W tłumie, ale nie samotni

W tłumie, ale nie samotni

rozmawiał Adam Leszczyński
2005-04-14, ostatnia aktualizacja 2005-04-14 00:00

Śmierć Papieża przywołała do świadomości milionów poczucie nieuchronności śmierci. Wyszliśmy na ulice, aby zmniejszyć lęk. Dzięki temu doświadczyliśmy, że można okazywać pozytywne uczucia i nikt nas wtedy nie okrada i nie atakuje, i że więcej możemy zdziałać, niż gdy innych poszturchujemy i obrażamy. To buduje kapitał społeczny, którego nam bardzo brakuje - mówi prof. Krystyna Skarżyńska, psycholog*

Adam Leszczyński: Jak psycholog może wytłumaczyć zachowanie ludzi po śmierci Papieża?

Prof. Krystyna Skarżyńska: Zmarł człowiek, którego śmierć poruszyła miliony. Zachowywaliśmy się normalnie, tak jak zawsze zachowują się ludzie, kiedy umiera ktoś bardzo bliski. Tylko skala była niespotykana.

Szukaliśmy innych ludzi po to, żeby - chociaż niekoniecznie świadomie - troszeczkę uśmierzyć wywołany przez śmierć Papieża niepokój i lęk. Lęk, a nie strach, bo to nie to samo. Skoro umiera ktoś, kto dla pokolenia młodych był "od zawsze" obecny i ważny, potężny i wspaniały, kto wydawał się być "od zawsze" i "na zawsze", to śmierć okazuje się nieuchronna także dla nas. Zwykle o tym nie pamiętamy, co ułatwia nam normalne życie. Zgodnie z teorią trzech psychologów - Greenberga, Pyszczyńskiego i Solomona - kiedy człowiek uświadamia sobie nieuchronność śmierci i chce poradzić sobie z lękiem, przede wszystkim poszukuje związku z innymi, poczucia, że należy do trwalszej niż on sam wspólnoty. Taką reakcję wzbudza także doświadczenie zagrożenia życia innych ludzi w masowej skali. W Stanach Zjednoczonych podobne postawy obserwowano np. po ataku na World Trade Center.

Co daje ludziom bycie w grupie w takiej sytuacji?

- Pocieszenie: ja mogę umrzeć, ale moja grupa, mój etos, wartości, symbole przetrwają. Po śmierci Papieża właśnie tak było. Z jednej strony redukowaliśmy swoje napięcie, a z drugiej - widząc uczucia innych - wzmacnialiśmy swoje wartości.

Lęk zmniejszamy również, podnosząc własną samoocenę. Wychodząc wspólnie na ulice po śmierci Papieża, zobaczyliśmy, że zachowujemy się godnie. Że robimy wspólnie coś dobrego i pięknego, a co więcej, doceniają to inni, pokazują media, chwalą obcokrajowcy i międzynarodowe autorytety. Dało to poczucie skuteczności: "Jak chcemy, to potrafimy". Dlatego w tym momencie kibiców sportowych czy polityków stać było na gesty pojednania. Mówili w ten sposób: "Jesteśmy przyzwoici i fajni, zobaczcie - stać nas na to". Ludzie chcą myśleć o sobie dobrze, a tydzień po śmierci Papieża dał nam ku temu okazję.

Prezydenci Izraela i Iranu podobno przekazali sobie znak pokoju, chociaż później temu zaprzeczali. Na pewno ręce podali sobie Lech Wałęsa i Aleksander Kwaśniewski. Na serio?

- To dobrze, myślę że wielu Polaków tego chciało. Znak pokoju to wstęp i zaproszenie do rozmowy. Zobaczymy, co wspólnie zrobią. Na razie, zgodnie z filozofią Jana Pawła II, ale i zgodnie z teoriami psychologicznymi, mogą czuć się bardziej godnie niż wtedy, gdyby trwali w zapiekłej niechęci.

Przy okazji śmierci Papieża poczucie wspólnoty udzieliło się nie tylko Polakom czy katolikom - być może dlatego, że media pokazywały, jak bardzo wyznawcy różnych wiar przeżywają śmierć Jana Pawła II. To rozszerzenie wspólnoty jest fenomenem, którego teoria psychologiczna nie zdołała w pełni przewidzieć. Dla Polaków najważniejsza w budowaniu wspólnoty okazała się chyba pierwsza msza na placu, bo była najbardziej spontaniczna.

Spontanicznych akcji było więcej - chociażby gaszenie światła w domach o 21.37...

- ...czy zapalanie świeczek w oknach, co stanowi powtórzenie gestu z czasów nielegalnej "Solidarności", chociaż pokolenie dwudziestolatków nie może go pamiętać.

Dlaczego Papież był tak ważną osobą dla tylu milionów ludzi?

- Sądzę, że działało tu uczucie miłości i wdzięczności dla Papieża, osoby niezwykle ważnej w świecie, która traktowała innych z szacunkiem i potrafiła skutecznie zmniejszać dystans między sobą a zwykłymi ludźmi. Papież nie budował barier. Zawsze pokazywał, że traktuje ludzi w sposób równy. Wysłuchiwał ich, okazywał szacunek dla każdego człowieka.

Ale dystans zawsze był wyraźny! Strój, ceremoniał, ochrona, nawet fizyczne bariery - ołtarz, szyby papamobile.

- Tak, ale Papież mógł wziąć za rękę każde dziecko, rozmawiał z młodymi, wspólnie z nimi śpiewał i żartował. Nie traktował innych jak hierarcha, chociaż ludzie są przyzwyczajeni, że Kościół to organizacja hierarchiczna. W Polsce ludzie bardzo pragną równości i chcą wzajemnego szacunku, ale jak tylko ktoś zdobędzie odrobinę władzy, to od razu ubiera się w takie piórka, jakby był co najmniej biskupem. A tu proszę: najwyższy dostojnik kościelny wobec młodych, prostych, biednych ludzi zachowuje się tak samo jak wobec ministrów i prezydentów. Nikogo nie lekceważy. Miałam wrażenie, że niekiedy Papież świadomie taką postawę "zmniejszania dystansu" demonstrował. Nie chcę urazić niczyich uczuć, ale np. żarty papieskie wydawały się wielu osobom mało wyrafinowane.

Tak jak ów słynny rym "papież-łupież" z ostatniej pielgrzymki?

- Ale w ten sposób mógł być rozumiany przez absolutnie wszystkich, także prostych ludzi czy niewierzących! Moim zdaniem był to zamierzony sposób na dotarcie do ludzi. Jak się okazało - skuteczny. Fenomen Papieża wiązał się m.in. z tym, że głosił różne trudne, niepopularne poglądy na temat świata i człowieka, ale w bezpośrednich kontaktach potrafił dotrzeć w swoich wypowiedziach niemal do każdego. Czy dotarło do nich jego głębsze filozoficzne przesłanie, nie wiem.

Czyli ludzie mówili: "Może ma i nieżyciowe poglądy w sprawie aborcji lub antykoncepcji, ale i tak go kocham"?

- Ważnym, a niedocenianym mechanizmem psychologicznym jest zasada wzajemności. Cała sztuka polega na tym, żeby zacząć robić coś dobrego dla innych - a prędzej czy później to do nas wróci. Za rolę Papieża w odzyskiwaniu naszej godności odwdzięczaliśmy mu się szacunkiem.

Był serdecznie kochany. Nie wydaje mi się jednak, aby miliony opłakujące Jego śmierć odczuwały ją jako stratę filozofa, przewodnika intelektualnego. Niektóre elementy nauczania Papieża są bardzo podobne do tego, co myślą młodzi ludzie dziś w Polsce - np. kiedy mówił o tym, że materializm jest zły, czy o tym, że jesteśmy odpowiedzialni za nasze środowisko naturalne. Gdyby przyjęto to, co mówił o godności człowieka pracy - że praca jest dla człowieka, a nie człowiek dla pracy - albo o roli, jaką odegrał socjalizm dla uczynienia kapitalizmu systemem bardziej ludzkim, zapewne sprzeciw wobec polskiej wersji kapitalizmu byłby silniejszy.

Wielu historyków i socjologów uważa, że pierwsza pielgrzymka Papieża w 1979 r. przyspieszyła powstanie "Solidarności", bo pokazała Polakom, że potrafią zrobić coś wspólnie. Nauczanie Papieża dawało "Solidarności" moralną siłę. Niedawno prof. Ireneusz Krzemiński powiedział mi w wywiadzie, że dziś wśród Polaków poczucie rozbieżności pomiędzy ocenami sfery prywatnej i publicznej jest olbrzymie - takie jak w czasach schyłkowego Gierka. Czy śmierć Papieża może zmienić nasze życie społeczne?

- Istnieją ważne różnice pomiędzy sytuacją społeczną z końca lat 70. i dzisiejszą. W kapitalizmie wiele osób znalazło swoje miejsce i z badań wynika, że poczucie zadowolenia z własnego prywatnego życia było wówczas znacząco niższe niż teraz. To prawda, ludzie są niezadowoleni z państwa i powszechnie sądzą, że wartości, o których mówił Papież - zwłaszcza sprawiedliwość - zostały w czasie transformacji zaniedbane.

W połowie lat 90. przeprowadziłam wspólnie z IPSOS-em badania, w których pytaliśmy Polaków o porównanie socjalizmu i kapitalizmu. Większości ludzi kapitalizm kojarzył się z większą liczbą pozytywnych wartości. Z jednym wyjątkiem - już wtedy uznawany był za mniej sprawiedliwy. Badania IPSOS z grudnia ubiegłego i z marca tego roku pokazują już wyraźnie, że niemal wszyscy Polacy (między 80 a 90 proc.) uważają nasz kapitalizm za niesprawiedliwy. Sądzą, że procedury uzyskiwania wpływu i podejmowania decyzji nie są jasne i nie widzą zależności pomiędzy zasługą społeczną i nagrodą. Nie zdołaliśmy pokazać, że w tym systemie większą szansę niż w socjalizmie mają ci, którzy chcą pracować i inwestować w siebie, są twórczy, ufni i nie boją się ryzyka.

Poczucie niesprawiedliwości jest duże, ale sądzę, że zbyt wielu ludzi ma się dobrze, aby np. doszło do społecznego wybuchu. Niezadowoleni nie widzą chyba szans na poważną zmianę, nie ma więc - przynajmniej teraz - wystarczających warunków do protestu. Śmierć Papieża w każdym razie go nie przyspieszy.

To było wyjątkowe dla Polaków doświadczenie skutecznego robienia czegoś razem "za czymś" - nie "przeciw czemuś" - tylko po to, aby złożyć wyraz szacunku i wdzięczności bliskiej osobie. To niezwykle pozytywny społeczny fenomen! Śmierć Jana Pawła II wyzwoliła żal i płacz, ale także niezwykle dużo dobrych emocji. Ludzie zbliżali się do siebie, pomagali sobie wzajemnie, okazywali sobie na różne niewerbalne sposoby pozytywne uczucia. Proszę zauważyć, że podczas uroczystości nikt nie bał się zamachu terrorystycznego!

Jaka będzie trwałość tej wspólnoty? Czy poziom wzajemnego zaufania - który, jak wynika z badań, jest u Polaków bardzo niski - trwale się zwiększy? A może emocje opadną i wszystko zostanie po staremu?

- Coś pozytywnego działo się już wtedy, kiedy Papież odchodził. Nam, którzy jesteśmy zauroczeni kultem młodości i dającą podobno szczęście urodą, pokazywał siebie schorowanego i zmęczonego. Może dotarło do części z nas, że starzenie i śmierć są naturalne, chociaż trudne, i potem z tej perspektywy popatrzymy na swoich bliskich. Wbrew deklaracjom Polacy mają bardzo niewiele szacunku dla osób starych, chorych i kalekich. Słabszych się nie szanuje. Niepełnosprawnych na ulicach jest więcej niż kiedyś, ale ciągle zbyt wielu siedzi samotnie w domu.

Nauka Jana Pawła II na temat człowieka i jego drogi życiowej ma bardzo wiele wspólnego ze współczesną psychologią. Papież mówi, że materializm niszczy człowieka. Badania pokazują, że ma rację: ludzie, którzy dbają o dobre relacje z innymi, a nie o prestiż i pieniądze, są szczęśliwsi - m.in. dlatego, że realizują wtedy nasze uniwersalne ludzkie potrzeby, a także uzyskują więcej wsparcia społecznego. Wiemy też, że ludzie, którzy nie zasklepiają się w nienawiści i wychodzą naprzeciw wrogom, czują się lepiej, są nawet fizycznie zdrowsi.

Na pewno po tym specjalnym tygodniu pozostanie coś pozytywnego. Ludzie doświadczyli czegoś dobrego: można okazywać swoje uczucia, smutek, ale też miłość i wdzięczność; że nic złego się nie dzieje, kiedy ludzie się spotykają, by wspólnie coś wyrazić. Nikt nas wtedy nie okradł i nie zaatakował. Okazało się, że pozytywne emocje są przydatne - bo czujemy się wtedy lepsi i więcej możemy zdziałać, niż gdy innych poszturchujemy i obrażamy. Poczucie, że inni mają podobne do naszych przeżycia, że coś ważnego (czego nie sposób doświadczyć samotnie) dostaje się od innych, że można coś zrobić razem - buduje kapitał społeczny, którego nam bardzo brakuje.



* prof. Krystyna Skarżyńska jest psychologiem. Pracuje w Instytucie Psychologii PAN oraz Szkole Wyższej Psychologii Społecznej. Od lat analizuje postawy i wartości społeczeństwa polskiego.



Wyszukiwarka

Podobne podstrony:
zadania które były, ale nie mam rozwiązania
POLITYKA PIENIĘŻNA ściąga ale nie, FiR, Polityka Pieniezna
diagnostyka - zestawy, To są zestawy z kiedyś wcześniej ale nie wiem z kiedy
ANTROPOLOGIA ks. prof PIECUCH, Człowiek, któremu się wydaje, że zrozumiał świat, ale nie zrozumiał s
Wielkie dzieła literatury światowej nie są na ogółoptymistyczne, ale nie odbierają nadziei, ˙Wielkie
Pracownik może krytykować decyzje szefa, ale nie jego osobę
kłopotliwe, niepraktykujący, Czy można być wierzącym, ale nie praktykującym
car Audio, wszystko o kondensatorze, Chciałbym podłączyć kondensator, ale nie wiem gdzie jest plus,
Człowieka można zniszczyć , ale nie pokonać
4 wykres ale nie wiem czy dobry
Od Pinocheta odwrócił się cały świat ale nie JP II, ❤ DOKUMENTY ❤
Bednarek Marcin lab MIUE Sprawozdanie Wentylator, nauka, PW, sem 6, semestr VI 2009, smyk, sprawka,
Stary człowiek i morze - udowodnij że człowieka można zniszczyc ale nie pokonać, Przydatne do szkoły
E. Sakowicz - INNY ALE NIE OBCY, Eugeniusz Sakowicz
Ortografia trudna ale nie nudna, SZKOŁA POLSKI, ORTOGRAFIA
Mały słownik japoński-polski, Słowniki(Łacina, Greka ale i nie tylko)

więcej podobnych podstron