Tytuł, którym okrasiłem tenże felieton, jest pretensjonalnym manifestem romantyków, którzy żyli w swojej nieubłaganej harmonii i wydawało im się, że rzeczywistość jest zupełnie inna, aniżeli faktycznie była. A może się mylę i romantycy sami nie wierzyli w to, co prezentowali swoją twórczością, co w konsekwencji stawia ich w złym świetle. Nie wiem i wnikać nie będę.
Problem, który mam zamiar rozwiązać drzemie w samym tytule. Czy stwierdzenie, że nie ma winy bez kary, jest słuszne, czy może jest to tylko utopijna pożywka dla romantyków?
Na początek spójrzmy, co na ten temat sądził Adam Mickiewicz. Zacznijmy od „Świtezianki”. Jest to zapierająca dech w piersiach historia o dwojga zakochanych, którzy co wieczór spotykają się, aby delektować się swoją obecnością. Młodzieniec to Strzelec z tutejszego boru, a piękna dama jest nimfą z jeziora Świteź, o czym ten pierwszy już niedługo miał się przekonać. Kiedy przysiągł damie wierność i dozgonną miłość, ta postanowiła poddać go próbie i przemieniona w „dziewiczą piękność” powoduje, że młodzieńcowi testosteron uderza do głowy. Kiedy dochodzi do zdrady, nimfa ukazuje swe prawdziwe oblicze i karze „zdrajcę” śmiercią ciała i wiecznym potępieniem duszy. Cóż, miał biedak pecha. Został bezwzględnie ukarany za to, że Matka Natura wyposażyła go w hormony. W mojej skromnej opinii kara nie była współmierna z winą.
Drugi motyw będzie związany z mickiewiczowym „Świteziem”. Pomijając pierwsze dwie części wiersza o opisie jeziora i zbiórce gawiedzi, zacznę od samej historii mistycznego zbiornika z wodą. W dawnych czasach, kiedy Tuhan (władca Świtezi) popędził na pomoc Mendogowi, obleganemu w tym czasie w Nowogrodzie przez siły carskie, ruskie wojska napadły na bezbronny Świteź, w którym rezydowały wówczas jedynie dzieci, kobiety i starcy. Księżniczka zaczęła prosić Boga o śmierć. Niefortunnie dla oprawców wysłuchał prośby zatapiając miasto, a jego mieszkańców zamieniając w rośliny. Kiedy najeźdźcy dopuścili się zerwania kwiatów, porażeni zostali pomorem. Tym razem katem okazał się sam Stwórca, karząc okrutnie oprawców za winę.
Ostatnim przykładem `romantycznej moralności' ustanowiłem „Lilie”, również Mickiewicza. Tym razem mamy do czynienia z czymś bardziej bezpośrednim. Główna bohaterka utworu zabija powracającego z wojny męża , aby nie odkrył, iż został zdradzony z innym mężczyzną. Denata zakopała w tajemnicy, a na grobie posadziła lilie. Po jakimś czasie w odwiedziny przybywają szwagrowie wdowy, próżno oczekując powrotu swojego brata. Następuje zmiana, niczym w brazylijskiej telenoweli. Szwagrowie zakochują się w morderczyni, a ta staje przed trudnym wyborem. Stosując się do zaleceń pustelnika, wydaje im polecenie, aby zrobili wianek z kwiatków, a właściciel wybranego, zostanie uprzywilejowanym kochankiem. Na nieszczęście petentów, wianki upletli z lilii, które przeznaczone były dla zmarłego. Kiedy dochodzi do kłótni oto, który wieniec należy do kogo, pojawia się duch zabitego. Krwawe nemezis zabiera szwagrów, niewierną żonę i cerkiew (który niczym sobie nie zawiniła) pod ziemię.
Jak mawia mój kolega: „każda kartka ma dwie strony”. Spójrzmy więc na drugą stronę.
Dzisiejszy świat z romantyzmem nie ma zbyt wiele wspólnego, co wszyscy doskonale wiemy. Również system kar nie powoduje, że „nie ma winy bez kary”. Zawisłość sądów, niesprawiedliwa działalność człowieka, niedoskonałość służb porządkowych i tym podobne czynniki, są dowodem na to, że nawet za największą zbrodnię możemy uciec karze. Wystarczy spojrzeć na sprawę zabójstwa Kennedy'ego, która nie została rozwikłana do dziś. Czy sprawca jest znany? Nie.
Na temat stanu egzekwowania kar w obecnym świecie rozwodzić się więcej nie będę, bo każdy doskonale wie jak to wygląda. Pragnę jedynie krótko zebrać moje rozważania w jedność i doprowadzić do ustalenia konkluzji. I tak niech będzie!
Stwierdzenie, iż „nie ma winy bez kary” jest błędne. Prawdę nieść może jedynie w fantastycznym świecie autora, albo w głowie schizofrenika. Rzeczywistość nie jest utopią, a niesprawiedliwość to fakt, z którym stykamy się każdego dnia. Nie mam racji? Zapraszam więc do podręczników z historii i gazet.