Foucault Michel (1926-1984), filozof i historyk francuski. Związany był z uniwersytetami w Clermont Ferrand i Vincennes. Od 1970 profesor Collège de France. Bliski strukturalizmowi, zaproponował metodę badań, którą określił mianem archeologii wiedzy.
Miała ona rekonstruować właściwe poszczególnym epokom tzw. pola epistemologiczne - episteme, integralnie powiązane z językiem i wytwarzające różne rodzaje dyskursu, czyli pewne zbiory wypowiedzi o charakterze systemowym, obecne w rozmaitych dziedzinach aktywności ludzkiej, np. w psychiatrii, medycynie, więziennictwie, naukach społecznych i in.
Foucault uważał, że dyskursy owe w znacznej swej części określane są przez dążenie do dominacji, więc stanowią swoiste narzędzie władzy. Wywarł wpływ m.in. na postmodernizm.
Ważniejsze prace: Historia szaleństwa w dobie klasycyzmu (1961, wydanie polskie 1987), Naissance da la clinique (1963), Les mots et les choses (1966), Archeologia wiedzy (1969, wydanie polskie 1977), Nadzorować i karać. Narodziny więzienia (1975, wydanie polskie 1993), Historia seksualności (tomy 1-3, 1976-1984).
Dyskurs i jego polityka.
Dyskurs postrzegam - za Michelem Foucault - jako swoistą relację wiedzy i władzy; to pewne działania strategiczne, które stanowią narzędzie kontroli społeczeństwa. Jak stwierdza autor: ?(...) w każdym społeczeństwie wytwarzanie dyskursu jest równocześnie kontrolowane, selekcjonowane, organizowane i poddane redystrybucji przez pewną liczbę procedur, których rolą jest zaklinać moce i niebezpieczeństwa, zawładnąć przypadkowością zdarzeń, wymknąć się ciężkiej, niepokojącej materialności" (Foucault 2002: 7). Reglamentacja aktów językowych, innymi słowy, nakładanie swoistych zakazów i nakazów na poziomie języka, prowadzi do powstawania obszarów ?ciszy" i ?milczenia" w dyskursie. Dla Foucault nie samo znaczenie ciszy, a raczej mechanizm selekcjonowania i konstruowania przestrzeni ciszy w dyskursie, czyli mówiąc ogólniej, polityka dyskursu, zdaje się być istotnym problemem. ?Nawet przemilczane rzeczy, których nie chce się powiedzieć albo o których mówić się zabrania, nawet wymagana pomiędzy określonymi rozmówcami dyskrecja są nie tyle bezwzględnym kresem dyskursu, jego ściśle ograniczoną drugą stroną, ile elementami funkcjonującymi w całościowych strategiach obok wypowiedzi, wraz z nimi i w stosunku do nich" (Foucault 2000: 31). To właśnie strategie wypowiedzi - to, co ?mówimy", a o czym ?milczymy" - składa się na mechanizm racjonalizacji dyskursu.
Foucault uważa, iż ?dyskurs z trudem da się sprowadzić do czegoś nieznaczącego; zakazy, które go dotykają, ukazują bardzo wcześnie i szybko jego związek z pożądaniem i władzą. Nie ma w tym nic dziwnego, skoro dyskurs - jak pokazała nam psychoanaliza - nie jest wyłącznie tym, co ujawnia (lub ukrywa) pożądanie, lecz także samym jego przedmiotem. Historia nieustannie dowodzi, że dyskurs jest nie tylko czymś, co tłumaczy walki i systemy panowania, lecz również tym, dla czego i poprzez co walczymy - jest władzą, którą usiłujemy zdobyć" (Foucault 2002: 8). Innymi słowy, dyskurs - będący swoistym narzędziem władzy sprawowanej nad społeczeństwem - narzuca człowiekowi ?racjonalne" praktyki społeczno-kulturowe. Z kolei, racjonalizm utożsamiany jest z ideą normatywności partykularnej rzeczywistości społeczno-kulturowej. W konsekwencji wszelkie praktyki nienormatywne - będące odstępstwem od ogólnie przyjętych i podzielanych norm społecznych - narażone są na sankcje. Zatem, za mechanizmem wytwarzania i funkcjonowania dyskursy, ukryta jest swoista ?wola prawdy", która uzurpuje sobie prawo do bycia jedyną. ?Ostatecznie sądzę - pisze Michel Foucault - że owa wola prawdy, oparta w ten sposób na fundamencie dystrybucji instytucjonalnej (...), ma tendencję do wywierania na inne dyskursy swego rodzaju nacisku i jakby egzekwowania władzy przymusu. Myślę o sposobie, w jaki literatura zachodnia zmuszana była od wieków do poszukiwania oparcia w tym, co naturalne, co prawdopodobne, w szczerości, a także w nauce - mówiąc krótko w dyskursie prawdziwym" (Foucault 2002: 14). Mechanizmy racjonalizacji dyskursu i konstytuowania podziału na normatywność (naturalność) i nienormatywność praktyk społeczno-kulturowych funkcjonują w instytucjach społecznych - jedną z nich jest ?maszyna wojenna".
Maszyna wojenna.
Deleuze i Guttari twierdzą, że ?maszyna wojenna" sama w sobie nie jest redukowalna tylko i wyłącznie do aparatu państwowego, aby zaś istnieć poza jego suwerennością i przed jego prawem, musimy pochodzić skądinąd (zob. Červinková 2006: 1). Foucault natomiast stwierdza, iż ?maszyna wojenna", czy też idea powracającej wojny jest sekretnym kodem pokoju. ?Poniżej przeoczeń, iluzji i kłamstw, które narzucają nam wiarę w konieczności natury lub potrzeby funkcjonowania porządku, jesteśmy nieustannie związani z powracającą wojną (...)" (cyt. za: Červinková 2006: 1). Jak zauważa autor, dyskurs wokół ?maszyny wojennej" to ciągłe dzielenie społeczeństwa i sytuowanie go w dwóch przeciwstawnych sobie obozach. Wojna - dla Michela Foucault - jest stałą podstawą mechanizmu władzy począwszy od XVII wieku, od czasu kiedy dyskurs historyczno-polityczny zastąpił dyskurs filozoficzno-jurysdykcyjny zorientowany wokół problemu suwerenności i prawa (zob. Červinková 2006: 7). Według autora nastąpiła wtedy zmiana racjonalizacji dyskursu, mianowicie dyskurs historyczno-polityczny nie stawia prób odkrycia - pod poziomem brutalności i pasji - fundamentalnego, niezłomnego racjonalizmu. Jego zadaniem z kolei jest rozszyfrowanie pomieszania przemocy, pasji, wrogości i zemsty, czyli sieci okoliczności decydujących o zwycięstwie lub przegranej (zob. Červinková 2006: 7). ?Ciemny, eliptyczny bóg bitew - pisze Foucault - musi oświecać długie dni porządku, pracy, i pokoju. Furia musi brać pod uwagę harmonię. Więc, na początku historii i prawa, ktoś umieści serie brutalnych faktów (fizyczny wigor, siła, cecha charakteru), serię przypadków (przegrane, zwycięstwa, powodzenie lub niepowodzenie spisku, rebelie lub przymierza). I tylko powyżej tej plątaniny, racjonalność przybiera kształtu. Poza wszelkimi kalkulacjami i strategiami, racjonalność wzrasta, rozwija się, stając się kruchą, bardziej złośliwą, staje się iluzją, wymysłem i mistyfikacją" (cyt. za: Červinková 2006: 7). Innymi słowy, Foucault postrzega racjonalność jako swoisty konstrukt mający na celu legislację przemocy. Podobnie twierdzi Walter Benjamin, który w swej pracy Krytyka przemocy pisze: ?Zadaniem krytyki przemocy jest wyeksponowanie relacji przemocy do prawa i sprawiedliwości" (cyt. za: Červinková 2006: 14). Dyskurs wokół maszyny wojennej przepełniony jest argumentami, których celem jest przekonanie społeczeństwa o ?naturalności" i ?obowiązku" prowadzenia wojen. Co więcej, w debatach dotyczących wysyłania wojsk na tereny konfliktów, często używa się określeń, iż jest to ?misja pokojowa" czy ?misja stabilizacyjna", z kolei pojęcie ?wojna" jest raczej unikane w dyskursie publicznym. By ponownie przytoczyć Foucault, w dyskursie istnieją pewne obszary ciszy, swoiste zakazy i nakazy dotyczące aktów językowych, mające na celu ukazanie racjonalności decyzji.
Racjonalizacja dyskursu wokół wojny w Afganistanie. Przypadek Polski.
Decyzja o wysłaniu polskich wojsk do Afganistanu spotkała się generalną krytyką ze strony opozycji jak i większości społeczeństwa. Radek Sikorski, wywodzący się z obozu PiSu Minister Obrony Narodowej, w licznych wywiadach przedstawia opinii publicznej racjonalność tej decyzji. Konstruowanie dyskursu wokół wysyłania polskich żołnierzy do Iraku opiera się na czterech fundamentalnych argumentach: ?Polska to członek NATO" i związane z tym ?wzmocnienie roli Polski w świecie"; ?to nie wojna a misja pokojowa"; oraz ?szkolenie żołnierzy w naturalnych warunkach".
Radek Sikorski zapytany o korzyści materialne płynące z interwencji polskich wojsk w Afganistanie, stwierdza: ?Nie powinniśmy o misji afgańskiej w ten sposób myśleć. To jest misja Sojuszu, braliśmy udział w decyzji o tym, że Sojusz wyśle swoje wojska do Afganistanu, a więc jesteśmy współodpowiedzialni za sukces tej misji. Pamiętajmy, że gdyby Polska była w niebezpieczeństwie, to inne kraje też mogą w ten sposób: <<A po co mamy pomagać Polsce? Czy nam się to kalkuluje?>>. Nie chcemy takiej logiki w Sojuszu. Logiką w Sojuszu jest co innego - jeden za wszystkich, wszyscy za jednego" (?Sygnały dnia", 30.11.2006, PR1)[1]. Bycie członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego zobowiązuje - twierdzi Sikorski - Polskę do działania w ramach jego agendy. Co więcej, to nie kwestie materialne są tu ważne, a raczej bezpieczeństwo państwa, będące nagrodą z lojalność. Ten mechanizm argumentacji wydaje się być silny, bo co jest ważniejszego niż własne bezpieczeństwo? ?Myślę, że w naszym społeczeństwie powstało wrażenie, że właściwie Afganistan jest krajem bardzo odległym i to prawda, natomiast dla Sojuszu, dla jego wiarygodności, dla jego siły odstraszania, a co za tym idzie dla polskich interesów jest to rzecz pierwszorzędna, bo gdybyśmy mieli sami sobie zapewnić bezpieczeństwo bez członkostwa w Sojuszu albo gdyby ten Sojusz okazał się niewiarygodny, będzie to znacznie bardziej kosztowne" (?Sygnały dnia", 30.11.2006, PR1). Racjonalne i logiczne dla Sikorskiego wydaje się zatem, że ponoszenie kosztów wysłania polskich żołnierzy do Afganistanu to niewiele w porównaniu z bezpieczeństwem narodu. Jak stwierdza minister: ?(...) sojusz północnoatlantycki tylko w tym roku inwestuje 460 milionów złotych w nasze lotniska, bunkry, radary, nabrzeża wodne, rampy kolejowe, w całą infrastrukturę umożliwiającą nam przyjęcie ewentualnego wsparcia sojuszników w momencie zagrożenia" (?Poranek Radia TOK FM, 20.09.2006, TOK FM).
Co więcej, dzięki udziałowi polskiej armii w misji afgańskiej wzmocni - zdaniem Sikorskiego - pozycję Polski w świecie. ?Pamiętajmy, że nasz udział w Afganistanie to sprawa wiarygodności sojuszu i wiarygodności naszego kraju. W tej chwili jesteśmy na ostatnim miejscu na głowę mieszkańca jeśli chodzi o obecność w liczącej ponad 40 tysięcy żołnierzy operacji afgańskiej. To, że wysyłamy zgodnie z ustaleniami poprzedniego rządu trochę ponad tysiąc żołnierzy na początku przyszłego roku to jest niejako nadrobienie naszych zaległości. A ponadto działanie w duchu artykuły piątego: nasi sojusznicy są w opałach. Chcemy im pomóc, tak jak byśmy chcieli, żeby to oni nam pomogli, gdybyśmy to my byli w potrzebie. To jest operacja NATO, braliśmy udział w podejmowaniu decyzji, jesteśmy współodpowiedzialni za jej sukces" (?Kwadrans po ósmej", 06.11.2006, TVP1). Sikorski uważa, że zwiększenie kontyngentu polskiego w Afganistanie odbije się echem na polskiej pozycji w Sojuszu i na świecie. ?Przez 4 lata mieliśmy tam 100 żołnierzy. Inne, porównywalne z nami kraje, Hiszpania miała 2000 żołnierzy, Niemcy 5000 żołnierzy. Do tej pory byliśmy bardzo słabo reprezentowani. Bezpieczeństwo jest trudno wymierzalne" (?Poranek Radia TOK FM, 20.09.2006, TOK FM). Polska jednak nie jest krajem liczącym się na świecie, i traktowanie naszego kraju jako drugiego wielkiego sojusznika Ameryki, zaraz po Wielkiej Brytanii jest zgoła absurdalne. Stany Zjednoczone - jak twierdzi Zbigniew Brzeziński - chętniej rozmawiają z Niemcami, aniżeli z Polską. Trudno mi zgodzić się z opinią, iż 1000 polskich żołnierzy wpłynie na sytuację międzynarodową kraju.
Kolejnym argumentem, przemawiającym za racjonalizacją misji afgańskiej, jest przedstawianie jej jako misji pokojowej. Retoryka tego dyskursu przypomina wypowiedzi George'a Busha i interwencje w Iraku, której celem miało być ?wyzwolenie" i ?demokracja". Sikorski stwierdza: ?(..) to jest operacja pokojowa, naszym celem jest wzmocnienie demokratycznie wybranego rządu w Afganistanie, a co za tym idzie to nie militarne organizacje mają główne instrumenty działania. My możemy tylko zapewnić bezpieczeństwo, żeby nie mordowano kobiet, członków rządu, żeby nie mordowano przedstawicieli demokratycznego prezydenta" (?Sygnały dnia", 30.11.2006, PR1). Ten rodzaj argumentu najbardziej chyba przemawia do opinii publicznej i jest dla niej najbardziej racjonalny. To rodzaj empatycznego postrzegania drugiego człowieka, któremu trzeba pomóc.
Wysłanie polskich wojsk do Afganistanu będzie kosztować 350mln zł. Suma ta, według Sikorskiego, byłaby porównywalna, gdyby żołnierze szkolili się na poligonie. A przecież żołnierz wyszkolony podczas misji jest bardziej wartościowy niż ten szkolony w warunkach quasi-wojennych, twierdzi Sikorski. I nie ważne są tu kwestie bezpieczeństwa samych żołnierzy, doświadczenie tych, którzy przeżyją misję będzie niezbędne do następnych operacji.
Radek Sikorski, w każdym wywiadzie do którego udało mi się dotrzeć, prowadzi ten sam mechanizm argumentacji będący elementem racjonalizacji dyskursu wokół problemu wysłania polskich wojsk do Afganistanu. Są to wspomniane powyżej kwestie związane z członkowstwem Polski w NATO, a co za tym idzie czynnym udziałem w misjach Sojuszu, to z kolei w ramach potrzeby zapewni Polsce bezpieczeństwo ze strony innych sojuszników. To także kwestia wzmocnienia pozycji kraju na arenie światowej. Argumenty zgoła jak najbardziej przemawiające za racjonalnością powziętej decyzji, pozostaje jednak sama kwestia wojny - przemoc, brutalność i śmierć, które kryją się poniżej wspomnianych argumentów, a które wydają się być znacznie ważniejsze.