Wakacje
bez rodziców
Babcia wyszła przed dom i rozejrzała się dokoła...
Tomeczku, Gosiu, gdzie jesteście? - zawołała. -Czas na kolację.
Już idę! - odkrzyknęła zza żywopłotu dziewczynka. - Niosę trawę dla królików. Tomek jest na werandzie.
Rzeczywiście - malec siedział w kąciku przy kuferku, w którym przechowywano kolorowe czasopisma i pudełka ze zdjęciami.
- Tomeczku - powiedziała łagodnie babcia. -
Chodź na kolację.
Chłopczyk wstał natychmiast, zabierając dwie fotografie.
* * *
Tato Gosi i Tomka już od kilku lat wyjeżdżał w lecie do Niemiec, do pracy przy zbiorze truskawek. W tym roku, po raz pierwszy, wyjechała z nim również mama. Dzieci tęskniły bardzo, szczególnie Tomek, który miał dopiero sześć lat.
Wieczorem babcia poszła - jak co dzień - zajrzeć do wnucząt. Tomek spał niespokojnie z rozłożonymi rękami i odrzuconym kocykiem. Na półeczce, u wezgłowia, stało zdjęcie Ewy w letniej sukience. Drugie, na którym był też mały Tomek, wystawało spod poduszki.
Płakał i długo nie mógł zasnąć - odezwała się Gosia. - Chciałam go pocieszyć, ale mnie samej też jest smutno. Całe wakacje bez mamy...
To szybko minie i znów będziemy wszyscy razem. Śpij, kochanie, już późno.
* * *
Nie wiedzie nam się w tym roku - rzekł dziadek. - Minął dopiero miesiąc, a mieliśmy już tyle niepowodzeń. Wichura porozrzucała kopy, siano całkiem przemokło, dodatkowa ciężka praca. Gosia zaziębiła się na wycieczce, musiała zażywać antybiotyk. Skręciłem nogę w kostce, jeszcze dotąd mnie boli.
Babcia też chorowała - dodał Tomek. - Wujek Bogdan jeździł z nią do przychodni. Tylko ja jestem zdrowy.
-1 dzięki Bogu! - uśmiechnęła się babcia.
- Był esemes od rodziców - zawołała Gosia
z ogródka. - Są zdrowi, tylko pogoda brzydka. Zimno
i deszcz pada bez przerwy.
- Au nas susza - westchnął dziadek. - Wody
w studni coraz mniej.
* * *
Zbliżał się termin powrotu rodziców. Zaczęło się sprzątanie w domu, w oborze, na podwórzu. Tomek z zapałem pomagał dziadkowi czyścić klatki na króliki.
Kto powie mamie, że lis porwał nam cztery kury? - zapytała Gosia.
W biały dzień! - rzekła babcia. - Nie upilnowaliśmy. Las blisko. Ja powiem. Także o tym, że dwa razy wzywaliśmy weterynarza do Krasuli. Nie wiodło nam
się tym razem, bez Ewy. Nie dajemy sobie rady.
* * *
Jak dobrze w domu! - powiedziała mama nazajutrz po przyjeździe, kiedy wszyscy siedzieli przy obiedzie. - Nie pojadę więcej do pracy w Niemczech.
Naprawdę, mamusiu? - wykrzyknął Tomek. -Jak ja się cieszę! Nie pojedziesz?
Tak postanowiliśmy - rzekł tato. - Ewa wciąż martwiła się o was, tęskniła, płakała, miała złe sny... Nie nadaje Się do takich wyjazdów.
Myślę, że tu jestem potrzebna - przy dzieciach, przy rodzicach. Lubię pracę w gospodarstwie. Na swoim. Było wam chyba ciężko beze mnie?
Nie da się ukryć - odrzekła babcia. - Dobrze, że nie będziesz wyjeżdżała.
Jeżeli Bóg pozwoli - rzekł tato - i zdrowie dopisze, to ja pojadę jeszcze raz w przyszłym roku. Teraz zarobiliśmy mniej, niż się spodziewałem. Gospodyni podniosła nam czynsz, pogoda była zła, wartość euro spada. Nie starczy na remont.
Ale mama będzie z nami - wtrąciła Gosia. -Wiesz, jak smutno nam było bez was?
Nie mogłem się doczekać, kiedy wrócicie - dodał Tomek. - Codziennie się modliłem.
Dzieciaki mają rację - odezwał się milczący do tej pory dziadek. - Rodzina powinna trzymać się razem, pomagać sobie, wspólnie przeżywać radości i smutki. To ważniejsze niż remont domu, niż dobre zarobki. Pieniądze nie są w życiu najważniejsze.
Zofia Śliwowa