Nauczyciel
proponuje rozwiązania, czyli memotyp pod lupą
Człowiek oswaja rzeczywistość szukając w niej regularności, praw, następstw i konsekwencji. Czujemy się bezpieczni, kiedy dotyczące nas zdarzenia dają się określić poprzez szereg przyczyn, wyjaśniamy je, wiążemy w znaczące dla nas ciągi i tworzymy z nich opowieści.
Kluczem
do tych narracji jest czas, podstawowa zasada organizacji. To czas
jest osią, wyznacza kierunek zdarzeń, zapewnia punkty odniesienia.
Czas jest także kluczem do opisu zjawisk ewolucyjnych, rozumianych
jako konsekwencje działania mechanizmów doboru, kreujących cechy
o konkretnej wartości przystosowawczej. Problem w tym, że
skala czasu z jakiej trzeba skorzystać w tym przypadku,
jest odmienna od naszych codziennych doświadczeń.
Geologiczny
wymiar czasu, podobnie jak odległości kosmiczne, jest trudny do
uchwycenia, ponieważ środowisko, w jakim kształtują się
nasze kompetencje poznawcze, jest królestwem relatywnie niewielkich
odległości i krótkich odcinków czasu. Treścią potrafimy
wypełnić lata, dekady a nawet, korzystając z pracy
historyków, milenia, jednak milion lat jest okresem nieuchwytnym.
Z tego powodu prawa rządzące zjawiskami, które wymagają
bardzo długiego czasu, takimi jak zmienność gatunków, czy dryf
kontynentów, odkryliśmy tak bardzo późno. Stąd także
zrozumienie tych praw oraz wynikających z tego konsekwencji
wciąż przychodzi nam trudno.
Wyjątkowość naszego
gatunku wynika między innymi z tego, że przystosowawczo
korzystne informacje przekazujemy sobie zarówno genetycznie jak
i kulturowo, i chociaż w obu przypadkach zarówno
sens jak i nośniki są różne, to jednak informacje te
podlegają selekcji i ewoluują podobnie (pisaliśmy o tym
w jednym z ubiegłorocznych numerów EiD w artykule
„Szympans w szkole, czyli dydaktyka ewolucyjna”).
Kulturowym
odpowiednikiem genu jest umowna jednostka nazwana memem. Można
przyjąć, że wychowanie i nauczanie jest procesem selektywnego
przekazu memów, tym bardziej świadomym im więcej uwagi poświęcamy
ich celowym wyborom. Jednak samo wprowadzenie potencjalnie
wartościowych memów do programów szkolnych nie zapewnia im jeszcze
miejsca w umysłach ucznia. Jest to możliwe jedynie wtedy,
kiedy na bazie wrodzonych zdolności i pod warunkiem przejścia
selekcji w odpowiednio przygotowanym środowisku szkoły, wejdą
one w skład jego kompetencji.
Szkoła jako
instytucja jest znacznie młodsza niż sam przekaz pozagenetyczny.
Jego fundamenty kształtowały się już w czasie wczesnej
ewolucji naszego gatunku i stanowią warunek powstawania
i rozwoju ludzkich kultur. Dlatego w każdej społeczności,
na pewnym etapie rozwoju, pojawiają się jednostki odpowiedzialne za
jakość i skuteczność tego przekazu.
Społeczeństwa
pierwotne, świadome znaczenia jakości przekazu kulturowego,
otaczały go osnową mitu, a ludzi odpowiedzialnych za jego
jakość otaczały szacunkiem. Szerzone w ten sposób zespoły
memów zyskiwały nieocenione wzmocnienie.
Dzisiaj pozycja
społeczna nauczyciela/wychowawcy niewiele ma wspólnego z mitologią,
a świadomość znaczenia informacji jest powszechna, choć
znacznie gorzej radzimy sobie z jej selekcją.
Ogrom
i złożoność kompetencji jakie mogą okazać się
przystosowawczo korzystne, przerasta w oczywisty sposób
możliwości pojedynczego człowieka. W systemach oświaty
z konieczności króluje więc specjalizacja. Odpowiedzialność
za przekaz rozkłada się pomiędzy specjalistami. Nauczyciel staje
się bytem zbiorowym. I chociaż jako takiemu towarzyszy mu
szacunek, to konkretni nauczyciele mogą korzystać jedynie
z ograniczonej jego części. Znaczenie i autorytet zostają
podzielone i rozpylone jak dyskretny zapach, który najczęściej
jedynie poprawia nieco samopoczucie. Nie stanowi jednak podstawy
motywacji dla odbiorcy przekazu. Autentyczne relacje mistrz – uczeń
są we współczesnej szkole raczej rzadkie i oparte najczęściej
na innych niż merytoryczne – kompetencjach nauczyciela.
Każdy specjalista (nauczyciel „przedmiotowiec”) dba o pewną, ściśle określoną, część przekazu kulturowego, która zawiera memy związane z jego dyscypliną i obrazem świata jaki reprezentuje. Oddziaływania dydaktyczne dotyczące pozostałych obszarów są najczęściej poza jego wpływem i, co dla niego samego oczywiste, poza obszarem jego odpowiedzialności.
Taki, zatomizowany rodzaj przekazu składa się z memów i ich zespołów, których jedynym wsparciem jest fakt, że zawarto je w programach szkolnych, za którymi stoi autorytet instytucji. Z perspektywy ucznia osadzonego w zestawie swoich subśrodowisk społecznych (rodzinie, grupie klasowej, gronie przyjaciół, klubie sportowym itd.), są one w swojej większości nieatrakcyjne. Mechanizm doboru memetycznego nie działa, ponieważ tak wprowadzane memy są dla niego przezroczyste. Nawet jeśli, w pewnych warunkach, zostają przez ucznia przyswojone, nie wchodzą w skład jego kompetencji i nie są jako takie weryfikowane.
Rankingi przedmiotowe, konkursy i olimpiady dają motywację tylko nielicznym i to najlepszym uczniom, czyli tym, którzy i tak są już dostatecznie zmotywowani. Są to kryteria zupełnie odmienne od tych, jakie panują poza szkołą. Jeśli wartość przystosowawcza memów i ich zespołów ogranicza się do jakiegoś, określonego środowiska, przeniesienie ich w inne nie następuje automatycznie.
Badania z lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku wykazały, że nawet noworodki nie przenoszą automatycznie rozwiązań skutecznych w jednych warunkach w inne. Carolyn Rovee–Collier i jej współpracownicy, badali dzieci w pierwszych trzech miesiącach ich życia, ucząc je poruszania wiszącą nad łóżeczkiem zabawką, za pomocą sznurka przywiązanego do stopy. Dzieci łatwo uczyły się to robić i pamiętały ten sposób zabawy przez kilka kolejnych tygodni. Wystarczyło jednak zmienić otoczenie (kolor ścian, kształt zabawki albo układ pomieszczenia) żeby zaczęły ignorować własne doświadczenie i poszukiwać rozwiązania problemu tak, jakby robiły to po raz pierwszy.
Podobne zjawiska badano u dzieci w wieku szkolnym. Wyniki sugerują, że umiejętności zdobyte w szkole nie zawsze przekładają się, w prosty sposób, na funkcjonowanie ucznia poza nią.
Być może na podobnej zasadzie nie zachodzą automatyczne przeniesienia pomiędzy przedmiotami szkolnymi. Kompetencje osiągnięte na matematyce pozostają u znacznej części uczniów „martwe” na fizyce, chemii i biologii. Bardzo często problemem jest dla nich już samo stwierdzenie, że zadania stawiane przed nimi mają podobny charakter, że wymagają analogicznych umiejętności.
Żeby kompetencja (rozumiana jako zbiór związanych ze sobą memów) mogła zostać zweryfikowana, musi być poddana doborowi w środowisku społecznym. Jeśli weryfikacja wypada pomyślnie, atrakcyjność memów wzrasta i jednocześnie wzrasta ich siła w memetycznym środowisku. Szkoła może, przy świadomym działaniu nauczycieli, zrozumieniu nadzoru, pracowników technicznych i administracji, tworzyć warunki sprzyjające weryfikacji znacznie większej liczby kompetencji niż to ma miejsce obecnie. Niestety nawet w optymalnych warunkach nie może to dotyczyć wszystkich potencjalnie korzystnych memów. O pewnych sytuacjach szkoła i nauczyciel/wychowawca mogą tylko mówić. Trudno wyobrazić sobie bezpieczną weryfikację sposobów radzenia sobie z bezpośrednim zagrożeniem życia albo zdrowia lub z sytuacją utraty bliskich. Wyznacza to, w sposób jednoznaczny, ramy w jakich może działać szkoła. Przekraczanie tych granic może oznaczać konflikt z zasobami memetycznymi innych subśrodowisk, w jakich funkcjonuje uczeń. Konflikt, który osłabia siłę oddziaływania każdego z nich.
Każda osoba jest posiadaczem specyficznego i wyjątkowego memotypu (zbioru memów warunkujących sposoby rozwiązywania konkretnych problemów stawianych człowiekowi przez środowisko społeczne). Jego wyjątkowość wynika z unikatowego wyposażenia genetycznego, które kreuje konfigurację sieci neuronowej naszych mózgów i tworzy względnie sztywny filtr dla napływających memów oraz z wyjątkowej historii każdego z nas. Rodzaj, jakość, siła a nawet kolejność w jakiej przyswajamy memy, decyduje o powstaniu zmiennego w czasie (w przeciwieństwie do genotypu) zestawu kompetencji dzięki którym staramy się rozwiązywać problemy. Z kolei jakość tych rozwiązań zapewnia nam określoną pozycję w hierarchii, optymalną w konkretnym przypadku. Jest ona wynikiem nieustannej oceny jakiej podlegamy i jaką wystawiamy sobie i innym. Powszechność oceny i jej niemal odruchowy charakter (oceniamy wszystkich i wszystko częściowo tylko zdając sobie sprawę z tego faktu) świadczy o jej ogromnym znaczeniu przystosowawczym.
Wydaje się, że poza ustaleniem i weryfikacją statusu, precyzyjna ocena innych, może być także sposobem na pozbawioną ryzyka weryfikację pewnych szczególnie interesujących memów i kompetencji. Pozytywna ocena działania memotypu uatrakcyjnia i wzmacnia wchodzące w jego skład memy, negatywna przeciwnie, osłabia je a często nawet dyskwalifikuje.
Nauczyciel/wychowawca posiada także taki właśnie, unikalny memotyp, w którym kompetencje związane z wykonywanym zawodem stanowią zaledwie niewielką jego część. Działający w społecznym środowisku zespół memów podlega weryfikacji. W przypadku nauczyciela w znacznym stopniu dzieje się to na oczach jego wychowanków, a pełniona przez niego funkcja przykuwa uwagę i prowokuje oceny.
Memotyp postrzegany jest jako całość i jako całość podlega weryfikacji. Nie można wyodrębnić i udostępnić lub ukryć jakiejś jego części. Wynik weryfikacji osłabia lub wzmacnia wszystkie składowe memotypu. Z tego właśnie powodu, gwiazda ekranu lub sceny może być postrzegana jako osoba kompetentna w innych obszarach życia takich jak polityka lub ekonomia, a od przedstawicieli nauki oczekuje się rozstrzygnięć etycznych. To bardzo częste zjawisko i działają tutaj zapewne podobne mechanizmy, jak te dotyczące, w szkolnej mikroskali, efektów pierwszego wrażenia, przeniesienia, aureoli czy idealizacji, znanych z praktyki szkolnej. Uczeń kompetentny w jakimś obszarze wydaje się nauczycielowi sprawny także w innych, choć zebrane na jego temat dane na to nie wskazują a czasem nawet temu przeczą.
Nauczyciel/wychowawca
nie tyle proponuje rozwiązania różnych problemów, ile stanowi
zbiór takich rozwiązań. Pozytywna weryfikacja uwiarygodnia go
w oczach wychowanka. Wbrew oczekiwaniom samych nauczycieli ich
sprawność werbalna, odwaga cywilna, postawa w sytuacjach
konfliktowych ma ogromny wpływ na wiarygodność także tej części
przekazu, która związana jest z wykładanym przedmiotem.
Treści przekazywane przez posiadacza wysoko ocenianego memotypu
stają się wiarygodne i to właśnie wzmocnienie określamy
jako autorytet. Dbałość o wiarygodność memotypu
nauczyciela/wychowawcy powinna być częścią jego kompetencji
i częścią szeroko rozumianego programu współczesnej szkoły.
Postulowana czasem koncentracja na wycinku memotypu i wybiórcze
doskonalenie związanych z nim kompetencji prowokuje zjawiska
odwrotne do zamierzonych. Szkoła traci w ten sposób to co jest
w niej najcenniejsze – możliwość bezpośredniego kontaktu,
tworzenia unikalnej sieci wzajemnych relacji pomiędzy nauczycielem,
jako źródłem kulturowego przekazu, a uczniem – jego
potencjalnym odbiorcą. To ta właśnie cecha szkoły pozwala jej
wciąż z powodzeniem konkurować z innymi sposobami
przekazu, takimi jak telewizja, internet, programy edukacyjne i gry
komputerowe. Ich twórcy pozostają w mniejszym lub większym
stopniu anonimowi. Prezentowane tam „memotypy” nigdy nie są
w pełni czytelne i chociaż czasem, uzupełniane
wyobrażeniami odbiorców, zaspokajają ich potrzeby, pozostają
tylko bilbordami ustawionymi przy drodze. Autorytet wynikający
z pozytywnie zweryfikowanego memotypu, pozwala na sprawne
przekazywanie memów, zaś świadomość znaczenia cech środowiska,
w którym odbywa się ich selekcja, daje szansę na budowanie
szkoły kształtującej określone kompetencje.
Nauczyciel jest więc jednocześnie źródłem memów oraz kreatorem środowiska ich doboru. To ta właśnie, podwójna rola, daje jemu oraz szkole wyjątkowe możliwości.
Marek
Kaczmarzyk
Dorota Kopeć