Naukowy hit czy kit?
Wrzawa wokół publikacji na temat odnalezionych szczątków naszych przodków, pokazała jak
dziś uprawia się naukowy marketing. I jak dziennikarze dają się na niego złapać.
Kiedy w
przeczytałem, że gazeta „Dziennik" zwróciła się do Ministerstwa
Edukacji z pytaniem, jaka będzie reakcja resortu na sensacyjne odkrycia dotyczące ewolucji
człowieka, złapałem się za głowę. Po pierwsze, ekipa obecnie rządząca polską edukacją uważa,
że człowieka stworzył Pan Bóg zaledwie kilka tysięcy lat temu i teorię ewolucji ma w głębokiej
pogardzie. Ale nawet gdyby było inaczej, to dlaczego Ministerstwo Edukacji miałoby
wydawać oświadczenia czy zmieniać podręczniki biologii w reakcji na odkrycie, które może
zainteresować jedynie garstkę specjalistów oraz entuzjastów paleoantropologii?
Przyczyny medialnego hałasu wokół znaleziska opisanego w prestiżowym tygodniku
naukowym „
" są dwie: letnia kanikuła i marketing naukowy. To drugie zjawisko jest o
wiele ciekawsze. Ale zacznijmy od streszczenia doniesienia w „Nature". Otóż grupa
naukowców odkopała w Kenii czaszkę oraz fragment szczęki. Badania wykazały, że ta
pierwsza należała do przedstawiciela gatunku Homo erectus a szczęka do Homo habilis.
Uproszczony obraz ewolucji człowieka zakłada, że H. habilis był pierwszym ludzkim
gatunkiem, który pojawił się na Ziemi, a dokładnie w Afryce ok. 2,5 mln lat temu. Z niego
wyewoluował zaś Homo erectus, który z kolei dał 150 tys. lat temu początek nam, czyli Homo
sapiens. Tymczasem datowanie odkopanej w Kenii szczęki (wynik: 1,44 mln lat) wskazuje, że
H. habilis przetrwał dłużej niż przypuszczano i żył obok H. erectus.
Autorzy publikacji w „Nature" wyciągają z tego wniosek, że ten pierwszy gatunek nie był
protoplastą drugiego, ale obydwa pochodziły od nieznanego jeszcze wspólnego przodka. A to
oznacza, że H. habilis nie był naszym prapradziadkiem, ale jest, jak subtelnie
, „fałszywym przodkiem". Autorzy publikacji w „Nature" skomentowali swoje
odkrycie, jako „stawiające na głowie wiedzę na temat początków rodzaju ludzkiego". I to jest
właśnie przykład marketingu naukowego, któremu dali się zwieść żurnaliści „Dziennika".
Praca opublikowana w „Nature" jest bowiem rzetelna i ciekawa, ale na pewno nie stawia na
głowie wiedzy na temat ewolucji człowieka. Jej autorzy po prostu postanowili narobić szumu
wokół swojego odkrycia, „podkręcając" interpretacje własnego znaleziska. Jak bowiem
słusznie zauważył ewolucjonista dr Marcin Ryszkiewicz na
„współwystępowanie dwóch gatunków nie przeczy, że jeden jest przodkiem drugiego".
Dodam od siebie, że gdyby nawet H. habilis okazał się rzeczywiście nie być przodkiem H.
erectus i obydwa gatunki pochodziły od wspólnego przodka, zmieniło by to tylko trochę
wygląd naszego drzewa rodowego. Jaka w tym sensacja?
Co ciekawe, w wywiadzie na łamach „Dziennika" współautor artykułu w „Nature", prof.
Fred Spoor, mówi zdecydowanie: „Z naszych znalezisk wynika, że H. erectus nie wyewoluował
z H. habilis. Okazało się, że były to dwa gatunki siostrzane, żyjące obok siebie w tym samym
czasie. A to dowodzi, że człowiek zręczny (H. habilis) nie był, wbrew temu, co dotychczas
sądzono, naszym przodkiem". W wypowiedzi dla
prof. Spoor jest już
jednak mniej radykalny w swoich sądach i twierdzi, iż koncepcja pochodzenia H. erectus od
H. habilis jest jak najbardziej uprawniona. No cóż, widocznie odpowiedź zależy od tego, kto
pyta.
Na podobnej zasadzie, tzn. daleko idących interpretacji, autorzy artykułu z „Nature"
rozpętali burzę wokół odnalezionej czaszki H. erectus. Ponieważ jest ona zaskakująco mała w
porównaniu z wcześniej odkopanymi a wiele wskazuje na to, że należała do dojrzałego
osobnika, więc zapewne są to szczątki kobiety. To z kolei prowadzi do wniosku, iż samce H.
erectus były zdecydowanie większe od samic. Na tej podstawie można zaś przypuszczać, iż
struktura społeczna tego gatunku przypominała spotykaną dziś wśród goryli - samce tych
małp mają haremy liczące po kilka samic. Dotychczas uważano, że H. erectus żył w związkach
monogamicznych podobnie jak współcześni ludzie. W tym miejscu znów warto przytoczyć
trzeźwy komentarz dr. Ryszkiewicza: „Znaleziono tylko jedną małą czaszkę, a więc trudno z
całą pewnością stwierdzić, że czaszka partnera seksualnego byłaby większa. Ostatnio
znaleziono sporo małych hominidów, np. w Dmanisi w Gruzji czy na wyspie Flores, i obie te
formy łączono z gatunkami erectus. Wygląda na to, że był to gatunek silnie zróżnicowany -
tak jak Homo sapiens, bo przecież również dziś mali Pigmeje i duzi Masajowie żyją obok
siebie".
Wygląda na to, że uczeni coraz częściej uprawiają swego rodzaju marketing czy też PR
naukowy, upraszczając i polewając marketingowym sosem wyniki swoich badań. Powód jest
prosty: jeśli będzie o nich głośno w mediach, łatwiej przyjdzie zdobyć fundusze na badania
etc. Naukę oczywiście należy popularyzować, ale zadaniem dziennikarza jest bycie
krytycznym wobec sensacyjnych doniesień. Dlatego pisanie o „fałszywych przodkach" a już
na pewno zwracanie się do Ministerstwa Edukacji z prośbą o reakcję na „sensacyjne
odkrycie" jest zdecydowaną przesadą i robieniem sztucznego szumu w czasie letniej kanikuły.