v 02 107







Maria Valtorta - Ewangelia, jaka została mi objawiona (Księga
II.107)



 
 









Ewangelia według
św. Mateusza
Ewangelia według
św. Marka
Ewangelia według
św. Łukasza
Ewangelia według
św. Jana













Maria Valtorta


Księga II -
Pierwszy rok życia publicznego





  POEMAT BOGA-CZŁOWIEKA    –






107. W DOMU
KLEOFASA,
PRZEWODNICZĄCEGO
SYNAGOGI
Napisane 19
kwietnia 1945. A, 4871-4882
Jan i jego brat
pukają do drzwi domu
w wiosce. Rozpoznaję dom, do którego weszli dwaj [uczniowie] z Emaus z
Jezusem
zmartwychwstałym. Kiedy im otwierają, mówią z kimś, kogo nie widzę,
potem wychodzą
i idą uliczką do Jezusa, który zatrzymał się z innymi uczniami w
miejscu ustronnym.
«On tam jest,
Nauczycielu, i jest
bardzo szczęśliwy, że przyszedłeś. Powiedział nam: “Idźcie Mu
powiedzieć, że
mój dom jest do Jego dyspozycji, a ja sam zaraz przyjdę”.»
«Zatem chodźmy.»
Idą jakiś czas.
Potem spotykają
starszego przewodniczącego synagogi, Kleofasa, który był w “Pięknej
Rzece”.
Kłaniają się sobie, a następnie starzec, który wydaje się patriarchą,
klęka i
pozdrawia Go z szacunkiem. Mieszkańcy, widząc to, zbliżają się z
ciekawością.
Starzec podnosi się i mówi: «Oto obiecany Mesjasz. Zapamiętajcie sobie
ten dzień, o
mieszkańcy Emaus.»
Jedni patrzą z
zaciekawieniem czysto
ludzkim, inni mają już szacunek religijny. Dwóch mężczyzn toruje sobie
przejście.
Mówią: «Pokój
Tobie, Rabbi. My
też byliśmy tam owego dnia.»
«Pokój wam
wszystkim. Przyszedłem,
bo prosił Mnie o to przewodniczący waszej synagogi.»
«Czy uczynisz cuda
także tutaj?»
«Jeśli będą tu
dzieci Boże,
które wierzą i potrzebują cudów, uczynię je z pewnością.»
Przewodniczący
synagogi mówi:
«Niech ci, którzy chcą usłyszeć Nauczyciela, przyjdą do synagogi – i
tak samo ci,
którzy mają chorych. Czy mogę tak mówić, Nauczycielu?»
«Możesz. Po
godzinie seksty będę
do waszej dyspozycji. Teraz jestem z dobrym Kleofasem.»
Idzie obok starca
do jego domu, a za
Nim grupa ludzi.
«Oto mój syn,
Nauczycielu, i moja
żona oraz małżonka syna z wnukami. Przykro mi, że mój drugi syn,
Kleofas, jest z
teściem w Jerozolimie wraz z pewnym nieszczęśliwym mężem stąd... Powiem
Ci o tym
[zaraz]. Wejdź, Panie, z uczniami.»
Wchodzą i
odświeżają się według
zwyczajów panujących w okolicy. Potem zbliżają się do ognia, który
płonie w dużym
kominku, bo dzień jest wilgotny i chłodny.
«Za chwilę
usiądziemy do stołu.
Zaprosiłem miejscowych możnych. Dziś jest wielkie święto. Nie wszyscy
wierzą w
Ciebie. Jednak nie są wrogami. Po prostu szukają... Chcieliby uwierzyć.
Tyle razy
zostaliśmy oszukani w ostatnich czasach co do Mesjasza. Jest więc
nieufność.
Wystarczyłoby jedno słowo Świątyni, aby usunąć wszelką nieufność. Ale
Świątynia... Pomyślałem, że jeśli Cię zobaczą i posłuchają – tak, po
prostu
– mogą wiele pojąć. Chciałbym Ci dać prawdziwych przyjaciół.»
«Sam jesteś jednym
z nich.»
«Jestem tylko
biednym starcem.
Gdybym był młody, chodziłbym za Tobą, ale wiek czyni mnie ociężałym.»
«Służysz Mi przez
wiarę. Głosisz
Mnie swą wiarą. Bądź spokojny, Kleofasie. Nie zapomnę cię w godzinie
Odkupienia.»
«Oto Szymon z
Hermasem. Właśnie
nadchodzą» – ogłasza syn przewodniczącego synagogi.
Wszyscy wstają,
gdy wchodzi dwóch
mężczyzn w starszym wieku, o wyglądzie pańskim.
«Ten, Nauczycielu,
to Szymon; a ten
– Hermas. To są prawdziwi Izraelici. Mają szczere dusze.»
«Bóg objawi się
ich duszom. Niech
pokój tymczasem zstąpi na nich. Bez pokoju nie słyszy się Boga.»
«To jest
powiedziane też w Księdze
Królewskiej, kiedy jest mowa o Eliaszu.»
«To Twoi
uczniowie?» – pyta mąż
o imieniu Szymon.
«Tak.»
«Różnią się
wiekiem i są z
różnych okolic. Ty jesteś Galilejczykiem?»
«Z Nazaretu, ale
urodziłem się w
Betlejem w okresie spisu.»
«A więc
Betlejemita. To
potwierdzają Twe rysy.»
«To łaskawe
potwierdzenie dla
słabości ludzkiej, ale prawdziwy dowód [pochodzenia] zawiera się w
porządku
nadprzyrodzonym.»
«Chcesz
powiedzieć: w Twoich
dziełach?» – mówi Hermas.
«W nich oraz w
słowach, które Duch
zapala na Moich wargach» [– odpowiada Jezus.]
«Powtórzyli mi je
słuchacze. Twoja
mądrość jest naprawdę wielka. Czy na niej zamierzasz oprzeć Swe
Królestwo?»
«Król musi mieć
poddanych
znających prawa swego królestwa» [– odpowiada Jezus.]
«Ale wszystkie
Twoje prawa są
duchowe!»
«Dobrze
powiedziałeś, Hermasie:
wszystkie są duchowe. Będę miał królestwo duchowe, mam więc kodeks
duchowy.»
«Cóż zatem z
odnowieniem
Izraela?»
«Nie popadajcie w
powszechny błąd
rozumienia nazwy Izraela w znaczeniu ludzkim. Mówi się Izrael, aby
określić “Lud
Boży”. Ustanowię prawdziwą wolność i prawdziwą potęgę tego Ludu Bożego,
a
ustanowię ją, przywracając Niebu dusze odkupione i mędrców znających
prawdy
wieczne.»
«Zajmijmy miejsca,
proszę was» –
mówi Kleofas.
[Kleofas] zajmuje
miejsce centralne
wraz z Jezusem. Po prawej stronie Jezusa jest Hermas, a obok – Kleofas,
Szymon,
następnie syn przewodniczącego synagogi. Na pozostałych miejscach –
uczniowie. Jezus
na prośbę gospodarza ofiarowuje, błogosławi i zaczyna się posiłek.
«Przychodzisz w te
strony,
Nauczycielu?» – pyta Hermas.
«Nie. Idę do
Galilei. Przyszedłem
tu po drodze.»
«Jak to?
Opuszczasz “Piękną
Rzekę”?»
«Tak, Kleofasie.»
«Przychodziły tam
tłumy, pomimo
zimy. Dlaczego ich zawodzisz?»
«To nie Ja. Tego
chcieli czyści
Izraela.»
«Co? Dlaczego?
Jakie zło
czyniłeś? Palestyna ma wielu nauczycieli. Nauczają, gdzie chcą.
Dlaczego nie pozwolono
na to Tobie?»
«Nie dociekaj,
Kleofasie. Jesteś
stary i mądry. Nie wkładaj sobie do serca trucizny gorzkiego poznania.»
«Ale może głosiłeś
nowe nauki,
uznane za niebezpieczne? O! To z pewnością z powodu błędnej oceny
uczonych w Piśmie i
faryzeuszy? Wszystko, co wiemy o Tobie, nie wydaje się nam... prawda,
Szymonie? Jednak
być może nie wiemy wszystkiego? Na czym polega Twoja Nauka?» – pyta
Hermas.
«Na dokładnym
poznaniu Dekalogu, na
miłości i miłosierdziu. Miłość i miłosierdzie to oddech i krew Boża.
Taka jest
zasada Mojej Nauki i postępowania. I stosuję ją do wszystkich sytuacji
Mojego dnia.»
«Ależ to nie jest
wina! To
dobroć!»
«Uczeni w Piśmie i
faryzeusze
uważają, że to wina. Ja jednak nie mogę sprzeniewierzać się Mojej misji
ani być
nieposłusznym Bogu, który posłał Mnie na ziemię jako “Miłosierdzie”.
Nadszedł
czas pełnego Miłosierdzia, po wiekach Sprawiedliwości. Miłosierdzie
jest siostrą
Sprawiedliwości, bo zrodzone jest z jednego łona. Gdy Sprawiedliwość
była mocna,
Miłosierdzie łagodziło jej surowość. Bóg bowiem nie może zakazać Sobie
miłowania.
Teraz króluje Miłosierdzie i jakże raduje się z tego Sprawiedliwość,
która tak
bardzo cierpiała, że musi karać! Jeśli popatrzycie na to dokładnie,
łatwo
dostrzeżecie, że one zawsze istniały - od chwili gdy Człowiek zmusił
Boga do
surowości. Istnienie ludzkości jest tylko dowodem na to, o czym mówię.
Nawet w
ukaranie Adama jest wmieszane miłosierdzie. Bóg mógł spopielić
[pierwszych rodziców]
z powodu grzechu, a dał im pokutę. A wobec kobiety, przyczyny całego
zła – upodlonej
przez to, że stała się przyczyną zła - pozwolił rozbłysnąć postaci
Niewiasty
będącej przyczyną dobra. I dał im dzieci i wiedzę konieczną do
istnienia. Kainowi,
zabójcy, wraz z całą sprawiedliwością udzielił znaku, który był wyrazem
miłosierdzia, aby go nie zabito. A zepsutej ludzkości dał Noego, by ją
zachować w
arce i obiecał wieczne przymierze pokoju: nigdy więcej bezlitosnego
potopu, nigdy
więcej. Sprawiedliwość ustąpiła Miłosierdziu. Czy chcecie jeszcze
przemierzać ze
Mną historię świętą aż do Mojego przyjścia? Będziecie zawsze widzieć
coraz
szerzej rozlewające się fale miłości. Teraz to prawdziwy zalew Boży i
on cię unosi,
o ludzkości, na wodach łagodnych i spokojnych, wznosi cię aż do Nieba –
czysty i
piękny – i mówi ci: “Oddaję cię Mojemu Ojcu”.»
Wszystkich trzech
ogarnia zdziwienie
wobec takiego światła miłości. Potem Kleofas wzdycha: «Tak jest. Jednak
tylko Ty sam
jesteś taki!... Cóż stanie się z Józefem? Czy już został przesłuchany?
Co
usłyszy?»
Nikt nie
odpowiada. Kleofas zwraca
się do Jezusa:
«Nauczycielu,
chodzi o kogoś z
Emaus. Jego ojciec oddalił żonę. Poszła do Antiochii osiedlić się z
bratem,
właścicielem sklepu. Człowiek ten popełnił poważną winę. Nigdy nie znał
tej
kobiety. Została przepędzona po kilku miesiącach małżeństwa i nie
szukam przyczyn
tego. Nic o niej oczywiście nie wiedział, bo naturalnie jej imienia nie
wspominano w
jego domu. Gdy doszedł do wieku męskiego, odziedziczywszy po ojcu
handel i dobra,
postanowił się ożenić. Poznał w Joppie niewiastę, właścicielkę bogatego
sklepu i
poślubił ją. Nie wiem, jak to poznano teraz i jak się o tym
dowiedziano... Okazało
się, że ta kobieta była córką małżonki jego ojca. Zatem grzech jest
ciężki, choć
– moim zdaniem – fakt, że jego ojciec jest równocześnie jej ojcem jest
bardzo
niepewny. Józef, dotknięty klątwą, utracił spokój wiernego i małżonka.
Pomimo
bólu oddalił żonę - rzekomą siostrę. Z cierpienia dostała gorączki i
umarła. Mimo
to nie przebaczono mu. Zgodnie z sumieniem mówię: gdyby nie miał
nieprzyjaciół z
powodu swych dóbr, nie zostałby tak potraktowany. A Ty, co byś uczynił?»
«To bardzo poważny
przypadek,
Kleofasie. Dlaczego Mi o nim nie powiedziałeś, kiedy przyszedłeś do
Mnie?»
«Nie chciałem,
żeby to Cię stąd
oddaliło...»
«O, tym podobne
sprawy Mnie nie
przepędzają! Posłuchaj. Materialnie to kazirodztwo i stąd kara. Ale co
do winy... Aby
mogła zaistnieć wina moralna, musi mieć za podstawę chęć grzeszenia.
Czy ten
człowiek popełnił świadomie kazirodztwo? Mówisz, że nie. A więc gdzie
jest wina?
Chcę powiedzieć: wina [płynąca] z pragnienia grzeszenia. Jeśli chodzi o
winę
wspólnego życia z córką własnego ojca, mówisz, że pokrewieństwo nie
jest całkiem
pewne. Nawet gdyby było stwierdzone, grzech ustaje, gdy przerywa się
wspólne życie. Tu
przerwanie jest pewne nie tylko z powodu oddalenia, ale z powodu
śmierci, która
nastąpiła. Mówię więc, że powinno się przebaczyć temu człowiekowi nawet
jego
pozorny grzech. Mówię tak, bo skoro nie ma potępienia za kazirodztwo
królewskie –
które trwa i jest znane wszystkim – powinno się mieć litość wobec tego
bolesnego
przypadku. Jego źródło sięga mojżeszowego zezwolenia na oddalanie żony
dla
uniknięcia liczniejszych i może poważniejszych form zła. Ja jednak to
zezwolenie
potępiam, bo mężczyzna żonaty dobrze lub źle, musi żyć z żoną i nie
oddalać jej,
gdyż to sprzyja cudzołóstwu i sytuacjom podobnym do tej. Jeśli chodzi o
surowość to
– powtarzam – trzeba ją stosować w tej samej mierze wobec wszystkich:
najpierw wobec
samego siebie i wielkich [tego świata]. O
ile wiem, nikt
– oprócz Chrzciciela – nie podniósł dotąd głosu przeciwko grzechowi
króla [por. Mt 14,4; Mk 6,18].
Czyż ci, którzy potępiają, wolni są od grzechów podobnych lub gorszych
czy też
zasłania ich imię i potęga, tak jak imponująca szata chroni ich ciało
często chore z
powodu grzechu?»
«Dobrze mówisz,
Nauczycielu. Tak
jest... Ale kim Ty właściwie jesteś?...» – pyta równocześnie dwóch
przyjaciół
przewodniczącego synagogi.
Jezus nie
odpowiada, bo otwierają
się drzwi i wchodzi Szymon, teść syna Kleofasa.
«Wróciłeś? I co?»
Ciekawość jest
wielka. Nikt już
nie myśli o Nauczycielu.
«No cóż...
potępienie
bezwzględne. Nawet nie przyjęli ofiarnego daru. Józef jest wykluczony z
Izraela.»
«Gdzie jest?»
«Płacze na
zewnątrz. Usiłowałem
rozmawiać z najpotężniejszymi... Wypędzili mnie jak trędowatego.
Teraz... ruina dla
tego człowieka... Majątek i dusza... Co chcecie, aby uczynił?»
Jezus podnosi się
i idzie w stronę
drzwi, nie mówiąc ani słowa. Stary Kleofas myśli, że obraził się z
powodu
zaniedbania:
«O, wybacz,
Nauczycielu! Ból z
powodu wydarzenia zaćmił mi umysł. Zostań, proszę Cię!»
«Zostaję,
Kleofasie. Chcę tylko
iść do tego nieszczęśliwego człowieka. Jeśli chcecie, chodźcie ze Mną.»

Jezus wychodzi do
przedsionka. Przed
domem jest pas ziemi i małe kwietniki, dalej za nimi – droga. Na ziemi,
na progu, leży
człowiek. Jezus zbliża się, wyciągając do niego rękę. Za Nim stoją
wszyscy
pozostali, usiłując coś zobaczyć.
«Józefie, nikt ci
nie
przebaczył?»
Jezus mówi z
nadzwyczajną
łagodnością. Mężczyzna drży, słysząc głos nieznany, lecz pełen dobroci
- po tylu
głosach, które go potępiły. Podnosi głowę i patrzy na Niego zdziwiony.
«Józefie, nikt ci
nie
przebaczył?» – powtarza Jezus i pochyla się, chcąc chwycić za rękę
człowieka.
Usiłuje go podnieść.
«Kim jesteś?» –
>pyta
nieszczęśliwy człowiek.
«Jestem
Miłosierdziem i Pokojem.»
«Dla mnie nie ma
już miłosierdzia
ani pokoju.»
«W łonie Boga jest
zawsze. Jego
łono jest nimi przepełnione, a szczególnie dla nieszczęśliwych synów.»
«Ale mój grzech
jest tak wielki,
że zostałem odłączony od Boga. Zostaw mnie – Ty, który z pewnością
jesteś dobry
– abyś się nie zanieczyścił.»
«Nie puszczę cię.
Chcę ci dać
pokój.»
«Ale ja jestem...
Kim Ty jesteś?»
«Powiedziałem ci:
Miłosierdziem i
Pokojem. Jestem Zbawicielem, Jezusem. Podnieś się. Potrafię uczynić to,
czego chcę. W
imię Boga uwalniam cię od mimowolnego zanieczyszczenia się. Inne zło
nie istnieje.
Jestem Barankiem Bożym, który gładzi grzechy świata. To Mnie Odwieczny
przekazał
cały sąd. Kto wierzy w Moje słowo, będzie miał życie wieczne. Chodź,
biedny synu
Izraela. Daj wytchnienie wyczerpanemu ciału i wzmocnij przygnębionego
ducha. Wiele
innych grzechów przebaczam. Nie, Ja nie przynoszę rozpaczy sercom!
Jestem Barankiem bez
skazy, ale nie uciekam od zranionych owiec – ze strachu, że stanę się
nieczysty.
Przeciwnie, szukam ich i prowadzę ze Sobą. Zbyt liczni są ci, których
doprowadza się
do całkowitej ruiny surowością osądu... a nawet przez osąd
niesprawiedliwy. Biada
tym, którzy przesadną surowością prowadzą ducha do rozpaczy! Nie służą
sprawom
Boga, lecz szatana. Widzę właśnie grzesznicę z niepokojem pragnącą
odkupienia, a
oddaloną od Odkupiciela. Widzę przewodniczącego synagogi
prześladowanego za
sprawiedliwość. Widzę ukaranego za nieświadomie popełniony błąd. Zbyt
wiele widzę
rzeczy popełnianych w miejscu, gdzie żyje kłamstwo i występek. Rzeczy,
które
widziałem – a widziałem ich już zbyt wiele w ciągu tego roku – wznoszą
między
Mną a nimi mur zatwardziałości, który ciągle się powiększa, tworząc
ścianę.
Biada im, kiedy zostanie całkowicie wzniesiony z materiału, którego
sami dostarczają!
Weź, pij i jedz. Jesteś wyczerpany. Jutro pójdziesz ze Mną. Nie bój
się. Gdy
powróci ci spokój ducha, będziesz wolny w wyborze przyszłości. W tej
chwili tego nie
potrafisz i byłoby niebezpieczne kazać ci to czynić.»
Jezus wprowadził
mężczyznę do
sali i zmusił, by siadł na Jego miejscu. Usługuje mu. Potem odwraca się
do Hermasa i
Szymona i mówi im: «Oto Moja nauka... taka jest... i nic innego. Nie
ograniczam się do
głoszenia jej, lecz również ją realizuję. Kto pragnie Prawdy i Miłości,
niech
przyjdzie do Mnie.»


Jezus mówi: «I na
tym kończy się pierwszy rok głoszenia Dobrej Nowiny. Zapamiętajcie to. Co wam [jeszcze] powiedzieć?
Dałem wam to, bo
Moim pragnieniem było, aby to było znane. Ale z pracą tą jest tak jak
było z
faryzeuszami. Moje pragnienie bycia kochanym – poznanym i
kochanym – jest
odrzucane ze zbyt wielu powodów. I to jest wielkie cierpienie dla Mnie,
Odwiecznego
Nauczyciela, uwięzionego przez was.
Koniec Księgi Drugiej


 
 



Przekład: "Vox Domini"





Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
107 02 (2)
2015 04 02 Dec nr 107 MON 16 BP odznaka pamiątkowa
107 02 (3)
Margit Sandemo Cykl Saga o czarnoksiężniku (02) Blask twoich oczu
t informatyk12[01] 02 101
introligators4[02] z2 01 n
02 martenzytyczne1
OBRECZE MS OK 02
02 Gametogeneza
02 07
Wyk ad 02
r01 02 popr (2)

więcej podobnych podstron