Opowiem wam, co wydarzyło się w pewnej rodzinie. Posłuchajcie! Myślę, że bardzo mało ludzi pisze listy wdzięczności do Pana Boga. Jakie są tego przyczyny? Być może nie wiemy tego, jak takie listy adresować. A może nie wiemy, jak naszą wdzięczność wyrazić? Pewnego dnia, porządkując papiery mego zmarłego ojca - mówił mój znajomy - znalazłem taki oto list: "Kochany Boże!
Przebacz mi, że dopiero teraz piszę do Ciebie. Często myślałem o Tobie, wiesz zresztą o tym. Nigdy jednak nie myślałem o tym, aby Ci podziękować. Tak jakoś się składało. Nie podziękowałem Ci za największy dar jaki mi dałeś, za moją żonę, Marysię. To dobra i dzielna kobieta. Muszę powiedzieć, że w domu zawsze panował porządek, że dzieci dobrze wychowała, że jedzenie było zawsze smaczne, zawsze też miałem czyste koszule, z wszystkimi guzikami. Powinienem być z tego wszystkiego bardzo zadowolony.
A jednak nie byłem! Często skarżyłem się przed Tobą. Najbardziej chyba w dziesięciolecie naszego ślubu. Modliłem się wtedy bardzo gorąco. "Tak dalej być nie może! Całymi dniami kłócimy się o drobne rzeczy. Ona zawsze musi mieć rację, zawsze postawić na swoim, zawsze powiedzieć ostatnie zdanie. Ma taki głos, że nie potrafię jej przekrzyczeć. Nie potrafię z nią dyskutować. Kiedy ja chcę iść na lewo, ona idzie na prawo; jeśli idę wolno, ona idzie szybko. Tak dalej być nie może! Przemień Boże moją żonę! Niech stanie się cud! Niech wreszcie skończą się kłótnie w naszej rodzinie!" Tak modliłem się tej nocy, a przed "Amen" dodałem, że cud powinien stać się tej właśnie nocy. Nowe dziesięciolecie chciałem rozpocząć z nową, przemienioną żoną.
Obudziłem się w niedzielę rano - pisze ojciec mojego przyjaciela - i powiedziałem do żony: dzień dobry! A ona bez drwiny w głosie odpowiedziała: Niech to będzie dla nas obojga dobry dzień! Byłem zaskoczony, zdziwiony. Cud, czy co? - pomyślałem przez chwilę. Cuda nie zdarzają się każdego dnia. Poprosiłem więc grzecznie o koszulę, przy której zawsze dochodziło do sprzeczek. Ale dzisiaj - nie. Więc poprosiłem o inną koszulę, i otrzymałem bez słowa skargi, że grymaszę. Siedliśmy wreszcie do śniadania. Byłem uprzejmy. Nie chciałem przerwać tego cudu przez moją nieuwagę czy niecierpliwość. Żona nalała mi kawy. Boże! Nie robiła tego od dnia naszego ślubu. Za taki gest posmarowałem jej bułkę.
Wyszliśmy do kościoła. Zaproponowałem drogę obok kiosku.
Chętnie chodzę tamtędy, gdyż mogę kupić papierosy. Zgodziła się bez żadnej uwagi. Nie wierzyłem własnym uszom. Moja modlitwa została wysłuchana! Dałeś mi Panie Boże nową żonę! Od tego dnia nie było między nami żadnej sprzeczki, nie mówiąc już o kłótni. Nikt z nas nie chciał mieć racji za wszelką cenę. Byłem, jestem świadkiem, o Panie, Twojego cudu!" .. Na tym kończył się list ojca mego przyjaciela. Z pewnością miał wiele jeszcze do opisania, ale zmarł niespodziewanie. Kiedy mój, przyjaciel pokazał ten list matce, to popatrzyła, zaczęła czytać. Po chwili odłożyła i łzy pojawiły się w jej oczach. Cicho powiedziała do niego: "A ja myślałam, że to moja modlitwa została wysłuchana. Ja też modliłam się tej nocy o cud. Modliłam się gorąco, aby wszechmogący Bóg przemienił mojego męża, który cały czas szuka okazji do sprzeczki. Rano, w niedzielę starałam się być miła i delikatna. Chciałam sprawdzić, czy moja modlitwa o innego męża została wysłuchana. Tego ranka twój ojciec był zupełnie innym.
Ks. J Machnacz Kazania niedzielne dla dzieci Część III Kalwaria Zebrzydowska 1999