Musiałam jeszcze wziąć na wstrzymanie. Najpierw toaleta, a później czas na relaks. Wtedy właśnie zobaczę Edwarda. Poszłam do łazienki, weszłam pod prysznic. Zaczęłam mieć zawroty głowy, ale starałam się je przezwyciężyć, nie szło mi to za dobrze. Nie miałam siły, musiałam usiąść. Siedziałam tak pod prysznicem, z którego ciągle lała się woda, dzięki temu nie było widać moich łez. Wszystko przez jednego chłopaka, ale za to, jakiego! Duszności, tak teraz jeszcze to doszło do zawrotów. Siedziałam i z trudem oddychałam, nie mogłam złapać powietrza. Chciałam zacząć oddychać głęboko, to zawsze działa. Przeszły mnie ciarki i dreszcze. Mój mózg nadal myślał, wolniej, ale myślał. Doszła do niego myśl, że może teraz coś się dzieje, jakiś objaw skrywanej choroby. Może teraz umrę? Cała się trzęsłam. Siedziałam w prysznicu, z zawrotami głowy, dusiłam się już prawie w ogóle nie mogłam złapać powietrza, ciarki i drgawki, co jakiż czas przechodziły przez moje ciało. Z prysznica lała się ciągle na mnie woda. A ja myślałam już jedynie o tym, że jeśli dziś umrę, już nigdy nie zobaczę Edwarda! Na to nie mogłam sobie pozwolić. Starałam wziąć się w garść. Udało się, trwało to jakiś czas, ale się udało. Teraz oddychałam głęboko, jakbym pierwszy raz od kilku lat mogła poczuć powietrze. Patrzyłam się na swoje ręce, na które padała woda, całe drgały. Ich już nie mogłam opanować. Powodem tego wszystkiego była jedna myśl. Jeśli Alice zobaczyła przyszłość i mnie w niej -to jak kupuję.. na.. narkotyki - Edward na pewno o tym wie, a jednak nie chce mnie uratować, co oznaczałoby, że nie zależy mu na mnie tak jak mnie wcześniej zapewniał. Patrzyłam się ciągle na drgające ręce, z przerażeniem w oczach, gdyby nie woda byłyby całkiem suche. Łzy mi już nie leciały. Bolało, ale cała rzeka, która płynęła wyschła, a raczej już się wylała. Kilka minut wcześniej, ostatnie krople zostały wylane, ale to nie oznaczało, iż pogodziłam się z tym, po prostu nie miałam już, czym płakać. Wstałam i wyszłam z pod prysznica, ubrałam się, umyłam zęby, rozczesałam włosy i udałam się w stronę pokoju. Mimo iż od incydentu w łazience minął już jakiś czas ręce trzęsły mi się jak oszalałe i te drgawki, ciągle przeszywały mnie całą, na wylot. W pokoju odłożyłam kosmetyczkę na miejsce. Z mojej czarnej zakładanej na ramię torby wyciągnęłam czerwone paski, które były nasączone LSD. Nie mogłam już wytrzymać, włożyłam dwa paski pod język, ale przed tym pozostałe schowałam tam gdzie wcześniej trzymałam Tranxen. Położyłam się do łóżka, Edward ostatnim razem położył się koło mnie. Miałam nadzieję, że dziś też to uczyni. Poczułam, że paski są już suche, w pewnym sensie, po prostu cały roztwór wyssałam. Wzięłam dwa, bo z tego, co mi wiadomo to dość słaby narkotyk, który nawet nie uzależnia, ani psychicznie, ani fizycznie, cieszyło mnie to, chociaż i tak byłam pewna, że bym się nie uzależniła, po prostu to tylko tak chwilowo. Na początku nic się nie działo, zaczęłam się niecierpliwić. Wstałam, zakręciło mi się w głowie. Prawie upadałam, ale oparłam się o łóżko. Po chwili mi przeszło. Poszłam do kuchni, bardzo chciało mi się pić. Wzięłam cole na górę do siebie. Minęła już godzina.
Włączyłam komputer musiałam zabić czas. Postanowiłam zajrzeć na skrzynkę odbiorczą. Jak zwykle miałam pełno wiadomości od Renne. Przypomniałam sobie, iż odkąd rozstałam się z Edwardem nie dawałam znaku życia. Pierwsza wiadomość została napisana dzień przed tym jak Edward mnie opuścił.
-Bella, kochanie. Co tam słychać? Jak tam w szkole się układa? Co tam u Charliego? Jak się ma Edward? I cała Jego rodzina? Jak się wam układa? Phil nie długo gra bardzo ważny mecz. Całymi dniami trenuje, uważa, iż od tego zależy jego kariera. Zgadzam się z nim, ale tak mało czasu teraz spędza ze mną. Bardzo by chciał, abyś przy tym była, zresztą ja też. Jeśli nie masz nic przeciwko przyjazdowi tutaj to napisz, a kupimy Ci bilet. Całuję i pozdrawiam. A i masz również pozdrowienia od Phila.
Cała Renne. Tyle pytań, jak ja mam na nie teraz odpowiedzieć? Jak mam się wymigać od meczu? Nie jestem w nastroju na udawanie zaciekawionej. Postanowiłam otworzyć następną wiadomość.
-Bello słonko. Wiem o wszystkim Charlie mi powiedział. Tak mi przykro. Nie mogę dodzwonić się na Twój telefon. Musimy pogadać. Wiem, ze jest Ci ciężko, ale najwidoczniej tak musiało być. Poznasz jeszcze wielu fajnych chłopców. I jak przyjedziesz do nas? Sądzę, że teraz dobrze by ci to zrobiło.
Nie ma pojęcia jak się czuję! Ktoś inny?! Tylko Edward, jeśli nie on to nikt inny! I do tego ten głupi pomysł z przyjazdem na mecz! No cóż, skoro już jest tak źle, to mogę otworzyć następną wiadomość.
-Bella!!! Co się dzieje?! Czemu nie odpisujesz?! O co chodzi?! Skarbie, wszystko będzie dobrze, jest wielu chłopców na świecie. Odpisz jak najprędzej.
Histeryczka! Tylko takie określenie przyszło mi do głowy. Ona nie ma o niczym pojęcia. Gdy spojrzałam na zegarek spostrzegłam, że siedzę już 30 minut na komputerze, a przeczytałam zaledwie 3 wiadomości. Nic dziwnego ten komputer to przeżytek. Stary jak ja, nie ma się, co dziwić, do tego te wiadomości, do końca spowolniły moją psychikę. Postanowiłam odczytać ostatnią z wiadomości od Renne.
-Bello!!! To już przechodzi wszelkie granice! Jaka była umowa?! Masz odpisywać na moje wiadomości, bo inaczej wracamy do domu! A ty?! Co ty robisz?! Olewasz własną matkę! Rozumiem jest Ci ciężko, ale świat nadal istnieje, nie wolno się załamywać.
Musze jej odpisać, inaczej nie da mi spokoju.
-Mama uspokój się! Nie sprawdzam codziennie skrzynki, mam dużo lekcji, a więc nie mam na to czasu. U mnie dobrze prawie, że po staremu. - Sama temu zaprzeczałam, ale nie musiałam pisać prawdy. - Charlie ma się dobrze. W szkole idzie mi dobrze, w sumie nic specjalnego. Nie martw się o mnie. Naprawdę nic mi nie jest. Niestety chyba nie będę mogła przyjechać. Mam sporo nauki i czas zaplanowany z przyjaciółmi, nie udałoby mi się urwać. Żyć Philowi powodzenia i pozdrów Go ode mnie. A Ciebie również pozdrawiam i całuję.
Dałam wyślij. Mam ją z głowy na jakiś czas. Wyłączyłam komputer. Wstałam. Zakręciło mi się w głowie. Czułam się strasznie. Od zażycia LSD minęły ponad 2 godziny, a ja nadal Go nie widziałam. Jakimś cudem doszłam do łóżka położyłam się, pomimo iż nie byłam śpiąca. Leżałam tak chwilę. I stało się znów się pojawił. Wtedy, gdy zaczynałam wątpić i w głębi wyklinać na Dżasmeta.
-Bello, proszę żyj dalej. Swoim życiem, zapomnij o mnie. - Jak zwykle to samo, zaczynało mnie to śmieszyć, chociaż w głębi nadal rozpaczałam jak mógł chcieć żebym o nim zapomniała?!
-Przestań. Proszę nic nie mów. - Chciałam się rozkoszować Jego widokiem. Wielbiłam Jego głos, ale nie gdy mówił takie rzeczy. - Tylko połóż się koło mnie. - Zrobił to. Nagle sobie uświadomiłam, że to moja wyobraźnia i może się w niej dziać to, na co ja mam ochotę. Ale nie mogłam zrobić niektórych rzeczy, wiedziałam, że prawdziwy Edward by tego nie zrobił, a ja chciałam w jakimś stopniu wierzyć, że ten jest prawdziwy, mimo iż tak nie było. Wzięłam Jego dłoń do swojej ręki. Gładziłam ją, kawałek po kawałku. Jakbym starała nauczyć się na pamięć wszystkich linii, jakie na niej były. Siedzieliśmy tak w milczeniu, uczyłam się go całego na pamięć. Było inaczej. Nie byłam tak śpiąca jak po Tranxenie. Mogłam normalnie mówić. Serce biło mi jak oszalałe, puls mogłam wyczuć nawet ja. Mimo, iż ten Edward był wymyślony to patrzył na mnie takim wzrokiem, że brakowało mi tchu. Warto było tyle czekać. Po prostu leżeliśmy. Powieki zaczynały mi się zamykać. Zasnęłam. Gdy rano wstałam, znów Go nie było. Zakuło mnie w sercu. Wstałam i poszłam do łazienki. Umyłam się, uczesałam, przebrałam. Stałam spoglądając w lusterko. W odbiciu zobaczyłam coś niesamowitego. Edward stał za mną. Nie mogłam w to uwierzyć. Stałam i tak się gapiłam. Nie miałam odwagi się odwrócić. Myśl, iż mógłby zniknąć w momencie, kiedy bym się obracała zbyt mnie przerażała.
-Bella. - Powiedział tak słodkim głosem. Czyżby wrócił?! Edward wrócił do mnie?! Może dotarła do niego wiadomość o tym, co się ze mną dzieje?- Tu jestem. - Obróciłam się, musiałam ujrzeć go na żywo.
Wierzyłam, że wrócił.