L9-R02
Wstecz / Spis treści / Dalej
ROZDZIAŁ 2: TELEOBSERWACJA
HISTORIA
Najlepszym źródłem informacji na temat historycznych początków teleobserwacji (tzn. samych protokołów, a nie wojskowego programu ich użycia) wydaje się być książka napisana przez Ingo Swanna, człowieka, który opracował pierwszą wersję aktualnych protokołów teleobserwacji, używanych przez armię amerykańską. W książce tej, pt. Ponad umysł i zmysły, Swann opisuje teoretyczne podstawy działania teleobserwacji. Należy zaznaczyć, że poglądy Swanna to jedynie hipoteza czy też teoria teleobserwacji. Swann jest artystą (malarzem) i niezwykle utalentowanym naturalnym telepatą, ale nie jest naukowcem. Nie umniejsza to jednak wartości jego poglądów, stanowiących zbiór intuicyjnie zebranych pomysłów w tej materii.
Czytelnicy powinni zrozumieć na wstępie, że teleobserwacja (w takim znaczeniu, w jakim używa się jej tutaj) nie przypomina w niczym komercyjnych pokazów medialnych. Jest to wymagająca dyscyplina, która obejmuje ściśle określony zbiór protokołów; wykorzystywać ją do celów zbierania danych może jedynie osoba przeszkolona przez kompetentnego nauczyciela. Czytelnikom radzę by, przynajmniej chwilowo, powstrzymali się od opinii (za lub przeciw), opartych na swojej wcześniejszej wiedzy czy doświadczeniach z naturalnymi telepatami. Książka niniejsza, zarówno pod względem metodologii jak i treści, zawiera informacje, które dla przytłaczającej większości Czytelników, stanowić będą całkowitą nowość.
NAUKOWA TELEOBSERWACJA
W wyniku postępu i udoskonaleń teleobserwacja ewoluowała od sztuki do nauki; i na odwrót
rozwój teleobserwacji przyczynił się do usprawnień w technice i do wyjaśnienia pewnych zjawisk. W latach osiemdziesiątych do procedur teleobserwacyjnych wprowadzono innowację, która polegała na wyeliminowaniu potrzeby użycia współrzędnych geograficznych. Stosując nowoczesną wojskową wersję teleobserwacji, można zebrać więcej danych, które jakościowo przewyższają dane zbierane metodą wyznaczania współrzędnych.
Interesujące jest to, że prywatne firmy stosują procedury opracowane w wojsku. Co więcej, procedury te są różnie nazywane, w zależności od tego, kto je wykorzystuje. Nawet mój nauczyciel zmienił nazwę. Jednak z tego co wiem, owe różnie nazywane procedury są identyczne bądź prawie identyczne z tymi, które zostały opracowane i do dziś pozostają w użyciu armii amerykańskiej.
Formę teleobserwacji, jaką wykorzystałem do przeprowadzenia badań dla celów tej książki, nazwałem naukową teleobserwacja". Naukowa teleobserwacja (SRV) to również technika wywodząca się z procedur opracowanych w wojsku. Różnią się one jednak sposobem i celem, do jakiego są używane. SRV pokrywa się z nowoczesnymi technikami wojskowymi pod względem struktury, jednakże sięga znacznie dalej, umożliwiając dwustronną komunikację pomiędzy teleobserwatorem a istotami zdolnymi do odbioru telepatycznego. Wojskowa wersja teleobserwacji polegała zawsze na technice biernego pozyskiwania danych
nigdy nie wykorzystano jej do porozumiewania się. Tym niemniej, w poniższym omówieniu będę opisywał strukturę teleobserwacji, nie zaś jej użycie. Tak więc, odwołując się do struktur SRV, będę zarazem robił bardziej ogólne odniesienia do nowoczesnych technik, opracowanych w wojsku.
SRV stanowi zbiór protokołów czy też procedur pozwalających nieświadomemu umysłowi", jak go się często określa, na komunikację z umysłem świadomym, dzięki czemu następuje przekaz cennych informacji z jednego poziomu świadomości do drugiego. Informacje pochodzące z umysłu nieświadomego uważa się na ogół za intuicję, czyli odczucie w stosunku do spraw na których temat nie mamy żadnej określonej wiedzy. Typowy przykład stanowi matka, która po prostu wie, że jej dzieci znajdują się w poważnych kłopotach. Czuje to niejako w kościach, nawet jeżeli nie ma żadnych konkretnych podstaw, żeby tak sądzić. Intuicja działa w czasie i przestrzeni bez pomocy jakiegokolwiek fizycznego środka przekazu informacji. SRV systematyzuje odczytywanie intuicji i pozwala na jej dokładne przełożenie na papier, w celu późniejszej analizy.
SRV pozwala na rejestrację informacji pochodzących z nieświadomości, zanim zostaną one zakłócone przez normalne procesy intelektualne stanu czuwania, takie jak racjonalizacja czy wyobraźnia. Niektóre z tych protokołów przypominają obrazy odległych przedmiotów, opisanych w ocalałych źródłach historycznych (zobacz Swann, str. 73-114). Istotnie, obrazy rysunkowe stanowią podstawowy komponent pierwszej i trzeciej fazy SRV, a teleobserwatorzy szkoleni są w kierunku ich odszyfrowywania, co pozwala na zdobycie podstawowych informacji na dany temat (tzn. na temat obiektu poddanego teleobserwacji).
Zasadniczo informacje na temat obiektu napływają do wyszkolonych jednostek poprzez ich nieświadome umysły. W trakcie sesji teleobserwatorzy szybko je zapisują, trzymając się cały czas ścisłej procedury protokołów. Zasady SRV umożliwiają teleobserwatorowi oderwanie się od intelektualnych procesów świadomego umysłu do czasu zakończenia sesji. Nawet nieznaczne odstępstwo od protokołów może spowodować ingerencję świadomego umysłu. Postępowanie takie mogłoby okazać się fatalne w skutkach, jako że świadomy umysł próbowałby od razu interpretować dane, pobudzając w ten sposób wyobraźnię umysłu. Z doświadczeń wynika, iż tego rodzaju praktyki mają duży wpływ na dokładność danych
to właśnie dlatego niewyszkoleni telepaci na ogół nie są wiarygodni jako jasnowidze.
Naczelna zasada SRV to nieanalizowanie danych przed ich zebraniem. W przypadku jej nieprzestrzegania teleobserwacja niewiele różni się od fantazji na jawie (Dodatkowe informacje na temat roli nieświadomości w przekazie informacji Czytelnicy znajdą w pracy Targa i Puthoffa z 1977 roku, Wilbcra z 1977 i Mavromatisa z 1987 roku).
Kolejny punkt, który chcę poruszyć, jest bardzo ważny. Nie proszę nikogo, aby wierzył w to, co opisuję w niniejszej książce, tak jak wierzy się w zbiór prawd religijnych. Książka ta stanowi relację z moich badań. Jak każde inne badanie naukowe, moje również podlega odtworzeniu i sprawdzeniu przez każdego, kto przeszedł przeszkolenie w zakresie protokołów SRV. Zatem inni naukowcy mogą potwierdzić wszystko, co zostało tu napisane. Poza tym, zadałem sobie dużo trudu zbierając i potwierdzając wszystkie przytoczone tu informacje. Sposób, w jaki to robiłem, przedstawię w dalszej części rozdziału, natomiast w tym miejscu pragnę mocno podkreślić, że w badaniu naukowym nie ma miejsca dla wiary. Jedyne, co się tutaj liczy, to dane oraz ich inteligentna interpretacja. W swej książce przedstawiam i interpretuję duży zasób danych, które z łatwością mogą potwierdzić inni naukowcy, o ile tylko znane im są protokoły SRV.
WSPÓŁRZĘDNE CELU
Naukowa teleobserwacja zawsze obiera sobie jakiś cel. Cel ten stanowić może jakakolwiek rzecz bądź osoba, o której chcemy się czegoś dowiedzieć. Na ogół są to miejsca, wydarzenia i ludzie, ale można się również pokusić o trudniejsze cele, takie jak ludzkie sny czy nawet Bóg. Nieświadomość dostarcza potrzebnych informacji w taki sposób, aby zrozumiał je umysł świadomy.
Sesja SRV zaczyna się od przeprowadzenia kilku procedur przy użyciu współrzędnych celu. Na ogół są to dwie wybrane na chybił trafił czterocyfrowe liczby przydzielone celowi, przy czym teleobserwator nie musi wiedzieć jaki cel one reprezentują. Do współrzędnych wygodnie jest używać liczb, ale mogą być również litery. Oczywiście współrzędne te nie wskazują geograficznego położenia celu. Same liczby nie mają żadnego znaczenia dla świadomego umysłu teleobserwatora.
Użycie liczb zamiast nazwy celu pomaga świadomemu umysłowi i wyobraźni oderwać się od procesu zbierania danych, dzięki czemu utrudnione jest zgadywanie, czy inne formy zaśmiecania danych. Co więcej, jak się okazało, nieświadomy umysł natychmiast rozpoznaje cel, nawet gdy zna tylko jego liczby współrzędne. Niepotrzebne są żadne dodatkowe informacje. Na podstawie tych danych teleobserwator stosuje następnie protokoły SRV w celu uzyskania informacji na temat celu, przy czym tożsamość tego ostatniego pozostaje dla niego nie znana aż do czasu zakończenia sesji.
Stosując współrzędne celu, teleobserwator przez cały czas trwania sesji przestrzega protokołów SRV. Umysłowa łączność z celem tworzy coś w rodzaju sygnału. Teleobserwator informacje pochodzące od celu jest w stanie odróżnić od szumów (takich jak wyobraźnia) na zasadzie rozpoznania mentalnego tonu" informacji.
Pod koniec każdej sesji przedstawia się teleobserwatorowi faktyczny opis obserwowanego obiektu w celu porównania go z danymi uzyskanymi na drodze teleobserwacji. W ten sposób kontroluje się proces zbierania danych.
PROTOKOŁY SRV
Protokoły SRV mają siedem charakterystycznych etapów. W każdym stadium uzyskuje się różne rodzaje informacji na temat celu. Poszczególne fazy wprowadzane są do sesji SRV w kolejności od 1 do 7, aczkolwiek często sesja kończy się na wcześniejszym etapie, o ile tylko zostały zebrane potrzebne informacje.
Siedem faz protokołów SRV przedstawia się następująco:
Faza 1: Fazy 1 i 2 noszą nazwę wstępnych", a celem ich jest ustanowienie
wstępnego kontaktu z miejscem. Dane o celu uzyskane w Fazie 1
na przykład
czy z miejscem celu wiąże się jakaś struktura ludzka
są niekompletne.
Faza 2: Faza ta zwiększa kontakt z miejscem. Informacje z tej fazy obejmują
kolory, fakturę powierzchni, temperaturę, smaki, zapachy i dźwięki związane
z celem.
Faza 3: Faza ta dostarcza wstępnego szkicu celu.
Faza 4: Na tym etapie kontakt z celem jest całkiem bliski. W Fazie 4 nieświadomość
cieszy się pełną władzą w rozwiązywaniu problemu". Pozwala się jej kierować
przepływem informacji do świadomego umysłu.
Faza 5: Tutaj uzyskuje się szczegóły dotyczące poszczególnych struktur,
takie jak na przykład meble w pokoju. Fazę tę zwykle pomija się w sesjach
SRV, chyba że potrzebne są szczegółowe informacje na temat celu.
Faza 6: Na tym etapie teleobserwator może dokonywać kontrolowanego badania
miejsca. Może on sobie pozwolić na pewną, ograniczoną aktywność intelektualną
w celu pokierowania nieświadomością w wypełnianiu określonych zadań. To tutaj
dokonuje się analizy wykresu czasu i położenia geograficznego. W fazie tej
rysowane są również zaawansowane szkice.
Faza 7: Ten etap dostarcza informacji słuchowych związanych z miejscem,
takich jak np. jego nazwa.
Kategorie danych teleobserwacji
Nie wszystkie dane z teleobserwacji są tego samego rodzaju. Faktycznie istnieją różne typy danych, uzyskiwanych w bardzo różnych warunkach. Teleobserwacja w żadnych warunkach nie jest łatwym zadaniem. Nie polega ona na tym, że zamyka się oczy i nagle widzi się" cel. Sesja trwa około godziny, a żeby dobrze określić obiekty, istoty, poglądy i inne dane dotyczące celu, trzeba na ogół przeprowadzić wiele sesji.
Występuje sześć różnych typów danych teleobserwacyjnych. Cechą wyróżniającą różne typy jest ilość informacji, jaką teleobserwator ma na temat celu przed rozpoczęciem sesji. Inną podstawową cechę charakterystyczną stanowi to, czy teleobserwator pracuje z osobą zwaną monitorem, co za chwilę bliżej wyjaśnię.
W zależności od celu sesji, może być, powiedzmy, sześćset rzeczy do zrobienia
jedna po drugiej
obejmujących do siedmiu faz protokołów. Podstawowym założeniem, kryjącym się za tymi wszystkimi zadaniami jest możliwie jak najszybsze zarejestrowanie (na papierze) informacji o celu, zanim analityczna część umysłu zdąży je zniekształcić, zinterpretować czy w inny sposób zanieczyścić. Pod koniec sesji teleobserwator ma około dwudziestu kartek papieru z różnymi formami danych, które następnie są odszyfrowywane, interpretowane i streszczane. Kontakt z celem podczas SRV ma czasami charakter intymny. Często zdarza się, że mniej więcej w połowie sesji teleobserwator zaczyna doświadczać bilokacji, tzn. czuje, że znajduje się w dwóch miejscach na raz. W tym punkcie dane otrzymywane na drodze sygnału telepatycznego napływają bardzo szybko i teleobserwator musi zanotować możliwie jak najwięcej w stosunkowo krótkim przedziale czasu.
Dane Typu 1
Kiedy teleobserwator sam przeprowadza sesję, warunki zbierania danych określa się mianem 50/0. Natomiast dane otrzymane podczas sesji solo, w której teleobserwator wybiera cel (dysponując w ten sposób wcześniejszą wiedzą) nazywane są danymi Typu 1.
Posiadanie uprzedniej wiedzy na temat celu określa się mianem wstępnego naładowania. Wstępne wprowadzanie danych jest często konieczne; niekiedy teleobserwator po prostu musi wiedzieć coś na temat celu. Problem związany z tego typu sesją (dotykający głównie nowicjuszy) polega na tym, że wyobraźnia teleobserwatora może łatwo zniekształcić dane o celu, na którego temat ma on już być może z góry wyrobiony pogląd. Dlatego niezwykle ważne jest dokładne przestrzeganie procedury protokołów teleobserwacji, co pozwala na ograniczenie tego typu zniekształceń. Ryzyko zanieczyszczenia danych zmniejsza się znacznie w miarę nabywania doświadczenia i ścisłego trzymania się protokołów.
Dane Typu 2
W przypadku początkującego teleobserwatora, ryzyko zniekształceń ogranicza Drugi Typ danych. Na sesji tego typu teleobserwator pracuje solo, ale nie wybiera konkretnego celu. Cel wybierany jest przez komputer na chybił trafił z wcześniej ustalonej listy celów; komputer podaje teleobserwatorowi same współrzędne. Teleobserwator może być zaznajomiony z listą celów (a nawet uczestniczyć w ich wyborze), ale tylko komputer wie, jakie współrzędne ma dany cel. Ponieważ świadomy umysł teleobserwatora nie posiada tej wiedzy, w celu zdobycia wszelkich informacji o badanym obiekcie musi on wykorzystywać swą nieświadomość. Mówi się wtedy, że teleobserwator przeprowadza sesję w ciemno, co oznacza, iż nie ma on żadnej wiedzy na temat celu.
Dane Typu 3
W przypadku danych Typu 3 mamy do czynienia z jeszcze innym rodzajem solowej sesji w ciemno. Tutaj nie
teleobserwator określa cel, lecz ktoś z zewnątrz. Na przykład agencja teleobserwacyjna może ze swej kwatery głównej rozesłać wiadomość dotyczącą współrzędnych celu do grupy wyszkolonych teleobserwatorów, mieszkających w różnych częściach Stanów Zjednoczonych. Kierownictwo zna cel, ale poszczególni teleobserwatorzy nie mają o nim pojęcia. Nie utrzymują oni ze sobą żadnego kontaktu. Mogą otrzymać tylko pewne skąpe informacje na temat celu
na przykład czy jest to miejsce, czy wydarzenie. Teleobserwatorzy ci przeprowadzają sesje wykorzystując jedynie współrzędne, a wyniki przesyłają następnie faksem do kwatery głównej. Doświadczenie uczy, że informacje potwierdzone przez wielu teleobserwatorów wykazują zwykle sto procent dokładności. Co więcej, ponieważ teleobserwatorzy mogą wpadać na cel" w różnych punktach czasu czy przestrzeni, różne sesje mogą odsłonić komplementarne aspekty celu, co pozwala na uzyskanie poszerzonego obrazu.
Jednak przeprowadzanie sesji solo ma swoje wady. Kiedy teleobserwatorzy sami przeprowadzają sesje, protokoły uniemożliwiają im pełne wykorzystanie analitycznej części umysłu. W ten sposób mogą oni widzieć cel i nie wiedzieć, co robić dalej. Sesje solo dostarczają cennych informacji na temat celu, lecz informacje bardziej szczegółowe i dogłębne można uzyskać, kiedy ktoś inny prowadzi nawigację. Drugą osobę nazywa się wtedy pomocnikiem czyli monitorem, zaś sesja monitorowana może stanowić niezwykle interesujące wydarzenie.
Dane Typu 4
Istnieją trzy typy monitorowanych sesji SRV. Kiedy monitor zna cel, ale teleobserwatorowi podaje jedynie jego współrzędne, mamy do czynienia z danymi Typu 4. Sesje tego typu są wykorzystywane w dużym stopniu podczas szkolenia. Dane Typu 4 mogą być bardzo pomocne z perspektywy badań, jako że monitor posiada maksymalną ilość informacji, za pomocą których kieruje teleobserwatorem. Na sesjach tych monitor mówi teleobserwatorowi, co ma robić, gdzie patrzeć, dokąd iść, a nawet o co pytać, w przypadku nawiązania kontaktu z istotą posługującą się telepatią. Pozwala to teleobserwatorowi na prawie całkowite nieangażowanie zdolności umysłowych, podczas gdy monitor przeprowadza całą analizę.
Monitor i teleobserwator nie muszą znajdować się w tym samym pokoju podczas sesji. W celu umożliwienia komunikacji słownej często używa się słuchawek. Dzięki temu monitorowana sesja może się odbyć nawet wtedy, gdy monitor i teleobserwator znajdują się w całkiem różnych miejscach, oddalonych od siebie o tysiące mil. Niekiedy podczas takich sesji można teleobserwatorowi przesłać faksem dane diagramowe w celu zapewnienia kontroli nad przepływem informacji. Sytuacje takie określa się mianem sesji monitorowanych na odległość. Wiele zamieszczonych w tej książce informacji pochodzi z takiego właśnie źródła.
Dane Typu 5
W sytuacjach szczególnie krytycznych badacze mogą życzyć sobie danych zebranych bez pomocy monitora.
W przypadkach tych zarówno teleobserwator jak i monitor działają po omacku, a współrzędne celu są im dane z zewnątrz przez agencję bądź wybiera je program komputerowy z listy celów (Nie ma znaczenia czy monitor i teleobserwator znają zawartość listy, o ile jest ona długa. Doświadczenie uczy, że jeżeli lista jest odpowiednio długa, świadomy umysł porzuca wszelkie próby zgadywania tożsamości celu). Dane zebrane w ten sposób określa się mianem danych Typu 5. Sesje przeprowadzane w tych warunkach cechuje wysoki stopień wiarygodności. Natomiast ich wada polega na tym, że pochłaniają więcej czasu niż inne typy teleobserwacji i nie pozwalają monitorowi na wybranie najbardziej użytecznych informacji podczas sesji. To tak jakby prosić nawigatora lotu o rozpoczęcie pracy po wystartowaniu samolotu. Lot będzie prawdopodobnie przebiegał mniej burzliwie, jeżeli jego ogólny plan ustali się przed startem. Tym niemniej, dane Typu 5 są niezwykle użyteczne w niektórych sytuacjach i mogą przydać wiarygodności ogólnym wynikom.
Dane Typu 6
Ostatni rodzaj danych
dane Typu 6 pochodzą z sesji, na których zarówno monitor jak i teleobserwator są wstępnie naładowani informacjami" na temat celu. Ten typ sesji przeprowadza się jeśli teleobserwator musi zebrać więcej informacji na temat konkretnego celu, ale nie odpowiadają mu sesje solo. W takim przypadku monitor przejmuje kontrolę nawigacyjną, jednak wcześniej porozumiewa się z teleobserwatorem co do celów sesji.
STRESZCZENIE TYPÓW DANYCH
W skrócie kategorie teleobserwacji przedstawiają się następująco:
Typ 1: Solo, wstępne podanie danych, cel wybierany przez teleobserwatora.
Typ 2: Solo, w ciemno, cel wybierany przez komputer na chybił trafił z
listy celów ustalonej z góry.
Typ 3: Solo, w ciemno, cel określany przez kogoś z zewnątrz.
Typ 4: Sesja monitorowana, teleobserwator nie zna danych, monitor ma podane
dane wstępne.
Typ 5: Sesja monitorowana, ani teleobserwator, ani monitor nie znają danych,
cel wybierany przez komputer na chybił trafił z listy celów ustalonej z góry.
Typ 6: Sesja monitorowana, zarówno monitor jak i teleobserwator mają wstępnie
podane dane.
Żaden typ danych nie jest lepszy od innych, a każdy z nich ma swoje zalety i wady.
LISTA CELÓW
Ogromna większość sesji SRV, które dostarczyły danych do tej książki, została przeprowadzona w warunkach Typu 4. Oznacza to, że ja
teleobserwator, działałem w ciemno, podczas gdy mój monitor znał cel. Większość celów została wybrana na chybił trafił z listy czterdziestu pozycji, które opracowaliśmy wspólnie z monitorem. W trakcie badań poprosiłem monitora o dodanie piętnastu innych pozycji i nieinformowanie mnie na ich temat. Monitor mój nie udzielił mi żadnej wskazówki co do tego, czy cel, z jakim miałem nawiązać łączność telepatyczną pochodził z listy pierwotnej, czy tej uzupełnionej o nowe, nie znane mi pozycje.
Po rozpoczęciu sesji, celowo nie chciałem zaglądać na listę czterdziestu celów; pragnąłem uniknąć śledzenia listy. A zatem zbieranie danych w ciemno nie oznacza, że nigdy nie widziałem listy celów. Oznacza jedynie, że nie miałem pojęcia, z jakim celem będę miał do czynienia w trakcie danej sesji.
Z punktu widzenia protokołów SRV chodzi o to, by z góry przekonać świadomy umysł, że próby odgadywania informacji na temat celu są pozbawione sensu. W ten sposób zmusza się go do tego, by całkowicie polegał na danych dostarczanych przez umysł nieświadomy. Kroki te nie są konieczne w przypadku doświadczonych teleobserwatorów, biegłych w przekazywaniu tylko tych informacji, których dostarcza nieświadomość, niezależnie od typu danych. Zważywszy jednak na kontrowersyjną naturę przedmiotu tej książki, w celu uzyskania jak największej wiarygodności, postanowiłem we wstępnym etapie badań w miarę możliwości oprzeć się na danych Typu 4.
KRYTYCYZM ZRODZONY Z NIEWIEDZY
Krytycy teleobserwacji skupiają się zwykle na monitorowanych danych, twierdząc, że dane takie (typy od 4 do 6) mogą być zniekształcane przez uprzedzenia i interpretacje samego monitora. W szczególności wysuwają oni zastrzeżenia co do sytuacji, w której monitor prowadzi teleobserwatora w sposób bardzo zbliżony do tego, w jaki ruchy ręki terapeuty, celowo bądź bezwiednie, prowadzą do porozumienia dzieci autystycznych. Krytyka tego rodzaju służy najczęściej do całkowitego zdyskredytowania danych zbieranych na drodze SRV. Oskarżenia te są jednak bardzo płytkie.
Należy pamiętać, że większość danych SRV, wykorzystujących cele ziemskie, może zostać potwierdzona w sposób niezależny, co zresztą miało miejsce na szeroką skalę w trakcie opracowywania protokołów. Tak więc nie mamy tutaj do czynienia z kwestiami wiary bądź niewiary. Dane po prostu są dokładne albo niedokładne. Jeżeli informacji na temat celu nie sposób sprawdzić środkami fizycznymi, zawsze można poprosić kilku innych teleobserwatorów o przeprowadzenie niezależnych sesji solo i w ciemno (dane Typu 3), które potwierdzą lub nie prawdziwość zebranych danych. Prawdopodobieństwo uzyskania przez wielu teleobserwatorów tych samych informacji w warunkach danych Typu 3 jest nieskończenie małe i znacznie przewyższa statystyczne wymagania, przyjmowane zwyczajowo w naukowych badaniach empirycznych.
Cóż, krytycyzm zawsze towarzyszy odkrywcom nowych zjawisk. Weźmy na przykład Jamesa Bruce'a -jednego z pierwszych europejskich badaczy, którzy wkroczyli na teren Afryki znany obecnie jako Etiopia. Jego odkrycia miały miejsce w drugiej połowie osiemnastego wieku i obejmowały doświadczenia, w które współcześni mu Brytyjczycy po prostu nie mogli uwierzyć. Ludzie
nazywali go kłamcą twierdząc, że to niemożliwe, by istniało tak dziwne miejsce. Nie zmieniło to faktu, że Etiopia była Etiopią, a późniejsi badacze natrafili dokładnie na to samo, na co natknął się James Bruce (patrz Hibbert 1982, str. 21-52). Chociaż było to pozbawione sensu, ludzie jednak nadal nazywali Bruce'a kłamcą, nie mając żadnych ku temu podstaw prócz własnego przeświadczenia, nie opartego na żadnym doświadczeniu. Jedynym sensownym krokiem w tej sytuacji byłoby sprawdzenie tego, co mówił Bruce.
Niewiara tych, którzy nigdy nie uczestniczyli w bezpośrednim badaniu jest powszechnym zjawiskiem, które towarzyszy nam od zawsze. Spieranie się, czy coś jest możliwe czy nie, argumentacja w obronie jakiegoś doświadczenia, co do którego są wątpliwości, nie ma większego sensu. Najlepsze, co można uczynić w takiej sytuacji to poddać owo doświadczenie sprawdzeniu.
OGRANICZENIA SRV
Naukowa teleobserwacja ma swoje ograniczenia. Niektóre z nich zdają się wynikać z natury samego celu. Na przykład, wyszkolony teleobserwator może oczami umysłu zobaczyć książkę i mieć pewne pojęcie na temat jej treści, ale czytanie jej może okazać się niemożliwe. Ja osobiście widziałem insygnia na mundurze ET. Udało mi się stwierdzić, że mundur jest biały, ale żeby zobaczyć dokładny zarys symbolu na emblemacie, musiałem poświęcić sporo czasu. Podobnie trudno jest odczytać znaki drogowe i nazwy ulic, chociaż teleobserwator o wysokim stopniu wyszkolenia jest w stanie tego dokonać.
Kolejne ograniczenie teleobserwacji wiąże się z określeniem miejsca w stosunku do jakiegoś znanego punktu, Na przykład łatwo jest namierzyć drogę do ojczyzny cywilizacji istot pozaziemskich, ale trudno ją określić w stosunku do naszego systemu słonecznego. Teleobserwator może śledzić statek ET z Ziemi do ojczyzny ET, nie znając dokładnej drogi, jaką ten się posuwa. Ograniczenia tego typu można pokonać, ale cena" informacji (w kategoriach czasu, wysiłku i nakładów) jest ogromna. Podam jeszcze inny przykład. W trakcie naszych badań ustaliliśmy, że jedna grupa ET ma podziemną bazę na Ziemi, usytuowaną pod okrągłą górą. Dzięki wspólnemu wysiłkowi wielu teleobserwatorów, w końcu ustaliliśmy prawdopodobne miejsce bazy, ale było to zadanie niełatwe.
Przy odpowiedniej ilości czasu, wysiłku i nakładów, można przezwyciężyć większość ograniczeń SRV. Ale do niedawna musieliśmy znosić ograniczenia całkiem odmiennej natury. Czasami teleobserwatorowi zabraniano z zewnątrz nawiązywania łączności telepatycznej z jakimś celem. Na przykład w literaturze na temat UFO niektóre istoty pozaziemskie określane są mianem Szarych". Istoty te są niskie, szczupłe, mają poszarzałą cerę i według doniesień często przeprowadzają badania medyczne i dokonują operacji ginekologicznych na istotach ludzkich, zabieranych na pokład statku kosmicznego. U wyszkolonych teleobserwatorów, którzy próbowali przeniknąć do statków Szarych, następowała blokada" widzenia, a dokładniej, podsuwana im była wizja zastępcza.
Zwykle łatwo jest wykryć oszukańczy sygnał. Na przykład, kiedy Szarzy wytwarzają zastępczą wizję, wielu teleobserwatorów otrzyma, o ile w ogóle się to stanie, bardzo niewielkie potwierdzenie danych; nic nie będzie się pokrywać. (Ostatnio, co wyjaśnię w rozdziale 14, cofnięty został nawet zakaz telepatycznego wywiadu na temat porwań przez UFO).
Ostatnie ograniczenie, o którym warto wspomnieć to problem rozumienia. Teleobserwatorzy przychodzą na sesję tak jak są". Przypomina to bardzo sytuację kogoś, kto mając zawiązane oczy trafia do zupełnie obcego miasta. Ściąga opaskę i rozgląda się dokoła. Nie ma pojęcia, gdzie jest, ale zauważa budynki, ludzi, słyszy obce języki i doznaje wielu odczuć fizycznych. Może wszystko postrzegać, ale niczego nie rozumieć.
Żeby było jasne, wszystkie dane uzyskane na podstawie teleobserwacji muszą się mieścić w zasięgu intelektualnego doświadczenia teleobserwatora. Podczas gdy nieświadomy umysł próbuje uczynić informację zrozumiałą dla umysłu świadomego, praca przebiega łatwiej, jeśli świadomy umysł rozumie już podstawowe pojęcia związane z tymi danymi. Na przykład, ja nie przydałbym się na wiele, próbując dotrzeć do szczegółów nowoczesnej techniki pozaziemskiej. Po prostu nie wiedziałbym na co patrzę. Przy największych wysiłkach, mój nieświadomy umysł prawdopodobnie nie byłby w stanie przekazać memu umysłowi świadomemu nic więcej ponad podstawowe informacje na temat techniki. Natomiast wyszkolony inżynier mógłby objąć myślą wszelkie ważne informacje, włącznie ze szczegółami technicznymi. Techniczne wykształcenie inżyniera pomogłoby mu w zrozumieniu postrzeganej rzeczywistości. Z drugiej strony, ponieważ jestem socjologiem, mogę być bardzo pomocny w badaniu pozaziemskich społeczeństw. Łatwiej będzie mi zrozumieć, w jaki sposób organizują się i sprawują rządy. To znaczy, mój świadomy umysł bez trudu zrozumie to, co ukaże mu umysł nieświadomy, a ja będę w stanie wytłumaczyć to innym. Podsumowując, nieświadomy umysł może postrzegać dosłownie wszystko, ale żeby zrozumieć to, co się postrzega, trzeba oprzeć się na umyśle świadomym.
Ogółem biorąc, ograniczeń teleobserwacji jest stosunkowo niewiele, a ponieważ są one konsekwencją naszych umiejętności i wyszkolenia, prawdopodobnie nie będą stanowić problemu dla przyszłych pokoleń lepiej wyszkolonych teleobserwatorów. Jeśli chodzi o ograniczenia narzucane nam przez istoty pozaziemskie, należy stwierdzić, że występują one sporadycznie, a ich celem wydaje się być niedopuszczenie do ingerencji w ich życie, a także ochrona nas
Ziemian przed czymś, na co nie jesteśmy w pełni przygotowani. Myślę, że nawet te ograniczenia zostaną pokonane, gdyż rodzaj ludzki powoli dojrzewa do tego, by stanąć w obliczu czegoś, co według naszej dzisiejszej wiedzy stanowi dość silną społeczność galaktyczną.
UPRZEDZENIA WYSTĘPUJĄCE W OBSZERNEJ LITERATURZE NA TEMAT UFO
W porównaniu z obecnym stanem naszej wiedzy o działalności istot pozaziemskich na Ziemi bądź w jej pobliżu, rozległa literatura na temat UFO zawiera liczne nie poparte naukowo uprzedzenia. Wiele fałszywych wniosków, jakie można znaleźć w owej literaturze, nie wynika bynajmniej z niekompetencji. W trakcie prowadzenia badań przedstawionych w niniejszej pracy, czytałem książki i rozmawiałem z piszącymi je inteligentnymi ludźmi, którzy naprawdę próbują rozwiązać niezwykle zawikłany problem. Zagadkę UFO trudno zrozumieć, nawet jeżeli dysponuje się danymi zebranymi na drodze SRV. Natomiast bez tych danych w ogóle nie sposób jej zgłębić. Jedyne dostępne publicznie źródła informacji opierają się na naocznych relacjach obserwacji UFO, raportach z porwań
uzyskiwanych zazwyczaj od osób zahipnotyzowanych
bądź na informacjach pochodzących z channelingu, w którym przyjaźni kosmici rozmawiają z popierającymi ich istotami ludzkimi, przy czym te ostatnie znajdują się w stanie podobnym do transu.
Jeżeli chodzi o naoczne zeznania z obserwacji UFO, raporty te po prostu nie zawierają odpowiedniej liczby informacji, żeby mogły być użyteczne z naukowego punktu widzenia. Co można bowiem powiedzieć o takim zeznaniu prócz tego, że zauważono niezwykły latający obiekt? Nadal nie mamy żadnych informacji na temat użytkowników statku; nie wiemy też nic o społeczeństwach, z których oni pochodzą.
Problemy związane z relacjami porwań są znacznie bardziej skomplikowane i wymagają szerszego omówienia. Nie ma wątpliwości, że ludziom, którzy twierdzą, iż zostali porwani przez UFO i zabrani na pokład ich statku, przydarzyło się to naprawdę. Obecnie dysponujemy danymi SRV, potwierdzającymi wiele relacjonowanych wydarzeń.
Głównym wątkiem przewijającym się w tych relacjach jest to, iż ludzie są porywani i wbrew swojej woli wykorzystywani jako inkubatory w czasie trzech pierwszych miesięcy ciąży genetycznie spreparowanego potomstwa, które w części jest ludzkie, w części zaś kosmiczne. Literatura sugeruje jakoby Szarzy, niezadowoleni ze swej obecnej postaci, poszukiwali dla siebie nowych ciał. W ogromnej większości przypadków porwań u porwanego występuje pewien stopień amnezji, którą dobry terapeuta może pokonać na drodze hipnozy. Usystematyzowane raporty na temat tego zjawiska można znaleźć w pracach dwóch naukowców: w Porwaniu napisanym przez harwardzkiego profesora Johna E. Macka (1994) oraz w pracy profesora z Tempie University
Davida Jacobsa pod tytułem Sekretne życie: udokumentowane relacje z pierwszej ręki na temat porwań przez UFO (1992).
Dr Mack, profesor psychiatrii na Harwardzkiej Akademii Medycznej, zasugerował
opierając się na spisach ludności
że ponad milion Amerykanów mogło być porwanych co najmniej raz w życiu (Jacobs 1992, str. 9), a doświadczenia takie nie ograniczają się do mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Niektóre osoby, usiłują poradzić sobie z emocjonalnym szokiem, szukając pomocy
zwykle w formie poradnictwa psychologicznego. Liczba tych ludzi jest stosunkowo niewielka, ale powiedziano mi, że według nieformalnych szacunków niektórych terapeutów sięga ona około czterdziestu pięciu tysięcy w samych Stanach Zjednoczonych. Nie wiem, na ile liczby te są dokładne.
Wydaje się całkiem możliwe, a nawet prawdopodobne, że ludzie szukający porady to przede wszystkim ci, którzy w szczególny sposób zostali poruszeni spotkaniem z istotami pozaziemskim 5(Kwestia ta została podniesiona również przez Whitleya Striebera (1995) w książce zatytułowanej Przełom: następny krok). Mogło się tak zdarzyć, gdyż niektóre ze spotkań istot ludzkich z pozaziemskimi z niewiadomych przyczyn nie przebiegają gładko, choć zdecydowana ich większość nie ma charakteru traumatycznego. Jeżeli tak jest, literatura na temat porwań nie może być nastawiona życzliwie do mieszkańców kosmosu. To pierwsze z pięciu głównych uprzedzeń, jakie znajduję w opracowaniach na temat UFO. Literatura ta, wykorzystując niereprezentatywne przypadki porwań, nagina wyniki badań w kierunku interpretacji pełnych strachu urazów. Jak można przewidzieć, lwią część takich dzieł (wyłączając pracę Macka) wypełniają ostrzeżenia przed złymi kosmitami, którzy porywają dorosłych i, niczym naziści, wyrywają płody w celu przeprowadzania genetycznych eksperymentów. Nie chodzi o to, czy tak jest czy nie, ale o to, że nie da się określić prawdziwego charakteru istot pozaziemskich, opierając się jedynie na relacjach tendencyjnie wybranych jednostek, które doznały szoku. Bardziej wyważony wybór przypadków obejmowałby te z nich, w których wzajemne relacje między ludźmi a przybyszami przebiegały gładko. Jednakże podobne przypadki nie są znane terapeutom, gdyż osoby takie nie szukają porad specjalisty.
Kolejne uprzedzenia w literaturze dotyczącej porwań nagromadziły się wokół kwestii wykorzystywania hipnozy. Nie mam wątpliwości, że hipnoza jest bardzo pomocna porwanym w ożywianiu wspomnień. Jeżeli jednak Szarzy posiadają zdolność wywierania tak głębokiego wpływu na wywoływanie wspomnień, co sugeruje się w tego typu literaturze, istnieje duże prawdopodobieństwo, iż owe wspomnienia również są niereprezentatywne. Co więcej, na wierzch wypływają najprawdopodobniej wspomnienia, które zawierały największy ładunek emocjonalny, czyli te związane z momentem szoku.
Tak więc mamy sytuację, w której niereprezentatywną próbkę wspomnień ożywia się w umysłach niereprezentatywnej grupy porwanych. Na podstawie takich danych, nawet jeżeli są one dokładne, nie sposób wyciągnąć ogólnych wniosków w stosunku do intencji istot pozaziemskich. To tak jakby przybysze z kosmosu próbowali dowiedzieć się czegoś na temat ludzi jedynie na podstawie wywiadów z ofiarami wypadków samochodowych. Wyniki takiego badania wskazywałyby, że ludzie to istoty nieuważne, często pijane, sadystyczne, zły gatunek, któremu sprawia radość przysparzanie sobie cierpień. Sytuacje takie mogą się zdarzyć, jednak uznanie cierpienia jako reprezentatywnego dla całej kultury ludzkiej byłoby w najwyższym stopniu mylące.
Trzecie uprzedzenie w literaturze na temat porwań ma związek z punktem widzenia samych naukowców. Łatwo jest sympatyzować z osobami, które uważają się za ofiary porwania i nadużycia. Jesteśmy gatunkiem wysoce uczuciowym, który identyfikuje się z ofiarami traumatycznych wydarzeń. Nienawidzimy łajdaków i szukamy zemsty. Badacze, kiedy prowadzą sesję hipnozy i przywołują ukryte wspomnienia, znajdują się jak gdyby w emocjonalnej zupie wraz z ofiarami, a niewielu z nich ma odpowiednie przygotowanie (wyłączywszy oczywiście Macka), by utrzymać uczuciowy dystans w stosunku do relacji swoich pacjentów. Jedynie dobrze wyszkoleni fachowcy w dziedzinie poradnictwa psychologicznego potrafią w sposób kompetentny pracować z tego typu stłumionymi wspomnieniami, zachowując przy tym postawę obiektywną. Emocje są prawdziwe i należy się z nimi obchodzić w sposób jak najbardziej kontrolowany i profesjonalny. Jest to wskazane nie tylko ze względu na zdrowie pacjentów, ale i z punktu widzenia interpretacji ich przeżyć. Wyciąganie wniosków na podstawie danych zebranych przez osoby nie posiadające odpowiednich kwalifikacji terapeutycznych stanowi jedynie zaproszenie dla licznych nieporozumień.
Kolejne uprzedzenie ma związek z klimatem kulturowym w którym rodzą się wzmiankowane relacje. Jesteśmy społeczeństwem uwielbiającym przemoc. Widać to wyraźnie w naszych codziennych programach informacyjnych. Rzadko można tam usłyszeć o spokojnych, emocjonalnie zdrowych wydarzeniach. W wiadomościach dominują doniesienia o gwałtach, morderstwach i wszelkiego rodzaju zbrodniach. Ofiary przedstawiane są zwykle w sposób patetyczny, natomiast prawie nigdy nie wzmiankuje się o okolicznościach usprawiedliwiających sprawcę przestępstwa. Na przykład o tym, że dana osoba stała się psychicznie niestabilna po przeżytym w dzieciństwie wykorzystaniu seksualnym, czy też po tym, jak została ofiarą zbiorowego gwałtu, dokonanego przez gang pośród slumsów. Rzadko pytamy dlaczego wydarzyła się zbrodnia. Zadajemy raczej pytanie, jak karać tych, którzy ją popełnili, w niedojrzały sposób odmawiając sobie wyrobienia bardziej wyważonego punktu widzenia na temat zawiłych ścieżek życia.
W dodatku, kultura nasza znajduje przyjemność w rozwodzeniu się nad szczegółami zbrodni, zarówno prawdziwej jak i wyimaginowanej. Przemoc to jeden z najbardziej kasowych produktów przemysłu filmowego w Hollywood. Przenika do ogromnej ilości ekranowych hitów. Jeżeli kiedykolwiek dojrzejemy jako społeczeństwo, umiłowanie przemocy będzie jedną z pierwszych rzeczy, jakim będziemy musieli stawić czoło. Nie chcę przez to powiedzieć, że porwani nie doświadczyli tego, co postrzegają jako nadużycie dokonane na swej osobie. Być może jednak istnieje druga strona tej historii, którą przeoczyliśmy, skupiając się tylko na relacjach o nadużyciu i rozdmuchując je do najwyższych granic, podczas gdy nigdy nie zadajemy pytania, czy może istniał jakiś powód dla którego stało się tak a nie inaczej. Pozwolę sobie użyć porównania. Podobnie jak dzieci nieuchronnie czują, te naruszona została ich nietykalność osobista, kiedy są zabierane do lekarza na szczepienia, tak my
istoty ludzkie możemy się czuć wykorzystani przez istoty pozaziemskie, jeżeli nie rozumiemy szerszego tła na jakim dokonują się pewne czynności. Powtórzę raz jeszcze
nie jest moim zamiarem pomniejszanie doświadczeń porwanych osób. Nawołuję jedynie do przerwania nawałnicy strachu i nienawiści w celu wypracowania bardziej wyważonego poglądu, który uchroni nas od wyciągania pochopnych wniosków co do rzekomych ataków kosmitów.
Ostatnie uprzedzenie, o jakim chcę wspomnieć jest prawdopodobnie najbardziej kontrowersyjne i wielu ludzi może emocjonalnie zareagować na moje poglądy. Uprzedzenie to dotyczy stereotypów rasowych. Chciałbym być dobrze zrozumiany. Nie twierdzę, że porwane osoby są rasistami. Problem stanowi to, jak społeczeństwo widzi istoty, które są inne od nas samych.
Według pokaźnej części literatury na temat porwań, istoty pozaziemskie zamieszane w tę działalność są dosłownie całkiem szare. Są małe, chude, mają duże zaokrąglone oczy, skórę twardą jak podeszwa i na dodatek brakuje im uczuciowej głębi. Nie są wysokimi blondynami o niebieskich oczach. Moim zdaniem, te zauważalne różnice wyzwoliły w naszych umysłach automatyczny proces stereotypizacji w stosunku do istot pozaziemskich. Nie podnosiłbym tej kwestii, gdyby nasze społeczeństwo było wyzbyte rasizmu. Jeżeli jednak mamy być uczciwi w stosunku do samych siebie, musimy przyznać, że ludzkie społeczeństwo dręczy nieustanny problem niesprawiedliwych zasad traktowania, opartych na rasizmie. Jeżeli prawdą jest, że traktujemy źle innych przedstawicieli naszego gatunku, jakiej reakcji możemy spodziewać się w stosunku do istot nie będących ludźmi?
Porwane osoby przynależą do naszej kultury, która zwykle nie postrzega innych istot w pozytywnym świetle. Trudno się więc dziwić, że istoty te przedstawiane są jako uosobienie zła. Z tej perspektywy istnieje duże prawdopodobieństwo, że my, ludzie, zabarwiamy otrzymywane dane swoimi kulturowymi uprzedzeniami. Jeżeli mamy odgrywać poważną rolę w społeczeństwie galaktycznym, będziemy prawdopodobnie musieli uczciwie rozprawić się z własnymi problemami psychologicznymi oraz nauczyć się patrzeć na inne kultury przez pryzmat większego obiektywizmu.
Pozwólcie, że podam typowy przykład rodzajów stereotypizacji, jakie nieustannie pojawiają się w literaturze, a które świadczą o tym, że rasizm stanowi poważny problem w naszym postrzeganiu wszechświata. Przykładem tym nie chcę wyróżniać negatywnie jednego konkretnego pisarza. Nie stanowi on wyjątku, a jego nazwisko przytaczam jedynie w celu nakreślenia bardziej ogólnego problemu. Przykład pochodzi z niedawno opublikowanej książki C. Andrewsa. Autor przedstawia relację porwanego pisząc, że inni porwani potwierdzają wiele jego spostrzeżeń. Twierdzi on, że Szarzy kontaktowali się z Hitlerem, że produkują pożywienie z wydzielin gruczołów okaleczonych zwierząt, pracowali z CIA i nazistami w celu wyodrębnienia wirusa HIV i robili wiele innych złych rzeczy. Natomiast ich wrogowie (to jest dobrzy przedstawiciele istot pozaziemskich) mają szwedzką urodę wysokich blondynów". Istoty te są na ogół piękne i przystojne, niczym bohaterowie westernów. Blondyni denerwują się na ludzi, ponieważ nasze rządy współpracują z Szarymi, ich złymi, śmiertelnymi wrogami (Andrews, 1993, str. 41-64).
Tego typu uprzedzenia rasowe i stereotypowe uogólnienia są szczególnie nieprzydatne, jeżeli chcemy dobrze zrozumieć zjawisko istot pozaziemskich. Jeszcze raz powtórzę: jedyne co się liczy to uzyskanie dokładnych danych i ich inteligentne odczytanie. Do tej pory otrzymywaliśmy na ogół dane pełne uprzedzeń, których interpretacja została poważnie zniekształcona przez praktyki badawcze i nasze własne problemy kulturowe. Żeby rozwiązać zagadkę istot pozaziemskich, musimy porzucić uprzedzenia i wypracować bardziej kompletny obraz zjawiska.
Ostatnią metodą zbierania danych, o której wspomniałem, jest channeling, przez niektórych uznawany za alternatywę w stosunku do teleobserwacji. Postaram się wytłumaczyć, dlaczego tak nie jest. Channeling ma miejsce wtedy, gdy osoba popada w stan podobny do transu, w czasie którego porozumiewa się telepatycznie z obcą istotą. Czasami twierdzi się, że aby osiągnąć porozumienie, istota ta chwilowo przejmuje kontrolę" nad ciałem i umysłem osoby w transie.
Poza paroma wyjątkami, nie stwierdziłem aby channeling dorównywał dokładnością danym uzyskanym na drodze SRV. Na ogół, telepaci channelingowi przedstawiają ludzi ich pozaziemskim siostrom i braciom, którzy mieniąc się dobrymi, ostrzegają przed złymi przedstawicielami swego gatunku. Istoty z którymi nawiązano łączność, udzielają następnie różnorodnych informacji dotyczących przeszłości, teraźniejszości i przyszłości, opatrzonych ostrzeżeniami i napomnieniami. Jednakże materiał taki na ogół nie zgadza się ani z informacjami uzyskanymi przez innych telepatów channelingowych, ani z wynikami otrzymanymi przez teleobser-watorów. Za pomocą teleobserwacji, badacze mogą kontrolować zarówno obiekt obserwacji jak i wyszkolenie obserwatora oraz warunki, w jakich uzyskuje się dane. Za pomocą precyzyjnego ekranowania i procedur sprawdzających można wyizolować i odrzucić niedokładne dane. Channeling nie pozwala na żadną z tych rzeczy. Po prostu wierzy się telepacie lub nie, a wierzenia nie są zadowalającym substytutem obiektywnej obserwacji, która podlega niezależnej weryfikacji.
Wyszukiwarka
Podobne podstrony:
107 02 (2)v 02 1072015 04 02 Dec nr 107 MON 16 BP odznaka pamiątkowaMargit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczut informatyk12[01] 02 101introligators4[02] z2 01 n02 martenzytyczne1OBRECZE MS OK 0202 Gametogeneza02 07Wyk ad 02r01 02 popr (2)więcej podobnych podstron