Argumenty za „elastycznym” systemem
monetarnym i przeciw niemu
Autor: Friedrich A. von Hayek
Tłumaczenie: Marcin Zieliński
Fragment książki Pieniądz i kryzysy Friedricha von Hayeka, którą można nabyć w
Dziewięćdziesiąt procent dziwaków monetarnych uważa, że każda
partia dóbr ma prawo narodzić się z zawieszoną na szyi etykietą
cenową, która informowałaby o odpowiedniej dla nich wartości,
a następnie nosić tę etykietę aż do śmierci.
D.H. Robertson, Theories of Banking Policy, „Economica”, nr 23, czerwiec 1928
1) Jeśli konstatacje zawarte w poprzednim rozdziale są słuszne, to wydawać
by się mogło, że powszechnie wysuwane argumenty mające dowieść, że ilość
środków pieniężnych powinna zmieniać się w zależności od wzrostu bądź spadku
produkcji, nie mają żadnego uzasadnienia. Należałoby raczej stwierdzić, że
odpowiadający wzrostowi produktywności spadek cen, który musi nastąpić, jeśli
ilość pieniądza pozostanie niezmieniona, a produkcja wzrośnie, jest nie tylko
zupełnie nieszkodliwy, ale również stanowi jedyny sposób, by zapobiec błędnemu
skierowaniu produkcji. Pod tym względem nasze wnioski przypominają trochę
teorię leżącą u podstaw propozycji stabilizowania wartości pieniądza w taki
sposób, żeby stałe były nie ceny dóbr konsumpcyjnych, lecz dochody lub ceny
czynników produkcji — wtedy w wypadku zmniejszenia się kosztów, możliwy
byłby spadek cen dóbr konsumpcyjnych
1
. Jak jednak mogliśmy zauważyć,
konsekwencją zupełnej niezmienności efektywnego strumienia pieniądza byłoby
to, że przejście do bardziej kapitałochłonnych metod produkcji wiązałoby się
1
Na to, że spadek cen wynikający ze wzrostu produktywności nie jest szkodliwy, wskazywali m.in. A. Marshall,
N.G. Pierson, W. Lexis, F.Y. Edgeworth, F.W. Taussig, L. v. Mises, A.C. Pigou, D.H. Robertson oraz G. Haberler
(szczegółowy spis pozycji można znaleźć w moim artykule „Paradoks” oszczędzania, s. 107). Por. propozycję
stabilizacji przedstawioną przez dr. Maurice’a Levena, o której wspominał W.I. King w: The Best Index for Use in
Stabilizing the Price Level, „Journal of the American Statistical Association”, marzec 1928, s. 146; oraz artykuł
R.G. Hawtreya: Money and Index Numbers.
nieuchronnie ze zredukowaniem dochodów pieniężnych, o ile nie nastąpiłaby
całkowita pionowa integracja produkcji. Sytuacji tej, która z powodu sztywności
płac jest z pewnością bardzo niepożądana, można by uniknąć, nie kierując
jednocześnie produkcji na złe tory, jedynie pod warunkiem, że dałoby się
wprowadzić do systemu gospodarczego niezbędne dodatkowe ilości pieniądza
w taki sposób, by nie naruszyć stosunku popytu na dobra konsumpcyjne do
popytu na dobra produkcyjne. Oczywiście, zadania tego nie da się wykonać.
Pomijając jednak problemy, które mogą powstać wskutek tych sztywności,
uważam, że przedstawione tu wnioski tyczą nie tylko przejścia do bardziej
kapitałochłonnych metod produkcji, lecz także wzrostu produkcji wynikającego
z wchłaniania niewykorzystanych zasobów. Co więcej, przez zastosowanie innego
toku rozumowania — zbyt długiego i skomplikowanego, by go tutaj odtwarzać,
który jednak zaprezentowałem gdzie indziej
2
— możemy pokazać, że owe wnioski
da się zastosować również w szczególnie trudnym przypadku wzrostu produkcji
wynikającego ze wzrostu populacji, odkrycia nowych surowców naturalnych itp.
Niemniej jednak nasze wnioski są tak dalece sprzeczne z powszechnie
akceptowanymi w tej kwestii opiniami, że wymagają dalszego uzasadnienia.
2) Z łatwością można zauważyć, jak mocno w umysłach wielu współczesnych
ekonomistów zakorzenił się pogląd, że zmiany ilości pieniądza odpowiadające
wahaniom wolumenu produkcji są czymś „naturalnym” — wystarczy przyjrzeć
się, jak posługują się nim w swoich analizach teoretycznych. Na przykład
profesor Cassel, który jest wybitnym zwolennikiem tego poglądu, w niedawno
opublikowanym artykule na temat problemu cen
3
pisze: „najłatwiej założyć
zatem, że kraj ma papierową walutę, regulowaną w taki sposób, by ogólny
poziom cen był stały”. Przywołajmy inny autorytet, profesora Pigou, który wyraża
tę samą myśl, gdy twierdzi
4
, że jeśli kraje z walutą papierową będą regulowały
jej podaż z myślą o utrzymaniu w pewnym sensie stabilnego poziomu cen, to po
stronie pieniądza nie pojawią się impulsy, które należałoby poprawnie nazwać
„autonomicznymi”. Oba twierdzenia sugerują, że zmiany w ilości środków
płatniczych, służące utrzymaniu stabilnego poziomu cen,nie mają żadnego
wpływu na kształtowanie się cen, co oznacza, że pieniądz, którego podaż byłaby
2
W artykule Das intertemporale Gleichgewichtssystem der Preise und die Bewegungen des ‘Geldwertes’.
3
The Treatment of Price Problems, „Economic Journal”, 38, grudzień 1928, s. 589.
4
Industrial Fluctuations, wyd. 2, London 1929, s. 101.
w ten sposób regulowana, pozostawałby „neutralny” względem cen w takim
sensie, w jakim ja używam tego słowa. Moim zdaniem brak jest podstaw do
wysunięcia takiej hipotezy, choć wielu zdaje się uważać ją za banał tak
oczywisty, że niewymagający dalszego uzasadnienia. Uważam, że to, co
powiedziałem w poprzednich wykładach, stanowi wystarczający dowód, iż zmiany
wolumenu środków płatniczych, które miałyby uzasadnienie w zmianach
wolumenu produkcji, skutkowałyby powstaniem takich samych zakłóceń jak
zmiany ilości środków płatniczych, które powodują zmiany ogólnego poziomu
cen. Prima facie, wydaje mi się, że aby uznać podaż pieniądza za neutralną
w tym sensie, powinna być niezmienna. Czy tak jest naprawdę? Czyż
doświadczenie nie pokazuje, że istnieje wiele innych powodów oprócz wahania
wolumenu produkcji, uzasadniających zmiany ilości pieniądza w obiegu, dzięki
którym moglibyśmy uniknąć wielu poważnych zaburzeń gospodarczych?
Podejrzewam, że większości ekonomistów koncepcja niezmiennej ilości
pieniądza w obiegu wyda się całkiem absurdalna. Kształcono nas w duchu
poglądu, że elastyczny pieniądz jest czymś wielce korzystnym, a ogromnym
osiągnięciem nowoczesnego systemu monetarnego, a zwłaszcza amerykańskiego
Systemu Rezerwy Federalnej, jest jego urzeczywistnienie. Za pewnik przyjmuje
się, że ilość pieniądza konieczna do przeprowadzenia wymiany handlowej w kraju
zmienia się sezonowo, a banki centralne powinny reagować na zmiany
w „popycie na pieniądz” — gdyż nie tylko mogą tak robić, nie powodując żadnych
szkód, lecz wręcz powinny, jeśli nie chcą wywołać poważnych zakłóceń.
Z wieloletniego doświadczenia wynika również, że w czasach kryzysu banki
centralne winny dążyć do złagodzenia jego objawów i aby zapobiec panice,
zwiększyć ilość pieniądza w obiegu, co mogą czynić na ogromną skalę bez żadnej
szkody. Jak mamy zamiar to pogodzić z wnioskami przedstawionymi we
wcześniejszych wykładach?
3) Zaczniemy od wyjaśnienia pewnych terminów. Powinno być dość
oczywiste, że sformułowanie „ilość pieniądza w obiegu” oznacza w mojej analizie
co innego niż na ogół w kontekście rozwiązywania problemów praktycznych.
Różnice są dwie. Ilekroć w toku mojej analizy mówiłem o zmianach w ilości
pieniądza, zawsze miałem na myśli zmiany całkowitej ilości wszelkich rodzajów
środków wymiany (w tym również tak zwanych substytutów pieniądza),
wykorzystywanych albo w zamkniętym systemie gospodarczym (czyli kraju,
który nie ma kontaktu ze światem zewnętrznym), albo w skali świata. Jeśli
jednak mówimy o ilości pieniądza w obiegu w kontekście rozwiązywania
problemów praktycznych, to zawsze mamy na myśli ilość środków wymiany
danego rodzaju bądź rodzajów wykorzystywanych w jednym lub kilku krajach
stanowiących część większej struktury gospodarczej. Powinniśmy już rozumieć,
że z definicji ilości pieniądza w obiegu w gospodarce otwartej wynika, iż ilość
pieniądza będzie zawsze podlegać wahaniom, nawet jeśli jego ilość pozostanie
niezmieniona
z punktu
widzenia
ogólniejszej
koncepcji
teoretycznej.
Prawdopodobnie to właśnie z tego powodu tak trudno zrozumieć nawet
teoretyczną możliwość lub przydatność niezmiennej ilości pieniądza w obiegu.
Elastyczność ogólnej podaży pieniądza uważa się powszechnie za oczywistą
konieczność prawdopodobnie ze względu na to, że obieg pieniężny w każdym
kraju, bez względu na zakres stosowanej definicji pieniądza, zawsze podlega
naturalnym fluktuacjom w rytm wahań wolumenu lokalnej produkcji. Musimy
jednak odpowiedzieć sobie na inne pytanie: czy z tych samych powodów, dla
których wahania ilości pieniądza w pojedynczym kraju są konieczne, powinna się
również zmieniać całkowita ilość pieniądza
5
? Odpowiedź jest prosta. Wzrost lub
spadek ilości pieniądza znajdującego się w obiegu na danym obszarze
geograficznym pełni dokładnie tę samą funkcję co wzrost lub spadek dochodów
pieniężnych poszczególnych ludzi, a mianowicie upoważnia mieszkańców tego
obszaru do korzystania z większej bądź mniejszej części całkowitego produktu
światowego. Względny poziom całkowitych dochodów jednostek w gospodarce
„otwartej” będzie zawsze pozostawać w określonym stosunku do ich udziału
w całkowitym
produkcie
światowym.
Jednym
z elementów
procesu
dostosowawczego, prowadzącego do tego, że kraj, którego produkcja rośnie,
otrzyma większą część całkowitego produktu światowego, jest wzrost ilości
pieniądza w obiegu tego kraju. Choć z punktu widzenia owego kraju mogłoby się
wydawać, że w następstwie wzrostu produkcji mamy do czynienia
z absolutnym wzrostem ilości pieniądza w obiegu, to w rzeczywistości są to
zmiany we względnej dystrybucji lokalnej pieniądza, co stanowi konieczny
warunek zmian w dystrybucji produktu światowego. Z tym samym zjawiskiem,
koniecznym, by przywrócić równowagę, mamy do czynienia nie tylko w sytuacji
5
Bardziej szczegółowe omówienie tego problemu można znaleźć w moim artykule Das intertemporale
Gleichgewichtsystem der Preise und die Bewegungen des ‘Geldwertes’, rozdz. 12.
absolutnego wzrostu produkcji w danym kraju, lecz również w przypadku
absolutnego spadku produkcji w pozostałych krajach. A więc to, że wzrostowi
produkcji w danym kraju regularnie towarzyszy wzrost ilości pieniądza
w tamtejszym obiegu, nie dowodzi, że ten sam proces musiałby zachodzić
w odizolowanej społeczności. Pokazuje jednak, że zwiększenie obiegu
pieniężnego w takiej społeczności lub na całym świecie nie przyniosłoby żadnego
pożytku. Podczas gdy w wypadku pojedynczego kraju zwiększenie zasobów
pieniężnych jest zaledwie środkiem do zdobycia większej ilości dóbr, to
w odniesieniu do całego świata wzrost ilości pieniądza byłby równoznaczny z tym,
że ktoś musi zrezygnować z części swojego produktu na rzecz tych, którzy
wytworzyli nowy pieniądz.
4) Drugą przyczyną rozpowszechnienia się opinii, że aby nie doszło do
błędnej alokacji, ilość środków płatniczych musi być dostosowywana do
zmieniających się potrzeb handlu, jest nieporozumienie, które polega na
pomyleniu popytu na poszczególne rodzaje środków płatniczych z popytem na
pieniądz w sensie ogólnym
6
. Wiąże się to w szczególności z tak zwanymi
sezonowymi wahaniami popytu na środki płatnicze, w istocie wynikającymi
z tego, że w niektórych okresach większa część całkowitej podaży środków
płatniczych jest wykorzystywana w formie gotówki. Przykładowo regularnie
występujący wzrost „popytu na pieniądz” w dni wnoszenia opłat kwartalnych,
któremu na skutek zeznań J. Horsleya Palmera i J.W. Gilbarta przed komisjami
parlamentarnymi w latach 1832 i 1841 poświęcano tyle uwagi podczas debat na
temat polityki banku centralnego, wynika głównie z wymiany pieniądza
trzymanego na depozytach bankowych na banknoty i monety
7
. To samo tyczy się
„wzrostu popytu na pieniądz” w ostatniej fazie boomu i w czasie kryzysu.
Ponieważ pod koniec boomu płace i ceny detaliczne rosną, to odpowiednio
zwiększa się wykorzystanie banknotów i monet, a przedsiębiorcy muszą wypłacać
większą niż dotychczas ilość gotówki ze swoich depozytów bankowych. A kiedy
w czasie głębokiego kryzysu maleje zaufanie i ludzie uciekają się do
tezauryzowania pieniędzy, oznacza to, że wolą oni tę część swoich płynnych
zasobów, którą do tej pory trzymali w bankach, posiadać w formie gotówki. Nie
6
Jest to szczególnie widoczne w pracach Thomasa Tooke’a. Por. T.E. Gregory, Introduction, w: Tooke
i Newmarch, A History of Prices, and of the State of the Circulation from 1792 to 1856, London 1928, s. 87 i n.
7
Zob. również niedawne omówienie tego tematu przez F. Machlupa w: Börsenkredit, Industriekredit und
Kapitalbildung, Wien1931, zwł. rozdz. 8 i 9.
musi to być równoznaczne ze zmianą całkowitej ilości środków płatniczych, o ile
pojęcie to będzie obejmować wszelkie zasoby służące chociażby tymczasowo za
pieniądz.
5) W tym miejscu musimy zwrócić uwagę na pewną trudność, która sprawia,
że taka definicja całkowitej ilości środków płatniczych jest dość nieprecyzyjna,
a możliwość ustalenia ich rzeczywistej ilości wysoce wątpliwa. Poza zwykłymi
formami środków płatniczych, takimi jak monety, banknoty i depozyty bankowe,
które są powszechnie uznawane za pieniądz lub walutę, a których ilość jest — lub
przynajmniej mogłaby być — regulowana przez jakiś centralny urząd, istnieją
również inne rodzaje środków wymiany, które okresowo lub stale pełnią funkcję
pieniądza. Choć z pewnych przyczyn praktycznych zazwyczaj rozróżniamy
pieniądz właściwy i te środki wymiany, które są tylko jego substytutami, to jest
oczywiste, że ceteris paribus każdy wzrost bądź spadek ilości tych substytutów
pieniądza spowoduje te same skutki co wzrost bądź spadek ilości pieniądza
właściwego, toteż do celów analizy teoretycznej powinny być liczone jako
pieniądz.
W szczególności musimy tutaj zwrócić uwagę na pewne formy kredytu
niezwiązanego z bankami, które, jak się często mówi, pomagają zaoszczędzić
pieniądz lub pełnią funkcję, jaką w przypadku ich braku pełniłby pieniądz
w węższym znaczeniu. Tego rodzaju kredyt fiducjarny (circulating credit) różni
się od innych form kredytu tym, że dając komuś środki na kupno dóbr, nie
pomniejsza się możliwości wydatkowania pieniędzy przez innych. Dzieje się tak
na przykład wtedy, gdy wierzyciel, otrzymawszy weksel, płaci nim za inne dobra.
Dotyczy to również innych form kredytów handlowych, w tym otwartych
kredytów kupieckich, wykorzystywanych jednocześnie na kolejnych etapach
produkcji zamiast płatności gotówkowych. Szczególną cechą tego typu kredytów
jest to, że nie podlegają żadnej centralnej kontroli. Mimo to muszą być
wymienialne na inne formy pieniądza, jeśli nie ma dojść do upadku systemu
kredytowego. Nie wolno jednak pominąć pewnego związanego z nimi aspektu. Te
formy kredytu istnieją głównie dlatego, że ludzie spodziewają się, iż będą je
mogli, gdy będzie to konieczne, wymienić w bankach na inne formy pieniądza.
Nie powstałyby, gdyby ludzie nie oczekiwali, że banki w przyszłości zwiększą
kredyt
w celu
umożliwienia
takiej
wymiany.
Występowanie
takiego
zapotrzebowania na większą ilość pieniądza nie dowodzi jednak, że ilość środków
płatniczych musi się zmieniać wraz z wahaniami wolumenu produkcji. Dowodzi
jedynie tego, że kiedy pojawi się już dodatkowy pieniądz w jakiejś formie, to
musi być wymienialny na inne formy.
6) Zanim zbadamy, czy w niektórych sytuacjach zmiany ilości środków
płatniczych są konieczne, aby pieniądz pozostał zupełnie neutralny względem
procesu gospodarczego (czyli nie wywierał aktywnego wpływu na kształtowanie
się
cen),
powinniśmy
zadać
sobie
pytanie,
czy
w opisanych
okolicznościach możliwe jest w ogóle utrzymywanie ilości środków płatniczych na
niezmienionym poziomie i w jaki sposób władze monetarne mogłyby to zrobić.
Mogę już teraz powiedzieć, że mimo pewnych zastrzeżeń, o których powiem
później, w mojej opinii kwestia ta jest istotna nie tylko z punktu widzenia teorii,
lecz także ze względu na konieczność stworzenia bardziej racjonalnej polityki
pieniężnej.
Krajowy system kredytowy często porównuje się do odwróconej piramidy, co
będzie przydatne również do naszych celów. Najniższa część piramidy obrazuje
oczywiście gotówkę, która stanowi fundament struktury kredytu. Fragment
znajdujący się powyżej to różnego rodzaju kredyty przyznawane przez bank
centralny, następna jej część — kredyty udzielane przez banki komercyjne, a na
nich zbudowana jest całkowita suma kredytów przyznawanych poza systemem
bankowym. Centralne władze monetarne mogą sprawować bezpośrednią kontrolę
jedynie nad dwoma dolnymi częściami piramidy: gotówką i kredytem banku
centralnego. Jeśli chodzi o trzecią część piramidy, kredyty banków komercyjnych,
to taka kontrola jest przynajmniej teoretycznie możliwa. Jednak najwyższa część
piramidy — kredyty prywatne — może być kontrolowana jedynie pośrednio przez
zmiany wielkości jej bazy, tj. zmiany wielkości kredytu bankowego. Istotne jest
to, że zależności między poszczególnymi częściami piramidy nie są stałe, lecz
zmienne — innymi słowy, kąt przy wierzchołku piramidy może się zmieniać. Jak
wiadomo, podczas boomu rośnie ilość kredytów banku centralnego, stworzonych
na podstawie danej ilości gotówki, podobnie jak ilość kredytów banków
komercyjnych, oparta na danej ilości kredytów banku centralnego. Dotyczy to
zwłaszcza sytuacji w Europie kontynentalnej, gdzie rezerwy gotówkowe
zastępowane są przez operacje redyskonta. W związku z tym nawet gdyby
w fazie wzrostowej cyklu banki centralne nie zmieniały podstaw struktury
kredytu, to i tak niewątpliwie wzrosłaby całkowita ilość środków płatniczych
w obiegu. Aby zapobiec ekspansji, nie wystarczy zatem, że banki centralne,
wbrew obecnym praktykom, powstrzymają się od rozszerzania swojego kredytu.
W celu zrównoważenia zmian w zależności między stanowioną przez ich kredyt
podstawą a powstałą na niej strukturą, musiałyby odpowiednio swój
kredyt zmniejszyć. Jednak utopią jest oczekiwanie takich działań od banków
centralnych wtedy, gdy w powszechnej opinii mają obowiązek odpowiadać na
zapotrzebowanie i rozszerzać kredyt, gdy wymagają tego potrzeby handlu.
Niestety, skończyły się już te oświecone czasy, gdy, jak się skarżył John
Fullarton, „nie można było w Parlamencie wspomnieć w tym kontekście
o »zapotrzebowaniu« i »uzasadnionym zapotrzebowaniu«, by nie spotkać się
z drwiną”
8
. Niemniej jednak jestem przekonany, że jeśli chcemy zapobiec
okresowym zniekształceniom produkcji powodowanym przez dodatkowy kredyt,
to musimy wprowadzić w życie politykę bardzo podobną do tutaj nakreślonej, bez
względu na to, jak absurdalna będzie się ona wydawać tym, którzy
przyzwyczajeni są do dzisiejszych praktyk. Nie łudzę się, że w bliskiej przyszłości
pojawi się możliwość eksperymentowania z takimi rozwiązaniami. Nie oznacza to
jednak, że nie powinniśmy z naszych teoretycznych analiz wyciągać praktycznych
wniosków. Wręcz przeciwnie, powinniśmy być świadomi tego, jak wielkim
problemem — lekceważonym zawsze przez autorów reform monetarnych — jest
wyeliminowanie zakłóceń po stronie pieniądza. Wciąż odległa jest sytuacja,
w której nasza wiedza teoretyczna i poziom wykształcenia społeczeństwa
umożliwiłyby
rozpoczęcie
rewolucyjnej
reformy
i przeprowadzenie
jej
w zadowalający sposób.
7) Prawdę powiedziawszy, w toku naszej dotychczasowej argumentacji
raczej zbagatelizowaliśmy rzeczywiste trudności, niż je wyolbrzymiliśmy.
Pokazałem, że zmiany fizycznego wolumenu produkcji nie stanowią
dostatecznego uzasadnienia wahań podaży pieniądza. Niemniej jednak wydaje mi
się, że w pewnych okolicznościach zmiany podaży pieniądza są konieczne, jeśli
nie chcemy, by został zakłócony „naturalny” system cenowy bądź równowaga
procesu gospodarczego. Do tej pory pomijałem te okoliczności, gdyż moje
twierdzenia opierałem na założeniu, które jasno przedstawiłem na samym
początku, że zależność między całkowitym strumieniem dóbr a tą jego częścią,
8
John Fullarton, On the Regulation of Currencies, wyd. 2 , London 1845, s. 206.
która przyjmuje formę wymiany pieniężnej, czyli odsetek dóbr wymienianych za
pieniądze, jest stała. Teraz jednak musimy zrezygnować z tego założenia.
Musimy pamiętać, że zmiany wspomnianej zależności nie muszą wcale
wynikać ze zmian fizycznego wolumenu produkcji w warunkach niezmienionej
ilości pieniądza w obiegu ani też z wahań podaży pieniądza w warunkach
niezmienionego fizycznie wolumenu produkcji. Relacja ta zmienia się tylko wtedy,
gdy dobra, które wcześniej przesuwano bez użycia pieniądza, teraz są
wymieniane za pieniądze albo gdy te dobra, które przesuwano wcześniej
w zamian za płatności pieniężne, teraz są przesuwane bez użycia pieniądza.
Musimy pamiętać również o tym, że zmiany te wynikają z pewnych modyfikacji
w organizacji przedsiębiorstw (jak na przykład fuzji dwóch firm lub podziału firmy
na dwie), rozszerzenia gospodarki pieniężnej na sfery, w których wcześniej każdy
konsumował jedynie własny produkt lub dominowała wymiana barterowa itp.
Musimy teraz zadać sobie pytanie: czy zmiany w stosunku transakcji pieniężnych
do całkowitego strumienia dóbr wymagają odpowiednich zmian w ilości środków
płatniczych?
Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy ustalić, czy jeśli ilość pieniądza
zmieni się odpowiednio, to zmiana w organizacji przedsiębiorstw spowoduje
przesunięcia w kierunku popytu, a w konsekwencji — przesunięcia w kierunku
produkcji nieuzasadnione zmianami czynników „realnych”. Nie wymaga chyba
dalszego dowodu to, że sam fakt, iż tam, gdzie przesunięcia dóbr od pierwotnych
środków produkcji do etapu finalnego odbywały się wcześniej bez użycia
pieniądza, zostanie wprowadzona płatność pieniężna (lub na odwrót), nie stanowi
przyczyny „realnej” w tym sensie, że mógłby uzasadniać zmiany w strukturze
produkcji. Jeśli zatem zdołamy pokazać, że bez odpowiedniej zmiany w ilości
środków płatniczych zajdą takie zmiany w strukturze produkcji, to będzie to
wystarczający powód, by uznać zmianę ilości pieniądza za konieczną.
8) Zbadajmy teraz, co się stanie, gdy firma reprezentująca dwa różne etapy
produkcji — na przykład zakład włókienniczy, w którym odbywają się dwie różne
fazy produkcji, na przykład przędzenie i tkanie, zostanie podzielony na dwie
niezależne firmy. Choć do tej pory przesunięcie przędzy z fabryki zajmującej się
jej wytwarzaniem do tkalni odbywało się bez użycia pieniądza, to teraz nabycie
przędzy będzie wymagało transakcji pieniężnej. Nowy zakład tkacki, który
wcześniej stanowił część większych zakładów i dlatego mógł utrzymywać saldo
gotówkowe jedynie w celu opłacenia pracowników itp., teraz będzie potrzebował
dodatkowych pieniędzy na zakup przędzy. Nowy właściciel, który, jak zakładamy,
kupił tkalnię od starej firmy, będzie zatem potrzebować dodatkowego kapitału —
poza tym potrzebnym w celu zakupienia istniejącej fabryki i wyposażenia oraz
zastąpienia salda gotówkowego utrzymywanego przez poprzedniego właściciela
na pokrycie kosztów związanych z użytkowaniem tkalni — aby móc dokonać tych
nowych płatności. Jeśli do obiegu nie zostanie wprowadzony nowy pieniądz,
właściciel zakładu tkackiego będzie musiał zmniejszyć inne wydatki, co
spowoduje absolutny spadek popytu na dobra kapitałowe i w konsekwencji
skurczenie się struktury produkcji, albo wykorzystać na ten cel nowe
oszczędności, których nie można by w takiej sytuacji przeznaczyć na wydłużenie
procesów okrężnych — i które, używając określenia Robertsona, stałyby się
„bezowocne”. Skutek będzie taki sam jak w sytuacji zmniejszenia całkowitej
ilości pieniądza w obiegu — przy pozostałych warunkach niezmienionych —
o taką właśnie kwotę wykorzystywaną wcześniej na cele produkcyjne. W obu
sytuacjach zmiana zależności między popytem na dobra konsumpcyjne
a popytem na dobra produkcyjne, niebędąca w żadnym z tych przypadków
konsekwencją działania czynników „realnych”, nie będzie trwała: pojawi się
tendencja do przywrócenia poprzedniej zależności. Jeśli jednak już na samym
początku popyt nowego przedsiębiorcy na dodatkowe salda gotówkowe zostanie
zaspokojony przez wykreowanie nowego pieniądza, to ta zmiana całkowitej
wielkości obiegu nie wywoła zmiany w kierunku popytu i pomoże zachować
istniejącą równowagę.
Moglibyśmy łatwo pokazać, gdyby tylko czas na to pozwolił, że w sytuacji
odwrotnej — fuzji dwóch firm — a także w sytuacji wielu podobnych zmian
w organizacji przedsiębiorstw, pewna kwota zostanie uwolniona i jeśli nie
zostanie wycofana z obiegu, to konsekwencje tego stanu rzeczy będą takie same
jak w przypadku wprowadzenia takiej właśnie kwoty do obiegu. Myślę jednak, że
to, co powiedziałem dotychczas na ten temat, wystarcza, by stwierdzić, iż zmiany
w popycie na pieniądz powodowane przez zmiany zależności między całkowitym
strumieniem dóbr a tą jego częścią, która jest wymieniana za pieniądze, czy też
— jak możemy wstępnie nazwać tę relację — współczynnika transakcji
pieniężnych, stanowią uzasadnienie zmian wolumenu pieniądza, jeśli pieniądz ma
pozostać neutralny względem systemu cenowego i struktury produkcji.
Wszystko to nabiera jeszcze większego znaczenia, gdy uświadomimy sobie,
że współczynnik transakcji pieniężnych może zmieniać się nie tylko w miarę
upływu czasu, ale też może przybierać różne wartości w różnych częściach
systemu gospodarczego, na przykład z tego powodu, że na niższych etapach
produkcji dobra zmieniają właścicieli w krótszych odstępach czasu niż na
wyższych. W takim wypadku przesunięcie pieniądza z jednej części systemu
gospodarczego do drugiej, w której współczynnik transakcji pieniężnych jest
inny, będzie wymagać odpowiedniej zmiany ilości pieniądza w obiegu. Jeśli na
przykład pieniądz zostanie przesunięty z niższego do wyższego etapu produkcji,
gdzie odstęp między dwoma kolejnymi etapami jest dwa razy dłuższy, przez co
do nabycia takiej samej ilości dóbr potrzebne jest o połowę mniejsze saldo
gotówkowe, połowa przesuniętej kwoty zostanie uwolniona. W sytuacji odwrotnej
konieczne byłoby wprowadzenie nowego pieniądza odpowiadającego tej kwocie.
Również przejście do bardziej lub mniej kapitałochłonnych metod produkcji może
wymagać zmian w ilości pieniądza, ale nie wskutek zmiany fizycznej wielkości
strumienia dóbr, lecz z powodu przesunięcia pieniądza z miejsca, gdzie
współczynnik transakcji pieniężnych był wyższy, do miejsca, gdzie jest niższy,
lub na odwrót.
9) Nie jest to jedyny wyjątek od naszej pierwotnej zasady polityki
pieniężnej, utrzymującej, że ilość pieniądza powinna pozostawać niezmieniona.
Omawiany przypadek stanowi w rzeczywistości szczególny aspekt bardziej
ogólnego i znanego zjawiska, które do tej pory zupełnie pomijaliśmy. Chodzi mi
tutaj o zmiany tak zwanej szybkości obiegu. Aż do tej chwili uznawałem ilość
pieniądza w obiegu i ilość płatności dokonywanych w danym okresie czasu za
pojęcia tożsame, zakładając tym samym stałą szybkość obiegu. Oznacza to, że
moja argumentacja bezpośrednio dotyczy jedynie ilości płatności dokonywanych
w danym okresie. Natomiast do ilości pieniądza stosuje się pośrednio, gdy
założymy stałą „szybkość obiegu”. Dopóki trzymamy się tego założenia albo
zajmiemy się wyłącznie wolumenem płatności dokonywanych w danym okresie,
to, jak sądzę, omówiony powyżej przypadek jest jedynym wyjątkiem od ogólnej
zasady, że ilość pieniądza, czy też ilość płatności pieniężnych, powinna
pozostawać niezmieniona, jeśli pieniądz ma być neutralny względem cen.
Sytuacja jednak zaczyna wyglądać inaczej, gdy uwzględnimy możliwość zmian
w metodach płatności. W ich wyniku dana ilość pieniądza może być wykorzystana
do mniejszej bądź większej niż dotychczas ilości płatności w danym okresie. Tego
typu zmiany w „szybkości obiegu” są zawsze prawidłowo uznawane za
równoważne zmianom ilości pieniądza w obiegu i choć z przyczyn, których
wyjaśnienie wymagałoby wyjścia poza zakres tych wykładów, nie jestem zbytnim
miłośnikiem koncepcji przeciętnej szybkości obiegu
9
, to koncepcja ta musi
stanowić tutaj wystarczające uzasadnienie ogólnego twierdzenia, że jakakolwiek
zmiana szybkości obiegu musi być zrównoważona przez odwrotną zmianę ilości
pieniądza w obiegu, jeśli pieniądz ma pozostać neutralny względem cen.
10) Jednak na tym się nasze trudności nie kończą. Aby wyeliminować wpływ
czynników monetarnych na kształtowanie się cen i strukturę produkcji, nie
wystarczy ilościowo dostosowywać podaży pieniądza do tego rodzaju zmian
w popycie na niego, gdyż wszelkie dostosowywania podaży pieniądza muszą
zachodzić tam, gdzie są wymagane, tj. w tych częściach systemu, w których
zaszły zmiany w organizacji przedsiębiorstw bądź zwyczajach płatniczych. Takie
działania są wyobrażalne w wypadku wzrostu popytu, jednak znacznie
trudniejsze do przeprowadzenia w razie jego spadku. Abstrahując jednak od tej
trudności, którą przynajmniej z punktu widzenia czystej teorii da się
przezwyciężyć, powinno być oczywiste, że zaspokajanie tylko w tym sensie
uzasadnionego popytu na pieniądz (i powstrzymywanie się od zmian ilości
pieniądza w obiegu w każdym innym przypadku) nie może stanowić praktycznej
zasady polityki pieniężnej. Niewątpliwie twierdzenie to — przedstawione w takiej
formie — jest kolejną, choć prawdopodobnie bardziej klarowną, wersją dawnego
podziału między uzasadniony popyt na dodatkowy pieniądz jako taki oraz
nieuzasadniony popyt na dodatkowy pieniądz jako kapitał. Jednak wciąż sprawia
kłopot oddanie tego podziału w języku praktyki. Niemożliwe jest określenie
„naturalnej” czy też równowagowej stopy procentowej, która wykluczyłaby
jakikolwiek popyt na kapitał przekraczający jego realną podaż, a nawet gdyby
było to możliwe, trudno byłoby uniknąć w czasach optymizmu wzrostu ilości
kredytów obrotowych przyznawanych poza systemem bankowym.
Z tego też powodu jedyną praktyczną zasadą polityki pieniężnej, jaką
możemy sformułować na podstawie naszych rozważań, jest zasada negatywna,
mówiąca, że wzrost produkcji i handlu nie stanowi jeszcze uzasadnienia ekspansji
kredytu oraz że — poza okresem dotkliwego kryzysu — bankierzy nie muszą się
9
Por. L. v. Mises, Teoria pieniądza i kredytu, Warszawa 2012, s. 122–127.
obawiać, iż zaszkodzą produkcji przez zbytnią ostrożność. W istniejących
warunkach pójście dalej nie wchodzi w grę. Taką próbę mogłyby podjąć jedynie
ogólnoświatowe centralne władze monetarne: działania pojedynczego kraju
byłyby skazane na niepowodzenie. Złudne prawdopodobnie jest twierdzenie, że
kiedyś zdołamy całkowicie wyeliminować fluktuacje przemysłowe za pomocą
narzędzi polityki pieniężnej. Możemy co najwyżej mieć nadzieję, że dzięki
wzrostowi wiedzy społeczeństwa bankom centralnym łatwiej będzie prowadzić
ostrożną politykę podczas fazy wzrostowej cyklu i tym samym łagodzić przebieg
późniejszej depresji, a także opierać się niebezpiecznym, choć wynikającym
z dobrych intencji propozycjom, żeby zwalczać depresję „niewielką inflacją”.
11) Wątpiący w wartość analizy teoretycznej, z której nie wynikają
praktyczne wskazówki dla polityki gospodarczej, będą zapewne głęboko
zawiedzeni, że tak dalece rozwinięta argumentacja dała tak znikome rezultaty.
Nie uważam jednak, że niepotrzebnie trudziliśmy się, by wyjaśnić warunki,
w jakich pieniądz będzie neutralny względem procesu gospodarczego, tylko
dlatego że te warunki nigdy nie zostaną spełnione w rzeczywistości. Twierdzę, że
nasze badania pozwalają wyciągnąć co najmniej dwa wnioski. Pierwszy, jak już
powiedziałem w swoim pierwszym wykładzie, to wniosek, że teoria pieniądza jest
tak daleka od doskonałości, że nawet niektóre jej najbardziej fundamentalne
problemy wciąż pozostają nierozwiązane, a poprawność pewnych powszechnie
akceptowanych doktryn jest wysoce wątpliwa. Tyczy się to w szczególności iluzji,
że chcąc wyeliminować wpływ czynników monetarnych na produkcję, musimy
stabilizować wartość pieniądza, a zatem założywszy stałą wartość pieniądza,
możemy przyjąć w analizie teoretycznej, że pieniądz nie istnieje. Mam nadzieję,
że udało mi się pokazać, iż w istniejących warunkach pieniądz będzie zawsze
wywierać decydujący wpływ na przebieg wydarzeń gospodarczych, a zatem
żadnej analizy rzeczywistych zjawisk gospodarczych nie możemy uznać za
kompletną, jeśli pomija rolę pieniądza. Musimy zatem ostatecznie porzucić wciąż
popularny pogląd, że — jak stwierdził John Stuart Mill — „krótko mówiąc, nie
może być wewnętrznie bardziej nieznaczącej rzeczy w gospodarstwie społecznym
od pieniądza”, który „podobnie jak wiele innych rodzajów maszyn wywiera tylko
wyraźny i niezależny wpływ własny, dopiero gdy nie jest w porządku”
10
. Oznacza
to również, że obszar zainteresowania teorii monetarnej jest o wiele szerszy, niż
10
J.S. Mill, Zasady ekonomii politycznej, t. 2, Warszawa 1966, ks. 3, rozdz. 7, s. 93.
się powszechnie zakłada. Musi ona objąć swym zakresem całość analizy
przedstawionej w ramach czystej teorii opisującej zjawiska gospodarze
w warunkach barteru i zbadać, jak zmienią się wnioski czystej teorii wraz
z wprowadzeniem wymiany pośredniej. Pierwszym krokiem na drodze do
rozwiązania tego problemu jest uwolnienie teorii pieniądza z więzów
wynikających ze zbyt wąskiego pojmowania jej celów.
Drugi wniosek, jaki możemy wyciągnąć z naszych rozważań, wynika
z pierwszego: dopóki nie będziemy wyraźniej dostrzegać podstawowych
problemów teorii monetarnej i brak będzie zgody co do fundamentalnych
zagadnień teoretycznych, dopóty nie zdołamy radykalnie zmienić naszego
systemu monetarnego, a w szczególności zastąpić półautomatycznego standardu
złota systemem mniej lub bardziej arbitralnie zarządzanej waluty. Obawiam się,
że przy obecnym stanie wiedzy zagrożenia wiążące się z takim rozwiązaniem są
znacznie większe od ewentualnych szkód wyrządzanych przez standard złota.
Przypuszczam, że wiele szkód powszechnie przypisywanych teraz standardowi
złota przyszłe i lepiej poinformowane pokolenie ekonomistów może uznać za
rezultat dokonywanych w ostatnich latach prób zawieszenia mechanizmów
standardu złota. Istnieje jeszcze jeden niemniej istotny powód, dla którego
uważam ciągłe podkreślanie konieczności zmian w naszym systemie monetarnym
za niebezpieczne. Odwraca się w ten sposób uwagę społeczeństwa od innych
i bardziej istotnych przyczyn naszych obecnych kłopotów. Muszę powiedzieć
jeszcze jedną rzecz na ten temat, gdyż pomoże to uniknąć nieporozumień,
którym pragnąłbym szczególnie zapobiec. Choć twierdzę, że nawracające
depresje gospodarcze można wyjaśnić jedynie sposobem funkcjonowania
naszych instytucji monetarnych, to wcale nie uważam, by w ten sposób dało się
wytłumaczyć stagnację gospodarki. Chodzi mi tu zwłaszcza o przedłużającą się
depresję, której obecnie doświadcza wiele krajów europejskich. Moglibyśmy bez
trudu wykazać, stosując tę samą analizę, którą przedstawiłem w dwóch ostatnich
wykładach, że pewne działania państwa, prowadzące do przesunięcia popytu
z dóbr produkcyjnych na dobra konsumpcyjne, mogą spowodować trwałe
skurczenie się kapitalistycznej struktury produkcji i tym samym długotrwałą
stagnację. Dotyczy to w szczególności ogólnego wzrostu wydatków publicznych,
ale też pewnych szczególnych form opodatkowania i wydatków publicznych.
W takich wypadkach oczywiście nie pomoże manipulowanie systemem
monetarnym. Jedynym środkiem zaradczym jest tutaj radykalna zmiana polityki
państwa.
Dodatek
Uwagi uzupełniające na temat „neutralnego pieniądza”
Określenia „neutralny pieniądz”, jak już wspomniałem w pierwszym
wykładzie, pierwotnie używał Wicksell. Korzystał z niego jednak dość
przypadkowo i nie miał zamiaru wprowadzić go jako terminu technicznego.
Dopiero niedawno sformułowania tego zaczęto używać szerzej, najpierw
w Holandii, prawdopodobnie za sprawą J.G. Koopmansa, który przez lata
analizował ten problem. Pierwsze wyniki badań Koopmansa pojawiły się jednak
stosunkowo niedawno, już po ukazaniu się pierwszego wydania tej książki
11
. Jego
badania są znacznie bardziej szczegółowe niż te przedstawione tutaj, dlatego też
wszystkim zainteresowanym tym problemem gorąco polecam artykuł
Koopmansa, z którym ogólnie się zgadzam.
Wcześniejsze, choć krótsze, omówienie tego problemu można znaleźć
w niemieckojęzycznej pracy W.G. Behrensa
12
. Jak trafnie zauważa, jest to nowa
nazwa na określenie problemu, który Carl Menger i profesor Mises ujęli jako
„innere objektive Tauschwert” (wewnętrzna obiektywna wartość wymienna)
pieniądza lub w skrócie „innere Geldwert” (wewnętrzna wartość pieniądza).
Możemy tutaj również dodać, że zasadniczo w tym samym celu L. Walras
i późniejsi ekonomiści ze szkoły lozańskiej używali pojęcia „numéraire”
w odróżnieniu od „monnaie”.
Nie zamierzam tutaj analizować szczególnie trudnych problemów
teoretycznych wiążących się z tym pojęciem. Jednak debaty mu ostatnio
poświęcone pokazują, że warto wyjaśnić pewną jego niejednoznaczność. Otóż
często zakłada się, że koncepcja neutralności stanowi zasadę, którą można
bezpośrednio zastosować do problemów polityki pieniężnej.
Wcale jednak nie musi tak być i nie taki był też pierwotny cel wprowadzenia
tego pojęcia. Początkowo stanowiło ono narzędzie analizy teoretycznej
pozwalające wyizolować aktywny wpływ pieniądza na przebieg wypadków
11
J.G. Koopmans, Zum Problem des ‚Neutralen‘ Geldes, w:Beiträge zur Geldtheorie, F.A. Hayek (red.), Wien
1933.
12
Walter G. Behrens, Das Geldschöpfungsproblem, Jena 1928, zwł. s. 228, 286, 312 i n.
gospodarczych. Określa ono zbiór warunków, przy których w gospodarce
pieniężnej możliwe byłyby takie zjawiska, a w szczególności takie ceny względne,
jak gdyby wpływały na nie tylko czynniki „realne” uwzględniane w teorii
równowagi. W tym sensie koncepcja ta wskazuje jedynie na problem i nie
stanowi jego rozwiązania. Oczywiście, takie rozwiązanie byłoby niezwykle ważne
z punktu widzenia problemów polityki pieniężnej. Nie możemy jednak wykluczyć,
że jest to tylko jeden z ideałów, który w praktyce musi konkurować z pozostałymi
— równie istotnymi — celami polityki pieniężnej.
Każda próba rozwiązania tego problemu teoretycznego musi, moim zdaniem,
rozpoczynać się od rozpoznania faktu, że tożsamość popytu i podaży,
z konieczności istniejąca w warunkach barteru, zanika, gdy w transakcjach
wymiany pośredniczy pieniądz. Problem stanowi zatem wyizolowanie — używając
wyrażenia, które przy wcześniejszej okazji nieświadomie zapożyczyłem od
Wiesera
13
— jednostronnych wpływów pieniądza, które pojawiają się, gdy
w następstwie podzielenia transakcji barterowej na dwie odrębne transakcje
zachodzi tylko jedna z nich, nieuzupełniona przez drugą. W tym sensie
z popytem bez odpowiadającej mu podaży lub z podażą bez odpowiadającego jej
popytu najwyraźniej mamy do czynienia przede wszystkim wtedy, gdy wydawany
jest pieniądz wcześniej zgromadzony (tj. gdy zmniejszane są salda gotówkowe),
gdy otrzymanego pieniądza nie wydaje się natychmiast, gdy na rynku pojawia się
dodatkowy pieniądz albo gdy pieniądz jest niszczony. Sformułowanie problemu
w taki sposób wskazuje bezpośrednio na rozwiązanie, jakim jest stały strumień
pieniądza, z wyjątkiem przypadków przedstawionych w ostatnim wykładzie.
Niemniej jednak taka argumentacja została systematycznie rozwinięta jedynie
przez J.G. Koopmansa we wspomnianym wcześniej artykule.
Jeśli w gospodarce pieniężnej mają być zachowane przejawy dążenia do
stanu równowagi, opisywane przez ogólną teorię ekonomii, to muszą zostać
spełnione wszystkie warunki, które powinna ustalić teoria neutralnego pieniądza.
Prawdopodobnie jednak ich spełnienie będzie w praktyce niemożliwe. Musimy
wziąć pod uwagę to, że gdy istnieje powszechnie używany środek wymiany, to
kontrakty długoterminowe są zawierane w oparciu o ten środek wymiany
i oczekiwania względem pewnego przyszłego poziomu cen. Ponadto musimy
13
Por. F. v. Wieser, Der Geldwert und seine Veränderungen, „Zeitschrift für Volkswirtschaft, Sozialpolitik und
Verwaltung”, 13, 1904, s. 54; przedruk w: Gesammelte Abhandlungen, Tübingen 1929, s. 178.
uwzględnić również to, że wiele cen charakteryzuje sztywność, toteż wyjątkowo
trudno je obniżyć. Istnienie tego typu „tarć”, które przeszkadzają w płynnym
dostosowywaniu się systemu cenowego do zmienionych warunków —
koniecznym, jeśli podaż pieniądza ma pozostać neutralna — stanowi oczywiście
niezwykle istotny problem praktyczny polityki pieniężnej. Z tego też powodu
może się okazać konieczne znalezienie kompromisu między dwoma celami,
których nie da się osiągnąć jednocześnie: zapewnieniem możliwie najlepszego
funkcjonowania mechanizmom popychającym gospodarkę ku równowadze
a unikaniem nadmiernych tarć. Ważne jest jednak, abyśmy byli całkowicie
świadomi tego, że w takim wypadku wyeliminowanie aktywnego wpływu
pieniądza przestaje być jedynym zadaniem polityki pieniężnej, nie mówiąc już
o możliwości jego wykonania w całości, i wprowadzimy tylko zamieszanie, jeśli
będziemy określać praktyczny cel polityki pieniężnej tym samym terminem, jak
teoretycznie możliwą sytuację, w której jeden z tych dwóch alternatywnych
celów zostałby w pełni osiągnięty.
Związek między teoretyczną koncepcją neutralnego pieniądza a praktycznym
ideałem polityki pieniężnej jest zatem taki, że ta pierwsza stanowi jedno
z kryteriów oceny tej drugiej. To, w jakim stopniu określony system jest bliski
spełnienia warunku neutralności, to jedno i być może najważniejsze, jednak nie
wyłączne, kryterium oceny jakości polityki. Niewykluczone jednak, że
zniekształceń cen względnych i zaburzeń produkcji przez czynniki monetarne
moglibyśmy uniknąć jedynie pod warunkiem, że po pierwsze, całkowity strumień
pieniądza pozostawałby niezmieniony, po drugie, wszystkie ceny byłyby
całkowicie elastyczne, a po trzecie, kontrakty długoterminowe opierałyby się na
trafnych przewidywaniach co do przyszłych ruchów cen. Oznaczałoby to, że jeśli
drugi i trzeci warunek nie zostaną spełnione, to żadna polityka pieniężna nie
pomoże osiągnąć ideału.