Zorka Kamień Ziemi

background image

Kamień Ziemi - Prolog

WENTRA - Pani tego co było, co jest i co ma nastąpić; Bogini Natury i wszystkiego co żyje;
oceanów i mórz; rzek i jezior; gór i dolin; pokoju i wojny. W prawej ręce dzierży
przedwieczną potęgę, zaś lewą Jej dłoń stanowi moc. Światło i Cień są Jej posłuszne, a
ż

ywioły słuchają Jej głosu. W niej Jej wszystko i Ona jest wszystkim - na zawsze.

Rządzi Ona niepodzielnie światem, który to z Jej rozkazu powstał i jest. Jej chabrowe włosy
poprzetykane srebrem gwiazd roztaczają cień nad wszystkim, ale tylko wtedy gdy złoto-
czerwony diadem na Jej skroni odchyli się w inną stronę. Szafirowa barwa Jej oczu rozlewa
się po powierzchni skał , dając ukojenie i gasząc wszelkie pragnienia. Różane ciepło Jej warg
każdego dnia spływa na Świat, aby wypełnić pustki po dawnej pożodze. Skóra Jej, koloru
kości słoniowej zabarwia powoli Nicość, tworząc Przestrzeń i Czas. Ona jest wszystkim, bo
wszystko jest w Niej - na zawsze. [.]I nastąpił dzień, który dał początek sześciu wielkim
pokoleniom. Bo oto za sprawą Wentry powstało sześć duchów, stworzonych na jej wzór i
podobieństwo. Były to dusze światłe i potężne, pełne mocy i chwały, zawierające w sobie
cząstkę ich Matki. To właśnie one przyczyniły się do powstania Wentry - Ziemi we
wszechświecie, gdzie po dziś dzień panują ich potomkowie.

Darkaran - pan gór na wysokości, jedyny zajmujący się czarną magią stał się praojcem
upadłych stworzeń: kamronów, gargulców, goblinów, trolli i jeszcze wielu wielu innych
podłych stworów; sam zaś był chciwy potęgi i władzy , a jego rasa była mu na podobieństwo.

Ciemnowłosa Limire, królowa czarów, zaklęć, uroków i wszelakiej magii stworzyła
feantarich, świętą rasę, obdarzoną darem poznania przyszłości i możliwością wzbicia się w
powietrze, gdyż jak żadne z innych plemion, feantari posiadali skrzydła, złożone z białych,
puszystych piór, ukrytych pod skórą pleców.

Serife o włosach jasnych jak miód, najpiękniejsza spośród całego potomstwa Wentry,
łuczniczka i władczyni zwierząt dała początek nieśmiertelnym elfom, mistrzom w dziedzinie
muzyki, literatury i sztuki. Pierworodni - wysocy, smukli, o wielkich oczach; najwspanialsi
na Wentrze, z długimi włosami i spiczastymi uszami.

Kantrahir - mistrz w dziedzinie obróbki kamieni powołał do życia krasnoludów, doskonałych
wojowników, obdarzonych niezwykłą siłą i miłością do pięknych kruszców. Dzieci
Kantrahira stały się mistrzami w dziedzinie wytwarzania biżuterii, zbroi i broni.

Femira o krótko przystrzyżonych, jasnych włosach dała początek wojowniczej rasie
ś

miertelników - ludzi, którzy nad wyraz ukochali rzemiosło wojenne i polowania.

I ostatni z sześciu - Terel - oblubieniec Natury - został ojcem niziołków, którzy zajęli się
uprawą ziemi i pielęgnacją roślin . [.]

Krainy zamieszkane przez poszczególne rasy na Wentrze przyjęły nazwy od ich stworzycieli.
I tak w Ciemnym Państwie na południu, w otoczeniu łańcucha Gór Stalowych znajdowała się
Dolina Darkaran, którą zamieszkiwały plugawe stworzenia siejąc wokół grozę i niepokój.
Ś

więta rasa feantarich zajęła tereny wysokogórskie na Świerkowych Wzgórzach w Limire.

background image

Nieśmiertelne elfy osiadły w zielonych lasach Serife, pełnych kwiatów i wszelkiego rodzaju
zwierzyny. Przedstawiciele rasy ludzi zamieszkali na wschód od tego szlachetnego plemienia,
w Femirze - wyżynnym kraju. Robotniczy lud niziołków zajął obszary nad Zieloną Rzeką w
dolinie Terel, położonej na północy, zaś plemię krasnoludów osiadło w rozległym łańcuchu
Gór Kantrahiru na zachodzie.

[.]Wentrę zamieszkiwały i inne stworzenia zesłane przez samą Panią. Do nich należały
olbrzymy osiadłe na dalekiej północy; smoki zamieszkujące wschodnie pustkowia;
jednorożce w leśnych ostępach, a także driady, wróżki i syreny. Lecz do najpotężniejszych
wysłanników Wentry należeli czarodzieje obdarzeni cudowną mocą, zarówno umysłu jak i
rąk. Przybyli oni z dalekiego południa; nikt spośród żywych nie miał dostępu do
zapieczętowanej stolicy magii. [.] Kantrahir biegły w swej pracy wykuł dwa klejnoty, a
obdarzywszy je mocą Wody i Ognia ofiarował je swym siostrą. Kamień Wody podarował
Limire, gdyż to jej jako czarodziejce podlegały wszystkie zjawiska na morzu, ziemi i w
powietrzu - nie wyłączając boskiej mocy wody.[.] Zaś Kamień Ognia dał wojowniczej
Femirze, albowiem do niej należała pożoga wojny i śmierci. [.] A następnie Kantrahir wykuł
trzeci Kamień - ostatni - posiadający moc Ziemi i wszystkiego co na niej rośnie .[.] Okrutnym
gniewem zapała Serife widząc najsłabszy z wszystkich kruszców. Od tej chwili znienawidziła
brata. [.] A rzuciwszy artefakt poza magiczną obręcz, nie miała pojęcia jak wielkie zło to
wyrządzi. Dotknąwszy skorupy ziemskiej artefakt rozbił się na cztery części. Wystarczyło
posiadać choćby jedną z nich, aby poznać to co do tej pory było nie odkryte . . .

--------------------------------------------------------------------------------

Wydarzenia poprzedzające narodziny Dziecka Przeznaczenia; stworzenie ; pierwszy konflikt.
.
* Wentra - ta która jest wszystkim, bo wszystko jest w Niej. Panuje niepodzielnie nad
ś

wiatem. Wszystko jest Jej posłuszne. Wszystko . . . prócz Chaosu, który swą siedzibę ma za

Bramą Wszechrzeczy. Uczucia tlące się w duszy Najwyższej , za Jej sprawą znajdują
spełnienie. Miłość łączy się z Najwyższą. Z ich związku rodzi się sześć światłych duchów -
Aerlich - do których należą : Terel, Darkaran, Kantrahir, Femira, Limire i Serife. Smutek
znajduje pocieszycielkę w Nienawiści. Owocem ich związku są Kalenarie [kalenaria - furia].
Cztery Córy Chaosu - siejące strach i przerażenie; (Welearia [wel - bordo; aria - groza] -
dosiadająca pumy i dzierżąca czarny kostur; Hararia [har - turkus ] - atrybuty : sierp, czarny
ptak. Istaria - [ist - zieleń] atrybuty : łuk, rumak; i Laeria [lae - srebro]- przywódczyni Córek
Choasu; atrybuty : miecz oburęczny, czarny nietoperz. )
* Odwieczne walki Wentry z Chaosem.
* Pierwsza Wielka Wojna. Darkaran dopuszcza się zdrady. Jest tak rządny władzy, że
postanawia wystąpić przeciw rodzicielce i rodzeństwu. W tajemnicy przed bliskimi jednoczy
swe siły z Chaosem. Wygrana Sług Zła. Do serca Matki Wszechrzeczy wdziera się nowe
uczucie. Chaos. Darkaran widząc, że uczynił krzywdę matce, postanawia naprawić zło, które
wyrządził. Chaos traci sojusznika - udaje się z powrotem do swojej siedziby - za obręcz
wpływów Najwyższej.
* Darkaranowi brakuje przywilejów. Jest traktowany na równi ze swymi braćmi i siostrami.
A on jak nikt pragnie władzy . . .
* Druga Wielka Wojna. Smutek opuszcza Nienawiść i po wszystkie czasy zamieszkuje z
Radością w sercu Wszechrzeczy. Chaos po raz kolejny traci sojuszników, które znalazł w

background image

Nienawiści i Smutku.
* Plan Wentry. Radość i Smutek dają Aerlim cząstki siebie samych. Budowa planety Wentry.
Aerlowie kształtują jej lądy i morza. Darkaran szykuje się do zdrady. Dzieci Najwyższej
przygotowują w swych duszach drogę dla swego potomstwa. W tym właśnie celu każde z
nich łączy się z potęgami, będącymi pod opieką Wentry - i tak : ze związku Serife i Wody
rodzą się elfy Ziemia i Terel dają początek niziołkom; Ogień i Kantrahir - krasnoludom;
Ś

wiatło i Limire - feantarim; Powietrze i Femira- ludziom, a Ciemność i Darkaran -

kamronom - olbrzymim nietoperzom z głowami podobnymi do ludzkich obliczy.
* Koniec prac. Początek . . .
Rok :

1. Pojawienie się elfów. Pierwsza królewska para : Lia i Armin. Ostatnie prace nad
kształtowaniem Wentry.

3. Zesłanie feantarich. [Cztery pary sług Najwyższej - Ellen i Egyed, Ilia i Sören, Thea i
Norin, Lore i Dorhel] Budowa grodu Limire. Pod koniec miesi
ąca dziewiątego [Erkenaule]
uko
ńczenie zdobienia Świętej Wieży Poznania - Entros. Czarodzieje zesłani przez Najwyższą
osiadaj
ą poza obręczą lądu na wyspie Endaren. Do nich należą : Welgen - [wel - bordo; gen
- starzec]. mistrz przywoła
ń i opiekun żywiołu ziemi. Irist - [ist - zieleń]. Opiekunka Natury -
mistrzyni iluzji, pani
żywiołu powietrza. Kaledhar - [kal - granat, har - turkus]. Mistrz
poznania. Pan
żywiołu wody. Patron syren i jednorożców.; Eleglin - [eleg - żółty ; lin -
chwała]. Mistrz objawie
ń, Władca Światła i Desire - [desi - czerwień; re- płomień ]. Matka
ognia. Opiekunka
śmiertelników. Ostatnia z Wielkich Mocy - Ciemność - oddana jest pod
opiek
ę Dziecku Przeznaczenia.

4. Pozostałe rasy zostają zesłane na Wentrę. Welgen osiada w Serife, gdzie zostaje przyjęty
na dworze królowej, jako opiekun małej ksi
ężniczki - Bereniki. Najwyższa Kapłanka
limirskiej Wie
ży Entros - Lineë [lin - chwała] nawiązuje pierwszy kontakt z Matką Wentrą.

6. Kantrahir wykuwa Kamień Wody i ofiarowuje go Limire. Zesłanie kapłanów do
Chabrowej Doliny. [Kapłani - posłannicy czarodziejów; opiekuni i nauczyciele magii -;
Laserark - tajne stowarzyszenie Kapłanów, maj
ące na celu szerzenie praktyk magicznych i
nauczanie Wybranych.]

Kapłani z Chabrowej Doliny / Bractwo Laserark - zgromadzenie Kapłanów Kultu Magii -
jednostki uzdolnione magicznie - powoływane co pięćdziesiąt lat przez 5 czarodziejów i
czarodziejek. Każdy z Mistrzów Magii może powołać dwóch kapłanów. Wyjątek stanowi
Welgen, który ma prawo do trzech kandydatów.

* Daegon - (Desire)- specjalizacja : magiczna broń.
* Zila - (Eleglin); metamorfoza
* Raya - (Welgen) ; uroki i zauroczenia
* Greanleaf - (Welgen); święte znaki, zaklęcia uzdrawiające
* Milka - (Kaledhar), przeciwzaklęcia
* Salogel - (Welgen), zaklęcia obronne
* Leachim - (Eleglin); obrona przed czarną magią
* Osten - (Kaledhar); władza nad umysłem
* Edith - (Irist); opiekunka zwierząt

background image

* Aweryla - (Irist) żywiołaki
* Alkatres/ Mirim- (Desire ) moc światła

- pierwotnie w skład Bractwa wchodzili jeszcze Tarquillan i Claire, ale zostali oni wydaleni z
Kultu za nadużywanie magii do celów niezgodnych z planami Mistrzów. Ich miejsce zajęły
Aweryla i Alkatres.

- Kapłani z Chabrowej Doliny rozporządzają potężną magiczną wiedzą. Na Wentrze większą
moc mają tylko czarodzieje, Lineë - Najwyższa Kapłanka; Maaya - królowa Leśnych Boginek
z Leantrinu i Dziecko Przeznaczenia.

9. Kantrahir wykuwa Kamień Ognia i ofiarowuje go Femirze. Darkaran zdradza Matkę.
Opuszcza Wszech
świat i zstępuje na Wentrę - tam osiedla się w ciemnym kraju na południu.
Pragnie podporz
ądkować sobie planetę. Na dodatek udaje mu się założyć magiczną obręcz,
która ma to do siebie,
że jest dokładnie powiązana z jego istnieniem. Zstąpienie na ziemię
któregokolwiek z Aerlich spowodowałoby
śmierć Złego . . . Wentra nigdy nie pozwoliłaby na
takie co
ś, bo mimo tego, że obawiała się piekła, które Darkaran mógł rozpętać to w głębi
serca kochała go i nie mogła pozwoli
ć na jego unicestwienie.

10. miesiąc drugi [Penneaule]. Darkaran przygotowuje wszystkie swe siły. Pierwsze napaści.
Pod koniec miesi
ąca dziewiątego [Erkenaule] początek wojny z elfami. Śmierć czterych
limirskich par królewskich. Władze w kraju feantarich obejmuje syn Ilii i Sörena - Drenholm.
Miesi
ąc jedenasty [Hareinaule] śmierć na polu bitwy królewskiej pary z Serife - Lii i Armina.
Lineë kontaktuje si
ę z Najwyższą. Zapowiedź ocalenia Wentry poprzez zesłanie śmiertelnej
istoty, obdarzonej Moc
ą. Zapowiedź narodzin Dziecka Przeznaczenia. Miesiąc dwunasty -
Koniec Wojny - Pot
ęga Czarnego Pana zostaje złamana poprzez wspólną interwencję
czarodziejów. Darkaran osiedla si
ę na południu w Górach Stalowych w celu zgromadzenia
nowych sił.

11. Kantrahir wykuwa trzeci - już ostatni artefakt - Kamień Ziemi. Serife, której zostaje on
ofiarowany jest rozczarowana tak pospolitym kruszcem i w gniewie rzuca Kamie
ń za obręcz.
Nikt nawet nie podejrzewa - jak brzemienny w skutkach b
ędzie ten czyn. Welgen na rozkaz
Najwy
ższej odwiedza jej przybytek w Limire - Wieżę Entros.

12. miesiąc jedenasty [Hareinaule] dzień 3 - zesłanie Dziecka Przeznaczenia do Serife.
Mellanor i Eregon zostaj
ą jego przybranymi rodzicami. Poczęcie Córki Najwyższej w łonie
elfki.

.......

Kamień Ziemi

"Gdy raz opanuje człowieka idea, już go nie opuszcza i nie zdradza nigdy"
B. Prus

"Najważniejsza jest wiara w to co niemożliwe"

"I nadejdzie dzień, w którym deszcz

background image

zmyje wszystkie doczesne smutki.
Bo oto zst
ąpi Dziecię Przeznaczenia,
aby zniszczy
ć to co jest i to co było,
i odbudowa
ć na nowo-
- w Prawdzie, Sile i Chwale -
- niepodzielnie-
- i na wieki - "

Ś

więta Księga Wentry ; "Wolumin Przepowiedni"

"Or ennaenla aule, tem terranee netrim
rinurla fentiri drae nonem.
Men tere taren Nim Aen
sicra numdi em im illych or em im illychsa,
or kalistrie enér ellen -
- tem Drene, Greane or Line -
- menelent-
- or enér aganm"

ROZDZIAŁ I

"Tak bowiem jak dzień następuje po nocy, tak i Dobro przychodzi po latach ucisku i
niesprawiedliwości. Nic nie trwa wiecznie prócz Niej, która jest Początkiem i Końcem"
Ś

więta Księga Wentry: "Wolumin Objawienia"

Perlisty pot wystąpił na czole Mellanor. Zacisnęła palce na krawędzi łóżka i poczęła
krzyczeć. Ból w jej łonie narastał z każdą chwilą i czuła, że jeszcze trochę i zemdleje. Nad
nią pochylał się Eregon, jej małżonek. Delikatnie gładził jej złote włosy i szeptał
uspokajające słowa. Kobieta wydała z siebie głuchy jęk bólu. Po chwili całą komnatę
wypełnił płacz nowonarodzonego dziecka. Starzec w bordowym płaszczu, który do tej pory
siedział w kącie izby, wstał, wziął niemowlę z rąk ojca i zanurzył je w zimnej wodzie.
Dziecko przestało płakać. Starzec położył je przy matce, po czym wymówił kilka słów w
limirskim języku : "Penas eterum el konin la illych". Po czym skierował się ku drzwiom i
opuścił komnatę. Mellanor owinęła dziecko w bawełnianą tkaninę wytwarzaną przez ludy
zachodu i z goryczą w głosie powiedziała :
- Nadamy jej imię Nimaen, co znaczy Dziecię Przeznaczenia, gdyż przyszła na ten świat z
góry skazana na zagładę.
Po czym przytuliła się do ciepłego ciała dziewczynki, szepcząc najczulsze słowa miłości.

--------------------------------------------------------------------------------

Pierwsze promienie wschodzącego słońca oświetliły jej komnatę tworząc na misternie
rzeźbionym suficie niezwykłą grę barw i cieni. Nimaen powoli otworzyła oczy i ziewnęła

background image

przeciągle. Przewróciła się na drugi bok i z niechęcią stwierdziła, że sen odpłynął i już nie
uda jej się zasnąć Powoli wstała, przetarła dłonią zaspane powieki i podeszła do okna.
Pchnęła okiennice, które lekko zaskrzypiały i z rozkoszą odetchnęła świeżym powietrzem
wiosennego poranka. Słońce nieśmiało przebijało się zza perłowych mas chmur. Dziewczyna
westchnęła i podeszła do zwierciadła zawieszonego tuż na przeciw okna. Patrząc na swoje
lustrzane odbicie, poprawiła włosy i uśmiechnęła się do siebie. Nie była ładna , ale też nie
można ją było nazwać brzydką; szczupła, wysoka , z cerą koloru kości słoniowej i włosami
barwy jasnego bursztynu, poprzetykanymi gdzieniegdzie złotymi nitkami. Nosiła je zawsze
splecione w luźny warkocz opadający aż do pasa. I jej oczy - nikogo nie pozostawiające
obojętnym - duże, ciemnozielone i przenikliwe , a w chwilach gniewu - straszne. Nimaen
ziewnęła po czym podeszła do stołu, na którym leżały jej książki i bibeloty, i po chwili
wahania wzięła do ręki zielony amulet w kształcie półksiężyca. Promienie słoneczne
zatrzymały się przez chwile na jej otwartej dłoni, przebłyskując przez wisiorek i rzucając
szafirowy odblask na jej postać. Dziewczyna z wyraźnym znudzeniem odrzuciła go na bok,
po czym ubrała się, okręciła się na pięcie i zbiegła po dębowych schodach. W kuchni
siedziała jej matka zajęta czytaniem książki.
- Idziesz gdzieś Nimma ?
- Pojadę odwiedzić Welgena.
- Dziecko. Nie powinnaś tak często zawracać mu głowy. Welgen ma wiele obowiązków i nie
może. . .
- Matko - powiedziała dziewczyna siadając u stóp rodzicielki i chwytając ją za dłoń - Wiesz
dobrze, jak uwielbiam poznawać nowe formuły i . . .
- Nimaen !
- Ale . . .
- Nie igraj z magią kochanie ! Nie pozwól by cię ogarnęła !
- Wybacz matko. Ale . . .
"Dziecko. . nie chcę cię stracić. Jeszcze nie teraz."
- Nimma . . .
- Tak mamo .
- Pozdrów ode mnie czarodzieja.
Nimaen pokiwała głową na znak potwierdzenia, pocałowała Mellanor w oba policzki po
czym wybiegła z domu. Zatrzymując się przed furtką przeciągle gwizdnęła. Jakby w
odpowiedzi rozległo się ciche rżenie i już po chwili z gęstwiny drzew wyłonił się wspaniały
wierzchowiec o srebrnej maści ze złotą gwiazdą między oczami.
- Asta! - zawołała dziewczyna.
Klacz podbiegła do właścicielki. Nimaen poklepała ją po szyi i wzbijając się na palce, lekko
ją dosiadła. Już po chwili jej dom został daleko w tyle, a ona sama galopowała poprzez las
czując jedynie ciepły powiew wiatru na twarzy. Przed małą, zieloną furtką zawieszoną
między drzewami dziewczyna zatrzymała konia i zwinnie z niego zeskoczyła. Zdawać by się
mogło, że leśna furtka jest tylko wytworem wyobraźni, który po dokładniejszych oględzinach
zniknie. Nimaen zbliżyła się do niej i zapukała trzy razy, a nie widząc żadnej klamki ani
innego przedmiotu mogącego za nią służyć, usiadła poirytowana na trawie.
- Wspaniale ! - mruknęła do siebie. -Welgenowi zapewne znowu się nudziło i wymyślił
sposób na nieproszonych gości. Myślałam, że po tej mówiącej bramie nic nie będzie w stanie
mnie zaskoczyć, ale zdaję się, że to przechodzi wszystkie granice zdrowego rozsądku. Furtka
bez klamki . . .

Welgen był czarodziejem lecz mało kto o tym wiedział. Prawie wszystkie elfy uważały go za

background image

dziwaka igrającego z magią. I mimo tego, że czarownik miał może trochę zbyt porywcze i
nerwowe usposobienie, to jego talent literacki i muzykalność czyniły go powszechnie
lubianym. Nikt w Serife nie podejrzewał jak wielką mocą magiczną rozporządza. Nikt z
wyjątkiem pani Bereniki, Mellanor i Eregona. Welgen mieszkał w Zaczarowanym Dzbanie,
jak jego dom zwykła nazywać Nimaen. Zresztą nie bez przyczyny albowiem czarodziej
uwielbiał wszelkiego rodzaju udziwnienia. Jego dom przypominał imbryk, przez którego
zewnętrzny otwór sączył się powoli dym o najróżniejszych kształtach; od maleńkich figur
geometrycznych, aż po imponującej wielkości jednorożce i wiwerny. Nimaen uwielbiała
towarzystwo czarodzieja. Był dla niej kimś w rodzaju przyszywanego dziadka. Dziewczyna
lubiła jego opowieści o dalekich krainach i niekończące się monologi o wykorzystywaniu
magii do udziwniania życia sobie i innym. Welgen mimo podeszłego wieku [jeden rok na
Wentrze trwa 17 miesięcy; jeden miesiąc - 40 dni] z wyglądu nie przypominał starca.
Wiecznie pełen energii, opierał się o lasce tylko z przyzwyczajenia, ponieważ nigdy nie miał
nawet najmniejszych kłopotów z chodzeniem. Ciemne włosy do ramion nosił w nieładzie, a
w jego zielonych oczach zawsze tańczyły tajemnicze iskierki.
- Nie będę siedzieć tu do wieczora. Welgen mógł mnie uprzedzić, że w najbliższym czasie
mam nie przyjeżdżać.
A to powiedziawszy dziewczyna ze złością wstała i uderzyła pięścią w furtkę. Nagle tuż za
nią usłyszała ciche stąpanie i już po chwili ujrzała Welgena w bordowym płaszczu z małą
tiarą na głowie.
- Witaj Nim - rzekł ze śmiechem czarodziej. - Kłopoty z furtką, co ?
Dziewczyna nie odpowiedziała. Mag potraktował jej milczenie jako potwierdzenie i rzekł :
- Wystarczy tylko puknąć ją o tutaj - a to mówiąc przyłożył laskę ku środkowej części furtki -
I zaśpiewać fragment jakiejś ballady.
- Co?! - Nimaen wpatrywała się w czarodzieja z niedowierzaniem. Po chwili zaś zaczęła się
ś

miać.

- Nie śmiej się Nim. Ostatnio często, zbyt często odwiedzają mnie dziwne . . mhm . .
.stworzenia ?
- Jakieś kłopoty ? - spytała dziewczyna z rozbawieniem.
- Nie, nie - odparł Welgen i odwrócił głowę. Po czym bez słowa poprowadził elfkę ku
domowi nucąc pod nosem "Jeśli jesteś krasnoludem . . "
- Co cię tu sprowadza ? - rzekł, gdy minęli kolejną furtkę i znaleźli się w ogrodzie
przylegającym bezpośrednio do jego domostwa.
- Przyjechałam, bo chciałabym . . .Welgenie, chcę udoskonalić rzucanie uroków . .
Czarodziej przyjrzał się jej badawczo.
- Nim . . .
- Proooszę. - powiedziała przymilnie dziewczyna.
- No dobrze - westchnął Welgen. - Eliksiry już znasz. Znaki też ?
Nimaen w odpowiedzi pokiwała głową.
- Zaklęcia leczące . . .
- Też.
- A więc sidła. . .
Dziewczyna klasnęła w dłonie. - Cudownie ! - krzyknęła. Welgen tylko pokręcił głową.
Wyszli do ogrodu.
- Dobrze Nim - rzekł czarodziej. - Skup się. Wszystko teraz zależy od tego jak dużo energii
pobierzesz. Czerp z ziemi, to najpewniejsze źródło. Gotowa ?
Skinęła głową.
- Dostosuj się do pobieranej energii. Ułóż symbol w podświadomości i rzuć czar oplątanie. . .

background image

na mnie.
Nimaen lekko złączyła palce obu dłoni, wypowiedziała formułę i już po chwili błysnęły jasne
smugi, które oplotły czarodzieja. Zaraz też czar prysł, ponieważ mag przywołał odpowiednie
przeciw zaklęcie.

--------------------------------------------------------------------------------

Siedział przy kominku patrząc jak czerwono - żółte języki ognia liżą suche drzewo. Przed
oczami stanęła mu postać tamtej kobiety. Spotkał ją w świątyni Najwyższej. Urzekła go
swoją postacią. Ubrana w aksamitną, złotą tunikę wyszywaną w drobniutkie liście. Jej
kruczoczarne loki opadające kaskadą miękkich fal aż do stóp, wspaniale współgrały z
fiołkowym wejrzeniem aksamitnych oczu. Pojawiła się nagle pod postacią bajecznego ptaka -
feniksa. Przeszedł go dreszcz na wspomnienie ciepła jej głosu.
- Witaj o Pani - rzekł pochylając lekko głowę.
Nieznajoma zmrużyła oczy, wokół których widniały ciemne, runiczne znaki. Po chwili zaś
przemówiła :
- Nie pytaj kim jestem ani skąd pochodzę. Tego wszystkiego dowiesz się w swoim czasie.
Teraz najważniejsza jest twoja rola. Zapewne słyszałeś o kamieniach Mocy - tu na jej
wargach zagościł blady uśmiech, a lekki rumieniec pokrył policzki.
Greanleaf w odpowiedzi skinął głową.
- I zapewne słyszałeś o Dziecku Przeznaczenia ? Nie każ mu dłużej czekać i spełnij swą
powinność. Wojna wybuchnie lada moment. Jesteś jej potrzebny. Pokaż się jej. Niech wie, że
istniejesz.
- Pani, ale ja . . .
- Cofnij się w przeszłość - odparła kobieta - A znajdziesz wyjaśnienie. Bez ciebie nic nie jest
w stanie obdarzyć ją mocą. Wróć do swoich snów.
Usłyszał cichy krzyk i sylwetkę szybującego ptaka. Po chwili i ona zniknęła, zostawiając po
sobie tylko Niepewność.

Rozdział II

"Ukryta wiedza drzemie w niej - dar od Jedynej. Jak liść danego drzewa przyjmuje cechy
charakterystyczne od rdzenia
życia tak i ona posiada zdolności matczyne. Możliwość
poznania dobra i zła, przeszło
ści jak i przyszłości. Wystarczy tylko jeden powiew wiatru a
wspomnienia od
żyją . . . "

Ś

więta Księga Wentry "Wolumin Objawienia"

Daegon powiódł przenikliwym wzrokiem po twarzach zebranych. Zastanawiał się przez
chwilę jak przedstawić zgromadzonym swoje zamiary. Wiedział, że nie wszyscy go poprą.
Spojrzał znacząco w stronę wysokiego mężczyzny o ciemnych włosach, po czym odchrząknął
i rzekł: - Cieszy mnie wasze przybycie.
- Chyba nie aż tak jak nas samych - odpowiedziała znudzonym głosem Milka, nie ukrywając
niechęci i ostentacyjnie ziewając. Mężczyzna puścił jej wypowiedź mimo uszu i mówił dalej.
- Nasze Bractwo powoli, lecz skutecznie zacieśnia swe kręgi. Pozostają ci najbardziej
wierni... Ale będzie nas jeszcze mniej- po tych słowach spojrzał w stronę kobiety o
płomienno rudych włosach. Alkatres zmieszała się i lekki rumieniec wystąpił na jej

background image

policzkach. Daegon mówił dalej :
- Świat chyli się zagładzie. Podobno znowu pojawiły się Kalenarie, Córy Chaosu żyjące
wojną i pożogą. W Femirze groźba wojny między dwoma różnymi szczepami ludzi narasta z
każdą chwilą. Najwyższa Kapłanka w Limire nie widzi przyszłości Wentry w zjednoczeniu.
Elfy i krasnoludy prowadzą między sobą niekończące się wojny, a leśne boginki z Leantrinu
zamknęły się na jakąkolwiek formę współpracy. Nie uda nam się zjednoczyć. Cała nadzieja
tkwi w czarodziejach i nas, Kapłanach Magii. - przerwał, a w jego oczach zamigotały
niebezpieczne ogniki. - Cała nadzieja tkwi w Kamieniu Ziemi. Nie zostało dużo czasu, aby
przygotować ofensywę. Cień napływa z południa. Trolle nękają południowo-zachodnie
obszary osiedli niziołków i krasnoludów. Jeżeli czegoś szybko nie postanowimy to już
niedługo Matka Wentra utopi się w morzu krwi swoich własnych dzieci. Jedyna nadzieja tkwi
w artefakcie.
Na te słowa odezwał się Greanleaf :
- Kamień Ziemi- powiedział z ironią. - Aby posiąść jego moc musimy zgromadzić
przynajmniej dwie części. Jedną posiada Czarny Król, druga znajduje się w Świętej Wieży -
Entros, w kraju feantarich. Kolejną ma wiedźma z Serife.
- Tak, wiem. - odparł wolno Daegon - Nie znamy położenia czwartej, ostatniej części. Ale
dwie są po naszej stronie. Mam pewien plan.
Zebrani popatrzyli na niego pytającym wzrokiem. Ciszę panującą dokoła przerwał głos Rayi,
mistrzyni w rzucaniu uroków i zauroczeń.
- Zamierasz odebrać czarodziejce artefakt ?! On jest jej przeznaczeniem! Tylko ona...
Daegon popatrzył na nią z nieukrywaną złością.
- Kimże jest ona, że w jej ręku spoczywa tak wielka potęga ?!
- Jest dzieckiem Wentry. - powiedział powoli Greanleaf.
- I co z tego ?! - odezwała się Zila. - Tylko odbierając jej kamień możemy pokonać Złego - a
powiedziawszy to kobieta uśmiechnęła się blado i znaczącą spojrzała w stronę Daegona,
który odpowiedział jej takim samym uśmiechem.
Greanleaf mówił dalej :
- Ona jest Dzieckiem Przeznaczenia i tylko ona może stawić czoło Złu. Jak wy to sobie
wyobrażacie? Jeśli nawet udałoby się wam odebrać artefakt to jakim sposobem chcecie go
uaktywnić ?! Do aktywacji potrzebne jest błogosławieństwo Lineë, Najwyższej Kapłanki z
Limire. Czy myślicie, że Wybrana Feantarich odstąpi wam limirską część kamienia i jeszcze
da błogosławieństwo ?! Lineë posiada dar łączności z Matką. Jak myślicie - czy wolą Wentry
jest abyś to ty Daegonie rozporządzał Kamieniem Ziemi ?!
Cichy szmer przeszedł wśród zebranych.
- I jeszcze jedno - dodał po chwili. - My, kapłani z Chabrowej Doliny powinniśmy aprobować
decyzje Matki Wentry, a tymczasem... Mistrz Welgen zostawił chyba jasne instrukcje. Mamy
odnaleźć czwartą część artefaktu i postarać się, aby czarodziejka weszła w jej posiadanie.
- Mistrzem kapłanów z Chabrowej Doliny i tym samym Bractwa Magii Laserark jest sztuka
magiczna - rzekł cicho Daegon. - A pod nieobecność Welgena ja tu sprawuję rządy.
- Ona ma potencjał. - przerwała mu Raya. - Posiada błogosławieństwo Najwyższej i tylko ona
może poprowadzić wszystkie ludy Wentry do walki.
- Daegonie - odezwała się Edith, opiekunka zwierząt - Ja, wysłanniczka Mistrzyni Irist nie
zgadzam się na jakąkolwiek formę działania, która przeciwstawia się planom Wentry. My-
wysłannicy Opiekunki Natury nie mamy zamiaru pomóc Ci w spełnieniu twoich
niedorzecznych planów.
Aweryla w milczeniu pokiwała głową na znak zgody.
- Rozumiem - powiedział Daegon. - Kieruje wami strach, ale...

background image

- Strach ?!- przerwał mu Greanleaf. - Raczej rozum.
- Oh Greanleaf - przerwała mu Zila bawiąc się kosmykiem swych kruczoczarnych loków. -
Chyba sam nie wierzysz w to co mówisz ?
Mężczyzna wstał i bez słowa opuścił zebranie.

---

- Gotowa ?
Baszty ciemnej wieży wznosiły się surowo nad miastem. Pierwsze gwiazdy zaczęły się
pojawiać na niebie, a księżyc, który już zdążył wzejść, oświetlił kamienną uliczkę w której
stała. Zrobiła jeden krok naprzód, potem drugi i trzeci. Już po chwili biegła. Nagle
zauważyła, że ze szczytu tajemniczej wieży bije białe światło. Ktoś dotknął jej ramienia.
Mężczyzna. Nie widziała jego twarzy. Świst klingi. Śmierć ? Cichy szum skrzydeł na wietrze.
Ktoś w ostatniej chwili wziął ją w ramiona i zaniósł daleko od tego miejsca, daleko od tego
mężczyzny z bronią. Światło. Znalazła się w obszernej sali. Po jej prawej stronie znajdował
się ołtarz, a przy nim stała kobieta w bieli. "Witaj Dziecię Przeznaczenia. Oto on." Błysk
ś

wiatła. Artefakt. Płomień. Spełnienie. "Nadszedł czas". światło. Jasność...OBJAWIENIE.

- Co się stało ? Welgenie co z nią ?
- Cicho Mellanor. Dopiero zasnęła.
- Welgenie...zaczęło się ?
- Uczyłem ją zaklęć. Pomyślałem, że można by było spróbować. Dałem jej różdżkę, dar od
Jedynej i... - starzec popatrzył na bladą twarz nieprzytomnej dziewczyny. - Myślę, że
powinniśmy jej powiedzieć...
Mellanor ukryła twarz w dłoniach.

---

- Nim...śpisz ? - spytał cicho Welgen.
- Nie- odparła dziewczyna - Rozmyślam.
- Źle się czujesz ?
- Nie...
- To co się stało - powoli zaczął mówić czarodziej - Jest początkiem przyszłych wydarzeń,
Nim. Dotykając tej czarodziejskiej laski pierwszy raz prawdziwie zostałaś naznaczona
znamieniem magii.
- I zemdlałam - dodała dziewczyna z ironią.
- Tak - rzekł Welgen - Zapadłaś w hipnotyczny półsen. To typowe dla osób obdarzonych
wiedzą i zdolnościami magicznymi. Nie patrz tak na mnie Nim. Ja też jestem czarodziejem,
choć mało kto tu w Serife o tym wie - dodał uśmiechając się.- Jestem... jestem tu tylko po to,
aby przygotować ci drogę. Zapewne słyszałaś o Dziecku Przeznaczenia?
- Tak, czytałam o tym w królewskich kronikach. "I nadejdzie dzień..." - Nimaen zaczęła
powoli recytować.
- A czy znasz tę inskrypcję w starożytnym języku ? - przerwał jej starzec.
- Nie...- powiedziała powoli dziewczyna.
Welgen popatrzył na nią z dziwnym błyskiem w oku.
- W Starej Mowie Dziecię Przeznaczenia to ... Nimaen.
Dziewczyna popatrzyła na niego ze zdumieniem.
- Jak to... - wyjąkała i nagle jak żywy stanął jej przed oczami obraz z półsnu...białe
ś

wiatło...biały płomień...artefakt podzielony na cztery części ... przedstawiciel Świętej Rasy i

background image

głos Najwyższej Kapłanki: "Nadszedł czas". Następnie słowa proroków i
Objawienia...Przybyła na Wentrę z rozkazu Najwyższej i musi poprowadzić wszystkie wolne
ludy ku zwycięstwu... poczuła lekkie mrowienie w palcach...święte impulsy... źródło mocy...
- Nim...
Głos Welgena. Dziewczyna powróciła do rzeczywistości.
- A więc... - wyszeptała.- To ja jestem Dzieckiem Przeznaczenia.
Starzec skinął głową.

---

- A więc tak wygląda plan Daegona - powiedział cierpko Greanleaf. - Mirim...ładne imię.
Odtąd będziesz mieszkać w Serife - kraju elfów ?
Alkatres uśmiechnęła się blado.
- Nie mam wyjścia - powiedziała z nieukrywanym smutkiem. - Nie mam pełnych praw tak
jak wy...Jestem nowa..
- I naiwna - odparł mężczyzna - No tak. Wywodzisz się od świętej rasy, a to zabronione. I tak
zrobiono wyjątek.
Kapłanka obrzuciła go piorunującym wzrokiem. Łza gniewu spłynęła po jej policzku.
- A więc Mirim... tak się teraz do ciebie należy zwracać - powiedział Greanleaf, po czym
podszedł do kobiety i stanął naprzeciw niej tak blisko, że czuł jej oddech na piersi. Chwycił
ją za szyję i lekko przydusił do ściany.
Skrzywdź czarodziejkę a odnajdę cię i zabiję.
Kobieta splunęła mu prosto w twarz i zaśmiała się przeciągle, po czym powiedziała
uwalniając się z uścisku dłoni mężczyzny :
- Wypełnię zadanie. Reszta mnie nie obchodzi.... Myślisz, że jest mi łatwo ?
- Ludziom bez skrupułów zawsze jest łatwo - przerwał jej Greanleaf.- Lepiej uważaj ...
Mirim.
- Greanleaf...
- Słucham.
- Boję się... Bardzo się boję. Ale muszę to zrobić inaczej Daegon wykluczy mnie z
Bractwa...a ja...wierzę.. Wybaczysz mi kiedyś ?
- Mirim, zrób to co nie trzeba a ..
Perlista łza.
- Powodzenia w Serife..

Rozdział III

Powoli drżącą ręką, dotknęła palcami spłowiałej okładki Delikatnie przewróciła kilka
pierwszych stronnic i zatrzymała się na
spisie rozdziałów: Księga Myśli, Przepowiedni, Spełnienia... i ta, której szuka - Księga
Przeznaczenia. Podniosła głowę i zamyśliła się
przez chwilę. "A jeżeli znajdę coś co sprawi, że nie podołam obowiązkom, które zostały na
mnie nałożone jeszcze przed moimi
narodzinami... Na całej Wentrze istnieją tylko cztery egzemplarze Świętej Księgi. Jedną
posiada Welgen, drugą najwyższa kapłanka
w Limire, kolejną królowa leśnych boginek z Leantrinu, a ostatnią elfia księżniczka,
Berenika. Welgen nigdy nie pozwolił mi jej
przeczytać... Berenika również. A co jeśli...".

background image

Spojrzała w stronę lekko uchylonych drzwi wejściowych, ale nikt nie nadchodził.
"Welgen zabronił mi... Miał w tym jakiś cel. Nie mogę...". Wstała, otrzepała suknię z kurzu i
schyliła się by podnieść księgę. Lekki
powiew wiatru wpadł do pokoju przez uchylone okno, zmierzwił jej włosy i przewrócił kilka
kartek.
"To... to niemożliwe"
Księga otwarta była na stronie, na której znajdowała się rycina przedstawiająca niewiastę w
bieli.
"To... ja?!"

* * *

Rzeka Manda, mająca swe źródło u podnóży Zębatych Gór, przepływała przez te tereny,
szumnie śpiewając o bogactwie darów
Wentry. Czarodziejka szła chwilę wzdłuż jej głównego nurtu.
W miejscu, gdzie rzeka rozwidlała się dziewczyna dostrzegła świeże
ś

lady stóp. Przystanęła chwilę i z zainteresowaniem wpatrywała się w swoje odkrycie.

"Nieznajomi" - pomyślała - "Elfy nie zostawiają
ś

ladów . . ."

*

Na małej skarpie, tuż nad rzeką siedział mężczyzna o szlachetnych rysach twarzy i długich,
ciemnych włosach. Oczy jego koloru mleka
otoczone były ciemnymi runami kraju Limire. Dziewczyna schowała się za biało-czarny pień
brzozy i z zainteresowaniem przyglądała
się nieznajomemu ze swej kryjówki. Nagle ktoś lekko dotknął jej ramienia. Nimaen
odwróciła głowę i krzyknęła ze zdziwienia. Oto
stał przed nią Limir, który jeszcze chwilę temu siedział na skale oddalonej o jakieś
trzydzieści kroków od tego miejsca. Skłonił lekko
głowę i odezwał się dźwięcznym głosem:
- Witaj Pani. Nazywam się Handir. Jeżeli nie masz nic przeciwko, to chciałbym żebyś mnie
wysłuchała.
Nimaen skinęła głową na znak zgody.
- To dobrze - rzekł Handir - Przybywam z posłannictwem od najwyższej kapłanki z Świątyni
Limire. Moja pani pragnie, abyś
niezwłocznie przybyła do naszego kraju Nimaen. Welgen już został o tym powiadomiony.
Chodzi o Kamień Ziemi.
Dziewczyna ze zdziwieniem popatrzyła w jego mlecznobiałe oczy. Kimże on jest, że wie o
Kamieniu...
- Należę do rodu Feantarich. Jestem synem Drenholma, powiernika Limire. Czy mogę prosić
cię o jak najszybszą decyzję ?
- powiedział po chwili przerwy
Nimaen przytaknęła :
- Oczywiście, że pojadę . . . wyruszę niezwłocznie zaraz po rozmowie z Welgenem.
Limir skłonił jej się na pożegnanie, po czym wypowiedział kilka słów w swoim ojczystym
języku, błysnęło światło i z jego
ramion wystrzeliły śnieżnobiałe skrzydła. Handir lekko ugiął kolana i już po chwili zniknął

background image

jej z oczu, ulatując w górę, ku srebrzystym
chmurom. Nimaen stała tak przez chwilę urzeczona tym spotkaniem. Po chwili zaś ruszyła do
domu z mocnym postanowieniem
wyjazdu w najbliższym czasie.

*

Idąc ścieżką prowadzącą na tyły domu dziewczyna usłyszała podniesione głosy dobiegające z
kuchni. Weszła zaniepokojona, próbując
odróżnić poszczególne wypowiedzi. Pośród całego tego zgiełku odnalazła szept matki i
gniewny krzyk ojca oraz jeszcze jeden głos,
należący do jakiejś kobiety. Ostrożnie pchnęła kuchenne drzwi i weszła do pomieszczenia.
Spojrzała na matkę, w której oczach
szkliły się łzy i na ojca zaniepokojonego, i głęboko wzburzonego Następnie jej wzrok spoczął
na nieznajomej, która ubrana była
w ciemnozielony płaszcz. Włosy jej koloru polnych maków upięte były na karku, spływając
niżej w kaskadzie miękkich fal.
Nieznajoma spostrzegłszy Nimaen, odwróciła się gwałtownie, robiąc zwodniczy piruet i w
jednej chwili wyciągnęła srebrny
miecz z pochwy przy pasie i machnęła nim w powietrzu. Mellanor poderwała się z krzykiem
z krzesła, na którym siedziała
i próbowała rzucić się na nieznajomą. Ta jednak jednym wyciągnięciem rozpostartej dłoni
unieruchomiła ją rzucając zaklęcie,
po czym odezwała się :
- Nie ma czasu do stracenia. W tej chwili przynieś szafirowy amulet.
Czarodziejka ani drgnęła. Wpatrywała się przerażonymi oczyma w nieruchomą matkę.
Opanowała drżenie nóg i mimo lęku przed
nieznajomą, rzuciła się w stroną Mellanor. Ujęła jej zamarłą twarz w dłonie . . .i wtem urok
prysł. Elfka zachwiała się i upadła,
ale nie była już pod działaniem czaru. Nieznajoma wpatrywała się w Nimaen szeroko
otwartymi ze zdziwienia oczyma. Po chwili
schowała miecz, skłoniła się i rzekła :
- Wybacz to najście, ale . .
- Co !!! - krzyknęła czarodziejka - Nachodzisz mój dom, grozisz mym rodzicom, rzucasz
urokami na prawo i lewo
. . . kim . . kim Ty jesteś ? - szepnęła
Nieznajoma wyjęła z kieszeni obszernego płaszcza złoty medalion, z wizerunkiem pióra i
rzekła :
- Nazywam się Mirim. Jestem posłanniczką feantarich, przybywam z Limire.
Nimalrill przyjrzała jej się uważniej. NIe można było w tej kobiecie odnaleźć znaków tego
plemienia. . . ale medalion z wyrytym
Ś

więtym Piórem . . .

- Ale ja przed chwilą rozmawiałam z Handirem - rzekła z powątpiewaniem czarodziejka
- Handir !!!- obruszyła się Limirka - To nieokrzesany młokos. Syn naszego pana, robi co mu
się żywnie podoba. Nie jest on
posłannikiem, ale . . .- tu w jej głosie dało się słyszeć nutkę podziwu - Jak udało ci się
przerwać to zaklęcie, jestem pełna podziwu-
- zapewnie pobierasz nauki od tej czarownicy, jak jej tam - a Nimaen.

background image

Czarodziejka uśmiechnęła się tylko.
- Tak masz rację - powiedziała pilnie lustrując Mirim wzrokiem. "Oszustka - pomyślała - I na
pewno nie jest z rodu
feantarich- znaki runiczne nigdy nie znikają - a i wejścia do skrzydeł też nie widzę"
- No nic- rzekła kobieta - Twoja pani musi jak najszybciej przybyć do Limire . . ona tu
mieszka prawda? Jestem jej przyjaciółką
.. i . .zostawiła tu dla mnie pewną rzecz .. .
- Tak . . .- powiedziała wolno Nimaen z zagadkowym uśmiechem
- Jutro z samego rana przybędzie tu Gamrir, elf, jeden z wojowników południowego
królestwa i to on poprowadz
i twoją panią do mojego kraju . . . przekaż jej to. . .
- Dobrze Mirim - powiedziała czarodziejka, ciągle się uśmiechając
Limirka zamilkła i skierowała się do wyjścia. Na odchodnym zawróciła jeszcze i rzekła:
- Zapomniałabym o najważniejszej rzeczy. Amulet z szafirem, Nimaen zostawiła go tu dla
mnie. Ty nie możesz go
przechowywać. Jestem zmuszona zabrać go do Limire, ma to związek . . .- tu kobieta się
zawahała- nie wiem czy mogę o tym
mówić - Kamień Ziemi - dodała po chwili.
Po czym na jej otwartej ręce zabłysł zielenią wisiorek. Kapłanka zamknęła go w dłoni i
odeszła.
Nimaen jeszcze chwilę wpatrywała się w miejsce, gdzie stała Limirka Potem wyszła do
ogrodu, zastanawiając się nad
wszystkim tym co usłyszała. Przechadzając się wśród kolorowych klombów dostrzegła błysk
czegoś małego. Podniosła ów
przedmiot z ziemi i ze zdziwieniem stwierdziła, że jest to złoty medalion, należący do
feantarich.
- Zastanawiające - szepnęła.

Gwizdnęła cicho i już po chwili zza wyłomu domu wyszedł koń srebrzystej maści.
Dziewczyna zwinnie go dosiadła, szepnęła
kilka słów w mowie elfów i pogalopowała w stronę głównego gościńca. Wiatr z południa
niósł ze sobą zapach świeżo skoszonej
trawy. Słońce było już w zenicie, gdy dziewczyna dostrzegła jakąś skuloną sylwetkę wśród
drzew. Pośpiesznie zeskoczyła z konia
i powoli zaczęła iść w stronę drzew. Już po chwili zobaczyła mężczyznę, o ciemnych
włosach. Był to Handir. Jedną ręką opierał
się o drzewo, a drugą próbował odczynić urok, który na niego rzucono. Nie zauważył jej i
dopiero gdy ta się odezwała, podniósł
głowę.
- Handirze - wyszeptała dziewczyna
Limir uśmiechnął się do niej blado i osunął się na ziemię. Czarodziejka podbiegła do niego,
uklękła i dotknęła smukłą dłonią jego czoła.
- Zaklęcie osłabiające - powiedziała.
Skupiła się, wymówiła kilka słów i spod jej otwartych dłoni trysnęło światło, które ogarnęło
Limira.
Już po chwili Handir podniósł się i usiadł, podpierając się o gruby pień drzewa, po czym
powiedział z goryczą w głosie:
- Zaatakowała mnie kapłanka. Prawdopodobnie jedna z członków Laserark. Odprawiła

background image

potężny urok, tyle tylko,
ż

e . . . - tu Limir urwał, sięgnął ręką do piersi i z przerażeniem wyjąkał :

- Mój medalion . . .Ona . .ona go zabrała . . .
- Ja mam twój medalion - powiedziała Nimaen.
Feantari z groźnym błyskiem w oczach poderwał się z ziemi i skierował w jej stronę .
- No tak - powiedział, a w jego głosie dało się wyczuć drwinę - Czarodziejka ! To ty jesteś
mistrzynią magii. Jak mogłem
tak łatwo dać się zwieść ?! I jeszcze teraz przybiegasz do mnie z pomocą !!! - wyrwał jej
medalion z ręki i już szykował się do odlotu,
gdy dziewczyna złapała go za przegub ręki i krzyknęła :
- Handirze ! Czy ty niczego nie rozumiesz ? Po co byłby mi potrzebny znak twojego rodu. Po
twoim odejściu była u mnie
kobieta o imieniu Mirim, podająca się za służkę Najwyższej Kapłanki Limire . . .I ja też
dałam się jej oszukać. Ta kobieta użyła zaklęcia paraliżującego wobec mojej matki. Zdawać
by się mogło, że nie wie kim jestem . . . . a podawała się za moją przyjaciółkę! Pokazała mi
twój medalion, który potem zostawiła w ogrodzie. . . i zabrała mój amulet . ..
- Jaki amulet !!! - krzyknął Handir - Skąd ta kobieta mogła wiedzieć o mocy starożytnego
kamienia . . .
- Kamień Ziemi - wyszeptała dziewczyna - Nie . . ona wzięła szafirowy wisiorek w kształcie
półksiężyca. Nie zawiera on
w sobie zbyt dużo magicznej mocy. Zresztą artefakt nie jest rzeczą . . - tu zamilkła, gdyż
poczuła, że powiedziała za dużo.
- W to zamieszany jest ktoś trzeci. Ktoś kto chce zdobyć kamień dla siebie - rzekł feantari -
Czy ta... jak jej tam... Mirim,
mówiła coś o celu twojej podróży?
- Nie znała celu - odparła powoli Nimaen - Powiedziała tylko... że jutro ma się u mnie stawić
Gamrir, elf, aby towarzyszyć mi
w wyprawie do waszego kraju.
- Co?! - krzyknął Handir - Gamrir, Elf Światła jest ciężko ranny i aktualnie przebywa w
Ś

wiątyni Limire, gdzie wraca do

zdrowia pod czujnym okiem kapłanek. Ktoś go zaatakował siedem dni temu.
- A więc wszystko jasne - odparła dziewczyna - Ktoś tu zorganizował spisek. Pojadę jutro z
tym, który po mnie przyjedzie
i mam nadzieję, że dowiem się kto za tym stoi.
- Bądź ostrożna Nimaen - rzekł Limir marszcząc brwi - Świat oczekuje twojego przyjsćia.
Tylko nieliczni wiedzą, że już
zstąpiłaś. Nie możesz się narażać. Lepiej uzgodnij to z Welgenem. Dobrze wiesz kim jesteś...
- Raczej czym jestem!!! - krzyknęła dziewczyna, a w głosie jej słychać było nutę goryczy.
- Nimaen - rzekł powoli Handir - Nastaną ciężkie czasy. Już niedługo... Moja rasa zagrożona
jest przez ciemne kamrony.
Dzisiaj mało jest na świecie feantarich czystej krwi. Nadzieja w tobie i elfach. Duża ilość
ludzi z Femiru przeszła na służbę zła,
krasnoludy są po naszej stronie, ale nie obchodzi ich nic co nie ma związku z dobrem
naszym, dobrem innych ras, a olbrzymy-
- tu jego głos załamał się. Po chwili zaś rzekł :
- Pojadę jutro z tobą.
Dziewczyna położyła na jego wyciągniętej dłoni złoty medalion z piórem, po czym wstała,
przywołała konia i powiedziała :

background image

- A więc dobrze, do jutra Handirze!
Następnie gwizdnęła cicho, dosiadła konia i znikła za ścianą zielonych drzew.

* * *

- Nimaen...
Mellanor stąpając cicho weszła do pokoju, usiadła na brzegu łóżka i zaczęła gładzić
bursztynowo-srebrne włosy dziewczyny.
- Nie śpię mamo - wyszeptała elfka - Tak bardzo nie chcę was zostawiać.
- Oh Nimaen! Nam tak samo jest ciężko jak i tobie... ale córeczko... musisz się poświęcić,
aby nasi potomkowie mogli żyć
w spokoju.
- Tak wiem... lecz ciaży mi to brzemię. Ta odpowiedzialność. Nie mam dość sił - tu jej głos
się załamał - Wszyscy myślą, że
jestem wielką czarodziejką, a tymczasem... Matko, boję się, że wszystkich zawiodę!
Kobieta przytuliła córkę do piersi.
- Kochanie... nie martw się. Ona czuwa. Najwyższa się tobą opiekuje W końcu jesteś jej...
dzieckiem...
Ś

wietlista łza...jedna...druga...

- Przyszedł czas, abym wreszcie oddała ci twoją należność - powiedziała kobieta po chwili -
Najwyżsi wraz z twoimi narodzinami
przysłali Welgena, tylko w jednym celu... aby przygotował ci drogę.
A po tych słowach elfka wyszła z pokoju, by już po chwili wrócić z...
- Różdżka - szepnęła Nimaen.
Mellanor przytaknęła, uśmiechając się blado.
Jesionowa różdżka, na szczycie której osadzony był ciemny szafir o owalnym kształcie.
Dziewczyna dotknęła brązowego
trzonka. Magiczne impulsy rozeszły się po jej ciele.

* * *

Blask promieni słonecznych ogarnął ją całą. Pocałunki słońca delikatnie spływały na jej
odkryte ramiona i mlecznobiałą
szyję. Dziewczyna odwróciła się na drugi bok, ale marzenia senne już powoli odpływały i
pierwsze podszepty rzeczywistości zaczeły
docierać do jej podświadomości. Leniwie odgarnęła kołdrę i wstała z pościeli. Spojrzała na
słońce, które było już w zenicie i powoli
docierało do niej, że zaspała. Szybko się ubrała, narzuciła na ramiona płaszcz, chwyciła
worek podróżny i zbiegła po schodach.
Jak na złość na ostatnim stopniu się potknęła i jak długa upadła na granitową posadzkę.
Powoli wstała, rozmasowała zbite biodro
i z przerażeniem stwierdziła, że nie wie gdzie zostawiła różdżkę. Czym prędzej pobiegła na
górę, przeszukała cały pokój, ale
poszukiwania nie przyniosły skutku. Zaczęła się już poważnie martwić, gdy wzrok jej spoczął
na drzwiach. Tuż przy nich stała oparta
o futrynę magiczna broń. Dziewczyna zła na siebie chwyciła ją i zbiegła po schodach. Znowu
się potknęła. Tym razem o worek
podróżny, który wcześniej zostawiła. W pośpiechu zaczęła zbierać swoje rzeczy, gdy nagle

background image

usłyszała cichy świst, z zaraz potem
głośny, perlisty śmiech. Spojrzała w stronę, z którego dobiegał głos i ze zdziwieniem
stwierdziła, że to nikt inny jak Handir- siedzi
przy stole i płacze z rozbawienia. Limir widząc niewyraźną minę czarodziejki, opanował się
nieco i rzekł tłumiąc śmiech:
- Jeżeli codziennie tak późno i tak komicznie wstajesz, to gotów jestem tu zamieszkać, aby
oglądać takie sceny!
- Naprawdę śmieszne! - krzyknęła zła czarodziejka - Handirze! Jest południe! Gdzie ten elf,
który miał po nas przyjechać!
- Nikogo nie było - rzekł Limir ciągle się jeszcze uśmiechając - Byłem tu przed wschodem
słońca. Nikt nie przyjechał, więc nie
chciałem cię budzić. Zresztą... gdybym to zrobił, wtedy ominęłoby mnie twoje królewskie
zejście.
Dziewczyna chwyciła worek i rzuciła nim w Handira. Ten nie zdążył uchylić się od ciosu i
dostał w głowę. Zachwiał się na krześle
i upadł. Nimaen widząc jego niewyraźną minę zaczęła się śmiać.
- Pamiętaj! Nigdy nie zadzieraj z czarodziejkami - powiedziała z nieukrywaną radością.
Handir podniósł się z ziemi i spowrotem usiadł na krześle. Dziewczyna podeszła do drzwi
wyjściowych, pchnęła je lekko i wyszła
na zalane słońcem podwórko. Na suchej ziemi nie dostrzegła żadnych śladów kopyt ani
wozów, weszła więc spowrotem do domu
i zwróciła się do Limira.
- Jak myślisz Handirze... o co w tym wszystkim chodzi ?!
- NIe wiem - odparł feantari - Nikt się nie pojawił. Może chodziło im tylko o ten amulet w
kształcie półksiężyca.
- Może...

* * *

Ciszę leśną panującą dokoła przerwał perlisty, złowieszczy śmiech. Mirim zeskoczyła
zwinnie z konia, jednym szarpnięciem ręki
zrzuciła z siebie podróżny płaszcz i przełożyła przez ramię obszerną torbę. Skierowała się w
stronę gąszczu drzew i krzaków,
i zatrzymawszy się przed ich ścianą, wymówiła kilka słów w pradawnej mowie. Korony i
gałęzie drzew odchyliły się ukazując długi,
ciemny korytarz. Kobieta weszła doń i skierowała się w stronę kamiennej ściany, na której
znajdowały się świetliste, runiczne znaki.
Przyłożyła dłoń do jaśniejszych symboli i już po chwili wszystko znikło, a ona sama
otworzyła magiczne widzenie, dostępne tylko
dla zwierzchnika Bractwa Laserark.

Znalazła się w wielkiej sali, której ściany tworzyły pnie brzóz i pędy bluszczu. Na samym
ś

rodku komnaty, na niewielkim podniesieniu

znajdował się olbrzymi, misternie rzeźbiony tron z białego drewna. Mirim zbliżyła się do
niego, schyliła głowę i rzekła:
- Witaj Panie.
Mężczyzna zasiadający na wyniesieniu powstał, zbliżył się do niej i powiedział niskim
głosem:

background image

- Mirim... moja ulubiona kapłanko. Czy zrobiłaś to o co cię prosiłem ?
- Tak panie. - rzekła kobieta po czym wyciągnęła ku niemu dłoń, na której błyszczał zielony
amulet.
Mężczyzna wziął go do ręki, przyjrzał mu się bliżej i włożył do kieszeni. Po czym odrzucił
rękę do tyłu i z całej siły uderzył Mirim
w twarz. Kobieta upadła na ziemię, złapała się za piękący policzek i wyszeptała:
- Za co..
Mężczyzna roześmiał się.
- Za co?! Za rzucanie uroków w domu wiedźmy i za nie wykończenie Limira. Zaklęcie
osłabaijace?!! Skrzywdzi co najwyżej
gnoma. Dlaczego go nie zabiłaś?! - krzyknął z gniewem.
Kobieta wsparła się n wyciągniętych rękach, z jej oczu spływały łzy, a czerwony policzke
piekł niemiłosiernie.
- To syn najwyższego z feantarich, następca Świętego Plemienia. - rzekła.
- Obawiasz się ich ?! - spytał mężczyzna z ironią - Boisz się pół ludzi, pół zwierząt. Święte
Istoty... - tu zaśmiał się przeciągle -
- Ostatki tej rasy, która niegdyś rządziła. Teraz to się zmienia.
Kobieta nie odzywała się.
-Czy mogę odejść - spytała po chwili.
Mężczyzna popatrzył na nią przeciągle z błyskiem rozbawienia w oczach.
- Oczywiście. MUSISZ odejść stąd na zawsze. - powiedział z naciskiem - Nie pokazuj mi się
więcej na oczy.
Kobieta podniosła się z ziemi i zaczęła przygotowywać się do teleportacji.
Nagle poczuła silne uderzenie w plecy. Szybko wypowiedziała przeciwzaklęcie i osunęła się
zemdlona na ziemię.


Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
Zeszklone kamienie z Glozel, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kamienie Ica, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kamień z Rosetty i hieroglify, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Saski Mirek Piesni o ludziach ziemi 1 Kamienie zapomnianego boga
Kamienne deszcze znikąd, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kamienne kule, W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kamienne kule(1), W ஜ DZIEJE ZIEMI I ŚWIATA, ●txt RZECZY DZIWNE
Kamienie jubilerskia, jadeit2, jadeit - Występujące w Ziemi Indian odmiany jadeitu różnią się od swy
Kamienie Zodiaku (Magia Ziemi)
Kamienie i Zdrowie (Magia Ziemi)
KLIMATY ZIEMI
kamień
Biomy Ziemi
ochrona powierzchni ziemi ppt
Perły ziemi Swiętokrzyskiej swiętokrzyska przyroda

więcej podobnych podstron