N
NIIE
E B
BÓ
ÓJ
JC
CIIE
E S
SII£
£
((B
Be
e N
No
ott A
Affrra
aiid
d))
63-0607
Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama dnia
7. czerwca 1963 w
Ramada Inn, Tucson, Arizona
.
PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø mówione
Poselstwo z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas
korekty korzystano równieŒ z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej
wersji 1The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 1999 r. Niniejszym zostao
opublikowane w penym brzmieniu i jest rozpowszechniane bezpatnie.
Wydrukowanie tej ksi6Œki umoŒliwiy dobrowolne ofiary wierz6cych, którzy umiowali to
Poselstwo i Jego Sawne Przyj™cie. Przetumaczono i opublikowano w latach 1999 - 2000.
Wszelkie zamówienia naleŒy kierowaø na adres:
MÓWIONE S~OWO
GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ
tel./Fax: +420 (0)659 324425
E-mail: krzok@volny.cz
http://www.volny.cz/poselstwo
Ksi6Œka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ.
Nie bójcie siŸ
1
Pozosta§my staø na chwilŸ, kiedy pochylamy nasze gowy przed
Bogiem. Kiedy mamy skonione nasze gowy i nasze serca, chciabym
wiedzieø, czy s jakie™ szczególne pro™by w tym budynku dzi™
wieczorem, i wy pragniecie, Œebym siŸ o nie modli. Oznajmijcie je po
prostu przez podniesion rŸkŸ. Niech was Pan bogosawi.
2
Nasz Niebia§ski Ojcze, zbliŒamy siŸ do tego wielkiego tronu teraz
w Imieniu Pana Jezusa, bowiem byo nam powiedziane, Œe jeŒeli
przyjdziemy i poprosimy o cokolwiek w Jego Imieniu, stanie siŸ nam.
Najpierw chcemy Ci podziŸkowaø za te cudowne zgromadzenia
podczas tych czterech wieczorów _ za ludzi napenionych Duchem
šwiŸtym, którzy zgromadzili siŸ tutaj. Stwierdzamy teŒ, iŒ Pismo
šwiŸte znowu udowadnia, Œe jest prawd , bo 0Gdziekolwiek dwaj
lub trzej zgromadz siŸ razem, Ja bŸdŸ w™ród nich”. Widzieli™my
takŒe, jak Ty uzdrawiasz chorych, wypowiadasz bogosawie§stwa,
mówisz ludziom, co siŸ bŸdzie dziaø. I jeste™my Tobie tak wdziŸczni
za to.
I my, jako bracia tutaj na podium _ Panie, jestem wdziŸczny za
t grupŸ ludzi, o których wiem, Œe^ Ci chrze™cijanie, te narodzone
na nowo niemowlŸta, które wa™nie przyszy do Chrystusa w tym
tygodniu, Panie, modlŸ siŸ, Œeby kaŒdy z nich znalaz przyjemny dom
tutaj _ swój domowy zbór i Œy dla Ciebie, i pracowa, aŒ Jezus
przyjdzie.
3
I niechaj w wyniku naszego zgromadzania siŸ tutaj staromodne
przebudzenie ogarnie cae to miasto, Panie. Wielu _ niech ono siŸ nie
sko§czy, aŒ Jezus przyjdzie. Niechby ono byo tutaj ustawicznie i
niech to jest wiadome po caym kraju.
Modlimy siŸ teraz, Ojcze, o tych, którzy podnie™li swoje rŸce. Ty
wiesz, co byo pod kaŒd z tych r k. My^ I Ty wiesz o tym
wszystko, wiŸc my to po prostu poruczamy Tobie i prosimy, Œeby™ Ty
darowa im ich pro™bŸ.
Rozamuj nam teraz Chleb 9ycia, Panie. Pragniemy, Œeby™ Ty
mówi do nas przez Sowo, bowiem wiara przychodzi przez suchanie
Sowa. Modlimy siŸ teŒ, Œeby™ nam dzisiaj wieczorem oznajmi Twoj
Bosk wolŸ. PokaŒ Samego Siebie na nowo w™ród nas dzisiaj
wieczorem, Ojcze. DziŸkujemy Ci za wszystko, co zostao uczynione
i powiedziane, i wygl damy, Œeby to byo wielkim punktem
kulminacyjnym tej usugi. Modlimy siŸ w Imieniu Jezusa. Amen.
MoŒecie usi ™ø.
4
UwaŒam to za jeden z najwiŸkszych moich przywilejów, Œe mogŸ
3
NIE BÓJCIE SI£
mieø ten czas spoeczno™ci tutaj razem z wami, zacnymi lud›mi, tutaj
w tym audytorium w Tucson. I byem tutaj kilka dni tylko, wzglŸdnie
jestem tu tylko parŸ dni i my™laem, Œe gdybym tutaj moŒe przyby, a
nie _ a odjechabym st d nie powiedziawszy niczego albo nie
miabym naboŒe§stwa, wygl dao by to do™ø niedobrze. Nie miaem
okazji odwiedziø wszystkich miych braci, z którymi spotykaem siŸ
na podium od czasu kiedy tu jestem. Miabym pragnienie, Œebym
móg pozostaø tydzie§ w kaŒdym zborze. Na pewno bym to chŸtnie
uczyni. I^
Lecz cieszŸ siŸ tak bardzo, Œe wy, narodzone na nowo dzieci, wy,
którzy znale›li™cie Chrystusa w tym tygodniu^ Gdybym by na
waszym miejscu, znalazbym sobie dobry zbór w™ród tych mŸŒów
tutaj, który byby mi najbliŒszym i który bym sobie obra, bym do
niego chodzi.
5
I ja^ Te zbory, które odwiedziem _ s tutaj niektórzy ludzie z
nich. Byem w ich zborach: mŸŒowie naprawdŸ paaj cy ku Bogu,
paaj cy gorliwo™ci , czyni c to najlepsze, by podtrzymywaø ™wiato
Ewangelii. CeniŸ sobie takich ludzi. I pamiŸtajcie, ci mŸŒowie wierz
tej samej Ewangelii, któr ja tutaj zwiastujŸ. Oni s moimi
sponsorami. To oni wa™nie staj tutaj na podium. Oni siŸ tego nie
wstydz . Stoj w obronie tego. Oni w to wierz . I oni s tutaj,
wspieraj c mnie, modl c siŸ o mnie kaŒdego wieczora. I ja my™lŸ, Œe
je™li nie chodzicie gdzie™ do zboru, to dlaczego nie chodzicie po
prostu do zboru jednego z tych zacnych mŸŒów tutaj. Chod›cie do ich
zboru i miejcie spoeczno™ø z nimi. Gdybym ja mieszka tutaj, a nie
bybym sam kaznodziej , czynibym wa™nie tak. Na pewno bym
sobie znalaz dobry zbór u którego™ z tych mŸŒów i zaj6bym moje
miejsce w Chrystusie.
6
A je™li nie zostali™cie jeszcze ochrzczeni, wy, którzy oddali™cie
swoje serca Chrystusowi, zasiŸgnijcie rady u kogo™ z tych mŸŒów, a
otrzymacie chrze™cija§ski chrzest. A potem, jeŒeli jeszcze nie
otrzymali™cie chrztu Duchem šwiŸtym, oni bŸd wiedzieø, jak wam
udzieliø wskazówek, jak Go musicie przyj ø.
BŸdŸ mówi o tym jutro rano na ™niadaniu biznesmenów, o ile Pan
pozwoli _ o chrzcie Duchem šwiŸtym. Powstrzymywaem siŸ trochŸ
z powodu tutejszego nauczania, bo jeste™my mieszan grup tutaj.
Lecz jutro pragnŸ wygosiø ewangelizacyjne poselstwo o Duchu
šwiŸtym, o ile Pan pozwoli. OtóŒ, my™lŸ, Œe ™niadanie rozpocznie siŸ
o dziewi tej (wzglŸdnie o ósmej, czy tak?), o ósmej rano.
7
A teraz chciabym wywoaø kogo™ po imieniu, kogo chcieli™my
znale›ø, odk d jeste™my w Tucson. I moŒe kto™ z was, tutejszych
braci^ Ta pani moŒe naleŒy do waszego zboru. My™lŸ, Œe nazywa
siŸ Charlotte Raney. Czy kto™^ Ty j znasz. Czy ona jest tutaj w
mie™cie? Charlotte, czy jeste™ tutaj? Ja^ Ona jest nasz osobist
przyjaciók , ale nie mogli™my jej znale›ø. Ona jest pielŸgniark .
[Kto™ mówi: 0Jej córka jest tutaj” _ wyd.]
Jej córka? Hm _ moi drodzy. Zastanawiam siŸ, jak duŒa ona jest.
Powsta§ kochanie, gdziekolwiek jeste™. Mam nadziejŸ, Œe nie jeste™
jeszcze zbyt duŒa, bo ciŸ nazwaem 0kochanie”. O, rety. Niemal juŒ
wyrosa z wieku 0kochanie”, nieprawdaŒ? DziŸkujŸ ci. Powiedz
matce, niech j Bóg bogosawi, a my j miujemy i na pewno
chcieliby™my siŸ z ni zobaczyø, zanim st d odjedziemy. Niech siŸ po
prostu skontaktuje z jednym _ z Billy Paulem albo z kim™ tutaj i
niech nas powiadomi, gdzie mieszkacie. Chcieli™my was znale›ø w
ksi Œce telefonicznej. ZasiŸgali™my informacji wszŸdzie, a nie
mogli™my was znale›ø. DziŸkujŸ ci bardzo. Kiedy ciŸ widziaem
ostatnim razem, bya™ jeszcze maym brzd cem.
8
Ta pani Raney _ jej siostra, wybitna pielŸgniarka, bya jedn z
pierwszych choruj cych na raka, któr Pan uzdrowi; widziaem to.
Ona nawet nie wiedziaa, gdzie siŸ znajduje, czy cokolwiek, bya
spalona przez promienie radu. A Pan powoa mnie wa™nie do tej
usugi jeden lub dwa wieczory przedtem.
O, byo to wiele, wiele lat temu _ moŒe przed dwudziestu laty,
przed dwudziestu piŸciu laty. I ona bya w Louisville, a na li™cie
zmarych na raka ona figuruje juŒ dwadzie™cia lat. I ona wykonuje
obecnie pracŸ pielŸgniarki i jest tak zdrowa i silna, jak tylko moŒe
byø. A to jest jej siostra, która przysza tutaj na zachód, i ona bya
wówczas z tym maym brzd cem. I od czasu, kiedy jeste™my tutaj,
próbowali™my ich odnale›ø.
Powiedziaem Medzie, mojej Œonie, Œe rozgl daem siŸ wszŸdzie,
ale nie mogem jej rozpoznaø. I my™laem sobie, Œe siŸ moŒe
wyprowadzia, czy co™ podobnego. I ja _ kaŒdego wieczora miaem
na my™li, Œe j wywoam po imieniu. Zapisaem wiŸc sobie na
kawaku papieru niektóre sprawy, które chciaem powiedzieø, Œebym
tego nie zapomnia.
9
Ja siŸ starzejŸ. Powiedziaem bratu Moore^ Ilu z was zna Jacka
Moore? Wy go na pewno znacie, chrze™cija§scy biznesmeni, to
znakomity kaznodzieja w Shreveport. Bywa on jednym z moich
wspópracowników na naboŒe§stwach.
Powiedziaem: 0Bracie Jack, wiesz, coraz trudniej jest dla mnie
zapamiŸtaø tyle spraw, które dawniej potrafiem zapamiŸtaø.
Dawniej potrafiem przypomnieø sobie wszystko, naprawdŸ szybko”.
0O” _ odrzek on _ 0czy masz tylko takie kopoty?”
Ja rzekem: 0To jest juŒ dosyø powaŒne”.
4
MÓWIONE S~OWO
On odrzek: 0Mój drogi!” Dalej rzek: 0Ja przedzwoniem do
pewnego czowieka i^ zapytaem: TCzego chcesz?’”
To jest juŒ w bardzo zaawansowanym stanie. On jest tylko okoo
cztery lub piŸø lat starszy ode mnie. Mam nadziejŸ, Œe nie stanŸ siŸ
takim. On to tylko tak mówi; ma poczucie humoru Irlandczyka. Lecz
przedzwoniø komu™ i zapytaø siŸ go, czego chce _ to byoby
naprawdŸ niedobre. OtóŒ, inna sprawa^
DziŸkujŸ ci siostrzyczko, kochanie, i skomunikujcie siŸ z nami na
pewno. Powiedz matce, Œe pragniemy siŸ z ni zobaczyø, a w drodze
powrotnej chcemy przy okazji odwiedziø ciociŸ Margie i wuja Bila.
10
OtóŒ, jestem wdziŸczny, bardzo wdziŸczny grupie kaznodziejów,
którzy sponsorowali ten program tutaj, oraz chrze™cijanom _
równieŒ chrze™cija§skim biznesmenom penej Ewangelii tutaj w tym
mie™cie. Jestem wdziŸczny za to. Staram siŸ dotrzeø do kaŒdej maej
miejscowo™ci, gdzie tylko mogŸ, ale nie moŒemy i™ø do wszystkich.
Tutaj jest jeden z menaŒerów, siedzi wprost tutaj, brat Borders, który
podróŒuje ze mn i uzgadnia te naboŒe§stwa.
Mam w domu ksi ŒkŸ, tak grub , pen zaprosze§ z caego
™wiata, a mówiono mi, Œe on ma jeszcze jedn tak , któr mi musi daø
jutro. Lecz zazwyczaj jadŸ po prostu tam, gdzie Bóg mnie prowadzi.
Wtedy, kiedy tam jadŸ, mogŸ przyj™ø w Imieniu Pana Jezusa, bo On
wysa mnie jako ambasadora. I ja odczuwam prowadzenie, kiedy
jestem tutaj w Tucson, by urz dziø te naboŒe§stwa. Pomy™laem, Œe
byoby ™wietnie, szczególnie gdyby siŸ nam udao mieø spoeczno™ø.
11
Ilu z was przypomina sobie Freda Boswortha, brata F. F.
Boswortha, wielkiego ™wiŸtego BoŒego? On wa™nie odszed do Domu
_ do chway, w wieku osiemdziesiŸciu czterech lat _ wa™nie
niedawno.
I on mi powiedzia: 0Bracie Branham, czy wiesz, co to jest
spoeczno™ø?”
Ja odrzekem: 0Ja my™lŸ, Œe wiem, bracie Bosworth”.
On powiedzia: 0To s dwaj towarzysze w jednej odzi”. WiŸc
ja^ To znaczy mieø miejsce dla drugiego. Jestem wiŸc tak bardzo
wdziŸczny.
Zawsze przypomina mi to mae opowiadanie. Wchodziem
wa™nie z zewn trz do ™rodka, a jeden z od›wiernych podszed i
u™cisn ze mn do§. On powiedzia: 0Suchaj, kaznodziejo” _
powiedzia _ 0ja jestem twoim wspóbratem”.
Ja odrzekem: 0CieszŸ siŸ, Œe siŸ spotykam z tob ”.
I on mi powiedzia, jak siŸ nazywa, a by równieŒ Irlandczykiem.
NIE BÓJCIE SI£
5
A wiŸc, kto™ zapyta mnie pewnego razu: 0Jak ty masz narodowo™ø,
bracie Branham?”
Odrzekem: 0Jestem Irlandczykiem. A jeŒeli oni mog byø
zbawieni, to jest nadzieja dla caego ™wiata”.
A wiŸc _ on przypadkowo by równieŒ Irlandczykiem. I on
powiedzia: 0Ja lubiŸ te opowiadania o polowaniu”. Dalej rzek:
0LubiŸ równieŒ polowaø”.
Widzicie wiŸc, czowiek musi byø wszystkim dla kaŒdego
czowieka, rozumiecie, Œeby™my mogli pozyskaø niektórych dla
Chrystusa.
12
A mówi c o spoeczno™ci _ przypomina mi siŸ pewien czas, kiedy
byem w pónocnym New Hampshire. I ja byem^ Jest to ojczyzna
jeleni z biaym ogonem. I ja tam owiem te mae, br zowe pstr gi
potoczne. I my _ miaem tam pewne miejsce _ miaem ze sob mój
may namiot i byem wysoko w górach. O, zobaczyem tam
wodospad, gdzie woda spadaa^
I ja wiem, Œe mam wielu przyjació rybaków. WiŸc _ dotychczas
nie znalazem dosyø wody w Arizonie, bym móg pój™ø na ryby _ od
czasu, kiedy jestem tutaj. Wypijam ca moj wodŸ, poniewaŒ^
Lecz to jest jedyna rzecz^ Ja miujŸ ten kraj, lecz na pewno
Œyczybym sobie, Œeby™my tutaj mieli jakie™ jeziora czy stawy, czy co™
podobnego _ tutaj w okolicy. Do tego jestem baptyst , wiecie, i jako™
lubiŸ wiele wody. A wiŸc, oni^
Miaem tam tak ma gŸbiŸ, w której owiem ryby. O, moi
drodzy, po prostu je owiem, wiecie, jakbym siŸ z nimi bawi, a
potem je wypuszczaem. A je™li któr ™ u™mierciem, zjadem j ,
oczywi™cie. Lecz moja linka do owienia na muszki zaczepia siŸ w
tyle za mn w maych zaro™lach wierzbiny.
Spaem tam wiŸc ca noc w maym namiocie; byem tam parŸ
dni. A nastŸpnego poranka wzi em do rŸki moj ma siekierkŸ i
wyszedem. My™laem, Œe powycinam te zaro™la i bŸdŸ pewien czas
owi te pstr gi. NastŸpnego dnia rano wyszedem; mój may namiot
miaem za plecami.
13
A kiedy wracaem^ Bya tam nied›wiedzica, a jej dwa
nied›wiadki buszoway w moim maym namiocie ze starego pótna
workowego. A wiŸc^ Nie chodzio o to, co poŒary; o wiele wiŸcej
zniszczyy. O, moi drodzy. One lubi potrz saø i grzechotaø róŒnymi
rzeczami. Pod tym wzglŸdem s zielono™wi tkowcami do szpiku
ko™ci. Zatem, one po prostu lubi _ one siŸ w tym po prostu lubuj .
WiŸc one wdary siŸ po prostu do namiotu, str ciy rurŸ z piecyka na
ziemiŸ i zgnioty j . Chcecie mówiø o haasie? _ Hm, raczej to
zostawiŸ. Rozumiecie?
6
MÓWIONE S~OWO
MogŸ udowodniø, Œe wszystko, co nie ma wzruszenia uczuø w
sobie, jest martwe. WiŸc je™li wasza religia nie ma trochŸ wzrusze§
uczuø w sobie, to j raczej pogrzebcie i przyjmijcie co™ innego.
Musicie doznawaø wzrusze§ uczuø, by Œyø.
A wiŸc^ ZauwaŒcie, te mae^ Podszedem bliŒej. Syszaem
haas i rozejrzaem siŸ. A tam bya stara nied›wiedzica, a jej dwa
nied›wiadki wdary siŸ do namiotu i porozryway wszystko, co tam
byo. Wiedziaem wiŸc, Œe zniszcz mój obóz i odejd . Potem
spojrzaem, a ta stara nied›wiedzica odbiega trochŸ na bok i ona
wydaa ostrzegawczy d›wiŸk, wiecie. Bya to czarna nied›wiedzica.
One nie s tak duŒe. A wiŸc ona odbiega na bok i nawoywaa swoje
nied›wiadki. Jeden z nich przybieg do niej, ale ten drugi nie
przybieg. Zastanawiaem siŸ: 0Co siŸ teŒ tam dzieje?”
14
Miaem tam w tym namiocie stary zardzewiay pistolet. Lecz
s dziem, Œe by juŒ teraz zniszczony. Miaem w mojej rŸce siekierkŸ
i ja^ Wiecie, stara nied›wiedzica, kiedy ma przy sobie mode
nied›wiadki, moŒe siŸ trochŸ rozzo™ciø, wiecie. I moŒe czowieka
zdrapaø, gdyby chciaa. Obserwowaem j wiŸc trochŸ, wiecie, a
przez cay czas miaem na my™li drzewo, Œebym móg^
Czy syszeli™cie juŒ o kaznodziei na drzewie cynamonu? No
wiecie, jakiekolwiek drzewo jest dobre, jeŒeli czowiek ma
nied›wiedzia w piŸtach. Spogl daem wiŸc ukradkiem na to drzewo
i zastanawiaem siŸ, co siŸ stao z tym drugim nied›wiadkiem. A on
by _ po prostu nie mia zamiaru wyj™ø. Jego mama nawoywaa go,
a on tam po prostu ci gle siedzia. By cay przygarbiony, ot tak.
Pomy™laem sobie: 0Do czego siŸ ten malec dobra?” Pomy™laem,
Œe moŒe wbiegnŸ do namiotu i chwycŸ do rŸki ten stary pistolet. I
pomy™laem: 0O, nie zabibym tej starej matki nied›wiedzicy, gdyby
na mnie szarŒowaa, poniewaŒ zostawibym w lasach dwie sierotki”.
WiŸc ja bym tego nie uczyni.
15
Pomy™laem wiŸc: 0BŸdŸ mia po prostu to drzewo na oku, lecz
zobaczŸ, do czego dobra siŸ ten malec”. A wiŸc, on by cay
przygarbiony, ot tak, i widziaem, Œe siŸ rusza. A stara nied›wiedzica
nawoywaa, chodzia tam i z powrotem, trochŸ niespokojna. Ona
mnie równieŒ obserwowaa. A kiedy siŸ odwrócia plecami, by
popatrzeø na drugiego nied›wiadka, ja ust piem trochŸ w bok, ot
tak, próbuj c dostaø siŸ bliŒej, by zobaczyø, co ten malec robi _ co
go tak zainteresowao. Czy wiecie, co on mia? On mia moje
wiaderko melasy.
Wiecie, ja lubiŸ nale™niki. Wiem, Œe mam duŒo wspóamatorów,
maj cych ten sam apetyt. WiŸc^ A ja nie _ ja nie wierzŸ w
pokropienie; ja je lubiŸ naprawdŸ ochrzciø. LubiŸ je polaø grubo,
wiecie, duŒ ilo™ci melasy. Ostatnim razem, kiedy spoŒywaem
NIE BÓJCIE SI£
7
pokarm tutaj w Ramada^ Jednego dnia mieli™my tutaj najlepsze
™niadanie. I oni mieli takie dobre nale™niki. My nazywamy je tam na
poudniu nale™nikami. Lecz wy^ JeŒeli je bŸdziemy mieø na
™niadanie, popro™cie kelnera o trochŸ wiŸcej melasy, jeŒeli j lubicie.
To nie byo^ Te nale™niki _ musiaem je posypaø z wierzchu
cukrem, wiecie, by je doje™ø.
16
JednakowoŒ, ten may nied›wiadek _ ten malec mia swoj apkŸ
zanurzon w tym otwartym wiaderku. I on mia swoj ^ One lubi
sodycze, wiecie. I on mia swoj apkŸ zanurzon w tym wiaderku
melasy. On nie wiedzia, jak ma j je™ø swoimi apkami, wiŸc wtyka
j do melasy i oblizywa, wiecie, i znowu wtyka i oblizywa. A kiedy
juŒ cae wiaderko nasmarowa na siebie^
Ja woaem: 0Wyno™ siŸ st d” Ci gle krzyczaem na niego. On siŸ
nawet nie odwróci. A kiedy mia juŒ cae wiaderko wypróŒnione,
obróci siŸ i spojrza na mnie, a nie potrafi nawet otworzyø swoich
oczu, wiecie. Od czubków jego uszu aŒ na dó po jego brzuszku by
cay od melasy.
Pomy™laem sobie: 0To siŸ zgadza. Nie ma potŸpienia. To jest
dokadnie takie, jak dobre staromodne zielono™wi tkowe
naboŒe§stwo, gdy czowiek siŸga swoj rŸk prosto do wiadra melasy
albo do soika miodu _ aŒ po swój okieø i krzyczy po prostu
uwielbiaj c Boga, bez wzglŸdu na to, co siŸ dzieje _ on tego nie
syszy. Rozumiecie?
Lecz wiecie, dziwn rzecz byo to, Œe kiedy on sko§czy _ a
pozostae stay tam na zewn trz i gderay na niego _ lecz kiedy do
nich przyszed, to i pozostae miay spoeczno™ø. One go caego
oblizyway. Przyroda zawiera niektóre dziwne rzeczy, nieprawdaŒ,
bracie? Oblizyway go caego. OtóŒ, ci ludzie, którzy nie przychodzili
na te zgromadzenia, oni mog po prostu oblizywaø t melasŸ z was,
rozumiecie, kiedy one siŸ sko§cz . Dobrze.
17
Jeste™my wdziŸczni za t mi grupŸ braci i za t zacn grupŸ
ludzi. A oni^ My™lŸ, Œe wszystko okazuje siŸ wa™ciwe. I my nie^
My absolutnie^ Jest jedna rzecz, na któr nie pozwolimy _ to
finanse _ jakiekolwiek napiŸcia z powodu finansów. Brat rozmawia
ze mn tam na zewn trz i powiedzia, Œe ma juŒ wszystko, brakuje
tylko stu dolarów. Ja mu daem czek. Powiedziaem: 0Zapomnij o
tym. Rozumiesz? Ja to sam zapacŸ”. WiŸc potem _ potem my^
Wszystko jest fajne i ™wietne. I my chcemy^
JeŒeli kto™ z personelu tej Ramada Inn jest tutaj dzi™ wieczorem,
pragnŸ im podziŸkowaø, poniewaŒ oni podarowali nam to
pomieszczenie. Ja naprawdŸ my™lŸ^ I ja nie byem^ Ja wiem^
Jedyny sposób, o którym wiem, jest ten, o którym mówi mi brat
Tony. WierzŸ, Œe to jest _ Œe gdyby kto™ by w tym mie™cie albo
8
MÓWIONE S~OWO
szuka motelu, mógbym im na pewno zaleciø i powiedzieø, Œe
Ramada jest dobrym lokalem, do którego moŒna pój™ø.
18
JeŒeli ludzie okazuj tak wielkie wzglŸdy nam i naszej religii,
oraz naszemu Chrystusowi, to ja my™lŸ, Œe powinni™my mieø tyle
™miao™ci, by powiedzieø o nich co™ dobrego i powiedzieø to
kaŒdemu, któremu moŒemy. To siŸ zgadza. Niechaj Pan bogosawi
ten zakad. Zawsze chodzili™my do ich lokali, kiedykolwiek
przejeŒdŒamy przez kraj. Zawsze spotykali™my siŸ z tak
grzeczno™ci .
A biznesmeni uŒywaj ich sal _ w Phoenix i gdziekolwiek
moŒemy, by urz dzaø naboŒe§stwa i konferencje. I ja powiem tak,
dŒentelmeni, jeŒeli jeste™cie tutaj: Wszechmog cy Bóg niech wam
bogosawi obficie. I modlŸ siŸ, Œeby na ko§cu drogi Bóg otworzy
Swoje drzwi i przywita was mile do Swego wspaniaego Królestwa
w tym czasie.
19
A potem jest jeszcze jedna sprawa. OtóŒ, mam tutaj wiele
materiau z kilku notatkami zapisanymi tutaj, i niektórymi
miejscami Pisma, którymi pragnŸ siŸ posuŒyø za kilka minut. Lecz
inn spraw jest to, Œe wy ludzie tutaj w Tucson macie tak wielkie
szczŸ™cie. OtóŒ, mówiono mi zawsze, Œe Tucson jest miejscowo™ci
najbliŒsz pieka, jaka istnieje, poniewaŒ jest tu tak gor co.
Lecz ja wam mówiŸ, Œe naprawdŸ cieszŸ siŸ z tego. Patrzcie,
gdyby u mnie w domu byo tak gor co, no wiecie, czowiek nie
mógby staø tutaj w marynarce na sobie. Musiaaby dziaaø
klimatyzacja, a czowiek by siŸ poci. OtóŒ, ja nigdy^ Pracowaem
dosyø ciŸŒko, a dotychczas nie wyst pi na mnie pot.
WiŸc ja to lubiŸ. Kiedy wracam na wschód, zastanawiam siŸ^
W lecie jest tutaj odpowiednie miejsce do pobytu. To jest fajne. Ono
jest o wiele lepsze, niŒ nasze mokrada tam u nas, tak czy owak. WiŸc
ja to lubiŸ. I ja wierzŸ, Œe dobry Pan pozwoli mi powróciø, i
przesiedliø siŸ gdzie™ tutaj i pozostaø. Ja naprawdŸ lubiŸ t
miejscowo™ø.
A jedn z wielkich rzeczy, wydarze§, wzglŸdnie jedn ze
wspaniaych cech tej miejscowo™ci s oczywi™cie ludzie, którzy
przygotowuj ten lokal. Mam^ Nawet w waszych sklepach i
wszystko w takim turystycznym mie™cie. Spotkaem siŸ z najlepszym
traktowaniem, z najmilszymi lud›mi, jakich kiedykolwiek chciaem
spotkaø od czasu, kiedy jestem w Tucson.
20
A prócz tego, kiedy tutaj przybyem, nastawiaem mój
radioodbiornik i znalazem tutaj stacjŸ, która ci gle nadaje tylko
chrze™cija§sk muzykŸ. Jest to stacja KAIR. I wa™nie dzisiaj
dowiedziaem siŸ, Œe ich gówna kwatera jest tutaj w Ramada. Czy
NIE BÓJCIE SI£
9
wiecie, co uczyniem, (jeŒeli kto™ z personelu KAIR jest tutaj)?
Kupiem radioodbiornik, abym go móg mieø w czony przez cay
czas, aby moje dzieci i mój dom móg syszeø wa™ciwe audycje.
Bowiem wiŸkszo™ø wszystkich stacji, które czowiek w czy,
nadaje zawsze jakie™ boogie-woogie, czy jakiekolwiek to jest
paskudztwo, oraz rock and roll i wszystkie te niedorzeczno™ci, które
maj dzisiaj. I czowiek nie usyszy takiej rzeczy. I ja my™lŸ, Œe wy,
chrze™cijanie, powinni™cie czyniø wszystko, co moŒecie, by utrzymaø
t stacjŸ tutaj. To siŸ zgadza. W czcie j w waszym domu, aby wasze
dzieci mogy suchaø wa™ciwych rzeczy.
21
Wy teraz usyszycie wszelkiego rodzaju^ Oczywi™cie, to jest
sprawa miŸdzydenominacyjna i jakiekolwiek zwiastowanie, czy
jakiekolwiek^ MoŒe nie zgadzacie siŸ z niektórymi z braci w ich
programie. Moi drodzy, gdyby™my wszyscy usiedli dzisiaj wieczorem,
by spoŒyø pokarm, i wszyscy mieliby™my koacz, ja bym moŒe wzi
koacz czere™niowy, a wy jabkowy, lecz wszyscy jedliby™my koacz,
nieprawdaŒ? To siŸ zgadza. WiŸc oni s po prostu braømi i oni maj
prawo wyraziø to, co sobie my™l .
A wiŸc podtrzymujcie wasz program radiowy i suchajcie tej miej
muzyki. I ja my™lŸ^ CeniŸ sobie^ 9yczybym sobie, Œebym j
móg zabraø ze sob _ KAIR i umie™ciø j gdzie™ w Louisville _ tak
stacjŸ, która nadaje chrze™cija§sk muzykŸ przez cay czas. Ja to
lubiŸ. Niech Pan bogosawi t stacjŸ KAIR.
A potem jest tam jeszcze inna stacja. Nie przypominam sobie jej
skrótu, lecz ona równieŒ nadaje duŒo piŸknej religijnej muzyki. I
mówiŸ wam; mam nadziejŸ, Œe nie wprowadzam tego mŸŒczyznŸ w
zakopotanie mówi c, Œe sucham brata Gilmore przez cay czas. On
ma swoj audycjŸ na tej stacji przez pewien czas. I ja wa™nie
zapomniaem, jak siŸ nazywa ta stacja, lecz oni maj równieŒ ^
KAIF? [MŸŒczyzna z audytorium mówi: 0Nie, KFIF” _ wyd.] KFIF.
To jest kolejna fajna stacja. My ich równieŒ doceniamy.
22
Wiecie, jest to dokadnie takie, jak to stare powiedzenie, je™li
liczymy nasze bogosawie§stwa, spogl damy koo siebie i zdumiewa
nas to nieco, kiedy widzimy, ilu dobrych ludzi pozostao w ™wiecie, a
ile piŸknych rzeczy mamy pomimo tego. Pan niech bŸdzie
bogosawiony. CieszŸ siŸ, Œe jestem w Ameryce. CieszŸ siŸ, jako
misjonarz, przychodz cy z innych krajów, i tak dalej, a powracam do
domu.
O, sprawia mi to ból serca, kiedy widzŸ, jak luksusowo my
Œyjemy, a pozostay ™wiat goduje. A kiedy widzimy te wspaniae
budynki, wielkie piŸkne ko™cioy na kaŒdym rogu, a ci biedni ludzie
Œyj cy tam i wielu z nich nigdy nie syszao Imienia Jezus Chrystus.
10
MÓWIONE S~OWO
23
Miaem modych czarnych chopców stoj cych tysi cami, zy
spyway im po policzkach, nie mieli na sobie ani kawaka odzienia,
nie umieli rozróŒniø miŸdzy prawic a lewic . Pozostali tam przez
cay dzie§ i ca noc _ siedzieli tam i suchali mnie, opowiadaj cego
o Panu Jezusie, rozumiecie, a nie syszeli tego nigdy przedtem.
Opowiadaem im, Œe jest kto™, kto ich miuje. O, moi drodzy. Tego
wa™nie chcieli oni suchaø _ Œe jest kto™, kto ich miuje.
Kto nie chce byø miowany? My tego wszyscy pragniemy. My tego
wszyscy potrzebujemy. A wiŸc, moŒna to osi gn ø tak, Œe miujemy
kogo™ innego, wtedy czowiek jest miy. Niech Bóg bogosawi was
wszystkich.
Mam nadziejŸ, Œe zobaczŸ was rano na ™niadaniu _ tych, którzy
mog przyj™ø. I my™lŸ, Œe bŸd sprzedawaø bilety w biurze, równieŒ
rano. I je™li przyjdziecie na ™niadanie, wiecie, jestem pewien, Œe
otrzymamy trochŸ wiŸcej melasy, je™li bŸdziemy mieø nale™niki. A
potem^ MoŒe niektórzy nie zawsze domagaj siŸ tak duŒo, wiecie.
A wiŸc, kiedy ja^
24
Pewnego razu gosiem w misyjnym ko™ciele baptystów w
Georgii. Byo to^ Gosiem dugo do nocy i miaem duŒo
wezwanych do otarza, a byo juŒ pó›no. Potem spaem tam na tylnej
werandzie, a wiatr dmucha do tej starej, osoniŸtej siatk werandy.
Byem bardzo zmŸczony.
Oni wstawali o czwartej rano _ tam na poudniu, a wiŸc oni _ ta
stara mulatka wysza. Ona mnie woaa trzy lub cztery razy. I ja tego
nigdy nie zapomnŸ. Ona mówia: 0Parson”. To znaczy kaznodzieja,
tam na poudniu. 0Parson”. Mówia: 0Kochanie, dlaczego nie
wstajesz?” Dalej rzeka: 0Ja ci juŒ cztery razy upiekam nale™niki”.
Bogosawione jej stare serce. Ona miaa wówczas okoo
siedemdziesiŸciu lat. My™lŸ, Œe obecnie odesza do chway i
odpoczywa. 0Upiekam ci nale™niki _ juŒ cztery razy dzisiaj rano”.
25
OtóŒ, czy wszyscy miujecie Pana? Tak siŸ cieszŸ. Czy siŸ nie
radujecie, kiedy wiecie, Œe moŒecie byø wolni i czuø siŸ szczŸ™liwi,
oraz Œe nie ma potŸpienia?
ChcŸ równieŒ podziŸkowaø temu maemu kwartetowi, Œe tu
pozostali. Wiem, Œe mieli wystŸpowaø w innych miejscowo™ciach, i
oni rzekli^ BŸdŸ sucha waszych nagra§. Mam niektóre z nich na
ta™mach, i tym podobnie. My™lŸ, Œe ™piewacie bardzo dobrze.
A ta moda dziewczynka tutaj. Moi drodzy, o, nie do wiary, ona
jest _ ona ™piewa jak sowik. Ona rzeczywi™cie umie ™piewaø, a ci
modzi chopcy równieŒ. I ja powiedziaem temu chopcu, który nosi
okulary^ Spotkaem siŸ z nim pewnego wieczora i rzekem: 0Synu,
ty bŸdziesz ™piewa bas pewnego dnia”. On siŸ trochŸ u™miechn i
NIE BÓJCIE SI£
11
spojrza ponad te okulary. Ja powiedziaem: 0Ty siŸ trochŸ dziwisz,
dlaczego to rzekem”. Powiedziaem: 0OtóŒ, twój gos brzmi teraz jak
trzmiel brzŸcz cy w dzbanku”. A wiŸc on zosta z powodu tego
zwolniony. I oni s miymi lud›mi. Niech was Pan bogosawi.
My™lŸ, Œe zobaczyem matkŸ, wa™nie kiedy to powiedziaem.
Dobrze. Miaem tu inn pani niedawno wieczorem i przypuszczam,
Œe to jest ojciec _ gdzie™ tutaj w™ród suchaczy. Kto™ pokaza tutaj na
ojca. Tak. W porz dku. Niech go Pan bogosawi. Mam nadziejŸ, Œe
nasze drogi spotkaj siŸ znowu gdzie™ w naszym Œyciu. JeŒeli nie, to
bŸdziemy tam przy bramie tego poranka. To siŸ zgadza.
26
Teraz, zanim^ Kiedy siŸ wyraziem w ten sposób, jak to
zrobiem^ a wierzŸ, Œe szczŸ™cie towarzyszy chrze™cijaninowi.
Odk d staem siŸ chrze™cijaninem, nie byem nigdy smutny. Jestem
zawsze szczŸ™liwy, bo jestem chrze™cijaninem. I ach, dzwony rado™ci
dzwoni6 w moim sercu juŒ ponad trzydzie™ci lat, odk6d Jezus
Chrystus wst6pi do mojego serca. Nigdy nie potrafiem tego
wypowiedzieø. Jest to niewymowna rado™ø i penia chway! Lecz
teraz, kiedy zbliŒamy siŸ do Sowa, odóŒmy na bok wszelki ™miech i
spójrzmy prosto do Sowa, na chwilŸ tylko.
Panie Jezu, pomóŒ nam teraz, kiedy czytamy Sowo, i niechaj
wielki Duch šwiŸty, który by posany, aby by naszym
Nauczycielem, by nas wychowywa i naucza nas spraw BoŒych i
drogi BoŒej, niechaj On przyjdzie teraz i we›mie to Sowo, i rozdzieli
Je do kaŒdego serca dokadnie wedug naszej potrzeby. Modlimy siŸ
w Imieniu Jezusa. Amen.
27
Je™li teraz chcecie otworzyø miejsce Pisma šwiŸtego, które
pragnŸ czytaø, znajduje siŸ w ew. Mateusza w 14. rozdziale i
rozpoczniemy od 22. wersetu.
I zaraz wymóg na uczniach, Œe wsiedli do odzi i pojechali
przed nim na drugi brzeg, zanim rozpu™ci lud.
A gdy rozpu™ci lud, wst,pi na górŸ, aby samemu siŸ
modliø. A gdy nasta wieczór, by tam sam.
Tymczasem ód› miotana przez fale oddalia siŸ juŒ od
brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem by przeciwny.
A o czwartej straŒy nocnej Jezus przyszed do nich, id,c po
wodzie^ (przepraszam was)^ id,c po morzu.
Uczniowie za™, widz,c go id,cego po morzu, zatrwoŒyli siŸ
i mówili, Œe to zjawa, i ze strachu krzyknŸli.
Lecz Jezus zaraz^
Ale Jezus zaraz do nich powiedzia:
Ufajcie, to Ja jestem, nie bójcie siŸ!”
28
OtóŒ, gdybym to mia nazwaø tekstem^ Staram siŸ gosiø te
12
MÓWIONE S~OWO
krótkie poselstwa prosto i jakby w postaci dramatu, aby i dzieci
mogy radowaø siŸ z tego. I nazwabym ten temat:
Nie bójcie siŸ”.
Trzy sowa _ posugujŸ siŸ nimi wiele razy. 0Czy temu wierzysz?”
0Chod›cie zobaczyø Czowieka”. I jest to taki krótki temat z trzech
sów. A zatem, pragnŸ siŸ tym posuŒyø jako tekstem: 0Nie bójcie
siŸ”. A moim tematem bŸdzie: 0NaboŒe§stwo ze ™wiadectwami na
morzu”.
29
Musiao byø juŒ trochŸ pó›no po poudniu. So§ce miao lada
chwila zaj™ø, rozpoczyna siŸ zmierzch; i oni byli wszyscy zmŸczeni i
wyczerpani. By to wielki dzie§ dla tej grupy. DuŒy, krzepki,
muskularny rybak z ys gow zepchn ód› na jezioro Galilejskie.
I kiedy ód› zaczŸa pyn ø dziobem do przodu, wskoczy do odzi i
usiad obok swego brata, Andrzeja. W Biblii zostaa ona nazwana
odzi .
OtóŒ, ód› nie bya wówczas tym, co nazywamy odzi dzisiaj.
Wtedy odzie byy napŸdzane przewaŒnie wiosami. I oni mieli^
OkrŸŒnice burty byy wysokie, poniewaŒ wysokie fale toczyy siŸ
czŸsto po jeziorze i oni musieli mieø wysokie burty. I zazwyczaj dwaj
mŸŒczy›ni byli u kaŒdego wiosa, jeden u jednego boku odzi, a drugi
u drugiego, wiŸc czasami sze™ciu do o™miu mŸŒczyzn wiosowao w
odzi. Byli to handlarze i rybacy na jeziorze Galilejskim. I dzisiaj
maj ich tam. Nie zmienio siŸ to ani trochŸ od tamtych czasów. Jest
ci gle tak samo, owi ryby w ten sam sposób, maj te same sieci i
wszystko inne.
30
OtóŒ, kiedy obrócili ód› i wyruszyli, na brzegu byo peno ludzi.
Zrobili kilka zamachów swoimi wiosami i pomachali im na 0do
widzenia”; a wszyscy mówili: 0Przypy§cie z powrotem i odwied›cie
nas znowu; na pewno przywie›cie ze sob waszego Mistrza, kiedy
wrócicie, aby nas znowu odwiedziø”. Oni pynŸli na drug stronŸ
jeziora, a bya to dosyø duŒa odlego™ø. I musieli mocno robiø
wiosami, by tam dopyn ø tej nocy.
MogŸ wiŸc sobie w pewien sposób wyobraziø, jak siŸ czuli. By to
dla nich wielki dzie§. Widzieli, Œe dziay siŸ wielkie rzeczy. Wielu
zostao zbawionych i uwierzyo w Pana Jezusa. I mieli za sob
bardzo trudny dzie§, powstrzymuj c ludzi z dala od ich Mistrza, aby
On móg im usugiwaø i przynie™ø Œycie zgubionym. I oni byli
zmŸczeni i wyczerpani. Jednak, gdy opuszczali swoich przyjació^
Mieø przyjació ma wielkie znaczenie _ kiedy czowiek musi im
powiedzieø 0do widzenia”. To jest _ to jest okropna rzecz. I ja
odczuwam w ten sposób, odczuwam tak bardzo to brzemiŸ, które oni
mieli, bo wiem, jak to jest ze mn . W tym czasie, kiedy siŸ czowiek
zapozna z grup ludzi, po prostu^ Oni zaczynaj poznawaø, Œe nie
jestem jakim™ super czowiekiem, Œe jestem po prostu bratem. I oni
NIE BÓJCIE SI£
13
zaczynaj ^ Wszyscy zaczynaj siŸ czuø dobrze. A potem czowiek
musi powiedzieø: 0Do widzenia. Zobaczymy siŸ znowu kiedy™. Mam
nadziejŸ”. Trudno powiedzieø co™ takiego.
31
OczekujŸ tego czasu, kiedy siŸ spotkamy tam, gdzie nie bŸdziemy
wiŸcej mówiø 0do widzenia” _ tam po drugiej stronie. A niektórzy
moi drodzy starzy bracia tutaj i towarzysze polowa§ _ ja spotkam
siŸ z wami gdzie™ tam na ™cieŒkach grubej zwierzyny, które siŸ w
ogóle nie ko§cz . Ja was tam bŸdŸ oczekiwa _ gdzie™ na tej
™cieŒynie, o ile nie powrócŸ tutaj w odwiedziny, zanim zostaniemy
zabrani.
I jak oni musieli kiwaø rŸkami, zrobili kilka zamachów wiosami
i znowu kiwali. A w ko§cu, kiedy siŸ jezioro uspokoio kiedy so§ce
zachodzio, maa ód› torowaa sobie drogŸ na drug stronŸ przy
pomocy wiose _ oni zrobili kilka zamachów wiosami, potem
machali swoimi rŸkami na do widzenia. A potem kto™ inny jeszcze
pozna kogo™ innego i pomacha mu na do widzenia. Mniej wiŸcej w
taki sposób ta ód› wyruszya na wody jeziora. W ko§cu poŒegnali siŸ
po raz ostatni, z odlego™ci, z której moŒna byo jeszcze dosyszeø.
I musiaa tam zapanowaø duga cisza. Nikt nic nie mówi,
poniewaŒ musieli popychaø t ma ód› naprzód. I oni utrzymywali
pewien rytm, kiedy wiosowali wspólnie w tej odzi, poniewaŒ ona by
inaczej zataczaa koo. A wiŸc oni wiosowali w pewnym rytmie i byø
moŒe byli do™ø zmŸczeni.
32
Chyba to musia byø mody Jan, który najpierw przesta
wiosowaø i chcia sobie odsapn ø, jak to mówimy. On by jeszcze
mody i delikatny. I on nie by tak mocny, jak ci starzy, krŸpi rybacy,
którzy pywali na jeziorach i w burzach, wiosuj c w odziach. I on
musia siŸ zmŸczyø najpierw. WiŸc on musia powiedzieø najpierw:
0Fju, bracia, odpocznijmy trochŸ”. I kiedy siŸ zatrzyma i odsun
kosmyk czarnych wosów ze swoich oczu, a ód› posuwaa siŸ jeszcze
si rozpŸdu po wodzie, pyn c naprzód, syszŸ, jak on zacz mówiø:
0Odczuwam, Œe chciabym po™wiadczyø”.
Ja to lubiŸ. LubiŸ dobre naboŒe§stwo ze ™wiadectwami, kiedy
macie o czym™ ™wiadczyø. OtóŒ, je™li nie masz nic do powiedzenia i
wstaniesz po prostu i powiesz to samo, co powiedziae™ poprzedniego
wieczora i ubiegego roku, to staje siŸ to nudne. Lecz je™li masz
naprawdŸ takie ™wieŒe ™wiadectwo, Œe go juŒ duŒej nie moŒesz
powstrzymaø, Œe Pan uczyni co™ dla ciebie i ty to po prostu musisz
powiedzieø go™no, ja to lubiŸ.
33
W domu nazywali™my to zazwyczaj ™wiadectwem praŒonej
kukurydzy na suchej patelni. OtóŒ, ilu z was wie, co to jest praŒona
kukurydza na suchej patelni? ChcŸ wam powiedzieø, co siŸ przy tym
dzieje. We›miecie mae Œóte ziarno i pooŒycie je na gor cy piec, i
14
MÓWIONE S~OWO
ono wyskoczy wysoko do góry Œóte, zamieni siŸ w biae i spada w dó
dwa razy wiŸksze i poowŸ ja™niejsze, raczej poowŸ lŒejsze, niŒ byo
przedtem. To jest ™wiadectwo. Rozumiecie?
To wa™nie czyni ™wiadectwo. May Œóty _ obawiasz siŸ zrobiø
cokolwiek, a potem, zanim siŸ spostrzeŒesz, moc i ogie§ Ducha
šwiŸtego nawiedza ciŸ i zmienia z Œótego w biaego. I ty siŸ czujesz
tak lekkim, Œe po prostu^ Widzisz, juŒ wiŸcej nie jeste™
zakotwiczony do ziemi. WiŸc ja lubiŸ ™wiadectwo praŒonej
kukurydzy.
34
I musia to byø mody Jan, który chcia powiedzieø ™wiadectwo.
On powsta w odzi i powiedzia: 0OtóŒ, pragnŸ pierwszy zoŒyø
™wiadectwo i powiedzieø to, kiedy odpoczywamy. Jestem zupenie
zadowolony i upewniony, moi bracia. Dzisiaj ugruntowao siŸ to w
moich my™lach, Œe nie na™ladujemy jakiego™ fanatyka, jak pozostay
™wiat chce nas zmusiø do wierzenia i wmówiø, Œe na™ladujemy. My
na™ladujemy Tego, o Kim mówi Pismo šwiŸte. Ta sprawa zostaa
zaatwiona dzisiaj. PragnŸ teraz zoŒyø moje ™wiadectwo”.
0Urodziem siŸ i wyrosem tam nad Jordanem. Przypominam
sobie, Œe przed wielu laty, kiedy Œyem na brzegach Jordanu, zupenie
blisko tego brodu, po którym przeszed Izrael z wielkim
wojownikiem Jozuem. On zabra skrzyniŸ przymierza, a Duch
šwiŸty otworzy morze albo Jordan i oni przeszli na drug stronŸ _
wszyscy nasi ludzie po suchym l dzie, kiedy przyszli™my do tego
kraju”.
0I przypominam sobie, Œe na wiosnŸ wychodziem i zbieraem
kwiaty wzduŒ brzegu Jordanu, a po poudniu mogŸ jeszcze syszeø
moj matkŸ, woaj c mnie i mówi c : TNuŒe, Janie, chod›. Ty _
musisz i™ø do óŒka. Musisz siŸ zdrzemn ø. Mali chopcy musz siŸ na
chwilŸ zdrzemn ø po poudniu’. I ona siadywaa na werandzie z
przodu i koysaa mnie w swoich ramionach. I mogŸ jeszcze ogl daø
jej ™liczn twarz i jej wielkie, ™liczne, br zowe oczy 9ydówki,
spogl daj ce na mnie w dó, i ona mi opowiadaa biblijne
opowiadania”.
35
I wy wiecie, jest tak bardzo z rzecz , Œe nasze matki dzisiaj nie
potrafi siŸ powstrzymaø od gospód i innych lokali, gdzie nie
powinny chodziø, i nie umiej koysaø swoich dzieci i opowiadaø im
opowiadania z Biblii. Taki jest kopot naszego narodu dzisiaj. Oni^
Niemal kaŒde dziecko na ulicy moŒe ci powiedzieø wiŸcej o Davey
Crockett’owi, niŒ o Jezusie Chrystusie. To siŸ zgadza. I jak siŸ tym
zaj ™wiat handlu. O, moi drodzy, wychowujcie dziecko tak, jak
powinno chodziø. To jest prawd .
36
0OtóŒ, a ona bya^” _ powiedzia _ 0Ona mi zazwyczaj
opowiadaa te dzieje. A jednym z najwaŒniejszych wydarze§, które
NIE BÓJCIE SI£
15
lubiem najwiŸcej, byo opowiadanie o tym maym chopcu, którego
wielki prorok Eliasz wskrzesi z martwych. Dawniej lubiem to
wydarzenie i zastanawiam siŸ, jakim czowiekiem musia byø Eliasz.
I ona mi mówia: TWiesz co, Janie? Ten sam wielki Eliasz i Elizeusz _
obaj szli tamt drog ramiŸ w ramiŸ, id c do rzeki. Pomy™l tylko, oni
tam szli tak niedawno. Ci dwaj wielcy prorocy szli do tej rzeki, a
rzeka siŸ otwara. Oni przeszli tuŒ koo Jerycha’.”
0OtóŒ^ lecz tym gównym wydarzeniem, które mnie zawsze
intrygowao, które mi ona opowiadaa^ Chciaem, Œeby mi to
opowiadaa kaŒdego dnia _ mianowicie jak Bóg wyprowadzi nasz
lud z niewoli w Egipcie, gdzie oni byli niewolnikami, i przyprowadzi
ich na pustyniŸ, i zachowywa ich tam czterdzie™ci lat, i karmi ich
mann z nieba.
Patrz, ona mi to opowiadaa kaŒdego wieczora, Œe oni wychodzili
kaŒdego poranka, kiedy Izrael by cay otulony w óŒkach i spali^
W ten sposób przygotowywaa mnie, by mnie pooŒyø do óŒka. Czy
wiecie co? Powiedziaa, Œe Jahwe Bóg zst pi na ziemiŸ, a nastŸpnego
poranka leŒa wszŸdzie na ziemi chleb, który zaspakaja ich gód
przez cay dzie§”.
37
0I zazwyczaj mawiaem mamie: TMamo, czy Bóg mia tam
specjalny chór anioów, którzy pracowali w nocy? I czy w niebie byo
peno pieców piekarskich i On mówi: TNuŒe, po™pieszcie siŸ teraz, te
dzieci s godne’, i oni upiekli wszystek ten chleb? A potem inna
grupa anioów zaniosa go na dó i porozkadaa po caej ziemi?”
0Ona spojrzaa na mnie i powiedziaa: TNie, Janie; kochanie. Ty
jeste™ jeszcze maym chopcem. Ty tego nie rozumiesz. Nasz wielki
Jahwe jest Stworzycielem. On nie musia mieø specjalnych anioów,
by upiekli ten chleb. On nie potrzebuje Œadnych pieców w niebie. On
tylko wypowie Sowo, a chleb spada po caej ziemi. On jest
Stworzycielem’. I ja nie mogem zrozumieø, jak siŸ to dziao, lecz to
wydarzenie intrygowao mnie jako™”.
38
0I ja obserwowaem naszego Pana w wielu sprawach: w
uzdrawianiu chorych i tak dalej. Lecz dzisiaj, bracia, kiedy Go
widziaem, jak wzi tych piŸø buek i dwie rybki od tego maego
chopca _ byo to jego drugie ™niadanie^ który poszed na wagary
ze szkoy. Kiedy widziaem, jak On je wzi i powiedzia: TPoleø
ludziom, Œeby usiedli po piŸødziesi t’ i kiedy moich piŸødziesi t
usiado, wdrapaem siŸ na t skaŸ, i obserwowaem, co On bŸdzie
czyni. A kiedy On wzi ten bochenek chleba i odama z niego
poowŸ i pooŒy j na talerz, w tym samym czasie, kiedy Jego rŸka
wrócia z powrotem, bya tam kolejna poowa upieczonego chleba”.
0OtóŒ, miŸdzy Nim a Jahwe byo pewne po czenie, poniewaŒ On
stworzy ten chleb oraz te ryby wprost tam przede mn . Nikt inny
16
MÓWIONE S~OWO
prócz Jahwe nie móg tego uczyniø. I jest to ten sam Bóg, o którym
mówia mi moja matka, który by wówczas tam na pustyni, który
przyniós na ziemiŸ chleb stworzony w niebiosach. My, naszymi
wasnymi oczami widzimy Go dzisiaj tworz cego chleb wprost przed
nami”.
39
Czy pomy™leli™cie kiedy o tym, jak atomow energiŸ On musia
wyzwoliø? Sk d bya ta m ka? Nie tylko m ka, lecz on by juŒ
upieczony w bochenki, gotowy do spoŒywania. On mia rybŸ. On
najpierw pomnoŒy t rybŸ. Lecz teraz On rozama rybŸ na poowy,
a na jej miejscu urosa kolejna ryba. Lecz ta ryba, która bya tutaj
podawana, bya juŒ upieczona, usmaŒona, a pomnaŒaa siŸ równieŒ.
Co On uczyni? O, On jest Bogiem. Tylko to wypowiedzia; to byo
wszystko, co On musia uczyniø, On _ jest to^
OtóŒ, ten may chopiec, to mae drugie ™niadanie, które on mia,
nie byo zbyt duŒe w jego rŸkach, lecz kiedy on to, co mia da do r k
Jezusa, nakarmio to tysi ce ludzi. I moŒe taka maa wiara^ Wy
powiecie: 0OtóŒ, Œyczybym sobie, Œebym mia wielk wiarŸ”.
ChociaŒ masz ma wiarŸ, to masz dosyø wiary, by przyj™ø do zboru.
A zatem, jeŒeli masz tyle wiary, dlaczego nie oddasz jej po prostu do
r k Jezusa, a to nakarmi tysi ce, jeŒeli ty^ Nie masz jej wiele w
swoich rŸkach. Lecz z chwil6, kiedy ona jest w Jego rŸkach, bŸd6 siŸ
dziaø cuda _ jeŒeli przekaŒesz t6 wiarŸ do Jego r6k.
40
ZauwaŒcie, Jan by cay podniecony. I syszŸ, jak Andrzej mówi:
0ChwileczkŸ tylko, synu. Nie koysz tak t odzi . Wykorzystaj swój
czas. Nie b d› zbytnio podniecony. Wiesz, mimo wszystko jeste™my
tutaj na jeziorze”.
0OtóŒ, to po prostu sprawia, Œe moje serce jest tak wzruszone” _
powiedzia on _ 0kiedy widzŸ i wiem, Œe Bóg objawi nam Samego
Siebie tutaj w Czowieku, którego moŒemy siŸ dotkn ø”. On
powiedzia: Nic dziwnego, iŒ prorok powiedzia, Œe On bŸdzie
Emanuelem, Œe Bóg bŸdzie reprezentowany tutaj w Nim. I widzimy
Go, czyni cego te same dziea, które czyni Ojciec. Nic dziwnego, Œe
On móg powiedzieø tym faryzeuszom: TJeŒeli Ja^ Kto moŒe Mnie
potŸpiø z grzechu? KtóŒ moŒe Mnie oskarŒyø? JeŒeli nie czyniem
wszystkiego, co Biblia mówi, Œe bŸdŸ czyni^’”
41
Wy wiecie, grzech to niedowiarstwo. Wiecie^ Czy wiedzieli™cie,
Œe kamanie nie jest grzechem? Popenianie cudzoóstwa nie jest
grzechem. Picie whisky, palenie papierosów, przeklinanie, uŒywanie
Imienia Pana na próŒno _ to nie jest _ to nie jest grzechem. To s
atrybuty niewiary. Ty to czynisz, poniewaŒ nie jeste™ wierz cym.
Istnieje tylko jedna rzecz^
Powiedziaem to pewnego wieczora w metodystycznym ko™ciele.
A pewna stara siostra tam staa, wiecie, z wysokim konierzem, ona
NIE BÓJCIE SI£
17
powiedziaa: 0Kaznodziejo Branham, proszŸ, powiedz mi, co jest
grzechem?”
Ja odrzekem: 0Niedowiarstwo”.
To siŸ zgadza. Ty to czynisz, poniewaŒ jeste™ niewierz cym. JeŒeli
to czynisz, to jeste™ ci gle niewierz cym. To siŸ zgadza. S tylko dwie
rzeczy, albo jeste™ wierz cym, albo niewierz cym. Zatem, kiedy
Biblia mówi: 0Kto nie wierzy, juŒ jest potŸpiony”. Rozumiecie? WiŸc
grzech jest niedowiarstwem. A to s tylko atrybuty niedowiarstwa.
42
A Jezus powiedzia: 0Kto moŒe Mnie oskarŒyø o niedowiarstwo?”
Oraz 0JeŒeli Ja nie czyniŸ spraw Mojego Ojca, to Mi nie wierzcie.
Lecz je™li czyniŸ te sprawy, a wy Mi pomimo tego nie moŒecie
wierzyø, to wierzcie sprawom, które Ja czyniŸ”. Widzicie wiŸc, Œe On
czyni tutaj to samo, co czyni Bóg. PragnŸ siŸ was teraz zapytaø,
bracia, jeŒeli Œycie Jezusa Chrystusa jest w Ko™ciele, to Ko™ció z
pewno™ci6 bŸdzie czyni to samo, co On czyni, poniewaŒ to samo
Œycie jest w nim.
JeŒeli tu stoi brzoskwinia, a ja wyjmŸ z niej cae Œycie brzoskwini
i woŒŸ do niej Œycie jaboni, to jakie owoce ona bŸdzie rodziø?
Jabka. Takie wa™nie Œycie jest w niej. Zatem, jeŒeli Œycie, które byo
w Chrystusie, jest w nas, to ono zrodzi owoc, który On przyniós. Ono
to musi uczyniø!
43
I do jakiego zamieszania dostali siŸ ludzie dzisiaj, którzy my™l ,
Œe chrze™cija§stwo jest jedn z najbardziej niefrasobliwych rzeczy.
Oni tylko wpisz swoje nazwisko do ksiŸgi i kto™ ich pokropi, czy co™
innego, i podaj kaznodziei praw rŸkŸ na znak spoeczno™ci, i na
tym sprawa zaatwiona, i Œyj sobie dalej tak samo. To nie jest
chrze™cija§stwo.
Chrze™cija§stwo to samozaparcie. Bierz codziennie swój krzyŒ.
Na™laduj Go. Umrzyj rzeczom tego ™wiata. A wtedy wszystko
potŸpienie zniko. 0Dlatego nie ma potŸpienia dla tych, którzy s w
Chrystusie Jezusie”. Jak wejdziemy do Niego? Przez przy czenie siŸ?
Nie. Przez u™ci™niŸcie doni? Nie. Przez zjednoczenie siŸ, czy dziŸki
wyksztaceniu? 1Przez jednego Ducha jeste™my wszyscy ochrzczeni
w jedno ciao”. Przez chrzest Duchem šwiŸtym jeste™my w
Chrystusie i 1dlatego nie ma potŸpienia dla tych, którzy s6 w Jezusie
Chrystusie, którzy nie wedug ciaa chodz6, ale wedug Ducha”.
Amen. O, to sprawi, Œe kto™ bŸdzie krzycza. Amen. Byø tam mimo
wszystko, to jest dobra rzecz.
W porz dku. Stwierdzamy tu teraz, Œe nastŸpnym czowiekiem
skadaj cym ™wiadectwo musia byø Piotr. SyszŸ, jak on mówi: 0Czy
mogŸ teraz powiedzieø moje ™wiadectwo?”
44
Wiecie, kiedy czowiek ma co™, by o tym po™wiadczyø, to musi
18
MÓWIONE S~OWO
niemal otrzymaø pozwolenie, bo inni mówili z podnieceniem _ to
naboŒe§stwo ze ™wiadectwami byo w toku. Stara ód› koysaa siŸ
tylko, a ci bracia poklepywali siŸ po nogach i przeŒywali tam na
jeziorze wspania chwilŸ. Chciabym tam byø w™ród nich. Czy i wy
nie chcieliby™cie tam byø i suchaø tych ™wiadectw? Mody Jan
musia usi ™ø. On powiedzia wszystko, co móg powiedzieø w tej
chwili. Szymon powsta.
On powiedzia: 0Wy wiecie, kiedy Andrzej zacz chodziø do tego
czowieka, o którym cay kraj my™la, Œe jest jakim™ dzikim
czowiekiem _ ten Jan^ Ko™ció my™la, Œe on by czowiekiem,
który przesadza w tej sprawie. Mimo wszystko jego ojciec by
kapanem. A on^ Wiecie, jest zwyczajem w™ród naszych ludzi, Œe
syn na™laduje ojca, cokolwiek on czyni. Lecz wy wiecie, jego dzieo
byo tak wielkie. Zamiast chodziø tam do tej wielkiej szkoy i byø
przesi kniŸty doktryn tego^ Jego misja bya zbyt wielka. Bóg
zabra go na pustyniŸ w wieku dziewiŸciu lat.
45
I on pokaza siŸ na widowni ponownie w wieku trzydziestu lat,
bowiem jego zadaniem byo przedstawiø Mesjasza. Mesjasz mia
mieø znak, a on musia wiedzieø, jaki by ten znak. Gdyby on tam
przyszed i mia w sobie jakie™ denominacyjne zastrzyki _ wiecie,
kto™, jaki™ wielki biskup powiedziaby, wzglŸdnie jaki™ wielki ksi dz
powiedziaby: 0NuŒe, suchaj Janie, wiemy, Œe ty masz przedstawiø
Mesjasza, jak byo powiedziane przez anioa, i masz przedstawiø^
Czy nie my™lisz, Œe brat
Taki-i-taki tutaj dokadnie spenia te
wymagania?” On mógby temu ulec. Widzimy jednak, Œe on
odseparowa siŸ od wszystkich, Œeby móg tylko suchaø i zrozumieø,
co Bóg powiedzia o tym.
I ja my™lŸ, Œe to jest dobra lekcja dla nas dzisiaj wieczorem. JeŒeli
odseparujemy siŸ od wszystkich tych dogmatów, które ustanowili
ludzie, od wyzna§ wiary i tym podobnych rzeczy, i popatrzymy do
Biblii i zobaczymy, co Bóg powiedzia o tym^ On powinien
wiedzieø, co On ^?^ Jego Sowo, Jego KsiŸga. Dlatego wa™nie
lubiŸ pen EwangeliŸ, nie poowŸ z niej, lecz ca , pen EwangeliŸ.
46
NastŸpnie on powiedzia: 0Najpierw, jak wiecie, wbieg do
™rodka Andrzej i powiedzia, Œe ten kaznodzieja powiedzia, iŒ
zobaczy znak Mesjasza nad jakim™ czowiekiem. Bya to šwiato™ø w
postaci goŸbicy, zstŸpuj ca w dó, a ten kaznodzieja J widzia. Byo
tam wielu ludzi, ale nikt inny Jej nie widzia, prócz kaznodziei. WiŸc
ja nie mógbym za tym polecieø. Syszaem o tym wszelkiego rodzaju
wie™ci, wiŸc po prostu zapomniaem o tym, wiecie. A pewnego
wieczora on przyszed do mnie i powiedzia: TPowiniene™ tam po
prostu pój™ø i posuchaø Go raz. On bŸdzie tu na brzegu nastŸpnego
poranka i ty powiniene™ tam pój™ø’.”
NIE BÓJCIE SI£
19
0OtóŒ” _ pomy™laem _ 0biedny stary Andrzej. On i ja
wiosujemy w tej odzi juŒ dugi czas. Przypominam sobie, Œe
pewnego dnia rozmawiaem z moim tat , a on by dobrym, starym
faryzeuszem. On po prostu Œy w tym ko™ciele i by w nim filarem. A
jego siwe wosy^ Pewnej nocy, po owieniu ryb^ Byli™my
ubodzy. Musieli™my Œyø po prostu skromniej _ na ile nas byo staø”.
47
0A wielokrotnie, kiedy ojciec i matka Œyli, ona zgromadzaa nas
zazwyczaj koo siebie rano, zanim wypynŸli™my, by zarzuciø nasze
sieci do wody. Mieli™my dugi i musieli™my zowiø ryby. I modlili™my
siŸ do Jahwe, aby napeni nasze sieci tego dnia. I jak siŸ tata
ucieszy, kiedy mieli™my obfity poów ryb i on podpyn do brzegu,
wyst pi na brzeg, usiad i dziŸkowa Bogu, Œe da nam tyle ryb
owego dnia, bo mogli™my teraz spaciø nasze dugi i mieli™my co™ do
zjedzenia wieczorem, i oczekiwali™my, Œe nastŸpnego poranka^”
0A pewnego wieczora, kiedy sko§czyli™my dziŸkowaø Panu,
przypominam sobie, Œe tata usiad z boku na gejtawie odzi. I on mnie
tam zawoa i powiedzia: TSzymonie, ty wiesz, Œe tŸskniem cae moje
Œycie, bym siŸ móg doŒyø tego dnia, bym móg zobaczyø Mesjasza. I
mieli™my Go obiecanego wiele lat. Wszyscy nasi ludzie wygl dali Go.
MojŒesz nam powiedzia, Œe On przyjdzie. Wszyscy prorocy mówili o
Nim. Lecz Szymonie, synu, nie mieli™my w™ród nas proroka juŒ setki
lat.
A kiedy ko™ció zdryfowa do chodnego, formalnego stanu^
Lecz ja wierzŸ, Œe ten czas nadchodzi. JeŒeli widzisz moje siwe
wosy^ Przypuszczam, Œe nie bŸdŸ Œy tak dugo, by to zobaczyø.
Jestem juŒ stary obecnie. Lecz Szymonie, zanim przyjdzie Mesjasz,
szatan po™le najpierw mnóstwo faszywych bredni i przyjd faszywi
mesjasze. Lecz ja chcŸ, Œeby™ zawsze pamiŸta, Szymonie, nie
odchod› nigdy od tego Pisma šwiŸtego’.”
48
0Naszym ludziom jest powiedziane w tej Biblii, Œe Sowo Pa§skie
przychodzi do proroka, tylko do proroka. A potem, ten prorok musi
byø najpierw potwierdzony przez Boga. On musi mówiø Sowo, a to
Sowo musi siŸ urzeczywistniø kaŒdym razem”.
Oni siŸ urodz prorokami. Nie s nimi dlatego, Œe kto™ woŒy na
nich rŸce i uczyni ich prorokami; oni siŸ urodz prorokami. Istnieje
dar proroctwa, który moŒe przyj™ø, lecz prorok jest urodzony jako
prorok. Jeremiasz nim by. Dlaczego? Bóg powiedzia: 0Zanim
zostae™ uksztatowany w onie twojej matki, Ja przeznaczyem ciŸ za
proroka nad narodami”.
Jan Chrzciciel siedemset dwana™cie lat zanim siŸ urodzi _
Izajasz powiedzia, Œe on by gosem woaj cego na pustyni. Jezus
Chrystus by Synem BoŒym przed zaoŒeniem ™wiata. On by
Nasieniem niewiasty, które miao zetrzeø gowŸ wŸŒa. Oczywi™cie.
20
MÓWIONE S~OWO
Bóg jest^ Bóg ustanawia te sprawy. Bóg ustanowi w ko™ciele
apostoów, proroków, nauczycieli, pastorów, ewangelistów. Bóg
postawi tych wszystkich w ko™ciele. Potem istnieje dziewiŸø róŒnych
darów, które dziaaj w tym ko™ciele. Lecz to s urzŸdy, które s
czynne w ko™ciele.
49
0I wy wiecie, On mi powiedzia: TSynu, my na™ladowali™my
MojŒesza i jego zakon. OtóŒ, MojŒesz powiedzia nam, Œe ten Mesjasz,
kiedy On przyjdzie, bŸdzie prorokiem’.”
0My™laem wiŸc, Œe tam pójdŸ i zobaczŸ, kim jest ten mody
czowiek rozniecaj cy tam wszystkie te emocje”. Dalej powiedzia:
0Ludzie zostaj przez Niego uzdrowieni. My™laem wiŸc, Œe tam
pójdŸ. I pewnego dnia, kiedy mieli™my wypukane wszystkie sieci i
rozoŒone na brzegu, On tam przyszed, by gosiø. I ja sobie wzi em
jakiego™ pniaka _ usiadem na kawaku drzewa wypawionego na
brzeg. A kiedy On zacz mówiø, poznaem, Œe w tym MŸŒu byo co™
innego, poniewaŒ On mówi jak czowiek, który wie, o czym mówi”.
0A kiedy podszedem bliŒej do Niego, On spojrza mi prosto w
twarz i powiedzia: TTy nazywasz siŸ Szymon i jeste™ synem Jonasza’.
On powiedzia to, posuguj c siŸ^ To byo dla mnie wystarczaj ce.
Nie tylko udowodni, Œe jest prorokiem; On mnie zna przedtem, nim
mnie w ogóle zobaczy. On zna mnie i On zna równieŒ mojego
bogobojnego starego ojca, który mi powiedzia, Œe to bŸdzie znakiem
Mesjasza. I ta sprawa staa siŸ dla mnie jasna”. O, moi drodzy. Jak
by on cay podniecony równieŒ.
50
Musia to byø Filip, który wyskoczy na nogi w tej chwili i rzek:
0Pozwólcie mi zoŒyø ™wiadectwo. Czekajcie chwileczkŸ. Pozwólcie,
Œe co™ powiem”. Powiedzia: 0OtóŒ, bracie Natanaelu, nie spo§ teraz
wstydem”. On powiedzia: 0Ja tam staem w tym czasie, bracia, jak
sobie wszyscy przypominacie, i widziaem, jak siŸ to dziao. I wiem,
Œe to wa™nie jest znak Mesjasza. I wy wiecie, Œe nie upynŸo wiele
czasu, kiedy Natanael i ja studiowali™my to w Pi™mie šwiŸtym. WiŸc
ja po™pieszyem dookoa tej góry na drug stronŸ _ okoo piŸtnastu
mil i rzekem _ znalazem Natanaela modl cego siŸ pod drzewem. I
powiedziaem: 0Natanaelu, chod› i zobacz, Kogo znale›li™my _
Mesjasza _ Tego, o którym mówi MojŒesz _ Jezusa z Nazaretu, Syna
Józefa’. I czy sobie przypominasz, Natanaelu, co powiedziae™?”
0Tak, przypominam sobie. Na pewno”.
0OtóŒ, ty wówczas powiedziae™: TCzy z Nazaretu mogoby wyj™ø
co™ dobrego?’ A ja powiedziaem: TChod› i zobacz’. A kiedy szli™my
dookoa, przypominam sobie, Œe rozmawiali™my i ja ci opowiadaem,
co On rzek Szymonowi, i powiedziaem ci, Œe On moŒe powie ci
równieŒ, kim jeste™. I ty tam szede™ i powiedziae™: TOtóŒ, bŸdŸ to
musia zobaczyø, by w to uwierzyø’. I przypominam sobie, jak szede™
NIE BÓJCIE SI£
21
ze zoŒonymi rŸkami za sob , a kiedy znalaze™ siŸ w Jego Obecno™ci,
czy wiesz, co siŸ stao?”
0Oczywi™cie, Œe wiem”.
0On powiedzia: Oto Izraelczyk, w którym nie ma zdrady”.
0I ja sobie przypominam, jak ciŸ to pozbawio animuszu. I ty
rzeke™: TRabbi, kiedy Ty poznae™ mnie w ogóle? Oto jestem tutaj.
Wa™nie przyprowadzono mnie na to naboŒe§stwo. I jak Ty mnie w
ogóle poznae™? Ty nie widziae™ mnie nigdy w Swoim Œyciu. Jak
mnie w ogóle znasz?’”
0On odpowiedzia: TPatrz, zanim ciŸ Filip zawoa, kiedy bye™
pod tym drzewem, widziaem ciŸ’.”
0O, przypominam sobie, co rzeke™. Podszede™ do Niego i rzeke™:
TRabbi, Ty jeste™ Synem BoŒym; Ty jeste™ Królem Izraela’.”
51
Musia to byø Andrzej, który powiedzia: 0Teraz kolej na mnie,
abym zoŒy ™wiadectwo. Czy sobie przypominacie, jak my™leli™my
pewnego razu, Œe pójdziemy do Jerycha? I my wiemy, jak ten stary
™lepy czowiek tam w Jerychu wyszed pewnego dnia i chcia^ A
my™my nawet nie mogli znie™ø jego krzyku. On krzycza ci gle w
kóko. A jego wiara zatrzymaa naszego Pana i on otrzyma swój
wzrok”.
0I czy sobie przypominacie, kiedy zatrzymali™my siŸ tam na
wzgórzu w Samarii i poszli™my do miasta, by kupiø Œywno™ø? I kiedy
odeszli™my _ chcieli™my, Œeby On szed do miasta razem z nami, by
co™ zje™ø. A On nie chcia i™ø. On po prostu nie poszed. On
powiedzia: TJa mam pokarm do jedzenia, o którym wy nie wiecie’.
Potem, kiedy powrócili™my z miasta, widzieli™my, Œe On mówi z
kobiet zej sawy. Ona bya napiŸtnowana. I my™leli™my: TCo to robi
nasz Mistrz tam przy studni, rozmawiaj c z t niewiast zej sawy?’
Przypominacie sobie, Œe w™liznŸli™my siŸ do krzaków za studni i
suchali™my, co oni mówi . A On powiedzia jej: TNiewiasto, daj Mi
piø’. Byli™my zaskoczeni, kiedy pomy™leli™my, Œe nasz Mistrz
rozmawia z tak niewiast ”.
Widzicie, oni nie byli jeszcze cakiem nawróceni. Ci6gle mamy
jeszcze takich ludzi, którzy sobie my™l6, Œe chrze™cijanin nie
powinien rozmawiaø z pijakiem czy z prostytutk6. Z takim wa™nie
czowiekiem powinien on rozmawiaø. Z takim czowiekiem on
powinien^ Wa™nie taki czowiek jest upady. Taki czowiek
zostanie podniesiony. Taki wa™nie czowiek potrzebuje Boga.
52
0WiŸc suchali™my Go, a ta rozmowa toczya siŸ dalej. I w ko§cu
On powiedzia jej: TId›, zawoaj swego mŸŒa i przyjd›cie tutaj’. A ona
odrzeka: TJa nie mam mŸŒa’.”
22
MÓWIONE S~OWO
I Andrzej powiedzia: 0Czy sobie przypominacie, jak wszyscy
patrzyli™my siŸ wzajemnie na siebie? Nie do wiary, On siŸ tym razem
pomyli. Gdzie™ zostaa tu popeniona gafa, bo On mówi jej tutaj:
TId›, przyprowad› twego mŸŒa’, a ona odpowiada: TJa nie mam mŸŒa’.
A On jej powiedzia: TPrawdŸ powiedziaa™’.
I wtedy byli™my wszyscy zaskoczeni. Co teraz powiemy? OtóŒ, On
powiedzia tej kobiecie, Œe ma mŸŒa, a ona siŸ odwraca i mówi, Œe nie
ma mŸŒa. A tutaj jest nasz Mistrz i tutaj jest ten znak Mesjasza,
którego mieli™my wygl daø, a oto _ zawiodo to. I byli™my zdumieni,
patrzyli™my siŸ jeden na drugiego. A wtedy On powiedzia: TPrawdŸ
powiedziaa™, poniewaŒ miaa™ piŸciu mŸŒów, a ten, którego masz
obecnie i z którym Œyjesz, nie jest twoim mŸŒem’. I przypominacie
sobie, jak ta kobieta spojrzaa na Niego i powiedziaa: TPanie, widzŸ,
Œe Ty jeste™ prorokiem’.”
53
OtóŒ, ta wielka ™wiatowa rada ko™cioów w owym czasie, kiedy
oni spojrzeli na to, orzekli: 0Ten czowiek jest wróŒbiarzem. Ten
czowiek ma diaba; On jest Belzebubem”. Czy pomy™leliby™cie sobie,
Œe religijni przywódcy potrafili wyci gn ø z tego taki wniosek i do
tego w czasie, kiedy siŸ to miao wypeniø i byo to zgodne z Pismem
šwiŸtym? Lecz oni to uczynili. I oni to ci gle czyni . Oni orzekli: 0To
jest^ O, to jest zy duch w tym czowieku; dlatego On tak
postŸpuje. On jest po prostu _ On jest Belzebubem; tym wa™nie
jest”.
Lecz ta zwyka kobieta zej sawy powiedziaa: 0Panie, widzŸ, Œe
Ty jeste™ prorokiem”. Jak ona poznaa, Œe On jest prorokiem?
PoniewaŒ On powiedzia jej co™, co byo w jej Œyciu. Ona rzeka:
0Ty jeste™ prorokiem”.
I ona rzeka: 0OtóŒ, my wiemy, my Samarytanie, my wiemy, Œe
kiedy przyjdzie Mesjasz, On bŸdzie czyni te sprawy. On nam powie
wszystkie te sprawy”.
A Jezus spojrza jej do twarzy i powiedzia: 0Ja Nim jestem”. I na
tym bya sprawa zaatwiona. Nie miaa juŒ Œadnego pytania. Znak
by podany. Ona go przyjŸa. Ona go poznaa. Upu™cia swoje wiadro
z wod na ziemiŸ i pobiega do miasta.
54
OtóŒ, zgodnie z tradycj ^ I kaŒdy, kto juŒ podróŒowa, wie o
tym; ona nie powinna bya to czyniø. To jest nieetyczne, Œeby taka
kobieta zej sawy jak ona _ takiego rodzaju kobieta mówia
cokolwiek mŸŒczy›nie na ulicy. Absolutnie nie. Lecz patrzcie, ona
co™ znalaza. Ona bya jak pon cy dom w wietrznym dniu. Nie
moŒna jej byo odepchn ø. Ona znalaza co™ rzeczywistego. Ona
biegaa po ulicach i mówia: 0Chod›cie, zobaczcie Czowieka, który
NIE BÓJCIE SI£
23
mi powiedzia te sprawy, które czyniam. Czy to nie jest Sam
Mesjasz?” Amen. BoŒe, daj nam trochŸ wiŸcej takich nawróconych.
0Wy wiecie, Œe wygl damy Mesjasza” _ mówia. 0Spodziewamy
siŸ Go. A tam siedzi MŸŒczyzna, wa™nie tam przy studni teraz, który
mi powiedzia te sprawy, które czyniam. Czy to wa™nie nie jest znak
Mesjasza, którego mamy wygl daø?” I oni wprowadzili Go do miasta.
On tego juŒ nigdy wiŸcej nie uczyni. Lecz Biblia mówi nam, Œe ludzie
tego miasta uwierzyli w Niego na skutek ™wiadectwa tej kobiety.
Amen.
Jak Bóg moŒe czyniø róŒne sprawy. Oni temu uwierzyli. Ten
Czowiek nie by nigdy przedtem w tym mie™cie, a sta tam i
powiedzia tej kobiecie, Œe miaa piŸciu mŸŒów. I to byo prawd . I w
tej wa™nie godzinie, w tym czasie uwierzyli temu.
55
Dlaczego my nie moŒemy w to uwierzyø? Dlaczego Tucson nie
moŒe temu uwierzyø? Dlaczego ™wiatowy ko™ció nie moŒe temu
uwierzyø? Dlaczego Ameryka nie moŒe temu uwierzyø? Dlaczego
™wiat nie moŒe temu uwierzyø? Tutaj jest Pismo šwiŸte mówi6ce, Œe
On powinien byø tutaj w tym czasie i On jest tutaj w™ród nas.
Wiecie, ja siŸ obawiam, Œe ko™ció jest peny^ wzglŸdnie
sprzedawa zbyt duŒo starych czasopism z aferami miosnymi
zamiast Sowa BoŒego. To wa™nie jest przyczyn tego. Ludzie mog
ci wiŸcej powiedzieø o tym, kto bŸdzie nastŸpn gwiazd filmow ,
która wyst pi, niŒ mówiø o dziaaniu Ducha šwiŸtego. Amen. To siŸ
zgadza.
Gdyby™my po™wiŸcili wiŸcej czasu we wtorek wieczorem i we
™rodŸ wieczorem i chodziliby™my do zboru na naboŒe§stwo
modlitewne, zamiast pozostaø w domu i ogl daø programy
telewizyjne _ 0Kto kocha ZuziŸ”, czy co™ podobnego i pozostawaø z
dala od zboru, to by™my wiedzieli wiŸcej o naszej Biblii i
wiedzieliby™my, co powinni™my mieø w tym czasie. To siŸ zgadza.
Lecz widzicie, odeszli™my od tego.
Bóg da nam zbory i znakomitych pastorów, i napenionych
Duchem šwiŸtym ludzi, a my jeste™my po prostu _ jeste™my tacy
grubia§scy w naszych duszach, tacy nadŸci i mamy tego wszystkiego
dosyø, Œe siŸ juŒ wiŸcej o to nie troszczymy. O, moi drodzy. My
potrzebujemy _ trzeba nam wstrz su. Potrzebujemy, Œeby siŸ co™ z
nami stao.
56
OtóŒ, moŒe zostali™my zawstydzeni. OtóŒ, ja przyszedem do
zielono™wi tkowców trochŸ pó›niej. Urodziem siŸ poza sezonem.
Lecz przypominam sobie, jak czytaem o tym, co dziao siŸ na Azusa
Street. I przypominacie sobie, kiedy oni miewali te wielkie
naboŒe§stwa _ oni siŸ modlili ca noc. A zatem, wasi ojcowie, ci
24
MÓWIONE S~OWO
starzy pracownicy na niwie, oni siŸ modlili przez ca noc i po™cili
wiele dni, i czekali na Boga tak dugo, aŒ Bóg odpowiedzia. Dzisiaj
nie potrafimy pozostaø u otarza piŸø minut. Co™ jest nie tak. Jaka
jest przyczyna?
Dawniej podróŒowaem ze starym metodystycznym kaznodziej
objeŒdŒaj cym miejscowo™ci na koniu. On powiedzia mi pewn
krótk pie™§. 0Popu™cili™my cugli, popu™cili™my cugli, zawierali™my
kompromis z grzechem. Popu™cili™my cugli i owce wyszy, lecz jak
dostay siŸ kozy do ™rodka?” Popu™cili™my cugli. To wa™nie siŸ
stao, zawierali™my kompromisy. I musimy odej™ø od tego. Te
staromodne naboŒe§stwa, jak wówczas na Azusa Street, staromodna
zielono™wi tkowa religia w gŸbi lasów pod goym niebem,
prostolinijna jak lufa strzelby, u™miercaj ca grzech religia _ bracie,
ona ciŸ nie pobielia; ona obmya do bieli. Ona uczynia co™ dla ludzi.
57
A dzisiaj, kiedy odeszli™my od tego, stali™my siŸ rozlu›nieni.
Stali™my siŸ podobni do tego ™wiata. Jest to bardzo ze. I dzisiaj
wiŸkszo™ø ludzi nie chce czowieka, który powstanie i bŸdzie mówi
prawdŸ o tym. Oni chc jakiego™ modego chystka z fryzur z
Hollywoodu, wyperfumowanego cakiem, który wyst pi zaraz za
kazalnicŸ i opowiada jak ™ teologiŸ, której nauczy siŸ na jakim™
cmentarzu, czy w seminarium^ Lecz teraz, wybaczcie mi. Jest to
jedno i to samo _ dom trupów. Zatem, znajdujemy to wszŸdzie. Oni
nie chc czego™ takiego. Oni nie chc wiŸcej tej staromodnej
Ewangelii, podanej w mocy i manifestacji Ducha šwiŸtego.
Potrzebujemy naboŒe§stw ze ™wiadectwami, potrzebujemy, aby
siŸ dziay wielkie rzeczy. Trzeba nam naboŒe§stw modlitewnych.
Trzeba nam kopaø gŸboko, trzeba nam ostrej krytyki. To prawda.
Potrzebujemy Chrystusa znowu w™ród nas i poznaø BibliŸ. My po
prostu dryfujemy i stajemy siŸ coraz bardziej rozlu›nieni z biegiem
czasu. Trzeba nam powróciø do oryginalnego gruntu, powróciø na to
miejsce _ na t skaŸ, z której zostali™my wyciŸci, i rozpocz ø na
nowo.
58
OtóŒ, ta zwyka kobieta, ona wiedziaa, na czym stoi. Nic nie
mogo jej zatrzymaø. Tak jest. Ona miaa ™wiadectwo. Ona tego
wygl daa i ona to zobaczya, i ona rozpoznaa Pismo šwiŸte, i ona
wiedziaa, Œe to byo wa™nie to. A kiedy siŸ to stao, šwiato™ø
za™wiecia na jej drodze, jej oczy siŸ otwary i ona to poznaa. Nic nie
mogo jej zatrzymaø. Czy to byy tradycje, czy co™ innego, nie mogo
jej to zatrzymaø. Racja. Ona to musiaa powiedzieø mimo wszystko.
O, moi drodzy, jeŒeli tacy ludzie^ Dajcie nam pó tuzina takich
paaj cych wierz cych, a mogŸ wam powiedzieø, Œe Tucson bŸdzie
inn miejscowo™ci za kilka dni. KaŒdy z was pragnie tego w swoim
zborze, nieprawdaŒ? O, tak. O, moi drodzy. Oczywi™cie, tego wa™nie
NIE BÓJCIE SI£
25
pragniemy: kogo™ paaj cego ku Bogu. Jako™ siŸ tego wstydzili™my.
Dostali™my siŸ do takiego stanu, Œe opuszczamy to staromodne Œycie
napenione Duchem šwiŸtym, które nas rzeczywi™cie zachowywao
w czysto™ci.
59
Teraz Andrzej zacz ™wiadczyø. I zanim siŸ spostrzegli, ód›
zaczŸa siŸ znowu koysaø. Lecz tym razem stwierdzili, wiecie, Œe
so§ce zaszo. Wy wiecie, a kiedy so§ce zachodzi, to pora, o której
zaczyna siŸ to zo. Jako™^
Czytaem niedawno pewien artyku _ my™lŸ, Œe by w
czasopi™mie 0Life” lub jakim™ innym, Œe pewna gwiazda filmowa
wyrazia siŸ w ten sposób: 0Noc zostaa uczyniona, by w niej Œyø.
9ycie zaczyna siŸ, kiedy so§ce zachodzi”. Kiedy so§ce zachodzi,
zaczyna siŸ ™mierø! Wa™nie wtedy grasuj diaby. Obserwujcie
jaszczurki, wŸŒe, skorpiony, karaluchy i wszystkie inne. One musz
siŸ dostaø do ciemno™ci. Dzieje siŸ to w ciemno™ciach. Wy nie
jeste™cie z ciemno™ci, jeste™cie z šwiato™ci. 0Chod›cie w šwiato™ci”.
Przypomina mi siŸ, Œe moŒna wzi ø ogryzek z jabka i pooŒyø go
na pododze. W czasie dnia nie bŸdzie siŸ z nim nic dziaø. Niech tylko
nastanie noc, wtedy karaluchy i wszystko inne robactwo z pobliŒa
bŸdzie siŸ roiø w nim. I potem, jeŒeli chcecie widzieø, jak one id w
rozsypkŸ, tylko w czcie ™wiato. One na pewno pójd w rozsypkŸ.
To mi przypomina goszenie Ewangelii. I tylko w czcie ™wiato!
Nie potrwa to dugo, a wszystko zo zacznie siŸ rozpraszaø. Ko™ció
potrzebuje prawdziwego przebudzenia, naprawdŸ autentycznego
Ducha šwiŸtego, przebudzenia posanego od Boga.
60
Kiedy byem maym chopcem, mój brat i ja _ ten, który juŒ nie
Œyje _ pewnego dnia byli™my nad potokiem, który pynie za nasz
dziak i zobaczyli™my tam starego Œówia. Ja nie wiem, czy wiecie,
co to jest Œów. On ma na sobie skorupŸ, jak wiecie. Na zewn trz ma
skorupŸ, a Œów jest w niej. Obserwowali™my go id cego i jak
™miesznie on szed. A kiedy podeszli™my do niego, on zacz 0Sss!” i
wci gn siŸ do swej^
Dokadnie tak, jak wielu tak zwanych wierz cych, kiedy im
czowiek powie o chrzcie Duchem šwiŸtym, czy co™ podobnego. 0O,
te dni minŸy. Sss! Nie ma czego™ takiego”.
Pewien jegomo™ø powiedzia mi pewnego dnia: 0Ja siŸ nie
troszczŸ o to, co ty przedkadasz”. Powiedzia: 0Nie dbam o to, ilu
zmarych ludzi zostao wskrzeszonych, ile przypadków zostao
potwierdzonych. Ja w to nie wierzŸ”.
A ja mu odpowiedziaem: 0Oczywi™cie, Œe nie. To nie byo dla
niewierz cych. To byo tylko dla wierz cych. Lecz ty jeste™
niewierz cym”.
26
MÓWIONE S~OWO
61
OtóŒ, chcieli™my widzieø, jak on chodzi, bo my™leli™my, Œe to
wygl da ™miesznie, kiedy widzimy, jak on wysuwa swoje nogi. WiŸc
ja rzekem: 0Ruszaj. Zacznij i™ø”. On pozosta po prostu w swojej
skorupie. 0Dobrze” _ powiedziaem _ 0ja to z nim zaatwiŸ, bracie”.
Poszedem i wzi em sobie prŸt. Zacz em go nim mocno smagaø.
Lecz byo niemoŒliwe wygnaø go z niej. On tam ci gle leŒa.
I ja powiedziaem: 0Patrzcie, powiem wam, co zrobiŸ. Ja go
zmuszŸ do chodzenia”. I zaniosem go do potoku. I rzekem: 0Albo
bŸdzie chodzi albo go utopiŸ”. WoŒyem go wiŸc do wody i
trzymaem go w niej moimi rŸkami. I wyszo tylko kilka pŸcherzyków
powietrza, ale on pozosta w skorupie.
Chrzest wodny tego nie dokona, bracie. MoŒesz chrzciø jak tylko
chcesz. To tego nie dokona. Nie, nie. To siŸ zgadza. MoŒe dostaniesz
kilka pŸcherzyków powietrza, lecz to jest mniej wiŸcej wszystko.
Potem zobaczyem kawa papieru, leŒ cego gdzie™ w k cie.
Zrobiem wiŸc mae ognisko i posadziem go na nie. Bracie, potem on
siŸ porusza.
Tego wa™nie potrzebuje Ko™ció dzisiaj. On potrzebuje ognia
Ducha šwiŸtego, który moŒe sprawiø, Œe Ko™ció bŸdzie siŸ posuwa
do Królestwa BoŒego. Potem on pójdzie. Przebudzenie _ przyjmijcie
Chrystusa, Sowo. Wierzcie w Nie. Niech Ono przeniknie gŸboko
pod pi te Œebro po lewej stronie, aŒ Ono zakotwiczy siŸ gŸboko na
dnie serca. Potem wytrysn strumienie rado™ci i to rado™ci
niewymownej oraz peni chway. A Duch šwiŸty sprawi, Œe bŸdziesz
™piewa: 1Napeniaj mnie kaŒdego dnia mio™ci6, kiedy pielgrzymujŸ
z niebia§sk6 GoŸbic6”. To uczyni co™ dla ciebie. Czego nam trzeba?
To woŒy energiŸ do ciebie. To uczyni co™ dla ciebie.
62
Mniej wiŸcej w tym czasie ci bracia^ So§ce zachodzio, zaczŸa
nastawaø ciemno™ø. Szatan musia wyj™ø ze swej otchani udrŸki i
spojrza ponad wzgórze. Ach. On musia cicho leŒeø tego dnia,
poniewaŒ dziay siŸ wielkie rzeczy. WiŸc ™ciemnio siŸ. I on spojrza
ponad wzgórze, a uczniowie wypynŸli bez Jezusa. Tego wa™nie on
chcia. Przyapa ich bez Jezusa.
I wa™nie w takiej sytuacji on chce ciŸ capn ø. Wy, kobiety, nie
wierzycie, Œe strzyŒenie wosów jest grzeszne. Trzeba wam powróciø
do Biblii i przekonaø siŸ, czy to jest prawd , czy nie. Wy my™licie, Œe
te rzeczy nie s ze. On capn was z dala od Jezusa; to wszystko.
9yjcie dobrym, bogobojnym Œyciem i obserwujcie, co siŸ bŸdzie
dziaø. Niektórzy ludzie mówi ^
63
Pewna kobieta powiedziaa mi niedawno _ ona rzeka: 0Bracie
Branham, pragnŸ ci zaraz co™ powiedzieø. Ty mówie™ o naszym
NIE BÓJCIE SI£
27
odzieniu i o tym, jak je nosimy, takie obcise, Œe skóra wyazi na
zewn trz”.
A ja powiedziaem: 0OtóŒ, chcŸ ci co™ powiedzieø^”
Ona odpara: 0Dzisiaj szyj tylko takie odzienie”.
Ja powiedziaem: 0To jest tylko wymówka. Ci gle produkuje siŸ
tkaniny i macie maszyny do szycia. Nie moŒecie tylko^ Nie ma
Œadnej wymówki co do tego. Absolutnie nie”. Powiedziaem: 0Tylko
tak rób dalej, a pewnego dnia bŸdziesz musiaa zdaø rachunek z
popeniania cudzoóstwa. Nie chodzi o to, jak czyst jeste™, jak
nienagann jeste™ wzglŸdem twego maŒonka, czy twojego
narzeczonego. Ubierasz siŸ caa seksownie i wychodzisz tak na ulicŸ,
a jaki™ grzesznik popatrzy na ciebie w niewa™ciwy sposób i w dniu
s du bŸdzie musia zdaø z tego rachunek. A kto to spowodowa? Ty.
Jezus powiedzia: 0Ktokolwiek spojrzaby na niewiastŸ, by jej
poŒ daø, juŒ z ni cudzoóstwo popeni w swoim sercu”. A ty
prezentowaa™ siŸ w ten sposób.
BoŒe, po™lij nam rozbudzenie, zanim zginiemy. To siŸ zgadza.
Trzeba nam staromodnego, posanego przez Boga, podniecaj cego
duszŸ przebudzenia. Tak. Znajd›my Chrystusa znowu w™ród nas.
Znajd›my Chrystusa przy staromodnych otarzach i naboŒe§stwach,
które miewali™my przed laty.
64
OtóŒ, szatan powiedzia sobie: 0Oni wypynŸli bez Niego i mam
ich tutaj daleko. My™lŸ^”
Czy nie my™lisz, bracie^ OtóŒ, wiemy, Œe s tutaj róŒne
denominacje, a zatem _ ja naleŒŸ do nich wszystkich. Nie my™lcie
sobie jednak, Œe ten czas dobrobytu^ Budowali™my nowe budowle.
Budowali™my wszystko nowe i wszystkie zbory maj duŒo pieniŸdzy
i ubieraj siŸ lepiej. My™lŸ, Œe zeszli™my trochŸ z drogi i wpadli™my w
zo™ø, i opu™cili™my gdzie™ Chrystusa. Rozumiecie?
I On widzi nas teraz siedz cych tutaj w ten sposób. Rozbudzenie
przeminŸo. A my^ Patrzcie, niedawno ponŸo tutaj przebudzenie.
A obecnie wydaje siŸ, Œe jest do™ø trudn spraw napeniø ko™ció
lud›mi. Pastorzy mówi mi, Œe to trudna sprawa w obecnych
czasach. Ludzie nie chc chodziø do zboru. Oni raczej pozostaj w
domu i ogl daj telewizjŸ, czy co™ podobnego. Mio™ø znika z ich
serca. A szatan zobaczy, Œe wpadamy w zo™ø, Œe wyruszyli™my bez
Jezusa. I on sobie my™li, Œe to jest okazja dla niego.
On powiedzia: 0Ja ich teraz utopiŸ. Skoro ich dostaem tak
daleko, utopiŸ ich. Tak wa™nie uczyniŸ. Capn em ich teraz bez
Chrystusa. Oni Go zostawili w tyle”.
65
I widzicie, oni byli tak zajŸci i mieli tak duŒo do czynienia, i
machali rŸkami tym ludziom, i mieli tak duŒo spoecznych spraw, i
28
MÓWIONE S~OWO
wszystkiego innego, Œe zapomnieli zabraø Go ze sob . I ja my™lŸ, Œe i
my mamy to samo _ tak wiele naszych programów, Œe opu™cili™my
Jezusa. Te rzeczy, o które nasz ojciec i matka tak bardzo walczyli _
pracowali przy budowie torów kolejowych, jedli kukurydzŸ i
pszenicŸ, i cokolwiek mogli dostaø, by móc gosiø t EwangeliŸ. A
dzisiaj tylko próŒnujemy i wakonimy siŸ! Rozumiecie? To nie jest
wa™ciwe! Powinni™my byø gorliwi!
Szatan to widzi i jest dokadnie tak samo, jak byo wówczas. On
rzek: 0Ja ich utopiŸ tam na jeziorze dzisiaj w nocy, poniewaŒ Jezus
jest daleko od nich”. ZaczŸy wiŸc d ø wiatry. ZaczŸy siŸ tarapaty. I
wydawao siŸ, Œe nikt nie mia odpowiedzi.
66
Obecnie mamy bomby wodorowe i astronautów, i wszystko
moŒliwe. Lecz wydaje siŸ, Œe nikt nie ma odpowiedzi. Ludzie
urz dzaj wszelkiego rodzaju konferencje i spotkania, próbuj c
obliczyø, czy nie mogliby prze™cign ø kogo™ innego na ksiŸŒyc. Ja siŸ
nie martwiŸ o to, jak dostaø siŸ na ksiŸŒyc. PragnŸ omin ø ksiŸŒyc,
kiedy wyruszŸ do góry.
I oni krzyczeli tutaj _ Rosja krzyczaa niedawno, Œe maj
czowieka w przestrzeni kosmicznej, mieli pierwszego czowieka w
przestrzeni kosmicznej. O, jak bardzo oni s w tyle. My mieli™my
kogo™ w przestrzeni kosmicznej przed dwoma tysi cami lat. Moi
drodzy! Chwaa. Pewnego dnia pójdziemy z Nim do góry _ z Nim,
oczywi™cie. Lecz widzicie, to jest tylko szalona gonitwa o
pierwsze§stwo.
I oni zaczŸli wówczas mocno wiosowaø. A potem szatan zacz
d ø swoim starym jadowitym oddechem na nich: 0Dni cudów
przeminŸy. Nie ma czego™ takiego, jak Boskie uzdrowienie. Gdzie
jest teraz wasz Mistrz? Tutaj jest kto™ w waszym zgromadzeniu,
który choruje, i wydaje siŸ, Œe nie moŒecie nic dla niego uczyniø”.
Widzicie, to jest tylko bujanie.
67
Czy wiecie co? Oni mieli niedawno spotkanie i dowiedzieli™my
siŸ, Œe oni maj zamiar usun ø _ naszemu kaznodziei i naszemu
zborowi maj zamiar skre™liø Boskie uzdrawianie. Wiele ko™cioów
to juŒ czyni _ oni w to wiŸcej nie wierz . Wielu pastorów nie
praktykuje juŒ tego. Jak szczŸ™liwymi lud›mi jeste™cie, Œe macie
pastorów napenionych Duchem šwiŸtym, którzy bŸd staø w
obronie tego, w obronie czego sta Chrystus.
Jedna z naszych wielkich zielono™wi tkowych denominacji
wa™nie niedawno orzeka, Œe zanim moŒe wysaø swoich misjonarzy,
to musz i™ø do psychiatry, by stwierdzi, czy ich wspóczynnik
inteligencji (IQ) jest wystarczaj co wysoki. O, to juŒ nie jest chrzest
Duchem šwiŸtym. Chciabym wiedzieø, ile wyksztacenia miaby
Piotr, gdyby go badali. Oni s ^ To nie byo _ to wcale nie byo
NIE BÓJCIE SI£
29
brane pod uwagŸ. Nie chodzio o to, jak wysoki IQ oni mieli; chodzio
o to, ile mocy Ducha šwiŸtego oni mieli, by demonstrowaø ^?^
jakim Œyciem oni Œyli. Oczywi™cie.
68
Stwierdzamy zatem, Œe zaczŸy d ø jadowite wiatry. Zdryfoway
t ma ód› do czego™ innego.
PamiŸtajcie zatem, ja sobie ceniŸ wszystko, co Bóg czyni dla nas.
CeniŸ sobie, Œe mamy nowe samochody. CeniŸ sobie, Œe wyszli™my ze
starych achmanów i mamy dobre odzienie. Ja to doceniam. Lecz
widzicie, kiedy zaczŸli™my przygotowywaø te wielkie rzeczy^
Mamy wspaniae, duŒe ko™cioy.
Dawniej bywao tak, Œe wasi ojcowie, nasi ojcowie, nasi
przodkowie stali tam na ulicy, a resztŸ nocy spŸdzili w wiŸzieniu,
poniewaŒ mieli tam naboŒe§stwo ze ™wiadectwami. Oni mieli stary
magazyn tam w mie™cie rozwiercony niemal przez robaki, a roio siŸ
w nim od szczurów. Wynajmowano im go za dwa dolary na tydzie§.
WiŸc oni siŸ tam zebrali i rozpoczŸli naboŒe§stwo, a szeryf
zaaresztowa ca grupŸ, zanim sko§czy siŸ wieczór. W ten sposób
musieli oni walczyø o to.
A obecnie mamy najwiŸksze ko™cioy w mie™cie, najlepiej ubrane
tumy i wszyscy inni przychodz . Lecz gdzie jest ta staromodna moc
Ducha šwiŸtego, posana od Boga? Co™ gdzie™ jest nie tak; co™ gdzie™
nie funkcjonuje.
69
My Œyjemy zbyt^ 9yjemy sobie zbyt wygodnie. Czowiek staje
siŸ sflaczay. Ludzie staj siŸ hybrydami. To siŸ zgadza. We›cie mecz
baseballa _ przed piŸødziesiŸciu laty, nie syszeli™cie o jakim™
wypadku. Obecnie u™mierc przy tym tuzin corocznie. Uderz
kogo™^ On jest saby, jak perliczka _ znokautuj go i on jest
martwy.
Spójrzcie na Boba Fitzsimmonsa i na Corbetta, Johna L.
Sullivana, i tych mŸŒów, którzy walczyli sto dwadzie™cia piŸø rund
za jedno popoudnie. A jedna runda nie trwaa dwie lub trzy minuty,
trwaa tak dugo, aŒ jeden zosta znokautowany. Nokautowali jeden
drugiego dwadzie™cia piŸø razy za jedno popoudnie. Oni nie mieli
miŸkkich poduszek na swoich rŸkach, jakie maj bokserzy dzisiaj.
Oni walczyli goymi piŸ™ciami. Potrafili wzi ø cztero calow cegŸ i
rozamaø j uderzeniem piŸ™ci . Oni to potrafili wytrzymaø. Oni byli
prawdziwymi mŸŒczyznami.
A dzisiaj, te mode, tak zwane faszerowane witaminami chystki
_ oni maj miŸkkie poduszki na rŸkach i oni musieli sko§czyø z
caym boksem. Sta siŸ tak saby _ czowiek sta siŸ sflaczay, nie ma
w nim juŒ niczego. Wygl da jak wielkie, olbrzymie stworzenie. Lecz
czym on jest? Gór sada. Dokadnie taki, jak mówi Biblia: 0Oni stali
30
MÓWIONE S~OWO
siŸ sabsi, lecz m drzejsi”. To prawda. Hybryda! Pogardzam tym
najwiŸcej _ hybryd . Widziaem artyku o tym w 0Reader’s Digest”.
JeŒeli kobiety bŸd siŸ karmiø tym skrzyŒowanym pokarmem, to za
dwadzie™cia lat od dzisiaj caa generacja ludzi powymiera. Kobiety
staj siŸ szersze w ramionach a w biodrach wŸŒsze. Nie mog juŒ
rodziø dzieci, i tym podobnie: hybrydy. Mówicie o skrzyŒowanym
ziarnie. Ono jest do niczego. Czym ono jest? DuŒym, wspaniaym,
piŸknym ziarnem, lecz nie ma w nim niczego. We›cie to skrzyŒowane
nasienie i zasiejcie je ponownie, nie uro™nie wam nic. Ono jest
wyko§czone; krzyŒowanie wszystkiego.
I dokadnie tym wa™nie sta siŸ ko™ció _ band miesza§ców. To
prawda. Oni skrzyŒowali chrzest Duchem šwiŸtym z przy czeniem
siŸ do ko™cioa i otrzymali bandŸ zbijaj cych b ki, tak zwanych
wyznaj cych chrze™cijan, którzy nie wiedz o Bogu wiŸcej, niŒ królik
o butach do ™niegu. Wy wiecie, Œe to jest prawd . Dzisiaj trzeba nam
posanego od Boga przeŒycia znowuzrodzenia ^?^ Hybryda: wy
mówicie, Œe ona lepiej wygl da. To wa™nie oni maj . Mamy wiŸksze
budowle, lepiej odziane tumy ludzi. Lecz co otrzymali™my?
Otrzymali™my wiŸksze koczany kukurydzy, lecz nie ma w niej Œycia.
Mamy wiŸkszy ko™ció, lepiej wyksztacon klasŸ ludzi. Lecz gdzie
znajduje siŸ Œycie? Oni siŸ juŒ nie mog rozmnaŒaø.
70
Podobnie jak mu. Zawsze mi Œal mua. Mu nawet nie wie^ On
nie ma rodowodu. Jego mam bya kobya, a jego tat by osio. On
nawet nie moŒe mieø dzieci. Muy nie mog siŸ juŒ rozmnaŒaø. Nie
moŒna ich skrzyŒowaø z powrotem. To eliminuje naukŸ. Mówi ^
Ewolucja mówi, Œe wywodzimy siŸ z mapy. Jak mogliby™my? Kiedy
to raz skrzyŒujecie, nie moŒna tego skrzyŒowaø z powrotem. To
wybija im ich argumenty. To siŸ zgadza. Nie jest to moŒliwe.
ZauwaŒcie, a ten stary mu _ on nie wie^ On nie wie o niczym.
On wie tylko jedno: Œe jest muem. On zawsze patrzy^ On tam stoi
ze swymi duŒymi uszami, stercz cymi do góry, jak wiecie, i ty moŒesz
mówiø do niego. Nie moŒesz go nauczyø niczego. Nie moŒna go
nauczyø ani jednej rzeczy. On tylko patrzy na ciebie i: 0Hoa, hoa”.
Tylko tyle on potrafi.
To mi przypomina grupŸ ludzi, która tam siedzi, jak niektórzy z
tej skrzyŒowanej religii mua, któr mamy dzisiaj. 0Dni cudów
przeminŸy. Hoa, hoa, hoa”. Co on o tym wie? To siŸ zgadza. On nie
wie _ on nie wie, kto by jego tat . Jedyn rzecz, któr wie, jest to,
Œe naleŒ do jakiej™ denominacji.
71
Lecz ja lubiŸ autentycznego, konia czystej krwi, maj cego
rodowód. On wie, kto by jego tat , kto by jego mam , kto by jego
pradziadkiem i jego prababci . On wie, kim jest, poniewaŒ ma swój
rodowód.
NIE BÓJCIE SI£
31
I ja lubiŸ autentycznego chrze™cijanina z rodowodem. On wie,
sk d pochodzi na skutek oryginalnego chrztu Duchem šwiŸtym w
Dniu PiŸødziesi tym. Chwaa Bogu. Ma swój rodowód i jest
zapieczŸtowany przez Ducha BoŒego. Mówi: 0Jezus Chrystus jest
tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki”. Stary mu bŸdzie kwicza:
0O, tylko w pewien sposób, tylko pod pewnym wzglŸdem”. Lecz ten
z rodowodem powie: 0Amen”. Czy na pewno wierzysz w Boskie
uzdrowienie? 0Amen”. Autentyczne przeŒycie z Bogiem bŸdzie
akcentowaø kaŒd obietnicŸ, mówi c: 0Amen”. Chwaa.
Nie chciaem wchodziø do tego. Wróømy z powrotem. Gdzie ja
byem? Przy naboŒe§stwie ze ™wiadectwami. ZwaŒajcie^ ZostawiŸ
to waszym pastorom. W porz dku.
72
Zwróøcie uwagŸ, zaczŸa siŸ wzmagaø wielka burza. ZaczŸy siŸ
im wkradaø w tpliwo™ci. ZaczŸli siŸ niepokoiø. Tak wa™nie siŸ
dziao, rozumiecie, znowu krzyΗwka. Czy wiecie co? Autentyczna,
oryginalna ro™lina _ nie trzeba jej opryskiwaø. Absolutnie nie.
Insekty nie pójd6 na ni6. Lecz ro™linŸ z cieplarni musicie opryskiwaø.
O to wa™nie chodzi. Tak zwanych chrze™cijan musicie
opryskiwaø, pielŸgnowaø i ci6gle pie™ciø. Powiecie im: 0Nie moŒesz
czyniø tego i^”
0O, dobrze. MówiŸ ci po prostu, Œe ja mam prawo^”
Tutaj to macie. Rozumiecie? To jest ro™linka cieplarniana. Oni nie
potrafi znie™ø niczego. Rozumiecie? To siŸ zgadza. Trzeba nam tego
oryginalnego staromodnego wyczyszczenia i ostrej krytyki, jak
mówiem ubiegego wieczora, trzeba wyczy™ciø gniazdo i rozpocz ø
na nowo. To siŸ zgadza.
MoŒecie z nich robiø diakonów i wszystko inne. Lecz to nie bŸdzie
do niczego przydatne. Poklepujecie ich po plecach i nazywacie ich
bracie, lecz dopóki oni nie s narodzeni na nowo z Ducha BoŒego, to
s tylko gniazdem penym skaŒonych jajek. To jest wszystko. Nie
wylŸgn siŸ.
Trzeba nam chrztu Duchem šwiŸtym. Nie mam na my™li jakiego™
suchego u™ci™niŸcia doni. On powiedzia: 0Czy macie _ czy
otrzymali™cie Ducha šwiŸtego?”
0Tak, kiedy u™cisn em do§ z pastorem, kiedy przyj em Jezusa
jako mego Zbawiciela”.
Bracie, to nie jest nauka Biblii. Pawe znalaz tam wówczas grupŸ
czystokrewnych baptystów i on zapyta: 1Czy przyjŸli™cie Ducha
šwiŸtego, odk6d uwierzyli™cie?” Czy przyjŸli™cie Ducha šwiŸtego _
nie kiedy uwierzyli™cie, lecz odk d uwierzyli™cie? Jest to osobiste
przeŒycie, które przychodzi. A kiedy ten wielki nie zmieniaj cy siŸ
Bóg posa Swoje poselstwo na ziemiŸ, ono siŸ nie zmienia. Amen.
32
MÓWIONE S~OWO
73
Widzimy zatem, Œe w tym jest kopot. Jaka jest przyczyna? Co™ siŸ
stao. ~ód› siŸ koysaa, wiatry wiay. Szatan uderza w ód›,
podmuch za podmuchem, fala za fal , i wszelkie nadzieje na kolejne
rozbudzenie przepady. šwiadectwa ustaj . Ludzie pozostaj raczej
w domu i ogl daj telewizjŸ. Widzicie? Nie ma juŒ naboŒe§stw ze
™wiadectwami w ™rodŸ wieczorem, i tym podobnych rzeczy, nie ma
zgromadze§ modlitewnych. Rozumiecie?
Wiosa s poamane, maszt upad, ster zosta uszkodzony,
wszystko przepado. Wszystkie te wiatry zerway wszelkie Œagle na
dó.
A troski o ten ™wiat wkrótce wytuk z was wszystko ™wiadectwo.
Czujecie siŸ zawstydzeni, kiedy macie powstaø. Dlaczego? Wy wiecie,
jakim Œyciem Œyjecie. Wiecie, Œe nie Œyjecie wedug tego. MówiŸ wam
wiŸc: Potrzebujemy przebudzenia.
74
Oni tam byli, tak samo jak my jeste™my dzisiaj. Lecz czy wiecie
co? On ich w rzeczywisto™ci nie opu™ci. Wiecie, Biblia mówi, Œe On
wyszed na jedno z najwyŒszych wzgórz, które byy w kraju, aby ich
móg obserwowaø. I to wa™nie on uczyni, kiedy nas opu™ci na
Golgocie. On _ On^ Kiedy Go ukrzyŒowali, On nas wcale nie
opu™ci. On nie wszed na najwyŒsze wzgórze, lecz wyszed na
GolgotŸ i wspina siŸ ci gle wyŒej, min ksiŸŒyc, gwiazdy, i wst pi
prosto do Nieba niebios. Im wyŒej siŸ wspinasz, tym dalej moŒesz
widzieø. I On wyst pi tak wysoko, Œe musia patrzeø w dó z Niebios,
jak mówi Biblia. On by w Niebiosach niebios _ 0wst pi na
wysoko™ci”.
Jego oko czuwa nad wróbelkiem i ja wiem, Œe On obserwuje nas
dzi™ wieczorem. To siŸ zgadza. On spogl da w dó na t potrzebŸ. On
widzi nasze kopoty. On zna nasze niepokoje. On wie, jak bardzo
jeste™cie chorzy. On wie, przez co przechodzili™cie. On wie, co
próbujecie uczyniø. Widzicie, Jego oko was obserwuje.
75
I On sta na szczycie tej góry, obserwowa i obserwowa. Widzia,
w jakich s tarapatach. Widzia, Œe ich wiosa s poamane. On
widzia opuszczanie zgromadzenia, jak siŸ to dziao. On widzia
wszystko, co siŸ dziao. On widzia, jak szatan zacz miotaø nimi w
kóko, krŸci nimi w kaŒd stronŸ, przy czym oni niemal nie
wiedzieli, co maj robiø. I co siŸ potem stao? Kiedy zniky wszelkie
nadzieje, Œe mogli zostaø ocaleni, co siŸ stao? Wtedy zobaczyli Go
id cego po wodzie. On podchodzi do nich.
OtóŒ, gdyby On by razem z nimi w odzi i wyszedby z niej, oni
by to potrafili przyj ø. Lecz, widzicie, On by oddalony od nich i
musia przyj™ø do nich po wodzie. A Biblia mówi, Œe oni byli
przestraszeni. Oni siŸ zlŸkli. Mówili: 0To jest duch”. I oni siŸ bali tej
NIE BÓJCIE SI£
33
wa™nie istoty, która ich moga ocaliø, oni siŸ jej obawiali, poniewaŒ
wygl daa jak zjawa. Oni siŸ jej bali.
76
JeŒeli to nie jest obraz dnia dzisiejszego, to ja nie wiem. Jedyna
Istota, która moŒe zbawiø ludzi, a oni siŸ jej boj : Jezusa Chrystusa.
W tej tragicznej godzinie, w której jeste™my, gdy ko™ció jest niemal
gotowy wej™ø do federacji ko™cioów _ do ™wiatowej rady ko™cioów
i wszystkich tych rzeczy, a nasze denominacje staj siŸ coraz bardziej
wysuszone i kaŒda^ I, wy wiecie, my o tym wszyscy wiemy.
Nasi bapty™ci i nasi zielono™wi tkowcy staj siŸ tacy sami. My
miujemy naszych braci wszŸdzie, bez wzglŸdu na to, gdzie oni s .
Lecz nigdy Œadna denominacja, która siŸ zorganizowaa i upada, nie
powstaa ponownie. Zbadajcie teraz historiŸ. Kiedy odejd , to koniec
z nimi.
77
A nasze zielono™wi tkowe denominacje^ OtóŒ, ten system, nie
bracia, lecz system denominacji ma^ On wa™nie staje siŸ tak
letnim; on jest po prostu _ on siŸ sta letnim. I on staje siŸ po prostu
lodowato zimnym. Rozumiecie, ustaje to. A ludzie staj siŸ chodni i
formalni i troszcz siŸ o rzeczy tego ™wiata. I my otrzymujemy
wszystko wielkie i piŸkne, jak wiecie, i wszystko nam po prostu
wpada do rŸki.
Bóg powiedzia Izraelowi: 0Kiedy nie miae™ niczego, znalazem
ciŸ na polu skrwawionego i obmyem ciŸ”. Wtedy cenili sobie Boga.
Lecz kiedy siŸ stali wielcy i zaczŸli mieø wszystkiego pod dostatkiem,
wtedy zapomnieli o Bogu. I tak wa™nie zaczyna siŸ dziaø dzisiaj.
Rozumiecie?
78
A zatem, widzicie, kiedy wszystkie te rzeczy^ Wydaje siŸ, Œe
nasz^ Zaczynamy siŸ rozgl daø: 0Ile czonków mogliby™my jeszcze
pozyskaø _ o ile wiŸcej zgromadzonych. Czy mogliby™my dostaø
trochŸ wiŸkszy ko™ció, niŒ tamten brat na drugiej stronie tego
miasta? Ile wspózawodnictw na szkóce niedzielnej mogliby™my
urz dziø i daø im zot spinkŸ za zrobienie pewnych rzeczy, za
przyprowadzenie tak wielu na niedzieln szkókŸ”.
Bapty™ci mieli takie krótkie haso, jak wiecie _ w 1944 roku.
Mówili: 0Milion wiŸcej w ‘44 roku”. By to slogan. Co otrzymali™cie,
kiedy siŸ dostali™cie do ™rodka?
Siedziaem z Billy Grahamem niedawno, on pooŒy swój _
powsta tam, podniós do góry swoj BibliŸ i powiedzia: 0To jest
BoŒy Przykad”. Byem na ™niadaniu u niego.
On powiedzia: 0Ja^ šw. Pawe wzi to Sowo BoŒe i poszed
do miasta i gosi, i pozyska jednego nawróconego. Po roku tam
wróci i mia trzydziestu z tego jednego. Ten jeden nawrócony
pozyska trzydziestu”. I on powiedzia: 0On mia potem trzydziestu
34
MÓWIONE S~OWO
wnuków, rozumiecie, z tego jednego dziecka”. On powiedzia: 0A ja
jadŸ do miasta i bŸdŸ mia trzydzie™ci tysiŸcy wyznaj cych. A
przyjadŸ tam za rok i nie mogŸ znale›ø trzydziestu”. I on powiedzia:
0OtóŒ, jaka jest przyczyna?”
79
CeniŸ sobie tego ewangelistŸ. My™lŸ, Œe Bóg uŒywa go tam na
zewn trz w tym _ gdzie on siŸ porusza. Musi byø kto™, by poszed do
Sodomy, wiecie. Wszyscy nie mogli pozostaø z Abrahamem i jego
grup _ z tymi wybranymi. Lecz by tam Jeden, który tam pozosta,
pokaza pewien znak i przygotowa ich na przyj™cie.
ZauwaŒcie, a Billy powiedzia: 0Czy wiesz, jaka jest przyczyna?”
On mówi bez ogródek. Powiedzia: 0To jest ta leniwa zgraja
kaznodziejów”. On powiedzia: 0Ja wam dam te karty do podjŸcia
decyzji, a wy sobie tam si dziecie i pooŒycie swoj nogŸ na stole, i
nie bŸdziecie siŸ tym w ogóle martwiø, i moŒe napiszecie im list i
powiecie im, Œe chcieliby™cie ich za czonków waszego ko™cioa.
Powinni™cie wyj™ø na zewn trz, przekonywaø ich i pozyskaø ich do
ko™cioa”.
OtóŒ, siedziaem tam i obserwowaem go przez chwilŸ, wiecie. I
my™laem, Œe to brzmi bardzo dobrze. Pomy™laem: 0O, bracie
Graham. Chciabym ci zadaø pytanie w tej chwili. Lecz ja jestem
zwykym statyst , jak wiesz, a ty jeste™ wielkim czowiekiem. WiŸc ja
_ nie zrobibym tego. Lecz chciabym mu powiedzieø: 0Bracie
Graham^” O to wa™nie chciabym go poprosiø. NuŒe, pamiŸtajcie,
nie chcŸ mówiø odno™nie niego Œadnych uwag, poniewaŒ go miujŸ i
on jest wielkim czowiekiem. ModlŸ siŸ za nim przez cay czas i my
to musimy czyniø.
A zatem, chciabym powiedzieø: 0Bracie Graham, kto^ Co
uczyni ten czowiek z tym jednym nawróconym, którego Pawe
zyska, co zrobi kaznodzieja? Poszed do niego, poniewaŒ on nie mia
Œadnego pastora, u którego by go zostawi. Rozumiecie? O co
chodzio? Pawe nie zaprzesta na wyznaniu tylko. On pozosta z nim
tak dugo, aŒ on otrzyma chrzest Duchem šwiŸtym. On paa
gorliwo™ci . On chcia pozyskaø cae miasto. To byo decyduj ce.
80
O to wa™nie dzisiaj chodzi. Przyjmujemy ludzi na podstawie
wyznania, zamiast prowadziø ich dalej, by przyjŸli Chrystusa _ aŒ
zostan6 zrodzeni z Ducha BoŒego. Tego wa™nie potrzebujemy dzisiaj
_ tych caonocnych naboŒe§stw. Nie pozostawaø tylko^
Ja wierzŸ we wszystkie rzeczy, które czynimy. WierzŸ w
krzyczenie; wierzŸ w mówienie jŸzykami; wierzŸ w wykad jŸzyków;
wierzŸ w Boskie uzdrowienie. WierzŸ we wszystkie te rzeczy. Lecz
jest co™ lepszego, niŒ to. Jest to znowuzrodzenie. Jest to sam Duch
šwiŸty wchodz6cy do wewn6trz. Te sprawy s dobre, lecz ty^ To
jest dobre. Lecz jest to podobne do murzyna, który jad arbuza; mia
NIE BÓJCIE SI£
35
go jeszcze wiŸcej. Musisz i™ø dalej, aŒ mio™ø, rado™ø, pokój, BoŒa
cierpliwo™ø, agodno™ø, cierpliwo™ø, moc zmartwychwstania Jezusa
Chrystusa ponie w twoim Œyciu. Potem moŒemy mieø naboŒe§stwo
ze ™wiadectwami o tym, co Bóg czyni w™ród nas. To siŸ zgadza.
81
Jezus szed do nich id c po wodzie, a oni siŸ przestraszyli. Oni
rzekli: 0O, to jest _ to jest zjawa. My _ raczej juŒ nie pójdziemy na
to naboŒe§stwo. To jest ™mieszne”.
Oni zobaczyli, Œe On powróci znowu w Swojej mocy, dokadnie
tak, jak On obieca na stronicach tej Biblii _ z tych stronic w tej
Biblii raczej, Œe On to bŸdzie czyni w ostatecznych dniach. I to
przychodzi, a wielu ludzi mówi: 0E, to jest tylko mentalna telepatia;
to jest spirytyzm; to jest jaki™^” Rozumiecie? To jest ta sama rzecz.
A jedyna rzecz, która zbawi, która nam pomoŒe wyj™ø z tego, jest
przyj ø Jezusa Chrystusa. To siŸ zgadza.
ZauwaŒcie, kiedy On by^ Oni siŸ wszyscy zlŸkli i krzyknŸli:
0O, co to jest? My nie wiemy. Wzbudza to strach. Wygl da to jak
zjawa”. Co siŸ stao?
Wa™nie w tej krytycznej chwili odezwa siŸ gos: 0Nie bójcie siŸ,
to jestem Ja. Nie bójcie siŸ”.
Dzisiaj wieczorem, kiedy to mówiŸ, kiedy ko§czŸ moje krótkie
™wiadectwo tutaj^ MuszŸ to zako§czyø szybko. Kiedy ko§czŸ ich
™wiadectwa, na zako§czenie tych zgromadze§ ewangelizacyjnych^
Przyjaciele, gdy widzicie, Œe Jezus Chrystus czyni co™ podobnego,
jak On czyni wówczas^ Nasze naboŒe§stwa w ci gu tych czterech
wieczorów byy zbyt krótkie. ChŸtnie bym tutaj pozosta i przebra
t BibliŸ od 1. MojŒeszowej do Objawienia, i udowodni wam, Œe to
jest dokadnie ten czas, w którym my Œyjemy, w którym powinno siŸ
to dziaø. Wedug Biblii jest to ostateczna godzina.
82
Kiedy leciaem niedawno razem z Billy’m do Indii, mieli tam
jak ™ gazetŸ^ Jest to kraj, w którym mówi dwoma jŸzykami i ona
podawaa: 0TrzŸsienie ziemi musiao siŸ juŒ zako§czyø. Ptaki
wracaj z powrotem”. OtóŒ, w Indiach nie maj tych fajnych potów
z siatki, jakie my mamy. Oni zbieraj na polach kamienie i robi z
nich swoje poty i buduj swoje domy; wiŸkszo™ø z nich. A dzie§ lub
dwa dni przedtem wszystkie mae ptaszki, które zamieszkiway te
kamienne mury, wyleciay i opu™ciy je. One nie powróciy z
powrotem do tych kamiennych murów, z powrotem do swoich
gniazd. I co siŸ wówczas stao?
Wszystko bydo, które zazwyczaj przychodzio w poudnie, kiedy
so§ce praŒyo i ono stao w cieniu tych murów _ te owce, by znale›ø
ochodŸ, one nie przyszy. One zebray siŸ wprost na ™rodku pola i
stay jedna naprzeciw drugiej.
36
MÓWIONE S~OWO
Ludzie my™leli: 0To jest dziwne, co siŸ z nimi stao?”
A potem, nagle trzŸsienie ziemi zatrzŸso tym krajem. Wszystkie
te kamienne mury upady. A potem powtarzao siŸ dwa lub trzy dni
_ te wstrz sy. Potem, nagle te mae ptaszki zaczŸy powracaø znowu
do tych murów, które jeszcze pozostay. Ludzie mówili: 0TrzŸsienie
ziemi musiao siŸ sko§czyø”.
Czy nie widzicie, przyjaciele? Ten sam Bóg, który w dniach Noego
potrafi zebraø ptaki i zwierzŸta, i umie™ciø je w bezpiecznej arce, by
je zachowaø przed zniszczeniem, ten sam Bóg moŒe ci gle ostrzegaø
ptaki. A ptaki kieruj siŸ tylko swoim instynktem. I je™li ptaki
kieruj ce siŸ instynktem Bóg ostrzega, Œeby ucieky z tych wielkich
wal cych siŸ murów, to z pewno™ci dziŸki chrztowi Duchem
šwiŸtym moŒemy my wyj™ø z tych wielkich starych murów bŸd cych
tradycjami, które s zbudowane wokó nas i wyj™ø tam na zewn trz
_ chociaŒ musimy staø jeden naprzeciw drugiego i schroniø siŸ w
cieniu Biblii. To siŸ zgadza.
83
Nie bójcie siŸ. On to obieca. On przybywa wprost do nas i czyni
Swoje dziea. I nie bójmy siŸ dzisiaj wieczorem. Gdyby™my tylko
mogli otworzyø nasze serca i powiedzieø: 0Panie Jezu^”
Spójrzcie na te wieczory. Spójrzcie, tylko popatrzcie na nasze
mae wieczory, chociaŒ nie byli™my tutaj nigdy przedtem na
naboŒe§stwach, a to jest dopiero czwarty wieczór. Trzy wieczory juŒ
upynŸy. I patrzcie, Duch šwiŸty nie zawiód ani jeden raz.
OtrzymujŸ listy ze ™wiadectwami przychodz ce z róŒnych
miejscowo™ci, mówi ce o tym, co siŸ stao, kiedy przyjechali do
domu, i tak dalej. I oni mówili, Œe to byo dokadnie w ten sposób.
Patrzcie, oczywi™cie. Zawsze bŸdzie to w ten sposób. Rozumiecie?
ZwaŒajcie na to, co On mówi. Kiedy tylko syszycie, Œe On mówi,
zwaŒajcie na to, co On wam mówi. Rozumiecie? Ja potem mówiŸ to,
co widzŸ. Wtedy czekajcie i zobaczycie, co On wam poleci czyniø.
Cokolwiek On poleca wam czyniø, id›cie i uczy§cie to. Bez wzglŸdu
na to, co to jest; id›cie i czy§cie to. To nie jest wasz brat tutaj; to jest
Jezus Chrystus. Rozumiecie? Jest to Chrystus. Jezus powiedzia,
kiedy On by tutaj: 0To nie jestem Ja, to Mój Ojciec”. Rozumiecie?
Ojciec dziaa poprzez Niego. Obecnie Ojciec dziaa przez Swój
Ko™ció, rozumiecie _ Duch šwiŸty!
A gdy to widzicie, nie bójcie siŸ tego. Przyjmijcie to. Powiedzcie:
0Panie Jezu, ja Ciebie miujŸ. Ty jeste™ tutaj. MoŒe jeszcze nie
przyj em Ciebie jako mego Zbawiciela. Dzisiaj wieczorem tak
uczyniŸ. PragnŸ mieø Ciebie jako mego Zbawiciela. Nie chcŸ, aby siŸ
to naboŒe§stwo sko§czyo, dopóki nie bŸdŸ zbawiony. PragnŸ, aby™
mnie Ty zbawi dzisiaj wieczorem, Panie”. On to uczyni. On tego
NIE BÓJCIE SI£
37
dokona. To po prostu udowadnia, Œe On jest tutaj. My jeste™my w
ostatecznych dniach. Te rzeczy powinny siŸ dziaø.
84
I przypomnijcie sobie, ostatni znak, który by dany Abrahamowi,
który by przedobrazem tych, którzy odejd w Zachwyceniu^
Widzicie, oni juŒ wyszli ze Sodomy. Ostatni znak, który mu by dany,
by tym samym znakiem: Bóg zamanifestowany w ludzkim ciele i On
powiedzia Abrahamowi, co Sara my™laa w namiocie za Nim. A
Jezus odwraca siŸ zaraz i mówi: 0Jak byo w dniach Lota, tak bŸdzie
w czasie przyj™cia Syna Czowieczego”.
Domy™lam siŸ, Œe wy, suchacze, jeste™cie duchowi. ProszŸ,
spróbujcie to zrozumieø. Widzicie? To moŒe byø nasza ostatnia
moŒliwo™ø. Widzicie? MoŒe nie byli™cie tego nauczani w waszych
zborach, w waszych wielkich fajnych ko™cioach. Ci ludzie s ^ Nic
przeciw wam pastorom teraz^ [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.]
^ nie bójcie siŸ. 9To jestem Ja, nie bójcie siŸ’.”
85
Zatem, Niebia§ski Ojcze, to nie uszeregowane, trochŸ
przerywane naboŒe§stwo ze ™wiadectwami, które próbowaem
wyja™niø i staraem siŸ pokazaø ludziom, Œe mogliby™my mieø to
samo ™wiadectwo w kaŒdym z tych zborów w niedzielŸ _ tych
zacnych zborów, siedz cych tutaj, które s latarniami morskimi^
Mogliby tam byø ludzie w niedzielŸ rano, którzy powstan i zoŒ
™wiadectwo o tym samym, o czym tamci ™wiadczyli owej nocy na
jeziorze. 0O, czy nasze serca nie paay, kiedy widzieli™my, jak On to
czyni, i widzieli™my, Œe On to czyni?” BoŒe, proszŸ, ze™lij wielkie
przebudzenie, Ojcze. Uchwyø nas, Panie. Trzeba nam wielkiego
przebudzenia. Objaw nam rzeczywi™cie Samego Siebie dzi™
wieczorem.
MoŒe, Panie, po tym naboŒe§stwie ze ™wiadectwami, o którym
mówiem, moŒe przyjdzie taki gód do serc tych ludzi, jeŒeli Ty
zamanifestujesz Samego Siebie znowu dzisiaj wieczorem w™ród
suchaczy. Potem oni odejd st d, a w niedzielŸ rano napeni swoje
zbory i bŸd o tym ™wiadczyø. Oni odejd st d, pójd do swoich
s siadów i zaczn pozyskiwaø dusze, i spróbuj przyprowadziø
swoich s siadów, i bŸd siŸ modliø z nimi, pójd z wizyt do szpitali,
do chorych i cierpi cych, i bŸd im mówiø, Œe Jezus Chrystus Œyje na
wieki wieków. Spenij to, Panie. Wysuchaj nasz modlitwŸ.
Dlatego wa™nie jeste™my tutaj, Panie, i Ty znasz motywy naszych
serc. Modlimy siŸ wiŸc, Œeby™ ich Ty przyj , Ojcze, kiedy prosimy o
to bogosawie§stwo w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen.
86
Teraz naprawdŸ cicho^ OtóŒ, nie mamy zegara. Czy kto™ z
waszych braci^ Ja mam zepsuty zegarek i^ Która jest godzina?
ProszŸ, powiedz mi. O, spó›niam siŸ juŒ wiŸcej, niŒ kiedykolwiek.
38
MÓWIONE S~OWO
Jutro jest sobota. Przykro mi. Widziaem, Œe dwaj lub trzej powstali,
by wyj™ø, i ja wiem, Œe was trzymaem zbyt dugo. To by^ Moi
drodzy, jeste™cie takimi miymi lud›mi; nie mogŸ siŸ po prostu
pogodziø z my™l , Œe was bŸdŸ musia opu™ciø dzisiaj wieczorem. To
jest prawd . W moim sercu jestem^ JeŒeli jestem obudnikiem, ja o
tym nie wiem. Lecz ja miujŸ ludzi.
Kiedy byem maym chopcem i dorastaem, nikt siŸ o mnie nie
troszczy. Nikt mnie nie lubi. Przy czyem siŸ do ko™cioa, byem
ordynowany w misyjnym ko™ciele baptystów. Zawsze byem
przekonany, Œe Bóg jest Bogiem. I byem wówczas czarn owc , jak
to mówi .
Dr Davis mawia mi: 0Billy, ty siŸ staniesz ekstrawaganckim
religijnym fanatykiem” i tym podobnie.
87
Lecz pomimo tego wierzyem, Œe je™li Bóg by kiedy™ Bogiem, to
On jest ci gle Bogiem. I ja po prostu^ Moje przekonania
prowadziy mnie w tym kierunku, poniewaŒ ja to widziaem, kiedy
byem maym chopcem. I wielu z was czytao moj ksi ŒkŸ _ mój
Œyciorys, i inne. A Bóg w niebie wie, Œe to jest prawd . I ja
wiedziaem, Œe tam co™ byo; mogem to ogl daø _ t šwiato™ø. O,
Ona mówia do mnie. A czasami _ byem jeszcze maym chopcem,
ale wiedziaem, Œe to jest prawd .
A on mi powiedzia: 0O, ty miae™ tylko sen”.
Ja odrzekem: 0JeŒeli tak ma siŸ sprawa, to ja po prostu
zrezygnujŸ z mojej czonkowskiej karty”.
On powiedzia: 0O, nie my™l w ten sposób”. I powiedzia: 0Stanie
ci siŸ to jasnym, Billy”.
Lecz dotychczas siŸ tak nie stao, a mam nadziejŸ, Œe siŸ nigdy nie
stanie. Tak jest. I tak, jak powiedzia Piotr w Dniu PiŸødziesi tym:
0To jest to^” JeŒeli to nie jest To, pozwólcie mi to trzymaø, aŒ
przyjdzie To, poniewaŒ ja miujŸ to. I modlŸ siŸ, Œeby Bóg pozwoli
odczuwaø kaŒdemu w ten sposób. I przyjaciele, ja wam mówiŸ
prawdŸ. Na tyle^ Oto leŒy ta Biblia; jeszcze jej nie zamkn em.
WiŸc tak mi Bóg dopomóŒ, z t Bibli na moim sercu: Ja wam mówiŸ
najszczersz prawdŸ.
88
I ja wierzŸ z ca6 pewno™ci6, Œe to jest Jezus Chrystus w postaci
Ducha šwiŸtego, rozumiecie, Bóg, Duch šwiŸty zstŸpuje w dó w
Imieniu Jezusa Chrystusa, by potwierdziø, Œe jeste™my w
ostatecznych dniach, a Jego Duch jest na ziemi w™ród Jego ludu. A ta
šwiato™ø tam powyŒej _ ja wierzŸ caym moim sercem, Œe to by ten
sam Sup Ognia, który prowadzi dzieci Izraela po pustyni. Ja wierzŸ,
Œe Ten sam by w Jezusie Chrystusie, ten sam, kiedy On st6d odszed.
I by to Ten sam, który za™lepi oczy Saula na drodze do Damaszku,
NIE BÓJCIE SI£
39
kiedy on zawoa: 0Panie, kim Ty jeste™?” A On powiedzia: 0Jam jest
Jezus”, rozumiecie?
Ja wierzŸ, Œe to jest to samo. On czyni te same dziea, wiŸc to nie
mogŸ byø ja. Pomy™lcie tylko, ja nie mam nawet wyksztacenia
siedmiu klas szkoy podstawowej. Nic nie wiem o Œadnym
wyksztaceniu, zaledwie potrafiŸ czytaø BibliŸ. Lecz ja Go znam.
Kto™ powiedzia mi niedawno: 0Bracie Branham, ty nie znasz
swojej Biblii”.
Ja odparem: 0Lecz jej Autora znam naprawdŸ dobrze. I ja^ On
mi pozwala poznaø Jego KsiŸgŸ, jeŒeli On chce mi to objawiø”.
I ani razu ten Anio Pa§ski, stoj cy tam, nie powiedzia mi nigdy
czego™, co by nie byo zgodne z Bibli i udowodni to w oparciu o
BibliŸ. Gdyby On powiedzia mi kiedykolwiek co™, co byoby w
sprzeczno™ci z Bibli , to ja bym temu nie uwierzy. Ta Biblia ma
pierwsze§stwo. Kaznodzieja ani anio, ani nic innego, co by
™wiadczyo co™ sprzecznego z tym Sowem _ nie suchajcie tego. Nie
dbam o to, jak siŸ to wydaje byø rzeczywistym. To jest wa™ciwe.
Zawsze byo to wa™ciwe.
89
Józef Smith widzia anioa. OtóŒ, ja nie w tpiŸ sowu tego
czowieka ani trochŸ. Lecz chodzio o to, Œe to byo w sprzeczno™ci do
Sowa. Rozumiecie? Ja^ Musi to byø Sowo. I ja wierzŸ, Œe ten
czowiek by dobrym czowiekiem, oczywi™cie, i szczerym. Lecz ja^
Ten, kto mówi tutaj _ to musi _ nie ™mie to byø nic przeciwnego
temu Sowu. Musi to byø zgodne ze Sowem.
I niech mi Bóg dopomoŒe^ Nie mam czasu pozostaø tutaj, by
wam to opowiadaø. A wieczór co wieczór^ Lecz te sprawy, które s
czynione na waszych oczach, ja je mogŸ udowodniø w oparciu o
Pismo šwiŸte.
JeŒeli we›miecie te ta™my, to wiecie, Œe to jest ci gle na nowo i na
nowo _ od 1. MojŒeszowej do Objawienia. Wskazuje to dokadnie na
to Drzewo Oblubienicy w tej godzinie _ ten sam Duch powraca
znowu i bŸdzie zamanifestowany owoc Ducha šwiŸtego, by
przywróciø wiarŸ dzieci z powrotem do wiary ojców. Jest to po
prostu dokadnie ta sama rzecz poprzez ca BibliŸ, jak byo
przepowiedziane, Œe to bŸdzie tutaj. I tutaj to mamy. Zaraz potem,
kiedy przypadnie ten Chrzest i tym podobne rzeczy, powinno nastaø
odrestaurowanie w ostatecznym czasie.
Ludzie, nie odkadajcie tego na bok i nie patrzcie siŸ daleko do
przyszo™ci. Zazwyczaj przechodzi wam to tuŒ ponad gow , a wy
tego nie dostrzegacie. B d›cie gotowi. JeŒeli to jest Pismo šwiŸte,
uchwyøcie siŸ tego. JeŒeli to nie jest Pismo šwiŸte, zostawcie to w
spokoju. Rozumiecie? Lecz tak mi Bóg dopomóŒ, to jest Pismo
40
MÓWIONE S~OWO
šwiŸte. Widzicie, to wa™nie czyni On w owym czasie. JeŒeli On jest
tym samym dzisiaj, to On bŸdzie czyni to samo.
90
Zatem, my™lŸ, Œe Billy Paul rozda karty modlitwy. Które
rozdae™ dzisiaj? Mieli™my juŒ wiŸkszo™ø z nich. B 1 do 100? Dobrze,
rozpocznijmy. Które juŒ mieli™my? Wywoali™my te inne od pocz tku
i od ko§ca, i przebrali™my je. Czy siŸ to zgadza? Zacznijmy dzisiaj
wieczorem od pierwszych z tej serii _ B. Karty modlitwy B. I
zacznijmy po prostu od^ Zacznijmy teraz od numeru 1, poniewaŒ
we›miemy je wszystkie, tak czy owak.
W porz dku. Numer 1. Kto ma B, numer 1? Podnie™ swoj rŸkŸ. Ta
pani? Podejd› tu teraz. JeŒeli ty^ Jest to^ WidzŸ tam pewn
pani w wózku inwalidzkim. I je™li ona _ kiedy jej karta zostanie
wywoana, o ile j ma, pamiŸtajcie, przywie›cie j zaraz na podium.
Rozumiecie? To jest w porz dku. B numer 1, numer 2? Numer 2? Kto
ma B numer 2? Czy ona ma numer 2? Patrzcie, dobrze, chwileczkŸ
tylko. Zaczekajcie chwilŸ. Ustawimy ich do kolejki modlitwy, kiedy
ich wywoam. W porz dku. Numer 2 _ kto j ma? Racja,
przepraszam, wybacz. On jest za mikrofonem. Tutaj pani. Numer 2,
numer 3? W porz dku, pani. Numer 4? Karta modlitwy numer 4? Kto
j ma? Numer 4? Byø moŒe^ Jak to jest po hiszpa§sku? Quatro.
Wiem, Œe tego nie mówiŸ poprawnie. Jest tylko jedna rzecz _ jedno
sowo, które umiem powiedzieø po hiszpa§sku: 0O ja”. Przypominam
sobie, Œe ludzie w Jeffersonville mówi zazwyczaj 0O ja”, a wy
mówicie 0Si”. Dobrze. Numer 4. JuŒ mamy 4. 5. Karta modlitwy
numer 5? Daleko w tyle. Dobrze, ta pani tutaj w tyle.
91
Mój syn przynosi te karty tutaj do pomieszczenia i rozdaje je.
Przynosi je przed naboŒe§stwem, pomiesza je wszystkie i daje wam
po prostu kartŸ modlitwy. Bez wzglŸdu na to, gdzie jeste™ lub kim
jeste™, ty j otrzymasz. A zatem _ kto™ moŒe otrzyma numer 1, a inny
numer 15, a inny^ A potem, oni jeszcze nie wiedz , od którego
numeru bŸdziemy wywoywaø. Rozumiecie? A wiŸc, ja po prostu
przychodzŸ tutaj i^
Gdzie sko§czyem? 5, 6, 7. 6? Podnie™ swoj rŸkŸ, je™li masz 6.
Dobrze. 7, numer 7? W porz dku. 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14. 14? NuŒe, tylko
chwileczkŸ, widziaem dwie. MylŸ siŸ. Jest to mŸŒczyzna i kobieta
id cy innymi przej™ciami. My™laem, Œe siŸ gotuj , by przyj™ø tutaj.
Zobaczmy. 12, 11, 12, 13, 14, 15? 15? 16? Dobrze, rozpocznijmy od tych,
poniewaŒ we›miemy je wszystkie. We›miemy kaŒd z nich, o ile Pan
pozwoli, po prostu za krótk chwilŸ^ BŸdziemy po prostu^
Zaczekajcie kilka minut, aŒ siŸ przekonamy, czy siŸ je nam uda
przebraø, czy nie.
92
W porz dku. Czy wszyscy czuj siŸ dobrze? OtóŒ, ilu z was tutaj
nie ma karty modlitwy? Pozwólcie zobaczyø wasze rŸce. W porz dku.
NIE BÓJCIE SI£
41
B d›cie teraz peni czci. Patrzcie siŸ w tym kierunku; módlcie siŸ.
NuŒe, pamiŸtajcie, to jest nasze ostatnie naboŒe§stwo. B d›my teraz
naprawdŸ peni czci. Patrzcie siŸ w tym kierunku.
A teraz, kiedy siŸ ustawiaj do kolejki modlitwy, powiem
nastŸpuj c rzecz. Cofnijmy siŸ kilka lat wstecz. Zobaczmy Pana
Jezusa pewnego razu, kiedy siŸ przeprawi przez jezioro. On wyst pi
z odzi pewnego rana i wyruszyli do tego kraju. A pewna kobiecina,
która miaa krwotok, nie miaa karty modlitwy. Powiedzmy, wierzŸ,
Œe bŸdziemy^ Kto™ wy czy ™wiata. Czy to jest w pewnym celu,
czy co siŸ stao? WzglŸdnie, czy one gasn automatycznie? Czy
oni^? Czy to znaczy, Œe mamy st d odej™ø? O, jaki™ _ kto™^ O,
znowu zaczynaj ™wieciø. Kto™ wy czy niewa™ciwy prze cznik
tam na zewn trz. W porz dku. ZauwaŒcie, wiŸc nasz Pan Jezus^
93
OtóŒ, ilu z was zrozumiewa mnie? Nie staram siŸ powiedzieø, Œe
jestem Panem Jezusem. KaŒdy to zrozumiewa. W porz dku. Jeste™my
waszymi braømi. Rozumiecie? Jeste™my Jego sugami. Lecz jest to po
prostu dar, by podporz dkowaø samego siebie. Spójrzcie teraz;
obserwujcie to. S tutaj ludzie, którzy s teologami, wyøwiczonymi
w Sowie. OtóŒ, bracia, kiedy wszyscy zaczniecie gosiø poselstwo _
je™li je sobie po prostu próbujecie wymy™liø sami, to ono nie wykona
niczego dobrego, prawda? Lecz kiedy czowiek otrzyma inspiracjŸ, to
jest^ Jest to po prostu co™, co zstŸpuje. Czowiek nie wie, co bŸdzie
mówi. Czy siŸ to zgadza? To jest mówienie pod inspiracj6.
Rozumiecie? To jest Duch šwiŸty. OtóŒ, ja jestem niewystarczaj co
elokwentny, by mówiø w ten sposób. Widzicie?
94
Lecz je™li chodzi o mnie, jest to po prostu _ jest to dar _ ja tylko
wiem, jak przesun ø d›wigniŸ i usun ø siŸ po prostu z drogi. I jest to
po prostu kompletne podporz dkowanie siŸ. Nie umiem tego
wyja™niø. 9aden czowiek nie moŒe wyja™niø Boga. Nie mogŸ wam
powiedzieø, jak siŸ to dzieje i co siŸ dzieje. Wiem tylko, Œe to jest may
dar. I mam po prostu sposób, jak usun6ø samego siebie z drogi i
potem nagle zaczynam odczuwaø co™ dziwnego, bogiego, pokornego.
PatrzŸ i widzŸ t6 šwiato™ø krŸc6c6 siŸ w kóko. Wtedy wiem, Œe to
jest w porz dku. Dlatego wa™nie czekam. A potem, gdy kto™ zacznie
mówiø^
Dlatego wa™nie mam tu na podium kogo™ _ bardziej w roli
wabika, rozumiecie, by mieø kogo™ wyodrŸbnionego, abym móg
rozmawiaø z nim. A potem, kiedy Duch šwiŸty zacznie dziaaø na
tym czowieku, ogarnie to zazwyczaj wszystkich suchaczy. I wtedy
suchacze zastanawiaj6 siŸ, wtedy ich wiara zacznie wzrastaø. Potem
ktokolwiek ma wiarŸ^ Potem zaczniecie Go odczuwaø tutaj, tam,
gdziekolwiek. Rozumiecie? I potem, jeŒeli On tu jest, udowadnia to
po prostu. Rozumiecie?
42
MÓWIONE S~OWO
95
PamiŸtajcie zatem, Œe to jest bardzo trudna, wyczerpuj ca rzecz.
Jezus zwiastowa przez cay dzie§, a nie znuŒyo Go to. Lecz kiedy ta
kobiecina dotknŸa siŸ Jego szaty i odesza, i usiada, wysza z Niego
cnota. Czy siŸ to zgadza? OtóŒ, kaŒdy wie, Œe cnota to moc. A je™li
stao siŸ tak urodzonemu z dziewicy Synowi BoŒemu, co uczyni to
nam, grzesznikom zbawionym z Jego aski. Rozumiecie, rozumiecie?
Przemawiam, goszŸ przez ca noc, a nie znuŒy mnie to. Lecz
niech przyjdzie tylko jedna wizja, rozumiecie? Ona jest czym™, co^
Jest to inny ™wiat. WidzŸ ludzi, kiedy byli jeszcze maymi dzieømi,
czy co™ podobnego, i muszŸ mówiø szybko, poniewaŒ wiem, Œe wy
stoicie tutaj. Pomimo tego jestem gdzie™ indziej, gdzie™ daleko w
przeszo™ci i mówiŸ. A potem, kiedy wyjdŸ z tego, nie wiem, co
mówiem, aŒ to posucham na ta™mie. Rozumiecie? I to nie jest
czowiek. To wcale nie jest ludzka istota; to jest Bóg. Jest to zawsze
wa™ciwe. I On to obieca. Rozumiecie? 0Dostrzega ich my™li” _
Biblia mówi, Œe tak wa™nie On czyni. MoŒecie to nazwaø jak
chcecie, lecz Biblia mówi, Œe Jezus dostrzega ich my™li.
96
PragnŸ, aby™cie teraz wierzyli. Najpierw chcŸ teraz, Œeby™cie to
zrozumieli. Widzicie wiŸc, podobnie uzdrowienie^ Wiemy, Œe Duch
šwiŸty jest tutaj. I ja wierzŸ we wkadanie r k. Kto™ przyczepi siŸ
do mnie odno™nie tego trochŸ szorstko dzisiaj rano. Powiedzia: 0Nie
ma czego™ takiego, Œeby ludzie wkadali rŸce na siebie wzajemnie.
Nie powinno siŸ tak robiø”.
Ja odrzekem: 0Ty po prostu nie czytae™ Biblii, bracie, to
wszystko”. Powiedziaem: 0Ostatnim poleceniem, które wyszo z ust
Jezusa Chrystusa, byo: TWkadajcie rŸce na chorych, a oni odzyskaj
zdrowie’” _ ostatnie sowa, które On powiedzia, kiedy odchodzi z
tej ziemi.
Jego pierwszym poleceniem, które On da Swoim uczniom, byo:
0Uzdrawiajcie chorych, trŸdowatych oczyszczajcie, umarych
wskrzeszajcie, diaby wyganiajcie” _ tej pierwszej grupie, któr On
wysa w ew. Mateusza 10. A ostatniej grupie, któr On wysa: 0Te
znaki bŸd towarzyszyø tym, którzy wierz : diaby wyganiaø bŸd ,
nowymi jŸzykami mówiø bŸd , wŸŒe braø bŸd , a choøby pili co™
™miertelnego^ A je™li woŒ rŸce na chorych, to oni odzyskaj
zdrowie”. To s ostatnie sowa, które On powiedzia. On zosta
wziŸty w górŸ do chway. Na pewno jest to wielkie polecenie. Ja nie
wiem, co to czyni _ jest to po prostu wypenianie tego, co On poleci
nam czyniø.
97
Lecz tutaj wszyscy suchacze _ s dzŸ, Œe dziewiŸødziesi t lub
wiŸcej procent z was to wierz cy. Wy jeste™cie wierz cy i macie po
prostu tak samo prawo wkadaø rŸce na chorych, jak ja albo wasz
pastor, wszyscy. Wkadanie r k wierz cego _ 0Te znaki bŸd
NIE BÓJCIE SI£
43
towarzyszyø^” nie kaznodziejom, lecz wszystkim, którzy wierz .
Wy macie do tego prawo, wszyscy. Jak juŒ powiedziaem, nie ma
wielkich mŸŒów czy ™wiŸtych mŸŒów; to jeste™my my. Nikt z nas nie
jest ™wiŸty. Mamy w sobie Ducha šwiŸtego, lecz nie jeste™my ™wiŸci.
Tylko On jest ™wiŸty. Rozumiecie? Jest to Jego ™wi tobliwo™ø, nie
moja, nie wasza. Jego.
Lecz tutaj _ zamknijmy teraz po prostu nasze my™li na wszystko
na nastŸpnych piŸtna™cie minut. A zatem, ci ludzie siedz tutaj,
rozgl daj siŸ wokoo. Tutaj jest niewiasta, stoj ca przede mn . Nie
widziaem jej nigdy przedtem w moim Œyciu. Czy jeste™my wzajemnie
obcy, pani? Czy syszeli™cie, co ona rzeka? Ona bya na moich
naboŒe§stwach juŒ kilka razy, ale nigdy nie miaa sposobno™ci
powiedzieø mi choø: 0Dzie§ dobry”. Rozumiecie? Dlatego ja nie znam
tej niewiasty. Ona tam stoi. Ona jest tutaj z pewnego powodu.
Rozmy™lajmy teraz. We›my ew. Jana 4. rozdzia, kiedy Jezus spotka
siŸ z t niewiast . Przypomnijcie sobie, On powiedzia: 0Sprawy,
które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie”.
98
OtóŒ, tutaj jest niewiasta i mŸŒczyzna; spotykaj siŸ po raz
pierwszy w swoim Œyciu. To jest prawd . Tutaj to mamy _ tutaj jest
BoŒa Biblia, tam stoi niewiasta, a tutaj stojŸ ja. Ja nie znaem ani nie
widziaem tej niewiasty nigdy w moim Œyciu. Wiem^ To jest
wszystko, co wiem: Ona tam stoi. Ona znajdowaa siŸ dzisiaj gdzie™
tutaj, kto™ da jej kartŸ modlitwy i jej numer zosta wywoany, i ona
stoi tutaj. To wszystko.
W audytorium jest dzisiaj wielu suchaczy. Ubiegego wieczora
wziŸli™my po prostu tych, którzy nie mieli karty modlitwy. Ilu z was
byo tutaj i widziao to? Widzicie, karta modlitwy nie ma z tym nic
wspólnego. Rozumiecie? Jest to wasza wiara, która ma z tym do
czynienia. MoŒe powiecie: 0Bracie Branham, czy potrafisz uzdrowiø
chorego?” Na ziemi nie ma czowieka, który mógby kogo™ uzdrowiø.
Oni s6 juŒ uzdrowieni. Musicie ich tylko skoniø do tego, by to
zrozumieli, by temu uwierzyli.
99
JeŒeli Jezus Chrystus wyst pi teraz na scenŸ i bŸdzie dziaa przez
t niewiastŸ i mnie^ OtóŒ, jeŒeli to dziaa przeze mnie, a przez ni
nie, to nie bŸdzie funkcjonowaø. Musi to dziaaø w nas razem.
Rozumiecie? Podobnie jak z wami: JeŒeli macie wiarŸ, to wierzycie
temu, rozumiecie, i wtedy bŸdzie to dziaaø w™ród nas. Rozumiecie?
Jest to twoja wiara i moja wiara. Ja temu wierzŸ. JeŒeli tylko
bŸdziesz wierzy razem ze mn , to zobaczymy wypenione sowa i
obietnice Chrystusa.
Je™li teraz kto™ my™li, Œe to nie jest wa™ciwe, a my™lisz, Œe moŒesz
uczyniø to samo, to zapraszam ciŸ na podium. Rozumiesz? Zatem nie
mów niczego przeciwko temu.
44
MÓWIONE S~OWO
NuŒe, chod› tutaj, pani; sta§ po prostu tutaj. PragnŸ ciŸ teraz
pokrzepiø, poniewaŒ masz naprawdŸ trochŸ wiary. I ja pragnŸ mówiø
do ciebie przez chwilŸ tak, jak nasz Pan rozmawia z tamt
niewiast . Nie znam ciŸ, nie widziaem ciŸ nigdy w moim Œyciu i
jeste™ dla mnie zupenie obc . JeŒeli teraz Pan Jezus po prostu co™
uczyni tutaj, tak jak On czyni w czasach biblijnych, w dniach Biblii,
czy to nie sprawi, Œe bŸdziemy szczŸ™liwi i bŸdziemy mogli i™ø do
domu, jak ci, którzy^
100
Pewnego dnia On by w drodze^ Po Jego ™mierci, pogrzebie i
zmartwychwstaniu On by w Swojej^ Kilku uczniów byo w
drodze do Emaus. Czy sobie to przypominacie, bracia? Byli w drodze
do Emaus i spotkali Pana Jezusa, i rozmawiali z Nim przez cay
dzie§, ale nie poznali Go. Lecz kiedy On wszed do ™rodka owego
wieczora i zamknŸli drzwi, On uczyni co™ dokadnie tak, jak On to
czyni przed Jego ukrzyŒowaniem, i oni poznali, Œe to jest On. Ilu z
was przypomina to sobie? Oczywi™cie. Oni poznali, Œe to jest On,
poniewaŒ nikt inny nie czyni tego w ten sposób. I otwary siŸ im ich
oczy, a On znikn sprzed nich.
On Œyje dzisiaj wieczorem. WiŸc je™li On teraz Œyje, to On bŸdzie
czyni to samo dzisiaj, co On czyni przed Swoim ukrzyŒowaniem; On
udowodni, Œe zmartwychwsta. Czy to jest prawd ?
101
OtóŒ, On nie ma dzi™ wieczorem innych r k, niŒ moje i wasze rŸce.
On ma oczy w moich i waszych oczach. To znaczy, kiedy On je uŒywa.
On jest Winnym Krzewem; my jeste™my latoro™lami. Czy siŸ to
zgadza, bracia? Winny krzew nie wydaje owocu. Latoro™l rodzi owoc,
bŸd c zasilana przez winny krzew. Czy siŸ to zgadza?
A jeŒeli ta pierwsza latoro™l, która wyrosa wówczas z krzewu
PiŸødziesi tnicy, napisaa ksiŸgŸ Dziejów Apostolskich, to je™li to
drzewo wypu™ci nastŸpn latoro™l kiedykolwiek, to ona bŸdzie pisaø
kolejn KsiŸgŸ Dziejów, poniewaŒ ona nie zrodzi dyni a potem
arbuza, a potem granatowego jabka. Ona bŸdzie rodziø ten sam
owoc kaŒdym razem, poniewaŒ to jest to samo Œycie, przechodz ce
przez winny krzew. Czy to teraz rozumiecie?
102
Teraz w Imieniu Jezusa Chrystusa tej Biblii biorŸ kaŒdego ducha
tutaj pod moj wadzŸ, ku czci i chwale BoŒej. NuŒe, je™li jeste™
krytykiem, nie pozostawaj tu duŒej. Nastaa pora, by™ odszed,
pamiŸtaj bowiem, Œe ze duchy przechodz z jednego na drugiego. I
wielu z was tutaj, którzy byli™cie na takich naboŒe§stwach, wiecie,
co siŸ dziao. JeŒeli nim jeste™, sied› po prostu cicho. JeŒeli nie jeste™,
to je™li siŸ cokolwiek stanie, ja bŸdŸ odpowiedzialny za to.
Pani, teraz siŸ co™ stao. Jest to Jego Obecno™ø. Je™li mi teraz Pan
Jezus objawi co™, co uczynia™, co™, co chcesz uczyniø, co™ co
uczynia™ lub nie uczynia™ albo powinna™ bya uczyniø, albo co™ o
NIE BÓJCIE SI£
45
tobie^ Ty bŸdziesz wiedzieø, tak jak On powiedzia Szymonowi _
On powiedzia: 0Ty siŸ nazywasz Szymon. Jeste™ synem Jonasza”. On
mu powiedzia jego imiŸ i on temu uwierzy.
Ta niewiasta _ On jej powiedzia: 0Ty masz krwotok”. On siŸ
zatrzyma. Potem On mia^ Lub jak _ otóŒ, co™, co On powiedzia
komu™, Œe co™ byo u nich nie tak _ jak tej kobiecie, która miaa
piŸciu mŸŒów; co™ innego, po prostu co™ podobnego, wy wiecie, Œe to
byby Jezus Chrystus. Czy temu wierzycie? Musiaoby to przyj™ø z
nadprzyrodzonych mocy. Wy to wiecie. W porz dku.
103
Je™li to teraz kto™ widzi, ta šwiato™ø unosi siŸ miŸdzy mn a t
niewiast . Ona jest po prostu ™wiadoma tego. Ja nie znam tej
niewiasty, lecz zapytajcie siŸ jej tylko o to; suchajcie tego. Wa™nie
w tej chwili przychodzi co™, jakby naprawdŸ bogie uczucie. Wsta§,
jeŒeli to prawda. Widzicie? Ona jest wa™nie tuŒ koo niej. Czy tego
nie widzicie? Jest to inna dymensja. Rozumiecie? Ja siŸ patrzŸ prosto
na to. Kiedy ciŸ teraz widzŸ, ty jeste™ wierz c . I ty cierpisz^ Ty
jeste™^ Jednym z twoich wielkich kopotów jest to, Œe jeste™
naprawdŸ nerwowa. A na skutek tej nerwowo™ci masz wysokie
ci™nienie krwi. To siŸ dokadnie zgadza. Czy teraz wierzysz? Zatem,
aby po prostu zobaczyø, Œe to tylko^ Po prostu nie^
Widzicie, ja mogŸ wzi ø tylko t jedn niewiastŸ i staø tutaj, i po
prostu ci gle mówiø o tym. Lecz widzicie, Œe inni czekaj w kolejce.
Rozumiecie? Inni musz teŒ przyj™ø. Widzicie wiŸc, Œe to nie bŸdzie
tylko na jednej osobie. Ty musisz mieø kogo™ innego jeszcze. Lecz
teraz, czy chcieliby™cie zobaczyø, czy Duch šwiŸty nie powie jej
czego™ innego jeszcze? Czy chcieliby™cie? Tylko podnie™ swoj rŸkŸ.
Powiedz po prostu: 0To by mi bardzo pomogo”. Czy pomogoby wam
to? W porz dku. Zobaczmy.
Ja nie wiem, co On ci powiedzia, wiem tylko, Œe to bŸdzie na
ta™mie.
104
NuŒe, chwileczkŸ tylko, patrz teraz na mnie i wierz. Tak jak rzek
Piotr i Jan: 0Spójrz na nas”. I to znaczy, innymi sowy: Po™wiŸø nam
swoj uwagŸ. Rozumiecie? O tak, jak On dostrzega, Œe oni maj
wiarŸ, i ja dostrzegam, Œe ty masz wiarŸ.
A teraz^ Tak, widzŸ to. Jest to co™ wokó twojego ramienia. O,
jest to wysokie ci™nienie krwi. Lekarz owin ci co™ koo twojego
ramienia. To siŸ zgadza. Tak jest. To prawda. Uhm. I powiedzia ci,
Œe masz wysokie ci™nienie krwi. I jest tam jeszcze co™ innego. O, ja ich
widzŸ. Oni robi przygotowania, by ci zrobiø^ O, jest to operacja.
Ty siŸ gotujesz, by pój™ø na operacjŸ. I jest to z powodu kobiecych
dolegliwo™ci. I bŸdzie to za parŸ dni od dzi™. To siŸ zgadza. To siŸ
zgadza. Czy rozumiesz teraz, co mam na my™li? Widzicie? Po prostu
46
MÓWIONE S~OWO
mówiŸ do niej i mówiŸ, i wychodzi na jaw wiŸcej spraw. Czy
rozumiecie, co chcŸ powiedzieø? Rozumiecie?
OtóŒ, to nie jestem ja. Zapytajcie siŸ tej niewiasty, czy to prawda,
czy nie. Zapytajcie siŸ jej, kaŒdy, kto j zna. Rozumiecie? Popatrz
znowu w tym kierunku. Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø,
kim jeste™? Czy pomogoby ci to? Pani Dorns, moŒesz teraz i™ø do
domu i wierz caym swoim sercem.
105
Czy wierzycie teraz Jezusowi Chrystusowi? Byø moŒe
podniesiemy po prostu nasze rŸce i bŸdziemy Go uwielbiaø. On jest
Bogiem. Niebia§ski Ojcze, my Ci za to dziŸkujemy. Modlimy siŸ
teraz, Œeby™ pozwoli tym ludziom zobaczyø, Œe moŒemy mieø
™wiadectwo, iŒ ten sam Jezus^ MoŒemy jutro ™wiadczyø o tym, Œe
Go widzieli™my. On by tutaj z nami dzi™ wieczorem w postaci Ducha
šwiŸtego. My Ciebie miujemy, Panie Jezu. Spraw, by to wszyscy
ludzie zobaczyli i uwierzyli. Modlimy siŸ, Panie, w Imieniu Jezusa.
Amen.
B d›cie teraz peni czci, poszanowania i respektu. OtóŒ, ta pani
stoj ca tutaj teraz _ czy jeste™my^? Przypuszczam, Œe siŸ
wzajemnie nie znamy, pani _ czy tak, pani, stoj ca przede mn ? Ty
mnie nie znasz, ja ciebie nie znam, lecz^ Nie widziaa mnie nigdy
w swoim Œyciu. Dobrze. Czy jeste™cie teraz^? Czy ci gle wierzycie,
wszyscy? ProszŸ, b d›cie peni czci. B d›cie naprawdŸ peni
poszanowania. 0JeŒeli wierzysz, wszystkie rzeczy s moŒliwe”.
Amen.
Widziaem, Œe co™ siŸ stao. Zaczekam po prostu chwileczkŸ.
Dobrze. Patrz teraz w tym kierunku przez chwilŸ, siostro _ ty stoj ca
tutaj, ty na podium. Ja ciŸ nie znam, lecz Bóg zna ciŸ na pewno. Je™li
On oznajmi mi co™ o tobie, o czym wiesz, Œe ja^ JeŒeli ja nie wiem
o tobie niczego, jeste™ po prostu obc dla mnie. Lecz je™li On objawi
mi co™, o czym wiesz, czy tak jest czy nie jest, to moŒesz o tym
po™wiadczyø, czy to jest wa™ciwe, czy nie.
106
Lecz ty jeste™^ Jednym z twoich gównych kopotów, twoim
gównym kopotem jest nerwowy stan. Ty siŸ martwisz i to sprawio
ci dolegliwo™ci Œo dka. Masz dolegliwo™ci Œo dka i jeste™ nerwowa.
A twoja nerwowo™ø sprawia ci dolegliwo™ci Œo dka, powoduje to
nadkwa™no™ø na dnie Œo dka. Jest to wrzód w ukadzie trawiennym
wprost na dnie Œo dka. Tuszcz i inne rzeczy sprawiaj , Œe
wymiotujesz. I widzŸ, Œe siŸ odwracasz od wielu pokarmów na stole.
To jest dokadnie^
I wa™nie niedawno przeŒya™ wielki szok. Miaa™ wielki smutek.
Bya to ™mierø. By to twój maŒonek. On wa™nie niedawno zmar. I
to uczynio ciŸ nerwow . To jest prawd , czy tak? Ja wierzŸ, Œe
bŸdziesz teraz w porz dku. Id› i spoŒywaj swoj kolacjŸ. Jezus
NIE BÓJCIE SI£
47
Chrystus^ Czy wierzysz? Miej tylko wiarŸ w Boga. To siŸ zgadza.
Widzicie?
107
Teraz ta pani tutaj, czy popatrzysz w tym kierunku na chwilŸ?
Jeste™my sobie wzajemnie obcy. Nie znamy siŸ wzajemnie, lecz Jezus
Chrystus zna nas obydwoje. Zatem, je™li Pan Jezus objawi co™ _ jak
On powiedzia tej kobiecie: 0Ty miaa™ piŸciu mŸŒów” _ Œe ty jeste™,
Œe masz naro™l, wrzód, raka, Œe masz kopoty w domu, czy cokolwiek
to jest, to bŸdziesz wiedziaa, Œe to musiao przyj™ø od Boga,
nieprawdaŒ?
Widzicie, On tylko powiedzia tamtej kobiecie jedn rzecz, a cae
miasto pokutowao. A teraz On czyni tutaj wiŸcej, bo On powiedzia:
0Sprawy, które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie, i wiŸcej niŒ to czyniø
bŸdziecie”. Ja wiem, Œe Biblia króla Jakuba mówi 0wiŸksze”, lecz
Emphatic Diaglott mówi tutaj 0wiŸcej”. Nie mogliby™my czyniø
wiŸkszych. On zatrzyma Œywioy przyrody, wskrzesza z martwych.
Wy czynicie po prostu wiŸcej tych spraw. Rozumiecie? Ilo™ø zamiast
jako™ci.
108
Ty równieŒ cierpisz z powodu nerwowo™ci. Masz kobiece
dolegliwo™ci, s to zaburzenia kobiecych organów. Masz równieŒ
dolegliwo™ci Œo dka, które ciŸ trapi . To siŸ zgadza. Czy wierzysz, Œe
On moŒe ciŸ uzdrowiø? Wierzysz, Œe On to uczyni? Masz kogo™ na
sercu, nieprawdaŒ? Twego mŸŒa. Nie ma go tutaj. Czy wierzysz, Œe ci
mogŸ powiedzieø, co^ JeŒeli Jezus objawi, co jest z twoim mŸŒem,
czy bŸdziesz wierzyø, Œe jestem Jego prorokiem, wzglŸdnie Jego
sug ? On jest naprawdŸ nerwowy i to sprawio, Œe ma kopoty z
prostat . To jest prawd , czy nie? Miej wiarŸ; nie w tp; wierz po
prostu caym swoim sercem.
Tutaj, chwileczkŸ tylko. Co™ siŸ dzieje. Tak, tutaj to jest. Jest to
twoja matka i ona siedzi tam w tyle na ko§cu siedzenia. Ona ma
chorobŸ Parkinsona. Ty siŸ modlisz o ni . Czy to prawda? Pani
Harris, tak siŸ nazywasz, wierz caym swoim sercem, id› z powrotem,
wóŒ swe rŸce na twego mŸŒa, na twoj matkŸ i b d›cie zdrowi w
Imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Miej wiarŸ w Boga.
109
Czy wierzycie Bogu? OtóŒ, ja my™lŸ, Œe powinni™my Go uwielbiaø
teraz. Czy tak nie my™licie? Uwielbiajmy Go wiŸc i mówmy:
0DziŸkujŸ Ci, drogi Panie”. Niebia§ski Ojcze, jak my Ci dziŸkujemy
i uwielbiamy CiŸ. Niech bŸdzie bogosawione ™wiŸte ImiŸ Pana
Jezusa Chrystusa. Oddajemy Ci chwaŸ i cze™ø, dziŸkczynienie, i
uwielbiamy i wywyŒszamy CiŸ w Imieniu Jezusa. Amen.
Miejcie wiarŸ, nie w tpcie, wierzcie tylko, Œe to, co Bóg
powiedzia, jest prawd . To wa™nie musicie czyniø. B d›cie teraz
rzeczywi™cie peni czci i patrzcie siŸ w tym kierunku.
48
MÓWIONE S~OWO
110
Teraz jest tutaj mŸŒczyzna. Jeste™my sobie wzajemnie obcy, lecz
Jezus Chrystus zna nas obydwóch. Czy Mu wierzysz? Czy mi wierzysz
jako Jego sudze? Czy bŸdziesz wierzy? OtóŒ, kiedy Jezus spotka
czowieka, by to _ stwierdzamy, Œe On dokona na nim cudu, by to
Szymon, nieprawdaŒ? To by pierwszy czowiek, którego On spotka.
W porz dku. On powiedzia Szymonowi, jak siŸ nazywa. Teraz Pan
pomaga mi, abym wiedzia, co ci dolega, co jest^ Tak, widzŸ to
teraz. S to kopoty z kiszkami: okrŸŒnica. Jest to nadŸta okrŸŒnica.
Ty ani nie jeste™ st d. Przybye™ tutaj z zachodu, jeste™ z Kalifornii.
Kto™ jest z tob . On ma kartŸ modlitwy, abym siŸ za nim modli
dzisiaj wieczorem. On siedzi teraz tam w™ród suchaczy. Jest to twój
przyjaciel i on cierpi z powodu nerwowo™ci _ jakby nerwowe
zaamanie. Czy wierzysz, Œe on zostanie uzdrowiony? Ja równieŒ
wierzŸ. Czy wierzysz teraz, Œe Jezus moŒe mi powiedzieø, jak siŸ
nazywasz? Pan Hambrey. Wracaj wiŸc, wóŒ swoje rŸce na twego
przyjaciela i wierz caym swoim sercem, i moŒecie obaj wracaø, i byø
zdrowi w Imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Czy wierzycie? Módlcie siŸ
teraz. To mnie osabio i dalej osabia; módlcie siŸ.
111
Zaczniemy siŸ teraz modliø za chorych. Jak ci siŸ powodzi? Czy
mówisz po angielsku? Tak, mówisz. Czy wierzysz, Œe jestem BoŒym
sug ? To wa™nie powiedzia mi anio. On rzek: 0JeŒeli pozyskasz
ludzi, aby ci wierzyli^” Nie wierzyø mi jako Jemu, lecz wierzyø, Œe
On posa mnie. Chodzi o twego maego chopca. To siŸ zgadza. Czy
wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø, co mu dolega? Czy temu
bŸdziesz wierzy?
On jest nerwowy. On siŸ czego™ zl k; pies go wystraszy. To siŸ
zgadza. On bŸdzie w porz dku. Zabierz go z powrotem i wierz caym
swoim sercem. On bŸdzie w porz dku, jest to tylko szok. Ja woŒŸ na
niego moje rŸce w Imieniu Jezusa ^?^ Nie bój siŸ, on siŸ z tego
wydostanie i bŸdzie w porz dku. Rozumiesz? B d› wdziŸczny.
112
Czy wierzysz caym swoim sercem? Amen. 0Je™li wierzysz^” Ta
pani, siedz ca tam, rozmawiaj ca z inn pani , która ma fistuŸ.
Przed chwil co™ stao siŸ z tob , mianowicie twoja fistua zostaa
uzdrowiona. Amen. Wierz i id› do domu teraz, i b d› zdrowa. Czy
wierzysz?
Ty tam, w™ród suchaczy, czy wierzysz? Co my™lisz o tym _ ty,
który masz podniesion rŸkŸ, siedz cy wprost tam. Czy wierzysz, Œe
jestem BoŒym prorokiem? WiŸc ta przepuklina nie bŸdzie ciŸ juŒ
trapia. Twoja Œona jest okropnie chora. Lekarze nawet nie wiedz ,
co jej dolega. Tylko wóŒ na ni swoje rŸce. Wierz caym swoim
sercem. On wie, co jej dolega. Ona odzyska zdrowie, jeŒeli temu
bŸdziesz wierzy.
NIE BÓJCIE SI£
49
113
Czy wierzysz, Œe Bóg uzdrawia twoje dolegliwo™ci serca _ ty,
który tam stoisz? Id› zatem do domu i b d› zdrowy.
Zatem, czy to jest Jezus Chrystus w™ród nas? Co sobie o tym
my™lisz, moda damo, siedz ca tam i patrz ca siŸ prosto na mnie _
tam w drugim rzŸdzie? Ty masz kopoty z klatk piersiow . Czy
wierzysz, Œe Jezus Chrystus uzdrawia ciŸ? Powsta§ wiŸc na swoje
nogi i przyjmij to. Amen. Miej wiarŸ w Boga. Nie w tp.
Ta pani tam, patrz ca siŸ na drug stronŸ, miaa trochŸ ^?^
w czerwonym sweterku, siedz ca na^ Masz kopoty z fistu . Czy
wierzysz, Œe Pan Jezus uzdrawia ciŸ? Powsta§ tylko na swoje nogi i
przyjmij to, i b d› zdrowa. Amen. Tak wa™nie trzeba to czyniø.
Zatem, co ty o tym my™lisz, bracie, siedz cy tam? Czy wierzysz, Œe
jestem Jego prorokiem? Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø o
twoich kopotach? Twoja alergia znika. Jezus Chrystus uzdrawia
ciŸ. Alleluja! Czy temu wierzysz caym swoim sercem? Amen.
114
OtóŒ, gdzie siŸ zatrzymali™my? Karta 15, czy to bya ona? Karta
modlitwy 15? Ilu z was tutaj ma jeszcze karty modlitwy? Pozb d›my
siŸ tych kart modlitwy. Ustawcie siŸ do kolejki tutaj z boku.
Pozwólcie, Œe wam pokaŒŸ^ Pozwólcie tylko, Œe wam pokaŒŸ, iŒ
uzdrowienie nie naleŒy tylko do jednego czowieka. Pozwólcie, Œe
wam pokaŒŸ, co Bóg moŒe uczyniø przez Jego pokornych sug tutaj.
Chod›cie tu, bracia, teraz. Chciabym wiedzieø, czy wy, bracia,
podeszliby™cie wprost tutaj, by stan ø bezpo™rednio tutaj razem ze
mn . Wsta§cie, przyjd›cie prosto na podium _ podejd›cie tu na
chwilŸ. Tak, w porz dku.
BŸdziemy siŸ modliø za nich wprost tutaj. PragnŸ, Œeby ludzie
zobaczyli, iŒ Bóg posuguje siŸ Swoimi sugami. Chod›cie, chod›cie.
Wy _ kaznodzieje, chod›cie tutaj na dó. Ja bŸdŸ tutaj na dole razem
z wami. Rozumiecie? PokaŒŸ wam, Œe Bóg uzdrawia chorych przez
waszych pastorów. Bez wzglŸdu na to, w jaki sposób chcecie. Amen.
To siŸ zgadza.
115
Wy wszyscy, którzy macie karty modlitwy, podejd›cie tutaj. Nie
w tpcie w to. Wierzcie temu. Czy wierzycie teraz caym swoim
sercem? NuŒe, pastorzy, niektórzy z was tam na dole, chcŸ was tutaj
_ kaŒdego z was. Kiedy siŸ bŸdŸ modli, pragnŸ, Œeby™cie wszyscy
przyszli tutaj na dó, i dotknijcie swoj rŸk na pewno kaŒdego w tej
kolejce. Rozumiecie? Ja nie mogŸ doj™ø do kaŒdego poszczególnego,
lecz wy moŒecie. To jest wa™ciwe. Zejd›cie tam, wejd›cie wprost
miŸdzy nich.
A wy wszyscy w audytorium wierzcie teraz. Dojdziemy do was za
chwilŸ. Wierzcie razem z nami teraz. KaŒdy z was tutaj, pamiŸtajcie,
Jezus Chrystus zna was. On wie dokadnie, o czym my™licie. Wy to
50
MÓWIONE S~OWO
wiecie. Nie ma tutaj ani jednego, któremu by On tego nie powiedzia
teraz. Czy to widzicie? Zatem On jest tutaj. To jest On. To nie jestem
ja. Ja jestem waszym bratem. Wierzcie teraz, kiedy siŸ bŸdŸ modli.
BŸdŸ siŸ modli o was i o tych pastorów.
Rozumiecie, nie chcŸ odjeŒdŒaø z tego miasta, a ludzie powiedz :
0OtóŒ, ewangelista by tutaj. On uczyni to”. PragnŸ, aby™cie
wiedzieli, Œe wasz pastor ma ten sam autorytet. On moŒe nie
otrzymuje wizji. One moŒe przychodz do jednego w generacji. Lecz
on ma ten sam autorytet od Boga, by woŒyø rŸce na ciebie. Jest to
dokadnie to samo.
116
Módlmy siŸ teraz wszyscy. Miejcie pochylone wasze gowy. A
kaŒdy z was kiedy odczuje, Œe dotknŸa go rŸka pastora, pamiŸtajcie,
upu™øcie swoj kartŸ modlitwy, podnie™cie do góry swoje rŸce i
dziŸkujcie Bogu za wasze uzdrowienie, i odejd›cie z powrotem do
tyu, a zobaczycie, co siŸ bŸdzie dziaø.
Nasz Niebia§ski Ojcze, jeste™my zgromadzeni teraz tutaj w™ród
tego ludu w Obecno™ci Wszechmog cego Boga. O, wielki, wieczny
Jahwe, który zrodzie™ Jezusa Chrystusa, Twego Syna, modlŸ siŸ
teraz, kiedy ci kaznodzieje, te rŸce BoŒe^ Kiedy wkadam moje
rŸce na nasz siostrŸ tutaj, modlŸ siŸ, aby™cie siŸ spotkali z Panem,
kaŒdy z was, przez moc Jezusa Chrystusa. Zst p na to audytorium w
tej chwili, kiedy ci pastorzy dotykaj tych ludzi. I niech kaŒdy z nich
zostanie uzdrowiony w Imieniu Jezusa Chrystusa.
Szatanie, ty stracie™ zwyciŸstwo. Jezus Chrystus jest obecny, by
nama™ciø te chusteczki, by uzdrowiø chorych, by wykonywaø to
dzieo, które On obieca czyniø. A my, jako Jego ko™ció, wyzywamy
ciŸ nasz wasn wiar w Jego zmartwychwstanie, w Jego Obecno™ci
dziaaj cej duchowo poprzez Jego Ko™ció teraz po dwu tysi cach
lat. Wyjd› z tych ludzi. W Imieniu Jezusa Chrystusa, zostaw ich w
spokoju. Wyjd› w Imieniu Jezusa Chrystusa.
117
Teraz, kiedy oni wkadaj rŸce na chorych, jeŒeli jest tutaj
grzesznik albo kto™, kto pragnie zostaø zbawiony i pragnie teraz
podej™ø do otarza, niech powstanie i wyst pi teraz do przodu. My
jeste™my tutaj, by usugiwaø. Czy osobi™ci pracownicy przyjd razem
z nimi? Wsta§cie i przyjd›cie. KaŒdy, kto pragnie przyj™ø tutaj na
podium po modlitwŸ, niech przyjdzie w tej chwili. Czy masz kartŸ
modlitwy, czy nie, jeste™ mile widziany, Œeby™ przyszed tutaj w tej
chwili, i pozwoli woŒyø rŸce na siebie. Przyjd› teraz, kiedy
czekamy.
JeŒeli kto™ z was jest w potrzebie, potrzebuje Ducha šwiŸtego,
trzeba mu zbawienia, czy potrzebuje Boskiego uzdrowienia, my
jeste™my tutaj jako kaznodzieje Chrystusa, by wam suŒyø w tej
NIE BÓJCIE SI£
51
mierze, Œe woŒymy na was rŸce i zobaczymy was napenionych
Duchem šwiŸtym.
KaŒdy, kto pragn by mieø tego Jezusa, który zna tajemnice
waszego serca^ Wy, którzy Go jeszcze nie znacie, a odczuwacie to
dziwne, sabe uczucie wokó swego serca^ Ja wiem, Œe jeste™cie
tutaj. Duch šwiŸty mówi mi tak. Podejd›cie tutaj teraz. Chod›cie
tutaj. JeŒeli powstaniecie z waszego krzesa i podejdziecie w tym
kierunku^ Wy mówicie: 0Panie Jezu, ja przychodzŸ, poniewaŒ
potrzebujŸ Ciebie. I ja przychodzŸ, by CiŸ przyj ø”.
Bóg speni wam wasz pro™bŸ, jeŒeli nie bŸdziecie w tpiø, ale
wierzyø caym swoim sercem, Œe te rzeczy, które widzicie w tej
chwili, s dzieami Jezusa Chrystusa. JeŒeli jeste™ metodyst , chod›.
Je™li jeste™ baptyst , nazarejczykiem, pielgrzymem ™wi tobliwo™ci,
rzymskim katolikiem, ortodoksyjnym 9ydem, wzglŸdnie wstrŸtnym
grzesznikiem, ateist , nie dbam o to, kim jeste™. Podejd› tutaj i wierz
Bogu, a zobaczysz, co siŸ dzieje w tej chwili. Chod›. PragnŸ was
zobaczyø zgromadzonych tutaj.
118
Ja wierzŸ Duchowi šwiŸtemu w tej wielkiej, krytycznej chwili,
kiedy jest juŒ pó›na godzina, kiedy nasz czas juŒ upyn , pomimo
tego wierzŸ, Œe Bóg w tej chwili zaspokoi wasz pro™bŸ, je™li Mu
tylko bŸdziecie wierzyø. Widzieli™cie, jak On dziaa. Na pewno, ja
wam mówiŸ prawdŸ. Wy mi teraz z pewno™ci uwierzycie.
KaŒdy z was tutaj teraz, kto ma pro™bŸ do Boga, chod› i sta§
tutaj, albo sta§ tam z boku. Kto™ powstanie na swoje nogi i bŸdzie
™wiadkiem. Powiedz: 0Ja jestem ™wiadkiem Pana, Œe co™ siŸ dzieje”.
Wsta§ tam, gdzie jeste™. Powsta§ w tej chwili, jeŒeli potrzebujesz
Boga. To siŸ zgadza. JeŒeli nie moŒesz powstaø^ To jest wa™ciwe
_ 0Ja potrzebujŸ Ciebie, Chrystusie”.
ProszŸ, wierzcie mi teraz. Czy wierzycie, Œe to jest Bóg, mówi cy
do mnie? Je™li wierzycie, to podnie™cie wasze rŸce na znak, Œe
wierzycie. DziŸkujŸ wam. Teraz, dlatego, Œe wierzycie^ JeŒeli wam
mówiem prawdŸ, Bóg po™wiadczy, Œe wam powiedziaem prawdŸ.
Bóg jest tutaj po™wiadczaj c, Œe wam powiedziaem prawdŸ. Zatem,
ja wam teraz mówiŸ prawdŸ.
JeŒeli podniesiecie wzrok ku Bogu i we wierze powiecie: 0Panie
Jezu” _ jeŒeli jeste™ grzesznikiem, powiedz: 0Ja wyznajŸ mój
grzech”. Je™li pragniesz Ducha šwiŸtego, powiedz: 0Panie, ja
potrzebujŸ Twoich bogosawie§stw, by mi udzieliy šwiato™ci. Ja
pragnŸ Ducha šwiŸtego”. Je™li jeste™ chory, powiedz: 0Ja potrzebujŸ
uzdrowienia, Panie. I ja go teraz oczekujŸ od Ciebie. Ja temu wierzŸ”.
JeŒeli temu bŸdziesz wierzyø, otrzymasz to.
119
Podnie™my teraz nasze rŸce, kaŒdy w swój wasny sposób. Musi to
52
MÓWIONE S~OWO
byø twoje wyznanie. I ja siŸ bŸdŸ modli za was tutaj. Wierzcie temu
teraz i módlcie siŸ. Ja siŸ bŸdŸ modli za was, a wy módlcie siŸ za
samych siebie, po prostu siŸ módlcie. Wyznawajcie swoje wasne
winy. Wyznawajcie wasze sabo™ci. Dajcie obietnicŸ Bogu, Œe juŒ
wiŸcej nie jeste™cie sabi, Œe jeste™cie mocni. Nie jeste™cie tchórzami.
Nie bŸdziecie juŒ chorzy. Nie bŸdziecie juŒ wiŸcej suŒyø grzechowi.
BŸdziecie suŒyø Bogu. Zróbcie swoje wyznanie i wierzcie w to.
Chodzi tu o wasz duszŸ. To jest wasz odpowiedzialno™ci . To siŸ
zgadza.
Kto™ zacz teraz paaø. Tak wa™nie trzeba to czyniø. Tylko temu
wierzcie.
Panie Jezu, w tej pó›nej godzinie tutaj, w tej krytycznej chwili,
ostatni dzie§ ™wiŸta jest tutaj, ostatni raz, ostatnia sposobno™ø. Ci
ludzie s w potrzebie. Niech Duch šwiŸty przypadnie, Panie. Niechaj
ludzie odczuj i wiedz , Œe to jest Bóg, Chrystus w ich Œyciu,
próbuj cy wej™ø do nich razem ze Swoj moc . Spenij im ich
wielkie, gŸbokie pragnienia ich serc. Daruj tego, Panie. Napenij ich
Duchem šwiŸtym, uzdrów chorych; we› chwaŸ dla Twego Imienia.
Zatem, szatanie, przegrae™ bitwŸ! Ty przegrae™ to naboŒe§stwo
_ stracie™ zwyciŸstwo. Ja Œ dam zwyciŸstwa w Imieniu Jezusa
Chrystusa dla kaŒdej osoby tutaj. Odejd› st d, szatanie. Nie moŒesz
ich juŒ duŒej trzymaø. Ja ich Œ dam jako zdobycze dla Pana Jezusa
Chrystusa.
NIE BÓJCIE SI£
53