Fragment książki `Mojra. Wojna wilków' Henriego Loevenbrucka
Alea westchnęła. Siedziała sama, z dala od obozowiska, z podkurczonymi nogami, obejmując rękoma kolana. Wiedziała, że czas odpoczynku się skończył. Wolno obracała w prawej dłoni
laskę Felima. Odkąd opuściła Borcelię, jej życie odzyskało zwykły rytm. Cieszyła się z podróży, z rozmów z przyjaciółmi, z chwil wytchnienia. Herilimowie już nie podążali za nią, druidzi z pewnością zgubili jej trop, podmuch paniki, który niósł ją od chwili, gdy ujrzała Drzewo Życia, zelżał i spędziła kilka spokojnych dni na grzbiecie swej klaczy.
Ale gdy ujrzała klasztor, zrozumiała, że to ostatni wieczór odpoczynku. Jutro znowu zacznie się niebezpieczne życie. Była Samildanachem. Nie mogła uciec przed przeznaczeniem. Przed
nią rozciągało się rozległe terytorium Harcourt, na którym, była o tym przekonana, rozegra się znaczna część tego, co było jej pisane. Tutaj miała jedynie wrogów. Jej droga będzie najeżona przeszkodami, a niektóre z nich mogą być fatalne w skutkach. Jak za każdym razem, gdy czuła zbliżające się komplikacje na szlaku, zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, zabierając z sobą Mjollna i Faith. Jakim prawem wciągała ich w tę zawieruchę?
Gwiazdy ułożyły się w błyszczący wachlarz ponad wzgórzami Harcourt. Z zachodu dobiegał szum morza i podmuch lekkiej bryzy, który wprawiał w drżenie trawy na szczytach wzgórza. Noc była bezchmurna, a niebo nad Aleą takie rozległe.
„Gaelia jest niewielką wyspą w ogromnym wszechświecie - pomyślała. - Co znaczy Samildanach wobec wieczności? Przede mną rozegrały się miliony historii, a po mnie będą następne. To, co widziałam w Drzewie Życia: koniec elfów, koniec druidów po mojej śmierci, to wszystko nic nie znaczy. To jest z pewnością jedynie symbol lub historia. Wiem, że to nic nie znaczy. Trzeba, bym to zrozumiała”.
Nagle usłyszała znajomy dźwięk. Wilczyca. Alea się uśmiechnęła. Pogrążona w myślach o mało nie zapomniała o nocnym spotkaniu. A Imala się spóźniła.
Dziewczyna natychmiast się zorientowała, że coś się zmieniło. Imala nie miała już tego samego spojrzenia. Tych samych znajomych ruchów.
„Co się dzieje?”
Wilczyca zbliżała się wolnym krokiem, ale tym razem bez strachu. Jej oczy błyszczały, a sierść zdawała się szara. Zatrzymała się kilka kroków przed Aleą i wyprężyła przednie łapy.
„Jesteś dziś bardzo dumna!”
Wilczyca zrobiła dwa kroki do tyłu, nie spuszczając wzroku z dziewczyny. Alea podniosła się wolno. Imala cofnęła się jeszcze bardziej.
„Chcesz, bym poszła za tobą? Chcesz mi coś pokazać?”
Zwierzę odwróciło się i powoli pobiegło na południe. Alea zawahała się, a potem zdecydowanym krokiem ruszyła za wilczycą. Musiała biec, by nie stracić jej z oczu. Ponieważ była noc, musiała uważać na pułapki zastawione przez naturę na nieuważnych wędrowców, którzy zapuścili się tak daleko od głównej drogi. Bieg pomiędzy wzgórzami trwał dość długo i wkrótce Alea straciła z oczu kołysząca się sylwetkę wilczycy. Zwolniła, by wyrównać oddech, i obrzuciła spojrzeniem horyzont w poszukiwaniu zwierzęcia. Nie dostrzegła go jednak.
Alea zatrzymała się na dobre. Była teraz daleko od obozowiska. Nie było stąd widać nawet długiego cienia klasztoru. Przebiegł ją dreszcz. To z pewnością przez ten nocny wiatr. Wolno podjęła marsz. Znajdowała się u stóp niewielkiego wzgórza i pomyślała, że jeżeli się na nie wespnie, może zdoła znów zobaczyć Imalę. Skierowałaby się wówczas jeszcze bardziej na południe, ale przynajmniej nie biegłaby na darmo.
Przyspieszyła kroku i kiedy była już na szczycie wzgórza, natychmiast dostrzegła to, co Imala chciała jej pokazać. Poniżej, pośrodku niewielkiej doliny, biała wilczyca bawiła się z dużym szarym wilkiem. Przez moment można było odnieść wrażenie, że jest to prawdziwa walka. Alea była jednak pewna, że wilki okazują sobie sympatię.
Przykucnęła i patrzyła, jak zwierzęta biegają w kółko obok niewielkiej rzeczki.
„Zatem znalazłaś drugiego wilka! Ty również chciałaś mi przedstawić swoich przyjaciół!”
Nagle Imala zostawiła szarego wilka i pobiegła na szczyt wzgórza, prosto do Alei. Dziewczyna zastanawiała się chwilę, czy nie powinna się pokazać, spróbowała okiełznać lęk i pozostała, siedząc w kucki. Wilczyca zwolniła kilka metrów przed Aleą i resztę drogi przeszła wolnym krokiem. Podeszła do dziewczyny z pewnością, jakiej Alea jeszcze u niej nie widziała. Dziewczyna wyciągnęła do niej rękę, a Imala zaczęła lizać jej palce. Alea zbliżyła
się wolno, a kiedy była już wystarczająco blisko, położyła prawą dłoń na brzuchu wilczycy, by ją pogłaskać. Serce waliło jej jak młotem. Nigdy nie była tak blisko! Ale Imala na to pozwalała. Uniosła ogon i z wywieszonym językiem od czasu do czasu rzucała dumne spojrzenia w stronę towarzysza, który niespokojnie przypatrywał się tej scenie.
„Dobrze, Imalo! Cieszę się z twojego szczęścia. Chodź, siostro, chodź! Twój towarzysz jest piękny. Możesz go przekonać, by się mnie nie bał?”
W końcu wilczyca usiadła naprzeciw Alei. Jej ogon uderzał o trawę. Z uniesionym pyskiem wyglądała naprawdę wspaniale, jej oczy błyszczały. Była szczęśliwa, to było widać w każdym jej ruchu. Alea nie przestawała jej głaskać.
„Dobrze, że nie jesteś już sama, Imalo. To dobrze, bo mam do ciebie prośbę. Musimy się rozstać, moja wilczyco, bo potrzebuję, żebyś coś dla mnie zrobiła. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Nawet nie wiem, czy naprawdę mnie słyszysz”.
Głaszcząc wilczycę jedną ręką, drugą odnalazła w sakwie niebieską chustę, która należała do Galiada. Zbliżyła chustę do pyska wilczycy.
„Masz, powąchaj! Należy do Galiada. Chcę, żebyś go odnalazła. Już go widziałaś, tamtej nocy zaprowadziłaś mnie do niego. Wiesz, kim jest. Rozpoznajesz jego zapach, prawda? Imalo, chcę byś odnalazła Galiada i jego syna Erwana. Chcę, żebyś ich odnalazła i poprowadziła na północny zachód, w stronę Mont-Tombe, tam, gdzie morze wcina się w ziemię. Potrzebuję twojej pomocy, siostro, rozumiesz?”
Imala powąchała chustę. Zrobiła to tylko raz, jednak Alea była pewna, że zrozumiała wiadomość. Wilczyca zrobiła kilka kroków w miejscu. Dziewczyna objęła zwierzę i mocno przytuliła.
„Dziękuję, moja wilczyco, powodzenia! Ale zanim wyruszysz, pozwól, bym zawiązała tę chustę wokół twojej szyi. Nie bój się, Imalo, chcę tylko, by Galiad wiedział, że to ja cię przysłałam”.
Kiedy Alea zbliżyła materiał, by go zawiązać na szyi wilczycy, ta cofnęła się i cicho warknęła. Dziewczyna spodziewała się tego i opuściła ręce. Znowu zbliżyła się wolno do wilczycy, ale ta nadal się cofała. Alea usiłowała ją ugłaskać delikatnymi słowami, ale
Imala nie chciała tego słuchać i cały czas się cofała.
Alea musiała porzucić swój pomysł i kiedy ujrzała, że wilczyca jest już dość daleko, podniosła się. Utkwiła wzrok w wilczycy i uśmiechnęła się do niej.
„Idź!”, pomyślała, a zwierzę pobiegło w stronę doliny, by przyłączyć się do szarego wilka.
Alea zacisnęła pięści. Miała nadzieję, że wilczyca zrozumiała, a jeśli tak, że potrafi wypełnić powierzoną jej misję. Miała nadzieję, że próba zawiązania na jej szyi chusty nie przeraziła jej zbytnio. Imala nie chciała nosić chusty. Jakby pragnęła dać jasno do zrozumienia, że nie należy do Alei. Że nie należy do żadnego dwunożnego i że nigdy nie da się oswoić. Takie były wilki i Alea pomyślała, że może tak jest lepiej.