o
sobowość
d
ekad
y
polskiej
logistyki
szczęściu trzeba pomagać
Alicja Kostecka
Lubię być pionierem
Tytuły Osobowości dekady Polskiej Logistyki zostały
przyznane przez Wydawnictwo Eurologistics oraz data
group Consulting w ubiegłym roku podczas gali Logistyki
i Transportu. nagroda zrodziła się z pomysłu i potrzeby
wydawcy i dgC uhonorowania ludzi najbardziej zasłużonych
w ostatniej dekadzie dla rozwoju polskiej logistyki.
Przy wyborze kandydatów do przyzna-
nia tytułu pomysłodawcy tytułu wzię-
li pod uwagę przede wszystkim wkład
w rozwój logistyki, transparentność pro-
wadzonych interesów i aktywność spo-
łeczną w organizowaniu życia branży.
W uzasadnieniu przyznania tytułu Oso-
bowości Dekady Polskiej Logistyki Ada-
mowi Ramsowi napisano: wytrwale stoi
za sterem firmy, którą stworzył i spraw-
nie przeprowadził przez wszystkie burze
dekoniunktury, jak wprawny pilot pro-
wadzący swój samolot będący jego pry-
watną pasją.
Laureat odbierając nagrodę powiedział:
Jest mi niezmiernie miło otrzymać tak
specjalne wyróżnienie, tym bardziej że
logistyką zajmuję się od ponad 30 lat.
Szczególnie cenię sobie to wyróżnienie
za to, że znalazłem się w tak doborowym
gronie wyróżnionych.
- Żeby znaleźć się w takim gronie, trzeba
mieć w życiu dużo szczęścia – powiada,
gdy pytam, w jaki sposób znalazł się
w tak znakomitym towarzystwie.
Bo jak inaczej nazwać możliwość uczest-
niczenia w największej inwestycji po-
przedniego systemu w Polsce – budowie
Huty Katowice. Młody inżynier (ab-
solwent Politechniki Śląskiej) – Adam
Rams zostaje na budowie Huty Katowi-
ce kierownikiem budowy jednego z wy-
działów. – Była to nieprawdopodobna
wręcz przygoda i zawodowa szkoła ży-
cia – wspomina Rams – bo mieliśmy ci-
che przyzwolenie (z uwagi na charakter
przedsięwzięcia) na wdrażanie różnych,
czasami wręcz nieprawdopodobnych
pomysłów, byle terminy zostały dotrzy-
mane. Po trzech latach pracy w Polsce
operatywny inżynier zostaje wysłany
do Iraku, gdzie z konstruktora prze-
istacza się w handlowca. Firma, która
w tym czasie (lata 80-te) jest general-
nym wykonawcą w Iraku wielu projek-
tów budowlanych, powierza Adamowi
Ramsowi odpowiedzialność za centralne
zakupy z importu sprzętu budowlanego
i materiałów budowlanych. Rams przy-
gotowuje więc oferty, negocjuje kontrak-
ty, a następnie je realizuje. I wówczas, po
raz pierwszy, tak naprawdę ma do czy-
nienia z prawdziwą logistyką. Różnoraki
sprzęt budowlany oraz dziesiątki tysięcy
ton cementu, stali zbrojeniowej, drewna
i innych materiałów sprowadzanych na
budowy w Iraku, z uwagi na wojnę z Ira-
nem i blokadę portu w Basrach, dociera
najpierw drogą morską do portów w Sy-
rii, Libanie, Kuwejcie oraz Jordanii, a na-
stępnie drogą lądową do Iraku. Zorgani-
zowanie płynności dostaw w kraju, który
toczył wojnę, było prawdziwym wyzwa-
niem logistycznym, nieporównywalnym
z dzisiejszymi problemami, tym bardziej
że jedynym skutecznym środkiem ko-
munikacji był telex. O Internecie czy też
telefonii komórkowej nikt wtedy nie sły-
szał, a łączność tradycyjnymi telefonami
była podobna do łączności w ówczesnej
Polsce.
- Nigdy nie zapomnę przygody logi-
stycznej związanej z dostawą na budowę
w Północnym Iraku, transportem lądo-
wym, kolumn rektyfikacyjnych o śred-
nicy 6 metrów – wspomina śmiejąc się.
– Przewoziliśmy je w segmentach
z portu w Kuwejcie, pokonując pustynie,
budując przeprawy przez koryta wy-
schniętych rzek. Niekiedy musieliśmy
przejeżdżać przez wsie, burząc budynki,
gdyż drogi były za wąskie. Poznałem
wtedy wielu tubylców, z którymi nego-
cjowaliśmy „ad hoc” warunki przejazdu
i zrozumiałem wówczas, co to są nego-
cjacje pod przymusem. Transport reali-
zowaliśmy na zlecenie japońskiej firmy
i udało się nam dostarczyć towar na czas
i w całości, mimo że część trasy można
było pokonać pieszo, z uwagi na żółwie
tempo poruszania się konwoju. Dodatko-
wym wyzwaniem logistycznym było też
karmienie pochodzących z różnych kon-
tynentów, krajów i kręgów kulturowych
uczestników konwoju.
Po 10 latach spędzonych na kontraktach
na Bliskim Wschodzie Adam Rams nie
był już inżynierem–konstruktorem, lecz
prawdziwym handlowcem, który nego-
cjował na całym świecie wielomiliono-
we kontrakty budowlane.
W 1988 r. w samolocie z Teheranu do
Warszawy, przeglądając „Rynki Zagra-
niczne”, przeczytał o uchwaleniu przez
Sejm ustaw o wolności gospodarczej
w Polsce. – Pomyślałem, po co ja mam
dalej jeździć na Bliski Wschód, kiedy
Polska staje się Kuwejtem – śmieje się
Rams. – Już na lotnisku postanowiłem,
że na Bliski Wschód nie wrócę.
Wraz z gronem pięciu kolegów w 1989 r.
założyli firmę transportową Delta Trans,
która zajęła się przewozem wszelkiego
rodzaju drobnicy do Polski z różnych za-
kątków świata. W kraju handel uliczny
i bazarowy był w pełnym rozkwicie. –
Ktoś przecież musiał się profesjonalnie
zająć przywozem tych towarów z Nie-
miec, Turcji, Emiratów Arabskich – po-
wiada Rams. – Rozwój firmy Delta Trans
odbywał się więc w postępie ciągłym.
Zaczynaliśmy od dwóch Liazów, a dziś
mamy 400 ciężarówek i zatrudniamy
1200 ludzi – mówi z dumą.
Przez wiele lat większość zysków firma
inwestowała nie tylko w rozwój środków
transportu, ale także agencji celnych,
magazynów i innej infrastruktury. Szyb-
ki rozwój Delta Trans jak i innych rodzi-
mych firm z sektora TSL był możliwy
Fot. Marek Loss
Grudzień 2012 - Styczeń 2013 nr 6/2012 (73) / www.eurologistics.pl
76
o
sobowość
d
ekad
y
polskiej
logistyki
między innymi z powodu nieobecności
w tym czasie na rynku polskim global-
nych firm logistycznych.
- Jestem w pewnym sensie fatalistą,
dlatego uważam, że życiem rządzi przy-
padek – powiada Rams – bo jak inaczej
nazwać moją zupełnie przypadkowo za-
wartą znajomość w samolocie z przed-
stawicielem francuskiego inwestora,
który szukał w Polsce odpowiedniej
lokalizacji pod fabrykę. To niezwykłe
spotkanie w krótkim czasie przerodziło
się we współpracę i Delta Trans została
nominowanym Agentem Celnym i prze-
woźnikiem dóbr inwestycyjnych na bu-
dowie huty szkła, co zapoczątkowało
specjalizację firmy w przewozie szkła
wielkogabarytowego. W tym samym
okresie Delta Trans podpisała wielolet-
nie kontrakty z branżą Automotive, zy-
skując kolejną niszową specjalizację.
- Firma nigdy nie funkcjonowała na
otwartym rynku usług, gdzie wszyscy
ze wszystkimi konkurują głównie ofero-
waną ceną – wyjaśnia prezes Rams – ra-
czej zawsze szukaliśmy i szukamy tzw.
nisz biznesowych. Dlatego też kierunki
wschodnie nie są naszym celem.
Z pięciu założycieli Delty Trans, trzech
w dalszym ciągu działa na poziomie
operacyjnym. – Jesteśmy firmą, która
w swojej strukturze nie ma prezesa za-
rządu – powiada Rams. – Wszyscy trzej
jesteśmy wiceprezesami. Ja odpowia-
dam za stronę handlową i wszystkie
relacje zewnętrzne firmy. Dotyczy to
zarówno nadzoru nad realizowanymi
kontraktami, jak i działaniami sprzeda-
żowo-wizerunkowymi. Pozostali kole-
dzy odpowiadają za finanse, księgowość,
zagadnienia prawne, utrzymanie ruchu
i sprawy techniczne.
- Najważniejszą wartością, którą dyspo-
nuje firma, jest wiedza jej pracowników
– uważa Adam Rams – bo to ludzie two-
rzą firmę. Zarządzanie firmą to między
innymi umiejętność pozyskania tej wie-
dzy od poszczególnych osób i przekaza-
nia jej do ogółu. Ale aby te zamierzenia
przekuć w realne byty, trzeba też mieć
tzw. moc sprawczą. Bo w biznesie nie
otrzymuje się tego, na co się zasługuje,
lecz to, co się wynegocjuje.
Prezes Rams nie tylko stoi za sterem
Delty Trans, ale także pilotuje własny
samolot. Prawdziwą przygodę z lata-
niem zaczął nie tak dawno. W 2003 r.
podliczył ilość przejechanych kilome-
trów i przelatanych samolotami rej-
sowymi godzin i doszedł do wniosku,
że najlepiej będzie, czyli najszybciej
i najbardziej ekonomicznie, jeśli kupi sa-
molot i sam zacznie go pilotować. Nie
przypuszczał, że stanie się to jego pasją.
Właśnie zmienił kolejny model samolo-
tu. – Bo od 2003 roku samoloty, w tym
te z grupy General Aviation, przechodzą
ciągłe zmiany, przede wszystkim zwią-
zane z systemami nawigacji. Aktualnie
nie ma większej różnicy w wyposażeniu
nawigacyjnym między typową „awio-
netką” a samolotem pasażerskim.
W pilotażu osiągnął status amatora
z uprawnieniami pilota zawodowego.
Może latać wg przepisów IFR na pod-
stawie tylko wskazań przyrządów, bez
widoczności ziemi. Chciałby jeszcze
pewnego dnia zasiąść w prawym fotelu
dużego samolotu transportowego i móc
go pilotować.
- W życiu jak w lotnictwie, człowiek ma
dwie sakiewki, jedną pełną szczęścia,
a drugą pustą z doświadczeniem, chodzi
o to, aby napełnić tę pustą, ale by jed-
nocześnie z tej pełnej nie ubyło za wie-
le – kończy filozoficznie prezes Rams.
– Tak, mam w życiu szczęście do ludzi
i do pomysłów, ale do tego wszystkiego
potrzebna jest też wiedza, kompetencje,
determinacja i jeszcze jedno: żeby być
przez innych lubianym i akceptowanym.
Osobowości Dekady Polskiej Logistyki
Od lewej: Jacek Machocki prezes zarządu PEKAES SA, Marcin Bąk prezes zarządu Spedimex, Robert Mianowski dyrektor zarządzający TNT Express Worldwide na Europę
Wschodnią, prof. Wojciech Paprocki prezes zarządu ET Logistics, Ewald Raben prezes zarządu Raben Group, Adam Rams wiceprezes Grupy Delta Trans
Fot. Marek Loos
www.eurologistics.pl / Grudzień 2012 - Styczeń 2013 nr 6/2012 (73)
77