Estetyka fotografii reporterskiej
semestr zimowy 2013/14
Zuzia
Fotografia szokuje tylko jeśli pokazuje coś nowego - najbardziej szokującą, a tym samym
najciekawszą pracą spośród nagrodzonych na World Press Photo 2013, w moim odczuciu
jest portret, zatytułowany po prostu Zuzia. Autorką zdjęcia jest Anna Bedyńska,
fotoreporterka Gazety Wyborczej.
Sportretowana dziewczynka jest chora na bielactwo. Albinizm charakteryzuje się
zanikiem pigmentu w ciele, co pozbawia koloru skórę, włosy i oczy. Dodatkowo, ta choroba
powoduje również problemy ze wzrokiem oraz nadwrażliwość na promieniowanie słoneczne,
co znacząco zaburza funkcjonowanie w społeczeństwie.
Zdjęcie jednocześnie w delikatny, ale i determinujący sposób podkreśla atrybuty
modelki. Przez dominującą biel, która jest główną cechą wyglądu dziewczynki, fotografia
wydaje się monochromatyczna. (Może przez chorobę życie Zuzi pozbawione jest kolorowej
różnorodności?) Mocniejszymi akcentami kolorystycznymi są tylko różowe usta i lamówki
sukienki. Białe, bardzo jasne światło nie daje szans zagrania cieniem, a kontrast jest
zaznaczony tylko o tyle, by można było rozróżnić kształty. Przywodzi to na myśl filmowe
przedstawienia Nieba. Cała ta czystość kojarzy się z niewinnością i nieskazitelnością.
Kompozycja kadru jest jednoplanowa, jednocześnie statyczna i dynamiczna. Ciało
dziewczynki jest spokojne, posągowe, sztywne, spętane chorobą. Kontrapunktem dla niego
jest rozdmuchana sukienka i wesoło rozwiane włosy - nadaje to zdjęciu estetycznego
wdzięku.
Zuzia boryka się z niedowidzeniem. Fotografka zaznaczyła to w subtelny sposób -
oczy dziewczynki są całkowicie zasłonięte właśnie przez włosy. Przez ten zabieg, osoba na
zdjęciu jest nierozpoznawalna. Sprawia to, że nie traktujemy portretu osobiście, ale bardziej
w kategoriach symbolu problemu. Jak pisze Roland Brathes: Fotografia jest wciąż
zmieniającym się refrenem owego „Proszę spojrzeć", „Spójrz", „O, tutaj..."; wskazuje palcem coś
znajdującego się przed nim.
Tak samo Bedyńska wskazuje nietuzinkową problematykę
zdjęcia.
Praca autorki, mimo, że jest fotografią dokumentalną i odnosi się do realnego
problemu, jest bardzo wykreowanym obrazem. Jest zinterpretowanym przez fotografa
fragmentem świata, wyrwanym z naturalnego środowiska i tworzącym zamkniętą opowieść -
dowodem na to jest fakt, że zdjęcie jest singlem (nie cyklem), a przekaz jest zrozumiały i
czytelny; odbiorca nie czuje niedosytu.
Wspólną zasadą wszystkich sztuk pięknych jest naśladowanie. Tak ochoczo
porównywane ze sobą malarstwo i fotografia mają u podstaw to samo: przekształcanie
zjawisk przez zmysły, idealizowanie, dobór elementów i wysublimowanie natury,
rzeczywistości. Jednak uważa się, że malarstwo jest świadectwem sztuki, a fotografia
świadectwem rzeczywistości. Jakiej rzeczywistości? W stworzonym dziele, czy to przez
pędzel, czy przez aparat jest równa sobie interpretacja tematu. Czy to wspomniane
wcześniej białe tło albo biała sukienka są naturalne? Bedyńska dokonała twórczej
interpretacji zastanego świata - sama skomponowała światło, kolory, zaaranżowała
przestrzeń tak, aby wyjaskrawić i uwypuklić temat, zhiperbolizować przekaz. Zuzia została
tak samo "zorganizowana" przez fotografkę, jak na przykład martwe natury przez
Cézanne'a.
Sontag twierdzi, że obraz jest malowany na materiale światłoczułym przez sam
fotografowany obiekt; przez to zdjęcie jest niepodważalnym dowodem istnienia tego
obiektu. Trudno z tym polemizować - jak zrobić zdjęcie czemuś, czego nie ma? (Ale to nie
uwzględnia abstrakcji w fotografii, która przecież jest możliwa.) Przedmiot musiał istnieć w
danym czasie i przestrzeni. Ale jak istnieć? Istniał obiektywnie? Według mnie nie ma
istnienia obiektywnego - każdy widzi i interpretuje wszystko na swój sposób. Fotografia i
malarstwo są komunikacją, próbą przekazu swojego własnego spojrzenia. Jeśli postawimy
kilku ludzi przed zadaniem sfotografowania tego samego obiektu, będzie dokładnie tyle
1
Roland Brathes,
Światło Obrazu
samo różnych zdjęć, ile byłoby obrazów w przypadku malarstwa.
Fotografia w takim samym stopniu może być świadectwem rzeczywistości, jak i
przekłamaniem. Ile razy nie możemy uwierzyć, że na danym zdjęciu jest ta, a nie inna osoba,
bo wyszła "za ładnie" lub "za brzydko", czy zwyczajnie nie rozpoznajemy dobrze znanych
nam obiektów, ze względu na tak dalece posuniętą interpretację i w związku z tym
przetworzenie (na przykład poprzez niezwykłą perspektywę lub postprodukcję w ciemni/na
komputerze), którego dopuścił się autor, by wywołać w odbiorcy określona reakcję; na
przykład prosty zabieg żabiej perspektywy, dający wrażenie monumentalizmu obiektu
wywołuje w widzu poczucie wzniosłości; albo odpowiednie światło podkreślające zmarszczki
na "zmęczonej" twarzy osoby, która ze "zmęczeniem" może nie mieć nic wspólnego.
Dalej, dlaczego mamy odmawiać malarstwu realizmu? Na podstawie malarstwa
wnioskujemy jak wyglądał poczet królów Polski, Napoleon albo Teodora Matejko - portrety
są świadectwem ich istnienia. Zdjęcie - to nie tylko obraz (jak dzieło malarskie), interpretacja
rzeczywistości, ale także ślad, coś odbitego bezpośrednio ze świata, niczym odcisk stopy albo maska
pośmiertna
- odpowiada mi Sontag. Ale odbitego w czym? Czy rzeczywistość nie jest odbita
bezpośrednio ze świata w oczach i dłoniach malarza?
Jedynymi fotografiami, mówiąc o których mogłabym porzucić kategorie interpretacji
albo kreowania rzeczywistości, jedynymi które mogą być rejestracją świata, takim jaki był
(stosunkowo) "obiektywnie", są zdjęcia wykonywanie przypadkowo, całkowicie
nieświadomie estetycznie i poetycko, przez całkowitych amatorów; są to zdjęcia typu
"imieniny cioci", "urodziny dziadka", kiedy to nikt nie zastanawia się jak zhiperbolizować
uczucie zabawy lub rodzinną atmosferę; albo pamiątki z wakacji, gdzie "po drodze"
pstrykamy zdjęcia wszystkiemu dookoła, nawet się nie zatrzymując. Chociaż i w tych
wypadkach niejednokrotnie słyszymy "zrób tak, żeby nie było widać bałaganu na stole",
"poczekaj! wciągnę brzuch!", "odstawię to piwo do zdjęcia..." albo "tylko bez tego
rusztowania na kościele!" - to wszystko jest już ingerencją w to co widzimy.
Kto w tej sytuacji jest prawdziwym fotografem? Artysta czy (przysłowiowy) wujek
Roman, dumny dzierżyciel aparatu fotograficznego na wszystkich imprezach rodzinnych?
2
Susan Sontag, O fotografii, Świat obrazów
Anna Bedyńska w swoich pracach stawia inne pytania - między innymi o miejsce
kobiet we współczesnym świecie. Gdzie w takim razie jest miejsce Zuzi? Puste tło sugeruje,
że to miejsce jest nieokreślone. Jedynym obiektem na zdjęciu jest modelka. Łatwo to odnieść
do samotności i wyalienowania dziecka z nietypową przypadłością. Ale Zuzia zdaje się tym
nie przejmować - jej słodki, dziewczęco zadziorny uśmiech (nieprzypadkowo bardziej
skontrastowany) jest pełen dziecięcej nadziei i optymizmu.
Fotografia (jako dziedzina i jako zdjęcie - przedmiot, obraz), tak jak Zuzia, nie ma
swojego miejsca, nie jest z niczym związana, jest wyalienowana w sztuce, jak Zuzia w
społeczeństwie. Jednak to daje pewną swobodę, przywilej nieszufladkowania - jeśli nie pasuje
nigdzie, to pokuszę się o stwierdzenie, że pasuje wszędzie.