Co jedzą psy?
Co jedzą psy?
Pytanie pozornie banalne. Na 100 zapytanych osób, 95 odpowie bez namysłu, że mięso, bo wiadomo,
drapieżnik – wilk – polowania, itd. Pozostałe 5 skomentuje zgryźliwie, że głównym
pożywieniem psa są meble, buty bądź nogawki od spodni – zależnie od tego, co właśnie
,,rozpracował” ich pupilek. Wydawałoby się więc, że problematyka żywienia psów nie powinna
nastręczać większych kłopotów, zwłaszcza wśród znawców przedmiotu.
Nic bardziej mylnego, o czym przekonał się każdy, kto ,,dorobił się” własnego psa.
Nawet dla urodzonych psiarzy, którzy wychowywali się w domach pełnych zwierząt, sprawy żywieniowe
to temat trochę mglisty, bo z reguły ,,było ugotowane’’ i wystarczyło przełożyć z garnka
do miski. Pies jadł, co mu dano, w międzyczasie coś tam podkradał, coś tam użebrał u domowników i
zakończył życie w wieku lat 18-tu, do ostatnich dni ciesząc się doskonałym apetytem i cokolwiek
zaokrągloną figurą.
No, ale teraz mamy własny dom i własnego czworonoga, dla którego chcemy jak najlepiej i naukowo.
Zwłaszcza, że to pies rasowy, a wiadomo – zwłaszcza przy dużych ,,mięśniakach” –
żywienie to podstawa prawidłowego rozwoju. No to ,,zasięgamy języka’’ i zaczyna się...
- Na czym gotować? No, kasza manna, jęczmienna...
- Co, jęczmienna? W życiu! Tylko gryczana albo ryż!
- Jaka kasza? Odbiło ci? Pies tego nie trawi! Tylko makaron!
- Tylko pamiętaj, żadnych kasz ani makaronów! Jedynie płatki owsiane!
- A nie próbuj czasem dawać płatków owsianych, tylko kasza jęczmienna!
Po ustaleniu ( J ) bazy podstawowej, przychodzi kolej na resztę. Dowiadujemy się, że najlepsza jest:
wołowina / cielęcina / konina / baranina / mięso z nutrii lub królika / drób (niepotrzebne skreślić), przy
czym mięso ma być: surowe / obgotowane / gotowane i podawane: w dużych kawałkach / siekane /
mielone. Podroby – tak, kości – nie. Podroby – nie, kości – tak. Kości:
młodemu – tak, staremu – nie. Kości: młodemu – nie, staremu – tak. Jajka:
ile się chce, najwyżej jedno na tydzień; tylko surowe, tylko gotowane – na twardo / miękko, tylko
żółtko! I koniecznie podawaj..., bo... . I pamiętaj, nigdy nie dawaj psu...., bo...
Listy ciągną się długo; zalecenia, dlaczego należy/nie należy podawać tej czy innej karmy stają się
coraz bardziej fantazyjne i powoli dochodzimy do wniosku, że każdy z doradców mówi o innym gatunku
zwierząt, w dodatku z dość kontrowersyjną fizjologią i przemianą materii. I każdy powołuje się na
autorytety hodowlane i weterynaryjne, przytacza książki, z których wyczytał owe mądrości i zaklina się,
że on zawsze tak żywił, i proszę – demonstruje dorodny psi okaz.
Lekko oszołomieni tym natłokiem mniej lub bardziej sprzecznych rad, zaczynamy rozważać, że może
jednak sucha karma, przynajmniej na początek...
W hipermarkecie kolejny zawrót głowy. Kolorowe torby z roześmianymi psimi pyskami i oczywiście: ,,nr
1 w Europie’’, ,,pokarm championów” itd... Każda z najlepszych składników,
polecana przez najlepszych hodowców, w pełni pokrywa zapotrzebowanie twojego psa. Czytamy ulotkę,
może skład nam coś powie: z tasiemcowej listy substancji, o połowie nawet nie słyszeliśmy; część
znamy, ale nie sądziliśmy, że nadają się do jedzenia. I to wszystko okraszone suto naukowym
żargonem: aglutynowane, chelatowane, postać skoagulowana, identyczne z naturalnym, liofilizowane,
naturalnie stabilizowane, z dodatkiem substancji poprawiających właściwości takie i siakie...
Poddajemy się i kupujemy tą z najładniejszym obrazkiem. W drodze do domu zaglądamy do
specjalistycznego sklepu. Rzeczywiście, sprzedawca zna towar i potrafi doradzić, chociaż ceny pasz są tu
zdecydowanie wyższe. Dowiadujemy się, że karma z marketu ,,to nie to’’ a poza tym i tak
musimy dokupić odżywki, bo to ,,sama karma nie wystarcza, a błędy żywieniowe z młodości...”
Te słowa znamy na pamięć, więc cierpliwie obserwujemy jak na ladzie pojawiają się słoiki i pudełeczka z
Pies
http://pies.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 January, 2009, 17:25
kolejnymi specyfikami: ten na sierść, ten na mineralizację kości, ten na stawy, jeszcze coś przeciw
krzywicy i mieszanka mikroelementowa, i kolejna – witaminy. Stos rośnie, suma na kasie
również. Chcemy zaprotestować, że to chyba przesada, ale oczami wyobraźni widzimy wielki billboard ze
zdjęciem naszego pupila: rachitycznego, pokrzywionego, bez sierści i zębów oraz podpisem ,,bo moi
właściciele oszczędzali na jedzeniu”. Płacimy.
Jeszcze tylko apteka i środki, które ,,koniecznie’’ zalecił weterynarz i nareszcie do domu.
I tu przekonujemy się, że nasz pies kompletnie lekceważy zasady prawidłowego odżywiania; jakimś
cudem udało mu się upolować gołębia, którego pożarł z apetytem i większością piór, mając w głębokiej
pogardzie kwestie siekania, mielenia i gotowania.
Oczywiście, powyższy scenariusz został trochę przerysowany, ale tylko trochę!. Każdy
,,psiarz’’ pamięta nieskończone dyskusje nad wartością takiej a nie innej karmy, gdy
dochodziło niemal do śmiertelnej obrazy ,,bo ja czytałam, że...”. Mnożą się racje i argumenty,
przytaczane są wyniki badań naukowych. Padają mrożące krew w żyłach przykłady jak ten i ów podawał
psu (bądź nie podawał) to czy tamto i w efekcie.... Zwolennicy ,,suchego’’ gotowi są
niemal przysięgać, że psy wynaleziono razem z granulowaniem pasz, zwolennicy
,,mokrego’’ – że ich system żywienia jest bardziej naturalny. I każdy jest święcie
przekonany o swojej słuszności.
Po czyjej stronie jest więc racja? I co ma zrobić biedny właściciel psa, który chce jak najlepiej dla
swojego czworonoga?
Prawda jest taka, że nie ma ,,jedynej słusznej’’ diety, o czym możemy przekonać się
choćby na przykładzie ludzi. Obok ,,mięsożerców” żyją jarosze, wegetarianie, makrobiotycy,
weganie, zwolennicy diety Diamondów i wielu innych systemów odżywiania, a nawet parę osób, które
– jak twierdzą – żywią się wyłącznie energią kosmiczną. I każdy twierdzi, że to właśnie on
żywi się najbardziej prawidłowo, zgodnie z prawami natury / fizjologii itp. I tylko nie potrafi
wytłumaczyć, jak to jest, że ,,ci inni’’ też żyją zdrowo i mają się dobrze. Czyżby mieli inną
fizjologię? Jak to więc jest z tymi zasadami żywienia?
Podstawowa reguła prawidłowego żywienia brzmi – żadnych reguł!
Ogólne wytyczne organizmu (te same dla ludzi i dla zwierząt), mówią: daj mi to, co potrzebne i tyle, ile
potrzebne; w sprawach szczegółów jakoś się dogadamy.
Głównymi składnikami odżywczymi są białka, węglowodany, tłuszcze i minerały (mikro-,
makroelementy i witaminy) i organizm musi je otrzymać. A czy węglowodany będą pochodziły z ryżu,
pszenicy, kukurydzy czy jęczmienia – to już są ,,szczegóły do dogadania’’.
Jeżeli naszemu psu najbardziej smakuje makaron – niech je makaron, jeśli woli kaszę –
dajmy mu kaszę. Możemy mu dietę urozmaicać, podając przemiennie różne gatunki kasz, płatki owsiane
i ryż. Nie zawadzi wypróbować inne pasze, nawet jeśli nie są wymieniane w podręcznikach. Jeśli ktoś ma
rodzinę lub znajomych na wsi – godna polecenia jest śruta zbożowa (grubo zmielone ziarno
pszenicy lub pszenżyta). Od kaszy odróżnia ją wyższa zawartość składników odżywczych (przede
wszystkim cennego białka z zarodka nasiennego) i włókna – wskazanego zwłaszcza dla osobników
dorosłych. Wiele psów chętnie je grysik kukurydziany, chociaż nie jest on zalecany, ze względu na słabej
jakości białko i wysoką kaloryczność. Jeśli jednak będziemy podawać go wymiennie z innymi kaszami
(zwłaszcza z dodatkiem 1 – 2 łyżek siemienia lnianego), z pewnością nie przyniesie szkody a w
korzystny sposób wzbogaci dietę naszego czworonoga.
Podobna zasada rządzi mięsem: może być każde, jeśli będą i inne. Pies to nie miś panda, że bambus
albo nic. Zje zarówno koninę jak i baraninę, nie pogardzi wołowiną, a jak mu się raz na jakiś czas trafi
wieprzowina – to też nie będzie dramatu i pożre ją z całym cholesterolem. Mięso podajemy w
różnej postaci: oprócz gotowanego w kaszy, nasz pupil chętnie zje surowy korpus z kury czy dobrze
obrośniętą mięsną kość. Jeżeli trafi się nutria, to dużemu psu można podać ją w całości, nie patroszoną a
kurę nawet z piórami (ale poza domem i raczej w bezwietrzną pogodę).
Generalnie, im więcej namieszamy – tym mniej zaszkodzimy. To z pewnością brzmi jak herezja
w stosunku do wszystkich podręcznikowych zaleceń, ale taka jest właśnie praktyka. (Większość
poradników pisana jest chyba dla chowu przemysłowego; jak gdyby właściciel miał kenel na 140 psów a
nie jednego pieszczocha, któremu osobiście przeżuwałby co twardsze kawałki, gdyby była taka potrzeba).
Pies
http://pies.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 January, 2009, 17:25
Nie znaczy to, że możemy ,,odpuścić” sobie literaturę jako nieprzydatną. Wystrzegajmy się
jedynie autorów, występujących z poziomu ,,jajakoznawca’’, operujących nakazami i
zakazami, ubranymi w pseudonaukową otoczkę typu: ,,badania naukowe wykazały’’ czy
,,amerykańscy naukowcy stwierdzili, że...”. Wybierajmy te pozycje, gdzie autorzy w sposób
przystępny i rzeczowy wyjaśniają powody takiego a nie innego postępowania i czytajmy je ze
zrozumieniem – przecież nie będziemy karmić wszystkich czworonogów, tylko jednego,
konkretnego i unikatowego. Jeśli większość psów ma kłopoty trawienne po mleku, nie znaczy to, że
mamy odmówić naszemu miski mleka, o ile do tej pory mu służyło.
Jeżeli ktoś pisze: ,,nie wolno podawać psu wątroby” – to jest to kompletna bzdura i
wysyłamy podręcznik wraz z autorem w Pireneje. Gdy zaś czytamy, że wątroba jest bogata w wit. A i
podawanie jej w dużych ilościach, zwłaszcza surowej, może doprowadzić do przedawkowania, ponadto
–jako śmietnik organizmu – zawiera wiele substancji szkodliwych i dlatego nie jest
zalecana dla psów, wiemy przynajmniej, o co chodzi. Nie powinniśmy raczyć naszego pupila kilogramem
wątroby wołowej 7 dni w tygodniu, ale nie zaszkodzi, jeśli co jakiś czas ugotujemy kawałek w kaszy.
Podobnie ma się sprawa czekolady: wielu autorów krzyczy gromkim głosem, że ,,czekolada dla psa to
śmierć, żadnej czekolady”, podczas gdy wiemy z praktyki, że gdyby tak było, to połowa znanych
nam psów dawno powinna wędrować po lepszym świecie. Jak to więc jest w rzeczywistości? Substancją
niebezpieczną dla psa jest zawarta w ziarnie kakaowym teobromina (związek podobny do kofeiny i o
podobnie pobudzającym działaniu), która w organizmie psa bardzo wolno się rozkłada (ponad dobę;
kofeina – około 3 godz). Przeciętna dawka śmiertelna dla psa waha się od 200 mg do 400 mg/kg
masy ciała, ale już przy 100 mg mogą wystąpić bardzo poważne zaburzenia, z konwulsjami włącznie. W
100 g czekolady mlecznej zawartość teobrominy wynosi około 150 mg.
Tak więc byłoby to dużo dla ratlerka (chociaż raczej też jeszcze nie śmiertelne) ale z całą pewnością nie
zaszkodziłoby 40 – kg rottweilerowi. Tak więc poczęstowanie naszego łasucha kawałkiem
batonika czy herbatnikiem w polewie nie otruje go – problem tkwi w tym, żeby się sam przez
przypadek nie poczęstował. Jeśli pozostawiony w domu zwierzak dobierze się do naszej zakamuflowanej
urodzinowej bombonierki – oszczędzi nam jedynie paru centymetrów w biodrach, ale jeżeli
natrafi na odłożone do wypieków 2 – 3 tabliczki gorzkiej czekolady (zawartość teobrominy 10 x
wyższa niż w mlecznej) – może być z nim bardzo źle. Z tego też powodu powszechnie zaleca się
unikania czekolady w menu psa – a od właściciela zależy, czy podejmie ryzyko zapoznania go z
jej smakiem. Pit na wybiegu ma relatywnie mniejszą szansę na zdobycie śmiertelnej dawki tego
smakołyku niż łakomy jamniczek u rodziny z dziećmi.
W podobny sposób analizujemy wszystkie uwagi i wskazówki; patrzymy przede wszystkim pod kątem
naszego psa; jego wielkości, rasy, płci a przede wszystkim właściwości osobniczych, upodobań i
przyzwyczajeń. Tak więc literaturę i dobre rady traktujmy z rozsądną rezerwą.
Wskazana ona jest zwłaszcza gdy dochodzi do delikatnej kwestii witamin i preparatów mineralnych.
Chcemy jak najlepiej dla naszego psa ale pamiętajmy, że nadmiar szkodzi równie mocno jak niedobór.
Jeżeli ma urozmaiconą dietę, bogatą w różne gatunki mięsa i warzyw, z reguły nie potrzebuje żadnych
dodatków mineralnych, za wyjątkiem okresów szczególnie intensywnego wzrostu. Podawanie w
nadmiarze różnorakich suplementów ,,na wszelki wypadek’’ nie jest obojętne dla zdrowia
psa – dotyczy to zwłaszcza tak hojnie szafowanych preparatów wapniowych (może dojść do
zaburzeń gospodarki fosforanowo – wapniowej).
Suplementacja składników mineralnych powinna odbywać się wyłącznie na zalecenie lekarza weterynarii
i pod jego kontrolą, a nie dlatego, że ,,kolega to dawał i psu służyło’’. Jeżeli zwierzęciu
brakuje jakichś składników – zwykle sygnalizuje to poprzez nienormalny apetyt: liże ziemię,
kamienie czy zardzewiałe rury. To sygnał, że pora przeanalizować jego dietę, a jeśli to nie pomoże -
złożyć wizytę weterynarzowi.
Jeśli nasz pies jest przyzwyczajony (a trzeba to robić od szczeniaka) do urozmaiconego żywienia,
łatwiej jest nam zbilansować prawidłowo jego dawkę pokarmową. Dorosłe zwierzę znacznie gorzej znosi
zmiany i może dojść do zaburzeń przewodu pokarmowego, gdy wprowadzimy nową paszę, np. na
wniosek weterynarza.
Z tego też powodu, wcześniej czy później każdy właściciel staje przed pokusą: a może by tak sucha
karma? W końcu po to została wymyślona, żeby ułatwić życie osobom, które nie znają się na żywieniu
Pies
http://pies.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 January, 2009, 17:25
psów bądź nie mają na to czasu. Nie trzeba się martwić o składniki i ich bilansowanie, czego za dużo,
czego za mało – od tego są fachowcy. Wszystko przygotowane, sprasowane w poręczny granulat,
dawkowanie wypisane – sypiemy z worka do miski i gotowe. No, po prostu wash and go!
Wystarczy wybrać najlepszą karmę i mamy raz na zawsze kłopot z głowy.
Przepis na znalezienie ,,tej najlepszej’’ nie jest skomplikowany. Odszukujemy psy
pokrewnej lub tej samej rasy, żywione wyłącznie suchą karmą jednego producenta; jeżeli będą w wieku
15 –18 lat, zdrowe i w dobrej kondycji a rachunek od weterynarza będzie się składał głównie z
opłat za szczepienia – karma nie jest zła. Proste, nieprawdaż?
Jest tylko jeden, mały problem – chyba nikt nie widział 18-letniego psa, karmionego wyłącznie
suchą karmą. Przy tym ,,nowoczesnym’’ żywieniu jakoś trudno im dojść do wieku, który
osiągają czworonogi na naturalnej bądź kombinowanej diecie. (W USA, kolebce pasz suchych, pies 7-
letni uważany jest za starego!). W Polsce też coraz bardziej rozpowszechnia się pogląd, że ,,duże psy nie
żyją długo” i jakoś nie widać, żeby robiło to wrażenie na hodowcach. Rzecz jasna, w kwestii
długości życia punkty widzenia hodowców i właścicieli będą rozbieżne: hodowca chce mieć zbyt na
szczenięta, właściciel chce mieć swojego psa jak najdłużej.
Czy więc zrezygnować z granulatów? Oczywiście, nie! Mają przecież wiele zalet. Przede wszystkim
wspomniana wygoda, istotna zwłaszcza w lecie, gdy nie musimy się obawiać, że zepsuje się w wysokiej
temperaturze. Stały i stabilny skład – cecha ważna szczególnie w podróży lub gdy zostawiamy
naszego pupila pod czyjąś opieką – unikamy stresu żywieniowego. I z całą pewnością lepiej
zbilansowany skład, niż zapewnili by niektórzy właściciele. Tak więc, choć nie jest to rozwiązanie
optymalne, nie jest też takie złe.
Jednym z ważniejszych problemów, związanych z granulatami jest słabsza przyswajalność tłuszczów, co
wynika głównie ze sposobu ich konserwacji i przechowywania. Ze względów ekonomicznych kupujemy
większe worki paszy, która stoi otwarta przez 2-3 tygodnie. W tym czasie dochodzi do utlenienia
znacznych ilości kwasów tłuszczowych (wystarczy powąchać karmę ze świeżo otworzonego worka i z
jego końcówki – można wyczuć wyraźną różnicę), zmienia się przyswajalność składników i
misternie zbilansowana karma pozostaje wspomnieniem. Co ciekawe, większość producentów nie
fatyguje się zamieścić na opakowaniu wskazówki o sposobie przechowywania i terminie zachowania
składu paszy po otwarciu worka.
Kolejnym problemem jest wielkość dawki suchej karmy – wynosi ona wagowo około 25 - 30 %
,,mokrej”, mała jest też jej objętość. Istnieje ryzyko, że pies zje jej za dużo, a jeśli ograniczymy
mu porcje – będzie ciągle głodny i podkradał co się da. Szczególnie niebezpieczne są karmy,
które producent zachwala jako ,,wysoko przyswajalne, ze znikomą ilością resztek”, czyli, że pies
będzie pozostawiał mało odchodów. Zestawianie dawki pokarmowej pod kątem wielkości (a raczej
małości) kupek, przeczy fizjologii i zdrowemu rozsądkowi; pomijając już drobiazg, że jest to prosta
droga do schorzeń jelitowych. Albo więc potencjalny właściciel wcześniej przemyśli kwestię
satysfakcjonującej go wielkości psich odchodów i stosownie do niej wybierze sobie odpowiednie zwierzę
albo zdecyduje się na psa ,,z przyległościami". (A swoją drogą, byłby to niezmiernie ciekawy element
charakterystyki ras, nie wspominając o pięknych zdjęciach w katalogach J
Brak jest danych o doświadczeniach na temat wpływu długotrwałego żywienia psów wyłącznie suchą
karmą na ich zdrowie, natomiast wyniki 10-miesięcznych badań, przeprowadzonych w Instytucie
Weterynarii AR we Wrocławiu przez Nicponia i wsp. wykazały gorszą przyswajalność pasz suchych (przy
tym samym składzie co kontrolna ,,mokra’’) oraz zmiany mikroskopowe w śluzówce
żołądka młodych (od 2 do 12 mies.) psów.
To może rzeczywiście odrzucić granulaty w obawie przed wizją owrzodzonego, zrakowaciałego żołądka
naszego pupila? Chyba nie ma takiej potrzeby. Sucha karma to nie trucizna, a racjonalnie
wykorzystywana może być dla nas prawdziwym wybawieniem. Możemy zastosować tzw. żywienie
kombinowane, czyli kompromis między naturą a wygodą. Gdy mamy czas – gotujemy, w dni
,,pracowite” – granulat (plus ewentualnie nasze resztki – może być praktycznie
wszystko, byle bez przypraw). Nie będzie też kłopotu, gdy będziemy musieli zostawić psa lub zabrać go
na urlop. Nawet jak przez kilka tygodni będzie jadł ,,na sucho’’ – nic mu się nie
stanie, nadrobi ewentualne niedobory po powrocie do normalnego żywienia. Jeśli natomiast pies zaczyna
mieć problemy typu alergicznego – lepiej zapomnieć o granulatach.
Przy tym trybie żywienia możemy z powodzeniem wykorzystać tańszą, zwykle nieco gorszej jakości
Pies
http://pies.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 January, 2009, 17:25
karmę. Odpowiednią ilość składników pokarmowych i tak dostarczymy w gotowanym jedzeniu, więc
sprawdźmy jedynie, która będzie psu odpowiadać; mniej ważne są rewelacje na etykiecie. Pamiętajmy,
że zwierzę to nie fabryka i nie wszystkie składniki musi dostać na raz a nawet jest to niewskazane; np.
niektóre witaminy i minerały mogą hamować lub blokować przyswajanie innych. Dlatego skuteczność
preparatów wieloskładnikowych typu ,,all in one’’ jest dużo niższa, niżby to wynikało z ich
składu (o czym zapewne przekonał sie każdy, kto stosował dostępne w aptekach ,,kompleksy
witaminowo – mineralno – enzymatyczno – Bóg wie jakie”, po których
– teoretycznie - powinien przypominać skrzyżowanie Pameli Anderson i Rambo).
O prawidłowości stosowanego menu najlepiej świadczy wygląd i samopoczucie naszego pupila. Jeżeli
jest żywy i energiczny, wygląda zdrowo i dobrze się czuje – to znak, że wszystko jest w porządku.
Warto przy tym zaznaczyć, że łatwiej jest popełnić istotne błędy w żywieniu małych psów niż
przedstawicieli większych, cięższych ras. Dotyczy to zwłaszcza ,,grzechów dietetycznych’’,
czyli podawania niewskazanych przysmaków. Jak wspomniano wcześniej, w zasadzie mało jest takich
pokarmów, których nie wolno jeść psom, ale – podobnie jak ludzi – obowiązuje je zasada:
,,co za dużo to niezdrowo”.
Problem w tym, że częstując naszego ukochanego czworonoga, zwykle stosujemy ,,ludzkie”
kryteria wielkości porcji. Jeśli nasz piesek jest dorodnym, 50-kilogramowym nowofunlandem – nie
ma większego problemu; kromka chleba z masłem i miodem (bo on tak bardzo lubi) zniknie bez śladu w
przepastnym żołądku. Ale ta sama kromka w żołądku pekińczyka to zupełnie inna historia. Lepiej więc
uważać i nie przesadzać ze szczodrością. Jeśli ktoś koniecznie musi wyładowywać nadmiar uczuć przez
karmienie – doskonale do tego celu nadają się przedstawiciele płci męskiej ludzkiego gatunku.
Jeżeli więc chcemy, żeby nasz czworonożny towarzysz dożył w zdrowiu późnego wieku, pamiętajmy, że
,,szczypta rozsądku i garść umiaru to podstawa każdej zdrowej diety”.
Autor artykułu:
dr Ewa Walkowicz
Pies
http://pies.org.pl
Kreator PDF
Utworzono 4 January, 2009, 17:25