Porwanie

background image

Porwanie

Monika, ze słuchawką w dłoni, obróciła się w swym dyrektorskim krześle i poprawiając żakiet
nacisnęła przycisk łączący ją z sekretarką.

- Małgosiu – powiedziała stanowczym tonem, jakim lubiła się zwracać do innych – ostatni raz mówię.
Nie łącz mnie już z nikim, choćby kolejny drugi po Bogu się znowu dobijał.

- Ale... – głos w słuchawce był lekko przestraszony.

- Skończyłam – ucięła ostro – jestem od trzech godzin na urlopie i dawno mnie tu nie ma –
dokończyła odkładając słuchawkę.

Bycie dyrektorką banku miało wiele zalet, bardzo przeliczalnych, szczególnie w powiązaniu z
potrzebami wymagającej trzydziestoośmiolatki, lecz wiązało się także z pewnymi drobnymi
niedogodnościami, jak na przykład całkowity brak życia osobistego, ciągły stres i praktyczne
wyeliminowanie ze słownika takiego wyrażenia jak "czas wolny". W jakimś stopniu rekompensowała
to dyskretna, ale najlepszego gatunku biżuteria, którą Monika miała na sobie, i kostiumy szyte na
miarę u renomowanych krawców, idealnie opinające się na jej krągłych biodrach, eksponujące
opalony biust dojrzałej kobiety. Ale już dawno postanowiła sobie, że tym razem z urlopem będzie
inaczej.

Monika westchnęła. Czekała ją jeszcze jedna ważna rozmowa. Być może najważniejsza w ciągu
ostatnich kilku lat. Wstrzymując oddech wyciągnęła komórkę z niedawno zakupioną kartą prepaid,
której nie używała w żadnym innym celu niż ten jeden. Przyłożyła chusteczkę do mikrofonu, by jej
głos był nierozpoznawalny i wybrała jedyny kontakt, który miała na liście. Po kilku sygnałach usłyszała
męski głos.

- Rychło w czas...

- Bez nerwów – odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła – pieniądze już macie. Przynajmniej
pierwszą część. Druga po pracy. Wszystko tak jak było ustalone. Dziś w nocy. W kopercie z pieniędzmi
jest klucz, o którym mówiłam i adres. To sprawdzone i nie będzie żadnych problemów. Proste zadanie
i wszystko ma być zrobione zgodnie z planem. – Ostatnie słowa "zgodnie z planem" starała się
powiedzieć jak najwyraźniej. – Rozumiesz? - nie czekając na odpowiedź kontynuowała ważąc każde
słowo – macie ją uprowadzić, a po tygodniu ma być odstawiona w umówione miejsce. Co z dziwką
tam zrobicie, to mnie nie obchodzi, ale ma być dostarczona w całości, bez żadnych uszkodzeń, śladów
i tym podobnych – mówiła to już kilka razy, ale kolejny raz o tym przypomniała. Na wszelki wypadek
dodała – tylko wtedy dostaniecie drugą część kasy. Czy to jest jasne?

- Rozmawiasz z profesjonalistą – odezwał się głos w słuchawce. Wiedziała jedynie, że ma na imię
Robert. Tylko raz widziała rozmówcę i to z daleka. Na dodatek przez ciemne okulary, by nie być
rozpoznaną. Wciąż miała w pamięci tego wysokiego, szczupłego bruneta koło trzydziestki w rozpiętej

background image

pod szyją, śnieżnobiałej koszuli. Taki lekko latynoski typ, przenikliwym wzrokiem obserwujący
otoczenie. Mimo odległości zwróciła uwagę na jego zadbane dłonie i wypolerowane na błysk buty.
Wyglądał na niezwykle opanowanego i spokojnego, ale wiedziała, że to typ spod ciemnej gwiazdy i
przechodziły ją ciarki na samą myśl, do czego może być zdolny. Głos w słuchawce wyrwał ją z
zamyślenia. – Ale jakby co, to my się zajmiemy jej zniknięciem, bez dodatkowych kosztów.

Te słowa lekko zmroziły Monikę. Nie chciała, by komukolwiek stała się krzywda. To, jak on spokojnie
mówił, że porwana może zniknąć, świadczyło o tym, do czego jest zdolny. Że dla niego zabić, to
pewno jak splunąć. Przez ułamek sekundy pomyślała, żeby jednak odwołać akcję, ale wieloletnia
praca w banku nauczyła ją radzić sobie ze stresem. Poza tym, już wiele razy o tym myślała i była
przekonana, że... suka musi dostać to, na co zasługuje. Jej odpowiedź do słuchawki była bardzo
stanowcza:

- Nie dostaniecie nic. Rozumiesz? Ani załamanego grosika, jeśli coś zrobicie nie tak jak mówiłam! –
wystarczająco znała życie, by wiedzieć, że pieniądze przemawiają bardziej od słów. – Moi ludzie się
nią zajmą potem. Ale do tego czasu ma być cała. Czy to jasne?

- Wszystko jasne – usłyszała głos w słuchawce – będzie dokładnie według planu.

Z ulgą wcisnęła przycisk kończący połączenie. Tak naprawdę to była przerażona. Ale z drugiej strony,
miała pełną świadomość, że musi to zrobić.

***

Monika weszła do specjalnie wynajętego na dziś pokoju, kiepskiego, opustoszałego motelu, gdzieś za
miastem i z ulgą ściągnęła z siebie swój markowy kostium. Długo kąpała się pod prysznicem i
poświęciła masę czasu na nasmarowanie się kremami sprawiającymi, że jej skóra stawała się miękka i
gładka. Uwielbiała swe ciało, raczej pełne, ale tak po kobiecemu. Założyła satynową, gładką koszulkę
sięgającą do połowy ud. Delektując się jej gładkością rozpuściła włosy i spojrzała w lustro. Wyglądała
naprawdę seksownie. W dekolcie widoczne były fragmenty jej pełnych piersi, wypychające na boki
górę koszulki. W pracy jednak musiała odrobinę więcej ukrywać, by wzbudzać szacunek odpowiedni
do stanowiska i dopiero w prywatnych miejscach mogła epatować swą kobiecością, pozwalając
sutkom naprężać delikatny materiał. Spojrzała na swe odsłonięte zgrabne uda, kolana, zadbane
stopy. Lubiła tak czuć się naga pod niewiele skrywającą koszulką. Nawet sama świadomość, jak ładnie
ma przystrzyżoną i wydepilowaną naokoło kępkę pod nią, wywoływała u niej przyjemne ciarki. Tak
właśnie, prawie goła lubiła kłaść się do łóżka.

Patrząc w lustro zdała sobie sprawę, jak niemal codziennie to robi i jak często brakuje jej, by ktoś też
to mógł podziwiać, miał ochotę rzucić się na nią, zdzierając tę resztę osłaniającego materiału. Jak
często chciała, by jej przystrzyżona kępka znalazła się w wielkim niebezpieczeństwie... zniewolona,
zdobyta, wzięta... Bezwiednie zacisnęła uda na samą myśl...

Ale mężczyźni na ogół się jej bali. Onieśmielała ich jej pewność siebie, stanowisko, wciąż utrzymujący
się sexapeal. Raz poznała kogoś w Internecie. Jego opisy, co jej będzie robił były tak obrazowe i
oburzające, że aż się z nim umówiła. Facet okazał się bardziej stremowany od niej. Gdy zobaczyła jego

background image

przestraszoną minę po tym, jak odważył się dać jej klapsa, podziękowała i poszła. Lecz te opisy wciąż
buzowały w jej głowie. Kolejny internetowy gawędziarz, gdy tylko dowiedział się na spotkaniu, że jest
dyrektorką, zrobił się milutki i uprzejmy i pytał, czy nie ma dla niego jakiejś posady. A ona przecież
tylko chciała choć przez chwilę poczuć się bezbronna, podległa, zależna od zachcianek kogoś, na kim
nie zrobią wrażenia jej protesty czy pozycja. Czy to aż tak dużo? Czy zawsze musiało być tak, że jeśli
ona czegoś we własne ręce nie weźmie, to nie będzie to dobrze zrobione? Ile nocy miała tak stać
przed lustrem czekając, aż ktoś ją wyzwoli? Ale dzisiejszy wieczór miał być nareszcie inny. Wiązała z
nim wiele nadziei.

Położyła się do łóżka w oczekiwaniu... Miała założyć bieliznę pod koszulkę, ale pomyślała, że lepiej
będzie, jeśli pozostanie bez majteczek. Myślała, że nie zaśnie i nawet nie miała zamiaru zasypiać, ale
ciemność i cisza, które ją otaczały, zrobiły swoje. Zamknęła oczy na chwilę...


Obudził ją odgłos powoli otwieranych drzwi. Otrzeźwienie przyszło momentalnie. Serce niemal w niej
zamarło... Wiedziała, że... to już. Zdążyła tylko podnieść głowę i dostrzec jakieś trzy postaci zbliżające
się do niej w mroku, po czym została przygnieciona do łóżka. Mocne ręce przytrzymywały jej ciało, a
czyjaś dłoń zasłoniła jej usta i oczy. Poczuła, jak jest przewracana na brzuch, a sznury krępują jej
dłonie i kostki, by nie mogła się wyrywać. Ktoś przylepił jej taśmę na usta. Jej próby wyrwania się nie
robiły na intruzach najmniejszego wrażenia. Poczuła, jak jej ciało przytrzymywane podnosi się w górę
i jak sprawnie jest wynoszona na zewnątrz. Po chwili poczuła, jak wkładają ją do samochodu,
usłyszała dźwięk zamykanych drzwi i warkot uruchamianego silnika.
Po chwili dłonie zasłaniające jej twarz odsunęły się i dopiero wtedy dotarła do jej świadomości groza
sytuacji. Zobaczyła, że siedzi na tylnym siedzeniu pędzącego gdzieś samochodu. Przyciemnione szyby
sprawiały, że nie miała pojęcia, dokąd podążają. Była tam prawie naga, w samej koszulce, a po obu jej
stronach siedziało dwóch mężczyzn, przytrzymujących ją w żelaznym uścisku. Jeszcze raz chciała się
wyrwać, ale wywołało to jedynie radość jednego z nich, który miał chyba większy biceps niż jej udo.

- Nie wierzgaj mamuśka, bo sobie coś zwichniesz – powiedział niemal nie zważając na jej podrygi, po
czym zwrócił się do siedzącego z przodu mężczyzny. – Ale poszło łatwo, bułka z masłem, co nie
szefie? – wydukał zadowolony z siebie.

Mężczyzna z przodu zajęty prowadzeniem samochodu nie odwracając się odpowiedział oschle.-
Zachowuj się młody. Jeszcze nie koniec roboty.

Kilometry mijały i Monika miała więcej czasu, by przyjrzeć się otoczeniu. Ekipa wcale nie wyglądała na
jakiś profesjonalistów, jak sobie to wcześniej wyobrażała. Nie mieli nawet żadnych kominiarek na
głowach, nie założyli jej opaski na oczy czy coś w tym stylu. A może po prostu zakładali, że i tak jakby
co, to nie będzie miała okazji zeznawać? Przecież zlecając porwanie, sugerowała, że jej ludzie się nią
zajmą... Ale tak czy siak nie wyglądali na zawodowców. Ten, który cieszył się, że łatwo poszło,
wyglądał jak typowy nakoksowany kark z osiedlowej siłowni. Miał nie więcej niż 19 lat, ostrzyżony na
króciutko i przypakowany tak, że ledwo się mieścił w swojej bluzie z kapturem zdobionej krzykliwymi
napisami. Na dodatek strasznie się wiercił i był podniecony całą sytuacją i widać było, że rozpiera go
energia. Trzymał mocnymi dłońmi jej ramię. Nie wyglądał na specjalnie rozgarniętego. Po jakimś
czasie, gdy już ochłonął z pierwszych wrażeń, popatrzył na zadbane, dyrektorskie ciało Moniki i

background image

niemal krzyknął na całe auto:

- Fajna ta mamuśka!

Monika poczuła się nieswojo będąc w łapach takiego delikwenta. Nie była przyzwyczajona w pracy, że
ktokolwiek śmiał zachowywać się wobec niej grubiańsko, a ten młody patrzył na nią coraz
pewniejszym wzrokiem, na dodatek przytrzymując ją mocno, gdy zaczynała wierzgać. I najgorsze było
to, że nic nie mogła zrobić. A młody był nią coraz bardziej zainteresowany. Trzymając ją za ramię,
położył bezczelnie drugą dłoń na jej brzuchu, jakby obmacując jaki miękki. Następnie przesunął ją
wyżej dotykając jej pierś przez materiał, po czym rzucił:

- Fajne ciałko ma ta dzidzia...

Monika zaczęła się wyrywać na ile mogła, ale nie na wiele się to zdało. Młody grubiańsko macał jej
pierś przez koszulkę jakby ją oceniał. Nawet bezczelnie potrząsnął nią na boki, wpatrzony jak w
obrazek. Siedziała tak prawie naga mocno przytrzymywana pomiędzy dwoma typami spod ciemnej
gwiazdy. Nie zważali na jej pomruki spod taśmy, a nawet chyba były one dla nich zabawne.

Mężczyzna po drugiej stronie był o wiele starszy, tak już trochę po czterdziestce. Był ścięty na jeża, a
jego twarz zdobiły dwie blizny. Od razu było widać, że należy do półświatka, ale wyglądał na bardziej
doświadczonego i spokojnego i nie dobierał się do niej. Jednak też patrzył z zaciekawieniem i z takim
dziwnym uśmieszkiem na jej krągłości.

- Nie podniecaj się tak młody – rzucił tylko spod nosa.

Młody tymczasem się rozkręcał. Zwrócił uwagę na jej odsłonięte zadbane włosy.

- Wow – wypalił łapiąc jej kosmyk – patrz to. Jak w TV. Dziuńka pewno jakaś biurowa. Wyższe progi –
dorzucił, po czym skierował swą uwagę na jej zaciśnięte, nagie kolanka. Monika od samego tego
wzroku dostała lekkich dreszczy. Patrzył na jej kolana jak klient nocnego lokalu na uda striptizerki.
Monika skuliła się lekko, choć i tak wiedziała, że jakby co, to nie na wiele się to zda. Gdyby choć
mogła mówić... Zwyzywała by młokosa, który nie zauważał nawet, że ona jest przecież od niego dużo
starsza, traktując jak jakąś lalę z dyskoteki.

- Może zobaczymy, co ma pod koszulką? – zaśmiał się i położył swą ciężką dłoń na jej udzie.

Monika spięła się cała, po czym zaczęła rzucać się na wszystkie strony i stękać z całych sił, przez
zakneblowane usta. Młody nie zważał na to ani trochę, tylko podekscytowany, trzymając koniec jej
koszulki, zaczął unosić go do góry. Monika patrzyła w napięciu jak jej krągłe, kobieco gładkie uda
odsłaniają się, ciągle nie zaprzestając prób wyswobodzenia się. Poleciała jej nawet jedna łza z kącika
oka, ale nie mogła ona mieć najmniejszego wpływu na mocno zaabsorbowanego mężczyznę.

W tym momencie na chwilę odwrócił się prowadzący samochód szef szajki. Był to Robert, któremu
Monika wcześniej zlecała porwanie.

background image

- Kurwa, młody, zachowuj się! - niemal krzyknął wskazując palcem na młodego. – Co to, burdel czy
robota?! Wiesz, że gówniarstwa nie toleruję!

Młody zabrał swą dłoń i oparł się. Widać było, że przejął się reprymendą.

- Spokojnie szefie... takie tylko żarty...

Robert odwrócił się i powrotem skupił na prowadzeniu auta. Kark nie dobierał się już do Moniki, ale
ta czuła ciągle na sobie jego wzrok. Na dodatek jej uda były teraz prawie całe odsłonięte. Młody
wpatrywał się w nie rozmyślając intensywnie. Monika usłyszała szept starszego do dryblasa.

- Wyluzuj Jurek. Po co Roberta drażnisz? Wiesz, że dziś ty jej pilnujesz...

Te słowa zmroziły Monikę. W tym właśnie momencie do jej świadomości dotarła powaga sytuacji. To
już nie były jakieś tam wyobrażenia, to działo się naprawdę... jechała ubezwłasnowolniona, a facet,
który będzie mógł z nią zrobić naprawdę wszystko siedział tuż obok, tak, że czuła jego oddech. Czuła
także, jak młody przytrzymując ją za ramię nie może się oprzeć, by palcami nie muskać z boku jej
piersi przez koszulkę. Ten jego dotyk tam był jak najbardziej realny. Tak samo jak jego... pożądanie.
Nawet wytarta skóra na siedzeniu i źle zacerowana dziura z tyłu przedniego fotela, uświadamiały jej,
że jest właśnie tu i teraz, w aucie pędzącym gdzieś w nieznane, gdzie będzie " pod opieką" Jurka wiele
długich godzin... W samej koszulce, półnaga... Jego ciągły dotyk silnych palców na boku jej miękkiej
piersi i ta świadomość nieuchronności jej losu, sprawił, że poczuła dreszcze. Przecież sama to
planowała, a jednak ciągle głowiła się jak ona, taka słaba, będzie tam mogła obronić się przed takim
potężnym, nagrzanym młodzieńcem. A im bardziej myślała, o tym, im więcej w głowie miała obrazów
jak nie może się przeciwstawić jego potężnym, twardym jak stal ramionom i im bardziej dostrzegała
to, z jakim ogniem w oczach patrzy on na jej kształty, tym bardziej było jej tam w dole... wilgotno.

Mimo to wiedziała, że będzie się bronić ze wszystkich sił. Świadomość, że ta obrona nic nie da, że
choćby już nie wiem co zrobiła, to ani odrobinę nie panuje nad tym, co się przydarzy, była z jednej
strony przerażająca, z drugiej... tym bardziej wywoływała taką dziwną ekscytację.

Kolejne minuty jazdy upływały już w kompletnej ciszy. Monika, poruszając niezdarnie ciałem, starała
się zasłonić swe obnażone na widok mężczyzn, gładkie uda, jednak nie na wiele to się zdawało. Lubiła
zawsze eksponować swoje nogi, ale zwykle okryte były pończochami i to ona decydowała długością
spódnicy jak wiele odsłonić. Tu miała jakieś takie wrażenie, że stanowczo za dużo jest na widoku.
Patrzyła jak wyglądają one bezbronnie pomiędzy ubranymi w obdarte dżinsy nogami nabuzowanych
testosteronem mężczyzn, siedzących po jej obu stronach. Na dodatek jej sutki wyraźnie odznaczały
się na materiale koszulki, którą miała na sobie, a piersi podrygiwały do góry za każdym razem, gdy
najechali na jakieś nierówności na drodze. Jednak jedyne, co mogła zrobić, to czekać tak, aż dojadą na
miejsce. Musiało minąć jeszcze kilkanaście minut, by zatrzymali się na jakiejś ustronnej polanie, w
gęstym lesie. Drzwi samochodu się otwarły i zauważyła, że obok miejsca, w którym się zatrzymali stał
nieotynkowany, nieco podniszczony z zewnątrz, piętrowy domek. Wkoło nie było żadnych świateł.
Tylko blask księżyca pozwalał jej dostrzec otaczający wszystko złowrogi las. Panowała kompletna
cisza, przerywana jedynie odgłosami świerszczy. Nie było słychać jakichkolwiek odgłosów obecności
ludzi w najbliższym otoczeniu.

background image


Mężczyźni złapali ją i próbowali wyciągnąć z auta, ale Monika mocno zaparła się nogami o fotel.
Wtedy Robert, widząc jak jego podkomendni nie mogą dać rady, obrócił się i wyciągnął nóż. Gdy
przystawił go do szyi Moniki, jej serce zamarło. Jego głos był niezwykle spokojny:

- Posłuchaj, nie będę ukrywał: mam cię tu dla kogoś przechować i jeśli przechowam cię w całości,
dostanę kolejną część dobrej kasy. Ale... jak masz robić kłopoty i mamy się męczyć, to bez żalu
zrezygnuję z reszty i zakończę to tu i teraz – na chwilę zawiesił głos, a Monika patrzyła przerażona to
na nóż, to na jego pełne spokoju oczy. Po chwili poważnym tonem zapytał – Czy rozumiesz?

Monika powoli pokiwała głową.

- Nie! – powiedział podniesionym głosem i przycisnął jej nóż do szyi – Czy naprawdę rozumiesz?! -
zapytał jeszcze wyraźniej niż wcześniej.

Monika z przerażonym wzrokiem zaczęła kiwać głową, z o wiele większym zaangażowaniem.

- No – powiedział już spokojniej szef, odsunął rękę z nożem od jej szyi i opuścił go miedzy jej uda.
Monice zrobiło się gorąco i jeszcze mocniej zacisnęła nogi, ale dłoń Roberta przesunęła się jeszcze
niżej do kostek, gdzie przeciął krępujące ją więzy. – Więcej razy już nie będę pytał. Wyłaź.

Monika dobrze zrozumiała, co to oznacza i przerażona posłusznie wygramoliła się z auta. Musiała
jednak przyznać, że Robert miał dar przekonywania i potrafił to robić szybko i fachowo.

Dom w środku był skromnie urządzony. Widać było odrapane ściany, a meble pamiętały pewno czasy
jej młodości. Jedyną zaletę stanowiło to, że było w miarę czysto. Została zaprowadzona do małego
pokoju, którego jedyne wyposażenie stanowiła prycza, kran z zlewem w ścianie i muszla klozetowa w
rogu. W małym oknie zauważyła kraty. Czyżby to miał być jej apartament na najbliższe dni? Ktoś
rozplątał jej więzy na rękach i gdy drzwi się za nią zamknęły, mogła w końcu z ulgą zerwać taśmę z
ust.

Usiadła w rogu na pryczy i podkurczając uda skuliła się. Słyszała odgłosy mężczyzn na zewnątrz. Nie
wiedziała, co dalej się wydarzy i ta świadomość była w jakimś stopniu ekscytująca. Jednak stres dawał
się we znaki. Przez chwilę uspokajała się, że przecież wszystko pod kontrolą, że pobędzie tu trochę i
zostanie odstawiona tam, gdzie planowano, że pieniądze nigdy nie zawodzą. Poza tym, przeżyła już
kontrolę skarbówki, wizyty gospodarskie z centrali i konieczność osobistego zwolnienia kilku
znajomych, wiec na tym tle jej obecna sytuacja wcale nie należała do tych najgorszych. Wcześniej
sobie radziła i teraz też sobie poradzi.

Z tych rozmyślań wyrwał ją odgłos zamykanych drzwi na dole. Zapanowała cisza, która wcale nie
wróżyła nic dobrego. Monika nie była nastolatką, a dojrzałą i doświadczoną kobieta, a jej znajomość
ludzkich zachowań była imponująca. Spodziewała się odgłosu kroków na schodach prowadzących do
jej celi i... kolejny raz nie zawiodła się na swych przewidywaniach. Dopiero ten coraz głośniejszy,
powolny tupot ciężkich butów na stopniach uzmysłowił jej sytuację. Zdawała sobie sprawę, że nie
będzie lekko, ale jakoś tak inaczej to sobie wyobrażała. A tu nagle stanęła twarzą twarz z realną

background image

sytuacją, w której jest sam na sam w całym budynku z jakimś pełnym energii, przerośniętym młodym
byczkiem. Miała w pamięci jego potężne ramiona. Pewno gdyby chciała je odepchnąć lub uderzyć,
byłoby to jak bicie piąstkami o skałę. Patrząc na siebie doszło do niej, jak wobec tej siły jest słaba,
malutka i na dodatek... bez majtek. A przecież on był tak zainteresowany tym, co ma pod koszulką i...
zbliżał się. Choć zawsze czuła przyjemność, gdy zauważała jak działa na mężczyzn jej widok, to teraz
spanikowała na chwilę i mimowolnie jakby chciała za wszelką cenę ukryć swe, przyciągające uwagę
atrybuty. Zagryzając paznokcie skuliła się na pryczy. "Co ja najlepszego zrobiłam?"- dotarło do niej z
pełną siłą, w chwili, gdy drzwi się otwarły.

Ukazał się w nich Jurek. Popatrzyła na napakowanego przybysza, na jego umięśnioną sylwetkę,
wobec której była jak laleczka. Jego wzrok z taką buńczuczną pewnością siebie, bez skrępowania
błądził po jej ciele. Nie było w nim pytania "czy?". W jego spojrzeniu widziała jedynie krótkie
zastanowienie "jak?", co sprawiło, że aż wstrzymała oddech na chwilę. Nieraz sobie żartowała z
koleżankami na temat takich "chłopczyków", że pewno taki jakby przycisnął, to by kości połamał, ale
mając naprawdę takiego przed sobą i jeszcze w takiej sytuacji nie było jej do śmiechu. Resztką sił
zebrała się do kupy i walcząc z zdenerwowaniem spojrzała mu w oczy. Dobrze znała ten rodzaj
spojrzenia. Teraz ona w jego oczach była tylko... dzidzią, której zdanie nie za bardzo ma znaczenie.
Widziała, jak pożera jej ciało wzrokiem. Patrząc na niego z trudem utrzymywaną hardą miną
obserwowała jak się zbliża. Walcząc z atakami paniki, starała się okazać, że nie boi się intruza, ale i tak
mimowolnie skuliła się jeszcze bardziej.

- Co ty sobie wyobrażasz chłoptasiu... - powiedziała hardo, gdy stał już nad nią, tonem, jakim zwykle
zwracała się do podwładnych, którzy nie stosowali się do jej poleceń.
Jednak Jurek nie miał zamiaru wdawać się w dyskusję; konwersacje to nie było to, co kręciło go w
jakikolwiek sposób. On miał teraz w głowie coś całkowicie innego. Pragnął innej rzeczy. Monika
widziała jak bardzo pragnął. Nie zdążyła nawet zaprotestować, gdy on pociągnął za jej kostkę tak
mocno, że położyła się na pryczy. Trzymała swą koszulkę w dole zasłaniając się nią jak mogła. Ale
wystarczyło jedno szarpnięcie i jej dłonie wylądowały nad głową przytrzymane w stalowym uścisku.
Jurek bezceremonialnie podciągnął jej koszulkę pod szyję odsłaniając dla siebie całą jej bezbronną
nagość. Chłonął wzrokiem jej opalone, pełne kobiecości ciało, nie mogąc się nasycić tym widokiem.
Szczególnie intrygowały go jej sterczące sutki na jędrnych piersiach, które podrygiwały przyciągając
uwagę, gdy Monika bezsilnie próbowała się wyswobodzić.

On nie chciał teraz poznać jej duszy, o czym myśli, jakie ma problemy. Nie fascynowała go jej praca,
którą nawet nie była zainteresowany. Teraz interesowało go tylko jej ciało, a dokładnie akurat w tym
momencie ciągle nie mógł oderwać wzroku od jej cycków. Miał w dupie, czy należą do dyrektorki
banku, czy do kogokolwiek innego. Fascynowało go jedynie jak jej czerwone sutki bezbronnie kołyszą
się na siłą obnażonych przed nim piersiach. Po prostu była dla niego tylko gołą babą, z którą sobie
może zrobić, co chce. Perfidnie, pomimo jej oporów, złapał jej pierś i delektował się nią chwilę
miętosząc. Zdążył tylko powiedzieć "łaaaa", zanim wbił się w jej szybko nabrzmiewającego sutka
ustami. Ssał go przerywając tylko na chwilę, by dać jej piersiom klapsa i ponownie dossać się do
czerwonego, wrażliwego guziczka. W ogóle nie interesowały go jej bezsilne złorzeczenia w stylu: "ty
bydlaku, puść... pożałujesz... nie...". Nawet nie zauważył jak jej sutki stają się sterczące od
narastającego podniecenia i póki co nie interesowało go to. Zajęty był tylko dogadzaniem swym
potrzebom, a jego potrzebą w tym momencie było jej ciało. W końcu jednak nasycił swą pierwszą

background image

ciekawość jej skarbami i pokazał, że potrafi jednak mówić do kobiety:

- No dobra mamuśka, pokaż dupcię... - powiedział przekręcając ją bez owijania w bawełnę na brzuch.
Monikę zdziwiło jak łatwo, mimo jej protestów, jedną ręką przekręcił jej nagie ciało. Jego gra wstępna
była niezwykle "wyrafinowana". Ciągle ją trzymając tak, że nie mogła się wyrwać, złapał za goły
pośladek i delektował się jego dotykiem. – Świetna. Już wcześniej patrzyłem na nią. Mioooodzio... nie
za mała, jak te młode pipy... jest za co złapać...

Monika czuła jego dłoń jak ściska ją, co było tak upokarzające... Żeby choć mogła go ugryźć, ale była
tak przyciśnięta, że nawet nie mogła za bardzo się poruszyć. Poczuła się niemal tak bezsilnie, jak
niemowlak przekładany z lewa na prawo. Jeszcze nigdy nie była tak słaba i bezwolna, a co
najdziwniejsze... zaczęło to wywoływać u niej dziwne emocje, których jeszcze nigdy wcześniej nie
doświadczyła. Gdy kątem oka widziała, jak jego dłoń przesuwa się niebezpiecznie do środka jej pupy,
jej głosik stał się piskliwy i proszący i zamarła na chwilę, ale on nic nie robił sobie z jej paniki. Kiedy
zadowolony z siebie bez litości i bez jakiejkolwiek głębszej refleksji wtargnął palcami pomiędzy jej
pośladki, w jej najintymniejsze rejony, to niemal zaskomlała. Postępował z nią tam perfidnie i bez
zastanowienia nad kobiecą wrażliwością. Było to straszne, ale jednocześnie jego szorstki, bezczelny
dotyk wywoływał tam taką dziwną słodycz, z którą tak trudno było walczyć, tak samo trudno, jak z
jego umięśnionymi rękami. Mimo jej protestów i popiskiwań, jego palce wsunęły się głębiej
docierając do jej cipki. Nawet wyglądał jakby nie zwrócił uwagi na to jak jest wilgotna... pewno
uważał, że to normalne i zawsze tak jest, bo tylko takie miał doświadczenia. Nie zwrócił także uwagi
na to, jak wyrywając się mu na ułamek sekundy sama się mocniej wypięła. Świadomość, że tak pewno
postępował z wieloma innymi biednymi kobietami wcześniej, wywołała w głowie Moniki eksplozję.

W tym momencie jednak jego arsenał zachowań gry wstępnej się wyczerpał. Rozpiął rozporek,
wyciągnął penisa i siłą, której Monika nie mogła się przeciwstawić podniósł jej biodra do góry
wypinając ją całkowicie dla siebie. Nie było żadnej taryfy ulgowej. Wyrywała się jak mogła, ale mogła
naprawdę niewiele. Ona walczyła niemal jak o życie, a dla niego to była tylko drobna niedogodność.

- No weź się tak nie wierć – powiedział tylko odrobinkę rozdrażniony, nacelowywując w nią – jeszcze
chwilka i będziesz w niebie – wycedził z pełnym przekonaniem. Jej biodra w jego mocarnych rękach
były prawie jak w stalowych kleszczach. Była tak wilgotna, że wszedł w nią gładko. Zaczął ją
bezceremonialnie posuwać. Jego oddech stawał się głębszy z każdą sekundą i po chwili Monika miała
odczucie, jakby była zniewoloną branką, w dłoniach jakiegoś potężnego barbarzyńcy, który napierając
na nią z tyłu brał, co swoje. Jej podniecenie rosło, ale starała się ze wszystkich sił nie okazywać tego.
Jednak nie dała rady... Po chwili zaczęła pojękiwać, coraz głośniej, coraz wyraźniej przy każdym
kolejnym pchnięciu. On nie zwrócił na to uwagi, pewno też przekonany, że to najnormalniejsze w
świecie u kobiet, które posuwa. Zresztą za bardzo był już nakręcony, by sobie zaprzątać sobie głowę
takimi pierdołami. Monika powoli zaczęła odlatywać, delektując się kolejnymi pchnięciami i stalowym
uściskiem jego silnych dłoni na jej zniewolonych biodrach. Jej piersi poruszały się gwałtownie w rytm
kolejnych uderzeń. Z emocji zaczęły jej latać gwiazdki przed oczyma. Położyła swą dłoń na jego
szorstkiej dłoni, przytrzymującej jej zniewoloną bezbronną pupę, i jakby starała się ją ściągnąć z
siebie, ale robiła to bez przekonania. A im bardziej wirowało jej w głowie, tym jej starania były
bardziej bezsilne.

background image

W tym momencie Jurek mocniej westchnął i przygniótł ją swoim całym ciężarem. Ledwo mogła złapać
oddech pod jego umięśnionym cielskiem, a w środku poczuła, jak się do niej spuszcza. Jurek
westchnął jeszcze raz, drugi... poczuła jeszcze jeden impuls tam w środku i jej oprawca przestał się
ruszać na chwilę. Przyduszona chciała zrzucić go z siebie, ale nie miała dosyć siły. Przygnieciona
słuchała jego ciężkiego oddech przy swym uchu.

Dopiero po chwili poruszył się. Wstał, dał jej klapsa na cześć i zapinając rozporek ze słowami "oj
mamuśka, mamuśka" wyszedł zostawiając ją, poprawiającą sobie koszulkę i kulącą się na pryczy.

No tak. Tego można się było spodziewać. Właśnie dlatego nigdy nie gustowała w młodszych. Rach
ciach i załatwione. Choć z drugiej strony, gdy sobie przypominała ten jego kipiący testosteronem,
napalony na nią wzrok, przechodziły ją dziwne ciarki. Monika rozłożyła się na pryczy odpoczywając i
przeżywając, w jaki sposób z nią postąpił ten rosły młodzian.
Jednak po chwili przekonała się, że młodość u mężczyzny ma także zalety. Nie minęło kilkanaście
minut, a znowu usłyszała kroki na schodach. Tym razem Jurek złapał ją za ręce rozkładając na
łopatkach, przygniatając swym ciałem. Teraz jego gra wstępna ograniczyła się do podniesienia jej
koszuli i półminutowego macania całego jej wywijającego się ciała, zanim rozszerzył jej uda siłą i
wtargnął w nią bezceremonialnie. Dysząc ciężko posuwał ją, przygniatając całym swym cielskiem i
choć Monika znowu poczuła się całkowicie zdominowana, nie zdążyła się jeszcze odpowiednio
rozgrzać, by poczuć ponownie te ekscytujące ciarki. Po chwili okazało się, że Jurkowi zebrało się na
sentymenty i zaczął na siłę wciskać swój język w jej usta. Teraz była atakowana od dołu, do tego jego
ciężka dłoń trzymała ją mocno za pierś, a u góry jego język wdzierał się w nią zachłannie. Tego już
było za wiele. Starała się wyswobodzić choć swe usta, gdyż nie uważała, że jeden z tych karków,
których czasem widywała na ulicach rzucających żenującymi dowcipami był dla niej odpowiednim
partnerem. Na dodatek ta różnica wieku. Ale ta jego siła, przed którą nie umiała się obronić, to jego
proste podejście do niej jako kobiety, ta jego męska bezceremonialność sprawiały, że Monika
zawstydziła się na samą myśl, co by było gdyby uległa i wpuściła dotykając swoim językiem jego
języka... to odczucie było odpychające, ale i w dziwny sposób przyciągające... i wtedy zachciała
sprawdzić, jakby to było. Tam na dole brana bez liczenia się z jej zdaniem, a w ustach ta oznaka
uległości... Jej usta rozwarły się lekko, a języki spotkały się. Ciągle się broniąc gdzie indziej, wpuściła
jego język do siebie i zaczęła owijać go swoim. To było z jednej strony tak upokarzające, jak osoba z
jej pozycją oddaje swą godność jakiemuś ulicznemu koksiarzowi, a z drugiej... tak mocno nie mogła
się temu oprzeć. Już prawie nie kryjąc się z tym ocierała zapamiętale swoim językiem o jego język i z
każdą sekundą rosło jej podniecenie. Przez chwilę poczuła się całkowicie zdominowana, a broniła się
już tylko po to, by poczuć jak mało tutaj znaczy jej opinia. On dopychał ją mocno, a ona wywijała się
już nie w obronie, a od deszczy, które przeszywały jej ciało przy każdym pchnięciu. Już prawie całkiem
oddała się w jego posiadanie cała sobą, a nie tylko fizycznie... i wtedy... jego oddech zamarł i...
poczuła w środku jak jego energia tryska w niej zabierając ze sobą cały samczy wigor...

Przyszedł do niej jeszcze dwa razy... wyrywając ją ze snu i choć za każdym razem trwało to za krótko,
co powodowało lekką irytację, Monika jednak w jakimś stopniu poczuła się dziwnie spełniona. Sama
świadomość, jak działa na krążącego w tę i z powrotem młokosa i jak nie może się on powstrzymać,
by nie wyładować się na niej, i jak szybko przy niej osiąga spełnienie, był czymś, czego dawno nie
przeżyła.

background image

Zbudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Było już późne popołudnie. Odruchowo skuliła się i zacisnęła
profilaktycznie uda widząc w drzwiach Jurka. Tym razem był on jednak jakiś bez energii, jakby
niewyspany i czymś wykończony. Trzymał w ręku metalową, podrdzewiałą tacę, na której leżał
popękany talerz z czymś, co wyglądało na jedzenie. Monika zakrywając się kocem obserwowała go
czujnie jak zbliża się i kładzie tacę na stoliku obok. Była przygotowana na wszystko, że znowu posłuży
jako dziewka do rozrywki dla Jurka, ale całkowicie zniknęła gdzieś jego wczorajsza ruchliwość i
energia. Przestępując z nogi na nogę wyszedł ziewając. Monice przemknęło przez myśl, że
wykończyła chłopaka i pojawił się w jej głowie jakby cień satysfakcji. Ale dopiero gdy drzwi się za nim
zamknęły, odetchnęła.
Jedzenie nie nadawało się do niczego, ale nie mogła za dużo wymagać od "hotelu" tej klasy, w którym
właśnie przebywała. Nie była przyzwyczajona do takich warunków. Pomyślała, że właśnie w tej chwili
lądował na Karaibach samolot, na który miała zabukowany lot, na wszelki wypadek. Tu służyła jedynie
za maskotkę dla jakiegoś napalonego dryblasa. Na dodatek była pełna najgorszych przeczuć co do
dalszego swego losu uwięzionej. A tam... wszędzie czyhające na nią luksusy, turkusowe morze,
przemiła obsługa kłaniająca się w pas, reagująca na każde najmniejsze skinienie, ocean
komplementów i kwiatów, którymi była obsypywana i tak co kilka miesięcy, rok do roku, aż do...
zrzygania.

Mijały kolejne godziny i mimo przejęcia sytuacją, nuda zaczęła dawać jej się powoli we znaki. Z dołu
słyszała jedynie chrapanie, przerywane tylko dwa razy odgłosem kroków i spłuczki w toalecie.
Zaczynało się już powoli ściemniać, gdy usłyszała odgłos auta za oknem, jakiś trzask drzwiami,
odgłosy rozmowy, z której fragmentów wywnioskowała, że Tomasz (zapewne ten facet z bliznami)
zmienia Jurka, a po chwili samochód odjechał. Zapanowała cisza. Monika skuliła się znowu na swej
pryczy. W jej głowie znowu zaczęły szaleć różne emocje... strach, niepewność, a także pewnego
rodzaju ciekawość tego, co się wydarzy. Spodziewała się wkrótce usłyszeć kroki na schodach. Jednak
mijały kolejne minuty, a nic takiego się nie działo. Po godzinie, gdy już zaczęła wątpić w swą
znajomość ludzkich zachowań, usłyszała odgłos nieśpiesznych kroków na schodach. Skuliła się w
narożniku, do którego dosunięta była jej prycza i oczekiwała na to, co będzie.

Drzwi otworzyły się i wejściu ukazał się Tomasz. Obserwowała go, jak zbliża się spokojnym krokiem
do okna jej celi. Spojrzał na nią tylko na chwilę i wyglądając na zewnątrz wyciągnął papierosa. Widać
było wyraźnie teraz jego blizny na twarzy, ale także lekko już siwe włosy na skroniach. Twarz jego
była już lekko pomarszczona, ale żel we włosach i sygnet świadczyły, że wciąż uważał się za faceta na
chodzie. Monika zauważyła także wytatuowane oznaki świadczące, że więzienie nie było mu obce.

- Chcesz szluga? – zapytał Monikę wyciągając do niej paczkę papierosów.

- Nie łudź się – odparsknęła mu Monika – nastroju nie zrobisz.

Tomasz uśmiechnął się. Nie był już młokosem jak Jurek i konwersacje nie były czymś, przed czym
rozpaczliwie by się bronił.

- Nie kryguj się tak, lalka – spojrzał na nią bez emocji – widzę przecież, że nie jesteś jakaś młódka, co
jeszcze nie wie, jak to się kręci. – Trzymał cały czas wyciągnięte pudełko.

background image

Monika po chwili sięgnęła po jednego papierosa. W końcu co miała sobie żałować. Tomasz wyciągnął
ciężką zapalniczkę na benzynę i odpalił jej. Następnie zaciągnął się, a z jego ust wydobyły się kłęby
dymu.

- Nie cierpię małolat – powiedział – właśnie taka babka jak ty by mi pasiła. Co już przeżyła swoje.
Może by mnie nawet na mszę udało jej się czasem zaciągnąć, he he – zaśmiał się.

- I co, mam się wzruszyć? – zapytała Monika rozluźniając się odrobinę na pryczy – poza tym akurat
moje aspiracje wykraczają daleko poza pragnienie usidlenia jakiegoś... bandziora.

- Wszystko na swoim miejscu i do tego jaka wygadana – Tomasz uśmiechnął się. – No dobra –
powiedział gasząc peta – schodzimy na dół.

- Nigdzie nie mam zamiaru się ruszać – oparła się patrząc wyzywająco na Tomasza – niczego ci tu nie
ułatwię...

Tomasz tylko uśmiechnął się.

- Sama ładnie pójdziesz – powiedział spokojnie – za stary jestem na jakieś siłowania.

- Hah... to mnie rozbawiłeś – odparsknęła mu, ale przestało jej być do śmiechu, gdy zobaczyła, jak
Tomasz nieśpiesznie wyciąga ze spodni gruby, skórzany pas. Wyglądał na bardzo solidny i ciężki.
Uśmiech na jej twarzy zmienił się w przerażenie, gdy zobaczyła jak idzie w jej stronę. Nie zdążyła
nawet zareagować, gdy złapał ją, rzucił na brzuch i przygniótł kolanem do pryczy. Poczuła jak unosi jej
koszulę do góry odsłaniając goły tyłek. Już to samo w sobie – jak jej pupa została wystawiona do lania
- było upokarzające.

- Nie zamierzasz chyb... – zdążyła powiedzieć, ale przerwało jej uderzenie pasa. Dostała tylko dwa
razy. Ale nie były to takie zwykłe razy. Monika w życiu nie pomyślała, że to może tak zaboleć. Tomasz
znał się na rzeczy. Z przerażeniem oczekiwała trzeciego, ale już po pierwszym była gotowa na
całkowitą kapitulację. Ale te dwa razy i tak były niemal ponad to, co mogła znieść. Z jej oczu pociekły
łzy, dłonie zacisnęły się na kołdrze. Czuła wielkie upokorzenie leżąc tak z gołą pupą, na którą dostała
razy i jeszcze musiała pokornie prosić wzrokiem o litość. Ale ból był silniejszy od upokorzenia. Chciała
całą sobą być grzeczna, aby tylko nie dostać więcej.

- Chcesz jeszcze? - zapytał spokojnie Tomasz.

- Nieee... - przez łzy odpowiedziała Monika.

- Na pewno? – Tomasz upewniał się. – Może jeszcze nie jesteś przekonana?

- Na pewno - odpowiedziała Monika ciągle jeszcze zaciskając z bólu dłonie na prześcieradle. - Jestem
przekonana... gnojku. Nie musimy walczyć.

Poczuła jak Tomasz z zadowoleniem ściąga z niej swoje kolano.

background image


Poszedł w stronę drzwi, a Monika wstała i z opuszczoną głową poprawiając koszulkę na tyłku ruszyła
za nim. Szybko ją ułożył.

Zeszli na dół do kuchni. Tomasz usiadł na drewnianym taborecie przy obdartym stole. Monika milcząc
z opuszczoną głową stała w wejściu.

- No coś taka markotna – uśmiechnął się Tomasz. – Podejdź no tu.

Monika zrobiła kilka kroków do przodu.

– Fajna by była z ciebie żonka. Wiesz, jak się dobrze słuchać – mówiąc to poklepał ją po pupie i
położył rękę na biodrze. – To jak dobra żonka, nałożysz teraz swojemu dzisiejszemu mężusiowi
obiadek. Monika ruszyła w stronę blatu kuchni. Krew w niej buzowała. Ona, dyrektora banku miała
usługiwać jakiemuś kryminaliście? I to jeszcze niby jako jego żona?! Ale jedyne, co mogła zrobić, to
zacisnąć zęby i z opuszczoną głową iść nałożyć mu jedzenie. Ale jego głos zatrzymał ją.

- Nie tak... zrobisz to jak bardzo dobra żona... - powiedział, po czym dodał po chwili – nago.


Monika zawahała się na chwilę, ale nie chciała już więcej poczuć tego pasa. Zaczęła niezgrabnie
podciągać koszulkę do góry.

- Eeee, co ty chałturę tu odwalasz... - powiedział Tomasz – taka dobra żonka jak ty robi to przed
mężem, tak, żeby mu okazać jak jest oddana i pokazać dobrze wszystko, co do niego należy.

Monika zacisnęła tylko zęby i podeszła do Tomasza. Nie mogła się przemóc. Ten jego wzrok
kryminalisty wpatrujący się w nią niecierpliwie nie ułatwiał jej niczego. Jednak, gdy spojrzała na
leżący teraz na stole pas, zrezygnowana zaczęła powoli podciągać do góry swoją koszulę. Ze złością i
łzami w oczach myślała jak ten bydlak śmiał jej tak zrobić. A co było w tym jeszcze gorsze to, to, że
teraz rozbiera się grzecznie przed nim i posłusznie wykonuje jego polecenia. Odsłaniała tak bezwolnie
przed nim wszystkie swe sekretne skarby. Tomasz zainteresował się jej szerokimi nagimi biodrami i
zdobiącym je owłosionym trójkącikiem, który tak bezbronnie teraz wyglądał. Jej loczki były starannie
przystrzyżone i zadbane i widoczny był pod nimi zarys jej szparki. Monika nigdy w życiu spodziewała
się, że będzie ona atrakcją dla kryminalisty po wielu odsiadkach, od którego właśnie dostała lanie.
Zresztą nie tylko jej cipka, ale i całe jej ciało było posłusznie odsłonięte dla Tomasza, który trzymał
dłoń na jej biodrach jakby przytrzymywał swą własność. Mogła tylko znosić to z zaciśniętymi
piąstkami. Czuła, jaką reakcję wywołuje w nim ten widok. Ile mu daje przyjemności swoim
obnażeniem. Zjadał niemal wzrokiem jej cipkę, brzuch, sterczące sutki.

- I jak – zapytał - nie chciałabyś mieć takiego faceta? – mówiąc to przytrzymał delikatnie jej pierś.
Zaczął ją lekko obmacywać.

- Lepiej nie poruszajmy tego tematu – powiedziała patrząc w sufit, gdy w tym czasie Tomasz
delektował się miękkością i rozmiarem jej piersi. Pomachał nią chwilę na boki patrząc jak jej sutek

background image

czerwienieje, a następnie obrócił bezceremonialnie Monikę tyłem do siebie i załapał ją za pupę.

- Mmmmmm, co za dupeczka – zachwycał się nią podobnie jak Jurek. Gładził jej pośladki i biodra
delektując się dotykiem. Monika nie śmiała się wyrywać, pomna lekcji, jaką dostała na górze. Z chęcią
rzuciłaby się na niego z pazurami, ale za dobrze wiedziała, jakie by to było nierozsądne i mogła
jedynie pozwalać mu obmacywać swą pupę.

– No starczy tej przyjemności dla żonki – żachnął się Tomasz. – Głodny jestem.

Monika podeszła do kuchni. Mimo swej nagości chciała zachować jakąś klasę. Wzięła jeden z najmniej
brudnych talerzy, wzdychając nad ich stanem i umyła powoli, dokładnie w zlewie. Szorując tak gąbką
po brudnej powierzchni pomyślała, że mogła być właśnie teraz na Karaibach. Biorąc chochelkę i
zagłębiając ją w garnku z zupą, strapiła się tym, jaką jej przyszło pracę wykonywać. W biurze
prezentowała się w najbardziej stylowych strojach i dyrygowała ludźmi, a tu jej czerwone sutki,
dyndające na nagich piersiach i jej goła pupa były atrakcją dla jakiegoś recydywisty. Na dodatek
nalewała mu posłusznie zupę...

Gdy już napełniła talerz, obróciła się i powoli podążyła w stronę stołu. Położyła go przed Tomaszem
ciągle zainteresowanym jej nagością i tym, co ma między nogami.

- A może by tak odrobina kultury? – powiedział. – Nie słyszałem proszę.

- Weź już przestań z takimi – westchnęła lekko zniecierpliwiona.

Tomasz obrócił się na krześle i położył jej rękę na biodrze. Drugą dłoń położył na wnętrzu jej uda i
zaczął przesuwać ją do góry. Już niemal dotykał jej cipki, ale Monika skuliła się.

- Tu nie chodzi o takie tam - powiedział Tomasz - tu chodzi o szacun, rozumiesz? - Patrząc jej w oczy
dokończył wzdychając – i wyprostuj no się.

Monika powoli wyprostowała się pozwalając jego męskiej dłoni złapać ją za cipeczkę. Czuła jak ją tam
ugniata, jak jego palcie miętoszą ją i wywoływało to u niej pojedyncze skurcze, gdy natrafiał na jakiś
czuły punkt.

- Rozumiesz? –dopytał Tomasz ciągle pieszcząc jej cipkę.

Monika nie za bardzo potrafiąc ustać przez to jej drażnienie odpowiedziała najspokojniej jak mogła:

- Taaa... tak. Wiem. Szacun.

Tomasz jeszcze chwilę męczył palcami jej szparkę zafascynowany konwulsjami, jakie przechodzą ciało
Moniki w trakcie tego i zadowolony odłożył dłoń. Przekręcił się w stronę talerza i powiedział z
zadowoleniem:

- Za chwilę pójdziesz tu na łóżko i przygotujesz się do spełnienia obowiązku małżeńskiego.

background image


Monika popatrzyła na nie pierwszej nowości kanapę.

– Ale najpierw - kontynuował Tomasz - muszę coś przekąsić. A ty pod stół i dbaj tam, żeby mi
ciśnienie nie zeszło... jak dobra żonka, heh – uśmiechnął się na koniec rozpinając rozporek.

Monika osłupiała na to żądanie i pomyślała, że to już chyba za dużo, nawet jak na nią. Patrzyła na
sterczącego penisa, czekającego na jej usta. Zacisnęła zęby i już chciała powiedzieć, że się nie zgadza.
Spojrzała na Tomasza wzrokiem, jakby on wymagał od niej niestworzonych rzeczy. Jednak gdy z
uśmiechem położył dłoń na pasie, wspomnienie tego, co stało się na górze stało się zbyt silne. Sam
widok tego skórzanego narzędzia do poskramiania jej budził w niej grozę, a co dopiero, gdy
znajdował się w jego dłoni. Zrezygnowana, klnąc pod nosem kucnęła i niezgrabnie wgramoliła się pod
stół. Było tam cholernie ciasno. Na dodatek układając się, uderzyła głową o blat od spodu.

- Coś taka niezdara? – usłyszała z nad stołu. Na szczęście mogła liczyć na dobre słowo i "pocieszenie".
Zwiększyło to tylko jej konsternacje nad swym losem.

- Tu nie ma miejsca za bardzo jak się wcisnąć– poskarżyła się.

- Spokojnie, dla kochanej żonki wszystko – odpowiedział Tomasz odsuwając się lekko. Monika kucała
już pod stołem, przed jej twarzą dyndał zniecierpliwiony jej buzi penis kryminalisty. Pomyślała, że nie
ma co przedłużać, bo i tak się nie wykręci. Odetchnęła głęboko i złapała go w usta. Z jednej strony
miała awersję do tego, co robi, a z drugiej, gdy bardziej się prężył, odczuwała coś jakby satysfakcję, że
tak potrafi. Przesuwała głowę w górę i w dół. Przeszkadzały jej tylko odgłosy uderzeń łyżki o talerz i
siorbanie Tomka, gdy połykał zupę. Czasem, gdy zwalniała, kazał jej przyśpieszać i szybciej poruszać
głową. Nawet nie chciała myśleć o tym, jak żałośnie musi teraz wyglądać. Na golasa, pod stołem,
obciągając kryminaliście w rytm jego poleceń. Gdyby tak w pracy ją ktoś zobaczył, albo z tych
ważnych ludzi, dla których była twardą negocjatorką, a nie "podstołową obciągarą". Jednak mimo
tych myśli, gdzieś tam jakiś cień zadowolenia pojawiał się w niej, gdy czuła, jak penis Tomka
nabrzmiewał w jej ustach niemal do granic wytrzymałości.

- No już starczy, bo przedobrzysz... – przerwał jej Tomasz. – Na łóżko... jazda. I przygotuj się na te
obowiązki małżeńskie – ponownie to określenie nieco rozbawiło Tomka.

Monika, z nieco naburmuszoną miną, podeszła do łóżka i położyła się na nim na plecach.

- Nie tak – powiedział Tomasz nie przestając jeść zupy – czworaczki.

Monika przekręciła się zrezygnowana i podniosła się na czworaczkach. Jej naga pupa widziana z boku
przykuła mocno uwagę Tomasza. Miał problemy z trafieniem łyżką do ust przy następnym kęsie.
Monika zdawała sobie sprawę, co to może oznaczać. Że za chwilę tam z nią będzie krucho. Ale nic nie
mogła zrobić, skoro alternatywą był pas. Była rzeczywiście teraz całkowicie ułożona i podległa.

- Zmarznę tu - pożaliła się Monika, ale posłusznie klęczała na czworaczkach.

background image

- Nic ci się nie dzieje. Wytrzymasz. Weź no tak do mnie tym tyłkiem – Tomasz ciągle czegoś wymagał.
Monika przekręciła się posłusznie odsłaniając całe swe wnętrze Tomaszowi. Była to kolejna
upokarzająca czynność, którą musiała wykonać, ale jedyne, co mogła zrobić, to zacisnąć zęby i
okazywać Tomkowi pełne oddanie. Wiedziała, jak jej pupa widziana z tej strony działa mocno na
mężczyzn. Nie raz się o tym przekonywała, dlatego czuła, że jej sekundy już są policzone.

Tomasz właśnie odłożył zupę, wstał i ciężko dysząc ruszył w stronę Moniki. Ta spięła się w czekaniu,
gdy Tomasz opuszczał spodnie. Spojrzała jeszcze raz do tyłu na penisa, który miał za chwilę w nią
wtargnąć. Tomasz sprawnie namierzył i wetknął go w nią.

Monika była zaskoczona tym, jak mocno zareagowała na to wejście intruza. Poczuła niesamowite
ciarki rozchodzące się po jej ciele od cipeczki. Tomasz wiedział jak posuwać. Mocno i miarowo.
Miarowo i mocno. Cała podrygiwała przy każdym pchnięciu. Miała problem z utrzymaniem pozycji,
ale podniecenie narastało w niej z każdym kolejnym pchnięciem. Zaczęła pojękiwać, najpierw
delikatnie, potem głośniej i głośniej. Kątem oka zauważyła, że Tomaszowi się to podoba. Wyczuła to
także w środku. Nie chciała mu dawać tej satysfakcji, dlatego starała się być cicho. Ale to było za
trudne. Tym bardziej, że Tomasz w przeciwieństwie do Jurka nie był sprinterem. Posuwał ją i posuwał
nie śpiesząc się. Delektował się każdym włożeniem w nią. A z każdą kolejną minutą ona była coraz
bardziej nakręcona. Tym, jak ją przytrzymywał, tym, jak ją rżnął. Zaczęła jęczeć, a on wychwycił to.
Pochylił się nad nią zbliżając swą twarz do jej szyi... Monika nie mogła już całkowicie zapanować nad
swymi jękami i konwulsjami. Obróciła swą twarz do jego twarzy kładąc mu dłoń na szyi. Nie chciała
tego mówić na głos, ale jej ciało całą sobą mówiło: tak właśnie tak mnie rżnij. Kolejne pchnięcia
sprawiły, że zrobiła coś wbrew sobie... sama wyciągnęła język do jego ust. On pochylony nad nią
trzymał ją za pierś i rżnął, gdy ich języki się spotkały. Monika pomyślała, że co ona robi najlepszego?
Że co on o niej pomyśli... ale nie mogła się przeciwstawiać samej sobie. Lizała się ze swym oprawcą
zapamiętale, przyjmując kolejne pchnięcia. A najgorsze przyszło, gdy odleciała. Jej ciało wpadało w
konwulsje, a umysł resztkami świadomości mówił, że to dla niej wstyd. Że on patrzy zadowolony jak
ona dochodzi. Że oddaje mu wszystko. Po chwili dopiero zaczęło jej się w głowie z powrotem
rozjaśniać. Ciągle jeszcze częściowo tkwiła w objęciach nieziemskiej rozkoszy. Ale... świadomość
wracała wielkimi krokami. Odwróciła twarz od Tomasza i zawstydzona sobą schowała ją w poduszkę.
Trochę poczuła się jak niedoświadczony podlotek, który dał się omotać komuś sprytniejszemu.

On w dalszym ciągu ją dopychał. Nie... stanowczo nie był krótkodystansowcem. Po kolejnych
chwilach, w których każda kolejna coraz bardziej studziła szalejące przed chwilą emocje Moniki, ta
sytuacja stawała się dla niej uciążliwa. Tomasz miał najwyraźniej problemy z dojściem, co nie było
niczym dziwnym zważając na jego lecące lata. Monice było coraz bardziej niewygodnie. Po pewnym
czasie te odczucia wyparły nawet ten wstyd, który wcześniej wypełniał jej umysł. Minęła jeszcze
kolejna chwila bezowocnych zmagań Tomasza i...

- Poczekaj - Monika powiedziała i odwróciła się – ja to zrobię lepiej. O tak... zobaczysz...

Tomasz specjalnie nie protestował, gdy ponownie złapała jego penisa ustami. Monika ciągle miała w
pamięci te razy pasem, nie było innego wyjścia. To był najlepszy sposób, zanim ją tam zatrze. Zresztą,
tak jak Tomasz powiedział, nie była już młódką, która nie wie, o co biega, a że Tomasz też miał swoje
lata i też znał dosyć życie, to nie musiała udawać niczego. Dla własnego spokoju wzięła jego penisa do

background image

buzi i jeszcze raz zaczęła go pieścić ustami. Coraz mocniej i mocniej i mocniej... patrząc usłużnie w
górę, a on się jej poddawał bez oporów. Nie musiała długo czekać. Gdy ją ochlapał, Monika pomyślała
jedynie, że w końcu będzie mieć spokój i będzie mogła wypocząć po... mimo wszystko
emocjonującym wieczorze.

Dopiero gdy była powrotem w celi i usłyszała jak drzwi się za nią zamykają, odetchnęła. Wczorajszą
noc miała prawie całą nieprzespaną przez Jurka, więc przekąsiła tylko coś z niesmakiem i położyła się
zmęczona. Niesmaczna dieta miała swoje zalety, gdyż przynajmniej nie musiała bronić się przed
czyhającymi zewsząd pokusami podniebienia. Lecz i tak jakoś dziwnie nie była głodna. Teraz w końcu
wiedziała, co biedne porwane kobiety muszą przechodzić, będąc w dłoniach swych oprawców.
Poczuła się taka biedna, osaczona i zniewolona. Choć z jednej strony mówiła sobie, że ma jednak
wszystko pod kontrolą, to tu w budynku nic od niej nie zależało. A zależało jedynie od tych obcych
mężczyzn, którzy mieli niecne zamiary i perfidnie wykorzystywali sytuację i ją. Którzy zaspokajali tylko
swe prymitywne żądze, nie pytając jej o zdanie... do czego nie była przyzwyczajona. Przypominał jej o
tym ból na pupie, jaki czuła jeszcze po uderzeniach pasem. Na samo wspomnienie, że ktoś śmiał jej
tak zrobić, że są takie typy, które postępują w ten sposób, poczuła złość. Skuliła się pod kocem i tak
zasnęła.

Gdy Monika obudziła się rano w swej celi, zauważyła obok pryczy tacę z czymś, co trudno było
nazwać jedzeniem. Teraz już była pewna, że tu raczej nie przybierze na wadze i nie będzie musiała się
potem znowu katować na aerobiku. Minęła godzina, podczas której snuła się po swym
"apartamencie". Czasem tylko wyglądała przez okno, ale na podwórku nic się nie działo, a cały
krajobraz stanowił jedynie nieprzenikniony las. Nawet gdyby chciała, to znikąd nie mogła oczekiwać
ratunku. Choć kiedy tak wyglądała przez kraty, przemknęło jej przez myśl, że mógłby przybyć jakiś
dzielny rycerz białym rumaku, uwolnić ją i wywieźć w nieznane.

Ale póki rycerz nie przybywał, musiała radzić sobie sama z zagospodarowaniem czasu. Podeszła do
drzwi i zaczęła się do nich dobijać.

- Czego?! - usłyszała z dołu.

- Chcę się obmyć. Wypuść mnie na chwilę - krzyknęła.

- Tu nie hotel! - usłyszała głos z dołu zagłuszany dźwiękami z telewizora.

- No weź nie bądź taki! - zawołała, po czym bardziej potulnie dodała - Proszę no...

Po chwili usłyszała kroki i odgłos otwieranego zamka.

- Dla kochanej żonki wszystko - Tomasz uśmiechnął się przepuszczając Monikę. Ta, podciągając
dłońmi koszulkę w dół, podreptała na bosaka po schodkach i skierowała się prosto do niewielkiej,
obskurnej łazienki z żeliwną wanną.

Zamknęła za sobą drzwi i już miała ściągnąć koszulkę, ale drzwi się otworzyły za nią.

background image


- Lepiej będę cię miał na oku - powiedział Tomasz. A gdy zobaczył jej niezadowolony wzrok dodał - Jak
się nie podoba, to możesz wracać na górę - po czym poszedł w głąb pokoju, usiadł na starej kanapie
naprzeciw telewizora i wziął piwko w dłoń. Miał stamtąd doskonały widok na łazienkę. Monika nie
miała wyjścia. Odwróciła się i podniosła koszulkę do góry, ściągając ją przez głowę. Kątem oka
zobaczyła wzrok Tomasza na jej nagich, pełnych pośladkach. Nie wróżyło to nic dobrego, ale nie
dawała nic po sobie poznać. Pochyliła się nad wanną, której stan pozostawiał wiele do życzenia,
odkręciła kran i trzymając w ręku słuchawkę prysznica wdreptała do niej. Musiała chwilę poczekać, by
woda się zagrzała. Z chęcią położyłaby się, poleżała leniwie w ciepłej pianie, ale poobijana i odrapana
wanna nie zachęcała do takiego relaksu, więc musiała zadowolić się prysznicem. Jedynie kłęby pary
dawały jako takie poczucie przytulności.

Tomasz był coraz bardziej zainteresowany tym, co działo się w łazience i pociągając raz po raz łyk
piwa obserwował ją. Monika obmywała swe krągłe ciało wodą, zmywając ślady poprzednich dni.
Warunki były spartańskie, na dodatek musiała robić to wszystko przy otwartych drzwiach, na oczach
typka w pokoju, ale radziła sobie jak mogła. Namydlała swój brzuch, piersi, pipkę ciągle speszona, że
robi to na widoku.

Będąc tak cała w pianie usłyszała jakiś odgłos. W pokoju pojawił się Jurek. Skuliła się lekko na ten
widok. "O nie..." pomyślała. Przecież wiedziała jak działa na mężczyzn widok jej nagiego ciała. A tu
zagrożenie było już podwójne.

- Wooow, mamuśka - powiedział z przejęciem stojąc obok kanapy wpatrzony z zaciekawieniem. - A
kto ci tak tyłek zmasakrował? - żachnął się.

Monika nie dawała nic po sobie poznać. Musiała się przecież umyć i nie miała wyjścia, tylko
kontynuowała swą higienę na oczach mężczyzn. Widziała, jakim Jurek patrzy wzrokiem, gdy zmywała
mydliny z piersi. Niemal fizycznie czuła, jak chce on znów mieć je w dłoniach. Trzymając piwo w
napakowanej ręce wpatrywał się jak w obrazek i przegryzł dolną wargę. Tomasz może nie okazywał
tak swych emocji, ale też nie dało się nie zauważyć jego zainteresowania. Monika zaczęła się
denerwować nie na żarty. Jak miała teraz tam wyjść? Przecież widziała, jak pożerają wzrokiem jej
krągłości. Szczególnie bała się Jurka... wiedziała, że z nim konwenansów nie ma. Zresztą Tomasz też
nie wzbudzał poczucia bezpieczeństwa. Przedłużała jak mogła swą higienę, obmywając się dokładnie
wodą i bolejąc nad swym losem porwanej zniewolonej kobiety. Na domiar złego Tomasz zawołał:

- Tu... przodem do nas... - Monika zawahała się, ale wiedziała, że źle się kończą dyskusje z Tomaszem.
- Obróciła się ulegle w wannie i teraz mieli ją całkiem na widoku. Jej owłosiony trójkącik zdawał się
być jeszcze bardziej bezbronny. Nawet nie mogła go zasłonić, gdyż myła właśnie głowę. Widok
poruszających się krągłych piersi, po których spływały strumyczki wody, wystawionych całkowicie na
widok mężczyzn, sprawiał, że ich oddechy stały się cięższe. Dodatkowo wszyscy mieli świadomość, że
jest ona całkowicie na ich łasce, co podgrzewało atmosferę. Monikę zawstydzało także to, że nie
mogła ukryć tego, jak jej sutki stają się coraz twardsze i naprężone. Widząc ich reakcje na ten widok
zaczęła wpadać po woli w panikę. Zmywała z siebie dokładnie mydliny polewając się wodą. Jednak to
przedłużanie przynosiło coraz gorsze efekty, co było doskonale widoczne na twarzach bandziorów
wpatrujących się zapamiętale w jej nagie, mokre ciało. A gdy zaczęła zmywać swe włoski łonowe,

background image

dotykając odsłoniętej pod przymusem cipki, chyba jakiś punkt krytyczny został przekroczony, gdyż
zauważyła jak Jurek podwija rękawy. Na dodatek dotykając swych odsłoniętych warg, dotarło do niej
z pełną siłą, że są teraz odsłonięte, niemal jak na widelcu. Czuła palcami jak bardzo są one delikatne i
wrażliwe i wiedziała, w jakim są niebezpieczeństwie, że nikt tu nie zastosuje wobec nich taryfy
ulgowej. Jej sterczące coraz bardziej sutki też wyglądały na przygotowane na najgorsze...

- Pośpiesz się no mamuśka, ile można cipkę myć - wysapał Jurek, po którym widać było, że teraz ma
tylko jedną rzecz w głowie.

Monika już właściwie udając, że się myje, tylko zasłaniała się, choć wiedziała jak to krucha jest
ochrona.

- Spokojnie Jurek. Weź jej nie stresuj - wtrącił Tomasz - będzie pachnąca. - Po czym przyjacielsko
zawołał w stronę łazienki - I pooglądamy sobie tu telewizję na kanapie!

W uszach Moniki miało to podobny wydźwięk jak "posłuchamy płyt" albo "pooglądamy znaczki". Na
dodatek sprawy przybrały gorszy obrót. Gdy sięgała po swą koszulkę, Tomasz zawołał - a Ty co? Ile
będziesz w jednym łazić? Tam masz czysty podkoszulek na koszu. O, ta na górze.

Monika zauważyła rzeczywiście pomiętą, zwykłą białą podkoszulkę na ramiączkach. Może nie była
pierwszej nowości, ale przynajmniej była wyprana. Miała tylko jedną wadę... Była tak krótka, że
musiała ją mocno naciągać, by ledwo zasłonić swój owłosiony trójkącik i tak obcisła, że kształt jej
piersi był doskonale widoczny. Ale i tak było to lepsze niż nic w obecności dwóch mężczyzn.

- Ale ona trochę za krótka - poskarżyła się Monika.

- No widzisz jak dbamy o ciebie? Heh - żachnął się Tomasz - będziesz miała przewiew na pupci, a to
higienicznie - troska Tomasza ujęła Monikę.

- Naprawdę zabawne. Myślę, że... - chciała zaprotestować, ale Tomasz nie dał jej dokończyć.

- No ale nas się wstydzisz? Nikt obcy cię nie skrzywdzi, nawet tak z gołą dupką. Przy nas możesz czuć
się bezpieczna. Prawda Jurek? - Tomasz był nieubłagany. A Monika rzeczywiście miała goła pupę, gdy
podciągała koszulkę z przodu.

- Jasne... zaopiekujemy się nią - zaśmiał się.

- Choć tu do nas na film - Tomasz był coraz bardziej zadowolony z siebie. - No, nie ociągaj się tak, bo
pomyślimy, że nas nie lubisz.

Monika i tak musiała w końcu wyjść. Zrezygnowana zrobiła pierwszy krok do przodu, potem następny
i pełna najgorszych przeczuć podążyła przed siebie. Jurek, który stał w drzwiach łazienki, kiedy go
mijała, "szarmancko" położył jej dłoń na nagiej pupie. Nie zmieszał go zimny wzrok, jakim go zdzieliła.
Trzymając jej goły pośladek prowadził ją, mimo pewnych protestów w stronę kanapy. Rzeczywiście,
czuła przewiew między udami, co tylko jeszcze bardziej uświadamiało jej nagość w obecności dwóch

background image

mężczyzn.

- Nie zaciskaj tak tych ślicznych kolanek. I tak jak siądziesz tu, to i tak cię rozszerzymy, żeby się
wentylowało dobrze, hehe.

Monika na te słowa zatrzymała się tuż przed kanapą. Wizja, że siedzi między oboma napalonymi na
nią mężczyznami z rozszerzonymi udami i wszystkim na wierzchu, była cokolwiek rozwalająca.
Wpatrzona w ziemię wydusiła z siebie:

- Ale to nie fair...

- No chodź, chodź. Będzie milutko - zachęcał Tomasz.

- Nie! To już przesada! - czuła, że na niewiele zdadzą się jej protesty, co uzmysławiała jej dłoń Jurka
ugniatająca jej nagi pośladek. Była tylko słabą, zniewoloną kobietą pośród tych typów, którzy mogli z
nią zrobić dokładanie wszystko, ale nie mogła tak na wszystko godzić się potulnie. Czuła, że i tak za
chwilę znajdzie się pomiędzy nimi z rozłożonymi nogami, a oni będą mogli z niej czerpać ile tylko
będą chcieli. Wiedziała, że i tak jej los jest przesądzony. Jedyne, co mogła zrobić to z błagalnym
wzrokiem prosić:

- Weźcie no chłopaki... nie wygłupiajcie się...

Monika była już niemal sparaliżowana swymi wizjami na temat jej losu, gdy w tym momencie
przyszło ocalenie. W pokoju pojawił się Robert, który zmierzył surowym wzrokiem całe to widowisko.
Jak zwykle jego dopasowana koszula była nieskazitelnie biała i wyprasowana, czarne włosy idealnie
przystrzyżone. Jednak jego wzrok wyrażał ogromne niezadowolenie.

- Co tu się kurwa dzieje?! - zapytał mocno podniesionym głosem. - Jesteście w pracy czy na
imprezie?!

Monika skuliła się, obróciła i podreptała bosymi stopami do łazienki. W zasięgu wzroku lekko
poirytowanego już Roberta znalazł się jej nagi tyłek. Wtedy, gdy przekroczyła próg łazienki, stało się
coś strasznego. Robert kopnął w drzwi za nią tak, by je zamknąć z hukiem, jednak uderzenie było tak
silne, że te otwarły się znowu odrobinę. Monika, przez niewielką szparę, obserwowała z zapartym
tchem, co dzieje się w pokoju.

Robert stał tyłem do niej, obrócony do mężczyzn i starając się zachować spokojny ton zapytał:

- Co do kurwy mówiłem? Żadnych śladów, miała być cała. Skąd się wzięły te pręgi na jej dupsku? - w
pokoju zapanowała cisza. Monika trochę zirytowała się słysząc określenie "dupsko", ale miała w tym
momencie większe zmartwienia. Robert nic nie mówił tylko czekał na odpowiedź i nie odpuszczał.
Jurek przestraszony robił minę niewiniątka i spojrzał na Tomka. Tomek wstał i zacinając się zaczął
mówić:

- Eee tam... Takie... takie tam trochę . Nie chciała się słuchać no... i...

background image


Robert patrząc w podłogę słuchał tłumaczeń. W pewnym momencie nagle uderzył z całej siły
Tomasza czołem w twarz. Ten skulił się i dostał kolejny cios kolanem w brzuch. Krew z nosa Tomasza
opryskała białą koszulę Roberta. Uderzony mężczyzna padł na ziemię. Jednak nie był to koniec.
Robert wymierzał mu kolejne kopniaki swymi wypolerowanymi na błysk butami. Bity zwijał się jęcząc
na ziemi. Jurek przyglądał się temu stojąc z boku z lekkim przestrachem, tak jakby chciał być poza.
Twarz Roberta nie wykazywała zbyt wiele emocji. Kopał systematycznie Tomasza z zimną krwią, jakby
nie zważając na to, czy go zabije czy nie. Monika skulona, obserwowała przez szparę drzwi co się
dzieje. Z jednej strony uważała, że Tomaszowi należy się nauczka, ale z drugiej to, co widziała
wydawało jej się o wiele za dużo, nawet dla niego. Poza tym była przerażona. Śmiertelnie przerażona.
Niemal naga, z prawie gołym tyłkiem, obok nabuzowanych mężczyzn załatwiających brutalnie swoje
sprawy. Pomyślała, że jednak jej dotychczasowe życie było całkiem normalne i spokojne.

Dopiero po chwili Robert zakończył wymierzanie kary. Tomasz jęczał na podłodze zwijając się z bólu,
a Jurek drapał się po głowie.

- Teraz spierdalać stąd - głos Roberta był stanowczy. Tomasz ledwo się poruszając z trudem zaczął
podnosić się na nogi i pochylony, pojękując pokuśtykał w stronę wyjścia. - Oboje! - Jurek cichutko
ruszył w stronę drzwi, by jak najszybciej zejść z widoku.

Monika po chwili usłyszała odgłos odpalanego silnika. Została sama z Robertem w całym domu. On
stał ciągle i patrząc w podłogę intensywnie myślał o czymś. Jego twarz nie była zadowolona. Monika
przestraszona podciągnęła w dół swój obcisły podkoszulek z przodu i z tyłu jak tylko mogła
najmocniej, ale i tak końcówki jej kręconych loczków wydzierały nieśmiało spod jego krawędzi. Stała
tak bezgłośnie w łazience w oczekiwaniu. W domu panowała kompletna cisza, a Monika była coraz
bardziej niepewna sytuacji. Dopiero po dłuższej chwili Robert odezwał się:

- Chodź za mną - i podążył w stronę małego pokoju na końcu korytarza. Monice nie trzeba było
powtarzać. Podreptała za nim bosymi stopami po starym, rozklekotanym parkiecie. Wiele myśli
kłębiło jej się w głowie i była coraz bardziej przerażona. Tak właśnie wpadło jej do głowy, że przez
telefon wielokrotnie zaznaczała, zabezpieczając się, że porwana ma być cała, bez jakichkolwiek
śladów. Bo jak nie, to nie będzie ani grosza. Jaki więc byłby cel dalszego przechowywania jej? Niby
taka bzdura, a jednak w jej sytuacji rzeczywiście budziło grozę. Widziała przecież, na co stać Roberta.
Ślady krwi Tomasza na jego białej koszuli podkręcały atmosferę. Gdy to do niej dotarło, jej serce
zaczęło bić mocno. Po co prowadził ją do jakiegoś pokoiku na końcu korytarza? Jednak nie śmiała się
przeciwstawić. Dreptała posłusznie podciągając koszulkę w dół, gdyż w ruchu ściągała się tak, że
czasem końcówki jej czarnych loczków wyłaniały się na światło dzienne, tam gdzie zbiegały się jej
opalone uda.

Niemal umierając z przerażenia weszła do pokoiku na końcu. Było to jakieś pomieszczenie
gospodarcze z paroma szafami. Robert podszedł do jednej z nich i otworzył. Monika wstrzymała
oddech na chwilę. Mężczyzna wyciągnął ze sterty znajdujących się tam wypranych ubrań, wymiętą
białą koszulę. Podał ją przerażonej ciągle Monice.

- Uprasuj to najpierw - powiedział bez emocji patrząc na plamy krwi na sobie. - Muszę się przebrać.

background image


Monika lekko odetchnęła z ulgą, ale tylko odrobinę. Co oznaczało to "najpierw" ? A co ma być
potem? Wiedziała, że na pewno nie chodzi o to, o co jego podwładnym. Wielokrotnie dał poznać, że
ma zasady w których nie łączy "pracy" z przyjemnościami. Wiec co miało być potem? Wciąż niepewna
swego losu rozłożyła koszulę na stojącej tam desce. Przekładała ją starannie i powolnymi ruchami
przesuwała po niej żelazkiem obserwując uważnie Roberta, a jej piersi wypychające obcisłą
podkoszulkę kołysały się na boki w rytm jej ruchów. Ten nie zdradzał żadnych emocji przechadzając
się tam i powrotem i zatrzymując co chwilę intensywnie rozmyślając. Nie wróżył to nic dobrego.

Monika przy każdym poruszeniu musiała co chwilę podciągać w dół koszulkę, która jednak wciąż i
wciąż okazywała się za krótka i teraz kępka jej kruczoczarnych tajemnych loczków, kontrastujących z
rozjaśnioną fryzurą na głowie, odsłaniała się co chwilę niemal w całej okazałości. Po kolejnym takim
odsłonięciu, obserwując ponure oblicze Roberta dała sobie z tym spokój, choć była trochę spięta, gdy
zauważała jak chyba czasem tam zerka. Przez jej głowę przemknął cień myśli, że może tak będzie
lepiej. Nie spuszczając mężczyzny z oczu prasowała z wielkim zaangażowaniem, a jej trójkącik między
udami był coraz bardziej odsłonięty. Widać było już jego górną krawędź. Nie mogła poznać do końca,
czy on to zauważa, a może zauważa, ale panuje nad swoimi emocjami. Ona też nie dawała poznać po
sobie, czy widzi jak jest obnażona, ale czuła, że tak musi, że jeśli nawet nie pomoże to w jej trudnej
sytuacji, to na pewno nie zaszkodzi. Że tak lepiej, że lepiej nie zasłaniać się przed Robertem.

- No starczy już - odezwał się, gdy wszystkie kanty idealnie były już wyrównane, po czym zaczął
rozpinać swoją zakrwawioną koszulę. Monika z zaangażowaniem zaczęła pomagać mu ją ściągać, a on
nie protestował. Gdy już całkiem zrzucił z siebie zakrwawioną górę, Monika chcąc nie chcąc,
zauważyła, że był on świetnie zbudowany. Był ogólnie szczupły, a jednocześnie wystarczająco
muskularny. Każdy jego mięsień był doskonale widoczny i poruszał się pod ciemną skórą, przy każdym
poruszeniu przyciągając jej wzrok. Szczególnie jego brzuch wydawał się idealny. Mimo grozy sytuacji
nie mogła nie zauważyć, że ogólnie mógłby być bardo pociągający. Że ona właśnie stoi grzecznie przy
mężczyźnie z tak cudownie męskim torsem sama mając obnażony cały dół. Mimowolnie poczuła taką
dziwną słodycz, a jej uda zacisnęły się. To było mimo wszystko takie niezwyczajnie miłe uczucie stać
tak i wiedzieć, że jej cipeczka jest dobrze odsłonięta przed nim, widoczna pod krawędzią koszuli, a by
dostać się do jej pupci wystarczy ją tylko obrócić. Jednak na nim cała sytuacja jakby nie robiła
żadnego wrażenia.

Podała mu wyprasowaną koszulę i pomagała ją ubrać. Też nie dawała po sobie poznać, że ma
świadomość, iż jest teraz golutka na dole, tylko z zaangażowaniem pomagała założyć jego ubranie i
zapinać guziki. Gdy podciągnął nową koszulę na sobie w dół, Monika zaprotestowała i ze znawstwem
odpowiedziała.

- Nie tak - poprawiła materiał na jego barkach w taki sposób, w jaki uważała, że najlepiej powinien
leżeć. - O tak, tu będzie lepiej zaciągnięte.

Gdy korygowała jego kołnierzyk, Robert nie oponował. W końcu była kobietą, więc na takich rzeczach
się musiała znać. Stała tak blisko, że jej goła cipeczka niemal stykała się z jego rozporkiem, a jej włoski
wręcz go muskały. Czubki jej piersi także przez koszulkę zahaczały jego tors. Ale jego oblicze dalej
było zimne i niewzruszone. Martwiło to Monikę, ale nie miała na to większego wpływu. Nawet

background image

poczuła się przez chwilę trochę jak idiotka, że tak paraduje nie zakrywając swych sekretów.

Gdy już skończyła go zapinać, odezwał się w końcu.

- Pokaż te ślady.

Monika zawahała się, ale po chwili obróciła się powoli i podciągnęła koszulkę z tyłu do góry. Robert
popatrzył na jej pupę z góry oceniając pręgi na jej skórze i położył palce na je nagim biodrze. Monika
dziwnie się czuła tak oglądana, wiedząc, że ma on dobry widok na jej pupcie i szczelinę między
pośladkami. To było trochę uwłaczające, odkrywanie tak dyrektorskiego tyłka do oceny, czy nie
będzie stratą pieniężną przed kilka lat młodszym Robertem. Lecz była posłuszna i nie śmiałaby w
jakikolwiek sposób się okryć.

- Nie za dobrze to wygląda - powiedział Robert.

Monika obróciła głowę. Widziała jego wzrok na swoim nagim tyłku. Z jednej strony budziło to w niej
konsternację, a z drugiej takie dziwne poczucie poddaństwa. Ciągle bała się o swój los i strach ten
wywoływał u niej jakąś taką dziwną, wewnętrzną chęć podporządkowania się. Obserwując jak on tam
na nią patrzy, powoli, bezwiednie pochyliła się do przodu wypinając swą pupę ulegle, tak, że przed
wzrokiem Roberta otwierały się wszelkie jej najtajniejsze rejony. Stała tak z lekko ugiętymi nogami i
całkowicie wypiętym przed nim tyłkiem. Jego palce dotykały jej śladów po pasie i były tak niedaleko
rozwartego rowka pomiędzy jej wystawionymi pośladkami. Kępka wosków skrywających jej tajemną
szparkę także wyglądała z tej perspektywy bardzo bezbronnie. A on nie zwracając uwagi zajęty był
tymi szramami kiwając z niezadowoleniem głową. Teraz już całkiem czuła się jak idiotka, ale to bycie
dla niego wystawioną, mimo że widziała, do czego ten mężczyzna jest zdolny, było tak dziwnie
emocjonujące. Położyła kolano na stojącym obok taborecie, co spowodowało, że jej tajne włoski
wyeksponowały się bardziej.

- To chyba jednak nie zdąży zejść - powiedział z niezadowoleniem.

- Tu już trochę blaknie - wtrąciła nieśmiało Monika wskazując na miejsce obok.

Patrzyła z zapartym tchem na jego męskie dłonie dotykające jej miękkiej pupy. Jego twarz była zimna,
ale nagle zauważyła w jego rozporku jakiś drobny ruch. Czyżby widok jej poruszonej szparki i dziurki w
tyłeczku połączony z jej posłuszeństwem, spowodował u niego taką reakcję? Ale przecież to nie jej
wina... ona musiała pokazać mu te ślady jak sobie życzył.

Po tym incydencie z rozporkiem, jego twarz zmieniła się powrotem na pochmurną. Wstał i powiedział
do niej zimnym tonem, by poszła za nim. Monika ruszyła przestraszona. Jej koszulka zwinęła się, tak,
że jej całe krągłe biodra aż powyżej pępka były odsłonięte. Już przymierzyła się, żeby ją podciągnąć w
dół, ale zawahała się i zostawiła jak jest. Dziwnie było tak się wystawiać, ale może to strach przed tym
co będzie, a może jakaś wewnętrzna potrzeba kazała jej tak robić. Robert zszedł po schodkach do
pomieszczenia w piwnicy, stanął na dole i oczekująco spojrzał do tyłu na Monikę surowym wzrokiem.

Ta zawahała się, po czym wystraszona ruszyła do przodu. Widząc jego zimny wzrok i ciemność

background image

pomieszczenia na dole stawiała krok za krokiem z zapartym tchem. Nie wiedziała, co tam na dole ją
czeka i była przerażona. Gdy już zeszła do pokoju, Robert zaświecił światło. Podświadomie starała się
przy tym mężczyźnie eksponować swą kobiecą stronę. Stała tak opuszczonymi wzdłuż ciała dłońmi,
czekając grzecznie i przestraszonym uległym wzrokiem patrząc na Roberta. W tym czasie Robert
podszedł do niewielkiego rozlatującego się kredensu i wyciągał jakąś skrzynkę z szafki. Otworzył ją.
Monika zamarła na chwilę, ale okazało się, że w środku jest tylko apteczka. Wyciągnął z niej jakąś
buteleczkę z Altacetem na obrzęki.

- Znasz się na tym? - zapytał pokazując ją Monice. - Może to coś pomoże?

- To chyba się nadaje - odpowiedziała jeszcze stremowana, odruchowo sprawdzając datę ważności.
Była już trochę po terminie, ale wolała o tym nie wspominać. Odetchnęła, ale i tak emocje w jej
głowie szalały. Nie wiedziała jak się ich pozbyć. - Tak, to da radę - powiedziała niepewnie oddając
Robertowi buteleczkę.

- To daj, nasmaruję - powiedział.

Monika zauważyła jak jego wzrok spoczął na chwilę na jej nagich biodrach gdy to mówił, a jego głos
na ułamek sekundy jakby się załamał. Wróżyło to dobrze. Ciągle jeszcze spięta spojrzała na wersalkę.
Coś zrodziło się w jej głowie, jakaś myśl...

- Tak... oczywiście. Proszę - powiedziała i nie bawiąc się w konwenanse, weszła na kolankach na
wersalkę. Patrząc na Roberta podciągnęła koszulkę w górę tak, że jej świetna talia była cała
odsłonięta. Cięgle nie spuszczając go z oczu obróciła się do niego tyłem i pochylając się wylądowała
na czworakach. Zauważyła wzrok Roberta na swych nagich, kobiecych biodrach, po czym wypięła się
najbardziej jak się da do niego. Może i takie ułożenie do zwykłego opatrzenia śladów było
niecodzienne, ale nie mogła się opanować, by tak nie zrobić. Gdy poczuła zimno płynu wylanego na
jej gołą pupę niemal zaskomlała... ale nie z bólu. A gdy jego dłoń zaczęła rozsmarowywać go
dokładnie po pośladkach, nie panując nad sobą zaczęła lekko poruszać pupą i ciężej oddychać. To
było takie cudowne czuć jak jego dłoń, zamiast pokazywać jak potrafi być brutalna, delikatnie zajmuje
się jej wypiętą i całkowicie bezbronną pupą.

- No nie wierć się tak - powiedział lekko zniecierpliwiony, co trochę ją zdeprymowało.

Lecz gdy zabrał swą dłoń, by nalać na nią więcej altacetu popatrzyła do tyłu i tkwiła tak otwarta w
oczekiwaniu. Teraz już jej całkiem powiewało, co on sobie o niej myśli. Mogła zrobić cokolwiek, a
każda kolejna czynność, którą wykonała, a jej uwłaczała, zwiększała tylko niepohamowane ataki
dziwnej przyjemności. Po prostu nie mogła się doczekać.

- Au... zimne trochę - powiedziała trochę jakby po to, by usprawiedliwić dreszcze, jakie ją złapały.

Gdy znów nacierał jej rozwarty tyłek, patrzyła z zaciekawieniem na zajmującą się nim dłoń,
nadstawiając potulnie pośladki, a nawet rozkraczyła lekko uda. Obróciła się na chwilę i końcami
palców jakby zgarniała jakiegoś paprocha z dobrze widocznego otworka w rozszerzonej pupie tuż
przed jego oczyma.

background image


Robert westchnął głębiej i zacisnął zęby i już widać było jak mu niewygodnie w rozporku, ale ciągle
trzymał się twardo.

- Dobra, już zrobione... możesz się obrócić - powiedział prawie spokojnie, ale jego głos zdradzał coraz
większe napięcie.

Monika odwróciła się na plecy, ale postanowiła, że nie da tak łatwo za wygraną.

- Dziękuję - powiedziała - myślałam, że znasz się tylko na masakrowaniu ludzi - mówiąc to zgięła jedną
nogę w kolanie. Jej uda nie stykały się, że na pewno miał widok na tajemne miejsca między gładkimi
udami. Leżała w takiej pozycji z satysfakcją patrząc jak jego wzrok szuka czegoś w jej gęstwince.
Wyglądało jakby walczył ze sobą, ale ona nie zamierzała mu ułatwiać. Poruszała odrobinę kolanem w
prawo i w lewo. Widząc jego narastające zainteresowanie nie mogła się opanować, by nie iść dalej.
Trochę jakby niepewnie, ale jej uda, na jego oczach, powoli, ulegle uniosły się podkurczając w
kolankach i rozszerzając. Teraz była nawet bardziej wyeksponowana niż w pozycji wypiętej.

- Bo ci się oko zwichnie - powiedziała utrzymując podkurczone nogi i stopy w niewygodnej pozycji w
powietrzu, tak by być dla niego otwarta. Wyglądała na jeszcze bardziej posłuszną. Widać było, że
Robert ma coraz większe trudności, by skupić się na czym innym.

- Nie bolą cię tak nogi? - odgryzł się z przekąsem.

- W sumie... jestem raczej przyzwyczajona, że nosi się mnie na rękach - odpowiedziała z pewną siebie
miną.

Rzeczywiście nawet w pracy, poza, jaką przybierała rozsiadając się wygodnie na swym skórzanym
fotelu, przyjmując zestresowanych interesantów, była o wiele wygodniejsza. Ale tu leżała tak
rozkraczona z grzecznie wystawioną cipeczką, a Robert walczył ze sobą. Jego dłoń jakoś tak sama
wylądowała na wnętrzu jej uda i jego palce przesuwały się po gładkiej skórze. Gładząc ją tak
szorstkimi opuszkami delektował się jej kobiecą gładkością. Zachowywał się naprawdę jak koneser.
Wiedziała, że jej skóra jest tam idealnie gładka, miękka i kobieca, a on to zauważał. Monikę aż lekko
zamroczyło od ciarek, jakie ją przechodziły przy tym dotyku. Ale przytrzymywała uda posłusznie
rozwarte. Przeczuwała, gdzie jego dłoń za chwilę powędruje. Dobrze wiedziała, czym lubią bawić się
mężczyźni i na samą myśl, aż dostawała tam skurczy. A gdy jego dłoń zbliżała się w okolice jej
całkowicie już bezbronnej szparki, niemal nie mogła się powstrzymać, by się nie zasłonić. Ale
wytrzymała nieporuszona, patrząc w napięciu jak jego dłoń przesuwa się coraz bliżej i bliżej w stronę
jej bezwstydnie odsłoniętych warg i wrażliwego, otwartego wnętrza. Gdy dotarł do jej
kruczoczarnych, cienkich, ładnie przystrzyżonych loczków, westchnęła lekko i uśmiechnęła się dziwnie
rozwierając usta i patrząc z zaciekawieniem na jego palce, którym nie śmiała się przeciwstawiać.
Przecież była tylko słabą kobietą przy mężczyźnie, który potrafił być brutalny. On z zainteresowaniem
gładził jej włoski, delektując się tym, jak delikatna jest tam jej skórka. Zawsze dbała o tamto miejsce i
wyglądało cudownie, a teraz było całe dla niego. Czuła ze kotek potrzebuje pieszczoty jak nigdy. Gdy
dotknął jej warg i delikatnie zaczął za nie pociągać, jej ciało przeszywały z tamtego miejsca
niewyobrażalne impulsy dreszczy. Ze wszystkich sił starała się być otwarta i nie odsuwać, ale za

background image

każdym razem, gdy musnął jakiś czuły punkt, było to cholernie trudne, tym bardziej, że bezlitośnie
drażnił ją szczególnie w tych miejscach. Jej reakcje wywoływały coraz większe emocje także u
Roberta. Ale nie osłaniała się, a wręcz przełożyła ręce za głowę, by być bardziej bezbronna, gdy ją tam
bezlitośnie "katował". Widziała, co go pociąga i posłusznie mu to dawała.

Pomyślała, że teraz wygląda on jak chłopczyk zainteresowany maskotką, którą dostał i trochę nawet
ją to porównanie bawiło, ale impulsy przyjemności były tak silne, że z chęcią poddawała się tej jego
zabawie. Tym bardziej, że wiedziała jak potrafi się ten "chłopczyk" zachować, gdy coś mu się nie
spodoba. Nawet nie śmiałaby się przeciwstawiać. Choć teraz świetnie czuła, że jego brutalna dłoń
potrafi działać także z wyczuciem. Miała w pamięci, jak potrafi on zmasakrować człowieka, ale widząc
jego zainteresowanie nią i to, jak czule zajmuje się jej wargami, poczuła się pewniej.

- A może - powiedziała, patrząc na zajmującą się nią dłoń - po prostu zrobisz to, czego pragniesz, a nie
co powinieneś?

On ciągle jeszcze walczył lub oszukiwał sam siebie, że wciąż walczy. Bawił się jej szparką, jak już od
dłuższego czasu chciał to robić.

- Jesteś cwana, wiesz...? - wycedził i chwycił ją tam mocniej za cipkę, tak, że lekko ją to zabolało. Ale
nie broniła się, a nawet ciągle utrzymując podkurczone i rozwarte szeroko przed nim uda, popatrzyła
na niego wyzywająco. Będąc tak całkowicie posłusznie rozłożona i okazując skrajną uległość, czuła, że
odzyskuje kontrolę. Przecież była kilka lat starsza od niego i bardziej doświadczona. W banku nie tak
rozwiązywała problemy, ale tu musiała zrezygnować z najmniejszych oznak godności. W siedzibie
groźnych bandytów musiała zachowywać się całkiem inaczej niż w pracy.

- Nie znosisz cwanych kobiet, prawda? - powiedziała spokojnym tonem, jednocześnie podciągając
koszulkę tak, że jeden jej sterczący sutek odsłonił się przed nim. Ciągle ściskał mocno jej cipkę, ale nie
protestowała w żaden sposób, była na tyle obeznana z mężczyznami, że wiedziała iż tak trzeba. - A co
z uległymi kobietami... ? - mówiąc to uchwyciła lekko odkrytą pierś i poruszyła nią na boki. Dotknęła
też palcem nogi jego napięty rozporek i pogładziła po nim. Tutaj, w przeciwieństwie do życia na
zewnątrz, tak musiała troszczyć się o swe sprawy, czyli rozkraczona dotykając prosząco rozporek
czubkiem podkurczonych nóżek. Na dodatek musiała dbać, by wnętrze jej dyrektorskiego tyłka było
cały czas zachęcająco widoczne.

Robert zacisnął zęby. Jego mina spochmurniała... Monika poczuła znowu pewną niepewność. Czyżby
przeszarżowała?

- A niech cię szlag! - wycedził Robert i przysunął się do niej. Pochylił się nad nią, a jego dłonie
łapczywie rzuciły się na jej ciało. Łapał jej piersi dłońmi, a jego usta także były ich bardzo spragnione.
Ich i nie tylko... całe jej ciało było dla niego jak słodycz, której mało i mało. Robił to łapczywie,
okazując w pełni jak bardzo nie mógł się tego doczekać. Monika już miała zrobić to, co najbardziej
lubiła robić w takich momentach, czyli zacząć się bronić. Ale tym razem nie miała na to ani odrobinę
ochoty. Ściągnęła tylko swój podkoszulek i była już cała naga w jego ramionach. Jego gorące
pocałunki, którymi obdzielał ją wszędzie i mocno, rozkładały ją na łopatki. On także ściągnął
pośpiesznie koszulę i położył się znowu na niej. Obejmując go dłońmi czuła, jak jego mięśnie

background image

poruszają się gwałtownie pod skórą, gdy niemal pożerał tak dłońmi jej nagie krągłości. Ich ciała
przywarły do siebie i chłonęły nawzajem swe ciepło, a jego dłonie były tak cudownie wszędobylskie i
nienasycone. To zdawało się tak naturalne jak w nią wszedł, jak to, że po zimie przychodzi wiosna, po
wiośnie lato. Czuła go całą sobą, przechwytywała każdą jego najmniejszą emocję. Czuła, jak
nabrzmiewa w niej coraz bardziej i bardziej, i każde takie drgnięcie sprawiało, że wszystko wkoło
stawało się coraz mniej realne. Całowali się zapamiętale, a gdy poczuła w sobie te eksplozje, wszystko
w koło zaczęło pulsować. Teraz już byli tylko ona i on i to uczucie wewnątrz, które odbierało
świadomość. On ciągle ją pieścił, ale jego ruchy były coraz wolniejsze i wolniejsze. Oboje ciężko
oddychali przytuleni...

Nagle Monika zmarszczyła czoło i z wyrzutem w głosie powiedziała:

- Bo tam na górze powiedziałeś: "dupsko"...

Wtedy chyba pierwszy raz zobaczyła uśmiech na jego twarzy. Taki pełny politowania uśmiech...

***

Po wszystkim zaprowadził ją do swego tymczasowego pokoju. Było tam wygodniej niż w jej celi.
Łóżko było szersze, miał osobną toaletę, a w rogu stał nawet telewizor.

- Znowu chyba będziesz musiała potem wyprasować koszulę - powiedział do niej siadając przy biurku
przy laptopie. - Ja muszę coś zrobić. Tam w szafie masz jakieś ciuchy dla siebie.

Ale Monika nie chciała się ubierać. Chciała być naga przy nim. Z nagą cipką i piersiami, tak by mógł je
mieć cały czas na widoku, w każdej chwili, w której zechciał. Cały czas. Leżała tak na łóżku jak "Maja
Naga" i obserwowała jak Robert wytrwale załatwia swoje pokątne interesy. Przełączała leniwie
programy w TV, ale nie było nic ciekawego. Minęła cała długo godzina, gdy w końcu wstał i zaczął
przygotowywać się do snu. Ona leżąc naga powoli kołysała biodrami. On ułożył swoje błyszczące buty
równo w szafce. Następnie zajął się swoim ubraniem. Układał je w szafie składając w idealną kostkę, i
trochę mu na to schodziło. Monika leżała patrząc się na niego i poruszając odsłoniętym trójkącikiem.
Robert był zajęty składaniem ubioru, ale widać było, że jej ciało mimowolnie przyciąga jego
spojrzenie.

- Muszę się dziś wyspać - powiedział.

- Tak, wiem - Monika kiwnęła tylko głową. Ale gdy usiadł na łóżku i spojrzał na nią, w tym momencie
powoli rozłożyła swe uda ulegle. Wiedziała już dobrze, co lubi.

- Ale serio muszę - powiedział stanowczym tonem.

- No ale przecież nic nie mówię - powiedziała. Poczuła przy nim, że kotek znów się dopomina i wcale
nie miała zamiaru tego ukrywać. Położyła sobie dłoń na otwartej cipce i zaczęła się leniwie masować
patrząc mu w oczy.

background image

Nie mógł się powstrzymać. Rzucił się na nią i zaczął całować jej uda, kolana i znowu jego usta wracały
do wnętrz rozwartych ud. Jego dłonie znów rzuciły się na jej ciało, by zaspokoić potrzebę, którą
wcześniej rozbudziły jego oczy. Znów kochali się zapamiętale. Mocno i długo. Splatali się nogami, a jej
miękkie piersi przyciskały się do jego twardego torsu. On swymi dłońmi i ustami brał z niej, ile tylko
zdołał, a ona odwzajemniała się czułymi objęciami.

Po wszystkim zasnął jak dziecko. Za oknem dawno już panował mrok. Monika nie mogła zasnąć i
słuchała jego oddechu. Mijały godziny, a ona leżała naga w jego objęciach tuląc się w nich jak mała
dziewczynka. Odwróciła się tyłem i zaczęła pocierać swą pupą o niego. Położyła jego dłoń na swych
nagich biodrach. Jej szczelina między pośladkami gładziła jego penisa. Czuła jak powoli nabrzmiewa, a
jej ruchy stawały się coraz gwałtowniejsze. Obudził się i nie mógł powstrzymać się, by nie dokończyć
dzieła. Tym razem nawet nie zmieniając pozycji wziął ją z tyłu na boczku, tak jak się obudził. W pokoju
było ciemno, ale jego wszędobylskie, szorstkie dłonie nienasycenie poznawały wszelkie sekrety jej
miękkiego ciała lepiej niż oczy.

Jeszcze raz nie dała mu w nocy spokoju.


Następny dzień rano wyjechał załatwiać swe sprawy, zostawiając samą w pokoju. Jurek i Tomasz
pilnowali, by nie wychodziła, ale nie śmieli wejść do środka. Teraz należała do szefa, a z nim nie mieli
zamiaru zaczynać. Przyjemnie było tak... do kogoś należeć. Godziny dłużyły się. Nie ubierała się.
Chciała tak cały czas naga czekać na niego. W końcu nadszedł wieczór i przyjechał. Czekała na łóżku
rozłożona tak jak on lubił, ale gdy tylko pojawił się w drzwiach i zobaczyła te jego zaspane oczy, nie
wytrzymała. Wstała z łóżka, golutka pobiegła do niego kołysząc biodrami i uklękła rozpinając mu
pośpiesznie rozporek i wbijając się w niego ustami. Widok jej nagiego, krągłego ciała wzbudził w nim
momentalną żądzę. Tym razem wziął ją przy ścianie od tyłu. A ona czując jego dłonie na swych nagich
biodrach znów odleciała gdzieś w zaświaty.

Po wszystkim, gdy zaczęła układać pościel dla nich, tajemniczo uśmiechając się do niego, on
zmieszanym głosem powiedział, że tylko na chwilę przyjechał i musi jechać. Monika nie była tym
pocieszona, bo miała wielkie plany na tę noc. Niestety, musiała spędzić ją sama.

Następny dzień dłużył się w nieskończoność. Wyoglądała chyba całą telewizję. W końcu nadszedł
upragniony wieczór. Ale Roberta nie było i nie było. Zasnęła niezadowolona. Godziny kolejnego dnia
były jeszcze dłuższe niż wcześniej. Kręciła się po pokoju nie mogąc usiedzieć w miejscu. To był chyba
najdłuższy dzień w życiu.


Robert pojawił się dopiero w dniu, w którym mieli ją odstawić w umówione miejsce. Był oschły,
zasadniczy jak na początku i nie odzywał się do niej. Trochę ją to zabolało, ale chyba znała jego
motywację. Gdy jechali na miejsce Monika wiedziała, że może być niebezpiecznie. Zgodnie z jej
wcześniejszym planem miała już czekać powiadomiona policja. Co jak co, ale sama liczyć też potrafiła
i nie miała zamiaru wydawać całej umówionej sumy. Jednak wszystko poszło sprawnie. Zaskoczeni
bandyci nie stawiali oporu.

background image

***

Agnieszka z Patrycją, obie w okolicach czterdziestki, wydekoltowane mocno przyjaciółki Moniki lekko
podchmielone weszły do jej apartamentu. Jak zwykle o tej porze roku musiały na babskim wieczorze
poomawiać swoje przygody w ciągu ostatniego urlopu.

- Słuchajcie dziewczyny... jest taka wysepka na... - rozpoczęła Agnieszka wchodząc do pokoju, ale gdy
zobaczyła Monikę skuloną w objęciach przybyłej wcześniej Barbary, przerwała - ale... co się stało?

Barbara przytulając Monikę odpowiedziała:

- Pamiętacie te wiadomości w TV o porwaniu, co mówiłaś, że ten szef to nawet przystojny? - W tym
momencie popatrzyła na Monikę i nie musiała więcej mówić.
Dziewczyny zrobiły strasznie przejęte miny, jednak Monika, choć ze zmartwioną miną zapewniła, że
już wszystko ok. Że sobie z tym poradziła. Potem zaczęła nawet opowiadać o tym, jakie straszne
rzeczy musiała przejść, ukrywając parę drobnych szczegółów na temat jej roli w całej intrydze.
Monika drżącym głosem opowiadała, jak z nią postępowali perfidnie wbrew jej woli, jak kazali się
nago wysługiwać, kąpać przy otwartych drzwiach, jak byli jej nienasyceni, jak chcieli jeszcze i jeszcze i
jak nie mogła się im przeciwstawić... opowiadając obserwowała pełne współczucia miny koleżanek,
ale wychwytywała w nich pojawiające się zainteresowanie na każdy opis, jak Monika była zniewalana.
Agnieszka to nawet nie mogła się raz powstrzymać i z takim już niemal wyrzutem zapytała, czy ten
przystojny, co w TV go pokazali też ją... wykorzystał. Monika okazując głęboki żal, niemal płacząc
potwierdziła, że ten najczęściej i że robił z nią wiele razy wszystko, co chciał. Koleżanki udając
głębokie współczucie, przytulały ją, a Monika niemal słyszała ich zgrzytanie zębów z zazdrości. Na
koniec nie mogła sobie odmówić i ocierając łzy powiedziała:

- No cóż, minęło. Jakoś dojdę do siebie. Nie chcę wam moimi przeżyciami psuć wieczoru. Pogadajmy
o czymś przyjemniejszym - po czym zwróciła się do Agnieszki - mówiłaś coś o jakiejś wysepce?
Chętnie posłuchamy. Musiało być uroczo?

Agnieszka jednak wykręciła się od opisywania swych wakacyjnych wspomnień mówiąc, że to nie
wypada. Monika wiedziała, że tym razem skasowała wszystkie, odstawiając na wiele długości i żadne
gówniane wysepki po tym, co opowiedziała, nikomu tu nie zaimponują. Gdy żegnała się z nimi,
patrząc na ich miny wyrażające troskę i zmartwienie zastanawiała się, czy jej kiedyś wybaczą. Pewno
miały tyle do opowiadania...

Nalewając sobie lampkę wina usiadła usatysfakcjonowana na kanapie. W pokoju zapanowała cisza.
Coś jej znowu przyszło do głowy, co wywołało zafrapowanie na jej twarzy. Poświęciła kilka minut na
logiczne przetłumaczenie sobie, że nie może tego zrobić, a argumenty były nie do obalenia. A gdy
zadowolona z siebie jak potrafi być twarda, pochyliła się, by nalać sobie w nagrodę kolejną lampkę
wina, a w zasięgu jej dłoni znalazł się telefon leżący na stole, złapała za niego i cały jej opór rozsypał
się w pył. Wybrała numer do prawnika i z bijącym sercem powiedziała do słuchawki:

- Wiem, że późno. Nie wiem, co zrobisz, jak zrobisz, ile to będzie kosztowało. I nie pytaj o nic. On ma
wyjść jak najszybciej!


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
porwanie w tiutiurlistanie, konspekty
Porwanie Kościoła Zaświaty w wierzeniach kościołów tradycji protestanckiej
Porwanie Świętego Mikołaja
Porwanie Baltazara Gąbki
kmn porwanie samolotu
Colombia porwani prezentacja
Porwanie (m76)
Porwania przez ufo
PORWANIA DLA OKUPU word, Bezpieczeństwo 2, Bezp II rok, sem I, Przestępczość kryminalna M.Kotowska,
Cate Tiernan Porwana w mrok
Czy porwanie nastapi przed Wielkim uciskiem, Światkowie Jehowy, Nauka
Porwanie, Rainer Maria Rilke
Porwanie Betty Andreason, =- CZYTADLA -=, UFOpedia
Rubens - porwanie córek Leukipposa, Analizy Dzieł Sztuki
Czy zostaniesz porwany do nieba, Światkowie Jehowy, Nauka
Porwanie samolotu w Moskwie, Zabawne
Fatalne porwanie, Fatalne porwanie
Porwanie samolotu linii Air France 27 grudnia 1994r(1)

więcej podobnych podstron