Dzieci Ireny Sendler

background image

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001
roku

Magdalena Grochowska

2008-05-12, ostatnia aktualizacja 2008-05-12 10:59:58.0


Śni jej się do dziś, że rodzice nie chcą oddać dziecka. A następnego dnia ich mieszkanie jest
już puste


U sióstr felicjanek w Otwocku za bardzo rzucał się w oczy - był najstarszy i jego ruda głowa sterczała ponad głowami
dzieci. Irena zadepeszowała do Turkowic koło Lublina, do sióstr służebniczek: "Mam nową odzież".

Był rok 1943. Kilka miesięcy wcześniej ośmioletni Michał wyszedł z getta wraz z rodzicami. Jego matkę Irena
zarekomendowała jako dobrą służącą, katoliczkę w pewnym otwockim domu. Uratowała się. Michał przeżył wojnę w
Turkowicach. Prof. Michał Głowiński, historyk i teoretyk literatury, jest jednym z 2500 dzieci żydowskich uratowanych
przez referat dziecięcy śegoty, którego kierowniczką była Irena Sendlerowa.

Weźcie mnie za ręce

Katarzyna Meloch, inne dziecko z Turkowic. Twarz zasłoniła rękami i słucha. Jest 24 maja 2001 r., siedziba Gminy
śydowskiej w Warszawie. Amerykańskie uczennice grają swą sztukę "śycie w słoiku" dla grupki uratowanych z
Holocaustu i paru Sprawiedliwych.

Ktoś wcześniej czytał maszynopis sztuki i zwrócił uwagę na dwa naiwne błędy. "Wezmę państwa dzieci i powiem
strażnikom, że one mają tyfus i muszę umieścić je w szpitalu" - mówi w sztuce Irena do pani Rosner. Za takie
tłumaczenie dostałaby w bramie getta kulę.

Przyjaciółka błaga Irenę, by nie szła do getta, bo naraża życie. "Mam papiery (...), jestem Polką i chrześcijanką" -
odpowiada ufnie Irena. Jednak teraz, w sali Gminy śydowskiej, naiwność niknie. Elizabeth, która gra Irenę, zagarnia
ramionami powietrze: - Dzieci, weźcie mnie za ręce, pożegnajcie się z mamą i z tatą! Cisza; mężczyźni i kobiety mają
szkliste oczy. - Przypomniałam sobie moment, gdy żydowska pielęgniarka wyprowadzała mnie z warszawskiego getta
- mówi potem Katarzyna Meloch czterem amerykańskim uczennicom.

W kożuchu męża

Warszawa, rok 1912. Dwuletnia Irena ma koklusz, dusi się. Ojciec Stanisław Krzyżanowski jest lekarzem w szpitalu
św. Ducha. Błaga laryngologa o ratunek dla dziecka. Doktor Erbrich prócz leków zaleca natychmiastowy wyjazd do
Otwocka, gdzie klimat sprzyja leczeniu chorób płuc.

Stanisław otwiera praktykę lekarską w Otwocku, ale jako nieznany lekarz ma mało pacjentów - głównie żydowską
biedotę i chłopów. Tej pierwszej zimy Krzyżanowscy klepią biedę. śona Janina sprzedaje palto. Na spacer wychodzi w
kożuchu męża wieczorami.

Odwiedzają ich siostra ojca i jej mąż - Maria i Jan Karbowscy. On - inżynier komunikacji - dorobił się majątku w Rosji,
budując koleje. Teraz postanawia kupić w Otwocku budynek z rozległym parkiem przy ulicy Chopina, obiekt świetnie
nadaje się na sanatorium. Karbowscy przekazują go w użytkowanie Krzyżanowskim. Stanisław organizuje w nim
sanatorium dla gruźlików.

Mieszkają przy sanatorium, Irena bawi się z dziećmi z okolicy i wkrótce mówi po żydowsku. Pamięta, jak ojciec ją tuli.
Ciotki mówią: - Nie rozpuszczaj jej, Stasiu, co z niej wyrośnie! A ojciec: - Nie wiadomo, jak potoczy się jej życie. Może
te pieszczoty będą jej najmilszymi wspomnieniami?

Pamiętaj, ile serca

W książkach o Otwocku Stanisław Krzyżanowski odnotowany jest jako wybitny działacz społeczny. Socjalista. W 1905
r. usunięty z Wydziału Medycznego Uniwersytetu Warszawskiego za udział w strajkach szkolnych. Przeniósł się na
medycynę do Krakowa. Relegowany za działalność polityczną. Studia skończył w Charkowie. Typ Judyma.

- Współtworzył tę wspaniałą formację demokratycznej, społecznikowskiej, lewicującej inteligencji - mówi prof. Michał
Głowiński. - Z tej postępowej inteligencji wywodzi się pani Irena.

Pod koniec pierwszej wojny światowej w Otwocku szalał tyfus. Stanisław walczył z epidemią; zmarł na tyfus w lutym
1917 r. Na cmentarzu żegnały go tłumy śydów. Kilka dni później Janinę odwiedzili przedstawiciele otwockiej Gminy
śydowskiej.

- Z wdzięczności dla pana doktora, że nas leczył, Gmina będzie wypłacała stypendium pani córce, Irenie, do czasu jej
pełnoletności. Janina nie skorzystała z tej propozycji. - Mam 27 lat i sama zapracuję na jej wykształcenie -
odpowiedziała. Córeczce przykazała: - Pamiętaj, ile serca oni ci okazali.

Pohulajcie w Warszawie

Page 1 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=

background image


W czwartkowe popołudnie, 24 maja, amerykańskie uczennice siadły na podłodze u stóp Ireny. Brała je za ręce i
głaskała. - Jesteście mądre i dzielne - mówiła - siejecie dobro. Czeka was wielka praca, bo świat potrzebuje dobra.
Kocham was.

Przywiozły Irenie błękitną koszulę z podpisami młodzieży ze szkoły w Uniontown, paczuszkę listów od uczniów i serce
z różowego papieru. Chciały wręczyć kopertę z pieniędzmi. Zbierały je do słoika, gdy grały w Stanach swoją sztukę
"śycie w słoiku". Irena odmówiła. - Pohulajcie sobie za te pieniądze w Warszawie - zażartowała.

Zbyt czerwona

Po śmierci Stanisława Krzyżanowskiego Karbowscy sprzedają sanatorium w Otwocku. W 1920 r. Janina z córką
wyjeżdżają do Warszawy. Matka Ireny robi na zamówienie kwiaty z papieru i haftuje serwety. Mimo pomocy braci
Janiny żyją w biedzie. W 1931 r. młodziutka Irena wychodzi za mąż za Mieczysława Sendlera, studenta filologii
klasycznej Uniwersytetu Warszawskiego. - Mama chciała jak najszybciej uniezależnić się od wujów - opowiada córka
Janka Zgrzembska. Rozdzieli ich wojna - on spędzi te lata w oflagu w Woldenbergu, ona - w konspiracji. Rozejdą się.

Jest początek lat 30. Irena studiuje polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Działa w lewicującym Związku
Młodzieży Demokratycznej. Na wykładach stoi - na znak protestu wobec getta ławkowego dla śydów. Bojówkarz ONR-
u szturcha pałką jej przyjaciółkę: - Dlaczego stoisz? - Bo jestem śydówką. - A dlaczego ty stoisz? - Bo jestem Polką -
odpowiada Irena i dostaje od ONR-owca w twarz.

Skreśla w indeksie stempel z literą A oznaczający aryjskość. Zawieszają ją za to w prawach studentki. - Dobrze,
dziecko, zrobiłaś, bo getto ławkowe to hańba dla uniwersytetu, wracaj na wykłady - ratuje ją prof. Tadeusz Kotarbiński,
kierownik I Katedry Filozofii, który akurat zastępuje nieobecnego rektora.

Irena wstępuje do PPS. Skończy studia, ale nie dostanie pracy w żadnej warszawskiej szkole. - Przyszła opinia z
uniwersytetu - mówi jej kurator - pani jest zbyt czerwona!

Jeden śledź dla sześciorga

Gmach Wolnej Wszechnicy Polskiej przy Opaczewskiej 2a (dziś Banacha). Od 1925 r. przy WWP działało Studium
Pracy Społeczno-Oświatowej. Z tym środowiskiem współpracowała Irena w latach 1932-35.

Wszechnica kształciła wielu młodych robotników i chłopów. Wśród kadry wybitni naukowcy o liberalnych poglądach:
Krzywicki, Czarnowski, Gąsiorowska. "śadne antyżydowskie hece nie były w tej uczelni dopuszczone" - opowiadała po
latach profesor historii Natalia Gąsiorowska. Raz wpadła do gmachu bojówka ONR-u - kilkudziesięciu osiłków z
kastetami. Studenci odcięli im odwrót i polali wodą z hydrantów.

Twórczynią Studium Pracy Społeczno-Oświatowej była prof. Helena Radlińska, działaczka niepodległościowa. - Było to
środowisko lewicowe: pepeesowcy, ludowcy, działacze komunizujący. Wśród studentów - przeważnie nauczyciele -
opowiada profesor historii Helena Brodowska, pod koniec lat 30. sekretarka Radlińskiej i studentka WWP. - Radlińska
stworzyła kierunek pedagogiki społecznej; w żadnej polskiej uczelni nie istniała jeszcze wówczas ta dyscyplina.
Prowadziła seminaria z oświaty pozaszkolnej; kto się dostał pod jej rękę, stawał się społecznikiem.

Powołała Ośrodek Opieki nad Matką i Dzieckiem - instytucję pomocy rodzinom bezrobotnym, w której szkolili się
studenci. Tutaj, pod okiem Radlińskiej, pracowała Irena. Drobna, energiczna blondynka. - Spotkałam tam kilku
działaczy nielegalnej KPP - opowiada Irena Sendlerowa - już po odbyciu przez nich wyroków. Mądrzy, szlachetni
ludzie. Pod ich wpływem szłam ciągle na lewo. (Po 1948 r. zostanie członkiem PZPR. Rzuci legitymację po Marcu
1968).

- Przeprowadzałam wywiady środowiskowe w rodzinach. Nigdy nie spotkałam takiej skrajnej nędzy u Polaków jak u
śydów. Były rodziny żydowskie, w których jednego śledzia dzielono w szabat między sześcioro dzieci.

Co by Józef powiedział?

W Ośrodku Opieki nad Matką i Dzieckiem udzielali bezpłatnie porad adwokaci. Był wśród nich Józef Zysman, wuj prof.
Michała Głowińskiego. Bronił ubogich w sprawach o eksmisję, występował o prawa dla nieślubnych dzieci.

Irena odwiedzała go potem w getcie. Zysman wysłał syna poza mury. Napisał do Ireny: Jedyną drogą do odrodzenia
ludzkości i świata jest wszechpotężna miłość. Wychowajcie mojego syna na dobrego Polaka i szlachetnego człowieka
(syn mieszka dziś w Szwecji).

Jesienią 1942 r. wyszedł z getta, lecz nie mógł znieść ukrywania się. Kiedy Niemcy, chcąc wyłapać resztki śydów,
ogłosili, iż umożliwią im wyjazd za granicę, zgłosił się do punktu zbornego w Hotelu Polskim. "Do dziś, kiedy staję
wobec jakichś zawiłych problemów moralnych (...), zadaję sobie pytanie: >>A co by na to powiedział Józef?<<" -
napisała Irena w Biuletynie śydowskiego Instytutu Historycznego.

Ewa, Sara, Rachela

Wojna zastała ją na stanowisku opiekunki środowiskowej w Wydziale Opieki Społecznej Zarządu Miasta Warszawy.
Od drugiego miesiąca wojny Opiece Społecznej nie wolno było udzielać pomocy materialnej śydom. Jednak do czasu

Page 2 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=

background image

zamknięcia getta w listopadzie 1940 r. Opieka Społeczna na podstawie fałszywej dokumentacji pomagała ok. 3000
śydów (pisze o tym Teresa Prekerowa w książce "Konspiracyjna Rada Pomocy śydom 1942-1945").

Do stycznia 1943 r. Irena Sendlerowa i jej współpracownica Irena Schultz wchodziły do getta legalnie - okazując
legitymacje kolumny sanitarnej - i przenosiły w ubraniu żywność, odzież, pieniądze i lekarstwa. Nieraz dwa, trzy razy
dziennie - pisze Prekerowa. Przemycały szczepionkę przeciwko tyfusowi.

"Początkowo kierowałam się raczej pobudkami emocjonalnymi - pisze Irena Sendlerowa - zdając sobie sprawę z
potworności wegetacji za murami, starałam się pomóc dawnym przyjaciołom".

Ewa Rechtman. Skończyła polonistykę na uniwersytecie i Studium Pracy Społeczno-Oświatowej. Do wybuchu wojny
zajmowała się w Opiece Społecznej problemem żebractwa. Przyjaciele zapewnili jej schronienie po aryjskiej stronie,
ale została w getcie. Kierowała tam Kołem Młodzieżowym przy Komitecie Domowym przy Siennej 16 (komitety
domowe, tworzone w getcie spontanicznie, próbowały nieść pomoc; organizowały namiastki życia kulturalnego). To
przez Ewę Irena nawiązała kontakty z Gminą śydowską i Centosem - żydowską organizacją charytatywną. Stąd
dostawała adresy dzieci w skrajnej nędzy. Ewa zginęła w 1942 r.

Sara Gołąb-Grynbergowa, nazywana Alą. Absolwentka Studium Pracy Społeczno-Oświatowej; naczelna pielęgniarka
getta. Kierowała Kołem Młodzieży przy Smoczej 9. To tam prof. Ludwik Hirszfeld organizował tajne szkolenie
sanitarne. W sierpniu 1942 r. na facjatce przy Smoczej Irena po raz ostatni namawiała Alę, by opuściła getto; po
aryjskiej stronie czekała na nią córeczka, mąż i schronienie. Ala odmówiła.

Rachela Rozenthal, absolwentka polonistyki na uniwersytecie. Przed wojną uczyła najbiedniejsze dzieci żydowskie z
Wołowej, Dzikiej, Nalewek. W getcie opiekunka Koła Młodzieży przy Pawiej. Jej młodzież organizowała zajęcia dla
najmłodszych w tzw. kącikach dziecięcych. W czasie wielkiej deportacji, w lipcu 1942 r., zginęła cała rodzina Racheli.
Tuż po wojnie spotkały się na ulicy. Rachela powiedziała Irenie: - Pamiętaj, Rachela zginęła za murami razem z całą
rodziną, tu żyje zupełnie inny człowiek. I wybuchnęła płaczem. Ani mąż, ani córka nigdy nie poznali tajemnicy jej
pochodzenia. Rachela zmarła w latach 80.

Nie jestem matką, tylko gosposią

"W 1942 r., kiedy zaczęły się masowe wysiedlenia - opowiada Irena Sendlerowa w książce >>Ten jest z ojczyzny
mojej<< Władysława Bartoszewskiego - (...) wyłoniły się nowe zadania - wyprowadzić jak najwięcej śydów, a przede
wszystkim dzieci żydowskie, poza mury getta. Nasze możliwości finansowe coraz bardziej się kurczyły i zapewne nie
bylibyśmy w stanie kontynuować tej działalności, gdyby nie fakt, że w owym czasie powstała Rada Pomocy śydom".

Rada Pomocy śydom "śegota" dysponowała dużo większymi pieniędzmi niż wydział opieki. Była finansowana przez
Delegaturę Rządu na Kraj. Konspiratorzy z Opieki Społecznej podjęli ścisłą współpracę z śegotą. Irena Sendlerowa
została kierowniczką referatu dziecięcego.

Do dziś śni jej się mieszkanie w getcie. Mówi rodzicom: - Umieszczę wasze dziecko u dobrej, polskiej rodziny albo w
zakładzie opiekuńczym. Matka i babka rzucają się na dziecko, obsypują je pocałunkami. Płacz, spazmy. Ojciec pyta: -
Jaka jest gwarancja, że dziecko przeżyje wojnę? Irena: - śadna. Nie wiem nawet, czy wyjdę z nim teraz żywa z getta.

W tych snach oni wciąż nie oddają dziecka. Nazajutrz Irena znów wraca do ich mieszkania, ale ono jest już puste.

Śni się Irenie chłopczyk żydowski, którego zabiera od przybranej rodziny, bo szmalcownicy żądają okupu. Irena wiezie
chłopca tramwajem do kolejnego domu. Mały szlocha: - Ile można mieć mamuś?

Opisała po wojnie, jak żydowskie matki - nieraz miesiącami - przygotowywały swoje dzieci do życia po aryjskiej stronie.
Jak zmieniały im tożsamość. Ty nie jesteś Icek, tylko Jacek. Nie Rachela, tylko Roma. A ja nie jestem twoją matką,
tylko byłam u was gosposią.

W 1965 r. Irena Sendlerowa została odznaczona medalem "Sprawiedliwy wśród Narodów Świata". W 1983 r.
pojechała do Jerozolimy i posadziła cedr w Alei Sprawiedliwych. Rośnie na wprost wyjścia z pawilonu dziecięcego
muzeum Yad Vashem. Jeden z ocalonych zapytał ją wtedy: - Jak matka mogła mnie oddać? Odpowiedziała: - Oddała
pana z miłości.

Nie czekaj do jutra

Gdy w "Gazecie" ukazał się reportaż ">>śycie w słoiku<< trwa dziesięć minut", u Ireny rozdzwonił się telefon.
Nieznajomy z Gdańska rozpłakał się; poruszyła go historia nastolatek, które opowiadają Ameryce o polskiej
dziewczynie z śegoty. Ktoś powiedział: - Dość tej żydowszczyzny! Agata Barańska z Otwocka przysłała naręcze
fiołków.

Korespondencja Agaty Barańskiej i Ireny Sendlerowej trwa rok. Nigdy się nie spotkały. Agata ma lat 30, Irena
Sendlerowa - 91. Łączy je fakt sprzed prawie wieku - mała Irena przychodziła do sklepu wędliniarskiego pradziadków
Agaty przy ulicy Warszawskiej w Otwocku.

Z listu Ireny Sendlerowej do Agaty Barańskiej z Otwocka: Każdego roku, w kwietniu, myślę o powstańcach z getta.
Była wtedy piękna pogoda. Kiedy rozmodleni warszawiacy wyszli z kościołów, ujrzeli czarną chmurę nad gettem. Nikt
nie pomógł, poza pojedynczymi żołnierzami AK. Świat dostawał meldunki od polskiego podziemia, ale milczał. Agata

Page 3 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=

background image

starannie układa listy Ireny w teczce. Mówi, że dzięki nim zrozumiała, co jest w życiu ważne.

Do firmy, w której Agata jest asystentką dyrektora, przychodzą często listy z prośbą o pieniądze. - One trafiają zwykle
do kosza - opowiada. - Ja myślałam o tym, że powinnam jakoś ludziom pomagać, ale zawsze odkładałam to na jutro.
Aż kiedyś zatrzymałam dwa listy.

Odtąd raz na kwartał Agata wysyła 50 zł fundacji wspierającej dzieci chore na białaczkę. Organizuje też pomoc dla
rodziny inwalidów z córeczką chorą na niewydolność nerek. Zebrała dla niej wśród pracowników firmy 1500 zł, od
swojej rodziny - 1000 zł i wysyła jej paczki. - Bo korespondencja z panią Ireną uświadomiła mi - mówi Agata - że nie
wolno czekać do jutra.

Przed egzekucją

Gestapo przyszło nocą. 20 października 1943 r. - imieniny Ireny, ulica Ludwiki 6 na Woli. Zdążyły dopiero zasnąć:
Irena, jej ciężko chora na serce matka oraz łączniczka Janina Grabowska. Pod leżak, na którym śpi łączniczka,
wsunęły torbę z pieniędzmi śegoty - zapomogami dla ukrywanych śydów.

Na stole leżą wąskie paski bibuły - kartoteka śegoty. Prawdziwe i fałszywe nazwisko dziecka, zaszyfrowany adres
rodziny, u której przebywa. śeby było wiadomo, gdzie posyłać pieniądze i żeby po wojnie dzieci mogły odzyskać
tożsamość.

Wiele razy Irena ćwiczyła ten wariant: gestapo wali do drzwi, ona chwyta kartotekę i wyrzuca przez okno do ogródka.
Teraz wyjrzała - pod oknem Niemcy. Janina Grabowska chowa bibułki pod pachę. Niemcy ich nie znajdą. Odrywanie
podłóg, rozpruwanie poduszek. Leżak zapadł się, Niemcy nie zajrzeli pod płótno do końca rewizji. Wyprowadzili Irenę
w kapciach.

Nigdy nie opowiedziała ani córce, ani przyjaciołom, co przeżyła na Pawiaku. W jej listach i wspomnieniach można
znaleźć strzępki informacji. Właścicielka pralni - skrzynki kontaktowej - nie wytrzymała tortur i wydała Irenę.

Przez Annę Sipowicz, dentystkę, otrzymała gryps od śegoty: robimy wszystko, by cię wyrwać z piekła. "Do dziś mam
>>wizytówki<< tych nadludzi na swoim ciele" - pisze Irena.

Rankiem w lutym 1944 r. wywołano Irenę z celi. Z grupą innych skazanych pojechała do siedziby gestapo na Szucha.
Czekają na egzekucję; zjawia się żołnierz z rozkazem, że ma odprowadzić Irenę Sendler na dodatkowe śledztwo. Na
rogu dzisiejszej alei Wyzwolenia krzyczy po polsku: - Uciekaj! Tego wieczoru rozklejają w mieście afisze z listą
rozstrzelanych. Jest na niej nazwisko Sendler.

Dolary pod czarnymi kluskami

Tego dnia, gdy aresztowano Irenę, Maria Palester pobiegła na Próżną do Władysława P. Maria kierowała akcją
dożywiania niemowląt, spotykała Irenę w siedzibie Warszawskiego Towarzystwa Medycyny Zapobiegawczej. Z okien
biura na rogu Złotej i śelaznej patrzyły obie na getto, na most nad śelazną. W swoim mieszkaniu przy Łowickiej Maria
ukrywała śydów. Jej mąż Henryk, lekarz, nie poszedł do getta.

Więc Maria biegnie do Władysława P. i prosi o ratunek dla Ireny. Władysław P. preparuje fałszywe papiery za
pieniądze, pije z Niemcami, wyciąga za łapówki więźniów z Pawiaka, wywozi z getta dzieci pod śmieciami. Mówi do
Marii: - Śmierdząca sprawa, grozi czapa, potrzebna wielka suma.

Córka Marii Małgorzata Palester, lekarka, pamięta plecak, w środku - czarny makaron i kasza. Niesie plecak na Próżną
do Władysława P., prowadzi ją mama. Pod kluskami leżą paczki dolarów. Helena Grobelna, żona prezesa śegoty,
napisała po wojnie: "Ponieważ ob. Sendlerowa (...) była jedyną osobą, która znała na pamięć zaszyfrowane miejsca
ukrycia dzieci - Prezydium Rady Pomocy śydom czyniło starania o uratowanie jej".

Irena nigdy się nie dowiedziała, jaką kwotę zapłaciła za jej życie śegota. Niemiec, który wziął łapówkę i wyprowadził
Irenę z gestapo, został zesłany na front wschodni. Małgorzata Palester, dziewczynka z dolarami w plecaku, do dziś
czuwa nad zdrowiem Ireny Sendlerowej. W czwartek 24 maja, w trakcie rozmowy z amerykańskimi uczennicami,
Małgorzata Palester mierzy jej ciśnienie. Jest w normie.

Butelka, czyli słoik

Po ocaleniu z egzekucji Irena z fałszywymi dokumentami znów działała w śegocie, ukrywała się. Ciężko chora matka
przysłała jej karteczkę: "Niemcy znowu cię szukali, nie wolno ci wstąpić do mnie". Nie mogła przyjść na pogrzeb matki
wiosną 1944 r.

Kartotekę śegoty od powrotu z Pawiaka wkładała zawsze do butelki i zakopywała w ogródku willi przy Lekarskiej 9 (w
przedstawieniu amerykańskie uczennice mówią: słoik). Mieszkała tu jej przyjaciółka i łączniczka Jadwiga Piotrowska.
Przez jej dom przewinęło się trzydzieścioro żydowskich dzieci.

Po wojnie Irena przekazała kartotekę Adolfowi Bermanowi, który w śegocie był sekretarzem, a od 1947 r. -
przewodniczącym Centralnego Komitetu śydów w Polsce. Komitet odbierał dzieci i umieszczał we własnych
zakładach, a potem wysyłał do Izraela. W książce o śegocie Teresa Prekerowa wymienia liczbę 2500 dzieci
uratowanych dzięki Sendlerowej i jej współpracownikom. Ogródek przy Lekarskiej istnieje do dziś. Dziko zarośnięty, ze

Page 4 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=

background image

starą jabłonią pośrodku, pod którą Irena i Jadwiga zakopywały butelkę.

Piasek na patelni

Wybuch Powstania zastaje Irenę w mieszkaniu Marii i Henryka Palestrów przy Łowickiej na Mokotowie. Jest z nią
Stefan Zgrzembski, działacz PPS, który dotąd ukrywał się w Otwocku i na Pradze. Przed wojną skończył prawo na
Uniwersytecie Warszawskim, znali się z Ireną od lat 30. Pobiorą się po wojnie.

11 sierpnia Niemcy palą domy w tej części Mokotowa. Około trzydziestu osób kryje się w piwnicach przy Łowickiej 54.
Mają eter, narzędzia chirurgiczne, bandaże - tworzą punkt sanitarny. W połowie września w tłumie warszawiaków
wychodzą z miasta. Na Okęciu zajmują baraki. Niemcy trzymali w nich śydów, a potem żołnierzy radzieckich.
Wszędzie pluskwy i wszy. Na ścianie wisi obrazek Kremla. Zakładają tu szpital PCK. Do marca 1945 r. Irena pracuje
jako pielęgniarka. Jest z nią Anna (imię zmienione), dziewczynka z getta. Przez rok po wojnie będą mieszkać razem w
norze pośród gruzów na Siennej.

Anna do dziś przyjaźni się z Ireną. - Traktowała mnie jak córkę - mówi. Anna pamięta scenę z Okęcia, kiedy chorowała
na zapalenie zatok - Irena grzeje na patelni piasek, wsypuje do pończochy i delikatnie przykłada do czoła Anny.

Czy on mnie słyszy?

- Irena ratowała dzieci, a z trojga własnych dwoje straciła - mówi Małgorzata Palester. W 1949 r. ciężarną Irenę
przesłuchiwano na UB. Jej synek rodzi się za wcześnie. Umiera po kilku tygodniach.

W 1963 r. dwunastoletni Adam przechodzi zakażenie krwi i śmierć kliniczną. - Mama w czasie wojny stwierdziła, że
Bóg się odwrócił od ludzi - opowiada córka Janka Zgrzembska. - Potem nie była religijna. Ale gdy umierał Adam,
zaczęła się modlić. I Adam wrócił z tamtego świata.

Jednak zakażenie uszkodziło mu zastawki. Badania w Szwecji opłacili przyjaciele Ireny, śydzi. Potrzebna była
operacja, lecz Adam nie mógł się na nią zdecydować. Umarł nagle we wrześniu 1999 r. Miał czterdzieści osiem lat, był
absolwentem bibliotekoznawstwa. Irena powiedziała, że ma chyba serce z kamienia, skoro przeżyła jego śmierć. Przy
jej łóżku stoi duża fotografia Adama. Napisała w liście do Agaty z Otwocka: "Czy on mnie słyszy, ja tego nie wiem".

Pod biurkiem

Janka Zgrzembska, urodzona dwa lata po wojnie, pamięta nieustanną tęsknotę za mamą. - Byliśmy z bratem
zmęczeni tym jej wiecznym społecznikostwem - opowiada.

Irena Sendlerowa pracowała w Opiece Społecznej, szkole medycznej, Ministerstwie Zdrowia. Wyciągała z nędzy tzw.
gruzinki - dziewczęta, które w gruzach Warszawy oddawały się prostytucji. Organizowała dla nich Dom Pomocy w
Henrykowie. Tworzyła domy dla sierot i starców. Poradnie życia rodzinnego. Dzienne pogotowia dla dzieci. Szkoliła
opiekunów społecznych. Przeszła na emeryturę w 1967 r., ale do 1984 r. pracowała jeszcze w szkolnej bibliotece.

- Mamie się wydawało, że musi się poświęcić biednym - opowiada Janka. - Była u nas gosposia, ciepłe obiady, dom
pozornie dobrze funkcjonował. Ale wszystkie uczucia i czas oddawała innym.

Mieszkali przy Belwederskiej. Janka siadała pod biurkiem ojca, ojciec całymi dniami stukał na maszynie. Co pisał?
Może przygotowywał się do lekcji, uczył historii w szkole. W 1957 r. odszedł od nich. Wkrótce zmarł na wylew, miał 49
lat.

Za mało zrobiłam

W czarnej sukni i czarnej opasce na siwych włosach, maleńka, z błyskiem w oczach. Obok fotografii syna postawiła
sztuczne słoneczniki od amerykańskich dziewcząt, symbol stanu Kansas, w którym mieszkają.

Przygotowała dla mnie kartkę. Punkt pierwszy, podkreślony: "Nic bym sama nie zrobiła". Punkt drugi, łącznicy: Irena
Schultz, Jadwiga Piotrowska, Janina Grabowska, Jadwiga Bilwin, Iza Kuczkowska, Wanda Drozdowska, Lucyna
Franciszkiewicz, Stanisław Papuziński, Róża Zawadzka, Jadwiga Deneka.

Punkt trzeci: "Oraz grono szlachetnych osób". Wymieniła ich nazwiska i zasługi w Biuletynie śydowskiego Instytutu
Historycznego z 1963 r. na czternastu stronach. - Bo żeby uratować jedno dziecko - mówi Irena Sendlerowa - trzeba
było pomocy dziesięciu osób. A ja za mało zrobiłam.

W lipcu 1993 r. wystąpiła na spotkaniu ku czci Sprawiedliwych "Czy obojętność może zabić?". Zawieziono ją do
mikrofonu na wózku inwalidzkim. Zapytała: - Czy 4 tysiące Sprawiedliwych na 25 milionów Polaków przed wojną to
dużo, czy mało? Czy spowiadacie się, rodacy, z grzechu antysemityzmu? "Nie mamy się czym chwalić - stwierdziła -
raczej winniśmy czuć zażenowanie. Jest i był antysemityzm, w czasie wojny byli i tacy, którzy się cieszyli, że Hitler robi
za nas tę brudną robotę".

Małgorzata Palester obliczyła, że spośród dwudziestu śydów, którzy przewinęli się przez mieszkanie jej rodziców na
Mokotowie, dziesięciu zginęło - w wyniku szantażu. Anna pamięta, jak w mieszkaniu przy Obozowej szmalcownicy
kazali jej bratu zdjąć spodnie.

Page 5 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=

background image

Tekst pochodzi z serwisu Wyborcza.pl -

www.wyborcza.pl

© Agora SA

Parę miesięcy temu Irena Sendlerowa napisała do przyjaciół w Izraelu: "Nie wiem, czy chcecie mnie jeszcze znać...".
Właśnie zaczęła się dyskusja o mordzie w Jedwabnem.

"Potrzebna jest Polakom spowiedź" - pisze Irena Sendlerowa. I ogólnonarodowa pielgrzymka do Jedwabnego, jak do
Częstochowy. "Tam, na klęczkach, z największą pokorą, powinniśmy całować ziemię zroszoną krwią (...). Znając
jednak dobrze swoich rodaków - obawiam się, że do tego nie dojdzie".

Jakie ty grzechy masz na sumieniu?

Z listu do Agaty Barańskiej: "Tuż po wojnie pisano na mnie donosy, że ukrywam wśród pracowników ludzi z AK,
wzywano mnie na UB. Byłam w ciąży, dziecko urodziło się przedwcześnie".

Koniec lat 40. śoliborz, mieszkanie pułkownika Zbigniewa Paszkowskiego i jego żony Ireny Majewskiej. Paszkowski
choruje, przynieśli mu z pracy pilny dokument do podpisu. Od 1945 r. jest szefem Urzędu Bezpieczeństwa
Publicznego na terenie Warszawy. Jego żona jest śydówką; życie zawdzięcza Irenie, która w czasie wojny ukryła ją w
podwarszawskich Włochach. Teraz Majewska podaje kawę i chwyta strzęp rozmowy: "aresztować tę Sendler".
Wywołuje z pokoju męża, błaga o ratunek dla Sendlerowej. Paszkowski nie podpisze dokumentu.

Tę historię Irena Majewska opowiedziała Irenie Sendlerowej dopiero w 1956 r. - Spłaciłam dług wobec ciebie -
powiedziała.

W 1967 r. córka Ireny zdaje egzamin na polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim. Jest na liście przyjętych. Nagle
znika z listy. Irena interweniuje u zastępczyni dziekana. Przyjmuje Irenę serdecznie: - To jakieś nieporozumienie -
mówi ciepło. Trzy dni później rozmawia z Ireną na stojąco: - Sprawa bardzo skomplikowana.

Irena mdleje pod jej gabinetem. - Na Pawiaku nie byłam tak załamana jak po tej rozmowie - wspomina dziś. W domu
Janka pyta z wyrzutem: - Mamo, jakie ty grzechy masz na sumieniu, że mnie skreślili? Skończyła studia zaocznie. -
Całe życie ciągnęły się za mną szepty: "to śydówka, sprzyja śydom" - mówi Irena Sendlerowa. - Miałam etykietkę
"żydowskiej matki".

Janka Zgrzembska: - Mama nie mówiła mi o swojej działalności. To wychodziło przy okazji wizyt różnych ludzi.
Pytałam: - Kto to? Moja łączniczka... i na tym koniec. W 1988 r. pojechałam do Izraela, dotknęłam drzewka mamy w
Alei Sprawiedliwych, na nazwisko Sendler otwierały się przede mną wszystkie drzwi. Dopiero wtedy zrozumiałam, co
ona zrobiła.

Magdalena Grochowska

Page 6 of 6

Lista Sendlerowej - reportaż z 2001 roku

2009-10-20

http://wyborcza.pl/2029020,76842,5202834.html?sms_code=


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Mieszkowska Anna Matka dzieci Holocaustu Historia Ireny Sendlerowej
Anna Mieszkowska Matka dzieci Holocaustu Historia Ireny Sendlerowej
Anna Mieszkowska Matka dzieci Holocaustu Historia Ireny Sendlerowej
Anna Mieszkowska Matka dzieci Holocaustu Historia Ireny Sendlerowej
Mieszkowska Anna Matka dzieci Holocaustu Historia Ireny Sendlerowej
Czytam sobie Kto uratował jedno życie Historia Ireny Sendlerowej Poziom 3 Nowak Ewa
Historia Ireny Sendlerowej Mieszkowska Anna
PODSTAWOWE ZABIEGI RESUSCYTACYJNE (BLS) U DZIECI
Stany zagrozenia zycia w gastroenterologii dzieciecej
Problem nadmiernego jedzenia słodyczy prowadzący do otyłości dzieci
utrata przytomnosci u dzieci
biegunka odwodnienie u dzieci zaj5

więcej podobnych podstron