"HERMETYCZNY ZAKON ZŁOTEGO BRZASKU"
Latem 1887 roku pewien angielski adept sztuki wolnomularskiej odnalazł stary manuskrypt
zawieraj
ą
cy dziwne słowa zapisane niezrozumiałym szyfrem. Dokument ten przekazał swemu "bratu" z
Wielkiej Zjednoczonej Lo
ż
y Angielskiej, dr Williamowi Wynnowi Westcottowi Tak rozpocz
ę
ła si
ę
okultystyczna przygoda, która dała pocz
ą
tek wielkiemu odrodzeniu magicznemu ko
ń
ca XIX wieku.
Schyłek XIX wieku sprzyjał rozwojowi praktyk okultystycznych. Nowe odkrycia naukowe
kwestionowały dotychczasowy spójny obraz
ś
wiata. W szczeliny rozbitego kosmosu wdzierał si
ę
chaos i
coraz wyra
ź
niej przypominał o swojej obecno
ś
ci. Luki w rozbitym
ś
wiecie cało
ś
ci starała si
ę
wypełni
ć
w
XVIII wieku ideologia racjonalistyczna, lecz jej spoiwo skruszało w niecałe sto lat pó
ź
niej pod naporem
kolejnych pyta
ń
i w
ą
tpliwo
ś
ci. Nie były to wszak
ż
e w
ą
tpliwo
ś
ci podszyte zw
ą
tpieniem w sens istniej
ą
cego
ś
wiata, lecz raczej wynikaj
ą
ce z
żą
dzy otrzymania bardziej pełnych odpowiedzi na podstawowe pytania
egzystencjalne. Kiedy złudzenia racjonalizmu okazały si
ę
niedostateczne w obja
ś
nianiu zagadek
ż
ycia,
wielu twórczych ludzi ogarn
ą
ł niepokój, ka
żą
cy im szuka
ć
rozwi
ą
za
ń
tych zagadek w samej tajemnicy
ludzkiego umysłu.
Ten radykalny zwrot ku "do
ś
wiadczeniu wewn
ę
trznemu" pod koniec XIX wieku zaowocował
narodzinami "czarnej powie
ś
ci" i psychologii. A z ich maria
ż
u, wzbogaconego o kontakt z innymi kulturami i
systemami religijnymi, wyłoniło si
ę
wielkie zainteresowanie "wiedz
ą
tajemn
ą
", któr
ą
przyszli adepci woleli
nazywa
ć
"okultyzmem". Okultyzm stał si
ę
systemem magicznych i mistycznych praktyk rytualnych,
maj
ą
cych na celu doskonalenie si
ę
jednostek. Jego adepci, grupuj
ą
cy si
ę
zwykle ze
ś
rednio zamo
ż
nych
mieszka
ń
ców wielkich miast, lubili si
ę
odwoływa
ć
do wielowiekowych zwi
ą
zków z pradawnymi i
zapomnianymi arkanami wiedzy o naturze ludzkiej. I cho
ć
magia jak i mistyka znakomicie funkcjonowała
obok i w ramach oficjalnych nurtów religijnych, to jednak dopiero w epoce Renesansu uzyskała
samo
ś
wiadomo
ść
i wyodr
ę
bniła si
ę
jako oddzielny nurt my
ś
lowy. Potrzeba było jednak kolejnych dwustu lat,
ż
eby my
ś
l przyoblekła si
ę
w kształty, a "okultyzm" przyj
ą
ł instytucjonalne formy.
Niezale
ż
nie od rozmaitych poda
ń
o tajemnych bractwach Ró
ż
okrzy
ż
owców i własnych "historii"
ró
ż
nych grup okultystycznych, mo
ż
na spokojnie powiedzie
ć
,
ż
e pierwszym jawnie istniej
ą
cym
ugrupowaniem okultystycznym, które posiadało du
ż
y wpływ na klimat epoki było Towarzystwo Teozoficzne,
zało
ż
one w 1875 roku przez Helen
ę
Bławatsk
ą
. To wła
ś
nie dzi
ę
ki nieustannemu wysiłkowi tej
charyzmatycznej kobiety na grunt zachodni przeniesiono liczne elementy filozofii Wschodu, a Towarzystwo
Teozoficzne skupiło si
ę
na studiach porównawczych mi
ę
dzy ró
ż
nymi systemami religijnymi Indii i obszaru
ś
ródziemnomorskiego. Jednak
ż
e, w sferze praktyczno-rytualnej Towarzystwo Teozoficzne nie wnosiło nic
nowego, a jego spotkania miały przebieg dysput filozoficznych b
ą
d
ź
seansów spirytystycznych, czym nie
ró
ż
niły si
ę
prawie wcale od praktyk uprawianych wcze
ś
niej na dworach i salonach.
Tajemnice zaszyfrowanego r
ę
kopisu
Pod tym wzgl
ę
dem organizacj
ą
, która jako pierwsza zbudowała solidny system okultystyczny, był
Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku. Zakon powstał w 1888 roku z inicjatywy trzech byłych teozofów i
"ró
ż
okrzy
ż
owców": dr Williama Wynna Westcotta, dr Williama Woodmana oraz Samuela Liddella
MacGregora Mathersa. A przyczyn
ą
sprawcz
ą
, która doprowadziła do jego powstania, był tajemniczy
zaszyfrowany manuskrypt, który rok wcze
ś
niej Westcott nabył od starego masona, wielebnego A.F.A.
Woodforda. Po rozszyfrowaniu zawiłego pseudo-alfabetu Westcott odkrył,
ż
e r
ę
kopis ten zawiera pi
ęć
rytuałów maso
ń
skich niewiadomego pochodzenia. Zach
ę
cony tym odkryciem, zwrócił si
ę
do Mathersa z
propozycj
ą
,
ż
eby ten napisał inne rytuały w oparciu o znaleziony r
ę
kopis, daj
ą
c tym samym podstawy do
zało
ż
enia nowego zakonu okultystycznego.
W epoce "czarnej powie
ś
ci" i konspiracji obowi
ą
zywała aura tajemniczo
ś
ci. Maj
ą
c tego
ś
wiadomo
ść
,
Westcott doniósł,
ż
e r
ę
kopis zawierał równie
ż
karteczk
ę
z adresem pani Anny Sprengel z Norymbergi,
spadkobierczyni nauk ró
ż
okrzy
ż
owców i przywódczyni tajemniczego zakonu Die Goldene Demmerung,
wraz z notk
ą
przypisuj
ą
c
ą
zaszyfrowane rytuały tej wła
ś
nie tradycji zakonnej. W wyniku korespondencji z
rzekom
ą
pani
ą
Sprengel, Westcott miał otrzyma
ć
upowa
ż
nienie do prowadzenia zakonu o tej samej nazwie,
która po przetłumaczeniu na j
ę
zyk angielski brzmiała "Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku".
Współcze
ś
ni badacze mocno w
ą
tpi
ą
w historyczno
ść
owego zaszyfrowanego r
ę
kopisu. Powołuj
ą
si
ę
oni zazwyczaj na argumentacj
ę
Ellica Howe'a, który w swej "demaskatorskiej" ksi
ąż
ce pt.: Magicians of
the Golden Dawn (Magowie Złotego Brzasku) twierdzi,
ż
e William Wynn Westcott sfałszował oryginalne
dokumenty Złotego Brzasku i sam wymy
ś
lił historyjk
ę
o istnieniu pani Sprengel. Według Howe'a nie było
ż
adnego zwi
ą
zku mi
ę
dzy zakonem Złotego Brzasku a pradawn
ą
tradycj
ą
Ró
ż
okrzy
ż
owców. I cho
ć
w
ś
wietle współczesnej wiedzy na temat Ró
ż
okrzy
ż
owców w
ą
tpliwe wydaje si
ę
nawet ich istnienie, to jednak
ksi
ąż
ka Howe'a wywołała prawdziw
ą
burz
ę
w
ś
wiecie teoretyków i praktyków okultyzmu. Oto co dowodził
Howe:
Wiadomo,
ż
e Westcott bardzo dobrze znał literatur
ę
ezoteryczn
ą
i od wielu lat zajmował si
ę
studiowaniem wiedzy tajemnej, mi
ę
dzy innymi w bractwie "ró
ż
okrzy
ż
owym" Societas Rosicruciana in Anglia.
W drugiej połowie XIX wieku stowarzyszenia tajemne wyrastały jak grzyby po deszczu, nic wi
ę
c dziwnego,
ż
e Westcott marzył o stworzeniu własnego poletka, na którym mógłby popu
ś
ci
ć
wodze swojej fantazji.
Realia tamtej epoki nie pozwalały mu jednak na stworzenie nowego zakonu bez odpowiedniej podbudowy
mitycznej. Musiał wykaza
ć
,
ż
e jego zakon wywodzi si
ę
ze staro
ż
ytnej linii przekazu, która drog
ą
rozmaitych
stowarzysze
ń
inicjacyjnych przetrwała po współczesne mu czasy. Wykorzystał w tym celu
najpopularniejszy mit drugiej połowy XIX wieku - wiar
ę
w istnienie Tajemnych Przywódców
Ś
wiata, którzy z
ukrycia kieruj
ą
losami ludzko
ś
ci.
Mitem tym posługiwała si
ę
mi
ę
dzy innymi Helena Pietrowna Bławatska, która utrzymywała
ż
e
znajduje si
ę
w kontakcie z podobnymi do bogów mistrzami, zamieszkuj
ą
cymi
ś
nie
ż
ne połacie Tybetu. Jej
Towarzystwo Teozoficzne, najpot
ęż
niejsza chyba organizacja okultystyczna w latach osiemdziesi
ą
tych XIX
wieku, miało działa
ć
z por
ę
czenia tych wła
ś
nie mistrzów a przez to oddziaływa
ć
na losy
ś
wiata. Bardzo
mo
ż
liwe,
ż
e Westcott stworzył zakon Złotego Brzasku na zasadzie konkurencji wobec Towarzystwa
Teozoficznego, a wykorzystał do tego pomysły pani Bławatskiej. Znacz
ą
ca jest tutaj zbie
ż
no
ść
dat. Helena
Bławatska osiedliła si
ę
w Londynie na stałe w maju 1887 roku, na trzy miesi
ą
ce przed tym, kiedy Westcott
ogłosił,
ż
e ma w r
ę
kach dziwny manuskrypt.
Przekazany Westcottowi r
ę
kopis zawierał dziwaczne pismo obrazkowe zapisane na starym
papierze opatrzonym znakami wodnymi z 1809 roku. Doł
ą
czona była do niego kartka z napisem: "Sapiens
dom[inabitur] ast[ris] jest przywódc
ą
członków die Goldene Dammerung. Jest ona sławn
ą
soror. Nazywa si
ę
Fraulein Sprengel. Listy do niej kierowa
ć
na adres: Herr J. Engel, Hotel Marquardt, Stuttgart. Jest ona 7*=4*,
czyli Adeptem Wy
ż
szym". Rzecz jasna, Westcott twierdził
ż
e udało mu si
ę
nawi
ą
za
ć
kontakt z pani
ą
Sprengel, która przekazywała mu informacje od Tajemnych Przywódców
Ś
wiata. Do dzi
ś
zachowało si
ę
sze
ść
listów od sekretarza pani Sprengel, brata In Utroque Fidelis, których lektura nasuwa wszak
ż
e
powa
ż
ne w
ą
tpliwo
ś
ci co do ich autentyczno
ś
ci. Listy te s
ą
krótkie i zawieraj
ą
wskazówki organizacyjne
dotycz
ą
ce tworzenia filii zakonu w Anglii. Mogłoby to
ś
wiadczy
ć
na korzy
ść
roszcze
ń
Westcotta, gdyby nie
fakt
ż
e wskazówki te s
ą
napisane fataln
ą
niemiecczyzn
ą
. Czy
ż
by
ś
my wi
ę
c mieli tu do czynienia z
fałszerstwem?
Odpowied
ź
jak zawsze w takich przypadkach nie jest jednoznaczna. W ka
ż
dym b
ą
d
ź
razie bardzo
w
ą
tpliwe jest, by znalazc
ą
owego manuskryptu był dr Woodford. Ju
ż
bardziej prawdopodobna jest taka
wersja,
ż
e to Westcott go w bibliotece swego rodzimego bractwa, Societas Rosicruciana in Anglia. Na
korzy
ść
tej hipotezy
ś
wiadczy fakt,
ż
e zaszyfrowany r
ę
kopis przedstawiał rytuały inicjacyjne bardzo zbli
ż
one
do tych, jakie odprawiano w tym zakonie. Warto te
ż
o tym pami
ę
ta
ć
,
ż
e Westcott, Mathers i Woodman byli
prominentnymi postaciami w tej organizacji, której celem było "wzajemne pomaganie sobie w
rozwi
ą
zywaniu wielkich problemów
ż
ycia oraz odkrywaniu tajemnic natury". Woodman stan
ą
ł nawet na jej
czele po
ś
mierci Roberta Wentwortha Little'a, która nast
ą
piła w 1878 roku.
Jakby nie do
ść
było w
ą
tpliwo
ś
ci ostatnie lata przyniosły nowe fakty, które z kolei
ś
wiadcz
ą
na
korzy
ść
owych mitycznych
ź
ródeł Złotego Brzasku. W du
ż
ej mierze stało si
ę
to za spraw
ą
polskiego
badacza okultyzmu, Rafała Prinke. Otó
ż
, okazuje si
ę
ż
e na pocz
ą
tku XIX wieku istniała pewna
ż
ydowska
lo
ż
a maso
ń
ska we Frankfurcie, której nazwa "Chabrath Zereh Boqer Aour" oznaczała nie mniej ni wi
ę
cej
"Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku". Niemal
ż
e identyczny napis widniał na owym tajemniczym
manuskrypcie. Lo
ż
a ta nale
ż
ała do masonerii Wielkiego Wschodu Francji, lecz jej członkowie zajmowali si
ę
równie
ż
studiowaniem kabały. W 1817 roku otworzono w Londynie fili
ę
tej lo
ż
y pod auspicjami ksi
ę
cia
Sussex, który był jednocze
ś
nie Mistrzem Wielkiej Lo
ż
y Angielskiej. Istnieje wi
ę
c prawdopodobie
ń
stwo,
ż
e
Westcott, Mathers i Woodman przynajmniej pod wzgl
ę
dem formalnym byli kontynuatorami tej linii przekazu.
Niezale
ż
nie od prawdy historycznej, w ten sposób skonstruowany mit zało
ż
ycielski pozwalał na
rozwini
ę
cie regularnej działalno
ś
ci okultystycznej. Aura tajemniczo
ś
ci i charyzmat przywódców
ś
ci
ą
gały do
Złotego Brzasku licznych neofitów spragnionych "zakazanej wiedzy". Nie byli to wszak
ż
e byle jacy gorliwcy,
skoro znale
ź
li si
ę
po
ś
ród nich tak wybitni przedstawiciele swej epoki jak Arthur Machen (mistrz horroru i
nauczyciel Lovecrafta), Bram Stoker (twórca "Drakuli"), Oscar Wilde (znany pisarz-skandalista), Allan
Bennett (jogin i kabalista, zało
ż
yciel pierwszej organizacji buddyjskiej na Zachodzie), czy William Butler
Yeats (jeden z najwybitniejszych angielskich poetów).
Kabalistyczne Drzewo
ś
ycia
Tajemnica sukcesu Złotego Brzasku polegała przede wszystkim na rewolucyjnym pomy
ś
le
utworzenia hierarchii stopni inicjacyjnych w oparciu o system sefirotów kabalistycznego Drzewa
ś
ycia.
Dotychczas wszelkie grupki okultystyczne, spirytystyczne i teozoficzne organizowały si
ę
w koła
konspiracyjne lub struktury wtajemnicze
ń
maso
ń
skich. Złoty Brzask zrywał z t
ą
tradycj
ą
. Porzucał
staro
ś
wiecki i nieklarowny system inicjacyjny masonerii, a jednocze
ś
nie nie rezygnował z samej hierarchii
inicjacyjnej. Pomysł przyswojenia dla potrzeb tej hierarchii sefirotów kabalistycznego Drzewa
ś
ycia nie tylko
czynił system inicjacyjny bardziej przejrzystym, ale i pozwalał nada
ć
kolejnym stopniom inicjacyjnym cechy
poszczególnych sefirotów. Paradoksalnie, pomysł ten stanowił uboczny efekt stara
ń
Westcotta, by nada
ć
zakonowi znamiona organizacji mocno osadzonej w tradycji ezoterycznej. Jak to cz
ę
sto bywa,
nieu
ś
wiadomiona do ko
ń
ca idea przerosła swego twórc
ę
.
Powiada si
ę
,
ż
e Kabalistyczne Drzewo
ś
ycia jest map
ą
wszech
ś
wiata i człowieka (zgodnie z
zasad
ą
hermetyczn
ą
mówi
ą
c
ą
,
ż
e makrokosmos odzwierciedla si
ę
w mikrokosmosie). Tworzy je dziesi
ęć
sefirotów, które rozmieszczone s
ą
hierarchicznie na trzech filarach, nazywanych filarami: sprawiedliwo
ś
ci,
równowagi i łaski. Nie bez przesady mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e celem adeptów magiji jest wspinaczka po tym
drzewie, albowiem ka
ż
dy kolejno zdobyty na nim szczebel powi
ę
ksza ich wiedz
ę
o sobie i o
ś
wiecie, a tym
samym przybli
ż
a ich ku bosko
ś
ci.
Najni
ż
ej drzewa znajduje si
ę
sefira Malkuth, czyli "królestwo". Przedstawia ona
ś
wiat fizyczny,
podstaw
ę
wszelkiego materialnego istnienia, którego odpowiednikiem w człowieku jest ciało fizyczne i mózg.
Sefira ta wi
ąż
e si
ę
z
ż
ywiołem ziemi, co jest powa
ż
n
ą
wskazówk
ą
dla ka
ż
dego adepta, by w
ę
drówk
ę
w
krainy mistyki i magiji zaczynał od mocnego st
ą
pania po ziemi. Tu
ż
nad ni
ą
znajduje si
ę
sefira Jesod, czyli
"podstawa", odpowiadaj
ą
ca
ż
ywiołowi powietrza i planecie ksi
ęż
yc. Jest to sfera, któr
ą
w tradycyjnym
okultyzmie nazywa si
ę
planem astralnym. Miejsce wizji astralnych i zbiorowej nie
ś
wiadomo
ś
ci. Anima
Mundi - Dusza
Ś
wiata. Jesod jest kanałem doprowadzaj
ą
cym bosk
ą
energi
ę
na ziemi
ę
, dlatego uto
ż
samia
si
ę
t
ę
sefir
ę
z genitaliami. Trzeci
ą
sefir
ą
we wspinaczce po Drzewie
ś
ycia a zarazem najni
ż
sz
ą
na filarze
sprawiedliwo
ś
ci jest Hod, czyli "majestat". Hod reprezentuje intelekt i racjonalne my
ś
lenie. Symbolizuje
przezwyci
ęż
enie zwierz
ę
cych instynktów. Jest sił
ą
równowa
żą
c
ą
i uciele
ś
niaj
ą
c
ą
porz
ą
dek, a jednocze
ś
nie
miejscem siły magicznej, któr
ą
hindusi nazywaj
ą
pran
ą
. ów maria
ż
intelektu i siły magicznej nie jest wcale
czym
ś
dziwnym. Sefira Hod odpowiada
ż
ywiołowi wody i planecie Merkury, co jest o tyle ciekawe,
ż
e egipski
odpowiednik Merkurego, Thoth jest bogiem intelektu i magiji. Po przeciwstawnej stronie Drzewa
ś
ycia, na
filarze łaski, znajduje si
ę
sefira Necach, czyli "zwyci
ę
stwo". Jest to sfera miło
ś
ci i duchowej pasji,
bezpo
ś
rednich reakcji i instynktów zwierz
ę
cych. Sefer Jecira nazywa j
ą
"ukryt
ą
inteligencj
ą
", albowiem jest
to miejsce, które zwykli
ś
my nazywa
ć
nie
ś
wiadomo
ś
ci
ą
. Sefirze tej jest przyporz
ą
dkowana planeta Wenus
oraz
ż
ywioł ognia.
Nad tymi czterema sefirami odpowiadaj
ą
cymi czterem
ż
ywiołom i ró
ż
nym cechom przeci
ę
tnego
człowieka góruje sefira Tiferet (czyli "pi
ę
kno"). Jest to sfera ducha, wy
ż
szej ja
ź
ni, stadium po
ś
rednie mi
ę
dzy
człowiekiem a Bosko
ś
ci
ą
. Miejsce, w którym składa si
ę
w ofierze star
ą
osobowo
ść
, aby uzyska
ć
wgl
ą
d i
zrozumienie. Tiferet oddziela od ni
ż
szych sefirotów zasłona - paroket - symbol pierwszej iluminacji na
drodze do bosko
ś
ci. St
ą
d te
ż
Tiferet uto
ż
samiane jest
ż
e Sło
ń
cem, bowiem o
ś
wietla mroki niewiedzy. Po
przej
ś
ciu tej "zasłony" dziej
ą
si
ę
ju
ż
same dziwne rzeczy. Oto nast
ę
pna sefira, poło
ż
ona na filarze
surowo
ś
ci Gebura, czyli "moc" jest symbolem twórczej mocy a zarazem siły zniszczenia. Reprezentuje
surowo
ść
i sprawiedliwo
ść
, oczyszczaj
ą
c
ą
moc i działanie destrukcyjne. Odpowiada jej planeta Mars. W
tradycyjnej kabale powiada si
ę
,
ż
e cz
ęść
niepohamowanej energii tej sefiry przelała si
ę
, w wyniku czego
uformowała si
ę
hierarchia złych sefirotów uło
ż
onych w odr
ę
bne drzewo. Co ciekawe, Gebura jest równie
ż
kwintesencj
ą
ż
e
ń
sko
ś
ci, któr
ą
w alchemii uto
ż
samia si
ę
z moc
ą
. Równowa
ż
y j
ą
po drugiej stronie Drzewa
ś
ycia, sefira Chesed, czyli "łaska", b
ę
d
ą
ca z kolei kwintesencj
ą
m
ę
sko
ś
ci. Jest to siła, która nadaje kształt
rzeczom i wprowadza porz
ą
dek. Odpowiada jej planeta Jowisz, posiadaj
ą
ca podobne znaczenie
symboliczne.
Mi
ę
dzy tymi siedmioma sefirotami a trójk
ą
najwy
ż
szych gał
ę
zi drzewa
ż
ycia znajduje si
ę
przepastna otchła
ń
, kraina paradoksów, w której wszystko jest zarazem prawd
ą
i fałszem. Kabali
ś
ci
nazywaj
ą
j
ą
"nieistniej
ą
c
ą
" sefir
ą
Daath, czyli sefir
ą
fałszywej wiedzy, albowiem mieszka w niej demon
rozumu - Choronzon - który zastawia na maga pułapk
ę
utkan
ą
z my
ś
li. Otchła
ń
to równie
ż
wrota do innego
ś
wiata. Mo
ż
na nimi przej
ść
na drug
ą
stron
ę
Drzewa
ś
ycia, do sfery cienia, gdzie znajduj
ą
si
ę
22 qlifotyczne
tunele i ich demoniczni stra
ż
nicy. T
ą
drog
ą
wkracza do
ż
ycia
ś
mier
ć
. Otchła
ń
jest przej
ś
ciem od
ś
wiata
manifestacji do
ś
wiata ideałów. Powiada si
ę
,
ż
e kto j
ą
przekroczy, ten znajdzie si
ę
poza dobrem i złem,
uwolniony z pułapek dualistycznego my
ś
lenia.
Nad otchłani
ą
znajduje si
ę
trójca najwy
ż
szych sefirotów. S
ą
to prazasady istnienia. Pierwsze dwie z
nich, Bina i Chokma (czyli "zrozumienie" i "m
ą
dro
ść
"), rozmieszczone na filarach łaski i sprawiedliwo
ś
ci,
posiadaj
ą
cechy podobne do dwóch sefirotów znajduj
ą
cych si
ę
tu
ż
poni
ż
ej otchłani, do Gebury i Chesed. S
ą
ich pierwowzorami w
ś
wiecie ideałów. Bina to Wielka Matka, miejsce reintegracji osobowo
ś
ci, która ulega
dezintegracji w trakcie przekraczania Otchłani. Bina jest równie
ż
maj
ą
, moc
ą
iluzji. Odpowiada jej planeta
Saturn. Chokmah to Wielki Ojciec, siła pobudzaj
ą
ca istnienie, duch i hinduistyczna purusza, podstawow
ą
rzeczywisto
ś
ci
ą
le
żą
c
ą
u podło
ż
a wszelkiego istnienia. Odpowiada jej planeta Uran. Nad nimi góruje Keter
(czyli "korrona"), o którym mo
ż
na powiedzie
ć
tylko tyle,
ż
e jest punktem z którego rozwija si
ę
całe Drzewo
ś
ycia. Keter to
ź
ródło wszelkich rzeczy, jedno
ść
, która godzi wszelk
ą
ró
ż
norodno
ść
, pocz
ą
tek i koniec
wszystkiego. Ponad nim jest ju
ż
tylko nico
ść
.
Mag wspina si
ę
po Drzewie
ś
ycia korzystaj
ą
c ze
ś
cie
ż
ek ł
ą
cz
ą
cych poszczególne sefiroty. Ka
ż
da z
tych
ś
cie
ż
ek stanowi kolejne wyzwanie, któremu mo
ż
na sprosta
ć
tylko wtedy, gdy opanuje si
ę
własno
ś
ci
rozpoczynaj
ą
cych je sefirotów. Dlatego wspinaczka na Drzewie
ś
ycia wymaga samodoskonalenia si
ę
i
poszerzania pola własnego umysłu, który by koniec ko
ń
ców obj
ąć
cało
ść
zjawisk
ś
wiata musi nieustannie
przekracza
ć
swoje ograniczenia.
System inicjacyjny Złotego Brzasku
Kabalistyczne Drzewo
ś
ycia znane było okultystom od do
ść
dawna. A jednak to dopiero
"MacGregor" Mathers, prawdziwy twórca struktury inicjacyjnej zakonu Złotego Brzasku, dostrzegł palet
ę
mo
ż
liwo
ś
ci jak
ą
przedstawia ten wła
ś
nie schemat wtajemnicze
ń
. Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku
składał si
ę
z dziesi
ę
ciu stopni inicjacyjnych, odpowiadaj
ą
cym dziesi
ę
ciu sefirotom, które poprzedzał stopie
ń
Neofity. Twórcy zakonu nie zapomnieli wszak
ż
e o dobrze sprawdzonej strukturze kr
ę
gów wtajemnicze
ń
i
podzielili Zakon na trzy kr
ę
gi:
Kr
ą
g Zewn
ę
trzny, do którego nale
ż
ały stopnie:
0*=0*Neofita
1*=10*Zelator (sefira Malkut)
2*=9*Theoricus (sefira Jesod)
3*=8*Practicus(sefira Hod)
4*=7*Philosophus(sefira Necach)
Kr
ą
g Wewn
ę
trzny, do którego nale
ż
ały stopnie:
5*=6*Adeptus Minor(sefira Tiferet)
6*=5*Adeptus Major(sefira Gebura)
7*=4*Adeptus Exemptus(sefira Chesed)
oraz Kr
ą
g Tajemny, składaj
ą
cy si
ę
ze stopni:
8*=3*Magister Templi(sefira Bina)
9*=2*Magus(sefira Chokma)
10*=1*Ipsissimus(sefira Keter)
Głównym celem jaki stawiał zakon Złotego Brzasku przed swymi członkami było "d
ąż
enie do
ś
wiatła", które roz
ś
wietla mroki niewiedzy. Mo
ż
e wła
ś
nie dlatego na pocz
ą
tku opracowane były tylko rytuały
inicjacyjne i praktyki dla stopni kr
ę
gu zewn
ę
trznego, poprzedzaj
ą
cego sefir
ę
Tiferet i odpowiadaj
ą
cy jej
stopie
ń
Adeptus Minor.
Ś
wiatło Tiferet - Sło
ń
ca miało przyci
ą
ga
ć
ku sobie nowicjuszy magicznych. Ponadto
symbolika
ś
wietlistego Tiferet kojarzona była z osob
ą
Chrystusa, co nadawało w ostatnich dekadach XIX
wieku zakonowi Złotego Brzasku prawdziwie chrze
ś
cija
ń
skiego oblicza.
W trakcie inicjacji Neofita otrzymywał cz
ą
stk
ę
ś
wiatła, które miało go prowadzi
ć
na drodze magii.
Jego zadaniem było zapoznanie si
ę
z symbolik
ą
ż
ywiołów i znaków zodiaku. Uczył si
ę
podstaw j
ę
zyka
hebrajskiego i wykonywał praktyki oczyszczaj
ą
ce, takie jak Mniejszy Rytuał Pentagramu, w celu pozbycia
si
ę
kompleksów i obsesyjnych my
ś
li. Zelator uczył si
ę
podstaw alchemii i tarota oraz zale
ż
no
ś
ci mi
ę
dzy
sefirotami, planetami, duchami i aniołami. Theoricusowi zalecano dalsze studia nad kabał
ą
, ze
szczególnym uwzgl
ę
dnieniem trójpodziału duszy oraz zale
ż
no
ś
ci mi
ę
dzy kolorami mniejszych arkanów
tarota a literami tetragrammatonu i czterema
ś
wiatami kabały. Practicus uczył si
ę
symboliki figur
magicznych. Musiał te
ż
zgł
ę
bia
ć
podstawy wró
ż
b geomantycznych oraz bardziej szczegółowe atrybucje
kart tarota. Wreszcie, Philosophus uczył si
ę
boskich imion oraz przygotowywał si
ę
do przej
ś
cia do zakonu
wewn
ę
trznego. Był wtedy wtajemniczany w znaczenie qlifotów, czyli negatywnych odpowiedników sefirotów
na Drzewie
ś
ycia. Oczywi
ś
cie, ka
ż
demu z tych stopni przypisane były inne rytuały, które aspiranci musieli
opanowa
ć
do perfekcji. Wszystko to odró
ż
niało Złoty Brzask od innych współczesnych mu zakonów, które
zwykle miały wi
ę
cej wspólnego z kółkami dyskusyjnymi ni
ż
praktyk
ą
magiczn
ą
.
Wielkie odrodzenie okultystyczne
Na pocz
ą
tku działalno
ś
ci Złotego Brzasku Westcott, Mathers i Woodman przyj
ę
li stopie
ń
Adeptus
Exemptus, twierdz
ą
c
ż
e tym samym spełniaj
ą
polecenia Tajemnych Przywódców zakonu z kr
ę
gu
tajemnego. Wiosn
ą
1889 roku mogli rozpocz
ąć
nabór do londy
ń
skiej
ś
wi
ą
tyni zakonu. W ci
ą
gu roku
przybyło do niej trzydziestu dwóch nowicjuszy, w tym a
ż
dziewi
ęć
kobiet. W tym czasie rzadko si
ę
zdarzało
by kobiety dopuszczano do arkanów wiedzy tajemnej. Złoty Brzask odst
ę
pował od tej niechlubnej zasady i
wkrótce w jego szeregach pojawiły si
ę
takie osobisto
ś
ci jak Moina Mathers (siostra filozofa, Henriego
Bergssona), aktorka Florence Farr i Dion Fortune, która po odej
ś
ciu ze Złotego Brzasku rozpocz
ę
ła własn
ą
szkoł
ę
magiczn
ą
.
Niestety, kobiety miały si
ę
sta
ć
te
ż
jednym z powa
ż
nych kłopotów zakonu i to nie ze wzgl
ę
du na ich
atrakcyjno
ś
ci seksualn
ą
, lecz charyzm
ę
, która zagra
ż
ała pozycji przywódców zakonu. Póki co jednak zakon
prze
ż
ywał okres wielkiego rozkwitu, szczególnie po przej
ę
ciu przez Mathersa spraw organizacyjnych. W
1891 roku umarł Woodman, w rok pó
ź
niej Mathers przeniósł si
ę
do Pary
ż
a, pozostawiaj
ą
c Westcotta jako
swojego przedstawiciela w Londynie. Presti
ż
Mathersa wzrósł znacznie, kiedy w 1892 roku napisał rytuał
inicjacyjny na stopie
ń
Adeptus Minor i przekształcił kr
ą
g wewn
ę
trzny w Zakon Rubinowej Ró
ż
y i Złotego
Krzy
ż
a (Ordo Rosae Rubeae et Aureae Crucis). Stał si
ę
on wtedy jego jedynym przywódc
ą
. Jak grzyby po
deszczu powstawały nowe
ś
wi
ą
tynie w Weston nad Mar
ą
, Bradford i Edynburgu, a w latach 1892-96 zakon
osi
ą
gn
ą
ł rekordow
ą
ilo
ść
200 członków. Mo
ż
na było
ś
miało powiedzie
ć
,
ż
e jest to najwi
ę
ksze
stowarzyszenie okultystyczne epoki.
I wtedy zacz
ę
ły si
ę
kłopoty. Okazało si
ę
bowiem,
ż
e niektóre spo
ś
ród pa
ń
s
ą
nie tylko wybitnymi
okultystkami, lecz i
ś
wietnymi organizatorkami. Dotyczyło to przede wszystkim Florence Farr i Annie
Horniman, które z niezwykłym zapałem zaanga
ż
owały si
ę
w prace londy
ń
skiej
ś
wi
ą
tyni Izydy-Uranii.
Pozornie, mogło
ś
wiadczy to na ich korzy
ść
, ale Mathers był autokrat
ą
i nie znosił, jak kto
ś
zagra
ż
ał jego
władzy. Tymczasem, po jego wyje
ź
dzie do Pary
ż
a pani Horniman wielokrotnie publicznie wyra
ż
ała swoj
ą
dezaprobat
ę
wobec jego nikłego zainteresowania sprawami zakonnymi. Dopóki Horniman nie szcz
ę
dziła
pieni
ę
dzy dla niego i jego mał
ż
onki wszystko było w porz
ą
dku. Lecz gdy okazało si
ę
,
ż
e jej pomoc nie jest
bezinteresowna i pragnie odebra
ć
mu
ż
on
ę
, Mathers poczuł w sobie zarzewie gniewu. Na domiar złego
dotarły do niego plotki,
ż
e Horniman oskar
ż
a go o anga
ż
owanie si
ę
w polityk
ę
. (W tym czasie Mathers
rzeczywi
ś
cie marzył o karierze wojskowej i o restauracji dynastii Stuartów). Jego reakcja była
natychmiastowa. W 1896 roku za
żą
dał od członków zakonu wewn
ę
trznego natychmiastowego zło
ż
eniu mu
ś
lubów lojalno
ś
ci. Jego woli ulegli wszyscy poza Annie Horniman, która jeszcze w tym samym roku została
wyrzucona z zakonu.
Wie
ść
o wyrzuceniu Annie Horniman wstrz
ą
sn
ę
ła członkami Złotego Brzasku. Horniman uchodziła
bowiem za jedn
ą
z najwybitniejszych przedstawicielek Zakonu. Na dodatek władze angielskie dowiedziały
si
ę
o zwi
ą
zkach Westcotta z okultyzmem, co zmusiło go do wycofania si
ę
z zakonu. Widmo upadku zacz
ę
ło
kr
ąż
y
ć
nad Hermetycznym Zakonem Złotego Brzasku, widmo, które ju
ż
wkrótce miało si
ę
zmaterializowa
ć
za spraw
ą
młodego acz ju
ż
wybitnego adepta magiji - Aleistera Crowleya.
"ALEISTER CROWLEY I RÓWNONOC BOGÓW"
"Wieczorem 18 listopada 1898 roku dwudziestotrzyletni poeta, Aleister Crowley z niecierpliwo
ś
ci
ą
czekał w przedpokoju
ś
wi
ą
tyni maso
ń
skiej przy Great Queen Street w Londynie, pełen nadziei,
ż
e ju
ż
wkrótce otrzyma najwi
ę
ksze tajemnice
ż
ycia i
ś
mierci.
Na plecach zwisała mu narzucona po kostki czarna szata, zwi
ą
zana w pasie trzema w
ę
złami wst
ę
gi.
Ko
ń
cówki tej wst
ę
gi trzymał w prawej r
ę
ce znajduj
ą
cy si
ę
obok niego człowiek, który miał go prowadzi
ć
podczas tej cz
ęś
ci ceremonii. Strój przewodnika sprawiał wra
ż
enie bardziej wyszukanego od stroju
Crowleya. Na plecach miał równie
ż
czarn
ą
szat
ę
, na której zarzucony był biały falowany płaszcz z
czerwonym krzy
ż
em na lewej piersi. Wokół szyi zawi
ą
zan
ą
miał szerok
ą
biał
ą
wst
ę
g
ę
z olbrzymi
ą
odznak
ą
w kształcie krzy
ż
a. A w lewej r
ę
ce dzier
ż
ył czerwono-złote berło zwie
ń
czone rze
ź
bion
ą
miniaturow
ą
biskupi
ą
infuł
ą
.
Nagle, otworzyły si
ę
drzwi i powiew gor
ą
ca i kadzideł uderzył m
ęż
czyzn zgromadzonych w
przedpokoju. Crowleya wprowadzono do sali, zawi
ą
zuj
ą
c mu uprzednio opask
ę
na oczy. Poczuł chłód
drobnych kropelek wody opadaj
ą
cych na jego twarz. Nos zmarszczył si
ę
mu od
ś
ci
ą
gaj
ą
cego zapachu
kadzideł tl
ą
cych si
ę
nad jego głow
ą
i wtedy usłyszał głos: "O dzieci
ę
ziemi, czego szukasz w tej
ś
wi
ę
tej
komnacie? Czemu pragniesz wst
ą
pi
ć
do naszego Zakonu". Przewodnik odpowiedział w jego imieniu: "Moja
dusza bł
ą
ka si
ę
w ciemno
ś
ciach i szuka
ś
wiatła ukrytej wiedzy. A wiem,
ż
e to wła
ś
nie w tym Zakonie dane
mi b
ę
dzie je osi
ą
gn
ąć
".
Poprowadzono go do przodu i nakazano kl
ę
kn
ąć
przed ołtarzem w kształcie sto
ż
ka, na którym le
ż
ał
czerwony krzy
ż
i biały trójk
ą
t. Praw
ą
r
ę
k
ę
poło
ż
ył na trójk
ą
cie. Wtedy to na dany mu przez przewodnika
znak zło
ż
ył nast
ę
puj
ą
ce
ś
lubowanie. Przyrzekał w nim:
...dotrzyma
ć
tajemnic Zakonu, jego nazwy, nazwisk członków i poczyna
ń
maj
ą
cych miejsce na jego
spotkaniach....
...nigdy nie zgodzi
ć
si
ę
na hipnoz
ę
lub taki stan ot
ę
pienia, który pozwoli niewtajemniczonym
osobom i mocom zawładn
ąć
jego my
ś
lami, słowami lub uczynkami.
...z odwag
ą
i determinacj
ą
nie ustawa
ć
w pracach Boskiej Nauki, oraz wytrwa
ć
do ko
ń
ca tej
ceremonii, która jest jej odzwierciedleniem. Nie podda
ć
si
ę
te
ż
pokusie oddania swej wiedzy mistycznej na
słu
ż
b
ę
złej magii.
Cało
ść
ś
lubowania wie
ń
czyła przysi
ę
ga: "je
ś
li złami
ę
to zobowi
ą
zanie magiczne, poddam si
ę
z
własnej głupoty
ś
miertelnie wrogiemu pr
ą
dowi woli, płyn
ą
cemu od Tajnych Przywódców tego Zakonu, który
powali mnie i sparali
ż
uje bez
ś
ladu działania, jak uderzenie błyskawicy"."
Dzieci
ń
stwo w Piekle
Edward Alexander Crowley (nazywany pó
ź
niej "Aleisterem") urodził si
ę
12 pa
ź
dziernika 1875 roku
w Leamington Spa, w hrabstwie Warwick, w rodzinie producentów piwa nale
żą
cej do fundamentalistycznej
sekty chrze
ś
cija
ń
skiej Braci Plymuckich. Członkowie tej sekty posługiwali si
ę
dosłown
ą
interpretacj
ą
Biblii
jako słów samego Ducha
Ś
wi
ę
tego, głosili powszechne kapła
ń
stwo, wierzyli w bosko
ść
Chrystusa i
oczekiwali jego ponownego nadej
ś
cia. Nade wszystko jednak odcinali si
ę
od
ś
wiata zewn
ę
trznego i starali
si
ę
utrzymywa
ć
kontakty tylko mi
ę
dzy sob
ą
. Dom Crowleyów stanowił miejsce ich spotka
ń
towarzyskich,
które zawsze przeradzały si
ę
w nabo
ż
e
ń
stwa, b
ą
d
ź
dysputy religijne. Młody Aleister wi
ę
kszo
ść
czasu
sp
ę
dzał na lekturze Biblii pod bacznym okiem ojca. A kiedy ten wyje
ż
d
ż
ał w kraj głosi
ć
słowo bo
ż
e, dostawał
si
ę
pod kuratel
ę
nienawistnej mu matki, która nazywała go apokaliptyczn
ą
Besti
ą
666.
Stosunek Crowleya do
ż
arliwej religijno
ś
ci swoich rodziców nacechowany był ambiwalencj
ą
, która
w du
ż
ej mierze ukształtowała jego przyszły
ś
wiatopogl
ą
d. Wyznaczały j
ą
dwa bieguny: wstr
ę
t i fascynacja,
nakazuj
ą
ce mu szuka
ć
ś
wi
ę
to
ś
ci w
ś
wiecie profanum i profaniczno
ś
ci w
ś
wiecie sacrum. Było nie było,
Crowley w swoim wczesnomłodzie
ń
czym okresie darzył chrze
ś
cija
ń
stwo du
żą
estym
ą
i gorliwie zgł
ę
biał
prawdy objawione w ksi
ę
gach Starego i Nowego Testamentu. Podziwiał te
ż
swego ojca, który gotów był
po
ś
wi
ę
ci
ć
swoje
ż
ycie doczesne na ołtarzu religii. Kiedy ten umarł w 1887 roku, młody Crowley dostał si
ę
w
szpony rodziny matki, która obwiniała go za
ś
mier
ć
ojca i dopatrywała si
ę
w nim nadchodz
ą
cego
Antychrysta. Odt
ą
d, edukacj
ą
Crowleya zaj
ą
ł si
ę
jego wuj, Tom Bishop, którego metody wychowawcze
polegały na wpajaniu dogmatów wiary oraz nie przyzwalaniu na lektur
ę
ksi
ą
g mog
ą
cych w młodym
Crowleyu osłabi
ć
szacunek wobec rodziny i religii. Bishop stworzył na ten u
ż
ytek indeks ksi
ą
g zakazanych,
na którym znalazł si
ę
mi
ę
dzy innymi David Copperfield Karola Dickensa, ksi
ąż
ka, której zła bohaterka
nazywała si
ę
Emily, czyli tak samo jak matka Crowleya.
Tyrania wuja wydawała si
ę
jednak niczym w porównaniu z metodami wielebnego Champneya,
prowadz
ą
cego w Cambridge szkoł
ę
dla chłopców, których ojcowie nale
ż
eli do Bractwa. W szkole tej wiedz
ę
i obowi
ą
zek zaprowadzano rózg
ą
i batem, a lekcje przedzielano modlitwami, przez co Crowley nazwał
sp
ę
dzony w niej czas "dzieci
ń
stwem w piekle". Wspominał pó
ź
niej w autobiografii, jak razu pewnego
otrzymał kar
ę
chłosty: "Pami
ę
tam jak lano mnie po nogach, by nie rozbudzi
ć
we mnie rozkoszy zmysłowych
wywoływanych biciem po tyłku. Przez pi
ę
tna
ś
cie minut musiałem si
ę
modli
ć
, po czym otrzymywałem
pi
ę
tna
ś
cie razów chłosty. Nast
ę
pnie, znów przez kwadrans si
ę
modliłem, po czym łojono mi skór
ę
. I tak w
kółko". Wycie
ń
czonego, z chorymi nerkami, znajduj
ą
cego si
ę
u kresu sił psychicznych przeniesiono go do
szkoły powszechnej w Malvern, gdzie ze wzgl
ę
du na zły stan zdrowia stał si
ę
celem ataków swych
rówie
ś
ników.
Kiedy ju
ż
wydawało si
ę
,
ż
e nie ma ko
ń
ca tego koła cierpienia, nagle nadeszło wybawienie. Rodzina
postanowiła zafundowa
ć
mu indywidualny tryb nauczania, a jego nauk
ę
oddała pod piecz
ę
Archibalda
Douglasa, który rozbudził w nim nie tylko miło
ść
do nauki, lecz na dodatek otworzył go na
ś
wiat uciech
zmysłowych. Crowley pisał: "Natychmiast przyswoiłem sobie jego styl i zacz
ą
łem zachowywa
ć
si
ę
jak
normalna, zdrowa istota ludzka. Koszmarny
ś
wiat chrze
ś
cija
ń
stwa znikn
ą
ł wraz z pierwsz
ą
jutrzenk
ą
..... Po
raz pierwszy w
ż
yciu normalnie kontaktowałem si
ę
z m
ęż
czyznami i kobietami. Po raz pierwszy stała si
ę
dla
mnie mo
ż
liwa szczera przyja
źń
, zdrowa miło
ść
, otwarta, wesoła i odwa
ż
na". Jak za dotkni
ę
ciem magicznej
ró
ż
d
ż
ki, wraz z tym otwarciem si
ę
na zmysły Crowley rozwin
ą
ł w sobie ponadprzeci
ę
tne zdolno
ś
ci. Na
przekór swoim słabo
ś
ciom, zaj
ą
ł si
ę
wspinaczk
ą
jako najniebezpieczniejszym ze sportów i szybko stał si
ę
cenionym i utalentowanym alpinist
ą
. Samotne zdobywanie kolejnych górskich szczytów wzmocniło jego
ciało, nauczyło go wiary w siebie i pozwoliło mu zasmakowa
ć
nie znanej dot
ą
d wolno
ś
ci. Nielada sukcesy
osi
ą
gał te
ż
w podbojach miłosnych. Twierdził,
ż
e "nawet czterdzie
ś
ci osiem godzin abstynencji wystarcza
dla st
ę
pienia ostrza umysłu" i rozpowiadał,
ż
e udało si
ę
mu uwie
ść
gosposi
ę
niemal
ż
e na oczach swojej
matki.
Rozmaite przygody miłosne nie przeszkadzały mu w edukacji. Wraz z osi
ą
gni
ę
ciem pełnoletnio
ś
ci,
otrzymał w spadku po ojcu fortun
ę
licz
ą
c
ą
czterdzie
ś
ci tysi
ę
cy funtów. Była to niebagatelna suma jak na
tamtejsze czasy, pozwalaj
ą
ca mu wie
ść
ż
ycie niezale
ż
ne od pracy i rodziny. Wi
ę
kszo
ść
pieni
ę
dzy wydawał
na ksi
ąż
ki. Wychodził bowiem z zało
ż
enia,
ż
e musi przeczyta
ć
wszystkie warto
ś
ciowe pozycje. Studiował
filozofi
ę
, psychologi
ę
i ekonomi
ę
na słynnym Trinity College w Cambridge, by pó
ź
niej przenie
ść
si
ę
na
wydział filologii klasycznej. W mi
ę
dzyczasie rozwijał twórczo
ść
poetyck
ą
i zamiłowanie do wspinaczki. W
1898 roku wydał własnym nakładem swoj
ą
pierwsz
ą
ksi
ąż
k
ę
, zbiór ba
ś
ni Aceldama, a zaraz potem
opublikował w limitowanej edycji 100 egzemplarzy nast
ę
pny zbiór ba
ś
ni White Stains, który uznano za
pornograficzny, a w 1924 roku zniszczono wi
ę
ksz
ą
cz
ęść
nakładu. Grał równie
ż
w szachy. Nieustannie
wygrywał szkolne turnieje szachowe. Pokonał w nich nawet mistrza Szkocji, a w 1897 roku wzi
ą
ł udział w
berli
ń
skim kongresie szachowym. Otworzyła si
ę
przed nim kariera zawodowego szachisty. A jednak w tej
chwili ju
ż
co innego zawładn
ę
ło jego umysłem.
Poszukiwanie Tajemnych Przywódców
Ś
wiata
W grudniu 1896 roku Crowley pojechał do Sztokholmu z zamiarem powitania tam nowego roku.
Wtedy to, w noc sylwestrow
ą
zdarzyło mu si
ę
prze
ż
y
ć
co
ś
, co zadecydowało o jego całym pó
ź
niejszym
ż
yciu. Doznał wizji mistycznej, o której wypowiadał si
ę
niezwykle zdawkowo: "Doznałem ol
ś
nienia,
ż
e
posiadam magiczne
ś
rodki dla stania si
ę
ś
wiadomym swej natury, która jak dot
ą
d skrywała si
ę
przede mn
ą
.
Prze
ż
yłem do
ś
wiadczenie strachu i bólu, poł
ą
czone z pewnym duchowym koszmarem, a jednocze
ś
nie był
to klucz do najczystszej i naj
ś
wi
ę
tszej duchowej ekstazy jaka w ogóle istnieje". Do
ś
wiadczenie to, które
buddy
ś
ci nazywaj
ą
"transem smutku" a współcze
ś
ni wyznawcy psychologii "kryzysem egzystencjalnym"
ukazało mu znikomo
ść
jego dotychczasowych aspiracji. Utracił ch
ęć
zdobywania laurów szachowych.
Porzucił zamiar robienia kariery dyplomatycznej. Wycofał si
ę
nawet ze spisku zmierzaj
ą
cego do
wprowadzenia don Carlosa na tron hiszpa
ń
ski oraz z działalno
ś
ci w bractwie rycerskim pod nazw
ą
Ko
ś
ciół
Celtycki.
Wkrótce, jego półki wzbogaciły si
ę
o ksi
ąż
ki o tematyce mistycznej i magicznej. Szczególne miejsce
zajmowała w
ś
ród nich Ksi
ę
ga Czarnej Magii i Paktów A.E. Waite'a, której autor przyznawał si
ę
do zwi
ą
zków
z "ukrytym Ko
ś
ciołem". Ta drobna wzmianka tak bardzo rozbudziła wyobra
ź
ni
ę
Crowleya,
ż
e odt
ą
d jego
idee fixe stało si
ę
poszukiwanie tajemnych przywódców
ś
wiata, którzy z ukrycia, za po
ś
rednictwem ró
ż
nych
tajemnych bractw kieruj
ą
losami ludzko
ś
ci. Porzucił wi
ę
c studia i kontakty z ruchem dekadenckim, na rzecz
gorliwych poszukiwa
ń
wiedzy tajemnej. Poszukiwa
ń
tych nie powstrzymała nawet znajomo
ść
z Oscarem
Eckensteinem, starszym od Crowleya o dwadzie
ś
cia lat najwybitniejszym w ówczesnym czasie alpinist
ą
.
Eckenstein uczył go wspinaczki, medytacji i skupienia. Nade wszystko jednak starał si
ę
dyscyplinowa
ć
jego
umysł by ten nie bł
ą
kał si
ę
po bezdro
ż
ach wizji religijnej. Jego braterska pomoc na nic si
ę
wszak
ż
e nie zdała,
Crowley bowiem tak długo szukał "ukrytego Ko
ś
cioła" a
ż
w ko
ń
cu go znalazł.
W przypadku magii trudno jest mówi
ć
o nic nie znacz
ą
cych zbiegach okoliczno
ś
ci. Wytrawni
okulty
ś
ci powiadaj
ą
bowiem,
ż
e nie trzeba szuka
ć
magii, gdy
ż
to ona sama nas znajduje. Crowley jednak
szukał i znalazł j
ą
...... w piwiarni. W sierpniu 1898 roku przysiadł si
ę
do stolika, przy którym siedział Julian
Baker - chemik, metalurg, a zarazem alchemik. Kiedy obaj panowie uci
ę
li sobie krótk
ą
konwersacj
ę
, wnet
okazało si
ę
ż
e Baker posiada ponadprzeci
ę
tn
ą
wiedz
ę
z dziedziny alchemii. Pointrygowany tym Crowley,
nie omieszkał zada
ć
mu pytania, czy mógłby go wtajemniczy
ć
w arkana wiedzy tajemnej. Ten za
ś
skontaktował go z Georgem Cecilem Jonesem, jednym z przywódców Hermetycznego Zakonu Złotego
Brzasku, który okazał si
ę
osob
ą
"wielkiego ducha i temperamentu", a przy tym
ż
yw
ą
skarbnic
ą
wiedzy
okultystycznej.
18 listopada 1898 roku Aleister Crowley został inicjowany na stopie
ń
Neofity. Pisał: "Z niezwykł
ą
powag
ą
traktowałem ceremoni
ę
inicjacji. Mojego skupienia nie naruszył nawet fakt,
ż
e odbywała si
ę
ona w
ś
wi
ą
tyni maso
ń
skiej. Zapytałem nawet Bakera, czy ludzie umieraj
ą
podczas ceremonii? Nie zdawałem
sobie z tego sprawy,
ż
e jest to zwykła formalno
ść
, a członkowie Zakonu s
ą
w przewa
ż
aj
ą
cej mierze
drobnomieszcza
ń
skimi bufonami. Wydawało mi si
ę
,
ż
e wst
ę
puj
ę
do Ukrytego Ko
ś
cioła
Ś
wi
ę
tego Graala i
dobrze si
ę
z tym czułem. Dzi
ę
ki temu uczuciu moja inicjacja była prawdziwym sakramentem".
Niestety, wkrótce nadeszły same rozczarowania. Crowley wst
ą
pił do Złotego Brzasku, kiedy zakon
prze
ż
ywał gł
ę
boki kryzys, spowodowany odej
ś
ciem Annie Horniman i jej grupy rozłamowej. Wierzył
ż
e wnet
otrzyma bezcenne tajemnice, które
ś
lubował dotrzyma
ć
podczas ceremonii inicjacji, tymczasem dano mu w
opiece alfabet hebrajski. Crowley, rzecz jasna, znał arkana kabały ju
ż
znacznie wcze
ś
niej, przez co czuł si
ę
mocno zawiedziony. Tym niemniej, wci
ąż
my
ś
lał
ż
e prawdziwe tajemnice kryj
ą
si
ę
gdzie
ś
za zasłonami
Zakonu Wewn
ę
trznego. Postawił zatem sobie za cel jak najszybsze zdobywanie kolejnych stopni
inicjacyjnych i czynił to w zastraszaj
ą
cym tempie. Zgodnie z przyj
ę
tym przez siebie imieniem magicznym
Perdurabo (co znaczy "wytrwam a
ż
do ko
ń
ca"), miesi
ą
c po miesi
ą
cu wspinał si
ę
na kolejne szczeble
Drzewa
ś
ycia. Ju
ż
w grudniu, po dwóch tygodniach praktyki w Zakonie uzyskał stopie
ń
Zelatora, a w
styczniu i lutym kolejne dwa stopnie Theoricusa i Practicusa. Musiał wtedy czeka
ć
"a
ż
trzy miesi
ą
ce" na
otrzymanie stopnia Philosophusa, gdy
ż
reguły zakonne nie przewidywały by kto
ś
tak szybko zdobywał
kolejne stopnie wtajemnicze
ń
. Wtedy to, w maju 1899 roku, znalazł si
ę
u progu Zakonu Wewn
ę
trznego.
Poznał te
ż
człowieka, który na dobre odmienił jego
ż
ycie.
Był nim Allan Bennett, znany w Złotym Brzasku jako Iehi Aour i uznawany za drugiego w zakonie po
MacGregorze Mathersie. Bennett przyst
ą
pił do Złotego Brzasku w lutym 1894 roku, a ju
ż
rok pó
ź
niej
osi
ą
gn
ą
ł w nim stopie
ń
Adepta Majora. Jako jednemu z nielicznych udało mu si
ę
w trakcie skomplikowanej
ceremonii magicznej wywoła
ć
ducha Merkuriusza. Legenda głosiła,
ż
e w dzieci
ń
stwie przypadkowo
wywołał diabła, recytuj
ą
c "Modlitw
ę
Pa
ń
sk
ą
" od ko
ń
ca! Bennett był jednak niezwykle skromnym
człowiekiem i tylko czasami ujawniał swoje moce magiczne.
Oto razu pewnego, na spotkaniu Towarzystwa Teozoficznego, którego był członkiem, Bennett
wygłosił wykład o znaczeniu i mocy magicznej ró
ż
d
ż
ki. Wtedy to jeden z uczestników spotkania zacz
ą
ł
naigrywa
ć
si
ę
z rytuałów okultystycznych. Ta arogancja i cynizm zdumiały Bennetta, który zaproponował
teozofowi,
ż
e poka
ż
e mu moc działania ró
ż
d
ż
ki. Zdj
ą
ł z szyi błyszcz
ą
cy wisiorek i skierował go w jego stron
ę
teoofa. Na oczach zgromadzonych ludzi, teozof zwalił si
ę
z nóg i zapadł w trwaj
ą
c
ą
czterna
ś
cie godzin
ś
pi
ą
czk
ę
. Nie trzeba było dodatkowych argumentów.
Crowley natychmiast po poznaniu Bennetta stał si
ę
jego wiernym uczniem i przyjacielem. Ten za
ś
uczył go kabały praktycznej i ró
ż
nych technik magii ceremonialnej: inwokacji Bogów, ewokacji duchów i
konsekracji talizmanów. Obaj panowie zapewne jako pierwsi w Europie prowadzili metodyczne
do
ś
wiadczenia nad ro
ś
linami wywołuj
ą
cymi wizje psychedeliczne i rozwijaj
ą
cymi jasnowidzenie. Nie
podobało si
ę
to przywódcy Złotego Brzasku, który uwa
ż
ał te zainteresowania za przejaw narkomanii.
Jeszcze wi
ę
ksz
ą
w
ś
ciekło
ść
wywoływało w nim zainteresowanie, jakie Bennett okazywał jodze. Pewnego
razu na zebraniu zakonnym Mathers wycelował z pistoletu w Bennetta, gro
żą
c mu,
ż
e go zabije, je
ś
li ten nie
porzuci praktyk jogicznych. Dopiero interwencja jego
ż
ony, Moiny Mathers, uchroniła go przed rozlewem
krwi.
Podobnie jak Crowley, Bennett coraz mniejsz
ą
sympati
ą
darzył
ś
rodowisko okultystyczne. Na
dodatek, podupadł na zdrowiu i coraz cz
ęś
ciej zwalały go z nóg ataki astmy, wcze
ś
niej powstrzymywane
solidnymi dawkami morfiny. Wtedy to jego wzrok skierował si
ę
ku Azji z jej ciepłym klimatem i atmosfer
ą
sprzyjaj
ą
c
ą
praktykom jogicznym. Pozostawał tylko jeden problem - pieni
ą
dze potrzebne na podró
ż
i
osiedlenie si
ę
. Pod wzgl
ę
dem finansowym, Bennett był n
ę
dzarzem, a wikt i opierunek zapewniał mu
Crowley. Tymczasem, nawet finanse Crowleya nie wystarczały do realizacji tego ambitnego planu. Nie było
rady, trzeba było zasi
ę
gn
ąć
mocy magicznej. Crowley i Jones odnale
ź
li w starym r
ę
kopisie magicznym,
Goetii, rytuał ewokacji ducha Buera, którego cech
ą
było leczenie. Zakre
ś
lili kr
ą
g magiczny, zapalili kadzidła
i przyst
ą
pili do wywoływania ducha. Niestety, nie przychodziło im to tak łatwo. Po długim czasie ewokacji
udało im si
ę
pono
ć
wywoła
ć
głow
ę
i lew
ą
nog
ę
ducha. Reszta jego ciała była mglista i niewyra
ź
na. Strudzeni
operacj
ą
i niepowodzeniem, popadli w rezygnacj
ę
. Ale oznaki pora
ż
ki okazały si
ę
pozorne. Wystarczyło
kilka dni, by Crowley otrzymał od pewnej kobiety pieni
ą
dze potrzebne na podró
ż
Bennetta. Przekazał je
Bennettowi, a ten udał si
ę
za nie na Cejlon, by wie
ść
tam
ż
ywot mnicha buddyjskiego.
Tymczasem, wiedza zasi
ę
gni
ę
ta u Bennetta pomogła mu w rozpocz
ę
ciu niezwykle trudnej operacji
magicznej wg Ksi
ę
gi
Ś
wi
ę
tej Magii Abramelina Maga. Ksi
ę
g
ę
t
ę
napisał w XV wieku Abraham z Wurzburga,
kabalista i znawca magii, który opisał w niej swoje podró
ż
e po Bliskim Wschodzie, obfituj
ą
ce w spotkania z
czarownikami, magami i kabalistami. Podczas jednej z tych podró
ż
y, Abraham miał pono
ć
spotka
ć
nad
brzegami Nilu wybitnego maga, Abramelina, który przekazał mu sekrety swej wiedzy. Ksi
ę
ga
Ś
wi
ę
tej Magii
Abramelina Maga stanowi z pewno
ś
ci
ą
najbardziej frapuj
ą
cy
ś
redniowieczny grimoire, albowiem stawia
przed magiem szczególnie trudne wymagania. Mag musi przez całe pól roku dzie
ń
w dzie
ń
prowadzi
ć
praktyki magiczne zmierzaj
ą
ce do osi
ą
gni
ę
cia tzw. Wiedzy i Konwersacji
Ś
wi
ę
tego Anioła Stró
ż
a, czyli do
poznania swej prawdziwej natury, swej prawdziwej Woli. Kiedy za
ś
to osi
ą
gnie, musi ewokowa
ć
czterech
Wielkich Złych Ksi
ążą
t
Ś
wiata, ich o
ś
mioro zast
ę
pców oraz trzystu szesnastu sługów, których mocami
naładowuje uprzednio przygotowane talizmany. Grimoire ten powiada,
ż
e przy ich pomocy mo
ż
e w pełni
egzekwowa
ć
swoj
ą
Wol
ę
, czyli innymi słowy sta
ć
si
ę
panem swego
ś
wiata.
Crowley przyst
ą
pił do tej operacji z zamiarem poznania swej prawdziwej Woli i zapewnienia sobie
tym samym miejsca w Kr
ę
gu Wewn
ę
trznym zakonu Złotego Brzasku. Operacja
Ś
wi
ę
tej Magii Abramelina
wymagała od niego porzucenia dotychczasowego trybu
ż
ycia. Wyjechał wi
ę
c z Londynu i kupił dom w
Szkocji, w posiadło
ś
ci Boleskine, tu
ż
nad brzegami słynnego jeziora Loch Ness. Nie mógł jej jednak
doko
ń
czy
ć
, ze wzgl
ę
du na nagł
ą
rewolt
ę
, która wybuchła w zakonie. Złotym Brzaskiem od dawna targały
spory i konflikty. Tym razem jednak poszło o jego osob
ę
. Niektórym braciom zakonnym nie podobała si
ę
jego ekstrawagancja i biseksualizm. Kiedy wi
ę
c pod koniec 1899 roku, Mathers ze swej paryskiej siedziby
wydał rozkaz by członkowie
ś
wi
ą
tyni w Londynie inicjowali Crowleya na stopie
ń
Adepta Minora, ci odmówili
mu posłusze
ń
stwa i po ostrej wymianie listów ogłosili secesj
ę
ś
wi
ą
tyni londy
ń
skiej. W uzasadnieniu swego
czynu, przywódca rebeliantów, William Butler Yeats pisał: "Bractwo mistyczne nie jest reformacj
ą
moraln
ą
".
W tej sytuacji Mathers samodzielnie inicjował Crowleya, co stało si
ę
zarzewiem magicznego pojedynku
mi
ę
dzy Crowleyem a Yeatsem.
Oto jak przedstawiaj
ą
go Francis King i Isabel Sutherland w ksi
ąż
ce pt. Odrodzenie Magii: "[Yeats]
twierdził,
ż
e cudotwórcy Zakonu "wezwali" jedn
ą
z kochanek Crowleya na plan astralny i nakazali jej go
zdradzi
ć
. Dwa dni pó
ź
niej, powiada Yeats, z własnej woli podeszła do członka Zakonu, któremu
zaproponowała,
ż
e pójdzie do Scotland Yardu i da
ś
wiadectwo "tortur i
ś
redniowiecznej nikczemno
ś
ci
Crowleya". Dziennik Crowleya przedstawia całkiem inny opis tego ataku psychicznego - jego dekoracyjny
Ró
ż
any Krzy
ż
zbielał, a ogie
ń
przestał si
ę
pali
ć
w kominku. Jego gumowy płaszcz nagle stan
ą
ł w
płomieniach, on sam bez powodu stracił panowanie nad sob
ą
i przeszło pi
ę
ciokrotnie p
ę
dziły na niego
konie".
Crowley odpowiedział zdecydowanym działaniem. Wraz z grup
ą
wynaj
ę
tych osiłków, ubrany w strój
góralski wtargn
ą
ł do londy
ń
skiej
ś
wi
ą
tyni i zaj
ą
ł jej posiadło
ś
ci. Nie na długo jednak, gdy
ż
secesjoni
ś
ci
zasi
ę
gn
ę
li pomocy u policji. Na dodatek, namówili jednego z wierzycieli Crowleya do wszcz
ę
cia przeciwko
niemu sprawy, co tylko pogr
ąż
yło go w kłopotach. Tymczasem, w Pary
ż
u Mathers posługiwał si
ę
czarn
ą
magi
ą
. Wzi
ą
ł du
żą
paczk
ę
suszonego groszku, ochrzcił ka
ż
de ziarnko imieniem jednego ze swych
oponentów, inwokował diabła Belzebuba i Tyfona-Seta, a wtedy równocze
ś
nie trz
ę
s
ą
c grochem na du
ż
ym
sicie, nakazywał tym mrocznym bogom wzbudzi
ć
w
ś
ród rebeliantów kłótni
ę
i niezgod
ę
. Musiały by
ć
to
skuteczne działania, gdy
ż
zakon Złotego Brzasku rozpadł si
ę
na kilkana
ś
cie drobnych frakcji, których
przedstawiciele istniej
ą
po dzi
ś
dzie
ń
.
Crowley czuł si
ę
t
ą
cał
ą
sytuacj
ą
zm
ę
czony. Potrzebował zmiany, ale takiej zmiany, która dotyczyła
by nie tylko jego samego, lecz i całego
ś
rodowiska, w którym przebywał. W rozwi
ą
zaniu dr
ę
cz
ą
cych go
dylematów pomagały mu podró
ż
e po Azji i Europie, w trakcie których wspinał si
ę
po górach, poznawał inne
kultury, gromadził okruchy m
ą
dro
ś
ci z ró
ż
nych tradycji filozoficznych i religijnych. Studiował taoizm i
staro
ż
ytne greckie misteria. Dzi
ę
ki wspinaczkom górskim z Oscarem Eckensteinem rozwijał
ś
wieckie
metody koncentracji i treningu woli. Allan Bennett, uczył go w Indiach i Birmie zasad buddyzmu i technik jogi.
Starał si
ę
go nawet wci
ą
gn
ąć
w spisek zmierzaj
ą
cy do rozpowszechnienia buddyzmu w Europie.
Te wszystkie indywidualne poszukiwania pozwoliły mu inaczej spojrze
ć
na tajniki magii i
mistycyzmu. Crowley utracił, przynajmniej na pewien czas, wiar
ę
w istnienie Tajemnych Przywódców i
nabrał dystansu do magii ceremonialnej, której patos i rytualizm przyci
ą
gał zbyt wiele osób szukaj
ą
cych nie
wiedzy, lecz taniej sensacji. Przyj
ą
ł postaw
ę
naukowego sceptycyzmu, a w sferze
ś
wiatopogl
ą
dowej
najbli
ż
szy był buddyzmowi. Lecz wtedy, wła
ś
nie wtedy spotkało go wydarzenie, które na zawsze
ukształtowało bieg jego
ż
ycia.
Objawienie Ksi
ę
gi Prawa, czyli Równonoc Bogów
1904 rok obdarzył Crowleya niesłychanym szcz
ęś
ciem. Po
ś
lubił pi
ę
kn
ą
Rose Kelly i wraz z ni
ą
sp
ę
dzał "miodowy miesi
ą
c" w ró
ż
nych mistycznych zak
ą
tkach
ś
wiata. Kiedy w marcu tego roku pa
ń
stwo
młodzi przybyli do Kairu, Crowley postanowił pokaza
ć
mał
ż
once sylfy, duchy
ż
ywiołu powietrza i w tym celu
przyst
ą
pił do "Wst
ę
pnej Inwokacji" z Goetii. Uczynił to, jak wspomina, z nudów, poniewa
ż
mał
ż
onkowie nie
mieli nic innego do roboty. Rose nie przejawiała jakiegokolwiek zainteresowania magi
ą
i nie ujrzała sylfów.
Miast tego jednak zapadła w dziwny trans, podczas którego sennym, cho
ć
wyrazistym głosem powtarzała
słowa: "Oni czekaj
ą
na ciebie". Było to niecodzienne wydarzenie, zwa
ż
ywszy na fakt
ż
e wła
ś
ciwo
ś
ci
mediumistyczne tak nagle objawiła osoba nie maj
ą
ca nic wspólnego z okultyzmem. A jednak Crowley,
ś
wie
ż
o upieczony sceptyk, zignorował ten przekaz. Bardziej interesowało go skuteczne wywołanie sylfów,
do czego przyst
ą
pił nast
ę
pnego dnia. W ko
ń
cu takie było jego magiczne motto - "wytrwam a
ż
do ko
ń
ca".
17 marca, mimo usilnych stara
ń
Crowleya, Rose ponownie nie ujrzała sylfów. Tak jak poprzednio,
zapadła w trans, w trakcie którego mówiła co
ś
o "dzieci
ą
tku" i o Ozyrysie. Na nic si
ę
zdały wszelkie jego
próby odwrócenia biegu wydarze
ń
, zirytowany, postanowił rozwi
ą
za
ć
t
ę
zagadk
ę
. W tym celu wykonał
inwokacj
ę
egipskiego boga m
ą
dro
ś
ci Thotha, który podobno przemówił ustami jego
ż
ony, lecz nie wyjawił
niczego konkretnego. Nazajutrz, powrócił do inwokacji i wtedy niespodzianie usłyszał głos Rose, która
powiedziała,
ż
e bóg Horus oczekuje od niego przeprosin za jego poprzednie uczynki. Prze
ż
ył wstrz
ą
s. Jego
ż
ona nie mogła wiedzie
ć
o tym,
ż
e nie darzy szacunkiem bóstw marsowych, do których nale
ż
y równie
ż
Horus, skoro jej wiedza religijna była mniejsza od przeci
ę
tnej. Postanowił j
ą
zatem sprawdzi
ć
. Rose nie
tylko znakomicie opisała Horusa, podaj
ą
c w szczegółach jego cechy i warto
ś
ci liczbowe, lecz równie
ż
pokazała w Muzeum Kairskim stel
ę
z obrazem bóstwa, które podobno miało by
ć
ź
ródłem tych wszystkich
przekazów. Stela przedstawiała Ra-Hoor-Khuita, aktywn
ą
form
ę
boga Horusa i nosiła numer 666, liczb
ę
w
sposób szczególny zwi
ą
zan
ą
z powołaniem Crowleya. W jednym z kolejnych przekazów Rose nakazała
Crowleyowi w dniach od 8 do 10 kwietnia zasiada
ć
w pokoju w samo południe i spisywa
ć
wszystko co
usłyszy. Crowley wykonał polecenie, czego efektem było dzieło o niesłychanej zło
ż
ono
ś
ci i gł
ę
bokim
znaczeniu, Liber AL vel Legis, zwana potocznie Ksi
ę
g
ą
Prawa.
Ksi
ę
ga Prawa jest dziełem wyj
ą
tkowym, cho
ć
podobnie jak Biblia, czy Koran nale
ż
y do tradycji
objawie
ń
. Jej oryginalno
ść
, czy te
ż
raczej
ź
ródłowo
ść
polega jednak na tym,
ż
e stanowi dokładny,
bezpo
ś
redni przekaz objawienia, podczas gdy wi
ę
kszo
ść
innych "
ś
wi
ę
tych ksi
ą
g" zawiera przekazy wtórne
lub te
ż
ska
ż
one pó
ź
niejszym namysłem. Prawdziwym twórc
ą
Ksi
ę
gi Prawa jest istota przedstawiaj
ą
ca si
ę
jako Aiwass, wysłannik ze
ś
wiata bogów. W przypadku przekazów mistycznych podstawowym czynnikiem,
który utrudnia ich zrozumienie jest ich zakres historyczno-kulturowy. Je
ś
li jednak przyjmiemy,
ż
e przekazy
te płyn
ą
ze
ś
wiata astralnego, a wi
ę
c ze
ś
wiata znajduj
ą
cego si
ę
na pograniczu nie
ś
wiadomo
ś
ci
indywidualnej i zbiorowej, b
ę
dziemy mogli uzna
ć
,
ż
e bogowie s
ą
ró
ż
nymi aspektami, b
ą
d
ź
te
ż
nazwami
nieu
ś
wiadamianych energii psychicznych. Oznacza to,
ż
e objawienie jest podł
ą
czeniem si
ę
pod ukryt
ą
skarbnic
ę
indywidualnej lub zbiorowej m
ą
dro
ś
ci tajemnej. Jaka jest natura tej skarbnicy, to ju
ż
zupełnie inna
sprawa.
Ksi
ę
ga Prawa składa si
ę
z trzech rozdziałów, których narratorami s
ą
trzy bóstwa pochodz
ą
ce z
panteonu egipskiego: Nuit, Hadit i Ra-Hoor-Khuit. Bóstwa te tworz
ą
nie tylko triadyczn
ą
struktur
ę
ksi
ąż
ki,
lecz i troisto
ść
na której zasadza si
ę
egzystencja
ś
wiata. Crowley okre
ś
la bogini
ę
Nuit jako "pani
ą
przestrzeni", jako przestrze
ń
wszelkich dost
ę
pnych mo
ż
liwo
ś
ci, matryc
ę
z której wyłania si
ę
ś
wiat i w której
wszystko jest mo
ż
liwe. Z kolei m
ę
ski bóg Hadit jest to wsz
ę
dobylski punkt symbolizuj
ą
cy
ś
wiadomo
ść
,
której manifestacje rozproszone s
ą
we wszech
ś
wiecie, czyli przestrzeni Nuit. Niektórzy interpretatorzy
Ksi
ę
gi Prawa porównuj
ą
Nuit i Hadita do koła i punktu, czy te
ż
do materii i energii. Z ich zjednoczenia
powstaje Ra-Hoor-Khuit, bóstwo symbolizuj
ą
ce manifestacj
ę
działania, czyli ruch.
Ksi
ę
ga Prawa zwiastowała tzw. Równonoc Bogów, czyli bliski kres symbolizowanej przez Ozyrysa
ery monoteizmów. Upadkowi ładu chrze
ś
cija
ń
skiego i narodzinom nowej epoki towarzyszyły apokaliptyczne
wizje zniszczenia. Nowa epoka rodzi
ć
si
ę
miała w bólu i cierpieniu. Miazmaty l
ę
ków i koszmarów
przesłaniały widzenie jej zarysów. Niemniej jednak apokalipsa w wizji Crowleya nie oznaczała ostatecznego
ko
ń
ca
ś
wiata rzeczywistego, a jedynie kres ładu patriarchalnego wspieranego przez ortodoksyjne (w
przewa
ż
aj
ą
cej mierze monoteistyczne) religie prawa i porz
ą
dku. Z udr
ę
ki wyłaniał si
ę
nowy ład, którego
zasadniczymi cechami były wieloznaczno
ść
i ekstaza. W nowej epoce, erze Horusa - zwyci
ę
skiego dziecka
w koronie - jedynym prawem miało by
ć
realizowanie własnej prawdziwej Woli. Pod tym wzgl
ę
dem
crowleyowska wizja powtarzała plato
ń
sk
ą
metafor
ę
jaskini, w której odbijaj
ą
si
ę
cienie prawdziwych idei.
Crowley jako proroczy wizjoner nowej epoki, nawoływał do porzucenia
ś
wiata cieni,
ś
wiata pozorów i
fałszywych pragnie
ń
. W nowej epoce ludzie mieli odkrywa
ć
swoje prawdziwe pragnienia i zgodnie z nimi
kształtowa
ć
swoj
ą
to
ż
samo
ść
. Oznaczało to odrzucenie prawa pisanego, kodeksu etycznego stanowi
ą
cego
podstaw
ę
istnienia ka
ż
dej cywilizacji patriarchalnej oraz przej
ę
cie odpowiedzialno
ś
ci za własne
ż
ycie, która
w uprzedniej epoce spoczywała głównie na religii, pa
ń
stwie i stró
ż
ach porz
ą
dku.Era Horusa miała by
ć
epok
ą
indywidualizmu i wolicjonalizmu, twórczo
ś
ci i niezale
ż
no
ś
ci. Człowiek przyszło
ś
ci ł
ą
czył w sobie
cechy dziecka i nietzschea
ń
skiego Ubermenscha, swawolno
ść
z wol
ą
czynu, gwałt z rozkosz
ą
. Daimonion
crowleyowski, istota przedstawiaj
ą
ca si
ę
jako Aiwass, głosił: "Zniesione s
ą
wszelkie rytuały, wszelkie próby,
wszelkie słowa i znaki. [..] Słowem Grzechu jest Ograniczenie. [...] Czy
ń
swoj
ą
wol
ę
niechaj b
ę
dzie całym
prawem. [...] Miło
ść
jest prawem, miło
ść
poddana woli".
Jest pewnym paradoksem,
ż
e wizja zapowiadaj
ą
ca krach logocentryzmu spisana została na
kartach ksi
ąż
ki. Raz jeszcze chochlik przechytrzył liter
ę
prawa. A jednak to wła
ś
nie dzi
ę
ki temu Ksi
ę
ga
Prawa doczekała si
ę
licznych komentarzy i opracowa
ń
, rozwijaj
ą
cych jej ukryte znaczenia i kalambury. Sam
Crowley pocz
ą
tkowo nie mógł przyswoi
ć
sobie jej przekazu i wymagało czasu, by "usłyszał" podszepty
Nie
ś
wiadomego. Kiedy to nast
ą
piło, na jej podstawie uło
ż
ył spójn
ą
historiozofi
ę
i filozofi
ę
ż
ycia, której
głównym składnikiem było uznanie dominuj
ą
cej roli archetypu dziecka w wyłaniaj
ą
cej si
ę
epoce. Kre
ś
lona
przez niego historiozofia uwzgl
ę
dniała trójetapowo
ść
rozwoju historycznego ludzko
ś
ci.
Crowley powiadał,
ż
e w toku historii ludzko
ść
przebyła dwa eony: er
ę
Matki (Izydy) i er
ę
Ojca
(Ozyrysa), odznaczaj
ą
ce si
ę
odmiennymi relacjami społecznymi i
ś
wiatopogl
ą
dem. Era Izydy stanowiła
dominium Nie
ś
wiadomego, dominacj
ę
symboli zwi
ą
zanych z ksi
ęż
ycem. Ludzie
ż
yli w
ś
wiecie
nieoznaczonym, zdani na łask
ę
bogów i natury. Prowadzili osiadły tryb
ż
ycia. Panował matriarchat, któremu
towarzyszyło nierozeznanie własnej płciowo
ś
ci. Podstawowymi normami egzystencjalnymi były niewiedza i
uzale
ż
nienie.
Wraz z rozpoznaniem funkcji seksualnych, ludzko
ść
wkroczyła w er
ę
Ozyrysa, zwan
ą
równie
ż
er
ą
Ojca ze wzgl
ę
du na dominacj
ę
warto
ś
ci patriarchalnych. Towarzyszył jej rozwój
ś
wiadomo
ś
ci. Wyłoniona
ś
wiadomo
ść
dokonywała podbojów kolejnych krain Nie
ś
wiadomego, trzebi
ą
c oazy chaosu i
nieracjonalno
ś
ci. Jej or
ęż
em był podział i stratyfikacja. Narodziła si
ę
hierarchia społeczna. W erze Ozyrysa
pojawiły si
ę
wielkie cywilizacje, imperia i religie monoteistyczne. Wprowadzono prawa i odpowiedzialno
ść
karn
ą
. W sferze symbolicznej była to era Sło
ń
ca, era umieraj
ą
cego i zmartwychwstaj
ą
cego boga, który
po
ś
wi
ę
ca si
ę
dla ludzko
ś
ci. Sło
ń
ce rozja
ś
niało mroki
ś
wiata i wskazywało drogi rozwoju. Tym samym
ś
wiat
nabierał znaczenia i stawał si
ę
spójn
ą
cało
ś
ci
ą
. Podstawowymi normami egzystencjalnymi były walka o
władz
ę
i wyrzeczenie.
O ile ludzie
ż
yj
ą
cy w erze Matki byli istotami a-seksualnymi, w erze Ojca płciowo
ść
stała si
ę
podstawow
ą
determinant
ą
relacji społecznych. Decydowała o to
ż
samo
ś
ci jednostek i przypisywała
ka
ż
demu rol
ę
społeczn
ą
. Zakorzeniała. Wyznaczała funkcje. Ró
ż
nicowała.
W erze Horusa Nie
ś
wiadome ponownie miało podbi
ć
ś
wiadomo
ść
, lecz tylko po to, by torowa
ć
drog
ę
nad
ś
wiadomo
ś
ci. Dziecko, ów czynnik x, wielka niewiadoma, zast
ę
powało podział płci. W erze
Horusa płcie, dotychczas stanowi
ą
ce o to
ż
samo
ś
ci, a wi
ę
c b
ę
d
ą
ce wyznacznikiem miejsca w
ś
wiecie
zewn
ę
trznym, zst
ę
powały do wn
ę
trza, by stopi
ć
si
ę
ze sob
ą
w alchemicznych za
ś
lubinach. Crowley uwa
ż
ał,
ż
e w erze Horusa na
ś
wiecie zapanuje androgynia, a ludzie b
ę
d
ą
kształtowa
ć
swoja to
ż
samo
ść
podług
własnej woli. Era boga-dziecka znosiła dotychczasowe prawa i porz
ą
dki, ponownie otwieraj
ą
c
ś
wiat na to,
co nieoczekiwane i cudowne. Po nieoznaczono
ś
ci ery Matki i jednoznaczno
ś
ci ery Ojca, zapanowa
ć
na
ś
wiecie miała wieloznaczno
ść
. To ona, na równi z autokreacj
ą
, stała si
ę
podstawow
ą
norm
ą
egzystencjaln
ą
nowej epoki. Bóg-Sło
ń
ce umarł na dobre, gdy zauwa
ż
ono,
ż
e jego codzienne umieranie jest tylko ułud
ą
wyuczonego sposobu percepcji. Ziemia stała si
ę
motywem centralnym rozwa
ż
a
ń
, czego wyra
ź
nym
dowodem był rozwijaj
ą
cy si
ę
ateizm i kreatywizm.
Ś
wiat przestał by
ć
kosmosem znacz
ą
cych symboli, a
stawał si
ę
chaosmosem, przestrzeni
ą
mo
ż
liwo
ś
ci, z której ka
ż
dy mógł ulepi
ć
własny, zawsze lepszy
ś
wiat.
W tym chaosmosie Ksi
ę
ga Prawa nadawała Crowleyowi funkcj
ę
proroka nowej ery, rol
ę
, której pod
wpływem fascynacji buddyzmem nie chciał si
ę
podj
ąć
. Odrzucała go apokaliptyczna wizja zagłady, która
czyniła ze
ń
Antychrysta. Porzucił zatem Ksi
ę
g
ę
i powrócił do normalnego
ż
ycia. Jak si
ę
wkrótce okazało, na
niedługo. Przekaz Ksi
ę
gi Prawa miał wkrótce zawładn
ąć
jego umysłem i natchn
ąć
go do stworzenia Telemy,
czyli religii "miło
ś
ci podług woli". Ju
ż
wkrótce miał zawi
ą
za
ć
spisek zmierzaj
ą
cy do obalenia
makrokosmicznego ładu, spisek w którym istotn
ą
rol
ę
miały odegra
ć
Szkarłatne Kobiety.
"WOKÓŁ ZAKONU SREBRNEJ GWIAZDY"
Na temat magii napisano wi
ę
cej bzdur ni
ż
na jakikolwiek inny temat. Konkurowa
ć
z ni
ą
mo
ż
e pod
tym wzgl
ę
dem jedynie joga, lecz ta przynajmniej w swoim rodzimym azjatyckim
ś
rodowisku jest dobrze
rozumiana. Europejskie pojmowanie zjawisk parapsychicznych tradycyjnie nacechowane było dychotomi
ą
l
ę
ku i fascynacji. Wydaje si
ę
,
ż
e
ś
wiat Zachodu miał powa
ż
ne problemy z przyswajaniem sobie do
ś
wiadomo
ś
ci tre
ś
ci, które si
ę
w niej nie mie
ś
ciły. Prymat
ś
wiadomo
ś
ci nad nie
ś
wiadomo
ś
ci
ą
zwykle
osi
ą
gany był kosztem zerwanej komunikacji pomi
ę
dzy nimi. A zatem to, co nie
ś
wiadome, to co wyparte,
coraz bardziej staczało si
ę
w mrok niewiedzy. A
ż
e mrok czasem nie tylko przera
ż
a, lecz i podnieca, zdarzali
si
ę
tacy, którzy w nim si
ę
zatapiali. Rzadko kiedy jednak l
ę
k i fascynacja prowadziły do twórczego
wykorzystania energii psychicznych, czyli zintegrowania
ś
wiadomo
ś
ci z tym co nieznane.
Magia w potocznym wyobra
ż
eniu kojarzy si
ę
przede wszystkim z rzucaniem czarów. I rzeczywi
ś
cie,
w kulturach archaicznych cz
ę
sto ogranicza si
ę
ona do realizowania przyziemnych celów w praktyce
ż
ycia
codziennego. Magi
ę
stosuje si
ę
, kiedy zawodz
ą
inne sposoby radzenia sobie z problemami. Kompensuje
niepowodzenia
ż
yciowe i wprowadza ludzi w
ś
wiat natury, pełen duchów i demonów. Zarazem jednak mo
ż
e
by
ć
tak
ż
e systemem samodoskonalenia si
ę
poprzez poznawanie psychiki i wykorzystywanie jej mocy. Do
dwóch podstawowych praktyk magicznych nale
żą
: ewokacja i inwokacja. Ewokacja - wywoływanie duchów
- polega na wyzwalaniu z pokładów nie
ś
wiadomo
ś
ci uwi
ę
zionych tam energii. Przyjmuj
ą
one konkretne
kształty w postaci duchów i demonów, dzi
ę
ki czemu mo
ż
na je ponownie zintegrowa
ć
z psychik
ą
. Proces ten
polega zatem na u
ś
wiadamianiu sobie energii swojego umysłu. A
ż
e s
ą
to pot
ęż
ne energie, mo
ż
na je
wykorzysta
ć
do celów praktycznych. Z kolei, inwokacja - przywoływanie bogów i bogi
ń
- polega na
odkrywaniu w
ś
wiecie Natury mocy, których jeszcze nie zdołała pozna
ć
nauka. By
ć
mo
ż
e s
ą
to moce
zwi
ą
zane z
ż
ywiołami Ziemi. Nie mo
ż
na jednak wykluczy
ć
tego,
ż
e równie
ż
i one pochodz
ą
z
nie
ś
wiadomo
ś
ci zbiorowej i s
ą
archetypami obdarzaj
ą
cymi pi
ę
knem i m
ą
dro
ś
ci
ą
. W kulturze
chrze
ś
cija
ń
skiej przykładem inwokacji jest Msza
Ś
wi
ę
ta. Magia zna ich znacznie wi
ę
cej.
Praktyki magiczne polegaj
ą
zatem na poznawaniu zasad, zgodnie z którymi funkcjonuje Umysł i
harmonizowaniu go ze
ś
wiatem przyrody. Tylko dzi
ę
ki harmonii Umysłu i Natury mo
ż
na uzyska
ć
szcz
ęś
cie,
poniewa
ż
tylko wtedy mo
ż
na odnale
źć
swoje miejsce we Wszech
ś
wiecie. Nie ma takich cudów, których by
nie obj
ą
ł umysł. Wszystko jest przymiotem jego percepcji. Wszystko jest wyrazem jego działalno
ś
ci.
Aleister Crowley poznał t
ę
prawd
ę
ju
ż
za młodu. W ci
ą
gu trzydziestu lat swego
ż
ycia zdołał
wypracowa
ć
system magiczny zwany Telem
ą
, który po raz pierwszy w dziejach okultyzmu jasno i dobitnie
okre
ś
lał magi
ę
jako nauk
ę
o funkcjonowaniu energii psychicznych. System ten mo
ż
na by z racji swej
praktyczno
ś
ci nazwa
ć
pragmatyzmem magicznym, a krótko i w
ę
złowato streszcza go definicja zawarta w
dziele pt. Magija w teorii i praktyce, mówi
ą
ca
ż
e: "Ka
ż
de intencjonalne działanie jest Działaniem
Magicznym".
Paradoksalnie, idee pragmatyzmu magicznego stanowi
ą
ce sam trzon religii Woli (czyli Telemy),
wyłoniły si
ę
w trakcie lektury przekazu mistycznego Ksi
ę
gi Prawa, któr
ą
Crowley otrzymał 8, 9 i 10 kwietnia
1904 roku od istoty o imieniu Aiwass, podaj
ą
cej si
ę
za wysłannika Hoor-paar-kraata, egipskiego boga
milczenia (sic!). Pisz
ę
"paradoksalnie", gdy
ż
mistyk
ę
kojarzy si
ę
zazwyczaj z bujaniem w obłokach, b
ą
d
ź
w
najlepszym razie uznaje si
ę
j
ą
za sposób na zatrzymanie strumienia
ż
ycia. Tymczasem, z mistycznego
przekazu Ksi
ę
gi Prawa wyłania si
ę
zupełnie odmienna wizja duchowo
ś
ci (o! przepraszam bardzo za u
ż
ycie
tego wyprzedanego słowa; ju
ż
wi
ę
cej to si
ę
nie powtórzy). W celu jej zrozumienia, trzeba jednak pozna
ć
j
ę
zyk symboli składaj
ą
cych si
ę
na ten tekst.
Przełomowe znacznie Ksi
ę
gi Prawa jako zapowiedzi nowej ery rozwoju magicznego znajduje si
ę
na
samym jej pocz
ą
tku, w do
ść
dziwacznie brzmi
ą
cym wersie: "Khabs jest w Khu, a nie Khu w Khabs".
Jakkolwiek tajemniczo by to nie brzmiało, nie jest to bynajmniej przepis na ciasto ani definicja
matematyczna. Khabs oznacza owe tajemne L.V.X,
Ś
wiatło Gnozy, spływaj
ą
ce na adepta w chwili
iluminacji, w czasie ol
ś
nienia. Z kolei, Khu jest magiczn
ą
istot
ą
człowieka, jego powłok
ą
. Innymi słowy, z
wersu tego wynika,
ż
e
ź
ródło poznania le
ż
y w nas samych, a nie gdzie
ś
na zewn
ą
trz. Nie nale
ż
y go szuka
ć
ani w
ś
wiecie zjawiskowym ani w
ś
wiecie metafizycznym, gdy
ż
cała metafizyka tak w istocie sprowadza si
ę
do fizyki, a
ś
ci
ś
lej mówi
ą
c do dynamiki ludzkiej psyche. Ta prosta konstatacja, wielokro
ć
pó
ź
niej
powracaj
ą
ca w ró
ż
nych naukach o człowieku, po raz pierwszy została tak wyra
ź
nie wypowiedziana wła
ś
nie
w Ksi
ę
dze Prawa. (Pojawia si
ę
tu wszak pytanie, czy to dlatego objawił j
ą
wysłannik Boga Milczenia, by
ukróci
ć
gadulstwo teologów?)
Znacznie mniej banalne s
ą
wszak
ż
e konsekwencje tego twierdzenia. Ksi
ę
ga Prawa powiada
"Ka
ż
dy m
ęż
czyzna i ka
ż
da kobieta jest gwiazd
ą
". Oznacza to,
ż
e ka
ż
dy jest suwerenem podległym tylko
własnej Woli. Gdy o tym zapomina, popada w kajdany dora
ź
nych zachcianek i staje si
ę
niewolnikiem innych
ludzi. Lecz w tym twierdzeniu tkwi jeszcze jeden klucz ukryty. Albowiem "gwiazda" to tak
ż
e "Khabs", czyli
jak ju
ż
to mówili
ś
my wcze
ś
niej "
Ś
wiatło Gnozy". Morał z tego taki,
ż
e ka
ż
dy z nas jest
ś
wiatłem i tylko
spowici mrokiem niewiedzy, nie dostrzegamy tego faktu. Wyra
ż
a to bardzo dobrze sam Crowley w
komentarzach do Ksi
ę
gi Prawa:
"Nie powinni
ś
my uznawa
ć
si
ę
za nikczemne istoty poza którymi znajduje si
ę
sfera
Ś
wiatła lub
"Boga". Nasze umysły i ciała spowijaj
ą
wewn
ę
trzne
Ś
wiatło. Niewtajemniczony jest niczym "Ciemna
Gwiazda", a jego Wielkie Dzieło polega na sprawieniu, aby jego powłoki stały si
ę
prze
ź
roczyste w procesie
"oczyszczenia". Przy czym to "oczyszczenie" jest tak naprawd
ę
"d
ąż
eniem do prostoty". Nie chodzi o to,
ż
e
nasza powłoka jest nieczysta, tylko
ż
e zło
ż
ono
ść
jej fałd nie przepuszcza
ś
wiatła. Celem Wielkiego Dzieła
jest zatem rozwi
ą
zanie wszelkich kompleksów. Wszystko jest samo w sobie doskonałe, "zło" pojawia si
ę
w
momencie, gdy rzeczy ulegaj
ą
zagmatwaniu. Ta "gwiazda", czyli "najgł
ę
bsze
ś
wiatło" jest odwieczn
ą
,
indywidualn
ą
istot
ą
. Khu jest magicznym strojem, w który si
ę
przyobleka, "form
ą
" dla bezforemnego, dzi
ę
ki
której mo
ż
e do
ś
wiadcza
ć
poprzez samo-
ś
wiadomo
ść
. [...] To Khu jest pierwsz
ą
powłok
ą
, o wiele
subtelniejsz
ą
od umysłu i ciała, i o wiele bardziej prawdziw
ą
, poniewa
ż
jej symboliczny kształt zale
ż
y od
natury jej gwiazdy."
W tym miejscu, nale
ż
y si
ę
jedno wyja
ś
nienie. Crowley, przez trzy kolejne lata nie dopuszczał do
siebie przekazu Ksi
ę
gi Prawa, gdy
ż
raził go jej wojowniczy nastrój. Było nie było głosiła ona: "Jeste
ś
cie
przeciw ludziom. O moi wybrani!", a Crowley, pod wpływem buddyjskich i hinduistycznych inspiracji, nie
chciał by
ć
przeciwko ludziom. Tym niemniej, trudno nie odnie
ść
wra
ż
enia
ż
e wbrew sobie realizował
zapisany w niej plan.
Oto bowiem zaraz po otrzymaniu Ksi
ę
gi wysłał list do MacGregora Mathersa, swojego
przeło
ż
onego z zakonu Złotego Brzasku, w którym informował go
ż
e od tej chwili to on jest wysłannikiem
Tajemnych Przywódców
Ś
wiata. List ten wywołał zrozumiałe oburzenie u Mathersa, który jeszcze niedawno
temu bronił go przed zbuntowanymi bra
ć
mi z zakonu. W
ś
lad za tym poszły rzekome ataki magiczne,
podczas których Mathers miał zabi
ć
ogary Crowleya a na jego słu
żą
cych zesła
ć
chorob
ę
. Crowley odpłacił
mu pi
ę
knym za nadobne, inwokuj
ą
c Belzebuba i jego 49 "słu
żą
cych". I musiała by
ć
to udana operacja, gdy
ż
wkrótce po tym Mathers porzucił okultyzm na rzecz n
ę
dznej wegetacji.
W mi
ę
dzyczasie, samego Crowleya dotkn
ę
ła seria nieszcz
ęść
i nieprzyjemno
ś
ci, która zaburzyła
jego buddyjski obraz
ś
wiata. Najpierw, latem 1905 roku poprowadził kolejn
ą
ekspedycj
ę
w Himalaje, tym
razem w celu zdobycia Kanczendzongi. Wyprawa zako
ń
czyła si
ę
katastrof
ą
. Cz
ęść
uczestników zgin
ę
ła
pod zwałami
ś
niegu, a jeden z pozostałych, niejaki Guillarmod, oskar
ż
ył Crowleya o kanibalizm. Ogarn
ą
ł go
wtedy podły nastrój. Mówił: "Po pi
ę
ciu latach kaprysów i słabostek, bł
ę
dnej ogłady, taktu, dyskrecji, troski o
uczucia innych mam tego do
ść
". Na dodatek, podczas pobytu w Kalkucie napadło go sze
ś
ciu tubylców
uzbrojonych w no
ż
e. Wtedy to zmuszony do desperackiej obrony, si
ę
gn
ą
ł po pistolet i zabił dwóch z nich.
Czar
ę
goryczy przelała wiadomo
ść
o
ś
mierci jego córki i pogł
ę
biaj
ą
cym si
ę
alkoholizmie jego
ż
ony, Rose
Kelly.
W tym kluczowym dla jego
ż
ycia momencie, Crowley postanowił powróci
ć
do praktyki magicznej i,
chocia
ż
zd
ąż
ył ju
ż
zapomnie
ć
o Ksi
ę
dze Prawa, jego ówczesne deklaracje niezwykle przypominały jej tre
ść
:
"do diabła z chrze
ś
cija
ń
stwem, racjonalizmem, buddyzmem, wszelkimi rupieciami stuleci. Przynosz
ę
wam
pozytywny, pradawny fakt, nazywaj
ą
c go po imieniu Magij
ą
. I to na jej fundamentach zbuduj
ę
now
ą
Ziemi
ę
i nowe Niebo". Magija miała wyprze
ć
nauk
ę
i religi
ę
z rynku duchowych dóbr ludzko
ś
ci. Miała sta
ć
si
ę
narz
ę
dziem słu
żą
cym do przewarto
ś
ciowania wszystkich warto
ś
ci, do przebóstwienia, czyli osi
ą
gni
ę
cia
stanu nadczłowiecze
ń
stwa (czy
ż
nie taki był sens fragmentu z Ksi
ę
gi Prawa: "Jeste
ś
cie przeciw ludziom"?).
Czym jednak była owa Magija?
Na pewno nie była zabaw
ą
w rzucanie czarów ani kółkiem dyskusyjnym dla podstarzałych
okultystów. Crowley celowo dodał liter
ę
"j" do wyrazu "magia", by odró
ż
ni
ć
wyra
ż
any przez siebie nurt od
magii przeszło
ś
ci i kuglarstwa. A jednak nie byłby sob
ą
, gdyby literka ta nie niosła pewnej ezoterycznej
tre
ś
ci. Wyraz "magija" powstał w wyniku dodania do angielskiego słowa "magic" litery "k", która według
jednego z uczniów Crowleya, Kennetha Granta, oznacza "hebrajsk
ą
liter
ę
"chet" stanowi
ą
c
ą
numeryczny
odpowiednik Wielkiego Dzieła. "Chet" (8, 418), jako liczba Wielkiego Dzieła, stosowana jest przez
okultystów oraz alchemików w celu zaznaczenia za
ś
lubin
ś
wiadomo
ś
ci indywidualnej ze
ś
wiadomo
ś
ci
ą
kosmiczn
ą
. Kluczem do tego rodzaju magiji jest astrologiczny odpowiednik "chet", czyli Rak". Tyle mówi
Grant. Mo
ż
emy doda
ć
jeszcze,
ż
e znak Raka przywodzi na my
ś
l skojarzenia ze znan
ą
pozycj
ą
seksualn
ą
6/9. Innymi słowy, id
ą
c tym tropem mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e celem magiji jest osi
ą
gni
ę
cie stanu
ś
wiadomo
ś
ci
makrokosmicznej poprzez unicestwienie jednostkowego ego w akcie seksualnego zjednoczenia ze
ś
wiatem (cz
ę
sto symbolizowanym przez partnera). Czy tak jest naprawd
ę
, ka
ż
dy musi sam odpowiedzie
ć
sobie na to pytanie. Jedno jest pewne,
ż
e w tym wła
ś
nie czasie Crowley zrozumiał znaczenie seksu w
praktyce magicznej. Było nie było "k" to równie
ż
pierwsza litera od słowa kteis oznaczaj
ą
cego ni mniej ni
wi
ę
cej "wagin
ę
".
W ten oto sposób Crowley podj
ą
ł si
ę
wypracowania nowego systemu magicznego, którego dwoma
filarami miał by
ć
indywidualizm i panseksualizm. Dochodził do tego na drodze eksperymentów. W chwili
opuszczenia zakonu Złotego Brzasku, dysponował ju
ż
poka
ź
n
ą
wiedz
ą
magiczn
ą
z zakresu kabały, jogi,
podró
ż
y astralnych, medytacji i magii ceremonialnej. Był te
ż
oficjalnie uznanym przez głow
ę
zakonu
Adeptem Minorem, czyli innymi słowy osi
ą
gn
ą
ł poziom sefiry tiferet, symbolizuj
ą
cej Sło
ń
ce rozpraszaj
ą
ce
mroki niewiedzy. Stopie
ń
swój powinien był wszak
ż
e potwierdzi
ć
udan
ą
Operacj
ą
Ś
wi
ę
tej Magii Maga
Abramelina, której jak dot
ą
d nie dopełnił. A Operacja ta wymagała nie byle czego, gdy
ż
musiał zachowa
ć
czysty umysł nie skalany my
ś
l
ą
, by nie popa
ść
w szale
ń
stwo. Wreszcie, wiosn
ą
1906 roku wybrał si
ę
w
podró
ż
po Chinach, podczas której inwokował kolejne demony z ksi
ę
gi Abramelina, nazywaj
ą
c cało
ść
operacji "Augoeidami". Pisał: "Wła
ś
ciwie nie wiem, czemu wybrałem słowo "Augoeidy". By
ć
mo
ż
e, dlatego
ż
e nie kojarzyło mi si
ę
z niczym z przeszło
ś
ci. Czułem,
ż
e musz
ę
jak najbardziej wszystko upro
ś
ci
ć
, by móc
przej
ść
przez Otchła
ń
".
Operacja
Ś
wi
ę
tej Magii Maga Abramelina zgodnie z tradycj
ą
wymagała spełnienia szeregu
warunków, takich jak półroczne odosobnienie w domu o specyficznym ustawieniu wzgl
ę
dem stron
ś
wiata i
innych trudnych do spełnienia szczegółach. Tymczasem, Crowley postanowił przeprowadzi
ć
j
ą
podró
ż
uj
ą
c
od miasta do miasta w Kraju
Ś
rodka, rzucaj
ą
c tym samym wyzwanie tradycyjnej magii zachodu. Za
ś
wi
ą
tyni
ę
słu
ż
yła mu wyobra
ź
nia w której budował
ś
wi
ą
tyni
ę
astraln
ą
, gdzie inwokowane były abramelinowe
istoty. Jak si
ę
potem okazało, nie mo
ż
na było znale
źć
lepszego materiału. 9 pa
ź
dziernika nagle popadł w
trans nirvikalpa-samadhi, który hindui
ś
ci nazywaj
ą
sziwa-darszan
ą
, czyli "wizj
ą
boga Sziwy".
Charakterystyczn
ą
jego cech
ą
było poczucie jedno
ś
ci z bóstwem, zjednoczenie si
ę
ze
ś
wiatem poprzez
unicestwienie odr
ę
bnej
ś
wiadomo
ś
ci. Była to oznaka mówi
ą
ca o tym,
ż
e operacja dobiegła szcz
ęś
liwego
ko
ń
ca.
W dwa miesi
ą
ce po zako
ń
czeniu Operacji Abramelina, George Cecil Jones, dzier
żą
cy w zakonie
Złotego Brzasku stopie
ń
Adepta Exempta (7*=4*), rozpoznał w Crowleyu Mistrza
Ś
wi
ą
tyni (8*=3*). Było to
istotne wydarzenie, poniewa
ż
oznaczało
ż
e Crowley, mimo formalnego rozstania si
ę
z zakonem, zyskuje
nobilitacj
ę
w oczach jednego z jego najznamienitszych notabli. Ju
ż
bardziej dyskusyjne były podstawy
obdarzenia Crowleya takim zaszczytem. Tradycja wymagała, by Adept, który chce otrzyma
ć
stopie
ń
Mistrza
Ś
wi
ą
tyni, przekroczył Otchła
ń
odgradzaj
ą
c
ą
ni
ż
sze sefiry od trzech najwy
ż
szych sefir Drzewa
ś
ycia. Co
wi
ę
cej, Adept powinien to uczyni
ć
, tocz
ą
c bój z demonem rozumu, Choronzonem. W przypadku chi
ń
skich
do
ś
wiadcze
ń
Crowleya, nic takiego si
ę
nie stało.
Operacja Abramelina przyniosła te
ż
inny, nieoczekiwany skutek. Niedługo potem, Crowley, który
czuł si
ę
niezwykle jej działaniem naenergetyzowany, doznał przekazu serii ksi
ą
g mistycznych, które
przeszły do historii magiji pod nazw
ą
Ś
wi
ę
tych Ksi
ą
g Telemy. Dwana
ś
cie Ksi
ą
g otrzymanych w latach
1907-11, tworzyły wraz z Ksi
ę
g
ę
Prawa podstaw
ę
Telemy - religii Woli. Istniej
ą
ró
ż
ne opinie na temat
pochodzenia i znaczenia
Ś
wi
ę
tych Ksi
ą
g Telemy. Jedno jest pewne, s
ą
to dzieła o wyj
ą
tkowym pi
ę
knie
mistycznym i du
ż
ym ładunku erotyzmu skrywanego pod j
ę
zykiem symboli.
Crowley twierdził,
ż
e napisał je pod wpływem natchnienia i cho
ć
nie miało to nic wspólnego z
objawieniem, to jednak pisał je nie całkiem
ś
wiadomie. Najprawdopodobniej mamy tu do czynienia z czym
ś
,
co Kenneth Grant nazywa "tangensyjnym tantrum", czyli manifestacj
ą
fizyczn
ą
b
ę
d
ą
c
ą
niezamierzonym
efektem działania magicznego. Niezale
ż
nie od
ź
ródła pochodzenia tych Ksi
ą
g, ich bogaty szyfr symboliczny
zawieraj
ą
cy w sobie tajemnice praktyk medytacyjnych, rytuałów magicznych i działa
ń
maj
ą
cych na celu
pobudzenie "w
ęż
owej energii" dał Crowleyowi wystarczaj
ą
ce podstawy, by w 1907 roku nadał swym
poszukiwaniom nowej formuły magicznej bardziej zorganizowan
ą
form
ę
. W rezultacie, Crowley zało
ż
ył swój
pierwszy (i tak naprawd
ę
ostatni) autorski zakon Argentum Astrum, Zakon Srebrnej Gwiazdy. Posłu
ż
ył si
ę
w
tym celu struktur
ą
inicjacyjn
ą
zakonu Złotego Brzasku, co nie tylko podkre
ś
lało jego aspiracje do stworzenia
konkurencyjnej organizacji magicznej, lecz równie
ż
wyra
ż
ało stał
ą
wiar
ę
w u
ż
yteczno
ść
schematu
Kabalistycznego Drzewa
ś
ycia. A jednak, stopnie A.'.A.'., cho
ć
pokrywały si
ę
ze kolejnymi poziomami
wtajemnicze
ń
Złotego Brzasku (z t
ą
ró
ż
nic
ą
ż
e poprzedzały je "wytrzymało
ś
ciowe" stopnie Ucznia i
Kandydata, a przedzielał stopie
ń
Dominus Liminis), nakładały na inicjowanych zupełnie inne wymagania.
Do
ść
powiedzie
ć
,
ż
e nawet tak wybitny mag jak Austin Osman Spare zdołał osi
ą
gn
ąć
zaledwie stopie
ń
Neofity, a niewielu osi
ą
gn
ę
ło co
ś
wi
ę
cej.
Argentum Astrum miało by
ć
ku
ź
ni
ą
wiedzy magicznej, w której swoboda indywidualnego wyboru
praktyk magicznych wsparta była dyscyplin
ą
rozliczania si
ę
ze swego wgl
ą
du i umiej
ę
tno
ś
ci. Zakon ten
zrywał z popularnym systemem praktyk grupowych w lo
ż
ach, kład
ą
c nacisk na praktyki indywidualne. W
A.'.A.'. obowi
ą
zywała
ś
cisła reguła tajno
ś
ci członków. Ka
ż
dy inicjowany znał tylko swego przeło
ż
onego,
którym była zazwyczaj osoba znajduj
ą
ca si
ę
o jeden stopie
ń
wy
ż
ej w hierarchii, oraz swego podwładnego,
je
ś
li takiego w ogóle miał. Tym samym, Crowley spełniał kolejne przykazanie zawarte w Ksi
ę
dze Prawa,
której wers 50 pierwszej cz
ęś
ci głosił: "macie gwiazd
ę
i gwiazd
ę
, system i system; niechaj jeden nie zna
dobrze drugiego".
Narzuca si
ę
w tym kontek
ś
cie jedno pytanie: Jakim to sposobem Crowley mógł zapomnie
ć
o
Ksi
ę
dze Prawa, skoro tak skrupulatnie spełniał jej postulaty? Wydaje si
ę
ż
e istniej
ą
dwie mo
ż
liwo
ś
ci.
Pierwsza z nich powiada,
ż
e Crowley wcale nie zapomniał o Ksi
ę
dze Prawa, tylko pozorował swoj
ą
niedbało
ść
, podkre
ś
laj
ą
c tym samym moc sprawdzaj
ą
cych si
ę
w niej przepowiedni. Hipoteza ta brzmi
nieprzekonywuj
ą
co, zwa
ż
ywszy na fakt
ż
e Crowley mógłby wykorzysta
ć
w tym czasie Ksi
ę
g
ę
Prawa dla
zbudowania presti
ż
u swej nowej organizacji magicznej. Ju
ż
bardziej prawdopodobna wydaje si
ę
druga
hipoteza, mówi
ą
ca
ż
e Crowley musiał porzuci
ć
Ksi
ę
g
ę
Prawa, by mogła j
ą
przyswoi
ć
jego pod
ś
wiadomo
ść
.
A tym samym w nie
ś
wiadomy sposób spełniał jej postulaty.
Wymagania kolejnych stopni inicjacyjnych w A.'.A.'. streszczał esej "Gwiazda na horyzoncie",
zamieszczony pó
ź
niej w Magiji w teorii i praktyce. Przedstawiały si
ę
one nast
ę
puj
ą
co:
"Ucze
ń
- Jego zadaniem jest zdobycie wiedzy ogólnej o wszystkich systemach samorozwoju.
Kandydat - Jego głównym zadaniem jest rozpocz
ę
cie wybranych praktyk i zapisywanie ich w
dzienniku przez okres jednego roku.
Neofita - Musi uzyska
ć
doskonał
ą
kontrol
ę
nad planem astralnym.
Zelator - Jego głównym zadaniem jest opanowanie asany i pranajamy. Ponadto, powinien
rozpocz
ąć
studia nad "formuł
ą
ró
ż
okrzy
ż
a".
Practicus - Wymaga si
ę
od niego uko
ń
czenia treningu intelektualnego, a w szczególno
ś
ci studiów
nad kabał
ą
.
Philosophus - Wymaga si
ę
od niego przej
ś
cia przez trening moralny. Sprawdza si
ę
jego oddanie
wzgl
ę
dem Zakonu.
Dominus Liminis - ma si
ę
wykaza
ć
opanowaniem pratjahary i dharany.
Adeptus [Minor] (zewn
ę
trzny) - Winien dokona
ć
Wielkiego Dzieła i osi
ą
gn
ąć
Wiedz
ę
i
Konwersacj
ę
Ś
wi
ę
tego Anioła Stró
ż
a.
Adeptus [Minor] (wewn
ę
trzny) - Mo
ż
e rozpocz
ąć
praktyk
ę
"formuły ró
ż
okrzy
ż
a", przyst
ę
puj
ą
c do
Kolegium Ducha
Ś
wi
ę
tego.
Adeptus (Major) - Osi
ą
ga mistrzostwo magiji praktycznej, bez dogł
ę
bnego jej zrozumienia.
Adeptus (Exemptus) - Osi
ą
ga doskonało
ść
w tych wszystkich sprawach, po czym albo (a) staje si
ę
Bratem
Ś
cie
ż
ki Lewej R
ę
ki albo (b) zatraca wszystkie swoje osi
ą
gni
ę
cia, siebie samego, a nawet
Ś
wi
ę
tego
Anioła Stró
ż
a i staje si
ę
Dzieci
ę
ciem Otchłani, które przekroczywszy swój Rozum, jedynie wzrasta w łonie
swojej matki. Wtedy za
ś
dost
ę
puje stopnia
Magister Templi - (Mistrz
Ś
wi
ą
tyni): [...] Jego głównym zadaniem jest dogl
ą
danie "ogrodu" uczniów
i osi
ą
gni
ę
cie doskonałego zrozumienia wszech
ś
wiata. Jest on mistrzem samadhi.
Magus - Zdobywa m
ą
dro
ść
, głosi swoje prawo i jest mistrzem magiji w jej jak najszerszym i
najwy
ż
szym znaczeniu.
Ipsissimus - Znajduje si
ę
poza tym wszystkim, niedost
ę
pny dla tych, którzy posiedli ni
ż
sze
stopnie."
Pocz
ą
tkowo do A.'.A.'. przyjmowano wszystkich ch
ę
tnych, a jedynym sprawdzianem ich kwalifikacji
były przeprowadzane z nimi rozmowy. Jednak
ż
e, praktyka ta okazała si
ę
katastrofalna w skutkach,
poniewa
ż
nowi członkowie nie potrafili sprosta
ć
re
ż
imowi pracy w zakonie. Dlatego te
ż
w 1912 roku Crowley
wprowadził reguł
ę
, nakazuj
ą
c
ą
ch
ę
tnym do wst
ą
pienia do zakonu podj
ę
cia si
ę
trzymiesi
ę
cznego kursu
wtajemnicze
ń
w misteria staro
ż
ytnej wiedzy. Dopiero po zdanym egzaminie mogli oni przyst
ą
pi
ć
do zakonu.
A
ż
e egzamin ten musiał by
ć
niezmiernie trudny,
ś
wiadczy o tym fakt
ż
e w szczytowym okresie swojej
aktywno
ś
ci A.'.A.'. liczyło ledwie kilkunastu członków. Po
ś
ród nich, do najaktywniejszych nale
ż
eli: Georg
Cecil Jones (współzało
ż
yciel zakonu, przeło
ż
ony Crowleya w zakonie Złotego Brzasku), kapitan Fuller
(wojskowy, twórca doktryny Blitzkriegu), Norman Mudd (matematyk) i Victor Neuburg (poeta).
Na temat praktyk ówczesnych członków A.'.A.'. niewiele dzisiaj wiadomo. Pozostaj
ą
nam do
dyspozycji jedynie dzienniki Crowleya oraz nieliczne zapiski operacji magicznych kapitana Fullera i Victora
Neuburga. Do
ść
powiedzie
ć
,
ż
e zakon zajmował si
ę
testowaniem praktyk magicznych, a zatem jego
działanie bardziej przypominało eksperymenty naukowców ani
ż
eli ceremonie magiczne tradycyjnych
okultystów. I tak, na przykład, sam Crowley powrócił do eksperymentów ze
ś
rodkami zmieniaj
ą
cymi
ś
wiadomo
ść
, owocem czego było niezwykłe dzieło pt.: Psychologia Haszyszu. Ksi
ąż
ka ta była bardziej
traktatem na temat wzgl
ę
dno
ś
ci czasu i przestrzeni ni
ź
li opisem wizji psychodelicznych. Istniej
ą
te
ż
poka
ź
ne dowody na to,
ż
e to Crowley wprowadził do Europy zwyczaj spo
ż
ywania wyci
ą
gu z kaktusu pejotla.
Innym klasycznym przykładem działa
ń
z tego kresu była próba powtórnego przeprowadzenia Operacji
Ś
wi
ę
tej Magii Maga Abramelina w warunkach wielkomiejskich. Próba, która je
ś
li wierzy
ć
zeznaniom
Crowleya, zako
ń
czyła si
ę
sukcesem.
W tych wczesnych eksperymentach z okresu A.'.A.'. wida
ć
ż
e Crowley, chocia
ż
formalnie nie
dzier
ż
ył nawet stopnia Mistrza
Ś
wi
ą
tyni (8*=3*), działał z poziomu Ipsissimusa (10*=0*), czyli tego, który
przekroczył dualistyczny
ś
wiat dobra i zła, rozumu i szale
ń
stwa. Dlatego jego zachowanie wielu wydawa
ć
si
ę
mogło nieroztropne, czy te
ż
nawet szalone. Pod tym wzgl
ę
dem,
ś
miało mo
ż
na powiedzie
ć
ż
e
przypominał szalonych m
ę
drców tybeta
ń
skich, którzy jak Drukpa Kunley, odkrywali bosko
ść
w plugawo
ś
ci,
to co najwy
ż
sze w tym co najni
ż
sze. Jednak
ż
e, prawdziwe szale
ń
stwo miało si
ę
dopiero zacz
ąć
, a jego
przedsmakiem była operacja, jak
ą
w 1909 roku przeprowadził na Saharze ze swoim uczniem, Victorem
Neuburgiem.
Mimo kurtuazyjnego nobilitowania go przez Jonesa na stopie
ń
Mistrza
Ś
wi
ą
tyni, Crowley si
ę
nieusatysfakcjonowany znikomo
ś
ci
ą
prowadz
ą
cych ku temu przesłanek. Postanowił zatem przeprowadzi
ć
operacj
ę
magiczn
ą
, któr
ą
w okultyzmie nazywa si
ę
"przekroczeniem Otchłani", a która polega na
zmierzeniu si
ę
z demonem rozumu, Choronzonem i dost
ą
pieniu najwy
ż
szych mocy magicznych. Historia
magii notuje liczne przypadki osób, które zagubiły si
ę
w Otchłani, a tym samym popadły w szale
ń
stwo.
Crowley przyst
ą
pił do działania na Saharze, gdzie usiadł po
ś
rodku kr
ę
gu w jogicznej pozycji pioruna. W
r
ę
ku trzymał wielki szlifowany topaz, który miał mu słu
ż
y
ć
jako zwierciadło magiczne. Tymczasem Neuburg,
otoczony imionami bo
ż
ymi maj
ą
cymi zapewni
ć
mu ochron
ę
, rozpocz
ą
ł ewokacj
ę
na podstawie Lemegetonu
- jednego ze starych tekstów magicznych. Je
ś
li wierzy
ć
ś
wiadectwom uczestników tego niezwykłego
wydarzenia, nagle, z okrzykiem Zazas, Zazas, Nasatanada Zazas! w topazie pojawił si
ę
Choronzon, który
powiedział kilka niezrozumiałych zda
ń
, rzucił kilka kl
ą
tw i równie szybko znikn
ą
ł jak si
ę
pojawił. Obaj
magowie s
ą
dzili,
ż
e na tym koniec i operacja zako
ń
czyła si
ę
niepowodzeniem. Lecz oto Crowley znikn
ą
ł, a
w jego miejsce pojawiła si
ę
prostytutka, któr
ą
Neuburg poznał w Pary
ż
u. Kobieta usiłowała wywabi
ć
go z
ochronnego kr
ę
gu, ale on oparł si
ę
jej pokusom. Demon zacz
ą
ł zmienia
ć
kształty. Raz był kobiet
ą
, raz
w
ęż
em, raz samym Crowleyem prosz
ą
cym o kropl
ę
wody dla ugaszenia pragnienia. Neuburg m
ęż
nie
stawiał czoło wszystkim tym podst
ę
pom, ale coraz bardziej dawał si
ę
wci
ą
gn
ąć
w konwersacj
ę
. Naraz,
piasek pustynny zamazał kr
ą
g ochronny i Choronzon w postaci nagiego dzikusa rzucił si
ę
na Neuburga.
Szarpanina trwała do chwili, kiedy Neuburg krzykn
ą
ł imi
ę
bo
ż
e i uderzył demona magiczn
ą
ró
ż
d
ż
k
ą
. A
wtedy ten ukorzył si
ę
i cho
ć
starał si
ę
jeszcze op
ę
ta
ć
maga, w ko
ń
cu opadł z sił i na zawsze znikn
ą
ł. Crowley,
przy pomocy Neuburga, pokonał Choronzona i tym samym mógł ju
ż
zasadnie twierdzi
ć
ż
e przekroczył
Otchła
ń
. Został Mistrzem
Ś
wi
ą
tyni Zakonu Srebrnej Gwiazdy, a tym samym, zgodnie z okultystyczn
ą
mitopej
ą
, jako pierwszy
ś
miertelnik wst
ą
pił do elitarnego kr
ę
gu Tajemnych Przywódców
Ś
wiata.
"TAJEMNICE SEKSUALNE ORDO TEMPLI ORIENTIS"
Seks, ten starszy kuzyn miło
ś
ci, od najdawniejszych czasów zajmował my
ś
li nie tylko filozofów i
poetów. I chocia
ż
dzisiaj przypisuje si
ę
mu bardziej po
ś
ledni
ą
rol
ę
w
ż
yciu człowieka, nale
ż
y w
ą
tpi
ć
czy nasi
odlegli przodkowie mieli do tego podobny stosunek. Wydaje si
ę
bowiem,
ż
e
ś
wiat powstał wła
ś
nie z ciała, a
nie ze słowa, jakby tego chcieli teologowie chrze
ś
cija
ń
scy. To ciało wyznaczało zakres i porz
ą
dek
ż
yciu
ludzkiemu. A w tym porz
ą
dku ciała seksualno
ść
odgrywała rol
ę
pierwszoplanow
ą
, b
ę
d
ą
c we
ń
niejako
wpisan
ą
.
Na pocz
ą
tku było ciało. G
ą
szcz pragnie
ń
ukryty pod skór
ą
. Ciało rosło, poznawało inne ciała,
pragn
ę
ło. Dopiero potem, znacznie pó
ź
niej, pojawiły si
ę
słowa. A słowa stworzyły własny
ś
wiat, który
wchłon
ą
ł ciało. Tak rozpocz
ę
ła si
ę
historia. Opowie
ść
o człowieku jest histori
ą
stopniowej dyskursywizacji
seksu, przekładania go na j
ę
zyk rozumu, a tym samym wyp
ę
dzania go z ciała. Proces ten nabrał
szczególnego tempa w Imperium Rzymskim, kiedy to Erosa (boga miło
ś
ci) podporz
ą
dkowano Logosowi
(bogowi rozumu). A wraz z maria
ż
em cesarsko-rzymskiej tyranii Logosu z niech
ę
tnym wszelkiej
seksualno
ś
ci chrze
ś
cija
ń
stwem, seks i cielesno
ść
obło
ż
ono kl
ą
tw
ą
. Trzeba tu doda
ć
, kl
ą
tw
ą
maj
ą
c
ą
janusowe, podwójne oblicze.
Z jednej bowiem strony seks stał si
ę
czym
ś
podejrzanym, nikczemnym, posiadaj
ą
cym moc
zwodzenia i sprowadzania na manowce (co wida
ć
ju
ż
w opowie
ś
ci o Adamie i Ewie z Ksi
ę
gi Rodzaju). Miał
zatem wła
ś
ciwo
ś
ci upodlaj
ą
ce. Z drugiej jednak strony, jego złowieszczo
ść
nadawała mu moc czynienia
cudów, sprawiała
ż
e z prostej czynno
ś
ci fizjologicznej stawał si
ę
czym
ś
niezwykłym, posiadaj
ą
cym
wła
ś
ciwo
ś
ci uwznio
ś
laj
ą
ce. Wraz z tyrani
ą
słowa, seksualno
ść
stała si
ę
odr
ę
bn
ą
sfer
ą
, wydzielon
ą
z logiki
ciała, a przeto stanowi
ą
c
ą
obiekt spekulacji. Gdzie
ś
tam na pocz
ą
tku tego procesu narodziła si
ę
ars amandi,
sztuka kochania, która jednak wraz z dalszym odciele
ś
nianiem
ż
ycia stała si
ę
czym
ś
równie co seks
podejrzanym i te
ż
straciła na znaczeniu.
Sztuka Kochania a
Ś
cie
ż
ka Lewej R
ę
ki
W niektórych kulturach, które zd
ąż
yły co prawda wyj
ść
poza zwykły porz
ą
dek ciała, lecz nie
wypracowały mechanizmów słu
żą
cych jego tłumieniu, sztuka ta była kultywowana w ramach tradycji
religijnej. Tak było w zachodnio-afryka
ń
skich "kultach op
ę
tania", gdzie podczas ekstatycznych ta
ń
ców
bogowie dosłownie "spółkowali" z lud
ź
mi; w gwiezdnych, predynastycznych kultach egipskich o wyra
ź
nej
dominacji pierwiastka
ż
e
ń
skiego nad m
ę
skim; w
ś
ródziemnomorskich kultach bogini (Isztar, Afrodyty, Izydy);
w niektórych nurtach Islamu, które wraz z mistyk
ą
seksualn
ą
wykształciły ekstatyczne techniki jednoczenia
si
ę
z Bogiem; w pó
ź
nej alchemii taoistycznej, która filozoficzn
ą
my
ś
l m
ę
drców chi
ń
skich wzbogaciła o
praktyczne sposoby przekształcania energii seksualnej w sił
ę
ż
yciow
ą
; a tak
ż
e w tantrze hinduskiej i
buddyjskiej - dwóch nurtach magiczno-religijnych o najwyra
ź
niej zaakcentowanej mistyce płci.
Niektóre z tych tradycji religijnych z racji styku kulturowego przejmowały nawzajem od siebie ró
ż
ne
techniki seksualne. Czasami proces ten przybierał bardzo gwałtowny obrót. Jeden ze współczesnych
historyków i praktyków magii seksualnej, Kenneth Grant, powiada wr
ę
cz
ż
e w dziejach ludzko
ś
ci mamy do
czynienia ze słabo widocznym, cho
ć
faktycznym dziedziczeniem pewnej tradycji magiczno-religijnej, któr
ą
nazywa tradycj
ą
tyfoniczn
ą
(w
ęż
ow
ą
, smocz
ą
). Tradycja ta obejmuje wszystkie systemy religijne, magiczne
i mistyczne, wykorzystuj
ą
ce energi
ę
seksualn
ą
kundalini (nazywan
ą
tak od imienia w
ęż
a, który w indyjskiej,
mistycznej anatomii człowieka spoczywa u podstawy kr
ę
gosłupa człowieka) w celu uzyskania o
ś
wiecenia
b
ą
d
ź
te
ż
pot
ęż
nych mocy magicznych (tzw. magis). Grant uwa
ż
a
ż
e wyj
ą
tkow
ą
rol
ę
w tej tradycji pełni
ą
kobiety, które stanowi
ą
transformatory m
ę
skiej energii seksualnej. Dlatego pozwala sobie nazwa
ć
t
ę
ś
cie
ż
k
ę
nurtem lunarnym, który w tradycji zachodniej ezoteryki zyskał miano
Ś
cie
ż
ki Lewej R
ę
ki.
Zgodnie z t
ą
tradycj
ą
,
Ś
cie
ż
ka Lewej R
ę
ki grupuje adeptów, których celem jest przebóstwienie, czyli
"stanie si
ę
równym bogom". I w odró
ż
nieniu od
Ś
cie
ż
ki Prawej R
ę
ki, ma charakter zst
ę
puj
ą
cy, jako
ż
e
krocz
ą
cy ni
ą
id
ą
zawsze w dół, ku wn
ę
trzu. Przedstawicieli
Ś
cie
ż
ki Lewej R
ę
ki odnale
źć
mo
ż
na w ró
ż
nych
tradycjach religijnych, cho
ć
bez w
ą
tpienia w niektórych z nich stanowi
ą
oni margines i s
ą
postrzegani przez
wi
ę
kszo
ść
jako odszczepie
ń
cy i zbocze
ń
cy. Religiami, które s
ą
szczególnie uczulone na obecno
ść
takich
dewiantów s
ą
tzw. religie ksi
ę
gi, czyli popularne obecnie na
ś
wiecie monoteizmy: judaizm, chrze
ś
cija
ń
stwo
i islam. Te logocentryczne, patriarchalne systemy religijne budowane s
ą
na zasadzie ostrej opozycji wobec
seksualno
ś
ci i indywidualizmu. Dlatego te
ż
ze szczególn
ą
ostro
ś
ci
ą
pi
ę
tnuj
ą
wszelkie przejawy owej
tendencji zst
ę
puj
ą
cej, uznaj
ą
c j
ą
za piekieln
ą
, wrog
ą
nie tylko człowiekowi, ale i Bogu.
Religie monoteistyczne s
ą
te
ż
najwyra
ź
niejszymi przedstawicielami
Ś
cie
ż
ki Prawej R
ę
ki, która jawi
si
ę
jako ruch ku górze, na zewn
ą
trz. Adepci tej
ś
cie
ż
ki szukaj
ą
spełnienia w zjednoczeniu z Bogiem, które
postrzegaj
ą
jako akt wyrzeczenia si
ę
swej jednostkowo
ś
ci na rzecz owej wi
ę
kszej cało
ś
ci. Dlatego te
ż
łatwo
jest im równie
ż
poddawa
ć
si
ę
ró
ż
nym tendencjom kolektywistycznym i wchodzi
ć
w maria
ż
z władcami i
panami tego
ś
wiata, jako
ż
e "władza", "pa
ń
stwo", "Ko
ś
ciół" te
ż
stanowi
ą
pewne "wi
ę
ksze cało
ś
ci".
Ś
cie
ż
ka
Prawej R
ę
ki wiedzie wi
ę
c ku Bogowi, który znajduje si
ę
gdzie
ś
na zewn
ą
trz (na wysoko
ś
ciach) i najcz
ęś
ciej
jest osob
ą
. Lecz Bóg znajduje si
ę
tak daleko,
ż
e zwykle dopiero po
ś
mierci mo
ż
na si
ę
do niego dosta
ć
. A
ż
e
i tutaj wszechmocny okazuje si
ę
prosty rachunek ekonomiczny, jest to niezmiernie utrudnione, poniewa
ż
popyt znacznie przewy
ż
sza poda
ż
. Krótko mówi
ą
c, miejsc w Niebie jest znacznie mniej ni
ż
ch
ę
tnych.
Dlatego systemy religijne
Ś
cie
ż
ki Prawej R
ę
ki oferuj
ą
kodeksy etyczne, które nale
ż
y spełnia
ć
, by móc
dost
ą
pi
ć
pałaców niebia
ń
skich. Ci, za
ś
którzy chc
ą
otrzyma
ć
tam bezpłatne wej
ś
ciówki, powinni
szczególnie przestrzega
ć
jednej zasady: pozbawia
ć
si
ę
balastu doczesno
ś
ci i tego, co
ś
ci
ą
ga ich w dół,
czyli ciała (a raczej tej energii seksualnej co w nim drzemie snem niespokojnym).
Reasumuj
ą
c, magiczne i mistyczne systemy religijne przyjmuj
ą
posta
ć
dwóch dróg. Jedna z nich
wiedzie ku górze i t
ę
nazywamy
Ś
cie
ż
k
ą
Prawej R
ę
ki. Cechuje j
ą
soteriologiczna ekstrawersja, czyli
poszukiwanie zbawienia w Bóstwie, które znajduje si
ę
na zewn
ą
trz (najcz
ęś
ciej na wysoko
ś
ciach) i jest
zazwyczaj jedynym Bogiem. Temu Bóstwu nale
ż
y podporz
ą
dkowa
ć
swoje
ż
ycie, kosztem pozostałych
jednostkowych aspiracji, które postrzegane s
ą
jako przejaw pychy b
ą
d
ź
kuszenie Złego (albo te
ż
jedno i
drugie zarazem).
Ś
cie
ż
ka Prawej R
ę
ki posługuje si
ę
hierarchicznym obrazem
ś
wiata, w którym piekło
znajduje si
ę
gdzie
ś
na dole, a droga do niego cz
ę
sto wiedzie przez doln
ą
cz
ęść
ciała. Przeciwstawn
ą
formuł
ę
inicjacyjn
ą
przedstawia
Ś
cie
ż
ka Lewej R
ę
ki, która jako drog
ę
do spełnienia proponuje ruch
zst
ę
puj
ą
cy. Cechuje j
ą
soteriologiczna introwersja, poniewa
ż
uznaje bosko
ść
znajduj
ą
cej si
ę
w człowieku
Ja
ź
ni. Ideałem tej
ś
cie
ż
ki jest poznanie tej Ja
ź
ni, któremu zwykle towarzyszy penetracja seksualno
ś
ci i
nieznanych (nieu
ś
wiadamianych) składników ludzkiej psyche. Warto tutaj wspomnie
ć
,
ż
e obie
ś
cie
ż
ki nie
wyczerpuj
ą
arsenału
ś
rodków gnostycznych znajduj
ą
cych si
ę
w posiadaniu człowieka. Istnieje wszak
jeszcze tzw. Droga
Ś
rodka, która proponuje ruch obustronny, w gór
ę
i w dół, na zewn
ą
trz i do
ś
rodka, a
której najsłynniejszym filozoficznym eksponentem jest taoizm.
Nas jednak interesuje tutaj tradycja, w której centraln
ą
rol
ę
odgrywa seksualno
ść
. Jak ju
ż
powiedziałem, tradycj
ę
t
ę
kultywowano w ró
ż
nych systemach religijnych, z których wi
ę
kszo
ść
znajdowała
si
ę
na Bliskim i
Ś
rodkowym Wschodzie. Cywilizacja europejska, która wraz z powstaniem Imperium
Rzymsko-Katolickiego nastawiona była wrogo, je
ś
li nie do samej seksualno
ś
ci, to do jej sakralnego
wykorzystania, t
ę
piła wszelkie przejawy magii seksualnej. Mo
ż
na wr
ę
cz powiedzie
ć
za Rene Girardem,
który u podstaw wszelkich cywilizacji dopatruje si
ę
jakiego
ś
aktu ofiarniczego,
ż
e w przypadku
chrze
ś
cija
ń
skiej Europy ten mord zało
ż
ycielski dotyczył seksu. Tym niemniej, gdzie
ś
obok wci
ąż
istniały
kultury, w których seks jako
ż
ywo stanowił
ź
ródło nie tylko rozkoszy, lecz i inspiracji religijnej.
Ex Oriente Lux
Paradoksalnie, dla Europejczyków poznawanie tych kultur dokonywało si
ę
poprzez podbój. A
decyduj
ą
c
ą
w nim rol
ę
odgrywały krucjaty religijne. Pierwsi wojownicy o wiar
ę
udali si
ę
na Wschód w 1095
roku, przerywaj
ą
c tym samym zł
ą
pass
ę
jaka od siedmiu wieków n
ę
kała Europ
ę
. Praktycznie, dopiero w tym
okresie Europa podniosła si
ę
z impasu kulturowego, jaki stał si
ę
jej udziałem po upadku Cesarstwa
Rzymskiego. Krzy
ż
owcy stali w obronie wiary, lecz po powrocie importowali do Europy niektóre dobra z
Bliskiego Wschodu. Czasami były to tylko choroby. Zdarzało si
ę
jednak,
ż
e w
ś
ród licznych towarów
przywo
ż
onych ze Wschodu były te
ż
idee.
Legendarn
ą
ju
ż
rol
ę
odegrali w tym procesie Templariusze, zakon zało
ż
ony w 1118 roku przez
Hughesa de Payensa. Pierwsze krucjaty wygl
ą
dały niepozornie. Niech
ś
wiadczy o tym fakt,
ż
e pocz
ą
tkowo
Zakon Templariuszy składał si
ę
z dziewi
ę
ciu rycerzy, którzy eskortowali pielgrzymów podczas ich podró
ż
y
do Ziemi
Ś
wi
ę
tej. Lecz w 1126 roku patronat nad Templariuszami przej
ą
ł
ś
w. Bernard z Clairvoux, jeden z
najbardziej wpływowych teologów katolickich w tamtych czasach. Odt
ą
d, zakon zacz
ą
ł rosn
ąć
w pot
ę
g
ę
.
Ś
w.
Bernard napisał surowy kodeks etyczny Templariuszy, który z czasem obj
ą
ł te
ż
cały szereg tajnych inicjacji.
Poza tym, zakon nie podlegał
ż
adnemu władcy, tylko Papie
ż
owi, dzi
ę
ki czemu Templariusze rozwin
ę
li
wymian
ę
na szerok
ą
skal
ę
z krajami, którzy europejscy władcy uznawali za wrogie.
W okultystycznej mitopei powiada si
ę
,
ż
e podczas tych bliskowschodnich woja
ż
y Templariusze
zetkn
ę
li si
ę
z tajemnymi bractwami inicjacyjnymi, które przekazały im tajniki magii seksualnej. Jak było
naprawd
ę
tego trudno jest dociec. Pozostaje faktem,
ż
e w XII wieku musieli mie
ć
do czynienia ze
złowieszcz
ą
sekt
ą
Asasynów, która terroryzowała
ś
wiat arabski ze swej wie
ż
y w Alamut. Sekta ta
kultywowała tajemnice magii seksualnej, słu
żą
ce jej zwykle w programowaniu przyszłych szpiegów. Mo
ż
na
podejrzewa
ć
,
ż
e zwi
ą
zki mi
ę
dzy Templariuszami a Asasynami musiały by
ć
nie tylko natury powierzchownej,
skoro w 1146 roku zakon ten przej
ą
ł ich symbol, czerwony krzy
ż
na białym tle.
Pot
ę
ga Templariuszy równie szybko rozsypała si
ę
jak powstała. Przyczynił si
ę
do tego król
francuski Filip, który zazdrosny o fortun
ę
zakonu postanowił aresztowa
ć
wszystkich jego przedstawicieli
pewnej nocy roku 1307. W sukurs przyszedł mu papie
ż
Klemens V, który wydał edykt
żą
daj
ą
cy od krajów
europejskich, by aresztowały Templariuszy znajduj
ą
cych si
ę
na ich terenach. Urz
ą
dzono wtedy popisowy
proces Templariuszy, podczas którego oskar
ż
ono zakon o oddawanie czci diabolicznemu Bafometowi i
praktykowanie sodomii. Był to kres tego wielkiego zakonu, którego nieliczni ocalali członkowie, jak wie
ść
niesie, zasili szeregi innych zakonów (np. Szpitalników), b
ą
d
ź
odprawiali swe obrz
ę
dy w podziemiu.
Legenda templariuszy musiała bardzo oddziaływa
ć
na wyobra
ź
ni
ę
ówczesnych poszukiwaczy
wiedzy tajemnej, poniewa
ż
pocz
ą
wszy od XVII wieku wszystkie nowe stowarzyszenia inicjacyjne
powoływały si
ę
na nich jako na swoich poprzedników. Tak było w przypadku ró
ż
okrzy
ż
owców, którzy w
wydanych w 1614-15 roku manifestach zasiali plotk
ę
o istnieniu tajemniczego bractwa adeptów kieruj
ą
cych
losami ludzko
ś
ci z ukrycia. Ten mit, jak wiadomo, odegrał kluczow
ą
rol
ę
w gwałtownym formowaniu si
ę
coraz to nowszych bractw okultystycznych, które powstawały jak grzyby po deszczu. Wraz z nimi, pojawiło
si
ę
wolnomularstwo, które poza nawi
ą
zywaniem do staro
ż
ytnych cechów mularskich, wykształciło
specyficzny system inicjacyjny maj
ą
cy wprowadza
ć
w arkana wiedzy tajemnej poprzez studiowanie symboli.
Masoni, jako członkowie stowarzysze
ń
tajemnych, działali w ukryciu, cho
ć
zapewne nie tworzyli takich
konspiracji, o jakie je pos
ą
dzano. W XVIII wieku tryumfy
ś
wi
ę
cili tajemniczy hrabia St. Germain oraz
Cagliostro, odpowiedzialny za powstanie tzw. Egipskiego Rytu Wolnomularstwa, ł
ą
cz
ą
cego elementy
rytuałów maso
ń
skich z egipskim hermetyzmem i mistyk
ą
seksualn
ą
. Wszyscy oni powoływali si
ę
na
legend
ę
templariuszy i
ś
wiadomie do nich nawi
ą
zywali. Jak bardzo pot
ęż
na była ta pami
ęć
o dawno
wymarłym zakonie, niech
ś
wiadczy fakt,
ż
e gdy w 1776 roku Adam Weishaupt zało
ż
ył zakon Iluminatów z
zamiarem zniszczenia europejskich monarchii, zarówno jego działania jak i pó
ź
niejsz
ą
Rewolucj
ę
Francusk
ą
uznano za zemst
ę
templariuszy.
Erotyczne Wolnomularstwo
Dopiero jednak na pocz
ą
tku XX wieku w ezoterycznym
ś
wiatku fin de siecle'u pojawiła si
ę
organizacja, która w bezpo
ś
redni sposób nawi
ą
zywała do templariuszy, uznaj
ą
c si
ę
za ich dziedziców.
Grupa ta przyj
ę
ła łaci
ń
sk
ą
nazw
ę
Ordo Templi Orientis, tłumaczon
ą
jako Zakon
Ś
wi
ą
tyni Wschodu, b
ą
d
ź
te
ż
mniej poprawnie jako Zakon Templariuszy Wschodu. Nowi templariusze nie dzier
ż
yli wszak
ż
e zwyczajnych
mieczów i nie walczyli w obronie chrze
ś
cija
ń
skiej wiary. Ich mieczem był fallus, a celem zgł
ę
bienie tajników
wiedzy okultnej, ze szczególnym uwzgl
ę
dnieniem magii seksualnej.
Formalnym zało
ż
ycielem zakonu był Theodor Reuss (1855-1923) - niemiecki dziennikarz, działacz
społeczny i
ś
piewak operowy (ze sta
ż
em w Parsivalu Wagnera). Lecz jego ojcem duchowym i głównym
inicjatorem był austriacki przemysłowiec, Carl Kellner (1850-1905). Kellner dorobił si
ę
fortuny na własnej
technologii wytwarzania papieru, któr
ą
wymy
ś
lił w swym laboratorium chemicznym maj
ą
c zaledwie 22 lata.
Odkrycie to przyniosło mu na tyle powa
ż
ne zyski,
ż
e z powodzeniem mógł oddawa
ć
si
ę
licznym hobby. Ten
człowiek wielu pasji realizował si
ę
przede wszystkim w wymy
ś
laniu i doskonaleniu nowych wynalazków,
takich jak prz
ę
dza obrotowa, fotografia, czy sztuczna bi
ż
uteria. Lecz jego głód wiedzy był tak wielki,
ż
e
skłaniał go do ci
ą
głych podró
ż
y po całym
ś
wiecie, podczas których poznawał nowe kultury i egzotyczne
systemy religijne.
Podczas jednej z tych podró
ż
y miało zdarzy
ć
si
ę
co
ś
, co zawa
ż
yło na całym jego pó
ź
niejszym
ż
yciu.
Jak sam twierdził, spotkał wtedy trzech m
ę
drców ze wschodu, którzy przekazali mu najwy
ż
sze tajemnice
staro
ż
ytnej ezoteryki. Byli to mistyk muzułma
ń
ski, Soliman ben Aifa oraz dwaj tantrycy bengalscy, Bhima
Sena Pratapa z Lahore i Sri Mahatma Agamya Paramahamsa. Mistrzowie ci uczyli go, w jaki sposób nale
ż
y
praktykowa
ć
jog
ę
i jak wykorzystywa
ć
j
ą
w praktykach magii seksualnej. Tak przynajmniej twierdził Kellner.
Czy było tak naprawd
ę
, jest to bardzo w
ą
tpliwe. Pozostaje jednak faktem,
ż
e Kellner podró
ż
ował po
Azji Mniejszej i mógł stamt
ą
d przywie
źć
pewne dot
ą
d nieznane techniki jogiczne maj
ą
ce charakter
seksualny. Mogły mie
ć
one jednak znacznie mniej egzotyczne pochodzenie. Wiadomo bowiem,
ż
e Kellner
kontaktował si
ę
z pewn
ą
organizacj
ą
okultystyczn
ą
o nazwie Hermetyczne Bractwo
Ś
wiatła. Jakiej natury
były to kontakty, tego nie wiadomo. By
ć
mo
ż
e, w trakcie swych zagranicznych woja
ż
y poznał w Ameryce
Pascala Beverly Randolpha, jednego z twórców tej organizacji. Do tego spotkania mogło równie dobrze
doj
ść
w samej Austrii, jako
ż
e Randolph, jak równie
ż
pozostali członkowie tej organizacji (w tym Max Theon,
mieszkaj
ą
cy w Egipcie
ś
yd z Polski) lubili w
ę
drowa
ć
z misjami apostolskimi po Europie. Tak czy inaczej,
Kellner musiał mie
ć
kontakt z t
ą
organizacj
ą
, gdy
ż
nie tylko posługiwał si
ę
specyficznym dla niej
słownictwem, lecz na dodatek po wielokro
ć
na ni
ą
si
ę
powoływał.
Hermetyczne Bractwo
Ś
wiatła zało
ż
ył w latach siedemdziesi
ą
tych ubiegłego stulecia Pascal
Beverly Randolph, ameryka
ń
ski mulat,
ż
ołnierz i podró
ż
nik. Grupa ta, jako jedna z pierwszych organizacji
społecznych, krzewiła edukacj
ę
seksualn
ą
, publikuj
ą
c liczne odezwy i pamflety namawiaj
ą
ce m
ęż
czyzn do
dobrego traktowania kobiet, a kobiety do walki o "prawo do orgazmu". Towarzyszyła temu skomplikowana
mistyka seksualna oraz praktyki, które grupa doradzała w celu osi
ą
gni
ę
cia zjednoczenia płci. Randolph
głosił,
ż
e "prawdziwa moc seksu jest moc
ą
bosk
ą
", jednocze
ś
nie podkre
ś
laj
ą
c,
ż
e skoro Bóg stworzył ludzi
na własne podobie
ń
stwo to musi on by
ć
m
ęż
czyzn
ą
i kobiet
ą
zarazem. Je
ś
li wi
ę
c chcemy osi
ą
gn
ąć
stan
wy
ż
szego wgl
ą
du i uczyni
ć
nasze ciało bardziej subtelnym, powinni
ś
my rozwija
ć
w sobie cechy płci
przeciwnej oraz d
ąż
y
ć
do jak najcz
ę
stszego i najintensywniejszego prze
ż
ywania rozkoszy seksualnej.
Hermetyczne Bractwo
Ś
wiatła uczyło
ż
e seks jest
ź
ródłem mocy magicznej: "W otaczaj
ą
cym nas
ś
wiecie znajduj
ą
si
ę
nasiona duszy. Istniej
ą
tam te
ż
zarodki wszelkiej mo
ż
liwej wiedzy. Wszelka moc,
wiedza, energia i siła znajduje si
ę
w eterze i sferach duchowych. Wszystko to jest nam dost
ę
pne w chwilach
najwi
ę
kszego uniesienia.....podczas czystego, obopólnego orgazmu, kiedy mieszaj
ą
si
ę
dwie aury i trzy
fluidy, prostatyczny, nasienny i waginalny. W chwili orgazmu nie ma stanu po
ś
redniego i albo wznosimy si
ę
do nieba albo spadamy do piekła. Nasze dusze otwieraj
ą
si
ę
na t
ę
chwilk
ę
, by przyj
ąć
zarodki wiedzy i mocy
magicznej. Je
ś
li wi
ę
c b
ę
dziemy wtedy przywoływa
ć
Zło, odnajdzie ono drog
ę
do naszych dusz i zamkni
ę
te
w ich tajemnych kryptach ujawni si
ę
w najmniej oczekiwanym momencie. Je
ś
li za
ś
b
ę
dziemy modli
ć
si
ę
o
Dobro, wszystko co złe b
ę
dzie trzyma
ć
si
ę
od nas z dala, a Dobro na zawsze osi
ą
dzie w naszych duszach.
Mo
ż
emy te
ż
przywoływa
ć
Moc, która w tej jednej chwili zakorzeni si
ę
w naszych duszach." W celu
odpowiedniego wykorzystania energii seksualnych Randolph i jego nieliczni współpracownicy korzystali z
orientalnych metod jogi i medytacji. Najwa
ż
niejsz
ą
w nich rol
ę
pełniło rytmiczne oddychanie.
Ć
wiczenia jogiczne i oddechowe Randolpha znalazły pó
ź
niej swe miejsce w praktykach Ordo
Templi Orientis. Nic wi
ę
c dziwnego
ż
e Kellner nazywał O.T.O wła
ś
nie Hermetycznym Bractwem
Ś
wiatła.
Nim jednak doszło do jego utworzenia, musiały zaj
ść
pewne sprzyjaj
ą
ce ku temu okoliczno
ś
ci. Kellner ju
ż
w
1895 zamierzał zało
ż
y
ć
bractwo okultystyczne, którego celem byłoby poł
ą
czenie praktyk jogicznych z
rytuałami maso
ń
skimi. Jego idee fixe było stworzenie wielkiej organizacji, grupuj
ą
cej wszystkie obrz
ą
dki
maso
ń
skie. Musiało to by
ć
przedsi
ę
wzi
ę
cie zakrojone na gigantyczn
ą
skal
ę
, poniewa
ż
pod koniec XIX
wieku istniało na
ś
wiecie około 70 takich organizacji. Tymczasem Kellner, nale
ż
ał tylko do jednej z nich, lo
ż
y
Humanitas działaj
ą
cej pod auspicjami Zjednoczonej Lo
ż
y W
ę
gier. Je
ś
li wi
ę
c chciał swój cel zrealizowa
ć
,
musiał w jaki
ś
sposób naby
ć
pozostałe ryty maso
ń
skie.
Okazji po temu było pod koniec wieku sporo. Proceder kupczenia tajemnymi przekazami rozkwitał
na dobre, a adepci ró
ż
nych stowarzysze
ń
tajemnych nawzajem nadawali sobie wysokie tytuły. Wystarczyło
wi
ę
c znale
źć
tak
ą
osob
ę
i kupi
ć
od niej odpowiednie pełnomocnictwa. Kellner szukał i znalazł, a jego
szcz
ęś
cie nie miało granic. Osob
ą
t
ą
był Theodor Reuss, który pod płaszczykiem działalno
ś
ci politycznej
zajmował si
ę
inwigilacj
ą
niemieckich kółek socjalistycznych. Mo
ż
na powiedzie
ć
,
ż
e Reuss miał dobr
ą
r
ę
k
ę
do wynajdowania bractw okultystycznych i zabierania z nich tego co najlepsze (czyli pełnomocnictw). Oto
bowiem w ci
ą
gu pi
ę
tnastoletniej kariery w
ś
wiecie ezoteryki otrzymał uprawnienia do zało
ż
enia niemieckich
oddziałów takich stowarzysze
ń
jak: Swedenborgia
ń
ski Ryt Masonerii, Societas Rosicruciana in Anglia,
Zakon Martynistów i Zakon Iluminatów. Niestety,
ż
adna z tych organizacji nie miała charakteru czysto
maso
ń
skiego, a zatem nie spełniała wymaga
ń
, jakie stawiał sobie Kellner. Poza tym, Reuss był całkowicie
pochłoni
ę
ty działalno
ś
ci
ą
w Zakonie Iluminatów i nie miał czasu na akces w tak gigantycznym
przedsi
ę
wzi
ę
ciu.
Tak wi
ę
c na razie plany Kellnera, by stworzy
ć
Akademi
ę
Maso
ń
sk
ą
Ordo Templi Orientis musiały
ulec odroczeniu. Pozostawało mu przeprowadzanie eksperymentów z zakresu magii seksualnej w małym
kilkuosobowym gronie. Jak pisze historyk okultyzmu, Peter Koenig: "Kellner specjalizował si
ę
w
medytacjach jogicznych (z Joga-sutr Patand
ż
ialego) maj
ą
cych na celu odkrywanie przeszłych wciele
ń
.
Podczas tych medytacji jego
ż
ona odgrywała rol
ę
Wielkiej Bogini, podczas gdy sam Kellner wcielał si
ę
w
Kapłana Babilo
ń
skiego. W ich domu znajdował si
ę
pokój bez okien, gdzie pa
ń
stwo Kellnerowie
przeprowadzali rytuały tantryczne. Słu
ż
yły one wytwarzaniu specjalnego eliksiru, który składał si
ę
z
kobiecych i m
ę
skich wydzielin seksualnych".
Tymczasem, w 1902 roku, z powodu wa
ś
ni personalnych Reuss porzucił działalno
ść
w Zakonie
Iluminatów i nawi
ą
zał bli
ż
sz
ą
znajomo
ść
z angielskim wolnomularzem, Johnem Yarkerem (1833-1913).
Powiedział mu wtedy o pomy
ś
le Kellnera, by stworzy
ć
uniwersalny obrz
ą
dek maso
ń
ski, który by skupiał w
sobie wszystkie istniej
ą
ce ryty. Idea ta (lub kryj
ą
ce si
ę
za ni
ą
pieni
ą
dze) musiała przypa
ść
do gustu staremu
masonowi, poniewa
ż
24 wrze
ś
nia 1902 roku nadał Reussowi tytuł Wielkiego Suwerennego Inspektora
Generalnego 33* Rytu Szkockiego Cernaua. W tym samym dniu Reuss, wraz z dwoma współpracownikami,
Franzem Hartmannem i Henrym Kleinem, otrzymali pełnomocnictwa do dzier
ż
awienia Rytu Szkockiego
Dawnego i Uznanego oraz rytów Misraim i Memfis. Nie pozostawało im nic innego, jak zało
ż
enie nowego
zakonu okultystycznego, który zgodnie ze wskazówkami Kellnera nazwali Ordo Templi Orientis.
Pocz
ą
tki Ordo Templi Orientis
Nie znane s
ą
jak dot
ą
d dokładne okoliczno
ś
ci powstania O.T.O. Nie wiadomo, czy powstało ono
zaraz po uzyskaniu przez Reussa, Hartmanna i Kleina uprawnie
ń
maso
ń
skich, czy te
ż
miało to miejsce
dopiero po
ś
mierci Kellnera w 1905 roku. Jedno jest pewne,
ż
e Kellner musiał mie
ć
powa
ż
ny wpływ na
kształt tej organizacji, poniewa
ż
w jej strukturze organizacyjnej i podstawowych praktykach wida
ć
było
wpływy tak bliskiej jego sercu hinduskiej jogi.
System inicjacyjny O.T.O składał si
ę
z dziesi
ę
ciu stopni, odpowiadaj
ą
cych kolejnym fazom
wtajemniczenia w maso
ń
skie, orientalne i ró
ż
okrzy
ż
owe misteria. Nazwy tych stopni cz
ę
sto ulegały zmianie.
Niewielki wi
ę
c b
ę
dzie po
ż
ytek z ich przytaczania. Wystarczy powiedzie
ć
,
ż
e pierwszych sze
ść
stopni
odnosiło si
ę
do rozmaitych rytów istniej
ą
cych w ró
ż
nych obrz
ą
dkach maso
ń
skich. Natomiast, kolejne trzy
nie miały z masoneri
ą
zbyt wiele wspólnego i nadawano je bez szczególnych rytuałów inicjacyjnych. Ich
przedmiotem było wtajemniczanie w arkana pilnie strze
ż
onych przez zakon tajemnic magii seksualnej, które
nauczano w przekazie szeptanym (z ust do ust). Wiemy o nich jedynie tyle,
ż
e dotyczyły wci
ą
gania energii
seksualnej z genitaliów do splotu słonecznego. Dokonywano tego przy pomocy odpowiedniej koncentracji
my
ś
li oraz pewnych technik oddechowych. Praktyka ta miała słu
ż
y
ć
osi
ą
gni
ę
ciu stanu "Wielkiej Jedno
ś
ci",
którego efektem ubocznym mogło by
ć
mi
ę
dzy innymi jasnowidzenie. Reuss nazywał j
ą
"biał
ą
magi
ą
seksualn
ą
".
Ju
ż
cho
ć
by z racji tego zdawkowego opisu, mo
ż
na odnie
ść
wra
ż
enie,
ż
e praktyki te musiały
przypomina
ć
dziwaczne techniki stosowane w taoistycznej alchemii. Niektóre z nich znamy z wydanego w
Polsce traktatu "Sekret Złotego Kwiatu". Inne przetrwały w szcz
ą
tkowej formie, przekazywane przez
taoistycznych mistrzów z Taiwanu. Bardzo prawdopodobne
ż
e tego rodzaju technik nauczano na siódmym
stopniu wtajemniczenia w O.T.O, chocia
ż
niektórzy badacze s
ą
dz
ą
ż
e miał on charakter czysto
administracyjny. Mo
ż
emy mie
ć
natomiast pewno
ść
,
ż
e adepci ósmego stopnia O.T.O otrzymywali
wskazówki dotycz
ą
ce praktyk autoerotycznych, które stanowiły wst
ę
p do odbywanych na stopniu
dziewi
ą
tym praktyk heteroseksualnych.
Ordo Templi Orientis, najwyra
ź
niej id
ą
c
ś
ladami Hermetycznego Bractwa
Ś
wiatła, wierzyło w
ś
wi
ę
to
ść
stosunku seksualnego, który przy zachowaniu odpowiedniej dyscypliny miał prowadzi
ć
ludzi do
bosko
ś
ci. Jak zauwa
ż
a Peter Koenig: "Reuss kontynuował praktyki jogiczne Kellnera, lecz wzbogacił je o
w
ą
tek manichejski. W naukach O.T.O całe ciało uznawano za
ś
wi
ę
te. Było ono
Ś
wi
ą
tyni
ą
Ducha
Ś
wi
ę
tego a
narz
ą
dy płciowe miały słu
ż
y
ć
bardzo szczególnym celom, mianowicie - rekonstruowaniu
ś
wiata. Takie było
znaczenie Mszy
Ś
wi
ę
tej. Reuss wierzył
ż
e tylko dzi
ę
ki współpracy kobiet i m
ęż
czyzn ludzko
ść
mo
ż
e
osi
ą
gn
ąć
rozwój duchowy. Współpraca ta miała, rzecz jasna, charakter seksualny, a sam stosunek
postrzegany był jako odbicie kosmicznego aktu stworzenia. Adepci mogli wi
ę
c współuczestniczy
ć
w tym
akcie stworzenia, je
ś
li tylko oddawali si
ę
rytualnym stosunkom heteroseksualnym". Koenig twierdzi
ż
e w
ąż
po
ż
eraj
ą
cy własny ogon, który pojawiał si
ę
na licznych broszurkach Reussa, symbolizował stosunek
seksualny Boga z człowiekiem. Powiada te
ż
ż
e z punktu widzenia magii seksualnej stanowił on symbol
plemnika. Cała za
ś
magia Zakonu
Ś
wi
ą
tyni Wschodu da si
ę
sprowadzi
ć
do mistyki nasienia.
Cokolwiek by nie s
ą
dzi
ć
o rewelacjach Koeniga, to wła
ś
nie owe tajemnice magii seksualnej
przyci
ą
gały do O.T.O licznych nowicjuszy. Je
ś
li by za
ś
wierzy
ć
doniesieniom Reussa, w ci
ą
gu roku lub
dwóch od rozpocz
ę
cia działalno
ś
ci zakon ten zd
ąż
ył wokół siebie skupi
ć
przeszło tysi
ą
c osób. Ka
ż
dy
nowicjusz otrzymywał stopie
ń
zerowy oraz musiał przej
ść
przez rytuał Minervala. Podczas tej ceremonii
inicjowany umierał dla
ś
wiata zewn
ę
trznego, staj
ą
c si
ę
pełnoprawnym adeptem wiedzy tajemnej.
Wypowiadał wtedy nast
ę
puj
ą
ce słowa: "Ja, ......, oddaj
ą
c si
ę
do waszej dyspozycji jako bezsilny wi
ę
zie
ń
,
ogłaszam wszem i wobec
ż
e pochodz
ę
z Koryntu, jestem wolnym obywatelem miasta Ateny,
sprzymierze
ń
cem Mityleny, podró
ż
uj
ą
cym w spokoju do Miasta Słonca, Heliopolis, poszukuj
ą
c
Ś
wiatła i
Prawdy, M
ą
dro
ś
ci i Spokoju. Przeto wi
ę
c prosz
ę
was w pełni pokory, aby
ś
cie udzielili mi go
ś
ciny i obdarzyli
mnie swymi MISTERIAMI, które
ś
lubuj
ę
zgł
ę
bia
ć
i trzyma
ć
w najwi
ę
kszej tajemnicy. Gdybym za
ś
miał
kiedy
ś
złama
ć
to
ś
lubowanie i zdradzi
ć
ten chleb i sól, niechaj psy po
ż
r
ą
moje
ś
cierwo, niechaj rozpadn
ę
si
ę
na kawałki i przestan
ę
by
ć
człowiekiem!"
Pocz
ą
tkowo, O.T.O przeznaczone było tylko dla tych adeptów, którzy uzyskali wcze
ś
niej trzy
podstawowe stopnie wolnomularskie: Ucznia, Czeladnika i Mistrza. Formuła inicjacyjna zakonu zakładała,
ż
e ka
ż
dy kto do niego przyst
ą
pi mo
ż
e od razu otrzyma
ć
trzeci stopie
ń
wtajemniczenia, równowa
ż
ny
maso
ń
skiemu stopniowi Mistrza. Oznaczało to jednak,
ż
e aby wst
ą
pi
ć
do O.T.O, trzeba było nale
ż
e
ć
do
której
ś
z organizacji maso
ń
skich, a to w powa
ż
nym stopniu ograniczało liczb
ę
potencjalnych
zainteresowanych. Na dodatek, Zakon Templariuszy Wschodu mógł zosta
ć
pos
ą
dzony o to,
ż
e chce
podbiera
ć
członków innym organizacjom maso
ń
skim. Tymczasem, jego zało
ż
ycielom na czym innym tak
bardzo nie zale
ż
ało, jak na utrzymaniu dobrych kontaktów ze
ś
wiatowym wolnomularstwem.
Najprawdopodobniej, z tych wła
ś
nie powodów wkrótce zniesiono status maso
ń
ski Zakonu. W
"Manife
ś
cie O.T.O" z 1912 roku bardzo wyra
ź
nie podkre
ś
lano
ż
e "O.T.O, cho
ć
jest Akademi
ą
Maso
ń
sk
ą
,
nie jest Grup
ą
Maso
ń
sk
ą
.... i nie uzurpuje sobie prawa do naruszania przywilejów Zjednoczonej Wielkiej
Lo
ż
y Anglii, Wielkiej Lo
ż
y Ameryki oraz innych organizacji maso
ń
skich". Dzi
ę
ki temu członkami Zakonu
mogli zostawa
ć
ludzie nie maj
ą
cy wcze
ś
niej nic wspólnego z masoneri
ą
. Co wi
ę
cej, otwierało to furtk
ę
dla
kobiet, które w tamtych czasach bardzo rzadko kiedy były dopuszczane do bractw maso
ń
skich. Jest wi
ę
cej
ni
ż
pewne,
ż
e ten prosty zabieg umo
ż
liwił O.T.O wyj
ś
cie poza zwykły schemat inicjacji wolnomularskich i
zwi
ę
kszył znaczenie, jakie w praktykach tego zakonu miała magia seksualna.
Podobnie jak jego znamienity poprzednik, Hermetyczny Zakon Złotego Brzasku, Ordo Templi
Orientis posiadało w
ś
ród swych adeptów luminarzy sztuki okultystycznej. Jego przedstawicielem we Francji
był Papus, słynny twórca nieortodoksyjnej doktryny tarota. W Niemczech sprawami zakonu zajmował si
ę
inny wybitny okultysta, Rudolf Steiner, który szczególnie wyra
ź
nie rozwin
ą
ł mistyczne aspekty doktryny
zakonu (odzieraj
ą
c j
ą
wszak
ż
e z w
ą
tków seksualnych). Z kolei, w Ameryce przedstawicielem O.T.O był H.
Spencer Lewis, pó
ź
niejszy zało
ż
yciel popularnej ró
ż
okrzy
ż
owej organizacji AMORC. Wszyscy zreszt
ą
trzej
dzier
ż
awcy linii przekazu O.T.O nie długo zagrzali w nim miejsca i, podobnie jak to było w
ś
ród
schizmatyków z zakonu Złotego Brzasku, szybko zało
ż
yli własne organizacje okultystyczne, ch
ę
tnie
korzystaj
ą
ce z wiedzy tajemnej O.T.O, a ju
ż
znacznie mniej ch
ę
tnie przyznaj
ą
ce si
ę
do jakichkolwiek
zwi
ą
zków z tym zakonem.
Jednak
ż
e człowiekiem, którego oddziaływanie na Ordo Templi Orientis było najwi
ę
ksze, był bez
w
ą
tpienia Aleister Crowley.
Magija Seksualna Mistrza Theriona
Ś
cie
ż
ki Zakonu Templariuszy Wschodu i Aleistera Crowleya przeci
ę
ły si
ę
nagle i nieoczekiwanie w
1910 roku. Miało to miejsce podczas procesu s
ą
dowego, jaki "MacGregor" Mathers wytoczył Crowleyowi za
opublikowanie rytuałów zakonu Złotego Brzasku. W swojej autobiografii Crowley wspominał: "Przez to,
ż
e
Mathers na sali s
ą
dowej ogłosił si
ę
Przywódc
ą
Zakonu Ró
ż
okrzy
ż
owego, nachodzili mnie niezliczeni
dziwacy, a ka
ż
dy z nich twierdził,
ż
e to on wła
ś
nie jest tym Przywódc
ą
. Posiadaj
ą
c na ten temat pewne
informacje, których nie przekazałem nikomu, jak najszybciej pozbywałem si
ę
tej gawiedzi. A jednak jeden z
moich rozmówców przekonał mnie,
ż
e istnieje odrobina prawdy w jego słowach. Tym człowiekiem był
Theodor Reuss...."
Reuss na pocz
ą
tku wcale nie przypadł do gustu Crowleyowi. Jego nonszalancja i niedbało
ść
sprawiały,
ż
e Crowley widział w nim aroganta. Tym niemniej, skuszony obietnicami otrzymania zaszczytów
maso
ń
skich, zgodził si
ę
przyst
ą
pi
ć
do jego zakonu. Jego inicjacja w Ordo Templi Orientis miała miejsce w
marcu 1910 roku, tego samego dnia, co inicjacja znanego polskiego okultysty, Czesława Czy
ń
skiego.
Crowley przyj
ą
ł w zakonie imi
ę
Bafometa. Na pocz
ą
tek obdarzono go trzecim stopniem inicjacyjnym, lecz
gdy tylko potwierdziły si
ę
informacje o posiadanym przez niego 33* Rytu Szkockiego Dawnego i Uznanego,
podniesiono go do stopnia siódmego.
Crowley nie przywi
ą
zywał zbyt du
ż
ej wagi do swego udziału w O.T.O. Traktował go jako jeszcze
jeden tytuł w swojej licznej kolekcji okultystycznych godno
ś
ci. Tak było przynajmniej do 1912 roku, kiedy to
nagle w jego domu zjawił si
ę
Reuss. Ten rzutki Niemiec przybył, aby mu zrobi
ć
awantur
ę
i domaga
ć
si
ę
wyja
ś
nie
ń
, dlaczego wyjawił
ś
wiatu najbardziej pilnowane tajemnice O.T.O. Chodziło tu rzecz jasna o tajne
formuły seksualne, do których Crowley nie mógł mie
ć
dost
ę
pu z racji zajmowanego przez siebie stopnia.
Reuss jednak twierdził,
ż
e Crowley zawarł je w 36 rozdziale swej Ksi
ę
gi Kłamstw, nosz
ą
cym tytuł "Szafirowa
Gwiazda". W rozdziale tym opisany był pewien rytuał heksagramu, rozpoczynaj
ą
cy si
ę
od słów: "Niechaj
Adept uzbroi si
ę
w magiczn
ą
ró
ż
d
ż
k
ę
i wyposa
ż
y w mistyczn
ą
ró
żę
". Dla ka
ż
dego współczesnego adepta
magii znaczenie tych symboli jest a
ż
nadto oczywiste. Jednak
ż
e Reuss, uznaj
ą
c
ż
e Crowley stał si
ę
mimowolnym dziedzicem tej wiedzy, natychmiast przekazał mu 10*, najwy
ż
szy stopie
ń
O.T.O i uczynił go
"najwy
ż
szym,
ś
wi
ę
tym królem" angielskiej gał
ę
zi zakonu.
Równie
ż
Crowley musiał by
ć
tym odkryciem oszołomiony. Napisał bowiem: "Nagle, uderzył we
mnie jakby grom i cała symbolika nie tylko wolnomularstwa, lecz wielu innych tradycji ukazała si
ę
mojej wizji
duchowej. Od tej chwili O.T.O zaj
ę
ło wła
ś
ciwe miejsce w moim umy
ś
le. Zrozumiałem
ż
e trzymam w r
ę
kach
klucz do przyszłego post
ę
pu ludzko
ś
ci". Szybko te
ż
przyst
ą
pił do rekrutacji nowych członków angielskiej
sekcji zakonu oraz do przepisywania maso
ń
skich rytuałów inicjacyjnych z zamiarem nadania im bardziej
magicznego charakteru.
Kiedy za
ś
w 1922 roku ci
ęż
ko chory Reuss ust
ą
pił z pełnienia funkcji przywódcy zakonu, jego
wła
ś
nie mianował na swoje miejsce. W rok pó
ź
niej, po
ś
mierci Reussa Crowley ogłosił si
ę
formalnym
przywódc
ą
zakonu, ka
żą
c si
ę
teraz tytułowa
ć
Mistrzem Therionem, czyli Mistrzem Besti
ą
. Doprowadziło to
do protestu cz
ęś
ci niemieckich wysokich funkcjonariuszy Zakonu, którzy obawiali si
ę
ż
e Crowley zapragnie
uczyni
ć
z O.T.O instrument dla szerzenia swojej religii, Thelemy. Obawy te, jak si
ę
pó
ź
niej okazało, miały
solidne podstawy, gdy
ż
Mistrz Therion od razu zabrał si
ę
za reformowanie zakonu, nadaj
ą
c mu znacznie
mniej maso
ń
ski, a bardziej magiczno-seksualny wygl
ą
d.
Podstawowe zmiany dotyczyły struktury inicjacyjnej O.T.O. Crowley do tradycyjnego układu
dziesi
ę
ciu stopni dodał stopie
ń
jedenasty, maj
ą
cy wprowadza
ć
w arkana magii homoseksualnej. Trudno
powiedzie
ć
, czy chciał da
ć
tym wyraz swoim od dawna odczuwanym skłonno
ś
ciom, czy te
ż
zamierzał
poprzez pogwałcenie tego surowego tabu lepiej pozna
ć
kobiec
ą
stron
ę
m
ę
sko
ś
ci. Pozostaje faktem,
ż
e to
wła
ś
nie od praktyk homoseksualnych rozpocz
ę
ła si
ę
jego działalno
ść
magiczna w O.T.O, kiedy to w 1914
roku przeprowadził wraz z Victorem Neuburgiem seri
ę
operacji magicznych maj
ą
cych na celu przywołanie
bogów Jowisza i Merkurego (a przy okazji sprowadzenie poka
ź
nej ilo
ś
ci gotówki). Przeszły one do historii
pod nazw
ą
"Działa
ń
Paryskich".
Crowley napisał te
ż
pewien rytuał, który stał si
ę
główn
ą
ceremoni
ą
odprawian
ą
w siedzibach
zakonu. Mowa tu o "Mszy Gnostyckiej", która b
ę
d
ą
c parafraz
ą
katolickiej Mszy
Ś
wi
ę
tej, pod płaszczykiem
egipskiej symboliki przedstawiała misterium płci. Rytuał ten, jak równie
ż
i inne praktyki O.T.O czytelnik
polski mo
ż
e znale
źć
w przetłumaczonej przeze mnie ostatnio ksi
ąż
ce Crowleya pt. Magija w teorii i
praktyce.
Jednak
ż
e, najwa
ż
niejsza jego reforma dotyczyła najwy
ż
szych stopni inicjacyjnych w zakonie. Oto
bowiem Crowley zrywał z dotychczas istniej
ą
c
ą
zasad
ą
nie przelewania na papier tajemnic seksualnych
zakonu, streszczaj
ą
c je w czterech oddzielnych traktatach pt.: "O naturze bogów", "O tajemnych
za
ś
lubinach bogów z lud
ź
mi", "Liber Agape" i "O homunkulusie".
Traktat "O naturze bogów" przeznaczony był dla wtajemniczonych na VII* O.T.O. Niewiele w nim
było wskazówek natury praktycznej, gdy
ż
niemal w cało
ś
ci po
ś
wi
ę
cony był wprowadzeniu w
ś
wiat
crowleyowskiej teologii. Z jego tre
ś
ci mo
ż
na było si
ę
dowiedzie
ć
,
ż
e na
ś
wiecie istnieje tylko jeden bóg, a
jest nim Sło
ń
ce. "Nie tylko Ziemia jest zmro
ż
on
ą
iskr
ą
Sło
ń
ca, płatkiem zerwanym z Niebia
ń
skiej Ró
ż
y, ale
i
ź
ródłem wszelkiego
Ś
wiatła i
ś
ycia na tej planecie jest to samo Sło
ń
ce. Jest ono stwórc
ą
i
ż
ywicielem,
niszczycielem
ż
ycia i jego wskrzesicielem". Crowley powiadał,
ż
e przedstawicielem Sło
ń
ca na ziemi jest
fallus, a wszyscy bogowie s
ą
jego personifikacjami. I tak na przykład ogie
ń
jest wizerunkiem penisa, drzewo
to "rozkwitaj
ą
cy fallus", za
ś
ksi
ęż
yc jest obrazem waginy, któr
ą
nale
ż
y czci
ć
"tylko w poł
ą
czeniu ze Sło
ń
cem
jako przedłu
ż
eniem fallusa". Ten fallokratyczny porz
ą
dek crowleyowskiej ezoteryki przeciwstawiał si
ę
tym
religiom, które operuj
ą
poj
ę
ciami grzechu pierworodnego i wstydu. Crowley nawoływał do "stałej wojny
przeciwko wszelkiej tyranii i zabobonom, przede wszystkim za
ś
przeciwko takim bigoteriom jak
‘ortodoksyjne' chrze
ś
cija
ń
stwo w swej materialistycznej postaci". Namawiał te
ż
adeptów VII* O.T.O, by
składali hołd fallusowi i wyobra
ż
ali sobie jego stał
ą
obecno
ść
w wybranym miejscu w ciele.
Z kolei traktat "O tajemnych za
ś
lubinach bogów z lud
ź
mi" wprowadzał inicjowanych na VIII* O.T.O
w
ś
wiat magii masturbacyjnej. Jej tajemnice zawarte były w dwóch rozdziałach: "O wi
ę
kszych za
ś
lubinach"
i "O mniejszych za
ś
lubinach". Owe "wi
ę
ksze za
ś
lubiny" polegały na wizualizowaniu ka
ż
dorazowo przed
snem postaci bogini i onanizowaniu si
ę
a
ż
do wytrysku. W ten sposób uzyskane nasienie (b
ą
d
ź
płyn z
pochwy) słu
ż
yło za olejek, którym namaszczany był ołtarz bogini, b
ą
d
ź
te
ż
talizman jej po
ś
wi
ę
cony.
Tymczasem, "mniejsze za
ś
lubiny" dotyczyły poszukiwania sprzymierze
ń
ców w tzw. duchach
ż
ywiołów.
Towarzyszyła im nast
ę
puj
ą
ca procedura: Na kartce papieru nale
ż
ało narysowa
ć
jedn
ą
z tablic
enochia
ń
skich (opracowanych przez XVI-wiecznych magów, Johna Dee i Edwarda Kelly'ego),
odpowiadaj
ą
c
ą
poszukiwanemu
ż
ywiolakowi, po czym przywoła
ć
go odpowiednimi zawołaniami. Nast
ę
pnie,
trzeba było skoncentrowa
ć
si
ę
na wizerunku owego
ż
ywiolaka i onanizowa
ć
si
ę
a
ż
do wytrysku. W ten
sposób uzyskan
ą
sperm
ę
(b
ą
d
ź
wydzielin
ę
z pochwy), nakładało si
ę
na tablic
ę
enochia
ń
sk
ą
, która stawała
si
ę
konsekrowanym talizmanem
ż
ywiolaka.
Opisane przeze mnie dwa traktaty stanowiły zaledwie wst
ę
p do skomplikowanego systemu magii
seksualnej Ordo Templi Orientis. O wiele bardziej rozbudowany zestaw technik seksualnych przedstawiały
ksi
ę
gi "Liber Agape" i "O homunkulusie". Im wszak
ż
e, jak i Szkarłatnym Kobietom w
ż
yciu Crowleya
po
ś
wi
ę
cimy oddzielny, nast
ę
pny odcinek naszego cyklu.
"MAGIJA SEKSUALNA ALEISTERA CROWLEYA"
Jak powiada angielski malarz i okultysta, Austin Osman Spare, "w przyrodzie wszystko ze
wszystkim cudzoło
ż
y". A
ż
e człowiek, cho
ć
przez kultur
ę
wychowany, zawdzi
ę
cza swój byt i predyspozycje
naturze, nic wi
ę
c dziwnego,
ż
e i w jego
ż
yciu seks odgrywa istotn
ą
rol
ę
. Co wi
ę
cej, mo
ż
na powiedzie
ć
ż
e to
wła
ś
nie seks czyni z nas ludzi, albowiem w porównaniu z innymi zwierz
ę
tami człowiek kocha si
ę
nadzwyczaj cz
ę
sto i w przeciwie
ń
stwie do innych zwierz
ą
t sztuka kochania pozwala mu na realizacj
ę
celów
znacznie wykraczaj
ą
cych poza zwykł
ą
reprodukcj
ę
.
Francuski filozof, Georges Bataille, nazywa t
ę
specyficznie ludzk
ą
dyspozycj
ę
"erotyzmem", od
razu dodaj
ą
c
ż
e "erotyzm jest w istocie aktywno
ś
ci
ą
seksualn
ą
człowieka, przeciwstawion
ą
takiej
ż
e
aktywno
ś
ci zwierz
ę
cej. Nie ka
ż
da forma ludzkiej seksualno
ś
ci ma charakter erotyczny, ale ma go zawsze,
ilekro
ć
nie jest zwyczajnie i po prostu zwierz
ę
ca". W tym kontek
ś
cie nale
ż
y si
ę
słowo wyja
ś
nienia, gdy
ż
to co
w obiegowej opinii uchodzi za zwierz
ę
cy wymiar seksu, nie jawi si
ę
tym samym dla Bataille'a i pokrewnych
mu my
ś
licieli. Ich definicja zwierz
ę
cej seksualno
ś
ci jest w istocie bliska faktom natury, poniewa
ż
uznaj
ą
oni
za seks zwierz
ę
cy taki, którego celem jest reprodukcja gatunku. Pop
ę
d seksualny człowieka mo
ż
e by
ć
jednak równie dobrze nakierowany na czyst
ą
przyjemno
ść
, mo
ż
e te
ż
by
ć
wykorzystywany do celów
religijnych i to wła
ś
nie odró
ż
nia go od reszty
ś
wiata zwierz
ą
t.
Co jednak sprawia,
ż
e człowiek, miast poszukiwa
ć
idealnego partnera do zapłodnienia, poddaje si
ę
nagłym porywom nami
ę
tno
ś
ci i to bynajmniej nie z my
ś
l
ą
o potomstwie? Otó
ż
, wg Bataille'a pcha go ku
temu
ś
wiadomo
ść
własnej sko
ń
czono
ś
ci, tego
ż
e jego
ż
ycie kiedy
ś
musi si
ę
sko
ń
czy
ć
. Jednostkowe "ja" tak
bardzo boi si
ę
ś
mierci,
ż
e szuka unie
ś
miertelnienia w drugiej osobie, w partnerze seksualnym. Przy czym
nie chodzi tu o uwiecznienie si
ę
w swoich potomkach, skoro wiadomo
ż
e i oni urodz
ą
si
ę
z wyrokiem
ś
mierci.
Rzecz tyczy chwilowego unie
ś
miertelnienia si
ę
poprzez roztopienie si
ę
w drugiej osobie podczas orgazmu.
W tej jednej chwili cały
ś
wiat nagle znika, a wraz z nim znika jednostkowa
ś
wiadomo
ść
, która staje si
ę
cz
ęś
ci
ą
wi
ę
kszej cało
ś
ci. To dlatego Francuzi nazywaj
ą
orgazm "mał
ą
ś
mierci
ą
".Przytaczanie tu my
ś
li
Bataille'a w kontek
ś
cie naszych zainteresowa
ń
nie jest wcale bezcelowe, albowiem wg tego francuskiego
filozofa okultyzm, tak jak i inne praktyki religijno-magiczne, wywodzi si
ę
z ch
ę
ci okiełzania energii
seksualnej, która stanowi zagro
ż
enie dla ładu społecznego zorganizowanego wokół pracy. Erotyzm
oznacza wydatkowanie energii, podczas gdy praca wymaga jej jak najwi
ę
kszego gromadzenia. W tym celu,
ogranicza si
ę
jego zasi
ę
g, tworz
ą
c rozmaite tabu, które mog
ą
by
ć
łamane tylko w zakresie wyznaczanym
przez rytuał. Tak
ą
funkcj
ę
pełniły pierwotnie
ś
wi
ę
ta, podczas których normalny porz
ą
dek rzeczy ulegał
chwilowemu odwróceniu. Podczas
ś
wi
ą
t uwalniane były nadwy
ż
ki energetyczne, które w innych sytuacjach
wi
ą
zane byłyby z przemoc
ą
.
Niestety, wraz z pojawieniem si
ę
chrze
ś
cija
ń
stwa zdesakralizowano te formy religijne, które
odnosiły si
ę
do seksu i przemocy. Proces ten jeszcze bardziej pogł
ę
bił si
ę
w XVIII wieku, kiedy to wraz z
nastaniem epoki O
ś
wiecenia, zaprowadzono rz
ą
dy rozumu nad tym, co irracjonalne, chaotyczne, w tym
mi
ę
dzy innymi nad seksualno
ś
ci
ą
. To za
ś
, co w dawnych kulturach uznawano za "seks sakralny" zyskało
miano dewiacji i rzeczywi
ś
cie tak
ą
te
ż
posta
ć
przyj
ę
ło. Stale tłumiona energia seksualna, która nie mogła
wybra
ć
innych dróg uj
ś
cia poza jedyn
ą
dozwolon
ą
pozycj
ą
w ramach seksu mał
ż
e
ń
skiego, od czasu do
czasu wybuchała z gwałtown
ą
sił
ą
, przyjmuj
ą
c posta
ć
szalonych wizji religijnych. Kiedy za
ś
i te uznano za
niepo
żą
dane, proces jej degeneracji osi
ą
gn
ą
ł jeszcze wy
ż
szy stopie
ń
, czego wynikiem były rozmaite
perwersje, choroby psychiczne i akty przemocy na
ś
wiecie. I jakkolwiek by deterministycznie nie brzmiała ta
teoria, wyja
ś
nia ona wiele zagadek
ś
wiata współczesnego, takich jak cho
ć
by gwałtowne rozpowszechnienie
si
ę
przemocy.
Tajemnica Szafirowej Gwiazdy
W
ś
wietle powy
ż
szej teorii renesans magii w XX wieku mo
ż
na uzna
ć
za prób
ę
odtworzenia
przestrzeni rytualnej, w ramach której mo
ż
liwe s
ą
działania, gdzie indziej uwa
ż
ane za szalone i
niebezpieczne. Jest to w istocie powrót do archaicznych technik ekstazy, które wraz z nastaniem ery
chrze
ś
cija
ń
skiej uznano za niepo
żą
dane i szkodliwe. Niektóre z tych technik przechowywane były w
rozmaitych sektach gnostyckich. Wi
ę
kszo
ść
z nich zachowała si
ę
na Wschodzie. I z tych wła
ś
nie dwóch
tradycji: gnostycyzmu i religii Orientu mieli korzysta
ć
okulty
ś
ci, którzy pod koniec XIX i na pocz
ą
tku XX
wieku tworzyli podwaliny nowoczesnego okultyzmu.
Niebagateln
ą
rol
ę
w tym procesie odegrał zakon Ordo Templi Orientis, którego ezoteryczne nauki
zmierzały do resakralizacji seksu, czyli do ponownego nadania mu wymiaru duchowego. Od samego
pocz
ą
tku swego istnienia system wtajemnicze
ń
O.T.O obejmował dwa rodzaje nauk. Pierwsze z nich,
powstałe zapewne z inspiracji Theodora Reussa, dotyczyły pracy z symbolami. Składały si
ę
na nie rozmaite
ryty maso
ń
skie i ró
ż
okrzy
ż
owe. Drugie, importowane ze Wschodu przez Carla Kellnera, dotyczyły magii
seksualnej, uznawanej za "najwi
ę
ksz
ą
tajemnic
ę
zakonu". Jak si
ę
szybko okazało, tajemnic
ę
t
ę
trudno było
utrzyma
ć
, gdy
ż
na jej trop ju
ż
w 1912 roku wpadł
ś
wie
ż
o upieczony adept O.T.O, Aleister Crowley.
Według wszelkich prawdopodobie
ń
stw, Crowley zawarł j
ą
w dziele p.t. Ksi
ę
ga Kłamstw, które
zawierało opis rytuału "Szafirowej Gwiazdy". Dokładny tekst tego rytuału znale
źć
mo
ż
na w przetłumaczonej
przeze mnie Magiji w teorii i praktyce. Stanowił on crowleyowski odpowiednik klasycznego rytuału
heksagramu, przywołuj
ą
cego b
ą
d
ź
odp
ę
dzaj
ą
cego siły makrokosmiczne. W tym jednak przypadku jego
symbolika miała charakter wyra
ź
nie seksualny. Rozpoczynały go słowa: "Niechaj Adept uzbroi si
ę
w
magiczn
ą
ró
ż
d
ż
k
ę
i wyposa
ż
y w mistyczn
ą
ró
żę
", które w j
ę
zyku symboli informowały,
ż
e mag ma
przygotowa
ć
siebie i swoj
ą
partnerk
ę
do odbycia stosunku seksualnego. Na pocz
ą
tku rytuału adept miał
wykona
ć
seri
ę
gestów magicznych, odpowiadaj
ą
cych tajemnej formule L.V.X. - N.O.X (
ś
wiatła-nocy,
jin-jang, Sziwy-Siakti). Po nich nast
ę
powało kre
ś
lenie heksagramów w czterech kierunkach
ś
wiata, po czym
adept wracał do
ś
rodka kr
ę
gu, gdzie wykonywał "znak ró
ż
okrzy
ż
a". Czym był ów znak ró
ż
okrzy
ż
a, tego
rytuał nie precyzował. Wykonywa
ć
go mieli jedynie ci adepci, którzy byli we
ń
wtajemniczeni,
najprawdopodobniej przez samego Crowleya. Dzi
ś
jednak jego tajemnica wydaje si
ę
łatwa do
rozszyfrowania. Ró
ż
okrzy
ż
to wyra
ż
ona w j
ę
zyku symboli pozycja zjednoczenia m
ę
skich i kobiecych
genitaliów. Innymi słowy, punkt kulminacyjny rytuału "Szafirowej Gwiazdy" obejmował stosunek płciowy.
Nie byłoby w tej formule mo
ż
e nic szczególnego, wszak rytualny stosunek płciowy uprawiano nie
tylko w hinduskim kulcie Sziwy i Siakti, lecz i w działaj
ą
cym na Zachodzie w XIX wieku Hermetycznym
Bractwie
Ś
wiatła, tyle
ż
e zaraz po jego zako
ń
czeniu, rytuał nakazywał by adept przywołał boga Seta, który
miał zjawi
ć
si
ę
w kr
ę
gu, "napi
ć
si
ę
sakramentu i udzieli
ć
nim komunii". Ten wła
ś
nie krótki ust
ę
p sprawił,
ż
e w
1912 roku ówczesny przywódca O.T.O, Theodore Reuss oskar
ż
ył Crowleya o ujawnienie najpilniej
strze
ż
onej tajemnicy jego zakonu. A dotyczyła ona ni mniej ni wi
ę
cej tylko magicznej mocy m
ę
skich i
kobiecych płynów seksualnych. Sakrament, o którym tu mowa, składał si
ę
z nasienia i wydzieliny z pochwy,
któr
ą
nale
ż
ało najpierw po
ś
wi
ę
ci
ć
bogu Setowi, potem za
ś
spo
ż
y
ć
.Z tajemnych instrukcji Zakonu
Templariuszy Wschodu, które w latach siedemdziesi
ą
tych ujawnił angielski historyk okultyzmu, Francis
King, wcale nie wynika,
ż
e w zakonie tym ów seksualny sakrament składano w ofierze Setowi. Pozostaje
jednak bezspornym faktem,
ż
e tak
ą
funkcj
ę
nadał mu Crowley. W egipskiej mitologii Set pełnił rol
ę
boga-niszczyciela, zabójcy Ozyrysa - antropomorficznego boga wegetacji. Był tak
ż
e "Panem Górnego
Egiptu", którego przyj
ę
li za swego jedynego boga semiccy naje
ź
d
ź
cy podczas okupacji delty Nilu. By
ć
mo
ż
e,
zbie
ż
no
ść
tych dwóch faktów sprawiła,
ż
e po wygnaniu naje
ź
d
ź
ców ze swego terytorium Egipcjanie nadali
Setowi demoniczne oblicze. Z upływem czasu stał si
ę
on Szaitanem, czyli znanym nam dobrze z
chrze
ś
cija
ń
skiego mitu Szatanem. Dodatkowego posmaczku całej tej sprawie nadaje fakt,
ż
e zgodnie z
teriomorficznym charakterem wi
ę
kszo
ś
ci bóstw egipskich, Set posiadał wygl
ą
d psa. Tymczasem, w
objawionej Crowleyowi w 1904 roku Ksi
ę
dze Prawa pojawiało si
ę
mało zrozumiałe pytanie: Is it a God living
in a dog?("Czy
ż
Bóg ma mieszka
ć
w psie?") I chocia
ż
Ksi
ę
ga Prawa odpowiadała na nie przecz
ą
co, nie
rozwi
ą
zywało to zagadki wi
ążą
cej si
ę
z t
ą
dziwn
ą
kwesti
ą
. Niektórzy interpretatorzy Crowleya, jak cho
ć
by
znany w Polsce z trylogii Iluminatus, Robert Anton Wilson, odnosz
ą
ten dziwny fragment Ksi
ę
gi Prawa do
współczesnych mitów ufologicznych zwi
ą
zanych z Syriuszem. Było nie było, Syriusz nazywany jest "psi
ą
gwiazd
ą
", a jego "podwójno
ść
" mo
ż
e ł
ą
czy
ć
go z bogiem Setem, uznawanym czasami za "mrocznego
bli
ź
niaka" Horusa, czyli w crowleyowskiej mitologii patrona nowej ery i jego religii, telemy. Wydaje si
ę
jednak,
ż
e jest to daleko posuni
ę
ta nadinterpretacja my
ś
li Crowleya, który sam odnosił ten fragment Ksi
ę
gi Prawa
do prostej konstatacji,
ż
e bosko
ść
mo
ż
na osi
ą
gn
ąć
tylko poprzez wyzbycie si
ę
zwierz
ę
co
ś
ci, a wi
ę
c
uniezale
ż
nienie si
ę
od warunków swego otoczenia.
Czemu jednak rytuał "Szafirowej Gwiazdy" nakazywał ofiarowywanie kobiecych i m
ę
skich fluidów
seksualnych wła
ś
nie temu bogowi? Kenneth Grant z Tyfonicznego Ordo Templi Orientis sugeruje,
ż
e mogła
to by
ć
ofiara z ego, poniewa
ż
jego zdaniem Set jest Panem Inicjacji obejmuj
ą
cej unicestwienie ego, które w
micie egipskim przyjmuje posta
ć
Ozyrysa. Tyle
ż
e w schemacie kabalistycznego Drzewa
ś
ycia Ozyrys,
podobnie jak inni bogowie zwi
ą
zani z kultem ofiarniczym (Adonis, Attis, Chrystus) plasuje si
ę
na poziomie
sefiry tiferet. Ta za
ś
na pewno nie odpowiada "ego", tylko temu co je przekracza, czyli "ja
ź
ni". Mo
ż
na wi
ę
c
powiedzie
ć
,
ż
e składana Setowi ofiara z nasienia i lubricatio jest ofiar
ą
z "siebie samego", z tego co w
ka
ż
dym człowieku jest najcenniejsze, z iskierki
ś
wiatła, który ka
ż
dy z nas nosi w sobie (tiferet jest
ź
ródłem
ś
wiatła słonecznego). Dlaczego jednak składa si
ę
t
ę
ofiar
ę
, nadal pozostaje to tajemnic
ą
.
Liber Agape, czyli Ksi
ę
ga Miło
ś
ci
Rytuał "Szafirowej Gwiazdy" czynił z seksu klucz do zrozumienia tajemnic magii, klucz, który
otworzył przed Crowleyem drzwi do najwy
ż
szych zaszczytów w Zakonie Templariuszy Wschodu. W ci
ą
gu
nast
ę
pnych kilku lat Crowley stał si
ę
niekwestionowanym przywódc
ą
tego zakonu, a w 1922 roku, po
ś
mierci Theodora Reussa, mógł to przywództwo potwierdzi
ć
oficjalnym tytułem. Sam trzon ezoterycznych
nauk O.T.O stanowiły instrukcje, które Crowley napisał w latach 1913-14. Niektóre z nich, odnosz
ą
ce si
ę
do
VII i VIII stopnia O.T.O (a wi
ę
c do panseksualizmu i magii masturbacyjnej) omówili
ś
my w poprzednim
artykule z tego cyklu. Najwa
ż
niejszym jednak traktatem na temat magii seksualnej była Liber Agape, czyli
"Ksi
ę
ga
Ś
wi
ę
tego Graala, w której jest mowa o winie spo
ż
ywanym podczas sabatu adeptów".
Liber Agape stanowiła tajemn
ą
instrukcj
ę
dla IX stopnia wtajemnicze
ń
O.T.O. Cechował j
ą
patetyczny, naszpikowany symbolik
ą
alchemiczn
ą
styl. W ksi
ę
dze tej, pod płaszczykiem rozwa
ż
a
ń
o
Jezusie Chrystusie i Trójcy
Ś
wi
ę
tej, wykładane były podstawy magii seksualnej zakonu. W rzeczywisto
ś
ci,
powtarzała ona zawart
ą
we wcze
ś
niejszych instrukcjach O.T.O tez
ę
o zasadniczej, seksualnej strukturze
wszech
ś
wiata. Crowley powiadał
ż
e u podstaw wszelkiego istnienia znajduje si
ę
akt płciowy. Tak wi
ę
c, jak
ludzie zawdzi
ę
czaj
ą
swoje
ż
ycie tylko miło
ś
ci, tak te
ż
i bogowie stale kopuluj
ą
, by
ś
wiat mógł nadal istnie
ć
.
Rozwa
ż
ania te bliskie były tantryzmowi, poniewa
ż
towarzyszyła im my
ś
l,
ż
e
ś
wiat cechuje zasadnicza
jedno
ść
przeciwie
ń
stw, jedno
ść
, która ma charakter seksualny.
Crowley przestrzegał przed zbyt dosłownym rozumieniem symboli religijnych: "Uwa
ż
aj, mój drogi
braciszku, by
ś
nie popadł w tarapaty rozmy
ś
laj
ą
c nad t
ą
Jedni
ą
. Albowiem pierwsza zasada zwykle pojawia
si
ę
w ró
ż
nych, przeciwstawnych formach. Mamy wi
ę
c Ojca i Matk
ę
, wyst
ę
puj
ą
cych pod ró
ż
nymi postaciami.
Dzi
ś
m
ę
sko
ść
przeciwstawiana jest kobieco
ś
ci, cho
ć
w Tym Co Najwy
ż
sze nie ma podziału". I tak punkt i
okr
ą
g, lingam i joni, ró
ż
a i krzy
ż
, jin i jang, iglica i nawa w rzeczywisto
ś
ci tworz
ą
jedno
ść
, chocia
ż
na pozór
zdaj
ą
si
ę
by
ć
rozdzielone. Ta sama prawda dotyczy trzech najistotniejszych par przeciwie
ń
stw: Boga i
człowieka w Bogoczłowieku, podmiotu i przedmiotu w stanie samadhi oraz kobieco
ś
ci i m
ę
sko
ś
ci w
ludzko
ś
ci. Parom tym, jak twierdzi Crowley, towarzyszy jednak zawsze trzeci element, bez którego
ż
aden
symbol nie mo
ż
e by
ć
pełen.
T
ę
troisto
ść
ka
ż
dego symbolu dobrze wyra
ż
a symbol Trójcy
Ś
wi
ę
tej, która dla Crowleya jest po
prostu fallusem-pankreatorem, "stwarzaj
ą
cym wszystko członkiem". W trójcy tej Ojciec to penis w erekcji,
Syn to nasienie - produkt Jego działalno
ś
ci i no
ś
nik Jego koncepcji, Duch za
ś
to zygota - idea w pocz
ę
ciu
(zjednoczenie tego, co m
ę
skie i
ż
e
ń
skie). Ka
ż
dy z nich, w oderwaniu od pozostałych, jest niekompletny i
tylko razem tworz
ą
cało
ść
, która podtrzymuje
ś
wiat przy istnieniu. Podobnie triadyczn
ą
formuł
ę
zachowuj
ą
ś
wi
ę
te słowa ró
ż
nych systemów inicjacyjnych: aryjskie AUM, gnostyckie IAO, chi
ń
skie TAO, ró
ż
okrzy
ż
owe
INR, czy te
ż
wreszcie O.T.O - skrót od nazwy Ordo Templi Orientis. Nakre
ś
lony w ten sposób wizerunek
ś
wiata tworzy z niego system fallocentryczny, w którym niewiele miejsca pozostaje dla kobiety. Nara
ż
a to
Crowleya i jego epigonów na liczne oskar
ż
enia o m
ę
ski szowinizm, czy te
ż
nawet krypto-homoseksualizm
(co jest ulubion
ą
tez
ą
lansowan
ą
przez niemieckiego historyka okultyzmu, Petera Koeniga).
Kobieta, w systemie magicznym O.T.O pełni jednak bardzo istotn
ą
funkcj
ę
. Jest bowiem Siakti -
partnerk
ą
maga, bez której
ż
adna naprawd
ę
istotna operacja magiczna nie mogła by si
ę
uda
ć
. I chocia
ż
w
kosmicznym porz
ą
dku fallusa jej miejsce znajduje si
ę
dopiero na poziomie Ducha, gdzie ł
ą
czy si
ę
w zygocie
z "m
ę
sk
ą
ide
ą
", to jednak bez niej nie jest mo
ż
liwe pocz
ę
cie, zwie
ń
czenie owej idei, a wi
ę
c i samo
ż
ycie.
W crowleyowskich rozwa
ż
aniach na temat magii seksualnej bardzo widoczne s
ą
sprzeczno
ś
ci
charakteryzuj
ą
ce jego my
ś
l. Z jednej bowiem strony, Ksi
ę
ga Prawa wyznaczała mu rol
ę
Bestii - niszczyciela
starego porz
ą
dku
ś
wiata, który mógł zbudowa
ć
nowy ład tylko przy pomocy Szkarłatnej Kobiety, Babalon. Z
drugiej jednak strony, na kształt ideowy Zakonu Templariuszy Wschodu składały si
ę
dziewi
ę
tnastowieczne
doktryny ró
ż
okrzy
ż
owe i maso
ń
skie, które nie dopuszczały kobiet do najwy
ż
szych wtajemnicze
ń
. Crowley
musiał t
ę
sprzeczno
ść
jako
ś
rozwi
ą
za
ć
, a jedyne wyj
ś
cie z tej sytuacji widział w stworzeniu systemu
fallocentrycznego, w którym kobieta, jakkolwiek niezb
ę
dna w dziele tworzenia i niszczenia, była tylko
dopełnieniem m
ęż
czyzny. Nale
ż
y przy tym pami
ę
ta
ć
,
ż
e zr
ę
by ideowe crowleyowskiej magiji seksualnej
powstawały w czasie, kiedy kobiety dopiero co walczyły o prawa wyborcze, a religia była postrzegana jako
or
ęż
zaprowadzania ojcowskiej woli.
Ksi
ę
ga Prawa i tajemne instrukcje O.T.O umiejscawiały kobiet
ę
w zupełnie innym porz
ą
dku makro-
i mikrokosmicznym. I cho
ć
nadal była ona fantazmatem m
ęż
czyzny, produktem jego niespełnionych fantazji,
nie sposób nie dostrzec znacznie szerszej sfery swobód, jakie mogła w ramach tych fantazji realizowa
ć
. W
obiegowej opinii przyj
ę
ło si
ę
traktowa
ć
tantryczne systemy hinduizmu i buddyzmu jako miejsca, w których w
sposób idealny realizowane jest równouprawnienie kobiet i m
ęż
czyzn. Wystarczy jednak wnikliwie
przeczyta
ć
teksty niektórych tantr, by zauwa
ż
y
ć
ż
e i one przedstawiaj
ą
ś
wiat zwykle z m
ę
skiej perspektywy.
Siakti rzadko kiedy jest stron
ą
dominuj
ą
c
ą
, albowiem zgodnie z tradycj
ą
kobieta jest partnerk
ą
m
ęż
czyzny,
a nie na odwrót. Nie b
ę
dzie przesad
ą
twierdzenie,
ż
e Crowley znajdował si
ę
pod du
ż
ym wpływem tantryzmu,
a jego system magiji seksualnej w du
ż
ej mierze z niego korzystał. Było jednak co
ś
, co w znacznym stopniu
odró
ż
niało jego magij
ę
seksualn
ą
od tantryzmu. Tym czym
ś
była wiara w magiczn
ą
moc sakramentu
zło
ż
onego z m
ę
skich i kobiecych płynów seksualnych.
Liber Agape oraz komentuj
ą
cy j
ą
traktat De Arte Magica zawierały szczegółowe wskazówki
dotycz
ą
ce "produkcji i spo
ż
ywania" tego sakramentu. Przestrzegały te
ż
,
ż
e praktyka ta jest zastrze
ż
ona dla
osób, które przeszły długi i mozolny trening magiczny, w ramach którego opanowały wszelkie swoje
słabo
ś
ci i nauczyły si
ę
pracowa
ć
nad energiami. Sam
ą
operacj
ę
magiji seksualnej miał poprzedza
ć
celibat,
traktowany tu jako powstrzymywanie si
ę
od takiej aktywno
ś
ci seksualnej, która nie jest po
ś
wi
ę
cona celom
duchowym. W istocie, t
ę
form
ę
"seksualnej czysto
ś
ci" musieli zachowywa
ć
wszyscy członkowie zakonu,
którzy wraz z wtajemniczeniem na VII stopie
ń
O.T.O poznali arkana magiji seksualnej.
Operacj
ę
nale
ż
ało wykonywa
ć
w kr
ę
gu magicznym, a towarzyszy
ć
jej miała stała my
ś
l o celu, który
jej przy
ś
wieca. Na siedem godzin przed jej rozpocz
ę
ciem adept rozpoczynał modły do Boga Troistego,
którym w tym wypadku był zapewne fallus, b
ą
d
ź
to pod postaci
ą
figurki religijnej, b
ą
d
ź
te
ż
w bardziej
prozaicznej, organicznej formie. Musiał te
ż
powstrzymywa
ć
si
ę
od ob
ż
arstwa i przynajmniej na trzy godziny
przed sam
ą
operacj
ą
nic nie je
ść
. Ten krótki post nie obejmował wszak
ż
e wina i "ciasteczek
ś
wiatła", które
wolno mu było za
ż
ywa
ć
do woli przed rytuałem.
Po takich przygotowaniach mag wkraczał do kr
ę
gu ubrany zwykle w fioletow
ą
szat
ę
, gdzie przez
równo godzin
ę
kochał si
ę
ze swoj
ą
partnerk
ą
, powtarzaj
ą
c cały czas nast
ę
puj
ą
co brzmi
ą
cy "Hymn do
Wenus":
Tu Venus orta mari venias tu filia Patris,
Exaudi penis carmina blanda, precor,
Ne sit culpa nates nobis futuisse viriles,
Sed caleat cunnus semper amore meo.
Im dłu
ż
ej trwał stosunek, tym szybciej i rytmiczniej miała przebiega
ć
inkantacja. Wie
ń
czył j
ą
orgazm,
który Ksi
ę
ga Miło
ś
ci nazywała "Ofiar
ą
Mszy". Po zako
ń
czonym stosunku, kochankowie spo
ż
ywali powstał
ą
w wyniku tej operacji mieszanin
ę
m
ę
skich i kobiecych płynów płciowych, co te
ż
mieli czyni
ć
z wielk
ą
uwag
ą
,
albowiem jak głosiła instrukcja: "Eliksir jest ziarnem
ż
ycia. Z tej oto racji, cho
ć
jest on najpot
ęż
niejsz
ą
,
najbardziej błyskotliw
ą
rzecz
ą
, jaka istnieje w całym Wszech
ś
wiecie, sam
ą
Zjaw
ą
Naszego Boga-Sło
ń
ca,
jest on tak
ż
e najdelikatniejsz
ą
i najwra
ż
liwsz
ą
spo
ś
ród wszystkich rzeczy".
Subtelno
ś
ci dotycz
ą
ce tego rytuału nie ograniczały si
ę
tylko do kwestii "sakramentu". Crowley
najwyra
ź
niej prze
ż
ywał powa
ż
ne rozterki zwi
ą
zane z ch
ę
ci
ą
wł
ą
czenia do tego rytuału praktyk nieco
odchodz
ą
cych od normalnego seksu. I tak, pierwsze wyzwanie wi
ą
zało si
ę
z homoseksualizmem, który sam
uwa
ż
ał za wy
ż
sz
ą
(sic!) form
ę
magiji seksualnej. Z tej wła
ś
nie racji praktykom homoseksualnym po
ś
wi
ę
cił
XI stopie
ń
O.T.O. Co si
ę
za
ś
tyczy praktyk zwi
ą
zanych z IX stopniem wtajemniczenia, postanowił
ż
e mog
ą
one dotyczy
ć
stosunków z partnerem tej samej płci, pod warunkiem
ż
e jest to m
ęż
czyzna. Ł
ą
czyło si
ę
to
zapewne z jego wiar
ą
w wy
ż
szo
ść
m
ę
skich fluidów seksualnych nad kobiecymi, które uwa
ż
ał za same w
sobie bezu
ż
yteczne. Podobnie przychyln
ą
opini
ę
wydał odprawianiu rytuału magiji seksualnej podczas
menstruacji, powołuj
ą
c si
ę
tutaj na samych alchemików, którzy wyznawali wy
ż
szo
ść
"czerwonej tynktury"
nad "biał
ą
". Twierdzenia ich przyjmował jednak tylko na wiar
ę
, poniewa
ż
jak sam pisał w traktacie De Arte
Magica "nikt ich jak dot
ą
d nie udowodnił". Mo
ż
e to oznacza
ć
,
ż
e do 1914 roku, czyli do chwili spisania tej
instrukcji, Crowley nie wykazywał zainteresowania t
ą
form
ą
magiji seksualnej. Czy
ż
by zadziałał tu strach
przed "krwawi
ą
cymi kobietami", tak dobrze znany nam z opisu kultur pierwotnych i utrwalany w wielu
religiach?
Homunkulus, czyli przepis na magiczne dziecko
Nasze pobie
ż
ne omówienie zasad magiji seksualnej praktykowanej przez Zakon Templariuszy
Wschodu i jego przywódc
ę
byłoby jednak niekompletne, gdyby
ś
my nie zwrócili uwagi na pewne krótkie,
cho
ć
bardzo interesuj
ą
ce dziełko traktuj
ą
ce "O homunkulusie". Traktat "De Homunculo" powstał w 1914
roku, a jego przedmiotem był opis praktyk maj
ą
cych na celu stworzenie sztucznego człowieka, czyli tzw.
"magicznego dziecka". Ta niezwykła idea, antycypuj
ą
ca nowoczesne bio-technologie, pojawiła si
ę
po raz
pierwszy na pocz
ą
tku naszej ery, kiedy to pewien pisarz chrze
ś
cija
ń
ski oskar
ż
ył gnostyckiego m
ę
drca,
Szymona Maga o stworzenie takiej istoty przy pomocy instrumentu przypominaj
ą
cego stosowane w
medycynie ba
ń
ki. Szymon Mag miał złapa
ć
do takiej ba
ń
ki ducha zmarłego chłopca, po czym przemieni
ć
go
kolejno w: powietrze, wod
ę
, krew i ciało. Najbardziej szczegółowy opis produkcji homunkulusa przedstawił
jednak słynny lekarz i alchemik, Paracelsus. Obejmował on wło
ż
enie nasienia ludzkiego do
zapiecz
ę
towanej retorty, któr
ą
nale
ż
ało umie
ś
ci
ć
w gor
ą
cym, fermentuj
ą
cym nawozie ko
ń
skim na okres
czterdziestu dni. Po upływie tego czasu w retorcie powinien wykształci
ć
si
ę
ludzki embrion, który trzeba było
od
ż
ywia
ć
ludzk
ą
krwi
ą
przez kolejne czterdzie
ś
ci dni. Dopiero po tym okresie embrion miał przekształci
ć
si
ę
w dziecko, które na zewn
ą
trz niczym si
ę
nie ró
ż
niło od innych dzieci.
Crowley, oczywi
ś
cie, znał te wszystkie legendy, chocia
ż
w
ą
tpliwe jest by dawał im wiar
ę
. Zale
ż
ało
mu bardziej na stworzeniu czego
ś
, co "chocia
ż
nie b
ę
dzie prawdziwym homunkulusem, to jednak pełni
ć
b
ę
dzie przypisywane mu funkcje". W tym celu powstał traktat "O homunkulusie", który był drug
ą
po Liber
Agape instrukcj
ą
obowi
ą
zuj
ą
c
ą
inicjowanych na IX stopie
ń
w O.T.O.
Otwierał go rozdział po
ś
wi
ę
cony naturze homunkulusa. Mo
ż
na si
ę
było z niego dowiedzie
ć
,
ż
e:
"Homunkulus jest to
ż
ywa istota wygl
ą
daj
ą
ca jak człowiek i posiadaj
ą
ca te same cechy, które odró
ż
niaj
ą
człowieka od zwierz
ę
cia, czyli intelekt i mow
ę
. Tym niemniej, ani jego sposób pocz
ę
cia ani narodziny nie
przypominaj
ą
tego, co dzieje si
ę
z człowiekiem, albowiem nie zamieszkuje go dusza ludzka".
Nast
ę
pnie, Crowley przechodził do omówienia doktryny reinkarnacyjnej, której zrozumienie było
niezb
ę
dne dla owocnego przeprowadzenia operacji maj
ą
cej na celu stworzenie homunkulusa. Wynikało z
niej
ż
e dopiero mniej wi
ę
cej w trzecim miesi
ą
cu ci
ąż
y płód nabywa dusz
ę
, która jest wypadkow
ą
dwóch
czynników: karmy i przeznaczenia. O ile jednak crowleyowskie rozumienie karmy praktycznie nie ró
ż
niło si
ę
od swej klasycznej, hinduistycznej wykładni, o tyle do
ść
wyj
ą
tkowe było jego rozumienie przeznaczenia.
Crowley odnosił si
ę
do niego jako do pewnej "naturalnej tendencji", która istnieje w człowieku i jest przez
niego dziedziczona. Mo
ż
na wi
ę
c powiedzie
ć
,
ż
e ta naturalna tendencja oznaczała pewne dziedzictwo
genetyczne, które dopiero w poł
ą
czeniu z karm
ą
, czyli dziedzictwem duchowym, składało si
ę
na całokształt
człowieka. Jak twierdził Crowley, w przypadku złego dopasowania tych dwóch czynników, ci
ąż
a mogła
zako
ń
czy
ć
si
ę
poronieniem, narodzinami martwego płodu, czy te
ż
"narodzinami idioty". Ten ostatni
przypadek zdarzał si
ę
wtedy, gdy płód brała we władanie jaka
ś
głupia, nieludzka istota, b
ą
d
ź
te
ż
duch
człowieka o niezwykłej karmie.
Wynikały z tego daleko id
ą
ce konsekwencje. Wystarczyło bowiem powstrzyma
ć
ludzkie ego przed
wcieleniem si
ę
w płód i wprowadzi
ć
we
ń
jakiego
ś
ż
ywiolaka lub ducha planetarnego, by przyszły noworodek
mógł słu
ż
y
ć
celom wyznaczonym przez maga. Wi
ą
zało si
ę
to jednak z pewnymi kłopotami. Operacja ta
mogła uda
ć
si
ę
tylko wtedy, gdy odp
ę
dzane przez maga ego nie posiadało zbyt wielkiej siły duchowej. W
innym przypadku, wszelkie wysiłki zdawały si
ę
daremne. Po drugie, mag musiał uwa
ż
a
ć
, jak
ą
istot
ę
pragnie
inkarnowa
ć
w ludzkim ciele, tak by jej charakter nie kłócił si
ę
z cechami dziedzicznymi tego ciała. Istota o
w
ą
tłej posturze nie nadawała si
ę
przecie
ż
do inkarnacji ducha marsowego, podobnie jak dziecko szpetnych
rodziców nie mogło słu
ż
y
ć
za pojazd ducha Wenus. Po rozwa
ż
eniu tych wszystkich kwestii mo
ż
na było
przej
ść
do operacji magicznej.
Sama operacja generowania homunkulusa składała si
ę
z trzech faz. Pierwsza z nich obejmowała
stosunek seksualny, którego celem było spłodzenie magicznego dziecka. W tym celu, mag musiał dobra
ć
takich partnerów seksualnych, którzy pod wzgl
ę
dem astrologicznym sprzyjali by spłodzeniu istoty o
po
żą
danej przez niego naturze. Je
ś
li wi
ę
c cech
ą
przyszłego homunkulusa miała by by
ć
dobroczynno
ść
,
partnerzy ci powinni mie
ć
w swoich horoskopach Jowisza wznosz
ą
cego si
ę
w znaku Ryb, dobrze
zaspektowanego ze Sło
ń
cem, Wenus i Ksi
ęż
ycem. Podobnie,
ś
wi
ą
tynia, gdzie odbywał si
ę
ów akt
magicznej kopulacji, musiała by
ć
wystrojona w symbole odpowiadaj
ą
ce naturze ducha, który miał
inkarnowa
ć
si
ę
w ludzkim ciele. Wszystko powinno by
ć
zaaran
ż
owane w taki sposób, by przypomina
ć
partnerom seksualnym o celu ich operacji.
Po zako
ń
czonym stosunku, kobiet
ę
zabierano do specjalnie przygotowanego w tym celu miejsca,
które powinno znajdowa
ć
si
ę
gdzie
ś
z dala od ludzi po to, by przypadkiem nie zabł
ą
kała si
ę
do niego jaka
ś
dusza ludzka szukaj
ą
ca nowego ciała do wcielenia. Kobiet
ę
umieszczano w wielkim kr
ę
gu magicznym,
którego nie wolno jej było opuszcza
ć
. Mag musiał pami
ę
ta
ć
o tym, by pi
ęć
do siedmiu razy dziennie
wykonywa
ć
w tym kr
ę
gu rytuał odp
ę
dzenia wszystkich sefir, ze szczególnym uwzgl
ę
dnieniem sefiry keter.
Kobieta za
ś
przez cały ten czas rozmy
ś
lała nad natur
ą
swej operacji oraz obrazem ducha, który miał wcieli
ć
si
ę
w noszony przez ni
ą
płód. Pomagał jej w tym wystrój
ś
wi
ą
tyni, palone kadzidła oraz ksi
ąż
ki - wszystkie
po
ś
wi
ę
cone temu jednemu duchowi. Na dodatek, dwa razy dziennie mag wykonywał ewokacj
ę
danego
ducha, umieszczaj
ą
c przyszł
ą
matk
ę
w trójk
ą
cie magicznym (raz podczas jej snu, raz podczas jawy). Gdy
za
ś
ju
ż
zbli
ż
ał si
ę
czas rozwi
ą
zania, powinien zadba
ć
o to, by poród odbył si
ę
w czasie harmonizuj
ą
cym z
celem operacji.
W ten sposób narodzone dziecko musiało by
ć
po
ś
wi
ę
cone, oczyszczone i konsekrowane zgodnie z
formuł
ą
planety,
ż
ywiołu i znaku wcielonej w niego istoty. Mogło wtedy spełnia
ć
funkcje, do jakich zostało
przez maga wyznaczone. A tym samym stanowiło spełnienie wiecznego snu o bosko
ś
ci, jaki nawiedzał
ludzko
ść
od najdawniejszych czasów. Marzenie to nie obce było samemu Crowleyowi, czemu dał wyraz w
napisanej w 1917 roku powie
ś
ci pt. Moonchild (Ksi
ęż
ycowe Dziecko). Moonchild jest opowie
ś
ci
ą
o walce
dwóch bractw, dobrych i złych magów, których celem jest przeci
ą
gni
ę
cie na swoj
ą
stron
ę
dziewczyny
maj
ą
cej by
ć
matk
ą
dla magicznego dziecka. Historia ta, jakkolwiek sfabularyzowana, w wielu miejscach
oparta jest na autentycznych faktach. Wyst
ę
puj
ą
w niej bohaterowie maj
ą
cy swe odpowiedniki w postaciach
zwi
ą
zanych z biografi
ą
Crowleya. Sama te
ż
wojna magów odnosi si
ę
do autentycznego faktu historycznego.
Nie wiadomo jednak na ile autentyczny, na ile za
ś
fikcyjny jest sam opis operacji "ksi
ęż
ycowe dziecko",
której celem było stworzenie homunkulusa. T
ą
kwesti
ą
zajmiemy si
ę
w nast
ę
pnym odcinku naszego cyklu
po
ś
wi
ę
conym Szkarłatnym Kobietom w
ż
yciu Crowleya.
"ANTYCHRYST, SEKS I KOSMICI"
W "Objawieniu
ś
w. Jana", tej najpos
ę
pniejszej i najbardziej malowniczej
ś
wi
ę
tej ksi
ę
dze chrze
ś
cijan,
nazywanej potocznie Apokalips
ą
, znajduje si
ę
opis nadej
ś
cia Antychrysta, który wyłoni si
ę
pod koniec
dziejów i pogr
ąż
y ludzko
ść
we krwi i płomieniach. Zanim do tego dojdzie, pojawi
ą
si
ę
na Ziemi inne istoty,
które przyszykuj
ą
grunt pod jego nadej
ś
cie. B
ę
d
ą
to fałszywi prorocy religijni, siej
ą
cy materializm,
zw
ą
tpienie i rozprz
ęż
enie seksualne. Poprowadzi ich Bestia, której liczb
ą
jest 666, dosiadana przez kobiet
ę
odzian
ą
w purpur
ę
i szkarłat, trzymaj
ą
c
ą
"w r
ę
ce złoty puchar pełen obrzydliwo
ś
ci i brudów swego nierz
ą
du".
Rozegra si
ę
wtedy wielka bitwa mi
ę
dzy siłami Bestii a tymi, którzy stan
ą
po stronie Chrystusa, krwawa bitwa
zako
ń
czona rzecz jasna zwyci
ę
stwem sił dobra i powtórnym nadej
ś
ciem Zbawiciela.
Na pozór nie ma w tej wizji nic, czego nie znaliby
ś
my z telewizji i mitów kultury masowej. Ot, jeszcze
jeden western, w którym
ś
cieraj
ą
si
ę
"dobrzy i
ź
li faceci", zwie
ń
czony happy endem w postaci zwyci
ę
stwa
dobrego szeryfa. A jednak, Apokalipsa to co
ś
wi
ę
cej ni
ż
tylko jeszcze jedna klisza wy
ś
wietlonych roje
ń
ludzkich o wiecznej bitwie mi
ę
dzy dobrem i złem. To ksi
ę
ga prorocka, plastyczna wizja "tego, co ma
nadej
ść
", zawieraj
ą
ca zło
ż
on
ą
struktur
ę
symboli, których nie da si
ę
dosłownie odczyta
ć
. Albowiem przy
gł
ę
bszym odczytaniu okazuje si
ę
,
ż
e liczba 666 w j
ę
zyku hebrajskim odpowiada słowu "Mesjasz", co czyni z
apokaliptycznej Bestii partnera Chrystusa w dziele Zbawienia. A
ż
chce si
ę
zacytowa
ć
znanego
trójmiejskiego poet
ę
: "Orgazm to do siebie ma, nie ma dobra ani zła". By
ć
mo
ż
e wi
ę
c jeden z ukrytych w
Apokalipsie przekazów powiada,
ż
e trzeba wyj
ść
poza dobro i zło,
ż
eby osi
ą
gn
ąć
wyzwolenie. Nie nale
ż
y
si
ę
wszak
ż
e łudzi
ć
,
ż
e wujek Nietzsche inspirował si
ę
wizj
ą
biblijn
ą
. Jedno jest pewne, z wszystkiego mo
ż
na
odczyta
ć
to, co si
ę
chce.
Tymczasem, Apokalipsa to równie
ż
wizja prorocza zapowiadaj
ą
ca kres dziejów, wizja, która według
wielu spełnia si
ę
w naszych czasach. Oto bowiem rozpada nam si
ę
ś
wiat porz
ą
dku i harmonii, ta stara
struktura, któr
ą
w dawnych czasach nazywano kosmosem, a w miejsce ładu pojawiaj
ą
si
ę
ró
ż
norodne
przebłyski chaosu i
ż
aden z nich nie króluje nad innymi. Jest równie
ż
zapowiadany materializm i hedonizm,
brakuje wszak
ż
e Antychrysta i jego zast
ę
pów, cho
ć
nie jest to wcale takie pewne, poniewa
ż
złowieszcze
widmo zaczyna kr
ąż
y
ć
po
ś
wiecie przybieraj
ą
c kształt Niezidentyfikowanych Obiektów Lataj
ą
cych.
Codziennie, w wielu punktach na
ś
wiecie, notowane s
ą
kolejne doniesienia o inwazji kosmitów na
Ziemi
ę
. Domoro
ś
li obserwatorzy i bogu ducha winni ludzie zauwa
ż
aj
ą
ś
lady obecno
ś
ci obcych, czasem w
postaci lataj
ą
cych spodków, innym razem w postaci przebłysków i zaburze
ń
atmosferycznych. S
ą
równie
ż
tacy, którzy co jaki
ś
czas porywani s
ą
przez szarych humanoidów, którzy w odró
ż
nieniu od miłych zielonych
ludzików z bajek i poda
ń
ludowych, nie s
ą
wcale mili i poddaj
ą
ich okrutnym eksperymentom. Niezale
ż
nie od
tego, co by si
ę
o tych zeznaniach s
ą
dziło, faktem jest,
ż
e setki tysi
ę
cy ludzi na Ziemi doznało obecno
ś
ci
"obcych istot na Ziemi". Pozostaje tylko nie rozstrzygni
ę
te, kim s
ą
ci "obcy".
Robert Anton Wilson proponuje kilka mo
ż
liwo
ś
ci:
a) Pierwsza z nich zakłada,
ż
e "obcymi" mog
ą
by
ć
nasi potomkowie, którzy za kilkaset lat rozwin
ą
na tyle technologi
ę
, by móc si
ę
przemieszcza
ć
w czasie. Wygl
ą
d "kosmitów" sugeruje du
ż
e
prawdopodobie
ń
stwo tego rozwi
ą
zania. Przypominaj
ą
oni ludzi, cho
ć
s
ą
znacznie mniejsi, chudsi i
obdarzeni nieproporcjonalnie wielkim głowami. Naukowcy s
ą
zgodni, co do tego,
ż
e w przyszło
ś
ci mniej
wi
ę
cej tak b
ę
d
ą
wygl
ą
da
ć
ludzie.
b) W drug
ą
hipotez
ę
wierz
ą
ci, którzy "mieli kontakt z UFO" oraz wyznawcy ró
ż
nych kultów
ufologicznych. Powiada ona,
ż
e "obcy" s
ą
przybyszami z kosmosu, którzy przylecieli b
ą
d
ź
powrócili na
Ziemi
ę
w dobrych lub złych celach. Istoty te s
ą
wy
ż
ej od nas cywilizowane i pochodz
ą
z odległych planet,
w
ś
ród których najcz
ęś
ciej wymienian
ą
jest Syriusz.
c) Jest równie
ż
mo
ż
liwe,
ż
e "obcy" wcale nie s
ą
na tej Ziemi tacy obcy, lecz zamieszkuj
ą
j
ą
na równi
z nami. S
ą
oni dla nas niewidzialni i tylko czasami przejawiaj
ą
si
ę
nam w widzialnej formie. W dawnych
czasach nazywano ich aniołami, demonami,
ż
ywiolakami, "zielonymi ludzikami".
d) Ostatnia hipoteza powiada,
ż
e "obcy" to nieznane cz
ęś
ci naszego systemu nerwowego, które
pojawiaj
ą
nam si
ę
w chwilach zwi
ę
kszonych napi
ęć
nerwowych. Ku tej mo
ż
liwo
ś
ci skłaniał si
ę
Karl Gustaw
Jung, który twierdził,
ż
e UFO to znak naszych czasów pełnych napi
ęć
i chaosu.
Pozostaje wszak jeszcze jedna mo
ż
liwo
ść
, powiadaj
ą
ca
ż
e UFO nie wzi
ę
ło si
ę
znik
ą
d, lecz zostało
sprowadzone na Ziemi
ę
w wyniku działa
ń
okultystycznych. W hipotezie tej splata si
ę
motyw apokaliptyczny
z w
ą
tkiem ufologicznym. Mowa tu o Operacji Babalon, któr
ą
na pocz
ą
tku 1946 roku przeprowadzili Jack
Parsons, L. Ron Hubbard i Marjorie Cameron. To działanie magiczne miało na celu spłodzenie Antychrysta
i cho
ć
w tym przypadku jego uczestnicy wykazali brak diabelskiego nasienia, to jednak tu
ż
po nim zacz
ę
ły
pojawia
ć
si
ę
na niebie Niezidentyfikowane Obiekty Lataj
ą
ce.
Główny pomysłodawca tego rytuału, John Whiteside (Jack) Parsons, w
ż
yciu zawodowym
zajmował si
ę
fizyk
ą
do
ś
wiadczaln
ą
i nale
ż
ał do najwybitniejszych na
ś
wiecie specjalistów od paliwa
rakietowego. Jego zasługi dla nauki były na tyle nieocenione,
ż
e dla ich upami
ę
tnienia jego nazwiskiem
nazwano krater na ksi
ęż
ycu. Parsons był szcz
ęś
liwcem. Urodził si
ę
w bogatej rodzinie. Obdarzony był
niezwykłym talentem i urod
ą
, która przyci
ą
gała do niego liczne kobiety. W młodym wieku zatrudniono go w
Jet Propulsion Laboratory, najbardziej presti
ż
owym i najlepiej wyposa
ż
onym ameryka
ń
skim laboratorium
badawczym. Był cenionym naukowcem i szcz
ęś
liwym mał
ż
onkiem. Na dodatek, po
ś
mierci ojca otrzymał
spadek w postaci olbrzymiego domu w kalifornijskim mie
ś
cie Pasadena.
Tyle
ż
e Parsons prowadził podwójne
ż
ycie. A swoje natchnienie do pracy naukowej czerpał z magii.
Jak pisze angielski badacz okultyzmu, Michael Staley, "Parsons nawi
ą
zał zwi
ą
zki z O.T.O. i A.'.A.'. w
grudniu 1938 roku podczas wizyty w kalifornijskiej lo
ż
y O.T.O, zwanej Lo
żą
Agape. Do tej
ś
wi
ą
tyni zabrał go
jeden z kolegów z pracy. W tym czasie Lo
ż
a Agape urz
ą
dzała cotygodniowe pokazy crowleyowskiej Mszy
Gnostyckiej, traktuj
ą
c je zarówno jako rodzaj sakramentu jak i sposób na rekrutacj
ę
nowych członków. Lo
żę
t
ę
zało
ż
ył w połowie lat dwudziestych uciekinier z Anglii, Wilfred T. Smith, który przez wiele lat utrzymywał
kontakt z kanadyjskim uczniem Crowleya, Charlesem Stansfieldem Jonesem i był przez samego Crowleya
bardzo ceniony. Niedługo jednak trwał ten stan, gdy
ż
z biegiem czasu ameryka
ń
ska lo
ż
a O.T.O przestała
si
ę
rozwija
ć
, co było nie po my
ś
li Crowleya, który obwiniał Smitha za powstał
ą
stagnacj
ę
". Nie b
ę
dzie zatem
przesad
ą
powiedzie
ć
,
ż
e zanim jeszcze w 1939 roku Parsons wraz ze swoj
ą
ż
on
ą
Helen przyst
ą
pili do Lo
ż
y
Agape, stosunki mi
ę
dzy Crowleyem a Smithem uległy wyra
ź
nemu ochłodzeniu.
Wie
ść
o nowym uczniu w USA do
ść
szybko dobiegła do Crowleya. Parsons był pomysłowy i rzutki,
a jego posiadło
ść
szybko została przerobiona na
ś
wi
ą
tyni
ę
magiczn
ą
zakonu. Dzi
ę
ki bujnemu
ż
yciu
towarzyskiemu i wpływom jakie posiadał w kalifornijskim
ś
wiatku artystycznym, do ameryka
ń
skiej lo
ż
y
O.T.O nagle zacz
ę
li wst
ę
powa
ć
nowi, utalentowani członkowie. Niemałym rozgłosem cieszyły si
ę
tez jego
operacje na tzw. planie astralnym. Wszystko to wywierało na Crowleyu du
ż
e wra
ż
enie. Nic wi
ę
c dziwnego,
ż
e ów przebiegły m
ę
drzec szybko powzi
ą
ł zamiar uczynienia z Parsonsa głównej postaci ameryka
ń
skiego
O.T.O.
W tym celu posłu
ż
ył si
ę
podst
ę
pem i wykorzystuj
ą
c naiwno
ść
Smitha, napisał do niego list, w którym
zalecał mu udanie si
ę
na "emerytur
ę
magiczn
ą
" i zrzeczenie si
ę
szefostwa na rzecz Parsonsa. List
zatytułowany był "Czy Smith jest Bogiem?". Crowley pisał w nim,
ż
e Smith nie jest człowiekiem, lecz
wcieleniem pewnego bóstwa. Musi zatem uda
ć
si
ę
na odosobnienie magiczne, by w samotno
ś
ci rozwija
ć
swoj
ą
bosko
ść
. Po takim wst
ę
pie, Smith ochoczo ust
ą
pił ze swego stanowiska i dzi
ę
ki temu Crowley pozbył
si
ę
swego niemrawego acz rozpustnego namiestnika, który w tym czasie zdołał ju
ż
uwie
ść
ż
on
ę
Parsonsa.
Na skutek tych machinacji Parsons obj
ą
ł we władanie kalifornijsk
ą
lo
żę
O.T.O i mógł przyst
ą
pi
ć
do
realizacji swoich planów magicznych. Uregulował te
ż
swoje
ż
ycie osobiste, bior
ą
c sobie za partnerk
ę
siostr
ę
swej
ż
ony, Betty, której przyrzekł,
ż
e mo
ż
e oddawa
ć
si
ę
miło
ś
ci z ka
ż
dym, z kim zechce. Odt
ą
d całe
ż
ycie Parsonsa podporz
ą
dkowane było przygotowaniom do rytuału, którego celem było spłodzenie
Antychrysta z łona kobiety. Rytuał ten, którego bardziej wyrafinowan
ą
form
ę
zawiera tajemna instrukcja
O.T.O dla stopnia IX, Parsons wyczytał z jednej z ksi
ą
g Crowley, powie
ś
ci pt. Ksi
ęż
ycowe Dziecko. Lektura
tego dzieła tak mocno nim wstrz
ą
sn
ę
ła,
ż
e poprzysi
ą
gł sobie odnale
źć
odpowiedniego asystenta, który by
kontrolował moce wyzwolone podczas tej praktyki oraz partnerki, Szkarłatnej Kobiety, z któr
ą
mógłby
spłodzi
ć
Besti
ę
. Asystenta wybrał spo
ś
ród licznych artystów odwiedzaj
ą
cych jego dom. Został nim młody,
nieznany pisarz science-fiction, L. Ron Hubbard.
Obaj panowie przeprowadzili w dniach od 4 do 15 stycznia 1946 roku skomplikowany rytuał
inkantacji, w trakcie którego Parsons przywoływał demoniczne moce Babalon - Wielkiej Nierz
ą
dnicy
Babilonu, a Hubbard spisywał pojawiaj
ą
ce si
ę
zjawiska. Pierwsze dni nie wskazywały na nic, co mogłoby
ś
wiadczy
ć
o obecno
ś
ci mocy ponadzmysłowych. Rozp
ę
tała si
ę
jedynie burza, przez któr
ą
w domu
Parsonsa wysiadła elektryczno
ść
. Lecz dnia 14 stycznia, kiedy ju
ż
obu ogarn
ę
ło zw
ą
tpienie, nagle zacz
ę
ły
pojawia
ć
si
ę
dziwne znaki. Niespodziewanie i znienacka co
ś
pchn
ę
ło Hubbarda w prawe rami
ę
, wytr
ą
caj
ą
c
mu
ś
wiec
ę
z r
ę
ki. Przera
ż
ony obecno
ś
ci
ą
obcej mocy przywołał Parsonsa, a wtedy obaj ujrzeli dwumetrow
ą
smug
ę
ś
wiatła barwy
ż
ółtobr
ą
zowej. Parsons skierował ku niej swój magiczny miecz i smuga znikn
ę
ła, lecz
r
ę
ka Hubbarda pozostała sparali
ż
owana do nast
ę
pnego dnia. Dla Parsonsa był to znak nawi
ą
zania
kontaktu z magicznymi mocami kosmosu.
Nast
ę
pne dni przyniosły dalsze oznaki obecno
ś
ci sił magicznych niewiadomego pochodzenia.
Hubbard doznał wizji dawnego wroga Parsonsa, który pragn
ą
ł zakłóci
ć
ich działania przy pomocy czarnej
magii. Obaj d
ż
entelmeni uporali si
ę
z tym kłopotem, lecz atmosfera stawała si
ę
napi
ę
ta, poniewa
ż
Hubbard
uwiódł obecn
ą
kochank
ę
Parsonsa, siostr
ę
jego
ż
ony. Jack Parsons potrzebował w tej sytuacji samotno
ś
ci,
wi
ę
c udał si
ę
na pustyni
ę
przywoływa
ć
moce bogini Babalon, stanowi
ą
cej w crowleyowskiej mitologii
odpowiednik apokaliptycznej Wielkiej Nierz
ą
dnicy Babilonu. W ci
ą
gu tych kilku dni sp
ę
dzonych na pustyni
otrzymał przekaz Ksi
ę
gi Babalon, która miała stanowi
ć
proroctwo nadej
ś
cia Antychrysta. Według tej ksi
ę
gi
pełnej blu
ź
nierczych, złowieszczych zakl
ęć
i proroctw, Antychryst miał zst
ą
pi
ć
z odległych kosmicznych
krain w ciało Szkarłatnej Kobiety, nierz
ą
dnej i wolnej od trosk. Intelektem i wymow
ą
miał przypomina
ć
człowieka, lecz jego wn
ę
trze miało zawiera
ć
w sobie tajemne, ponadludzkie moce. Według Parsons,
spłodzenie Antychrysta było koniecznym warunkiem dla zaistnienia nowej ery, która miała poło
ż
y
ć
kres
chrze
ś
cija
ń
stwu. Skoro bowiem dzieje chrze
ś
cija
ń
stwa liczy si
ę
od narodzin Chrystusa, nic nie przerwie
biegu jego dziejów, jak tylko narodziny Anty-Chrystusa.
Parsons nie musiał długo czeka
ć
na pojawienie si
ę
Szkarłatnej Kobiety. Po powrocie do Pasadeny,
zastał przed swoimi drzwiami pon
ę
tn
ą
, młod
ą
dziewczyn
ę
, o rudych włosach i błyszcz
ą
cym spojrzeniu.
Nazywała si
ę
Marjorie Cameron i była aktork
ą
z awangardowego teatru. Cameron nie do
ść
,
ż
e była pi
ę
kna
i odwa
ż
na, to na dodatek gotowa była odda
ć
si
ę
wyczerpuj
ą
cym rytuałom seksualnym. Parsons pisał w
li
ś
cie do Crowleya: "Mam swojego
ż
ywiolaka! ...Tak jak powinna, posiada rude włosy i sko
ś
ne, zielone oczy".
Jego guru nie był jednak najwyra
ź
niej zadowolony. Pisał do przywódcy O.T.O w Ameryce, Karla Germera:
"Najwyra
ź
niej Parsons... i kto
ś
jeszcze chce spłodzi
ć
"ksi
ęż
ycowe dziecko". Dostaj
ę
białej gor
ą
czki, gdy
my
ś
l
ę
o idiotyzmie tych prostaków".
Tymczasem, Parsons i jego współpracownicy zabrali si
ę
do dzieła. Hubbard zało
ż
ył biał
ą
szat
ę
i
wzi
ą
ł w r
ę
ce lamp
ę
. Natomiast, Parsons ubrany w czarny, zakapturzony strój z pucharem i sztyletem
wznosił inwokacje do Babalon. Dla odpowiedniego nastroju obaj magowie postanowili wł
ą
czy
ć
mroczn
ą
muzyk
ę
Prokofiewa i Rachmaninowa.
Kulminacyjny moment rytuału nast
ą
pił dnia trzeciego, kiedy to Pasons w spazmach rozkoszy
odprawił wielki rytuał sprowadzenia Antychrysta. Rytuał ten odbył si
ę
w dymie kadzideł i magicznym kr
ę
gu,
a jego podstawowym instrumentem była Marjorie Cameron. W miłosnym krzyku i uniesieniu, magiczni
kochankowie dokonali cudu na ziemi. Przynajmniej tak im si
ę
wydawało. Marjorie poczuła w sobie embrion
Antychrysta.
Parsons nie mógł otrz
ą
sn
ąć
si
ę
z rado
ś
ci. Pisał do swego mistrza radosne listy, zwiastuj
ą
ce
nadej
ś
cie Bestii, lecz miesi
ą
ce mijały, a dziecko nadal si
ę
nie rodziło. W tej sytuacji sam przyj
ą
ł
ś
lubowanie
Antychrysta i w manife
ś
cie pt. Ksi
ę
ga Antychrysta ogłosił si
ę
apokaliptyczn
ą
Besti
ą
nowej ery. Jest to na tyle
krótkie, a ciekawe dziełko,
ż
e warto je tutaj przytoczy
ć
w cało
ś
ci:
Manifest Antychrysta
Czy
ń
swoj
ą
wol
ę
niechaj b
ę
dzie całym Prawem.
Ja, BELARION, ANTYCHRYST, w 1949 roku panowania na Ziemi Czarnego Bractwa nazywanego
chrze
ś
cija
ń
stwem, ogłaszam swój manifest dla wszystkich ludzi, by ogłosi
ć
co nast
ę
puje:
Koniec kłamstw, oszustw i obłudy chrze
ś
cija
ń
stwa. Koniec panowania cnót słu
ż
alczych i
zabobonnych ogranicze
ń
. Koniec moralno
ś
ci niewolników. Koniec pruderii i wstydu, poczucia winy i
grzechu, albowiem wszystko to s
ą
to tylko pokłosia jedynego zł
ą
na Ziemi, jakim jest strach.
Koniec z wszelkimi autorytetami, które nie opieraj
ą
si
ę
na odwadze i m
ę
stwie, z władz
ą
kłamliwych
ksi
ęż
y, sprzedajnych s
ę
dziów, oszczerczej policji, a tak
ż
e
Koniec z podlizywaniem si
ę
motłochowi, popieraniem miernoty i wynoszeniem na piedestał
głupców.
Koniec z ograniczeniami i zakazami, albowiem obalam je ja, Antychryst, głosz
ą
c wam Słowo
BESTII 666, które brzmi: "Nie ma innego prawa poza Czy
ń
swoj
ą
wol
ę
".
A zatem ja, BELARION, ANTYCHRYST, podnosz
ę
swój głos i wypowiadam proroctwo:
Przynios
ę
wszystkim ludziom prawo BESTII 666, którym podbij
ę
ś
wiat.
A w ci
ą
gu siedmiu lat od tego czasu pojawi si
ę
w
ś
ród was BABALON, SZKARŁATNA KOBIETA
HILARION i dopełni mego dzieła.
A wtedy sko
ń
cz
ą
si
ę
rz
ą
dy przymusu, zakazów, fałszywego prawa i w ci
ą
gu dziewi
ę
ciu lat Ameryka
jako pierwsza przyjmie prawo BESTII 666. A wszyscy, którzy zaakceptuj
ą
mnie jako ANTYCHRYSTA i
przyswoj
ą
sobie prawo BESTII 666, napełni
ą
si
ę
rado
ś
ci
ą
przewy
ż
szaj
ą
c
ą
tysi
ą
ckrotnie udawane radostki
fałszywych
ś
wi
ę
tych. I w moim imieniu dokonywa
ć
b
ę
d
ą
cudów i wprawia
ć
w zakłopotanie naszych wrogów
tak
ż
e
ż
aden z nich si
ę
nie ostanie.
Dlatego te
ż
ja, ANTYCHRYST, przyzywam tu wszystkich wybranych spo
ś
ród ludzi, by przybyli tu w
imi
ę
wolno
ś
ci i poło
ż
yli kres tyranii Czarnych Braci.
Po
ś
wiadczam to swoj
ą
r
ę
k
ą
i piecz
ę
ci
ą
[...] dnia miesi
ą
ca [...] 1949 roku, który jest 4066 rokiem
BABALON.
Miło
ść
jest prawem, miło
ść
podług woli.
Belarion, Antychryst
Mimo tak podniosłych słów, godnych przyszłych rewolucjonistów spod sztandarów kontrkultury,
Jack Parsons nie był w stanie dopełni
ć
swego dzieła. Wida
ć
, frustracje
ż
yciowe nie sprzyjały jego misji.
Jego najbli
ż
szy współpracownik, L. Ron Hubbard wyłudził od niego wszystkie pieni
ą
dze i uciekł z jego
kochank
ą
, Betty, przez co Antychryst musiał
ż
y
ć
w ubóstwie, zadawalaj
ą
c si
ę
jedynie wci
ąż
mocn
ą
pozycj
ą
naukow
ą
. Lecz wkrótce i ona legła w gruzach, kiedy we wrze
ś
niu 1950 przestał pracowa
ć
dla firmy lotniczej
w zwi
ą
zku z pewn
ą
afer
ą
szpiegowsk
ą
. A jednak
ż
ycie zgotowało mu jeszcze bardziej okrutny los. Gdy
latem 1952 roku przeprowadzał si
ę
wraz z Marjorie do chatki wynaj
ę
tej w Meksyku, planuj
ą
c stworzenie tam
nowego zakonu magicznego, upu
ś
cił fiolk
ę
z materiałem wybuchowym i wysadził si
ę
w powietrze. Niektórzy
widzieli w tym smutnym wydarzeniu spisek członków niech
ę
tnej Parsonsowi sekty scjentologicznej. Inni
doszukiwali si
ę
w jego gwałtownej
ś
mierci znamion pop
ę
du destrukcji, który był w nim tak silnie obecny. Tak,
czy inaczej, Jack Parsons zmarł
ś
mierci
ą
niezwykł
ą
, jak na człowieka, który całe swe dorosłe
ż
ycie sp
ę
dził
w laboratorium. Taki był los czarnoksi
ęż
nika, któremu diabeł skr
ę
cił kark.
Pozostali uczestnicy Operacji Babalon
ż
yli długo i szcz
ęś
liwie. Marjorie Cameron grała w licznych
filmach i sztukach awangardowych. Wyst
ą
piła mi
ę
dzy innymi w słynnym filmie Kennetha Angera z 1954
roku, "Inauguration of the Pleasure Dome", gdzie zagrała rol
ę
Szkarłatnej Kobiety, partnerki Apokaliptycznej
Bestii 666. Nic wi
ę
c dziwnego,
ż
e Anger zadedykował ten film Crowleyowi. Dodatkowego posmaczku całej
historii nadaje fakt,
ż
e Cameron zagrała w nim równie
ż
rol
ę
bogini Kali, ciemnej, gwałtownej i krwio
ż
erczej
partnerki hinduistycznego boga-niszczyciela, Sziwy. I do ko
ń
ca
ż
ycia pozostała hollywoodzk
ą
femme fatale,
mroczn
ą
, poci
ą
gaj
ą
c
ą
stron
ą
tego imperium zmysłów.
Bardziej komercyjn
ą
karier
ę
zrobił asystent Parsonsa, L. Ron Hubbard. Przeszedł do historii jako
zało
ż
yciel i guru Ko
ś
cioła Scjentologii, najpr
ęż
niej rozwijaj
ą
cego si
ę
oraz najbardziej atakowanego przez
mass media nowego ruchu religijnego. Hubbard opracował własny system psychologiczny, nazywany
dianetyk
ą
, a czerpi
ą
cy liczne techniki psychoterapeutyczne z psychoanalizy, buddyzmu tybeta
ń
skiego i
magii Crowleya.
Czy zatem rytuał sprowadzenia Antychrysta zako
ń
czył si
ę
niepowodzeniem? Niekoniecznie.
Niektórzy znawcy okultyzmu twierdz
ą
,
ż
e na skutek operacji Babalon powstała w kosmosie luka, przez któr
ą
zacz
ę
ły przybywa
ć
na ziemi
ę
Niezidentyfikowane Obiekty Lataj
ą
ce. Nie wiadomo, ile w tym prawdy, cho
ć
jaka
ś
nowa jako
ść
na pewno pojawiła si
ę
w tamtych czasach. By
ć
mo
ż
e była to furtka w wyobra
ź
ni, albo te
ż
dawne demony przyj
ę
ły posta
ć
"obcych". Faktem jest,
ż
e UFO naprawd
ę
zacz
ę
ło pojawia
ć
si
ę
dopiero po
1946 roku, a jednym z pierwszych
ś
wiadków jego obecno
ś
ci była Marjorie Cameron.