Aleksander Fredro
Pan Jowialski
Oprac. Eugeniusz Kucharski
BN I 36
Kraków 1921
WSTĘP
I Podłoże dziejowe komedii „Pan Jowialski”
Fredro ukończył Pana Jowialskiego w kwietniu 1832, 7 miesięcy po upadku powstania listopadowego. Treść nie zawiera bezpośrednich nawiązań do tego wydarzenia, jednak cała jest pełna aluzji do niego. Mówi o źródłach, z których wypływają przyczyny porażki oraz o życiu otaczającym ówczesne społeczeństwo (lata 1815-1831):
Wojny napoleońskie fatalnie odbiły się na zaborze austriackim, który do tej pory był zarządzany najbardziej liberalną ręką. Po roku 1809, ludzie emigrowali do konstytucyjnego Królestwa Polskiego, a na miejscu (tj. w Galicji) zapanowała miernota i zastój. Zacofanie przypominało najgorsze czasy epoki saskiej, zanika przedsiębiorczość sparaliżowana biurokracją. Poziom umysłowy spada z powodu braku i marności szkół. Ruch umysłowy prawie nie istnieje z wyjątkiem pojedynczych czasopism (Pamiętnik lwowski, Pszczoła polska), które i tak upadły. Utrzymuje się tylko wydawany przy gazecie rządowej tygodnik Rozmaitości, który staje się jedynym schronieniem wegetującej literatury. Brak powszechnej narodowej myśli i gasnący płomyk poczucia narodowego. Przy takim stanie rzeczy cesarz Franciszek I bez problemu eksploatował gospodarczo i politycznie zabór, przy braku sprzeciwu ze strony Polaków. Dla pozorów wprowadził tzw. sejm stanowy, który stanowił raczej parodię ciała ustawodawczego, niż realny organ rządzący.
„Sejmy zaczynały się wielką paradą. Tak zwani komisarze sejmowi, przez cesarza mianowani, przyjeżdżali w staroświeckich pozłacanych karetach. Jechali n i b y wprost do cesarza i donosili zebranym, że…Najjaśniejszy Pan zdrów. Miewali mowy gubernator i arcybiskup. Na drugi dzień niby naradzano nad potrzebami kraju. Po kilkugodzinnej pogadance, poddawszy prośbę o zniżenie podatków, czego się naturalnie nie otrzymało, zjadłszy obiad u arcybiskupa i gubernatora sejm się rozjeżdżał.”
(ks. Leon Sapieha, Wspomnienia, Lwów 1913, s.192)
Stworzono cały szereg dygnitarstw, których szumne nazwy i pyszne mundury stały w stosunku odwrotnym do ich treści. Ówcześni Galicjanie spędzali czas na zabawach, a towarzyszył im narodowy marazm i próżniactwo. Dopiero powstanie listopadowe obudziło Galicję z letargu. Zetknięcie z falą młodego i energicznego społeczeństwa zaważyło na rozwoju duchowym młodszej generacji mieszkańców zaboru austriackiego. Taki też cel postawił sobie autor Pana Jowialskiego - chciał „obudzić sobie współczesnych”
II Zwierciadło epoki i życia
Fredro, aby przemycić swoją myśl pod czujnym okiem cenzury chwyta się rozmaitych środków literackich. Są nimi: przenośnia i symbol, parabola dramatyczna i aluzja, oklepanka komediowa lub alegoria. W dramacie uobecniona jest taka tematyka społeczna jak: marazm epoki, zdziecinniała i bezmyślna warstwa społeczna, a jednak pełna podziwu dla siebie. Wyrażone jest to za pomocą dwóch ludzkich „papug”, z których jedna bawi się i powtarza w kółko to samo, a druga wiecznie wsłuchana w to z uwielbieniem. Połączeniem tych dwóch cech jest postać Jego c.k. Mości. Jest też postać Szambelanowej, która żyjąc wspomnieniami stara się wmówić wszystkim, że śp. Tuz był jej pierwszym mężem. Wymowny obraz zawarł poeta w parabli dramatycznej, która w szacie błazeńskiej przemycił
przed cenzurą. We fragmencie dramatu nad społeczeństwem zasiada powołany przez elektorów król-błazen i sądzi:
- A, moi państwo, powiedźcież mi gdzie jestem.
- Jesteś, Panie, w swojem królestwie.
- W m o j e m? A są w niem…l u d z i e?
Fredro stworzył obraz posiadania królestwa, w którym nie ma ludzi. Są jakieś cienie człowiecze, pokraczne widma imitujące człowieczeństwo, a nie ludzie żywi. Następnie poeta snuje refleksję nad wartością tego społeczeństwa, nad „istotą pańskości”. Ludomir, zasiadając na miejscu honorowym pośród swego błazeńskiego dworu, rozpoczyna panowanie
- Jestem p a n, sułtan, słuchajcie, co każę: - j e ś ć, p i ć i p i e
[n i e d z y!
Aby nie było wątpliwości o co autorowi chodziło, wkłada on w usta Jowialskiego naiwne spostrzeżenie: „Jakby się panem urodził”. Od wzgardliwego pytanie „Cóż wy wszyscy jesteście?” rozpoczyna się sarkastyczny przegląd „arcyurzędów…koronnych”. Nie oszczędza poeta ani utytułowanych urzędników i „chwalców” koronnych, ani zdzierstwa skarbowego i taktu władz. Najgorzej jednak ocenia Fredro Najjaśniejszy Dwór:
- Ale słuchajcie, gdzie jest R o z u m n i k koronny?
- Ta k i e g o u r z ę d u n i e m a.
III Analiza charakterów i osnowy
Pan Jowialski
Główną przyczyną opacznego pojmowania tej komedii była dezorientacja człowieka (bo widza zbija z tropu teatr) w pojmowaniu postaci głównej. Złożyło się na to jej imię( jowialność, mimo iż nie wszystkim wydawała się sympatyczna, nie mogła uchodzić za rys ujemna), wiek (nie sądzona, by Fredro wyśmiewał się ze starości) i niedostrzeganie zasadniczego fundamentu dzieła tj. nieustannej ironii. Co do imienia Jowialski, to jowialności w tej postaci zgoła nie ma. Trudno, aby coś, co jest wynikiem intelektualistycznej postawy znalazło się u człowieka, który intelektem nie grzeszył. Prawdopodobnie imię to jest wynikiem fredrowskiej ironii. Wiek Jowialskiego miał symbolizować marazm życiowy i zgrzybiałość ducha w danym środowisku ludzkim i w danej epoce. Symbol ten jednak nie miał być czystą ideą, lecz określoną indywidualnością ludzką i postacią dramatyczną.
Wygląd
„Staruszek rumiany i żwawy”; mimo podeszłego wieku zachował czerstwość ciała, żywość ruchów i rumieniec zdrowy. Jest więc w całym znaczeniu tego słowa „zdrowym ciałem”
Dusza
Fredro wprowadza to zagadnienie, jeszcze zanim bohater pojawia się ciałem na scenie. Zbliża się Jowialski z żoną, słyszymy chichot i roześmiany głos Jowialskiego: „Co się odwlecze, to nie uciecze, O, nie uciecze, ręczę jejmości!”, „Figle, figle!” - sednem jest „moje przysłowie” Jowialskiego: „Żwawo do niej, choć się broni!”. Choć było to przed laty i
wywietrzała z wiekiem Jowialskiego istota rzeczy, pozostały słowa odsłaniające życie minione.Instynkt jako norma życia charakteryzuje Jowialskiego. Jest jego jedynym wykładnikiem duszy i jedynym motorem działania monotonnego, rozchichotanego życia państwa Jowialskich - życie jako uśmiechnięta wegetacja. W tych warunkach życie duszy ścieśniało się jedynie do funkcji organizmu, stawało się życiem biologicznym. Jaka jest dusza Jowialskiego? : „Bawię się i śmieję, a śmiać się bardzo z d r o w o.” Ot i cała dusza.
Intelekt
Stan jego umysłu najlepiej charakteryzują jego przysłowia i bajeczki. Przez całe swoje życie nie zdobywa się na najmniejszy wysiłek umysłowy, wszystko musi mieć przygotowane i podstawione. Przysłowia i bajeczki dają mu gotowy ogląd na sprawę. Ważne, jest, że chociaż charakteryzuje go „darmocha intelektualna”, to zastosowanie wielu jego przytoczeń jest nadzwyczaj trafne. Jego skojarzenia odbywają się na drodze wyrazowej i są dowodem na to, iż nawet gadająca papuga może powtórzyć myśl ważną, nie wiedząc co ona znaczy i dokąd prowadzi.
Jowialski jest ojcem rodu, panem dworu, czyli reprezentuje sferę ziemiańską. Los jego wnuczki Heleny jest mu obojętny. Tak samo reaguje na upośledzonego intelektualnie syn. Na wszystko reaguje wzruszeniem ramionami, chaosem przytaczanych powiedzonek. Pod względem literackim w rysunku postaci uwypukla się swoisty rodzaj życia. Pan Jowialski wyobraża pewną relację życiową, szczególne stanowisko człowieka względem świata i życia. Jest symbolem.
Pani Jowialska
Pani Jowialski ukazana jest bardzo plastycznie i harmonijne w stosunku do swojego męża. Jest jakby przyrodą domową, znieprawioną w dobrobycie, oswojoną i tuczoną, upierzoną a niezdolną do lotu. Drepce wiernie przy boku męża upojona wielkością towarzysza i blaskiem, który na nią pada.
Szambelan
Syn Jowialskiego, nieodrodny potomek swego ojca. Psychika Szambelana przesunęła się już zupełnie tam, gdzie graniczy człowiek i natura. Postać ta, obdarzona ptasim móżdżkiem, oddzielona jest cienką granicą od zupełnego kretynizmu. Ta cienka granica to ludzkie zamiłowanie do ptaków, sprawność życiowa w struganiu i dobieraniu patyczków do klatki, zapamiętane jednego wyrazu po łacinie, wysiłek w powiedzeniu przysłowia. Postać ta symbolizuje zamieranie człowieczeństwa, prostą drogę do zupełnej ciemnoty
Helena
Jest córką Szambelana tylko z nazwiska. Z zachowania prawie nie przypomina swojego rodu od strony ojca. Zagorzała czytelniczka dzieł romantycznych. „śmiesznym sposobem wyraża często myśli dobre” - to Ludomira zdanie o niej, jednak często te „myśli dobre” nie wykazują w ogóle żadnej myśli. Fredro jednakże nie odmawia jej dobrego serca, odziedziczonego po zmarłej matce (scena z darowaniem Ludmirowi sakiewki). Często wyraża się górnolotnie. Niestety na niej też zaciążył duch jowialszczyzny. Nie jest zdolna zdecydowanie odprawić Janusza, pomimo pozdrów zniechęcenia, chodzi się niewybredny pomysł „arcyuciesznej zabawy”, bowiem „Zazdrość! Mnie to b a w i „). Cechuje ją też brak krytycyzmu wobec frazesów Ludmira.
Szambelanowa
Cierpka, dokuczliwa, o wszystkim wyrokująca. Ciekawa wydaje się jej przeszłość. Szambelanowa ciągle powołuje się na śp. Pierwszego męża, którego nikt nie zna i o którym nikt nie słyszał. Ironista Fredro, sugeruję, ze może ten „mąż” wcale nie był mężem, a jedynie uwodzicielem, odpowiedzialnym do tego za dziecko, które „cygani na Wiśle złapali”. Szambelanowej skarga na braci, którzy „namówili” ją do poślubienia Szambelana również sugeruje niechlubną przeszłość niegdysiejszej panny Barbary Bobkówny.
Wiktor i Ludomir
Postacie wprowadzone na dwór Jowialskich z zewnątrz są w pierwszej części komedii kluczem do zrozumienia ironii i widzami przedstawionego życia. W takiej pozycji, opornej do jowialszczyzny wytrwa do końca tylko sam Wiktor (może dlatego właśnie nazywa się Victor). Ludomir ulega stylowi życia Jowialskich, z sędziego i widza staje się czynnym aktorem i obiektem komedii.
Wiktor ma prostą naturę, jest artystą szczerym, kocha sztukę. Nie wykazuje giętkości moralnej Lubomira. Mówi zawsze to co czuje i myśli. Nie znosi sztuczności. Jest wewnątrz prawy, choć na zewnątrz szorstki.
Ludomir - wychowany w trudnych warunkach; łatwo pokonuje trudności, jest pewny siebie; jako artysta posiada szczery zapał do sztuki; konwenansów w życiu i w sztuce nie uznaje. Jest bystry i świadomy swoich celów. Przy tym wszystkim wykazuje zbytnią niefrasobliwość, w życiu szuka jako człowiek i artysta stron tylko zabawnych. Godzi się wziąć udział w zabawie, by potem górować nad tym środowiskiem, które chciało z niego kpić. Od czasu jednak, jak wszedł pod dach Jowialskich dokonuje się w nim zmiana. Początkowy rozpoczął podbój Heleny dla zabawy, z czasem zaczyna mu się podobać, a w końcu rozważa na serio ewentualność małżeństwa z nią. To wszystko oczywiście przez pociągającą siłę wygodnego, próżniaczego stylu życia Jowialskich. Środowisko, do którego wszedł z zamiarem wystawienia go na śmieszność, przestaje go razić. Oswaja się z nim. Stary Jowialski lgnie do Ludomira jak „swój do swego”. Skrytym węzłem, który ich łączy jest lekkość w stosunku do życia i żyłka zabawy. Przestaje pisać, ale przecież zostanie zięciem Szambelana oraz duchowym spadkobiercą Jowialskich. Będzie miał wygodne i dostatnie życie, ładną żoną, gromadkę dzieci, ale nie będzie już odbywał z Wiktorem wędrówek w krainę ideału. Będzie „czyżykiem w klatce”
Rozwiązanie Pana Jowialskiego jest ironicznym rozwianiem złudzeń. Ludomir był coś wart, jak długo pozostawał poza i ponad światem jowialszczyzny. Z chwilą, kiedy wszedł w tę atmosferę, skapitulował i przegrał życie.
IV Krytyka dzieła. Pogląd na życie. Jowialski jako mit.
Dzieło czaruje szerokością pola widzenia, jak i głębią spojrzenia. Jako pewna artystyczna całość przedstawia jednak braki. W zamierzeniu poety Pan Jowialski miał być komedią społeczną, lecz oglądamy jednostki ludzkie, a nie daną społeczność, dane środowisko ludzkie. Choć elementy charakterystyczne dla ówczesnego społeczeństwa, takie tak marazm, bezmyślna wegetacja, niemoc twórcza i tępota istnieją, to skupione są w jednej postaci głównej, która przerasta z tego powodu realną postać ludzką. Staje się mitem o pewnym upośledzonym rodzaju życia. Na tym tle zatraca się widzenie życia jako konkretnej rzeczywistości ludzkiej. Ponadto, dramat nie posiada artystycznie ujętego. Oprócz pewnego podziwu dla siebie, cechy zbyt słabej by stanowiła wspólną ogniwo społecznej pechy, bohaterowie nic wspólnego nie posiadają.
Pod względem kompozycji dramat składa się w zasadzie z dwóch komedii. Bohaterem pierwszej jest pan Jowialski (akt I i II) i sfera, którą on reprezentuje. Bohaterem drugiej (akty III i IV) jest Ludomir i sfera, którą on z Wiktorem repetuje. Zapewne celem tego było przeciwstawienie „starych” i „młodych”. Odnieść można jednak wrażenie, że przemiana Ludmira dokonuje się „po łebkach”, nie jest pogłębiona. Dzieje się tak, gdyż Fredro od razu zaakcentował duchową płytkość Ludomira i jego lekkoduszność. Tym sposobem pozbawił poeta swoje dzieło silnego czynnika dramatycznego. Wsiąkanie Ludmira w atmosferę jowialszczyzny przyjmujemy bez ekscytacji, przypatrujemy się temu obojętnie, gdyż nie wiemy, że ginie wysoka i cenna wartość moralna.
Dzieło zostało opacznie odebrane, gdyż w myśli ówczesnych czytelników wszystko w literaturze powinno być gwałtowne, spektakularne, z olbrzymim wyładowaniem. Spokój twórcy wydawał się brakiem życia. Fredro zachowuje spokój i twórczy obiektywizm wobec człowieka. Nie oznacza to jednak obojętności wobec obrazu całości.
Stanowisko myślowe Fredry
Inaczej niż u Moliera, u Fredry zło istotne pozbawione jest mocy i grozy. Nie jest nigdy aż taką potęgą, przeciw której miałby się wiązać w sojusz ze swym widzem. Zło jest niebezpieczny dla ludzi złych lub głupich, którzy zjadają się nawzajem jak szczury. Niebezpieczeństwo dla życia lub jego klęską nie pochodzi od ludzi złych. Tę klęskę przędzie życie codzienne, nasze małe cnoty. Urasta ona z niepozornych działań, słówek i symbolicznie z uśmiechów państwa Jowialskich. Fredro, pod pozorem rozbawionego istnienia wystawiał źródło klęski. Namalował życie tak słodkie i kuszące swą beztroską, a równocześnie tak bezduszne, nieprawe, takie poniżające i niegodnie „ludzi”, że aż haniebne.
V Związki i motywy literackie
Fabularna warstwa Pana Jowialskiego byłaby prawie niczym bez symbolu i znaczenie, który któremu nadano. Komedię tę wyjaśniają dzieje, a nie elementy literackie. Przytoczone dla ścisłości związki i podobieństwa prawdopodobne i możliwe:
Na I i II akt komedii oddziałała bardzo nieznacznie intryga francuskiej jednoaktowej komedyjki F. Poissona pt. Przedstawienie improwizowane na wsi (1733). Tam młodzieniec (Erast), dowiedziawszy się, że rodzice panny przepadają za widowiskami, udaje wraz ze swym służącym wędrownego aktora, dostaje się do domu panny, urządza przedstawienie, podczas którego porozumiewa się z panną, a w końcu otrzymuje jej rękę.
Motyw przebrania Ludmira za sułtana, to motyw znany ze wschodu, szeroko w literaturze europejskiej rozpowszechniony. Ponadto, zabawa z sułtanem w Panu Jowialskim oprócz tego, że służy celom ideowym, jest równocześnie rysem obyczajowo charakterystycznym. Tego rodzaju przedstawienia były ówcześnie w modzie.
Janusz i jego stosunek do Ludmira - podobieństwo z figurą ograniczonego i tępego szlagona z prowincji, pana D'Anieres, we francuskiej komedii Głuchy
Jowialski i jego mania posługiwania się przysłowiami - mało znana komedia Mania przysłowi, grywana ówcześnie z upodobaniem po domach polskich
TREŚĆ
AKT I
SCENA I
Ludomir, Wiktor
Ludomir i Wiktor, dwóch artystów w czasie wędrówki zażywają odpoczynku pod drzewem. Wiktor skarży się na podróż w towarzystwie Lubomira, który włóczy się od wsi do wsi. Ludomir wędruje, gdyż jako pisarz poszukuje tematu do swych wierszy wśród prostego ludu. Wiktor, zniecierpliwiony morową włóczęgo zawraca do domu pomimo próśb towarzysza, aby został.
SCENA II
Ludmir
Monolog Ludmira, który postanawia nie wracać do swojej sfery i „przenieść się pod strzechy”. Krytykuje arystokrację za jednakowe, powierzchowne charaktery i niewydajne rysy, co dla niego jako poety stanowi nieciekawy temat do pisania. Nagle zbliża się para rozmówców, Ludomir chowa się i podsłuchuje.
SCENA III
Szambelanowa, Janusz
Rozmowa pomiędzy ziemianinem Januszem, który prosi o rady w sprawie konkurów do Heleny, pasierbicy Szambelanowej. Już trzy razy został poproszony o cierpliwość. Szambelanowa radzi mu, aby trochę dopasował się do zainteresowań panny, której głowę zajmują romanse i poezja. Janusz skarży się też na zmienność decyzji dziadka panny, który dzierży cały majątek i ma decydujący głos. Szambelanowa biadoli na swojego męża-głupka i beztroskiego teścia. Wspomina też, jak wnioskujemy z rozmowy, po raz wtóry o swoim śp. „pierwszym mężu”. Podsłuchujący Lubomir jest zachwycony, że znalazł ciekawe charaktery do swojej twórczości. Nagle spostrzegają Ludmira, który udaje, że śpi. Janusz, pragnąc przypodobać się Jowialskiemu, postanawia spłatać Lubomirowi figla i zabrać go na dwór. Mówi, że przyśle po niego ludzi, którzy zabiorą spitego wędrowca do zamku. (gdyż zauważył opróżnioną butelkę po winie).
SCENA IV
Ludomir cieszy się na myśl, że spotyka go takie szczęście. Niczego nieświadomy materiał literacki sam zabiera go na swój dwór i chce uczynić przedmiotem zabawy.
SCENA V
Helena sama w pokoju
Młoda panna w górnolotnych słowach narzeka na jedyne 3 dni, które ma decyzję, czy chce się wydać za Janusza. Potencjalnego małżonka nie ceni za wysoko, mówi, że brak mu rozumu i ideałów, które ona mogłaby z nim dzielić. Wzdycha do wymarzonego mężczyzny, któremu oddawałby duszę, nawet gdyby był bez majątku i tytułów.
SCENA VI
Wchodzi Szambelan
Helena prosi ojca o radę w trudne sprawie. Szambelana co i raz rozpraszają jego patyczki i zatrzaski do klatki dla ptaków, którymi się zajmuje. Dialog wygląda mniej więcej tak, że kiedy Helena wysuwa argumenty rozsądku, przemawiające za małżeństwem z Januszem, jej ojciec radzi jej wyjść za niego, natomiast kiedy mówi, że go nie kocha, że nie ma on rozumu, Szambelan radzi jej nie wychodzić za niego. Przy tym wszystkim pozostawia jej wolny wybór. Helena w końcu postanawia przeciągać sprawę odpowiedzi w nadziei na nastąpienie jakiegoś wydarzenia, które rozwiązałoby jej dylemat.
SCENA VII
Pan Jowialski, Pani Jowialski, Helena, Szambelan
Na początku słychać beztroską rozmowę starszych państwa. Pana Jowialskiego i jego przysłowie „Co się odwlecze, to nie uciecze”, „W stary odmłodnieje jak sobie podleje”, „W starym piecu diable pali”. Żona z udawaną dezaprobatą mówi mężowi, ze ma tylko figle w głowie. Kiedy zasiadają na Sali, podchodzi do nich Szambelan i Helena w prośbą o radę w sprawie zamęścia panny. Jowialski odpowiada przysłowiami, ale zgadza się na przedłużenie czasu na zastanowienia dla Heleny o tydzień. W tym momencie opowiada bajeczkę o ośle, który zastanawiał się czy zjeść owsa czy siana i w końcu padł z głodu. Opowiedział ją pomimo tego, iż wszyscy już ją słyszeli. Jego żona na czas opowiadania oderwała się od robótki i poczęła zachwycać się zabawnym mężem. Helena narzeka na naciski macochy, na co Jowialski odpowiada samymi przysłowiami nie dając jej żadnej rady.
SCENA VIII
Ci sami + Szambelanowa
Szambelanowa gani towarzystwo za wsparcie kaprysów Heleny, która powinna się cieszyć, że Janusz chce ją zaślubić, a nie wzdychać do ideałów. Jowialski chce udobruchać synową bajeczką, a ona czuje się obrażona, jednak dalej kłapie dziobem. Znowu naciska Helenę za zamęście. W ich wymianę zdań co i rusz wtrąca Jowialski przysłowia odpowiadające akurat na wymówione słowo, raz jednej idąc na rękę, raz drugiej. W końcu zniecierpliwiona nagonką na siebie i brakiem wsparcia rzuca przysłowie „Nie siej głupich - sami schodzą” i wychodzi
SCENA IX
Reszta zaczyna psioczyć na Szambelanową: że niegrzeczna, że gniewa się niewiadomo o co, że złośliwa itd. Pani Jowialski jest oburzona jak mogła zasugerować, że wszyscy oni są głupi, skoro Pan Jowialski i Helena tacy wspaniali i górnolotni, a reszta to jak reszta. Szambelan daje naganę żonie, ale widać, że robi to tylko jak jej nie ma. Jowialski znowu mówi bajkę, którą wszyscy znają. Szambelan żali się, że jego żona wszystkim rządzi. Ostatecznie Pan Jowialski daje Helenie wolną rękę, ale mówi, że lubi Janusza, gdyż „Janusz wesoły”.
SCENA X
Ci sami + Janusz i lokaj
Janusz wchodzi w tureckim kaftanie. Na zdziwienie obecnych, mówi iż sporządził „arcyucieszną komedyjkę” i zamierza wszystkich w nią zaangażować. Opowiada o znalezionym wędrowcy, na co Helena martwi się, czy może on głodny, czy czegoś mu nie potrzeba (dobre serce Heleny). Pan Jowialski zrazu nakazuje wszystkim iść się przebrać. Zamierzają obudzić wędrowca i wmówić mu, że jest sułtanem w tureckim zamku. Helena obłudnie mówi „widzę, że muszę”.(wychodzi z niej jowialszczyzna). Ostatecznie wszyscy przystają do zabawy.
AKT II
SCENA I
Wszyscy siedzą przebrani w salonie, Ludmir śpi pośrodku
Ludmir budzi się z szerokim ziewnięciem i nieumiejętnie naśladuje gwarę lwowską. Mówi ile to wypił i woła swych towarzyszy. Nagle spostrzega, gdzie się znajduje i wszystkich obecnych. Towarzystwo wstaje i kłania mu się nisko. Ludmir udaje zdezorientowanego. Towarzystwo zaczyna „teatr”, mówią mu, że jest sułtanem, a oni jego uniżonymi sługami. Ludmir początkowo udaje niedowierzanie, ale w końcu przystaje na te rewelacje, siada na krześle na środku salonu i zaczyna „panowanie”. Wysuwa szereg aluzji do poziomu intelektualnego mieszkańców Dworu. Żąda jadła i napoju. Wszyscy są zdziwieni, jak szybko ten w ich mniemaniu szewczyk wczuł się w rolę sułtana. Ludmir poczyna sobie coraz śmielej, aż w końcu obrażona Szambelanowa rezygnuje z zabawy.
SCENA II
Bez Szambelanowej
Ludmir zadaje ważne pytanie: „Cóż wy wszyscy jesteście?”, po czym zaczyna się ważna scena parodiowania urzędów sejmu stanowego. Nazwy tych urzędów są nieznacznie pozmieniane w obawie przed cenzurą np. fredrowski Wielki Kanclerz Koronny, to Wielki Marszałek Koronny. W końcu pyta o kobiety, na co słyszy odpowiedź, że są to jego żony. Wybiera sobie Helenę i każe innym odejść. Reszta towarzystwa jeszcze nie kapnęła się, że Ludmir drwi sobie z nich, a nie oni z niego. Janusz protestuje na stronie w sprawie Heleny, ale Jowialski w imię dobrej zabawy i na to przystaje.
SCENA III
Ludmir, Helena
Ludmir wyznaje Helenie prawdę. Ta wyraża swój żal do Janusza i współczucie wędrowcy. Ludmir, wiedząc wcześniej o upodobaniach panny do kwiecistej mowy, uderz a podobny ton. W mowie Heleny Fredro drwi z „filozoficznościowego” przemawiania, czyli przerostu formy nad treścią. Wyraża oburzenie iż osoba tak pospolita jak Janusz zabiega o Helenę. Ta zwierza mu się, że jest półsierotą na co on wyraża autentyczne współczucie i również zwierza się, iż jest sierotą. Helena myśli, że Ludomir jest biedny i w odruchu serca proponuje mu sakiewkę. Ten z odmawia i z galanterią całuje ją w rękę. Na tym zastaje ich podglądający przez szparę Janusz.
SCENA IV
+ Janusz
Janusz wpada oburzony, na co Ludomir beszta go dalej grając swoją rolę. Janus zpo chwili wahania dalej odstawia sztukę. W złości prosi „sułtana” o chwilę sam na sam z panna po czym robi Helenie zarzuty. Wyznaje jej miłość i okazuje swą zazdrość. Ta broni się, że przecież to był jego pomysł. W końcu zniecierpliwiony czekaniem Ludomir wyrzuca Janusza za drzwi.
SCENA V
Bez Janusza
Helena z satysfakcją mówi, że pan Janusz sam tego chciał. Ludomir wyraża pragnienie zakończenia zabawy, ale w końcu stwierdzają, że nie będą jej psuć przez wzgląd na „dziadziunia” (znów wychodzi z Heleny jowialszczyzna). Ludomir przestawia się Helenie i proponuje spacer po ogrodzie. Ważne zdanie wymawia Helena na koniec: „zazdrość! Mnie to bawi.
SCENA VI
Janusz sam
Janusz biega po domu, podpatruje parę chodzącą po ogrodzie i szaleje z zazdrości.
SCENA VII
Janusz, Szambelanowa
Janusz gorączkuje się przed Szambelanową, na co ona robi mu przytyk, że „sam tego chciał”. Janusz, aby zyskać wsparcie Sz-owej, przypomina jej, że szewczyk nazwał ją klucznicą. Ona każe mu zawołać Helenę, jednak Janusz przypomina, że „sułtan” ma broń. Szambelanowa zapewnia Janusza, że Helena zostanie jego żoną prędzej czy później.
SCENA VIII
Ci sami + Szambelan
Janusz powtarza naciski, tym razem w stosunku do Szambelana. Pokazuje mu w oknie parę, jednak Szambelan spostrzegłszy parę strzygły wybiega i olewa sprawę.
SCENA XI
Bez Szambelana
Janusz żali się Szambelanowej, ta zaczyna znowu o swoim śp. Pierwszym mężem, jednak ten jej nie słucha zaaferowany spacerującymi Heleną i Ludmirem.
SCENA X
+ Jowialski z żoną
Janusz teraz błaga Jowialskiego o interwencję. Ten rzuca przysłowia i nie bardzo przejmuje się niestosownością tego, iż jego wnuczka od godziny spaceruje sam na sam z obcym mężczyzną, który całuje są po rękach. Opowiada bajeczkę o małpie. Potem stwierdza, że nich sobie spaceruje Helenka, jeśli to ją bawi. Jowialski w końcu zgadza się przerwać zabawę przy obiedzie.
SCENA XI
Szambelan wraca i mówi, że zamknął ich w pokoju razem. Janusz myśli, że zamknąć Helenę z Ludmirem i chce biec ich wypuścić. Okazuje się jednak, że Szambelan mówił o szczygłach, które zamknął w klatce w swoim pokoju.
SCENA XII
Ciż sami + Helena z Ludmirem
Wracają Helena z Ludmirem. Ludmir rozsiada się za krzesłach i każe, aby o zabawiano. Dalej gra swoją rolę. Pan Jowialski opowiada dwie bajeczki, po czym wszyscy są zadzwieni, gdy Ludmir wielce patetyczna i kwiecistą mową wyraża podziękowania. Na zdziwienie zebranych odpowiada, iż „dotknięcie władzy zmienia”. Następnie rzuca kilka bezsensownych przysłów, na ca pan Jowialski jest odurzony wręcz z zachwytu.
SCENA XIII
Lokaj przychodzi i informuje, że przyprowadził jakiegoś człowieka, który we wsi chciał konie najmować i został aresztowany za brak paszportu. Ludmir zgaduje, iż to Wiktor. Każe go przyprowadzić.
SCENA XIV
bez lokaja, ci sami i Wiktor
Wchodzi Wiktor wielce zdziwiony widokiem poprzebieranych ludzi i swojego przyjaciela. Ludmir dalej ściemnia. Wiktor mówi, aby Ludmir oddał mu paszport i bawił się do woli. Ludmir w końcu zdradza swoją prawdziwą tożsamość oraz przedstawia przyjaciela. Tłumaczy się, że brał odwet swoją szaradą i że chciał urozmaicić zabawę. Pan Jowialski zaprasza obu w kilkudniową gościnę w swoim domu (ku niezadowoleniu Janusza).
AKT III
SCENA I
Szambelan sam
Szambelan siedzi przy stole, struga patyki i podśpiewuje. Gada do siebie i próbuje wymyślić przysłowie o patykach.
SCENA II
Szambelan, Helena
Wchodzi Helena i zaczyna rozmowę o Ludomirze. Szambelan co i rusz wtrąca jakieś kwestie odnośnie swojej klatki dla ptaków, co często powoduje nieporozumienia. Ogólnie podziela dobre zdanie Heleny o Ludomirze i daje swoje błogosławieństwo na ewentualny ślub. Helena mówi, że musi go lepiej poznać i prosi, by gdyby Ludmir chciał dojeżdżać, ojciec go zatrzymał.
SCENA III
Szambelan, Janusz
Janus przychodzi do Szambelana i naciska na jego ingerencję, gdyż Helena uwłacza swojej godności zadając się z ludźmi zabranymi z ulicy. Szambelan ma myśli zaprzątnięte ptakami i klatką i nie bardzo zwraca uwagę na sprawę.
SCENA IV
Ludmir, Wiktor
Artyści rozmawiają. Ludmir niecierpliwi się, że nikogo nie może spotkać, a przecież wciąż szuka tematu do swojej powieści. Pokazuje też swoją niemoralność, kiedy mówi, że musi udawać zakochanego w Helenie, aby mieć materiał. Wiktorowi nie podoba się ten pomysł, jest niezadowolony ze sposobu postępowania przyjaciela.
SCENA V
Helena wraca z ogrodu i zastaje artystów. Ludmir chce spławić Wiktora, ale ten na złość mu zaczyna rozmawiać z Heleną i zdradza zamiary Ludmira. Ten jest przerażony, że Wiktor go sprzedaje. Helena sama nie wie, co ma myśleć.
SCENA VI
Wchodzi Szambelan. Ludmir bierze odwet na Wiktorze i wrabia go w malowanie klatek dla ptaków.
SCENA VII
SCENA
Ludmir, Helena
Ludmir zaczyna uwodzić Helenę. Mówi o uczuciach, ogrodzie; wyraża obawę, iż Helena może coś czuć do Janusza, ta zapewnia go, że nic. Rzuca pochlebstwami, uderza w podniosły ton, ale Helena zachowuje dystans.
scena 8-13
Rozmawia Jowialski z L. J. zaprasza go na przechadzkę po ogrodzie, wyraża swoje ukontentowanie z gości w domu. Rozmawiają też o miłości.
Helena w monologu zdradza się z miłością do Ludmira i wyraża żal z powodu tego, iż ten ukrywa swoje troski.
Przychodzi Janusz i robi wyrzuty Helenie za jej obojętność i za to, że daje bałamucić się Ludmirowi. H. kategorycznie odmawia swojej ręki i odchodzi.
Wiktor pyta, czy Janusz nie ma koni do wynajęcia. Janus jest rozdrażniony i zaczyna się sprzeczka. Szambelanowie przybiegają i próbują uspokoić panów. Przychodzą Jowialscy, Jowialski opowiada bajeczkę o kogutach. Ludmir pyta na stronie Wiktora o co poszło. W końcu Jowialski karze się panom pogodzić i oblać to butelką wina. Ludmir mówi rozdziale 18 swojej powieści, co dowodzi, że wciąż układa ją w głowie.
AKT IV
SCENA 1
Wiktor maluje karykaturę Jowialskich. Nad nim chodzi Ludmir i głośno myśli. Wiktor pyta przyjaciela, czemu nie pisze, na co on wyznaje, że podoba mu się Helena i że chętnie by się z nią ożenił. Wiktor jest zdziwiony i niezadowolony z tego pomysłu. Ludmir nakreśla przed przyjacielem wizję swojego życia wśród familii Jowialskich. Wiktor jest zaniepokojony, że Ludmir może stracić swój pisarski talent. Dokonała się przemiana Ludmira, uległ jowialszczyźnie.
SCENA 2-4
Jowialski przychodzi prosić Ludmira, aby poczytał mu swoje powieści. Mówi mu, że szukał go "jak swój swego", co stanowi ważne podkreślenie więzi duchowej, jaką Jowialski odczuwa z Ludmirem. Ludmir mówi, że nie ma nic przy sobie, za to tę, którą pisze, zadedykuje Jowialskiemu. Starzec jest zachwycony w swej próżności, zaczyna deklamować bajeczki, gdyż Ludmir ma zamiar umieścić je w swej powieści.
Wiktor poprzysięga odwet przyjacielowi. Wchodzi Szambelan i pyta co się stało z jego klatkami (uszkodził je W.). W. przybiera przerażający ton i ostrzega Szambelana przed Ludmirem.
SCENA 5-7
Szambelan trzęsie się ze strachu i postanawia podzielić się z innymi ostrzeżeniem W. Zastaje akurat Janusza proszącego Szambelanową o wstawiennictwo. Szambelan mówi o tym, co powiedział mu W. Postanawia też ostrzec Helenę. Szambelanowa wysyła Janusza po siły porządkowe ze wsi.
SCENA 8-9
Ludmir jest z siebie b. zadowolony. Jowialski je mu z ręki, panna przychylna, więc zamierza za kila dni się oświadczyć. Nagle spostrzega Helenę głęboko nad czymś zamyśloną. Dziewczyna wyznaje mu, iż przyjaciel go zdradził. Ten zaczyna ściemniać coś o swojej strasznej przeszłości, kiedy musiał uciekać w Karpaty, wzgardzony przez ludzi. H. myśli, ze jest zbójcą Szandorem. Każe mu uchodzić ze dworu i ratować się. L. upewnia się o jej miłości.
SCENA 10-11
Ludmir jest zły na W. za ten "gruby żart". Szuka swoich papierów potwierdzających tożsamość. Nagle wpada Szambelanowa i zaczyna wypytywać go, czy prawdę mówił Jowialskiemu, jak go znaleźli na rzece cyganie. Zadaje mu też bardzo szczegółowe pytania, a kiedy na wszystkie dostaje odpowiedź twierdzącą, rzuca się Ludmirowi na szyję. Okazuje się, ze L. to syn Szambelanowej i śp. jenerała-majora Tuza, którego dawno temu porzuciła(?). Znakami identyfikującymi był srebrny krzyżyk z inicjałami B. B. (Barbara Bobkówna) i znak myszki nad prawą łopatką. Szambelanowa wyraża szczere uczucia matki, która po latach odnajduje syna. Postanawia czym prędzej ożenić Ludmira z Heleną.
SCENA 12-15
Wchodzi Szambelan i zastaje żonę ściskającą Ludmira. Wchodzą Jowialscy. Szambelanowa wyjaśnia wszystkim o co kaman. Wchodzi Helena. L. wyjaśnia jej, że nie jest zbójcą, że tylko był żarty. Prosi tez Jowialskiego o rękę H., ten oddaje decyzję wnuczce a ona oczywiście się godzi. Wchodzi Janusz i Wiktor prowadzony przed dwóch policjantów. Został aresztowany, kiedy wychylał się z krzaków podglądając jaki efekt przyniosła jego zdrada. L. mówi mu, że odnalazł matkę i zaręczył się. Janusz oczywiście próbuje protestować, ale nikt nie słucha. Jowialski opowiada wszystkim bajeczkę o czyżyku, która nabiera tu znaczenia paraboli. Poddaje tutaj poeta ocenie zachowanie się Ludmira od czasu jak zbliżył się on do Jowialskich, a następnie wskazuje przyszłość, któa go czeka w tym środowisku.
BAJECZKA
Uważał czyżyk dość długo, a potem,
Lekkim zbliżywszy się lotem,
Nuci, śpiewa, bawi,
O miłości prawi,
Wzajemności żąda,
A na proso wciąż pogląda;
Zięba zaś swoim zwyczajem
Wdzięczy się nawzajem.
Zięba nadobnej była urody,
A czyżyk młody.
Pokarm był piękny, liczny, dorodny,
A czyżyk głodny.
Nie myśląc więc wiele
Posunął się śmiele;
Lecz ledwie przy kratce...
Trzask! - czyżyk w klatce.
Zrazu pieszczoty zięby, jej głos miły
Myśli niewoli z główki oddaliły;
Lecz niedługa
Ta usługa:
Jakby nie ta co z początku,
Dumała gdzieś w swoim kątku,
A gdy czyżyk grzecznie, ładnie
O śpiewanie ją zagadnie,
Huknie,
Puknie:
- Ja póty wabię, pókim sama w domu,
Póki mi trzeba podobać się komu. -
Choć westchnął czyżyk nad dzielnością mowy,
Nie stracił głowy. Wspomniał o prosie;
Wziął się do niego. Lecz - o, smutny losie!
O, nadziejo marna!
Dużo tam łupek, a niewiele ziarna.
Westchnął jeszcze i wzdychał, ale nic nie zmienił. -
Niejeden jest czyżykiem, co się dziś ożenił.
KONIEC