MBA 3/2003
MBA 3/2003
10
5 tys., było to o 2, 2 tys. więcej niż w 1993 r.
Następnie w roku 1997 skierowano do NSA
ok. 60 tys. skarg, co stanowiło liczbę o 14
tys. większą niż w 1996 r., dane: „Prawo Co
Dnia”, „Rzeczpospolita” z dnia 23.3. 1998
r., artykuł Danuty Frey: „Co trzecia skutecz-
na”. Wreszcie, z tego samego źródła („Pra-
wo Co Dnia”, „Rzeczpospolita” z dnia 21. 5.
2001 r.) dowiadujemy się, że w roku 2000
wpłynęło do NSA 65 tys. skarg (tj. ponad
40 tys. więcej niż w 1992 r.) Znacznie zwięk-
szająca się co rok liczba skarg może niepo-
koić, lecz stale utrzymująca się liczba skarg
prawnie zasadnych, tzn. spraw, w świetle
prawa, załatwionych przez organy admini-
stracji publicznej wadliwie, wynosząca 30%,
a niekiedy znacznie przekraczająca tę licz-
bę, musi poważnie niepokoić. Paradoksem
jest (a może „normalką”) , że stosunkowo
najwięcej rozstrzygnięć prawnie wadliwych
wychodzi z urzędów naczelnych i central-
nych organów administracji państwowej. W
powołanym artykule D. Frey przytacza na-
stępującą ocenę sprawozdawcy: „Urzędy
popełniają wciąż te same błędy: nie wyja-
śniają należycie stanu faktycznego, nie prze-
prowadzają postępowania wyjaśniającego,
wydają decyzje na podstawie niepełnej opi-
nii i tylko części materiałów sprawy, nie spo-
rządzają należytego uzasadnienia. Niekie-
dy błędnie interpretowano przepisy albo w
ogóle brakowało podstawy prawnej do okre-
ślonego rozstrzygnięcia”.
25
Patrz : „Informacja Rzecznika Praw Oby-
watelskich za 2001 rok”, Biuro RPO, zeszyt
nr 44, Warszawa 2002 r. oraz wymieniona w
poprzednim przypisie Autorka przytacza tak-
że niektóre liczby i oceny ze sprawozdania
Rzecznika Praw Obywatelskich przedsta-
wionego Sejmowi za rok 2001 w maju 2002
roku („Prawo Co Dnia”, „Rzeczpospolita” z
17. 5. 2002 r.). W dokumencie tym Rzecz-
nik stwierdza, że aparat urzędniczy nie do-
strzega służebności swej roli wobec obywa-
tela, który zbyt często okazuje się bezbron-
ny wobec tego aparatu. Wniosek ten wyni-
ka z 55 tys. skarg, które wpłynęły do biura
Rzecznika w 2001 roku (o 6 tys. więcej niż
w roku 2000). W sprawozdaniu tym znajdu-
je się ponadto stwierdzenie, że „normą jest
ukrywanie częstej niekompetencji i niedbal-
stwa za bezmiarem przepisów postrzega-
nych wyłącznie jako instrument do zacho-
wania własnych uprawnień. Korupcja pod-
waża autorytet władz publicznych i nie za-
wsze spotyka się z właściwą natychmiasto-
wą reakcją odpowiednich organów. Patrz
także: Tomasz Lipko: „Eldorado polityków”,
„Gazeta Wyborcza” z dnia 16 – 17 lutego
2002 r., s. 7-8, tamże Jarosław Kurski : „Rak
schodzi w dół”, s. 8 – 9; Jerzy Pilczyński:
„Korupcja jak trąd”, „Rzeczpospolita” nr 41
z 2002 r. , s. A8; Rafał A. Ziemkiewicz: „Par-
tie, partie über alles”, „Rzeczpospolita” z
dnia 23 lipca 2002 r.; Witold Gadomski:
„TKM wkoło Macieju”, „Gazeta Wyborcza”,
18 czerwca 2002 r. s. 3 – 4 oraz tamże Kazi-
mierz Kutz: „Co pod kołderką” s.5; Witold
Kieżun: „Naprawić państwo”, „Rzeczpospo-
lita” z dnia 27 listopada 2000 r. s. A 9; An-
drzej Stankiewicz : „Zaproszenie do korup-
cji” „Rzeczpospolita” z dnia 14 grudnia 2000
r., s. A 4.
26
Komunikaty CBOS: nr 2465/2001: „Opi-
nie o funkcjonowaniu władz samorządo-
wych”; nr 2357/2000: „Opinie o skutkach
reformy administracji państwowej”; nr 2220/
1999 : „Korupcja w życiu publicznym”; nr
0315/1988: „Opinie społeczne o urzędach,
urzędnikach i funkcjonowaniu administracji”.
27
W tej materii podstawową normą prawną,
z której powinny wynikać (ale nie wynikają)
doniosłe konsekwencje prawne w praktyce
jest art. 153 Konstytucji RP, który brzmi na-
stępująco: (1) „W celu zapewnienia zawo-
dowego, rzetelnego, bezstronnego i poli-
tycznie neutralnego wykonywania zadań
państwa, w urzędach administracji rządo-
wej działa korpus służby cywilnej”. Przepis
ten znajduje swą formalną konkretyzację w
ustawie z dnia 18 grudnia 1998 r. o służbie
cywilnej (Dz U 1999, Nr 49, poz. 483). Usta-
wa ta w ciągu trzech i pół lat była pięcio-
krotnie zmieniana(!). Jedna ze zmian wpro-
wadzona została ustawą z dnia 21 grudnia
2001 r. o zmianie ustawy o organizacji i try-
bie pracy Rady Ministrów oraz o zakresie
działania ministrów, ustawy o działach ad-
ministracji rządowej oraz o zmianie niektó-
rych ustaw (Dz U 2001 r., Nr 154, poz. 1800)
dodała art. 144, a umożliwiający obsadza-
nie niektórych wyższych stanowisk w służ-
bie cywilnej z pominięciem „kłopotliwych”
wymogów i procedur przewidzianych w roz-
dziale 4 ustawy o służbie cywilnej. Istnieją-
ca w III RP praktyka polityki kadrowej, jako
upartyjniona, podporządkowana osobistym
i koteryjnym interesom oraz sprzeczna z
Konstytucją, jest powszechnie ostro kryty-
kowana.
Chcę, by praca była dla młodych
mężczyzn tak ważna, że zawsze i
wszędzie wypełniać będzie ich my-
śli i serca. Chcę, aby praca trzyma-
ła ich w swoich szponach, gdy wie-
czorem będą kłaść się spać, i aby
siedziała rano u ich łóżek, mówiąc
im, że pora już wstać do pracy. Je-
stem głęboko przekonany, że gdy
praca zawładnie pracownikiem do
tego stopnia, to osiągnie on w ży-
ciu sukces (cyt. za: Hofstede,
2000:154).
Słowa te wypowiedział w począt-
kach XX wieku amerykański wyna-
lazca i biznesmen Charles F. Kette-
ring. Zaadresowane były do męż-
czyzn (tożsamych z kategorią pra-
cowników!) i jednoznacznie defi-
niowały sukces życiowy w katego-
riach osiągnięć w pracy zawodo-
wej. Uznać je można za kwintesen-
cję modelu kultury określanej przez
Geerta Hofstede mianem męskiej,
czyli takiej, w której cechami szcze-
gólnie cenionymi są cechy twarde,
takie jak: asertywność, dominacja,
konkurowanie z innymi i dążenie do
sukcesu, zaś stosunek do pracy
określany jest dewizą „żyję, aby
pracować”.
Podział kultur narodowych na
Małgorzata Durska
Męskość jako cecha kulturowa
amerykańskiego biznesu:
żyje się, żeby pracować
55
Na konferencji przedstawiono
wyniki pracy Komisji Europejskiej
zawartej w opublikowanej w 2001
roku „Zielonej Księdze” (Green Pa-
per on Corporate Social Responsi-
bility). „Zielona Księga”, jak przed-
stawiają ją członkowie CEBI, opisu-
je zakres odpowiedzialności spo-
łecznej w wymiarze wewnętrznym i
zewnętrznym. Wewnątrz przedsię-
biorstwa działania odpowiedzialne
społecznie dotyczą przede wszyst-
kim pracowników i obejmują inwe-
stycje w kapitał ludzki, zdrowie i
bezpieczeństwo pracy, przestrze-
ganie praw człowieka i eliminacje
różnych form dyskryminacji. Odpo-
wiedzialność społeczna sięga tak-
że poza przedsiębiorstwo i obejmu-
je społeczność lokalną i grono in-
teresariuszy, do których zalicza się:
partnerów i dostawców, klientów,
władze publiczne i organizacje po-
zarządowe reprezentujące społecz-
ność lokalną. Jak postuluje Komi-
sja Europejska, wskazane jest, aby
firmy przestrzegały zasad społecz-
nej odpowiedzialności na poziomie
lokalnym i międzynarodowym, w
tym poprzez cały łańcuch dostaw-
ców
4
.
Komisja Europejska wyznaczyła
ramy dla tworzenia podstaw euro-
pejskiego odpowiedzialnego bizne-
su . Publikacja „Zielonej Księgi” sta-
nowi fragment realizacji, zaplano-
wanej już w marcu 2000 roku, Eu-
ropejskiej Kampanii odpowiedzial-
ności Społecznej Biznesu, która w
roku 2005 ma podsumować euro-
pejskie wysiłki. Członkowie CEBI
uczestniczą czynnie w realizacji
tego programu, czego dowodem
jest opisywana Konferencja.
Zapewne wielu ze zgromadzo-
nych na sali wykładowców etyki
biznesu odczuło satysfakcję, że ich
wysiłki dydaktyczne, sprowadzają-
ce się do uświadomienia wagi pro-
blematyki odpowiedzialności świa-
ta biznesu mają sojusznika w po-
staci prac Komisji Europejskiej.
Przy okazji widać, jak w momencie
wejścia do Unii Europejskiej stanie
się nieadekwatny model kształce-
nia menedżerów oparty na zasa-
dzie działania cel uświęca środki.
Jak pokazała konferencja, oprócz
rozbudzania odpowiedzialności
społecznej, ważnym zadaniem, w
czasie akcesji do UE, jest dalsze
propagowanie zasad etycznego
zarządzania.
W ramach konferencji przedsta-
wiono najnowsze wyniki badań
CEBI (listopad 2002) dotyczących
publikacji elementów programów
etycznych na stronach firmowych
w Internecie. Organizatorom udało
się zaprosić osoby wprowadzające
nowoczesne wersje programów
etycznych w Poczcie Polskiej PT,
Hutmen S.A i OFBOR (Organizacja
Firm Badania Opinii i Rynku) oraz
systemów nadzoru korporacyjne-
go.
Uczestników konferencji zapo-
znano z działalnością UE w zakre-
sie integracji i zwiększania wiary-
godności unijnego rynku finanso-
wego. Według dr. Piotra Tamowi-
cza, wiele problemów, przed jaki-
mi stoi nadzór korporacyjny w Pol-
sce, ulegnie rozwiązaniu w oparciu
o wprowadzane Dyrektywy Unii
Europejskiej w sprawie dostępu ak-
cjonariuszy, ochrony informacji po-
ufnych, dopuszczenia papierów
wartościowych do oficjalnych noto-
wań, zasad sporządzania raportów
rocznych, statutu spółek europej-
skich, ochrony przed manipulacją
na rynku, zasad przejęć. Z przepro-
wadzonego badania wynika, że
szczególnie udane wprowadzanie
programów etycznych odbywa się
w części tworzonych w Polsce od-
działów firm europejskich (ABB,
Unilever. ING).
Trzecim elementem, przyczynia-
jącym się do zrównoważonego roz-
woju, jest polityka ochrony konsu-
mentów i rozbudzania ekologicznej
świadomości konsumenckiej. Jak
wynika z przedstawionych na Kon-
ferencji materiałów, już roku 1975,
w ramach UE rozpoczęto aktywną
politykę ochrony konsumenta. Do
roku 2003 ma zostać wprowadzo-
ne na obszarze Unii Europejskiej
prawodawstwo prokonsumenckie
oparte na przestrzeganiu zasady
bezpieczeństwa produktów, zdro-
wej żywności, wspierania organiza-
cji konsumenckich. Na konferencji
wystąpiła Prezes Federacji Konsu-
mentów dr Małgorzata Niepokul-
czycka. Zwróciła uwagę na ocenę
etyczną wpływu działań marketin-
gowych i wytwórczych na konsu-
menta, jego otoczenie i społeczeń-
stwo. Wystąpienie było związane z
prezentacją kontrowersyjnych
kampanii reklamowych
5
. Do kwestii
standardów reklamy nawiązywała
analiza doktorantki WSPiZ Julity
Sokołowskiej ukazującej zróżnico-
wania w ramach europejskiego nie-
obligatoryjnego zbioru zasad po-
stępowania w dziedzinie reklamy
opracowanego przez EASA (Euro-
pean Advertising Standards Asso-
tiation).
Czwarty element, wspierający
zrównoważony rozwój, stanowi
promowanie etyki zawodowej. Jed-
nym z aspektów poruszanym na
Konferencji były problemy związa-
ne z przestrzeganiem zasad etycz-
nych przez urzędników samorządo-
wych i państwowych. Problemowi
ujawniania działań nieetycznych
przez pracowników, wynikającym w
Polsce z braku procedur, poświę-
cone było kolejne wystąpienie dok-
toranta WSPiZ Marka Arszułowicza.
Prezentacja europejskich standar-
dów wolnych zawodów dokonana
przez dr Marzenę Rutkowską z AE
we Wrocławiu dopełniła obrazu
przemian w ujęciu problematyki
etyki zawodowej. Janet Bohdano-
wicz z Międzynarodowego Forum
Liderów Biznesu Księcia Walii
(IBLF) zwróciła na wagę walki z
korupcją poprzez tworzenie firmo-
wych programów antykorupcyj-
nych oraz uczestniczenie w inicja-
tywach europejskich zwalczania
korupcji.
Na koniec nasuwa się refleksja
związana z Konferencją.
O wiele łatwiej będzie nam za-
chować własną odrębność kulturo-
wą w ramach 450 - milionowej Unii
Europejskiej, gdy będziemy mieli,
już wypracowaną przez środowisko
akademickie i gospodarcze, wła-
sną wizję związku etyki ze światem
biznesu.
1
Zob.: www.cebi.pl., Konferencja 2002.
2
por: www.cebi.pl. Programy etyczne firm.
3
por .www.cebi.pl, Konferencja 2002.
4
Tamże.
5
Prezentacja dostępna na stronie www.ce-
bi.pl., Konferencja 2002,: Różne reklamy.
MBA 3/2003
MBA 3/2003
11
męskie i kobiece zaproponowany
przez Hofstede, odnosi się do roli
pierwiastka męskiego lub żeńskie-
go w danej kulturze. Definicję tych
pierwiastków uznać można za wy-
soce arbitralną, choć, jak utrzymu-
je autor, odzwierciedla ona domi-
nujący w większości społeczeństw
tradycyjny podział na to, co uzna-
wane jest za męskie, a co za ko-
biece. W opisie zachowań „typo-
wo” męskich i kobiecych widać
wyraźne nawiązanie do wymiaru,
opisującego istotę ludzkich zacho-
wań używanego przez Kluckhohn i
Strodtbecka. Kobiecość to w znacz-
nej mierze wymiar „bycia”, czyli
spontanicznego, bogatego jako-
ściowo życia; zaś męskość to dzia-
łanie, czyli stałe aktywne zaanga-
żowanie w osiąganie konkretnych
celów (Kluckhohn, Strodtbeck,
1961). Hofstede rozszerzył tę kon-
cepcję poprzez wprowadzenie ty-
pologii ról płci i podkreślił tym sa-
mym rolę, jaką kulturowo zdetermi-
nowane definicje płci odgrywają w
instytucjonalizacji zachowań. Za-
bieg ten, choć niezwykle płodny
poznawczo, okazał się niefortunny
frazeologicznie. Wymiar męskości–
kobiecości mylony jest niekiedy ze
wskaźnikami męskości i kobiecości
Sandry Bem (Sex Role Inventory) -
kobiecość (femininity) utożsamiana
jest z feminizmem (feminism), a
samo rozróżnienie męskości i ko-
biecości uważa się za niepopraw-
ne politycznie i stawiające męskość
w negatywnym świetle (Hofstede,
1998: 3-28). Wszelkie te konfuzje
sprawiają, że w porównaniu z inny-
mi wymiarami modelu Hofstede,
takimi jak indywidualizm-kolekty-
wizm, unikanie niepewności i dy-
stans władzy, opracowania nauko-
we na temat męskości-kobiecości
są nieliczne i spotkają się ze stro-
ny akademików z dużą dozą rezer-
wy. Warto zatem powtórzyć za Ho-
fstede, że męskością określa on
dominację twardych wartości w
danej kulturze i klarowny rozdział
społecznych ról płci. Jednostka
może być jednocześnie „męska” i
„kobieca”, dana kultura narodowa
będzie zawsze statystycznie bar-
dziej męska lub bardziej kobieca
(Hofstede, 2001:292-293). Mę-
skość nie jest skorelowana ani z
zamożnością kraju, ani z indywidu-
alizmem. Nie pokrywa się też z po-
działem na kultury Wschodu i Za-
chodu - w Europie Zachodniej,
obok typowo kobiecych krajów
skandynawskich występują kraje
silnie zmaskulinizowane, takie jak
na przykład Austria czy Wielka Bry-
tania. W Azji mamy z kolei wyjątko-
wo silnie męską Japonię (1. miej-
sce na liście Hofstede) i kobiecą
Tajlandię.
Wśród ponad 50 badanych przez
Hofstede krajów, Stany Zjednoczo-
ne zajęły pod względem męskości
15. pozycję ze wskaźnikiem 62 (w
skali od 1 do 100). Plasuje to kul-
turę amerykańską w grupie krajów
o kulturze męskiej. Podkreślić na-
leży, że w badaniach Hofstede
zwracano główną uwagę na warto-
ści związane z pracą. Postaram się
wykazać, że sfera biznesu jest jed-
ną ze sfer amerykańskiej rzeczywi-
stości społecznej, w której pomimo
zachodzących zmian obyczajo-
wych i prawnych, nadal mamy do
czynienia z hegemonią „męskich”
wartości.
Żyje się, żeby pracować
Rozwój amerykańskiej gospo-
darki kapitalistycznej wiąże się po-
wszechnie z doktrynami Kalwina.
Koncepcja predestynacji nadawa-
ła pracy znaczenie szczególne.
Ciężka praca i dążenie do powięk-
szania materialnego bogactwa w
połączeniu z powściągliwością i
skromnością traktowane były jako
świadectwo bycia powołanym do
życia wiecznego. Kalwin nauczał,
że praca jest obowiązkiem każde-
go, nawet tego, kto jest bogaty,
gdyż celem pracy nie jest samo
posiadanie dóbr i łatwe życie, lecz
stałe reinwestowanie zysków w ko-
lejne przedsięwzięcia (Lipset,
1990). Zdaniem Webera, kalwinizm
pozwolił uwolnić „ducha kapitali-
zmu”, który z czasem zmienił struk-
turę indywidualnych motywacji, za-
chowań i sposobów obrazowania
świata (1994). Pierwsi amerykańscy
osadnicy ciężką i żmudną pracą
dawali świadectwo przynależności
do grona „wybranych”. Praca nie
była dla nich jedynie wysiłkiem po-
dejmowanym w celu przetrwania i
zdobycia doraźnego zysku, lecz
służyła dostąpieniu zbawienia. Go-
spodarowanie w czasach przedin-
dustrialnych (protoindustrialnych)
nie narzucało jeszcze rygorystycz-
nych wymogów typowych dla póź-
niejszej epoki maszyn, jednak siła
nowych wzorów postępowania była
tak duża, że poprzez presję spo-
łeczną innych członków wspólnoty
zmuszała do ustawicznego boryka-
nia się z własnymi słabościami
(Berger, 1994:25). W tym czasie
etyki pracy nie wiązano z tempem,
lecz z określoną mentalnością,
opartą na rzetelności, wiarygodno-
ści i duchowym ascetyzmie (Rod-
gers, 1978:19). Bezczynność była
niemoralna. Europejczycy, odwie-
dzający Stany Zjednoczone w po-
czątkach XVIII wieku, podziwiali
osiągnięcia Amerykanów, jednak
ze zdziwieniem odnotowywali brak
rozrywek i ubóstwo form spędza-
nia czasu wolnego.
W XVIII wieku imperatyw ciężkiej
pracy uległ w Ameryce daleko idą-
cej sekularyzacji, zachował jednak
swój status jednej z podstawowych
norm kulturowych. „Jakościowa
zmiana i ilościowa ekspansja” no-
woczesnego, racjonalnego kapita-
lizmu, o której pisał Weber, możli-
wa była dzięki zaistnieniu dwóch
czynników: stylu życia opartego na
ciągłej samokontroli i nowego sys-
temu moralności, sprzyjającego
akumulacji kapitału. Utylitarny indy-
widualizm miał swojego gorącego
orędownika w osobie Benjamina
Franklina. W swych licznych pra-
cach (Żywot własny, Poor Richard’s
Almanach i inne) wykreował etos
self-made mana, pracę zaś uczynił
miernikiem wszelkiej wartości
(Ossowska, 1985:86). Aforyzmy
zachęcające do pracy i wychwala-
jące pracę przeszły do historii i sta-
ły się wskazówkami dla wielu przy-
szłych pokoleń amerykańskich biz-
nesmenów: „jeżeli będziesz praco-
wity, będziesz między królami”, „lis
śpiący kur nie łapie”, „Bóg poma-
ga tym, którzy pomagają sami so-
bie” czy „klucz ciągle używany jest
czysty i lśniący” (Franklin, 1982).
Franklin podkreślał bezustannie
rolę pieniądza. „Robienie pienię-
dzy” było jego zdaniem prawdzi-
wym powołaniem człowieka, dawa-
ło mu rzeczywistą niezależność,
czyniło go cnotliwym (w myśl przy-
słowia „pusty worek nie może stać
prosto”) i zapewniało pozycję spo-
łeczną. Owo silne dążenie do osią-
gnięć materialnych („tylko pieniądz
słodszy jest od miodu”) i otwarcie
54
katolicki stara się pogodzić w spo-
sób uniwersalne treści etycznych
nakazów religijnych z kulturowymi
odrębnościami. W tym sensie uni-
wersalne wskazania encyklik nie
tylko nie stają w konflikcie z lokal-
nymi wartościami, ale wręcz prze-
ciwnie - ukazują uniwersalny wy-
miar narodowej specyfiki oddziały-
wania etyki na życie gospodarcze.
Miejmy nadzieję , że po wysłucha-
niu referatu prof. A. Dylus, ktoś z
grona studentów znajdzie dla sie-
bie temat pracy badawczej. Doty-
czyć on może analizy porównaw-
czej procesów inkulturyzacji, jakich
dokonał Kościół, głosząc swoje
uniwersalistyczne posłanie adreso-
wane do różnych kultur regional-
nych, z działaniami korporacji trans
narodowych budujących swoją in-
tegralną kulturę organizacyjną.
W referacie wprowadzają-
cym przedstawicieli CEBI do-
konano próby wyodrębnia spe-
cyfiki uprawiania biznesu w
Europie. Z mozaiki różnorod-
nych cech rysuje się pewna
odrębność kultury biznesu Eu-
ropy kontynentalnej względem
propozycji amerykańskiej or-
ganizacji świata biznesu.
Stworzona w Ameryce kultu-
ra biznesu ukształtowała się
pod wpływem specyficznych,
różnych od europejskich do-
świadczeń w sferze społeczno-po-
lityczno-gospodarczej. W Ameryce
Północnej nie dopuszczono do od-
tworzenia więzi feudalnych, regulu-
jących, ale też niestety dławiących
inicjatywę gospodarczą. W Nowym
Świecie od samego początku stwo-
rzono system gospodarczo-spo-
łeczny oparty na kontrakcie, a nie
jak to miało miejsce do tej pory w
Europie, na statusie określającym
zobowiązania. Pomimo że indywi-
dualna inicjatywa, poczucie indywi-
dualnej wolności i odczucie własnej
wartości płynącej z docenienia
swoich osiągnięć w sposób szcze-
gólny charakteryzuje Amerykanów,
to jednak od samego początku za-
kładania pierwszych osad przez
przybyłych z Europy, obserwować
można również niebywałą zdolność
do samoorganizacji i uświadomie-
nia, że rozwój indywidualny możli-
wy jest tylko dzięki działaniu we
wspólnocie.
Na początku była to wspólnota
osadników, stawiająca czoło pro-
blemom okresu traperskiego, po-
tem wspólnota lokalna, gdzie ob-
jawiają swoją moc cnoty republi-
kańskie, a współcześnie jest nią
również korporacja.
Ten duch wspólnotowy, w ra-
mach którego każdy może rozwi-
jać swą indywidualność, ufundowa-
ny jest na amerykańskim poczuciu
prawa - na przeświadczeniu, że ist-
nieje prawo boskie, któremu pod-
lega człowiek. Człowiek również
sam jest zdolny i powinien stworzyć
rozumne prawo zachowujące zasa-
dy moralne. Dzięki temu Ameryka-
nie byli w stanie stworzyć pierwsze
skutecznie działające na rynku glo-
balnym korporacje. Również w
Ameryce powstały i zostały wdro-
żone systemy etycznego zarządza-
nia. Ich ważnym elementem są pro-
gramy etyczne firm
2
.
Kapitalizm neoamerykański okre-
ślany jest często jako „kapitalizm
konika polnego”. Tak jak w życiu
osobistym Amerykanów wartością
preferowaną jest teraźniejsze, ak-
tualne przeżycie jak największej
liczby doznań, tak w ich życiu za-
wodowym najważniejsza była do-
tąd chęć szybkiego osiągnięcia
sukcesu, zdobycia fortuny. Ideałem
neoamerykańskiego modelu mene-
dżera przez długie lata był „zdo-
bywca dżungli” lub „samorozwojo-
wiec-profesjonalista” działający
efektywnie, sprawnie uczestniczą-
cy w pogoni za zyskiem. Lojalny
jedynie do wyznaczonych sobie
granic profesjonalnego zadania,
które, gdy je zakończy, pozwala mu
na przejście do konkurencji.
Amerykanie rozwijają takie cno-
ty obywatelskie jak: niezależność,
poleganie na sobie, indywidualna
inicjatywa, tolerancja dla innych
kultur i zdrowa podejrzliwość wo-
bec władzy państwowej skłonnej
do reglamentacji. Dlatego też w
Ameryce przedkłada się wolność,
aktywność, chęć ponoszenia ryzy-
ka, indywidualizm, nowatorstwo,
nad wartościami takimi jak bezpie-
czeństwo, stabilność, równomierna
praca, długofalowe projekty, po-
czucie solidarności społecznej i
odpowiedzialność za wspólnotę. Te
wartości i przedsięwzięcia preferu-
je kapitalizm europejski, „kapita-
lizm mrówki”. Wzmacnia on ducha
wspólnotowej odpowiedzialności,
cierpliwości i zapobiegliwości,
preferuje nie tyle agresywną grę
na giełdzie, co regularną pro-
dukcję wysokiej jakości, wyma-
ga solidności i solidarności. Dla-
tego też dla gospodarki europej-
skiej ważniejszą rolę odgrywały
dotąd banki posiadające proce-
dury oceny kredytobiorcy niż
nieprzewidywalna giełda, na któ-
rej kursy nie zawsze zmieniają
się według racjonalnych zasad.
W referacie CEBI przedsta-
wiono tabelę cech charaktery-
stycznych dla kultury kapitali-
zmu europejskiego. Ukazuje
ona oprócz scharakteryzowanej
odrębności od kultury amerykań-
skiej wielkie zróżnicowanie cech i
standardów charakterystycznych
dla danych krajów europejskich.
Jak stwierdzono Europejczycy do-
chodzą do wniosku, że ta różnorod-
ność stanowi ich siłę a nie wadę
3
.
Z obrad Konferencji wynika, że
kulturę europejskiego biznesu okre-
śla idea zrównoważonego rozwoju.
Stara się ona pogodzić działalność
gospodarczą z zachowaniem rów-
nowagi ekologicznej i pokoju spo-
łecznego. Przestrzeganie zasad
etycznych w działalności gospodar-
czej ma służyć w realizacji tej idei.
Przyczynia się do tego zarówno
wysunięty przez UE program odpo-
wiedzialności społecznej przedsię-
biorstw, jak i próby budowania pro-
gramów zarządzania etycznego
przez europejskie przedsiębior-
stwa.
MBA 3/2003
MBA 3/2003
12
zalecana bezwzględność w prowa-
dzeniu interesów („handlowanie nie
zna ani przyjaciół ani krewnych”)
uznane mogą być niewątpliwie za
przejaw cech typowo „męskich”.
Dzięki nim, „amerykańskie marze-
nie” utożsamiono z indywidualnym
„radzeniem sobie” i mitem „od pu-
cybuta do milionera”.
W drugiej połowie XIX wieku, mit
ten znalazł swoje literackie uciele-
śnienie w popularnych powieściach
Horatio Algery. Wizje nieograniczo-
nych możliwości, dostępnych dla
każdego pod warunkiem przyjęcia
aktywnej postawy, były przesła-
niem na tyle nośnym, że przekona-
ły do zakupu książek Algery ponad
20 milionów Amerykanów.
Za ojca amerykańskiej przedsię-
biorczości na równi z Franklinem
uważa się Adama Smitha. Treści
zawarte w Bogactwie narodów wy-
warły ogromny wpływ na ekono-
miczne myślenie Amerykanów i
choć zapewne niewielu amerykań-
skich biznesmenów przebrnęło
przez ponad tysiącstronicowe dzie-
ło Smitha, to jednak każdy wie o
działaniu „niewidzialnej ręki rynku”
i świadomy jest tego, że „nie od
przychylności rzeźnika, piwowara
czy piekarza oczekujemy naszego
obiadu, lecz o od ich dbałości o
własny interes” oraz że „zwracamy
się nie do ich humanitarności, lecz
egoizmu i nie mówimy im o na-
szych własnych potrzebach, lecz o
ich korzyściach” (Smith, 1954:21-
22).
Kardynalne zasady „każdy dla
siebie” i „każdy kowalem swego
losu” wciąż obowiązują w świecie
interesów, zaś prawa rynkowe trak-
towane są przez Amerykanów z
namaszczeniem iście religijnym.
Estyma dla wolnorynkowości prze-
jawia się chociażby w organicznej
wręcz niechęci do mieszania się
państwa w sprawy rynku. Choć w
cenie jest dzisiaj różnorodność i
pluralizm, w sprawie wszelkich
aspektów działalności biznesowej
panuje w Ameryce zaskakująca
jednomyślność, określana niekiedy
mianem „market consensusu” (lub
consensusu waszyngtońskiego)
(Frank, 2000:16). Amerykanie, nie-
zależnie od reprezentowanej opcji
politycznej, zdają się zgodnie pod-
pisywać pod słynnym zdaniem Re-
agana, zawartym w przemówieniu
inauguracyjnym z 1981 roku: Go-
vernment is not a solution, govern-
ment is a problem (Rząd nie rozwią-
że problemów, rząd sam jest pro-
blemem). Badania World Value Su-
rvey wskazują, że choć w latach
1981-1990 odsetek Amerykanów
deklarujących poglądy lewicowe
wzrósł z 45 do prawie 55%, to jed-
nocześnie niezmiennie, jedynie nie-
wiele ponad 1% opowiadał się za
państwową własnością w biznesie
i przemyśle (Inglehart, 1997:318).
W latach 30. XIX wieku, Tocqu-
eville zwracał uwagę na nienasyce-
nie, zniecierpliwienie i niepokój,
przenikające egzystencję każdego
Amerykanina. Wszelkie osiągnięcia
przyćmiewała wizja rzeczy jeszcze
niezdobytych (1969: 536). Pod ko-
niec XIX wieku, za sprawą książki
Georga Bearda, temat ten powró-
cił pod hasłem „amerykańskiej ner-
wowości” i neurastenii (Bellah,
1986:117-118). W pracy Bearda
znalazło się znamienne zdanie: „we
wszystkich klasach panuje stały
niepokój i zgryzota – karkołomna
walka o to, kto sięgnie wyżej” (Be-
ard, cyt. za Bellah, 1986: 118).
Nie ulega wątpliwości, że ogrom
przemian społecznych, gospodar-
czych i technologicznych, jakie
miały miejsce od końca XVIII wie-
ku, dokonał głębokich przewarto-
ściowań w kulturze amerykańskiej.
Okres industrializacji, lata Wielkie-
go Kryzysu, powojenna prosperity
i przełomowe obyczajowo lata 60.
i 70. XX wieku – każde z nich na
swój sposób odbiło swoje piętno
również na kulturze biznesu. W
epoce Magnatów-Rabusiów ob-
wieszczono upadek moralności
biznesowej, w czasach powojen-
nych pogrzebano ideał self-made
mana (Mills, Parsons). Obecnie
można odnieść wrażenie, że „mę-
skość”amerykańskiego świata biz-
nesu łagodnieje, robi się uducho-
wiona i empatyczna. Że amerykań-
scy biznesmeni „zdjęli nogę gazu”.
Czy rzeczywiście?
45% dorosłych Amerykanów,
poproszonych o narysowanie ide-
alnej postaci ludzkiej, rysowała
mężczyznę zajętego pracą. Praca
przedstawiana była na rysunkach
jako źródło osiągnięć, sukcesów i
bogactwa (Hofstede, 2001:301).
„Nasza definicja pracy – jakakol-
wiek by nie była - zawsze będzie
bardzo zbliżona do definicji nasze-
go ‘ja’ – pisał Bellah. To, co ‘robi-
my’, przekłada się bezpośrednio na
to, czym ‘jesteśmy’” (1985:66).
Owa wszechobecna zasada one is,
what one does wydaje się stawiać
Amerykanów pod dyktatem ciągłej
aktywności i zaangażowania w
sprawy zawodowe. W badaniach
National Opinion Research Center
(NORC) przeprowadzonych w 1998
roku, 70% respondentów stwierdzi-
ło, że chciałoby pracować nawet
wówczas, gdy niepotrzebne byłyby
im pieniądze (NORC, 2002). Ame-
rykańscy biznesmeni ze zdziwie-
niem patrzą na swych europejskich
kolegów, którzy po osiągnięciu
określonych celów finansowych
odchodzą z biznesu, by korzystać
z życia. „Odchodzenie na emerytu-
rę, gdy się wystarczająco zarobiło,
to dezercja” (Sutton, Harris, Kay-
senn, Tobin, 1956). Dla Ameryka-
nów, status społeczny jest tak sil-
nie łączony z pozycją zawodową,
że brak pracy oznacza często cał-
kowitą utratę identyfikacji. I jakkol-
wiek nie należy pomniejszać tu
względów czysto merkantylnych,
wydaje się, że równie silną, o ile nie
silniejszą rolę, odgrywa w tym
względzie kulturowy wymóg „pra-
cowania”. Słowo do (robić) zdaje
się być drugim najczęściej używa-
nym przez Amerykanów słowem
(po zaimku I): getting things done,
one doer is worth a hundred dre-
amers, how are you doing?, I’m
doing fine. Wszyscy bohaterowie
amerykańskiej kultury to ludzie czy-
nu, ludzie aktywni. Wśród siedmiu
najistotniejszych cech, koniecz-
nych do stania się Amerykaninem,
Michael Novak wymienia egoizm
(trzeba się „nauczyć, że nie ma nic
złego w tym, jeśli myśli się wyłącz-
nie o sobie i dąży wyłącznie do
tego, czego się chce, i jeśli pusz-
cza się wodze zachłanności i am-
bicji, że wtedy wszystko jest w po-
rządku”), samowystarczalność i
„nerwową” aktywność (1985: 137).
Z badań National Study of the
Changing Workforce (NSCW) prze-
prowadzonych przez Families and
Work Institute w 1997 roku, wynika,
że w porównaniu z rokiem 1977 (do
porównania wykorzystano dane z
badań Quality of Employment Su-
rvey przeprowadzonych w 1977
53
Dwunastoletni okres transforma-
cji dowiódł, nieraz boleśnie, słusz-
ności tezy, że aktywność mene-
dżerska, wykorzystująca działanie
mechanizmów rynkowych musi być
wspierana przez korygujące od-
działywanie „niewidzialnej ręki”,
którą stanowi kultura biznesu. To
ona określa dopuszczalne sposo-
by osiągania zysku oraz akcepto-
walne drogi sukcesu firmowego i
zawodowego.
Na naszym kontynencie został
ukształtowany i stale jest ulepsza-
ny pewien, określony kulturowo,
system wartości oraz uznany sto-
pień odpowiedzialności za podej-
mowane decyzje gospodarcze.
W dobie rozszerzenia Unii Euro-
pejskiej warto zwrócić uwagę na
specyficzny, charakterystyczny dla
Europy, sposób uprawiania bizne-
su.
Temu zagadnieniu poświęcona
była Konferencja zorganizowana 4
grudnia 2002 w WSPiZ. Stanowiła
ona już trzecią z corocznych, ogól-
nopolskich Konferencji organizo-
wanych przez Centrum Etyki Bizne-
su (IFiS PAN i WSPiZ).
Mogliśmy na niej spotkać zarów-
no nauczycieli akademickich i stu-
dentów, i reprezentantów świata
biznesu. W jej trakcie po raz pierw-
szy wykorzystaliśmy połączenia in-
ternetowe ukazujące strony www
uczestników Konferencji. Więk-
szość komputerowych prezentacji
była od razu dostępna na stronie
CEBI pod adresem: www.cebi.pl.
Konferencja nabrała tempa od
samego początku. Powitalne zaga-
jenia Wojciecha Gasparskiego, Pio-
tra Nowiny-Konopki i Rektora An-
drzeja Koźmińskiego okazały się
krótkimi wprowadzeniami, trafiają-
cymi w sedno problematyki podej-
mowanej na konferencji.
Dyrektor CEBI podkreślił, że tyl-
ko dzięki przestrzeganiu norm i
standardów etyki i odpowiedzialno-
ści społecznej biznesu, można zre-
alizować podstawowy cel gospoda-
rowania, jakim jest pomnażanie
dobra wspólnego. Trzecie „E”,
oznaczające etyczność zachowań
jest nie mniej ważne niż oba pozo-
stałe „E” (efektywność i ekono-
miczność), charakteryzujące dzia-
łania gospodarcze. Jak stwierdził
Prof. W. Gasparski, tylko działal-
ność gospodarcza, oparta na teo-
rii ekonomii uwzględniającej kon-
tekst środowiska naturalnego, czyli
związana z ekologią oraz ufundo-
wana na społecznym przyzwoleniu,
stanowi w najogólniejszym ujęciu
europejski standard, na którym
stopniowo fundowane są normy
zachowań w biznesie
1
.
Rektor Kolegium Europejskiego
w Natolinie, Piotr Nowina Konopka,
zwrócił uwagę na pozytywną rolę
ustawodawstwa europejskiego,
którego obligatoryjne wprowadze-
nie przyczyni się do przyjęcia i za-
akceptowania reguł wzmacniają-
cych poszanowanie prawa i zasad
etycznych. Dzięki temu zrealizuje
się w życiu gospodarczym „wol-
ność do” której częścią jest, we-
dług Rektora, aktywne przyjęcie
wymogów odpowiedzialności spo-
łecznej przedsiębiorstw.
Prof. Jacek Sójka, zabierający
głos w imieniu Europejskiej Sieci
Etyki Biznesu i Polskiego Stowarzy-
szenia EBEN Polska zauważył, że
etyka biznesu przedstawia określo-
ne standardy zachowania, które
obowiązują na wspólnym rynku
europejskim.
Rektor Andrzej Koźmiński ukazał
pięć mitów jakie narosły wokół ety-
ki biznesu. Twierdzi się, że:
1. zajmowanie się etyką biznesu
ma odwrócić uwagę od rzeczy-
wistych praktyk biznesu,
2. moralność gospodarcza ma
charakter lokalny i niemożliwe
jest tworzenie uniwersalnych
standardów etycznego postępo-
wania,
3. zachowania etyczne w biznesie
zmniejszają jego efektywność,
4. w porównaniu z Unią Europej-
ską w krajach postsocjalistycz-
nych skłonność do etycznych
zachowań jest bardzo niska,
5. etyka biznesu to domena mora-
listów, duchownych i humani-
stów, a nie ludzi biznesu.
Rozpoczynając od obalania tych
mitów należy, według Rektora,
stworzyć wspólny system etyczny
umożliwiający funkcjonowanie roz-
szerzonej, Unii Europejskiej.
W wystąpieniach uczestników
Konferencji dominowały trzy grupy
zagadnień:
• rozważania wokół europejskiej
specyfiki uprawiania biznesu,
• prezentacja przyjmowanych
standardów etyki i odpowie-
dzialności społecznej biznesu,
• analiza konkretnych realizacji
etycznego zarządzania w pol-
skich firmach.
Czy rzeczywiście mamy do czy-
nienia z specyficznie europejskim
sposobem uprawiania biznesu? Na
ile wypływa on i odpowiada kultu-
rze charakterystycznej dla naszego
kontynentu? Czy i w czym miałby
się różnić od innych? Czy prowa-
dzi on do budowy odrębnych stra-
tegii regionalnych? Czy i jak wpły-
wa to na zdolności konkurencyjne
Unii Europejskiej? Oto pytania, na
które starano się odpowiedzieć w
pierwszych referatach wprowadza-
jących.
Zarówno z analizy społecznej
nauki Kościoła prof. Anieli Dylus z
Uniwersytetu im. Kard. S. Wyszyń-
skiego, jak i analizy „60 zasad
etycznych Encykliki Centessimus
Annus”, dokonanej przez Jerzego
A. Donarskiego wynika, że Kościół
Grzegorz Szulczewski
Kształtowanie europejskiej
kultury biznesu
MBA 3/2003
MBA 3/2003
13
roku przez U.S. Department of La-
bor), praca w sferze biznesu stała
się bardziej absorbująca i wymaga
większego poświęcenia i zaanga-
żowania ze strony pracowników.
Pracuje się dziś dłużej, spełniać
trzeba coraz wyższe wymagania, a
utrzymanie stanowiska jest trud-
niejsze niż kiedyś. Tym samym,
coraz ciężej jest zachować równo-
wagę pomiędzy pracą zawodową a
życiem osobistym. Zarówno męż-
czyźni, jak i kobiety mają dziś mniej
czasu na sprawy osobiste – całą ich
energię pochłania praca i obowiąz-
ki domowe.
Średnia długość dnia pracy wy-
nosi dziś 9,6 godzin, tygodniowo
pracuje się około 50 godzin a od-
poczywa - 20 godzin . W 1973 roku
tydzień pracy wynosił średnio 41
godzin – odpoczywano 26 godzin
tygodniowo (www.pollingreport.com/
workplay.htm, z 27 sierpnia 2002). Jak
komentuje Putnam, nawiązując do
dychotomii Veblena, „klasa pracu-
jąca” pracuje dziś mniej, zaś „kla-
sa próżniacza” mniej próżnuje
(2000: 191). Z danych Economic
Policy Institute za okres 1979-1998
wynika, że w grupie krajów rozwi-
niętych Stany Zjednoczone są pań-
stwem, w którym średnia ilość go-
dzin pracy w roku jest najwyższa i
jednocześnie, praktycznie jedynym
krajem, w którym pracuje się coraz
więcej. Wszystkie pozostałe pań-
stwa (z wyjątkiem Szwecji, ale tam
pracuje się nadal najmniej), odno-
towały znaczący spadek ilości go-
dzin pracy (Mishel, Bernstein,
Schmitt, 2001:400,403). Długi dzień
pracy stał się częścią kultury biz-
nesu. W badaniach przeprowadzo-
nych przez Knopf, 44% responden-
tów stwierdziło, że praca po więcej
niż osiem godzin dziennie świad-
czy o tym, że jest się dobrym pra-
cownikiem (Knopf, 2001). Tradycyj-
ne myślenie kategoriami up or out
(awans lub zwolnienie) sprawia, że
pracownicy podlegają stałej presji
parcia do przodu i podejmowania
nowych wyzwań. Zachowania rytu-
alne, o których pisał Merton (1982:
213), polegające na wycofaniu się z
wyścigu (czy to w imię kontestacji
czy też, jak w przypadku wielu ro-
dziców, w imię większego poświę-
cenia się życiu rodzinnemu) i celo-
wym zaniżaniu własnych aspiracji
oznaczają w zasadzie koniec karie-
ry. Wymóg dążenia do awansu jest
tak głęboko zakorzeniony kulturo-
wo, że o ile chce się zachować swój
status, nie można pozwolić sobie
nawet chwilowo na zaniżenie aspi-
racji. Jeden z respondentów w ba-
daniach Knopf ujął to w następują-
cy sposób: „Jeśli zaczniesz być
postrzegany jako osoba, której nie
zależy na awansie, to koniec z two-
ją karierą. Nie będziesz dostawać
atrakcyjnych ofert, nie otrzymasz
dodatkowej pracy” (2001:159).
Wydaje się, że niewiele uległo
zmianie od końca lat 50., gdy w
podobnym duchu tyle, że o ówcze-
snym ideale „człowieka organiza-
cji”, wypowiadał się Galbraith: „ty-
powy pracownik (..) pnie się w
górę, prześcigając w awansach
kolegów. Jego szanse na awans
musiałyby zmaleć, gdyby go podej-
rzewano, że miga się w pracy (..)
Oczekuje się po nim, że będzie
dawał z siebie wszystko korporacji
i zwykle tak robi”(1973:68).
W tym kontekście nietrudno o
silną stygmatyzację pracy w niepeł-
nym wymiarze godzin, która w
przeważającej ilości przypadków
dotyczy kobiet. Pełnoetatowi pra-
cownicy oceniają na ogół wyniki
pracy „półetatowców” jako mniej
zadawalające, mimo iż obiektywne
oceny tego nie potwierdzają. Bada-
nia Business Work-Life Study
(BWLS) przeprowadzone w 1998
roku przez Families and Work Insti-
tute wskazują, że spośród ankieto-
wanych firm oferujących pracę w
niepełnym wymiarze godzin lub
elastyczne godziny pracy, zaledwie
18% uważa, że koszty wprowadze-
nia takich udogodnień przewyższa-
ją korzyści, 36% nie zauważa róż-
nicy, zaś 46% uznaje, że korzyści
są większe od kosztów. Mówi się
dziś o formalnej dostępności fami-
ly-friendly policies w biznesie i o
jednoczesnym nieformalnym na-
piętnowaniu tych, którzy z takich
programów korzystają. Przykładem
mogą być tzw. mommy tracks, czy-
li specjalne ścieżki kariery dla ma-
tek, które najkrócej można opisać
jako dawanie kobietom wyboru w
postaci: albo macierzyństwo, albo
możliwości awansu (Knopf, 2001).
Dotykamy tu kwestii społecznie
akceptowanego podziału ról płci i
traktowania problemu zachowania
równowagi pomiędzy pracą zawo-
dową a obowiązkami rodzinnymi
jako wyłącznej domeny kobiet.
Sama nazwa mommy track sugeru-
je wyraźnie, że w oczekiwaniach
społecznych, obowiązki związane
z wychowywaniem dzieci spoczy-
wać powinny na matce, a nie –
choćby po części – na ojcu. Męż-
czyzna biorący zwolnienie na opie-
kę nad dzieckiem, bądź też korzy-
stający z przysługującego mu urlo-
pu rodzicielskiego postrzegany jest
nadal - podobnie, choć jeszcze sil-
niej niż w przypadku niepełnoeta-
towców - jako pracownik niepoważ-
ny i obojętny na sprawy firmy. Ge-
neralnie, korzystanie z wszelkich
elastycznych i niepełnowymiaro-
wych form zatrudnienia, które po-
zwalają łączyć obowiązki domowe
z zawodowymi, traktowane jest
jako brak zaangażowania ze stro-
ny pracowników i skazuje ich na
pozycję pracowników gorszej kate-
gorii. Presja ze strony środowisk
kobiecych i zachodzące przemia-
ny obyczajowe sprawiają, że w ofi-
cjalnych deklaracjach amerykań-
skiego świata biznesu wiele mówi
się o programach zatrudnienia
umożliwiających godzenie pracy z
obowiązkami życia rodzinnego,
jednak w praktyce za tą politycznie
poprawną fasadą utrzymywane są
praktyki kultywujące tradycyjny
podział na tych, którzy karierę ro-
bią i na tych, którzy nie robią jej w
ogóle. Widać dziś wyraźnie, że ko-
rzystanie z programów prorodzin-
nych, które tworzone były z myślą
o wyrównaniu szans obu płci i
umożliwieniu pogodzenia obowiąz-
ków zawodowych z obowiązkami
rodzinnymi, oznacza tak naprawdę
rezygnację z możliwości dalszego
rozwoju zawodowego. Oczekiwa-
nia wobec pracowników oraz ich
ocena (nie tylko przez przełożo-
nych, ale i przez współpracowni-
ków!) formułowane są w większo-
ści przypadków w typowo „mę-
skich” kategoriach, co sprawia, że
wciąż nagradzani są ci, którzy pod-
porządkowują życie rodzinne i
sprawy osobiste pracy i karierze.
Wprowadzanie nowych rozwiązań
formalnych napotyka na silną ba-
rierę kultury biznesu, która gratyfi-
kuje tych, którzy działają zgodnie
z typowo „męskimi” regułami gry.
Wspomniane już wcześniej badania
NSCW, wykazały jednoznacznie, że
czynniki kulturowe postrzegane są
52
skiej Unii Walutowej tendencja do
stosowania deflacyjnej polityki na-
rodowej nie jest równoznaczna ze
skazaniem zjednoczonej Europy na
wolny wzrost czy stagnację docho-
du narodowego. Gdyby tak było,
idea integracji monetarnej w obec-
nym kształcie nigdy nie przekształ-
ciłaby się w decyzję polityczną.
Podporządkowanie się makroeko-
nomicznej dyscyplinie narzuconej
międzynarodowym traktatem z
Maastricht stwarza większe szanse
na przyciągnięcie kapitału z innych
stron świata, co może się wiązać z
podwyższeniem poziomu nakła-
dów na inwestycje produkcyjne i
uruchomieniem efektywniejszych
dostosowań po stronie podaży,
czyli w wyniku decyzji producen-
tów. Nie takie dostosowania jednak
interesują nas w tym artykule.
Z uwagi na zarządzanie popy-
tem, z powyższych rozważań wy-
nika wniosek, że podjęcie wyzwa-
nia i sięgnięcie po szanse, jakie
stwarza globalizacja rynku kapita-
łowego, jest równoznaczne z pro-
wadzeniem takiej samej jedno-
stronnej polityki makroekonomicz-
nej bez względu na to, czy chodzi
o pojedynczy kraj, czy o zintegro-
wany gospodarczo region. Obec-
nie polityka gospodarcza w otwar-
tych gospodarkach, zarówno wyso-
ko rozwiniętych, jak i „doganiają-
cych”, znajduje się pod wpływem
preferencji międzynarodowego ka-
pitału i międzynarodowych ukła-
dów, zawartych w ramach Unii Eu-
ropejskiej oraz innych regionalnych
organizacji. Dla rządzących ozna-
cza to przede wszystkim mniejsze
niż w przeszłości pole wyboru i
manewru, dla ludzi biznesu - wnio-
sek, że muszą się liczyć z trwałą
tendencją do hamowania popytu
krajowego. W ten sposób zbliżamy
się do końca artykułu, gdyż celem
tych rozważań nie jest ustalenie,
czy to dobrze, czy źle. Restrykcyj-
na polityka po stronie popytu koja-
rzy się ekonomistom wychowanym
na Keynesie z hamowaniem wzro-
stu gospodarczego, które może
przerodzić się w recesję, co nie jest
pożądane ani przez polityków, ani
przez przedsiębiorców, ani przez
konsumentów. Z drugiej strony,
dostosowania zgodne z preferen-
cjami międzynarodowego kapitału
prowadzą do niższej inflacji, niż-
szych podatków, stabilizacji kursu
walutowego, które wydają się atrak-
cyjne, jeżeli nie dla polityków, to dla
większości społeczeństwa. Ekono-
miści liberalni argumentują, że
taka polityka po stronie podaży
może uruchomić czynniki sprzy-
jające wzrostowi gospodarki.
Strona podaży nie była jednak
przedmiotem tych rozważań, i
niech tak pozostanie. Pozostaw-
my też innym dyskusję warto-
ściującą. Poprzestańmy na kon-
statacji, że w dobie międzynaro-
dowej integracji rynków krajo-
wych i globalizacji rynku kapita-
łowego, narodowa polityka ma-
kroekonomiczna jest mniej auto-
nomiczna niż w przeszłości. De-
flacyjne przegięcie (deflationary
bias) wydaje się trwałe, bez
względu na deklaracje polityków
zabiegających o głosy wyborców
i bez związku z wynikami kolej-
nych demokratycznych wybo-
rów.
1
Druga część odpowiedzi powinna wska-
zywać na mniej pozytywną stronę globa-
lizacji rynku kapitałowego – na ryzyko
kryzysu finansowego, które jak się wy-
daje, wzrasta, jeśli kraj prowadzi ekspan-
sywną politykę makroekonomiczną w
celu pobudzenia wzrostu gospodarki. Zgod-
nie z tytułem niniejszego artykułu chcę się
jednak skupić na konkurowaniu o zagranicz-
ny kapitał.
2
Stwierdzenie to oznacza tylko tyle, że rzą-
dy krajów konkurujących, które chcą spro-
stać oczekiwaniom międzynarodowego ka-
pitału, powinny dążyć do tak określonych
dostosowań w polityce makroekonomicz-
nej, co nie oznacza, że nie podlegają one
również innym determinantom i realiom –
ekonomicznym i politycznym, czego osta-
tecznym rezultatem może być nawet wzrost
udziału wydatków rządowych w produkcie
krajowym.
3
Nie będę rozwijać argumentu, że zobowią-
zanie do używania wspólnej, regionalnej
waluty wydaje się obecnie najbardziej sku-
tecznym sposobem obrony przed atakami
spekulacyjnymi. Jest to temat godny od-
dzielnego artykułu.
4
Można polemizować z tym stanowiskiem
eurooptymistów, wykazując na przykładzie
inflacji, że nie doceniają oni, jak bardzo kra-
je Unii się od siebie różnią. Władze mone-
tarne Eurolandu troszczą się o poziom sto-
py procentowej, który z definicji ma być ten
sam dla każdego kraju członkowskiego.
Jednak rzeczywiste stopy inflacji są w kra-
jach członkowskich różne. Dlatego w kra-
jach o względnie wysokiej inflacji realne sto-
py procentowe są względnie niskie i polity-
ka monetarna jest faktycznie bardziej eks-
pansywna niż w krajach o względnie niskiej
inflacji. Inaczej mówiąc, w krajach o stosun-
kowo wysokiej inflacji polityka monetarna
jest bardziej pro-inflacyjna, w przeciwień-
stwie do sytuacji w krajach o stosunkowo
niskiej inflacji.
MBA 3/2003
MBA 3/2003
14
przez pracowników jako jedna z za-
sadniczych przeszkód przy chęci
(czy też konieczności) pogodzenia
kariery zawodowej z obowiązkami
rodzinnymi.
W większości firm biznesowych
w Ameryce pokutuje nadal przeko-
nanie, że dobry pracownik to taki,
który pracuje w pełnym wymiarze
godzin, nie bierze zwolnień, jest w
pełni dyspozycyjny i chętnie korzy-
sta z możliwości pracy po godzi-
nach (Gerson i Jacobs, 2001). Ze
wspomnianych wcześniej badań
NORC wynika, że w 1998 roku 40%
amerykańskich pracowników nie
opuściło ani jednego dnia pracy,
zaś 50% opuściło zaledwie od jed-
nego do pięciu dni pracy (NORC,
2002). Tylko 50% pracujących ro-
dziców ma możliwość wzięcia wol-
nych dni na opiekę nad chorym
dzieckiem bez utraty wynagrodze-
nia lub utraty urlopu (Family and
Work Institute, 1997). Z kolei, w aż
67% firm oferujących pracę w nie-
pełnym wymiarze godzin nie za-
pewnia się „półetatowcom” świad-
czeń zdrowotnych (Family and
Work Institute, 1998).
Mówi się dziś coraz więcej o zja-
wisku „wypalania się” menedżerów.
Przyczyn tego zjawiska upatruje się
między innymi w zbyt dużym tem-
pie pracy, zbyt długim dniu pracy
(niektórzy pracują po 18 godzin
dziennie) i... w konieczności zarzą-
dzania nieszczęśliwymi pracowni-
kami (Levinson, 1996). Dwudziesto-
letnie badania grupy menedżerów
średniego szczebla - w większości
są to dzisiaj czterdziestoparolatko-
wie bez szczególnych perspektyw
awansu – wskazują, że są to osoby
mające nieudane małżeństwa,
ograniczające swoje zainteresowa-
nia do wąskiego obszaru własnej
pracy i obojętne na losy innych lu-
dzi. Osoby te, wbrew okazywanej
na zewnątrz otwartości, nie zawie-
rają przyjaźni i są wrogo nastawio-
ne do otoczenia. Są również mało
elastyczne i mają słaby kontakt ze
swoimi dziećmi. Znamienne jest, że
gdy w 1981 roku Levinson pisał
swój oryginalny tekst o zjawisku
wypalania się dotykającym mene-
dżerów, radził przełożonym, by na-
wiązywali silniejsze więzy z pracow-
nikami, dziś zaś nakłania każdego
z menedżerów do wypracowania
“strategii wycofywania się”. Ma ona
polegać na opracowaniu szeregu
alternatywnych rozwiązań na wypa-
dek niepowodzenia lub zwolnienia.
Jak to określa Levinson, żyjemy
dziś w czasach całkowitego pole-
gania na samym sobie (total self-
reliance).
Profesjonalizm i sukces
mają płeć
Kulturowe cechy męskości-ko-
biecości definiują w biznesie za-
równo pojęcie sukcesu, jak i profe-
sjonalizmu. W biznesie amerykań-
skim, cechy kojarzone tradycyjnie
z męskością, czyli takie jak aser-
tywność, nastawienie na konkuro-
wanie z innymi czy dążenie do suk-
cesu materialnego, znajdują swoje
odzwierciedlenie we wzorcach oso-
bowościowych menedżera, wzor-
cach życia zawodowego oraz w
znaczeniach przypisywanych prze-
strzeni organizacyjnej, czasowi i
ciału (wraz z jego seksualnością).
Kulturowe cechy męskie uwypuklo-
ne są niejednokrotnie przez współ-
występowanie w kulturze amery-
kańskiej takich cech jak wąski kon-
tekst, nastawienie na działanie,
wewnątrzsterowność czy sekwen-
cyjne podejście do czasu.
Sukces
Kultura amerykańska to kultura
sukcesu. Sukces musi być indywi-
dualny, widoczny i mierzalny. Utoż-
samianie sukcesu z korzyściami
materialnymi jest w Ameryce silniej-
sze niż w innych krajach. Sukces,
który nie ma przełożenia finanso-
wego nie jest prawdziwym sukce-
sem. „...Ludzie interesu, jak i całe
społeczeństwo nie mają cierpliwo-
ści dla tych, którym wciąż brakuje
pieniędzy. Ostatecznie liczy się suk-
ces i to on uzasadnia dążenie do
celu i nadaje pracy wartość” (Jac-
kall, 1997:151). Na stronach inter-
netowych Federal Reserve Board
(Fed) (www.federalreserve.gov/pu-
blications.htm), głównej i najważ-
niejszej instytucji ekonomicznej
Stanów Zjednoczonych znajduje
się witryna Smart Up! poświęcona
edukacji ekonomicznej młodych
ludzi. We wstępie czytamy, że każ-
dy może decydować o tym, jak bę-
dzie żył, choć musi mieć świado-
mość, że za „wymarzone życie”
(dream life) będzie musiał... zapła-
cić. Odwiedzający tę stronę mogą
poddać się testowi, którego wyniki
wskażą im wybór odpowiedniej ka-
riery zawodowej. Pytania w teście
dotyczą wyłącznie chęci posiada-
nia i korzystania z różnych dóbr
materialnych (samochód, dom
itp.). Styl i jakość życia utożsamio-
ne są jednoznacznie z indywidual-
nym zaspokajaniem potrzeb kon-
sumpcyjnych. Wycena „wymarzo-
nego życia” ma wskazać zawody i
stanowiska, które będą mogły za-
pewnić poziom dochodów odpo-
wiedni do zadeklarowanych po-
trzeb konsumpcyjnych.
Większe niż gdzie indziej na
świecie fascynacja osiągnięciami
materialnymi i ich akceptacja tłu-
maczone są dziś wpływami etyki
protestanckiej i typową przez wie-
ki dla Ameryki obfitością zasobów.
Powodzenie podejmowanych przed-
sięwzięć oznaczało czerpanie wy-
miernych korzyści i nie wiązało się
zazwyczaj z pozbawianiem innych
szansy sukcesu. Dlatego też w
myśleniu Amerykanów bardzo sil-
nie zakorzenione jest pozytywne
myślenie o tych, którym się udało,
gdyż ci którzy doznali porażki za-
pewne nie dość się starali. Znakiem
czasu jest fakt, że nie wspomina się
już o powołaniu (calling) do służe-
nia Bogu i wspólnocie, czy o byciu
wybranym. Przed wiekami ciężka
praca i osiągnięcia były oznaką
powołania jednostki do realizacji
zamiarów bożych, teraz zaś mówi
się: a rich person cannot be com-
pletely bad – or else the person
would not be rich (Stewart, Bennett,
1991:82).
Namiętność do dobrobytu nie
jest w Ameryce namiętnością jedy-
ną, lecz powszechną, i nawet jeśli
nie u wszystkich się jednakowo
objawia, żywią ją wszyscy. Umysł
Amerykanów bez reszty pochłania-
ją zabiegi zmierzające do zaspoko-
jenia wszystkich potrzeb ciała i
wprowadzanie drobnych udogod-
nień życiowych (...) Zamiłowanie do
dobrobytu stało się upodobaniem
ogólnonarodowym i dominującym;
w tym kierunku bowiem płynie wiel-
ki nurt namiętności, porywając ze
sobą wszystko (Tocqueville, 1976:
354-355).
Od dzieciństwa Amerykanie sty-
51
nienie lokalnych więzi gospodar-
czych nie zwiększa izolacji bloku
względem reszty świata.
Dla podjętego tematu istotne jest
stwierdzenie, że jednolity pieniądz
i wspólna polityka monetarna w re-
gionie, stanowią znaczną przewa-
gę konkurencyjną w międzynaro-
dowej walce o zagraniczny kapitał
3
.
Obszar Europy, gdzie towary i ka-
pitał przepływają swobodnie, ze
wspólną walutą i wspólną polityką
monetarną, z częściowo ujednoli-
conymi przepisami, ma duże szan-
se, aby wygrać współzawodnictwo
o inwestycje zagraniczne z wielkim
i jak dotąd najbardziej atrakcyjnym
rynkiem Stanów Zjednoczonych
Ameryki. Istotnie, europejski plan
– w takiej formie, w jakiej został
wprowadzony w życie – przypomi-
na „Stany Zjednoczone Europy”.
Zastępowanie jedenastu jednostek
pieniężnych jednym euro, to taki
sam proces, jak zastąpienie 13 jed-
nostek pieniężnych północno-ame-
rykańskich kolonii dolarem USA. W
roku 1792 dolar był fabrycznie
nową jednostką, tak jak euro w
roku 1999. Fakt, że stany USA nie
prowadziły własnej polityki mone-
tarnej i kursowej, przyczynił się do
wzrostu zjednoczonej gospodarki.
Podobnie jak Amerykanie dwa stu-
lecia wcześniej, teraz Europejczy-
cy doszli do wniosku, że unia mo-
netarna będzie miała pewną istot-
ną przewagę, nawet jeśli wymaga
przekazania części władzy narodo-
wych banków centralnych na rzecz
Europejskiego Banku Centralnego.
„Zjednoczone Stany Europy”, z
własną walutą akceptowaną na ca-
łym świecie i zintegrowanym ryn-
kiem ponad 200 milionów ludzi,
mają większe możliwości korzysta-
nia z oszczędności zagranicznych
(w formie kredytu i inwestycji), w
celu finansowania wzrostu gospo-
darczego oraz deficytów fiskalnych
i zewnętrznych, ponieważ lepiej
spełniają oczekiwania zagraniczne-
go kapitału. Po pierwsze, wspólna
waluta radykalnie ogranicza ryzy-
ko zmiany kursu. Ponieważ polity-
ka kursowa została wyłączona z
kompetencji polityków, mniejsze
jest prawdopodobieństwo rządo-
wej ingerencji w przepływy towaro-
we i kapitałowe. Z chwilą wprowa-
dzenia wspólnej waluty, możliwości
spekulacyjnej gry na dewaluację
zostają wyeliminowane. Inaczej niż
to było w przeszłości, kiedy nawet
w Europejskim Systemie Waluto-
wym gospodarki zachodnioeuro-
pejskie ponosiły ryzyko nagłych
zmian kursowych w następstwie
ataku spekulacyjnego, wraz z ne-
gatywnymi konsekwencjami dla
długoterminowych inwestycji i han-
dlu międzynarodowego.
Po drugie, transakcje w jednoli-
tym obszarze walutowym wiążą się
z niższymi kosztami. Swego rodza-
ju koszty transakcji stanowi koszt
wymiany walut, który może urosnąć
do znacznych rozmiarów, kiedy
poszczególne składniki do produk-
cji pochodzą z różnych krajów. Li-
kwidacja kursów walutowych w
następstwie rezygnacji z walut na-
rodowych, a także ujednolicone
przepisy na całym obszarze Unii,
oznaczają wyzbycie się niektórych
kosztów, związanych z transakcja-
mi handlowymi i nie tylko, oraz po-
zwalają spodziewać się zwiększo-
nego napływu kapitału do Eurolan-
du.
Po trzecie, kraje członkowskie
unii walutowej mają większe szan-
se utrzymania inflacji na niższym
poziomie. Wspólna polityka mone-
tarna powinna przyczynić się do
wyrównania stóp inflacji w krajach
Eurolandu, analogicznie do skut-
ków narodowej polityki monetarnej
dla regionów kraju. I jeżeli tylko
Europejski Bank Centralny będzie
w stanie oprzeć się naciskom poli-
tycznym, poziom inflacji powinien
spadać
4
.
Drugą stroną medalu są wyma-
gania, które musi spełnić kraj, aby
skorzystać z dobrodziejstw wspól-
nej waluty. Europejska Unia Walu-
towa, konkurując o zagraniczny
kapitał, wymaga stosowania na
szczeblu regionalnym deflacyjnej
polityki makroekonomicznej, analo-
gicznej do tej o której była mowa
wyżej w odniesieniu do poszcze-
gólnych krajów biorących udział we
współzawodnictwie. Praktycznie
kraje, które przyłączyły się do Eu-
rolandu, mogą zrobić bardzo nie-
wiele na rzecz pobudzenia własnej
gospodarki. Kiedy kraj staje się
członkiem Unii, przekazuje władzę
stanowienia krótkoterminowych
stóp procentowych niezależnemu
Europejskiemu Bankowi Centralne-
mu. Oznacza to, że rząd nie może
już więcej wywierać nieformalnej
presji, aby podaż pieniądza (lub
kredytu krajowego) została zwięk-
szona lub aby stopy procentowe
zostały obniżone. Natomiast eks-
pansywna polityka fiskalna bezpo-
średnio rodzi dla kraju członkow-
skiego dodatkowy koszt. Zgodnie
z postanowieniami traktatu z Ma-
astricht, jeśli deficyt budżetowy w
kraju członkowskim przekroczy
wartość 3% PKB, rząd tego kraju
płaci karę w postaci zamrożenia
środków. Sankcja nie jest stosowa-
na tylko w przypadku, gdy względ-
nemu wzrostowi deficytu budżeto-
wego towarzyszy znaczny (co naj-
mniej 2-procentowy) spadek tem-
pa wzrostu, co przy obecnej śred-
niej stopie wzrostu w krajach Euro-
landu (około 2 proc.), dotyczy tyl-
ko krajów znajdujących się w sta-
gnacji. Porozumienie z Amsterda-
mu o dążeniu do zrównoważonych
budżetów, wzmacnia to ogranicze-
nie. Tak więc przyjęte reguły koor-
dynacji polityki makroekonomicz-
nej sprawiają, że kraje członkow-
skie nie mają już swobody stoso-
wania ekspansywnej polityki, czy to
pieniężnej, czy to fiskalnej w razie,
gdy uznają, że pojawia się potrze-
ba pobudzenia gospodarki za po-
mocą zwiększonego popytu. Nie
mogą również posłużyć się dewa-
luacją z powodu nałożonego umo-
wą z Maastricht wymogu stałego
kursu walutowego w przejściowym
dwuletnim okresie i, tym bardziej
później, po wyeliminowaniu naro-
dowej waluty. Oznacza to wyrze-
czenie się stosunkowo łatwego
sposobu poprawy w krótkim cza-
sie międzynarodowej konkurencyj-
ności rodzimej produkcji i pobu-
dzenia zagranicznego popytu; za-
miast tego oczekuje się działań
skłaniających do dostosowań po
stronie podaży (patrz tabela 2).
W ostatecznym rachunku, w za-
mian za korzyści z używania moc-
nej i powszechnie akceptowanej
waluty, kraje zintegrowane w Euro-
landzie i kraje kandydujące, w naj-
bliższej przyszłości muszą pogo-
dzić się z utratą autonomii w zarzą-
dzaniu łącznym popytem. Układy
dotyczące unii monetarnej ukierun-
kowują politykę makroekonomicz-
ną krajów członkowskich ku hamo-
waniu wzrostu popytu, co w dobie
globalizacji jest ceną przyciągnię-
cia zagranicznego kapitału. Spro-
wokowana instytucjami Europej-
MBA 3/2003
MBA 3/2003
15
mulowani są przez środowiska wy-
chowawcze do konkurowania z in-
nymi i bycia najlepszymi. Ambicje
nakierowane na osiąganie wymier-
nych materialnych sukcesów po-
strzegane są jako cechy pozytyw-
ne. Otwarcie współzawodniczy się
z innymi uczniami, walcząc o jak
najlepsze oceny w szkole. Obowią-
zuje norma bycia najlepszym - naj-
lepszym uczniem, najlepszym stu-
dentem i najlepszym pracowni-
kiem. Kariera zawodowa jest plano-
wana relatywnie wcześnie i układa-
na, podobnie jak CV, pod kątem
atrakcyjnych ofert na rynku pracy.
Rodzice i nauczyciele stymulują w
dzieciach poczucie własnej warto-
ści, często kosztem obiektywnej
oceny. Jak pisze Hofstede, w spo-
łeczeństwie amerykańskim obowią-
zuje norma dowartościowywania
jednostki. Prowadzi to z jednej stro-
ny do sytuacji, w której każdy bar-
dzo poważnie traktuje swoje pro-
blemy i kompetencje, z drugiej jed-
nak przecenia w dużym stopniu
swoje rzeczywiste możliwości. W
wielu międzynarodowych bada-
niach przeprowadzonych na gru-
pach uczniów i studentów, Amery-
kanie zawsze oceniali siebie sa-
mych i swoje umiejętności dużo
wyżej niż wskazywałyby na to wy-
niki testów (Hofstede, 2001:303-
304). Z badań International Mana-
gement (Arbose, 1980) wynika, że
ponad połowa amerykańskich me-
nedżerów zatrudnionych w firmach
deklaruje, że ich celem jest obję-
cie stanowiska dyrektora naczelne-
go.
Słowo „agresywność” ma w ję-
zyku angielskim wydźwięk pozy-
tywny. Agresywny pracownik, agre-
sywny sprzedawca, agresywna
kampania reklamowa, agresywny
kandydat do pracy brzmią jak su-
perlatywy. W innych, bardziej ko-
biecych kulturach wydają się być
groźne, żenujące lub śmieszne. W
polskich kręgach biznesowych owa
agresywna terminologia przejęta
została na fali fascynacji amerykań-
skim biznesem, a i z braku wła-
snych wzorców. Ciekawe byłoby
zbadanie uwarunkowań kulturo-
wych przejęcia owej retoryki. Wie-
le wskazywać może na podobny do
amerykańskiego czynnik męskości.
Merton zwracał uwagę, że „kul-
tura (amerykańska) zaleca przyję-
cie trzech zasad: pierwsza - wszy-
scy winni zdążać do tych samych,
istotnych celów, gdyż są one do-
stępne dla wszystkich, druga -
obecne, widoczne niepowodzenie
jest tylko przystankiem na drodze
do ostatecznego sukcesu, i trzecia
- autentyczną porażką jest wyłącz-
nie ograniczenie lub wyzbycie się
ambicji” (Merton, 1982: 202). Tak
silna kulturowa presja na odnosze-
nie sukcesu i jednoczesne utożsa-
mianie tego sukcesu z gromadze-
niem bogactwa sprawia, że defini-
cją dewianta objęty będzie w Ame-
ryce każdy, kto świadomie zaniży
swoje aspiracje. W kulturze, w któ-
rej winning isn’t the most important
thing – it’s the only thing, trudno
jest przyznać, że niezbyt wystarcza-
jąco się próbowało.
Sukces osobisty stał się ponie-
kąd wartością samą w sobie i jest
na tyle nęcący, że usprawiedliwia
środki prowadzące do celu. Albert
zwraca uwagę, że często dochodzi
do rozumowania opartego na sofi-
zmacie: to, co odnosi sukces jest
efektywne, to, co jest efektywne jest
prawdziwe, zatem to co odnosi suk-
ces jest prawdziwe (Albert, 1994).
Sentencje zawierane w dziełach
niektórych amerykańskich guru
zarządzania osiągają niekiedy taki
poziom patosu, że aż trudno uwie-
rzyć, że pisane były bez cienia iro-
nii:
„Wielkie bogactwo pozwala jed-
nostkom pozostawić ślady na pia-
sku czasu... Ci, którzy osiągnęli
bogactwo są ważni i należy zabie-
gać o ich względy. Zasługują na
szacunek... Są zwycięzcami. Bo-
gactwo zawsze było ważnym obiek-
tem dążeń ludzkich, ale teraz staje
się jedyną miarą wartości człowie-
ka. Jeśli chcesz się wykazać mu-
sisz brać udział w tej grze. To roz-
grywka pierwszoligowa. Jeśli w niej
nie grasz to znaczy, że jesteś wy-
brakowany”(Thurow, 1999, 14-15).
Bell podkreśla, że osiągnięcia
zawsze były podstawową cnotą w
amerykańskim systemie wartości,
jednak od początku lat 50. trady-
cyjną definicję osiągnięć formuło-
waną w kategoriach działań i do-
konań zaczęto zastępować defini-
cją, w której osiągnięcia określano
w kategoriach statusu i gustu
(1976:70). W sferze kultury bizne-
su zaczęły występować jednocze-
śnie dwa wątki. Z jednej strony na-
dal kładziono silny akcent na osią-
gnięcia, rozumiane jako praca, za-
angażowanie i poświęcenie, z dru-
giej zaś - otoczka marketingu
przedstawiała osiągnięcia jako brak
ograniczeń w szeroko rozumianej
konsumpcji. Jedna z tytułowych
sprzeczności kapitalizmu, na którą
zwracał uwagę Bell w swej pracy,
polegała zatem na tym, że amery-
kańskie korporacje oczekiwały od
swych pracowników ciężkiej pracy,
pokonywania kolejnych szczebli
kariery oraz wytrwałości i cierpliwo-
ści w nadziei na zasłużoną gratyfi-
kację i jednocześnie promowały
ideał przyjemnego życia obfitujące-
go w nagrody typu „instant”. Pra-
cownik powinien był być zatem –
jak mówił Bell – straight za dnia,
nocą zaś przeistaczać się powinien
był w swingera. Problem ten był
również sygnalizowany we wspo-
mnianych już wcześniej komenta-
rzach Lyndów. Zwracali oni uwagę,
że mimo iż nie udało się całkowi-
cie zatrzeć konfliktu pomiędzy edu-
kacją purytańską a bezwzględno-
ścią potrzebną do osiągnięcia
awansu społecznego, amerykański
biznesmen nieźle radził sobie z tym
konfliktem, żyjąc w dwóch odmien-
nych systemach moralnych (po-
zwalał na to wąski kontekst kultury
amerykańskiej!). Wiele zdaje się
wskazywać na to, że wyjątkowo
dobrze uporano się z tym proble-
mem, przynajmniej w sferze reto-
ryki, w latach 90. XX wieku.
Męskie cechy dobrego
menedżera
W amerykańskim biznesie za
najbardziej pożądane cechy mene-
dżera uważa się wciąż cechy tra-
dycyjnie męskie. Tak zwana osobo-
wość typu A charakterystyczna jest
dla ponad połowy amerykańskiej
populacji, przy czym w świecie biz-
nesu odsetek ten jest znacznie wy-
ższy. Osobowość typu A cechuje
„agresywne zaangażowanie w bez-
ustanną walkę, żeby osiągnąć co-
raz więcej, w coraz krótszym czasie
i - jeśli wymagają tego okoliczności
- wbrew wszystkiemu i wszystkim,
którzy stają na drodze do sukcesu”
(Friedman i Rosenman, 1974, cyt. za
Robbins, 1998:64). W Ameryce oso-
bowość ta jest wysoko ceniona i
50
kursu wymiennego walut pod kon-
trolą, a w szczególności unikać sy-
tuacji zmuszających do oficjalnej
dewaluacji. Bankowi centralnemu
kraju przyjmującego łatwiej jest
sprostać temu zadaniu, jeżeli defi-
cyt bilansu płatniczego jest umiar-
kowany. Na tę wielkość wpływ mają
m.in. wydatki rządu, przyczyniają-
ce się do zmian popytu w kraju.
Rząd powinien zatem wspomagać
bank centralny, ograniczając swo-
je wydatki i deficyt budżetowy. W
przeciwnym razie, pod wpływem
zwiększonego popytu krajowego,
może rosnąć deficyt bilansu płat-
niczego, który bank centralny z
coraz większym trudem będzie po-
krywał, wyzbywając się swoich re-
zerw walutowych, pojawi się presja
na dewaluację, a to może sprowo-
kować atak spekulacyjny i uciecz-
kę kapitału, czego doświadczyły
niektóre kraje w latach 90.
Po drugie, dochód z inwestycji
powinien być wyższy niż w innych
krajach konkurujących o zagranicz-
ny kapitał. Kapitał portfelowy napły-
wa wtedy, kiedy stopy procentowe,
określające dochód z aktywów w
kraju przyjmującym, są wyższe niż
stopy procentowe gdzie indziej.
Polityka względnie wysokich stóp
procentowych oznacza jednak,
obok wyższej rentowności inwesty-
cji finansowych, również drogi kra-
jowy kredyt i ograniczanie popytu
wewnętrznego.
Inwestorzy mogą zatrzymać dla
siebie większą część zarobionych
pieniędzy, jeżeli podatki od korpo-
racyjnych zysków, dochodów oso-
bistych i obciążenie podatkowe
pracy, są względnie niskie. Jednak
rząd, który chce konkurować o za-
graniczny kapitał za pomocą niż-
szych podatków, musi pogodzić się
z niższymi przychodami i dostoso-
wać do nich swoje wydatki. Aby
przyciągnąć w ten sposób zagra-
nicznych inwestorów, rząd musi
ograniczyć swój budżet.
Zyski inwestorów są realnie tym
większe, im niższa jest inflacja w
kraju. Teoretycznie, zgodnie z za-
leżnością Phillipsa, każdy rząd
może wybierać, czy chce walczyć
z nadmiernym bezrobociem, czy ze
zbyt wysoką inflacją. W obliczu
współczesnego rozwoju rynku mię-
dzynarodowego kapitału, rządy
rozstrzygają ten dylemat na ko-
rzyść walki z inflacją. Wyjście na-
przeciw temu oczekiwaniu zagra-
nicznego kapitału wymaga, podob-
nie jak w poprzednich przypad-
kach, restrykcyjnej polityki fiskalnej
i monetarnej. Zarówno ogranicze-
nie wzrostu wydatków rządowych
netto, jak i podrożenie krajowego
kredytu jest konieczne, aby po-
wściągnąć wewnętrzny popyt na
dobra i usługi, a tym samym lepiej
dostosować jego poziom do pozio-
mu łącznej podaży i zmniejszyć
lukę inflacyjną.
W sumie, konkurowanie o kapi-
tał zagraniczny w dzisiejszych wa-
runkach implikuje ograniczenie
wyboru w narodowej polityce go-
spodarczej, która koncentruje się
hamowaniu krajowego popytu za
pomocą ograniczania wzrostu wy-
datków rządu i utrzymywania rela-
tywnie wysokiej ceny kredytu. Rzą-
dy, które próbowały zastosować
politykę odwrotną w celu ożywie-
nia gospodarki swojego kraju (np.
Francja w latach 1981-1982, Austra-
lia w latach 1983-1984), musiały
szybko od niej odejść. Przekonały
się bowiem, iż próby zwiększenia
łącznego popytu, zwłaszcza za
pomocą ekspansywnej polityki
monetarnej, rodzą obawy właści-
cieli międzynarodowego kapitału,
że obniżka stopy procentowej spro-
wokuje odpływ gorącego pieniądza
i w konsekwencji zostanie obniżo-
ny również kurs walutowy. Stosow-
nie do tych oczekiwań zagranicz-
ny kapitał albo wycofuje się w po-
szukiwaniu bardziej zyskownych
lokat w innej części świata, albo
rozpoczyna spekulacyjną grę na
dewaluację, co rodzi niebezpie-
czeństwo wybuchu kryzysu finan-
sowego. Takie zachowanie pod-
miotów międzynarodowego rynku
kapitałowego stwarza nacisk na
władze gospodarcze krajów przyj-
mujących, aby utrzymywały sto-
sunkowo wysokie stopy procento-
we i stosowały inne środki deflacyj-
ne. Wzgląd na preferencje i reak-
cje oferentów zagranicznego kapi-
tału skłania rządy do wybierania
między takimi układami polityki
makroekonomicznej (policy mix),
które prowadzą do ograniczenia
wzrostu wydatków w kraju
2
.
Dostosowania w kraju
zintegrowanym w ramach
Unii Europejskiej
Jeżeli globalizację rynków kapi-
tałowych uznać za jedno z głów-
nych współczesnych wyzwań dla
narodowej polityki gospodarczej,
to regionalizacja, a w szczególno-
ści realizacja unii monetarnej w
Europie w latach 90., może być wła-
ściwą na nie odpowiedzią. Wydaje
się, że nie ma sprzeczności między
tendencją do integracji regionów w
różnych częściach świata a globa-
lizacją, szczególnie w przypadku
Europy Zachodniej, gdzie wzmoc-
MBA 3/2003
MBA 3/2003
16
utożsamiana zarówno z wysokimi
ambicjami, jak i sukcesem material-
nym. Rywalizacja z innymi wydaje
się być immanentną cechą amery-
kańskiego biznesu. „Wizerunek ni-
czemu nie podporządkowującej się
agresywności” postrzegany jest
jako szczególnie atrakcyjny na Wall
Street (Jackall, 1997:161). W 1952
roku w miesięczniku National Orga-
nization of Manufacturers ostrzega-
no przed intelektualizującymi teo-
retykami, którzy oferują iluzorycz-
ne wizje nie nastawionego na kon-
kurencję biznesu – niebiańskiej ko-
operacji. Podkreślano, że duch za-
ciekłej rywalizacji zamiera w czło-
wieku tylko w jednym przypadku –
gdy człowiekowi przestaje bić ser-
ce (Sutton, Harris, Kaysen, Tobin,
1956:40).
Amerykański „męski” menedżer
wpisuje się zgrabnie w tradycję
amerykańskich bohaterów. Pante-
on nieugiętych i zwycięskich posta-
ci kultury amerykańskiej to zarazem
panteon kultury typowo męskiej.
Owi równie amerykańscy, co męscy
bohaterowie uosabiają wszystkie te
cechy, które uznawane są w świe-
cie biznesu za niezbędne atrybuty
odnoszącego sukcesy menedżera.
Frontierów, historycznych bohate-
rów wojennych, bohaterów filmo-
wych, słynnych polityków (wszyscy
prezydenci i wiceprezydenci ame-
rykańscy to mężczyźni), a nawet
bohaterów kreskówek dla dzieci
(też swoją drogą do niedawna sami
mężczyźni!) łączy „wiele męskie-
go”.
Nie przypadkiem sporo terminów
z dziedziny zarządzania wziętych
jest prosto z języka działań wojen-
nych. Strategia, cel, misja, party-
zancki atak i marketing, ofensyw-
na defensywa, alianse strategiczne,
atak skrzydłowy czy pytania-poci-
ski (bullet questions) to tylko nie-
które przykłady z języka biznesu.
Wiele z tych terminów weszło do
międzynarodowego żargonu bizne-
sowego – często zachowały formę
angielskojęzyczną, gdyż trudno
było je przetłumaczyć (ze wzglę-
dów kulturowych!) na inne języki.
Również autorzy amerykańskich
bestsellerów z dziedziny zarządza-
nia posługują się retoryką wojen-
ną. Tytuły niektórych książek budzą
jednoznaczne skojarzenia i nie po-
zostawiają wątpliwości, że mamy
do czynienia z toczącą się wojną:
The Way to Win: Strategies for Suc-
cess in Business and Sport (Spo-
sób na wygraną. Strategie sukce-
su dla biznesu i sportu), Managing
to Survive (Zarządzać tak, aby prze-
trwać), Troubleshooter, Swim with
the Sharks without Being Eaten Ali-
ve (Pływać z rekinami i nie dać się
zjeść żywcem), The Discipline of
Market Leaders: Choose Your Cu-
stomers, Narrow Your Focus, Domi-
nate Your Market (Do przywódców
rynku: wybierzcie klientów, na-
mierzcie swój cel, zdominujcie ry-
nek).
W międzynarodowych badaniach
przeprowadzonych w 1996 roku,
respondenci poproszeni zostali o
przypisanie cech kojarzących się
im z takimi kategoriami jak: „kobie-
ty”, „mężczyźni” i „odnoszący suk-
cesy menedżerowie” (Schein, Mu-
eller, Liuchy, Liu,1996). W przypad-
ku badanych Amerykanów, opis
mężczyzn i opis menedżerów od-
noszących sukcesy były bardzo sil-
nie pozytywnie skorelowane, nieza-
leżnie od tego czy respondentami
były kobiety, czy mężczyźni. Kore-
lacja opisu kobiet i opisu menedże-
rów odnoszących sukcesy była ze-
rowa w przypadku respondentów-
mężczyzn i pozytywna, ale relatyw-
nie słaba w przypadku responden-
tów kobiet. Kobiecość nie kojarzy
się Amerykanom z sukcesem w
świecie biznesu. Te z kobiet, które
sukcesy takowe odnoszą, ocenia-
ne są podług typowo męskich kry-
teriów profesjonalizmu. Zdarza się
wtedy, jak w sloganie reklamowym
amerykańskiej armii, że: Some of
our best men are women (Niektó-
rzy z naszych najlepszych męż-
czyzn są kobietami).
Profesjonalnie „męskie”
ujęcie czasu
Definiowanie profesjonalizmu w
kategoriach typowo męskich odno-
si się również do sposobu trakto-
wania czasu. Nastawienie do cza-
su jest jednym z istotnych wyznacz-
ników zachowań biznesowych. Naj-
ogólniej rzecz ujmując, kategoria
czasu traktowana może być w spo-
sób sekwencyjny - mówi się wtedy
o kulturach monochronicznych -
lub synchroniczny - mamy wtedy
do czynienia z kulturami polichro-
nicznymi (Hall, 1990, Trompenaars,
1993). Przy podejściu sekwencyj-
nym, czas traktowany jest jako ciąg
następujących po sobie, niezależ-
nych wydarzeń, zaś przy synchro-
nicznym osadzony jest w szerokim
kontekście społecznym i historycz-
nym oraz definiowany w relacjach
z innymi i redefiniowany wydarze-
niami z przeszłości.
Prosty podział na kultury sekwen-
cyjne i synchroniczne pomija dość
istotny aspekt różnic zdeterminowa-
nych płcią. Niezależnie od orienta-
cji czasowej dominującej w danej
kulturze, kobiety traktują na ogół
czas w sposób bardziej synchro-
niczny niż mężczyźni, mężczyźni
zaś skłaniają się ku podejściu se-
kwencyjnemu (Leonard, 2002).
Owe różnice w traktowaniu czasu
przez kobiety i mężczyzn są wyraź-
nie większe w kulturach męskich,
gdzie synonimem profesjonalizmu
jest na ogół podejście sekwencyj-
ne. Time-and-motion studies, zarzą-
dzanie czasem (uznane przez Ste-
phena Coveya za jeden z siedmiu
podstawowych nawyków skutecz-
nego działania), time-to-market,
just-in-time czy też założenia o cy-
klu życia produktów, które dojrze-
wają i starzeją się – wszystko to
opiera się na założeniu o sekwen-
cyjności czasu. Monochroniczny
czas jest, jak zauważa Hall, równie
„namacalny’ co pieniądz; można
go zmarnotrawić, zaoszczędzić,
spożytkować lub stracić (Hall,
1990:13). Nieodzowność rozkładu
zajęć, punktualne terminy spotkań,
terminy nieprzekraczalne (deadli-
nes), koncentracja na wykonywa-
niu jednej czynności w danym mo-
mencie, to tylko niektóre z symp-
tomów sekwencyjnego traktowania
czasu, które traktowane są jako
uniwersalnie profesjonalne.
Sekwencyjne podejście do cza-
su należy wiązać w Ameryce z kon-
cepcją time thrift, która narodziła
się w początkach XVII wieku wraz
z rozwojem plantacji tytoniu w Wir-
ginii. Chodziło wówczas o zwięk-
szenie ilości godzin pracy i zwięk-
szenie uwagi na wydajność pra-
cowników. W czasach Franklina
time thrift przypomniany został ze
zwiększoną emfazą przez słynny
aforyzm „czas to pieniądz”. Meto-
49
Mówi się, że żyjemy w czasach
globalizacji. Walka o udział w ryn-
ku i zyski prowadzą do geograficz-
nej ekspansji dysponentów kapita-
łu i do zatarcia granic narodowych
w biznesie. W ostatnich dekadach
XX wieku osłabienie tempa wzrostu
i nasycenie rynków w krajach po-
chodzenia większości najpotężniej-
szych korporacji, banków i fundu-
szy inwestycyjnych przyczyniło się
do zwiększenia podaży międzyna-
rodowego kapitału i jego zwielo-
krotnionego napływu na rozwijają-
ce się rynki Europy Wschodniej,
Ameryki Łacińskiej i Azji Południo-
wo-Wschodniej. W związku z tym,
przedsiębiorstwa (z krajów wysoko
rozwiniętych i tzw. wschodzących
gospodarek rynkowych, bo o glo-
balizacji gospodarowania w Afryce
czy biednej Azji mówić nie można),
muszą sprostać wyzwaniu, jakim są
rosnące na ich macierzystych ryn-
kach firmy, przejmowane, bądź za-
kładane przez zagraniczny kapitał.
Ze współczesną fazą globaliza-
cji wiążą się szczególnie masowe i
szybkie (dzięki rewolucji informa-
tycznej) przemieszczenia kapitału
finansowego (tzw. gorącego pienią-
dza), które nierzadko – jak poka-
zały kryzysy finansowe lat 90.- przy-
czyniają się do destabilizacji makro-
ekonomicznego otoczenia. Współ-
czesne przedsiębiorstwa pod pre-
sją konkurencji, z radością witaną
przez liberalnych ekonomistów,
próbują restrukturyzacji, a szkoły
biznesu zarabiają na nauczaniu, jak
zarządzać zmianą w warunkach
zwiększonej niepewności. Zarówno
ekonomiści, jak i profesorowie
nauk o zarządzaniu na ogół nie
mówią studentom, że w dobie glo-
balizacji rynku kapitałowego firmy
muszą się liczyć z trwałą tenden-
cją do hamowania popytu krajowe-
go.
Dostosowania
w pojedynczym kraju
Politycy gospodarczy również
znaleźli się pod presją. W czasach
niskich barier prawnych, a szcze-
gólnie technologicznych, dla prze-
pływu aktywów finansowych i, w
konsekwencji, bezprecedensowej
dostępności międzynarodowego
kapitału, kraje - podobnie jak przed-
siębiorstwa – konkurują, tyle że nie
z zagranicznymi kapitalistami, a o
nich
1
. Spośród dysponentów kapi-
tału, skłonnych do inwestycji poza
granicami swojego macierzystego
kraju, ten rząd przyciągnie więcej
inwestorów, który pełniej zaspokoi
ich oczekiwania. Siły spotęgowane
globalizacją rynku kapitałowego
skłaniają polityków gospodarczych
do rezygnacji z prób stymulowania
gospodarki za pomocą zwiększa-
nia łącznego popytu rządu, inwe-
storów i konsumentów. Zanim uza-
sadnię twierdzenie, że preferencje
międzynarodowego kapitału popy-
chają krajowe władze gospodarcze
ku hamowaniu wzrostu łącznego
popytu, postaram się wyjaśnić, dla-
czego rządy przystępują do współ-
zawodnictwa o zagraniczny kapitał.
W tym artykule mowa będzie nie
tyle o historii działań polityków go-
spodarczych, ile o tendencji, wywo-
łanej określonymi preferencjami i
zmianami instytucjonalnymi w mię-
dzynarodowym otoczeniu gospo-
darki. Analiza przeprowadzona po-
niżej nie jest zatem opisem empi-
rycznym, lecz wskazuje na pewną
normę postępowania.
Popyt na inwestycje zagraniczne
zgłaszają rządy zarówno krajów
bogatych, jak i relatywnie bied-
nych. Zagraniczne inwestycje bez-
pośrednie, jako nakłady poniesio-
ne przy wznoszeniu budynków, za-
kupie fabryk, maszyn i zapasów,
powiększają zdolności produkcyj-
ne gospodarki, a przez to – szanse
na wzrost produktu w przyjmują-
cym kraju. Wzrost gospodarki jest
zaś ceniony przez polityków, gdyż
niesie ze sobą obietnicę spokoju
społecznego i zachowania władzy.
Zagraniczne inwestycje finansowe
(w papiery wartościowe, nierucho-
mości) oznaczają wprawdzie jedy-
nie tytuł do transferu i nie zwiększa-
ją majątku w skali gospodarki na-
rodowej, ale oprócz tego, że przy-
noszą zysk inwestorom, stanowią
źródło finansowania deficytu bu-
dżetowego i deficytu obrotów bie-
żących w kraju przyjmującym. Rzą-
dy wysoko sobie cenią tę możli-
wość, gdyż większość z nich bory-
ka się z problemem deficytów.
Konkurowanie o międzynarodo-
wy kapitał skłania do dostosowań
w polityce gospodarczej rządów.
Po to, aby przyciągnąć zagranicz-
ny kapitał, należy sprostać jego
preferencjom, czyli zaakceptować
określone ramy dla narodowej po-
lityki ekonomicznej. Przypomnijmy,
że w kalkulacjach zagranicznego
inwestora, ważną rolę odgrywają
oczekiwania co do wzrostu popy-
tu, wielkości zysku, poziomu podat-
ków, inflacji, względnych kosztów
pozyskania siły roboczej i stóp pro-
centowych oraz stopnia ryzyka kur-
sowego w przyjmującym kraju.
Przyjrzyjmy się, jakie w związku z
tym powstają oczekiwania co do
polityki ekonomicznej kraju-gospo-
darza i jakie dostosowania są ko-
nieczne, aby sprostała ona prefe-
rencjom kapitału zagranicznego
(tabela 1).
Po pierwsze, transfer dochodów
z inwestycji w kraju przyjmującym
do firmy macierzystej powinien się
wiązać z relatywnie niskim ryzy-
kiem. Powinien być stosunkowo
łatwy, odbywać się bez nadmier-
nych barier biurokratycznych, co
jest równoznaczne z deregulacją
przepływów kapitału. Najlepiej, je-
śli będzie wolny od ryzyka kurso-
wego. Częste i znaczne wahania
kursu walutowego oznaczają dla
zagranicznego inwestora duże ry-
zyko utraty części zysków w mo-
mencie, kiedy wymienia zarobioną
sumę na walutę zagraniczną. Dzie-
je się tak, gdy waluta krajowa traci
gwałtownie na wartości. Władze
monetarne powinny zatem zezwo-
lić na swobodny przepływ kapitału
i równocześnie trzymać wahania
Anna Ząbkowicz
Konkurowanie o zagraniczny
kapitał a narodowa polityka
makroekonomiczna
MBA 3/2003
MBA 3/2003
17
dyczność i planowość propagowa-
ne przez Franklina na poziomie jed-
nostki, jego skrupulatne wyznacza-
nie czasu snu, pracy, odpoczynku
i rozrywki, przybrało w dobie indu-
strializacji formę pracy akordowej.
Jak zauważa Richard Brown, w
1840 roku wszędzie już były zega-
ry i wkrótce stały się nieodłącznym
elementem wyposażenia każdego
domostwa (Brown, 1976:43-44). W
słynnych czytankach McGuffeya,
które od lat 30. XIX wieku pełniły w
Ameryce rolę elementarza, efektyw-
ne wykorzystywanie czasu oraz ter-
minowe wywiązywanie się z zobo-
wiązań podniesione były do rangi
podstawowych moralnych powin-
ności. Do dziś wywiązywanie się z
terminów uznawane jest powszech-
nie za tak ważne, że nawet w sytu-
acjach, gdy występują wątpliwości,
obiektywne przeszkody, a nawet
racjonalne powody do ukończenia
danego przedsięwzięcia w później-
szym terminie, dokłada się zgod-
nie wszelkich starań, aby termin był
dotrzymany (Stewart, Bennett,
1991: 74).
Potrzeba sprawowania kontroli
nad upływem czasu jest widoczna
we wszelkich sferach życia spo-
łecznego i indywidualnego, lecz
szczególnie wyraźnie w sferze biz-
nesu. Amerykanie keep an eye on
the future (śledzą uważnie wszelkie
zmiany) i keep up with the times
(podążają za tempem zmian). Se-
kwencyjnemu traktowaniu czasu
towarzyszy skłonność do nadawa-
nia szczególnego znaczenia teraź-
niejszości i przyszłości, przy jedno-
czesnym konsekwentnym ignoro-
waniu przeszłości. W klasyfikacji
kultur, zaproponowanej przez Kluc-
khohn i Strodtbecka, jedna z „orien-
tacji kulturowych” dotyczy wyboru
kategorii czasowej, która najsilniej
determinuje ludzkie zachowania
(przeszłości, teraźniejszości lub
przyszłości) (Kluckhohn, Strodteck,
1961).
Zorientowanie na teraźniejszość,
charakteryzujące większość Ame-
rykanów, oznacza, że zasadnicze
znaczenie mają cele bieżące i krót-
koterminowe. Znamienne jest, że o
książce autorstwa Bennisa i Slate-
ra The Temporary Society napisa-
nej ponad trzydzieści lat temu mówi
się dziś, że nie straciła nic na aktu-
alności. Społeczeństwo amerykań-
skie określone zostało tam jako
„tymczasowe”, czyli charakteryzu-
jące się tymczasowymi systemami
złożonymi z mobilnych jednostek,
bez korzeni, bez zobowiązań i bez
obciążeń wynikających z trwałych
związków (Bennis, Slater, 1968:
124).
Tymczasowe są również cele wy-
znaczane przez te jednostki, gdyż
kategoria przyszłości odnosi się do
przyszłości najbliższej. Za kulturo-
wy wynalazek Amerykanów można
uznać fakt, że pojmują oni przy-
szłość nie jako abstrakcyjną kate-
gorię czasu, lecz jako rezultat dzia-
łań podejmowanych dzisiaj (Ste-
wart, Bennett, 1991: 36). Zwraca się
uwagę, że choć zarówno podręcz-
niki akademickie z dziedziny zarzą-
dzania, jak i fachowe pisma, takie
chociażby jak Harvard Business
Review, pełne są rozważań na te-
mat istotności planowania strate-
gicznego, a i z ust wielu praktyków
usłyszymy o roli planów pięcio- i
dziesięcioletnich, to i tak wysiłki
firm skoncentrowane są głównie na
osiąganiu celów w perspektywie
kwartału lub w najlepszym przypad-
ku półrocza (Lane, DiStefano, Ma-
znevski, 1997: 38). Amerykańscy
menedżerowie kierują się krótkoter-
minowymi celami określanymi
przez krótkowzroczną politykę ryn-
ków finansowych (Kogut, 1999).
Kategorią czasową praktycznie
nieobecną w amerykańskim bizne-
sie - poza warstwą powierzchownej
ornamentyki - jest kategoria prze-
szłości. Frank, z charakterystyczną
dla siebie przewrotnością zwraca
uwagę, że we współczesnym świe-
cie amerykańskiego biznesu często
można spotkać przykłady utożsa-
miające biznesmenów z rewolucjo-
nistami, artystami czy antropologa-
mi lub - na zasadzie kontrastu – z
małymi dziećmi o świeżym i niewin-
nym sposobie myślenia. Jedną z
niewielu ról, która konsekwentnie
nie pojawia się w szerokim wachla-
rzu możliwych do zaakceptowania
czy też atrakcyjnych wizerunków,
jest rola człowieka silnie związane-
go z przeszłością i historią (Frank,
2000: 243). „Historia dobra jest dla
tchórzy i dla przegranych”. Wiele
aforyzmów ze znanych bestselle-
rów współczesnej literatury bizne-
su sprowadzić można do jednego
stwierdzenia: warunkiem uczenia
się jest zapominanie. Hamel i Pra-
halad autorzy książki Competing for
the Future, zatytułowali jeden z roz-
działów unlearning the past (od-
uczanie się przeszłości). Guru za-
rządzania, Drucker, podkreśla, że
przeszłość i przyszłość są ze sobą
w konflikcie. W przyszłości osiąga
się wyniki, w przeszłości były pro-
blemy. „Rzeź dnia wczorajszego” –
zostawia się w pamięci tylko to, co
można potraktować jako pomysł na
jutro (Drucker, 1985:24). Dlatego
też, jak pisał Hall: „W królestwie
biznesu, które stanowi dominujący
model amerykańskiego stylu życia,
tradycja to tyle co doświadczenie,
doświadczenie zaś rozumiane jest
jako coś bliskoznacznego – jeśli nie
synonim – know-how (1987:33).
Filozofia biznesu ma płeć
Spośród wielu mechanizmów
podtrzymywania i kultywowania
męskich wartości w amerykańskiej
kulturze biznesu, warto zwrócić też
uwagę na rolę teorii, metod i prak-
tyk biznesowych. Wszystkie są po-
chodną omawianych uwarunkowań
kulturowych, ale też w sposób ewi-
dentny umacniają określone warto-
ści kulturowe. Powiązania biznesu
i kultury nie tworzą relacji przyczy-
nowo-skutkowej, lecz ciąg wzajem-
nych oddziaływań (Hofstede, 1983,
1993). Drucker zwraca uwagę, że
w żadnej innej dziedzinie, tradycyj-
ne przekonania nie utrzymują się
tak mocno, jak w zarządzaniu
(1998). Przykładem może być cho-
ciażby tradycyjna ufność amery-
kańskich biznesmenów w istnienie
uniwersalnych rozwiązań (one best
way) - nawet jeśli owe uniwersalne
rozwiązania zmieniają się co sezon
wraz z modami na nowe „najlepsze
sposoby”. Obszerny przegląd mód
zarządzeniowych ostatniego stule-
cia, autorstwa Micklethwaita i Wool-
dridge’a nosi wymowny tytuł „Sza-
mani zarządzania”. Innym przeja-
wem silnego „tradycjonalizmu”, o
którym pisze Drucker jest fakt, że
większość amerykańskich teorii i
modeli motywacji, komunikacji,
konfliktu, negocjacji czy przywódz-
twa opiera się na założeniach sil-
nie „zmaskulinizowanych” a zara-
zem indywidualistycznych. Można
w tym względzie mówić nawet o
pewnej kulturowo uwarunkowanej
48
że ich częścią składową jest nało-
żenie obowiązku własnej oceny
spraw i samodzielnego podejmo-
wania decyzji. Jest to równoznacz-
ne z generalnym wymogiem kre-
atywności, zawiera się w tym po-
stulat twórczego stosunku do peł-
nionej roli.
Próbując zrekapitulować rozwa-
żania na temat wymogów roli me-
nedżera, oczekiwań, na które musi
reagować, można stwierdzić, że
oczekiwania kierowane pod adre-
sem pełniącego tę rolę charaktery-
zują się następującymi cechami:
• nie zawsze są jasno i precyzyj-
nie formułowane: wymagają in-
terpretacji
,
• podlegają częstym zmianom:
wymagają przyswajania i ucze-
nia się ich na nowo
,
• są liczne i pochodzą z różnych
źródeł, trzeba je więc oceniać z
punktu widzenia legitymacji:
wymagają selekcji,
• kierowane są przez licznych i
zróżnicowanych nadawców re-
prezentujących odmienne inte-
resy, bywają więc niezgodne co
do celów, jakim służą, muszą
być analizowane z punktu wi-
dzenia ważności: wymagają
hierarchizacji,
• elementem składowym wielu
oczekiwań jest wymaganie kre-
atywności.
Menedżer, który styka się z taki-
mi oczekiwaniami, zmuszony jest
do krytycznej ich oceny prowadzą-
cej do podjęcia decyzji, które z nich
uwzględniać i w jakim zakresie. W
tym procesie kształtuje swą własną
rolę. Jak już wspomniano, wielu
badaczy zajmujących się proble-
matyką ról wyraża przekonanie, że
w każdej roli społecznej pełniący ją
przejawia cechy oryginalne, właści-
we tylko jemu - nawet w sytuacjach
jasno zdefiniowanych i przy wyraź-
nie sprecyzowanych, niesprzecz-
nych oczekiwaniach
25
. Przekonanie
to jest tym bardziej trafne w przy-
padku ról, których oczekiwania nie
spełniają takich kryteriów. Należy
do nich niewątpliwie rola menedże-
ra.
Należy tu jednak poczynić waż-
ne zastrzeżenie natury formalnej -
szeroka możliwość kształtowania
(modyfikowania) własnej roli nie
jest tożsama z szerokim zakresem
funkcji i różnorodnością zadań.
Pierwsza kwestia odnosi się bo-
wiem do zakresu swobody decyzji
co do sposobu traktowania ocze-
kiwań, pochodzących od partne-
rów roli. Zależy to więc od liczby i
charakteru powiązań z tymi partne-
rami. Druga sprawa dotyczy zakre-
su działań, skali poczynań, liczby i
asortymentu spraw, którymi się
menedżer zajmuje. Mamy czasem
do czynienia z rolą „wąską tema-
tycznie”, o nikłej rozpiętości i róż-
norodności działań, nacechowaną
mimo to dużym zakresem swobo-
dy w jej kształtowaniu. Taka jest np.
rola charyzmatycznego przywódcy,
który dzięki autorytetowi z łatwo-
ścią formuje wedle swej woli sto-
sunki w grupie i kierowane wobec
siebie oczekiwania. Z drugiej stro-
ny obserwujemy role o szerokim
zakresie i zróżnicowanej specyfice
działań, którym towarzyszą nikłe
możliwości formowania roli (relacji
z partnerami i stosunku do ich wy-
magań) według własnych preferen-
cji. Tak jest w przypadku menedże-
ra kierującego organizacją o małej
autonomii, który jest uzależniony w
swych decyzjach od zgody
zwierzchników, aprobaty czynni-
ków politycznych oraz krępowany
siecią przepisów formalnych. Jest
on bardziej „więźniem” swej roli
aniżeli jej twórcą mimo nawału
spraw, jakimi się zajmuje. O skali
swobody kształtowania roli decy-
duje więc zakres możliwości podej-
mowania decyzji, a nie zakres dzia-
łań i zróżnicowanie funkcji.
Nie wolno więc zapominać, że
immanentną cechą roli menedżera
jest zdolność do jej definiowania,
do tworzenia jej według własnej
koncepcji. Należy ona do grupy ról
społecznych, których nosiciel jest
zarazem jednym z głównych jej kre-
atorów, jej „autonadawcą”.
1
W tekście terminów „kierownik” i „mene-
dżer” używam zamiennie.
2
Wykazał to m.in. w artykule The Manager’s
Job - Folklore and Fact, Harvard Business
Review, 1975, July-August.
3
Literatura, na jaką powołuję się w artykule
pochodzi z lat 60. i 70., co wynika z faktu, iż
w tym właśnie okresie prezentowane były
najważniejsze koncepcje teorii ról.
4
Definicji pojęcia „rola społeczna” jest wie-
le, a wskazane tu sposoby jego definiowa-
nia przedstawione są w dużym uproszcze-
niu.
5
Osobę pełniącą rolę nazywa się w literatu-
rze przedmiotu także nosicielem roli lub ak-
torem. Takich terminów używam w niniej-
szym tekście.
6
D. T. Hall, B. Schneider, Organizational Cli-
mates and Careers. The Work Lives of Prie-
sts, New York, 1973.
7
E. Schein, Process consultation: it’s role in
organization development, Addison-Wesley
Publ. Comp., 1969.
8
Stawiali je liczni autorzy, poczynając od R.
Dahrendorfa w pracy Homo Sociologicus,
poprzez wielu badaczy ról w latach 60. i 70.
Por. np. H.P. Dreitzel, Die geselschaftliczen
Leiden und das Leiden an der Gesellschaft.
Vorstudien zu einer Pathologie des Rolle-
nverhaltens, Stuttgart, 1972.
9
Zakres swobody działań nosiciela roli jest
jednym z uznanych kryteriów podziału zróż-
nicowanego zbioru ról. Bywa ono wpraw-
dzie krytykowane jako podstawa typologii
ról, jednak uważa się je za poważny element
charakteryzujący role społeczne.
10
S. Stryker, A. Statham, Symbolic Interac-
tion and Role Theory, w: G. Lindzey, E. Aron-
son, (red.) Handbook of Social Psycholo-
gy, 1985.
11
por. R. Dahrendorf, Homo Sociologicus.
Ein Versuch zur Geschichte, Bedeutung und
Kritik der Kategorie der sozialen Role, West-
deutscher Verlag, Koln 1965.
12
J. D. Thompson, Organizations in Action,
1967.
13
A. Fox, Beyond Contract, London 1974,
E. Jaques, A General Theory of Bureaucra-
cy, London, 1976.
14
G. Graen, Role Making Processes within
Complex Organizations, w: H. D. Dunette
(red.), Handbook of Industrial and Organi-
zational Psychology, Chicago, 1976
15
R.L.Kahn i in., Organizational Stress. Stu-
dies in Role Conflict and Ambiguity, New
York, 1964
16
S.J. Adams, The Structure and Dynamics
of Behaviour in Organizational Boundary
Roles, w: H. D. Dunette (red.) Handbook of
Industrial and Organizational Psychology,
Chicago 1976
17
M. Seeman, Role Conflict and Ambivalen-
ce in Leadership, American Sociological
Review, vol. 18, 1953, s 373-380.
18
G. Graen, op. cit. 1976.
19
W literaturze anglosaskiej nazywane jest
to mianem novelty. – por. np. N. Nicholson,
A Theory of Work Transition, Administration
Science Quaterly, vol. 29, 1984.
20
Ów wymiar odnoszą autorzy najczęściej
do możliwości korzystania w nowo podjętej
roli z doświadczeń zdobytych w rolach
uprzednio pełnionych. Wydaje się jednak,
że czynnik ten można uwzględniać, anali-
zując tę samą rolę z punktu widzenia stało-
ści jej wymogów. Por. N. Nicholson, op. cit.
21
O asymetrii ról pisało wielu autorów, m.in.
D. Claessens, Rolle und Verantwortung,, in:
Soziale Welt, Jg.14, 1963, Heft 1, s. 1-13.
22
D. Katz, R. L. Kahn, Społeczna psycholo-
gia organizacji, PWN, Warszawa, 1979, s.
286 i nast.
23
por. D. Katz, R.L. Kahn, op. cit.
24
A. Etzioni, Complex organizations. A so-
ciological Reader, Holt, Rinehart&Winston,
New York 1964.
25
Należą do nich przede wszystkim przed-
stawiciele tzw. interakcjonizmu symbolicz-
nego, jak G.H. Mead czy R. Turner, którzy
akcentują znaczenie wkładu jednostki w
kształtowanie sytuacji oraz interakcji z inny-
mi ludźmi – por. np. H.P. Dreitzel, op. cit.
MBA 3/2003
MBA 3/2003
18
selektywności.
Z dwóch fundamentalnych dzieł
Adama Smitha - Teoria uczuć mo-
ralnych i Bogactwo narodów - nie-
porównywalnie większy wpływ na
ekonomiczne myślenie Ameryka-
nów wywarło drugie z nich. Najbar-
dziej uznanym modelem natury
ludzkiej jest racjonalna jednostka
dążąca do maksymalizacji zysków,
mimo iż Smith przekonywał, że
motywacja do podejmowania dzia-
łalności gospodarczej nie jest wca-
le tak jednoznaczna i warunkuje ją
szereg czynników kulturowych i
społecznych. W historii jedyną ko-
bietą wśród znanych amerykań-
skich teoretyków zarządzania była
Mary Parker Follet (1868-1933). Jej
wnikliwe i do dziś aktualne analizy
i zalecenia były przez dziesiątki lat
ignorowane, gdyż w swych założe-
niach odbiegały od powszechnie
akceptowanych typowo „męskich”
wyobrażeń na temat zarządzania.
W latach 30., gdy zarządzanie za-
czynało zyskiwać status dyscypli-
ny naukowej, głównie koncentro-
wano się na obniżaniu kosztów.
Follet podkreślała rolę relacji mię-
dzyludzkich i pozytywne strony
konfliktu. Szkoła relacji międzyludz-
kich zdaje się być dzisiaj po-
wszechnie doceniana, jednak spo-
sób, w jaki założenia tego kierun-
ku wykorzystywane są w praktyce,
sprowadza się nierzadko do legity-
mizacji działań nie mających z tymi
założeniami wiele wspólnego. „Po-
czucie” dawane pracownikom wpi-
suje się znakomicie w ezoteryczną
i subtelną retorykę współczesnego
biznesu, dając wrażenie złagodze-
nia wszelkiej drapieżności, przebo-
jowości i bezwzględności stosowa-
nych praktyk. Jest to jednak na
ogół jedynie poczucie.
W amerykańskich teoriach przy-
wództwa męskość i kobiecość są
wszechobecne. W teorii cech nie
proponuje się co prawda pełnego
uniwersalnego zestawu przymio-
tów gwarantujących sukces, jednak
wśród cech niezbędnych wymienia
się: ambicję i energię, pragnienie
przewodzenia innym, chęć wywie-
rania wpływu na innych oraz pew-
ność siebie. Wszystkie te atrybuty
kojarzone są tradycyjnie z męsko-
ścią. Wiele badań wskazuje, że w
rzeczywistości typowo męskie ce-
chy charakteryzują amerykańskich
menedżerów niezależnie od płci;
kobiety na kierowniczych stanowi-
skach są równie męskie jak męż-
czyźni (Robbins, 387). Co więcej,
kobiety-menedżerowie opisując
same siebie używają najczęściej do
tego celu terminów kojarzonych
tradycyjnie z męskością.
Odpowiedniki męskich i kobie-
cych wątków w zarządzaniu wystę-
pują w niemal wszystkich teoriach
zachowań i teoriach sytuacyjnych
pod postacią dwóch odmiennych
wymiarów. Wyniki badań przepro-
wadzonych w Ohio State Universi-
ty, uważane już dziś za klasykę ba-
dań nad stylami przywództwa,
wskazują odpowiednio na inicjowa-
nie struktury (initiating structures) i
wspieranie(consideration). Wyniki z
University of Michigan mówią o
orientacji na produkcję i orientacji
na pracowników, zaś w siatce kie-
rowniczej (managerial grid) Blake’a
i Moutona wyróżnia się wymiar tro-
ski o produkcję i troski o ludzi. Po-
dobne elementy znaleźć można w
bardziej współczesnych teoriach
sytuacyjnych. Fred Fiedler w swym
kwestionariuszu najmniej lubiane-
go pracownika dokonuje pomiaru,
na ile dana osoba nastawiona jest
na zadania, a na ile na stosunki
międzyludzkie. Paul Hersey i Ken
Blanchard opierają z kolei swój
model przywództwa na wymiarach
zachowania dyrektywnego i wspie-
rającego. Przywództwo dzieli się
też na transakcyjne i transformacyj-
ne. Generalnie mówi się więc o za-
daniach i/lub ludziach. Badania
przeprowadzone w 1987 roku na
próbie amerykańskich menedże-
rów wskazują, że menedżerowie
płci żeńskiej postrzegają oba ele-
menty przywództwa jako komple-
mentarne, zaś mężczyźni jako wza-
jemnie się wykluczające (Statham,
1987).
Amerykańskie systemy ocen i
wynagradzania pracowników no-
szą również wyraźne znamiona
męskości. Większość z nich funk-
cjonuje zgodnie z zasadą sprawie-
dliwości (the principle of equity)
wprowadzoną na początku XX wie-
ku przez twórcę naukowego zarzą-
dzania Fredericka Taylora i stoso-
waną w postaci systemu akordowe-
go w zakładach Forda. Sprawiedli-
we wynagrodzenie ma jednak w
kulturach kobiecych i męskich zu-
pełnie odmienne znaczenie. W kul-
turach kobiecych płace ustala się,
mając na uwadze względy społecz-
ne. Dominują postawy egalitarne i
solidarnościowe. W krajach mę-
skich, takich jak Stany Zjednoczo-
ne, sprawiedliwość oznacza zapła-
tę adekwatną do indywidualnych
umiejętności i osiągnięć. General-
nie uważa się zasadę sprawiedliwo-
ści za nadrzędną w stosunku do
zasady równości. Nie sposób nie
zauważyć, że poglądy te służą dziś
do ideologicznej legitymizacji nara-
stających nierówności w docho-
dach. Przekonanie o zasadności
sowitego wynagradzania ciężkiej
pracy i wyjątkowych osiągnięć,
pozwala na windowanie honora-
riów wybitnych jednostek do roz-
miarów niespotykanych nigdzie in-
dziej na świecie. Wskaźnik relacji
średniego uposażenia dyrektora
naczelnego (CEO) do średniej pła-
cy pracowników najniższego szcze-
bla, osiągnął w 1999 roku poziom
475, co jest wielkością astrono-
miczną w porównaniu z analogicz-
nymi wskaźnikami w innych krajach
(Institute for Policy Studies, 2001).
Powszechne dziś wśród teorety-
ków zarządzania przekonanie o po-
trzebie pracy zespołowej, nie prze-
szkadza umacnianiu retoryki „jed-
nostkowego kultu szefów-superma-
nów” (Drucker, 1998) i utożsamia-
nia sukcesów firm z jedną konkret-
ną osobą. Galbraith podkreśla, że
we współczesnych korporacjach
działalność grupowa ma przewagę
nad działalnością indywidualną
oraz że korporacyjne podejmowa-
nie decyzji jest dziś zawsze grupo-
we, a nie indywidualne (1973:185-
190). Tymczasem każda znana
amerykańska firma ma swojego
powszechnie rozsławionego jed-
nostkowego bohatera. Wszystkim
znane są takie nazwiska jak Lee
Iacocca, Bill Gates, Jeff Bezos czy
Jack Welsh. Nazwiska kobiet trud-
niej jest już przywołać, ale co cie-
kawsze, trudniej jest w ogóle wy-
mienić nazwiska szefów firm spo-
za Stanów Zjednoczonych, mimo iż
wiele z tych firm nie ustępuje pod
względem wyników gospodar-
czych firmom amerykańskim.
W amerykańskiej kulturze bizne-
su męskość nosi dziś wciąż status
47
wypracowania własnej, oryginalnej
drogi ich przyswajania i interpreta-
cji.
Konflikt oczekiwań
Menedżer w toku pełnienia roli
styka się z dużą liczbą nadawców
różnych wymagań, którzy zazwy-
czaj starają się też wywierać na nie-
go pewien wpływ. Oczekiwania pły-
nące z różnych źródeł są najczę-
ściej odzwierciedleniem różnorod-
nych interesów, reprezentowane są
przez różne grupy nacisku, nie za-
wsze więc bywają zgodne. Gdy
dochodzi do sprzeczności żądań -
menedżer staje wobec konieczno-
ści rozwiązywania tzw. konfliktu
oczekiwań, który - zgodnie z defi-
nicją - powstaje wtedy, gdy spro-
stanie im wszystkim jest dla adre-
sata bardzo utrudnione bądź zgo-
ła niemożliwe. Odbiorca sprzecz-
nych wymagań zmuszony jest do-
konywać ich selekcji i hierarchiza-
cji, aby móc odpowiedzieć pozy-
tywnie na te z nich, które uzna za
priorytetowe. Kryteria będące pod-
stawą tej selekcji są różnorodne.
Rozległa literatura dotycząca pro-
blematyki konfliktu ról
23
dostarcza
licznych przykładów uwzględniania
rozmaitych czynników przy podej-
mowaniu decyzji o wyborze tych
oczekiwań, które mają być spełnio-
ne w pierwszej kolejności i odrzu-
ceniu innych. Należą do nich np.:
• uprawnienia formalne nadaw-
ców do kierowania wymagań
(legitymacja oczekiwań),
• groźba przykrych konsekwencji
w przypadku niedostosowania
się do wymagań (stopień zagro-
żenia sankcjami),
• charakter stosunków między
pełniącym rolę a osobami kieru-
jącymi oczekiwania (dystans
między nimi),
• status społeczny nadawców (ich
pozycja w systemie).
Powyższa lista czynników, które
wpływają na hierarchizację oczeki-
wań, nie jest na pewno wyczerpu-
jąca. Ostateczny wybór kryterium
uwzględniania w określonych wa-
runkach pewnych oczekiwań i od-
rzucania innych należy do pełnią-
cego rolę menedżera. Decyzje kla-
syfikujące poszczególne wymaga-
nia na skali ważności zależą od wła-
snej oceny sytuacji oraz celów, ja-
kie się pragnie osiągnąć. Przy wy-
borze bierze się pod uwagę czyn-
niki zewnętrzne, ale także „urucha-
mia” czynniki natury psychologicz-
nej: osobistą hierarchię wartości,
własne, zawsze w jakiejś mierze
unikalne doświadczenie i utrwalo-
ne postawy. Udział czynników su-
biektywnych jest przy tych wybo-
rach tym większy, im mniej sprecy-
zowane są kryteria zewnętrzne
(obiektywne), które stanowią za-
wsze swego rodzaju oparcie przy
podejmowaniu decyzji.
Selekcja rozbieżnych oczekiwań
jest utrudniona w przypadku tzw.
„wielu ośrodków władzy” (multiple
authority)
24
. Dotyczy to sytuacji, gdy
pełniący rolę jest podporządkowa-
ny więcej niż jednemu zwierzchni-
kowi lub uzależniony od kilku cen-
trów władczych. Rzadko dotyczy to
menedżera kierującego organiza-
cją, jednak i on może odczuwać
dyskomfort, będący następstwem
oczekiwań np. organu władzy lokal-
nej z jednej strony i kierownictwa
związku zawodowego z drugiej.
Kierownicy niższych szczebli czę-
ściej doświadczają tego rodzaju
uciążliwości. Dylemat sprzecznych
wymagań rozstrzygany jest w tych
przypadkach w oparciu o któreś z
przytoczonych powyżej kryteriów,
np. o przeświadczenie, kto ma
większą legitymację władzy.
W przypadku konfliktu oczeki-
wań menedżer - realizując tylko nie-
które z nich, odrzucając inne lub
próbując częściowo zadośćuczynić
wszystkim w sposób kompromiso-
wy - określa tym samym obecny
kształt swojej roli. Ponadto - reagu-
jąc w taki lub inny sposób na wy-
magania poszczególnych partne-
rów wywołuje z kolei ich reakcje i
wpływa w ten sposób na ich przy-
szłe oczekiwania - formuje więc w
jakimś stopniu także przyszłe wy-
mogi swej roli.
Kreatywność jako
niezbędny składnik
oczekiwań
Analiza roli menedżera nie może
pozostawić na uboczu jeszcze jed-
nego istotnego jej elementu. Waż-
ną częścią składową oczekiwań
kierowanych wobec pełniącego
rolę bywa mianowicie wymóg kre-
atywności
.
Jednym z kryteriów różnicują-
cych wymagania kierowane do
menedżera jest stopień ich szcze-
gółowości, zakres w jakim nadaw-
ca „instruuje” pełniącego rolę, co,
jak i kiedy powinno być zrobione.
W samym oczekiwaniu może być
zawarta większa lub mniejsza doza
przyzwolenia dla adresata na wła-
sną ocenę spraw i dokonanie wła-
snego wyboru. Zarówno szczegó-
łowość, jak i stopień nakazowości
wpływa w sposób oczywisty na
swobodę decyzyjną adresata roli.
Rozpatrując oczekiwania z tego
punktu widzenia można je podzie-
lić na:
1) takie, których treść jest w
mniejszym lub większym stopniu
ustalona,
2) takie, które nie zawierają w
sobie żadnej merytorycznej treści,
przybierają natomiast postać ogól-
nego upoważnienia do podejmo-
wania decyzji według formuły:
„sam powinieneś wiedzieć jak po-
stąpić”.
Pierwsza z wymienionych tu ka-
tegorii jest bardzo pojemna; zawie-
ra oczekiwania różniące się co do
stopnia szczegółowości i katego-
ryczności. Te mniej określone sta-
wiają jedynie cel, jaki ma być osią-
gnięty, pozostawiając adresatowi
swobodę wyboru dróg do niego
prowadzących. Inne precyzują for-
my działań i pewne ich parametry,
np. jakościowe. Najbardziej szcze-
gółowe określają precyzyjnie ele-
menty wymaganych działań.
Przyjmując nieco inny punkt wi-
dzenia można wśród oczekiwań za-
wierających w sobie jakąś meryto-
ryczną treść wyróżnić te formuło-
wane według wzoru: „musisz to
zrobić”; takie, które zawierają po-
stulat „powinieneś tak postąpić, ale
dopuszczam też inne rozwiązania”;
i wreszcie takie, które głoszą: „mo-
żesz postąpić jak uważasz”.
Te ostatnie – to oczekiwania, o
których mowa w drugiej z wskaza-
nych kategorii. Pozostawiają one
adresatowi pełną swobodę roz-
strzygnięć. Jedynym ogranicze-
niem, bardzo zresztą istotnym, jest
w tych przypadkach wyrażane im-
plicite przekonanie, iż rezultat wy-
branych przez pełniącego rolę
działań powinien być pozytywny.
Każdy, pełniący jakąś rolę spo-
łeczną, styka się na ogół z oczeki-
waniami obu wymienionych powy-
żej kategorii. Menedżer jest rela-
tywnie często adresatem oczeki-
wań drugiego rodzaju. Oznacza to,
MBA 3/2003
MBA 3/2003
19
naukowości, obiektywności i uni-
wersalizmu. Głęboko zakorzenione
„męskie” normy i praktyki organi-
zacyjne stanowią w większości
przypadków immanentną część
korporacyjnego status quo. Znako-
mita większość amerykańskich teo-
rii, norm i praktyk biznesowych nosi
cechy ewidentnie „twarde”. Rola i
miejsce amerykańskiej sfery bizne-
su w szerszym kontekście społecz-
nym wyznaczona jest podług zasad
„męskiej” filozofii biznesu. W prze-
ciwieństwie do kultur kobiecych,
takich jak na przykład kultury skan-
dynawskie, w których „pracuje się,
aby żyć”, w Ameryce sens życia
określany jest pracą. Zdaniem Ho-
fstede, zachodzące zmiany demo-
graficzne, technologiczne i spo-
łeczne pozwalają przypuszczać, że
kulturowa „męskość” amerykań-
skiego świata biznesu zacznie
„mięknąć” pod wpływem coraz
większej siły ekonomicznej kobiet
(Hofstede, 2000: 170-171). Pytanie,
na ile rzeczywiście oznaczać to
będzie osłabienie prymatu męskich
wartości, pozostaje otwarte - mę-
skość jest przecież również silnie
kulturowym atrybutem amerykań-
skich kobiet. Może jednak opinia
Hofstede nie jest tylko pobożnym
życzeniem reprezentanta silnie ko-
biecej kultury holenderskiej. Bądź
co bądź „Amerykanie to idealiści,
ale nie mają doświadczeń w pro-
mowaniu ideałów bez użycia si-
ły”(Kagan, 2002).
Bibliografia
Albert M. (1994), Kapitalizm kontra kapita-
lizm, Kraków: Signum.
Arbose J.R. (1980), The changing life valu-
es of today’s executive, International
Management, 35(7), 12-19.
Bell D.(1976), The Cultural Contradictions of
Capitalism, New York: Basic Books.
Bellah R. N. ed. (1986), Habits of the Heart,
New York: Harper&Row.
Bem S. L. (2000), Męskość i kobiecość,
Gdańsk: Gdańskie Wydawnictwo Psycho-
logiczne.
Bennis W. G. i Slater P. E. (1968), The tem-
porary society, New York: Jossey-Bass.
Berger B. ed. (1994), Kultura przedsiębior-
czości, Warszawa: Oficyna Literatów „Rój”.
Brown R. D. (1976), Modernization: the
Transformation of American Life, 1600-1865,
New York: Hill and Wang.
de Tocqueville A.(1969), Democracy in Ame-
rica, tł. G. Lawrence, New York: Harper &
Row.
(1976), Demokracja w Ameryce, tłum. M.
Król, Warszawa: PIW.
Drucker F. D. (1998), Management’s New
Paradigms, Forbes, October 5,
www.forbes.com/forbes/1998/1005/
6207152a_print.html z 20 maja 2002.
(1985), The Effective Executive, New York:
Harper&Row.
Institute for Policy Studies (2001), Executive
Excess 2001,
www.ufenet.org/CEOPay/index.html z 30
czerwca 2002.
Families and Work Institute (1998), Business
Work-Life Study (BWLS), www.familiesan-
dwork.org/summary/worklife.pdf z 8 sierp-
nia 2002.
Families and Work Institute (1997), National
Study of the Changing Workforce (NSCW),
www.familiesandwork.org/summary/
ncsw.pdf z 8 sierpnia 2002.
Frank T. (2000), One Market Under God, New
York: Anchor Books.
Franklin B. (1982), The Autobiography and
Other Writings, New York: Bantam Books.
Friedan B. (1974), The Feminine Mystique,
New York: Norton.
Galbraith J. K. (1973), Społeczeństwo do-
brobytu. Państwo przemysłowe, tłum. J. Pro-
kopiuk i Z. Zinserling, Warszawa:PIW.
Gerson K. and Jacobs J. A.(2001), Chan-
ging the Structure and Culture of Work, w:
Working
Families. TheTransformation of the American
Home, Hertz R. and Marshall N. L. (red.),
Berkeley: University of California Press.
Hall E. T. (1987), Bezgłośny język, tłum. R.
Zimand, A. Skarbińska, Warszawa:PIW
Hall E. T. i Hall M. R. (1990), Understanding
Cultural Differences. Yarmouth, ME:
Intercultural Press, Inc.
Hertz R. and Marshall N. L. ed. (2001), Wor-
king Families. The Transformation of the
American Home, Berkeley: University of
California Press.
Hewlett S. A. (2002), Executive Women and
the Myth of Having It All, Harvard Business
Review, April.
Hofstede G. (2001), Culture’s Consequen-
ces, 2
nd
ed., Thousand Oaks: Sage Publi-
cations.
(1993), Cultural Constraints in Management
Theories, Academy of Management
Executive, vol.7, no.1, 81-94.
(2000), Kultury i organizacje, tłum. M. Dur-
ska, Warszawa: PWE.
(1998), Masculinity and Femininity, Tho-
usand Oaks: Sage Publications.
(1983), The Cultural Relativity of Organiza-
tional Practices and Theories, Journal
of International Business Studies, Fall, 75-
90.
Inglehart R. (1997), Modernization and Post-
moderniztion. Cultural, Economic and Poli-
tical
Change in 43 Societies, Princeton, NJ: Prin-
ceton University Press.
Jackall R. (1997), Moralne labirynty: biuro-
kracja i praca menedżerska, w: L. V. Ryan i
J. Sójka, Etyka biznesu, Poznań: Wydawnic-
two „W drodze”
Jones J. (1861), Agricultural Resources of
Georgia, Augusta, GA: Press of Chronicle
and Sentinel, http://docsouth.unc.edu/imls/
agriculture/menu.html z dnia 10 lipca 2002.
Kagan R. (2002), Kowboje i barmani, Gaze-
ta Wyborcza, 17-18 sierpnia, 12-16.
Kluckhohn F. i Strodtbeck F. L. (1961), Va-
riations in Value Orientations. Westport, CT:
Greenwood Press.
Knopf M. B. (2001), Part-Time Arrangements
and the Corporation, w: Working Families.
The Transformation of the American Home,
Hertz R. and Marshall N. L. (red.), Berkeley:
University of California Press.
Kogut B. (1999), What Makes a Company
Global? Harvard Business Review, January-
February.
Lane H. W., DiStefano J. J. i Maznevski M.
L. (1997), International Management Beha-
vior, Cambridge: Blackwell.
Lasch C. (1997), Bunt elit, Kraków: Platan.
Leonard P. (2002), Organizing Gender? Lo-
oking at the Metaphors as Frames of Me-
aning in Gender/Organizational Texts, Gen-
der, Work & Organization, Volume 9, Num-
ber 1, January, 60-80.
Levinson H. (1996), Burn Out, Harvard Bu-
siness Review, July-August.
Lipset, S. M. (1990), The work ethic – then
and now, The Public Interest, Winter, 61-69.
Merton R. K. (1982), Teoria socjologiczna i
struktura społeczna. tłum. E Morawska i J.
Wertenstein- Żuławski, Warszawa: PWN.
Micklethwait J. i Wooldridge A. (1996), Sza-
mani zarządzania, tłum. A. M. Unterschuetz,
Poznań: Wydawnictwo Zysk i S-ka.
Mishel L., Berstein J. i Schmitt J. (2001), The
State of Working America 2000/2001, Itha-
ca:Cornell University Press, 2001.
National Opinion Research Center (2002),
www.icpsr.umich.edu/GSS z dnia 16 lipca
2002. Novak M. (1985), Przebudzenie etnicz-
nej Ameryki, tłum. H. Pawlikowska, Warsza-
wa:PIW.
Ossowska M. (1985), Moralność mieszczań-
ska, wyd. 2, Wrocław: Ossolineum.
Robbins S. R. (1998), Organizational Beha-
vior. Concepts, Controversies, Applications,
8
th
ed., Upper Saddle River: Prentice Hall.
Rodgers D. T. (1978), The work ethic in in-
dustrial America, Chicago: The University of
Chicago Press.
Schein, V. E., Mueller, R., Lituchy, T., Liu, J.
(1996), Think Manager, Think Male: A Glo-
bal Phenomenon, Journal of Organizational
Behavior, 17, 33-41.
Smith A. (1954), Bogactwo narodów, tom I i
II. Warszawa: PWN.
Stewart E. C. i Bennett M. J.(1991), Ameri-
can Cultural Patterns. A Cross-Cultural Per-
spective, Yarmouth, ME: Intercultural Press,
Inc.
Sutton F. X, Harris S. E., Kayssen C. i Tobin
J. (1956), The American Business Creed,
Cambridge, MA: Harvard University Press.
The World Almanac and Book of Facts 2002
(2002), New York: World Almanac Books.
Thurow L. (1999), Building Wealth, New
York: HarperCollins.
Trompenaars F. (1993), Riding the Waves of
Culture, London: Nicholas Brealey Publi-
shing.
Weber M.(1994), Etyka protestancka a duch
kapitalizmu, tłum. J. Miziński, Lublin:Test.
46
Rozpatrując rolę menedżera z
tego punktu widzenia, trzeba ją za-
kwalifikować do ról o dużym zakre-
sie tzw. innowacyjności wymo-
gów
19
. Pojęcie to odnosi się do ska-
li, w jakiej aktualne przepisy roli
pozwalają jej nosicielowi korzystać
z ugruntowanej już uprzednio wie-
dzy, doświadczeń, umiejętności
20
.
Relatywnie mały stopień innowacyj-
ności będzie miała rola lekarza, któ-
ry podejmuje pracę w nowej pla-
cówce służby zdrowia, jeśli zakres
i charakter jego działań będzie zbli-
żony do tego, czym zajmował się
w poprzednim miejscu pracy. O
dużym stopniu innowacyjności
można mówić w przypadku roli in-
żyniera, który wskutek awansu
obejmuje kierownicze stanowisko i
mimo że pracuje w tej samej orga-
nizacji, zaczyna pełnić zupełnie
inne funkcje.
Proces uczenia się roli w zmie-
niających się warunkach, okolicz-
nościach i układach personalnych
jest złożony i uciążliwy, bo ograni-
cza poważnie możliwości korzysta-
nia z wcześniejszych doświadczeń,
narzuca natomiast stosowanie
wciąż nowych reguł postępowania.
Elastyczność roli
Złożoność i zmienność roli me-
nedżera idzie w parze z jej elastycz-
nością, wyrażaną możliwością, a
zarazem potrzebą modyfikowania
wymogów przez samego pełniące-
go rolę z jego własnej inicjatywy, a
więc nie tylko wskutek presji czyn-
ników zewnętrznych. Pełniący rolę
„elastyczną” przekształca ją w pro-
cesie jej odgrywania korzystając z
szans dokonywania zmian istnieją-
cych wymogów i tworzenia no-
wych. Menedżer może sam inicjo-
wać znaczną część reguł postępo-
wania, zarówno wtedy, gdy tworzy
nową jednostkę organizacyjną jak
i wówczas, gdy wkracza w zastane
układy organizacyjne i personalne
z własną osobowością, postawami,
umiejętnościami i wartościami.
Zasadniczym czynnikiem ela-
styczności roli menedżera jest
uprawnienie do podejmowania de-
cyzji. Decydowanie to przejaw
władztwa w organizacji, które funk-
cjonuje na dwóch płaszczyznach:
realizowania zadań oraz układania
stosunków z podwładnymi. Istnie-
je oczywista zależność między po-
zycją zajmowaną w hierarchii orga-
nizacyjnej a zakresem sprawowa-
nej władzy. Menedżer stojący na
szczycie drabiny hierarchicznej ma
najszersze możliwości w tym wzglę-
dzie: ustala cele organizacji, budu-
je strategie jej działań, wyznacza
środki realizacji celów, ma moż-
ność inicjowania zadań i określa-
nia warunków ich wykonywania.
Władza organizacyjna wiąże się
ze zjawiskiem tzw. asymetrii ról
21
.
Jedne role wyposażone są w więk-
szy potencjał władzy aniżeli inne.
Zwierzchnik jest w stanie narzucić
podwładnemu, nawet wbrew jego
woli, pewien wzorzec postępowa-
nia i egzekwować jego wykonanie
dostępnymi środkami przymusu.
Możliwości tych pozbawiony jest
podwładny wobec zwierzchnika.
Zwierzchnik dysponuje też na ogół
znacznie większym asortymentem
środków kontroli nad działalnością
podwładnego aniżeli podwładny
wobec zwierzchnika. Zakres i for-
my sprawowania zwierzchnictwa
we współczesnych organizacjach
rzadko regulowane są w całej roz-
ciągłości przez przepisy formalne.
Wiele zależy w tym względzie od
postaw samych pracowników,
szczególnie zwierzchnika, który ma
zazwyczaj pewną dowolność regu-
lowania współpracy m.in. poprzez
stosowanie własnych kryteriów na-
gród i kar, dopuszczania podwład-
nych do podejmowania decyzji itp.
Generalnie rzecz ujmując, rola me-
nedżera wyposażona jest w tzw.
potencjał władzy, co rodzi poważ-
ne konsekwencje także w zakresie
swobody jej kształtowania
22
.
Charakter oczekiwań
a potrzeba kreacji roli
Warto przyjrzeć się bliżej natu-
rze wymagań, jakie stawiają roli
menedżera jej „nadawcy” – liczne
grono osób powiązanych z mene-
dżerem siecią relacji.
W każdej organizacji działalność
kierowników skupia się wokół wy-
boru: celów działania, środków pro-
wadzących do tych celów (konkre-
tyzacji zadań, obsady personalnej,
wykorzystania maszyn i urządzeń),
wzorców komunikacji między pra-
cownikami, zakresu podporządko-
wania i wpływu jednych członków
załogi na innych, oceny wykonywa-
nych zadań. Mamy więc do czynie-
nia z licznymi płaszczyznami dzia-
łań, co odpowiada dużej liczbie ele-
mentów pełnionej roli.
Niejednoznaczność
oczekiwań
Gros oczekiwań, jakim ma spro-
stać menedżer, jest wynikiem bie-
gu zdarzeń; nie są one udokumen-
towane w żaden formalny sposób.
Przekazywane są najczęściej wer-
balnie, towarzyszy im jakiś kon-
tekst, z którego wynikają mniej lub
bardziej oczywiste wskazówki dla
ich interpretacji.
Nie o wszystkich wymaganiach
można powiedzieć, iż są wyraziste,
precyzyjne i jednoznaczne. Niektó-
re odbierane są przez menedżera
po raz pierwszy, nie może więc
czerpać wzorów z dotychczaso-
wych doświadczeń. Niektóre mają
postać bardzo ogólnikową, zawie-
rają np. jedynie wytyczne dotyczą-
ce efektów, bez określenia dróg do
ich osiągnięcia. Niektóre są po pro-
stu mało precyzyjnie formułowane,
co powoduje kłopoty z ich zrozu-
mieniem. Źródeł owej niejasności
wymogów jest zresztą wiele. Wszyst-
kie sprowadzają się do braku wystar-
czających informacji które są pod-
stawą „odczytywania” oczekiwań
przez pełniącego rolę. By uformo-
wać własny do nich stosunek, by
na nie zareagować, trzeba je naj-
pierw odszyfrować, co czyni się z
natury rzeczy według indywidual-
nych kryteriów i zasad. Tak więc
przekaz nie do końca jasny, o wie-
loznacznej treści, wymaga każdo-
razowo subiektywnej interpretacji.
Pełnienie roli przez menedżera
odbywa się, jak już wspomniano,
w zmieniających się warunkach, w
różnych okolicznościach, co dodat-
kowo komplikuje proces odbioru
oczekiwań. Wymaga on każdorazo-
wo własnej oceny sytuacji. Interpre-
tacja wymagań, próśb, postulatów
dokonywana jest przez pryzmat
własnego „ja”, dzięki osobistym
zdolnościom percepcyjnym, za
pośrednictwem zdobytej wiedzy i
wyznawanych wartości. Ostatecz-
ny kształt oczekiwań uformowany
w świadomości menedżera to re-
zultat swoistego ich „przetwarza-
nia”, które polega na przyjęciu
określonego sposobu pojmowania
treści wymagań, nadaniu im sensu
i znaczenia. Adresowanie wobec
menedżera nie do końca oczywi-
stych oczekiwań zmusza go do