Taniec z brzaskiem Kiedyś, gdy noc była piękna, majowa, Zbudził mnie różowy brzask, I porwał do tańca bez słowa, Gdzieś poza ludzki jazgot, Gdzieś poza ludzki wrzask. Wbiegł ze mną do pięknej sali, Gdzie z gwiazd oślepił mnie blask, A muzyka grała gdzieś w dali, A wraz z nią – serca biły nam mocno, Wystukując swą radość, aż o skronie uderzał jej trzask I tak tańczyliśmy - spleceni - oboje, Taniec życia – szalone walce, On , rozpieszczał moje dłonie, A ja – jego brzasku – blado-różowe palce. I tańczyliśmy razem przez kilka długich chwil , Jak dwie szalejące fale – bez tchu, Co mkną przez setki mil… Aby swą białą grzywą uderzyć w skały, lub w brzeg, I gdzieś – na piaszczystej plaży – zakończyć swój życia bieg. Aż nagle – złoto słońca – spłodziło – kolejny - świt, Którego powitał – najpierw – jednego ptaka krzyk, A w kilka sekund potem – mój brzask zbladł i znikł, A z nim moja miłość… Mój sen… I mój mit… Iwona Iwańska Warszawa 2015.3.26