Jerzy Andrzejewski
“Miazga”
oprac. Anna Synoradzka-Demadre; Biblioteka Narodowa, seria I, tom nr 305, Zakład Narodowy im. Ossolińskich, Wrocław-Warszawa-Kraków 2002.
I. Biografia autora.
Urodził się 19 sierpnia 1909 roku w Warszawie, zmarł 19 kwietnia 1983 tamże.
Uczęszczał do Gimnazjum im J. Zamojskiego w Warszawie, gdzie w 1927 zdał maturę, a następnie rozpoczął studia polonistyczne na UW. Debiutował jako prozaik opowiadaniem "Wobec czyjegoś życia" w "ABC" (1932). Od 1935 był recenzentem teatralnym "ABC" (do 1937) i kierownikiem działu literackiego "Prosto z Mostu" (do 1938). W 1936 został członkiem Związku Zawodowego Literatów Polskich.
Podczas okupacji przebywał w Warszawie, brał czynny udział w konspiracyjnym życiu literackim, był pełnomocnikiem Delegatury Rządu RP do opieki nad literatami. Po wojnie zamieszkał w Krakowie. Współpracował z tygodnikiem "Odrodzenie" (1945-1948), "Kuźnicą" (1945-1949). W latach 1946-1947 był prezesem Krakowskiego Oddziału ZLP (Związku Literatów Polskich). W 1948 przeniósł się do Szczecina, rozwinął działalność społeczną w Komitecie Obrońców Pokoju i Towarzystwie Przyjaźni Polsko-Radzieckiej. W latach 1949-1952 był prezesem Oddziału Szczecińskiego ZLP. W roku 1950 został członkiem partii komunistycznej i odznaczono go Orderem Sztandaru Pracy i Klasy. W 1952 został wybrany na posła. Przeniósł się do Warszawy, gdzie został redaktorem naczelnym "Przeglądu kulturalnego" (do 1954).
W latach 1955-56 był członkiem zespołu redakcyjnego "Twórczości", współpracował z tygodnikiem "Nowa Kultura" (1955-1962). Uczestniczył (1957) jako redaktor naczelny w organizowaniu pisma "Europa"; w związku z odmową jego wydawania występuje z partii (1959). W 1959 został wybrany na prezesa Oddziału Warszawskiego ZLP. Współpracował z tygodnikiem "Polityka". W marcu 1964 podpisał "List 34" - protest pisarzy i uczonych w obronie wolności słowa. We wrześniu 1968 w otwartym liście do Edwarda Goldstückera, prezesa Związku Literatów Czechosłowacji, zaprotestował przeciwko udziałowi Polski w agresji na Czechosłowację, co w konsekwencji spowodowało niedopuszczenie utworów pisarza do druku. W 1968 otrzymał nagrodę Fundacji Jurzykowskiego w Nowym Jorku. Od 1969 należał do Polskiego PEN Clubu, od 1972 współpracował z pismem "Literatura", na łamach którego publikował fragmenty notatek w formie dziennika. W styczniu 1976 należał do sygnatariuszy "Memoriału 101" wyrażającego protest przeciwko projektowanym zmianom w konstytucji PRL. W lipcu tego roku publikuje w Kulturze "List do prześladowanych uczestników robotniczego protestu", a we wrześniu, jako współzałożyciel KOR podpisał "Apel KOR" skierowany w tej sprawie do Marszałka Sejmu. W latach 1977-1981 był członkiem zespołu redakcyjnego pisma "Zapis" wydawanego poza cenzurą. W 1981 roku wygłaszał cotygodniowe prelekcje dla studentów w Instytucie Filologii Polskiej UW.
Pierwszą książką Andrzejewskiego był zbiór opowiadań "Drogi nieuniknione". Ich bohaterowie pochodzą z dotkniętej skutkami kryzysu światowego rzeczywistości Polski lat trzydziestych, uwaga autora koncentruje się na filozoficznych i estetycznych aspektach życia na społecznym marginesie i w ubóstwie. Opowiadania obfitują w naturalistyczne i brutalne opisy, a język współtworzy brzydotę świata. Pesymistycznej wizji jest jednak przeciwstawione przesłanie moralne - ratunkiem dla człowieka jest respektowanie zasad etycznych i miłość, oraz czynienie dobra.
Pierwsza powieść Andrzejewskiego, która powstała podczas krótkiego okresu wzmożonej religijności pisarza, to "Ład serca". Traktuje ona o zgubnych namiętnościach, fatalizmie ścigającym człowieka, o potędze zła i darze łaski bożej. Jej bohaterem jest ksiądz z poleskiej wsi, na którą spada fala nieszczęść i zbrodni. Duchowny próbując pomóc podopiecznym sam zostaje poddany ciężkiej próbie. Powieść przyniosła Andrzejewskiemu rozgłos, uznano ją za pierwsza w Europie związaną z nurtem "humanizmu katolickiego".
Po wybuchu wojny Andrzejewski przebywał w Warszawie i pisał opowiadania związane z rzeczywistością klęski wrześniowej i okupacji hitlerowskiej - łączy je problematyka postaw ludzkich w ekstremalnych warunkach, wydaje je m.in. w zbiorze "Noc". W związku z pewnym zniechęceniem do działań polskiego państwa podziemnego pisze (wraz z Jerzym Zagórskim) dramat "Święto Winkelrida" - tragifarsę zbudowaną wokół postaci syna szwajcarskiego bohatera narodowego.
W 1946 roku Andrzejewski zaczął pisać swoją najgłośniejszą powieść - "Popiół i diament". Wychodząc początkowo od historii o znanym z prawości adwokacie, który w obozie koncentracyjnym stał się znienawidzonym przez współwięźniów kapo, a po wojnie chciał odzyskać swoje dawne miejsce w społeczeństwie, pisarz namalował panoramę Polski tuż po wojnie. Powieść została zdominowana przez wątek Maćka Chełmickiego, młodego żołnierza AK, któremu wydano rozkaz wykonania wyroku śmierci na sekretarzu PPR. Bohater przeżywa rozdarcie pomiędzy koniecznością żołnierskiej wierności przysiędze a pragnieniem powrotu do normalnego życia. Wydany w 1948 roku utwór wywołał duże zainteresowanie i silne kontrowersje. Autorowi miano za złe fałszowanie historii, przedstawienie przejmowania władzy przez komunistów jako pokojowego aktu zgodnego z wolą narodu, AK natomiast jako element destabilizujący i wichrzycielski. Recenzenci lewicowej "Kuźnicy" mieli natomiast Andrzejewskiemu za złe, że jego powieść nie ma dostatecznie jasnej wymowy ideologicznej - Chełmicki był przedstawiony z sympatią, brakowało im jednak optymistycznej wizji przyszłej Polski.
Andrzejewski przyjął te uwagi. Jako jeden z pierwszych odpowiedział na apel o przyswojenie sobie marksistowskiej wiedzy o rozwoju społeczeństwa na IV Walnym Zjeździe ZLP w 1949. W 1950 opublikował głośną samokrytykę "Notatka. Wyznania i rozmyślania pisarza", w której odciął się od swojej przeszłości, potępił błędy popełnione w "Popiele i diamencie" i oświadczył, że głęboka przemiana myślowa doprowadziła go do marksizmu i leninizmu. W kolejnych latach, zajmując się głównie publicystyką, w swych artykułach wspierał rządzących, powielając prymitywne hasła, kłamstwa i oszczerstwa władzy ludowej. Stworzone w tym czasie opowiadania, zgodne z duchem realizmu komunistycznego, są dzisiaj raczej wstydliwym faktem w biografii twórczej Andrzejewskiego, z czego nieco wyłamuje się swoją niejednoznacznością powiastka satyryczna "Wojna skuteczna, czyli opis bitew i potyczek z Zadufkami".
Jeszcze w roku 1954 wprowadza pisarz poprawki do "Popiołu i diamentu", pogłębiające zafałszowanie historii, umieszczając w powieści ideologię walki klas i nowomowę - właśnie ta, najbardziej zakłamana wersja powieści funkcjonowała przez długie lata jako podstawowa i doczekała się największej liczby wydań. Co ciekawe, Andrzejewski w 1954 jednocześnie pracował nad zbiorem "Złoty Lis" wydanym w 1955, zawierającym opowiadanie "Narcyz" ośmieszające koniunkturalizm artystów.
W 1955 rozpoczął pisanie powieści "Ciemności kryją ziemię", w której za pomocą historycznej metafory (powieść dzieje się w średniowiecznej Hiszpanii i opisuje działania inkwizytorów) przedstawił genezę systemów totalitarnych i w pewien sposób rozliczył się także z własną przeszłością.
W roku 1958 napisał scenariusz do filmu Andrzeja Wajdy "Popiół i diament", tworząc trzecią wersję tej samej historii, tym razem odkłamującą wymowę książki.
W 1963 Andrzejewski wydaje "Idzie skacząc po górach", kolejną udana powieść opowiadającą o starym malarzu, który po latach niemocy odzyskuje natchnienie i tryumfalnie powraca na szczyty popularności - rzecz dzieje się we współczesnej Francji, a główny bohater wzorowany jest na postaci Picassa. W utworze tym autor stworzył postać człowieka suwerennego, wielkiego artysty, oddanego sztuce i żyjącego poza jakąkolwiek sankcją zewnętrzną, która nadaje sens życiu.
W pierwszej połowie lat sześćdziesiątych Andrzejewski rozpoczyna prace nad nowym dziełem - "Miazga", będą one trwały do śmierci pisarza. Powieść ta miała przedstawić panoramę polskiego społeczeństwa, losy i postawy polskiej inteligencji. Nowatorska w formie, wprowadzająca autotematyzm, o kompozycji otwartej, łączącej splątane wątki fabularne z publicystycznymi, była śmiałą próbą stworzenia nowej formy powieści, pierwszym - jak chcą niektórzy - polskim utworem postmodernistycznym. Niestety, związane były z nią wieloletnie perypetie wydawnicze i twórcze - utwór, którego pierwsze fragmenty opublikował autor na
10
łamach "Twórczości" w roku 1966, ukończony w zmienionej formie w roku 1970, ukazał się w roku 1979 w oficynie "Nowa", a w obiegu oficjalnym, w bardzo okrojonej wersji w roku 1981 - dekadę po jego napisaniu. W oficjalnym obiegu "Miazga" ukazała się dopiero w roku 1992 w Londynie. Czas w oczywisty sposób nie mógł posłużyć powieści związanej mocno z konkretnymi wydarzeniami i sytuacją społeczną. Po wielu latach i innych nowatorskich powieściach forma "Miazgi" nie wywołała zamierzonego przez autora wrażenia, choć pozostaje ważnym świadectwem rozwoju polskiej prozy.
Postać Jerzego Andrzejewskiego jest jedną z ciekawszych w dwudziestowiecznej kulturze polskiej - niejednoznaczna i zmienna w postawach i sympatiach ideologicznych, swoją zróżnicowaną twórczością poszukująca nowych form, a także odpowiedzi na fundamentalne pytania natury moralnej.
Twórczość:
•"Drogi nieuniknione", Warszawa 1936
•"Ład serca", Warszawa 1938
•"Apel", Londyn 1945
•"Noc", Warszawa 1945
•"Święto Winkelrida", (współautor J. Zagórski) Kraków 1946
•"Popiół i diament", Warszawa 1948, wersja zmieniona Warszawa 1954
•"Aby pokój zwyciężył", Warszawa 1950
•"O człowieku radzieckim", Warszawa 1951
•"Partia i twórczość pisarza", Warszawa 1952
•"Ludzie i zdarzenia 1951", Warszawa 1952
•"Ludzie i zdarzenia 1952", Warszawa 1953
•"Wojna skuteczna, czyli opis bitew i potyczek z Zadufkami", t. I Warszawa 1953
•"Książka dla Marcina", Warszawa 1954
•"Złoty lis", Warszawa 1955
•"Ciemności kryją ziemię", Warszawa 1957
•"Niby gaj", Warszawa 1959
•"Bramy raju", Warszawa 1960
•"Idzie skacząc po górach", Warszawa 1963
•"Apelacja", Paryż 1968
•"Prometeusz", Warszawa 1973
•"Teraz na ciebie zagłada", Warszawa 1976
•"Już prawie nic", Warszawa 1979
•"Miazga", NOWA Warszawa 1979 (edycja pełna, poza obiegiem cenzury), PIW Warszawa 1981 (edycja okrojona), Puls, Londyn 1992 (edycja pełna), Ossolineum, Wrocław 2002, BN I, nr 305
•"Nowe opowiadania", Warszawa 1980
•"Nikt", Warszawa 1983
•"Gra z cieniem", Warszawa 1987
•"Z dnia na dzień", Warszawa 1988
•"Zeszyt Marcina", Warszawa 1994
Ponadto:
•"Listy. Jerzy Andrzejewski, Jarosław Iwaszkiewicz", oprac. A. Fiett Warszawa 1991
•Cz. Miłosz, "Legendy nowoczesności" (eseje okupacyjne, listy-eseje J. Andrzejewskiego i Cz. Miłosza) Kraków 1996
II. „Miazga”
- fragmenty pierwszego wariantu - 1966, w 1970 powstała nowa wersja,
- od maja 1960 chce stworzyć monografię biograficzną fikcyjnego artysty, inspiracja - Doktor Faustus Manna,
- 1962 po rozmowie z Wajdą, chcącym nakręcić Wesele - miał pisać scenariusz, ale nie wyszło,
- 1966 połączył wątek wesela z planowaną monografią,
- jesień 1966 - fragmenty Miazgi ukazują się w „Twórczości”,
- aluzje do Mickiewicza i Słowackiego (w Przygotowaniu), dialog z tradycją,
- podzielona na Przygotowanie, Prolog i Consummatum non est (potem: Non consummatum),
- akcja miała się pierwotnie rozgrywać od piątku wieczór 14.05. do sobotniej nocy 15/16.05.1965,
- w Przygotowaniu - jakie weselne przyjęcie by mogło być, w Prologu - wydarzenia poprzedzające dzień ślubu, Non consummatum - perypetie po odwołaniu ślubu,
- s. L. Mamy więc w „Przygotowaniu” fikcję wielostopniową: w ramach hipotetycznej fabuły pojawiają się wizje przyszłych wydarzeń o różnym stopniu „realności”,
- podczas pobytu w Paryżu Andrzejewskiemu ukradziono teczkę z rękopisem. Porzucił pracę nad powieścią,
- jesień 1967 - kuracja odwykowa, leczenie wątroby, napisał Apelację,
- wiosna 1969 zaczyna pisać prozę Msza za poetę zmarłego na emigracji,
- po spotkaniu z Antonim Liberą bierze się do pracy nad Miazgą,
- od marca do września 1970 tworzy ostateczny wariant powieści,
- akcja z 1970 umieszczona w kwietniu 1969 roku. Tu: Ksawery Panek usunięty z uniwersytetu po marcu '68, pisarz Nagórski objęty cenzurą,
- wszystkie pary w powieści się rozpadają - Konrada i Moniki, Antka i Magdy, Ksawerego Panka z Markiem Kuranem, solistki i akompaniatora,
- na koniec- pijatyka, przypadkowe osoby,
- w Intermedium czyli Życiorysy Polaków - życiorysy, czasem biogramy bohaterów, nawet tych pojawiających się tylko we wspomnieniach,
- w powieści jest Dziennik - pierwsza część - 7-30.03. - tu porządkowanie materiałów powieściowych, 31.03.-09.07 - od Przygotowania do Non consummatum, 12.07-19.09. - korekta tekstu. Przez Dziennik Miazga zaczyna się rodzić na oczach czytelników, na pierwszy plan wysuwa się autotematyzm,
- to powieść z kluczem - są tu postacie całkiem fikcyjne, są przypominające osoby autentyczne, są też postacie realne,
Kto jest kim:
- Adam Nagórski - jak Andrzejewski (wygląd, fragmenty życiorysu)
- Piotr Worontow (bohater u Nagórskiego) - jak Borys Pasternak,
- Roman Gorbaty - jak Kazimierz Dejmek,
- Konrad Keller jak Gustaw Holoubek,
10
- Witold Otocki jak Adam Hanuszkiewicz,
- Wojciech Konopka jak Bohdan Czeszko,
- Maciej Zaremba jak Zbyszek Cybulski,
- Eryk Wanert jak Andrzej Wajda,
- Stefan Raszewski jak Zenon Kliszko (sekretarz Komitetu Centralnego PZPR),
- Alicja Stamirowska jak Nona Barbara Siekierzyńska (pierwsza żona pisarza),
- Elżbieta Kubiak jak Eugeniusz Biernacki (przez którego rozpadło się pierwsze małżeństwo Andrzejewskiego),
- Nike - jakiś młody chłopak,
- Krzysztof Czaplicki - Krzysztof Kamil Baczyński, największa niespełniona miłość Andrzejewskiego,
- Emilia Czaplicka - jak Stanisława Baczyńska, matka Krzysztofa,
- Prof. Kazimierz Wnuk - jak Kazimierz Wyka,
- Antek Raszewski - jak Antoni Libera,
- Marek Kuran - jak Marek Hłasko (też niespełniona miłość) albo Ireneusz Iredyński,
- Wiktor Kubicki (kucharz) - jak Władysław Kucharski,
- Prof. Karol Wanert - jak Władysław Tatarkiewicz i Tadeusz Kotarbiński
- 7.10.1970 - ukończona powieść,
- partia uznaje dzieło za paszkwil antyradziecki, chcą delikatnie odwieść Andrzejewskiego od decyzji wydania, obiecywali publikację, jeśli usunie niektóre fragmenty, Andrzejewski się zgodził. Potem powiedział redakcji „Kultury”, że zgadza się na opublikowanie Miazgi w Paryżu, ale ze zmianami cenzury,
- 1971 0 dramat Prometeusz,
- 1975 Teraz na ciebie zagłada
- 1976 Już prawie nic
Czym jest "Miazga"? Książką o swoich czasach, o elitach kulturalnych i politycznych okresu PRL. Powieścią rozliczeniową autora, który przez pierwsze lata istnienia Polski Ludowej był czynnym członkiem partii. Powieścią z kluczem, w której pod wymyślonymi nazwiskami ukrywają się osoby znane we współczesnym powieści świecie. Wreszcie jest to książka o pisaniu książki, o zmaganiach, jakich doświadcza autor tworzący swoje najtrudniejsze dzieło.
Kształt powieści
Książka rozpoczyna się od dziennika autorskiego, w którym pisarz dzieli się spostrzeżeniami na temat pogody, przeczytanych niedawno książek i szczegółów życia prywatnego, takich jak odwiedziny u przyjaciół. Tak będzie już do końca: mamy do czynienia z powieścią, w której fikcja przeplata się z zapiskami autora, informującego nas o tym, co naprawdę go otacza, a także zdającego relację z procesu tworzenia czytanego przez nas dzieła. Nie zabraknie odwołań do wydarzeń współczesnych, w których Andrzejewski brał udział. Za przykład może tu służyć pogrzeb Pawła Jasienicy.
Ale dziennik włączony do powieści to nie tylko relacja. To również zapis wahań, z jakimi zmaga się autor. Wątpliwości odnośnie tego, jak poprowadzić pewne sceny, jak rozwiązać nie do końca przemyślaną akcję - wszystko to sprawia, że czytelnik odnosi wrażenie, jakby sam uczestniczył w procesie tworzenia trzymanej przed oczyma książki.
Również fikcyjna sfera powieści jest poszatkowana. W pierwszej części mamy do czynienia z hipotetyczną sytuacją zakładającą, że odbył się ślub pary młodych bohaterów: Konrada, słynnego aktora, oraz Moniki, córki partyjnego notabla, również aspirującej aktorki. Znajdujemy się na przyjęciu weselnym pary, klimatem celowo przywołującym wesele, które znamy z kart dramatu Stanisława Wyspiańskiego. To jednak tylko jedna z wersji wydarzeń. Powieść
zawiera jeszcze inną, diametralnie różną.
"Miazga" sprawia wrażenie dzieła, którego nigdy nie dokończono, właśnie czegoś na wzór literackiej miazgi, otwartej kompozycji, a może po prostu wyjątków z maszynopisu autora.
Społeczeństwo końca lat sześćdziesiątych
Ta specyficznie zbudowana fabuła ukazuje czytelnikowi współczesny akcji świat polskiej rzeczywistości. Bohaterowie należący do świata kultury mają przeważnie swoje prototypy. Czytelnik będzie tu mógł rozpoznać m.in. Andrzeja Wajdę czy Zbigniewa Cybulskiego. Podobnie ma się sprawa z partyjnymi notablami. Nad wydarzeniami wisi atmosfera wydarzeń marcowych, których skutki dotykają wielu bohaterów.
Tak jak w "Weselu" Wyspiańskiego przedstawione zostają dwie frakcje: chłopska i inteligencka, tak tu świat podzielony jest pomiędzy ludzi kultury i działaczy partyjnych. Świat tych pierwszych wydaje się współczesnemu czytelnikowi na swój sposób nędzny: poplamiony stół w kawiarni, wódka, polityczna nagonka i szarość egzystencji. Świat polityków jawi się natomiast jako brudny i wyuzdany: panna młoda podczas wesela romansuje ze swoim o wiele starszym kochankiem, którego wysoka pozycja w partii wydaje się być pomocna dla ambicji początkującej aktorki.
Społeczeństwo przedstawione w powieści podzielone jest również według kryterium wiekowego. Mamy tu młodych, zbuntowanych przeciw peerelowskiej rzeczywistości, przedstawicieli średniej generacji, a także starców, pokolenie przedwojenne, dla którego komunizm nie jest rzeczywistością zastaną. Różnorodność bohaterów w każdym z tych wiekowych przedziałów ukazuje, w jak różny sposób układały się losy Polaków: karierowiczów, przegranych, emigrantów... Wiarygodność przedstawianych postaci pogłębia fakt, że bohaterowie "Miazgi" bardzo dużo rozmawiają, ukazują swój punkt widzenia poprzez dialog, z rzadka oceniany przez narratora w trzeciej osobie.
10
Powieść o autorze?
"Miazga" jest po części powieścią o samym autorze. Adam, główny bohater książki, do złudzenia przypomina
Andrzejewskiego: urodzony w tym samym roku, laureat tych samych nagród literackich, autor podobnych dzieł. To nie pierwszy raz, kiedy Andrzejewski sięgnął po motyw bohatera - artysty, wszak uczynił to już w powieści z roku 1963 "Idzie skacząc po górach". Nie po raz pierwszy również bohater przypomina samego autora: w ten sposób tworzone postaci, jak również odwołania do przeżyć pisarza i rozrachunku z jego romansem z władzą, pojawiały się już wcześniej w twórczości Jerzego Andrzejewskiego.
Historia "Miazgi"
"Miazga" to wielopłaszczyznowe dzieło fascynuje również swoją historią. Pomysł na jego napisanie powstał na początku lat sześćdziesiątych. Pierwsze rzetelne wydanie krajowe, uwzględniające wersję z drugiego obiegu wydawniczego i opatrzone szerokim komentarzem naukowym ukazało się w roku 2003, dwadzieścia lat po śmierci autora. "Miazga", pisana przez wiele lat, poprawiana wraz z zachodzącymi wydarzeniami historycznymi, była przez dziesięciolecia bohaterką polemik literackich. Dlatego to, co zawiera sama książka to zaledwie część jej historii. Reszta rozgrywa się na łamach prasy, w dziesiątkach dyskusji sygnowanych nazwiskami krytyków.
Pomysły, z których wyrosła "Miazga", sięgają, jak pisze Anna Synoradzka-Demadre , roku 1960. Po zerwaniu z komunizmem i rozrachunkowej powieści "Ciemności kryją ziemię" (1957), po "Bramach raju" (1960), po olbrzymim sukcesie "Popiołu i diamentu" Andrzeja Wajdy - filmowej adaptacji zmieniającej polityczną wymowę powieściowego pierwowzoru - Andrzejewski uważany był za jednego z najwybitniejszych pisarzy współczesnych. Przekonanie to potwierdziła kolejna książka, "Idzie skacząc po górach" (1963), opowieść o artyście-demiurgu. W następnym roku jej autor podpisał tak zwany List 34, a nagonka władz na sygnatariuszy niewinnie dziś brzmiącej dwuzdaniowej petycji w obronie niezależności kultury przydała im jeszcze prestiżu w opinii społecznej.
Nic więc dziwnego, że gdy w 1965 roku na ostatniej stronie kwietniowego numeru "Twórczości" umieszczono (wielokrotnie potem powtarzaną) zapowiedź nowego utworu Andrzejewskiego, wywołała ona, jak wspominał Tomasz Burek, "sensację, falę sprzecznych pogłosek, niespokojnych domysłów, pytań i komentarzy". Wreszcie w numerze z października 1966 pojawiły się obszerne fragmenty pierwszej wersji "Miazgi". Wedle słów Burka "numer ów został natychmiast rozchwytany i zaczytany. Szybko obrastał legendą. Była to jedna z najpiękniejszych legend współczesnego piśmiennictwa".
Czym jest, a raczej czym miała być i z czego wyrosła owa pierwsza niedokończona "Miazga"?
"Od końca maja 1960 roku Andrzejewski rozważał stworzenie obszernej monografii biograficznej fikcyjnego artysty, współczesnego pisarza polskiego - pisze Synoradzka-Demadre. - Narratorem miał być przyjaciel nieżyjącego już prozaika... Pomysł był wyraźnie inspirowany "Doktorem Faustusem" Tomasza Manna". Kompleks "Doktora Faustusa" - powieściowej summy, traktatu o artyście oddającego zarazem sprawiedliwość najnowszym dziejom własnego narodu - nękał nie tylko Andrzejewskiego.
W 1962 roku Andrzejewski, zaproszony przez Wajdę do współpracy przy uwspółcześnionej adaptacji filmowej "Wesela" Wyspiańskiego, zaproponował, by kanwą utworu stało się ślubne przyjęcie syna wysokiego dygnitarza z dziewczyną z zespołu "Mazowsze". Wkrótce jednak drogi obu twórców się rozeszły: filmowe "Wesele" Wajdy, nie odchodzące już od realiów oryginału, powstanie dopiero kilka lat później, natomiast idea aktualizacji dramatu Wyspiańskiego poprzez ukazanie konfrontacji środowisk tworzących społeczeństwo PRL przeniesie się do nowej powieści Andrzejewskiego, łącząc się z wcześniejszym pomysłem biografii fikcyjnego pisarza.
W wersji zaprezentowanej w "Twórczości" w roku 1966 osią fabularną "Miazgi" jest ślub pary warszawskich aktorów, Moniki Panek i Konrada Kellera; panu młodemu świadkuje pisarz Adam Nagórski. Na bankiecie weselnym w podwarszawskim pałacu w Jabłonnie artyści spotykają się z ludźmi "aparatu i rządu", gośćmi ojca panny młodej, byłego ambasadora i ministra. Jest to zarazem zderzenie świata "starych" i "młodych". "Konfrontacja ludzi władzy i zasłużonych twórców - pisze Synoradzka-Demadre - odbywa się w rozświetlonych kryształowymi żyrandolami salonach na parterze". Natomiast w podziemnym barze "dokonuje się przy muzyce w rytmach big-beatu "zbratanie" w młodości synów partyjnych decydentów, nieopierzonych artystów oraz ludzi najętych do obsługi: barmanów i szoferów służbowych limuzyn. Tutaj, pod powierzchnią obojętności i zgrywy tli się iskra wzbudzająca niepokój pokolenia dzierżącego władzę".
Próba diagnozy społecznej i gra z tradycją nie wyczerpują sensów tamtej "Miazgi". Jej osobliwość konstrukcyjna polegać miała na przedstawieniu dwóch odmiennych wariantów fabuły. Jak zdradził sam autor w przedmowie do publikacji w "Twórczości": "do ślubu Konrada Kellera z Moniką Panek nie dojdzie, przyjęcie weselne w Jabłonnie się nie odbędzie". Alternatywny przebieg wypadków miał zostać pokazany w ostatniej, trzeciej części dzieła: "Consummatum non est", która w 1966 roku jeszcze nie istniała.
Pierwotna wersja nie została dokończona. Z kilku powodów, jak zaginięcie podczas podróży zagranicznej teczki z rękopisem, alkoholowe kłopoty autora (doświadczenia z kuracji odwykowej odbytej jesienią 1967 zaowocowały powieścią "Apelacja"), wreszcie - polityka. Odważne wystąpienia Andrzejewskiego w Marcu 1968, jego protest przeciw inwazji na Czechosłowację, wreszcie decyzja o wydaniu "Apelacji" u Jerzego Giedroycia, ściągnęły nań nie tylko represje władz, ale i kryzys psychiczny. Gdy zaś wiosną 1969 powrócił do "Miazgi", jej koncepcja uległa rewizji, a ostateczny wariant powieści, powstały w 1970 roku, przybrał kształt odmienny od planowanego. W roku 1969 spotkał się z wielbicielem swej twórczości Liberą, który zachęcał do ukończenia Miazgi. W ciągu sześciu miesięcy 1970 roku skończył powieść. Zmiana dotyczyła najpierw czasu akcji: maj 1965 zastąpiony został kwietniem 1969, a "na biografiach protagonistów zaciążyły doświadczenia 1968 roku". Tłem dla niedoszłego wesela stał się rozdział "Intermedium, czyli Życiorysy Polaków": ujęta w encyklopedyczno-słownikowe noty kronika XX-wiecznych dziejów polskiego społeczeństwa. Całość zaś kadłubowej fabuły wchłonięta została przez dziennik jej twórcy. Dziennikowe notatki stają się równocześnie autotematycznym komentarzem, przejmującym chwilami
10
zwierciadłem czasu (dotyczy to zwłaszcza "Mszy za poetę" i historii marcowej nagonki na Pawła Jasienicę) oraz lepiszczem zdestruowanej powieści.→ Czas wydarzeń został przeniesiony na kwiecień 1969 r. Bohaterowie ponoszą już konsekwencje swych działań: Panek już nie studiuje, Nagórski został objęty zapisem cenzorskim, Gorbaty utracił stanowisko i możliwość wykonywania zawodu. Utwór z 1970 roku to już nie przestroga, że źle się dzieje, to „krajobraz po bitwie”. W prologu centralnym punktem akcji jest występ przybyłej z zagranicy primadonny Haliny-Ferenz Czaplickiej, siostrzenicy Nagórskiego. Nagórski w antrakcie mówi do Jackowskiego o sytuacji państw satelickich, mówi, że nic się nie może zmienić, tylko może być więcej kłamstw. System stalinowski to wielka, genialna machina, która nie dopuszcza żadnych zmian. Raszewski jest przedstawiony także w sytuacjach prywatnych, w rozmowie z żoną Celiną, gdzie dowiadujemy się, że przeżył osobiście interwencję w Czechosłowacji oraz w rozmowie z ojcem, który niczym inkwizytor z Ciemności kryją ziemie przyznaje, że system jest pomyłką. W środowisku artystyczno-intelektualnym oglądamy historie miłosne. Nagórski kocha się w kobiecie o podejrzanej reputacji - Nike. Panek kocha się w Marku Kuranie. Wszystkie pary ostatecznie się rozpadają. Źródłem nieszczęść jest intryga przeciw Otockiemu, który z zemsty pozbawia głównej roli w Makbecie Moniki Panek, a ta widząc, że narzeczony nie staje w jej obronie zostawia go. W Non consumatum est istotne nie są losy pary, ale machina wydarzeń. Bankiet jednak się odbywa, bo jest za późno by go odwołać. Trafia nań między innymi grupa młodzieży z bractwa natury żółwi -> tych istot, które potrafią przetrwać w niewoli, mają duże umiejętności adaptacyjne. Kaduceusz Dziennikarz Wyspiańskiego, w Miazdze należy do aktora Halickiego, członka bractwa oportunistów politycznych. Chocholi taniec zamieniony jest na „kozaczoka”. To alegoria przymusowej asymilacji Polaków. Melodia ta w rzeczywistości dotarła do Polski z zachodu, nie z Rosji, co nadaje śmieszności obrazowi. Kończący ryk pijanego aktywisty partyjnego jest echem krzyku upokorzonej w Przygotowaniu Pankowej. W Miazdze mamy jeszcze rozdział Intermedium, czyli życiorysy Polaków. Umieszczony po Prologu i przed Non consumatum Życiorysy są zróżnicowane: eseje np.: w biogramie Stefana Gorbatego o strategii państwa, nowelki z których mogłyby powstać scenariusze do filmów przygodowych (Edward Kubiak), melodramatów (Eugenia Kurdysówna) itd. Informacje z życiorysów kilku osób wzajemnie się dopełniają ukazując jakąś historię np.: Leopold Panek i Stefan Raszewski. Istnieją też życiorysy postaci drugoplanowych. Intermedium to rodzaj opowieści o Polskim losie zakotwiczonym w XIX wieku. Według Błońskiego kluczowym momentem tych losów jest II wojna światowa.
Choć podczas pracy nad "Miazgą" Andrzejewski skutecznie unikał autocenzury, teraz uznał, że "lepiej jest, żeby książka wyszła, nawet z pewnymi skrótami, niż żeby się nie ukazała w ogóle", a od Jerzego Giedroycia zażądał, by ten uwzględnił w paryskim wydaniu ingerencje warszawskiej cenzury. Skutki były katastrofalne: zirytowany Giedroyc zrezygnował w ogóle z publikacji "Miazgi", PIW również się wycofał i pierwsze pełne wydanie powieści ukazało się dopiero w 1980 roku, w innej już epoce, nakładem Niezależnej Oficyny Wydawniczej, w rozpowszechnianych poza cenzurą trzech gęsto zadrukowanych zeszytach. Wydanie oficjalne, które trafiło do księgarń w 1982 roku, było mocno okrojone; także równoległa edycja londyńskiej Polonii zawierała - jak wykazuje Synoradzka-Demadre - pewne skróty, dopiero edycja Pulsu z 1992 roku (również londyńska) przynosiła ponownie tekst pełny, a w dodatku czytelny... Powieść jednak rozminęła się ze swoim czasem i nie odegrała roli, jaką kiedyś odegrać mogła.
Struktura
Miazga to najbardziej reprezentatywna i kontrowersyjna powieść Andrzejewskiego, która jeszcze przed opublikowaniem stała się legendą. Źródłem tej niezwykłej sławy jest kształt artystyczny utworu, przesłanie polityczne oraz aura środowiskowej prowokacji.
→ Fabuła jest powiązana ze zdarzeniami z lat 60. i dotyczy elit intelektualno-artystycznych oraz politycznych ówczesnej Polski. Autorka wstępu ujawnia i objaśnia liczne aluzje do rzeczywistych wydarzeń i postaci, przedstawia główne warsty i kształty dzieła oraz jego specyficzną kompozycję.
6 marca Jerzy Andrzejewski zdecydował, że to forma Dziennika umożliwi mu skończenie powieści. Dziennik dzieli się na 3 części.
Akcja pierwszej części rozgrywa się między 07-30 III, to wizja przyszłego wesela, część kończąca rozgrywa się między12 VII-19 IX, okazuje się w niej, że do wesela nie doszło, autor przedstawia skutki zdarzeń, które zostały przedstawione w części środkowej. Najciekawsza jest część druga, która zawiera zdarzenia stanowiące przyczyny, dla których nie doszło do wesela.
Wszyscy w Miazdze czytają. Miazga staje się książką o pisarzu czytającym. Ma postać worka bez granic. Rozpad struktury powieściowej ma naśladować rozpad rzeczywistości pozaliterackiej: „miazga ma miazgę odmalować”, „mimetyzm formalny”. Ma to być też wyraz utraty wiary pisarza w obiektywnie istniejący porządek świata. To też ocena i wizja przyszłych losów prozy: pisze w Dzienniku, że do tej pory w literaturze szukano kwiatów, korony - zwieńczenia dzieła, a nową perspektywą wobec starej formy-korony, będzie forma-korzenie. To prawdziwe zagadnienie, którym jest klęska. Miazga to „ruina zrobiona”, to powieść „wielolekturowa”. Określano ją powieścią u progu postmoderny, ale nie jest nią, jak zauważył Werner, bo przypomina łagodną rewolucję lat trzydziestych (Z dnia na dzień Goetela, Jak powstał Doktor Faustus Manna).
Miazga - powieść przynosząca krytyczny obraz polskiego społeczeństwa z lat 60-tych.
Fabuła stanowi jedynie pretekst dla ukazania inteligencji i elit w kraju oraz negatywnej oceny ich postaw. Integralny element dzieła stanowią opisane życiorysy wielkich Polaków. Także refleksja nad tworzeniem i autotematyzm, przekonanie o literaturze wyczerpania. Mnogość nawiązań intertekstualnych i popis erudycji autora. Dzieło uznane za podsumowanie myśli i twórczości Andrzejewskiego.
To przykład realistycznego ujęcia motywu PRL-u. Autor dokonuje w niej panoramicznego przeglądu sytuacji Polski Ludowej. Pisarz negatywnie ocenia polską inteligencję, a zwłaszcza elity rządzące i środowisko artystyczne. Andrzejewski pokazuje jak negatywny i destrukcyjny wpływ na polskie społeczeństwo mają partyjne mechanizmy władzy. Zwraca uwagę na to, że Polacy pogrążani są w marazmie i chaosie. Andrzejewski w swoim utworze czyni wiele aluzji do Wesela Wyspiańskiego. W Miazdze, podobnie jak w Weselu w jednym miejscu i czasie spotykają się liczni bohaterowie. Gośćmi weselnymi Konrada Kellera i Moniki Panek są przedstawiciele elity intelektualno-artystycznej i politycznej. Ukazani w utworze artyści, intelektualiści i członkowie aparatu partyjnego to postacie zdemoralizowane, cyniczne, ujawniające przede wszystkim skłonności do alkoholu, przygód erotycznych,
10
niewybrednych intryg i plotek. Doskonale ukazuje to libacja alkoholowa, która odbywa się zamiast odwołanego ślubu i wesela. Andrzejewski pokazuje w Miazdze, że rzeczywistość końca lat 60. to czas rozkładu i upadku polskiego społeczeństwa. Takie odczytanie powieści sugeruje również jej tytuł, czyli Miazga. Rzeczywistość okazuje się więc jałowa, miałka i tandetna, a zaprezentowani bohaterowie to głównie karierowicze i lizusi. Warto też wspomnieć, że Andrzejewski tworząc postaci Miazgi wzorował się na życiorysach autentycznych postaci ze świata nauki, kultury i polityki. Fakt ten dodaje autentyczności przedstawionym wydarzeniom.
„Wesele, którego nie było” Antoni Libera o "Miazdze" Andrzejewskiego
Po ponad czterdziestu latach burzliwych kolei losu, powieść, która powstawała co najmniej siedem lat, pozostawała niewydana przez kolejne siedem, wydawana następnie czterokrotnie, za każdym razem w nieco innej wersji, ukazuje się oto w formie ostatecznej i “pomnikowej”: w krytycznym wydaniu Biblioteki Narodowej.
Początek lat 60. Czas względnej swobody i narastającej inercji; smętny zmierzch popaździernikowej euforii i kiełkująca tęsknota za kolejną odnową i większym otwarciem na Zachód. Zgrzebna (“mała”) stabilizacja i rodzący się ferment intelektualno-społeczny, który miał eksplodować w Marcu '68 i grudniu '70. Jerzy Andrzejewski był w owym czasie u szczytu swej pisarskiej kariery. Zekranizowany przez Wajdę “Popiół i diament”, a zwłaszcza opublikowane kolejno “Ciemności kryją ziemię” (1957) i “Bramy raju” (1960) przyniosły mu wielki rozgłos i pozycję. Miał pięćdziesiąt kilka lat i był na ustach wszystkich. Jego książki tłumaczono na liczne języki (rzecz w owym czasie prawie bez precedensu), wyjeżdżał za granicę (co też było dość rzadkie), należał do ścisłej czołówki. Poza tym świetnie wyglądał: wysoki, szczupły, “ptasi”, elegancko ubrany. Siwawy gentleman o dźwięcznym, głębokim głosie, palący gauloisy. Dowcipny, ironiczny, “tragiczny”, tajemniczy. Na dawną modłę - polski, na współczesną - światowy. Uosabiał artystę europejskiego: niezależnego materialnie, podróżującego po świecie, skupionego na sobie, zatroskanego losem ludzkości. A jednocześnie zaangażowanego po dobrej stronie: sygnatariusz głośnego “Listu 34” przeciw zaostrzonemu kursowi polityki kulturalnej władz.
Podziw i oczekiwanie
Ten obraz wyostrzył się i w pełni wyklarował w latach 1963-4. Pisarz wyjechał wtedy na kilka miesięcy do Paryża, skąd przywiózł początek nowej powieści - “Idzie skacząc po górach” - którą następnie w brawurowym tempie i stylu ukończył w Oborach pod Warszawą. Powieść ta stała się sensacją. Pierwszy 10-tysięczny nakład wykupiono w niespełna dwa tygodnie. (Gdyby panowały wówczas zasady wolnego rynku, książka ta sprzedałaby się bez wątpienia w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy, a może nawet przekroczyłaby setkę.) Spełniała bowiem w sposób nieomal idealny literackie oczekiwania ówczesnej krajowej publiczności. Popularni, “bestsellerowi” autorzy zachodni prawie nie byli tłumaczeni. Znana była głównie, i to też selektywnie, francuska lewicująca literatura “egzystencjalistyczna” i czołowe pozycje amerykańskiej “wielkiej trójcy”: Faulknera, Hemingwaya, Steinbecka. Andrzejewski zapełniał tę lukę. Dostarczał powieść nowoczesną, acz nie awangardową; żywo, inteligentnie napisaną; dziejącą się na Zachodzie; opowiadającą o słynnym, czołowym artyście tamtego świata (Picassie) i targowisku próżności, które go otacza; zawierającą nadzwyczaj śmiałe, jak na Peerel w owym czasie, sceny erotyczne, a zarazem mówiącą momentami tonem poważniejszym o skomplikowanych relacjach między sztuką a życiem, artyzmem a moralnością. Wreszcie, co nie bez znaczenia, wprowadzał do utworu wdzięczny akcent polski, karykaturując zabawnie Marka Hłaskę i włączając epizodycznie jego postać do akcji.
Niebywale się to podobało. I choć w recenzjach nie zabrakło akcentów krytycznych (że to wszystko powierzchowne, “pod publiczkę”, małpujące wzory zachodnie), nie miało to większego wpływu na powszechnie entuzjastyczną recepcję. Książkę kojarzono z “kultowym” wówczas “Słodkim życiem” Felliniego i filmami francuskiej Nowej Fali; podziwiano autora za dowcip i swadę narracyjną; cieszono się, że mamy pisarza i utwór dotrzymujący kroku współczesnym trendom zachodnim; marzono, aby pisał tak dalej i... aby w podobny sposób opowiedział teraz coś, co dotyczyłoby naszego podwórka - co działoby się w kraju.
Projekt
Andrzejewski doskonale wyczuwał te oczekiwania. Sam zresztą miał ochotę tak pisać. Był przekonany, że po wielu latach poszukiwań i prób odnalazł wreszcie swój ostateczny “idiom”. Miała nim być pełna ironii proza realistyczna, oscylująca między groteską a liryzmem, satyrą a wzniosłością. I chciał właśnie w tej wypracowanej w toku wielu lat poetyce stworzyć syntetyczny obraz dwóch rzeczy: powojennej Polski i samego siebie na tym tle. Z jednej więc strony, miał to być jak gdyby nowy, odkłamany i bezkompromisowy “Popiół i diament”, a z drugiej, odparabolizowane, odarte z historycznego kostiumu liryczno-osobiste “Bramy raju”. Słowem, suma: narodowo-publiczna i jednostkowo-egzystencjalna.
Punktem odniesienia w myśleniu o tym przedsięwzięciu stało się “Wesele” Wyspiańskiego. Cóż bardziej wyrazistego i bogatego w znaczenia w literaturze polskiej jak archetyp wesela! “Kochajmy się” Mickiewicza, “Na wsi wesele” Dąbrowskiej, “Ślub” Gombrowicza, dopiero co powstałe “Tango” Mrożka. Andrzejewski pragnał wpisać się w tę tradycję. Postanowił wymyśleć i opisać współczesne polskie wesele - wesele reprezentatywne, czyli takie, przez które przemawia duch czasu - i wtopić w ten obraz swój autoportret jako współczesnego Poety: pisarza-sumienia-narodu.
Tym razem na ślubnym kobiercu miała stanąć para aktorów: on, pierwsze nazwisko scen warszawskich, człowiek w sile wieku, inteligentny i dobrze wychowany, ale i nieco zepsuty, z elementami cynizmu, łasy na poklask i karierę; ona, młodsza od niego, nieledwie startująca, dość prymitywna i chytra, córka wysokiego dygnitarza partyjnego. Wybór takich protagonistów zakładał konfrontację elity kulturalnej kraju z elitą władzy. A wymowa tej konfrontacji miała być szydercza i gorzka: polska inteligencja, po latach zmagań, klęsk i niespełnionych nadziei, pełna autoironicznych grymasów i racjonalizacji, idzie na żałosny kompromis z komunistyczną władzą, którą wewnętrznie gardzi; władza z kolei, choć butna i pewna siebie, nie wyzwoliła się z kompleków, płynących z niskiego pochodzenia i nieprawowitości, i pragnie się wskutek tego dowartościować przez “salon”, którym zresztą też gardzi, jakkolwiek w inny sposób. Ta gorzka, ponura diagnoza miała być jednak zrównoważona pewnym akcentem jaśniejszym, poniekąd optymistycznym. Tyle że - estetycznie - niebywale przewrotnym. Otóż do tego wesela miało
10
nie dojść.
W tym miejscu powstawał dość osobliwy problem w rodzaju kwadratury koła: jak pokazać coś, co ma się nie odbyć? Jak opowiedzieć historię, do której nie dochodzi, która się nie staje, która nawet w porządku fikcji się nie dzieje? Andrzejewski okazał się tutaj całkiem pomysłowy: postanawił mianowicie naprzód opisać weselne przyjęcie tak, jak mogłoby ono przebiec, gdyby przebiegło w ogóle, a następnie przedstawić wypadki, które spowodowały, że jednak do niego nie doszło, oraz zdarzenia, które je zastąpiły. A zatem miał zamiar stworzyć fikcję dwojakiego rodzaju: pierwszą, jak gdyby podniesioną do potęgi, i drugą, już zwykłą, tradycyjną. Tak pomyślana całość miała zaś nieść znaczenia w trojaki sposób: poprzez świat przedstawiony “warunkowo”, poprzez świat przedstawiony “konwencjonalnie” i wreszcie poprzez fakt, że świat przedstawiony “warunkowo” nie staje się jednak światem przedstawionym “konwencjonalnie”. Pomysł niewątpliwie ciekawy, a jak na owe czasy niezwykle nowatorski.
Rzut pierwszy
Pierwszym widomym znakiem powstawania utworu było ukazanie się zapowiedzi jego fragmentów na okładce “Twórczości” w kwietniu 1965. Wywołało to - jak pisał o tym w 15 lat później Tomasz Burek w “Zapisie” - “sensację, falę sprzecznych pogłosek, pytań i komentarzy”. (Nawiasem mówiąc, pokazuje to, jak silnie przeżywano wówczas sprawy literatury, jak się nimi emocjonowano.) Podekscytowani czytelnicy musieli jednak jeszcze czekać aż 18 miesięcy, zanim ich ciekawość, przynajmniej w jakimś stopniu, została zaspokojona. Zapowiedziane fragmenty ukazały się bowiem dopiero w październiku 1966. Publikacja przynosiła niewielki ustęp części I, zatytułowanej “Przygotowanie” (fikcja “warunkowa”), i obszerniejsze fragmenty części II - “Prologu” (fikcja “konwencjonalna”), a cały materiał poprzedzała krótka nota autora, wyjaśniająca ideę utworu i zagadkowo napomykająca o trudnościach, jakie towarzyszą jego narodzinom. Akcja dzieje się tu w dniach 14-16 maja 1965.
Jeśli zapowiedź tej publikacji wywołała “sensację itd.”, to trudno znaleźć słowa na opis rezonansu, wywołanego nią samą. Październikowy (żółty) zeszyt “Twórczości” był nie do dostania, przechodził z rąk do rąk, osiągał potrójne ceny w antykwariatach. Szczęśliwi zaś jego posiadacze nierzadko stawiali go sobie na półce obok innych książek Andrzejewskiego (a nie w szeregu kolejnych numerów “Twórczości”). Rzecz była stałym tematem dyskusji literackich i rozmów towarzyskich. Cmokano, zachwycano się, przepowiadano, że oto rodzi się na naszych oczach kolejne arcydzieło literatury polskiej. Jan Błoński na łamach “Życia Literackiego” w artykule “Forma `Miazgi'” zadawał pełne nadziei pytanie: Czyżby polski “Doktor Faustus”?
Słodka przygoda młodości
W tym czasie chodziłem jeszcze do szkoły. Niemniej cały ów szum na wyżynach ówczesnego warszawskiego Parnasu nie tylko do mnie docierał, ale i wzbudzał stosowną do wieku fascynację. Miałem sprecyzowane zainteresowania, żyłem literaturą, to był mój główny świat. A książki Andrzejewskiego, zwłaszcza “Bramy raju” i “Idzie skacząc po górach” zajmowały w nim miejsce z pewnością uprzywilejowane. Nic więc dziwnego, że i fragmenty “Miazgi” stały się dla mnie “kultowe”. Podzieliłem bez reszty powszechną opinię i fascynację tą prozą. Chodziłem z egzemplarzem “Twórczości” po Nowym Mieście i infantylnie sprawdzałem, czy Andrzejewski ściśle opisał drogę powrotną Nagórskiego do domu - tyłami ulicy Freta. Do barku hotelowego “Bristolu”, gdzie dzieją się niektóre sceny, nie miałem śmiałości wejść, nie mówiąc o barku nocnym. Śledziłem też ruch uliczny wokół słynnego pisuaru na placu Trzech Krzyży. Znałem całe zdania, a nawet akapity na pamięć. Bawiłem się w dopisywanie brakujących scen. Ćwiczyłem pastisz.
Tymczasem mijały lata, a “Miazga” w formie książkowej ciągle nie wychodziła. Krążyły słuchy, że autor przerwał nad nią pracę, zniechęcony kradzieżą notatek i szkiców, do jakiej doszło podczas jego pobytu we Frankfurcie. Inni mówili, że popadł w depresję, cierpi na niemoc twórczą i pije. Z tego wieloznacznego cienia Andrzejewski wyłonił się dopiero w 1968, publikując w paryskim Instytucie Literackim - jako pierwszy autor krajowy pod nazwiskiem - “Apelację”, a po wkroczeniu wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji, ogłaszając list otwarty do E. Goldstückera, przewodniczącego tamtejszego Związku Pisarzy, z wyrazami solidarności. Było to już jednak zupełnie inne “objawienie się” niż dawniej; i inny był już zupełnie w owym okresie kraj - po wstrząsach wypadków marcowych i wszętej przez PZPR antysemickiej nagonce i antyinteligenckich ekscesach. Postępowanie Andrzejewskiego wywołało u władz istną furię. Znieważano go publicznie, odsądzano od czci i wiary; jego twórczość, włącznie z “Popiołem i diamentem”, który należał do lektur szkolnych, objęto całkowitym zakazem druku.
Poruszony całą tą sytuacją, napisałem do niego list - z wyrazami uznania i podziękowaniem za postawę. W tym momencie nie znałem go osobiście. Odpowiedź otrzymałem na wiosnę 1969, tuż przed moimi 20. urodzinami (byłem wtedy na drugim roku studiów). Andrzejewski dziękował mi za słowa wsparcia i proponował spotkanie. Gdzie? Jakże by inaczej: w hotelowym barku “Bristolu” - tam, dokąd jeszcze niedawno nie miałem odwagi pójść na “wizję lokalną”.
Nasza rozmowa szybko zeszła na Miazgę. Zrobił wtedy posępną minę i powiedział, że nie dokończy tej powieści. Po pierwsze, kradzież owych notatek całkowicie go zablokowała; po drugie, rozwijąca się rzeczywistość go ubiegła i przerosła (katastrofa, którą był przeczuwał, oto się ziściła, i to znacznie poważniej, niż myślał); a poza tym - i tu zaczął już racjonalizować swą niemoc - książki tej właśnie nie trzeba kończyć, ma pozostać fragmentaryczna, urwana, zarzucona. “Jaki świat, takie dzieło” - wywodził. “Miazgowaty świat można, a nawet należy wyrazić tylko miazgowatym utworem”.
Na tymśmy się rozstali. Ja jednak - z miłości do literatury, czy raczej do tego fikcyjnego świata, który mnie wówczas, nie wiem dlaczego, jakoś urzekał czy frapował - nie dałem za wygraną. I napisałem szkic (wykorzystałem go przy okazji jako pracę roczną na polonistyce), w którym zaanalizowałem ideę niedokończenia i wyłuszczyłem, na czym polegałoby, a ściślej: powinnoby polegać jej urzeczywistnienie. Najkrócej: chodziło mi o to, że niedokończenie czy amorficzność Miazgi powinny być “zrobione”, z premedytacją przeprowadzone, a nie przypadkowe czy usankcjonowane przez przypadek. I wysłałem ten elaborat do Autora. Po paru miesiącach znów się do mnie odezwał i
10
podniecony oświadczył, że - choć dosyć zawile rzecz wyłożyłem - pojął szczęśliwie, o co mi chodzi, a co więcej, że przyznaje mi rację i zamierza zastosować się do moich sugestii. To nie wszystko. W dowód wdzięczności za “nieocenioną terapię”, akcję powieści przenosi na 19 kwietnia 1969 roku - dzień moich 20. urodzin (dzień 19. kwietnia miał się w przyszłości okazać dniem Jego śmierci!) - i wprowadza do niej postać będącą moim portretem. Co więcej, chcąc upamiętnić tę historię naszego spotkania, rozmów i “zapisanej mu przeze mnie recepty”, zamierza włączyć do tekstu nieco zmodyfikowany mój pierwszy list do niego - jako list postaci będącej moim odbiciem do Adama Nagórskiego, będącego jego autoportretem; i wreszcie, prosi mnie, abym napisał swoistą parodię samego siebie (czyli owej pracy o nieskończonej “Miazdze”) w formie eseju o najnowszej książce... Adama Nagórskiego, którą jest monolog umierającego Leonarda da Vinci.
Nie taję, że po tej enuncjacji nogi lekko się pode mną ugięły. Skonfundowany, wyjąkałem jedynie: “Ale przecież tej książki nie ma.” Rozbawiony odrzekł: “No oczywiście, że nie ma! Jak by była, to bym cię o to nie prosił. Kto jest specjalistą od nie napisanych książek, ty czy ja? Mogę cię jednak pocieszyć: mam tytuł! Rzecz nazywa się Ostatnia godzina. Chciałem kiedyś coś takiego napisać, ale oczywiście nie napisałem. Teraz ty napiszesz to za mnie w formie streszczenia i omówienia i... prześlesz Nagórskiemu w dzień swoich urodzin. Na pewno sprawi mu to przyjemność.” - Miałem zatem zrobić coś podobnego, co wkrótce zaczął z wdziękiem uprawiać Stanisław Lem w “Próżni doskonałej” (1971): napisać szkic na temat fikcyjnej książki; streścić ją, sproblematyzować, porównać z innymi dziełami (fikcyjnego) autora, zarysować jego sylwetkę.
Przyjąłem zlecenie i - wywiązałem się z niego.
Przełom lat 1969-70, aż do sierpnia tego roku, kiedy to Andrzejewski definitywnie “Miazgę” ukończył, był jednym z najdziwniejszych okresów w moim życiu. Oto w ciągu dość krótkiego czasu z marzyciela, błędnego młodzieńca nieco naiwnie zauroczonego literaturą, stałem się tej literatury animatorem, postacią książki, którą dopiero co traktowałem jako całkowicie “zewnętrzną” wobec mnie i jakoś już jednak dokonaną (mimo niedkończenia), a wreszcie swoistym jej współautorem. Zdawałem sobie sprawę, że jest to przygoda niezwykle rzadka czy nawet jedyna w swoim rodzaju. Owszem, bywały wypadki, że ktoś zafascynowany czyjąś twórczością stawał się z czasem bliskim znajomym wyróżnianego autora i przedmiotem jego opisów, a nawet współpracownikiem, ale z reguły dochodziło do tego w kolejnych dokonaniach i pracach. Mnie przydarzyło się to w “czasoprzestrzeni” powstawania jednej książki. Los u schyłku wczesnej młodości ofiarował mi spełnienie dziecinnego, nieziszczalnego marzenia o wejściu w fikcyjny świat powieściowy.
I gorzki smak zawodu
Ten euforyczny nastrój i słodkie poczucie, że się uczestniczy w czymś wiekopomnym, zaczęły się wkrótce rozpraszać. Z tygodnia na tydzień, w miarę jak Andrzejewski posuwał pracę naprzód, stawało się dla mnie jasne, że rzecz nie rozwija się właściwie i w dobrym kierunku, że - mimo nośnej zasadniczo formuły dziennika wplecionego w tekst i uwzględnienia w świecie przedstawionym rzeczywistości pomarcowej - dzieło to, zamierzone, bądź co bądź, jako wielowarstwowe dzieło sztuki z aspiracjami “głębi”, stacza się w publicystykę i błazenadę, kuleje myślowo i pełne jest rażących mielizn. Nie mogłem jednak już nic zrobić. Moja rola była skończona. Zresztą, nawet gdybym w tym stadium zdobył się na krytykę, nie sądzę, bym został wysłuchany. Rzecz toczyła się własnym życiem - niczym kula śnieżna po zboczu, rosnąc i pochwytując w siebie wszystko, co pojawiało się na jej drodze. Wreszcie - 19 sierpnia 1970 - w 61. urodziny Autora tekst został ukończony. Ponad 500 stron maszynopisu.
Parę miesięcy później, gdy całość była już przepisana na czysto, Andrzejewski ofiarował mi rękopis i tzw. pierwszy maszynopis z odręcznymi poprawkami. Pamiętam dojmujące, lecz głęboko skrywane poczucie goryczy i smutku, jakie mi w tym momencie towarzyszyło. Miałem zupełną jasność: sama przygoda - owo rzadkie, niewiarygodne wręcz przejście z realności w iluzję i z powrotem, owo dotknięcie “mitu” i dreszczyk realnego wpływania na jego kształt - była nieporównanie bardziej wartościowa i wzbogacająca, niż efekt artystyczny, jaki ją uwieńczył. Dzieło było chybione. Słyszałem w sobie szyderczy głos, przedrzeźniający pamiętne ostatnie zdanie wstępnej noty z “Twórczości”: “Trudno, wesela nie będzie!”
Rzeczywiście, nie było, i to w żadnym z możliwych wymiarów. Andrzejewski, z początku zdeterminowany, aby “Miazgę”, w ślad za “Apelacją”, wydać niezwłocznie u Giedroycia w Paryżu, uwikłał się (został uwikłany? przez może i życzliwych, lecz niekoniecznie najlepszych doradców) w absurdalne negocjacje z PIW-em (co w owym czasie oznaczało: z wydziałem kultury KC, a nawet z Biurem Politycznym), w których kompletnie się pogubił. Mamiono go, że po dokonaniu “nieznacznych skrótów, koniecznych ze względu na sojusz z ZSRR” (w istocie chodziło o ponad 50 stron tekstu), powieść ukaże się w kraju. Andrzejewski przystał na to. Publikacji jednak dalej nie dawano zielonego światła. Wtedy wpadł on na całkiem już kuriozalny pomysł, aby książkę wydać jednak w Paryżu, ale... z dokonanymi przez cenzurę skrótami, “żeby pokazać tym łobuzom z KC, że ma honor”. Odwodziłem go od tego, jak umiałem. Na próżno. Redaktorzy “Kultury”, usłyszawszy o tym, myśleli, że zwariował. I raz na zawsze, dość gniewnie, zamknęli sprawę. “Opiekunowie” z PZPR oczywiście tylko na to czekali. Pod koniec 1972 roku pisarz otrzymał oficjalne pismo, że “Miazga” się nie ukaże.
Cała ta gra była z pewnością jednym z największych błędów, jakie Andrzejewski popełnił w życiu. Utwór, choć generalnie chybiony, miał jednak wiele szans na ożywiony rezonans. Gdyby Autor, tak jak był zamierzał, wydał go od razu w 1970 roku w Paryżu, odniósłby przynajmniej spektakularny sukces. Książka byłaby czytana w Wolnej Europie; przemycanoby ją do kraju jak relikwię; doczekałaby się rychło przekładów, i to na wiele języków. Bo to, o czym mówiła, i w jaki sposób mówiła, było wtedy wciąż aktualne, a proste słowa prawdy o “przodującym ustroju” i “umiłowanym Kraju Rad” działały jak dobroczynne lekarstwo. Tymczasem w dziewięć lat później, kiedy rzecz ukazała się wreszcie w “powielaczowym” wydaniu NOW-ej, panowała już zupełnie inna atmosfera i całkiem innymi kodami się porozumiewano. “Miazga” przeszła mało zauważona. Za chwilę miała wybuchnąć “Solidarność”.
Ale i to jeszcze nie koniec jej perypetii. W 1981 roku, na fali wolności, wywołanej Sierpniem `80, sprawa wróciła na wokandę: PIW sam wystąpił z propozycją wydania, wszelako... w dalszym ciągu w formie drastycznie okrojonej. W stosunku do wydania NOW-ej sprzed dwóch lat, a także do wydania londyńskiej Polonii, które ukazało
10
się tymczasem “bez wiedzy i zgody autora” (za to z licznymi błędami), był to bulwersujący krok wstecz. Andrzejewski jednak zgodził się na te warunki. Czytelnicy, nawet ci najbardziej mu przychylni i wierni, nie kryli rozczarowania.
Pełna, zredagowana przeze mnie wersja, ukazała się dopiero w 1992 roku w Pulsie. Pracowałem nad tą edycją z wewnętrznymi oporami i ze ściśniętym sercem. Doprowadziłem jednak sumiennie rzecz do końca, spłacając dług Autorowi z niezapomnianą chwilę złudnego szczęścia w młodości.
Dziś otrzymujemy do rąk wydanie ostateczne i “pomnikowe”: krytyczną edycję Biblioteki Narodowej, przygotowaną i nad wyraz rzetelnie opracowaną przez Annę Synoradzką-Demadre. Jej ponad 100. stronicowy wstęp, w którym pieczołowicie rekonstruuje ona całą tę historię i komentuje wszelkie jej aspekty, czyta się jednym tchem - jak pasjonujący reportaż. Zdumiewające zjawisko! Legenda narodzin i porażki dzieła, które chciało być wielkie, lecz nie wyszło, przerosła je i przetrwała, stając się czymś samoistnym i jeśli nawet nie bezwzględnie wartościowym, to z pewnością pouczającym. Taki jest casus “Miazgi”.
SOBOWTÓR ZNIEWOLONY. ROZMYŚLANIA NAD CHRISTĄ T. I MIAZGĄ W BADANIACH KOMPARATYSTYCZNYCH,
EMILIA KLEDZIK
Powieść Jerzego Andrzejewskiego obrosła literacką legendą, jeszcze zanim została ukończona. Jawna opozycyjność i aluzje do wydarzeń Marca 1968 roku uniemożliwiły jej publikację w oficjalnym obiegu. Kiedy książka trafiła wreszcie na półki księgarń, w roku 1981 (wcześniej, w roku 1979, ukazała się w obiegu podziemnym), straciła już nieco na swej aktualności. Pozostała jednak literackim dokumentem swoich czasów. Udało się to osiągnąć poprzez zastosowanie konwencji autobiografizmu. Dzięki niej utwór zyskał także artystycznie niebanalny kształt estetyczny.
Pomysł na napisanie Miazgi narodził się prawdopodobnie na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych. Rewizja, jakiej w owym czasie autor poddał swój afirmacyjny stosunek do komunistycznej rzeczywistości, znalazła wyraźne odbicie nie tylko w stopniowej rezygnacji z uczestnictwa w życiu politycznym, ale przede wszystkim w twórczości literackiej. Sytuacja polityczna w Polsce, po krótkiej odwilżowej euforii roku 1956, powoli zmierzała do przywrócenia status quo ante, czego oznakami były częste ataki władz na intelektualistów. Pierwszym oficjalnym protestem literatów polskich, który wywołał szeroki rozgłos także po drugiej stronie żelaznej kurtyny, był tzw. list 34, powstały z inicjatywy Antoniego Słonimskiego w marcu 1964 roku. Intelektualiści domagali się w nim „zmiany polskiej polityki kulturalnej w duchu praw zagwarantowanych przez konstytucję państwa polskiego i zgodnych z dobrem narodu”. Jednym z sygnatariuszy listu był także Jerzy Andrzejewski. Dla wielu intelektualistów - w tym także dla niego - oznaczało to wejście w poważny konflikt z władzą. W takiej właśnie atmosferze narastającego konfliktu między pisarzami a władzą kształtował się zarys Miazgi. Tekst powieści powstawać będzie dwutorowo i podobne rozróżnienie należy poczynić również dla potrzeb niniejszej analizy: z jednej strony wątek pisarza i stematyzowanego procesu twórczego, z drugiej - wesele w Jabłonnie i panorama polskiego społeczeństwa drugiej połowy XX wieku. Andrzejewski kreuje w swojej powieści świat alternatywnie rozdwojony, co otwiera drogę licznym koncepcjom interpretacyjnym. Celem autorskich rozważań nad konstrukcją klasycznej powieści jest, po pierwsze - zwrócenie uwagi na samą materię powieściową, uczynienie jej polem eksperymentalnym, a po drugie - hołdowanie zasadzie prawdopodobieństwa. Specyficznie pojęty „realizm” Miazgi polega bowiem na całkowitej (choć niewykluczone, że pozorowanej) szczerości autorskiej, która dotyczyć musi także samego procesu twórczego. Zastosowano tu technikę „narratorskiej niepewności”, sygnalizowanej w Miazdze, trybem warunkowym oraz zwrotami w rodzaju „z pewnością”, „możliwe, że”, „prawdopodobnym jest” etc. Owa „wielostopniowa fikcja” stanowi jedno z założeń odnowy porządku powieściowego, w którego centrum znajduje się ujawnianie fakultatywnego charakteru procesu formowania się tekstu. W ten program wpisuje się także nietypowe dla konwencji realistycznej w jej XIX-wiecznym kształcie traktowanie powieści jako „fragmentu”, jej wieczna niekompletność. Powyższy postulat wydaje się być bezpośrednią konsekwencją omawianego „hiperrealizmu”, a więc także konieczności informowania czytelnika o przebiegu procesu twórczego. To powieść, która prowadzi nieustanny dialog: z „klasycznym” realizmem i opartymi na nim wyznacznikami gatunkowymi powieści oraz z konwencją autobiograficzną - poprzez manipulowanie autotematyzmem i intymistyką.
Po wydarzeniach Marca 1968 roku akcję przeniesiono na kwiecień 1969 roku, co umożliwiło zamieszczenie wspomnianych komentarzy, a także otoczenie „właściwej powieści” ramami Dziennika, w którym odnajdujemy rozważania na temat sytuacji politycznej, recenzje przeczytanych przez Andrzejewskiego książek i - przede wszystkim - refleksję autotematyczną. Strategia autobiograficzna tutaj ma pomóc w autoanalizie pisarskiej. Przez „pisarza” rozumieć należy nie tyle samego Jerzego Andrzejewskiego, co jego „odbicie”: przesiąkniętą pierwiastkiem autobiograficznym postać Adama Nagórskiego. Świadoma manipulacja własnym wizerunkiem publicznym ma być tutaj formą uwiarygodnienia twórczości. Jeśli bowiem udało się życie i literaturę ułożyć w spójny wizerunek, pisarz może liczyć na społeczne zaufanie, zyskuje autorytet. Zdaje się, że szczególnie w chwilach zagrożenia niezależności narodowej ta specyficznie uwarunkowana strategia autobiograficzna zyskiwała w historii literatury polskiej znacznie na popularności. Nagórski ma być zatem modelem (lub modyfikacją) tego obrazu, który powstał już w wyobraźni czytelnika, a nie wiernym odbiciem Andrzejewskiego-autora. Postać ta łączy zaangażowanie polityczne z powodzeniem na kanwie literackiej. W obliczu nałożonych nań represji, w tym także wyobcowania (zakaz publikacji i wystąpień), za pośrednictwem swojego alter ego pisarz stawia pytanie o własną - pisarską i ludzką - wolność i możliwość protestu przeciwko jej ograniczeniom. Nie można także przeoczyć specyfiki sytuacji odbiorczej, jaką zakłada forma dziennika intymnego. Jak pisze Jerzy Ziomek:
Jeśli przyjąć założenie absolutnej intymności, to przewidzianym czytelnikiem dziennika jest sam autor, tyle że o wiele starszy, czyli „późniejszy”. Diarysta występuje więc w dwu rolach, nadawcy i odbiorcy; jest najbardziej autentyczny wtedy, gdy podejmuje rozmowę między „ja” teraźniejszym a „ja” przyszłym.
W przypadku Miazgi mamy do czynienia z podobną relacją. Autor dziennika prowadzi dialog ze swoim powieściowym sobowtórem, Adamem Nagórskim, który reprezentuje jego światopogląd z czasów powstawania fragmentów powieści opublikowanych w połowie lat 60.
Najpełniejszym źródłem informacji na temat Nagórskiego jest zamieszczony w powieści esej Antoniego Raszewskiego pt. Nie cofa się, kto związał się z gwiazdą, poświęcony twórczości pisarza, a dokładnie jego najnowszemu utworowi noszącemu tytuł Ostatnia godzina, opowiadającemu o śmierci Leonarda da Vinci. Fragmenty eseju pochodzą z autentycznej pracy Antoniego Libery, wielkiego sympatyka pisarstwa Jerzego Andrzejewskiego, wiernie kibicującego narodzinom Miazgi. Z eseju poświęconego Ostatniej godzinie wynika, że jego autor dobrze poznał osobowość Andrzejewskiego (lub dał się zasugerować autokreacji), zapoznał się także z jego prywatnymi dziennikami. Analizowane w treści wywodu utwory są w większej części fikcyjne, ale bazują na rzeczywistych pomysłach twórczych lub nawet szkicach Andrzejewskiego. Rzecz znów zasadza się na swoistej pisarskiej schizofrenii: twórca pokazuje w dziełach siebie, jakim chciałby być, kreując w ten sposób swój wizerunek w oczach czytelników, ale nie potrafi temu portretowi dorównać. Tak powstaje rozdźwięk, który ma zwiększać pisarską inwencję. Największą tragedią Nagórskiego nie jest przecież fakt, że popadł w niełaskę partii, „rzecz w tym, że nie wie on, co zrobić ze swoim przerwanym dziełem literackim, ponieważ stoi on w obliczu nieodgadnionego adresata”. Próbuje zatem, uprawiając wewnętrzne monologi, odnaleźć w sobie zagubionego czytelnika. Oto kolejny wymiar strategii autobiograficznej zastosowanej w powieści.
Bezsprzeczne jest istnienie w utworze przemyconych treści autobiograficznych. Autor powraca zatem już nie jako punkt odniesienia dla „poprawnej” interpretacji tekstu, ale jako wpisana weń figura, jako signum określonej ideologii. Odebrano mu więc prawo do bezwzględnego obiektywizmu. Jeśli powieść ma być zwierciadłem, to rzeczywistość odbija się w nim jedynie przez pryzmat instancji autorskiej. W przypadku utworów powstających w systemach autorytarnych, zjawisko to ma - jak się zdaje - dodatkową wartość. Dzięki owej cesze utwór przy wystarczająco wnikliwym odczytaniu staje się dokumentem na miarę źródła historycznego. Do takiej lektury potrzebna jest instancja autorska, ale już nie w rozumieniu rządzącego słowem demiurga albo pisarza zdeterminowanego warunkami historycznymi. Tutaj potrzebny jest autor wpisany w tekst. Przy pomocy takiej kategorii uzyskujemy informacje na
temat funkcjonowania twórcy w warunkach ograniczonej swobody twórczej, zarówno przy założeniu tzw. autorskiej szczerości, jak i autokreacji.
Występujące w utworze sygnały autobiograficzne mają jedynie uczulić czytelnika na istniejący możliwy układ odniesienia fabuły, a nie stać się tłem dla budowania związków przyczynowo-skutkowych między fabułą a pisarską biografią. Autorski sobowtór - Adam Nagórski to przykład pisarskiej autokreacji w takim samym stopniu, w jakim czerpie on z rzeczywistej biografii swojego twórcy. Ze wspomnianych autorskich komentarzy co do genezy utworu wynika, że ma on opowiadać o postaci pozornie od twórcy odrębnej, co najwyżej jemu dobrze znanej i bliskiej, zaś tłem dla opowiadania miałaby być współczesna pisarzom rzeczywistość. W ten sposób sugeruje się istnienie potencjalnej interpretacyjnej płaszczyzny społeczno-politycznej - jak wiemy utwór pełni funkcję rozrachunku pokoleniowego. Podczas lektury czytelnika ogarnia jednak wrażenie, że główny bohater nie jest do końca niezależny od twórcy, co więcej - często stanowi jego przynajmniej częściowe odwzorowanie, do czego sam pisarz - w treści utworu lub w innych „okołoutworowych” wypowiedziach - otwarcie się przyznaje. W Miazdze dochodzi nawet do sytuacji, kiedy instancja nadrzędna względem bohatera (autor wewnętrzny) przeplata fragmenty dziennikowe (będące jego domeną) z fikcyjnymi.
Relacje między sobowtórem nie mają jednak cech prostego odwzorowania - pomiędzy tymi dwiema instancjami pojawia się bowiem w Miazdze autor powieściowego dziennika. Jest to projekcja autorska, upersonifikowany autor wewnętrzny, czego dowodem jest bogactwo pochodzących od niego, zamieszczonych w tekstach wypowiedzi autotematycznych. Daje czytelnikowi do zrozumienia, że to on kontroluje fikcyjny świat powieści i przypisuje sobie prawo do zmieniania jego kształtu. Dlaczego autor zdecydował się na skonstruowanie swojego tekstowego sobowtóra? Z punktu widzenia psychologii - sobowtór jest tekstowym dowodem poszukiwania własnej tożsamości, a jeśli zjawisko to dotyczy powieści operującej strategią autobiograficzną, należy dodać, pisarskiej tożsamości:
Dwudziestowieczna opowieść o sobowtórze byłaby zatem zapisem sytuacji samego artysty, który usiłuje przezwyciężyć zarówno rozbicie wewnętrzne (szukając ładu w formie), jak i wyobcowanie ze zbiorowości (nawiązując kontakt z odbiorcą).
Dla Andrzejewskiego pisanie jest formą autoterapii w związku z ciążącym nad nim autorytetem społecznym. Wiąże się to ściśle z sytuacją polityczną w PRL, bo to system uniemożliwia bohaterowi tworzenie literatury w pełni wiarogodnej, dlatego Nagórski pogrąża się w pisarskiej apatii.
Drugie „ja” to narzędzie samopoznania i manifestu politycznego. Autorowi zależy na tym, by zbudować wewnątrz swego utworu atmosferę wyznania i prywatności, zaprosić czytelnika do zwiedzenia najintymniejszych zakamarków jego duszy, a przez to - jak można domniemywać - zdobyć jego szacunek i uznanie. „Czystej” autobiografii - z powodów politycznych, lecz także psychologicznych - nie udałoby się tak dobrze spełnić tego zadania.
Wracając do problemu ukonstytuowania rzeczywistości historycznej, należy stwierdzić, że odmienny status pojęcia „prawdy” w utworze literackim warunkowany jest przez jej wartość estetyczną. „Rzeczywistość kreowana w powieści jest zawsze prawdziwa wówczas, gdy jest niesprzeczna i spójna”. Za pomocą kształtu artystycznego powieści - przy założeniu jej mimetyczności - pisarz może jednak przekazać swój światopogląd czytelnikom. Dzieje się tak w przypadku tego utworu. „Miazgowata”, fragmentowa struktura powieści Andrzejewskiego jest bowiem w zamierzeniu samego autora odbiciem kondycji polskiego społeczeństwa w warunkach socjalistycznej niewoli
8