Zanim zabrzmi "Marsz Mendelssohna"
Wielu tzw. specjalistów i mądrych obserwatorów życia już od dawna i ciągle od nowa usiłuje przepowiadać zmierzch małżeństwa i życia rodzinnego. Wbrew tym natrętnym opiniom związek dwojga osób, przezywany jako intymna relacja międzyosobowa jak i jako formalny, instytucjonalny akt łączący ludzi w tzw. podstawową komórkę społeczną, nie tylko nie stracił na swej popularności, ale zdaje się po raz kolejny w historii dziejów, i chyba nie ostatni, przeżywać swój wielki renesans. Słyszymy często, że człowiek to istota społeczna i tak jest w istocie. Nie oznacza to jednak, abyśmy pragnęli nieustannej obecności wielu ludzi wokół siebie na co dzień w naszym życiu.
Tym, czego najbardziej potrzebujemy do odczuwania szczęścia jest bliska, ciepła, przyjazna i skierowana indywidualnie tylko do nas obecność jednej, wybranej osoby. Taka wyłączna, wzajemna i podmiotowa więź stanowi nieodzowny warunek naszego rozwoju. Najpełniejszy wyraz i najwyższą jakość osiąga ona poprzez uczucie dojrzałej miłości. Relacją, w której najczęściej możemy doświadczać takiego uczucia oraz nim obdarzać jest właśnie małżeństwo. Jak długo więc człowiek będzie pożądał i potrzebował miłości, tak długo będzie towarzyszyć tym poszukiwaniom chęć zalegalizowania, potwierdzenia i jakby zabezpieczenia tego uczucia poprzez małżeństwo.
Realizacja tej potrzeby odbiega czasem od ideału i narażona jest na różne przeszkody, co niekiedy przybiera nawet formy kryzysu, a w ostrej postaci i natężeniu błędnie odbiera się to zjawisko jako kryzys małżeństwa w ogóle...
W świetle przemian społecznych, obyczajowych i kulturowych, a także najnowszych osiągnięć naukowych należy pomóc nowym pokoleniom młodych ludzi w jak najpełniejszym realizowaniu tej niezbywalnej i niezastąpionej potrzeby kochania i bycia kochanym. Za naturalne i oczywiste uważamy to, iż należy się przygotowywać do każdej czynności i przedsięwzięcia, które podejmujemy w życiu. Tak więc od dzieciństwa chodzimy do szkół, uczymy się, a nawet studiujemy latami, aby jak najlepiej wywiązać się ze swojej przyszłej pracy. Uczymy się także różnych, wydawałoby się spontanicznych czynności jak: chodzenie, mówienie, jedzenie, jazda na rowerze, na nartach, pływanie gra w piłkę, malarstwo, śpiew, prowadzenie samochodu i inne. Wreszcie gorączkowo i skrupulatnie przygotowujemy się do choćby kilkudniowego wyjazdu, a ciągle mamy za mało wyobraźni, aby docenić jak wielką wagę może mieć właściwe przygotowanie się do długiej i pełnej pułapek podróży, jaką jest życie w ogóle, a w szczególności życie w małżeństwie!
Tak więc, jeśli jesteście bardzo młodziutką parą nastolatków, bądź dwojgiem poważnie chodzących ze sobą i obdarzających się uczuciem młodych ludzi, czy tez parą narzeczonych spotykających się ze sobą w perspektywie małżeństwa, albo wreszcie żyjecie już ze sobą połączeni sakramentem a nawet obdarzeni potomstwem stanowicie rodzinę, to do Was właśnie adresuję ten cykl nazwany: Małym poradnikiem przedmałżeńskim. Będziemy się spotykać, aby rozważać kolejny z szerokiej gamy tematów, które będą miały za zadanie ułatwić wam refleksję nad oczekiwaniami, jakie żywicie wobec małżeństwa jako takiego, nad waszym przyszłym małżeństwem, lub obecnie trwającym już związkiem.
W naszym cyklu pojawią się m. in. takie tematy jak: problem dojrzałości do małżeństwa, wzajemne oczekiwania, miłość dojrzała, znaczenie przysięgi małżeńskiej, współżycie seksualne jako znak miłości małżeńskiej, podejmowanie współżycia przedmałżeńskiego, naturalne metody kierowania płodnością, liturgia małżeństwa, znaczenie postaw religijnych w małżeństwie, komunikacja między małżonkami, czy tez o sztuce rozwiązywania konfliktów i inne...
Nie łudzę się, ani nie pragnę zwodzić Was, Drodzy czytelnicy, że to minimum wiedzy na określone i kluczowe dla przyszłego życia w małżeństwie zagadnienia, może w jakiś istotny sposób wpłynąć na Wasze przyszłe czy tez obecne związki, jeśli poprzestaniecie na samym biernym odczytywaniu tych informacji! Jednakże mam nadzieję, że do tego Poradnika sięgniecie wspólnie, parami i wiedzę tu przedstawioną potraktujecie jedynie jako bodziec do szczerej dyskusji, prowadzącej do wspólnych przemyśleń i wniosków, i że to w rezultacie pogłębi Wasze wzajemne poznanie i pobudzi do aktywnego rozwoju osobowość indywidualną każdego z Was oraz osobowość rozumianą jako trzecią, niezależną wartość, którą poprzez Wasze narzeczeństwo czy małżeństwo tworzycie, czego szczerze Wam oraz sobie życzę...
ALEKSANDRA CICHOSZ
1. Przyszłość Waszej miłości
Jeśli wydaje się Tobie, że Twoje uczucie jest na tyle dojrzałe, aby uchronić od wszelkich niebezpieczeństw Twoje przyszłe lub trwające szczęście małżeńskie proponuję, abyśmy wspólnie zastanowili się nad tym co należy rozumieć przez dojrzałość do małżeństwa?
Tak więc na przykład jesteś dojrzały społecznie, jeśli w sposób prawidłowy i odpowiedzialny potrafisz pełnić rolę rodzica dla Twoich posiadanych lub oczekiwanych w przyszłości dzieci oraz jeśli potrafisz utrzymać swoją rodzinę, jak również zapewnić jej odpowiednie warunki mieszkaniowe. Widzisz, drogi Czytelniku, że już na początku pojawia się warunek, którego w dotychczasowej rzeczywistości większość małżeństw z wieloletnim stażem nie potrafiło z przyczyn tzw. obiektywnych zrealizować.
Idźmy jednak dalej... Jedynie zaznaczę istnienie dojrzałości fizycznej, która oznacza stabilizację po zakończeniu procesu fizycznego rozwoju i wynikającą z tego możliwość wykonywania pracy fizycznej, aby zatrzymać się przez chwilę na nie tak oczywistej dojrzałości psychoseksualnej. Dojrzałość tę należy rozumieć jako coś więcej niż tylko możliwość prawidłowego współżycia płciowego. Na jej osiągnięcie natomiast składa się dojrzałość płciowa, tzw. akceleracja, co u dziewcząt jest równoznaczne z rozpoczęciem cykli miesięcznych, akceptacja swojego ciała jako środka komunikacji seksualnej w szczególności, prawidłowa identyfikacja płci oraz zrozumienie różnic między kobietą a mężczyzną.
Gdyby rozpatrzyć tutaj ponownie warunek dojrzałości społecznej, jakim jest gwarancja ponownie warunek dojrzałości społecznej, jakim jest gwarancja posiadania odpowiedniego lokum dla przyszłej rodziny, pary małżeńskie powinny byłyby się tworzyć w przeważającej większości dobrze po czterdziestce... No cóż, jakkolwiek pożądana jest przestrzeń życiowa, tak w praktyce często jej brak, udaje się przynajmniej okresowo i częściowo rekompensować dobrą relacją między małżonkami, podczas gdy satysfakcjonującej komunikacji nie zastąpi najwspanialsza nawet willa z ogrodem i samochodem na dokładkę. Dla wypracowania takiego uszczęśliwiającego kontaktu nieodzowną bazę stanowi pozytywne akceptowanie siebie w swoim ciele, bo to głównie ono jest wyrazicielem naszych myśli i uczuć. Tu często leży także tajemnica sukcesu udanego pożycia seksualnego danej pary. Jeśli w akcie małżeńskim ofiaruję siebie całego osobie ukochanej, to muszę przezywać moje ciało jako pozytywną wartość, gdyż tylko wtedy może ono stanowić rzeczywiście dar, którym pragniemy ubogacać siebie nawzajem co służyć ma podtrzymywaniu i pogłębianiu więzi małżeńskiej.
Akceptacja swojej cielesnej postaci warunkuje również to, czy akceptujemy siebie jako kobietę lub mężczyznę i czy płeć przeżywana pokrywa się z tą, którą faktycznie posiadamy. Przyczyną pojawiających się w sferze tej tzw. identyfikacji płciowej zaburzeń bywają nieprawidłowe stosunki miedzy rodzicami, co w ostrej formie wpływa na skłonności homoseksualne danej osoby a przy mniejszym natężeniu sytuacji konfliktowej przyczynia się "jedynie" do wstydliwego przeżywania swego ciała lub zubożenia ekspresji seksualnej i trudności w porozumiewaniu się z innymi.
No, ale bądźmy dobrej myśli i załóżmy, że wszystkie warunki do tej pory wymienione jednak spełniamy i niczym nie obciążeni możemy spokojnie zastanowić się nad naszą znajomością różnic płciowych, która podsumowuje i dopełnia naszą świadomość psychoseksualną... Wiedza, którą w tej dziedzinie dysponujemy ogranicza się jednak często do powtarzania utartych stereotypów. Krążą więc przekonania o uczuciowości kobiety a popędliwości mężczyzny, o tymże to on jest stroną aktywną oraz zdolną do rozwoju intelektualnego podczas, gdy kobietę charakteryzują między innymi umiejętności praktyczne itp. Tego typu schematy są błędne i traktowanie ich dosłownie może niekorzystnie wpływać na wasz związek. Nie oznacz to jednak, że nie istnieją żadne różnice pomiędzy kobietą a mężczyzną. Chociaż jesteśmy równi w człowieczeństwie, to jednak odmienność płci pozostaje.
W sferze psychiki przejawia się to poprzez jakby inny koloryt, natężenie poszczególnych cech, tzn. zarówno kobieta jak i mężczyzna są uczuciowi, ale uczuciowość ta inaczej objawia się i występuje w różnym nasileniu u obojga. Bardziej istotne, źródłowe dla istoty płciowości są różnice w przeżywaniu przez nich seksualności. Dotyczą one reagowania podczas poszczególnych aktów seksualnych jak i w przeciągu całego życia, gdy np. najwyższa gotowość seksualna kobiety pojawia się na ogół około 30 roku życia, a u mężczyzn już o 10 lat wcześniej. W poszczególnym akcie zaś mężczyzna reaguje bardziej spontanicznie oraz szybciej niż kobieta, która potrzebuje więcej czasu i zaangażowania całej swojej psychiki. Mężowie często nie doceniają znaczenia podłoża uczuciowego i towarzyszącej im atmosfery podczas małżeńskiego zbliżenia, natomiast kobiety pragnąc czasem jedynie czułości nieświadomie podniecają i niejako prowokują swoich odmiennie reagujących partnerów. Zrozumienie tych różnic ułatwia dostosowanie się małżonków i jest podstawą dojrzałości psychoseksualnej.
Dojrzała osobowość odznacz się zdolnością do samodzielnego myślenia, niezależnością w podejmowaniu decyzji, odpowiednim poziomem samoświadomości tzn. umiejętności zrozumienia i dotarcia do motywów swojego postępowania w różnych sytuacjach oraz aktywnym, rozumiejącym, wyłącznym i dojrzałym uczuciem miłości.
Podsumowując, człowiek jest dojrzały do małżeństwa, jeśli dokonawszy wyboru tej jednej, jedynej osoby na całe życie poczuje dla niej fascynację o podłożu erotycznym uzupełnioną autentycznym uczuciem dojrzałej miłości. Tutaj podkreślić należy, iż wybór taki ma dotyczyć jednej osoby i powinien także być dojrzały.
Samoświadomość dojrzałości lub braku poszczególnych jej elementów u danej pary nie jest prostą sumą dojrzałości, odpowiedniej kobiety i odpowiedniego mężczyzny, lecz swoistą wypadkową dojrzałości, którą każde z nich posiada. Fakt ten stanowi wezwanie do rozwoju dla obojga, gdyż nawet nadzwyczajna dojrzałość u drugiej nigdy nie zaowocuje dojrzałym związkiem tych dwojga!
Jeśli więc Ty i Twoje narzeczeństwo czy małżeństwo wydaje się spełniać wszystkie powyższe kryteria pozostaje mi jedynie cieszyć się z wami, oraz serdecznie pogratulować i życzyć czujności, abyście mogli ustrzec i rozwijać ten skarb.
Do ciebie zaś i do Was, którzy poczuliście zagrożenie Waszych planów na przyszłość lub trwającej już wspólnoty, kieruję apel, byście tę wiedzę wykorzystali w celu przewidywania możliwość pułapek oraz tam, gdzie nie da się ich już uniknąć dla choćby uświadomienia ich sobie. Z pewnością świadomość istnienia pewnych przeszkód psychicznych czy też czysto zewnętrznych i ich poznanie daje uczucie większej pewności w ich pokonywaniu i gwarantuje osiągnięcie sukcesu, której to gwarancji nie stanowi sama w sobie, choćby i stuprocentowa dojrzałość. Istotą bowiem Waszej miłości nie jest dojrzałość. Ona tylko daje dobre podłoże dla Waszego wspólnego rozwoju. Jest niejako warunkiem wstępnym, tworzący odpowiedni klimat dla wszystkich działań budujących i umacniających Wasz związek.
Jeśli jesteś otwarty na rozwój, otwarty na aktywne tworzenie, to nie zrażą ciebie zauważone braki i niedociągnięcia, lecz będą one jedynie pozytywnym wyzwaniem aby budować szczęście i odnaleźć siebie w Waszej wspólnocie poprzez pokonywanie przeszkód i trudności...Jeśli tak jest, to jesteście na dobrej drodze, a ja pragnę abyście wspólnie mogli się na niej odnaleźć. Zastanówcie się więc, czego od siebie i od Waszego małżeństwa oczekujecie, a jeśli zechcecie o tym porozmawiać zapraszam Was na kolejne spotkanie. Może okaże się, że podążamy tą samą drogą i być może łączy nas także cel, do którego zmierzamy...
ALEKSANDRA CICHOSZ
2. Bliżej marzeń
Czy spróbowałeś kiedyś zaplanować sobie co zrobisz, bądź też co się ma wydarzyć któregoś dnia? Jeżeli nie znasz tego uczucia, to proszę zrób to w najbliższym czasie. Zaplanuj sobie ze szczegółami i w określonych ramach czasowych tylko jeden, jedyny dzień Twojego życia... To proste ćwiczenie wzbogaci Ciebie o cenne doświadczenie, którego wagi nie umniejszy fakt, że już dzisiaj zdradzę Tobie jego rezultat i opowiem, na podstawie tylko własnego doświadczenia, że żyjąc przeciętnie w normalnym środowisku wśród ludzi, nie unikniesz niespodzianek, a precyzyjnie zaplanowany czas przeważnie niewiele przypomina to cośmy spodziewali się przeżyć. Teraz pomyśl ile takich dni złoży się na Wasze wspólne życie w małżeństwie? Ty natomiast już na początku tej drogi mniej lub bardziej świadomie zakładasz sobie z różną spodziewaną dokładnością jak powinno czy wręcz jak musi wyglądać całe Wasze życie!
Tymczasem te pozornie drobne zmiany, powtarzające się co dnia przez 356 dni w roku, a ciągnące się iks lat nakładają się na siebie, potęgują się, aż w końcu urastają do rangi problemu zwanego rozczarowaniem.
Zależność pomiędzy oczekiwaniami od małżeństwa, a odczuwanym zadowoleniem z tegoż związku nie jest jednak taka prosta i jednoznaczna. Zajrzyjmy co na ten temat mówi nauka?
Warte zauważenia są badania Marii Braun-Gałkowskiej ("Miłość aktywna", PAX, Warszawa 1985r.), które ukazały nowe spojrzenie na ten problem. Ujawnienie, w wyniku tych badań pewnych prawidłowości pozwolić może na uświadomienie sobie roli oczekiwań w małżeństwie i prowadzić do powiększenia liczby par wzajemnie zadowolonych ze swego związku. Oczekiwania od małżeństwa podzieliła ona na 5 kategorii: oczekiwania emocjonalne, opiekuńcze, seksualne, materialne i partnerstwa, a rozpatrywała je w trzech grupach: oczekiwania dla siebie, dla małżonka i dla wspólnoty małżeńskiej. Okazało się, że kobiety zadowolone ze swojego małżeństwa częściej deklarowały silne pragnienie: wspólnoty ideowej, opiekowania się małżonkiem i dziećmi, radość z przekazywania życia, wyłącznego związku emocjonalnego, wspólnych zainteresowań i rozrywek, posiadania oraz przynależności do drugiego człowieka i jego przyjaźni, wspólnego rozwoju osobowości, możliwości życia seksualnego zgodnego z zasadami moralnymi, wyłącznego i zaspokajającego potrzeby własne i partnera. Mężczyźni zadowoleni z małżeństwa oczekiwali: wspólnoty ideologicznej, realizowania się w roli ojca i wspólnego wychowywania dzieci, pomocy bliskim oraz wspólnych zainteresowań; podczas gdy mężczyźni niezadowoleni częściej wyrażali pragnienia dotyczące własnych potrzeb seksualnych i materialnych. Ujmując to ogólnie, małżonkowie z udanych związków częściej dążą w małżeństwie do zaspokajania potrzeb partnera niż własnych, do współdziałania i wyłączności związku, do współdziałania i wyłączności związku, natomiast w małżeństwach niezadowolonych kobiety najczęściej rezygnują z oczekiwań, a mężczyźni troszczą się o zaspokojenie swoich potrzeb seksualnych i materialnych. Powyższe badania wykazały również, że największe szanse doświadczenia szczęścia małżeńskiego mają pary, których oczekiwania od małżeństwa u obojga są bardzo wysokie, aczkolwiek realne do spełnienia a przy tym nastawione na realizowanie bardziej potrzeb wspólnoty i partnera niż własnych. Częściej skazane na niepowodzenie bywa zaś małżeństwo, po którym oboje nie spodziewają się zbyt wiele. Tak więc oczekiwania, nie jak się powszechnie uważa nazbyt wygórowane lecz wręcz przeciwnie, zbyt niskie pozbawiają małżonków chęci działania na rzecz doskonalenia swego związku, który w wyniku takiej bierności staje się faktycznie niesatysfakcjonujący, co ponownie wpływa na obniżenie oczekiwań od małżeństwa, a to z kolei pogłębia małą atrakcyjność wspólnoty , przyczyniając się w efekcie występowania ostrych konfliktów do rozkładu małżeństwa włącznie.
Wysoki poziom oczekiwań od małżeństwa już u narzeczonych stwarza większą szansę przyszłego szczęścia małżeńskiego, gdyż łączy się ono z poczuciem możności osiągnięcia tego, czego się oczekuje i jednocześnie wzmożonej aktywności w dążeniu do tego celu. Działa tu następujący "mechanizm": wysoki poziom aspiracji, tzn. uważanie związku za nierozerwalny i duże od niego oczekiwania pobudzające do wysiłku, aby uczynić wszystko co możliwe dla podtrzymania atrakcyjności małżeństwa i dbałość o to, żeby rzeczywiście nie doprowadzić do jego rozpadu... Takie małżeństwo będzie starało się pozytywnie rozwiązywać zaistniałe konflikty w przeciwieństwie do małżonków, którzy nie oczekują trwałości swojego związku, dla których każdy poważniejszy problem zamiast mobilizować do współpracy na rzecz jego przezwyciężenia, będzie stanowić pretekst do zerwania kontaktów i wycofania się z niezadowalającej wspólnoty.
Tyle jeśli chodzi o omawiane badania. Na tym jednak nie zamyka się sprawa oczekiwań i ich rola w małżeństwie. Wiadomo też, że istnieje cała sfera oczekiwań zbyt idealistycznych, np. życia bez konfliktów czy oczekiwanie, że współmałżonek dorówna swemu pierwowzorowi, który powstał w naszej wyobraźni i marzeniach... Poważny problem stanowić może znaczna rozbieżność w dziedzinie miłości erotycznej pomiędzy realnymi doznaniami, a kształtowanym poprzez środki masowego przekazu nieprawdziwym obrazem pożycia intymnego, który kształtuje błędne wyobrażenia i nierealistyczne marzenia właśnie. Oczekiwania powstałe wskutek tych wyobrażeń różnią się drastycznie od rzeczywistości, nie zorientowani zaś małżonkowie odczuwają rozczarowanie i poczucie niespełnienia, a winą za ten stan obarczają zazwyczaj partnera.
Jeśli chcemy więc zmierzać do osiągnięcia szczęścia w małżeństwie musimy sami aktywnie tworzyć nasze życie, jak również w sposób elastyczny modyfikować, przekształcać nasze oczekiwania w kierunku bardziej realistycznych oraz kontrolować potrzeby, które tkwią u źródeł naszych poszczególnych oczekiwań.
Wydaje mi się również ważne, aby nie zatracać siebie całkowicie, nastawiając się wyłącznie na realizację oczekiwań dla małżonka i wspólnoty, lecz dostrzegać także potrzeby własne i starać się wychodzić naprzeciw oczekiwaniom spełnienia potrzeb najbardziej w danym momencie niezbywalnych, nie zaś kierować się tym jedynie kogo one dotyczą.
Ważne jest także, abyście nawzajem poznali swoje oczekiwania, gdyż nawet przy znacznej ich rozbieżności bądź niezgodności wzajemna dyskusja na ten temat i współpraca może być owocna. Warto spróbować wyodrębnić oczekiwania różnych typów m. in. te inspirujące, które należy realizować, jak też te egoistyczne i nierealistyczne, które uświadomione i wspólnie omówione łatwiej będzie przewartościować i pozytywnie je przetworzyć bądź zrezygnować z ich realizacji na rzecz wspólnego dobra, jakim jest oczekiwana przez wszystkich chęć doświadczenia szczęścia małżeńskiego.
Proponuję Wam więc teraz: weźcie do ręki długopisy i każde z Was po dwie kartki papieru. Na jednej z nich postarajcie się wypisać wszystko to, czego oczekujecie w małżeństwie dla siebie, a na drugiej to co myślicie, czego oczekuje dla siebie Wasz partner. Teraz wymieńcie się tymi listami oczekiwań i porównajcie je z sobą... Na ile świadomi jesteście Waszych własnych i wzajemnych oczekiwań? Czy różnią się one bardzo? Czy są to wymagania duże czy raczej niewielkie i czy nastawione są bardziej na realizowanie potrzeb partnera i wspólnoty, czy własnych?
Te pytania powinny pomóc Wam w podjęciu rozmowy na ten temat. Nie oskarżajcie się za nierealne i zbyt wygórowane bądź egoistyczne oczekiwania, lecz je spokojnie nawzajem przedyskutujcie i zweryfikujcie. Macie szansę stworzyć wspólny, akceptowany przez obie strony model Waszego przyszłego, bądź już trwającego życia małżeńskiego. Taka konfrontacja może być dla Was niespodzianką, dlatego lepiej, gdy zastanowicie się nad tym już w okresie narzeczeńskim. My zaś następnym razem będziemy dalej rozważać te problemy, których wspólne omówienie jeszcze przed ślubem wydaje się być szczególnie istotne.
Spotkamy się już wkrótce, aby nie tylko biernie oczekiwać, ale aktywnie kreować Waszą uszczęśliwiającą wspólnotę małżeńską.
ALEKSANDRA CICHOSZ
3. Prawo do szczęścia
Każdy dzień przynosi mnóstwo spraw, które tworzą naszą rzeczywistość. Wobec wielu z nich czujemy się często bezradni, wydaje się, że nie mamy na nie wpływu. Są jednak problemy zasadnicze jak i sporo codziennych zachowań, które możemy kreować według własnych pragnień...
Ponieważ Wasz związek jest wyjątkowy, macie prawo, aby wasza miłość przybierała różne, nawet niespotykane dotąd formy, macie prawo do własnej koncepcji szczęścia zwłaszcza, że nie istnieje definicja szczęśliwego małżeństwa, którą można by było zastosować z jednakowym efektem do wszystkich łączących się związkiem małżeńskim osób...
Oczywiście żyjesz w szerszej grupie społecznej i dlatego powinieneś kierować się szeroko pojętym kodeksem moralno-prawnym oraz własnym sumieniem. Decydując się na określone zachowania pamiętajcie, że nie to uczyni Wasz związek udanym, że zrobisz to co robi jakiś dobry mąż, pan X dla swojej żony lub to co sądzi się, że powinien mąż robić lecz wtedy, gdy zachowasz się tak jak pragnie tego Twoja właśnie małżonka i jeśli Ty takie postępowanie zaakceptujesz ... Jednego musisz być pewien: że oboje tego chcecie a to nie może być oparte na domysłach i przypuszczeniach, ale na konkretnej wiedzy, będącej efektem Waszej szczerej rozmowy. Dla wspólnego szczęścia warto razem szukać odpowiedzi na wszelkie pojawiające się wątpliwości, abyście mogli stworzyć taki model małżeństwa i rodziny, który najlepiej odpowie Waszym oczekiwaniem i wyobrażeniem spełnienia i realizacji siebie w małżeństwie...
Zgodnie z tym, co wyżej powiedziałam, nie chciałabym wskazywać Wam jak macie sobie układać Wasze wspólne życie, ale pragnę pomóc Wam abyście sami mogli to zrobić. Na to, jakie będzie wasze małżeństwo i rodzina możecie mieć wpływ już przed ślubem. Myślę, że w znacznej mierze może się do tego przyczynić szczera, wzajemna wymiana poglądów na pewne tematy, które nazwałabym osiowymi dla relacji: Mąż-Żona. Omówię krótko kilka z takich problemów, na które powinniście sobie udzielić odpowiedzi, to zaś jakie będą te odpowiedzi to już zależy od Was...
Tak więc po pierwsze byłoby, abyście poznali wzajemnie i ustalili to co jest wspólne dla uznawanych przez Was wartości. Omówcie ich hierarchię i ważność. Na ogół lepiej zdają się funkcjonować i rozumieć wzajemnie małżonkowie, których preferowane wartości są podobne.
Kolejnym zagadnieniem może być to co oboje rozumiecie przez wierność małżeńską oraz czy ma ona dla każdego z Was jakieś znaczenie, jeśli tak to jakie? Pragnę tutaj zauważyć, że naukowo stwierdzono iż częściej trwałe i zadowolone są związki, w których oboje małżonkowie są przeświadczeni o nierozerwalności swego związku, gdyż to mobilizuje ich do rozwiązywania każdej trudności, aby rzeczywiście było im ze sobą coraz lepiej. Gdy zaś brak jest takiego postanowienia pojawiające się problemy stwarzają pokusę, aby "rozwiązać je" poprzez przerwanie, ucieczkę z tego związku. Jest to mityczne przekonanie, bo nierozwiązane uczciwie problemy wnosi się do kolejnych, często potem wielokrotnie niesatysfakcjonujących związków. Z badań naukowych wynika także, iż pary przekonane o wyłączności seksualnej swego związku (to także sposób rozumienia wierności) częściej doświadczają pełniejszej gamy przeżyć w tej sferze. Mają większe zaufanie do swego partnera, są bardziej otwarte, gotowe dawać i przyjmować bez ograniczeń. To rzutuje pozytywnie na całość kontaktów danej pary., a to z kolei ponownie umacnia więź i zadowolenie z przeżyć natury cielesnej.
Następna sprawa to hobby pozamałżeńskie, zabierające ten czas, który moglibyście przeżyć wspólnie. Warto omówić przy okazji formy spędzania wolnego czasu oraz kontakty z przyjaciółmi Mogę tu zaznaczyć, że zazwyczaj łączy małżonków to, jeśli towarzyszą sobie i kibicują niejako przy realizowaniu upragnionych zajęć oraz kiedy spędzają wspólnie większość wolnego czasu.
Rozpatrzcie również to, gdzie zamierzacie zamieszkać po ślubie? Szczególnego zastanowienia wymaga decyzja lub czasem konieczność zamieszkania z rodzicami któregoś z Was ... Z tym łączy się sprawa tzw. "otwartości" Waszego przyszłego (lub obecnego) domu dla dalszej rodziny, przyjaciół, sąsiadów, znajomych i obcych...
Kolejnym zagadnieniem, które warto wspólnie omówić jest ewentualna praca zawodowa kobiety oraz w jaki sposób chcecie prowadzić Wasze gospodarstwo domowe, jaki zamierzacie przyjąć podział obowiązków domowych i jak planujecie dysponować finansami?
Jeśli zdecydujecie się zamieszkać z rodzicami któregoś z Was, (ale nie tylko w takim przypadku) niezwykle istotne jest, abyście porozmawiali o tym w jaki sposób wyobrażacie sobie stosunki z rodzicami obojga stron? Lepiej jest, jeśli młode małżeństwo mieszka, przynajmniej w pierwszym okresie trwania związku same, lecz przy okazji warto zastanowić się jak widzicie opiekę nad swoimi rodzicami w przyszłości oraz na starość? Teraz jednak potrzebny jest Wam czas i warunki byście mogli się zgrać, scementować, dopasować, nauczyć porozumienia i współpracy, a także nacieszyć się sobą. Przy zachowaniu szacunku dla rodziców musicie jednak zrozumieć iż sakrament wiąże Was ze sobą nade wszystko i od tej chwili najpierw będziesz zawsze mężem czy żoną, a dopiero synem czy córką ... Jeśli okoliczności zmuszają Was zamieszkać u rodziców bądź z rodzicami, to powinieneś uzyskać taką świadomość przynajmniej w sferze psychicznej. Pamiętaj przy tym, że to Ty wybrałeś Twoją partnerkę i pokochałeś Ją na całe życie a nie Twoi rodzice. Dlatego zastanówcie się dobrze, czy jesteście gotowi sami świadomie wychowywać swoje dzieci czy też liczycie na wyrękę ze strony babć czy też instytucji, co wprawdzie ująć Wam może trudów związanych z opieką nad dziećmi ale jednocześnie pozbawi Was możliwości tworzenia i przeżywania autentycznego i niepowtarzalnego kontaktu z nimi.
Tutaj warto pomyśleć jak liczną chcielibyście mieć rodzinę, kiedy chcielibyście zaplanować pierwsze dziecko i jakie metody wychowawcze stosować? Opowiedzcie sobie jak widzicie siebie w roli ojca...
Niezwykle istotne, a związane z powyższym tematem jest Wasze porozumienie co do sposobu regulowania płodności, w Waszym zwi[WB1]ązku. Jakie metody zamierzacie przyjąć jako własne? Co do tego powinniście uzyskać jednomyślność i oboje być w pełni przekonani do dokonanego wyboru. Wszelki przymus może okazać się fatalny w skutkach. Godne polecenia są metody naturalne. W tej sprawie, sami decydujecie, ale także sami ponosicie pełną odpowiedzialność za Wasze decyzje.
Problem w znacznej mierze zasadniczy zostawiłam na koniec tej listy tematów do przedmałżeńskich dyskusji. Chodzi o to jaki jest Wasz stosunek do wiary Kościoła, Mszy św., czy też wspólnej modlitwy? Badania w tym zakresie dowodzą, że ważne jest aby wyznawana wiara czy ideologia Was łączyła. Małżeństwa, w których oboje są religijni w zdecydowany sposób częściej są zadowolone ze swych związków, niż te, które różnią się wzajemnie stosunkiem do wiary jako podstawowej wartości... Religia rzutuje na wiele sfer naszego życia. Wplata się niemal we wszystkie przedstawione powyżej problemy. Brak zgodności choćby co do sposobu spędzania wszelkich świąt i zwykłych niedziel może poważnie zaburzyć relacje w dobrze zapowiadającym się małżeństwie. Zgodność zaś w tym zakresie jest w stanie jednoczyć nawet tam, gdzie częściej zdarzają się problemy.
Większość zasadniczych kwestii zazębia się ze sobą, tworząc swego rodzaju, strukturę funkcjonującą na zasadzie układu naczyń połączonych. Zmiana w zakresie któregoś z problemów wpływa na pozostałe i modyfikuje Wasze kolejne decyzje.
Jeśli traktujesz poważnie Twój związek i przeżywasz go w perspektywie małżeństwa spróbuj jeszcze dziś, możliwie szybko i szczerze przemyśleć i przedyskutować wspólnie proponowane tematy... Nie myśl, że to jeszcze za wcześnie rozmawiać o takich poważnych sprawach, a raczej zrób to zanim na takie rozmowy będzie za późno!
Jesteś bowiem indywidualny i niepowtarzalny do nikogo, a łącząc się z drugą indywidualnością tworzycie wspólnotę jeszcze bardziej oryginalną, niż każde z Was jest z osobna. Wszelkie sprawy w Waszym życiu powinniście zatem podporządkować tej jedynej w swoim rodzaju wartości, jaką jest swoista wypadkowa, którą tworzycie Waszym wspólnym życiem.
ALEKSANDRA CICHOSZ
4. Zaopiekuj się swoją miłością
Miłość wcale nie jest taka prosta jak
piękna,
Tym jest trudniejsza im prostszymi chodzi
drogami.
Jest dla wszystkich a niewielu się nią
raduje.
Mówisz, że Ona Cię nie wybrała,
a to Ty jej unikasz.
Zazdrościsz drugiemu miłości nie wiesz,
że zazdrościsz mu trudu.
Pragniesz mieć samą miłość bez wysiłku
lecz czyż nie wiesz, że kwiat bez łodygi
nie cieszy się długim życiem?
Im piękniejszy kwiat, tym bardziej
potrzebuje oparcia w łodydze
trudów,
i tym bardziej potrzebuje by go
pielęgnować.
Miłość piękniejsza jest nawet od orchidei,
im więcej Jej ofiarujesz,
tym bardziej sam jesteś
obdarowywany...
Żyjąc w Miłości sam się stajesz Miłością.
Obdarowując Miłością odnajdujesz siebie.
Wzrastając w Niej stajesz się niczym
biała orchidea, na której widok
każde ludzkie serce napełnia się
Miłością.
Jak kwiat wzrasta kierując się ku słońcu,
tak Miłość staje się Nią w obliczu
Boga.
Ze zjawiskiem miłości spotykamy się od pierwszych chwil naszego życia przez cały czas jego trwania. Odbywa się to bądź w aspekcie doświadczania miłości, życzliwego lub zawistnego podpatrywania jej, bądź to niespełnionej tęsknoty kochania i bycia kochanym.
Jako dzieci kochaliśmy egoistycznie. Miłość była tym, co się nam po prostu należało. Razem z nią braliśmy chleb z masłem i czyste ubrania nie zdając sobie nawet sprawy z tego, co otrzymujemy.
Dorastając zaczęliśmy dostrzegać jej obecność, obserwować ją, a nawet w pewien sposób przeżywać, choć na razie jakby z pozycji widza w teatrze ograniczając nasze zaangażowanie do przyklaśnięcia bądź wyjścia, gdy coś rozgrywa się nie po naszej myśli.
Z upływem lat pogłębiła się nasza świadomość, a miłość, chociaż nie potrafiliśmy jej zdefiniować, wydawała się nam czymś tak oczywistym, jakbyśmy patent na nią mieli już w kieszeni. Zostać jej posiadaczem to, gdy się jest młodym, tylko kwestia odrobiny czasu i znalezienia właściwej osoby...
Tymczasem niepostrzeżenie przybywa nam lat i właściwa osoba pojawia się we właściwym miejscu a miłość jednak okazuje się bardziej skomplikowana niż to sobie wyobrażaliśmy. Pozornie taka logiczna a przeczy logice. Wymaga byśmy umieli nie tylko brać ale i dawać, byśmy byli zdolni do namiętnych uniesień i gotowi do długiego ślęczenia nad nieciekawymi sprawami. Mamy być przewidujący a jednocześnie umieć cieszyć się każdą najmniejszą chwilką. Powinniśmy pogodzić dobre wychowanie ze spontanicznością, macierzyńską i ojcowską tkliwość z erotyczną pieszczotą... Umiejętnie dysponować posłuszeństwem i niezależnością. Umieć ocalić indywidualność w jedności i być jednością pomimo różnych indywidualności.
Miłość jest żywiołem. Pozostaje dla nas ciągle bardzo abstrakcyjna, chociaż powoli zaczynamy ją oswajać, przyzwyczajać się do niej i urządzać ją jak przytulne mieszkanko. Wreszcie nauczyliśmy się już żyć z myślą, że jesteśmy małżeństwem i że się kochamy. Dorobiliśmy się naszej miłości jak szafy, fotela, stołu i kilku innych drobiazgów... No, teraz możemy nareszcie zacząć realizować wszelkie nasze ambitne plany! W końcu zabraliśmy się już jednak za coś innego... I owszem, pojawiło się to "coś innego", chociaż nie koniecznie tego właśnie w danym momencie naszego życia się spodziewaliśmy. Nawet jeśli było "to" przez nas zaplanowane to i tak nie wyobrażaliśmy sobie aż tak wyraziście i konkretnie jak ta nowa rzeczywistość będzie wyglądała. Upraszczając problem: trzeba kupić pieluszki, kaftaniki i wszelkie niezbędne akcesoria, znaleźć miejsce na łóżeczko dziecięce w naszym pokoju, gdziekolwiek się on znajduje i jakkolwiek wygląda i pomimo przeżywanego szczęścia i ogromnej radości z lekkim przekąsem stwierdzić: "zaczęło się!". Rzeczywiście zaczęło się, gdyż większość małżonków teraz zacznie uczyć się miłości! Tak, bo miłości można i trzeba się uczyć.
Nawet największe uczucie składa się z niezliczonej ilości drobnych gestów i niewiele większych emocji. Dziecko-Człowiek, bo o nim właśnie była mowa, daje nam przepiękną, chociaż wcale niełatwą lekcję miłości. Lekcję, od której nie powinniśmy się uchylać, co robimy czasem podrzucając nasze dzieci pod opiekę babć lub różnych instytucji ze stratą dla nas i naszego dziecka. Przy nim właśnie odkrywamy siebie i tracimy pewność, co jest bardziej ubogacające: brać czy też dawać?
Dziecko nie może czekać i nasza miłość także nie powinna być odkładana na później. Kochaj zawsze tak, jakby to była już ostatnia okazja dla wyrażenia Twego uczucia oraz przyjęcia tego, które ktoś Tobie pragnie ofiarować... Kontakt z dzieckiem uczy nas bezinteresowności, spontaniczności, punktualności, nastawienia na potrzeby drugiej osoby, dbałości o czystość i higienę, organizacji czasu, zdrowego odżywiania się, prostej radości bycia z kimś, ciągłej gotowości bycia dla... oraz wielu innych zachowań i umiejętności, na język których daje przełożyć się to nasze zwykłe, niezwykłe kochanie. Wraz z dzieckiem poznajemy siebie, rozwijamy się my i rozwija się nasze uczucie. Uczymy się miłości wobec dziecka, ale spontanicznie obdarzamy nią również wszystkich naszych bliskich. Dzieci jednak dorastają i odchodzą, aby na własną rękę poszukiwać tego, na czym my strawiliśmy większość życia.
Znów zostajemy we dwoje i często powoli kostniejemy w naszych uczuciach. Otulamy się miłością jak starym szalem i człapiemy w niej niczym w ciepłych bamboszach. Przestajemy już dbać o siebie przekonani, że nasze uczucie zostanie już z nami bez względu na wszystko. Tymczasem miłości nie można zamknąć bezpiecznie w sejfie na resztę życia. Miłość potrzebuje pożywki, potrzebuje by o nią dbać. Nie dla miłości samej w sobie, pojmowanej abstrakcyjnie i jakby nieuchwytnej, lecz ponieważ jest ona relacją pomiędzy nami, to dbać musimy właśnie o siebie nawzajem. Powinniśmy dążyć do fizycznego i duchowego rozwoju. Nie wystarczy konserwować to pierwsze młodzieńcze uczucie, ale musimy pomóc mu się rozwinąć.
Pielęgnować miłość trzeba przez cały czas jej trwania, a z upływem lat dokładać coraz więcej starań dla podtrzymania jej atrakcyjności aby zastąpić to co młodość zabrała bezpowrotnie.
Zbigniew Pietrasiński postawił kiedyś małżonkom pytanie: "Czego dowiedziałeś się zbyt późno?" Otrzymał na nie m.in. następujące odpowiedzi: ... że miłość może być trwała, ... że miłość polega także na dawaniu, ... że można się nauczyć łagodzić i rozwiązywać konflikty małżeńskie, ... że nie należy unikać okazywania swoich uczuć.
Warto tutaj poszerzyć tę listę o doświadczenia poradniane Marii Braun-Gałkowskiej. Małżonkowie z którymi się spotykała zbyt późno dowiedzieli się że: ... że można zmienić niepowodzenia w sferze życia seksualnego, ... że można się nawzajem porozumieć, a nie zwodzić się i manipulować sobą, ... że dzieci wyczuwają konflikty, które się rozgrywają pomiędzy rodzicami, ... że wiele problemów można rozwiązać i wiele spraw można załatwić za pomocą wzajemnego otwartego, szczerego i przezroczystego komunikowania się, ... że w małżeństwie żyje się wspólnie bardzo długo.
Myślę, że domyślasz się teraz skąd wziął się temat moich dzisiejszych rozważań? Gdy kiedyś w przyszłości Ty podsumowując swoje małżeństwo będziesz układał listę odpowiedzi, które zbyt późno pojawiły się w Twoim życiu, chciałabym aby Twoja lista była jak najkrótsza, i abyś nie musiał dopisywać do niej iż zbyt późno dowiedziałeś się o tym że miłości można i trzeba się uczyć oraz że gdy chcemy zbierać jej owoce musimy przez całe życie ją pielęgnować.
Miłość rozwijając się przechodzi różne stadia zanim, jak gąsienica w motyla, przekształci się w miłość dojrzałą. Tym przemianom poświęcić chcę nasze spotkanie. Jeśli poczujesz pragnienie znalezienia odpowiedzi na różne inne problemy możesz zawsze napisać na adres redakcji, a ja ze swojej strony postaram się uwzględnić je w trakcie omawiania następnych zagadnień.
ALEKSANDRA CICHOSZ
5. Kochać dojrzale
Jesteśmy szczęśliwym małżeństwem a jednak zdarzają się takie dni, że coś się załamuje, coś nam nie wychodzi. Kiedy już minie chwila kryzysu, przychodzi czas na zastanowienie. Co się z nami stało, gdzie tkwi przyczyna naszych nieporozumień? Przecież każde z nas chce jak najlepiej, staramy się oboje, a co najważniejsze bardzo się kochamy!
Słowo "kochać" odmieniane na różne sposoby traktujemy często jak magiczne zaklęcie. Wydaje się to zresztą poniekąd uzasadnione, gdyż obecnie właśnie wzajemna miłość bywa głównym, a nawet jedynym powodem, dla którego dwie osoby pragną założyć rodzinę... Kiedy więc w naszym związku pojawia się jakiś problem rozpatrujemy go doraźnie, potem przebaczamy sobie przykre chwile lub bez dodatkowych zabiegów puszczamy je w niepamięć, upewniamy się co do stałości naszych uczuć, aby w końcu wrócić do stanu harmonii lub choćby wypracowanej w dotychczasowym współżyciu równowagi.
Zanim więc ponownie rozdzieli nas jakieś nieopatrzne słowo czy nieprzemyślany gest spróbujemy zastanowić się wspólnie nad źródłem takich sytuacji. Dlaczego nawet silne uczucie nie daje nam gwarancji niezmąconego niczym szczęścia?
Może warto więc trochę przyjrzeć się tej naszej miłości? Co mam na myśli kiedy mówię, że Cię kocham? Czy moja miłość jest wzniosła, szlachetna, ofiarna, czy też płytka, egoistyczna, banalna. Czy jest ona już wszystkim na co mnie stać, czy też dbam o nią i pragnę ją doskonalić?
Od najmłodszych lat zdobywamy ciągle jakieś sprawności. Uczymy się mówić, chodzić, jeść, czytać, pisać, jeździć na rowerze... Oceniamy wzajemnie swoje umiejętności. Wstydliwym milczeniem bądź lekceważąco pomijamy jednak czy i na ile opanowaliśmy zdolność kochania?
Tymczasem choćby sami przed sobą powinniśmy uznać to, że miłość także wymaga nauki, a od wczesnego dzieciństwa proces jej rozwoju polega na pewnym, ogólnie stwierdzalnym prawidłowościom.
Od urodzenia matka poprzez swoją życzliwą obecność uczy dziecko miłości. Pielęgnując, karmiąc, darząc uśmiechem, miłym gestem, kochając pozwala mu doświadczyć tego, czym jest miłość. Małe dziecko, mniej więcej do trzeciego roku życia przeżywa to nasze uczucie jedynie gdy jesteśmy przy nim blisko. Wraz z naszym krótszym bądź dłuższym odejściem, wyjazdem znika z jego świadomości to, co do niego czujemy, jakby zapomina o tym, że jest przez nas kochane. Dla tego okresu synonimem miłości jest więc bliskość. Kiedy dziecko chce się czuć kochane domaga się tej naszej bliskości bez względu na wszystko. Domaga się bezwzględnie jedzenia, pielęgnacji, zabawy nawet gdy jesteśmy chorzy lub zmęczeni. Miłość małego dziecka jest więc bardzo rozkoszna, ale często wyczerpująca przez jego egoistyczne pojmowanie świata.
Około trzeciego roku życia mały człowiek zaczyna zauważać i respektować nasze potrzeby. Potrafi dłuższą chwilę zająć się czymś grzecznie, abyśmy mogli odpocząć lub wykonać jakąś pracę. Chętnie, chociaż krótko i nieporadnie, służy nam pomocą. Już wie, że mamusia nawet jeśli śpi czy jest w mieście lub w pracy to go kocha. Początkowo usiłuje domagać się, aby całe matczyne uczucie było skierowane wyłącznie na niego. Kiedyś pojmie, że im bardziej rodzice kochają się nawzajem, tym większą miłością potrafią obdarzyć jego i jego rodzeństwo a miłość do braciszka nie pochodzi z "zapasów" uczuć przeznaczonych dla niego. Zanim jednak to nastąpi dziecko dorasta i własnymi siłami pragnie zagwarantować sobie jedynie, przeznaczone tylko dla niego uczucie, którego potrzebę tak bardzo odczuwa. Wyłączność kontaktu, lojalność i bezwzględnie rozumiana wierność jest tym, co stanowi istotę przeżywania miłości w okresie od 3 do około 15 roku życia.
Wraz z dojrzewaniem fizycznym i psychicznym rozwija się także miłość nastolatka. Dorastający młodzieniec czy dziewczyna wie już, że kiedy się kocha, chce się dużo ze sobą przebywać oraz, że prawdziwe uczucie wymaga wzajemnej wyłączności. Miłość młodzieńcza jest jednak już bogatsza. Potrafi intensywnie przeżywać to swoje oczarowanie: wzdychać, szlochać, pisać wiersze, tęsknić, pogrążać się w rozmyślaniach, wspólnie smucić się, rachować, zachwycać i wspominać. Młodość cieszy się radością drugich i nie potrafi być obojętna, gdy spotyka się z cudzym cierpieniem. Posiada niezwykłą moc współczucia i współodczuwania tzw. empatii. Jednak dorastająca córka chociaż bardzo rozumie zmęczenie swojej matki i ogromnie jej współczuje, że jest taka zapracowana, ulituje się nad nią, pogładzi po głowie, to nie potrafi np. dotrzeć do przyczyn jej złego samopoczucia i odciążyć ją w pracach domowych własnoręcznie lub zorganizować jakąś pomoc. Tak więc młodość ubogaca przeżywaną miłość o tą szczególnie cenną umiejętność jaką jest empatia. Miłość młodzieńcza jest wzniosła i uskrzydlona, chciałaby pomóc całemu światu, zlikwidować głód, katastrofy i wojny. Jest jednak krucha jak mgiełka, bardzo nieśmiała i... bezradna.
Zdolność do aktywności, przejawiająca się poprzez działanie i towarzysząca jej odpowiedzialność pojawia się zazwyczaj dopiero wraz z psychiczną dojrzałością danego człowieka. Dorosły potrafi nie tylko poświęcić swoje uczucie tej jedynej, jedynej osobie; nie tylko wczuwać się w przeżywane przez nią stany emocjonalne, lecz także odpowiedzialnym działaniem wspomagać się wzajemnie, kreować otaczającą ich rzeczywistość, aktywnie przeżywać każdą wspólną chwilę: być po prostu razem na dobre i na złe... Kochać w pełni, kochać dojrzale.
Wszyscy jednak zdajemy sobie sprawą, że to o czym mówimy stanowi pewien model, do którego dążymy, a efekty tych starań bywają często dalekie od przedstawionego ideału. Osiąganie tego podstawowego jak gdyby stopnia miłości dojrzałej jest szczególnie utrudnione tam, gdzie miłość w swoim naturalnym rozwoju napotyka na jakieś przeszkody, w których wyniku ulega zniekształceniu, wypaczeniu, a często wręcz zatrzymaniu, na którymś z omawianych powyżej etapów. Oczywiście zależnie od indywidualnych doświadczeń życiowych danej jednostki zjawisko to może być mniej lub bardziej wyraziste, a w swojej skrajnej formie ocierać się może wręcz o patologię.
Gdy rozwój miłości zatrzyma się na pierwszym z kolejnych progów, gdzie jednym sposobem jej wyrażania i doświadczenia była wzajemna bliskość, widzimy człowieka nieodpowiedzialnego do zawarcia małżeństwa, który już jeśli już jednak założył rodzinę, będzie partnerem męczącym, egoistycznie wymagającym zaspokajania przede wszystkim własnych potrzeb i spędzania wspólnie każdej chwili bez liczenia się z realnymi możliwościami i sytuacją swojego współmałżonka.
Człowiek dorosły, którego uczucie w swoim rodzaju nie potrafi wykroczyć poza drugi etap miłości przeżywanej jako wyłączności chęć posiadania, może zewnętrznie sprawiać wrażenie dobrego małżonka. Jest niezłym organizatorem życia rodzinnego, lecz współmałżonka i dzieci posiada podobnie jak dom i jego wyposażenie. Rodzina stanowi jego wyłączną własność. Można się nią pochwalić, można dowolnie kierować losami poszczególnych jej członków i przez nich nawet niejako realizować swoje niespełnione marzenia. Fatalny a nieraz tragiczny wymiar przybierać może taka miłość, kiedy żądana i oczekiwana wyłączność zostaje faktycznie, bądź tylko w wyobraźni danego człowieka, złamana. Zazdrość, która do pewnego stopnia jest normalna dla trzylatka bądź dla pięciolatka, u osoby dorosłej przestaje już budzić uśmiech czy pobłażliwość, a staje się poważną przeszkodą na stworzenie prawdziwej wspólnoty, obdarowujących się dobrowolnie swoją miłością osób.
Kiedy natomiast rozwój miłości zatrzyma się na etapie przeżywania młodzieńczego, możemy wyobrazić sobie sympatyczną ale mimo to nieodpowiedzialną osobę, której działanie na rzecz rodziny będzie zależne od aktualnych, zmieniających się dość nagle nastrojów. Może to być partner współczujący, dobry na wspólne wakacje, ale w związku małżeńskim obarczający całą odpowiedzialnością i spychający wszelkie poważne a także codzienne działania na barki współmałżonka. Można liczyć na jego wyrozumiałość ale nie na realną pomoc i współobecność w tworzeniu poprzez sprawy wielkie i drobne codzienności małżeńskiej i rodzinnej.
Dojrzała miłość potrzebuje wzajemnej bliskości i wyłączności, potrafi współodczuwać z osobą kochaną, ale nade wszystko umie przejąć za nią odpowiedzialność i mobilizować całą swoją aktywność dla niej i dla powstałej wspólnoty.
Tak rozumiane uczucie stanowi dopiero pewne podłoże dla kształtowania swojego niepowtarzalnego kolorytu tej miłości, na której pragniemy budować nasze małe, prywatne szczęście.
Miłość może i powinna rozwijać się oraz zmieniać swoje oblicze także w małżeństwie.
Trudno powiedzieć czy kres naszego życia będzie ostatecznym podsumowaniem tego rozwoju...
ALEKSANDRA CICHOSZ
6. "Ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską"
Jako małe dziecko utożsamialiśmy miłość z bliskością. Nieco później charakteryzowała ją wyłączność, a w wieku małżeńskim empatia, czyli umiejętność współodczuwania. Osiągając pełnoletność i powoli dorastając do niej ubogaciliśmy naszą zdolność kochania o fundanentalną i jednocześnie scalającą poprzednio uzyskane sprawności, umiejętność działania, czyli aktywnego realizowania potrzeby bliskości, wyłączności i empatii w odpowiednich proporcjach i odpowiedni sposób, tak aby stały się wyrazem miłości prawdziwej, miłości dojrzałej. Wprawdzie samo uczucie, choćby najbardziej dopracowane, nie gwarantuje szczęśliwego, bezkonfliktowego pożycia małżeńskiego, lecz w sposób istotny zwielokrotnia szansę powodzenia związku, którego pierwszym, poważnym i nieodwracalnym krokiem jest podjęcie decyzji o małżeństwie.
Co w gruncie rzeczy wyraża przysięga małżeńska, towarzysząca sakramentalnemu "TAK". Z praktyki wiadomo, że niewielki procent małżeństw zastanawia się nad tym. W tym szczególnym dniu, który miał być początkiem radosnej szczęśliwości, dążenia do pełni zjednoczenia dwóch światów, wzajemnym ubogacaniem i przenikaniem, a dla sporej części staje się początkiem końca, końca wspólnych marzeń, wspólnych problemów ale i wspólnych nadziei ... Dlaczego? Czy to los paskudnie z nich zadrwił, czy też sami przeoczyli coś, o czym powinni byli pomyśleć zanim decyzja zapadła ostatecznie ? Czy zresztą rzeczywiście świadomi byli zakresu praw i obowiązków, które dobrowolnie w chwili ślubu na siebie przyjęli ? Czy faktycznie uzmysłowili sobie, iż tekst przysięgi małżeńskiej nie jest jedynie ozdobnym elementem ceremonii, lecz jak najbardziej rzeczywistym, dosłownym i zobowiązującym przyrzeczeniem ?
Przysięga małżeńska w całości brzmi: "Ja N., biorę Ciebie N. za żonę (męża) i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż, Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci."
Po rozłożeniu na poszczególne człony możemy poddać ja wspomnianej analizie: "Oraz, że Cię nie opuszczę aż do śmierci" - fragment ten zawiera w sobie głębokie pragnienie bliskości, współobecności wybranego świadomie współmałżonka wyraźnie ukierunkowane na tę właśnie osobę. Chociaż tutaj jednak o coś więcej niż o prostą obecność. Mamy być ze sobą na dobre i na złe. Nie powinniśmy poddawać małżeństwa ciężkiej próbie dłuższej rozłąki w imię jakiegoś dobra, np. w celach zarobkowych, tak niestety ostatnio rozpowszechnionej. Jest to szczególnie ważne dla małżeństw z niedługim stażem. Tylko bowiem przebywając ze sobą mogą oni budować swoją wspólnotę, uczyć się wzajemnie komunikacji, poznawać siebie i umacniać powstałe już pozytywne relacje.
Rzecz w tym więc, by być blisko we wszystkich sprawach wielkich i małych każdego dnia; być niejako "pod ręką" w razie gdyby nasza obecność była oczekiwana, pożądana lub wręcz potrzebna współmałżonkowi w danym momencie. Nie opuszczać, być blisko to również dbać o rozwijanie poczucia wzajemnej bliskości i zaufania. Jest to szczególnie cenne zwłaszcza wobec najbardziej dosłownej bliskości wyrażonej w małżeńskim akcie zespolenia seksualnego, który dla innej harmonii wymaga bliskości uczuciowej aż do granicy zatracenia się w sobie. Być blisko siebie nie zawsze jednak oznacza być sobie bliskim. Wiemy bowiem jak pomimo fizycznej obecności można coraz bardziej się od siebie oddalać ...
Ślubując sobie "wierność" - potwierdzamy wyłączność naszego wyboru. Jeśli nasza miłość jest autentyczna i dojrzała, pragniemy przeżywać ją bez reszty. Takiego całkowitego oddania wymaga zresztą tak wyjątkowy rodzaj wzajemnego zbliżenia, jaki omawialiśmy. Jeśli ma to być silne, intensywne, satysfakcjonujące przeżywanie, próby łamania tej wyłączności muszą odbić się na jakości takiej relacji, powodując jej spłycenie, powierzchowność i w efekcie rozczarowanie. Przyrzekając wierność musimy być świadomi, że chodzi o to, iż może istnieć tylko jedna, jedyna taka osoba, z którą mamy niepodzielnie przeżywać świat naszych najtajniejszych myśli, do niej kierować najintymniejsze uczucia, z nią dzielić mnóstwo spraw, codziennych działań. Mamy być lojalni względem siebie we wszystkich, również seksualnych gestach i działaniach, a co więcej: nawet w myślach nie powinniśmy występować przeciwko współmałżonkowi.
Wymóg tak rozumianej wierności nakłada się niejako na kolejny człon przeżywania małżeńskiego, tzw. "uczciwość" małżeńską rozumianą jako empatię czyli współodczuwanie. Nie chodzi tu jednak wyłącznie o to, aby współmałżonek solidaryzował się z nami wobec innych osób, lecz aby całym swoim sercem działał dla dobra wspólnoty. Poczucia szczęścia i satysfakcji ma nam dostarczyć świadomość, iż obdarzany naszą miłością współmałżonek jest szczęśliwy. Mamy więc uczciwie postępować tak, aby dobro i szczęście naszej żony czy naszego męża było celem nadrzędnym wszelkich naszych poczynań. Nie można tego realizować bez otwartej, jasnej, szczerej, pełnej zrozumienia komunikacji. Uczciwość małżeńska to znaczy również ujawnić partnerowi swoje uczucia względem niego oraz emocje dotyczące rodziny, znajomych i innych problemów a także we wszystkich sprawach starać się wczuwać w sytuację współmałżonka i na dane zagadnienie starać się spojrzeć z jego właśnie punktu widzenia.
Wszystko to jest niezbędne, aby mogła rozwijać się "miłość", która przywiodła narzeczonych do ołtarza. To ona jest jednocześnie przyczyną i efektem naszej wyłącznej więzi, opartej na potrzebie bliskości, rozumiejącej osobę kochaną i obdarowującą ją wszystkimi swoimi myślami, uczuciami, wiedzą, i tym co posiada.
Tak sformułowana przysięga małżeńska stanowi idealną listę pożądanych do osiągnięcia szczęścia postulatów. Odnosi się nawet wrażenie, że swoją naiwnością przypomina listy z życzeniami, które dzieci pisują co roku do Świętego Mikołaja ...
Jednak ... "tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący, w Trójcy Jedyny i wszyscy święci" - to nie zaklęcie, lecz gorąca prośba skierowana do Boga, aby pomógł nam przezwyciężyć ułomność naszej ludzkiej natury, byśmy w miarę swoich możliwości mogli realizować jak najpełniej to nasze małe szczęście we dwoje. Badania M. Braun - Gałkowskiej m.in. wskazały na ciekawą i pouczającą zależność, iż bardziej zadowoleni z małżeństwa są małżonkowie, którzy uważają swój związek za nierozerwalny.
Prawdopodobnie, gdy jesteśmy przekonani, że niezależnie od tego co się wydarzy będziemy razem do końca życia, czynimy wszystko, aby to nasze wspólne życie stało się, choćby drogą wielu ustępstw, poświęceń i kompromisów, jak najbardziej satysfakcjonujące lub uszczęśliwiające. Brak takiego przeświadczenia stwarza pokusę zerwania związku, gdy pojawią się trudności i sytuacje konfliktowe. Ucieczka taka jest złudna. Zmieniamy wprawdzie partnera lecz pozostajemy ze starym problemem. Nie możemy uciec od tego co tkwi w nas samych. Należało by raczej zmienić swoje wnętrze, rozwijać pozytywne cechy, uczyć się sztuki prawidłowego kontaktu, rozwiązywania sporów porozumiewania w sferze kontaktów intymnych...
ALEKSANDRA CICHOSZ
7. O seksie inaczej
Pożycie intymne małżonków jest bądź to przedmiotem naukowych, wypranych z uczuć i moralności analiz albo bywa ukazywane na pograniczu pornografii, bądź też przedstawiane w ramach luźnych, opartych na przestarzałych przesądach i stereotypowych dywagacji. Kiedy dodamy do tego gęstą sieć obrazów filmowych gromadzonych latami spędzonymi przed telewizorem, mimowolnie rejestrowanych w kinie a teraz i na kasecie, otrzymamy dosyć zagmatwaną strukturę oddziaływań, które między innymi kształtują nasz stosunek do seksu i tego co się z nim łączy. Jest to rzeczywiście teren, po którym trudno się bezpiecznie poruszać. Naszym drogowskazem dla tych rozważań może być uznanie współżycia seksualnego jako znaku miłości dojrzałej. Poprzez współczesne przeżycia cielesne wyrażamy i pogłębiamy nasze wzajemne uczucia.
Komponenty miłości dojrzałej nabywane podczas poszczególnych faz rozwoju: bliskość, wyłączność empatia (czyli współodczuwanie) oraz odpowiedzialne działanie (aktywność) i obdarowywanie pozwalają sprawy współżycia seksualnego ujrzeć w innym, może jaśniejszym świetle. Spojrzenie przez pryzmat powyższych cech przybliżyło już nam wcześniej pojęcie miłości dojrzałej, a także uwypukliło znaczenie przyrzeczenia małżeńskiego. Myślę, że warto dzisiaj, w ramach tej samej koncepcji ukazać sens relacji intymnych w małżeństwie. Spróbujmy spojrzeć na współżycie seksualne w perspektywie dojrzałej miłości, a wówczas, wykraczając poza doznania czysto zmysłowe, nabierze ono głębszego wymiaru. Seks, w takim ujęciu, odgrywa doniosłą rolę, staje się wartością, lecz nie może urastać do rangi samej miłości i nie powinien być z nią utożsamiany.
Bliskość - Relacja bliskości wydaje się być w sprawach seksu pojęciem jasnym i jednoznacznym. Stajemy się jednym ciałem - fizycznie bliżej już być ze sobą nie można. Małżonkowie przyrzekają sobie nie opuszczać siebie aż do śmierci i należy to potraktować najbardziej serio. Rozstając się na czas dłuższy w celach zarobkowych lub też "tylko" dla organizacyjnej wygody spędzając oddzielnie wakacje a także pracując na różne zmiany musicie być świadomi, że oprócz osłabiania Waszej psychicznej więzi narażacie się wzajemnie na fizyczną (choć nie tylko) zdradę. Dłuższe lub stałe, regularne rozłąki oddalają, natomiast wszystkie spędzone wspólnie chwile będą Was łączyć, nawet a może zwłaszcza te trudne, które zdołaliście razem pokonać. Po prostu dobrze jest być razem jak najwięcej każdego dnia. Kiedy łączy nas wspólna praca, posiłki, relaks, zainteresowania a nawet przyjaźnie, to wspólna noc jest naturalną konsekwencją i kontynuacją takiego przeżywania. Samo połączenie erotyczne nie pojedna rzetelnie skłóconych przez cały dzień lub odzwyczajonych od siebie małżonków... Gdy postaramy się ciągle okazywać sobie potrzebę bliskości wtedy przeżycie seksualne będzie prawdziwie satysfakcjonujące i pogłębiające tę relację. Bliskość można okazać również poprzez psychiczną współobecność, życzliwą pamięć o oddalonym współmałżonku, rekompensując tak chwile przymusowej rozłąki.
Wyłączność - Istnieje ściśle zależny związek pomiędzy ślubowaną bezwzględną wiernością - wzajemną wyłącznością małżonków a doznawaną satysfakcją seksualną. Małżeństwo jest taką relacją, która nie da się zastąpić żadną inną. Tylko świadomość, że bez względu na sukcesy w pracy, zdrowie, urodę, inteligencję itp... my dwoje należymy i będziemy należeć do siebie pozwala zaufać do końca małżonkowi; powierzyć całego siebie, swoją bezbronność i otwartość drugiej osoby bez reszty. Wzajemność tak rozumianej wyłączności pozwala osiągnąć powodzenie, także w sferze seksualnej. Zamiast poszukiwać odmiany poza małżeństwem warto wspólnie postarać się o urozmaicenie pożycia intymnego w ramach całego związku. Zresztą w nowe związki wnosimy stare nawyki i powtarzamy te same błędy, a w dodatku w zamian pozbawiamy się poczucia bezpieczeństwa, które jest nieodzowne dla osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Jest to oczywiste, kiedy uświadomimy sobie, że przedmiotem niniejszych rozważań jest Człowiek - Osoba, a nie rzecz, którą możemy dowolnie manipulować, porzucać kiedy się znudzi czy zignorować jej potrzeby, jeśli nie przystają do naszych potrzeb. Wierność zobowiązuje także do tego, aby panować nad swoimi reakcjami seksualnymi, aby posiadać siebie w pełni, bo tylko wtedy możemy siebie drugiej osobie darować. Mamy uczyć się wzajemnie swoich reakcji, gdyż w tej sferze trudno kierować się ogólnie przyjętymi prawidłowościami. Małżeństwo to związek tylko dwojga niepowtarzalnych osób i właśnie one mają odkryć przed sobą swoje najintymniejsze tajemnice i w pełnym oddaniu uszczęśliwiać się i poznawać coraz bardziej i coraz pełniej. Dosyć prozaicznym warunkiem zachowania tej wyłączności jest odrębne pomieszczenie gwarantujące, że to co się dzieje pozostanie tylko między małżonkami. Podejrzenie czyjejś ingerencji w akt, w jakiejkolwiek formie, w sposób oczywisty zaburza intymne pożycie małżonków uniemożliwiając osiągnięcie zadowolenia w tej sferze, a wręcz przeciwnie powoduje napięcia, nieufność, rozgoryczenie, rezygnację i w efekcie rozdźwięk w danym związku.
Współodczuwanie - Każde małżeństwo wolne od określonych, rzadko występujących zmian chorobowych, zdolne do prawidłowego współżycia seksualnego może doznawać wzajemnej satysfakcji w tym zakresie. Nieodzownym warunkiem osiągnięcia wspólnego sukcesu jest dotrzymanie uczciwości małżeńskiej, którą także sobie przecież przyrzekaliśmy. Tak więc mamy mówić o wzajemnych oczekiwaniach, sygnalizować werbalnie oraz za pomocą gestów, spojrzeń dotyku ... o tym, co sprawia nam przyjemność, a co nie. Niezafałszowana, szczera, konkretna, rzeczowa, bez przytyków, żalów, oskarżeń i czy ironii rozmowa jest potrzebna, aby w danym związku obalać błędne przekonania, odrzucać zachowania stereotypowe i mity. Oboje jesteśmy odpowiedzialni za nasze spełnienie erotyczne. Kobieta jest nie tylko uczuciowa, ale również potrafi doświadczyć doznań zmysłowych, zaś mężczyźnie nieobcy jest świat uczuć. Doświadczenia przedślubne czy pozamałżeńskie nie polepszają sprawności w osiągnięciu zadowolenia seksualnego a nawet mogą przeszkadzać w osiągnięciu harmonii z tym jedynym, wybranym partnerem małżeńskim. Nikt z zewnątrz, ani nawet wyszukane podręczniki, lecz my sami decydujemy co ma nam dać szczęście. Uwierzmy, że możemy to osiągnąć, jeśli będziemy o tym rozmawiać, upewniając się jednak czy wzajemnie dobrze się zrozumieliśmy. Musimy uczciwie komunikować sobie świat intymnych przeżyć i emocji z nimi związanych.
Odpowiedzialne działanie (aktywność) i obdarowywanie - Stanowią jakby klamrę omawianego tutaj problemu. Nie wystarczy jedynie wiedzieć jak powinniśmy "poruszać się" w świecie doznań erotycznych, lecz konsekwentnie podejmować wysiłek odpowiedzialnego działania w kierunku realizacji tych "postulatów" ... Tak więc spróbujmy na początek sięgnąć po podstawowe informacje, między innymi dotyczące budowy mężczyzny i kobiety, fizjologii zbliżenia seksualnego, reguł płodności i rodzenia... W obrębie tych tematów popularne, ogólnodostępne publikacje niestety oferują jedynie wiedzę pozbawioną moralnej podbudowy zagadnień. Fachowych informacji nie należy jednak ignorować, chociaż wiadomość na przykład o tym, że mężczyzn na ogół charakteryzuje zdolność do szybkiego narastania i rozładowania napięcia seksualnego, zaś kobiety zazwyczaj wolniej ulegają pobudzeniu i dłużej pozostają w świecie doznań zmysłowych, niczego sama w sobie nie załatwia. Małżonkowie mają aktywnie starać się zniwelować tę różnicę. Kiedy mężczyzna będzie pracował nad przedłużeniem swoich reakcji, zaś kobieta nad przyśpieszeniem, współdziałając w miłości mogą doznawać od wzajemnego, jednoczesnego przeżycia satysfakcji seksualnej. Do sukcesu zawsze potrzebne jest przeżycie radości z bliskości opartej na zaufaniu, iż jesteśmy i będziemy tylko dla siebie jedynymi, wyłącznymi partnerami oraz uczciwe komunikowanie naszych przeżyć i emocji. Służyć ma ono możliwości podjęcia działania w kierunku spełnienia oczekiwań współmałżonka, aby obdarowując siebie nawzajem czułą pieszczotą, zaufaniem, gestem, pamięcią, staraniem, całą swoją osobą odprowadzić, poprzez szczytową przyjemność płynącą z cielesnego zjednoczenia, do głębokiej harmonii i szczęścia również na pozostałych terenach pożycia małżeńskiego.
Myślę, że powyższe ujęcie problemu współżycia seksualnego posiada wiele zalet. Nie wyczerpuje ono jednak tego tematu a pomaga popatrzeć na seks nie tylko jako płytką przyjemność samą w sobie, ale jako integrującą część większej całości jaką jest dojrzałe uczucie miłości. To miłość obdarowuje nas szansą przeżywania romantycznej przygody na jawie z własnym współmałżonkiem, która może trwać całe życie. O zasadach prawidłowej komunikacji kluczowej dla osiągnięcia tego celu będę mówiła w przyszłości.
cdn
ALEKSANDRA CICHOSZ