i jego wrodzoną godność. Taki jest
nieunikniony skutek dokonującej się w ostatnich stuleciach rewolucji społecznej i
politycznej mającej na celu „wyzwolenie” człowieka od prawa Bożego i poddanie
człowieka wyłącznie pod reguły „światopoglądu naukowego”.
5. Chrystus i Polska
P
olska w szczególny sposób doświadczyła krzywd i niesprawiedliwości od
„Europy”, która naiwnie czy zbrodniczo poszła za hasłami nowoczesności. Odzyskana
po długiej niewoli niepodległość cudem została ocalona w 1920 roku, kiedy młoda
polska armia, wspomagana przez Matkę Bożą, naszą Królową i św. Stanisława Kostkę,
„odpędziła od wrót Stolicy śmiertelnego wroga” (z proroctwa Wandy Malczewskiej).
Po niedługim okresie niepodległości przyszła tragiczna, nowa wojna światowa, z której
Polska wyszła z połową swego terytorium, z połowicznym zasobem ludnościowym, z
połowicznym kształtem wolności i suwerenności, a nadto wciąż jest oszukiwana przez
liberałów, agentów, postkomunistów, oszustów i złodziei, którzy wciąż nie pozwalają,
aby Polska stanęła na swoich nogach, wierna swej tradycji i kulturze, wierna prawu
Bożemu, wierna swojemu oryginalnemu posłannictwu w Europie, o którym z takim
naciskiem mówił niezapomniany kardynał August Hlond. Jak zrozumieć aktualną
sytuację Polski, kiedy Unia narzuca nam ustawy niezgodne nie tylko z interesem
Polski, ale przede wszystkim niezgodne z duchem kultury chrześcijańskiej, której nam
zdradzić nie wolno, bo nie wolno zdradzić swej tożsamości.? Jak zrozumieć sytuację
narodu, który został tragicznie skrzywdzony przez tak zwaną katastrofę smoleńską,
która nie była takim sobie wypadkiem lotniczym, po którym trzeba tylko dobrze
pozamiatać śmieci.? Cała atmosfera moralna, polityczna i medialna, otaczająca tę
katastrofę dowodzi niezbicie, że ktoś miał interes w tym, żeby łatwo i dyplomatycznie
pozbyć się prawdziwej elity narodowej, dla której Polska stanowiła wartość
najwyższego rzędu. Jak zrozumieć, że krzyż przed pałacem prezydenckim, mający być
widzialnym symbolem autentycznej żałoby Narodowej, stał się obiektem
zorganizowanej kampanii nienawiści, pogardy i cynizmu, obrażającego wszystko, co w
Narodzie szlachetne i zasługujące na cześć? Jak wytłumaczyć, dlaczego właśnie w
rocznicę wiekopomnej Bitwy Warszawskiej, wspominanej słusznie jako „Cud nad
Wisłą”, rząd umyślił postawić pomnik tym właśnie okrutnym najeźdźcom, których
wojsko polskie odpędziło nie tylko od wrót Warszawy, ale także od wrót Europy? Czy
ten pomysł rządowy uczczenia sowieckich najeźdźców nie był najbardziej podłym
policzkiem wymierzonym w naród przez bezduszny i pobawiony honoru oraz sumienia
reżym „obywatelski”? Jak zrozumieć to, że rząd zostawił rozbity samolot i szczątki
poległych Polaków w rękach tych ludzi, którzy powinni być widziani jako naturalni
następcy zbrodniczej mafii sowieckiej i potomkowie tych, którzy wymordowali
jeńców polskich w Katyniu, Miednoje i Charkowie i w tysiącznych miejscach
zesłania? Czy nie słusznie nazywa się katastrofę smoleńską „Drugim Katyniem”? Ten
rząd się nigdy z tego nie wytłumaczy. Krzyż wbity w polską ziemię, i to w sercu
Warszawy, oznacza, ze Chrystus ma nam dziś coś do powiedzenia. Najpierw to, że
tylko w świetle tajemnicy Krzyża można zrozumieć naszą obecną historię i spadające
na Polskę ciosy. Kiedyś w Warszawie Jan Paweł II powiedział do zgromadzonych
pielgrzymów, że tego narodu i tego miasta nie można zrozumieć bez Chrystusa i bez
tego krzyża, na którym sam Chrystus legł wśród ruin tego Miasta na Krakowskim
Przedmieściu. Polski nie można zrozumieć bez Chrystusa, odkąd Kościół przyniósł –
przez Ewangelię i Chrzest temu narodowi Chrystusa jak Odkupiciela, zarazem jako
światło, jako Prawdę i Życie. Nie można zrozumieć Polski bez Chrystusa, który
poprzez dzieje prowadził Naród do głębszej jedności i wolności przez Ewangelię, a
także do pełnienia zaszczytnego posłannictwa, aby Polska stała się światłem dla
narodów pozostających „w mrokach i cieniu śmierci”. Nie można zrozumieć bez
Chrystusa tych rozdziałów polskich dziejów, kiedy naród ujarzmiony przemocą,
rozbity, prześladowany za to tylko, że mówił po polsku, rozrzucany po obszarach
nieludzkiej ziemi, mordowany w niezliczonych miejscach kaźni, a także potem
deptany i miażdżony potęgą militarną totalitarnych reżymów – ten naród modlił się,
przebaczał wrogom, cierpiał i ufał, że wolność przyjdzie od Chrystusa i czekał na
dzień, kiedy „zaczniemy walczyć miłości ą” (Baczyński). Kiedy w ciemną noc
komunistycznej okupacji zabłysła jutrzenka „Solidarności”, naród, oświecony przez
Chrystusowego Namiestnika, zrozumiał, że prawdziwe zjednoczenie serc polskich jest
możliwe pod Krzyżem, ponieważ prawdziwe zwycięstwo, otwierające bramę wolności
zrodziło się w Ofierze Golgoty. Dlatego Naród modlił się o dar „solidarności”
zgromadzony wokół Chrystusowych ołtarzy, które wyrastały niespodziewanie w
stoczniach, w hutach i na dziedzińcach fabrycznych. Ten naród wiedział, że potrzebuje
Chrystusa, bo bez Niego nie potrafi być sobą. Chrystus jeszcze nie odrzucił Polaków,
dopóki przez różne znaki upomina nas i przestrzega, abyśmy poprzez prawdziwe
nawrócenie powrócili do Niego, pod Jego sztandary. Upominał i przestrzegał przez ks.
Piotra Skargę, przez ks. Markiewicza, przez służebnicę Bożą Wandę Malczewską,
przez św. Siostrę Faustynę, przez służebnicę Rozalię Celakówną i jeszcze inne osoby,
które nie są tak szeroko znane. W czasie ostatnich wakacji odkryłem w pismach siostry
Leonii Nastałówny tekst, który uważam za stosowne przytoczyć, ponieważ dotyczy
naszego tematu. Pan Jezus powiedział pewnego dnia tej siostrze ze zgromadzenia
Sióstr Służebniczek: „O mój ukochany ludu polski, którego przodkowie szli z krzyżem
na bój, krzyżem zdobili swój mundur, krzyżem znaczyli drzwi swoich domów, czemu
mnie wyrzucasz z własnego mieszkania, z własnych serc? Czyż krzyż sprowadził ci
nieszczęście, czy ci zanadto przygniótł ramiona? A Ja niosłem krzyż na Golgotę,
pomimo, że miałem ramiona od arte z ciała przez katusze biczowania. Ja się nie
zawahałem wejść na szubienicę krzyża, pomimo, że go za hańbę wówczas
poczytywano. Ludu mój polski, wiedz, że berłem twojej Królowej – mej Matki
przeczystej – jest krzyż. Chcesz być wolny? – zatknij go w swej duszy. Choćby ona
była twarda jak skała Golgoty, zdołam ją skruszyć, wzruszyć, by mi dała miły
odpoczynek po trudach męki i konania. Leonio, Ja chcę, by krzyż był w każdym
domu. Moje „chcę” podaję przez ciebie, bo przez ciebie przemówię do twoich
rodaków, do twoich braci. […] I kto na ziemi będzie czcił i kochał krzyż, owo
śmiertelne łoże swego Zbawcy, nie ulęknie się go w dniu Sądu Ostatecznego, gdy
zajaśnieje na niebie w obliczu świata całego […] Nauka moja znajdzie posłuch,
zwłaszcza w sercach Polaków, bo o krzyżu przemówię Ja, przez dziecko ludu
polskiego, przez dziecko wsi polskiej, przez dziecko przybrane w szatę Niepokalanej,
wychowane przy Jej Sercu. Módl się tylko gorąco, bo szatan będzie chciał
przeszkadzać działaniu Boga. Zwyciężymy go Krzyżem” (S. Leonia Nastał,
„Uwierzyłam Miłości”, Stara Wieś 2000, s. 87-88). Czyż Krzyż nie stał się tronem
Chrystusa Króla? Czy mamy jakiś inny rozsądny wybór jak poddać się pod Jego
władzę w całym wymiarze naszego narodowego życia?
WSZYSTKO NA WIĘKSZĄ CHWAŁĘ BOGA