Studia Judaica 3: 2000 nr 1(5) s. 99-112
Dora Kacnelson
Drohobycz Berlin
¯YDOWSCY PROFESOROWIE-FILOLODZY
NA UNIWERSYTECIE LENINGRADZKIM
W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
(1937-1952)
WSPOMNIENIA
Coraz czêciej i coraz zuchwalej rosyjska organizacja Narodowo-
-Patriotyczny Front oraz ekstremalnie nacjonalistyczne partie ukraiñskie,
propaguj¹c nienawiæ do ¯ydów, g³osz¹ opiniê, jakoby oni w³anie do-
minowali w stalinowskim aparacie masowego ludobójstwa. Ale opinia ta
jest ob³udna. Sêdziwy profesor ekonomii Jakub Chonigsman, polski ¯yd
dzia³aj¹cy we Lwowie, w swoich pracach naukowych udowodni³, ¿e
¯ydzi stanowili w NKWD i KGB 2% wszystkich funkcjonariuszy. Wiem
z opowiadañ mego mê¿a Rosjanina Aleksieja Jegorowa, który by³ wiê-
niem politycznym w ³agrach na Ko³ymie w latach 1945-1956, oraz z nie
wydanych jeszcze pamiêtników moich zmar³ych, represjonowanych
przyjació³, ¿e wród stalinowskich oprawców by³y osoby ró¿nych naro-
dowoci; najwiêcej oczywicie by³o Rosjan. Zarzuty wspó³czesnych
eurorasistów nawi¹zuj¹ do propagandy Hitlera i Göringa, którzy uwa¿ali
ka¿dego ¯yda za bolszewika. Niestety, za ma³o mówi siê o ¯ydach-mê-
czennikach, okrutnie i systematycznie przeladowanych i zamêczonych
przez stalinowski re¿im, takich jak wiatowej s³awy aktor i antyfaszystow-
ski dzia³acz Salomon Michoe³s, re¿yser Wsiewo³od Meyerhold, s³ynny
pisarz Isaak Babel, poeci Osip Mandelsztam, Perec Markisz, Icik Fefer,
profesor literaturoznawstwa Grigorij Gukowski i wielu, wielu innych.
Mordowano nie tylko intelektualistów, ale te¿ prostych zwyk³ych ludzi
tylko za to, ¿e byli ¯ydami, np. ¿o³nierzy-czerwonoarmistów, nie zwa-
¿aj¹c na to, ¿e wiernie s³u¿yli w wojsku swemu totalitarnemu pañstwu,
albo te¿ staruszków, strzeg¹cych ¿ydowskich cmentarzy. Ze szczególn¹
bezwzglêdnoci¹ rozstrzeliwano polskich ¯ydów, zarzucaj¹c im szpie-
gostwo na rzecz bur¿uazyjnych polskich w³adz lizusów Londynu.
Podczas pierestrojki gazeta Wieczernij Petersburg zaczê³a publikowaæ
100
DORA KACNELSON
d³ugi wykaz rozstrzelanych w r. 1937 w Leningradzie ¯ydów, Polaków,
Finów, Niemców; zasypano ich wszystkich naprêdce ziemi¹ we wsi Lewa-
szowo, le¿¹cej w pobli¿u szosy prowadz¹cej z Leningradu do Finlandii.
W ostatnich latach ukaza³o siê kilka ród³owych publikacji doty-
cz¹cych dziejów zamordowanych przez Stalina ¯ydów, wród których na
szczególn¹ uwagê zas³uguje zbiór protoko³ów pt.: Ostatnie stalinowskie
rozstrzeliwania o straconych w Moskwie w sierpniu 1952 r. dzia³aczach
¯ydowskiego Komitetu Antyfaszystowskiego.
1
Takie ksi¹¿ki s¹ bardzo
trudne do zdobycia w by³ym ZSRR, mog³am je przeczytaæ tylko w Ber-
linie w bibliotece Instytutu Badañ nad Antysemityzmem.
Chcia³abym, aby te wspomnienia sta³y siê jednym z przyczynków do
poznania martyrologii ¿ydowskiej inteligencji w ZSRR.
Przyst¹pi³am do studiów na wydziale rosyjskiej filologii Uniwersy-
tetu w Leningradzie w roku 1939; kiedy studiowa³am na drugim roku,
profesor Pawe³ Berkow, ¯yd, wyg³asza³ nam prelekcje o rosyjskiej lite-
raturze XVIII wieku. Literaturê tê profesor Berkow rozpatrywa³ w sze-
rokim kontekcie kultury europejskiej. Ka¿dy jego wyk³ad by³ dosko-
na³ym studium naukowym, odkrywaj¹cym nowe karty z dziejów rosyj-
sko-niemieckich, -francuskich, -angielskich kontaktów literackich. Nas,
pocz¹tkuj¹cych filologów, ju¿ wówczas zachwyca³ blask erudycji Paw³a
Berkowa, wspania³a znajomoæ konkretnych faktów w po³¹czeniu z si³¹
uogólnieñ. Ze szczególnym podziwem wspominam kilka prelekcji na te-
mat dziejów rosyjskiej komedii doby Owiecenia. Mia³am przed sob¹
potok nowych myli i interpretacji, które jeszcze raz prze¿y³am, kiedy
przeczyta³am wydan¹ pomiertnie ksi¹¿kê Berkowa Dzieje rosyjskiej ko-
medii XVIII wieku.
Profesor prowadzi³ w ci¹gu kilkunastu lat wyk³ady monograficzne
pod wspólnym tytu³em Literatura narodów ZSRR. Wolno mu by³o
omawiaæ literaturê ormiañsk¹, gruziñsk¹, kazachsk¹, ukraiñsk¹, bia³o-
rusk¹ i wszystkie inne literatury oprócz ¿ydowskiej, któr¹ profesor
szczególnie zna³ i wysoko ceni³. Bardzo ubolewa³ nad tym, ¿e zakazano
mu wyk³adania dziejów jego w³asnej ojczystej literatury, któr¹ zna³ w ory-
ginale, wietnie w³adaj¹c jêzykiem jidisz. Pañstwowy antysemityzm kie-
rowany tward¹ rêk¹ partii i s³u¿b bezpieczeñstwa na³o¿y³ surowe tabu
na ¿ydowsk¹ kulturê. Pawe³ Berkow, nie zwa¿aj¹c na przeladowania
i aresztowania, nigdy nie wyrzek³ siê swego ¿ydowskiego pochodzenia.
We wszystkich ankietach w punkcie narodowoæ wpisywa³ s³owo ¿y-
dowska. Póniej, kiedy by³am ju¿ doktorantk¹, odwiedza³am profesora
1
Ïîñëåäíèå ñòàëèíñêèå ðàññòðåëû, Ìîñêâà 1995.
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
101
w domu jako swojego promotora. Opowiada³ mi z wielkim entuzjazmem
o ¿ydowskim folklorze. Pyta³ mnie, co wiem o ¿ydowskich obyczajach,
legendach, pieniach, a ja mia³am du¿o do opowiedzenia: urodzi³am siê
i wyros³am w Polsce, w Bia³ymstoku, gdzie przed 1939 r. ¯ydzi stanowili
40% mieszkañców, mielimy cztery synagogi, kilka ¿ydowskich szkó³,
dwa hebrajskie gimnazja, biblioteki, kluby. Mój ojciec Berl Kacnelson
dzia³acz partii Bund, i matka Basewa z domu Dojno, nauczycielka, wy-
chowali mnie i siostrê w zami³owaniu do ¿ydowskiej tradycji.
Mój ulubiony nauczyciel, kochaj¹c swe ¿ydowskie dziedzictwo, by³
jednoczenie uczonym o szerokich horyzontach i ró¿norodnych zainte-
resowaniach, otwartym na wiat i kulturê wszystkich narodów. Dlatego
te¿ jego wyk³ady monograficzne przekszta³ci³y siê w swego rodzaju en-
cyklopediê wiedzy o ¿yciu literackim poszczególnych republik Zwi¹zku
Radzieckiego. W gocinnym domu profesora zawar³am znajomoæ z wie-
loma m³odymi naukowcami, którzy przyje¿d¿ali po porady i recenzje
z Erewania, Baku, Tbilisi, Miñska, Kijowa, Taszkientu. By³ on równie¿
promotorem kilkunastu m³odych naukowców z zachodniej Europy, któ-
rzy odbywali sta¿ w Leningradzie. Sporód nich pozna³am niemieckiego
literaturoznawcê Uri Lehmana, który wyra¿a³ siê o Berkowie z zachwy-
tem i wdziêcznoci¹.
Kiedy rozpoczê³am studia, profesor Berkow zosta³ w³anie niedawno
wypuszczony z wiêzienia, powróci³ na uniwersytet, który kocha³ ponad
¿ycie. W latach 1946-1949, gdy by³am na sta¿u doktoranckim i pisa³am
dysertacjê o Adamie Mickiewiczu, mia³am szczêcie bli¿ej poznaæ profe-
sora Berkowa; by³ moim promotorem. Indywidualne konsultacje prowadzi³
w swoim mieszkaniu. Pewnego dnia opowiedzia³ mi o swoim aresztowa-
niu. W roku 1937 zamkniêto go w przepe³nionej ludmi celi leningradz-
kiego wiêzienia Kresty na ulicy Admira³tiejskiej, niedaleko Finlandz-
kiego Dworca. W niedu¿ej celi mêczy³o siê oko³o 50-ciu osób, le¿eli na
boku wprost na kamiennej posadzce. Zmieniæ pozycjê by³o bardzo ciê¿-
ko, wiêc jeden z wiêniów, wyznaczony na starostê, dawa³ komendê, kto
powinien chwilowo wstaæ, ¿eby s¹siad móg³ po³o¿yæ siê na drugi bok.
Profesor w ciemnoci namaca³ obok siebie jaki bardzo miêkki przedmiot,
podobny do poduszki, lecz to okaza³o siê uchem s¹siada. Torturowano go
podczas ledztwa, rozci¹gaj¹c kleszczami uszy. Umiera³. Profesor spyta³
siê, kim jest, odpowiedzia³, ¿e piewakiem operowym, nazwiska nie wy-
mieni³. Przed mierci¹ szepn¹³ profesorowi, ¿e radzi mu, aby unikn¹æ
tortur, od razu przyznaæ siê na ledztwie do dzia³alnoci szpiegowskiej
na rzecz jakiegokolwiek kapitalistycznego pañstwa. Profesor skorzysta³
z tej rady. Na pierwszym przes³uchaniu powiedzia³ kapitanowi NKWD,
102
DORA KACNELSON
¿e jest agentem austriackiego wywiadu; Czemu w³anie austriackiego?
nieufnie zapyta³ ledczy. Na to profesor: Bo z naszej celi prawie 50
osób jest zapisanych jako agenci niemieckiego wywiadu. Gdy przyjdzie
pana kapitana sprawdziæ pu³kownik, bêdzie na pewno niezadowolony, ¿e
wynajdujecie tylko szpiegów zwerbowanych przez jeden kapitalistyczny
kraj. A inni co? Nie werbuj¹? spyta. Kapitan po krótkim namyle
zapisa³ profesora jako austriackiego szpiega i nie podda³ torturom. Po
roku zosta³ zwolniony dziêki uporczywym staraniom swojej ¿ony Sofii
Berkowej, kobiety pe³nej ofiarnoci i powiêcenia. Kilkakrotnie jedzi³a
do Moskwy na audiencjê do prezydenta Micha³a Kalinina i innych wy-
sokich urzêdników.
W 1949 r. profesor Pawe³ Berkow po raz drugi dozna³ od sowieckiej
w³adzy strasznych cierpieñ. Zbli¿a³ siê tragiczny dla fakultetu filologicz-
nego rok 1949. Og³oszona przez Stalina walka z tzw. kosmopolityzmem
by³a skierowana w pierwszej kolejnoci przeciwko ¿ydowskim naukow-
com, którzy pracowali w dziedzinie nauk humanistycznych. Partyjne
w³adze uniwersytetu, dzia³aj¹c w myl ponaglaj¹cych rozkazów KGB
i miejskiego komitetu komunistycznej partii, pospiesznie przygotowywa³y
siê do pogromu, ale liczba doktorantów i wyk³adowców wyra¿aj¹cych
zgodê na wyg³aszanie demaskatorskich przemówieñ z trybuny okaza³a
siê niedostateczna. Nagle na uczelni zaczêli siê pojawiaæ pseudodokto-
ranci, których przedtem nikt nie widzia³ ani na studenckiej ³awie, ani na
wstêpnych egzaminach na studia doktoranckie. Sporód tych denuncjan-
tów zapamiêta³am dwie osoby Niko³aja Lebiediewa i Anatolija Jo³kina.
Pewnego dnia podczas zajêæ z jêzyka niemieckiego wesz³a do sali pani
prodziekan Ko³obowa z niewysokim mê¿czyzn¹, wygl¹daj¹cym na wiek
40 lat, ³ysiej¹cym blondynem. Twarz jego mia³a w sobie co odra¿aj¹ce-
go, sprawia³ wra¿enie alkoholika. Ko³obowa krótko oznajmi³a, ¿e przy-
prowadzi³a nowego doktoranta. By³ to w³anie ów Lebiediew, przys³any
po to, ¿eby demaskowaæ zdrajców Rosji kosmopolitów. Oczywicie
nie zna³ ani jednego niemieckiego s³owa. Nauk¹ siê on nie przemêcza³,
czêciej siedzia³ w gabinecie komórki partyjnej. Po zakoñczeniu anty¿y-
dowskiej kampanii, podczas której zwolniono z pracy dziesi¹tki profe-
sorów, a kilkunastu aresztowano, Lebiediew dosta³ honorow¹ posadê
dyrektora uniwersyteckiej biblioteki, a po kilku latach zmar³ z powodu
nadu¿ywania alkoholu.
O wiele okrutniejszy i bardziej fa³szywy od Lebiediewa okaza³ siê
drugi wys³aniec KGB na naszym wydziale Anatolij Jo³kin. On by³
m³odszy od Lebiediewa i w odró¿nieniu od niego staranie udawa³ inteli-
genta. Jo³kin z zimn¹ krwi¹ i systematycznie powiêca³ siê zaszczuwaniu
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
103
profesora Berkowa: publikowa³ brudne, oszczercze artyku³y w Lenin-
gradzkiej Prawdzie i innych gazetach, ob³udnie oskar¿aj¹c wiatowej
s³awy naukowca o poni¿anie rosyjskiej kultury i podlizywanie siê Za-
chodowi. Oprócz Berkowa niszczy³ Jo³kin te¿ innych wybitnych filo-
logów: profesorów Borisa Ejchenbauma, Marka Azadowskiego, Wiktora
¯yrmunskiego, Grigorija Gukowskiego. Pamiêtam, jak kilku sta¿ystów
z Bia³orusi, wród nich Leonid Linow przysz³y kierownik katedry lite-
ratury uniwersytetu w Grodnie, usi³owali zawstydziæ Jo³kina, szczególnie
za w prywatnych rozmowach z nim bronili honoru profesora Berkowa,
podkrelaj¹c jego wielkie zas³ugi w rozwoju bia³oruskiej literatury. Jed-
nak Jo³kin uporczywie zachwala³ samego siebie jako obroñcê obra¿onej
rosyjskiej kultury. Ten denuncjator napisa³ i wyda³ w serii ¯ycie wy-
bitnych ludzi ksi¹¿kê Jaros³aw Halan pe³n¹ k³amstw. Wiadomo, ¿e ten
zachodnioukraiñski pisarz zosta³ zar¹bany siekier¹ w swoim mieszkaniu
we Lwowie w 1949 r. Je³kin oskar¿a³ o to zabójstwo grekokatolików,
rzekomo przys³anych przez Watykan. W rzeczywistoci zgin¹³ on z roz-
kazu £awrentia Berii, ukarany za to, ¿e w licie do Stalina ów literat-
-komunista usi³owa³ broniæ aresztowanych cz³onków by³ej Komunistycz-
nej Partii Zachodniej Ukrainy. O tym powiedzia³ mi w 1987 r. polski
profesor Edward Prus na podstawie prowadzonych we Lwowie badañ
archiwalnych; ten fakt, potwierdzony przez wdowê po Halanie, sta³ siê
ju¿ ogólnie znany. Je³kin wkrótce po ukoñczeniu tej antykosmopolitycz-
nej kampanii nagle zmar³. Bliska jego znajoma, studentka Ella Kuznieco-
wa, opowiada³a mi, ¿e w przeddzieñ mierci, wieczorem, by³ on jeszcze
zdrowy, a w nocy zmar³ nagle na skutek jakiego niewyjanionego za-
trucia pokarmowego. Prawdopodobnie KGB, któremu wiernie s³u¿y³,
postanowi³o siê go pozbyæ, poniewa¿ zna³ za du¿o tajemnic.
Pogrom s³ynnych naukowców podczas zebrania partyjnego na wy-
dziale 4 IV 1949 r., oraz podczas posiedzenia rady naukowej nastêpnego
dnia by³ ju¿ niejednokrotnie opisywany. Za najbardziej interesuj¹cy
i prawdziwy uwa¿am artyku³ Konstantego Azadowskiego i Borisa Jego-
rowa O lizusostwie i kosmopolityzmie: 1948-1949.
2
Nie by³am na tych
dwóch wielogodzinnych tragicznych farsach, poniewa¿ w tym czasie ba-
da³am wspania³e polskie zbiory archiwalne w Wilnie; mój promotor wy-
stara³ siê dla mnie o pó³roczn¹ delegacjê do tego romantycznego, niepo-
równywalnego z niczym swym piêknem miasta. Wiele szczegó³ów na
temat tych antysemickich, nieludzkich zebrañ pozna³am dziêki ma³¿once
profesora pani Sofii Berkowej. Szczególnie oburzy³a mnie wiadomoæ,
2
Zwiezda 1989, nr 6.
104
DORA KACNELSON
¿e tak zwane otwarte posiedzenie Rady Naukowej Wydzia³u Filologicz-
nego prowadzi³ m³ody wyk³adowca Gieorgij Bierdnikow. On te¿ wyg³o-
si³ oskar¿ycielsk¹ mowê programow¹, bezczelnie poni¿aj¹c swoje ofiary
i domagaj¹c siê ich represjonowania. Bierdnikowa pozna³am zim¹ 1946 r.
w³anie w domu profesora Berkowa, który by³ jego promotorem. Ten
zdrajca by³ ju¿ wówczas w koñcowym etapie swojej dysertacji o Anto-
nim Czechowie, w któr¹ jego promotor w³o¿y³ wiele si³ i czasu. W ciê¿-
kich powojennych czasach Bierdnikow czêsto odwiedza³ gocinny dom
Berkowów; pani Sofia czêstowa³a go obiadami, ca³a rodzina otacza³a go
ciep³em i serdecznoci¹. A teraz bez ¿adnych skrupu³ów niszczy³ profe-
sorów wiatowej s³awy, w tym w³asnego promotora. Kilkakrotnie po-
wtarza³, ¿e nie czynili oni nic po¿ytecznego dla sowieckiego narodu.
Wierna s³u¿ba Bierdnikowa dla partyjnych w³adz i s³u¿b bezpieczeñstwa,
jego pomoc w przeladowaniu ¯ydów, zosta³y wysoko nagrodzone: ten
mierny literaturoznawca, który samodzielnie nie napisa³by dysertacji, zos-
ta³ awansowany w Moskwie na dyrektora Instytutu Literatury wiatowej
Akademii Nauk ZSRR. Przez wiele lat piastowa³ tê funkcjê, maj¹c ogrom
pieniêdzy, w³adzê oraz nieograniczon¹ iloæ delegacji na przeklêty Za-
chód.
Wobec narastaj¹cych na tych obydwóch zebraniach groby wyrzu-
cenia profesorów z uniwersytetu Pawe³ Berkow zdecydowa³ siê na pub-
liczne przyznanie siê do swych kosmopolitycznych b³êdów i obietnicê
krytycznej analizy swych w³asnych prac. Ta wiadomoæ sprawi³a mi
wielki ból, ale pani Berkowa pociesza³a mnie, mówi¹c: Gdyby nie po-
wiedzia³ owych s³ów, to stuprocentowo zosta³by natychmiast zwolniony
z pracy, ale on bez uniwersytetu ¿yæ nie mo¿e, podobnie jak uniwersytet
bez niego. Profesor Berkow pozosta³ na uniwersytecie, kontynuowa³
swoje wietne wyk³ady i napisa³ jeszcze wiele naukowych prac. Wkrótce
zosta³ obrany przez slawistów wielu krajów na prezesa Miêdzynarodo-
wego Komitetu S³owiañskiej Bibliografii. S³awa Berkowa w wiatowych
krêgach naukowych bezustannie ros³a. Prowadzi³ on intensywn¹ kores-
pondencjê ze slawistami ca³ego wiata, miêdzy innymi ze s³awnym pol-
skim literaturoznawc¹ Juliuszem Kleinerem. Profesor wielokrotnie udo-
stêpnia³ mi do czytania listy Kleinera. Lektura ta by³a dla mnie radosnym
prze¿yciem, tym bardziej, ¿e studiowa³am wówczas pilnie prace Kleinera
o Mickiewiczu. Te listy wraz z inn¹ korespondencj¹ adresowan¹ do Ber-
kowa przechowywane s¹ obecnie w dziale rêkopisów petersburskiej filii
Rosyjskiej Akademii Nauk. Wbrew rosn¹cej s³awie Berkow ci¹gle by³
dyskryminowany z powodu swej ¿ydowskiej narodowoci. Sowiecka
w³adza systematycznie utrudnia³a ¿ydowskim naukowcom udzia³ w miê-
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
105
dzynarodowych konferencjach; szczególnie za zakazane by³y zagraniczne
delegacje. Kiedy na przyk³ad w czasach bre¿niewowskich profesor zosta³
zaproszony na naukow¹ konferencjê do Wschodnich Niemiec z odczytem,
zabroniono mu wyjazdu. Robi³o siê to w tak przebieg³y sposób, ¿e ko-
mitet partyjny odmawia³ napisania opinii, a bez niej nawet bezpartyjny
nie móg³ otrzymaæ od milicji wizy wyjazdowej. Ale partyjni funkcjo-
nariusze wykorzystali owe zaproszenie, posy³aj¹c natychmiast jakich
swoich krewnych, którzy nie mieli nic wspólnego z nauk¹, ale pragnêli
zrobiæ w Berlinie zakupy. Pani Berkowa da³a mi do przeczytania list zdu-
mionych niemieckich naukowców, informuj¹cy, ¿e zamiast prelegenta
przyjechali Zwei Damen und ein Herr. Podobny przypadek spotka³
mnie, kiedy to w 1973 r. by³am zaproszona na Uniwersytet Warszawski
do udzia³u w konferencji powiêconej 150-letniej rocznicy narodzin San-
dora Petöfiego z odczytem; mimo podjêtych ¿mudnych starañ, nie uda³o
mi siê otrzymaæ we Lwowie wizy wyjazdowej, natomiast rektor UW,
profesor Rybicki, i profesor István Csapláros, kierownik Zak³adu Filo-
logii Wêgierskiej, otrzymali zawiadomienie od rosyjskiego ambasadora,
¿e ja nie przyjadê z powodu ciê¿kiej choroby.
W 1958 r. profesor Berkow uczestniczy³ w IV Kongresie Slawistów
w Moskwie, w którym równie¿ bra³am udzia³. Cieszy³am siê i by³am
dumna, kiedy widzia³am, jak s³ynni slawici ró¿nych krajów szukaj¹
rozmowy z Berkowem, szanuj¹ go. Razem z moim dawnym ulubionym
promotorem uczestniczy³am w rozmowach z polskimi profesorami Hen-
rykiem Markiewiczem, Konradem Górskim, Stanis³awem Kolbuszewskim,
Henrykiem Batowskim. Wszyscy podziwiali ogromn¹ wiedzê profesora
Berkowa w dziedzinie polskiego Owiecenia i twórczoci Mickiewicza;
szczególnie popularne by³y jego rozprawy na temat sonetów wieszcza.
Na jego prelekcjê przysz³o bardzo wiele osób.
Mój ulubionu nauczyciel zmar³ w 1969 r. w wieku 72 lat, w pe³nym
rozkwicie swojej naukowej, pedagogicznej i wydawniczej dzia³alnoci;
by³a to bezsensowna mieræ w uniwersyteckiej poliklinice podczas
zastrzyku nowokainy zosta³ zara¿ony poprzez niesteryln¹ strzykawkê ¿ó³-
taczk¹ zakan¹. Wraz ze mierci¹ profesora skoñczy³ siê dla mnie pewien
bardzo wznios³y okres mojego ¿ycia, poczu³am siê samotna i zagubiona;
po obronie mojej dysertacji w 1952 r., profesor nadal kierowa³ moj¹ prac¹
naukow¹, proponowa³ mi tematy rozpraw, w³¹cza³ mnie do udzia³u w wy-
daniach zbiorowych. Pracuj¹c na Wschodniej Syberii w miecie Czita
w Wy¿szej Szkole Pedagogicznej, przyje¿d¿a³am corocznie z mê¿em,
równie¿ filologiem, Aleksiejem Jegorowem do Leningradu, gdzie zawsze
bylimy zapraszani przez rodzinê Berkowów i wtedy od¿ywa³a atmosfera
106
DORA KACNELSON
moich doktoranckich lat. Po mierci profesora wielokrotnie odwiedza³am
wdowê po nim. Pozosta³a ona w mojej pamiêci jako kobieta o wysokiej
inteligencji, wspania³y bibliograf, osobowoæ romantyczna i wznios³a,
pe³na altruizmu i ofiarnoci.
Mia³am równie¿ zaszczyt i szczêcie byæ uczennic¹ innego wybit-
nego filologia równie¿ pochodzenia ¿ydowskiego profesora Marka
Azadowskiego. Na pierwszym roku studiów by³am s³uchaczk¹ jego wy-
k³adów z folkloru rosyjskiego. Jako naukowiec o szerokim zakresie zain-
teresowañ w swoich wyk³adach wbrew oficjalnym programom omawia³
ustn¹ tradycjê wszystkich s³owiañskich narodów. By³ te¿ jednym z naj-
wietniejszych znawców dziejów i kultury Syberii, wiele uczyni³ dla
badañ losu polskich zes³añców. To w³anie z jego inspiracji pisa³am
i piszê nadal prace na temat kontaktów polskich powstañców na Syberii
z zes³añcami rosyjskimi. By³am równie¿ cz³onkini¹ studenckiego kó³ka
folklorystycznego, prowadzonego przez profesora Azadowskiego. W cza-
sie wojny straci³am kontakt z uniwersytetem na kilka lat. W 1946 r. od-
wiedzi³am moj¹ dawn¹ uczelniê i odnalaz³am profesora Azadowskiego.
Od razu pozna³ mnie i bardzo serdecznie przyj¹³.
To powojenne spotkanie z profesorem Markiem Azadowskim zawa-
¿y³o na ca³ym moim dalszym ¿yciu: poradzi³ mi wst¹pienie na studia
doktoranckie (tzw. aspiranturê), na dopiero otwieranym od jesieni 1946 r.
kierunku polonistyce literackiej. Natychmiast te¿ zaproponowa³ mi
swoj¹ pomoc napisa³ opiniê do rektoratu, w której gor¹co popiera³ mo-
j¹ kandydaturê. Wówczas rektorem Uniwersytetu Leningradzkiego by³
s³ynny uczony z dziedziny ekonomii Aleksander Wozniesienskij, który
w odró¿nieniu od póniejszych rektorów, ceni³ opinie profesorów i ak-
ceptowa³ ich rekomendacje. Swoj¹ niezale¿noæ, inteligencjê oraz sta-
nowcze odciêcie siê od antysemickiej kampanii zwalczania kosmopoli-
tyzmu przyp³aci³ ¿yciem. Aresztowany w r. 1949 zosta³ rozstrzelany po
okrutnych torturach, zadawanych mu osobicie przez Beriê i marsza³ka
Bu³ganina, który (jak ustali³ syn zamêczonego profesora dziennikarz Lew
Wozniesienskij) sam kopa³ le¿¹cego nieszczênika butami.
Mimo ¿e egzaminy wstêpne z³o¿y³am z najwy¿szymi ocenami i mia-
³am pochlebne opinie Marka Azadowskiego i profesora Borysa Toma-
szewskiego Rosjanina, wietnego znawcy Puszkina i Mickiewicza Mi-
nisterstwo Wy¿szej Edukacji nie zatwierdzi³o mojego przyjêcia na studia
doktoranckie. Wówczas w padzierniku 1946 r. Aleksander Wozniesien-
skij pojecha³ do Moskwy, aby wstawiæ siê za mn¹ i kilkunastoma innymi
kandydatami na doktorantów narodowoci ¿ydowskiej. Przed wyjazdem
wezwa³ ka¿dego z nas na indywidualn¹ rozmowê. W czasie spotkania ze
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
107
mn¹ pyta³ o moje naukowe zainteresowania, znajomoæ jêzyka polskiego,
plany na przysz³oæ. Odpowiedzia³am, ¿e urodzi³am siê w Polsce i od lat
dziecinnych fascynujê siê poezj¹ Mickiewicza oraz ¿e mam uzgodniony
z profesorem Azadowskim temat o powi¹zaniach poezji polskiego wiesz-
cza z folklorem. Wkrótce rektor przywióz³ zezwolenie ministerstwa dla
mnie i jeszcze czterech ¿ydowskich przysz³ych doktorantów, natomiast
oko³o dziesiêciu innych kandydatów ostatecznie odrzucono.
Podczas trzyletnich studiów doktoranckich profesor Azadowski by³
moim konsultantem w dziedzinie folklorystyki. Przygotowywa³am referat
o ludowych w¹tkach w Balladach i romansach oraz w II czêci Dziadów
Mickiewicza na seminarium doktoranckim powiêconym folklorystyce.
Na miesi¹c przed wyg³oszeniem mojego referatu profesor przeczyta³
uwa¿nie brulion ca³ego tekstu, poprawiaj¹c go i uzupe³niaj¹c. Do tej
pory, podczas mojego tu³aczego ¿ywota wo¿ê wszêdzie ze sob¹ owe
zeszyty, w których na marginesach i stronach zwrotnych napisane s¹ jego
rêk¹ niezmiernie cenne wskazówki i rady. Za¿¹da³ na przyk³ad ode mnie
g³êbszej analizy pogl¹dów na folklor s³ynnego polskiego poety i teoretyka
sztuki Kazimierza Brodziñskiego. Profesor Azadowski, wietny znawca
folkloru narodów s³owiañskich, bardzo wysoko ceni³ propagowanie przez
Brodziñskiego rodzimej twórczoci ludowej jako niewyczerpanego ród³a
literatury narodowej i nazywa³ go polskim Herderem.
Uczêszcza³am wtedy na prowadzone przez mojego ulubionego pro-
fesora wyk³ady monograficzne o wybitnym rosyjskim przedrewolucyjnym
historyku i teoretyku literatury Aleksandrze Wiesie³owskim, przeznaczone
dla studentów i doktorantów. Ka¿dy odczyt by³ doskonale opracowanym
i wspaniale skomponowanym rozdzia³em fundamentalnej naukowej mo-
nografii. Azadowski wyszed³ daleko poza ramy dziejów folklorystyki
i podj¹³ problematykê teorii i historii sztuki oraz literatury rosyjskiej
w jej kontaktach z kultur¹ zachodnioeuropejsk¹. Wyk³ady monograficzne
by³y le widziane przez w³adze partyjne, poniewa¿ Wiesio³owskiego za-
liczano do wrogich marksizmowi komparatystów. Nagonka na profesora
nasili³a siê podczas rozpoczêtej na rozkaz Stalina kampanii przeciwko
¿ydowskim intelektualistom oskar¿onym o pogardê dla kultury rosyj-
skiej. Wówczas w partyjnej prasie i na oficjalnych zebraniach barba-
rzyñscy pseudonaukowcy i stalinowscy lokaje zarzucali Azadowskiemu,
który tyle lat powiêci³ owocnym badaniom twórczoci Puszkina, ¿e
profesor poni¿y³ wielkiego rosyjskiego poetê. Przeladowcom chodzi³o
o studium Puszkin i rosyjska folklorystyka, w którym Azadowski pisa³
m.in. o rozwiniêciu w Bajce o z³otym koguciku w¹tku z opowieci amery-
kañskiego pisarza Irvinga. Podniesiono ha³as, ¿e Azadowski-kosmopolita
k³ania siê Amerykanom i uwa¿a Puszkina za plagiatora.
108
DORA KACNELSON
Form¹ protestu przeciwko partyjnymi KGB-owskim nakazom by³o
zignorowanie przez profesora dwóch kolejnych zebrañ, specjalnie orga-
nizowanych w kwietniu 1949 r., aby ukaraæ wybitnych humanistów. Zda-
wa³ sobie sprawê, ¿e jego nieobecnoæ i odmówienie wyra¿enia skruchy
doprowadzi do usuniêcia go na zawsze z uniwersytetu. Istotnie, natych-
miast zosta³ wyrzucony, bez prawa pojawienia siê na uczelni. Na przekór
w³adzom stalinowskim nie zaniecha³ pracy naukowej i nadal kszta³ci³
m³odzie¿.
Gdy spotka³am profesora Azadowskiego w 1950 r. w publicznej
Bibliotece im. Sa³tykowa-Szczedryna w Leningradzie, bardzo serdecznie
mnie przywita³ i zaprosi³ do siebie. Usuniêcie z uniwersytetu i nagonka
prasowa nie za³ama³y go: taki sam ciep³y i ¿ywy blask oczu, ten sam
radosny i pe³en entuzjazmu sposób mówienia. Kiedy powiedzia³am mu,
¿e jestem oburzona jego usuniêciem z uniwersytetu, on spokojnie i dziel-
nie odpowiedzia³: Proszê siê nie martwiæ, to wszystko minie, najwa¿-
niejsze trzeba pracowaæ. Powiedzia³am, jak wysoko niesie on swoje
natchnienie prawdziwego uczonego ponad mêtnymi wodami ob³udy i bar-
barzyñstwa. Zaprosi³ mnie natychmiast do udzia³u w wydaniu kolejnego
tomu Dziedzictwa Literackiego, powiêconego rosyjskim dekabrystom.
W jego skromnym gabinecie w mieszkaniu przy ulicy Plechanowa, za
biurkiem zawalonym w³asnymi i cudzymi tekstami, które redagowa³, spê-
dzi³am wiele godzin. Pomaga³ mi pisaæ moje pierwsze publicznie wyda-
wane prace naukowe m.in. o polskim folklorycie, powstañcu listopa-
dowym Aleksandrze Rypiñskim i jego przyjani z wiêzionym rosyjskim
literatem Wilhelmem Küchelbeckerem. Profesor Mark Azadowski, nie
zwa¿aj¹c na przymusow¹ izolacjê od uniwersytetu, utrzymuj¹c siebie
i rodzinê z bardzo skromnej emerytury, do ostatniego tchu kontynuowa³
swoj¹ pracê naukow¹ i pedagogiczn¹. Zmar³ w r. 1954 po ciê¿kiej cho-
robie. Wydaniem spucizny naukowej profesora i uwiecznieniem jego
pamiêci zaj¹³ siê starannie syn Konstanty Azadowski, germanista, t³u-
macz i literat, który w czasach bre¿niewowskich by³ represjonowany za
swoj¹ wiernoæ pamiêci ojca i niezale¿n¹ postawê; spêdzi³ kilka lat w ³a-
grach. Staraniem Konstantego Azadowskiego ukaza³a siê ksiêga wspom-
nieñ uczniów Azadowskiego seniora, wród których znajduje siê rów-
nie¿ mój skromny szkic.
3
Wspomnê jeszcze profesora Grzegorza Gukowskiego, ¯yda chlubê
Wydzia³u Filologicznego Uniwersytetu Leningradzkiego, umys³ b³yskot-
3
Âàñïîìèíàíèÿ î Ì.Ê. Àçàäîâñêîì, Èðêóòñê 1996.
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
109
liwy, serce szlachetne, promieniuj¹ce mi³oci¹ do literatury, do m³odzie¿y
studenckiej, a tak¿e do szkó³, w których chcia³ zreformowaæ wyk³ady
literatury. Dzielny, prawdomówny, o ogromnym talencie literaturoznawcy
i pedagoga, ca³okszta³tem swych upodobañ, pogl¹dów i stylem ¿ycia
przeciwstawia³ siê re¿imowi sowieckiemu, jego ¿¹daniem pokory, ob-
³udy, donosicielstwa i ³otrostwa. Zosta³ aresztowany w r. 1949 i zamê-
czony w ³agrze w czasie wspania³ego rozkwitu swej dzia³alnoci nauko-
wej, pedagogicznej oraz wydawniczej.
Jako studentka filologii rosyjskiej pierwszego i drugiego roku by³am
s³uchaczk¹ odczytów profesora Gukowskiego z zakresu teorii literatury.
Pamiêtam, ¿e nigdy nie przynosi³ ze sob¹ ani teczek z odpisanymi wy-
k³adami, ani nawet lunych kartek improwizowa³ bowiem swobodnie
i oryginalnie. Czasem niespodziewanie zafascynowa³ go w utworze lite-
rackim jaki pojedynczy motyw, rozpoczyna³ go interpretowaæ w sposób
nowatorski, pog³êbiaæ, rozwijaæ, czasami trwa³o to do koñca odczytu.
Ale my, studenci, nie uznawalimy tej natchnionej interpretacji wybra-
nego poetyckiego szczegó³u za niepotrzebn¹ dygresjê. Przeciwnie, tê
wietn¹ analizê kilku wersów Puszkina, Lermontowa lub Majakowskiego
czy te¿ innych geniuszy odbieralimy jako ¿ywe wcielenie teoretycznych
rozwa¿añ, jako przejaw piêkna i si³y autentycznego literaturoznawstwa.
Pewnego razu profesor zaimprowizowa³ wspania³y komentarz do jednego
zdania puszkinowskiej powieci Dama pikowa, charakteryzuj¹c bogac-
two jego sk³adni, intonacji i rytmu. Bohater powieci Herman, potajem-
nie dostawszy siê do sypialni starej hrabiny, b³aga j¹, aby wyjawi³a mu
tajemnicê trzech szczêliwych kart: Je¿eli kiedykolwiek powiedzia³
serce Pani zazna³o mi³oci, je¿eli pamiêtasz jej uniesienia, je¿eli choæ raz
umiechnê³a siê, s³ysz¹c p³acz nowo narodzonego syna, je¿eli ludzkie
uczucie bi³o kiedykolwiek w twej piersi, to zaklinam pani¹ na uczucia
¿ony, kochanki, matki na wszystkie wiêtoci nie odmawiaj mej
probie, ods³oñ mi tê tajemnicê.
4
Profesor przekaza³ nam swój zachwyt
piêknem poetyckiej sk³adni, kompozycj¹ oraz rytmem tego fragmentu.
S³awa prelekcji Grzegorza Gukowskiego wysz³a poza ramy uniwer-
sytetu: przychodzili z miasta ludzie m³odzi i starzy, wykszta³ceni lub te¿
zwykli robotnicy pos³uchaæ tych wspania³ych odczytów. Nigdy, ani
przedtem, ani w póniejszych latach swego ¿ycia nie widzia³am studen-
ckiej sali tak licznie wype³nionej przez ludzi spoza uniwersytetu. Pew-
nego razu, w 1940 r., uczestniczy³am w odczycie profesora Gukowskiego
4
A. P u s z k i n, Dama pikowa, w: Opowieci, prze³.: S. P o l l a k, T. S t ê p n i e w -
s k i, S. S t r u m p h - W o j t k i e w i c z, Wroc³aw 1973, s. 113.
110
DORA KACNELSON
dla studentów czwartego roku. Temat twórczoæ W³odzimierza Maja-
kowskiego. Pamiêtam przepe³nion¹ du¿¹ aulê na pierwszym piêtrze; ³aw
i krzese³ nie starczy³o dla wszystkich i s³uchacze stali wzd³u¿ cian;
kilkadziesi¹t osób sta³o w korytarzu obok szeroko otwartych drzwi.
Uwa¿nie ogl¹da³am twarze przyby³ych ludzi. Prawie wszyscy byli bied-
nie ubrani. Pewien starszy pan, siwy, wynêdznia³y, o czerwonych cho-
rych oczach wyci¹ga³ szyjê, aby lepiej us³yszeæ s³owa profesora. Chêtnie
ust¹pi³abym mu swoje krzes³o, ale nie by³o ju¿ mo¿liwoci przecisn¹æ siê
przez ci¿bê do drzwi. Stara³am siê chocia¿ skrótami zapisywaæ ka¿de
s³owo prelegenta, rozumia³am bowiem, ¿e sta³am siê wiadkiem zjawiska
niepowszedniego i wyj¹tkowego. Profesor rozpocz¹³ wyk³ad s³owami:
Majakowski jest jednym z najtkliwszych poetów naszego wieku. Zda-
nie to by³o kontrowersyjne, poniewa¿ zwykle uwa¿ano Majakowskiego
za twardego bojownika o komunizm. Dopiero po wielu latach lektury
i rozwa¿añ zrozumia³am, ile prawdy zawiera³y te s³owa Gukowskiego.
Po r. 1945 profesor Gukowski przez jaki czas kierowa³ Zak³adem
Literatury Rosyjskiej. Podczas sprawowania tej funkcji zachowywa³ siê
jak prawdziwy humanista, nie uznawa³ kompromisów i ob³udy. Podzi-
wia³am, ¿e w okresie okrutnego totalitaryzmu i niszczenia kultury przez
re¿im stalinowski zdo³a³ zachowaæ niezale¿noæ i sta³¹ troskê o przy-
sz³oæ nauki. Pamiêtam jak w r. 1948 na rozkaz KGB komitet partyjny
Wydzia³u Filologicznego przyj¹³ bezprawnie na sta¿ doktorancki bez eg-
zaminów wstêpnych kilka osób, o których wczeniej wspomnia³am. Byli
to denuncjanci, specjalnie przys³ani do pisania donosów i wyg³aszania
przemówieñ oskar¿aj¹cych profesorów, szczególnie ¯ydów, o antysowie-
tyzm i kosmopolityzm. Z tych najmitów KGB pamiêtam Anatola Jo³kina
i Niko³aja Lebiedziewa. Profesor Gukowski napisa³ wówczas rozkaz do-
tycz¹cy tych osób, który uwa¿nie przeczyta³am, zosta³ bowiem wywie-
szony na cianie w gabinecie literatury rosyjskiej: Usun¹æ z aspirantury
za brak zdolnoci do nauki z wymienieniem nazwisk. Rozkazu kierow-
nika zak³adu nie wykonano natomiast wkrótce sam zosta³ on na zawsze
wyrzucony z uczelni, paradoksalnie za wielkie zdolnoci naukowe.
Na wspomnianych ju¿ zebraniach, kiedy s³ysza³ niesprawiedliwe
i krzywdz¹ce opinie pod swoim adresem, z powodu swego emocjonalnego
usposobienia i wysokiej wra¿liwoci, z miejsca protestowa³ i z oburze-
niem odrzuca³ te oskar¿enia. W artykule Konstantego Azadowskiego
i Borysa Jegorowa jest podany interesuj¹cy szczegó³: Nawet takie,
zdawa³oby siê chlubne dzia³ania profesora, jak jego udzia³ w praktyce
pedagogicznej jego studentów oraz prelekcje dla nauczycieli, by³y na
tych¿e zebraniach krytykowane. Profesor Gukowski przerwa³ Gieorgijowi
¯YDOWSCY PROFESOROWIE W CZASIE PRZELADOWAÑ STALINOWSKICH
111
Bernikowowi: Uwa¿am za swój obowi¹zek pomagaæ szkole. Niestety
w naszej katedrze jestem jedynym, który ma zwi¹zek z nauczycielami
Przerwano mu i nie pozwolono dalej mówiæ. Odpowied oszczerców na
te s³owa profesora by³a nastêpuj¹ca: Ale co mo¿e przekazaæ nauczy-
cielom cz³owiek ideologicznie obcy w³adzy sowieckiej?
Wkrótce po tym wydarzeniu samochód KGB-owski, zwany w Rosji
powszechnie czarnym krukiem, zabra³ Grzegorza Gukowskiego wprost
z sanatorium na £otwie, gdzie odpoczywa³. Po niespe³na trzech latach
¿ona Zoja Gukowska otrzyma³a list z oficjalnym zawiadomieniem, ¿e
aresztant zmar³ na atak serca, choæ pe³en energii twórczej naukowiec,
jeden z najm³odszych profesorów na filologii, przed aresztowaniem nigdy
nie skar¿y³ siê na serce. O wszystkich tych wydarzeniach opowiedzia³a
mi wspomniana wy¿ej Sofia Berkowa. Rodziny Gukowskich i Berko-
wych mieszka³y w jednym niedu¿ym, drewnianym domu przy trzynastej
linii na tak zwanej Wasylewskiej wyspie i przyjani³y siê ze sob¹. Pani
Berkowa, kobieta o szlachetnym sercu, wspó³czuj¹c aresztowanemu
profesorowi, usi³owa³a namówiæ Zojê Gukowsk¹, aby podjê³a starania
o uwolnienie mê¿a. Podpowiada³a jej sposoby ratowania ma³¿onka, dziêki
którym sama w 1939 r. wyzwoli³a profesora Berkowa z leningradzkiego
wiêzienia Kresty. Jednak¿e Gukowska odpowiedzia³a kategorycznie,
¿e zajmowaæ siê tym nie bêdzie.
Nieustannie przechowuj¹c pamiêæ o profesorze Gukowskim, opowia-
da³am o nim swoim studentom, poleca³am im lekturê jego wspania³ych
ksi¹¿ek, m.in.: Puszkin a romantyzm rosyjski, Puszkin a problemy stylu
realistycznego, Realizm Gogola, Dzieje literatury rosyjskiej XVIII wieku.
Podczas praktyki pedagogicznej ze studentami w szko³ach wykorzysta-
³am wydan¹ pomiertnie nowatorsk¹ ksi¹¿kê Gukowskiego Nauczanie
literatury w szkole. Ksi¹¿ka ta jest wynikiem wieloletniej, owocnej pracy
autora nad udoskonaleniem szkolnych wyk³adów o literaturze rosyjskiej.
Zamêczony wybitny naukowiec mia³ wiele zainteresowañ dba³ o roz-
wój kultury w szkolnictwie, utrzymywa³ kontakty z nauczycielami, z en-
tuzjazmem anga¿uj¹c siê w s³u¿bê spo³eczeñstwu.
Wyk³ady Grzegorza Gukowskiego pozosta³y w mej pamiêci jako
wzór emocjonalnej i twórczej interpretacji utworów literackich, wolnej
od schematyzmu, przenikaj¹cej do g³êbi koncepcje, wizje i artyzm pi-
sarzy. Chcia³abym, aby moje krótkie szkice wspomnieniowe przyczyni³y
siê do upamiêtnienia wysoce utalentowanego literaturoznawcy; aby pa-
miêtano, ¿e pad³ ofiar¹ stalinowskiego antysemityzmu tego bezlitos-
nego przeladowania ¿ydowskich intelektualistów, pogardliwie okrela-
nych przez krwawego dyktatora mianem bezrodnych kosmopolitów.
112
DORA KACNELSON
Teraz u schy³ku ¿ycia coraz g³êbiej rozumiem bohatersk¹ postawê
naukowców, o których tutaj wspomnia³am. W czasach okrutnego terroru,
donosicielstwa, dominuj¹cego upadku moralnego i przygnêbienia codziennie
stawiali oni czo³o stalinowskiemu re¿imowi, na przekór jemu s³u¿¹c wy-
sokim idea³om humanistycznej uniwersalnej kultury. Do nich mo¿na
odnieæ s³owa poety W³odzimierza Piasta bezlitonie represjonowanego
przez Stalina: przejæ w ciemnociach wietlist¹ drog¹ (ïðîéòè ïî
ñóìåðêàì ñèÿþùåé ëîðîãîé).
5
5
Wiersz W. P i a s t a ß òàê òåáÿ ëþáèë, ÷òî äàæå àíãåë ñòðîãèé